32
J
est tam kto? — odezwała się. Pam. Otworzyliśmy drzwi.
- Czy tata jest u was? — Stała w ociekającej wodą pelerynie koloru khaki, jej twarz lśniła pod rozmazanym makijażem.
Nie — powiedziała Robin.
Nie mogę go nigdzie znaleźć! Wszystkie samochody stoją przed
domem, a jego nie ma. Mieliśmy się spotkać godzinę temu.
Może przyjechał po niego Dennis albo któryś z jego zastępców —
podsunąłem.
— Nie — odparła Pam. — Dzwoniłam do Dennisa, nie ma taty
w mieście. Zajrzałam do wszystkich pawilonów i przeszukałam calutki
dom z wyjątkiem waszego apartamentu i pokoju Jo.
Podbiegła do sąsiednich drzwi. Jo natychmiast je otworzyła. Była w płaszczu kąpielowym, ale wyglądała na w pełni przytomną.
Jest u ciebie tatuś?
Nie.
Widziałaś go tego wieczora?
— Niestety nie. Przesiedziałam cały dzień w pokoju — drobna niestraw-
ność. - - Położyła dłoń na brzuchu. Włosy miała porządnie uczesane,
wyglądała zdrowo. Kiedy zauważyła, że się jej przyglądam, zerknęła na mme
niechętnie.
- O, Boże! — westchnęła Pam. — W taką pogodę! A jeśli pośliznął si
i upadł?
- Starzy ludzie łatwo się wykrwawiają — powiedziała Jo. — Pomog
go szukać. — Zniknęła wewnątrz pokoju, a po chwili wróciła w przeźroczyste.
pelerynie narzuconej na czarną koszulę i dżinsy, w ceratowym kapelusz1
i kaloszach.
— Kiedy widziałaś go po raz ostatni? — spytała.
Przy drzwiach wejściowych utworzyła się kałuża. Obok stały G*8 i Cheryl ze zmartwionymi minami.
220
__ Około piątej — odparła Pam. — Był w swoim biurze, powiedział, że
trochę pracy, ale wkrótce wróci do domu. Mieliśmy zjeść razem kolacje siódmej, a jest już wpół do dziewiątej.
_- Rozmawiałem z nim na krótko przedtem — powiedziałem przypo-
•awszy sobie, jak się zatoczył i omal nie upadł.
__ Hm — mruknęła Jo. — Cóż, ja nic nie zauważyłam. Wypadłam obiegu zaraz po południu.
— Kłopoty z żołądkiem — podpowiedziałem.
Znów rzuciła mi wyzywające spojrzenie.
Czy mógł opuścić teren posiadłości?
— Nie — powiedziała Pam, załamując dłonie. — Musi być koło domu.
Gladys, przynieś mi latarkę. Mocną.
Ruszyła schodami w dół.
—- Poszukajmy go wszyscy razem — powiedziałem. — Czy w domu jest Koś jeszcze?
— Tata odprawił wszystkich pracowników, żeby zdążyli do domów
deszczem. Czy ktoś został? — zwróciła się do dwóch shiżących.
Gladys przecząco pokręciła głową. Cheryl popatrzyła na matkę i powtórzyła jej gest. Jej zwykły spokój ustąpił miejsca nerwowym tikom: pociągała nosem, pocierała dłonie, przestępowała z nogi na nogę.
Uspokoiła się, gdy Gladys spojrzała na nią ostro.
Dobra — powiedziała Jo — zabierzmy się do tego systematycznie...
Sprawdziłaś insektarium? — zapytałem.
- Próbowałam tam wejść - - odpowiedziała Pam - - ale drzwi są zamknięte na nowe zamki. — Czy masz do nich klucze, Alex?
Nie.
Światło było zgaszone, waliłam w drzwi, ale nikt nie odpowiadał.
Czy nie zdarza mu się pracować po ciemku? — zapytała Jo. — Może
nie zapala świateł ze względu na owady?
Możliwe — odparła Pam. W jej oczach pojawiła się panika. — Masz
racje, on może tam być. A jeżeli upadł i leży ranny? Gladys, gdzie mogą być
zapasowe klucze?
— Sprawdzałam na wieszaku na klucze, proszę pani, ale tam ich nie ma.
Cheryl chrząknęła i spuściła głowę.
Gladys zwróciła się do niej:
Chcesz coś powiedzieć?
Nie, mamo.
Cheryl, czy wiesz, gdzie jest doktor Bili?
Nie.
Widziałaś go?
~~ Tylko rano.
Kiedy?
Przed lunchem, ~"~ Czy powiedział ci, że się gdzieś wybiera wieczorem?
221