Nowe Przygody Smurfów
dla ogólnoświatowej uciechy napisał Gonzo
Któż nie zna Smurfów ? Te miłe niebieskie stworzenia były nikomu nie znane, dopóki francuski rysownik Peyo, kiedy był na haju zobaczył je i tak mu się spodobała ich niebieska skóra, że zaczął je rysować. Tak powstał znany na całym świecie serial animowany, oglądany przez miliony dzieci. Właśnie, dzieci. Dlatego, że serial przeznaczony jest dla dzieci, nie mogą być w nim opisane PRAWDZIWE przygody Papy Smurfa i jego gromadki. A naprawdę było to tak...
Gdzieś w lesie żyły sobie Smurfy. Mało kto o nich wiedział, albowiem były one bardzo małe i mieszkały w domkach z grzybków. A ponieważ były to grzybki najlepsze, czyli halucynogenne, to życie Smurfów było pełne kolorów, najczęściej różowych, pomarańczowych, zielonych fosforyzujących itp. Tak więc żyły sobie Smurfy i było im bardzo dobrze. Najpiękniejsze było życie Smurfetki, albowiem było ona jedyną przedstawicielką płci żeńskiej i każdy Smurf chciał ją rżnąć, nawet Ciamajda. Zdarzali się owszem pedały (jak np. Osiłek i Łasuch), ponieważ czasem kolejki do jedynej latarni w wiosce, pod którą stała jedyna dziwka - Smurfetka, oczywiście - były ogromne. Wróćmy jednak do samej naszej dupodajki. Więc żyła sobie ona w wiecznym podnieceniu, albowiem liczba Smurfów była dość pokaźna, a każdy chciał sobie pociupciać. Jedynym problemem jej było to, że nie spała za dużo, ponieważ w nocy klientów też nie brakowało. Jednak najbardziej lubiła Smurfetka dawać dupy Papie Smurfowi, ponieważ słynął on z najdłuższej pyty w całym lesie - nawet przebijał pod tym względem Gargamela, chociaż i on miał się czym chwalić, o czym niejednokrotnie przekonał się odbyt Klakiera, ponieważ Gargamel z braku panny stał się zoofilem.
Jak już mówiłem, Papa Smurf cieszył się swoją pałą w dzień i w nocy, cieszyli się z nim Osiłek i Łasuch, ponieważ często walili mu konia, bo Papa sam nie mógł dosięgnąć do żołędzia. Przy tym zawsze spermę spijał Łasuch, albowiem był jej wielkim smakoszem. Czasami Papa spuszczał się do słoika, a nasz kucharz robił z niej pyszne koktajle ze smurfojagód, które pili wszyscy nie wiedząc nawet, z czego one są robione. Tak żyły sobie Smurfy jebiąc Smurfetkę, jebiąc się nawzajem i waląc sobie konia, i ich życie byłoby nieskalanie piękne, gdyby nie wspomniany już wcześniej Gargamel.
Był to zły i stary czarownik - zoofil, który nie dawał życia Smurfom i swojemu kotu Klakierowi. Biedny kot był codziennie wykorzystywany seksualnie. "Jak ja nie cierpię Smurfów!" krzyczał zawsze Gargamel, ponieważ nigdy nie dały się złapać. Chciał je pojmać Gargamel, ponieważ słyszał, że gdy odpowiednio ugotuje się Smurfa, to powstanie niebieski napój, po wypiciu którego pyta stoi 24 godziny na dobę przez cały tydzień! Jak nietrudno się domyślić, wykorzystają to w niedalekiej przyszłości producenci Viagry(c). Gargamel starzał się już i zdarzało się, że mu nie stawał. Wtedy musiał biedny Klakier językiem go pobudzać, to sztywniał. Tak więc zakładał Garguś wiele pułapek na niebieskich, ale zawsze mu uciekały. Wtedy oczywiście odreagowywał się na Klakierze tak, że kot przez 2 dni nie mógł tylnich łap złożyć razem...
Nowy dzień zawitał do smurfowej wioski. Słonko dawno już wstało, Papie Smurfowi też. Od pół godziny nadziewał Smurfetkę na swojego drągala, a ona jęczała od doznawanej rozkoszy.
- Ahh, Papo Smurfie, jak mi dobrze - jęczała.
- Mnie też. Cieszę się, że jeszcze jestem w stanie sprawić ci rozkosz.
- I to jaką! Oh! Twoja pała jest najlepsza. Jest taka duża, obszerna, ledwo co mi się mieści. Nieźle mnie z rana rozpychasz.
- Dziękuje ci, moje dziecko. Mówią, że starość nie radość i muszę się z tym zgodzić. Ale póki mi staje zawsze będę cię zadawalał.
- Jak wspaniale. Ah! Oh! Ale powiedz mi, Papo, jak to możliwe, że taka ogromna pyta mieści ci się w spodniach ?
- To wszystko dzięki tym magicznym czerwonym gatkom, które sobie, będąc młodym, wyczarowałem. W środku jest nieskończenie wiele miejsca, chociaż na zewnątrz tego nie widać. Mieści się tam cała moja pała i wiele innych rzeczy. Mam tam lodówkę, telewizor, magnetowid, wieżę, mikrofalówkę, mikser, przeciwsłoneczne okulary, suszarkę, wibrator, choć sam się dziwie dlaczego i jeszcze wiele innych rzeczy.
- To.. ah... zadziwiające!
- Oh... czuję, że wytrysk się zbliża! Chcesz przyjąć czy do słoika ?
- Dzisiaj do słoika.
- To leć po słoik!
- Mam! Spuszczaj się! O, tak, całe morze spermy. Będzie koktajlu na parę dni. Jutro przyjmę, dobrze Papo Smurfie ?
- Ooo, dobrze Smurfetko. A teraz idź do pracy, ja też muszę popracować.
- Na razie
- Na razie, moje dziecko.
Tak wesoło było w domu Papy Smurfa, a co w tym czasie działo się w domu Osiłka ?
- Dawaj, Łasuchu, broń się!
- Osiłku, twój miecz jest o wiele większy od mojego, masz przewagę.
- Trudno, trzeba ćwiczyć wszystkie swoje mięśnie! Widzisz te ciężarki po lewej ? Służą do "ostrzenia mieczy", jeśli wiesz co mam na myśli, hehe. Jak chcesz, to ci je pożyczę, i mnie i tobie będzie weselej.
- Dobrze, ale teraz toczymy bój. Dalej, Osiłku, atakuj, ja będę odpierał wszystkie twoje ataki, z boku, z góry.
- Niezły jesteś, musze uważać... Aaaaa, trafiłeś mnie... A teraz mnie dobij!
- Na to czekałem. Dobrze, że wcześniej ci tyłek pięścią rozepchałem, to teraz bez kremu wejdzie.
- Tak, więc ładuj, Łasuchu!
- Iiiihaaa, dalej koniku, pędź, biegnij, posuwaj się naprzód!
- Tak, wchodź do tej jaskini, pieczary, którą już tak wiele razy odwiedzałeś.
- Wolę grać rolę faceta, wiesz Osiłku ?
- Mnie to jest w zasadzie obojętne. Tak samo lubię pakować, jak i być pakowanym.
- Mnie też bycie pakowanym nie przeszkadza, ale wolę być z tyłu. Następnym razem urządzimy sobie seans SM, co ?
- Ah, pewnie, Łasuchu. Ale spuszczaj się szybciej, bo mam dzisiaj dużo spraw do załatwienia.
- Już, oh, już mi leci, moment... ahhhh, cudowne uczucie.
- Taak, ale podaj papier, muszę dupę wytrzeć.
- Masz. Ok, Osiłku, idę przyrządzić śniadanie dla wszystkich Smurfów, na razie.
- Papa, kochanie.
Tak zabawiali się Osiłek i Łasuch. Tymczasem reszta Smurfów budziła się właśnie ze snu. Większość zaczynała od najmilszej porannej czynności - bicia konia. Każdy po paru minutach był rozluźniony na resztę dnia, tylko Ciamajdzie zajmowało to zawsze ok. godziny, bo mu się ręka ześlizgiwała i nie mógł sobie trafić. Jak już trafił, to okazywało się, że już mu nie stoi, bo przez dłuższy czas nie odczuwał ruchu i biedny Ciamajda musiał zaczynać od początku. Jak już wreszcie się spuścił, to musiał potem przez 10 minut ścierać podłogę, bo nigdy nie mógł sobie trafić w papier toaletowy. Potem Smurfy się myły i szły na śniadanie. Do tej pory Łasuch już przestał rozpamiętywać poranny orgazm i mógł spokojnie zabrać się do przyrządzania śniadania.
- Mało już zostało spermy z zeszłego tygodnia - pomyślał Łasuch. - Będę musiał iść dzisiaj zmarszczyć freda Papie Smurfowi.
Tymczasem przyszły już wszystkie Smurfy na śniadanie, oprócz, oczywiście Ciamajdy. Ale dla każdego było to normalne. Nikt się tym nie przejmował i był zajęty rozmową oczekując na śniadanie.
- Ah, kochani, mówię wam, co przeżyłem dziś w nocy - chwalił się Malarz. - Zrobiłem sobie prywatny maraton bicia pały. Pięć razy pod rząd osiągałem orgazm. Za piątym razem już nie mogłem, a tak zmarszczyła mi się skóra, że z niebieskiej zrobiła się fioletowa!
- Rozumiem cię - odpowiedział Laluś. - Ja często urządzam sobie takie maratony, a potem cały kąpie się w swojej spermie. To znakomicie działa na moją piękną i delikatną cerę.
- Nie cierpię kąpania się w spermie! - jak zwykle do rozmowy wtrącił się Maruda.
- Nie przesadzaj - powiedział Laluś. - Musisz tego spróbować.
- Nie cierpię próbować!
- Uciszcie się, moje Smurfy - próbował uciszyć zbiorowisko Papa. - Łasuch już niesie śniadanie. Co dzisiaj dobrego, Łasuchu ?
- Ah, Papo Smurfie, jak zwykle pyszne babeczki ze smurfojagodami i koktajl.
- Hehe, ja dziękuję za koktajl - zaśmiał się Papa Smurf. - Jakoś mi nie smakuje.
- Nie dziwie się - przytaknął Osiłek.
W tym momencie zaśmiali się Papa, Łasuch, Osiłek i Smurfetka, ponieważ tylko oni wiedzieli, o co chodzi. Reszta Smurfów zaczęła się niecierpliwić.
- Dosyć tego śmiania się - zdenerwował się Poeta. - To, że Papie Smurfowi nie smakuje koktajl nie znaczy, że my go nie chcemy.
- Nie bulwersuj się tak, Poeto - uspokajał go Łasuch. - Już wam go nalewam.
- Dziękuję. Napisałem nawet poemat na cześć tego wspaniałego napoju. Chcecie posłuchać ?
- Nie! - krzyknęły wszystkie Smurfy.
- Dziękuję za owacje, oto on:
Cudowny koktajl o cudownym smaku
Z dodatkiem pysznych smurfojagód
Przepis na niego zna tylko nasz Łasuch
Tylko on ...
- ... nie wiecie jaki może być rym do "jagód" ?
- Nie!
- Hmm... może być bez rymu :
Tylko on zna cudowne składniki
W tym momencie czwórka wtajemniczona w wyrób koktajlu leżała na ziemi nie mogąc przestać się śmiać. Nawet Papa leżał na ziemi i trzymał się za brzuch.
- To świetny wiersz, hehehe, Poeto - ocierał łzy Osiłek. - Dawno nikt nie wpadł na nic genialniejszego, hehehe.
- Jak to ? - obruszył się Ważniak. - A moje wspaniałe dzieło "Sto sposobów na wykorzystanie lupy w masturbacji" ?
Trzeba zauważyć, że Ważniak, choć uważał (tylko on), że jest mądry, nie miał się czym chwalić. Do Smurfetki nie chodził, bo bał się, że go wyśmieje, pedałem też nie był, bo nikt by nic w dupie nie czuł, więc pozostało mu walenie konia. Niestety, trudno było mu walić trzymając w jednej ręce lupę (musiał trzepać obiema rękami, bo nie miał siły robić tego tylko jedną), więc musiał skombinować sobie okulary, które tak mu się spodobały, że od tego momentu zawsze już je nosił.
- Ważniaku, zauważ, że NIKT inny nie musi używać lupy, nawet Ciamajda.
W tym momencie wszystkie Smurfy ryczały ze śmiechu, z wyjątkiem Ważniaka.
- Gówno wiecie o lupach - krzyczał Ważniak.
- I tu masz racje - znowu wszyscy zaczęli śmiać się na całego.
Wtedy przyszedł Ciamajda.
- Witaj, Ciamajdo - powitał go Papa Smurf. - Doszedłeś ?
- Witajcie. Tak, doszedłem, ale jak zawsze po godzinie...
- Nie przejmuj się - pocieszył go Osiłek. - Potem pokaże ci, jak się porządnie trzepie.
- Skończcie wreszcie z tym gadaniem o masturbacji! - krzyknęła Smurfetka.
- Masz rację, przepraszam - powiedział Osiłek.
- Przepraszamy! - krzyknęły wszystkie Smurfy.
- Już dobrze - odparła Smurfetka. - Jedzmy śniadanie i do roboty.
- Czyli do jebania - zaśmiał się Malarz.
- Też, ale nie tylko. Przecież nasze życie to nie tylko jebanie się, nie ?
- W sumie masz rację. Ale to nie od nas zależy, co robimy, tylko od tego pajaca, który o nas pisze.
[ Hę ? Macie coś do mnie ? Dobra, sami tego chcieliście, będziecie mieli przygody. ]
- Daj spokój. Przecież robimy wiele innych rzeczy. Trzeba by popracować.
- Macie racje, moje Smurfy - powiedział Papa. - Trzeba wreszcie zająć się naprawą tej tamy.
- Masz racje, Papo Smurfie - wtrącił się Pracuś. - Trzeba to skończyć. Osiłku, Ważniaku, Poeto, Smurfetko, Malarzu, pomożecie mi ?
- Pewnie.
- Ja nie mogę - odparł Ważniak. - Muszę napisać kolejną książkę o sobie!
- To wal się na ryj! - odparł Pracuś. - Zawsze chciałem ci powiedzieć, że jesteś debil i idiota, ale w serialu nie mogłem, bo był dla dzieci, a teraz mogę śmiało powiedzieć ci, co o tobie myślę, ty głupi kutasie!
- Ja ? Odczep się ode mnie. Książka jest ważniejsza.
- Chcesz wpierdol ? - podchwycił temat Osiłek.
- Odczep się, kupo mięśni.
- Kupo mięśni ? Zaraz zobaczysz, jak ta kupa mięśni obije ci ryja!
- No co ty ?
- TO! - krzyknął Osiłek i sprzedał mu buta. W tym momencie reszta Smurfów zaczęła kopać Ważniaka.
- Pomocy... Papo.... pomóż...
- Dosyć moje Smurfy, przestańcie go kopać. Odsuńcie się. Mam Ważniakowi coś do powiedzenia. Ważniaku, otóż chciałem ci powiedzieć, że... jesteś najgłupszym Smurfem, jakiego znałem i jeśli jeszcze raz twoja zakazana morda za tymi denkami od słoików pokaże się w naszej wiosce, to osobiście tak ci skopie jaja, jeśli je w ogóle je masz, że nawet Gargamel nie będzie chciał tobą sobie dupy podetrzeć!
- Papo Smurfie, ja...
- Wyrzućcie to gówno!
- Tak jest - powiedział Osiłek i razem w Pracusiem wzięli to ścierwo i wynieśli za wioskę.
- No, teraz już nie będzie się mądrzył!
- Masz racje, Pracusiu. A teraz zabierzcie się do pracy.
- Już się robi, Papo Smurfie!
- To dobrze, ja idę popracować nad księgami.
Wszystkie Smurfy rozeszły się do swoich zajęć. Tymczasem Ważniak godzinę leżał bez ruchu w krzakach za wioską. Po godzinie wreszcie odzyskał przytomność. "Co ja tu robię ?" pomyślał sobie. Bolące jaja, pieszczotliwie przez niego nazwane "malutkimi groszkami", przypomniały mu o wypieprzeniu go z wioski. Popatrzył na siebie. Wyglądał gorzej niż miesięczne rzygi. Wyjął nóż z nogi i zaczął myśleć. "Ja im jeszcze pokażę! Wiem, pójdę do Gargamela i pomogę mu w złapaniu tych Smurfów! Przecież Gargamel zna się na moim wspaniałym kunszcie i będzie chciał pracować z takim Geniuszem jak ja! Tak, tak zrobię. Tylko nie wiem, czy ze złamanymi żebrami dojdę do jego zamku. Jakoś sobie poradzę..." pomyślał Ważniak, wstał i zaczął kuśtykać w kierunku zamku Gargamela.
Tymczasem grupka Smurfów pracowała przy naprawie tamy. Praca była już prawie skończona.
- No, sprężcie się, to niedługo skończymy - mówiła Smurfetka. - A wtedy... dam wam dupy w pierwszej kolejności.
- Huraaa! No dalej, uwijajmy się.
- Mnie to nie jara - stwierdził Osiłek. - Wybacz, Smurfetko, ale nie podniecasz mnie.
- Nie przejmuj się Osiłku - pocieszała go Smurfetka. - Jeśli wcześniej skończymy, to wcześniej będziemy w wiosce, gdzie czeka na ciebie Łasuch z wysmarowanym wazeliną odbytem!
- O, to co innego! Dawać, Smurfy, kończymy tą naprawę i wracamy!
- Dobra, już niedługo - stwierdził Pracuś. - Jeszcze tylko ta dziura...
- ... która wygląda jak dziurka Smurfetki!
- Panowie, przestańcie - śmiała się Smurfetka.
Śmiali się wszyscy. W międzyczasie po trudnej podróży dotarł Ważniak do zamku Gargamela. "Jaki on wielki!" myślał sobie Ważniak. "Z bliska jeszcze go nigdy nie widziałem, a teraz będzie to moje schronienie przed Smurfami. Hahaha." Ważniak zapukał do drzwi.
- Jest tam kto ? - krzyknął.
- Kto mi cholera przeszkadza! Klakier, sprawdź kto to!
- Miau, nie chce mi się.
- Co ? Do niczego się nie nadajesz. Tylko byś chciał być rżnięty.
- Miau, ja tego nie powiedziałem.
- Ale ja to mówię. Że też ja zawsze muszę sam wszystkiego dopilnować. Już otwieram! Któż to ? SMURF ?!? Czyżbym miał aż takie szczęście, że Smurfy same zaczęły do mnie przychodzić ?
- Przepraszam, panie Gargamelu, ja...
- Chodź do gara. Wreszcie zrobię sobie mój wymarzony napój ze Smurfa - powiedział Gargamel i chwycił Ważniaka. - Mizerniutki jesteś, niewiele z tego będzie, ale zawsze coś.
- Panie Gargamelu, chcę panu pomóc.
- Co ? Hahahaha, Smurf chce mi pomóc, śmieszne! A może powiesz mi czemu oddaliłeś się sam od wioski ?
- Smurfy mnie wypierdoliły. Już nie mogę tam wracać. Chcę panu pomóc złapać je wszystkie.
- Hmmm... interesujące. I co ja mam teraz zrobić ? Z ciebie malutką porcję napoju czy zaufać ci i mieć napój na parę lat. Cóż mam wybrać ?
- Napój na wiele lat - podpowiadał mu Ważniak. - Chcę się odegrać na tych skurwielach. Pokaże ci drogę do ich wioski.
- Niech ci będzie. Pójdę na to, ale jeśli zrobisz mnie w konia, to każę cię przelecieć Pasibrzuchowi!
- Nie, Gargamelu, tylko nie Pasibrzuch. Rozerwie mnie na pół. Nie wykiwam cię, uwierz mi!
- Powiedzmy, że ci wierzę.
- Dobrze, postaw mnie, mógłbyś mnie przy okazji opatrzyć, bo jestem trochę obity. Jak wyzdrowieję, to złapiemy wszystkie Smurfy. Oto mój plan...
Podczas gdy Ważniak przedstawiał swój plan zemszczenia się na Smurfach, cała brygada skończyła naprawę mostu i wracała do wioski, gdzie czekał na nich pyszny obiad przygotowany przez Łasucha. Wracając rozmawiali ze sobą o popołudniowych zajęciach.
- Co będziesz robił dzisiaj po południu, Malarzu ? - spytała Smurfetka.
- Chyba zacznę malować nowy obraz. Zatytułowany będzie najprawdopodobniej "Zwidy". Zamierzam podjeść co nieco ścian z mojego domu i dostanę takich halucynacji, że na samą myśl o tym boję się. Aha, przy okazji, Pracusiu, kiedy będziesz mógł mi naprawić podłogę po tym, jak jadłem grzybki przed imprezą w zeszłym tygodniu ?
- I znowu wyjadłeś sobie za dużą dziurę ? - zdziwił się Pracuś. - Tyle razy ci mówiłem, abyś nie jadł grzybów, szczególnie z własnego domu. Lepiej zapal trawę. Właśnie, Osiłku, skombinowałem 2 gramy, palimy z Poetą po południu, palisz z nami ?
- Pewnie, podejrzewam, że Łasuch też się załapie.
- Nie ma sprawy. Wczoraj kupiłem najnowszą płytę "Smurfnych Hitów". Będzie czad!
- Pewnie.
- Ale to później, bo najpierw muszę iść się rozluźnić - uśmiechną się w stronę Smurfetki Pracuś.
- Dobrze, Pracusiu, dzisiaj możesz być pierwszym moim klientem, zaraz po obiedzie.
- Dziękuję serdecznie.
- I wiesz co ci powiem na ucho - szepnęła mu Smurfetka - dam ci dzisiaj dupy za darmo.
- Ale fajnie, zapowiada się wspaniały dzień!
- Hahaha - rechotał Osiłek.
- Z czego się tak śmiejesz ? - spytał go Pracuś.
- Właśnie wyobraziłem sobie, jak będziemy upaleni śmiać się z Ciamajdy.
- Masz rację, hahaha!
- Hahaha - zaśmiali się wszyscy.
W wiosce nastała pora obiadowa. Zebrali się wszyscy z wyjątkiem, oczywiście, Ciamajdy. Tym razem powodem jego nieobecności było zaklinowanie się w kominie, gdyż zatrzasnęły mu się drzwi i okna i nie mógł wyjść z domu inaczej jak przez komin. Dowiedziawszy się o tym Pracuś i Osiłek pospieszyli mu z pomocą. Kiedy wrócili po 10 minutach, wszystkie Smurfy zaczęły się śmiać z wyglądu Ciamajdy.
- Te, Murzyn, skąd się urwałeś - zażartował Poeta.
- Odczep się ode mnie - oburzył się Ciamajda. - Nie jestem Murzynem, to tylko sadza.
- Nie mów, sam bym na to nie wpadł.
- A nawet jak byłbym Murzynem, to co ? Miałbyś jakieś "ale" ?
- Pewnie.
- Nienawidzę nienawiści - wtrącił Maruda.
- Dajcie sobie spokój - uciszył wszystkich Papa Smurf. - Ciamajdo, idź się umyć i wracaj, a reszta niech wreszcie zacznie jeść.
- Dobrze, Papo Smurfie.
A w zamku Gargamela...
- Auuuuaaaa, Gargamelu, już nie torturuj mnie więcej tą jodyną! - darł się opatrywany Ważniak.
- Uspokój się, to jedyna metoda. Potem jeszcze tylko noga i ręka do gipsu, na wózek inwalidzki i możemy zacząć przygotowywać się do wyprawy na Smurfy.
- A masz wystarczająco mały wózek jak dla mnie ?
- Hmmm, chyba mam. Został mi z czasów, kiedy Klakier był małym kotem. Wtedy jeszcze byłem zoofilem - pedofilem i lubiłem małe kotki. Tak go raz rozjechałem, że później przed miesiąc musiał na wózku inwalidzkim jeździć, bo nie mógł chodzić.
- Miau, pamiętam to dokładnie.
- Wiem - odparł Gargamel.
- Miau, ale nie było to przyjemne.
- To zależy, z której strony na to patrzeć. Z tyłu było przyjemne.
- Miau, szalenie śmieszne.
- Przepraszam - wtrącił Ważniak - ale jeszcze mnie do końca nie opatrzyłeś. Poza tym jestem troszkę głodny...
- Dobrze, już dobrze, nie jęcz. Zaraz będzie obiad...
Po obiedzie Smurfy miały wolny czas. No, może nie każdy. Smurfetka zaraz po obiedzie poszła do domu, wzięła krem i poszła pod miejscową latarnię. Już czekał tam na nią Pracuś. Malarz zjadł kawałek swojej ściany i zaczął doznawać niezwykłych wizji. Próbował to uwiecznić na płótnie, ale sztaluga mu uciekła, pędzel powiedział, że wali takie życie i poszedł sobie, a paleta została zjedzona przez Yeti. Po skończonym stosunku Pracuś poszedł do domu, a Smurfetka pod latarnię, gdzie po chwili przyszedł do niej Ciamajda.
- Cześć - powiedział Ciamajda.
- Cześć.
- Wiesz, eee, chciałbym się z tobą... kochać i, eee, ile to będzie kosztowało ?
- Hmmm, jak dla ciebie to dwa koszyczki smurfojagód.
- Dlaczego dla mnie ?
- Bo normalnie biorę jeden koszyczek, ale ty zawsze walisz na chybił - trafił i zanim trafisz, to w tym czasie miałabym już następnego klienta, więc zabierasz mi czasu jak za dwóch klientów, więc musisz płacić podwójnie. Zrozumiał ?
- Kto ?
- Matko... ty.
- A, tak, zrozumiałem. To ja idę po jagody, nie odchodź.
- Nie bój się, nie pójdę.
Tymczasem w domu Pracusia zebrało się już czterech wielbicieli jarania.
- Jaki masz towar ? - spytał się Łasuch.
- Najlepszą trawę, jaką można dostać w naszym lesie - odparł Pracuś.
- To dobrze, dobra ganja jest super.
- Pewnie - zgodził się Poeta. - To co robimy: skręta, palimy przez lufę, bongo z wanny ?
- Ja najbardziej wolę lufę - powiedział Osiłek.
- Facet, bongo rządzi. Mam tu takie fajne, ręcznie rzeźbione.
- Maksymalne! - stwierdził Poeta. - Dobra chłopcy, szykujcie się na mały trip.
- Nie taki znowu mały.
- Hehe - zaśmiali się wszyscy.
W wiosce każdy był czymś zajęty i nikt nawet nie zauważył, że Gargamel wraz z Ważniakiem i Klakierem zakradli się pod samą wioskę. Powoli robiło się już ciemno.
- Patrz, Gargamelu, nikt nawet nie podejrzewa, że wiedziałbyś, jak tu trafić. A dzięki mnie i tylko mnie...
- A zamknij się wreszcie - wrzasnął Gargamel.
- Cicho! Nie krzycz, bo jeszcze nas usłyszą. To jak złapiesz te Smurfy ?
- Mam tutaj cosik fajnego - pochwalił się Gargamel. - Patrz! Oto... jakby to nazwać... nieważne, oto To.
- A co to to To ?
- No, to jest To. To To służy do łapania Smurfów.
- Dobra, to użyj tego To do złapania Smurfów, a my z Klakierem pójdziemy na drugą stronę wioski, jakby przypadkiem Smurfy chciały uciec.
- Ok. Dobra, teraz pokażę tym małym niebieskim gównom że jestem najlepszy. Wystarczy włączyć To i już. Co ??? Nie działa ? Cholera, nie ma kontaktu, a to To jest na prąd! Kurwa! Całe szczęście, że zawsze noszę ze sobą akumulator, tak na wszelki wypadek. Wystarczy podłączyć i... działa. A teraz wielka siła ssąca wessie wszystkie Smurfy do środka i będą moje i moja pała będzie już stała na zawsze! Haha - zaśmiał się Gargamel i zaczął wsysać niebieskich do środka.
W wiosce nagle zawiał potężny wiatr i zaczął wszystko ssać. Papa Smurf wybiegł na zewnątrz.
- O ja cię nie dupcę! - krzyknął. - To Gargamel. I ma odkurzacz!
- Alarm! - krzyknęły Smurfy.
- Alarm! - rozniosło się po całej wiosce.
A w domu Pracusia czterech usmażonych dogorywało.
- Widziałem smoka - powiedział Osiłek.
- To nic, ja widziałem video na taśmy magnetofonowe.
- A ja widzę, jak teraz, dokładnie w tym momencie... wprost na nasz dom biegnące zlewozmywaki! Chłopaki, zdupcamy!
Nagle wszyscy wybiegli z domu Pracusia i zaczęli biec do schronu atomowego drąc się "Ratujcie się, zlewozmywaki atakują wioskę!" Usłyszał to Papa i pomyślał sobie "Cholera, znowu jarali, a teraz są mi potrzebni do pokonania Gargamela. Cóż, będę musiał użyć mojej tajnej broni." Papa Smurf wbiegł do swojego domu i przekręcił statuetkę w kształcie penisa, którą wygrał na Międzynarodowym Konkursie Na Największą Pałę Wśród Bajkowych Postaci. Nagle jego dom zaczął unosić się do góry, a spod niego wysunęła się Ogromna Czarna Wieża Do Walki Z Gargamelem, Gdy Ten Jest Uzbrojony W To, Co Zowie Się Odkurzaczem. Przez właz w podłodze Papa Smurf wszedł do OCWDWZGGTJUWTCZSO. Tam zasiadł przed pulpitem sterowniczym, wypowiedział znane na całym świecie i poza nim słowa "Hasta Lavista" i odpalił Bardzo Duży Pocisk Nuklearny Do Walki Z Gargamelem, Gdy Ten Jest Uzbrojony W To, Co Zowie Się Odkurzaczem. BDPNDWZGGTJUWTCZSO poleciał, Gargamel nie zdążył nawet krzyknąć i wyleciał w powietrze razem z odkurzaczem. Widząc to Klakier wyjął pistolet i strzelił sobie w łeb. W tym momencie Ważniak zdębiał i nie wiedział co robić. Wtedy zbiegły się wszystkie Smurfy (oprócz oczywiście tych czterech ze schronu).
- Ty zdrajco! - wrzasnęła Smurfetka.
- Nienawidzę zdrajców! - zabrał głos Maruda.
- Tego się po tobie nie spodziewałem - krzyczał Ciamajda.
- Smurfy, zajebmy go! - krzyknął Papa Smurf i wszyscy zaczęli kopać i bić Ważniaka.
Ten był w takim szoku, że nawet nie był w stanie krzyczeć. Wreszcie ktoś mu ożenił kosę i się skończyło. Ciało wraz z wózkiem inwalidzkim wrzucono do rzeki. Wtedy wyszli czterej palacze.
- Czy wyście ocipieli ?!? - wrzasnął na nich Papa Smurf.
- Przepraszamy, Papo, ale goniły nas lodówki - tłumaczył się Pracuś.
- To były zlewozmywaki, jełopie!
- Dosyć! - powiedział Papa. - Wiecie, że gdy wy byliście upaleni to wioskę zaatakował Gargamel ? Ale już po nim, Klakier i Ważniak, ten pieprzony zdrajca też nie żyją. A wy macie zakaz palenia przez najbliższy miesiąc, zrozumiano ?
- Tak, Papo...
- To dobrze, a teraz posprzątajcie to, co narobił odkurzacz Gargamela. A ja idę wreszcie odpocząć - powiedział Papa Smurf i udał się do swojego domu aby strzelić sobie kokainę pod kolano...
Koniec
[ i całe szczęście ]
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Kawały textowe MATURAKawały textowe PIOSKawały textowe SLOWNIKKawały textowe opornografiislowkolkaKawały textowe MURPHYKawały textowe PZUKawały textowe UNIXKawały textowe STOSUNEKKawały textowe Po czym poznacKawały textowe nie chce isc do wojskaKawały textowe POLSKAKawały textowe MIKOLAJ2Kawały textowe PENISKawały textowe polowanieKawały textowe SLOWNIK2Kawały textowe PierdyKawały textowe PIWOKawały textowe piwo howtoKawały textowe Kurawięcej podobnych podstron