Książę Radziwiłł Panie Kochanku
W 1781 roku, w Nowogródku odbywał się sejmik, na którym miano wybrać pisarza ziemskiego. Po śmierci Marcina Danejki, książę Radziwiłł, zaproponował na ten urząd swego przyjaciela - Michała Rejtena.
Jego wygrana była praktycznie pewna, bo cała szlachta nowogródzka zawsze była za Radziwiłłami i głosowała jednogłośnie.
Fakt ten nie podobał się wojewodzie Niesiołowskiemu oraz Jeleńskiemu, kasztelanowi nowogródzkiemu. Chcąc skłócić ze sobą głosujących, wysunęli kandydaturę Kazimierza Haraburdy (szwagra Rejtena).
Próby pogodzenie obu panów nie zdały się na nic, Haraburda zaparł się przy swoim i jeszcze nawymyślał bratu żony, że ten skrzywdził go przy oddawaniu posagu. O mało nie doszło do bijatyki.
„Kartą przetargową” przeciw Radziwiłłowi było jego zachowanie wobec Tryzny - ubogiego potomka dawnego rodu, który żył z zastawionej wojewodzie wsi Kołdyczów, bo pieniądze jakoś się go nie trzymały. Był on przykładnym, świętobliwym obywatelem, który jednak łatwo się denerwował.
Pewnego dnia, w czasie sianokosów, Radziwiłł polował na terenie ziem Tryzny. Na dodatek książę posłał do szlachcica ludzi z prośbą o gońców na obławę. Ten akurat szedł w pole, bo było mnóstwo pracy i innych już pogonił, i okrzyki podwładnych Radziwiłła mocno go zirytowały. Zwymyślał ich i kazał się wynosić. Gdy wojewoda wileński dowiedział się o tym potraktowaniu, wygonił Tryznę z ziemi tak, jak tamten stał.
Sprawa nie została rozstrzygnięta - sejmik, zwołany na tę okoliczność, musiał się rozejść. Soplica bowiem miał zeznawać na rozkaz Radziwiłła, jednak ten sercem był z Tryzną. Doszukał się więc koligacji pomiędzy pozywającym a sędzią, uniemożliwiając w ten sposób wydanie wyroku.
Sprawa ta nie podobała się wyjątkowo Michałowi Rejtenowi. Bojąc się jednak samemu sprzeciwić Radziwiłłowi, poprosił o wsparcie księdza Idziego. Ojciec wmówił Karolowi Radziwiłłowi, że Wołodkowicz, jego zmarły przyjaciel, dlatego nie może wyjść z czyśćca i prześladuje co noc Radziwiłła, bo ten musi ku pamięci jego czci odpuścić jakąś przewinę względem niego. Zaproponował oczywiście Tryznę.
Książę Karol początkowo oponował, twierdząc, że Tryznie przebaczyć nie może, jednak następnego ranka doszło do pogodzenia zwaśnionych panów. Ale wojewoda wileński (Radziwiłł) musiał jeszcze na swoim postawić i wezwał Tryznę do pojedynku. Ten przyjął go i szybko przegrał, czym już zupełnie zakończył spór, ku radości Radziwiłła.
Po obiedzie wszyscy udali się na dziedziniec klasztoru bernardynów, gdzie spili się niemal do nieprzytomności. Najgłośniej bawił się sam książę, który zaczął później się rozbierać, rozdając przybrane tego dnia bogactwa, a więc spinkę brylantową,drogi kontusz czy żupan ze złotym pasem. Następnie usiadł na wozie z beczką wina i rozlewał trunek każdemu, kto o niego poprosił, opowiadając jednocześnie o swoim widzeniu. Otóż twierdził, że podczas modlitwy w Koronie ukazał mu się Jezus, nakazując wracać na Litwę. Chrystus nazwał ponoć tamtejszego biskupa „hultajem” i powiedział Radziwiłłowi, że nie należy się go obawiać. Pod koniec dnia wojewoda wileński rozebrał się przy studni i kazał oblać zimną wodą, dzięki czemu zaraz otrzeźwiał.
Następnego dnia, o ósmej rano, odbyło się głosowanie w sprawie wyboru pisarza ziemskiego. Przez brak zgodności szlachty co do osoby, zaczęto głosowanie. Szybko okazało się, że Haraburda nie ma szans w starciu. Żeby więc zatrzymać resztki godności, wyszedł na środek i oznajmił, że nie będzie już dłużej Michałowi Rejtenowi przeszkadzał w otrzymaniu tej godności. Chwilę później wyszedł z kościoła i udał się do siebie na wieś.
Sejmik trwał jeszcze sześć dni, ale poza rozpatrzeniem trzydziestu spraw, szlachcice właściwie zajmowali się picie
Znany pod przydomkiem "Panie Kochanku" nadanym mu z uwagi na ulubione powiedzonko, którym zwracał się do swoich rozmówców oraz dla odróżnienia od Karola Stanisława Radziwiłła (1669-1719).