II W domu rodzinnym
Dzisiaj rozumiem, jak dobrze sie stalo, ze los wybral na miejsce mojego urodzenia Braunau nad Renem. To male graniczne miasteczko lezy miedzy dwoma panstwami niemieckimi, o których ponowne zjednoczenie nalezy zabiegac wszelkimi mozliwymi srodkami. Niemiecka Austria musi powrócic do wielkiej niemieckiej ojczyzny i to nie z powodów ekonomicznych. O nie! Nawet gdyby z tego punktu widzenia ponowny zwiazek byl rzecza obojetna a takze wtedy, gdyby aktualnie byl szkodliwy - musi on nastapic. Wspólna krew powinna nalezec do wspólnej Rzeszy. Niemcy nie maja prawa zajmowac sie polityka kolonialna tak dlugo, jak dlugo nie beda zdolni do polaczenia swoich synów we wspólnym panstwie. Dopóki kazdy Niemiec nie znajdzie sie w granicach Rzeszy i nie bedzie w stanie wyzywic sie, dopóty nie beda mieli Niemcy moralnego prawa zdobywania obcych terenów, chocby to bylo korzystne dla poszczególnych obywateli. W ten sposób to male miasteczko stalo sie symbolem wielkiego przedsiewziecia. Czy my nie jestesmy tacy sami jak wszyscy Niemcy? Czy wszyscy nie stanowimy calosci? Ten problem zaczal wrzec w moim dzieciecym umysle. W odpowiedzi na swoje niesmiale pytania, bylem zmuszony z zazdroscia uznac fakt, ze Niemcy nie byli nigdy tak szczesliwi, jak bedac czlonkami imperium Bismarcka. tym austriackim miasteczku nad Renem, mieszkali w koncu lat osiemdziesiatych minionego stulecia moi rodzice: ojciec byk urzednikiem panstwowym, matka zajmowala sie gospodarstwem domowym. Z tych czasów niewiele pozostalo w moich wspomnieniach, gdyz wkrótce ojciec musial opuscic na zawsze to miasteczko i podjac prace w Passau, w samych Niemczech. Los austriackiego urzednika celnego wymagal ciaglego podrózowania. Po pewnym czasie ojciec przeniósl sie do Linzu i tam doczekal emerytury. Kupil w Marktfleckens Lambach w Górnej Austrii gospodarstwo rolne i tym samym poszedl w slady naszych przodków. Wola mego ojca bylo, abym zostal urzednikiem panstwowym. Byl dumny z tego, co sam osiagnal i tego samego pragnal dla swego dziecka. Nie wyobrazal sobie odmowy: wedlug niego niedoswiadczony chlopiec nie mógl sam o sobie decydowac. A jednak mialo sie stac inaczej. Pierwszy raz w swoim zyciu, majac zaledwie jedenascie lat, musialem stanac w opozycji do ojca! Tak jak on byl zdecydowany przeforsowac swoje plany, tak ja bylem nieugiety w odmowie. Nie chcialem zostac urzednikiem. Zadne rozmowy czy powazne argumenty nie zmienily mej niecheci. Nie chcialem byc urzednikiem i nie godzilem sie zostac nim. Kazda próba powolywania sie na przyklad mego ojca, majaca wzbudzic we mnie zachwyt i zainteresowanie tym zawodem, wywolywala jedynie przeciwny efekt. Nienawidzilem siedzenia w biurze nie pozwalajacego byc panem swojego wlasnego czasu; spedzenie calego zycia na wypelnianiu formularzy wydawalo mi sie nudne. Teraz, gdy dokonuje przegladu tych lat, ujrzalem dwa zdarzenia, które uwidocznily sie w tym okresie najwyrazniej: 1) stalem sie nacjonalista, 2) nauczylem sie rozumiec prawdziwy sens historii. Stara Austria byla panstwem wielonarodowosciowym. W stosunkowo wczesnej mlodosci mialem mozliwosc wziac udzial w nacjonalistycznej walce w starej Austrii. Mielismy szkolna organizacje i wyrazalismy nasze poglady przy pomocy kwiatów chabru i czarno-czerwono-zlotych barw. Pozdrawialismy sie slowami "Heil", a zamiast piesni "Kaiserlied", spiewalismy, pomimo ostrzezen i kar, "Deutschland über Alles" (Niemcy ponad wszystko - przyp. tlumacza). W ten sposób mlodziez ksztalcila sie politycznie, podczas gdy obywateli tak zwanego panstwa narodowego nie laczylo nic wiecej poza wspólnym jezykiem. Mimo to, oczywiscie, nie zaliczalem sie do obojetnych i stalem sie wkrótce fanatycznym niemieckim nacjonalista, jednak nie w dzisiejszym partyjnym rozumieniu tego slowa. Rozwój w tym kierunku nastepowal u mnie bardzo szybko, tak ze juz w wieku pietnastu lat rozumialem róznice miedzy dynastycznym "patriotyzmem", a narodowym "nacjonalizmem". To ostatnie rozumialem o wiele lepiej. Czy my juz jako chlopcy nie wiedzielismy, ze to austriackie panstwo nie darzylo nas, Niemców, w ogóle zadna miloscia? Nasza wiedza o metodach postepowania Habsburgów byla potwierdzana kazdego dnia przez codzienne doswiadczenia. Na pólnocy i na poludniu trucizna obcych ras zzerala ciala naszego narodu i nawet Wieden coraz mniej przypominal niemieckie miasto. "Dom Cesarski" stawal sie czeskim, gdzie tylko to bylo mozliwe; wreszcie reka bogini odwiecznej sprawiedliwosci i nieublaganej zemsty zadala smierc najwiekszemu wrogowi niemieckosci Austrii, arcyksieciu Franciszkowi Ferdynandowi. Zabila go kula, której sam pomógl. To on byl przeciez glównym patronem ruchu, którego celem bylo uczynic z Austrii panstwo slowianskie. Zarodek przyszlej wojny swiatowej i w istocie calkowita ruina Niemiec leza w fatalnym polaczeniu mlodej niemieckiej Rzeszy z austriackim niby panstwem. W trakcie pisania tej ksiazki bede musial zajac sie gruntownie tym problemem. Wystarczy tu jedynie stwierdzic, ze od najwczesniejszej mlodosci bylem przekonany, iz zniszczenie Austrii jest koniecznym warunkiem bezpieczenstwa niemieckiej rasy, a ponadto, ze poczucie narodowosci w zaden sposób nie moze byc identyfikowane z dynastycznym patriotyzmem. Nieszczesciem niemieckiej rasy byl przede wszystkim panujacy dom Habsburgów. Konsekwencjami tego stanu byla goraca milosc do mojej niemieckiej Austrii i gleboka nienawisc do austriackiego panstwa. Decyzja o wyborze zawodu zapadla szybciej, niz moglem tego oczekiwac. W trzynastym roku zycia stracilem nagle ojca. Zawal serca pozbawil zycia tego jeszcze krzepkiego czlowieka. Umarl bezbolesnie pograzajac nas w glebokim bólu. Nie powiodlo mu sie to, czego najbardziej pragnal zapewnic swojemu dziecku egzystencje i tym samym uchronic go przed gorycza zycia, której sam zaznal. Z poczatku nic sie nie zmienilo. Matka zgodnie z zyczeniem ojca czula sie zobowiazana nadal kierowac moim wychowaniem i ksztalcic mnie na urzednika. Ja jednak, jak nigdy przedtem, bylem zdecydowany, ze pod zadnym warunkiem nim nie zostane. Dlatego juz w szkole sredniej unikalem niektórych przedmiotów i w ogóle nauki. Z pomoca przyszla mi choroba i w ciagu kilku tygodni zdecydowaly sie losy mojej przyszlosci. Ciezka choroba pluc spowodowala, ze lekarz stanowczo odradzal podjecie pracy w biurze. Musialem przerwac nauke na jeden rok. To, o czym tak dlugo marzylem, stalo sie rzeczywistoscia. Pod wplywem mojej choroby matka w koncu uznala, ze po przerwie wróce do szkoly realnej, a pózniej bede mógl uczeszczac do akademii. Byly to najszczesliwsze dni, jak przepiekny sen. I naprawde mial to byc tylko sen. Dwa lata pózniej smierc matki polozyla kres tym wszystkim planom. Jej choroba od poczatku nie dawala wielkich nadziei na uleczenie, jednak jej smierc byla dla mnie wielkim ciosem. Swojego ojca czcilem, a matke kochalem. Ubóstwo i twarda rzeczywistosc zmuszaly mnie do podjecia szybkiej decyzji. Skromne srodki finansowe mojej rodziny prawie zupelnie sie wyczerpaly wskutek ciezkiej choroby matki. Przyznana mi sieroca renta n.ie wystarczala nawet na przezycie, tak wiec bylem zmuszony zarabiac jakos na swoje utrzymanie. Z walizka pelna ubran i bielizny oraz determinacja w sercu pojechalem do Wiednia. Mialem nadzieje odmienic los, tak jak mój ojciec piecdziesiat lat wczesniej. Chcialem zostac "kims", ale w zadnym wypadku nie urzednikiem.