ped ku smierci






Strona ramki







Pęd ku śmierci
 
Jarek Mikulski i
Leszek Żądło
 
Śmierć może się jawić komuś jako stan upragniony.
Jeśli ta osoba uwierzyła, że wszystko, co najlepsze, spotka
ją po śmierci, wówczas dąży do porzucenia życia, bądź cielesnej powłoki. Podobne
dążenia mogą mieć korzenie w odległych wcieleniach, w wykonywanych tam
praktykach religijnych lub duchowych.
A zaczęło się dawno,  dawno  temu. Ludzie ubzdurali sobie,
że Bóg żyje w innym  miejscu  niż ziemia (w niebie?!!) i że ten Bóg jest na nich
zły za to, że  się urodzili, albo też jest mu smutno, że nas "tam", u Niego w
"domu" nie ma! Dlatego też niektórzy zapragnęli "wrócić" do Boga - ojca, który
rzekomo czeka na nas z utęsknieniem. Ale... wydawało im się, że aby "wrócić", 
trzeba umrzeć.  Człowiek,  jak to człowiek, ma pewne  przyzwyczajenia, a że i
Bóg go stworzył po to, by żył, więc i jego pragnienie życia było dosyć silne.
Trzeba było obrzydzić mu życie i zachęcić do śmierci. Takie były początki gnozy,
a później manicheizmu.
W wielu tradycjach religijnych bądź duchowych ciało było
traktowane jako przeszkoda w wyzwoleniu się, w osiągnięciu oświecenia, czy
doskonałości. Wielu pragnących podążać drogą do doskonałości marzyło o
wyzwoleniu, a cierpiało ograniczenia. Za to wszystko obwiniali oni ciało. Ci
bardziej zdeterminowani postanowili je zniszczyć.
Nie pamiętam dokładnie, w jakiej szkole byli ci mnisi, ale
wiem, że mieli wielką satysfakcję (trans satysfakcji) z tego, że ich ciało inni
poniewierają, gnoją, poniżają. Jeszcze większym zbezczeszczeniem ciała (i
większą satysfakcją!), było zgwałcenie, udział w orgiach. Mnisi ci wmawiali
sobie, że ciało jest brudne, że to zbiór (worek) flaków, mięsa, gnoju, że jest
brzydkie, obrzydliwe, potworne (wspierano to odpowiednimi wizualizacjami), że
jest stworzone przez demony, że ciało to ścierwo, szmata... Coś gorszego niż
śmieci.
Efektem wmawiania sobie wszelkich negatywów na temat ciała
może być w bieżącym wcieleniu brzydkie, kalekie - zdeformowane ciało (takie,
jakie sobie ten ktoś wizualizował), a także niska ocena dotycząca własnego ciała
- negatywne myśli na jego temat, oraz wytwarzanie sytuacji, w których ciało to
zostanie uszkodzone, czy poniżone, np. kłótnie współmałżonków (- ty stara
szmato!!!), prowokowanie do pobić i gwałtu. Itp.
To wszystko ma w zamyśle wzniecać niechęć do życia, a
rozwijać pragnienie wyzwolenia.
W kościele katolickim panuje istny kult śmierci. Wydaje mi
się, że to najbardziej regresywny kult religijny na świecie. Przecież życie
Kościołów obraca się wokół kaźni na Golgocie, choć od tego czasu minęło już
nieomal 2.000 lat.
W katolicyzmie główną siłą napędową jest podświadomy pęd ku
śmierci, a ci którzy "wsiadają" do tego pociągu, pędzą ekspresem do zagłady.
Mimo wszystkich starannych kamuflaży, jasno widać, że w tej religii czci się
ofiary (!), cierpiętników (!), życiowych nieudaczników (!) i tych, co umarli.
Tacy właśnie są idole chrześcijan - upadli, nienawidzący życia i znienawidzeni
przez życie (bo życie ci daje to, co ty mu dajesz!).
Wierzący w danej religii na poziomie podświadomym chcą
dorównać swoim idolom, i nie chcą się przekonać o prawdziwych intencjach
kapłanów. Mimo to można je rozpoznać słuchając ich negatywnych poglądów i
wyobrażeń na temat życia doczesnego (oprócz poczętego, gdyż duchy potrzebują
nowych dusz i nowej, świeżej energii! Kościół także potrzebuje jeszcze większej
rzeszy wiernych, którzy utrzymywaliby tę upadającą już instytucję.) i pochwał na
temat życia PO.
Inną stroną medalu jest to, iż wiernymi chrześcijanami
zostają także ludzie z nieświadomym pragnieniem śmierci, bo najlepiej sprzedawać
towar tam, gdzie jest zapotrzebowanie.
Śmierć wykorzystuje się do manipulacji wiernymi.
Nieświadomość wiernych, co tak naprawdę będzie "po", wykorzystuje się omamiając
obietnicami, że jak się będzie posłusznym kościołowi, wtedy może będzie lepiej
po śmierci. Dlatego kościoły pełne są babć, które już myślą o niedalekiej
"przyszłości". To dlatego nie lubię kościołów, gdyż wibracja śmierci jest,
delikatnie mówiąc, niemiła (niezbyt twórcza), po prostu ŚMIERDZI.
Jakże inaczej patrzy na śmieć ktoś, kto przypomniał sobie,
jak wiele razy już umierał. Najważniejsze staje się dla niego to, że zarówno
rozpacz jak i tęsknota po stracie bliskich przestają mu się wydawać czymś
strasznym. Jeśli bowiem inkarnujemy się, to i spotykamy co jakiś czas swoich
bliskich i kochanych. Tak naprawdę nie rozstajemy się z nimi na dłużej niż kilka
lat lub kilkanaście miesięcy. I czymże się smucić?
Śmierć to tylko krótka przerwa między wcieleniami.
Towarzyszą jej jednak bardzo niskie i niemiłe wibracje. To one są kwintesencją
zmęczenia, stresów i wycieńczenia organizmu. A, jak się okazuje, przez wiele
wcieleń zdołaliśmy się przyzwyczaić, by te niskie wibracje gromadzić w sobie.
Koncentrowanie się na nich i ich eskalacje ułatwiają wszelkie kulty i rytuały, w
których gloryfikuje się śmierć, a obrzydza życie.
I po co to? Przecież jeszcze nikomu nie udało się w ten
sposób oświecić, ani zyskać zbawienia! Udało się natomiast zamęczyć wiele
istnień ludzkich.
Wibracje śmierci szczególnie silnie dominują w naszym
otoczeniu podczas wszelkiego rodzaju świąt zmarłych. Ja wówczas wolę siedzieć w
domu, gdyż ludzie którzy wychodzą z cmentarzy, ciągną za sobą niską energię,
rozprowadzając ją po mieście. Nastrój jest też nieciekawy - grobowy. Dzięki
temu, przeróżne duchy mają niezłą wyżerkę, ssąc z naiwnych ludzi energię, kiedy
ci obniżają swoje wibracje poprzez żal, smutek i koncentrację na świecie
pozagrobowym.
Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji
napełniania się takimi uczuciami. A przecież każde z nich zbliża nas do śmierci.

Opisywane w tym artykule problemy wynikają z Syndromu
Śmierci, który pojawia się zaraz po porodzie, a nie uwolniony powoduje wiele
kłopotów w codziennym życiu i motywuje do dążenia do śmierci. Syndrom Śmierci
stał się osnową wielu kultów religijnych, jak np. dżinizm, gnoza czy
chrześcijaństwo (szczególnie polecam doktrynę kamedułów bosych śpiących w
trumnach i "medytujących": "Memento mori" - pamiętaj o śmierci). Pojawia się też
w pewnych nurtach Islamu, a szczyt możliwości osiągnął w kulturze Tierradentro
(Kolumbia), gdzie ludzie odkąd skończyli 9, czy 12 lat, zaczynali ryć sobie
groby i na tym zajęciu spędzali większość życia.
Pęd ku śmierci może się wyrażać ponadto w coraz bardziej
modnej postawia młodych ludzi: "Żyć mocno, umierać młodo". Podobno liczba
zainteresowanych przekracza 25% społeczeństwa. Nie wszyscy z nich od razu muszą
wyjść na ulice, demolować stadiony, mordować się wzajemnie, czy napadać na
siebie. Większość z nich kończy na oglądaniu horrorów, albo na chlaniu i ćpaniu.




Friko.pl - Darmowe serwery WWWFriko_stopka.style.display = 'none';

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
LOT KU ŚMIERCI
Margański Lot ku śmierci
Gorączka śmierci Dead Heat 1988
SMIERC SAMOBOJCOM
Czechow Śmierć urzędnika
Godzinki ku czci Św Michała Archanioła tekst
Roshi Przebudź się ku prawdziwej jaźni
Moskwa rocznica śmierci Stalina
ku sloncu
Motyw śmierci w literaurze średniowiecza
Potop jako powieść ku pokrzepieniu serc

więcej podobnych podstron