Co się dzieje? - sennie zapytał Michał z trudnością otwierając oczy. - Przecież jest środek nocy. Spojrzał na zegarek, była trzecia.
Wstawaj! Idziemy na wschód słońca - zdecydowanym głosem powiedział Tomek.
Co? Teraz? Teraz nie wschodzi żadne słońce - Michał był naprawdę zdziwiony.
Tak - potwierdzili koledzy - ale nas czeka jeszcze zdobycie wierzchołka góry.
Ksiądz szedł na czele grupy z dużym plecakiem, który potem nieśli wszyscy po kolei. Pochód zamykał animator ministrantów. Michał przyglądał się wszystkiemu uważnie. W swoich zagranicznych podróżach z rodzicami nieraz widział wschody słońca, ale nigdy nie wkładał w to tak wiele wysiłku. Wystarczyło kilka metrów przebiec plażą lub po prostu otworzyć okno w luksusowym hotelu w Alpach.
Wziął na swoje ramiona plecak. „Ciekawe, co w nim jest? Może śniadanie dla wszystkich i termos z gorącą herbatą? Robi się przecież coraz zimniej" - pomyślał. Około czwartej doszli na szczyt góry i wszyscy zaczęli przygotowywać się do Eucharystii. Ksiądz wyciągnął z plecaka mały, rozkładany stolik. Chłopcy nakryli go białym obrusem. Michała zaciekawiła mała, czarna walizeczka. Zerknął na kolegę, który z wielkim skupieniem układał zawartość walizki na stole ołtarzu. Był tam krzyż, kielich, patena, dwie świece, ale wszystko miniaturowych rozmiarów. „Aha, to pewnie taki pielgrzymkowy zestaw" - pomyślał chłopiec. Ksiądz ubrał białą albę i stulę. Kiedy wszystko było gotowe, animator z akompaniamentem gitary rozpoczął pieśń na rozpoczęcie Eucharystii. Zza pagórków zaczęły nieśmiało wychodzić promienie słoneczne. W czasie pierwszego czytania, Michał patrząc na to co działo się w przyrodzie i słuchał uważnie: „Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni". Chłopiec odczuł wielki majestat Pana Boga. Czegoś takiego nie doświadczył nawet wówczas, gdy jechał na wielbłądzie wśród egipskich piramid. Kiedy kapłan mówił o prze
mienieniu Pana Jezusa, słońce było już widoczne w całej swojej porannej okazałości.
Chłopcy poczuli się jak na górze Tabor - górze przemienienia. Gdy przyjmowali Komunię św. mieli jeszcze większą pewność, że przyjmują Pana Jezusa, który z miłości do nich cierpiał, umarł i zmartwychwstał.
Michał zapamiętał z homilii jeszcze jedną myśl. Jeśli ktoś chce być podobny do Pana Jezusa, musi się przemienić, tak by ludzie patrząc na jego życie mogli doświadczyć Bożej miłości. Michał zastanawiał się, co może zrobić. Postanowił, że będzie dla wszystkich życzliwy. Jeżeli zauważy, że ktoś potrzebuje pomocy, nie będzie czekał na jego prośbę, tylko sam usłuży i pomoże, nawet gdyby nikt tego nie zauważył.
Siostra Małgorzata
Dominik 27-28(2006) s. 14-15