Jan Brzechwa
MIEJSCE DLA KPIARZA
O PEWNYM PYZIU, KTÓRY SI NIE WYCHYLAA
Był sobie pewien Pyzio. Prowadził wydział.
Każdy go już o ósmej przy biurku widział.
Pochylał przylizany równiutko przedział,
O niczym wiedzieć nie chciał - no i nie wiedział.
Duszy w pracę nie wkładał, najwyżej ciało -
Ot, tak w sam raz: nie za dużo i nie za mało;
Zanadto nie przejmował się, nie denerwował się,
Bo na każdym kroku asekurował się.
W południe pił herbatkę, skromnie posilał się,
Do niczego nie mieszał się i nie wychylał się.
Toteż w urzędzie każdy śmiało mógł orzec,
Że Pyzio to po prostu urzędnik-wzorzec.
Gdy dyrektor z uroczą swą sekretarką
Samochodem służbowym zapychał szparko,
Nasz Pyzio, jak to zwykle robią lizusi,
Uśmiechał się i mówił: "Dyrektor musi."
Gdy dyrektor ze swoim zastępcą razem
Był od wczesnego ranka w biurze pod gazem,
Nasz Pyzio spuszczał oczy, miał minę trusi,
Uśmiechał się i mówił: "Dyrektor musi."
Gdy dyrektor w kieszeni swej mając pustki,
Na rachunek urzędu jechał do Ustki,
Nasz Pyzio chował głowę na sposób strusi,
Uśmiechał się i mówił: "Dyrektor musi."
Do dyrektora Pyzio grzecznie przymilał się,
Nie krytykował go i nie wychylał się.
Słyszał wprawdzie, że krytyka i samokrytyka
Niezbędna jest dla działacza i dla polityka,
Dla urzędnika, dla dygnitarza,
Nasz Pyzio jednak nigdy się nie narażał,
Na samokrytykę niezbyt wysilał się,
Nie krytykował i nie wychylał się.
Aż dnia pewnego, tak jak należy,
W biurze zjawili się trzej kontrolerzy.
Pyzio podrapał się w równiutki przedział,
Gęsto tłumaczył się, że nic nie wiedział,
Że nic nie słyszał i nic nie widział,
Bo tylko własny prowadził wydział.
Że z dyrektorem wódki nie pijał,
Że kasę zawsze skrzętnie omijał,
Że z sekretarką przecież nie on żył...
I dyrektora całkiem pogrążył.
Myślał, że z tego będzie niewypał,
Tymczasem jego i siebie wsypał.
W swoich rachubach widać pomylił się,
I ani spostrzegł się, jak już wychylił się.
Z biura spocony wyszedł i blady -
Nie tylko z biura: wyszedł z posady,
Stracił samochcąc kawałek chleba.
Trudno! Nam takich ludzi nie trzeba!
Lecz niechaj Pyzia żal wam nie będzie,
Bo Pyzio jest już w innym urzędzie,
Do dyrektora grzecznie przymila się,
Nie krytykuje i nie wychyla się.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Szczęść Boże premierowi, który się księżom nie kłaniałJan Brzechwa Polacy nie gęsiJan Brzechwa Stoliczku, nakryj sięJan Brzechwa Sezamie, otwórz sięJan Brzechwa Sezamie, otwórz sięJan Brzechwa Kto pyta nie błądziJan Brzechwa Człowiek nie umieraJan Brzechwa Czerwony kapturekJan Brzechwa StryjekJan Brzechwa ŻabaMU006 Bond Stephanie Nikt Ci się nie oprzeJan Brzechwa A głupiemu radośćJan Brzechwa AstmaJan Brzechwa?jki dla dorosłychNIC SIĘ NIE KOŃCZYJan Brzechwa Rzepka literackaJan Brzechwa Śledzie po obiedzieJan Brzechwa Sójkawięcej podobnych podstron