Pomnik
Raz mieszkańcy pewnej włości
Popadli w kompleks niższości,
I żarła ich zazdrość dzika
Z powodu braku pomnika,
Podczas kiedy inne sioła
Nie przejmowały się zgoła,
Mając tych rzeczy nad miarę,
Niekiedy nawet po parę.
I tak w Grzdyćkach koło kina
Był piękny pomnik Darwina,
Z ogonem, dla podkreślenia
Faktu od małp pochodzenia.
Zaś w Wólce tuż przy remizie
Stała kobieta w striptizie,
Z podpisem: "Marzenie wieszcza
na temat Marii Wereszczak",
Wyrżnięta jak żywa w łupku
I z pieprzykiem na półsłupku.
Wreszcie w Zgrzebnych Pozytronach
Mieli biust Napoleona,
Ubrany przez skromność w stanik
Na polecenie plebanii,
A z inicjatywy gminy
W hasło "Kontraktuj rośliny".
A tymczasem w naszej wiosce
Prominenci byli w trosce,
Bo dokładnie nie wiedzieli,
Jaki wystawić obelisk.
Wreszcie -- nie mówiąc nikomu --
Kupili w składnicy złomu
Statuę z obitym nosem
Z napisem "Friedrich Der Grosse".
Ten napis zamalowali,
Głowę całkiem odłupali
I opatrzyli go nową
Ulepioną z gliny głową,
Po czym w sposób bardzo cwany
Robili często wymiany,
I mieli a to Szopena,
To Urbana, to Ibsena,
To znowuż Szymonowica --
Zależy, jaka rocznica
Lub jaka zmiana we władzach --
Już wójt nową głowę wsadza,
A wy, panowie plastycy,
(a szczególnie ze stolicy)
Malować wreszcie przestańcie
Rozmaite gołe pańcie,
I to jeszcze w wygibasy,
I w różne takie pikasy,
Rzućcie to wszystko w cholerę
I -- by zaspokoić teren --
Rzecz bez precedensu czyńcie:
Pomniki z głową na gwincie.