9157


Było tak: siedzę wczoraj przed telewizorem, gryzę paluszki własne, bo program był denerwujący, raptem jak mnie coś nie kolnie w szczękę! Obłęd! Zaczęło boleć jak diabli, do tego poczułem, że błyskawicznie zapucham, czyli obrzękam. Z leków w domu miałem tylko czopki, ale pomyślałem - za daleka droga, zanim doleci do zęba, to się wścieknę. Nie było na co czekać - od razu płaszcz na siebie i do przychodni! Rozsądek podpowiadał, żeby raczej do gabinetu prywatnego, ale portfel wręcz przeciwnie. A ząb oszalał zupełnie- Odległość do przychodni pokonałem w tempie szaleńczym, modląc się po drodze, żeby tylko tłoku nie było. Na miejscu okazało się, że mam szczęście - pacjentów z zębami niewielu, bez zębów tylko kilku, po godzinie doszła moja kolejka do okienka. Gęba mi się co prawda już wtedy we framudze nie mieściła, ale zdołałem jakoś kulturalnym rzężeniem zwrócić na siebie uwagę pani od rejestracji. Zadowolona to ona z tego nie była, ale widząc za szybą taką koszmarną makabrę z wybałuszonymi oczami i otwartym wlotem gębowym odsunęła herbatę, odblokowala judasz i uczenie warknęła: „Do resekcji, czy do sanacji?” Nie bardzo wiedziałem o co jej chodzi, głupio mi się zrobiło, ale myślę - do sanacji osobiście nic nie mam l jeszcze mnie wtedy na świecie nie bylo. Dziadek to może by i coś miał, podobno go z fabryki bezprawnie za pijaństwo wyrzucili, ale przecież nie będę starowiny wlókł do przychodni, żeby opowiadał.. Więc na wszelki wypadek wyjaśniłem, że ja tu tylko tak i że głównie to ząb mnie boli. "Widzę! Ślepa nie jestem! Z przepuklizną chyba tu nie przyszedł!” - usłyszałem w odpowiedzi. „Dlatego pytam czy do leczenia, czy do wyrwania?!” Oświeciło mnie w sekundzie - Chryste Panie do wyrwania!!! - zadecydowałem natychmiast, po pierwsze, że ząb jakby oszalał bardziej, a po drugie, żeby tej panience herbata całkiem nie ostygła. „Od razu trzeba mówić! Prymityw jakiś!” usłyszałem najpierw, a potem: "Niech czeka, aż go wywołają po nazwisku !" - i kłap okienkiem, ledwo zdążyłem zabrać opuchliznę, żeby mi nie przytrzasnęła. Gabinet znalazłem bez kłopotu, bo stamtąd pacjenci najgłośniej objawiali swoją radość, przy kucnąłem pod drzwiami, ząb szalał - ja czekałem. Jeszcze parę chwil - myślałem - i się wszystko skończy. Tu też na pewno prowadzą jakąś humanitarną akcję, na przykład „RWAĆ PO LUDZKU” albo „PRZYCHODNIA PRZYJAZNA ZĘBU”, więc pomogą, fachowo się zaopiekują i w ogóle. Tak się tym myśleniem rozmarzyłem, że w ostatniej chwili usłyszałem swoje przekręcone nazwisko- Poczekałem aż wypełznie z gabinetu poprzedni pacjent i wreszcie znalazłem się w środku. A w środku inny świat. Nadzieja, optymizm, sterylny zapach, bormaszyna, obcęgi, gębogryzarki, fotel - a przy nim doktór. Jak opoka. Spokojny, emanujący jakąś uzdrawiającą silą, na nim prawie biały kitel, w ręku „Cats”. Pomyślałem - każdy lekarz po winien być na bieżąco w fachowej literaturze, nie będę doktorowi przerywał, zwłaszcza że ząb jakby mi nieco odpuścił, chociaż spuchlizna wyraźnie się zintensyfikowała. Oparłem ją o framugę i czekam. Po paru minutach zostałem zauważony. „Prywatnie?” usłyszałem. Nie, na ubezpieczalnię - odpowiedziałem z zażenowaniem, ale zgodnie z prawdą i, nie wiem dlaczego, popatrzył na mnie jak na insekta. „Pewno go boli?” - usłyszałem. Spokojnie wymamlałem, że boli i że cholery można dostać, a on do mnie. „To czego głupol nie przyszedł wcześniej jak nie bolał?” Pomyślałem, że jak nie bolał, to głupol by szedł i tak też mu powiedziałem, ale nie dal mi skończyć: „Siadać, otworzyć gębę!” Usiadłem, otworzyłem. „Szerzej!” Zrobiłem szerzej. „Który to boli?” - słyszę. Ten u góry - mówię. „Cicho!, Widzę!” słyszę. Zabrzęczały narzędzia i raptem jak mnie coś diagnostycznie nie puknie w ten bolący ząb! „Pewnie ten?!” - słyszę. KHENN - ŁOOOOJJJ! - potwierdziłem z uznaniem i nawet nie specjalnie długo wyłem, Wszystkiego może z pół minuty z przerwą na oddech i na wstanie z fotela, bo oczywiście musiałem się trochę przejść po ścianach znaczy - po tym badaniu- Kiedy usiadłem z powrotem, on najpierw wycedził, żebym mu nie latał po gabinecie, bo się błoto roznosi, że kontakt bólowy z pacjentem mieć musi, więc nie ma czego wyć, potem stwierdził, że wszystko jest jasne, że mam w gębie niezły Akropol i na koniec zapytał, czy reflektuję na żywca czy zamrozić? Myślę: ,,Żywiec" niezłe piwo, a jak je lekko zamrozić to już w ogóle niebo w gębie, więc tak też mu powiedziałem, ale się wydarł, że tu nie knajpa, on nie bufetowy i że takiego tłumoka dzisiaj jeszcze nie miał.

Psiuknął mi do środka czymś zimnym, ale niedużo, widocznie żebym się nie przeziębił, wziął takie chromowane kombinerki i złapał mnie za głowę. Znaczy - za głowę ręką. pewnie żeby mu się cel nie suwał, a kombinerkami za ząb! Chrupnęło okropnie, w sekundzie zobaczyłem wszystkie gwiazdy jak żywe, w mózgu błysnęło mi - koniec męki, i słyszę: „Korona poszła!” Pomyślałem świetny fachowiec z podzielną uwagą - tu rwie, a tu kursy walut śledzi i to nie dolar go interesuje, tylko korona. Chciałem nawet zapytać, czy w górę poszła czy w dół i może by się na marki przerzucił. ale mi nie dał. Przymierzył się drugi raz, chrupnęło znowu tym razem mnie w szyi - i można powiedzieć, że właściwie było po wszystkim, Ale też nie Do razu. Po godzinie dopiero. Nie mógł sobie nijak ten doktór biedaczek poradzić i kolega z sąsiedniego pokoju musiał mu pomagać. Moje szczęście, że akurat był i przyszedł, chociaż przyjść i tak by musiał, żeby sprawdzić kto tak wrzeszczy i kopie w ścianę. Oczywiście w większości to byłem ja, ale lekarz też trochę. Tak czy owak na cztery ręce poszło im znacznie sprawniej- Rwali z pasją, wrzeszczeliśmy na trzy głosy oni w duecie na mnie, ja solo na całe gardło i w końcu się udało - ząb mi usunęli, Razem z sąsiednim zresztą, bo im się kombinerki na ten drugi omsknęły. Ale w końcu nie chodzi o szczegóły - oba sobie wziąłem na pamiątkę, i ten z dziurą, i ten zdrowy. Ważne, że usunęli, i że wyszedłem stamtąd odprowadzany do drzwi przyjaznym spojrzeniem i sympatycznymi uwagami, czując się jak nowo narodzony, Porodem kleszczowym co prawda, ale to już zupełny drobiazg. Do domu wracałem powoli, z gęby wystawał mi przygryziony gazik razem z kawałkiem rękawiczki doktora, świat był piękny, a mnie przepełniało uczucie szczęścia i zdrowia. l za to dziękuję Ci, Służbo!

A w razie gdyby ktoś był w podobnej potrzebie, to mogę pokazać, która przychodnia, który doktor i który gabinet. I w którą ścianę kopać.

Irosław Szymański



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9157
9157
9157
9157

więcej podobnych podstron