Z książki Krzysztofa Michałka "Droga do potęgi. historia Stanów Zjedno
czonych 1861-1945" wskanować następujące fragmęty:
strony od 207 do 211
strony od 407 do końca
krzysztof michałek
__
__
NA DRODZE KU POtęDZE
__
HISTORIA STANÓW ZJEDNOCZoNYCH Ameryki
__
1861-1945
__
__
Warszawa 1991
__
__
WSTĘP
JAk wiele lat powinny liczyć sobie dzieje danego kraju, by u-
znać je za materig wartą samodzielnych badań historycznych? Czy
historia takich krajów,. jak np. Australia lub Stany Zjednoczone,
musi, ze wzglgdu na swój krótki okres, być automatycznie uboższa
i mniej atrakcyjna niż dzieje państw i społeczeństw europejskich
lub azjatyckich? Te i szereg innych pytań zadawałem sobie wów-
czas, gdy słyszałem tu i ówdzie opinię, że dwieście lat, jakie minę-
ło od utworzenia państwa amerykańskiego, to w porównaniu z hi-
storią wielu innych krajów zbyt krótki okres, by móc stosować wo-
bec niego warsztat historyka. Zawsze też w takich przypadkach
stawał mi przed oczami obraz ekspozycji z Narodowego Muzeum
Historii i Techniki w Waszyngtoliie, gdzie przedmioty należące w
XVI w. do Indian północnoamerykańskich opatrzone były nalepka-
mi "znaleziska prel istoryczne". dakże złudne może być poczucie
czasu odmierzanego miarą europejską, przeniesioną na grunt po-
zaeuropej ski.
Dzieje amerykańskie są zajmujące nie ze względu na swą dłu-
gość, lecz przede wszystkim z uwagi na intensywność wystgpują-
cych - niekiedy zresztą w bardzo krótkich okresach - zjawisk,
procesów i przemian na tak odmiennych pod względem geograficz-
nym, przyrodniczym i klimatycznym obszarach, jak Wschodnie i
Zachodnie Wybrzeże, czy Północ i Południe. Stawiając zaś przysło-
wiową kropkę nad "i", powiedzieć należy, iż śledząc historię Sta-
nów Zjednoczonych, zwłaszcza w okresie zakreślonym przez cezury
wymienione w podtytule, w istocie przyglądamy się narodzinom i
rozwojowi pewnej cywilizacji, która, im bliżej naszych czasów, tym
5
bardziej staje się nową jakością w geohistorycznej siatce cywiliza-
eji wytworzonych przez gatunek ludzki.
Zafascynowany przedmiotem badań, ale i świadom problemów, z
jakimi przyjdzie mi się uporać, przystałem na propozycję Wydaw-
nictwa, które w 1984 r. zaproponowało mi napisanie syntezy dzie-
jów amerykańskich lat 1861-1945. Wymienione cezury mają zwią-
zek z dwoma niezmiernie istotnymi z punktu widzenia historii te-
go kraju wydarzeniami, jakimi były wojna secesyjna oraz druga
wojna światowa. Określony wynik pierwszej przyniósł trudne do
przecenienia zmiany w wymiarze wewnętrznym, udział zaś USA w
drugiej sprawił, że kraj ów stał się supermocarstwem współdecydu-
jącym obecnie o losach świata.
Zakreślony datami granicznymi okres stanowi swego rodzaju
kulminację trudności i problemów stających przed historykiem
amerykanistą. Na te bowiem lata przypada zarówno tragiczny fi-
nał zamierzeń Południa dotyczących samodzielnego bytu państwo-
wego jak i, nie mniej dramatyczny, koniec epopei Indian walczą-
cych z naporem osadnictwa białego człowieka. W omawianych
dziesięcioleciach nastąpiło zakończenie procesu kolonizacji Pogra-
nicza, którego osobliwą subkulturę opisywało wielu amerykań-
skich pisarzy, nastgpnie zaś pokazywały setki filmów hollywoodz-
kich, a także narodziny Ameryki przemysłowej i wielkomiejskiej.
W wymiarze społecznym historia Stanów Zjednoczonych oma-
wianego okresu to zarówno zjawisko masowej, wielomilionowej
imigracji, której inność od przybyszy wcześniej osiadłych w Sta-
nach Zjednoczonych tworzyła warunki powstawania niezliczo-
nych, i to w różnych wymiarach, konfliktów, jak i wielu nowych
zjawisk w relacjach świata pracy i świata kapitału.
Ulice miast amerykańskich z tego okresu były świadkami mani-
festacji wojujących sufrażystek, pragnących doprowadzić do rów-
nouprawnienia kobiet, i pełnych oburzenia na upadek obyczajów
zwolenników wprowadzenia prohibicji. Maszerowali tam członko-
wie Ku-Klux-Klanu występujący przeciwko Murzynom, imigran-
tom czy radykałom politycznym, jak również biedacy z "armii" Ja-
coba Coxeya żądający prawa do pracy.
W Nowym Jorku, Chicago czy Waszyngtonie paradowali w tych
latach bohaterowie "wspaniałej małej wojny", jak zwano konflikt
zbrojny z Hiszpanią z 1898 r., a także żołnierze i oficerowie z armii
6
ekspedycyjnych wysłanych do Europy w I i II wojnie światowej.
Girlandy serpentyn spadały również na bohaterów w rodzaju Char-
lesa Lindbergha, który wyprawiając się w 1927 r. w samotny lot
przez Atlantyk skrócił dystans pomiędzy Ameryką i Europą. Feto-
wano także idoli rozwijającej się kultury masowej, jak Rudolpha
Valentino czy Clarka Gable'a. W centrum społecznej uwagi pozo-
stawali również wielcy potentaci przemysłowi: John D. Rockefel-
ler, Andrew Carnegie i Collis Huntington, których jedni nazywali
"kapitanami przemysłu", inni - "złodziejskimi baronami".
Także świat polityki przez dziesięciolecia przykuwał uwagę
Amerykanów. Przez długi czas owo zainteresowanie wiązało się z
działalnością tzw. maszyn partyjnych. To za ich sprawą wybory-
zwłaszcza w skali miast i stanów - były w tym stopniu manipulo-
wane, że np. kandydaci ze słynnej Tammany Hall w Nowym Jorku
po prostu byli skazani na sukces.
Przez wiele lat drugiej połowy XIX w. kwestia na pozór odległa
od polityki - spór o oparcie waluty na parytecie złota lub srebra
- pozostawała przedmiotem ostrych konfliktów, prowadzących
niejednokrotnie do podziałów frakcyjnych w obrębie dwóch wiel-
kich partii oraz do narodzin tzw. partii trzecich.
Gdy z kolei pod koniec XIX w. wygasać poczęły konflikty na
tym tle, świat polityki zaczął żyć problemami związanymi ze sferą
stosunków z zagranicą. Konflikt pomiędzy tzw. imperialistami i
antyimperialistami zapoczątkował dyskusję, która, ze zmiennymi
kolejami, toczy się po dziś dzień, mając za przedmiot kwestie bez-
pieczeństwa narodowego, aktywnego udziału w polityce migdzyna-
rodowej, czy w końcu miejsce Stanów Zjednoczonych w organiza-
cjach międzynarodowych, służących zapewnieniu pokoju regional-
nego i światowego.
Fascynacje Amerykanów żyjących na przełomie stuleci nie ogra-
niczały się wszak tylko do kwestii społecznych, ekonomicznych
czy politycznych. Praktycyzm Amerykanów, wyrobiony przez dzie-
sięciolecia walki z naturą i z Indianami, sprawił, że ich uwagę
przyciągały także wynalazki, takie jak Thomasa Edisona, Geo-
rge'a Eastmana czy George'a Westinghouse'a. Duma z już osiąg-
niętych rezultatów, mieszając się z kompleksem braku długiej hi-
storii, pchała ich do szybkiego praktycznego wykorzystania dyna-
micznie rozwijającej się wynalazczości, by w sferze kultury mate-
7
rialnej móc z powodzeniem konkurować z krajami europejskimi
lub azjatyckimi, które z kolei mogły poszczycić się wybitnymi
osiągnięciami ze sfery ducha. Tak pojmowana rywalizacja Nowe-
go i Starego Świata prowadziła w efekcie do tego, że już w końcu
minionego stulecia wznoszono w Chicago i Nowym Jorku wyso-
kościowce, w pierwszej połowie zaś naszego stulecia tworzono
przysłowiowe arcydzieła sztuki inżynierskiej, jak np. mosty Gol-
den Bridge i Oakland Bridge w San Francisco.
Niniejsza pozycja kierowana jest do szerokiego kręgu odbior-
ców, którzy bądź to poznając historię Stanów Zjednoczonych na
studiach uniwersyteckich, bądź też ze względu na prywatne zain-
teresowania pragnęliby znacznie rozszerzyć swą wiedzę na temat
dziejów tego kraju.
Biorąc pod uwagę cele pracy, autor starał się w miarę równo-
miernie wyczerpać wszystkie podstawowe wątki i omówić węzłowe
zagadnienia tego okresu. Wobec ogromu materiału musiał prze-
prowadzić pewną jego selekcję, opierając się na własnej skali oce-
ny ważności poszczególnych problemów, ugruntowanej na wielo-
letnich studiach nad prezentowanym okresem.
W pracy przyjęty został układ chronologiczno-problemowy, jako
najbardziej odpowiadający jej charakterowi. Autor starał się przy
tym nie tylko zaprezentować samą faktografię, ale także przedsta-
wić ją w ten sposób, aby ilustrowała zjawiska i procesy zachodzą-
ce w dłuższych okresach. Z tego też powodu poczynił pewien wy-
łom w czystym układzie chronologicznym, wyodrębniając w posta-
ci osobnych rozdziałów problematykę związaną z polityką zagra-
niczną USA.
Autor oparł się na źródłach i literaturze tematu zbieranych w
trakcie kilku podróży badawczych odbytych w latach 80. do Sta-
nów Zjednoczonych oraz ośrodków amerykanistycznych w Euro-
pie. Dzięki możliwości czerpania z bogatych zbiorów Library of
Congress w Waszyngtonie, Huntington Library w Pasadenie (Kali-
fornia), Truman Library w Independence (Missouri), University of
California (Kalifornia) i Indiana University (Indiana), a ponadto
John F. Kennedy Institute for North American Studies w Berlinie
Zachodnim i Bellagio Studies and Conference Center, należącym
do Fundacji Rockefellera, a zlokalizowanym w Bellagio (Włochy)
- autor mógł sprostać postawionemu przez Wydawnictwo wymo-
gowi przekazania Czytelnikowi opracowania syntetycznego, u-
względniającego najnowsze rezultaty badań historycznych prowa-
dzonych w kraju i za granicą. Uzupełnieniem materiałów zebra-
nych w wymienionych ośrodkach były zbiory bibliotek krajowych,
z których na czoło wysuwa się Biblioteka Ośrodka Studiów Ame-
rykańskich Uniwersytetu Warszawskiego - unikalnej, nie tylko
na gruncie polskim, placówki zajmującej się badaniami ameryka-
nistycznymi.
Sposób wykorzystania pozostających w dyspozycji autora mate-
riałów wynikał z przyjętego wraz z Wydawnictwem założenia wpro-
wadzenia na rynek krajowy syntezy dziejów amerykańskich w po-
staci popularnonaukowej. Autor ma nadzieję, że jego książka,
choć w skromnym zakresie, przyczyni się do wypełnienia luki, ja-
ką na polskim rynku wydawniczym jest brak odpowiadających ak-
tualnemu stanowi wiedzy historycznej opracowań syntetycz-
nych, dotyczących dziejów Ameryki. Istniejące, jak np. dwutomo-
wa praca Charlesa i Mary Beard Rozwój cywilizacji amerykań-
skiej (Warszawa 1961- 62) czy jednotomowa praca Henryka Katza
Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki (Wrocław - Warszawa-
Gdańsk - Kraków 1971), są już zdecydowanie przestarzałe. W tej
sytuacji na podkreślenie zasługuje fakt przewidywanej na rok
1991 publikacji pracy Michała Rozbickiego Narodziny narodu. Hi-
storia Stanów Zjednoczonych Ameryki do 1861. Do niej też pragnie
odnieść autor wszystkich Czytelników pragnących zapoznać się z
dziejami amerykańskimi tego okresu, którego nie obejmuje niniej-
sza praca. Tam również znajdzie Czytelnik odpowiedź na sze-
reg pytań dotyczących wątków, jakie pojawiły się w okresie do
1861 r., a miały swój ciąg dalszy w kolejnych dekadach XIX i
XX w.
Pewnego wyjaśnienia wymaga kwestia tłumaczeń przyjętych w
pracy. Zgodnie z sugestią recenzentów autor zdecydował się wpro-
wadzić polskie tłumaczenia nazw organizacji, partii politycznych,
stowarzyszeń społecznych itp., podając jednocześnie w nawiasach
nazwy oryginalne. W niektórych przypadkach - głównie ze wzglę-
du na brak stosownych polskich odpowiedników lub z uwagi na
nieprzekładalność terminów dotyczących specy icznych realiów-
tłumaczenia dokonano w formie opisowej, starając się oddać
przede wszystkim sens określenia.
8 9
Kończąc, autor pragnie podziękować recenzentom pracy - prof.
Andrzejowi Bartnickiemu z Instytutu Historycznego Uniwersytetu
Warszawskiego i prof. Longinowi Pastusiakowi z Polskiego Insty-
tutu Spraw Międzynarodowych - za cenne spostrzeżenia i uwagi
krytyczne.
Warszawa, sierpień 1989 r.
Rozdział pierwszy
W OBRONIE JEDNOŚCI UNII,
W OBRONIE NIEPODLEG OŚCI KONFEDERACJI
(1861-1865)
I
ata 1860 - 61 były przełomem w dziejach państwa amerykań-
Lskiego. Nie sposób jednak zrozumieć, dlaczego do niego doszło
i na czym on polegał, bez cofnięcia się o kilka, kilkanaście, a w
przekonaniu niektórych historyków nawet o kilkadziesiąt lat.
Według obiegowej opinii przyczyną rozłamu w państwie amery-
kańskim było niewolnictwo istniejące na Południu, a nie akcepto-
wane przez Północ. Inni z kolei twierdzą, że podstawą konfliktu
było naturalne przeciwieństwo systemów społeczno-ekonomicz-
nych pomiędzy rolniczym Południem a przemysłową Północą. I
choć w każdej z nich jest odrobina racji, to traktowanie ich jako
całkowitego wytłumaczenia, dlaczego doszło do secesji Południa,
byłoby grubą przesadą. Prawda była bowiem bardziej skompliko-
wana, czego najlepszym dowodem jest to, że literatura poświęcona
wojnie secesyjnej oraz jej przyczynom liczy sobie kilkadziesiąt ty-
sięcy pozycji (niekiedy nawet podnosi się tę liczbę do ponad 100
tysięcy).
Za umowną linię podziału na Południe i Północ przyjmuje się
tzw. linię Masona-Dixona wyznaczoną w latach 1763 - 67 wzdłuż
równoleżnika 39 43'. Oddzielała ona kolonię Wirginia i Maryland
od Pensylwanii. W miarę upływu czasu, zwłaszcza od chwili uzy-
skania przez kolonie amerykańskie niepodległości i utworzenia
przez nie jednego państwa, linia ta zaczęła wyznaczać faktyczną
granicę pomiędzy coraz bardziej różnicującymi się społeczeństwa-
mi mieszkającymi w obrębie obu regionów.
11
W sferze ekonomicznej była to granica pomiędzy systemem kapi-
talistycznym rozwijającym się na Północy a niewolnictwem panu-
jącym na Południu. Nie była to wszak jedyna różnica w odniesie-
niu do stosunków gospodarczych panujących w obu regionach.
Podstawę dochodu ludności Południa i Północy stanowiła do 1860 r.
produkcja rolna. Różnice polegały wszak na tym, że jeśli na Półno-
cy w miarę upływu czasu także inne działy zaczęły odgrywać istot-
ną rolę w życiu gospodarczym - przemysł, handel, bankowość
itp., to Południe programowo zarówno w teorii, jak i w praktyce
opierało się na agraryzmie.
W sferze stosunków społecznych najpoważniejszą różnicę pomię-
dzy obu czgściami kraju wyznaczało niewolnictwo istniejące na
kontynencie północnoamerykańskim już od XVII w. Brak zapisu
konstytucyjnego odnoszącego się do istnienia i przyszłości tego
systemu powodował, że jego funkcjonowanie było zależne od de-
cyzji stanów. Do 1804 r. wigkszość stanów leżących na północ od
linii Masona-Dixona zniosła niewolnictwo na swoim obszarze.
Tym samym niewolnictwo pozostało sprawą przede wszystkim Po-
łudnia.
Nieobecność niewolnictwa w jednej i jego rozwój w drugiej czgś-
ci kraju miały bardzo istotne konsekwencje dla stosunków spo-
łecznych. Wbrew pozorom nie chodzi tylko o narodziny rasizmu,
ten był obecny także na Północy, tyle że siłą rzeczy przejawiał się
w nieco innych formach niż na Południu. Jednym z najważniej-
szych skutków społecznych funkcjonowania niewolnictwa na Po-
łudniu było powstanie tam swego rodzaju herrenvolk democracy-
demokracji białych, opartej na prostej zasadzie, że najniżej stoją-
cy w hierarchii społecznej biały zajmuje wyższą pozycję od najlep-
szego czarnego niewolnika. Zniesienie niewolnictwa na Północy,
współgrając z istnieniem gospodarki kapitalistycznej rozwijającej
się wówczas według założeń wolnej gry sił ekonomicznych, sprzy-
jało z kolei rozwojowi egalitaryzmu w dzisiejszym tego słowa zna-
czeniu. Tak ogólnie zarysowujące się podziały społeczne pogłgbia-
ły sig, w miarę upływu czasu, zwłaszcza od chwili powstania ru-
chu abolicjonistycznego w USA, w latach 20. XIX w., oraz zmian
w stosunku do niewolnictwa w innych krajach (likwidacja niewol-
nictwa w koloniach brytyjskich, francuskich itp.).
Istotny wpływ na pogłgbianie się różnic w sferze stosunków eko-
nomicznych i społecznych pomigdzy regionami miały kwestie na-
tury politycznej. Konstytucyjny zapis o tym, że 3/5 liczby niewol-
ników mieszkających w danym stanie jest doliczane do liczby bia-
łych mieszkańców i brane za podstawę rachunków określających
liczbg reprezentantów danego stanu w niższej izbie Kongresu, po-
wodował, iż istotnym z punktu widzenia stosunków wewnątrzpoli-
tycznych był status stanu jako "niewolniczego" lub "wolnego".
Kilka kompromisów zawartych pomigdzy zwolennikami i przeciw-
nikami niewolnictwa w l. połowie XIX w. sprawiło, że różnice po-
między regionami nie tylko się utrwaliły, ale zostały jeszcze prze-
sunigte na obszary uzyskane przez Stany Zjednoczone w drodze za-
kupów, zabiegów dyplomatycznych czy wojen, a położone na za-
chód od pierwotnej granicy państwa z 1783 r.
Podziały te miały także swoje konsekwencje dla polityki zagra-
nicznej kraju. Zaczęła ona z czasem, zwłaszcza od lat 30. XIX w
.,
ulegać rozdwojeniu. Uwaga Południa koncentrowała się na tym,
by doprowadzić do stworzenia wielkiego imperium niewolniczego
siggającego granicami do Brazylii. Ze wzglgdu na preferowany
kierunek ekspansji umownie nazwać można tg koncepcję mianem
"południowej". W ramach niej mieściły się plany i działania zmie-
rzające do przejęcia od Hiszpanii Kuby, zajgcia Meksyku i krajów
Ameryki Środkowej. Północ z kolei dążyła do rozszerzenia swych
wpływów na północy (kosztem posiadłości brytyjskich w Ameryce),
oraz - po uzyskaniu przez USA w latach 40. dostgpu do Pacyfiku
- na Dalekim Wschodzie.
Obraz zasadniczych różnic występujących pomiędzy regionami
byłby niepełny, gdyby nie uwzglgdniał czynników z zakresu świa-
domości społecznej. W tym przypadku należy zwrócić uwagg głów-
nie na Południe, które budowało koncepcję odrgbności regionu od
pozostałych części kraju. Podstawą tego poglądu była tradycja
"kawalerów" (cavaliers), według której Południowcy byli potomka-
mi emigrującej z Anglii czasów cromwellowskiej rewolucji ary-
stokracji, wiernej królowi Karolowi I Stuartowi. Pogląd ten, kreo-
wany przez elity polityczne i intelektualne regionu, upowszech-
niał się tym szybciej w innych grupach, im bardziej nasilał się
atak abolicjonistów z Północy na oparty na niewolnictwie system
stosunków społecznych Południa. Jego upowszechnieniu sprzyjała
także wzglgdna homogeniczność społeczeństwa Południa, do które-
12 13
go znacznie mniej napływało imigrantów z Europy, niż osiedlało
się ich na Północy.
W ostatniej dekadzie przed rozłamem w państwie z lat 1860 - 61
wszystkie wymienione zjawiska spotęgowały się ze względu na na-
rastanie postaw i poglądów ekstremistycznych po obu stronach.
Na początku lat 50. jeszcze nie stanowiły one zjawiska mogącego
zagrozić bezpieczeństwu państwa. Nasiliły się jednak od połowy
dekady, gdy okazało się, że główne ogniwa władz federalnych zna-
lazły się we władaniu przedstawicieli Południa. I choć nie było to
zjawisko nowe w trakcie pierwszej połowy XIX w., to przy wykry-
stalizowanych już jasno różnicach pomiędzy regionami stwarzało
wrażenie, iż elity polityczne stanów niewolniczych na trwałe zdo-
minowały życie kraju. W efekcie powstania takiego poglądu nara-
stać poczęła propaganda abolicjonistyczna na Północy, to zaś wy-
woływało reakcje obronne na Południu. Przejawiały się one w for-
mie propagandowej, konkretnych działań politycznych, a w końcu
także upowszechniającego się w drugiej połowie lat 50. poglądu o
konieczności wystąpienia z Unii - secesji - oraz powołania
własnego państwa. Kiedy w wyborach prezydenckich 1860 r. nie-
dawno powstała partia republikańska, uznawana za partię regio-
nalną reprezentującą interesy Północy, wystawiła jako swojego
kandydata Abrahama Lincolna, niesłusznie przez Południowców
nazywanego abolicjonistą, przysłowiowa kropla przepełniła czarę.
Reprezentanci Karoliny Południowej - stanu, który już raz próbo-
wał secesji na początku lat 30. - jeszcze w trakcie trwania kam-
panii wyborczej ogłosili, że w odpowiedzi na ewentualną elekcję
Lincolna stan ten ogłosi secesję. Gdy dzięki rozbiciu wśród kontr-
kandydatów z partii demokratycznej, reprezentującej przede
wszystkim interesy Południa, Abraham Lincoln został wybrany
szesnastym prezydentem Stanów Zjednoczonych, nietrudno było
sobie wyobrazić dalszy scenariusz wydarzeń.
II
"Unia zostaje rozwiązana!" - donosił, umieszczając tę informa-
cję w zajmującym prawie połowę strony nagłówku "Charleston
Mercury" z 20 grudnia 1860 r.1 Pod tym dramatycznie brzmiącym
tytułem redakcja umieściła krótki tekst uchwały, podjętej tego sa-
mego dnia przez legislaturę stanową Karoliny Południowej, ogła-
szającej zerwanie z Unią. W ciągu niespełna dwóch miesięcy kolej-
ne stany Południa: Missisipi, Fłoryda, Alabama, Georgia, Luizja-
na i Teksas poszły śladem Karoliny Południowej i wystąpiły z
Unii.
Decyzja o zerwaniu okazała się nieodwołalna. Postanowiono za-
tem zwołać konwencję, w czasie której zamierzano podjąć wspólne
ustalenia dotyczące przyszłości wspomnianych stanów. Po pięciu
dniach dyskusji obradujący od 4 lutego 1861 r. w Montgomery
(stan Alabama) przedstawiciele siedmiu stanów, które opuściły
Unię, ogłosili decyzję o utworzeniu własnego państwa - Skonfe-
derowanych Stanów Ameryki (potocznie zwanych Konfederacją).
Jeszcze w czasie obrad konwencji określono strukturę władz pań-
stwowych oraz wybrano prezydenta i wiceprezydenta. Zostali ni-
mi: Jefferson Davis i Alexander H. Stephens.
Terytorium nowego państwa ostatecznie uformowane zostało w
kwietniu i maju 1861 r., kiedy do Konfederacji przystąpiły cztery
dalsze stany, określane mianem pogranicznych, tzn. położonych
pomiędzy Unią a ogarniętym secesją Południem: Wirginia, Arkan-
sas, Tennessee i Karołina Północna. Mając w istocie rzeczy bardzo
ograniczony wybór, postanowiły przyłączyć się do tej ze stron, z
którą więcej je łączyło niż dzieliło. Z chwilą ich przystąpienia te-
rytorium Konfederacji obejmowało 1,9 mln km2, a zatem 1/4 ob-
szaru Unii sprzed 1860 r. W granicach nowego państwa mieszkało
9153 tys. osób, w tym 5499 tys. białych, 3521 tys. czarnych niewol-
ników oraz 133 tys. czarnych wyzwoleńców. Relacje pomiędzy po-
tencjałem ludnościowym Konfederacji i Unii wyrażały się zatem
stosunkiem 1:3.
Historycy niejednokrotnie zadają sobie pytanie, czy secesja i
utworzenie Konfederacji musiały automatycznie doprowadzić do
wybuchu wojny. Odpowiedzi są tak liczne i różne, jak odmienne
były i pozostają opinie na temat przyczyn wybuchu i charakteru
wojny oraz oblicza zmian, jakie pociągnęła ona za sobą.
Kwestia tu sygnalizowana jest tym ciekawsza, że okres dzielący
1 Faksymile pisma w zbiorach własnych autora.
14 15
powstanie Konfederacji od wybuchu wojny w połowie kwietnia
1861 r. wypełniły próby osiągnięcia kompromisu. Stanowiska obu
stron z pozoru nie wykluczały możliwości jego wypracowania.
Abraham Lincoln, wygłaszając 4 marca 1861 r. przemówienie inau-
guracyjne, stwierdził bowiem: "Uważam, że z punktu widzenia
praw i konstytucji Unia jest nienaruszalna i w miarę mych możli-
wości będę starał się o to - czego sama konstytucja wyraźnie ode
mnie żąda - żeby prawa Unii były wiernie stosowane we wszyst-
kich stanach [...]. Wykonanie tego nie wymaga rozlewu krwi ani
gwałtu i nie będzie go też, chyba że go się narzuci władzom pań-
stwowym'' 2.
Podkreślenia wymaga jednak fakt, że niezależnie od tego, jak
dalece pojednawcze wydawałoby się stanowisko Lincolna, to limi-
towane było przecież przeświadczeniem nowego prezydenta, iż
wszystko, co wydarzyło się od grudnia 1860 r., jest otwartym bun-
tem części mieszkańców kraju wobec rządu federalnego w Wa-
szyngtonie. Wyciągając zatem gałązkę oliwną, Lincoln był przeko-
nany, że to Południe powinno ustąpić.
defferson Davis, podobnie jak jego przeciwnik z Waszyngtonu,
deklarował chęć pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu. Występo-
wał jednak przy tym ze zgoła odmiennych pozycji. Uznawał bo-
wiem, że secesja stanów Południa była aktem zgodnym z duchem
konstytucji amerykańskiej, utworzenie zaś własnego państwa sta-
nowiło wyraz dążeń mieszkańców regionu do rządzenia się według
przyjętych przez siebie zasad. Występując w dniu swojej inaugura-
cji, 18 lutego 1861 r., Davis formułował następująco własne credo
polityczne: "Istnieje wprawdzie rywalizacja między nami a grupa-
mi prowadzącymi działalność handlową i przemysłową w stanach
północno-wschodnich, ale fakt ten powinien sprawić, że dobra wo-
la zagości w naszych wzajemnych kontaktach [...]. Jeśli jednak
namiętności lub żądza dominacji zachmurzą trzeźwą ocenę sytua-
cji, to wówczas będziemy musieli przygotować się na spotkanie
niebezpieczeństwa, a rozstrzygnięcia szukać na drodze orężnej"3.
Rzec można, że była to ze strony Davisa deklaracja zbrojnego
--
L. Korusiewicz Wojna secesyjna 1860-1865. Warszawa 1985, s.113.
' K. Michałek, Dyplomaci i okręty. Z dziejów polityki zagranicznej
Skonfedero-
wanych Stanów Ameryki,1861-1865. Warszawa 1987, s. 73.
2 Na drodze ku putędze.
17
pokoju. Biorąc jednak pod uwagę nawarstwiające się latami, jeśli
nie dziesięcioleciami, konflikty trudno było oczekiwać, by pokój
mógł zostać utrzymany. Do takiego wniosku prowadziły rezultaty
konferencji pokojowej, zwołanej z inicjatywy legislatury stanowej
Wirginii do Waszyngtonu. Od 4 lutego przez trzy tygodnie obrado-
wała ona nad możliwościami wypracowania jakiejś formy porozu-
mienia pomiędzy regionami. Kompromisowe projekty senatora
Johna J. Crittendena, sformułowane już w grudniu 1860 r. i pono-
wione w czasie konferencji, a przewidujące przedłużenie linii po-
działu na stany wolne od niewolnictwa i niewolnicze aż do Za-
chodniego Wybrzeża (zatem dalej, niż przewidywał to tzw. Komp-
romis Missouri z 1820 r.), nie satysfakcjonowały już żadnej ze
stron.
Fiasko konferencji pokojowej spowodowało, że ukonstytuowany
wówczas gabinet Jeffersona Davisa przyjął sformułowane w rezo-
lucji Kongresu Konfederacji z 12 lutego zalecenie, aby wysłać do
Waszyngtonu, podobnie jak i niektórych stolic europejskich,
swoich przedstawicieli dyplomatycznych. Jefferson Davis miano-
wał 25 lutego 1861 r. Martina G. Crawforda, Johna Forsytha i A1-
lana B. Romana specjalnymi komisarzami Konfederacji w Stanach
Zjednoczonych. Zostali oni wyposażeni w szerokie pełnomocnic-
twa, włącznie z prawem do podpisywania porozumień we wszyst-
kich kwestiach interesujących obie strony. Tych zaś zebrało sig
już niemało. Najbardziej palącą kwestią było uregulowanie praw-
ne stanu związanego z przejmowaną od chwili secesji Karoliny
Południowej własnością władz federalnych w postaci arsenałów,
fortów i innych obiektów o militarnym przeznaczeniu.
5 marca przybyli do Waszyngtonu komisarze Konfederacji i w
tydzień później, korzystając z pośrednictwa sgdziów Sądu Najwyż-
szego: Johna Campbella oraz Samuela Nelsona, powiadomili o
tym fakcie i celu misji sekretarza stanu Unii, Williama H. Sewar-
da. Ten złożył mgliste obietnice spotkania, lecz aż do 8 kwietnia
wstrzymywał się z daniem wiążącej odpowiedzi. Powodem owej
zwłoki było oczekiwanie na wynik rozgrywki, jaką w tym czasie
prowadził z Lincolnem o zakres uprawnień w ramach gabinetu.
Gdy Lincoln nie przyjął propozycji, by Seward stał się faktycznym
szefem rządu, pozostawiając prezydentowi jedynie nominalny
udział w sprawowaniu władzy, sekretarz stanu - dotąd łudzący
18
się, że bgdzie całkowicie samodzielny w kształtowaniu oblicza po-
lityki zagranicznej - odpowiedział negatywnie na ponawiane
przez komisarzy Konfederacji propozycje spotkania i omówienia
drażliwej kwestii własności władz federalnych znajdującej się na
obszarach objętych secesją. W tej sytuacji najmniejszy nawet in-
cydent mógł grozić wybuchem wojny. Nietrudno było określić miej-
sce ewentualnej erupcji. Prędzej czy później stać się to musiało w
Charleston, w Karolinie Południowej.
Na terenie tego jednego z najważniejszych portów na całym Po-
łudniu ulokowanych zostało kilka fortów. W parę dni po ogłosze-
niu secesji przez Karolinę Południową mjr Robert Anderson, do-
wódca niewielkiego garnizonu stacjonującego w Fort Moultrie,
postanowił przenieść punkt dowodzenia do wigkszego, lepiej u-
zbrojonego i usytuowanego w kluczowym punkcie systemu obrony
portu, Fort Sumter. Podejmując tę decyzję, Anderson zdawał sobie
jednak sprawg, że bez pomocy z zewnątrz nie bgdzie w stanie zbyt
długo utrzymać fortu; jego oddział posiadał bowiem zapasy tylko
na cztery miesiące. Z pomocą próbowano mu przyjść już na począt-
ku stycznia, kiedy wciąż urzędujący prezydent, James Buchanan,
zarządził podjgcie wyprawy ratunkowej. Rankiem 9 stycznia 1861 r.
" p ,
parowiec "Star of the West z 200 żołnierzami na okładzie a tak-
że znacznym ładunkiem broni, amunicji i żywności pojawił się na
redzie portu Charleston. Artyleria z opanowanych już przez mili-
cję stanową fortów powitała go ogniem, uniemożliwiając próbę
przebicia się do Fort Sumter. Statek szybko się oddalił, ustępująca
zaś administracja nie ryzykowała już kolejnej próby przyjścia z
pomocą garnizonowi Andersona.
W miarę upływu czasu sytuacja pogarszała się. Od chwili naro-
dzin Konfederacji liczne oddziały jej armii zaczgły napływać w re-
jon Charlestonu. W ten sposób w marcu, a zatem w pierwszym
miesiącu urzędowania Lincolna, wyprawa ratunkowa podjęta dro-
gą lądową była nierealna, wymagałaby bowiem sił liczących ok.
20 tys. żołnierzy, a zatem o 4 tys. więcej, niż służyło wówczas w ar-
mii Unii. Ostatecznie 4 kwietnia Lincoln zdecydował się na prze-
słanie pomocy drogą morską, nie kryjąc przy tym tego zamiaru
przed Południowcami. Ci zaś w odpowiedzi podjgli natychmiast
działania mające na celu opanowanie fortu przed nadejściem od-
,
sieczy. Po południu 11 kwietnia gen. Pierre G. T. Beauregard-
19
dowódca konfederackiego garnizonu w Charleston - sam udał się
do fortu, żądając od mjra Andersona poddania się. Ten odmówił;
uczynił to raz jeszcze na ponowioną kilka godzin później tę samą
propozycję. W związku z tym oraz spodziewaną wkrótce odsieczą z
Waszyngtonu gen. Beauregard zarządził ostrzał fortu. Rozpoczęty
rankiem 12 kwietnia, zakończyl się 14 kwietnia, gdy mjr Anderson
zdecydował poddać Fort Sumter. Wojna pomiędzy Konfederacją i
Unią stała się faktem.
III
Obiegowa opinia, powielana zresztą przez wielu historyków zaj-
mujących się wojną secesyjną, stwierdza, że w chwili ataku na
Fort Sumter Konfederacja nie była przygotowana do wojny. Jest
to stwierdzenie prawdziwe, ale niepełne. Wojna bowiem faktycznie
zaskoczyła obie strony.
Siły lądowe Stanów Zjednoczonych teoretycznie liczyły w owym
czasie 16 tys. żołnierzy, faktycznie jednak o około 2 tys. mniej. Od
ogłoszenia przez Karolinę Poludniową secesji poczęli występować
z armii żołnierze i o lcerowie rodem z Południa. Początkowo zasi-
lali oni szeregi milicji stanowej, a następnie wstępowali do formu-
jącej się regularnej armii konfederackiej. Szczupłość armii, a zara-
zem konieczność szybkiego jej rozbudowania spowodowały, że już
w dzień po kapitulacji mjra Andersona w Fort Sumter prezydent
Lincoln ogłosił apel o zgłoszenie się 75 tys. ochotników, którzy
mieliby podjąć służbę na okres trzech miesięcy. W ciągu dwóch
miesięcy od chwili wydania tego apelu zgłosiło się 42 tys. ochotni-
ków. Pomimo wyraźnie żywego oddźwięku na ów apel rząd Lincol-
na nie mógł rozbudowywać armii bez zgody Kongresu. Fala na-
strojów wojowniczych okazała się tam tak wysoka, że już w lipcu
1861 r. zobowiązano prezydenta do ogłoszenia kolejnego zaciągu
ochotniczego, tym razem dla 500 tys. osób na okres trzech lat.
Podobne problemy, związane z organizacją armii, były udziałem
administracji Jeffersona Davisa. Również w Konfederacji postano-
wiono oprzeć służbę w armii na zaciągu ochotniczym. Związane z
tym zamieszanie było nieco mniejsze niż w Unii, gdyż już 6 marca
Kongres wyposażył prezydenta Davisa w prawo organizacji armii
złożonej ze 100 tys. ochotników, którzy mieli nosić broń przez 12
miesięcy. Wkrótce też Kongres zezwolił na przedłużenie służby do
trzech lat. W sierpniu 1861 r. armia liczyła 200 tys. ludzi, Kongres
zaś zezwolił na kolejny zaciąg 400 tys. mężczyzn.
Myliłby się ten, kto sądziłby, że problemy związane z organiza-
cją armii ograniczały się wyłącznie do konieczności zwiększenia
jej szeregów. Jeśli entuzjazm i nastroje wojownicze sprawiały, że
po obu stronach napływali dość licznie ochotnicy, to pozostaje
jednocześnie faktem, że władze były organizacyjnie nie przygoto-
wane do ich przyjęcia. Dotyczyło to obu stron. Oblicza się np., że
po stronie Konfederacji tylko w 1861 r. nie wzięło udziału w wal-
kach co najmniej 200 tys. zgłaszających się do armii osób. Sekre-
tarz wojny - Leroy P. Walker - po prostu nie był w stanie za-
pewnić im uzbrojenia, wyposażenia, umundurowania, żywności
itp. Nie ma dokładnych danych ilustrujących to samo zjawisko po
stronie przeciwnej, mimo to wiadomo, że pełniący obowiązki sek-
retarza wojny w gabinecie Lincolna Simon Cameron także nie był
w stanie zapewnić sprawnej organizacji zaplecza armii.
Brak odpowiedniego zaplecza, niedowład organizacyjny oraz
niezwykła skala zadań stojących przed departamentami odpowie-
dzialnymi za tworzenie armii sprawiły, że po obu stronach oddzia-
ły liniowe częściej przypominały początkowo swego rodzaju pospo-
lite ruszenie niż regularne wojsko. Regimenty ochotników wysta-
wiane przez poszczególne stany były różnie, niekiedy wręcz fanta-
zyjnie umundurowane. Dla przykładu formacje unijnych żuanów
nosiły szkarłatnego koloru spodnie, czerwone czapki i niebieskie
szarfy. Pstre kolory nie były wszak jedynym świadectwem różnic
pomiędzy poszczególnymi oddziałami. Znacznie poważniejsze uwi-
daczniały się w uzbrojeniu, dyscyplinie i wyszkoleniu żołnierzy.
Oblicza się, że w chwili wybuchu wojny znajdowało się w całym
kraju około 600 tys. sztuk broni, z czego 1/5 na Południu. Część
tej broni pochodziła z lat 40., a nawet 20. Nic też dziwnego, że za-
ciągający się do armii ochotnicy niejednokrotnie - zwłaszcza w
P ypadku Konfederatów - walczyli własną bronią, bądź też zdo-
bywali uzbrojenie na przeciwniku. W następnych latach sytuacja
ulegać poczęła poprawie z uwagi na rosnącą produkcję własną
oraz zakupy czynione za granicą.
Fakt, że w ciągu pierwszych pięciu miesięcy wojny z liczącego
20 21
1066 osób korpusu oficerskiego wystąpiło aż 286 Południowców,
przysporzył niemało kłopotów organizatorom armii unijnej. W
szybkim tempie starano się uzupełnić te braki przez awansowanie
zdolnych podoficerów, którzy pospiesznie zdobytą wiedzę podręcz-
nikową sprawdzić mieli od razu w działaniu. Jeszcze gorzej rzecz
się miała z dowódcami oddziałów ochotniczych. Niejednokrotnie
bowiem żołnierze sami wybierali swoich oficerów, kierując się
sympatiami, nie zaś oceną zdolności dowódczych. Trudno też się
dziwić, że zwłaszcza w pierwszej fazie wojny wysokie straty pono-
szone przez obie strony wynikały w równym stopniu z zaciętości
starć, co i z podstawowych błędów w dowodzeniu. Stanowiły one
także efekt braku karności i dyscypliny, będący przejawem wybu-
jałego indywidualizmu cechującego zwłaszcza Południowców.
Przystąpienie w kwietniu i maju 1861 r. do Konfederacji stanów
pogranicznych, a wśród nich Wirginii, wydatnie zmniejszyło odleg-
łość dzielącą obu przeciwników. Konfederaci, chcąc zdobyć stolicę
Unii - Waszyngton - musieli przekroczyć tylko rzekę Potomac.
Zmieniona sytuacja strategiczna legła u podstaw decyzji o prze-
niesieniu stolicy Konfederacji z odległego Montgomery w Alaba-
mie do Richmond w Wirginii. Od czerwca 1861 r. obie te stolice
dzielił od siebie dystans zaledwie 160 km. Fakt ten sprzyjał wdra-
żaniu do planowanych działań wojennych poglądów francuskiego
teoretyka wojskowości Henriego Jominiego.
dego teorie, choć narodziły się jeszcze w okresie napoleońskim,
zostały przeniesione na grunt amerykański, stanowiąc od połowy
lat 40. podstawę wiedzy nabywanej przez słuchaczy Akademii Woj-
skowej w West Point. W myśl poglądów Jominiego podstawowym
czynnikiem przesądzającym o zwycięstwie w wojnie miało być za-
jęcie możliwie największego obszaru na terytorium przeciwnika
oraz opanowanie jego stolicy. Ponieważ oficerowie zawodowi obu
armii zdobywali wiedzę w West Point, przeto w wojnie rozpoczętej
w kwietniu 1861 r. starali się w praktyce realizować poznane
wcześniej teorie. Chęć zdobycia stolicy przeciwnika sprawiła, że
naturalnym obszarem walk stała się Wirginia i pogranicze przyle-
gających do niej stanów. Tam też ukształtował się tzw. Front
wschodni, zwany też niekiedy Frontem Wirginii.
Obok niego uformował się w 1861 r. również Front zachodni. de-
go powstanie miało związek z działaniami zmierzającymi do uzy-
22
skania panowania na Missisipi i jej dorzeczu. Wysiłki idące w tym
kierunku były częścią planu Anaconda, za autora którego uważa
się gen. Winf ielda Scotta. Plan ów przewidywał, że działając dwu-
torowo: w dorzeczu Missisipi oraz wzdłuż wybrzeży morskich Kon-
federacji - uda się w ciągu pół roku osiągnąć zwycięstwo. Pomi-
mo dużej atrakcyjności tego planu konserwatywnie nastawiona
zawodowa kadra dowódcza traktowała w 1861 r. Front zachodni
jedynie jako zaplecze dla działań prowadzonych na Froncie
wschodnim. W miarę upływu czasu operacje realizowane w dolinie
Missisipi nabierały coraz większego rozmachu, stając się równo-
rzędnymi z tymi prowadzonymi na Froncie wschodnim.
IV
Działania na Froncie wschodnim zostały zapoczątkowane bitwą
nad rzeką Bull Run (przez historyków z Południa zwaną także bi-
twą pod Manassas). Doszło do niej w wyniku działań zaczepnych,
podjętych przez armię unijną pod dowództwem gen. Irvinga McDo-
wella. Jej zadaniem było nie dopuścić do połączenia się pod Ma-
nassas, gdzie znajdował się ważny węzeł kolejowy, dwóch armii
konfederackich, dowodzonych przez generałów: Pierre'a G.T.
Beauregarda i dosepha E. Johnstona, a zmierzających do wspólne-
go uderzenia na stolicę Unii. Kontrolowanie rejonu Manassas by-
ło o tyle ważne, że węzeł ów odległy był od Waszyngtonu zaledwie
o 50 km, a zatem zdobycie go przez Konfederatów mogło znacznie
ułatwić im przeprowadzenie ataku na stolicę przeciwnika.
Do bitwy doszło 21 lipca 1861 r. Trwała ona niemal cały dzień i
początkowo wydawało się, że wygrają oddziały unijne. Połączenie
się obu armii konfederackich zmieniło jednak obraz sytuacji. Od-
wrót armii McDowella przerodził się w paniczną ucieczkę. Gdyby
nie brak dyscypliny w regimentach piechoty konfederackiej oraz
ulewny deszcz utrudniający szybki marsz w kierunku Waszyngto-
nu, to w ciągu następnych dni stolica Unii zostałaby opanowana,
a wojna, być może, zakończona w efekcie tylko jednej bitwy.
Rezultaty walk nad Bull Run przekonały polityków i wojsko-
wych Unii o tym, że wbrew oczekiwaniom wojna nie będzie łatwą
i szybką wyprawą, przeciwnik zaś jest na tyle silny, że aby go po-
23
konać, należy odpowiednio przygotować armię. Kilka następnych Generałowi Lee
nie udało się całkowicie rozbić sił przeciwnika.
miesięcy przeznaczono zatem na ponowną organizację i szkolenie Sądził je lnak,
że znaczne przybliżenie się do Waszyngtonu pozwo-
armii. Po ich zakończeniu zdecydowano się w marcu 1862 r. pod- li w kolejnej
kampanii zdobyć stolicę Unii.
jąć ofensywę, której celem miało być zdobycie Richmond. Plan Po wygraniu
drugiej bitwy nad Bull Run gen. Lee podjął pierw-
operacji opracował i realizował w praktyce nowy dowódca działa- szą w tej
wojnie próbę bezpośredniej inwazji terytorium Unii.
jącej na Froncie wschodnim armii, zwanej Armią Potomacu, gen. Wkroczył do
stanu Maryland, który jakkolwiek sympatyzował z
George McClellan. Dla przyspieszenia operacji zdecydował, że li- Konfederacją,
to, formalnie rzecz biorąc, pozostawał w Unii. Ce-
cząca ponad 100 tys. armia drogą wodną zostanie przerzucona w lem kampanii
było zarówno wzmocnienie nastrojów prokonfede-
rejon Richmond. Silny opór, na jaki natrafiły jego oddziały pod rackich w tym
stanie, jak i oskrzydlenie Waszyngtonu oraz bezpo-
Yorktown i Williamsburgiem, niespodziewanie przeciągnął przewi- średni jego
szturm. Do głównej w całej kampanii bitwy doszło 17
dywany okres koncentracji pod Richmond. Dopiero 24 maja 1862 r. września 1862
r. nad Antietam. Data ta przeszła do historii jako
udało się Armii Potomacu oskrzydlić stolicę Konfederacji od pół- "najbardziej
krwawy dzień wojny domowej". Liczby w pełni po-
nocy i wschodu, zbliżając się do samego miasta na odległość led- twierdzają tę
opinię. US Army straciła wówczas 12 410 żołnierzy z
wie 10 km. Pozbawiony jednak wsparcia ze strony armii gen. ogólnej liczby 26
023 zabitych w czasie tej kampanii. Ze stanów
McDowella, którą wbrew planowi Lincoln zatrzymał dla obrony osobowych CS Army
uhyło aż 10 700 żołnierzy z 13 385 utraconych
Waszyngtonu (zadziałał tu swego rodzaju "syndrom Bull Run"), w czasie działań
gen. Lee na obszarze Maryland. Doświadczenia
gen. McClellan musiał ustąpić pola Armii Północnej Wirginii gen. tej bitwy
stały się dla Amerykanów tym, czym dla Europejczyków
Roberta Lee. Zastąpiła ona drogę przeciwnikowi pod Seven Pines pozostawały
doświadczenia z pól bitewnych Magenty i Solferino
w dniu 31 maja 1862 r., skutecznie udaremniając próbę zdobycia - inspirowały
do myślenia nad potrzebą niesienia pomocy o ia-
Richmond. rom działań wojennych. Praca podjęta wówczas m.in. przez Claris-
Nowy impuls do działań Armii Potomacu wyszedł z Waszyngto- sę Barton
zaowocowała w 1881 r. narodzinami Amerykańskiego
nu dnia 8 czerwca 1862 r., kiedy Lincoln zgodził się, by armia Czerwonego
Krzyża.
McDowella dołączyła do Armii Potomacu. Pragnąc przeszkodzić w Jakkolwiek bitwę
nad Antietam ocenia się zazwyczaj jako nie
połączeniu obu armii, gen. Lee postanowił podjąć działania wy- rozstrzygniętą,
to jednak, biorąc pod uwagę cele zakładane przez
przedzające. W ten sposób doszło do serii starć, określanych mia- gen. Lee,
można uznać ją za przegraną Konfederacji. Już w dzień
nem bitwy siedmiodniowej (Seven Days Battles), zapoczątkowanej po bitwie armia
konfederacka wycofała się do Wirginii, a inicjaty-
25 czerwca potyczką nad Beaver Dam Creek. Ostatecznie Konfede- wa strategiczna
kolejny raz przeszła w ręce przeciwnika.
ratom nie udało się rozbić Armii Potomacu, która pod osłoną ka- Jesienią 1862
r. nowy dowódca Armii Potomacu, gen. Ambrose
nonierek, operujących na James River, wycofała się w rejon Har- E. Burnside,
podjął pierwszą po dłuższej przerwie ofensywę. Jej
rison Landing. Generał Lee mógł jednak także mówić o poważnym, celem nie był
tym razem Richmond, lecz miasto Fredericksburg,
choć okupionym własnymi stratami (ponad 20 tys. zabitych) suk- położone nad
rzeką Rappahannock, w połowie drogi pomiędzy obu
cesie, jakim było wstrzymanie działań ofensywnych przez przeciw- stolicami.
Jego zdobycie pozwoliłoby stworzyć znacznie korzyst-
nika. niejszą sytuację do ataku na Richmond, niż wtedy, kiedy wypra-
Teraz z kolei dowódca Armii Północnej Wirginii zdecydował się wiając się na
stolicę przeciwnika, wojska Unii pozostawiały Wa-
przejść do działań zaczepnych na kierunku waszyngtońskim. szyngton bez osłony.
Już 17 listopada pierwsze oddziały, a w dwa
Wkrótce też doszło do drugiej bitwy nad Bull Run (29 i 30 lipca dni później
całość Armii Potomacu stanęła naprzeciw Fredericks-
1862 r.). Zakończyła się ona faktyczną porażką Unii, której straty burga.
Dopiero jednak po kilku tygodniach gen. Burnside (zmylo-
były znacznie wyższe (16 tys. zabitych) niż Konfederacji (9 tys.). ny
manewrami gen. Lee) zdecydował się sforsować rzekę Rappa-
24
25
hannock i zaatakować miasto. Podjęta 11 grudnia, nieudana i
okupiona dużymi stratami (12,7 tys. zabitych i rannych), próba
przebycia rzeki zniechęciła dowódcę Armii Potomacu do dalszych
operacji w tym rejonie. Po dwóch dniach jego oddziały zaczęły wy-
cofywać się na pozycje wyjściowe.
Po porażce pod Fredericksburgiem dowódcą Armii Potomacu zo-
stał gen. Joseph Hooker. Kiedy udało mu się podnieść stan liczeb-
ny armii do 135 tys. żołnierzy, postanowił podjąć kolejną ofensywę
przeciwko Armii Północnej Wirginii. Założenia operacji były dość
proste. Część armii w sile dwóch korpusów miała wiązać walką
przeciwnika, podczas gdy trzy pozostałe - przekroczyć rzeki Rap-
pahannock i Rapidan, by wyjść od tyłu na lewe skrzydło armii
gen. Lee. Manewr ten miał doprowadzić do tego, że Armia Poto-
macu znalazłaby się pomiędzy siłami przeciwnika a Richmond.
Hooker chciał w ten sposób powtórzyć manewr gen. Lee, zastoso-
wany w bitwie nad Antietam, gdzie w podobny sposób został za-
grożony Waszyngton.
Operacja rozpoczęła się 27 kwietnia 1863 r., a 1 maja doszło do
głównej, trwającej trzy dni, bitwy pod Chancellorsville. Ofensy-
wnemu stylowi przygotowań do tej bitwy nie towarzyszył nieste-
ty odpowiedni jej przebieg. W związku z tym i ta kolejna próba
likwidacji Armii Północnej Wirginii zakończyła się niepowodze-
niem. Od 4 maja Armia Potomacu wycofywała się za rzekę Rappa-
hannock.
Po wygraniu bitwy pod Chancellorsville gen. Lee przystąpił do
realizacji kolejnej operacji zaczepnej. Jej celem było przeniesienie
działań na terytorium przeciwnika i w rezultacie opanowanie jed-
nego lub kilku ważniejszych miast w rodzaju Baltimore lub Fila-
delf'ii, co w konsekwencji zmusiłoby rząd Lincolna do podjęcia ro-
kowań pokojowych. 3 czerwca Armia Północnej Wirginii podjęła
długi marsz w kierunku Pensylwanii, zakończony pod Gettysbu-
rgiem, gdzie drogę zastąpiły jej oddziały Armii Potomacu, dowo-
dzonej w tym czasie przez gen. George'a Meade'a. 1 lipca rozpo-
częła się trwająca trzy dni bitwa, która zadecydowała o losach ca-
łej kampanii, a zarazem stanowiła punkt zwrotny w działaniach
na Froncie wschodnim. Wprawdzie konfederaci ponieśli mniejsze
straty niż przeciwnik (CS Army - 20 451; US Army - 23 049), ale
nie mieli już sił, aby kontynuować ofensywę. Armia gen. Lee wy-
26
cofała się do Wirginii, nie podejmując wigcej prób przeniesienia
działań na terytorium przeciwnika.
Dramatyczny przebieg największej w tej wojnie bitwy lądowej (z
atakujących pozycje Unionistów na Wzgórzu Cmentarnym 15 tys.
żołnierzy gen. George'a Picketta dotarło na miejsce, podejmując
walkę wręcz, jedynie 150 ludzi) sprawił, że w kilka miesięcy póź-
niej zbudowano wielki cmentarz. Otwierając go 19 listopada 1863 r.,
Abraham Lincoln postanowił wykorzystać świeże w pamięci ludz-
kiej wspomnienia owych walk i zaprezentować ogólne sformułowa-
nie celów wojennych. W krótkiej mowie stwierdził, że polegli w
tym miejscu żołnierze Unii bronili tych samych idei, w imię któ-
rych wiele lat wcześniej koloniści amerykańscy występowali
przeciwko Brytyjczykom. Mowa ta, znana pod nazwą Adresu Get-
tysburskiego, stała się w amerykańskiej tradycji politycznej syno-
nimem lakonicznego w formie, ale ważkiego w treści wystąpienia
publicznego.
Rok 1864 przyniósł szereg operacji, prowadzonych przez Armię
Potomacu w celu wykorzystania przewagi strategicznej, uzyskanej
w rezultacie wygranej w bitwie pod Gettysburgiem. Choć realizo-
wane z różnym skutkiem (przegrane pod Wilderness w maju i pod
Cold Harbor w czerwcu 1864 r.), doprowadziły jednak w końcu do
przeniesienia i ustabilizowania się frontu pod Petersburgiem - nie-
wielkim miastem będącym ważnym węzłem kolejowym, odległym je-
dynie o 40 km od Richmond. Walki o Petersburg ciągnęły się aż do
3 kwietnia 1865 r. Zgodnie z przewidywaniami obu stron zdobycie
tego miasta oznaczało de facto upadek Richmond, który został zaję-
ty jeszcze tego samego dnia, a zatem już 3 kwietnia. W parę dni
później, 9 kwietnia 1865 r., gen. Lee zdecydował się poddać resztki
swojej armii, podpisując w miejscowości Appomattox kapitulację.
Kończyła ona działania na Froncie wschodnim. Datę tę przyjęło się
traktować jako faktyczny koniec wojny. Warto wszak przypomnieć,
że walki toczyły się jeszcze na Froncie zachodnim.
V
Serię licznych starć na tym froncie zapoczątkowała 10 sierpnia
1861 r. bitwa nad Wilson's Creek. Doszło do niej w rezultacie po-
27
stępującej koncentracji różnych formacji ochotniczych i regular-
nych oddziałów armii konfederackiej w Missouri, skąd miały one
podjąć działania skierowane w głąb terytorium Unii. Pragnąc
udaremnić ten zamiar, gen. Nathaniel Lyon - dowódca wojsk
Unii w tym stanie - po zgromadzeniu sił w liczbie ponad ll tys.
żołnierzy postanowił zastąpić drogę oddziałom gen. Henry ego E.
McCullucha w rejonie Wilson's Creek. Pomimo przeszło dwukrot-
nej przewagi nad siłami przeciwnika Lyon przegrał bitwę, w której
zresztą sam poległ. Zwycięstwo to umożliwiło wejście oddziałów
konfederackich do Kentucky, gdzie zajęły one miasto Columbus, a
następnie na początku listopada odparły podjętą przez oddziały
gen. Ulyssesa Granta próbę jego odbicia.
Większość operacji prowadzonych na Froncie zachodnim w 1862 r.
realizowano przy wydatnym udziale iotylli rzecznej. Z tych podję-
tych wyłącznie przez siły lądowe wspomnieć warto o kampanii za-
początkowanej w końcu marca w dolinie Shiloh przez gen. Gran-
ta. Jej rozstrzygnięcie przypadło na dwudniową bitwę (6 - 8 kwiet-
nia), w rezultacie której armia konfederacka gen. Sidneya A.
Johnstona została zmuszona do wycofania się do Corinth. Ten
ważny węzeł komunikacyjny został też wkrótce zajęty (29 - 30 ma-
ja) przez armię unijną gen. Henry'ego W. Hallecka.
Upadek Corinth doprowadził do powstania poważnego wyłomu
w rozległym konfederackim systemie obrony strzegącym dostępu
do "Gibraltaru Zachodu", jak zwano twierdzę w Vicksburg. Poło-
żona w środkowym biegu Missisipi, dzięki swemu szczególnemu
usytuowaniu na wyniosłej skale, ułatwiała kontrolę nad tym od-
cinkiem rzeki. Prowadzone od końca grudnia 1862 r. przez wojska
gen. Williama T. Shermana, a następnie także armię gen. Granta,
wspomaganą przez iotyllę rzeczną, działania mające na celu zla-
manie oporu garnizonu gen. Johna C. Pembertona przeciągnęły
się aż do początku lipca 1868 r. Wówczas to, 4 lipca 1863 r., bar-
dziej zresztą z braku żywności oraz w efekcie szerzących się cho-
rób niż wielomiesięcznego oblężenia, dowódca poddał twierdzę.
Wraz z późniejszym o kilka dni (9 lipca) sukcesem, jakim było zdo-
bycie Port Hudson, Unia uzyskała kontrolę nad Missisipi na całej
długości rzeki. Oznaczało to w praktyce podział Konfederacji na
dwie izolowane od siebie części.
W tym samym roku udało się wojskom Unii opanować stan Ten-
28
nessee, powszechnie uznawany za "bramę wejściową do obszarów
Głębokiego Południa". Ze względu na żyzne ziemie i rozwiniętą
hodowlę cały stan, a w szczególności jego wschodnią część, trakto-
wano jako żywnościowe zaplecze Konfederacji. Obiektem szczegól-
nego zainteresownia obu armii stało się tam małe miasteczko
Chattanooga, przez które przebiegały aż catery linie kolejowe. Wy-
korzystując je, można było prowadzić działania wojenne na obsza-
rze Północy, Środkowego Zachodu, Zachodu i Pnludnia. Przez dłu-
gi czas ośrodek ten pozostawał pod kontrolą Konfederatów. Na
początku września 1863 r. został jednak opuszczony przez oddziały
gen. Braxtona Bragga, zagrożone możliwością okrążenia przez ar-
mie unijne, pozostające pod rozkazami generałów: Williama Rosec-
ransa i Ambrose Burnside'a. Po niespełna dwóch tygodniach
wzmocniony nowymi posiłkami gen. Bragg postanowił odzyskać
Chattanoogę. Pierwsza przez niego wydana bitwa gen. Rosecranso-
wi, która rozegrała się 19 września nad rzeką Chickanagua, mo ła
wskazywać na możliwość odzyskania miasta. Dopiero jednak druga,
rozpoczęta 23 listopada, przesądziła o losach Chattanoogi i całego
stanu, który został wkrótce opanowany przez armię gen. Granta
(tenże w październiku objął dowództwo po Rosecransie).
Konsekwencją zajęcia Tennessee było podjęcie przez gen. Sher-
mana marszu w poprzek Georgii w celu opanowania Atlanty,
przez którą przebiegały aż cztery szlaki kolejowe, łączące zachod-
nie i wschodnie rejony kraju. Trzy liczące 112 tys. żołnierzy armie
gen. Shermana podjęły 7 maja 1864 r. marsz w kierunku Atlanty.
Pokonanie dystansu niespełna 200 km, dzielącego Chattanoogę od
tego miasta, zajęło im blisko cztery miesiące, wypełnione licznymi
atarciami z doskonale broniącą się armią gen. Josepha E. Johnsto-
na. Po zdobyciu Atlanty 1 września, nastąpiła ponad półtoramie-
sięczna przerwa w działaniach na tym odcinku frontu. Wypełniły
ją przygotowania Shermana do dalszych operacji. Pierwsza z nich
miała na celu dotarcie do oceanu, by dokończyć w ten sposób po-
działu terytorium Konfederacji na część północno-wschodnią i po-
łudniowo-zachodnią. Po doszczętnym spaleniu miasta armia Sher-
mana wyruszyła 16 listopada w kierunku Savannah. Pochód ten
- przebiegający zresztą niemal bez większych przeszkód - zazna-
czył się w sposób szczególny w dziejach wojny. Sherman zastoso-
wał bowiem, jako pierwszy w dziejac nowożytnych, taktykę spa-
29
lonej ziemi, niszcząc wszystko, co należało do nieprzyjaciela, a
znajdowało się na drodze przemarszu. Wartość strat poniesionych
przez Konfederatów w rezultacie z premedytacją dokonywanych
zniszczeń wyniosła ok. 100 mln. dol. Długi - opóźniony przez ową
akcję niszczycielską - marsz zakończył się zdobyciem Savannah
w dniu 22 grudnia 1864 r.
Z podjęciem kolejnych działań zaczepnych Sherman czekał nie-
co ponad miesiąc. 1 lutego 1865 r. wyruszył z Savannah i podjął
marsz przez obie Karoliny. Jego głównym celem - oprócz opano-
wania szeregu punktów oporu Konfederatów na wybrzeżu - stało
się połączenie się z Armią Potomacu. Opanowanie linii kolejowej
Augusta - Charleston spowodowało odcięcie od zaplecza tak długo
broniącego się miasta i portu konfederackiego. W efekcie 17 lute-
go garnizon w Charleston skapitulował. Po zajęciu miasta armia
Shermana skierowała się w stronę Fayetteville (Karolina Północ-
na), zdobywając tam 10 marca wielki arsenał. Ostatnią większą bi-
twą na drodze przemarszu wojsk Shermana były trzydniowe walki
stoczone pod Bentonville (Karolina Północna) w dniach 19 - 22 mar-
ca, gdzie drogę w kierunku Goldsboro (węzła kolejowego o znacze-
niu strategicznym w Karolinie Północnej) zastąpiła im armia gen.
Johnstona. W rezultacie odniesionego zwycięstwa armia unijna 23
marca zajęła Goldsboro. W trzy tygodnie później, po uzyskaniu
wiadomości o kapitulacji gen. Lee, gen. Johnston postanowił zło-
żyć broń. Warunki podyktowane 14 kwietnia przez gen. Shermana
były tak łagodne (zwolnienie na parol z możliwością zabrania bro-
ni do swego rodzinnego stanu), że w Waszyngtonie odrzucono je,
nakazując przyjęcie takich, jakie gen. Grant przedstawił przeciw-
nikowi w Appomattox. Ostatecznie dopiero 26 kwietnia podpisano
nowe dokumenty. Z tą chwilą największe na wschód od Missisipi
ugrupowanie wojsk konfederackich składało broń.
Przez jakiś czas po kapitulacji Johnstona trwały jeszcze działa-
nia w Alabamie, gdzie walczyły oddziały gen. Richarda Taylora
(poddały się 4 maja). Do 26 maja kontynuowały walkę w Luizjanie
i Teksasie wojska gen. Edmunda Kirby Smitha. Najdłużej zaś bro-
nionym przez Konfederatów ośrodkiem był Galveston, którego za-
łoga poddała się dopiero 2 czerwca. Tak więc w niecałe dwa mie-
siące po wygaśnięciu działań na Froncie wschodnim, także na za-
chodzie można było mówić o wojnie już w czasie przeszłym.
30
__
VI
Rozmach i dramatyzm działań prowadzonych na morzu w ni-
czym nie ustępowały operacjom lądowym. W znacznie wigkszym
stopniu niż na lądzie uwidaczniały się tu różnice w potencjałach
obu przeciwników. W chwili wybuchu wojny w US Navy pozosta-
wało w służbie czynnej 39 okrgtów, wyposażonych w 452 działa.
deśli dodać do tego okrgty znajdujące się w rezerwie, to wówczas
liczbg jednostek zdolnych podjąć działania bojowe podnieść można
do 90. Jakże skromnie prezentowały się w tym samym czasie moż-
liwości Konfederacji, która dysponowała tylko 10 okrgtami, wypo-
aażonymi w 15 dział.
Porównanie stanu flot byłoby niepełne, gdyby nie uwzglgdniało
również takich elementów, jak organizacja i poziom przygotowa-
nia zaplecza, czy liczba marynarzy oraz oficerów przeszkolonych
do służby w warunkach wojennych. W każdej z tych sfer dyspro-
porcje były olbrzymie. Jeśli np. w chwili wybuchu wojny Unia dy-
aponowała 8 stoczniami, to przeciwnik tylko 2. W podobnej skali
utrzymywały się także różnice w stanie liczebnym kadr. Pod ko-
niec 1861 r. Unia miała szansg wprowadzić do walki 25,6 tys. ma-
rynarzy, w Konfederacji zaś w najlepszym pod tym wzglgdem 1864 r.
było ich ledwie 4,5 tys. Różnice potencjałów, a tym samym i możli-
wości realizacji konkretnych zadań, a w końcu doświadczenia wy-
niesione z poprzednich wojen przyczyniły się do określenia strate-
gii obu stron.
W przypadku Unii podstawowym jej elementem była blokada
oraz mieszane wodno-lądowe operacje, realizowane na wybrzeżu
oraz w dorzeczu Missisipi. Strategia Konfederacji wynikała po
częaci z chgci dostosowania się do rozwiązań, jakie przewidywano,
że przyjmie druga strona, po czgści zaś z okoliczności stanowią-
Cych efekt błgdów przez nią popełnionych. Uznając prawdopodo-
bieńatwo wprowadzenia blokady, postanowiono zwalczać ją w
vojaki sposób - raz okrgtami zbudowanymi w kraju, o których
zono, że mogą ustgpować jednostkom przeciwnika, innym zaś
, wykorzystując pancerniki i krążowniki budowane na zamó-
ie rządu Davisa w Europie. Te ostatnie okrgty miały też ni-
flotg handlową Unii oraz eskortować własne statki płynące
tawami z Europy.
31
VII
Jedną z pierwszych decyzji prezydenta Lincolna, podjętych
przez niego po upadku Fort Sumter, było wprowadzenie blokady
wybrzeży Konfederacji. Regulowały to proklamacje prezydenckie z
17 i 24 kwietnia 1861 r. Pas wybrzeża objętego blokadą miał dłu-
gość 5,6 tys. km. Znajdowało się na nim 189 wigkszych i mniej-
szych portów. Uznanie, że niemożliwe będzie prowadzenie skutecz-
nej blokady wszystkich z nich, dało podstawy do objęcia nią po-
c:zątkowo tylko największych: Galveston, Nowego Orleanu, Mobi-
le, Norfolk, Savannah, Charlestonu i Wilmington. W miarę upły-
wu czasu rozciągano blokadę także i na inne porty, nigdy jednak
izie prowadząc systematycznych działań wzdłuż całego wybrzeża.
Znane dzisiaj fakty w pełni potwierdzają formułowane także
ówcześnie opinie co do nieefektywności blokady. Dla przykładu: w
:1861 r. 799 statków usiłowało ją złamać 3579 razy, a w 3046 przy-
padkach próby te zostały uwieńczone sukcesem. Średnio zatem aż
g5% podejmowanych w tym roku prób zakończyło się powodze-
niem. Wobec takiego stanu rzeczy Departament Marynarki Unii
decydował się na działania wręcz desperackie. Jednym z nich sta-
ło się blokowanie portów poprzez zatapianie okrętów na podejś-
ciach do portów. W połowie listopada 1861 r. uczyniono to w Ocra-
kne Inlet w Karolinie Południowej, a w grudniu tego samego roku
i styczniu następnego w Charleston. W tym samym roku podjęto
także faktyczną, choć bezprawną, blokadę portów neutralnych w
basenie Morza Karaibskiego, do których z reguły zawijały statki
utrzymujące połączenia z Konfederacją. Praktykę tę, zapoczątko-
waną w lutym 1862 r. zatrzymaniem brytyjskiego statku "Labuan'
,
kilka mil morskich od Matamoras w Meksyku, stosowano aż do
końca 1864 r.
Najnowsze badania nad skutecznością blokady stwierdzają, że
udało się ją złamać 8976 razy. US Navy zatrzymała 1233 statki.
Konfederacja oraz spółki zagraniczne prowadzące z nią wymianę
handlową posiadały w chwili zakończenia wojny jeszcze 150 łama-
czy blokady. Fakt, że tylko mniej niż 20% statków podejmujących
ryzyko złamania blokady zostało zatrzymanych lub zniszczonych,
prowadzi do wniosku, że blokadę, jako jedną z głównych metod
32
prowadzenia przez Unig działań morskich, należy uznać za niesku-
teczną.
VIII
Na początku maja 1861 r. jeden z oficerów floty konfederackiej,
nazwiskiem James Bulloch, otrzymał od sekretarza marynarki
Stephena Mallory'ego polecenie udania się do Anglii w celu budo-
wy tam okrgtów, zdolnych niszczyć flotg handlową przeciwnika.
Bulloch wywiązał się doskonale z powierzonego mu zadania. Zwo-
dowana w marcu 1862 r. w Liverpool "Florida" zniszczyła w ciągu
dwóch lat pływania 35 statków przeciwnika o wartości 3 mln dol.
Odrobinę większa od niej "Alabama" zatopiła w ciągu dwuletniej
służby, rozpoczętej w lipcu 1862 r., 64 statki o wartości 6,5 mln
dol. Działania zwrócone przeciwko flocie Unii prowadziły także, i
to z wcale dobrymi rezultatami, statki zdobyte przez krążowniki
konfederackie, a następnie przystosowane ad hoc do działań bojo-
wych. Tylko w czerwcu 1863 r. "Tacony" uszkodziła 15, a w sierp-
niu następnego roku "Tallahassee" - 29 statków.
Osiemnaście krążowników Konfederacji zniszczyło w sumie 261
jednostek przeciwnika o łącznym tonażu 96 tys. ton i wartości 25
mln dol. Psychoza wywołana dużą liczbą zatopień, dokonywanych
przez nieliczną flotg krążowników, spowodowała u armatorów Unii
przekonanie, że ich statki będą bardziej bezpieczne pod banderami
neutralnymi aniżeli ich własną. Z tych powodów w latach
1861- 64 sprzedano 715 jednostek o tonażu 461 tys. ton. Sumując
te liczby z wcześniej podanymi oraz dodając dalsze 57 statków zdo-
bytych w 1861 r. przez kaprów Konfederacji, uzyskuje się 1033 jed-
nostek, które Unia straciła w ten czy inny sposób w efekcie dzia-
łań floty wojennej przeciwnika. Skutki operacji prowadzonych
przez marynarkę Konfederacji przeciwko flocie handlowej Unii
były widoczne jeszcze w wiele dziesigcioleci po zakończeniu woj-
ny.
IX
' Realizacja założeń planu Anaconda, zakładającego podział Kon-
deracji wzdłuż rzeki Missisipi, przy równoczesnym z .u
l
! l '
e;
N dralze ku putędze 1 , ,
:.
pętli blokady, wymagała od Departamentu Marynarki Unii równo-
ległego prowadzenia szeregu operacji. Oprócz realizacji blokady
na morzu należało bowiem także likwidować punkty oporu
przeciwnika na samym wybrzeżu.
Już latem 1861 r. podjęto przygotowania do dwóch operacji, ma-
jących na celu zdobycie Hatteras Inlet w Karolinie Północnej i
Port Royal w Karolinie Południowej. Pierwsza zakończyła się w
końcu sierpnia sukcesem, druga zaś osiągnęła swój cel na począt-
ku listopada tego samego roku. Zwłaszcza sukces w drugiej z wy-
mienionych wypraw jest wart odnotowania ze względu na znacze-
nie samego Port Royal, a ponadto z uwagi na udział w walkach 12
tzw. dziewięćdziesięciodniowych kanonierek (budowano je w cią-
gu trzech miesięcy) - pierwszych z całej długiej serii okrętów no-
wego typu, jakie od połowy 1861 r. aż do końca wojny budowano
w Unii.
Opanowanie Roanoke Island na początku lutego 1862 r., a na-
stępnie Newborn i Fort Macon w kwietniu tego samego roku, uła-
twiło w dalszym ciągu działań wojennych realizację blokady wy-
brzeży Karoliny Północnej. Najpoważniejszym jednak sukcesem
Unii w 1862 r. było opanowanie w końcu kwietnia Nowego Orlea-
nu, największego miasta i portu Konfederacji. Zwycięstwo to za-
mknęło dostęp od południa do rzeki Missisipi, umożliwiając flocie
Unii - wspieranej przez specjalną flotyllę rzeczną prowadzącą
operacje w górnym brzegu rzeki - opanowanie całego dorzecza w
ciągu następnego roku.
Nie zawsze jednak udawało się marynarce Unii zrealizować
wszystkie zakładane cele operacyjne. Na przykład nie powiodły
się wielokrotnie ponawiane próby zdobycia od strony morza portu
w Charleston. Co więcej, w styczniu 1863 r. udało się Konfedera-
tom przejściowo go odblokować. Podobne sukcesy odnotowali oni
także w tym samym roku w Galveston i Sabine Pass w Teksasie.
Więcej powodów do zadowolenia mieli Unioniści w 1864 r., kie-
dy w sierpniu udało im się, zresztą nie bez dramatycznych przejść,
zdobyć port w Mobile w Zatoce Meksykańskiej. Pod koniec tego
samego roku (grudzień 1864) wydawało się, że flota Unii odniesie
kolejny sukces, podejmując największą w tej wojnie wyprawę
przeciwko garnizonowi konfederackiemu w Fort Fisher, broniące-
mu dostępu do portu w Wilmington. Po pierwszym niepowodzeniu
postanowiono ponowić próbę zdobycia wspomnianego fortu. Tym
razem w trzydniowej bitwie, która rozegrała się między 12 a 15
stycznia 1865 r., udało się złamać opór załogi Fort Fisher i przez
zdobycie owego punktu oporu Konfederatów zamknąć dostęp do
ostatniego z większych portów znajdujących się w ich posiadaniu.
X
Flota Unii realizowała swoje zadania nie tylko na morzach, ale
i na rzekach, głównie zaś na Missisipi i w jej dorzeczu. Przygoto-
wania rozpoczęto już w maju 1861 r. od budowy flotylli kanonie-
rek rzecznych. Kiedy w końcu października tego samego roku za-
częły schodzić z pochylni, postanowiono je od razu wypróbować,
wprowadzając do operacji pod Belmont, gdzie na początku listopa-
da wspierały desant 3 tys. żołnierzy gen. Granta, walczących o
miasto Columbus w stanie Tennessee. Po udanym debiucie okręty
flotylli rzecznej uczestniczyły w szeregu kolejnych operacji reali-
zowanych wraz z armią na Missisipi celem zdobycia: Fort Henry i
Fort Donelson (luty 1862 r.), Island No.10 (marzec - kwiecień 1862 r.),
Pittsburg Landing (kwiecień 1862 r.), Memphis (czerwiec 1862 r.),
Vicksburg (czerwiec 1862 - lipiec 1863 r.), Port Hudson (marzec
-lipiec 1868). Uczestniczyły także w osobnej wyprawie, podjętej
w marcu, a ciągnącej się do maja 1864 r., celem której było uzy-
akanie panowania nad Red River.
We wszystkich tych operacjach flota spełniała liczne zadania
pomocnicze i usługowe na rzecz armii lądowej. Okręty wykonywa-
ły bombardowania artyleryjskie przed szturmem oddziałów lądo-
wych bądź osłaniały je w czasie odwrotu. Do typowych zadań na-
leżało także transportowanie wojsk oraz zapewnianie drożności
Przebiegających wzdłuż rzek szlaków zaopatrzeniowych armii. W
miarę rozwoju wojny minowej dochodziło do tego trałowanie
mniejszych i większych akwenów. Załogi okrętów niejednokrotnie
uczestniczyły również w pracach inżynieryjnych prowadzonych na
r'zecz armii.
34 / 35
XI
W dniu 8 marca 1862 r. na wodach Hampton Roads pojawił sig
niezwykły okrgt konfederacki. Różnił się on znacznie od wszyst-
kich innych pływających wówczas po wodach amerykańskich jed-
nostek. Podstawą jego konstrukcji stał się kadłub fregaty "Merri-
mac", zdobytej przez Konfederatów w Norfolk w kwietniu 1861 r.
Poddano go gruntownej przebudowie, tworząc na śródokrgciu
opancerzoną konstrukcjg o ścianach odchylonych od pionu o 35
stopni. Opancerzenie stanowiły płyty żelazne o grubości do 10 cm
oraz belki dgbowe o grubości 61 cm. Wyposażony w 10 dział okrgt,
nazwany "Virginia", wyruszył rankiem 8 marca w kierunku
Hampton Roads z zadaniem likwidacji blokady tej zatoki.
Pierwsze starcie z drewnianymi okrętami Unii potwierdziło wyż-
szość nowej konstrukcji. USS "Congress" i USS "Cumberland" zo-
stały zatopione w trwającej niespełna 1,5 godziny bitwie. We
wznowionych w dniu nastgpnym działaniach drogg zastąpiła mu
"p
uszka do konserw na tratwie", jak zwano USS "Monitor". Ok-
rgt ten, zaprojektowany przez Johna Ericssona, był konstrukcją
całkowicie nową. Został zbudowany z żelaza, a jego unikalność
polegała także i na tym, że z niewielkiego pokładu nisko umie-
szczonego nad wodą wyrastały tylko dwa elementy - sterówka i
obrotowa wieża z dwoma działami kalibru 279 mm. Na wieść o po-
gromie dokonanym przez "Virginig" sekretarz marynarki Unii, Gi-
deon Welles, skierował "Monitora" na wody Hampton Roads.
Trwające ponad godzing starcie obu okrgtów pancernych w dniu
9 marca 1862 r. zakończyło się wynikiem remisowym - każda z
jednostek otrzymała szereg trafień z bliskiej odległości, ale pomi-
mo szkód tym wywołanych była zdolna do dalszych akcji bojo-
wych. Fakt ten, jak również rezultaty ataku "Virginii" na okrgty
Unii w pierwszym dniu bitwy, potwierdził w praktyce wyższość
okrgtu żelaznego nad drewnianym.
Doświadczenia z Hampton Roads - pierwszego w dziejach wo-
jen morskich starcia okrgtów pancernych - zostały wykorzystane
przez wszystkie floty świata. Od tego momentu zaczgto szybko
wprowadzać okręty pancerne do wyposażenia flot głównych potgg
morskich. W odniesieniu zaś do dalszych działań prowadzonych
przez Unię i Konfederacjg oznaczało to powielanie i udoskonala-
nie obu konstrukcji. Do końca wojny CS Navy wzbogaciła się o 22
okrgty klasy "Virginia", dalsze zaś 28 było w budowie. Po wodach
amerykańskich pływało także 50 "Monitorów", z których najwigk-
aze blisko trzykrotnie przerastały pod wzglgdem tonażu konstruk-
cję wyjściową.
Postgp techniczny w wojnie morskiej z lat 1861- 65 zaznaczył
aię nie tylko w odniesieniu do okrgtów pancernych, ale także i
jednostek niewielkich, rzec by można, lilipucich, przeznaczonych
do wykonywania szczególnych zadań. desienią 1861 r. zbudowano
w Nowym Orleanie liczący ledwie 6 m długości cylindrycznego
kształtu okrgt. Napgdzany śrubą nożnie wprawianą w ruch przez
4-osobową załogg mógł "Pioneer" - tak bowiem nazwano ów nie-
zwykły okrgt - zanurzać się na krótko pod wodg. Jednostka ta
posłużyła też do badań nad budową okrgtów, mogących atakować
przeciwnika spod wody. Wiosną 1863 r. zbudowano okrgt, który
atanowił rozwinigtą wersję "Pioneera". Po licznych próbach posta-
nowiono wprowadzić CSS "Hunley" do akcji. 17 lutego 1864 r. za-
atakował on w porcie Charleston najnowszy nabytek floty Unii-
USS "Housatonic". Zwolniona z "Hunleya" mina uderzyła w kad-
łub okrgtu przeciwnika, który błyskawicznie zatonął, przygniata-
jąc jednak jednostkg konfederacką. Pierwszy atak podwodny wy-
konany w tej wojnie pochłonął zatem "ofiarg i myśliwego".
"Hunley" zaatakował okrgt Unii przy pomocy jednej z kilku ro-
dzajów min, jakie od początku wojny produkowali Konfederaci.
Pierwszy atak minowy został bowiem wykonany przez nich już w
lipcu 1861 r., pierwszym zaś okrętem, który zatonął w grudniu
1862 r. w rezultacie wejścia na min b ła kanonierka Unii "Cai-
ro". Prowadzone w Konfederacji k m pleksowe badania nad nową
bronią dały w krótkim czasie niezłe rezultaty. Skonstruowano sze-
reg rodzajów min - wytykowe, z opóźnionym zapłonem, miny-bo-
je, a nawet miny odpalane elektrycznie. Zbudowano także okrgty
służące ich przenoszeniu - pływające w półzanurzeniu jednostki,
Zwane "Davidami".
Ofensy , p p
bardzo wa minowa rowadzona rzez Konfederacjg, przyniosła
dobre rezultaty. W sumie 29 okrętów Unii zostało zatopio-
ych, a dalsze 13 uległo poważnemu uszkodzeniu. Badania prowa-
36 / ; 37
dzone w Unii nad tą bronią były znacznie opóźnione w czasie. US
Navy zaczęła stosować miny dopiero od połowy 1863 r. Tym sa-
mym straty zadane przeciwnikowi były bez porównania mniejsze.
W efekcie zastosowania przez przeciwnika min flota konfederacka
straciła tylko dwa okręty.
Budowa setek okrętów, wprowadzanie nowych rozwiązań tech-
nicznych i organizacyjnych, badania nad nowymi rodzajami broni,
czy, w końcu, stosowanie nowych metod walki - to zmiany, ja-
kich nigdy przedtem, ani też nigdy potem aż do początku lat 80.
XIX w. nie przechodziła marynarka amerykańska. W tym też zna-
czeniu działania morskie z lat 1861- 65 miały wymiar historyczny.
XII
Problemy polityczne, stojące przed obu rządami, były nie mniej
trudne do rozwiązania, jak kwestie natury militarnej. Prawdą jed-
nocześnie pozostaje, że niemała ich część miała związek z prowa-
dzoną wojną. Jednym z nich był problem uzupełnienia stanów ar-
mii.
Najwcześniej sprawa ta pojawiła się w Konfederacji, co było
zrozumiałe, zważywszy na specyficzną strukturę demograficzną i
rasową społeczeństwa zamieszkującego w jej granicach. Pragnąc
powiększyć stany armii, Kongres już 16 kwietnia 1862 r. przyjął
odpowiednią ustawg, na mocy której wprowadzono pobór wszyst-
kich białych mężczyzn w wieku 18 - 35 lat. We wrześniu tego sa-
mego roku podniesiono granicg wieku do 45 lat. Liczba poboro-
wych zwiększyła się zatem o kilkadziesiąt tysigcy. Wydanie tych
ustaw warte jest podkreślenia z tego powodu, że po raz pierwszy
w dziejach amerykańskich wprowadzono zasadę powszechnego po-
boru. Fakt ten miał i ten praktyczny skutek, że pod wpływem opo-
ru niemałych grup nacisku Kongres równolegle przyjmował szereg
ustaw czyniących wyjątki od tej reguły. Aż do maja 1863 r. funk-
cjonowało np. prawo umożliwiające wybronienie się od wojska nad-
zorcom niewolników w majątkach, liczących ponad 20 Murzynów.
Do końca 1863 r. istniała także możliwość wykupu od służby woj-
skowej poprzez opłacenie zastgpcy. W maju tego samego roku
Kongres, likwidując różne wyjątki od zasady poboru, stworzył ko-
łejny, zezwalając, by gubernatorzy mogli zwalniać ze służby woj-
akowej urzędników administracji państwowej. Jeśli zatem oblicza
się, że w latach 1862 - 64 prawie 82 tys. osób powołano do wojska z
poboru, to jednocześnie warto podkreślić, że w tym samym czasie
tylko w stanie Georgia wyreklamowano 15 tys., a w Karolinie Pół-
nocnej - aż 25 tys. mgżczyzn odpowiadających warunkom ustawy
z 1862 r.
W 1863 r. także obywatele Unii zetknęli się z przymusowym po-
borem do armii. 3 marca tego roku Kongres uchwalił Ustawg o po-
borze (Enrollment Act), na podstawie której do wojska mieli być
powoływani biali mężczyźni w wieku 20 - 45 lat. Nowa ustawa
apotkała się z licznymi protestami ludności. Najsilniej uzewnętrz-
niły się one w Nowym Jorku, gdzie w dniach 13 -16 lipca 1863 r.
doszło na tym tle do rozruchów. W ich rezultacie ok. 1000 osób zo-
atało zabitych lub rannych. Podobne zajścia miały miejsce i w in-
nych miastach, w tym m.in. w Bostonie, Portsmouth i Wooster.
Ich uśmierzanie trwało aż do 19 sierpnia, co najlepiej świadczy o
skali oburzenia ze strony mieszkańców Unii, uznających pobór za
jawne naruszenie praw obywatelskich. W następnych latach tak
ostre reakcje były już sporadyczne.
Dążności władz federalnych do ścisłej kontroli nad obywatelem
przejawiały się po obu stronach frontu nie tylko w postaci ustaw
o poborze do wojska. Już 27 lutego 1862 r. Kongres Konfederacji
uchwalił zawieszenie niektórych podstawowych praw obywatel-
W cparę mieś abeas corpus (zakaz aresztowania bez nakazu sądu).
ę y potem (24 września) również parlament Unii u-
chwalił podobną ustawg. Później odnawiano je jeszcze kilkakrot-
nie. Ich wprowadzenie dyktowały realia wojenne, a przede wszyst-
kim chgć stworzenia warunków do zwalczania szpiegostwa. W obu
jednak przypadkach decyzje te sami zainteresowani przyjmowali
jako wyraz dyktatorskiego sprawowania władzy przez rz d Davi-
ea i Lincolna. ą y
Gdy j g
mowa uż o abinetach, to zwrócić należy uwagg, że w każ-
z nich toczyła się walka o władzg i wpływy, niczym nie róż-
ąca się p j y
się ona wd lat rzedwo enn ch. Stosunkowo najszybciej ujawniła
administracji Lincolna. Sekretarz stanu William Se-
, uznając prezydenta za politycznego dyletanta, zapropono-
rał w adresowanym do niego 1 kwietnia 1861 r. memoriale przejg-
38 39
cie przez siebie znacznej części uprawnień szefa rządu i pozosta-
wienie Lincolnowi jedynie nominalnego udziału w sprawowaniu
władzy. Prezydent grzecznie, acz stanowczo, odmówił uczynienia z
Sewarda kogoś na wzór premiera. Seward pozostał w rządzie przez
cały okres wojny, będąc ze względu na swoje kwalifikacje i zasłu-
gi, nie zaś ze względu na zajmowane stanowisko osobą numer dwa
po Lincolnie.
Ambicje Sewarda starły się na terenie gabinetu z nie mniejszy-
mi, które reprezentował sekretarz skarbu, Salmon P. Chase. Także
i on pragnął odegrać poważniejszą rolę niż ta, jaka wynikała z je-
go stanowiska. Takie też było faktyczne tło kryzysu gabinetowego
w połowie 1862 r., w czasie którego Chase, mając poparcie sekreta-
rza wojny, Edwina Stantona, postanowił doprowadzić do ustąpie-
nia Sewarda. Powodem miała być jakoby ugodowa polityka Se-
warda dążącego do pokoju bez zwycięstw. Dzięki roztropności Lin-
colna kryzys zdołano zażegnać (prezydent nie przyjął złożonych
przez obu ministrów rezygnacji), ale nie zmieniło to w niczym po-
stawy Chase'a. Co więcej, z czasem zaczął on myśleć nie tylko o
wyeliminowaniu z rządu Sewarda, ale także o zdobyciu prezyden-
tury w wyborach 1864 r.
W przeciwieństwie do Lincolna Davis nie był aż tak cierpliwy i
skory do kompromisowych rozwiązań. Jego biografowie stwierdza-
ją nawet coś zupełnie przeciwnego. Według nich apodyktyczność,
przekonanie o słuszności swoich racji oraz brak elastyczności były
podstawowymi cechami określającymi charakter prezydenta. Jeśli
do tego dodać ambicje Davisa, aby osobiście kierować działaniami
wojennymi, to nie zdziwi chyba osobliwa statystyka, z której wy-
nika, że w sześcioosobowym gabinecie, kierowanym przez tego
prezydenta, dokonano w czasie wojny 17 zmian, podczas gdy w
dwóch (siedmioosobowych) gabinetach kierowanych przez Lincol-
na - 12 zmian. Pod koniec wojny nawet najbliżsi współpracowni-
cy Davisa występowali przeciwko niemu publicznie, nie wyłącza-
jąc wiceprezydenta Alexandra Stephensa.
Niezależnie od określonych układów w ramach gabinetów istot-
ne znaczenie dla stosunków politycznych w państwie miały także
relacje administracji z Kongresem. Na ogół lepiej, co nie oznacza,
że bezproblemowo, układały się one w Unii. Rezultatem współpra-
cy parlamentu i prezydenta stało się uchwalenie i wprowadzenie
40
w życie tak ważnych aktów prawnych, jak Ustau>a o osadnictwie
(Homestead Act - 1862 r.), Ustawa o linii holejowej Pacyfihu (Paci-
fic Railway Act - 1862 r.), Ustawa Morrilla o nadaniach ziemshich
dla Uczelni Wyższych (Morrill College Land Grant Act - 1862 r.) i
Ustawa o Banhu Nnrodowym (National Banh Act - 1863 r.).
Pierwsze trzy ustawy dotyczyły różnych form władania ziemi,
znajdującą się w dyspozycji władz federalnych. W przypadku
pierwszej z nich stwierdzano możliwość nadania 160-akrowej dział-
ki każdemu osadnikowi, który zechce osiedlić się na stałe i zagos-
podarować uzyskane od rządu grunty. Druga z ustaw oddawała 35
mln akrów ziemi jako nadanie dla spółek Union Pacćfic i Central
Pacific, zamierzających zbudować transkontynentalną linię kole-
jową, która miała połączyć Kalifornię ze Środkowym Zachodem.
W końcu na mocy trzeciego z wymienionych dokumentów władze
federalne przekazywały władzom stanowym po 30 tys. akrów zie-
mi, proporcjonalnie do liczby członków Kongresu z danego stanu.
Nadziały te miały zostać przeznaczone na zorganizowanie i sfinan-
sowanie działalności uczelni rolniczych i technicznych. Ostatnia
ze wspomnianych ustaw tworzyła ponownie, po kilkudziesięciolet-
niej przerwie, Bank Stanów Zjednoczonych, czyniąc z niego cen-
tralną instytucję finansową p
cyzji pociągała aństwa. Każda z omawianych tu de-
zatem bardzo poważne i daleko idące skutki.
Współpraca Lincolna i Kongresu nie zawsze układała si tak
dobrze, jak w powyższych sprawach. Problem przyszłości niewol-
nictwa, warunki zakończenia wojny oraz losy Południa po zwycię-
ye Uni łtanowiły podstawową materię sporów pomiędzy egze-
giej z wymiendon uhtawodawczą. Niekiedy, jak w przypadku dru-
yc kwestii, Lincoln musiał uciekać się nawet do
środków nadzwyczajnych, by móc zrealizować własne koncepcje.
Po pierwszych niepowodzeniach armii w 1861 r. w Kongresie
Unii zaczął zyskiwać na popularności pogląd, że, być może, wojny
nie uda się yg ą y p j
w rać i w zwi zku z t m le ie zakończyć ją na zasa-
dzie "pokoju bez zwycięstw. Idee te popularyzował Clement Val-
landigham, który szybko pozyskał sobie dość liczne rono zwolen-
ników, określających siebie ako k g "
j "po ojowych demokratów, przez
przeciwników zaś nazywanych miedzianogłowymi. W ma u 1863 r.
Vallandig j y
'ięzienie.ham został aresztowan i skazany przez sąd wojenn na
Wyrok został zmieniony przez Lincolna na banicję
. Za-
41
miast jednak wyjechać do Konfederacji, jak to było planowane,
czasowo zatrzymał się w Kanadzie, skąd powrócił w czasie kampa-
nii wyborczej roku 1864, włączając się do niej po stronie demokra-
tów i agitując przeciwko Lincolnowi. Od końca 1864 r. wpływy
Vallandighama wśród opozycji antyrepublikańskiej znacznie zma-
lały. Jednak jego losy dobrze obrazują generalny problem, jakim
było funkcjonowanie parlamentarnej ("pokojowi demokraci") i
pozaparlamentarnej - tajna organizacja Rycerze Złotego Koła
(Knights of the Golden Circle) - opozycji wobec kreowanej przez
Lincolna wizji przyszłego zwycięstwa i mającego po nim nastąpić
pokoju. W tych okolicznościach przy niemałej liczbie chętnych, by
zasiąść w Białym Domu (początkowo Salmon Chase, później gen.
ohn C. Fremont, a w końcu i gen. George McClellan), wygraną
Lincolna w wyborach prezydenckich 1864 r. uznać należy za jego
duży osobisty sukces.
W znacznie gorszej w sensie politycznym sytuacji znajdował się
w całym okresie wojny Jefferson Davis. Opozycja, z jaką spotykał
się w Kongresie, blokowała juź nie określone, ale faktycznie nie-
mal wszystkie posunięcia administracji, pragnącej usprawnić me-
chanizm służący prowadzeniu wojny. Pomimo pilnej potrzeby
uczynienia rządu monopolistą w sferze handlu zagranicznego, aby
mógł on lepiej, niż w przypadku wymiany realizowanej kanałami
prywatnymi, zaspokajać podstawowe potrzeby armii i ludności
Konfederacji, prezydent aż do lutego 1864 r. nie był w stanie prze-
konać o tym Kongresu. Bardzo często też delegaci z poszczegól-
nych stanów namawiali do sabotowania poczynań administracji,
szermując przy tym hasłami obrony praw stanowych. Dotyczyło to
zwłaszcza Georgii i Karoliny Północnej, których reprezentanci w
Kongresie otwarcie popierali działania gubernatorów, odmawiają-
cych wysyłania żołnierzy na front, jeśli planowane z ich udziałem
operacje miały być realizowane poza terytorium rodzinnego stanu.
Wszystko to, o czym była mowa w związku z relacjami: prezy-
dent Davis - Kongres Konfederacji, odnosiło się także do kwestii
tak podstawowej, jak przyszłość "szczególnej instytucji", którym
to mianem historycy amerykańscy (Kenneth M. Stampp) określają
czasami niewolnictwo.
XIII
"Dom rozdzielony niezgodą ostać się nie może. Sądzę, że jest
rzeczą niemożli wą, aby nasz ustrój pozostał na stałe pół niewolni-
czy i pół wolny. Te wypowiedziane w 1858 r. przez Lincolna sło-
wa miały lapidarnie oddawać jego poglądy na niewolnictwo. Dla
starającego się o nominację na senatora ze stanu Illinois Lincolna
było wówczas oczywiste, że któryś z dwóch systemów - niewolnic-
two lub kapitalizm - musi w końcu przeważyć i tym samym o-
kreślić istotę stosunków społeczno-ekonomicznych nie tylko w ja-
kiejś części Stanów Zjednoczonych, ale w całym kraju. Lincoln był
przekonany, że to niewolnictwo powinno zniknąć.
Cytowana wcześniej wypowiedź głęboko zapadła w pamięć wy-
borcom, zwłaszcza tym z Południa. W dwa lata później, już w okre-
sie wyborów prezydenckich, mieszkańcy Południa, widząc w Lin-
colnie kandydata partii republikańskiej, uznawanej za regionalną,
i traktując go jako abolicjonistę, odpowiedzieli secesją na wynik
elekcji. Obejmując zatem urząd prezydenta, Lincoln stanął przed
pozornym dylematem: czy, korzystając z okazji, iż partia demokra-
tyczna reprezentująca interesy Południa utraciła władzę, dopro-
wadzić do likwidacji niewolnictwa, czy też najpierw uczynić
wszystko, by ocalić jedność Unii. Dla samego Lincolna tak posta-
wiony problem w ogóle nie istniał. Od chwili wejścia do Białego
Domu jego celem stało się bowiem scalenie owe o domu podzie-
lonego". g "
Nieomal od samego początku wojny zdarzało się - zwłaszcza
tam, gdzie wojska Unii wchodziły w głąb terytorium przeciwnika
- że niewolnicy uciekali z plantacji, kierując się do obozów Unio-
nistów. Gdy pod koniec maja 1861 r. napłynęli do Fortecy Monroe
pierwsi czarni uciekinierzy, jej dowódca, gen. Benjamin Butler
P ,
ostanowił uznać ich za "kontrabandę wojenną". Praktycznym te-
go skutkiem była odmowa wydania niewolników ich właścicielom.
W efekcie podjętej przez Butlera akcji Kongres na początku sierp-
ia 1861 r. wydał ustawę anulującą obowiązujące od 1850 r. prawo
zbiegostwie, nakładające na władze federalne obowiązek współ-
a
L. Korusiewicz, Abraham Lincoln. Warszawa 1975, s. 139.
42 43
działania z właścicielami niewolników w razie ucieczki tych ostat-
nich z plantacji. "
Uznanie zbiegłych Murzynów za "kontrabandę wojenna auto-
matycznie stawiało pytanie o ich status w nowych warunkach:
czy powinni być traktowani jak niewolnicy, czy też można ich u-
znać za ludzi wolnych. Brak zdecydowania administracji Lincol-
na, a przede wszystkim samego prezydenta, powodował, że niektó-
rzy dowódcy wojskowi decydowali się przejąć inicjatywę we włas-
ne ręce. Najwcześniej uczynił to gen. John. C. Fremont. Dowodząc
wojskami Unii w zachodnich stanach, proklamował 30 sierpnia
1861 r. zniesienie niewolnictwa na obszarze Missouri. Prezydent
polecił wkrótce Fremontowi odwołanie tej decyzji. Gdy zaś gene-
rał nie zgodził się, wówczas Lincoln anulował jego proklamację.
Wydawało się, że problem przestał istnieć, gdy po kilku miesią-
cach w kwietniu 1862 r. inny dowódca, gen. David Hunter, ogłosił
decyzję o uwolnieniu niewolników znajdujących się w ohozach
Unii. W miesiąc później wydał zaś proklamację emancypacji w sto-
sunku do niewolników z Georgii, Florydy, Karoliny Południowej.
Również i ta akcja spotkała się z ripostą prezydenta, podohną do
wcześniej opisywanej. Niemniej działania obu generałów, łącząc
się ze stałą presją wywieraną na prezydenta przez abolicjonistycz-
nie nastawionego sekretarza wojny, Simona Camerona, oraz ze
strony szeregu innych osób spoza gabinetu, zmusiły Lincolna do
poważnego zastanowienia się nad całym problemem. Musiał on
przy tym postępować niezwykle ostrożnie, aby zhyt radykalnymi
działaniami nie doprowadzić do wystapienia z Unii czterech sta-
nów niewolniczych - Kentucky, Missouri, Maryland i Delaware.
Pierwsza decyzja miała ograniczony charakter, dotyczyła bo-
wiem jedynie stołecznego Dystryktu Kolumbii. Prezydent podpisał
16 kwietnia 1862 r. ustawę znoszącą istniejące tam w szczątkowej
formie niewolnictwo. Kolejne posunięcia miały potencjalnie po-
ważniejsze następstwa. Na początku maja Lincoln zaprezentował
gabinetowi projekt dotyczący emancypacji w skali całego kraju.
Przewidywano w nim, że będzie ona dobrowolna, a jej przeprowa-
dzeniu towarzyszyć powinny odszkodowania dla właścicieli. Uzna-
wano także, że cała operacja zakończy się ok. 1900 r., a wyzwoleni
Murzyni przeniosą się do krajów Ameryki Środkowej. Gabinet po-
parł ów projekt, a 10 maja 1862 r. zatwierdził go Kongres.
44
Rozwój sytuacji militarnej, stała potrzeba zwiększenia liczby rek-
rutów - teraz nimi mogli być także wolni Murzyni - a w końcu i
chęć wytrącenia argumentu o imperializmie Północy, wysuwanego
przez sympatyków Południa i zwolenników interwencji w Wielkiej
Brytanii i Francji, skłoniły Lincolna do znacznej modyfikacji pla-
nów emancypacyjnych. Tuż po niepowodzeniu ofensywy konfederac-
kiej zakończonej bitwą nad Antietam, 22 września 1862 r., prezy-
dent ogłosił proklamację, w której zapowiedział zniesienie niewol-
nictwa od 1 stycznia 1863 r. Gdyby w ciagu 100 dni, od chwili wy-
dania tego dokumentu, Konfederaci złożyli broń, to wówczas właś-
ciciele niewolników mogliby uzyskać odszkodowania. Konfederacja
nie poddała się w wyznaczonym terminie, co oznaczało z dniem 1
stycznia 1863 r. wejście w życie emancypacji bez odszkodowań.
Trudno przecenić znaczenie tej decyzji. W sferze propagandowej i
politycznej wojna nabierała nowego wymiaru. Nawet sojusznicy
Konfederacji musieli uznać, że toczy się ona już o coś więcej niż
tylko o panowanie jednego regionu nad drugim. W sferze militarnej
emancypacja stworzyła możliwości, by armię zasiliły szeregi wyzwo-
leńców. W istocie też do końca wojny podjęło służbę w US Army
186 tys. Murzynów.
Oceniając emancypację, warto oderwać się od tych wszystkich
ocen kształtowanych w Stanach Zjednoczonych, a także w Europie
- w tym i Polsce - widzących w Lincolnie swego rodzaju bojow-
nika o wolność wszystkich ludzi bez względu na kolor skóry. Hagio-
graficzny portret Lincolna, powielany w setkach i tysiącach prac
(w samych tylko Stanach Zjednoczonych w okresie pierwszych stu
lat, jakie minęły od chwili śmierci tego prezydenta, ukazało się po-
nad 4,5 tys. prac dotyczących jego osoby) oraz kształtowany przez
polityków r działaczy społecznych, a nawet religijnych - często w
uznaniu je o faktycznych zasług, a jeszcze częściej, aby lepiej uka-
zać swoją osobę lub prezentowane poglądy yp
co y w acza w istocie to,
b ło najważniejszym osiągnięciem szesnastego prezydenta Sta-
nów Zjednoczonych. f'odpisując Prohlamację emancypacji, Lincoln
zdobył się na niewyobrażalne ryzyko kreowania przyszłych stosun-
ków migdzy białymi a czarnymi. Pamiętać bowiem należy, że od za-
rania y j p
kraj amer kańskie aństwowości niewolnictwo było wpisane w
obraz społeczny tego kraju. Jego zniesienie mo ło zatem uwol-
nić narastającą od dziesiątków lat falę nienawiści rs owej ze strony
45
litarna Konfederacji systematycznie się pogarszała. Chcąc nie
chcąc administracja Davisa musiała w końcu wprowadzić do wal-
ki niewolników. Nim do tego doszło, w marcu 1864 r. powołano
pod broń czarnych wyzwoleńców w wieku 17 - 50 lat. W końcu te-
go samego roku (w listopadzie) Davis zdecydował się zaryzykować
zgłoszenie propozycji wprowadzenia 40 tys. niewolników do od-
działów pomocniczych. Kongres nie wyraził jednak na to zgody.
Powiększające się trudności z pozyskiwaniem rekruta spowodo-
wały, że na początku 1865 r. administracja Davisa postanowiła raz
jeszcze wrócić do sprawy. Tym razem prezydent zwrócił się o popar-
cie do gen. Lee, cieszącego się opinią niekwestionowanego autory-
tetu w kwestiach dotyczących prowadzenia wojny. Jego wspar-
cie okazało się czynnikiem rozstrzygającym. 3 marca 1865 r. Kon-
gres uchwalił, a 13 marca prezydent podpisał ustawę o mobilizacji
300 tys. niewolników w wieku 18 - 45 lat. Prawo wyzwolenia Mu-
rzynów pozostawiono właścicielom i władzom stanowym. Te ostat-
nie niemal automatycznie cedowały je na prezydenta. W ten spo-
sób kilkuset Murzynów, którzy ;rorniuwali pierwsze w CS Army
trzy kolorowe regimenty, uzyskało wolność z rąk tych samych bia-
łych, którzy jeszcze kilka lat wcześniej uznawali niewolnictwo za
podstawę swej państwowości.
Wspomniane decyzje przyszły zbyt późno, by cokolwiek zmienić.
Warto wszak o nich pamiętać, gdyż nader j sno wskazują, że w
odczuciu Południowców w prowadzonej przez nich wojnie nie tyle
chodziło o rozstrzygnięcie losów niewolnictwa, ile o niepodległość
ich państwa.
Wojna w latach 1861- 65 oprócz militarnego i politycznego mia-
ła także swój międzynarodowy wymiar. Wyznaczały go starania
Unii o utrzymanie państw trzecich z dala od konfliktu oraz wysił-
ki Konfederacji, by uzyskać z ich strony pomoc od dyplomatycznej
i finansowej począwszy, a na wojskowej skończywszy. Niemałe też
znaczenie dla przebiegu wojny miał sposób jej postrzegania przez
różne państwa europejskie zainteresowane biegiem wydarzeń w
Ameryce.
48
Gdy mowa o planach Unii i Konfederacji związanych ze stosun-
k imi z zagranicą, to w przypadku tej pierwszej zwrócić należy
uwagę na memorandum sekretarza stanu, Williama Sewarda, z
1 kwietnia 1864 r., w przypadku zaś tej drugiej - na "teorię króla
bawełny" (King Cotton Theory). Tak zwane primaaprilisowe me-
morandum Sewarda zawierało projekt zbrojnego wystąpienia
przeciwko któremuś z państw europejskich (Anglii, Francji, Hisz-
panii lub Rosji). W wojnie z wrogiem zewnętrznym widział bo-
wiem Seward szansę na zażegnanie konfliktu wewnętrznego. Po-
mysł ten, podobnie jak i inne wcześniej omawiane idee, zawarte
we wspomnianym memorandum, nie zyskały uznania w oczach
prezydenta, który zdecydowanie odrzucił myśl o wojnie z państwa-
mi europejskimi.
Podczas gdy ważyły się losy projektu Sewarda, w Konfederacji
podjęto pierwsze działania w celu realizacji sformułowanej jeszcze
przed wojną koncepcji opartej na "teorii króla bawełny". Głęboko
tkwiąca korzeniami w realiach społeczno-ekonomicznych Połud-
nia, a ubrana w szatę słowną w połowie lat 50. głosiła, że produ-
kowana na Południu bawełna pozostaje surowcem strategicznym,
gdyż bez niej niemożliwy jest niezakłócony rozwój produkcji prze-
mysłu tekstylnego w wielu krajach europejskich. Stopień uzależ-
nienia odbiorców ze Starego Kontynentu od dostaw bawełny upra-
wianej na Południu był zaś tak duży (w zależności od kraju,
75 - 93%), że w razie konfliktu z którymś z nich Stany Zjednoczo-
ne byłyby w stanie pokonać przeciwnika, wykorzystując posiada-
ną broń gospodarczą. Według twórców owej teorii wstrzymanie do-
staw bawełny oznaczać miało automatyczną ruinę przemysłu da-
nego kraju. W tych zaś spośród nich, w których spory procent lud-
ności utrzymywał się bezpośrednio z pracy w przemyśle tekstyl-
nym (przede wszystkim Wielka Brytania, w mniejszym stopniu
Francja), grozić mogło rewolucją społeczną.
Po utworzeniu Konfederacji większość jej polityków uznała za
konieczne zaadaptować tę teorię do stosunków, jakie planowano
nawiązać z krajami Starego Kontynentu. Już 12 lutego 1861 r.
Kongres uchwalił rezolucję w sprawie wysłania delegacji, która
miała zainicjować w Europie rozmowy na temat podjęcia kontak-
tów dyplomatycznych i handlowych. Najzagorzalsi zwolennicy
"teorii króla bawełn " w tym m.in. przewodniczący Komitetu ds.
y,
49
- \a drudze ku putedze
Zagranicznych Kongresu Konfederacji (wówczas Kongres był jed-
noizbowy), Robert B. Rhett, od samego początku próbowali sta-
wiać sprawę na ostrzu noża, proponując w przypadku odmowy u-
znania dyplomatycznego wprowadzenie embarga na dostawy ba-
wełny do danego kraju. Ostatecznie jednak udający się do Europy
komisarze dyplomatyczni - William Yancey, Pierre Rost i Dudley
Mann - zostali wyposażeni przez ówczesnego sekretarza stanu,
Roberta Toombsa, w instrukcje przewidujące prowadzenie przez
nich rozmów w znacznie łagodniejszej formie.
Wyjeżdżając z Konfederacji w okresie pokoju, przybyli do Wiel-
kiej Brytanii już po wydarzeniach z Charleston. W kilka dni po
otrzymaniu pierwszych wiadomości na temat wybuchu wojny kró-
lowa Wiktoria podpisała Prohlamację neutralności (13 maja
1861 r.). Zawierała ona także punkt o uznaniu Konfederacji za
stronę wojującą. W ślad za brytyjskim podążyły i rządy innych
państw, wydając nodobne akty i podejmując rozmowy z delegacją
konfederacką, ale bez dania jej żadnych zobowiązań.
Pierwsze rezultaty misji Yanceya, Rosta i Manna, choć mniejsze
niż oczekiwano, były jednak na tyle zachęcające, że w końcu
sierpnia 1861 r. Jefferson Davis postanowił mianować stałych ko-
misarzy dyplomatycznych w Wielkiej Brytanii (Jamesa Masona) i
Francji (Johna Slidella), a jednocześnie zastosować w praktyce
"teorię króla bawełny", aby poprzez embargo na dostawy bawełny
do Europy wymóc korzystne dla siebie decyzje w sprawie uznania
dyplomatycznego.
W czasie podróży Masona i Slidella do Europy wydarzył się in-
cydent, który szybciej, niż przypuszczano w Richmond, mógł zmie-
nić losy wojny. 8 października 1861 r. brytyjski statek "Trent", na
pokładzie którego znajdowali się komisarze, został zatrzymany nie
opodal wysp Bahama przez USS "San Jacinto". Dowódca tego ok-
rętu, kpt. Charles Wilkes, zarządził przeprowadzenie rewizji na po-
kładzie "Trenta", a po zidentyfikowaniu Masona i Slidella obu
ich aresztował.
Akcja ta stała się powodem niezwykle ostrego kryzysu w sto-
sunkach Unii z Wielką Brytanią. Wilkes w jaskrawy sposób naru-
szył bowiem normy prawa międzynarodowego, stwarzające wpraw-
dzie możliwość przeszukania "Trenta", ale zabraniające zatrzymy-
wania kogokolwiek. Oburzenie w Wielkiej Brytanii było tak duże,
50
że na powaznie zaczęto się tam sposobić do wojny. W końcu listo-
pada wydano rozkazy stacjonującej w Kanadzie flocie, by podjęła
przygotowania do operacji przeciwko portom Unii. Wysłano liczą-
cy 11 tys. żołnierzy korpus celem wzmocnienia obrony Kanady,
równocześnie mobilizując tamtejsze oddziały milicji. Pewne
zmniejszenie gorączki wojennej przyniosła żałoba narodowa po
śmierci księcia Alberta (16 grudnia) - męża królowej Wiktorii.
Gdy zaś w końcu (26 grudnia) rząd Lincolna podjął decyzję o zwol-
nieniu komisarzy, kryzys minął już swój punkt kulminacyjny, a
nastroje stopniowo zaczęły opadać.
Osad, jaki pozostał w stosunkach Unii i Wielkiej Brytanii po
"sprawie <
>" łącząc się z negatywnymi ocenami stanu blo-
kady stosowanej przez Unię przy użyciu tak drastycznych metod,
jak zatapianie statków na podejściach do portów konfederackich
,
współgrał ze skutkami embarga wprowadzonego przez rząd Davisa
na dostawy bawełny. Tworzył się w ten sposób w ciągu 1862 r. ko-
rzystny dla Konfederacji klimat, w którym rodziły się inicjatywy
mające na celu przyjście jej z dyplomatyczną pomocą. Podejmowa-
li je członkowie wpływowego lobby prokonfederackiego (William
S. Lindsey, John A. Roebuck, John Laird), działającego w Wiel-
kiej Brytanii. Doprowadzili oni m.in. do tego, że dwukrotnie (li-
piec 1862 i czerwiec 1863) sprawa uznania Konfederacji stała się
przedmiotem debaty parlamentarnej. Również jesienią 1862 r. roz-
ważał tę sprawę rząd brytyjski. W drugiej połowie września 1862
r. premier brytyjski, Henry John Palmerston, i minister spraw za-
granicznych, lord John Russell, byli już zdecydowani podjąć
wspóll ią z kilkoma państwami europejskimi akcję mediacyjną. Jej
celem miało być otworzenie portów Konfederacji oraz podjęcie
bezpośrednich rokowań przez strony wojujące, w razie zaś odrzu-
cenia tego projektu przez Unię - uznanie dyplomatyczne rządu
Davisa. Wiadomości na temat wyniku bitwy nad Antietam, napły-
wające od końca września, przekonały gabinet brytyjski do ko-
nieczności powstrzymania się z realizacją tego projektu. Z tego sa-
mego powodu Wielka Brytania nie przyłączyła się do proponowa-
nej przez Napoleona III w listopadzie 1862 r. wspólnej z Rosją ak-
cji mediacyjnej. Pomimo wzrostu znaczenia lobby prokonfederac-
kiego w Wielkiej Brytanii oraz umiejętnie prowadzonej przez wys-
łanników rządu Davisa propagandy (już od maja 1862 r. Konfede-
51
raci wydawali w Londynie własne pismo "Index Weekly"), w la-
tach następnych rząd brytyjski był coraz dalszy od idei bezpośred-
niego angażowania się w konflikcie amerykańskim.
Złożyło się na to szereg czynników, w tym stopniowe zmniejsza-
nie się skutków embarga konfederackiego w rezultacie napływu
pewnych dostaw bawełny ze źródeł zastępczych (Indii, Turcji,
Egiptu oraz... Unii), przy jednocześnie rosnącym znaczeniu do-
staw zboża amerykańskiego, jakie w latach 1863 - 64 importowano
na skutek kolejnych nieurodzajów na Wyspach Brytyjskich. Nie-
małe też znaczenie miało zdecydowanie dyplomatów Unii, podej-
mujących różnego rodzaju akcje w celu udaremnienia poczynań
komisarzy konfederackich, zamawiających coraz to nowe okręty
w stoczniach brytyjskich. Na początku września 1863 r. doszło na
tym tle do kryzysu w stosunkach unijno-brytyjskich: poseł amery-
kański, Charles F. Adams, zagroził wojną, jeśli port w Liverpool
opuszczą dwa pancerniki budowane dla CS Navy (tzw. okrety
Lairda). Rząd brytyjski ustąpił wówczas, co oznaczało faktyczny
koniec realizowanej dotąd przez por. Bullocha operacji budowy
floty konfederackiej w stoczniach angielskich (przeniesiono ją do
Francji).
Rząd Davisa uzyskał w czasie wojny znacznie więcej przejawów
poparcia ze strony Francji. Mniejszy związek miało to z uzależnie-
niem tego kraju od dostaw bawełny z Południa, większy - z pla-
nami politycznymi Napoleona III. W grudniu 1861 r. rozpoczęła
się podjęta z inicjatywy Francji interwencja zbrojna w Meksyku.
Formalnie celem jej było wyegzekwowanie od rządu Benito Juare-
za spłaty zaciągniętych we Francji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii
pożyczek. Początkowo wzięły w niej udział wojska ekspedycyjne
tych trzech państw. Kiedy okazało się, że Francja pragnie wyko-
rzystać wyprawę w celu opanowania Meksyku i stworzenia zeń
swego protektoratu, Hiszpania i Wielka Brytania wycofały się. W
tej sytuacji naturalnym sojusznikiem Francji mogła stać się Kon-
federacja; związek z nią był tym atrakcyjniejszy i bardziej pożąda-
ny, im większą przewagę w polu miała ona nad Unią i im bardziej
ta ostatnia protestowała, uznając interwencję za naruszenie dok-
tryny Monroe.
Z tych wszystkich powodów Napoleon III osobiście angażował
się w sprawy Konfederacji, występując do rządu Palmerstona ze
wspomnianą wcześniej propozycją mediacji, a następnie w stycz-
niu 1863 r. kierując ją bezpośrednio do rządu Lincolna. Za zgodą
cesarza Konfederaci mogli wiosną 1863 r. przenieść do Francji
operację budowy floty. Już w połowie tego samego roku budowa-
no w Bordeaux i Nantes aż 6 okrętów, w tym 2 pancerniki.
Wprawdzie tylko jeden z nich - "Stonewall" - wszedł do służby
w CS Navy, ale zatrzymanie całej operacji wynikało badziej z ko-
nieczności wywołanej przypadkowym odkryciem i ujawnieniem ca-
łej sprawy przez dyplomatów Unii niż ze zmiany polityki Napoleo-
na wobec Konfederacji. Gwoli ścisłości dodać jednak należy, że
niemal od samego początku była ona dwuznaczna. Już bowiem w
sierpniu 1862 r. konsul francuski w Galveston, Bernard Theron,
sondował możliwość oderwania od Konfederacji Teksasu, zwraca-
jąc się z podobną ofertą do gubernatora tego stanu, Francisa R.
Lubbocka. Na początku listopada 1863 r. flota francuska zaczęła
blokować położony w pobliżu granicy z Teksasem port Matamoras
- niezwykle ważny dla Konfederacji ośrodek handlu tranzytowe-
go - chcąc ułatwić w ten sposób opanowanie go przez wojska lą-
dowe. Na sugestie Slidella, że z większym pożytkiem byłoby dla
obu stron, gdyby okręty wiceadmirała Juriena de la Graviera
skierowały się przeciwko blokadzie realizowanej przez Unię, komi-
sarz usłyszał w Paryżu, iż marynarka nie ma zamiaru rozszerzać
strefy swojego działania na północ od Rio Grande. Wszelkie złu-
dzenia prysły, kiedy w kwietniu 1864 r. wyszły na jaw szczegóły
porozumienia zawartego przez Francję z Unią w sprawie odbioru z
portów objętych blokadą US Navy ponad 9 tys. beczek tytoniu, za-
kupionego jeszcze wiosną 1861 r. Składowany na terenie portów
konfederackich, miał zostać odebrany w ciągu pięciu miesięcy od
podpisania wspomnianej umowy, a Unia zobowiązywała się czaso-
wo zawiesić blokadę.
Pozbawiona sojuszników Konfederacja starała się od kwietnia
1864 r., a zatem po objęciu tronu meksykańskiego przez Maksymi-
liana I, zainteresować nowego władcę możliwością sojuszu poli-
tyczno-wojskowego skierowanego przeciwko Unii. Pomysł ten, po-
dobnie jak odmowa zakończenia wojny na warunkach likwidacji
państwa konfederackiego - propozycja zgłoszona w podjętych w
lipcu 1864 r. bezpośrednich rozmowach emisariuszy gen. Granta z
Davisem, a ponowiona w lutym 1865 r. w czasie rokowań Lincolna
52 53
i Sewarda ze Stephensem, Hunterem i Campbellem w Hampton
Roads - świadczyły o tym, że Konfederaci byli zdecydowani wal-
czyć do końca. Wolę ich oporu wzmagała świadomość, że ostatecz-
ne rozstrzygnięcie wojny pojmować należy nie tylko w katego-
riach sukcesu militarnego, ale także, a może nawet przede wszyst-
kim, zwycięstwa wartości różniących obie strony.
XVI
Wojna z lat 1861- 65 przyniosła obu stronom olbrzymie straty.
Ich szacunek zawsze przysparzał historykom wielu problemów. Na
ogół przyjmuje się, że z liczby przeszło 2,1 mln obywateli Unii, ja-
cy przewinęli się przez szeregi US Army, straciło życie 359 tys. Z
1,2 -1,4 -1,5 mln (nie ma tu pełnej zgodności) mieszkańców Konfe-
deracji służących w siłach zbrojnych zginęło 329 tys. Już same te
liczby obrazują skalę i zaciętość prowadzonych w ciągu czterech
lat walk. Tragiczną prawdą pozostaje to, że pomimo iż w niektó-
rych wojnach toczonych z udziałem Stanów Zjednoczonych brały
udział jeszcze liczniejsze armie, to nigdy jednak poniesione straty
nie były tak wysokie, jak w omawianej.
Wojna ta stanowiła niezwykłe historyczne doświadczenie nie
tylko ze względu na wysokość strat poniesionych przez obie stro-
ny. Była to pierwsza wojna przemysłowa, tzn. taka, w której o
ostatecznym rezultacie decydowały w większym stopniu potencja-
ły i możliwości wytwórcze przeciwników oraz zdolność ich gospo-
darek do szybkiego zaspokajania gwałtownie zmieniających się
pod względem ilości i asortymentu potrzeb armii i floty, niż liczeb-
ność wojska oraz waleczność żołnierzy czy dobre przygotowanie
dowodzących nimi oficerów.
W końcu była to także jedna z pierwszych (nie licząc okresu re-
wolucji francuskiej) wojen ideologicznych, w których zwycięstwo
w sensie militarnym pociągało za sobą zmianę istniejącego syste-
mu wartości w każdym wymiarze życia jednostek i grup społecz-
nych. W konkretnym przypadku oznaczało to koniec tego wszyst-
kiego, co później historycy nazwali mianem Starego Południa (Old
South). Świadomość owych zmian powiększała i pogłębiała się tym
szybciej, im większego tempa nabierał proces odbudowy i przebu-
dowy Południa, zwany rekonstrukcją.
__
Rozdział drugi
MIĘDZY NORMALIZACJĄ A REWOLUCJĄ
(1865-1877)
I
eszcze w okresie wojny zapadły w Unii decyzje dotyczące po-
wojennej przyszłości stanów, które w swoim czasie ogłosiły se-
cesję i utworzyły Konfederację. Odpowiednio też wcześnie ujawni-
ły się poważne kontrowersje dotyczące zarówno samych warunków
rekonstrukcji5 Południa, jak i tego, kto - prezydent czy Kon-
gres - jest uprawniony do decydowania w tym względzie.
Jako pierwszy wystąpił z odpowiednim planem prezydent Lin-
coln, ogłaszając 8 grudnia 1863 r. Proklamacjg amnestii i odbudo-
wy (Proclamation of Amnesty and Reconstruction). Przewidywała
ona, że amnestią zostaną objęci wszyscy mieszkańcy stanów ogar-
niętych secesją pod warunkiem złożenia przysięgi o przestrzeganiu
Konstytucji Stanów Zjednoczonych oraz wszystkich aktów praw-
nych wydanych w czasie wojny, a dotyczących likwidacji niewol-
nictwa. Z amnestii mieli być wyłączeni członkowie Kongresu Kon-
federacji i wyżsi urzędnicy jej aparatu państwowego, a ponadto
. wyżsi oficerowie armii i floty oraz ci zawodowi of icerowie, którzy
w latach 1860 i 1861 zrezygnowali ze służby w US Army i przeszli
do CS Army. Ponadto plan przewidywał, że jeśli l0% uprawnio-
nych do głosowania mieszkańców danego stanu złoży wspomnianą
t-
s j "
"Rekonstrukc a - termin przyjęty w historiografii w odniesieniu do dzie-
jów amerykańskich lat 1865 -1877 (jednak bardziej stosowany w kontekście
histo-
i Południa niż całego kraju) - ma kilka znaczeń. Jest stosowany do
określenia
procesu likwidacji zniszczeń materialnych, lecz przede wszystkim oznacza
powrót
Południa do Unii w wymiarze politycznym.
55
przysiggę, to wówczas bgdą oni mogli wybrać swoje władze. Po po-
twierdzeniu ich legalności przez Kongres stan miał wrócić do Unii
na zasadzie pełnoprawnego członkostwa. Na powyższych zasadach
nowe konstytucje stanów Arkansas i Luizjany zostały opracowane
jeszcze w okresie wojny.
Plan Lincolna nie zyskał poparcia Kongresu. Republikańska
większość, a zwłaszcza ta jej część, którą określano mianem rady-
kalnych republikanów, uważała, że proponowane przez prezydenta
warunki były zbyt łagodne, biorąc pod uwagę ciężar winy, jaki
spoczywał na secesjonistach. Jednocześnie uznawano, że łagodne
ich potraktowanie zamiast przyspieszyć rekonstrukcjg, jedynie
wzmoże nadzieje Południowców na powrót do przedwojennego po-
rządku. Obawiano się także, że szybki powrót stanów do Unii
wzmocni partię demokratyczną, dla której Południe było natural-
nym zapleczem. Biorąc te wszystkie elementy pod uwagę, Kongres
wystąpił w połowie 1864 r. z własnym planem rekonstrukcji. Sfor-
mułowali go, uznawani za radykalnych republikanów, kongresman
Henry W. Davis i senator Ben Wade. Projekt zakładał podwyższe-
nie z 10 do 50% liczby zobowiązanych do złożenia przysięgi na
wierność Konstytucji. Tylko oni mogliby następnie wziąć udział w
wyborze nowych władz stanowych. Te zaś po uformowaniu się
miały nadać wolność wszystkim niewolnikom, nie przyznając im
wszak praw politycznych. Wade-Davis Bill został przyjęty 2 lipca
1864 r. przez obie izby i dosłownie od razu przedstawiony do pod-
pisu Lincolnowi. Ten wprawdzie nie postawił formalnego weta,
ale też i nie podpisał ustawy, przez co nie mogła wejść w życie.
Po śmierci Lincolna (zginął on 15 kwietnia 1865 r. w zamachu
zorganizowanym przez Południowca - Johna Wilkesa Bootha) je-
go nastgpca, Andrew Johnson, postanowił kontynuować plan re-
konstrukcji, oparty na zasadach przedstawionych przez swojego
poprzednika. Zdając sobie sprawę z ewentualnego oporu Kongre-
su, Johnson wykorzystał przerwę między jego sesjami i korzysta-
jąc z poparcia konserwatywnego skrzydła partii republikańskiej,
reprezentowanego m.in. przez Williama H. Sewarda i Gideona
Wellesa, wprowadził w maju 1865 r. własny plan rekonstrukcji.
Przewidywał on przywrócenie stanów do Unii po wypełnieniu
trzech warunków: anulowaniu zarządzeń dotyczących secesji, lik-
56
widacji niewolnictwa oraz unieważnieniu konfederackich długów
wojennych. Równocześnie 29 maja, wraz z ogłoszeniem tych zasad,
Johnson proklamował amnestię, z której teoretycznie mieli być
wykluczeni tylko wyżsi urzgdnicy państwowi Konfederacji oraz
wyżsi dowódcy. Faktycznie zaś aż 14 różnych kategorii mieszkań-
ców zostało z niej wyłączonych (nie mogli z niej skorzystać np. za-
liczani do arystokracji - gdyż całą tę grupg czyniono na Północy
odpowiedzialną za tworzenie klimatu sprzyjającego secesji-
plantatorzy, których majątki były szacowane na ponad 20 tys.
dol.). Opierając się na powyższych zasadach postgpowała w latach
1865 - 66 tzw. samorekonstrukcja Południa.
Latem 1865 r. w większości stanów Południa odbyły się konwen-
cje, na których wybrano nowe władze. W legislaturach pojawiło
sig sporo osób, które i przed wojną w nich zasiadały. I choć praw-
dą było, że pozostawały one w mniejszości, to jednocześnie wybór
byłego wiceprezydenta Konfederacji, Alexandra H. Stephensa, na
senatora z Georgii, czy byłego dowódcy konfederackiego, gen. Joh-
na Calvina Browna, na członka legislatury Tennessee - tworzyły
w odczuciu zwolenników radykalnych zmian na Południu wraże-
nie, że oto secesjoniści powracają do władzy.
Obawy te miały za swe podstawy przede wszystkim regulacje
prawne wprowadzane przez legislatury stanów południowych w
odniesieniu do wzajemnych stosunków białych i czarnych mie-
szkańców. Przyjęcie owych regulacji było niejako nakazem chwili
w nowej sytuacji, w jakiej znalazły się region i kraj. Jeszcze bo-
wiem pod koniec wojny (31 stycznia 1865 r.) Kongres uchwalił w
postaci XIII poprawki do Konstytucji zniesienie niewolnictwa na
całym obszarze kraju (Proklamacja emancypacji dotyczyła tylko
stanów ogarnigtych secesją). Wprawdzie procedura ratyfikacyjna
związana z przyjgciem owej poprawki potrwała do grudnia tego
samego roku, ale już w pierwszych powojennych miesiącach wiele
wskazywało, że ten etap historii regionu, jaki miał związek z nie-
wolnictwem, został def initywnie zamknigty. W efekcie powstała
konieczność oparcia relacji białych i czarnych mieszkańców Po-
łudnia na nowych zasadach. Trudno zaś było oczekiwać, by te nie
odbijały powszechnej, nie tylko na Południu, wiary w naturalną
nierówność ras, a ponadto nie umożliwiały zachowania choć czgś-
57
ci utraconych w wyniku wojny przywilejów. Tak oto przedstawia-
ły się ogólne uwarunkowania związane z wprowadzeniem tzw.
czarnych kodeksów.
Ich przyjęcie stanowiło doskonały przykład na to, jak niedosko-
nałe w sensie prawnym były zapadłe w okresie wojny decyzje do-
tyczące zniesienia niewolnictwa. Czarne kodeksy wprowadzone
przez legislatury stanowe jesienią 1865 r. oraz na początku następ-
nego roku akceptowały bowiem podstawowy wymóg konstytucyj-
ny - uznanie Murzyna za człowieka wolnego. Jednocześnie jed-
nak, wykorzystując obowiązującą w anglosaskiej tradycji prawni-
czej zasadę, że co nie jest zakazane, pozostaje dozwolone, nakłada-
ły na czarnych mieszkańców regionu szereg ograniczeń, które czy-
niły ową wolność pojęciem iluzorycznym.
Zakres praw przyznawanych Murzynom był różny w zależności
od stanu. Najczęściej sprowadzał się do zagwarantowania włas-
ności rzeczy osobistych, a także do uznania legalności związków
małżeńskich zawartych w okresie niewolniczym. Nawet jednak w
tych dwóch sferach obowiązywały wyjątki. Na przykład w Karoli-
nie Północnej Murzynowi nie wolno było posiadać bez zezwolenia
(to zaś trzeba było uzyskać na rok przed planowanym zakupem)
broni palnej, szabli, czy noży. W odniesieniu zaś do drugiej wspo-
mnianej kwestii - uznawano za nielegalne małżeństwa mieszane
rasowo. Nie były to wszak jedyne ograniczenia stosowane w ra-
mach czarnych kodeksów. Biorąc nadal za przykład ustawodaw-
stwo funkcjonujące w Karolinie Północnej, warto wspomnieć o li-
mitowaniu prawa swobodnego poruszania się. W uznaniu, że dla
porządku społecznego najgorsi są przybysze z zewnątrz, legislatu-
ra tego stanu wprowadziła do czarnego kodeksu punkt, w którym
stwierdzono, że Murzyn nie mieszkający na stałe w Karolinie Pół-
nocnej, a czasowo w niej przebywający, musi wnieść 500 dol. kau-
cji, zwracanej przy wyjeździe. W przypadku zaś czarnych mie-
szkańców stanu zezwolono tylko na trzymiesięczny pobyt poza
granicami Karoliny, po czym tracili oni "obywatelstwo" i byli
traktowani jak goście z zewnątrz. Warto na koniec wspomnieć
także o tym, że wszystkie wspomniane postanowienia czarnego ko-
deksu uznawano w Karolinie i tak za bardzo liberalne. Opozycja
zwolenników bardziej ostrego kursu była na tyle silna, że prezen-
towany wyżej kodeks został przyjęty większością tylko jednego
58
głosu w izbie niższej i większością trzech głosów w izbie wyższej
Zgromadzenia Ustawodawczego.
W innych stanach ustawodawcy kładli większy nacisk na okreś-
lenie praw Murzynów w sferze ekonomicznej. Dla przykładu w
Missisipi czarny kodeks przewidywał, iż w przypadku zawarcia
przez Murzyna pisemnego kontraktu o pracę i wcześniejszego, niż
to było przewidziane warunkami umowy, opuszczenia miejsca za-
trudnienia biały pracodawca miał prawo do całego wcześniej wy-
płaconego pracownikowi wynagrodzenia. Z kolei w Karolinie Po-
łudniowej jeśli Murzyn chciał podjąć inną pracę, aniżeli robotni-
ka rolnego lub służącego, musiał uzyskać specjalną licencję kosz-
tującą go od 10 do 100 dol. rocznie.
Wprowadzenie czarnych kodeksów zostało uznane w Kongresie
za wiarygodny dowód na to, że Południe, pozostawione samo so-
bie, powróci do form rządów sprzed 1861 r. W przekonaniu więk-
szości republikańskich członków parlamentu ów test tak dla poli-
tyków Południa, jak i prezydenckiego modelu rekonstrukcji wy-
padł negatywnie.
Obserwacje stanu stosunków społeczno-politycznych na Połud-
niu oraz fakt wprowadzenia przez Johnsona rekonstrukcji bez u-
zgodnienia z Kongresem przekonały Parlament do tego, by przejąć
inicjatywę we własne ręce. Zbierając się na kolejną sesję w grud-
niu 1865 r., Kongres postanowił przede wszystkim nie uznać no-
wych, wybranych na zasadzie prezydenckiej rekonstrukcji przed-
stawicieli Południa. Co więcej, już na początku sesji powołano Po-
łączony Komitet ds. Rekonstrukcji. Złożony z 15 członków i pracu-
jący pod przewodnictwem senatora Williama Pitta Fessendena
,
Komitet miał wypracować podstawy kongresowego planu rekon-
strukcji. Wprawdzie sam przewodniczący był zwolennikiem umiar-
kowanego kursu wobec Południa, ale wśród członków owego ciała
znajdowali się tak nieprzejednani wrogowie Południowców, jak
przywódca radykalnych republikanów w Izbie Reprezentantów,
Thaddeus Stevens. Otwarcie głosił, że stany należące w swoim
czasie do Konfederacji nie powinny powrócić do Unii nie tylko do
1870 r., ale i w następnych stuleciach. Jednocześnie żądał, aby
plantacje należące do białych skonfiskować i rozdzielić pomiędzy
czarnych.
Z wypadkowej obu postaw wynikły decyzje podjęte przez Kon-
59
gres w ciągu 1866 r. Traktowane łącznie, zyskały nazwę pierwsze-
go kongresowego programu rekonstrukcji. uż w lutym 1866 r.
Kongres uchwalił Ustawę dotycząc Biura ds. Uchodźcócu (Freed-
men's Bureau Bill). Na jego mocy przedłużono okres funkcjonowa-
nia powstałej jeszcze w poprzednim roku agendy, oficjalnie zwanej
Biurem ds. Uchodźców, Ws zwoleńców i Ziem Opuszczonych (Bu-
reau of Refugees, Freedmen and Abandoned Lands). Umieszczono
ją w strukturze Departamentu Wojny, co miało być dowodem zde-
cydowania, z jakim zamierzano działać na rzecz wszystkich obję-
tych programem pomocy ze strony tej agendy. Do jej głównych za-
dań należało niesienie pomocy żywnościowej i medycznej oraz
edukacja czarnych wyzwoleńców. Powstanie agendy uznawano w
marcu 1865 r. za konieczność w sytuacji całkowitej dezorganizacji
życia społecznego i ekonomicznego w kraju. Przedłużenie jej dzia-
łalności w 1866 r., i to w dodatku na dalsze trzy lata, stanowiło z
kolei wyraz przekonania, że pozycja Murzynów w nowych warun-
kach daleka jest od stanu, który uznać by można za zadowalający.
Podkreślenia ponadto wymaga fakt, że jeżeli w pierwszym roku
swojej działalności Biuro ds. Uchodźców było programowo apoli-
tyczne, to od 1866 r. stało się agendą służącą realizacji konkretnej
wizji przyszłych stosunków na Południu. Tak też odczytując decyz-
ję Kongresu z lutego 1866 r., prezydent postawił wobec niej weto.
Ponownie poddana głosowaniu, ustawa została przyjęta przez
Kongres, co przesądziło o losach Biura ds. Uchodźców. Jednocześ-
nie cała sprawa ujawniła, jak dalece Kongres i prezydent różnili
się w poglądach na przyszłość Południa.
Przyjęcie wspomnianej ustawy było jedynie elementem w całym
programie rekonstrukcji, wcielanym w życie przez Kongres w 1866 r.
Już bowiem w marcu tego samego roku uchwalono Ustawę o pra-
wach obywatelskich (Ciuil Rights Act). Jej przyjęcie traktować na-
leży jako swego rodzaju reakcję na wypaczenia w stosunkach spo-
łecznych, wynikające z funkcjonowania czarnych kodeksów. Usta-
wa nakazywała równe w sensie prawnym traktowanie białych 1
czarnych mieszkańców Stanów Zjednoczonych. W końcu, w czerw-
cu 1866 r., przyjęto, najdalej jak dotąd idące, rozwiązanie prawne,
uchwalono bowiem XIV poprawkę do Konstytucji. Na jej podsta
wie przyznawano Murzynom prawa obywatelskie, jednocześnie
pozbawiając praw politycznych wszystkich Południowców, którzy
ewoim czasie pełnili funkcje w aparacie państwowym Konfede-
cji, a ponadto dowódców CS Army i CS Navy. Kongres ogłosił
wnież, że aż do chwili ratyfikacji tej poprawki żaden przedsta-
riciel Południa nie będzie formalnie uznany w Kongresie. Prezy-
t ze swej strony zachęcał do nieratyfikowania poprawki. Z wy-
j thiem Tennessee reszta stanów skwapliwie na to przystała. O-
zrlaczało to przyjęcie do Unii w 1866 r. owego stanu i pozostawie-
nie reszty poza nią. Przypadające na listopad tego samego roku
wybory kongresowe przebiegały zatem pod znakiem ostrych kon-
flihtów partyjno-regionalnych. Ich rezultat - zdecydowana wy-
grana republikanów - oznaczał w konsekwencji początek nowego
etapu w dziejach rekonstrukcji.
Wynik wyborów z 1866 r., odmowa Południowców ratyfikowania
XIV poprawki, a w końcu i szereg wystąpień na tle rasowym, ja-
kie miały miejsce w miastach tego regionu (Memphis, maj 1866 r.;
NOwy Orlean, wrzesień 1866 r.), umocniły większość republikań-
eką w przekonaniu o konieczności podjęcia jeszcze bardziej zdecy-
dowanych niż dotąd działań, służących przebudowie struktur spo-
łeczno-politycznych w stanach byłej Konfederacji. Wśród republi-
kanów najsilniejszą grupę stanowili radykałowie skupieni wokół
oeoby Thaddeusa Stevensa. Z ich inicjatywy oraz grupy zwanej ul-
tr sami (John W. McClurg, Robert W. Clark) wychodziły propozy-
e)e podjgcia akcji represyjnych wobec Południa. Stevens osobiście
chgcał do objęcia okupacją wojskową stanów, które odmówiły
_ rzyjgcia XIV poprawki. Ponadto był zdania, że majątki Połud-
hiowców powinny zostać w całości skonfiskowane na rzecz skarbu
ańetwa. Charles Sumner dodawał do tego projekt pozbawienia
kszości białych Południowców praw politycznych (na podsta-
e XIV poprawki ok. 100-150 tys. osobom je odbierano, ale ok.
tys. wciąż je posiadało) oraz wypowiadał się za wprowadze-
zintegrowanego w sensie rasowym systemu szkolnictwa.
Nie wszystkie z tych i wiele innych projektów zgłoszonych na
omie lat 1866 i 1867 weszło w życie. Czgść jednak stała się
tawą uchwalonej 4 marca 1867 r. Ustawy o rehonstruhcji mili-
J (Military Reconstruction Act). Na jej podstawie w 10 sta-
które odmówiły ratyfikacji XIV poprawki, wprowadzono
ac)ę wojskową, Podzielono je na 5 okręgów wojskowych, któ
dowódcami zostali: gen. John McAllister Schofield (Wir
60
nia), gen. Daniel E. Sickles (obie Karoliny), gen. John Pope (Geo-
rgia, Floryda i Alabama), gen. Edward O.C. Ord (Missisipi i Ar-
kansas) i gen. Philip H. Sheridan (Luizjana i Teksas). Wymienio-
nym dowódcom przyznano (na podstawie osobnej ustawy z 23 mar-
ca 1867 r.) uprawnienia gubernatorów, a zatem sprawowali władzę
wykonawczą nie tylko w sensie wojskowym, ale i cywilnym.
Oprócz wprowadzenia okręgów wojskowych z generałami-guber-
natorami na czele ważnym elementem drugiego programu rekon-
strukcji stało się uznanie konieczności wyłonienia nowych władz
ustawodawczych. Najpierw zebrać się miały konwencje stanowe w
celu opracowania nowych konstytucji. Wprowadzenie do nich po-
stanowień wynikających z Ustawy o prawach obywatelshich oraz
XIV poprawki było warunkiem wstępnym uznania owych konsty-
tucji za podstawę prawną działania przyszłych stałych legislatur
stanowych. Dopiero po zaakceptowaniu przez Kongres nowych
konstytucji stany mogły powrócić do Unii. Najwcześniej, gdyż je-
szcze w tym samym roku, została przyjęta Alabama, najpóźniej
zaś, bo w 1870 r. - Wirginia, Missisipi i Teksas.
Decyzje Kongresu z pierwszych miesięcy 1867 r. stanówiły tak
dalekie odejście od prezydenckiej koncepcji rekonstrukcji, że oba-
wiano się, iż Johnson użyje wszelkich konstytucyjnie mu przyna-
leżnych środków do obalenia tego programu. Równolegle zatem z
kolejnymi aktami prawnymi, określającymi nowy kształt kongre-
sowej rekonstrukcji, parlament wprowadzał i inne akty mające w
zamierzeniu uchronić go od przewidywanych represji lub blokad
ze strony prezydenta. Z tych powodów przyjęto w marcu 1867 r.
Ustawę o uprawnieniach wojskowych (Army Appropriation Act), a
następnie Ustawę o urzędach (Tenure of Office Act). Pierwsza z
nich ograniczała uprawnienia prezydenta jako szefa sił zbrojnych,
wzmacniając jednocześnie pozycję generała armii - w tym kon-
kretnym przypadku funkcję sprawowaną przez gen. Granta. Przyj-
mując wspomnianą ustawę, Kongres pragnął faktycznie wyłączyć
wprowadzony dopiero co system rządów wojskowych na Południu
spod gestii prezydenta. Celem drugiej było z kolei ograniczenie
uprawnień dohnsona w tej sferze, która miała związek z możliwoś-
cią obsadzenia przez niego stanowisk państwowych. Dotychczaso-
we ustawodawstwo przewidywało, że nominat prezydencki powi-
nien uzyskać akceptację Senatu, aby objąć dany urząd. Nowa
ustawa wprowadzała zasadę, że także odwołując ze stanowiska
pańgwowego prezydent powinien uzyskać zgodę izby wyższej
Kon resu. W konkretnej sytuacji roku 1867 chodziło o osobę sek-
retarza wojny, Edwina Stantona, uznawanego za jedynego w gabi-
necie reprezentanta radykalnych republikanów.
W sierpniu 1867 r. Johnson potwierdził obawy Kongresu, decy-
dując się usunąć z gabinetu Stantona. Prezydent zgodnie z nową
procedurą zwrócił się do Senatu o wyrażenie na to zgody. Gdy jed-
nak izba odmówiła, zdecydował się wówczas działać bez niej. Sy-
tuacja ta z kolei, będąc swego rodzaju kulminacją narastającego
już od dwóch lat konfliktu, doprowadziła do podjęcia przez Kon-
gres, uwzględnianej w Konstytucji, ale nigdy wcześniej nie prak-
tykowanej, procedury złożenia prezydenta z urzędu, zwanej impea-
chement, przewidzianej na okoliczność gdy w przekonaniu Kongre-
su prezydent z rozmysłem przekracza przyznane mu Konstytuc
uprawnienia. ją
Sam pomysł zrodził się już w styczniu 1867 r., kiedy należący do
frakcji radykalnych republikanów kongresman, James M. Ashle
zgłosił w Izbie Reprezentantów wniosek o postawienie prezyden a,
w stan oskarżenia w związku z jego rzekomym udziałem w zama-
chu na życie Abrahama Lincolna. Wniosek nie uzyskał wówczas
poparcia większości izby. Do idei tej chętnie jednak powrócono w
rok później. W lutym 1868 r. Thaddeus Stevens, występując w
imieniu radykalnych republikanów, sformułował ll artykułów
pskarżenia, z których aż 8 dotyczyło sprawy Stantona. Zgłoszony
rzez niego wniosek uruchomił całą procedurę, w ramach której
musiało się odbyć przed Senatem postępowanie przeciwko Johnso-
nowi. Ostateczne głosowanie wykazało, że za złożeniem prezyden-
ta z gzędu opowiedziało się 35 senatorów, przeciwko - 19. Tylko
jedne o głosu zabrakło, aby na rok przed formalnym upływem ka-
dencji Johnson stracił fotel prezydencki. Po t m wydarzeniu na-
stąpiło swego rodzaju zawieszenie broni y
- Johnson nie próbował
już blokować kongresowej rekonstrukcji, Kongres zaś nie wystę-
pował przeciwko niemu z nowymi ostrymi atakami.
W wyborach prezydenckich 1868 r. partia republikańska wysta-
wiła bohatera z czasów wojny, gen. Ulyssesa Granta. Przeciwko
niemu wystąpił demokrata Horatio Seymour. Grant w rał wi k
szością y. g yg ę-
300 t s łosów w głosowaniu powszechnym (3,01 mln
62
2,7 mln) i uzyskał niemal trzykrotną przewagę głosów elektorskich
(214 do 80). Po raz pierwszy w wyborach tych brali udział czarni
wyborcy, i bez wątpienia ich prorepublikańskie nastawienie, po-
dobnie jak wynikające z postanowień XIV poprawki (proces raty-
fikacyjny zamknął się w lipcu 1868 r.) - nieuczestniczenie w wy-
borach ponad 100 tys. Pcłudniowców, zdecydowanie prodemo-
kratycznych w swych opcjach politycznych, zadecydowały o wyni-
ku tej elekcji. .Iej rezultat gwarantował nieodwracalność wprowa-
dzonych na Południu w poprzednim roku zmian.
Wraz z udziałem Murzynów w wyborach 1868 r. ujawniły się nie
tylko ich określone preferencje w spojrzeniu na reprezentantów
białej większości, ale także własne ambicje polityczne. Ci bardziej
wykształceni, a niekiedy także po prostu bardziej aktywni przed-
stawiciele czarnej mniejszości zaczęli wchodzić do władz lokal-
nych i stanowych. Lista jest w tym przypadku dość długa.
Dla przykładu w Karolinie Południowej stanowiska wiceguber-
natorów pełnili od 1868 r.: Alonzo J. Ransier i Richard H. Gleaves,
w Missisipi zaś - A.K. Davis, Oscar J. Dunn, C.C. Antoine,
P.B.S. Pinchback - w Luizjanie. W dwóch pierwszych wymienio-
nych stanach także przewodniczący izb niższych legislatur byli
Murzynami (Robert B. Elliot i Samuel J. Lee - w Karolinie Po-
łudniowej oraz John R. Lynch - w Missisipi). W kilku stanach
Murzyni pełnili również funkcje sekretarzy skarbu, superintenden-
tów ds. edukacji oraz sędziów. Blanche K. Bruce i Hiram R. Re-
vels, czarni reprezentanci Missisipi, weszli do Senatu, a siedem in-
nych stanów wprow dziło swoich murzyńskich przedstawicieli (w
sumie 20 osób) do Izby Reprezentantów.
Zgodzić się można z niektórymi autorami (August Meier), że do-
brą miarą skuteczności działań czarnych polityków była realizacja
ważnego z ich punktu widzenia celu, jaki stanowiła desegregacja
rasowa szkolnictwa. Tylko w Luizjanie i Karolinie Południowej
udało się stworzyć system szkolnictwa zintegrowanego, przy czym
jedynie w dwóch miejscach funkcjonował on nie tylko w teorii,
ale i w praktyce - w szkołach Nowego Orleanu oraz w Uniuersity
of South Carolina. Jednakże nawet w tych stanach, w których od-
notowywano znaczną przewagę czarnego elektoratu, tylko w częś-
ci udało się zrealizować podstawowe cele owej mniejszości. Fakt
ten wynikał zarówno z braku doświadczenia samych zainteresowa-
64
nych, jak i faktycznie niejednoznacznej postawy tych białych re-
publikanów, którzy of.icjalnie głosili poparcie dla politycznych a-
spiracji Murzynów. Uprzedzenia rasowe - wcale nie mniejsze na
Północy (pierwszy czarny polityk z tego regionu wszedł do Kon-
gresu dopiero w 1928 r.) niż na Południu - niejednokrotnie czyni-
ły owo poparcie iluzorycznym.
Realizowana od marca 1867 r. druga faza kongresowej rekon-
strukcji wyrażała się przede wszystkim w wymiarze politycznym. Z
proponowanych w debacie (poprzedzającej jej wprowadzenie) pro-
jektów dotyczących zmian o charakterze społeczno-ekonomicznym
w istocie niewiele zostało. Żaden z pomysłów odnoszących się do
parcelacji plantacji pomiędzy byłych niewolników czy też konfi-
skaty majątków na rzecz skarbu państwa nie doczekał się realiza-
cji. Taki ostateczny kształt omawianego programu wynikał z blo-
kad, jakie na drodze do radykalnych reform stawiane były przez
niektóre grupy w łonie samej partii republikańskiej. Przysłowiowy
arodek partii, określany mianem umiarkowanych, opowiadał się
za pełnym wykorzystaniem odniesionego przez Północ w minionej
wojnie zwycięstwa militarnego i politycznego, ale zdecydowanie
był przeciwny zamysłom Stevensa czy Sumnera, aby rekonstrukcja
miała zainicjować zmiany społeczno-gospodarcze o charakterze re-
wolucyjnym. Jeśli zatem doszło na Południu do pewnych prze-
kaztałceń w tym wymiarze, to bardziej wynikało to z konkretnej
aytuacji materialnej mieszkańców regionu niż celowo formułowa-
nej w odniesieniu do nich polityki.
Dane ze spisów powszechnych z lat 1860 i 1880 wykazały podwo-
jenie się liczby posiadłości ziemskich przy jednoczesnym zmniejsze-
niu ich średniej powierzchni z 365 (146 ha) do 157 akrów (62,8 ha).
Dla niektórych historyków amerykańskich (Charles Beard) stano-
wiło to w swoim czasie dowód na zmiang struktury społeczno-eko-
nomicznej regionu w kierunku większej jej demokratyzacji. W
ietocie był to dowód wątpliwy, zważywszy na inne dane z tego sa-
mego okresu. Stwierdzały one na przykład, że liczba samodziel-
nych farm o powierzchni powyżej 100 akrów (40 ha) zmniejszyła
się o 14%, podczas gdy liczba plantacji zwiększyła się o 287%.
Omawiane osobliwości wynikały z nałożenia się dwóch zjawisk. W
P ypadku majątków, które formalnie nie zmieniły właściciela,
'ażnym warunkiem ich przetrwania było uzyskanie sporych środ-
- Na rodze ku c t dzr
P t
ków finansowych na niezbędne naprawy, uzupełnienie inwentarza
itp., podobnie zresztą jak dostęp do samych tych dóbr. W jednym i
drugim przypadku natrafiano na poważne trudności. Pośrednictwo
kapitału i producentów z Północy w zaspokajaniu potrzeb Połud-
nia było zjawiskiem znaczącym jeszcze przed wojną. W nieporów-
nywalnie wigkszym stopniu wzrosło jeszcze po wojnie. Przybywa-
jący bardzo czgsto bez niczego, za to dysponujący kontaktami z
przedstawicielami biznesu z Północy oraz dostgpem do dóbr mate-
rialnych i źródeł finansowych, Jankesi potrafili w krótkim czasie
ponownie zdominować rynek lokalny na Południu. Co więcej,
transakcje dokonywane na kredyt kosztowały właścicieli farm i
plantacji z Południa od 40 do 110% w postaci dodatkowych opłat,
żądanych przez miejscowych lub napływowych kupców. Przy tak
wygórowanych warunkach kredytowych właściciele plantacji sto-
sunkowo szybko decydowali się na sprzedaż części należących do
nich gruntów, mniejsi zaś po prostu bankrutowali, w najlepszym
przypadku, schodząc do roli dzierżawców. W dłuższym okresie o-
znaczało to zwiększenie strumienia środków finansowych, kiero-
wanych na Północ ze zniszczonego i ubożejącego Południa..W ro-
ku 1880 dochód brutto na jednego mieszkańca wynosił na Połud-
niu 376 dol., podczas gdy w pozostałych częściach kraju sięgał aż
1086 dol.
Wraz ze stopniowym upowszechnianiem się prezentowanego tu
mechanizmu kształtować się poczęły dwie nowe kategorie mie-
szkańców Południa. Jedną z nich byli przyjezdni spoza regionu,
przybywający tam najczgściej bez majątku, ale z dużymi nadzieja-
mi na jego zdobycie (stąd określenie stosowane w odniesieniu do
nich: carpetbagger, czyli człowiek z dużą torbą podróżną). Dyspo-
nujący własnymi kontaktami na Północy i cieszący się poparciem
dowódców oddziałów okupacyjnych, w stosunkowo krótkim czasie
byli w stanie zdominować rynek lokalny. Po osiągnigciu spodzie-
wanych zysków najczęściej powracali do rodzinnych stanów, bądź
też wykupywali podupadające majątki na Południu, wtapiając się
z czasem w miejscową społeczność. To oni właśnie przyczynili się
do sygnalizowanego wcześniej bardzo dużego przyrostu liczby
plantacj i.
Inną nową kategorią mieszkańców regionu w okresie powojen-
nym byli połownicy, sharecroppers. Właściciele dużych farm lub
plantacji, nie dość zasobni, by móc przywrócić dawną świetność
swoim majątkom, nie na tyle jednak ubodzy, aby się ich całkowi-
cie wyzbyć, bardzo czgsto decydowali się na wydzierżawienie częś-
ci należącej do nich ziemi. Najczęściej owym dzierżawcą stawał
sig świeżo wyzwolony Murzyn, który, nie znajdując innego zaję-
cia, a zarazem nie chcąc opuścić regionu, skwapliwie decydował
się za podstawowe narzędzia i ziarno siewne płacić połową zbiera-
nych plonów. Liczba połowników na Południu systematycznie ros-
ła w związku z narastającymi w regionie trudnościami mającymi
swe źródła w finansowym uzależnieniu od Północy. W ten sposób
pojawienie się i dość szybki liczebny wzrost ludności w obrębie
omawianych tu grup stały się swego rodzaju symbolem zmian za-
chodzących w sferze społeczno-ekonomicznej w okresie rekons-
trukcj i.
Pozostając przy tych sprawach, warto jeszcze nieco uwagi po-
świgcić działalności Biura ds. Uchodźców. Przede wszystkim nale-
ży podkreślić sam fakt powstania tej wyspecjalizowanej agendy w
sytuacji, kiedy wszelkie kwestie społeczne tradycyjnie leżały poza
sferą działalności rządu. Prawdą wszak pozostaje, że nie tyle
szczególnie pozytywne nastawienie Lincolna i członków jego gabi-
netu wobec Murzynów, co niemożność poprawy ich sytuacji po-
przez działania organizacji społecznych i religijnych, w rodzaju
Towarzystwa Pomocy Wyzwoleńcom z Nowej Anglii (New Eng-
land Freedmen's Aid Society) czy Amerykańskiego Stowarzyszenia
Misyjnego (American Missionary Association), spowodowała ko-
nieczność zainteresowania się władz federalnych sprawą warun-
ków życia wyzwoleńców. Uznawano przy tym, że powołana na mo-
cy uchwały Kongresu z 3 marca 1865 r., a kierowana przez gen.
Olivera O. Howarda i zatrudniająca ledwie 799 osób agenda, po-
winna skupić się w swojej działalności na trzech głównych kwe-
stiach: zapewnieniu aprowizacji wielkim rzeszom byłych niewolni-
ków, stworzeniu im możliwości uzyskania podstawowego wykształ-
cenia oraz lepszych szans życiowych, bądź to poprzez podjgcie od-
powiedniej pracy, bądź przez osadnictwo indywidualne i uprawę
ziemi na samodzielnej farmie.
Stosunkowo najlepsze efekty przyniosła działalność Biura w
drugim z wymienionych punktów. Tylko w pierwszych dwóch la-
tach swego istnienia agenda zajmowała się kształceniem wyzwo-
66 I 67
leńców w 4 tys. szkół podstawowych oraz w 74 szkołach ponadpod-
stawowych o profilu ogólnym i 61 szkołach zawodowych. Z tego
też okresu wywodzą się pierwsze instytucje szkolnictwa wyższego
przeznaczone dla Murzynów - Fisk University w Nashville (1866)
i Howard University w Waszyngtonie (1867).
Nie mniej imponująco - choć biorąc pod uwagę potrzeby była
ona na pewno niewystarczająca - prezentowała się pomoc apro-
wizacyjna i medyczna. W latach 1865 - 69 Biuro ds. Uchodźców
rozdzieliło ok. 1 mln racji żywnościowych oraz udzieliło pomocy
lekarskiej 460 tys. osób, przyjmując je w 46 utrzymywanych przez
siebie szpitalach. duż znacznie gorzej przedstawiała się realizacja
hasła Lincolna, towarzyszącego wprowadzeniu Proklamacji eman-
cypacji, by każdy wyzwoleniec otrzymał "czterdzieści akrów i mu-
ła". Urzeczywistnienie tak sformułowanego programu pozostawać
mogło jedynie pobożnym życzeniem, gdyż rząd federalny dyspono-
wał na obszarach byłej Konfederacji jedynie 800 tys. akrów ziemi
(320 tys. ha). Oznaczało to tym samym, że tylko dla jednego na
czterdziestu zainteresowanych uprawą ziemi na własnej farmie ist-
niała realna szansa spełnienia czynionej wcześniej obietnicy. Nic
też dziwnego, że gen. Howard starał się zwrócić działalność kiero-
wanej przez siebie agendy w równym stopniu na pozyskiwanie te-
renów pod osadnictwo Murzynów (np. Sea Islands), co i wprowa-
dzenie czarnych na rynek pracy. W tym ostatnim przypadku na
przeszkodzie stawało wspomniane wcześniej ustawodawstwo czar-
nych kodeksów.
Niezależnie od ocen konkretnych osiągnięć Biura ds. Uchodź-
ców warto podkreślić, że traktowane jako całość przyczyniły się
do pewnego, choć na ogół niewielkiego awansu całej grupy spo-
łecznej. Istotne znaczenie działań podejmowanych przez agendę
ujawniło się przede wszystkim w wymiarze politycznym. Praca
oświatowa i uświadamiająca, prowadzona przez agentów Biura,
przyczyniła się do wyrobienia wśród czarnej mniejszości poczucia
ścisłego związku z partią republikańską. Powstały w tym okresie
sojusz przetrwał aż do lat 30. XX w. Niezależnie od więzi, jakie
zrodziły się w sposób naturalny, pamiętać także należy o tych, któ-
re były wynikiem świadomej działalności politycznej Biura. W
drugiej fazie kongresowej rekonstrukcji prowadziło ono także pro-
pagandę polityczną o jednoznacznej - jak się można domyślić-
wymowie. Republikański porządek realizowany na Południu pre-
zentowano w jasnych barwach, wszystko zaś to, co mu przeszka-
dzało, w kolorach ciemnych. Najgłębszy odcień czerni stosowano
w odniesieniu do... Ku-Klux-Klanu.
Jedną z osobliwości dziejów amerykańskich XIX w. pozostawało
to, że mieszkańcy tego kraju, dysponując najdoskonalszym w ich
pojęciu systemem politycznym, ze swego rodzaju upodobanierx
zwracali się do utajnionych form działalności, podejmowanej
zresztą w różnych sferach. Marzący o utworzeniu sprawnej organi-
zacji zawodowej szewcy, jeszcze przed wybuchem wojny utworzyli
Zakon Rycerzy Św. Kryspina (Order of Knights of St. Crispin).
Również w latach 50. podjgli działalność Rycerze Złotego Koła
(Knights of the Golden Circle), pragnący zbudować na Południu
wielkie imperium niewolnicze, które swymi granicami sięgnęłoby
Brazylii. Okres wojny ze względu na liczne ograniczenia w życiu
obu społeczeństw przyniósł dalszy rozwój tajnych organizacji. Wy-
mieniając tylko najważniejsze, wspomnieć warto o: Lidze Unijnej
(Union League), Zakonie Rycerzy Amerykańskich (Order of Ameri-
can Knights), Synach Wolności (Sons of Liberty) i Spartańskich
Bandach (Spartan Bands). Pomimo różnic programowych łączyło
je jednak wiele: fascynacja masonerią, wiara w szczególne posłan-
nictwo dziejowe oraz uznanie, że z braku innych form działalności
tylko poprzez udział w tajnych stowarzyszeniach można udoku-
mentować swój patriotyzm. Nie inaczej rzecz się miała z licznymi
powstającymi po wojnie na Południu organizacjami. W odróżnie-
niu od tych wcześniej prezentowanych wpisywały one do progra-
mów jeszcze jeden wspólny im wszystkim punkt - odzyskanie nie-
zależności regionu w kształcie z okresu wojny, a co najmniej z lat
poprzedzających jej wybuch.
Narodziny Ku-Klux-Klanu wiąże się ze spotkaniem sześciu by-
łych żołnierzy Konfederacji (kpt. Johna C. Lestera, mjr. Jamesa
R.- Crowe'a, Johna B. Kennedy'ego, Calvina Jonesa, Richarda R.
Reeda i Franka O. McCorda), których los zetknął w maju lub
czerwcu (co do tego nie ma pełnej zgodności) 1866 r. w Fort Pula-
ski w stanie Tennessee. Po latach wypełnionych przygodami wo-
jennymi obca im była myśl powrotu do nudy małomiasteczkowego
Zycia. Wciąż jeszcze spragnieni przygód i silnych wrażeń, postano-
wili założyć organizację fraternalistyczną, której celem byłoby nie-
68 69
sienie pomocy wszystkim powracającym z wojny żołnierzom Kon-
federacji. Jako że dwóch z owej szóstki miało szkocki rodowód,
więc zaproponowana przez nich nazwa Ku-Klux-Klan, nawiązują-
ca do starej tradycji szkockich klanów rodzinnych, została przyję-
ta bez większych oporów, podobnie zresztą jak cały skomplikowa-
ny system szyfrów i haseł służących porozumiewaniu się w warun-
kach obowiązującej tajemnicy organizacyjnej.
Ku-Klux-Klan funkcjonował początkowo w Fort Pulaski, a w
końcu 1866 r. przeniósł się do kilku większych miejscowości na te-
renie Tennessee. Na pierwszym zjeździe członków organizacji, któ-
ry odbył się na wiosnę 1867 r., nastąpiły istotne zmiany programo-
we i strukturalne. Pod wpływem bieżących wydarzeń (wprowadze-
nie okupacji wojskowej) postanowiono ustosunkować się do nowej
rzeczywistości, stwierdzając, że Ku-Klux-Klan będzie występował
w obronie: Konstytucji, byłych żołnierzy Konfederacji oraz praw
białej większości mieszkańców Południa. W tym celu rozproszone i
pozostające w luźnym związku lokalne organizacje postanowiono
zjednoczyć, przyjmując jednolitą i zhierarchizowaną strukturę. Na
czele organizacji stał odtąd Wielki Czarownik (Grand Wizard),
który sprawował władzę nad Niewidzialnym Imperium Południa
(Inuisible Empire of the South). Podlegali mu niżsi rangą oficero-
wie, w zależności od szczebla, zwani Wielkimi Smokami (Grand
Dragon), Czarnymi Jastrzębiami (Blach Hawks) lub Wielkimi Cy-
klopami (Grand Cyclop). Na czele organizacji stanął o icer byłej
armii konfederackiej, osławiony dowódca kawalerii, gen. Natha-
niel Forrest.
Ku-Klux-Klan, deklarując w 1867 r., czego będzie bronił, okreś-
lał także dość precyzyjnie, kogo uznaje za swego przeciwnika. Na
ogół zwykło się sądzić, że byli nim wyłącznie Murzyni. Warto jed-
nak pamiętać, że teksty przysiąg inicjacyjnych, składanych przez
nowych członków, wspominały także o białych, którzy angażowali
się w realizację kongresowej rekonstrukcji. Wymieniano tam za-
tem radykalnych republikanów i urzędników Biura ds. Uchodźców,
carpetbaggerów oraz Południowców współpracujących z władzami
okupacyjnymi (scallwages). Fakt ten jest godny szczególnego od-
notowania, gdyż wraz z innymi obrazującymi działalność organiza-
cji zmienia nieco optykę jej widzenia.
Ku-Klux-Klan, przyjmując nową formułę swej aktywności i no-
we cele, w krótkim czasie pozyskał wielu członków. W 1869 r. we
wszystkich stanach byłej Konfederacji należało doń 550 tys. War-
to przy tym pamiętać, że oprócz tej organizacji działało na Połud-
niu szereg innych związków konspiracyjnych, stawiających sobie
cele podobne do Ku-Klux-Klanu. Najbardziej znane to: Rycerze
Białej Kamelii (Knights of the White Camelia), Blade Twarze (Pale
Face) i Rycerze Wschodzącego Słońca (Knights of the Rising Sun).
Rywalizowały one z Klanem o wpływy wśród mieszkańców Połud-
nia, ale wielokrotnie też z nim współpracowały. Ten bowiem, pozo-
stając najliczniejszą tajną organizacją istniejącą w tym regionie,
narzucał innym ton i styl działań. Nic też dziwnego, że mieszkań-
cy Północy nie czynili rozróżnienia pomiędzy poszczególnymi orga-
nizacjami, wszystkie razem określając mianem "konspiracji Kla-
"
nu.
Wydaje się, że sformułowanie to, choć używane w sensie pejora-
tywnym, dobrze oddaje sens rozgrywających się na Południu wy-
darzeń. W ciągu kilku lat działalności członkowie Ku-Klux-Klanu
zabili 35 tys. swoich przeciwników. Natężenie tych działań było
niekiedy bardzo duże, np. w czasie kampanii wyborczej z 1868 r. w
ciągu ledwie dwóch dni września zginęło w Luizjanie ok. 200 osób
współpracujących z nowymi władzami. Biorąc pod uwagę maso-
wość organizacji, a zarazem pokrywanie się siatki jej lokalnych
ogniw z mapą byłej Konfederacji, uznać należy, że działalność Ku-
-Klux-Klanu była czymś więcej niż zwykłym terroryzmem, dykto-
wanym uprzedzeniami rasowymi. Wciąż niełatwo jednak odpowie-
dzieć na pytanie, czy funkcjonowanie "konspiracji Klanu" trakto-
wać należy jako fragment wojny domowej, bunt ludności regionu
poddanego wojskowej okupacji, czy też prowadzoną przy użyciu
metod partyzanckich tę samą wojnę, którą w latach 1861- 65 pro-
wadziły regularne armie.
Odpowiedź jest tym trudniejsza, im więcej faktów potwierdza
szczególną popularność, jaką Ku-Klux-Klan cieszył się na Połud-
niu. Wyrażała się ona w różnych, czasami nawet groteskowych
formach. W Nashville powstały dla przykładu dwie drużyny base-
ballowe, nazwane Ku-Klux-Klan i Pale Face, lokalny teatr zaś wy-
stawił burleskę o prostym tytule Ku-Klux-Klan. Kilka wydawa-
nych na Południu gazet i czasopism włączyło nawet nazwę organi-
zacji do swoich tytułów. W mieście Goldsboro w Karolinie Północ-
70 71
nej ukazywał się "Ku-Klux-Klan Kaleidoscope", a w Jefferson w
Teksasie "Ultra Ku-Klux-Klan", w Houston zaś można było nabyć
"
"Daily Ku-Klux-Klan Vendetta.
Jeśli nawet w świetle wszystkich wspomnianych faktów obraz
działalności Ku-Klux-Klanu jawi się jako bardziej skomplikowa-
ny, niż zwykło się sądzić, to ; ątpliwości nie nasuwają skutki ak-
cji podejmowanych przez tę organizację. Już w lutym 1869 r. Kon-
gres przyjął XV poprawkę do Konstytucji, zakazującą pozbawia-
nia praw politycznych kogokolwiek ze względu na kolor skóry,
przynależność rasową lub poprzedni stan prawny, w jakim sig
znajdował. Weszła ona w życie w 1870 r. W latach 1870 - 71 Kon-
gres przyjął także trzy ustawy o szczególnych uprawnieniach
władz wykonawczych (Enforcement Acts), skierowane bezpośred-
nio przeciwko Ku-Klux-Klanowi i innym tajnym organizacjom na
Południu. W pierwszej z nich uznawano działalność tych związ-
ków za nielegalną. Oznaczało to w praktyce, że w dziewięciu po-
wiatach Karoliny Południowej, gdzie nasilenie akcji Ku-Klux-Kla-
nu było wówczas największe, wprowadzono stan wyjątkowy. W pa-
ru innych stanach, w tym najpierw w Karolinie Północnej i Missi-
sipi, nastąpiły masowe aresztowania Południowców, choćby tylko
podejrzanych o przynależność do organizacji.
Z prawdopodobieństwem takiego biegu wydarzeń liczył się już w
1869 r. gen. Nathaniel Forrest. Po uchwaleniu przez Kongres XV
poprawki - formalnie rozwiązał organizację. Jednak determina-
cja lokalnych przywódców, by dalej prowadzić działalność, stop-
niowo ją jeszcze nasilając w okresie kampanii wyborczej przed
elekcją kongresową 1870 r., doprowadziła później do podjęcia
przez Kongres i administrację tak radykalnych kroków. Zdecydo-
wana postawa armii, która w latach 1870 - 71 interweniowała po-
nad dwieście razy, przyczyniła się do złamania oporu Klanu. Po-
mimo to aż do końca rekonstrukcji w różnych częściach Południa
pojawiały się jeszcze płonące krzyże, jako zewnętrzny wyraz dzia-
łalności lokalnych komórek organizacji, bądź przywiązania mie-
jscowych mieszkańców do tradycji reprezentowanej przez Ku-
-Klux-Klan.
Po wyborze na prezydenta w 1868 r. gen. Ulysses Grant prokla-
mował politykę zamykającą się w formule - "Niech zapanuje po-
kój" (Let us have peace). Historycy mają na ogół problemy z roz-
szyfrowaniem owego prostego skądinąd hasła: nie wiadomo, czy
było kierowane do Południowców, czy też do naciskających na
dalsze reformy radykalnych republikanów. Stwarzało przez to wie-
lorakie możliwości interpretacyjne różnym grupom i kręgom spo-
łecznym. W najbliższym otoczeniu prezydenta, w jego gabinecie i
wśród grona doradców, zostało potraktowane jako zachęta do
szybkiego bogacenia się wszystkimi możliwymi sposobami. Wkrót-
ce też uwidoczniły się pierwsze efekty. Od 1870 r. grupa (później
określana mianem "szajki whisky" - Whishey Ring) producentów
whisky oraz urzędników z Departamentu Skarbu i Biura Podatko-
wego współpracowała w celu obrócenia na cele partii republikań-
skiej dochodów z podatku, jaki obciążał wytwarzanie i sprzedaż al-
koholu. W miarę upływu czasu wielomilionowe sumy zasilały nie
tylko fundusz partyjny, ale także prywatne kieszenie. Proceder
ten trwał pięć lat i został ujawniony w wyniku śledztwa podjętego
w maju 1875 r. przez sekretarza skarbu, Benjamina H. Bristowa.
Wśród 240 aresztowanych znalazł się także prywatny sekretarz
prezydenta Orville E. Babcock, który na osobistą interwencję
Granta został uniewinniony.
Nim jednak sprawa "szajki whisky" wyszła na jaw, inna afera,
obciążająca wiceprezydenta Schuylera Colfaxa oraz wielu związa-
nych z Grantem polityków republikańskich, stała się przedmiotem
szczególnego zainteresowania Amerykanów. Znana jako "skandal
towarzystwa Credat Mobilier", miała związek z budowaną przez
spółkę Union Pacific transkontynentalną linią kolejową. Budowę
odcinka biegnącego na zachód od Omaha w Nebrasce kompania
powierzyła towarzystwu Credit Mobilier of America, którego liczą-
cymi się współudziałowcami byli bracia Oaks i Oliver Ames. W
okresie powstawania tej linii Credit Mobilier przeszło trzykrotnie
zawyżył koszty budowy, przekazując wyłudzone w ten sposób od
Union Pacific sumy najważniejszym udziałowcom. Kiedy cała
sprawa została ujawniona przez "New York Sun" w 1872 r., będą-
cy członkiem Kongresu Oaks Ames zaczął przekupywać członków
powołanej przez parlament komisji śledczej, docierając wśród nich
do wiceprezydenta Colfaxa. Wprawdzie temu ostatniemu nie udo-
wodniono przekupstwa, ale cała sprawa znacznie obciążyła konto
administracji Granta.
Sam prezydent, wolny od podejrzeń, a ponadto cieszący się u-
72 73
znaniem wśród większości radykalnych republikanów za postawę
przyjętą wobec "spisku Klanu" oraz zaufaniem bossów partyjnych,
został zgłoszony w 1872 r. przez swoją partię do wyborów. Liberal-
ne skrzydło partii, uznając wszak pośrednią odpowiedzialność
Granta za ujawnione skandale, postanowiło wystawić własnego
kandydata. Został nim Horacy Greeley, znany ze swych abolicjo-
nistycznych poglądów, naczelny redaktor "New York Tribune".
Nie mając innej alternatywy, jak Grant i Greeley, a jednocześnie
będąc partią wciąż za słabą, aby wystawić mającego szanse na
sukces kandydata, demokraci poparli w wyborach Greeleya. Uzy-
skał on 2,8 mln głosów oraz 66 głosów elektorskich, a zatem wcale
niemało. Nie wystarczyło to jednak, aby pokonać Granta, który
zdobył 3,5 mln głosów i 286 mandatów elektorskich. Oznaczało to
w praktyce, że "grantyzm", jak nazywali z dezaprobatą przeciwni-
cy prezydenta system rządów opartych na osobistej lojalności
podwładnych wobec niego w zamian za udzielaną przezeń politycz-
ną i w razie potrzeby prawną ochronę, miał funkcjonować dalsze
cztery lata (warto dodać także, że zarzucano Grantowi - a oska-
rżenia te formułowali również członkowie partii republikańskiej,
nie wyłączając tak znanych, jak przewodniczący Izby Reprezen-
tantów z lat 1869- 75, James Blaine - nepotyzm).
W okresie drugiej kadencji "grantyzm" rozwinął się w pełni.
Oprócz wspomnianego wcześniej skandalu "szajki whisky" ujaw-
nione zostały w tym czasie olbrzymie defraudacje w Departamen-
tach Skarbu i Marynarki. Ponadto sekretarz wojny, William W.
Belknap, został w 1876 r. oskarżony o przyjmowanie łapówek od
biznesmenów zainteresowanych prowadzeniem na zasadzie wyłącz-
ności handlu z Indianami na obszarach rezerwatów. Uniknął on
odpovriedzialności, choć Izba Reprezentantów podjęła decyzję o
wszczgciu procedury złożenia go z urzędu. Decyzja Belknapa w
sprawie ustąpienia z zajmowanego stanowiska uprzedziła głosowa-
nie w Senacie, dotyczące uznania go winnym zarzucanych mu
przestępstw. Do tych wszystkich faktów, ilustrujących praktyczne
funkcjonowanie "grantyzmu", należy dodać błędy obciążające sa-
mego prezydenta, które według opinii niektórych historyków (Ari
Hoogenboom) doprowadziły do wybuchu paniki f`inansowej z 1873 r.
Dla dziejów rekonstrukcji na Południu ogólna sytuacja politycz-
na panująca na szczeblach władz federalnych miała niezwykle
74
istotne znaczenie. W większym jeszcze stopniu niż w Waszyngto-
nie duch "grantyzmu", mieszając się ze swoistym zachłyśnięciem
władzą nowych ekip oraz ich ignorancją w sprawach politycz-
nych, prowadził do takich absurdów, jak przyznanie przez legisla-
turg Karoliny Południowej odszkodowania 1000 dol. za konia
utraconego przez przewodniczącego niższej izby Zgromadzenia
Ustawodawczego. W legislaturze Luizjany głosowano nad przyzna-
niem środków na zakup szampana i szynki dla jej członków. Nie
obyło się także bez afer finansowych. Wymieniona legislatura pod-
jęła w 1873 r. decyzję o finansowaniu remontu siedziby Zgroma-
dzenia, przeznaczając na ten cel 50 tys. dol., choć realne koszty
wymagały jedynie 1/5 tych środków.
Te i podobne wypaczenia z okresu "rządów czarnych", jak zwa-
no na Południu lata, kiedy w wyniku funkcjonowania XIV po-
prawki do Konstytucji w całym regionie było o blisko 100 tys.
więcej czarnych niż białych wyborców, ułatwiały politykom zwią-
zanym z tradycją Starego Południa prowadzenie kampanii na
rzecz stopniowej eliminacji z władz lokalnych i stanowych najbar-
dziej zdecydowanych zwolenników kongresowej rekonstrukcji.
Choć prawdą jest, że w tych latach tylko 1/5 białych Południow-
ców była aktywna politycznie, to prowadzony wobec radykalnych
republikanów bojkot ekonomiczny, wzmocniony presją towarzy-
ską, pozwolił na przywrócenie na Południu rządów konserwatyw-
nych demokratów, zwanych niekiedy "odkupicielami". Najwcześ-
niej, gdyż już w 1870 r., proces ten zaczął się w Karolinie Północ-
nej, by w roku nastgpnym objąć Georgig i kolejne stany. W chwili
zakończenia drugiej kadencji Granta już tylko Floryda i Luizjana
miały rządy republikańskie.
Wielkim uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że tylko dzięki wy-
mienionym wcześniej czynnikom mogli stopniowo wracać do wła-
dzy ludzie związani z tradycją przedwojennego Południa: Istotne
zmiany zaszły bowiem w samej partii republikańskiej. Obserwując
je w dłuższym okresie, liczonym od chwili zwycięstwa wyborczego
z 1860 r., zwrócić należy na to uwagę, że z partii aktywnej i skie-
rowanej w swej działalności na osiągnigcie podstawowych celów
programowych - wprowadzenie kapitalizmu w całym kraju, stwo-
rzenie barier celnych w celu ochrony rodzimego przemysłu, budo-
wa transkontynentalnej linii kolejowej itp. - zamieniła się ona w
75
latach rekonstrukcji w partię broniącą osiągnigtego stanu posia-
dania. Ów proces pogłębił się w okresie drugiej kongresowej re-
konstrukcji, a stał się wiodącym rysem politycznej aktywności re-
publikanów w latach ostatniej kadencji Granta. Przechodząc do
obrony osiągniętych zdobyczy, partia była skłonna do kompromi-
su z innymi siłami politycznymi, zwłaszcza jeśli nie występowały
one przeciwko republikanom w tak ostrej formie, jak czynił to w
swoim czasie Ku-Klux-Klan. Chęć utrzymania władzy w skali całe-
go kraju skłaniała do ustępstw na rzecz sił politycznych, pragną-
cych władzy tylko w regionie. Proces zapoczątkowany na począt-
ku lat 70. osiągnął swój kulminacyjny punkt w czasie wyborów
prezydenckich 1876 r.
W czasie tej elekcji demokraci - wzmocnieni już wyraźnymi
sukcesami w skali regionu - zdecydowali się wystawić własnego
kandydata, Samuela J. Tildena. Republikańskim nominatem zo-
stał Rutherford B. Hayes. Tilden zdobył przewagę w głosowaniu
powszechnym (4 300 590, gdy Hayes - 4 036 298), ale zabrakło mu
jednego mandatu w kolegium elektorskim, by rozstrzygnąć elekcję
na swoją korzyść. Nie bgdąc pewnymi uprawnień do udziału w ko-
legium jednego elektora z Oregonu, demokraci postanowili zwró-
cić się do Kongresu o rozpatrzenie sprawy. Druga strona także
zgłosiła zastrzeżenia, powołując się na to, że w trzech stanach-
Karolinie Południowej, Luizjanie i Florydzie - wybory były ma-
nipulowane, w efekcie czego wielu czarnych wyborców (o których
można było powiedzieć, że poprą republikanów) nie mogło wziąć
udziału w elekcji. W tej sytuacji Kongres postanowił powołać spe-
cjalną komisję elektorską, złożoną z 5 członków Izby Reprezentan-
tów, 5 senatorów i 5 sgdziów Sądu Najwyższego. Stosunkiem 8 do 7
przeważali w niej republikanie, co też przesądziło o uznaniu Haye-
sa prezydentem.
Decyzji owej komisji towarzyszyło wypracowanie przez przedsta-
wicieli obu partii porozumienia, nazwanego od miejsca obrad wa-
szyngtońskiego hotelu, należącego do Jamesa Wormleya - poro-
zumieniem Wormleya. Występujący w imieniu republikanów Ja-
mes A. Garfield i John Sherman zapewnili reprezentujących de-
mokratów: Johna B. Gordona i Luciena .C. Lamara, że w razie
objęcia przez Hayesa urzędu prezydenta zostanie formalnie zakoń-
czona rekonstrukcja, co w praktyce oznaczać będzie wycofanie
76
wojsk federalnych z Południa oraz pozwolenie na przejęcie władzy
przez przeciwników republikanów w Luizjanie i na Florydzie. Gar-
field i Sherman złożyli także obietnicę budowy przez nową admi-
nistrację kolejnego transkontynentalnego połączenia kolejowego,
które biegłoby przez Południe, oraz podjęcia prac nad regulacją
Missisipi. Demokraci zgadzali się zaś na objęcie kluczowego dla
funkcjonowania Izby Reprezentantów stanowiska przewodniczące-
go (Speaher) przez Jamesa Garfielda. Zobowiązywali się także
przestrzegać na Południu XIII, XIV i XV poprawki do Konstytucji
oraz ustaw dotyczących praw obywatelskich (ostatnią wydano w
1875 r.). W ten sposób porozumienie partyjne przemieniło się w
układ regionalny, który, choć jak się okazało, obie strony tylko
częściowo przestrzegały, jednak w punktach dotyczących zakoń-
czenia rekonstrukcji ściśle wykonano. Jeszcze w tym samym roku
1877 wojska federalne opuściły Południe, a władzę w stanach bę-
dących przedmiotem kompromisu objgli demokraci.
II
Rekonstrukcja była tym okresem dziejów amerykańskich, wokół
którego narosło wiele powierzchownych ocen, wynikających ze
znacznego zaangażowania głoszących je osób. W swych najskraj-
niejszych formach poglądy te stwierdzają, że były to lata bez-
wzglgdnej okupacji wojskowej i eksploatacji ekonomicznej regio-
nu przez zwycięską Północ. Z drugiej strony, można także spotkać
opinie niektórych historyków, że w okresie wojny secesyjnej i re-
konstrukcji dokonała się "druga rewolucja amerykańska" (Char-
les Beard). Zmiany ekonomiczne (zapoczątkowana wówczas indus-
trializacja), społeczne (likwidacja niewolnictwa i upadek arysto-
kracji plantatorskiej) i polityczne (nadanie praw obywatelskich
Murzynom oraz uzyskanie i zachowanie prymatu partii republi-
kańskiej w skali ogólnokrajowej) były według zwolenników tego pog-
lądu tak duże i głębokie, a przez to znaczące dla dalszego rozwoju
kraju, że mogły być porównane tylko do tych z końca XVIII w
.,
kiedy kolonie amerykańskie wyzwoliły się spod panowania brytyj-
skiego, przyjmując w utworzonym przez siebie państwie system re-
publikański. W obu przypadkach oceny te dotykają sedna rzeczy,
77
przeceniając jednak znaczenie zmian zachodzących w okresie re-
konstrukcj i.
Zastanawiając się nad pierwszą z wymienionych opinii, warto
przypomnieć, że w całym okresie rekonstrukcji kongresowej sta-
cjonowało na Południu tylko 20 tys. żołnierzy wojsk federalnych,
poszczególne zaś garnizony r ie liczyły więcej niż 500 żołnierzy (z
wyjątkiem Richmond i Nowego Orleanu, gdzie przebywało ich po
1000). Jednak z punktu widzenia Południowców nie tyle liczba
wojsk, co sam fakt ich obecności, jako armii okupacyjnej, był zna-
czący. Podobnie ważne było i to, że oddziały te rozlokowano, aby
egzekwować prawa ustanowione przez mniejszość w celu panowa-
nia nad większością.
Zwolennicy drugiego z przytoczonych poglądów mają chyba ra-
cję co do rzeczowego zakresu zmian. Zapominają jednak, że przez
wiele lat, a nawet dziesięcioleci, jakie minęły od zakończenia re-
konstrukcji, utrzymywał się zdecydowany regres we wszystkich
sferach, w których wcześniej próbowano modelować stosunki na
Południu. Jeszcze pod koniec XIX w. bawełna uprawiana w tym
regionie wciąż pozostawała jednym z głównych produktów ekspor-
tu amerykańskiego, iluzoryczna zatem była wiara, że "król baweł-
ny" został zdetronizowany w okresie rekonstrukcji. Znaczące po-
stępy procesu industriaIizacji Południa przypadają dopiero na XX
w. Prawa zaś obywatelskie dla Murzynów już pod koniec XIX w.
stały się iluzją, a w istotny sposób sytuacja ta zaczęła się zmieniać
dopiero u progu lat 60. obecnego stulecia.
W swej istocie rekonstrukcja była zatem czymś pośrednim po-
migdzy normalizacją potrzebną każdemu krajowi, zwłaszcza jeśli
doświadczyła go tak wyniszczająca wojną jak ta z lat 1861- 65, a
rewolucją. Jeśli chciano tej ostatniej, to tylko jako swego rodzaju
dopełnienia militarnego zwycigstwa Unii. Chodziło przy tym bar-
dziej o rewolucjg w wymiarze politycznym, niż jakimkolwiek in-
nym. Celem była eliminacja wpływów arystokracji plantatorskiej
jako decydującej przed wojną o kształcie stosunków politycznych
na Południu i w całym kraju (przynajmniej w dekadzie lat 50.)
grupy społecznej. Pozbawienie znacznej części tej grupy praw poli-
tycznych w wyniku wprowadzenia XIV poprawki do Konstytucji
znacznie osłabiło partię demokratyczną, dla której arystokracja
plantatorska była w swoim czasie istotnym oparciem. Tym samym
na scenie politycznej dominującą siłą pozostali, i to na długo, re-
publikanie. Po zagwarantowaniu swojej partii niekwestionowanej
pozycji w kraju, zdecydowana większość przywódców republikań-
skich porzuciła - jeśli ją wcześniej żywiła - myśl o głgbokich
zmianach w strukturze społeczno-ekonomicznej Południa. Osiąg-
nięte sukcesy z jednej, a uprzedzenia rasowe z drugiej strony za-
cierały ostrość widzenia innych niż polityczne problemów regionu.
Traktując ją w kategoriach okresu przejściowego - rekon-
strukcja była i jest oceniana krytycznie właśnie za połowiczność
kreowanych wówczas reform. Warto wszak pamiętać, że to właśnie
wtedy uległ likwidacji stan dwoistości systemu ekonomicznego i
społecznego w kraju. Wówczas też do świata polityki została wpro-
wadzona cała liczna mniejszość rasowo-etniczna, początkowo trak-
towana bardziej jako przedmiot, a po wielu dziesięcioleciach także
jako jej podmiot. W tym też sensie rekonstrukcja spełniła swe zadania,
umożliwiając Amerykanom wejście w 1877 r. w okres będący dla jednych Wiekiem
Złotym, dla innych zaś tylko Pozłacanym.
Rozdział trzeci
WIEK POZŁACANY
(1877-1898)
I
1890 r. Urząd Statystyczny Stanów Zjednoczonych, analizu-
Wjąc wyniki kolejnego spisu powszechnego, stwierdził, że z
mapy kraju zniknęło to, co nazywano dotąd Pograniczem. Zniknął
zatem zwarty pas osiedli i siedzib ludzkich, który od trzystu lat
stopniowo przesuwał się z Wybrzeża Atlantyckiego ku zachodnim
krańcom kontynentu. Można było wprawdzie jeszcze spotkać rejo-
ny nie zagospodarowane, nie objęte uprawami i nie zamieszkane,
ale Pogranicze jako zjawisko ze sfery ekonomicznej i społecznej
zniknęło bezpowrotnie. Oznaczało to koniec wielkiej amerykań-
skiej epopei związanej z podbojem kontynentu.
Gdy Thomas Jefferson zrealizował transakcję, w rezultacie któ-
rej Stany Zjednoczone weszły w posiadanie Luizjany, sądził wów-
czas, że zasiedlenie owych ziem, nie mówiąc już o osiągnięciu Pa-
cyfiku, zajmie jego rodakom stulecia. Tymczasem w niespełna sto
lat później cały kontynent został nie tylko zbadany, ale i z grub-
sza zagospodarowany. Proces przesuwania, a następnie obumiera-
nia Pogranicza, w związku z zachodzącymi zmianami demograficz-
nymi, technicznymi i gospodarczymi, postępował stopniowo, jego
powolne tempo w pierwszej połowie XIX w. po wojnie secesyjnej
zaczęło nabierać niezwykłego wręcz rozmachu. Niemałe znaczenie
miały tu decyzje zapadłe w latach wojny, zwłaszcza zaś Homestead
Act (Ustawa o osadnictwie). Kierująca się w stronę Zachodu uwa-
ga coraz wigkszej liczby Amerykanów, zarówno tych dopiero co
przybyłych zza oceanu imigrantów, jak i tych zasiedziałych od pa-
ru pokoleń, upatrujących w podróży za Missisipi szansę na szybkie
80
Passing of the Frontier,1870-1890
Selilea Aree n 1 a70
/ sec, ea,a>o so
u se,iiea, ,aeo, e, na,z e ,o,ew, "a e
wzbogacenie się lub też po prostu poszukujących możliwości roz-
poczęcia życia na nowo po dotychczasowych niepowodzeniach
,
sprawiła, że po wytyczonych przez odkrywców z przełomu XVIII i
XIX w. szlakach odbywała się prawdziwa wędrówka ludów. Osad-
nicy, aby osiągnąć swój cel - dotrzeć do amerykańskiego Ede-
" "
nu najpierw musieli sforsować żywą barierę, jaką były liczne
plemiona indiańskie zamieszkujące na zachód od Missisipi. Począ-
tek końca Pogranicza, za jaki uznać należy okres po wygaśnięciu
wojny secesyjnej i rekonstrukcji, stanowił zarazem definitywny
koniec epopei Indian amerykańskich, początkowo walczących z
naporem białych przybyszów, później walczących o przetrwanie, a
' końcu, u schyłku XIX w., bardzo często po prostu o godną
śmierć.
Od czasu zawarcia przez rząd Stanów Zjednoczonych pierwszego
81
: a Irnclzr kci f utęclze
Pogranicze w latach l870-90
Settled Area i i 187() - Obszar zasiedlony w 1870 r.
Settlcd I 870 - 40 - Obszar zasiedlony w latach I 870 - 90
Unsettled in IR4O (less than 2 people per syuare mile) - obszar
nic zasiedlony w 1890 r. (mniej niż 2 osoby na milę kwadralową)
traktatu z plemionami indiańskimi, tj. od 1778 r., przez blisko sto
kolejnych lat podpisano aż 370 takich porozumień. Już sama ta
liczba wskazuje na wagg problemu, jakim dla władz państwa było
uregulowanie stosunków z Indianami. Kwestia ta nie należała do
prostych z uwagi na samą liczbg plemion, podobnie jak i fakt, iż
podpisywane przez rząd federalny traktaty najczęściej nie były
respektowane przez napływających na Zachód osadników. Doty-
czyło to nawet tych postanowień, które tworzyły system rezerwa-
tów dla Indian. Jeśli na danym obszarze znaleziono złoto lub sre-
bro - a lata po zakończeniu wojny secesyjnej obfitowały w nie-
małą liczbg takich odkryć na terytoriach: Idaho, Montany, Nowe-
go Meksyku, Arizony, Utah, Dakoty (terytorium to jednostka ad-
ministracyjna o ograniczonych uprawnieniach samorządowych,
nabierająca praw stanowych w chwili zasiedlenia przez 60 tys. sta-
łych mieszkańców oraz przyjgcia zatwierdzonej przez Kongres kon-
stytucji) - to natychmiast napływać tam poczgli żądni szybkiego
wzbogacenia poszukiwacze cennych kruszców. Nie baczono przy
tym, że np. odkryte w 1874 r. w Black Hills złoto leżało na obsza-
rze rezerwatu Siuksów.
Niezależnie od tych żywiołowo zachodzących procesów wypiera-
nia Indian przez górników i osadników sama polityka władz fede-
ralnych także podlegała zmianom. W 1871 r. Kongres wprowadził
zakaz podpisywania przez rząd dalszych traktatów z plemionami
indiańskimi, jednocześnie ustanawiając nad nimi kuratelę praw-
ną. Oznaczało to w konsekwencji podporządkowanie plemion wła-
dzom federalnym przy jednoczesnym nienadaniu Indianom praw
obywatelskich. Zmiana statusu prawnego, łącząc się z żywiołowo
zachodzącymi procesami osadniczymi, doprowadziła do sytuacji
permanentnego konfliktu obu stron. Jedynym jego rozwiązaniem
mogła być wojna.
Już w rok po przyjgciu przez Kongres nowej polityki wobec In-
dian doszło do pierwszej z licznych w owej i nastgpnej dekadzie
wojen. W 1872 r. plemig Modoców opuściło swój rezerwat w połud-
niowym Oregonie, pragnąc przenie:;ć się w rejon jeziora Tule. W
czasie rozmów z przedstawicielami vładz doszło do incydentu, w
rezultacie którego zginął gen. Edward R.S. Canby. W odwet US
Army podjęła wyprawg karną - plemig zostało niemal całkowicie
zniszczone.
82
W kilka lat po tym zdarzeniu inna czgść Oregonu stała się are-
ną starć armii i Indian. W 1877 r. plemig Nez Perce zostało zmu-
szone do opuszczenia swojego rezerwatu w północno-wschodnim
Oregonie. Nie chcąc przenieść się do innego rezerwatu na obsza-
rze Idaho, plemig, prowadzone przez wodza Josepha, podjgło długi,
liczący przeszło 1600 km marsz w kierunku Kanady. Walkg o nie-
dopuszczenie osadników na opuszczone obszary prowadzili jeszcze
Szoszoni i Indianie Bannock. Walki wygasły w 1878 r.
Znacznie bardziej dramatyczny przebieg miały wojny prowadzo-
ne na południowym zachodzie. Przez całą dekadg lat 70., podobnie
jak w okresach wcześniejszych, mieszkańcy Teksasu i napływają-
cy tam nowi osadnicy walczyli z plemionami Komanczy i Kiowas.
Na pograniczu z Meksykiem przez 15 lat, począwszy od 1871 r.,
prowadził wojng "partyzancką" przewodzący Apaczom Geronimo.
Poddał się on dopiero w 1886 r.
Najbardziej dramatyczny przebieg miały walki prowadzone na
obszarze Wielkich Równin, tam bowiem przybywało najwigcej
osadników. Tam też postgpowała budowa transkontynentalnych
połączeń kolejowych, których szlaki niejednokrotnie przebiegały
przez obszary rezerwatów. Gdy zaś w grg wchodziło złoto, jak w
przypadku odkrytych w 1874 r. jego pokładów w Black Hills-
świgtych miejscach Siuksów - wojna była pewna. Zjednoczone
pod wodzą Siedzącego Byka (Sitting Bull) i Szalonego Konia (Cra-
zy Horse) plemiona Siuksów i Szejenów wspólnie wystąpiły 25
czerwca 1876 r. przeciwko wojskom gen. George'a A. Custera, po-
konując pododdziały 7 dywizji w bitwie pod Little Big Horn na
Terytorium Montany. W tej słynnej bitwie zginął cieszący się opi-
nią jednego z najzdolniejszych oficerów w armii, a zarazem nie-
przejednanego wroga Indian, gen. Custer. Wojna 1876 r. skończyła
sig jednak dla Siuksów klgską - zostali osadzeni w rezerwacie na
Terytorium Dakoty. Siedzący Byk zdołał jednak zbiec do Kanady.
Po wielu latach powrócił do swojego plemienia, gdzie podejrzany
o przynależność do grupy zwolenników tańca duchów (ghost dan-
ce) został w połowie grudnia 1890 r. przypadkowo zabity przez sa-
rną policjg indiańską. Nim jednak do tego doszło, jego współple-
^ ieńcy wyszli w marcu 1890 r. z rezerwatu w Południowej Dako-
cie. Pod Wounded Knee Creek zostali otoczeni przez oddział US
Army, który dokonał prawdziwej masakry ponad 300 Indian. Wy-
83
darzenie to definitywnie kończyło ciąg 67 wojen, jakie Ameryka-
nie prowadzili z Indianami w swej niedługiej przecież historii.
Oprócz licznych starć zbrojnych walkę z Indianami prowadzono
także w inny sposób. W okresie, o którym mowa, próbowano, i to
;kutecznie, pozbawić ich żywności poprzez masowe wybijanie bizo-
nów. Praktyka ta zaczęła się w okresie budowy linii transkonty-
nentalnej przez spółkę Union Pacific Railroad. Budowana przez
nia linia podzieliła liczącą ok. 5 mln sztuk populację bizonów na
dwa wielkie stada - południowe i północne. Pierwsze z nich zo-
stało całkowicie wybite już do połowy lat 70. początkowo przez
budowniczych kolei, później przez tzw. sportowców pragnących
upolować dzikiego zwierza. W 1875 r. Kongres świadomy, że postę-
pująca eksterminacja nie ma nic wspólnego ze sportem, jak rów-
nież nie jest dyktowana potrzebą chwili, uchwalił ustawg wprowa-
dzającą zakaz polowań na te zwierzęta. Ustawa spotkała się jed-
nak z wetem prezydenta Granta. W ciągu kilku kolejnych lat wy-
bito prawie całe północne stado, chcąc pozbawić Indian głównego
źródła żywności. W połowie lat 80. z całego stada ostało się tylko
tysiąc sztuk. Wzięto je pod ochronę, umieszczając w Parku Naro-
dowym Yellowstone.
Wygasanie w drugiej połowie lat 80. wojen z Indianami (Woun-
ded Knee Creek bardziej należy uznać za incydent niż składową
procesu; istotną cezurą było natomiast poddanie się Geronimo w
1886 r.) przyczyniło się do podjgcia przez władze prac nad stworze-
niem nowej formuły prawnej, umożliwiającej zorganizowanie ży-
cia pozostałych przy życiu Indian, przy jednoczesnym rozbiciu
struktury plemiennej. Ta bowiem, z jednej strony, umożliwiała za-
chowanie przez nich tożsamości oraz wzmacniała ducha oporu, z
drugiej zaś utrudniała - przy założeniu pozytywnego podejścia
niektórych białych do Indian - przystosowanie tych ostatnich do
życia we współczesnym świecie. W 1887 r. Kongres uchwalił Da-
wes Act, który spełniał chyba oczekiwania ustawodawców widzia-
ne w obu wymiarach. Indianom nadawano prawa obywatelskie,
jednocześnie przyznając indywidualną własność ziemską w postaci
160-akrowych (64 ha) działek. Warunkiem utrzymania prawa włas-
ności było jednak nieprzerwane przebywanie na przyznanej ziemi
przez 25 lat. W ten oto sposób utrzymano system rezerwatów, zmie-
niając ich organizację (do tego momentu ziemia należała do całe-
go plemienia) na taką, która zagwarantować mogła przełamanie
struktur plemiennych. Zmiany te miały i ten dodatkowy - nie
wiadomo, czy zakładany przez ustawodawców, czy też będący re-
zultatem stosowanej praktyki - walor, że umożliwiały prowadze-
nie wykupu ziem indiańskich już bez narażania się na protest, czy
też czynny opór ze strony całej społeczności. W ciągu następnych
20 lat od chwili przyjgcia Dawes Act ok. 90 mln akrów (36 mln ha)
ziemi należącej do Indian przeszło w ręce białych osadników. Do-
piero w 1934 r. ustalenia praw ne dotyczące tytułu własności do
ziemi zostały zmienione, a na podstawie Wheeler-Howard Act
przywrócono wspólne, plemienne prawo własności ziemi.
Koniec indiańskiej epopei zbiegł się w czasie z końcem tego
fragmentu amerykańskich dziejów, który miał związek z podbojem
kontynentu. Wielcy wodzowie indiańscy - np. w latach 1885 - 90
Siedzący Byk - pospołu mieli odtąd dzielić miejsce z kowbojami
w wielkim ni to cyrku, ni to programie rewiowym, nazwanym Dzi-
ki Zachód (Wild West). Zorganizował go były myśliwy, traper i
zwiadowca, a zatem prawdziwy człowiek Pogranicza - William F.
Cody, zwany "Buffalo Billem". Program, który w latach
1883-1916 prezentowany był w różnych częściach kraju oraz w
Europie, w pełni oddawał zmiang ducha czasów, jaka zaszła pod
koniec XIX w. Prawdziwe życie, prawdziwa historia i prawdziwi
jej bohaterowie stali się towarem, którego rynkowa wartość zale-
żała od gustów i upodobań kupujących. Amerykanie niepostrzeże-
nie przekraczali granicg dzielącą okres heroicznych zmagań z na-
turą i przeciwnościami losu od czasów, w których bohaterem sta-
wał się zapobiegliwy przedsiębiorca, "złodziejski baron", czy w
końcu przeciętny ciułacz dolarów.
II
W powszechnym odczuciu życie na Pograniczu wiązało się
przede wszystkim z barwnym, pełnym przygód życiem kowboja, re-
wolwerowca i obieżyświata. Tymczasem rzeczywistość była pod
wieloma wzglgdami bardziej przyziemna, choć i ludzi mających na
swym koncie liczne pojedynki, jak słynny młodociany zabijaka,
Billy Kid, czy reprezentujący prawo szeryf Hays City, a później
84 85
a es Butler Hickok (z uwagi na porywczy charakter i
Abilene, any stosunek do przestępców zwany "Dzikim"), oczy-
nieprze)e e brakowało. Jednak większość przybywających na 2a
S1edlających się tam Amerykanów pragnęła przede wszyst-
ć ód i o5lgo - ziemi. Odpowiednio uprawiana, miała według oc e-
jed Zln farmerskich zapewnić im stabilny dochód. Niemal
kim r oWigkszała się zatem ludność rolniczych stanów Kan-
skoko 'o ki czy Terytorium Dakoty. Jeśli w 1870 r. liczyła ona
sas, Neb gób, to w następnej dekadzie - już 1,5 mln, a po kolłej-
500 tyS ięciu latach - aż 3 mln. Innym równie dobrym wskaź i-
nych dZl a2ującym tempo powiększania się Pogranicza rolnicze o
kiem ob armerskiego może być przyrost areału upraw. Tylko w
czy teŻ toleciu między 1880 r. a końcem stulecia powiększył się
dwudZie' do 414 mln akrów (odpowiednio: 75,6 i 165,6 mln ha).
e lg9 a lepszym jutrem, które mogło nadejść wraz z tytuł m
o Pogoii Z do działki z iej, pod koniec omawianego okresu
iemsk
nośCl ła formę dosłowną. Gdy w 1889 r. władze federalne zd.e-
włas o Ślę przeznaczy na tereny objęte kolonizacją 3 mln ak-
przyj ln ha) ziemi, dotąd stanowiącej część Terytorium I -
cydo la2 22 kwietnia owego roku 50 tys. mężczyzn stanęło o
rów i ,yścigu. Na sygnał dany z
diańskie ego pistoletu ruszyli konrno
niezw5'l ł ęgiem do granic wyznaczonego pod osadnictwo obszaruz,
r2 najlepsze działki. Tego samego dnia cały teren został
lub dob ńakowany. W rok później wschodnia Oklahoma uzyska-
aby o2erytorium, by w 1907 r. wraz z Terytorium Indiańskirn
za t
ętatu' IJnii jako 46 stan.
ła s p
j 1o 5Zanie obszarów u raw z ednej strony, rozwijająca się
we ść
Powlę olnicza (tworZenie wydziałów rolniczych przy istnieją-
oświata lniach oraz powoływanie wyższych szkół rolnych), wyn -
cych uc tej dziedzinie (np. wprowadzenie "testerów Babcocka'",
lazczoś h poZiom tłuszczu w produkowanym mleku) i w końcuz
mierZąc a mechanizacja (np. w 1880 r. 80% pszenicy zbieran
postęPu rZystaniu masZyn), z drugiej, uczyniły amerykańskie roll-
przy 'y eZ 'ykle wydajnym. Jednak wraz ze wzrostem wydajnośc:i
o 5podziewane zyski farmerów. Przykładowo w 1894 r. do -
nietr 51 ski ' 'ane z upraw 23 mln akrów (9,2 mln ha) bawełny by -
chody u5 e niż te, jakie otrzymywano w 1873 r. z ledwie 9 mln ak.-
ły mnie ln ha). Jeśli w 1860 r. udziałem farmerów było 30% wy.-
rów (3,6
pracowanego dochodu narodowego, to w 1900 r. - tylko 20% przy
znacznie powiększonej przecież skali produkcji. Udział zaś rolnic-
twa w wytwarzaniu dochodu narodowego zmniejszył się z 40% w
1860 do 16% w 1900 r.
Odpowiedzi na pytanie o przyczyny tych niekorzystnych zjawisk
poszukiwali sami zainteresowani. Początkowo sądzono, że powo-
dem było nierównomierne rozłożenie dochodów w obrębie samej
grupy zawodowej, a zatem wśród osób utrzymujących się z rolnic-
twa. Tuż po zakończeniu wojny wznowiono system lądowego
transportu bydła hodowanego na Wielkich Preriach do miast
Wschodu i Środkowego Zachodu. System opierał się na przepro-
wadzaniu stad z rejonów hodowlanych do tych ośrodków, które by-
ły zarazem węzłami kolejowymi. Wraz z rozwojem połączeń kolejo-
wych zmieniały się owe centra, zwane "krowimi miasteczkami".
Początkowo za najważniejsze uznawano Sedelia w Missouri, które
już w 1867 r. straciło swe znaczenie na rzecz Abilene w Kansas, to
zaś z kolei musiało ustąpić znaczeniu Wichita i Dodge City, także
położonym w Kansas, oraz Cheyenne w Wyoming. Pędzone z Te-
ksasu stada początkowo (1867) liczyły 35 tys. sztuk, by w krótkim
czasie (1871) osiągnąć wielkość 700 tys. sztuk przeprowadzanych
rocznie. System transportu wielkich stad lądem funkcjonował aż
do połowy lat 80. W całym okresie jego istnienia wykształciła się
grupa tzw. krowich baronów, którzy (jak np John W. Iliff z Kolo-
rado) zrobili fortuny na hodowli bydła oraz jego opisywanym wy-
żej transporcie.
Wielu farmerów upatrywało źródeł wszelkiego zła w dominac i
"krowich baronów". Jeszcze większych powodów do niezadowole-
nia dostarczały spółki kolejowe, z którymi właściciele stad zawie-
rali umowy o transport. W żaden sposób nie kontrolowane przez
władze federalne spółki stosowały zróżnicowane taryfy przewozo-
we, zgadzając się na ich obniżanie (niekiedy aż dwukrotne) wobec
znaczących partnerów. Fortuny "krowich baronów" wyrastały w
latach 70. nie tylko ze względu na opłacalność samej hodowli b d
ła, ale i stosunkowo niską cenę jego transportu.
Kiedy jednak od 1886 r. zaniechano przepędu wielkich stad, rów-
Takżeytuacja "krowich baronów" zaczęła się stopniowo pogarszać.
oni poczęli odczuwać skutki funkcjonowania ogólnych pra-
wideł rządzących rynkiem rolnym. Do nich zaś zaliczał się przede
86 87
wszystkim mechanizm rosnących cen produktów przemysłowych
przy systematycznie obniżających się cenach samych płodów rol-
nych. eśli dla przykładu buszel (35,2 1) pszenicy kosztował 1,19
dol. w 1881, to w 1894 r. - już tylko 49 centów. W tych samych
proporcjach kształtowała się także cena kukurydzy (odpowiednio:
63 i 18 centów) oraz szeregu innych podstawowych produktów rol-
nych. Jednocześnie rosnącemu umaszynowieniu rolnictwa (ich
wartość w 1870 r. - 42 mln, w 1900 - 100 mln dol.) nie towarzy-
szył odpowiednio proporcjonalny spadek ich ceny. Można nawet
było powiedzieć coś przeciwnego, dostęp do maszyn stawał się fi-
nansowo coraz trudniejszy, i to nie ze względu na samą ich cenę,
co warunki kredytowe, stawiane farmerom przez banki. Dla przy-
kładu, pod koniec lat 80. w Kansas stopa procentowa kredytów
udzielanych na zakup nowych maszyn wahała się od 40% do...
375%. Biorąc to pod uwagę, jak również uwzględniając fakt, że
ewentualne koszty kredytu na zakup środków produkcji nie były
jedynymi wydatkami przeciętnego farmera, trudno się dziwić, że w
ostatniej dekadzie XIX w. średnio 1/3 farm w kraju miała obciążo-
ną hipotekę, w niektórych stanach zaś, jak Wisconsin, Michigan,
Iowa, Minnesota, Kansas, Nebraska oraz obie Dakoty - sytuacja
była jeszcze bardziej dramatyczna: hipoteki ponad 50% farm były
obciążone długami. W praktyce oznaczało to w wielu przypadkach
konieczność sprzedania farmy i podjęcia na niej pracy w charakte-
rze dzierżawcy. Tylko w ciągu dekady lat 80. liczba farm funkcjo-
nujących w systemie dzierżawy wzrosła w skali kraju z 1/4 do 1/3.
Paradoksem sytuacji amerykańskiego rolnictwa w omawianym
okresie była, przy stale rosnącej skali produkcji, wzrastającej wy-
dajności i unowocześnianiu metod gospodarowania, postępująca
pauperyzacja farmerów, którzy zamiast realizować swe marzenia o
stabilnym dochodzie i tym samym dostatnim życiu, ubożeli w tem-
pie proporcjonalnym do zwiększającego się ich wysiłku. Stan taki
musiał prowadzić do narastania wśród nich nastrojów frustracji. Z
tych zaś rodziły się inicjatywy zmierzające do zmiany stanu rze-
czy, głównie poprzez samoorganizowanie się w związki broniące
ich interesów. W okresie, o którym mowa, dwa z nich: farmerski
(National Grange) i populistyczny (National People Party) odgry-
wały najważniejszą rolę.
Geneza pierwszego z nich sięga już końca lat 60. Pracującego w
88
Departamencie Rolnictwa, a podróżującego w 1866 r. po Południu,
Olivera Hudsona Kelly'ego, zaskoczyła rosnąca zależność farme-
rów od spółek kolejowych oraz brak jakichkolwiek działań ze stro-
ny wyzyskiwanych, by zmienić istniejący stan rzeczy. Po powrocie
do Waszyngtonu postanowił stworzyć związek, który broniłby far-
merów. W 1867 r. powstała organizacja pod nazwą Opiekunowie
Rolnictwa (Patrons of Husbandry). Jej członkowie - od popular-
nej nazwy kółek rolniczych (grange) - zwani byli grangerami.
Statut. organizacji wykluczał z programu działalność polityczną.
Grangerzy zatem w pełni ukierunkowywali swoją działalność na
realizację programu uzdrowienia niewłaściwych w ich przekona-
niu relacji pomiędzy producentami żywności a przedstawicielami
innych sektorów gospodarki. Przede wszystkim domagali się obni-
żenia stosowanych przez spółki kolejowe taryf celnych. Ponadto
żądali zmian w praktykach stosowanych przez właścicieli elewato-
rów, zwykle świadomie oferujących zaniżone ceny za zboże najlep-
szych klas. Postulatem grangerów było także rozszerzenie systemu
kredytowego dla farmerów.
Do rozwijającego się początkowo tylko na Południu ruchu gran-
gerów dołączyli wkrótce farmerzy ze stanów Zachodu (Kansas, Ne-
braska, Illinois, Iowa, Wisconsin i Minnesota), szczególnie dotkli-
wie odczuwający w czasie kryzysu 1873 r. opisywane wcześniej
anomalie. Grangerzy próbowali walczyć z nimi poprzez tworzenie
rozwiniętego systemu kooperacyjnego, w założeniu mającego ob-
jąć wszystkie sfery bezpośrednio związane z produkcją rolną.
Działalność kooperatyw obejmowała zatem produkcję i przecho-
wywanie płodów rolnych, ich transport, a nadto zakup lub wytwa-
rzanie niezbędnych do funkcjonowania farm sprzętów, narzędzi i
maszyn. Ten typ działalności zyskał sobie znaczną popularność
wśród farmerów. W połowie lat 70. około 800 tys. spośród nich na-
leżało do ruchu grangerów.
Niezależnie od działań zmierzających do maksymalnego unieza-
leżnienia się od pośrednictwa spółek kolejowych i właścicieli ma-
gazynów i urządzeń elewatorowych, grangerzy wywierali presję na
władze, by te wyeliminowały dyskryminacyjne praktyki wspo-
mnianych spółek. Pod wpływem grangerów legislatury stanowe
wprowadziły szereg rozwiązań prawnych, w tym m.in. określiły
m
aksymalną wysokosc opłat za usługi transportowe i magazyno
89
we. Ponadto stworzono specjalne stanowe komisje, których celem
było przestrzeganie owych decyzji, te bowiem wciąż były kwestiono-
wane przez spółki. Dopiero orzeczenie Sądu Najwyższego z 1877 r.,
w którym potwierdził on prawo władz stanowych do wprowadza-
nia regulacji określających zasady funkcjonowania spółek kolejo-
wych i elewatorowych, stanowiło pewien przełom. Sukces ten
wzmocnił jeszcze wiarę grangerów w możliwość osiągnięcia podob-
nych rezultatów w odniesieniu do innych spraw, jak np. podniesie-
nie poziomu nauczania w okręgach wiejskich, czy tworzenie wyż-
szych szkół rolniczych.
Nie zmieniona od chwili powstania formuła organizacyjna
utrudniała jednak grangerom realizację tych celów, tym bardziej
że przeciwnik - różnego rodzaju spółki - rósł w siłę. Jego poko-
nanie lub przynajmniej neutralizacja wpływów wymagały coraz
większych nakładów finansowych oraz powiązania działań grange-
rów ze światem polityki, czego statut organizacji zakazywał. Nic
też dziwnego, że w miarę upływu czasu organizacje związku far-
merskiego traciły członków (w 1889 r. było ich już tylko 107 tys.)
na rzecz organizacji alternatywnych.
W latach 80. uformowały się dwie koalicje, złożone z różnych
organizacji farmerskich - Związek Południowy (Southern Allian-
ce) i Związek Północny (Northern Alliance). Pod wpływem pogar-
szającej się na przełomie lat 80. i 90. sytuacji farmerów oraz in-
nych grup zawodowych zamieszkałych w okręgach wiejskich (ho-
dowcy bydła, lokalni kupcy, małomiasteczkowi wydawcy gazet
itp.) obie koalicje zgodziły się w 1890 r. popierać w wyborach lo-
kalnych kandydatów, którzy do swoich programów wpiszą działa-
nia na rzecz poprawy sytuacji tej kategorii ludności. W dwa lata
później, w czerwcu 1892 r., przywódcy obu koalicji - Leonidas L.
Polk, C.W. Macune, Ignatius Donnelly, Charles H. Van Wyck-
spotkali się w Omaha (Nebraska) w celu powołania nowej partii,
alternatywnej wobec demokratów i republikanów. Powstała wów-
czas Narodowa Partia Populistyczna (National People Party), któ-
rej program opracował Ignatius Donnelly. W programie tym, przy-
jętym jako platforma wyborcza na rok 1892, partia znacznie wy-
kraczała poza obronę wąsko pojętych interesów grupowych. Obok
postulatów, których realizacja miała być spełnieniem żądań farme-
rów: nisko oprocentowane pożyczki federalne, utworzenie Wysył-
kowego Banku Oszczędnościowego (Postal Savings Bank) - zna-
lazły się tam i takie, jak upaństwowienia kolei, żeglugi parowej
oraz telegrafów, czy bezpośredni wybór senatorów.
Już w 1892 r. populiści mogli odnotować znaczący sukces. Ja-
mes B. Weaver - kandydat tej partii na prezydenta - zebrał po-
nad 1 mln głosów (9% wszystkich oddanych) i 22 głosy elektor-
skie. Było to pierwsze od 1856 r. tak wysokie zwycięstwo tzw. trze-
ciej partii. Wybory kongresowe z 1894 r. dały populistom 6 miejsc
w Senacie i 7 w Izbie Reprezentantów. Kolejne wybory prezydenc-
kie z 1896 r. odbyły się bez kandydata omawianej partii, gdyż de-
mokrata - William J. Bryan, w znacznym stopniu podzielający
program populistów - miał większe szanse na wygraną niż ewen-
tualny własny kandydat. Wprawdzie przewidywania te nie spełni-
ły się, ale wyniki głosowania (6,5 mln głosów, 176 głosów elektor-
skich) upewniły przywódców populistycznych co do potrzeby
wsparcia Bryana w czasie kolejnej elekcji. W 1900 r. wystąpił on
zatem jako nominat dwu partii - demokratycznej i populistycz-
nej. Sojusz ten nie dał mu jednak zwycięstwa, a same wybory oka-
zały się - głównie ze względu na stopniowo poprawiające się po-
łożenie farmerów - ostatnim tak poważnym wystąpieniem populi-
stów na scenie politycznej kraju. I choć prawdą pozostaje, że par-
tia ta nie była w stanie odegrać już później znaczniejszej roli, mie-
rzonej liczbą zdobytych głosów w kolejnych wyborach, to warto
podkreślić, że szereg zgłaszanych przez nią postulatów było w
praktyce realizowanych bądź przez administracje republikańskie
Theodore'a Roosevelta i Williama H. Tafta, bądź później przez de-
mokratyczną administrację Woodrowa Wilsona.
III
"Mierz jak najwyżej; nigdy nie wchodź do szynku; nie używaj
alkoholu, a jeśli jest to już absolutnie konieczne, to tylko do po-
siłków; nigdy nie spekuluj; nie poręczaj za innych, jeśli sam nie
masz dostatecznie dużo pieniędzy; uczyń interes firmy swoim włas-
nym; nie wypełniaj poleceń, które mogłyby zaszkodzić twoim pra-
codawcom. skoncentruj się; postaw wszystko na jedną kartę; wy-
,
dawaj zawsze w granicach dochodów i, w końcu, nie bądź nie-
90 I 91
cierpliwy, gdyż jak powiada Emerson, <ostatecznego sukcesu, prócz samego ciebie>> ".
Taką oto receptę na sukces życiowy, ale przede wszystkim po-
wodzenie w interesach przekazywał w wydanej w 1903 r. książce
The Empire of Business jeden z najbogatszych ludzi w Stanach
Zjednoczonych, Andrew Carnegie. To, o czym pisał, miało swe peł-
ne potwierdzenie w faktach, Carnegie był bowiem ucieleśnieniem
człowieka sukcesu. Przybywając do Stanów Zjednoczonych jako
kilkunastoletni, biedny imigrant szkocki, po upływie kilkudziesię-
ciu lat stał się jednym z amerykańskich potentatów przemysłu sta-
lowego. Wartość stworzonego przez niego przedsiębiorstwa Carne-
gie Steel Co wynosiła w chwili sprzedaży w 1901 r. 450 mln dol.
Zdobyta przez Carnegiego fortuna była dla wielu współczesnych
mu Amerykanów wyznacznikiem sukcesu, który w istocie może
być udziałem każdego. Niewielu wszak dostrzegało, że kariera
słynnego "króla stali" była jednocześnie pochodną nieodwracal-
nych zmian, zachodzących w sferze stosunków ekonomicznych. Ich
sens sprowadzał się do wypierania wolnej konkurencji przez sy-
stem gospodarki monopolistycznej.
Źródeł tych przeobrażeń doszukiwać się należy w latach wojny
secesyjnej. Wielkie zmagania militarne wymagały równie wielkie-
go wysiłku produkcyjnego. Wytworzenie wszystkich niezbędnych
do prowadzenia wojny środków wymagało z kolei wielkich przed-
siębiorstw, wielkich nakładów finansowych, sprawnej organizacji
itp. Nie mogły tego zapewnić ani przedsiębiorstwa rodzinne, ani
nawet średniej wielkości firmy, powoływane i zarządzane przez
dwóch lub trzech wspólników. W czasie wojny pewną - niewielką
jednak ze względu na swoje uprawnienia - pomocą w rozwiązy-
waniu tych problemów służyły oba rządy. Po wojnie i ona zniknę-
ła. Rosnące potrzeby produkcji cywilnej, związane z odbudową w
jednych częściach kraju, zagospodarowywaniem zaś innych, sta-
wiały przed biznesem podobne co w minionym okresie problemy.
Sprostać im można było tylko poprzez upowszechnienie... korpora-
cji.
" A. Carnegie, The Empire oj Business. I,ondon. New York 1903, s. 17 (tłum.
autor).
Korzeniami swymi instytucja ta sięgała jeszcze czasów kolonial-
nych. Rozwijała się początkowo w sposób nieskrępowany. Od 1819 r.,
kiedy Sąd Najwyższy zdefiniował korporację jako "ciało sztuczne"
w organizmie społecznym, zaczęto wprowadzać istotne ogranicze-
nia, w tym nadając władzom stanowym i policyjnym prawo konfi-
skaty majątku należącego do korporacji.
Prawne ograniczenia działalności korporacji przestały obowią-
zywać od 1868 r., kiedy w życie weszła XIV poprawka do Konsty-
tucji. Znajdujący się tam zapis zakazujący pozbawiania obywateli
życia, wolności lub własności bez procesu sądowego został wyko-
rzystany przez pracujących dla korporacji prawników. Odpowied-
nia wykładnia prawna czyniła z korporacji osoby fizyczne, w sto-
sunku do których XIV poprawka się odnosiła. W ten sposób aż do
końca lat 80. korporacje korzystały z faktycznej ochrony prawnej.
Korporacja stosunkowo najwcześniej przyjęła się jako forma zo-
rganizowania przedsiębiorstw kolejowych. Wydawało się to w peł-
ni uzasadnione, biorąc pod uwagę wielkość potrzebnych do budo-
wy linii kolejowej nakładów i konieczność zgromadzenia niezbęd-
nych środków materialnych. Boom kolejowy zaczął się już przed
wojną, jednak dopiero po jej zakończeniu stała się możliwa reali-
zacja tak gigantycznych przedsięwzięć, jak pierwsze połączenie z
Zachodnim Wybrzeżem (Omaha - San Francisco) budowane przez
początkowo rywalizujące, później zaś współdziałające przy realiza-
cji owego zamierzenia dwie wielkie spółki Union Pacific i Central
Pacific (budowę zakończono w 1868 r.). Korporacyjna organizacja
pomogła także w stworzeniu innych szlaków łączących centralne i
zachodnie rejony kraju - Northern Pacific i Great Northern.
Sukcesy spółek kolejowych sprawiły, że korzystający z gwaran-
cji prawnych system korporacyjny zaczął przyjmować się coraz
bardziej. Obejmował przede wszystkim gałęzie najbardziej kapita-
łochłonne. Dotyczyło to m.in. przemysłu stalowego, produkujące-
go na potrzeby dynamicznie rozwijającego się kolejnictwa (Carne-
gie Steel Co), a także nowych gałęzi produkcji, jak przemysł nafto-
' 'y (Standard Oil Co). Stopniowo korporacja przyjęła się w branży
tytoniowej (American tobacoo), przemyśle cukrowniczym (Ameri-
can Sugar Refining) itd.
System korporacyjny rozwijał się także w innych kierunkach.
Tworząc nowe rodzaje zależności i powiązań w poziomie i pionie,
92 93
przedsiębiorstwa w rodzaju Standard OiI Co, Carnegie Steel Co
czy United States Steel próbowały, i to z powodzeniem, opanować
cały rynek w danej branży, kontrolując produkcję, źródła surow-
ców oraz transport. Ilustrując to przykładem US Steel przypo-
mnieć warto, że w 1901 r. koncern ten oprócz 200 zakładów pro-
dukcyjnych posiadał także 1600 km linii kolejowych i 78 barek
przewożących rudę. Zatrudniając 170 tys. pracowników, kontrolo-
wał 60% całego rynku stali w kraju, rozporządzając jednocześnie
kapitałem inwestycyjnym w wysokości 1,4 mld dol., a zatem trzy-
krotnie większym niż wydatki rządu federalnego.
Chęć zdominowania rynku, a przynajmniej osiągnięcia na nim
znaczącej pozycji, prowadziła do licznych fuzji dokonywanych nie-
jednokrotnie pomiędzy przedsiębiorstwami poprzednio ze sobą kon-
kurującymi. Tempo postępującej koncentracji nasilało się pod ko-
niec minionego stulecia, przyjmując formę skokową. Jeśli w 1893 r.
odnotowano 69 fuzji, to w roku następnym - już 303, a w 1899-
aż 1208 tego typu operacji. W ich rezultacie ok. 1900 r. wyłoniły
się 73 trusty, każdy z co najmniej 10 mln dol. kapitału inwestycyj-
nego. Należące do nich 2000 przedsiębiorstw, stanowiąc jedynie
l% wszystkich działających w kraju firm, wytwarzało aż 40% pro-
dukcji przemysłowej. Stany Zjednoczone wkraczały w wiek XX z
całkowicie zmienioną strukturą gospodarki. Z kraju nieskrępowa-
nej konkurencji i wolnej gry sił rynkowych przeobraziły się w
kraj, w którym mottem życia gospodarczego stało się zawołanie
"większe jest lepsze".
Skutki społeczne tych przeobrażeń były wielowymiarowe. .Ied-
nym z nich było stworzenie olbrzymiego rynku pracy. Przybywają-
ce w latach 70., 80. i 90. fale imigracji - najliczniejsze w dotych-
czasowej historii - łącząc się ze znacznym przyrostem natural-
nym - 21 mln w czasie owych 30 lat - wprowadziły na rynek
pracy wiele milionów osób. Część z nich mogła znaleźć zatrudnie-
nie w rolnictwie w rozwijających się szczególnie dynamicznie sta-
nach Środkowego i Dalekiego Zachodu. Gdy jednak Pogranicze
zniknęło z mapy kraju, wówczas coraz większego znaczenia nabie-
rać poczęły możliwości zatrudnienia stwarzane przez przemysł.
Niezależnie od tego zachodzącego w skali całego kraju procesu
wspomnieć warto o innym, który dotyczył głównie imigrantów.
Większość z nich, płynąc z Europy, osiedlała się w miastach
Wschodniego Wybrzeża. Około 1900 r. przeszło połowg stanów pół-
nocnych i środkowych zamieszkiwała ludność bądź bezpośrednio
przybyła, bądź będąca pierwszym pokoleniem urodzonym w Ame-
ryce. Szybko powiększające się miasta Wschodniego Wybrzeża
oraz Środkowego Zachodu, wchłaniając setki tysięcy imigrantów,
stawały się jednocześnie wielkimi ośrodkami przemysłu wytwór-
czego. Zachodzącym procesom koncentracji kapitału towarzyszyły
zatem podobne przemiany w świecie pracy. Stopniowo zmniejszała
się kategoria ludzi żyjących z rodzinnego biznesu, powiększała, i
to szybko, grupa pracowników najemnych zatrudnionych w wiel-
kich zakładach przemysłowych.
Postępująca koncentracja w świecie kapitału przyczyniła się do
stworzenia całej nowej grupy społeczno-zawodowej, którą - stosu-
jąc dzisiejszą nomenklaturę, określić by można było mianem me-
nedżerskiej. Na najwyższych piętrach władzy korporacji formowa-
ła się wąska grupa decydencka (członkowie zarządów). Niekiedy
łączyła ona zarząd przedsiębiorstwa z własnością. Na niższych pię-
trach w hierarchii wielkich koncernów stali - dyrektorzy po-
szczególnych przedsiębiorstw, a jeszcze niżej - personel nadzoru
technicznego (inżynierowie i technicy itp.). Wszyscy ci ludzie utoż-
samiali swój sukces z powodzeniem koncernu, tylko to bowiem
gwarantowało im dostatnie życie, utrzymanie się w klasie średniej
z możliwością wejścia - w pewnych sytuacjach - do klasy wyż-
szej (według kryterium majątkowego). Wraz z postępującym roz-
wojem korporacji tworzył się zatem typ "człowieka korporacji". O
nim po części pisał Andrew Carnegie w cytowanej wcześniej pra-
cy. O nim myśleli także John Rockefeller, John P. Morgan, Collis
H. Huntington i wielu im podobnych twórców systemu.
Ukształtowanie się typu "człowieka korporacji" jest godne
podkreślenia, gdyż w zależności od zajmowanej w hierarchii pozy-
cji jego ambicje kierowały się zwykle bądź w stronę polityki (gru-
pa decydencka), bądź w sferę relacji ze światem pracy (grupa dy-
rektorów i nadzoru technicznego). Chęć sprawowania władzy, wy-
nikająca ze świadomości zajmowanej pozycji w przedsiębiorstwie
oraz posiadania wpływowego protektora (korporacji) prowadziła
do kolizji z otoczeniem. Do napięć, które wypływały z obiektywnie
zachodzących przeobrażeń, w miarę rozwoju systemu korporacyj-
nego (na przełomie XIX i XX w.) dochodziły i te, których podstawą
94 I 95
stała się chęć dostosowania istniejącego systemu społeczno-poli-
tycznego do własnych wyobrażeń o miejscu biznesu w kraju oraz
miejscu owego kraju w świecie. Imperialna polityka wewnętrzna
sprzyjała, niezależnie od innych elementów sytuacji ogólnej w kra-
ju oraz stanu stosunków międzynarodowych, kreowaniu imperial-
nej polityki zagranicznej.
Rozwój korporacji, oprócz uznania dla jej sprawności i efektyw-
nośc i w sensie ekonomicznym, budził jednak wiele obaw. Co bar-
dziej krytycznie nastawieni politycy z obu wielkich partii (nie mó-
wiąc już o partiach trzecich), a także pisarze i publicyści prze-
strzegali, że nie poddana kontroli działalność korporacji doprowa-
dzić może nie tylko do całkowitej likwidacji wolności ekonomicz-
nej, ale także zachwiania systemu społeczno-politycznego. Takie
było przesłanie niezwykle krytycznych, a zarazem silnie oddziały-
wających na nastroje aktywnej politycznie opinii publicznej, prac
pióra: Henry George'a Progress and Poverty (1879), Edwarda Bel-
lamy'ego Loohing Bachward (1888) i Henry Demaresta Lloyda
Wealth Against Commonwealth (1894). Pod wpływem wyrażonych
w nich (oraz w wielu innych utrzymanych w podobnym tonie po-
zycjach) opinii poczęły się kształtować inicjatywy zmierzające do
podjęcia konkretnych działań, mających poddać działalność kor-
poracji kontroli państwa.
W rozdziale tym była już raz mowa o próbach ograniczenia
praktyk monopolistycznych spółek kolejowych. Zainicjowana
przez grangerów kampania przeciwko nim doprowadziła w końcu
do podjęcia tej sprawy przez Kongres. W 1887 r. uchwalił on usta-
wg, na mocy której prezydent został zobowiązany do powołania
Międzystanowej Komisji ds. Handlu (Interstate Commerce Commis-
sion), mającej kontrolować działalność przewoźników kolejowych.
Przyjęcie owej ustawy stanowiło tylko pół kroku do przodu w kie-
runku ograniczenia praktyk monopolistycznych. Ustawa, zezwala-
jąc wprawdzie na kontrolę spółek, nie zezwalała, w razie stwier-
dzenia jaskrawych uchybień, na wprowadzenie przez Komisję
własnych taryf przewozowych, bądź przynajmniej zawieszenia
tych, uznanych za wygórowane. eśli Komisja uznała, że w danym
przypadku zostały naruszone interesy klientów spółek kolejowych,
wówczas mogła jedynie sugerować odpowiedniemu sądowi zajęcie
się ta sprawą. Wprowadzenie wspomnianej ustawy choć, jak się
okazało, było rozwiązaniem połowicznym, warte jest wszak pod-
kreślenia, gdyż torowało drogę do dalszych działań podejmowa-
nych przeciwko monopolom.
Istotną cezurą w tym przypadku było przyjęcie przez Kongres w
1890 r. ustawy antytrustowej Shermana (Sherman Antitrust Act).
Określała ona mianem nielegalnej każdą "kombinację lub konspi-
rację", mającą na celu ograniczenie swobody handlu pomiędzy
stanami lub w wymianie z zagranicą. Teoretycznie zatem regulo-
wać miała sprawy umów zawieranych pomiędzy producentami od-
nośnie do cen oraz innych warunków sprzedaży wytwarzanych
przez nich dóbr. Ustawa przewidywała jednocześnie zakres odpo-
wiedzialności winnego wobec poszkodowanego. Największe należ-
ne odszkodowanie miało wynieść trzykrotną wartość strat ponie-
sionych w rezultacie stosowania praktyk monopolistycznych.
Krytycy owej ustawy, rekrutujący się spośród przeciwników
wielkiego biznesu, wskazywali na niejednoznaczność wielu sfor-
mułowań zawartych w jej tekście, np. określeń tego typu jak to,
że przedmiotem zainteresowań sądu będą tylko takie sprawy, w
których w grę wchodzić może "nierozsądne ograniczenie swobody
handlu". Nieostre były także sformułowania odnośnie do "kombi-
nacji lub konspiracji". Nie wiadomo było na przykład, czy okreś-
lenia te stosować tylko wobec producentów, czy także wobec spó-
łek kolejowych, lub związków zawodowych i organizacji farmer-
skich. Te i wiele innych niejasności, nie mówiąc już o nie zawsze
pozytywnym nastawieniu do ustawy samych jej egzekutorów (pro-
kurator generalny w gabinecie Grovera Clevelanda wielokrotnie
deklarował swą do niej niechęć), powodowały, że rząd dysponował
ograniczonymi możliwościami podjęcia sprawy, i to nawet wówczs,
gdy wiele faktów wskazywało na to, iż w danym przypadku nastą-
piło przekroczenie prawa. W ciągu 10 lat od przyjęcia ustawy Sąd
Najwyższy rozpatrzył tylko 18 spraw, z czego w 2 wydał wyroki
skazujące. Najbardziej klasycznym przykładem stanu niemocy, w
jakim znalazła się administracja, próbując wcielać w życie posta-
nowienia omawianej ustawy, była sprawa United States vs. E.C.
Knight z 1895 r. Podjęto ją przeciwko trustowi konrolującemu
98% produkcji rafinowanego cukru, a zatem oczywisty był wnio-
sek, że i warunki sprzedaży tego produktu musiały być określane
z pozycji monopolisty. Sąd Najwyższy potwierdził niezwykle wyso-
96 i \ drudze ku pc cędze 97
ki procent koncentracji produkcji, stwierdzając jednocześnie, że
ustawa antytrustowa nie odnosi się do tego przypadku, gdyż cu-
kier nie był przedmiotem handlu, lecz stanowi produkt wytwarza-
ny przez zakłady należące do tego koncernu. Pomimo to, że dla
wszystkich zainteresowanych było oczywiste, że trust stosował
praktyki monopolistyczne, Sąd nie wydał wyroku skazującego,
wykorzystując nieostre sformułowania usta vy, której twórcy do-
strzegali możliwość "kombinacji lub konspiracji" tylko w sferze
obrotu towarami, pomijając zupełnie sprawę ich produkcji.
Wprowadzenie ustawy Shermana od razu nie roz viązywało
problemu. Przeciwnie, stanowiło jedynie pewien etap na drodze do
ograniczenia praktyk monopolistycznych. Pełne wcielenie w życie
ustawy zależało - a praktyka dobitnie to potwierdziła - zarówno
od przejrzystości samego tekstu, jak i dobrej woli ludzi, w mocy
których leżało egzekwowanie zawartych w niej postanowień. Wal-
kę z trustami, przypominającą z początku walkę z wiatrakami,
kontynuowano zatem także w następnych okresach historycznych.
IV
Zachodzące w omawianym okresie zmiany w organizacji życia
gospodarczego oraz przemiany w obrębie samego świata kapitału
musiały w oczywisty sposób wpływać także na przeobrażenia za-
chodzące w świecie pracy. Najlepiej uzewnętrzniły się one w przy-
jętych przez pracowników najemnych formach samoorganizacji
dla realizacji takich celów, jak poprawa warunków pracy, zmniej-
szenie wymiaru czasu pracy, zwiększenie zarobków itp. W warun-
kach małego przedsiębiorstwa te i szereg innych kwestii mogło
być przedmiotem bezpośrednich ustaleń z pracodawcą. Kiedy jed-
nak przyszło pracować w zakładach należących do korporacji,
gdzie decyzje, w tym także w odniesieniu do spraw pracowniczych,
nie zależały od bezpośredniego nadzoru, sprawą pierwszorzędnej
wagi z punktu widzenia zatrudnionych tam ludzi stało się stworze-
nie mechanizmów ułatwiających negocjowanie w sytuacjach kon-
fliktowych oraz prowadzenie walki w razie niepowodzenia nego-
cjacji. Sprawnie działającej organizacji, jaką była korporacja,
98
świat pracy musiał przeciwstawić swoją własną organizację - py-
tanie tylko: jaką?
Ruch zawodowy w Stanach Zjednoczonych miał długą, sięgającą
bowiem już końca XVIII w. tradycję. Przez cały okres istnienia
ścierały się w nim sprzeczne tendencje, wynikające po części z wa-
runków obiektywnych, po części z partykularyzmu branżowego, a
w końcu i z zainteresowania masonerią. Wszystko to powodowało,
że podejmowane w pierwszej połowie XIX w. próby stworzenia sil-
nej, o zasięgu ogólnokrajowym, organizacji związkowej bardzo
szybko kończyły się niepowodzeniem. Wydawało się, że po zakoń-
czeniu wojny secesyjnej taka organizacja w końcu powstała i że
ma szansę powodzenia. Był nim powołany w 1869 r. przez Uriacha
S. Stephensa Szlachetny Zakon Rycerzy Pracy (Noble Order of the
Knights of Labor).
Stephens, zafascynowany działalnością masonerii amerykań-
skiej, przyjął dla stworzonej przez siebie organizacji wzory wzięte
właśnie z tego rodzaju związków. Zakon był początkowo organiza-
cją zakonspirowaną, o strukturze stanowiącej kopię lóż masoń-
skich (dla przykładu, Stephens nosił tytuł Wielkiego Mistrza Ro-
botników). Celem Zakonu było polepszenie warunków życia (a nie
tylko pracy!) robotników różnych branż. Samopomoc stać się miała
główną formą działania Rycerzy. Od 1879 r., kiedy Mistrzem został
Terence V.Powderly, organizacja ulegać zaczęła radykalnym
zmianom, przyjmując oblicze bardziej zbliżone (co nie oznacza, że
identyczne) do związkowego. Zakon wyszedł z konspiracji, s tając
się organizacją masową, zrzeszającą robotników z różnych branż,
wywodzących się z różnych grup etnicznych i społeczności różnych
ras. Stawiano zatem na element solidaryzmu, pojmowanego w każ-
dym znaczeniu tego słowa. Co więcej, do Zakonu mogli należeć
także pracodawcy, pod warunkiem wszak, że nie byli właściciela-
mi saloonów, a ponadto nie reprezentowali wolnych zawodów. O-
prócz samopomocy Zakon zaczął kreować program wyrażony has-
łem: "Nauka - arsenałem, rozum - bronią, urna wyborcza - po-
ciskiem". Ze zrzeszającego kilka tysięcy osób w okresie Stephensa,
Zakon stał się za Powderly'ego organizacją masową, liczącą w
1886 r. ponad 700 tys. członków, i w ten sposób najliczniejszą re-
prezentacją świata pracy.
Kierownictwo Zakonu dość niechętnie uciekało się do strajku,
99
kierując większość posiadanych środków na działalność spółdziel-
czą i oświatową. Tymczasem nasilające się napigcia migdzy świa-
tem kapitału a pracy, których swego rodzaju kulminacją był
strajk w Chicago w maju 1886 r., skierowany przeciwko McCor-
nich Harvest Co (znany jako rozruchy na Haymarket Square), dały
poznać, że sytuacja wymaga stworzenia innych niż te, które przy-
jął Zakon struktur organizacyjnych i metod działania. Po pewnym
czasie znaczna czgść Rycerzy, rozczarowanych dość bierną posta-
wą kierownictwa wobec bieżących problemów socjalnych świata
pracy, a także dostrzegających istotne różnice interesów poszcze-
gólnych grup pracowniczych, mniejszości etnicznych, rasowych i
religijnych - zaczgła odpływać do powstałej w 1881 r. organizacji
pod nazwą Federacja Zorganizowanego Rzemiosła i Związków Za-
wodowych (Federation of Organized Traders and Labor Unions),
przemianowanej nastgpnie na Amerykańską Federacjg Pracy
(American Federation of Labor).
Jej twórca i długoletni przewodniczący, Samuel Gompers, wy-
chodził z założenia, że światu pracy potrzebna jest organizacja,
która byłaby w stanie zrzeszać robotników z różnych branż, uwzg-
lgdniając jednak odrgbność warunków działania, a tym samym i
specyfikg celów związków branżowych. Zamiast zatem jednego
wielkiego związku zawodowego, który powielałby błgdy Rycerzy
Pracy, polegające na ignorowaniu naturalnych różnic interesów
pomigdzy rozmaitymi grupami pracowniczymi, mniejszościami et-
nicznymi i rasowymi, oraz niedostrzeganiu konieczności wyprofi-
lowania swoich działań tak, by nie tyle spełnić utopijne marzenia
o równości wszystkich ludzi, ile uzyskać konkretne korzyści dla
własnych członków, przyjgto strukturg federacji związków branżo-
wych, co umożliwiło wystgpowanie przez AFL w obronie intere-
sów świata pracy bez wchodzenia w kolizjg z interesami grupowy-
mi. W przeciwieństwie zatem do Zakonu AFL od początku nie sta-
wiała sobie za cel, by stać się reprezentacją wszystkich robotni-
ków, lecz tylko tej czgści, która ze wzglgdu na posiadane kwalifi-
kacje, a co za tym idzie - pozycjg zawodową i zarobki - była
"arystokracją robotniczą". Kolejną istotną różnicg stanowiło pro-
gramowe skupienie się na celach bliskich: ochronie świata pracy
przed niektórymi praktykami stosowanymi przez pracodawców,
podniesieniu płac, zmniejszeniu czasu pracy. W końcu AFL stara-
100
I
ła się bronić swoich członków przed praktykami pracodawców po-
legającymi na zatrudnianiu niewykwalifikowanych imigrantów z
Europy na zasadzie tzw. żółtych kontraktów, tzn. umów zawiera-
nych jeszcze przed ich przybyciem do USA na warunkach, które
przewidywały płacg o wiele niższą niż ta aktualnie oferowana
amerykańskim robotnikom. Stosowanie tej praktyki przez praco-
dawców ułatwiało im walkg ze związkowcami wysuwającymi ro-
szczenia płacowe.
Bardzo czgsto historycy zajmujący się migdzynarodowym ru-
chem robotniczym zarzucają twórcom AFL, że nie byli radykała-
mi, nie myśleli o celach dalszych itd. Wydaje sig, że oceny te pły-
ną z niezrozumienia specyfiki sytuacji, w jakiej przyszło działać
amerykańskim związkowcom. Wydaje sig, że przyjgta przez twór-
ców Federacji struktura organizacyjna, jak i postawione cele oraz
preferowane metody działania (strajk) w pełni odpowiadały rea-
liom kraju i epoki. Zorganizowany świat kapitału mógł w tym cza-
sie liczyć się tylko z dobrze zorganizowanym światem pracy, naj-
ważniejszą zaś w nim grupą byli wykwalifikowani robotnicy. Ich
protest mógł przynieść określone rezultaty, mógł wymóc ustępstwa
na pracodawcac przy mniejszym niż w przypadku pracowników
niewykwalifikowanych prawdopodobieństwie masowych zwolnień.
Z liczącej w pierwszym roku istnienia 140 tys. członków organi-
zacji - Federacja przekształciła się z czasem w związek o charak-
terze masowym. U progu nowego stulecia skupiała już około 700
tys. robotników. Wprawdzie stanowiło to jedynie 1/3 ogółu wykwa-
lifikowanych robotników, ale aktywność związkowców należących
do AFL musiała zastanawiać zarówno resztę pracowników, jak i
pracodawców. Liczba akcji strajkowych rosła bowiem błyskawicz-
nie - jeśli w 1881 r. wyniosła 477, to w dziesięć lat później - aż
2000, utrzymując się na podobnym poziomie do końca stulecia.
Niemałe znaczenie dla utrzymywania się pod koniec stulecia
wysokiej fali strajków miał najpoważniejszy od czasów wojny sece-
syjnej krach gospodarczy w latach 1893 - 97. Stanowiąc efekt
przysłowiowego "przegrzania" koniunktury oraz nadmiernej spe-
kulacji giełdowej, tzw. panika (termin chętnie stosowany przez
tych historyków amerykańskich, którzy eksponują szczególną po-
zycję giełdy w życiu gospodarczym kraju) w 1893 r. doprowadziła
do błyskawicznego zamknięcia ponad 500 banków, bankructwa 16
tys. firm, a w konsekwencji 20-procentowego bezrobocia. To ostat-
nie przełożone na język liczb oznaczało 2,5 mln robotników, tracą-
cych z dnia na dzień pracę. Nic też dziwnego, że tylko w 1894 r.
zanotowano 1300 strajków. Niektóre z nich miały niezwykle dra-
matyczny przebieg. Strajkujący górnicy w Cripple Creek w Kolo-
rado zastosowali dynamit, aby zablokować dostęp do szybów. W
przemyśle stalowym doszło do strajku w zakładach Pullmana, wy-
twarzających wagony pasażerskie. Był on odpowiedzią na 25-pro-
centową obniżkę zarobków, przy nie zmienionym poziomie opłat
uiszczanych przez robotników za wynajem mieszkań zakładowych.
Gdy pierwsza próba negocjacji z właścicielem nie dała żadnego re-
zultatu, ll maja 1894 r. 2,5 tys. z liczącej 4 tys. pracowników zało-
gi rozpoczęło strajk okupacyjny. Po niepowodzeniu kolejnej rundy
negocjacji członkowie kierowanego przez Eugene V. Debsa Ame-
rykańskiego Związku Kolejarzy (American Railway Union) podjęli
decyzję o strajku generalnym w rejonie Chicago. Polegać on miał
na niedopuszczeniu do ruchu wagonów Pullmana. Dotyczyło to
także wagonów pocztowych stanowiących własność federalną. Pre-
zydent Cleveland zdecydował przerwać siłą przedłużający się
strajk, uznając, że w sytuacji kryzysu gospodarczego zagrozić on
może stabilności systemu społecznego. Powołując się na to, że
strajkujący objęli bojkotem także własność poczty, postanowił
wprowadzić do Chicago wojska federalne. W czasie zamieszek
ulicznych w dniu 5 lipca 1894 r. zginęło 7 osób. W parę dni później
ruszyły pierwsze pociągi obsługiwane przez 14 tys. nowych pra-
cowników węzła kolejowego w Chicago.
Mniej dramatyczny przebieg, choć nie mniejsze znaczenie dla
ogólnej atmosfery w kraju, miała podjęta kilka tygodni wcześniej
akcja, zwana marszem na Waszyngton. Ideę sformułował Jacob
Sechler Coxey, biznesmen z małego miasteczka Massillon w Ohio.
Obserwując narastanie kryzysu i towarzyszące mu napięcia spo-
łeczne, pragnął przedstawić w stolicy własny plan wyjścia z trud-
nej sytuacji gospodarczej. Polegać on miał na podjęciu rozwinięte-
go programu robót publicznych (budowa dróg), które byłyby inan-
sowane ze środków uzyskanych z rozpisanej na kwotę 500 mln
dol., a gwarantowanej przez rząd pożyczki. Plan ten Coxey zamie-
rzał zaprezentować publicznie, ogłaszając go ze stopni Kapitolu.
Chcąc wywrzeć wrażenie, a zarazem i presję na ustawodawców,
postanowił zorganizować marsz bezrobotnych. Wyruszając w poło-
wie marca 1894 r. z Massillon, miał nadzieję, że w drodze przyłą-
czy się do niego 100 tys. ludzi. Tymczasem do Waszyngtonu dotar-
ło wraz z nim ledwie 250 osób. Mimo to władze postanowiły ostro
zareagować na marsz tzw. armii Coxeya. Po dotarciu do stolicy
1 maja 1894 r. grupa zwolenników Coxeya została rozproszona, a
jego samego aresztowano.
Te i wiele innych faktów dowodziło wyraźnego narastania pod
koniec stulecia napięć społecznych, których źródłem nie była wy-
łącznie - jak w przypadku strajków w zakładach McCormicka z
1886 r., czy w zakładach Carnegiego w Homestead w 1892 r. - sy-
tuacja kryzysowa. Protestowano głównie przeciwko temu, że 45%
rodzin robotników przemysłowych utrzymywało się na nieco wyż-
szym poziomie niż granica ubóstwa (500 $ rocznego dochodu), dal-
sze zaś 40% uzyskiwało dochody poniżej tej granicy. Strajkowano
przeciwko zdarzającym się fatalnym warunkom pracy (tylko na
kolei w latach 1890 -1917 zginęło 72 tys., a dalsze 2 mln pracowni-
ków zostało rannych w wypadkach). Jednak nade wszystko, zda-
niem Alana Trachtenberga, którego opinie autor w pełni podziela,
102 I 103
__
wyrażano sprzeciw wobec kreowanego przez korporację modelu
stosunków, który mógł pozbawić społeczeństwo jego podmiotowoś-
ci .
Od chwili powstania państwa amerykańskiego część jego mie-
szkańców uznawała, że w kraju tym powinni znaleźć schronienie
wszyscy, którzy z jakichś powodów potrzebują azylu. Wierzono
także w równość szans dla pragnących osiągnąć sukces życiowy,
mierzony kategoriami materialnymi. Tej tendencji do utrzymywa-
nia "otwartych drzwi" dla przybyszów z zewnątrz towarzyszył in-
ny pogląd, według którego imigranci stanowili potencjalne zagro-
żenie dla trwałości instytucji politycznych kraju oraz nieśli ze so-
bą niebezpieczeństwo zmiany stosunków społecznych i ekonomicz-
nych. Przybycie kolejnych dużych fal Europejczyków: Irlandczy-
ków i Niemców, wywołało ostrą reakcję, której efektem stały się
narodziny organizacji natywistycznych, spośród których jeszcze
przed wojną secesyjną najbardziej znaną i wpływową była Partia
Nic Niewiedzących (Know Nothing Party).
W pierwszej połowie XIX w. napływała do Stanów Zjednoczo-
nych głównie ludność pochodzenia anglosaskiego i germańskiego.
Dopiero w drugiej połowie stulecia, po uwolnieniu i uwłaszczeniu
chłopów w krajach Europy Wschodniej, Srodkowej i Południowej,
rozpoczęła się imigracja z tych rejonów Starego Kontynentu. Do
Ameryki zaczgli przybywać dużymi falami: Włosi, Grecy, południo-
wi Słowianie, Polacy, Rumuni, Żydzi itd. Przybysze ci wyglądem,
zwyczajami, religią zwykle bardziej różnili się od Amerykanów niż
imigranci sprzed kilkudziesigciu laty. Różnica ta nie była postrze-
gana jako element pozytywny.
Negatywne oceny wystawiane przybyszom z tzw. nowej imigra-
cji miały swe źródło także w sferze ekonomicznej. Niejednokrotnie
bowiem imigrantów zatrudniano na zasadzie tzw. żółtych kontrak-
tów, tj. umów zbiorowych, zawieranych jeszcze przed przybyciem
do Stanów Zjednoczonych, na warunkach znacznie gorszych od
' A. Trachtenberg, The Incorporation of America. Culture and Society in t
Cilded Age. New York 1982, s. 99,100.
tych oferowanych Amerykanom. Ci wigc mieli prawo przypu-
szczać, że nowi przybysze przyjeżdżający z przysłowiowym kon-
traktem w kieszeni zabierają im miejsca pracy. Zwiększającej się
fali nowej imigracji, bardziej niż kiedykolwiek przedtem, towarzy-
szyła fala nastrojów ksenofobicznych. Oprócz narodzin kolejnych
organizacji natywistycznych w rodzaju Amerykańskiego Stowa-
rzyszenia Protekcyjnego (American Protectiue Association - 1887)
znalazły one swe ujście także w kreowanym ustawodawstwie re-
strykcyj nym.
Od 1882 r. nowym rysem w stosunku do imigracji stało się wpro-
wadzanie ustaw, mających na celu ograniczenie napływu począt-
kowo wybranych grup, później zaś wszystkich obcokrajowców. W
1883 r. przyjęto zatem zakaz imigracji chorych umysłowo, lunaty-
ków, skazańców. Później zabroniono wjazdu prostytutkom i zakaź-
nie chorym, by w końcu 1897 r. uchwalić ustawę o wprowadzeniu
testu piśmienności, tzw. Literacy Test. Dotyczył on już wszystkich
imigrantów, a sprowadzał się do sprawdzenia umiejgtności czyta-
nia i pisania. Analfabetów (zdecydowana większość przybywają-
cych w tym czasie do Stanów Zjednoczonych była nimi) zamierza-
no nie wpuszczać. Zdecydowany opór stawiany przez kolejnych
prezydentów, a wyrażany w postaci weta, spowodował, że prakty-
ka testów piśmienności zaczgła obowiązywać dopiero od 1917 r.,
kiedy po sprzeciwie prezydenta Woodrowa Wilsona i cofnigciu
ustawy Kongres ponownie ją uchwalił, co w świetle Konstytucji
oznaczało zakończenie procesu legislacyjnego.
W przypadku stosunku do nowych imigrantów istotną rolę od-
grywały przede wszystkim kwestie ekonomiczne i religijne. Po-
strzeganie ich w kategoriach rasowych, choć wyczuwalne, na ogół
nie uzewnętrzniało się aż w tak drastycznych formach, jak w przy-
padku osiedlających się - zwłaszcza na Zachodnim Wybrzeżu-
Chińczyków i Japończyków, przeciwko którym organizowano na-
wet pogromy. Niezależnie wszak od różnic form, w jakich spora
część Amerykanów wyrażała swój negatywny stosunek do nowej
itnigracji z Europy i Azji, należy zaznaczyć sam fakt nasilania się
postaw wrogości. Stanowił on bowiem odbicie głębokich zmian za-
chodzących w Stanach Zjednoczonych, a polegających na stopnio-
ałym odchodzeniu od wolnej gry sił społecznych na rzecz wzmoc-
ienia pozycji państwa w sytuacjach konfliktowych. Ponieważ
104 105
tych ostatnich stale przybywało w związku z omawianymi wcześ-
niej strukturalnymi przemianami w gospodarce, a w konsekwencji
również w stosunkach społecznych, zatem i oczekiwania względem
państwa rosły. Wyrażały się one także w odniesieniu do proble-
mów czysto wewnętrznych, mających swe źródło w szybko postępu-
jącej po wojnie secesyjnej urbanizacji kraju.
VI
Rosnący napływ imigrantów, współgrając ze zmianami demogra-
ficznymi oraz gospodarczymi i społecznymi oniawianego okresu,
znacznie przyspieszył proces urbanizacji. Jego dynamika zwiększyła
się wyraźnie w ostatnich dwóch dekadach XIX w. Jeśli w 1880 r.
25% ludności mieszkało w miastach, to w 1900 r. odsetek ten
wzrósł do 40%. Jednocześnie zaznaczyło się zjawisko koncentracji
ludności miejskiej w dużych aglomeracjach. Podkreślić należy, że
w szybko rozwijających się metropoliach niemały odsetek stano-
wiły grupy świeżo przybyłych imigrantów. Typowym przykładem
było Chicago, liczące w 1880 r. 500 tys. mieszkańców, gdzie po u-
pływie dalszych 20 lat liczba ta wzrosła do 1,5 mln. Wśród wszyst-
kich mieszkańców tego miasta 83% stanowili imigranci lub ich
dzieci. Podobnie rzecz się miała z innymi wielkimi miastami: No-
wym Jorkiem, Filadelfią, Cleveland, Milwaukee, Saint Louis, a w
końcu San Francisco i Los Angeles.
Rozw.ój przestrzenny miast odbywał się wzdłuż istniejących połą-
czeń kolejowych lub drogowych pomigdzy starymi centrami a
osiedlami podmiejskimi. W ten to sposób w latach 1880 - 90 więk-
szość miast, uznawanych obecnie za wielkie aglomeracje, powięk-
szyła się dwu- i trzykrotnie przez włączenie do granic administra-
cyjnych miasteczek lub osiedli wiejskich. Wątłą początkowo sieć
połączeń komunikacyjnych szybko rozbudowywano, włączając do
eksploatacji linie tramwajowe oraz szybką kolej miejską - nazie-
mną (w Chicago) i podziemną (pierwsza w Bostonie - 1898 r. i
Nowym Jorku - 1904 r.).
Układ przestrzenny miast oddawał ducha amerykańskiego prak-
tycyzmu. Tworzono je lub rozbudowywano, przyjmując układ
czworoboku. Dzielono wzdłuż biegu głównych (oznaczonych nume-
106
rami i literami określającymi kierunki geograficzne) alei i ulic
przecinających się pod kątem prostym. Ten układ szachownicy był
przejrzysty, co zwłaszcza dla świeżo przybyłych i osiedlających się
w Nowym Jorku czy Chicago imigrantów miało istotne znaczenie.
Kompozycja ta miała i swą drugą stronę. Uczucie anonimowości
i daleko posunigtej standaryzacji towarzyszyło mieszkańcom dziel-
nic robotniczych i imigranckich, przemierzających codziennie uli-
ce oznaczone numerami. Ponadto stojące ciasno 7 - 8-piętrowe do-
my czynszowe z dzielnicy East Side w Nowym Jorku czy drewnia-
ne 3-piętrowe kamienice ze wschodnich rejonów Bostonu lub w
końcu jednorodzinne chałupy w Chicago nie tworzyły urozmaico-
nego krajobrazu. Gdy zaś do wyglądu owych osiedli dodać jeszcze
niski standard życia, niejednokrotnie brak kanalizacji, bieżącej
wody, gazu i elektryczności - to wówczas obraz życia zdecydowa-
nej większości mieszkańców ówczesnych miast Stanów Zjednoczo-
nych niczym specjalnym nie różnił się od warunków panujących w
wielu miastach europejskich czy azjatyckich.
Jakże ten widok i warunki życia kontrastowały z wyglądem
bądź reprezentacyjnych ulic poszczególnych miast, bądź rejonów
podmiejskich. Ambicją większości biznesmenów z Nowego Jorku
było wystawienie sobie rezydencji wzdłuż Fifth Avenue. Marze-
niem "ludzi korporacji" ze średniego szczebla zarządzania stawało
się z kolei posiadanie domu w takich osiedlach, jak Riverside koło
Chicago. Pierwsze utrzymane w stylu neogotyckim, drugie naj-
częściej w "stylu królowej Anny"s, otoczone zielenią, czyniły ży-
cie i pracę w metropolii całkiem przyjemnymi.
Architektoniczną mozaikę wielkich miast amerykańskich uzu-
pełniały budynki użyteczności publicznej. Wielkie - jeśli budowa-
ne współcześnie, to przy użyciu niemałej ilości żelaza - utrzyma-
ne w stylu epok wcześniejszych dworce (Illinois Central w Chica-
go, Park Square w Bostonie i Grand Central w Nowym Jorku)
" Styl królowej Anny" - styl w angielskiej sztuce dekoracyjnej oraz archi-
tekturze, utrwalony w okresie panowania królowej Anny Stuart (1702-1714). Ce-
chowała go elegancja i komfort. Styl ten został przejęty przez bogatą grupę
kup-
ców ; bankierów z brytyjskich kolonii w Ameryce, w szczególności z obszaru
Nowej
Ang]ii. Pod koniec XIX w. z upodobaniem nawiązywali do niego przedstawiciele
amerykańskiego wielkiego biznesu, chcąc podkreślić wielkość swoich fortun oraz
b 'tyjskie korzenie.
107
szybko wtapiały się w krajobraz miast, "bgdąc tym, czym klaszto-
ry i katedry [w miastach - K.M.] trzynastowiecznych"9. Oprócz
tego rodzaju budowli czymś nowym, głównie ze wzglgdu na prze-
znaczenie, były siedziby wielkich domów towarowych: Montgome-
ry Ward, Sears, Great Atlantic czy Woolworth. Mieszanina stylów
była widoczna w jeszcze wigkszym stopniu niż w przypadku do-
mów prywatnych lub dworców. Obok gotyku, także barok, rene-
sans i neoklasycyzm uwidaczniały się w samej bryle, jak i zdobią-
cej ją ornamentyce. Jedynie wysokością różniły się od tych budyn-
ków wznoszone w końcu lat 80. wieżowce. Pierwsze budowano w
Chicago (Home Insurance Building - 1883 - 85), jednak najwigk-
sze ich skupisko powstało na Manhattanie w Nowym Torku, gdzie
już od 1899 r. można było oglądać 30-pigtrowy Park Row.
Rozrostowi terytorialnemu miast nie towarzyszył odpowiedni
rozwój infrastruktury, zwłaszcza zaś różnego rodzaju służb mie-
jskich. O zgubnych niekiedy tego skutkach mogli się przekonać w
1871 r. mieszkańcy Chicago, a w rok późnej bostończycy, gdy w
miastach tych wybuchły wielkie pożary. Brak zawodowej, licznej i
odpowiednio wyposażonej straży pożarnej sprawił, że straty-
zwłaszcza w przypadku Chicago - były porównywalne tylko do
wielkiego pożaru, jaki strawił Londyn w 1666 r.
Wcale nie lepiej przedstawiała się sytuacja w całej sferze zwią-
zanej z higieną. Aż do lat 80. XIX w. wszystkie nieczystości ludz-
kie i zwierzęce, a także śmieci wyrzucano bezpośrednio do rzek
lub innych zbiorników wodnych. Dopiero w 1881 r. powstał w No-
wym Jorku, jako pierwszy w kraju, Wydział Sanitarny. Przejął on
odpowiedzialność za stan ulic w mieście. W parg lat później z po-
mocą inżynierów wojskowych zbudowano pierwsze urządzenia do
utylizacji śmieci instalując je na Governors Island. Wkrótce w
wielu innych miastach powstawać poczęły podobne urządzenia, a
także wodociągi, stacje uzdatniania wody itp.
Zróżnicowane warunki życia w wielkich miastach tworzyły tak-
że różny krajobraz społeczny. Istotne znaczenie miał w tym przy-
padku fakt, że niemały procent, a niekiedy nawet wigkszość oby-
wateli danego miasta, stanowili niekiedy świeżo przybyli imigran-
ci. Pochodzący z okręgów wiejskich, przybywający do Stanów
" A. Trachtenberg, cyt. wyd., s. 121.
Zjednoczonych całymi grupami, i najczęściej nie znający angiel-
skiego, osiedlali się w tzw. gettach - jednorodnych w sensie et-
nicznym dzielnicach miast amerykańskich. Mieszkanie w nich, o-
prócz łatwości w komunikowaniu się na nowym gruncie, miało i
tę jeszcze zaletę, że nie musiało wiązać się z koniecznością zarzu-
cenia przyjętych wzorców kulturowych, w najszerszym tego słowa
znaczeniu. Życie w gettach odcinało jednak imigrantów od spo-
łeczności już zasiedziałej, utrudniało zdobycie wykształcenia i uzy-
skanie lepszej pracy. Początkowo te minusy nie były jeszcze tak
bardzo odczuwalne, zwykle dzieci imigrantów doświadczały dopie-
ro tego, że mieszkanie w gettach skazuje je faktycznie na obywa-
telstwo drugiej kategorii.
Tworzenie się gett miało i ten skutek, że do miast amerykań-
skich przenoszono stare żale, animozje i antagonizmy. Jeśli zaś
przedstawiciele wrogich sobie jeszcze w Europie grup etnicznych
po przybyciu do Stanów Zjednoczonych zamieszkiwali w sąsiedz-
twie, to stan napięć rósł niepomiernie. Nie zawsze też bywało bez-
piecznie i w innych dzielnicach, zwłaszcza biednych, zamieszka-
nych tak przez mających zatrudnienie, jak i pozbawionych jakich-
kolwiek środków do życia. Rozbój i kradzieże oraz szereg innych
typowych dla życia miejskiego w każdym kraju przestępstw kwitły
bez większych przeszkód za cichym przyzwoleniem maszyn partyj-
nych, jako że policja, stanowiąc część aparatu w mieście, podlega-
ła tym samym co on prawom. Do tych zaś zaliczyć należy faktycz-
ne podporządkowanie władz miejskich tymże maszynom partyj-
nym.
Od chwili uchwalenia Konstytucji w 1787 r. rozgrywała się w
Stanach Zjednoczonych nie mająca końca walka o zakres władzy
pomiędzy ogniwami szczebla federalnego i stanowego. Podobną
walkę prowadziły także władze stanowe i władze miast. Przez nie-
mal całe pierwsze stulecie dziejów amerykańskiej państwowości
miasta były podległe jurysdykcji stanowej, co oznaczało, że
wszystkie podstawowe decyzje dotyczące kierunków ekspansji te-
rytorialnej miasta, funkcjonowania jego służb itd., skupiały się w
rgku legislatury i gubernatora. Dopiero w 1875 r. legislatura Mis-
souri nadała samorząd (Home Rule) miastom z tego stanu. Podsta-
wą prawną były w tym przypadku swego rodzaju konstytucje o-
kreślające zasady funkcjonowania i zakres uprawnień władz miej-
108 ; 109
skich. Do końca stulecia kilka dalszych stanów: Kalifornia, Wa-
szyngton i Minnesota, poszło śladem Missouri. Proces wówczas za-
początkowany nigdy nie został zakończony, gdyż nawet w końcu
XX w. blisko 1/4 miast amerykańskich wciąż jest bezpośrednio-
w sensie prawnym - zależna od władz stanowych.
Wyzwolenie się z tej zależności wydawało się w końcu minione-
go stulecia prostsze niż oswobodzenie się z krępujących władze
miejskie zależności od tzw. niewidzialnych rządów, tzn. lokalnych
maszyn i bossów partyjnych. Pierwsze z tych określeń stosowano
jako popularne oznaczenie nieformalnych powiązań pomiędzy lo-
kalnymi politykami, zwykle tej samej partii, oraz pomiędzy nimi a
miejscowym światem biznesu i administracją. Na czele maszyny
stał boss, któremu była ona całkowicie podporządkowana. Celem
bossa i maszyny było faktyczne (a nie tylko nominalne) sprawowa-
nie władzy w mieście, w każdym jej wymiarze.
Funkcjonowanie bossa i maszyny opierało się na dość prostej
zasadzie wzajemnych korzyści. Poparcie grupy lokalnych biznes-
menów dla bossa w okresie kampanii wyborczej (boss często kan-
dydował do różnych stanowisk, mógł jednak i bez nich sprawować
faktyczną władzg) przynosiło później korzyści np. w formie kon-
traktów na budowę i obsługg (na zasadzie wyłączności) systemów
oświetleniowych i gazociągowych, wodociągowych, utylizacyj-
nych, transportowych itp. Boss i maszyna kontrolowali miasto
także poprzez obsadzanie swoimi kandydatami podstawowych sta-
nowisk we władzach lub wprowadzanie przedstawicieli określo-
nych grup etnicznych do ważnych dla funkcjonowania miasta
służb. Ten ostatni element ujawniał się zwłaszcza wtedy, gdy boss
i maszyna reprezentowali tę samą grupę etniczną.
Efekty funkcjonowania prezentowanego tu systemu były wszg-
dzie widoczne. W końcu XIX w. policja nowojorska rekrutowała
się niemal w całości z Irlandczyków. Boss Cox (przydomek "Boss"
zastępował mu imię) z Cincinnati stał się tak wpływowy, że porów-
nywano go do średniowiecznego barona. Podobne opinie dotyczyły
nowojorskiego bossa, Williama Marcy Tweeda, i filadelfijskiego
- Jamesa McManesa. W tych dwóch ostatnich przypadkach
współcześni nie wymawiali ich nazwisk z drżeniem w głosie, lecz z
uznaniem za wkład obu polityków w rozwój miast. Pamiętać bo-
wiem należy, że bossowie niejednokrotnie przyczyniali się do rea-
lizacji wielu naprawdg potrzebnych miastu przedsięwzięć. Pierw-
szy z wymienionych doprowadził np. do podjęcia budowy kolei
miejskiej oraz przygotowania planów Central Parku. Realizacja
tych projektów miała oczywiście i tę mniej chlubną strong, a jej
oznakami był niekontrolowany wzrost zadłużenia miasta i korup-
cja w jego władzach.
Nieformalny, ale odczuwalny wpływ bossa na życie miasta, wy-
wierany poprzez podporządkowaną mu maszyng oraz ocieranie sig
o granice tego, co było zabronione prawnie, czyniło z bossa XIX w.
protoplastę szefa amerykańskiego gangu z XX w. Biorąc to pod
uwagę, trudno przecenić znaczenie funkcji bossa i bossizmu jako
systemu sprawowania władzy.
VII
"Sprawdzona" w życiu miast instytucja, jaką był boss, odgrywa-
ła istotną rolę także w świecie polityki szczebla stanowego i kra-
jowego. Mówiąc o tym pierwszym wymiarze, warto przypomnieć
nazwiska Roscoe Conklinga z Nowego Jorku i Jamesa G.Blaine'a
z Maine - najbardziej znanych i wpływowych bossów w latach
70. W nastgpnej dekadzie zasłynęli: Matt Quay z Pensylwanii,
Tom Platt z Nowego Jorku, Nelson Aldrich z Rhode Island, Wil-
liam Vilas z Wisconsin i George Hearst z Kalifornii. W tym sa-
rnym czasie Marcus A. Hanna - po stronie republikanów, a Geo-
rge Washington Plunkitt i Horatio Alger - po stronie demokra-
tów odgrywali wiodącą rolę w polityce ogólnokrajowej, aż do wy-
borów z 1904 r., od których faktycznie kreowali kolejnych prezy-
dentów.
Bossizm stanowił integralną czgść funkcjonującego od czasów
Andrew Jacksona systemu łupów. Zasada: "zwycięzca bierze
wszystko", oraz prymat lojalności partyjnej, sprowadzającej się w
istocie do lojalności wobec bossa, przez wiele dziesięcioleci okreś-
lały mechanizmy rządzące życiem politycznym. Tymczasem szybko
postępujące zmiany techniczne, gospodarcze i społeczne wymaga-
ły, by parający się polityką ludzie byli przede wszystkim efektyw-
ni w działaniu. Ten zaś warunek mógł zostać spełniony tylko wte-
dy, kiedy kandydaci do stanowisk w aparacie państwowym mają
110 ' 111
fachowe przygotowanie do pracy, i jedynie to, a nie przynależność
partyjna, winny rozstrzygać o obsadzie konkretnych stanowisk.
Oznaczało to zatem konieczność wprowadzenia reformy służby
państwowej (Ciuil Seruice Reform).
Pierwsze kroki w tym kierunku podjęto jeszcze za czasów Ulys-
sesa Granta, gdy w 1871 r. Kongres zezwolił, by prezydent powołał
Komisję ds. Reformy Służby Państwowej. Kiedy jednak ze wstęp-
nych planów administracji wynikało, że Komisja mogłaby zapro-
ponować program zmian, w rezultacie którego bossowie utraciliby
swoje dotychczasowe znaczenie, wówczas Kongres zablokował swą
wcześniejszą inicjatywę, odmawiając po prostu przyznania środ-
ków na pracę owej Komisji.
Kolejną próbę zmiany istniejącego systemu podjęła administra-
cja Rutherforda B. Hayesa (1877 - 81). Prezydent, deklarując sig
jako zwolennik reform, w pierwszym wydanym przez siebie rozpo-
rządzeniu zakazał urzędnikom federalnym udziału w organizowa-
niu imprez politycznych w rodzaju kampanii wyborczych, konwencji
itp. Jednocześnie zaproponował stanowisko sekretarza spraw we-
wnętrznych (nie ma ono, jak w państwach europejskich, nic
wspólnego z utrzymaniem porządku publicznego) poIitykowi zna-
nemu ze swych reformatorskich dążeń, Carlowi Schurzowi. Ten
podjął śledztwo w sprawie nadużyć w komorze celnej portu nowo-
jorskiego. Wykazało ono zbędność co najmniej 1/5 zatrudnionego
tam personelu, a ignorancję i nieefektywność pozostałych pracow-
ników. Pociągnęło to w konsekwencji zwolnienie szeregu najwyż-
szych urzędników, w tym głównego kontrolera komory - protego-
wanego bossa Roscoe Conklinga - i zastąpienie go kandydatem
prezydenckim. Conkling próbował zorganizować w Senacie opozy-
cję przeciwko nowemu kandydatowi, jednak bez widomego rezul-
tatu. Prezydent wygrał pierwszą bitwę, lecz nie oznaczało to koń-
ca całej batalii. Kongres bowiem i tym razem odmówił przyznania
pieniędzy na wznowienie działalności Komisji ds. Reformy Służby
Państwowej.
Omawiana tu sprawa stopniowo wzbudzała coraz większe emo-
cje. W czasie kampanii wyborczej 1880 r., kiedy wśród republika-
nów uformowały się trzy frakcje - bojowych (Stalwarts, popiera-
jących senatora Conklinga), mieszańców (HalfBreeds, którym
przewodził senator James G. Blaine) i niezależnych (Independents)
- stanowiła dopełnienie powstałych podziałów. Wybory wówczas
wygrał kandydat ostatniej z wymienionyc h frakcji - James A.
Garfield. W kilka miesięcy po objęciu urzędu został on śmiertelnie
ranny w zamachu dokonanym przez Charlesa J. Guiteau - jedne-
go z wielu bojowych, ubiegających się o posadę rządową, któremu
jej odmówiono.
Objęcie urzędu prezydenta przez Chestera A. Arthura (dotych-
czasowego wiceprezydenta), znanego ze swych powiązań z frakcją
bojowych, początkowo odbierano jako koniec nadziei na rychłą
reformę służby państwowej. Arthur zaskoczył jednak zarówno
swoich sojuszników, jak i przeciwników. Postanowił bowiem po-
przeć działania służące wprowadzeniu reformy. Wspierał w związ-
ku z tym mianowanego jeszcze przez Garfielda głównym poczmi-
strzem Thomasa L. Jamesa w jego staraniach, by wyjaśnić wielką
aferę łapówkarską, odkrytą w kierowanym przez niego departa-
mencie. Następnie zaś uczynił wszystko, by wesprzeć senatora
George'a H. Pendletona, który zgłosił w 1882 r. projekt ustawy o
reformie służby państwowej. Przyjęta w początkach następnego
roku miała przełomowe znaczenie dla zmian w funkcjonowaniu
aparatu państwowego. Z jej mocy prezydent powołał trzyosobową
komisję (dwupartyjną w swym składzie), która miała opracować li-
stę stanowisk, jakie zamierzano objąć systemem egzaminów. Po-
czątkowo lista obejmowała 1/8 wszystkich stanowisk, by ulegać
rozszerzeniu przez kolejnych prezydentów. W 1900 r. znalazło się
na niej już 2/5 stanowisk w administracji federalnej, która dzięki
temu poczęła przekształcać się w sprawną machinę biurokratycz-
ną.
Innym węzłowym problemem ze sfery stosunków politycznych
omawianego okresu była sprawa określenia standardów dla walu-
ty amerykańskiej. Od 1792 r. przez następne sto lat obowiązywał
w Stanach Zjednoczonych bimetalizm. Relacja pomiędzy srebrnym
a złotym dolarem miała się jak 16 do 1 (16 uncji srebra było war-
tych 1 uncję złota). Bimetalizm opierał się na zrównoważonym
rynku kruszców. Na początku lat 70. wystąpiły jednak na nim
dość poważne napięcia, głównie spowodowane kłopotami z zaku-
pem srebra, którego (jak się później okazało - tylko przejściowo)
112 h \a dr
było relatywnie mniej niż złota. W 1873 r. Kongres zawiesił zatezn
bicie srebrnej monety.
Nowe odkrycia geologiczne na Zachodzie oraz stopniowe odcho-
dzenie niektórych krajów europejskich od bimetalizmu sprawiły,
że od połowy lat 70. ponownie pojawiło się na rynku amerykań-
skim sporo srebra. Górnicy i właściciele kopalń srebra rozpoczęli
zatem kampanię na rzecz przywrócenia bimetalizmu. Ich żądania
łączyły się z podobnymi wypowiadanymi przez farmerów.
Od zakończenia wojny secesyjnej pozostały w obiegu banknoty
drukowane przez rząd Unii, ze względu na swój zielony kolor zwa.
ne greenbacks. Ich nominalna wartość sięgała 450 mln dolarów
,
przy czym warto podkreślić, że realna wartość sprowadzała się do
50 centów za jednego papierowego dolara. Oprócz znajdujących się
w obiegu greenbacks funkcjonowały także monety srebrne i złote
,
których nominały były takie same jak banknotów. W tej sytuacji
greenback był tzw. tanim, czy też inflacyjnym pieniądzem. Stan
ten zachęcał wszystkich posiadaczy greenbacks do regulowania
swoich należności właśnie za pomocą banknotów i czynienia
oszczędności w postaci dolarów kruszcowych. Było to szczególnie
korzystne dla najbardziej zadłużonych grup społecznych, do któ-
rych bez wątpienia należeli farmerzy. To, co działało na ich ko-
rzyść, w oczywisty sposób przynosiło straty ich wierzycielom. Nic
też dziwnego, że głównie pod wpływem banków administracja
Johnsona była zmuszona do wycofania z obiegu zielonych bankno-
tów. Opór tych grup ludności, które były zainteresowane w utrzy-
maniu greenbacks, był jednak tak duży, że w 1868 r. Kongres zgo-
dził się na pozostawienie w obiegu 346 mln dolarów w bankno-
tach. Jednak zawieszenie w pewnym momencie bicia srebrnej mo-
nety i tym samym wymienialności dolara papierowego na srebrny
znacznie zmniejszyło możliwości spłaty długów przez farmerów, co
stało się szczególnie boleśnie odczuwalnym przez nich problemem
od czasu załamania gospodarczego z 1873 r. Tylko utrzymanie w
obiegu taniego pieniądza - papierowego lub opartego na paryte-
cie srebra - ułatwiłoby, poprzez funkcjonowanie mechanizmu in-
flacyjnego, uzyskanie wzrostu cen na płody rolne, i tym samym
zwigkszenie dochodów farmerskich. W ten sposób dzięki mechaniz-
mom rynkowym przynajmniej część problemów finansowych far-
merów zostałaby zlikwidowana.
114
Pragnąc osiągnąć swe cele, farmerzy postanowili utworzyć w
lg74 r. Narodową Partię Niezależną (National Independent Party),
Zwaną też niekiedy - głównie ze wzglgdu na swój program - Par-
tią Zielonych (Greenback Party). Partia ta dążyła do utrzymania w
obiegu greenbacks oraz ponownego wprowadzenia do obiegu sre-
bra. Kandydat owej partii w wyborach prezydenckich 1876 r., Pe-
ter Cooper, otrzymał wprawdzie tylko 80 tys. głosów, ale już w wy-
borach kongresowych z 1878 r. jej reprezentanci zdobyli łącznie aż
1 mln głosów.
Pod niemałym wpływem zielonych Kongres przyjął w 1878 r.
Bland-Allison Act zezwalający na bicie w ograniczonym wymiarze
(2 do 4 mln dol. miesięcznie) monety srebrnej. Warto jednocześnie
dodać, że ustawa ta miała charakter kompromisu partyjnego (Ri-
chard P. Bland był demokratą, William Boyd Allison - republika-
ninem). Ten połowiczny sukces nowej partii nie zmniejszył jej ak-
tywności politycznej. Przeciwnie, w kolejnych wyborach prezy-
denckićh zieloni wystawiali swoich kandydatów (Jamesa B. Wea-
vera w 1880 r. i Benjamina F. Butlera w 1888 r.). Weaver zebrał
nawet 3% głosów w głosowaniu powszechnym. Z czasem przestali
wystawiać własnych kandydatów widząc szanse na realizację swo-
jego programu w sojuszu z populistami (1892 r. Weaver kandydo-
wał właśnie z listy tej nowej partii).
Pod wpływem rosnącej presji zwolenników wolnego obiegu
srebrnej monety republikański Kongres uchwalił w 1890 r. Ustawg
Shermana o zahupie srebra (Sherman Silver Purchase Act). Zezwa-
lała ona na comiesigczny zakup przez skarb państwa 4,5 mln uncji
srebra i płacenie za nie banknotami wymienialnymi zarówno na
srebro, jak i złoto. W efekcie w ciągu trzech następnych lat rezer-
wy złota zmalały ze 190 do 100 mln dol. W 1893 r. Grover Cleve-
land (demokrata) objął ponownie urząd prezydenta. Gdy po kilku
rniesiącach od chwili przejęcia przezeń władzy wybuchła panika
giełdowa, co dało początek kolejnemu kryzysowi gospodarczemu,
nowy szef rządu zwrócił się do Kongresu o uchylenie ustawy Sher-
rnana. Kongres ustąpił. Cleveland sporo jednak stracił na popular-
ności we własnej partii (niesłusznie zresztą widzącej w nim zwo-
lennika złotej monety). Oprócz tej opinii w 1895 r. przylgngło doń
miano sympatyka wielkiego biznesu, kiedy to pragnąc zwiększyć
rezerwy złota w skarbie państwa postanowił skorzystać z rozwią-
115
zania zaproponowanego przez grupy bankowe Johna P. Morgana i
Augusta Belmonta. Ich plan przewidywał wypuszczenie przez rząd
obligacji wymienialnych na złoto. Kurs tych papierów wartościo-
wych byłby ustalany przez banki należące do wspomnianych grup.
Operacja ta nie przyniosła wyraźnej poprawy na rynku finanso-
wym, natomiast znacznie zaogniła stosunki polityczne, wzmagając
wśród tzw. srebrnych demokratów przekonanie o istnieniu wpły-
wowej konspiracji bankierów z Wall Street, próbujących zrealizo-
wać idee złotego dolara poprzez włączenie do swych machinacji
sprawujących władzę polityków.
Polaryzacja stanowisk przyjęła najostrzejszą formę w czasie
kampanii wyborczej z 1896 r. Początkowo wybór pomiędzy srebr-
nym i złotym dolarem był wyborem pomiędzy dwoma głównymi
kandydatami w ramach partii demokratycznej (Groverem Cleve-
landem i Williamem J. Bryanem), a następnie pomiędzy rywalami
z obu wielkich partii: Bryanem i Williamem McKinleyem. Sprawa
srebrnego i złotego dolara odegrała fundamentalną rolę w postę-
pującej coraz wyraźniej w tej najgorętszej od 1860 r. kampanii wy-
borczej polaryzacji społeczeństwa. Za Bryanem opowiadały się sta-
ny farmerskie Południa i Zachodu, za McKinleyem stany Północy
i Wschodniego Wybrzeża. Srebrny pieniądz uznawany był za walu-
tę "uczciwych ludzi", dolar złoty - za walutę bankierów, aferzy-
stów i spekulantów. Wygrana McKinleya (ponad 7,2 mln głosów w
głosowaniu powszechnym i 271 głosów elektorskich; Bryan odpo-
wiednio: 6,5 mln i 176) w istocie przesądziła losy sporów na temat
bimetalizmu. Zwyciężyła koncepcja złotego dolara. Zrealizowano
ją w postaci przyjętej po 1900 r. Ustawy o standarcie złota (Gold
Standard Act) określającej, że bity ze złota dolar zawierać będzie
1,4 g tego kruszcu. Cena złota miała odtąd wynieść 20,67 dol. za
uncję, obowiązując w tym wymiarze aż do lat wielkiego kryzysu.
Kolejnym problemem, pozostającym w omawianym czasie w cen-
trum uwagi polityków i biznesmenów, stała się sprawa taryf cel-
nych. Budziła ona niemałe emocje, głównie ze względu na protek-
cjonistyczny charakter oraz na znaczną wysokość obowiązujących
w okresie po zakończeniu wojny secesyjnej ceł. Ich wymiar kłócił
się ze zdrowym rozsądkiem. W latach 1866 - 93 rząd federalny za-
wsze uzyskiwał bowiem znaczną nadwyżkę wpływów nad wydatka-
mi. Tylko dla lat 80. wynosiła ona około 100 mln dol. rocznie. Po-
łowa z tego przypadała na wpływy z ceł.
Utrzymanie wysokich taryf celnych było stałym, od chwili naro-
dzin partii, punktem w programie republikanów, dla których klien-
telę wyborczą stanowiły wpływowe grupy wielkiego biznesu.
Przeciwnie było z demokratami, którzy znajdowali poparcie przede
wszystkim wśród farmerów, tych zaś utrzymanie wysokich taryf
celnych zupełnie nie interesowało. W ten sposób stosunek do taryf
i polityki celnej stał się drugim po bimetalizmie problemem wy-
znaczającym linię podziałów pomiędzy obu partiami.
Ustalaniem wysokości taryf zajmowano się od chwili utworze-
nia w 1882 r. z inicjatywy prezydenta Chestera Arthura Komisji
ds. Taryf (Tariff Commission). Procedura obejmowała trzy etapy.
Dysputę otwierało każdorazowo wystąpienie - w zależności od
przynależności partyjnej - wzywające, z powołaniem się na dobro
kraju i pomyślny rozwój cywilizacji, do znacznego zwiększenia lub
obniżenia wymiaru ceł. Po zgłoszeniu owego wniosku cała sprawa
przechodziła do wspomnianej Komisji, gdzie pod wpływem działa-
nia różnych lobby wyjściowe propozycje były korygowane - w
przypadku jednych artykułów w górę, w odniesieniu do innych w
dół. Kiedy obniżki były zbyt duże (czasami do 20% w stosunku do
pierwotnego projektu), wówczas w akcie trzecim procesu legisla-
cyjnego zorientowane na wzrost ceł grupy ustawodawców wystę-
powały z wnioskiem o uchwałę obu izb w tej sprawie. W tych zaś
przypadkach - głównie ze względu na ścisłe powiązania członków
Senatu z wielkim biznesem - najczęściej dochodziło do znacznego
zwiększenia ceł. Skala przyrostu w niemałym stopniu zależała od
posiadanej przez republikanów przewagi w obu ciałach, przede
wszystkim jednak w Senacie. Im była ona większa i tym samym
mniejsze możliwości oporu ze strony politycznego przeciwnika,
tym cła podnoszono więcej. Swego rodzaju szczyt osiągnęły one w
1890 r., kiedy uchwalono McKinley Tariff Act. Ustanowione na
podstawie tej ustawy taryfy stanowiły swego rodzaju ewenement
w całej dotychczasowej historii Stanów Zjednoczonych. Stawki
wzrosły średnio o 49,5%. Były to nie tylko taryfy protekcyjne, ale
także prohibicyjne. W obronę brano np. nie istniejące jeszcze gałę-
zie przemysłu, jak choćby hutnictwo cyny.
Wspomniana ustawa obowiązywała dość krótko, gdyż tylko do
116 117
1894 r. Wówczas, po wcześniejszym uzyskaniu przez demokratów
większości w obu izbach Kongresu (1892), uchwalono nową usta-
wg - Wilson-Gorman Tariff Act. Zmniejszała ona niektóre stawki;
a także przywracała cła na artykuły wcześniej nimi nie objgte (np.
cukier). Lecz i jej żywot nie był długi. Po kolejnym sukcesie wy-
borczym republikanów w 1895 r. Kongres wprowadził Dingley Ta-
riff Act, który podwyższał cła jeszcze bardziej niż ustawa z 1890 r.
Wzrosły one średnio aż o 57%.
Polityka celna państwa zależała zatem od zmieniającego się
układu sił pomiędzy partiami, pozostając elementem ich rywaliza-
cji aż do chwili zastąpienia za czasów administracji Woodrowa
Wilsona ceł, jako głównego źródła wpływów budżetowych, podat-
kiem dochodowym.
Myliłby się ten, kto sądziłby, że lista problemów politycznych
zamykała się na kwestiach zajmujących obie wielkie partie i co
pewien czas pojawiające się partie trzecie. Oprócz owego nurtu
obecny był także i ten, który nie mieścił się w ścisłych ramach
przynależności partyjnej. Występujące w nim problemy były pozo-
stałościami poprzednich okresów, bądź też nabierały znaczenia do-
piero pod koniec XIX w. Do pierwszych zaliczyć należy problem
murzyński, do drugich - kwestig kobiecą.
W czasie rekonstrukcji byli niewolnicy uzyskali pełnię praw
obywatelskich, z których w różnym, zależnym od wykształcenia i
świadomości politycznej, stopniu korzystali. Możliwości póczucia
się pełnoprawnym obywatelem zależały także od warunków obiek-
tywnych, m.in. od zachowań białej wigkszości. Te zaś były bardzo
różne, o czym świadczyła nie tylko działalność Ku-Klux-Klanu i
innych organizacji konspiracyjnych, ale także kreowane na Po-
łudniu ustawodawstwo. Już w 1870 r. legislatura Tennessee uch-
waliła ustawę zakazującą mieszanych małżeństw (Murzynów i lu-
dzi białych). Podążając tym śladem, w krótkim czasie kilka kolej-
nych stanów przyjgło ustawy wprowadzające segregację rasową
we wszystkich sferach życia. Zakazy dotyczyły wykorzystywania
przez czarnych tych samych co biali pomieszczeń: szkół, kościołów,
teatrów, hoteli, bibliotek itp. Co więcej, funkcjonowanie tych
praw nie ograniczało się wyłącznie do Południa w sensie geogra-
ficznym. Legislatury New Jersey, Ohio czy Kalifornii wydały po-
dobne ustawy. Zdając sobie sprawę z rozszerzającej się na cały
kraj serii działań legislacyjnych, zmierzających do wcielenia w ży-
cie zasad segregacji rasowej, Kongres wydał w 1875 r. Ustawę o
prawach obywatelskich (Civil Rights Act), gwarantującą równy,
bez względu na kolor skóry, dostęp do wszystkich miejsc publicz-
nych, w tym także środków transportu. Z takim bagażem doświad-
czeń i legislacyjnych działań, podejmowanych w celu ochrony in-
teresów i praw, wychodzili z okresu rekonstrukcji biali i czarni
Amerykanie.
Praktykę segregacji rasowej kontynuowano jednak w latach 80.
częściej zresztą bez powoływania się na konkretne prawa niż opie-
rając się na nich. Doprowadziło to do tego, że w 1883 r. Sąd Naj-
wyższy był zmuszony zająć stanowisko w tej sprawie. Ku zasko-
czeniu wielu uznał on ustawg z 1875 r. za niezgodną z Konstytu-
cją. Oznaczało to w praktyce, że szereg stanów ponownie mogło
wprowadzać ustawy segregacyjne. Tylko w latach 1887 - 92 dzie-
więć stanów Południa wprowadziło tego rodzaju prawa, potocznie
zwane "prawami Jima Crowa" (Jim Crow laws) - niewolnik Jim
Crow był bohaterem jarmarcznych pokazów prezentowanych na
Południu jeszcze przed wojną secesyjną. Opór stawiany przez czar-
nych przeciwko tym ustawom wyrażał się w różny sposób. Niekie-
dy był to np. bojkot środków transportu, należących do spółek sto-
sujących wspomniane prawa. Zachęcona powodzeniem tego rodza-
ju akcji, podejmowanych w Nowym Orleanie, ftichmond i Charle-
ston, grupa czarnych mieszkańców Luizjany uformowała w 1892 r.
Obywatelski Komitet ds. Badania Zgodności z Konstytucją Praw
Separacji w Wagonach (Citizens' Committee to Test the Constitutio-
nality of the Separate Car Laws). Za zawarty w nazwie organizacji
"test" uznano sprawę Homera Plessy - mieszkańca Luizjany-
który odmówił przejścia do wagonu kolejowego dla czarnych. W
rezultacie tego został aresztowany i sądzony za naruszenie odpo-
wiedniego prawa stanowego. Gdy z pomocą wspomnianego Komi-
tetu zwrócił się z apelacją do Sądu Najwyższego, ten w 1896 r. wy-
dał orzeczenie stwierdzające, że segregacyjne prawo Luizjany jest
zgodne z Konstytucją. W ten sposób zostały zalegalizowane
wszystkie dotychczas obowiązujące "prawa Jima Crowa". Był to
także sygnał do wydawania kolejnych, których autorzy posuwali
się niemal do absurdu, wprowadzając segregację rasową w bud-
kach telefonicznych (gdy rozpowszechnił się już telefon). W jed-
118 119
nym zaś ze stanowych sądów przechowywano osobny egzemplarz
Biblii dla czarnych świadków. Tego rodzaju ustawodawstwo zaczę-
to likwidować dopiero po drugiej wojnie światowej.
Pozostając przy kwestiach rasowych, warto wspomnieć, że w
omawianym okresie rodzić się poczęły wśród czarnej mniejszości
pierwsze zwarte koncepcje dotyczące jej miejsca w białym społe-
czeństwie. Zachłyśnięcie się wolnością w latach rekonstrukcji nie
sprzyjało wypracowaniu jakichkolwiek stanowisk, które stać by
się mogły teoretyczną podstawą programów działania, realizowa-
nych przez czarnych na szczeblu lokalnym, stanowym i krajowym.
Pierwszy taki system stworzył Booker T.Washington. Urodzony w
Wirginii jako niewolnik, po wojnie secesyjnej zdobył wykształce-
nie, a następnie sam stał się wykładowcą w Normal and Agricul-
tural Institute w Hampton (Wirginia), by od 1881 r. stanąć na cze-
le Tuskegee Normal and Industrial Institute w Tuskegee (Alaba-
ma). Organizując tę placówkę, niemal od początku Washington
uczynił ją instytucją oświatową dla czarnych; w chwili jego śmier-
ci, w 1915 r., liczyła już ona 1500 studentów i 200 pracowników na-
ukowych. Washington był przekonany, że wykształcenie jest naj-
skuteczniejszym środkiem do celu, jakim miał stać się awans czar-
nej ludności do równorzędnej z białymi pozycji społecznej. Kreo-
wane przez niego hasło: "Jeśli masz być śmieciarzem, to bądź naj-
lepszym z nich", kierowane było z kolei do tych wszystkich Mu-
rzynów, którzy bądź ze względów finansowych, bądź intelektual-
nych nie mogli liczyć na zdobycie wykształcenia. To, co kreował
Washington jako koncepcję filozoficzną, a zarazem program dzia-
łania, nazwać by można "pracą u podstaw" w wydaniu amerykań-
skim. Autobiografia Washingtona Up From Slavery (1901) stała
się dla wielu czarnych Amerykanów swego rodzaju przewodnikiem
w ich drodze życiowej.
Praca u podstaw stanowiła także część programu organizacji żą-
dających prawnego zrównania kobiet z mężczyznami. Pierwsze te-
go typu hasła pojawiły się jeszcze w latach 40. XIX w., jednak do-
piero w kilkanaście lat później zaczęły odgrywać ważną rolę w
rozwoju stosunków politycznych i społecznych w Stanach Zjedno-
czonych. Dwie poprawki do Konstytucji - XIV i XV - znoszące
wszelkie formy dyskryminacji - nie odnosiły się do kobiet. Prag-
nąc zmienić ten stan rzeczy, Elizabeth Cady Stanton oraz Susan
120
B.Anthony - każda działając na własną rękę - zorganizowały w
1868 i 1869 r.: Narodowe Stowarzyszenie na rzecz Prawa Głosu
Kobiety (National Woman Suffrage Association) i Amerykańskie
Stowarzyszenie na rzecz Prawa Głosu Kobiety (American Woman
Suffrage Association). Kampania mająca na celu zmodyfikowanie
obu poprawek nie powiodła się. Nie oznaczało to wszak końca
działalności obu organizacji. Co więcej, zaznaczyły się pomiędzy
nimi samymi istotne różnice programowe oraz taktyczne. Pierwsza
z wymienionych zmierzała do uzyskania równości kobiet i męż-
czyzn we wszystkich sferach życia. Druga skupiała się głównie na
problemie zrównania w prawach obywatelskich. Pierwszą uznawa-
no za bardziej radykalną, a jej członkinie za bardziej nieprzejed-
nane. Drugą traktowano ze względnie większym uznaniem.
Przez następne dwadzieścia lat obie organizacje działały osobno.
Brak wyraźnych sukcesów sprawił, że w 1890 r. postanowiły się
zjednoczyć, tworząc Krajowe Amerykańskie Stowarzyszenie na
rzecz Prawa Głosu Kobiety (National American Woman Suffrage
Association). Od chwili połączenia głównym celem organizacji sta-
ło się uzyskanie praw obywatelskich w celu całkowitego zrówna-
nia kobiet i mężczyzn także w innych, niż tylko polityczna, sfe-
rach. Hasłem sufrażystek stało się od tej pory wprowadzenie po-
prawki do Konstytucji z zapisem o prawach politycznych kobiet.
Etapem poprzedzającym miało być stworzenie podstaw prawnych
na poziomie konstytucji stanowych. I faktycznie pod wpływem ży-
wo (niekiedy nawet agresywnie) prowadzonej przez sufrażystki
propagandy legislatury kilku stanów zachodnich - Wyoming,
Utah, Colorado i Idaho - zdołały wprowadzić do 1900 r. ustawo-
dawstwo gwarantujące kobietom możliwość czynnego udziału w
życiu politycznym.
Podobne próby podejmowane w innych regionach nie powiodły
się. Na Południu np. opozycja wobec żądań kobiet wyrastała z
opozycji wobec równouprawnienia czarnych. Na Północy i Środko-
wym Zachodzie opór przeciwko sufrażystkom wynikał z utożsamia-
nia ich (nie bez racji zresztą) z wojującymi zwolenniczkami prohi-
bicji. Od chwili powstania w 1874 r. Chrześcijańskiego Związku
Kobiecego na rzecz Wstrzemięźliwości (Woman's Christian Tempe-
rance Union), a dokładniej od czasu, gdy przewodnictwo organiza-
cji sprawowała w 1879 - 98 r. Frances E.C. Willard, hasła równo-
121
uprawnienia kobiet łączyły się z tymi, które głosiły konieczność
ograniczenia spożycia alkoholu lub wprowadzenia całkowitej pro-
hibicji. Nic też dziwnego, że realizacja żądań kobiet, zwłaszcza w
sferze politycznej, natrafiała na wielkie przeszkody zwiększane je-
szcze przez wpływowe lobby producentów alkoholu. Znaczący opór
napotkały sufrażystki także ze strony wielkiego i średniego bizne-
su. Właściciele fabryk uważali bowiem, że wyposażone w prawa
polityczne kobiety staną się istotną siłą zmierzającą do zmiany
stosunków między światem pracy a światem kapitału, zwłaszcza w
takich sprawach, jak ustawodawstwo dotyczące pracy dzieci, skró-
cenia czasu pracy itp. Opór przeciwko równouprawnieniu kobiet
był w tym przypadku nawet nie tyle wyrazem braku zrozumienia
dla aspiracji sufrażystek, co formą obrony swoich interesów przez
wspomniane grupy bi2nesu.
Rozwijający się początkowo dość żywo ruch kobiecy uległ
znacznemu zahamowaniu pod koniec minionego stulecia. Na ogół
wiąże się to ze swego rodzaju "pokoleniową zmianą warty", a za-
tem odchodzeniem (w tym w sensie dosłownym) działaczek starszej
daty, przy jednoczesnym braku wyrobionych politycznie aktywi-
stek młodszej generacj i.
VIII
Wiek Pozłacany (Gilded Age) - termin użyty po raz pierwszy w
1873 r. w tytule książki Charlesa D. Warnera i Marka Twaina-
został następnie przejęty przez historyków zajmujących się dzieja-
mi amerykańskimi okresu po zakończeniu wojny secesyjnej. Już
wspomniani pisarze używali owego terminu niejako z przekąsem,
próbując zasygnalizować swoim czytelnikom, że rzeczywistość ich
otaczająca dostarcza wielu powodów do zadowolenia, dumy i
chwały, ale jeszcze więcej takich, które zasługują na potępienie,
wyszydzenie lub wyśmianie. Uważali przy tym, że wielkiemu po-
stępowi, dokonującemu się w sferze kultury materialnej, nie towa-
rzyszył odpowiedni proces tworzenia nowych wartości w sferze du-
cha. Tym samym złoto - pojmowane przez wspomnianych pisarzy
w znaczeniu metaforycznym -stanowiło jedynie pozłotę, pod któ-
rą kryła się pustka duchowa społeczeństwa zorientowanego na
osiągnięcie sukcesu materialnego. Sfera szeroko pojętej kultury
dostarcżała przykładów zarówno za, jak i przeciw tej tezie.
Minione stulecie zwane jest wiekiem pary i elektryczności. Na-
zwa ta bardziej niż w przypadku innych krajów oddaje charakter
zachodzących w Stanach Zjednoczonych zrnian. Lata Pozłacanego
Wieku przyniosły tam prawdziwą rewolucjg techniczną. Wyrazem
tego była m.in. liczba zgłaszanych rocznie wynalazków (w 1890 r.
osiągnęła ona wielkość 25 tys., w 1858 r. tylko 2,5 tys.). Duża
część spośród owych wynalazków miała bardzo istotne praktyczne
zastosowanie. Sporo miało związek z kolejnictwem - w 1879 r.
stworzono system sygnalizacji świetlnej, w 1883 r. zbudowano
pierwszą. kolej elektryczną, w 1886 r. - silnik prądu zmiennego
itp. Towarzyszyły im wynalazki związane z produkcją na rzecz ko-
lejnictwa, a zatem głównie w branży stalowej. Już w drugiej poło-
wie lat 70. Stany Zjednoczone produkowały o połowę więcej stali
niż Wielka Brytania. Stanowiło to efekt zmian wprowadzonych
przez Williama Kelly'ego do opracowanej dwadzieścia lat wcześ-
niej przez Brytyjczyka Sir Henry Bessemera technologii wytopu
stali. Wynalezienie w połowie lat 70. metody oczyszczania ropy
przyspieszyło rozwój całej nowej gałęzi produkcji, jaką był prze-
mysł naftowy.
Nazwiska wynalazców z tego okresu: George'a Westinghouse'a,
Thomasa A. Edisona, Nicoli Tesli czy też Alexandra Grahama Bel-
la, dzięki możliwościom szybkiego praktycznego zastosowania ich
pomysłów przesłaniały nazwiska wybitnych przedstawicieli amery-
kańskich nauk ścisłych: Josiaha Willarda Gibbsa (fizyka matema-
tyczna), Henry A. Rowlanda i Alberta A. Michelsona (fizyka), Si-
mona Newcomba (astronomia) i wielu innych. Rozwojowi tych na-
uk towarzyszył nie mniej interesujący postęp w sferze nauk spo-
łecznych. Te zaś pozostawały pod wyraźnym wpływem teorii ewo-
lucji Charlesa Darwina. Pogląd, że przyroda rządzi się określony-
mi prawami, spośród których najważniejszym jest naturalna selek-
cja polegająca na eliminacji gatunków, a w ramach nich osobni-
ków słabszych, a jej skutkiem - przetrwanie silniejszych, zaczęto
odnosić do stosunków społecznych. Orędownikami tych poglądów
byli na gruncie amerykańskim m.in.: William Graham Sumner,
Daniel Coit Gilman i John Fiske. Teorie te wzbogacali swoimi ob-
serwacjami wyniesionymi z praktycznej działalności wielcy biznes-
122 123
meni omawianego okresu, spośród nich zaś odznaczył się na tym
polu Andrew Carnegie.
Niemały wpływ na upowszechnienie się darwinizmu społecznego
i jego przeniknięcie do różnych nauk miały poglądy Williama Ja-
mesa i Johna Deweya. Obaj byli zwolennikami pragmatyzmu, jako
siły sprawczej, a zarazem eryfikującej poglądy na wszelkie kwe-
stie, nie wyłączając tak złożonych i trudnych do oceny, jak moral-
ność, czy prawda. Oprócz pragmatyzmu obaj filozofowie widzieli w
relatywizmie drugie najważniejsze ogniwo procesu kształtującego
ludzkie działanie oraz towarzyszące mu oceny.
Znaczne ożywienie intelektualne, dające się zaobserwować w
omawianym okresie, stanowiło rezultat istotnych zmian zachodzą-
cych w tym czasie w systemie edukacyjnym. Rozpoczęto wówczas
reformowanie szkolnictwa wyższego w kierunku większej niż do-
tąd profesjonalizacji uniwersytetów, zarówno jeśli idzie o poziom
nauczania jak i wewnętrzną strukturę uczelni. Pewnym wzorem
do naśladowania dla innych uczelni były reformy kreowane w
Harvard University w latach 1869-1909 przez ówczesnego jego
prezydenta, Charlesa W. Eliota. Zmiany przezeń wprowadzone po-
legały na zniesieniu obowiązkowych kursów i przyjęciu reguły
wolnego wyboru przedmiotów oraz problemów węzłowych, stano-
wiących przedmiot studiów. Chcąc, by stosowanie tej zasady nie
pozostało tylko postulatem, lecz w praktyce mogło służyć podnie-
sieniu poziomu wykształcenia, zwiększono, i to znacznie, liczbę
wykładowców w proporcji do liczby studentów. W ciągu prezyden-
tury Eliota kadra powiększyła się z 60 do 600 wykładowców, a za-
tem dziesięciokrotnie, a liczba słuchaczy z 1000 do 4000, tj. tylko
czterokrotnie.
Harwardzkiej reformie studiów uniwersyteckich towarzyszyły
zmiany związane z powstaniem wielu nowych uczeln . Spośród pry-
watnych na czoło wysuwają się w szczególności otwarty w 1876 r.
Johns Hophins University, Stanford University (1891) i University
of Chicago (1891). Obok nich powstało w owym czasie wiele in-
nych uczelni, dla których podstawą stała się prezentowana już w
rozdziale pierwszym Ustawa Morilla z 1862 r. Pozwalała ona prze-
znaczyć pewną część gruntów publicznych pod budowę uczelni,
głównie rolniczych i technicznych. Ponieważ dysponentami tych
gruntów były stany, więc powstające uczelnie zaczęto nazywać
stanowymi. Już w pierwszym roku po wprowadzeniu wspomnianej
ustawy 9 stanów postanowiło zastosować w praktyce jej postano-
wienia. Prawdziwy rozkwit uniwersytetów stanowych przypadł
jednak na lata Wieku Pozłacanego, kiedy powstały m.in. takie
uczelnie, jak: Michigan State University, University of Minnesota,
Iowa State University, Pensylvania State College (obecnie Pensyl-
vania State University) czy Kansas State University. W miarę upły-
wu czasu profil tych uczelni zmieniał się, wykraczając znacznie
poza ramy zakreślone przez Ustawę MoriIIa. Ambicją władz po-
szczególnych szkół wyższych, jak i członków większości stanowych
komisji, nadzorujących ich działalność, było przekształcenie
owych instytucji oświatowych w uniwersytety dorównujące pozio-
mem kształcenia, jak i przyjętymi rozwiązaniami organizacyjnymi
najlepszym uczelniom prywatnym.
Reformowanie szkolnictwa wyższego objęło także tę jego część,
która służyła kształceniu kobiet. Rosnące ich ambicje, związane z
chęcią pełnego równouprawnienia z mężczyznami, uzewnętrzniły
się w rosnącym zainteresowaniu wyższym wykształceniem.
Wprawdzie pierwsze instytucje temu służące powstały już w koń-
cu lat 40. XIX w., jednak prawdziwy ich rozwój przypadł na Wiek
Pozłacany. Powstawały wówczas bądź nowe instytucje w rodzaju
założonej w 1880 r. Bryan Mawr, bądź ilie istniejących uniwersyte-
tów z przeznaczeniem dla kobiet, jak np. Barnard CoIIege w 1889 r.
(filia Columbia University) lub Pembroke CoIIege (1891) - filia
Brown University.
Rosnące zainteresowanie nauką nie ograniczyło się jedynie
do instytucji bezpośrednio z nią związanych, tj. do uczelni.
Wpływ nauki uzewnętrznił się także i w tych sferach, które do-
tąd bazowały bardziej na wierze niż empirii. Mary Baker Eddy
rozwijała od połowy lat 70. koncepcję wiedzy chrześcijańskiej
(Christian Science). Jej założenia zaprezentowała po raz pierw-
szy w wydanej w 1875 r. książce Science and Health, with Key to
the Scriptures. Wyznawcy kreowanej przez Eddy odmiany prote-
stantyzmu w niemałym stopniu rekrutowali się spośród grup
średniego i wielkiego biznesu. Wzorem np. Andrew Carnegiego
sądzili, że sukces materialny uważać należy za przejaw łaski
Bożej, ale zarazem jego brak nie może być traktowany wyłącz-
nie jako odwrócenie się Boga od człowieka. Ewangelia społecz-
124 ; 125
na (Social Gospel) była zatem tym prądem religijnym, a jedno-
cześnie intelektualnym, który starał się godzić ową sprzeczność
pojawiającą się wówczas, gdy do nowych warunków społecznych
z końca XIX w. przykładano klasyczną interpretaGjg religijną Z
poprzednich stuleci.
Wychodząc z założenia, że bogactwo jest przejawem łaski Bożej,
a jego brak nie musi oznaczać czegoś odwrotnego, wyznawcy
ewangelii społecznej starali się, z jednej strony, wspierać wszyst-
kie inicjatywy służące pomnażaniu dóbr materialnych (stąd takie
zainteresowanie prywatnego biznesu uczelniami, zwłaszcza o pro-
filu technicznym), a z drugiej, nie zapominać o tych wszystkich,
którym się w życiu nie udało. Rozwinięta działalność charytatywna
stała się według ludzi pokroju Carnegiego, Huntingtona"Morgana
i wielu innych znanych przedstawicieli świata biznesu obowiązkiem
wszystkich ludzi sukcesu wobec tych, których takim mianem nie
można było określić. Praca Gospel of the Wealth Andrew Carnegie-
go określała zarówno cele, jak i sposoby realizacj owego posłannic-
twa. Sam autor dał zresztą świetny przykład, jak pojmuje'wyznawa-
ną przez siebie ewangelię bogactwa. Już od 1881 r. zaczął - a w
miarg upływu czasu działalność ta przyjgła bardzo rozwinigtą formę
- łożyć pieniądze na budowę bibliotek publicznych (w sumie 2,5
tys. obiektów) oraz innych budynków użyteczności public nej (sala
koncertowa Carnegie Hal . Jego śladem, bądź z autentycznej po-
trzeby, bądź też jako wyraz naśladownictwa czy w końcu kierując
się duchem rywalizacji, szli także inni. Collis P. Huntington, po
wybudowaniu w Pasadenie (Kalifornia) pałacu, wielkiej biblioteki
oraz galerii sztuki otoczonych wspaniałym ogrodem, postanowił
udostgpnić część swojej posiadłości szerszej publiczności. Podobnie
- choć jego pomysły dotyczyły innych sfer życia publicznego-
postępowali także John Rockefeller i John P. Morgan oraz wielu
innych biznesmenów, w zależności od oceny swojej działalności
zwanych "złodziejskimi baronami", "kapitanami przemysłu", lub w
końcu mecenasami sztuki i nauki.
Mówiąc o sztuce, zwrócić należy uwagę na zjawisko, które zrodzi-
ło się w Wieku Pozłacanym, by od tej pory już na stałe zostać wpl-
sanym do dziejów kultury amerykańskiej. Oprócz bowiem prac 1
dzieł, których odbiorcą były przygotowane do obcowania ze sztuką
grupy należące do elity społecznej, pojawiały się także i takie, któ-
x2s
re odpowiadały gustom masowego odbiorcy. Rodził się zatem po-
dział na kulturg elitarną i tzw. kulturg masową.
Zjawisko to uzewngtrzniło się najbardziej w sferze twórczości lite-
rackiej. Można było bowiem już mówić o literaturze skierowanej do
dobrze przygotowanego, ale stosunkowo małego krggu czytelników,
podobnie jak o literaturze typu dwudziestowiecznych kryminałów,
powieści sensacyjnych i przygodowych, romansów itp., których od-
biorcą była znacznie mniej wyrobiona intelektualnie, ale za to bar-
dziej liczna grupa odbiorców.
Wskazując na przemiany zachodzące w tym pierwszym nurcie,
warto wspomnieć o stopniowym odchodzeniu od romantycznego, a
niekiedy nawet sentymentalnego podejścia do prezentowanej mate-
rii, na rzecz realizmu, a pod koniec omawianego okresu nawet na-
turalizmu. Do tzw. szkoły realistycznej zaliczali się m.in.: William
Dean Howells, Awans Silasa Laphama (The Rise of Silas Lapham),
Henry James, Portret damy (The Portrait of a Lady) i Mark Twain,
Przygody Huckleberry Finna (Huckleberry Finn), Życie na Missisipi
(Life on the Missisipi). Wymieniona trójka odegrała najpoważniej-
szą rolg w zwalczaniu nurtu romantycznego oraz kreowaniu realiz-
mu. Oprócz nich warto wymienić także i tych pisarzy, którzy, choć
oceniani jako drugoplanowi, w niemałym stopniu przyczynili się do
rozwoju nowych wzorców literackich. W tej grupie wspomnieć war-
,
to m.in. o: Johnie W. DeForeście, Brecie Harte, George u W. Cab-
le'u i Edwardzie Bellamym. Powstające w końcu lat 70. oraz deka-
dzie lat 80. mieszczące się w tym nurcie powieści cechowała precyz-
ja w prezentowaniu wzigtych z życia sytuacji, prawdziwość w opisie
zachowań ludzkich i dbałość o szczegóły. W miarę upływu czasu, a
głównie od końca lat 80., coraz bardziej dawał o sobie znać natura-
lizm wzorców europejskich, i to nawet u tych pisarzy, którzy dotąd
byli wierni realizmowi (Henry James, Washington Square, Bostoń-
czycy - The Bostonians). Z nowych na gruncie literackim nazwisk
wymienić zaś warto Franka Norrisa (McTeague) i Stephena Cra-
ne'a Szkarlatne godlo odwagi (The Red Badge of Courage).
Wielu historyków amerykańskich, jakkolwiek oddaje hołd wspo-
mnianym pisarzom, jednocześnie przyznaje, że gusta szerokie ,h-
liczności nie były kreowane przez nich, lecz przez zupełni
pg autorów. Nazwiskiem - symbolem był w tym przypadk
tio Alger. W latach 1868 - 98 napisał on 109 książek sprzed
63
w cenie od 10 centów do 1,5 dol. (a zatem tanich i stosunkowo ła-
two dostępnych), których bohaterami w większości byli młodzi lu-
dzie walczący z różnymi przeciwnościami losu, zawsze w końcu
osiągający sukces życiowy. Niemałym powodzeniem cieszyły się
także należące do tego samego nurtu powieści Frances E. Burnett
Mady lord (Little Lord Fauntleroy), George'a Pecka (The Story of a
Bad Boy and his Pa), czy Harriet Stone (The Five Little Peppers
and How They Grew). Sporym wzięciem cieszyły się także powieści
historyczne z przeplatającym się wątkiem romantycznym, jak np.
Lewisa Wallace'a Ben Hur.
Nie sposób w końcu nie wspomnieć o gatunku samym w sobie, ja-
kim były tzw. powieści dziesięciocentowe (nazwę wzięły od ceny-
10 centów za sztukę). Ich prosta fabuła - niezwykłe przygody boha-
terów na Dalekim Zachodzie lub też w wielkich miastach Północy i
Wschodniego Wybrzeża - zyskała im od chwili wydania pierwszej
tego rodzaju pozycji przez Erastusa Beadle'a (Dime Song Booh-
1860 r.) olbrzymią popularność. Najpoczytniejszymi autorami owego
gatunku byli oprócz Beadle'a także John R. Coryell i Gilbert Pat-
ten. O tym uznaniu ze strony odbiorcy niech świadczy fakt, że po-
wieści ostatniego z wymienionych autorów ukazały się aż w nakła-
dzie... 125 mln egzemplarzy. Bohater jego utworów, Frank Merri-
well, był tym dla ówczesnych czytelników, czym kilkadziesiąt lat
później stał się inny idol kultury masowej, rysunkowy i filmowy Su-
perman.
Niemałe znaczenie dla rozwoju kultury masowej i kreowania gu-
stów tzw. przeciętnego odbiorcy miały narodziny prasy wielkona-
kładowej. Wprowadzenie od 1886 r. techniki linotypu uwalniało wy-
dawców od konieczności rgcznego drukowania gazet. Można to było
robić maszynowo, co znacznie przyspieszało cały proces wydawni-
czy, zmniejszało koszty własne i w końcu umożliwiało dotarcie ga-
zety do znacznie szerszego niż uprzednio odbiorcy. Oprócz zmian w
technice druku gazet i czasopism nastąpiły także istotne przeobra-
żenia w podejściu wydawców do metod redagowania pism. Zapo-
czątkował je Joseph Pulitzer. Ów imigrant rodem z Węgier zakupił
w 1878 r. "St. Louis Dispatch", a w pięć lat później "New York
World". Oba pisma stały się wzorem nowego typu gazety, której
wydawca, z jednej strony, starał się przekazywać poważne i istotne
treści, publikując np. materiały dotyczące potrzeby głębokich re-
form społecznych i politycznych oraz zmian w funkcjonowaniu apa-
ratu państwowego, z drugiej zaś informować czytelnika o sprawach
może mniej ważkich, lecz zwykle nawet bardziej przyciągających
uwagę przeciętnego odbiorcy (morderstwa, afery miłosne itp.). Pu-
litzer wprowadził również to, co właściwie później powielać poczęły
niemal wszystkie inne gazety, a zatem dział satyry rysunkowej.
Wzorce przyjęte przez Pulitzera były rozwijane od końca minio-
nego stulecia przez Williama Randolpha Hearsta, który karierę
wielkiego i wpływowego wydawcy prasowego zapoczątkował w
1895 r. zakupem "New York Journal". Przejęcie od Pulitzera
praktyki eksponowania sensacji, nawet jeśli fakty w istocie aż tak
niezwykłej wymowy nie miały, łącząc się z użyciem żółtego koloru
w prezentowanych rysunkach satyrycznych sprawiły, że dość szyb-
ko stosowany przez obu wydawców, a powielany przez wielu in-
nych, sposób redagowania gazet zaczęto nazywać "żółtym dzienni-
karstwem", same zaś pisma - "żółtą prasą".
Oprócz nawyku codziennego czytania prasy, jaki zauważyć moż-
na od końca XIX w. w amerykańskich domach, istotnym dla
kształtowania gustów czytelników stawać się zaczęły magazyny.
Jeśli z gazet czerpano gros bieżącej informacji o mieście, stanie,
kraju i świecie, to tygodniki i miesięczniki informowały o szeroko
rozumianym życiu społeczno-obyczajowym. Zmiany w technice
druku sprawiły, że i magazyny taniały, stając się towarem coraz
bardziej dostępnym. Czytanie "Cosmopolitan", "Collier's", "Natio-
nal Geographic", "Munsey's Magazine" czy "Saturday Evening
Post" pod koniec minionego stulecia stało się zwyczajem. Z cza-
sem upowszechnił się on do tego stopnia, że magazyny poczęto
traktować jako główne, a w niektórych środowiskach - jedyne
źródło informacji o otaczającym świecie.
Nie tylko tam, gdzie w grę wchodziło słowo, ale również obraz,
zauważalny był narastający w miarę przesuwania się ku końcowi
omawianego okresu podział na sztukę elitarną i sztukę dla maso-
wego odbiorcy. Do tego pierwszego nurtu wciąż jeszcze należało
malarstwo. Choć na ogół nie zmieniła się publiczność odwiedzają-
ca galerie malarstwa, to ono samo ulegać zaczęło szybkim i idą-
cym w podobnym kierunku, co literatura, zmianom. Przemiany
społeczne i obyczajowe, związane z szybko postępującą urbaniza-
cją kraju, inspirowały wielu malarzy do podejmowania tematów
128 4 1a drodze ku pritędze. 129
związanych z życiem miejskim. Przewodziła im grupa skupiona
wokół Roberta Henry'ego zwana Szkołą Ashcan. Malarze należący
do niej - George Luks, George W. Bellows, John Sloan czy Wil-
liam J. Glackens - starali się uchwycić koloryt, tempo i różno-
rodność form życia w mieście. Bohaterami ich obrazów nie byli
wszak wielcy tego świata, lecz mieszkańcy dzielnic imigranckich,
tłumy ludzi czekających na dworcach, przechodnie podpatrzeni w
różnych sytuacjach na ulicach miast (zwłaszcza chętnie malowano
Nowy Jork) itp. Takie obrazy, jak: Hester Street oraz The Spielers
George'a Luksa, Steaming Streets i Cliff Dwellers George'a
W. Bellowsa, Election Night in Herald Square Johna Sloana, czy
Hammerstein's Roof Garden Williama J. Glackensa, stanowią naj-
bardziej typowe przykłady owych fascynacji nowymi tematami.
Tematem, który fascynował nie mniej niż miasto, był Zachód i to
wszystko, co się z nim wiązało - specy iczna subkultura Pograni-
cza, walki z Indianami, ujarzmianie przyrody itp. Wszystkie te
wątki podejmował w swojej twórczości obejmującej malarstwo,
rzeźbę, prace ilustratorskie dla wydawnictw książkowych Frede-
rick Remington. Jego liczne prace zyskiwały - dzięki swego ro-
dzaju oryginalności, by nie rzecz, egzotyczności podejmowanej te-
matyki - znacznie większe uznanie niż płótna rodem ze Szkoły
Ashcan, a i tra iały do znacznie szerszej widowni. Pomimo to tak-
że on zaliczał się do nurtu, który można określić mianem elitarnej
sztuki wizualnej. Gusty szerokiej publiczności, związane z odbio-
rem sztuk operujących obrazem, były wyrabiane zupełnie gdzie in-
dziej.
Niezmiernie popularne w całym omawianym okresie, a zwła-
szcza od połowy lat 80. stały się wodewile wystawiane przez wgd-
rowne grupy teatralne. Od 1885 r. można już było je oglądać w
stałych teatrach, gdyż wzorem Benjamina Keitha, który postano-
wił utworzyć stały teatr wodewilowy w Bostonie, w wielu innych
wielkich miastach powstawać zaczęły podobne placówki. Oprócz
teatru wodewilowego niezwykłą popularnością cieszył się także
cyrk. Obok słynnego cyrku prowadzonego przez Buffalo Billa, jed-
nym z najbardziej znanych był w owym czasie cyrk Phineasa
T. Barnuma. Sporą popularnością, zwłaszcza w okręgach wiej-
skich, cieszyły się niekiedy improwizowane, innym razem wyreży-
serowane, krótkie przedstawienia, noszące wspólną nazwę "poka-
130
zów medycznych". Prowadzili je domokrążni sprzedawcy leków,
maści, ziół i innych leczniczych preparatów, którzy, pragnąc prze-
konać przyszłych klientów do skuteczności oferowanego przez sie-
bie specy iku, organizowali mini-scenki mające pokazać wspaniałe
właściwości danego produktu.
Podział na to, co elitarne, i co dla mas, objął również sport. U-
prawianie tego rodzaju gier, jak: krykiet, tenis czy polo, należało
niejako do dobrego tonu wśród rodzin z klasy wyższej i części
średniej. Również do elitarnych - głównie wszak ze względu na
miejsce rozgrywania zawodów (uniwersytety) i pochodzenie człon-
ków drużyn - zaliczały się także baseball (pierwsza drużyna po-
wstała w 1876 r., pierwsze mistrzostwa kraju rozegrano w 1883 r.),
football amerykański (od 1869 r.) oraz koszykówka (od 1891 r.).
Boks i zapasy uznawano za sporty cieszące oko widzów o stosun-
kowo niewybrednych gustach.
Tym samym podziałom, co poprzednio prezentowane, podlegała
także muzyka. Tę pochodzącą z Europy traktowano - niezależnie
od kraju, w którym powstała - z należnym wielkim dziełom powa-
żaniem i szacunkiem. Chodzenie do opery lub na koncerty, a także
organizowanie prywatnych zamkniętych występów europejskich
śpiewaków pozostawało w dobrym tonie wśród członków klasy
wyższej i szybko awansujących majątkowo, a zatem i społecznie,
Amerykanów z klasy średniej. To zaś, co składało się na pojęcie
tzw. muzyki narodowej - utwory śpiewane i grane przez kowbo-
jów, przyśpiewki farmerskie, melodie nucone przez robotników ko-
lejowych oraz, w końcu, muzyka tworzona przez Murzynów na Po-
łudniu (od spirituals do jazzu) - było uznawane przez członków
klasy wyższej za mało atrakcyjne, a niekiedy nawet wulgarne.
Chętnie natomiast przyjmowały je różne grupy wchodzące w skład
klasy niższej i części średniej (niższej średniej, według stosowanej
obecnie w Stanach Zjednoczonych terminologii).
Wiek Pozłacany pod wieloma względami przypominał - zwła-
szcza, gdy mowa o stosunkach obyczajowych, po części także i
społec" nych, i szeroko pojętej kulturze - to, co w dziejach niektó-
rych krajów europejskich, zwłaszcza zaś Francji - nazywano Bel-
le Epoque. Dla Amerykanów, w tym także wielu współczesnych,
było swego rodzaju odkryciem, że aż pod tyloma względami mogli
być podobni do Europejczyków. Rodząca się z wolna pod koniec
181
i
omawianego okresu wśród intelektualistów oraz w pewnym stop-
niu także i polityków świadomość tego, że wskutek szybko zacho-
dzących przemian wewnętrznych Stany Zjednoczone osiągnęły ten
poziom cywilizac5,jnego rozwoju, który kraje europejskie uzyskały
dopiero po wielu stuleciach, sprzyjała także zmianom w podejściu
do materii związanej ze stosunkami z zagranicą. Warto zatem
baczniej przyjrzeć się amerykańskiej polityce zagranicznej okresu,
wyznaczonego z jednej strony przez datg zakończenia wojny sece-
syjnej, a z drugiej przez koniec stulecia i zbiegające się z nim dra-
matyczne wydarzenia towarzyszące włączeniu się Stanów Zjedno-
czonych do koncertu mocarstw światowych.
__
__
Rozdział czwarty
ho- KU NOWYM HORYZONTOM
ten (1865-1898)
ały
ciu
em
su,
ce-
ra-
1o-
I
o zakończeniu wojny secesyjnej polityka zagraniczna Stanów
PZjednoczonych wciąż przez pewien czas koncentrowała się na
problemach mających swe źródła w wydarzeniach lat 1861- 65.
Jednym z nich była podjęta z końcem 1861r.interwencja francu-
ska w Meksyku,którą Stany Zjednoczone traktowaly jako jawne
naruszenie doktryny Monroe. Chęć likwidacji powstałego w rezul-
tacie militarnych operacji arrnii francuskiej Cesarstwa Meksykań-
skiego była na tyle żywa w WasZyngtonie,że jeszcze w czasie woj-
ny podejmowano szereg zabiegów dyplomatycznych i snuto plany
działań militarnych,które zamierzano podjąć tuż po zwycięstwie
nad Konfederacją.O randze tego problemu świadczy także i to,że
stał się on przedmiotem rozmów podjgtych przez Unię i Konfedera-
cję w styczniu i lutym 1865 r.Wprawdzie nie doszlo do podjęcia
, wspólnej akcji przeciwko arrnii francuskiej,ale byl to kolejny po-
ważny sygnal ostrzegawczy dla Napoleona III i Maksymiliana I,
że politycy amerykańscy są Zdecydowani doprowadzić do wyparcia
z Meksyku wojsk francuskich oraz likwidacji opierających się na
tych siłach rządów MaksyrniLiana I.
, Koniec wojny secesyjnej, zwalniając ponad milionową armię
Unii, stwarzal administracji Johnsona możliwość ostatecznego
rozwiązania problemu meksykańskiego.W grę tu wchodzić mogła
interwencja zbrojna,bądź też akcja dyplomatyczna,wsparta groź-
bą użycia siły.Za pierwszyrn wariantem opowiadala się część woj-
skowych (gen. Grant, gen. Sheridan), uznających sytuację za
sprzyjającą temu ab w rowadzić do Meksyku nie zredukowaną
, y p
133
jeszcze armię Unii. Ponadto za interwencją, jak sądzili, przema-
wiał fakt schronienia się za oficjalną zgodą Maksymiliana kilku-
dziesięciu tysięcy Konfederatów na obszarze Meksyku, co odczyta-
no w Waszyngtonie niemal jako akt prowokacji.
Za drugim rozwiązaniem opowiadał się Seward, który zdawał so-
bie sprawę z tego, że w krótkim czasie armia amerykańska musi
zostać znacznie zredukowana, gdyż w innym przypadku zmgczeni
wojną żołnierze sami zaczną ją opuszczać (sporej części termin
służby wygasał już w październiku 1865 r.). W takiej zaś sytuacji
iluzoryczną okazać się mogła posiadana w chwili zakończenia
wojny secesyjnej przewaga militarna Unii nad Cesarstwem Me-
ksykańskim i francuskimi siłami interwencyjnymi. Opowiadał się
tym samym bardziej za manifestacją zbrojną, która miałaby skło-
nić przeciwnika do podjęcia rozmów dyplomatycznych, niż za
otwartą interwencją. Formuła proponowana przez Sewarda osta-
tecznie - choć nie bez pewnych przeszkód ze strony wojskowych
- zwyciężyła.
Tuż po wygaśnięciu działań wojennych gen. Grant skierował li-
czący 50 tys. żołnierzy korpus gen. Sheridana w rejon pogranicza
Teksasu i Meksyku, by nawiązać tam kontakt z oddziałami po-
wstańczymi Benito Juareza i przekazać im broń z arsenałów w Ba-
ton Rouge, nadając przy tym możliwie szeroki rozgłos całej spra-
wie. W razie gdyby armia francuska próbowała przeszkodzić w tej
operacji, Sheridan miał prawo podjąć działania zbrojne. Pierwsza
próba nawiązania współpracy z siłami Juareza, dowodzonymi przez
gen. Mariano Escobedo, nie powiodła się. Kolejną, tym razem już
udaną, Sheridan podjął na jesieni tego samego roku. W począt-
kach października 30 tys. sztuk broni zostało przekazanych Me-
ksykanom.
Oczywiście, francuski poseł w Waszyngtonie, markiz Charles
Fran ois de Montholon, żywo protestował, równocześnie przekazu-
jąc do Paryża alarmistyczne wieści na temat aktualnego i przewi-
dywanego rozwoju wydarzeń. Pod ich wpływem francuski minister
spraw zagranicznych, Drouyn de 1'Huys, zgłosił posłowi amery-
kańskiemu we Francji, Johnowi Bigelowi, ofertę wycofania armii
z Meksyku pod warunkiem utrzymania na tronie Maksymiliana.
Wprawdzie Seward na nią nie przystał, ale już osiągnął to, co było
celem manifestacji zbrojnej Sheridana - skłonienie Francji do
134
myśli o wycofaniu armii z Meksyku. W celu podjęcia bezpośred-
nich rozmów na ten temat Seward wysłał do Paryża gen. Johna
M. Scho ielda. Do zadań generała należało także takie pokierowa-
nie sprawami, aby rząd francuski pod wpływem groźby wojny ze
Stanami Zjednoczonymi nie tylko wycofał swoje wojska z Meksy-
ku, ale i odstąpił od popierania Maksymiliana.
Przybyły z końcem roku do Francji Scho ield odniósł sukces,
choć trudno obecnie rozstrzygnąć, czy o powodzeniu jego misji za-
decydowały wątpliwości Napoleona III co do szans w starciu liczą-
cych 110 tys. żołnierzy sił ekspedycyjnych z przeważającymi siłami
US Army, czy też jego obawy związane z rozwojem sytuacji w
Europie w związku z konfliktem Francji z Prusami. Ostatecznie
jednak już w połowie stycznia 1866 r. cesarz Francuzów przesłał
do marszałka, Achille'a F. Bazaine'a, rozkaz stopniowego wycofy-
wania z Meksyku podległych mu oddziałów. Na początku kwietnia
tego samego roku wiadomość ta została ogłoszona w prasie fran-
cuskiej. Do końca maja nastgpnego roku wszystkie oddziały sił
ekspedycyjnych opuściły Meksyk. Oznaczało to koniec panowania
Maksymiliana, który został wkrótce obalony przez siły republikań-
skie. Pojmany i skazany na śmierć został rozstrzelany w Mexico
City 19 czerwca 1867 r. W ten sposób zakończyło się nie tylko krót-
kie jego panowanie, ale i marzenia Napoleona III o rozciągnięciu
wpływów francuskich na kraje latynoamerykańskie. Dla Stanów
Zjednoczonych oznaczało to wyeliminowanie z kraju sąsiedzkiego
wpływów mocarstwa europejskiego i tym samym pierwszy poważ-
ny sukces w egzekwowaniu doktryny Monroe. Oznaczało to także
stopniową amerykanizacjg Meksyku, dokonującą się - głównie w
sferze ekonomicznej - w kolejnych dekadach XIX wieku.
Także w okresie wojny miały swe źródła napięcia w stosunkach
amerykańsko-brytyjskich, uwidocznione w pierwszych latach po
jej zakończeniu. Najpoważniejszą kwestią był tu problem roszczeń
Stanów Zjednoczonych, wysuwanych pod adresem Wielkiej Bryta-
nii w związku ze stratami, jakie flocie Unii zadały krążowniki
Konfederacji, zbudowane w stoczniach brytyjskich. Amerykanie
żądali odszkodowań za straty bezpośrednie (obliczane na 15 mln
dol.) i pośrednie (około 110 mln dol.), ale równocześnie oskarżali
Brytyjczyków o to, że pomoc udzielana przez nich Konfederatom
w istocie wydłużyła dwukrotnie czas trwania wojny, przynosząc
135
Unii dodatkowe straty, rzgdu 2 mld dol. "Sprawa Alabamy", jak w
skrócie nazywano cały problem, nie ograniczała się zatem jedynie
do odszkodowań za zniszczone przez ten okręt statki amerykań-
skie. Równie istotne znaczenie miało ewentualne przyznanie przez
strong brytyjską, że przyjgta prze2 ten kraj postawa wobec wojny
secesyjnej daleka była od formalnie deklarowanej neutralności.
Rozbieżność stanowisk pomigdzy stronami konfliktu była zbyt
duża, aby szybko mogło dojść do jego rozwiązania. W dodatku do
"sprawy Alabamy" dochodziły kolejne problemy, dotyczące m.in.
trwałości stanu posiadania Wielkiej Brytanii w Ameryce. W la-
tach 1866 - 71 pogranicze amerykańsko-kanadyjskie było widow-
nią wielu akcji dywersyjnych podejmowanych przez Amerykanów
irlandzkiego pochodzenia, należących do organizacji zwanej Bra-
terstwem Fenian (Fenian Brotherhood). Realizowane przez siebie
operacje traktowali oni jako fragment walki o niepodlegość Irlan-
dii. Wszystko, co mogło osłabić imperium - nawet jeśli tylko ude-
rzało w stabilność jego zamorskich posiadłości - w przekonaniu
Fenian służyło sprawie niepodległości Irlandii.
Administracja Johnsona, a nastgpnie Granta, oficjalnie odżeg-
nywała się od poparcia dla Fenian, kierując przeciwko nim od-
działy wojskowe i aresztując przywódców. Jednocześnie jednak w
Kongresie politycy tej rangi, co przewodniczący Komitetu ds. Za-
granicznych Senatu, Charles Sumner, wystgpowali z żądaniami
aneksji Kanady jako swego rodzaju rekompensaty za wszystkie
straty poniesione przez Unig z winy Wielkiej Brytanii. Odpowied-
ni wniosek w tej sprawie został zaprezentowany w Kongresie w
lipcu 1866 r., nie zyskując jednak wigkszości głosów.
Sygnały znamionujące chęć obu stron do rozwiązania narastają-
cych konfliktów przyniósł rok 1869. W połowie stycznia tego roku
podpisano układ, zwany od nazwisk negocjatorów: lorda George'a
W. Clarendona (W. Brytania) i Reverdy Johnsona (Stany Zjedno-
czone), układem Clarendon-Johnson. Porozumienie to wprawdzie
dotyczyło wszystkich amerykańskich żądań odszkodowań za różne
straty poniesione w latach 1853 - 69, ale wyłączało kwestie brytyj-
skiej odpowiedzialności za straty zadane flocie Unii przez krążow-
niki konfederackie. Problem ten stać się miał przedmiotem badań
specjalnej mieszanej komisji. W podjgtej w marcu debacie ratyfi-
136
kacyjnej układ spotkał się ze zdecydowaną krytyką wspomniane-
go senackiego Komitetu, kierowanego przez Charlesa Sumnera.
pozycja przeciwko układowi wynikała tak ze wzglgdów meryto-
rycznych, jak i niechgci Kongresu wobec osoby prezydenta, który
popierał omawiane porozumienie. W efekcie Senat odrzucił układ
stosunkiem głosów 54 do l.
Decyzja ta wywołała poważne ochłodzenie w stosunkach między
obu krajami. Zostało ono przełamane dopiero w dwa lata później.
Pod wpływem niekorzystnej sytuacji migdzynarodowej w Europie
(wybuch wojny francusko-pruskiej, napigcia w stosunkach Rosji i
Turcji), Wielka Brytania postanowiła wyciszyć wszystkie wcześ-
niejsze konflikty ze Stanami Zjednoczonymi. W końcu stycznia
1871 r. oba rządy przyjgły decyzjg o powołaniu mieszanej ośmio-
osobowej komisji, która miała przedyskutować wszystkie problemy
ze sfery stosunków pomigdzy obu krajami, włączając w to "sprawg
Alabamy", i wypracować odpowiedni układ. W okresie pomigdzy
27 lutego a 6 maja 1871 r. odbyło się w Waszyngtonie 37 spotkań
owej komisji. W rezultacie prac przez nią prowadzonych uzgodnio-
no tekst traktatu, podpisanego 8 maja 1871 r. przez sekretarza sta-
nu, Hamiltona Fisha, i brytyjskiego gubernatora Kanady, sir Joh-
na Rose'a. Traktat, od miejsca podpisania zwany waszyngtońskim,
przewidywał m.in. powołanie migdzynarodowej komisji arbitrażo-
wej, która określiłaby wysokość odszkodowań przypadających Sta-
nom Zjednoczonym.
Wspomniana komisja podjgła pracg w połowie grudnia tego sa-
mego roku w Genewie, przedstawiając w połowie września 1872 r.
ostateczny werdykt. Wielka Brytania została zobowiązana do wy-
płacenia Stanom Zjednoczonym odszkodowań na sumg 15,5 mln
dol. za straty poniesione w wyniku operacji 6 okrgtów konfederac-
kich zbudowanych w Anglii. Z kolei strona amerykańska miała
wypłacić blisko 7,5 mln dol. tytułem odszkodowań na rzecz obywa-
teli brytyjskich, którzy ponieśli straty w rezultacie bezprawnie po-
dejmowanych przez czgść dowódców US Navy zatrzymań statków
handlowych, pływających w pobliżu objgtych blokadą wybrzeży
konfederackich. Decyzje te wraz z uregulowaniami prawnymi, do-
tyczącymi praw połowowych u wybrzeży kanadyjskich oraz gwa-
rancjami bezpieczeństwa dla Kanady zawartymi w traktacie wa-
j :
137
szyngtońskim, zamknęły ostatecznie okres konfliktów pomiędzy
Wielką Brytanią a Stanami w związku z wydarzeniami z lat wojny
secesyj nej.
II
Wraz z wygaśnięciem działań wojennych w 1865 r. i podjętym w
następnym roku wycofywaniem wojsk francuskich z Meksyku po-
jawiły się warunki do wznowienia wstrzymanej przez bieg wyda-
rzeń z pierwszej połowy lat 60. ekspansji kontynentalnej. Wpraw-
dzie wciąż daleko było do tego, aby powiedzieć, że cały obszar kra-
ju został już zasiedlony i zagospodarowany, to jednocześnie fak-
tem pozostaje, iż po dwóch latach od zakończenia wojny secesyj-
nej terytorium Stanów Zjednoczonych powiększyło się w stopniu
porównywalnym tylko do tego, kiedy zakupiono Luizjanę. W 1867 r.
weszły one w posiadanie Alaski.
Bardzo często spotyka się w literaturze tematu stwierdzenie, że
zakup Alaski był głównie pomysłem Williama H. Sewarda, eks-
pansjonisty ogarniętego wizją wielkich Stanów Zjednoczonych,
które sięgać miały swoimi granicami na północy do Labradoru, a
na południu do Jukatanu. I choć pogląd ten nie jest pozbawiony
podstaw, to jednak prawdą pozostaje, że sfinalizowana przez Se-
warda transakcja stnowiła ostatnią fazę amerykańskich starań
związanych z planem przejęcia Alaski. Już bowiem w 1854 r. De-
partament Stanu wystąpił do rządu rosyjskiego z propozycją-
ponowioną następnie w 1859 r. - nabycia tego obszaru, przez któ-
ry planowano przeprowadzić transkontynentalny kabel telegra-
ficzny. Ponieważ pierwszy kabel położony w 1859 r. iiległ uszko-
dzeniu, w 1866 zakończono budowę drugiego, prowadzącego przez
Atlantyk. Wówczas idea lądowego połączenia telegra icznego
upadła. Nie oznaczało to wszak poniechania planów zakupu Ala-
ski. Świeże, wyniesione bowiem z lat wojny secesyjnej doświadcze-
nia, związane z operacjami konfederackiego krążownika "Shenan-
doah" na Morzu Ochockim i Morzu Beringa, wskazywały na istot-
ne znaczenie baz morskich, jakie można byłoby zbudować na Alas-
ce, dla dalszego rozwoju amerykańskiego handlu w północnych re-
jonach Pacyf`iku.
Wychodząc z tego założenia Seward ponowił w 1866 r. składaną
przed wojną propozycję zakupu Alaski. Tym razem spotkała się
ona z przychylnym odzewem ze strony Petersburga. Rząd carski
potrzebując pieniędzy, a jednocześnie zdając sobie sprawę z trud-
ności obrony Alaski w razie jakiegoś konfliktu zbrojnego, wolał
zawczasu pozbyć się tego obszaru, a z dwóch potencjalnych na-
bywców - Stanów Zjednoczonych lub Wielkiej Brytanii - zdecy-
dowanie wolał pierwszego, tak z uwagi na brak istotnych konflik-
tów w stosunkach z nim, jak i na niemałą ich liczbę w relacjach z
drugim.
Kwestią otwartą pozostawała natomiast cena: strona rosyjska
proponowała 10 mln dol., 5 mln dol. zgłaszał Seward. Ostatecznie
w podpisanym 30 marca 1867 r. traktacie zgodzono się na cenę 7,2
mln dol. Traktat ratyfikowano w kilka dni po jego podpisaniu, ale
ponad rok oczekiwano na uchwałę Izby Reprezentantów o przezna-
czeniu odpowiednich środków na sfinansowanie owej transakcji.
Różnice interesów pomiędzy reprezentantami Wschodniego i Za-
chodniego Wybrzeża sprawiły, że nawet po formalnym przejęciu
terytorium Alaski przez władze amerykańskie (18 października
1867 r.) toczyły się w Kongresie spory na temat sensowności doko-
nanego zakupu tego "zimowego ogrodu Sewarda", jak ją nazywała
nieprzychylna całej transakcji prasa nowojorska. Dopiero 14 lipca
1868 r. Izba Reprezentantów przyznała środki na zakup przejętego
już przecież terytorium. W tych dość osobliwych okolicznościach
Stany Zjednoczone powiększyły o 1/5 swoje terytorium. Korzyści
uzyskane z tego tytułu, choć tak wątpliwe dla niektórych ustawo-
dawców w latach 1867 - 68, pod koniec stulecia były już całkowi-
cie oczywiste.
Zakup Alaski był największym udanym przedsięwzięciem, zreali-
zowanym w okresie po zakończeniu wojny secesyjnej, a służącym
powiększeniu terytorium kraju. Jakby w cieniu owej operacji zna-
lazła się inna przeprowadzona w tym czasie transakcja, której
przedmiotem były duńskie posiadłości na Morzu Karaibskim.
Doświadczenia z minionej wojny - zwłaszcza te związane z
funkcjonowaniem blokady - oraz przewidywane w przyszłości ko-
rzyści w postaci możliwości stworzenia baz morskich, z których ła-
two byłoby kontrolować strefę planowanego kanału międzyocea-
nicznego, sprawiły, że sekretarz stanu, Seward, i sekretarz mary-
138 139
narki, Gideon Welles, zgłosili w styczniu 1866 r. rządowi duńskie-
mu propozycję odkupienia wysp: Saint Thomas i Saint dohn z ar-
chipelagu Wysp Dziewiczych. Strona duńska podjęła rozmowy, ale
chcąc zniechęcić swoich partnerów zaproponowała cenę wyjścio-
wą 20 mln dol., stopniowo jednak ją redukując. Podpisany 24 paź-
dziernika 1867 r. w Kopenhadze układ przewidywał zrzeczenie się
praw Danii do tych wysp za 7,5 mln dol. (a zatem za cenę nieco
wyższą niż ta, za którą zakupiono od Rosji Alaskę), ale po wcześ-
niejszym przeprowadzeniu plebiscytu wśród ludności wysp. Jeśli
procedura ratyfikacyjna w Danii zamkngła się szybko, to w Sta-
nach Zjednoczonych ciągngła się aż do marca 1870 r. Początkowo
Senat w ogóle nie zajmował się tą sprawą, kiedy zaś ostatecznie
podjął debatę, opozycja przeciwko układowi okazała się tak duża,
że nawet nie został on poddany głosowaniu. Stany Zjednoczone
weszły w posiadanie Wysp Dziewiczych dopiero w XX w., za admi-
nistracji Woodrowa Wilsona.
W 1867 r. William H. Seward nawiązał także rozmowy z władza-
mi Dominikany, zagrożonej możliwością wchłonigcia jej przez Hai-
ti, na temat przyłączenia tego kraju do Stanów Zjednoczonych.
Dla strony amerykańskiej wychodząca z Santo Domingo inicjaty-
wa stwarzała doskonałą okazjg do realizacji zamierzeń Departa-
mentu Marynarki, pragnącego zbudować w Zatoce Samana bazg
morską. Wprawdzie pierwsze, podjgte na miejscu przez Sewarda
,
rozmowy nie zostały sfinalizowane w postaci odpowiedniego ukła-
du (pomny reakcji na zakup Alaski sekretarz stanu był tym razem
bardziej ostrożny), ale grunt pod dalsze negocjacje został przygo-
towany. Po zmianie administracji prowadził je dalej, choć już bez
aż tak dużego entuzjazmu jak poprzednik, Hamilton Fish. Pośred-
nikiem został gen. Orville H. Babcock. Na początku wrześhia 1869 r.
podpisał on nieformalne poroziimienie, na mocy którego Stany
Zjednoczone miały przyłączyć Dominikang, oferując za to jej rzą-
dowi 1,5 mln dol., bądź też miały wydzierżawić za cenę 2 mln dol.
Zatokę Samana na okres 99 lat. Umowa ta, choć nie bez pewnych
oporów ze strony sekretarza stanu, przyjęła w końcu tego samego
roku formę traktatów. W styczniu 1870 r. rozpoczgła się procedura
ratyfikacyjna, zakończona w czerwcu, kiedy okazało się, że układ
o aneksji nie uzyskał w Senacie kwalifikowanej większości 2/3 (w
istocie wystąpiła rzadko spotykana w takich sytuacjach równowa-
ga - 28 "za" i 28 głosów "przeciw"), a drugi z nich (układ o dzier-
rżawie) nawet nie został poddany pod głosowanie.
Istotnym problemem z zakresu polityki zagranicznej, który z po-
czątkiem lat 60. zaczął zaprzątać uwagę polityków amerykańskich,
był stosunek do rozpoczętej jesienią 1868 r. wojny o niepodległość
Kuby. Ogłoszenie przez rząd powstańczy w październiku tego roku
niepodległości postawiło przed administracją Johnsona, a następ-
nie gabinetem Granta, problem podobny do tego, jaki miały do
rozstrzy nigcia państwa europejskie, kiedy wybuchła wojna sece-
syjna. Ustępujący prezydent pozostawił ten problem swojemu na-
stępcy, Grant zaś oddał inicjatywę w ręce sekretarza stanu, Ha-
miltona Fisha. Ten z kolei, korzystając z pośrednictwa posła ame-
rykańskiego w Madrycie, gen. Daniela E. Sicklesa, podjął w koń-
cu czerwca 1869 r. negocjacje z rządem hiszpańskim, proponując
mu uznanie niepodległości Kuby w zamian za gwarantowane przez
Stany Zjednoczone odszkodowanie w wysokości 50 mln dol. Hisz-
pania odrzuciła jednak tę propozycjg. To zaś, w powiązaniu z roz-
wijającą się wojną niepodległościową na Kubie oraz planami in-
terwencyjnymi, tworzonymi w amerykańskim Departamencie Woj-
ny (kierowanym wówczas przez popieranego przez Granta gen.
Johna H. Rawlinsa), spowodowało, że prezydent postanowił przy-
jąć bardziej zdecydowaną politykę i w efekcie uznać rząd powstań-
czy. W połowie sierpnia 1869 r. prezydent przedstawił sekretarzo-
wi stanu do podpisu deklarację neutralności, która jednocześnie
zawierała punkt o uznaniu powstańców za stronę wojującą. Ha-
milton Fish odmówił jednak złożenia swojego podpisu, uznając, że
ogłoszenie takiej deklaracji doprowadzi do poważnego zaostrzenia
stosunków z Hiszpanią i, być może nawet, wojny z nią. Podobną
postawę przyjął także później, gdy w czerwcu 1870 r. Kongres de-
batował nad rezolucją w sprawie ogłoszenia rządu powstańczego
stroną wojującą. Stanowcza postawa sekretarza stanu (zagroził
dyrnisją w razie przyjęcia wspomnianej rezolucji) dała ten skutek,
że prezydent przesłał Kongresowi specjalny apel, aby ten ponie-
chał myśli o głosowaniu. Ostatecznie, jak to często bywa w przy-
padku tzw. kontrowersyjnych decyzji legislacyjnych, Kongres
przyjął 16 czerwca 1870 r. uzupełnioną szeregiem poprawek rezolu-
cję, w której wyrażono sympatię dla powstańców, eliminując jed-
nak punkt dotyczący uznania ich za strong wojującą.
140 141
Nie oznaczało to jednak końca problemu kubańskiego w polity.
ce amerykańskiej okresu administracji Granta. Podobnie jak
przed wojną secesyjną, tak i obecnie powstańców kubańskich
wspierali bądź to imigranci z wyspy osiedleni w Stanach Zjedno-
czonych, bądź sami Amerykanie, z różnych względów (sympatia dla
bojowników o wolność, niechgć do systemu kolonialnego, czy w
końcu własne interesy) pozytywnie nastawieni do upadku kolonia-
lizmu hiszpańskiego w tej czgści świata. Poparcie to doprowadziło
oba państwa na krawgdź wojny. Powodem stało się zatrzymanie
7 listopada 1873 r. przez hiszpański okrgt wojenny płynącego pod
flagą amerykańską statku "Virginius". Hiszpański dowódca, po
odkryciu na pokładzie broni i będąc przekonanym, iż przewożeni
pasażerowie zamierzają wziąć udział w powstaniu, postanowił roz-
strzelać wszystkich zatrzymanych. 7 i 8 listopada rozstrzelano 53
członków załogi "Virginiusa" oraz niektórych spośród pasażerów
statku. Dalsi uniknęli śmierci tylko ze względu na to, że z inter-
wencją pospieszył brytyjski okręt wojenny "Niobe". Jego dowódca
zagroził, że w razie kontynuowania egzekucji, zaatakuje Santiago
de Cuba, w po liżu którego cały incydent miał miejsce.
Gdyby w ówczesnych planach amerykańskich leżało przejęcie
Kuby, wypadek z "Virginiusem" byłby najlepszym z możliwych
pretekstów. I choć na Wschodnim Wybrzeżu faktycznie zaczęły się
pojawiać w prasie nawoływania do wojny z Hiszpanią, to jednak
jej prowadzenie nie mieściło się w planach administracji Granta.
Już pod koniec listopada obie strony osiągngły porozumienie, na
mocy którego Stany Zjednoczone - po uznaniu, że statek należał
do kubańskiego emigranta, przebywającego w USA, ale bez oby-
watelstwa tego kraju, a w związku z tym jednostka nieprawnie
nosiła banderg amerykańską - rezygnowały z oficjalnych prze-
prosin, natomiast Hiszpania zgodziła się wypłacić 80 tys. dol. od-
szkodowań rodzinom zabitych na pokładzie "Virginiusa". W ten
sposób cały incydent, choć wyglądał niezwykle dramatycznie, w
ostatecznym rozrachunku nie doprowadził jednak do czynnego
zaangażowania się Stanów Zjednoczonych po stronie powstań-
ców.
W latach późniejszych, jak np. w listopadzie 1875 r., Hamilton
Fish groził podjęciem wspólnej z państwami europejskimi inter-
wencji w celu zakończenia wojny na Kubie. Wobec braku popar-
cia ze strony Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Niemiec i Włoch
skończyło się tylko na groźbach. Wojna na Kubie wygasła w trzy
lata później, gdy nowy gubernator wyspy, gen. Arsino Martinez de
Campos, zdołał doprowadzić do porozumienia z przywódcami sił
powstańczych i w zamian za obietnicę amnestii, zniesienia niewol-
nictwa i wprowadzenia reform wewnętrznych zakończył trwający
dziesięć lat konflikt.
Całość polityki amerykańskiej wobec Kuby w tym okresie
awiadczyła o pewnych zmianach w stosunku do lat poprzedzają-
cych wybuch wojny secesyjnej. Choć chęć eliminacji panowania
hiszpańskiego na wyspie pozostawała, a nadzieje na możliwość
ugruntowania tam amerykańskich wpływów wciąż były wyrażane
przez polityków z Waszyngtonu (propozycja Fisha z 1869 r.), to
brakowało jednak widzenia całej kwestii w szerszym wymiarze ge-
neralnych celów polityki zagranicznej państwa. Jeśli w latach 50.
podporządkowano ją idei stworzenia wielkiego imperium niewolni-
czego, w którym Kuba znalazłaby swe odpowiednie miejsce, to za
czasów administracji Granta i początków urzędowania Rutherfor-
da Hayesa nie istniała ani ta, ani żadna inna zwarta koncepcja o-
kreślająca miejsce wyspy w polityce zagranicznej Stanów Zjedno-
czonych. Nic też dziwnego, że czynniki oficjalne w Waszyngtonie
reagowały na rozwój sytuacji na Kubie, nie starając się jednak jej
aktywnie kształtować. Dopiero kiedy cała polityka zagraniczna
ulegać poczęła przekształceniom w myśl doktryny "nowego bo-
akiego przeznaczenia", wówczas także i Kuba stała się ponownie
przedmiotem ożywionego zainteresowania wśród osób określają-
cych kształt relacji wiążących Stany Zjednoczone ze światem ze-
wnętrznym.
III
Lata rekonstrukcji i Pozłacanego Wieku przyniosły wiele fak-
tów świadczących o pojawieniu się nowego kierunku w polityce
arnerykańskiej. Nazwać go można dalekowschodnim. Stopniowa
kolonizacja Zachodu i postępujący szybki rozwój Zachodniego
Wyb_rzeża sprawiły, że u wielu polityków krajowego formatu ros-
nąć poczgło zainteresowanie krajami Orientu.
142 143
Jednym z nich były Hawaje, które już w latach 50. zamierzano
zaanektowaćlo. W 1854 r. nawet wynegocjowano układ w sprawie
przyłączenia wysp do Stanów Zjednoczonych. Nie został on jednak
podpisany ze względu na śmierć władcy Hawajów, Kamehamehy III.
Następca zmarłego władcy nie był już tak przychylny idei zbliże-
nia z USA i zdecydował się tylko na zawarcie w 1865 r. układu
handlowego.
Po wojnie secesyjnej, która podobnie jak w przypadku stosun-
ków z innymi krajami, tak i w amerykańskich relacjach z Hawaja-
mi spowodowała osłabienie ich aktywności, administracja Johnso-
na - głównie zresztą dzięki Sewardowi - ponownie zaczęła bIiżej
interesować się tymi wyspami. W 1867 r. zawarto kolejny układ
handlowy. Nie został on jednak ratyfikowany przez Senat. Złożyły
się na to względy merytoryczne (opór producentów cukru przed
importem tańszego cukru z Hawajów) oraz napięcia pomiędzy wyż-
szą izbą Kongresu a prezydentem. Chęć ukształtowania wymiany
handlowej na bardziej korzystnych niż przed wojną secesyjną zasa-
dach (obrót wolnocłowy) była na tyle żywa, że na początku 1875 r.
podpisano negocjowany przez kilka lat układ o wzajemności, szyh-
ko, bowiem jeszcze w marcu tego samego roku, go ratyfikując.
Układ przewidywał prowadzenie obustronnej wymiany handlowej
wolnej od ceł, a ponadto zawierał klauzulę zastrzegającą, że żadna
część Hawajów nie zostanie przekazana państwom trzecim. Czyni-
ło to z tego kraju faktyczny protektorat amerykański. Z tego za-
pewne powodu w Iiteraturze przedmiotu powstałej w Stanach
Zjednoczonych nazywa się owo porozumienie układem o protekto-
racie, podkreślając tym samym bardziej jego polityczne niż hand-
lowe znaczenie. Układ miał obowiązywać 7 lat. W 1884 r. został
przedłużony, a do dotychczasowego tekstu wprowadzono jeszcze
jeden punkt, stwierdzający wyłączne prawo Stanów Zjednoczo-
nych do korzystania z Pearl Harbor jako przyszłej bazy dla US
Navy. Choć dystans pomiędzy obu krajami pozostawał w sensie
"' "Aneksja" - w języku angielskim słowo to ma dwa znaczenia. Jedno - włą
czenie jakiegoś obszaru siłą, drugie - przyłączenie, dołączenie, np. w drodze
poro-
zumień międzynarodowych, których stroną może być kraj przyłączany do innego
państwa. W odniesieniu do funkcjonujących w XIX w. planów aneksji Kanady czy
Hawajów można mówić o aneksji w tym drugim znaczeniu.
144
B
eograficznym niezmienny, to stopniowo malał on w sensie poli-
tycznym.
Niezależnie od zmieniających się powiązań pomiędzy Stanami
Zjednoczonymi a Hawajami na samych wyspach wzrastało znacze-
nle amerykańskiego biznesu. Mówiąc zaś ściślej, Amerykanie
osiedleni na Hawajach zdominowali gospodarkę wysp, opartą na
uprawie i przetwarzaniu trzciny cukrowej. W 1890 r. wartość pIan-
tacji i cukrowni należących do zamieszkałych na wyspach Amery-
kanów obliczano na 33 mln dol. dednocześnie już od zarania ame-
rykańskiego osadnictwa w tym kraju nowi przybysze zaczęIi zaj-
mować ważne pozycje w aparacie władzy. Wielu z nich było bliski-
mi doradcami kolejnych władców, a niektórzy, jak np. Walter
Murray Gibson, stawali nawet na czele hawajskiego rządu.
Ugruntowana przez dziesięciolecia pozycja amerykańskiej grupy
etnicznej została mocno zachwiana, gdy na tron hawajski wstąpi-
ła w 1891 r. króIowa Liliuokalani. Dążąc do wzmocnienia władzy
monarszej, od początku nosiła się z zamiarem zrewidowania kon-
atytucji z 1887 r., przewidującej szereg przywilejów dla obcokra-
jowców (czytaj: Amerykanów). Przeciwko sobie miała zdominowa-
ną przez Amerykanów i powiązanych z nimi nićmi interesów go-
spodarczych hawajską legislaturę, która wysuwała program przyłą-
czenia wysp do Stanów Zjednoczonych. Program ten zyskał popar-
cie nieIicznej, ale niezwykle wpływowej grupy Iobbystycznej, zwa-
nej Klubem Aneksjonistycznym z Lorrinem Thurstonem na czele.
Wsparcia owym projektom udzielał także amerykański poseł na
Hawajach, John L. Stevens.
Do decydującego starcia pomiędzy królową a zwolennikami
aneksji doszło w końcu 1892 r., kiedy w listopadzie Iegislatura wy-
brała nowy gabinet złożony z osób sprzyjających Amerykanom. W
odpowiedzi na to 14 stycznia 1893 r. królowa rozwiązała legislatu-
rę i wybrany przez nią nowy rząd. To z kolei doprowadziło do
przewrotu zorganizowanego przez Klub Aneksjonistyczny. Organi-
zatorz zwrócili się o pomoc do posła amerykańskiego, który za-
wezwał dowodzony przez kpt. Gilberta C.Wiltse'a USS "Boston".
Dzień przed planowanym przewrotem, tzn. 16 stycznia 1893 r., wy-
sadzono z niego desant 150 żołnierzy piechoty morskiej, którzy
opanowując budynki rządowe umożliwili przejęcie władzy przez
145
10 \ci drodze ku potędze
przeciwników królowej. W trzy dni po przewrocie Rząd Tymczaso.
wy, kierowany przez Sanforda B. Dole'a, zwrócił się oficjalnie do
Stanów Zjednoczonych z propozycją aneksji. W trakcie ostatniego
miesiąca urzgdowania republikańskiej administracji Benjamina
Harrisona przygotowano, a nastgpnie 14 lutego 1893 r. podpisano
z nowymi władzami układ w tej sprawie. Jego ratyfikacja została
jednak zastopowana w Senacie przez przeciwników z partii demok-
ratycznej. Kiedy zaś reprezentant tej partii, Grover Cleveland, ob-
jął w marcu 1893 r. urząd prezydenta, wówczas jednym z jego
pierwszych posunigć stało się wycofanie traktatu z Senatu i pod-
danie całej sprawy skrupulatnemu zbadaniu przez swego specjal-
nego wysłannika, Jamesa H.Blounta, mianowanego na miejsce
Stevensa posłem na Hawajach. On też doprowadził do wycofania
oddziału amerykańskiego i podjęcia rozmów z Rządem Tymczaso-
wym na temat restauracji władzy królowej. Kontynuowane przez
kolejnego posła amerykańskiego, Alberta S. Willisa, wysiłki zmie-
rzające do przywrócenia władzy monarszej, przy jednoczesnym za-
pewnieniu gwarancji bezpieczeństwa dla organizatorów przewrotu,
nie powiodły się. Królowa zapowiedziała ostrą rozprawg ze swoimi
przeciwnikami. Nie chcąc oddać władzy, a zarazem mając świado-
mość represji, jakie czekać mogą rebeliantów w razie restauracji
monarchii, Rząd Tymczasowy ogłosił 4 lipca 1894 r. powstanie re-
publiki. Nowa konstytucja państwa przewidywała możliwość za-
warcia w przyszłości handlowej i politycznej unii ze Stanami Zjed-
noczonymi. Na początku sierpnia tego samego roku Republika
Hawajów została uznana przez Stany Zjednoczone.
Wraz z powstaniem nowej sytuacji na wyspach w USA rozpoczę-
ła się ożywiona dyskusja na temat przyszłych relacji pomiędzy
obu państwami. Argumenty wysuwane za i przeciw aneksji miały
zarówno ekonomiczny, jak i polityczny charakter. Związki gospo-
darcze obu krajów ulegały systematycznemu zacieśnieniu tak że
,
w chwili likwidacji monarchii blisko 60% produkcji cukru na Ha-
wajach było kontrolowane przez firmy amerykańskie, głównie z
Kalifornii. Fakt ten był czynnikiem przemawiającym w opinii lob-
by cukrowego z Południa za niedopuszczeniem do aneksji wysp,
gdyż po ich przejęciu interesy producentów z Luizjany i Florydy
zostałyby mocno zagrożone.
Sprawa przyłączenia Hawajów była również rozważana w kate-
goriach swego rodzaju równowagi sił w rejonie Pacyfiku. Jej
utrzy
manie nabierało szczególnego znaczenia po błyskotliwym
Zwycięstwie Japonii nad Chinami w wojnie, która rozgrywała się
n
a przełomie lat 1894 i 1895. Popierający ideę aneksji wpływowy
dziennik z Zachodniego Wybrzeża, "San Francisco Chronicle", pi-
sał w maju 1897 r. w komentarzu redakcyjnym: "Sednem sprawy
nie jest to, czy na wyspach powinna utrzymać się repubłika, czy
też powinny one stać się własnością Stanów Zjednoczonych, lecz
to, czy pozostaną one europejskie, azjatyckie, czy też amerykań-
skie. [...) Na koniec pragniemy raz jeszcze podkreślić, że rząd Sta-
nów Zjednoczonych powinien bezzwłocznie określić cele polityki
wobec Hawajów, to zaś, co podpowiadają patriotyzm i rozsądek-
to wybór pomiędzy protektoratem a aneksją, ale z wykluczeniem
jakie kolwiek idei pozostawienia wysp w rękach miejscowych feu-
dałów lub co gorsza w posiadaniu państw Starego Świata" 11.
Przeciwnicy aneksji również szukali argumentów natury poli-
tycznej, a nawet wojskowej. Tygodnik "Nation" w jednym z nume-
rów z grudnia 189'7 r. podkreślał dla przykładu, że "wchodząc w
posiadanie Hawajów nabędziemy terytorium najdalej położone
spośród wszystkich tych, które pozostają w obszarze naszego zain-
teresowania. [...] W razie ataku będziemy mogli utrzymać wyspy
tylko wydając bitwę morską i zwyciężając w niej. [...) W razie jed-
nak przegranej stracimy nie tyłko flotę i posiadłość, ale także na-
razimy się na rewanż ze strony nieprzyjaciela. Nasze wybrzeże i
miasta będą tym samym wystawione na ogień nieprzyjacielskiej
floty. Aby posiadać Hawaje, musimy zatem zbudować flotę, która
byłaby zdolna bronić nie tylko wysp, ale i naszego handlu przy-
brzeżnego oraz samego wybrzeża"12. W konkluzji tygodnik stwier-
dzał, że przyjęcie takiego rozwiązania - budowa floty tyłko po to,
by bronić odległych wysp, jest zbyt kosztowne, samo zaś posiada-
nie Hawajów zbyt błiskie wzorom historycznego rozwoju Imperium
Rzymskiego, by uznać je za zgodne z zasadami głoszonymi przez
twórców państwa amerykańskiego.
Zwycięstwo w 1896 r. republikanów, których platforma wyborcza
zawierała punkt dotyczący planowanej aneksji wysp, przełamało
" The Future of Hawaii, "San Francisco Chronicle", l0.V.1897, t. LXV, nr 115.
'z Momentous Decision, "Nation", l6.XII.1897, t. LXV, nr lfi94.
146 ~ 147
wszystkie wcześniejsze opory. Podjgte w 1897 r., tuż po objgciu
urzgdu prezydenta przez Williama McKinleya, rokowania z rzą-
dem Republiki Hawajskiej zakończyły się w kilka miesięcy póź.
niej, kiedy 16 czerwca tego samego roku został podpisany odpo-
wiedni układ o aneksji. Procedura ratyfikacyjna przedłużała się
na skutek zgłoszenia przez Japonig poważnych zastrzeżeń dotyczą-
cych pozycji ludności japońskiego pochodzenia zamieszkujące
j
wyspy (była to najwigksza grupa etniczna, blisko 40%). Po wyco-
faniu sprzeciwu przez Japonig - co stanowiło rezultat osobnych
,
podjgtych przez Stany Zjednoczone z nią rokowań - traktat po-
wrócił do Senatu. Ten ratyfikował go już w zmienionej sytuacji
migdzynarodowej, po błyskotliwym zwycigstwie US Navy, odnie-
sionym 1 maja 1898 r. nad flotą hiszpańską w Zatoce Manilskiej.
W dniu 6 lipca tego samego roku Senat ratyfikował traktat, a
dzień później prezydent podpisał go, nadając mu w ten sposób moc
urzgdową. Tak oto Stany Zjednoczone wchodziły w posiadanie od-
ległego terytorium, które po upływie sześćdziesięciu lat stało się
ostatnim przyłączonym do unii stanem.
Około 1600 km od Hawajów leżały dwie wyspy, zwane początko-
wo od nazwiska ich odkrywcy Brooks Islands. Stosunkowo wcześ-
nie, gdyż już w 1867 r., stały się one własnością Stanów Zjednoczo-
nych. Decyzjg o ich opanowaniu podjgto w Departamencie Mary-
narki, który na prośbg firmy China Mail Steamship Co - najpo-
ważniejszego amerykańskiego przewoźnika dalekowschodniego-
szukał miejsca na bazg zaopatrzenia w paliwo i żywność. Wykonu-
jąc rozkazy swoich przełożonych, kpt. William Reynolds z USS
Lackawanna" wylądował 28 sierpnia 1867 r. na Brooks Islands
"
,
biorąc je w posiadanie w imieniu swojego rządu. Zbudowano tam
skład wggla, a nastgpnie w 1903 r. stacjg transoceanicznej linii te-
legraficznej, później zaś w latach 30. bazg lotniczą. Ze wzglgdu na
położenie w połowie drogi pomigdzy San Francisco a Jokohamą
zmieniono nazwę wysp na Midway.
ł , Poszukiwanie bazy zaopatrzeniowej dla statków pływających po-
migdzy Zachodnim Wybrzeżem a Australią legło u podstaw amery-
kańskich planów wejścia w posiadanie wysp Samoa. Archipelag
ten był znany Amerykanom już od lat 30. XIX w dopiero jednak
.,
po wojnie secesyjnej zainteresowano się nim bliżej. Zwrócił na nie-
go uwagg m.in. William H.Webb, właściciel spółki żeglugowej, któ-
rej statki pływały na linii pomiędzy San Francisco a Australią.
Wiosną 1872 r. dowodzący USS "Narragansett", Richard W.Mea-
de, po uzyskaniu od Webba informacji na temat szczególnie dobrze
usytuowanego na wyspie Tutuila portu Pago Pago, zawinął do
niego, by sprawdzić owe dane. Po przybyciu na miejsce podjął roz-
mowy z przywódcą miejscowego plemienia na temat wymiany
handlowej oraz stworzenia na wyspie stacji paliwowej. Choć akcja
ta nie była autoryzowana przez Departament Marynarki czy De-
partament Stanu, wynegocjowane przez Meade'a porozumienie zo-
etało wprowadzone 22 maja 1872 r. pod obrady Kongresu. Senat
nie podjął jednak debaty ratyfikacyjnej.
Niepowodzenie to nie tylko że nie zraziło administracji, ale
przeciwnie, nawet zachgciło ją do dalszych działań. W 1873 r. pre-
zydent Grant wysłał na wyspy płk. Alberta B. Steinbergera, aby
ten lepiej i pełniej mógł zorientować się w możliwościach zbudo-
wania na Samoa bazy morskiej. Ponieważ Steinberger należał do
zwolenników tej koncepcji, więc już w pierwszym raporcie przesła-
nym w rok po podjgciu służby zarekomendował Pago Pago jako
miejsce nadające się do założenia bazy. Co wigcej, sam zyskał ta-
kie zaufanie miejscowego władcy, że od 1876 r. wystgpował nawet
w roli "premiera". To z kolei do tego stopnia zaniepokoiło konsu-
lów reprezentujących Niemcy i Wielką Brytanię, że w obawie o
trwałość interesów swoich państw na Samoa wspólnie postanowili
porwać Steinbergera, uprowadzając go na angielski okrgt w jen-
ny. Poruszony tym władca Samoa wysłał do Waszyngtonu swojego
przedstawiciela, La Mamea, który podjął w 1877 r. rokowania na
temat objgcia wysp protektoratem amerykańskim. Zakończyły się
one podpisaniem w połowie stycznia następnego roku traktatu od-
dającego do dyspozycji Stanów Zjednoczonych port Pago Pago, a
ponadto czyniącym ze Stanów Zjednoczonych rzecznika praw Sa-
moa w przypadku konfliktów z państwami trzecimi.
Wejście w życie tego traktatu - procedura ratyfikacyjna trwa-
ła niecałe dwa tygodnie od chwili jego podpisania - nie zakoń-
czyło jeszcze całej sprawy. Ze wzglgdu na obecność na wyspach
biznesmenów nie tylko amerykańskich, ale i niemieckich oraz an-
gielskich, dla których centrum działalności handlowej stało się
miasto Apia, konsulowie owych państw utworzyli w 1879 r. wspól-
hą radę mającą zagwarantować swobodg handlu w tym mieście.
148 149
jedna na sto lat, by poszerzyć rynek dla wytwarzanych przez
dóbr. [...] Wielkie pole dla aktywności naszego biznesu leży nie
południu, [tj. w Ameryce Łacińskiej - K.M.], lecz na zachod;
[tj. w Chinach - K.M.]"13.
Cytat ten nie tylko wyraża wiarę w nieograniczoność możliW,
ci tkwiących w niezwykle chłonnym rynku chińskim, ale także
konieczność zmiany orientacji środowisk amerykańskiego bizne
z "latynoamerykańskiej" na "dalekowschodnią". Pod koniec o
wianego okresu, w styczniu 1898 r., grupa biznesmenów nale9'
cych do nowojorskiej Izby Handlowej zorganizowała Ameryka
skie Stowarzyszenie Azjatyckie (American Asiatic Association),
którego wkrótce przystąpili członkowie Izb Handlowych z Filad
fii, Bostonu i San Francisco. Za swój cel organizacja postawi
"szybką i energiczną obronę gwarantowanych traktatowo pra
naszych obywateli w Chinach oraz ochronę ich ważnych interee6
handlowych w tym Cesarstwie"14. Pierwszym prezydentem Stow
rzyszenia został Everett Frazer, którego wkrótce zmienił na ty
stanowisku były sekretarz organizacji, John Foord. W jej składz
znaleźli się znani biznesmeni z branży naftowej, przemysłu stal
wego, górnictwa, a także banków. Mając wpływowych sojusznikó
w świecie amerykańskiej polityki i dyplomacji (John Barrett, W
ter H. Mallory) oraz wydając swój własny organ prasowy
"Journal of the American Asiatic Association", zamieniony n
stępnie na "Asia" - Stowarzyszenie od samego początku zacz d
wywierać presję na władze federalne, by te umacniały pozy
amerykańskiego biznesu na Dalekim Wschodzie, a w szczególno6a
w Chinach. Już vVł ierwszym roku swego istnienia podjęło kamp
nię w celu uzyskania ze strony rządu pomocy dla podjętej pz'ml
American Co budowy telegraficznego połączenia przez Pacyflk, i
w następnym roku zająć się problemem koncesji, jakie rząd chil
ski mógłby przyznać biznesmenom amerykańskim w zamian za 1i
wizję taryf celnych, powołaniem korpusu tłumaczy z języka chi
skiego oraz szeroką popularyzacją tematyki dalekowschodniej
społeczeństwie amerykańskim. Amerykańskie Stowarzyszenie
'j China as a Customer, "San Francisco Chronicle",13.V.1897, t. LXV, nr
" "Journal of the American Asiatic Association", l0.V.1899, t. I, nr 6.
kie w istocie stało się promotorem kreowanej od 1899 r. przez
amerykański polityki "otwartych drzwi" w Chinach.
oniec omawianego okresu zaznaczył się osobliwą dwoistością
odejściu amerykańskich kół politycznych i handlowych do
n
, Rosnącemu ze względu na splot wielu czynników (kryzys
iodarczy lat 1893 - 97, zamknięcie Pogranicza i chęć zrekom-
gowania jego braku ekspansją poza naturalne granice konty-
tu) zainteresowaniu rynkiem chińskim nie towarzyszyła rów-
korzystna dla tego kraju atmosfera polityczna. W czasie wojny
isko-japońskiej w latach 1894-95 administracja Clevelanda
yjęła postawę neutralności, ale wiele faktów wskazywało na to,
ioparcie moralne kierowano w stronę Japończyków. Spore zna-
nie miał fakt, że to właśnie Stany Zjednoczone były krajem,
ry doprowadził w swoim czasie do przełamania izolacji Japonii
wiecie zewnętrznym. W związku z tym wszystkie zmiany zacho-
ce w tym kraju w drugiej połowie XIX w., a zmierzające do
bkiej jego industrializacji w sferze produkcji materialnej oraz
dernizacji, gdy mowa o stosunkach społecznych i politycznych,
htowano w Stanach Zjednoczonych jako swego rodzaju naśla-
wnictwo wzorów amerykańskich. W 1871 r. podjęto wymianę
tdentów z obu krajów. Część spośród studentów japońskich zdo-
rała wiedzę w amerykańskich uczelniach wojskowych. W efek-
postępującego zbliżenia podpisano w końcu lipca 1878 r. trak-
6,handlowy, który następnie znalazł swe rozwinięcie w kolejnym
dzie z listopada 1894 r. Oba te porozumienia kończyły z prak-
nierównoprawnych układów narzucanych Japonii przez jej
I Cnerów z Europy. Oznaczało to, że na przykład na podstawie
j 'wszego z wymienionych porozumień Japonia uzyskała prawo
tegulacji zasad funkcjonowania swojego handlu przybrzeżnego
określania wysokości ceł importowych. W drugim układzie
_ ęto zasadę najwyższego uprzywilejowania, a ponadto Stany
oczone zagwarantowały sobie prawo do regulacji ńapływu
cji. Układ ten został zawarty na okres 12 lat i ratyfikowany
1895 r. Oznaczało to, że bez względu na bieg wydarzeń w
e chińsko-japońskiej Stany Zjednoczone były zdecydowane
ywać stosunki z Japonią na stabilnej podstawie. W istocie
y w podejściu do stosunków z tym krajem przyniosła dopiero
japońsko-rosyjska.
152 153
Agitacja prowadzona przez osoby skupione wokoło Amerykań-
skiego Stowarzyszenia Azjatyckiego dotyczyła nie tylko potrzeby
szers ego niż w poprzednich dekadach otwarcia w stosunkach z
Chinami czy Japonią, ale także wzmocnienia obecności amerykań-
skiej i w innych krajach Azji, spośród których przede wszystkim
wskazywano na Koreę. Pierwsza podjęta przez Amerykanów próba
nawiązania oficjalnych kontaktów ze wspomnianym krajem przy.
padła na 1871 r. Wówczas to sekretarz stanu, Hamilton Fish, upo.
ważnił posła amerykańskiego w Chinach, Fredericka Lowa, do
podjęcia rokowań w sprawie zawarcia traktatu handlowego z Ko-
reą. W cełu wzmocnienia presji na władze tego kraju wysłano ku
jego brzegom eskadrę pięciu okrętów pod dowództwem kpt. Rober-
ta Shufeldta. Kiedy w maju 1871 r. przybył on w pobliże rzeki Han
planowano dotrzeć nią do Seulu - Koreańczycy nie tyłko że
niechętnie przyjęli wiadomość o celu misji, z jaką płynie eskadra,
ale w dodatku dali to otwarcie poznać, blokując ujście rzeki i w
ten sposób uniemożliwiając wykonanie zadania przez Shufeldta.
Minęło nieco ponad 10 lat od tego zdarzenia, gdy ten sam do-
wódca podjął kolejną próbę nawiązania kontaktów z władzami ko-
reańskimi. Tym razem użył pośrednictwa chińskiego wicekróla, Li
Hung-Changa, odpowiedzialnego za stosunki Chin z Koreą. Okazało
się to szczęśliwy posunięciem, gdyż ostatecznie 22 maja 1882 r.
Shufeldt zawarł aktat, na mocy którego zostały zapoczątkowane
regułarne stosunki polityczne i handlowe. Stany Zjednoczone uzy-
skały dostęp do trzech portów koreańskich, tworząc tam własne,
podobnie jak nieco wcześniej uczyniła to Wielka Brytania i Rosja,
eksterytorialne strefy zamieszkane przez biznesmenów i ich rodzi-
ny
IV
Nurt "dalekowschodni" pojawił się w polityce amerykańskiej
; jako swego rodzaju wyzwanie rzucone tradycyjnemu w pierwszej
połowie XIX w. sposobowi myślenia o rełacjach ze światem ze-
wnętrznym, wskazującemu na kraje rejonu Morza Karaibskiego
ł oraz Ameryki Południowej jako naturałnych partnerów handło-
wych i politycznych Stanów Zjednoczonych. Popularność nowego
154
s
posobu myślenia o stosunkach z zagranicą sprawiła, że politycy i
ludzie biznesu, związani z orientacją "latynoamerykańską", poszu-
kiwali sposobów zaktywizowania stosunków z krajami zachodniej
półkuli. Jednym ze środków slużących osiągnięciu zamierzonych
celów było wykorzystanie zrodzonej na początku XIX w. idei pan-
amerykanizmu.
Już w 1815 r. Simon Bolivar wyraził pogląd o potrzebie zwoła-
nia w przyszłości kongresu wszystkich krajów amerykańskich, któ-
ry zająłby się problematyką wojny i pokoju w rejonie obu Ame-
r k. Po latach walk związanych z wyzwalaniem Ameryki Łaciń-
y
skiej spod hiszpańskiego panowania Bolivar postanowił zrealizo-
wać w praktyce swój pomysł, zapraszając w 1825 r. do udziału w
Kongresie Panamerykańskim sześć państw, ze Stanami Zjednoczo-
nymi włącznie. Obradujący w czerwcu i lipcu 1826 r. w Panama
City Kongres nie zakończył się takim sukcesem, o jakim myślał
jego inicjator. Z sześciu zaproszonych państw reprezentowane by-
ły cztery (Stany Zjednoczone wysłały przedstawicieli, którzy jed-
nak nie dotarli na czas do Panamy), istniejące zaś między nimi
sprzeczności okazały się zbyt duże, by mogła wówczas powstać
Unia Panamerykańska jako wyraz jedności politycznej, kulturo-
wej i ekonomicznej dopiero co wyzwolonych Latynosów. Kolejne
spotkania tego rodzaju w latach 1847, 1856, 1877 i 1881 r. również
nie osiągnęły podobnego rezultatu.
Po ostatnim z wymienionych sekretarz stanu, James G. Blaine,
zaproponował prezydentowi Jamesowi A. Garfieldowi zwołanie ko-
lejnego szczytu do Waszyngtonu. W terminie wyznaczonym na ko-
niec listopada 1882 r. odbyłby się on z udziałem 18 państw amery-
kańskich, przyczyniając się - przynajmniej według pomysłodaw-
cy - do pokojowego unormowania szeregu konfłiktów rozgrywa-
jących się w owym czasie w Ameryce Łacińskiej (tzw. Wojna Pa-
cyfiku pomiędzy Chile, Boliwią i Peru; sięgający aż 1823 r. kon-
ilikt graniczny pomiędzy Meksykiem a Gwatemalą). Stany Zjedno-
czone, pozostając gospodarzem, zyskałyby pozycję arbitra w
owych konfłiktach, w ten sposób wygrywając rywalizację z Wielką
Brytanią o wpływy w świecie latynoskim. Pomysł spodobał się
Garfieldowi. Nagła śmierć prezydenta przeszkodziła jednak reali-
zacji owego projektu, który nie zyskał poparcia ani ze strony no-
155
wego prezydenta, Chestera Arthura, ani nowego sekretarza stanu,
Fredericka T. Frelinguysena.
Blaine miał okazję wrócić po latach do swojego projektu, gdy w
1889 r. został ponownie sekretarzem stanu, tym razem w gabinecie
prezydenta Benjamina Harrisona. Jeszcze w lipcu 1888 r. poprzed-
nik Blaine'a w Departamencie Stanu, Thomas F. Bayard, wystoso-
wał zaproszenie do 18 państw amerykańskich, proponując im
udział w następnym roku w konferencji w Waszyngtonie. 2 paŹ-
dziernika 1889 r. sekretarz stanu Blaine witał 37 reprezentantów
przybyłych ze wszystkich (z wyjątkiem Dominikany) zaproszonych
państw. Delegacja amerykańska była nader liczna, gdyż w jej
składzie znajdowało się aż dziesięć osób, a pomiędzy nimi dwaj
znani ludzie interesu - Clement Studebaker i Andrew Carnegie.
Wbrew przyjętym zwyczajom, jeszcze przed rozpoczęciem regular-
nych obrad, Blaine zorganizował trwający 6 tygodni objazd po 41
najbardziej uprzemysłowionych miastach, pokazując uczestnikom
konferencji osiągnięcia Stanów Zjednoczonych w sferze produkcji
materialnej. Ten długi, również w sensie dosłownym (trasa liczyła
prawie 10 tys. km), objazd miał uzmysłowić uczestnikom rozmiary
i różnorodność produkcji amerykańskiego przemysłu, a przez to i
zachęcić do nawiązania ścisłej współpracy handlowej ze Stanami
Zjednoczonymi.
Po powrocie do Waszyngtonu 18 listopada 1889 r. zaczęły się
obrady, w czasie których Blaine zaproponował utworzenie unii
celnej pomiędzy USA a krajami latynoskimi. Miało to w założeniu
stanowić ekonomiczną podstawę politycznej jedności. Osiągnięciu
tej ostatniej służyć powinny były układy arbitrażowe, zawierane
pomiędzy państwami amerykańskimi. Jeśli pierwszy z elementów
owego programu nie zyskał poparcia ze względu na obawy krajów
latynoskich, że Stany Zjednoczone zdominują przyszły "wspólny
rynek amerykański", o tyle drugi z nich został przyjęty z pewnym
zainteresowaniem, choć i on nie został zaakceptowany przez więk-
szość uczestników. Obawy, że system arbitraży przerodzić się może
w instrument jednostronnie wykorzystywany przez USA, w końcu
przeważyły na szali. Ostatecznie z pierwotnego planu Blaine'a nie
pozostało nic poza przekonaniem o potrzebie bliżej nie określonej
współpracy świata amerykańskiego. Działając w tym przeświad-
czeniu delegaci zdecydowali się powołać wspólną organizację zwa-
ną Międzynarodowym Biurem Republik Amerykańskich (Interna-
tional Bureau of American Republics). Jego nazwa została następ-
nie zmieniona w 1910 r. na Unię Panamerykańską (Pan-American
Union). Prezentowana organizacja, podejmując w kwietniu 1890 r.
S vą działalność, miała wyrażać ducha współpracy państw amery-
kańskich w takich sferach, jak kodyfikacja praw obowiązujących
w relacjach pomiędzy nimi, poszerzanie kontaktów kulturalnych,
ochrona wolności żeglugi itp. Przyjęcie za siedzibę organizacji
Waszyngtonu miało z kolei być dowodem potwierdzającym przy-
wództwo Stanów Zjednoczonych w ruchu, którego idea zrodziła się
w świecie latynoskim, ale została przejęta i wykorzystana dla
wzmocnienia własnej pozycji przez Amerykanów anglosaskiego po-
chodzenia.
Innym środkiem służącym ugruntowaniu wpływów amerykań-
akich na zachodniej półkuli i zabezpieczającym je przed konkuren-
cją ze strony mocarstw europejskich były podejmowane od zakoń-
czenia wojny secesyjnej próby praktycznego egzekwowania w tej
części świata zasad sformułowanych w doktrynie Monroe. O jed-
nej z takich prób - wysiłkach związanych z likwidacją interwen-
cji francuskiej w Meksyku - była już mowa. Najpoważniejszą
jednak, choć co warto podkreślić, nie jedyną od tego czasu próbą
wyegzekwowania zasad sformułowanych w tejże doktrynie, stano-
wiła podjęta przez Stany Zjednoczone swego rodzaju "misja dobrej
woli" w zaogniającym się w latach 90. konflikcie brytyjsko-wene-
zuelskim.
Spór dotyczył granicy rozdzielającej terytorium Wenezueli od
Gujany Brytyjskiej. W 1840 r. została ona wyznaczona wzdłuż tzw.
linii Schomburgka, określanej tym mianem od nazwiska Roberta
Schomburgka - przewodniczącego komisji zorganizowanej przez
t'ząd brytyjski w celu przeprowadzenia granicy pomiędzy obu kra-
jami. Linia wyznaczona w pokrytym dżunglą i nie zamieszkanym
terenie była wielokrotnie przekraczana, i to w obu kierunkach, co
zwłaszcza po odkryciu w latach 70. w tym rejonie złota przyspa-
i'zał stronom dodatkowych problemów. Wenezuela stale zwiększa-
ła swe roszczenia terytorialne. Gdyby je zrealizować, oznaczałoby
to zajęcie ponad połowy obszaru należącego do Gujany Brytyj-
akiej. Roszczenia formułowane przez Anglików miały skromniejszy
zakres, ale wobec braku woli kompromisu z drugiej strony nie
156 157
można było liczyć na ich pomyślne spełnienie. Rząd amerykański
już w 1887 r. próbował zaoferować swe usługi mediacyjne, ale obie
strony prowadziły wówczas bezpośrednie rokowania. Utknęły one
jednak w martwym punkcie w 1894 r. Wielka Brytania obstawała
przy linii Schomburgka, Wenezuela opowiadała się zaś za przesu-
nięciem granicy aż do rzeki Essequibo.
W takiej wyraźnie patowej sytuacji postawa Stanów Zjednoczo-
nych, które już raz oferowały mediację, mogła okazać się istotnym
czynnikiem rozstrzygającym spór. Rządowi wenezuelskiemu udało
się przy pomocy byłego posła amerykańskiego w Caracas, Willia-
ma L. Scruggsa, zorganizować wpływowe lobby w Kongresie, któ-
re podjęło ożywioną agitację za włączeniem się Stanów Zjednoczo-
nych do konfliktu po stronie republiki amerykańskiej. Istotne
znaczenie w popularyzacji takiego stanowiska miała broszura na-
pisana w 1894 r. przez Scruggsa, który już w tytule British Aggres-
sion in Venezuela, or the Monroe Doctrine on Trial - stawiał za-
sadniczy prol em. W treści zaś uzasadniał, że proponowane przez
Brytyjczyków zmiany stanowią próbę przywrócenia kolonialnego
porządku na obszarze Ameryki Południowej. W związku z powyż-
szym Stany Zjednoczone są zobowiązane do wystąpienia w obronie
Wenezueli, gdyż, niezależnie od jej racji, będą w ten sposób bronić
zasad sformułowanych w doktrynie Monroe. Zarówno prezentowa-
na argumentacja, jak i ogólne nastroje w Kongresie sprzyjały
przyjęciu w końcu lutego 1895 r. przez obie izby rezolucji wzywa-
jącej strony konfliktu do jego zakończenia przez oddanie całej
sprawy pod arbitraż. Prezydent Cleveland został zaś zobowiązany
do zaproponowania, aby Stany Zjednoczone podjęły się roli media-
tora.
20 lipca tego samego roku nowy sekretarz stanu, Richard O1-
ney, przedstawił rządowi brytyjskiemu notę, w której wzywał go
do uznania roszczeń Wenezueli, a ponadto podkreślał suweren-
ność Stanów Zjednoczonych na obszarze całej zachodniej półkuli
(co stanowiło przejrzystą aluzję, że niepodjęcie arbitrażu może
doprowadzić do wojny amerykańsko-angielskiej). Brytyjska odpo-
wiedź, która napłynęła na początku grudnia, była całkowicie ne-
gatywna i odrzucała zarówno samą ideę arbitrażu dotyczącego
spornego obszaru zamieszkanego już przez 40 tys. osadników, jak 1
zaprzeczała amerykańskim prawom do występowania w obronie
158
Wenezueli. Riposta ze strony USA była szybka. Prezydent Cleve-
land przesłał 17 grudnia Kongresowi specjalne orędzie, w którym
Zwracał się doń o uchwalenie środków na sfinansowanie prac spe-
` cjalnej komisji, która podjąć by się miała zbadania całego proble-
mu. Ponadto raz jeszcze potwierdził prawo swego kraju do wystę-
powania (w tym zbrojnie) w obronie Wenezueli. W trzy dni później
Kongres przyznał 100 tys. dol. na prace wspomnianej komisji.
Wkrótce po tym Irlandzki Związek Narodowy (Irish National Al-
liance) - organizacja Amerykanów Irlandzkiego pochodzenia-
zadeklarował, że 100 tys. jego członków stanie na wezwanie prezy-
denta, jeśli zdecyduje on o zaatakowaniu Kanady w ramach
pierwszych akcji zbrojnych wymierzonych przeciwko Wielkiej
Brytanii. Wojownicze nastroje były rozbudzone do tego stopnia, że
giełda nowojorska - najczulszy barometr sytuacji politycznej-
odnotowała w grudniu spadek transakcji finansowych o 500 tys.
dolarów.
Ostatecznie jednak do wojny nie doszło. Wprawdzie 1 stycznia
1896 r. prezydent powołał zapowiedzianą wcześniej komisję, a ta
natychmiast rozpoczęła swoje badania, ale nie tyle jej działalność,
ile ponowne nawiązanie dwustronnych rokowań amerykańsko-an-
gielskich doprowadziło do rozwiązania konfliktu. Podjęte w lutym
tego samego roku, zakończyły się podpisaniem 12 listopada 1896 r.
porozumienia, na mocy którego cała sprawa przechodziła pod arbi-
traż specjalnej komisji międzynarodowej. Jej członkowie mieli zo-
stać wyłonieni przez obie strony oraz przy udziale króla Szwecji
lub Norwegii (w ostatecznym rezultacie także przez Wenezuelę).
Przedmiotem arbitrażu stać się miały terytoria sporne, z wyłącze-
niem tych, które dłużej niż przez 50 lat należały do którejś ze stron
(w znacznym stopniu ograniczało to zakres przewidywanego arbi-
trażu). W efekcie podjętego przez komisję arbitrażową w czerwcu,
a zakończonego we wrześniu 1899 r., postępowania większość
spornego terytorium została przyznana stronie brytyjskiej, a tylko
ujście rzeki Orinoco wraz z 8 tys. kmż przyległego obszaru znalaz-
ło się w posiadaniu Wenezueli.
Udział Stanów Zjednoczonych w rozwiązaniu sporu brytyj-
sko-wenezuelskiego zasługuje na szczególną uwagę, nie tylko ze
względu na to, że administracji Clevelanda udało się narzucić po-
zycję arbitra w konflikcie, w którym stroną było największe impe-
159
rium kolonialne ówczesnego świata, ale także ze względu na pew-
ność, by nie rzec agresywność, z jaką Amerykanie występowali w
nie dotyczącej ich bezpośrednio kwestii. Tych postaw nie można
tłumaczyć tylko świadomością przejściowego osłabienia Wielkiej
Brytanii w związku z zaogniającym się jej konfliktem z Burami.
Korzenie owych postaw tkwiły znacznie głębiej i miały związek z
rozwijającą się od końca lat 80. doktryną "nowego boskiego prze-
"
znaczenia.
Doktryna "boskiego przeznaczenia" z pierwszej połowy XIX w
.,
stanowiąc ideologiczną podstawę programu ekspansji kontynen-
talnej, została znacznie rozszerzona w końcu tego stulecia. Oprócz
wcześniej wchodzących w jej skład elementów w rodzaju wiary w
konieczność rozszerzenia - ze względu na jego doskonałość - sy-
stemu rządów republikańskich w Ameryce Północnej (to zaś miało
być czynione przez Amerykanów w ramach misji powierzonej im
przez Boga dostrzegającego ich niezwykłe przymioty ducha) doszło
szereg noy ch, których obecność nie tyle wynikała z wiary w
szcze ólne osłannictwo, co z przeświadczenia o istnieniu barier
na drodze dalszego rozwoju.
Jedna z nich mieściła się w systemie ekonomicznym, który oka-
zał się tak efektywny i sprawny, że zaczął budzić również zaniepo-
kojenie świata biznesu. W miarę upływu czasu narastało bowiem
zjawisko względnego nasycenia rynku produktami wytwarzanymi
przez rolnictwo i przemysł amerykański. Stosunkowo najwcześniej
ujawniło się ono w rolnictwie, które przez cały okres od zakończe-
nia wojny secesyjnej cierpiało z powodu nadprodukcji. Zjawisko
to wynikało wszak nie tylko z samego przyrostu produkcji, ale w
równym, jeśli nawet nie większym stopniu ze stopniowo malejącej
chłonności rynku wewnętrznego - pochodnej określonych relacji
pomiędzy cenami produktów rolnych i przemysłowych oraz koszta-
mi usług transportowych. Jeśli zatem w dekadzie lat 90. rynek
wewnętrzny wchłaniał średnio 75 - 85% produkcji rolnej, a w
przypadku niektórych upraw jeszcze mniej, to cała reszta musiała
- jeśli ceny miały gwarantować choć minimalną opłacalność pro-
dukcji - być eksportowana.
Podobnie rzecz przedstawiała się z produkcją przemysłową, któ-
rej wolumen oraz wartość szybko rosły w omawianym okresie.
Brak rozwiniętego rynku konsumenckiego sprawił, że nasycenie
1
dobrami trwałego użytku nastąpiło stosunkowo szybko. Pod ko-
niec XIX w. 90% produkcji przemysłowej wchłaniał rynek we-
, ,nętrzny, co głównie należy rozumieć jako konsumpcję dóbr inwe-
stycyjnych, a dopiero później jako nabywanie przez Amerykanów
towarów potrzebnych im do wyposażenia domów i mieszkań lub
uprzyjemniania życia. Podkreślić jednocześnie warto, że nasycenie
rynku wewnętrznego produkcją rolnictwa i przemysłu postępowa-
łoby jeszcze szybciej - choć nikt nie jest w stanie określić tempa
owego wzrostu - gdyby nie rosnąca pod koniec minionego stule-
cia imigracja, której istnienie wciąż stymulowało wytwórców do
powiększania skali produkcji.
Ograniczenia dalszego rozwoju gospodarczego ujawniały się
szczególnie ostro w czasie recesji w latach 1873 - 78, 1882 - 85 i
1893 - 97. Każda z nich przyjmowała - z różnych, niekiedy także
pozaekonomicznych względów - coraz ostrzejsze formy. Praktycy
życia gospodarczego na ogół przeczuwali, teoretycy zaś przewidy-
wali, że dalszy rozwój kraju w sferze produkcji materialnej nie bę-
dzie możliwy ze względu na kurczącą się pojemność rynku we-
wnętrznego. Za jedyne wyjście uznawano zwiększony eksport na
istniejące wcześniej oraz nowe rynki zbytu. Takie między innymi
przesłanie proklamowały liczne prace z pogranicza historii i eko-
nomii politycznej pióra Brooksa Adamsa (America's Economic
Supremacy, The Law of Ciuilization and Decay i The New Empire).
Ów członek znanej i wpływowej rodziny, z której wywodziło się
dwóch prezydentów, prowadząc analizę procesów rozwoju ludzkoś-
ci dochodził do wniosku, że pod koniec XIX w. rywalizacja ekono-
miczna zastąpiła to, czym niegdyś była rywalizacja polityczna, czy
rywalizacja doktryn religijnych. Zgadzając się z poglądami darwi-
nistów społecznych, Brooks Adams opowiadał się za nieograniczo-
ną ekspansją gospodarczą swego kraju. Tylko w ten bowiem spo-
aób zdoła on utrzymać dotychczasową pozycję międzynarodową
oraz będzie w stanie uniknąć napięć społecznych, które muszą
nieuchronnie się nasilić w miarę rozwijania się produkcji
i zmniejszania możliwości jej wchłonięcia przez rynek wewnę-
trzny.
Z poglądami Adamsa, a zwłaszcza z jego prognozami dotyczący-
mi przyszłości, dobrze korespondowały poglądy innego historyka,
Fredericka .Iacksona Turnera. W 1893 r. ogłosił on teorię Pograni-
" 161
= \a drodze ku potędze.
cza (podstawowe jego prace to: The sięnificance of History, The
sięnificance of the Frontier in American History i sięnificance of
Sections in American History), w której tłumaczył dzieje amery.
kańskie jako proces nieustannego przesuwania się Pogranicza ze
wschodniego na zachodnie wybrzeże. Według Turnera proces ów
doprowadził do ukształtowania się amerykańskiego systemu praw-
nopolitycznego oraz do uformowania się wielu cech uznawanych
za typowe dla społeczeństwa amerykańskiego. Zanik Pogranicza w
1890 r. mógł oznaczać w opinii Turnera stopniową degradację całe-
go systemu społeczno-politycznego. Jedynym wyjściem było wed-
ług niego zastąpienie dotychczasowej ekspansji kontynentalnej
ekspansją skierowaną na kraje zamorskie. Wprawdzie wniosku te-
go nie zawierały podstawowe prace Turnera, ale on sam formuło-
wał go, popularyzując swoją wizjg dziejów amerykańskich w po-
czytnych magazynach w rodzaju "Atlantic Monthly".
Jeśli Adams i Turner wyprowadzali wniosek o konieczności eks-
~ pansji ze względów ekonomicznych bądź politycznych i społecz-
nych, to znany pod koniec XIX w. pastor kościoła kongregacjoni-
stów, Josiah Strong, dodawał argumenty natury religijnej. W pra-
cy Our Country. Its Possible Future and Its Present Crisis (1885)
głosił potrzebg ekspansji chrześcijaństwa, którą przede wszystkim
realizować powinny Stany Zjednoczone. Kraj ten stał się bowiem
według Stronga centrum światowego chrześcijaństwa i kultury
wyrosłej na tym gruncie. Misją dziejową Amerykanów powinna
stać się kontynuacja podjętego przed wiekami przez Europejczy-
ków dzieła nawracania niewiernych. Obszarem, gdzie ową misję
miano realizować, była według Stronga Azja jako najludniejszy
kontynent, jednocześnie zamieszkany przez najmniejszą w porów-
naniu z innymi obszarami liczbg chrześcijan.
Istotną składową doktryny "nowego boskiego przeznaczenia"
były teorie rasowe skojarzone z darwinizmem społecznym, głoszo-
ne przez Johna Fiskego Outline of Cosmic Philosophy, Jamesa
K.Homera Short History of Anglo-Saxon Freedom i Johna H.Bu-
rgessa Political Science and Compnratiue Constitutional Law.
Wspólnym dla wszystkich wymienionych autorów było przekona-
nie o wyższości rasy anglosaskiej nad wszystkimi innymi oraz o
konieczności przejgcia przez Amerykanów przywództwa w świecie
w związku ze stopniowym słabnięciem Brytyjczyków, jako narodu
do niedawna zdolnego narzucić swą wolg i panowanie reszcie
świata.
Ważną pozycję wśród osób tworzących podstawy "nowego bo-
skiego przeznaczenia" zajmował Alfred T.Mahan. Będąc zawodo-
wym oficerem marynarki wojennej, a historykiem z wykształce-
nia, wzbogacił prezentowaną tu doktrynę zarówno o nowe elemen-
ty z zakresu teorii, jak i o istotne wnioski praktyczne. Analizując
rozwój imperiów kolonialnych (The Influence of Sea Power upon
History, 1660 - I 783, The Influence of Sea Power upon French Re-
volution and Empire, 1793-1812), Mahan dochodził do przekona-
nia, że wszystkie wcześniejsze sukcesy w sferze polityki zagranicz-
nej i kolonialnej takich państw, jak Wielka Brytania, Francja,
Holandia czy Dania, wywodziły się z posiadanej przez nie przewa-
gi na morzach. Ugruntowanie jej było zaś możliwe nie tylko ze
względu na stałe powiększanie flot i podnoszenie ich technicznego
poziomu, ale także dlatego, że wymienione państwa dbały o stwo-
rzenie sieci morskich baz w całym świecie. W niektórych przypad-
kach zapleczem dla flot były rozległe kolonie z wybranymi na ich
wybrzeżu portami, w innych archipelagi lub nawet pojedyncze
wyspy.
Według Mahana posiadanie takiej sieci baz było zawsze ważne,
ale w końcu XIX w., tzn. w okresie flot parowych, urosło do czyn-
nika decydującego. Swoboda operowania okrgtów parowych była
bowiem limitowana możliwościami zaopatrywania się przez nie w
wggiel. Praktyczne wnioski, jakie Mahan wyprowadzał ze swoich
historycznych analiz, sprowadzały się do stwierdzenia, że dla dal-
szego rozwoju Stanów Zjednoczonych - ów zaś powinien przebie-
gać pod znakiem ekspansji handlowej - niezbędne jest posiadanie
licznych i umiejscowionych w różnych częściach świata baz mor-
skich. Władanie nimi znacznie polepszyłoby możliwości obronne
kraju w związku ze zwiększoną operatywnością floty. Ponadto
mogłaby ona występować jako gwarant stabilności interesów
handlowych USA.
Wszystkie wcześniej wymienione teorie i poglądy wywierały
wielki wpływ na ówczesnych decydentów politycznych. Dotyczyło
to zarówno samych prezydentów z przełomu XIX i XX w. oraz po-
czątków naszego stulecia - Williama McKinleya, Theodore'a
Roosevelta, Woodrowa Wilsona, jak i wielu członków Kongresu,
162 : 163
nie wyłączając niezwykle wpływowych w kształtowaniu polityki
zagranicznej senatorów - Henry Cabot Lodge'a, Alberta J. Beve-
ridge'a czy Orville'a H.Platta. Ścisłe zaś związki pomiędzy świa-
tem polityki a wielkim biznesem w tym okresie sprawiły, że grupa
zainteresowanych w realizacji programu nakreślonego przez teore-
tyków "nowego boskiego przeznaczenia" była nie tylko liczna, ale
także niezmiernie wpływowa. Tym też - a nie jak niektórzy ame-
rykańscy historycy dyplomacji (Thomas Bailey) czynią, stwierdza-
jąc "stan przejściowej, zbiorowej aberracji" - należy tłumaczyć
rosnącą popularność idei ekspansji handlowej, politycznej i mili-
tarnej. Jeśli propagatorom tego programu dodatkowo jeszcze
sprzyj okoliczności, wówczas już nic nie mogło im przeszkodzić
w realizacji ich zamierzeń.
V
Pod koniec lat 90. dwa wydarzenia - jedno ze sfery amerykań-
skich, drugie kubańskich stosunków wewngtrznych - tworzyły
odpowiednią glebg do urzeczywistnienia podstawowych celów dok-
tryny "nowego boskiego przeznaczenia". Pierwsze z wymienionych
miało związek z wynikiem elekcji prezydenckiej 1896 r. Wygrali
wówczas republikanie z Williamem McKinleyem jako kandydatem
tej partii. Zarówno sam nowy prezydent, jak i jego najbliżsi dorad-
cy byli przekonani o konieczności ekspansji handlowej i politycz-
nej poza naturalne granice kontylientu amerykańskiego. Co wię-
cej, platforma wyborcza partii określała, w jakich kierunkach
owa ekspansja znaleźć powinna swe ujście. Jednym z nich była
Kuba. Podobnie jak w latach 60. i 70. tak i pod koniec stulecia
uwaga polityków i opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych
koncentrowała się na Kubie w związku z prowadzonymi tam wal-
kami wyzwoleńczymi. W odpowiedzi na zawieszenie przez guber-
natora wyspy praw obywatelskich w lutym 1895 r. na wyspie wy-
buchło kolejne powstanie antyhiszpańskie. Po kilku miesiącach, a
dokładniej w czerwcu tego samego roku, Stany Zjednoczone ogło-
siły neutralność, a rząd Cłevelanda zakazał udziału obywateli
amerykańskich w toczącej się wojnie. Jednak tak jak bywało to
już
wielokrotnie wcześniej, Amerykanie udzielali indywidualnej i
grupowej pomocy. Oblicza się, że w latach 1895 - 98 zorganizowa-
no 71 wypraw f'llibusterskich, biorących początek w portach ame-
r
ykańskich. W tym samym okresie około 50% amunicji używanej
przez powstańców pochodziło z USA.
Zainteresowanie kolejnym powstaniem na wyspie, oprócz już
Swego rodzaju tradycji wspierania ruchów antyhiszpańskich, wy-
nikało także z obserwacji taktyki stosowanej przez obie strony.
powstańcy przyjęli podobny sposób prowadzenia wojny do tego,
jaki zastosowali Konfederaci w czasie wojny secesyjnej: masowo
niszczyli zbiory oraz już gotową żywność, aby w ten sposób zmusić
władze hiszpańskie do podjęcia rozmów na temat niepodległości
lub też wymóc interwencję ze strony Stanów Zjednoczonych. Ta
ostatnia wydawała im się o tyle prawdopodobna, że do obywateli
amerykańskich należały plantacje cukru i tytoniu oraz zakłady
przetwórcze o wartości 50 mln dol., a dalsze 100 mln stanowiły
roczne obroty tymi produktami w handlu obu krajów.
Zaangażowanie administracji Clevelanda w konflikcie brytyj-
sko-wenezuelskim, a następnie wybory 1896 r. odciągnęły uwagę
Białego Domu i Kongresu od spraw kubańskich, jednocześnie ros-
ło jednak zainteresowanie nimi szeroko pojgtej opinii publicznej.
Tę zaś alarmowały artykuły, ukazujące się w prasie wielkonakła-
dowej koncernów Hearsta i Pulitzera, na temat równie niezwykłej,
co taktyka przyjęta przez powstańców, metody prowadzenia wojny
przez Hiszpanów. Dążąc do pozbawienia powstańców wsparcia ze
strony ludności cywilnej, gubernator wyspy, gen. Valeriano Wey-
ler, wprowadził w październiku 1896 r. system obozów koncentra-
cyjnych. Były to w istocie silnie ufortyfikowane małe osiedla, po-
za którymi przebywanie było zabronione. Skupiona na małym ob-
azarze, pozbawiona wystarczającej opieki lekarskiej i odpowied-
nich racji żywnościowych ludność masowo ginęła z chorób i gło-
du. Od chwili wprowadzenia tego systemu do połowy 1898 r. zmar-
ło blisko 400 tys. osób, czyli 1/4 ludności wyspy.
Rewelacje dotyczące funkcjonowania tego systemu, łącząc się z
gafami dyplomatycznymi (w lutym 1898 r. opublikowano w "New
York Herald" przechwycony przez Kubańczyków prywatny list, pi-
aany przez hiszpańskiego posła w Waszyngtonie, Enrique Dupuy
164 165
de Lome, w którym autor nader krytycznie odnosił się do osoby prezydenta McKinIeya, stosując przy tym słownictwo
rzadko używane w dyplomacji), wzmagały nastroje antyhiszpańskie. Jednocześnie rosła presja ze strony nowej
administracji na rząd w Madrycie, by ten szybko zakończył krwawą wojnę. W połowie września 1897 r. poseł
amerykański w Hiszpanii przedstawił ultimatum, żądając w imieniu swojego rządu zakończenia wojny do 1 listopada, w
innym razie Stany Zjednoczone miały szukać własnych rozwiązań, by ustanowić pokój na wyspie. Przez pewien czas
wydawało się, że władzom hiszpańskim uda się doprowadzić do pomyślnego zakończenia, podobnie jak w roku 1878.
W październiku 1897 r. na miejscu Weylera znalazł się skłonny do szukania rozwiązań politycznych gen. Ramon
Blanco. W połowie stycznia następnego roku doszło jednak do przewrotu, w rezultacie którego nowy gubernator
został obalony. Przekonany, że zaistniała sytuacja grozi zajściami, których ofiarami mogliby się stać Amerykanie, poseł
USA w Hawanie, Fitzhugh Lee, poprosił Departament Stanu o wsparcie ze strony US Navy. Przybyły w połowie lutego
1898 r. do Hawany pancernik "Maine" zatonął jednak wraz z całą załogą w nie wyjaśnionych okolicznościach.
(Początkowo sądzono, że powodem eksplozji na pancerniku była hiszpańska mina lub torpeda odpalona z okrętu
podwodnego. Podejmując kolejny raz badania wraka w 1976 r. stwierdzono, że okręt zatonął w rezultacie eksplozji
wewnątrz kadłuba, przy czym przyczyna wybuchu nadal pozostaje nie znana).
Biorąc pod uwagę silne nastroje antyhiszpańskie, nietrudno było przewidzieć, że już sam ten fakt mógł doprowadzić do
wojny między obu państwami. Taki też dalszy scenariusz wydarzeń przewidywał asystent sekretarza marynarki,
Theodore Roosevelt, wydając 25 lutego 1898 r. rozkaz kmd. George'owi Deweyowi (dowódcy Eskadry Azjatyckiej)
zniszczenia w razie wybuchu wojny floty hiszpańskiej stacjonującej na Filipinach.
Przez kilka kolejnych tygodni od zatonięcia "Maine" obie strony prowadziły rozmowy na temat sytuacji na wyspie. W
końcu marca USA zgłosiły ofertę usług dobrej woli, która została przyjęta w Madrycie jako ultimatum (nie bez racji
zresztą). Nie uzyskawszy satysfakcjonującej odpowiedzi - tzn. zgody rządu hiszpańskiego na zakończenie działań
wojennych i przyznanie Kubie
166
niepodległości 11 kwietnia 1898 r. prezydent wystąpił do Kongresu z prośbą o wyrażenie zgody na użycie
amerykańskich sił zbrojnych na wyspie. W uzasadnieniu podawał wszystkie fakty obrazujące straty, jakie Amerykanie
ponieśli w związku z prowadzoną tam wojną. Jednocześnie w rękach Kongresu pozostawiał samą decyzję dotyczącą
ewentualnego zbrojnego wystąpienia w obronie Kuby, podając jako rozwiązania alternatywne kontynuowanie
rokowań z Hiszpanią bądź wstrzymanie się od jakichkolwiek działań. Wydaje się, że tę taktykę dyktowała McKinIeyowi
świadomość, że sytuacja, w jakiej znalazły się Stany Zjednoczone, jest niezwykła, a w związku z tym potrzeba
uzyskania pełnego poparcia ze strony Kongresu. Ten, w trwającej kilka dni debacie, w czasie której rozważano różne
warianty dalszej polityki wobec konfliktu na wyspie, zdecydował ostatecznie 20 kwietnia 1898 r. wypowiedzieć
Hiszpanii wojnę w imię uzyskania przez Kubę niepodległości.
W ten oto sposób Stany Zjednoczone wkroczyły w zupełnie nowy okres w swoich dziejach. Z państwa kierującego się
w swej polityce zagranicznej zasadą izolacji i nieinterwencji w konflikty, w których stronami były mocarstwa
europejskie, USA przeobrażały się przynajmniej w subiektywnym odczuciu wielu polityków amerykańskich w
gwaranta swobód i wolności wszędzie, gdziekolwiek zostały one naruszone lub zagrożone. Takiemu pojmowaniu przez
samych Amerykanów ogólnych celów zapoczątkowanych w 1898 r. zmian towarzyszyło także przeświadczenie, że
porzucenie polityki izolacji stało się swego rodzaju obowiązkiem wobec samych siebie i reszty świata. "Dla nas potęga
oznacza szansę niesienia pomocy innym. Jednocześnie jednak oznacza odpowiedzialność, nie tylko wobec ludzi, ale i
Boga za mądre wykorzystanie danej nam od Niego siły" - pisał Horace N.Fisher w poświęconym amerykańskiej
polityce zagranicznej artykule zamieszczonym w "Atlantic Monthly"15. Swego rodzaju paradoksem pozostawało to, że
o prawdzie zawartej zwłaszcza w tym ostatnim zdaniu była przekonana i redakcja tygodnika "Nation", niezwykle ostro
krytykująca
15 The Development of ów Foreign Policy, "Atlantic Monthly", October 1898, t. LXXXII.
167
program ekspansji zamorskiej16, i Lawrence Lowell piszą cy na łamach "Atlantic Monthly" o konieczności uniknięcia
przez Stany Zjednoczone błędów w... sprawowaniu władzy koło malnej17. " 'Luiu-
16 Jingo Difficulties, "Nation", nr 1722, t. LXVI 18997, t^SST7 Expansion f the united Stotes, "Atlantic Monthly", January
Rozdział piąty
REFORMATORZY (1898-1920)
Postęp (progress) słowo to zrobiło niewiarygodną karierę na przełomie stuleci oraz w pierwszych dwóch dekadach
naszego wieku. Postępowe były filozofia, myśl społeczna i polityczna, postęp wkradał się do stosunków świata pracy i
świata kapitału, postępową zwano nawet politykę zagraniczną tego okresu. Nic też dziwnego, że cały rozdział dziejów
amerykańskich, określony z jednej strony przez wybuch wojny z Hiszpanią w 1898 r., z drugiej 'zaś przez koniec
administracji Woodrowa Wilsona, a dokładniej, przez elekcję prezydencką 1920 r., historiografia zza oceanu nazywa
,,okresem postępu" lub też "erą postępu". I jeśli określeń tych nie traktować dosłownie, lecz jako swego rodzaju
opisanie ducha epoki, to wydaje się, że dość trafnie oddają one charakter zmian z omawianego okresu.
Idea postępu, rozumiana jako swego rodzaju manifest sił reformatorskich, zrodziła się z przeświadczenia, nabieranego
zresztą w drodze obserwacji otaczającej rzeczywistości, że ogromnej dynamice rozwoju kraju w sferze materialnej nie
towarzyszył wystarczający do potrzeb i wymagań epoki postęp w szeroko pojmowanej sferze stosunków społeczno-
politycznych. Progresistom, głównie wywodzącym się z klasy średniej i wyższej, nie chodziło wszak o uzyskanie
zmiany istniejącego stanu rzeczy w drodze rewolucji. Przeciwnie, byli oni zwolennikami istniejącego systemu stosun-
ków społeczno-ekonomicznych. Czego pragnęli najbardziej? Chodziło im o dokonanie takich korekt w owym systemie,
aby bez ko-
169
nieczności burzenia można go było przystosować do rosnących oczekiwań większej części świadomych swych
potrzeb Amerykanów.
Jak zwykle bywa w podobnych przypadkach, zmiany zostały poprzedzone latami krytyki. Początkowo prowadzili ją
pisarze o zacięciu społecznym i politycznym. Do znanych już z poprzednich rozdziałów nazwisk Henry George'a czy
Henry Demaresta Lłoy-da dodać należy także Thorsteina Yeblena, autora niezwykle silnie oddziaływaj ącej na
świadomość progresistów pracy Theory of the Leisure Ciass (1899). Przeprowadzona w niej analiza stosunków
społecznych, dla których podstawą było przekonanie o szczególnych walorach wartości materialnych, wzbogacona w
następnych latach analizą systemu ekonomicznego (Theory of Business Enterprise 1904), prowadziła Yeblena do
przekonania o konieczności gruntownej przebudowy w obu tych sferach. Według niego wyzwania początku XX w.
wymagały, by zarówno produkcja, jak i dystrybucja dóbr dokonywały się w sposób kontrolowany i tym samym
racjonalny. Inżynierowie protoplasci późniejszych "technokratów" mieli według Yeblena być tą grupą, która
najlepiej odpowiada wymogom czasów oraz potrzebom gospodarki i społeczeństwa amerykańskiego.
Konieczność wprowadzenia zmian zapewne nigdy nie stałaby się tematem codziennych rozmów większości
Amerykanów, gdyby nie aktywność tzw. demaskatorów (muckrakers). Mianem tym określano grupę publicystów i
pisarzy, którzy poprzez swoje publikacje starali się zwrócić uwagę opinii publicznej na wszystkie wypaczenia
istniejącego systemu politycznego, anomalie występujące w sferze stosunków społecznych czy dziwactwa w sferze
obyczajowej. Do grupy tej zaliczali się m.in.: Jane Addams, Jacob A. Riis, Lincoln Steffens, Idą Tarbell, Burton J.
Hendrick, Charles Edward Russell, John Spargo, Marie Van Vorst, Upton Sinclair, Mark Sullivan, Herbert Croły, Walter
Lippmann, Frank Norris, Chri-stopher Conolly i Walter Weyl.
Najchętniej publikowali oni w wielonakładowych dziennikach i magazynach, próbując swoimi artykułami bardziej
sygnalizować problemy, niż je analizować i podawać gotowe rozwiązania. Niejednokrotnie też stosowano świadomie
sensacyjną formę przekazu, aby przyciągnąć uwagę czytelnika, a zarazem wyostrzyć istotę
170
problemu. Zakres podejmowanych tematów był niezwykle szeroki i obejmował zarówno funkcjonowanie maszyn
partyjnych oraz bos-sów, jak i wyzysk ekonomiczny dzieci pracujących do 14 godzin dziennie, stosunki w gettach
etnicznych i relacje pomiędzy wielkim biznesem a władzami federalnymi różnych szczebli itp. Stosunkowo najwięcej
tematów znajdowali demaskatorzy w miastach, tam bowiem problemy polityczne, ekonomiczne, społeczne, obyczajowe
i z wielu innych sfer nakładały się na siebie do tego stopnia, że niekiedy trudno było rozwikłać plątaninę przyczyn i
skutków. Nie powinien zatem dziwić fakt, że stosunkowo najwcześniej reformatorskie próby progresistów ujawniły się
na gruncie miejskim.
Przykład przyszedł z Detroit, gdzie w latach 1889-96 funkcję burmistrza sprawował Hazen Pingree. W czasie swojego
urzędowania występował ostro i skutecznie przeciwko łapówkarskim transakcjom, dokonywanym pomiędzy władzami
miasta a spółkami eklektrycznymi. W celu uniezależnienia od nich miasta podjęto z jego inicjatywy budowę własnej
elektrowni. Pingree odniósł spore sukcesy także w walce z innymi spółkami monopolizującymi dotąd różne usługi
miejskie. Doprowadził m.in. do obniżenia taryf przewozowych w transporcie tramwajowym, a także do zmniejszenia
opłat za gaz. Niezależnie od działań związanych z chęcią wyzwolenia się władz miejskich spod wpływu prywatnych
przedsiębiorstw, nowy burmistrz podejmował także i inne przedsięwzięcia w rodzaju programu rozwoju sieci szkolnej,
programu robót publicznych, mających zmniejszyć społeczną dotkliwość wzrastającego od 1893 r. w rezultacie kryzysu
gospodarczego bezrobocia itp.
Innym znanym zarówno ze swych przekonań, jak i osiągnięć progresywnie nastawionym burmistrzem był Tom
Johnson, sprawujący ów urząd w Cleveland w latach 190109. W okresie sprawowania urzędu doprowadził on do
wydatnego obniżenia taryf pasażerskich w transporcie tramwajowym (do 3 centów za osobę), stworzył sieć miejskich
łaźni, wspierał inicjatywy związane z budową parków miejskich, a ponadto powołał miejską służbę sanitarną.
Śladami Pingree'a i Johnsona podążało wielu innych burmistrzów: Brand Whitlock z Waszyngtonu, Mark Fagan z
Jersey City czy Newton D. Baker z Cleveland (następca Toma Johnsona) których nazywano bądź ,,socjalistami od
gazu i wody", bądź bur-
171
mistrzami "sprawiedliwości społecznej". Nazwy te dość dobrze oddawały sens zmian zachodzących w miastach pod
wpływem progresywnych burmistrzów. W zależności bowiem od własnych przekonań, potrzeb chwili i miejsca oraz
realnych możliwości progre-siści bądź ograniczali się do najbardziej podstawowych reform, bądź też posuwali się dalej,
pragnąc zmienić nie tylko zasady o-kreślające relacje: miasto - prywatny biznes, ale także stosunki społeczne w danym
mieście. Jeśli ambicje przewodniczących władz miejskich szły w tym drugim kierunku, to do rozwiązania pozostawało
znacznie więcej skomplikowanych problemów niż w pierwszym przypadku. Musiano bowiem wówczas traktować
miasto jako pewien żywy, podlegający ustawicznym zmianom organizm. Chcąc określić jego bolączki, należało działać
doraźnie, ale i prowadzić pogłębione badania naukowe. Od 1895 r. Jane Addams realizowała je w Chicago, publikując w
wydawnictwie pod nazwą "Huli House Maps and Papers" dane dotyczące stanu poszczególnych gett etnicznych w
tym mieście. W parę lat później Lawrence Veiller i Robert W. DeForest posunęli się o jeden szczebel dalej, publikując
dwutomowe opracowanie Tenement House Problems, ilustrujące przy pomocy statystyk warunki życia w domach
czynszowych. Od tych cząstkowych analiz już tylko krok dzielił progresistów od pierwszych syntez. Za takową należy
uznać sześciotomowe opraco- wanie Pittsburgh Suruey, publikowane w latach 1909 -14, a omawiające takie sprawy,
jak: funkcjonowanie maszyn partyjnych w obrębie miasta, przestępczość, prostytucja, kwestie mieszkaniowe,
problemy związane z funkcjonowaniem rodziny itp.
Niektóre ze wspomnianych opracowań tworzono na zamówienie poszczególnych magistratów, prace nad nimi
wspierała zaś powstała w 1894 r. Narodowa Liga Miejska (National Municipal League). Jej celem była koordynacja
reform wprowadzanych w poszczególnych miastach. Miały one objąć zarówno główne sfery funkcjonowania
organizmu miejskiego, jak i organizację samych władz magistrackich. Z inicjatywy owej Ligi do 1913 r. aż ponad 300
miast przyjęło nowe modelowe rozwiązania dotyczące organizacji ich władz. Za sprawdzony w działaniu uznano model
zarządzania korporacją. Burmistrz stał na czele Rady Nadzorczej, której członkami byli przedstawiciele mniejszych i
większych udziałowców, odpo-
172
l
wiedzialnych za funkcjonowanie określonych sektorów, posiadający możliwość czerpania dywidend, jeśli ich
działalność przynosiła miastu zyski. Organem wykonawczym Rady był Zarząd Miejski. Początkowo stał on niejako o
jeden stopień niżej w hierarchii organizacyjnej władz miejskich, z czasem jednak - głównie ze względu na zachodzący w
naturalny sposób rozrost biurokracji -począł kumulować coraz więcej uprawnień, które wcześniej mu nie
przysługiwały, znacznie tym samym podnosząc swoją rangę w stosunkach z Radą.
Biorąc pod uwagę ogólny charakter zmian zachodzących w organizacji władz miejskich, stwierdzić należy, że
cechowała je chęć zastąpienia występującego dotąd tak powszechnie bossizmu przez rządy grup technokratów,
posiadających wiedzę o tym, co i jak należy zmienić lub usprawnić. Reformy władz miejskich oraz zmiany w ogólnym
funkcjonowaniu miast dobrze oddawały ducha epoki; w kreowaniu nowego oblicza kraju uczestniczyć miało nie całe
społeczeństwo, lecz jedynie grupy najlepiej intelektualnie, organizacyjnie i technicznie do tego przygotowane.
Progresywizm nie stałby się przymiotnikiem stosowanym na o-kreślenie realizowanych w omawianym czasie reform,
gdyby ograniczyły się one jedynie do miast, nie obejmując stosunków społecz-no-politycznych stanów i całego kraju.
Za punkt zwrotny, gdy idzie o zmiany kreowane w skali regionów, uważa się 1900 r., kiedy gubernatorem stanu
Wisconsin został Robert M. La Follette, noszący przydomek "Walczący Bob" (Battiing Bob). Jego zwycięstwo
wyborcze nie byłoby z kolei aż tak istotne, gdyby nie fakt, że dokonało się wbrew planom bossów kierujących partią
republikańską w tym stanie. Niegdyś korzystający z ich pomocy La Follette (w 1884 r. został wybrany do Izby
Reprezentantów jako kandydat republikański) postanowił w 1890 r. - po tym, jak kierownictwo partii chciało go
przekupić, by uniknąć oskarżenia o ła-pówkarstwo na rzecz spółek kolejowych - wystąpić przeciwko władzy bossów.
Przez kolejne dziesięć lat prowadził w swoim stanie kampanię propagandową, w szczegółach omawiając dotychcza-
sową działalność kierownictwa partii. Gdy w 1900 r. wystawił swoją kandydaturę na gubernatora, wygrał, uzyskując
poparcie zarówno uprzemysłowionego okręgu Milwaukee, jak i farmerów
173
stanowiących większość mieszkańców stanu. Od tego momentu w
rodzinnym stanie La Follette'a, a także w innych regionach kraju
zaczęło się wcielanie w życie tzw. idei z Wisconsin.
Termin ten stosowano nie tylko na określenie ogólnego progra.
mu zmian politycznych, polegających na zwalczaniu bossizmu na
poziomie stanowym, ale także używano w odniesieniu do bardziej
konkretnych postulatów zgłaszanych przez La Follette'a: wprowa.
dzenie prawyborów, zmiany w organizacji służb państwowych, po.
wołanie komisji określającej wysokość taryf przewozowych stoso.
wanych przez spółki kolejowe, stworzenie systemu podatkowego,
objęcie banków kontrolą państwową, przyjęcie ustawodawstwa
pracy itp.
Sukcesy osobiste La Follette'a, wsparte działaniami legislatury
stanowej od 1900 r., także w większości złożonej z progresistów.
dały początek podobnym zmianom politycznym w wielu innych
stanach Zachodu, jak również na Południu i, w mniejszym stop.
niu, na Północy. Dość szybko można było mówić o pierwszych suk.
cesach wszystkich tych, którzy pragnęli w praktyce realizować
"ideę z Wisconsin". Warte szczególnego odnotowania - tak zE
względu na ich nośność społeczną, jak i znaczny opór stawiany
przez koła biznesu - były osiągnięcia ze sfery szeroko pojętegc
ustawodawstwa pracy.
Jeszcze do 1900 r. tylko w połowie stanów obowiązywały ustawy
określające minimalny wiek zatrudnianych pracownikó v. W 1914 r
wszystkie, z wyjątkiem jednego, zakazywały pracy dzieci. Równo
legle w wielu stanach podejmowano działania legislacyjne, mającE
na celu określenie warunków oraz zawodów, w których kobiety-
ze względu na szczególną szkodliwość dla zdrowia owych zajęć-
nie powinny pracować. Do 1917 r. aż 39 stanów miało już podobnE
ustawy. W ośmiu zaś innych prawa te uzupełniono określenierr
wysokości minimalnej płaćy dla kobiet. Nie tylko samych kobiet
ale ogółu zatrudnionych dotyczyły wprowadzone do 1916 r. w 2/
stanów ustawy przyjmujące system odszkodowań za utratę zdro
wia w rezultacie wypadków przy pracy.
Progresiści realizujący te i wiele innych reform w poszczegól
nych stanach byli na ogół zgodni co do tego, że po pierwsze nalei,y
uczynić wszystko, by poprzez określone posunięcia legislacyjrie
zminimalizować istniejące i możliwe do przewidzenia napięcia s o-
174
łeczne i polityczne, po wtóre zaś, iż przeprowadzane zmiany powin-
ny odpowiadać duchowi epoki, a zatem ich wdrażanie musi być
oparte na naukowych podstawach. Stąd właśnie w owym czasie
zrodziła się praktyka szukania przez ustawodawców porad facho-
wych u ekspertów z różnych dziedzin. Stopień przygotowania dru-
giej strony do wykonywania tego rodzaju zadań był coraz lepszy
ze względu na rosnącą w świecie naukowym popularność hasła
permanentnego doskonalenia swych umiejętności i podnoszenia
poziomu wiedzy fachowej. Temu zaś celowi służyć mialy powstają-
ce już od końca XIX w. stowarzyszenia naukowe lub zawodowe,
których coraz więcej pojawiać się poczęło na początku bieżącego
stulecia. Szczególnie istotne znaczenie, ze względu na kreowany
przez progresistów program reform, miała działalność kilku stowa-
rzyszeń, np. Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauk Politycznych
(American Political Science Association - 1903), Amerykańskiego
Stowarzyszenia Socjologicznego (American Sociological Associa-
tion - 1903), Narodowego Stowarzyszenia ds. Gruźlicy (National
Tuberculosis Association - 1904) i Amerykańskiego Stowarzysze-
nia Inżynierów Budownictwa Sanitarnego (American Society of
Sanitary Engineers - 1906). Spośród zaś stowarzyszeń powstałych
jeszcze w XIX w. wielką pomocą w uzupełnianiu wiedzy progre-
sywnie nastawionych legislatorów służyły zwłaszcza: Amerykań-
skie Stowarzyszenie Statystyczne (American Statistical Associa-
tion - 1846), Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne (American
Medical Associntion - 1846) i Amerykańskie Stowarzyszenie Eko-
nomiczne (American Economic Association - 1885).
Pewnym zawężeniem sprawy byłoby pojmowanie wpływu świata
nauki na reformy realizowane przez progresistów wylącznie w wy-
miarze fachowych porad udzielanych legislatorom w konkretnych
przypadkach. Niezależnie bowiem od tego wymiaru powiedzieć na-
leży i o innym, który nazwać można mianem intelektualnego pod-
łoża owych reform. O problemach ogólnej natury była już mowa,
teraz zatem tylko kilka uzupełniających szczególów, bez których
nie można się obyć, jeżeli pragnie się uzyskać jasny obraz tła ro-
dzących się wówczas reform.
uznawała si za "inży-
Z rac i tego, ze większosc progresistow ę
nierów stosunków społecznych", przedstawiciele dyscyplin huma-
nistycznych cieszyli się u nich sporym autorytetem. Chętnie zatem
175
korzystano np. z rezultatów badań Franka Goodnowa, starającego
się określić, w jakim stopniu interesy ekonomiczne członków grup
decyzyjnych mogą wpływać na ich działania polityczne. Historycz-
ne tło dla jego teorii prezentował w tym czasie Charles A. Beard,
poddając analizie właśnie od tej strony okres narodzin konstytucji
amerykańskiej (The Economic Interpretation of the Constitution of
the United States). Samą zaś konstytucję analizował inny histo-
ryk, J. Allen Smith, dowodząc w pracy The Spirit of American Go-
vernment jej "reakcyjnego charakteru", i domagając się w kon-
kluzji jej zmiany. Poglądy Goodnowa, Bearda i Smitha współgrały
w niemałym stopniu z rezultatami badań politologa, Arthura F.
Bentleya, dowodzącego, że wypracowanie decyzji politycznych sta-
nowi efekt złożonego procesu polegającego na ścieraniu się intere-
sów różnych grup decyzyjnych, a prowadzącego w ostatecznym re-
zultacie do wypracowania podstaw kompromisu (The Process of
Government).
Można by przytoczyć nazwiska jeszcze wielu innych autorów i
przywołać tytuły opublikowanych przez nich prac, ale nawet te,
wyżej wspomniane, dość dobrze ilustrują ścisłe, a w każdym bądź
razie ściślejsze niż w jakimkolwiek wcześniejszym okresie w dzie-
jach USA, związki pomiędzy nauką i polityką. Najpełniej uwidocz-
niły się one w przypadku pierwszego prezydenta okresu progresy-
wizmu, Theodore'a Roosevelta.
Wywodząc się z zamożnej rodziny nowojorskiej holenderskiego
pochodzenia, już przed objęciem urzędu prezydenta, Roosevelt był
dość dobrze znany w kraju. Historyk z doktoratem z Harvardu,
członek legislatury stanu Nowy Jork, następnie kolejno: zwierzch-
nik sił policyjnych w mieście Nowy Jork, asystent sekretarza ma-
rynarki, organizator i dowódca oddziału surowych jeźdźców
(Rough Riders), walczącego na Kubie w czasie wojny amerykań-
sko-hiszpańskiej z 1898 r., i w końcu gubernator stanu Nowy Jork
- był Roosevelt postacią barwną oraz silnie oddziaływającą na
umysły i uczucia otaczających go ludzi. W zależności od wyznawa-
nych poglądów doceniali oni u niego patriotyzm i ideowość lub też
praktycyzm w myśleniu politycznym i bezkompromisowość w dzia-
łaniu. Lata spędzone w policji nowojorskiej i datująca się na ten
okres ścisła współpraca z jednym z bardziej znanych demaskato-
rów, acobem Riisem, wyostrzyły u Roosevelta spojrzenie na prob-
176
lemy społeczne. Własne zainteresowania historyczne, a ponadto
pasje krajoznawcze zwróciły jego uwagę na kwestie ochrony śro-
dowiska naturalnego w ogóle, a ochrony przyrody w zachodnich
regionach kraju w szczególności. Gdy zatem w marcu 1901 r. Roo-
sevelt objął urząd wiceprezydenta u boku Williama McKinleya, by
już we wrześniu tego samego roku, po jego nieoczekiwanej śmier-
ci, zostać prezydentem, to wraz z nim do Białego Domu wkraczał
przysłowiowy duch progresywizmu.
Jednym z wielu elementów kształtujących spojrzenie Roosevelta
na dzieje, ale jednocześnie na teraźniejszość swojego kraju było
przeświadczenie, że cały nurt jeffersonowsko-jacksonowski w tra-
dycji amerykańskiej przyniósł więcej szkód niż pożytku. W jego
przekonaniu opinię tę można było odnieść zarówno do spojrzenia
na kwestie natury społeczno-ekonomicznej, jak i sprawy związane
z funkcjonowaniem systemu politycznego, zwłaszcza zaś miejscem
w nim władz federalnych, zakresu ich uprawnień i obowiązków. W
sensie ideowym Roosevelt nawiązywał do tradycji hamiltonow-
skiej, stwierdzając wielokrotnie, że historia potwierdziła słuszność
poglądów Alexandra Hamiltona na sprawę pozycji rządu federal-
nego w strukturze władz państwowych. Roosevelt, powołując się
na Hamiltona, dowodził, że tak jak w czasach Ojców Założycieli,
tak i na początku XX w. silna pozycja rządu pozostaje niejako na-
kazem chwili - wówczas ze względu na słabość świeżo powstałego
państwa, obecnie z uwagi na istotne zagrożenia dla dalszego nie
zakłóconego rozwoju kraju, płynące z pewnych wypaczeń, mają-
cych swe źródła w samym systemie. Jedno z najpoważniejszych-
zdaniem nowego prezydenta - wynikało z nie kontrolowanego
rozwoju korporacji. Jednocześnie był przeświadczony, że tylko
rząd federalny jest w stanie skutecznie walczyć z korporacjami,
pod warunkiem wszak że w tych wysiłkach będzie wspierany tak-
że przez inne ogniwa władz federalnych.
Batalia Roosevelta z wielkim biznesem zaczęła się na początku
1902 r. Uznając, że działalność korporacji nie powinna wykraczać
poza zakreślone prawem granice, zdecydował się w lutym owego
roku na oskarżenie Northern Securities Co o łamanie ustawy an-
tytrustowej Shermana. Narodziny tej spółki wiązały się z planem
Johna Pierponta Morgana połączenia wielkich spółek kolejowych
- Northern Pacific, Union Pacific i Burlington Railroad Co - w
177
12 Na drodze ku potędze
jedno gigantyczne przedsiębiorstwo, które kontrolowałoby wigkszą
część połączeń kolejowych w całym kraju. Sprawa nie była może
precedensowa w tym sensie, że życie dostarczało nader wielu przy-
kładów, świadczących o chgci maksymalnego zmonopolizowania
określonych gałęzi produkcji. W tym jednak przypadku chodziło
nie o produkcję, lecz usługi transportowe, ważne dla całego społe-
czeństwa. Zdając sobie z tego sprawę, Roosevelt postanowił
wszcząć poprzez Departament Sprawiedliwości postępowanie wy-
jaśniające, a następnie skierować formalne oskarżenie do Sądu
Najwyższego. Ten wydał wyrok w marcu 1904 r. Na jego podsta-
wie Northern Securities Co uległa rozwiązaniu. Było to pierwsze
zdecydowane zwycięstwo nowej administracji w walce z korpora-
cjami. Roosevelt zyskał sobie przydomek "Teddy, pogromca tru-
stów" oraz - co ważniejsze - wiele nowych głosów w nadchodzą-
cych wyborach prezydenckich. Do nich stawał wzmocniony nie
tylko tym, ale szeregiem innych, wcale nie mniejszych sukcesów
odniesionych w latach pierwszej prezydentury.
Pozostając jeszcze przy sprawach walki z korporacjami, warto
zwrócić uwagę na inicjatywy prezydenta idące w tym kierunku,
aby rząd mógł dysponować skutecznym aparatem kontrolnym wo-
bec korporacji. Dotąd istniejąca Migdzystanowa Komisja ds.
Handlu (Interstate Commerce Commission) sprawdzała się tylko o
tyle, o ile jej działalność dotyczyła spraw handlu. Monopolizacja
gospodarki nie odbywała się wszak tylko w tej sferze, ale przede
wszystkim w sektorze produkcyjnym - tam zaś wspomniana Ko-
misja już nie mogła operować. Chcąc wypełnić tę istotną lukg,
Roosevelt zaproponował, aby Kongres wyraził zgodg na organiza-
cję nowej agendy działającej na wzór Międzystanowej Komisji ds.
Handlu, ale wyłącznie zajmującej się badaniem funkcjonowania
korporacji. W istocie Kongres uchwalił w 1903 r. ustawę w spra-
wie utworzenia Biura ds. Korporacji (Bureau of Corporation) w ra-
mach niedawno powołanego do życia Departamentu Pracy i Hand-
lu. Stworzenie owej agendy, powołanej do badania działalności
korporacji od strony jej zgodności z prawem w każdym z możli-
wych wymiarów, miało odtąd ułatwiać prowadzenie walki z wiel-
kim biznesem.
Pierwsza kadencja Roosevelta zaznaczyła się w jeszcze jeden
szczególny sposób w dziejach amerykańskich w początkach nasze-
go stulecia. Tym razem rzecz miała związek z relacjami między
światem pracy a światem kapitału.
W maju 1902 r. wybuchł wielki strajk górników wydobywają-
cych węgiel antracytowy w kopalniach wschodniej Pensylwanii.
Strajkujący zorganizowani przez Johna Mitchella, przewodniczą-
cego Związku Górników Amerykańskich (United Mine Workers of
America), żądali podniesienia płac o 20%, uznania legalności dzia-
łalności związkowej oraz wprowadzenia 8-godzinnego dnia pracy.
Właściciele kopalń zareagowali na strajk we właściwy im sposób,
tzn. odmówili jakichkolwiek rokowań. Zdeterminowani dążeniem
do osiągnięcia swych celów, górnicy nie rezygnowali jednak szyb-
ko, wobec czego strajk przedlużal się. Nie widząc innego wyjścia,
Roosevelt wezwal w październiku obie strony do arbitrażu. Górni-
cy odpowiedzieli pozytywnie, za to druga strona odmówiła udziału
w rokowaniach. Wówczas prezydent postanowił zagrozić wprowa-
dzeniem wojsk federalnych do kopalń. Zagrożeni tą perspektywą
ich właściciele zgodzili się na arbitraż. W jego rezultacie górnicy
uzyskali 10-procentową podwyżkę płac, skrócenie dnia pracy do 9
godzin, nie udało im się jednak potwierdzić legalności swego
związku zawodowego. Przyjęte rozwiązania były precedensowe,
wszak nie przez swój konkretny kształt, lecz głównie ze względu
na podjęcie się przez rząd federalny funkcji mediatora w sporze
pomiędzy pracownikami i pracodawcami. Ten sposób rozwiązania
konfliktu przysporzyl Rooseveltowi nowych zwolenników w świe-
cie pracy, a zarazem niemało przeciwników w sferach biznesu. Nie
bez znaczenia bylo także i to, że rozwiązanie przyjęte przez prezy-
denta przyczyniło się do wyrobienia mu wśród bossów republikań-
skich opinii silnego człowieka. Upadły zatem nadzieje, że będzie
można nim manipulować, tak jak wielu jego poprzednikami w Bia-
łym Domu.
Stosunkowo łatwo pokonując swojego kontrkandydata z partii
demokratycznej, Altona B. Parkera (7,6 mln do 5,08 mln głosów),
w wyborach 1904 r., Roosevelt postanowił kontynuować walkę o
nowe relacje między korporacjami a społeczeństwem. Jeszcze w
okresie kampanii wyborczej określił je mianem "uczciwego ładu"
(Square Deal), tzn. takiego, który pozostawiałby możliwość czerpa-
nia zysków przez korporacje przy jednoczesnym odejściu od obo-
wiązującego dotąd modelu działalności gospodarczej, zakładające-
178 179
go nieliczenie się w niej z żadnymi skutkami społecznymi. Gwa-
rantem owego nowego ładu w relacjach wielkiego biznesu ze spo-
łeczeństwem miał być, oczywiście, rząd federalny.
Jednym z istotnych elementów służących wypracowaniu tak poj-
mowanego ładu było uregulowanie całego szeregu spraw dotyczą-
cych funkcjonowania spółek kolejowych. Doświadczenia poprzed-
niej kadencji ugruntowały Roosevelta w przekonaniu, że oprócz
doraźnych działań, związanych z koniecznością przeciwstawienia
się próbom nadmiernej koncentracji kapitału w sferze usług trans-
portowych, należy do niektórych problemów podejść kompleksowo.
Dotyczyło to w szczególności takich kwestii, jak taryfy przewozo-
we, praktyka zwalniania z opłat przewozowych tych, którzy wyku-
pili się łapówkami oraz bezpieczeństwo pracy zatrudnionych na
kolei.
Jeszcze w czasie pierwszej kadencji Roosevelta jego administra-
cja próbowała podjąć się rozwiązania prezentowanych problemów,
stymulując Kongres do odpowiednich działań legislacyjnych. Róż-
ne były rezultaty owych starań. Uchwalona np. w 1903 r. ustawa
pod nazwą Elkins Act zabraniała spółkom kolejowym udzielania
rabatów wybranym klientom, ale już w chwili jej przyjgcia wiado-
me było, jak trudno - ze wzglgdu na brak odpowiednich przepi-
sów wykonawczych - będzie ją egzekwować. Roosevelt nie podda-
wał się jednak łatwo i nie zmniejszał presji na Kongres, który
ostatecznie uchwalił w latach 1905-1906 aż 17 ustaw dotyczących
taryf przewozowych. Jednak najpoważniejszym osiągnigciem Kon-
gresu i administracji było przyjęcie w czerwcu 1906 r. Hepburn
Act. Ustawa ta oddawała w ręce Migdzystanowej Komisji ds.
Handlu całość spraw związanych z taryfami przewozowymi, usta-
nawianymi przez spółki kolejowe oraz przedsiębiorstwa zajmujące
się transportem rurociągowym i przewozami ekspresowymi. O-
prócz konkretnie sformułowanych zakazów - np. wolnych od o-
płat przewozów - czy nakazów - konieczność zorganizowania
przez przewoźników zajmujących się transportem pasażerskim sy-
stemu rezerwacji i sprzedaży biletów - były i takie sformułowa-
nia, które traktować należało jako potencjalne prerogatywy Ko-
misji. Do nich zaliczała się np. możliwość szacowania majątku
spółek kolejowych, by na jego podstawie określić zasadność stoso-
wania określonych taryf przewozowych, i w razie uznania ich za
180
vysokie, móc automatycznie je obniżyć do poziomu uzasadnionego
rachunkiem ekonomicznym. W ten oto sposób władze federalne
uzyskały dość skuteczne, jak się wydawało, narzędzia kontroli spó-
łek transportowych, których wpływ na życie kraju daleko wykra-
czał poza zwykle spełniane przez przewoźników funkcje.
Rok 1906 przyniósł jeszcze jeden znaczący sukces administracji
w walce z korporacjami. Od dawna demaskatorzy zwracali uwagę
na bardzo złą jakość wprowadzanej na rynek żywności i leków.
Edward Bc k na łamach "Ladies' Home Journal", Samuel Hopkins
Adams w "Collier's", a Upton Sinclair w powieści Grzęzawisko
( lungle) podnosili te kwestie, nie szczgdząc czytelnikom drastycz-
nych, acz prawdziwych opisów warunków, w jakich produkowano
i przechowywano żywność. Roosevelt polecił sprawdzić, w jakim
stopniu alarmistyczne artykuły demaskatorów miały pokrycie w
faktach. Gdy kierowana przez Harveya W. Wileya komisja z De-
partamentu Rolnictwa potwierdziła wszystkie czynione przez pub-
licystów zarzuty pod adresem producentów żywności, administra-
cja postanowiła skierować do Kongresu projekt ustawy regulują-
cej te kwestie. W czerwcu 1906 r. Kongres przyjął Ustawę o czy-
stości żywności i leków (Pure Food and Drugs Act) oraz Ustawę o
kontroli mięsa (Meat Inspection Act). Na mocy tych ustaw agendy
rządu federalnego uzyskały prawo do kontroli wprowadzanej przez
prywatnych producentów żywności i leków. Co więcej, mogły one
dostać się na rynek tylko po uzyskaniu atestu ze strony odpowied-
nich agend rządowych, ci zaś producenci, którzy odmawialiby
współpracy, automatycznie traciliby prawo do starania się o wspo-
mniane certyf ikaty, a to oznaczało w konsekwencji odcigcie od
rynku. Zorganizowane przez Harveya Wileya Biuro Chemiczne
(Bureau of Chemistry) określało normy jakości i testowało żyw-
ność. Kierowana przez niego agenda stała się zalążkiem powoła-
nej w trzydzieści lat później przez Franklina D. Roosevelta Admi-
nistracji ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration).
Wprowadzone w 1906 r. ustawy regulujące sprawy jakości żywnoś-
ci i leków warte są podkreślenia nie tylko jako kolejne przykłady
sukcesów administracji Roosevelta, ale także z uwagi na to, że
faktycznie dały początek (przynajmniej w sensie ogólnego koncep-
tu) ruchowi konsumenckiemu.
Najprawdopodobniej wysiłki administracji Roosevelta, aby pod-
181
dać działalność wielkich korporacji kontroli władz federalnych,
byłyby kontynuowane z jeszcze wigkszym rozmachem, gdyby nie
nieoczekiwane przeszkody natury obiektywnej. Jesień 1907 r. przy-
niosła niespodziewane a gwałtowne załamanie na rynku finanso-
wym. Roosevelt był przekonany, że doprowadziła do niego zmowa
trustów, zaniepokojonych zbyt ofensywną postawą administracji
wobec wielkiego biznesu. Niezależnie od tego, na jakich podsta-
wach opierał on swój pogląd, faktem pozostaje, że w razie rozsze-
rzenia niekorzystnych zjawisk na giełdzie nowojorskiej kraj mógł-
by popaść w kolejny poważny kryzys podobny do tego z początku
lat 90. minionego stulecia. Roosevelt pragnął uniknąć takiej sy-
tuacji, lecz jako prezydent nie miał większego wpływu na funkcjo-
nowanie giełdy, czy szerzej mówiąc, świata f inansów. Przeto oko-
liczności zmusiły go do zawarcia swego rodzaju kompromisu z
Wall Street. W zamian za zgodę na wchłonięcie przez należący do
Morgana koncern United States Steel Co szeregu przedsiębiorstw
konkurencyjnych - co stanowiło przekroczenie ustawy antytru-
stowej - Roosevelt uzyskał od bankiera przyrzeczenie, że sytua-
cja na rynku finansowym powróci do normy. W istocie też tzw. pa-
nika 1907 r. nie trwała długo, a jej skutki nie były tak poważne
dla gospodarki amerykańskiej, jak w przypadku podobnych zda-
rzeń z 1857 czy 1893 r. Dla Roosevełta wspomniany kompromis o-
znaczał wszak koniec podjętej w okresie jego kadencji ofensywy
przeciwko korporacjom.
Znacznie więcej szczęścia miał prezydent, kreując politykg o-
chrony przyrody oraz zasobów naturalnych. Zafascynowany ame-
rykańskim Zachodem i dość dobrze go znający ze swych licznych
podróży, Roosevelt bardziej niż ktokolwiek inny z polityków tego
okresu zdawał sobie sprawę, że nie przemyślana, a często wręcz
rabunkowa gospodarka surowcami i innymi zasobami naturalnymi
(drewnem, wodą itp.), prowadzona przez wielkie korporacje, może
w stosunkowo krótkim czasie doprowadzić do ich wyczerpania nie
tylko na Zachodzie, ale także i w pozostałych regionach kraju.
Wyczulony na te kwestie, uważał, że władze federalne powinny
podjąć szybkie działania w kierunku ochrony zasobów natural-
nych.
Pierwsze efekty jego starań były widoczne w czerwcu 1903 r.,
kiedy Kongres uchwalił Ustawę o użyźnianiu (National Reclama-
182
tion Act), zezwalającą władzom federalnym na budowę wielkich
systemów irygacyjnych na obszarach stanów zachodnich - Arizo-
ny, Kalifornii, Kolorado i Utah. Kolejny sukces został odnotowa-
ny w 1905 r. Wówczas Kongres wyraził zgodę na to, by należące
do władz federalnych rezerwy leśne przeszły z dyspozycji Departa-
mentu Spraw Wewnętrznych pod jurysdykcję Biura Leśnego (Fo-
restry Bureau) w Departamencie Rolnictwa. Powołana jednocześ-
nie Służba Leśna z Giffordem Pinchotem na czele uczyniła bardzo
wiele w okresie administracji Roosevelta w celu powigkszenia za-
sobów leśnych. Powierzchnia lasów zwiększyła się z 47 do 150 mln
akrów (z 18,8 mln ha do 60 mln ha). Rok 1906 przyniósł kolejne de-
cyzje Kongresu inspirowane przez Roosevelta - Ustawę o zabyt-
hach (Antiquities Act). Na jej mocy prezydent uzyskał prawo do
objęcia ochroną miejsc historycznych oraz innych obiektów o
szczególnym znaczeniu dla kultury amerykańskiej. Wkrótce też
Roosevelt skorzystał z tego prawa, ustanawiając wielki Kanion
rzeki Kolorado pomnikiem przyrody. Do końca drugiej kadencji
nadano ten status 15 innym miejscom, a ponadto utworzono aż 53
rezerwaty przyrody.
Przed końcem drugiej kadencji Roosevelt zdecydował się jeszcze
bardziej zintensyfikować działania związane z ochroną zasobów
naturalnych. Na połowę maja 1908 r. zwołał do Waszyngtonu wiel-
ką konferencję, poświęconą tej problematyce. W obradach, oprócz
członków gabinetu, uczestniczyło także 34 gubernatorów, 9 sg-
dziów Sądu Najwyższego, reprezentanci 70 stowarzyszeń o krajo-
wym zasięgu oraz przedstawiciele biznesu. Konferencję pomyślano
jako forum, umożliwiające popularyzację idei ochrony przyrody i
zasobów naturalnych wśród decydentów politycznych i gospodar-
czych najwyższego szczebla. Trwałym efektem prac konferencji
stało się powołanie Narodowej Komisji Ochrony [Przyrody-
K.M.) (National Conseruation Commission) z Giffordem Pinchotem
jako przewodniczącym. Zadaniem Komisji stało się prowadzenie
regularnych badań nad stanem zasobów surowcowych kraju, a po-
nadto kondycją lasów, gleb i wód. Powołanie tej organizacji ozna-
czało wprowadzenie tematyki ochrony środowiska na stałe do
działań władz federalnych.
Odchodzącego w marcu 1909 r. z Białego Domu prezydenta pro-
gresiści oceniali jako człowieka, który w istotny sposób przyczynił
183
się do wcielenia w życie kreowanych przez nich idei, związanych z
chgcią uczynienia aparatu państwowego bardziej sprawnym, a ca-
łego systemu społeczno-politycznego bardziej demokratycznym niż
dotąd. Nic też dziwnego, że Roosevelt cieszył się już u współczes-
nych opinią jednego z tzw. wielkich prezydentów, tzn. takich, któ-
rych ze względu na ich osiagnięcia Amerykanie traktowali ze
szczególnym uznaniem i szacunkiem. Nie powinno także dziwić i
to, że popierany przez Roosevelta i faktycznie przez niego wylan-
sowany republikański kandydat na prezydenta w wyborach 1908 r.,
William Howard Taft, wygrał bez trudu ze swoim demokratycz-
nym przeciwnikiem, Williamem J. Bryanem (7,6 mln do 6,4 mln
głosów). Wyborcy, zarówno ci, którzy poparli wskazanego przez
Roosevelta kandydata, jak i ci popierający Bryana, mieli prawo
sądzić, że nowy prezydent bgdzie w pełni kontynuował politykę
swoj ego poprzednika.
Historycy zajmujący się okresem administracji Tafta dalecy są
od jednomyślności w ocenach jego osoby. Z jednej strony podkreś-
la się np. że, wstępując do Białego Domu, był on - ze względu na
wcześniejsze doświadczenia w służbie państwowej (m.in. komisarz
ds. Filipin - 1900, pierwszy cywilny gubernator tych wysp-
1901- 04 oraz, w końcu, sekretarz wojny - 1904 - 08) - znacznie
lepiej przygotowany do sprawowania urzędu niż Roosevelt, prze-
jmujący go po śmierci McKinleya. Z drugiej strony stwierdza się,
że tak ze względu na prawnicze wykształcenie kształtujące jego le-
galistyczne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, jak i z uwagi
na usposobienie, a nawet wygląd (prawie monstrualna otyłość),
Taft nie miał w sobie nawet odrobiny charyzmy, potrzebnej do
kontynuowania reform zapoczątkowanych przez Roosevelta. W
jednym historycy wydają się zgodni - w okresie kadencji Tafta
Biały Dom nie był już tak aktywnym jak poprzednio inicjatorem
reform, utrzymanych w duchu progresywizmu, a brak zdecydowa-
nia w określeniu kursu politycznego nowej administracji przy-
niósł, zwłaszcza partii republikańskiej, niezwykle poważne straty.
Szczególny kompromis, jaki zawarł Roosevelt w 1901 r. z bossa-
mi swojej partii, reprezentowanymi przez senatora Nelsona W.
Aldricha, dawał mu swego rodzaju swobodę w prowadzeniu polity-
ki wewngtrznej, z wyłączeniem jednej, za to bardzo ważnej kwestii
- taryf celnych. W istocie też Roosevelt nigdy nie podejmował
owej sprawy. Taft, obejmując nowy urząd, uznał, że wspomniany
kompromis go nie dotyczy i tym samym od pierwszych dni urzędo-
wania mocno zaangażował się w sprawę zmiany taryf celnych,
opowiadając się przy tym nie za ich dalszym podniesieniem, jak
tego na ogół oczekiwano, lecz przeciwnie, za znaczną ich redukcją.
Miały one wciąż chronić amerykańskich producentów nie dyskry-
minując jednak zagranicznych wytwórców. Już w marcu 1909 r. Iz-
ba Reprezentantów uchwaliła z inicjatywy kongresmana, Serano
E. Payne' , ustawg obniżającą taryfy. Wiadomo jednak było, że w
Senacie, gdzie większości republikańskiej przewodniczył Nelson
W. Aldrich, ustawa napotka zdecydowany opór. Tak też się i stało.
Z inicjatywy Aldricha wniesiono ponad 600 poprawek, które za-
miast do obniżenia zmierzały do podwyższenia obowiązujących ta-
ryf. Progresywni republikańscy senatorzy skupieni wokół La Fol-
lette'a, zachęcani przez prezydenta, starali się zablokować ustawę
w kształcie proponowanym przez Aldricha. W czasie jednej z de-
bat odnieśli nawet pewien moralny sukces, dowodząc mu niekom-
petencji, jednak nie byli w stanie całkowicie przeszkodzić uchwa-
leniu ustawy, która pod nazwą Payne-Aldrich Act została przyjgta
w Kongresie i weszła w życie z końcem 1909 r. Cała sprawa, za-
miast przysporzyć Taftowi politycznych korzyści, przyniosła tylko
same straty, część bowiem progresywnych republikanów uznała, że
została wymanewrowana przez prezydenta, który zamiast zastopo-
wać ustawę stosując weto pod koniec całego procesu legislacyjne-
go głośno zaczął podkreślać jej zalety.
Istotne znaczenie dla pogłębienia się podziałów w samej partii
republikańskiej miały drugorzędne z punktu widzenia globalnych
interesów kraju afery polityczne, spośród których najbardziej zna-
na także przypadła na 1909 r. Wybuchła, kiedy Gifford Pinchot
sformułował oskarżenie przeciwko sekretarzowi spraw wewnętrz-
nych, Richardowi Ballingerowi, o lekceważenie przez niego obo-
wiązków związanych z ochroną zasobów naturalnych. Zarzut doty-
czył okoliczności, w jakich niewielkie pokłady wggla na Alasce
dostały się w ręce syndykatu Morgana i Guggenheima. Ballinger
został oczyszczony z zarzutów, niemniej cała sprawa doprowadziła
do jego ustąpienia z rządu. Koszty polityczne spadły na popierają-
cego go w trakcie śledztwa Tafta.
Ta i szereg podobnego kalibru spraw z pierwszych dwóch lat ka-
184 185
.
dencji nowego prezydenta doprowadziły do znacznego osłabienia
jego pozycji w partii, a ją samą do porażki w wyborach kongreso-
wych 1910 r. W rezultacie tego w partii nastąpił podział. W stycz-
niu 1911 r. powstała Narodowa Liga Progresywnych Republika-
nów (National Progressive Republican League), która pragnęła wy-
stawić w kolejnych wyborach prezydenckich swojego kandydata
w osobie senatora La Follette'a. Ten jednak w rok później zrezyg-
nował z kandydowania. Coraz więcej symptomów wskazywało na
to, że głównym oponentem Tafta w wyborach 1912 r. będzie nie
kto inny, jak jego były patron polityczny - Theodore Roosevelt.
Ten bowiem już w czasie kampanii związanej z wyborami kongre-
sowymi w 1910 r. powrócił do czynnego życia politycznego (po pod-
róży do Afryki i Europy), formułując własny program pod nazwą
"nowego nacjonalizmu". Składały się nań różne elementy: od pla-
nu wprowadzenia podatku dochodowego oraz reformy systemu
bankowego, po żądanie bezpośrednich prawyborów. Posiadając
szeroko sformułowany program i bazując na swej popularności z
lat poprzednich, Roosevelt mógł okazać się niebezpiecznym
przeciwnikiem dla Tafta.
Nawet pewne sukcesy urzędującego prezydenta: zakończone po-
wodzeniem, a podjęte w 1911 r. postępowanie przeciwko Standard
Oil Co, w rezultacie którego koncern został podzielony na 33
mniejsze przedsiębiorstwa; utworzenie Biura ds. Dzieci (Children's
Bureau) w Departamencie Handlu i Pracy w 1912 r. w celu kon-
trolowania, jak przestrzegane jest ustawodawstwo dotyczące pra-
cy dzieci; przyjęcie XVI i zapoczątkowanie procesu legislacyjnego,
związanego z XVII poprawką do Konstytucji - nie były w stanie
doprowadzić do poprawy sytuacji w partii i zażegnania możliwego
w niej podziału na tle rywalizacji o prezydenturę między Roosevel-
tem a Taftem. Co więcej, niektóre z wymienionych sukcesów Tafta
nawet dodatkowo utrudniały możliwość przywrócenia jedności
wśród republikanów. W 1911 r. urzędujący prezydent wystąpił do
Sądu Najwyższego z wnioskiem o wszczęcie postępowania przeciw-
ko United States Steel Co, który to koncern, działając na podsta-
wie kompromisu Roosevelta i Morgana, wchłonął szereg przedsię-
biorstw z branży stalowej. Podjęcie tego postępowania stało się
kamieniem obrazy dla Roosevelta i tym samym uniemożliwiło
wypracowanie kompromisu pomiędzy obu politykami. Obaj też wy-
186
stawili swoje kandydatury do nominacji partyjnej w wyborach
1912 r. Kiedy na konwencji republikanów Roosevelt nie uzyskał
nominacji, wówczas zdecydował się wziąć udział w wyborach jako
kandydat trzeciej partii - Partii Postępowej (Progressive Party).
W wyborach 1912 r. oprócz Tafta z ramienia republikanów, Roo-
sevelta reprezentującego progresistów, udział wziął także Wood-
row Wilson jako przedstawiciel demokratów. Prawnik, politolog i
historyk, znany od początku bieżącego stulecia dzięki swej pozycji
prezydenta uniwersytetu w Princeton, Wilson stopniowo coraz
bardzi j zmieniał swe zainteresowania - od studiów nad historią
polityczną do czynnego udziału w życiu politycznym. W 1910 r. zo-
stał wybrany gubernatorem stanu New Jersey, zyskując od tego
momentu pewną popularność w swojej partii. Nie wystarczyłaby
ona jednak do uzyskania nominacji partyjnej w 1912 r., gdyby nie
pomoc płk. Edwarda M. House'a, wpływowego działacza demokra-
tów z Teksasu. House, zdając sobie sprawę z narastających podzia-
łów wśród republikanów i tym samym rodzącej się poważnej szansy
na zwycięstwo wyhorcze swojej partii, już od 1911 r. poszukiwał
kandydata, który mógłby stać się potencjalnym konkurentem poli-
tyków tej miary co Taft, Roosevelt czy La Follette. Wybór padł na
Wilsona, którego program był nader bliski ideom głoszonym przez
progresistów.
Wilson wierzył w potrzebę silnej prezydentury, uznając, że
utrzymanie takiej pozycji umożliwi realizację daleko idących
zmian strukturalnych w sferze stosunków politycznych i społecz-
nych, niezbędnych, by kraj mógł sprostać wyzwaniom nowych cza-
sów. W swojej koncepcji dziejów politycznych był jednak Wilson
bliższy tradycji jeffersonowskiej i jacksonowskiej niż hamiltonow-
skiej. Pod wpływem swojego przyjaciela, historyka Fredericka J.
Turnera, nabrał przekonania co do tego, że gros instytucji, na ja-
kich wspierał się amerykański system polityczny, ukształtowało
się w procesie stałego przesuwania się Pogranicza w kierunku za-
chodnim. Podzielał także wnioski Turnera co do skutków zaniku
Pogranicza w końcu XIX w. Dla Wilsona oznaczało to wyczerpa-
nie się dalszych możliwości utrzymania rozwoju kraju drogą e-
kstensywną i tym samym skierowanie aktywności społecznej w in-
ną stronę. Myślenie o doskonaleniu już istniejących instytucji
prawno-politycznych, o zmianach stosunków społecznych, by le-
187
piej odpowiadały aspiracjom jednostek i poszczególnych grup, dba-
nie o zasoby naturalne i surowcowe oraz w miarg możliwości po.
większanie ich w rezultacie zmian sposobów gospodarowania-
były tymi postulatami, z którymi wystgpował Wilson już w 1910 r
.,
a które w znacznie bardziej rozwiniętej postaci powtarzał w kam-
panii 1912 r.
W celu zwrócenia uwagi na odmienność swego programu od te.
go, który prezentował Roosevelt w "nowym nacjonalizmie", Wil-
son przyjął dla niego - choć prawdą jest, że uczynił to późno, jak
na wymogi kampanii wyborczej, gdyż dopiero w październiku 1912 r.
- nazwę "nowa wolność". Faktycznym twórcą programu, autorem
jego zwerbalizowanej formy, był bliski doradca Wilsona, Louis
Brandeis, prawnik od dawna specjalizujący się w prowadzeniu
spraw przeciwko korporacjom. To on sformułował podnoszony póź-
niej wielokrotnie przez Wilsona argument, że forsowany, zwła-
szcza przez konserwatywnych republikanów, model rozwoju gospo-
darczego doprowadził do utraty przez Amerykanów wolności w
sferze ekonomicznej, a wraz z nią faktycznej utraty wszystkich in-
nych form wolności. To także od Brandeisa Wilson zaczerpnął
sformułowanie o potrzebie wprowadzenia mechanizmów, które
umożliwić by mogły "kontrolowaną rywalizację" podmiotów gos-
podarczych. W praktyce oznaczało to wpisanie do programu "no-
wej wolności" punktów dotyczących rządowej kontroli nad dzia-
łalnością korporacji, znacznej redukcji taryf celnych oraz wpro-
wadzenia reformy systemu bankowego.
Program ten zyskał Wilsonowi 6,2 mln głosów, i choć było to
więcej niż zebrał każdy z pozostałych kandydatów - Roosevelt-
4,1 mln, a Taft - 3,4 mln, to prawdą przecież pozostaje, że swoje
zwycięstwo w znacznym stopniu zawdzigczał kandydat demokra-
tów podziałowi wśród przeciwników. Dokładnemu odwróceniu eg-
ła zatem sytuacja z 1860 r., kiedy kandydat republikański odniósł
sukces ze względu na rozbicie w konkurencyjnej partii. Osobli-
wością nowej sytuacji, jaka wytworzyła się po wyborze Wilsona,
było wszak to, że w przeciwieństwie do elekcji z 1860 r. jego suk-
ces nie oznaczał całkowitego zerwania z funkcjonującą poprzednio
tradycją, lecz przeciwnie, kontynuację reform, utrzymanych w du-
chu progresywizmu.
Zmiana w Białym Domu, związana z przejęciem władzy przez
188
Vilsona w marcu 1913 r., miała więcej niż tylko symboliczny cha-
rakter. Wielu historyków amerykańskich wręcz z upodobaniem
prezentuje kontrast w wyglądzie otyłego Tafta i szczupłego Wilso-
na, występujących obok siebie w dniu inauguracji tego ostatnie-
go. Komentarze towarzyszące temu zestawieniu stwierdzają, że był
to czysto zewngtrzny przykład istotnych różnic dzielących ustgpu-
jącego i nowego prezydenta. Wraz ze zmianą osób w Białym Domu
zaszła także zmiana w stylu prowadzenia spraw państwowych.
Ujawniło się to już w ciągu pierwszych miesięcy urzędowania Wil-
sona. Na początek kwietnia 1913 r. prezydent zwołał specjalną ses-
ję Kongresu, na otwarciu której, zrywając ze stuletnią tradycją
przesyłania na piśmie prezydenckiego orędzia, osobiście wystąpił
prezentując swój program polityczny. Na czoło, zgodnie zresztą z
preferencjami ujawnionymi w czasie kampanii wyborczej, wysu-
wała się sprawa obniżenia taryf celnych i wprowadzenia podatku
dochodowego, a zatem problemy - jeśli mierzyć je doświadczenia-
mi poprzedników Wilsona - równie ważkie co drażliwe i trudne
do rozwiązania.
Jeszcze w kwietniu Izba Reprezentantów przyjęła zaproponowa-
ną przez Oscara W. Underwooda ustawg redukującą średnio o
l0% stawki celne. Do ustawy został także wpisany punkt dotyczą-
cy wprowadzenia podatku dochodowego, który miał przejąć od ta-
ryf celnych funkcję głównego źródła zasilania w środki finansowe
budżetu państwa. Losy ustawy miały się jednak rozstrzygnąć w
Senacie, który początkowo przyjął zwykłą w podobnych przypad-
kach taktykę obstrukcji wobec zgłoszonej ustawy. Dopiero kiedy
Wilson publicznie wystąpił z oskarżeniem, że senatorowie są oso-
biście zainteresowani w utrzymaniu wysokich taryf, gdyż z nich
czerpią część swoich dochodów, a pełny skład izby został poddany
przesłuchaniom przed odpowiednią komisją, opór przeciwko usta-
wie Underwooda został złamany. Co więcej, Senat zmodyfikował
ustawę, wychodząc poza określone w niej wielkości, obniżając ta-
ryfy o 15%, przy jednoczesnym wprowadzeniu podatku w wysokoś-
ci l% od dochodów powyżej 4 tys. dol. rocznie i podatku wyrówna-
; wczego w przypadku dochodów rzędu 20 tys. dol. rocznie. Uchwa-
lenie tej ustawy w lecie 1913 r. mógł Wilson potraktować jako oso-
biety sukces, a zarazem uznać za dobrą zapowiedź dalszych osiąg-
nięć. W istocie nie pomylił się w swoich przypuszczeniach i ocze-
189
kiwaniach, gdyż jeszcze w tym samym roku Kongres przyjął inną
ważną ustawę, znacznie zmieniającą dotychczas stosowane rozwią.
zania w przypadku przeżywanych cyklicznie napięć gospodar-
czych.
Doświadczenia wyniesione z tzw. panik giełdowych uświadamia-
ły wszystkim zainteresowanym sprawami finansowymi, że istnieją-
cy system bankowy jest na tyle sztywny, iż nawet przejściowe, acz
gwałtowne, wahnięcia kursów walut i akcji na Wall Street mogą
doprowadzić do poważnego załamania gospodarczego. Problem po-
legał na tym, że w przypadku takiego wahnięcia bankom prywat-
nym zwykle brakowało środków na pokrycie swoich potrzeb w
związku z koniecznością bieżącej obsługi klientów, żądających
zwiększonych wypłat ze swoich kont lub też szukających pomocy
w formie prolongaty spłaty wcześniej zaciągniętych kredytów.
Brak możliwości szybkiego przepływu pieniędzy do tych banków,
w których w danym momencie nastąpiły jakieś przejściowe trud-
ności, powodował, że częstokroć dochodziło do gwałtownych na-
pięć, zwanych potocznie panikami giełdowymi, rezultatem których
były masowe bankructwa. Likwidacji występujących okresowo
blokad w systemie bankowym służyć miał powołany do życia przez
Ustawę o rezerwach federalnych (Federal Reserue Act) z grudnia
1913 r. Federalny System Rezerw (Federal Reserue System-
FRS). Sprowadzał się on do tego, że w przypadku transakcji doko-
nywanych pomiędzy bankami walutą nie były używane na rynku
pieniądze, lecz jednostki obrachunkowe zwane Federal Reserue
Notes (FRN). Dwanaście banków regionalnych utworzonych w ra-
mach owego systemu prowadziło operacje na rzecz banków hand-
lowych. Te, w razie znalezienia się w trudnej sytuacji, mogły za-
ciągać pożyczki w bankach należących do Federalnego Sy temu
Rezerw. Zadłużenie banków handlowych było liczone w jednost-
kach FRN, podczas gdy środki na obsługę ich klientów banki
FRS wypłacały w gotówce. Po poprawie sytuacji bank handlowy
zwracał pożyczone pieniądze do Federalnego Systemu Rezerw wed-
ług stanu swojego konta liczonego w jednostkach FRN. Tak skon-
struowany system relacji pomiędzy bankami, z jednej strony, a
bankami handlowymi i ich klientami, z drugiej, sprawiał, że banki
komercyjne nie były już w tak wielkim stopniu, jak poprzednio,
skrępowane w swoich świadczeniach na rzecz klientów. System
190
bankowy, zachowując swoją stabilność, stawał się jednocześnie.
znacznie bardziej elastyczny i przez to przystosowany do zmienia-
.j&cych się potrzeb zarówno osób fizycznych, jak i wielkich przed-
. glgbiorstw.
Innym wymiarem, w jakim należy widzieć powstanie owego sy-
atemu, jest realny wpływ uzyskany przez rząd na stan relacji gos-
: podarczych w kraju. Federalny System Rezerw, pozostając agendą
ądową, mógł nie tylko zapobiegać (przynajmniej do pewnego
- topnia) sytuacjom kryzysowym, ale także pośrednio kreować sto-
sunki gospodarcze poprzez stosowanie określonej polityki kredyto-
wej wobec banków handlowych. Te bowiem, w razie niemożności
prowadzenia bieżącej działalności lub wywiązania się ze zobowią-
zań na rzecz innych instytucji finansowych, miały prawo zaciągać
kredyty w bankach należących do Systemu. Stopa oprocentowania
zależna była od ocen położenia danego banku, a także od ogólnej
sytuacji na rynku finansowym. Droższy lub tańszy kredyt w ban-
kach Systemu pociągał za sobą stosowanie na niższych poziomach
podobnej polityki i w ten sposób dostosowywanie obiegu pieniądza
do konkretnych warunków gospodarczych. Możliwość stymulowa-
nia lub hamowania działalności gospodarczej była początkowo
"; jednym z tych elementów Systemu, który podlegał największej kry-
: tyce ze strony grup finansjery z Wall Street. Wyrażano nawet oba-
wy co do trwałości własności prywatnej, choć tego rodzaju speku-
lac e świadczyły raczej o nadwrażliwości bankierów niż o realnym
zagrożeniu. Praktyka wykazała, że w istocie dopiero po dwudzie-
etu latach od chwili powstania Federalnego Systemu Rezerw rząd
; zaczął stosować świadomie politykę regulacji mechanizmów gospo-
darczych poprzez ułatwienia lub utrudnienia w obiegu pieniądza
na rynku.
W przypadku dwóch wyżej omawianych spraw administracja
Wilsona, jako inicjator tych zmian legislacyjnych, odniosła zdecy-
dowany sukces, przyjęte zaś przez I ongres ustawy stanowiły opty-
malny w danym momencie model rozwiązań systemowych, pozwa-
lający unikać cyklicznie pojawiających się trudności i napięć. W
ych samych kategoriach można traktować inicjatywy administra-
i zmierzające do wprowadzenia nowych rozwiązań prawnych w
iesieniu do działalności korporacji.
Jedn m z punktów programu nowe wolności" było przywróce-
y " J
191
nie społeczeństwu wolności w sferze ekonomicznej, to zaś było
możliwe jedynie w przypadku pokonania korporacji lub przynaj-
mniej poddania iciz działalności ścisłej kontroli. Nie żywiąc złu-
dzeń co do możliwości realizacji pierwszego z celów, prezydent po.
stanowił skupić się na drugim z nich. W związku z tym od począt-
ku swojej kadencji podjął ożywioną kampanię na rzecz stworzenia
systemowych gwarancji, uniemożliwiających przekraczanie usta-
wy antytrustowej Shermana. Wilson oczekiwał, że zostanie sporzą.
dzona w miarę pełna i precyzyjnie sformułowana lista warunków i
sytuacji, po zaistnieniu których można byłoby mówić o przekrocze-
niu ustawy antytrustowej. W czasie dyskusji w Kongresie nad tą
koncepcją ujawniły się znaczne rozbieżności dotyczące ocen f"i-
zycznych możliwości stworzenia takiej listy. W związku z nimi
przyjęto wariant pośredni pomiędzy oczekiwaniami prezydenta a
realnymi możliwościami ich spełnienia. W końcu września 1914 r.
Kongres uchwalił Ustawę o Federalnej Komisji ds. Handlu (Fede-
ral Trade Commission Act). Przewidywała ona likwidację istnieją-
cego dotąd Biura ds. Korporacji i zastąpienie go złożoną z pięciu
członków obu partii Federalną Komisją ds. Handlu. Miała ona
prawo żądać od korporacji corocznych sprawozdań z działalności,
podejmować śledztwo w sprawach nielegalnych praktyk osób i in-
stytucji, a także kierować do sądów federalnych wnioski o zaprze-
stanie działalności przekraczających prawo antytrustowe. Jak za-
tem widać, zasady, na jakich opierać się miała praca Komisji,
oraz zakres jej kompetencji nie były zasadniczo różne od tych, ja-
kie w swoim czasie określały funkcjonowanie agend powołanych
w podobnym celu przez administrację Roosevelta.
W połowie października 1914 r. Kongres przyjął kolejną ustawę
antytrustową pod nazwą Clayton Antitrust Act, która uzupełniała
i wzmacniała postanowienia ustawy Shermana. Ustawa zakazyWa-
ła m.in. praktyk monopolistycznych, kontraktów opartych na za-
sadzie, że kupujący nie będzie nabywał ani przechowywał produk-
tów należących do konkurenta, umów o współdziałaniu pomiędzy
akcjonariuszami dysponującymi kapitałem 1 mln dol. lub więcej
oraz działań giełdowych, mających na celu wyeliminowanie kon-
kurencji. Ważnym postanowieniem tej ustawy było także wyłącze
nie spod pojęcia praktyk monopolistycznych działalności zW
ków zawodowych i organizacji farmerskich.
192
przyjęcie obu ustaw, a w szczególności powołanie Federalnej
' gotnisji ds. Handlu, progresiści z (własnej) partii Wilsona potrak-
towali z mieszanymi uczuciami, powątpiewając w praktyczną stro-
nę funkcjonowania nowych praw. Nie ujmowano jednak przy tym
nlc z tego, co nazwać można kapitałem politycznym Wilsona.
: przeciwnie, uważano, że powołanie Komisji jest kolejnym świa-
dectwem pełnej jego determinacji w realizacji programu "nowej
wolności". Wiele innych inicjatyw oraz działań demokratycznej
administracji mogło to w pełni potwierdzać. Pewnym istotnym ko-
rektom i uzupełnieniom uległo w okresie prezydentury Wilsona
ustawodawstwo, określające funkcjonowanie zorganizowanych
form reprezentacji świata pracy. Oprócz wspomnianych już posta-
nowień z Clayton Act istotnym osiągnięciem świata pracy było
także wprowadzenie systemu emerytalnego dla pracowników fede-
ralnych, przyjęcie ośmiogodzinnego dnia pracy dla pracowników
zatrudnionych na kolei oraz zainicjowanie przez administrację
ustaw zmieniających na lepsze prawne i socjalne położenie ryba-
ków i marynarzy.
Zgodnie z obietnicami formułowanymi w okresie kampanii wy-
borczej, a dotyczącymi przyszłego wsparcia dla farmerów, Wilson
- zresztą dopiero pod koniec kadencji - bliżej zaczął intereso-
wać się problemami tej grupy społeczno-zawodowej. W 1916 r.
Kongres przyjął z jego inicjatywy kilka ustaw dotyczących róż-
nych problemów, z jakimi na co dzień borykała się ludność rolni-
cza. Najpoważniejszym z nich był permanentny brak pieniędzy i
środków kredytowych na bieżącą działalność gospodarczą oraz
: dalszy rozwój farm. Powstanie Federalnego Systemu Rezerw zmie-
niło nieco sytuację na lepsze, farmerzy mogli bowiem uzyskiwać
. krótkoterminowe kredyty, realizowane w formie bezgotówkowej.
Dopiero jednak przyjęcie Ustawy o pożyczkach federalnych dla far-
merów (Federal Farm Loan Act) w 1916 r. znacznie powiększyło
. grupę farmerów, mogących uzyskać niezbędne kredyty, nawet pod
zastaw farm. Pochodząca z tego samego roku Ustawa o magazy-
nnch federalnych (Federal Warehouse Act) umożliwiła uzyskanie
pożyczek pod zastaw zbiorów. Nieco inny charakter miały ustawy
Smith-Leuer Act z 1914 i Smith-Hughes Act z 1917 r., przeznaczają-
= ce środki federalne na pomoc dla pragnących kształcić się w szko-
łach rolniczych różnych szczebli. Istotnym z punktu widzenia far-
13 - Na drudze ku potędze 1
merów okazało się także uchwalenie w 1916 r. Ustawy o drog h
federalnych (Federal Highway Act), przeznaczającej ze środków fe-
deralnych i stanowych fundusze na rozwój dróg bitych. Dla farme.
rów uzależnionych od spółek kolejowych w możliwościach trans-
portu produktów rolnych była to za.powiedź złamania monopolu
owych przewoźników przez upowszechnienie transportu drogowe.
go.
Warte podkreślenia są działania administracji Wilsona także w
sferze ochrony przyrody i zasobów naturalnych. W 1916 r. powoła-
no Służbg Parków Narodowych (National Park Service) - zawodo-
wą agendę zorganizowaną w celu opieki nad obszarami parków
narodowych. Fakt ten jest warty podkreślenia z tej racji, że o ile
w przypadku ochrony zasobów naturalnych często padała argu-
mentacja natury ekonomicznej (w wyniku rabunkowej gospodarki
szybko wyczerpią się surowce dla przemysłu), o tyle w odniesieniu
do prezentowanej sprawy uzasadnieniem była ochrona przyrody
jako takiej. Powstanie owej służby stanowiło zatem znaczny krok
do przodu na drodze wcześniej wyznaczonej przez Roosevelta.
Biorąc pod uwagę to wszystko, co dotąd zostało powiedziane,
nietrudno dojść do przekonania, że administracja Wilsona mogła
odnotować na swoim koncie wiele sukcesów (z wyjątkiem dwóch
sfer - praw kobiet i kwestii rasowych), przy stosunkowo niewiel-
kich kosztach własnych. Jeśli to zaś powiązać z jeszcze jedną pod-
stawową dla tego okresu sprawą, a mianowicie, przyjętym przez
administrację kursem na utrzymanie neutralności w toczącej się
od sierpnia 1914 r. wojnie w Europie, to przyznać należy, że ogól-
ny bilans zmian widziany z perspektywy Białego Domu wydawał
się korzystny. Tak też ocenili to wyborcy w 1916 r., oddając na
Wilsona 9,1 mln głosów, a na jego kontrkandydata z partii repub-
likańskiej, Charlesa E. Hughesa, 8,5 mln (ten niewielki margines
był efektem opowiedzenia się po stronie Hughesa głosującej w
sposób blokowy grupy Amerykanów niemieckiego pochodzenia
oraz świeżo przybyłych imigrantów z obszarów niemieckojęzycz-
nych, spodziewających się, że hasło Hughesa zerwania z polityk&
neutralności będzie oznaczać przystąpienie Stanów Zjednoczonych
do wojny po stronie Państw Centralnych).
W miesiąc po rozpoczęciu drugiej kadencji Wilson podjął decyz
ję, która jeszcze w czasie ostatniej kampanii wyborczej wydawała
ai niemożliwa - Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny
g
przeciwko Państwom Centralnym. O międzynarodowych uwarun-
kowaniach tej zmiany będzie mowa w kolejnym rozdziale, w tym
natomiast warto bliżej przyjrzeć się reperkusjom owej decyzji dla
aytuacji wewnętrznej w Stanach Zjednoczonych.
Dla wielu współczesnych, podobnie jak i historyków oceniają-
cych owe wydarzenia z perspektywy minionego czasu, decyzja o
przystąpieniu do wojny wydawała się mało zrozumiała. Niemało
też było głosów widzących w niej wyraz cynizmu i makiawelizmu
Wilsona, pozwalającego, by menedżerowie kampanii wyborczej z
1916 r. prezentowali jego program, stosując slogan: "On trzyma
nas z dala od wojny!", gdy już po paru miesiącach sam prezydent
dokładnie z nim zrywał. Wydaje się wszak, że ani jedna, ani druga
interpretacja nie bardzo odpowiadała stanowi faktycznemu. Nale-
ży bowiem pamiętać, że już po pierwszych incydentach z topie-
niem przez niemieckie okręty podwodne statków należących do
państw Ententy, w rezultacie czego wielu obywateli amerykań-
akich straciło życie ("Lusitania" w maju 1915 r.), administracja
Wilsona wystąpiła z programem tzw. przygotowań wojennych. Co
wigcej, decyzje w tej sprawie, proponowane przez Wilsona w koń-
cu 1915 r., a przyjęte w formie ustaw kongresowych w roku na-
atępnym, stanowiły odbicie ogólnych nastrojów społecznych. Zwo-
lennicy interwencji, jak: Theodore Roosevelt, Elihu Root, George
Harvey, Ogden Reid i Lyman Abbott, podjęli latem 1915 r. ożywio-
ną kampanig propagandową na łamach poczytnych i wpływowych
"
magazynów w rodzaju "Outlook" czy "North American Review,
przedstawiając opłakany, w ich przekonaniu, stan armii i floty
amerykańskiej, które w przypadku bezpośredniego ataku na kraj
nie mogłyby skutecznie go bronić. I choć fakty nie zawsze po-
twierdzały te opinie, to nie przeszkadzało to publicystom bić na
alarm, jak czynił to w obrazowy sposób Hudson Maxim w wydanej
w 1915 r. pracy Defenseless America czy Julius Maxim w drukowa-
nej rok później książce Invasion of America.
Pod wpływem tej presji, wzmaganej jeszcze przez grupy lobby-
etyczne w rodzaju Ligi Bezpieczeństwa Narodowego (National Se-
acurity League), czy Ligi Morskiej (Nauy League), administracja za-
. Częła poważnie zastanawiać się nad zainicjowaniem programu
rP ygotowań wojennych. Wprawdzie w przekonaniu Wilsona przy-
194 195
gotowania te miałyby służyć wyłącznie celom obronnym, ale nie
zmieniało to w niczym faktu, że zarówno administracja, jak i sze-
roko pojęta opinia publiczna już od lata 1915 r. oswajały się Z
myślą o możliwości udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie. W
końcu tego samego roku prezydent wystąpił do Kongresu z prośbą
o podjęcie niezbędnych działań legislacyjnych w celu wzmocnie-
nia obronności kraju. Wkrótce też podwojono stan armii, która na
początku 1916 r. osiągnęła liczebność 200 tys. żołnierzy. Zwiększe-
niu uległy także stany Gwardii Narodowej. W sierpniu 1916 r.
Kongres przyjął ustawę o rozbudowie floty. Od lata tego samego
roku poczęto także organizować letnie obozy treningowe dla męż-
czyzn, którzy w przyszłości stanowić mieli zaplecze kadrowe armii.
Wszystkie te działania z lat 1915-16 znacznie ułatwiły urucho-
mienie całej machiny koniecznej do prowadzenia wojny, kiedy od
6 kwietnia 1917 r. Stany Zjednoczone stały się jej stroną. Potrzeb
było wiele i wydawało się, że należy natychmiast i równocześnie
sprostać wszystkim. Zapał potrzebny ludziom w takich sytuacjach
u jednych wynikał z czystego patriotyzmu, u innych z przekona-
nia, że przyczyniają się do zwycięstwa krucjaty, podjętej przez ich
kraj w obronie demokracji, a przeciwko militaryzmowi i imperia-
lizmowi niemieckiemu, a jeszcze wśród innych z przeświadczenia o
tym, że nadeszła chwila, kiedy będzie można zrealizować wszyst-
kie podstawowe idee progresistów, i, w końcu, u pewnej grupy
także z docenienia zysków z produkcji na potrzeby wojenne. Pły-
nąca z tak różnych motywów wiara w potrzebę uczynienia wszyst-
kiego, co tylko możliwe dla osiągnięcia zwycięstwa, mogła być
wielkim czynnikiem twórczym, mogła też stać się - w razie zaist-
nienia określonych okoliczności - wielką siłą destrukcyjną. Od
kwietnia 1917 r. zapał i wiara Amerykanów w zwycięstwo uze-
wnętrzniły się na oba te sposoby.
Przystępując do wojny, Stany Zjednoczone stawały w obliczu
szeregu problemów podobnych do tych, z jakimi borykano się w
Europie. Podstawowym było stworzenie masowej armii, porówny-
walnej rozmiarami do armii wystawianych przez inne uczestniczą-
ce w wojnie państwa. Stosunkowo nieliczna w zestawieniu z ar-
miami europejskimi US Army opierała się dotąd na zaciągu ochot-
niczym. Doświadczenia wyniesione z lat wojny secesyjnej uczyły
polityków i organizatorów wysiłku zbrojnego, że każda próba przy-
196
rnusowego poboru w celu uzupełnienia stanu armii ochotniczej
może doprowadzić do poważnych napięć społecznych i politycz-
nych. Pragnąc ich uniknąć, postanowiono wprowadzić pobór na
zasadzie losowej. Począwszy od 5 czerwca 1917 r. mężczyźni w wie-
ku 21- 30 lat zgłaszali się do odpowiednich urzędów, gdzie rejes-
trowali się jako poborowi. W ten sposób w rejestrach znalazło się
10,5 mln osób, z których według ocen Departamentu Wojny na po-
czątek 700 tys. powinno zasilić siły zbrojne. Po zamknięciu rejes-
trów sprawdzono, że maksymalna liczba zgłaszających się do jed-
nego biura werbunkowego osób nie przekraczała liczby 10,5 tys. W
związku z tym oraz przyjętym założeniem losowego poboru posta-
nowiono zorganizować loterię wprowadzając do niej numery od 1
do 10500. Wylosowany numer oznaczać miał, że osoby kryjące się
pod nim w punktach werbunkowych oraz wszystkie o niższych od
niego numerach miały zostać powołane do wojska. Ponieważ
pierwszym wylosowanym numerem była liczba 258, zatem wszyscy
poborowi o numerach od 1 do 258 w pierwszej kolejności musieli
włożyć mundury armii amerykańskiej. Ze względu zaś na to, że
wylosowano dość niski numer i podstawowe potrzeby wojska, gdy
mowa o liczbie żołnierzy, nie zostały jeszcze spełnione, wkrótce za-
rządzono kolejne losowania.
Ten mechanizm wyboru żołnierzy zastosowano wielokrotnie w
trakcie wojny, tak że w sumie w loteriach wzięło udział 24 mln
mężczyzn, spośród których 2750 tys. zostało wylosowanych. Po do-
liczeniu składu armii zawodowej oraz ochotników (zgłaszali się
oni poza opisanym systemem) okazało się, że około 5 mln ludzi
przewinęło się przez amerykańskie siły zbrojne w okresie tylko
półtora roku od chwili przystąpienia USA do wojny. Jednocześnie
podkreśla się, że procent dezercji był znacznie niższy niż w innych
armiach. W okresie udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie opuś-
ciło samowolnie siły zbrojne 340 tys. osób.
Wyposażenie tej olbrzymiej armii w uzbrojenie, amunicję,
umundurowanie, żywność, paliwo i dziesiątki innych niezbędnych
produktów wymagało odpowiedniego potencjału produkcyjnego
zdolnego w krótkim czasie je wytworzyć. Warunkiem powodzenia
było także tworzenie sprawnego aparatu zarządzającego i koordy-
nującego ów wysiłek produkcyjny. W przeciwieństwie do wielu in-
nych krajów Stany Zjednoczone, przystępując do wojny, dyspono-
197
wały niezbędnym zapleczem wytwórczym, gorzej natomiast rzecz
się miała z drugim z wymienionych elementów. Tym samym gros
odczuwanych przez kraj w czasie wojny problemów miało związek
nie tyle z brakiem uzbrojenia czy wyposażenia dla armii, co z
koordynacją produkcji, rytmicznością dostaw surowców, transpor-
tem itp.
Początkowo wydawało się, że problemy te będą jeszcze bardziej
dotkliwe ze względu na obawy żywione przez niektórych polity-
ków, publicystów i działaczy społecznych, że nadmierna kumulacja
uprawnień rządu w sferach bezpośrednio dotyczących produkcji,
jej organizacji i zarządzania doprowadzić może do złamania kon-
stytucyjnej zasady równości i wzajemnej kontroli trzech rodzajów
władzy. Podobnie jak w latach wojny secesyjnej, mówiono w ten
sposób o Lincolnie i Davisie, tak obecnie podnosiły się głosy prze-
strzegające przed możliwością wprowadzenia przez Wilsona dykta-
tury. W końcu jednak od sierpnia 1917 r. obawy zaczęły ustępo-
wać miejsca decyzjom oddającym w ręce prezydenta i gabinetu na-
rzędzia umożliwiające sprawne prowadzenie spraw państwowych
w wyjątkowych warunkach stanu wojny. We wspomnianym mie
siącu kongresman Asbur F. Lever zaproponował, a Kongres u-
chwalił ustawę oddającą pod kontrolę prezydenta cały sektor
związany z produkcją i dystrybucją żywności. Następnie przekaza-
ny został także pod zarząd władz cały sektor paliwowy. Wilson na-
tychmiast powołał dwie nowe agendy federalne - Administracjg
ds. Żywności (Food Administration), kierowaną przez HerbertaC.
Hoovera, i Administrację ds. Paliw (Fuel Administration) prowa-
dzoną przez Harry'ego A. Garfielda. Obie, a zwłaszcza pierwsza z
wymienionych, okazały się najsprawniejszymi agendami powoła-
nymi w latach wojny.
Znacznie gorzej prezentowała się działalność innych podobnych
instytucji. Komisja Wojenna ds. Kolei (Railroads War Board) za-
miast doprowadzić do wzrostu produkcji wagonów kolejowych, by
w ten sposób sprostać gwałtownie rosnącym potrzebom transporto-
wym, przyczyniła się do powstania takiego zamieszania i chaosu,
że w rezultacie podjętego przez Kongres śledztwa w grudniu 1917 r.
została rozwiązana. W jej miejsce powołano ńową agendę, działa-
jącą na podstawie zupełnie innych zasad niż poprzedniczka - Ad-
198
Ininistrację ds. Kolei Stanów Zjednoczonych (United States Rail-
rond Administration).
Istotnym problemem, tym razem dotyczącym transportu mor-
ekiego, okazała się budowa odpowiednio szybko i odpowiednio du-
Żej floty handlowej, zdolnej przewozić żołnierzy i sprzęt wojenny
do Europy. Zadanie to okazało się podwójnie trudne do wykona-
nia. Po pierwsze amerykańska marynarka handlowa od kilkudzie-
sięciu już lat z różnych zresztą względów nie rozwijała się na tyle,
by sprostać rosnącym, zwłaszcza od końca XIX w., potrzebom
transportowym. Po wtóre, czynnikiem, który musiał być tu bez-
względnie brany pod uwagę, było prowadzenie przez Niemcy nie-
ograniczonej wojny podwodnej, a tym samym konieczność wyrów-
nania przez stocznie strat, ponoszonych w efekcie działań okrętów
przeciwnika. Biorąc pod uwagę obydwie okoliczności, stwierdzić
należy, że sekretarz marynarki, Josephus Daniels, stanął przed nie
lada problemem. Starając się sprostać zadaniu, uciekał się do róż-
nych niezwykłych, jak na warunki amerykańskie, sposobów. Jed-
nym z nich było zorganizowanie... państwowego konsorcjum, za-
mującego się produkcją statków handlowych - Emergency Fleet
` Co. Nawet kiedy pod koniec wojny łączny tonaż statków wodowa-
nych w stoczniach amerykańskich wynosił blisko 500 tys. ton mie-
aięcznie, to wciąż było to za mało w stosunku do lawinowo, zwła-
azcza w trakcie 1918 r., narastających potrzeb przewozowych.
Oprócz wyspecjalizowanych agend, zorientowanych w swojej
działalności tylko na jeden dział gospodarki, istniały i inne o
znacznie szerszym zasięgu działania. Do nich zaliczała się m.in.
Komisja ds. Przemysłu Wojennego (War Industries Board), powo-
łana w celu koordynacji wszystkich sektorów gospodarki produku-
jących na potrzeby wojenne. Dopiero jednak od początku 1918 r.,
: po dokonaniu reorganizacji wewnętrznej i zmianie przewodniczą-
cego, którym został Bernard Baruch, agenda ta zaczęła właściwie
epełniać postawione przed nią zadania.
latotne funkcje, głównie ze względu na kontrolowanie styku
dwóch sfer - produkcji materialnej i spraw społecznych - miała
do apełnienia powołana w kwietniu 1918 r. Krajowa Komisja Wo-
jenna ds. Pracy (National War Labor Board), której przewodniczy-
William H. Taft i Frank P. Walsh. Celem jej działalności stało
199
się wyciszanie konfiktów między światem pracy a kapitału
, a W
przypadku już powstałych napięć spełnianie funkcji arbitrażo-
wych. Jej powołanie było niejako nakazem chwili, gdyż niezależ-
nie od całej atmosfery patriotycznych uniesień i nawoływania
przez prasę do efektywnej pracy w celu zwiększenia produkcji wo-
jennej - konflikty tego rodzaju nie tylko że nie wygasały, ale
przeciwnie, ich liczba jeszcze gwałtownie rosła. Wyrazem tego by-
ła nie notowana dotąd liczba strajków, podjętych w ciągu 1917 r.
- łącznie 4450 akcji. W trakcie swojej niedługiej przecież działał-
ności wspomniana agenda doprowadziła do pewnego zmniejszenia
napięć. Zbadano, z pozytywnym dla pracowników skutkiem, ponad
1000 różnych spraw konfliktowych, w rozwiązaniu których było
bezpośrednio zainteresowanych ponad 750 tys. zatrudnionych w
różnych gałęziach przemysłu.
Na czele dość rozbudowanego aparatu biurokratycznego stała
Rada Obrony Narodowej (Council of National Defence), ciało
utworzone jeszcze przed formalnym przystąpieniem USA do wojny.
W jej skład wchodzili członkowie gabinetu, a ponadto wpływowi
przedstawiciele biznesu (np. Walter S. Gifford z American Telepho-
3
ne Telegraph Co), Wall Street (Bernard Baruch) i związków zawo-
dowych (Samuel Gompers). Rada miała swoje lokalne oddziały w
całym kraju i dopiero ich liczba świadczy o tym, jak dalece stano-
wiła rozbudowany aparat biurokratyczny. Biur terenowych było
bowiem aż 184 tys. Do ich zadań zaliczało się faktycznie wszystko,
co dotyczyło produkcji oraz transportu uzbrojenia, amunicji i ma-
teriałów wojennych.
Niejednokrotnie wśród historyków zajmujących się omawianym
okresem znaleźć można opinię, że z wyjątkiem kilku większość
agend federalnych, stworzonych na potrzeby prowadzenia wojny,
nie sprawdziła się w działaniu, głównie ze względu na nakła anie
się kompetencji, bądź też w najlepszym razie o efektach ich pracy
można było mówić dopiero pod koniec wojny. Nawet jeśli zgodzi-
my się z tą oceną - choć pomimo wszystko wydaje się ona znacz-
nie przesadzona - to podkreślić należy, że aparat biurokratyczny,
tworzony w latach 1917-18, nie miał sobie równego w poprzed-
nich okresach dziejów amerykańskich. Tworzono go przy tym nie-
jednokrotnie wręcz eksperymentując (Administracja ds. Żywności
i Administracja ds. Paliw) w warunkach po temu wyraźnie nie
200
Sprzyjających. Dopiero po uwzględnieniu tych elementów sytuacji
można w pełni zrozumieć, jak wielkim zadaniem było dla adminis-
tracji Wilsona wysłanie do Europy armii ekspedycyjnej liczącej
2 mln żołnierzy.
Padło już raz stwierdzenie, że olbrzymia energia, jaką przeja-
wiali Amerykanie, organizując swój wysiłek zbrojny, mogła przy-
nieść znaczne sukcesy, ale mogła także stać się siłą niszczyciel-
ską. Wspomniano również o obawach, jakie w pierwszych miesią-
cach po przystąpieniu do wojny żywiono o możliwość zachowania
demokratycznych instytucji. Wprawdzie okazało się, że spekulacje
dotyczące Wilsona, jako kandydata na dyktatora, były chybione,
to faktem pozostaje, iż część wyrażanych wówczas obaw o przyszły
stan instytucji utrwalających system polityczny w pełni się po-
twierdziła.
Według spisu powszechnego z 1910 r. 32 mln mieszkających w
Stanach Zjednoczonych osób bądź urodziło się za granicą, bądź ich
rodzice przybyli z zagranicy. Z tej liczby aż 10 mln zaliczanych by-
ło do grup etnicznych wywodzących się z obszarów późniejszych
Państw Centralnych. Już w chwili wybuchu wojny w Europie da-
ne te budziły zaniepokojenie administracji Wilsona, zdającej sobie
sprawę z tego, jak bardzo różne mogą być, i faktycznie pozostawa-
ły, reakcje Amerykanów na rozwój wydarzeń za oceanem. Pierw-
sze przypadki topienia przez niemieckie okręty podwodne statków,
na pokładzie których znajdowały się liczne grupy Amerykanów,
wytwarzały nieprzychylną atmosferę wobec wszystkich podają-
cych, że ich korzenie znajdują się w krajach niemieckojęzycznych.
Kiedy zaś Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny, wówczas owa
nieprzychylność zaczęła zmieniać się w otwartą wrogość wynika-
jącą z przeświadczenia, że te grupy etniczne stanowią swego ro-
dzaju V kolumnę, wspierającą swoimi działaniami Niemcy. W fak-
cie uchwalenia w czerwcu 1917 r. Ustawy o szpiegostwie (Espiona-
ge Act) nie byłoby zapewne nic niezwykłego - wszak przystępując
do wojny każde państwo wprowadzało ustawodawstwo chroniące
je o bezpieczeństwo i interesy - gdyby nie przeświadczenie, że jej
funkcjonowanie oznaczać będzie w praktyce inwigilowanie całych,
łvcale licznych grup własnego społeczeństwa. Tak też się stało;
a o podkreślić, że działania zmierzające do wykrycia prawdzi-
llych i urojonych szpiegów, sympatyków Państw Centralnych, ra-
201
dykałów politycznych oraz związkowych szły niejako dwutorowo,
prowadziły je bowiem odpowiednie agendy władz federalnych, jak
również żywiołowo rozwijające się organizacje obywatelskie.
W związku z wprowadzeniem cenzury prewencyjnej początkowo
Departament Poczty był tym, który wiódł prym w owej działalnoś-
ci realizowanej przez władze federalne. Niemałe znaczenie miała w
tym przypadku postawa szefa owego Departamentu, Alberta S.
Burlesona, który najmniejszy przejaw krytyki pod adresem rządu
traktował jako sygnał świadczący o powiązaniach z obcym wywia-
dem. Departament Sprawiedliwości, a dokładniej, jego Biuro Śled-
cze, później przekształcone w Federalne Biuro Śledcze (Federal
Bureau of Investigation), podążało śladem wszystkich napływają-
cych doń informacji, kierowanych z lokalnych organizacji obywa-
telskich w rodzaju Towarzystwa Obrony Ameryki (American De-
fence Society), Amerykańskiego Stowarzyszenia Antyanarchistycz-
nego (American Anti-Anarchy Association), czy Komisji Bezpie-
czeństwa Publicznego stanu Minnesota (Minnesota Commission on
Public Safety), a w końcu i także od reaktywowanego w 1915 r.
Ku-Klux-Klanu. Ponieważ wielu prawników miało początkowo
wątpliwości co do zasadności stosowania Ustawy o szpiegostwie w
odniesieniu do sporej liczby oskarżeń, nie mających faktycznie nic
wspólnego ze szpiegostwem, więc w maju 1918 r. Kongres przyjął
Ustawę o podżegnywaniu do buntu (Sedition Act). Stwarzała ona
możliwość podjęcia postępowania sądowego przeciwko osobom,
które choć w najmniejszym stopniu poddawały krytyce politykę
rządu lub też wyrażały zastrzeżenia wobec istniejącego ustroju. Z
tytułu przekroczenia obu tych ustaw postawiono w stan oskarże-
nia 1500 osób, z czego 1000 skazano, niekiedy - jak np. w przy-
padku znanego działacza socjalistycznego, Eugene'a Debsa - na
długoletnie więzienie (otrzymał on wyrok 10 lat).
Wspomniane liczby nie wydają się zbyt duże, niemniej stanowią
tylko swego rodzaju szczyt prawdziwej góry lodowej. Problemem za-
sadniczym było bowiem to, że po raz pierwszy na taką skalę i z ta-
ką intensywnością udało się wytworzyć atmosferę przysłowiowego
polowania na czarownice. Podejrzliwość, donosy i inwigilacja-
wszystko to formalnie w imię spełnienia patriotycznego obowiązku,
niekiedy zaś ze zwykłej ludzkiej niechęci i zawiści - stanowiły nie-
zwykle istotne elementy klimatu społecznego lat 1917 -18.
202
Innym elementem stanowiącym budulec owej góry lodowej stała
się niezwykle silnie rozwinięta indoktrynacja, jakiej poddano spo-
łeczeństwo. Utworzony w celu uprawiania propagandy zgodnej z
interesami swojego rządu Komitet Informacji Publicznej (Commit-
tee on Public Information), oprócz działalności odpowiadającej sta-
tutowo określonym zadaniom, prowadził także i taką, która całko-
wicie poza nią wykraczała. Propagowanie "amerykanizacji", poj-
mowanej jako utożsamienie się świeżo przybyłych do USA imi-
grantów z podstawowymi ideałami wyznawanymi przez miejscowe
społeczeństwo, szybko zmieniło się w akcję zmierzającą do swego
rodzaju standaryzacji w sensie ideologicznym, politycznym, kultu-
rowym, językowym, obyczajowym i w każdym innym. Charaktery-
styczne przy tym, że wielu profesorów ze środowisk akademickich,
w tym m.in. takie sławy, jak Frederick J. Turner, Robert M.
McElroy, Gay Stanton Ford czy też J. Franklin Jameson, żywo
uczestniczyło w pracach 21 grup roboczych wspomnianego Komi-
tetu. W czasie wojny większość z nich traktowała swą działalność
jako patriotyczny obowiązek. Po kilku latach patrzyła jednak już
z innej perspektywy, przyznając, że stała się ofiarą "zbiorowej pa-
."
ranoi.
Myliłby się ten, kto sądziłby, że ów okres zamknął się w końcu
1918 r. wraz z wygaśnięciem działań zbrojnych w Europie. Bezpo-
średnio po zakończeniu wojny sprawdzone metody inwigilacji i
oskarżenia z tytułu przekroczenia Sedition Act stosowano głównie
w odniesieniu do radykałów politycznych, od czasu rewolucji paź-
dziernikowej w Rosji uznawanych za wrogów publicznych numer
jeden. Mianem radykałów określano przy tym najróżniejsze odcie-
nie polityczne i światopoglądowe: od komunistów i socjalistów,
przez związkowców, do syndykalistów i anarchistów.
Lata bezpośrednio następujące po zawarciu zawieszenia broni w
Europie stanowiły dla Stanów Zjednoczonych, podobnie jak i dla
innych uczestniczących w wojnie krajów, obfitujący w szereg na-
pięć politycznych i społecznych okres przejściowy. Gdy mowa o
tych ostatnich, warto zwrócić uwagę na próby podejmowane zwła-
szcza przez świat pracy, by dostosować się do nowych, powojen-
nych warunków. Te zaś, to z jednej strony rosnąca popularność
związków zawodowych (ich liczebność podniosła się z 3 mln w
1917 do 5 mln w 1920 r.), a z drugiej konieczność - dyktowana
203
znacznym wzrostem kosztów utrzymania w latach wojny (w 1920 r,
wzrosły one 102%, biorąc za podstawę ceny z 1914 r.) - wy
wiera.
nia stałej presji na świat kapitału w celu zmiany zaistniałego sta-
nu rzeczy. Świat kapitału z kolei, niezwykle wzmocniony zyskami
płynącymi z produkcji wojennej, a jednocześnie z niepokojem śle-
dzący rozwój wydarzeń w ogarniętej rewolucją Rosji, reagował
wręcz histerycznie na wszystkie, wysuwane przecież i w "normal-
nych" czasach, żądania w rodzaju podwyżek płac, wprowadzenia
ośmiogodzinnego dnia pracy, itp. W sytuacji, w której jedna stro-
na była zdeterminowana osiągnąć swoje cele, druga zaś uznawała,
że jakiekolwiek ustępstwo otworzy drogę do rewolucji socjalnej,
zaiste trudno było znaleźć płaszczyznę kompromisu. W ten sposób
lata 1918 - 20 stały się okresem, w którym racjonalne żądania jed-
nej strony spotykały się z irracjonalnymi reakcjami drugiej,
wspieranej w tym oporze przez władze federalne i stanowe.
Na ogół w historiografii amerykańskiej dotyczącej tego okresu
podkreśla się fakt znacznego nasilenia akcji strajkowych, uznając
to za podstawową przyczynę dalszego rozwoju wydarzeń. W istocie
w 1919 r. miało miejsce 2600 strajków, w których brało udział oko-
ło 20% robotników przemysłowych. Z drugiej jednak strony liczba
owych akcji była blisko o 40% niższa niż w samym tylko roku
1917, kiedy nikt nie uznawał strajków za zagrożenie dla systemu
społeczno-ekonomicznego.
Sedno problemu tkwi w tym, że nałożyły się na siebie dwa zja-
wiska. Niektóre ze strajków przyjmowały nieoczekiwane nawet dla
samych organizatorów rozmiary, zmieniając się z akcji protesta-
cyjnych pracowników jednego zakładu lub branży w wystąpienia o
znacznie szerszym zasięgu. W ten sposób potoczyły się losy np.
strajku podjętego w styczniu 1919 r. przez stoczniowców z Seattle.
Ze względu na niespełnienie ich postulatów płacowych, przy po-
parciu udzielonym przez inne grupy zawodowe, przemienił się on
w strajk generalny, obejmujący całe miasto. Inne z kolei wystąpie-
nia miały nietypowy charakter z uwagi na podejmujące je grupy
pracownicze. Tak było np. w Bostonie, gdzie we wrześniu 1919 r.
zastrajkowali policjanci, żądając zarówno podwyżek płac, jak i
prawa do zorganizowania własnego związku zawodowego. Jeśli do,
tego wszystkiego dodać jeszcze i to, że niektórym wystąpieniom z
lat 1919 - 20 towarzyszyły organizowane przez anarchistów zama-
204
b bombowe, to wówczas zrozumiałe stanie się, dlaczego po
c y
pierwszym z nich generał Leonard Wood (bohater narodowy z cza-
eów wojny hiszpańskiej) wystąpił do prokuratora generalnego, A.
lVlitchella Palmera, z apelem o podjęcie działań na zasadzie
g. .S. - ship or shoot" (deportacja albo śmierć).
Palmer, sam zresztą będąc obiektem jednego z zamachów doko-
nanych wiosną 1919 r., zareagował niemal natychmiast, zarządza-
jąc, by policja przystąpiła do akcji wyszukiwania agitatorów poli-
tycznych i związkowych, szczególnie zwracając przy tym uwagę na
erodowiska imigracyjne, stanowiące - jak sądzono - naturalne
dla nich zaplecze. Działania aparatu ścigania, nazwane przez pra-
gę i przeciwników prokuratora generalnego "rajdami Palmera"
,
objęły cały kraj, a zwłaszcza większe miasta stanowiące zarazem
skupiska imigrantów świeżo przybyłych do USA. Niewiele, bo za-
ledwie 6 tys. osób spośród zatrzymanych do stycznia 1920 r. w 38
miastach, faktycznie było anarchistami. Ci zaś, którzy wyznawali
tego rodzaju poglądy, nie zawsze mieli coś wspólnego z wysuwany-
mi przeciwko nim oskarżeniami o dokonywanie zamachów bombo-
wych. Głośny był przypadek dwóch włoskich imigrantów o przeko-
naniach anarchistycznych: Nicola Sacco i Bartolomeo Vanzetti,
. którzy zostali aresztowani na początku maja 1919 r. pod zarzutem
: dokonania dwóch morderstw i skazani w lipcu 1921 r. na karę
; śmierci (w wyniku procesu poszlakowego). Pomimo długiej kampa-
nii prowadzonej w kraju i na świecie o ich ułaskawienie posadzo-
; no ich w sierpniu 1927 r. na krześle elektrycznym. Dla innych
aresztowanych w czasie wspomnianych rajdów los był nieco ła-
ekawszy. W końcu grudnia 1919 r. wypłynął z portu nowojorskie-
go, udając się w drogę do Finlandii, statek "Buford", na pokła-
dzie którego znajdowało się 249 deportowanych z USA działaczy
politycznych i związkowych o radykalnych poglądach, w tym
dwoje przywódców anarchistycznych: Emma Goldman i Alexan-
der Berkman. Prasa przewrotnie nazwała ów statek "czerwoną
erką, ,
Akcje podejmowane przeciwko radykałom nie ograniczały się
Pyłącznie do działań realizowanych przy udziale policji. W klima-
ie ogólnego napięcia dochodziło także do samosądów wykonywa-
llych na działaczach różnych ugrupowań, zwłaszcza zaś osobach
dehlarujących przynależność do powstałej w 1905 r. organizacji o
205
profilu syndykalistycznym: Robotnicy Przemysłowi Świata (Industrial Workers of the Worid). W listopadzie 1919 r. w
mieście Centralia w stanie Waszyngton zlinczowano 3 członków tej organizacji. Podobne przypadki powtórzyły się
także w Chicago, Sacramen-to i Wichita. Innym razem stosowane represje miały może mniej drastyczny charakter,
niemniej równie dobrze oddawały klimat owych lat. W kwietniu 1920 r. legislatura stanu Nowy Jork wykluczyła pięciu
swoich członków ze względu na ich socjalistyczne przekonania.
Strach przed "czerwonymi" (Red Scare tym mianem już współcześni określali zjawisko paniki, jaka ogarnęła niemałą
liczbę Amerykanów w obawie przed rzekomo grożącą im rewolucją społeczną przygotowywaną przez radykałów) od
maja 1920 r. powoli zaczął maleć. Wówczas to okazało się, że nie sprawdziły się przewidywania Palmera, dotyczące
nowej fali zamachów, jakie miały zostać zorganizowane przez anarchistów w związku z obchodami pierwszomajowymi.
Wygasanie Red Scare zbiegło się w czasie z kampanią wyborczą, w której obie partie wystawiły polityków z tego
samego stanu Ohio. Gubernator tego stanu, James M. Cox, uzyskał nominację ze strony demokratów, senator
Warren G. Harding reprezentował republikanów. Nietrudno było przewidzieć wynik wyborów, biorąc zwłaszcza pod
uwagę klęskę administracji Wilsona w związku z odrzuceniem przez Senat traktatu wersalskiego. Jednak porażka
odniesiona przez Coxa była większa, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Uzyskał on bowiem tylko 34% głosów (9,147
min), podczas gdy przeciwnik aż 60% (16,152 min). Wynik ten nie tylko stanowił wyraz braku zaufania do kandydata
demokratów, ale także dobrze ilustrował stan nastrojów społeczeństwa, pragnącego przede wszystkim powrotu do
stabilizacji po latach reform i towarzyszących im niepokojów oraz po krótkim, acz dramatycznym dla USA, okresie
wojny i Red Scare. Oznaczało to w praktyce, że w przeciwieństwie do sytuacji z 1912 r. zmiana dokonana w Białym
Domu oznaczała definitywny koniec reform utrzymanych w duchu progresywizmu, który jako prąd intelektualny, a
zarazem filozofia myślenia politycznego, został zepchnięty na margines, utrzymując się jeszcze na powierzchni życia
publicznego do końca lat 40. XX w.
206
II
Niejako w cieniu wcześniej omawianych spraw pozostawały te, które miały związek z rozwijającym się w USA ruchem
socjalistycznym, napływem kolejnych dużych fal imigracji, ruchem kobiecym, a w końcu także stosunkami rasowymi.
Błędem byłoby sądzić, że stanowiły one margines życia społeczno-politycznego. W zależności od okoliczności trafiały
na pierwsze lub dalsze strony gazet, nigdy wszak z nich nie znikały.
Obserwując kolejne wybory prezydenckie z okresu prezentowanego w tym rozdziale, dostrzegamy udział kandydatów
trzecich partii we wszystkich tych elekcjach. Wśród nich w latach 1900-1920 zawsze obecna była partia socjalistyczna.
Fakt ten, w powiązaniu z tym, co odnosiło się do Red Scare, wydawał się znaczący dla stosunków politycznych, a
biorąc pod uwagę charakter partii, także i społecznych omawianego okresu.
Idee socjalistyczne były obecne w Stanach Zjednoczonych od dosyć dawna. Tu przecież Robert Owen już w 1825 r.
podjął próbę wcielenia w życie założeń socjalizmu utopijnego, zakładając w New Harmony (stan Indiana) komunę.
Nigdy jednak aż do końca minionego stulecia idee socjalistyczne nie spotkały się z odpowiednio dużym
zainteresowaniem społecznym, które przetworzone na konkretne działania polityczne stanowić mogłyby swego ro-
dzaju wyzwanie dla dwóch wielkich partii.
Popularyzacja ideałów socjalistycznych natrafiała w przeszłości (tj. do końca XIX w.) na niemałe problemy, wynikające
z ortodo-ksyjności ich wyznawców skupionych w nielicznej Socjalistycznej Partii Pracy (Socialist Labor Party). Spore
znaczenie miał tu także fakt, że dość powszechnie traktowane były jako sztucznie przeszczepione na grunt amerykański
przez imigrantów pochodzenia niemieckiego. Kiedy jednak w 1901 r. doszło do secesji w ramach wspomnianej partii i
do oderwania się grupy "liberałów", połączenia się ich z innymi ugrupowaniami o podobnym nastawieniu do idei
socjalistycznych, a w konsekwencji narodzin Socjalistycznej Partii Ameryki (Socialist Party of America), wówczas
sytuacja uległa daleko idącej zmianie. Wynikało to z przyjęcia bardziej umiarkowanego programu (wprowadzenie zmian
społecznych i politycznych utrzymanych w duchu socjalistycznym na drodze parla-
207
mentarnej), niż ten dotąd prezentowany, po wtóre z przejścia kierownictwa partii w ręce Eugene'a V. Debsa. Ten zaś,
znany dość dobrze jeszcze z czasów strajku w zakładach Pullmana, uważany był za autentycznego przywódcę
robotniczego, zarazem bardziej za pragmatyka niż doktrynera.
Opinia, jaką się cieszył, ułatwiała przełamywanie różnic programowych, to z kolei przyczyniało się do tego, że wokół
partii skupiać się poczęło szereg różnych ugrupowań, od byłych populistów do utworzonego przez Uptona Sinclaira i
działającego w środowiskach intelektualistów Międzyuniwersyteckiego Towarzystwa Socjalistycznego
(Intercollegiate Socialist Society). Oczywiście różnice w spojrzeniu na strategię i taktykę ruchu socjalistycznego w
USA zachowały się i występowały nawet w samym kierownictwie partii. Morris Hillquit wierzył, na przykład, w większą
siłę oddziaływania programu nasyconego treściami ideologicznymi, gdy James Hudson Maurer był przekonany o
potrzebie wspierania związków zawodowych, poprzez które można byłoby realizować program ewolucji systemu
kapitalistycznego w kierunku socjalizmu. Niezależnie wszak od wspomnianych różnic przywódcy partii byli zgodni co
do konieczności wykorzystania stwarzanych przez istniejący system polityczny warunków popularyzacji haseł
socjalistycznych. Stąd programowo od 1900 r. (a zatem jeszcze przed formalnym utworzeniem Socjalistycznej Partii
Ameryki) Debs uczestniczył w wyborach prezydenckich. W pierwszej kampanii uzyskał tylko 94 tyś. głosów, w cztery
lata później już 402 tyś., w 1908 r. 420 tyś., by po kolejnym czteroleciu zdobyć aż 900 tyś., i w końcu w 1920 r.
919 tyś. głosów. Charakterystyczne, że ani Debs, ani partia nie zawahali się prowadzić kampanię w 1920 r. w atmosferze
powoli wygasającej Red Scare. Osobliwością tej kampanii było zresztą i to, że Debs kierował nią z więzienia, gdzie
odsiadywał wyrok 10 lat za przekroczenie w latach wojny postanowień Sedi-tion Act. Ogólna wymowa wyników
wyborów z 1920 r. skłaniała działaczy socjalistycznych do przekonania, że dalszy udział w kolejnych elekcjach nie ma o
tyle sensu, iż w żaden sposób nie wpłynie ani na możliwości popularyzacji programu partii, ani tym bardziej na
uzyskanie w rezultacie tego jakichś znaczących zmian w położeniu świata pracy lub w funkcjonowaniu samego
systemu społeczno-ekonomicznego.
208
Zatem dopiero po 12 latach ponownie wystawiono swojego kandydata.
Znacznie radykalniejsza w sensie programu, ale także i metod działania była grupa z lewego skrzydła ruchu
socjalistycznego, wspomniani już Robotnicy Przemysłowi Świata (IWW). Teoretycznie można było ją uznać za związek
zawodowy konkurujący o wpływy wśród robotników z Amerykańską Federacją Pracy (AFL). Faktycznie jednak była
to partia polityczna, zmierzająca do obalenia systemu kapitalistycznego metodą działań strajkowych i sabotażowych,
Po jego likwidacji miało powstać społeczeństwo bezkla-sowe, nie znające jakichkolwiek form przemocy i rządzone
wyłącznie przez grupy ekspertów. Wizja ta przyciągała do IWW stojących najniżej w hierarchii społecznej robotników,
pochodzących z imigracji nowej fali. Robotnicy Przemysłowi Świata zostali uznani w czasie wojny za wrogów
publicznych, gdyż konsekwentnie, realizując swój program, starali się blokować rozwój instytucji powołanych do
organizacji wysiłku wojennego. Nic też dziwnego, że i po wojnie stali się głównymi ofiarami represji podjętych przez
prokuratora Mitchella Palmera. W rezultacie działań podległego mu aparatu ścigania organizacja została rozbita, a 101
przywódców, w tym przewodniczącego, Williama "Big Bili" Haywooda, aresztowano. Części z nich, w tym także
samemu Haywoodowi, zamieniono wyroki więzienia na deportacje, uznając, że fizyczna eliminacja z życia społecznego
daje lepszą gwarancję, iż w przyszłości nie wystąpią oni ponownie przeciwko systemowi. Ten typ myślenia nie odnosił
się wszak wyłącznie do omawianej sprawy, ale w niemałym stopniu miał swe zastosowanie w odniesieniu do problemu
o znacznie dłuższej i bardziej skomplikowanej historii, tzn. do imigracji.
Na prezentowany w tym rozdziale okres przypadł największy w dotychczasowej historii USA napływ imigrantów. Co
więcej, przewaga tzw. nowej imigracji, zwłaszcza w pierwszej dekadzie XX w., była niezwykle widoczna. Jeśli zatem np.
w latach 1901 10 osiedliło się w USA 8,15 min osób, to z tej liczby aż 6,24 min przybyło z Europy Wschodniej,
Środkowej i Południowej. O znacznie bardziej wyrównanych proporcjach można było mówić w przypadku imigracji z lat
191120. Na 4,37 min przybyszów już tylko 2,37 min pochodziło ze wspomnianych obszarów, przy czym zahamowanie
ich
14 - Na drodze ku potędze.
209
przyjazdów nastąpiło ze względu na zablokowanie w rezultacie wojny światowej głównych szlaków, jakimi "nowi
imigranci" docierali do USA.
Wszystkie problemy, z jakimi spotykali się przybywający już w Okresie Pozłacanym imigranci nowej fali, jeszcze się
tylko spotęgowały. Przeludnienie gett etnicznych w wielkich miastach przekraczało wszelkie wyobrażalne normy. Z
oficjalnych raportów sporządzonych przez władze Nowego Jorku wynikało, że przy każdej ulicy wschodniego Harlemu
zamieszkiwało 5 tyś. osób. W budynkach przeznaczonych dla 50 osób faktycznie przebywało 400-500 mieszkańców.
Oprócz przeludnienia istotnym problemem było bliskie sąsiedztwo przedstawicieli wielu narodowości o odmiennej
kulturze i obyczajowości. We wspomnianym wschodnim Harlemie znaleźć było można aż 27 narodowości. Nie trzeba
zbyt wielkiej wyobraźni, aby stwierdzić, że konflikty etniczne stawały się w tych warunkach wręcz nie do uniknięcia,
zwłaszcza jeśli obok siebie lub w bliskim sąsiedztwie mieszkały grupy zwaśnione ze sobą jeszcze przed przybyciem do
USA.
Obraz życia imigrantów nowej fali wciąż byłby niepełny, gdyby nie uwzględniał możliwości zdobycia pracy oraz
warunków jej wykonywania. Tylko część świeżo przybyłych imigrantów znajdowała zatrudnienie w wielkich zakładach
produkcyjnych. Najczęściej, wobec braku znajomości języka, a także umiejętności wykonywania pracy związanej z
obsługą maszyn (większość trudniła się dotąd rolnictwem na obszarach o nikłym stopniu mechanizacji), głównym
źródłem zarobkowania była praca w systemie nakładczym lub też w niewielkich warsztatach rzemieślniczych, produku-
jących na lokalne potrzeby. Oznaczało to np., że aby zarobić tyleż samo co robotnik ze stalowni w Pittsburghu
pracujący 10 godzin dziennie za płacę 12,5 dół. tygodniowo, imigranci z dolnego East Side w Nowym Jorku, zatrudnieni
przy zwijaniu cygar, musieli pracować we dwójkę (mąż i żona) po 15 godzin dziennie.
Imigranci nowej fali powoli kształtowali swoje własne formy organizacji życia społecznego. Niezwykle istotną rolę,
zwłaszcza w przypadku przybyszów z krajów katolickich, pełnił kościół. Obok wypełnienia funkcji czysto religijnych,
pozostawał on także miejscem spotkań tych, którzy mówili tym samym językiem, a i niekie-
210
dy przybywali z tego samego miejsca zamieszkania. Możliwość porozmawiania w wolnej chwili z kimś "ze swoich" była
niezwykle ważnym czynnikiem ułatwiającym stopniową adaptację w nowym otoczeniu bez konieczności przestawienia
swojego sposobu myślenia na zupełnie inne tory. Nic też dziwnego, że w miarę upływu czasu kościoły, i to nie tylko w
przypadku polskiej, ale także np. włoskiej grupy etnicznej, stawać się poczęły ośrodkami, wokół których
koncentrowała się działalność oświatowa, kulturalna, społeczna, a niekiedy też i polityczna całej lokalnej społeczności.
W zależności od ogólnej kondycji danej grupy etnicznej, zwykle jednak dopiero w drugim pokoleniu przybyłych do
USA imigrantów, zaczęła powstawać prasa wydawana we własnym języku. Stopniowo rodziły się i instytucje, mające
na celu konsolidację całej grupy etnicznej, a nie tylko lokalnych społeczności. W przypadku włoskiej grupy taką
organizacją był związek pod nazwą Synowie Italii (Sons o f Italy), dla Greków Związek Panhelleński (Pan-Hellenic
Union), dla Polaków Związek Narodowy Polski, itd.
Przejawiane już we wcześniejszym okresie, najczęściej negatywne, reakcje zasiedziałych Amerykanów wobec
imigrantów nowej fali spotkać można było także i w omawianym tu czasie. Obok spontanicznych reakcji, pojawiły się i
nowe, mające charakter bardziej złożony. Wielu publicystów, a także przedstawicieli nauk społecznych, utożsamiając
się w pełni z poglądami opartymi na darwinizmie społecznym, próbowało stosować je w odniesieniu do imigracji nowej
fali. Przekonani o szczególnych walorach rasy anglosaskiej, a zwłaszcza jej "amerykańskiej odmiany" (o takiej już
zaczęto wówczas mówić) uznawali, że napływ nowych, stojących na niższym poziomie intelektualnym i
cywilizacyjnym, przybyszów stanowi faktyczne zagrożenie dla miejscowego społeczeństwa. Madison Grant w
opublikowanej w 1916 r. książce The Pas-sing of the Great Race, opierając się na "dowodach" z zakresu antropologii
(np. waga mózgu przedstawicieli różnych grup etnicznych), stwierdzał, że niepohamowany napływ imigrantów nowej
fali stawia pod znakiem zapytania możliwość dalszego rozwoju rasy anglosaskiej (czytaj: Amerykanów). Mieszając się
bowiem z nowymi przybyszami, rasa ta ulegnie stopniowej degradacji.
Grant nie był odosobniony w swoim spojrzeniu na zmieniające
211
się relacje w sferze stosunków etnicznych, o czym świadczą utrzymane w podobnym duchu liczne publiczne
wystąpienia m.in. dyrektora Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej (American Museum of Natural History), dr.
Henry'ego Fairfielda, czy prezesa Stowarzyszenia Badań Eugenicznych (Eugenie Researh Association), dr. Harry'ego
H. Laughlina. O tym, że i świat polityki był szczerze zaniepokojony napływem imigrantów nowej fali, świadczyć może
fakt, że już w 1907 r. Kongres powołał mieszaną (złożoną z członków obu wielkich partii) komisję, której przewodniczył
senator William P. Diiiingham. Jej zadaniem było zbadanie wszystkich a-spektów sprawy. Cztery lata pracy zajęło
przygotowanie dokumentacji dla 42-tomowego raportu komisji Diiiinghama. Konkluzja w nim zawarta była nader
czytelna należało ograniczyć napływ imigrantów bądź przez wprowadzenie w życie testu sprawdzającego
umiejętności czytania i pisania (literacy test), bądź też przez przyjęcie systemu kwotowego. Dwukrotnie, gdyż w 1913 i
1917 r., sprawa ograniczeń w napływie imigrantów stała się przedmiotem gorących debat (prezydenci Taft i Wilson
stawiali weto wobec Literacy Test Act). Rozwiązanie zgodne z oczekiwaniami wszystkich dążących do zmniejszenia
liczby imigrantów przyjść zatem mogło dopiero w zmienionych warunkach społeczno-politycznych lat po zakończeniu
wojny światowej.
Nieco inaczej niż w przypadku wcześniej omawianych spraw potoczyły się losy tzw. kwestii kobiecej. Pod koniec XIX
w. wystąpił swego rodzaju dysonans pomiędzy już dość rozbudzonymi aspiracjami wielu kobiet, pragnących zmiany
swojej pozycji społecznej, a możliwościami urzeczywistnienia owego celu. O przyczynach tego stanu rzeczy była mowa
w poprzednim rozdziale, tutaj zatem można poprzestać jedynie na stwierdzeniu, że zarówno ogólna zmiana klimatu
społecznego, jak i zmiany w samym ruchu kobiecym zachodzące na początku XX w. doprowadziły do realizacji tego, co
wydawało się poprzednio nieosiągalne.
Istotnym czynnikiem ułatwiającym kreowanie zmian była prowadzona przez wiele lat propaganda feministyczna, która
w przypadku omawianego okresu lansowała już nie tylko hasło równouprawnienia kobiet w sensie politycznym, ale
także całkowitej zmiany ich statusu i pozycji społecznej. Najbardziej radykalna część feministek propagowała model
tzw. nowej kobiety, który zry-
212
l
wał z tradycją wiążącą kobietę z domem. Nowa kobieta mogła być zamężna lub nie, zawsze jednak powinna być osobą
wykształconą, niezależną, świadomą swych celów i ze wszystkich sił dążącą do ich realizacji. Model ten, lansowany
przez Charlotte Perkins Gil-man i Lydie Commander, a popularyzowany przez błyskawicznie powiększającą się sieć
klubów kobiecych (w 1890 r. należało do nich 20 tyś., a w 1910 r. już l min kobiet), zyskiwał na popularności w tym
stopniu, w jakim zmieniało się i spojrzenie mężczyzn na stosunki społeczne oraz obyczajowe w kraju. Uzyskując
niekiedy nawet znaczną pomoc ze strony kobiet w działaniach związanych z rozwiązywaniem omawianych wcześniej w
tym rozdziale problemów (kluby kobiece tworzyły sekcje tematyczne, zajmujące się poszczególnymi sprawami),
mężczyźni zaczynali powoli dostrzegać w nich partnerki. Nic też dziwnego, że będąc pod wrażeniem szczególnej
aktywności kobiet w tworzeniu np. podstaw ruchu konsumenckiego, w dziedzinie ochrony praw dzieci, formowaniu
instytucji opieki społecznej itp. wielu mężczyzn zaczęło otwarcie popierać żądania dotyczące równouprawnienia kobiet,
a co mniej czuli na ewentualną krytykę otoczenia nawet wstępowali do klubów kobiecych. Ważnym czynnikiem
faktycznie zmieniającym pozycję kobiety było również i to, że stanowiły one wcale liczny odsetek obecnej na rynku
siły roboczej. W 1910 r. wyniósł on 21%.
Rosnąca agitacja na rzecz równouprawnienia kobiet, prowadzona przez wspomniane kluby, oraz dwie największe
organizacje suf-rażystek Krajowe Amerykańskie Stowarzyszenie na rzecz Prawa Głosu Kobiety (National American
Woman Suffrage Association), z Carrie Chapman Catt na czele, i Narodowa Partia Kobiet (National Women's Party),
kierowana przez Alice Pauł począwszy od 1910 r. dawać poczęła wcale niezłe rezultaty na szczeblu stanowym. W
tymże roku legislatura stanu Waszyngton przyjęła odpowiednie decyzje w sprawie prawnego zrównania kobiet i męż-
czyzn. W następnym roku uczynili to ustawodawcy z Kalifornii, a za nimi władze Arizony, Oregonu i Kansas.
Zachęcone tymi sukcesami sufrażystki zaczęły wprowadzać problem równouprawnienia do głównego nurtu życia
politycznego, wykorzystując do tego celu kampanię wyborczą 1912 r. Szczególnie aktywna była w tym dziele Alice
Pauł, próbująca na gruncie amerykańskim realizować metody sprawdzone w działaniu przez sufrażystki z Wysp
Brytyjskich.
213
Nadmierna agresywność podejmowanych przez nią akcji (manifestacje uliczne, głodówki itp.), łącząc się z otwarcie
przejawianą opozycją wobec przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny w 1917 r., miast przyśpieszyć
wprowadzenie pod obrady Kongresu kwestii równouprawnienia, tylko przedłużyła czas oczekiwania na podjęcie
takowej debaty. W końcu jednak w czerwcu 1919 r. Kongres uchwalił XIX poprawkę do Konstytucji, przyznającą
prawo wyborcze wszystkim Amerykanom bez względu na płeć. W rezultacie szybko zakończonego procesu
ratyfikacyjnego już w wyborach 1920 r. kobiety mogły wziąć udział. Od tego też momentu zaczęły się powoli
przekonywać, że uzyskanie prawa głosu, choć realizowało część ich marzeń o pełnej równości, to jednak nie
wypełniało treści całego pojęcia. Problem kobiecy odżywał zatem jeszcze kilkakrotnie w dwudziestowiecznej historii
Stanów Zjednoczonych.
Jeśli losy tzw. kwestii kobiecej potoczyły się raczej zgodnie z oczekiwaniami samych zainteresowanych, to w zupełnie
inny sposób przedstawiała się sprawa stosunków rasowych. Rzecz przy tym charakterystyczna, że jeśli można było
mówić o tym, iż duch pro-gresywizmu zagościł i tutaj, to bardziej odnosiło się to do relacji w obrębie samej czarnej
mniejszości, niż do stosunków między czarnymi i białymi.
Niekwestionowaną pozycję lidera czarnej mniejszości utrzymywał przez dwie dekady XIX w. Booker T. Washington.
Jego popularność powoli zaczęła przygasać, gdy wśród działaczy murzyńskich pojawił się, aktywny począwszy od
1897 r., William E.B. Du Bois. Wykształcony w Harvardzie i Berlinie, przekonany co do słuszności ideałów głoszonych
przez progresistów, zaczął od pierwszych lat bieżącego stulecia głosić odmienną od kreowanej przez Washingtona
koncepcję rozwoju mniejszości murzyńskiej. Według niego powinna ona dążyć do wytworzenia własnej elity intelek-
tualnej. Ta z kolei dążąc do realizacji podstawowego celu całej grupy, uzyskania pełnej równości w stosunkach z
białą większością powinna przewodzić Murzynom w sensie politycznym, a także i pod każdym innym względem.
Było to zatem całkowite zerwanie z koncepcją pasywnego przystosowania się do systemu stworzonego przez białych i
dla białych.
Prezentowany przez Du Bois sposób widzenia problemów rasowych przyjął kształt decyzji politycznych, gdy grupa
działaczy mu-
214
rzyńskich spotkała się w czerwcu 1905 r. w miejscowości Niagara Falls. W czasie tego spotkania uznano za główny cel
przyszłej działalności całkowitą likwidację dyskryminacji rasowej, nawet jeśli miałoby to wiązać się z koniecznością
użycia siły. Ruch z Niagara szybko zyskiwać począł wielu zwolenników, co zwłaszcza po zamieszkach rasowych z 1908
r. niepokoiło zarówno niektórych białych, jak i czarnych polityków. Dążąc do rozładowania sytuacji, biali działacze
oświatowi, Mary Ovington i Oswald Garrison Villard, zorganizowali w lutym 1909 r. spotkanie z grupą przywódców
murzyńskich, w rezultacie którego utworzono organizację pod nazwą Narodowe Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju
Ludności Kolorowej (National Association for the Advancement of Colored People). Ponieważ przyjęło ono program
uchwalony w Niagara, więc w składzie organizacji nie mogło zabraknąć Du Bois. Stanął on na czele redakcji
wydawanego przez organizację pisma "The Crisis". Od tego też momentu przez szereg kolejnych lat rozwijał i
popularyzował swoją teorię walki o pełne równouprawnienie bez konieczności separowania się rodzącej elity
murzyńskiej od białej większości. Realizacja koncepcji Du Bois nie była łatwa, wziąwszy pod uwagę ówczesny stan
prawny i realia relacji pomiędzy obu rasami.
W całym omawianym okresie w dalszym ciągu funkcjonowało formalnie potwierdzone orzeczeniem Sądu Najwyższego
z 1896 r. ustawodawstwo segregacyjne. W większym nawet stopniu niż na Południu prowokowało ono konflikty
rasowe w wielkich miastach Północy, dokąd w dwóch pierwszych dekadach XX w. przeniosło się 1,4 min Murzynów,
poszukujących tam lepszych szans życiowych. W krótkim czasie tylko w samym Nowym Jorku zamieszkało 70 tyś.
czarnych Amerykanów. Ich napływ do tego, podobnie jak i innych miast terenów północno-wschodnich, powodował
w określonych warunkach prawnych wzrost napięć rasowych. Ich wyrazem były zarówno przypadki linczy, jak i
zamieszki na tle rasowym. W pierwszym przypadku statystyki były nader wymowne. W latach 1896 1917
odnotowano ponad 3 tyś. linczy, wykonanych na czarnych, z czego w 1917 r. dokonano 38, w 1918 r. 58, a w 1919 r.
- 70 samosądów. Warto przy tym dodać, że blisko 80% owych "aktów sprawiedliwości" dokonano w miastach
Północy.
Nie mniej dramatyczną wymowę miały fakty obrazujące
215
zamieszki rasowe w tym okresie. Dochodziło do nich nawet w czasie
wojny, gdy wydawało się, że sytuacja była po temu szczególnie nie
sprzyjająca. Tymczasem obecność czarnych żołnierzy z pobliskich
obozów szkoleniowych oraz zwiększony napływ do miast ludności
kolorowej, poszukującej pracy w zakładach zbrojeniowych, prowa-
dziły do niezwykłego nasilenia się objawianej przez białych agre-
sywności. W lipcu 1917 r. doszło na tym tle do zajść w St. Louis, w
czasie kt.órych zginęło 39 czarnych i 9 białych. Równie tragiczny
przebieg miały zajścia w lecie 1919 r. W 26 miastach zginęło wów-
czas lub zostało rannych kilkaset osób, z czego blisko pięćdziesiąt
w samym Waszyngtonie. Co było nie mniej tragiczne niż same
ofiary, to fakt, że przedmiotem ataku białych byli czarni żołnierze
świeżo przybyli z Europy.
III
Wiele ciekawych zjawisk uwidoczniło się w omawianym okresie
w sferze szeroko pojętej kultury. Wciąż przy tym funkcjonował po-
dział na kulturę elitarną i masową. Jeśli w Wieku Pozłacanym
występował on niejako obiektywnie, a współcześni nie bardzo je-
szcze zdawali sobie sprawę z istoty problemu, o tyle w pierwszych
dwóch dekadach XX w. rzecz się miała nieco inaczej. Uzewnętrz-
niający się podział na dwa typy kultury był obserwowany i opisy-
wany przez wielu ludzi pióra - najczęściej filozofów ze sposobu
postrzegania rzeczywistości, a publicystów ze względu na prefero-
wany styl i formę wypowiedzi. Do grupy tej zaliczał się m.in. Van
Wyck Brooks.
W 1915 r. opublikował on książkę America's Coming Age stano-
wiącą studium zachodzących w kulturze amerykańskiej przemian.
Według niego podział na kulturę elitarną i masową funkcjonował
przez cały wiek XIX. Brooks dostrzegał wszak nie tylko skrajność
utrwalonych z biegiem lat wzorców kulturowych, ale także niebez-
pieczeństwa płynące z pogłębienia się w przyszłości takiego po-
działu. Co więcej, uważał także, że reformy progresistów nie doda-
ły żadnych nowych wartości do zbioru już istniejących, a jedynie
utrwaliły niektóre z negatywnych zjawisk wcześniej obecnych w
życiu społecznym takich, jak np. komercjalizacja. W ocenach sta-
216
nu i przyszłości życia kulturalnego i społecznego był on raczej
umiarkowanym pesymistą, wierzącym w możliwość zmiany istnie-
jącego stanu rzeczy, pod warunkiem wszak że owe przeobrażenia
byłyby radykalne i głębokie.
Okres progresywizmu pod wieloma względami uznać można za
przejściowy w odniesieniu do funkcjonujących w poszczególnych
sferach twórczości artystycznej stylów, technik i form wyrazu. W
tym też sensie oceny czynione przez Van Brooksa, a także Walte-
ra Lippmanna czy Lee Simonsona (obaj zajmowali się analizą sze-
roko pojmowanego życia kulturalnego) w pełni się potwierdzały.
W literaturze utrwaloną pozycję nadal miał naturalizm upra-
wiany przez takich pisarzy, jak Frank Norris (Ośmiornica - The
Octopus, Gielda - The Pit), Jack London (Zew hrwi - The Cal1
of the Wild, Wilk morski - Sea Wol i Theodore Dreiser (Siostra
Carrie - Sister Carrie, Jennie - Gerhardt). Oprócz prezentowa-
nych przez nich ciemnych stron natury ludzkiej oraz utrzymanego
w podobnej tonacji obrazu "matki natury", można było jednak
spotkać także - np. w twórczości Williama Dean Howellsa - pró-
by przedstawienia niełatwego życia bohaterów, którzy niezależnie
od skali problemów, jakim muszą stawić czoło, zwykle w końcu są
w stanie poradzić sobie z nimi (Nowe łaski fortuny - A Hazard of
the New Fortunes i Awans Silasa Laphama - The Rise of Silas
Lapham). Skrajny pesymizm naturalistów przynajmniej częściowo
ustępował optymizmowi płynącemu z wiary w skuteczność rozwią-
zań oferowanych przez progresistów.
Znacznie mocniej niż w przypadku literatury chęć odejścia od
dotychczas stosowanych form wyrazu uzewnętrzniła się w przy-
padku sztuk pięknych, zwłaszcza zaś w malarstwie. W pierwszej
dekadzie XX w. wiodącym stylem wciąż pozostawał realizm, pre-
zentowany przez twórców z Ashcan School. Druga dekada przy-
niosła już jednak prawdziwą rewolucję. Cezurą stał się w tym
przypadku 17 luty 1913 r., kiedy w budynkach należących do 69
Regimentu Nowojorskiego otworzono wielką Międzynarodową
Wystawę Sztuki Modernistycznej. Zgromadzono w niej 1600 dzieł
sztuki, głównie z zakresu malarstwa, choć rzeźba i grafika również
były tam reprezentowane. Oprócz prac europejskich modernistów
wystawiono także i te, których twórcami byli znajdujący się dotąd
w cieniu Ashcan School rodzimi artyści: John Marin, Georgia
217
O'Keeffe, Marsden Hartley, Max Weber i Arthur Dove. Jednych,
jak np. Maxa Webera, fascynowała bryła, innych - Josepha Stel-
la i Georgię O'Keeffe - gra kolorów. Wszystkich zaś jednoczyło
przekonanie, że modernizm znacznie lepiej niż realizm oddaje du-
cha zmian zachodzących w otaczającym artystów świecie. Od cza-
su wspomnianej wystawy zwanej od miejsca lokalizacji Armory
Shou> (lub Armory Exhibition) modernizm zaczął skutecznie rywa-
lizować z realizmem.
Pozostając przy sztukach operujących obrazem, warto wspo-
mnieć o nowej muzie, jaką był zrodzony w tym okresie film. Dość
szybko po dokonaniu na gruncie amerykańskim wynalazku kine-
toskopu (Thomas Edison - 1889 r.) i projektora filmowego (Tho-
mas Armat - 1896 r.) rozpoczęła się przygoda Amerykanów z fil-
mem. Początkowo bawiły publiczność krótkie filmy naśladujące
wzór pierwszego fabularyzowanego obrazu, jakim był The Great
Train Robbery Edwina S. Portera (1903 r.). Seanse odbywały się w
powstających od 1905 r. z inicjatywy Johna P. Harrisona i Harry
Davisa nickledonach (nazwa wzięła się od 5-centowej opłaty za
wstęp). Rosnąca w szybkim tempie popularność nickledonów (w
1908 r. było ich już 8 -10 tys.) sprawiła, że grono osób zaintereso-
wanych filmem nie tylko jako środkiem służącym taniej rozrywce,
ale także jako środkiem przekazu określonych treści, oddziaływa-
jących na stan umysłów i uczuć, zaczęło się również szybko po-
większać.
W 1915 r. reżyser David W. Griffith zaprezentował publiczności
film Birth of Nation (Narodziny narodu). Obraz ten, utrzymany w
formie romantycznego eposu, dotyczył wojny secesyjnej i lat re-
konstrukcji. Dla dziejów sztuki filmowej pokaz dzieła Griffitha
stanowił istotną cezurę. Odtąd filmu nie traktowano już jako jed-
nej z wielu jarmarcznych sztuczek, prezentowanych ku zabawie
spragnionej rozrywki gawiedzi, lecz uznano, że stać się on może
źródłem prawdziwych doznań artystycznych. Pokaz filmu Griffitha
miał też określone skutki społeczne. Ogólna wymowa obrazu, w
którym Południe było prezentowane z większą sympatią, sprawiła,
że w regionie tym odżywać poczęła tradycja klanowa. W miesiąc
po pierwszym pokazie filmu w Georgii pojawiły się pierwsze pło-
nące krzyże, znak reaktywowania Ku-Klux-Klanu.
W krótkim czasie w nickledonach pojawiło się wiele gatunków
218
filmowych. Najpopularniejsza była w owym czasie komedia. Do
mistrzów tego gatunku należeli już wówczas Charles Chaplin i Bu-
sti n Keaton. Niemałą popularnością cieszyli się także Fatty Ar-
buckle, Harry Langdon oraz występujący w parze Stan Laurel i
Oliver Hardy. Oprócz komedii bardzo chętnie publiczność przycho-
dziła na westerny, w których gwiazdą był podówczas William S.
Hart. Filmy awańturnicze czy filmy płaszcza i szpady stanowiły
niemałą konkurencję dla westernów. Role kreowane przez Dougla-
sa Fairbanksa stanowiły swego rodzaju wyzwanie dla Williama
Harta. Z kolei film sentymentalny, gdzie święciła swe triumfy Ma-
ry Pickford, kierowany był do widowni, oczekującej historii nie-
szczęśliwych miłości, zagubionych w świecie występku i zbrodni
uczciwych kobiet oraz innych podobnych romansowych treści o
wyraźnie moralizatorskim podtekście. Natomiast oczekiwania
tych, którym romans kojarzył się także z seksem, zaspokajały
kreacje dwóch tzw. latynoskich amantów - Ramona Navarro i
Rudolpha Valentino.
Na okres dwóch pierwszych dekad bieżącego stulecia przypadły
narodziny samochodu, jednego z tych produktów szybko rozwijają-
cej się cywilizacji technicznej, który w tak wielkim stopniu zmie-
nił zarówno krajobraz amerykański, jak i życie wielu pokoleń mie-
szkańców USA.
Pierwsze uwieńczone sukcesem próby zbudowania samochodu z
silnikiem spalinowym przypadły na ostatnią dekadę XIX w. W
1893 r. bracia Charles i Frank Duryea skonstruowali pierwszy po-
jazd tego rodzaju. W trzy lata później Henry Ford zbudował swój
pierwszy samochód, w 1901 r. zaś Ransom Olds uruchomił regular-
ną produkcję pojazdów, wypuszczając od tego momentu 1500 wo-
zów rocznie. Jednak na dobre przygoda Amerykanów z samocho-
dem rozpoczęła się w 1909 r., kiedy Ford wprowadził do produkcji
Model T, a przy jego wytwarzaniu zastosował taśmę produkcyjną.
Samochód był składany z łatwych w montażu podzespołów, które w
miarę przesuwu taśmy stopniowo dokładano, tak że na jej końcu
otrzymywano gotowy do użytku pojazd. Wprowadzenie tego syste-
mu faktycznie zrewolucjonizowało produkcję samochodów, znacz-
nie ją upraszczając, przyspieszając i obniżając jej koszty. Konsek-
wencją był błyskawiczny wzrost produkcji (w 1909 r. aż o 3500 %!)
przy jednoczesnym obniżeniu jednostkowej ceny pojazdu. W efek-
219
cie już pod koniec drugiej dekady XX w. Amerykanie mogli pa-
trzeć na samochód nie jak na przedmiot świadczący o niezwykłej
zamożności i ekstrawagancji właściciela, ale jak na produkt z każ-
dym rokiem coraz bardziej dostępny szerokiemu ogółowi.
Pojawienie się samochodu przyczyniło się do zmiany obyczajo-
wości Amerykanów, a szybkość owych przekształceń była prawie
równa tempu produkcji w zakładach Forda. Od 1912 r., kiedy za-
częto budować drogi przystosowane do nowego rodzaju ruchu kołowego, a
zwłaszcza od 1916 r., tj. od daty przyjęcia ustawy zobowiązującej władze
stanowe i federalne do finansowania budowy dróg bitych, także krajobraz
amerykański zaczął się zmieniać, rok po roku coraz bardziej upodobniając się
do tego, z którym oswojony jest obecnie turysta przybywający do tego kraju.
Amerykanie wkraczali w lata 20., dysponując coraz większą
liczbą nowych samochodów, którymi podjeżdżali pod kina. Tam
gwiazdy filmu niemego zabawiały ich, ułatwiając oderwanie się
myślami od dopiero co zakończonej wojny i wszystkich jej skutków. Większość
Amerykanów pragnęła już tylko spokojnego, wygodnego, a nade wszystko
ustabilizowanego życia. Z tymi też oczekiwaniami wchodzili oni w "złote lata
dwudzieste".
Rozdział szósty
ZDOBYWCY I PROTEKTORZY
(1898-1920)
I
spaniałą małą wojną" nazwano później w Stanach Zjedno-
, Wczonych prowadzone pomiędzy kwietniem a sierpniem 1898 r.
działania wojenne przeciwko Hiszpanii. Rozpoczęły się one od bły-
skotliwego zwycięstwa w bitwie morskiej, jaka rozegrała się w Za-
toce Manilskiej. Skierowana w ten rejon przez przewidującego
bieg wydarzeń Theodore'a Roosevelta eskadra kmd. George'a De-
weya przybyła 1 maja w rejon Manili, napotykając tam liczniej-
ezą, ale gorzej uzbrojoną flotę hiszpańską. Po podjgtej rankiem te-
go samego dnia walce krążowniki i kanonierki Deweya pokonały
okręty hiszpańskie, trzy z nich zatapiając. Zwycięstwo dokonało
eię niemal bez strat własnych; tylko 8 marynarzy amerykańskich
odniosło rany.
Wraz z wiadomościami o tym sukcesie dotarły do Waszyngtonu
wieści na temat planowanej przez flotę przeciwnika wyprawy, któ-
rej celem było zniszczenie Eskadry Azjatyckiej. Wprawdzie osta-
:tecznie do owej ekspedycji nie doszło, ale nim się to w lipcu wy-
jaśniło, wcześniej już, gdyż w końcu maja, podjęto w Waszyngto-
`_nie decyzjg o wysłaniu na Filipiny korpusu w sile 12 tys. żołnie-
l'zy. Pierwszy transport odpłynął z San Francisco 25 maja, przyby-
ając na miejsce 13 czerwca. I choć Manila została zajęta przez
ojska amerykańskie dopiero w sierpniu, to ich obecność - po-
obnie zresztą jak i okrgtów US Navy - uniemożliwiła opanowa-
e stolicy Filipin przez niemiecką eskadrg pod dowództwem wice-
irała Otto von Diedrichsa. Ta zaś została wysłana na Filipiny,
ubiec Wielką Brytanię, Francję i Japonię, pragnące wykorzy-
ć klgskę Hiszpanii i objąć wyspy protektoratem, lub stworzyć
strefy wpływów handlowych, gdyby zaś to było niemożliwe, to
221
przynajmniej zbudować bazę dla marynarki wojennej. Przybyła
17 czerwca do Zatoki Manilskiej eskadra niemiecka zastała tam
już jednak jednostki amerykańskie i tym samym plan opanowania
Manili przez Niemcy nie powiódł się.
W walkach z Hiszpanami pomogła Amerykanom na Filipinach
miejscowa armia powstańcza, zorganizowana przez Emilio Agui-
naldo, działacza niepodległościowego, który już wcześniej podej-
mował próby wyzwolenia kraju własnymi siłami (powstanie 1897 r.),
a po klęsce ostatniej z nich wyemigrował do Hongkongu. Stamtąd
został przewieziony na jednym z okrętów Deweya na Filipiny, by
podjąć się organizacji działań zbrojnych przeciwko Hiszpanom. 13
sierpnia dowodzone przez niego oddziały wkroczyły wraz z wojska-
mi amerykańskimi do Manili, a w parę tygodni później, 9 wrześ-
nia, przywódcy ruchu wyzwoleńczego proklamowali niepodległość
Filipin, obierając Aguinaldo prezydentem nowej republiki.
Innym frontem, na którym rozgrywały się działania w okresie
"wspaniałej małej wojny", była Kuba. Marynarka amerykańska
podjęła blokadę stacjonującej w Santiago, a dopiero co przysłanej
z Europy floty hiszpańskiej. Jej zamknięcie umożliwiło lądowanie
wojsk US Army na Kubie. Przybyły tam w końcu czerwca korpus
ekspedycyjny w sile 17 tys. żołnierzy, dowodzony przez gen. Wil-
liama R. Shaftera, oraz formacje ochotnicze, w tym pozostający
pod komendą płk. Leonarda Wooda i Theodore'a Roosevelta (ten
zrezygnował z posady w Departamencie Marynarki) Pierwszy
Ochotniczy Regiment Kawalerii (potocznie zwany oddziałem Suro-
wych Jeźdźców - Rough Riders), wzięły udział w dwóch poważ-
niejszych bitwach lądowych o E1 Caney i San Juan Hill. Zwycię-
stwo w nich odniesione umożliwiło podjęcie bezpośredniego
ostrzału miasta i portu Santiago, co z kolei zmusiło flotę hiszuań-
ską do przystąpienia do ostatniej próby złamania blokady. W dniu
3 lipca doszło do największej w całej wojnie bitwy morskiej, w
efekcie której flota hiszpańska uległa zniszczeniu. Zwycięstwo to
umożliwiło zajęcie Santiago w dwa tygodnie później przez oddziały
lądowe.
Ów sukces, łącząc się z pomyślnym dla Amerykanów przebie-
giem wojny na Filipinach, przekonał rząd w Madrycie o koniecz-
ności podjęcia rozmów pokojowych. W dniu 12 sierpnia podpisano
w Waszyngtonie wstępny protokół, a następnie podjęto rokowania
na temat ostatecznych warunków pokoju. Ich efektem stał się
traktat podpisany 10 grudnia 1898 r. w Paryżu przez obie strony.
Iiiszpania straciła nie tylko Kubę, ale także Filipiny, Puerto Rico
i Guam. Z kolei USA załaciły tytułem odszkodowań za Filipiny
20 mln dolarów. Jeśli dla Hiszpanii panowanie nad owymi teryto-
riami zakończyło się definitywnie, to przed Stanami Zjednoczony-
mi stawało pytanie - wcale nie retoryczne, biorąc pod uwagę
etan nastrojów w kraju - co dalej z nowymi nabytkami, oraz jaki
wpływ na dalszy kurs polityki zagranicznej wywrze dopiero co od-
niesione zwycięstwo.
Pytania te zadawano sobie już w okresie rokowań z Hiszpanią.
Wyrazem wątpliwości niemałej grupy wpływowych osobistości z
życia publicznego było zawiązanie w listopadzie 1898 r. Ligi Anty-
imperialistycznej (Anti-Imperialist League), powstałej w Bostonie
" organizacji programowo przeciwnej przyłączeniu terytoriów zdoby-
-
tych na Hiszpanii (z wyjątkiem Puerto Rico). Należeli do niej
m.in. senatorzy: Carl Schurz i George Hoar, byli prezydenci: Gro-
~3
ver Cleveland i Benjamin Harrison, kandydat demokratów na pre-
zydenta z okresu elekcji 1896 r. William J. Bryan, sławny biznes-
rnen, Andrew Carnegie, i przewodniczący AFL Samuel Gompers,
prezydent uniwersytetu Harvarda, Charles W. Eliot, i pisarz Mark
Twain. W sumie w całym kraju organizacja liczyła 30 tys. osób
zdecydowanie przeciwnych nie tylko przyłączeniu do USA zdoby-
tych na Hiszpanii terytoriów, lecz w ogóle kontynuowaniu tego
kursu polityki zagranicznej, który podjęła administracja McKin-
leya. Antyimperialiści byli mu przeciwni nie ze względów moral-
nych, lecz z uwagi na to, że przyłączenie nowych terytoriów było-
by sprzeczne z Konstytucją, nie dającą rządowi uprawnień do
eprawowania władzy nad koloniami. Ponadto argumentowano, że
wraz z przyłączeniem nowych, dalekich w sensie geograficznym i
kulturowym obszarów, Stany Zjednoczone staną się bliższe współ-
:czeanym państwom kolonialnym niż republice czasów Washingto-
na i Jeffersona. W końcu antyimperialiści uznawali, że kontynuo-
anie podjętej przez administrację polityki oznaczać będzie zerwa-
e z tradycją izolacji, sięgającą czasów Ojców Założycieli, taki
obrót spraw przynieść może trudne do przewidzenia skutki, nie
łączając licznych konfliktów z mocarstwami kolonialnymi.
'Zdecydowany opór wpływowych członków Kongresu o zapatry-
222 223
waniach antyimperialistycznych postawił nawet pod znakiem za.
pytania możliwość ratyfikacji układu pokojowego, kończącego
wojnę z Hiszpanią. Ostatecznie został on przyjęty przez Kongres
na początku lutego 1899 r., ale o jego ratyfikacji przesądził do-
słownie jeden głos więcej od wymaganej w takich sytuacjach
większości 2/3.
Przynajmniej część z przewidywanych przez członków Ligi nie-
bezpieczeństw miała się już wkrótce potwierdzić. Otóż na dwa dni
przed ostatecznym zakończeniem wspomnianej debaty ratyfikacyj-
nej na Filipinach wybuchło powstanie kierowane przez dotychcza-
sowego sojusznika Amerykanów, Emilio Aguinaldo. Pod hasłami
niesienia misji cywilizacyjnej i konieczności obrony Filipin przed
ewentualną agresją ze strony mocarstw europejskich Stany Zjed-
noczone przystąpiły do jego likwidowania. Tłumienie powstania
przerodziło się w ciągnącą się cztery lata wojnę kolonialną, która
kosztowała Amerykanów więcej pieniędzy (600 mln dol.) oraz wię-
cej strat niż dopiero co zakończona wojna z Hiszpanią, przy czym
metody stosowane w walce z Filipińczykami w niczym nie różniły
się od przyjętych przez byłych europejskich kolonizatorów (obozy
koncentracyjne dla ludności cywilnej). W Akcie organicznym dla
Filipin (Philipine Organic Act), który wszedł w życie w lipcu 1902
r., po likwidacji powstania, Filipiny zostały potraktowane jak nie
zorganizowane terytorium, poddane władzy gubernatora mianowa-
nego przez prezydenta oraz dwuizbowej legislatury. W skład izby
wyższej powołano członków specjalnej komisji utworzonej jeszcze
w kwietniu 1900 r. (tzw. Komisja Tafta), w celu zorganizowania
na wyspach cywilnej administracji. Od chwili wprowadzenia
wspomnianego aktu aż do 1946 r. Filipiny pozostały w zależności
od Stanów Zjednoczonych, choć jej stopień zmniejszał się w miarę
upływu czasu.
Status Filipin był podobny do tego, który dwa lata wcześni j na-
dano Puerto Rico, a nieco inny od przyjętego w przypadku Guam
- wyspy wcielonej do Stanów Zjednoczonych i z uwagi na po'
wstałą na niej bazę marynarki administrowanej przez Departa-
ment Marynarki. Nieco więcej problemów z określeniem zależnoś-
ci od Stanów Zjednoczonych pojawiło się w przypadku Kuby. Po
zakończeniu wojny z Hiszpanią wojska amerykańskie nadal pozo-
stawały na wyspie, a ich dowódca, Leonard Wood (awansowany
224
już na generała), faktycznie sprawował władzę gubernatora wys-
py, Jego wpływy nie ograniczały się jedynie do spraw czysto mili-
tarnych, ale rozciągały się także na stosunki polityczne. W listo-
padzie 1900 r. Wood nie zaaprobował nowej konstytucji Kuby ze
względu na to, że ów dokument nie zawierał postanowień dotyczą-
cych specjalnych stosunków z USA. Została ona zatwierdzona
przez Wooda dopiero wówczas, gdy amerykański Kongres uchwalił
zgłoszoną przez senatora Orville'a H. Platta poprawkę do konsty-
tucji kubańskiej (!), na mocy której: 1) Kuba nie mogła zawierać
traktatów z państwami trzecimi, które mogłyby podważyć jej nie-
podległość, 2) kubański dług wewnętrzny nie będzie przewyższał
możliwości płatniczych kraju, 3) Stany Zjednoczone będą mogły
interweniować na Kubie w przypadku zagrożenia jej niepodległoś-
ci bądź porządku publicznego, 4) Kuba wydzierżawi Stanom Zjed-
noczonym teren pod bazę morską, 5) Kuba będzie kontynuować
konsekwentne wprowadzanie przepisów sanitarnych, mających
ochronić mieszkańców od ewentualnych epidemii. Zgłoszona przez
Platta na początku marca 1901 r. poprawka, czyniąca z Kuby pro-
tektorat amerykański, została zaakceptowana w czerwcu tego sa-
mego roku przez Konwencję Konstytucyjną. W maju następnego
roku zakończyła się amerykańska okupacja, a dokładnie w rok
potem oba kraje zawarły traktat, do którego zostały wprowadzone
postanowienia wynikające z poprawki Platta, anulowane dopiero
za czasów prezydentury Franklina D. Roosevelta. Po wielu podej-
mowanych w XIX w. próbach ustanowienia "specjalnych stosun-
ków" z Kubą ostatecznie udało to się osiągnąć administracji
McKinleya, a następnie Theodore'a Roosevelta. Przez z górą pół
wieku Kuba pozostawać miała w ścisłym kręgu wpływów amery-
kańskich.
Jednym z istotnych doświadczeń, wyniesionych z okresu wojny
z Hiszpanią, było uznanie, że bez budowy kanału międzyoceanicz-
nego w rejonie Ameryki Środkowej Stany Zjednoczone, dysponu-
jące flotą na Atlantyku i Pacyfiku, nie będą mogły w razie ko-
nieczności w krótkim czasie skutecznie wykorzystać posiadanych
aił. Argumentem najbardziej przekonywającym była trwająca 68
i podróż pancernika "Oregon" ze składu floty Pacyfiku, który
6piesząc, by wesprzeć amerykańską flotę blokującą Santiago, mu-
6iał pokonać drogę dookoła obu Ameryk. Niezależnie od argumen-
- Na drodze ku potędze
225
tów natury obronnej ważny czynnik stymulujący działania w celu
budowy kanału stanowiły korzystne prognozy natury ekonomicz-
nej. Podkreślano przy tym nie tylko profity, płynące ze zwiększe-
nia obrotów handlowych z krajami basenu Pacyfiku, ale także
spodziewane znaczne obniżenie kosztów transportu pomiędzy
Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżem. Sprawa była tym bardziej
warta rozważenia, że działające od lat 70. frańcuskie Towarzystwo
Kanału Panamskiego, znajdując się w kłopotach f inansowych, by-
ło skłonne odstąpić prawa do budowy kanału rządowi amerykań-
skiemu.
Jedną z głównych prawno-politycznych przeszkód, leżących na
drodze do urzeczywistnienia przez Stany Zjednoczone wszystkich
tych planów, był układ zawarty z Wielką Brytanią w 1850 r.
(układ Claytona-Bulwera) zobowiązujący obie strony do niepodej-
mowania przedsięwzięć związanych z budową kanału bez zgody
drugiej strony. Słabnąca pod koniec XIX w. pozycja Wielkiej Bry-
tanii w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi pozwoliła dokonać
administracji McKinleya rewizji wspomnianego układu. Na po-
czątku lutego 1900 r. sekretarz stanu John Hay i ambasador bry-
tyjski w Waszyngtonie Julian Pauncefote podpisali nowy układ,
na mocy którego Stany Zjednoczone uzyskiwały prawo budowy i
zarządzania kanałem pod warunkiem wszak, że zostanie on zneu-
tralizowany i udostępniony do użytku statkom i okrętom wszyst-
kich krajów. Przełamanie oporu Wielkiej Brytanii pozwoliło ru-
szyć sprawę z miejsca. Kolejny problem, jaki należało rozstrzyg-
nąć, stanowiło miejsce budowy kanału.
W grę wchodziły dwie trasy - poprzez Nikaraguę lub też w po-
przek Przesmyku Panamskiego. Pierwsza miała tę przewagę, że
wymagała mniejszych robót ziemnych w związku z możliwością
wykorzystania istniejących jezior. Atutem drugiej było zaś i,o, że
w chwili podjęcia przez USA rokowań z francuskim towarzystwem
na temat odkupienia praw do budowy kanału, 2/5 trasy zostało już
wykonane. Obie trasy miały swoich gorących zwolenników i
przeciwników, którzy nie przebierali w środkach, by popierana
przez nich koncepcja uzyskała akceptację czynników decyzyjnych.
Jeszcze w 1899 r. prezydent McKinley powołał specjalną komisję
która, biorąc pod uwagę różne czynniki od geologicznych po kli-
matyczne, miała dokonać wyboru trasy. Pracująca pod kierun-
kiem wiceadmirała Johna G. Walkera komisja opowiedziała się
początkowo za trasą nikaraguańską, a jej raport wykradziony z
biura Walkera przez przekupionych przez Randolpha Hearsta lu-
dzi został opublikowany 21 listopada 1901 r. w "New York Jour-
nal". Wykorzystując sprzyjające okoliczności grupa kongresma-
nów, którym przewodził William Hepburn, wniosła na początku
grudnia tego samego roku wniosek o przyjęcie trasy nikaraguań-
skiej. Na wieść o tym Nowe Towarzystwo Kanału Panamskiego
postanowiło obniżyć, i to znacznie, wysokość sumy, za którą zga-
dzało się odsprzedać prawa do kanału ze 109 do 40 mln dolarów.
Pod wpływem tych rewelacji prezydent Theodore Roosevelt - do-
tąd zwolennik trasy nikaraguańskiej - zmienił zdanie, za nim zaś
uczynili to także członkowie komisji, wypowiadając się za Pana-
mą jako miejscem budowy kanału. Powstała tym samym dość nie-
zwykła sytuacja, w której Komisja Walkera ogłosiła 20 stycznia
1902 r. swój nowy raport z poparciem dla trasy panamskiej, pod-
czas gdy 9 stycznia Izba Reprezentantów niemal jednomyślnie (308
do 2) przyjęła rezolucję w sprawie budowy kanału w Nikaragui, w
Senacie zaś został złożony przez Johna C. Spoonera konkurencyj-
ny wniosek dotyczący poprowadzenia kanału przez Panamę.
Powstałe rozbieżności odroczyły na kilka miesięcy rozstrzygnię-
cie narastających kontrowersji. Wsparcie Roosevelta i lidera re-
publikańskiej większości w Senacie Marka Hanny, a ponadto
działania lobbystyczne francuskiego Towarzystwa Kanału Panam-
ekiego z inżynierem Philippem Bunau-Varilla, i w końcu przypa-
dek, jakim był wielki wybuch wulkanu Momotombo w Nikaragui,
złożyły się na to, że ostatecznie 19 czerwca 1902 r. Senat przyjął
wniosek Spoonera w sprawie wyboru szlaku panamskiego pod
trzema wszak warunkami: 1) po przyznaniu przez Kongres 40 mln
dol. odszkodowań Towarzystwu Kanału Panamskiego, 2) uzyska-
niu zgody od Kolumbii (do niej należała wówczas Panama), 3)
powrotu do trasy nikaraguańskiej w przypadku niepowodzenia ro-
kowań z Kolumbią.
Stosunkowo najłatwiej przyszło spełnić pierwszy warunek. Z
`ugim było już znacznie gorzej. Rokowania podjęte z Kolumbią
na temat budowy kanału przez Przesmyk Panamski wprawdzie za-
lCończyły się podpisaniem 22 stycznia 1903 r. traktatu, na mocy
i tórego w zamian za 10 mln dol. jednorazowej wypłaty oraz 250
226 227
tys. dol. rocznych opłat USA mogły przez 99 lat użytkować na za-
sadzie dzierżawy liczący 10 km szerokości obszar strefy kanału
,
ale Senat Kongresu Kolumbii odrzucił układ w sierpniu tego sa-
mego roku. Wydawało się zatem, że należy powrócić do trasy nika-
raguańskiej. Roosevelt i inni zwolennicy szlaku panamskiego nie
rezygnowali jednak łatwo. Za pośrednictwem Bunau-Varilli zosta-
ły podjgte rozmowy z jednym z przywódców ruchu separatystyczne-
go w Panamie, Manuelem Amador Guerrero, w sprawie zorganizo-
wania powstania wymierzonego przeciwko Kolumbii. Po jego suk-
cesie USA zamierzały uznać nowy rząd, w zamian za co ten zgo-
dzić się miał na budowę przez Amerykanów kanału. 3 listopada
1903 r. rozpoczęło się kierowane przez Guerrero powstanie. W
cztery dni później jego rząd został uznany przez Waszyngton. Po
upływie niecałych dwóch tygodni, 18 listopada, sekretarz stanu
Hay i Bunau-Varilla (ten ostatni został posłem Panamy w USA)
podpisali układ, na mocy którego Stany Zjednoczone uzyskiwały
zgodę na budowę kanału oraz prawo eksterytorialności jego strefy
(powiększonej do 16 km) za tg samą ceng, jaką poprzednio ofero-
wano Kolumbii. Szybka ratyfikacja układu przez obie strony (1904 r.)
zakończyła cały dyplomatyczny rozdział związany z przygotowa-
niami do budowy kanału.
Prace nad nim potrwały dziesięć lat i kosztowały 366 mln dol.
oraz życie 6 tys. zatrudnionych przy jego budowie ludzi. Kanał Pa-
namski otworzono 15 sierpnia 1914 r., a jego przekazanie do eks-
ploatacji upamigtniła wielka wystawa światowa, zorganizowana w
San Francisco. Fragmentem uroczystości miało być także przepły-
nięcie Kanałem liczącej 100 jednostek floty amerykańskiej stacjo-
nującej w portach atlantyckich. W związku z informacjami o wy-
buchu wojny w Europie poniechano jednak tego planu. Zamiast
otwierającego armadg pancernika "Oregon", pierwszą jednoscką,
jaka oficjalnie przepłynęła Kanał, był niewielki, wiozący cement
statek handlowy "Cristobal".
Postawa przyjęta przez administrację McKinleya, a później i
Roosevelta w sprawie budowy kanału oraz zastosowane przez nie
metody, łącząc się z wcześniej prezentowanymi faktami, obrazują-
cymi stosunek do nabytków z wojny z Hiszpanią, wskazywały na
determinację, z jaką Stany Zjednoczone postanowiły realizować
swoje interesy w Ameryce Środkowej. Szereg innych faktów z po-
czątku XX w. potwierdzało pogląd, że republikańskie administra-
cje z tego okresu pragngły wzmocnić pozycję USA na terenie
Ameryki Łacińskiej zarówno w stosunkach z państwami europej-
skimi, jak i samymi krajami tego regionu.
Nader czytelnym sygnałem dla wszystkich zainteresowanych był
przebieg kolejnego konfliktu, w którym z jednej strony występo-
wała Wenezuela, z drugiej natomiast - mocarstwa europejskie.
Tym razem przedmiotem sporu nie była kwestia granic, lecz dłu-
gów, jakie kolejne rządy wenezuelskie zaciągały w Europie. W
lgg9 r. doszło do przewrotu, w rezultacie którego władzę przejął
Cipriano Castro. Obejmując rządy, zdecydował się wstrzymać wy-
płatę wierzycielom ich należności. Od początku 1901 r. Niemcy za-
częły zdecydowanie domagać się zwrotu pienigdzy, jednocześnie
informując rząd amerykański o tym, że ewentualna akcja przeciw-
ko Wenezueli nie będzie miała nic wspólnego z chęcią aneksji jej
terytorium. Prezydent Roosevelt początkowo uznał słuszność ro-
szczeń niemieckich stwierdzając, że doktryna Monroe nie zwalnia
państw zachodniej półkuli od wypełniania ich zobowiązań finanso-
wych. Po takim wyjaśnieniu stanowiska USA, Niemcy, a za nimi i
Wielka Brytania przystąpiły do blokady morskich wybrzeży Wene-
zueli, chcąc w ten sposób wymóc na rządzie Castro spłatę długów.
Przeciągająca się blokada zmusiła go do zwrócenia się o pomoc do
Stanów Zjednoczonych, które miały podjąć się arbitrażu. W czasie
negocjacji na ten temat flota niemiecka zbombardowała Fort San
Carlos. W uznaniu, że akcja ta była jawną agresją, administracja
: Roosevelta zaczgła rozważać możliwość podjgcia kontrakcji mili-
tarnej. Nie doszło wszak do niej, gdyż ostatecznie w połowie lute-
go 1903 r. strony konfliktu przystały na zaproponowane przez rząd
amerykański warunki jego rozwiązania.
Cała sprawa, być może, nie byłaby warta większej uwagi, gdyby
nie to, że jej podłoże i przebieg skłoniły Roosevelta do sformuło-
wania własnego uzupełnienia doktryny Monroe. W dorocznym
orędziu o stanie państwa z grudnia 1904 r. prezydent stwierdził, że
w razie złamania przez państwa zachodniej półkuli podstawowych
=zaaad, na jakich opierają się stosunki międzynarodowe (w tym
gpłaty zaciągniętych pożyczek), Stany Zjednoczone przyjmą na sie-
bie obowiązki działania jako "międzynarodowa siła policyjna". W
olejnych latach prezydentury Roosevelta oraz za jego nastgpców,
228 229
w tym przede wszystkim w okresie dwóch kadencji Woodrowa Wil-
sona, Stany Zjednoczone nader chętnie korzystały z przyznanych
sobie uprawnień do kształtowania "porządku" na zachodniej pół-
kuli.
Już w 1905 r. Rooseveltowskie uzupełnienie doktryny Monroe
znalazło swe praktyczne zastosowanie. W trakcie 1904 r. narastał
kryzys w stosunkach Dominikany z państwami europejskimi: Bel-
gią, Francją, Niemcami, Włochami i Hiszpanią, którym rząd tego
kraju był winien 22 mln dol. Jednocześnie dalsze 10 mln dol. sta-
nowiło zadłużenie wobec Stanów Zjednoczonych. Z tymi jednak
Dominikana doszła w październiku 1904 r. do porozumienia, przy-
stając na to, by jedna z firm nowojorskich przejmowała wpływy z
ceł w porcie Puerto Plata na poczet spłaty długu wobec USA.
Po ogłoszeniu przez Roosevelta uzupełnienia doktryny Monroe
rząd amerykański zawarł w styczniu 1905 r. nowe porozumienie z
Dominikaną, na mocy którego 55% zbieranych przezeń w Puerto
Plata ceł miało być przeznaczonych na zwrot długu wszystkim, a
zatem i europejskim wierzycielom, reszta zaś pozostawała do dy-
spozycji Dominikany. W dniu 7 lutego tego samego roku wcześ-
niejsza o miesiąc umowa została potwierdzona w formie traktatu.
Wprawdzie aż dwa lata czekał on na ratyfikację, ale nie przeszko-
dziło to administracji Roosevelta wykonywać w praktyce jego po-
stanowień. Co więcej, powodzenie całej operacji na tyle przekona-
ło europejskich wierzycieli co do wypłacalności dłużnika, że pod
wpływem Stanów Zjednoczonych zgodzili się oni obniżyć należną
im sumę z 22 do 17 mln dol. Jednocześnie, aby zwiększyć ich za-
ufanie, rząd Dominikan.y wydał gwarantowane przez USA obliga-
cje na sumę 20 mln dol. Do zawartego w 1905 r., a ostatecznie ra-
tyfikowanego w lutym 1907 r., traktatu dodano zaś punkt, w któ-
rym USA gwarantowały integralność terytorialną Dominikany.
Stan ten trwał w nie zmienionej formie do września 1912 r., kie-
dy to dwa urzędy celne zostały zajęte przez grupy opozycyjne wo-
bec rządu w Santo Domingo. Uniemożliwiło to dalsze pełne egzek-
wowanie postanowień sprzed kilku lat. Sprawy zaczęły się jeszcze
bardziej komplikować, gdy w 1913 r. administracja Woodrowa
Wilsona wysłała, jako swojego nowego przedstawiciela w Domini-
kanie, Jamesa M. Sullivana, człowieka znanego z licznych powią-
zań z nowojorskim światem f`inansów. Pogłębiające się kontro-
wersje dotyczące dalszej przyszłości, zarówno zadłużenia domini-
kańskiego, jak i amerykańskiej kontroli nad systemem finanso-
wym tego kraju, sprawiły, że administracja Wilsona coraz bardziej
zaczęła się angażować w sprawy wewnątrzpolityczne, ingerując w
wybory prezydenckie z grudnia 1913 r., kiedy wbrew oczywistym
faktom (przegrana partii kandydata) poparto Jose Bordasa. Gdy
po wygraniu wyborów zaczął on stosować ostre represje wobec
opozycji, zapoczątkowując w ten sposób krótką wojnę domową,
Woodrow Wilson opracował plan uzdrowienia sytuacji w Domini-
kanie. Wcielenie go w życie pozwoliło na przeprowadzenie nowych
wyborów, które wygrał gen. Juan Isidoro Jimenez. Administracja
Wilsona spodziewała się, że zgodzi się on na kontynuowanie prak-
tyki podporządkowania systemu celnego Dominikany Stanom
Zjednoczonym. Jimenez jednak odmówił, a naciski wywierane na
niego personalnie i na jego rząd, jako całość, przez Departament
Stanu tylko wzmogły sytuację rewolucyjną na wyspie. Do kolejne-
go przewrotu doszło w kwietniu 1916 r., kiedy gen Desiderio Arias
wystąpił przeciwko Jimenezowi. Widząc, że ani dotychczasowy
prezydent, ani nowy pretendent nie spełniają stawianych przez
Waszyngton warunków, dotyczących oddania pod kontrolę amery-
kańską systemu finansowego kraju (już nie tylko ceł, ale także
akarbu państwa), Wilson wysłał na wyspę oddziały piechoty mor-
akiej. Rozpoczynając lądowanie na początku maja 1916 r., wkrótce
opanowały one strategiczne punkty wyspy. Dotychczasowe organy
władzy zostały rozwiązane, a od 29 listopada tego samego roku na
czele rządu stanął amerykański oficer, Harry S. Knapp, zapocząt-
kowując w ten sposób ciągnącą się do 1924 r. okupację wojskową
kraju. System, który został przyjęty przez administrację Roosevel-
ta w 1905 r. w celu uchronienia Dominikany przed ingerencją
:
państw europejskich, w jedenaście lat później doprowadził do in-
terwencji tam samych Stanów Zjednoczonych.
Sprawy finansowe, łącząc się z kwestiami natury politycznej,
atały się powodem amerykańskiej interwencji także w innych kra-
jach. Jednym z nich była Nikaragua, ważna dla Stanów Zjedno-
czonych raz jako państwo, przez którego terytorium mogła prze-
biegać alternatywna dla Kanału Panamskiego trasa łącząca At-
lantyk i Pacyf`ik, po wtóre zaś jako kraj, gdzie znajdowały się ko-
palnie złota eksploatowane m.in. przez koncern United States-Ni-
,
230 231
caragua Concession, oraz plantacje należące do obywateli amery-
kańskich. Niepokój administracji Roosevelta co do stabilności
pozycji amerykańskich w Nikaragui zrodził się w 1905 r., gdy
prezydent Jose Santos Zelaya wystąpił do państw sąsiedzkich z
projektem utworzenia Związku Ameryki Srodkowej, który stano-
wiłby formę obrony państw tego regionu przed natarczywymi
próbami objęcia ich przez Stany Zjednoczone swego rodzaju
"opieką". Obawy Roosevelta, a następnie Tafta budziły także za-
powiedzi Zelayi, że Nikaragua podpisze z Wielką Brytanią i Ja-
ponią traktat o budowie nowego kanału oceanicznego. Gdy za-
tem w grudniu 1909 r. wybuchła w Nikaragui rewolucja, a Ze-
laya był na tyle nierozważny, że pozwolił na egzekucję dwóch
obywateli amerykańskich wspierających rebeliantów, administra-
cja Tafta wykorzystała to i otwarcie zaczgła popierać przywódcę
powstania Adolfo Diaza.
Po przejęciu przez niego władzy USA rozpoczęły negocjacje z
nowym rządem na temat poddania finansów Nikaragui kontroli
amerykańskiej. W dniu 6 czerwca 1911 r. została podpisana kon-
wencja, od nazwisk negocjatorów zwana Konwencją Knox-Castril-
lo. Na jej podstawie Stany Zjednoczone stały się gwarantem za-
granicznych płatności Nikaragui, uzyskując prawo pobierania ceł.
Brak akceptacji dla tego porozumienia ze strony Senatu, łącząc
się z przygotowaniami czynionymi przez opozycję w celu obalenia
Diaza, doprowadziły administrację Tafta do przekonania, że jedy-
ną gwarancją stabilności interesów amerykańskich w tym kraju
może być tylko obecność US Army. W połowie sierpnia 2,5 tys.
żołnierzy piechoty morskiej wylądowało w Nikaragui, pozostając
tam aż do 1925 r., by po krótkiej przerwie powrócić na kolejne
osiem lat. Korzystając z ich obecności udało się już nowej admi-
nistracji (Woodrowa Wilsona) doprowadzić do podpisania uxładu,
który zapewnił Stanom Zjednoczonym wyłączne prawo do budowy
w przyszłości kanału przez terytorium Nikaragui. Zawarty 5 sierp-
nia 1914 r. przez sekretarza stanu, Williama J. Bryana, i posła ni-
karaguańskiego w Waszyngtonie, Emiliano Chamorro, układ od-
dawał Stanom Zjednoczonym na 99 lat Corn Islands na Morzu Ka-
raibskim, zezwalał na budowę bazy morskiej w Zatoce Fonseca
oraz przyznawał prawo budowy kanału. W zamian za to rząd Dia-
za uzyskał 3 mln dol. Ratyfikowany w czerwcu 1916 r. układ za-
pewniał pełną stabilizację podstawowych interesów amerykań-
skich w Nikaragui.
Bardzo podobnie do opisywanych wyżej potoczyły się w omawia-
nym okresie koleje stosunków amerykańsko-honduraskich. Także
i ten kraj był poważnie (jak na niewielkie jego możliwości płatni-
cze) zadłużony w USA. Te ostatnie próbowały dojść do porozumie-
nia z rządem gen. Miguela Davila w sprawie przejęcia kontroli
nad finansami kraju, lecz prezydent pozostający pod znacznym
wpływem Zelayi nie był skory do zawarcia odpowiedniego układu
w tej sprawie. Upadek Zelayi pociągnął za sobą także podjęcie
przez przeciwników Davila próby jego obalenia. Wspierały ich w
tym Stany Zjednoczone, udzielając politycznej i finansowej pomo-
cy pretendentowi do fotela prezydenckiego, raz już stojącemu na
czele rządu, Manuelowi Bonilli. Jeszcze w okresie wojny domowej
w Hondurasie z lat 1910-11 administracja Tafta zawarła z tym-
czasowym rządem Bonilli traktat w sprawie przejęcia przez USA
kontroli nad finansami tego kraju, a następnie pomogła mu wy-
grać wybory prezydenckie po zakończeniu wojny. Bonilla został
prezydentem w końcu października 1911 r., ale odrzucenie przez
Senat amerykański podpisanego wcześniej układu znacznie osłabi-
ło wewnątrz kraju pozycję nowego szefa rządu. W końcu 1911 r.
rozpoczęły się przygotowania do powstania przeciwko Bonilli.
Przerwała je interwencja z początku stycznia 1912 r., kiedy od-
działy piechoty morskiej wylądowały, formalnie - by bronić włas-
ności obywateli amerykańskich, faktycznie - aby uzyskać to, cze-
go administracja Tafta nie była w stanie przeprowadzić przy uży-
ciu środków dyplomatycznych.
Chęć uzyskania kontroli nad systemem celnym doprowadziła
także do kolejnej interwencji Stanów Zjednoczonych w jeszcze jed-
nym państwie amerykańskim. Tym razem chodziło o Haiti, winne
Niemcom, Francji i USA 24 mln dol. W czerwcu 1914 r. Departa-
ment Stanu zaproponował rządowi haitańskiemu zawarcie układu
odobnego do tych negocjowanych wcześniej z Nikaraguą i Hon-
: ttrasem. Kiedy propozycja spotkała się z odmową, wówczas w
' 'udniu tego samego roku podjęto niecodzienną akcję. Skierowa-
na wyspę oddział piechoty morskiej, którego zadaniem było
z
kradzenie z Banque Nationale pół mln dol. Miało to być przeko-
a.lącym dowodem, że w razie podtrzyrnywania odmowy zawar-
232 238
cia wspomnianego układu USA użyją siły. Manifestacja okazała
się na tyle skuteczna, że w istocie rząd Haiti zgodził się przyjąć
wysuwane pod jego adresem żądania. Oprócz zawarcia układu
przekazującego pod kontrolę USA system f inansowy wyspy, doty-
czyły one także oddania pod komendę amerykańską miejscowej
armii. Nim jednak odpowiednia komisja delegowana przez Depar-
tament Stanu przybyła na miejsce, w marcu 1915 r. doszło w
Port-au Prince do zamachu stanu, w rezultacie którego do władzy
doszedł gen. Vilburn Guillaume Sam. Odwołał on wszystkie wcześ-
niej zaciągnięte wobec USA zobowiązania. Rządy jego nie trwały
długo, gdyż zakończyły się w lipcu 1915 r. Sam był odpowiedzialny
za rozstrzelanie 167 więźniów politycznych. Kosztowało to go ży-
cie, gdyż zgromadzony w czasie publicznej egzekucji tłum zlinczo-
wał dyktatora. Po jego śmierci rozpoczął się okres walk wewnętrz-
nych, do których włączyły się lądujące 28 lipca 1915 r. oddziały
amerykańskiej piechoty morskiej i regularnej piechoty. W
przeciwieństwie do wcześniejszych interwencji, ta miała szczegól-
nie krwawy charakter. W ciągu ledwie kilku tygodni zginęło z rąk
Amerykanów ponad 2 tys. Haitańczyków. Jednocześnie zaczęto po-
szukiwania polityków, którzy mogliby sformować rząd cywilny, a
zarazem zgodzić się na proponowane przez USA warunki, sprowa-
dzające Haiti do roli amerykańskiego protektoratu. Wybrany 12
sierpnia przez Zgromadzenie Narodowe prezydentem, Phillippe
Sudre Dartiqunave, wyraził zgodę na proponowane warunki i w
cztery dni później podpisał odpowiedni układ. Na jego mocy Haiti
przekazywały Stanom Zjednoczonym na 10 lat kontrolę nad syste-
mem finansowym, zgadzając się ponadto na klauzulę stwierdzają-
cą prawo USA do interwencji w razie zagrożenia przez państwa
trzecie (konkretnie myślano o Niemczech wcześniej planujących
założyć na Haiti bazę okrętów podwodnych). Ratyfikowany w lu-
tym 1916 r. układ stworzył podstawy do długiej, bo ciągnącej się
aż do 1934 r. amerykańskiej obecności wojskowej na wyspie.
Stosunkowo najwięcej i o bardzo zróżnicowanym charakterze
problemów wystąpiło w omawianym okresie w relacjach amery-
kańsko-meksykańskich. Było to tym większym zaskoczeniem dla
dyplomacji amerykańskiej, że po burzliwych latach 40., a następ-
nie 60. w stosunkach między obu krajami nastąpiło znaczne uspo-
kojenie. Niemały wpływ na utrzymanie takiego stanu rzeczy miała
stabilność rządów Porfirio Diaza, który został prezydentem Meksy-
ku w 1877 r., utrzymując się przy władzy (z krótką przerwą) aż do
1911 r. Pomimo faktu, że początkowo Diaz nie cieszył się najlepszą
opinią w Waszyngtonie, z czasem stosunki pomiędzy nim a kolej-
nymi administracjami amerykańskimi zaczęły układać się nader
dobrze. W dużym stopniu stanowiło to zasługę samego dyktatora
pragnącego - z braku wystarczających środków w samym Meksy-
ku - oprzeć rozwój gospodarczy kraju na dopływie kapitału z za-
granicy, głównie ze Stanów Zjednoczonych. W świetle wyników
ekonomicznych można było powiedzieć, że polityka ta na ogół się
sprawdzała. Amerykanie zbudowali w Meksyku koleje, zakłady
przemysłowe, raf inerie ropy itd. Pod koniec rządów Diaza inwesty-
cje amerykańskich przedsiębiorstw w Meksyku obliczano na 1 mld
dol., a to stanowiło aż 1/4 wszystkich skierowanych przez USA za
, granicę kapitałów. Poza zainwestowanymi pieniędzmi Amerykanie
posiadali także w Meksyku niemałe obszary uprawne, których
areał szacowano na 1/6 wszystkich gruntów ornych w kraju.
Stabilność rządów Diaza powodowała, że nie tylko on sam, ale i
amerykańskie koła gospodarcze nie doceniały siły stopniowo ro-
dzącej się opozycji, z latami ugruntowującej swe wpływy w naj-
biedniejszych, a zarazem niewyrobionych politycznie warstwach
apołeczeństwa. Gdy zatem w listopadzie 1910 r. rozpoczęła się w
Meksyku, kierowana przez Francisco Madero, rewolucja, a w ma-
ju 1911 r. ustąpił Diaz, wówczas zarówno administracja Tafta, jak
i przedstawiciele biznesu zostali całkowicie zaskoczeni biegiem
wydarzeń. Co więcej, nie mieli też żadnej alternatywy dla dotych-
czas prowadzonej wobec swego południowego sąsiada polityki. W
efekcie takiego stanu rzeczy działania dyplomacji amerykańskiej
miały charakter doraźny i nader często stanowiły prostą reakcję
na rozwój sytuacji w samym Meksyku.
Z chwilą objęcia rządów przez Madero administracja Tafta wy-
dawała się neutralna wobec nowego prezydenta Meksyku. Dopie-
i'o po roku kiedy zaczął on realizować program wywłaszczeń wiel-
,
tich posiadaczy ziemskich, w tym także obywateli amerykańskich,
stawienie doń administracji zaczęło powoli ulegać zmianie. Nie-
łą rolę odgrywały w tym przypadku poglądy i opinie na temat
adero i Meksyku Henry Lane Wilsona, amerykańskiego ambasa-
ra w tym kraju. Z jego też poparciem opozycja, kierowana przez
234 235
bratanka obalonego dyktatora, Felixa Diaza, doprowadziła na po-
czątku lutego 1913 r. do zamachu stanu. Diaza wspierał przy tyrn
gen. Victoriano Huerta - dowódca wojsk podległych Madero. Po-
mimo złożonej przez Huertę obietnicy, że obalonemu prezydentowi
nic się nie stanie, Madero został zamordowany 22 lutego 1913 r,
Ponieważ wydarzyło się to tuż przed zmianą administracji w Wa-
szyngtonie, ustępujący prezydent Taft nie podjął żadnych konkret-
nych decyzji, wyrażających stosunek USA do przewrotu Huerty.
Po przejęciu władzy nowy prezydent - wbrew zresztą radom
ambasadora Wilsona - postanowił nie uznać rządu Huerty. Jed-
nocześnie podjął starania, mające doprowadzić do jego ustąpienia.
Po kampanii słownej, skierowanej przeciwko Huercie, USA posta-
nowiły przejść do konkretnych działań. Jednym z nich było wzno-
wienie w lutym 1914 r. dostaw broni dla opozycji antyhuertow-
skiej (embargo na wywóz broni do Meksyku zostało wprowadzone
jeszcze przez Tafta po ustąpieniu Diaza). W kwietniu tego samego
roku prezydent Wilson zdecydował objąć blokadą wybrzeża Me-
ksyku, aby w ten sposób uniemożliwić zaopatrywanie się rządu
Huerty w broń za granicą. Tuż po podjgciu blokady nastąpił incy-
dent, który choć sam w sobie drobny doprowadził jednak do praw-
dziwej ławiny wypadków.
W dniu 9 kwietnia 1914 r. grupka amerykańskich marynarzy z
okrętów blokujących Tampico, po zejściu na ląd, została zatrzyma-
na przez żołnierzy z miejscowego garnizonu. Wkrótce po tym, gdy
wyjaśniło się, że są Amerykanami, zostali zwolnieni, a dowódca
garnizonu, gen. Morelos Zaragoza, wystosował oficjalne przeprosi-
ny do dowódcy floty amerykańskiej, adm. Henry'ego T. Mayo. Ten
jednak uznał je za niewystarczające i zażądał salutu z 21 dział dla
uhonorowania flagi amerykańskiej. Kiedy z kolei meksykański ge-
nerał odmówił, a dalsza wymiana korespondencji nie przyniosła
żadnej zmiany, wówczas prezydent Wilson zwrócił się do Kongresu
o udzielenie mu pełnomocnictw do użycia siły, traktując cały in-
cydent jako dobry pretekst do podjęcia bezpośredniej interwencji
w celu obalenia Huerty. Jeszcze przed zakończeniem debaty na
ten temat, okręty adm. Mayo ostrzelały 21 kwietnia port w Vera-
cruz, a liczący blisko 1000 żołnierzy oddział piechoty morskiej wy-
lądował na brzegu, zajmując wkrótce miasto. Akcja ta wywołała
zamieszki antyamerykańskie w całym kraju. W odpowiedzi na nie
administracja Wilsona zamierzała skierować do Meksyku korpus
ekspedycyjny. Najprawdopodobniej doszłoby do eskalacji inter-
wencji, gdyby nie mediacja zaoferowana 25 kwietnia przez Argen-
tynę, Brazylię i Chile.
Mediacja, której rezultatem było spotkanie w Niagara Falls (po-
czątek 20 maja 1914 r.) przedstawicieli Huerty i opozycji kierowa-
nej przez Venustiano Carranzę, nie dała żadnych innych wido-
mych rezultatów. Czas grał na korzyść opozycji, otrzymującej
wsparcie ze strony władz amerykańskich. Zdając sobie sprawę z
nieuniknionej w takich warunkach przegranej, Huerta ostatecznie
ustąpił z urzgdu prezydenta w dniu 15 lipca 1914 r. W parg dni
później do stolicy wkroczyły podległe Carranzie oddziały gen. A1-
varo Obregona. Po kilku dalszych miesiącach wojska amerykań-
skie opuściły Veracruz.
Upadek Huerty tylko czgściowo wyjaśnił sytuację w stosunkach
amerykańsko-meksykańskich. Wprawdzie Carranza został prezy-
dentem, ale administracja Wilsona wstrzymywała się z uznaniem
jego rządu, czekając na wynik rozgrywającej się w Meksyku wal-
ki o władzg. Włączyli się zaś do niej dotychczasowi sojusznicy
Carranzy, generałowie: Emiliano Zapata i Francesco Villa. Kiedy
ostatecznie we wrześniu 1915 r. wojska rządowe odniosły znaczące
sukcesy w walce z armiami obu pretendentów do fotela prezydenc-
kiego, Wilson nabrał przekonania o sile Carranzy i 19 październi-
ka tego samego roku postanowił uznać go de facto jako głowę
państwa meksykańskiego.
Francesco Villa nie poddał się jednak łatwo i od końca 1915 r.
zaczął napadać na osiedla położone w Teksasie i Nowym Meksy-
ku, chcąc w ten sposób sprowokować konflikt pomigdzy Stanami
Zjednoczonymi a nowym rządem Meksyku, by później, po obaleniu
pr2ez Amerykanów Carranzy, samemu zostać prezydentem. Począt-
kowo administracja Wilsona ograniczyła się do słownych prote-
stów kierowanych pod adresem Carranzy. Gdy ten nie był w sta-
hie nic zmienić, gdyż północne rejony kraju kontrolował Villa,
tnorderstwa zaś i napady powtarzały się na pograniczu, Wilson ze-
zwolił na zorganizowanie tzw. ekspedycji karnej. W dniu 6 marca
1916 r. 15 tys. żołnierzy, dowodzonych przez gen. Johna J. Per-
nga, przekroczyło granicę Meksyku. Jednocześnie w stanach
i 'anicza zmobilizowano 150 tys. milicji. Korpus Pershinga bez-
236 : 237
skutecznie poszukiwał Villi na pustyni Chihuahua, stopniowo
zwigkszając zasięg działania i posuwając się do 500 km w głąb
kraju. W miarę upływu czasu w sztabie Pershinga narastały dąże-
nia do zajęcia Mexico City.
Carranza, zaniepokojony operacjami realizowanymi przez Per-
shinga, a zarazem przekonany, że jego rozprawa z Villą jest czysto
wewnętrzną sprawą Meksyku, postanowił wysłać przeciwko kor-
pusowi karnemu oddziały rządowe. Wkrótce doszło też do (nieuni-
knionego w takiej sytuacji) starcia pod Carrizal, w czasie którego
kilku Amerykanów zginęło, a kilkunastu zostało wziętych do nie-
woli. Zwolnienie jeńców amerykańskich w końcu czerwca 1916 r.
uchroniło oba kraje przed wojną na dużą skalę, tej zaś pomimo
agresywnej postawy dowódców rządy Meksyku i USA nie pragnę-
ły. Konflikt został ostatecznie rozwiązany w rezultacie podjętych
na początku stycznia 1917 r. bezpośrednich negocjacji. Adminis-
tracja Wilsona zgodziła się wycofać korpus Pershinga. 5 lutego te-
go samego roku ostatnie oddziały opuściły Meksyk. Carranza zo-
bowiązał się natomiast do podejmowania w przyszłości specjal-
nych działań w celu ochrony pogranicza przed rajdami bandycki-
mi. Wkrótce też armia rządowa wyprawiła się przeciwko Villi, roz-
bijając jego oddziały (on sam też zginął). W miesiąc po wycofaniu
oddziałów Pershinga administracja Wilsona uznała de jure rząd
Carranzy, a ambasadorzy obu państw przybyli do Mexico City (w
marcu Henry P.Fletcher) i Waszyngtonu (w kwietniu Ygnacio Bo-
nilles). W ten sposób kończyła się najostrzejsza faza konfliktów
amerykańsko-meksykańskich z okresu rewolucji w Meksyku. Da-
leko jednak było do pełnej normalizacji i stabilizacji wzajemnych
stosunków, które już nigdy nie wróciły do tego poziomu, jaki pre-
zentowały za rządów Porfirio Diaza.
Bardzo często określa się politykę amerykańską, realizuwaną
wobec świata latynoskiego, przydomkami: "polityka grubej pałki",
"dyplomacja dolarowa" lub "polityka moralizatorska". Pierwszy Z
wymienionych terminów ma ilustrować ogólny charakter polityki
z okresu dwu administracji Theodore'a Roosevelta, a wywodzi się
od powiedzenia prezydenta: "mów miękko, ale trzymaj gruby kij '
rgku". Następca Roosevelta w Białym Domu, William H.Taft, miał
jakoby zamienić pociski na dolary i pozwolić, by nie tyle siły
zbrojne, co kapitał amerykański torował drogę wpływom Stanów
Zjednoczonych w świecie. W końcu Woodrow Wilson, czgściej pre-
zentowany jako idealista niż pragmatyk, miał jakoby uprawiać dy-
plomacjg, której ideą przewodnią była chęć doskonalenia mecha-
nizmów demokratycznych w świecie. Ten szablonowy podział jest
w istocie rzeczy bardzo mylący.
Zaprezentowany wyżej przegląd wydarzeń, związanych z polity-
ką amerykańską realizowaną w obrgbie zachodniej półkuli, wyraź-
nie wskazuje na pewną ciągłość działań kolejnych administracji
oraz na podobieństwa w przyjmowanych metodach rozwiązywania
konkretnych spraw. U ich podstawy, oprócz chęci wyegzekwowa-
nia na dłużnikach zwrotu pożyczonych pienigdzy oraz stworzenia
gwarancji dla interesów handlowych USA, leżało przekonanie o
końieczności zapewnienia Stanom Zjednoczonym wyłączności w
reprezentowaniu całej półkuli zachodniej wobec reszty świata. Jeś-
li państwa amerykańskie nie przystawały na to i nie zamierzały
współpracować z USA przy realizacji tego celu, wówczas każda z
trzech administracji podejmowała środki nadzwyczajne, odwołując
się do interwencji zbrojnej jako najbardziej sprawdzonej metody
"perswazji". W ten sposób, bez wzglgdu na indywidualne różnice w
postrzeganiu materii stosunków migdzynarodowych, każda kolejna
administracja była podobna do poprzedniej w widzeniu miejsca
Stanów Zjednoczonych w makroregionie półkuli zachodniej. Kraj
ów miał być jedynym gwarantem porządku politycznego, społecz-
nego i ekonomicznego w tej części świata, bez względu na to, czy
owe gwarancje były chciane przez latynoskich partnerów, czy też
. były przez nich świadomie (jak np. w przypadku Meksyku) odrzu-
csne. W latach dzielących wybuch wojny amerykańsko-hiszpań-
skiej od końca administracji Wilsona Stany Zjednoczone uczyniły
więcej niż kiedykolwiek przedtem, aby utrwalić pozycję hegemona
w regionie, zarazem tracąc więcej niż kiedykolwiek wcześniej ze
swej popularności jako kraju kreującego nowy ustrój polityczny i
nowe stosunki społeczno-ekonomiczne.
II
Zwycięstwo we "wspaniałej małej wojnie" podziałało jak katali-
r, przyśpieszając rozwój procesów już wcześniej ujawnionych
238 239
w amerykańskiej polityce zagranicznej. Jednym z nich było rosną-
ce w trakcie drugiej połowy XIX w. zainteresowanie Dalekim
Wschodem, a zwłaszcza Chinami. Pod wpływem niekorzystnej sy-
tuacji gospodarczej z okresu wielkiej recesji lat 1893 - 97 w kołach
wielkiego biznesu, w środowiskach opiniotwórczych, a w końcu i
wśród polityków zaczął kształtować się pogląd o nieograniczonych
możliwościach "400-milionowego" rynku chińskiego. I choć eks-
port do Państwa Środka stanowił pod koniec lat 90. ledwie l% (10
mln z 1231 mln dol.) całego eksportu amerykańskiego, to nie prze-
szkadzało to wielkiemu biznesowi z Zachodniego Wybrzeża kreo-
wać wizji wspaniałych możliwości otwierających się przed Stana-
mi Zjednoczonymi w razie zaktywizowania przez nie swej działal-
ności gospodarczej w Chinach. Odniesione zaś zwycięstwo nad
Hiszpanią i w konsekwencji uzyskanie możliwości stworzenia baz
morskich na szlakach wiodących przez Pacyfik ku Chinom wręcz
zachęcało do wykorzystania owego sukcesu i podjęcia działań po-
litycznych służących ułatwieniu dostępu amerykańskiego biznesu
do rynku chińskiego.
Jednak nie tylko w odczuciu wielu wpływowych Amerykanów
był on znakomitym miejscem do robienia dochodowych interesów.
Już lata wojen opiumowych wskazywały, że chęć zdominowania
tego rynku przez mocartwa europejskie - w tym konkretnym
przypadku przez Wielką Brytanię - może być istotnym czynni-
kiem kształtującym stan relacji politycznych w Azji. Kiedy zaś
słabość wewnętrzna Chin ujawniła się wyraźnie w okresie wojny z
Japonią, wówczas już nie t lko Wielka Brytania, ale i kilka in-
nych mocarstw postanowiło wykorzystać ten fakt i wymóc na wła-
dzach chińskich szereg ustępstw w sferze gospodarczej. Dotyczyły
one przede wszystkim stworzenia eksterytorialnych stref ekono-
micznych w portach i większych miastach w głębi lądu oraz udzie-
lenia koncesji handlowych na zasadzie wyłączności. W latach
1896-98 oprócz Wielkiej Brytanii także Rosja, Niemcy, Francja i
Japonia uzyskały takie strefy. W końcu grudnia 1898 r. Francja
próbowała je znacznie rozszerzyć, m.in. w Szanghaju. Amerykań-
ski poseł w Chinach, E.H. Conger, dowiedział się o tym od swoje-
go brytyjskiego kolegi, który próbował zainteresować go możliwoś-
cią wspólnego dyplomatycznego wystąpienia przeciwko francu-
skim planom. Ostatecznie na początku stycznia następnego roku
Conger sam skierował do francuskiego posła w Chinach notę,
oświadczając, że USA sprzeciwiają się dalszemu rozszerzeniu
wpływów gospodarczych tego kraju w Szanghaju.
Podobne incydenty skłaniały Departament Stanu do przekona-
nia, że istniejący stan rzeczy nie gwarantuje Stanom Zjednoczo-
nym możliwości czerpania korzyści z handlu chińskiego na tych
samych co inne państwa zasadach. Widoczne było także i to, że
najbardziej liczące się na tym rynku mocarstwo - Wielka Bryta-
nia - wyraźnie słabnie (wojna burska), co dla wszystkich pozo-
stałych państw stwarzało szansę powiększenia stref wpływów.
W przekonaniu niektórych polityków amerykańskich tworzyło to
korzystne warunki do tego, by Stany Zjednoczone mogły zająć miej-
sce Anglii, jako swego rodzaju gwaranta stabilności sytuacji poli-
tycznej i ekonomicznej w Chinach. Takie też było ogólne podłoże
, wystąpienia amerykańskiego z 1899 r., które zapoczątkowało poli-
tykę "otwartych drzwi" w Chinach.
Na początku sierpnia 1899 r. sekretarz stanu John Hay wystoso-
, wał do sześciu państw posiadających strefy wpływów w Chinach
Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Niemiec, Włoch i Japonii-
noty dyplomatyczne, w których proponował trzymanie się przez
owe kraje trzech podstawowych zasad w relacjach z Chinami oraz
wzajemnych stosunkach na tym terenie: 1) żaden z krajów nie bę-
dzie ingerował w sprawy handlu prowadzonego przez którekolwiek
z wymienionych państw w ramach jego sfery wpływów; 2) taryfy
na cła pobierane w portach traktatowych (tzn. ze strefami ekono-
micznymi mocartw europejskich) powinny być zgodne z wysokoś-
cią ceł pobieranych przez rząd chiński; 3) wszystkie kraje będą
traktowane na tych samych zasadach, gdy idzie o usługi portowe
_ w obrębie poszczególnych sfer wpływów.
Żaden z adresatów not Haya nie odpowiedział na nie jedno-
znacznie pozytywnie. Wielka Brytania np., w 70% kontrolująca
handel chiński, była wprawdzie zgodna co do ogólnych zasad, ale
nie chciała ich zastosować do swoich posiadłości w Państwie
rodka - terytorium Koulun i Wejhajwej. Pomimo braku żywego
oddźwięku Hay uznał napływające odpowiedzi za satysfakcjonują-
ce. Stwierdzenie, że jako autorowi trudno mu było przyznać się do
niepowodzenia, choć prawdziwe, byłoby tylko pewnym uproszcze-
niem. Wydaje się bowiem, że Hayowi bardziej zależało na wprowa-
240 16 ł`Ia drodze ku potędze. 2
dzeniu do stosunków z Chinami pewnych zasad, na które w przy.
szłości, i to wcale nie tak odległej, mogłyby się Stany Zjednoczone
powołać, niż na akceptacji innych państw. Jedną z owych zasad
było poszanowanie integralności stref wpływów. Biorąc pod uwagg
fakt, że USA dopiero wkraczały na rynek chiński, przyjęcie owej
reguły uznać można za chęć tworzenia gwarancji bezpieczeństwa
dla strefy amerykańskiej, jaką planowano utworzyć. Po wtóre, z
noty Haya wypływał wniosek, że Chiny należy traktować jako
kraj suwerenny, a tym samym decydujący samodzielnie o doborze
ewentualnych sojuszników (w domyśle USA). Bieg wydarzeń w
Chinach zmusił Haya do dalszego sprecyzowania tego, co rozu-
miał pod pojęciem polityki "otwartych drzwi".
Przegrana wojna z Japonią oraz szybko (w drugiej połowie lat
90.) zwiększający się napływ lekceważąco nastawionych do miej-
scowych tradycji i agresywnie zachowujących się obcokrajowców
wywołały sprzeciw nie tylko ze strony ludności wielu prowincji,
ale nawet i lokalnych władz chińskich. Kiedy do tego doliczyć
podstawowe problemy natury ekonomicznej - niezbyt u ane zbio-
ry w latach 1896 - 98 (spowodowane wylewami Żółtej Rzeki) - ujś-
ciem dla rosnącego niezadowolenia mogło być tylko powstanie lu-
dowe, skierowane przeciwko panującej dynastii Cing oraz obco-
krajowcom. Wybuchło ono w 1899 r. i stopniowo przenosiło się z
północnych do centralnych rejonów kraju. Chcąc uzyskać wpływ
na bieg wydarzeń, cesarzowa regentka, Tse-Hi, wydała w styczniu
1900 r. edykt, w którym poparła bokserów (tak nazywano po-
wstańców) w ich dążeniu do likwidacji zależności od obcokrajow-
ców. Zachgciło to powstańców do podejmowania zdecydowanych
działań, skierowanych przeciwko obcym, przyjmujących niekiedy
formę prawdziwych pogromów. Kiedy w końcu maja powstańcy
zbliżyli się do Pekinu, planując go zająć po połączeniu się z :.rmią
cesarską, do stolicy zaczęły napływać pierwsze, niewielkie jeszcze
kontyngenty zbrojne w celu obrony zagrożonych poselstw.
Gdy bokserzy podjęli regularne oblężenie stolicy, wówczas z
Tiencinu wyruszył na odsiecz liczący ponad 2 tys. żołnierzy od-
dział sił międzynarodowych pod dowództwem brytyjskiego admira-
ła sir Edwarda Seymoura. Niepowodzenie tej wyprawy oraz zaję-
cie Tiencinu przez bokserów przekonało przedstawicieli państw
europejskich i Japonii o tym, że sytuacja jest poważniejsza, niż
początkowo sądzono. Przysłane pośpiesznie siły interwencyjne li-
czyły 18 tys. żołnierzy (wśród nich 2,5 tys. Amerykanów). Wojska
te ostatecznie 14 sierpnia zdobyły stolicę, co okazało się punk-
tem zwrotnym w losach powstania bokserów, wygasłego w końcu
1900 r.
Udział oddziałów amerykańskich w tłumieniu powstania dowo-
dził zdecydowania administracji McKinleya, aby bronić interesów
USA w przypadku ich zagrożenia przez samych Chińczyków, a
działania dyplomatyczne podejmowane w tym samym czasie świad-
czyły o chęci zdobycia podobnych pozycji, jakie miały w tym kra-
ju inne mocarstwa. W ten właśnie sposób można odczytać sens ak-
cji podjętej przez sekretarza stanu Haya, który 3 lipca 1900 r. ro-
zesłał do tzw. państw traktatowych (posiadających układy z Chi-
nami w sprawie eksterytorialnych stref gospodarczych) noty infor-
mujące o podstawowych założeniach polityki amerykańskiej wo-
bec Państwa Środka. W przeciwieństwie do serii not z poprzednie-
go roku Hay nie prosił o ustosunkowanie się adresatów do prezen-
towanych w dokumencie treści, lecz po prostu określał zasady u-
znane przez siebie za podstawowe. Do nich zaliczała się przede
wszystkim integralność terytorialna Chin. Jej przestrzeganie
(szczególnie ważne w czasach wewnętrznego zamętu) stanowiło
według sekretarza stanu warunek utrzymania przez państwa zain-
teresowane handlem chińskim korzystnej dla siebie wymiany.
Łącząca równość szans w handlu z zasadą integralności teryto-
rialnej Chin, nota Haya została przyjgta w USA niezwykle pozy-
tywnie, stanowiąc - co zwłaszcza w okresie kampanii wyborczej
było ważnym argumentem - jakoby dowód na to, że administracji
McKinleya nie cechował duch imperialistyczny, jak zarzucała jej
to opozycja. Zrodzony wówczas, a celowo utrwalany na potrzeby
kampanii wyborczej pogląd, że tylko dzięki dyplomatycznej akcji
USA po stłumieniu powstania bokserów nie doszło do rozbioru
Chin, utrwalił się na tyle, że niekiedy spotkać go jeszcze można w
amerykańskiej literaturze naukowej. Tymczasem sytuacja rysowa-
ła się o wiele bardziej skomplikowanie. Już bowiem na początku
września 1900 r. armia rosyjska licząca 100 tys. żołnierzy zajgła w
adwet za działania bokserów na pograniczu chińsko-rosyjskim w
lipcu tego samego roku Mandżurię. Akcja Rosji - praktyczne,
choć z innej strony zastosowane zasady sformułowane przez Haya
242 243
- spotkała się z szybką reakcją innych mocarstw. Anglia i Nie-
mcy zawarły 16 października porozumienie na temat wycofania
wojsk z Chin i zagwarantowania nienaruszalności swoich stref
wpływów w tym kraju.
Zasady sformułowane w nocie Haya, a praktycznie zastosowane
we wspomnianym brytyjsko-niemieckim porozumieniu, stanowiły
podstawę zawartego 7 września 1901 r. Protokolu bokserskiego, for-
malnie kończącego okres interwencji państw traktatowych w Chi-
nach. Na jego podstawie wycofano obce wojska (nie dotyczyło to
armii rosyjskiej w Mandżurii) z wyjątkiem oddziałów pozostawio-
nych do ochrony placówek dyplomatycznych. Chiny natomiast zo-
bowiązywały się do wypłacenia odszkodowań (ok. 333 mln dol.),
pozostawienia 13 portów otwartych dla handlu z państwami euro-
pejskimi i daponią oraz oddania tymże krajom 5% uzyskiwanych
wpływów z ceł.
Przyjętą przez rząd McKinleya politykę "otwartych drzwi" pró-
bowały realizować także kolejne administracje. Sprowadzało się
to głównie do udzielania politycznego poparcia inicjatywom wy-
chodzącym z kręgów biznesu. Do najpoważniejszych należał zgło-
szony jeszcze w połowie lat 90. przez American China Development
Co projekt budowy kolei w Chinach. Po kilku latach działania
spółka przekształciła się w konsorcjum międzynarodowe, którego
interesy starała się - z niemałym zaangażowaniem posła amery-
kańskiego w Chinach, Williama W. Rockhilla - wspierać admi-
nistracja Roosevelta. To z kolei, łącząc się z innymi elementami,
jak np. funkcjonowaniem w USA dyskryminacyjnego ustawodaw-
stwa imigracyjnego, rozciągniętego w 1904 r. na zamieszkiwane
przez liczną mniejszość chińską Hawaje i Filipiny, prowadziło do
licznych napięć. Uzewnętrzniały się one w tak oryginalnych for-
mach, jak bojkot towarów amerykańskich, podjęty w Chinach w
końcu 1905 r. Ciągnął się on aż do początku marca 1906 r., przera-
dzając się miejscami w wystąpienia uliczne, skierowane przeciwko
Amerykanom i innym obcokrajowcom. Pod silną presją adminis-
tracji Roosevelta rząd chiński wydał 6 marca 1906 r. edykt, w któ-
rym uznał ów bojkot za nielegalny.
Działania służące wsparciu polityki "otwartych drzwi" przenio-
sły się w okresie prezydentury Roosevelta także do Mandżurii. La-
tem 1905 r. przybył do Japonii Edward H. Harriman, podówczas
prezes spółki kolejowej Union Pacific, a zarazem jeden z najbar-
dziej wpływowych udziałowców American China Development Co.
Pragnął on nabyć od Japończyków kontrolny pakiet kolei połud-
niowomandżurskiej, by z podobnym wykupionym od Rosjan pakie-
tem kolei wschodniochińskiej móc przystąpić do realizacji gigan-
tycznego przedsięwzięcia, jakim byłoby stworzenie połączeń kole-
jowych i morskich pomiędzy Ameryką i Azją, z jednej, a Europą
- z drugiej strony. Wprawdzie do realizacji tego projektu nie
doszło, gdyż Harriman zmarł we wrześniu 1909 r., ale próby urze-
czywistnienia owego pomysłu ściślej powiązały biznes i amerykań-
ski świat finansów z rynkiem chińskim i mandżurskim.
Związki pomiędzy wymienionymi środowiskami a niektórymi
członkami administracji Roosevelta i Tafta (konsul generalny w
Mukdenie, a następnie szef Działu Dalekowschodniego w Departa-
mencie Stanu, Willard Straight, patronował od początku całemu
przedsięwzigciu) przyczyniły się z kolei do wprowadzenia proble-
matyki gospodarczej z rynku chińskiego i mandżurskiego w orbitę
zainteresowań decydentów politycznych najwyższego szczebla. To
zaś w efekcie doprowadziło do tak silnego zaangażowania się,
zwłaszcza drugiej z wymienionych administracji, że idea rzucona
przez Harrimana dała początek całemu kierunkowi myślenia poli-
tycznego o problematyce dalekowschodniej.
W październiku 1909 r. sekretarz stanu Philander Knox rozpo-
czął starania w celu "neutralizacji" kolei w Mandżurii. Zamiast
jednego państwa sprawującego nad nią kontrolę powstałoby kon-
sorcjum, którego udziałowcami byłoby kilka mocarstw najbardziej
aktywnych politycznie i gospodarczo w tej części Azji. Zabiegi
Knoxa przyniosły ten skutek, że Wielka Brytania, Niemcy i Fran-
cja zgodziły się wystąpić obok USA jako kraje f'inansujące pożycz-
ę przyznaną Chinom w kwietniu 1911 r. (Industrial Development
Loan). Nieco wcześniej, gdyż w maju 1910 r., Stany Zjednoczone
weazły także do innego konsorcjum, sformowanego przez te same
państwa w celu budowy kolei w Chinach (linii Hukuang). Udział
USA w obu przedsięwzięciach dowodził stopniowego oswajania się
mocarstw kolonialnych z doktryną "otwart ch drzwi", która ze
efery y
teorii przechodziła do praktyki, określającej kształt stosun-
Ów międzynarodowych.
Wyznaczony przez republikańskich prezydentów kierunek myśle-
244 245
nia o sprawach dalekowschodnich był pod wieloma względami
kontynuowany przez ich demokratycznego następcę, WoodroWa
Wilsona. Warto podkreślić ten fakt z uwagi na istotne wydarze-
nia, jakie miały miejsce w Chinach i świecie. W rezultacie zwycię.
stwa rewolucji z 1911 r. w rok później proklamowano w Chinach
republikę. Uznając ją w maju 1913 r., administracja Wilsona zo-
stała wkrótce poddana próbie, mającej określić jej związki z dok-
tryną "otwartych drzwi". W połowie stycznia 1915 roku Japonia
zgłosiła pod adresem rządu chińskiego 21 żądań, ułożonych w pięć
grup tematycznych. Spełnienie choćby tylko niektórych z nich, np.
przyznania Japonii zwierzchnictwa nad systemem administracyj-
nym, oświatowym i politycznym w Chinach, uczyniłoby z tego
ostatniego kraju faktyczny protektorat. Podjęte przez oba pań
stwa rokowania uważnie obserwowano w Waszyngtonie, by w
końcu I1 maja 1915 r. wystąpić z oświadczeniem, w którym rząd
amerykański zdecydowanie odrzucił możliwość ustanowienia no-
wego porządku prawno-politycznego na zasadach proponowanych
przez Japonię. Stwierdzono jednocześnie, że jedyną podstawą owe-
go porządku może być zasada integralności terytorialnej Chin i
zasada "otwartych drzwi" w stosunkach handlowych, utrzymywa-
nych przez nie z innymi państwami. Politykę nieuznawania 21 żą
dań administracja Wilsona kontynuowała do czasów konferencji
pokojowej w Paryżu, gdzie została zmuszona do pójścia na pewne
ustępstwa.
Jeśli Chiny były traktowane przez kolejne administracje w for-
mie przedmiotowej, to zupełnie inny kształt przyjęły w omawia-
nym okresie relacje Stanów Zjednoczonych z Japonią. Pozycja
międzynarodowa, jaką uzyskał ten kraj po wygranej wojnie z Chi-
nami w latach 1894 - 95, oznaczała dla Stanów Zjednoczonych ko-
nieczność przyjęcia zasady partnerstwa w stosunkach z Japonią.
Na ogół dobre do 1905 r., zaczęły się one stopniowo ochładzać w
okresie, jaki nastąpił po mediacji Roosevelta w wojnie rosyjsko-ja-
pońskiej. Rozbudzone wówczas zwycięstwami na lądzie i morzu
oczekiwania społeczeństwa japońskiego nie zostały w pełni speł-
nione. Odpowiedzialnością za to w oczywisty sposób obciążono me-
diatora, a zatem Roosevelta, podejmując przeciwko niemu kampa-
nię prasową.
Fakty te, a przede wszystkim ogólna ocena zmian, jakie pociąg-
nęła za sobą wygrana Japonii w wojnie z Rosją,spowodowały,że
od końca września 1906r.podjęto w Departamencie Marynarki
prace nad Pomarańczowym Planem Wojennym, który miał zawie-
rać scenariusz wydarzeń w ewentualnej wojnie amerykańsko-ja-
pońskiej.Ogólną przesłank.ą było w tym przypadku przekonanie,
że po wyeliminowaniu floty rosyjskiej z Pacyfiku oraz przy stale
obniżającej się aktywności brytyjskiej Royal Navy przyszłość sto-
eunków politycznych,a w jeszcze większym stopniu handlowych w
tym rejonie świata zależeć może od siły i liczebności floty japoń-
akiej i amerykańskiej.Zmieniające się losy polityki "otwartych
drzwi" oraz narastanie napięć rasowych w związku z obecnością
Azjatów,w tym Japończyków,na Zachodnim Wybrzeżu czyniły
według sztabowców z Departamentu Marynarki możliwość wybu-
chu wojny amerykańsko-japońskiej całkiem realną. Warto pod-
kreślić fakt podjęcia prac nad wspomnianym planem we wrześniu
1906r.,gdy nie dyktowała ich potrzeba chwili,lecz przewidywania
prawdopodobnego biegu wydarzeń w relacjach obu państw.
= Życie bardzo szybko potwierdziło przypuszczenia wojskowych.
Od października tego samego roku zaczęły narastać napięcia zwią-
; zane z dyskryminacyjnymi praktykami stosowanymi przeciwko Ja-
ponczykom (po prawdzie, nie tylko nim samym) w Kalifornii.
11października 1906r.lokalne władze oświatowe w San Francisco
wydały zarządzenie, na mocy którego miano utworzyć osobne
azkoły publiczne dla dzieci chińskich,japońskich i koreańskich.
Władze federalne nie mogły interweniować,gdyż wszystkie decyz-
je dotyczące szkolnictwa należały do władz lokalnych.Roosevelt
mógł zatem tylko wyrazić publiczną dezaprobatę dla ich poczynań
i wezwać na początku grudnia 1906r.Kongres do wprowadzenia
ztnian w prawie imigracyjnym,które umożliwiłyby naturalizację
pt'zebywających już w USA Japończyków (przy równoczesnym za-
etoaowaniu ograniczeń dotyczących przyszłej imigracji z tego kra-
lu .W lutym następnego roku Kongres uchwalił odpowiednią w
j sprawie ustawę,administracja zaś podjęła rokowania z rządem
)apońskim,aby polubownie rozwiązać problem imigracji.W ich re-
ultacie jeszcze w tym samym miesiącu zawarto tzw.dżentelmeń-
lcie porozumienie na mocy którego USA miały nie stosować wo-
,
chętnych do osiedlenia się w tym kraju Japończyków restryk-
l wynikających z dopiero co uchwalonej ustawy,rząd Japonii
246 247
zaś zobowiązywał się wstrzymać imigrację własnymi metodami
(np. zatrzymując paszporty pragnącym na stałe wyjechać do Sta-
nów Zjednoczonych). Porozumienie to obowiązywało do 1924 r. i
było bardzo skrupulatnie przestrzegane przez obie strony.
Pod wpływem napięć w latach 1906 - 07 oraz dyskusj i w Depar-
tamencie Marynarki nad Pomarańczowym Planem Wojennym
Roosevelt zdecydował się na podjęcie szczególnej manifestacji.
12 grudnia 1907 r. z bazy w Hampton Roads wypłynęła w rejs do-
okoła świata cała, złożona z 16 jednostek flota pancerników amery-
kańskich, którym towarzyszyło szereg jednostek innych klas. Po-
czątkowo miał to być rejs naokoło Ameryk, aIe na krótko przed
przybyciem okrętów do San Francisco Roosevelt ogłosił decyzję o
wydłużeniu trasy ich podróży, tak by mogły także zawinąć do por-
tów japońskich. Oczekiwania prezydenta związane z ową manife-
stacją w znacznej mierze się spełniły. Na początku maja 1908 r.
oba kraje zawarły układ arbitrażowy, w Iistopadzie zaś tego same-
go roku porozumienie (zwane Uh2adem Root-Takahira), gwarantu-
jące nienaruszalność posiadłości w rejonie Pacyfiku oraz stosowa-
nie zasady "otwartych drzwi" w Chinach.
Kolejną większą falg napięć w relacjach obu państw przyniosły
decyzje legislatury Kalifornii z maja 1913 r. o zakazie posiadania
przez przebywających w tym stanie Japończyków majątków ziem-
skich. Uchwalenie tej ustawy spotkało się z ostrymi protestami ze
strony japońskiej. W obu krajach na serio brano możliwość kon-
fliktu zbrojnego. Nie doszło jednak do niego. Sekretarz stanu,
William Bryan, zdołał przekonać rząd japoński, że decyzji legisla-
tury Kalifornii nie należy traktować jako oficjalnego stanowiska
rządu amerykańskiego.
Zgodnie z przewidywaniami specjalistów z Departamentu Mary-
narki sprawy rasowe, łącząc się z kwestią polityki wobec Chin, na
tyle obciążały relacje obu państw, że jakkolwiek w czasie I wojny
światowej znalazły się one po tej samej stronie frontu, to jednak
niechęć i duch rywalizacji uczyniły ów sojusz bardzo iluzorycz-
nym. W końcowej fazie wojny obawy administracji Wilsona
przyszłość stosunków na Dalekim Wschodzie były na tyle duże, że
po wielu miesiącach wstrzymywania się z tą decyzją postanowił
on w końcu wysłać w lipcu 1918 r. wojska na Syberig. Zadaniem
przybyłych w rejon Władywostoku 9 tys. żołnierzy było przejęcie
kontroli nad linią transsyberyjską, wzdłuż której rozlokowywało
się coraz więcej oddziałów japońskich. Panowanie nad tym szla-
kiem kolejowym w równym stopniu umożliwiało przyjście z pomo-
cą białogwardyjskiej armii admirała Aleksandra Kołczaka, co i
zajęcie całej Syberii przez liczącą pod koniec 1918 r. już 72 tys. lu-
dzi armię japońską. Powstanie w styczniu 1919 r. amerykańsko-
brytyjsko-japońskiej komisji, sprawującej formalną kontrolg nad
linią transsyberyjską, jakby zmniejszyło możliwość wykorzystania
tego szlaku przez Japończyków w celu zajęcia Syberii na własne
konto. Wojska amerykańskie pozostały jednak na Syberii jeszcze
ponad rok, aż do chwili, kiedy wyjaśniło się (po rozbiciu armii
Kołczaka i aresztowaniu jej dowódcy), że ogólne założenia planu
aliantów, związanego z interwencją w Rosji, nie mają szans urze-
czywistnienia.
Także na konferencji pokojowej w Paryżu ujawniły się poważne
rozbieżności pomigdzy USA i Japonią. Dotyczyły one zarówno
przyszłości Chin, jak i spraw rasowych. Tylko częściowo wówczas
rozwiązane, przenosiły na okres lat 20. i 30. niechgci i animozje
mające swe źródła w ujawnionym na przełomie XIX i XX w. przez
oba państwa dążeniu do rozszerzania sfer wpływów w Azji i rejo-
nie Pacyfiku.
III
Ważne dla określenia ogólnych zasad polityki amerykańskiej
_ omawianego okresu było wszystko to, co pozostawało w związku z
udziałem Stanów Zjednoczonych w rozwiązywaniu problemów do-
I tyczących pokoju regionalnego i światowego. Chgć odegrania roli
liczącego się mocarstwa uzewnętrzniła się przy tym jeszcze silniej
niż w przypadku wcześniej omawianych kierunków amerykańskiej
polityki zagranicznej. Pierwszy raz to nowe zjawisko ujawniło się
w odniesieniu do konfliktu rosyjsko-japońskiego w latach
1904 - 05.
Stany Zjednoczone nie były ani stroną tego konfliktu, ani też
e popierały żadnej ze stron. Przyjmując formalną i realizując
tyczną neutralność, USA bacznie obserwowały bieg wydarzeń
md kątem tego, w jakim stopniu ich przewidywany rezultat wpły-
248 249
__
nąć może na zachowanie lub naruszenie równowagi sił w Azji. Po
wielu zwycigstwach lądowych, a zwłaszcza wygranej przez arznię
japońską w marcu 1905 r. bitwie o Mukden, dla administracji Roose-
velta stało się oczywiste, że jeśli wojna potoczy się dalej w ten
sposób, to Japonia przejąć może Mandżurię, która według prezy-
denta pozostać powinna przy Chinach.
Dostrzegając rosnącą przewagę Japonii, prezydent postanowił
nawiązać bezpośrednie kontakty z reprezentantami obu stron w
celu skłonienia ich do podjęcia rozmów pokojowych, które, przy-
śpieszając koniec wojny, zapobiegłyby rysującemu się coraz bar-
dziej zwichnięciu równowagi sił w Azji. Od japońskiego ambasado-
ra w Waszyngtonie, Kotoro Takahira, Roosevelt dowiedział się, że
siły cesarskie były bliskie wyczerpania, a zatem ewentualne roko-
wania pokojowe przyszłyby w samą porg. Mniej skora do podjęcia
rozmów była początkowo strona rosyjska. Dopiero zwycięstwo ja-
pońskie w bitwie morskiej pod-Cuszimą skłoniło Rosję do wigkszej
uległości.
Konferencjg pokojową w Portsmouth, to bowiem miasto w sta-
nie New Hampshire wyznaczono na miejsce obrad, poprzedziło taj-
ne porozumienie amerykańsko-japońskie z 29 lipca 1905 r., od na-
zwisk negocjatorów zwane Uhładem Taft-Katsura. Zapewniało ono
Japonii specjalne prawa w Korei w zamian za uznanie wyłącznoś-
ci praw Stanów Zjednoczonych do Filipin. Kiedy zatem delegacja
rosyjska, pod przewodnictwem hr. Siergieja Witte'a, i japońska, z
Jutaro Komura na czele, rozpoczęły obrady w dniu 10 sierpnia
1905 r., wydawało się, że Japończycy, mając poparcie Ameryka-
nów, będą w stanie narzucić przeciwnikowi przez siebie przedsta-
wione warunki. Okazało się to tylko częściowo prawdą, a prezy-
dent Roosevelt musiał wielokrotnie, zwłaszcza w okresie pomiędzy
18 a 29 sierpnia, używać swojego autorytetu, by przekonać delega-
cję japońską o niemożności spełnienia przez stronę rosyjską wielu
żądań, w tym m.in. wypłaty odszkodowania w wysokości 600 mln
dol. Ostatecznie udało się wypracować porozumienie, które przyję-
ło formę traktatu pokojowego, podpisanego 5 września 1905 r.
Przewidywał on m.in. zgodę Rosji na militarną, polityczną i eko-
nomiczną dominacjg Japonii w Korei, przejęcie przez Japończy-
ków południowej części wyspy Sachalin, a także półwyspu Liao-
tung ze wszystkimi rosyjskimi instalacjami wojskowymi w tym re-
jonie. W ten sposób zakończyła się wojna, która przeszła do histo-
rii głównie ze wzglgdu na to, że pierwszy raz w dziejach nowożyt-
nych państwo azjatyckie pokonało mocarstwo europejskie.
Według powszechnej opinii, wyrażanej zresztą nie tylko w USA,
pokój w Portsmouth stanowił osobisty sukces Roosevelta. W uzna-
niu jego zasług przyznano mu w 1906 r. pokojową Nagrodg Nobla.
Miało to znacznie szerszy niż czysto personalny wymiar. Oznacza-
ło bowiem, że wchodząc do koncertu.mocarstw światowych Stany
Zjednoczone od razu były w stanie zająć pomiędzy nimi ekspono-
wane miejsce.
dednym z kanonów, na jakich opierała się amerykańska polity-
ka zagraniczna w XIX w., było uznanie zasady nieingerencji mo-
carstw europejskich w sprawy państw zachodniej półkuli w za-
mian za przestrzeganie przez USA tej samej reguły w odniesieniu
do Starego Kontynentu. Pierwszą, która zerwała z tą zasadą,
otwarcie angażując się w konflikty pomigdzy państwami europej-
skimi, była administracja Theodore'a Roosevelta, sprawą zaś pre-
cedensową stał się francusko-niemiecki konflikt w Maroku w la-
tach 1905 - 06.
Maroko było na początku XX w. jednym z tych nielicznych kra-
jów Afryki, które nie poddały się panowaniu kolonialnemu które-
goś z mocarstw europejskich. Nic też dziwnego, że w rywalizacji
na tym obszarze brało udział szereg państw Starego Kontynentu.
W październiku 1904 r. Francja i Hiszpania - dotąd najaktywniej
uczestniczące w ugruntowywaniu wpływów w Maroku - podpisa-
ły układ dotyczący rozgraniczenia swoich stref. Wzmocniona tym
porozumieniem Francja zaproponowała w lutym 1905 r. władcy
marokańskiemu wprowadzenie szeregu reform wewngtrznych, któ-
rych realizacja doprowadziłaby do przekształcenia tego kraju we
francuski protektorat. Zdając sobie sprawę, że oznaczałoby to
znaczne powiększenie stanu posiadania Francji w Afryce Północ-
nej, Niemcy postanowiły storpedować te plany. 31 marca 1905 r.
przybył do Tangeru Wilhelm II, dając w czasie swojej wizyty do
n'ozumienia że Niemcy w żaden sposób, nawet za cenę pokoju, nie
,
godzą się na uczynienie z Maroka francuskiego protektoratu. De-
rrninacja obu stron wskazywała - biorąc zwłaszcza pod uwagę
l apigcia i w innych sprawach - że może dojść do wojny. Na po-
tku czerwca 1905 r. sułtan Maroka wystąpił z propozycją kon-
250 : 251
f erencji międzynarodowej z udziałem wszystkich zainteresowa-
nych stron. Początkowo pomysł ten nie został zaakceptowany
przez Francjg, w końcu jednak pod wpływem Roosevelta, który nie
bez namowy ze strony niemieckiego ambasadora w Waszyngtonie,
Hermana Speck von Sterberga, włączył się jako mediator, oba
państwa przystały na projekt konferencji. Jej termin określono na
16 stycznia 1906 r., wybierając na miejsce spotkania Algeciras w
Hiszpanii.
Przystępując do obrad obie strony liczyły przynajmniej na bez-
stronność niezainteresowanego bezpośrednio Roosevelta. Niemcy
jednak sądziły, że prezydent będzie im bardziej sprzyjał niż
przeciwnikowi. Przed rozpoczęciem konferencji cesarz niemiecki
oświadczył, że w razie niemożności osiągnięcia porozumienia przez
bezpośrednie rozmowy przychyli się on do stanowiska wyrażonego
przez prezydenta.
Jak można było przewidzieć, biorąc pod uwagę wyjściowe pozy-
cje głównych oponentów, konferencja szybko znalazła się w impa-
sie. W związku z tym Henry White, reprezentujący Roosevelta i
przez cały czas pozostający z nim w ścisłym kontakcie, zwrócił się
do delegacji niemieckiej, by ta wywiązała się z wcześniejszych zo-
bowiązań dotyczących uznania opinii prezydenta jako rozstrzyga-
jącej. Roosevelt zaś przychylał sig obecnie bardziej do stanowiska
Francji. Ostatecznie zaproponowana przez niego formuła stała się
podstawą porozumienia, do zawarcia którego doszło 7 kwietnia
1906 r. Potwierdzono w nim integralność terytorialną Maroka, za-
pewniając jednak Francji specjalne prawa w tym kraju. Zawarcie
układu tylko na kilka lat wyciszyło konflikt francusko-niemiecki
o Maroko, niemniej w 1906 r. wydawało się, że Roosevelt osobiście
oraz amerykańska dyplomacja jako całość odnieśli kolejny poważ-
ny sukces międzynarodowy, chroniąc świat przed wojną. Charak-
terystyczna była przy tym reakcja Senatu amerykańskiego na opi-
sywane tu działania administracji. Ratyfikując układ z Algeciras,
Senat opatrzył go poprawką stwierdzającą, że jego postanowienia
nie zobowiązują Stanów Zjednoczonych do bezpośredniego udziału
w rozwiązywaniu konfliktów europejskich. Poprawka ta stanowiła
odbicie opinii - wyrażanej zresztą także w kręgu osób z samej ad-
ministracji - że prezydent zanadto zaangażował się w sprawy tak
niewiele mające wspólnego z interesami amerykańskimi.
252
Stanowisko Roosevelta wobec konfliktu rosyjsko-japońskiego i
francusko-niemieckiego uznać b p j
stych prezydenta, gdyby n y można za rze aw ambicji osobi-
ie szere y p
jego administrację g dalsz ch realizowanych rzez
zwykłej mediacji. działań, znacznie wykraczających poza ramy
W 1899 r. z inicjatywy j
międzynarodow kara Mikoła a II zwołano do Hagi konfe-
rencj g
stie rozbro enia i ą' tóre rzedmiotem obrad stały sig kwe-
j pokoju światowego. Pomigdzy 26 państwami
uczestniczącymi w obradach były także Stany Zjednoczone. Jed-
nym z rezultatów konferencji stało się utworzenie Trybunału Arbi-
trażowego, do którego miały sig zgłaszać (jeszcze dobrowolnie)
strony konfliktów migdzynarodowych. Powołanie te o or
g
inspirowało sekretarza stanu w pierwszym gabinec e Roo evelta,
Johna Haya, do podjgcia rokowań z kilkoma państwami, z którymi
USA utrzymywały stosunki dyplomatyczne, na temat zawarcia
układó ę it źy k ńia zdod przewodnia owe o omysłu sprowa-
dzała si g p
ę przekazywać sgray aby sygnatariusze automatycznie
godzili si p wy konfliktowe Trybunałowi w Ha-
dze. Podejmując rokowania na ten temat w 1904 r Hay doprowa-
.,
dził w krótkim czasie do podpisania układów z 10 aństwami. Se-
nat, dostrzegając możliwość uzależnienia USA od de z i cz nnika
zewngtrzne o w p y y j y
g ostaci Tr bunału, nie był skory zaakceptować
uają ychbsens pch isdnenia do nich poprawek, faktycznie wypa-
c
ienia. Zdając sobie sprawg z nastawienia
tyfi kac Reosevelt wycofał układy, nie poddając ich procedurze ra-
yj j
Pierwsze to niepowodzenie nie zraziło nastgpcy Haya, Elihu
Rooy.uPo zakończeniu obrad II Konferenc i w Hadze w 1907 r.,
kied zano zasadg arbitrażu j
ako wiodącą w przypadkach kon-
fliktów migdzynarodowych, Root podjął rokownia z 24 państwarrii
ha temk zawarcia układów arbitrażowych. Wi kszość z nich sta-
nowił raj e latynoskie
, a zawarcie z nimi układów o tym charak-
terze miało swą szczególną wymowę. Mając w pamigci negatywne
doświadczenie swego poprzednika, Root decydował się ną
wprowa-
en a k d ładów wielu zastrzeżeń (np. że przedmiot arbitrażu bę-
'aty ikacjg w Kong r ek ,s k ny przez Senat), byle tylko uzyskać
'eptował wszystkie k a tyka ta sprawdziła się; Senat zaak-
u łady, które obowiązywały aż do lat 20. Elihu
253
Root za wynegocjowanie owych układów uzyskał w 1912 r. pokojo-
wą Nagrodę Nobla.
Działania administracji Roosevelta na forum międzynarodowytn
były kontynuowane także przez jego następcę. Pod koniec swojego
urzędowania prezydent Taft postanowił powiększyć krąg państw, z
którymi Stany Zjednoczone podpisały układy arbitrażowe. 3 sierp-
nia 1911 r. zawarto tego rodzaju traktaty z Wielką Brytanią i
Francją, poddając pod arbitraż niezwykle szeroki zakres spraw, w
tym nawet te określane mianem "honoru narodowego". Pod wpły-
wem jawnie prezentowanej niechęci do tych dwóch porozumień
części wpływowych senatorów, z przewodniczącym Komitetu ds.
Zagranicznych Senatu, Henry Cabot Lodge'em, włącznie, Taft wy-
cofał oba porozumienia z procedury ratyfikacyjnej.
Rozwinięciem systemu arbitrażowego była propozycja, jaką za-
prezentował tuż po objęciu swojego urzędu sekretarz stanu w
pierwszym gabinecie Woodrowa Wilsona, William J. Bryan. Doce-
niając wagę czynnika psychoIogicznego w konfliktach międzyna-
rodowych, zaproponował on wypracowanie "cooling off treaties".
Nazwę tę tłumaczy się zazwyczaj jako układy pojednawcze. Ogól-
na idea pomysłu Bryana sprowadzała się do powołania pięciooso-
bowej komisji koncyliacyjnej, w składzie której znaIeźć się mieli
przedstawiciele zwaśnionych stron oraz kraju neutraInego. W cza-
sie rozpatrywania sprawy przez tę komisję obie strony miały się
wstrzymać z wrogimi wobec przeciwnika działaniami. Idea ta za-
prezentowana w piśmie okóInym z 24 kwietnia 1913 r., kierowa-
nym do przedstawicieli zagranicznych w Waszyngtonie, zyskała
żywy oddźwięk. Wyrazem tego było podpisanie jeszcze do końca
19.13 r. przez 6 państw wspomnianych układów. W sumie zaś do
wybuchu wojny w 1914 r. USA zawarły 30 podobnych układów, z
czego ratyfikację zakończono w 21 przypadkach.
Wszystkie opisywane inicjatywy świadczyły o tym, że kolejne
administracje, choć niekiedy różniły się bardziej lub mniej aktyw-
nym podejściem do spraw polityki międzynarodowej (widoczny
kontrast np. pomiędzy Rooseveltem i Taftem), jednocześnie za
rzecz oczywistą przyjmowały konieczność udziału Stanów Zjedno-
czonych w koncercie mocarstw światowych. Charakterystyczny
był przy tym ujawniający się w dość wielu sytuacjach dysonans
pomiędzy działaniami administracji a ocenami formułowanymi '
tym zakresie w Kongresie, zwłaszcza zaś Senacie. Rozbieżności te
wskazywały na to, że wprawdzie polityka odchodzenia od trady-
cyjnego spojrzenia na stosunki międzynarodowe poczyniła od 1898 r.
znaczne postępy, to jednak tempo i skala zachodzących przeobra-
żeń niepokoiły wielu Amerykanów. Dla uważnie obserwującego
owe reakcje polityka mogła to być wskazówka, jak utrzymać stan
równowagi pomiędzy oczekiwaniami społecznymi a potrzebami
kraju, wynikającymi z wyzwań, jakim musiał sprostać w świecie
narastających napięć i konfliktów. Wiele wskazywało na to, że
gdy nadszedł moment niezwykłej próby, jaką wyznaczył wybuch
wojny w Europie latem 1914 r., Stany Zjednoczone miały prezy-
denta zdolnego utrzymać ową trudną do zachowania równowagę.
', Na wieść o wybuchu wojny na Starym Kontynencie prezydent
Wilson ogłosił 4 sierpnia 1914 r. deklarację neutralności, dołącza-
jąc do niej kierowaną pod adresem państw walczących ofertę me-
diacji, faktycznie przez nie zignorowaną. Administracja była zde-
cydowana przestrzegać neutralności w słowach oraz czynach,
choć od samego początku napotykała niemałe związane z tym
problemy, niekiedy nawet technicznej natury. Ujawniły się one
już w sierpniu 1914 r., kiedy w związku z wprowadzonym zakazem
przesyłania do Europy i z Europy informacji, mogących stawiać
pod znakiem zapytania amerykańską neutralność, zamknięto dwie
atacje telegraficzne w stanach New Jersey i New York. Spotkało
aię to z protestem ambasady niemieckiej stwierdzającej, że pań-
atwa Ententy korzystają z kabla podmorskiego i w ten sposób są
w pozycji uprzywilejowanej w odniesieniu do przekazu informacji
przez Atlantyk. Argument ten przekonał administrację, która, za-
rządzając przejęcie wspomnianych instalacji przez US Army, ze-
zwoliła wkrótce na przekazywanie informacji z Niemiec i do Nie-
miec w postaci szyfrogramów pod warunkiem wszak, że zostaną
one poddane cenzurze amerykańskiej.
Pomimo wysiłków administracji, aby zachować neutralność w
umysłach i cz nach" wiele wskazywało już w 1914 r., że postawa
y ,
ta a2ybko ulegnie zmianie. Przyznać należy, że w niemałym stop-
u przyczyniło się do tego postępowanie Niemiec. Zajęcie przez
ie Belgii, której neutralność gwarantował wielostronny traktat
ndyński z lb31 r zostało przyjęte w USA z potępieniem. W pra-
e teg
.,
o kraju zaczęły się pojawiać obrazowe rysunki, przedstawia-
254 255
jące gwałconą przez brutalnego niemieckiego żołnierza dziewi-
cę-Belgię. Kiedy zaś od maja 1915 r. napływać poczęły za pośred-
nictwem ambasady brytyjskiej w Waszyngtonie rewelacje na te-
mat bezwzględnej polityki okupacyjnej w Belgii (zebrane w tzw.
Bryce Raport), na którą składały się m.in. masowe egzekucje, do-
konywane w myśl zasady zbiorowej odpowiedzialności, wówczas
fala nastrojów antyniemieckich wyraźnie się jeszcze podniosła.
Pozostając jednak wciąż w 1914 r., warto wspomnieć i o tym, że
wystarczająco przemawiały do Amerykanów w tym czasie informa-
cje o szerzącym się tam głodzie, jako efekcie niemieckich konfi-
skat żywności napływającej do Belgii głównie (aż w 5/6) z zagrani-
cy. W połowie października 1914 r. amerykański ambasador w tym
kraju, Brand Whitlock, poinformował Departament Stanu o groź-
bie masowego głodu i potrzebie przyjścia ludności cywilnej z szyb-
ką pomocą. Wkrótce też została ona zorgnizowana przez Amery-
kański Komitet Pomocy (American Relief Committee), któremu
przewodniczył Herbert C. Hoover. Od początku 1915 r. zaczęto wy-
syłać do Belgii żywność, odzież i lekarstwa.
Od samego początku również dwie inne kwestie przyczyniały się
do tego, że amerykańska neutralność coraz bardziej nabierała
antyniemieckiego, a zarazem probrytyjskiego charakteru. Jedna z
nich miała związek z pieniędzmi, a dokładniej, ze stanem powią-
zań finansowych USA z państwami walczącymi. Druga dotyczyła
spraw wojny podwodnej.
Tuż po wybuchu wojny Francja uczyniła z J.P. Morgan Co, naj-
większej amerykańskiej prywatnej instytucji finansowej, swojego
przedstawiciela w USA, występując za jej pośrednictwem o po-
życzkę w wysokości 100 mln dol. Ówczesny sekretarz stanu, Wil-
liam J. Bryan, był temu przeciwny ze względu na zasadę: "pienią-
dze są najgorszą formą kontrabandy, gdyż od nich wszystko bierze
swój początek 1 s.
"
Wilson poparł Bryana i wydał 15 sierpnia bezwzględny zakaz
udzielania pożyczek stronom walczącym. Jednak już w dwa mie-
siące później Departament Stanu sformułował nową interpretację
owego prawa, uznając za dopuszczalne udzielanie przez prywatne
' L. Brune, Chronological History of United States Foreign Relations. NeW
York 1985, t. I, s. 527.
instytucje kredytów na zakupy realizowane w USA. Korzystając z
nowej wykładni prawnej, National City Bank udzielił w paździer-
niku 1914 r. Francji pierwszego kredytu w wysokości 10 mln dol.
Od tego momentu zakupy kredytowe błyskawicznie rosły, zwła-
szcza po stronie Wielkiej Brytanii i Francji.
Do połowy 1915 r. deficyt finansowy tych dwóch państw w obro-
tach z USA wyniósł już 1 mld, a przewidywano, że wzrośnie o dal-
sze 1,5 mld do końca owego roku. Powiększanie tego deficytu gro-
zić mogło, przynajmniej przy istniejącym w USA systemie ograni-
czeń prawnych, załamaniem systemów inansowych Wielkiej Bry-
tanii, Francji, a także samych Stanów Zjednoczonych. Chcąc tego
uniknąć, a zarazem pragnąc zwiększyć możliwości dokonywania
zakupów wojennych przez państwa Ententy, probrytyjsko nasta-
wiony i mający ciche poparcie prezydenta sekretarz skarbu, Wil-
liam McAdoo, podjął działania, które doprowadziły do pewnych
modyfikacji w polityce finansowej administracji. Od końca sierp-
nia 1915 r. Federal Reserue Banh mógł zatem gwarantować pożycz-
ki udzielane przez banki prywatne na zakup broni i amunicji. Jed-
nocześnie prezydent ogłosił, że odtąd (26 sierpnia) rząd ani nie bę-
dzie popierał, ani zabraniał udzielania pożyczek przez banki pry-
watne stronom walczącym. Wkrótce też bank Morgana udzielił
Wielkiej Brytanii pierwszej wielkiej pożyczki w wysokości 500
mln dol. Oblicza się, że w sumie w okresie neutralności Stanów
Zjednoczonych państwa Ententy otrzymały od amerykańskich pry-
watnych instytucji finansowych 2,5 mld dol. w pożyczkach i kre-
dytach.
Głównym powodem, dla którego od 1915 r. administracja Wilso-
na zaczęła modyfikować swoje podejście do spraw inansowych,
coraz bardziej faworyzując przy tym państwa Ententy, był nara-
etający w USA sprzeciw wobec prowadzenia przez Niemcy nieogra-
niczonej wojny podwodnej. Wokół tej sprawy narosło wiele niepo-
rozumień. Obiegowy pogląd stwierdza, że Niemcy od początku
wojny dysponowały liczną flotą okrętów podwodnych i zamierzały
bez ograniczeń prowadzić wojnę podmorską. Fakty temu przeczyły
(pt'zynajmniej do pewnego stopnia). W chwili wybuchu wojny Niem-
y posiadały bowiem tylko 27 okrętów podwodnych, podczas gdy
Wielka Brytania - 55, Francja zaś - aż 77. Wszystkie strony
konfliktu, oczywiście, powiększały stany liczebne swych flot. Niem-
256 l Na drcidze ku putędze 257
cy w 1916 r. dysponowały już 50 okrętami podwodnymi, z czego na
Atlantyku mogło operować tylko 11-12. Wprowadzając w lutym
1915 r. nieograniczoną wojnę podwodną, miały jedynie 20 spraw-
nych okrętów, z czego tylko... 4 mogły pływać po Atlantyku. Bio-
rąc pod uwagę liczby, można zgodzić się zatem z opinią Roberta
H. Ferrella, że "zadziwiające jest, jak wiele hałasu w wymiarze
dyplomatycznym i militarnym wywołała w czasie I wojny świato-
wej działalność niewielu przecież łodzi podwodnych"19.
Liczby nie stanowią dobrego wytłumaczenia, skąd się wzięła
opinia o niezwykłej szkodliwości operacji realizowanych przez nie-
mieckie okręty podwodne. Sedno problemu tkwi raczej w charak-
terze ich działań, o których sądzono, że powinny wyglądać podob-
nie, jak akcje okrętów nawodnych, a ponadto - co wydać się mo-
że banałem, ale w pełni stosuje się do sytuacji z I wojny światowej
- w przeświadczeniu, że tylko przeciwnik prowadził wojnę na
"nieuczciwych" zasadach. Tymczasem proklamowana w lutym
1915 r. nieograniczona wojna podwodna stanowiła odpowiedź na
podjętą przez Brytyjczyków w listopadzie roku poprzedniego ope-
rację minowania Morza Północnego. Niemcy zaczęli prowadzić
nieograniczoną wojnę podwodną, czując się także zwolnionymi z
jakichkolwiek zobowiązań prawnych, skoro przeciwnik, wbrew
sformułowanym w Deklaracji londyńskiej z 1908 r. zasadom, zaczął
uzbrajać statki handlowe.
Eskalacja wojny morskiej przyniosła wkrótce Amerykanom
pierwsze straty. Listę otwierał storpedowany 1 maja 1915 r. statek
handlowy "Gulfright". W tydzień później ofiarą stał się płynący z
Nowego Jorku brytyjski parowiec "Lusitania". Pomiędzy 1198
osobami znajdującymi się na pokładzie aż 124 było Amerykanami.
Nic też dziwnego, że nie tyle zatopienie "Gulfrighta", co właśnie
"Lusitanii" pociągnęło za sobą bardzo poważne skutki politycznej
i pozapolitycznej natury. Akcja dyplomatyczna podjęta przez pre-
zydenta Wilsona doprowadziła do zawieszenia przez Niemcy nie-
ograniczonej wojny podwodnej. Brak jednomyślności w samym ga-
binecie co do dalszej polityki wobec obu stron walczących (Bryan
obwiniał także Wielką Brytanię za to, co się stało z "Lusitanią")
doprowadził do ustąpienia z rządu dotychczasowego sekretarza
'4 R. H. Ferrell, American Diplomacy. A History. New York 1975, s. 462.
stanu i objęcia tej funkcji przez Roberta Lansinga. W końcu w lip-
cu 1915 r. prezydent zwrócił się do Departamentu Wojny i Depar-
tamentu Marynarki o przygotowanie planów rozbudowy sił zbroj-
nych.
Od września tego samego roku w prasie zaczęły pojawiać się
czgściowo prawdziwe, częściowo fabrykowane przez Brytyjczyków
informacje na temat działalności w USA niemieckiej i austriackiej
sieci agenturalnej. Zatopienia statków "Arabic" i "Ancona" oraz
śmierć na nich obywateli amerykańskich dalej jeszcze zaogniły
stosunki Stanów Zjednoczonych i Niemiec. W dorocznym orędziu
o stanie państwa, wygłoszonym przez Wilsona w Kongresie
'7 grudnia 1915 r., prezydent wezwał już do uchwalenia rozległego
programu przygotowań wojennych. Objąć miał on budowę w ciągu
następnych pięciu lat 176 okrętów (w tym 100 podwodnych), po-
większenie o 40% stałej armii i znaczne zwiększenie rezerw po-
przez wprowadzenie systemu szkolenia młodzieży w okresach wa-
kacyjnych.
Wszystkie te działania zmierzały do przygotowania kraju do
wojny, jeśli zaistniałaby konieczność włączenia się do niej. Rów-
nolegle jednak administracja podejmowała działania zmierzające
do zakończenia wojny na drodze dyplomatycznej. W końcu grud-
nia 1915 r. doradca prezydenta płk Edward House udał się w pod-
róż do Europy, by zorientować się w możliwościach zawarcia po-
koju.
House odwiedził Berlin, Paryż i Londyn. W czasie spotkania z
politykami brytyjskimi zaprezentował amerykański plan pokojo-
wy. Polegał on na tym, że Stany Zjednoczone zgłosić miały stro-
nom walczącym propozycję konferencji pokojowej, na której wy-
atąpiłyby w roli mediatora przychylnego państwom Ententy. Oma-
wiany projekt został sformalizowany w postaci tzw. Memorandum
House-Grey, podpisanego 22 lutego przez płk. House'a i kierujące-
go brytyjskim Foreign Office sir Edwarda Greya. Wprawdzie pro-
jekt ten nie wszedł w fazg realizacji, ale samo jego powstanie dob-
;tze oddaje intencje administracji Wilsona, która już na początku
1916 r. była skłonna wystąpić zbrojnie przeciwko Państwom Cen-
tralnym.
w miesiąc po podpisaniu wspomnianego dokumentu wydawało
ę, że moment wcielenia w życie zawartych w nim postanowień
258 259
jest wcale bliski. W rlniu 24 marca 1916 r. niemiecki okrgt pod-
wodny storpedował prom pasażerski "Sussex", w rezultacie czego
zgingło 25 Amerykanów. Był to pierwszy od kilku miesigcy przypa-
dek zatopienia bez ostrzeżenia statku pasażerskiego. Wilson wy-
stąpił z ostrym protestem wobec rządu niemieckiego, który na po-
czątku maja zgodził sig wstrzymać akcjg topienia statków bez
ostrzeżenia. Incydent z "Sussex" przekonał wszak Kongres do ko-
nieczności przyjgcia zgłoszonego wcześniej przez prezydenta pro-
gramu przygotowań wojennych. Uchwalony 3 czerwca i uzupełnio-
ny w końcu sierpnia o postanowienia dotyczące rozbudowy sił
morskich, realizował on wszystkie postulaty administracji, tylko
modyfikując je nieznacznie.
Dysponując już uchwalonym planem, nie chcąc jednak utracić
licznych głosów wyhorców pochodzących z Państw Centralnych,
Wilson zdecydował sig na prowadzenie kampanii wyborczej pod
hasłem zupełnie odmiennym od realizowanych działań. "On trzy-
mał nas z dala od wojny" - zdanie to stało się popularnym w
owym czasie sloganem, używanym przez demokratów. Jednocześ-
nie aż do końca kampanii prezydent wstrzymywał sig z realizacją
prośby cesarza Wilhelma II, zgłoszonej 20 października 1916 r., w
sprawie pośrednictwa Wilsona w nawiązaniu rozmów pokojowych
z Ententą. Dopiero po jej ponowieniu przez Berlin prezydent prze-
kazał w drugiej połowie grudnia 1916 r. niemiecką ofertg rozmów
pokojowych. Ta nie spotkała sig jednak z pozytywnym przyjgciem,
gdyż zawierała w sobie coś z szantażu. Niemcy stwierdzały bo-
wiem, że w razie odmowy wznowią nieograniczoną wojng podwod-
ną. Kiedy 10 stycznia 1917 r. państwa Ententy odpowiedziały ne-
gatywnie, wówczas Niemcy oświadczyły, że z dniem 1 lutego przy-
stąpią do nieograniczonej wojny podwodnej (dysponując w tym
momencie już ponad 100 tego rodzaju okrgtami). Deklaracja ta
spowodowała natychmiastową reakcjg ze strony administracji
Wilsona, która, uznając działanie Niemiec za zaprzeczenie wcześ-
niejszych (ze sprawy "Sussex") ich zobowiązań, postanowiła Z
dniem 3 lutego 1917 r. zerwać stosunki dyplomatyczne. Kiedy zaś
w końcu tego samego miesiąca Wilson uzyskał za pośrednictwem
Brytyjczyków kopig telegramu wysłanego z Berlina do niemieckie-
go ambasadora w Meksyku, Alfreda Zimmermanna, w którym in-
struowano go, by w razie przyłączenia sig tego kraju do wojny Po
atronie Niemiec przekazał rządowi Carranzy obietnicg odzyskania
utraconych przez Meksyk w latach 1846 - 48 terytoriów, możliwość
uniknigcia starcia zbrojnego była już minimalna. W ciągu ledwie
jednego tygodnia pomiędzy 12 a 18 marca zostały zatopione bez
oatrzeżenia trzy statki amerykańskie, cesarz Wilhelm zaś kanałem
dyplomatycznym poprzez Wiedeń (Austro-Wggry wciąż utrzymywa-
ły stosunki z USA) oświadczył, że Niemcy nie bgdą prowadziły ja-
kichkolwiek dalszych rokowań ze Stanami Zjednoczonymi. W tej
aytuacji prezydent zwołał na 2 kwietnia 1917 r. specjalną sesjg
Kongresu, w czasie której przedstawił wniosek o wypowiedzenie
wojny Niemcom, stwierdzając, że w istocie te ostatnie od dawna
takową prowadzą nie tylko przeciwko USA, ale całej ludzkości.
6 kwietnia Kongres uchwalił rezolucjg zdecydowaną wigkszością
głosów. Przysłowiowy Rubikon został przekroczony.
Już w maju 1917 r. pierwszy kontyngent oddziałów amerykań-
akich, liczący 15 tys. żołnierzy i dowodzony przez gen. Johna Per-
ahinga, przybył do Francji. Na miejsce stacjonowania tych oddzia-
łów wyznaczono odcinek frontu na wschód od Verdun. Tam też
Pershing zainstalował swój sztab i gromadził napływające stopnio-
wo oddziały, których liczebność w październiku 1917 r. wzrosła do
87 tys. i 300 tys. na wiosng nastgpnego roku. Prawdziwy chrzest
bojowy przeszły one dopiero wówczas, kiedy po wycofaniu sig Ro-
aji z wojny w rezultacie zawartego w Brześciu pokoju Niemcy roz-
poczgły w końcu marca 1918 r. ofensywg na Froncie zachodnim,
podejmując działania zaczepne nad Sommą i przenosząc je w
kwietniu do Flandrii. Działania te bardzo osłabiły siły francu-
eko-brytyjskie. W związku z tym do akcji zaczęto stopniowo wpro-
wadzać oddziały amerykańskie. W okresie od 31 maja do 4 czerw-
ca oddziały 2 dywizji stoczyły szereg walk w rejonie Cha-
teau-Thierry i Belleau Wood, powstrzymując Niemców w ich mar-
ezu na Paryż. Od połowy lipca do 7 sierpnia 8 dalszych amerykań-
kich dywizji walczyło nad Marną, udaremniając kolejny atak na
Paryż i w końcu odrzucając armig niemiecką na linig Wezelii.
vieżo sformowana 1 Armia Amerykańska wzigła w połowie
'ześnia udział w bitwie o St. Mihiel, w której wydatnego wspar-
udzieliło lotnictwo dowodzone przez płk. Williama Mitchella.
śtępnie zaś pomigdzy 26 września a 11 listopada szturmowała
trzech kolejnych fazach) niemieckie umocnienia pomigdzy Mo-
260 261
zą a zachodnim skrajem Lasu Argońskiego. Zawieszenie broni za-
stało oddziały w trakcie przygotowań do szturmu na Montmedy.
W czasie krótkiego udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie
udało się przewieźć do Francji prawie 2 mln żołnierzy, co było
pierwszą na tą skalę operacją transportową w dziejach armii ame-
rykańskiej. Z owej liczby zginęło 112 tys. żołnierzy, przy czym, jak
się podkreśla, blisko 1/3 zmarła wskutek chorób. Choć historycy
amerykańscy, zwłaszcza starszego pokolenia, lubią podkreślać, że
wprowadzenie 2-milionowej armii przesądziło ostatecznie o losach
wojny, to na sprawę militarnego udziału Stanów Zjednoczonych
należy patrzeć z większym dystansem. Wydaje się, że wartość bez-
pośredniego wkładu w działania frontowe nie była zbyt imponują-
ca, gdyż w istocie ograniczyła się do walk w okresie od maja do li-
stopada 1918 r. Bardziej istotny wydaje się czynnik psychologicz-
ny, widziany jakby w dwóch wymiarach. Dla znużonych przedłuża-
jącą się wojną francuskich czy angielskich żołnierzy, w roku 1918
niejednokrotnie porzucających już broń, wkroczenie nowych sił
było czynnikiem stymulującym do dalszego wysiłku bojowego. Dla
organizatorów walk z obu stron szybko powiększająca się armia
ekspedycyjna mogła stać się, zwłaszcza po wygaśnięciu działań na
Froncie wschodnim, elementem rozstrzygającym w sferze planowa-
nia strategicznego. Nieprzypadkowo też Niemcy podjęły szereg
działań zaczepnych, kiedy armia amerykańska wciąż się jeszcze
formowała, nie mogąc przeciwstawić całej swej potencjalnej siły.
Słusznie czy nie, dla wielu mieszkańców Francji oddziały amery-
kańskie stały się w chwili zawieszenia broni symbolem powracają-
cej, dzięki inicjatywie płynącej zza oceanu, wolności. Działo się
tak nie tylko ze względu na fizyczną obecność wojsk gen. Pershin-
ga nad Sommą i Marną, ale także z uwagi na kierowane do pół-
nocnej Francji dostawy żywności, organizowane przez Amerykań-
ski Komitet Pomocy z Herbertem Hooverem na czele, a w końcu i
ogłoszony przez prezydenta Wilsona program określający cele wojen-
ne państw Ententy. Przedstawiony w Kongresie 8 stycznia 1918 r.
prezentował w 14 punktach (stąd jego nazwa) zarówno zasady, na
jakich powinny oprzeć się podstawy przyszłego pokoju (odejście
od tajnej dyplomacji, wolność żeglugi, likwidacja barier w wymia-
nie międzynarodowej, zmniejszenie zbrojeń do minimalnego pozio-
mu, nowa polityka kolonialna), jak i przedstawiał kształt teryto-
rialny powojennej Europy (zwrot Francji Alzacji i Lotaryngii, au-
tonomia dla narodów wchodzących w skład Austro-Węgier, likwi-
dacja imperium otomańskiego, powstanie Polski itd.). Plan ten
przewidywał także narodziny organizacji, której celem byłoby za-
pobieżenie przyszłym wojnom poprzez rozwiązywanie konfliktów re-
gionalnych na drodze pokojowej (Liga Narodów). W końcu 1918 r.
wydawało sig, że plan ten, biorąc pod uwagę materialny wkład
Stanów Zjednoczonych w działania wojenne, jak i zaznaczoną w
ostatniej ich fazie obecność wojsk amerykańskich we Francji, a w
' końcu osobistą popularność prezydenta Wilsona w Europie, powi-
nien zostać w pełni zrealizowany. Doświadczenia kilku następ-
nych miesięcy potwierdziły raz jeszcze prawdziwość obiegowej opi-
nii, że odnieść zwycięstwo w wojnie jest niekiedy łatwiej niż wy-
grać pokój.
W tydzień po zawieszeniu broni Wilson ogłosił decyzję, że uda
się osobiście do Europy, by wziąć udział w konferencji pokojowej
w Paryżu, która miała się odbyć w styczniu 1919 r. Decyzja prezy-
denta była bezprecedensowa, gdyż żaden jego poprzednik nie od-
wiedzał Europy w czasie sprawowania urzędu. Wyjazd na Stary
Kontynent, biorąc pod uwagę odległość i czas potrzebny na jej po-
konanie, zmuszał zaś do dłuższej nieobecności w kraju. Wielu poli-
tyków, zwłaszcza z partii republikańskiej, czyniło Wilsonowi za-
rzut, że przedkłada sprawy zagraniczne nad wewnętrzne. Ponadto
' podkreślano, że biorąc pod uwagę zwycięstwo republikanów w do-
piero co zakończonych wyborach kongresowych - poza sobą nie
bardzo miał kogo reprezentować w Europie. Do pewnego stopnia
opinia ta nie była daleka od prawdy. Wilson był zdecydowany po-
jechać do Europy przede wszystkim po to, aby urzeczywistnić
w ł a s n ą koncepcję pokoju światowego, dla którego fundamentem
stać się miała Liga Narodów.
Silna wiara w możliwość wprowadzenia owej koncepcji w życie,
postrzegana przez niektórych historyków jako element idealistycz-
i
nej osobowości prezydenta, dla innych zaś będąca dowodem jego
braku elastyczności i nawet arogancji, powodowała, że Wilson
przygotowując się do wyjazdu do Europy popełnił szereg, rzec by
można, wręcz szkolnych dla polityka tej miary błędów. Podstawo-
wy, który miał później swoje bardzo poważne następstwa, polegał
na złym doborze składu delegacji. Weszli do niej ludzie cieszący
262 263
l
się zaufaniem Wilsona, ale nie posiadający żadnego praktycznego
wpływu na procedurę ratyfikacyjną, jakiej musiał zostać później
poddany traktat pokojowy w Senacie. Wraz z prezydentem udali
się zatem: sekretarz stanu, Robert Lansing; doradca Wilsona, płk
Edward House; członek Najwyższej Rady Wojennej, gen. Tasker
H. Bliss, oraz zawodowy dyplomata Henry White, jedyny w tym
gronie republikanin. Zabrakło natomiast głównych przywódców
partii, która dopiero co przejęła kontrolę nad Senatem - Henry
Cabot Lodge'a, Elihu Roota, Williama H. Tafta i Charlesa Evansa
Hughesa. Jeśli o osobistej, głębokiej, a zarazem wzajemnej niechę-
ci Wilsona do Lodge'a wszystkim było od dawna wiadomo, a tym
samym jego obecność w składzie delegacji tylko teoretycznie
wchodziła w grę, to brak np. Tafta, byłego prezydenta, a zarazem
przewodniczącego założonej w czerwcu 1915 r. Ligi na rzecz Posza-
nowania Pokoju (League for Enforcement of Peace) - organizacji
patronującej koncepcji Ligi Narodów - był poważnym błędem
Wilsona.
4 grudnia prezydent opuścił Stany Zjednoczone i po przeszło ty-
godniowym rejsie dotarł do Europy. Tam z kolei podjął trwającą
miesiąc podróż po kilku państwach Starego Kontynentu. W jej
trakcie wszędzie był fetowany, co tylko utrwaliło go w przekona-
niu zarówno o słuszności podjętej decyzji o przyjeździe, jak i pro-
pozycji, z którymi przybył do Europy. Popularność, jaką zyskał w
okresie tej podróży, pomogła mu ugruntować swą pozycję wśród
reszty uczestników otwartej 18 stycznia 1919 r. konferencji pokojo-
wej. Wprawdzie brały w niej udział 32 państwa, ale wiodącą rolę
odgrywał koncert czterech wielkich mocarstw: Francji, Wielkiej
Brytanii, Włoch i Stanów Zjednoczonych. Już na drugiej plenarnej
sesji udało się Wilsonowi przeforsować rezolucję o utworzeniu Li-
gi Narodów i wprowadzeniu jej statutu (zwanego później Puktem
Ligi) do traktatu pokojowego. Konferencja powołała odpowiedni
komitet, który miał opracować projekt organizacji. Na jego czele
stanął Wilson, co sprawiło, że przedstawiony przez niego projekt,
uzupełniony przez stronę brytyjską, stał się podstawą do dyskusji.
Ta zaś zakończyła się 14 lutego przyjęciem Paktu Ligi Narodów.
Prezydent uznając, że zrealizował swój podstawowy cel, postano-
wił wrócić do kraju, by zapoznać Kongres z przyjętymi w sprawie
Ligi postanowieniami konferencji. Tuż po przyjeździe, 26 lutego,
zaprezentował Pakt Ligi członkom obu izb Kongresu, zasiadają-
yrn w komitetach odpowiedzialnych za sprawy zagraniczne. Nie
zostali oni jednak przekonani do idei Ligi, a ponadto zaczęli wysu-
wać liczne zastrzeżenia w sprawie ograniczeń związanych z udzia-
łem w pracach tej organizacji. Pierwszy poważny sygnał ostrzega-
wczy dla administracji i Wilsona osobiście pojawił się jednak
4 marca, kiedy 39 senatorów (1/3 składu tej izby) podpisało tzw.
Round Robin Petition, w której stwierdziło, że w obecnym kształ-
cie Pakt Ligi nie powinien być przedmiotem debaty ratyfikacyjnej.
Wilson zlekceważył ostrzeżenie, usztywniając w dodatku swoje
stanowisko i stwierdzając, że Pakt Liga stanie się integralną częś-
cią traktatu pokojowego, a zatem nieprzyjęcie jednego oznaczać
będzie odrzucenie drugiego. W końcu jednak pod namową wielu
osób spośród swoich doradców zdecydował się przed powrotem na
konferencję wprowadzić kilka poprawek, które miały w przyszło-
ści przekonać Senat, że ratyfikując traktat wraz z Paktem Ligi nie
ograniczy on suwerenności Stanów Zjednoczonych. Po powrocie
prezydenta do Paryża poprawki te zostały zaakceptowane przez
resztę uczestników konferencji.
Ponad miesięczna nieobecność na konferencji oraz pierwsze
wieści o kontrowersjach w Kongresie wokół Paktu Ligi nieco osła-
biły pozycję prezydenta, który w wielu kwestiach, traktowanych
przez siebie w kategoriach pryncypiów, musiał ustąpić. Tak było
m.in. ze sprawą przyszłości kolonii niemieckich. Wilson uznawał
za konieczne odebranie ich Niemcom i przekazanie mandatów ma-
łym państwom występującym w imieniu Ligi. Mocarstwa europej-
akie zaś - co oczywiste, biorąc pod uwagę historię ich podbojów
kolonialnych - wypowiedziały się za wprowadzeniem systemu
: mandatów przyznających im te obszary z ramienia Ligi.
Prezydent nie był także w stanie całkowicie złamać zasady taj-
nej dyplomacji, od której pragnął, by jego sojusznicy odeszli, anu-
lując wszystkie zawarte w czasie wojny tajne porozumienia i ukła-
dy, jak np. rozdzielenie stref wpływów na Bliskim Wschodzie po-
między Wielką Brytanią i Francją, dokonane jeszcze przed upad-
kiem Turcji na podstawie tajnych porozumień (Układ Sykes-Picot
z maja 1916 r.).
W pewnych sytuacjach układy wchodzące w obręb pojgcia taj-
nej dyplomacji podważały także kolejną zasadę sformułowaną
264 265
przez Wilsona jeszcze w 14 punktach - zasadg samostanowienia
narodów. W tajnym układzie z 1917 r. Wielka Brytania gwaranto-
wała prawa Japonii do Szantungu (formalnie pozostającego pro-
wincją chińską) z położonymi na tym terenie instalacjami wojsko-
wymi zbudowanymi przez Niemcy na mocy odpowiedniego układu
z 1898 r. Japonia wystąpiła w Paryżu z roszczeniami do całego
Szantungu, a nie tylko do niemieckich koncesji. W końcu udało
sig doprowadzić do kompromisu, na mocy którego Japonia zobo-
wiązywała się respektować chińskie prawa polityczne na tym ob-
szarze, zatrzymując uprawnienia gospodarcze do instalacji nie-
mieckich. W istocie rzeczy sprawa znalazła swoje, zresztą tylko
czgściowe, rozwiązanie dopiero w kilka lat później na konferencji
waszyngtońskiej.
Podpisany 23 czerwca 1919 r. przez Wilsona wraz z innymi szefa-
mi rządów państw uczestniczących w konferencji pokojowej, trak-
tat kończący wojng światową zawierał także szereg innych od-
stgpstw od formułowanych wcześniej przez prezydenta zasad, ale
według niego wszystkie ewentualne konflikty znaleźć miały swoje
rozwiązanie, kiedy ostatecznie powstanie Liga Narodów. Ocenia-
jąc z tej perspektywy bieg wydarzeń, Wilson traktował wypraco-
wanie traktatu zawierającego Paht Ligi jako swój osobisty sukces.
Wracając do kraju, zdawał sobie sprawę, że republikańska opozy-
cja podejmie starania o zablokowanie traktatu, nie dopuszczał
wszak myśli, iż może sig to jej udać.
Traktat został formalnie zaprezentowany Senatowi 10 lipca
1919 r. Jak każdy inny dokument tej rangi - traktat wersalski
wymagał większości 2/3 głosów, by wejść w życie. Tymczasem re-
publikanie mieli w Senacie przewagg 49 do 47. Wigkszość republi-
kańska nie była wszak monolitem. Zdecydowanymi przeciwnikami
traktatu, połączonego z Paktem Ligi, była grupa 15 tzw. nieprze-
jednanych, którym przewodził senator William Borah, aktywnie
wspierany przez senatorów Hirama Johnsona i Roberta La Folet-
te'a. Opór tej grupy wynikał z przeświadczenia, że prezentowane
im dokumenty programowo wiążą Stany Zjednoczone ze sprawami
polityki światowej. Senatorzy zaś pragnęli znacznego rozluźnienia
owych związków uznając, że i tak zaszły one już zbyt daleko,
wprowadzając Stany Zjednoczone w obręb obcych im spraw i
konfliktów (mediacja w wojnie rosyjsko-japońskiej, w sporze fran-
cusko-niemieckim o Maroko czy w końcu udział w wojnie świato-
,ej). Warto dodać, że prezentowana tu grupa miała poza Kongre-
sem wpływowe zaplecze w postaci finansowanej przez znanych w
całym kraju milionerów: Henry C. Fricka i Andrew W. Mellona,
organizacji pod nazwą Liga na rzecz Zachowania Niepodległości
Ameryki (League for Preventing American Independence).
Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, Henry
Cabot Lodge, nie był całkowicie przeciwny Lidze pod warunkiem
wszak, że Pakt tej organizacji zawierałby szereg uzupełnień i po-
prawek gwarantujących suwerenność Stanów Zjednoczonych w
podejmowanych przez nie działaniach na forum migdzynarodo-
wym. Lodge dążył przede wszystkim do tego, by zabezpieczyć USA
przed przypadkowym wplątaniem się w konflikt zbrojny, który nie
zagrażałby bezpośrednio interesom amerykańskim lub ich bezpie-
czeństwu. W tym też kierunku poszły działania kierowanej przez
Lodge'a Komisji. Po długich przesłuchaniach kongresowych,
10 września 1919 r. Komisja przedstawiła listę 45 poprawek i 4 za-
strzeżeń. Ostatecznie liczba poprawek została zmniejszona do 14.
Najwięcej kontrowersji wywołał Arykuł X Paktu, dotyczący wza-
jemnego g.warantowania przez członków Ligi ich integralności te-
rytorialnej oraz niesienia pomocy militarnej w wypadku, gdyby
owa zasada została pogwałcona. Przyjęcie prze USA tych zobowią-
zań oznaczałoby możliwość urzeczywistnienia sig scenariusza, któ-
rego Lodge chciał uniknąć.
Wilson, zdając sobie sprawę z taktyki przyjętej przez przeciwni-
ka, podjął we wrześniu długą podróż do stanów Środkowego i Da-
lekiego Zachodu, gdzie wpływy izolacjonistów były najsilniejsze.
W czasie kolejnego spotkania w Pueblo, w stanie Kolorado, do-
znał wylewu, który doprowadził do czgściowego paraliżu. Drugi
wylew, jaki nastąpił po kilku dniach, całkowicie wyłączył prezy-
denta z życia publicznego w najważniejszym dla losów traktatu
momencie.
Ostatecznie 19 listopada Senat głosował nad traktatem, do któ-
rego dołączono wspomnianą listę poprawek. Decyzja była jedno-
znaczna: większością 58 do 38 odrzucono traktat, potwierdzając
ten werdykt w kolejnym, bezprecedensowym, biorąc pod uwagę
procedurę ratyfikacyjną, głosowaniu, podjętym w związku z próba-
mi wypracowania przez członków obu partii kompromisu. Po
266 267
wznowieniu w lutym 1920 r. debaty, w czasie której zgłoszono 15
poprawek, 19 marca nastąpiło drugie głosowanie - przeciwko wy-
powiedziało się 49, za traktatem zaś 35 senatorów. Przesądziło to
ostatecznie o losach traktatu w USA i udziale tego kraju w pra-
cach Ligi. Odrzucając traktat, senatorzy pragngli zamanifestować
niechęć nie tyle do przyszłej organizacji światowej jako takiej, ale
przede wszystkim swoje rozczarowanie do polityki aktywnego
udziału Stanów Zjednoczonych w polityce światowej. Według gro-
na senatorów głosujących przeciwko traktatowi, a dokładniej,
Pahtowi Ligi, udział w pracach organizacji oznaczałby zaangażo-
wanie się w sprawy, które najczęściej byłyby obce interesom ame-
rykańskim, a zagrozić by mogły - poprzez możliwość mimowolne-
go uwikłania sig w konflikt zbrojny - bezpieczeństwu Stanów
Zjednoczonych. Większość senatorów, odrzucając traktat, nie
chciała powrotu do dziewiętnastowiecznego izolacjonizmu, lecz za-
razem uznawała, że udział w pracach Ligi dać może tylko iluzo-
ryczny tytuł do chwały, zagrażając zarazem - w określonych sy-
tuacjach - bezpieczeństwu narodowemu. Woleli zatem poszuki-
wać mniej ryzykownych sposobów zagwarantowania owego bezpie-
czeństwa.
Wilson łudził się jeszcze, że wybory prezydenckie z 1920 r. stać
się mogą kolejną okazją do podjgcia kwestii ratyfikacji traktatu i
w razie wygrania kandydata jego partii (Jamesa M. Coxa)-
wznowienia procedury w Senacie. Jednak wynik elekcji, wygranej
przez republikańskiego kandydata Warrena Hardinga, wykazał, że
większość Amerykanów marzy o spokoju i powrocie do nie zakłóconego problemami
wewnętrznymi, a tym bardziej kwestiami polityki światowej, trybu życia.
Przeszło dwadzieścia burzliwych lat, jakie minęło od wybuchu "wspaniałej małej
wojny", zbyt zmęczyło pokolenie urodzone w czasach Buffalo Billa i nazbyt
rozczarowało
powracającą z Europy generację młodych ludzi, określanych mianem "straconego
pokolenia", aby myśleć o dalszym niezwykle żywym udziale Stanów Zjednoczonych
w polityce światowej. Wydawało się zatem, że wraz ze zmianą w Białym Domu
ponownie nadejdą czasy dobrobytu i spokoju.
Rozdział siódmy
ZŁOTE LATA DWU DZI ESTE
(1920-1929)
I
la większości ludzi nadejście XX w. kojarzyło się bardziej z
"
Drzeczami niż ideami" - twierdzi historyk amerykański Geoff
rey Perrett2o. Jeśli choć w części zgodzić się z tą opinią, to wyda-
je się, że do żadnego z okresów w historii Stanów Zjednoczonych z
pierwszej połowy naszego stulecia nie pasuje ona bardziej, jak do
lat dwudziestych. W tej bowiem dekadzie narodził się pogląd, że
obowiązki obywatelskie Amerykanów powinny zejść na drugi plan
wobec ich powinności jako konsumentów.
Nie zniszczona wojną, a przeciwnie, wzmocniona wskutek podję-
cia produkcji zbrojeniowej na wielką skalę, gospodarka amery-
kańska przeżywała w latach dwudziestych niezwykły boom. Z wy-
jątkiem krótkiej recesji z lat 1921- 22 tempo wzrostu gospodarcze-
go wynosiło 5% rocznie, a produkcja przemysłowa liczona brutto
zwiększyła się w ciągu dekady aż o 70%. Dochód narodowy, po
uwzględnieniu stopnia inflacji, wzrósł o 40%. Wydajność pracy
zwiększyła się o 75% przy jednoczesnym zmniejszeniu czasu pracy
średnio o 4%. Od 1922 r. bezrobocie ustabilizowało się na niskim
poziomie 4% z ogólnej liczby 40 - 43 mln zatrudnionych. Wszystkie
te wyniki zostały uzyskane w rezultacie nałożenia się szeregu ele-
mentów, od szybko postępującej rewolucji technicznej, przez jesz-
cze bardziej rzucające się w oczy zmiany w organizacji i zarządza-
niu produkcją, do przeobrażeń strukturalnych w całej gospodarce.
W pierwszej z wymienionych grup zawierało się wszystko to, co
miało związek z produkcją, a w konsekwencji i szeroko pojętym
zo G. perrett, America in the Twenties. New York 1982, s. 28.
269
użytkowaniem energii elektrycznej. W ciągu krótkiego okresu lat
1922 - 30 zdolności produkcyjne elektrowni amerykańskich zwięk-
szyły się z 22 do 43 mln kW. Złożyły się na to usprawnienia tech-
niczne w konstrukcji agregatów prądotwórczych i linii przesyło-
wych wysokiego napięcia. Konsekwencją błyskawicznie zachodzą-
cej elektryfikacji kraju było ćo, że pod koniec dekady już 2/3 ro-
dzin amerykańskich korzystało z tego rodzaju energii, a w przy-
padku przemysłu około 70% zainstalowanych maszyn pracowało
na napędzie elektrycznym. Daleko idące skutki tych zmian stały
się widoczne w każdej dziedzinie życia.
Innym działem gospodarki, który uznawano za przysłowiową
"lokomotywę", ciągnącą do przodu pozostałe, był przemysł samo-
chodowy. Wprowadzona przez Forda rewolucja w organizacji pro-
dukcji - zastosowanie taśmy produkcyjnej - zwiększyła liczbę
wypuszczanych samochodów przy jednoczesnym obniżeniu ich ce-
ny. Ten sam Model T kosztował w 1913 r. 1500, w 1920 już tylko
760, a w 1929 r. ledwie 600 dol. Rosnące możliwości produkcyjne i
malejąca cena przyczyniały się do powiększania rynku nabywców,
zwłaszcza gdy podobne co Ford rozwiązania przyjęli i inni wielcy
producenci. W ten sposób stale rosła liczba wprowadzanych na ry-
nek pojazdów. Jeśli dla przykładu w 1919 r. było ich już 6,7 mln i
0,8 mln ciężarówek, to w 1922 r. odpowiednio - 10,8 mln, i l,l
mln, w 1924 r. - 15,4 mln i 2,1 mln, w 1927 r. - 20,2 mln i 2,8 mln
oraz w 1929 r. - 23,1 mln i 3,3 mln. Rozmiary tego rynku, od koń-
ca lat 20. kontrolowanego w ponad 80% przez "wielką trójkę"
(Ford, powstały w 1908 r. General Motors i zorganizowany w 1925 r.
koncern Chryslera) były tak wielkie, że produkcja nań przezna-
czona stanowiła np. w 1929 r. aż 12,7% produkcji brutto całego
przemysłu amerykańskiego. Jednocześnie tylko w tej jednej gałęzi
zatrudnionych było 7,l% wszystkich pracujących w przemyśle, a
ich płace stanowiły 8,7% dochodów uzyskiwanych przez świat pra-
cy. Na potrzeby przemysłu samochodowego pracowało wiele in-
nych gałęzi - przemysł paliw płynnych, chemiczny, gumowy itp.
Jak się oblicza, blisko 15% produkcji tych gałęzi zużywali produ-
cenci samochodów, co dodając do wcześniej przytoczonych danych
daje w sumie 1/4 produkcji materialnej, nie licząc przecież całego
sektora usług związanych bezpośrednio z motoryzacją (warsztaty
naprawcze, stacje benzynowe, itp.).
Rozwój motoryzacji oddziaływał także bezpośrednio na inne
działy gospodarki, w tym także na budownictwo. W latach 20. po-
nad miliard dol. rocznie wydawano na konstrukcję nowych dróg
oraz około 400 mln na prace związane z budową nowych lub przy-
stosowaniem starych ulic do zwiększającego się ruchu kołowego.
Wraz z tym rosła liczba budowanych z myślą o zmotoryzowanych
hoteli, restauracji, garaży itp. W większym jeszcze stopniu moto-
ryzacja wpłynęła na zmianę krajobrazu miejskiego. Rosnąca, dzię-
ki samochodowi, mobilność Amerykanów, łącząc się z jego upo-
wszechnieniem (w 1929 r. 56% rodzin posiadało własny pojazd),
stwarzała nowe warunki organizacji życia. Z różnych względów
modelem coraz bardziej atrakcyjnym społecznie stawał się ten,
według którego pracowano w wielkich miastach, mieszkano zaś w
pewnym oddaleniu od nich, początkowo w dzielnicach położonych
z dala od centrum, później zaś w samodzielnych małych organiz-
mach miejskich - suburbiach. Począwszy od 1922 r. ponad 40%
budowanych domów mieszkalnych wznoszono w suburbiach. O-
prócz nich powstawało także szeroko pojmowane budownictwo to-
warzyszące - szkoły, szpitale, sklepy itp. Oblicza się, że na bu-
downictwo przeznaczano rocznie od 12 mld dol. w 1919 do 17 mld
w 1928 r., z czego ponad połowę stanowiły sumy wydatkowane na
budownictwo mieszkaniowe.
Rosnąca produkcja energii elektrycznej, dynamiczny rozwój
przemysłu samochodowego oraz budownictwa były tymi podstawo-
wymi czynnikami ze sfery produkcji materialnej, które pozwalały
zachować tak szybkie tempo wzrostu gospodarczego w latach 20.
Przechodząc do czynników pozamaterialnych z drugiej wcześniej
wymienionej grupy, wspomnieć przede wszystkim należy o upo-
wszechnieniu w przemyśle taśmy produkcyjnej. Śladem Forda
poszli nie tylko producenci samochodów, ale stopniowo coraz
większa liczba wytwórców kierujących na rynek produkty finalne.
Znacznie przyspieszało to cały proces produkcyjny, zwiększając
możliwości wytwórcze, co przy jednoczesnym obniżaniu ceny pro-
duktu jednostkowego dawało szanse powiększenia dochodów
przedsiębiorstwa. Zwiększająca się produkcja stwarzała i ten efekt
pośredni, że bardziej niż poprzednio przedsiębiorstwa musiały
dbać o możliwości zbytu. Zapewniała je np. prasa wielkonakłado-
wa, z której pośrednictwa zaczęto w coraz większym stopniu ko-
270 271
rzystać. To właśnie w latach 20. pojawiły się w prasie nie tylko
pojedyncze ogłoszenia i reklamy (te spotkać było można od daw-
na), ale całe kolumny ogłoszeniowe. Ponoszone przez wielki biznes
wydatki z tym związane podwoiły się w ciągu niecałej dekady,
osiągając w 1927 r. 1,5 mld dolarów.
Niezależnie od nowych form prowadzenia działalności reklamo-
wej, producenci starali się doskonalić i tradycyjne formy. Sprze-
dawców i komiwojażerów starannie przygotowywano do pracy,
niekiedy nawet kierując ich na przeszkolenie do powstających col-
lege'ów ze specjalizacją w biznesie. Wiązało się to z rosnącym pod
wpływem publikacji naukowych z zakresu psychologii - zwła-
szcza tego jej kierunku, który zwano behawioryzmem - przekona-
niem, że odpowiednio manipulując uczuciami czy nastrojami po-
tencjalnego klienta, można go będzie przekonać do potrzeby naby-
cia danego produktu.
Oprócz zmian związanych z techniczną i organizacyjną stroną
produkcji oraz sprzedażą produktu f inalnego, znacznym modyfika-
cjom uległ sposób widzenia działalności gospodarczej jako takiej.
Z wiodącego, zwłaszcza na przełomie XIX i XX w., spojrzenia nań
przez pryzmat szybko osiągalnego zysku zaczęto - pod wpływem
zjawisk obejmujących całą gospodarkę - zmieniać dotychczasowe
poglądy i przyzwyczajenia. W warunkach bardzo zmonopolizowa-
nej gospodarki, a zatem przy obecności na danym rynku tylko
kilku wytwórców, błąd w ocenie możliwości sprzedaży danego to-
waru mógł oznaczać całkowitą eliminację producenta. Stąd zwła-
szcza średnie i wielkie przedsiębiorstwa zaczęły prowadzić dzia-
łalność gospodarczą w ramach określonej na czas dłuższy polityki,
obejmującej nadto wysokość cen, wielkość rynku zbytu, jakość
produktu, nie tylko zaś zysk uzyskany w krótkim czasie. Ten typ
myślenia gospodarczego wymagał w coraz większym stopniu wie-
dzy fachowej, niekiedy bardzo zresztą sprofilowanej. ftosła tym sa-
mym liczba różnego rodzaju stowarzyszeń, zrzeszających biznesme-
nów różnych branż. Pod koniec dekady było ich już 2 tys. Nieza-
leżnie od prowadzonej przez nie działalności, zmierzającej do wy-
pracowania lepszych metod organizacji i zarządzania produkcją W
danym dziale, zakładano także instytuty badawcze, które służyć
miały całemu światu biznesu. Do najbardziej znanych powstałych
wówczas tego typu placówek zaliczały się m.in.: Brookings Institu-
tion, Twentieth Century Fund i National Bureau of Economic Re-
search.
W trzeciej (wymienionej na początku rozdziału) grupie czynni-
ków, jakie stanowiły podstawę zjawisk prowadzących do boomu z
lat 20., znalazły się przemiany strukturalne w całej gospodarce
amerykańskiej. Wiążą się one z dalszą szybko i na gigantyczną
skalę postępującą monopolizacją. W latach 1920 - 28 tylko w dzia-
łach wytwórczych oraz w górnictwie miało miejsce 1200 fuzji, w re-
zult.acie których 6000 firm przestało istnieć. W działach o charak-
terze usługowym w stosunku do bezpośrednio związanych z wy-
twarzaniem dóbr - sektor paliwowy, budownictwo itp. - zniknę-
ło w rezultacie fuzji dalszych 4000 irm.
W efekcie tych procesów można było mówić już o narodzinach
oligopoli, a zatem organizmów gospodarczych, które niemal całko-
wicie zdominowały produkcję i obrót określonymi grupami asorty-
mentowymi, bądź też znalazły się w grupie obejmującej ledwie kil-
ka przedsiębiorstw funkcjonujących na rynku. Klasycznym przy-
kładem tego zjawiska była pozycja United States Steel Co wśród
producentów stali, który przez swoje rozmiary w tym stopniu zapa-
nował nad rynkiem, iż pomimo istnienia na nim jeszcze kilku
przedsiębiorstw faktycznie zdominował rynek. Biorąc pod uwagę
dotychczas obowiązujące ustawodawstwo, sądzić by można, że
koncern powinien zostać rozwiązany. Faktycznie jednak tak się
nie stało, gdyż w orzeczeniu wydanym przez Sąd Najwyższy w
1920 r. w sprawie przeciwko U.S. Steel Co uznawano legalność zaj-
mowanej przezeń pozycji tak długo, jak długo będzie istniała naj-
mniejsza choć konkurencja. W kolejnym orzeczeniu z 1925 r., wy-
danym w podobnej sprawie, Sąd uznał, że oligopole mogą dopóty
funkcjonować, dopóki nie eliminują z danej branży konkurencji.
dak widać, nie tylko ogólne warunki ekonomiczne, ale i prawne
podstawy działalności wielkiego biznesu znacznie się zmieniły w
porównaniu do okresu z początku stulecia.
Znacznej poprawie, głównie dzięki zyskom osiągniętym w latach
wojny, a także z uwagi na odpowiednie działania kolejnych admi-
nistracji republikańskich (redukcja podatków dochodowych w
1921 i 1924 r. z 65 do 40%, przez co koncerny uzyskały 3,5 mld do-
datkowych wpływów), uległa sytuacja finansowa wielkiego bizne-
su, odtąd w mniejszym niż przed dwudziestu laty stopniu uzależ-
272 18 - ł`Ia drodze ku potędze 273
nionego od polityki banków komercyjnych. Wiele spośród znaczą-
cych na rynku irm, jak np. Eastman Kodak, Ford, Aluminium Co
czy Sears, Roebuck and Co, mogło prowadzić swoją działalność bez
konieczności występowania o kredyty w bankach handlowych.
Niejako równolegle z wcześniej omawianymi przemianami za-
chodziły i te, w rezultacie których państwo przeobrażało się w
partnera dla biznesu. Osiągnięcie tej szczególnej pozycji ułatwiały
zmiany dokonane w okresie wojny. Opór przeciwko nim ze strony
biznesu był już znacznie mniejszy, niż by tego można oczekiwać,
biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia obu stron. I tak je-
szcze w 1920 r. na podstawie Ustawy o transporcie (Transportation
Act) Międzystanowa Komisja Handlu uzyskała znaczny wpływ na
działania transportu kolejowego w zakresie ustanawiania wyso-
kości taryf przewozowych, jak i kształtowania zasad funkcjonowa-
nia spółek. W tym samym roku uchwalono inną ważną ustawę.
Ustawa o flocie handlowej (Merchant Marine Act) określała dalsze
losy amerykańskiej marynarki handlowej. Funkcjonując w latach
wojny w ramach koncernu państwowego - teraz flota ta przecho-
dziła w ręce prywatne. W razie zaistniałych trudności z jej utrzy-
maniem istniała możliwość wykorzystania subsydiów rządu fede-
ralnego.
Z chwilą pojawienia się od 1926 r. regularnego transportu lotni-
czego regulacjami prawnymi i kontrolą państwową objęto również
i tę sferę działalności spółek przewozowych. Na mocy odpowied-
niej ustawy z tego roku (Air Commerce Act) rząd uzyskał prawo
regulacji taryf przewozowych, ale jednocześnie poprzez utworzenie
Wydziału Lotnictwa w Departamencie Handlu i oddanie mu do
dyspozycji pewnych środków finansowych zobowiązywał się do
wspierania działań służących rozwojowi przewozów lotniczych.
Wsparcie udzielane przez kierowany w owym czasie przez Herber-
ta C. Hoovera Departament pozwoliło w krótkim czasie na rozwi-
nięcie inicjatyw spółek lotniczych. Do 1931 r. powstało 126 połą-
czeń o długości ponad 72 tys. km. Rocznie korzystało z nich juŻ
ponad 500 tys. osób.
Regulacji prawnej i kontroli państwa poddany także został
pierwszy ze środków masowej komunikacji, tj. radio. Nadanie w
końcu 1920 r. pierwszej audycji przez stację KDKA z Pittsburgha
zapoczątkowało szybki i postępujący żywiołowy rozwój tego nowe-
go środka przekazu. W ciągu zaledwie 6 lat powstało ponad 600
radiostacji należących do różnych przedsiębiorstw branży elektro-
technicznej, instytucji oświatowych, kościołów. W 1926 r. powsta-
ła pierwsza z wielkich handlowych spółek, zajmujących się nada-
waniem programu radiowego, National Broadcasting Co. W rok
później zaś Columbia Broadcasting Co. Dla regulacji prawnej,
technicznej i finansowej strony działalności spółek radiowych
Kongres powołał w 1927 r. Federalną Komisję ds. Radia (Federal
Radio Commission). Wyposażono ją w prawo udzielania licencji na
nadawanie programóW oraz określania zakresu fal przeznaczonych
dla poszczególnych stacji.
Wszystkie wcześniej omawiane zmiany w samej gospodarce oraz
w relacj ach państwo - wielki biznes odnosiły się głównie do prze-
mysłu i szeroko pojętych usług, w niewielkim zaś stopniu do rol-
nictwa. Ono bowiem, w przeciwieństwie do pozostałych sektorów
gospodarki, przeżywało w latach 20. permanentny kryzys. Jego
wyrazem był np. spadek o 2,5% liczby farm. Wprawdzie nie było
to dużo, niemniej zjawisko to wystąpiło po raz pierwszy, odkąd
rozpoczęto regularne badania statystyczne, dla których podstawą
stały się spisy powszechne. Jednocześnie spis z 1930 r. odnotował
w porównaniu do danych sprzed dziesięciu lat wzrost z 38,1 do
42,2% liczby dzierżawców, a także utrzymany w tych samych pro-
porcjach - z 37,2 do 42% - wzrost liczby farm z długiem hipo-
tecznym.
Przyczyny tych wszystkich negatywnych zjawisk są klarowne,
jeśli zważy się drastyczny spadek dochodów farmerów. Wartość
produktów rolnych obniżyła się bowiem z 21,4 mld na początku lat
20. do 11,8 dol. w 1929 r. Wynikało to ze zmian zachodzących w
polityce państwa wobec produkcji rolnej. Jeśli w latach wojny
rząd gwarantował utrzymanie cen na większość płodów rolnych
na stosunkowo wysokim poziomie, chcąc w ten sposób zaintereso-
wać farmerów zwiększeniem produkcji, to od maja 1920 r. począł
8ię wycofywać z tej polityki. Tylko w lecie 1920 r. np. ceny na zbo-
że, zwłaszcza pszenicę, spadły o 33%, przyczyniając się do szybkie-
go bankructwa przeszło 400 tys. farm.
Ten stan rzeczy budził nie tylko sprzeciw samych farmerów, ale
i niektórych członków Kongresu świadomych tego, że permanent-
ny kryzys w rolnictwie może doprowadzić do powstania zjawisk
274 275
negatywnych w innych sektorach gospodarki, nie mówiąc już o
napięciach społecznych, jakie będą mu z pewnością towarzyszyć.
Niemałą rolę w tworzeniu wśród ustawodawców pozytywnego kli-
matu wobec żądań farmerów miała działalność założonej pod ko-
niec 1919 r. organizacji pod nazwą Amerykańska Federacja Biur
Farmerskich (American Farm Bureau Federation). Zrzeszając
członków z 36 stanów występowała ona wobec władz federalnych
jako grupa lobbystyczna. Po wycofaniu się rządu z dotychczaso-
wej polityki utrzymywania gwarantowanych cen na produkty rol-
ne jednym z głównych celów AFBF stało się wypracowanie no-
wych zasad kredytowania produkcji rolnej. W efekcie Kongres
przyjął w 1923 r. Ustawę o kredytach rolnych (Agricultural Credits
Act). W pewnym stopniu spełniała ona żądania farmerów dotyczą-
ce możliwości uzyskania kredytów na okres od 6 miesięcy do 3 lat.
W 12 okręgach, pokrywających się z zasięgiem działania banków
związanych z Federalnym Syst.emem Rezerw, utworzono banki
znajdujące się pod kontrolą Rady Federalnej Pożyczki Farmer-
skiej (Federal Farm Loan Board). Wkłady podstawowe do wyso-
kości 5 mln dol. były gwarantowane przez sekretarza skarbu. No-
we banki nie udzielały kredytów farmerom, lecz działającym na
mocy wydanej rok wcześniej ustawy Capper-Volstead Act, koope-
ratywom.
Ustawa ta zwana niekiedy "Wielką Kartą Wolności Rynku
Spółdzielczego" wykluczała organizowane przez farmerów koopera-
tywy spod działania ustawodawstwa antytrustowego. Tworzenie
kooperatyw miało w znacznym stopniu uniezależnić producentów
od zmonopolizowanych struktur związanych z obsługą rolnictwa
- wytwórców maszyn i środków chemicznych, spółek kolejowych
transportujących płody rolne, banków f inansujących produkcję
rolną itd... Eliminacja rozwiniętego pośrednictwa miała w konsek-
wencji doprowadzić do utrzymania poziomu dochodów farmerskich
zbliżonego do tego z okresu wojny. Ruch kooperatyw znacznie się
rozwinął po uzyskaniu gwarancji legalności swoich działań (usta-
wa z 1922 r.) oraz po włączeniu się do nich byłego przewodniczące-
go AFBF, Aarona Sapiro. Uznając, że ruch kooperatyw jest
znacznie lepszą formą pomocy rolnictwu niż bezpośrednie przeno-
szenie doń środków budżetowych, w 1926 r. Kongres wyraził dlań
kolejny raz swoje poparcie, tworząc Wydział Marketingowy Ko-
operatyw w Biurze Gospodarki Rolnej (Cooperative Marketing Di-
vision of Agricultural Bureau).
Oprócz faktycznych sukcesów w działaniach związanych z polep-
szeniem finansowych warunków funkcjonowania rolnictwa farme-
y odnosili i takie, które nosiły wszelkie znamiona zwycięstw pyr-
rusowych. Jednym z nich było uchwalenie przez Kongres w 1927 r.
ustawy, od nazwisk projektodawców zwanej McNary-Haugen Bill.
W 1924 r. senator Charles L. McNary i kongresman Gilbert N.
Haugen wystąpili z projektem stworzenia listy ośmiu produktów
rolnych - roślinnych i zwierzęcych - dla których sekretarz rol-
nictwa i pracy ustaliłby cenę na poziomie średnich cen z lat
1905 -14. Odpowiednie konsorcjum - Agricultural Export Co-
miałoby skupywać te produkty z rynku wewnętrznego i następnie
eksportować za granicę. W razie strat wynikających z różnicy po-
między ceną rynkową a eksportową farmerzy płaciliby specjalny
podatek, jednak jeśli wywóz owych produktów przynosiłby zyski,
to wówczas kierowano by je bezpośrednio do producentów.
W tymże samym roku wniosek ten nie uzyskał większości, ale
został przyjęty w trzy lata później. Różnica wszak polegała na tym,
że listę 8 produktów zmniejszono do 5. Ponadto przyjęto zasadę, że
ewentualne zyski będą kierowane nie tyle do farmerów, co do
przedsiębiorstw zajmujących się przetwarzaniem żywności, jej
transportem i sprzedażą. W ten sposób główna idea całego projek-
tu, choć do pewnego stopnia zachowana, nie mogła stać się po-
mocną w rozwiązaniu problemów farmerów. Nic też dziwnego, że
przywódcy znajdującej się u władzy partii republikańskiej posta-
nowili zmniejszyć zrozumiałe rozczarowanie farmerów poprzez
mianowanie w wyborach 1928 r. Charlesa Curtisa, jednego z przy-
wódców tzw. bloku farmerskiego, kandydatem na wiceprezydenta.
dego obecność w tandemie z Herbertem C. Hooverem, jako tym
]Candydatem na prezydenta, który był przychylny interesom wiel-
ci ego biznesu, miała gwarantować, że problemy farmerów znajdą
ię w centrum uwagi przyszłej administracji. Zdecydowane zwycię-
6two owego tandemu w wyborach 1928 r. mogło potwierdzać te na-
dziej e.
%rt
276 277
II
W rozdziale tym padła już wzmianka o istnieniu w latach 20.
stosunkowo ustabilizowanego rynku pracy, na którym pojawiło się
znacznie mniej osób niż w poprzednich okresach. Stanowiło to re-
zultat wprowadzonych wówczas zmian w polityce imigracyjnej
Stanów Zjednoczonych.
Ostatnia inicjatywa, zmierzająca do ograniczenia imigracji-
Literacy Act z 1917 r. - spotkała się z wetem prezydenta, które
uniemożliwiło wejście ustawy w życie. Zmiana administracji, przy-
padająca na okres największej od lat powszechnie i publicznie ma-
nifestowanej niechęci do imigrantów, niejako gwarantowała, że
tym razem, jeśli Kongres przyjmie ustawę ograniczającą napływ
przybyszów z zewnątrz do USA, nie spotka się ona z oporem ze
strony egzekutywy. Tak też się i stało, choć przyjęte rozwiązania
różniły się od tych dotąd preferowanych. Działając pod wpływem
okoliczności związanych z narastającą recesją gospodarczą, po-
mny wszak wszystkich negatywnych doświadczeń związanych z
wcześniejszymi próbami zastosowania Literacy Test, Kongres przy-
jął w 1921 r. Ustawę hwotow ( luota Act).21 Wprowadzała ona po-
czątkowo na rok, z późniejszym przedłużeniem na dalsze dwa lata,
system kwotowy jako prawną podstawę określenia liczby legalnie
mogących przybyć do USA imigrantów. System polegał na przyję-
ciu limitów wyznaczających górny pułap imigracji z danego kraju.
Określano go proporcjonalnie do liczby członków określonej gru-
py etnicznej mieszkającej w USA. Kwota mogła zatem wynosić
3% stanu tej grupy według danych z amerykańskiego spisu po-
wszechnego w 1910 r. Powyższa zasada została zmodyfikowana w
1924 r., kiedy po pierwsze przyjęto górną granicę dla wszystkich
krajów - 150 tys. osób rocznie, po wtóre za podstawę naliczania
kwot przyjęto dane z 1890 r., te zaś generalnie, a zwłaszcza w od-
niesieniu do imigracji z Europy Wschodniej, Środkowej i Połud-
niowej, były niższe (niekiedy ponad dwukrotnie) w porównaniu z
tymi z 1910 r.
2' Llstawa kwotowa - faktycznie ustawa wprowadzająca limity ogranicza)ące
rozmiary imigracji do Stanów Zjednoczonych. W literaturze tematu przyjęło się
stosować w tym przypadku termin "kwota" na określenie liczby imigrantów mogą-
cych swobodnie osiedlić się w USA.
278
Przyjęte rozwiązania - i tak łagodne wobec maksymalistycz-
nych żądań pojawiających sig w Kongresie, by imigrację zawiesić
w ogóle na co najmniej 10 lat - zmierzały do znacznego ograni-
czenia napływu imigrantów nowej fali. Manipulowanie przyjętymi
za podstawę latam.i obrachunkowymi sprawiło, że pomimo rosną-
cej przecież już od 80. lat XIX w. imigracji z Europy Wschodniej,
Środkowej i Południowej aż 86% wszystkich miejsc kwotowych
przypadło krajom Europy Zachodniej i Północnej. Przyjęcie wspo-
mnianych założeń sprawiło, że wskutek przesunięcia o dwadzieś-
cia lat w dół okresu obliczeniowego system nie mógł ustrzec się od
wewnętrznych sprzeczności, widocznych zwłaszcza w kontekście
niedawno zakończonej wojny światowej. Sojusznik z tego okresu
- Wielka Brytania - uzyskał o 56% mniej, pokonany zaś
przeciwnik - Niemcy - tylko o 25% mniej miejsc w porównaniu
do kwot z 1921 r. W szczególnej zaś sytuacji znalazło się szereg
krajów, jak Polska, Jugosławia, Węgry, czy Włochy, które, dostar-
czając w końcu XIX w. niemałej liczby imigrantów, ze względu na
późniejsze zmiany polityczne i terytorialne w Europie uzyskały
nieproporcjonalnie mało miejsc w stosunku do faktycznie w
swoim czasie przybywającej z ich obszarów liczby przyjezdnych. W
odniesieniu do całego obszaru Europy Południowej i Wschodniej
kwota została obniżona ze 155 585 osób w 1921 r. do 20 423 w 1924 r.,
a zatem blisko ośmiokrotnie, a w przypadku Polski - pięciokrot-
nie (z 30 977 osób w 1921 r. do 5982 w 1924 r.).
W obu ustawach kwotowych znalazły się także ograniczenia do-
tyczące przypływu imigrantów w ramach przyznanych limitów. W
1921 r. stwierdzono, że miesięcznie nie powinno przybywać więcej
niż 20% imigrantów z określonej kategorii kwotowej, w trzy lata
później zaś wprowadzono wymóg maksimum l0%. Prowadziło to
do paradoksalnej sytuacji, że nawet ci, którzy mogli legalnie przy-
być do USA musieli czekać, i to niekiedy dobrych kilka miesięcy,
ł
1
na możliwość przekroczenia granicy. Prasa amerykańska z tego
okresu, nie mówiąc już o relacjach samych przyjezdnych, informo-
wała obszernie o tym, że statki z imigrantami, przybywające w
końcu danego miesiąca, czekały na redzie, by z początkiem na-
stępnego móc wpłynąć i bez przeszkód dowieźć swych pasażerów.
Oblicza się, że rzadko kiedy w latach 20., a począwszy od 1931 r.
aż do 1947 liczba przybywających imigrantów nigdy nie sięgnęła
279
górnej granicy, tj. 150 tys. osób rocznie. Nie oznaczało to, że ruch
osobowy do USA był całkowicie kontrolowany. Tylko w 1928 r.,
wykorzystując prawo łączenia rodzin jako podstawę do starania
się o wizę amerykańską, przybyło do Stanów Zjednoczonych pra-
wie 27 tys. osób, z czego połowa z Włoch, dla których kwota wyno-
siła tylko 4 tys. Pomimo tego rodzaju sytuacji system kwotowy ge-
neralnie sprawdzał się w działaniu, stanowiąc sprawny instrument
umożliwiający prowadzenie tzw. polityki imigracyjnej, polegającej
na manipulowaniu kwotami w zależności bądź od własnych po-
trzeb kraju, bądź od rozwoju sytuacji międzynarodowej.
Wprowadzenie systemu kwotowego niosło ze sobą wiele - wi-
docznych zwłaszcza w dłuższym okresie - skutków społecznych i
ekonomicznych. Jednym z nich, dającym się już zauważyć w la-
tach 20., była zwiększona migracja wewnętrzna w USA. W miejsce
imigrantów z Europy do miast Północy zaczęli coraz liczniej przy-
bywać Amerykanie z Południa. Ruch ten uwidoczniał się już w
czasie wojny, wówczas jednak związany był z koniunkturą gospo-
darczą na produkcję zbrojeniową. Teraz wszystko wskazywało na
to, że napływ w latach 20. 785 tys. białych i 649 tys. czarnych mie-
szkańców Południa, szukających zatrudnienia i lepszych warun-
ków życia w miasta;.h Północy, stanowił rezultat przekonania o
potencjalnych szansach realizacji tych oczekiwań w wyniku wy-
gaśnięcia masowej imigracji z Europy. Liczby obrazujące stan za-
trudnienia w pełni potwierdzają słuszność owego poglądu. Na
przykład w Detroit - centrum przemysłu smochodowego - zwra-
ca uwagę wyraźny wzrost zatrudnienia tam Murzynów. W zakła-
dach samochodowych podniosło się ono z 28,5 w 1920 r. do 49 tys.
osób w 1930 r. W sektorze budowlanym przyrost był równie wyraź-
ny, gdyż w dziesięcioleciu 1920 - 30 z 20% do 45% zwiększył się
udział Murzynów wśród ogółu zatrudnionych w tej branży.
Jednym z kolejnych skutków, tym razem z pogranicza sfery sto-
sunków społecznych i ekonomicznych, stało się rosnące znaczenie
mechanizacji jako głównego źródła wzrostu produkcji i tym sa-
mym skali potencjalnych zysków. W całej dekadzie lat 20. wydaj-
ność mierzona na jednego zatrudnionego w przemyśle wytwórczym
rosła średnio o 2,4% rocznie, podczas gdy przed wojną utrzymywa-
ła się na poziomie l,l% rocznie. Szybka mechanizacja wynikała
nie tylko ze znacznego przyrostu mocy złożonych urządzeń elek-
trycznych, ale także z uznania właścicieli zakładów, że dalszy
wzrost produkcji przy wykorzystaniu bardzo taniej siły roboczej,
rekrutującej się spośród imigrantów nowej fali, nie będzie już moż-
liwy.
dednym ze społecznych skutków narastającej mechanizacji pro-
dukcji w latach 20. było malejące zatrudnienie robotników nie-
wykwalifikowanych, tak chętnie w poprzednich dekadach przyj-
mowanych do pracy. W stalowniach Pittsburgha liczba tego ro-
dzaju pracowników zmniejszyła się w dekadzie lat 20. z 22,2 do
12,7 tys. Oblicza się, że w całym przemyśle około 2,8 mln osób stra-
ciło pracę w wyniku rosnącej mechanizacji pracy, przy czym po-
nad 400 tys. już do działów wytwórczych nigdy nie powróciło. Nie
przesadzając z wymową tych liczb i nie łącząc ich wyłącznie z pro-
stymi skutkami ograniczenia masowej imigracji, warto podkreślić,
iż odzwierciedlają one w pewnej mierze tzw. skutki pośrednie czy
też przeniesione wprowadzenia systemu kwotowego.
III
Decyzje dotyczące przyszłości imigracji nie były wszak jedynymi
wprowadzonymi na masową skalę restrykcjami dotykającymi sfe-
ry stosunków społecznych w szerokim tego słowa znaczeniu. Inne,
pociągające równie złożone skutki, miały związek z funkcjonowa-
niem w Ameryce lat 20. "szlachetnego eksperymentu", jak niekie-
dy zwano... prohibicję.
Dyskusje, prowadzone w Stanach Zjednoczonych na temat alko-
holu i jego szkodliwości dla zdrowia w sensie dosłownym i prze-
nośnym, obyczajowości związanej z piciem, wpływem alkoholu na
etosunki rodzinne i społeczne oraz wieloma podobnymi problema-
mi, trwały od dawna i celowo przesadzając (choć nie aż tak bar-
o) można powiedzieć, że miały tak długą historię, jak dzieje
amerykańskiej państwowości. Oprócz samych dysput podejmowa-
no i konkretne działania. Już w 1852 r. przeciwnicy alkoholu sku-
pieni w działającym od 1826 r. Amerykańskim Towarzystwie Krze-
wienia Wstrzemięźliwości (American Society for the Promotion of
Ternperance) doprowadzili do wprowadzenia w stanie Maine
et'wszej w kraju ustawy prohibicyjnej. Śladem tym podążyły w
280 281
końcu XIX w. zarówno amerykańskie sufrażystki, zrzeszone w
Chrześcijańskim Związku Kobiecym na rzecz Wstrzemięźliwości
(Woman's Christian Temperance Union - 1874) czy Lidze Antysa-
loonowej (Anti-Saloon League -1893), widzące w alkoholu jeden z
czynników utrudniających utrzymanie zdrowia moralnego społe-
czeństwa, jak i członkowie działającej już od 1872 r. Partii Prohi-
bicyjnej (Prohibition Party), programowo żądającej wprowadzenia
prohibicji ze wszystkich możliwych powodów, od zdrowotnych po
finansowe włącznie.
Pod wpływem narastającej z upływem lat kampanii na rzecz
wstrzemigźliwości, bądź wręcz prohibicji, na początku XX w. aż
1/4 stanów wprowadziła odpowiednie w tej sprawie ustawy. Kiedy
zaś Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny światowej, a udział w
niej zaczęto traktować jako pomoc niesioną Staremu Światu przez
Nowy Świat (utożsamiany zresztą tylko z USA), to wówczas za je-
den z istotnych w sensie moralnym elementów krucjaty, podjętej
w imię obrony demokracji światowej, uznano konieczność wpro-
wadzenia w armii prohibicji. Podjęte w tym względzie w 1917 r.
decyzje poszły nawet dalej, albowiem prohibicją objęto cały kraj i
całe społeczeństwo. Ratyfikowana przez 3/4 stanów w styczniu
1919 r. XVIII poprawka do Konstytucji, wzmocniona ustawą Vol-
stead Act, zakazywała produkcji, dystrybucji i spożycia napojów
zawierających ponad 0,5% alkoholu. Wchodząc w życie w styczniu
1920 r., otwierała nowy, niezwykły rozdział w historii Stanów
Zjednoczonych.
Przestrzeganiem nowego prawa zajmował się cały aparat poli-
cyjny, od lokalnego do federalnego włącznie, oraz specjalna, liczą-
ca na początku lat 20. 2 tys., a pod koniec dekady już 3,5 tys.
agentów służba podległa Departamentowi Skarbu (Biuro Prohibi-
cyjne). Wielu historyków jest zdania, że istniejące wówcza; siły
były niewspółmiernie małe do potrzeb; wymagały one w przybliże-
niu aktywności około 250 tys. ludzi, którzy zajmowaliby się wy-
łącznie przestępstwami związanymi z przekraczaniem prohibicji.
Wielu jednak w ogóle powątpiewa w skuteczność jakiegokolwiek
systemu nadzoru i kontroli, skoro prawo to łamano masowo i
wszgdzie, nie wyłączając i Białego Domu. Dopiero w kilka lat po
śmierci Warrena Hardinga ujawniono, że sam prezydent używał
alkoholu, częstując nim swoich gości, pełny barek zaś znajdował
się w jego dyspozycji w pomieszczeniach znajdujących sig na gór-
nej kondygnacji, przeznaczonej do prywatnego użytku.
Od samego początku przestrzeganie ustawy prohibicyjnej napo-
tykało przeszkody w związku z przekupstwem w samym aparacie
ścigania. Tylko w ciągu czterech miesięcy 1920 r. jeden z agentów
lokalnego oddziału Biura Prohibicyjnego w Brooklynie otrzymał
1,65 mln dolarów tytułem łapówek za przymykanie oczu na niele-
galną produkcję i obrót alkoholem w tej części Nowego Jorku.
0 tym, że wypadki te nie były odosobnione, niech świadczy fakt,
iż w ciągu pierwszych czterech lat działalności wspomnianego biu-
ra zwolniono z pracy pod zarzutem łapówkarstwa aż 1000 osób,
czyli połowę personelu.
Funkcjonowanie prohibicji w niektórych czgściach kraju stano-
wiło fikcjg. W takich miastach, jak np. Boston czy San Francisco,
w restauracjach podawano wino do obiadu bez żadnego specjalne-
go kamuflażu. Jednocześnie rozwijał sig olbrzymi nielegalny ry-
nek produkcji, obrotu i sprzedaży alkoholu. Skala operacji - cho-
dziło przecież o cały kraj - wymagała jednocześnie działań grupo-
wych. Bardzo szybko powstawać poczęły olbrzymie, dobrze zorga-
nizowane, uzbrojone i dysponujące coraz większymi środkami fi-
nansowymi gangi, zajmujące sig zaopatrywaniem Amerykanów w
alkohol (zwłaszcza tych, którzy nie umieli lub nie mieli czasu pro-
dukować go na własną rękę, dodać bowiem należy, że przysłowio-
we pędzenie było bardzo popularne, niekiedy stając sig wręcz ulu-
bioną rozrywką na spotkaniach towarzyskich). deśli alkoholu nie
atarczało w kraju, to wówczas szmuglowano go z Kanady. Zyski
świata przestępczego czerpane z tego tytułu były olbrzymie. Dla
przykładu gang najbardziej głośnego wówczas przywódcy podzie-
mia przestępczego, Al Capone, tylko w 1926 r. zarobił 125 mln dol.
na produkcji i obrocie alkoholem. Zyski zaś wszystkich nielegal-
nych wytwórców alkoholu (przy skali produkcji około 135 mln li-
trów rocznie) wynosiły wówczas... 2 mld dol., co równało sig... 2%
całego dochodu narodowego.
Nic dziwnego, że trudności związane z przestrzeganiem prohibi-
cji, ujawnione tak szybko po jej wprowadzeniu, zaczęły budzić
wśród samych ustawodawców wiele wątpliwości. Czgść nazywana
"mokrymi" opowiadała się za zniesieniem prohibicji. Już w 1923 r.
legislatura stanu Nowy Jork odwołała ustawę zobowiązującą wła-
282 283
dze do wdrażania prohibicji, a w nastgpnym roku poszły jej śla-
dem ciała ustawodawcze kolejnych sześciu stanów. Opozycja ze
strony "suchych" była jednak cały czas silna. Dla przykładu w
stanie Michigan wystarczyło czterokrotnie stanąć przed sądem
pod zarzutem nieprzestrzegania prohibicji, by otrzymać wyrok do-
żywocia. Kwestia utrzymania lub zniesienia prohibicji stała się
nawet jednym z punktów programów obu partii w wyborach prezy.
denckich w 1928 r. Republikanie, których kandydat - Herbert C.
Hoover - nazywał prohibicjg "szlachetnym eksperymentem", opo-
wiadali się za jej utrzymaniem, podczas gdy demokraci z Alfredem
E. Smithem, deklarującym się jako "mokry", zdecydowanie wypo-
wiadali się za jej zniesieniem. Zwycięstwo republikanów przesądzi-
ło o przedłużeniu żywotności ustawy prohibicyjnej. Zlikwidowano
ją, gdy w kolejnych wyborach prezydenckich wygrali demokraci z
Franklinem D. Rooseveltem na czele. Przyjgcie w 1933 r. XXI po-
prawki do Konstytucji, anulującej postanowienia XVIII poprawki,
oraz szybka ratyf ikacja nowej poprawki jeszcze w tym samym ro-
ku sprawiła, że Nowy Rok 1934 Amerykanie mogli przywitać le-
galnie wypitym szampanem.
Funkcjonowanie przez ponad dekadę prohibicji przyniosło sze-
reg społecznych skutków, które daleko wykraczały poza problem
przestrzegania lub omijania zakazów spożycia alkoholu. Jednym z
takich rezultatów stało się powstanie w wielkich miastach zorga-
nizowanego świata przestępczego. Amerykanie zetknęli się z tym
zjawiskiem na terenie Pogranicza, wówczas kiedy jeszcze o takim
można było mówić. Jednak przestępczość w wielkich miastach, u-
prawiana na wielką skalę, i to nie tylko przez imigrantów kon-
kretnych grup etniczych (przeniesienie działalności włoskiej mafli
do USA), ale praktycznie przez reprezentantów wszystkich grup
narodowościowych, stało się nowym problemem, który w dodatku
nie wygasł z chwilą zniesienia prohibicji. Nie wygasł, gdyż zorga-
nizowany świat przestępczy, przejmując sposób myślenia wielkiego
biznesu, zaczął odtąd zmieniać sfery swojego działania w zależnoś-
ci od istniejących ograniczeń formalnych, mód czy też opłacalnoś-
ci usług oferowanych pozostałym Amerykanom. Po masowo produ-
kowanym lub szmuglowanym i nielegalnie sprzedawanym alkoho-
lu nadeszły czasy hazardu, kidnapingu, pornogra ii, narkotyków i
w końcu terroryzmu.
Innym niezwykle ważnym rezultatem funkcjonowania prohibicji
był ogólnie odczuwalny wzrost brutalności w życiu społecznym.
Na ogół w takich przypadkach przytacza się prowadzone zwła-
azcza w Chicago "wojny gangów", w czasie których zabijano-
często przy użyciu broni maszynowej - dziesiątki osób (oblicza
aię, że tylko w okresie pomiędzy 1926 r. a połową 1929 r. zgingło w
tych pojedynkach 1291 ludzi). Jednak ta fala przestępczości miała
i awoją drugą strong, którą wyznaczały działania aparatu ściga-
nia, a zwłaszcza agentów FBI. Edgar J. Hoover, stojąc na czele tej
agendy, przyjął w latach 20. politykę bezwzględnej walki ze świa-
tem przestępczym. Oznaczało to w praktyce, że bardzo często, rea-
lizując wytyczne swego szefa, a także po prostu broniąc własnego
życia, agenci FBI najpierw strzelali, a później myśleli. Nic też
dziwnego, że określający ich rolę skrót GM (gouernment man-
człowiek pracujący dla rządu) czgsto, i to nie tylko przez gangste-
rów, ale i sprzyjającą Hooverowi prasę, celowo był rozszyfrowywa-
ny jako gunman (rewolwerowiec). Ogólny klimat niepewności co
do stanu bezpieczeństwa na ulicach wielkich miast amerykań-
akich, a także brutalność działań policji - oba wątki tak chgtnie
eksploatowane od dziesiątków lat przez prasg - swymi korzenia-
mi siggają właśnie czasów prohibicji.
W klimacie ukształtowanym przez wprowadzone na początku lat
20. ograniczenia dotyczące imigracji oraz prohibicji możliwy był
rozwój dalszych restrykcji, niekiedy dotyczących tak bardzo osobi-
etej sfery, jaką pozostaje np. stosunek do religii.
Od czasu ogłoszenia przez Darwina teorii ewolucji stała się ona
ewego rodzaju wyzwaniem dla wszystkich głęboko wierzących w
to, że człowiek został stworzony przez Boga. Wspomniana teoria
podważała ów pogląd, przynajmniej w opinii tych wszystkich, któ-
t'zy Biblig odczytywali dosłownie, traktując ją niekiedy jako jedy-
ne źródło informacji zarówno o przeszłości, jak i otaczającej ich
z'zeczywistości. Postawg taką prezentowali zwłaszcza fundamenta-
liści protestanccy posiadający rozległe wpływy w różnych czgś-
ciach kraju, zwłaszcza zaś na Południu. Wyrazem owej popular-
ności było przyjęcie na początku XX w. przez szereg legislatur sta-
nowych ustaw zakazujących nauczania w szkołach publicznych
eorii ewolucji jako niezgodnej z naukami wypływającymi z Biblii.
w ciągu pierwszych dwóch dekad naszego stulecia opór fundamen-
284 285
talistów przeciwko teorii Darwina był tak silny, a ich wpływy tak
znaczne, że aż w 15 stanach Południa i Południowego Zachodu
obowiązywały wspomniane ustawy. Ze względu na geograficzne
rozmieszczenie owych stanów mówiono nawet o tzw. pasie biblij-
nym.
Odpowiednia ustawa regulująca kwestię nauczania teorii ewolu-
cji obowiązywała także w stanie Tennessee. Tamże we wrześniu
1925 r. w mieście Dayton grupa rodziców wniosła do sądu oskarże-
nie przeciwko nauczycielowi biologii, Johnowi Scopesowi, stwier-
dzając, że wykładał on w miejscowej szkole poglądy Darwina.
Oskarżenie to stało się podstawą do podjęcia postępowania i w
końcu procesu, który przeszedł do historii pod nazwą procesu w
Dayton, procesu Scopesa, lub też "małpiego procesu".
Bardzo szybko sprawa ta przestała być lokalnym wydarzeniem.
Po stronie oskarżenia zaangażował się bowiem William J. Bryan,
który niezależnie od swojej działalności politycznej był także do-
skonale znany ze swych fundamentalistycznych poglądów na kwe-
stie religijne. Obrońcą Scopesa został z kolei wcale nie mniej zna-
ny w kraju Clarence Darrow - prawnik, w swoim czasie występu-
jący m.in. w sprawie oskarżonych przywódców strajku w zakła-
dach Pullmana. Już sam skład oskarżenia i obrony świadczył o
tym, że proces w Dayton będzie wydarzeniem niezwykłym. Tak też
się stało, gdyż w istocie oskarżonym był nie tyle Scopes, co sam
Darwin. Proces miał dramatyczny przebieg, gdyż sile argumentów
naukowych, prezentowanych przez zespół biegłych, powołany na
wniosek obrony, Bryan przeciwstawił swój kunszt oratorski, cytu-
jąc przy tym wielokrotnie z pamięci rozległe fragmenty Biblii.
Ostatecznie Scopes, który w końcu przekroczył obowiązujące w
danym momencie prawo, został skazany na najniższy wymiar kary
- grzywnę 100 dol. (notabene za zgodą sądu nigdy nie zapłaconą)
- co zostało powszechnie uznane za zwycięstwo modernistó v. W
dwa lata później zaczęto wprowadzać do programu uczelni amery-
kańskich zajęcia związane z teorią ewolucji, a poszczególne legis-
latury stanów, należących do pasa biblijnego, stopniowo odwoły-
wały wcześniejsze ustawy, choć prawdą jednocześnie pozostaje, że
nigdy problem ten całkowicie nie wyszedł z orbity zainteresowa'
nia fundamentalistów protestanckich, co potwierdził szereg ich
wystąpień w latach 50., 70. i 80.
Fundamentaliści protestanccy zyskali w latach 20. niezwykle
aktywnego i wpływowego sojusznika, jakim stał się odrodzony w
1915 r. Ku-Klux-Klan. Inicjatorem przywrócenia Klanu do życia
był weteran wojny secesyjnej, William J. Simmons. Sentyment do
dawno minionych czasów, wzmocniony wrażeniami wyniesionymi
z f llmu Griffitha Narodziny narodu (The Birth of the Nation) spra-
wił, że Simmons reaktywował w Georgii dawną organizację. Przez
kilka kolejnych lat nie odgrywała ona większego znaczenia w ska-
li kraju. Dopiero zmiana w jej władzach, jaka nastąpiła w 1920 r
.,
kiedy na czele stanął Edward Y. Clarke, doprowadziła do tego, że
o organizacji zaczęto mówić także poza Georgią. Stało się tak,
gdyż Clarke przyjął zupełnie nowy model działania zarówno pod
względem programowym, jak i przyjętych rozwiązań organizacyj-
nych. Odrodzony Ku-Klux-Klan przestał wyłącznie w Murzynach
widzieć swego przeciwnika. Oprócz potrzeby ich zwalczania wi-
dział także konieczność występowania przeciwko: radykałom poli-
tycznym i społecznym, katolikom, imigrantom i Żydom. Oznaczało
to tym samym znaczne poszerzenie potencjalnej bazy społecznej,
co, biorąc pod uwagę nastroje z okresu Red Scare, nie było zada-
niem trudnym do osiągnięcia.
Również przyjęte rozwiązania organizacyjne przysporzyły Ku-
-Klux-Klanowi wielu nowych członków. Clarke, biorąc przykład z
europejskich partii politycznych, starających się skupić wokół sie-
bie członków z różnych środowisk i grup wiekowych, uznał, że
podstawą Ku-Klux-Klanu stanie się organizacja męska z kobiecą i
młodzieżową przybudówką. W przypadku owych przybudówek za-
równo metody działania, jak i doraźnie formułowane cele miały
uwzględniać specyf'ikę środowiskową. Do kobiet starano się trafić
odwołując się do ich uczuć rodzinnych i operując programem od-
nowy rnoralnej społeczeństwa. Młodzież z kolei starano się przy-
ł iągać organizując kluby sportowe, co zwłaszcza przyciągało tych
nastolatków, których ze względów finansowych nie było stać na
opłacenie składek w normalnych klubach.
Przyjmując takie oto rozwiązania, a ponadto rozciągając swą
działalność na obszar całego kraju, nie zaś wyłącznie Południa,
już w 1924 r. Ku-Klux-Klan był w stanie wykazać się aktywnym
u iałem 4 - 5 mln osób (niekiedy liczby te podnosi się nawet do
- 8 mln).
286 287
Organizacja wywierała bardzo silny wpływ na kształt stosun-
ków społeczno-politycznych głównie w małych miastach Południa
,
Południowego Zachodu oraz wielkich ośrodkach miejskich Półno-
cy i Wschodu. Oprócz spektakularnych przemarszy i parad jej
działalność skupiała się przede wszystkim na niedopuszczeniu do
władz lokalnych kogokolwiek z grup uznanych za wrogie organi-
zacji, przy jednoczesnym używaniu własnych struktur jako pewne-
go rodzaju maszyny partyjnej, umożliwiającej windowanie swoich
kandydatów na odpowiednie stanowiska w miejscowej oraz stano-
wej administracji. Ponadto Ku-Klux-Klan występował, i to nie tyl-
ko w formie deklaratywnej, w obronie starych, a uznawanych za
dobre i cenionych przez wielu Amerykanów, zwłaszcza z Południa
,
wartości, jak rodzina, wychowanie w duchu religijnym itp. Ozna-
czało to na przykład, że w uznawanych za szczególnie "zepsute" w
sensie moralnym naftowych okręgach Oklahomy, Luizjany czy Te-
ksasu organizacja ta podejmowała własne akcje w celu likwidacji
domów gier i domów publicznych, a nawet saloonów, traktowa-
nych jako przysłowiowe gniazda rozpusty.
Liczebność i znaczna popularność organizacji (jej członkami by-
li m.in. prezydent Harding i gen. Pershing) sprawiły, że Ku-
-Klux-Klan był również w stanie wywierać pewien wpływ na bieg
życia politycznego w jego ogólnokrajowym nurcie. Najbardziej
znaczącym tego przykładem stał się przebieg konwencji wyborczej
demokratów z czerwca 1924 r. Wydawało się wówczas, że dotych-
czasowy faworyt tej partii, Alfred E. Smith, bez trudu uzyska no-
minację na prezydenta. Tymczasem pod wpływem Klanu, który nie
mógł zgodzić się, by kandydat wyznania katolickiego, i w dodatku
wypowiadający się za zniesieniem prohibicji, mógł uzyskać nomi-
nację, doszło do podziału w partii. Ku-Klux-Klan bowiem równie
zaciekle zwalczał Smitha, co popierał byłego sekretarza ska i bu w
gabinecie Wilsona, a zarazem zięcia byłego prezydenta - Willia-
ma G. McAdoo. Dzięki owemu poparciu w pewnym momencie był
on bardzo bliski uzyskania zwykłej większości, choć daleko mu
było do niezbędnej większości 2/3. W ramach kompromisu partyj-
nego dopiero w 103 głosowaniu na kandydata demokratów do pre-
zydentury wybrano Johna W. Davisa, prawnika z Zachodniej Wi-
rginii powiązanego ze światem nowojorskich iinansów.
Rola odegrana przez Ku-Klux-Klan w czasie konwencji tej par-
tii w 1924 r. świadczyła o tym, że wprawdzie nie miał on jeszcze
na tyle siły, by przeforsować swojego kandydata, ale był już wy-
starczająco wpływowy, by uniemożliwić wybór przeciwnika. Jed-
nak nie było dane powtórzyć Ku-Klux-Klanowi owego "sukcesu",
gdyż w drugiej połowie lat 20. przeżywał on spore trudności we-
wnętrzne. Większość z nich dotyczyła znacznych odstępstw wielu
osób z kierownictwa od głoszonych of`icjalnie przez nich poglądów
na czystość moralną i obyczajową. Dla przykładu w 1925 r. jeden z
przywódców organizacji w Indianie, David Stephenson, był sądzo-
ny za zabójstwo swojej sekretarki. Pod wpływem tego rodzaju re-
welacji, jak i zmian w ogólnym klimacie społecznym organizacja
szybko topniała, osiągając w 1928 r. liczebność 200 tys., a od 1930 r.
już tylko 100 tys. członków. Wciąż było to jeszcze niemało, lecz w
porównaniu z kilkoma milionami z połowy lat 20. świadczyło o wy-
raźnym zmniejszeniu się jej popularności.
IV
Fakty związane z działalnością Ku-Klux-Klanu, a zwłaszcza po-
dejmowanymi przezeń próbami czynnego wpływania na kształt sto-
sunków politycznych w kraju dobrze oddają ogólny klimat lat 20.
widziany w tym właśnie wymiarze. Przez kilka pierwszych lat
omawianej dekady żywa pozostawała obawa o realne, czy też uro-
jone, wpływy radykalnych ugrupowań politycznych działających
wewnątrz kraju, ale powiązanych z organizacjami zagranicznymi.
W ten sposób traktowano np. powstałe w 1919 r. dwie amerykań-
skie partie komunistyczne - Partię Komunistyczną Stanów Zjed-
noczonych (Communist Party of the U.S.) i Komunistyczną Partię
Pracy (Communist Labor Party) - które po przystąpieniu do
III Międzynarodówki zjednoczyły się w jedną partię, od 1922 r.
zwaną Partią Komunistyczną. Już od początku swojego istnienia
podjęły one działalność podziemną. Wynikało to z założeń progra-
mowych, a zarazem z konieczności dyktowanej przez obowiązujące
ustawodawstwo z czasów wojny (Ustawa o szpiegostwie i Ustawa o
podżegnywaniu do buntu). Wraz z wygaśnięciem napięć społecz-
nych z lat 1919 - 20 Kongres cofnął owe ustawy, w ciągu zaś kolej-
nych czterech lat legislatury 34 stanów zezwoliły na udział kandy-
288 19 - Na drodze ku potędze 289
datów komunistycznych w wyborach do władz tego szczebla. Zmianę
tę należy tłumaczyć stopniowym zanikiem u ustawodawców nadwraż-
liwości spowodowanej wyczuleniem na wszelkie zagrożenia dla trwa-
łości istniejącego systemu. Nie bez znaczenia było także i to, że nie-
liczna (w 1929 r. wciąż tylko 10 tys. członków) partia, obiektywnie
rzecz biorąc, takim niebezpieczeństwem nie pozostawała.
Życie polityczne w swym głównym nurcie toczyło się dużo spo-
kojniej niż przez kilka ostatnich dekad. Zdecydowane zwycięstwo
odniesione przez republikanów w 1920 r. słusznie oceniano od sa-
mego początku nie tyle jako osobisty sukces Hardinga (traktowa-
no w ten sam sposób porażkę Coxa), co przede wszystkim jako wy-
raz społecznego zmęczenia nieustającymi (bądź w formie działań
partii trzecich, bądź administracji wywodzących się z głównych
partii) od kilku dziesięcioleci wysiłkami reformatorskimi obejmu-
jącymi różne sfery życia publicznego. W takim klimacie nietrudno
było republikanom utrzymać władzę przez więcej niż tylko jedną
kadencję. Po śmierci Hardinga w sierpniu 1923 r. prezydentem zo-
stał dotychczasowy wieceprezydent Calvin Coolidge. Sprawował
tę funkcję do końca kadencji, jednocześnie stając do wyborów w
1924 r. Jego dotychczasowa pozycja ułatwiła mu uzyskanie nomi-
nacji partyjnej, a podziały wśród demokratów umożliwiły odniesie-
nie znaczącego sukcesu (stosunkiem 15,7 mln do 8,3 mln głosów).
Także w kolejnych wyborach republikanom sprzyjał los. Po ogło-
szeniu przez Coolidge'a, że nie będzie starał się o ponowny wybór,
nominację partyjną otrzymał Herbert C. Hoover - doskonale zna-
ny w kraju ze swej działalziości organizatorskiej z okresu wojny
oraz ceniony jako wpływowy i sprawny zarazem, a ponadto cieszą-
cy się zaufaniem wielkiego biznesu sekretarz handlu w obu ostat-
nich republikańskich administracjach. Jego przeciwnikiem z ra-
mienia demokratów został Alfred E. Smith, postać silna, ale jak
na owe czasy niezwykle kontrowersyjna. W tym zestawieniu
Smith, choć popierany przez sporą część mniejszości etnicznych
związanych z Kościołem katolickim, miał jednak mniejsze szanse
niż Hoover, który wygrał wybory stosunkiem 21,3 do 15 mln gło-
sów. Republikanie uzyskali w ten sposób mandat do sprawowania
władzy na trzecią powojenną kadencję.
Pierwsza z nich zapewne niczym specjalnym by się w dziejach
amerykańskich nie zapisała, gdyby nie liczne i zwykle bardzo po-
ważne skandale, których bohaterami byli członkowie gabinetu
Hardinga. On sam aż tak rygorystycznie nie przestrzegał prawa
(np, prohibicji), nic też dziwnego, że wśród jego najbliższych
współpracowników, z których część należała do osobistych przyja-
ciół prezydenta, zapanowało przekonanie o możliwościach obcho-
dzenia prawa. Przez blisko dwa lata, aż do chwili ujawnienia całej
sprawy na początku 1923 r., mianowany przez Hardinga dyrektor
Biura ds. Weteranów, Charles R. Forbes, działając wraz ze swoim
zastępcą Charlesem F. Cramerem, zdefraudował blisko 200 mln
dol. przeznaczonych na budowę szpitali dla weteranów. Po wykry-
ciu sprawy Cramer popełnił samobójstwo, a Forbes - już po
śmierci Hardinga - został osądzony i skazany.
Swego rodzaju paradoksem było to, że prokurator generalny
Harry Daugherty, który ujawnił całą sprawę, sam wkrótce podzie-
lił - przynajmniej do pewnego stopnia - losy Cramera i Forbesa.
W maju 1923 r. wyszło bowiem na jaw, że Daugherty był zamiesza-
ny w aferę łapówkarską, w której, jako główny bohater, występo-
wał jego przyjaciel Jesse Smith. Za sumę blisko 50 tys. dolarów
Daugherty zgodził się ochraniać go przed prawdziwymi zresztą
oskarżeniami w związku z prowadzoną przezeń działalnością prze-
stępczą (przemyt alkoholu, łapówkarstwo itp.). Aż do śmierci pre-
zydenta nie podjęto żadnych działań przeciwko prokuratorowi.
Dopiero w marcu 1924 r. Coolidge zwolnił go ze stanowiska, a od-
powiednia komisja Senatu postawiła w stan oskarżenia. Pomimo
klarownych dowodów winy uwolniono Daugherty'ego w związku z
niemożnością uzgodnienia - przez dwa kolejne składy ławy przy-
aięgłych - werdyktu.
Za życia Hardinga została ujawniona jeszcze jedna afera. Tym
razem chodziło o sprzedaż przez sekretarza spraw wewnętrznych,
Alberta Falla, dwóm przemysłowcom z branży naftowej: Har-
ry'emu Sinclairowi i Edwardowi Doheny'emu, licencji na wydoby-
cie ropy ze złóż Teapot Dome w stanie Wyoming i Elk Hill w Kali-
fornii. Cała sprawa pod nazwą Teapot Dome Scandal zakończyła
się w 1924 r., kiedy Falla skazano na rok więzienia, a jego byłych
klientów zobowiązano do zwrotu zysków zdobytych w rezultacie
wierceń na terenie obu pól naftowych.
Wszystkie te skandale przyczyniły się - tworząc dość osobliwy
imat wokół administracji Hardinga - do odżycia nadziei na
290 291
powrót do władzy progresistów. Ci z kolei sądzili, że skompromito.
wanych republikanów bgdzie można stosunkowo łatwo pokonać w
wyborach prezydenckich 1924 r., pod warunkiem wszak, iż utwo-
rzy się silny blok wyborczy oraz wystawi popularnego kandydata.
Za takowego uznano obecnego już od lat na scenie politycznej Ro-
berta La Follette'a. W czasie wspomnianej kampanii uzyskał on
4,8 mln głosów. Było to wcale niemało, ale wciąż stanowiło tylko
niespełna połowę tego, co otrzymał John Davis, i mniej niż 1/3
głosów, jakie padły na Coolidge'a. "Cichy Cal" (Silent Ca , jak
zwano potocznie Coolidge'a, zdystansował swych przeciwników,
gdyż już w trakcie roku, jaki upłynął od śmierci Hardinga do wy-
borów, pokazał się jako osoba przywiązana do tych tradycji, do
których Amerykanie pragnęli powrócić, nawet jeśli odbyć się to
miało kosztem dalszych reform społecznych czy politycznych.
Znacznie więcej niż w ogólnokrajowym nurcie życia polityczne-
go ujawniło się zmian w przypadku działań podejmowanych przez
przywódców czarnej mniejszości w Stanach Zjednoczonych. Najpo-
ważniejszym wyzwaniem dla dotychczasowego sposobu myślenia o
pozycji tej grupy w społeczeństwie amerykańskim był ruch zaini-
cjowany przez Marcusa Garveya. Ów czarny imigrant z Jamajki
zorganizował w 1914 r. Powszechne Stowarzyszenie na rzecz Po-
prawy Sytuacji Murzynów (Universal Negro Improvement Associa-
tion). Kreowany przezeń program powrotu Murzynów do Afryki
początkowo nie zyskał zbyt wielkiego uznania, by dopiero po fali
zamieszek rasowych z 1919 r. stać się niezwykle popularnym. W
1921 r. 4 mln Murzynów należało do tej organizacji, angażując się
materialnie w przygotowaniach do zakupu statku, którym Garvey
miał przewozić zwolenników powrotu na Czarny Kontynent. Przy-
gotowania zostały przerwane w 1923 r., kiedy władze federalne
wniosły przeciwko Garveyowi oskarżenie o defraudację of-iarowy-
wanych przez jego zwolenników pieniędzy. W efekcie Garvey zo-
stał deportowany z USA, a sam pomysł przez niego rzucony nie
wyszedł ze sfery planów.
Istotnym nowum w życiu czarnej mniejszości było pojawienie
się w latach 20. ruchu intelektualnego, zwanego Harlemowym Od-
rodzeniem (Harlem Renaissance). Założeniami programu kreowa-
nego przez Claude McKaya, Langstona Hughesa, Countee Cullena
czy Jean Toomera było stworzenie ze sztuki swego rodzaju źródła
292
inspiracji dla amerykańskich Murzynów w bieżącej oraz mierzonej
dłuższym przedziałem czasu działalności we wszystkich sferach ży-
cia publicznego. Nie chodziło wszak wyłącznie o to, by z twórczoś-
ci artystycznej uczynić swego rodzaju środek bezpieczeństwa, uła-
twiający rozładowywanie napięć rasowych. W istocie zamiast peł-
nienia funkcji obronnych Harlem Renaissance oswajało Murzynów
amerykańskich z myślą, że "czarne jest piękne", jednak bez
kształtowania tego wojowniczego nastawienia wobec białej więk-
szości, jakie miało ujawnić się w latach 60. Murzyńscy pisarze,
poeci, publicyści, ściągający z całego kraju do Harlemu, uznawa-
nego w latach 20. za centrum życia intelektualnego czarnej mniej-
szości, chętnie - jeśli mogli sobie na to pozwolić ze względów fi-
nansowych - jeździli także do Afryki, poszukując tam inspiracji i
natchnienia dla swojej twórczości. Jednak w przeciwieństwie do
Garveya traktowali podróż na Czarny Ląd jako przeżycie w sferze
duchowej, nie zaś jako realizację określonego programu politycz-
nego.
V
Stosunkowo najwięcej zmian ujawniło się w latach 20. w sferze
życia społecznego, obyczajowego i kulturalnego białej większości
Amerykanów. Pod tym względem ów okres uznać można za przeło-
mowy, tak jak następna dekada była taką w odniesieniu do sto-
sunków ekonomicznych, a kolejna w polityce zagranicznej.
Wszystkie wcześniej omawiane w tym rozdziale czynniki sprawi-
1y, że w latach 20. niezwykle szybko rozwijała się klasa średnia
(jej liczebność zwiększała się w tempie dwukrotnie szybszym niż
ogólny przyrost ludności), a zwłaszcza ta jej część, której podstawy
materialne miały związek z rozwojem korporacji oraz różnych
fortn profesjonalnych usług świadczonych na ich rzecz lub też na
t'zecz państwa. Łatwość poruszania się związana z upowszechnie-
niem samochodu powodowała, że coraz częściej pracownicy umys-
łowi, określani później przez amerykańskich socjologów mianem
"białych kołnierzyków", wybierali za miejsce zamieszkania subur-
bia, dojeżdżając z nich do centrów miast. Dochód rodzin utrzymu-
ych się z pracy umysłowej był zwykle wytwarzany przez męż-
293
czyzng. Warte jest to podkreślenia z wielu względów. Po pierwsze
od lat 20. sytuacja ta stanie się niejako standardowym miernikiezn
określającym dochodowość rodziny amerykańskiej, a tym samym
przynależność do określonej klasy społecznej. Po wtóre wspomnia-
ny fakt stanowi ciekawy dowód na to, że po latach wzmożonej ak.
tywności sufrażystek i sympatyczek ruchu równouprawnienia ko-
biet przyszedł (niemały zresztą wpływ na owe zmiany miała świa-
domość osiągniętego już sukcesu, jakim stało się wprowadzenie
XIX poprawki do Konstytucji) okres uspokojenia i powrotu kobiet
do życia domowego. Zmiany te dobrze oddają liczby, z których wy-
nika, że w 1920 r. tylko 6,5% kobiet było czynnych zawodowo
,
podczas gdy dziesigć lat wcześniej odsetek ten był trzykrotnie
wyższy.
Powiększająca sig szybko klasa średnia wysoko wśród innych
wartości ceniła wykształcenie. To na poziomie średnim, nie mó-
wiąc już o wyższym, zaczynano traktować w latach 20. jako czyn-
nik ułatwiający w przyszłości otrzymanie lepszej, także w sensie
finansowym, pracy, i tym samym pozwalający bądź zachować ist-
niejącą pozycjg społeczną, bądź poprawić ją w drodze awansu za-
wodowego i materialnego. W praktyce oznaczało to, że liczba dzie-
ci zapisywanych do szkół wzrosła z 23,2 mln w 1920 r. do 28,3 mln
w 1930 r., przy czym w przypadku szkół średnich dane wskazywały
na podwojenie się liczby słuchaczy z 589 tys. u progu dekady do
1,01 mln pod jej koniec. Oprócz samych liczb na podkreślenie za-
sługuje także fakt, że rósł poziom zdobytego wykształcenia. Szkol-
nictwo średnie przechodziło reformy wzorowane na tych wprowa-
dzonych w poprzednich dekadach na uniwersytetach. Odpowiedni-
kiem Harvardu, jako ośrodka stymulującego zmiany w kształceniu
uniwersyteckim, był na poziomie szkół średnich tzw. Winnetki Sy-
stem z Chicago.
Najwięcej i najprzeróżniejszych zmian przyniosły lata 20. w tej
sferze, którą określić by można było stylem życia oraz sferą oby-
czajową. Zmiany te, choć najpełniej ujawniły się w klasie śred-
niej, były także częściowo powielane i adaptowane przez inne gru-
py społeczne. Najpoważniejszym czynnikiem stymulującym owe
zmiany był szeroko pojmowany konsumeryzm, tzn. myślenie o za-
spokajaniu swoich potrzeb poprzez zakupy coraz nowszych 1
atrakcyjniejszych towarów nabywanych nawet wówczas, gdy po'
siadane wciąż dobrze spełniały swoje podstawowe funkcje. Rewo-
lucję zapoczątkował w tym przypadku samochód, lecz wkrótce
przyszedł czas i na inne dobra. Niezwykła oryginalność wynalaz-
ku radia sprawiła, że obok samochodu radioodbiornik stał się w
omawianej dekadzie drugim najbardziej poszukiwanym na rynku
wewnętrznym produktem przemysłu amerykańskiego. O tej popu-
larności niech świadczy fakt, że dokładnie w 10 lat po nadaniu
pierwszych programów już 12 mln rodzin dysponowało własnym
aparatem radiowym.
Szybki przyrost mocy elektrowni i w konsekwencji wyposażenie
2/3 domów w instalacje elektryczne dało i ten efekt, że pojawiła
się nowa gałąź produkcji, jaką stało się wytwarzanie elektrycz-
nych urządzeń gospodarstwa domowego. Ryzyko związane z wpro-
wadzeniem ich na rynek podjął biznesmen rodem ze Środkowego
Zachodu, Samuel Insull. W ciągu ledwie dekady elektryczne lo-
dówki, pralki, tostery i szereg innych urządzeń weszło do masowej
produkcji, a ich posiadanie było przedmiotem dumy pań domów.
Upowszechnienie się tych wszystkich nowych produktów nie by-
łoby możliwe, gdyby nie znaczne modyfikacje w sposobie czynie-
nia zakupów. Znaczna zwyżka kosztów utrzymania wywołana woj-
ną, a nie zrównoważona odpowiednim wzrostem płac w okresie po-
wojennym spowodowała, że większość pojawiających się na rynku
nowych towarów trwałego użytku nie mogłaby znaleźć nabywców,
gdyby nie stopniowe wprowadzanie systemu kredytowego. Zapo-
czątkowały tg praktykę wielkie domy towarowe, jak Sears, Roe-
buck, Montgomery Ward, czy Woolworth, umożliwiając stałym
klientom dokonywanie zakupów na kredyt w sieci swoich sklepów.
Tylko w ten sposób można było zapewnić sprzedaż zwiększającej
aię z każdym rokiem produkcji dóbr konsumpcyjnych, masowej i
zorientowanej na czynienie zakupów, ale pozbawionej wystarcza-
jących środków f.inansowych klienteli. Rady nadzorcze kierujące
wielkimi domami towarowymi stosunkowo szybko zorientowały
eię, że nie przyzwyczajenia klienteli rekrutującej sig z powiększo-
nej w rezultacie wojny klasy wyższej (np. liczba milionerów pod-
niosła sig z 7 tys. w 1914 r. do 38 tys. w 1920 r.), ale gusta i finan-
aowe możliwości masowego odbiorcy bgdą decydować po wojnie o
etanie rynku towarów konsumpcyjnych.
Niektóre zjawiska dające sig zaobserwować na tym rynku miały
294 295
bezpośredni związek z szybko zachodzącymi,przemianami obycza-
jowymi, w innym zaś przypadku zmiana społecznych wzorów za-
chowań i upodobań kreowała lub przynajmniej znacznie wzmac-
niała określone trendy w produkcji towarów, ułatwiając także
tworzenie nowych rodzajów usług. I tak np. zmieniająca sig pozy-
cja kobiety w społeczeństwie amerykańskim w tym okresie znalaz-
ła swe szczególne potwierdzenie w 250% wzroście spożycia, a tym
samym i produkcji papierosów, chętnie używanych przez panie dla
udokumentowania ich równej z mgżczyznami pozycji. Z kolei sta-
nowiąca efekt pojawienia sig i upowszechnienia samochodu mobil-
ność Amerykanów, uzewngtrzniając się także w sposobach spędza-
nia przez nich wolnego czasu (czysto relaksowe bądź też krajozna-
wcze wyjazdy za miasto), prowadziła w konsekwencji do pojawie-
nia się pod koniec lat 20. pierwszych samochodów i autobusów wy-
cieczkowych. Te ostatnie, wprowadzane na liniach dalekobież-
nych, miały niekiedy dwa poziomy, co pozwalało zabierać do 53
osób w podróżach dziennych lub 26 w czasie jazdy nocnej. Tak
wyglądały np. budowane od 1926 r. niedaleko Los Angeles autobu-
sy firmy Pickwick Stages.
Zwiększona mobilność Amerykanów, łącząca sig ze zmianami w
ich spojrzeniu na aktywność zawodową, doprowadziła do narodzin
nowego zwyczaju, jakim były okresowe urlopy wypoczynkowe.
Pod wpływem rezultatów badań z zakresu psychologii, stwierdza-
jących bezpośredni związek pomiędzy efektywnością wykonywanej
pracy a długością czasu odpoczynku pracownika, wielkie korpora-
cje zaczęły powoli wprowadzać płatne, tygodniowe, z czasem zaś
dwut.ygodniowe urlopy. Po powrocie z nich pracownik, wolny od
stresów i f izycznie zregenerowany, powinien wykonywać swoje za-
dania znacznie lepiej, szybciej i dokładniej, niż gdyby funkcjono-
wał w systemie pozwalającym jedynie na jednodniowy w skaii ty-
godnia odpoczynek. W ten sposób dłuższy odpoczynek przestał być
traktowany jak przywilej przynależny członkom klasy wyższej, a
stał sig metodą na zwiększenie w dłuższym czasie wydajności pra-
cownika. W konsekwencji narodził się nie znany dotąd zwyczaj-
wyjazdy urlopowe - a zarazem tworzyć sig począł nowy sektor
gospodarki - masowa turystyka. O tym, że było to w istocie zja-
wisko masowe, niech świadczy fakt, że tylko w latach 20. wydatki
Amerykanów związane z wczasami zwigkszyły się o 300%.
)Vpływ owego zjawiska na zmiany społeczno-obyczajowe, a tak-
że i ekonomiczne zaznaczył się odczuwalnie w całym kraju. Nie-
które rejony, dzięki szczęśliwemu dla nich połączeniu klimatu i
szczególnych walorów krajobrazowych, zaczęły wchodzić w tym
czasie w okres nieustającej hossy. Należały do nich m.in. Floryda
i Kalifornia. Miami z małego miasteczka zamieszkanego w 1920 r.
przez 20 tys. osób zmieniło sig w tętniący życiem ośrodek, liczący
po pięciu latach już 75 tys. stałych rezydentów, przy czym liczba
ta podwajała sig w szczycie urlopowym. Boom w turystyce pocią-
gał za sobą identyczne skutki w budownictwie, usługach itd. Pozo-
stając wciąż przy przykładzie Miami, powiedzieć należy, że w krót-
kim czasie wyrosło ono na swego rodzaju centrum turystyczne
nad Atlantykiem, dokąd - ze wzglgdu na położenie i przede
wszystkim łagodny klimat - przyjeżdżali szczególnie chgtnie póź-
ną jesienią i zimą wczasowicze z północnych i północno-wschod-
nich rejonów kraju. W Kalifornii odpowiednikiem Miami stał sig
rejon Los Angeles, w szczególności zaś takie miejscowości, jak
Palm Beach, Santa Monica, Santa Anna, Malibu i jeszcze kilka
innych. Przy czym w tym przypadku trudno byłoby jednoznacznie
określić, do jakiego stopnia popularność wymienionych miejsco-
wości wynikała z ich naturalnych walorów klimatycznych i krajo-
brazowych, a w jakim zaś stanowiła efekt rozwoju przemysłu f il-
mowego, zlokalizowanego w Kalifornii, z głównym centrum w Hol-
lywood.
W latach 20. film stał się tym środkiem wyrazu, którego wpływ
na życie Amerykanów, na ich gusta, upodobania artystyczne i po-
- zaartystyczne, na ich system wartości oraz sposób postrzegania
świata trudno wrgcz przecenić. O popularności f ilmu niech świad-
czy fakt, że pod koniec omawianej dekady co tydzień odwiedzało
kina około 80-100 mln widzów. Istnienie masowej widowni pocią-
gało za sobą konieczność stworzenia całego dobrze zorganizowa-
nego przemysłu filmowego, w którym równie ważną rolg odgrywa-
ły talenty aktorów i zdolności kreacyjne reżyserów, jak i posiada-
nie rozległego zaplecza technicznego, zdolnego obsłużyć kilka lub
niekiedy nawet kilkanaście równolegle kręconych filmów. Wszyst-
ho to wymagało zaś wielkich środków finansowych.
W żywiołowo rozwijającej się początkowo branży zachodziły
procesy podobne do tych, jakie w swoim czasie obserwowano w
296 297
przemyśle stalowym czy naftowym. Koncentracja kapitału, ludzi i
środków technicznych doprowadziła w bardzo krótkim czasie do
wyłonienia się i tutaj monopolistów. Stanowiła ją tzw. Wielka
Piątka producentów, w skład której wchodziły wytwórnie: Univer-
sal, Paramount, Metro-Goldwyn-Mayer, Warner Brothers i Colum-
bia. Ich obroty wynosiły pod koniec omawianego okresu 2 mld do-
larów rocznie. Niezależnie do prowadzonej między sobą walki o
najlepszych, czy też najbardziej popularnych, aktorów lub reżyse-
rów, producenci ci zawierali także pewne porozumienia regulujące
ogólne zasady gry na rynku filmowym. Dominująca na nim pozy-
cja pozwalała zaś wcielać je w życie. Bardzo dobrym w tym przy-
padku przykładem była umowa funkcjonująca w obrębie Wielkiej
Piątki aż do 1927 r. o tym, że żadna z firm nie wprowadzi do obie-
gu filmu dźwiękowego, dopóki reszta nie będzie do tego także
przygotowana. Umowę tę złamała Warner Brothers, prezentując w
październiku 1927 r. pierwszy film dźwiękowy Śpiewah jazzu (The
Jazz Singer). Podobnie jak i w innych branżach, tak i w przemyś-
le filmowym zjawisku monopolizacji produkcji towarzyszyła chęć
poddania rynku całkowitej kontroli również pod względem jakości
wprowadzanych nań "produktów".
Film, tworząc nowy świat wrażeń estetycznych, a zarazem pod-
trzymując lub obalając istniejące w danym momencie standardy
moralne, przyczynił się do narodzin nowego typu społecznie ak-
ceptowanego bohatera. Popularność filmowych wyczynów: Doug-
lasa Fairbanksa, Rudolpha Valentino, Toma Mixa, a od 1928 r.
także postaci z kreskówek Waltera Disneya, prowadziła do przeno-
szenia admiracji, jaką cieszyli się oni w kinach, do realnego świa-
ta. Tym też między innymi tłumaczy się narodziny nowego zjawi-
ska z pogranicza stosunków społecznych, obyczajowych i kultury,
nazwanego gwiazdorstwem. Fascynacja osiągnięciami Gcrtrude
Ederle, która w 1926 r. (jako pierwsza kobieta) przepłynęła kanał
La Manche, czy Charlesa Lindbergha pokonującego w rok później
Atlantyk w pierwszym zakończonym sukcesem przelocie samolo-
tem, nie mówiąc o niezwykłej popularności wszystkich bez wyjąt-
ku mistrzów boksu, footballu i baseballu, czy nawet... szefów pod-
ziemia przestępczego: A1 Capone'a, Johna Dillingera - stanowiła
swego rodzaju przeniesienie uznania, jakim cieszyli się bohaterowie
f`ilmowi na ludzi dokonujących niezwykłych, a przez to podobnych
298
do oglądanych w kinach wyczynów. Jednocześnie pojawienie się
gwiazdorstwa, jako jednej ze społecznie cenionych wartości, stano-
wiło pierwszy sygnał swego rodzaju obrony przed negatywnymi zja-
wiskami, jakie pociągała cywilizacja masowej konsumpcji.
Niemałe znaczenie dla określenia klimatu duchowego lat 20., a
zwłaszcza pewnych nowych zjawisk w kulturze tego okresu, miało
pojawienie się radia. O tym, jak wynalazek ten sam przez się
wpłynął na tworzenie się pewnych wzorców zachowań konsumenc-
kich, była już mowa. Warto wszak pamiętać, że radio, jako drugi
po filmie najpopularniejszy środek przekazu, formowało również
podstawy amerykańskiej kultury masowej. W jej obrębie znalazły
się zarówno popularne odcinkowe audycje radiowe, jak i rozwija-
ne na podkładzie muzycznym reklamy radiowe, czy też chętnie
słuchana muzyka. W latach 20. radio dostarczało przede wszyst-
kim rozrywki, a niekiedy także... silnych emocji. Te ostatnie wią-
zały się głównie z transmisjami widowisk sportowych.
W istocie radio zmieniło sposób postrzegania sportu. Nawet te
dyscypliny, które w minionych latach uznawano za elitarne, jak
np. golf czy tenis, stały się popularne dzięki przekazom radiowym,
mistrzowie zaś w rodzaju Roberta "Bobby" Jonesa oraz Williama
T. Tildena - znani i podziwiani w całym kraju. Inne dyscypliny,
jak np. boks, zyskały z kolei nie dającą się z niczym poprzednio
porównać publiczność. W 1927 r. 146 tys. widzów oglądało pojedy-
nek pomiędzy Jackiem Dempseyem a Gene'em Tunneyem walczą-
cymi w wadze ciężkiej, a aż 40 mln osób mogło uczestniczyć w tym
sportowym wydarzeniu, korzystając z przekazu radiowego.
Istotnym, oprócz wpływu radia, czynnikiem stymulującym zain-
teresowanie sportem był zwiększający się w prezentowanej deka-
dzie nabór młodzieży do szkół średnich i wyższych. Wraz z gwał-
townym wzrostem liczby słuchaczy zwiększać się poczęło zaintere-
sowanie sportem akademickim, który stopniowo wychodził poza
boiska i stadiony uniwersyteckie. Popularność np. footballu
zwiększyła się znacznie, gdy od 1925 r. w drużynie akademickiej
University of Illinois zaczął grać Harold "Red" Grange, którego za
wyczyny sportowe grupa fanatycznych kibiców planowała obrać
kongresmanem. Zdając sobie sprawę z rosnącej popularności spor-
tu i tym samym płynących z tego potencjalnych korzyści finanso-
wych władze uczelni, wspierane środkami z budżetów stanowych,
299
budowały nowe wielkie obiekty, jak np. stadion w Yale na 75 tys.
widzów.
Zainteresowanie Amerykanów sportem nie ograniczało się
wszak do biernego udziału w imprezach tego rodzaju. Czynne u-
prawianie sportu weszło w obręb powszechnie akceptowanych
wzorców zachowań, zwłaszcza wśród przedstawicieli klasy śred-
niej. Naśladując w wielu przypadkach członków klasy wyższej,
szczególnie chętnie grali w tenisa, który w ten sposób znacznie się
upowszechnił, stając się zarazem jednym z elementów demokraty-
zujących stosunki społeczne. Jeśli przed dekadą lat 20. istniało w
całym kraju tylko 300 klubów tenisowych, to pod koniec tego o-
kresu było ich już ponad 1000, z czego wiele należało do władz
miejskich. W 1927 r. liczba prowadzonych w nich kursów tenisa
wyniosła 5 tys., a uczestniczyło w nich blisko 2 mln osób.
Przechodząc do innych ciekawych zjawisk, zaznaczających się w
kulturze owego czasu, warto raz jeszcze na moment powrócić do
radia. dednym z bezpośrednich rezultatów jego upowszechnienia
stało sig zwiększone zainteresowanie Amerykanów muzyką. Wiel-
ką popularnością cieszył się jazz (stąd niekiedy lata 20. zwane są
latami jazzu), który z form improwizowanych zmieniać się począł
v muzykę bardziej komercyjną, graną przez spore grupy, a nawet
orkiestry. Nazwiska Fletchera Hendersona czy Edwarda "Duke"
Ellingtona - twórców zmodernizowanych form jazzu - znane by-
ły dzięki radiu w całym kraju. Również dzięki temu wynalazkowi
niezwykłą popularność zyskała muzyka Cole Portera, Richarda
Rogersa, Loranza Harta, a nade wszystko George'a Gershwina.
Zwykle stanowiła ona ilustrację dla komedii wystawianych na
Broadwayu, choć czasem występowała także w formie utworów
operowych, jak Gershwina 135th Street lub też koncertów symfo-
nicznych autorstwa kompozytora Błękitnej rapsodii (Rhapsody in
Blue).
Tym, czym dla muzyki był jazz, dla tańca był w latach 20. char-
leston wywodzący się z Harlemu. W tańcu bardziej oglądanym na
scenie niż uprawianym przez szeroką publiczność, tańcu klasycz-
nym, połączonym z elementami tańca nowoczesnego, oprócz Isado-
ry Duncan szczególną popularnością cieszyli się także Ruth St.
Denis i Ted Shawn.
Pozostając przy sztukach operujących obrazem, zwrócić należy
uwagę na teatr i zachodzące w nim zmiany. Powstanie w 1915 r. w
Provincetown grupy pod nazwą Wharf Theater dało początek
współczesnej dramaturgii amerykańskiej, podejmującej ważne
problemy społeczne, obyczajowe i moralne. Cały szereg znanych i
po latach uznanych dramatopisarzy zaczynało od wystawienia
swoich utworów właśnie na scenie Wharf Theater. Tak było np. z
Eugene'em O'Neillem: Cesarz Jones (The Emperor Jones), Pożąda-
nie w cieniu wiązów (Desire Under the Elms) i Dziwne interludium
(Strange Interlude), Emerem Rice'em: Maszyna do Iiczenia (The
Adding Machine) i Ulica (Street Scene) i Maxwellem Andersonem:
Jaka jest cena chwaly ( What Price of the Glory).
W malarstwie lata 20. oznaczały kontynuację kierunków wcześ-
niej zainicjowanych, a więc realizmu i abstrakcjonizmu. W przy-
padku tego pierwszego warte odnotowania są w szczególności na-
zwiska Johna Stuarta Curry'ego, Grand Wooda i Thomasa Hart
Bentona, preferujących w swojej twórczości regionalny realizm,
malujących krajobrazy miejskie i wiejskie z różnych regionów kra-
ju, lecz z upodobaniem trzymających się terenów Środkowego Za-
chodu. Abstrakcjonistom przewodzili cały czas John Marin i Geo-
rgia O'Keeffe. Istotnym wydarzeniem stymulującym dalszy rozwój
współczesnego malarstwa amerykańskiego stało się otwarcie w
1929 r. Museum of Modern Art w Nowym Jorku.
W rzeźbie najbardziej znany w owym czasie, głównie ze względu
na podejmowaną tematykę i gigantyczne rozmiary postaci, był
Gutzon Borglum. W 1927 r. rozpoczął on prace nad rzeźbami
przedstawiającymi twarze czterech najbardziej cenionych w owym
czasie prezydentów - Washingtona, Jeffersona, Lincolna i T. Roo-
sevelta. Niezwykłość zamierzenia polegała na tym, że całe wzgórze
Mount Rushmore w Dakocie Południowej stało się materiałem
rzeźbiarskim.
W architekturze wciąż królował Frank Lloyd Wright, projektu-
jący zarówno w kraju, jak i za granicą budynki użyteczności pub-
licznej oraz domy prywatne. Silnie zaznaczającą się wówczas ten-
dencją, zwłaszcza w odniesieniu do budynków użyteczności pub-
licznej, stało się wznoszenie coraz wyższych konstrukcji. Wpraw-
dzie najwięcej owych drapaczy chmur powstawało w Nowym Jor-
ku (w 1929 r. zakończono prace nad najwyższym dotąd budynkiem
świata, siedzibą koncernu Chryslera, Chrysler Building), ale wyso-
300 301
kie budownictwo było modne i w innych regionach kraju, czego
przykładem może być choćby, pochodzący z omawianego okresu,
budynek siedziby legislatury stanu Nebraska. Chcąc przyciągnąć
uwagg wiernych, a przede wszystkim przekonać ich do pozycji, ja-
ką dany kościół zajmuje w życiu religijnym kraju, także budynki
sakralne wznoszono w forniie wysokościowców - Broadway
Temple w Nowym Jorku czy Northwest Methodist Temple w Min-
neapolis. Powoli wysokościowce stawały sig elementem krajobra-
zu miejskiego w tym samym stopniu co rzgdy stojących obok sie-
bie prywatnych domków w suburbiach.
Ciekawy obraz przedstawiała w latach 20. twórczość literacka.
Wojna światowa wywarła na pisarzach amerykańskich nie mniej-
sze wrażenie niż na twórcach europejskich. W omawianym okresie
cały nurt literacki był bezpośrednio związany z problemami minio-
nej wojny oraz miejscem jednostki w świecie ogarnigtym wojną:
John Dos Passos, Trzej żołnierze (The Three Soldiers), Edward
Estlin Cummings, Potworne miejsce (The Enormous Room) i Er-
nest Hemingway, Pożegnunie z bronią (A Farewell to Arms).
Innym silnie eksponowanym w twórczości pisarzy tego okresu
tematem stawało sig to wszystko, co miało związek ze zmianami
zachodzącymi w otaczającej ich rzeczywistości, gdzie funkcjonują-
cy model człowieka sukcesu zderzał sig z coraz liczniejszymi barie-
rami utrudniającymi, a niekiedy nawet uniemożliwiającymi jego
praktyczną realizacjg. W tym nurcie mieściły się powieści Franci-
sa Scotta Fitzgeralda, m.in. Wielhi Gatsby (The Great Gatsby) i
Theodore'a Dreisera m.in. Tragedia ameryhańska (An American
Tragedy). Blisko tej tematyki, choć traktując ją bardziej od strony
obyczajowej niż li tylko społecznej, pozostawał pierwszy amery-
kański laureat literackiej Nagrody Nobla, Harry Sinclair Lewis,
Ulica glówna (Main Street) i Babbit. Wierna pisarstwu utrzylziane-
mu w nurcie realistycznym była Willa Cather, zdobywając Nagro-
dg Pulitzera w 1922 r. za powieść Jeden z naszych (One of Ours). Z
kolei naturalizm preferował William Faulkner publikując w 1929 r.
jedną ze swych najbardziej znanych powieści Wściekdość i wrzask
(The Sound and the Fury).
Sporo indywidualności artystycznych pojawiło sig w omawia-
nych latach w poezji, która podobnie jak teatr przeżywała od poło-
wy drugiej dekady XX w. okres ponownego rozkwitu. Ta "odno-
,i,a" wiązała sig z pojawieniem się grupy tzw. imaginistów, którym
przewodził Ezra Loomis Pound, a nastgpnie Amy Lowell. Zrywali
oni z dotychczas stosowanymi formami, wprowadzając biały
wiersz, operując którym byli w stanie łatwiej i lepiej przywołać
konkretny obraz czy też wyobrażenie podejmowanego tematu.
Obok imaginistów pisali także zwolennicy tradycyjnych form, jak
Edward Arlington Robinson i Robert Frost, z których szczególnie
ostatni zyskał w latach 20. sporą popularność. Najwigkszy jednak
wpływ na życie poetyckie wywierał, począwszy od 1922 r., Thomas
Stearns Eliot (Ziemia ja2owa, The Wast Land), który w wiele lat
później uzyskał za całość twórczości literacką Nagrodg Nobla (w
1948 r.). Z innych bardziej znanych poetów omawianej dekady na-
leży przede wszystkim wymienić Marianne Moore, Edwarda Estli-
na Cummingsa, Stephena Vincenta Beneta i Archibalda MacLeis-
ha, o których głośno bgdzie także w latach 30.
Zgoła inną twórczość od tej dotąd omawianej można było spot-
kać w popularnych dziennikach w rodzaju założonego w 1919 r.
"New York Daily News". Już w pigć lat po ukazaniu sig pierwsze-
go numeru przekształcił sig on w najpoczytniejsze w kraju pismo,
wydawane w nakładzie 1,75 mln egzemplarzy. Opatrzone wielkimi
nagłówkami i dużymi zdjęciami, prawdziwe i zmyślone historie, z
fabułą zawierającą seks i przemoc, przyciągały licznych czytelni-
ków, a zarazem pozwalały wcale nieźle prosperować tym dzienni-
karzom, którzy w razie braku sprawdzonych informacji po prostu
sami je dopisywali.
Istotnym nowum na rynku prasowym stało sig pojawienie sig w
1923 r. tygodnika "Time", zawierającego przegląd wydarzeń z kra-
ju i ze świata za minione siedem dni. Założone przez Henry'ego
Luce'a pismo, od samego początku wyróżniało sig zarówno formą,
w jakiej prezentowano informacje, jak i wysokim poziomem ko-
mentarzy redakcyjnych. Sukces tego magazynu spowodował poja-
wienie sig na rynku konkurencyjnego "Newsweeka", a w dalszej
kolejności "Life'u", bgdącego swego rodzaju ilustrowanym przeglądem wydarzeń.
302 303
Rozdział ósmy
CZASY ZWĄTPIENIA I NADZIEI
( 1929 -1941 )
I
j ażdy z poprzednich kryzysów gospodarczych brał swój począ-
1 tek z paniki giełdowej. Tak też było i w październiku 1929 r.
Jednak kryzys zapoczątkowany w tym czasie miał swoją określo-
ną specyfikę, wynikającą z nałożenia się szeregu niekorzystnych
zjawisk gospodarczych. Zaczynając od giełdy, warto przede
wszystkim podkreślić, że dotychczasowy wzrost notowań akcji
większości przedsiębiorstw odbywał się w drugiej połowie lat 20.
poprzez spekulację akcjami, a zatem był sztucznie stymulowany.
Tylko w 1927 r. na giełdzie nowojorskiej zanotowano wzrost noto-
wań akcji o 40%. W kolejnym roku ich wartość podniosła się o
dalsze 35%, gwałtownie rosnąc w trakcie 1929 r., tak że tuż przed
załamaniem w październiku tego roku wyniosła aż 400% w stosun-
ku do 1925 r. Sztucznie stymulowany wzrost notowań musiał za-
tem spowodować, że i w podobnym, jeśli nawet nie szybszym tem-
pie, ich wartość poczęła spadać w dniach wielkiego krachu gieldo-
wego. Oznaczało to dla przykładu, że w trakcie najostrzejszej fazy
kryzysu, tj. w latach 1929 - 32, notowania nawet tak wielkich i
cieszących się zaufaniem korporacji, jak np. American Telephone
and Telegraph spadły z 304 do 72 punktów, United States Steel - z
268 do 22, General Motors - z 73 do 8, a Montgomery Ward - ze
138 do 4 punktów. Jednocześnie realna wartość akcji z giełdy no-
wojorskiej spadła z 87 mld w początku października 1929 r. do led-
wie 15,6 mld w lipcu 1932 r.
Gwałtowny spadek notowań i tym samym wartości akcji wyni-
kał nie tylko z poprzedniego tempa spekulacyjnego wzrostu, ale
także z ogólnej struktury własności. Okazuje się, że pomimo upow-
szechnienia się systemu finansowania działalności przedsiębiorstw
opartego na wypuszczaniu przez nie akcji tylko 4 na 120 mln Ame-
rykanów było w 1929 r. właścicielami tego rodzaju papierów war-
tościowych. Z kolei w samej tej grupie koncentracja własności by-
ła jeszcze większa niż w proporcjach posiadaczy akcji do ogólnej
liczby ludności. Prawie 74% wszystkich dywidend wpływało do
grupy 600 tys. indywidualnych akcjonariuszy posiadających do-
chody roczne co najmniej 5 tys. dolarów, nieco mniej zaś niż 25%
do grupy podatników legitymujących się dochodem 100 tys. dol.
rocznie.
Oprócz akcji ważnym elementem określającym ogólną kondycję
imansową społeczeństwa był stan jego oszczędności. Okazuje się,
że prawie 80% rodzin, czyli 21,5 mln gospodarstw domowych, w
ogóle nie posiadało rezerw inansowych. Z kolei O,l%, tj. 24 tys.
rodzin, dysponowało 34% wszystkich pieniędzy złożonych na ra-
chunkach oszczędnościowych.
Jeśli w końcu do tych wszystkich danych dodać jeszcze jedną
informację, a mianowicie to, że 200 korporacji dysponowało aż
49% wpływów uzyskiwanych przez przemysł amerykański i 22% li-
czonego brutto dochodu narodowego, to ogólny obraz sytuacji sta-
nie się na tyle klarowny, że stosunkowo łatwo będzie można roz-
szyfrować działanie mechanizmu, który uruchomiony na giełdzie
nowojorskiej, po latach prosperity, wprowadził kraj w okres kry-
zysu o nie spotykanym zasięgu i nie znanej wcześniej dotkliwości
społecznej.
Oznaki "przegrzania" spekulacyjnej koniunktury były zauwa-
żalne już w ciągu roku 1929, a we wrześniu stały się na tyle wy-
czuwalne dla części biznesmenów obserwujących stan życia gospo-
darczego przez pryzmat zjawisk zachodzących w dwóch podstawo-
wych sektorach - przemyśle samochodowym (spadek sprzedaży
nowych wozów) i budownictwie (zmniejszenie się zamówień na no-
we domy) - że od połowy miesiąca zaczęła się zwiększona sprze-
daż akcji, co z kolei doprowadziło do paniki na giełdzie w następ-
nym miesiącu. Ta zaś zaczęła działać niczym prawdziwe koło za-
machowe całego kryzysu, przede wszystkim odbijając się na sytua-
cji banków.
Wzrost spekulacji giełdowej prowadził w latach 20. do systema-
tycznego wzrostu pożyczek udzielanych maklerom giełdowym na
zakup akcji. Jeśli w 1926 r. 3 mld dolarów zostało przeznaczone na
306 307
ten cel, to po dwóch latach - już 6 mld, a w trakcie miesigcy po-
przedzających załamanie na giełdzie nowojorskiej - aż 8,5 mld
dolarów. Jednocześnie rosły odsetki od udzielanych pożyczek z 5%
do 20%. Gdy od końca października wpływy uzyskiwane przez lr-
my maklerskie gwałtownie zaczęły maleć, a wraz z nimi możliwoś-
ci spłaty uzyskanych wcześniej pożyczek na zakup akcji oraz odse-
tek z tego tytułu, dotychczasowa polityka kredytowa banków
obróciła się przeciwko nim. Nie były w stanie odzyskać w krótkim
czasie znacznej czgści wprowadzonych do obiegu pieniędzy. Prob-
lemy z tym związane zostały pogłgbione przez zwigkszony odpływ
z banków gotówki związany z likwidacją kont oszczędnościowych
przez tych, którzy je posiadali. Zaniepokojeni brakiem stabilności
na rynku papierów wartościowych, pogłgbiali ogólny stan nierów-
nowagi inansowej przez wycofywanie swoich wkładów gotówko-
wych. Nie tyle masowość zjawiska, co przede wszystkim wysokość
wybieranych wkładów sprawiła, że banki pozbawione sporej części
kapitałów (obróconych na cele spekulacyjnych zakupów akcji), nie
mogąc ich odzyskać od firm maklerskich wcześniej czy później mu-
siały bankrutować. Dotyczyło to przede wszystkim banków wcześ-
niej zorientowanych w swojej działalności głównie na finansowa-
nie zakupów akcji. Rada Rezerw Federalnych (Federal Reserve
Board) jeszcze przed krachem giełdowym przyjęła bowiem politykę
nieudzielania pożyczek bankom, które kredytowały takie zakupy.
W konsekwencji tylko w ciągu listopada i grudnia 1929 r. za-
mknięto 609 banków dysponujących 550 mln dol. wkładów. W ko-
lejnych latach coraz większa liczba banków stawała się niewypła-
calna. W 1930 r. bankructwo ogłosiło 1345, w 1931 - aż 2298 i w
1932 r. - kolejnych 1456 banków. W miarę upływu czasu oprócz
banków lokalnych niewypłacalność ogłaszały także tak poważne
instytucje, jak Bank of United States w Nowym Jorku, któr; dy-
sponując wkładami 180 mln dolarów, złożonymi przez 400 tys.
osób, został zamknięty w końcu grudnia 1930 r.
Towarzyszące spadkowi notowań akcji zamykanie banków sta-
nowiło faktycznie dopiero pierwszy obrót owego koła zamachowe-
go, wprawiającego w ruch mechanizm kryzysowy. Gwałtowne
zmniejszenie się możliwości kredytowania produkcji, z jednej stro-
ny, z drugiej zaś - naturalny w konkretnej sytuacji spadek zaku-
pów powodował konieczność ograniczania produkcji, a w konsek-
308
wencji szybki wzrost bezrobocia. W połowie 1931 r. tylko 32% za-
trudnionych w zakładach Forda pracowało 5 dni w tygodniu i aż
ponad 50% tylko 3 dni. Pod koniec roku Ford musiał ostatecznie
całkowicie zamknąć zakłady w Detroit, zwalniając 75 tys. ludzi. W
Chicago w tym samym czasie 700 tys., tj. 40% wszystkich znajdu-
jących sig na tamtejszym rynku pracy osób, dotknęło bezrobocie.
W skali całego kraju oznaczało to przyrost ich liczby do 5 mln w
1930, 9 mln - w 1931 i 13 mln - w 1932 r. W ten sposób po kilku
latach kryzysu 25% wszystkich znajdujących się na rynku pracy
Amerykanów nie miało zatrudnienia.
Szybko zwigkszające się bezrobocie, ogarniające zresztą nie tyl-
ko grupy pracowników f'izycznych, ale i umysłowych, w konsek-
wencji prowadziło również do szybko postępującego ogólnego zu-
bożenia społeczeństwa. Pozbawione oszczędności i zmuszone z ra-
cji niemożności spłaty wcześniej zaciągniętych kredytów do odda-
wania zakupionych dóbr trwałego użytku, liczne grupy Ameryka-
nów zaczęły korzystać z najprostszych form usług świadczonych
przez organizacje charytatywne w rodzaju kuchni ulicznych, roz-
dawnictwa chleba, itd. Ciekawym szczegółem dotyczącym tych
form pomocy był fakt, że niekiedy owe przysłowiowe garkuchnie
były utrzymywane przez... gangi przestgpców, nie wyłączając orga-
nizacji kierowanej przez słynnego A1 Capone. Przyczyny, dla któ-
rych ów słynny gangster utrzymywał kuchnie polowe w Chicago,
nie są dokładnie znane. Może chodziło o przyciągnięcie nowych
członków, a może w grę wchodziła obawa, że istniejący w mieście i
w kraju stan grozi rewolucją społeczną, której skutki będą odczu-
wane także przez świat przestępczy.
Pod wieloma wzglgdami sytuacja ludności rolniczej wyglądała
znacznie gorzej niż mieszkańców miast. W całej dekadzie lat 20.
wystgpowała znaczna rozbieżność pomigdzy dochodami ludności
miejskiej i wiejskiej. Pod wpływem znacznego spadku wszystkich
cen, a więc i cen na produkty rolne, średni dochód farmera wyno-
sił w 1930 r. tylko 230 dolarów rocznie, a zatem ponad czterokrot-
nie mniej niż zatrudnionego w przemyśle robotnika (pod warun-
kiem, że miał on pracę w pełnym wymiarze).
Przez cały czas zmniejszały sig także nakłady inwestycyjne na
rolnictwo, z 79 mld w 1919 do 58 mld dol. w 1929 r. Zwiększające
się zaś zadłużenie farmerów jeszcze przed kryzysem uczyniło ich
309
sytuację znacznie trudniejszą niż ludności miejskiej. Pod jednyzn
wzglgdem jednak wydaje się, iż położenie tej kategorii ludzi znacz-
nie się wyróżniało na korzyść: mogli wyżywić siebie i swoje rodzi-
ny. Wyrazem tego narastającego zwłaszcza w latach kryzysu prze-
konania był fakt, że w 1931 r. pierwszy raz od 9 lat odnotowano
przyrost o 206 tys. liczby ludności rolniczej. Został on wywołany
napływem bezrobotnych, niekiedy także już i bezdomnych.mie-
szkańców miast znajdujących się w najbardziej krytycznym poło-
żeniu.
Wiele początkowo wskazywało na to, że administracja Herberta
C. Hoovera będzie w stanie w miarę skutecznie walczyć z kryzy-
sem. Owe nadzieje budowano przede wszystkim mając w pamięci
zdolności organizatorskie Hoovera, ujawnione w okresie wojny
oraz latach spędzonych w Departamencie Handlu. Ważne było
przy tym i to, że Hoover był pierwszym prezydentem, który doce-
niając możliwości tkwiące w środkach masowego komunikowania
pragnął je wykorzystać do budowy zaufania społecznego i aproba-
ty dla podejmowanych przez siebie działań. Istotnym czynnikiem
sprzyjającym jego administracji w przezwyciężeniu kryzysu stało
się zaufanie, jakim cieszył się sam prezydent wśród kół wielkiego
biznesu. Wartość owych aktywów była równoważona przez pasy-
wa, na jakie składały się takie elementy, jak skala i zasięg zja-
wisk kryzysowych, nieporównywalne do żadnego z poprzednio
przechodzonych załamań gospodarczych, oraz sama osobowość
prezydenta, który według opinii autora jednego z najnowszych o-
pracowań poświęconych tym latom, Roberta S. McElraine'a, "prze-
mawiał optymistycznie, ale wyglądał i działał pesymistycznie"zz.
Pierwsze działania antykryzysowe jakby nawet potwierdzały, że
prezydent sam wierzył, iż chętnie używany przez niego na opisanie
zachodzących zjawisk termin "depresja" (zamiast w takich sytua-
cjach stosowanych "panika" lub "kryzys") właściwie oddaje ich
charakter. Z jego inicjatywy w grudniu 1929 r. Kongres przyjął
ustawę zmniejszającą wysokość podatków dochodowych z 1,5% do
0,5% w przypadku tych osób, które zarabiały mniej niż 4 tys. dol.
rocznie, z 3% do 2% - dla dochodów na poziomie 4 - 8 tys. i z 5%
do 4% - w przypadku dochodów powyżej 8 tys. dol. rocznie. Jed-
2z R.S. McElraine, The Great Depression. New York 1984, s. 67.
310
nocześnie podatki płacone przez korporacje obniżono z 12% do
ll%. W założeniu redukcje te miały zwiększyć siłę nabywczą oby-
wateli i przez dokonywane przez nich zakupy na przedkryzysowym
poziomie doprowadzić do szybkiego powrotu koniunktury. Reduk-
cje podatków nie zmieniły jednak wiele w ogólnej sytuacji finanso-
wej kraju. Ze wzglgdu na niską poprzednio stopę podatkową re-
dukcje poprawiły w niewielkim tylko stopniu siłę nabywczą lud-
ności (np. dla dochodów poniżej 4 tys. rocznie podatek zmniejszył
się z 5,63 do 1,88 dol.), za to malały wpływy rządu, zwiększając
jednocześnie deficyt budżetowy z 16,2 mld w 1930 r. do 16,8 mld-
w roku następnym i 19,5 mld dolarów - w 1932 r.
Zanim negatywne rezultaty owej polityki w pełni uwidoczniły
się w postaci zmniejszonych możliwości przeznaczenia z budżetu
środków, np. na bezpośrednią pomoc dla bezrobotnych, w 1930 r.
administracja wydatkowała dodatkowo 400 mln dolarów na roboty
publiczne, organizowane przez nowo utworzony Wydział Robót
Publicznych (Division of Public Works) w Departamencie Handlu.
dednocześnie powstała na kilka miesięcy przed krachem giełdo-
wym ftada ds. Farm (Farm Board) przeznaczyła 500 mln dol., po-
zostawionych do jej dyspozycji przez Kongres, na zakup niektó-
rych płodów rolnych, aby w ten sposób zatrzymać spadek na nie
cen, a ponadto skierowała część owych funduszy na wzmocnienie
Federalnych Banków Ziemskich (Federal Land Banks). Ponadto
zakupione i magazynowane przez państwowe przedsiębiorstwa, jak
Grain Stabilization Corporation i Cotton Stabilization Corporation,
pszenicę i bawełnę w większości oddano do dyspozycji Czerwone-
go Krzyża, który zaczął je rozprowadzać po całym kraju. Ocenia
się, że tylko w 1930 r. pomoc niesiona w ten sposób dotarła do 5
mln rodzin, łagodząc dotkliwość kryzysu. W tym samym roku
Kongres przyznał dodatkowo 45 mln dol., które Departament Rol-
nictwa miał przeznaczyć na pomoc finansową dla farmerów, udzie-
laną pod zastaw kolejnych zbiorów, a przeznaczoną na sfinansowa-
nie zakupów środków potrzebnych do prowadzenia farm (pasze, pa-
liwo do traktorów itp.). Z pomocy tej skorzystało łącznie 385 tys.
farmerów.
Równolegle z omawianymi działaniami administracja prowadziła
inne, których celem było wyrównanie powiększającego się deficytu
budżetowego poprzez podniesienie taryf celnych. W połowie czerw-
311
ca 1930 r. prezydent podpisał - nie zważając przy tym na ostrze-
żenia ze strony specjalistów z Amerykańskiego Stowarzyszenia
Ekonomicznego (American Economic Association), którego 1038
członków wystosowało petycjg wzywającą Hoovera do postawienia
weta wobec ustawy podnoszącej taryfy celne - Smooth-Hawley
Tariff Act. Ustawa ta podnosiła z 50% do IOO% cła importowe na
surowce przemysłowe i płody rolne oraz z 33% do 40% cła na pro-
dukty przetworzone. Zgodnie z przewidywaniami środowisk na-
ukowych wprowadzenie wspomnianych taryf zamiast poprawić
ogólną sytuacjg gospodarczą, zwłaszcza zaś finansową, tylko ją po-
gorszyło. Taryfy spotkały sig bowiem wkrótce z odpowiedzią part-
nerów handlowych Stanów Zjednoczonych, którzy szybko zaczgli
ograniczać import z tego kraju. Amerykańskie wpływy z eksportu
zmniejszyły sig do 1932 r. o połowg, czyli o blisko 1,5 mld dol.
rocznie.
Spadek eksportu, oprócz zmniejszenia wpływów z tego tytułu,
przyniósł i szereg innych skutków negatywnych. Przede wszystkim
oznaczało to jeszcze wigksze niż dotąd ograniczenie produkcji w
niektórych gałgziach przemysłu, a w konsekwencji dalsze zwigk-
szenie liczby bezrobotnych przy zmniejszonych możliwościach nie-
sienia im bezpośredniej pomocy ze środków federalnych. Fakt, że
owe procesy ujawniły sig dopiero po pewnym czasie, sprawił, że w
drugiej połowie 1930 r. i pierwszych miesiącach 1931 r. podstawo-
we wskaźniki, jak poziom zatrudnienia, produkcji itp., napawać
mogły optymizmem, dowodząc pewnej stabilizacji sytuacji. Pogor-
szyła się ona na tyle od maja 1931 r., że obecnie historycy ocenia-
jący te lata z perspektywy czasu mówią o drugiej fazie kryzysu, w
której Amerykanie coraz bardziej zaczęli doświadczać skutków wy-
nikających z przeniesienia kryzysu z USA na grunt europejski.
Trudności gospodarcze przeżywane w tyrn czasie przez państwa
Starego Kontynentu, łącząc się z pewnymi zdarzeniami natury po-
litycznej (próba unii celnej Niemiec i Austrii w marcu 1931 r.), wy-
wołały latem 1931 r. panikg finansową odczuwalną w miesiącach
jesiennych także w USA. Tylko w październiku 522 banki z wkła-
dami 471 mln dol. zostały zamknigte. Równolegle dały o sobie znać
opóźnione skutki wojny handlowej, narastającej po wprowadzeniu
przez Stany Zjednoczone nowych taryf celnych.
Jednym ze środków mających na początek ustabilizować sytua-
312
cjg na rynku finansowym, a przez to i w innych sferach życia gos-
podarczego, było utworzenie w styczniu 1932 Korporacji ds. Re-
konstrukcji Finansów (Reconstruction Finance Corporation), wypo-
sażonej przez Kongres w kapitał 500 mln dol. i prawo wypuszcza-
nia gwarantowanych przez rząd obligacji o łącznej wartości trzy-
krotnie przewyższającej sumę wkładu podstawowego. Korporacja
miała działać niejako poza Federalnym Systemem Rezerw, co
uniezależniałoby ją od licznych manewrów FSR reagującego dość
nerwowo na każdy nowy sygnał z rynku finansowego i przez to
niekiedy nawet pogarszającego na Izim sytuacjg. Kierowana przez
Charlesa G. Dawesa RFC pożyczyła do końca urzgdowania admi-
nistracji Hoovera ponad 1,5 mld dol. bankom, spółkom ubezpiecze-
niowym, spółkom udzielającym pożyczek hipotecznych oraz rolni-
czym stowarzyszeniom kredytowym. Ze wzglgdu na funkcje usłu-
gowe tych instytucji, skierowane w ich strong środki miały
ustrzec liczne grupy Amerykanów przed negatywnymi skutkami
bankructwa owych placówek. Podobny cel miał na uwadze Hoo-
ver, inicjując program pomocy dla budownictwa i instytucji go fi-
nansujących. Uchwalona w lipcu 1932 r. przez Kongres ustawa
Federal Home Loan Bank Act tworzyła paralelną z FSR sieć Fede-
ralnych Banków Pożyczek Mieszkaniowych (Federal Home Loan
Banks). Celem ich działalności było tworzenie dogodnych warun-
ków spłat kredytów zaciągnigtych przez właścicieli już wybudowa-
nych domów, tak aby ustrzec ich przed utratą domostw. W przy-
padku zaś tych, których to już spotkało, banki owe miały udzielać
kredytów na budowg nowych domów.
Wydaje sig, że przyznać należy racjg wszystkim tym historykom,
którzy twierdzą, że w swoim postrzeganiu kryzysu i metod walki z
nim Hoover był bardziej otwarty na pomoc dla biznesu niż na two-
rzenie instrumentów bezpośredniego wsparcia f inansowego i mate-
rialnego dla znajdujących sig bez pracy i środków utrzymania co-
raz liczniejszych grup społecznych. Postawa ta wynikała z prze-
świadczenia, że, po pierwsze, państwo nie powinno być obciążone
funkcjami opiekuńczymi w stosunku do obywatela w tym dosłow-
nym tego słowa znaczeniu, gdyż szereg innych instytucji jest do
tego powołanych. Po wtóre, prezydent uważał, że pomoc bizneso-
wi, obojgtnie czy jego sektorom produkcyjnym, czy też ze sfery u-
eług, w istocie służy nie tyle ratowaniu właścicieli przedsigbiorstw
318
i firm, co przez polepszenie ich sytuacji - zmianie na lepsze poło-
żenia całego społeczeństwa.
To ogólne spojrzenie na relacje w trójkącie: państwo-biznes-spo-
łeczeństwo spowodowało, że dopiero w drugiej fazie kryzysu, zapo-
czątkowanej w połowie 1931 r., administracja zaczęła kreować
programy związane z bezpośrednią pomocą dla warstw znajdują-
cych się w najtrudniejszym położeniu. Jednym z takich działań by-
ło powołanie w sierpniu 1931 r. Prezydenckiej Organizacji Pomocy
Bezrobotnym (President's Organization on Unemployment Relie z
Walterem S. Giffordem na czele. Urząd ten miał na celu mobilizo-
wanie środków lokalnych i stanowych, które (uzupełnione sumami
z budżetu federalnego) powinny były stać się podstawą nowych
programów robót publicznych. Po przyjęciu zaś w lipcu roku na-
stępnego Ustawy o nagłej pomocy i robotach publicznych (Emergen-
cy Relief and Construction Act) RFC została zobowiązana do prze-
kazania w formie nisko oprocentowanej pożyczki 300 mln dol. wła-
dzom stanowym na cele doraźnej pomocy dla najuboższych.
Działania te były dalekie od tego, co można by nazwać rozdaw-
nictwem chleba i zapomóg przez rząd, a co wobec powiększającego
się gwałtownie w latach 1931- 32 bezrobocia było niekiedy postu-
lowane przez samych zainteresowanych. W tych kategoriach po-
strzegał zaś Hoover żądania wysuwane w tym samym czasie przez
środowiska kombatanckie, domagające się pomocy władz federal-
nych. Na początku 1931 r. Kongres, pomimo postawienia przez
prezydenta weta, uchwalił ustawę, na mocy której przyznano kom-
batantom pożyczki w wysokości 50% ich świadczeń z 1924 r. Ozna-
czało to konieczność wypłaty przez skarb państwa 1,7 mld dol.
Wkrótce jednak i te sumy okazały się niewystarczające dla wete-
ranów, którzy, traktując owe świadczenia często jako jedyne źród-
ło dopływu gotówki, żądali dalszych wypłat. Występując w ich
imieniu, kongresman Wright Patman zgłosił na jesieni 1931 r.
wniosek o przyznanie kolejnych 2,4 mld dol. weteranom. Kongres
odłożył jego rozpatrywanie do wiosny 1932 r. Pod wpływem nara-
stającej presji środowisk kombatanckich, które zorganizowały
marsz 20 tys. (dotarło ostatecznie 8 tys.) weteranów na Waszyng-
ton, w połowie czerwca 1932 r. Izba Reprezentantów przyjęła odpo-
wiednią ustawę, Senat jednak odrzucił ją, co spowodowało, że
część spośród przybyłych do stolicy rozgoryczonych weteranów po-
' stanowiła pozostać tam tak długo, aż senatorzy zmienią zdanie.
Podjęta przez policję próba usunięcia weteranów rozłożonych obo-
zem przy Anacostia Flats nie powiodła się, zaogniając jedynie sy-
tuację (zginęło dwóch weteranów). Wobec takiego rozwoju wypad-
ków w dniu 28 lipca do akcji wkroczyły oddziały kawalerii, piecho-
ty i czołgów, dowodzone przez gen. Douglasa MacArthura. Szybko
wyparły one weteranów z zajmowanych przez nich pozycji w stoli-
cy, raniąc przy tym 63 osoby (dalsze 1000 ucierpiało w wyniku uży-
cia przez wojsko gazu). Cała akcja spotkała się z mieszanymi odczu-
ciami nawet u samego prezydenta, który wprawdzie sam zezwolił na
użycie wojska, ale podejmując tę decyzję, myślał bardziej o swego
rodzaju manifestacji zbrojnej niż czynnym zastosowaniu broni
przeciwko demonstrantom. W końcu jednak uznał argumenty gene-
rała, że cała grupa działała pod wyraźnym wpływem "komunistów".
Incydent ten, choć w niczym nie zmienił ogólnej sytuacji w kraju,
stanowił jednak bardzo wyrazisty przykład narastania napięć spo-
łecznych w związku z przedłużaniem się kryzysu.
; Rozczarowanie do metod walki z kryzysem, przyjętych przez
urzędującą administrację, nie ograniczało się wszak tylko do bli-
skich desperacji kombatantów. Spektrum głosów krytycznych wo-
bec polityki Hoovera było rozległe. Obejmowało ono zarówno tzw.
szkołę wilsonowską, reprezentowaną m.in. przez Cordella Hulla,
widzącego rozwiązanie w obniżeniu taryf celnych, jak i tzw. plani-
stów, skupionych wokół Stuarta Chase'a, Charlesa A. Bearda i
` George'a Soule'a, żądających wprowadzenia centralnego planowa-
nia gospodarczego i ustanowienia systemu syndykalnego. Liga
Planowanej Prosperity (Planned Prosperity League), z Williamem
Z. Fosterem i Waddillem Catchingsem, widziała rozwiązanie w
znacznym powiększeniu zasięgu i skali robót publicznych, gdy z
kolei Bernard Baruch i William Gibbs McAdoo uznawali za ko-
nieczne powołanie Pokojowej Rady ds. Przemysłu (Peace Indus-
tries Board), która, działając na zasadach ftady Obrony Narodo-
Wej (Council of National Defence) z lat wojny światowej, byłaby w
atanie sprostać wszystkim problemom związanym z przedłużaniem
alę i zaostrzaniem sytuacji kryzysowej.
Krytyka administracji oraz niewiara w możliwość przełamania
kryzysu postępowała tym szybciej i zataczała tym szersze kręgi,
1 mniej z wprowadzanych przez władze reform przynosiło pozy-
314 315
tywne efekty. Ta oczywista prawda musiała budzić wśród republi-
kanów, którzy mianowali Hoovera swoim kandydatem do prezy-
dentury w wyborach 1932 r., niemało obaw co do najbliższej, jak i
dalszej przyszłości. Przeciwnikiem urzędującego prezydenta został
bowiem dotychczasowy gubernator stanu Nowy Jork, Franklin D.
Roosevelt. Członek administracji Wilsona (asystent sekretarza
marynarki), a później kandydat do wiceprezydentury w wyborach
1920 r., Roosevelt zniknął na kilka lat ze sceny politycznej w
związku z przebytą chorobą (paraliż dziecięcy). Dzięki własnej wy-
trwałości i wsparciu ze strony żony powrócił do czynnego życia
politycznego w 1924 r., odgrywając niemałą rolę w czasie pamięt-
nej konwencji wyborczej demokratów w tymże roku. Popierany
wówczas przez niego Alfred Smith zrewanżował mu się, pomagając
cztery lata później w staraniach Roosevelta o wybór na gubernato-
ra stanu Nowy Jork. Wybrany wówczas i ponownie w 1930 r., dał
się Roosevelt poznać jako skuteczny w działaniu gubernator, któ-
ry dzięki wprowadzeniu rozległego programu robót publicznych
był w stanie znacznie zmniejszyć dotkliwość kryzysu dla nowojor-
czyków.
Uzyskana w owym czasie popularność pozwoliła mu żywić na-
dzieję na nominację partyjną w wyborach prezydenckich 1932 r.
Uzyskując ją, choć nie aż tak łatwo, jak oczekiwał, Roosevelt za-
czął prowadzić kampanię wyborczą pod hasłem bliżej nie sprecyzo-
wanego Nowego Ładu (New Deal). Zdesperowana i coraz boleśniej
odczuwająca skutki kryzysu większość Amerykanów, wierząc, że
Roosevelt głosząc Nowy Ład dysponuje swego rodzaju receptą na
wyjście z owego stanu, zdecydowanie poparła kandydata demokra-
tów (22,8 mln wobec 15,7 mln głosów, jakie padły na Hoovera). Oz-
naczało to nie tylko porażkę.dotychczasowego prezydenta (wyra-
żona w głosach elektorskich miała jeszcze większą wymowę niż w
głosowaniu powszechnym: 472 głosy padły bowiem na Roosevelta i
tylko 59 na Hoovera), ale zakończenie ciągnących się przez trzy
kadencje rządów republikańskich. Nikt wówczas nie przypuszczał,
że kolejny kandydat tej partii zasiądzie w Białym Domu dopiero
po upływie dwudziestu lat.
Choć zwycięstwo wyborcze było zdecydowane i nie wymagało
żadnych koncesji na rzecz drugiej strony, Roosevelt postanowił
zaprosić do udziału w swoim gabinecie także republikanów, są'
316
dząc, że ich obecność zneutralizuje ewentualny opór opozycji
przeciwko radykalnym reformom, jakich wymagała sytuacja kra-
ju. Kilku wcześniej znanych ze swych liberalnych poglądów człon-
ków tej partii weszło w skład nowo tworzonej administracji. Wil-
liam Woodin został sekretarzem skarbu, Henry A. Wallace - sek-
retarzem rolnictwa, a Harold L. Ickes - sekretarzem spraw we-
wnętrznych.
Udział w rządzie republikanów nie był jedyną osobliwością no-
wej demokratycznej administracji. Roosevelt postanowił także
wprowadzić do niej członków tzw. trustu mózgów - grupy dorad-
ców z okresu jego rządów gubernatorskich w Nowym Jorku. Ray-
! mond Moley został mianowany asystentem sekretarza stanu, a
Rexford G. Tugwell - asystentem sekretarza rolnictwa. Ze ścisłej
grupy współpracowników z czasów nowojorskich weszła również do
, rządu jako sekretarz ds. pracy, Frances Perkins, pierwsza kobieta
w dziejach kraju, która objęła funkcję ministerialną. Z innych no-
minacji przez cały czas ważna pozostawała funkcja dyrektora pro-
gramów pomocy społecznej, którą pełnił Harry Hopkins, również
współpracownik z okresu gubernatorstwa Roosevelta. Ponadto
j wspomnieć jeszcze warto o Henrym Morgenthaunie, który po ustą-
pieniu Woodina ze stanowiska sekretarza skarbu przejął ten
urząd, oraz o Cordellu Hullu jako sekretarzu stanu.
! Nową ekipą kierował prezydent, całkowicie różniący się od po-
przednika osobowością, stylem bycia i mówienia (co okazało się
ważne ze względu na częste korzystanie przez Roosevelta z radia
,1
ako środka masowej komunikacji) oraz przede wszystkim ogól-
nym podejściem do niezbędnych zmian, jakie musiały zostać wpro-
wadzone, by kraj mógł wyjść z kryzysu. Administracja pragnęła
przeprowadzić przebudowę poszczególnych segmentów (sektorów)
gospodarki, przyjmując założenia kompleksowości realizowanych
zmian. Było to zadanie tyle ambitne, co i trudne do realizacji z
uwagi na wzajemne zależności pomiędzy poszczególnymi sektorami
oraz niekiedy wręcz krytyczny stan niektórych z nich. Do priory-
tetów określonych przez administrację należało uzdrowienie rynku
finansowego, który w ostatnich miesiącach 1932 r. i pierwszych ro-
ku następnego uległ całkowitemu rozkładowi.
Pod wpływem kolejnej wielkiej fali bankructw z jesieni 1932 r.
gubernatorzy niektórych stanów zaczęli zamykać resztę funkcjonu-
317
jących banków, ogłaszając tzw. święto bankowe. Zapoczątkowana
w Nevadzie i Luizjanie praktyka szybko została przeniesiona do
innych stanów, tak że tuż przed inauguracją Roosevelta aż w 22 z
nich banki w ogóle nie działały. W dwa dni po zmianie administra-
cji Roosevelt ogłosił święto bankowe w całym kraju. Jednocześnie
zwołany na specjalną sesję Kongres przyjął - w ramach całego
pakietu nowych ustaw - także dwa akty dotyczące systemu ban-
kowego - Nadzwyczajną ustawg bankową (Emergency Banking
Act) z 9 marca 1933 r. i uchwaloną w połowie czerwca tego same-
go roku Ustawę bankow 1933 r. (Banking Act of 1933). Działając
na podstawie pierwszej z nich, kontrolerzy Departamentu Skarbu,
Korporacj i ds. Rekonstrukcj i Finansów i Rady Rezerw Federal-
nych mieli błyskawicznie dokonać oceny stanu wszystkich ban-
ków i w zależności od konkretnej sytuacji bądź przedłużyć licen-
cję, bądź też zamknąć już na stałe, zwracając depozytariuszom ich
pieniądze. Jednocześnie ponad 1 mld dolarów został przekazany z
Korporacji do tych banków, których stan uznano za zadowala-
jący
Doświadczenia minionych lat uczyły, że zaufanie społeczne do
systemu bankowego jest równie ważne jak sam jego rzeczywisty
stan. Roosevelt postanowił je wzmocnić jeszcze przed wznowie-
niem działalności banków. Zdecydował sig wykorzystać w tym ce-
lu radio jako środek masowego przekazu o najszerszym zasięgu.
Przemawiając 14 marca, przedstawił sposób przeprowadzenia ope-
racji, stwierdzając jednocześnie, że odrodzony system bankowy bg-
dzie sprawnie funkcjonować jedynie pod warunkiem powrotu za-
ufania społecznego. W dniu 15 marca otworzono w całym kraju
12756 banków, co stanowiło 69% zarejestrowanych przed świętem
bankowym. W ciągu tygodnia znalazło się w bankach 600 mln dol.
nowych depozytów, a do końca miesiąca suma ta powiększ;ła się
o dalsze 400 mln. Eksperyment udał się w pełni, co pozwoliło w
dalszych miesiącach całkowicie ustabilizować rynek inansowy.
Istotnym czynnikiem ułatwiającym realizację tego zadania było
powołanie na mocy drugiej z wcześniej wymienionych ustaw Fede-
ralnej Korporacji Ubezpieczeń Depozytowych (Federal Deposit
Corporation). Podejmując działalność w styczniu 1934 r., instytu-
cja ta gwarantowała wkłady indywidualne do wysokości 2,5 tys.
dolarów. Tym samym zniknęło w powszechnym odczuciu niebez-
pieczeństwo, że upadek banku bgdzie równoznaczny z utratą
wcześniej złożonych w nim oszczędności.
Zachęcony pierwszym znaczącym sukcesem, a zarazem przeko-
nany przez niektórych ze swoich doradców o możliwości modelo-
wania relacji cenowych - poprzez manipulowanie dopływem pie-
niądza na rynek, Roosevelt postanowił z dniem 19 kwietnia 1933 r.
odejść od wymienialności dolara na złoto. Odtąd tylko dolar pa-
pierowy miał pozostać w obiegu, a jego realna wartość zależała od
kontrolowanych przez rząd zakupów złota. Od października tego
samego roku ustalono cenę skupu złota na nieco wyższym pozio-
mie od średniej światowej, zmieniając ją codziennie, aby w ten
sposób ustrzec się przed spekulacją ze strony Wall Street. Pomimo
tych działań ceny w ogóle, a produktów rolnych w szczególności
wciąż spadały, co przekonało Roosevelta do konieczności zarzuce-
nia podjętej niedawno operacji. Od stycznia 1934 r. przywrócono
wymienialność dolara na złoto, ustalając jednocześnie cenę krusz-
cu na poziomie 35 dol. za uncję (59% wartości sprzed kwietnia
1933 r.).
Specjalna sesja Kongresu zwołana przez prezydenta wkrótce po
objęciu przez niego urzędu trwała do połowy 1933 r., stąd zmiany
w tym okresie wprowadzone popularnie zwano reformami "stu
dni" Roosevelta. Przyjęte wówczas ustawy praktycznie dotyczyły
wszystkich podstawowych problemów życia gospodarczego i spo-
łecznego. Z punktu widzenia możliwości dalszego modelowania
stosunków w przemyśle najistotniejsza była Ustawa o uzdrowieniu
przemyslu narodowego (National Industrial Recovery Act - NIRA),
uchwalona w połowie czerwca 1933 r.
Powstała z jej mocy agenda, Administracja ds. Uzdrowienia
Gospodarki Narodowej (National Recovery Administration
-NRA), doprowadzić miała do ustabilizowania się sytuacji w sek-
torze produkcyjnym, a zwłaszcza w przemyśle. Służyć temu miało
wypracowanie odpowiednich porozumień branżowych, określają-
cych podstawowe ceny na surowce i produkty f`inalne, zakres po-
tencjalnej rywalizacji pomigdzy producentami oraz wysokość płac
maksymalną długość czasu pracy. W ciągu tylko pierwszych
czterech miesięcy istnienia kierowanej przez niezwykle energicz-
nego generała, Hugha Johnstona, agendy poszczególne grupy biz-
nesu wypracowały 541 porozumień dotyczących wymienionych
318 319
kwestii. Wszystkie te kodeksy uzyskały aprobatę ze strony prezy-
denta, co było warunkiem wstgpnym wprowadzenia ich w życie.
Krytycy nowego systemu stwierdzali, że kodeksy stanowiły dyktat
wielkich firm i przez to nie uwzględniały specyfiki działalności
małych przedsiębiorstw. Konsumenci niejednokrotnie uskarżali
się na wysokie ceny, a robotnicy na niskie według nich płace.
Krytyka płynąca pod adresem NRA z różnych stron spowodowała,
że całą sprawą zajął się w 1935 r. Sąd Najwyższy. Ostatecznie u-
znał on podstawę prawną funkcjonowania wspomnianej agendy, a
zatem ustawę NIRA za niezgodną z Konstytucją, co w praktyce
oznaczało konieczność rozwiązania NRA. Oblicza sig, że do tego
momentu udało się jej stworzyć 2 mln miejsc pracy w przemyśle,
zahamowując w ten sposób spadek produkcji, a tym samym i za-
trudnienia.
Część owych miejsc pracy została stworzona w rezultacie dzia-
łalności powstałej w efekcie przyjęcia przez Kongres NIRA, Admi-
nistracji Robót Publicznych (Public Works Administration). Jej
szef - sekretarz spraw wewngtrznych, Harold L. Ickes - otrzy-
mał do swej dyspozycji 3,3 mld dol., które miały zostać wydane w
ten sposób, by poprzez zwiększone zatrudnienie, uzyskane w efek-
cie robót publicznych, powiększyć możliwości nabywcze ludności.
Do 1939 r. agenda ta wydała nie tylko wszystkie pierwotnie przy-
znane środki, ale i jeden miliard dolarów przydzielony jej dodatko-
wo w 1935 r. Z pieniędzy tych finansowano realizację 34 tys. róż-
nych przedsięwzięć; spośród których najbardziej znanymi była bu-
dowa Grand Coule Dam, Queens Midtown Tunel i All American
Canal.
Uchwalona w połowie maja 1933 r. Ustawa o przystosowaniu rol-
nictwa (Agricultural Adjustment Act - AAA) miała stworzyć pod-
stawy stabilizacji w sferze produkcji rolnej. Utworzona na jej mo-
cy agenda (Agricultural Adjustment Administration - AAA) w
pierwszym roku istnienia starała sig doprowadzić do zahamowa-
nia spadku cen produktów rolnych przez stymulowanie działań
służących ograniczeniu produkcji. Dla przykładu przewidywano
redukcję upraw kukurydzy o 20% w porównaniu do zasiewów z lat
1932 - 33. Projektowano także zmniejszenie pogłowia trzody o
25%. W zamian za to farmerzy mieli otrzymać po 30 centów od
każdego nie wyprodukowanego buszla kukurydzy i po 5 dol. od
320
nie wyhodowanej świni. Wkrótce i inne produkty objgto podobny-
mi umowami. Oblicza się, że tylko w 1934 r. 3 mln farmerów zosta-
ło objętych programem pomocy AAA. Szczególną rolę pełnił on na
Południu. Tam bowiem, ze względu na specyf.iczne stosunki włas-
nościowe (700 tys. farm funkcjonujących w systemie dzierżawy)
oraz rozpowszechnioną uprawę monokultur bawełny i tytoniu,
wsparcie dla producentów stanowiło bardziej niż gdzie indziej o
możliwościach utrzymania się z pracy na roli. W sezonie 1935 - 36
produkcja bawełny spadła o 4489 tys. bel, blisko 50% poprzednich
zbiorów. Przynależność farmerów do AAA nie była obowiązkowa,
ale w razie braku współpracy z ich strony planowane efekty mogły
stanąć pod znakiem zapytania. Dobitnym tego potwierdzeniem by-
ły zbiory niektórych płodów rolnych w 1936 r., kiedy w magazy-
nach znalazło sig aż 18 mln bel bawełny, czyli o przeszło połowę
więcej, niż spodziewano się uzyskać.
Na początku owego roku zakończył swój żywot program AAA w
dotychczasowej postaci. Program podzielił ten sam los co NIRA.
Jego funkcjonowanie zostało uznane za niezgodne z Konstytucją.
Niemniej nawet w krótkim czasie udało się uzyskać wzrost docho-
dów farmerów o 50%. AAA nigdy nie zrealizowała do końca swo-
jego podstawowego celu, tj. uzyskania parytetu pomiędzy docho-
dami ludności wiejskiej i miejskiej. Wydaje się, że przy założeniu
wolnego udziału zainteresowanych w programie agendy oraz przy
stosowaniu przez nią wcześniej opisywanych metod po prostu nie
było szans na pełną realizację postawionych przed nią zadań. Do-
piero gwałtownie wzrastający popyt na produkty rolne w okresie
II wojny światowej ułatwił osiągnięcie zasadniczej poprawy sytua-
cji materialnej farmerów.
Nieco mniejsze w sensie ekonomicznym, ale wcale nie mniej
istotne w wymiarze społecznym znaczenie miała przyjęta w końcu
marca 1933 r. ustawa o zalesianiu gruntów przy pomocy specjalnie
do tego powołanej służby złożonej z młodych, a w większości bez-
robotnych ludzi. Na jej podstawie utworzono Cywilny Korpus
Konserwacyjny (Civilian Conseruation Corps - CCC). Jego zada-
niem było utrzymanie terenów leśnych, ale także budowa umoc-
nień przeciwpowodziowych, wykonywanie prac irygacyjnych itp.
W zorganizowanych na wzór wojskowy i dowodzonych przez zawo-
dowych żołnierzy oddziałach Korpusu przebywało łącznie 2,5 mln
21 Va drodze ku potędze.
ludzi w wieku 18 - 25 lat. Skoszarowani i żywieni zbiorowo, otrzy-
mywali jednocześnie 30 dol. miesięcznie zapłaty za swą pracę, z
czego 25 dol. byli zobowiązani wysyłać rodzinom. Program pomyś-
lano zatem jako swego rodzaju formę pomocy nie tylko dla sa-
mych zainteresowanych, ludzi pozbawionych pracy zarobkowej,
ale także ich rodzin. Korpus rzetrwał do 1941 r., kiedy w związku
z przygotowaniami wojennymi zlikwidowano go, a większość
uczestników zasiliła szeregi US Army. Do tego czasu oddziały Kor-
pusu posadziły ponad połowę całego areału nowo założonych w
owych latach lasów.
Jeśli CCC był programem skierowanym do konkretnej grupy lu-
dzi, to z kolei przyjęta tego samego dnia co AAA, tzn. 12 maja
1933 r., Ustawa o federalnej pomocy nadzwyczajnej (Federal Eme-
rgency Relief Act - FERA) pozostawała aktem prawnym general-
nie porządkującym sprawy pomocy dla wszystkich Amerykanów,
znajdujących się w najcięższej sytuacji materialnej. Utworzenie z
jej mocy Federalnej Administracji ds. Pomocy Nadzwyczajnej (Fe-
deral Emergency Relief Administration - FERA) i przeznaczenie
na jej cel początkowo 500, a następnie kolejnych 400 mln dol. jest
warte o tyle podkreślenia, że odtąd administracja niejako progra-
mowo wprowadzała problematykę opieki społecznej do swojej
działalności. Wprawdzie próby tego rodzaju podejmowała już po-
przednia administracja, ale ani ze względu na leżące u ich pod-
staw założenia, ani też wielkość samych nakładów nie mogły być
one porównywalne z przewidywanym zasięgiem działania FERA.
Gwoli sprawiedliwości dodać warto, że Roosevelt - podobnie jak
niegdyś Hoover - nie był entuzjastą przyjęcia przez rząd odpo-
wiedzialności za program pomocy społecznej. Nic też dziwnego, że
początkowo FERA kierowała pieniądze do budżetów stanowych i
miejskich. Jej dyrektor, Harry Hopkins, zdołał jednak ostatecznie
przekonać Roosevelta o konieczności powołania w ramach FERA
rządowego programu robót publicznych. W listopadzie 1933 r. pre-
zydent utworzył Administrację ds. Robót Cywilnych (Civil Works
Administration), którą wyposażono we wspornniane już 400 mln
dol., przekazanych ze środków CWA. Od lutego 1934 r. na listach
płac CWA znalazło się 4,2 mln osób, otrzymując wynagrodzenie za
prace wykonywane przy budowie 40 tys. szkół, 469 lotnisk i 400
tys. km dróg i ulic. W związku z uznaniem przez prezydenta, że
ogólna sytuacja gospodarcza ulegać poczęła stopniowej poprawie,
program został zawieszony na wiosnę 1934 r.
Eksperymentem z pogranicza stosunków gospodarczych i spo-
łecznych, który przetrwał jednak znacznie dłużej niż CWA, był in-
ny element programu "stu dni" - Ustawa o prawnych podstawach
rozwoju doliny Tennessee (Tennessee Valley Authority - TVA). W
przeciwieństwie do poprzednich, ten akt dotyczył nie tyle któregoś
z sektorów gospodarki narodowej, czy też grupy społecznej, ile ca-
łego regionu. Dolina Tennessee, zajmująca powierzchnię 64 tys.
km2 i zamieszkana przez 3 mln ludzi, od dawna była uważana za
jeden z najbiedniejszych i najbardziej gospodarczo zaniedbanych
obszarów w kraju (dochód tam uzyskiwany stanowił ledwie 45%
średniej krajowej). Już w latach 20. progresywnie nastawieni
członkowie Kongresu, skupieni wokół George'a W. Norrisa, doma-
gali sig bezpośredniej pomocy federalnej, zwłaszcza zaś kontynuo-
wania rozpoczętych jeszcze w okresie wojny światowej prac na
stanowiących własność rządową tamach Musole Shoals, przegra-
dzających rzekę Tennessee. Idea formułowana przez Norrisa, że
kończąc budowę wcześniej rozpoczętych i wznosząc nowe elek-
trownie wodne w tym regionie, będzie go można znacznie ożywić
gospodarczo, została podchwycona przez administrację Roosevel-
ta. Powołano odpowiednią, o tej samej nazwie co ustawa, agendę.
Na jej czele stanął, pełniąc tę funkcję do 1938 r., Arthur Morgan
- zwolennik planowej współpracy sektora państwowego i prywat-
nego. W okresie sprawowania owego urzędu doprowadził on do te-
go, że ze środków TVA zbudowano 9 tam na rzece Tennessee i ty-
leż samo elektrowni wodnych. Korzystając z taniej energii w nich
wytwarzanej, w dolinie zaczęto budować zakłady przemysłowe,
głównie chemiczne. Przegrodzenie rzeki w aż tylu miejscach poz-
woliło na jej regulację. Od końca lat 30. stała się ona żeglowna na
odcinku 1000 km.
Plan rozwoju doliny nosił wszelkie cechy kompleksowości. O-
znaczało to także tworzenie odpowiednich warunków do rozwoju
rolnictwa. Dolina zaczęła słynąć nie tylko z rosnącej produkcji ta-
niej energii elektrycznej, ale także i z eksperymentalnych farm, w
których wypróbowywano nowe uprawy, nowoczesne środki ochro-
ny roślin i wprowadzano inne nowinki z zakresu agrotechniki. Z
całego programu "stu dni", czy szerzej mówiąc, Nowego Ładu,
322 I 323
TVA nie tylko przetrwał najdłużej (kontynuowano go aż do 1953
r.), ale także okazał się najbardziej owocnym zarówno w sensie
ekonomicznym (nawet w latach 80. region pozostawał najwięk-
szym producentem energii elektrycznej), jak i społecznym.
Biorąc pod uwagę skalę wszystkich zapoczątkowanych w 1933 r.
zmian, sądzić by można, że powinny one zaspokoić oczekiwania
zdecydowanej większości Amerykanów, którzy do chwili przyjęcia
programu "stu dni" nie widzieli przed.sobą żadnego wyjścia z sy-
tuacji, w jakiej od kilku już lat się znajdowali. Program Nowego
Ładu, oprócz uznania, spotykał się jednak także z krytyką formu-
łowaną nie tylko ze strony zdekłarowanych przeciwników propo-
nowanych przez administrację modelowych rozwiązań, ale i przez
tych wszystkich, którzy uznawali, że jest on niewystarczający i
zbyt mało radykalny jak na potrzeby chwili. Stosunkowo naj-
wcześniej i w najostrzejszej formie zarzuty te kierował pod adre-
sem prezydenta jego były sojusznik z kampanii wyborczej 1932 r.,
Huey Pierce Long, z Luizjany.
Krytykę działań nowej administracji rozpoczął on już latem
1933 r., kiedy okazało się, że Roosevelt nie podziela jego poglądów
na sprawę redystrybucji dochodu narodowego. Miała ona polegać
na tym, że wszystkim wykazującym się dochodem ponad 5 tys. dol.
rocznie zostałyby odebrane pieniądze, stanowiące nadwyżkę, i
przekazane innym, aby i oni mogli osiągnąć ten sam próg zamoż-
ności. Pomimo odrzucenia przez prezydenta całej koncepcji, Long
nie ustępował, wyzyskując do popularyzacji swoich poglądów po-
zycję senatora z Luizjany oraz szczególne wpływy, jakie zdobył so-
bie w tym stanie, stając się niemal faktycznym dyktatorem (miej-
scowa legislatura nadała mu prawo mianowania wszystkich pra-
cowników opłacanych z budżetu stanowego: od policjantów do na-
uczycieli). W całym kraju powstawać zaś poczęły w latach
1934 - 35 oddziały Towarzystwa Podziału Naszego Bogactwa (Sha-
re Our Wealth Society). Jego program opierał się na idei rzuconej
przez Longa. Odebranie bogatym i zamożnym nadwyżek dochodów
miało zapewnić uzyskanie przez każdą rodzinę amerykaiźską co
najmniej 2,5 tys. dol. rocznych wpływów oraz zagwarantowanie
subwencji w wysokości 6 tys. dol. dla właścicieli gospodarstw rol-
nych. Patronujący Towarzystwu Long ogłosił w listopadzie 1934 r.,
że będzie ubiegać się o prezydenturę w kolejnych wyborach, co-
choć szanse na realizację owego zamierzenia wydawały się raczej
minimalne - poważnie jednak zaniepokoiło Roosevelta, obserwu-
jącego demagogiczne, a zarazem dyktatorskie poczynania Longa.
Śmierć we wrześniu 1935 r., w wyniku zamachu dokonanego przez
Carla Austina Weissa, przekreśliła plany senatora związane z pre-
zydenturą. Jednocześnie osłabła popularność zorganizowanego
przez niego Towarzystwa, którego aktywność wygasła w 1936 r.
Opozycja Longa wobec Nowego Ładu i próba kreowania przez
niego własnego programu wyjścia z kryzysu zbiegła się w czasie z
podobnymi działaniami, podejmowanymi nie zawsze zresztą przez
zawodowych polityków. Do nich z pewnością nie zaliczał się kato-
licki ksiądz Charles Edward Coughlin - jeden z pierwszych "ra-
diowych kapłanów". Od 1930 r., kiedy podpisał kontrakt z siecią
CBS na cotygodniowe kazania radiowe, począł głosić nie tylko
Słowo Boże, ale także dzielić się ze słuchaczami poglądami na bie-
żącą sytuację w kraju, szybko zyskując przy tym popularność (w
połowie lat 30. słuchało go co tydzień 30 - 45 mln osób). Odpowie-
dzialnością za kryzys obarczał on mafię bankierów z Wall Street,
komunistów i Żydów. Początkowo, w 1932 r., poparł Roosevelta,
stwierdzając, że istnieje tylko alternatywa: "Roosevelt albo rui-
na", a po ogłoszeniu programu Nowego Ładu w 1933 r. uznał pre-
zydenta za zbawienie dla kraju. Stopniowo jednak, zwłaszcza od
jesieni 1934 r., rewidował swoje poglądy na politykę administracji.
W listopadzie 1934 r. zorganizował Narodowy Związek dla Spra-
wiedliwości Społecznej (National Union for Social Justice), które-
go celem stało się kreowanie programu alternatywnego w stosun-
ku do Nowego Ładu. W 1935 r., kiedy "radiowy kapłan" otwarcie
"
twierdził, że Nowy Ład jest "żydowskim ładem, a Roosevelt "an-
tychrystem", kierowana przez niego organizacja osiągnęła liczeb-
ność pół miliona członków.
Coughlin początkowo popierał Longa w jego planach dotyczą-
cych prezydentury. Po śmierci Longa postanowił, że w wyborach
1936 r. Narodowy Związek wystawi własnego kandydata. Został
nim William Lemke z Dakoty Północnej. Otrzymał on łącznie 882
tys. głosów. Było to znacznie mniej, niż przewidywał Coughlin
(myślał o 9 mln głosów), ale i tak wystarczająco dużo, by zaniepo-
koić Roosevelta. Kampania 1936 r. okazała się jednak szczytowym
momentem w publicznej karierze Coughlina, który po porażce
324 325
Lemkego wycofał się z życia politycznego, później zaś, gdy powró-
cił, nigdy już nie zdołał zdobyć podobnej popularności.
Znaczny wpływ na bieg spraw państwowych uzyskał w tym sa-
mym czasie także Francis Everett Townsend. Ten niezbyt wzięty
lekarz z Kalifornii, dobiegając na początku lat 30. siedemdziesiąt-
ki, zaczął dzielić problemy 7,5 mln Amerykanów w podeszłym wie-
ku, pozbawionych stałego źródła utrzymania. W tym czasie tylko
w 28 stanach funkcjonowały programy emerytalne, które przyzna-
wały bardzo ograniczone świadczenia (od 7,28 dol. miesigcznie w
Montanie do 30 dol. w Maryland) dla osób w wieku poprodukcyj-
nym. W końcu 1933 r. Townsend napisał list do lokalnego dzienni-
ka "People's Forum", przedstawiając swój plan, przewidujący wy-
płatę przez rząd świadczeń emerytalnych w wysokości 200 dol.
miesięcznie. Autor twierdził przy tym, że pieniądze otrzymane
przez osoby starsze i wydawane nie tylko na zaspokojenie potrzeb
związanych z biologicznym przetrwaniem, ale także i na potrzeby
wyższego rzędu, posłużą jako źródło finansowania nowych miejsc
pracy dla osób w wieku produkcyjnym.
Nieoczekiwanie dla samego Townsenda jego plan zyskał żywy
oddźwięk, początkowo w społeczności lokalnej, a później w całym
kraju. Jeden z byłych pracodawców Townsenda, Robert Earl Cle-
ments, zaczął go wspierać finansowo i organizacyjnie. W styczniu
1934 r., dzięki jego pomocy, powstała spółka Old-Age Revolting
Pensions, Ltd, której celem stała się popularyzacja idei Townsen-
da. W ciągu roku 3 tys. klubów Townsenda powstało w całym kra-
ju, zrzeszając w sumie pół miliona osób. Pod wpływem rosnącej po-
pularności tego ruchu oraz głównej idei przezeń prezentowanej w
styczniu 1935 r. John Stevens McGroarty wniósł pod obrady Kon-
gresu plan Townsenda. W czasie, kiedy go rozpatrywano, kluby
zebrały 20 mln podpisów pod petycją wzywającą parlament do jego
przyjęcia. Wprawdzie ostatecznie Kongres odrzucił go, ale i tak
ruch zwolenników Townsenda mógł odnotować wtedy istotny suk-
ces. W kwietniu Izba Reprezentantów, a w czerwcu 1935 r. Senat
przyjęły Ustawę o ubezpieczeniach spolecznych (Social Security Act
of 1935 , wprowadzającą obok innych świadczeń także i te przezna-
czone dla emerytów.
Nacisk wszystkich prezentowanych ruchów na władze federalne
e
rosnąca w ciągu 1934 r. liczba strajków, w których łącznie brało
udział 7% wszystkich znajdujących się na rynku pracy Ameryka-
nów. Tak w sensie liczebności, jak i terytorialnego zasięgu fala
strajków z 1934 r. była porównywalna tylko do dramatycznych wy-
darzeń z 1886 i 1894 r. Oprócz liczebności ważne w ocenach admi-
nistracji było także i to, że we wszystkich wystąpieniach, nie wy-
łączając największych strajków w Toledo, San Francisco i Min-
neapolis, widoczna była rosnąca agresywność zarówno robotni-
ków, jak i sił porządkowych, wspieranych przez Gwardię Narodo-
wą. Fakt, że niektóre z tych wystąpień były organizowane przez
partię socjalistyczną lub komunistyczną, stwarzał dodatkowe wra-
żenie postępującej radykalizacji sporych grup ludności. Adminis-
tracja, podobnie jak nowy skład Kongresu wybrany w listopadzie
1934 r., była przekonana, że w celu uniknięcia rewolucji społecz-
nej - nawet jeśli w istocie nie było obiektywnych przesłanek, by
o niej mówić, to sytuacjg postrzegano w ten właśnie sposób - na-
leży nie tylko kontynuować Nowy Ład, ale w dodatku wzmocnić
, go przez wprowadzenie kolejnych rozwiązań prawnych, pośrednio
lub bezpośrednio służących rozwiązywaniu podstawowych proble-
mów społecznych. Wraz z początkiem 1935 r. zaczęła się druga faza
Nowego Ładu.
Pomimo wszystkich podjętych wcześniej działań wciąż najpo-
ważniejszym problemem, czekającym rozwiązania, pozostawało
masowe bezrobocie, obliczane pod koniec 1934 r. na 10 mln osób.
Likwidacji, a przynajmniej znacznemu zmniejszeniu jego skutków
służyła uchwalona w kwietniu 1935 r. Ustawa o kredytach na po-
ł moc nadzwyczajną (Emergency Relief Appropration Act). Z jej mo-
cy w miesiąc później została utworzona odpowiednia agenda, Ad-
ministracja ds. Postgpu Zatrudnienia (Works Progress Administra-
tion - WPA), którą Kongres niezwykle szczodrze wyposażył, od-
dając do jej dyspozycji środki finansowe w wysokości 5 mld dola-
, rów. Pieniądze te miały posłużyć wdrożeniu w sferze produkcyjnej
rozległych programów robót publicznych, a w sektorze nieproduk-
cyjnym finansowaniu pomocy dla środowisk twórczych i artystycz-
nych. W przeciwieństwie do FERA, której działalność traktowano
ł jako pomoc doraźną, WPA miała funkcjonować długoterminowo.
Faktycznie też zakończyła swój żywot dopiero w 1943 r. Do tego
czasu ' t ł.e d rekto-
Gb
u
rem po likwidacji FERA), a po jego rezygnacji w końcu 1938 r,
przez Francisa C. Harringtona, agenda zatrudniała w sektorze
produkcyjnym 8,5 mln osób, pracujących przy budowie lub moder-
nizacji 1000 lotnisk i lądowisk, 2500 szpitali i 5900 szkół oraz kil-
kuset tysięcy dróg i ulic. Na realizację wszystkich tych inwestycji
wydano w sumie 11,4 mld dol., co najlepiej obrazuje skalę działań
realizowanych za pośrednictwem WPA.
W sektorze nieprodukcyjnym istotnym novum było występowa-
nie WPA w roli państwowego mecenasa sztuki. W przypadku tyl-
ko czterech realizowanych w ramach działalności agendy progra-
mów - Federalny Projekt Muzyczny (Federal Music Project), Fe-
deralny Projekt Sztuk Pięknych (Federal Art Project), Federalny
Projekt Literacki (Federal Writers Project) i Federalny Projekt
Teatralny (Federal Theatre Project) - znalazło zatrudnienie po-
nad 40 tys. twórców. Pisarze zajmowali się m.in. opracowywaniem
przewodników regionalnych i stanowych oraz studiami nad folklo-
rem i zwyczajami różnych grup etnicznych. Malarzy i rzeźbiarzy
zatrudniano przy zdobieniu budynków użyteczności publicznej (De-
troit Institute of Arts, Darmouth College Library, budynek giełdy
w San Francisco itd.).
Dla krytyków Nowego Ładu, zarzucających administracji Roose-
velta kierowanie się wzorami wziętymi z realiów radzieckich, dzia-
łalność WPA, a w szczególności funkcjonowanie jej programów ze
sfery nieprodukcyjnej, stała się niezwykle wygodnym polem do
ataku. Nic też dziwnego, że w końcu zarówno podstawy prawne
działalności agendy zostały zmienione, jak i zlikwidowane niektó-
re z jej programów. Na mocy przyjętej przez Kongres w lipcu 1939 r.
Ustawy o reorganizacji (Reorganization Act of 1939), WPA straciła
swą samodzielność, stając się częścią Federalnej Agencji Pracy
(Federal Worhs Agency). Zmiana ta pociągnęła za sobą m.in. lik-
widację najbardziej krytykowanego przez przeciwników Nowego
Ładu programu, jakim był Federal Theatre Project.
Kontynuując rozpoczęty w poprzednim okresie program CCC i
dwukrotnie zwiększając przeznaczone dlań środki, dodano w 1935 r.
jeszcze jeden, który objąć miał młodzież. W czerwcu 1935 r. Kon-
gres powołał Narodową Administrację ds. Młodzieży (National
Youth Administration), która zasięgiem swojego działania objęła
młodzież studiującą, uczącą się w szkołach średnich oraz nie uczą-
328
cych się młodych ludzi w wieku produkcyjnym. Do 1943 r. z pomo-
cy NYA skorzystało 620 tys. studentów, 1,5 mln uczniów szkół
średnich, dla których znaleziono zatrudnienie w systemie pracy
półetatowej, i w końcu 2,6 mln ludzi znajdujących się na listach
płac agencji. W efekcie wykonywanych przez nich prac tylko do
ł 1939 r. zapoczątkowano budowę 6 tys. budynków użyteczności pub-
licznej, ukończono budowę 1,5 tys. szkół i bibliotek. Wybudowano
ponadto 2 tys. mostów i 2,5 tys. km dróg. W latach 1941- 43 NYA
odegrała istotną rolę w przygotowywaniu kadr dla armii.
' Najważniejsze wszak zmiany wprowadzone w okresie drugiej fa-
zy Nowego Ładu miały związek z ustawodawstwem socjalnym.
Wspomniałem już, że pod wpływem ruchu, któremu przewodził
Townsend, Kongres przyjął w 1935 r. (wcześniej wyjaśnioną) usta-
wę Social Security Act. Nie ograniczała się ona jedynie do świad-
' czeń emerytalnych. Ustawa dotyczyła całego kompleksu świad-
czeń socjalnych, obejmując zatem zasiłki dla bezrobotnych, emery-
tury, pomoc dla bezdomnych, zasiłki dla dzieci kalekich i dzieci ze
, środowisk kryminogennych.
Oczywiście najważniejszymi były pierwsze dwa z wymienionych
świadczeń. W przypadku zasiłków dla bezrobotnych przyjęto zasa-
dę, że środki na ten cel zostaną uzyskane z odpisów z podatków
dochodowych, płaconych przez pracodawców -- l% w 1936 r., 2%
ł
w 1937 r. i po 3% w latach następnych. Zdobyte w ten sposób pie-
niądze miały pozostać w gestii władz stanowych, które w zależnoś-
ci od występujących potrzeb mogły nimi swobodnie dysponować.
W przypadku świadczeń emerytalnych fundusz współtworzyli pra-
codawcy i pracownicy. Począwszy od 1937 r. obciążono ich podat-
kiem w wysokości l% od uzyskiwanych dochodów. Ze zdobytych
tą drogą środków miały korzystać, począwszy od 1942 r., wszystkie
osoby w wieku powyżej 65 lat, uzyskując świadczenia w wymiarze
od 10 do 85 dolarów miesięcznie (suma zależała od tego, jak długo
pracownik uczestniczył w tworzeniu owego funduszu). W istocie
wypłaty zaczęto o dwa lata wcześniej, jednocześnie zmieniając za-
sady obliczania sumy, zastępując formułę średnich zarobków, jako
podstawy obrachunku, zasadą maksymalnych zarobków za dany
= : okres.
Wprowadzenie obu omawianych świadczeń nie tylko zmieniło
po pewnym czasie położenie materialne samych zainteresowanych,
329
ale przede wszystkim czyniło społeczeństwo współodpowiedzial-
nym za stan, w jakim znajdują się jego członkowie. Przyjęcie tej
zasady okazało się w perspektywie znacznie ważniejsze niż wypła-
ta kilkudziesięciu dolarów bezrobotnym i emerytom. Zmieniać się
bowiem zaczęła społeczna optyka widzenia wielu podstawowych
problemów nurtujących Amerykanów.
"Wielką kartą wolności świata pracy" nazwał przewodniczący
AFL, William Green, uchwaloną w lipcu 1935 r. Ustawę o narodo-
wych stosunhach prucy (Nationul Labor Relations Act), popularnie
zwaną ustawą Wagnera. Pod wpływem obserwacji różnych zjawisk
wystgpujących przed oraz w okresie kryzysu senator Robert Wag-
ner i kongresman William P. Connery r. wprowadzili w lutym
1935 r. pod obrady obu izb projekt ustawy dotyczącej relacji mię-
dzy pracodawcami a pracownikami. W szczególności chodziło o po-
twierdzenie, że pracownicy mają prawo zrzeszać sig w niezależne
od pracodawców związki zawodowe, jak również o uznanie - w
razie konfliktu i konieczności prowadzenia rozmów pomiędzy obu
stronami - tychże związków za legalną reprezentację pracowni-
czą. Ponadto projekt przewidywał zakaz wszelkich praktyk dy-
skryminacyjnych, podejmowanych przez pracodawcę przeciwko
członkom związków (zaniżanie zarobków, pomijanie przy awansach
itp.). Sformułowany także został zakaz inwigilacji członków związ-
ków, prowadzonej na zlecenie pracodawcy. W końcu projekt prze-
widywał wprowadzenie zasady obowiązkowego arbitrażu, prowa-
dzonego przez agendę rządową, w razie gdyby próby rozwiązania
konfliktu poprzez bezpośrednie negocjacje pracowników i praco-
dawcy zawiodły.
Przyjgcie ustawy spotkało sig - co oczywiste - z olbrzymimi
protestami wielkiego biznesu, który zaczął oskarżać administrację
o chęć zniszczenia sektora prywatnego. Po drugiej stronie, w
azczególności wśród związkowców, ustawa spotkała się ze zrozu-
miałym uznaniem, a kierunek zmian w niej określonych wpłynął
na dalszy szybki wzrost liczebności ruchu zawodowego. W końcu
dla administracji uchwalenie ustawy Wagnera oznaczało przejęcie
roli arbitra w przyszłych konfliktach migdzy światem pracy a
awiatem kapitału. Narodowa Rada Stosunków Pracy (National La-
bor Relations Board) - agenda istniejąca już wcześniej, ale pozba-
wiona wielu uprawnień koniecznych do wykonywania swoich
funkcji - została obecnie znacznie wzmocniona. Znaczenie usta-
'y Wagnera, podobnie jak wcześniej omawianej ustawy Social Se-
curity, znacznie przekroczyło ramy działań związanych z chęcią
331
przełamania kryzysu. W istocie oba te akty prawne otworzyły dro-
gę dla nowych modelowych rozwiązań w sferze szeroko pojętych
stosunków społecznych.
Prezentowane wyżej działania, do których warto jeszcze dodać
utworzenie Administracji ds. Elektryfikacji Wsi (Rural Electrifica-
tion Administration), powołanej w celu przyspieszenia elektryfika-
cji okręgów wiejskich, czy też wyposażenie w 1935 r. powstałej rok
wcześniej Komisji ds. Giełdy (Securities and Exchange Commis-
sion) w specjalne uprawnienia dotyczące regulacji zasad funkcjo-
nowania giełd papierów wartościowych, włącznie z możliwością
rozwiązania niektórych rodzajów operujących na nich spółek, w
istotny sposób zmieniło charakter Nowego Ładu. Z programu
kompleksowej, ale pomimo wszystko doraźnej pomocy dla gospo-
darki i społeczeństwa, znajdujących się od dłuższego czasu w sy-
tuacji kryzysowej, zaczął się on przekształcać w system, o którym
kiedyś wspominał Hoover jako o celu swojej administracji zamie-
rzającej wypracować model alternatywny zarówno dla klasyczne-
go państwa kapitalistycznego, jak i państwa socjalistycznego.
Wszystkie prawne regulacje z drugiej fazy Nowego Ładu, oprócz
znacznego obniżenia temperatury nastrojów społecznych i widocz-
nej, zwłaszcza w 1936 r. poprawy sytuacji gospodarczej, doprowa-
dziły także do istotnej zmiany konfiguracji politycznej. Wykazały
to już wybory prezydenckie 1936 r., w których Roosevelt brał
udział z myślą o drugiej kadencji. Przeciwnikiem stał się Alfred
Landon ze strony republikanów i William Lemke, kandydat utwo-
rzonej z inicjatywy Coughlina Partii Unijnej (Union Party). Roo-
sevelt pokonał rywali znaczną różnicą w głosowaniu powszechnym
(27,7 mln do 15,7 mln i 0,88 mln) i wręcz przytłoczył w głosowaniu
elektorskim (523 do 8, Lemke nie zdobył żadnego głosu). Sukces
ten, jeszcze bardziej efektowny niż zwycięstwo sprzed czterech lat,
oprócz uznania elektoratu dla dotychczasowego kursu zmian,
ujawnił także istotne w nim samym przekształcenia. Do najważ-
niejszych zaliczyć należy zdecydowane (84%) poparcie związków
zawodowych, które dotąd nigdy w tak wysokim procencie nie gło-
sowały na kandydata jednej partii.
Fakt ten stanowił odbicie jeszcze poważniejszego zjawiska, ja-
kim było znaczne poszerzenie terytorialne zasięgu wpływów partii
demokratycznej. Obok poparcia ze strony wyborców z Południa
Roosevelt uzyskał je także od ludności wielkich miast Północy. Co
więcej, zaznaczyła się wówczas swego rodzaju koalicja, nazwana
zresztą mianem "koalicji Roosevelta". Pracownicy umysłowi w
61%, robotnicy niewykwalifikowani w 81% oraz objęci pomocą ze
strony programów rządowych w 84% mieszkańcy miast głosowali
na Roosevelta. Warto do tego dodać, że koalicja ta skupiała różne
wyznania i nie uwzględniała barier rasowych.
Gdy zaś już o tych ostatnich mowa, to podkreślić należy, że
zmiany w zachowaniu czarnego elektoratu były drugim, najważ-
niejszym zjawiskiem z punktu widzenia ogólnych przemian poli-
tycznych w kraju. Jeśli w poprzednich wyborach tylko 20% Murzy-
nów głosowało na Roosevelta, to w 1936 r. proporcje te dokładnie się
odwróciły. Oblicza się, że 2/3 czarnych wyborców oddało wów-
czas głosy na dotychczasowego prezydenta. Owa zmiana brała się
między innymi z tego, że niemały procent bezrobotnych, objętych
I
programami pomocy rządowej, zwłaszcza organizowanymi przez
WPA, stanowili Murzyni. Istotne znaczenie dla zachowań oma-
wianej grupy wyborców miały także przykłady jednostkowe,
świadczące o awansie społecznym Murzynów. W okresie Nowego
Ładu około 100 reprezentantów tej mniejszości zajmowało różne
funkcje w aparacie państwowym szczebla federalnego. Stosunko-
wo najwięcej pracowało w lub dla Departamentu Spraw Wew-
nętrznych. Kierujący nim Harold Ickes, w swoim czasie przewod-
niczący oddziału NAACP w Chicago, pełniąc funkcję nieoficjalne-
go doradcy Roosevelta do spraw murzyńskiej mniejszości, starał
się wykorzystać wcześniej nawiązane kontakty i skupić wokół sie-
' bie grono czarnych ekspertów. William Hastie został powołany na
stanowisko asystenta ds. podatkowych, Robert C. Weaver zaś pod-
' jął pracę we wspomnianym departamencie jako doradca ds. czar-
nej mniejszości. Spośród innych agend najwięcej Murzynów praco-
wało w WPA i NYA.
, Upewniony wynikami wyborów co do zasięgu społecznego po-
parcia dla programu Nowego Ładu, Roosevelt postanowił go kon-
' tynuować w latach drugiej kadencji. Nie przychodziło to łatwo ze
! względu na narastający od 1935 r. konflikt administracji z Sądem
' Najwyższym. W tym ostatnim układ sił nie sprzyjał reformom dru-
! = giej fazy Nowego Ładu. Pięciu spośród dziewięciu sędziów było
zdecydowanymi przeciwnikami wkraczania rządu w sprawy gospo-
332 333
darki, zwłaszcza tam gdzie - jak np. w przypadku rolnictwa czy
górnictwa - granica pomiędzy problemami o skali ogólnokrajowej
a tymi wynikającymi ze specyfiki regionalnej, stanowej lub lokal-
nej, nie była ostra. W dwóch sprawach z lat 1935 - 36 Sąd Najwyż-
szy wydał orzeczenia, w rezultacie których powołane wcześniej
agendy musiały zawiesić swoją działalność. Dotyczyło to NRA i
AAA, agend, których funkcjonowanie uznawano w pierwszej fazie
Nowego Ładu za podstawowe dla powodzenia całego programu.
Po ich likwidacji istniała uzasadniona obawa, że przynajmniej
niektóre regulacje oddające w ręce administracji jeszcze większy
zakres władzy mogą zostać cofnięte w rezultacie decyzji Sądu Naj-
wyższego.
Traktując to jako realne a poważne zagrożenie dla dalszych re-
form, Roosevelt postanowił uprzedzić ewentualny atak nieprzy-
chylnej mu grupy sędziów. Na początku lutego 1937 r., w dwa ty-
godnie po objęciu urzędu (na podstawie XX poprawki do Konsty-
tucji inauguracja odbywała się nie 4 marca, lecz 20 stycznia), Roo-
sevelt zgłosił do Kongresu projekt ustawy dotyczącej reorganiza-
cji Sądu Najwyższego. Przewidywał on możliwość poszerzenia
składu sędziowskiego z 9 do 15 osób, jeśli ci spośród aktualnego
składu, którzy przekroczyli 70. rok życia, dobrowolnie nie zrezyg-
nują z zajmowanego stanowiska. W uzasadnieniu prezydent podał,
że obecny skład nie gwarantuje efektywności działań Sądu w wa-
runkach systematycznie powiększającego się programu zmian le-
gislacyjnych, wprowadzanych w drugiej fazie Nowego Ładu.
Wbrew oczekiwaniom prezydenta jego wniosek spotkał się z ne-
gatywnym przyjęciem w Kongresie, gdzie nawet część demokratów
uznała, że Roosevelt świadomie pragnie złamać zasadę "kontroli i
równowagi" (check and balance) trzech rodzajów władzy. Senacka
Komisja ds. Prawa negatywnie zaopiniowała projekt prezydenta,
co przekreśliło szansę na poddanie go pod głosowanie. Pomimo to
Roosevelt dalej prowadził kampanię przeciwko Sądowi Najwyższe-
mu oskarżając go w radiowych wystąpieniach o utrudnianie re-
form. Od końca marca patowa dotąd sytuacja powoli zaczęła się
zmieniać w kierunku korzystnym dla administracji. Sąd Najwyż-
szy uznał zgodność z Konstytucją szeregu podstawowych dla dru-
giej fazy Nowego Ładu ustaw, w tym Social Security Act i Natio-
nal Labor Relations Act. Ponadto w połowie maja 1937 r. jeden z
nieprzychylnych Nowemu Ładowi sędziów postanowił przejść na
emeryturę. Prezydent próbował wykorzystać ów moment i wzmoc-
nić nacisk na Kongres, lecz nie udało mu się osiągnąć nic ponad
ustawy reformujące sądy niższych instancji. W końcu konflikt
znalazł swe naturalne rozwiązanie, kiedy w latach 1937 - 41 oprócz
wspomnianego jeszcze sześciu innych sędziów przeszło na emerytu-
rę. Roosevelt mógł zatem zapewnić sobie poparcie Sądu, którego
- ze względu na określony rozwój sytuacji międzynarodowej-
coraz bardziej potrzebował w związku z przygotowaniami wojen-
nymi, a następnie udziałem Stanów Zjednoczonych w wojnie.
Konflikt prezydenta z Sądem Najwyższym przypadł na okres os-
trych napięć społecznych. Część z nich - choć brała swój począ-
tek w przemianach zachodzących w samym ruchu zawodowym-
miała także związek z wprowadzonymi w drugiej fazie Nowego Ła-
du zmianami prawnymi.
Od początku lat 30. w łonie AFL narastał konflikt pomiędzy
kierownictwem Federacji a niektórymi związkami branżowymi na
tle stosunku do koncepcji umasowienia ruchu związkowego po-
przez wprowadzenie do niego robotników niewykwalifikowanych.
Ostra polaryzacja stanowisk w tej sprawie ujawniła się w 1934 r.,
kiedy na kolejnej konwencji AFL około 30% uczestników poparło
postulat przewodniczącego Związku Górników (United Mine Wor-
kers), Johna L. Lewisa, aby Federacja objęła swoim działaniem
także środowiska robotników niewykwalifikowanych. Kiedy i w
następnym roku wniosek ten uzyskał spore poparcie, nie na tyle
jednak duże, aby zostać przyjęty jako element programu AFL, Le-
wis, poparty przez przewodniczących czterech innych związków
branżowych, utworzył Komitet na rzecz Organizacji Przemysłowej
(Committee for Industrial Organization) jako ciało funkcjonujące
w ramach Federacji. W 1936 r. AFL zawiesiło w prawach człon-
ków związki wchodzące w skład Komitetu. W dwa lata później
doszło do formalnego zerwania pomiędzy Federacją a Komitetem,
który przekształcił się w Kongres Organizacji Przemysłowych
(Congress of Industrial Organizations - CIO).
Od samego początku Kongres natrafiał na bardzo poważne prob-
. lemy z rejestracją na terenie zakładów pracy. Właściciele nie
chcieli uznawać nowych związków, obawiając się radykalizmu ich
działaczy. Na różne też sposoby próbowali przekonać pracowni-
334 335
ków, aby nie wstępowali do nowych związków. Sprzeciw przyjmo-
wał czasami bardzo brutalne formy, nie wyłączając pobić, a nawet
morderstw.
Pomimo to działacze CIO próbowali upowszechnić nowe związ-
ki, wprowadzając je głównie do zakładów kluczowych przemysłów,
do których bez wątpienia zaliczały się przemysły samochodowy i
stalowy. Na miejsce pierwszej poważniejszej próby wybrano zakła-
dy General Motors we Flint, w stanie Michigan. Podjęty w grud-
niu 1936 r. strajk pod hasłami uznania nowych związków tym sig
różnił od innych tego typu wystąpień, że przerwaniu pracy towa-
rzyszyła okupacja zakładu. Pomimo orzeczenia sądu uznającego
akcję robotników za nielegalną w związku z zajęciami przez nich
własności prywatnej strajk kontynuowano aż do lutego 1937 r.,
kiedy zarząd koncernu zgodził się na zawarcie porozumienia, obej-
mującego postulat rejestracji należącego do CIO Związku Pracow-
ników Przemysłu Samochodowego (United Automobile Worhers),
jak i spełnienie żądań płacowych. Do końca roku wszystkie pozo-
stałe, z wyjątkiem Forda (ten uczynił to dopiero w 1940 r.) koncer-
ny samochodowe podpisały podobne porozumienia. W rezultacie
udanej akcji we Flint UAW w krótkim czasie zwiększył swą li-
czebność z 30 tys. na początku do 400 tys. członków pod koniec
1937 r.
Podobne sukcesy mogli odnotować organizatorzy nowych związ-
ków w innych branżach: w przemyśle gumowym - Związek Pra-
cowników Przemysłu Gumowego (United Rubber Worhers), w tek-
stylnym - Komitet Organizacyjny Pracowników Przemysłu Tek-
stylnego (Textile Workers Organizing Committee) i w końcu w sta-
lowym - Komitet Organizacyjny Pracowników Przemysłu Stalo-
wego (Steel Workers Organizing Committee). Ostatni z wymienio-
nych odniósł nieoczekiwany sukces, uzyskując w marcu 1937 r. re-
jestrację w największym koncernie branży stalowej tj. w United
States Steel Corporation. Zachęceni tymi osiągnięciami, związkow-
cy podjęli odpowiednie działania w celu rejestracji w tzw. małym
przemyśle stalowym (nazwa zwyczajowo stosowana, aby odróżnić
go od United States Steel). Niespodziewanie okazało się, że opór
stawiany przez mniejsze przedsigbiorstwa był znacznie większy niż
w przypadku gigantów.
Podjęty wiosną 1937 r. w małym przemyśle stalowym strajk za-
336
i
wiesił pracę ponad 1 mln ludzi. W trakcie sześciu tygodni jego
trwania doszło aż do 500 różnych starć strajkujących z policją,
prowokatorami i łamistrajkami. Największe z nich i o najbardziej
dramatycznym przebiegu miało miejsce 30 maja w czasie święta
zmarłych, zwanego w USA Dniem Pamięci (Memorial Day). Grupa
2 tys. strajkujących robotników jednego z zakładów należących do
Republic Steel Corporation, po zwykłym w dniu świątecznym pi-
kniku, zbliżyła się do zlokalizowanej w południowej części Chica-
go stalowni, gdzie kolejny raz miała zamiar manifestować przeciw-
ko dyrekcji. Ku swojemu zaskoczeniu spotkała w pobliżu bram za-
kładu sporą, liczącą bowiem kilkaset osób, grupę policjantów. W
przypadkowej lub też sprowokowanej, jak to często bywa w takich
sytuacjach, bijatyce policja użyła broni, zabijając 10 i raniąc 90
osób. Zdarzenie to nazwane "masakrą Dnia Pamięci", będąc kul-
minacją narastających niepokojów społecznych, skłoniło adminis-
trację do żywszego niż dotąd wykorzystania środków prawnych
przewidzianych ustawą Wagnera. Narodowa Rada Stosunków Pra-
cy postanowiła poprzeć żądania robotników z małego przemysłu
stalowego. Doprowadziło to w efekcie do tego, że do 1941 r. w ca-
łej tej branży funkcjonowały już nowe związki zawodowe.
Jeśli w pierwszej połowie 1937 r. gros napięć społecznych wyni-
kało z dążeń do rejestracji organizacji wchodzących w skład CIO,
to w drugiej połowie roku sytuacja uległa jeszcze większemu
skomplikowaniu z uwagi na początek recesji gospodarczej. Jej po-
jawienie się w sytuacji wciąż dalekiej od normalizacji gospodarki
(żaden z podstawowych mierników stosowanych w ocenach jej sta-
nu nie wskazywał na początku 1937 r. na osiągnięcie produkcji
czy zatrudnienia sprzed 1929 r.) miało związek z zainicjowanymi w
drugiej fazie Nowego Ładu nowymi rozległymi programami pomo-
cy społecznej. Podjgcie ich oznaczało stopniowe powigkszanie się
deficytu budżetowego, który, jeśli miałby się dłużej utrzymać,
mógłby wywołać mechanizm inflacyjny, a ten z kolei doprowadził-
by do zniweczenia już osiągniętej poprawy życia najuboższych
warstw społeczeństwa. Chcąc uniknąć takiej ewentualności, rząd
już od końca 1936 r. począł powoli zmniejszać fundusze na progra-
my wcześniej zainicjowane. W 1937 r. przeznaczono na owe pro-
gramy o około 800 mln dol. mniej niż rok wcześniej. Choć w ogól-
nej skali wydatków nie było to aż tak wiele, okazało się to wystar-
i
22 \u drudzr ku potędze.
337
czająco dużo, by wprowadzić w ruch mechanizmy, które doprowa-
dziły do recesji. Od września 1937 do czerwca 1938 r. zatrudnienie
zmalało o 23%, produkcja o - 33%, dochód narodoWy o - 13%, a
dochody ludności - o 35%.
Pojawienie sig recesji zostało przyjęte przez krytyków Nowego
Ładu jako najbardziej przekonywający dowód bankructwa całej
koncepcji wyjścia z kryzysu. Także wśród zwolenników programu
pojawiły sig rozbieżności. Sekretarz skarbu, Henry Morgenthau, i
sekretarz handlu, Daniel C. Roper, byli przeciwni dalszemu konty-
nuowaniu programów społecznych, postulując oparcie sig na wiel-
kim biznesie. Inna grupa, tzw. antymonopolistów z sekretarzem
spraw wewnętrznych, Haroldem Ickesem, i przewodniczącym Rady
Rezerw Federalnych, Marrinerem Ecclesem, pragngła dalszego ich
kontynuowania, gdyż kierowane do ludności pieniądze, zwiększa-
jąc jej możliwości nabywcze, mogłyby umożliwić przełamanie re-
cesji. Ostatecznie zwyciężyła ostatnia z wymienionych grup, pre-
zydent zaś ogłosił w połowie kwietnia, że reformy Nowego Ładu
bgdą kontynuowane.
W latach 1937 - 38 Kongres przyjął kilka ważnych w krótszej i
dłuższej perspektywie ustaw. Pierwsza z nich z lipca 1937 - Usta-
wa o dzierżawie farm (Farm Tenancy Act) - została uchwalona
pod wpływem rosnącej fali protestów dzierżawców, których sytua-
cja materialna pogarszała się w latach kryzysu znacznie szybciej
niż innych grup ludności rolniczej. Problem ten był szczególnie ży-
wy na Południu, gdzie pozostawało najwięcej osób tej kategorii.
Tam też w 1935 r. powstał Związek Dzierżawców z Południa (Sout-
hern Tenant Farmers Union), stając sig od samego początku przed-
miotem szykan ze strony właścicieli ziemskich i miejscowej poli-
cji. Broniący interesów dzierżawców członek administracji Roose-
velta Rexford Guy Tugwell, nie widząc innego sposobu zwrócenia
uwagi na ów problem, jak tylko swoją rezygnacjg, ustąpił w stycz-
niu 1937 r. z Adrninistracji ds. Przesiedleńców (Resettlement Admi-
nistration). Manifestacja ta przyniosła zamierzony skutek, przy-
czyniając sig do przyspieszenia prac legislacyjnych nad wspomnia-
ną ustawą. Powołano agendę pod nazwą Administracja ds. Zabez-
pieczenia Farm (Farm Security Administration), która od chwili
podjęcia działalności udzieliła pożyczek na zakup farm przeszło
890 tysiącom dzierżawców.
338
W lutym 1938 r. Kongres przyjął inną ustawę. Był to drugi już
po tym z 1933 r. Agricultural Adjustment Act. Wprowadzał on sub-
sydiowane przez rząd zakupy żywności w ramach limitów zapropo-
nowanych przez administrację i zaakceptowanych w głosowaniu
przez farmerów. Rząd mógł także skupić nadwyżki ponadnorma-
tywne po cenach stanowiących średnią z lat 1909-14 uznając, że
obowiązujące wtedy ceny stanowiły prawdziwe (pozbawione czyn-
nika spekulacyjnego lub wywołanego koniunkturą wojenną) rela-
cje pomiędzy cenami płodów rolnych i towarów przemysłowych.
System ten nie rozwiązał jednak problemu braku równowagi pomię-
dzy dochodami ludności wie skiej i miejskiej. Dopiero koniunktura
na produkcję żywności, zapoczątkowana w chwili przystąpienia
Stanów Zjednoczonych do wojny i podjęcia przez nie pomocy żyw-
nościowej dla krajów europejskich zmieniła ów stan rzeczy.
W końcu czerwca 1938 r. Kongres uchwalił Ustawg o normach
pracowniczych (Labor Standards Act), określającą minimalne wy-
nagrodzenie na 25 centów za godz., z możliwością wzrostu do 40
centów w kolejnych siedmiu latach. Ponadto określała ona dłu-
gość tygodnia roboczego na 44 godz. w 1938 r., z redukcją do 42 w
1939 i 40 godz. w 1940 r. Zabronione zostało zatrudnianie dzieci w
wieku poniżej 16 lat, z wyjątkiem niektórych zawodów, np. rybaka
czy robotnika rolnego.
Decyzja o kontynuowaniu Nowego Ładu i zakres rzeczowy
ustaw wprowadzonych w latach 1937 - 38 wywołały sprzeciwy we
własnej partii Roosevelta, jak też powiększyły opozycjg wśród re-
publikanów. Część demokratów niepokoiło poparcie dla Murzynów
będące nie zamierzonym efektem wprowadzenia ustawy o dzierża-
wach, największą bowiem grupą dzierżawców byli właśnie czarni.
Republikanów od dawna już niepokoiły reformy socjalne, a wzię-
cie przez Roosevelta w kwietniu 1938 r. strony antymonopolistów
zwiększyło jeszcze liczbg wpływowych przeciwników administracji
rekrutujących się z tej partii. Wyrazem owych nastrojów były wy-
niki wyborów kongresowych z 1938 r. Republikanie powiększyli
wówczas swój stan posiadania o 80 miejsc w Izbie Reprezentantów
i o 7 w Senacie. Narastanie podziałów we własnej partii Roosevel-
ta mogło doprowadzić w określonych warunkach do powstania
koalicji republikanów i demokratów z Południa, nieprzychylnych
administracji.
339
Pragnąc tego uniknąć, prezydent postanowił przerwać program
Nowego Ładu, ogłaszając swą decyzję 4 stycznia 1939 r. Panuje
nawet opinia, że w istocie narastająca groźba wojny w Europie,
wymagająca większej koncentracji administracji i Kongresu na
sprawach polityki zagranicznej, była swego rodzaju wybawieniem
dla Roosevelta i wszystkich tworzących Nowy Ład, którzy począw-
szy od recesji w latach 1937 i 1938 nie bardzo wiedzieli, dokąd
kreowany przez nich program może ich zaprowadzić.
Biorąc zatem pod uwagę same wskaźniki, można by powiedzieć,
że Nowy Ład nie sprawdził się w działaniu. Warto jednak pamię-
tać, że Nowy Ład był obliczony na przełamanie negatywnych zja-
wisk gospodarczych wyłącznie w drodze produkcji z sektora cywil-
nego. Zbrojenia zaczęły odgrywać istotną rolę w dochodzeniu do
równowagi dopiero od marca 1941 r., tj. z chwilą uchwalenia pro-
gramu Lend Lease. Biorąc zatem pod uwagę głębokość kryzysu, je-
go zasięg w sensie gospodarczym i społecznym oraz, w końcu,
kompleksowość wprowadzanych zmian, można uznać Nowy Ład za
wcale udaną próbę ustabilizowania systemu społeczno-ekonomicz-
nego przy użyciu takich środków, które nie wymagały zmiany sy-
stemu politycznego.
Nowy Ład, oprócz sfery ekonomicznej, musi być rozpatrywany
przede wszystkim w wymiarze społecznym, w którym, jak się zdaje,
zaszło w latach 30. najwięcej zmian. Ze społeczeństwa silnie zindy-
widualizowanego, o rozwiniętym poczuciu rywalizacji, Ameryka-
nie pod presją okoliczności stawać się poczęli rok po roku społe-
czeństwem coraz bardziej zorganizowanym, a lepiej powiedzieć: sa-
moorganizującym się. Rywalizacja poczęła powoli ustępować mie-
jsca takim reakcjom, jak współczucie i, w rezultacie, wzajemna po-
moc.
ftealizacja reform przez aparat państwowy znacznie przeobraża-
ła zarówno sposób funkcjonowania państwa, jak i jego relacje ze
społeczeństwem i biznesem. Pozycja ta ulegała zmianie stopniowo,
w miarę jak sam Nowy Ład przekształcał się z programu ratowa-
nia gospodarki w koncepcję zmierzającą do wypracowania nowego
modelu stosunków społeczno-ekonomicznych. Państwo z nie chcia-
nego i-często ignorowanego w przeszłości elementu owych stosun-
ków, stopniowo, stawało się partnerem, by w końcowej fazie stać
się nawet poważnym zagrożeniem dla wielkiego biznesu, a sojusz-
nikiem dla społeczeństwa. Skutkiem mniej pozytywnym zmian był
rozwój biurokracji państwowej, która, wzmocniona w rezultacie
wojny, stanie się jednym z najmocniej i najbardziej powszechnie
krytykowanych zjawisk życia publicznego. Wydaje się zatem, że
jak rzadko kiedy nazwa ad hoc stworzona dla programu wyborcze-
go kandydata, ubiegającego się o prezydenturę, faktycznie odbija-
ła treść realizowanych później przez niego reform.
Osoba Franklina D. Roosevelta przeszła do historii Stanów Zjed-
noczonych nie tylko ze względu na kreowany przez niego program
Nowego Ładu, ale także z uwagi na jego pozycję w świecie polity-
ki amerykańskiej. Roosevelt całkowicie złamał obowiązującą od
czasów Washingtona niepisaną zasadę nieubiegania się o urząd
prezydenta więcej niż przez dwie kadencje z rzędu. Wcześniej pró-
bował tego dokonać jego kuzyn Theodore Roosevelt, który preten-
dował do stanowiska prezydenta po raz trzeci, lecz po czterolet-
niej przerwie. W przypadku Franklina D. Roosevelta decyzja, co
dalej po wygaśnięciu drugiej kadencji, nie była aż tak trudna do
przewidzenia, jeśli wziąć pod uwagę czas, na jaki wypadła kampa-
nia wyborcza 1940 r. W połowie tego roku oprócz Polski nie było
na mapie Europy także Belgii, Holandii, Danii, Norwegii i Fran-
cji. Zwłaszcza szybki upadek tej ostatniej wywołał wielkie poru-
szenie w Waszyngtonie. Prezydent, obserwując również rozwój
wojny podwodnej na Atlantyku, i świadom przygotowań niemiec-
kich do inwazji Wysp Brytyjskich, od czerwca 1940 r. zaczął podej-
mować działania zmierzające do zwiększenia obronności kraju. W
krótkim czasie powstała Stała Połączona Rada ds. Obrony i Badań
Obronnych (Permanent Joint Board on Defence and National De-
fence Research), zajmująca się przygotowaniem planów wojennych
oraz badaniem możliwości obronnych kraju. Zaczęto rejestrować
obcokrajowców, chcąc zabezpieczyć się przed działaniami niemiec-
kiej piątej kolumny.
W tej atmosferze, określonej z jednej strony przez niemieckie
zwycięstwa w Europie, z drugiej zaś - przez zapoczątkowane
przez administrację przygotowania wojenne, decyzja o kandydo-
waniu w kolejnych wyborach nie spotkała się także z tak dużymi,
jak by można było oczekiwać, biorąc pod uwagę jej bądź co bądź
340 341
historyczny wymiar, protestami. Roosevelt pokonał bez większego
trudu głównego kontrkandydata do nominacji partyjnej, Jamesa
Aloysiusa Farleya. W wyborach zaś stosunkiem 27,2 mln do 22,3
mln w głosowaniu powszechnym oraz 449 do 82 w głosowaniu
elektorskim odniósł zdecydowane zwycięstwo nad konkurentem z
partii republikańskiej, Wendellem L. Willkiem. Rezultaty tej elek-
cji były o tyle ciekawe, że na Roosevelta oddało głosy prawie do-
kładnie tyle samo wyborców co cztery lata wcześniej (ponad 27
mln). Znacznie zwiększyła się natomiast liczba wyborców, opowia-
dających się za republikańskim kandydatem (z 16,6 do 22,3 mln).
Wynikało to nie tyle z opozycji do poniechanego rok wcześniej
Nowego Ładu, co obaw przed przystąpieniem Stanów Zjednoczo-
nych do wojny. Według opinii wielu wyborców głosujących na
Willkiego przygotowania podjęte od czerwca 1940 r. świadczyć
mogły o dążeniu administracji do wprowadzenia USA do wojny.
Obawiano się zatem sytuacji z 1916 r., kiedy demokratyczny kan-
dydat występował pod hasłem trzymania kraju z dala od konfliktu
światowego, by w następnym roku odejść od tego programu. Bieg
wypadków miał wkrótce potwierdzić te przypuszczenia.
II
Ubiegające pod znakiem kryzysu i wielkich przemian społecz-
no-ekonomicznych lata 30. zaznaczyły się wieloma zmianami w
szeroko pojętym życiu duchowym Amerykanów. Optymizm i wiara
w przyszłość oraz nieograniczone możliwości rozwoju każdego-
tak charakterystyczne dla poprzedniej dekady - w latach 30.
ustąpiły nastrojom zrozumiałego przygnębienia, a w miarę przed-
łużania się kryzysu nawet niewiary w możliwość przetrwania do-
tąd tak dobrze w opinii zdecydowanej większości Amerykanów
funkcjonującego systemu. Owe wątpliwości ujawniły się w szcze-
gólności w środowiskach intelektualnych, dla których traktowana
dotąd w najlepszym przypadku z powątpiewaniem, w najgorszym z
pogardą teoria marksistowska zaczęła jakby sprawdzać się w
praktyce. Innymi słowy, pod wpływem wydarzeń, zwłaszcza na po-
czątku lat 30., wielu intelektualistów nabierało przekonania, że są
świadkami załamania systemu kapitalistycznego, czego nadejście
342
przed wielu laty przewidywali twórcy socjalizmu naukowego. Bio-
rąc zaś pod uwagę istnienie państwa socjalistycznego, którego roz-
wój w opinii wielu obserwatorów sytuacji w ZSRR nie był skażony
kryzysem gospodarczym, można było nabrać przekonania, że de-
presja w Stanach Zjednoczonych, zamieniając się w kryzys o za-
sięgu światowym, stanowi zamknięcie całej epoki historycznej w
dziejach cywilizacji euroamerykańskiej. Fakty jakoby na tyle po-
twierdzały takie właśnie pojmowanie zachodzących zmian, że oto
w amerykańskim życiu intelektualnym można było odnotować
swego rodzaju fenomen, jakim była przejściowa popularność myśli
marksistowskiej, zwłaszcza w środowiskach akademickich, przy
jednoczesnym braku żywego poparcia dla działalności Komuni-
stycznej Partii Stanów Zjednoczonych przez robotników. I tak np.
w październiku 1932 r. grupa czołowych intelektualistów, wśród
których znaleźli się m.in. Theodore Dreiser, Sherwood Anderson,
dohn Dos Passos, Erskine Caldwell, Waldo Frank, Granville
Hicks, Sidney Hook, Lincoln Steffens i Matthew Josephson, zgło-
siła swój akces do partii komunistycznej. Dzięki ich wpływom i
popularności, nie mówiąc o samych warunkach obiektywnych,
kandydat tej partii w wyborach prezydenckich, William Z. Foster,
zebrał 102 tys. głosów, a zatem więcej, niż kiedykolwiek wcześniej
i później w okresie międzywojennym mógł zdobyć reprezentant tej
partii.
Popularność idei marksistowskiej malała wśród intelektualistów
w miarę rozwoju Nowego Ładu, przejściowo zwiększając się pod
wpływem wojny domowej w Hiszpanii. Właśnie ze względu na
przypadający na lata 30. wzrost zainteresowania ideologią komu-
nistyczną niektórych członków administracji Roosevelta nazywano
komunistami, opierając się bądź na ich działalności w minionej
dekadzie, bądź na powiązaniach towarzyskich z lewicującymi śro-
dowiskami artystycznymi.
Wszystkie elementy zachodzących szybko, niekiedy wręcz gwał-
townie, zmian w latach 30. znalazły swe odbicie w twórczości arty-
stycznej tego okresu. W literaturze czołowe miejsce zdobyli realiś-
ci i naturaliści z Johnem Dos Passosem (trylogia USA), Johnem
Steinheckiem (Tortilla Flat, In Dubious Battle - W wątpliwej
walce i The Grapes of Wrath - Grona gniewu), Williamem Faul-
knerem (As I Lay Dying - Kiedy umieram, Azyl - Sanctuary,
343
__
Absalomie, Absalomie - Absalom, Absalom) i Ernestem Heming-
wayem (For Whom the Bell Tolls - Komu bije dzwon) na czele. W
prezentacji niewesołych wizji egzystencji ludzkiej wcale nie ustę-
powali im także James T. Farrell i Thomas Wolfe (trylogia o Stud-
sie Loniganie - Studs Lonigan).
Wśród poetów wciąż znaną postacią był m.in. Archibald MacLe-
sih, który, w przeciwieństwie do poprzedniego okresu swojej twór-
czości z lat 20., zaczął niezwykle dużo miejsca poświęcać proble-
mom społecznym. W nieco inny sposób podchodziła do otaczającej
rzeczywistości Dorothy Parker, w formie satyrycznej prezentując
obraz zmian obyczajowych zachodzących pod wpływem kryzysu
(Death and Texas).
Realizm i otwarcie na problematykę społeczną było obecne
wśród dramaturgów tego okresu związanych z tradycją Wharf
Theater. Na szczególną uwagę zasługuje mieszcząca się w tym nur-
cie twórczość Thortona Wildera (Our Town - Nasze miasto i Skin
of Our Teetch) oraz Roberta E. Sherwooda (The Petrified Forest-
Skamienialy las, Idiot's Delight - Zachwyt idioty).
W malarstwie zdecydowanie przeważał realizm prezentowany
m.in. przez Reginalda Marsha, Bena Shahna i Isaaca Soyera w ich
pracach poświęconych głównie życiu miejskiemu. Ważnym zjawi-
skiem z tych lat było pojawienie się fotografii artystycznej, która
rozwijała się w dwóch kierunkach - czystej fotografii artystycz-
nej oraz fotografii rejestrującej zachodzące w kraju przemiany. Do
najbardziej znanych fotografików omawianego okresu zaliczali się
m.in. Edward Steichen, Dorothea Lange, Margaret Bourke-White
i Walker Evans.
Wydarzeniem wartym osobnego potraktowania było otwarcie
w 1931 r. Whitney Museum, jako pierwszej tego rodzaju placów-
ki przeznaczonej w całości na prezentację sztuki amerykań-
skiej.
W muzyce popularnej jazz stopniowo ustępował nowej jego od-
mianie, swingowi. Po niezwykłej popularności charlestona w la-
tach 20. przyszła moda na tańce latynoskie. Muzyka i taniec, o-
prócz czysto artystycznych doznań, stanowiły także swego rodzaju
ucieczkę od otaczającej rzeczywistości. Niejednokrotnie też, ze
względu na popularność organizowanych przez menedżerów z
showbiznesu maratonów tanecznych, stanowić mogły źródła utrzy-
mania nie tyle dla tych o najlepszym słuchu, co o najsprawniej-
szych nogach.
Niezmienną popularnością cieszył się w Stanach Zjednoczonych
f"tlm. W latach 30. tylko nieznacznie zmalała liczba odwiedzają-
cych kina, wciąż utrzymuj ąc się na wysokim poziomie 75 - 80 mln
widzów tygodniowo. Podobnie jak taniec i muzyka, także film sta-
nowił swego rodzaju źródło ucieczki od problemów życia codzien-
nego. Tym eskapizmem tłumaczy się właśnie niezwykłą popular-
ność filmowej wersji powieści Margaret Mitchell Gone with the
Wind (1936) - Przeminęlo z wiatrem, która weszła na ekrany kin
w 1939 r. Tylko w pierwszym roku prezentacji obejrzało ów film aż
12 mln widzów, co czyniło z niego najbardziej kasowy obraz całej
dekady. Wciąż bawiły komedie z czwórką braci Marx, oraz Charlie
Chaplinem, który zaczął jednak wprowadzać do swoich filmów
również poważne wątki społeczne i polityczne: Modern Times-
Dzisiejsze czasy (1936 r.) i The Great Dictator - Dyktator (1940).
Lata 20. to również okres niezwykłej popularności filmu muzycz-
nego i "tanecznego" z niezapomnianymi kreacjami Freda Astai-
re'a i Ginger Rogers w Top Hat - Panowie w cylindrach (1935) i
Swing Time - Lekkoduch (1936), oraz filmu gangsterskiego: Little
Caesar - Mały Cezar (1930) i Public Enemy - Wróg publiczny
(1931).
Również radio cieszyło się niesłabnącym powodzeniem. Wzrasta-
jąca produkcja odbiorników i równolegle malejąca ich cena przy-
czyniły się do tego, że w 1940 r. już 86% wszystkich rodzin posia-
dało w domu radio. Mówiąc zaś o programach warto podkreślić, że
, przestały one dostarczać wyłącznie rozrywki. Radio stało się w
ornawianym okresie niezwykle ważnym środkiem masowej komu-
nikacji, wykorzystywanym przez polityków Nowego Ładu, podob-
nie zresztą jak przez ich oponentów. To także radio przekonało
Amerykanów, że względna izolacja od problemów polityki świato-
wej, w jakiej się znajdowali w okresie międzywojennym, może ła-
two ulec likwidacji w następstwie szybko postępującego rozwoju
techniki. Niezwykłej lekcji poglądowej dostarczyła grupa aktorów
i autorów skupionych wokół Orsona Wellesa i Johna Housemana,
prezentując jesienią 1938 r. słuchowisko radiowe oparte na moty-
wach powieści H.G. Wellsa War of the Worlds - Wojna światów.
Plastyczność prezentowanej akcji i efektów radiowych, nie mówiąc
344 345
oczywiście o samej akcji związanej z lądowaniem Marsjan na Zie-
mi, doprowadziła w czasie "prowadzonej na żywo wielogodzinnej
emisji" do wybuchu paniki. Ponad 8 milionów ludzi opuściło wielkie miasta,
szukając ratunku przed lądującymi w stanie New Jersey Marsjanami. Od czasu tej
audycji zarówno przeciętny odbiorca, jak i decydenci polityczni w Waszyngtonie
zaczgli bardziej poważnie oceniać nadchodzące informacje o przygotowaniach wo-
jennych w Europie. Radiowa wersja Wojny światów uświadomiła
bowiem Amerykanom, że po raz pierwszy wojna może wkroczyć na
terytorium ich kraju. W grudniu 1941 r. przewidywania stały sig faktem.
Japońskie bomby spadły na Pearl Harbor, bazę marynarki
amerykańskiej położoną na należących do USA Hawajach.
Rozdział dziewiąty
NIE SPEŁNIONE MARZENIA O IZOLACJI
( 1920 -1941 )
I
drzucenie przez Senat traktatu wersalskiego i w rezultacie te-
go nieprzystąpienie Stanów Zjednoczonych do Ligi Narodów
oznaczało w przekonaniu większości Amerykanów powrót do poli-
tyki izolacji w stosunkach z zagranicą, w szczególności zaś z Euro-
pą. Ku zaskoczeniu zapewne wielu z nich USA były związane ze
światem tak licznymi i mocnymi więzami, że powrót do wymarzo-
nej izolacji po prostu nie był możliwy. Wykazał to już początek lat
20., kiedy rozważano różne plany dotyczące redukcji sił zbrojnych,
upatrując w ich realizacji pierwszy poważny krok do sprowadze-
nia relacji ze światem zewnętrznym do poziomu pożądanego przez
zwolenników izolacjonizmu w jego klasycznej postaci.
Już w grudniu 1920 r. jeden z czołowych oponentów administra-
cji Wilsona z okresu debaty ratyfikacyjnej nad traktatem wersal-
skim, senator Borah, zaproponował w Kongresie, aby ten upoważ-
nił prezydenta do zorganizowania konferencji międzynarodowej w
sprawie redukcji zbrojeń morskich. Zainicjowany jeszcze w 1916 r.
program rozbudowy marynarki wojennej miał po pełnej, przewi-
dzianej na 1921 r. realizacji, oddać w rgce Amerykanów najwięk-
szą flotę w ówczesnym świecie. Borah obawiał się, że spowoduje to
podjęcie przez inne mocarstwa - głównie Wielką Brytanię i Japo-
nię - wyścigu zbrojeń, ten zaś może mieć nieobliczalne skutki.
dednocześnie, opierając się na doświadczeniach z lat Wielkiej
Wojny oraz fachowych opiniach niektórych wojskowych - w tym
przede wszystkim zdaniu gen. Williama Mitchella - Borah uzna-
wał, że rozwój zbrojeń morskich mijał się z celem ze względu na
347
nieograniczone możliwości tkwiące w lotnictwie bojowym. Argu-
mentacja senatora, że w zamian za jeden pancernik będzie można
zbudować 1000 samolotów, które zapewnią te same warunki obro-
ny kraju, przekonała Kongres. W maju 1921 r. uchwalono popraw-
kę do ustawy przeznaczającej środki finansowe na program zbro-
jeń morskich, zobowiązując prezydenta do zwołania konferencji
rozbrojeniowej. W lipcu, działając z upoważnienia Kongresu, ad-
ministracja Hardinga wystosowała zaproszenia, proponując jako
miejsce obrad Waszyngton, a jako termin listopad tego samego ro-
ku.
Już w dniu otwarcia konferencji (12 listopada 1921 r.) sekretarz
stanu Charles Evans Hughes zaproponował nie tylko redukcję ist-
niejącego lub pozostającego w budowie tonażu, ale także zamroże-
nie zbrojeń morskich w ciągu następnych 10 lat. Ponadto zgłosił
propozycję utrzymania stosunku flot trzech największych mo-
carstw morskich: Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Japo-
nii, w relacjach 5:5:3. Spełnienie tych warunków oznaczałoby re-
dukcję tonażu przez wymienione państwa o 1878 tys. ton, przy
czym stosunkowo najwięcej okrętów wyzbyłyby się Stany Zjedno-
czone (30).
W trakcie ciągnącej się do początku lutego 1922 r. konferencji
wiele z postulatów Hughesa zostało spełnionych. W podpisanym 6
lutego traktacie ustalono relacje pomiędzy flotami USA, Wielkiej
Brytanii, Japonii, Francji i Włoch na 5:5:3 i 1,67:1,67. Proporcje te
miały jednak zostać zachowane tylko w odniesieniu do okrętów li-
niowych, przy czym zgodzono się na zamrożenie budowy nowych
jednostek tej klasy na 10 lat. Ważnym ograniczeniem stało się
również określenie liczby lotniskowców już wówczas wliczanych
do sił uderzeniowych. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mogły
zbudować po pięć, Japonia trzy, a Francja i Włochy po dwa tego
rodzaju okręty.
Dyskusje prowadzone w Waszyngtonie obejmowały także kwe-
stie polityczne, głównie te pozostające w związku z sytuacją na
Dalekim Wschodzie. W traktacie czterech mocarstw Wielka Bry-
tania, Francja, Japonia i Stany Zjednoczone przyjęły zasadę po-
szanowania praw każdego z tych państw na Pacyfiku. Oznaczało
to uznanie status quo, stanu posiadania każdego z mocarstw w
348
tym rejonie świata. Z kolei traktat dziewięciu mocarstw, do któ-
rych obok wcześniej wymienionych zaliczono także: Belgię, Ho-
landię, Włochy, Portugalię i Chiny, dotyczył stosunków łączących
ostatnie z wymienionych państw z pozostałą ósemką. Zgodzono się
oprzeć te relacje na zasadzie poszanowania niezależności, niepod-
ległości i integralności terytorialnej Chin; "otwartych drzwi" w
sferze relacji handlowych i gospodarczych oraz wyrzeczenia się
dążeń do ustanowienia specjalnych praw lub przywilejów w Chi-
nach. W jawnej sprzeczności z tym ostatnim zobowiązaniem pozo-
stawały postanowienia dwustronnego układu chińsko-japońskiego,
wchodzącego w skład porozumień, zwanych traktatem waszyng-
tońskim. Na dwa dni przed zakończeniem konferencji oba państwa
podpisały układ, na mocy którego Japonia miała wycofać wojska z
Szantungu, jednocześnie na co najmniej 15 lat zapewniając sobie
prawa ekonomiczne w tym okręgu.
Traktat waszyngtoński - efekt konferencji zorganizowanej
przez republikańską administrację, na wniosek republikańskiego
Kongresu i wypracowany przy udziale delegacji złożonej w więk-
szości ze znanych polityków republikańskich (Charles E. Hughes,
Henry Cabot Lodge, Elihu Root; tylko senator Oscar Underwood
był demokratą) - nie napotkał poważniejszych przeszkód w proce-
durze ratyfikacyjnej, choć zobowiązania przezeń określone miały
dość istotne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych. Stawały się one
gwarantem stabilności porządku w sferze zbrojeń morskich oraz
stroną odpowiedzialną za niezmienność układu sił na Dalekim
Wschodzie (ta ostatnia sprawa wywołała jednak nieco wątpliwoś-
ci, które zostały rozwiane wyjaśnieniami prezydenta, że podpisane
układy nie są formą sojuszu i nie pociągają za sobą dodatkowych
zobowiązań).
Sukces, jakim było wypracowanie porozumień ograniczających
zbrojenia morskie w jednej klasie, sprawił, że politycy amerykańs-
cy - już w okresie konferencji przekonani o możliwości wynego-
cjowania układów, które dotyczyć by mogły pozostałych klas okrę-
tów - podejmowali w latach następnych inicjatywy zmierzające
do realizacji tego celu. 1927 r. prezydent Coolidge zaproponował
spotkanie pięciu mocarstw, będących stronami traktatu waszyng-
tońskiego, w celu omówienia planu redukcji zbrojeń w klasach ok-
,
349
rętów średnich i lekkich. Dwa z owych państw: Francja i Włochy,
odmówiły udziału, pozostałe: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania
i Japonia, przysłały swoje delegacje do Genewy, gdzie od 20 lipca
do 4 sierpnia 1927 r. obradowano nad wspomnianymi problemami.
Od samego początku ujawniły się poważne rozbieżności pomiędzy
stroną amerykańską i brytyjską. Pierwsza preferowała ogranicze-
nia tonażu krążowników do 40 tys. ton, podczas gdy druga wypo-
wiadała się za limitem aż 462 tys. ton. Niemożność osiągnięcia
wspólnej płaszczyzny porozumienia, tak gdy idzie o tonaż, jak i
klasg krążowników, jakie miano pozostawić, przesądziła o fiasku
konferencji, która zakończyła sig bez żadnych ustaleń.
Problem podjęty w Genewie stał sig przedmiotem obrad kolejnej
konferencji rozbrojeniowej. Przygotowywana w trakcie 1929 r.,
rozpoczęła swoje obrady 21 stycznia 1930 r. w Londynie. Wypraco-
wany w ciągu czteromiesięcznych obrad i zawarty 22 kwietnia
1930 r. układ składał się z kilku części. W pierwszej z nich odno-
wiono porozumienie w sprawie pancerników nieznacznie podwyż-
szając limity przyznane Francji i Włochom. Do końca 1936 r. no-
we proporcje miały się kształtować, jak 5:5:3:1,75:1,75. Oprócz tych
ustaleń uzgodniono także, że na przeciąg pięciu lat Stany Zjedno-
czone, Wielka Brytania i Japonia zachowają tonaż ciężkich krą-
żowników w proporcjach 10:10:7, a następnie zmienią formułg na
5:5:3. Także lekkie krążowniki i niszczyciele zostały objęte porozu-
znieniem wprowadzającym w odniesieniu do nich proporcje 10:10:7.
W stosunku do okrgtów podwodnych przyjęto zaś zasadę pełnej
równości.
Porozumienie, które zwolniło blisko miliard dolarów z budżetu
federalnego, wydawało się - zwłaszcza w warunkach kryzysu go-
spodarczego - sukcesem samym w sobie, i to zupełnie niezależnie
od tego, że stanowiło pierwszy od zakończenia Wielkiej Wojny
(I wojny światowej) układ w sposób kompleksowy traktujący o
zbrojeniach morskich. Pomimo zatem oporu części admiralicji,
wciąż wierzącej w skuteczność pancerników i ciężkich krążowni-
ków, 24 lipca 1930 r. Senat ratyfikował układ, przyjmując go
znaczną większością głosów 58 do 9). Jak się wkrótce miało oka-
zać, było to ostatnie porozumienie rozbrojeniowe podpisane przez
Stany Zjednoczone w latach 30.
Działania na rzecz rozbrojenia stanowiły tylko fragment wysił-
ków dyplomacji amerykańskiej, podejmowanych w latach 20. i
częściowo także w 30. w celu określenia zasad, na jakich powinien
opierać sig pokój migdzynarodowy. Swego rodzaju paradoksem po-
zostawało to, że inspiracjg czerpano w tym przypadku z okresu
sprzed Wielkiej Wojny, uznawanego przecież za czas niepotrzebne-
go angażowania sig USA w sprawy bezpośrednio ich nie dotyczą-
ce.
Jedną z kilku agend Ligi Narodów był powstały we wrześniu
1921 r. Stały Trybunał Sprawiedliwości Migdzynarodowej. Jego
narodziny urzeczywistniały koncepcję arbitrażu międzynarodowe-
go jako jedynej do przyjęcia drogi rozwiązywania sporów i kon-
fliktów migdzy państwami. Idea ta, choć nie była wytworem jedy-
nie amerykańskiej myśli prawniczo-politycznej, już w okresie po-
przedzającym wybuch Wielkiej Wojny znalazła żywy oddźwigk
wśród decydentów w Waszyngtonie. Fakt, że niektórzy jej przedwo-
jenni propagatorzy wciąż pozostawali czynni w życiu publicznym
(np. Elihu Root), a nawet - jak Charles E. Hughes - pełnili
funkcje państwowe, powodował, że jeżeli na początku lat 20. od-
rzucano myśl o współpracy z Ligą Narodów jako całością, to nie
odnoszono tego do wspomnianego Trybunału. Prezydent Harding
nie czuł zatem, że łamie wcześniejsze przedwyborcze zobowiązania
dotyczące udziału USA w pracach Ligi, kiedy w lutym 1923 r.
zgłosił w Kongresie wniosek o przystąpieniu Stanów Zjednoczo-
nych do Trybunału. Procedura związana z rozpatrywaniem tego
wniosku przeciągnęła sig aż do 1925 r., kiedy ostatecznie Izba Re-
prezentantów zdecydowaną większością głosów uchwaliła wniosek
o przystąpieniu USA do Trybunału. Nie spotkał się jednak on z
równie entuzjastycznym przyjgciem w Senacie, który sformułował
kilka zastrzeżeń w istotny sposób ograniczających zakres relacji
pomigdzy Trybunałem a USA (np. sprawy, w których Stany Zjed-
noczone bgdą stroną, zostaną zgłoszone do Trybunału tylko za
zgodą Senatu). Akceptację przez Trybunał owych poprawek uzna-
wano w izbie wyższej Kongresu za warunek wstgpny wyrażenia
przez nią zgody na włączenie się Stanów Zjednoczonych do prac
tej organizacji. Podjęte w styczniu 1926 r. negocjacje z Trybuna-
łem ciągngły się przez kilka lat i kiedy wydawało się, że strony wyp-
racowały podstawy porozumienia (tzw. formuła Roota), wów-
czas problemy wynikające z kryzysowej sytuacji w gospodarce
350 I 351
amerykańskiej przesłoniły te dotykające mniej przecież konkret-
nej tematyki pokoju światowego. Ostatecznie dopiero w styczniu
1935 r. Senat głosował nad wnioskiem o przystąpieniu USA do
Trybunału. Brak 7 głosów do przewidywanej w takich sytuacjach
większości 2/3 przesądził o negatywnym wyniku głosowania.
Cała, ciągnąca się kilkanaście lat sprawa dobrze oddawała
zmienne losy amerykańskich koncepcji pokojowych. Jeśli same w
sobie wydawały się wcale atrakcyjne dla wielu polityków, to for-
ma ich realizacji - jeżeli tylko w jakimś, nawet minimalnym
stopniu, wiązała się z ryzykiem, że udział w pracach organizacji
międzynarodowej może łączyć się z możliwością nieznacznego
ograniczenia suwerenności Stanów Zjednoczonych w podejmowa-
nych przez nie decyzjach - raczej odstraszała. Tym samym zdecy-
dowano się powrócić do bardziej wypróbowanych, a może po pro-
stu lepiej znanych form, jakimi były dwustronne układy arbitrażo-
we, zawierające formułg cooling-off, wprowadzoną w swoim czasie
przez Williama J. Bryana. Po objęciu stanowiska sekretarza stanu
w gabinecie Coolidge'a przez Franka B. Kellogga, a zarazem za-
trzymaniu w Senacie postępowania związanego z przystąpieniem
do Trybunału Sprawiedliwości, Stany Zjednoczone zawarły w cią-
gu kolejnych czterech lat aż 16 układów cooling-off.
Przystając na przedwojenną formułg tych układów, Kellogg był
jednocześnie zdania, że zmienione warunki wymagały modyfikacji
zawartych wcześniej porozumień dotyczących arbitrażu. Zawarty
6 lutego 1928 r. traktat z Francją określał jako materię arbitrażu
wszystkie sprawy z wyjątkiem wewnętrznych, a ponadto wyłączał
możliwość obrony interesów państw trzecich. Podkreślał także, że
zobowiązania obu państw nie mogą być sprzeczne z zasadami dok-
tryny Monroe oraz udziałem Francji w Lidze Narodów. Do końca
urzędowania Kellogga zawarto dalszych 18 układów tego rodzaju.
Z nazwiskiem tego sekretarza stanu wiąże się jeszcze jedna for-
ma porozumień migdzynarodowych, służących utrzymaniu pokoju
światowego. Miała ona związek z rozwijającym się w różnych kra-
jach, nie wyłączając USA, ruchem na rzecz uznania wojny za nie-
legalną. W kwietniu 1927 r.. francuski minister spraw zagranicz-
nych, Aristide Briand, wystosował list otwarty do narodu amery-
kańskiego z propozycją zawarcia układu czyniącego wojnę bez-
prawną. W dwa miesiące później strona amervkańska uzvskała
352
projekt układu zawierający tylko dwa punkty: wyrzeczenie sig
wojny jako środka rozstrzygania sporów oraz zobowiązanie roz-
wiązywania sytuacji konfliktowych wyłącznie za pomocą środków
pokojowych. Senat nie rekomendował przyjgcia układu, jeśli miał-
by on dotyczyć jedynie stosunków amerykańsko-francuskich. Z
inicjatywy Kellogga zaproszono do przystąpienia doń wiele in-
nych państw, w tym głównie mocarstwa europejskie i Japonig. W
końcu, 27 sierpnia 1928 r., układ, nazwany Paktem Brianda-Kel-
logga, został podpisany przez 15 państw, a do wybuchu II wojny
światowej dalsze 47 stało sig jego stronami. Wprawdzie układ ten
realizował zasadniczy postulat wielu polityków i prawników o uz-
naniu wojny za nielegalną, ale ze wzglgdu na zagwarantowanie
sobie przez jego sygnatariuszy prawa do wojny obronnej czynił
bardzo wątpliwym ewentualne rozróżnienie pomiędzy "legalną" a
"nielegalną" wojną.
Pierwszymi testami skuteczności omawianego paktu były dwa
konflikty na Dalekim Wschodzie - radziecko-chiński z 1929 r. i
japońsko-chiński z 1931 r. Pierwszy został sprowokowany przez
strong chińską, a dokładniej, przez siły Kuomintangu, zmierzające
do zajęcia Kolei Wschodniochińskiej. Gdy w listopadzie 1929 r.
doszło do konfrontacji zbrojnej na terenie północnej Mandżurii,
wówczas administracja Hoovera zwróciła sig do rządu radzieckie-
go z protestem przeciwko naruszeniu Pahtu Brianda-Kellogga (Ar-
mia Czerwona po odparciu ataku na terytorium swojego kraju
przeniosła działania zbrojne do Chin). W niczym to nie zmieniło
sytuacji, a konflikt został rozwiązany w grudniu tego samego ro-
ku, kiedy obie strony podpisały pokój w Chabarowsku.
W niespełna dwa lata później z kolei Chiny stały się przedmio-
tem ataku japońskiego. 18 września 1931 r. doszło do tajemniczego
wybuchu na trasie Kolei Południowochińskiej w pobliżu Mukde-
nu. Jak się później okazało, całą akcję dywersyjną przygotowali
sami Japończycy, by w ten sposób uzyskać pretekst do wkroczenia
do Południowej Mandżurii i zajęcia jej z początkiem lutego 1932 r.
Japońska operacja spotkała się z licznymi protestami ze strony Li-
gi Narodów, mocarstw europejskich oraz Stanów Zjednoczonych.
W tych ostatnich wypracowano nową doktryng prawno-politycz-
ną, dla której podstawą były wskazania wypływające z Pahtu
Brianda-Kellogga. Mając pełne polityczne i moralne poparcie ze
I
\a clrodze ku potędze
i
353
strony prezydenta Hoovera, sekretarz stanu Henry Stimson skie-
rował 7 stycznia 1932 r. do Pekinu i Tokio noty dyplomatyczne, w
których oświadczył, że jego kraj nie uznaje ani de iure, ani de fac-
to zaboru ziem chińskich, gdyż Japonia pogwałciła Paht Brian-
da-Kellogga oraz układ dziewięciu mocarstw z 1922 r. Dodał po-
nadto, że rząd amerykański nie uzna żadnego zawartego w przy-
szłości pomiędzy stronami konfliktu układu, jeśli nie będzie on
opierał się na zasadach sformułowanych we wspomnianym pakcie.
Formuła ta, nazwana doktryną Stimsona, a niekiedy - ze wzglę-
du na uznanie wpływu Hoovera na kształt zawartego w niej prze-
słania (zabór siłą nie może zostać uznany przez społeczność mię-
dzynarodową) - zwana także doktryną Hoovera-Stimsona, stano-
wiła najpoważniejsze osiągnięcie tego kierunku w dyplomacji
amerykańskiej, który widział w argumentach natury moralnej śro-
dek rozwiązania sytuacji konfliktowych. Myliłby się jednak ten,
kto sądziłby, że w omawianym okresie działania dyplomatów ame-
rykańskich były wyłącznie podporządkowane chęci narzucenia
reszcie świata wysokich standardów moralnych. Konieczność roz-
wiązania wielu problemów tkwiących swymi korzeniami w latach
Wielkiej Wojny sprawiła, że USA wykazywały także sporą aktyw-
ność jako państwo uprawiające tzw. dyplomację gospodarczą.
II
W chwili zakończenia wojny Stany Zjednoczone przestały wy-
stępować wobec państw Ententy w roli śpieszącego na pomoc so-
jusznika, a zaczęły przyjmować postawę nieustępliwego wierzycie-
la, który pragnie stosunkowo szybko i bez oglądania się na we-
wnętrzne problemy dłużników odzyskać swoje pieniądze. Sumy zaś
przekazane państwom Ententy w formie pożyczek i kredytów były
niemałe, szacowano je bowiem w okresie konferencji pokojowej
na 7 mld dolarów. Największymi dłużnikami były: Wielka Bryta-
nia - 3,6 mld, f'rancja - 1,9 mld i Włochy - 1 mld dolarów. Do
tych sum doszły udzielane w latach 1919 - 22 pożyczki na zakupy
żywności, odbudowę ze zniszczeń wojennych, itp. Podniosły one
ogólną sumę należności amerykańskich do 10,3 mld dolarów. Było
to zbyt wiele, by mogło zostać spłacone w krótkim czasie. Cała
sprawa wymagała zatem wielu uregulowań tym bardziej, że wielu
z dłużników chciało powiązać spłatę pożyczek z reparacjami, jakie
płacić miały Niemcy państwom Ententy. Powołana przez Kongres
na początku lutego 1922 r. Komisja Zagranicznego Długu Wojen-
nego (World War Foreign Debt Commission) określiła ogólne zasa-
dy spłaty długów. Miało to nastąpić w okresie do 1947 r. przy sto-
pie odsetek co najmniej 4,25%.
Pierwszym porozumieniem, jakie zostało osiągnięte w tej spra-
wie, był układ zawarty 19 czerwca 1923 r. z Wielką Brytanią. Bry-
tyjski sekretarz skarbu, Stanley Baldwin, musiał być wyjątkowo
dobrym negocjatorem, gdyż warunki proponowane przez stronę
amerykańską uległy daleko idącym zmianom. Przede wszystkim
wydłużono aż do 62 lat (!) okres spłaty długu, obniżając przy tym
stopę procentową do 3,3%. Okazało się, że warunki te były także
dogodne dla Amerykanów, gdyż Wielka Brytania musiała zapłacić
łącznie (licząc także odsetki) aż 11 mld dol., a zatem więcej niż
wynosiła suma zadłużenia wszystkich państw Ententy. Prezento-
wane porozumienie stało się modelowym dla 12 innych, jakie w
okresie do maja 1926 r. Komisja Zagranicznego Długu Wojennego
zawarła z rządami państw europejskich i niektórych latynoskich.
W każdym z owych układów przyjmowano ten sam okres (62 lata)
jako czas spłaty długów, różnie ustawiając stopę procentową (dla
Francji tylko 1,6%, a dla Włoch zaledwie 0,4%). Wprawdzie w
każdym z wynegocjowanych układów występowała stopa procento-
wa niższa od zakładanych 4,25%, ale wydłużenie okresu spłaty
wcale nie zmniejszało ogólnej sumy należnej Stanom Zjednoczo-
nym. Nic też dziwnego, że używanym wówczas w Europie symbo-
lem USA przestał być "Wuj Sam", a zaczął być "Wuj Skąpiec".
Wprawdzie od samego początku Komisja Zagranicznego Długu
Wojennego traktowała rozdzielnie należności państw Ententy od
reparacji niemieckich, lecz w praktyce przestrzeganie tej zasady
okazało się niewykonalne. Poszczególni dłużnicy starali się bo-
wiem pokrywać kolejne raty ze środków uzyskanych od Niemiec.
System ten mógł funkcjonować dopóty, dopóki Niemcy były w sta-
nie płacić reparacje. Kiedy jednak napływ środków z tego źródła
został zahamowany, wówczas i Stany Zjednoczone nie były w sta-
nie odzyskać swoich pieniędzy. Opisywany mechanizm działał do
końca lat 20 całkowicie załamując się na początku następnej de-
.,
354 355
kady. Zdając sobie sprawę z niemożności odzyskania należnych
Stanom Zjednoczonym pieniędzy w sytuacji kryzysu gospodarcze-
go o zasięgu międzynarodowym, prezydent Hoover zaproponował
w czerwcu 1931 r. państwom europejskim przyjęcie rocznego mora-
torium na spłatę długów wojennych. Projekt ten został powitany
w Europie z uznaniem (wyjątek stanowiła tylko Francja). Swojego
przyzwolenia na jego realizację udzielił także Kongres. Hoover
mógł zatem wkrótce podpisać odpowiednią rezolucję kongresową
w tej sprawie (23 grudnia 1931 r.), wcielając w ten sposób w życie
swój plan.
Uzgodnione na tej podstawie zawieszenie spłat długów przero-
dziło się w latach następnych w serię jednostronnych decyzji, po-
dejmowanych przez szereg państw europejskich, ogłaszających za-
kończenie spłat. Pierwsza oświadczyła to w połowie grudnia 1932 r.
Francja. Wielka Brytania wprawdzie wpłaciła w tym czasie ra-
tę w wysokości 95 mln dol., ale stwierdziła jednocześnie, że
więcej płacić nie będzie. Ostatecznie tylko Finlandia wywiąza-
ła się ze swoich zobowiązań, płacąc. w 1947 r. ostatnią ratę. W
odwet za niedopełnienie zobowiązań płatniczych Kongres uchwalił
13 kwietnia 1934 r. zgłoszoną przez senatora Hirama Johnsona
ustawę zakazującą udzielania pożyczek tym krajom, które podjęły
decyzje o wstrzymaniu dalszych spłat długów wojennych.
Stany Zjednoczone, choć nie ratyfikowały traktatu wersalskie-
go, a tym samym nie były bezpośrednio zainteresowane spłatą
przez Niemcy reparacji, znalazły się jednak w sytuacji, w której
od ich postawy w niemałym stopniu zależały możliwości wywiąza-
nia się przez Republikę Weimarską z jej zobowiązań wobec państw
Ententy. W kwietniu 1921 r. powołana na mocy traktatu wersal-
skiego Komisja Reparacyjna ogłosiła wysokość odszkodowań, ja-
kie Niemcy miały zapłacić. Ową sumę określono na 132 mld ma-
rek w złocie, czyli na około 33 mld dolarów. Rząd niemiecki, uzna-
jąc spłatę tak wielkich sum za nierealną w aktualnej i przewidy-
wanej sytuacji gospodarczej, odmówił uznania owego werdyktu.
Odmowa spłaty reparacji pociągnęła za sobą wojskową okupację
Zagłębia Ruhry, podjętą przez wojska francuskie i belgijskie w
styczniu 1923 r. Szybko się okazało, że było to rozwiązanie nie ro-
kujące w dłuższej perspektywie sukcesu (bojkot ze strony ludności
niemieckiej, wysokie koszty własne okupacji). Zainteresowane
rządy przystały zatem na projekt amerykański, zgłoszony jeszcze
w końcu grudnia 1922 r. przez sekretarza stanu Hughesa, by naj-
pierw usunąć źródła trudności niemieckich, a dopiero później żą-
dać spłaty reparacji.
Na prośbę przewodniczącego Komisji Reparacyjnej Louisa Bart-
hou w listopadzie 1923 r. do współpracy przy rozwiązywaniu prob-
lemu reparacji zostali zaproszeni dwaj znani przedstawiciele ame-
rykańskiego świata finansów - Charles G. Dawes i Owen D.
Young. Komisja pracująca pod przewodnictwem pierwszego z wy-
mienionych sformułowała w pierwszych miesiącach 1924 r. plan
uzdrowienia gospodarki niemieckiej, zwany odtąd planem Dawesa.
Wchodząc w życie z dniem 1 września tego samego roku, przewi-
dywał on m.in. wprowadzenie 4 - 5-letniego okresu przejściowego,
w czasie którego gospodarka niemiecka miała zostać wzmocniona
dopływem kapitału z zewnątrz (200 mln pożyczki z banków amery-
kańskich). Dopiero po osiągnięciu względnej stabilizacji miała
rozpocząć się spłata reparacji - w pierwszym roku 1 mld marek,
a w następnych po 2,5 mld.
Wcielenie w życie tego planu umożliwiło już w ciągu czterech
lat ustabilizowanie sytuacji gospodarczej Niemiec. W związku z
tym we wrześniu 1928 r. rozpoczęto prace nad określeniem wyso-
kości i tryhu spłat reparacji. Specjalna komisja kierowana przez
Owena Younga wypracowała określony plan, prezentując go zain-
teresowanym rządom w końcu sierpnia 1929 r. Został on ostatecz-
nie przyjęty 20 stycznia 1930 r. na konferencji w Hadze, poświęco-
nej problemom finansowym, związanym z reparacjami Państw
Centralnych. Plan Younga określał ostateczny termin spłaty repa-
racji na marzec 1966 r. Ogólna suma reparacji została ustalona na
113,9 mld marek, które miano płacić ratami w wysokości 2 mld
rnarek. W razie odmowy spłaty kraj, któremu Niemcy winne były
reparacje, mógł zwrócić się do Stałego Trybunału Sprawiedliwości,
a w przypadku nieuznania przez rząd niemiecki jego decyzji pod-
jąć dowolną akcję represyjną.
Plan ten, choć dobrze osadzony w realiach, nie wszedł faktycz-
nie w życie w związku z narastającym kryzysem gospodarczym i
szybko pogarszającą się w 1931 r. sytuacją inansową Niemiec. Co
356 / 357
więcej, w czasie międzynarodowej konferencji w Lozannie (6 - 9
lipca 1932 r.) 13 reprezentowanych tam państw (bez USA) zgodziło
się anulować 90% sum reparacyjnych. Z 25 mld dolarów reparacji,
jakie przewidywał do spłaty plan Younga, pozostawiono jedynie
2 mld, które faktycznie nigdy też nie zostały wypłacone zaintereso-
wanym państwom.
Oprócz wcześniej prezentowanych problemów, amerykańską "dy-
plomację gospodarczą" zajmowały także i takie, które miały zwią-
zek z polityką celną, oraz - zwłaszcza w okresie wielkiego kryzy-
su - sprawami walutowymi.
Gdy mowa o pierwszej z wymienionych kwestii, to warto pod-
kreślić, że Stany Zjednoczone wchodziły w lata 20. z nowymi tary-
fami celnymi. Ich charakter i wymiar był zgodny z zarzuconą w
1913 r. koncepcją stałego podnoszenia ceł w celu ochrony krajo-
wych producentów. Powrót do władzy republikanów oznaczał
przywrócenie tradycyjnego w tej partii sposobu myślenia na temat
polityki celnej. 21 września 1922 r. Kongres przyjął ustawę pod
nazwą Fordney-McCumber Tariff Act. Wprowadzała ona taryfy
średnio o 25% wyższe od tych, i tak bardzo wysokich, określonych
w 1909 r. przez Payne-Aldrich Act. Swego rodzaju novum w do-
tychczasowej polityce celnej realizowanej przez republikanów było
pozostawienie prezydentowi swobody w kształtowaniu taryf, jeśli
wiązałoby się to z możliwością wynegocjowania układów o wzaje-
mności z innymi państwami. Prezydent mógł zatem w zależności
od sytuacji podnosić lub obniżać cła o 50%.
Wyznaczony wówczas pułap ceł utrzymywał się do 1931 r., kiedy
pod wpływem kryzysu narastać poczęły w Kongresie dążenia do
eliminacji produktów obcego pochodzenia z rynku amerykańskie-
go. Jedyne rozwiązanie upatrywano w kolejnym podniesieniu ta-
ryf celnych. Tym razem oprócz dopływu dodatkowych środków fi-
nansowych ważnym argumentem przytaczanym przez zwolenników
owego pomysłu stało się uznanie, że nowe taryfy, chroniąc rynek
wewnętrzny, pozwolą na zahamowanie bezrobocia. W dniu 17
czerwca 1931 r. Kongres przyjął ustawę Smoot-Hawley Act, która
powiększała cła na produkty rolne z 38 % do 49 % oraz na inne do-
bra z 31% do 34%. Jak wiadomo z poprzedniego rozdziału, prezy-
dent Hoover podpisał tę ustawę, choć do protestów krajowych śro-
dowisk naukowych dołączyły się także i te, zgłaszane oficjalnie
przez rządy aż 38 państw. Nie tyle bezwzględny wzrost ceł bulwer-
sował wszystkich tak bardzo, co fakt, że wychodząc z już wysokie-
go poziomu w 1922 r. osiągnęły one w 1931 r. taki, przy którym o-
płacalność eksportu do USA wielu dóbr stawała pod znakiem za-
pytania. To zaś w powiązaniu z rozwojem sytuacji gospodarczej w
krajach europejskich oraz stanem ich relacji finansowych z USA
rodziło pytanie nie tylko o możliwości prowadzenia swobodnego
handlu, ale także o stabilność walut w różnych państwach. Jak się
wkrótce okazało, obawy krytyków owej ustawy w pełni się po-
twierdziły. Pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi zapanowa-
ła wojna handlowa, która w efekcie jeszcze pogłębiła kryzys po
obu stronach Atlantyku.
Objęcie urzędu prezydenta przez Franklina Delano Roosevelta
oraz uchwalony program Nowego Ładu dawały nadzieję na odwró-
cenie niekorzystnych dotąd trendów w relacjach gospodarczych
Stanów Zjednoczonych z resztą świata. Okazało się jednak, że dą-
żąc do szybkiej poprawy sytuacji w kraju nowy prezydent nie był
wcale skory do przyjmowania w sferze stosunków gospodarczych z
zagranicą innych rozwiązań jak te, realizowane przez poprzednią
administrację. Pod niektórymi względami szedł jeszcze dalej, o
czym świadczyła podjęta w kwietniu 1933 r. decyzja o odejściu od
wymienialności pieniądza na złoto, w której efekcie międzynarodo-
wy rynek walutowy i finansowy uległ jeszcze większej destabiliza-
cji, niż miało to wcześniej miejsce. Nieprzejednana postawa Roo-
sevelta w okresie obrad międzynarodowej konferencji ekonomicz-
nej, która odbywała się w Londynie pomiędzy 12 czerwca a 27 lip-
ca 1933 r., spowodowała, że nadzieja na szybką stabilizację rynku
walutowego poprzez określenie sztywnego kursu funta brytyjskie-
go i dolara amerykańskiego - najmocniejszych do niedawna wa-
lut, nie znalazła potwierdzenia w konkretnych decyzjach. Sama
konferencja zakończyła się zatem fiaskiem.
W odniesieniu do polityki celnej Roosevelt także jakby sympa-
tyzował z decyzjami swojego poprzednika w Białym Domu. Różny
od Hoovera w ogólnym spojrzeniu na te kwestie, dostrzegał jed-
nak doraźne korzyści, jakie mogło przynieść utrzymywanie taryf
protekcyjnych. Odmiennego zdania był natomiast sekretarz stanu
W jego gabinecie, Cordell Hull. Pod jego też wyraźnym wpływem
prezydent zdecydował się w końcu powołać w listopadzie 1933 r.
358 859
Komitet Wykonawczy ds. Polityki Handlowej (Executiue Commit-
tee on Commercial Policy), którego zadaniem było wypracowanie
nowej ustawy o taryfach celnych. Na początku marca 1934 r. pro-
jekt ten został przekazany Kongresowi, 29 marca przyjęła go Izba
Reprezentantów, a Senat przegłosował 4 czerwca tego samego ro-
ku. Ustawa o wzajemności w ukladach handlowych (Reciprocity
Trade Agreements Act) wyposażyła prezydenta w prawo regulacji
w dół i górę taryf celnych o 50% (w przypadku administracji Roo-
sevelta było to równoznaczne z ich zmniejszeniem). Ponadto De-
partament Stanu został zobowiązany do podjęcia rokowań w spra-
wie odnowienia układów handlowych ze wszystkimi krajami, z któ-
rymi Stany Zjednoczone utrzymywały takie stosunki. Do tych po-
rozumień zalecano wprowadzenie klauzuli najwyższego uprzywile-
jowania. W istocie też w latach 1934 - 40 zawarto w sumie 21 no-
wych porozumień handlowych. Przyczyniło się to do pewnego za-
ktywizowania amerykańskiego i światowego handlu.
W sferze stosunków gospodarczych jak w żadnej innej ujawniły
się w omawianym czasie mechanizmy wiążące USA z resztą świa-
ta. Proces ów stanowił pochodną zamiany ról, jaka dokonała się w
okresie Wielkiej Wojny. Przekształcając się z dłużnika państw
Starego Kontynentu w ich wierzyciela, Stany Zjednoczone - z
własnej woli, czy też zmuszone przez okoliczności - musiały wy-
stępować po wojnie w roli gwaranta stabilności porządku ekono-
micznego w Europie. Od tego zaś niedaleko już było do uznania
przez kolejne administracje odpowiedzialności za losy reszty świa-
ta także w wymiarze politycznym. Ów nowy rys w amerykańskiej
polityce zagranicznej ujawnił się w szczególności w sferze stosun-
ków regionalnych.
III
W relacjach z krajami Ameryki Łacińskiej oznaczało to stopnio-
we odchodzenie od tak często stosowanych na początku XX w.
rozwiązań siłowych na rzecz rozstrzygnięć o charakterze politycz-
nym. Był to proces powolny, ale wyraźnie widoczny w całym oma-
wianym tu okresie.
Deklarację w sprawie oparcia stosunków USA z krajami latyno-
t skimi na nowych zasadach ogłosił sekretarz stanu Hughes, korzy-
stając z okazji, jaką był jego udział w przypadających na wrzesień
1922 r. obchodach stulecia niepodległości Brazylii. Realizując
zgłoszoną wówczas obietnicę, jeszcze w tym samym roku Hughes
pośredniczył w rokowaniach, mających zapewnić trwałość stosun-
ków politycznych w rejonie Ameryki Środkowej. W czasie zorgani-
zowanej z jego inicjatywy konferencji (otwartej 22 grudnia 1922 r.
w Waszyngtonie) pięć państw tego regionu zdecydowało się utwo-
rzyć Środkowoamerykański Trybunał Arbitrażowy, a ponadto zgo-
' dziło się nie uznawać rządów powstałych w wyniku zamachów sta-
nu. Zawarte 7 lutego 1923 r. przez Nikaraguę, Honduras, Salwa-
dor, Kostarykę i Gwatemalę porozumienie znalazło swe szczególne
zastosowanie już w rok później, kiedy doszło do przewrotu w Hon-
durasie. Popierany przez USA prezydent Rafael Gutierrez został
' obalony przez siły powstańcze, którym przewodził Tiburcio Carias.
Stacjonujący w tym kraju oddział amerykańskiej piechoty mor-
skiej został wzmocniony, a jednocześnie w maju 1924 r. Stany
Zjednoczone wystąpiły do sygnatariuszy porozumienia waszyng-
tońskiego z prośbą o odcięcie dróg dostaw dla Cariasa. Akcja poli-
tyczna wzmocniona manifestacją zbrojną doprowadziła do upadku
powstania Cariasa.
Rozwiązań w pełni politycznych szukała administracja Hardin-
ga, a następnie Coolidge'a, by zapewniając stabilność amerykań-
skich wpływów w Dominikanie i Nikaragui móc jednak wycofać
stacjonujące tam wojska. Gdy wydawało się, że takowe zostało
znalezione (w 1923 r. w Dominikanie wybrano na prezydenta po-
pieranego przez Waszyngton gen. Horacio Vasquesa, a w rok póź-
niej Carlos Solorzano został wybrany na prezydenta Nikaragui),
wojska amerykańskie opuściły w latach 1924 - 25 oba kraje. Do
ostatniego z nich powróciły jednak w lutym 1927 r., by wesprzeć
Adolfo Diaza w jego walce z oponentami politycznymi popierany-
, mi przez Meksyk.
Napięcia w stosunkach z Meksykiem miały w latach 20. różne
podłoże. W grudniu 1925 r. parlament tego kraju uchwalił ustawę
o nacjonalizacji pól naftowych i innych zasobów naturalnych. Kie-
' dy prawo to weszło w życie, wówczas amerykańskie spółki nafto-
- we, wspierane przez prasę koncernu Hearsta, zaczęły wywierać
presję na administrację w celu podjęcia przez nią interwencji.
360 361
Wiele osób z otoczenia Coolidge'a, w tym sekretarz stanu Kellogg,
było skłonne zaakceptować tę myśl uznając, że ewentualna akcja
zbrojna przeciwko Meksykowi pozwoliłaby także zmniejszyć tzw.
zagrożenie komunistyczne w tym rejonie Ameryki. Do interwencji
jednak nie doszło, a niemałe zasługi w rozładowaniu sytuacji przy-
padły Dwightowi W. Morrowowi, powołanemu przez Coolidge'a
we wrześniu 1927 r. na stanowisko nowego ambasadora USA w
Meksyku. Będąc w jednej osobie reprezentantem rządu, a zarazem
nieoficjalnym przedstawicielem kół finansowych (przed podjęciem
misji zajmował wysokie stanowisko w J.P. Morgan Company),
Iorrow zdołal wypracować podstawy porozumienia z rządem me-
ks kańskim w sprawie pól naftowych. W jego rezultacie prezydent
Meksyku Plutarco Elias Calles zwrócił się do Sądu Najwyższego o
zbadanie kontrowersyjnej ustawy pod kątem zgodności z Konsty-
tucją. Gdy te:i określił ją jako sprzeczną, wówczas parlament wy-
dał now-ą ustawę stwierdzającą, że Artykuł 27 Konstytucji, okreś-
lający stosunek do bogactw narodowych, odnosi się jedynie do od-
krywaria w przyszłości złóż ropy.
Prezentowana tu sprawa miała istotne znaczenie tak dla relacji
meksykańsko-amerykańskich w okresie międzywojennym, jak i ca-
łe o kursu polityki Stanów Zjednoczonych wobec krajów latyno-
skich. Fakt, że nie doszło do interwencji, choć w opinii zwolenni-
ków tej koncepcji powodów było aż nadto - a rozwiązanie wypra-
cowano metodami dypIomatycznymi - zachęcił polityków amery-
kańskich do zweryfikowania swojego dotychczasowego sposobu
myślenia na temat stosunków z Ameryką Łacińską. W symboIicz-
ny sposób dał temu wyraz już sam Coolidge osobiście otwierając w
styczniu 1928 r. VI Konferencję Panamerykańską. Na koniec tego
samego roku przypadła też podróż prezydenta elekta Herberta C.
Hoovera do 11 krajów Ameryki Południowej. W lutym następnego
roku sekretarz stanu Kellogg oficjalnie odwołał Rooseveltowskie
uzupełnienie doktryny Monroe. Wycofanie wojsk z Nikaragui i
początek ich ewakuacji z Haiti zapoczątkowały zaś w praktyce to,
co po objęciu urzędu prezydenta przez Franklina Delano Roosevel-
ta zostało nazwane polityką dobrego sąsiedztwa.
Z propozycją oparcia stosunków z Ameryką Łacińską na no-
wych zasadach wystąpił Roosevelt już w czasie swojej inaugura-
cji. Zaprezentowana wówczas koncepcja dobrego sąsiedztwa zosta-
362
ła potwierdzona w grudniu 1933 r., w czasie obrad VII Konferencji
Panamerykańskiej. Wówczas to przyjęto zasadę nieinterwencji i
rozstrzygania ewentualnych sporów w arbitrażu. Pierwszą próbę
wiarygodności intencji amerykańskich przyniosły wydarzenia na
przełomie lat 1933 i 1934. Wówczas to Stany Zjednoczone podjęły
, manifestację zbrojną w celu obalenia nowego (od sierpnia 1933 r.)
rządu Kuby, kierowanego przez Ramona Grau San Martina. Flota
amerykańska, choć obecna na wodach kubańskich, nie podjęła
jednak żadnych konkretnych działań. Kiedy rząd San Martina
upadł, administracja Roosevelta postanowila wzmocnić nieco swą
wiarygodność, uchylając w marcu 1934 r. poprawkę Platta do
Konstytucji Kuby.
Chęć utrzymania wpływów w świecie latynoskim - zadanie co-
raz trudniejsze do realizacji z uwagi na rosnącą pod koniec lat 30.
' penetrację krajów tego obszaru przez Niemcy - sprawiła, że admi-
nistracja Roosevelta musiała w sposób pokojowy rozstrzygnąć
konflikt, jaki powstał po ogłoszeniu w marcu 1938 r. decyzji rządu
, Lazara Cardenasa o nacjonalizacji przemysłu naftowego w Meksy-
ku. Nie chcąc narazić swej polityki wobec Latynosów na niepowo-
dzenie, administracja Roosevelta zdecydowała rozstrzygnąć prob-
lem bez użycia siły, zalecając amerykańskim spółkom naftowym
podjęcie bezpośrednich rokowań o odszkodowania z rządem me-
ksykańskim. Ciągnęły się one aż do 1941 r., kończąc się wypłace-
niem przez Meksyk jedynie 85 mln z ogólnej sumy 260 mln dol. żą-
danych przez spółki naftowe.
IV
Problemem wartym osobnego potraktowania był stosunek Sta-
nów Zjednoczonych do Rosji Radzieckiej, a następnie Związku Ra-
j dzieckiego. Przewrót październikowy przyjęto początkowo z niedo-
wierzaniem, a następnie - w miarę napływu najczęściej mocno
przesadzonych informacji o nowych porządkach (ambasador ame-
rykański w Piotrogrodzie, David R. Francis, pisał w raportach
kierowanych do Departamentu Stanu o obowiązującej w Rosji
wspólnej własności kobiet) - także z oburzeniem. Administracja
Wilsona nie uznała nowego rządu w Rosji, widząc w Borysie
363
Bachmatiewie reprezentanta jedynego prawowitego rządu rosyj-
skiego. Utrzymując ten stan prawny, Wilson odmawiał jednocześ-
nie udziału swego kraju w projektowanej od styc .nia 1918 r. przez
państwa Ententy interwencji na Syberii. W końcu jednak - bar-
dziej działając w obawie przed przejęciem Syberii przez Japonię,
niż skłonny widzieć w liczącym 9 tys. żołnierzy amerykańskim
korpusie ekspedycyjnym realną siłę, mogącą zagrozić panowaniu
władzy radzieckiej - podjął na początku lipca 1918 r. decyzję o
wysłaniu do Władywostoku wojsk amerykańskich. Przebywały
one na Syberii do kwietnia 1920 r., nie prowadząc regularnych
działań przeciwko Armii Czerwonej. Zadaniem ich było natomiast
utrzymanie kontroli nad Koleją Transsyberyjską. Panowanie nad
tym szlakiem kolejowym umożliwiało w owym czasie udzielanie
pomocy materialnej białogwardyjskiej armii adm. Aleksandra Koł-
czaka. Kiedy jednak owa armia została rozbita, a on sam w stycz-
niu 1920 r. aresztowany, utrzymywanie kontroli nad wspomnia-
nym szlakiem nie miało już żadnego znaczenia dla rozwoju sytua-
cji wewnętrznej w Rosji. Na początku kwietnia 1920 r. korpus
gen. Williama S. Gravesa został zatem wycofany.
Nieco inny przebieg miała interwencja w północnej Rosji, gdzie
w rejonie Archangielska i Murmańska wojska amerykańskie, li-
czące początkowo 4,5, a później 13 tys. żołnierzy, weszły w skład
wspólnych sił ekspedycyjnych państw Ententy. Podlegając rozka-
zom angielskiego gen. Francisa C. Pole'a, prowadziły one od po-
czątku lipca 1918 r. regularne walki z oddziałami Armii Czerwo-
nej. Kiedy planowane połączenie sił interwencyjnych z armią Koł-
czaka nie powiodło się, wówczas administracja Wilsona zdecydo-
wała się począwszy od maja 1919 r. wycofywać swoje oddziały. Bi-
lans ich strat poniesionych w tej iście kondotierskiej wyprawie
obejmował 139 zabitych.
Niezależnie od czynionych w atmosferze Red Scare ocen doty-
czących Rosji Radzieckiej, czgść polityków i biznesmenów jeszcze
w okresie interwencji uznawała za konieczne nawiązanie stosun-
ków z rządem Lenina. William S. Howe (wpływowy członek Ame-
rykańskiego Stowarzyszenia Azjatyckiego) już w lipcu 1918 r.
opublikował w miesięczniku "Asia" artykuł Potential World Grou-
pings, w którym wskazywał m.in. na rangg Rosji jako centrum
świata słowiańskiego. Uznając, że powojenna mapa polityczna
świata ukształtuje się jako efekt podziału na strefy wpływów
państw anglosaskich, germańskich, wschodnioazjatyckich i sło-
wiańskich, Howe przeznaczał Rosji szczególną rolę do spełnienia, i
to bez wzglgdu na ocenę możliwości utrzymania się nowej wła-
dzy 3
Argumenty natury politycznej nie były jedynymi, jakie stosowa-
no w celu utrwalenia poglądu o potrzebie nawiązania stosunków z
Rosją Radziecką. W połowie 1920 r. William C. Redfield pytał na
łamach miesięcznika "Forum": Why we must help Russia? ("Dla-
czego musimy pomóc Rosji?"), podkreślając znaczenie rosyjskiego
rynku zbytu dla amerykańskiego handlu2a. Argumentacja stoso-
wana przez Redfielda (w swoim czasie sekretarza handlu) była na
tyle przekonywająca, że przez cały przeciąg lat 20., kiedy Stany
Zjednoczone i Związek Radziecki nie utrzymywały stosunków dy-
plomatycznych, biznes amerykański prowadził ożywioną działalność
na rynku radzieckim. Tylko w okresie pomigdzy 1923 a 1925 r.
eksport amerykański do ZSRR zwiększył się z 7,6 do 68,9 mln dola-
rów, rosnąc również w latach następnych.
Promocji handlu z Rosją służyło założone w 1921 r. Amerykań-
skie Stowarzyszenie Handlowe na rzecz Promocji Wymiany z Ros-
ją (American Commercial Association to Promote Trade with Rus-
sia). W rezultacie jego działalności na rynek radziecki wkroczyły
w latach 20. tak znane koncerny, jak Standard Oil, International
Haruest, General Electric czy Ford. Ten ostatni podpisał ze stroną
radziecką w 1929 r. umowę na budowg fabryki samochodów w Gor-
ki.
Rozwijane w latach 20. stosunki gospodarcze pozostawały osa-
dzone w próżni politycznej, której wypełnieniem nie były zaintere-
sowane kolejne administracje republikańskie. Za formalny powód
niepodejmowania rozmów na temat nawiązania stosunków dyplo-
matycznych podawano nacjonalizację własności należącej do firm
amerykańskich bez wypłacenia odszkodowań (obliczanych na wy-
sokość 75 -150 mln dol.) oraz krzewienie idei komunistycznych
przez ZSRR. Dopiero administracja Roosevelta, dostrzegając moż-
liwości zwiększenia eksportu amerykańskiego, co w warunkach
` '.,Asia". lipiec 191R, t. XVIII.
"..Fcirum", lipiec 1920. t. I.XIV.
364 ; 365
ostrego kryzysu gospodarczego miało wartość samą w sobie (na
początku 1933 r. strona radziecka zgłosiła chęć poczynienia na Za-
chodzie zakupów na sumę 1 mld dol.), a ponadto uznając, że Zwią-
zek Radziecki stać się może przeciwwagą dla Japonii na Dalekim
Wschodzie, postanowiła zerwać z dotychczasową tradycją i podjąć
rozmowy na temat nawiązania stosunków dyplomatycznych. Już w
kwietniu 1933 r. Roosevelt zachęcał niektórych członków Kongre-
su do podjęcia debaty na ten temat. Sam też wystosował w paź-
dzierniku 1933 r. list do Michaiła Kalinina z ofertą podjęcia odpo-
wiednich rozmów. Rozpoczęte 7 listopada w Waszyngtonie, zakoń-
czyły się już po kilku dniach podpisaniem (16 listopada) przez pre-
zydenta i radzieckiego ministra spraw zagranicznych Maksima Li-
twinowa odpowiedniego porozumienia obejmującego m.in. wzaje-
mne zobowiązania niemieszania się w wewnętrzne sprawy drugiej
strony oraz obietnicę podjęcia rokowań na temat wzajemnych ro-
szczeń finansowych.
V
Bardzo często politykę amerykańską z okresu międzywojennego
określa się mianem izolacjonistycznej. Podstawą tego poglądu jest
zwykle postawa, jaką przyjęły Stany Zjednoczone wobec wielkich
konfliktów międzynarodowych tego okresu, zwłaszcza zaś tych z
lat 30. W krótkim okresie USA ogłosiły trzy akty neutralności.
Pierwszy z nich z 31 sierpnia 1935 r. nie miał związku z konkret-
nym konfliktem państw trzecich, lecz niejako wyprzedzał bieg wy-
darzeń w stosunkach włosko-etiopskich, których ówczesny stan
groził w każdej chwili wybuchem wojny. Omawiany akt neutral-
ności wprowadzał embargo na dostawy broni do państw będących
stronami konfliktu. Uchwalenie owej ustawy w takim właśnie
brzmieniu wynikało w równym stopniu ze względów formalnopraw-
nych, co i z przeświadczenia o tym, że światem rządzi sprzysięże-
nie producentów i handlarzy bronią. Na to bowiem poniekąd
wskazywały wyniki śledztwa podjętego w 1934 r. przez komitet se-
natora Geralda P. Nye'a badający przyczyny i okoliczności przy-
stąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny światowej.
26 lutego 1936 r., w okresie wojny włosko-etiopskiej, Kongres
przyjął drugi Akt neutralności. Rozszerzał on zakres obowiązków
strony neutralnej na zakaz sprzedaży materiałów wojennych in-
nych niż broń oraz wprowadzał zakaz udzielania pożyczek. W koń-
cu 1 maja 1937 r. Kongres uchwalił trzeci Aht neutralności, który
zakazywał obywatelom amerykańskim podróży na statkach państw
wojujących oraz wprowadzał zasadę cash and carry w odniesieniu
do zakupów czynionych przez te strony w USA: pragnąc zakupić
towary nie objęte embargiem określonym wcześniejszymi ustawa-
mi, dany kraj musiał płacić gotówką i przewozić je własnymi stat-
kami.
Wszystkie trzy akty tym się różniły od wydawanych w innych
okresach historycznych, że odrywały zawarte w nich postanowie-
nia od określonego konfliktu czy wojny. Miały one wprawdzie
swoje konkretne zastosowanie (wojna włosko-etiopska, hiszpańska
wojna domowa, wojna japońsko-chińska), ale w istocie rzeczy
ustawodawcom chodziło o to, aby oddzielić Stany Zjednoczone
swego rodzaju murem od coraz bardziej niebezpiecznego w latach
30. świata. W dążeniu tym niektórzy politycy amerykańscy posu-
wali się tak daleko, że wzorem kongresmana Louisa Ludlowa
pragnęli w maksymalnym stopniu ograniczyć zakres władzy wyko-
nawczej w tych punktach, które dotyczyły spraw wojny i pokoju.
Pozostając pod silnym wrażeniem wydarzeń z lat 1935 - 37, zgłosił
on 10 stycznia 1938 r. w Kongresie projekt ustawy wprowadzają-
cej referendum przed podjęciem przez rząd decyzji w sprawie ja-
kichkolwiek zbrojnych wystąpień. Nie tylko sama treść tego pro-
jektu, ale także i to, że tylko stosunkiem głosów 209 do 188 został
on odrzucony, było w tym przypadku znaczące. Wydawało się, że
w okresie narastania groźby konfliktu światowego Amerykanie w
sporej swej części byli zdecydowani występować jedynie w roli
biernego obserwatora rozgrywających się wydarzeń.
W stosunkowo łatwej, a zarazem trudnej sytuacji znalazła się
administracja Roosevelta i prezydent osobiście, kiedy we wrześniu
1939 r. wybuchła w Europie wojna. Już 5 września prezydent ogło-
sił neutralność, co uznać należało za formalność, biorąc pod uwa-
gę samą sytuację. Ale w niej właśnie tkwił podstawowy problem
administracji. Oto po wejściu Wielkiej Brytanii i Francji do woj-
ny konflikt niemiecko-polski wychodził poza ramy starcia w jed-
nym z regionów świata. Rozpoczynała się de facto wojna świato-
367
wa. Obserwując zaś wcześniejsze wydarzenia w Europie (anschluss
Austrii, rozbiór Czechosłowacji w 1938 r., a następnie jej likwida-
cję w marcu 1939 r.), Roosevelt coraz bardziej nabierał przekona-
nia, że rozpoczęta 1 września 1939 r. wojna musi być postrzegana
w kategoriach ideologicznych, a nie tylko narodowych. W jego
opinii w Europie doszło do decydującego starcia faszyzmu z de-
mokracjami zachodnimi. Biorąc to zaś pod uwagę sądzono, że z
amerykańskiej perspektywy równie ważne było uchronienie swoje-
go kraju od wojny, co i państw europejskich od zmian ich syste-
mów społeczno-politycznych. Działania podejmowane przez admi-
nistrację w kolejnych miesiącach służyć miały realizacji obu tych
celów.
Już w listopadzie 1939 r. udało się prezydentowi - choć nie bez
znacznych oporów grupy izolacjonistycznie nastawionych człon-
ków parlamentu - doprowadzić do uchwalenia nowego Aktu neu-
tralności. Przywracał on zasadę cash and carry (wprowadzona ak-
tem z 1937 r., obowiązywała ty:ko dwa lata), co pozwoliło alian-
tom realizować zakupy materiałów wojennych w Stanach Zjedno-
czonych. W chwili uchwalenia tej ustawy USA, podobnie jak i in-
ne kraje zachodniej półkuli, otoczone były 450-kilometrową strefą
bezpieczeństwa, ustanowioną 3 października 1939 r. w czasie kon-
ferencji ministrów spraw zagranicznych państw amerykańskich.
Uchwalenie jej miało i ten praktyczny skutek, że znacznie rozsze-
rzało zakres działania US Navy.
Wydarzenia z frontu wojny w Europie: upadek Francji, Belgii i
Holandii, spowodowały, że oprócz przygotowań wojennych podję-
tych w kraju Stany Zjednoczone powoli zmieniały także swoją po-
zycję w układach międzynarodowych. Zdając sobie sprawę, że od
połowy 1940 r. ciężar wojny z Niemcami i Włochami skupi się na
Wielkiej Brytanii, administracja Roosevelta przystała na propozy-
cję zgłoszoną przez rząd brytyjski, by w zamian za odstąpienie
przez Anglię baz na Nowej Funlandii, Jamajce, Bermudach, wys-
pach Bahama, Trynidadzie i w Gujanie Brytyjskiej Stany Zjedno-
czone przekazały 50 niszczycieli do eskortowania konwojów atlan-
tyckich. Układ w tej sprawie oba rządy podpisały formalnie 3
września 1940 r. Miesiąc wcześniej Kanada (członek Brytyjskiej
Wspólnoty Narodów pozostający w stanie wojny z Niemcami) i
USA zawarły porozumienie o nawiązaniu współpracy wojskowej.
368
W ramach niej powołano organ planowania strategicznego, zwany
Stałą Wspólną Radą ds. Obrony (Permanent Joint Board on Defen-
se). Funkcjonowanie tej instytucji ułatwiało także koordynację
brytyjskich i amerykańskich planów zbrojeniowych, sama zaś Ka-
nada w okresie neutralności Stanów Zjednoczonych służyła jako
pośrednik w dostawach sprzętu wojskowego z USA do Wielkiej
Brytanii.
W końcu grudnia 1940 r., w trakcie jednego ze swych "kominko-
wych" radiowych spotkań z Amerykanami, Roosevelt ogłosił pro-
gram znacznej rozbudowy potencjału wojennego. Poprzez jego rea-
lizację USA miały stać się "Wielkim Arsenałem Demokracji".
Zgodnie z tą zapowiedzią w styczniu następnego roku do Kongre-
su wpłynęła ustawa zwana Lend-Lease BiII, która wprowadzała sy-
stem kredytów na zakup broni w USA przez państwa alianckie.
Pomimo opozycji ze strony różnych ugrupowań izolacjonistycz-
nych - w tym głównie Komitetu Ameryka Przede Wszystkim
(America First Committee) - ustawa została uchwalona przez
Kongres w marcu 1941 r. W kwietniu Stany Zjednoczone zawarły
układ z Danią o czasowym przejęciu kontroli nad Grenlandią, co
po zainstalowaniu tam baz morskich miało pozwolić na zwiększe-
nie zasięgu operacji eskortowych realizowanych już regularnie
przez US Navy na Atlantyku. W czerwcu tego samego roku od-
działy amerykańskie wylądowały na Islandii, zajmując wyspę w
celu wzniesienia baz i punktów zaopatrzenia dla konwojów atlan-
tyckich. Oprócz przygotowań wojennych, realizowanych w sferze
materialnej, administracja podejmowała także i te, które miały
służyć określeniu celu udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie.
Niezależnie od stałych w tym czasie wystąpień Roosevelta, inter-
pretującego stosunek USA do poszczególnych wydarzeń, prezydent
formułował także ogólne cele wojenne. Występując w Kongresie 6
stycznia 1941 r. w sprawie programu Lend-Lease, prezydent okreś-
lił podstawowe prawa człowieka, jakimi według niego pozostawa-
ły: wolność słowa, wyznania, decydowania o sobie oraz wolność
od strachu. W obronie ich właśnie toczyła się w opinii Roosevelta
wojna. Rozwinięciem programu "Czterech Wolności" była Karta
atlantycka, przyjęta w czasie spotkania Roosevelta i premiera
Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, do jakiego doszło w
dniach 9 -12 sierpnia 1941 r. W czasie tej niezwykłej konferencji
24 \a drodze ku putędze
369
premiera kraju prowadzącego wojnę z prezydentem kraju neutral-
nego określono wspólne cele wojenne, do których zaliczono obronę
owych "Czterech Wolności", a także prawa do samostanowienia
narodów, do wyboru własnego rządu, do ekonomicznej stabilizacji.
Ponadto do Karty atlanty,^hiej zostały włączone także wolność
mórz oraz rozbrojenie agresorów z tej wojny.
Kiedy zatem od września 1941 r. zaczęły się pierwsze incydenty
pomiędzy marynarką amerykańską i flotą niemiecką (4 września
niszczyciel "Greer" został storpedowany przez niemiecki okręt
podwodny), to wydawało się, że wojna pomiędzy III Rzeszą a Sta-
nami Zjednoczonymi wybuchnie lada moment. Jak się jednak
wkrótce okazało, wojna zaczęła się dla Amerykanów nie na Atlan-
tyku, lecz na Pacyfiku.
VI
W latach 20. i 30. stopniowo zaostrzały się stosunki byłych so-
juszników z czasów I wojny światowej, tj. Stanów Zjednoczonych i
Japonii. Podobnie iak w okresie przedwojennym konflikty doty-
czyły dwóch kompleksów spraw: imigracji japońskiej oraz polityki
tego kraju na Dalekim Wschodzie. Po okresie względnego spokoju
pierwszym poważnym konfliktem w relacjach obu państw stała się
sprawa wykluczenia Japończyków z systemu kwotowego, określa-
jącego zasady napływu imigrantów do USA. Prawo imigracyjne z
1924 r. wykluczało wszystkich Azjatów z systemu kwotowego. Jed-
nak wprowadzenie tego zakazu rząd w Tokio uznał za działanie
dyskryminacyjne skierowane głównie przeciwko obywatelom ja-
pońskim. Niemożność wynegocjowania najmniejszych korekt w
tym systemie, tak by choć w minimalnym zakresie imigranci z Ja-
ponii mogli osiedlać się w USA, prowadziła do stopniowego nara-
stania nastrojów wojowniczych, zwróconych przeciwko Stanom
Zjednoczonym.
Prawdziwą jednak eskalację napięcia przyniosły lata 30. Po ja-
pońskiej agresji na Mandżurię z 1931 r. Stany Zjednoczone ogłosi-
ły doktrynę Stimsona (lub, według uznania, doktrynę Hoove-
ra-Stimsona). Z kolei po zaatakowaniu przez Japonię Chin w lipcu
1937 r. prezydent Roosevelt zaczął wzywać (przemówienie z 5 paź-
dziernika 1937 r.) do poddania "kwarantannie" agresora. Wpraw-
dzie do jej realizacji nie doszło, niemniej sformułowanie samego
hasła było znaczące dla relacji obu państw w najbliższej przyszłoś-
ci. Już bowiem w listopadzie 1938 r., w odpowiedzi na proklamo-
wanie przez Japonię "nowego ładu" w Azji, Stany Zjednoczone
wypowiedziały układ o handlu i nawigacji z 1911 r.
Kolejną fazę napięć przyniósł okres wojny światowej. Po upad-
ku Francji wojska japońskie wkroczyły w sierpniu 1940 r. do kolo-
nii należących do tego kraju, a położonych w północnych Indochi-
nach. W odpowiedzi administracja Roosevelta wprowadziła we
wrześniu tego samego roku (szybko zatem reagując na te posunię-
cia japońskie, zbyt jednak wolno i późno, biorąc pod uwagę całość
konfliktu pomiędzy USA a Japonią) sankcje ekonomiczne w posta-
ci embarga na dostawy niektórych surowców strategicznych, w
tym benzyny lotniczej oraz stali i złomu żelaznego. W dzień po o-
głoszeniu tej decyzji Japonia podpisała pakt z Niemcami i Wło-
chami, co znacznie zmieniało cały układ sił nie tylko w Azji, ale i
na świecie. Kolejne posunięcia japońskie: zajęcie w lipcu 1941 r.
całych francuskich Indochin, a następnie podjęcie przygotowań do
działań przeciwko Malajom i Filipinom, spotkało się z odpowie-
dzią amerykańską w postaci objęcia od 26 lipca 1941 r. całkowi-
tym embargiem dostaw ropy oraz zamrożeniem aktywów japoń-
skich w bankach amerykańskich.
Gdy w połowie października premierem rządu japońskiego zo-
stał gen. Hideki Tojo (co w samej Japonii i poza nią uznano za
zwycięstwo armii nad politykami cywilnymi), możliwości pokojo-
wego rozwiązania narastających konfliktów jeszcze bardziej zma-
lały (wcześniej rozważano spotkanie Roosevelta i poprzedniego
premiera Japonii Fuminaro Konoye). W dwa tygodnie po objęciu
funkcji szefa rządu przez Tojo Konferencja Cesarska wypowiedzia-
ła się za podjęciem akcji zbrojnej w Azji Południowo-Wschodniej i
na Hawajach. Posunięcie to miało być uzależnione od osiągnięcia
do 25 listopada porozumienia w toczących się od końca sierpnia
rokowaniach, dotyczących uregulowania wszystkich spraw spor-
nych obciążających stosunki między obu państwami. Jednocześnie
do Waszyngtonu wysłano dodatkowego negocjatora, Saburo Kuru-
su, o którym było jednak wiadomo, że nie miał talentów dyploma-
tycznych, a tym samym osiągnięcie postępu w rokowaniach wyda-
37 371
wało się nader wątpliwe. 26 listopada, w czasie ostatniej rundy
rozmów strona amerykańska przedstawiła 10-punktowy program,
w którym przewidywano m.in. wycofanie wojsk japońskich z po-
łudniowych Indochin, podjęcie przez Japonię i Chiny rozmów po-
kojowych, wyrzeczenie się groźby użycia siły w rejonie Pacyfiku.
Program ten został odrzucony przez stronę japońską. 7 grudnia
1941 r. ambasadorzy Kiczisaburo Nomura i Saburo Kurusu poin-
formowali o tym sekretarza stanu Cordella Hulla. Było to w tym
samym czasie, kiedy japońskie lotnictwo bombardowało bazę ame-
rykańskiej marynarki w Pearl Harbor. Wszystkie 8 stacjonują-
cych tam pancerników - gros sił uderzeniowych Floty Pacyfiku
- zostało zniszczonych, ciężko uszkodzonych lub w innej formie
wyłączonych z działań bojowych. Następnego dnia prezydent Roo-
sevelt ogłosił stan wojny z Japonią, a 11 grudnia 1941 r. z kolei
Niemcy i Włochy wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym.
Marzenia o życiu w izolacji, tak silnie uzewnętrzniane przez Ame-
rykanów w połowie lat 30., musiały ustąpić marzeniom o wygranej
wojnie.
__
__
Rozdział dziesiąty
"
ARSENAŁ DEMOKRACJI"
( 1941-1945 )
I
rzystgpując do wojny przeciwko państwom Osi Stany Zjedno-
Pczone znalazły sig w podobnej pod pewnymi względami sytua-
cji do tej z 1917 r. Po okresie neutralności, wypełnionym przygoto-
waniami wojennymi, kraj stał sig stroną konfliktu. Czas, jaki u-
płynął pomigdzy wybuchem wojny w Europie a przystąpieniem do
niej USA, był wystarczająco długi, by gospodarka mogła stopnio-
wo przestawić się na tory produkcji wojennej. Fenomen szybkiej i
totalnej mobilizacji sił i środków - element eksponowany przez
większość historyków amerykańskich zajmujących się okresem
II wojny światowej - był nim w istocie tylko o tyle, o ile okres
zbrojnej neutralności pozwalał przygotować kraj do wojny. Jedno-
cześnie doświadczenia z I wojny światowej umożliwiły administra-
cji Franklina Delano Roosevelta uniknięcie wielu błędów, jakie
były udziałem rządu Wilsona. .
Wojna totalna, a zarazem globalna wymagała działań o tej sa-
rnej skali i wymiarze. Rozpoczynając ich przegląd od tych, które
miały związek z przyjgtymi rozwiązaniami organizacyjnymi, warto
zwrócić szczególną uwagę na fakt utworzenia w styczniu 1942 r.
Rady ds. Produkcji Wojennej (War Production Board). Na jej cze-
le stanął Donald M. Nelson. Kierowanemu przez niego urzgdowi
podlegały w zakresie produkcji wojennej wszystkie departamenty
rządu. Ten sposób koordynacji przyczynił się w niemałym stopniu
do tego, że w krótkim czasie ogólny wolumen produkcji zbrojenio-
wej wzrósł trzykrotnie, osiągając w 1942 r. wartość 46,6 mld dol.
373
(rok wcześniej tylko 18,5 mld). Oznaczało to, że przemysł amery-
kański mógł wykazać się wcale imponującymi rezultatami, choć
zwykle jeszcze wiele pozostawało do osiągnięcia górnych zakłada-
nych planami produkcyjnymi limitów. Dla przykładu w 1942 r. z
przewidywanych 60 tys. samolotów siły powietrzne otrzymały
47 tys. maszyn, by w roku następnym z planowanych 125 tys. uzy-
skać blisko 86 tys., w 1944 r. zaś - nieco ponad 95 tys. Plany w
zakresie produkcji innych środków walki były realizowane w różnym
stopniu - z przewidywanych 45 tys. armia otrzymała tylko 25 tys.
czołgów, a z 20 tys. dział przeciwlotniczych - tylko 14,4 tys.
Znaczne zwiększenie wysiłku zbrojeniowego osiągnięte w stosun-
kowo krótkim czasie było możliwe ze względu na dokonanie pew-
nych istotnych posunięć w relacjach świata pracy i świata kapita-
łu. Do najważniejszych bez wątpienia zaliczyć należy podjętą tuż po
przystąpieniu kraju do wojny decyzję największych central związ-
kowych o dobrowolnym wstrzymaniu się z akcjami strajkowymi w
okresie wojny. Rzadkie były odstępstwa od tej zasady. Najpoważ-
niejsze miało miejsce w maju 1943 r., kiedy z inicjatywy Związku
Górników (United Mine Worhers) górnicy węgla kamiennego podjęli
strajk po wyczerpaniu wszystkich innych form protestu przeciwko
utrzymywaniu przez pracodawców niskich zarobków. Oblicza się, że
wszystkie wystąpienia pracownicze z okresu od końca 1941 r. do
wygaśnięcia działań wojennych we wrześniu 1945 r. zajęły w sumie
ledwie jedną dziesiątą procenta czasu pracy. Fakt, że związki zawo-
dowe wstrzymywały się ze strajkami, wcale nie zmniejszył ich po-
pularności. Przeciwnie, liczba związkowców wzrosła z 10,5 mln w
1942 r. do 15 mln w ostatnim roku wojny.
Istotnym novum w sferze, o której mowa, było utworzenie przez
administrację Roosevelta w styczniu 1942 r. Narodowej Rady Wo-
jennej ds. Pracowniczych (National War Labor Board), a w trzy
miesiące później Komisji Wojennej ds. Siły Roboczej (War Manpo-
wer Commission). Pierwszy z wymienionych urzędów został wypo-
sażony w prawo określania długości czasu pracy, wysokości zarob-
ków oraz warunków funkcjonowania związków zawodowych. Dru-
ga z wymienionych agend zajmowała się optymalizacją wykorzy-
stania siły roboczej, przemieszczając pracowników pomiędzy sekto-
rami tak, by aktualne potrzeby mogły zostać zawsze zrealizowane.
374
Boom gospodarczy wywołany zwiększoną produkcją na cele wo-
jenne nie tylko że po raz pierwszy zapewnił niemal pełne zatrud-
nienie, ale w dodatku doprowadził do zwiększenia się liczby pra-
cujących w sektorach cywilnych z 46,5 mln w 1940 r. do 53 mln
osób w 1945 r. Niemałą rolę na rynku pracy zaczęły odgrywać ko-
biety. Traktując swe zajęcia raz jako konieczność, innym razem
jako patriotyczny obowiązek, a w jeszcze innych sytuacjach jako
szansę na zmianę statusu społecznego - kobiety w znaczący spo-
sób zaznaczyły swą obecność na rynku pracy. Z 14,6 mln w 1941 r.
ich liczba wzrosła do 19,4 mln w 1945 r., osiągając w ten sposób
wielkość blisko 50% ogółu zatrudnionych w sektorach cywilnych.
Oprócz wzrostu zatrudnienia warto także odnotować przyrost
czasu pracy ze średnio 40,6 godz. tygodniowo w 1941 r. do 45,2 w
1942 r., a w latach następnych nawet do 50 i 60 godz. tygodniowo.
Równolegle zmieniały się i inne wskaźniki obrazujące sytuację na
rynku pracy. Rosły zatem zarobki, podnosząc się w latach
1941- 45 w sektorze wytwórczym o 65%.
Również dla rolnictwa amerykańskiego nastały lepsze czasy.
Wprawdzie w związku ze wzrostem zapotrzebowania na siłę robo-
czą w przemyśle z rolnictwa odeszło aż 17% zatrudnionych w nim
osób, ale nie oznaczało to zmniejszenia produkcji. Przeciwnie, pod-
niosła się ona nawet do tego stopnia, że dochód uzyskany ze sprze-
daży płodów rolnych wzrósł w okresie wojny dwukrotnie, oszczęd-
ności zaś farmerów liczone w gotówce aż czterokrotnie.
Powiększania potencjału militarnego kraju dokonywano nie tyl-
ko w rezultacie wzrostu produkcji, ale także poprzez działania ma-
jące na celu oszczędzanie surowców i materiałów uznawanych za
strategiczne. Prowadzona przez agendy rządowe związane z propa-
gandą kampania informacyjna kreowała pogląd, że jeżeli każda
amerykańska rodzina zakupi tygodniowo tylko o jedną puszkę z
napojem lub żywnością mniej, to w ten sposób będzie można za-
oszczędzić 19 tys. ton stali i 25 tys. ton cynku, które obrócone na
cele produkcji wojennej podobno umożliwiłyby zbudowanie 5 tys.
czołgów lub 38 statków typu "Liberty". Trudno orzec, w jakim
stopniu owe nawoływania do oszczędności spotkały się ze zrozu-
mieniem ludności, można natomiast powiedzieć, że wstrzemięźli-
wość w zakupach niekiedy wręcz wymuszano na samych zaintere-
375
sowanych. Służyły temu m.in. prawne ograniczenia w nabywaniu
dóbr konsumpcyjnych. Na przykład nowy samochód można było
kupić tylko pod warunkiem, że stary pochodził sprzed 1937 r. i
miał już przejechanych ponad 160 tys. km. Istniały także i inne
ograniczenia, które dotyczyły już nie poszczególnych grup konsu-
mentów, ale całej ludności kraju.
Pamiętając o negatywnych doświadczeniach z okresu I wojny
światowej, administracja Roosevelta próbowała w różny sposób
ograniczyć nieuchronny wzrost kosztów utrzymania. Już w stycz-
niu 1942 r. Kongres uchwalił Ustawę o nadzwyczajnej kontroli cen
(Emergency Price Control Act), na mocy której powołano Biuro Za-
rządzania Cenami (Office of Price Administration). Do celów jego
działalności należało przede wszystkim powstrzymanie niekontro-
lowanego ruchu cen, który mógłby napędzić inflację. Jednym ze
środków zaradczych - dla Amerykanów zupełnie nowym - było
wprowadzenie powszechnej reglamentacji. Objęto nią żywność i
paliwa. Od początku maja 1942 r. każda rodzina otrzymywała
kartki żywnościowe, a dokładniej rzecz biorąc, cały ich bloczek.
Kartki czerwone używano do zakupu mięsa, masła itp., niebieskie
zaś przy zakupach żywności przetworzonej.
Omawiane ograniczenia tylko w pewnym zakresie przyczyniły
się do realizacji zakładanych celów. Jeśli dla przykładu w latach
1917 - 20 koszty utrzymania wzrosły o 51,7%, to w latach 1941- 45
tylko o 34%, przy czym największy przyrost dokonał się do poło-
wy 1943 r., by dalej postępować już tylko w skali 2% rocznie. Jed-
nym z powodów tego wzrostu kosztów utrzymania było powstanie
- jako rezultat wprowadzenia formalnych ograniczeń - czarnego
rynku. Wzrósł także, i to skokowo, popyt na... komiksy. Jeśli w
ciągu 1942 r. sprzedawano ich miesięcznie 12 mln egzemplarzy, to
pod koniec wojny aż 60 mln.
Na koniec, traktując to jako dobrą ilustrację zasięgu programu
oszczędnościowego, warto powiedzieć o jego wpływie na... modę.
Rada ds. Produkcji Wojennej, zakładając konieczność uzyskania
drogą oszczędności dodatkowych 20 - 25 tys. ton wełny rocznie,
wydała w marcu 1942 r. rozporządzenie dotyczące kroju ubrań mę-
skich i damskich. W przypadku tych pierwszych wyzbywano się
klap oraz kieszeni bocznych w marynarkach, a ponadto szyto gar-
nitury tylko z jedną parą spodni zamiast dwóch, jak dotąd było to
przyjęte. W ubraniach kobiecych obowiązywał krój, poprzez lanso-
wanie linii prostych i wyzbycie się falban oraz różnego rodzaju
zdobień, zbliżony do wojskowego. Ten nowy rodzaj mody nazywa-
no powszechnie "szykiem patriotycznym".
Totalna mobilizacja oznaczała nie tylko zwiększenie potencjału
wytwórczego, ale także swego rodzaju konsolidację wewnętrzną
wokół programu wojskowego. Wzorem lat 1917-18 propaganda
amerykańska prezentowała udział Stanów Zjednoczonych w woj-
nie jako krucjatę w obronie demokracji. Prawdziwą furorę zdoby-
ło sobie przy tym zdanie wypowiedziane przez Roosevelta jeszcze
w 1940 r., kiedy w czasie kolejnej radiowej "pogawędki przy ko-
minku", stwierdził: "Musimy stać się wielkim arsenałem demokra-
cji"25. Zdanie to szybko stało się sloganem nader chętnie używa-
nym przez organizatorów propagandy.
W przeciwieństwie do okresu sprzed ćwierć wieku Amerykanie
zachowywali się na ogół spokojniej. I choć zdecydowana więk-
szość wierzyła, że w kraju działa V kolumna państw Osi, to reak-
cje z tym związane nie miały aż tak panikarskiego charakteru, jak
w okresie polowania na szpiegów i radykałów w latach 1917 - 20.
Czy jednak w ogóle nie było tego rodzaju zdarzeń?
Tuż po ataku na Pearl Harbor wśród wojskowych amerykań-
skich zapanowały nastroje czarnowidztwa odnoszące się do możli-
wości obrony Zachodniego Wybrzeża. Wyłaniające się u wybrzeży
Kalifornii japońskie okręty podwodne widziano wszędzie, choć w
całej wojnie w istocie zdarzył się tylko jeden taki przypadek. U-
znawano w dodatku, że Amerykanie japońskiego pochodzenia
wspierać mogą działaniami dywersyjnymi szykującą się jakoby do
inwazji arrnię cesarską. Dowódca obrony Zachodniego Wybrzeża,
gen. John De Witt, wysyłał do Waszyngtonu alarmujące informa-
cje na temat stanu przygotowań do odparcia ewentualnego ataku.
Wskazywał jednocześnie na konieczność rozwiązania problemu V
kolumny. Był przy tym zwolennikiem radykalnych rozwiązań, i na
takie uzyskał zgodę rządu w lutym 1942 r. Na tej podstawie wy-
siedlono wszystkich Amerykanów japońskiego pochodzenia z ich
miejsc zamieszkania, przenosząc ich do 10 obozów koncentracyj-
z5 L.H. Brune, Chronological History o% United States Foreign Relations 1776
to
January 20,1981. New York I985, t. II, s. 774.
376 377
nych, zlokalizowanych w głębi kraju. Wysiedlenia objęły łącznie
110 tys. osób. Gdy fala obaw co do ich lojalności w latach 1943,
1944 znacznie opadła, około 35 tys. pozwolono opuścić obozy.
Reszta uzyskała to zezwolenie dopiero w styczniu 1945 r. Całą
sprawę traktuje się w USA jako najbardziej jaskrawy w dziejach
tego kraju przypadek naruszenia praw obywatelskich. Procesy o
odszkodowanie za utracone mienie (szacowane na 400 mln dola-
rów) oraz za straty moralne ciągną się od 1944 r. aż do chwili
obecnej.
Mówiąc o "froncie wewnętrznym" warto w końcu poświęcić nie-
co uwagi samym siłom zbrojnym. W okresie wojny zmobilizowano
łącznie 16,3 mln osób, z czego 12,1 mln pozostawało w służbie
czynnej w chwili zakończenia wojny we wrześniu 1945 r. Charak-
terystyczne jest przy tym to, że choć np. w 1944 r. siły zbrojne li-
czyły już 10 mln osób, to tylko 2,5 mln z nich brało czynny udział
w walkach. Reszta odbywała 8-10-miesięczne szkolenia. Dopiero
po zakończeniu tego dość długiego cyklu przygotowawczego żoł-
nierzy wysyłano na front. O tych ograniczeniach formalnych wy-
nikających z cyklu szkoleniowego warto pamiętać, gdyż stanowić
one mogą składową odpowiedzi na opóźnienia w realizacji pew-
nych ustaleń, dotyczących działań prowadzonych przeciwko pań-
stwom Osi, przyjętych przez mocarstwa alianckie.
W amerykańskich siłach zbrojnych służyło w czasie wojny wca-
le niemało kobiet. Tylko w 1942 r. przywdziało mundur 100 tys.
Amerykanek, a w kolejnych latach dalsze 100 tys. zasiliło forma-
cje Kobiecej Służby Pilotów Sił Powietrznych (Women Air Force
Seruice Pilots), Kobiecego Korpusu Armii (Women Army Corps)
oraz pełniło służbę pomocniczą w Straży Przybrzeżnej (Coast
Guard), flocie, a nawet piechocie morskiej.
Jeśli obecność kobiet w siłach zbrojnych nie raziła decydentów
wojskowych i politycznych, to nieco inaczej rzecz się przedstawia-
ła z powoływanymi pod broń czarnymi obywatelami. Zmobilizowa-
no ich łącznie ponad 1 mln. dak słusznie podkreśla Ronald H.
Spector: "W czasie wojny dla większości białych of'icerów z floty i
marines Murzyni byli kimś tak tajemniczym i nie dającym się o-
kreślić jak mieszkańcy klasztorów tybetańskich [...]. Oczywiście
służby pomocnicze, jak Women Army Corps, Coast Guard, Sea
Bees, Officer Candidate Schools, czy Red Cross, były otwarte dla
Murzynów. Można nawet było znaleźć czarnych oficerów, czar-
nych pilotów, a nawet czarnego generała [...]. Niemniej zdecydo-
wana większość Murzynów służyła wykonując proste i uciążliwe
czynności, jak budowa dróg, wyładunek towarów, pranie itp.
Wbrew niektórym ciekawie zapowiadającym się eksperymentom
sztywna segregacja [w sensie prawnym funkcjonowała ona w woj-
sku do końca lat 40. - K.M.] wciąż obowiązywała zarówno w ba-
zach, jak i na polu walki. Większość czarnych oddziałów miała
przynajmniej kilku białych oficerów, podczas gdy nieliczne (jeśli w
ogóle jakieś) białe oddziały były dowodzone przez czarnych ofice-
rów' 26.
,
Do tych uwag warto dodać jeszcze i to, że w przeciwieństwie do
innych elementów określających kształt stosunków wewnętrznych
w czasie wojny problematyka rasowa najoporniej poddawała się
zmianom dokonywanym w imię zwycięstwa nad wspólnym wro-
giem. Występowało przy tym swego rodzaju sprzężenie zwrotne.
Zwiększające się potrzeby produkcji zbrojeniowej i jednoczesny
odpływ białych mężczyzn do armii powodowały konieczność wy-
pełnienia luki na rynku pracy przedstawicielami innych grup spo-
łecznych - kobietami, kontraktowymi robotnikami z Meksyku,
zwanymi braceros (ok. 200 tys.), oraz Murzynami z Południa. Ci
ostatni, w liczbie ponad 400 tys., zaczęli się przenosić z okręgów
rolniczych i małych miasteczek tego regionu do wielkich miast
Północy i Zachodu. W krótkim czasie do Detroit przybyło ponad 60
tys. Murzynów. Pod koniec wojny 1/3 czarnych mieszkańców Los
Angeles rekrutowała się spośród ludności napływającej z Połud-
nia. Skala migracji, łącząc się z istniejącymi wcześniej uprzedze-
niami rasowymi, wielokrotnie prowadziła do ostrych w formie za-
mieszek. Najpoważniejszy tego rodzaju incydent miał miejsce w
czerwcu 1943 r. w Detroit, kiedy w czasie trwających dwa dni
starć zginęło 25 czarnych i 9 białych, a kilkaset dalszych zostało
rannych. W sierpniu tego samego roku doszło z kolei do wystą-
pień czarnych mieszkańców Harlemu. Wprawdzie nie pociągnęły
one za sobą of.iar w ludziach, ale i tak przykuwały uwagę polity-
ków ze względu na sam charakter owych akcji skierowanych
przeciwko własności należącej do białych.
zb R.H. Spector, Eagle Against the Sun. New York 1985, s. 387.
378 379
Dla amerykańskiego dowództwa, podobnie jak i dla samego Roo-
sevelta, logiczne wydawało się, że proces wyzwalania Europy roz-
począć należy od desantu od strony Wysp Brytyjskich. Taka ope-
racja wymagała jednak czasu, przygotowań i zaangażowania po-
ważnych środków materialnych. Jednocześnie podejmowane już w
1942 r. próby określenia stanu obrony niemieckiej "twierdzy Euro-
pa" (operacja pod Dieppe, 19 sierpnia 1942 r.) wykazały, że stacjo-
nujące w owym czasie w Anglii siły nie mogły myśleć o udanym
uderzeniu przez kanał La Manche. Roosevelt przystał zatem na
propozycję Winstona Churchilla, aby zamiast podjęcia walk w
Europie, najpierw doprowadzić do wyparcia Niemców i Włochów z
Afryki. W ten sposób zostałoby oczyszczone przedpole do dalszych
operacji w rejonie Morza Śródziemnego. Takie były ogólne założe-
nia pierwszej wielkiej operacji, w jakiej miały wziąć udział woj-
ska amerykańskie na szeroko rozumianym europejskim teatrze
woj ennym.
Od końca lipca 1942 r. rozpoczęto planowanie operacji Torch,
którą przewidywano podjąć w listopadzie tego samego roku. Miało
w niej wziąć udział 84 tys. żołnierzy amerykańskich, zgrupowa-
nych w trzech zespołach operacyjnych, współdziałających z wy-
dzielonymi oddziałami armii, marynarki i lotnictwa brytyjskiego.
Dowódcą sił lądowych mianowano gen. Dwighta D. Eisenhowera,
floty zaś - angielskiego adm. Andrew Browne C. Cunninghama.
Operację poprzedziły wysiłki dyplomatyczne amerykańskiego gen.
Marka W. Clarka, który podjął rozmowy z adm. deanem Darla-
nem, dowódcą francuskich sił zbrojnych stacjonujących w Algierii
i Maroku na temat ich przejścia na stronę aliantów.
Lądowanie wojsk alianckich rozpoczęło się 8 listopada 1942 r., a
ich celem stały się Casablanca, Oran i Algier. Dzięki wcześniej-
szym ustaleniom z okresu misji gen. Clarka udało się dość szybko
doprowadzić do zawarcia zawieszenia broni, które zaczęło obowią-
zywać już od 10 listopada. Od tego też momentu dotychczasowi
przeciwnicy mieli podjąć wspólną operację w celu opanowania Tu-
nisu i Bizerty. Zajęcie tych portów oraz likwidacja niemieckiego
Africa Corps przypadło dopiero na maj 1943 r. Wówczas Brytyjczy-
cy opanowali Tunis, Amerykanie zaś Bizertę (7 maja). W kilka dni
później skapitulowała reszta wojsk niemieckich i włoskich, w su-
mie ponad 250 tys. ludzi. Od tego momentu alianci niepodzielnie
panowali w Afryce Północnej, uzyskując przez to korzystne pozy-
cje wyjściowe do podjęcia inwazji Włoch. Udział US Army w dzia-
łaniach w Afryce Północnej dowiódł wciąż niedoskonałego przygo-
towania w sferze planowania operacyjnego oraz słabego wyszkole-
nia żołnierzy. Nałożenie się błędów w obu tych sferach doprowa-
dziło do nieproporcjonalnie wysokich strat w porównaniu do opo-
ru stawianego przez przeciwnika.
Logicznym z militarnego punktu widzenia następstwem opano-
wania wybrzeży północnoafrykańskich było podjęcie w 1943 r. in-
wazji Sycylii. Ta z kolei miała poprzedzić wkroczenie do Włoch
kontynentalnych. Szybkie zwycięstwo nad Włochami miało zaś
umożliwić podjęcie szeroko zakrojonych operacji na Bałkanach.
Na realizację tego planu osobiście nalegał Churchill, dla którego
wejście aliantów do Europy od południa pozwoliłoby - oprócz
szybkiego wyzwolenia wspomnianych obszarów - wyeliminować
ewentualność wkroczenia na Bałkany Armii Czerwonej i w kon-
sekwencji włączenia przedwojennych sojuszników brytyjskich-
w tym przede wszystkim Grecji, Jugosławii, Albanii - w orbitę
wpływów radzieckich. Pod wpływem nalegań brytyjskiego premie-
ra, który chcąc zrealizować swój plan gotów był ustąpić amerykań-
skim partnerom w innych miejscach, na konferencji w Casablance
(14 - 24 stycznia 1943 r.) prezydent Roosevelt przystał na podjęcie
inwazji Sycylii, a następnie przeniesienie działań na Półwysep
Apeniński. W zamian uzyskał od Churchilla zgodę na rozpoczęcie
strategicznych bombardowań Niemiec oraz akceptację premiera
brytyjskiego w sprawie bezwarunkowej kapitulacji Trzeciej Rze-
szy jako jedynej formuły określającej warunki zakończenia wojny.
W miesiąc po konferencji w Casablance przystąpiono do plano-
wania inwazji Sycylii, nadając operacji kryptonim Husky. Siły
amerykańskie miały być reprezentowane przez 7. armię pod do-
wództwem gen. George'a Pattona. Jej przewozowi służyć miało
1124 jednostek desantowych osłanianych przez 580 okrętów bojo-
wych. Całością sił alianckich, biorących udział w tej operacji, do-
wodził gen. Eisenhower.
Lądowanie z morza i powietrza rozpoczęło się w nocy z 9 na 10
lipca 1943 r. Doświadczenia z poprzedniej kampanii w pełni się
382 I 383
przydały. Tym razem straty były bez porównania mniejsze, a tem-
po przerzutu wojsk znacznie szybsze. Tylko w ciągu pierwszych
dwóch dni trwania operacji udało się przerzucić na brzeg 80 tys.
żołnierzy, 7 tys. samochodów i 300 czołgów. W trakcie zaś walk o
wyspę aż 478 tys. żołnierzy alianckich weszło do działań bojo-
wych.
Opór stawiany przez 6. armię włoską nie był zbyt duży, istotną
przeszkodą okazały się natomiast dwie doborowe dywizje niemiec-
kie, które (lepiej wyposażone niż włoskie i o znacznie wyższym
morale) broniły się zaciekle. W końcu, zagrożone odcięciem od
możliwości ewakuacji na kontynent, wycofały się tam po przeszło
miesiącu walk. Ocalałe zaś oddziały 6. armii 17 sierpnia poddały
się aliantom. Załamanie się obrony Sycylii przyniosło, obok efek-
tów militarnych w postaci stworzenia warunków do inwazji Italii,
także istotne skutki polityczne. Jeszcze w czasie walk o wyspę,
25 lipca, Mussolini został zmuszony do podania się do dymisji, a
stanowisko premiera objął marszałek Pietro Badoglio. Zmiana ta
sugerowała, że Włochy będą wkrótce chciały wycofać się z wojny,
co też rząd Badoglia ogłosił 8 września 1943 r., w pięć dni po tym,
jak pierwsze oddziały alianckie wylądowały w Italii.
Wycofanie się Włoch z wojny nie oznaczało wszak końca dzia-
łań prowadzonych w tym kraju. Już bowiem po ustąpieniu Musso-
liniego Niemcy, przewidując dalszy rozwój wypadków, postanowiły
znacznie wzmocnić swoje siły stacjonujące we Włoszech. W poło-
wie września 1943 r. 14. armia marszałka Erwina Rommla i 10. ar-
mia marszałka Alberta Kesselringa liczyły 17 dywizji, a zatem bli-
sko 440 tys. żołnierzy. Przeciwko nim alianci wystawili 5. armię
amerykańską (550 tys.) i 8. armię brytyjską (360 tys. żołnierzy)
oraz bardzo silne, liczące bowiem 4 tys. maszyn, lotnictwo. Podob-
nie jak w poprzednich operacjach dowódcą sił alianckich został
mianowany gen. Eisenhower.
Wysadzenie 3 września desantu przez 8. armię pod Reggio di Ca-
labria, a 9 września przez 5. armię pod Salerno, rozpoczęło opera-
cję na Półwyspie Apenińskim. Od samego początku, a szczególnie
boleśnie mogli się o tym przekonać Amerykanie, przeciwnik sta-
wiał wciąż zacięty opór. Wojska posuwały się powoli, ponosząc po-
ważne straty. Najpoważniejszym sukcesem Amerykanów w opera-
cjach we Włoszech do końca 1943 r. stało się zdobycie w dniu
384
1 października Neapolu. Od początku listopada linia frontu ustabili-
zowała się wzdłuż doliny Lirii. Wznowiona w końcu stycznia 1944 r.
ofensywa, podjęta w celu zdobycia Rzymu, przeciągała się aż do
połowy maja, kiedy to ostatecznie udało się złamać obronę nie-
miecką nad Garigliano. W rezultacie droga do stolicy Włoch sta-
nęła otworem, a samo miasto padło 4 czerwca. W następnych mie-
siącach udało się Amerykanom oswobodzić Florencję (4 sierpnia) i
dojść do linii Gotów, gdzie w połowie października 1944 r. zatrzy-
mali się, wznawiając dopiero w kwietniu 1945 r. działania zaczep-
ne pomiędzy Faenza a jeziorem Comacchio. Ostatecznie walki we
Włoszech zakończyły się 2 maja 1945 r. po podpisaniu kapitulacji
przez dowódcę niemieckich sił w tym kraju, gen. Vietinghoff Shel-
la.
Od połowy 1944 r. działania na froncie włoskim traktowano ja-
ko drugoplanowe wobec głównej, realizowanej w tym czasie przez
aliantów, operacji lądowania we Francji. Najważniejsza operacja
desantowa w dziejach nowożytnych wymagała odpowiednich przy-
gotowań. Zatwierdzony w marcu 1942 r. przez prezydenta Roose-
velta wstępny plan przewidywał użycie wiosną 1943 r. 48 dywizji
wspieranych przez 3250 samolotów. Plan ten w wielu punktach
uległ zmianom. Po ustaleniach, jakie zapadły na konferencji w Te-
heranie (28 listopada - 1 grudnia 1943 r.), nowy termin wyznaczo-
no na maj 1944 r. W operacji miały wziąć udział cztery armie:
l. i 3. armie amerykańskie, 2. armia angielska i 1. armia kanadyj-
ska - składające się z 37 dywizji. Zmniejszając liczebność wojsk
lądowych, zwiększono stan sił powietrznych. Przewidywano użycie
aż 10 800 samolotów bojowych. Dalsze 2300 maszyn służyć miało
jako środek transportu dla wojsk powietrzno-desantowych. Z mo-
rza operację wspierać miało 6000 okrętów różnych klas.
Przeciwko aliantom stanęło 60 dywizji niemieckich (Grupa ar-
mii "B" - marsz. Erwin Rommel i Grupa armii "G" - gen. Jo-
hannes Blaskowitz), rozlokowanych na obszarze od Holandii do
południowej Francji. Mając przewagę na lądzie, Niemcy ustępo-
wali jednak w powietrzu (tylko 500 maszyn) i na morzu (200 okrę-
tów). Brak zgodności co do koncepcji zwalczania ewentualnej in-
wazji, a ponadto nękające od wielu miesięcy naloty lotnictwa
alianckiego znacznie utrudniały dowództwu niemieckiemu zorga-
nizowanie skutecznej obrony "twierdzy Europa".
25 - Na drodze ku potędze.
Dzień "D", rozpoczynający operacjg Ouerlord (lądowanie we
Francji), wyznaczono na 6 czerwca 1944 r. Oddziały amerykańskie
lądowały na dwóch odcinkach Utah i Omaha, położonych pomig-
dzy Port-en-Bessin i uineville. Po umocnieniu sig i poszerzeniu
przyczółków - nie obyło sig to bez znacznych strat, zwłaszcza w
pasie Omaha - l. armia amerykańska rozpoczgła marsz na za-
chód, zdobywając Barneville (18 czerwca) i Cherbourg (27 czerw-
ca). Po likwidacji niemieckiego oporu w Normandii oddziały l. i
3. armii przesungły sig w kierunku Bretanii, oswobodzając ją na
przełomie sierpnia i września. W połowie sierpnia weszły do walki
nowe siły amerykańskie w postaci 7. armii, lądującej w rejonie St.
Maximie z zadaniem zajgcia najpierw Cannes, a nastgpnie Tulonu
i Marsylii. Po ich zdobyciu armia ta zaczgła sig posuwać na pół-
noc, dochodząc na początku września do linii - Kanał Alberta,
Akwizgran, Trewir, Metz i Luneville. W kontynuowanych w paź-
dzierniku i listopadzie działaniach ofensywnych udało się 1. armii
opanować Akwizgran, 3. armii - Metz i 7. armii - Strasburg. Na
przełomie listopada i grudnia front, na którym operowały armie
amerykańskie, ustabilizował sig w Ardenach. Stąd też wyszło w
połowie grudnia przeciwuderzenie wydzielonych z Grupy armii
"B" sił niemieckich, dowodzonych przez marszałka Waltera Mode-
la. W skład tego ugrupowania weszło 25 dywizji liczących łącznie
250 tys. ludzi, 1000 czołgów i 800 samolotów. Rozmach i skala pro-
wadzonych przez strong niemiecką w styczniu 1945 r. działań za-
skoczyły aliantów, a zwłaszcza Amerykanów widzących w przeciw-
niku już tylko pokonanego. Niemcom udało sig dokonać wyłomu o
szerokości 100 i głgbokości 80 km, który został zlikwidowany pod
koniec stycznia 1945 r. Kontrofensywa niemiecka w Ardenach
przyniosła aliantom 76 tys. strat w ludziach, a ponadto na około 6
tygodni opóźniła marsz sił sprzymierzonych w głąb Rzeszy.
Po zakończeniu walk w Ardenach alianci rozpoczgli 8 lutego ko-
lejną ofensywg, której celem było wkroczenie do Niemiec. Armiom
amerykańskim przypadło w udziale opanowanie Zagłgbia Saary
oraz rejonu pomigdzy Moguncją a granicą szwajcarską. Do końca
marca udało się tego dokonać 3. armii. Z kolei 1. i 9. armie (ta
ostatnia weszła do działań w sierpniu 1944 r.) uczestniczyły w za-
mknigciu sił niemieckich w Zagłgbiu Ruhry. Dostało sig tam do
niewoli aż 325 tys. żołnierzy niemieckich z Grupy armii "B" i Gru-
py armii "H". Po likwidacji tego wielkiego otła oddziały 1. armii
posuwały się w kierunku Łaby, gdzie 25 kwietnia pod Torgau
spotkały sig z armią radziecką. Z kolei 3. i 7. armie rozwijały ude-
rzenie w kierunku Linzu, Salzburga i Insbrucku. Tam też zastał je
koniec działań wojennych, kiedy 5, a nastgpnie 7 maja 1945 r. pod-
pisano z inicjatywy adm. Hansa Friedeburga bezwarunkową kapi-
tulacjg sił niemieckich w Holandii, Danii, Norwegii i na obszarze
Rzeszy. Dla Amerykanów oznaczało to koniec wojny w Europie,
lecz nie koniec działań wojennych w ogóle. Na pokonanie czekał
drugi, a w przekonaniu niektórych Amerykanów, nawet pierwszy
przeciwnik - Japonia.
Operacje realizowane z udziałem Amerykanów na Dalekim
Wschodzie pod wieloma wzglgdami znacznie różniły się od tych
prowadzonych w Afryce i Europie. Specyfika ich wynikała z nie-
zwykłości terenu, na jakim były rozgrywane - olbrzymiego ocea-
nu oraz dziesiątków archipelagów i pojedynczych wysp rozsianych
w różnych jego stronach. Panowanie na morzu i w powietrzu ura-
stało w tym przypadku do czynnika rozstrzygającego o powodze-
niu wszystkich operacji podejmowanych przez zaangażowane w
działaniach na Dalekim Wschodzie kraje.
Japoński atak na Pearl Harbor rozpoczął nową fazg wojny w
tym rejonie świata. Wraz z równoległym uderzeniem na bazy ame-
rykańskie, położone na Guam i Filipinach, Japończycy podjgli
ofensywg, której owocem było opanowanie Brytyjskich Malajów
(koniec stycznia 1942 r.), Singapuru (połowa lutego 1942 r.), Birmy
oraz Jawy (początek marca 1942 r.). W przypadku działań, których
stroną były w omawianym okresie Stany Zjednoczone, warto
przede wszystkim skupić sig na obronie Filipin.
W chwili rozpoczgcia wojny stacjonowała tam jedna amerykań-
ska i dziesigć dywizji filipińskich, którym wsparcia z powietrza
mogło udzielić 277 samolotów. Całością tych sił dowodził gen. Doug-
las MacArthur. Już po pierwszym dniu walk, 8 grudnia 1941 r.,
połowa samolotów amerykańskich została zniszczona na ziemi. Po
unieszkodliwieniu lotnictwa przeciwnika Japończycy postanowili
przystąpić do bezpośredniego szturmu, wysadzając desant 14. ar-
mii. Manila została zajgta 2 stycznia 1942 r. Walki w innych czgś-
ciach archipelagu trwały aż do połowy maja tego samego roku,
choć już w końcu lutego Roosevelt odwołał MacArthura, poleca-
386 387
jąc mu ewakuować się do Australii. Utrata Filipin pozbawiła Sta-
ny Zjednoczone niezwykle ważnych dla panowania na Pacyfiku
baz. Ponadtó uniemożliwiła utrzymanie stałego kontaktu z China-
mi, gdzie prowadzone działania wojenne uznawano w Waszyngto-
nie za swego rodzaju "dalekowschodni drugi front".
Kampania filipińska tak ze względu na strategiczne znaczenie
wysp, jak i zaciętość prowadzonych tam walk, odbiła się szerokim
echem w USA, a sam gen. MacArthur zyskał sławę bohatera naro-
dowego. Prasa nazywała go "lwem z Luzonu", matki nadawały
dzieciom jego imię, Kongres zaś przyznał mu Congressional Medal
of Honor. Ronald H. Spector z nieco większym dystansem podcho-
dził do zasług generała, podkreślając, że niemałą rolę w kreowa-
niu korzystnego dla siebie klimatu grał on sam. Zdolny nie tylko
jako wojskowy, ale również jako spec od technik propagando-
wych, MacArthur wiedział, jak trafić w nastroje społeczeństwa
spragnionego sukcesu, nawet jeśli za taki uznać należałoby he-
roiczną, choć nie zakończoną sukcesem obronę pozycji amerykań-
skich na Filipinach2s.
W walkach na Pacyfiku mogli Amerykanie w pierwszych mie-
siącach 1942 r. odnotować także pewne sukcesy. Znaczenie pierw-
szego z nich mieściło sig bardziej w wymiarze psychologicznym niż
militarnym. Otóż 18 kwietnia 1942 r. z pokładu lotniskowca "Hor-
net" wystartowało 16 bombowców B-25, udając się w lot nad... To-
kio. Eskadrą dowodził weteran I wojny światowej, płk James H.
Doolittle. Po wykonaniu bez większych przeszkód swojego zadania
bombowce skierowały się w stronę Azji kontynentalnej, lądując w
Chinach i ZSRR. Nie trzeba dodawać, z jak wielkim entuzjazmem
powitano w USA wieść o pierwszym w tej wojnie amerykańskim
nalocie na Japonię.
W niespełna miesiąc po tym zdarzeniu strona amerykańska
mogła odnotować pierwszy wyraźny sukces w sensie militarnym.
Miał on związek z bitwą morsko-powietrzną, która rozegrała się
na Morzu Koralowym w dniach 7 - 8 maja 1942 r.
W połowie kwietnia tego roku wywiad amerykański uzyskał in-
formacje o tym, że przeciwnik szykuje wyprawę, celem której miał
być Port Moresby w południowej Nowej Gwinei oraz wyspa Tula-
z" R,H. Spector, Eagle Agaanst the Sun, s.117,118.
388
Areas Under Japanese lontrol, iy% -
pońską w 1942 r.
Major Allied Offensive - Główne ofensywy sił sprzymierzonych
Major Allied Air Operations - Główne operacjc powietrzne sił
sprzymierzonych
Linie kropkowane z napisem: Limit of Farthest Japanese Expansion
- Najdalszy zasięg japońskich podbojów
gi w archipelagu Wysp Salomona. Opanowanie tych punktów
umożliwiłoby Japończykom uzyskanie dobrych baz przed planowa-
ną w dalszej kolejności inwazją Australii. Do przeprowadzenia
operacji wyznaczono trzy grupy okrętów. Pomiędzy nimi znalazły
się też trzy lotniskowce. Bazujące na nich samoloty stanowiły
trzon sił uderzeniowych przeznaczonych do zdobycia wspomnia-
nych punktów.
Po uzyskaniu informacji o planowanej przez przeciwnika opera-
cji dowódca US Navy na Pacyfiku, adm. Chester W. Nimitz, skie-
389
rował na Morze Koralowe lotniskowiec "Lexington", który miał
wspierać przebywający już w tamtym rejonie "Yorktown". Pierw-
szy kontakt przeciwników nastąpił 3 maja, kiedy piloci amery-
kańscy wykryli zespół desantowy zmierzający, by zająć Tulagi. Do
decydującego starcia doszło jednak w cztery dni później, kiedy sa-
moloty amerykańskie i japor'.skie wzięły za cel lotniskowce dru-
giej strony. W efekcie jeden japoński okręt został zatopiony, a
dwa pozostałe w różnym stopniu uszkodzone. Amerykanie stracili
z kolei "Lexington", "Yorktown" odniósł zaś uszkodzenia. Naj-
ważniejszym rezultatem bitwy było jednak wstrzymanie przez do-
wództwo japońskie lądowania w Port Moresby.
W niecały miesiąc po tych wydarzeniach doszło do kolejnego
starcia morsko-powietrznego. Tym razem celem japońskiego ataku
była Wyspa Midway, gdzie mieściła się amerykańska baza mor-
ska, lotnicza, a także stacja kabla transoceanicznego. Celem po-
mocniczym miały być należące także do USA Aleuty. W operacji
kierowanej przez adm. Isoroku Yamamoto wzięły udział główne si-
ły floty cesarskiej, w tym 8 lotniskowców i 11 okrętów liniowych,
14 krążowników i 58 niszczycieli. W tym samym czasie siły oddane
do dyspozycji adm. Franka J. Fletchera liczyły jedynie 3 lotni-
skowce i 8 krążowników oraz 14 niszczycieli. Przybywając 3 czerw-
ca w rejon Midway, zgrupowanie to mogło liczyć na wsparcie lot-
nictwa bazującego na wyspie.
Po wykryciu przeciwnika, rankiem 3 czerwca, lotnictwo amery-
kańskie przeprowadziło atak na flotę inwazyjną, która nie ponios-
ła jednak strat. Następnego dnia wyspa została zbombardowana
przez samoloty japońskie, w rezultacie czego instalacje wojskowe
zostały poważnie uszkodzone. W odpowiedzi lotnictwo morskie do-
konało udanego ataku na japońskie lotniskowce. W efekcie tych
bombardowań cztery lotniskowce japońskie zostały zatopione od
razu lub zatonęły w ciągu kilku godzin po ataku powietrznym. Po
stronie amerykańskiej "Yorktown" został bardzo ciężko uszkodzo-
ny i w parę dni później zatopiony w rezultacie ataku podwodnego.
Po dokonaniu tej wymiany ciosów powietrznych obie floty straciły
na skutek złej pogody łączność bojową, co też przesądziło o dal-
szych losach bitwy.
Strata połowy lotniskowców spowodowała, że Japończycy wyco-
fali się z planu opanowania Wysp Midway. Rezultat bitwy okazał
sig więc punktem zwrotnym w działaniach prowadzonych na Pacy-
fiku. Od tego momentu inicjatywa strategiczna przeszła w ręce
Amerykanów. Najlepszym tego potwierdzeniem było podjęcie przez
nich już z początkiem sierpnia tego samego roku działań ofensyw-
nych w rejonie Wysp Salomona.
Głównym celem podjętej przez Amerykanów operacji stało się
odbicie utraconych w maju i czerwcu wysp Guadalcanal i Florida,
gdzie Japończycy rozpoczęli budowę baz, z których mogli kontro-
lować szlaki komunikacyjne w kierunku Australii. Do operacji
odbicia wymienionych wysp dowództwo amerykańskie przeznaczy-
ło niemałe siły, obejmujące m.in. 3 lotniskowce, 1 okręt liniowy,
11 ciężkich i 3 lekkie krążowniki. Na dowódcę operacji wyznaczo-
no adm. Roberta Ghormleya. 7 sierpnia 1942 r., korzystając z osło-
ny floty, wylądowały na obu wyspach oddziały piechoty morskiej,
zajmując po krótkiej walce Floridę i część Guadalcanal. Nie ozna-
czało to wszak końca operacji, lecz jedynie początek całej serii
starć i bitew morsko-powietrznych, które ciągnęły się aż do po-
czątków lutego 1943 r. Liczne zmiany sytuacji na samych wyspach
i w ich rejonie, zaciętość walk oraz poważne straty obu stron, to
w największym skrócie to wszystko, co charakteryzowało wielo-
miesięczne walki o panowanie nad największą z Wysp Salomona.
Ostatecznie na początku lutego 1943 r. Japończycy ewakuowali z
Guadalcanal 11 tys. żołnierzy, a do 8 lutego 1943 r. wojska amery-
kańskie zlikwidowały ostatnie punkty oporu przeciwnika na wys-
pie. W efekcie wielomiesięcznych walk dapończycy stracili 25 tys.
żołnierzy, 1150 samolotów oraz 130 tys. BRT w zatopionych okrę-
tach wojennych. Straty amerykańskie szacowano na blisko 6 tys.
ludzi, 420 samolotów oraz 120 tys. BRT w zatopionych jednost-
kach.
Po ostatecznym złamaniu japońskiego oporu na Guadalcanal
dowództwo amerykańskie zaczęło stopniowo realizować strategię
zbliżania się, a następnie okrążania Japonii poprzez opanowywa-
nie strategicznych punktów na Pacyfiku. Niemałe przy tym zna-
czenie miał fakt, że US Navy nie dysponowała jeszcze zbyt wielu
lotniskowcami, które mogłyby z powodzeniem zastąpić bazy lądo-
we. Wdrażając wspomniany plan, w maju i sierpniu 1948 r. Amery-
kanie wylądowali na zajętych przez Japończyków w okresie walk
o Wyspy Midway Aleutach, w listopadzie opanowali Wyspy Gil-
390 391
berta, a na przełomie stycznia i lutego 1944 r. Wyspy Marshalla.
W drugiej połowie 1943 r. toczono także walki o wyspy położone w
północnej części Archipelagu Salomona. Panowanie nad nimi mia-
ło zapewnić Amerykanom dostęp do wielkiej japońskiej bazy na
Rabaul. Jej likwidacji, a przynajmniej neutralizacji służyły także
liczne i z powodzeniem przepl'owadzone desanty w północnej częś-
ci Nowej Gwinei. Wyzwolenie jej samej stało się zaś celem osob-
nej operacji, realizowanej pomiędzy styczniem a wrześniem 1944 r.
Z chwilą likwidacji oporu japońskiego w tym rejonie można było
przystąpić do kolejnej wielkiej operacji, jaką stać się miało odbi-
cie Filipin.
Jej podjęcie było możliwe także ze względu na odniesione w
pierwszej połowie 1944 r. istotne sukcesy w innym rejonie Pacyfi-
ku. Po zajęciu Wysp Marshalla na przełomie stycznia i lutego, lik-
widacji wielkiej bazy morskiej w Truk na Karolinach, a następnie
opanowaniu Saipan (czerwiec) i Guam (lipiec) w Archipelagu Ma-
rianów oraz w końcu zdobyciu Wysp Palau w połowie września,
flota i armia amerykańska zbliżyły się na tyle do Filipin, że moż-
na było myśleć o opanowaniu tych niezwykle ważnych strategicz-
nie i politycznie wysp.
Za miejsce pierwszego uderzenia w ramach operacji filipińskiej
dowództwo amerykańskie wybrało wyspę Leyte. Siły przeznaczone
do tego zadania były ogromne. Lądować miały 10. i 24. Wzmocnio-
ne Korpusy Armijne. Oddziały, wchodzące w ich skład, zostały za-
okrętowane na 600 transportowców osłanianych przez siły 3. i 7.
floty - łącznie 15 lotniskowców, 8 okrętów liniowych, 16 krążow-
ników i 64 niszczycieli. Lotnictwo pokładowe, stacjonujące na lot-
niskowcach, liczyło 1280 samolotów.
W dzień po tym, jak pierwsze oddziały desantowe zajęły drobne
wysepki w Zatoce Leyte (17 października 1944 r.), flota cesarska
otrzymała rozkaz zniszczenia okrętów przeciwnika i rozbicia sił in-
wazyjnych. Gdy 20 października wojska obu korpusów amerykań-
skich rozpoczęły lądowanie na Leyte, w kierunku wyspy płynęły
trzy zgrupowania floty cesarskiej. W trzy dni później rozpoczęła
się największa w dziejach drugiej wojny światowej bitwa morska.
W serii trwających trzy dni bojów ( zakończyły się 26 październi-
ka) flota cesarska straciła 4 lotniskowce, 3 okręty liniowe, 10
krążowników, 9 niszczycieli i 1 okręt podwodny. Straty amery-
kańskie były bez porównania mniejsze - 3 lotniskowce i 3 ni-
szczyciele.
Klęska floty sprawiła, że Japończycy wzmocnili obronę lądową
Filipin siedmioma nowymi dywizjami. To z kolei spowodowało, że
dopiero 23 lutego 1945 r. zdobyto stolicę kraju, Manilę. Walki z
rozproszonymi oddziałami japońskimi trwały jednak aż do począt-
ków lipca.
Gdy na Filipinach toczyły się już pierwsze walki, lotnictwo ame-
rykańskie, korzystając z baz na Marianach, rozpoczęło od końca
listopada 1944 r. strategiczne bombardowania wysp japońskich.
Trasa, jaką pokonać musiały samoloty, liczyła jednak 1500 mil
morskich. W celu jej skrócenia postanowiono zdobyc odległą jedy-
nie o 660 mil od Japonii wyspę Iwo Dzimę. Ta wulkaniczna wyspa
została zamieniona przez Japończyków w twierdzę, której bronił
21-tysięczny garnizon. Mimo przeznaczenia niewiarygodnie wiel-
kich sił do zdobycia wyspy (111 tys. żołnierzy, 17 lotniskowców, 8
okrętów liniowych, 6 ciężkich krążowników oraz 1170 samolotów),
rozpoczęta 10 lutego 1945 r. operacja okazała się dla Amerykanów
jedną z najcięższych w czasie wojny na Pacyfiku. Determinacja
obrońców oraz umiejętność wykorzystania przez nich warunków
naturalnych sprawiły, że zamiast przewidywanych 4 dni walki o
Iwo Dzimę trwały 36 dni. Straty amerykańskie były niezwykle wy-
sokie (26 tys. zabitych i rannych). Pamięć tych krwawych starć
utrwala po dziś dzień pomnik żołnierzy amerykańskich zdobywają-
cych Iwo Dzimę ustawiony na Grobie Nieznanego Żołnierza na
cmentarzu Arlington w Waszyngtonie.
Po opanowaniu Iwo Dzimy podjęto kolejną, na szeroką skalę za-
krojoną, operację, mającą przybliżyć flotę i lotnictwo amerykań-
skie do wysp japońskich. Celem jej stała się Okinawa, główna
wyspa w archipelagu Riukiu. Znajdując się ledwie 350 mil od Ja-
ponii, mogła posłużyć jako niezwykle dogodna baza dla wojsk
uczestniczących w przyszłości w inwazji samej Japonii. Siły prze-
znaczone do zdobycia Okinawy były jeszcze większe niż w przy-
padku Iwo Dzimy. W ich skład wchodziło kilka zespołów okrętów,
w tym także brytyjski. O skali operacji niech świadczy fakt, że
tylko jeden z owych zespołów, nr 51, liczył 1213 okrętów i 560 sa-
molotów, a w rozpoczętym 1 kwietnia 1945 r. desancie uczestniczy-
ło 182 tys. żołnierzy. Pomimo takiego nagromadzenia sił i środków
392 393
walki o Okinawg ciągnęły się do 21 czerwca 1945 r. Niezwykły ich
dramatyzm przejawiał się m.in. w masowym użyciu przez dapoń-
czyków samolotów "kamikaze". Dokonały one prawdziwych spu-
stoszeń we flocie przeciwnika - około 400 okrętów zostało zato-
pionych lub uszkodzonych. O determinacji Japończyków niech
świadczy także fakt, że z 89-tysigcznego garnizonu tylko 11 tys.
wzigto do niewoli. Zniszczone zostały również resztki floty cesar-
skiej, która 6 kwietnia, wykorzystując swój superpancernik "Ya-
mato", próbowała w desperackim rajdzie zlikwidować desant ame-
rykański.
Doświadczenia ostatnich dwóch omawianych operacji przekona-
ły dowództwo amerykańskie, że jakkolwiek Japonia jest już pozba-
wiona floty i regularnego lotnictwa, to pokonanie jej drogą bez-
pośredniej inwazji może po pierwsze znacznie przedłużyć wojnę
(przewidywano, że do 1947 lub 1948 r.), po wtóre wiązać się bgdzie
z olbrzymimi stratami w ludziach (rzgdu 1- 2 mln). Prawdopodob-
nie dalsze losy wojny na Pacyf iku potoczyłyby się właśnie według
tego scenariusza, gdyby nie fakt, że 16 lipca 1945 r. w kilka tygod-
ni po wygaśnięciu walk na Okinawie dokonano pierwszej, pomyśl-
nie zakończonej, próby z bombą atomową. Efekty jej działania
przerosły oczekiwania twórców i wojskowych. Po zbudowaniu
dwóch kolejnych egzemplarzy postanowiono ją ostatecznie użyć
wówczas, kiedy propozycja zakończenia wojny, przedstawiona rzą-
dowi japońskiemu w lipcu 1945 r., została pod wpływem wojsko-
wych ze sztabu cesarskiego odrzucona. Nawet jednak wówczas
rozważano - ze względu na świadomość niezwykłej niszczyciel-
skiej siły nowej broni - użycie jej w szczególny jak na warunki
wojenne sposób. Dokumenty znajdujące się w zbiorach Biblioteki
Harry S. Trumana w Independence (Missouri) wymieniają aż trzy
warianty ewentualnego ataku atomowego. Pierwszy przewidywał
dokonanie próbnej eksplozji, którą mieli obserwować emisariusze
japońscy! Ich obecność gwarantowałaby, że rząd japoński otrzy-
małby informacje o możliwościach nowej broni od wiarygodnych
świadków. Drugi wariant stwierdzał konieczność uprzedzenia
przeciwnika (z 14-dniowym wyprzedzeniem) o planowanym ataku
atomowym tak, aby miał czas na ewakuację ludności cywilnej z
otoczenia obiektów wojskowych. W końcu trzeci przewidywał
bombardowanie atomowe bez uprzedzenia. Ten trzeci wariant zo-
stał wybrany przez prezydenta Trumana, przekonanego opiniami
wyrażanymi w bliskim kręgu współpracowników. Sens ich pokry-
wał sig z tym, co jeszcze w końcu kwietnia 1945 r. twierdził
ówczesny dyrektor Biura ds. Mobilizacji Wojennej (Office of War
Mobilization), a późniejszy sekretarz stanu James F. Byrnes, uzna-
, jący, że bomba "może postawić nas w sytuacji, że pod koniec woj-
ny będziemy mogli dyktować własne [a zatem konkurencyjne wo-
bec propozycji pozostałych wielkich mocarstw - K.M.] warunki
pokoju"z9.
6 sierpnia 1945 r. pierwsza bomba atomowa spadła na Hiroszimę,
a druga w trzy dni później na Nagasaki. Akty te sparaliżowały ja-
pońskich decydentów wojskowych i politycznych. Podjęte rokowa-
nia w sprawie zakończenia wojny zostały s inalizowane 2 września
1945 r., kiedy na pokładzie pancernika "Missouri" gen. MacArthur
i adm. Nimitz, reprezentujący armię i flotę Stanów Zjednoczonych,
przyjmowali kapitulację Japonii. Z tą chwilą kończyła się trwająca
6 lat wojna światowa. Jednocześnie rozpoczynał się nowy, jakże
różny od minionych rozdział dziejów amerykańskich.
III
Przystgpując w grudniu 1941 r. do wojny przeciwko państwom
' Osi, Stany Zjednoczone wchodziły do koalicji państw wprawdzie
zjednoczonych we wspólnym celu, jakim było osiągnięcie zwycię-
stwa nad przeciwnikiem, ale różniących się właściwie pod każdym
wzglgdem, gdy mowa o koncepcjach dotyczących przyszłego
kształtu pokoju światowego. Różniły się one także w spojrzeniu na
priorytety wojenne oraz sposoby realizacji konkretnych operacji.
Najważniejsza w sensie militarnym była początkowo kwestia
określenia przez administrację Roosevelta, przeciwko któremu z
przeciwników najpierw obrócić swe siły. Na kilka dni przed ata-
kiem na Pearl Harbor "Chicago Daily Tribune" opublikowała taj-
ny plan Roosevelta dotyczący działań wojennych w Europie. Wy-
nikało z niego niezbicie, że za głównego przeciwnika prezydent
9 Chr. Thore, Allies of a Kind. The United States, Britain, and the War
Against Japan,1941-1945. Oxford University Press, New York 1975, s. 500.
394 395
uważał Niemcy, uznając działania przeciwko Japonii za drugo-
rzędne. Jednak to, co wydarzyło się 7 grudnia 1941 r., mogło zmie-
nić zarówno poglądy prezydenta, jak i jego doradców i sztabow-
ców. Ostatecznie sprawa priorytetów wojennych znalazła swe roz-
strzygnięcie w czasie wizyty Winstona Churchilla w Waszyngto-
nie (22 grudnia 1941 - 14 stycznia 1942 r.). Ustalono wówczas
strategię "Niemcy pierwsze" (Germany First), podporządkowując
osiągnięciu tego celu wszystkie przedsięwzięcia o charakterze ope-
racyjnym. Ustalono jednocześnie, że Stany Zjednoczone zaangażu-
ją wigcej niż jakiekolwiek inne państwo koalicji sił i środków w
wojnie na Dalekim Wschodzie. W praktyce oznaczało to, że jeśli
wojng w Europie można było nazwać "koalicyjną", to działania
prowadzone na Pacyfiku, wyjąwszy jedynie kilka operacji, okreś-
lić by można mianem wojny "amerykańskiej".
Już w czasie wspomnianego spotkania Churchilla i Roosevelta
podjęto temat, który pod względem znaczenia dla dalszych losów
wojny ustępował tylko kwestii priorytetów. Owym problemem by-
ła sprawa konieczności stworzenia drugiego frontu w Europie.
Realizowane na nim operacje odciążyłyby wojska radzieckie, na
których na przełomie lat 1941 i 1942 spoczywał główny ciężar dzia-
łań prowadzonych siłami lądowymi. Otworzenie drugiego frontu
oznaczałoby w istocie powtórzenie sytuacji z I wojny światowej.
Doświadczenia z lat 1914 -1918 wykazały, że Niemcy nie są zdolne
prowadzić w tym samym czasie wojny lądowej na dwóch frontach.
Stworzenie drugiego frontu prowadzić zatem mogło do skrócenia
czasu potrzebnego na pokonanie III Rzeszy. deśłi co do tego nie
było rozbieżności pomiędzy Rooseveltem i Churchiłlem, to pojawi-
ły się one, gdy dyskutowano na temat miejsca otworzenia drugie-
go frontu. Prezydent był zdania, że powinna być nim Francja,
gdzie stacjonowało gros niemieckich sił przebywających w Euro-
pie Zachodniej, i skąd w końcu było najbliżej do Berlina - celu
numer jeden aliantów. Pragmatyzm Roosevelta starł się z inną je-
go odmianą, reprezentowaną przez Churchilla. Kreując koncepcję
tzw. miękkiego podbrzusza Europy, premier brytyjski wskazywał
na Bałkany jako miejsce przyszłej inwazji.
Obie przedstawione koncepcje ścierały się aż do połowy 1944 r.
Jeśli już w styczniu 1942 r. sztab amerykański zaczął przygotowy-
wać plan operacji pod nazwą Round-up (późniejsza Ouerlord), o-
kreślając termin jej przeprowadzenia na połowę 1943 r., to jedno-
cześnie Brytyjczycy konsekwentnie obstawali przy południowym
kierunku uderzenia. W czasie kolejnego spotkania prezydenta i
premiera, w dniach 18 - 27 czerwca 1942 r., Churchillowi nie bez
trudu udało się przekonać Roosevelta do swego stanowiska. W
efekcie na jesieni 1942 r. podjęto operację Torch. W czasie kolej-
nych spotkań obu przywódców - w Casablance (14 - 24 stycznia
396 397
1943) i Waszyngtonie (12 - 25 maja 1943) - Churchill triumfował:
alianci decydowali się kontynuować działania na południu Euro-
py, podejmując inwazję Sycylii i wkraczając na Półwysep Apeniń-
ski. Dopiero w trakcie spotkania Wielkiej Trójki w Teheranie
(28 listopada - 1 grudnia 1943 r.) zapadły wiążące decyzje w spra-
wie otwarcia w maju 1944 r. drugiego frontu we Francji. Od tego
momentu sprawa ta przestała być przedmiotem rozważań, wcho-
dząc w fazg planowania operacyjnego i technicznych przygotowań
ze strony wojskowych.
Prymat działań prowadzonych na obszarze Europy skłaniał za-
równo sztabowców, jak i dyplomatów amerykańskich do zastano-
wienia sig nad przyszłością Niemiec. Pierwszym od chwili sformu-
łowania w Karcie atlantyckiej ogólnych celów wojennych aliantów
(ogłoszonych 14 sierpnia 1941 r.) istotnym posunięciem, zmierzają-
cym do określenia powojennego losu Niemiec, były ustalenia z
konferencji w Casablance ze stycznia 1943 r. To właśnie wtedy
przyjęto z inicjatywy amerykańskiej formułę o bezwarunkowej ka-
pitulacji III Rzeszy jako jedynej możliwej do zaakceptowania
przez aliantów. Określenie, na jakich warunkach zakończyć się
ma wojna, nie przesądzało jeszcze o losie pokonanego przeciwni-
ka. Wprawdzie już w Casablance podkreślono, że aliantom zależy
na likwidacji panującej w Niemczech f ilozof ii podboju, lecz o tym,
jaki kształt przyjmą decyzje dotyczące tego kraju, ani Roosevelt,
ani Churchill nie byli jeszcze w stanie powiedzieć.
Pewne konkretne propozycje przyniosła w tej materii moskiew-
ska konferencja ministrów spraw zagranicznych Wielkiej Trójki z
19 - 30 października 1943 r. Wówczas to wystgpujący w imieniu
Stanów Zjednoczonych Cordell Hull zaprezentował dokument pod
nazwą Gdówne zasady dotycz ce kapitulacji Niemiec. Przewidywa-
no w nim m.in. okupacjg terytorium Rzeszy, denazyf ikację, która
objąć miała głównie władze przyszłego państwa niemieckiego, uka-
ranie zbrodniarzy wojennych, demobilizacjg armii i zakaz zbrojeń,
płacenie przez Niemcy reparacji oraz oparcie ustroju odrodzonego
państwa na zasadach przyjętych przez demokracje zachodnie.
Kolejne spotkanie, tym razem na najwyższym szczeblu (konfe-
rencja w Teheranie) stało się okazją do zaprezentowania nowego
stanowiska USA wobec sprawy Niemiec. Głęboko przeświadczony
o konieczności wykorzenienia ducha militaryzmu z narodu nie-
mieckiego, Roosevelt zaproponował pod koniec konferencji trwały
podział Rzeszy na 5 niezależnych państw oraz powołanie 2 okrę-
gów poddanych kontroli migdzynarodowej. Churchill wystąpił wów-
czas z własnym planem podziału tylko na dwa organizmy - pań-
stwo pruskie i konfederację naddunajską, Stalin wyraził zaś swoje
obiekcje wobec obu projektów. Wprawdzie nie doszło wówczas do
przyjgcia wiążących decyzji, mimo to wystąpienie Roosevelta
świadczyło o postępującej "radykalizacji" polityków amerykań-
skich w odniesieniu do tej kwestii (niemałe znaczenie miały w tym
przypadku oceny dokonywane przez establishment w odniesieniu
do niemieckiej polityki eksterminacji Żydów).
O dalszym narastaniu owych nastrojów świadczył także tzw.
plan Morgenthau. Opracowany przez sekretarza skarbu Henry
Morgenthau, został of icjalnie zaprezentowany jako stanowisko
rządu amerykańskiego w czasie kolejnego spotkania w dniach
Il -16 września 1944 r. Roosevelta i Churchilla w Quebec. Plan
ten przewidywał likwidację w Niemczech przemysłu ciężkiego tak,
aby nigdy wigcej nie mógł zostać wykorzystany dla celów wojen-
nych. Początkowo przyjęty przez obu mężów stanu, musiał zostać
w miesiąc później przez nich porzucony ze wzglgdu na ostrą kryty-
kg, z jaką się spotkał w kręgu najbliższych doradców politycznych
Roosevelta oraz niektórych kół biznesu, jeszcze przed wojną zwią-
zanych z niemieckim światem gospodarczym. Wiążące decyzje od-
nośnie do przyszłości Niemiec postanowiono zatem odłożyć do ko-
lejnych spotkań na szczycie.
W dałcie (4 -11 luty 1945 r.) przyjgto postanowienia dotyczące
podziału Niemiec na strefy okupacyjne, przyznając Francji - po-
mimo wyraźnego oporu stawianego przez delegację amerykańską
- własną strefę. Przedmiotem dyskusji stał się także problem re-
paracji, którego rozwiązanie - określenie wysokości i zasad po-
działu - postanowiono odłożyć do następnego spotkania Wielkiej
Trójki. Odbyło się ono w Poczdamie (17 lipca - 2 sierpnia 1945 r.).
Pomimo zmian, jakie zaszły w Białym Domu po śmierci Franklina
D. Roosevelta i przejęciu władzy przez Harry Trumana, stanowi-
sko Stanów Zjednoczonych wobec spraw niemieckich nie uległo
poważniejszym modyf ikacjom. Delegacja amerykańska nalegała w
Poczdamie - i w tym punkcie znalazła pełne poparcie zwłaszcza
ze strony Stalina - by przeprowadzić szybką, ale i gruntowną de-
398 399
nazyfikację i decentralizacjg niemieckiego aparatu władzy
. W sfe-
rze polityki gospodarczej, nie bez oporów strony amerykańskie
przyjęto w końcu formułg o jednolitym traktowaniu Niemiec. O-
znaczało to, z jednej strony, dążenie do szybkiej decentralizac i
gospodarki niemieckiej, polegającej głó
wnie na likwidacji karteli i
monopoli, z drugiej zaś - stosowanie przez władze okupacyjne
jednolitej polityki finansowej, podatkowej itp. Delegacja amery-
kańska przystała w końcu także na wysuwany już w Jałcie postu-
lat strony radzieckiej, dotyczący przyznania ZSRR połowy, obli-
czanych na sumg 20 mld dolarów, reparacji niemieckich, które w
przeciwieństwie do tych z okresu po I wojnie światowej miały być
ściągane przede wszystkim w postaci majątku trwałego - surow-
ców, maszyn i urządzeń przemysłowych. Nie bez oporów Truman
przystał także na przekazanie ZSRR 1/3 zdobytej niemieckie flot
woj ennej. J y
Podsumowując całość polityki amerykańskiej wobec Niemiec w
okresie od Pearl Harbor do Poczdamu, warto podkreślić pewną jej
zwartość, przynajmniej gdy mowa o ogólnych zasadach. Uznanie
,
że III Rzesza jest odpowiedzialna za wybuch wojny światowe a
partia nazistowska za sterowanie Niemcami w tym kierunku, za-
ważyło wtedy na przyjgtym kursie, którego najbardziej ekstremal-
ną formą była koncepcja podziału kraju na kilka państewek rz
jednoczesnej radykalnej przebudowie ich podstaw gospodarczych
Prawdą jednocześnie pozostaje, że przy zachowaniu pewnych
pryncypiów polityka ta ulegała także modyfikacjom. Ewoluowała
pod wpływem bieżących wypadków wojennych, jak i - zwłaszcza
w roku 1945 - p y g
po zakończeniu działań n afe o rozwo u w darzeń w Europie już
a rontach. W ostatniej fazie, w okresie
od śmierci Roosevelta do konferencji w Poczdamie, zmieniała sig
także z uwagi na przewartościowania w ekipie Trumana, dotyczą-
ce miejsca Stanów Zjednoczonych w świecie. Biorąc pod uwa
podstawowe założenia polityki amerykańskiej wobec Niemiec, uę
znać ją można za dość skuteczną w działaniu. Bardzo wiele z tego,
co proponowała strona amerykańska swoim sojusznikom, zostało
bowiem przez nich przyjgte i określało w latach 1943 - 45 stosunek
całej Wielkiej Trójki do IIł Rzeszy oraz Niemców jako narodu.
Dominujące aż co najmniej do połowy 1943 r. wśród sztabowców
amerykańskich przekonanie, że Chiny są najlepszą bazą do ataku
400
na Japonig, powodowało, iż od przystąpienia USA do wojny kie-
runkowi chińskiemu w polityce amerykańskiej nadawano pewien
priorytet. Z jednej strony oznaczało to chęć wygaszenia mających
swe źródła w przeszłości konfliktów, z drugiej zaś przejawiało się
w postaci podejmowanych przez administrację Roosevelta, a póź-
niej także i Trumana, działań zmierzających do wprowadzenia
Chin do koncertu mocarstw światowych. Pierwsza z wymienio-
nych tendencji ujawniła się najpełniej w 1943 r., kiedy w grudniu
tego roku Kongres anulował obowiązującą od 1882 r. ustawę zaka-
zującą imigracji Chińczyków do USA. Od tego momentu imigran-
tom z Chin przysługiwały te same prawa w kwestii pobytu w Sta-
nach Zjednoczonych, co przybyszom z innych krajów.
Rok 1943 jest także ważny dla ocen polityki amerykańskiej wo-
bec Chin z innego jeszcze powodu. To właśnie wówczas ujawniła
się z całą siłą tendencja do traktowania przez administrację Roo-
sevelta Chin jako jednego z czterech wielkich mocarstw świato-
wych. W czasie przygotowań do pierwszego szczytu Wielkiej Trój-
ki w Teheranie Roosevelt wywierał presję na Stalina i Churchilla
,
aby Chiny mogły uczestniczyć w spotkaniu. Gdy Stalin odmówił
,
wówczas z inicjatywy Roosevelta postanowiono zorganizować w
dniach bezpośrednio poprzedzających konferencjg spotkanie prezy-
denta oraz Churchilla i Czang Kaj-szeka w Kairze (22 - 26 listopa-
da 1943). W trakcie tego szczytu, oprócz omówienia spraw związa-
nych ze strategią działań prowadzonych na Dalekim Wschodzie
p ,
ostanowiono przyznać Chinom po wojnie status wielkiego mocar-
stwa, jednocześnie odbierając go Japonii. Decyzje w tej sprawie
zostały formalnie potwierdzone w przyjgtej na zakończenie konfe-
rencji deklaracji. Ważny dla oceny miejsca Chin w polityce ame-
rykańskiej był także fakt sformułowania koncepcji, według której
po zakończeniu wojny kontrolę nad francuskimi posiadłościami w
Indochinach powinna przejąć komisja amerykańsko-brytyj-
sko-chińska. W ten sposób Chiny miały nie tylko uzyskać status
wielkiego mocarstwa, ale także znacznie zwigkszyć swój prestiż
międzynarodowy, przerastając pod tym względem tak ważne w do-
tychczasowych układach kolonialnych państwo jak Francja.
Niecałe dwa lata później z inicjatywy amerykańskiej Chiny sta-
ły sig jednym z czterech mocarstw zapraszających resztę państw
Wielkiej Koalicji do wzięcia udziału w konferencji założycielskiej
401
ONZ w San Francisco (przewidywanej na kwiecień 1945 r.). Fakt ten był ważny i
znaczący z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze Chiny występowały w roli
współarchitekta powojennego porządku na świecie. Po wtóre były obecne w gronie
państw, pomiędzy którymi zabrakło miejsca dla Francji, uznanej przecież decyz-
jami z Jałty (utworzenie francuskiej strefy okupacyjnej) za mocarstwo
światowe.
Jeszcze raz w 1945 r. potwierdzona została szczególna pozycja Chin w polityce
amerykańskiej. W czasie konferencji w Poczdamie alianci wydali deklarację, w
której sformułowali wobec Japonii żądanie bezwarunkowej kapitulacji, a ponadto
przedstawili zasady postępowania wobec cesarstwa w okresie powojennym (demi-
litaryzacja, demokratyzacja itd.). Z inicjatywy amerykańskiej do podpisania deklaracji
zaproszono oprócz Wielkiej Brytanii także i Chiny. Ponieważ ZSRR nie znajdował
się w tym czasie w stanie wojny z Japonią, a Francji nie traktowano jako
państwo, które może w sposób znaczący przyczynić się do zakończenia wojny na
Dalekim Wschodzie, więc udział Chin, jako sygnatariusza deklaracji, uznać
należy za szczególne wyróżnienie. W istocie nie tyle było to uznanie
faktycznego militarnego wkładu Chin do wojny z Japonią, co swego rodzaju
moralne zadośćuczynienie dane krajowi, który spośród aliantów pierwszy
doświadczył agresji japońskiej. Po wtóre potraktowanie Chin jako strony
Deklaracji poczdamskiej było kolejnym wyrazem rachub związanych z chęcią
wzmocnienia wpływów amerykańskich w tym kraju i, szerzej, w Azji. Osiągnięcie
tego celu stawało się tym ważniejsze, im silniejszą pozycję zyskiwała w samych
Chinach KPCh oraz im słabsze były europejskie mocarstwa kolonialne przy
jednocześnie rosnących w Azji wpływach ZSRR. Prowadzenie w okresie wojny gry
kartą chińską stało się dla administracji Roosevelta, a następnie Trumana
równie ważne ze względów militarnych, co i politycznych, równie istotne dla
losów działań zbrojnych na Dalekim Wschodzie, co i tego, co dziać się tam
miało po pokonaniu Japonii. Stanowiło w końcu wyraz przewartościowań w
polityce zagranicznej, która coraz bardziej wychodziła z kręgu koncepcji
izolacjonistycznych, wkraczając na drogę polityki globalnej.
Niezmiernie ważnym ogniwem w łańcuchu wydarzeń, prowadzących w tym kierunku,
był udział Stanów Zjednoczonych w tworzeniu
402
organizacji światowej, która zastąpić by miała wciąż formalnie istniejącą, ale
skompromitowaną swą niemocą Ligę Narodów. Roosevelt, podobnie jak w latach
poprzedniej wojny światowej Wilson, był głęboko przekonany o potrzebie powołania
organizacji światowej, która stać by się mogła gwarantem trwałości przyszłego
pokoju. Mając jednak w pamięci doświadczenia Wilsona z o-kresu dyskusji w Wersalu,
jak i te związane z procedurą ratyfikacyjną Paktu Ligi Narodów i traktatu
wersalskiego w samych Stanach Zjednoczonych, zdecydował się przyjąć inną niż
jego poprzednik strategię postępowania. Postanowił już w czasie wojny uzyskać
ze strony swoich najważniejszych partnerów, tj. Wielkiej Brytanii i ZSRR, zgodę
na projekt nowej organizacji i wraz z nimi dopracować szczegóły, lecz dopiero
po zakończeniu wojny doprowadzić do realizacji projektu.
Nazwa organizacji ,,Narody Zjednoczone" została zaproponowana przez Roosevelta, a
przejęta z dokumentu pod nazwą Deklaracja Narodów Zjednoczonych z l stycznia 1942 r., w
którym określono cele wojenne aliantów. Kolejnymi etapami na drodze do pow-
stania organizacji były: Deklaracja moskiewska 1943 r. (l listopada 1943), w
której mocarstwa Wielkiej Trójki stwierdzały konieczność utworzenia
organizacji światowej; Deklaracja teherańska, wydana na zakończenie szczytu w
Teheranie; konferencja w Dumbarton Oaks z 21 sierpnia - 7 października 1944 r., w
czasie której opracowano wstępny projekt statutu organizacji, i w końcu
konferencja w Jałcie, gdzie ustalono miejsce i termin konferencji założy-
cielskiej ONZ. W czasie wszystkich tych spotkań przedstawiciele USA, świadomi
błędów popełnionych w przeszłości, forsowali projekty, które z organizacji
światowej tworzyć miały forum dla prezentacji opinii na tematy stosunków
międzynarodowych, a jednocześnie pozwalały uczynić z niej sprawny instrument
działania w sytuacjach konfliktowych. Pierwszemu celowi służyć miało Zgro-
madzenie Generalne, drugiemu swego rodzaju dyrektoriat pięciu mocarstw,
nazwany Radą Bezpieczeństwa.
Fakt, że konferencja założycielska ONZ odbyła się w Stanach Zjednoczonych (San
Francisco, 25 kwietnia - 26 czerwca 1945 r.), oraz to, że siedzibą organizacji
stał się Nowy Jork, miał niemałe znaczenie, a zarazem niemalże symboliczną
wymowę. Tak silne związanie Stanów Zjednoczonych z ideą ONZ w zamierzeniu admi-
403
lustracji Roosevelta stanowiłoby zaporę przed podjęciem działań opozycyjnych
ze strony tych środowisk politycznych, które sądziły, że czasy powojenne będą
wyglądały podobnie jak te po zakończeniu I wojny światowej, Roosevelt, a
później także Truman uważali ponadto, że Stany Zjednoczone, jako pomysłodawca
ONZ, a następnie gospodarz nowej organizacji, zrealizują dzięki niej własne
koncepcje dotyczące budowy powojennego porządku w świecie. Zaangażowanie w
sprawy nowej organizacji rosło tym szybciej, im bardziej zwiększał się udział
USA w wojnie oraz im bliższy stawał się dzień jej zakończenia.
Niejako w cieniu decyzji politycznych znalazły się te, które dotyczyły
powojennego porządku widzianego w wymiarze gospodarczym i finansowym. Udział
Stanów Zjednoczonych w nadaniu im określonego kształtu był niemały, znaczenie
zaś przyjętych rozwiązań dla przyszłych losów kraju i świata trudno wręcz
przecenić. Większość z owych decyzji zapadła na konferencji, która odbyła się
w dniach 122 lipca 1944 r. w Bretton Woods w USA.
Formalnie rzecz biorąc, była to konferencja Narodów Zjednoczonych, a w obradach
brali udział przedstawiciele 45 państw, deklarujących chęć wejścia do ONZ. Jej
zadaniem stało się wypracowanie zasad dotyczących spraw walutowych i
finansowych. W jej trakcie utworzono Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a także
Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju, których zadaniem stać się miała pomoc
w odbudowie krajów członkowskich ze zniszczeń wojennych. Kto wie, czy
najważniejszy, a zarazem najpoważniejszy sukces delegacji amerykańskiej nie
polegał właśnie na przyjęciu zasad określających sposób funkcjonowania systemu
walutowego w świecie. W Bretton Woods ustalono bowiem, że wymienialna na złoto
w relacji 35 dół. za uncję waluta amerykańska stanie się podstawą do
obliczania kursów walut innych krajów. Stany Zjednoczone zobowiązały się do
utrzymania wymienialności swojej waluty na złoto, stając się w ten sposób
gwarantem trwałości systemu walutowego większości krajów świata.
Ustalenia te doskonale współgrały z zapadającymi w latach 1944 i 1945
decyzjami o charakterze politycznym. Stany Zjednoczone wychodziły z wojny nie
tylko jako kraj zwycięski, ale przede wszystkim jako gwarant światowego
porządku, w każdym z podstawowych wymiarów. Oznaczało to osiągnięcie przez USA
pozycji
404
mocarstwa światowego, a biorąc po uwagę posiadany przez nie w 1945 r. monopol
atomowy, nawet supermocarstwa. Rozpoczynał się okres pax americana. To, o czym myślał,
a nie był w stanie do końca zrealizować Woodrow Wilson, stało się faktem za jego
następców: Franklina D. Roosevelta i Harry Trumana.
ZAKOŃCZENIE
Podobnie jak w historii innych krajów, tak i w przypadku Stanów Zjednoczonych II wojna światowa
zmieniła tak wiele, ze rok 1945 uznać można za ważną cezurę w amerykańskich
dziejach. Nie chodzi zresztą o samą datę graniczną, lecz o cały okres: lata
1941-45. Truizmem byłoby twierdzić, że Stany Zjednoczone zakończyły wojnę jako
zupełnie inne państwo niż to, które w grudniu 1941 r. do niej przystępowało.
Jest to prawda, która odnosi się do zdecydowanej większości państw
uczestniczących w II wojnie światowej. Jeśli jednak zapytać, na czym polegały
różnice pomiędzy Stanami Zjednoczonymi z roku 1941 a tymi z roku 1945, to
okaże się, że odpowiedź uwzględnia te elementy, o których nie ma mowy w
przypadku innych krajów.
Zaczynając od spraw najbardziej oczywistych, wartych jednak podkreślenia w
związku z zaistniałą po wojnie sytuacją, przypomnieć należy, że w
przeciwieństwie do innych państw Stany Zjednoczone nie zostały bezpośrednio
dotknięte (z wyjątkiem posiadłości zamorskich) zniszczeniami materialnymi. W
Europie i w niektórych rejonach Azji liczne miasta, porty, drogi żelazne itp.
"wymagały odbudowy, i to często niemal od początku. Stany Zjednoczone, nie
zaznawszy zniszczeń na swoim terytorium, mogły, i to niemal natychmiast,
przeznaczyć sporą część środków materialnych i finansowych na pomoc dla innych
krajów. Ta łatwość w niesieniu pomocy potrzebującym okazała się istotnym
czynnikiem kształtującym stosunki międzynarodowe w ogóle, a w szczególności
określającym miejsce USA w powojennym świecie.
W tej ostatniej kwestii na podkreślenie zasługuje fakt, że w przeciwieństwie
do okresu I wojny światowej Stany Zjednoczone
406
wychodząc z wojny nie popadły w kolejny okres samoizolacji, lecz przeciwnie,
poprzez przynależność do ONZ postanowiły aktywnie uczestniczyć w kształtowaniu
stosunków międzynarodowych. Co więcej, fakt, że konferencja założycielska ONZ
odbyła się w USA, siedzibą zaś organizacji stał się Nowy Jork, miał określoną
wymowę. Oznaczał, że z własnego wyboru, a nie z przypadku, bądź pod presją
innych państw, USA weszły do tej organizacji, wiążąc się z nią na trwałe
niezależnie od tego, ile udział w jej pracach będzie przysparzać korzyści, a
ile strat interesom amerykańskim.
Pozostając przy sprawach relacji Stanów Zjednoczonych ze światem zewnętrznym,
należy zwrócić uwagę także i na to, że w przeciwieństwie do okresu kończącego
I wojnę światową USA nie wycofały się ani politycznie, ani militarnie z Europy.
Utworzenie strefy okupacyjnej w Niemczech oraz przyjęcie na siebie roli jed-
nego z gwarantów pokoju w Europie spowodowały, że od roku 1945 Stany
Zjednoczone nigdy nie będą już mogły zerwać powstałych więzi ze Starym
Kontynentem. Przesłanie Ojców Założycieli, zwłaszcza George'a Washingtona, że
nie należy mieszać się do konfliktów innych państw, w szczególności zaś
mocarstw europejskich, ostatecznie i bezpowrotnie straciło swe znaczenie.
Fakt, że Stany Zjednoczone prowadziły w latach 194145 dwie wojny w Europie i
na Dalekim Wschodzie sprawił, że silne związki USA z polityką międzynarodową
nie mogły ograniczyć się jedynie do Starego Kontynentu. Konsekwencje płynące
ze zwycięstwa nad Japonią okupacja tego kraju jak również powstałe w
okresie wojny związki polityczno-wojskowe z niektórymi krajami Azji głównie zaś z
Chinami implikowały głębokie zaangażowanie wychodzących z wojny Stanów
Zjednoczonych także w sprawy Azji.
Możliwości, czy nawet wręcz konieczność, prowadzenia aktywnej polityki
zagranicznej w okresie powojennym wynikały także z warunków wewnętrznych
Stanów Zjednoczonych. Straty własne w niczym nie przypominały tych, jakie były
udziałem zarówno wielu państw alianckich: ZSRR, Polski, Jugosławii, jak i
samych Niemiec. Już sam ten czynnik wystarczał, by w roku 1945 Amerykanie
mogli myśleć o sobie jako o narodzie, któremu przeznaczone jest pomagać, a być
może nawet, przewodzić innym. Gospodarka amerykańska ostatecznie wyszła z
nękającego ją kryzysu nie tylko
407
wielokrotnie zwiększając produkcję dóbr materialnych, ale także znajdując dla
nich zbyt w kraju i za granicą. Wprawdzie w okresie 1941-45 produkcja ta w
niemałym stopniu służyła celom wojennym, ale przestawienie gospodarki na potrzeby konsumpcji
sektora cywilnego dokonać się mogło bez większego trudu. Co więcej, w
przeciwieństwie do okresu po I wojnie światowej można było nie obawiać się w
okresie przejściowym recesji i wywołanych tym napięć społecznych. Sztucznie
wstrzymywany przez ograniczenia administracyjne popyt na towary konsumpcyjne z
jednej strony, a z drugiej program pomocy dla zniszczonych krajów Europy i
Azji stwarzały dla biznesu oraz amerykańskiego świata pracy wizję niczym nie
zmąconej prosperity, która w istocie trwała przez wiele lat powojennych.
Jednak sam boom gospodarczy, będący konsekwencją wojny i przeniesiony na okres
powojenny, jeszcze nie wystarczy do tego, by w tym wymiarze rok 1945 uznać za
cezurę w dziejach amerykańskich. To, co było bowiem najpoważniejszym w sferze
gospodarczej skutkiem udziału USA w wojnie, określić dałoby się pojęciami
narodzin i błyskawicznego rozwoju kompleksu gospodar-czo-militarnego. Nie jest to
jakiś jeden sektor produkcyjny, ale szereg równolegle występujących w poziomie
i pionie powiązań pomiędzy prywatnym biznesem a państwem reprezentowanym przez
organy powołane do kreowania polityki obronnej. Powiązania te stawać się
poczęły tym mocniejsze i trwalsze, im szybciej postępowała koncentracja
kapitału bankowego i produkcyjnego. Zjawisko to, ujawniające się w gospodarce
amerykańskiej jeszcze w okresie lat 20., spotęgowało się w czasie II wojny
światowej. Zmiany strukturalne nie ograniczyły się tylko do świata biznesu,
objęły także aparat państwowy.
Potrzeby wojenne, zwłaszcza w sytuacji kiedy kraj prowadził wojnę na dwóch
różnych teatrach, a ponadto stanowił źródło zaopatrzenia w środki walki dla
większości państw koalicji, doprowadziły do powiększenia się, i to aż
trzykrotnego, administracji państwowej. Wprawdzie część agend rządowych
zniknęła wraz z zakończeniem działań wojennych, ale w związku z wcześniej na-
kreślonymi ogólnymi zmianami w międzynarodowym położeniu Stanów Zjednoczonych
pojawiły się nowe urzędy przy zachowaniu Jednak typowych dla biurokracji
funkcjonującej w każdym kraju
408
schematów myślenia i działania. II wojna przyniosła zatem Amerykanom
współczesną biurokrację z jej wszystkimi dobrymi, częściej jednak negatywnymi
stronami.
Czy można sobie wyobrazić, aby w sytuacji kiedy gospodarka i aparat państwowy
przechodziły tak istotne zmiany, społeczeństwo mogło pozostać nimi nie tknięte
i funkcjonować według wzorców sprzed wojny? Oceniając zachodzące w tym
wymiarze przemiany stwierdzić należy, że w niektórych przypadkach można mówić
wręcz o metamorfozie, w innych zaś o zmianach zachodzących w długim okresie,
którym początek dały lata wojny. Boom gospodarczy związany z produkcją wojenną
sprawił, że tak dotkliwe w dekadzie lat 30. zjawisko, jak bezrobocie, w istocie
zanikło w latach 40. utrzymując się na minimalnym poziomie w kolejnej
dekadzie. W rezultacie wiele milionów Amerykanów w krótkim czasie na tyle
zmieniło swoje materialne położenie, że z klasy najuboższej przeszło do klasy
średniej, utrzymując po wojnie tę pozycję.
Amerykańska klasa średnia zmieniać się poczęła także w innym wymiarze; wzrosła
szybko, żeby nie powiedzieć gwałtownie, liczba ludzi z wykształceniem wyższym.
Na podstawie odpowiedniej ustawy z 1944 r. otworzono mury uniwersyteckie dla
wszystkich demo-bilizowanych żołnierzy pragnących studiować. Stworzenie możliwości
zdobycia wyższego wykształcenia administracja Roosevelta, a później Trumana,
traktowała jako należne byłym żołnierzom świadczenie, a zarazem uznawała za
rozwiązanie dla możliwych napięć społecznych, związanych z napływem na rynek
pracy znacznej liczby młodych ludzi. Wiele milionów demobilizowanych żołnierzy
skorzystało z tej szansy, jaką było zdobycie wykształcenia na rachunek rządu.
Uniwersytet przestał być elitarną placówką, w której oprócz wykształcenia
można było uzyskać także odpowiedni status społeczny. Uniwersytet powojenny,
ale działający w rezultacie decyzji podjętych w czasie wojny, stał się
instytucją głęboko zmieniającą struktury społeczne, ułatwiającą niwelowanie
przedziałów klasowych, grupowych i rasowych.
Listę znaczących zmian, jakie były widoczne i-odczuwalne w Stanach
Zjednoczonych w rezultacie udziału tego kraju w wojnie, można by wydłużać
właściwie w nieskończoność. Każda z wcześniej wymienionych często już sama
przez się pozwala uznać lata II wojny światowej za istotną cezurę w dziejach
amerykańskich,
27 - Na drodze ku potędze.
409
traktowane zaś łącznie jedynie potwierdzają skalę owych przemian. Dostrzegając
je, zgodzić się można z opinią amerykańskiego historyka Richarda S. Kirkendalla że w
wyniku wojny "Stany Zjednoczone znacznie zwiększyły swą potęgę, zaczęły
kształtować rozwój [wypadków K.M.] w sferze politycznej w wielu miejscach
[świata K.M.}, a także zmodyfikowały sposoby, jakimi naród rozwiązywał swoje
własne sprawy. Pomimo jednak tego, wojna nie uczyniła Stanów Zjednoczonych
krajem wszechpotężnym30. Wydaje się, biorąc zwłaszcza pod uwagę bieg powojennych
dziejów USA, że słowa te nie wymagają komentarza.
30 R.S. Kirkendall, The United States, 1929-1945. Years of Crisis and Change. Indiana University 1974, s. 288.
BIBLIOGRAFIA
Założeniem autora oraz Wydawnictwa było przekazanie Czytelnikowi pozycji opar-
tej na najnowszych osiągnięciach nauki historycznej. W związku z tym w
prezentowanym poniżej wykazie znalazły się przede wszystkim monografie
opublikowane w latach 70. i 80. XX w. Tylko w kilku przypadkach tam gdzie
prace nie straciły jeszcze swej aktualności, bądź też tematy w nich poruszane
nie doczekały się nowszych opracowań autor zdecydował się uwzględnić pozycje z
lat 60.
Abbot Richard H., The Republican Party and the South, 1855-1877. University of
North Carolina Press, Chapel Hill 1986. Aitschuler Glenn C., Race, Ethnicity, and Ctass in American Social Though,
1865- 1919. Ariington Heights 1982. Andersen Stuart, Race and Rapprochement: Anglo-Saxonism and Anglo-
American
Relations, 1895-1904. Forleigh, Dickenson University Press 1981. Aron Cindy Sondik, Ladies and Gentlemen of the
Ciuil Sernice; Middle-Class Wor-
kers in Victorian America. Oxford University Press, New York 1987.
Bailey Thomas A., Ryan Pauł B., Hitler vs. Roosevelt. The Undeclared Naval War.
New York 1979. Barber William J., From New Era to New Deal: Herbert Hoouer, the Economists,
and American Economic Policy, 1921-33. Cambridge University Press, New York
1985. Baskerville Stephen W., Willett Raiph (ed.), Nothing Else to Fear. New Perspecti-
ues on American Thirties. Manchester University Press 1985. Beard Charies Austin, Beard Mary Ritter, Rozwój
cywilizacji amerykańskiej. Warszawa 1961, t.l. Warszawa 1962, t.2. Beas Betty, A Reuolution Gone Backward: The
Black Response to National Politics,
1876- 1896. Westport 1987. Beli Sidney, Righteous Conguest. Woodrow Wilson and the Euolutioa of the New
Diplomacy. Port Washington 1972. Bander Thomas, Toward an Urban Vision. Ideas and Institutions in Nineteenth
Century America. Johns Hopkins University Press, Baltimore 1975.
411
Bennet Edward Moore, Franklin D. Rooseuelt and the Search for Security: Amen-can-Soviet Relations, 1933-1939.
Washington 1985.
Beringer Richard E., Hattaway Herman, Jones Archer, StiH William Jr., Why the South Lost the Civil War. University
of Georgia Press, Athens 1986.
Bernstein Irving, A Caring Society: The New Deal, the Worker, and the Great Dep-ression. Boston 1985.
Bernstein Michael A., The Great Depression: Delayed Recouery and Economic Change in America, 1929- 1939.
Cambridge University Press, New York 1987.
Billington Ray Allen, America's Frontier Heritage. New York, Chicago, San Francisco 1966.
Blackerby Henry C., Blacks in Blue and Gray. Afro-American Serowe in the Civil
War. Tuscaloosa 1979. Blaley George T., Historians of the Homefront. American Propagandists for the
Great War. University of Kentucky 1970. Blocker Jack S., Retreat from Reform. The Prohibitipn Moyement inthe
United Std-
tes, 1890- 1913. Westport 1976.
Braisted William Reynolds, The United Stałeś Nauy in the Pacific, 1909- 1922. University of Texas Press, Austin
1971.
Brożek Andrzej, Polonia amerykańska, 1854-1939. Warszawa 1977. Buchanan Albert Russell, Black Americans in
Worid War II. Santa Barbara 1977. Burns James MacGregor, The Workshop of Democracy. New York 1985. Burton
David H., The Learned Presidency: Theodore Roosevelt, William Howard Taft, Woodrow Wilson. Rutherford 1988.
Calavita Kitty, U.S. Immigration Law and the Control of Labor, 1820-1924. Lon-
don, Orlando 1984. Calhoun Frederick S., Power and Principle: Armed Interuention in Wilsonian Fo-
reign Policy. Kent State University Press, Kent 1986. Cameho Peter, Racism, Reuolution, Reaction, 1861-1877. The Rise
and Fali of Ra-
dical Reconstruction. New York 1976. Carnegie Andrew, The Empire of Business. London, New York 1903. Carosso
Vincent P., The Morgans: Prwate International Bankers, 1854-1913. Harvard University Press, Cambridge 1987. Carter
Dań. T., When the War Was Over. The Failure of Self-Reconstruction in the
South, 1865- 1867. Louisiana State University Press, Baton Rouge 1985. Casdorph Pauł D., Republicans, Negroes,
and Progresswes in the South, 1912-1916.
University of Alabama Press 1981. Cashman Sean Dennis, America in the Gilded Agę. From the Death of Lincoln to
the Rise of Roosevelt. New York University Press, New York 1984. Cassity Michael J., Chains of Fear. American Race
Relations Sińce Reconstruction.
Greenwood Press, Westport 1984. , Challener Richard D., Admirals, Generals and American Foreign Policy,
1898- 1914. Princeton University Press, Princeton 1973.
412
Chałasiński Józef, Kultura amerykańska. Formowanie się kultury nagrodowej w Stanach
Zjednoczonych Ameryki. Warszawa 1973. Chambers John Whitecley, The Tyranny of Change. America in the
Progressiye
Era, 1900-1917. New York 1980. Chenetier Marc, Kroes Rób (ed.), Impressions of a Gilded Agę. The American Fin
de siecle. Amsterdam 1983. Cherr Conrad, God's New Israel. Religious Interpretations o f American Destiny.
Englewood Cliffs 1971. Cłymer Kenton J., John Hay. The Gentleman as Diplomat. University of Michigan
Press 1975. Cohen Warren J., Empire without Tears: America's Poreign Relations, 1921-1933.
Tempie University Press, Philadelphia 1987. . . Cole Wayne S., Roosevelt and the Isolationists, 19321945. University
of Nebraska
Press, Lincoln 1983. Coletta Paolo E., The Presidency of WilHam Howard Taft. University Press of
Kansas, Lawrance 1973. Coletta Paolo E., William Jennings Bryan. Progresswe Politician and Moral States-
man. University of Nebraska Press, Lincoln 1969. Collin Richard H., Theodore Roosevelt, Culture, Diplomacy and
Expansion. A New
View of American Imperialism. Louisiana State University Press, Baton Rouge
1986. Costigliola Frank, Awkward Dominion. American Political, Economic, and Cultu-
rai Relations with Europę, 1919-1933. Cornell University Press, Ithaca 1984. Crane Daniel M., Breslin Thomas A., Ań
Ordinary Relationship. American Opposi-
tion to Republican Revolution in China. University Press of Florida, Miami 1986. Critchlow Donald T., Hawley Ellis W.
(ed.), Poverty and Public Policy in Modern America. Dorsey Press, Chicago 1989.
Crunden Robert M., Ministers of Reform. The Progresswes' Achieuement in American Cwilization, 1889-1920. New
York 1982. Cutler Phoebe, The Public Landscape o f the New Deal. Yale University Press 1985.
Dallek Robert, Franklin D. Roosevelt and American Foreign Policy, 1932-1945.
Oxford University Press, New York 1979. Danbon David B., The Worid of Hope! Progresswes and the Struggie for an
Ethical
Public Life. Tempie University Press 1987. Davis Burkę, The Long Surrender. Random House 1985. Davis Donald
Finlay, Cinspicuous Production. Automobiles and Elites in Detroit,
1899- 1933. Tempie University Press, Philadelphia 1988. ! DeBenedetti Charles, Origins of the Modern American Peace
Movement,
1915- 1929. KTO Press 1978. Devine Michael Jr., John W. Foster. Politics and Diplomacy in the Imperial Era,
1873-1917. Ohio University Press, Athens 1981. Dickman Howard, Industrial Democracy in America: Ideological
Origins of Natwnal
Labor Relations Policy. La Salle 1987.
413
Dyer Thomas G., Theodore Roosevelt and the Idea of Race. Louisiana University Press 1980.
Ellis Ethan L., Republican Foreign Policy, 1921-1933. Rutgers University Press 1968.
Fausold Martin L., The Presidency of Herbert C. Hoover. University Press of Kansas 1986.
Ferrell Robert H., American Diplomacy. A History. New York 1975. Ferrell Robert H., Woodrow Wilson and Worid
War I, 1917-1921. New York 1986. Fish Hamilton, Tragic Deception: FDR and America's Involvement in Worid War
II. Old Greenwich 1983. Foner Eric, Nothing but Freedom. Emancipatwn and Its Legacy. Louisiana State
University Press, Baton Rouge 1983. Foner Eric, Politics and Ideology in the Agę of the dvii War. Oxford University
Press 1981. Foner Eric, Reconstruction. America's Unfinished Reuolution, 1863-1877. New
York 1988. Foster Gaines M., Ghosts of the Confederacy Defeat. The Lost Cause and the Eme-
rgence of the New South. Oxford University Press, New York, Oxford 1987.
Gable John H., The Buli Moose Years. Theodore Roosevelt and the Progresswe Party. Port Washington 1978. Gardner
Lioyd C., Safe For Democracy. The Anglo-American Response to Reuolu-
tion, 1913-1923. Oxford University Press, Oxford, New York 1984. George Peter James, The Emergence of Industrial
America. Strategie Factors in
American Economic Growth Sińce 1870. State University of New York Press
1982. Gerster Patrick, Cords Nicholas (ed.), Myth and Southern History. The Old South.
Chicago 1974. Gilderhus Mark T., Pan American Yisions. Woodrow Wilson and Regional Integra-
tion in the Western Hemisphere, 1913-1924. University of Arizona Press, Tuscon
1986.
Gillette William, Retreat from Reconstruction, 1869-1879. Louisiana State University Press, Baton Rouge 1979.
Glatthaar Joseph T., The March to the Sea and Beyond. Sherman's Troops in the
Savannah and Carolinas Campaigns. New York Univeristy Press 1985. Gould Lewis L., The Presidency o f William
McKinIey. Regents Press of Kansas,
Lawrance 1980. :
Gould Lewis L., The Spanish-American War and President McKinIey. University
Press of Kansas 1982.
414
Gouldhourst Richard, The Midnight War. The American Intervention in Russia,
1918- 1920. New York 1978. Goodwyn Lawrence, Democratic Promise. The Populist Movement in the United
States, 1890- 1913, Westport 1976. Gruber Carol S., Mars and Minerua. Worid War I and the Uses o f the Higher Lear-
ning in America. Louisiana University Press 1975. Grudziński Przemysław, Przyszłość Europy w koncepcjach
Franklina D. Roosevelta,
1933-1945. Wrocław 1980.
Hali Christopher, Britain, America and Arms Control, 1921 -1937. New York 1987. Halle Louis Joseph, The United
States Acauires the Philippines: Consensus vs. Rea-
lity. University Press of America 1985. Hanna Alfred Jackson, Hanna Kathryn Abbey, Napoleon III and Mexico.
American Triumph over Monarchy. University of North Carolina Press, Chapel Hill
1971. Heały David, U.S. Expansionism. The Imperialism. Urge in the 1890. University of
Wisconsin Press, Madison 1970. Heinrichs Waldo H., Treshold of War: Franklin D. Roosevelt and American Entry
into Worid War II. New York. Oxford University Press 1988. Herzberg James R., A Broken Bond: American Economic
Policies toward Japan,
1931-1941. New York 1988. Hilderbrand Robert C., Power and the People. Executive Management o f Pub lic Opi-
nion in Foreign Affairs, 1897- 1921. University of North Carolina Press, Chapel
Hill 1981. Horowitz Daniel, The Morality of Spending Attitudes toward the Consumer Society
in America, 18751940. Johns Hopkins University Press, Baltimore 1985. Hoxie Frederick E., A Final Promise. The
Campaign to Assimilate the Indiom, 1880- 1920. University of Nebraska Press, Lincoln 1984. Hyman Harold Melvin,
Lincoln's Reconstruction. Neither Failure of Yisipn nor Vi-
sion of Failure. Fort Wayne 1980.
Irye Akira, Power and Culture. The Japanese-American War, 19411945. Harvard
University Press, Cambridge 1981. Israel Jerry, Progresswism and the Open Door. America and China, 19051921.
University of Pittsburgh Press 1971.
Katz Henryk, Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wrocław 1971. Keller Morton, Affairs of State.
Public Life in Łatę Nineteenth Century America.
Harvard University Press, Cambridge 1973. Kennedy David M., Over Herę. The First Worid War and American
Society. Oxford
University Press, Oxford, New York 1980.
415
Kennett Lee, For the Duration. The' United Stałeś Goes to War. Peari Harbor ' 1942. New York 1985.
Kerr Austin K., Organized for Prohibition. A New History of the Anti-Saloon Lea-gue. Yale University Press, New
Haven 1985.
Killen Linda, The Russian Bureau. A Case Study in Wilsonian Diplomacy. University Press of Kentucky 1983.
Kirkendall Richard S., The United States, 1929-1945. Years of Crisis and Change. Indiana University 1974.
Klein Maury, Prisoners of Progress. American Industrial Cities, 1850-1920. New York 1976.
Klement Frank L., Dark Lanterns. Secret Political Societies, Conspiracies, and Treason Trials in the dvii War. Louisiana
State University Press, Baton Rouge 1984.
Kleppner Pauł, Continuity and Change in Electoral Politics, 1893- 1928. Westport
- 1987.
Koppes Clayton R., Black Gregory D., Hollywood Goes to War: How Politics, Pro-
\ fits, and Propaganda Shaped Worid War II Movies. New York 1987.
Kousser Morgan J., The Shaping of Southern Politics. Suffrage Restriction and the Establishment of the One-Party
South, 1880-1918. Yale University Press, New Haven, London 1974.
Korusiewicz Leon, Abraham Lincoln. Warszawa 1975.
Korusiewicz Leon, Wojna secesyjna, 18601865. Warszawa 1985.
Kraut Alan M., The Huddled Masses. The Immigrants in American Society, 1880-1921. Ariington Heights 1982.
Kroes Rób, Portelli Alessandro (ed.),Socia/ Change and New Modes of Expression:
The United States, 1910-1930. Free University Press, Amsterdam 1986.
Kulski Julian, Przemiany w układach urbanistycznych miast amerykańskich. Warszawa 1970.
LaFeber Walter, The New Empire. Ań Interpretation of American Expansion,
1860- 1898. Comell University Press 1965. Lay Shawn, War, Reuolution and the Ku Klux Klan: A Study of Intolerance
in a
Border City. Texas Western Press, El Paso 1985. Lears T.J. Jackson, No Place of Grace. Antimodemism and the
Transformation of
American Culture, 1880-1920. New York 1981. Lester Brune, Chronological History o f United States Foreign Relations,
1776 to Ja-
nuary 20, 1981. New York 1985. Lieberson Staniey, A Piece of the Pie. Blacks and White Immigrants sińce 1880.
University of California Press, Berkeley 1980. Litwack Leon F., Been in the Storm so Long. Aftermath of Slavery. New
York 1979.
Mania Andrzej, Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Związku Radzieckiego w latach 1933-1941. Warszawa
1987.
416
Marchand Roland, Aduertising the American Drewnu Making Way for Modernity, 1920-1940. University of California
Press, Berkeley 1985.
Marks Frederick W. III, Velvet on Iron. The Diplomacy of Theodore Roosevelt. University of Nebraska Press, Lincoln
1979.
Marks Prederick W. III, Wind over Sand: The Diplomacy of Franklin D: Roosevelt. University of Georgia Press,
Athens, 1988.
McCoullough David, The Path Between the Seas. New York 1977.
McEIraine Robert S., The Great Depression. New York 1984.
McKee Delber L., Chinese Exclusion versus Open Door Policy, 1900-1906. Closhes over China Policy in the Roosevelt
Era. Wayne State University Press, Detroit 1977.
McNeił William C., American Money and the Weimar Republic: Economics and Politics on the Eve of the Great
Depression. Columbia University Press, New York 1986. ..-.
McPherson James M., Ordeal by Fire. The Civil War and Reconstruction: New York 1982. ' . - ' -
Michałek Krzysztof, Dyplomaci i okręty. Z dziejów polityki zagranicznej skonfedero-wanych Stanów
Ameryki, 1861 - 1865. Warszawa 1987.
Miller Stuart Creighton, Benevolent Assimilation. The American Conąuest of the Philippines, 1899-1903. Yale
University Press, New Haven 1982.
Minger Raiph Eldin, William Howard Taft and United States Foreign Policy. The Apprenticeship Years, 1900-1908.
University oflllinois Press, Urbana 1975.
Mink Gwendołyn, Old Labor and New Immigrants in American Political Deuelop-ment: Union, Party, and State,
1875-1920. Cornell University Press, Ithaca 1986.
Mordden Ethan, That Jazz! Ań Idiosyncratic Social History of the American Twen-ties. New York 1978.
Munson Gorham Bert, The Awakening Twenties. A Memoir-History of a Literary Period. Louisiana University Press,
Baton Rouge 1985.
Nash Roderick, The Nerwas Generation. American Though, 19171930. Chicago 1970.
Ninkovich Frank A, The Diplomacy of Ideas. US Foreign Policy of Cultural Rela-tions, 1938-1950. Cambridge
University Press, Cambridge 1981.
Noble David W., The End of American History. Democracy, Capitalism and the Me-taphor of Two Worlds in Anglo-
American Historical Writings, 18801980. University of Minnesota Press 1985.
Noble David W., The Progresswe Mind, 1890-1917. Chicago 1970.
Nowicka Ewa, Rusinowa Izabella, Wigwamy, rezerwaty, slumsy. Warszawa 1988.
Osborne Thomas J., Empire Can Wait. American Opposition to Hawaiian Annexa-tion, 1893- 1898. Kent State
University Press 1981.
417
Palmer Bruce, Mań over Money! The Southem Populist CritUfue of American Capi-
talism. University of North Carolina, Chapel Hill 1980. Parish Peter J., The American dvii War. New York 1981. Parmet
Robert D., Labor and Immigration in Industrial Ameriea. Boston 1981. Pastusiak Longin, Dyplomacja Stanów
Zjednoczonych, XVIII-XIX w. Warszawa
1978. Pastusiak Longin, Pól wieku dyplomacji amerykańskiej, 18981945. Warszawa
1974. Pastusiak Longin, Prezydenci; Stany Zjednoczone od Jerzego Waszyngtona do Roi
nalda Reagana. Warszawa 1987.
Pawlas Stanisław, Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Chin, 1941 1955. Warszawa 1973. Peeler
David P., Hope among Us Yet: Social Criticism and Social Solące in Depres-
sion Ameriea. University of Georgia Press, Athens 1987. Perrett Geoffrey, Ameriea in the Twenties. New York 1982. ;
Pfaelzer Jean, The Utopian Novel in Ameriea, 1886-1896. The Politics of Form.
University of Pittsburgh Press 1984.
Phillips Cambell, The 1940s. The Decade of Triumph and Trouble. New York 1975. Prange Gordon W., Peari Harbor.
The Yerdict of History. New York 1986. Pugah Noel H., Paul S. Reinsh. Open Door Diplomat in Action. KTO Press,
New
York 1979.
Reber Bruce (ed.), The United States Army and the Indian Wars in the Trans-Mis-
sissippi West, 1860- 1898. US Army Military History Institute 1978. Reed James, The Missionary Mind and American
East Asian Policy, 19111915.
Harvard University Press, Cambridge 1983.
Rogers Hugh C.B., The Confederates and Federals at War. Hippocrene Books 1976. Rooney Charies J. Jr., Dreams and
Yisions: A Study of American Utopias,
1865-1917. Westport 1985. Rosenbaum Herbert D., Barteime Elizabeth (ed.), Franklin D. Roosevelt: The Mań,
the Myth, the Era, 1882- 1945. New York 1987. Rosenberg Emiły S., Spreading the American Dream. American
Ecmomic and Cul-
tural Expansion. 1890- 1945. New York 1975.
Safford Jeffrey J., Wilsonian Maritime Diplomacy, 1913-1921. Rutgers University
Press 1978. Sainsbury Keith, The Turning Point. Oxford University Press, Oxford, New York
1985.
Schleier Merrill, The Skyscraper in American Art., 1890- 1931. Ann Arbor 1986. Schwantes Carlos A., Coxey's Army.
Ań American Odyssey. University of Nebra-
ska Press, Lincoln 1985. Segal Howard P., Technological Utopianism in American Culture. University of
Chicago Press, Chicago 1985.
418
Seip Terry L., The South Returns to Congress: Mera, Ecohamic, Medsures, and Inter-sectional Relationship, 1868
1879. Louisiana State Uniyersity Press, Baton Rou-
ge 1983.
Spector Ronald H., Eagle Against the Suń. The American War with Japan. New Jork 1985. .
Stein Judith, The Worid of Marcus Garuey: Race and Closs in Modem Society. Louisiana State University Press,
Baton Rouge 1986.
Stone Raiph, The Irreconcilables. The Fight Against the League of Nations. University Press of Kentucky 1970.
Stratton Joanna L., Pioneer Women: Yoices from the Kansas Frontier. New York 1981.
Suizberg Cyrus L., Such a Peace. The Roots and Ashes of Yalta. New York 1982.
Summers Mark W., Railroads, Reconstruction and the Gospel of Prosperity. Aid un-der Radical Republicans, 1865-
1877. Princeton University Press, Princeton 1984.
Swierenga Robert P. (ed.), Beyond the dvii War Synthesis. Political Essays of the dvii War Era. Westport 1975. :
Świątkowski Andrzej, Amerykańska polityka społeczna wobec imigrantów. Warszawa 1980.
Takaki Ronald T., Iron Cages. Race and Culture in Nineteenth-Century Ameriea. New York 1970.
Teaford John C., The Unheralded Triumph; City Government in Ameriea, 1870 -1900. Johns Hopkins University Press,
Baltimore 1984.
Thompson John A., Reformers and War: American Progressiue Publicists and the First Worid War. Cambridge
University Press, New York 1987.
Thorge Christopher, Allies o f a Kind. The United States, Britain, and the War Against Japan, 19411945. Oxford
University Press, New York 1976.
Tichi Cecilia, Shifting Gears: Technology, Literaturę, Culture in Modernist Ameriea. University of North Carolina
Press, Chapel Hill 1987.
Tomsich John, A Genteel Endeavor. American Culture and Politics m the Gitded Agę. Stanford University Press 1971.
Trachtenberg Alan, The Incorporation of Ameriea. Culture and Society in the Gil-ded Agę. New York 1982.
Trelease Allen W., Wbite Terror. The Ku Klux Klan Conspiracy of Southem Reconstruction. New York 1971.
Utley Jonathan G., Going to War with Japan, 1937-1941. University of Tennessee Press, Knoxville, 1985.
Vatter Harold G., The U.S. Economy in Worid War II. Columbia University Press, New York 1985.
419
Vittoz Stanicy, New Deal Labor Policy and the American Industrial Economy. Uni-versity of North Carolina Press,
Chapel Hill 1987.
Wadę Wyn Craig, The Fiery Cross. The Ku Klux Klan in America. New York 1987. Wagenknecht Edward, American,
Profile, 19001909. University of Massachusetts
Press, Anherst 1982. Walworth Arthur, Wilson and His Peacemakers. American Diplomacy at the Paris
Peace Conference, 1919. New York 1986. Weston Rubin Francis, Racism in US Imperialism. The Influence od Racial
As-
sumptions on American Foreign Policy, 18931946. University of South Carolina
Press, Columbia 1972.
White John, Blach Leadership in America, 1895-1968. New York 1986. White Ronald Cedric, Social Christianity and the
Negro in the Progressiue Era,
1890-1920. Princeton University Press 1972. ;
Widenor William C., Henry Cabot Lodge and Search for an American Foreign Policy. University of California, Berkeley
1980. . Williams William Appleman, Empire as a Way of Life. Oxford University Press
1980. Wilson Joan Hoff, American Business and Foreign Policy, 19201933. University
Press of Kentucky 1971. - !; ' ;
Winkler Allan M., Home Front U.S.A. America During Worid War I. Ariington
Heights 1986. . Wood Donna J., Strategie Uses of Public Policy: Businesę and Government in the
Progressiue Era. Marshfieid 1986. ' Wynn Neił A., From Progressiuism to Prosperity. Worid War I and American
Socie-
ty. New York 1986. . -
Yearns Burns W. (ed.), The Confederate Governors. University of Georgia Press,
Athens 1985.
INDEKS NAZWISK
Abbott, Lyman 195
Adams, Brooks 161
Adams, Samuel Hopkins 181
Addams, Jane 170, 172
Aguinaldo, Emilio 222, 224
Albert, książę, mąż królowej Wiktorii
51
Aidrich, Nelson W. 111, 184, 186 Alger, Horatio 111, 127 Allison, William Boyd 116 Amador Guerrero, Manuel 228
Ames, Oaks 73 Ames, Oliver 73 Andersen, Maxwell 301 Andersen, Robert 19, 20 Andersen, Sherwood 343 Anna
Stuart 107 Anthony, Susan B. 120 Antoine, Saesar C. 64 Arbuckle, Fatty 219 Arias, Desiderio 231 Armat, Thomas 218
Arthur, Chester A. 113, 117, 156 Ashiey, James M. 63 Astaire, Fred 345
Babcock, Oryille E. 73, 86 Bachmatiew, Borys 364
Badoglio, Piętro 384
Bailey, Thomas 164
Baker Eddy, Mary 126
Baker, Newton D. 171
Ballinger, Richard 185
Barnum, Phineas T. 132
Barrett, John 152
Barthou, Louis 357
Bartnicki, Andrzej 10
Barton, Ciarissa 25
Baruch, Bernard 199, 200, 315
Bayard, Thomas F. 156
Bazaine, Achille F. 136
Beadle, Erastus 128
Beard, Charles Austin 9, 66, 77, 316
Beard, Mary 9
Beauregard, Pierre G.T. 19, 20, 23
Belknap, William W. 74
Beli, Alexander Graham 123
Bellamy, Edward 96, 127
Bellows, George W. 129, 130
Belmont, August 115
Bentley, Arthur F. 176
Benet, Stephen Vincent 303
Benton, Thomas Hart 301
Berkman, Alexander 206
Bessermer, Henry 123
Beveridge, Albert J. 164
Bigel, John 134 -^
Blaine, James G. 74, 111, 112, 166, 166
Bland, Richard P. 115
Blaskowitz, Johannes 386
Bliss, Tasker H. 264
Blount, James H. 146
Bok, Edward 181
Bolivar, Simon 155
Bonilla, Manuel 233
Bonilles, Ygnacio 238
Booth, John Wilkes 56
Borah, William 266, 347
Bordas, Jose 231
Borglum, Gutzon 301
Bourke-White, Margaret 344
Bragg, Braxton 29
Brandeis, Louis 188
Briand, Aristide 352
Bristow, Benjamin H. 73
Brooks, Van Wyck 216, 217
Brown, Calvin 56
Bruce, Blanche K. 64
Brune, L.H. 256, 377
Bryan, William Jennings 91, 116, 184,
223, 233, 248, 254, 256, 258, 286, 362 Buchanan, James 19 Buffalo Bili, właśc. William Cody 83,
130, 268
Bulloch, James 33, 51 Bunau-Varilla, Philippe A. 227, 228 Burgess, John H. 162 Burleson, Albert S. 202 Burlingame,
Anson 150 Burnett, Frances Eliza 127 Burnside, Ambrose E. 25, 29 Butler, Benjamm E. 43, 115 Byrnes, James Francis
395
Caldwell, Erskine 343 Calles, Plutarco Elias 362 Campbell, John 18, 54 Cameron, Simon 21, 44 Campos, Arsino Martinez
de 143 Canby, Edward R. S. 82
422
Capone, Alphonse 283, 298, 309
Cardenas, Lazar 363
:,Carias, Tibercio 361
Carnegie, Andrew 7, 92, 96, 103, 123,
125, 126, 156, 223
Carranza, Venustiano 237, 238, 261 Cather, Willa Sibert 302 Chase, Salmon P. 40, 42 Castro, Cipriano 229 Catchings,
Waddiii 315 Catt, Carrie Chapman 213 Chamarro, Emiliano 232 Chaplin, Charies 219, 345 Chase, Stuart 315 Churchill,
Winston 369, 382, 383,
396-399,401 Ciarendon, George W. 136 Ciark, Mark Wayne 382 Ciark, Robert W. 61 Ciarke, Edward Y. 287 Clements,
Robert Eari 326 Cleveland, Grover 97, 102, 115, 116,
146, 153, 158, 159, 164, 165, 223 Cody, William F. 85 Colfax, Schuyler 73 Commander, Lydie 213 Conger, E.H. 240, 241
Conkling, Roscoe 111, 112 Connery, William P. Jr. 331 Conolly, Christopher 170 Coolidge, Calvin 290-292, 348, 352,
361, 362
Cooper, Peter 115 Coryell, John R. 128 Coughlin, Charies Edward 325, 326,
332
Cox, James M. 268, 290 Cox, "Boss" 110 Coxey, Sechler Jacob 6, 103 Cramer, Charies F. 291 Crane, Stephen 127
Crawford, Martin G. 18 Crittenden, John J. 18 Croły, Herbert 170 Crow, Jim 121, 380
Crowe, James R. 69
Cullen, Countee 292
Cummings, Edward Estlin 302, 303
Cunningham, Andrew Brown C. 382
Curry, John Stuart 301
Curtis, Charies 277
Custer, George A. 83
Czang Kaj-szek 401
'Daniels, Josephus 199
Darlan, Jean Francois 382
Darrow, Ciarence 286
Dartiqunave, Phillippe Sudre 234
Darwin, Charies Robert 123, 285
Daugherty, Harry 291
Davil, Miguel 233
Davis, A.K. 64
Davis, Harry 218
Davis, Henry W. 56
Davis, Jefferson 15, 17, 18, 20, 30, 39,
40,42,46-48,50-53, 198 Davis, John W. 288, 292 Dawes, Charies G. 313, 357 Debs, Eugene V. 102, 203, 208 De Forest,
John W. 127 de Lome, Enrique Dupuy 166 Dempsey, Jack 299 Denis, Ruth St. 300 Dewey, John 124 Dewey, George
166, 221, 222 De Witt, John 377 Diaz, Adolfo 232, 361 Diaz, Felix 236 Diaz, Porfirio 235, 238 Diedrichs, Otto von 221
Diiiinger, John 298 Diihngham, William P. 212 Disney, Walter 298 Doheny, Edward 291 Dole, Sanford B. 146 Donnelly,
Ignatius 90 Doolittie, James H. 388 DOS Passos, John Roderigo 302, 343 Dove, Arthur218
Dreiser, Theodore 217, 302, 343 Du Bois, William E.B. 214, 215 Duncan, Isadora 300 Dunn, Oscar J. 64 Duryea, Charies
219 Duryea, Frank 219
Eastman, George 7 Eccies, Marriner 338 Ederie, Gertrudę 298 Edison, Thomas A. 7, 123, 218 Eisenhower, Dwight David
382-384 Eliot, Charies W. 124, 223 Eliot, Thomas Stears 303 Ellington, Edward "Duke" 300 Elliot, Robert B. 64 Ericsson,
John 36 Escobero, Mariano 134 Ewans, Walker 344
Fagan, Mark 171
Fairbanks, Douglas 219, 298
Fairfieid, Henry 212
Fali, Albert 291
Farley, James Aloysius 342
Farrell, James T. 343
Faulkner, William 302, 343
Ferrell, Robert H. 258
Fessenden, William Pitt 69
Fisher, Horace N. 167
Fiske, John 123, 162
Fitzgerald, Francis Scott 302
Fletcher, Frank J. 390
Fletcher, Henry P. 238
Foord, John 152
Forbes, Charies R. 291
Ford, Gay Stanton 203
Ford, Henry 219, 220, 270, 271
Forest, Robert W. De 172
Forrest, Nathaniel 70, 72
Forsyth, John 18
Foster, William Z. 315, 343
423
Francis, David R. 363 Frank, Waldo 343 Frazer, Everett 152 Frelinguysen, Frederick T. 156 Fremont, John C. 42, 44
Frick, Henry C. 267 Friedeburg, Hans 387 Frost, Robert 303
Gable, Ciark 7
Garfieid, Harry A. 198
Garfieid, James A. 77, 113, 155
Garvey, Marcus 292, 293
George, Henry 96, 170
Gershwin, George 300
Ghormiey, Robert 391
Gibbs, Josiah Willard 123
Gibson, Walter Murray 145
Gifford, Walter S. 200, 314
Gilman, Daniel Coit 123
Gilman, Perkins Charlotte 213
Glackens, William J. 129, 130
Gleaves, Richard H. 64
Goldman, Emma 203
Gompers, Samuel 100, 200, 223
Goodnow, Frank 176
Gordon, John B. 77
Grange, Harold "Red" 299
Grant, Madison 211
Grant, Ułysses Simpson 28, 35, 53, 62,
64, 73, 76, 84, 112, 133, 136, 141, 142,
149
Gravier, Jurien de la 53 Graves, William S. 364 Greeley, Horace 74 Green, William 331 Grey, Edward sir 258 Griffith,
David W. 218, 287 Guggenheim, Daniel 185 Guiteau, Charles J. 113 Gutierrez, Rafael 361
Halleck,HenryW,28
424
Hamilton, Alexander 177 . Hanna, Marcus A. 111, 227 . ;
Harding, Warren, 282, 288, ,299-292,
348, 351, 361 Hardy, Oliver 219 Harriman, Edward H. 244, 245 Harrington, Francis C. 328 Harrison, Benjamin 146, 156,
223 Harrison, John P. 218 Hart, Loranz 300 Hart, William S. 219 Harte, Bret 127 Hartley, Marsden 218 Harvey, George
195 Haugen, Gilbert N. 277 Hastie, William 333 Hay, John 226, 228, 241-244, 253 Hayes, Rutherford 76, 77, 112, 142
Haywood, William "Big Bili" 209 Hearst, George 111 Hearst, William Randolph 129, 165,
227, 361
Hemingway, Ernest 302, 343 Hendrick, Burton J. 170 Henry, Robert 129 Hepburn, William 227 Hickok, James Butler 86
Hicks, Granville 343 Hillquit, Morris 208 Hoar, George 223 Homer, James K. 162 Hoogenboom, Ari 75 Hook, Sidney 343
Hooker, Joseph 26 Hoover, Edgar J. 285 Hoover, Herbert Ciark 198, 256, 262,
274, 277, 284, 290, 310, 313-316, 323,
332, 353, 354, 356, 358, 359, 362 Hopkins, Harry L. 317, 322, 328 House, Edward M. 187, 259, 264 Houseman, John 345
Howard, Oliver 0. 67, 68 Howe, William S. 364, 365 Howells, William Dean 127, 217 Huerta, Victoriano 236, 237
Hughes, Charles Evans 194, 264, 348,
349,351,357,361 Hughes, James Langston 292 Huli, Cordell 315, 317, 369, 372, 398 Hunter, David 44, 54 Huntington,
Collis 7, 95, 126
Ickes, Harold L. 317, 320, 333 Iliff, John W. 87 Insull, Samuel 295
Jackson, Andrew 111
James, Henry 127
James, Thomas L. 113
James, William 124
Jameson, J. Franklin 203
Jefferson, Thomas 80, 223, 301
Jimenez, Juan Isidoro 231
Johnson, Andrew 56, 57, 59, 62, 63,
114, 133, 136, 141, 144 Johnson, Hiram 266, 356 Johnson, Reyerdy 136 Johnson, Tom 171 Johnston, Hugh 319
Johnston, Joseph E. 22, 29, 30 Johnston, Sidney A. 28 Jomini, Henri de 22 Jones, Calvin 69 Jones, Robert "Bobby" 299
Josephson, Matthew 342 Juarez Garcia, Benito 52, 134
Kalinin, Michaił 366
Kamehameha III 144
Katz, Henryk 9
Keaton, Buston 219
Keith, Benjamin 130
Kellogg, Frank Billings 352, 353, 362
Kelly, Oliver Hudson 89
Kelly, William 123
Kennedy, John B. 69
Kenner, Duncan F. 44, 45
Kesseiring, Albert 384
Kid, Billy 85
Kirkendall, Richard S. 380, 381, 410
Knapp, Harry S. 231
Knox, Philander 245
Kołczak, Aleksandr W. 249, 364
Komura, Jutaro 250
Konoy, Fuminaro 371
Korusiewicz, Leon 17, 43
Kurusu, Saburo 371, 372
Laird, John 51, 52 La Follette, Robert M. 173, 174,
185-187,266, 292 La Mamea 149 Lamar, Lucien C. 77 Langdon, Harry 219 Lange, Dorothea 344 Lansing, Robert 259, 264
Laughlin, Harry H. 212 Laurel, Stan 219 Lee, Fitzhugh 166 Lee, Robert 24-27, 30,48 Lee, Samuel J. 64 Lemke, William
325, 326, 332 Lenin, Włodzimierz Iljicz 364 Lester, John G. 69 Lever, Asbur F. 198 Lewis, Harry Sinclair
302 Lewis, John L. 335 I'Huys, Drouyn de 134 Li Hung-Chang 154
Liliuokalani, królowa Hawajów 145 Lincoln, Abraham 14, 17-21, 24, 26,
27, 32, 39-45, 47, 51, 53, 55, 56, 63,
67, 68, 198, 301 Lindbergh, Charles 7, 298 Lindsey, William S. 51 Lippmann, Walter 170, 217 Litwinów, Maksim 366
Lioyd, Henry Demarest 96, 170 Lodge, Henry Cabot 164, 254, 264, 267,
349 London,Jack 217
28 - Na drodze ku potędze.
425
Long, Huey Pierce 324, 325 Łów, Frederick 154 Lowell, Amy 303 Lowell, Lawrence 167 Lubbock, Francis R. 53 Luce,
Henry 303 Ludlow, Louis 367 Luks, George 129, 130 Lynch, John R. 64 Lyon, Nathaniel 28
MacArthur, Douglas 315, 387, 388, 395
MacLeish, Archibald 303, 344
Macune, C.W. 90
Madero, Francisco 235, 236
Mahan, Alfred T. 163
Maksymilian, Ferdynand Józef 53,
133-135
Mallory, Stephen 33 Mallory, Walter H. 152 Mann, Dudley 50 Marin, John 217, 301 Marsh, Reginald 344 Mason,
James 50 Maurer, James Hudson 208 Mayo, Henry T. 236 Maxim, Hudson 195 Maxim, Julius 195
McAdoo, William Gibbs 257, 288, 315 McCIellan, George 24, 42 McCIurg, John W. 61 McCord, Frank O. 69
McCormick, Cyrus H. 103 McCulluch, Henry E. 28 McDowell, Irving 23, 24 McEIraine, Robert S. 310 McEIroy, Robert
M. 203 McGroarty, John Stevens 326 McKay, Ciaude 292 McKinIey, William 116, 148, 163, 164,
166, 167, 177, 184, 223, 225, 226, 228,
243,244
McManes, James 110 McNary, Charles L. 277
426
Meade, George 27
Meade, Richard W. 149 n
Meier, August 64
Mellon, Andrew W. 267
Michelson, Albert A. 123
Mikołaj II Romanów 253
Mitchell, John 179, 261
Mitchell, Margaret 345
Mitchell, William 347
Mix, Tom 298
Model, Walter 386
Moley, Raymond 317
Monroe, James 52, 133, 135, 157, 158,
229, 230, 352, 363
Montholon, Charles Francois de 134 Moore, Mariannę 303 Morgan, Arthur 323 Morgan, John Pierpont 96, 115, 126,
177, 182, 185, 186 Morgenthau, Henry 317, 338, 399 Morrow, Dwight W. 362 Mussolini, Benito 384
Napoleon III 47, 51-53, 133, 135 Navarro, Ramon 219 Nelson, Donald M. 373 Nelson, Samuel 18 Newcomb, Simon 123
Nimitz, Chester W. 389, 395 Nomura, Kiczisaburo 372 Norris, Frank 127, 170, 217 Norris, George W. 323 Nye, Gerald P.
366
Obregon, Alvaro 237 0'Keeffe, Georgia 218, 301 Olds, Ransom 219 Olney, Richard 158 0'Neill, Eugene 301 Ord, Edward
O. C. 62 Ovington, Mary 215 Owen, Robert 207
Palmer, Mitchell 205, 206, 209
Palmerston, Henry John 47, 51, 52
Parker, Alton B. 179
Parker, Dorothy 344
Pastusiak, Longin 10
Patman, Wright 314
Patten, Gilbert 128
Patton, George Smith 383
Pauncefote, Julian 226
Payne, Serano E. 185
Pauł, Alice 213
Peck, George 128
Pemberton, John C. 28
Pendleton, George H. 113
Perkins, Frances 317
Perrett, Geoffrey 269
Pershing, John J. 237, 238, 261, 262,
288
Pickett, George 27 Pinchback, P. B. S. 64 Pinchot, Gifford 183,185 Pingree, Hazen 171 Platt, Orville H. 164, 225 Platt,
Tom 111 Plessy, Homer 119
Plunkitt, George Washington 111 Pole, Francis C. 364 Polk, Leonidas L. 90 Pope, John 62 Porter, Cole 300 Porter,
Edwin S. 218 Pound, Ezra Loomis 303 Powderiy, Terence V. 99 Pulitzer, Joseph 128, 129, 165
Quay, Matt 111
Ramon, Blanco 166 Randolph, Philip A. 380 Ransier, Alonzo J. 64 Rawlins, John H. 141 Redfieid, William C. 365
Reed, Richard R. 69
Reid, Ogden 195
Remington, Frederick 130
Revels, Hiram R. 64 .
Reynolds, William 149
Rhett, Robert B. 50
Rice, Emer 301
Riis, Jacob A. 170, 176
Robinson, Edward Ariington 303
Rockefeller, John P. 7, 95, 126
Rockhill, William W. 244
Roebuck, John A.51
Rogers, Richard 300
Rogers, Ginger 345
Roman, Allan B. 18
Rommel, Erwin 384, 385
Roosevelt, Franklin Delano 181, 225, 284, 316-319, 322-325, 327, 332-334, 338, 339, 341, 359-376, 380-383, 385,387,395-
403,405
Roosevelt, Theodore 91, 163, 166, 176-180, 182-188, 192, 194, 195, 221, 222, 225, 227-230, 240, 244-248, 250-254, 301, 341
Root, Elihu 195, 253, 254, 264, 349, 351
Roper, Daniel C. 339
Rosę, John 137
Rost, Pierre 50
Rowland, Henry A. 123
Rozbicki, Michał 9
Rosecrans, William 29
Russell, Charles Edward 170
Russell, John 51
^Sacco, Nicola 205 Sam, Viburn Guillaume 234 San Martin, Ramon Grau 363 Sapiro, Aaron 276
Schofieid, John McAllister 62, 135 Schomburgk, Robert 157, 158 Schurz, Car! 112, 223 Scopes, John 286 Scott,
Winfieid 23 Scruggs, L. 158
427
Seward, William H. 18, 39, 40, 49, 64,
134,135,138-140,144 Seymour, Edward 242 Seymour, Horatio 64 Shafter, William R. 222 Shahn, Ben 344 Shawn, Ted 300
Sheridan, Philip H. 62, 133, 134 Sherman, John 77, 97, 99, 177, 193 Sherman, William T. 28-30 Sherwood, Robert E. 344
Shufeldt, Robert 154 Siekłeś, Daniel E. 62, 141 Simmons, William J. 287 Simonson, Lee 217 Sinclair, Harry 291 Sinclair,
Upton 170, 208 Slidell, John 50, 53 Sloan, John 129, 130 Smith, Alfred E. 284, 288, 290, 316 Smith, Allen J. 176 Smith,
Edmund Kirby 30 Smith, Jesse 291 Solorzano, Carlos 361 Soule, George 315 Soyer, Isaac 344 Spargo, John 170 Spector,
Ronald H. 378, 379, 388 Spooner, John C.227 Stalin, Józef 399, 401 Stampp, Kenneth M. 42 Stanton, Edwin 40, 63
Stanton, Elizabeth Gady 120 Steffens, Lincoln 170, 343 Steichen, Edward 344 Steinberger, Albert B. 149 Stell, Joseph
218 Stephens, Alexander H. 16, 46, 64, 66 Stephens, Uriach S. 99 Stephenson, David 289 Sterberg, Herman Speck von
262 Stevens, John L.145, 146 Stevens, Thaddeus 59, 61, 63, 65 Stimson, Henry 354 Stone, Harriet 128
428
Straight, Willard 245 Strong, Josiah 162 Studebaker, Clement 156 Sulliyan, James H. 230 Sulliyan, Mark 170 Sumner,
Charles 61, 65, 136, 137 Sumner, William Graham 123
Taft, William Howard 91, 184,
186-189, 199, 212, 224, 232, 233, 235,
236, 239, 245, 250, 254, 264 Takahira, Kotoro 250 Tarbell, Idą 170 Taylor, Richard 30 Tesla, Nikola 123 Theron, Bernard
53 Thore, Ch. 395 Thurston, Lorrin 145 Tilden, Samuel J. 76 Tilden, William T. 299 Tojo, Hideki 371 Toombs, Robert 50
Toomer, Jean 292
Townsend, Francis Everett 326, 329 Trachtenberg, Alan 103, 104, 108 Truman, Harry 395, 399-402, 405 Tse-Hi,
cesarzowa 242 Tugwell, Rexford Guy 317, 338 Tunney, Gene 299 Turner, Frederick Jackson 161, 162,
187, 203
Twain, Mark 122, 127, 223 Tweed, William Marcy li
Underwood, Oscar W. 189, 849
Yalentino, Rudolph 7, 219, 298 Vallandigham, Clement 41, 42 Yanzetti, Bartolomeo 205 Vasques, Horacio 361 Veblen,
Thorstein 170 . Veiller, Lawrence 172
Vietinghoff-Shell 385 Vilas, William 111 Villa, Prancesco 237, 238 Yillard, Oswald Garrison 215 Vorst, Marie Van 170
Wadę, Ben 56 Wagner, Robert 331, 337 Walker, John G. 227 Walker, Leroy P. 21 Wallace, Henry A. 317 Wallace,
Lewis 128 Walsh, Frank P. 199 Warner, Charles D. 122 Washington, Booker T. 120, 214 Washington, George 223, 301,
341, 407 Weaver, James B. 91, 115 Weaver, Robert C. 333 Webb, William H. 148, 149 Weber, Max 218 Weiss, Car!
Austin 325 Welles, Gideon 36, 56, 140 Welles, Orson 345 Wells, Herbert George 345 Westinghouse, George 7, 123
Weyl, Walter 170 Weyler, Valeriano 165, 166 White, Henry 252, 264 Whitlock, Brand 170, 256 Wiktoria, królowa
angielska 50, 51 Wilder, Thornton 344
Wiley, Harvey W. 181
Wilhelm II 260, 261 s Wilkes, Charles 50
Willkie, Wendell L. 342
Willard, Frances E. C. 121
Willis, Albert S. 146
Wilson, Henry Lane 235, 236
Wilson, Woodrow 91, 105, 118, 140, 163, 169, 187-189, 191-195, 198, 201, 212, 230, 231, 236-239, 246, 248, 254-260, 262,
263, 265-267, 288, 316, 347, 363, 364, 373, 403, 405
Wiltes, Gilbert G. 144
Witte, Siergiej 250
Wood, Grand 301
Wood, Leonard 205, 222, 225
Woodin, William 317
Wormiey, James 76
Wright, Frank Lioyd 301
Wyck, Charles H. Van 90
Yamamoto, Isoroku 390 Yancey, William 50 Young, Owen D. 357, 358
Zapata, Emiliano 237 Zaragoza, Morelos 236 Zelaya, Jose Santos 232, 233 Zimmermann, Alfred 260
SPIS MAP l WYKRESÓW
Kryzys secesyjny w Stanach Zjednoczonych, 186061 (Peter J. Parish, The Ameri-can dvii War. New York 1981, s.
67)............................................ 16
Pogranicze w latach 1870 -1890 (Bernard Baiłyn, Robert Dallek, The Great Repub-lic. A History of the American
People. Lexington 1985, t: 2, s. 559)............. 81
Wykres obrazujący stan gospodarki amerykańskiej w drugiej połowie XIX w. (Ri-
chard N. Current, Alexander DeConde, Harris L. Dante, United fstates History.
Glenview 1977, t. 2, s. 23)........................................................ 101
Wykres obrazujący stan gospodarki amerykańskiej w latach 192041 (jak wyżej,
t. 2, s. 131)...............;........................;............................... 304
Wykres obrazujący stan gospodarki amerykańskiej w okresie wielkiego kryzysu
(jak wyżej, t. 2, s. 131)........................................................... 330
Azjatycki teatr działań wojennych z lat 1941-45 (Richard S. Kirkendall, The United States, 1929- 1945,
Years of Crisis and Change. New York 1974, s. 185).... 389
Europejski teatr działań wojennych z lat 194145 (jak wyżej, s. 201) """
397
SPIS ILUSTRACJI
1. Wydanie specjalne "Charleston Mercury" donoszące o secesji Karoliny Południowej (David
M. Potter, The Impending Crisis. 1848-1861. New York 1976, wkładka po stronie 270).
2. Widok Port Sumter po ostrzale z 12-13 kwietnia 1861 r. (Battkfields of the Ci-vil War. New York 1980, s. 19).
3. Scena z drugiej bitwy nad Buli Run po wyczerpaniusię amunicji niektórzy żołnierze
konfederaccy obrzucają przeciwników kamieniami 4. Działania flotylli rzecznej kpt. Davida D. Portera w czasie walk o Vicksburg w
kwietniu 1863 r. (jak wyżej, s. 227).
5. Przekrój konfederackiego okrętu podwodnego "Hunłey", który 17 lutego 1864 r. zatopił
okręt Unii "Housatonic" (Ciuil War Nwal Chronology, 18611865. Washington 1971, s. VI-178).
6. Moment ogłoszenia amnestii przez prezydenta Andrew Johnsona w dniu 29 maja 1865 r.
(James T. Adams, Album of American History. New York 1946, t. 3, s. 192).
7. Bilet wstępu na posiedzenie Senatu w dniu 13 marca 1868 r; Głosowano
wówczas nad złożeniem prezydenta Johnsona z urzędu (jak wyżej, t. 3, s. 224).
8. Karykatura carpetbaggera, tak jak widzieli go mieszkańcy Południa (Richard N.
Current, Alexander DeConde, Harris L. Dante, United States History. A De-yeloping
Nation. Glenview 1977, s. 290).
9. Jedna ze szkół zorganizowanych przez Freedmen's Bureau w Richmond (Bernard Baiłyn,
Robert Dallek, The Great Republic. A History of the American People. Lexington 1985, t. 2, s. 493).
10. Typowy strój członków Ku-Klux-Klanu (James T. Adams, Album... t. 3, s. 209).
11. W czasie posiedzenia obu izb Kongresu w dniu 2 marca 1877 r. senator Thomas W. Ferry ogłosił decyzję
potwierdzającą, że prezydentem Stanów Zjednoczonych został ostatecznie Rutherford
B. Hayes (James T. Adams, Album... t. 3, s. 305).
12. Geronimo jeden z ostatnich wielkich wodzów indiańskich (jak wyżej, t. 3, s.
357). , - , ,
13. Trzy różne typy domów pionierskich na Pograniczu (Joanna L. Stratton, Pio-
neer Woman. The Voice from the Kansas Frontier. New York 1981, wkładka po stronie 160).
14. Budowa transkontynentalnej linii kolej owej;; |S8kwietnia 1869 r. padł niezwykły rekord -
tego dnia budowniczowie Central Pacific ułożyli 16 km torów (Ja-
mes T. Adams, Album... t. 3, s. 236).
15. Pierwszy amerykański wieżowiec Home Insurance Building zbudowany w Chicago w 1884
r. (jak wyżej, t. 3, s. 359).
16. Posiedzenie lokalnej organizacji grangerów w stanie Illinois (jak wyżej, t. 3, s. 274).
17. Plakat informujący o kolejnych występach cyrku Buffalo Billa [David H. Ap-pel (ed.), Ań
Album for Americans. New York 1983, s. 163].
18. Karykatura prezentująca koniec francuskiej interwencji w Meksyku. Napoleon
III mówi do Maksymiliana: "Przykro mi, ale muszę iść, skoro nie chcę, abyś
mnie pociągnął za sobą" (Alfred J. Hanna, Kathryn A. Hanna, Napoleon III and Mexico. American
Triumph over Monarchy. University of North Carolina Press, Chapel Hill 1971, s. 294).
19. ,,Brama do politycznego raju", jaką pragną przekroczyć Hawaje przyłączając
się do Stanów Zjednoczonych ("Review of Reviews", marzec 1893).
20. Wrak pancernika "Maine" w Hawanie (Bernard Baiłyn, Robert Dallek, The Great Republic. A History of the
American People. Lexington 1985, t. 2, s. 654).
21. "Demaskatorzy": Lincoln Steffens, Idą Tarbell i David Graham Philips (The Era of Theodore Roosevelt,
1910-1912. New York 1958, wkładka po stronie 142).
22. Wielcy amerykańskiego biznesu: John P. Morgan i John D. Rockefeller (jak wyżej,
wkładka po stronie 142).
23. Sławni bossowie partyjni: Orville H. Platt z Connecticut i Nelson W. Aidrich z Rhode Island (jak
wyżej, wkładka po stronie 142).
24. Pierwszą wystawę samochodową otworzono w Stanach Zjednoczonych w Nowym
Jorku w 1900 r. (James T. Adams, Album... t. 4, s. 141).
25. William Kimball już w 1908 r. poddawał próbom swój helikopter - protoplastę
późniejszego śmigłowca (jak wyżej, t. 4, s. 264).
26. Karykatura przedstawiająca stosunki wewnętrzne w okresie Red Scare ("Review
of Reviews", grudzień 1919 r.).
27. W dniu 26 sierpnia 1920 r. weszła w życie XIX poprawka do Konstytucji, nadając
prawa polityczne kobietom. Na zdjęciu moment ogłoszenia tej decyzji w sie-
dzibie National Women's Party. [David H. Appel (ed.), Ań Album..., s. 177].
28. Scena podpisania w Białym Domu Protokołu pokojowego przez przedstawicieli Hiszpanii
przed mającymi rozpocząć się rokowaniami w Paryżu (Alexander De-Conde, A History of
American Foreign Policy. New York 1978, t. l, wkładka po stronie 162).
29. Znaczek pocztowy używany do celów propagandowych przez przeciwników budowy
kanału oceanicznego w Nikaragui (David McCoullough, The Path Be-tween the Seas. New York 1977,
wkładka po stronie 192).
30. Okładka poczytnego tygodnika ,,Harper's Weekły" (wydanie z 3 lutego 1906
r.) przedstawiająca w formie karykatury politykę "grubego kija" administracji
432
T. Roosevelta z okresu amerykańskiej mediacji w konflikcie marokańskim
(Alexander DeConde, A History..., t. l, wkładka po stronie 16 w).
31. Karykatura przedstawiająca koniec tajnej dyplomacji, ogłoszony przez W. Wil-sona
("Review of Reviews", marzec 1919 r.).
32. Prezydent Warren Harding na meczu beseballu w 1921 r. (John D. Hicks, Re-publican Ascendancy, 1921-
1933. New York 1960, wkładka po stronie 110).
33. Agenci służby prohibicyjnej właśnie odkryli kolejną nielegalną bimbrownię (jak
wyżej, wkładka po stronie 110).
34. Al Capone w czasie wakacji na Florydzie (jak wyżej, wkładka po stronie 110).
35. Przemarsz członków Ku-Klux-Klanu w jednym z miast w stanie New Jersey,
1923 r. (Richard N. Current, Alexander DeConde, Harris L. Dante, United Sta-tes History..., t. 2, s. 117).
36. Idole lat 20: Jack Dempsey mistrz boksu w wadze ciężkiej z lat 191926 oraz płk
Charles Lindbergh, który jako pierwszy pokonał w samotnym locie Atlantyk w maju
1927 r. [David H. Appel (ed.), Ań Album..., s. 178/79].
37. Wali Street w czasie paniki giełdowej w październiku 1929 r. (John D. Hicks,
Republican Ascendancy..., wkładka po stronie 110).
38. Jedno z typowych osiedli nędzy zwanych Hooversuille, gdzie mieszkali ci wszyscy, którzy w
rezultacie kryzysu stracili własne domy to konkretne było zlokalizowane w Nowym Jorku
(William E. Leuchtenburg, Franklin D. Roosevelt and the New Deal, 1932-1940. New York 1963,
wkładka po stronie 172).
39. Starcie weteranów z Bonus Army z policjantami w Waszyngtonie w 1932 r. (John D. Hicks, Republican...,
wkładka po stronie 110).
40. F. D. Roosevelt prezentuje szczegóły reformy bankowej w czasie pierwszej
radiowej "kominkowej pogawędki" w marcu 1933 r. [David H. Appel (ed.), Ań Album...,
s. 185].
41. Główni oponenci Nowego Ładu od lewej: Gerald L. K. Smith, Charles Coughlin i Francis Townsend
(Richard S. Kirkendall, The United States, 1929- 1945, Years of Crisis and Change. New York 1974, s. 90).
42. Zamieszki uliczne w Cleyeland w czasie fali strajków z 1937 r. (William E. Leuchtenburg, Franklin D. Roosevelt...,
wkładka po stronie 172).
43. Budynek Rady Miejskiej w Libby (stan Montana) przed i po przebudowie w ramach programu PWA (jak
wyżej, wkładka po stronie 172).
44. Amerykańska delegacja na konferencję waszyngtońską z 1921/22 r. od lewej:
Elihu Root, Henry Cabot Lodge, Charles Evans Hughes i Osear Underwood (John D. Hicks, Republican..., wkładka
po stronie 110).
45. Manifestacja matek przeciwnych programowi Lend-Lease (Richard N. Current, Alexsander DeConde, Harris L.
Dante, United States History..., t. 2, s. 177).
46. Franklin D. Roosevelt i Winston Churchill na pokładzie "Prince of Wales", gdzie podpisali Kartę
atlantycką (Thomas A. Bailey, Pauł B. Ryan, Hitler vs. Roosevelt. The Undeclared Naval War. New York 1979,
s. 77).
47. Pierwsza strona wydania "Chicago Daiły Tribune" z 4 grudnia 1941 r. z sensacyjnymi
doniesieniami na temat tajnych planów Roosevelta dotyczących włączenia się
Stanów Zjednoczonych do wojny i wysłania do Europy wielomilionowych sił
ekspedycyjnych (jak wyżej, s. 225).
438
48. Zdjęcie bazy amerykańskiej, w Peari Harbor wykonane z pokładu japońskiego
samolotu w czasie ataku 7 grudnia 1941 r. [Roger Morgan (ed.), Decade o f Cri-sis. New York
1975, s. 53]. . ,
49. Prezydent Roosevelt podpisuje 8 grudnia 1941 r. Deklarację wojny [David H. Appel (ed.), Ań Album..., s.
193].
50. Amerykańskie i filipińskie oddziały w czasie walk o Filipiny z przełomu
1941 i 1942 r. (Ronald H. Spector, Eagle Against the Suń. New York 1985, wkładka po stronie
192). ,
51. Bombowce B-258 z eskadry gen. Jameea Doolittle'a na pokładzie USS "Homet" przed
pierwszym lotem nad Tokio w kwietniu 1942 r. (jak wyżej, wkładka po strome 192).
62. Ulica w Hiroszimie odległa o 3,5 km od miejsca wybuchu bomby atomowej. Au-
tor tego zdjęcia zmarł od ran odniesionych w czasie wybuchu [Roger Morgan (ed.),
Decade of..., s. 107].
53. Generał Dwight D. Eisenhower wśród oddziałów amerykańskich przed lądowaniem w
Normandii (A. Russell Buchanan, The United States and Worid War II:
New York 1964, t. 2, wkładka po stronie 412).
54. Amerykanie japońskiego pochodzenia oczekują na transport przed udaniem się
do obozów koncentracyjnych zlokalizowanych w głębi Stanów Zjednoczonych
(Bernard Baiłyn, Robert Dallek, The Great Republic..., t. 2, s. 770).
55. Produkcja bombowców B-17 w zakładach Boeinga w Seattie (Richard S. Kir-, kendall, The United States..., s.
213).
56. Okładka z "Saturday Evening Post" z 1943 r. przedstawiająca "Różę Nitowni-
cę". Określenie to powszechnie stosowano w odniesieniu do kobiet zatrudnionych
w przemyśle zbrojeniowym [David H. Appel (ed.), Ań Album..., s. 204].
57. Zbiórka złomu prowadzona przez dzieci w ramach programu oszczędnościowego
realizowanego przez War Production Board (jak wyżej, s. 205).
58. Delegacja japońska na pokładzie pancernika "Missouri" w dniu podpisania kapitulacji (A.
Russell Buchanan, The United States..., t. 2, wkładka po stronie 412).
SPIS TREŚCI
Wstęp
str. 5
Rozdział pierwszy W obronie jedności Unii W obronie niepodległości
Konfederacji (1861-1865) str. 11
Rozdział drugi
Między normalizacją a rewola^ (1865-1877) str. 55
Rozdział trzeci Wiek Pozłacany (1877-1898) str. 80
Rozdział czwarty
Ku nowym horyzontom (1865-1898) str. 133
Rozdział piąty Reformatorzy (1898-1920) str. 169
Rozdział szósty Zdobywcy i protektorzy (1898-1920) str. 221
Rozdział siódmy Złote lata dwudzieste (1920-1929) str. 269
Rozdział ósmy Czasy zwątpienia i nadziei (1929-1941) str. 306
Rozdział dziewiąty Niespełnione marzenia o izolacji (1920-1941)
str. 347
Rozdział dziesiąty "Arsenał demokracji" (1941-1945) str. 373
Zakończenie
str. 406
Bibliografia str. 411
Indeks nazwisk
str. 421Spis map i wykresów
str. 430
Spis ilustracji str. 431
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
MICHALKIEWICZ HISTORIA ZATACZA KOLO
MICHALKIEWICZ HISTORIA PRAWDZIWA I EKUMENICZNA
History of the USA part one
Don Wright The Last Plantation (Historical Southern Usa) (v1 0) (html)
Nov 2003 History Africa HL paper 3
Historia harcerstwa 1988 1939 plansza
Historia państwa i prawa Polski Testy Tablice
Historia Kosmetyków
więcej podobnych podstron