Zagubieni w czasie
Wśród plątaniny dziejów ludzkości trudno dziś odnaleźć właściwą nić wiodącą do początków naszej historii. Jednak by cokolwiek mówić o piramidach i innych prehistorycznych budowlach należy choć pobieżnie przerzucić kartki naszej historii i cofnąć się do jej "początku", gdyż tylko tam możemy znaleźć odpowiedź na pytania stawiane piramidom i grobom Egiptu. Parę lat temu zaczynając pisać o Wielkiej Piramidzie miałem wrażenie, że historia świata zaczyna się właśnie od nich. Jednak prowadząc gruntowne studia nad jej budową i genezą powstania zrozumiałem jak bardzo się myliłem. Zafascynowany tym kamiennym kolosem nie zauważałem wielu rzeczy ukrytych w jej cieniu, które miały wpływ na jej powstanie. To nie 23 lata panowania Cheopsa, lecz kumulacja doświadczeń i wiedzy człowieka nabywanego setkami tysięcy lat doprowadziła do jej budowy.
Piramidy to pryzmat naszej przeszłości rozproszonej po całym świecie. Żeby je zobaczyć we właściwym świetle musimy stanąć tyłem do nich i spojrzeć dużo dalej w głąb podłoża, z którego wyrosły - zejść po schodach historii. Kiedyś, w zamierzchłej przeszłości postawiliśmy nogę na pierwszym stopniu tej niekończącej się drabiny wiedzy, a gromadzone tysiącami lat doświadczenia umożliwiły nam wspinanie się coraz to wyżej po szczeblach poznania prowadzących w przyszłość. Umiejętność zdobywania pożywienia i sztuka przetrwania, to pierwsze surowe lekcje udzielane człowiekowi przez naturę. Ciekawość, chęć poznania i wyjaśniania rzeczy niejasnych, to początki nie komercyjnych działań człowieka, nie wymuszone strachem i głodem. Obserwacja przyrody, a zwłaszcza zjawisk powtarzalnych, cyklicznych, związanych z porami dnia i roku, to początki nauki i wiedzy przekazywanej w różny sposób od tysięcy lat kolejnym pokoleniom. To początki nauki o poznaniu nieba, która była i jest motorem działań człowieka prowadzącym go zarówno do budowy piramid, jak i do tego, by polecieć w kosmos.
Astronomia jest niewątpliwie najstarszą z nauk, a zainteresowanie ludzi niebem wydaje się być pierwszym objawem człowieczeństwa. Można powiedzieć, że natura stworzyła gwiazdy po to, by człowiek mógł do nich sięgać. Spoglądając w bezksiężycową noc na rozgwieżdżone niebo, wydaje nam się, że widzimy miliony gwiazd - to prawda, tylko nasza galaktyka zwana Drogą Mleczną ma ich około 100 miliardów. W rzeczywistości jednak nieuzbrojonym okiem możemy dostrzec co najwyżej 3000 gwiazd. Nawet pobieżny rzut oka na bezchmurne niebo przekonuje nas, że rozmieszczenie gwiazd na firmamencie nie jest równomierne. Gwiazdy tworzą charakterystyczne grupy przypominające trójkąty, czworokąty i inne figury geometryczne, w których ludzie zawsze dopatrywali się wizerunków bóstw, zwierząt, dusz zmarłych, czy mitycznych bohaterów.
Wszechświat powstał 15 miliardów lat temu w wyniku Wielkiego Wybuchu pramaterii, którego przypadkowym efektem jest mająca 4,5 miliarda lat nasza galaktyka. Około 3,8 miliarda lat temu w oceanach rozkwitło życie, by 150 milionów lat temu mogły pojawić się pierwsze ssaki. Dopiero ostatnie 10 milionów lat to historia człekokształtnych australopiteków z naszym pradziadkiem Orrorinem żyjącym jakieś 6 milionów lat temu Afryce. Zaledwie 3,5 miliona lat temu jako homo habilis zeszliśmy z drzew, by 2 miliony lat temu jako homo ergaster przemierzać sawannę, a następnie jako homo erektus rozpocząć kolonizację Europy i Azji. Ponad 500 tysięcy lat temu nasza babka pierwszy raz rozpaliła ogień, a 200 tysięcy lat temu nasz bliski, wymarły kuzyn neandertalczyk bardzo sprawnie obrabiał kamienie, zajmował się chorymi, grzebał zmarłych i potrafił grać na flecie. Blisko 35 tysięcy lat temu człowiek z Cro-Magnon zaczął tworzyć sztukę dekorując jaskinie wyobrażeniami zwierząt, szył, ulepszał swe narzędzia, tworzył coraz to bardziej skomplikowane stosunki społeczne, udomawiał zwierzęta, a około 10 tysięcy lat temu zaczął uprawiać ziemię. Ponad 6000 tysięcy lat temu nauczył się metalurgii, wymyślił pismo i wynalazł koło, by wyjechać na nim z prehistorii. Ale dopiero 42 lata temu człowiek wyleciał w kosmos, by dotykać gwiazd. Homo sapiens, czyli człowiek współczesny, który przybył z Afryki i narzucił swą kulturę tworząc największe cywilizacje Ziemi, istnieje więc zaledwie chwilę w skali wszechświata. Ta chwila jednak, to 10 milionów lat zmian w historii ewolucji naczelnych, której jesteśmy rezultatem. To ponad 500 tysięcy pokoleń spędzających sen z oczu antropogenetykom szukającym ciągle Adama i Ewy.
ZAGUBIENI W CZASIE
Ewolucja to proces ciągłego przeobrażania się gatunku w miarę upływu czasu. To walka o byt, o przetrwanie. Konkurencja silniejszego ze słabszym. To genetyczna szkoła życia, której nie można skończyć, ale można zostać w pierwszej klasie, lub z niej wylecieć. Życie na Ziemi zrodziło się około 4,0 miliardów lat temu w archaiku. Po prostu Ziemia znalazła się w takim stadium swojej kosmicznej ewolucji, oraz w takim miejscu i w takich warunkach przestrzeni kosmicznej, że było to możliwe. Nie jesteśmy wyjątkiem. Inni też mają szanse, choć dużą rolę, jeżeli nie decydującą miało przechwycenie Księżyca przez Ziemię w tym czasie. Spowodowało to stabilizację naszej orbity i pojawienie się regularnego cyklu dobowego. W prekambrze na Ziemi zaistniały odpowiednie warunki umożliwiające przeobrażenie się materii nieożywionej w żywą. W wodzie pojawiły się komórki prokariotyczne - pierwsze organizmy żywe. Powstawały przez kilkaset milionów lat, by przybrać formę kulistego woreczka kryjącego w swym wnętrzu zakodowany program życia - DNA. W ciągu kolejnych trzech miliardów lat, rozwinęły się w bardziej złożone formy i zaczęły ze sobą łączyć. Pojawiły się pierwsze organizmy wielokomórkowe i konkurencja. Mechanizm ewolucji został uruchomiony. Przez ostatnie 540 milionów lat życie przybierało najróżniejsze formy. W ciągu tych czterech miliardów lat istnienia życia, na Ziemi żyły i wymierały nie tylko dinozaury, alej i dziesiątki milionów innych gatunków istot żywych. Do dziś przetrwało i żyje na naszej planecie około 4,0 milionów gatunków. Ich ewolucja trwa i trwać będzie nadal - nasza też. Kiedy Darwin w 1859 roku opublikował swoją teorię ewolucji w dziele "O powstawaniu gatunków w drodze doboru naturalnego, lub zachowaniu wyróżnionych ras w walce o przetrwanie" stał się natychmiast celem zaciekłych ataków. Premier brytyjski pokpiwał: "Przed ludźmi staje pytanie: jest człowiek małpą, czy aniołem?...". Czy pochodzimy od małp? Do dziś wielu ludzi nie może w to uwierzyć - "...a jednak się kręci".
MILION LAT PRZED NASZĄ ERĄ
Mimo iż Darwin 1871 roku sugerował, że początki człowieka związane są z Afryką, to jednak wielu antropologów szukało naszych korzeni w Azji. Prawdziwym szokiem było dla nich znalezienie pierwszych skamieniałości przodka hominidów pochodzących sprzed 3 milionów lat w Afryce. Zostały one odkryte przez młodego anatoma Roberta Dart'a w 1924 roku koło Johannesburga w RPA w kamieniołomie Taung . Nazwał go Australopithecus africanus, co znaczy "południowa małpa afrykańska", a niektórzy badacze "Chłopcem z Taung". Darwin miał rację, zaczęto szukać naszych korzeni w Afryce. Tylko tu żyły małpy bezogoniaste i w drodze ewolucji było możliwe przejście ich do hominidów. Nie oznacza to jednak, że szympans, goryl, czy orangutan to nasi pradziadowie. Ludzie i współczesne małpy wywodzą się po prostu od wspólnego przodka, który nie był ani szympansem, ani człowiekiem, ale istotą o cechach pośrednich. Małpa i człowiek to rezultat jego ewolucji w różnych warunkach. Organizowane od ponad pół wieku wykopaliska zaowocowały ogromną ilością kopalnych szczątków kostnych potwierdzających hipotezę o afrykańskim rodowodzie człowieka. W miarę ich odkrywania nasze drzewo genealogiczne wzbogaca się i komplikuje, stając się prawdziwym labiryntem. Trudno jest jednak powiedzieć, która z tych małp pierwsza spadła z drzewa. Czy Morotopithecus żyjący 20 milionów lat temu, Proconsul africanus sprzed 18 milionów lat, 15 milionowy Oreophitecus, a może Orrorin który też nie miał ogona i zapewne schodził z drzew na ziemię uzupełnić dietę. Dysponujemy zaledwie około dziesięcioma skamieniałościami z okresu od 10 do 4,5 mln lat temu, więc trudno wyciągnąć jednoznaczne wnioski, o naszym pierwszym kroku. Na pewno był to mały krok w skali małpy, ale wielki w skali ludzkości. Uwolnienie rąk przez pierwsze naczelne umożliwiło rozwój mózgu. Człowiek przesiadł się na inną gałąź swego drzewa filogenetycznego, na którym około 6 do 8 milionów lat temu pojawiły się pierwsze hominidy.
Te słynne dziś australopiteki, czy małpoludy jak kto woli, datowane na wczesny dolny plejstocen, znalezione zostały głównie w jaskiniach i skałach wapiennych Transwalu w Afryce Południowej, oraz na wielu stanowiskach we wschodniej Afryce, a w szczególności w wąwozie Olduvai George w północno-zachodniej Tanzanii - istnej kopalni skamieniałości. Okazało się jednak, że w okresie od 6 do 2 milionów lat temu na obszarze od Afryki Południowej przez Tanzanię, Kenię po Etiopię, a także w Czadzie żył nie jeden, lecz wiele gatunków australopiteków. Nie następowały po sobie lecz sporo z nich żyło równocześnie i to na jednym terytorium. Jedne gatunki wymierały, dając początek innym, a niektóre z tych gałęzi istniały jeszcze dwa miliony lat po pojawieniu się pierwszego hominida tak, że trudno jest dociec od którego z nich pochodzimy. Trudno jest ustalić nasze ojcostwo, gdyż kandydatów jest wielu.
W jaskiniach Afryki Południowej występowały jednocześnie dwa gatunki australopiteków - mniejszy, szczupłej budowy, Australopithecus africanus , oraz masywniejszy i większy Australopithecus robustus. Ta drobna forma australopiteka według niektórych badaczy ewoluowała dalej, ponieważ wcześnie posiadła umiejętności wytwarzania bardziej skutecznych i skomplikowanych narzędzi, którymi się posługiwała by przetrwać, podczas gdy masywniejsza forma australopiteka nie naciskana przez konkurencję, nie rozwijała się dalej pod względem biologicznym, ulegając w końcu naturze i Darwinowi. To taki Dawid i Goliat. Myślę, że podobny scenariusz miał miejsce w przypadku neandertalczyka, który ostatecznie wymarł. Ich towarzysze sawannowych zabaw, o których wiemy - którzy zaginęli w czasie jak: Australopithecus bahrelghazali z Czadu, czy Australopithecus garhi zakończyło wcześnie swą edukację przekazując pałeczkę ewolucji innym. Jeszcze inne, masywniejsze jak Paranthropus aethiopicus, czy Paranthropus boisei z wąwozu Olduvai w Tanzanii również otarło się o nasze drzewo genealogiczne, lub przynajmniej kręciło się koło niego, by ostatecznie wylądować na innym wraz z szympansami i gorylami. Ale przebojem sawanny zostały kości z Etiopii.
W rejonie Hadaru, w 1974 roku amerykanie znaleźli 40% szkieletu (obok) mającego blisko 3,2 miliona lat. Odkrywcy ochrzcili go "Lucy" od piosenki Beatlesów, której wtedy słuchali, a od trójkąta Afar w którym go znaleziono nadano mu nazwę Australopithecus afarensis. Dla badaczy amerykańskich to ona otwiera dzieje rodziny ludzkiej, dla Francuzów linia "Lucy" wygasła, a zadanie zrodzenia protoplastów Homo sapiens przypisują najstarszemu ze znanych dziś Australopithecus anamensis sprzed ok. 4,1 mln lat, którego szczątki odkryli w Kenii. Kiedy w Etiopii znaleziono jeszcze starszego krewnego australopiteków, o nazwie Ardiphitecus ramidus sprzed ok. 4,5 mln lat nikt się nie spodziewał, że praludzie mogli żyć jeszcze wcześniej. Jednak niedawno naukowcy odkopali praczaszkę przedstawiciela człowiekowatych żyjącego już 6-7 mln lat temu. Ten nowy gatunek nazwany przez odkrywców Sahelanthropus tchadensis żył na obszarze dzisiejszego Czadu, 2,5 tys. km na zachód od Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Czy on jest najstarszy, czy stanowi tylko kolejne ogniwo antropogenezy człowieka? Czas pokaże.
Kto więc jest naszym ojcem? Trudno to będzie ustalić, gdyż w takim tłoku australopiteków nie wiadomo było kto z kim śpi na sawannie. Musimy poczekać. Z pewnością kolejne znaleziska wzbogacą jeszcze bardziej i tak już bujne nasze drzewo rodowe. Teoria Darwina się sprawdza. Mimo iż kopalne szczątki odkryte w Afryce pokazują proces ewolucji od bardzo starych istot praludzkich - naczelnych sprzed ponad 20 milionów lat, aż po Homo sapiens, to nie istnieje punkt początkowy, który prowadziłby do naszego gatunku. Jest tylko proces ewolucji, bez początku i końca. My stanowimy tylko jedno jego ogniwo. Szukając dalej naszych przodków zejdziemy aż do "pierwotnej zupy" - do "praoceanu", do komórki prokariotycznej - ona z pewnością jest naszą matką!
NIE MA DRZEW, NIE MA MAŁP
Historia człowieka zaczęła się, od złej pogody. Pod koniec trzeciorzędu, przed ok. 8 mln lat powolny ruch płyt kontynentalnych na powierzchni Ziemi spowodował zmianę kierunków prądów oceanicznych np.: równikowego, oraz powstanie nowych wielkich prądów, jak Golfsztrom. Dryf Ameryki spowodował również wypiętrzenie się Andów, a w Afryce z północy na południe powstał wielki rów tektoniczny długości ponad 3000 km. Powstały tu wielkie przepaście, oraz wzniosły skalne ściany tworząc od Erytrei po Malawi barierę klimatyczną i geologiczną, która odcięła wiele gatunków zwierząt od kontynentu. Z czasem gwałtowne osuszanie się klimatu przeobraziło środowisko na wschód od tektonicznego "ryftu", w którym żyły bezogoniaste małpy afrykańskie tak, że zmusiło je to do adaptacji w nowych warunkach. Krajobraz uległ zmianie, lasy się przerzedzały, a ich miejsce zaczęła zastępować trawiasta sawanna. Pierwsze naczelne zeszły z drzew. Od nich wywodzą się australopiteki, które ponad 5 milionów lat temu uniosły głowę i stanęły na dwóch nogach uwalniając ręce. Około 4 milionów lat temu różnice klimatyczne zaczęły stawać się coraz większe. Utworzyła się arktyczna pokrywa lodowa, zaś Afryka zaczęła cierpieć z powodu suszy. Te głębokie przeobrażenia wymusiły u australopiteków pewne adaptacje, by przeżyć. Ich ręce staną się coraz zręczniejsze, a przeciwstawny kciuk umożliwi im wytwarzanie pierwszych narzędzi. To właśnie wówczas pojawił się przodek hominidów, od których pochodzimy. Ten przejściowy okres nazywamy dziś "wydarzeniem z Omo". W 1960 roku w samym sercu wąwozu Olduvai natrafiono na rozproszone fragmenty skamieniałych kości ręki i czaszki pochodzące z tego okresu. Analizując kształt ręki, antropolodzy doszli do wniosku, że osobnik ten dzięki kciukowi ustawionemu naprzeciw pozostałych palców mógł bez trudu mocno i precyzyjnie trzymać np. kamień podobnie jak my. A zatem był zręczny i mógł wyrabiać narzędzia czego nie potrafił żaden australopitek. Naukowcy nazwą go Homo hablis, co oznacza "człowiek giętki" lub "ruchliwy". Miał około 1,4 m wzrostu i był dryblasem w stosunku do metrowej Lucy. Jego czaszka o objętości około 750 cm3 była wprawdzie dwa razy większa od czaszki Lucy, ale też dwa razy mniejsza od naszej. Przy swoich zwisających do kolan rękach, owłosionym ciele i chwiejnym kroku mógłby spokojnie reklamować szampon przeciw łupieżowy. To on jest naszym przodkiem. Ale Homo hablis nie był sam. Przed 2 milionami lat żyło wiele gatunków hominidów. Miał konkurentów na wschodzie i południu Afryki. Dzielił sawannę z wymierającymi już australopitekami, a także z innymi człowiekowatymi jak Homo ergaster, czy starszy kolega Homo rudolfensis. Ewolucja to nie logiczne i uporządkowane następowanie po sobie gatunków prowadzące do istoty najwyższej, lecz wielka paleta malarska, na której jest wiele kolorów a życie dobiera barwy. Pewne linie wygasają inne rodzą się w sposób mniej lub bardziej przypadkowy. Ostatnie odkrycia dowodzą, że ewolucja człowieka nie przebiegała jednotorowo, ale - podobnie jak w przypadku innych ssaków - w drodze licznych radiacji adaptacyjnych. Proces ten zachodzi wtedy, gdy bogactwo dostępnych siedlisk pozwala na wykształcenie się licznych gatunków przystosowanych do ściśle określonych warunków życia. Tylko w wąwozie Olduvai George mamy skamieniałości rozrzucone przez praludzi na przestrzeni ponad 2 mln lat. Od Australopiteków, przez kilka gatunków Homo, do człowieka współczesnego, każdy pozostawił tu coś po sobie.
Poniżej przedstawiam tabelę ilustrującą co, gdzie i kiedy, działo się z nami w przeszłości. Podane daty należy brać jednak z pewnym przybliżeniem, gdyż każdy autor podaje je inaczej, a i dokładne datowanie czasami jest również niemożliwe ze względów technicznych.
Przykładem może być materiał odzyskany z Wysokiego Tarasu rzeki Solo blisko Ngandong, oraz pobliskiej Ngawi, który dostarczył największego zbioru czaszek z Jawy. Znaleziono tu 16 okazów, które z powodu wieku towarzyszącej im fauny pierwotnie zostały umieszczone w późnym plejstocenie. Jednak poszczególne próby oznaczenia daty wskazywały różny wiek znaleziska. Urano - torowe oznaczania daty zwierzęcych kości wskazywały na 101 tys. lat temu ±10 tys., geologiczne oznaczanie daty pobliskiego Wysokiego Tarasu dało datę 165 tys. lat, porównanie podobnych Jawajskich depozytów dawało mniej niż 250 tys. lat, zmodyfikowana metoda ESR datę jednej z czaszek starszą niż 300 tys. lat, a badania potasowo - argonowe pobliskiego tufu w przybliżeniu szacowały je na 500 tys. lat temu. Ale tak już jest ze skamielinami. Badamy je z dokładnością budowlana tj.: do 1 milimetra ± 2 palce. I nie ma co się dziwić. Nasza współczesna chronologia to minuty i godziny, egipska to setki i tysiące lat, tu czasami milion jest bez znaczenia, musimy to zrozumieć.
Około 1,6 mln lat temu orbita i oś Ziemi zaczęły się zmieniać, co spowodowało silne wahania klimatyczne. Nastąpiły okresy zlodowaceń i okresy międzylodowcowe. W paleolicie fazy wilgotne z obfitymi opadami występowały na przemian z fazami suchymi. Wykazały to badania osadów geologicznych, które pozwoliły na stwierdzenie kilkakrotnych zmian klimatu Afryki.
Homo habilis dzięki swym manualnym zdolnościom mógł przeżyć w samym sercu niegościnnej sawanny. Poszerzając dietę o białko zwierzęce, chcąc nie chcąc musiał sięgnąć po kamienne "sztućce". Dzięki "nożom" z krzemienia, kwarcu lub kamienia wulkanicznego mógł kroić z trudem zdobytą padlinę. Otoczakami kamiennymi obrobionymi jedno, lub dwustronnie wycinał kawałki mięsa i rozłupywał kości. Narzędzie stworzyło człowieka, zmuszając go do myślenia. Ślady tej "otoczakowej kultury" datowane na 1,6 do 2 mln lat zbadano po raz pierwszy w wąwozie Olduvai. Musiało jednak upłynąć jeszcze prawie milion lat, by wraz z pojawieniem się jego następcy Homo erektusa, czyli "człowieka wyprostowanego" ludzkość raz na zawsze zeszła z drzew. Ale nasz przodek nie musiał powstać - nie wiele brakowało, abyśmy nigdy nie pojawili się na świecie. Był dziełem przypadku. Ukształtował się w wyniku następujących po sobie kolejnych okresów suszy. Okazał się jednak na tyle dobrze przygotowany do życia w tym trudnym środowisku, że przetrwał tu dobre 2 miliony lat. Ta zdolność adaptacji do ciągle zmieniającego się środowiska uczyniła z nas ludzi. Pochodził z afrykańskiej sawanny i nie potrzebował już drzew by znaleźć pożywienie. Ten wszystkożerny pitekantrop obdarzony ogromnymi zdolnościami przystosowywania się, stał się wyspecjalizowanym łowcą-zbieraczem. Był naszego wzrostu i miał proporcjonalną budowę ciała. Był stworzony do chodzenia. Pojawił się przed 2 milionami lat w Afryce Wschodniej. Podążał za stadami zwierząt, które przemieszczały się w związku z raptownymi zmianami klimatu okresu paleolitycznego. Udoskonalił swe "przybory kuchenne" wytwarzając symetryczne pięściaki i obustronne zgrzebła kamienne. Szybko zaludnił całą Afrykę, a w ciągu około 100 do 500 tysięcy lat zasiedlił Europę, Azję i Indonezję przenosząc tam "kulturę pięściakową". Było to pierwsze "Pożegnanie z Afryką". Rozpraszając się po całej Ziemi Homo erektus miał do czynienia z bardzo różnymi warunkami, do których musiał się przystosować, by przeżyć. Powodowało to powstawanie wielu populacji podlegających stopniowemu i ciągłemu procesowi ewolucji. Inaczej przebiegała ona w Afryce, inaczej w Chinach, gdzie w Longuppo, we wnętrzu groty, odkryto narzędzia i ludzką czaszkę sprzed 1,9 miliona lat, i jeszcze inaczej w Europie, do której Homo erektus dotarł około 2 milionów lat temu. Tu w okresie licznych zlodowaceń wielokrotnie odcinany od reszty świata dał początek licznym "preneandertalskim" podgatunkom. Na podstawie znacznych różnic jakie występują w "genetycznym makijażu" między najstarszymi skamieniałościami hominidów w Europie można przyjąć, że w okresie 2 do1,5 miliona lat było kilka fal migracji Homo erektus i Homo ergaster, które zasiedlały nasz kontynent. Pierwszy mieszkaniec Hiszpanii "człowiek z Burgos" żyjący ok. 750 tys. lat temu w niczym nie przypomina swojego włoskiego odpowiednika "człowieka z Ceprano", żyjącego ok. 800 tys. lat temu, który znów różni się od "człowieka z Mauer" żyjącego ok. 500 tys. lat temu, czy od "człowieka z Tautavel" sprzed 450 tys. lat. Kolejnym znanym przodkiem człowieka rozumnego na kontynencie europejskim i na Bliskim Wschodzie był odkryty w 1907 w rejonie Heidelbergu w Niemczech Homo heidelbergensis żyjący ok. 600 - 200 tys. lat temu. Jego następca - słynny i kontrowersyjny Homo neanderthalensis żyjący 200 tys. lat temu, wraz z licznymi swoimi odmianami rozsianymi po całej Europie wymarł bezpotomnie przed 30 tysiącami lat. Żaden z nich nie jest jednak naszym ojcem, ponieważ nasze geny rozeszły się ponad 700 tys. lat temu jeszcze w Afryce. Europa stała się lodową pułapką, ślepym zaułkiem ewolucji. W Afryce Homo erektus ewoluował dalej tworząc około 200 - 250 tysięcy lat temu archaiczną formę zwaną Homo sapiens idaltu (człowiek rozumny starszy). W pobliżu wsi Herto leżącej w etiopskim rejonie Middle Awash, ok. 230 km na północny-wschód od stolicy kraju odnaleziono trzy czaszki, które zostały opisane jako jego szczątki. Ci "Ludzie z Herto" sprzed 160 tys. są najstarszymi pozostałościami naszego gatunku, jakie dotychczas odnaleziono. Są one kolejnym argumentem potwierdzającym teorię, która mówi o ostatecznej ewolucji człowieka współczesnego już na terenie Afryki i późniejszym zasiedleniu terenów Eurazji. W przeciwieństwie do hipotezy ewolucji multiregionalnej, zwanej "teorią kandelabru" zakładającej wiele miejsc naszych narodzin, oraz co za tym idzie, że w każdym Homo erectus drzemie Homo sapiens, hipoteza jednej pramatki zwanej "afrykańską Ewą", lub "Out of Africa" zakładająca, że wszyscy ludzie współcześni wywodzą się z jednej małej populacji afrykańskiej, która ruszyła w świat, wydaje się najbardziej prawdopodobna. Przez ponad 40 tys. lat od swych narodzin Homo sapiens nie opuszczał Afryki. Można szacować, że nasza populacja liczyła około 10 tys. osobników i była zagrożonym gatunkiem. O mały włos nie zakończylibyśmy naszej ewolucji na "drzewie".
W ciągu 100 tys. lat mieliśmy 23 mniejsze i większe epoki lodowe. Około 80 tys. lat temu lądolody powiększały się i poziom wód opadał. Również ostatnie wielkie zlodowacenie plejstocenu zwane vistiulianem mające dwa okresy największego nasilenia 60 i 30 tys. lat temu spowodowało ochłodzenie się Ziemi i obniżenie poziomu mórz o ponad 120 metrów tak, że z Japonii do Indonezji można było przejść suchą nogą. Po raz kolejny nie mieliśmy dobrej pogody. Reakcją człowieka na zmiany zachodzące w jego otoczeniu była jak dawniej "ucieczka do przodu". Wzrost populacji rodził większe zapotrzebowanie na żywność. W poszukiwaniu nowych terenów i lepszych warunków do życia ludzie przemieszczali się po kontynencie, by w końcu wyjść z Afryki. Było to kolejne "Pożegnanie z Afryką", ale tym razem w wykonaniu Homo sapiens.
Ale którędy. No i tu jest pies pogrzebany. Można przyjąć, że ludzie mieli trzy możliwości: przez Gibraltar, Deltę Nilu, lub z Erytrei do Jemenu. Przez Gibraltar przeszedł najprawdopodobniej już Homo erectus i preneandertalczycy. Przez Deltę Nilu było gorzej i myślę, że tu mieliśmy korek do czasu wykombinowania łodzi przynajmniej dla hominida z Czadu. Krokodyle to naprawdę niemiłe zwierzaki. Ludek z Tanzanii miał szanse pójścia w dół Nilu, przez Synaj na wschód. Jednak jak się okazuje pierwsi ludzie wyszli z Afryki jedną, lub kilkoma ok. 250 osobowymi grupami docierając na plaże Jemenu, gdzie wkroczyli na "nowy świat" zatoki Adeńskiej. Zatrzymali się w Zatoce Perskiej, skąd szli brzegiem morza zasiedlając nowe tereny. Był to eksodus - walka o przetrwanie całego gatunku, nie wycieczka krajoznawcza. Można powiedzieć, że ludzie szli za "korytem". Z tej garstki rozwinęły się w różnych częściach świata różne grupy ludzi migrujące dalej. Znalazło potwierdzenie w niedawnych badaniach genetycznych, które wskazują, że ostatnia migracja z Afryki Homo sapiens miała miejsce ok. 70 tys. lat temu. Metoda genetyczna pozwala obecnie prześledzić ich pierwotną trasę. Mitochondrialne DNA przekazywane wyłącznie przez matkę pozwala w niewielkich odizolowanych społeczeństwach prześledzić dryf genetyczny, aż do pierwszej kobiety. Była nią "afrykańska Ewa".
Około 170 tys. lat temu Homo sapiens archaic był już w Azji, a przynajmniej 60 tys. lat temu dotarł do półwyspu Malajskiego i Australii. Europę skolonizował już 60 tys. lat temu, i ponownie 20 tys. lat później jako Homo sapiens diluvialis (Cro-Magnon), dzieląc terytorium z zadomowionym tu od dawna neandertalczykiem. Cro-Magnon, to miejscowość w południowo-zachodniej Francji, w Akwitanii, koło Les Eyzies-de-Tayac, w departamencie Dordogne. Tu w 1868 roku podczas prac związanych z budową kolei w schronisku skalnym znaleziono szczątki ciężarnej kobiety i 3 mężczyzn, w tym 1 starca, które określono na okres między 32 a 30 tys. lat. Nazwano ich kromaniończykami, lub "Ludźmi z Cro-Magnon". W Europie kromaniończyk stworzył kulturę wczesnej fazy górnego paleolitu, rozwijającą się 45 000 - 20 000 lat temu, noszącą nazwę kultury oryniackiej, obejmującą prawie całą Europę oraz Bliski Wschód. Znaleziska antropologiczne potwierdzają związek kultury oryniackiej z typem kromaniońskim człowieka współczesnego zarówno w Europie zachodniej (Cro-Magnon), jak i środkowej (Mladeć na Morawach).
Ale czy ludzie ci są produktem europejskim? Nie!
Aktualne dane sugerują, że Homo sapiens sapiens najprawdopodobniej rozwinął się względnie szybko nie w Europie, lecz w Afryce i Południowo Wschodniej Azji z archaicznych form Homo sapiens. Potwierdzają to szczątki Homo sapiens archaic, czyli "proto-Cro-Magnon", datowane na 115,000-96,000 lat, znalezione w jaskini Qafzeh, w Izraelu, trzy okazy z Kibish w Etiopii szacowane na130 tys. lat, czy czaszka z Ngaloba w Laetoli, oznaczona między 129 i 108 tys. lat. Afrykańska Ewa po raz kolejny wysłała swoje dzieci w świat. Afryka była więc nie tylko początkiem nowoczesnych ludzkich anatomicznych cech, ale również początkiem w pełni nowoczesnego zachowania człowieka.
Przedstawiłem tu w skrócie ewolucję człowieka, by uświadomić fakt istnienia ogromnej przepaści czasowej, oddzielającej jakże stare egipskie piramidy od prehistorii, o której tak mało wiemy, a z której wyszliśmy. Nie możliwe jednak byśmy cały ten czas grali tylko w kości z Darwinem, ganiali za chabaniną i zrzucali sierść. Ewolucja człowieka to nie tylko zmiana kształtu i wyglądu ludzi. To przede wszystkim nabycie świadomości istnienia, wyzbycie się instynktownych, zwierzęcych zachowań, przewidywanie, planowanie i kreowanie życia. To również postrzeganie otaczającego świata, nie tylko od strony kuchni. To także wiara, podstawowy atrybut człowieka, odróżniający nas od zwierząt. Twardo stąpający po ziemi człowiek zawsze zwracał uwagę na trzeci, zakazany dla niego wymiar - niebo. Ten obszar otaczającej nas rzeczywistości zarezerwowany wyłącznie dla bogów, zawsze przykuwał uwagę człowieka. Najstarsze znane nam dzisiaj obserwacje astronomiczne praktykowane były już, a może dopiero w czwartym tysiącleciu p.n.e. Najstarsze, czyli te o których wiemy, które dotrwały do naszych czasów w formie materialnej. Należy więc sądzić, że czyniono je dużo, dużo wcześniej przed momentem, w którym potrafiono je utrwalić tak, że dotrwały do dziś. W grę wchodzą tu tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy lat wcześniejszych, anonimowych obserwacji, których możemy się tylko domyślać, nie rozumiejąc znaków z przeszłości.
Cały świat usiany jest astrozagadkami, astroblemami, czy artefaktami które podrzuciła nam natura i pozostawił człowiek. Ludzie rozwiązując je często popełniają błędy, gorzej gdy celowo nie zauważają oczywistych rzeczy, lub wprowadzają nas w błąd dla sławy. Geocentryczny świat Ptolemeusza, czy błędne teorie Galena spisane w "Rete mira bile", które przetrwały ponad 1000 lat mogły nam robić wodę z mózgów, ale nie dziś.
Astroblemy, artefakty, czy skamieliny to dzieła natury łatwe do rozpoznania, choć nie zawsze, lecz "zapisy", czy budowle wzniesione przez człowieka są niejednokrotnie tak tajemnicze, skomplikowane i monumentalne, że najprościej jest odwołać się do kosmitów i dać sobie spokój z wyjaśnianiem ich przeznaczenia. Wynika to jednak z niezrozumienia i niedoceniania naszych przodków, przez nas samych. Rewolucja techniczna naszego stulecia i ostatnie dni inwazji elektroniki powodują, że czasy "przed wojną" wydają nam się początkiem cywilizacji. Komputery, zdjęcia i łącza satelitarne, globalne prognozowanie pogody, stacje i teleskopy orbitalne, wycieczki w kosmos, czy spacery po Księżycu i Marsie, to dla nas dziś chleb powszedni, coś całkiem normalnego. Nie możemy tylko zrozumieć jakim cudem wybudowano piramidy, czy wytyczono północ 12.000 lat p.n.e. Nie dociera do nas, że neandertalczyk, czy kromaniończyk też miał prawo do marzeń, prawo do gwiazd. Nie pamiętamy, że do gwiazd wiodła nas długa ciernista droga, zaczynająca się gdzieś w wąwozach Afryki, po której pierwsze kroki stawiała i Lucy i Armstrong. "Per aspera ad astra" - "po cierniach do gwiazd" - tak najkrócej można przedstawić historię człowieka. Historię od pradziejów związaną z gwiazdami. Ustawienie trzech piramid w Giza, oraz pochylenie Korytarza Opadającego Wielkiej Piramidy pokazuje niebo sprzed 12 tysięcy lat, a kanały Komnaty Królowej strzelają prosto w czwarte tysiąclecie p.n.e. Czy to tylko przypadek? Czy padają one na jałowy grunt naszych dziejów, w intelektualną próżnię naszych przodków? Czy to możliwe, by ludzie w tamtych czasach potrafili "zapisać niebo"?
Uważam, że tak i zrobili to dużo wcześniej niż sugeruje nam archeologia. Spróbuję to uzasadnić, lecz by wyciągnąć wnioski za, lub przeciw mojej hipotezie chcę Wam przedstawić kilka interesujących, uciekających naszej uwadze faktów, na bazie których utwierdziłem się w przekonaniu, że mam rację. To bardzo ciężka data, lecz "spadek" odziedziczony przez Cheopsa pozostawili ludzie wpatrzeni w te same gwiazdy świecące dziś nad Kairem z tą jedną różnicą, że rozumieli je inaczej. Analizując dostępne mi informacje o stanie ich wiedzy, doszedłem do wniosku, że ludzie ci poniekąd sami potwierdzają fakt istnienia tej nauki dużo wcześniej niż to zauważamy.