Co wy byście bez nas...
Masz już dość narzekań faceta, który wciąż opowiada jak ciężko pracuje i dziwi się jak ty możesz nic nie robić całymi dniami? Poproś go, żeby przeczytał z tobą ten tekst.
Oto pouczająca historia, o mężczyźnie, który notorycznie nie doceniał swojej żony.
Kobieta, nie mogąc znieść ciągłego upokarzania postanowiła uświadomić partnera w kwestii "nic nierobienia". Otóż mąż wrócił pewnego dnia z pracy i już od podwórka rzuciło mu się w oczy, że dwaj synowie siedzą na trawniku w pidżamach i bawią się pustymi pudłami wygrzebanymi ze śmieci.
Zaniepokojony zauważył również, że drzwi do domu i samochodu żony są szeroko otwarte, a po małżonce ani śladu. Z duszą na ramieniu wszedł do domu, który wyglądał jak pobojowisko - powywracane meble, porozrzucane ciuchy, plama rozlanego mleka na środku pokoju.
Jeszcze gorzej przedstawiała się kuchnia: stos brudnych naczyń tylko trochę zasłaniał ściany wysmarowane czekoladą i szafki pomalowane farbami. Przerażony mąż czym prędzej pobiegł na piętro, mijając po drodze rozwleczone przez psa pluszowe misie, z których została żałosna kupka trocin. Po drodze poślizgnął się i wywrócił na wodzie, która wylewała się z wanny.
Po chwili dostał się wreszcie do sypialni, gdzie zastał żonę rozkosznie rozciągniętą na łóżku, z książką w ręku. Jak gdyby nigdy nic spojrzała na niego z uśmiechem i zapytała jak minął mu dzień.
On nie miał nastroju na miłe pogaduszki, zapytał tylko, co się stało w ich domu. - Pamiętasz, jak codziennie wracałeś z pracy do domu i pytałeś, co ja robiłam przez cały dzień? - zapytała żona słodkim głosem. - Pamiętam - odrzekł niechętnie mężczyzna. - To wyobraź sobie, że dziś tego nie zrobiłam...