Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
Spis treści
Karta redakcyjna
Prolog. Lolly Weller
Rozdział 1. Isabel Nash McNeal
Tytuł oryginału: THE MERYL STREEP MOVIE CLUB
Wydawca: GRAŻYNA SMOSNA
Redaktor prowadzący: KATARZYNA KRAWCZYK
Redakcja: MONIKA PAULICSKA
Korekta: ELŻBIETA JAROSZUK, HALINA RUSZKIEWICZ
Aamanie: Akces, Warszawa
Copyright 2012 by Mia March
All rights reserved
Copyright for the Polish translation by Bożenna Stokłosa 2014
Wszystkie postaci w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych żywych czy zmarłych jest
całkowicie przypadkowe.
ISBN 978-83-7943-565-4
Świat Książki Sp. z o.o.
02-103 Warszawa, ul. Hankiewicza 2
Księgarnia internetowa: Fabryka.pl
Konwersja: eLitera s.c.
Prolog
Lolly Weller
Piętnaście lat temu
Nowy Rok, 2.30 w nocy
Gospoda Trzech Kapitanów, Boothbay Harbor, stan Maine
telewizji leciał Silkwood z Meryl Streep, ulubioną aktorką Lolly. Gwiazda miała w nim
fryzurę shag, którą Lolly nosiła jako nastolatka. W filmie grała również Cher. Lolly uważała
W
ją za niezwykle wybuchową. Za osobę wybuchową ludzie uważali również Lolly, zwłaszcza jej siostra.
Lolly nie zgadzała się jednak z tą opinią. Jej zdaniem do niej pasowało inne określenie. Gdyby była
katoliczką, to z tego powodu zapewne biegałaby dwa razy dziennie do spowiedzi.
Gdy tej nocy po raz pierwszy zadzwonił telefon, Lolly zrobiła coś, co będzie ją prześladowało do
końca życia i czego nigdy sobie nie wybaczy. Stało się to tuż po drugiej. Zamroczona alkoholem
z okazji sylwestra jej siostra Allie opowiedziała Lolly ze śmiechem przez telefon, jak w tej chwili na
środku eleganckiego holu Boothbay Resort Hotel jej mąż tańczy niczym John Travolta w Pulp Fiction.
Wyznała, że wypili po cztery czy pięć kieliszków szampana i z tego powodu proszą Lolly lub jej
męża, by ich stamtąd zabrali. Wymagało to poświęcenia zaledwie pięciu minut na dojazd tam, pięciu
na zawiezienie obojga do domu i pięciu na powrót do pensjonatu. Ale dzięki temu Lolly zyskiwała dla
siebie piętnaście rozkosznych minut. Obudziła męża Teda, który wymamrotał pod nosem coś na temat
cholernych pijaków, włożył jednak na piżamę długą futrzaną kurtkę z kapturem i pojechał po Nashów.
Lolly rzuciła okiem na dziewczęta. Ona i Ted zgodzili się zaopiekować tej nocy jej siostrzenicami,
gdyż na sylwestra mieli zapewnić wczasowiczom z Gospody Trzech Kapitanów tylko dęcie w róg
i darmowego szampana. Lolly zeszła z drugiego piętra na pierwsze i ostrożnie otworzyła drzwi do
pomieszczenia gospodarczego, gdzie trzymała odkurzacz i przybory do sprzątania. Szesnastoletnia
Isabel Nash przyniosła tu, jak za każdym razem, kiedy nocowała u nich w pensjonacie, materac,
poduszkę i koc i teraz smacznie spała. Na jej pięknej twarzy malował się taki błogi spokój, że nikt nie
potrafiłby sobie wyobrazić wychodzących z tych różanych usteczek krzyków i przekleństw. Isabel
wśliznęła się tu dziś zaledwie przed godziną, o wpół do drugiej, choć w święta i dni wolne od szkoły
Allie kazała jej wracać do domu o wpół do pierwszej. Okropnie pokłóciła się dziś z matką, zanim obie
wyszły wieczorem z domu. Naciągając na ramię siostrzenicy puchową kołdrę, Lolly spostrzegła na
szyi dziewczyny malinkę. Niech no tylko jej ojciec to zobaczy pomyślała.
Wróciła na drugie piętro i rzuciła okiem na drugą siostrzenicę, trzynastoletnią June Nash, która
spędzała tę noc w pokoju jej córki. W tej maleńkiej sypialni, znajdującej się naprzeciwko sypialni
Lolly i Teda, ledwie mieściło się jedno łóżko, a co dopiero mówić o dwóch łóżkach polowych, które
Ted dodatkowo rozłożył dla Isabel i June. Niestety, nigdzie indziej nie było dla nich miejsca, bo
w sylwestra wszystkie pokoje w pensjonacie były zajęte. Na falującej pod wpływem oddechu klatce
piersiowej June leżała otwarta powieść Jane Eyre, a podbródek dziewczyny oświetlało czerwone
światło latarki. Lolly zgasiła latarkę i odłożyła ją wraz z książką na nocny stolik, a następnie
odgarnęła z twarzy June gruby kasztanowaty lok. Ta dziewczyna nigdy nie sprawiała żadnych
kłopotów.
Leżała tu także w swoim łóżku Kat Weller, dziesięcioletnia córka Lolly i Teda. Gdy ojciec schodził
po schodach, obudziła się, błyskawicznie włożyła płaszcz, czapkę i rękawiczki z jednym palcem
i stanęła w drzwiach.
Tatusiu, czy mogę z tobą pojechać? poprosiła. Nie mamy przecież dziś lekcji.
Odmówił, bo było zbyt pózno i bardzo zimno, a poza tym na dworze kręcili się pijacy, i zaprowadził
ją z powrotem do łóżka. Zasnęła w czerwonych rękawiczkach, trzymając rękę na Kłapouchym swej
starej pluszowej maskotce.
Lolly podeszła do Kat na palcach, zadowolona, że córka leży odwrócona twarzą do ściany, bo gdyby
nagle zobaczyła tę słodką buzię, tak podobną do twarzy Teda, chyba pękłoby jej serce, co w tych
dniach często jej groziło. Ostrożnie zdjęła małej rękawiczki. Dziewczynka się poruszyła, ale nie
obudziła się.
Pod wpływem nagłego poczucia winy Lolly zagryzła wargi i wyszła z pokoju Kat. Zostało jej dla
siebie jakieś dziesięć minut. Pospiesznie wróciła do sypialni, zamknęła za sobą drzwi i położyła się
z powrotem do łóżka, kładąc na brzuchu pilota od telewizora i słuchawkę telefonu. Zmieniła kanał.
Silkwood bardzo jej się podobał, ale obejrzała go już co najmniej dziesięć razy, ostatni raz zaledwie
przed kilkoma miesiącami. Natrafiła na film Kiedy Harry poznał Sally, pogłośniła telewizor, żeby nie
było słychać jej głosu i wystukała numer telefonu. Jak zwykle podczas rozmowy serce biło jej
szybciej, przypominając, o czym kiedyś marzyła. Mówiła cicho, ale na tyle głośno, by być słyszaną
przez swojego rozmówcę, kiedy grany przez Billy ego Crystala Harry wyjaśniał Sally, w którą
wcieliła się Meg Ryan, co jest z nią nie w porządku.
Trzydzieści albo czterdzieści minut pózniej Lolly straciła poczucie czasu telefonista przerwał
jej połączenie, dzwoniąc z pilną wiadomością. Zesztywniała i oczywiście zgodziła się odebrać
rozmowę. Dzwonili z komisariatu policji w Boothbay Harbor. Było im przykro.
Z tamtej nocy na zawsze zapamiętała moment, w którym wypuściła z ręki słuchawkę telefonu
i znieruchomiała, z przerażeniem patrząc na twarz Billy ego Crystala widoczną na ekranie telewizora.
Pózniej nigdy już nie potrafiła obejrzeć żadnego filmu z tym aktorem, nie mogła na niego patrzeć
i słuchać jego głosu. Jej serdeczna przyjaciółka Pearl uznała, że na szczęście Lolly przełączyła kanał,
na którym leciał Silkwood, bo inaczej nigdy więcej nie spojrzałaby na Meryl Streep.
Rozdział 1
Isabel Nash McNeal
bmyślony przez Isabel plan uratowania jej małżeństwa składał się z trzech elementów:
wykorzystania starego jak świat włoskiego przepisu na ravioli z trzema gatunkami sera,
O
przywołania wraz z mężem wspomnień tego wszystkiego, co było w ich związku dobre,
i przyrzeczenia sobie nawzajem, że już nigdy żadne z nich nie wspomni o tym, co ich od siebie
oddalało. Isabel kochała swojego męża Edwarda. Kochała go od szesnastego roku życia. To musiało
być to.
Stała przy kuchennym blacie, na którym leżała kartka z tak nagryzmolonym czarnym atramentem
przepisem, że ledwie mogła odczytać poszczególne słowa, a obok spoczywała gruda szarego ciasta
makaronowego, zagniecionego przez nią zgodnie z tym przepisem. Czy rzeczywiście ma tak
wyglądać? zastanawiała się.
Wzięła z wiszącej nad blatem półki książkę kucharską Giady De Laurentiis Everyday Italian
i wyszukała przepis na ciasto makaronowe. Jej ciasto w niczym nie przypominało tego na zdjęciu. Po
prostu musiała zacząć wszystko od początku.
Na wypróbowanie przepisu miała pięć dni. W najbliższy wtorek przypadała dziesiąta rocznica jej
ślubu z Edwardem. Z tej okazji Isabel postanowiła odtworzyć ostatni wieczór i noc z miesiąca
miodowego spędzonego w Rzymie, kiedy ona i Edward mieli zaledwie po dwadzieścia jeden lat i byli
w sobie do szaleństwa zakochani. Wtedy to, gdy odeszli od fontanny di Trevi, do której wrzucili
monety, wypowiadając w myślach życzenia, natknęli się za rogiem ulicy na istną perłę czynną do
póznych godzin nocnych małą restauracyjkę z okrągłymi stolikami na wolnym powietrzu. Usiedli tam
w ten piękny sierpniowy wieczór, kiedy wiał lekki wietrzyk, pod gołym niebem, na którym wisiał
sierp księżyca, i zaczęli słuchać dochodzących skądś ściszonych dzwięków włoskiej opery.
W pewnym momencie Edward powiedział, że przy fontannie życzył sobie, by ich życie było zawsze
takie jak teraz i że to Isabel jest jego życiem. Ona życzyła sobie tego samego z nim.
Nad ravioli z trzema gatunkami sera, które oboje uznali za niebiańskie, mąż wyznał, że kocha ją
ponad wszystko i będzie kochał do końca życia. Potem wstał, przyciągnął ją do siebie i namiętnie
pocałował, co tak oczarowało właściciela restauracji, że zaprosił ich do środka, by dać przepis na
ravioli. W starej kuchni zastali jego matkę, która nieco przypominała wiedzmę. Ta ubrana w surową
czarną suknię kobieta o haczykowatym nosie i czarnych włosach zebranych z tyłu głowy w ciężki kok
stała przy piecu i mieszała w wielkich czarnych garnkach. Uśmiechnęła się do Isabel i Edwarda,
cmoknęła ich w policzki i po włosku napisała na kartce przepis, który jej syn przełożył na angielski
i dodał od siebie: Moja matka mówi, że ten przepis ma czarodziejską moc i gwarantuje długie
szczęśliwe życie małżeńskie.
Przez wszystkie lata, jakie minęły od tamtej chwili, Isabel nosiła kartkę z tym przepisem
w portfelu. Z okazji każdej kolejnej rocznicy ślubu zamierzała ugotować według tego przepisu ravioli,
ale zawsze z jakiegoś powodu albo udawała się z Edwardem na obiad do restauracji, albo byli gdzieś
na wakacjach. Poza tym najwyrazniej ravioli, które zjedli w ostatnim dniu miesiąca miodowego
w Rzymie, czyniły cuda, a w związku z tym nie potrzebowała żadnych gwarancji długiego
i szczęśliwego życia małżeńskiego, bo je miała aż do teraz. Nagle jej stosunki z mężem przeobraziły
się w coś na kształt zimnej wojny, gdyż zapragnęła czegoś, czego jakoby nie powinna chcieć,
zapragnęła tak bardzo, że aż ją to przestraszyło, a zarazem podekscytowało i dało poczucie życia na
serio. I z tego powodu płakała pod prysznicem, w supermarkecie, w samochodzie i w łóżku pózno
w nocy bo jej życzenie nigdy nie miało się spełnić.
Gdy wyrzuciła ciasto do kosza i włożyła miarkę do woreczka z mąką, usłyszała dochodzący od
strony drzwi frontowych szelest. Spojrzała z kuchni do holu i spostrzegła wsuniętą pod drzwi kopertę.
Zdziwiło ją to. Wytarła ręce w fartuch i ruszyła tam, stukając obcasami po wytwornej marmurowej
posadzce. Koperta nie miała adresu, a kartka białego papieru, na której widniał napisany na
komputerze list, nie była podpisana.
Anonim informował:
Twój mąż ma romans. Nie wiem, czy o tym wiesz ani czy chcesz wiedzieć. Ale
wyświadczyłaś mi kiedyś w tym mieście uprzejmość i to coś znaczy. Wiadomość o takiej
sprawie byłaby dla mnie ważna i coś mi mówi, że dla Ciebie też jest. Codziennie około
szóstej po południu na tyłach Hemingway Street 56 parkuje czarny mercedes.
Przykro mi.
Isabel gwałtownie wciągnęła powietrze i wypuściła z ręki list, ale zaraz go podniosła i przeczytała
ponownie. Edward ma romans? Pokręciła głową i czując, że uginają się pod nią nogi, usiadła na
stojącej w przejściu wyściełanej ławie. To musiała być pomyłka. Z pewnością to jest pomyłka
uznała bez zastanowienia. Przykro mi doręczyło list do niewłaściwego domu. Prawdopodobnie miał
trafić do rąk sąsiadki Isabel, Sashy Finton, której biały dom w stylu kolonialnym, o czerwonych
drzwiach i czarnych okiennicach, oraz prowadząca do drzwi frontowych kamienna ścieżka, przy której
rósł niecierpek, były takie same jak u McNealów. Na urządzanych przez sąsiadów imprezach
składkowych i na przyjęciach urodzinowych dla maluchów mąż Sashy jawnie flirtował.
Isabel czuła do tej kobiety wielką sympatię. Sasha zawsze była uprzejma, a dziś rano pomachała jej,
choć wyglądała na zdenerwowaną, gdy szła za mężem, który miał surową minę, do jego samochodu
czarnego mercedesa, takiego samego, jakim jezdzi Edward.
Isabel ponownie wciągnęła powietrze, szybko przeszła do salonu i w oknie od strony drzwi odsunęła
ciężką zasłonę. Wytężyła wzrok i za ozdobnym płotem z kutego żelaza zobaczyła drogę dojazdową do
domu Fintonów. Stało tam tylko srebrzyste bmw Sashy, czarny mercedes na pewno należy do Darina.
Spojrzała na zegarek. Minęła szósta. Może nie ma tu czarnego mercedesa, bo przecież Darin
zaparkował go na tyłach Hemingway Street 56? zastanawiała się.
Przeszła do kuchni, położyła list i kopertę na blacie i przycisnęła je pomidorem, choć tak naprawdę
chciała, by ten anonim został wcześniej zdmuchnięty przez wiatr, poszybował w niebo i nigdy się nie
pojawił. Jednak rzeczywistość była inna: wylądował pod drzwiami jej domu, świadomej tego, że
między nią i mężem od dawna dzieje się coś bardzo złego, że ich stosunki zaczęły się psuć znacznie
wcześniej, niż doszło między nimi do zimnej wojny . Ale żeby miał romans? Edward? Co to, to nie.
Isabel zamrugała załzawionymi oczami, odmierzyła trzy miarki mąki i wysypała je na deskę do
krojenia, po czym zrobiła w kopczyku dołek, ostrożnie wbiła do niego cztery jajka i wolno połączyła
je z mąką. Gdy zagniotła ciasto, znowu powstała gruda. Coś robiła zle.
Ten element jej planu uratowania małżeństwa, który miał przywołać wspomnienia wszystkiego, co
było w ich wspólnym życiu dobre, mógł się wydać komuś śmieszny. Isabel uznała jednak, że jeśli
odtworzy tamten ostatni wieczór i noc spędzone z Edwardem w Rzymie, kiedy połączyły ich magiczne
chwile, to uda się jej coś w mężu poruszyć. Wierzyła, że gdy poleje kawałki ricotty słodkim sosem
marinara, wyczaruje tamten stolik z Włoch, oświetlony księżycową poświatą, i przypomni mężowi, co
kiedyś do niej czuł i jak układały się ich stosunki. Na tę okazję postanowiła włożyć jedną z tych
kobiecych krótkich sukienek z bawełny, które nosiła w czasie miodowego miesiąca, a także wystawić
ławę do ogrodu z tyłu domu, aby znajdowała się pod rozgwieżdżonym niebem. Skoro nie mogła
odtworzyć tamtego wieczoru i nocy w tym samym miejscu, postanowiła przynajmniej ożywić tamte
emocje, postawić siebie i męża znowu w punkcie wyjścia, na początku dziewięcioletniego okresu
szczęśliwego związku, kiedy wszystko układało się między nimi dobrze, a ona czuła się bezpiecznie.
To w ciągu ostatniego roku małżeństwa ich stosunki tak bardzo się zmieniły. Trzeci z elementów jej
planu miał je naprawić, czyli przyrzeczenie sobie nawzajem, że nigdy więcej żadne z nich nie
wspomni o tym, co ich od siebie oddalało, brutalnie rozdzielając. Niestety, Isabel chciała czegoś,
czego nie chciał Edward.
Zdjęła z listu pomidor i ponownie przeczytała tekst. Znowu zwróciła uwagę na zdanie informujące
o tym, że codziennie około szóstej po południu na tyłach Hemingway Street parkuje czarny mercedes.
Owszem, Edward miał czarnego mercedesa, ale miał go także, o czym pomyślała już wcześniej, Darin
Finton. Zresztą nie tylko on, również mieszkający po drugiej stronie ulicy Carmichaelowie. Po prostu
takie auto miała większość ich sąsiadów.
Usłyszała, że przed domem Fintonów zatrzymuje się samochód. Ponownie pospiesznie podeszła do
okna w salonie i zobaczyła, że Darin Finton wysiada z ciemnoszarego, a nie czarnego, mercedesa. Na
ten widok dostała gęsiej skórki. Wolnym krokiem przeszła do okien znajdujących się po drugiej
stronie drzwi i przez przezroczyste zasłony spojrzała na drogę prowadzącą do domu Haverhillów. Oby
tylko mieli czarnego mercedesa pomyślała i uświadomiła sobie, że pragnie, by mąż Victorii
Haverhill zdradzał żonę. Niestety, na drodze dojazdowej do ich domu zobaczyła oba samochody
Haverhillów, w tym ciemnoniebieskiego mercedesa. Stała nieruchomo obok fortepianu, bojąc się
poruszyć, zaczerpnąć powietrza.
Ale wyświadczyłaś mi kiedyś w tym mieście uprzejmość i to coś znaczy...
Isabel była dla ludzi życzliwa.
Sasha Finton miała lepsze i gorsze dni. A jaka była Victoria Haverhill? Bezwzględna. Czy ten list
ktoś napisał do niej? Isabel zastanawiała się nad tym, stukając obcasami, gdy wracała do kuchni. Ona
i Edward podjęli przecież próbę uratowania swojego małżeństwa. Przyrzekli sobie nawzajem, że
dołożą starań, by je ocalić.
Przepraszam, pani Isabel, ale to ciasto nie powinno tak wyglądać oznajmiła łagodnym głosem
jej gosposia Marian, wkładając zakupy do szafek kuchennych i nie odrywając wzroku od leżącej na
desce grudy.
Dla tej kobiety nie miało znaczenia, ile razy Isabel proponowała jej, by zwracała się do niej po
imieniu, bo ilekroć się to odbywało, zawsze kręciła głową i odpowiadała z uśmiechem: Nie, proszę
pani .
Zostanę dłużej i przygotuję to danie zaproponowała gosposia. Pani i pan Edward będziecie
mieli smaczny obiad.
Marian pracowała u nich od pięciu lat, odkąd zamieszkali w tym wielkim domu w Westport,
w stanie Connecticut, w domu o wiele za dużym dla dwóch osób. Przychodziła dwa razy w tygodniu,
żeby posprzątać, a czasami także coś ugotować. Uśmiechając się chytrze, mówiła, jak doskonale
nadawałaby się na pokój dziecięcy jedna z czterech sypialni na piętrze, ze względu na przeszklone
drzwi i łukowe okna jak w bajce .
Ilekroć, w dzień czy w nocy, Isabel wchodziła do tego bajkowego pokoju, czyli jeszcze jednego
pokoju gościnnego, w którym dotychczas nie nocował żaden gość, wyobrażała sobie stojące tu białe
śliczne łóżeczko, kremową pościel, cicho grającą zawieszkę dekoracyjną i kaczątka namalowane na
sztukaterii sufitu przez artystę, którego by w tym celu zatrudniła. Oczywiście wyobrażała sobie też
maleńką córeczkę, Allison McNeal, zdrobniale Allie, po jej matce, albo maleńkiego synka Markusa
McNeala, po ojcu Edwarda.
Niestety, zgodnie z umową, którą zawarli, nie mieli potomstwa. I kiedy tylko Isabel podnosiła
sprawę posiadania przez nich dziecka, mąż przypominał jej o tej umowie, której przestrzegała ze
złamanym sercem. Musiała więc otrzymać anonim przez pomyłkę, bo Edward nie mógł mieć
romansu, ich umowa nie dopuszczała czegoś takiego. Jednak gdy teraz o tym pomyślała, uznała, że
przysięga małżeńska, którą sobie złożyli, też stanowi umowę, a mimo to przez cały czas nie jest
dotrzymywana.
Uśmiechnęła się do gosposi wymuszenie.
Dziękuję, Marian, ale po prostu uczę się robić to ciasto w związku z rocznicą naszego ślubu, która
przypada w przyszłym tygodniu wyjaśniła. Dziesiątą.
Pani i pan Edward stanowicie taką uroczą parę powiedziała gosposia. Mam nadzieję, że z tej
okazji uda mu się wrócić do domu przed ósmą. Tak ciężko pracuje do póznych godzin.
Codziennie około szóstej po południu na tyłach Hemingway Street 56 parkuje czarny mercedes.
Przykro mi.
Isabel sięgnęła do torebki po kluczyki do samochodu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Sporządzanie budżetu przedsiębiorstwa filmowego i telewizyjnegoKonwersja Filmów Z Płyt Dvd Do Formatu DivxFilmowe skandale i skandalisci013 Społeczny wydźwięk filmów Jeana RenoiraXAVIAN MIAKlubMontaż filmowy czyli żelazne zasady dramaturgiiKLUB WESOŁEGO SZAMPANAMagazine Asimov s Science Fiction 2003 Issue 03 March (v1 0) [txt]więcej podobnych podstron