Dance Your Life 56 60(1)


Rozdział 56.
Taktyka Bambi i kwestia celności.
Bella:
Jeszcze zaspana powoli rozprostowałam zesztywniałe mięśnie. Cholera, czemu mam wrażenie
jakbym imprezowała do 4 nad ranem? Nawet przez zamknięte oczy mogłam poczuć bolesne
promienie słońca wpadające przez okno. Postanowiłam więc jeszcze nie podnosić powiek, żeby
rozkoszować się ciepłem mojego łóżka przez kolejne kilka minut, zanim znów uderzy mnie
codzienna dawka stresu...
Dalej trochę zamroczona podniosłam kołdrę i przesunęłam się kawałek w prawo.
Błąd. Obok mnie nie było już miejsca. Z westchnieniem otworzyłam oczy. Najwyrazniej Alice
miała w nocy koszmary i zawędrowała do mojego łóżka. A mówiłam jej, że nie powinna oglądać
 Milczenia owiec , no ale mnie przecież nikt nie słucha...
Chociaż... to było już dobrą chwilę temu... poza tym zawsze wystarczał jej pan Candy...
Otworzyłam oczy. Po tym jak wzrok wreszcie przyzwyczaił się do światła słonecznego, spojrzałam
na  Alice .
Wygląda na to, że w nocy zdążyła przefarbować włosy na miedziany brąz i przejść operację
plastyczną, bo to mi wygląda na męskie rysy twarzy.
Wydaje mi się  pomyślałam tylko i zamknęłam z powrotem oczy. Aóżko jest takie miękkie i
ciepłe...
Zaraz, zaraz.
Miedziany brąz i męskie... Bello, co nam to przypomina?
To nie Alice!
To jej brat!
W ciągu jednej sekundy całe moje rozespanie zniknęło, a ja poczułam się jakbym wypiła dziesięć
filiżanek espresso.
Co Edward robił w moim łóżku?
Uniosłam się i podparłam na łokciach.
Kiedy mój pokój przeżył małą re  aranżację!?
Spojrzałam jeszcze raz w prawo, gdzie spał anioł.
Panika natychmiast została zastąpiona przez inne uczucia. Na moich ustach pojawił się mały
uśmiech.
Edward leżał po swojej stronie łóżka, z twarzą zatopioną w poduszce, jego włosy sterczały we
wszystkie możliwe strony i musiałam się powstrzymać, żeby nie pogłaskać tego stogu siana. Z
bliska jego skóra wydawała się taka miękka, najchętniej dotknęłabym jego twarzy, ale istniało
niebezpieczeństwo, że się obudzi, a ja jeszcze nie doszłam do tego, co ja tu do diabła robiłam?!
Za namową intuicji znów podniosłam kołdrę i z ulgą zanotowałam, że jestem ubrana. Chociaż może
powinnam trochę dłużej zastanowić się dlaczego mam na sobie bokserki Edwarda. Przeczesałam
spojrzeniem cały pokój, żeby znalezć jakiś punkt zaczepienia.
Wzrok zatrzymał się na odtwarzaczu DVD i stosie płyt, które na nim leżały.
DVD.
Oczyyywiście!
Dopiero teraz opadły mi łuski z oczu.
Retrospekcja:
- Jaki film chcemy obejrzeć? - spytał Edward, podczas kiedy ja próbowałam znalezć wygodną
pozycję.
- A co masz do zaproponowania? - z ciężkim sercem opuściłam przytulną kanapę i poczłapałam do
Edwarda, który na klęczkach próbował wybrać jakąś płytę.
Cholera! On był bardziej pedantyczny niż ja!
Przebiegłam pobieżnie wzrokiem po półce z DVD. Ufff, żadnych pornosów, teraz mogę
skoncentrować się na reszcie tytułów. Większość stanowiła filmy akcji lub grozy, które według
mnie nie były zbyt ciekawe, no ale nic dziwnego, Edward w końcu jest facetem. Bez wątpienia jest
facetem.
Nagle coś przykuło moja uwagę.
- Edward? - odwróciłam się do niego z szerokim uśmiechem.
- Hm? - dalej zastanawiał się czy wybrać  Piłę czy  Kill Billa
- Nie wiedziałam, że masz w sobie także kobiecą stronę  zachichotałam i podstawiłam mu pod nos
okładkę.
Najpierw spojrzał na mnie trochę zbity z tropu, ale kiedy wreszcie przeczytał tytuł filmu połączył
wszystkie kropki
-  Szkoła uczuć ? - spytałam z kpiącym uśmiechem, po czym na policzkach Edwarda wykwitły
dwie, czerwone plamy.
- Alice podarowała mi to pod choinkę  wyjaśnił zażenowany. Oj, chyba musiał porządnie zalezć
jej za skórę.
- Możemy to obejrzeć? - spytałam próbując naśladować Bambi. Miał już okazję się zapoznać z
tymi wielkimi, proszącymi oczami.
Edward westchnął głośno.
- Ostatnim razem, kiedy musiałem oglądać to z Alice, załzawiła mi cały podkoszulek  stwierdził.
Wzrok Bambiego nadal był w stanie aktywnym.
- No dobra! - jęknął, pieszczotliwie ciągnąc mnie za włosy.
Wydałam z siebie pisk pełen zadowolenia, a Edward spojrzał na mnie tak, jakby obawiał się, że
zaczynam zamieniać się w Alice. Albo Pisklicę.
- No, a teraz włącz film  poleciłam, podczas kiedy sama wygodnie układałam się na kanapie.
Kiedy wszystko było już ustawione tak jak należy, a na ekranie pojawiła się czołówka filmu,
Edward udał się do kuchni i po chwili wrócił z pudełkiem lodów oraz łyżką. Usadowił się tak, że
mogłam oprzeć głowę na jego klatce piersiowej, podczas kiedy jego ręka spoczywała na moim
biodrze, a głowa wtulona była w moje włosy.
- Edward?
- Hmm?
- Nie chcesz oglądać tego filmu?
Nie, żebym miała coś przeciwko jego bliskości, ale bynajmniej nie pomagała mi ona w
skoncentrowaniu się na fabule.
Z westchnieniem uniósł głowę i zaczął wpatrywać się w ekran, na którym już pojawił się odtwórca
głównej roli  Edward West.
Edward West?!
SHANE!
Oczywiście, że miałam na myśli Shane'a Westa.
Eh, co się ze mną dzieje?
- Będziesz płakać? - spytał Edward, brzmiąc odrobinę lękliwie. Może żałuje, że ubrał jasny
podkoszulek. Ale przecież mój makijaż jest wodoodporny.
- Będę ryczeć tak jak wtedy, kiedy przestali emitować  Życie na fali - odparłam zupełnie szczerze.
- Aż tak lubisz ten serial? - zapytał, rozglądając się wokół i chyba zdał sobie sprawę, że w pobliżu
nie było ani jednej chusteczki.
- Razem z Alice i Rose w każdą sobotę oglądamy jeden odcinek i z pamięci recytujemy dialogi 
odpowiedziałam, przy okazji pakując do buzi łyżkę pełną lodów.
Edward oczywiście postawił pudełko z lodami na swoich nogach, żeby moje przypadkiem nie
zmarzły. Usłyszałam jeszcze jedynie jak Edward głośno przełknął swoją porcję.
Moje przypuszczenia oczywiście się potwierdziły. Od momentu, w którym stało się jasne, że
główna bohaterka umrze, nie byłam już w stanie powstrzymać potoku łez, mocząc cały
podkoszulek Edwarda. Przez cały ten czas gładził mnie po włosach i powtarzał:
- To tylko film! - Dziękuję skarbie, ale to wcale mi nie pomaga!
- Cholernie smutny film  łkałam dalej, kiedy nadszedł najsmutniejszy i zarazem najpiękniejszy
moment filmu  ślub.
Pomiędzy kolejnymi szlochami udało mi się jednak wcisnąć do ust jeszcze trochę lodów.
Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a punkt krytyczny mojej histerii już minął, Edward
przytulił mnie mocno do siebie i wyszeptał:
- Ciii... Kiedyś jeszcze się spotkają. W końcu miłość jest silniejsza od śmierci.
Wow, więc jednak orientował się co nieco w rozwoju wypadków... nie spodziewałam się tego. Ale
równie dobrze mógł to wyczytać z okładki płyty. Tak czy siak jego ostatnie zdanie było cholernie
urocze.
Kiedy udało mi się wreszcie uspokoić, było mi prawie obojętne jaki film będziemy teraz oglądać. A
przynajmniej było mi obojętne do momentu, w którym Edward podsunął mi pod nos  Piłę .
Cholera jasna! Jakimś cudem jego taktyka Bambiego działała lepiej niż moja.
- Edward... Podczas wybitnie krwawych momentów albo będę zakrywać oczy twoim rękawem,
albo będę krzyczeć tak głośno, że pod drzwi zleci się cała szkoła  ostrzegłam go lojalnie.
Edward jedynie zachichotał i po włożeniu płyty do odtwarzacza zajął miejsce obok mnie.
- Jak będzie trzeba to odpowiednio stłumię twoje krzyki  odpowiedział szelmowsko.
- Niby w jaki sposób? - spytałam sceptycznie i patrzyłam jak jego uśmiech się rozszerza.
- W taki... - wymamrotał i na krótką chwile przyłożył swoje usta do moich.
Całkiem niezła taktyka... Może i wcale nie będę krzyczeć aż tak głośno.
Byłam za to zupełnie zdekoncentrowana.
Wspominałam już, że nie zbyt dobrze znoszę widok krwi? Bynajmniej, w tym filmie było jej aż
nadto. A kiedy z ekranu znikał koszmarny widok, natychmiast pojawiała się ta zasrana laleczka z
czerwonymi kółeczkami na swoich przeklętych policzkach.
W każdym razie przed oczami robiło mi się zbyt kolorowo (chociaż powinnam może powiedzieć
zbyt krwiście?), więc zamykałam oczy, a odgłosy blokowałam wsłuchując się w równomierny
oddech Edwarda.
Wdech, wydech, wdech, wydech.
Koniec retrospekcji.
No dobra, zasnęłam przy oglądaniu  Piły . To trochę żenujące, ale przynajmniej cała szkoła nie
musiała wysłuchiwać moich krzyków. Czego więcej mogłam chcieć?
Chciałam z powrotem wślizgnąć się do przytulnego łóżka, ale jedno słowo z poprzedniego zdania
zapaliło w mojej głowie czerwoną lampkę.
Szkoła... a co tam.
Jednak spojrzenie na zegar powiedziało mi, że jednak żadne  a co tam .
BIOLOGIA!
Za pięć minut!!!
Właściwie nie chciałam budzić Edwarda, ale mój mało subtelny dobór słów  Kurwa mać ,
szybkie zrzucenie z siebie kołdry i histeryczny wyskok z łóżka zrobił swoje.
- Co się dzieje? - wymamrotał zaspany Edward, pocierając oczy.
Wyglądaj zdecydowanie zbyt słodko jak na kogoś, kto dopiero się obudził.
- Szkoła! Biologia! Za pięć minut! - jak widać byłam w stanie posługiwać się jedynie
równoważnikami zdań.
I do tego nie miałam ze sobą żadnych ubrań, ani nawet plecaka.
Edward wydawał się być już odrobinę bardziej rozbudzony i szybko wyskoczył z łóżka. Miał na
sobie jedynie bokserki i jego cudowny sześciopak znajdował się dokładnie w zasięgu mojego
wzroku.
Jeszcze raz, czego to ja potrzebowałam? Prezerwatyw?
Nie, do cholery!
Ubrań i rzeczy do szkoły!
- Muszę biec po plecak! - krzyknęłam rozhisteryzowana i już byłam w połowie drogi do drzwi,
kiedy dwa silne ramiona złapały moje biodra i skutecznie mnie powstrzymywały.
- Po pierwsze, nie wydaje mi się, żeby bieganie po szkole w samych bokserkach i swetrze było
genialnym pomysłem  szepnął Edward.
Trudno się z nim nie zgodzić.
- Po drugie, Alice przyniosła tutaj twoje rzeczy, kiedy skończyli akcję  zemsta - kontynuował.
Odetchnęłam z ulgą kiedy pod ścianą zobaczyłam swój plecak oraz torbę z ubraniami.
Dobra Alice! Dzielna Alice!
- Skocze szybko do łazienki, a ty się w tym czasie ubierz, ok? - spytał i szybko się ulotnił. Chociaż
jeśli o mnie chodzi to moglibyśmy tak zostać.
Edward chwycił w pośpiechu kilka rzeczy i zniknął za drzwiami. Ja w tym czasie przebrałam się w
kraciastą sukienkę i zaczęłam zastanawiać się jak wyglądała zemsta. No tak, Alice miała mi
wszystko opowiedzieć.
Właśnie skończyłam się ubierać, kiedy z łazienki wyszedł Edward. Dzięki bogu, że w torbie
miałam szczoteczkę do zębów i trochę kosmetyków, więc mogłam wyszorować zęby i chociaż
odrobinę zatuszować cienie pod oczami.
Włosy zostawiłam rozpuszczone, bo akurat ułożyły się tak jak powinny.
Zamknęłam drzwi łazienki i prawie zderzyłam się z torsem Edwarda.
- Wyglądasz cudownie, skarbie. - mruknął prosto w moje włosy. Oczywiście na moich policzkach
mimowolnie wykwitł purpurowy rumieniec.
Kiedy oderwał się ode mnie, mogłam wreszcie zobaczyć, że sam ubrany jest w zieloną koszulę i
ciemnoniebieskie jeansy.
- Ty też  odpowiedziałam z łobuzerskim uśmiechem.
- Mamy już pięć minut spóznienia  jęknął Edward, spoglądając na zegarek.
- Chyba nie jesteś w stanie biegać? - spojrzał na mnie z troską.
Przynajmniej mogłam tym razem wymigać się nogą.
- Nie boli mnie już tak bardzo jak wczoraj. Prawie nic nie czuję. Naprawdę  dodałam widząc jego
sceptyczny wzrok.
Trochę jeszcze bolało, ale jeśli nie będę zbytnio jej obciążać to dam radę. W końcu wczoraj przez
pół godziny jeszcze biegałam. Poza tym wczoraj Edward posmarował mi spuchnięte miejsce jakąś
magiczną maścią, co jednak nie odwiodło go od powolnego spacerku do klasy. Z ciężkim sercem
musiałam też odrzucić propozycję Edwarda, że mnie poniesie. Co pomyśleli by sobie inni, gdyby
nas tak zobaczyli? Że kręcimy  Romea i Julię?
Po kolejnych, zabójczo wolnych pięciu minutach dotarliśmy wreszcie pod klasę. Ze środka
dobiegał głos pana Bannera.
- Edward... Mam dziwne wrażenie, że za karę będę musiała zostać po lekcjach  mruknęłam cicho
 w końcu często się spózniałam.
Spojrzał na mnie z rozbawieniem, po czym zapukał.
Usłyszeliśmy zdenerwowane  proszę wejść . Po czym Edward ostrożnie uchylił drzwi.
- Ah, jakże miło, ze panna Swan i pan Cullen zaszczycili nas swoją obecnością. Dobrze się spało? -
jego słowa aż ociekały ironią.
Nagle zorientowałam się, że wpatruje się w nas dwadzieścia pięć par oczu, a ich właściciele cicho
szepczą pomiędzy sobą.
Ups, no tak. Kilka z nich myślało, że będziemy z Edwardem w stanie wojny.
Tanya wydawała się najmniej zachwycona, wyraz jej twarzy mógł konkurować z panem
Bannerem.
Może przestanę leżeć mu na sercu, kiedy kupi mi pod choinkę porządny budzik.
- Nie mogę narzekać  odpowiedział Edward spokojnie na jego ostatnie pytanie i zajął swoje
miejsce.
Chciałam podążyć jego śladem, kiedy pan Banner powiedział:
- Kazałabym wam zostać po lekcjach, ale jutro są zawody, więc macie szczęście.
- Dziękuję serdecznie  wymamrotałam niewzruszona i usiadłam obok Alice. Na jej twarzy gościł
szeroki uśmiech i kiedy tylko pan Banner odwrócił się do tablicy powiedziała chichocząc:
- SexyBitchAng jest blondynką!
SexyBitchAng , no proszę. Porozumiewamy się teraz jakimś szyfrem?
Kiedy tylko zobaczyła moje pytające spojrzenie, natychmiast zaczęła wszystko wyjaśniać.
I w taki oto sposób zapoznałam się z podwójna tożsamością SexyBitchAng lub jak kto woli 
Angeli.
Pod koniec opowieści miałam już łzy w oczach i cała się trzęsłam, próbując powstrzymać się od
wybuchnięcia gromkim śmiechem. Z chęcią zobaczyłabym minę Angeli, kiedy po raz pierwszy
przeglądała się w lustrze i odkryła, że zamieniła się w blondynkę.
Lekcja niesamowicie się dłużyła, a ja myślami byłam już na konkursie. Byłam dobrej myśli, noga
prawie nie sprawiała bólu, więc spokojnie mogłam tańczyć. Wyrwałam więc kartkę z zeszytu i
napisałam:
 Co ty na to, żebyśmy potrenowali dziś od 16 w naszej sali?
Zwinęłam kartkę i namierzyłam Edwarda. Alice patrzyła na mnie z rozbawieniem.
Kiedy pan Banner znów zaczął pisać coś na tablicy, rzuciłam papierową kulką w kierunku Edwarda.
Szkoda tylko, że celność nie należy do moich mocnych stron. W rzutki nigdy nie udało mi się
przekroczyć magicznej granicy zera punktów. A nasz nauczyciel znajdował się dość blisko
Edwarda. Odwrócił się gwałtownie i ze złością rozejrzał po klasie.
Szlag by to trafił!
Niewinnym wzrokiem wpatrywałam się przed siebie, ale musiałam jeszcze uszczypnąć Alice, bo
nie potrafiła się powstrzymać od śmiechu.
- Kto to? - spytał z wściekłością pan Banner. Na szczęście nie wpadł na to, że papierowa kulka tak
naprawdę była wiadomością.
A tak swoją drogą, co on sobie myślał zadając to pytanie? Że ktoś wstanie i krzyknie:  To ja! To
ja! ?
Chyba sam zdał sobie sprawę z bezsensowności tego pytania, bo nie zaczekał na odpowiedz, tylko
zagroził:
- Żeby mi się to więcej nie powtórzyło! - jego brwi wygięły się we wściekłym grymasie.
Kiedy znów odwrócił się do nas plecami, Alice zaczęła się śmiać, a ja odetchnęłam z ulgą. Jeszcze
raz napisałam wiadomość i podałam kartkę Alice.
- Rzuć ty. Masz lepszego cela niż ja  szepnęłam.
Twarz Alice nabrała skupienia, a ona sama wycelowała w Edwarda, który z zapałem notował
wszystko, co było na tablicy.
Cóż, Alice wcale nie była ode mnie lepsza.
- Cholera! - syknęłam, kiedy Tanya dotknęła tyłu swojej głowy i ze złością rozglądała się w
poszukiwaniu sprawcy.
Edward również to zauważył i widząc nasze przerażone twarze, uśmiechnął się. Obie próbowaliśmy
dać mu do zrozumienia, że powinien zatkać Tanyi pysk, ale niestety było już na to za pózno.
- Panie Banner! Ktoś rzucił we mnie kulka papieru!
Wow! Ona naprawdę posiadała magnetyczną siłę przyciągania papierowych kulek.
Na jej słowa pan Banner natychmiast odwrócił się, a my razem z Alice z zapamiętaniem
prawdziwych pilnych uczennic, zaczęłyśmy przepisywać hasła z tablicy.
Pan Banner jednak nie przejął się z tym tak bardzo jak wtedy, kiedy to on sam był celem ataku, bo
rzucił jedynie od niechcenia:
- Ktokolwiek to robi, niech przestanie  po czym znów wrócił do pisania na tablicy.
W międzyczasie Edward niepostrzeżenie schylił się, podniósł kartkę i rozwinął ją. Widziałam jak
szybko napisał odpowiedz i odwrócił się w moim kierunku..
Kulka wylądowała dokładnie w mojej dłoni.
Uśmiechnął się głupkowato, a ja szepnęłam do Alice:
- Celność jak widać nie zależy od genów.
W tym czasie pan Banner skończył swoje skrobanie po tablicy i przez rzędy zadania do
wypełnienia.
Alice wzruszyła tylko niewinnie ramionami, a ja czytałam odpowiedz Edwarda.
 Jasne, że tak. Ale najpierw pójdziemy do pielęgniarki zobaczyć co z twoją nogą. Może powinnaś
przerzucić się na inne środki komunikacji? Jak na przykład komórka?:)
Pff, komórka... zupełnie bez polotu i taka prymitywna  pomyślałam, biorąc do ręki ołówek i pilnie
zaczęłam wypełniać pracę klasową.
Rozdział 57
Can I have this dance?
Bella:
Lekcja wreszcie dobiegła końca i szczęśliwie ani jedna papierowa kulka nie poleciała w stronę pana
Bannera. Kiedy zadzwonił dzwonek, w mojej pracy klasowej nie było nic poza tematem lekcji,
upiększonym kwiatkami. Z westchnieniem pakowałam swoje rzeczy, kiedy ktoś do mnie podszedł.
- Nie pijesz już dziś nic wysokoprocentowego  usłyszałam za sobą łagodny głos. Lekko drgnęłam
i odwróciłam się w stronę sprawcy.
- Ha, ha, ha... - szepnęłam  Strasznie śmieszne, panie dowcipnisiu!
Edward zachichotał, zdając sobie sprawę z mojego kiepskiego humoru i czekał aż spakuję
wszystkie rzeczy.
- Skarbie, nie złość się  stwierdził z szerokim uśmiechem i ostrożnie odgarnął kosmyk z mojej
twarzy.
Złościć się?
Jak można się złościć przy takiej osobie?
Edward chyba doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bo jego uśmiech stał się jeszcze szerszy,
natomiast swój wzrok skierował na moje usta.
Zamknęłam oczy i czekałam na cudowny smak warg Edwarda.
- Panie Cullen i panno Swan, zechcielibyście może teraz opuścić salę? - zdenerwowany głos pana
Bannera przerwał moje oczekiwanie.
Edward jęknął zdenerwowany, podczas kiedy dla mnie stało się jasne, że nauczyciel od początku
wiedział kto przeprowadzał atak papierowych kulek. Dlaczego więc nie miałby być zadowolony, że
mógł nam przerwać?
Zostaliśmy wypędzeni z sali jak stado zwierząt, a tuż za drzwiami czekały na nas Alice i Rose.
- Hej gołąbeczki  szczerząc się przywitała nas Rose. Z pewnością widziała akcję w sali.
- Cześć  odpowiedziałam wywracając oczami  Co teraz macie?
Poczułam jak Edward oplata mnie rękoma i wtula głowę w moje włosy. Przyjemne mrowienie
roztoczyło się po całym moim ciele, kiedy jego kciuk zataczał czułe kręgi na moim brzuchu. Z
rozkoszy aż zamknęłam oczy.
- Matmę  wymamrotał w tym samym momencie, w którym Rosalie wydała z siebie
zdenerwowany jęk.
- Historię - stwierdziła Alice z nie mniejszym zdenerwowaniem.
Ale przynajmniej tą lekcję miałyśmy rację.
- Naprawdę nie chcę się z wami rozstawać, ale jeśli nie chcemy się spóznić, powinniśmy powoli
się ruszyć  przypomniała nam Rosalie spoglądając nerwowo na zegarek.
Edward niechętnie odsunął się ode mnie i skierował się razem z nią w stronę sali matematycznej.
Jeszcze przez chwilę patrzyłam w ich kierunku, a Alice cały czas szarpała mnie za ramię.
- Chodz już! Niedługo znów się zobaczycie! - jęknęła i brutalnie pociągnęła mnie za sobą.
Historia minęła bez nadzwyczajnych wydarzeń. Nauczyciel jedynie zlitował się nad nami i nie zdał
żadnej pracy domowej, ze względu na jutrzejszy konkurs. Nie on jeden, w drodze na lunch
cieszyłyśmy się z braku jakichkolwiek zadań na popołudnie.
- Będziemy miały więcej czasu na trening  powiedziała szczęśliwa Alice.
W drodze na stołówkę zauważyłyśmy, że spory tłum uczniów stoi pod ścianą i gorączkowo o czymś
rozprawia.
- Co się dzieje? - spytała maleńka, 155 centymetrowa Alice, która dzięki swojemu wzrostowi nie
miała szans na zobaczenie czegokolwiek.
- Nie mam pojęcia  mruknęłam próbując przedrzeć się przez gąszcz ludzi i ciągnąc za sobą Alice.
Na ścianie wisiał duży, biały plakat zatytułowany  Terminarz konkursu . Był podzielony na cztery
kolumny  hip hop, balet, standard/latyno  amerykański oraz jazz.
My, tancerze hip hopowi szliśmy na pierwszy ogień. Dla nas zawody rozpoczynały się o ósmej,
szkoła nie była dla nas zbyt łaskawa. Na dziesiątą rozpisani byli tancerze baletu, na dwunastą
standardowi, a w końcu o szesnastej swoją kolej mieli tancerze jazzowi.
W kolumnie z hip hopem rozpisanych było trzydzieści grup, które miały ze sobą rywalizować.
Edward i ja byliśmy mniej więcej w połowie stawki, tuż za Emmettem i Ericiem.
Co należało zrobić pózniej? Tego nikt dokładnie nie wiedział. Czy mieliśmy się natychmiast
rozejść?
Wiedziałam jedynie, że koniec końców wygrywa dwóch tancerzy, a z tego co słyszałam, już od
dłuższego czasu żaden hip hopowiec nie dostąpił tego zaszczytu.
Więc najwyższy czas, żeby to zmienić  pomyślałam z nadzieją i zaczęłam z powrotem ciągnąc za
sobą Alice.
- O Boże! Jestem wpisana na dwunastą, a to oznacza, że ja i Jazz będziemy pierwszymi tancerzami
standardowymi  denerwowała się Alice, kiedy nakładałyśmy sobie na tacę sałatę oraz sodę.
- Alice, sama się nakręcasz  dobrze wiesz, że jesteście dobrzy  powiedziałam, kiedy
zajmowałyśmy nasze stałe miejsca.
Emmett i Rose już siedzieli przy stole i przyglądali się nam.
- Jesteście tuż po nas  powiedział uśmiechnięty Emmett.
- Założę się, że nie mogli zdecydować, który z braci Cullenów jest bardziej gorący  zachichotała
Rose, a cała reszta zgodnie wywróciła oczami.
- Oczywiście, że ja, nieprawdaż Bro? - usłyszałam za sobą rozbawiony głos.
Edward razem z Jazzem dosiedli się do nas, a ten pierwszy spojrzał na mnie z tym swoim
szelmowskim uśmiechem.
Tylko się nie czerwień! Tylko się nie czerwień!
- Hej Słoneczko  pogładził mnie opuszkami palców po policzku. Po moim wielce czerwonym
policzku, niech to szlag!
- Hej  odmamrotałam zmieszana, na co uśmiech Edwarda zrobił się jeszcze szerszy.
Doskonale zdawał sobie sprawę jak na mnie działa! Skubaniec! Gdybym tylko wiedziała jak to
przed nim ukryć!
- Więc jak? - spytał Edward niewinnie i odrobinę się ode mnie odsunął.
Miejsce, w którym przed chwilę jego dłonie powodowały przyjemne ciepło, teraz stały się chłodne.
Bez zastanowienia więc chwyciłam jego rękę. Edward wydawał się być zaskoczony, przeważnie to
on rozpoczynał ofensywę, ale chyba był zadowolony z obrotu sytuacji  ściskał moją rękę jak
worek szczerego złota.
Lunch przebiegł głównie w ciszy, każdy z nas pogrążony był we własnych myślach. Idę o zakład,
że każda jedna dotyczyła zbliżającego się konkursu. Największego pecha miała Rose, która miała
występować jako ostatnia.
- Ciesze się, że tańczę z Amandą, ona naprawdę jest niezła  stwierdziła z pewnością siebie.
Emmett nie był aż tak przekonany w stosunku do swojego partnera:
- Jak ten facet nie wezmie się w garść, to nic nam z tego nie wyjdzie!
Kiedy odnieśliśmy nasze, puste już tace, wszyscy udaliśmy się na kolejne lekcje.
Alice czekała już w pokoju, kiedy wróciłam po lekcji matematyki i wyczerpana padłam na łóżko.
- Bello, muszę iść. Chcemy jeszcze potrenować  zawołała rozgorączkowana i zanim zdążyłam
otworzyć oczy już jej nie było.
Do umówionego spotkania z Edwardem zostało mi jeszcze pół godziny.
Edward...
Wspaniale, teraz wiedziałam przynajmniej w jaki sposób mogę spędzić pozostały mi czas 
rozmyślając o nim.
Zamknęłam oczy i czekałam aż pojawi się przed nimi jego twarz... Wyglądanie tak dobrze jak on
powinno być zabronione.
Gdyby zastanowić się nad tym, co sądziłam o nim pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy...
& i nad tym co sądziłam teraz...
Kiedy przypomniałam sobie sytuację z butelką wody i mikroskopem, mimowolny uśmiech pojawił
się na mojej twarzy. Przemowa pana Bannera o tym, że zachowujemy się jak małe dzieci miała w
sobie wiele prawdy.
I to jak oboje praktycznie warczeliśmy na siebie.
Z tego wszystkiego  mała balerina i  Eddy byli najmniej szkodliwi.
W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że przez większość czasu Edward przywdziewał na siebie
maskę macho.
Przez te wspomnienia i towarzyszącemu im uśmiech zaczęły mnie boleć policzki.
Chyba wystarczająco długo już zachwycałam się Edwardem, postanowiłam więc przebrać się w
strój treningowy. Chwyciłam też torbę, włożyłam do niej swoją płytę CD. Przynajmniej będę mogła
chwilę potańczyć sama.
Sala taneczna była pusta. Nic dziwnego  była dopiero 15:40, byłam dwadzieścia minut za
wcześnie. Wsunęłam płytę do odtwarzacza i doszłam do wniosku, że raz na jakiś czas mogę
darować sobie rozgrzewkę. Od razu ustawiłam więc moją ulubioną piosenkę i już po chwili bez
trudu rozpoznawałam pierwsze dzwięki  Like me .
Moje ciało zaczęła praktycznie poruszać się same. Nie musiałam przygotowywać jakiejś ekstra
choreografii, nie zastanawiałam się nawet nad krokami. Mogły wyglądać gównianie, ale nie
koncentrowałam się na moim odbiciu w lustrze.
Na szczęście stopa mnie nie bolała, chyba obędzie się bez wizyty u pielęgniarki, chociaż Edward
zapewne życzyłby sobie inaczej.
Nie miałam pojęcia ile czasu minęło odkąd zaczęłam tańczyć, ale nagle poczułam dwie dłonie,
które spoczęły na moich biodrach.
Z przerażeniem podniosłam wzrok i okazało się, że patrzę prosto w roześmianą twarz Edwarda.
Czułam jak moje serce przestało bić na kilka sekund, prawdopodobnie pod wpływem widoku
Edwarda. Czy kiedykolwiek uda mi się przyzwyczaić do jego perfekcji?
Złotobrązowe włosy Edwarda były jak zwykle jednym, wielkim nieładem, a jego zielone oczy
skrzyły się wesoło. Skóra z bliska wydawała się jeszcze bielsza, a usta bardziej miękkie niż
cokolwiek innego.
- Część śliczna! - zamruczał i podszedł jeszcze bliżej bacznie mi się przyglądając. Dokładnie w
tym momencie skończyła się bieżąca piosenka i rozpoczęła następna. Usta Edwarda wygięły się w
tym uśmiechu, który nie dość, że przyprawiał mnie o szybsze bicie serca to jeszcze potrafił na kilka
sekund odciąć dopływ krwi do mózgu.
O nie! Błagam, tylko nie to...
- Czy mogę prosić? - zapytał Edward kłaniając się przy tym z elegancją wartą przynajmniej
angielskiego lorda.
Cholera! Jasper co prawda nauczył mnie kilku podstawowych kroków, ale to był prawdziwy walc
wiedeński!
- Edward... ja... ja nie umiem tańczyć  wyjąkałam z zakłopotaniem, na co Edward podejrzliwie
uniósł brwi.
- Ok, poprawka  nie potrafię tańczyć standardu! - powiedziałam wywracając oczami i
jednoznacznie ignorując jego wyciągnięte ręce.
- Na balu maskowym jakoś ci się udało  stwierdził z przekonaniem i chwycił moje dłonie.
- Żeby nie było, że cię nie ostrzegałam  mruknęłam nerwowo, kiedy Edward ze spokojem stawiał
pierwsze kroki.
Początkowo moje ruchy były niepewne i ze zdezorientowaniem patrzyłam na podłogę.
Edward wydawał się nawet nie zastanawiać nad tym co robi i bez ostrzeżenia na kilka sekund
uniósł mnie w powietrze. Kiedy postawił mnie z powrotem roześmiałam się serdecznie (winię za to
skok adrenaliny) i moje kroki stały się o wiele bardziej pewne.
Nie było to wcale takie trudne, jak myślałam. Z Edwardem, który prowadził, zdecydowanie mogło
mi się to nawet podobać.
Jeśli komuś przyszłoby do głowy oglądać nas przez szybę, zobaczyłby dwoje ludzi, którzy w hip
hopowych strojach próbują podbić parkiety walcem wiedeńskim!
Ale mnie sprawiało to ogromną frajdę! Czułam się jak małe dziecko, które nagle zdało sobie
sprawę, że potrafi latać.
Kiedy piosenka dobiegła końca, czułam się prawie rozczarowana.
- I że niby ty nie potrafisz tańczyć standardu? - spytał Edward z uśmiechem i odrobinę
przyspieszonym oddechem.
- Zwykle nie potrafię. Ty po prostu fantastycznie prowadzisz  odpowiedziałam.
- Może teraz powinniśmy zatańczyć do  4 Minutes ? - zasugerował Edward patrząc na zegarek, a
ja mogłam mu na to jedynie przytaknąć.
Ustawił naszą płytę, a ja spytałam:
- Wiesz może kto właściwie zasiada w jury?
Edward odwrócił się w moja stronę i bezradnie odpowiedział:
- Nie wiem. Sven powiedział mi tylko, że w składzie musi być jeden profesjonalny tancerz hip
hopu, jeden baletu, standardu i jazzu.
- Więc z każdej kategorii po jednym  stwierdziłam, Edward skinął potakując.
- A co da nam zwycięstwo? -drążyłam dalej. Nie miałam pojęcia co mnie samej przyjdzie z tego
konkursu.
- W każdym normalnym liceum są zawody koszykówki, futbolu czy czegokolwiek podobnego.
Kiedy wygramy, nasze szanse na dostanie się do college'u z wiodącym programem tańca się
zwiększają. Oprócz tego mamy zagwarantowane miejsce w Galerii Zwycięzców, tutaj w szkole.
Pokażę ci ją przy okazji  cierpliwie wyjaśnił.
Więc chodzi o naszą przyszłość! I pomyśleć, że nie odczuwałam wcześniej żadnej presji!
- A jaki styl tańca wygrał ostatnio?
- Z tego co mi wiadomo to balet. Inni członkowie jury nie sprzyjają zbytnio hip hopowcom. Jakby
nie patrzeć balet, jazz czy standard o wiele łatwiej zaszufladkować. Jury hip hop kojarzy się dalej z
brudnymi dziećmi ulicy  stwierdził ze złością Edward.
- Podobnie było ze mną w czasie przesłuchania  powiedziałam, spojrzał na mnie pytająco.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać...
/
Miałam przeczucie, że bicie mojego serca mogło spokojnie rywalizować z szybkością bicia
skrzydeł kolibra. Dziś był TEN wielki dzień  przesłuchanie.
Naprawdę miałam możliwość tańczenia w West Coast Dance Academy! Nawet moi rodzicie byli
cholernie dumni, kiedy się o tym dowiedzieli
Więc siedzę teraz tutaj, w dusznym, małym pokoju, razem z innymi dziewięcioma osobami na to
samo miejsce.
Dlaczego nie chciałam zostać w mojej starej szkole?
Uwielbiam tańczyć hip hop, a moi rodzice, Renee i Charlie zawsze mnie wspierali, doszli więc do
wniosku, że powinnam uczęszczać do szkoły, w której będę miała możliwość rozwijać swój talent.
Najpierw długo się wahałam, ale po sytuacji z Jamesem rozwiązanie pojawiło się samo i to szybciej
niż najszybszemu listonoszowi zabrałoby przyjęcie mojego podania na poczcie.
Mały, duszy pokój znajdował się Kalifornii. Żałowałam, że nie mogę zobaczyć szkoły na własne
oczy, Bóg jeden wie dlaczego przesłuchanie odbywało się w specjalnie przeznaczonym do tego
budynku, trzydzieści kilometrów od właściwego miejsca.
Pozostała dziewiątka spoglądała na siebie podejrzliwie. Jedna dziewczyna miała ciasno upięty kok i
króciutka różową spódnicę. No tak, wszystko jasne  baletnica.
I jeszcze jedna dziewczyna, ubrana podobnie, jedynie jej włosy i cera były ciemniejsze.
Za to obok mnie siedziała dziewczyna w zwykłych, sportowych spodniach i t-shircie. Naprzeciwko
znajdowała się para  ona miała brązowe loki i czerwoną sukienkę, a on czarną koszulę.
W pokoju było jeszcze trzech chłopaków. Wydawało mi się, że się znają, bo byli jedynymi, którzy
prowadzili rozmowę. Mieli na sobie workowate spodnie i szerokie podkoszulki, dlatego bez
skrupułów sklasyfikowałam ich jako tancerzy hip hopu.
Na samym końcu był jeszcze jeden chłopak, również w zwykłych sportowych ubraniach, może on
tańczył jazz?
Ja miałam na sobie szerokie, szare spodnie i czarny t-shirt w różowo  białe pasy.
Odgłos otwieranych drzwi wyrwał mnie z moich myśli, w progu stanęła około czterdziestoletnia
kobieta o surowym wyglądzie.
- Anderson John  hip hop? - powiedziała ze znudzeniem. Jeden z wielkiej trójki wstał. Reszta
życzyła mu szczęścia, a ten cały John nerwowo spoglądał w głąb sali, gdzie został skierowany.
Kwadrans pózniej drzwi otworzyły się znów i ta sama kobieta wywołała:
- Belly Denis  balet.
John nie wrócił do pokoju, a po kolejnych dziesięciu minutach drzwi znów się otworzyły.
Pod nosem przeklinałam rodziców za nazwisko  Swan! Oczywiście byłam ostatnia na liście i
musiałam czekać dwie godziny.
Kobieta wyglądała na jeszcze bardziej zirytowaną niż na samym początku i przysięgłabym, że
kiedy kierowałyśmy się do sali usłyszałam z jej ust coś w stylu  same rozczarowania .
Sala przesłuchań wyglądała jak scena teatralna, którą zresztą z pewnością była. Na małym podeście
siedziały trzy osoby, przy czym tylko ciemnoskóry młody mężczyzna wysilił się na uśmiech.
-Więc, Izabello Swan, tańczy pani hip hop? - spytała podejrzliwie starsza kobieta o siwych włosach.
Chyba ktoś tu ma uprzedzenia...
Starałam się odpowiedzieć  tak najbardziej pewnie jak potrafiłam.
- Poproszę pani CD  powiedział ciemnoskóry i uśmiechnął się pocieszająco. Dzięki małej
plakietce byłam w stanie przeczytać, że nazywa się Spring.
Przytaknęłam i podałam mu płytę, na której była nagrana piosnka, do której chciałam tańczyć. Pan
Spring szybko włożył CD do odtwarzacza i usłyszałam pierwsze dzwięki  Piece of me . Wzięłam
jeszcze jeden głęboki wdech i rozpoczęłam występ.
Już od dawna dziwiło mnie, że właśnie podczas tańca najłatwiej mogłam się wyłączyć. Kiedy moja
głowa chciała eksplodować po kolejnej kłótni z ojcem, zamykałam się w pokoju i wirowałam w
rytm muzyki. Liczył się wtedy tylko taniec, tak jak teraz.
Kroki miałam już od dawna wyćwiczone, ale za każdym razem co nieco je modyfikowałam.
Starałam się wyobrazić sobie, że wcale nie tańczę przed szanownym jury, a jedynie przed lustrem w
domu. Dopiero kiedy muzyka przestała grać, uświadomiłam sobie gdzie się znajduję.
Usiłując złapać oddech, starałam się jednocześnie odczytać cokolwiek z twarzy osób przede mną,
które trzymały w swoich rękach moja przyszłość. Nikt nic nie mówił, cała trójka wpatrywała się we
mnie... z osłupieniem?
Halo!? Byłam aż tak do dupy, żeby nie zasłużyć na choćby jedno słowo?
Odchrząknęłam, na co chyba wybudzili się z transu.
- Panno Swan... - zaczął pan Spring, ale natychmiast przerwała mu owa surowa kobieta:
- Jeśli nie byłoby pani w naszej szkole... cóż, to byłby wstyd!
Koniec retrospekcji
A teraz stałam tu z Edwardem i trenowałam do konkursu. I marnowałam nasz czas opowiadając mu
nieistotne szczegóły z mojego życia.
- Interesuje mnie wszystko, co jest z tobą związane  zaprotestował Edward i wciskając play.
Po godzinie stwierdziłam:
- Sądzę, że idzie nam całkiem dobrze
- Dobrze? DOBRZE?! - zdziwił się Edward i spojrzał na mnie tak, że musiałam odwrócić wzrok.
- Ocenianie nie jest na pewno jednym z twoich atutów. Jesteśmy świetni! - powiedział Edward
śmiejąc się, przewróciłam jedynie oczami i odpowiedziałam:Za to twoim na pewno nie jest
skromność!
Edward odprowadził mnie aż pod drzwi mojego pokoju, zza których dobiegała muzyka
relaksacyjna. Kiedy spojrzał na mnie pytająco, wyjaśniłam mu:
- To Alice, zawsze słucha takiej muzyki, kiedy się stresuje.
- Dobrej zabawy  powiedział Edward z łobuzerskim uśmiechem i na moment przyłożył swoje
aksamitne usta do moich.
- Śpij dobrze słoneczko  wyszeptał, kiedy mój mózg dalej odmawiał współpracy. Nie udało mi się
więc odpowiedzieć nic ponad:
- Ty też.
Zdecydowanie potrzebowałam płyty relaksacyjnej Alice.
Rozdział 58.
Dance like nobody's watching
Bella:
Odkąd tylko pamiętam, nigdy nie byłam aż tak zdenerwowana. Miałam przeczucie,że moje
paznokcie będą definitywnie obgryzione.
A Alice wcale nie ograniczała mojego strachu.
Przez cały dzień moje serce biło w szaleńczym rytmie. Zapewne nie tylko moje.
Jedynie Jasper i Rose byli spokojni. Nie wiem jakim cudem, bo zarówno u mnie jaki u Alice lekarz
mógłby zdiagnozować chwilowe ADHD, nawet Emmett i Edward odczuwali strach. Ba, bałam się,
że wszyscy niedługo dostaniemy ataku serca.
Dobrze, że nikt nie mógł nas oglądać podczas eliminacji. Alice była za to przekonana, że uda jej się
zorganizować zespól cheerleaderek z Emmettem na czele, którę będą kibicować mi i Edwardowi...
Kiedy całkiem wcześnie uporaliśmy się wszyscy ze śniadaniem, Edward i ja udaliśmy się od razu
do naszej sali ćwiczeń.
Układ miałam opanowany praktycznie do perfekcji, ale przez moje nerwy kilka razy pomyliłam
kroki. Edward nieustannie szeptał uspokajające słowa i nie okazał nawet odrobiny złości. Zamiast
krzyczeć  Bello! Przestań tańczyć jakby podłoga była wyłożona żarzącym się węglem! , a moe
ruchy z pewością musiały tak wyglądać, powtarzał jedynie  Skarbie, to nie jest takie trudne jak ci
się wydaje.
Ach tak? Przed oczami już miałam całe jury: Laleczkę z  Piły , siostrę blizniaczkę Jessici, Bryana i
ogromnego pająka.
Chociaż dziś nie było lekcji, po szkolnych korytarzach uczniowie biegali jak oparzeni.
Jeszcze tylko dwie pary zanim nadejdzie kolej moja i Edwarda. Siedziałam na podłodze, oparta o
ścianę. Edward cały czas trzymał mnie za rękę i raz po raz rzucał mi rozweselające spojrzenia. Ale
nie udało mu się mnie oszukać, doskonale wiedziałam, że jest równie zdenerwowany jak ja. Po
mojej lewej stronie siedział Emmett, jakimś cudem  spokojny, Eric, jego partner siedział tuż obok
niego. Miał zamkniete oczy i ręce złożone jak do modlitwy. Alice i Jasper chwilę wcześniej życzyli
nam szczęścia i od razu uciekli, żeby dalej ćwiczyć. Rose wysłała mi smsa i kazała nam się szybko
uwinąć z całym tym zamieszaniem.
Spojrzałam przerażona jak George i Christopher otwierają drzwi i wychodzą z miną jakby moje
wyobrażenie o jury było więcej niż realne.
- Jury jest wieeelce surowe. Wiecie z jak lekceważąco patrzyła na nas ta belt-cizia? - George
przeklinając, nie pozostawił nam wątpliwości, że ich występ nie wypadł olśniewająco. Emmett i
Eric podzwignęli się.
- Powodzenia! - zawołałam za nimi, w tym samym czasie, kiedy Edward krzyknął:
- Uda ci się, brachu.
Kiedy tylko drzwi się za nimi zamknęły oparłam głowę o ramię Edwarda i głęboko wciągnęłam
powietrze. Jego słodki zapach zawsze mnie uspokajał.
Pomiędzy nami siedziało jeszcze pięć par, które miały wejść po nas.
Dziś wieczorem powinna być wywieszona lista. A na niej cztery pary, które przeszły dalej.
Edward delikatnie gładził mnie po włosach i co chwilę składał na nich pocałunki. Po pięciu
kolejnych, ciągnących się w nieskończoność minutach drzwi otworzyły się. Edward i ja
natychmiast się podnieśliśmy. Uśmiech Emmetta był pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam.
- Nie było tak zle. Włazcie i myślcie po prostu, że to tylko próba  poradził nam. Mogłam jeszcze
zobaczyć, że Eric wygląda jakby zdjęto mu z ramion ogromny ciężar.
- Bello, idziesz? - usłyszałam głos Edwarda oraz zauważyłam, że czeka na mnie z wyciągniętą
ręką. Skinęłam głową i chwyciłam go mocno. Kiedy się podnosiłam, zdałam sobie sprawę, że
jestem cała zesztywniała. Nie miałam pojęcia jak niby mam zatańczyć.
Zrób to dla Edwarda, powtarzałam sobie w myślach  jak zawalisz, to on straci swoją szansę.
Emmett poklepał nas przyjacielsko po plecach, podczas kiedy Eric udał się na poszukiwanie
mięczaka, któremu mógłby zmiażdżyć twarz i jednocześnie uwolnić z siebie emocje.
Edward mocno ściskał moja dłoń, prowadząc mnie do środka. Naprzeciw wejścia, była przeszkolna
ściana, przez którą widać było inny budynek szkole, ale jestem pewna, że nikt z zewnątrz ie był w
stanie widzieć co dzieje się w środku.
Po prawej stronie, przy długim stole siedziały cztery osoby, każda miała przed sobą ołówek i kilka
kartek, w większości już zapisanych.. Dwie pozostałe ściany pokrywały lustra.
Pierwszą osobą z jury był około dwudziestopięcioletni, ciemnoskóry mężczyzna z dredami
związanymi w kucyk, a na tabliczce tuż przed nim widniało:  Pan Finger, Hip  hop . Siedział i
uśmiechał się do nas, co sprawiło, że od razu zapałałam do niego sympatią.
Obok niego siedziała kobieta o lekceważącym wzroku, a powietrze wokół niej jakby zamarzło. Jej
czarne włosy kontrastowały z trupio bladą skórą oraz wściekle czerwonymi ustami. Kiedy
zobaczyła, że Edward trzyma mnie za rękę, jedna z jej brwi uniosła się tak wysoko, że byłam
przekonana, że zaraz oderwie się od jej twarzy. Tabliczka z jej nazwiskiem powiedziała wszystko -
 Pani Bebsy, Balet . Bonjour mademoiselle!
Obok niej siedział jeszcze jeden mężczyzna, wyglądał na Hiszpana ze swoimi czarnymi, gładko
zaczesanymi do tyłu włosami. Jego czarna koszula była lekko rozpięta i ujawniała fakt, że on i
depilacja nie szli razem w parze. Na oko, tak jak pani Bebsy, dawałam mu jakieś trzydzieści lat.
Jego spojrzenie było relatywnie neutralne. Tabliczka głosiła  Pan Rodriguez, Standard/latyno-
amerykański .
Ostatni członek jury była kobietą. Miała włosy związane w warkocz, a przez okulary, jej niebieskie
oczy sprawiały wrażenie o wiele większych niż były w rzeczywistości. Kąciki jej ust lekko opadały
w dół. Wyglądała mi na mniej więcej czterdziestolatkę. Na jej tabliczce widniało -  Pani Hangdom,
Jazz .
Cała czwórka siedziała prosto na swoich krzesłach i uważnie obserwowała nas od momentu, w
którym wkroczyliśmy do sali.
- Edward Cullen i Isabella Swan? - spytał pan Finger, spoglądając na listę. Edward i ja
równocześnie kiwnęliśmy głowami. Poczułam jak dłoń Edwarda ściska mnie odrobinę mocniej.
- Okej, ustawcie się więc, proszę, a ja w tym czasie włączę waszą płytę  powiedział pan
Rodriguez z silnym akcentem.
Edward spojrzał na mnie z rozbawieniem, po czym puścił moją dłoń i ustawił się na swoim miejscu.
Ja także zajęłam swoja pozycję i nie pożałowałam sobie jeszcze jednego głębokiego oddechu.
Dla Edwarda, dla Edwarda, dla Edwarda...
Rozbrzmiały pierwsze dzwięki piosenki. Wiedziałam, że mamy zacząć razem. Zaraz po tym był
moment, w którym Madonna śpiewała sama, więc i ja miałam tańczyć sama.
Ostatni raz spojrzałam na Edwarda, który również na mnie patrzył. Prawie utonęłam w jego
zielonych oczach i poczułam jak cała trema natychmiast mnie opuszcza. Trenowaliśmy
wystarczająco długo, dlaczego więc miałam się martwić, że coś pójdzie nie tak?
W końcu zorientowałam się, że nie jesteśmy sami, ale szczerze mówiąc było mi serdecznie
obojętne. Zaczęłam tańczyć, koncentrując się jedynie na Edwardzie, który robił dokładnie to samo
co ja.
Byliśmy sami. Nikt na nas nie patrzył. Byliśmy tutaj zupełnie sami.
Nie widziałam nawet całego Edwarda. Tylko jego oczy, które podpowiadały mi kolejne kroki.
Rozpoczął się moment, w którym tańczyłam tylko ja, poczułam rytm pulsujący w moich żyłach,
jakby był częścią mnie . Takt sam przechodził z mojej głowy, prosto do mojego ciała, które
poruszało się zupełnie bez mojej kontroli.
Mój nauczyciel tańca zawsze powtarzał, że powinnam wkładać uczucia w mój taniec. Emocje
powinny być widoczne w każdym moim ruchu i sięgać aż do serc publiczności.
W tym momencie tylko Edward był moją publicznością i chciałam tym tańcem przekazać mu tylko
jedno uczucie.
Miłość do niego. Miłość do tańca.
Kiedy znów tańczyliśmy razem, czułam jak ciało Edwarda zbliża się do mnie. Nie potrafiłam sobie
przypomnieć, żebym kiedykolwiek musiała się uczyć tej choreografii. Czułam się tak jakby moje
stopy i całe moje ciało poruszało się samo i wiedziało jaki ruch jest dobry a jaki nie.
Czułam jedynie wielką namiętność, kiedy Edward sięgnął po moją rękę i szybko obrócił mnie tak,
że sekundę pózniej czułam jego oddech na karku. Gdyby to było możliwie moje ciało stopiło by się
w jedno, razem z Edwardem.
Kiedy piosenka dobiegła końca, pękła bańka, która do tej pory mnie otaczała. Wszystko nagle do
mnie wróciło. Taniec. Jury. Konkurs.
Aapiąc oddech spojrzałam na Edwarda. Nie miałam pojęcia czy zatańczyłam dobrze. Jak przez
mgłę przypominałam sobie kroki, które wykonywałam. Reszta była kompletną pustką, za
wyjątkiem emocji jakie mnie gotowały się we mnie podczas tańca.
Edward uśmiechnął się do mnie, ale widziałam, że jest odrobinę skołowany. Czyżby miał to samo
przeczucie co ja?
- Bardzo dobrze. Naprawdę imponujące! - usłyszałam nagle głos pana Fingera.
Z ciężkim sercem odwróciłam wzrok od Edwarda.
Jakby nigdy nic, pan Finger uśmiechnął się do nas. Wyraz twarzy pozostałych członków jury był
nie do odczytania, ale w tym momencie nic mnie to nie obchodziło.
- Pózniej usłyszycie werdykt  stwierdziła pani Bebsy wskazując ręką drzwi.
Jak w transie ściskałam rękę Edwarda, który ciągnął mnie za sobą. Kiedy tylko drzwi się za nami
zamknęły, Edward przyciągnął mnie mocno do siebie i przytulił.
- Wiesz co TO było? - spytał cicho. Jego klatka piersiowa nadal unosiła się w zaskakująco szybkim
tempie.
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że totalnie się wyłączyłam  wymamrotałam w odpowiedzi i z
powrotem wtuliłam swoją twarz w jego ramię.
- Kocham cię  wyszeptałam, kiedy Edward jeszcze mocniej mnie wtulił mnie w siebie.
- Ja też cię kocham, aniele.
- Ekhm, naprawdę nie chcę przeszkadzać, ale może podzielilibyście się z nami wiedzą jak wam
poszło? - usłyszałam rozbawiony głos Emmetta.
Odsunęłam się odrobinę od Edwarda i spojrzałam na twarz jego brata.
- Myślę, że dobrze  odpowiedziałam na jego pytanie i poczułam jak ramię Edwarda oplata moją
talię i przyciąga mnie w jego stronę.
- Dobrze? Imponująco, jeśli można zacytować pana Figera  stwierdził Edward z szerokim
uśmiechem i błyskiem w oku.
- Dobra robota, wy dwoje! - dobiegł mnie głos Alice. Razem z Jasperem stali tuż za nami i moja
przyjaciółka natychmiast rzuciła się w moje ramiona. Edward musiał mnie przytrzymać, żebym nie
upadła. Jasper uśmiechnął się i poklepał Edwarda po ramieniu. Zawsze zadawałam sobie pytanie
jakim cudem dwoje tak różnych od siebie ludzi, może tak bardzo się kochać. A może kochają się
właśnie dlatego? Wiedziałam tylko, że tworzą cudowna parę.
Kiedy w końcu Alice się ode mnie odkleiła, spytałam ich:
- A kiedy wasza kolej?
- O dwunastej, więc mamy jeszcze dwie i pół godziny, o dziesiątej zaczyna się balet 
odpowiedział Jasper i naprawdę nie dało się wyczuć w jego głosie ani odrobiny nerwowości.
- Będziemy tu  powiedziałam, a Edward i Emmett skinęli głowami.
- Ale możemy najpierw coś zjeść?  jęknął Em, podejrzewałam, że jego śniadanie było raczej
kiepskie.
Jasper i Alice dołączyli do nas, kiedy udaliśmy się do pizzerii.
Po drodze nie spotkaliśmy wielu uczniów. Albo się relaksowali, albo trenowali, zwłaszcza, że tylko
tancerze hip hopu mieli już eliminacje za sobą.
Ale za to wygląda na to, że wszyscy hip hopowcy postanowili udać się do  Słonecznej Pizzy
Przy jedynym wolnym stoliku były tylko cztery krzesła. Emmett, Jasper, Alice i Edward
natychmiast rzucili się w ich kierunku, ja nawet nie próbowałam, biorąc pod uwagę moją
niezdarność na pewno zaliczyłabym bliskie spotkanie z podłogą.
Już chciałam znalezć jakieś krzesło przy innym stoliku, kiedy Edward przyciągnął mnie do siebie i
posadził na swoich kolanach.
- Gdzie się wybierasz? - szepnął mi szelmowsko do ucha.
Najniewyrazniej nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi, bo natychmiast zatopił swoją twarz w moich
włosach. Czułam jak jego nos delikatnie gładzi moją szyję, tak samo jak jego ciepły oddech. Ręce
skrzyżował na moim brzuchu, a ja położyłam na nich swoją dłoń .Z westchnieniem oparłam się o
niego delikatnie i zamknęłam oczy. Zawsze kiedy byłam tak blisko niego, ogarniał mnie spokój, a
przez moje ciało przepływały cudowne fale ciepła.
- Nie! Do cholery jasne! Nic od ciebie nie chcę! Ty wredna suko! Sama popieść się batem! -
usłyszałam nagle histeryczny głos tuz przy naszym stoliku. Gwałtownie otworzyłam oczy i mój
wzrok natychmiast skierował się na blond - tył czyjejś głowy.
Jedno spojrzenie na Alice, Jaspera i Emmetta upewniło mnie do kogo ten tył głowy należy.
- Czy to Angela? - spytał rozbawiony Edward.
- Nie. SexyBitchAng! - roześmiała się Alice.
Chyba jednak trochę za głośno, bo Angela odwróciła się szybko sztyletując mnie wzrokiem.
- Mogłabyś proszę przestać zabijać moją dziewczyną wzrokiem? - spytał zadowolony Edward, na
co policzki Angeli momentalnie się zaczerwieniły.
Od razu wiedziałam co czuje, już ja dobrze wiem jak to jest przypominać pomidora...
Zobaczyliśmy jeszcze tylko jak Angela wstaje i rozwścieczona opuszcza restaurację.
- CO? Żadnego  Bello, zniszczę cię albo  wszyscy jesteście jedną wielką kupą gówna? -
zastanawiał się Emmett z uśmiechem.
Po tym jak wszyscy coś zjedli, a Emmett wyepłnił swój żołądek po same brzegi, razem z Alice
udałam się do naszego pokoju.
Tak długo siedzieliśmy w pizzerii, że do występu Alice i Jaspera została tylko godzina, którą chcieli
spędzić ćwicząc. Emmett chciał zobaczyć jak idzie Rose, która trenowała z Amandą.
Edward niestety tez był zajęty, musiał skończyć rozprawkę na lekcję historii o rewolucji
francuskiej. Odkładał to na ostatnia chwilę, a jutro mijał ostateczny termin. Kiedy się oddalił
ogarnęło mnie poczucie winy, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że to ja jestem powodem,
przez który musi się męczyć z tym wypracowaniem.
Nie miałam pojęcia czym mogę się zająć. Z ciężkim sercem postanowiłam zadzwonić do rodziców.
Nie, żebym miała coś przeciwko nim, ale byli odrobinę surowi. Zwłaszcza odkąd w e-mailach
zaczęłam im wspominać o chłopaku, którym mogę być zainteresowana.
Po kilku sygnałach usłyszałam wreszcie głos mojego ojca.
- Hej tato, to ja..... Nie, nie jestem w ciąży, chciałam tylko się zameldować.
Kiedy w końcu skończyłam przydługą rozmowę, okazało się, że nadszedł czas, żebym poszła
mentalnie wesprzeć Alice i Jaspera. Jedno spojrzenie na zegarek powiedziało mi, że naprawdę
jestem spózniona.
Szybko chwyciłam moją torbę i wybiegłam z pokoju. W morderczym tempie pokonywałam kolejne
zakręty, zjawiłam się dokładnie w momencie, kiedy mieli wchodzić do sali.
- Powodzenia! - krzyknęłam tak głośno, że oboje odwrócili się gwałtownie i uśmiechnęli w moją
stronę.
Zaraz po tym jak zamknęli za sobą drzwi, oparłam ręce o kolana, żeby złapać oddech.
- Czyżby ktoś miał za sobą super sprint? - dobiegł mnie roześmiany głos Rose.
Ledwo co uniosłam głowę i zobaczyłam, że Rose i Amanda siedzą na podłodze, pomiędzy
Emmettem a Edwardem.
Amanda była pewną siebie dziewczyną o blond włosach, ostrzyżonych podobnie jak włosy Alice.
- Cześć  zawołałam i już chciałam oprzeć się o ścianę i zsunąć się po niej, żeby usiąść obok
Edwarda, ale jak widać matematyka nie była dziś moją mocną stroną. Musiałam zle obliczyć
odległość... Czekałam tylko aż przywalę głową w ścianę lub w podłogę, ale spotkało mnie zupełnie
coś przeciwnego. Edward chwycił moje nadgarstki, a moja twarz omal nie rąbnęłaby w jego twardą
pierś.
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu do Edwarda, który teraz delikatnie gładził mnie po policzku.
Chwilę pózniej jego dłoń zsunęła się na moja szyję i Edward ostrożnie zbliżył moją twarz do
swojej. W tle słyszałam Emmetta:
- No i znów się zaczyna! - ale bez chwili zastanowienia zignorowałam go.
Moje oczy zamknęły się tuż przed momentem, w którym miękkie usta Edwarda spotkały moje. Mój
oddech przyspieszył, a ciało jak magnes przybliżyło się do ciała Edwarda. Moja dłoń spoczywała na
jego torsie i dzięki temu mogłam czuć bicie jego serca. Natomiast ręka Edwarda, która nie gładziła
mojej szyi znajdowała się a mojej talii i delikatnie, ale sukcesywnie sprawiała, że jeszcze bardziej
zbliżałam się do gorącego ciała Edwarda.
Zaczęłam odpowiadać na tą pieszczotę, kiedy jego dolna warga wsunęła się między moje usta.
Jego ciepły oddech wbijał się w moją twarz, a moje dłonie błądziły po jego klatce piersiowej.
- Byliście państwo zachwycający! Słyszeliście?! ZA-CHWY-CA-J-CY! - podniesiony głos Alice
przywrócił mnie do rzeczywistości i natychmiast odwróciłam się w jej kierunku. Wzrok Edwarda
nadal spoczywał na moich ustach. Natomiast Alice patrzyła na mnie i na Edwarda i uśmiechnęła się
widząc moje zaczerwienione usta.
- Oni tak cały czas! - jęknął Emmett teatralnie wskazując dłonią w stronę moją i Edwarda.
- Nie musiałeś się przyglądać! - warknął Edward niby wściekle i znów mnie do siebie przyciągnął.
- Heloł?! Jak miałem nie patrzeć? Musiałem być pewien, że mój brat nie schodzi właśnie na zawał
serca!
Edward jedynie uśmiechnął się i skierował moją dłoń tuż w miejsce, gdzie biło jego serce..
- Myślę, że Bella opiekuję się moim sercem całkiem dobrze!
- Ooo! Jak słodko! - pisnęła Rosalie, na co Emmett jedynie wywrócił oczami.
- Mógłbyś się nauczyć czegoś od swojego brata i też raz na jakiś czas powiedzieć coś
romantycznego!
- Chcecie może wiedzieć jak nam poszło? - spytała lekko zirytowana Alice i natychmiast wszyscy
skierowali na nią swoją uwagę.
Bez zastanowienia skoczyłam Alice na szyję.
- Tak się cieszę! - powiedziałam śmiejąc się i obejmując Jaspera jednym ramieniem. Pozostali
również zaczęli im gratulować. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, po czym Rose i Amanda poszły
ćwiczyć. Alice i Jasper postanowili wyjść na zewnątrz, Emmett dołączył do nich, żeby móc potem
jeszcze skoczyć do budki z lodami.
Edward skończył już swoje wypracowanie i postanowił dotrzymywać mi towarzystwa.
- Wiesz może ile mamy czasu di występu Rose? - spytałam zamykając za nami drzwi i sięgając po
klucz.
- Jeszcze cztery godziny  odpowiedział i położył się na kanapie. Bez chwili zastanowienia
usiadłam między jego nogami i oparłam plecy o jego klatkę piersiową. Jego ręka otoczyła mnie w
pasie i przyciągnęła bliżej. Wtuliłam w niego głowę i gładziłam go po dłoni, która leżała na moim
brzuchu. Wszystko to było naprawdę relaksujące, więc z westchnieniem zamknęłam oczy. Edward
ułożył swoją głowę na mojej i zaczął głęboko wdychać zapach moich włosów. Poczułam jak spływa
ze mnie całe napięcie, które kumulowało się we mnie przez kilka ostatnich dni i ani się obejrzałam,
a odpłynęłam w głęboki sen.
- Czyż oni nie są uroczy?
- Czekaj, jeszcze jedno zdjęcie...
Jakby z daleka słyszałam ciche głosy. Ostrożnie otworzyłam oczy i przed nimi pojawiła się
roześmiana twarz Emmetta, Jaspera, Rose i Alice. Ta ostatnia miała w ręce aparat i z głośnym
 klik oraz oślepiającym blaskiem pstryknęła mi fotkę. Ehhh, z westchnieniem postanowiłam
położyć się z powrotem.
Zaraz, zaraz... Dlaczego ja właściwie leżę? Przekręciłam szyję i zobaczyłam rozespane oczy
Edwarda, który najwyrazniej też się obudził.
Doszło do mnie, że oboje zasnęliśmy, a według zegara na ścianie spaliśmy cztery godziny.
- O nie! Przegapiliśmy wasze eliminacje! - krzyknęłam i spojrzałam przepraszająco na Rose.
Ta tylko puściła mi oczko i machnęła ręką.
- A tam, nic takiego.
Próbowałam się podnieść, ale Edward trzymał mnie naprawdę mocno i nie wydawało się, żeby
chciał mnie puścić.
- Jak ci poszło? - spytał Edwarda. W jego głosie jeszcze słychać było sen.
- Całkiem dobrze  odpowiedziała Rose z uśmiechem  Jury stwierdziło, że za jakąś godzinę
wywiesi wyniki.
Natychmiast byłam w stu procentach obudzona i zastanawiałam się jakim cudem uda mi się przeżyć
taki szmat czasu?!
Czy nazwisko Edwarda i moje będzie na liście?
Rozdział 59.
O mój Boże! Co jest Kurwa!
Bella:
O mój Boże.
O mój Boże, co jest kurwa, jakby pięknie ujęła to Alice.
- Jasper.... Uszczypnij mnie jeszcze raz! - usłyszałam tuż za mną dziwnie spokojny głos mojej
przyjaciółki oraz to co nastąpiło zaraz po jej słowach  Ała! Ale nie aż tak mocno!
Osobiście zareagowałabym inaczej, coś w stylu  Juhu albo  jesteśmy najlepsi , ale żaden dzwięk
nie był w stanie wydostać się z moich ust.
Moje oczy świdrowały na wylot dwa nazwiska.
Isabella Swan i Angela Webber.
Isabella Swan i ANGELA WEBBER?!!
- Bello, proszę cię, zachowuj się spokojnie  doszły do mnie łagodne słowa mojej przyjaciółki,
która objęła mnie ramieniem jednocześnie kojąco gładząc moją skórę.
Spokojnie?! SPOKOJNIE?!
- Ej, ludziska! Powinniśmy iść to uczcić... w końcu wszyscy przeszliśmy dalej! - stwierdził Emmett
śmiejąc się przy tym nerwowo, ale jakiekolwiek inne odgłosy utknęły mu w gardle, kiedy napotkał
wyraz mojej twarzy.
- No, jasne! Ustawmy się jeszcze wszyscy w kółeczku, złapmy się za ręce i zaśpiewajmy  Wszyscy
przeszliśmy przez eliminacje, a Bella będzie mogła teraz zatańczyć z Angelą - syknęłam wściekle
w jego kierunku jeszcze raz z niedowierzaniem patrząc na listę.
Czy przed eliminacjami mówiłam  Błagam, oh błagam, pozwólcie zatańczyć mi z Angelą ?! & .nie,
nie wydaje mi się. Jedyne, co potrafiłoby mnie teraz rozbawić to widok Angeli człapiącej po
korytarzu ze złamaną nogą. Rozejrzałam się wkoło. Cholera! Ani śladu ani jej ani tym bardziej jej
kul.
Wreszcie zobaczyłam jak Rose i Emmett szczęśliwi trzymają się w objęciach. Tak jak i Edward,
Alice i Jasper wprost emanowali radością.
Nic dziwnego, w końcu wszyscy mieliśmy ku temu powód.
Podczas kiedy Rose miała tańczyć z Lisą, a Emmett z Jonasem, Jasper nie miał już takiego
szczęścia i trafił na Beth, Alice za to na Nicka.
Moje zadanie też nie należało do najłatwiejszych  miałam tańczyć z Angelą. Edwardowi również
się nie poszczęściło, trafił na  bardzo proszę o werble  Mike'a. Mam nadzieję, że uda mu się
przeżyć próby. Podejrzewam, że Edward nadal ma w pamięci scenę znad basenu, kiedy to Mike
spytał czy może posmarować kremem również mój brzuch. Lepiej więc, żebym tuż przed ich
występem nie krzyczała w stronę Edwarda  Przywal mu , nie żeby sam nie chciał tego zrobić, ale
nie sądzę, żeby dzięki temu pokonał Mike'a. Poza tym nie jestem zwolenniczką przemocy (i mówi
to dziewczyna, która prawie złamała Jessice rękę w damskiej toalecie).
Tak naprawdę, jedyne z czego się cieszyłam to to, że dla hip hopowców kolejny etap zawodów
będzie miał formę bitwy. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić wspólnego układania choreografii z
Angelą. Każdy musiał wymyślić swoją, a na koniec jury miało zadecydować który z układów był
lepszy. Tak przynajmniej widniało na tablicy informacyjnej.
Oczywiście tancerze standardowi mieli razem układać swój występ, tak samo jak tancerze jazzu
oraz baletu.
- Nie chcę tańczyć z Beth! - jęknął Jasper trzymając w ręku długopis, którym chciał zmienić
 Beth na  Alice , chociaż nawet on wiedział, że to niemożliwe.
- Jej słownik obejmuje jedynie dwa zdania -  Gdzie jest mój błyszczyk? i  O mój Boże, złamał mi
się paznokieć!
- To ciekawe co ja mam powiedzieć  tym razem to Edward wydał z siebie odgłos, który
bynajmniej nie brzmiał jak okrzyk radości, wskazując na nazwisko Mike'a.
- Przestańcie w końcu narzekać! Heloł!? Wszyscy dostaliśmy się do kolejnego etapu i jesteśmy w
gronie najlepszych w naszych kategoriach! - Emmett próbował przerwać naszą dyskusję o tym, kto
z nas jest największą ofiarą. Jednak w odpowiedzi na swój błyskotliwy komentarz otrzymał tylko
cztery mordercze spojrzenia.
- Niech to najjaśniejsze gówno trafi! - mamrotała Alice, w zeprzenie nie swoim stylu i widać było,
że żałuje, że nie ma nic czym mogłaby rzucić o ścianę. W tym momencie chętnie udostępniłabym
jej swoją głowę, gdyż odczuwałam dokładnie taką samą potrzebę.
- Ekhm, czy można spojrzeć na listę? - usłyszałam zza siebie jadowity głos. Razem z właścicielką
owego głosu stały trzy potencjalne wariatki  jak to kiedyś stwierdził Emmett razem z Rosalie.
- Jasne  syknęłam i pociągnęłam za rękę Edwarda, który cały czas wydawał się być w szoku, bo
cały czas na kogoś wpadał.
- Uważajcie! - Rose krzyknęła jeszcze za nami.
A mogło być tak pięknie. Na liście mogłoby wisieć  Edward Cullen i Isabella Swan  półfinał . Ale
nie, Bóg wspaniałomyślnie umieścił w naszym słowniku słowa takie jak  mogłoby  byłoby oraz
pozostałą część trybu przypuszczającego.
Faktem pozostawało jedynie to, że należało jak najszybciej złamać Angeli nogę. Od jutrzejszego
ranka, do kiedy to musimy podać jury tytuły piosenek, do których będziemy tańczyć, mamy
dokładnie trzy dni na przygotowanie choreografii.
- Nienawidzę tej wstrętnej, wrednej zdziry... - sama nie wiedziałam kogo teraz wyklinam pod
niebiosa; członków jury, Angelę, tablicę informacyjną czy mała blondynkę, która właśnie wyszła
zza rogu.
Byłam wściekła! I to piekielnie wściekła! Potrzebowałam czegoś, co miałoby działanie zbliżone do
czekolady.
Cały czas mruczałam pod nosem słowa, których nawet nie podejrzewam o to, że funkcjonują w
moim słowniku. No i cały czas, prawie jak psa na smyczy, ciągnęłam za sobą mojego chłopaka.
- Bello, nie wydaje ci się, że przesadzasz? - usłyszałam jak zrzędzi.
- Ach tak? - fuknęłam tylko i Edward chyba pożałował, że w ogóle się odezwał.
Kiedy Isabella Swan była wściekła, to była bardziej naładowana złością niż cały pion gniazdek
elektrycznych!
Nareszcie dotarliśmy do naszego pokoju. Cisnęłam Edwardem o ścianę i rozpoczęłam chaotyczne
poszukiwania klucza.
- Pozwól jej się najpierw uspokoić  usłyszałam jak Rose mówi do Edwarda, podczas kiedy ja
szukałam czegoś co mogłabym zniszczyć, zmiażdżyć, rozwalić. Myśli Alice pędziły tym samym
torem co moje, bo właśnie cisnęła swoją maskotką prosto w okno.
Uczniowie stojący na dole z pewnością się ucieszyli, nie co dzień z nieba spadają pluszowe misie.
Alice chyba właśnie zdała sobie sprawę z tego, że jej nocny towarzysz wyfrunął przez okno.
- Pan Candy? - szepnęła przerażona.
- Już nie żyje. Nawet nim nie potrafisz się odpowiednio zaopiekować. Zamordowałaś go! - rzucił
Emmett z rozbawieniem i klapnął swoim muskularnym cielskiem o kanapę.
Okej, to akurat było zabawne. Chichocząc obserwowałam Alice, której oczy wypełnione czystym
horrorem błądziły od jej dłoni do okna i z powrotem.
Rose zajęła miejsce obok Emmetta, a Edward ostrożnie przysunął się w moją stronę i spytał:
- Lepiej się już czujesz?
Dalej chichocząc skinęłam głową w potwierdzeniu, na co mój chłopak wyraznie się rozluznił.
O Boże, przez moje nagłe zmiany nastroju ludzie jeszcze pomyślą, że jestem w ciąży!
Wreszcie miałam już dość patrzenia na roztrzęsioną Alice, więc chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam
w stronę wyjścia z pokoju.
- Chodz! Pobawimy się w ratowników i uratujemy pana Candy'ego. Ok? - spytałam, nie
omieszkając przy tym wywrócić oczami.
Emmett, Rosalie i Edward przyglądali nam się i widać było, że lada chwila wybuchną
niepohamowanym śmiechem. Natomiast Jasper chyba zaczął martwić się o swoją drugą połówkę i
jak na przyszłego psychologa przystało już chciał jej wygłosić swoją teorię na temat przyczyń jej
zachowania.
Trzymając się z Alice za ręce zbiegłyśmy po schodach, ignorując tłum kotłujący się przy liście.
Tiaaa, jakbym nie marzyła o niczym innym tylko o kolejnym spojrzeniu na nazwisko Angeli
znajdującym się w zbyt bliskim położeniu w stosunku do mojego własnego. Gdybym tylko mogła,
potraktowałabym ją paralizatorem, wtedy na pewno wywarłaby niezapomniane wrażenie na
członkach jury.
Na zewnątrz, w miejscu gdzie pan Candy zaliczył twarde lądowanie stało kilkoro uczniów, którzy
ze zdziwieniem spoglądali to na pluszaka, to na okno, z którego wyleciał.
Zaczyna robić się coraz ciekawiej...
- Pan Candy! - pisnęła Alice gwałtownie roztrząsając stojących na boki. Nie ma co, szybko
zapomniała, że jeszcze chwilę temu przeklinała wszystkie świętości, które skazały ją na tak
niewygodnego partnera do półfinałów.
- Przepraszam, jesteśmy brygadą ratunkową  wymamrotałam i po raz kolejny dzisiejszego dnia
mocno pociągnęłam moją przyjaciółkę za rękę, tą samą rękę którą właśnie przyciskała do piersi
swoją ukochaną maskotkę.
- Wszystko w porządku? - spytał Tyler bacznie nam się przyglądając.
- Taaa, wszystko dobrze, zaraz zaprowadzę ją z powrotem do psychiatryka  odparłam, dalej
targając Alice za rękę, tymczasem Tyler właśnie rzucił mi spojrzenie, które wyraznie mówiło
 Lepiej sprawdz czy ciebie też nie powinni tam zamknąć .
Kiedy wróciłyśmy do pokoju mój nastrój pod tytułem  Jestem zła i mam was wszystkich gdzieś
powrócił. Za to Alice była w siódmym niebie. Stwierdziłam, że najlepiej będzie, jeśli usiądę obok
Edwarda. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on natychmiast zaczął bawić się moimi włosami.
- Okej, czy dalej chcemy bawić się w grę  Kto tu ma najbardziej przekichane ? - spytał Jasper,
który już obejmował szczęśliwą Alice.
- A może zagramy w  Kto z was jest największą drama queen ? - rzucił Emmett z perfidnym
uśmieszkiem.
W tym momencie postanowiłam, że mam dość tego tematu i skoncentrowałam się jedyni na dłoni
Edwarda, który już zdążył ją przenieść z moich włosów i teraz delikatnie gładził skórę na moim
ramieniu.
Zr rozmarzonym westchnieniem wtuliłam twarz w pierś Edwarda i objęłam go. On natomiast
jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie i złożył słodki pocałunek na czubku mojej głowy.
- Moje maleńkie, wredne, wściekłe, kochane słoneczko  zachichotał i wtulił nos w moje włosy.
 Tak, tak... ja też cię kocham.
Rozdział 60.
Nastrój w górę  nastrój w dół
Bella:
To co działo się teraz tuż obok mnie było naprawdę zabawnym widokiem.
Chociaż  zabawny nie było raczej odpowiednim słowem, bardziej pasowałoby tu  dziwaczny .
Teoretycznie niewidoczne granice, które ukształtowały się między nami, można było jednak
wyczuć i jakby się uprzeć przeciąć nożem, czekałam tylko który z członków jury jako pierwszy
spyta nas czy się pokłóciłyśmy.
Kłótnia też nie była dobrym wyrażeniem. Nienawiść, wstręt i ogólne negatywne nastawienie...
taaa, zdecydowanie nienawiść.
- Nie zrobię tego, nie zrobię tego, nie zrobię tego - mruczałam cały czas pod nosem unikając
jednocześnie patrzenia w stronę Angeli. Jakby nie było, wszystko było nie tak jak powinno, nie
wiem, może koło mojej fortuny przerdzewiało, albo coś w tym rodzaju.
Może jednak powinnam jeszcze raz przemyśleć moje ateistyczne nastawienie i zacząć czcić
jakiegoś boga, który zlituje się nade mną.
Starsza, pulchna członkini jury, specjalistka od jazzu rozdała nam CD z nagranym już
kawałkiem. Tak jak pozostali, miałyśmy dokładnie jeden dzień na przygotowanie się do bitwy.
Angela stała oparta o ścianę z rękami założonymi na piersi i spoglądała na płytę jakby to była
zatruta. Zastanawiałam się czy Angela i Edward zawsze byli od siebie tak różni. Ale w końcu sam
Edward też się zmienił. Co stało się z aroganckim macho, który próbował pobić rekord w
najszybszym ściągnięciu majtek z dziewczyny? Nie twierdzę, że to wszystko było moją zasługą, ale
na pewno miałam w tym swój udział. A co gdyby Angela zachowała się podobnie? Gdyby to ona
zmieniła Edwarda, ale nie na lepsze, a na gorsze? Tu widać jak wiele zależy od ludzi, z którymi
przebywasz, jak wielki mają oni wpływ na każdego człowieka.
- Poradzisz sobie - usłyszałam tuż przy uchu cichy głos Edwarda, który stał za mną, ręką
obejmując mnie za brzuch. Ja delikatnie opierałam się o jego klatkę piersiową a dłonie splotłam z
jego.
- Taką mam nadzieję - westchnęłam, ale z uśmiechem odebrałam swoją płytę.
Przynajmniej nie musiałam ćwiczyć razem z nią.
- Dopóki nie pobijesz Mike'a, wszystko będzie dobrze - rzuciłam ostrzegawczo.
Nie chodziło o to, ze nie ufałam Edwardowi, po prostu dobrze znałam jego temperament.
- A co? Opłakiwałabyś go? - spytał sceptycznie i objął mnie odrobinę mocniej.
- Czyżbyśmy stawali się zaborczy? - spytałam chichocząc, na co Edward warknął groznie - Nie
martw się - uspokoiłam go - Nie chcę tylko, żebyś wyleciał ze szkoły.
Poczułam jak całe moje ciało pokrywa się gęsią skórką, jak zawsze z resztą kiedy znajdowałam się
w jego pobliżu.
- Jesteś po prostu idealny... - mruczałam pod nosem zatopiona w myślach, aż wreszcie zdałam
sobie sprawę, że wypowiedziałam to wszystko głośno. Moje policzki natychmiast przybrały barwę
szkarłatu i poczułam jak Edward uśmiecha się w moją szyję.
- Staram się tylko dorównać tobie - szepnął rozmarzony. Najwyrazniej głośne wypowiadanie takich
komplementów nie stanowiło dla niego problemu.
Głos pana Fingera wyrwał mnie z zamyślenia:
- Teraz już wszyscy macie swoje płyty. Znacie swój termin. Macie dokładnie jeden dzień na
wymyślenie choreografii. Wezcie pod uwagę, że wszystko będzie miało formułę bitwy. Ten, kto
zatańczy agresywniej pokaże, że chce nie tylko wygrać, ale również stać się lepszym. Albo lepszą -
skierował wzrok na mnie i Angelę - A teraz wynocha i proszę mi tu zawołać baleriny - rzucił
jeszcze do nas z uśmiechem.
Edward chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.
- Ciekawa jestem co za piosenkę mam na CD - powiedziałam niby do siebie, ale Edward
oczywiście słuchał uważnie.
- Co ty na to, żebyśmy zaczęli znów razem trenować? Może nie będziemy wymyślać wspólnej
choreografii, ale zawsze możemy sobie nawzajem udzielać rad - zaproponował, a ja oczywiście nie
mogłam zrobić nic innego jak tylko zgodzić się z jego tokiem myślenia. Kto miałby mi udzielać
rad, jeśli nie Edward.
Mieliśmy szczęście, nasza sala, w której zawsze ćwiczyliśmy była akurat pusta, więc od razu
zaczęliśmy wspólne przygotowania.
Nerwowo zaczęłam zdrapywać opakowanie płyty, czym sprawiłam, że na twarzy Edwarda
zagościł uśmiech. W końcu jednak ciekawość zwyciężyła nad stresem. Podekscytowana wcisnęłam
play i z niecierpliwością czekałam na pierwsze takty piosenki.
Już po paru sekundach usta same ułożyły mi się w uśmiechu.
- Lubisz tą piosenkę? -zdziwił się Edward spoglądając na moją zadowoloną minę.
- Kocham ją! - krzyknęłam uszczęśliwiona i sama zaczęłam nucić pod nosem słowa piosenki.
- Czy to nie "When I Grow Up"? - spytał, kiedy z głośników zaczął pobrzmiewać refren, a ja
byłam już w takiej euforii, że podskakiwałam i powoli układałam w głowie kroki, które
wykorzystam. Skąd się nagle u mnie wzięła ta nagła werwa?!
- Tak, Pussycatdolls - potwierdziłam nie dając się zirytować jego kpiarskiemu uśmieszkowi i dalej
poruszałam się w rytm muzyki. Kiedy piosenka dobiegła końca z uśmiechem wyjęłam płytę z
odtwarzacza i dopuściłam do niego Edwarda. On nie był aż tak podekscytowany jak ja.
Jego piosenkę też znałam. Cóż, wygląda na to, że ktoś buchnął mi Ipoda i zgrał wszystkie
piosenki na poszczególne płyty.
- Justin Timberlake - krzyknęliśmy równocześnie, chociaż w moim wykonaniu przypominało to
bardziej pisk.
- Uh, chyba jestem skazany na tańczenie do Justina Timberlake'a - jęknął Edward, podczas kiedy ja
już śpiewałam cicho SexyBack.
- Nie wiem o co ci chodzi, moim zdaniem piosenka jest dobra - stwierdziłam z szerokim
uśmiechem, na co wzrok Edwarda pociemniał.
- Ach tak? - warknął żartobliwie. Nie byłam w stanie się powstrzymać i na widok wyrazu jego
twarzy zaczęłam chichotać.
- Edward, przecież wiesz, że cię kocham - dla lepszego efektu wywróciłam oczami, a Edward cały
czas starał się zniwelować odległość jaka dzieliła nasze wargi.
- A Justin Timberlake jest naprawdę gorący - wymamrotałam, kiedy miękkie usta Edwarda
zdecydowanie za szybko oderwały się od moich.
***
Czyżbym ostatnio mówiła, że kocham "When I Grow Up"?!?! Kłamałam! Nienawidzę tej
piosenki! Albo ja byłam wybitnie nieskoordynowana, albo ten bit miał coś przeciwko mojej osobie.
- Bello! To nie jest takie trudne - westchnął Edward i ostrożnie przyłożył swoje dłonie do mojej
znerwicowanej twarzy. Aatwo mu mówić! Jego kawałek był o wiele lepszy!
- Edward, dziś już chyba nic więcej nie zdziałam - stwierdziłam z jękiem i wyciągnęłam płytę z
odtwarzacza.
Edward też skończył już na dziś z treningiem, ale jemu szło o wiele lepiej niż mi.
W paskudnym nastroju i jeszcze gorszym humorze udałam się razem z Edwardem do mojego
pokoju. Cały czas szedł ze mną w milczeniu, pewnie wolał mnie nie drażnić jeszcze bardziej. Sam
doskonale wiedział jak zle znoszę takie sytuacje.
Niestety mój pokój nie był pusty.
Emmett, Rosalie, Alice i Jasper siedzieli na mojej kanapie i kiedy razem z Edwardem weszliśmy
do pokoju z zaskoczeniem podnieśli na nas wzrok.
- Oho, a tobie co się stało? - spytał Jazz.
- Może ma tylko, no wiesz... te dni? - szepnął Emmett na tyle głośno, że go usłyszałam. Mój
morderczy wzrok jednak od razu go uciszył.
- Ta piosenka jest do dupy - warknęłam wkurzona i z głośnym "bęc" usadowiłam się na kanapie.
Poczułam jak Edward siada obok mnie i otacza mnie ramieniem. To był w tym momencie jedyny
sposób na poprawienie mojego humoru.
- Do czego będziecie tańczyć? - spytała Rose. Edward odpowiedział za mnie:
- Do "When I Grow Up" i "Sexyback".
- O wiele lepsza od mojej - skarżyła się Rosalie - Razem z Lisą musiałyśmy dziś robić choreografię
do "Bring Me to Life". To była najbardziej skomplikowana choreografia jaką kiedykolwiek
przyszło mi wymyślać!
- Ja będę tańczyć przeciwko Ericowi do "Elevator". Sama piosenka jest całkiem spoko, ale cholera
wie jak mi jutro pójdzie. W końcu będziemy tańczyć przed całą szkołą.
- Ja tańczę sambę z Nickiem - dorzuciła Alice, bynajmniej nie sprawiała przy tym wrażenia
nieszczęśliwej - Oczywiście wolałabym tańczyć z Jasperem, ale Nick też jest całkiem do rzeczy -
dodała, podczas kiedy Jasper wydał z siebie jedynie bliżej nie określony jęk.
- Beth jest nie do zniesienia! Naprawdę nie mam pojęcia jak jutro będzie wyglądać nasza rumba.
Generalnie wychodziło na to, że każdy z nas miał przekichane. Dobrze, że ominęła mnie chociaż
nauka choreografii na pamięć. Jestem pewna, że przez te nerwy zapomniałabym każdego kroku czy
każdej figury. Bitwa była prawie jak freestyle. Nie po raz pierwszy też tańczyłam przed dużą
publicznością. Po raz pierwszy jedynie musiałam tańczyć z Angelą. Mogłam tylko mieć nadzieję, że
ten pierwszy raz będzie zarazem ostatnim.
- Damy radę - powiedziała Alice, która jak zwykle starała się, żeby każdy z nas miał szeroki
uśmiech na twarzy. Oby moja przyjaciółka miała rację, bo w mojej głowie wszystko układało się
dokładnie na odwrót.
W moich koszmarach już widziałam jak Angela i Edward razem trzymają puchar.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2007 04 Video Dance Tools and Techniques for Publishing Your Videos on the Web
The Best Way to Get Your Man to Commit to You
Windą do nieba (dance) Dwa plus Jeden
Traffic Authority Sell Your Own Products
Przepis na herbatę leczącą ponad 60 chorób i zabijającą pasożyty
Pokolenie (dance) Kombii
Blind Guardian Spread your Wings
60 (14)
send peerpoint your location
Kiss Raise your glasses
send peerpoint your location
How I Met Your Mother S09E10 Mom and Dad WEB DL x264 AAC
60,17,artykul

więcej podobnych podstron