Ludobójstwo bez kary
Nasz Dziennik, 2011-03-07
Mimo że po katastrofie smoleńskiej cały świat
usłyszał o zbrodni katyńskiej, to pamięć o niej i jej
skutkach wciąż nie jest powszechna, a jej sprawcy
nie zostali ukarani. Zdaniem historyków, to efekt
kłamstwa katyńskiego utrwalonego w okresie PRL.
Dziś zamiast używać terminu "ludobójstwo",
rządzący próbują kwalifikować Katyń jako
zbrodnię wojenną. A to jest na rękę Rosjanom.
W sobotę minęła 71. rocznica podjęcia przez władze sowieckie decyzji o zamordowaniu co
najmniej 21 tys. polskich jeńców wojennych przez NKWD.
- To, co mnie najbardziej martwi, to fakt, że w sobotę, przeszukując internet, publikacje
prasowe, serwisy informacyjne, nigdzie nie znalazłem wzmianki na temat tej historycznej
daty. To o czymś świadczy - podkreśla dr Piotr Aysakowski, historyk, pracownik Biura
Edukacji Publicznej IPN. W jego ocenie, wiedza historyczna na temat tej zbrodni i skutków,
jakie ze sobą pociągnęła, jest dziś słabo zakorzeniona w świadomości ludzi i elit. Jest to
dziedzictwo kłamstwa katyńskiego, na którym ufundowana została PRL. Determinację władz
komunistycznych do zacierania prawdy i fałszowania historii uświadamia m.in. historia
wielkiego granitowego, ważącego kilka ton krzyża katyńskiego, jaki na początku lat 80.
tragicznie zmarły w katastrofie smoleńskiej Stefan Melak, przewodniczący Komitetu
Katyńskiego, postawił na cmentarzu Powązkowskim.
- Władza, która nie była w stanie dostarczyć niezbędnych ilości mięsa czy cukru ludziom,
potrafiła w ciągu jednej nocy i w niewyjaśnionych okolicznościach dopilnować, by wielki i
ciężki krzyż zniknął z cmentarza - przypomina dr Aysakowski. Jak dodaje, już po 1989 r.
reszty dopilnowała "największa gazeta w Polsce", która posiadła w pierwszych latach
niepodległości największy wpływ na kształtowanie opinii publicznej.
Klęska komunistycznej prowokacji
Orędownikiem ustanowienia dnia pamięci ofiar Katynia 5 marca był przez lata ks. prałat
Zdzisław Jastrzębiec Peszkowski. Dziennikarka i dokumentalistka Anna Pietraszek, autorka
filmu "Niepotrzebny świadek", wspomina, jak w ostatnich dniach życia zawitał do jego
mieszkania dzisiejszy prezydent Bronisław Komorowski. Według jej relacji, był on ostatnim
politykiem, który widział się z umierającym księdzem. Data 5 marca nigdy nie została
zaakceptowana przez nikogo z rządzących, co do końca życia bardzo martwiło księdza prałata
Peszkowskiego. On sam do końca apelował o jej przyjęcie jako terminu symbolicznego dla
wszystkich polskich jeńców wojennych zamordowanych przez Sowietów w 1940 roku.
- Wizyta Bronisława Komorowskiego nie była dla niego przyjemna, ówczesny marszałek
Sejmu zachowywał się dość arogancko, co wprawiło w osłupienie świadków tej rozmowy.
Umierający ksiądz usłyszał z jego ust, że upierając się przy dacie 5 marca, uprawia
"wstecznictwo", że jest "konserwą" - relacjonuje Anna Pietraszek. Ponad miesiąc po śmierci
księdza Zdzisława Peszkowskiego Sejm ustanowił Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej,
ale 13 kwietnia.
Wspomniany i zrealizowany przez nią film pokazuje, jak od połowy lat 90. osoba księdza,
jako jednocześnie ocalałego z obozu w Kozielsku, stała się w pewien sposób niewygodna dla
rządzących. Potem sam wycofał się z firmowania państwowych uroczystości swoją
obecnością.
- Zrobił to świadomie, bo - jak mówił - nie chciał się stać jedynie dekoracją. Był również
pomawiany o współpracę z sowieckimi służbami - tłumaczy dziennikarka. Tymczasem jeśli
są jakiekolwiek dokumenty komunistycznych służb specjalnych na temat ks. Zdzisława
Peszkowskiego, to takie, które pokazują szykany wizowe władz PRL wobec niego jako
posiadającego obywatelstwo Stanów Zjednoczonych, a także inwigilację jego rodziny w
latach 1954-1956.
- W ten sposób szukano do niego dotarcia. Prałat Peszkowski był dla władz PRL człowiekiem
niewygodnym m.in. ze względu na jego bliski związek z Prymasem Stefanem Wyszyńskim,
dla którego był on łącznikiem z Polonią amerykańską - podkreśla dr Witold Wasilewski z
IPN.
Dla Kunerta Katyń to "zbrodnia wojenna"
Innym problemem jest, wydawałoby się oczywista, kwestia klasyfikacji zbrodni katyńskiej
jako zbrodni ludobójstwa. Tymczasem z powodów politycznych jest ona demonstracyjnie
odrzucana nie tylko przez Rosjan, ale także podważana przez przedstawicieli polskich
instytucji państwowych. W piątek podczas dyskusji w Centrum Edukacyjnym IPN w
Warszawie prof. Andrzej Kunert, obecny sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i
Męczeństwa, dowodził, że wymordowanie polskich oficerów to zbrodnia wojenna. Dwa lata
temu w podobnym tonie wypowiadał się publicznie wicemarszałek Sejmu Stefan
Niesiołowski z Platformy Obywatelskiej.
Tymczasem termin "ludobójstwo" jest wygodny wyłącznie dla władz rosyjskich, które kiedy
chcą, odwołują się do sowieckiego dziedzictwa, a innym razem je selektywnie potępiają i
wykluczają. A co najważniejsze, jest szczególnie na rękę teraz, gdy przed Europejskim
Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu rozpatrywana jest skarga rodzin katyńskich
przeciw władzom Federacji Rosyjskiej na umorzenie śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej.
Gdyby została uznana za ludobójstwo, automatycznie nie uległaby przedawnianiu. Aatwiej
byłoby również naciskać na władze rosyjskie w kwestii odtajnienia absolutnie wszystkich
dokumentów w tej sprawie.
Instytut Pamięci Narodowej konsekwentnie stoi na stanowisku, że zbrodnia katyńska była
aktem ludobójstwa. - Wiemy, że w latach 30. na terenie Związku Sowieckiego miała miejsce
masowa akcja mająca na celu likwidację ludności polskiej zamieszkującej tereny dawnych
Kresów Rzeczypospolitej, tych, które weszły w skład ówczesnego Związku Sowieckiego -
podkreśla dr Piotr Aysakowski. Dlatego akcja "rozładowania" trzech obozów specjalnych w
Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie wiosną 1940 roku oraz więzień na Białorusi i Ukrainie
była logiczną konsekwencją likwidacji ludności narodowości polskiej na terytorium Związku
Sowieckiego.
- Według obecnych szacunków w przeprowadzonych wówczas czystkach zginęło około 150
tys. Polaków - podkreśla historyk. Wskazuje na jeszcze inny oczywisty, ale bardzo słabo
akcentowany fakt: likwidacja polskiej elity w 1940 roku, choć nie ma na to najtwardszych
dowodów, była skoordynowana z likwidacją polskiej elity w Palmirach oraz akcją AB
przeprowadzoną przez niemieckiego okupanta.
Droga do prawdy
- W 20-leciu międzywojennym Polska była krajem znienawidzonym. Proszę poczytać
przedwojenne gazety sowieckie, niemieckie czy czechosłowackie. Ta kampania nienawiści
zakończyła się ludobójstwem katyńskim kilka lat pózniej i wspólnym porozumieniem w tej
sprawie. Bez paktu Ribbentrop - Mołotow nie byłoby Katynia i współpracy gestapo i NKWD
- przypomina dr Aysakowski. I dodaje, że ujawnienie prawdy o zbrodni katyńskiej przez
Niemców w 1943 roku, choć miało na celu rozbicie koalicji antyhitlerowskiej, tak naprawdę
doprowadziło nie do jej rozpadu, ale ułatwiło Sowietom wejście na tereny II
Rzeczypospolitej.
- Po ujawnianiu zbrodni Sowieci posługiwali się argumentem, którego zresztą używali przed
70. rocznicą wybuchu II wojny światowej, że Polacy współpracują z Hitlerem - tłumaczy
Aysakowski. W tym samym czasie zostaje aresztowany dowódca AK gen. Stefan "Grot"
Rowecki i ginie gen. Władysław Sikorski, tysiące oficerów zostaje wymordowanych. - Polska
była gotowa do przejęcia przez komunistyczną władzę. Mówiąc slangiem młodzieżowym,
wszystko było już wtedy "posprzątane" - ocenia historyk.
Dziś nie tylko cała prawda o zbrodni katyńskiej i wszystkich jej konsekwencjach -
politycznych, społecznych, historycznych - z trudem przebija się do świadomości ludzi.
Staraniem prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej Polska próbuje również dojść, kto jest
konkretnie odpowiedzialny za zamordowanie polskich jeńców wojennych - którymi byli
oficerowie Wojska Polskiego, przedwojenni policjanci, funkcjonariusze Korpusu Ochrony
Pogranicza. Chodzi o dokładną rekonstrukcję tego, w jaki sposób i dlaczego zginęli, a także w
jaki sposób władze sowieckie oraz PRL-owskie fałszowały prawdę o tej zbrodni i jakie im
przyświecały intencje. W jaki sposób w końcu traktowano również dziesiątki tysięcy
członków rodzin pomordowanych.
Do tej pory prokuratorzy przesłuchali 2692 świadków - w większości krewnych ofiar. - Do
przetłumaczenia, po wstępnych oględzinach, skierowano część dokumentów zawartych w 20
tomach akt rosyjskiego śledztwa, które zostały przekazane we wrześniu ubiegłego roku -
informuje prokurator Piotr Dąbrowski z IPN. Znajdują się w nich m.in. protokoły zeznań
części funkcjonariuszy NKWD i skład osobowy jednostki konwojującej oficerów do miejsca
kazni. Na szczegółową ocenę czeka jeszcze 50 tomów akt, które kilka dni temu zostały w
końcu oddane przez Pałac Prezydencki w ręce Instytutu. - To są być może prawdziwe
materiały zródłowe, bo większość dokumentów, które mamy w Polsce, które ściągano z
Niemiec czy USA, to materiał cenny, ale wtórny - zaznacza prokurator. W przekonaniu dr.
Aysakowskiego, Rosjanie przetrzymują ogrom dokumentacji, którą biurokratyczny aparat
sowiecki musiał w tym czasie wytworzyć. Brakuje teczek zamordowanych, które musiały być
im założone. - Andrzej Wajda w swoim filmie tego nie pokazał, ale przed rozstrzelaniem
funkcjonariusze NKWD prowadzili z każdym z nich rozmowy. W takiej teczce powinny być
informacje, za co oficer był skazany i kto imiennie był panem życia i śmierci mordowanych -
dodaje historyk.
Maciej Walaszczyk
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
W czyje sumienia wpisano te groby Nasz Dziennik, 2011 03 07Kerski spóźnił się z ofertą Nasz Dziennik, 2011 03 07Wotum nieufności dla Edmunda Klicha Nasz Dziennik, 2011 03 07Komorowski nie słucha rodzin Nasz Dziennik, 2011 03 07Świat w chaosie Nasz Dziennik, 2011 03 07Czyja jest TVP Nasz Dziennik, 2011 03 07Krzyż syntezą życia duchowego Polaków Nasz Dziennik, 2011 03 07Wygrać na prezydencji Nasz Dziennik, 2011 03 07Bez prawa łaski Nasz Dziennik, 2011 03 10Fakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 16Źółta kartka dla Litwy Nasz Dziennik, 2011 03 11Impreza na gruzach państwa polskiego Nasz Dziennik, 2011 03 17Globalny teatr w globalnej wiosce Nasz Dziennik, 2011 03 17Z gloryfikatorami UPA nie chcą współpracować Nasz Dziennik, 2011 03 14Działania służb rodem z PRL Nasz Dziennik, 2011 03 17Jezus źródłem życia Nasz Dziennik, 2011 03 11Michnik nie chce zeznawać Nasz Dziennik, 2011 03 18Jak Turowski przygotowywał wizytę Nasz Dziennik, 2011 03 11Al Kaida pomoże Kadafiemu Nasz Dziennik, 2011 03 16więcej podobnych podstron