Ania I Sprot Zysk I S Ka Fantastyka


Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siÄ™ jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
Grzegorz Poraj
Ania i Åšprot
Ania i Åšprot
Egzamin w Mieście Bram
3/30
Zysk i S-ka
Wydanie I
Copyright © Grzegorz Poraj 2011 All rights re-
served
Redaktor prowadzÄ…cy Tomasz Zysk
Redaktor Hanna Kossak-Nowocień
Projekt okładki Maciej Szajkowski
Ilustracje Maciej Szajkowski
Układ stron i redakcja techniczna Teodor Jeske-
Choiński
Wydanie I
ISBN 978-83-7506-928-0
Zysk i S-ka Wydawnictwo
ul. Wielka 10, 61-774 Poznań
tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67
Dział handlowy, tel./faks 61 855 06 90
sklep@zysk.com.pl
www.zysk.com.pl
Konwersja: NetPress Digital Sp. z o.o.
DedykujÄ™
Mojej Rodzinie  za inspiracjÄ™
Mojemu Mistrzowi  za  Mistrza i Małgorzatę
7/30
PoczÄ…tek
Kilka dni wcześniej, zanim rozegrały się te
nieprawdopodobne zdarzenia, mistrz Prat, Na-
jwyższy Mistrz Rady Mistrzów, siedział w swoim
starym fotelu przed rozpalonym kominkiem i
rozmyślał o tym wszystkim, co miało się
wydarzyć.
Choć dokładnie zaplanował każdy szczegół,
ustalił terminy, wyznaczył odpowiednie osoby,
przewidział ryzyko i wszystko wydawało się przy-
gotowane  jedna rzecz nie dawała mu spokoju.
 Ja sam nie mogę znać mojego planu! 
pomyślał.  Jeśli ja go znam, Strażnicy też go w
końcu poznają i będą mogli go zniweczyć! .
Wyciągnął dłonie w stronę ognia. Zaciekawione
płomienie głaskały skórę, ale nie ośmieliły się jej
spalić.
Wtedy zrodziło się rozwiązanie. Powstał
pomysł, który pasował do całości planu i do
8/30
każdego elementu z osobna. Zamysł ten Mistrz
wypowiedział na głos, jakby tylko tą drogą mógł
zawiadomić samego siebie o swojej decyzji.
 Muszę zapomnieć o tym wszystkim, co za-
planowałem& Tylko wówczas mój plan ma szan-
sÄ™&
Myśli, które mogły zdradzić jego zamiary,
zamknął w czarnej kuli i schował głęboko w
labiryncie wspomnień. Jednak od razu zrozumiał,
że tam też nie były bezpieczne.
Wtedy wyrwał je ze swojej świadomości i
umieścił w głowie Piotra, a klucz do ich odkrycia
powierzył Bramie Egzaminu. Dopiero tam, dobrze
schowane i zabezpieczone, mogły zostać
odnalezione w odpowiednim czasie.
Plan mistrza Prata zaczął żyć swoim życiem, ale
nie było już nikogo, w żadnym ze światów, kto
wiedziałby, jakie będzie jego zakończenie.
1. Porwanie
Właśnie wtedy, gdy do pokoju wpłynęło światło
poranka, a ciemność uciekła, chowając się po ką-
tach; właśnie wtedy, gdy rzeczy przybrały swoje
kształty  Ania uniosła powieki, po czym sama
się podniosła i usiadła na łóżku.
 Ale bałagan!  powiedziała do siebie zdzi-
wiona.
Jej świadomość, szukając przyczyn nieporząd-
ku, wyjątkowo szybko wróciła ze snu do rzeczy-
wistości.
 Przecież posprzątałam wieczorem pokój! 
myślała.  Może lunatykuję? Chodzę w nocy z
wyciągniętymi przed siebie rękami i rozrzucam
wszystko, gdzie popadnie? Może wychodzę z
pokoju i straszę w całym domu? To by tłumaczyło
wczorajsze zniknięcie budyniu z lodówki, do
czego nikt się nie chciał przyznać! A może był tu
ktoÅ›& ? KtoÅ› obcy& ? ZÅ‚odziej& ? .
10/30
Myśli szybko przebiegały przez jej głowę, ale
tylko ta ostatnia przykuła uwagę i zrodziła strach.
Ania wyobraziła sobie, że ktoś czai się w zaka-
markach pokoju i przeszły ją dreszcze. Ostrożnie
wstała z łóżka i lekko pochylona, na palcach, zro-
biła kilka kroków w kierunku szafy. Trudno było
się poruszać, gdyż każda rzecz, która wczoraj
zajmowała swoje miejsce, dzisiaj znalazła sobie
nowe. I to w dodatku na podłodze. Stawianie stóp
wymagało najwyższej uwagi, a mimo to nie dało
się uniknąć skomplikowanych przeszkód
ułożonych z książek i podstępnych pułapek z weł-
nianych swetrów i poduszek. Podchody za-
kończyły się nadepnięciem na przyczajonego
misia, ukrytego pod kocem, który miał tę ciekawą
cechę, że świecił i porykiwał, gdy się go dotknęło.
Ania podskoczyła i upadła na podłogę. Strach
zmienił się w śmiech, a śmiech w odprężenie.
 Co ja wyprawiam?  myślała, leżąc na ple-
cach.
Jednak tak szybko, jak zaczęła się śmiać, tak
szybko spoważniała. Znieruchomiała, wpatrując
się w szafę. Coś nie pasowało. Światło przedosta-
jące się przez nieszczelne zasłony nie oświetlało
dobrze tej części pokoju. Obraz był tak nierealny,
że trudno było ocenić, co uległo przeobrażeniu.
11/30
Szafa jakby urosła.  Coś , przesłonięte
kartonową skrzynią, poruszyło się na szafie. W
końcu to dostrzegła.  Coś patrzyło na nią z
szafy!
 Jeśli mnie szukasz, to zachowam się tutaj 
padło spokojne oświadczenie.
Zdziwienie zwyciężyło z przerażeniem. Zamiast
krzyczeć i wzywać pomocy, Ania podniosła się
z podłogi i przyjrzała się temu  Czemuś .
Dostrzegła chłopca machającego do niej ręką, bu-
jną czuprynę na jego głowie i miły uśmiech na us-
tach. Z niewiadomych powodów przybysz zaczął
się kołysać. Co prawda szafa była solidna, cała
drewniana, odziedziczona w spadku po prababci,
ale mimo to  zaczęła niebezpiecznie trzeszczeć
i pojękiwać.
 Czy wiesz, że ta szafa może się przewrócić?
 spytała Ania.
Gdy tylko to powiedziała, zrozumiała, że było
to najbardziej nieodpowiednie i najmniej istotne
pytanie, jakie mogła w tej chwili zadać. Chłopak
spojrzał tak, jakby zrozumiał, że nie siedzi się na
szafach.
 Odsuń się trochę, to ja spadnę  powiedział.
12/30
Ania chciała zadać kolejne niepotrzebne py-
tanie, gdy dotarła do niej pierwsza część wiado-
mości   odsuń się trochę .
W ostatniej chwili uskoczyła, robiąc miejsce lą-
dujÄ…cemu z hukiem skoczkowi.
 Aadny uskok, nieporawdaż?
 Uskok? Nieporawdaż? Dlaczego on tak dzi-
wnie mówi?  myślała.
 Kim ty jesteś?! Jak tu wszedłeś?! Jak się
nazywasz?!  zapytała w końcu o istotę rzeczy i
zabrzmiało to nadzwyczaj agresywnie.
Chłopiec podniósł się z miejsca, w którym wylą-
dował. Był trochę niższy od Ani. Jego rozc-
zochrane, czarne włosy dawno nie widziały grze-
bienia, a rozbiegane ciemne oczy śledziły otocze-
nie, po czym skupiły się na dziewczynie.
Przybysz miał na sobie dość ekscentryczny
ubiór. Za duża kraciasta kamizelka luzno opadała
na zbyt krótkie zielone spodnie. Nie miał butów,
za to na jedną nogę założył dziurawą, czerwoną
skarpetkę, a drugą pomalował czerwoną farbą.
Stał bezradnie, zastanawiając się, co
odpowiedzieć.
 Jak się nazywam?  myślał intensywnie. Nie
mógł sobie przypomnieć.
13/30
 Muszę coś powiedzieć, bo chyba głupio byłoby
się nie nazywać .
 Naimam się& Śprot Pędzikot!
Ania słyszała już dużo dziwnych i oryginalnych
imion, ale Śprot wbił ją w kompletne zdumienie,
a Pędzikot powalił na łopatki.
 Jak tu wszedłem?  myślał dalej przybysz. To
akurat wiedział.
 Naszedłem przez okno!
Informacja wydawała się nieprawdopodobna,
gdyż Ania mieszkała na piętrze, a okno miała całą
noc zamknięte.
 Kim jestem?  zastanawiał się intensywnie.
Niestety, nie pamiętał żadnych zdarzeń z
przeszłości. Wiedział, że ma coś ważnego do zro-
bienia i na pewno nie przyszedł tu bez celu.
 Kim jestem? Skąd pochodzę?  zadawał so-
bie w kółko to pytanie i przyglądał się Ani: jej jas-
nym, orzechowym włosom, z ledwo widocznymi
loczkami, gładkiej opalonej skórze. Zastanawiał
siÄ™, czy ma oczy niebieskie jak niebo, czy bardziej
stalowe i czy jest wyższa o trzy czy o pięć cen-
tymetrów od niego. Nawet wyprężył się i stanął
na palcach.
 Kim jestem?  myślał.
14/30
Oglądał ukradkiem piżamę Ani w śmieszny
prążkowany wzór, obserwował jej bose stopy z
pięknymi palcami, niewykrzywionymi przez buty.
 Skąd pochodzę?  nadal się zastanawiał.
Śprot w końcu zapomniał, o czym miał sobie
przypomnieć, lecz właśnie wtedy, w przebłysku
pamięci, przypomniał sobie, co powinien zrobić.
 Czy ty umiesz domykać oczy?  zapytał.
 Każdy umie zamykać oczy!  poprawiła.
Była wyraznie zniecierpliwiona.
 To domknij  usłyszała.
 Po co?
 Wykażę ci, kim jestem.
Ania wyobraziła sobie, że zawoła rodziców i
będzie tłumaczyła im, jak chłopak o imieniu
Śprot, który wszedł przez zamknięte okno na
pierwszym piętrze, zrobił bałagan w pokoju, gdy
ona spała. Sytuacja wydawała się na tyle trudna
do wytłumaczenia, że postanowiła spełnić tę w
końcu drobną prośbę.
 Gdy zamknÄ™ na chwilÄ™ oczy, to sobie
pójdziesz?  zapytała.
 No! Od razu zaniknÄ™.
Zamknęła oczy.
15/30
 Co to za dziwny chłopak?  myślała. 
Dlaczego nie ma butów i dlaczego pomalował so-
bie jedną stopę farbą? Dlaczego przekręca niek-
tóre wyrazy i zachowuje się, jakby miał trzy latka
albo jakby żuł coś dużego i zielonego? Dlaczego
zielonego? Może różowego? .
Myśli zaczęły biec swobodnie i przesuwały się
z lewej strony do prawej jak na pokazie slajdów.
Obrazy zmieniły się w białe chmury, które
uciekały coraz szybciej za horyzont.
Tymczasem Śprot wdrapał się po oparciu
krzesła z powrotem na szafę. To, o czym sobie
przypomniał, znajdowało się właśnie tu, w
schowku pomiędzy deskami. Podniósł pokrywę i
zobaczył dwie nieduże kule. Szybko wyciągnął je
i rozkręcił wzdłuż rowka, odsłaniając czerwone i
niebieskie wnętrze, po czym z powrotem skręcił,
łącząc czerwone połówki z niebieskimi.
ZamknÄ…Å‚ oczy.
Gdy pojawiły się białe chmury, które uciekały
coraz szybciej za horyzont, świat lekko za-
wirował, zaskrzypiał i zaczął spadać.
Potem zaskrzypiały jeszcze drzwi i do pokoju
weszła babcia Ani.
 Ale bałagan!  powiedziała.
16/30
Po chwili krzątania się, przerzucania pościeli
i zaglądania we wszystkie kąty, zapytała samą
siebie:  Gdzie jest Ania?  po czym wybiegła z
pokoju.
2. Strażnik
Kiedy Ania ocknęła się, leżała na miękkiej traw-
ie pod ogromnym, rozłożystym konarem. Słońce
przeświecało przez koronę drzewa i błyszczało
brylantowo między zielonymi liśćmi. Gdy pod-
niosła głowę, zobaczyła pagórki porośnięte
niedużymi, pojedynczymi drzewami. Gdzie-
niegdzie wystawały białe wapienne skały, a u pod-
nóża górki płynęła mała rzeczka otulona kępkami
traw i krzaków.
Niestety, wspaniały widok nie uspokoił natręt-
nych myśli i wzburzonych emocji.
 Gdzie ja jestem? Jak to możliwe? Może to
sen?  myślała Ania.
Strach mieszał się z ciekawością, a złość z
bezsilnością. W jej życiu nigdy jeszcze nie
wydarzyło się nic tajemniczego. Nie zobaczyła
ducha w szafie prababci i nie przeniosła się w
18/30
inne miejsce bez używania nóg. Co więcej, jej
dotychczasowe życie było ciekawe, ale spokojne.
Miała rodziców, którzy posiadali rzadką cechę
rozumienia większości robionych przez nią
rzeczy. Miała starszego brata, z którym, co praw-
da, rywalizowała, ale był to sport niezbyt brutal-
ny. Babcie i dziadkowie przepadali za nią, poświę-
cając jej swój czas i uwagę. Rodzina tworzyła
zgraną i barwną gromadę, której za nic w świecie
nie chciałaby stracić.
Spośród chaosu uczuć wyłaniała się myśl, by
zaakceptować to, co się działo, zacząć sobie z tym
radzić, wrócić do domu.
 Śprocie  zapytała spokojnie  gdzie my
jesteśmy?
Śprot podniósł się, rozejrzał i zdziwiony
odpowiedział:
 No& myślałaś, kim jestem.
 Nie mogłeś po prostu odpowiedzieć?!
Śprot posmutniał, spuścił głowę i mamrotał coś
pod nosem, wstydząc się tego, co miał
powiedzieć.
 Jesteś tu planowa&  wydusił w końcu.
 Co?! Co to ma znaczyć?  krzyknęła.
19/30
 To znaczy& zamierzona& niewystÄ…piona&
 Niezastąpiona? Co to ma znaczyć?!
 Dokładnie nie wiem, ale gdy czegoś nie
wiem, a chcę wiedzieć, to już potem wiem.
 Co ty bredzisz?!  parsknęła Ania.
Próbowała się uspokoić.
 Czy możemy wrócić do domu?
 Chyba że nie  odpowiedział chłopiec po
chwili namysłu.
Ania intensywnie myślała, jak wybrnąć z tej
nierzeczywistej sytuacji i pewnie dlatego nie za-
uważyła ogromnego węża, który zsunął się z drze-
wa. Śprot dostrzegł go, lecz zastygł w dość
niezwykłej pozie. Wyglądał jak pianista, który ma
zaraz uderzyć w klawisze swojego fortepianu,
lecz boi się usłyszeć wytworzone w ten sposób
dzwięki. Zanim Ania zdążyła zapytać, o co tym
razem chodzi, usłyszała szelest i odwróciła się.
20/30
 Mam na imię Ahemot  wysyczał wąż.
Nie wiedziała, czy wąż będzie dalej mówił, czy
przejdzie do duszenia lub kąsania i połykania.
Szczególnie wizja połykania i ciasnych
wnętrzności węża sprawiła, że, przerażona, stała
nieruchomo. Jednak dość szybko i nad wyraz log-
icznie pomyślała, że jeśli wąż się przedstawił, to
może ich nie ukąsi.
 Nic wam nie zrobię  potwierdził wąż. 
Jestem ciekawy, kim jesteście i jak tu przybyliś-
cie?
21/30
 Ja nazywam siÄ™ Ania, a to jest Åšprot. Nie
wiem, jak się tu dostaliśmy, i nie wiem, co to za
miejsce.
 Śśśś!  zasyczał Ahemot.  Niczego nie
wiesz& A może tylko nie chcesz powiedzieć?
 Wiem, że nie rozmawia się z nieznajomymi,
a w moim świecie, gdybym rozmawiała z wężami,
wzięliby mnie na leczenie do psychiatry!
Wąż znów zasyczał, lecz tym razem syk za-
mienił się w podmuch wiatru, a chmury,
posłuszne wiatrowi, przesłoniły słońce. Obłoki
rosły i pęczniały, aż zeszły na ziemię i otuliły
wszystko gęstą mgłą.
Mimo że Ania stała o krok od Śprota, jego
postać rozmyła się i zmatowiała. Zaległa całkowi-
ta cisza. Gdzieś pod stopami mógł czaić się wąż,
którego w żaden sposób nie była w stanie
dostrzec. Nie oddalając się, machała rękami i
próbowała czegoś dotknąć. Otarła się o kamień,
który z bliska okazał się fragmentem muru.
 Przecież tu nie było żadnego muru! 
pomyślała.
Poczuła na twarzy podmuch zimnego wiatru,
który natychmiast rozwiał mgłę i odsłonił
niesamowity widok.
22/30
Ania przykucnęła, chwytając obiema rękami
kamienną barierę. Stała na wieży i patrzyła na
płynące w dole chmury.
 To niemożliwe&  myślała.  Obudz się,
obudz siÄ™! .
Åšprot na widok roztaczajÄ…cej siÄ™ panoramy zro-
bił dwa kroki do tyłu i uderzył w stojącego
pośrodku wieży człowieka.
 Widzę, młody człowieku, że nie masz sza-
cunku dla starszych  usłyszał, gdy obejrzał się,
aby zobaczyć, na kogo wpadł.
 Najwięcej przepraszam! Rozraziłem się,
widząc, że nie żyjemy na ziemi, tylko w chmu-
rach.
Ów człowiek wyglądał całkiem niezwyczajnie.
Krępy i barczysty, lekko przygarbiony, trzymał w
ręce laskę sięgającą ponad głowę, jednak się na
niej nie opierał. Nienaturalnie krucze włosy spły-
wały mu na skórzany płaszcz i zlewały się z nim,
jakby jedno i drugie pomalowane było tą samą
farbą. Na dodatek czarne kreski wokół oczu zaz-
naczały końce powiek, a ciemne zrenice uważnie
obserwowały otoczenie. Całości przedziwnej
postaci dopełniały ogromne uszy, wystające
czubkami zza włosów.
23/30
Nie wiadomo dlaczego, Ania była pewna, że
właśnie stoi przed nią gadający wąż Ahemot.
 Masz rację  odpowiedział na jej myśli. 
Bywam czasami wężem.
Ahemot ruszył wokół murów wieży, wnikliwie
śledząc wzrokiem przestraszoną dziewczynę.
 Zadam ci zagadkę  odezwał się w końcu.
 Jeśli nie odpowiesz, powiesz mi, kim jest Śprot,
a jeśli odpowiesz, powiem ci, kim ja jestem, i
puszczÄ™ was wolno.
 SkÄ…d to zainteresowanie Åšprotem? 
pomyślała Ania.
 Dlaczego sam go nie zapytasz, kim jest?
 Umiem czytać w pamięci.  Tu zrobił prz-
erwę, jakby sprawdzał, czy zrozumiała, o czym
mówi.  Ale w jego głowie widzę tylko pustkę.
 A w mojej co widzisz?
 Znam twoją przeszłość, lecz nie jest dla mnie
ciekawa.
 No i dobrze  odburknęła w myślach.
 Zagadka brzmi tak  kontynuował Ahemot.
Przynosi korzyść wszystkim istotom, choć z
nikim nie konkuruje. Zawsze przyjmuje najniższe
24/30
położenie, aby być dla wszystkich. Choć wielu
jej nie szanuje i ją znieważa, ona podnosi się i
powraca, aby służyć.
Cały czas, mówiąc zagadkę, krążył wokół Śpro-
ta, uważnie mu się przyglądając. Ania poprosiła,
by powtórzył. Gdy wsłuchiwała się ponownie w
słowa i  niestety  niezbyt dużo rozumiała,
zauważyła, że Śprot daje dziwne znaki dłońmi i
głową. O ile znaki dawane głową i twarzą nic nie
przypominały, a można by je zaliczyć do gatunku
głupich min, o tyle te dawane dłońmi oznaczały
fale.
 Przynosi korzyść& najniższe położenie& służy
wszystkim& ? Fale? .
 Woda! To jest woda!  krzyknęła.
Zadowolona z rozwiÄ…zania zagadki nie za-
uważyła, że Ahemot zaczął energicznie trząść się
i syczeć. Jego dziki taniec w jakiś tajemniczy
sposób przeniósł się na niebo, które zaszło ciężki-
mi, czarnymi chmurami, unoszÄ…cymi siÄ™ spod
wieży. Nagły błysk ukłuł Ahemota, a grzmot roz-
darł powietrze.
Ania odruchowo chwyciła Śprota za rękę.
25/30
 Dlaczego chwyciłam go za rękę?  pomyślała.
 Przecież to ja powinnam go bronić przed siłami
zła .
 Boi się burzy  pomyślał Śprot.  Przy mnie
będzie bezpieczna .
Zerwał się wiatr, a duże krople deszczu
przenikały ubrania i chłodziły rozgrzaną skórę.
Człowiek, który wcześniej był wężem, wił się
i syczał, a jego mokre włosy, jeszcze bardziej
czarne, złowrogo błyszczały.
 Nazywam się Ahemot!  Syk stał się
krzykiem.  Jestem Strażnikiem!
Mówiąc te słowa, na moment znieruchomiał, po
czym zaczął zbliżać się w kierunku dwóch przes-
traszonych postaci.
Ania szarpnęła rękę Śprota. Czując chwilowy
opór, zaczęła ciągnąć go do otworu w podłodze,
w którym zaczynały się schody. Nie zatrzymując
się i nie oglądając za siebie, gnała, skacząc po
stopniach. Spodziewała się długiego zbiegania z
chmur na ziemię, lecz już za piątym łukiem krę-
tych schodów znalazła się przed zamkniętymi
drzwiami.
 Nazywam się Ahemot!  grzmiało z góry.
 Jestem Strażnikiem Pięciu Barw, Pięciu
26/30
Dzwięków, Pięciu Smaków! Jestem Strażnikiem
Szału i Drogocennych Przedmiotów! Jestem
Strażnikiem Wspólnego Świata! Jeśli coś ukrywa-
cie, nie uciekniecie przede mnÄ…!
Drzwi nie miały klamki. Popychane, uderzane i
szarpane nie otworzyły się, a nawet nie drgnęły.
Ania zamknęła mokre oczy. Przytuliła się do
drzwi, jakby słuchała bicia serca. Nawet
wydawało jej się, że coś usłyszała. Uspokoiła się.
Pomyślała o swoim domu.
 Co ja tutaj robiÄ™? Uciekam przed jakimÅ›
Strażnikiem Ahemotem! Nie do wiary! .
Pomyślała o zamku, który nie pozwolił na ot-
warcie drzwi. Był tu, zaraz obok jej głowy. Widzi-
ała w wyobrazni, jak zasuwka opiera się i blokuje
przejście. Tak bardzo chciałaby teraz chwycić za
klamkę i otworzyć te drzwi. Przycisnęła je moc-
niej. Drzwi nagle poddały się, ukazując mokrą
Å‚Ä…kÄ™.
Stali u podstawy wieży.
Ania nawet się nie uśmiechnęła. Chwyciła Śpro-
ta i wybiegła na zewnątrz. Biegli tak, boso, na
oślep, przez deszcz i pod wiatr, aż Śprot zwolnił,
pokazujÄ…c coÅ› palcem.
 Co tam jest?  zapytała.
27/30
 Tam, gońmy!
Nie miała siły kłócić się o kierunek, bo i tak
nie wiedziała, dokąd uciekać. Zdecydowane
stwierdzenie Śprota wywołało w niej nadzieję na
dotarcie do jakiegoÅ› bezpiecznego schronienia.
Gdy znów przyspieszyli, zauważyła, że niebo
przed nimi rozjaśnia się, a zza pagórka unosi się
biały dym.
 Jestem Wielkim Magiem, Strażnikiem Bal-
ladów!  pobrzmiewało za nimi w dali.
Deszcz przestał padać, bieg zamienił się w
marsz, a zmęczenie zaczęło wygrywać z lękiem.
Za kolejnym pagórkiem ukazał się mały, kami-
enny domek osnuty białym dymem o zapachu
palonego drewna.
 Mam nadzieję, że nie przywita nas Baba-Ja-
ga, nie będzie nas karmić, aż przytyjemy i nie
będzie chciała nas upiec i zjeść!  na widok
schronienia Ania wykrzesała resztkę humoru ze
zmęczonego umysłu.
 To Baby-Jagi jedzÄ… ludzi?  Zdumienie Åšpro-
ta było niepokojąco autentyczne.
 Nie słyszałeś nigdy tej bajki?!  zapytała.
Nie miała już siły, aby się dziwić.
28/30
Z bliska dom wyglądał bardzo oryginalnie.
Okrągły mur wieńczył szpiczasty dach, a małe ok-
ienka ciekawie spoglądały na przybyszy. Podeszli
do drzwi i zapukali.
 Wejdzcie, proszę!  usłyszeli zza desek.
Gdy Ania przycisnęła klamkę, szybko okazało
się, że to niemożliwe.
 Drzwi są zamknięte!  zawołała, po czym
pomyślała:
 Czy tutaj wszystkie drzwi tak trudno ot-
worzyć? .
 Drzwi są zamknięte?  zdziwił się rozmów-
ca.  Mój dom w ogóle mnie nie słucha! Musicie
wejść przez komin!
Ania zastanawiała się, czy dobrze usłyszała.
 Przez komin?  nie dowierzała.
 No tak! Przez komin, oknem albo przez dzi-
urkę od klucza. Zawsze jest jakieś wejście.
 Śprocie  szepnęła  czy ty coś z tego rozu-
miesz?
 No tak! Ja bym naszedł przez okno, bo w ko-
minie mógłbym się splamić, a do dziurki jestem
przy duży. Chyba żebym się pokurczył.
29/30
Z wszystkich możliwych i nieprawdopodobnych
rozwiązań jedno wydawało się najprostsze.
 A czy pan mógłby nam otworzyć drzwi?
 Oczywiście, że mógłbym, ale za chwilę, bo
teraz jestem zajęty.
 To my poczekamy!
Po dłuższej chwili drzwi, skrzypiąc, otworzyły
się i ukazały ich oczom niskiego dziadka z łagod-
nym uśmiechem na twarzy.
 Czekałem na was& Jesteście cali prze-
moczeni! Wejdzcie i ogrzejcie siÄ™, przygotujÄ™
wam coÅ› do zjedzenia.
Przypisy niedostępne w wersji demonstracyjnej
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siÄ™ jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zysk Mediapolis Fantastyka
Stroiciel Ciszy Zysk I S Ka Ebook
Nauka Swiata Dysku Ii Glob Proszynski I S Ka Fantastyka
cialo obce zysk i s ka id 20351 Nieznany
Zysk Gra O Tron Fantastyka
E book Fantastyka Mort Proszynski I S Ka
E book Fantastyka Eryk Proszynski I S Ka
E book Fantastyka Atrofia Proszynski I S Ka
One 2 Ka 4 CD1 [2001]
The Dark Tower Ka Tets
Fiverr Fantasy

więcej podobnych podstron