Strona Puchata
Wiedza - połowa sukcesu
Autor: Lepkowski
środa, 06 luty 2008
Zmieniony środa, 06 luty 2008
Marek Zamorski był zwykłym, czterdziestoletnim mieszkańcem Poznania, jednym z kilkuset tysięcy. Od
innych różniło go tylko to, że był młodym wdowcem - jego żona odeszła pół roku temu po długiej i
ciężkiej walce z rakiem węzłów chłonnych.
Zostawiła mu niespełnioną miłość i ich wspólny owoc - prawie szesnastoletniego już syna. Zostawiła w
sensie dosłownym, bo w zasadzie zajmowała się nim ona, z nią Kuba miał pełne porozumienie. On sam,
jako ojciec niewiele mieszał się w wychowanie syna - od czasu do czasu pomagał mu w matematyce,
zabierał w sobotę na mecz Lecha albo w niedzielę na lody, które Kuba pożerał w przemysłowych ilościach.
Ale nie było miedzy nimi tej więzi, która powinna istnieć między ojcem i synem. Nie było jej również po
śmierci Bożeny. Początkowo w zasadzie nie zauważali siebie, Marek dbał, aby małemu niczego nie
brakowało - i brał nadgodziny, zostawiając syna właściwie samopas w domu. Nie martwił się zbytnio o
niego, dzieciak - a w zasadzie już młodzieniec - był spokojny, nie sprawiał kłopotów wychowawczych. To
usłyszał Marek na pierwszej w życiu wywiadówce, na której pojawił się jako rodzic. Uznał więc, że
wszystko jest w porządku. W zasadzie w domu tylko jedna rzecz ich dzieliła i łączyła zarazem - chęć do
przesiadywania na internecie. Jeśli w ogóle zamieniali ze sobą więcej niż kilka zdań, to głównie na temat
użytkowania komputera. Kuba chciał co prawda laptopa do pokoju, ale Marka nie było na to stać. Nie
laptop był mu w głowie - musiał myśleć o masie rzeczy, które dotąd były dla niego abstrakcją: obiadach,
ubraniach... W zasadzie przydałaby się mu nowa żona, choć wiedział, że nie jest jeszcze gotowy do takiej
decyzji. To wszystko było zbyt świeże, zbyt głębokie.
Tamtego dnia Kuba już spał, gdy Marek usiadł do komputera. Był włączony, Kuba nie zadbał nawet o
zamknięcie okien. Marek nigdy nie śledził poczynań syna na sieci, tak miało być i tym razem. Jednak
zamykając okno outlooka, rzucił mu się w oczy jeden list. Automatycznie zaczął go czytać... Masz takie
fajne, brązowe oczy... Jak w nie patrzę, czuję się tak inaczej... To jedyne momenty, kiedy tak naprawdę
mogę być szczęśliwy... - Marek przebijał się przez ten pretensjonalny bełkot. No tak, dzieciak już zaczyna
dorastać... Bezwiednie czytał dalej. - Mam nadzieję, że nikt się nie dowie. Uwielbiam cię, Kacperku. Twój
Kuba... Marek nie od razu zrozumiał sens tych słów. Dotarły do niego dopiero, gdy już trzymał kursora na
krzyżyku. Zaraz, to znaczy... Przerażony swym odkryciem, przez pierwsze trzy minuty siedział
nieruchomo przy ekranie. Potem, wbrew swym zasadom, zapalił w pokoju papierosa. A więc ma syna
pederastę. Chciał natychmiast pobiec do Kuby, wyciągnąć tego zboczeńca z łóżka, i zażądać wyjaśnień.
Zawsze był przeciwny biciu dzieci, choć teraz najchętniej sprałby szczeniaka na kwaśne jabłko. Amorów
się zachciewa temu zboczeńcowi... Mało tego nie zrobił. Ale co to da? Podszedł do barku i nalał sobie
setkę wódki, którą wychylił jednym haustem. Alkohol powoli rozlewał się po całym ciele dając ciepło,
którego tak pragnął. Zastanawiał się, co zrobić w tej sytuacji. Oczywiście skierować go na leczenie, to
oczywiste. Póki nie jest jeszcze za pózno. To się w końcu musi dać jakoś wyleczyć... ciągle otumaniony,
wklepał do googli "homoseksualizm leczenie". Google wypluły mu sporo stron, w większości katolickich,
które odpuścił od razu. Zatrzymał się nad rzeczowo napisanym artykułem z Wikipedii. Była to dla niego
tematyka zupełnie obca. Przeczytawszy, zreflektował się nieco. No tak, leczenie nie przyniesie żadnego
rezultatu... Bo w zasadzie nikt się nie podejmie. Kurwa mać... Nalał sobie jeszcze pięćdziesiątkę i poszedł
do łóżka.
Następnego dnia zmusił się, aby zjeść wspólne śniadanie z synem. Jak zwykle, prawie się do siebie nie
odzywali. Marek zresztą nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć, jak się odezwać. Zdecydował, ze na razie
powstrzyma się od jakichkolwiek rozmów na ten temat. Doszedł do wniosku, ze tak naprawdę ten Kuba,
któremu dziś wszystko spada z kanapki i rozlewa kakao po stole, niczym nie różni się od tego Kuby, z
którym był w niedzielę na lodach. Tylko on wie więcej. A przecież nie wywali chłopaka z domu. Bożena
jednak zawaliła sprawę - z niechęcią pomyślał o żonie. Tak minęło kilka tygodni. marek buszował po
internecie, naturalnie gdy syn już spał - i docierał do coraz to nowych informacji o homoseksualizmie. Już
wiedział, że obwinianie kogokolwiek o to, co się stało z Kubą jest bezsensowne, nawet największe
medyczne autorytety nie mogły dojść do porozumienia co do etiologii. Zmusił się nawet, aby obejrzeć
kilka gejowskich stron. Ze zdumieniem odkrył, ze nie patrzy na zdjęcia gołych facetów ze wstrętem. Tak
naprawdę kilku gołych chłopów widział w wojsku, i nigdy go to jakoś specjalnie nie zniesmaczało. Tak oto
pojawiła się kolejna wariacka myśl - poznać jakiegoś geja. Zobaczymy, co on ma do powiedzenia... Marek
jednak wiedział, że ma małe szanse. Mężczyzni ze zdjęć byli szczupli, młodzi, wysportowani, on ze swą
sylwetką niedzwiedzia i stu trzydziestoma kilogramami żywej wagi mógł co najwyżej wzbudzić
obrzydzenie. Już Bożena mu sugerowała, że mógłby zrobić coś ze swoją tuszą, jak brała z nim ślub,
ważył tylko dziewięćdziesiątkę. Z ciekawości wpisał w google "stary gruby facet gej". Ze zdziwieniem
zauważył, że google odpowiedziały masą linków z tym jednym, do strony puchatej. Z ciekawością zaczął
czytać. A więc jednak... Jest masa chłopów, którzy są przerazliwie samotni, a tusza przeszkadza im
znalezć kogoś do pokochania. Ze zdziwieniem zauważył jednak, że i amatorów na takie męskie krągłości
http://thermasilesia.ehost.pl/chubby Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:07
Strona Puchata
nie brakowało... Odpowiedział na pierwsze z brzegu ogłoszenie - czterdziestoletni facet szukał kogoś
grubego... Mieszkał w Puszczykowie. niedaleko. Mail przyszedł niespodziewanie szybko. Po jego stylu
Marek przekonał się, że nie ma do czynienia z kimś przeciętnym - facet tryskał humorem i elokwencją. To
go nieco przekonało. Nie wysłał jednak swego zdjęcia, bał się po prostu, że ten facet się go przerazi...
Odpisał neutralnie, bez wyjaśniania przyczyn, dlaczego szuka geja i dlaczego nie przysyła zdjęcia.
Postanowił po prostu się umówić...
Mężczyzna przyszedł punktualnie. Marek obserwował go w napięciu. Bał się, że zobaczy jakąś przegiętą
ciotę, typowy obraz homoseksualisty, jaki pokutuje w społeczeństwie. Tymczasem nic z tych rzeczy.
Mężczyzna był jak najzwyklejszy, nie zdradzał żadnego zmanierowania, wręcz przeciwnie, Marek był
przekonany, że tego faceta widział już wcześniej i nawet nie pomyślałby... Gdy sie przedstawiali, padło
nazwisko, które Marek znał już wcześniej. Ależ oczywiście, to ten złośliwy i pyskaty dziennikarz z Gazety
Poznańskiej... Marek lubił go czytać. - Miło mi - powiedział. - To pan ostatnio tak zjechał radę miejską? -
A co miałem zrobić? - odparł dziennikarz. Aż się prosili... Rozmawiając o polityce powoli pozbywali się
pierwszych lęków. Marek pomyślał, że nawet niezle się rozumieją. A zaraz pózniej - że gdyby jego syn
miał taką klasę, to nawet wybaczyłby mu to, że jest gejem... Gdy już odczepili się od rady miejskiej,
Marek bez wstępów wyłuszczył powód spotkania. Tamten nawet się nie zdziwił, cóż, dziennikarz. Nie krył
jednak lekkiego rozczarowania. - A już myślałem, że los się do mnie uśmiechnął... - powiedział smutno.
Marek był lekko wstrząśnięty. - No niech pan nie mówi, ze zrobiłem na panu jakieś wrażenie - dalej nie
chciał używać zbyt bezpośredniej formy. - Zdziwi się pan. Jest w panu jakaś mądrość, opanowanie,
pogoda... No i oczywiście świetne opakowanie. Pan byłby świetnym następcą Rysia... - Kto to jest
Rysiek? - Jest... a raczej był - dziennikarz mienił się nieco na twarzy, posmutniał. - Miłość, która trwała
dziesięć lat. Najwspanialszy człowiek świata... Wykończyli go w pracy, gdy dowiedzieli się, kim jest
naprawdę. Zawał. Marek słuchał wstrząśnięty opowieści o niezwykłej przyjazni. Powoli znajdował
elementy łączące życie tego dziennikarza, Romana, ze swoim. Wielka miłość, pózniej dramat. To nic, że
nieco inny... Pożegnali się bez żadnych planów na przyszłość. Marek osiągnął w zasadzie swój cel,
Roman nie miał w zasadzie większych złudzeń. Przez pierwszy tydzień panowała cisza. Nie była to jednak
cisza w głowie... Marek słyszał słowa Romana cały czas, biły wręcz o jego czaszkę. Złapał się nawet na
myśli, że przytuliłby go jakoś, pocieszył... W pewnym momencie wyobraził sobie, jak Roman się rozbiera,
bierze prysznic... Zdziwił się własnym myślom. To nie było straszne, a wręcz przeciwnie, bardzo
pociągające... Ten facet, mimo ze czterdziestoletni, miał duszę młodziaka. No i nie wyglądał najgorzej...
Nalał sobie dużą wódkę, otworzył outlooka i wystukał maila.
Cześć Romku Pewnie mnie jeszcze pamiętasz. Ja też jakoś nie mogę zapomnieć tego spotkania, choć
bardzo bym chciał. Chyba zaczynam rozumieć coraz więcej. Czy nie miałbyś ochoty zobaczyć się ze mną
jeszcze raz? Nie mam się do kogo odezwać, a Ty mnie jakoś rozumiesz bardziej niż inni... Przepraszam
Cię za ten bełkot, wypiłem trochę. Marek
Odpowiedz przyszła nadspodziewanie szybko. Zawierała trzy słowa: No pewnie! Kiedy?
Jeszcze chwila, Marek czuł, że nadchodzi coś naprawdę wielkiego, jeszcze tylko kilka dotknięć,
muśnięć... Potężne przeżycie wstrząsnęło całym jego ciałem. Słyszał każdy jego oddech, czuł każde jego
uderzenie serca. Po czym przygarnął go mocno do siebie i zastygł na długo, powoli rozumiejąc, co się
stało...
Wychodzili - on do pracy, Kuba do szkoły. Jak zwykle pół zaspany, nieprzytomny... Marek obserwował
go z pewnym rozbawieniem. Zastanawiał się czy jego chłopak też dostrzega to specyficzne piękno jego
syna... - Kuba - powiedział z wahaniem. Teraz albo nigdy. - Jakie masz plany na sobotę? - Będę po
południu u kolegi a dlaczego? - Bo mógłbyś zaprosić raz Kacpra do nas. Kuba stanął jak wryty. Powoli
docierało do niego, co usłyszał. - To ty już wiesz? - zapytał cicho. - Wiem - uśmiechnął się Marek. - I? I
co? - I nic. Leć, bo się spóznisz do szkoły...
http://thermasilesia.ehost.pl/chubby Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:07
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
07 06 PAME Pełnia radości i wiedza wewnętrznaMOduł III nauka i wiedza07 Charakteryzowanie budowy pojazdów samochodowych9 01 07 drzewa binarne02 07str 04 07 maruszewski07 GIMP od podstaw, cz 4 Przekształcenia07 Komórki abortowanych dzieci w Pepsi07 Badanie „Polacy o ADHD”CKE 07 Oryginalny arkusz maturalny PR Fizyka07 Wszyscy jesteśmy obserwowaniwięcej podobnych podstron