Skączyłam na tym ,że Lina i Gaury mieli wyruszyć w drogę do Saillune. Oczywiście musiało to trochę potrwać przez pogrzeb tależa który odbył się w ogrudku udało im się wreszcie wyruszyć.
Gaury: Ile taka podróż może potrwać?
Lina : Z dwa dni.... Trzy z przerwami na obiad.
Gaurry: Aż tyle!!
Lina: Gdybyś nie zbił w sklepie z antykami Filli trzech drogocennych wazonów , nie chciała by cie zabić i zamieszkalibyśmy w saillune!!!
Gaury: Kto to jest Filia?
(Gleba)
Przeniesmy się teraz do Ameli i Zelgadisa.
Amelia w tym momencie prubuje wydostać nogi z pod ksiażek a Zelgadis jej w tym pomaga.
Amelia: Co ty tutaj narobileś!!? Te ksiazki były tutaj poukładane alfabetycznie od ponad 200 lat!! Jak ja teraz znajde tę ksiege!?
Zel: Służba to posprząta nie martw się.
Amelia: Służba nie jest na baterie!! Zajmie im to ponad 2 tygodnie!!
Zel: Nie denerwój się tak!! Pomoge ci szukać tej ksiegi....
Amelia w tym momencie się zmieszała i zrobila przerazona minę.
Zel: jaki ona ma tytuł?
Zaczął przegladać ksiażki lezace na ziemi.
Zel: Miłość i Sprawiedliwosc? Power Rangers zwycieżają? Krółewna snieżka? Shrek 2000 lat później?
Amelia: Nie to była raczej ksiazka innego typu.
Amelia poczerwieniała.
Zel: Może to? Gotowanie z Gaurym? To on napisał ksiażke?! Gotuj z miłością?
Amelia: nie to nie była ksiazka o gotowaniu.....
Amelia robila się coraz bardziej czerwona.
Zel: Amelia nie mów że chczesz ksiege o magi?! Ostatnio gdy próbowałas jakiegos zaklęcia spadł na mnie sufit!!
Amelia podchodząc o jeden krok do niego: Wiesz co nie kłopocz się sama znajde tę ksiege...
Zelgadis wyraźnie zaóważył rumieniec i speszenie na twarzy Ameli.
Zel: Amelia cos się stało?
Amelia: Wiesz co może..... chodxmy do sypialni.
Zelgadis patrzyl na nia z przerażeniem.
Poszli do swojej sypialni. Zelgadis nadal patrzył na Amelie dziwnym wzrokiem . Ona zaś spuściła delikatnie głowe i widac było ,że o czyms myśli.
Amelia usiadła na łóżku.
Zel: Amelia coś się stało ,powiedz mi?
Mówiąc to usiadł obok niej nadal patrzac na jej zamyśloną twarz.
Amelia: No eeeeeee..... wiesz...... Ładne niebo prawda.
Amelia spojżała na sufit.
Zel: Eeee... tak sliczne. To co chciałas powiedziec?
Amelia: A no tak....to znaczy.... ja .... Ty....
Zel: Do żeczy!
Amelia podniosła głowe i spojzała w poważne oczy Zelgadisa.
Amelia: Pamiętasz wczorajsza noc?
Zelgadis zaczerwieniony i troche speszony: Ta...tak. A cos się steło?
Amelia: Właśnie nie wiem?
Zelgadis: A..A...Amelia!!!! Czy ty jesteś w ciaży!!!!!!!!!!!
Jego krzyk było słychać w całym zamku.
Amelia: Ciszej.....Chyba tak...to znaczy nie wiem...to znaczy....chciałam przeczytac ....prawdo podobnie jestem........
Zel: I dopiero teraz mi to mówisz!!! Amelia to cudownie!!!!
Amelia: Tak sądzisz?
Zel z jego chciwym usmieszkiem: Będę miał swoją miniaturke........
Nagle Zelgadis przestał się uśmiechać i spuścił głowe tak ,że jego druciane włosy opadly zasłaniajac mu tważ.
Amelia: Zelgadisie.....
Zel: moje dziecko będzie chimerą........ tak jak ja.
Oczy Ameli zaczeły się błyszczeć od napływajacych do nich łez.
Zel: Nie znose tego jeśli moje dziecko będzie mnie obwiniało o to ,że urodził się taki......że urodził się chimerą.
Amelia żuciła się mu na szyje.
Amelia: Pierwszy raz nie wiem co powiedźieć......
Zelgadis nic nie mówił. Nadal siedział ze spusczona głową.
Amelia: Nasze dziecko nie będzie cie o nic obwiniać! Będzie sliczne zobaczysz!! Rozumiesz!!
Zel: Amelia....
Spojżał na nią i palcem wytarł jej łzy uśmiechając się i całując ja delikatnie w usta.
Amelia: Nie będziesz już o tym myśleć?
Zel: Nie. A wiesz co teraz trzeba zrobić?
Powiedział z usmiechem patrząc w oczy Ameli.
Amelia ze zdziwieniem: Nie...
Zel: Trzeba ogłośić ,że Saillune będzie miało nowego księcia !!
Amelia z szerokim usmiechem i zamknietymi oczami: Hej hej!! Spoko tatuśku to dopiero za 9 miesiecy!
Zel: No i co z tego!! Jeszcze trzeba napisać list do twego ojca ,że zostanie dziadkiem i........
Zelowi przerwała Amelia która w tym momencie namiętnie go pocałowała. No i zaczeli się namiętnie całować......To znaczy........Przeniesmy się do Liny i Gauryego!!!
Gaury: Daleko jeszcze?!
Lina: Jeszcze nawet nie przeszliśmy dwóch kilometrów!!
Gaury: Ale ja jestem głodny.
Lina: Ty zawsze jestes głodny!
Przeszli przez ciemny las( Z powodu nie wytłumaczalnych zaników pamieci nie opisałam ,że szli przez las ! dop. Autorka)
I wyszli na polane za która stało małe miasteczko oddalone o 10 kilometrów od Saillune.
Gdy do niego dotarli poszli od razu do miejsca najbardziej ciekawego. Miejsca dobrze słynacego i znanego przez wszystkich. Doszli do „KARCZMY”
Gaury: JEŚĆ!!
Lina: Gaury!!! Nie teraz!!
Gaury: Lina !! Proszę!! Kwiatuszku!!
Lina: Nie nie mamy na to czasu i pieniędzy!!
Gaury: Oh! Lina!! Powiekszył ci się przez noc biust czy co?! Wyglądasz jak Pamela Anderson!!
Lina patrzac na swój mały biust: Naprawde?! No dobra!! Ale tylko 15 porcji! Przyznam że sama jestem głodna!!
I poszli coś zjeść. Nie będę opisywała jak jedli bo pewnie już wszyscy się domyślają?
Po „obfitym obiadku” znowu wyruszyli w drogę:
Gaury: Lina? Ile zapłaciłąś?
Lina: Nie zapłaciłam.
Gaury: ??
Lina: Gospodasz był bardzo uprzejmy i postanowil ,że taka „śliczna „ dziewczyna jak Ja, nie musi za nic płacić. Wystarczyło go tylko poprosic....
Gaury: Niech LON zaopiekuje się jego duszą....
Lina: Co powiedziałeś?!
Gaury: hrrrr.....
(ŁUP)
Gaury: Co Ja?!!
Lina: Nie śpij baranie!!! Mamy jeszcze szmat drogi do przejscia!!
Gaury: Ale ja jestem śpiący....
Lina: Trzeba było się wyspać!!! A nie kórde wymyslac jakies podróże ,żeby odzwiedźic starych przyjacioł!!!
Gaury: Lina ale ja myslałem......
Lina: Gaury ty nie myslisz......
Nasi pohaterowie tak zaczeli sobie rozmawiać ,że nie zaóważyli która godzina.
Lina: O boże!! 22:03!!! A w pobliżu żadnego miasteczka a co gorsze żadnej karczmy!!!
Gaury: Lina a może będziemy spać w tej starej szopie tam na polu.
Mówiąc to wskazał ręką na starą , rozwalajaca się i prawdopodobnie opuszczoną szope.
Lina: Najpierw zobaczmy czy jest opuszczona.
Lina i gaury zaczeli się rozglądac we wnętszu szopy. Tak jak myśleli była opuszczona a co najlepsze było w niej ciepło i można było się połozyc na wszędzie leżącym sianie.
Lina wzięła z pułki lampe oliwną (która niewiadomo skad tam się znalazła) i fireballem sprawiła ,że w całej szopie zabłysło swiatło.
Lina: No!! Miałam dobry pomysł!! Jest wygodnie, i jest światło a co najlepsze.... Nie musimy za nic płacić!!!
Nasza para była tak zmeczona ,że dosłownie walneła się na siano (BEZ SKOJAŻEŃ!!! Dop. Autorka)
Lampa zaczeła przygasać, przez co nie było światla ani lekkiego ciepelka które wpelni dawała. Do szopy zaczeło wdzierać się przez pobite okna zimne powietsze.
Lina przykrywajac się sianem :Brrry...
Gaury zaóważył to ,że Lina drży z zimna i jednym ruchem obioł ja jedną reką.
Lina: Gaury...
Gaury: Teraz będzie ci ciepło.......
Lina spojzała w jego niebieskie oczy. Ich tważe zblizały się. Wkącu zetknęły się w namietnym pocałunku.
Lina nadal drzała. Gaury znów to zaóważył i jako dobry maż ściagnał swoja bluske i przykrył nia Line.
Potem razem zaczeli dygotać z zimna.
Lina: Chyba to nie był dobry pomysł... Kto go wymyslił?!
Gaury: ...........
Lina zalotnym spojżeniem: Gaury? Wiesz jak możemy się rozgrzać? Hmmmm...
Gaury:............?
Lina przysuwając się coraz bliżej Gauriego: Pamiętasz co robilismy przed wczoraj?
Gaury: ja jadłem.
Lina: Gaury debilu chodżi mi o sex!!!!!!!
Gaury: Wiedziałem....... no i co z tego?
(GLEBA)
Gaury: Zrobiłem coś?
(ŁUP)
Po walnieciu w głowe Gaury wylądował tważą w (.)(.) Liny i tak to się zaczeło........
Czy Linie i gauryemu będzie wreszcie ciepło?
Jak będzie wyglądało dziecko Ameli i Zela?
Jak zaragują przyjaciele na wizyte Liny?
I kiedy wreszcie skącze ten fanfic?
To wszystko i więcej w czesci 3!