pieniadze nie sa ci potrzebne






Strona ramki







Pieniądze nie
są ci potrzebne!
 
Leszek Żądło
 
Zawsze czułem niechęć do manipulacji, choć i mnie zdarzało
się, że ich używałem. Jednak moją szczególną odrazę budziły manipulacje związane
z rozwojem duchowym i z uzdrawianiem. Od samego początku, kiedy tylko wszedłem
na duchową ścieżkę, unikałem wszelkich praktyk manipulacyjnych. I było to zwykle
źle widziane w "środowisku". Niektórzy wręcz twierdzili, że droga, którą
obrałem, prowadzi na manowce.
Uznając, że jedynym kryterium prawdy jest skuteczność,
sprawdzałem efekty. Ja ze swoich jestem zadowolony, a inni ze swoich nie za
bardzo.
Kwestia zadowolenia to osobna sprawa. Jedni chcą za nie
płacić i płacą wysoką cenę, a inni mają doświadczenie, że ich zadowolenie zależy
od ich nastawienia (nastroju). Wiedzą więc, że niepotrzebne im pieniądze, by być
zadowolonymi. Zadowolenie jest jednym z tych stanów, za które wcale, a wcale nie
musimy płacić.
Za darmo możemy mieć wiele. Za darmo możemy mieć wszystko,
co najlepsze. Po co więc pieniądze?
Hm, podobno one szczęścia nie dają...
Rzeczywiście, ani szczęścia, ani miłości, ani zadowolenia
kupić się nie da.  Pieniądze ułatwiają posiadanie, a posiadanie ułatwia
korzystanie. Ot i wszystko. To takie proste. Ale za tym idzie mnóstwo
komplikacji.
Czy trzeba coś posiadać, by być szczęśliwym?
Doświadczenie wielu medytujących mówi, że wcale nie. No ale
czasem pieniądze się przydają?
Owszem, przydają się. Kiedy potrzebujemy kupić jedzenie,
zapłacić za wodę, gaz, węgiel, telefon, Internet...
Niektórzy nie mają takich problemów, bo znaleźli sobie
sponsorów. Gdyby jednak nie sponsorzy, to bez pieniędzy trudno by im było.
Ale czy naprawdę? Przecież wielu mistrzów duchowych
twierdzi, że pieniądze nie są nam potrzebne, że przecież nie zabierzemy ich do
trumny...
Do trumny ich zabrać nie musimy. Nawet gdyby się tam
znalazły, nie mielibyśmy z nich pożytku. Ale za życia?
W pewnych szkołach duchowych mówi się o prosperującej
świadomości. Jest ona świadomością obfitości i powszechnego bogactwa. Uczy, jak
korzystać z bogactw naturalnych i duchowych w jak najszerszym zakresie. Uczy
takich działań, które są zarazem uczciwe i pozwalają korzystać z wszystkiego, co
tylko znajduje się pod ręką. Filozofię prosperującej świadomości najlepiej
oddaje przysłowie: "pieniądze leżą na ulicy, należy się tylko po nie schylić".

Jeśli ktoś tego nie dostrzega, to nie jest dowód na błędne
założenia filozofii prosperity. To tylko dowód na błędne postrzeganie
rzeczywistości. Nasz świat bowiem jest taki, jakim go sobie wyobrażamy. Kiedy
wierzymy, że jest biedny, otacza nas nędza. Jeśli potrafimy dostrzec jego
bogactwo, otacza nas bogactwo. To proste. Ponadto każdy z nas ma taki mechanizm
psychologiczny, który każe mu potwierdzać jego przekonania i wypierać informacje
sprzeczne. Jeśli więc wierzy, że pieniądze są brudne i przynoszą pecha, to tak
właśnie dzieje się w jego przypadku. Ale nie jest prawem obowiązującym świat.

Pieniądze są źródłem nieszczęść...,
szczególnie dla tych, którzy ich nie mają.
Wielu ludzi przekonało się, że ich świat zależy od ich
wyobrażeń. Wielu nauczyło się wykorzystywać mechanizm prosperującej świadomości.
Wiedzą, że mogą mieć tyle pieniędzy, ile im potrzeba, albo i więcej. Potrafią
uzyskać je w dowolnym czasie. Mechanizm ten to żadna sztuczka magiczna, czy
szatańska. Wiąże się z mocą naszego umysłu. Mocą, która jest związana z
koncentracją.
Każdy z rozwijających się duchowo wie, że to, na czym
koncentrujemy swą uwagę, wzrasta. Nie wszyscy dobrze to pojmują, więc na wszelki
wypadek wolą się koncentrować na niczym. I wtedy ze zdziwieniem zauważają, że
mają NIC. Inni zamiast na celu, koncentrują się na kombinowaniu, jak by tu
uzyskać środki do jego realizacji. Ale wtedy oddalają się od celu. I są
przekonani, że wszystko jest w porządku!
Może... Tylko dlaczego nie realizują celu?
Wiem, że niektórzy stwierdzą, że zapewne znów mi się
pomieszało. Ale cóż tam. Mnie wystarczy, że potrafię rozróżniać między pustką
umysłu, a pustotą intelektualną i między nieobecnością myśli a bezmyślnością. I
wiem, że niezdolność do skoncentrowania umysłu na myśleniu nie jest tym samym co
jego uspokojenie, oczyszczenie z myśli, bo w tym stanie niekontrolowany myślotok
pozostaje.
W praktyce duchowej przywiązuję ogromną wagę do uczciwości.
Nie dlatego, że tak trzeba, albo że Bóg karze za nieuczciwość. Nie!
Widzę, że uczciwość opłaca się. Opłaca się i mnie, i innym.
A więc staram się, by moje działania były zgodne z deklaracjami. Dzięki temu
uzyskuję większą siłę koncentracji i lepsze efekty.
Kierując się tą zasadą zamieściłem na końcu instrukcji do
kasety "Medytacje prosperującej  świadomości" tekst:
"Dzięki opanowaniu medytacji możesz osiągnąć wszystko.
Pamiętaj przy tym o hojności. Proponuję, byś 10% zysków, które stały się twym
udziałem dzięki niniejszej kasecie, przesłał na mój adres.
Jeśli stać Cię, byś wykreował wszystko, stać Cię i na 10 %
więcej!
Sprawdź, to działa!"
No i... najbardziej bawią mnie reakcje ludzi, którzy to
przeczytali. Jedni uznają to za wredną manipulację, inni za podstęp, a jeszcze
inni za próbę wzbogacenia się kosztem ich ciężkiej pracy. Jak na razie z ponad
3000 osób, które przerabiały medytacje, tylko kilka było stać na owe 10%. Reszta
ugrzęzła w zawiści, złości i przekonaniu, że...
Hm, tego nie wiem, ale docierają do mnie różne słuchy.
Zasadą jest, że ludzie, którzy nie chcą oddawać długów, tracą wszystko. Jak mówi
przysłowie: "cudze pożyczasz tylko na chwilę, a swoje oddajesz na zawsze".
Jedną z naczelnych zasad prosperującej świadomości jest
zasada wdzięczności - rewanżu - zrównoważenia wpływów i wydatków. Jeśli jej nie
przestrzegamy, hamujemy przepływ. Widać to doskonale na przykładzie każdej
gospodarki. Kiedy jest przepływ dóbr i pieniędzy, gospodarka się rozwija. Z
zahamowania przepływu rodzi się kryzys.
Czy ta sama zasada może się odnosić do rozwoju duchowego?

Owszem. Jeśli nie ma przepływu, to wszystko kończy się
stagnacją, zamknięciem, apatią, śmiercią. Zamieraniem nie tylko ciała, ale i
odrętwieniem ducha.  Oto cała korzyść z wymigiwania się od rewanżu za dobro,
które inni nam czynią.
Problem nie polega na tym, że rewanżowanie się czymś dobrym
za dobro, jest męczące. Nie musi takie być. Może nam sprawiać radość i frajdę.
Kiedy jednak uczono nas, że mamy obowiązek czcić, odwdzięczać się, czy
spłacać dług wdzięczności, to "diabli nas biorą"  i nie w głowie nam tak "durna"
praktyka. Wolimy inną. Nieprawdaż?
A jaką?
Otóż słychać tu i ówdzie, że prawdziwa nauka i prawdziwa
wiedza jest za darmo. Oferują ją różni mistrzowie z importu, ale też i rodzimego
chowu.
Z mego doświadczenia wynika, że za darmo jest mądrość.
Mądrość boża, a nie wiedza czy nauka guru. Ta też bywa za darmo, do pewnego
momentu.
Za darmo udziela się nauk tym, którzy błądzą. Za darmo
znajduje się owieczki i udziela wstępnych inicjacji. Później zwykle trzeba
płacić. Jak nie 10% od dochodów, to inną daninę. Ale płacić trzeba. Wtedy jednak
uczeń już wie, że nie płaci za naukę czy wiedzę, ale finansuje akcję
pozyskiwania kolejnych zagubionych duszyczek. Czyż można nie cieszyć się z tak
szczytnego celu?
To jednak nie wyczerpuje repertuaru dobrych manier na
duchowej ścieżce.
Hinduscy asceci atakują zajadle pewnego Maharadżę, który
"przypadkiem" jest oświecony. Atakują go, bo żyje w luksusach, zamiast wyrzec
się wszystkiego i wybrać nędzę. On jednak odpowiada im z pełnym spokojem: "jeśli
Bóg dał mi bogactwo, to musiałbym być głupi, żeby się go wyrzec. Gdybym je
jednak stracił, nie rozpaczałbym, bo zostałby mi Bóg. A przecież Bóg to
wszystko!"
Życie guru ma być świadectwem prawdy dla uczniów. A guru
swym życiem często dowodzi, że kiedy rozwijamy się duchowo, pieniądze nie są nam
potrzebne. Po co więc je zarabiać i zawracać sobie głowę tak przyziemnymi
sprawami?
Pewien pan jeździ po świecie udzielając bezpłatnych nauk,
inicjacji i organizując bezpłatne meetingi. To dopiero jest wspaniały guru,
który dba o dusze, a nie o kieszeń. Naiwni nawet nie zastanawiają się nad tym,
że aby przelecieć nad Atlantykiem, trzeba wykupić bilet, że guru musi gdzieś
spać, coś jeść. No i że wynajęcie hali, na której się spotykają, też kosztuje
niemałe pieniądze. Dla nich najcudowniejsze jest to, że guru nie potrzebuje
żadnych pieniędzy! A przede wszystkim ich pieniędzy!
Ale... nie ma niczego za darmo. Guru bowiem ma pieniądze.
Nie własne, ale do dyspozycji. Uzyskuje je ze źródła, którego przed wiernymi
ujawniać nie wolno. A nie wolno, bo płaci na nie cały świat. To fundusz UNESCO
przeznaczony na dofinansowanie kultury w biednych krajach.
W porównaniu z praktyką tego guru inna pani - nauczycielka
duchowa - wydaje się wręcz świętą. Ona tylko na bezpłatne szkolenia dla adeptów
jogi roztrwania majątek odziedziczony po bardzo bogatym mężu. Ale... za jego
życia talent do duchowego nauczania był u niej uśpiony. Ten wstrętny dusigrosz 
nie tolerował jej "misji" i nazywał po imieniu - fanaberiami.
Tego typu nauczyciele i głosiciele prawd duchowych są
pożądani wśród ludzi biednych, którzy nie chcą ryzykować i płacić za "nie
wiadomo co", za niesprawdzony "towar".  Towarem tym są co prawda wspaniałe idee,
ale kto tam wie...
Ja z mego doświadczenia wiem, że jeśli kogoś nie stać na
płacenie za udział w zajęciach, czy spotkaniach duchowych, to nie stać go
również na skorzystanie z nich. Jego umysł nie pracuje prawidłowo, jest
zaślepiony na możliwość dostrzegania bogactwa materialnego i duchowego. Wydaje
mu się ciągle, że ma zbyt dużo do stracenia, żeby było warto w "takie coś"
inwestować. Nawet jeśli obietnicą jest szybka poprawa jego nędznego losu i
możliwość uszczęśliwienia. No ale kto chciałby być szczęśliwy, jeśli nie
wyobraża sobie, że to jest możliwe? A nie wyobraża, bo ma zbyt niską samoocenę i
nie czuje się godny. W jego ocenie sytuacji nie stać go na nic.
Zagalopowałem się. Stać go przecież na coś ekstra, na co
żaden bogacz nie pozwoliłby sobie. Stać go  na wyrzeczenia i cierpienia, więc
chce wierzyć, że są one miłe Bogu.
Jak dalece trzeba być zaślepionym, żeby swą naturalną
boskość doprowadzić do tak nędznego stanu!?
Taki kandydat na ucznia jest dla prawdziwego guru jedynie
balastem. By stać się uczniem dobrego guru, trzeba sobie na to zasłużyć. Nie
koniecznie płacąc za nauczanie. Można udowodnić swe zdolności i intencje do
rozwoju duchowego przez działania na rzecz Mistrza bądź grupy.
Rozwój duchowy służy temu, by odkryć w sobie boską
doskonałość, by doświadczać spełnienia. W tym kontekście należy zapytać, czy Bóg
wyraża swą doskonałość poprzez nędzę i cierpienia?
Jak wysoką trzeba mieć samoocenę, by zacząć widzieć siebie
na obraz i podobieństwo Boga, a przy tym nie popaść w schizofrenię?
Szanujący się guru nie przyjmie do grona swych uczniów byle
kogo. Śmieci zbierają od tysięcy lat ci sami "misjonarze". I są to ciągle te
same śmieci. (To stwierdzenie nie ma nic wspólnego z pogardą, lecz z samooceną
niedostosowanych do życia nieudaczników, którzy od tysięcy lat chcieliby się
oświecić, ale...).
Kandydat na ucznia u szanującego się Mistrza musi udowodnić
swą determinację. To czasem bywa powodem wykorzystania jego naiwności przez
szczwanego lisa podającego się za męża opatrznościowego. Dlatego należy ostrzec
przed wszystkimi guru, którzy wymagają bezwzględnego poddania, posłuszeństwa i
zachowywania tajemnic. Ich obietnice należy konfrontować z rzeczywistymi
korzyściami. Oni jednak zwykle szukają osób mających wysokie aspiracje i niską
samoocenę. Takim zawsze można wmówić, że jeszcze nie są aż tak doskonali, że
jeszcze nie zasłużyli, żeby... I tak dalej. Spełnienie obietnic ciągle jest
odwlekane w czasie. Aż wreszcie, podczas kolejnej inicjacji, czy po kolejnym
objawieniu, okazuje się, że nagroda czeka, ale... będzie dostępna po śmierci.

Jeżeli ktoś do tej pory dawał się zwieść, to w tej chwili
powinien wziąć nogi za pas i czym prędzej zmykać przed oszustami!
Niektórzy mistrzowie jogi mają wobec swych uczniów
wymagania finansowe. Ale formułują je często w sposób bardzo zakamuflowany.
Przede wszystkim dają do zrozumienia, że pieniądze nie są guru do niczego
potrzebne. Ale, co się za tym kryje?
To pytanie intrygowało mnie od dłuższego czasu, a
szczególnie odkąd przeczytałem, że utrzymywanie guru przez uczniów to duchowe
prawo i że takie zjawisko pojawia się naturalnie. Po przeczytaniu relacji o
szczęściu darczyńców, którzy na finansowanie pomysłów swych guru przeznaczyli
całe, ogromne majątki i po dłuższym zastanowieniu się, nabrałem pewnych
podejrzeń. Przecież wiem, jak szczęśliwi są staruszkowie zapisujący kościołowi
cały swój majątek na łożu śmierci! Ale tu mówimy nie o umierających staruszkach,
lecz o ludziach w sile wieku.
Długo czekałem na okazję, żeby poznać mechanizm manipulacji
i doczekałem się. 
Niedawno prowadziłem sesję osobie, która odbyła podróż do
Indii, do swego "najwspanialszego na świecie i jedynego" guru. Za same
przygotowania musiała zapłacić kilka razy drożej, niż za moje zajęcia. Ale
czegóż nie robi się w intencji oświecenia! Tym bardziej, że guru wywodzi się z
legalnej linii przekazu, a sama podróż do Indii jest za specjalnie okazyjną
cenę!
W aśramie też trzeba było słono płacić za każde zajęcia.
Cóż to ma jednak za znaczenie, kiedy guru telepatycznie wręcz wlewał w umysły
swych czcicieli sugestię: "Pieniądze nie są wam potrzebne. Pieniądze są brudne.
Baczcie, by was nie pokalały. Tylko guru potrafi oczyścić pieniądze. Oddajcie
wasze pieniądze guru, a będziecie bezpieczni (zbawieni), gdyż on je oczyści".

Wszyscy więc chętnie pozbywali się nadmiaru swych zasobów.

Odkrywszy podczas sesji sekret powodzenia guru nie wpadłem
w zachwyt. Prawdę mówiąc, podobne talenty marketingowe manifestuje u nas
niejeden domokrążca.
Czas wyprawy do Indii minął szybko, bo szybko opróżniły się
portfele i trzeba było wracać do domu. Jednak po powrocie do pracy w głowie znów
szumiały te same słowa: "pieniądze są brudne, pieniądze są wam niepotrzebne".
Nic więc dziwnego, że trudno było powiązać koniec z końcem i zarobić na godne
życie.
Ponieważ uczniom pieniądze nie są potrzebne, odkąd poznali
guru i jego drogę do szczęścia, to płyną one wartkim strumieniem do Indii, gdzie
są inwestowane w nowoczesne szpitale, szkoły i inne przedsięwzięcia dla
hinduskiej biedoty. Innym nie są przecież potrzebne!
Przykre to, ale tę manipulację stosuje wielu guru, nie
tylko w Indiach. Podobnie zachowują się i księża, i niektórzy pastorzy. Tłumaczą
wiernym, że należy żyć w skromności, a sami pasą brzuchy za ofiary wiernych, lub
za darowizny państwowych firm i samorządów, które nazywają darami bożymi.
Nie mam nic przeciw  nazywaniu dochodów darami bożymi.
Kiedy tak je traktujemy, stajemy się bardziej otwarci na nie. Nie mam nic
przeciw życiu w nędzy, jeśli ona wynika z własnego wyboru. Ale czuję się
powołany do zwrócenia uwagi,  jeśli ktoś jest "robiony w konia" i drenowany z
pieniędzy pod szyldem rozwoju duchowego, czy wspierania dzieła bożego.
Nie wiem jednak, czy owe praktyki światłych guru są
świadome, czy też wynikają z inicjacji, które przeszli oni u swych guru. Tak,
czy owak, sprawa nie jest czysta. Albo nieczyste są intencje, albo umysł guru -
manipulatora.
Jeszcze wrócę do tego, co napisałem wcześniej. Chodzi o
uczciwość i świadomy wybór, w którym manipulacje guru powodują tylko
zamieszanie. Ja tam wolę, żeby człowiek decydował świadomie, co chce zrobić z
własnymi pieniędzmi. I żeby potrafił je zarabiać. Jeśli nie potrafi, to nie
powinien wyciągać łap po cudze. Nie ważne, czy jest adeptem, czy guru.
Jezus tłumaczył swym uczniom: "darmo dostaliście, darmo
więc dawajcie". Czasami trudno mi wyjaśnić pewnym osobom, że nie jestem
apostołem. Nie jestem obciążony naukami Ewangelii, więc widzę, że w  relacjach
między ludźmi nie ma nic za darmo.
Może nie wszystko jest za pieniądze, ale na pewno nie za
darmo. Czasami ceną są "tylko" obciążenia czy zobowiązania karmiczne. Ale ich
pozorną zaletą jest to, że ich nie widać, przynajmniej dopóki nie przyjdzie
spłacać karmicznych długów.
Jednak człowiek bardzo otwarty może korzystać za darmo z
tego, co mu potrzebne. Za darmo są wszelkie dary i błogosławieństwa boże. Ich
nigdy się nie kupi. I nawet nie można ich dostać od guru czy kapłana! To dlatego
wykupywanie odpustu i miejsca w raju też nie znajduje uznania w moich oczach.

Ale... nie rozumiem też przegięć w drugą stronę. Nie
pojmuję logiki wiernych, którzy marudzą, że ksiądz zbiera datki na kościół, do
którego chodzą i w którym w zimie ma im być ciepło. Według nich, to przecież
bogaci mają dawać biednym. A oni są biedni! Nie pojmuję, jak ludzie mogą żądać,
by uzdrowiciel poświęcał im swój czas i energię za darmo. I dlaczego mistrz za
darmo ma ich uczyć i rozwiązywać ich problemy?
Wiem tylko jedno, że tacy ludzie nie cenią tego, co
dostają. Jeśli nie cenią, to po co wyciągają po to łapy? Bo im się należy?
A niby z jakiego powodu?
Przekonanie, że pieniądze nie są nam potrzebne, powoduje
wiele zamieszania i zamyka drogę tym, którzy w to uwierzyli. Podobnie jest z
przekonaniem, że coś się nam należy. Osoby o tym przekonane zamiast
wykorzystywać swoje zdolności i swój potencjał twórczy, zaczynają żądać, by inni
ich utrzymywali, by sponsorowali ich rozwój duchowy, a najlepiej to i całe
życie. Szczytem wrednego podejścia do siebie i do osoby w związku jest
przekonanie, że któraś z płci jest lepsza i bardziej uduchowiona, więc druga ma
jej służyć i pracować na jej utrzymanie.
W pewnej grupie rozwoju duchowego mówi się wręcz, że mąż
jest potrzebny tylko po to, by utrzymywał swą rozwijającą się duchowo żonę, bo
przecież kobiety są bardziej uduchowione.  Nie ma mowy o jakimkolwiek rewanżu.
Rewanż groziłby przecież pokalaniem świętości!
Czy to czasami nie zemsta za pokutujące przez wieki
przekonanie, że kobieta to narzędzie szatana, bądź tylko służebnica istoty
duchowej, jaką jest mężczyzna?
Czy już teraz widzisz, jakie są skutki pielęgnowania
przekonania, że pieniądze nie są nam potrzebne?
Na pewno ktoś musi płacić za nasze fanaberie.
Ale... co to ma wspólnego z praktyką duchową i deklarowaną
w każdej z nich miłością do wszelkich żyjących stworzeń, do bliźnich?
Kiedyś zasłyszałem wypowiedź, która wydaje się wiele
wyjaśniać: "Mąż to wprawdzie rodzina, ale nie krewny. Jak więc można go nazwać
bliźnim?"
A może wyjaśnienie jest inne: "można się bawić, byle nie za
swoje"?
A może chodzi po prostu o brak zrozumienia, czym jest umysł
i jaką pełni rolę? Przecież do odkrywania wartości duchowych trzeba dorosnąć
uczuciowo i intelektualnie. Bez tej dojrzałości popełnia się katastrofalne w
skutkach błędy!
Po przeczytaniu "Rozmów z Bogiem" pewna młoda osoba zaczęła
na mnie krzyczeć oburzona: "jaki ty jesteś głupi! Jak można się uważać za
ukochane dziecko Boga? Ja jestem Bogiem i mogę wszystko!"
Po tym przeszła od słów do czynów i udowodniła, że może
nawet kraść, ale... nie doczekałem się dowodu, że potrafi zarabiać. To zapewne
byłoby zbyt trudne, jak dla Boga.
Wiele osób pada ofiarami powierzchownego rozumienia. To, co
możliwe dla oświeconych, czy zaawansowanych w rozwoju adeptów, okazuje się
niemożliwe dla innych. Są wreszcie i takie możliwości, które stają otworem tylko
przed niektórymi z mistrzów. Warto o nich wiedzieć i dążyć w kierunku ich
odkrycia i przejawienia. Ale wszystko ma swój czas i... wymaga przygotowania.
Czasami to przygotowanie zajmuje setki wcieleń!
Prawdą jest, że można żyć bez pieniędzy. Ale żeby tego
dokonać, trzeba mieć rozwiniętą prosperującą świadomość, być otwartym na
wszelkie dary i błogosławieństwa, a także mieć co zaoferować w zamian. Osoba,
która ma taką świadomość, nie będzie się zżymać ze złości, że ktoś wymaga
płacenia pieniędzmi za swoje usługi, czy za przekazywaną wiedzę. Ją będzie stać,
by się zrewanżować. Bez pieniędzy potrafi dać więcej, niż otrzymała. A potrafi,
bo dawanie nie sprawia jej przykrości, wręcz przeciwnie - sprawia radość. Ma
świadomość, że bierze i daje z nieskończonego źródła. Ma też wyczucie sytuacji,
które pozwala jej to czynić bez narzucania się i bez przekonywania innych, że
powinni przyjąć jej warunki.
Kiedy spotykam takie osoby, nie pytam, jak mogą mi się
odwdzięczyć. Czuję, że mają mi do zaoferowania coś wspaniałego. I przyjmuję to
dając od siebie z radością to, co im potrzebne. Tak właśnie działa prawdziwa,
czysta miłość. Reszta to urojenia lub podróbki.
Chcesz mnie sprawdzić?
Hm. Jeśli tak, to...
Powiem prawdę. Przekonasz się tylko, że kłamałem. A to
dlatego, że nie jesteś otwarty ani na to, żeby dawać, ani na to, żeby przyjąć.

Przepływu miłości i bogactwa nie uda się nikomu sprawdzić,
ani skontrolować. Aby wypróbować, czy to możliwe, trzeba się wiele nauczyć.
Trzeba się przyzwyczaić ufać Bogu i sobie. Nie wystarczy zacytować kilku
formułek za swoim guru czy księdzem. Trzeba się nauczyć BYĆ sobą prawdziwym -
boskim.
Jeśli chcesz stać się boskim, bierz przykład z Boga.
Naśladuj Go!
I tu mnie masz? Bo Bóg nie zarabia i pieniądze nie są mu
potrzebne?
To prawda, ale weź też pod uwagę, że Bóg nie jest
pasożytem!
Jeśli jestem Bogiem, to wszystko jest dla mnie możliwe. Ale
jeśli ty nie jesteś Bogiem, to dla Ciebie nie jest możliwe, żeby się
przekonać, jakie są moje możliwości.
Jeśli zaś jesteś Bogiem, to o niczym się nie przekonasz,
tylko skorzystasz z tego, co ma ci do zaoferowania moja boskość. W takiej
relacji pieniądze naprawdę nie są ci potrzebne!
 



Friko.pl - Darmowe serwery WWWFriko_stopka.style.display = 'none';

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pieniądze nie są ci potrzebne!
perfect nie mogę ci wiele dać
Nie masz, ci nie masz ze śpiewnika ks Mioduszewskiego
Kazn 9 w 5,6 “UMARLI NIE SĄ ŚWIADOMI NICZEGO”
Utwo ry ko mik so we w oce nie dzie ci
NIE MOGE CI WIELE P txt
Dlaczego antyoksydanty są tak potrzebne (EUFIC)
NIE WIERZĘ CI
Jozek, nie daruje ci tej nocy Bajm
Józek, nie daruję Ci tej nocy Bajm
Negocjacje z dluznikami Jak odzyskac swoje pieniadze nie wkraczajac na droge sadowa windyk
Jak zarobić pieniądze nie wychodząć z domu(2)
Negocjacje z dluznikami Jak odzyskac swoje pieniadze nie wkraczajac na droge sadowa

więcej podobnych podstron