CO NAS ZATRUWA

CO NAS ZATRUWA?

Żyjemy w świecie, w którym znalezienie czegoś zdrowego można zaliczyć do cudu. Rzeki zamieniły się w ścieki. Atmosfera przypomina zestaw bojowych środków trujących, z której raz po raz spadają deszcze o składzie tablicy Mendelejewa. Zatruta gleba rodzi zatrutą żywność. W takim świecie dobrze się mają jedynie bakterie. Jak w nim ma żyć człowiek? Musi. Jak więc unikać tego, co nas zatruwa? Po prostu trzeba poznać zagrożenia. Poniżej drobny ich zestaw, z którymi spotykamy się na codzień. W tym momencie mam świadomość, że narażam się producentom mleka, cukiernikom, a przede wszystkim chemikom, którzy codziennie i z mozołem wymyślają różne przedłużacze trwałości, ulepszacze, poprawiacze smaku, koloru i inne chemiczne świństwa, bacząc przy tym uważnie, by trucizna zadziałała jak najpóźniej i w niewielkim stopniu, by odsunąć nasze podejrzenia co do źródła zatrucia. Producenci natomiast, by nam wepchnąć ten schemizowany chłam, prześcigają się w nazwach i kłamstwach. Mamy więc "Zupy staropolskie", "Kaszanki piastowskie", "Chrzan dziadunia" czy "Majonez babuni". Z ciekawości przeczytałem skład tego ostatniego i stwierdziłem, że pomimo nikłego wykształcenia, nasze babcie były doskonałymi chemiczkami.

KWAS MOCZOWY

Skąd w organizmie bierze się kwas moczowy? Z dwóch powodów. Pierwszy, to nadmierne spożywanie pokarmów, a drugi to nadmiar pokarmów białkowych (mięso, mleko, wędliny itp.). Kwas moczowy odkłada się w tkankach i jak rdza stopniowo "pożera" nasz organizm.

Naukowo, kwas moczowy to 2,6,8-trójhydroksypuryna, białe kryształki trudno rozpuszczalne w wodzie. Jest jednym z końcowych produktów przemiany związków azotowych w organizmie. Występuje w moczu, we krwi, w wątrobie, śledzionie i w mózgu. W stanach patologicznych we krwi krystalizuje sie w postaci cienkich igiełek i osadza się w tkance łącznej w stawach powodując dnę, a w przewodach moczowych tworzy kamienie.

Praktycznie jest powodem takich chorób jak choroby stawów, kości, bólów w kręgosłupie, chronicznego reumatyzmu, artretyzmu, podagry i osteoporozy. Także różnego rodzaju egzemy skórne mają ścisłe powiązanie z kwasem moczowym. Kwas moczowy jest dla organizmu trucizną, od której trzeba się uwolnić za wszelką cenę. Organizm płaci za neutralizację kwasu moczowego zmniejszeniem szybkości przemiany materii, ponieważ znaczna część soli mineralnych, witamin, mikro i makroelementów jest w ten proces zaangazowana. To prowadzi do naruszenia gospodarki cukrowej, w konsekwencji której zapadamy na cukrzycę. Po naruszeniu gospodarki cukrowej zakłócona zostaje gospodarka wymiany tłuszczowej, co w konsekwencji prowadzi do otyłości. Ponieważ kwas moczowy ma bezpośredni kontakt z krwią, to jego niszczące działanie nie ogranicza się do chorób stawów, tkanek i mięśni. Ośrodki nerwowe i mózg również cierpią z powodu jego trującego działania. Podwyższone ciśnienie krwi, bóle głowy, częste migreny, neurastenia, bezsenność, a nawet epilepsja - wszystkie te choroby mają wspólną przyczynę - oddziaływanie na organizm toksycznych soli kwasu moczowego. Kwas moczowy jest odpowiedzialny między innymi za powstawanie niżej wymienionych chorób.

  Anemia   Przyczyny anemii są takie same jak dny moczanowej. Niedostatek czerwonych ciałek krwi jest związany prawdopodobnie z nawykiem spożywania gotowanych, rafinowanych produktów, cukru, nadmiernej ilości białka pochodzenia zwierzęcego, pasteryzowanego mleka. We wszystkich tych produktach wapń wystepuje w trudno przyswajalnej postaci, a łącząc się z kwasem moczowym tworzy nierozpuszczalne sole, co prowadzi do zmiany składu krwi.

  Choroby nerwowe   Kwas moczowy mając bezpośredni kontakt z krwią, dlatego jego niszczące działanie nie ogranicza sie tylko do chorób stawów, mięśni i tkanek. Jego trujące działanie ma również wpływ na mózg i ośrodki mózgowe. Najczęstszym skutkiem jego działania jest podwyższone ciśnienie, bóle głowy, migreny, neurastenia, bezsenność, a nawet epilepsja.

  Choroby skóry   Wiele chorób skóry, szczególnie noszących miejscowy charakter, powstaje w wyniku odkładania się kwasu moczowego w tkankach naszego ciała. Różnego rodzaju egzemy skórne mają ścisły związek ze zgubnym działaniem kwasu moczowego i jego soli.

  Chroniczny reumatyzm   Jest chorobą nie mającą nic wspólnego z ostrym reumatyzmem, spowodowanym przez komplikacje po przeziębieniu lub grypie. Jest on młodszym bratem podagry i posiada wspólną przyczynę - nagromadzenie kwasu moczowego. Chroniczny reumatyzm jest mniej bolesny niż podagra, chociaż obrzęki i guzy reumatyczne są bardzo podobne do podagrycznych. Przyczyną reumatyzmu chronicznego jest spowolnienie przemiany materii, spowodowane przede wszystkim nadmiarem kwasu moczowego.

  Cukrzyca i nadwaga   Organizm płaci za neutralizację kwasu moczowego zmniejszeniem szybkości przemiany materii, ponieważ znaczna część soli mineralnych, witamin, makro i mikroelementów jest zaangażowana w proces neutralizacji. To prowadzi do naruszenia gospodarki cukrowej (cukrzyca), a po niej przychodzi kolej na zakłócenie wymiany tłuszczów, w wyniku czego następuje otłuszczenie ciała, czego wyrazem jest nadwaga wielu cukrzyków.

  Dna moczanowa   Jeśli niewielka ilość kwasu moczowego we krwi zaczyna się zwiększać, to łącząc się z niektórymi składnikami krwi tworzy galaretowate masy, które umiejscawiają się w określonych odcinkach naczyń krwionośnych. Wtedy krążenie krwi jest zakłócone lub w ogóle zatrzymane. Z reguły zatykają się najdrobniejsze naczynia krwionośne w częściach ciała oddalonych od serca (ręce, nogi). Zakłóceniu ulega krążenie krwi, co powoduje uczucie zimna (chłodne ręce, nogi). Dna moczanowa jest chorobą serca i może być początkiem totalnego zaburzenia pracy układu krążenia.

  Kamica wątrobowa i nerkowa   Kwas moczowy wraz z nieorganicznym wapniem (nieprzyswajalnym przez organizm) tworzy nierozpuszczalne sole, które krystalizują się w wątrobie i nerkach. Początkowo tworzy się piasek, który łatwo przechodzi przez kanały odprowadzajace, ale z upływem czasu piasek zamienia się w kamienie, które powodują straszne męczarnie w postaci kolek wątrobowych i nerkowych. Objawem tworzenia się piasku jest uczucie bólu podczas oddawania moczu, który często lekceważymy i czekamy aż do momentu, w którym kamienie dadzą znać o sobie w formie ataku.

  Podagra   Najczęściej występuje w stawach dużych palców u nóg, rzadziej u rąk, objawia się silnym łamaniem lub świdrującym bólem. Kwas moczowy, odkładając się w stawach w postaci kryształków, powoduje silne bóle, opuchlizny i zaczerwienienia. Choroba rozpoczyna się od niewielkiego bólu w porażonym stawie i trudności w poruszaniu, co szczególnie wyraźnie daje się odczuć po długim bezruchu (sen, siedzenie). Podczas ruchu (siadanie, chodzenie po schodach itp.) słychać chrzęst. Najczęstszym obiektem ataku podagry jest staw biodrowy, co powoduje utykanie.

Jeśli znalazłeś choć jeden symptom występujący w Twoim organizmie, to nie czekaj i zdecyduj się na kurację cytrynową prof. Tombaka.

KURACJA CYTRYNOWA

Do kuracji potrzebna jest zwykła cytryna, przy czym najlepiej, aby owoc miał cienką skórkę. Świeży sok cytrynowy bardzo szybko rozkłada się pod wpływem powietrza i światła i dlatego za kazdym razem należy przygotowywać świeżą porcję soku. Wśród ludzi, którzy nie tolerują kwasu rozpowszechnione jest zdanie, że duża ilość soku z cytryny może spowodować rozstrój żołądka. Obawy są nieuzasadnione i ten kto myśli w taki sposób zupełnie nie zna fizjologii procesu trawienia. Sok z cytryny ma kwaśny smak w momencie przygotowywania. Gdy tylko zostaje wypity, enzymy w jamie ustnej zmieniają jego smak na słodki. Tym niemniej do żołądka dochodzi kwas cytrynowy i askorbinowy (witamina C), ale te dwa kwasy w porównaniu z kwasem solnym zawartym w sokach żołądkowych są tak słabe, że w żadnym wypadku nie mogą zaszkodzić błonie śluzowej żołądka. Wręcz przeciwnie - osoby, które cierpią na katar lub wrzody żołądka odczuwają korzystne działanie kuracji sokiem cytrynowym. Jest on bogaty w witaminę C, mikroelementy i hormony. Wspaniale oczyszcza organizm z nierozpuszczalnych soli i śluzu. Kto chce wyglądać młodo, powinien pić sok z jednej cytryny codziennie.

W czasie tej kuracji należy pić sok tylko w czystej postaci tzn. nie rozcieńczać go wodą, nie dodawać ani miodu ani cukru. Pić należy pół godziny przed lub godzinę po posiłku, jak komu wygodnie. Aby leczyć ciężkie, chroniczne choroby należy w ciągu całej kuracji wypić sok z 200 cytryn (ani jednej mniej, ale można więcej). Kuracja trwa 12 dni i w każdym dniu spożywamy sok z ilości cytryn według schematu [dzień/ilość cytryn]:

  1/5 - 2/10 - 3/15 - 4/20 - 5/25 - 6/25 - 7/25 - 8/25 - 9/20 - 10/15 - 11/10 - 12/5  

razem 200 cytryn. Sok z cytryny pijemy kilkakrotnie w ciągu dnia 3-5 razy.

Bardzo rzadko spotyka się zakłócenia w pracy żołądka lub jelit, ale jeśli takowe wystąpią, należy przejść na 10-dniową kurację profilaktyczną według schematu:

  1/1 - 2/2 - 3/3 - 4/4 - 5/5 - 6/5 - 7/4 - 8/3 - 9/2 - 10/1  

w cyklu 10-dniowym, by pomóc żołądkowi przyzwyczaić się do soku z cytryny. W czasie kuracji profilaktycznej sok z cytryny można osłodzić łyżeczką miodu.

W czasie kuracji przez kilka pierwszych dni widoczna jest wydajniejsza praca nerek. Mocz może zmienić kolor, stanie się ciemny, może pojawić się w nim osad ciemnego koloru, składający się z soli moczanowych. W pierwszej fazie leczenia ilość osadu bywa duża, co świadczy o intensywnym wydalaniu kwasu moczowego. Pod koniec kuracji mocz przybiera kolor bursztynu, nie widać osadów, nawet po długim okresie stania, co wskazuje na to, że nie ma nadmiaru kwasu moczowego w organizmie. Kwas cytrynowy jest jedynym kwasem wiążącym się w organizmie z wapniem, w wyniku czego tworzy się unikalna sól, podczas rozpuszczania której organizm otrzymuje fosfor i wapń, pierwiastki które normalizują przemianę materii i regenerują tkankę kostną.

Jeśli nie jesteś jeszcze przekonany, to przeczytaj perypetie Pani Barbary (→ ), która przez kilkadziesiąt lat cierpiała, diagnozowana i leczona przez lekarzy stosujących tylko procedury naukowej medycyny wspomaganej chemikaliami koncernów frmakologicznych.

SŁODKA TRUCIZNA

Ostrzeżenia o szkodliwości białego cukru wciąż giną w powodzi reklam batonów, cukierków, czekoladek, ciasteczek i ciast. Po to, by przyciągnąć dzieci, producenci prześcigają się w pomysłach - żetony, których uzbieranie kilku "upoważnia" do następnego, darmowego produktu, kolekcje sławnych piłkarzy, czy zabawki w częściach do złożenia. Starsi zaś ogladają piękne twarze, które jedząc słodkości przybierają bez mała wyraz pełnego orgazmu, jak ta reklamowa panienka, co z namiętnością dwoma ząbkami chwyta "Rafaello" (ciekawe, dlaczego tak nie reklamują polskiej parówki? ). Cukier od dawna nazywany "białą śmiercią" jest używany w zasadzie przez wszystkich, nawet przez tych, którym lekarze kategorycznie go zabraniają. Ostatnie badania naukowe mówią o tym, że cukier jest dla organizmu substancją całkowicie obcą, która właściwie nie jest przez organizm wchłaniana, a tylko prowadzi do zaniku naczyń krwionośnych oraz mutacji lub zwyrodnienia komórek, co w najprostszy sposób prowadzi do raka. Nadmierne spożycie cukru, to podstawowy błąd wychowawczy popełniony w dzieciństwie. Wyrobienie u dziecka "apetytu" na słodycze utrzymuje się z reguły do samej śmierci.

Nasz "rodzimy" cukier otrzymuje się z buraków cukrowych. Burak cukrowy to naturalny produkt roślinny, w którym oprócz cukru znajduje się wiele witamin, soli mineralnych, fermentów i hormonów. W procesie produkcji cukru wszystkie "zbędne" elementy są stopniowo eliminowane, aż do otrzymania czystego produktu jakim są białe kryształki. W procesie rafinacji cukier jest poddawany oczyszczaniu, krystalizacji i filtracji. Aby otrzymać biały produkt poddaje się go działaniu trucizny - chlorku wapnia. Gotowy produkt, to czysta sacharoza pozbawiona wszystkich innych substancji biologicznych, jakie burak zawierał na początku.

Nasz organizm, by wchłonąć cukier musi ten chemicznie czysty produkt "obrobić" przy pomocy substancji, które zabiera z naszego organizmu. Dlatego musi zużyć wapń, który zabiera z zębów i kości, a stąd blisko do próchnicy zębów i osteoporozy, z krwi pobiera żelazo i nne pierwiastki, a to prowadzi do cukrzycy. Cukier podnosi poziom trójglicerydów i cholesterolu w organizmie i niszczy selen, pierwiastek chroniący nas przed nowotworami. Nadmiar spożywanego cukru (a także produktów mącznych i białka) jest jednym z powodów ogólnego zatrucia organizmu, stanów zapalnych oczu, zapalenia spojówek, tęczówek i rogówki. Cukier dezorganizuje proces trawienia innych pokarmów - owoców, warzyw, białek i skrobii. Jedząc go w nadmiarze mamy realne szanse na to, że po pewnym czasie nie będziemy widzieć co jemy.

Niektórzy naukowcy, zapewne suto opłacani przez lobby cukrownicze, szukają skłonności do cukrzycy w genach naszych przodków. Czy to ładnie usprawiedliwiać swoje obżarstwo czy łakomstwo szukając błędu u szanownych małpich przodków? Chyba nie. Ta skaza genetyczna, to "słodkie" dzieciństwo, przyzwyczajenie i nasz niepohamowany apetyt na schabowego z ziemniakami i kapustą oraz deserowe małe "co nie co", czyli kilogram makowca popitego surowym mlekiem (osłodzonym cukrem) lub chemicznym "odrdzewiaczem" typu Coca-Cola na dodatek

CZYM SŁODZIĆ?

Do naczynia około 2-litrowego wsypać 750 g białego, rafinowanego cukru, 200 g ulubionego miodu zalać 200 ml przegotowanej (lub strukturowanej) wody, wymieszać i odstawić na 8 dni w temperaturze pokojowej. Trzy razy dziennie mieszać drewnianą łyżką. W ciągu 8 dni cukier pod wpływem miodu rozkłada się na glukozę i fruktozę - cukry przyjazne dla organizmu. Ilość mieszanki do słodzenia dobrać eksperymentalnie. Można też do słodzenia stosować sam miód, brązowy cukier (nierafinowany), niskosłodzone dżemy i konfitury. Rodzaje cukru należy zmieniać co jakiś czas.

CZYM NIE SŁODZIĆ?

  Aspartamem i pod żadnym pozorem nie dawać go dzieciom.   To najniebezpieczniejszy związek chemiczny (nagminnie dodawany do naszego pożywienia), a który przez nieprzekupnych naukowców zaliczany jest do silnych trucizn. Jest głównym składnikiem powszechnie stosowanych słodzików. W skład aspartamu wchodzą trzy związki: kwas asparaginowy, fenyloalanina i metanol. Najbardziej szkodliwy jest ten ostatni, gdyż rozkłada się w organizmie na kwas mrówkowy i formaldehyd - silnie toksyczną neurotoksynę. Maksymalna bezpieczna metanolu to 7,8 mg/dzień, a litr słodzonego aspartamem napoju zawiera około 56 mg metanolu! Co wiecej, organizm lepiej wchłania wolny metanol, a ten powstaje, gdy produkt spożywczy (np. galaretki słodzone aspartamem) podgrzewamy do temperatury wyższej niż 30°C. Zdaniem naukowcow jedzenie aspartamu może wywołać następujące schorzenia (lub zaostrzyć ich przebieg) - nowotwory mózgu, stwardnienie rozsiane, epilepsje, syndrom chronicznego zmęczenia, chorobę Alzheimera, zaniki pamięci, chłoniaka, chorobę Parkinsona, cukrzycę, utratę waroku, wady wrodzone u płodu.

Doprawiając sobie herbatę czy kawę aspartamowym słodzikiem, narażamy siebie na bóle i zawroty głowy, mdłości, wysypki, tycie (sic!), bezsenność, zaburzenia wzroku, rozdrażnienie, palpitacje serca, kłopoty ze słuchem, napady niepokoju, szum w uszach, zaburzenia pamięci i bóle stawów. Nadmiar kwasu asparaginowego prowadzi do śmierci pewnych neuronów w mózgu, gdyż powoduje napływ wapnia do komórek. Dzięki temu powstaje mnóstwo wolnych rodników zabijających te komórki. Substancji tej nie wolno zażywać kobietom w ciąży, ludziom starszym i dzieciom oraz przewlekle chorym - na cokolwiek, a zwłaszcza na cukrzycę, gdyz przyspieszają rozwój chorób związanych z cukrzycą, np. zaćmy. Podobne trujące właściwości ma glutaminian sodu (jest niemal we wszystkich przyprawach, czy zupkach w torebkach). Kolejny skladnik aspartamu - fenyloalanina. Jest aminokwasem, który także występuje w naszym mózgu. W większych ilościach jest ona jednak wyjątkowo szkodliwa - a nawet zabójcza - dla cierpiących na fenyloketonurię.

Jeśli nie zrozumiałeś, to dalej pij reklamowaną Coca-Colę light (suto zaprawioną aspartamem) i zagryzaj Tik-Takiem, bo to tylko dwie kalorie.

KLĄTWA ZŁEGO ODŻYWIANIA

Czy chcesz mieć raka? Oczywiście, że nikt nie chce, ale czy robimy wszystko, by się przed nim uchronić? Czy przypadkiem codziennie nie aplikujemy sobie substancji powszechnie uznawanych za rakotwórcze? Czy wspaniały smak smażonego kurczaczka czy wędzonego łososia ma już teraz wynagrodzić nam późniejsze cierpienia? Profilaktyka raka za pośrednictwem odżywiania jest możliwa przy zachowaniu dwóch podstawowych zasad:

♦ Pokarm nie powinien zawierać substancji rakotwórczych, takich które powodują powstawanie nowotworów złośliwych.
♦ W pokarmie powinny znajdować się substancje, które chronią organizm przed rakiem.

Źródłem substancji rakotwórczych w naszym pożywieniu mogą być różnorodne tłuszcze, przy czym niebezpieczeństwo wielokrotnie wzrasta przy spożywaniu nieświeżych lub przesmażonych tłuszczów. Dlatego też nie powinniśmy zostawiać tłuszczu na patelni i wykorzystywać go wielokrotnie. W miarę możliwości unikamy smażonych produktów na korzyść gotowanych i pieczonych. Oprócz tego, zbędny tłuszcz z mięsa zawsze lepiej wykroić. Nie należy włączać do jadłospisu zbyt dużej ilości olejów roślinnych. Dwie łyżki stołowe dziennie, to ilość całkowicie wystarczająca. Istnieją dane na temat tego, że tłuszcze niekorzystnie wpływają na system odpornościowy człowieka, ich nadmiar sprzyja przemianie komórek w komórki rakowe. Wiadomo, że w miarę wzrostu poziomu życia w krajach niegdyś biednych (Japonia, Grecja, Włochy), w wyniku zwiększenia w jadłospisie ilości tłuszczu, wzrosła tam zachorowalność na raka gruczołu mlekowego i jelita grubego.

Szczególnym zagrożeniem dla zdrowia sa produkty wędzone, do których z dymu podczas wędzenia przedostają się substancje rakotwórcze i inne niebezpieczne związki. Te substancje zostały znalezione w kiełbasach, szynkach, polędwicy, boczku, szprotach, śledziach wędzonych "na zimno", a także w owocach suszonych dymem. Nieraz w 50 g kiełbasy wędzonej znajduje się taka sama ilość substancji rakotwórczych, jak w dymie z paczki papierosów, lub w powietrzu, które mieszkaniec dużego miasta wdycha w ciągu czterech dni. Wiele produktów zawiera azotany i azotyny. Te sole same z siebie nie są rakotwórcze, jednak w żołądku człowieka powstają z nich bardzo szkodliwe substancje. Azotany i azotyny mogą znajdowaę się w kiełbasach, niektórych konserwach mięsnych, w importowanych warzywach i owocach. Dlatego w żywieniu należy stosować warzywa wyhodowane na otwartym grucie (nie szklarniowe) przy użyciu nawozów naturalnych (kompostów). Warzywa zaleca się gotować w dużej ilości wody i jeśli nie znamy warunków ich uprawy, to nie należy spożywać wywaru z nich.

Nie zapominajmy o obrońcach przed rakiem. Są to przede wszystkim witaminy - A, C, E, B2 i PP. Wysokie stężenie witaminy C w organizmie blokuje powstawanie substancji rakotwórczych z azotanów i azotynów. Witamina E chroni chroni przed szkodliwym oddziaływaniem produktów utleniania tłuszczów, a witamina A sprzyja zabezpieczeniu przed różnymi postaciami raka. Należy spożywać tylko witaminy naturalne. Zażywając preparaty witaminowe trzeba pamiętać, że sztuczne witaminy A, C i E w nadmiarze mogą spowodować szkody w organizmie. Następnym naturalnym obrońcą są produkty włókniste znane lepiej pod nazwą błonnika. Te znajdziemy w pieczywie z grubo mielonego ziarna i grubo mielonych kasz, a przede wszystkim w surowych warzywach. Kolejna grupa to sole mineralne zawierające magnez, wapń i selen. W magnez wyposażone są rośliny strączkowe, w wapń - twaróg i żółty ser, a w selen groch i buraki.

CO CI DAJE PICIE MLEKA?

Wszyscy znamy ten problem. Od maleńkości jesteśmy uzależnieni od mleka, najpierw od mleka matki, a potem mleka krowiego, owczego lub koziego. Od małego jesteśmy wprost zmuszani do jego picia. Do reklamy włączają się aktorzy i piosenkarze (pożyteczni ignoranci). Jesteśmy świadkami walki na najwyższych szczeblach o "szklankę mleka dla ucznia". Czy warto kruszyć kopie? Czy przypadkiem nie jest to błąd, do którego nikt nie chce się przyznać, a który przyczynia się do wychowywania chorego społeczeństwa? Proszę zapoznać się z opinią prof. Tombaka i proszę się przygotować na szok.

Żaden ssak na świecie (oprócz człowieka), będąc dorosłym już osobnikiem nie spożywa mleka. Tak urządziła to natura. Jeśli chodzi o koty, to my ludzie, nauczyliśmy je pić mleko. Koty, które go nie piją żyją dwa razy dłużej (udowodnione przez naukę). Obecnie mleko zostało zastąpione specjalnym pożywieniem, które ze smakiem zajadają nasi ulubieńcy. Sami więc Państwo widzicie, że gust naszych pupilków jest zmienny. Podstawowa różnica między mlekiem krowim a kobiecym to wysoka zawartość białka - kazeiny w mleku krowim. Kazeina to substancja niezbędna cielakowi, by mu rosły kopyta i rogi, ale nawet cielak pije mleko tylko do 6 miesięcy. Człowiek nie ma kopyt ani rogów, dlatego też żywieniowe normy białka są jawnie zawyżone. Człowiek potrzebuje znacznie mniej białka, ponieważ określony gatunek bakterii, znajdujący się w jelicie grubym posiada zdolność syntezowania białka z weglowodanów, których dostarczamy spożywając produkty roślinne.

W mleku kobiecym kazeiny jest zaledwie 0,2%. W krowim mleku znajduje się mało żelaza, dlatego też cielak żywi się trawą. W tym celu natura specjalnie przystosowała organy trawienne cielaka, które pozwalają mu strawić i mleko i trawę oddzielnie. Układ pokarmowy człowieka jest zbudowany inaczej. Krowie mleko dostając się do żołądka, pod wpływem kwaśnych soków żołądkowych ścina się, tworząc coś co przypomina twaróg. Ten "twaróg" oblepia cząstki innego pokarmu znajdujące się w żołądku. Dopóki ścięte mleko nie ulegnie strawieniu (a mleko trawione jest w ostatniej kolejności), proces trawienia innego pokarmu nie rozpocznie się.

Zjawisko to, często powtarzające się, może spowodować zaburzenia w funkcjonowaniu układu pokarmowego. Stąd też pytanie - po co zamieniać swój organizm w przetwórnię mleka i kwaśnych produktów mlecznych, tracąc przy tym wiele energii na proces trawienia? Kazeina znajdująca się w mleku rozkłada się w organizmie przy pomocy podpuszczki. Dziecko 1-2 letnie ma już paznokcie i włosy, więc zapotrzebowanie na kazeinę jest żadne. Układ trawienny dziecka przestaje wydzielać podpuszczkę. Od tej chwili krowie mleko staje się dla organizmu produktem ciężkostrawnym. Należy brać pod uwagę jeszcze jeden ważny fakt. Obecnie mleko jest szkodliwe, szczególnie dla dzieci, z racji swych ekologicznych zanieczyszczeń. Nieodłącznym towarzyszem wapnia w mleku jest radioaktywny Stront-90.

Niektórzy lubią dodawać mleko do kawy czy herbaty. Lepiej tego nie robić, ponieważ pod wpływem temperatury kazeina znajdująca się w mleku ścina się. Kazeina to surowiec do produkcji kleju organicznego. W naszym organizmie kazeina "klei" kamienie w nerkach, naczynia krwionośne, powoduje powstawanie guzków w nogach, deformację palców rąk, a inne niestrawione składniki mleka osiadają w naszych tkankach i ścięgnach pod postacią śluzu. H. Shelton i dr Walker piszą - "Mleko krowie jest źródłem powstawania śluzu w organizmie człowieka od okresu niemowlęctwa do głębokiej starości i jest przyczyną takich chorób jak grypa, przeziębienia, astma, czy bronchit.

A CO Z LEGENDARNYM WAPNIEM?

Nikt nie podważa faktu, że mleko zawiera dużo wapnia, który jest niezbędny do rozwoju kości. A czy mniej jest wapnia w orzechach, kapuście, marchwi, burakach? Więcej. A co najważniejsze jest tam w idealnej proporcji z innymi minerałami i do tego w formie łatwo przyswajalnej przez organizm. W mleku występują tłuszcze zwierzęce, a jak wiemy tłuszcz zwierzęcy powoduje zwiększenie ilości cholesterolu i wypłukuje wapń z organizmu, dlatego też mleko się odtłuszcza. Tłuszcze znajdujące się w orzechach i ziarnach (np. słonecznika, najbardziej wartościowe) są przyswajane przez organizm w 80%, podczas gdy tłuszcze z mleka tylko w 20%. W prasie zachodniej dawno już pisano, że zaobserwowano tendencję rezygnowania ze spożywania tłustego mleka i coraz częściej spożywa się niskotłuszczowe. To przyniosło odczuwalne wyniki - znacznie zmniejszyła się ilość zachorowań związanych z układem krwionośnym i pokarmowym. Nasuwa się pytanie - po co zwiększać liczbę zachorowań spowodowanych przez mleko, a potem walczyć o ich zmniejszenie? Co się tyczy kwaśnych produktów mlecznych - kefiru, jogurtu, a szczególnie twarogu i żółtego sera, to te produkty można spożywać, a nawet trzeba. Specjalnie zaleca się spożywanie ich ludziom w podeszłym wieku i dzieciom. Chodzi o to, że bakterie znajdujące się w kwaśnych produktach mlecznych już zrobiły to, co organizm człowieka czyni z wielkim trudem.

W bioenergetyce istnieje teoria, że każdy produkt żywnościowy zawiera w sobie informację o warunkach swoich "narodzin", rozwoju, dojrzewania itd., jednym słowem kształtuje w człowieku "naturalny instynkt samozachowawczy". Co z punktu widzenia tej teorii przedstawia soba krowie mleko nietrudno się domyśleć. Mądrzy jogowie, żeby nie spożywać krowiego mięsa i mleka uczynili krowę "świętą". Nawyk picia mleka w dużych ilościach, szczególnie w ostatnich 100 latach, przywędrował z Ameryki. Nadmiar otrzymanego mleka Amerykanie przerabiali na proszek i "obdarowywali nim kraje Trzeciego świata. Całej tej akcji towarzyszyła szeroko reklama o pożytkach płynących z mleka. Jak wiadomo - darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.

Czy wszystkie te argumenty przyjmą do wiadomości ci, u których mleko zajmuje czołowe miejsce w jadłospisie? Najprawdopodobniej nie. Człowiek z trudem rozstaje się z nałogiem. Jednak chcę poradzić, szczególnie ludziom starszym, zastapienie mleka kefirem i chudym twarogiem. A wszyscy ci, którzy nadal będą pić mleko powinni uważnie się przyjrzeć swoim odczuciom. Czy po spożyciu mleka nie odczuwają żadnych dolegliwości jelitowych, nie mają wzdęcia brzucha itp. Oprócz tego należy pamiętać, że mleko z uwagi na specyficzne trawienie należy spożywać zawsze oddzielnie, nie łącząc go z innymi produktami.

A teraz curiosum - naukowy kit wciskany przez utytułowanych matołów w obronie mlecznego lobby (→ ) - "Jeszcze kilka tysięcy lat temu mleko nie było dobrze trawione przez ówczesnych mieszkańców Europy - informuje pismo 'Proceedings of the National Academy of Sciences'. Jak sugerują prowadzone przez naukowców z University College w Londynie oraz niemieckiego uniwersytetu w Mainz badania DNA wyizolowanego ze szkieletów z okresu neolitu, żaden z żyjących wówczas dorosłych nie mógł sobie poradzić z trawieniem zawartego w mleku cukru - laktozy. Jednak gdy pojawiła się mutacja umożliwiająca wytwarzanie enzymu laktazy i trawienie laktozy, rozpowszechniła się bardzo szybko, co jest przykładem działania ewolucji." Eeeh... mutanci, mutanci.

I jeszcze dwa artykuły zamieszczone przez "Xami" i zamieszczone na forum "Kod Czasu" (forum hermetyczne), które polecam do przeczytania kobietom a szczególnie młodym matkom. Oto pierwszy z nich:

Cielęta powinny pić mleko krowie, tak jak niemowlęta do czasu odstawienia od piersi mleko swych, matek. Obydwa rodzaje mleka natura przygotowała dla odpowiednich przewodów pokarmowych. Dowiedziono w sposób naukowy, że cielęta zdychają po podaniu im pasteryzowanego mleka ich własnych matek zazwyczaj w ciągu sześciu tygodni, zatem podejrzenie, że pasteryw "cudowny" sposóbzowane krowie mleko nie jest najzdrowszym, podtrzymującym życie pożywieniem dla cieląt, nie mówiąc o ludziach, okazało się słuszne. Tymczasem nie tylko dorośli podają tę zdenaturalizowaną wydzielinę swym dzieciom, ale nawet sami ją konsumują. Mleko krowie zawiera czterokrotnie więcej protein i jedynie o połowę mniej węglowodanów niż mleko człowieka, pasteryzacja zaś niszczy enzymy mleka krowiego niezbędne do strawienia tak wielkiej ilości protein. Nadmiar protein w mleku krowim zalega w układzie pokarmowym człowieka, wywołując procesy gnilne, zatyka jelita lepkim szlamem, który przedostaje się nawet do krwi. Z czasem tego szlamu jest coraz więcej i organizm stara się go wydalić przez skórę (wypryski, trądzik) i płuca (katar). Jednak część rozkłada się wewnątrz, tworząc doskonałą pożywkę dla infekcji - śluz, źródło reakcji alergicznych wywołujących sztywnienie stawów z powodu odkładającego się wapnia. Wiele przypadków chronicznej astmy, alergii, infekcji ucha i chorób skóry wyleczono po wyeliminowaniu z diety wszelkich przetworów mlecznych.

Produkty z mleka krowiego są szczególnie szkodliwe dla kobiet. Organizm kobiecy powinien być żródłem mleka, a nie przyjmować go pod postacią pokarmu. Utrata sił witalnych powodowana przez spożycie pasteryzowanego krowiego mleka powiększa obecność syntetycznych hormonów wstrzykiwanych zwierzętom dla zwiększenia ich wydajności. Te substancje chemiczne wyrządzają prawdziwe spustoszenie we wrażliwym układzie endokrynologicznym kobiety. W Food and Healing terapeuta dietetyk Annemarie Colbin tak oto opisuje katastrofę, do jakiej doprowadzają produkty mleczne w organizmie kobiety: "Spożycie mleka i jego przetworów - serów, jogurtu i lodów - zdaje się łączyć ścisły związek z różnymi zaburzeniami układu rozrodczego kobiety. Chodzi tu między innymi o guzy jajników, cysty, upławy i infekcje. Powyższy związek potwierdzają niezliczone znajome mi kobiety, które zgłaszają złagodzenie wymienionych objawów lub ich całkowite ustąpienie po zaprzestaniu spożywania produktów mlecznych. Włókniaki zanikają lub rozpuszczają się, rozwój raka szyjki macicy zostaje powstrzymany, następuje samoczynna regulacja cyklu miesiączkowego... Wydaje się, że w kilku przypadkach doszło do cofnięcia niepłodności..."

Wiele kobiet i mężczyzn spożywa produkty mleczne, ponieważ tak doradził im lekarz z uwagi na wysoką zawartość wapnia. To zła rada. Krowie mleko zawiera 118 mg wapnia w każdych 100 gramach, nie można zaprzeczyć (dla porównania mleko człowieka zawiera 33 mg w 100 gramach). Lecz na 100 g mleka krowiego znajduje się 97 mg fosforu (dla porównania w mleku człowieka jest go 18 mg). W przewodzie pokarmowym dochodzi do połączenia wapnia z fosforem, co właściwie wyklucza jego przyswojenie. Doktor Frank Oski, dziekan Wydziału Pediatrii State University of New York's Medical Center, stwierdza - "Jedynie te produkty spożywcze, w których stosunek wapnia do fosforu wynosi dwa do jednego lub więcej, można uważać za dobre źródło wapnia". Stosunek ten w mleku ludzkim wynosi 2,35 do jednego, w mleku krowim natomiast 1,27 do jednego. Mleko krowie zawiera ponadto 50 mg sodu w 100 gramach, a mleko człowieka tylko 16 mg. Wynika z tego, że mleko krowie jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych składników współczesnej zachodniej diety, które są źródłem nadmiaru potasu w naszych organizmach. Prócz tego mleko krowie jako źródło wapnia nie może się równać z innymi znacznie lepiej przyswajalnymi i zdrowymi artykułami spożywczymi. Proszę porównać 118 mg wapnia w 100 gramach mleka krowiego z jego zawartością w wymienionych poniżej artykułach spożywczych - migdały (254 mg), brokuły (130 mg), kapusta włoska (187 mg), nasiona sezamu (1160 mg), kelp (gatunek wodorostów 1093 mg) i sardynki (400 mg).

Osteoporozę wywołuje nie tyle niedobór wapnia w diecie, ile jej składniki, które pozbawiają kości i zęby wapnia. Należy do nich przede wszystkim cukier. Cukier, mięso, oczyszczona skrobia i alkohol mogą wywołać ciągłą nadkwaśność krwi, a kwas, jak wiadomo, rozpuszcza wapń, z którego zbudowane są kości. Z osteoporozą najlepiej jest sobie radzić, spożywając wymienione powyżej, bogate w wapń artykuły spożywcze, które nie są przetworami mlecznymi, jednocześnie ograniczając lub całkowicie eliminując z diety "złodziei wapnia". Wydaje się, że dzienna dawka 3 mg mineralnego boru także pomaga w przyswajaniu i zatrzymywaniu wapnia w organizmie. Z punktu widzenia tradycyjnej medycyny chińskiej mleko jest pewną postacią "seksualnej esencji". Picie przez ludzi seksualnej esencji innego gatunku może ich tylko wpędzić w kłopoty. Odnosi się to zwłaszcza do kobiet, ponieważ zawarte w mleku hormony naruszają delikatną równowagę układu wydzielania wewnętrznego. Jeśli trudno wam zrezygnować z nabiału, to wybierajcie mleko kozie, które swym składem zbliżone jest do mleka ludzkiego. Jedynymi bezpiecznymi produktami otrzymywanymi - najlepiej z surowego i niepasteryzowanego - mleka krowiego są - świeże masło, które jest przyswajalnym tłuszczem, oraz świeży jogurt, wstępnie przetworzony przez żywe kultury laktobakterii, lecz spożywając nawet i te artykuły, nie należy zapominać o wstrzemiężliwości.

I następny artykuł, już z własnego podwórka, obnażający przy okazji obłudność reklam:

  Pij mleko, będziesz kaleką.   Zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka Pij mleko, będziesz wielki jak Kayah albo Bogusław Linda - przekonują reklamy. Guzik prawda. Krowie mleko to nie przepis na karierę dla dziecka, ale na jego kłopoty.O zaletach mleka zapewniają polskie dzieci twórcy najgłośniejszej dziś społecznej reklamy, politycy i oczywiście koncerny mleczarskie, którym publiczna akcja jest wyjątkowo na rękę. Dziewczynka z reklamy jest nieśmiała, szczerbata i pewnie od dawna siedzi w ostatniej ławce. Kiedy przyznaje się klasie, że chciałaby zostać piosenkarką, dzieci wybuchają śmiechem. Dziewczynka wypija szklankę mleka i po latach zostaje gwiazdą popu. Przesłanie jest jasne.

  Moda na picie.   Akcja ruszyła we wrześniu 2002 roku i trwa do dziś. Jej organizator - Międzynarodowe Stowarzyszenie Reklamy, za swój cel uznał "intensyfikację działań profilaktyki osteoporozy poprzez wykreowanie mody na picie mleka". Inaczej mówiąc - jak będziesz miał ciepły stosunek do mleka, nie będziesz w przyszłości chodził o kulach. Stowarzyszenie promuje mleko za darmo. Firmy reklamowe postrzegane są często jak krwiopijcy - przyznaje Paweł Kowalewski, wiceprezes Stowarzyszenia. - Postanowiliśmy to zmienić. Mleko, którego spożycie drastycznie w Polsce spada, wydało nam się odpowiednie. W promocyjną machinę wciągnięto telewizję, rozgłośnie, gazety. I gwiazdy z pierwszych stron kolorowych czasopism. Nie tylko Kayah i Bogusława Lindę, ale też mistrza kierownicy Krzysztofa Hołowczyca i polską snowboardzistkę Jagnę Marczułajtis. Urodę Jagny można podziwiać w multipleksach, tuż przed pokazami "Starej baśni". - Nie wahałam się ani chwili - zapewnia snowboardzistka. - To był wspaniały i oryginalny pomysł. Poza tym bardzo lubię mleko. Nie tylko ona. Lubi je także mistrz świata w skokach narciarskich, Fin Veli-Matti Lindstroem, który w prasie i telewizji postanowił (choć już nie za darmo) promował... polskie świeże mleko. Moda na mleko przeniosła się z telewizji na ulicę. We wrześniu posłanka SLD Sylwia Pusz wraz z wolontariuszami w białych kitlach rozdała na poznańskich przystankach autobusowych cztery tysiące kartoników mleka, także czekoladowego. W promocję napoju od polskiej krowy włączyła się nawet część lekarzy. Zagrzmieli, że dzieci piją mleka za mało i że to źle się skończy.

  Na usługach koncernów.   Ale nie wszyscy medycy tak myślą. Jednym z nich jest doktor Eugeniusz Zbigniew Siwik, autorytet w dziedzinie ginekologii i położnictwa, twórca pierwszej w Polsce Kliniki i Szkoły Porodu Naturalnego. Z zamiłowania dietetyk. - Medycyna bierze dziś udział w jednym z największych oszustw ostatniego stulecia - twierdzi. - Jest na usługach koncernów, którym nie zależy na zdrowiu dzieci, tylko na pieniądzach. Lekarze nabrali wody w usta, bo tak jest bezpieczniej. Siwik używa mocnych słów. Twierdzi, że zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka, nieodwracalne zmiany w układzie naczyniowym, sercowym i kostnym. - Mleko, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie wzmacnia kości, tylko je osłabia. Zawarte w nim białko wypłukuje wapń z organizmu. Mleko krowie to najlepszy przepis na wózek inwalidzki - grozi. Jeśli wierzymy, że mleko to źródło wapnia chroniącego przed osteoporozą (osłabieniem kości), musimy pamiętać, że osteoporoza jest najbardziej rozpowszechniona w regionach świata o wysokim spożyciu mleka, np. w Europie Północnej, Kanadzie i USA - zauważa również Annemarie Colbin, autorka książki "Osteoporoza". Kilka lat temu zrzeszająca pięć tysięcy członków międzynarodowa organizacja Lekarze na Rzecz Medycyny Odpowiedzialnej wydała oświadczenie, w którym ostrzega przed piciem mleka. Lista przeciwwskazań jest długa. Zasadniczym powodem sprzeciwu wobec białego eliksiru jest przekonanie, że człowiek, podobnie jak pozostałe ssaki, przystosowany jest do spożywania mleka tylko w okresie niemowlęcym.

Człowiek nie krowa, czterech żołądków nie ma - twierdzi Mariusz Gawlik, lekarz ze Stargardu Szczecińskiego, przez lata pracujący na dziecięcym oddziale laryngologicznym. Mały człowiek nie jest cielęciem, które potrzebuje innego składu witamin i minerałów niż wolno rozwijający się ludzki organizm. Z tego powodu picie mleka krowiego jest patologią. I przyczyną setek chorób. Mleko krowie nie jest dobrze przyjmowane przez ludzki organizm. Tego argumentu nie odpierają nawet zagorzali jego zwolennicy. Nietolerancja laktozy to poważna i, niestety, częsta komplikacja. Sam też mleka nie toleruję - przyznaje nawet Waldemar Broś, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Spółdzielni Mleczarskich. Lekarze z międzynarodowej organizacji LMO twierdzą, że 80% ludzkości mleka po prostu nie trawi. W Polsce, gdzie tradycja picia mleka jest długa, problemy z przyswajaniem cukru mlecznego, zwanego laktozą, ma połowa obywateli. Z badań doktor Doroty Szostak-Węgierek z Instytutu Żywienia i Żywności w Warszawie wynika, że prawie 20% polskich dzieci ma niedobór enzymu trawiącego laktozę. Objawy nietolerancji mleka mogą ujawniać się nawet po latach - twierdzi dietetyczka.

  Proszę, nie pij.   Nie chodzi jednak tylko o laktozę. W 2001 roku nowozelandzki badacz doktor Corrie Mc-Lachlan ogŁosiŁ wyniki badań, z których wynikało, że mleko, a właściwie zawarta w nim kazeina (rodzaj białka), jest przyczyną chorób serca. Wnioski naukowca umieszczono w międzynarodowym internetowym serwisie o wymownej nazwie "No milk page" (strona bez mleka). Do w "cudowny" sposóbodwiedzenia serwisu, na którym znalazło się wiele publikacji, ostrzegających ludzi przed piciem mleka z różnych powodów, do dziś zachęca na swojej stronie internetowej zespół lekarzy III Kliniki Chorób Dziecięcych Akademii Medycznej w Białymstoku. Złudzeń nie pozostawia także Frank Oski, profesor pediatrii z renomowanej John Hopkins School of Medicine, który w trosce o zdrowie dzieci napisał nawet książkę "Proszę, nie pij mleka". Ale polskie dzieci piły mleko i piją nadal. Katarzyna Woleńska jest nauczycielką. Ma 28 lat i koszmarne wspomnienia z dzieciństwa. - W moim domu panował kult mleka - mówi. Śniadanie kończyło się dla Woleńskiej dość schematycznie. Wymioty, biegunki, wysypka. Rodzice podejrzewali uczulenie, więc wyrzucili z jej jadłospisu pomidory i truskawki, choć je uwielbiała. Alergię na mleko wykryto u niej, kiedy dostała się na studia. Za późno. Była już astmatyczką. - Mleko jest jednym z najgroźniejszych alergenów pokarmowych. Ma aż pięć składników, które mogą być fatalnie tolerowane przez człowieka - przyznaje profesor Edward Tadeusz Zawisza, jeden z najwybitniejszych polskich alergologów. - Ale groźne mogą być także zanieczyszczenia mleka, takie jak penicylina i białka pszenicy.

  Zdobycz bakterii.   Polskie mleko jest już czyste i wciąż naturalne - zapewnia Waldemar Broś. Z drugiej strony krowa nie jest maszyną, tylko żywym organizmem. Zdarza się, że zachoruje, pobrudzi się. Broś nie chce wracać pamięcią do wczesnych lat 90-tych, kiedy kontenery z polskim mlekiem w proszku służby celne innych krajów uznawały za radioaktywne. I późnych lat 90-tych, kiedy inspektorzy Unii Europejskiej natknęli się w Polsce na rzekę brudnego mleka, z gronkowcem w tle. Dziś polskie mleko spełnia normy UE w ponad 80%. Zgodnie z normami mleko klasy ekstra powinno zawierać nie więcej niż sto tysięcy bakterii. - Nawet jeśli jest ich więcej, to i tak znikają pod wpływem pasteryzacji - zapewnia Broś. Ale Tomasz Nocuń, internista, ostrzega, że proces pasteryzacji zamienia mleko w zupę pełną martwych, toksycznych bakterii, które zatruwają organizm. I powodują kolejne alergie. Alergolog, profesor Zawisza leczy ludzi uczulonych na mleko od dziesięcioleci.

Liczba pacjentów z każdym rokiem powiększa się. Dla niektórych mleczna euforia kończy się śmiercią. Jak dla leczonego przez alergologa dyplomaty, którego na przyjęciu poczęstowano ciastkiem, w skład którego wchodziło mleko. Udusił się... Nie leczona alergia na mleko nie zawsze kończy się zgonem, ale może kończyć się poważną chorobę. Z chorobami oczu włącznie. - Przewlekłe alergie pokarmowe, w tym także alergia na mleko, mogą pośrednio prowadzić do schorzeń ocznych, z zapaleniem rogówki oka włącznie - przyznaje doktor Anna Ambroziak ze Szpitala Okulistycznego w Warszawie. Profesor Zawisza zauważa, że problem byłby łagodniejszy, gdyby Polska nie była krajem rolniczym, w którym mleko uznawane jest za podstawę pożywienia. Jesteśmy szóstym co do wielkości producentem mleka w Europie (7 mld litrów rocznie). Mleka pije się mało w Afryce, prawie nie pije w Chinach i Japonii. - W samym tylko Kioto żyje czterysta osób, które ukończyły sto cztery lata życia. To ponad dwa razy więcej niż w całych Stanach Zjednoczonych - wyjaśnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Ci ludzie są długowieczni, bo nie znają smaku mleka.

  Zdrowie na sercu.   Najwięcej piją mleka Amerykanie i Finowie. I tam notuje się najwięcej przypadków chorych na serce i cukrzycę. W Polsce mleko stało się towarem politycznym. Sloganem "Szklanka mleka dla każdego ucznia" rząd Leszka Millera postanowił zdobyć poparcie społeczne. I mleko zagościło w szkołach na dobre. - Podawanie dzieciom w wieku szkolnym mleka skazuje je na choroby i cierpienia - zapewnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Mamy jak w banku, że w przyszłości wiele z nich będzie zawałowcami. A zbuntowany lekarz Tomasz Nocuń dodaje, że trudno mu uwierzyć w szlachetne intencje pomysłodawców akcji "Pij mleko". - Stworzono wielką reklamową machinę, która napędzać ma jedynie koniunkturę dla firm mleczarskich - twierdzi. Producentom mleka sprzyjają także rządowe programy. Polscy producenci mogą starać się o dotację z Funduszu Promocji Mleczarstwa. Ta przychylność władz spowodowana jest, formalnie, troskę o dobro dzieci i młodzieży. Takiej polityce, opartej na przekonaniu, że bez szklanki mleka dziennie polskie dziecko wyrośnie na półgłówka i inwalidę, sprzyjać mają badania. I tak Instytut Żywności i Żywienia odkrył, że jadłospis polskiego jedenastolatka zaspokaja połowę dziennego zapotrzebowania na wapń. Co oznacza, że większość jedenastolatków będzie w przyszłości chorować na osteoporozę. A tą zagrożonych jest dziś dziewięć milionów Polaków.

Naukowcy z organizacji Lekarze na rzecz Medycyny Odpowiedzialnej podnoszą, że istnieje zależność między insulinozależną cukrzycę (zwaną inaczej młodzieńczą) a alergią na mleko, a konkretnie zawarte w nim albuminy (czyli grupy białek rozpuszczalnych w wodzie). I znów - największy odsetek osób chorych na cukrzycę młodzieńczą notuje się w Finlandii, tam, gdzie dzieciom wmawia się mleko pod każdą postacią. Adamowi Karbiszowi z Krakowa też wmawiano. Karbisz jest właścicielem firmy poligraficznej. Ma 34 lata i większość wakacji spędził na koloniach. - Podstawą jedzenia były placki ziemniaczane, mielony i mleko - przyznaje. - Wychowawcy byli sympatyczni i fanatyczni. Nie pozwalali odejść od stołu, jeśli szklanka z mlekiem nie była pusta. Przez wiele kolejnych lat chorowałem na przemian na anginę i zapalenie uszu. Karbisz przestał jeździć na kolonie, bo zaprzyjaźniony z rodziną lekarz domyślił się przyczyny kłopotów zdrowotnych dziecka. - Był odważny w poglądach, to i miał poważne problemy z utrzymaniem pracy.

Lekarz, który jest wrogiem mleka, staje się wrogiem ludu - twierdzi mężczyzna. Ale lekarz Karbisza nie był wielkim odkrywcą. Pionier nauki o żywieniu doktor Max Bircher-Benner o szkodliwości mleka trąbił już pod koniec XIX wieku (dziś w Zurychu istnieje słynna klinika jego imienia). Twierdził, że mleko powinno być najwyżej dodatkiem do diety. Wyjątkiem są, według niego, łatwiej przyswajalne dla człowieka kwaśne produkty mleczne (jogurty, sery) i mleko pełne, prosto od krowy karmionej trawą. Ewa Wachowicz, z zawodu technolog żywienia, kiedyś Miss Polonia, dziś producent programów telewizyjnych i matka małej Oli, kupuje mleko prawie wyłącznie od kobiety ze wsi. - Tylko takie jest wartościowe - uważa. - W życiu nie podałabym dziecku produktu z napisem UHT. Skład mleka, podgrzewanego do tak wysokich temperatur budzi wątpliwości. Białko ścina się i nie wiemy do dziś, jaki może to mieć wpływ na zdrowie. Nie przypuszczam, by był pozytywny.

  Zupa z bakterii.   Każdy chciałby mieć własną krowę pod blokiem i doić ją według potrzeb - mówi Waldemar Broś. - Ale to niemożliwe. Musimy dostosować się do wymogów cywilizacyjnych i podgrzewać mleko, by miało dłuższą ważność. Prawda, zabijamy też dobrą florę bakteryjną, ale to koszty cywilizacji. Część naukowców uważa jednak, że mleko i tak trzeba pić, bo ma dużo cennych wartości. - Jest wiele produktów, bogatszych w witaminy i minerały - zapewnia Barbara Bachurska, lekarz pediatra z Katowic. - Mitem jest także przekonanie, że mleko zawiera mnóstwo drogocennego wapnia. Znacznie więcej ma go plaster żółtego sera.

  To wariaci!   Przestaliśmy słuchać natury - uważa Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Stworzyliśmy przemysł, który powoli, ale skutecznie nas zabija. Siwik twierdzi, że w swoich poglądach, nawet w Polsce nie jest już osamotniony. - Ci, którym zależy na zdrowiu dzieci, będą mówić coraz głośniej. Będą mówić o podstępnej "białej śmierci", którą w imię niezrozumiałych racji wynosi się pod niebiosa - zapewnia. - Zastanawiam się nad pewną kontrakcją. Nad tym, czy nie wytoczyć procesu Kayah i Lindzie, oskarżając ich o szerzenie kłamliwych i szkodliwych poglądów. A przynajmniej nad tym, czy nie spróbować postawić przed sądem tych, którzy namówili piękne i sławne osoby do tej tragicznej w skutkach reklamy? Na przeciwników mleka patrzy się jak na złoczyńców albo wariatów. - Oni są chyba nienormalni? - zastanawia się Jagna Marczułajtis. - Przecież gdyby mleko było niezdrowe, to nie byłoby go w sklepach! (hehehe, i to jest argument inteligentnego potomka małpy. przyp. mój). Gdy do głosu dochodzą polscy lekarze, ich poglądy uznajemy za obrazoburcze. To wariaci. Mleko jest przecież rzeczą świętą. Niepodważalnż jak rosół, schabowy i karp na wigilię. Wiedzą o tym dorośli i wiedzą dzieci. Zwłaszcza te, którym marzy się kariera i które do picia mleka zostały namówione przez wielkie gwiazdy.

Jeśli jeszcze nie uwierzyłeś w to, co przeczytałeś, to kup sobie pączki (koniecznie z marmoladą, bo zgaga murowana), wlej sobie szklanicę mleka (prosto od... sklepu), osłodź jeszcze cukrem i... na zdrówko. Za kilka, kilkanaście lat przeczytaj to wszystko ponownie i wtedy zrozumiesz, choć już będzie za późno. Całość można podsumować wypowiedzią pediatry -
  "mleko krowie jest bardzo zdrowe... ale tylko i wyłącznie dla cieląt"  .

MEDYCZNA BROŃ MASOWEGO RAŻENIA

Początki nowoczesnej medycyny są nierozerwalnie związane z czasami, gdy nastapiło definitywne rozdzielenie kościoła od państwa. Wtedy to rozbito naczynie zwane "mądrością", a z jego zawartości zaczęły kiełkować osobne rośliny zwane gałęziami nauki. Nowoczesna medycyna od samego początku odrzuciła "medycynę ludową" jako szkodliwy, nienaukowy zabobon i znalazła sprzymierzeńca w naukowej chemii - farmakologii. Od tego czasu mariaż medycyny z chemią ma się bardzo dobrze, czego nie można powiedzieć o naszych organizmach. Wszelkie wiadomości o szkodliwości i działaniach ubocznych sterylnych i wyizolowanych związków chemicznych zwanych lekami są skutecznie blokowane przez ich producentów i ich sprzymierzeńców. Zwykły człowiek dowiaduje się czasem, że lek który miał mu pomóc okazał się trucizną, ale jest to rzadkość. Wyjątkiem są już poważne skutki uboczne leku, które niektórych pacjentów wyprawiły w zaświaty. Tak było przykładowo z "Vioxx'em", gdzie nauka nie zdołała na czas przewidzieć tragicznych skutków użycia. A czy inne leki są zdrowe?

Weźmy dla przykładu wszechobecną aspirynę, która oprócz chronienia przed zawałem, zdołała wybudować imperium Bayer'a i pchnąć na wyżyny sportu jedną drużynę piłkarską. Kontrowersje wokół tego specyfiku trwają już chyba od czasów słynnej "hiszpanki", gdzie używana w USA (→ ) w epidemii grypy doprowadziła wielu chorych do szybszego spotkania z Bogiem. Aspiryna czyli czysty kwas acetylosalicylowy do dzisiaj jest lekiem bezskutecznie zwalczanym przez lekarzy homeopatów, jako środek wręcz trujący. W artykule "Epidemia grypy 1918 - homeopatia na ratunek" Guy Beckly Stearns MD, New York, pisze:

"Aspiryna oraz inne produkty wytwarzane ze smoły węglowej są potępiane przez lekarzy, ponieważ powodują ogromną liczbę niepotrzebnych zgonów. Wszędobylska aspiryna jest zdecydowanie najbardziej szkodliwym lekiem ze wszystkich. Jej fałszywie dobroczynne działanie przeciwbólowe wywołuje zaledwie krótką ulgą, nic nie znaczącą z punktu widzenia medycyny. W wielu przypadkach aspiryna osłabiła serce, negatywnie wpłynęła na poziom sił witalnych pacjentów, zwiększyła poziom śmiertelności oraz znacznie spowolniła proces rekonwalescencji. We wszystkich przypadkach aspiryna maskuje objawy, co znacznie bardziej utrudnia dobór odpowiednich leków. Aspiryna najprawdopodobniej wcale nie działa lecząco na żadną chorobę i powinna być wycofana z użycia."

Inny ze wspominających J.P. Huff MD, Olive Branch, stan Kentucky, opisuje - "Przysłano mi paczkę zawierającą 1000 tabletek aspiryny, o 994 za dużo. Wydaje mi się, że podałem zaledwie pół tuzina. Nigdzie nie mogłem tego schować. Używam bardzo niewielu leków. Prawie zawsze podaję Gelsemium i Bryonia. Prawie nigdy nie traciłem pacjenta, jeżeli przybyłem na wezwanie pierwszy, chyba że wcześniej pacjent wysłany był do apteki po aspirynę. W takiej sytuacji prawie zawsze musiałem zająć się nowym przypadkiem zapalenia płuc."

Tego typu artykuły są z reguły zamieszczane w pismach specjalistycznych lub w lokalnej prasie by "nie siać paniki", choć bardziej prawdopodobnie dlatego, by producenci leku nie utracili swych kolosalnych zysków. Takie artykuły to prawdziwe "białe kruki". Podobnie jest z innymi lekami, w tym szeroko reklamowanymi witaminami "all in one" typu "Centrum" i podobne. Na ten temat pisze prof. Tombak:

Szkodliwe jest nie tylko przyjmowanie witamicy C ale i wszystkich syntetycznych witamin.
  Po pierwsze   - witaminy to związki, które nie są wytwarzane drogą syntezy w organizmie człowieka (oprócz grupy B i D), a powstają w roślinach drogą biosyntezy. W komórkach roślin witaminy występują w łatwo przyswajalnej dla człowieka postaciach (prowitaminy), oprócz nich w roślinach występuje niezbędny zbiór soli mineralnych, które sprzyjają pełnemu przyswojeniu ich przez organizm. Właśnie dzięki temu przedawkowanie naturalnych witamin jest bardzo trudne, a syntetycznych bardzo łatwe.
  Po drugie   - sztuczne witaminy, to krystaliczna, nieorganiczna substancja, obca dla organizmu. Jest ona z trudnością, albo nie jest wcale przyswajana przez organizm. Spożywając syntetyczne witaminy przeciążamy nerki i wątrobę, naruszamy równowagę soli mineralnych w organizmie.

  Po trzecie   - jednym ze skutków ubocznych stosowania syntetycznych witamin jest zwiększenie apetytu, ponieważ organizm, aby je przyswoić, potrzebuje dodatkowej porcji soli mineralnych, węglowodanów i składników białkowych. W roślinach one są, w syntetycznych witaminach ich nie ma. Stąd prosta droga do otyłości. Ponadto w naszej świadomości utrwaliło się przekonanie, że witamin nie można przedawkować i nie wywołują skutków ubocznych. Uczeni z wielu krajów zgodnie twierdzą, że przyjmowanie syntetycznej witaminy C nie tylko nie uodparnia organizmu, ale w przypadku niektórych chorób (szczególnie reumatyzmu) pogarsza jej przebieg i leczenie. Przedawkowanie syntetycznej witaminy C grozi powstawaniem skrzepów krwi, kamieni w nerkach i pęcherzu moczowym. Niszczy też witaminę B2 oraz zaburza proces wytwarzania insuliny i zwiększa zawartość cukru w moczu i krwi. Duże jej dawki zwiększają też zmęczenie mięśni i zaburzają reakcje wzrokowe i ruchowe.

Problem syntetycznych leków jest taki sam jak problem ataku we współczesnym wojsku. Jeśli do ataku wyślemy samą tylko piechotę, bez czołgów, artylerii, saperów i lotnictwa nie odniesiemy żadnego sukcesu. Tylko współdziałanie wszystkich elementów może zapewnić powodzenie. Taką "gołą" piechotą jest każdy syntetyczny lek.

Prawie wszyscy, a szczególnie lekarze, doskonale wiedzą, że leczenie antybiotykami przynosi każdemu organizmowi więcej szkody niż pożytku. Ceną za szybkie uzdrowienie jest całkowite zniszczenie naszej flory bakteryjnej, co siłą rzeczy jest początkiem innych chorób i zatruć nie rozkładanym przez "nasze" bakterie gnijącym pokarmem. Pewne światło na używanie antybiotyków przez medycynę rzuca rozmowa mojego kolegi z lekarzem na temat używania antybiotyków.

Dzisiaj byłem u lekarza na kontroli. Powiedział, że na infekcję wirusową nałożyła się po kilku dniach infekcja bakteryjna i dlatego konieczne były antybiotyki. Miałem okazję porozmawiać z nim na temat naturalnych metod leczenia. Dodam jeszcze, że lekarz ten bardzo niechętnie leczy ludzi antybiotykami. Krótko napiszę Ci, co on powiedział. Zapytałem, dlaczego teraz nagminnie leczy się ludzi antybiotykami? Dlaczego moja córka tak często ma przepisywane antybiotyki? Odpowiedział mi pytaniem: "Czy akceptuje pan selekcję naturalną wśród ludzi?". Byłem nieco zdziwiony, więc kontynuował monolog.

Powiedział, że do połowy lat 40-tych ubiegłego wieku rzeczywiście nie było antybiotyków (nie licząc chleba z pajęczyną) i ludzie musieli radzić sobie bez nich, stosując najprzeróżniejsze metody i preparaty. W tamtych czasach "kostucha" już od pierwszych chwil po narodzeniu zabierała najsłabszych. Przy życiu pozostawali najmocniejsi, którym w razie choroby pomagały naturalne metody. Wszystko więc załatwiała natura - człowiek słaby ginął, silny żył. Po wynalezieniu antybiotyków i wprowadzeniu ich do masowego użycia spadła umieralność, natomiast bariera odporności u ludzi obniżyła się. Cherlaki przestały umierać, zaczęli rozmnażać się i w ten sposób dorobiliśmy się cherlawego społeczeństwa. Czy wie pan, że ogromna większość dzieci ma aplikowane antybiotyki w pierwszych godzinach życia? Jeżeli tylko u noworodka zachodzi podejrzenie np. infekcji dróg moczowych, wówczas natychmiast podaje się antybiotyki (a w międzyczasie robione są badania). Praktyka taka ma uzasadnienie w tym, że wiarygodne badania można zrobić w przeciągu dwóch dni, a za dwa dni niemowlak nie miałby już nerek. Jeżeli badania nie potwierdzą infekcji, antybiotyki są odstawiane. Szkody w organizmie dziecka są, ale są również nerki...

Każda infekcja to wojna na śmierć i życie (na poziomie pojedynczych komórek). Nawiązując do tej podwójnej infekcji, proszę sobie wyobrazić, że pana organizm wygląda mniej więcej tak, jak Polska przed 1939 rokiem - mało wojska, słabe uzbrojenie, chwiejna gospodarka... I na ten kraj napadają z jednej strony Hitler (wirusy), a po kilku dniach Stalin (bakterie). Pan ma ograniczoną możliwość obrony organizmu. Jeżeli użyje się naturalnych metod leczenia to tak, jakby wzmocnić rodzime wojsko partyzantką. Przy tak silnej agresji (infekcji) trzeba wyciągać najcięższy sprzęt i szukać pomocy na zewnątrz (antybiotyki). Antybiotyki to bardzo ułomna broń - to taki karabin maszynowy, który strzela i do wroga i do własnych żołnierzy, ale lepszego nie ma.

Objaśnienie niby dobre i niby logiczne, ale światły przecież lekarz jakoś nie widzi podstawowej przyczyny takiego stanu rzeczy. Każda choroba jest skutkiem obniżenia odporności organizmu, a odporność organizmu jest wprost proporcjonalna do sposobu i jakości odżywiania. Nie pomoże jedzenie najzdrowszych i najświeżych produktów (nie mówiąc już o chemicznych świństwach), jeśli się je będzie nieprawidłowo łączyć. Mięso z ziemniakami czy chleb z wędliną zamiast być strawionymi będą gniły niestrawione w naszym układzie pokarmowym tworząc przy tym złogi, szlamy i toksyny. To jest zasadniczą przyczyną wzrostu zachorowań. Najpierw będą częste przeziębienia, potem rwy, kolki, reumatyzmy a na końcu rak jako podziękowanie organizmu za takie odżywianie. A na niego dzisiejsza medycyna nie pomoże. Niestety, nowoczesna medycyna jest do tej pory bezsilna wobec niektórych chorób i dalej brnie uparcie w ślepą, chemiczną uliczkę. Jeszcze bardziej przykre jest to, że lekarze świadomie przepisując antybiotyki nie informują pacjenta o poważnych, ubocznych skutkach leczenia antybiotykami i nie pouczają chorych w jaki sposób doprowadzić organizm do "użytku" lecząc się po leczeniu.

Użyte antybiotyki prawie "natychmiast" zabijają bakterie chorobotwórcze, a przy okazji niszczą całkowicie naszą florę bakteryjną. Jak ją odbudować? Jest tylko jeden sposób. Jeść przed snem przez dwa tygodnie po jednym ząbku czosnku (bez chleba!) i zapijać się zsiadłym prawdziwym mlekiem, jogurtem lub kefirem do 1 litra dziennie (oczywiście tym bez cukru i innych dodatków). Odtworzymy przynajmniej jeden rodzaj bakterii. Odtworzenie całej flory bakteryjnej to pół roku, a nawet więcej. Przeczytaj ten artykuł (→ ) oraz ten także (→ ).

CHEMIOTERAPIA ŻYWNOŚCIOWA

Symbole E umieszczane na opakowaniu są deklaracjami producenta, że substancje dodane do żywności zostały użyte w ilości odpowiadającej przeznaczeniu i są uwzględnione na liście zatwierdzonej przez władze poszczególnych krajów Wspólnoty Europejskiej. Przykłady przytoczone dalej pochodzą z listy sporządzonej w Danii przez ministerstwa środowiska, rozprowadzanej bezpłatnie wśród konsumentów. Niektóre dotyczą też dodatków do kosmetyków. Lista może być już niepełna, bo pochodzi z lipca 1987 roku. (IL-PZH oznacza, że specyfik znajduje się na liście dozwolonych w Polsce). Jak można zauważyć, wszystkie dodatki do żywności są typowymi związkami chemicznymi, otrzymywanymi na drodze laboratoryjnej (a potem przemysłowej). My, konsumenci, nie mamy żadnego wpływu na przemysł żywnościowy i jesteśmy skazani na ich spożywanie. Jakie są skutki działania tych związków na żywy organizm nie dowiemy się prawdopodobnie nigdy, gdyż takich danych nikt nie odważy się opublikować. Jedyna rzecz, którą możemy zrobić, to zapoznać się z listą i według własnej wiedzy i rozsądku ograniczyć spożywanie produktów je zawierających.

BARWNIKI SPOŻYWCZE

  E 100   - Kurkumina. Piękny, żółty barwnik pochodzenia roślinnego, z korzenia Curcuma conga L. Wydzielono go w stanie czystym już w roku 1842, zsyntezowano w roku 1918. W większych stężeniach ma działanie przeciwzapalne. Nie ma śladów w literaturze naukowej, by był badany pod kątem działania rakotwórczego. Nie jest wykluczone, że pojawi się, gdy ktoś będzie chciał wyprzeć z rynku dostawców kurkuminy

  E 101, 101a   - Ryboflawina. Sól sodowa fosforanu ryboflawiny. Nie ma nic wspólnego z rybami - poza biernym skojarzeniem nazwy w języku polskim. Barwnik ulubiony przez producentów przypraw, na przykład znanej u nas jugosłowiańskiej Vegety.

  E 102   - Tartrazyna. Żółty barwnik produkowany głównie do celów spożywczych. Ma w związku z tym nazwę handlową Food Yellow (żółcień żywnościowa). Jest oczywiście dopuszczony przez amerykańską Food and Drug Administration (FDA). Dopuszczony w Polsce.   (IL-PZH)  

  E 104   - Żółcień chinolinowa.

  E 110   - Żółcień zachodzącego słońca, FCF. Spreparowano go w roku 1878, metabolizm w organizmie określono w roku 1962, a cechy toksykologiczne w roku 1967. LD50, a więc dawka powodująca połowę zgonów w danej populacji, dla myszy wynosi 10 g na 1 kg.

  E 120   - Karmin. Kwas karminowy otrzymywany z insektu Coccus cacti. Wydzielony w stanie czystym przez znanego chemika polskiego Leona Marchlewskiego w roku 1894. Ostateczny wzór chemiczny poznano dopiero w roku 1965. Ma różnorodne zastosowania. Dopuszczony przez FDA.   (IL-PZH)  

  E 122   - Azorubina. Barwnik czerwony, zwany też chromotropem FB. Stosowana szczególnie do barwienia dżemów i marmolad wiśniowych, budyni, napojów, lodów, polew cukierniczych. Większość barwników spożywczych to barwniki azowe. Przechodzą one w organizmie w aminy, a te, które mają grupę sulfonową, dają nieszkodliwe kwasy aminosulfonowe. Dlatego dopuszczono tylko te barwniki azowe, które w cząsteczce mają co najmniej jedną grupę sulfonową. Powstała w ten sposób w roku 1952 tak zwana lista A - osiemnastu bezpiecznych barwników azowych, włączona w roku 1961 do spisu środków dozwolonych w przemysłach spożywczych krajów EWG. Lista była później skracana ze względów praktycznych.   (IL-PZH)  

  E 123   - Amarant. Barwnik czerwony. W roku 1976 został wycofany z listy FDA substancji dopuszczonych do stosowania w przemyśle spożywczym, w produktach farmaceutycznych i w kosmetykach. Duńczycy nie uznali jednak amerykańskich wyników badań za przekonujące i nie skreślili tego barwnika ze swojej listy.   (IL-PZH)  

  E 124   - Ponceau 4R. Barwnik czerwony. Podobnie jak E 123 skreślony z listy KDA, lecz utrzymany na liście duńskiej. Jako czerwień koszenilowa oraz odmiana 6R figuruje na polskiej liście.   (IL-PZH)  

  E 127   - Erytrozyna. "Merck Index" barwnik ten, nazwany zresztą odpowiednio Food Red 14, czyli czerwień żywnościowa ("Indeks Mercka" X-3637), jest dopuszczony do stosowania w produkcji żywności w Europie, a do roku 1990 był używany także w USA. W przypadku E 127 dawka LD50 dla człowieka o średniej wadze wynosi aż 175 g! Pod nazwą chemiczną czterojodofluoresceiny znajduje się na polskiej liście.   (IL-PZH)  

  E 131   - Błękit patentowy FCF. Barwnik niebieski, raczej rzadko stosowany w produkcji żywności, natomiast częściej w kosmetykach.

  E 132   - Indygotyna I. Preparat indyga, najstarszego środka barwiącego dozwolonego przez FDA, stosowany na przykład w opatrunkach, pieluchach jednorazowych itp.   (IL-PZH)  

  E 133   - Błękit brylantowy FCF 1350, Food Blue 2 (błękit żywnościowy), LD50 - 4,6 g/kg. Dozwolony przez FDA do stosowania w środkach spożywczych, lekarstwach, kosmetykach, ale z wyjątkiem okolic oczu. Podobnie jak w wypadku innych barwników, dokładne badanie pod kątem działania rakotwórczego dało wynik ujemny.   (IL-PZH)  

  E 140   - Chlorofil a i b. Zielone barwniki roślinne są kluczowymi związkami chemicznymi dla fotosyntezy, a więc wiązania dwutlenku węgla z powietrza i tym samym produkcji żywności. W przemyśle spożywczym stosowane są w postaci różnych preparatów, czasem modyfikowanych.   (IL-PZH)  

  E 141   - Kompleks miedziowy chlorofilu lub chlorofilyny, także ich sole - sodowa i potasowa. Od niepamiętnych czasów wzmacnia się nim barwę, również w Polsce, groszku konserwowego, który inaczej byłby bardzo jasny i nieapetyczny. Jeszcze w pierwszej połowie naszego wieku były zastrzeżenia do wzbogacania groszku miedzią, zwłaszcza gdy w krwi niektórych psychicznie chorych osób stwierdzono zwiększone stężenie miedzi. Ale później nie dopatrzono się związku choroby ze spożywaniem groszku, toteż nadal lista ogłaszana przez FAO/WHO klasyfikuje chlorofil wzmacniany miedzią jako barwnik występujący w sposób naturalny w żywności, na równi z E 101, E 150 i rodziną E 160.   (IL-PZH)  

  E 150   - Karmel, czyli podpalany cukier; podstawowy barwnik coca-coli i podobnych napojów. Występuje w dużych ilościach w każdym pieczonym słodkim cieście. Od lat używany w gospodarstwie domowym. Akcja przeciwko stosowaniu karmelu była prowadzona przez lewicę w niektórych krajach Europy (na przykład we Francji i Danii) w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w ramach walki z Ameryką, której szczególnym symbolem była Coca-Cola. Koncern ten zgodził się nawet na produkcję swojego napoju w postaci bezbarwnej, jasnoszarej, ale nonsensowna akcja skończyła się z chwilą odcięcia dotacji na ten cel przez przeciwników USA. Dowodów na rakotwórczość karmelu nic znaleziono. Przestano też o to podejrzewać przypalone cukry, na przykład prażone buraki cukrowe - główny składnik polskiej namiastki kawy - Inki.   (IL-PZH)  

  E 151   - Barwnik czarny, czerń PN, stosowany na przykład do barwienia tanich odmian kawioru. Łatwy do rozpoznania, ponieważ barwnik ten jest łatwo rozpuszczalny w wodzie i czerni białko jaja ugotowanego na twardo. Oryginalny czarny lub szary kawior tego nie daje. Łatwo nawet na oficjalnym przyjęciu położyć ziarenko podejrzanego kawioru na jajku i przekonać się, czy gospodarz jest sknerą.

  E 153   - Węgiel drzewny medyczny. Znalazł się na liście barwników, ponieważ stosowany jest w niektórych krajach do produkcji słodyczy i wypieków całkowicie czarnych.   (IL-PZH)  

  E 160   - α, β, i γ-karoten, żółte barwniki marchewki i podobnych roślin, szeroko stosowane w gospodarstwie domowym od setek, jeżeli nie tysięcy lat do barwienia. Karotynoidy mają szczególną pozycję w świecie roślinnym, który wytwarza ich około jednego miliarda ton rocznie.   (IL-PZH)  

  E 160b   - Ekstrakt z nasion Bixa orellana. Ulubiony barwnik producentów margaryny, olejów roślinnych, serów (żółtych, oczywiście). Hurtownik krajowy oferuje dostarczanie dowolnych ilości tego barwnika pod nazwą handlową anato.   (IL-PZH)  

  E 160c   - Kapsantyna. Barwnik czerwony wystąpujący w papryce. Wzór chemiczny rozwikłany ostatecznie dopiero w roku l971.   (IL-PZH)  

  E 160d   - Likopen. Intensywnie czerwony barwnik, z powodu skumulowanych wiązań podwójnych w łańcuchu węglowodorowym. Jest to struktura najzupełniej obca w organizmie człowieka. Gdyby ta okoliczność miała być podstawą obaw, to należałoby zrezygnować z jedzenia pomidorów, które zawierają ten związek.   (IL-PZH)  

  E 160e, f   - β-apo-8' carotenal i ester etylowy kwasu β-apo-8'-karotenowego. Karotenoid o pogłębionej barwie czerwonej, przechodzącej niemal w brunatną.   (IL-PZH)  

  E 160a-e, i, g   - Flawoksantyna, luteina, kryptoksantyna, rubiksantyna, wiolaksantyna, rodoksantyna, kantaksantyna - to duża rodzina barwników biogennych. Różnią się niewiele wzorami chemicznymi, ale ich funkcje biologiczne mogą być zupełnie różne. Na przykład kryptoksantyna wykazuje aktywność witaminy A. Występuje w wielu roślinach i dlatego może się znaleźć w żółtkach jaj, a nawet w maśle. Rubiksantyna jest izomerom tego związku, ale nie ma aktywności witaminy A. Jest czerwonym barwnikiem różnych odmian dzikich róż. Flawoksantyna jest żółtoczerwonym barwnikiem o wzorze chemicznym rozwikłanym dopiero w roku 1978. Luteina jest zdecydowanie żółta, obficie występuje w świecie roślinnym. szczególnie w płatkach wielu żółtych kwiatów.   (IL-PZH)  

  E 163   - Antocyjany. Barwniki winogron oraz wielu jagód. Odpowiednie ekstrakty, lepiej lub gorzej oczyszczone, są w sprzedaży.   (IL-PZH)  

  E 170   - To po prostu węglan wapnia, dodawany jako biały pigment. U nas dodaje się w sporych ilościach do calcipiryny, dla osłony żołądka przed kwasem acetylosalicylowym. Oprócz tego E 170 jest stosowany w starego typu pastach do zębów, w których spełnia rolę szorującą.   (IL-PZH)  

  E 171   - Dwutlenek tytanu. Brzmi groźnie, ale nie udało się stwierdzić jego szkodliwości w produktach, które mają lśnić bielą. Jest obecny w śnieżnobiałej gumie do żucia dostępnej w całej Skandynawii. Występuje w dużych ilościach w paście do zębów Elmex.   (IL-PZH)  

  E 172   - Tlenki i wodorotlenki żelaza. Rzadko stosowany pigment, nie tylko nieszkodliwy, ale wzbogacający żywność w żelazo.   (IL-PZH)  

  E 173   - Aluminium. Może dziwić na liście dodatków do żywności, ale jest dopuszczone do dekoracji słodyczy, na przykład w postaci słodkich kuleczek do ozdoby tortów. Metaliczny glin i jego sole były swego czasu podejrzane o sprzyjanie rozwojowi choroby Alzheimera. Dziś reklamuje się w polskiej prasie preparat zawierający ogromne ilości rozpuszczalnych soli glinu, działający uspokajająco na żołądek. Dopuszczony przez Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej.

  E 174   - Srebro metaliczne. Cóż, zapewne też do produktów służących do dekoracji.

  E 175   - Złoto (prawdziwe!). Zastrzeżeń nie ma, a cena nie jest tak wysoka, jakby się mogło wydawać, ponieważ metal ten można wytwarzać w postaci bardzo cienkiej folii. Nie spotkałem jego symbolu na produktach importowanych do Polski, natomiast właśnie w Polsce jest dodawane w postaci płatków do likieru Goldwasser! Gdy już będziemy w UE, na etykiecie znajdzie się E 175. Każdy chemik zaświadczy, że metaliczne złoto nie może przejść w organizmie w sole złota!   (IL-PZH)  

ŚRODKI KONSERWUJĄCE

  E 200-203   - Kwas sorbinowy w postaci wolnego kwasu lub jego soli sodowej - 201, potasowej - 202 i wapniowej - 203; luksusowy, drogi konserwant. Związek ten otrzymał po raz pierwszy z jagód Sorbus Sticuparia L. chemik niemiecki Hofmann i opisał w roku 1859 w "Liebigs Annalen". Znakomite jego właściwości kazały opracować znacznie prostsze metody syntetyczne. Mało toksyczny: LD50 wynosi około 10 g na kilogram wagi ciała. Już w niewielkich stężeniach jest grzybo-, pleśnio- i drożdżobójczy. Stosuje się go tam, gdzie zachodzi niebezpieczeństwo rozwoju takich mikroorganizmów, na przykład w serze. Szkoda tylko, że jest drogi. W Polsce dodawany pod nazwą kwas sorbowy do masła roślinnego. Lepszy niż nadużywane u nas E 210 i pochodne (benzoesany). Nie ma obaw przed spożyciem nawet jednego grama dziennie, czyli dwa razy więcej niż E 210-213.

  E 210 i pochodne   - Kwas benzoesowy i benzoesan sodu (E 211)- najpopularniejszy konserwant, często używany także w Polsce. Powstrzymuje rozwój wielu mikroorganizmów. Masowo stosowany we wszystkich sokach bułgarskich. Próby robienia wina z bułgarskiego soku winogronowego nie dają rezultatów, bo drożdże w tym środowisku giną. Zamiast tego rozwijają się niektóre drobnoustroje odporne na benzoesany, prowadząc do powstania obrzydliwie woniejących cieczy. Czytelnikom interesującym się chemią proponujemy porównanie działania takich prostych i podobnych związków, jak kwas salicylowy i aspiryna.

  E 212-213   - Benzoesany - odpowiednio - potasu i wapnia. Działanie podobne jak w poprzednim punkcie. Odmiany różniące się sposobem dodawania do produktu.

  E 213-214   - Kwas etylo-p-hydroksybenzoesowy oraz jego sól sodowa. Pochodne kwasu benzoesowego o lepszych własnościach konserwujących i zmniejszające obciążenie populacji tylko jednym związkiem E 210 i jego solami (jak to ma miejsce w Polsce). Szeroko stosowane w preparatach farmaceutycznych, a także w lepszych pastach do zębów sprzedawanych w Polsce.

  E 218-219   - Jak poprzednie, ale z podstawnikiem metylowym. Spreparowany już w roku 1887. Konserwant ten szczególnie skutecznie przeciwdziała rozwojowi grzybów i pleśni wytwarzających trujące aflatoksyny.

  E 220   - Dwutlenek siarki, dodawany w ogromnych ilościach (na przykład 0,5 g na litr) do czerwonego wina. Używany też w dużych ilościach w Polsce do konserwowania naturalnych soków owocowych i ich koncentratów. W ogóle używany jako konserwant wina od tysięcy lat, na szczególnie dużą skalę od czasu rozpoczęcia eksploatacji siarki w kopalniach na Sycylii, jeszcze przed Chrystusem.

  E 221   - Siarczyn sodu, działanie podobne do E 220.

  E 222   - Kwaśny siarczyn sodu. Działanie podobne do E 220. Wszystkie siarczyny (a więc także 221,223, 224 i 226) są wygodniejsze w stosowaniu niż gazowy dwutlenek siarki (220) sprężony w butlach.

  E 236   - Kwas mrówkowy, dobry konserwant. Otrzymany po raz pierwszy w roku 1670 w wyniku suchej destylacji martwych mrówek. Od tego czasu z mrówkami ma niewiele wspólnego. Produkowany, jak wiele związków z tej listy, syntetycznie. Silny reduktor, mało toksyczny; LD50 - 1,1g/kg dla myszy.

  E 237-238   - Odpowiednio - sól sodowa i wapniowa kwasu mrówkowego. Działanie konserwujące podobne do E 236.

  E 239   - Heksametylenotetramina, urotropina, wykazuje silne działanie bakteriobójcze. Stosowana zwłaszcza w infekcjach dróg moczowych (w dawkach leczniczych).

  E 249-252   - Azotyny i azotany - bez nich nie byłoby szynki i innych wędlin. Szynka z niektórych zakładów ma dziwne kanaliki, przypominające zżerane przez korniki ramy obrazów. Otóż w szynce są to ślady po igłach, którymi wstrzykuje się roztwory E 249-252 w czasie peklowania przed wędzeniem. Już nie jako konserwant, ale pozostałość przy nawożeniu azotanami mogą być obecne w jarzynach, na przykład w sałacie.

  E 261   - Kwas octowy. Jak zrobić bez niego marynowane śledzie, grzybki i dziesiątki innych smakowitych potraw? Irytuje mnie tylko ten zapach, zwłaszcza emanujący z sałatek.

  E 261-263   - Sole - potasowa, sodowa i wapniowa kwasu octowego; dodane do kwaśnych produktów i tak wyzwolą przykrą won kwasu octowego, ale już nie tak intensywną jak E 260.

  E 270   - Kwas mlekowy, znakomity konserwant. łatwy i tani w produkcji metodą fermentacyjną z surowców bogatych w skrobię, także z cukrów, na przykład z odpadowej melasy. LD50 dla szczurów wynosi około 4 g na kilogram wagi. W Polsce robiono wszystko, żeby go nie stosować, zamknięto między innymi wytwórnię w Łodzi. Niestety droższy od octu. W naturalny sposób tworzy się w czasie kiszenia ogórków i kapusty.

  E 281-283   - Sole - sodowa, wapniowa i potasowa. Bezwonne, jeżeli materiał, do którego są dodane, nie jest zbyt kwaśny.

  E 290   - Dwutlenek węgla. Znakomity środek konserwujący, jednak kłopotliwy w stosowaniu. W oczywisty sposób zabezpiecza produkty chłodzone suchym lodem (zestalonym dwutlenkiem węgla). Niestety nie jest zbyt czynny w napojach gazowanych, chociaż przedłuża świeżość wód miernie zakażonych, jak na przykład woda oligoceńska. "Mazowszanka" i podobne wody nie powinny stać zbyt długo w temperaturze pokojowej, bo E 290 jako konserwant nie jest zbyt skuteczny.

PRZECIWUTLENIACZE - ANTYOKSYDANTY

  E 300   - Kwas 1-askorbinowy, czyli witamina C. W roku 1986 "Indeks Mercka" wymienia 59 nazw jednego i tego samego związku. Luksusowy konserwant i przeciwutleniacz, znacznie droższy od E 220 i pochodnych.

  E 301-302   - Sole - sodowa i wapniowa kwasu 1-askorbinowego. Działanie podobne do E 300.

  E 304   - Palmitynian askorbylu. Pochodna witaminy C, łatwiejsza do stosowania w produktach zawierających tłuszcze. Symbol można zauważyć na opakowaniu prażonych płatków ziemniaczanych, dających się długo przechowywać bez jełczenia i obrzydliwej woni.

  E 306   - Ekstrakty wzbogacone o tokoferole, otrzymywane z produktów pochodzenia roślinnego. Tokoferol to witamina E. W stanie czystym jest oleistą cieczą, rozpuszcza się w tłuszczach. Obecny w ilościach 0,1-0,3% w nasionach pszenicy, w kukurydzy, nasionach słonecznika, oleju sojowym i w sałacie. Duże zapotrzebowanie na witaminę E oraz na środek przeciwdziałający jełczeniu tłuszczów spowodowało rozwinięcie syntezy tokoferoli na dużą skalę.

  E 307-309   - Syntetyczne tokoferole α, γ i δ. Pierwszy z nich jest syntetyczną witaminą E. Tokoferol działa słabiej jako witamina, ale silniej jako przeciwutlemacz.

  E 310-312   - Gallusany propylu, oktylu lub dodecylu. Szczególnie pierwszy z nich wzmacnia działanie E 320 i 321, pozwalając zmniejszyć ich stężenie. LD50 - 4 g/kg. Chroni tłuszcze przed jełczeniem.

  E 320-321   - Osławione przez środki masowego przekazu antyoksydanty BHA i BHT, nazywane w Polsce bezpodstawnie rakotwórczymi. Bez nich wiele produktów śmierdziałoby jak zjełczałe masło. Mało który przeciwnik antyoksydantów zwraca uwagę na fakt, że właśnie produkty utlenienia mogą być rakotwórcze. Uważa się, że przemysł żywnościowy stosuje wszystko, zwłaszcza przeciwutleniacze, dla własnej złośliwej przyjemności. Wymienione substancje dodaje się czasem też i do opakowań artykułów jełczejących. Są one pierwszą linią obrony przed tlenem.

  E 322   - Lecytyna. Fosfatyd występujący w całym świecie roślinnym i zwierzęcym. Jest istotnym składnikiem tkanki nerwowej i mózgu. Występuje w jajkach, ale produkt handlowy pochodzi głównie z nasion soi. Środek powierzchniowo aktywny i emulgator - dzięki niemu mieszanki kakaowe łatwo rozprowadzają się w mleku. Oprócz tego ulubiony składnik niemieckich "cudownych" środków wzmacniających.

  E 330   - Kwas cytrynowy. Doskonały przeciwutleniacz, też zniesławiony przez nieodpowiedzialnych dziennikarzy, którzy - powołując się na anonimowe źródła zachodnie - twierdzą, że działa rakotwórczo.

  E 334   - Kwas 1-winowy. Jak sama nazwa wskazuje, znajduje się w winie. Pojawia się w nadmiarze w czasie produkcji tego napoju i jest sprzedawany jako produkt uboczny. Używany jako składnik napojów bezalkoholowych.

  E 335-337   - Winiany sodu, potasu i sodowo-potasowy. Działanie przeciwutleniające podobne do E 334.

  E 338   - Kwas fosforowy i cztery jego sole. Składnik Coca-Coli i innych napojów. Sole pożyteczne w pieczywie i w sproszkowanych produktach spożywczych, przeciwdziałające ich zbrylaniu. Jako polifosforany (E 450 a, b i c) są istotnym składnikiem tak zwanych serków topionych. Działanie w czasie produkcji polega na szybkiej dezaktywacji jonów wapnia, kazeiny oraz na stabilizacji emulsji spęczniałej kazeiny i uwolnionego tłuszczu. Fosforan dwusodowy jest zazwyczaj składnikiem mleka skondensowanego.

  E 375   - Kwas nikotynowy. Nie ma nic wspólnego, poza jednym elementem wzoru chemicznego, z trującą nikotyną w liściach tytoniu oraz tym, że może być z niej otrzymany. Jest witaminą (PP). Z powodu ceny, dodatek rzadko stosowany.

ZAGĘSZCZACZE

  E 400-404   - Kwas alginowy i pochodne sole - sodowa, potasowa, amonowa i wapniowa. Stosowany jako zagęszczacz do lodów. Chemicznie mało reaktywny, bez smaku. Produkt otrzymywany z wodorostów morskich. Alginiany są ciągle jednym z głównych składników mieszanek odchudzających, ponieważ pęcznieją w żołądku powodując uczucie sytości, a nawet wstrętu do jedzenia.

  E 406   - Agar, polisacharyd pochodzenia roślinnego, podobnie jak kwas alginowy wytworzony z alg. Już jego jednoprocentowy roztwór daje sztywną galaretkę. Pod wieloma względami lepszy od galaretek żelatynowych. Agar jest środkiem przeczyszczającym dla psów i kotów. Człowiekowi natomiast niczym takim nie grozi.

  E 407   - Karragean. Polisacharyd (kopolimer galaktozy) z czerwonego wodorostu morskiego, występującego na brzegach Atlantyku - od Norwegii po Afrykę Północną. Nazwa pochodzi od irlandzkiego miasteczka Carragheen. Należy do grupy pektyn (E 440 a), jest polisacharydem.

  E 407   - Karragean. Polisacharyd (kopolimer galaktozy) z czerwonego wodorostu morskiego, występującego na brzegach Atlantyku - od Norwegii po Afrykę Północną. Nazwa pochodzi od irlandzkiego miasteczka Carragheen. Należy do grupy pektyn (E 440 a), jest polisacharydem.

  E 410   - Wyciąg z nasion "chleba św. Jana", rośliny Ceratonia siliqua L. rosnącej w rejonie Morza Śródziemnego. W gotującej wodzie pęcznieje. Starsze pokolenie mieszkańców Polski zachodniej pamięta ten produkt sprzedawany w sklepach "kolonialnych".

  E 412   - Guma guar, zwana też guaran. Pochodzi z nasion Cyamopsis tetragonolobus L., uprawianego w Indiach na paszę dla zwierząt. Lepszy zagęszczacz niż skrobia, szczególnie do sałatek, majonezów, lodów, zup i leków.

  E 420   - Sorbitol lub syrop sorbitolowy. Występuje w wielu jagodach, śliwkach, jabłkach, a nawet w algach. Stosowany do produkcji słodyczy dla diabetyków, ponieważ nie powoduje tak dużego wzrostu glukozy w krwi jak cukier. Ułatwia wchłanianie witamin z preparatów farmaceutycznych. W słodyczach przeciwdziała zestalaniu się cukru. Niestety, dodatek dość kosztowny.

  E 421   - Mannitol. Występuje szeroko w świecie roślinnym, jednak preparowany z cukru jest bardziej opłacalny. Ma szerokie zastosowanie w przemyśle spożywczym: nadaje właściwą konsystencję produktom i stabilizuje je, zapobiega przyleganiu do form, a jednocześnie jest środkiem słodzącym o własnościach odżywczych.

  E 422   - Gliceryna, glicerol. Otrzymywany przy zmydlaniu tłuszczów, ale wobec ogromnego zastosowania także metodami fermentacyjnymi i syntetycznymi. Zastosowanie w farmacji większe niż w przemyśle spożywczym. Wymaga się ujawniania tego dodatku również w kosmetykach.

  E 440a i b   - Pektyna naturalna i modyfikowana - polisacharyd o dużym ciężarze cząsteczkowym występujący w wielu owocach. Znakomity zagęszczacz do przetworów owocowych. Bez wartości odżywczej, jednak ważny dla pracy układu trawiennego.

  E 450   - a - dwufosforany, b - trójfosforan pięciosodowy, c - polifosforany. Na opakowaniach znajdujemy zwykle E 450 abc, ponieważ dokładny skład polifosforanów zależy od pH. Dodatek jest przeważnie składnikiem serków topionych. Działanie - patrz E 338.

  E 460   - Celuloza czysta i w różnych modyfikacjach. Polisacharyd zbudowany z glukozy, główny składnik włókien roślinnych. Ponieważ człowiek nie jest w stanie trawić celulozy, jest ona składnikiem różnych preparatów odchudzających.

  E 470   - Sole sodowe, potasowe i wapniowe tłuszczów spożywczych. Na przykład stearynian sodu jest częstym składnikiem past do zębów.

  E 500-501   - Węglan sodu, węglan potasu (soda).

  E 503   - Węglan amonu, popularny proszek do pieczenia. W czasie pieczenia ulatnia się.

  E 507   - Kwas solny - stosowany szeroko do hydrolizy białek w przyprawach (w rodzaju Maggi).

  E 536   - Żelazocyjanek potasu. Mało kto wie, że jest to dodatek do wina usuwający jony żelaza psujące jego smak.

  E 551-559   - Dwutlenek krzemu i krzemiany. Wymaga się bezwzględnie, by nie zawierały azbestu.

  E 575-579   - Grupa glukonianów. Na przykład glukonian wapnia, dodawany do sproszkowanych, suchych środków żywnościowych w celu uniknięcia spiekania się (zbrylania).

  E 620-621   - Kwas l-glutaminowy i glutaminian jednosodowy. Powszechny dodatek wzmacniający naturalny smak wielu potraw. Podstawa kuchni chińskiej (często tam przedawkowany!).

  E 900   - Dwumetylopolisiloksan. Związek, którym pokrywa się formy piekarnicze i podobne urządzenia w przemyśle spożywczym, zwłaszcza w produkcji zautomatyzowanej, w celu unikania przylepiania się wypieku do formy. Pewna ilość przechodzi oczywiście do pieczywa i dlatego musi być traktowana jako dodatek do żywności. Jako ciekawostka: wymieniony silikon pochodzi z rodziny silikonów stosowanych do sztucznego powiększania biustu.

  E 903   - Wosk Karnauba, wosk z liści palmy brazylijskiej Copernicia prunifera. Stosowany w licznych kosmetykach, ale też do powlekania tabletek i w opakowaniach żywności. Nie stwierdzono żadnego zagrożenia dla zdrowia konsumenta.

Dobrze jest wiedzieć co zjadamy z żywnością zakupiona w sklepach, ale nie ma co ulegać ani panice ani zbytniej euforii. Samo życie pokazuje nam, że być może te dodatkowe chemikalia są odpowiedzialne za wzrost chorowalności całych społeczności (zauważmy, że im wyższa "cywilizacja", tym bardziej jest chora). Nawoływania do jedzenia naturalnej żywności nie są pozbawione podstaw, ale z drugiej strony jesteśmy skazani na to, co potentaci produkcji żywności "dosypują" nam do sprzedawanych pokarmów. Nie radzę też wierzyć we wszystko, co zostało napisane, a szczególnie w to, że taki czy inny składnik jest absolutnie nieszkodliwy dla zdrowia, bo na odległość "czuć", że artykuł w którym opisano te dodatki został napisany "na zamówienie".

Stąd zapewne te "dziury" między numeracją dodatków (dotyczy to szczególnie tych dodatków, gdzie inni odradzają ich częste spożywanie). Stąd ta euforia choćby nad sztuczną lecytyną czy kwasem cytrynowym. Pamiętajmy, że wszystko, co wyekstrahował chemik w swym laboratorium nigdy nie dorówna produktowi naturalnemu, bo do szczętu pozbawione jest wszystkich substancji osłonowych czy wspomagających. Jeść musimy, ale baczniej przygladajmy się temu, co kupujemy i starajmy się jeść jak najrzadziej te chemiczne "knory" czy "etkery", a szczególnie przestrzegam przed wszelkimi chińskimi zupkami czyli tzw. "Zemstą Chińczyka", w których przyprawą jest mała plastikowa torebka z jakimś brunatnym olejem (i "za chiny" nie doczytasz, co oni tam wymieszali). Pamiętajmy! Czy prędzej czy później, każda chemioterapia ZABIJA (nawet raka).


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Maxx?nce Wszystko co w nas
Scenariusz zajęć. Co nas spotka w świecie bajek, teatr, scenariusze
Co nas trzyma w pętli uzależnień
B Pietkiewicz, Co nas chwyta za gardło psychoanalityczne uwagi na marginesie utworów Witolda Gombrow
Co nas uszczęśliwia
Ja w niewoli, Co nas trzyma w pętli uzależnień, Co nas trzyma w pętli uzależnień / 11 marzec 2008
CO NAS TRUJE W PAPIEROSACH, NAUKA, WIEDZA
21 Hegel, O co nas Hegel pyta
23 Kierkegaard, O co nas pyta Kierkegaard
Pierwsza pomoc - co nas to obchodzi, Pierwsza pomoc
Co nas?wi w komediach Moliera, np w Świętoszku lub Skąpcu
Co nas uczula w preparatach do pielęgnacji włosów1111
co nas trzyma w pętli uzależnień
Maxx Dance Wszystko co w nas(1)
Gluten free Jak wspolczesna pszenica nas zatruwa e 0leu
Co nas dzieli 2
Co nas nie zabije David Lagerkrantz

więcej podobnych podstron