Ściągia 70


61 „Serce ma swoje racje, których rozum nie ma.” Udowodnij, że dewiza B. Pascala była bliska wielu bohaterom literackim.

Dewiza Pascala była bliska wielu bohaterom literackim, żyjącym w różnych okresach historycznych, a szczególnie tym, którzy żyli w epokach stawiających sobie za cel właśnie kult uczucia, serca. Taką epoką z pewnością był romantyzm, który opisywał świat przez pryzmat uczucia. Ale w każdej epoce, nawet takiej, która stawiała przed sobą cele utylitarne, żyli bohaterowie kierujący się w życiu osobistym i w działaniu publicznym bardziej sercem niż rozumem.

Ludzie najczęściej usiłują kierować się rozumem, ale często zawierzają sercu. Podążanie za głosem serca nadaje bowiem naszemu działaniu spontaniczności. Parą bohaterów literackich, która całkowicie zawierzyła racji swoich serc, byli Tristan i Izolda z XII-wiecznego romansu rycerskiego Dzieje Tristana i Izoldy.

Tristan z Lonii, siostrzeniec króla Kornwalii Marka, był dzielnym i szlachetnym rycerzem. Długo uczył się rzemiosła wojennego i miał już w swoim życiu sukcesy - uwolnił kraj od potwora Marchołta. Wydawać by się mogło, że był młodym, rozsądnym człowiekiem, który stawiał przed sobą konkretne cele i słuchał racji swego rozumu. Jednak kiedy wiózł złotowłosą Izoldę, którą miał poślubić Marek, wypił napój nasycony ziołami i zakochał się bez pamięci. Izolda też zapałała do niego miłością i od tego momentu nic nie było w stanie pokonać ich wzajemnego uczucia. Miłość przyniosła im ogromne cierpienie.

Dla Izoldy z pewnością byłoby lepiej zapomnieć o Tristanie, zaś dla Tristana ożenić się z jakąś bogatą dwórką i dbać o honor i miłość swojego wuja. Ale oni słuchali jedynie głosu własnych serc. Racje rozumu nie przemawiały do nich zupełnie.

Gdy król Marek dowiedział się o potajemnych spotkaniach kochanków i zagroził im śmiercią, wówczas oboje schronili się w lesie i tam wiedli tułacze życie. Później próbowali słuchać rozsądku. Izolda wróciła do męża, Tristan poślubił inną kobietę. Ale serce to nie sługa, nie słucha, gdy rozum i rozsądek mówią „nie”. Rozdzieleni kochankowie musieli się spotkać - w chwili śmierci, która połączyła ich na zawsze.

Kolejnym bohaterem idącym za głosem serca był Werter, tytułowy bohater powieści epistolarnej Goethego. Żył on w czasach preromantyzmu, a epoka ta uznawała tylko racje serca. Nic więc dziwnego, że miłości poświęcił Werter swoje młode życie. Zakochał się w dziewczynie zaręczonej z innym mężczyzną. Choć wiedział, że Lotta nigdy nie będzie należała do niego, nie potrafił odejść. Pragnienie spotkania, rozmowy było silniejsze od wszelkich racji rozumu. Nie miało dla niego znaczenia to, że był młody, mógł żyć, robić karierę, znów kochać. Wiedział, że jego uczucie nigdy się nie spełni, a mimo to nie potrafił, a może nie chciał uwolnić się od niego. To doprowadziło go do depresji, a w końcu do samobójstwa.

W literaturze pozytywistycznej spotykamy Stanisława Wokulskiego, bohatera powieści Bolesława Prusa Lalka. Wokulski jest człowiekiem ambitnym, pragnącym osiągnąć w życiu określoną pozycję, z pozoru bardzo rozsądnym, jak najdalszym od wszelkich porywów serca i namiętności. A jednak w imię miłości do ojczyzny po wybuchu powstania styczniowego przyłączył się do walczących, porzucając wszystko, przede wszystkim marzenia o nauce. To serce podyktowało mu ten krok. Tak samo było, gdy spotkał Izabelę Łęcką. Miłość do tej pięknej arystokratki wyzwoliła w nim tyle energii, że mógłby góry przenosić. Dla niej rzucił się w wir pracy. Jednocześnie zaczął postępować nielogicznie, jakby zatracając cały swój rozsądek, a wszystko po to, by jego uczucie zostało odwzajemnione. Pragnął tego, co - jak mu się wydawało - da mu szczęście.

Powyższe wzmianki o kilku bohaterach literackich pozwalają zrozumieć, że częstokroć racje serca są silniejsze od rozsądku, którym trudno jest się tylko kierować w życiu. Racje serca są drogowskazem dla ludzkich uczuć, pragnień i dążeń. Rozsądek nie pozwoliłby kochać, nienawidzić, brać udział w z góry skazanej na klęskę walce o wolność ojczyzny, rezygnować z wygody i spokoju w imię miłości do drugiego człowieka, albo wspinać się na kolejny nie zdobyty szczyt.

62. Skarbiec, przekleństwo czy rupieciarnia? Temat dziedzictwa historycznego w wybranych dziełach literackich z XIX i XX wieku.

Dzieje narodu polskiego to dzieje bardzo tragiczne, ale bogate w wydarzenia, które dodają otuchy, jednoczą wszystkich Polaków i czynią z nich zbiorowość dumną z własnego dziedzictwa. Posiadamy zatem wspaniały skarbiec narodowych pamiątek. Wydawałoby się, że problem z oceną naszej historii i jej roli w dzisiejszym życiu nie istnieje - a jednak... Gdy przyjrzymy się literaturze XIX i XX w., odnajdziemy wiele wątpliwości. Jak można zatem nazwać nasze dziedzictwo historyczne - skarbcem, przekleństwem czy rupieciarnią?

Warto zauważyć, że na tę ocenę wpływa znacząco rzeczywistość polityczna, aktualne przeżycia narodu. Dlatego w pierwszej połowie XIX w. Adam Mickiewicz sięga do skarbnicy narodu i pisze Pana Tadeusza, by pogodzić skłóconą emigrację, aby podnieść na duchu rodaków w kraju. W tym czasie Polacy czują się dziedzicami pierwszego pokolenia powstańców, ponieważ idą ich śladem, pozostawiając wnukom daty pełne treści - lata 1830 i 1863. Po zrywie styczniowym przychodzi załamanie; dla niektórych dziedzictwo powstań staje się przekleństwem. Takie stanowisko zajęli dziennikarze konserwatywnego czasopisma „Czas”. W literaturze nie było jednak jednoznacznych potępień. W Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej historia zajmuje ważne miejsce w życiu mieszkańców Korczy-na i bohatyrowickiego zaścianka - w świetle tego utworu w pełni zasługuje ona na miano skarbnicy narodowej.

A zatem w dwudziesty wiek wkracza naród w większości świadomy bogactwa odziedziczonego po swych przodkach. Tym razem pojawia się chęć odrzucenia tradycji jako zbędnego ciężaru dla ludzi żyjących w wolnym państwie. Lecz czy uda się oczyścić własną twórczość z „rupieci”? Chyba nie. A zatem, czy są to rzeczywiście rupiecie?

Powróćmy do utworu, który rozpoczął naszą krótką Wędrówkę po literaturze XIX i XX w. W Panu Tadeuszu mamy dwa rodzaje dziedzictwa historycznego. Jeden to przeszłość w pamięci bohaterów, drugi - dziedzictwo autora, marsz Napoleona na wschód, który dla mieszkańców Soplicowa jest przeżyciem chwili bieżącej. Ani sędzia, ani młody Tadeusz nie znają jego tragicznego finału. Zna go za to Mickiewicz, lecz smutne doświadczenie nie zmienia stosunku poety do wojsk maszerujących przez Litwę pod wodzą Francuza. Wizja wskrzeszenia Polski jednoczy naród, kończy sąsiedzkie kłótnie. Mickiewicz nie odrzuca tego dziedzictwa, wręcz przeciwnie, ofiarność, odwaga i patriotyzm bohaterów to wartości, których nie może przekreślić nawet niesprawiedliwe zrządzenie losu.

Podobnie traktują treści historii mieszkańcy Soplicowa. Sam dworek można nazwać skarbcem dziedzictwa historycznego. Wraz z Tadeuszem, który powraca do domu po długim okresie rozłąki z najbliższymi, oglądamy wnętrze domostwa. Jest tam i Rejtan rozdzierający szaty na sejmie rozbiorowym z 1773r., jest i Kościuszko, bohaterski naczelnik powstania z 1794r., nie zapomnieli również mieszkańcy o Jasieńskim na szańcach Woli. Oto rozlega się Mazurek Dąbrowskiego, a wraz z nim powraca tradycja legionów z 1797 roku. Wszystkie symbole narodowe, traktowane przez bohaterów jak skarby, pozwalają przetrwać narodowi, wyznaczają mu drogę, która prowadzi do niepodległego państwa. Tradycje historyczne istniejące w ludzkich sercach przywoływane są również dzięki muzyce. Koncert Jankiela przypomina nie tylko wspaniałe dzieło Sejmu Czteroletniego - Konstytucję 3 maja, ale i straszliwą rzeź Pragi, wcześniej także Targowicę, a wraz z nią zdrajców narodu. Żadnych treści nie wypiera się ani Mickiewicz, ani jego bohaterowie - gromadzą je w swej skarbnicy, pamiętając, że nie wszyscy podpisali akt konfederacji z 1792 roku.

Śladem Mickiewicza idzie również Eliza Orzeszkowa, pisarka epoki pozytywizmu. Jej powieść Nad Niemnem bardzo często historycy literatury porównują z Panem Tadeuszem. Najważniejszym wspomnieniem z przeszłości jest dla bohaterów powstanie styczniowe z 1863r., jego tragizm i związane z nim nadzieje. I choć w Korczynie „o tym się nie mówi”, wszyscy (z nielicznymi wyjątkami) pamięć o zabitych pielęgnują we własnym sercu. Jest przecież mogiła, w której leżą i chłopi, i ich dziedzic, polegli w czasie powstania. Powraca do niej Benedykt w tajemnicy przed rodziną; grób powstańców odwiedza także Anzelm, a potem Jan z Justyną. Można chyba powiedzieć, że właśnie ta tradycja, tradycja podejmowanych z różnorodnym skutkiem prób wspólnej walki chłopa i pana, stanie się podstawą późniejszej zgody między Korczynem i Bohatyrowiczami. W powieści żywe są także i inne tradycje, sięgające początku państwa. Historia pary, która zasiedliła nadniemieńskie ziemie, najlepiej udowadnia, iż są to tereny, które niemalże z wyroku Bożego należą się Polakom. Nagrodzeni przez Zygmunta Augusta szlachectwem za pracowitość i poświęcenie, złożeni po śmierci w jednej mogile, Jan i Cecylia stają się patronami Benedykta, Anzelma w walce o polskość ziem zasiedlanych przez wroga.

Tradycja walki narodowo-wyzwoleńczej ma swoje źródło także w historii legionów polskich. Powraca do niej Eliza Orzeszkowa, wprowadzając na karty powieści dziadunia Jadwigi Domuntównej, byłego żołnierza napoleońskiego. Ziemia nadniemieńska jest również skarbnicą narodowych pamiątek, w niej spoczywają powstańcy z 1863 r., ona przechowuje prochy Jana i Cecylii, wreszcie na niewielkim wzgórzu odkrywa Zygmunt ślady potopu szwedzkiego. Powraca zarazem wspomnienie wydarzeń, które zagroziły istnieniu narodu, lecz nie złamały go do końca - Polska przetrwała, zniszczona, ale niepodległa. Zygmunt nie potrafi docenić wartości dziedzictwa historycznego, dla niego jest ono przekleństwem, a szczególnie tradycja powstań. Swego ojca nazywa szaleńcem, ponieważ uczestnicząc w powstaniu, sprowadził hańbę na cały ród. Pozbawiony w wyniku kontrybucji części majątku, Zygmunt musiał się wstydzić w salonach światowych, gdzie pieniądz decyduje o pozycji człowieka. Zygmunt jest jednak postacią zdecydowanie negatywną, nie reprezentuje absolutnie przekonań autorki. Sprawia wrażenie bohatera powołanego do życia dla kontrastu, który uwydatnia rolę tradycji historycznej w życiu Polaka. W przeciwieństwie do życia Jana, Benedykta czy Justyny, życie młodego Korczyńskiego jest puste, nudne, pozbawione sensu.

W powieści Nad Niemnem dziedzictwo historyczne nie tylko jednoczy naród, ale umacnia go także w dalszej, może już nieco innej walce o przetrwanie. Jest skarbnicą takich wartości, jak patriotyzm, pracowitość, przyjaźń - wartości zawsze aktualnych.

Rolę tradycji, treści przekazywanych przez historię docenił także Reymont, pisząc Chłopów. We wspaniałej epopei wsi są one czynnikiem jednoczącym wiejską gromadę, a także pozwalającym na nawiązanie bliższych kontaktów z dworem, jak również tradycją walk narodowowyzwoleńczych.

Podczas rozmowy w karczmie Ambroży wspomina i legiony, i naczelnika z drewnianą nogą, a zatem i powstanie listopadowe. Podczas pogrzebu Boryny od brata dziedzica dowiadujemy się o bohaterskiej postawie Macieja w czasie powstania styczniowego. Mają zatem chłopi świadomość dziedzictwa, jakie zostawiła narodowi historia. Być może właśnie dlatego ukrywają przed policją Rocha, który uczył dzieci mówić po polsku, walczą z osadnikami niemieckimi i protestują przeciwko szkole pozbawionej narodowego charakteru. Już jednak w Chłopach pojawiają się echa wątku narodowego dziedzictwa, który wywołuje wstyd i bywa często pomijany. Myślę oczywiście o walce wsi z dworem, walce często krwawej. Reymont zaznacza ten problem bardzo delikatnie. Oto jeden z gromady uważa walkę z zaborcą za sprawę dworu i nie poczuwa się do wspólnego działania na szkodę wroga.

Dziedzictwo to powróci w Weselu Stanisława Wyspiańskiego. Jeden z duchów odwiedzających bronowicką chatę okaże się przywódcą rabacji chłopskiej z 1846 roku. Przerazi wspomnienie zdarzenia, gdy do stłumienia powstania krakowskiego Austriacy wykorzystali polskich chłopów, na czele z Jakubem Szelą. Ten przykry motyw przewijający się w polskich utworach nie jest jednak powodem do nazywania go przekleństwem dziedzictwa historycznego. Tym bardziej, że wiele wspaniałych kart historii łagodzi obraz naszych dziejów. Obok Jakuba Szeli pojawia się w Weselu również legendarna postać Wernyhory, rzecznika zgody narodowej z końca XVIII w., oraz Stańczyka, błazna królewskiego, który widział Polskę silną i zwycięską.

Symbolem mocy, siły i walki, które są wartościami ze skarbnicy dziedzictwa historycznego, jest postać Zawiszy Czarnego. Widać zatem, że Polacy sięgają do dziedzictwa historycznego, że doceniają jego wartość i rolę w życiu narodu.

Do tej pory analizowaliśmy dzieła powstałe pod zaborami, kiedy to sięganie po pamiątki narodowe zapewniało przetrwanie. Sytuacja zmieniła się po 1918 roku, kiedy Polska odzyskała niepodległość i dziedzictwo historyczne dla wielu twórców stało się „rupieciarnią”.

Już Lechoń w swoim Herostratesie wzywa do zburzenia przeszłości, zabicia Kilińskiego, zniszczenia Łazienek. A wiosną, niech wiosnę, nie Polskę zobaczę - mówi. Jednak wielu interpretatorów twórczości poety podkreśla pewien paradoks. Oto ten manifest zerwania z dziedzictwem historycznym staje się jednocześnie utworem z niego wyrastającym i taka jest cała twórczość Lechonia. Nie udało się zatem poecie Skamandra zapomnieć o skarbcu narodowym, szybko przebrzmiała sława futurystów, którzy zdecydowanie odrzucili dorobek dziejów.

Problem ten pojawi się także w literaturze powojennej. Na pytanie: skarbiec czy rupieciarnia? Tadeusz Konwicki odpowiedział, używając drugiego określenia. Ale była to jednak pomyłka, do której pisarz przyznał się w utworze zatytułowanym Kompleks polski. Okazało się bowiem, że w powieściach Konwickiego zarówno krytycy, jak i czytelnicy odnajdują nawiązania do dziedzictwa historycznego, który nadaje utworowi bardzo polski charakter. Tymczasem sam autor próbował wykreować siebie na pisarza światowego, wolnego od piętna polskości. Prawdopodobnie podświadomie czerpał ze skarbca narodowego. W Kompleksie polskim pojawia się lustrzane odbicie autora - pisarz, który przyznaje się do pomyłki. Dlatego odnajdziemy w utworze fragmenty poświęcone powstaniu styczniowemu.

Wydaje mi się, że nie ma wątpliwości, które ze słów będących tematem rozważań w niniejszej pracy są bardziej odpowiednie na określenie dziedzictwa historycznego. Jest ono niewątpliwie skarbcem dla narodu i dla pisarza, który może dowolnie korzystać z jego bogactw.

63. Słowa Stachury „Chodzę tu, chodzę tam, z tłumem ludzi zawsze sam” uczyń mottem rozważań o bohaterach literackich, którzy doświadczyli samotności w tłumie.

Życie jest dla człowieka rzeczą nieodgadnioną. Wiele filozoficznych tez, ideologii konstruowanych było w związku z pytaniami: czym jest życie?, jaki jest cel istnienia?, po co zostaliśmy stworzeni? Niestety, nigdy nie uda nam się znaleźć jedynej prawdziwej odpowiedzi. Nie można przecież wystawić recepty na szczęście i dobrobyt w życiu. Stanisław Przybyszewski mówi o człowieku, iż jest tylko małpą Boga, a tym się różni od zwierząt, że jest świadomy swej śmieszności i małości. Wiedza o własnej niedoskonałości, o samotności w nieogarnionej, chaotycznej przestrzeni budzi w człowieku strach i zwątpienie w sens istnienia.

Ludzkość mimo wszystko uporała się z własnym zagubieniem. Stworzyła bogów, którzy umieścili ją w czasie i przestrzeni, nadali porządek, system i powagę. Od tej pory człowiek miał swoją misję i przestał się czuć samotnym we wszechświecie. Jednocześnie pojawiło się jednak nowe zjawisko: wraz z rozwojem kultury, cywilizacji człowiek coraz bardziej indywidualizował się. Nie zawsze czynił to, co wydawałoby się zgodne z ustalonymi regułami. Zdarzało się że jego myśli odbiegały od schematów. Proces ten obejmował ludzi wyjątkowych, nieprzeciętnych, tych, którzy swoją mądrością i wrażliwością prześcigali epokę, w której żyli. Nie rozumiano ich, wyśmiewano, a wszystko to ze względu odmienność, niepojętą wyższość. Stawali się „samotnymi wśród tłumu”.

Na przestrzeni epok spośród zwykłych ludzi najbardziej wyróżnia się poeta. Został on obdarzony niezwykłą mocą kreowania, stwarzania od nowa, „nazywania”. To, na co poeta kieruje „słowo”, powstaje i żyje. Owa siła fatalna (J. Słowacki) jest zarazem błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Ona wyróżnia poetę spośród motłochu, obdarza wrażliwością właściwą geniuszom. Poeta żyje jakby podwójnie, dwa razy silniej. Jednocześnie trudno jest twórcy odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości. Współcześni poetom nie rozumieli przesłań twórczości, nie traktowali poważnie wizji ani przepowiedni. Zazwyczaj potrafili zdobyć się na odrobinę kpiny i szyderstwa. Odmienność w pojmowaniu i odczuwaniu świata była nie do pokonania, poeta zostawał sam. Artysta ma świadomość klęski, co prowadzi go do osamotnienia, duchowej izolacji; realizacja jego osobowości może się dokonywać wyłącznie na kartach papieru.

Najprościej wyraził swoją pozycję w świecie Baudelaire w wierszu Albatros. Porównuje on poetę do ptaka, który w przestrzeni, na wolności wygląda pięknie, bo tylko wtedy jest w swoim żywiole.

Poeta jest podobny księciu na obłoku, co brata się z burza i szydzi z łucznika, lecz stracony na ziemie i szczuty co kroku wiecznie się o swe skrzydła zbyt długie potyka.

Oczywiście skrzydła zbyt długie to charakterystyczna dla poety nadwrażliwość. Jest ona przedmiotem dumy, gdyż tak jak skrzydła umożliwia lot ducha, jednak w konfrontacji z rzeczywistością staje się obiektem drwiny innych. Baudelaire nienawidzi tłumu filistrów, bo zasadniczym celem ich życia jest pieniądz i władza, natomiast uczucia, wartości są dla nich tylko fasadą. Są prości, bezbarwni i głupi. W Litanii do szatana Baudelaire wsławia swojego „boga”, swojego stwórcę. Jest to swoista sublimacja poczucia osamotnienia. Szatan jest bogiem opuszczonych, wzgardzonych i poniżonych, nie mieszczących się w porządku społecznym poetów. Jest bogiem tych, którym bóg mieszczan i sprawiedliwych nie pomaga, tych, których nie widzi i nie uznaje.

Romantycy polscy także zauważyli nieprzystosowanie swojej poezji do poglądów ludzi im współczesnych. Cyprian Kamil Norwid w Klaskaniem mając obrzękłe prawice... z żalem mówi o pokoleniach, które muszą przeminąć, zanim ich wizje zostaną docenione. Jest zrozpaczony, bo mimo iż pracuje dla Polaków, ludzkości, nie znajduje aprobaty ani zrozumienia. Juliusz Słowacki w Testamencie moim nazywa poezję siłą fatalną, która go ujarzmiła, a jednocześnie obdarowała mocą przekształcania zwykłych ludzi w aniołów. Poeci cierpią, gdy nie są przez otoczenie zrozumiani, mimo wszystko wiedzą jednak, że sensem ich twórczości jest przekazywanie swej mądrości dalej, by cierpienia innych uczynić lżejszymi.

Romantyzm nie tylko stawia swojego bohatera przed tłumem nie rozumiejących go ludzi. Ma jeszcze inne oblicze. Do dylematów ducha dochodzi problem historycznej odpowiedzialności obdarzonej tytanicznymi zdolnościami jednostki. Romantyk jest uciekinierem ze świata rzeczywistego - samotnikiem z wyboru. Pragnie wolności, przestrzeni, absolutnego poznania i zrozumienia, chce kreować. Faust, bohater wielkiego dzieła Goethego, jest gotowy zbratać się z diabłem, by osiągnąć to, co zwykłym śmiertelnikom nigdy nie będzie dane - wieczną mądrość, młodość, miłość. To, o czym marzył, nie dało mu szczęścia; tytaniczne umiejętności i wiedza Fausta zniszczyły zwykłą miłość Małgorzaty i ją samą. Tragedia ta uświadomiła Faustowi, iż jego wybitna osobowość, moc, nie może doprowadzać do destrukcji, nie może wywyższać, izolować od rzeczywistości. Faust musi realizować się poprzez przewodnictwo, pracę dla dobra ludzkości, musi stać się jej „żywicielem”.

Podobną metamorfozę obserwujemy w Dziadach Adama Mickiewicza. W momencie kiedy Gustaw zamienia się w Konrada, autor zaznacza, iż nowy duch całkowicie odwraca się od dotychczasowej niedojrzałości. Gustaw uciekał od świata w miłość, zatracał się w niej. Konrad chce rządu dusz, chce przewodniczyć, pragnie pomóc narodowi w przetrwaniu okresu niewoli.

Romantycy polscy - Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Fryderyk Chopin, Cyprian Kamil Norwid - byli samotni w różny sposób. Cierpieli jako wielcy poeci osamotnieni w rozumieniu świata czy też jako przewodnicy niechciani przez społeczeństwo. Byli samotni w Paryżu, Petersburgu, wszędzie tam, gdzie zaniosła ich emigracja, wygnanie. Mickiewicz pisze w Ustępie i Panu Tadeuszu o swej tęsknocie za Ojczyzną, o samotności wśród obcych ludzi, na obcym bruku, wśród niepolskich odgłosów.

Osamotnieniem człowieka wyjątkowego zajmowali się także pisarze rosyjscy. Bardzo cenili ten wątek, zdaje się on być charakterystycznym dla ich narodu. Sam Mikołaj I był według markiza de Custina (Listy z Rosji) najsamotniejszym spośród Rosjan. Tytuł cara oznaczał władzę, możliwość kierowania ludźmi, równocześnie jednak brak przyjaźni, normalnych stosunków międzyludzkich. Despotyczny władca był odgrodzony od swoich poddanych murem nie do przebicia. Samotny car rządził samotnymi ludźmi. Naród rosyjski żył w ciągłym strachu, ludzie bali się odkrywać siebie, by nie okazać się kimś niezwykłym, by nie wyróżniać się spośród tłumu. Żyli więc według schematów. Rasolnikow ze Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego przeciwstawia się tym zasadom. Jest podobny do „übermenscha” Nietschego, człowieka, któremu wolno działać wbrew wszelkim regułom, jeśli tylko posłuży to realizacji i ewolucji jego ducha, ponadprzeciętnej osobowości. Raskolnikow zabija lichwiarkę; okazuje się jednak, że czyn ten, wymierzony nie tylko w jedną osobę, ale w całe skłócone z nim, schematyczne społeczeństwo, nie może nie pozostawić na duszy Raskolnikowa piętna. Sposobem na oczyszczenie okazuje się być cierpienie. Jednym z ważniejszych motywów Zbrodni i kary jest obraz Petersburga. To miasto - kaprys cara - zostało zbudowane na tysiącach ciał zamęczonych robotników, na błotach północy. Ze względu na swą wielkość stało się ono siedliskiem tłumu anonimowych ludzi, pozbawionych możliwości współczucia i przyjaźni, nie połączonych ze sobą żadną więzią emocjonalną. Symbolem tej sytuacji może być scena na jednym z miejskich placów. Oto Raskolnikow w przypływie rozpaczy klęka na błotnistym bruku, płacze. Petersburg jest daleki od niego, dla przechodniów Raskolnikow jest tylko kolejnym widowiskiem, chwilową uciechą, zwykłym pejzażem, nikt nie wie, jaka przemiana zachodzi w byłym mordercy.

Literatura rosyjska w głębokim zrozumieniu zjawiska samotności idzie dalej. Zauważa także, że szczęśliwy człowiek może nie znajdować dla swej radości zrozumienia. Opis tego rodzaju sytuacji znajdujemy w noweli Agrest Antoniego Czechowa. Jej bohater przeżywa coś w rodzaju olśnienia. Pływa w stawie, cieszy się bliskim kontaktem z przyrodą, jest nadzwyczaj szczęśliwy. Wybuch takiego prostego, radosnego optymizmu nie znajduje jednak zrozumienia u obserwatorów, którzy mają go za błazna.

Czas II wojny światowej był okresem masowego cierpienia. Gustaw Herling-Grudziński pisze w Innym świecie, że nie ma takiej granicy, której człowiek by nie przekroczył, próbując ratować, chronić swoje życie. „Ludzie wojny”, skazani na codzienne obcowanie ze śmiercią, często patrzyli na nią obojętnie, cudze unicestwienie przestawało być dla nich przeżyciem. Sytuację tę opisuje Czesław Miłosz w wierszach Campo di Fiori i Biedny chrześcijanin patrzy na getto. Miłosz zastanawia się w nich, jak daleko zaszliśmy w swej obojętności wobec cierpienia i samotności innych. W Campo di Fiori wspomina Giordana Bruna, którego egzekucja nie przeszkadzała normalnemu handlowi. W następnych strofach poeta nawiązuje do powstania w getcie i osamotnienia ginących tam ludzi. Podczas gdy oni, zamknięci przed światem, desperacko walczyli o życie, inni bawili się na niemieckich karuzelach. W Biednym chrześcijaninie... Miłosz nazywa takich ludzi nieobrzezanymi pomocnikami śmierci.

Bolesław Prus w jednej ze swych powieści napisał, że jedynie rozkosze i cierpienia przeżywane razem dają człowiekowi w pełni doznać człowieczeństwa. Istota wyjątkowa, bardzo wrażliwa i tym wykraczająca poza ramy przeciętności, doświadcza życia we wszystkich jego aspektach, wymiarach. Wynika stad zasadnicza różnica pomiędzy odbiorem i postrzeganiem świata i jego problemów przez artystę czy jednostkę postawioną w sytuacji, która jest dla niej źródłem doświadczeń niedostępnych człowiekowi żyjącemu w zwykłej, szarej rzeczywistości, a obrazem świata jednostki przeciętnej, schematycznej. Różnica ta uzewnętrznia się w postaci zachowań, postaw, poglądów niezrozumiałych przez większość i niezgodnych z jej schematami. Jednocześnie stawia to wybitną jednostkę ponad społeczeństwem, w opozycji do tłumu pospolitych, to staje się przyczyną osamotnienia.

64. „Społeczeństwo, któremu trudno wyzbyć się wad narodowych, buduje kolejne kaplice” - odnosząc się do wybranej epoki (epok) skomentuj zdanie księdza profesora Józefa Tischnera.

Człowiek, popełniając poważny błąd, najczęściej stara się zracjonalizować swoje zachowanie, tak aby ewentualną winę zredukować do minimum. Będące jej skutkiem przeszkody, trudności czy nawet tragedie przedstawiane są jako rezultat niepomyślnego zbiegu okoliczności, efekt działania czynników niezależnych od naszej woli. Przyznanie się do winy jest rzeczą bardzo trudną i racje ma ten, kto mówi, że większym człowiekiem jest ten, który przyznaje się do winy, od tego, który szczyci się tym, że nie zrobił nic złego.

Wedle powyższego schematu można rozpatrywać zachowania społeczeństwa tworzącego naród jako całości, a więc biorąc pod uwagę jego kulturę, wartości, obyczaje. Problem kapliczek narodowych, będących symbolem kreacji określonych mitów, towarzyszy ludzkości od zarania dziejów. Mit narodowy, obok bycia lekarstwem na wady i niedociągnięcia społeczeństwa, stanowił i stanowi czynnik integrujący. Między innymi z tego powodu powstała Eneida Wergiliusza; powstające cesarstwo rzymskie potrzebowało legendarnego uzasadnienia swojej wielkości. Obszar mitu to wspólnota określonych wierzeń, przekonań, zwyczajów danego społeczeństwa, tworzących się wskutek właściwych mu doświadczeń historycznych i społecznych. Tak więc mit to nie tylko sposób na kompleksy narodowe, lecz bywa on również nośnikiem treści ważnych i prawdziwych - dlatego też oceniając tę czy inną kapliczkę, należy być ostrożnym. Kwestia prawdziwości i fałszywości w tak zwanych wartościach i tradycji narodowej dotyczy nas Polaków szczególnie, gdyż nasza narodowa historia - między innymi ze względu na geopolityczne położenie Polski - obfituje w wydarzenia sprzyjające powstawaniu kaplic. Nie należy popadać w tym momencie w przesadę, gdyż inne narody również mają niemałe problemy z własną tradycją. Wystarczy sobie przypomnieć twórczość Fiodora Dostojewskiego, który - obok niezwykle istotnych uniwersalnych zagadnień - niemalże w każdej swojej powieści zamieszcza fragment mający służyć kreacji mesjanizmu rosyjskiego. Antykatolicka tyrada księcia Myszkina w Idiocie czy też fragment o Wielkim Inkwizytorze w Braciach Karamazow są dobitnymi przykładami. Prawosławie powiązane z nacjonalizmem rosyjskim mają zbawić świat od panoszącego się na zachodzie nihilizmu. Podobnie ma się sprawa w przypadku Niemców, którzy stworzyli swoje państwo jak na warunki europejskie stosunkowo późno i narodowe bolączki i uprzedzenia próbowali „obejść” przez mit „krwi i ziemi” oraz przywództwo „rasy panów”.

Spróbuję teraz przeanalizować, w jaki sposób doszło do wytworzenia się naszych kaplic narodowych. Jedną z głównych był sarmatyzm, mający uzasadniać i wyjaśniać nadrzędną pozycję szlachty oraz specyficzny ustrój polityczny w Rzeczpospolitej. Teorie sarmatyzmu, będące mityczną genealogią narodową, głosiły, że szlachta polska wywodzi się z antycznego rodu bitnych Sarmatów, w związku z czym obdarzona jest szczególnymi przymiotami. Szlachcic-Sarmata miał być uczciwym, dobrodusznym i religijnym człowiekiem, nade wszystko ceniącym sobie wolność i równość wewnątrzstanową, jednocześnie miał on dbać o sprawy Ojczyzny, a gdy zajdzie potrzeba, mężnie i bohatersko jej bronić. Wzorzec ten, funkcjonujący dzięki kulturze sarmackiej w świadomości szlachty, zdecydowanie jednak obiegał od zachowań większości jej przedstawicieli. Sarmatyzm rodził więc iluzoryczne przekonanie, że ustrój demokracji szlacheckiej gwarantuje pomyślność Polsce; gloryfikacja panujących stosunków społecznych i politycznych, samozadowolenie powodowało niechęć do jakichkolwiek zmian. Rzeczywisty wizerunek szlachcica prezentują Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska. Ich bohater, realizując ideały Sarmaty, doprowadza do ich zwyrodnienia. Umiłowanie złotej wolności oznaczało bardzo często prywatę i anarchię, niechęć do koniecznego dla kraju wzmocnienia władzy króla - bohaterska walka z najeźdźcą umotywowana była przede wszystkim chęcią zysku. Chwalone są ideały obywatelskie i ziemiańskie, ale nie doczekują się realizacji; ich miejsce zajmuje swoista megalomania narodowa, polegająca na pogardzie dla innych narodów i „delektowaniu się” samowolą szlachecką. Pasek nie widzi niebezpieczeństw takiej sytuacji, realnym zagrożeniem jest dla niego tylko wróg zewnętrzny. W XVII wieku Rzeczpospolita zaczyna chylić się ku upadkowi, w wyniku błędów politycznych; u naszych granic rosną w siłę dwie przyszłe potęgi - Rosja i Prusy, niefortunny sojusz z Habsburgami powoduje, że zyskujemy dwóch zawziętych wrogów: Szwecję i Turcję. Jedną z głównych przyczyn tej sytuacji, która da efekt w postaci upadku państwowości polskiej pod koniec XVIII wieku, były właśnie obyczaje polityczno-społeczne panujące w Rzeczpospolitej. Złota źrenica wolności - liberum veto, brak sprawnie działającego wojska i administracji były w dużej mierze skutkiem prywaty i przekupstwa sarmackiej przecież szlachty. Sublimacją poczucia winy i obawy przed realnym zagrożeniem zewnętrznym było odwoływanie się do mitu Polaka-Sarmaty, nade wszystko ceniącego sobie wolność, broniącego Europy przed zalewem barbarzyństwa i pogaństwa. Teoria przedmurza chrześcijaństwa zrodziła się głównie z konieczności odpierania ataków tureckich; racjonalizowano w ten sposób również wojny ze Szwecją i Rosją jako walkę z innowiercami. Narodowi „bitnych Sarmatów”, jako obdarzonemu przez Boga szczególnymi przymiotami, została powierzona misja obrony Europy. Sukcesy na odcinku tureckim potęgowały poczucie wyższości względem innych nacji, które z kolei przyczyniało się do wzrostu ksenofobii. Dobitnym świadectwem tamtych czasów jest Transakcja wojny chocimskiej Wacława Potockiego, która, krytykując pewne zwyrodniałe elementy sarmatyzmu, jest jednocześnie jego manifestem - Potocki odwołuje się do pierwotnych ideałów sarmackich.

W epoce oświecenia, kiedy to los Polski zdawał się być już przesądzony, niektórzy twórcy podejmowali próby zwrócenia uwagi szlachty na sytuację w kraju. Przykładem tego typu działań jest chociażby twórczość biskupa Krasickiego. Jednak nawet w ówczesnych warunkach świadomość większości szlachty, cały czas trwającej w micie własnej wielkości i wyjątkowości, była ograniczona. Jeden z jezuitów w swych broszurkach z tego okresu pisał, że Bóg ma Polskę w szczególnej prowidencyji swojej i nie da Polsce zginąć. Tezę swoją uzasadniał tym, że skoro jesteśmy tacy słabi, to nie stanowimy dla nikogo zagrożenia, w związku z czym nikt nas nie zaatakuje.

Okres zaborów to moment historyczny ewidentnie niekorzystny dla narodu polskiego, jednak i on doczekał się racjonalizacji. Jedną z zasadniczych kwestii tego czasu była sprawa zasadności wynikającego z romantycznych idei czynu powstańczego. Atmosfera romantyzmu generowała często nie do końca przemyślany epigonizm powstańczy, który rodził opłakane, tragiczne skutki. Zgodnie z „wytycznymi” epoki, liczyło się samo pragnienie i spektakularny czyn, a nie przemyślana i rozsądna działalność. „Czarno-biała” konstrukcja rzeczywistości w III części Dziadów, podział na wyłącznie dobrych i całkowicie złych, atmosfera mistycyzmu i tajemniczości powodowała, że ukazany w niej obraz, nawiązujący do faktycznego procesu Filomatów, stawał się wzniosłym obrazem całej martyrologii narodu polskiego. Scena widzenia księdza Piotra nadaje głęboki sens narodowym cierpieniom, włącza je w boski plan wybawienia narodów Europy spod panowania tyranów. Polska miała cierpieć na krzyżu trzech zaborców w imię wolności innych narodów. Teorie mówiące o Polsce jako o mesjaszu narodów, będące swoistą kontynuacją mitu przedmurza chrześcijaństwa, przyczyniały się do odwrócenia uwagi od konieczności rozwiązania poważnych problemów stojących na przeszkodzie niepodległości, takich jak na przykład kwestia uwłaszczenia chłopów. To właśnie przeciwko tej atmosferze protestował Norwid, mówiąc było w Ojczyźnie laurowo i ciemno czy też klaskaniem mając obrzękłe prawice.

Omawiając bolesny czas zaborów, warto zwrócić uwagę na pozytywne działanie mitu, który - jak każdy mit - nie niósł obiektywnych treści, a jedynie elementy rzeczywistości, które choć były prawdziwe, odzwierciedlały i podkreślały jedynie część postaw i zachowań opisywanych czasów i sytuacji. Mam tu na myśli twórczość Henryka Sienkiewicza, a zwłaszcza jego trylogię. Powieści te pisane ku pokrzepieniu serc, korzystające z „pozytywnych” treści sarmatyzmu, niewątpliwie pomogły przetrwać Polakom w trudnych chwilach.

Wydaje mi się, że epoka romantyzmu miała największy wpływ na tworzenie się polskich kaplic. Źródło swoich niepowodzeń Polacy prawie zawsze potrafią znaleźć „na zewnątrz”, a ewentualny rachunek sumienia odbywa się w drugiej kolejności. Nadanie w romantyzmie narodowym dziejom wymiaru niemal metafizycznego przyczyniło się do mitologizowania późniejszych krwawych polskich doświadczeń. Dobrym przykładem jest w tym miejscu „spór” między G. Herlingiem-Grudzińskim a T. Borowskim. Obaj autorzy, opisując ten sam koszmar rzeczywistości obozowej z czasów II wojny światowej, robią to w nieco odmienny sposób. Borowski pokazuje różne postawy ludzi, obrazując zezwierzęcenie człowieka, które jest efektem nie tylko olbrzymiego cierpienia, lecz również zwykłego wyrachowania. Grudziński zarzuca Borowskiemu niemoralność i w swoim Innym świecie kładzie nacisk na tragedię i cierpienie, które doprowadzają więźniów do barbarzyńskich zachowań. Myślę, że dużą przesadą byłoby uznanie Innego świata za mitologizację cierpienia, jednak różnica między tymi pisarzami jest znamienna.

Niewątpliwie kaplice niosą w sobie sporo zła, gdyż zawsze przekazują nieco zafałszowany obraz rzeczywistości byłej lub obecnej i jako takie mogą być groźne. Nie można ich jednak bezwzględnie krytykować i potępiać, ponieważ przekazują pewne zbiorowe emocje. Myślę, że poruszając temat naszych mitów narodowych, należy pamiętać o tym, że dzieje Polski szczególnie naznaczone były „niepokojem”. Warto w tym miejscu przypomnieć wiersz Zbigniewa Herberta Rozważania o problemie narodu. Poeta formułuje wątpliwości co do treści narodowych mitów, jednak konkluduje, mówiąc, że nie można przerwać okrwawionego węzła, w którym paradoksalnie widzi sedno więzi narodowej.

65. „Stał dwór szlachecki z drewna, lecz podmurowany.” Rola tradycji szlacheckiej w kształtowaniu polskiej kultury narodowej.

Tradycja odgrywała i odgrywa wielka rolę w życiu człowieka, ponieważ przekazuje obyczaje i poglądy przodków, które my z kolei powinniśmy wpoić naszym dzieciom. Zasady postępowania i obyczaje, przechodzące już od wieków z ojca na syna, ukształtowały polską kulturę. Dzięki niej właśnie przetrwaliśmy my - Polacy okres zaborców i trwamy do dziś jako odrębny naród. Już od czasów renesansu polskość utożsamiana była z tradycją szlachecką - sarmacką. Tradycja ta miała bowiem przez długie wieki, aż do XIX stulecia, największy wpływ na kulturę naturę narodową. Szlachta była to bowiem warstwa liczna, zamożna, wykształcona i dlatego jej właśnie tradycja promieniowała na resztę narodu. Warstwy takie, jak mieszczaństwo czy chłopstwo doszły do głosu znacznie później i wtedy dopiero również ich obyczaje i poglądy zaczęły rzutować na kulturę narodową.

Pierwszym pisarzem, w którego twórczości możemy odnaleźć kult tradycji szlacheckiej, jest Mikołaj Rej z Nagłowic, tworzący w końcu XVI wieku. W swoim utworze Żywot człowieka poczciwego przedstawił nam wzór życia młodego szlachcica, od dzieciństwa, poprzez wiek dojrzały, aż do późnej starości. Mikołaj Rej jako szlachcic ustosunkowuje się do szlachectwa w ogóle. W jednym z rozdziałów pisze, że poczciwy szlachcic nie powinien szczycić się nazwiskiem czy herbem. Według niego prawdziwe szlachectwo polega na przestrzeganiu cnót, prowadzeniu życia ziemiańskiego, rodzinnego, jak również na udziale w życiu politycznym. Jednym słowem, prawdziwym szlachcicem jest ten, który nie kala gniazda ojców.

W pierwszej części swojego dzieła Rej poucza, jak należy wychowywać młodego szlachcica, jakie nauki powinien on pobierać i jak ważną rolę powinny odgrywać w jego wychowaniu zasady postępowania, wpajane mu od dzieciństwa. Pokazuje również zasady postępowania, jakimi powinien kierować się szlachcic, wybierając małżonkę. A więc przyszła wybranka powinna pochodzić z rodziny szlacheckiej i wykazywać zdolności gospodarskie. Założenie rodziny wiąże się oczywiście z prowadzeniem życia ziemiańskiego we własnych włościach.

W utworze Żywot człowieka poczciwego Rej ze szczegółami opisuje, jak powinno wyglądać życie ziemianina, jakimi zajęciami powinien on się parać. Uzależnione muszą one być oczywiście od pór roku - natury. A więc wszelkie obyczaje, obrzędy i prace ściśle powinny być splecione z ziemiańskim życiem za tle natury.

Obyczaje szlacheckie i poglądy na życie przedstawione są również w utworze Jana Kochanowskiego Pieśń świętojańska o Sobótce. Autor przedstawia tutaj święto Sobótki, przypadające na najkrótszą noc w roku, noc św. Jana. Była to schrystianizowana forma dawnego obrzędu pogańskiego, związanego z kultem wody i ognia. Podczas tego święta przy ognisku lud i szlachta śpiewali, tańczyli, bawili się, głosząc pochwałę życia na wsi. W pieśniach panien ukazana jest tradycja szlachecka, obyczaje związane z pracami rolnymi w lecie i z zajęciami związanymi z jesienią i zimą. Wylicza tu również Kochanowski tańce wówczas modne, takie jak cenar czy goniony. Opisuje, w jaki sposób rodzina i czeladź spędzała czas wolny w długie, zimowe wieczory. Podkreśla wielką rolę gospodyni, matki, żony.

Sarmacka tradycja wielką wagę przywiązywała do wychowania w rodzinie następnych pokoleń, w duchu cnoty, uczciwości i pobożności.

A niedorości wnukowie,

Chyląc się ku starszej głowie,

Wykną przestawać na male

Wstyd i cnotę chować w cale

Tradycja szlachecka ukazana jest również w utworach pisarzy XVII wieku, np. Wacława Potockiego, a szczególnie w Pamiętnikach Jana Chryzostoma Paska. Wacław Potocki ceni tradycje przodków, ale krytycznym okiem spogląda na zniewieściałość i wady współczesnych sobie Polaków. Szczególnie w Wojnie chocimskiej, eposie rycerskim, ukazuje zalety dawnych Sarmatów, zwycięzców spod Chocimia w roku 1621, jak również tych, którzy wytyczali razem z Chrobrym granice dawnej Polski. Podkreśla ich odwagę, waleczność i to, że byli urodzonymi rycerzami.

Typowym Sarmatą był Jan Chryzostom Pasek, który w swoich Pamiętnikach przedstawia nam tradycję szlachecką. Jest człowiekiem bezkrytycznym wobec własnego stanu i żyje zgodnie z zaleceniami ojców i dziadów. W pierwszej części Pamiętników ukazuje wojenne tradycje szlachty polskiej, w drugiej zaś codzienne ziemiańskie życie. A więc opisuje swoje przygody i życie na wsi, przedstawia nam jednocześnie zwyczaje, upodobania, zasady postępowania i poglądy charakteryzujące szlachtę polską. I tak na przykład w jednym z rozdziałów opowiada historię zawarcia swojego małżeństwa. Zawierano je w domach szlacheckich w dość specyficzny sposób. Przyszły pan młody najpierw musiał wywiedzieć się, jaki majątek posiada jego wybranka, z jakiej pochodzi rodziny, jaka była jej matka, ponieważ uważano, że jaka mać, taka nać. Kiedy narzeczony przyjeżdżał z pierwszą wizytą, zwracał uwagę na gospodarność dziewczyny i porządek panujący w domu. Dopiero wtedy mógł sobie pozwolić na zachwycanie się jej urodą i decydował się na małżeństwo. Dla szlachcica najważniejsza była wiara, ziemia i rodzina. Wszystko inne pozostawało na drugim planie. Szlachta XVII wieku posługiwała się również językiem pełnym kolokwializmów, chcąc pochwalić się przed resztą narodu swoim wykształceniem.

Przełom XVIII/XIX wieku to okres szczególnie trudny dla Polski; wiąże się on z utratą wolności i popadnięcie przez nią w niewolę narodową. Dopiero wtedy Polacy przekonali się, jak bardzo ważna jest tradycja szlachecka, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Uświadomili sobie w pełni, że mimo niewoli, stanowią odrębny naród, który, na szczęście, różni się wszystkim od na przykład Rosjan: ubiorem, sposobem bycia czy myślenia. Tradycja szlachecka traktowana jest wówczas przez wszystkich Polaków jako ogólnonarodowe dobro. Tradycję szlachecką, która w okresie zaborów promieniowała na całe społeczeństwo, ukazał Adam Mickiewicz w swojej epopei Pan Tadeusz. W utworze Mickiewicz w sposób realistyczny przedstawił życie i obyczaje najważniejszej warstwy społecznej - szlachty polskiej. Szczególnie przedstawiciele starego pokolenia, jak: Sędzia Soplica, Wojski, Podkomorzy, Gerwazy, Protazy szanują tradycję sarmacką. Młodzi, choć szanują decyzje przodków, ulegają już czasem wpływom zachodnim. Szlachecka tradycja, w której na co dzień żyją mieszkańcy Soplicowa, to centrum polszczyzny. Szlachta zamieszkująca Soplicowo i pobliskie okolice w domu i poza nim posługuje się wyłącznie piękną polszczyzną - mową swoich ojców. Ubiera się w stroje sarmackie zarówno od święta, jak i na co dzień. Kontusz, pas złotolity, konfederatka czy wysokie buty były charakterystycznym strojem mieszkańców Soplicowa i jego gości. Szable, rapiery i szpady - to broń używana przez ówczesne pokolenie Polaków. Mieszkańcy Soplicowa, jak również ich goście, nie tylko posługiwali się polską mową, ale hołdowali polskim obyczajom.

Polskość ta nawet przejawiała się w architekturze i w umeblowaniu dworu szlacheckiego. Na wzór dawnych domów szlacheckich, Soplicowo było zbudowane z drewna na podmurówce, zaś ściany jego były pobielane. Za parkiem, obok dworu znajdowały się pomieszczenia gospodarcze. Na ganek wjeżdżało się przez bramę parku, która wciąż otwarta, przechodniom ogłasza, że gościnna i w gościnę zaprasza. A więc mieszkańcy Soplicowa hołdowali szlacheckiemu obyczajowi wielkiej gościnności, która z czasem zaczęła charakteryzować wszystkich Polaków.

Sędzia, gospodarz Soplicowa, dbał nie tylko o porządek i inwentarz, ale również o ludzi, którzy u niego pracowali. Zwykł on przyjmować gości z wielką serdecznością i częstować zgodnie ze staropolską gościnnością. W czasie jego nieobecności zastępował go Wojski.

Wyposażenie dworu w Soplicowie miało również charakter szlachecki - polski. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające polskich patriotów, takich jak: Kościuszko, Rejtan, Jasiński. W Alkowie stał stary zegar, który wygrywał Mazurka Dąbrowskiego.

W Soplicowie goście nie nudzili się. Uczestniczyli w spacerach, grzybobraniu. Na spacerze według dawnej tradycji polskiej obowiązywała hierarchia, z przodu szły dzieci z opiekunem, potem starszyzna. Za starszymi szły panny, o pół kroku z tyłu młodzież męska. Porządek obowiązywał również w czasie wspólnych posiłków, do których przywiązywali Polacy wielką wagę. Goście wchodzili do jadalni w zależności od wieku i zajmowanego stanowiska. Główne miejsce przy stole zajmował Podkomorzy, ponieważ piastował najwyższy urząd. Obok niego zasiadał Sędzia, tuż przy Bernardynie. Przed rozpoczęciem posiłku odmawiany był po łacinie krótki pacierz, świadczy to, że Polacy byli ludźmi religijnymi. Spożywanie wieczerzy odbywało się w absolutnej ciszy. Podawano staropolskie potrawy. Porę posiłków obwieszczał gościom dzwon, tak było w licznych dworach we zwyczaju - pisze poeta.

W Soplicowie panował zwyczaj zbierania grzybów. Na grzybobranie zakładano ubiory codzienne, czasem nawet zbieranie grzybów miało charakter konkursowy. Największym zainteresowaniem ze strony panów cieszyły się polowania. Już dzień wcześniej szykowano się na nie. Zwoływano naganiaczy i przygotowywano psy myśliwskie. Przewodnikiem polowania był Wojski, który rozpoczynał i kończył je trąbieniem w róg. Zawsze po polowaniu był gorący posiłek, na którym podawano staropolski bigos i popijano wódką gdańską.

Mieszkańcy Soplicowa byli bardzo przywiązani do starych szlacheckich obyczajów, co obserwujemy na każdej stronie utworu. I tak na przykład zaręczyny Tadeusza i Zosi odbywają się na murawie, gdzie ma odbyć się następnie uczta. Tadeusz i Zosia, choć z możnego rodu, do stołu nie zasiedli, ponieważ częstowali okolicznych włościan - starożytny był zwyczaj, iż dziedzice nowi na pierwszej uczcie sami służyli ludowi. Przykład ten ukazuje nam wyraźnie, jak tradycja szlachecka stawała się ogólnonarodową. Na uczcie zaręczynowej podawano tylko potrawy polskie, które Wojski kazał przygotować według starej księgi pt. Kucharz doskonały. W czasie tej uroczystej biesiady, jak to było w zwyczaju staropolskim, wznoszono wiwaty na cześć wodzów napoleońskich, przyszłych wyzwolicieli Polski. Obyczaj staropolski nakazywał zaręczać się i żenić przy wiejskiej muzyce. W taki sposób tradycja szlachecka mieszała się z tradycjami ludowymi. Na murawie tańczono tańce takie jak polonez czy mazur. Szczególnie uroczystym tańcem był polonez, którego w trakcie zaręczyn Tadeusza i Zosi poprowadził sam Podkomorzy z lekka zarzuciwszy wyloty kontusza.

Jak więc widzimy, Soplicowo promieniowało szlachecką kulturą na całą okolicę, przekazując innym warstwom wszystko, co było w niej najlepsze.

Na przełomie XIX i XX wieku związki tradycji szlacheckiej z ludową ukazał Stanisław Wyspiański w swoim wielkim dramacie Wesele. Pan Młody, Lucjan Rydel, inteligent wywodzący się ze szlachty, żeni się z dziewczyną wiejską, mieszkającą w podkrakowskiej wsi Bronowice. Młodzi wyprawiają swoje wesele „na nutę” szlachecko-chłopską. W dworku szlacheckim, którego właścicielem był Gospodarz, spotykamy się z wystrojem wnętrz typowym dla izby chłopskiej. Znajduje się tam łoże z pierzyną i poduszkami, obrazy świętych i Matki Bożej. Obrazy Matejki, wiszące na ścianie, wskazują jednak na rodowód szlachecki mieszkańców tego dworu. Znajdują się tam również książki i biurko.

W taki oto sposób wszystko, co było najlepsze w tradycji szlacheckiej, przenikało do kultury narodowej i wraz z tradycją ludową stało się esencją polskości. Dzięki tradycji właśnie udało się Polakom przetrwać około 150 lat niewoli i zbudować w okresie międzywojennym nową Polskę.

66. Starożytny rodowód humanizmu i jego artystyczna realizacja w poezji Jana Kochanowskiego.

Renesans - tym historyczno-literackim terminem, określającym epokę przypadającą na XV wiek i częściowo wiek XVI, po raz pierwszy świadomie posłużyli się uczeni w XIX wieku. Początkowo oznaczać miało ono odrodzenie się kultury i literatury antycznej, później jego wymowę poszerzono o symboliczne odrodzenie się ludzkości. Renesans bowiem sięga do doświadczeń antycznych, mówi się, że „wskrzesza jego duszę”. Ideały grecko-rzymskie zyskują współczesny, odpowiadający XV-XVI w. wyraz. Wśród tych ideałów centralne miejsce wyznacza się człowiekowi - rozumnemu twórcy kultury; z zafascynowania antyczną wiedzą o człowieku, poznawanej za pośrednictwem starożytnych pisarzy, filozofów, rodzi się pojęcie humanizmu. Zgodnie z nim wzorcem kultury jest dorobek epoki starożytnej, należy więc rozwijać studia nad literaturą klasyczną, kształcić umysł, zgłębiać wiedzę.

Humanizm dowartościowuje człowieka, głosi wiarę w jego rozum i możliwości. Humanizm otwiera człowiekowi drogi, zamykane dotąd przez średniowieczne normy. Życie ziemskie nabiera wartości, zaakceptowany zostaje człowiek ze swoimi skłonnościami, doceniane jest jego działanie. Ucieczka przestaje być występkiem. Zdaniem Terencjusza staje się swego rodzaju wykładnikiem moralnym: Człowiekiem jestem, więc nic co ludzkie nie jest mi obce. Przestaje funkcjonować zasada anonimowości, człowieka traktuje się imiennie, indywidualnie.

Antyczna wiedza o człowieku była inspiracją dla ludzi renesansu, a starożytne filozofie stały się bazą dla nowego nurtu. Humanizm jest bowiem połączeniem dwóch najistotniejszych szkół filozoficznych - stoicyzmu i epikureizmu, funkcjonuje na zasadzie „złotego środka”, propagowanego przez Horacego. Epikureizm wniósł za sobą szeroko rozumianą tolerancję na ziemskie zachowania człowieka, zachęcił do czerpania przyjemności z doskonałego dzieła bożego. Stoicyzm natomiast nakłaniał do życia harmonijnego, zalecał umiar, rozsądek, panowanie nad emocjami. Cnotę i spokój wznosił ponad przyjemność.

Wybitnym przedstawicielem polskiego renesansu, a zarazem czołowym humanistą-koracjonistą, był Jan Kochanowski. Wszechstronnie wykształcony, tzw. „poeta doctus”, studiujący literaturę, znający filozofię i języki starożytne, stawiał człowieka w centrum zainteresowania myśli. Jego poezja, podobnie jak liryka Horacego, odznacza się bogactwem refleksji, dążeniem do doskonałości formy oraz filozoficznym podłożem. Utwory J. Kochanowskiego, a zwłaszcza fraszki i pieśni, są zróżnicowane emocjonalnie i nastrojowo. Część stanowi afirmacja życia ze wszystkimi jego ziemskimi elementami, inne natomiast - ubolewanie nad ciężkim losem człowieka, poszukiwacza sensu bytu. Kochanowski poszukuje filozofii łączącej elementy stoicyzmu i epikureizmu; od pochwały zabawy przechodzi do rozważań na temat cnoty i godności. Za Horacym powtarza twierdzenie o braku wpływu człowieka na zapisane mu losy. Bezsensem jest zastanawianie się nad tym, co przyniesie następny dzień, wpływ na to ma tylko Bóg czy Fortuna, a człowiek nie jest w stanie tego przewidzieć.

Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba, Kiedy się człowiek troszczy więcej, niźli trzeba.

Nie należy zastanawiać się nad przyszłością, gdyż jedyną pewną rzeczą, której możemy się spodziewać, jest śmierć. Pamiętając o niej, korzystajmy z życia. Wydaje się, że między strofami Pieśni IX Jana Kochanowskiego powtarza się motto Horacego carpe diem. Wszak, jak powtarzał ten rzymski poeta, bez względu na posiadane cnoty, tryb życia czy bogactwo i tak umrzemy, dlatego jedyną słuszną drogą jest chwytanie każdej chwili i maksymalne jej wykorzystywanie. Życie bowiem przemija bardzo szybko, poddane jest cyklicznemu rytmowi natury. Więc baw się za młodu, przeżyj miłość, ciesz się sztuką, winem i wolnością, bo:

Nie zawżdy piękna Zofija,

Róża kwitnie i lelija;

Nie zawżdy człek będzie młody

Ani tej, co dziś urody.

Toteż Kochanowski proponuje zabawę w miłym towarzystwie, przy obficie zastawionym stole i butelce dobrego wina. Zgodnie z duchem renesansu Kochanowski mówi: miło szaleć, kiedy czas ku temu, przestrzega jednak, aby pośród zabawy i uciechy zachować trzeźwość umysłu, spokojnie i rozumnie podchodzić do rzeczywistości, a w każdej sytuacji pamiętać o umiarze.

A nigdy nie zbłądzi,

Kto tak umysł zarządzi,

Jakoby umiał szczęście i nieszczęście znosić.

Dystans wobec życia, stateczne i rozumne szczęście to wyraźne przejawy stoicyzmu w twórczości Kochanowskiego. Tak samo sklasyfikować można ideę odrzucającą dobra materialne, które, w przeciwieństwie do cnoty, nie dają człowiekowi szczęścia i wewnętrznego spokoju.

Bogactwa nie przydały wpadwszy gdzie między skały;

Tak ja bezpiecznym sercem i pełen otuchy W równej fuście popłynę przez morskie rozruchy.

O ile sprawy doczesne człowieka, dobra materialne, bogactwa przemijają wraz z jego lub jego bliskich śmiercią, o tyle pamięć o nim trwać może wiecznie. A żeby tę pamięć zapewnić sobie, należy przysłużyć się ludzkości, zyskać sławę.

Służymy poczciwej sławie - a ona stanie się dla nas trwalszym niż ze spiżu pomnikiem.

Kochanowski znał wartość swojej poezji i miał nadzieję, że pamięć o nim, jako o poecie, nie skończy się wraz z jego śmiercią. Non omnis moriar - pozostanie na ziemi jego cząstka, w sercach i rozumach ludzi będzie żył tak długo, jak długo jego dzieła będą czytane.

Proszę, niech za mną zaraz

me rymy nie giną

Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słyną.

Zgodnie z duchem humanizmu Kochanowski proponował ocenę ludzi nie według ich wyglądu czy majątku, ale na podstawie ich wiedzy i kultury. Nade wszystko chwalił cnotę, która jest najwyższą wartością człowieka, darem bożym, najcenniejszą nagrodą, jaką może otrzymać człowiek.

Cnota (tak jest bogata) nie może wziąć szkody

Ani się też ogląda na ludzkie nagrody;

Sama ona nagrodą i płacą jest w sobie

I krom nabytych przypraw świetna w swej ozdobie.

Sposobu na szczęście szukał Kochanowski w starożytności. Podążał śladami Horacego, kierował się jego filozofią w poszukiwaniach właściwej drogi życia. Uważał, że życie trzeba przeżyć jak najlepiej, zachowując jednocześnie równowagę duchową, spokój i trzeźwość umysłu. Proponował życie zgodne z naturą, zbliżenie się do przyrody - źródła mocy, a zarazem relaksu.

Forma utworów Kochanowskiego zaczerpnięta jest także ze starożytności. Pieśni, jeden z gatunków, jakie stosował, to gatunek literacki ukształtowany pod wpływem liryki Horacego, który zebrał ich około 100 w tomiku Carmina sive Odarum libri IV. Odznaczają się one różnorodnością i bogactwem tematów. Inspirowany tą twórczością, Kochanowski pragnął stworzyć podobny zbiór wierszy. Na grunt polski przeniósł także unowocześnioną wersję antycznego epigramatu, nazywając go fraszką (z wł. gałązka). Dzięki Janowi Kochanowskiemu stała się ona z czasem określeniem konkretnego gatunku literackiego.

Szukając poetyckiego wyrazu dla swych uczuć po stracie córki, sięgnął Kochanowski do antycznej tradycji żałobnej i wykorzystał technikę trenu.

Bezpośrednim nawiązaniem do tej epoki jest także Odprawa posłów greckich (mimo licznych nowatorskich rozwiązań), nie tylko ze względu na tematykę. Poeta wzorował się na Mitologii, Iliadzie, Odysei i innych starożytnych utworach. Swoją córeczkę Urszulkę porównał poeta do greckiej poetki Safony, W wierszu Ku muzom zwraca się z prośbą o natchnienie, a Fatum obarcza odpowiedzialnością za ludzkie losy.

Kochanowski, mimo inspiracji antykiem, nadał jednak swoim utworom specyficzny, odmienny i niepowtarzalny charakter. Zgodnie z renesansowymi i humanistycznymi przekonaniami był indywidualnością obdarzoną poetyckim talentem. Posiadanie umiejętności twórczych w dziedzinie literatury stawia go ponad tłumem, daje moc kreacji i czyni go wiecznym.

67. Subiektywne postrzeganie świata - pamiętniki i motywy autobiograficzne w literaturze.

Utwory o charakterze autobiograficznym i pamiętnikarskim zajmują znaczące miejsce w literaturze od czasów najdawniejszych po współczesne. Wielu autorów gustowało w takich właśnie formach wypowiedzi, ponieważ wówczas mogli ukazać świat, który ich otaczał, i jego problemy przez pryzmat własnych, subiektywnych spostrzeżeń i odczuć.

Już w czasach renesansu, kiedy to autorzy świadomie zaczęli podpisywać się pod swoimi dziełami, znajdujemy sporą ilość utworów o charakterze autobiograficznym. Szczególnie w twórczości wielkiego poety XVI wieku Jana Kochanowskiego odnajdujemy wiele utworów tego typu. Fraszki, pisane na dworze królewskim, jak i w Czarnolesie, nazywają niektórzy krytycy pamiętnikiem lirycznym poety. Niektóre z nich, jak Do gór i lasów, mają wyraźnie charakter autobiograficzny, inne zawierają tylko pewne motywy z biografii pisarza. W wyżej wspomnianej fraszce opisuje poeta całe swoje życie: młodość i studia poza granicami kraju, dalekie podróże i przygody, także swoje życie na dworach magnackich i królewskim, na którym pełnił funkcję sekretarza. Autor fraszki opisuje, jak został księdzem i choć nie miał wyższych święceń kapłańskich, otrzymywał jednak beneficjum z probostwa katedralnego. We fraszce tej przyrównuje się poeta do Proteusa - greckiego bożka wodnego, który dowolnie odmieniał swoją postać. Jan Kochanowski napisał tę fraszkę po powrocie do majątku, po wielu latach nieobecności w rodzinnych stronach. Był już wtedy człowiekiem w średnim wieku i jak sam pisze o sobie, ma w głowie srebrne nici. I może dlatego, że zna już dobrze życie, bo przeżył tak wiele, zdaje sobie sprawę, iż należy cenić każdą chwilę, którą ono niesie. Powtarza więc za swoim ulubionym poetą rzymskim Horacym, że najchętniej przebywa z tymi, którzy umieją właściwie wykorzystać czas - chwilę. Spojrzenie na życie zawarte w tej fraszce ma więc wyraźnie subiektywny charakter. Poeta humanista cieszy się z niego, potrafi je cenić i odpowiednio opisać.

Fraszka O doktorze Hiszpanie opowiada o tym, jak Jan Kochanowski - dworzanin królewski - zabawiał się z kolegami, pijąc wino i weseląc do woli. Krytykuje w niej poeta nadmierne pijaństwo, ale jednocześnie pochwala godziwą rozrywkę, która, według niego, należała się również ludziom poważnym i uczonym.

Również większość fraszek miłosnych powstała na dworze królewskim, kiedy poeta, jeszcze młody, miał czas i energię na przeżywanie miłosnych zgryzot. Dowiadujemy się z nich, jak przeżywał sukcesy i porażki miłosne poeta humanista XVI wieku. Część fraszek powstaje już później w okresie czarnoleskim. Opowiadają one o życiu Jana Kochanowskiego w domowych pieleszach, kiedy założył rodzinę i cieszył się z jej posiadania.

We fraszce Na dom w Czarnolesie prosi Boga, do którego często zwracał się jako człowiek głęboko wierzący, nie o bogactwa i zaszczyty, ale skromne i dostatnie życie w swej rodzinnej posiadłości. Chciałby się w niej bowiem zestarzeć i do późnych lat cieszyć czystym sumieniem i życzliwością ludzką.

Bardzo wiele fraszek poświęcił poeta swojej twórczości. W jednej z nich zwraca się do Muz - opiekunek sztuki - z prośbą o obdarzenie go talentem. Jako prawdziwy humanista, pragnie bowiem, aby jego rymy nie zginęły z nim razem, ale przynosiły mu sławę jeszcze po śmierci.

Również w pieśniach odnajdziemy wiele wątków autobiograficznych, które sporo mówią o życiu poety. Wyraźnie autobiograficzny charakter ma cykl Trenów Jana Kochanowskiego, w których opisał on historię choroby i śmierci swojej ukochanej córki Urszulki. Przedstawia w nich poeta przeżycia ojca po śmierci dziecka, załamanie psychiczne, które doprowadza nawet do zwątpienia w wiarę i zbawienie. Uświadomienie sobie jednak, że dziecko już nie cierpi, ale jest szczęśliwe w niebie, powoduje uspokojenie się poety i pogodzenie z tą straszną tragedią. Dom rodzinny pusty i smutny - oto jak ukazał nam rzeczywistość poeta przez pryzmat tragedii, którą przeżył.

Okres baroku - wiek XVII obfitował w ciągłe wojny i utarczki rycerskie. Dlatego w okresie tym powstało wiele dariuszy i pamiętników, pisanych często przez szlachtę, która niewiele wspólnego miała z pisarstwem. Niewątpliwie najlepszymi okazały się, wydane dopiero w XIX wieku, Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska. Nie był on szlachcicem szczególnie wykształconym - nauki pobierał bowiem w kolegium jezuickim w Rawie. W swych Pamiętnikach, które spisał na stare lata, opisywał w sposób barwny, jak walczył jako żołnierz pod dowództwem Czarnieckiego przeciw Szwedom i Rakoczemu. Przedstawił również wyprawę do Danii i wojnę przeciw Moskwie. Po latach osiedlił się u siebie na wsi, ożenił i dla potomnych w Pamiętnikach przedstawił dzieje swego bujnego żywota. Pamiętniki, choć nie mają wartości historycznej, są jednak kopalnią wiedzy o epoce baroku - życiu szlachty w XVII wieku, jej obyczajach i języku. Świat i jego problemy przedstawione w Pamiętnikach są subiektywne, przedstawia je bowiem i opisuje szlachcic-Sarmata, który ma poglądy zdecydowanie konserwatywne.

Epoka romantyzmu wręcz gustowała w utworach autobiograficznych, w których autor ukazywał świat przefiltrowany przez własne przeżycia. A wiemy, jak wielkimi indywidualistami byli romantycy. Wyraźnie taki właśnie charakter ma dramat romantyczny Adama Mickiewicza, który powstał w Wilnie w 1823 roku - II i IV część Dziadów. Zwłaszcza część IV jest liryczną spowiedzią poety, dotyczącą historii jego uczucia do Maryli Wereszczakówny i tragicznego końca tej miłości - kiedy jego ukochana wyszła za mąż za bogatego ziemianina W. Putkamera. Z utworu przebija żal do kobiety, która dla bogactwa i stabilizacji życiowej wyrzekła się miłości. Gustaw to sam Adam Mickiewicz, który „umarł dla świata”, i po stracie ukochanej kobiety błąka się samotnie po świecie. Wiemy z życiorysu Mickiewicza, że on również po wyjściu za mąż Maryli myślał o samobójstwie. Kobieta-mężatka, szukająca w noc zauszną na cmentarzu duszy byłego kochanka - to Maryla.

W Rosji na wygnaniu powstaje utwór, który jest pamiętnikiem lirycznym poety-romantyka z podróży po Krymie. W Sonetach krymskich opisuje Mickiewicz to, co widział i przeżywał podczas swej wędrówki, a także niekończącą się tęsknotę za Polską - Litwą.

III część Dziadów, która powstała po upadku powstania listopadowego w Dreźnie w 1832 roku, to utwór-dokument. Przedstawił w nim poeta historię procesu Filomatów i Filaretów z roku 1823, ich zsyłkę na Sybir, gdzie pomarli z zimna i głodu i skąd nigdy nie powrócili do kraju. Sam Mickiewicz został wówczas wraz z innymi aresztowany. W utworze występuje on jako Gustaw, który dojrzewa i staje się Konradem, poświęcającym życie walce o sprawę narodową. Postacie oprawców - Rosjan i Polaków - są również w dramacie autentyczne. Są to senator Nowosilcow, doktor Becú, ojczym J. Słowackiego, i doktor Wacław Pelikan - profesorowie Uniwersytetu Wileńskiego.

Poeta przedstawił część swego życia, swej młodości, kiedy wraz z kolegami, aresztowany bez podstaw, cierpiał maltretowany przez zaborców, ale i zarazem dojrzewał politycznie. Idea podporządkowania życia osobistego sprawie narodowej - oto subiektywne widzenie tych problemów przez poetę.

Pan Tadeusz - największa epopeja polska, zawiera również akcenty autobiograficzne. Zwracając się w Inwokacji z modlitwą do Matki Bożej, poeta przypomina sobie chorobę z okresu dzieciństwa i to, że zrozpaczona matka ofiarowała go pod Jej opiekę. W Epilogu opowiada o przyczynach powstania utworu: o sporach emigracyjnych w Paryżu i chęci przeniesienia się, chociaż w wyobraźni, do kraju dzieciństwa - Litwy. Przypomina szczęśliwe dni, kiedy w roku 1812 wkroczyły na Litwę, wraz z oddziałami francuskimi, Legiony Polskie. Mickiewicz pamiętał, miał wtedy 14 lat i cieszył się wraz z innymi, gdy zobaczył po raz pierwszy mundury polskie. Kraj lat dziecinnych przedstawiony jest więc w Panu Tadeuszu bardzo subiektywnie. Opisywana Litwa widziana jest tu przez pryzmat tęsknoty za ojczyzną poety-emigranta, do której nie mógł powrócić.

Wyraźnie autobiograficzny charakter mają również Liryki lozańskie Adama Mickiewicza, pisane już w wieku dojrzałym, kiedy to poeta pracował na uniwersytecie w Lozannie. Zwierza się w nich czytelnikowi ze swojego życia. Młodość ocenia jako durną i chmurną, zaś lata dojrzałe jako okres klęski. Jest to również spojrzenie na życie z pozycji poety-emigranta, który wraz z całym narodem poniósł klęskę w walce o wolność i dlatego tak, a nie inaczej oceniał własną egzystencję.

Sporo momentów autobiograficznych odnajdujemy w Kordianie Juliusza Słowackiego. Zwłaszcza młodość głównego bohatera i fakty z nią związane przypominają nam ten okres życia samego poety. Kordian, podobnie jak J. Słowacki i jego przyjaciel L. Spitznagel, przeżywa nieszczęśliwą miłość do Ludwiki Śniadeckiej. Poczucie samotności i niemożność działania doprowadzają Ludwika S. do samobójstwa. Wiele przygód i przemyśleń Kordiana ma swe źródło w przeżyciach i refleksjach samego poety.

W Grobie Agamemnona, który jest fragmentem poematu Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, opisuje poeta wędrówkę po Grecji i swoje przemyślenia dotyczące losów Polski. Straciła ona nadzieję na odzyskanie niepodległości wraz z upadkiem powstania listopadowego. Poeta usprawiedliwia się w tym utworze, że sam nie wziął w nim udziału i czuje się z tego powodu winny.

W Hymnie, pełnym nostalgii emigracyjnej, opisuje swoje podróże po Aleksandrii. Czuje się tułaczem i emigrantem, tęskniącym za krajem, do którego nie może powrócić ze względów politycznych.

Nie-Boska komedia Zygmunta Krasińskiego jest również utworem o charakterze autobiograficznym, zwłaszcza jej I część. Życie rodzinne hrabiego Henryka zawiera wiele elementów z życia samego Krasińskiego, a nawet jego rodziców. Podobnie jak Orciowi, również i samemu poecie groziła ślepota i leczył się u okulistów, aby nie dopuścić do kalectwa. Hrabia Henryk, podobnie jak Z. Krasiński, broni arystokracji i wypowiada się ostro przeciwko rewolucji społecznej. Arystokrata - Krasiński momentami oceniał nawet surowo klasę, z której się wywodził, jednak to właśnie z jej punktu widzenia ocenił rewolucję społeczną.

Jak więc widzimy, niemal cała literatura romantyczna przesycona była wątkami autobiograficznymi, ponieważ pisarze tej epoki najchętniej ukazywali życie w sposób subiektywny - poprzez własne przeżycia i przemyślenia.

Twórcy epoki pozytywistycznej byli mniej wylewni i mniej pisali o sobie w swoich utworach. Lalka, wielka realistyczna powieść Bolesława Prusa, zawiera jednak Pamiętnik starego subiekta. Jest to próba innego, subiektywnego spojrzenia na Warszawę i ludzi żyjących w tym mieście w II połowie XIX wieku - poprzez pryzmat przeżyć i przemyśleń idealisty i romantyka Ignacego Rzeckiego. Wychowany w czasach romantyzmu, w kulcie Napoleona, na zawsze pozostanie człowiekiem biorącym udział w każdym zrywie narodowym, czy to w roku 1848, jako młody człowiek - osobiście, czy jako starszy już mężczyzna, popierający tylko uczestników powstania 1863 roku - St. Wokulskiego i studentów. Nawet będąc już zupełnie starym człowiekiem, będzie subiekt Rzecki szukał w gazetach konfiguracji politycznych na arenie międzynarodowej, które umożliwić mogą Polsce odzyskanie niepodległości. I mimo że z czasem nabył bohater wiele cech typowych dla pozytywisty, pozostał do śmierci idealistą brzydzącym się lichwą, nieuczciwością i zarabianiem pieniędzy.

Modernizm, podobnie jak romantyzm, gustował w utworach autobiograficznych, zawierających wynurzenia autorów. Jan Kasprowicz już pierwsze swoje utwory, sonety Z chałupy, poświęcił rodzinnej wsi - Szymborzu. Ukazał panującą tam biedę i nędzę oraz trudną drogę dziecka wiejskiego do szkoły. Przeżył biedę osobiście i pewnie dlatego tak wzruszająco potrafił ją opisać.

Wyraźnie autobiograficzny charakter ma Wesele Stanisława Wyspiańskiego. Opisuje w nim poeta wesele kolegi z ławy szkolnej Lucjana Rydla, na które był zaproszony. Bohaterami dramatu uczynił wielu swoich przyjaciół - i tych pochodzących ze wsi, i tych z miasta. Jego spojrzenie na współczesnych, zarówno chłopów jak i panów, było krytyczne. Było to spojrzenie poety malarza, który potrafił dostrzec w społeczeństwie jego zasadnicze wady. Swoje spostrzeżenia i wizje wyraził w sposób symboliczny i malarski.

Szczególnie obfitujące w pamiętniki, wspomnienia i utwory autobiograficzne okazały się czasy po II wojnie światowej. Pisarze tego okresu uważali, że forma dokumentu będzie najbardziej odpowiednia do opisania tych strasznych „czasów pogardy”, kiedy to Polacy, napadnięci z dwóch stron przez sąsiadów, Niemców i ZSRR, cierpieli, ginęli i walczyli w obozach niemieckich i sowieckich. Rzeczywistość w łagrach sowieckich ukazał Gustaw Herling-Grudziński, który sam przez kilkanaście miesięcy był ich więźniem. Miał więc możność poznania życia obozowego: od aresztowania i śledztwa, po wyczerpującą pracę fizyczną i niszczenie moralne więźniów. Wyniszczenie fizyczne doprowadzało do działania na psychikę i łamało charaktery ludzi, pozbawiając ich szansy powrotu do normalnego życia. Pisarz ukazał, jak stalinowska machina planowo niszczyła miliony ludzi, z reguły niewinnych, Rosjan i Polaków. Mimo wszystko jednostki próbowały zachować człowieczeństwo, ocalić wartości, takie jak przyjaźń czy miłość. Niektórzy więźniowie znajdowali ukojenie w religii, inni popadali w obłęd, uciekając od strasznej rzeczywistości tego „innego świata”.

Gustaw Herling-Grudziński okazał się pisarzem moralistą. Uważał, że mimo koszmaru obozów, człowiek nie przestał być człowiekiem, ponieważ cenił wartości wynikające z religii i moralności chrześcijańskiej. Był moralistą, ponieważ sam przeżył koszmar łagrów, pozostając jednak człowiekiem.

Zupełnie inną w swojej wymowie była proza Tadeusza Borowskiego, a zwłaszcza Opowiadania. Zrodziły się one z listów do narzeczonej Marii, która wraz z pisarzem przeżyła „piekło” Oświęcimia. Już pierwsze opowiadanie Pożegnanie z Marią zawiera opisy przedstawiające życie Tadeusza i Marii w okresie okupacji: pracę zarobkową, studia na tajnym uniwersytecie, pracę twórczą, drukowanie tajnych gazetek. W opowiadaniach obozowych zawarł autor wiele momentów autobiograficznych. T. Borowski opisuje faszystowską machinę obozową w sposób niezwykle subiektywny. Stwierdza, że przetrwać je mógł tylko ktoś, kto myślał tylko i wyłącznie o własnym losie. Niewiele więc było w nich miejsca na bohaterskie gesty, które zdarzały się niezmiernie rzadko.

Chcę wspomnieć w tej pracy jeszcze jeden utwór: Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego. Opisuje w nim pisarz, dzień po dniu, swoje przeżycia z czasów powstania warszawskiego. Ale powstanie ukazane w tym utworze to nie walka na barykadach i konieczna śmierć. To świadome odrzucenie etosu żołnierza przedstawionego przez poetów z „pokolenia Kolumbów”. Myślę, że i taki rodzaj spojrzenia na powstanie, bardzo subiektywny, był jednak potrzebny, ponieważ poszerzał prawdę o tych trudnych czasach.

Rozmowy z katem Kazimierza Moczarskiego są także utworem autobiograficznym. Można je zaliczyć do literatury faktu, z której wyłania się postać hitlerowskiego zbrodniarza - J. Stroopa.

Starałam się pokazać w swojej pracy utwory o charakterze pamiętnikarskim i autobiograficznym, które zajmowały zawsze znaczące miejsce w literaturze polskiej. Szczególnie cenione były w czasach i epokach, które przywiązywały wagę do subiektywnego postrzegania świata. Na takie postrzeganie stać jednak było jedynie wybitne indywidualności, które miały odwagę akcentować swoją odmienność.

68. Świat wartości biblijnych i ich kontynuacja w literaturze i sztuce późniejszych epok.

Ogromna ilość dzieł traktuje o tym, co dobre, a co złe, prezentuje wzorce i antywzorce postaw ludzkich, zawiera pouczenia i zestaw norm etycznych - bezpośrednio lub parabolicznie.

Biblia - najstarsza księga świata - zawiera nie tylko dekalog przykazań, ale również wiele wzorów ludzkich losów i postaw. Jest ona świętą księga wyznawców judaizmu(Stary Testament) i chrześcijan (Stary i Nowy Testament), lecz jest również skarbnicą prawd etycznych dla ludzi wszelkich wyznań, naucza bowiem podstawowych norm, takich jak miłość bliźniego.

Klasycznym archetypem (prawzorem) jest Księga Rodzaju, która może być interpretowana jako porządkowanie przez Boga rzeczywistości. Człowiek stworzony przez Boga jest kreatorem, ma kontynuować dzieło stworzenia, dokonywać wyboru pomiędzy dobrem i złem.

Motyw ogrodu symbolizuje ład, harmonię, porządek, dobro i bezpieczeństwo. Pierwsi ludzie żyli w nim i zostali z niego wypędzeni na skutek nieposłuszeństwa wobec Boga. Symbolizuje on w literaturze raj, a także tęsknotę człowieka do utraconego szczęścia.

Motyw Kaina i Abla, pierwsze bratobójstwo, ukazuje, że w człowieku oprócz dobra drzemią siły zła. Czyn Kaina świadczy o tym, że nie zawsze jest on w stanie się przeciwstawić. Pokory, cierpliwości w cierpieniu i bezgranicznego zaufania w dobroć, miłość i nieomylność Boga uczy z kolei postawa Hioba. Nie buntuje się on przeciwko woli Najwyższego, znosi z godnością drwiny i szyderstwa innych ludzi. Za stałość swoich przekonań, siłę wiary zostaje wynagrodzony szczęściem już na ziemi.

Inne wzory postaw zawierają postacie Józefa czy choćby Chrystusa. Najważniejszym jednak przesłaniem, zwłaszcza Nowego Testamentu, jest miłość człowieka do Boga i człowieka do człowieka, która jest fundamentem wszelkiego dobra. Do jednej z przypowieści ewangelicznych nawiązuje chociażby obraz Rembrandta Krajobraz z miłosiernym samarytaninem.

Literatura i sztuka późniejszych epok pełnymi garściami czerpała z wartości ukazywanych przez Biblię. I tak choć wiele pouczeń z literatury parenetycznej średniowiecza uległo już dezaktualizacji, jednak są treści, które i dziś nie pozostały nam obce. Miłość do świata, poczucie więzi z przyrodą, wiara radosna i postawa człowieka szczęśliwego, cieszącego się życiem - oto co możemy czerpać z Kwiatków św. Franciszka z Asyżu. Ciesz się pięknem świata i nie krzywdź nikogo - oto wartości moralne, jakie odnajdujemy w tym utworze.

Innym dziełem, które traktuje o sprawach ludzkich nieprzemijających, takich jak zło, zbrodnia, miłość, jest Makbet Szekspira. Dramat ukazuje, jak nakręca się machina zbrodni, a zło rodzi zło. Przestrzega jednocześnie, że człowiek strzec się powinien ukrytych w nim namiętności, ambicji i pożądania władzy, ponieważ może on zniszczyć samego siebie.

Literatura okresu romantyzmu zwraca uwagę odbiorcy na dwuznaczność pewnych czynów, na trudność dokonywania wyborów, na to, jak dobro i zło potrafią być do siebie podobne. Machiavelli usprawiedliwiłby czyn Konrada, który - według kodeksu rycerskiego - dopuścił się zdrady. Ale przecież wallenrodyzm stał się metodą walki o wolność, ponieważ dla własnej ojczyzny trzeba być lwem i lisem, pisał Mickiewicz.

W końcu XIX wieku powstały Hymny J. Kasprowicza, w których autor rozważa pojęcie grzechu, zła i odpowiedzialności człowieka za własne czyny. Poeta-modernista buntuje się przeciw tej odpowiedzialności i ma pretensje do Boga o to, że zło i cierpienie wpisał w los świata i człowieka. Powieść F. Dostojewskiego pt. Zbrodnia i kara, na przykładzie Raskolnikowa-mordercy, przeprowadza dogłębną analizę zbrodni i jej konsekwencji psychologicznych.

Literatura XX wieku wielokrotnie porusza temat norm etycznych obowiązujących człowieka. Zwłaszcza utwory dotyczące II wojny światowej: Nałkowskiej, Borowskiego, Herlinga-Grudzińskiego ukazują erupcję zachowań nieludzkich, ale również i postaw głęboko humanitarnych. Przedstawiają one walkę człowieka ze złem, zastanawiają się także nad odpowiedzialnością jednostki za dzieje ludzkości, rozważają prawdę o istocie ludzkiej.

Wieża i Inny świat G. Herlinga-Grudzińskiego, choć dotyczą różnych miejsc i epok, jednak przedstawiają ten sam problem - sprawdzian człowieka w warunkach straszliwych prób: choroby, samotności, cierpienia, obozu. Lebrasso jest chory na trąd, ludzi łagru gnębią choroby, głód i strach. Autor stawia więc swoich bohaterów w sytuacjach ostatecznych, aby tym bardziej pytać o miłość bliźniego, czyli te prawdziwe wartości, które są miarą człowieczeństwa.

W zbiorze esejów Przed nieznanym trybunałem autor (J. J. Szczepański) rozważa podstawowe kwestie moralne: dobro i zło. Dochodzi on do przekonania, że każdy człowiek odpowie za czy-ny swojego życia przed nieznanym właśnie trybunałem.

Utworów, które mogą kształtować ludzką moralność, pomóc w ustalaniu kodeksu etycznego, jest naprawdę wiele. Do nich zaliczyłabym jeszcze Mistrza i Małgorzatę M. Bułhakowa czy Małą Apokalipsę T. Konwickiego.

Omawiając powyższe zagadnienia, chciałabym wspomnieć o zasługującym na pewno na uwagę filmie Dekalog K. Kieślowskiego. Jest to dzieło, które sprawdza wieczną trwałość i aktualność Dziesięciu Przykazań Bożych nie jako kodeksu chrześcijan, lecz jako propozycji współczesnego systemu wartości. Przy okazji porusza aktualne, wręcz głośno dyskutowane problemy: kary, śmierci, aborcji, seksu. Składa się on z dziesięciu odcinków; każdy z nich to interpretacja odpowiedniego przykazania, pytanie o funkcjonalność danego nakazu we współczesnym świecie.

W podsumowaniu należy stwierdzić, że utworów - dzieł sztuki, które kształtują ludzki system wartości, jest naprawdę wiele. Wszystkie one biorą swój rodowód z Biblii i są poniekąd jej kontynuacją.

69. „Świat to labirynt, teatr, sen...” - która z koncepcji mówienia o świecie przez literaturę jest najbliższa Twojemu sposobowi postrzegania rzeczywistości?

Świat - wstęp

Na początku była nicość

(Księga Rodzaju)

Człowiek od najdawniejszych czasów próbował zgłębić istotę wszechświata. Wraz z jego rozwojem ewoluowały sposoby postrzegania rzeczywistości i wyrażania jej. Najstarsze literackie zapiski związane ze światem dotyczą dociekań genezy wszechrzeczy. Można je odnaleźć w mitologicznej czy biblijnej kosmogonii. Księga Rodzaju mówi: Na początku była nicość. Podobny element można odnaleźć w buddyjskich Sutrach :

Nic było wszystkim, a wszystko niczym.

Cóż znaczą słowa wobec świata. Próby określenia i poznania świata są niczym. Czy człowiek, istota biologiczna i śmiertelna, może pojąć nieskończoność? Mimo całej wrażliwości i intelektu, każdy jest jedynie ziarnkiem na nieogarniętej pustyni. Gdy zawieje wiatr - przemija.

Od wieków filozofowie podejmowali próbę poznawania świata, lecz niezbyt daleko rozwinęły się ich teorie. Zawsze pozostają wątpliwości. Co było początkiem? Co było wcześniej? Cóż znaczą określenia: pustka, pełnia? Wszystko to nicość. Człowiek jest jak mrówka. Owad zna jedynie swoje mrowisko i najbliższe otoczenie. Nie może wyobrazić sobie różnorodności form świata - nawet najbliższego mu lasu. Podobnie ludzie ze swoim ograniczonym zmysłowym sposobem postrzegania, intuicją, uczuciami oraz intelektem. Jak więc można nazwać jednoznacznie świat przy pomocy tak ułomnego narzędzia, jakim jest konwencjonalny język? Myślę, że nie można. Autor co najmniej może starać się ukazać swój indywidualny, subiektywny sposób widzenia świata; jego formy, genezy czy celu. Świata „wielkiego” - kosmosu i całej nieskończoności, świata „małego” - który zamyka się w obrębie kilku ulic i życia jednostki.

Wielokropek pozostawiony w temacie wskazuje na tę nieograniczoność form. Właśnie jako niepojęty i nie nazwany postrzegam świat. Może on być zarówno labiryntem, teatrem, jak i snem. Może być wszystkim i niczym - jest to względne i zależy od punktu widzenia.

Teatr - kurtyna w górę

Czy życie ludzkie to przedstawienie, a wszechświat to scenografia? Słowo teatr kryje w sobie wiele pojęć. Jedno z nich odnosi się do przedstawienia kukiełkowego, gdzie bohater kierowany jest za pomocą sznurków. Według mnie tak właśnie postrzegali rzeczywistość starożytni Grecy. Człowiek ukazany w antycznej mitologii osadzony był ze wszech stron fatum, nadprzyrodzonymi mocami i nieodwracalnym losem, które to kierowały jego poczynaniami i determinowały ich rezultat. Przykładem tego może być los Heleny, która została obiecana Parysowi. Bogini Wenus zaaranżowała całą sytuację, która umożliwiła porwanie pięknej małżonki króla Menelaosa. Podobną sytuację dostrzegam w Iliadzie Homera, gdzie wynik walk o Troję, jak również sam ich przebieg, bezpośrednio zależał od bogów.

Odyseusz (Odyseja Homera) za oślepienie Cyklopa, syna Posejdona, został przeklęty przez Pana Mórz i skazany na dziesięcioletnią tułaczkę, z której nie mógł powrócić do rodzinnej Itaki. Jego los, tak jak wielu innych antycznych bohaterów, został narzucony przez wolę bogów. Byli oni tylko pionkami w wielkiej grze prowadzonej przez nieśmiertelnych.

Podobną sytuację odnajduję w Nowym, wspaniałym świecie Aldousa Huxleya, gdzie wszyscy bohaterowie zostali przedstawieni jako ludzie bezwolni, sterowani przez wielką maszynę systemu. Henryk Foster, główny bohater, nie mógł zrobić nic, co byłoby niezgodne z zadaniami systemu rządzącego światem. Wszelkie próby, jakie podejmował, aby uświadomić innych, napotykały na brak zrozumienia. Postępowanie Henryka było obserwowane przez rządzącego Mustafę Monda, który przeprowadzał swoisty eksperyment, i wszystko, co czynił bohater, było efektem manipulacji. Innym przykładem zniewolenia jest postać Lenina, który, programowany jak wszyscy, wiernie odgrywa nadaną mu rolę. Postacie te były jak marionetki - manipulowane. Chciały czegoś dokonać, a efekt ich działań często był odwrotny, gdyż to nie one decydowały o tym, jak potoczą się losy. Myślę, że życie często bywa takie, że próbujemy coś osiągnąć, lecz wszystko sprzeciwia się naszej woli. Czasem odnoszę wrażenie, że rzeczywiście jesteśmy jak lalki.

Uwaga!

Ein, zwei, drei - zaczynamy przedstawienie!

(Michał Bułhakow Mistrz i Małgorzata)

Czy świat, w którym toczy się nasze życie, czy to nie jest spektakl? Czym jest codzienność, jeśli nie jedną wielką grą pozorów? Budzimy się i przywdziewamy nasze maski - tak zwane „prawdziwe oblicza”. Pod teatralnym strojem skrywamy uczucia, myśli i nasze prawdziwe „ja”. Tę koncepcję ukazuje nam Witold Gombrowicz w powieści pod tytułem Ferdydurke, za pomocą metaforycznego pojęcia - „gęby”. Mają ją wszyscy. Tak jak Miętus i Syfon przybierali sztuczne pozy, tak każdy mniej lub bardziej odgrywa „siebie” przed otoczeniem. Człowiek nie może uniknąć konwencji. Nawet największy nonkonformizm staje się konformizmem, jak chociażby w przypadku Stomila i Eleonory (Tango S. Mrożka). Postacie te, burząc wszelkie normy i zasady w imię wyzwolenia, w pewnym momencie zatraciły pierwotny sens swojego buntu. Ich sprzeciw stracił spontaniczność i stał się sztuczną pozą. Myślę, że świat można nazwać teatrem, ale czy określenie teatr wyczerpuje złożoność, wielorakość świata? Ludzie są jak aktorzy lub jak reżyserzy własnych spektakli, lecz można inaczej spojrzeć na rzeczywistość.

„Jesteśmy snem”

Myślę, że jest to bliska mi koncepcja, lecz pojęcie sen kryje w sobie wiele znaczeń. Sen - czyj? - czy nasz?

Sen - jaki? - dobry czy zły?

Sen - a kiedy przebudzenie?

Już w indyjskiej mitologii odnajdujemy porównania świata do snu. Cała materia to Maja - bóg, złudzenie. Człowiek śni całe swoje życie, a budzi się dopiero w momencie śmierci. Podobne koncepcje można odnaleźć we współczesnej literaturze fantastyczno-naukowej. W powieści Droga Rogera-Żelaznego cały świat został ukazany jako twór wyśmiany przez ogromnych bogów w postaciach chińskich smoków. Skąd możemy widzieć, czy tak nie jest? Nasz aparat poznawania przecież jest tak ubogi. Wielokrotnie rano, gdy się budzę i pamiętam realizm całego snu, zastanawiam się, co jest rzeczywiste. Gdy idę ulicą, myślę, czy zaraz wszystko się nie skończy. Może jesteśmy tylko snem obłąkanego boga lub narkotycznym snem bohatera opowiadania Richarda Dicksona Śnimy. Gdy moje życie jest pełne smutku i cierpienia, a cały świat wydaje się wrogi, postrzegam świat jak koszmar senny, niczym z twórczości Franza Kafki. Kiedy pragnę osiągnąć jakiś cel, a niespodziewane trudności, jak z powieści Zamek, krzyżują moje plany, rzeczywistość wydaje mi się marą, w której wszystko jest możliwe. Czasem przeciwności losu są tak niewiarygodne, że mogę uwierzyć w to, że za progiem czają się strażnicy, aby mnie aresztować. Koncepcja świata - sennego koszmaru - jest mi bardzo bliska. Dla wielu cierpiących właśnie taka jest rzeczywistość. Na strychach mają swe siedziby rządy, strażnicy zjadają cudze śniadania (Proces Franz Kafka), a barmanka Frieda może zostać małżonką każdego bez ceremonii ślubu (Zamek Franz Kafka). Świat jest pełen paradoksów, a życie może być koszmarem. Wszystko zależy od punktu widzenia. Kiedy ogarnia mnie to, co potworne, gdy nie mogę uciec, czuję się spętany. Wreszcie, gdy budzę się z krzykiem, zalany potem, a koszmar nie mija, myślę, że życie to sen.

Labirynt

Zatrzasnęły się wrota mrocznych lochów i stanąłem w progu nieskończoności, lecz długa droga przede mną i łatwo tu zabłądzić.

Czym jest labirynt? Jest to pewnego rodzaju zagadka. Składa się z krętych dróg i ślepych korytarzy. Trudno jest pokonać labirynt, lecz na końcu zawsze czeka jakaś nagroda. Mogą się tego podjąć tylko śmiałkowie, a nieliczni z nich wygrają. Myślę, że mówienie o świecie jako o labiryncie jest słuszną koncepcją. Świat jest pewnego rodzaju zagadką, a podejmowanie decyzji życiowych wymaga ograniczonej siły i odwagi. Większość ludzi jest niesionych przez prąd istnienia. Tylko nieliczne jednostki mogą podjąć się marszu przez ten labirynt. Słabi są zgubieni już w momencie startu.

Świat jest wyzwaniem. Jest labiryntem dla indywidualisty. Dla człowieka silnego, który z dumnie podniesioną głową wychodzi na przeciw trudnościom. Takim kimś była Antygona (Antygona Sofoklesa). Była ona silna psychicznie i dumna. Mimo że wiedziała, iż spotka ją okrutna kara, nie dała zhańbić zwłok brata. Wbrew całemu światu podjęła desperacką decyzję. W przeciwieństwie do „śmiałych” ludzi potrafiła się zdobyć na tak zdecydowany bunt. Nie dała sobą manipulować jak kukiełka.

Aby świat postrzegać jak labirynt, trzeba być nieugiętym i umieć kierować się własną wolą - wyzywająco krzyczeć przeciwnością losu Jam czarny jest wśród wichrów płomień boży! (Lucifer, Tadeusz Miciński). Konrad z III części Dziadów Adama Mickiewicza również świadomie kierował swym życiem. Podjął wyzwanie i wpłynął na swoje losy. Jego decyzja walki z Bogiem okazała się zła i jej skutki były tragiczne. Było to jak gdyby wkroczenie w ślepy tunel. Mimo to był to jego własny wybór, a nie uleganie zewnętrznym czynnikom.

Zakończenie

A jego imię Legion - bo zaprawdę jest ich wielu. (parafraza imienia diabła i słów Chrystusa z Ewangelii według świętego Marka)

Legion, a więc wielość - tak powinien nazywać się świat. Jeszcze lepiej brzmiałoby - nieskończoność. Bo jest on niepoznawalny. Myślę, że rzeczywistości przedstawione w utworach literackich nie są w stanie wyczerpać wszystkich sposobów postrzegania świata. Myślę, że jest ich tyle co ludzi albo nawet jeszcze więcej, a każdy z nich jest subiektywny i niedoskonały. Należałoby zapytać więc niczym starożytny filozof - czy istnieje jedna niezależna prawda? Czy świat można sformułować jednoznacznie? Która z koncepcji mówienia o świecie jest najdoskonalsza? Żadna. Wszystkie są w równym stopniu prawdziwe, jak i fałszywe. To, co ktoś myśli o rzeczywistości, jest prawdą dla tego człowieka, a dla innego może być niczym. Wszystko jest względne. Podchodzę krytycznie do wszystkich sposobów postrzegania, bo jak można ujrzeć niepoznawalne? Dlatego wszystkie koncepcje są mi równie bliskie, jak i dalekie. Zależy to od sytuacji, w jakiej jestem. Czasem patrzę na świat tak, czasem inaczej. Czasem rzeczywistość jawi się jako sen, kiedy indziej czuję się manipulowany. Niekiedy się buntuję i kroczę przez labirynt. Mój sposób postrzegania świata to są te trzy kropeczki występujące w temacie. Widzę go tak, jak zapisane jest w wielu starożytnych kosmogoniach - jako nieskończoność, jako pustkę i jako jedność zarazem: dobro i zło, czerń i biel oraz wszystkie barwy tęczy. Ale ten punkt widzenia jest równie fałszywy, jak i prawdziwy. Jest taki, jak wszystkie inne - względny. Dlatego trudno mi sobie wyobrazić jedyną koncepcję. Może również dlatego, że sam jestem zmienny. Moje imię Legion - bo zaprawdę jest nas wielu.

70. Topos wędrówki i doświadczeń wynikających z podróży w dziełach literatury polskiej i powszechnej.

W literaturze różnych epok często występuje motyw wędrówki. Podróż w życiu człowieka może mieć bardzo wiele znaczeń: może przynosić nowe doświadczenia, oznaczać chęć poznania, ucieczkę, tułaczkę, poszukiwanie szczęścia czy lepszych warunków życia, wreszcie może wiązać się z misją, posłannictwem. Zwykle wiąże się z porzuceniem na zawsze lub na pewien czas dotychczasowych warunków, środowiska i otoczenia.

Wybawiony przez Boga z egipskiej niewoli Naród




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
33 Rama zamknięta ze ściągiem
70 SPC433 PL
Dot pyt 70 maj 2012
04 1995 70 72
70
70 024
Materiał pomocniczy, Szkoła, wypracowania, ściągi
Funkcje łowiectw-łowiectwo ściągi-kolumny, myślistwo, Broń
Etos, Ściągi
ściąga do ćwiczennia XII, Szkoła, penek, Przedmioty, Urządzenia nawigacyjne, Zaliczenie, egzamin, Ś
88888888, aszyny elektryczne, maszyny elektryczne!!!!!!!!!!!!!, maszyny sciagi
formy organiz, Szkoła, wypracowania, ściągi
chemia, Ściągi
Mickiewicz, TG, ściagii, ŚCIĄGI, Ściągi itp, Epoki, Epoki, 06. Romantyzm, 2
Maszynoznawstwo ogolne, Automatyka i Robotyka, Semestr 1, Maszynoznastwo, kolos, ściągi

więcej podobnych podstron