NAM SIE NIE SPIESZY...
(Przeglad Wszechpolski, kwiecien 1902)
Rozrastanie sie szybkie prasy demokratyczno-narodowej, powstawanie coraz to nowych jej organow, nie dajace od pewnego czasu spac socjalistom, zaczyna obecnie alarmowac sfery konserwatywne i wogole zywioly, robiace dzis polityke w Galicji i zaborze pruskim. Z szeregu artykulow, poswieconych nam i z lepsza lub gorsza wiara kierunek nasz charakteryzujacych, przeglada niewypowiadana obawa, ze rychlo zechcemy wbic sie klinem miedzy istniejace partje, ze oglosimy program praktyczny dla tych dwoch dzielnic, postawimy swe kandydatury wyborcze, ba, moze nawet zazadamy pewnej ilosci posad, synekur, zyskownych przedsiebiorstw publicznych... Z drugiej strony, to pewne powodzenie, z jakiem idziemy naprzod, ta szybka ekspansja kierunku zawraca troche w glowach niektorym naszym ludziom, zwlaszcza mlodszym i goretszym, budzi w nich poped do rwania sie naprzod, do robienia polityki praktycznej, nie tylko tam, gdzie na to czas przyszedl, ale i tam, gdzie nas czeka dluga jeszcze praca przygotowawcza.
Chcemy tu uspokoic nieco obawy pierwszych i powstrzymac zapal drugich.
Nasi politycy praktyczni, ktorzy zarzucaja nam badz idealizm lub niedojrzalosc polityczna, badz kaza sie domyslac, ze reprezentujemy hazard i pociag do niebezpiecznych eksperymentow, niebardzo rozumieja, ze mozna lata cale "robic polityke" i nie zbierac owocow swej pracy w postaci dotykalnych, dla kazdego geszefciarza zrozumialych rezultatow. Zapewniamy ich, ze mozna.
My sie nazwy idealistow nie boimy. Wiemy, ze tylko idealisci robili rzeczy wielkie, szerokiego znaczenia dziejowego. Realny polityk Bismarck nie bylby stworzyl cesarstwa niemieckiego, gdyby legjon idealistow nie byl rozwijal od poczatku stulecia idei zjednoczenia Niemiec. Gdyby nie bylo idealistow wloskich, nie istnialby wielki Cavour i zjednoczone Wlochy, a Deak i jego nastepcy nie pozyskaliby byli dzisiejszego stanowiska dla Wegier, gdyby przed nimi nie pracowali idealisci wegierscy. Ci wlasnie "niepraktyczni" ludzie, co nie umieli ani posad korzystnych zdobywac, ani szukali zaszczytow, co wierzyli w "polityke ofiar", ci zmieniali wlasnie karte Europy. A zreszta, czyz Bismarck, Deak, a tem bardziej Cavour nie byli sami idealistami? czyz kazdy z nich nie poswiecal swego zycia dla celow, nie majacych nic wspolnego z interesami jego osobistemi, jego rodziny lub kasty?... Do wielkich celow trzeba nietylko wielkich sil w znaczeniu fizycznem, nietylko wielkich umyslow, ale takze i to przede wszystkiem - wielkiej miary moralnej. Kto sie brzydzi idealizmem, kto sie kieruje zbyt popularnie pojmowana praktycznoscia, ma dostateczna miare moralna do ozywiajacej serca politykow krakowskich walki o budowe wodociagow miejskich, ale przyszlej Polski nie zbuduje.
Nazywaja nas ambitnymi; moze maja i slusznosc, bo ambicje nasze o wiele dalej siegaja od tych, ktoremi sie kieruja nasi przeciwnicy.
W polityce obowiazuje ogolne prawo rozwojowe; im wieksza rzecz sie tworzy, tem dluzszego wymaga ona czasu. Cel, ktorysmy sobie postawili - stworzenie polityki narodowej nie z miana, ale z istoty rzeczy, wypracowanie programu ogolnopolskiego, nie polegajacego na frazesach patrjotycznych, przyczepianych przez wszystkie stronnictwa do swych programow tylko dla ozdoby, ale na prowadzeniu realnej akcji politycznej, ozywianej we wszystkich kierunkach jedna mysla, mysla o przyszlosci narodu jako samodzielnej jednostki w rodzinie ludow, o jego niezawislosci politycznej, o jego dobrym bycie spolecznym i szerokim rozwoju cywilizacyjnym - cel to daleko przekraczajacy miara wszelkie przedsiewziecia polityczne naszej doby. Gdysmy rozpoczynali prace, wiedzielismy, ze tworzymy tylko slaby zarodek stronnictwa, ktore jezeli ma sprostac zadaniu, musi stac sie poteznem, zarowno liczba, jak silami umyslowemi i moralnemi. I dzis nie ludzimy sie, zesmy potrzebne sily chocby w polowie zdobyli. Ani liczba, ani rozmiarami pracy duchowej, ktorej rozwiniecia wymaga nasz program, nie dorownalismy zadaniu, tak jak my je pojmujemy. Dlatego zarowno przeciwnicy nasi, jak i goracy zwolennicy, poczekaja jeszcze, zanim wystapimy z szeroka akcja polityczna.
Nie byloby trudnem skleic na predce stronnictwo, laczac zywioly rozbiezne, miedzy ktoremi wezel stanowi wspolnosc negacji, niezadowolenia z istniejacego stanu rzeczy, zazdrosci wzgledem tych, co posiadaja wladze i wplywy. Ta droga "wszechpolska demokracja narodowa" moglaby byc gotowa na najblizsze wybory, a wartosc pozytywna jej programu wznosilaby sie moze nad poziom wszelkich programow "koncentracyjnych" u nas i gdzie indziej. Ale nasze ambicje, jak powiedzielismy, siegaja dalej.
Chcac dokonac glebszej przemiany w zyciu politycznem narodu, chcac zreformowac, a wlasciwie stworzyc mysl polityczna u nas, musimy dalej isc ta droga, ktora szlismy dotychczas - zamiast dzialania na skromnym, ograniczonym terenie przygotowywac w dalszym ciagu grunt szerszy. Nawet tam, gdzie warunki miejscowe zmuszaja nas do wystepowania czynnego, jako stronnictwo, musimy patrzec na te dzialalnosc partyjna jako na prowizoryczna, poprzedzajaca powstanie stronnictwa o szerszym zakroju.
Jakkolwiek politycy "praktyczni" nie rozumieja tego, jakkolwiek wydaje im sie to idealizmem, brakiem trzezwosci, my na swej drodze zostaniemy. Ci z naszych przyjaciol, ktorzy sie niecierpliwia, niech glebiej popracuja mysla nad naszemi zadaniami, ci zas przeciwnicy, co sie obawiaja naszej konkurencji o mandaty i stanowiska, niech sie uspokoja.
Nam sie nie spieszy...
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
MU006 Bond Stephanie Nikt Ci się nie oprzeNIC SIĘ NIE KOŃCZY67 24 Pażdziernik 1995 Chadżijew się nie sprawdził34 Coś się nie udałoLewy czerwcowy Panie Waldku pan się nie boiKomputer się nie uruchamia Poradnik Metoda Hot Flashvw golf4 szyby sie nie zamykajaCZEGO JAŚ SIĘ NIE NAUCZY KSZTAŁCENIE DLA PRZYSZŁOŚCIJan Brzechwa O pewnym puziu,który się nie wychylałwięcej podobnych podstron