ROZDZIAŁ VI
SACRUM - PROFANUM
W poprzednich rozdziałach była mowa o przenoszeniu przez Wojaczka rozmaitych wartości ze sfery sacrum do sfery profanum, jako o sposobie ich ocalenia. Zabieg ten dotyczył: „kobiecości”, ojczyzny, Królowej Polski, „żydowskości”. Stał się chwytem poetyckim organizującym całą twórczość autora „Sezonu”. Jacek Gutrow pisze: „Siłą tych wierszy jest nie bezpośredniość, lecz pewne napięcie istniejące na styku negacji i afirmacji, spontaniczności i ironii, egzystencji i retoryki. Dzięki temu napięciu głos poety zyskuje na sile, staje się wyraźniejszy i czystszy.” Wartości ze sfery sacrum zostają poddane negacji i przeniesione do profanum, gdzie paradoksalnie dokonuje się ich afirmacja. Na potwierdzenie tych słów przywołajmy jeszcze raz wiersz „Ojczyzna” (NSK):
„Matka mądra jak wieża kościoła
Matka większa niż sam Rzymski Kościół
Matka długa jak transsyberyjska
Kolej i jak Sahara szeroka (...)
I prawdziwa jak gumowa pałka
Matka dobra jak piwo żywieckie
Piersi matki dwie pobożne setki”
Skrajna subiektywizacja wartości, jej maksymalne zbliżenie do egzystencji, pozwalało pozbyć się patetycznego zadęcia, które dla poety było synonimem sztuczności i obłudy, znakiem firmowym tamtych czasów.
Jest jeszcze jedna wartość przeniesiona przez Wojaczka do sfery profanum,
która nie pojawiała się w poprzednich rozdziałach. Jest to wartość szczególna, bo przejawiająca się w konkretnych osobach. Chodzi mianowicie o własnych rodziców, głównie o matkę. Już w debiucie na łamach „Poezji” w 1965 roku poeta zaszokował wierszem „Mit rodzinny” (S):
„To jest kiełbasa
To jest moja matka jadalna (...)
Ja jestem synem mojej matki
i pewnego młodzieńca
który nie był ostrożny
a pewnie był złośliwy
a może tylko nie wiedział
Matka wtedy była zamroczona
potem było jej żal
Teraz ja jestem głodny
a moja matka wisi
Więc wpatruję się w wystawę
i czuję
jak mi cieknie
ślina i sperma”
W „Poemacie mojej melancholii” (NSK) pisze z kolei:
„Po pierwsze:
Matka nie jest matką tylko się podaje
Po drugie:
Ojciec nie jest Bogiem lecz obcym starszym panem”
Wojaczek bluźni więc przeciw czwartemu przykazaniu dekalogu, które brzmi:
„Czcij ojca swego i matkę swoją”. Wiemy jednak z listów poety do matki, że łączyła ich serdeczna więź. Ten podwójnie paradoksalny rozdźwięk między poezją a rzeczywistością (Wojaczek dążył przecież do ich jedności) był, psychoanalitycznym w swym pochodzeniu, buntem przeciw odwiecznemu porządkowi świata. Kompleks Edypa przejawia się tu w świadomym bluźnierstwie. W tym samym mniej więcej czasie podobnego bluźnierstwa w jednym z utworów dopuszcza się Jim Morrison z zespołu The Doors. Twórczość The Doors związana była z ruchem kontrkultury, który pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia ogarnął Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią. Wojaczek „zamknięty za żelazną kurtyną” w Polsce epoki „małej stabilizacji” intuicyjnie ten ruch przewidział.
Nie pierwszy to przykład, kiedy poezja autora „Sezonu” zawiera uniwersalne motywy podejmowane w różnym czasie i miejscach. Sama bowiem z takich motywów wyrasta i sama je kreuje. Dlatego myślę, że o jej żywotność można być spokojnym.
J.Gutrow: Rafał Wojaczek: Czystość głosu. W: Który jest. Rafał Wojaczek w oczach przyjaciól,
krytyków i badaczy. Red. R.Cudak, M.Meleci. Katowice 2000, s.328.
List poety do matki znajdują się w książce M.M.Szczawńskiego: Rafał Wojaczek, który był. Wyd. 3.
Katowice 1999, s.96-116.
1
38