Wojna
Kultura Apaczów zdecydowanie odróżnia działania wojenne od rajdów. Dobrze odzwierciedlają to określenia Apaczów Zachodnich odnoszące się do tych pojęć: rajd można tu przetłumaczyć jako „przeszukanie majątku wroga”, podczas gdy wojna będzie „zadaniem wrogowi śmierci”.
Rajd zwykle zaczynano organizować po podaniu przez którąś ze starszych kobiet informacji o kończących się zapasach żywności. Wówczas przywódca grupy bądź doświadczony wojownik ogłaszał publicznie plan ekspedycji i szukał chętnych do udziału w niej. Liczba uczestników zazwyczaj nie przekraczała dwunastu Indian, a główną tego przyczyną była konieczność ciągłego pozostawania w ukryciu. Rytuały, jakie poprzedzały rajd, miały raczej na celu chronić biorących w nim udział Apaczów przed wykryciem, niż przygotować ich do walki.
We wczesnych latach rajdy organizowano dla zagarnięcia majątku innych indiańskich plemion, choćby Komanczów, ale z czasem ich celem stały się przede wszystkim posiadłości Hiszpanów i Meksykanów, którzy okazali się niezwykle hojnymi „dostarczycielami” koni i bydła. Po wkroczeniu na terytorium wroga Apacze kontynuowali swoją podróż pozostając w absolutnym ukryciu, aż zlokalizowali w końcu odpowiednie stado. Wówczas, we wczesnych godzinach porannych, dwóch czy trzech mężczyzn w ciszy odciągało zwierzęta na bezpieczną odległość od wioski wroga, gdzie reszta towarzyszy okrążała je i stosunkowo łatwo uprowadzała. Podróż powrotna odbywała się tak szybko, jak to tylko było możliwe, a Apacze nawet przez kilka dni rezygnowali z postoju na sen, dzięki czemu ucieczka zwykle kończyła się sukcesem. Za wszelką cenę unikano walki, która mogłaby zaalarmować znajdujących się wokół wrogów i udaremnić cel rajdu. W przypadku pościgu osaczani Apacze zabijali zdobyczne zwierzęta i rozpraszali się po okolicy, aby później powrócić do swych łupów.
Po udanym powrocie do obozu uczestnicy rajdu dzielili się zdobyczami ze swoimi rodzinami. Część łupów należało oddać wdowom i rozwódkom, które wyrażały swoje roszczenia w śpiewie i tańcu. Zwyczaj ten zapewniał odpowiednią dystrybucję żywności wśród wszystkich członków szczepu.
Wyprawy wojenne odbywano, aby pomścić śmierć uczestników szczepowego rajdu bądź członków rodziny zabitych przez grupy rajdowe wrogich plemion. Organizowanie wyprawy rozpoczynali krewni zabitych. Na specjalnie zwołane spotkanie zapraszali wojowników z innych szczepów, często spokrewnionych z ofiarami rajdów, po czym odprawiano ceremonię wojenną, nazywaną przez Apaczów Zachodnich „rozłożeniem na ziemi sztywnej (trupiej) skóry”. Podczas tej ceremonii szaman nucił pieśni wojenne, prosząc ponadziemskie siły o powodzenie wyprawy i zachęcając wojowników do walki. Ci ostatni dołączali się do śpiewu i rozpoczynali taniec, oznajmiając tym samym chęć uczestnictwa.
W wyprawach wojennych mogło brać udział nawet do dwustu mężczyzn. Wśród nich był przynajmniej jeden szaman, który jeszcze przed wymarszem zagrzewał wojowników do boju i odmawiał modlitwy mające przynieść im pomyślność w walce. Kontynuował odprawianie obrzędów podczas drogi, zaś wojownicy, zgodnie z nakazem religijnym, podchodzili do tych rytuałów z pełnym respektem. Nim wyprawa wyruszyła w drogę, zabezpieczano opuszczany obóz. Mieszkańcy często - dla uniknięcia wyśledzenia przez wroga - rozpraszali się i łączyli ponownie dopiero w odległym, umówionym miejscu. Uczestnicy wyprawy posuwali się naprzód stosując środki najwyższej ostrożności. Grupę wyprzedzali zwiadowcy, a na miejsce obozowisk wybierano zazwyczaj najwyżej położony w okolicy, niedostępny teren, nie bacząc na to, czy znajduje się on blisko wody i drzew. W ten sposób podróżowano aż do osiągnięcia celu.
Atak często przeprowadzano równocześnie z kilku stron. Apacze najchętniej atakowali przed świtem, wykorzystując moment całkowitego zaskoczenia. Tylko Lipanowie i Kiowa-Apacze zaliczali tzw. ciosy - inne plemiona mściły się po prostu zabijając wrogów. Skalpowanie było rzadka praktyką, stosowaną prawdopodobnie jedynie wobec Meksykanów, którzy pierwsi zaczęli postępować tak wobec Apaczów (skalpowanie kłóciło się z wierzeniami Apaczów, odczuwających silny lęk przed chorobami, jakie mogli wywołać zmarli, i jeśli już było praktykowane, np. przez Jicarilla, to poprzedzał je skomplikowany i długotrwały rytuał). Pojedyncze, doniosłe zwycięstwo zazwyczaj kończyło wyprawę, zwłaszcza jeśli uprowadzono wrogowi zwierzęta i zdobyto inne łupy. Wojownicy byli witani uroczystą ucztą, po której odbywały się tańce.
Apacze byli przygotowywani do walki już od chłopięcych lat. Chłopcy budzili się wczesnym rankiem i kąpali się w rzece, nawet jeśli wymagało to wyrąbania przerębla w pokrywie lodowej. Następnie biegli na szczyt góry i z powrotem z ustami pełnymi wody, dzięki czemu uczyli się prawidłowego oddychania nosem oraz wytrzymałości, tak charakterystycznej dla Apaczów. Chłopcy ćwiczyli się również w walkach zapaśniczych i podchodach, a z ust krewnych dowiadywali się o geografii otoczenia, jego właściwościach oraz miejscach religijnego kultu.
Gdy młody Apacz był już na to gotowy, musiał odbyć swoje pierwsze cztery rajdy z doświadczonymi wojownikami, co ściśle wiązało się z plemiennymi wierzeniami i stosownym rytuałem. Po zaakceptowaniu jego uczestnictwa w wyprawie rajdowej, młodzieniec był instruowany przez wojennego szamana, od którego otrzymywał rurkę do picia, pałkę do skrobania ozdobioną wzorami w błyskawice oraz specjalną czapkę wojenną, która - w przeciwieństwie do czapek noszonych przez doświadczonych wojowników - nie dawała mu „duchowej siły”. Wśród Apaczów Zachodnich przed wyruszeniem chłopca mężczyźni i kobiety ustawiali się w szeregu i błogosławili go świętym pyłem.
Podczas wyprawy nowicjusz był uznawany za świętego - identyfikowano go z mitycznym bohaterem, Dzieckiem Wody. Cały czas musiał używać ceremonialnego języka wojennego, którego rytualne określenia przedmiotów czy czynności zastępowały te, jakich używano w życiu codziennym. Do dotykania swego ciała nowicjusz mógł używać jedynie otrzymanej od szamana pałki, zaś wodę pił tylko przez rurkę - tak, aby nie miała ona kontaktu z ustami. Chłopiec przestrzegał także panujących tabu - na przykład jadł posiłki dopiero wtedy, gdy już wystygły, co miało zapewnić uczestnikom rajdu powodzenie.
Nowicjusz był w praktyce bardzo pomocny dla wojowników. Nosił drewno i wodę, gotował pożywienie, a w nocy pilnował obozu. Jeśli należycie wypełniał swoje zadania, pozwalano mu towarzyszyć wojownikom w kolejnym rajdzie. Jeśli odbył cztery rajdy (liczbę tę Apacze uważali za świętą), a jego zachowanie oceniono pozytywnie, nagrodą było uznanie go za apackiego wojownika.
Legendarne umiejętności i wytrzymałość apackich wojowników były potwierdzane relacjami białych, którzy z nimi walczyli. „Tygrysy rasy ludzkiej”, jak mówił o Apaczach generał George Crook, były wyśmienicie przystosowane do walki w swoim surowym kraju. Wojownik zazwyczaj nosił koszulę, spodnie i mokasyny, często sięgające powyżej kolan, miał również linę, koc, zbiornik na wodę, przyrząd do rozniecania ognia, porcję meskalu i oczywiście broń. Wśród tej ostatniej znajdowały się tarcze, łuki i strzały, oszczepy, maczugi wojenne, noże oraz - zwłaszcza podczas Wojny Apaczów - karabiny i pasy z amunicją. Dla kamuflażu Apacze często pokrywali powierzchnię broni czarnym kolorem (co może wyjaśnić, czemu Meksykanie nazwali jednego z przywódców Warm Springs „Cuchillo Negro”, co znaczy „Czarny Nóż”).
Apacze mogli żyć w najsurowszych warunkach, a gdy natura nie była dla nich przyjazna, byli odporni na głód i pragnienie. Wyposażenie wojowników uzupełniały amulety wykonane przez szamana odpowiedzialnego za ceremonię wojenną. Były to rzemienie ze skóry jelenia, noszone wokół szyi i ponad ramionami, koszule wojenne, tarcze szamańskie, ściśle przyległe czapy wojenne, zdobione piórami sowy i jastrzębia, oraz szereg innych ozdób, pokrytych różnymi wzorami i dających ochronę oraz moc świętych sił i ich ptasich i zwierzęcych przedstawicieli. W poprzek swoich twarzy wojownicy malowali grube kreski, aby uzyskać specjalną siłę od szamana wojennego, oraz zabierali ze sobą woreczki ze świętym pyłem, zwanym „hoddentin”, służącym do składania porannych i wieczornych ofiar.
Najwyżej cenioną mocą była „siła przeciwko wrogom”, którą można było posiąść albo poprzez łączność duchową ze świętymi siłami, albo bezpośrednio od szamana wojennego, który nią władał. Ceremonie mające na celu wzbudzenie tej siły odprawiano dla ochrony wojowników, uczynienia ich niewidzialnymi przed oczami wroga, nadania im niezwykłej szybkości podczas biegu i jazdy oraz sprawienia, iż bez trudu będą w stanie zlokalizować wroga. Jednym z szamanów wojennych był Geronimo, a jego siła miała umożliwiać mu przewidywanie wydarzeń oraz ochronę przed pociskami nieprzyjaciela. Z kolei siostra Victoria o imieniu Lozen, kobieta-wojownik (co było rzeczą dość rzadką), miała mieć inną magiczną moc: podobno wyciągała ramiona i modliła się, a wówczas, za pomocą energii tkwiącej w jej dłoniach, potrafiła określić bliskość wroga.
Za sprawą kontaktów z Hiszpanami Apacze pozyskali konie i nauczyli się z nimi odpowiednio obchodzić, jednakże z uwagi na ukształtowanie terenu i styl życia inaczej wykorzystywali to zwierzę niż Indianie Równin. Konie były odtąd używane podczas długich, dalekosiężnych rajdów, ale apaccy wojownicy równie często przemieszczali się pieszo, dzięki czemu mogli lepiej korzystać z ukrycia oferowanego przez teren. Potrafili oni przebiec płynnym i rytmicznym krokiem nawet do 70 mil dziennie. Porucznik Britton Davis opisał to słowami: „myśl, żeby podjąć próbę schwytania któregoś z nich w górach, dała mi dziwne uczucie bezradności”. Również kobiety były niezwykłymi biegaczkami. Gdy w późniejszych latach dzieci Apaczów oddano do odległych szkół z internatem, matki często przebiegały odległość 60 mil, aby odwiedzić pociechy i wręczyć im słodycze.
Niezwykłe umiejętności Apaczów w ukrywaniu się miał okazję poznać kapitan John C. Cremony za sprawą pewnego Mescalero, zwanego Szybkim Zabójcą (Quick Killer). Gdy obaj znaleźli się na otwartej przestrzeni, Szybki Zabójca powiedział do Cremony'ego, aby obrócił się do tyłu, i sam w tym momencie zniknął - zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Nie mogąc go zlokalizować, Cremony krzyknął wreszcie, aby Szybki Zabójca pokazał się. Wówczas wielce rozbawiony Apacz wyłonił się z miejsca oddalonego zaledwie o parę stóp, gdzie skrył się pod szerokimi liśćmi trawy gramma grass.
Umiejętności apackich wojowników idealnie sprawdzały się w wojnie partyzanckiej (guerilla war), jaką prowadzili przeciwko Hiszpanom, a później - Meksykanom i Amerykanom. Dopiero w momencie, gdy białym udało się obrócić przeciw Apaczom innych Apaczów - znających teren wyśmienitych tropicieli służących armii jako zwiadowcy (scouts), otworzyła im się droga do ukrytych górskich fortec Apaczerii. Osaczeni Apacze potrafili błyskawicznie rozproszyć się, a następnie w niewielkich grupkach przedzierali się przez góry do umówionego, odległego miejsca spotkania, nie pozostawiając za sobą żadnego śladu. Potrafili zdobyć w tych surowych warunkach pożywienie, często korzystając również z tajnych spiżarni. Pod osłoną nocy podchodzili do znanych sobie źródeł, inne potrafili wypatrzyć z wysokich szczytów. Gdy nie mieli innego wyjścia, zjadali własne konie, a następnie, niczym kozły, wspinali się na z pozoru niedostępne zbocza górskie.
Niekiedy dla zmylenia wroga rozbijano fałszywe obozy, a inwentarz przemieszczano wiele mil od aktualnego miejsca pobytu, gdzie reszta grupy ukrywała się. Obozy przenoszono w ciszy, niekiedy dosłownie przed nosem nieprzyjaciela. Niezrównani w walce Apacze potrafili również „niczym lisy” kluczyć i zmylić pogoń, wciągając swoich prześladowców w zasadzkę.
Apacze wysoko cenili odwagę, ale - w przeciwieństwie do Indian Równin - drwili z heroizmu. Ich liczba była zbyt mała, aby podejmować nieuzasadnione ryzyko i nadaremnie tracić ludzi. Działali zawsze w ukryciu i z zachowaniem najwyższej ostrożności, ale gdy byli przyparci do muru, trudno było o bardziej zawziętego przeciwnika.
Zdjęcie młodej apackiej kobiety, zrobione w roku 1920. Na swojej szyi ma bardzo charakterystyczny pęk paciorkowych naszyjników. Jej plecy okryte są peleryną, wiązaną pod szyją oraz wokół bioder.
Arizona State Museum, University of Arizona, foto: Forman Hanna.
Niepodległość Meksyku ogłosił w 1821 r. dowódca wojsk hiszpańskich, generał A. de Iturbide, który przyłączył się do powstania i zdobył stolicę kraju, po czym w kolejnym roku mianował się jego cesarzem. W roku 1823 został obalony przez rewolucję burżuazyjną, a rok później Kongres uchwalił Republikę Meksyku (przyp. tłum.).
Chodzi tu o słynne coups, zwyczaj praktykowany wśród wielu plemion Równin. Podejście do wroga na bliską odległość i dotknięcie go za pomocą specjalnej laski, kołczanu bądź dłoni uważano za wyczyn o wiele bardziej męski niż zabicie go. Jednocześnie dotknięty w ten sposób Indianin czuł się głęboko upokorzony (przyp. tłum.).
Aby zachęcić różnych awanturników do zabijania Apaczów, meksykańskie władze stanowe wyznaczały wysokie nagrody pieniężne za każdy dostarczony skalp Apacza. Od około 1837 roku władze stanu Chihuahua wypłacały 100 dolarów za skalp mężczyzny, 50 dolarów - kobiety, a 25 dolarów - dziecka. Apacze najprawdopodobniej dopiero wtedy zaczęli skalpować Meksykanów, i przypuszczalnie tylko ich (przyp. tłum.).
Młodzieńca, który był gotowy do odbycia pierwszych czterech rajdów, nazywano dikohe, co można przetłumaczyć jako nowicjusz, młodzik (przyp. tłum.).
Chodzi tu o pyłek kwiatowy z dwu - trzech różnych odmian kukurydzy (przyp. tłum.).
Jego apackie imię brzmiało Baishan - Nóż (przyp. tłum.).
Apacze wierzą, że Geronimo doznał wizji, zgodnie z którą jego życiu miała nigdy nie zagrażać żadna kula nieprzyjaciela. Zdarzenie to miało mieć miejsce po rzezi dokonanej nieopodal Janos przez odział sonorskich Meksykanów dowodzony przez generała Carasco, w której zginęła m.in. matka Geronima, jego żona oraz trójka dzieci. Inną „ponadziemską” właściwością Geronima miała być zdolność widzenia zdarzeń, które rozgrywały się w odległym miejscu (przyp. tłum.).
Wiele jest relacji podkreślających niezwykłe zdolności Apaczów jako biegaczy. Kultywujący tradycję Apacze co roku organizują Święty Bieg na szczyt Dzil Nchaa Sian (Mount Graham), góry położonej w południowo-wschodniej Arizonie i będącej zgodnie z wierzeniami siedzibą Gan (Gaahn) - Duchów Gór, przebiegając w ciągu dwóch dni odległość 220 mil (ponad 350 kilometrów) - przyp. tłum.
Trawa z rodzaju Bouteloua (informacja z prywatnej korespondencji tłumacza z polskimi botanikami).
Można spotkać się z poglądem, że w partyzanckiej wojnie Geronima i Apaczów szukał wskazówek i inspiracji sam Che Guevara (przyp. tłum.).
Stąd wzięło się porzekadło, iż „zraniony Apacz jest o wiele niebezpieczniejszy niż w pełni sił” (przyp. tłum.).
13
Lalka przedstawiająca postać mężczyzny, Apacze White Mountain. Wykonana jest z materiału, skóry jelenia, piór, koralików i końskiego włosia (Arizona State Museum, University of Arizona, foto: Helga Teiwes).
Powyżej: tradycyjne mokasyny Apaczów Zachodnich, wykonane ze skóry jelenia i ozdobione koralikami. Podeszwa wykonana jest z nie wyprawionej skóry.
Z prawej strony: dziecięce mokasyny Apaczów białogórskich, ozdobione frędzlami.
Oba zdjęcia: Arizona State Museum, University of Arizona, foto: Helga Teiwes.