Dwie postawy życia w "Siłaczce"
Środa, 26 Kwietnia Imieniny obchodzą: Marzena, Maria, Klaudiusz
Sciaga.pl > Prace
> Pozytywizm >
Home | Reklama | Info
| Mail
Gdzie Cz@T ???
Gdzie jestSciaga.pl
?
Dwie postawy życia w
"Siłaczce"
kategoria: J.polski
zakres: Pozytywizm
dodano: 2000-04-14
Dwie postawy wobec
życia w opowiadaniu „Siłaczka” „Szukajcie prawdy jasnego
promienia \\ Szukajcie nowych nie odkrytych dróg” tak wołał do
młodych pozytywistów Adam Asnyk zachęcając ich do wybrania spośród
tysiąca ścieżek, ścieżki tysiąc pierwszej. Zresztą nawet gdyby Asnyk
nie napisał tych zdań i tak „młodzi” do których skierowany jest ten
utwór „szukaliby nowych, nie odkrytych dróg” bo młodość gardzi tym
co poznane i przewidywalne, szydzi z tradycji, drwi sobie z
„przeszłości ołtarzy” i idzie naprzód po nowy „święty ogień”.
Dlatego też młodzi zawsze znajdują jakąś nową ścieżkę, którą można
przejść przez życie, jakąś nową drogę. Nawet jeżeli ktoś był tu
przed nimi – oni o tym nie wiedzą i czują się jak Kolumbowie
stawiający pierwsze kroki na nowym lądzie, którym piersi rozsadza
radość poznania. Zarazem nawet wśród młodych żyjących tuż obok
siebie drogi życia mogą być diametralnie różne, bo każdy człowiek ma
własną wizję swojej drogi do szczęścia. Dlatego nawet bliscy sobie
ludzie, przyjaciele, zdawałoby się – wyznawcy tej samej idei,
potrafią rozejść się w momencie kiedy trzeba wybrać drogę swojego
życia i na zawsze zniknąć sobie z oczu. Ile osób – tyle różnych
koncepcji na życie. Kiedy bowiem wybieramy drogę – każda wydaje się
dobra, byle była nasza, własna, taka w którą bezgranicznie wierzymy.
Za horyzontem nie widać jeszcze końca, dlatego każdy z ufnością
wstępuje na swoją drogę i idzie pewnym krokiem z podniesionym wysoko
czołem. Dopiero kiedy po niebie przesunie się wiele dni i nocy,
kiedy droga stanie się węższa i bardziej wyboista, kiedy ciernie
staną się ostrzejsze a słońce bledsze, dopiero wtedy człowiek może
powiedzieć czy wybrał właściwie. Niestety wtedy już nie można
wrócić. Wtedy trzeba przyjąć jakąś postawę wobec wybranej drogi,
wobec własnego życia. Można wierzyć w sens marszu i przeć na przekór
cierniom, kalecząc stopy i ręce, i żywiąc się jedynie wiarą, że u
kresu drogi spełni się nasze marzenie. Można też zatrzymać się,
usiąść na chwilę, odpocząć – i nigdy nie powstać. Zostać w tym
miejscu do którego się doszło, zatrzymać się w połowie drogi i uznać
że jest ona zbyt ciężka. Znaleźć wygodę w siedzeniu na twardej ziemi
i rozrywkę w obserwowaniu chmur na niebie. Wtedy nie wierzy się już,
że gdzieś u kresu drogi wschodzi słońce idei – w miejsce tej wiary
pojawia się przeświadczenie, że nigdy nie było żadnego słońca, a
opowiastki o ideach to mrzonki dla poetów i szaleńców. Niezależnie
od postawy jaką człowiek przyjmie wobec swojej drogi i swojego życia
– koniec wędrówki jest zawsze taki sam. Horyzont jest nieosiągalny i
dla tego kto uparcie brnie przez życie, i dla tego kto zatrzymał się
w połowie drogi. Zawsze bieg ludzkich dni przecina chłodnym ostrzem
śmierć. Jednak to co znajduje się pomiędzy rozpoczęciem wędrówki i
śmiercią zależy tylko od tego, jaką postawę wobec życia przyjmiemy.
Nawet to jak umieramy zależy od tego jak szliśmy przez życie. Można
bowiem umierać pięknie, a można też niepostrzeżenie. Śmierć jest
bowiem mocno związana z życiem... Paweł Obarecki i Stasia
Bozowska – dwoje ludzi, dwa różne życia. Czy także dwie różne drogi
życia ? Nie. Idąc jednak po tej samej drodze Stasia zdobyła
tragiczny rys Prometeusza a Paweł został jednym z tych wielu
wiejskich lekarzy, którzy giną w szarości dnia codziennego
przyjmując ze znudzeniem klientów, a potem z takim samym znudzeniem
na klientów czekając. Dlaczego tak się stało ? Bo chociaż Stasia i
Paweł poszli tą samą drogą to jednak ich postawa wobec tej drogi,
wobec życia była zupełnie inna. Wystarczy tylko przyjrzeć się
życiorysom dwójki bohaterów. Na początku swojej drogi Paweł i
Stasia byli do siebie bardzo podobni. On – wychudzony student
medycyny, który starał się ukryć przed tłumem z warszawskiej ulicy
swoje dziurawe buty i ona – studentka w starym palcie z włosami
zaplecionymi w warkocze pędząca gdzieś przez Ogród Saski marząca o
studiach w Paryżu. On – zobaczył ją i pokochał ją pierwszą miłością
– zawsze czystą i zawsze niespełnioną. Ona nie mogła przyjąć jego
miłości, bo już wtedy obejmowała wzrokiem twarze tysięcy ludzi
którym mogłaby przynieść „oświaty kaganiec”. Oboje przesiąknięci
byli trawiącą całe pokolenia chorobą pozytywistycznego idealizmu.
Oboje czytali te same wiersze Asnyka, oboje wierzyli w sens pracy
nad ludem. Nie jest przypadkiem, że spotykali się w mieszkaniu
wielkiego społecznika „Ruchu w przestrzeni”. On, „przyszła sława”,
ona „darwinistka”. Jednak Paweł Obarecki jakby nie do końca był
przekonany do tej drogi „judymowskich” wyrzeczeń. Ideały owszem, ale
przyszły doktor Paweł chce również czegoś dla siebie, chce kochać,
chce być szczęśliwy z drogą sobie kobietą. Dopiero potem może
poświęcać się dla ludzkości. Miłość jednak go oszukuje – obiekt jego
uczuć to przecież „darwinistka” zapatrzona w odległą ideę. Skoro
więc miłość oszukuje Pawła, Obarecki poświęca się idei. Wybiera tę
samą drogę którą wybiera Stasia. Tak więc u progu swoich życiowych
ścieżek Paweł i Stasia wybierają tą samą drogę. Wydaje się więc, że
ich życie powinno być podobne. Zarówno Paweł jak i Stasia trafiają
do małych wiosek, zarówno Paweł jak i Stasia, rozpoczynają szerzyć
oświatę i higienę wśród mas prostego ludu. Nagle jednak Paweł się
zatrzymuje, a Stasia idzie dalej. Nigdy już nie znajdą się obok
siebie w tej wędrówce przez życie. Dlaczego ? Bo inna jest ich
postawa wobec mijających dni. Paweł nie urodził się by być
Prometeuszem. On nie jest w stanie złożyć życia na ołtarzu
ludzkości. To jego przyjaciele, wiersze Asnyka, duch epoki zmusiły
go do wybrania tej drogi trudów i wyrzeczeń. Początkowo droga wydaje
się piękna i szlachetna – więc Paweł pewny siebie wypowiada wojnę
farmaceucie i szczepi w chłopskich chatach podstawowe zasady
higieny. I robi to konsekwentnie, aż do czasu gdy na jego drodze
pojawiają się ciernie. Bo chłopi słuchają jego tyrad o higienie, ale
nędza i tak zmusza ich do jedzenia zgniłych ziemniaków, do mielenia
kory olszowej służącej potem w charakterze mąki, do gotowania kaszy
z niedojrzałego ziarna. I choć Paweł wkłada w to oświecanie ludu
wszystkie swoje siły, to jest to trud podobny do tego jaki odczuwał
Syzyf wpychający głaz pod górę – i tak w końcu trzeba zaczynać od
nowa. Poza tym na niebie życia Pawła pojawiają się i inne chmury.
Farmaceuta, któremu Paweł odbiera dochody wybija mu w domu okna,
rozsiewa po wsi plotki, jakoby doktor Obarecki wchodził w kontakty z
ciemnymi mocami, a inteligencji obrzydłowskiej wmawia iż nowy doktor
jest nieukiem. Okazuje się, że nie tak łatwo „na imię mieć milijon i
za milijony (...) cierpieć katusze”. Jeszcze chwilę Paweł idzie
swoim szlakiem, coraz jednak wolniej i wolniej, wreszcie zatrzymuje
się. Po co ciągnąć tę walkę z wiatrakami, skoro jest ona bez celu ?
I Paweł przestaje walczyć. Poddaje się nurtowi szarego życia i
zaczyna płynąć z prądem. Wybiera wygodny konformizm – który
zastępuje dawną walkę w imię słusznej idei. Paweł Obarecki nie jest
Prometeuszem ! Zbyt bardzo boli go wyszarpywana co noc wątroba więc
decyduje się na skończenie męki. „Zeusie dość ! Odbiorę ogień
ludziom.” I odbiera. Przestaje podawać ludziom darmowe leki, godzi
się na współpracę z miejscowym farmaceutą – oszustem i pozwala życiu
kierować swoją osobą. Siada w połowie drogi, którą wybrał w młodości
i stwierdza, że tak jest wygodniej. Bo chociaż nie zaniesie nikomu
„oświaty kaganka”, to przecież nikt tego od niego nie wymaga.
Przeciwnie – wszyscy wolą potulnego Obareckiego, który współpracuje
z farmaceutą i godzi się z regułami świata jakie zastał w
Obrzydłówku. Już nikt nie wybija lekarzowi okien, już nikt nie
oskarża go o konszachty z duchami ciemności. Oportunizm przynosi
więc Pawłowi stabilizację i spokój. Dlatego pozostaje mu wierny i
godzi się na to, żeby świat pozostał takim jakim jest. Słysząc zaś
wersy Asnyka uśmiecha się tylko. Jest pewien że to bajki dla młodych
idealistów, a ten kto niesie pochodnię wiedzy ludowi spala się od
jej żaru. Dlatego on gasi swój „płomyk” i przestaje żyć – zaczyna
egzystować. Egzystencja zaś to czekanie na śmierć z pochyloną głową,
przy partii wista, nad kuflem piwa, przy długich rozmowach z „tępą
umysłowo jak siekiera do rąbania cukru” panią Anielą. Obarecki nie
jest w stanie iść pod silny wiatr. Nie starcza mu sił. Nie wierzy,
nie chce wierzyć, że aby osiągnąć swój cel trzeba przekroczyć
granicę znojnego trudu. Postawa jaką przyjmuje wobec życia jest więc
oportunizmem, a może raczej pewnym zrezygnowaniem, stwierdzeniem
niech będzie jak jest. Paweł wskutek takiej postawy godzi się więc z
przekonaniem, że ideałów nie ma i nigdy nie było, a życie jest tylko
ciągiem dni podobnych do siebie, w których chodzi o to, aby samemu
wieść życie spokojne. A świat ? A świat i tak pójdzie swoją drogą.
Kompletnie inna jest postawa Stasi. Panna Bozowska także trafia
do małej wsi – zresztą niedaleko Obrzydłówka, w którym mieszka
Paweł. Nie znamy jej losów. Wszystko co wiemy o pannie Stasi to
strzępy wspominek Pawła, pojedyncze słowa chłopów i niedokończony
list pisany w gorączce do przyjaciółki. Jednakże z tych strzępów
informacji wyłania nam się jasny i przejrzysty obraz –
kobiety-Prometeusza. Trudno przypuszczać aby miała łatwiej niż
Paweł. Ona też musiała spotykać się z niezrozumieniem, z ciemnotą, z
szykanami. Na jej drodze życia też pojawiły się ciernie, kamienie,
wyboje, krew, pot i łzy. Stasia jednak potrafiła powiedzieć sobie –
u kresu drogi musi świecić słońce ! I szła dalej wprost przed siebie
swoimi delikatnymi kobiecymi rękoma ścierając się ze złym, z nie
takim jak być powinien światem. Stasi musiało być nawet ciężej. Była
przecież kobietą – drobną, kruchą i delikatną kobietą. Paweł choć
zdawałoby się powinien być silniejszy, załamał się. Ona zaś
wytrzymała. Możemy sobie wyobrazić jak wyglądał tryb jej życia. Rano
lekcje dawane wiejskim dzieciom – lekcje trudne i męczące, kiedy
kilkanaście, kilkadziesiąt, kilkaset razy trzeba powtarzać – to jest
„a”, to jest „b”, a to „c”. Potem wizyty w domach chłopów,
dokształcanie rodziców, może jakaś pomoc w gospodarstwach. Wieczory
zaś to trwająca do późnej nocy praca nad „Fizyką dla ludu”. Wszystko
to w porwanym płaszczu, w zimnej izbie, w biedzie i w samotności.
Czyż to nie panna Bozowska powinna powiedzieć dość ? Tylko, że ona
miała duszę Prometeusza, ona kochała swoją ideę, wierzyła w to, że
jeśli nauczy te dzieci czytać, one potem odbudują swój kraj, a jeśli
nauczy je także pisać – odmienią cały świat. Stasia nie godziła się
z zastanym kształtem świata i postanowiła go zmienić. Wiedziała, że
praca jej niemal na pewno będzie powtarzaniem schematu znanego z
mitu o Syzyfie, ale wiedziała też, że jeśli tysiąc osób wepchnie na
szczyty tysiąc głazów, to któryś na tym szczycie zostanie. Zdawała
sobie sprawę, że świat sam się nie zmieni, bo świat to przecież
ludzie – ludzie są więc zobowiązani aby wciąż je ulepszać. Postawa
Stasi jest krańcowo odmienna od postawy Piotra chociaż oboje
zaczynali tak samo. Panna Brzozowska pozostaje bowiem wierna temu w
co wierzyła pomimo wszystkich przeciwności, jej postawa jest iście
prometejska, ona właśnie idzie aż do końca swojej drogi, do
ostatniej chwili, do ostatniej godziny przytomności pracując nad tym
opuszczonym, i przeznaczonym przez świat wielkich salonów do
wiecznej ciemnoty, ludem. Kiedy nieoczekiwanie Paweł spotyka
Stasię po latach nie jest już jej w stanie zrozumieć. Cały czas
zadaje pytanie „Po co ?”. Zaczynali tak samo, wyruszyli w tę samą
drogę, ale ze względu na odmienne postawy w stosunku do życia stali
się zupełnie innymi ludźmi. Cynik i oportunista jakim stał się Paweł
nie może zrozumieć idealistki i marzycielki jaką pozostała Stasia.
Dlatego pyta „Po co”, dlatego mówi „Tak nie można”. Bo zależnie od
postawy jaką się przyjmuje wobec życia zmieniają się całkowicie
systemy wartości, zmienia się to co jest ważne, to co ma jakiś sens.
Dla Pawła Obareckiego sens ma życie wygodne i pozbawione ciężkich
bojów z losem. Dla Stasi sens ma życie wartościowe, które może
odmienić świat, a przynajmniej życie któregoś z tych małych,
wiejskich dzieci, które z takim zapałem panna Bozowska uczyła
czytać. Jaka postawa jest właściwa ? To oczywiście kwestia
otwarta. Mogłoby się wydawać, że Żeromski, sugeruje nam postawę
doktora Pawła, bo Stasia umiera – a więc ponosi klęskę, a pan
Obarecki żyje jeszcze długo i szczęśliwie. Jednakże uważne wczytanie
się w tekst doprowadza do zupełnie innych wniosków. Doktor Obarecki
też umiera – znacznie wcześniej niż Stasia, w momencie w którym
postanawia usiąść na drodze swojego życia. Bo choć wciąż przebywa
wśród żywych, to jednak jego życie jest puste i pozbawione celu,
czegoś co nadawałoby sens każdemu dniu. Stasia zaś wprawdzie umiera,
ale tak naprawdę żyje wciąż w sercach swoich uczniów, w ich wiedzy,
w dzikiej wściekłości oczu chłopca, który nie zdążył na czas
przywieźć chininy, w ciepłych słowach kobiety, która mówi o Stasi
„dobra była”. Paweł Obarecki żył pewnie jeszcze długo, ale czy
kiedykolwiek poczuł wdzięczne spojrzenie dziecka na swojej twarzy,
czy usłyszał słowa „doktor jest dobry” ? Czy bez tych wdzięcznych
oczu i ciepłych słów warto żyć ?
Autor: Romero
Ocena : 3.7
oceń
prace:
1 2 3 4 5 6
Home | Reklama | Info
| Mail
Prace | Pomoc | Książki | Artykuły | News | Katalog | Forum
| Rozrywka
Wszelkie prawa zastrzeżone / All
rights reserved Sciaga.pl
2000
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
! Dwudziestolecie międzywojenne przedwiosnie dwie postawy i dwie drogi zycioweC Baryka i Z Ziembiewicz dwie postawy, dwie drogi ży~B62Asceta i rycerz, jako dwie różne średniowieczne postawy ~E17Srogosz Postawy destrukcyjne brutalizacja życia, nieuczciwości, terroryzm zagrożeniem dla demokracAsceta i rycerz, jako dwie różne średniowieczne postawy (parenetyczny charakter lit średniowieczPorównaj dwie wybrane relacje literackie z życia w obozachPrawidłowości życia społecznego normy, wartości, postawy i konflikty społecznePostawy i pojęcia romantycznebohater wlasnego zyciaFazy życiaKępiński Rytm życiaJakość życia pacjentek z chorobądwie twarzewięcej podobnych podstron