Nie wiem czy to by艂o i czy jest to autentyczne ale znalaz艂am, spodoba艂o mi sie i chcia艂am sie z wami tym podzieli膰...:)
Poprowadzi艂em j膮 na g艂臋bsz膮 wod臋, w g艂膮b bezkresnego oceanu, kt贸ry teraz mia艂 barw臋 najg艂臋biej czerni. G艂臋bia. To by艂o najlepsze okre艣lenie tego, co si臋 teraz dzia艂o. G艂臋bia morskiej toni, g艂臋bia barw, kt贸re nas otacza艂y, g艂臋bia jej oczu… By艂y teraz tak samo czarne, jak woda, kt贸ra delikatnie obmywa艂a jej cia艂o, i wpatrywa艂y si臋 we mnie z najwi臋ksz膮 ufno艣ci膮, na jakie by艂o je sta膰. Nie by艂o w nich przera偶enia, ani smutku, nie ba艂a si臋 tego, co ma nadej艣膰. By艂a poniek膮d pos膮gow膮 figur膮, kt贸rej my艣li nie mog艂em odczyta膰, bo by艂y zamkni臋te wewn膮trz niej. Jedyne, co mog艂em teraz dostrzec, to jej nagie, blade, szczup艂e i wci膮偶 nieskalane cia艂o, kt贸re wydawa艂o si臋 by膰 troch臋 napi臋te. Brn臋艂a dzielnie za mn膮 poprzez delikatne fale i co jaki艣 czas zerkaj膮c na przemian na mnie, a innym razem na srebrny ksi臋偶yc. Wydawa艂o si臋, jakby nic innego dla niej nie istnia艂o.
W ko艅cu zatrzyma艂em si臋. Bella, kt贸ra sz艂a o krok za mn膮, leciutko na mnie wpad艂a.
- Ups, przepraszam - wyszepta艂a i zwiesi艂a g艂ow臋.
By艂em pewien, 偶e zawstydzi艂a si臋 swoj膮 niezdarno艣ci膮, pewnie nawet zaczerwieni艂a, ale mnie to nigdy nie przeszkadza艂o. Mo偶e tylko pocz膮tkowo, gdy pierwszy raz usiad艂a ze mn膮 na lekcji biologii. Przywo艂a艂em to wspomnienie i wzdrygn膮艂em si臋 z obrzydzenia do samego siebie. By艂em potworem, kt贸ry chcia艂 zabi膰 swoj膮 przysz艂膮 ukochan膮. By艂em… I wci膮偶 jestem. Dzi艣 stoj臋 przed t膮 sam膮 perspektyw膮, co wtedy. B臋d臋 musia艂 wyczerpa膰 wszystkie swoje pok艂ady samokontroli tej nocy, a wiedzia艂em, 偶e jest ich za ma艂o. By艂em niemal pewien, 偶e najlepszym wyj艣ciem by艂o przerwanie wszystkiego w odpowiednim momencie, ale mia艂em w膮tpliwo艣ci, czy b臋dzie sta膰 mnie chocia偶 na tyle.
- Edwardzie, gdzie jeste艣?
Najpi臋kniejszy g艂os wyrwa艂 mnie z moich ponurych rozmy艣la艅, a jednocze艣nie sprawi艂, 偶e sta艂y si臋 one czym艣 rzeczywistym. Nie mog艂em dopu艣ci膰 do tego, 偶eby ten g艂os ucich艂 na zawsze. Nie chcia艂em, 偶eby umilk艂, jak ostatni krzyk 艂ab臋dzia, po kt贸rym pozostanie tylko sterta bia艂ych pi贸r.
U艣miechn膮艂em si臋 do niej zach臋caj膮co, ale po chwili przesta艂em. Nienawidzi艂em tego. Ten u艣miech mia艂 zwabia膰 ofiary, mia艂 je mami膰, mia艂 oczarowywa膰 i przyci膮ga膰 do mnie. Nie chcia艂em stosowa膰 go wobec Belli. Skoro ju偶 teraz odzywa艂 si臋 m贸j instynkt drapie偶nika, to jak mog艂em zapanowa膰 nad sob膮 p贸藕niej?
Bella przybli偶y艂a si臋 do mnie, k艂ad膮c swoje drobne r臋ce na moich ramionach, a p贸藕niej oplot艂a moj膮 szyj臋. Wpatrywa艂a si臋 w moje oczy z dziwnym b艂yskiem, kt贸ry podkre艣la艂o dodatkowo 艣wiat艂o ksi臋偶yca. Po raz kolejny poczu艂em, 偶e s膮 tak g艂臋bokie, jakbym m贸g艂 w nich tylko zaton膮膰 i ju偶 nie wyp艂yn膮膰 na powierzchni臋. Schyli艂em si臋 delikatnie ku jej twarzy i poca艂owa艂em drobne kropelki s艂onej wody, kt贸re osiad艂y na jej d艂ugich rz臋sach. Lekko dotkn膮艂em ustami jej czo艂a i wtuli艂em w jej przyjemnie pachn膮ce w艂osy. Uderzy艂 mnie ich zapach, ale st艂umi艂em dra偶ni膮ce uczucie w gardle niemal natychmiast. Delikatnie przesun膮艂em policzkiem po jej skroni, rozkoszuj膮c si臋 tym, jak mi臋kka jest jej sk贸ra, jak jest ciep艂a i z艂o偶ona. Podatna na ka偶dy bodziec. Wyczu艂em, 偶e Bella zn贸w si臋 rumieni i bierze g艂臋boki wdech.
- Jeste艣 tego pewna? - zapyta艂em, wypowiadaj膮c s艂owa jak najciszej przy jej uchu.
Wzdrygn臋艂a si臋 lekko, a jej sk贸ra pokry艂a si臋 g臋si膮 sk贸rk膮, kt贸r膮 wyczu艂em pod swoimi kamiennymi palcami. Niemal czu艂em, jak przez jej cia艂o przechodz膮 pojedyncze impulsy, przypominaj膮ce spi臋cia elektryczne. Ju偶 wiedzia艂em, jaka b臋dzie jej odpowied藕.
- Tak.
Westchn膮艂em prawie bezg艂o艣nie i po raz kolejny wtuli艂em si臋 we w艂osy Belli. Przesuwa艂em palcami po jej mi臋kkich lokach i rozkoszowa艂em si臋 tym, jak 艂atwo poddaj膮 si臋 moim ruchom. By艂y takie jak ca艂a Bella. Podatne, ufne i… kruche. W tym samym momencie czu艂em jej serce, bij膮ce gdzie艣 w okolicach mojej klatki piersiowej. By艂a teraz tak blisko mnie, nie dzieli艂y nas zb臋dne ubrania. Mog艂em poczu膰, jakbym to ja mia艂 jej 偶ywe serce w swoim ciele. Czu艂em jej temperatur臋 cia艂a, kt贸ra przela艂a si臋 w moje cia艂o. Poczu艂em nag艂膮 potrzeb臋 oddychania. Poczu艂em, 偶e tylko tego odruchu brakuje mi do pe艂ni cz艂owiecze艅stwa. Chcia艂em sta膰 tutaj wieczno艣膰, nie zwracaj膮c uwagi na przemijaj膮ce godziny, dni, lata. Po prostu marzy艂em o tym, 偶eby m贸c zatrzyma膰 czas i by膰 ju偶 zawsze tak blisko Belli, nie nara偶aj膮c jej, ani siebie na 偶adne niebezpiecze艅stwo. Jednak ja by艂em tylko n臋dzn膮 form膮 egzystencji, kt贸ra nie potrzebowa艂a ruchu, po偶ywienia, ani nie zwraca艂a uwagi na up艂ywaj膮cy czas. Bella nie mog艂a zrobi膰 tego, co ja. Nie by艂a mn膮 i po raz wt贸ry od paru tygodniu poczu艂em z ca艂膮 moc膮, 偶e 藕le robi, decyduj膮c si臋 na zostanie kim艣 tak potwornym jak ja.
Teraz jednak by艂a w pe艂ni cz艂owiekiem. Wyra藕nie odczuwa艂em, jak jej sk贸ra staje si臋 z sekundy na sekund臋 coraz bardziej gor膮ca. Niecierpliwie zsun臋艂a swoje d艂onie z mojej szyi i skierowa艂a je na moje zimne plecy, kt贸re wci膮偶 znajdowa艂y si臋 ponad tafl膮 spokojnej wody. Bella by艂a prawie ca艂a zanurzona, jedynie jej twarz i szyja znajdowa艂y si臋 ponad powierzchni膮.
Uj膮艂em delikatnie jej twarz w swoje d艂onie i przybli偶y艂em swoje usta do jej ust. Gdy tylko ich dotkn膮艂em, poczu艂em, 偶e nogi Belli zaczynaj膮 si臋 ugina膰. Chwyci艂em wi臋c j膮 szybko w talii, ale kontynuowa艂em poca艂unek, w kt贸rym powoli ca艂kowicie si臋 zatraca艂em. Bella ca艂owa艂a 艂apczywie moje wargi i wci膮偶 b艂膮dzi艂a ma艂ymi d艂o艅mi po moich plecach, by nast臋pnie przesun膮膰 je na moj膮 klatk臋 piersiow膮. Zrobi艂a te偶 ruch, kt贸rego zupe艂nie si臋 nie spodziewa艂em. Nie spodziewa艂em si臋 go w tej konkretnej chwili, gdy moja kontrola by艂a wystawiana na pierwsz膮 pr贸b臋. Bella w jednej chwili przywar艂a do mnie gwa艂townie ca艂ym cia艂em tak, 偶e nie dzieli艂o nas ju偶 zupe艂nie nic, nawet przep艂ywaj膮ca woda. W moim gardle odezwa艂o si臋 przera偶aj膮co silne pragnienie. Musia艂em to przerwa膰 jak najszybciej. Wypu艣ci艂em j膮 z obj臋膰 i odp艂yn膮艂em kilka metr贸w dalej od miejsca, gdzie znajdowa艂a si臋 moja ukochana. Mia艂a zdezorientowan膮 min臋, kt贸ra po chwili przerodzi艂a si臋 w co艣 na kszta艂t zrozumienia.
- Przepraszam! - krzykn臋艂a lekko rozhisteryzowanym g艂osem. - Ponios艂o mnie, jak zwykle. Nie powinnam by艂a... Ja…
Nie mog艂em pozwoli膰 jej na to, 偶eby t艂umaczy艂a si臋 dalej. Nic nie by艂o jej win膮, nie mog艂a si臋 wini膰 absolutnie za nic. Podp艂yn膮艂em do niej najszybciej, jak tylko mog艂em i przytuli艂em j膮 do siebie.
- To ja ci臋 przepraszam, Bello. Nie spodziewa艂em si臋 tego, ale wiesz, 偶e musia艂em tak zareagowa膰 - stara艂em si臋 m贸wi膰 uspokajaj膮co.
Tak naprawd臋 to ja potrzebowa艂em uspokojenia, nie Bella. Ona zn贸w zaczyna艂a mnie dotyka膰. Bada艂a moje r臋ce, m贸j tors, mi臋艣nie brzucha. Zatrzyma艂a si臋 na linii mojej talii, a potem zsun臋艂a d艂onie na moje biodra, r贸wnie偶 dotykaj膮c ich, jakby po prostu chcia艂a pozna膰 ka偶dy fragment mnie.
Jednak ja czu艂em si臋 inaczej. Czu艂em si臋 ludzko. Wszystko by艂o dla mnie nowe, niepewne i jednocze艣nie poci膮gaj膮ce. Chcia艂em zazna膰 wi臋cej, a jednocze艣nie chcia艂em si臋 wycofa膰 i uciec. Tym razem ju偶 nie mog艂em tego zrobi膰. Nie potrafi艂em odej艣膰. Mog艂em tylko sta膰 i czu膰, jak Bella zn贸w dotyka mojego torsu i podchodzi bli偶ej, niezno艣nie bli偶ej, niszcz膮c moje resztki samokontroli. W ko艅cu chwyci艂em jej podbr贸dek i poci膮gn膮艂em jej twarz ku g贸rze tak, 偶e Bella oderwa艂a si臋 od dna. Nie mia艂em innego wyj艣cia ni偶 to, aby j膮 z艂apa膰 i ulokowa膰 na moich biodrach i przytrzyma膰 tak, 偶eby nie wpad艂a do wody.
Nie postawi艂em jednak jej na powr贸t w miejsce, w kt贸rym sta艂a, lecz przycisn膮艂em mocno do siebie i poca艂owa艂em j膮 tak mocno i g艂臋boko, jak nigdy wcze艣niej. Nie przestawa艂em, dop贸ki nie wyda艂a z siebie cichego j臋ku i nie opad艂a na mnie bezw艂adnie. Zemdla艂a. Dok艂adnie tak samo, jak dzia艂o si臋 to przy naszych pierwszych poca艂unkach.
Wyszed艂em powoli z wody i po艂o偶y艂em Bell臋 na swoich ciuchach, kt贸re tu pozostawi艂em. M贸j wzrok pad艂 szybko na to, co mia艂a za艂o偶one Bella, zanim wesz艂a do oceanu. Sk膮pe bikini. Zabij臋 Alice. Nic bardziej nie mog艂o skr臋powa膰 Belli w takiej sytuacji.
Wiedzia艂em, 偶e tej pi臋knej dziewczynie le偶膮cej szarym piasku… temu pi臋knego 艂ab臋dziowi… nic teraz nie grozi. Naprawd臋 wygl膮da艂a jak ten dostojny ptak, kiedy 艣wiat艂o ksi臋偶yca pada艂o na jej bia艂e cia艂o. By艂a tak samo krucha i ulotna. Ukl膮k艂em przy niej i sprawdzi艂em jej oddech. By艂 mocny i spokojny, jakby po prostu spa艂a. Najlepszym wyj艣ciem by艂o zaniesienie jej do 艂贸偶ka i pozostawienia tam, bez uprzedniego budzenia. Wydawa膰 by si臋 mog艂o, 偶e to wyj艣cie powinno mnie ucieszy膰, ale poczu艂em nag艂y smutek i niech臋膰 do zrealizowania takiego planu. Westchn膮艂em lekko i wzi膮艂em Bell臋 na r臋ce, przytulaj膮c jej g艂ow臋 do mojej klatki piersiowej. Wzdrygn臋艂a si臋, gdy poczu艂a lodowate krople wody na moim ciele.
Odleg艂o艣膰 z pla偶y do naszego tymczasowego schronienia pokona艂em w kilku susach. Otworzy艂em drzwi balkonowe i natychmiast podszed艂em do olbrzymiego ma艂偶e艅skiego 艂o偶a, k艂ad膮c na nim najbardziej kruch膮 istot臋 na 艣wiecie. Przykry艂em j膮 ko艂dr膮 i w tym momencie uwa偶niej spojrza艂em na jej twarz. Niedaleko jej podbr贸dka, na obu policzkach pojawi艂y si臋 sine 艣lady. Natychmiast ogarn臋艂o mnie przera偶enie. Chwil臋 p贸藕niej przysz艂o zdegustowanie. Skoro jednym dotkni臋ciem w przyp艂ywie nami臋tno艣ci zrobi艂em jej krzywd臋, to wola艂em nie my艣le膰, co mog艂oby sta膰 si臋 p贸藕niej.
Przysiad艂em delikatnie na skraju 艂贸偶ka i dotkn膮艂em opuchni臋tych miejsc na jej twarzy. Gdy tylko poczu艂a m贸j dotyk na swojej sk贸rze, otworzy艂a oczy. Zapomnia艂em, 偶e moja temperatura cia艂a potrafi ocuci膰 omdla艂ego cz艂owieka. Przekl膮艂em samego siebie w duchu.
- Co si臋 sta艂o? - zapyta艂a cicho.
- Zemdla艂a艣 - odpowiedzia艂em z u艣miechem, 偶eby doda膰 jej otuchy. - Jak wiemy, cz臋sto ci si臋 to zdarza.
- Nieprawda! - krzykn臋艂a z oburzeniem i poderwa艂a si臋 z mi臋kkich poduszek. Szybko z艂apa艂a ko艂dr臋, 偶eby na powr贸t si臋 ni膮 okry膰. - Tak by艂o tylko na pocz膮tku. My艣la艂am, 偶e ju偶 przyzwyczai艂am si臋 do twojej blisko艣ci.
- Za to ja nigdy nie przyzwyczaj臋 si臋 do twojej.
Wiedzia艂em ju偶, 偶e teraz nie ma odwrotu i nigdy nie by艂o szansy, aby si臋 odwr贸ci膰. Odwr贸ci膰 od niej. Z艂o偶y艂em jej obietnic臋 i zamierza艂em j膮 wype艂ni膰, 偶eby j膮 uszcz臋艣liwi膰. Przekonywa艂em samego siebie, 偶e robi臋 to tylko dla niej, przekonywa艂em siebie, 偶e nie robi臋 tego, aby uszcz臋艣liwi膰 siebie.
Bella pachnia艂a tak kusz膮co... Nawet wydawa艂a si臋 wygl膮da膰 inaczej ni偶 zwykle. By艂a idea艂em… Idea艂em kobiecej urody, zapachu, przyci膮gania. Zawsze mnie przyci膮ga艂a do siebie, chocia偶 mog艂oby si臋 wydawa膰, 偶e jest odwrotnie. Nie, to Bella mia艂a nade mn膮 w艂adz臋, nie ja nad ni膮. I nigdy si臋 tego nie wstydzi艂em.
Teraz jednak to ja przej膮艂em inicjatyw臋. Bez wi臋kszego zastanowienia odgarn膮艂em jej d艂ugie, br膮zowe w艂osy na nagie plecy i poca艂owa艂em jej cienk膮 sk贸r臋 w okolicach szyi. Bella w tym samym momencie odrzuci艂a g艂ow臋 do ty艂u. Jej wo艅 uderzy艂a mnie swoj膮 intensywno艣ci膮, ale nie da艂em po sobie pozna膰, jak wielki b贸l sprawia mi nie zatopienie w jej szyi ostrych z臋b贸w. W ko艅cu dotar艂em do jej ust i po raz kolejny tego wieczora, zacz膮艂em je ca艂owa膰. Bella westchn臋艂a i odda艂a poca艂unek z ca艂膮 moc膮, a za chwil臋 oderwa艂a si臋 ode mnie i zacz臋艂a k艂a艣膰 si臋 na 艂贸偶ko. Pod膮偶a艂em za ni膮, nie oddalaj膮c si臋 nawet na kilka centymetr贸w od jej ust. Po艂o偶y艂em si臋 obok niej i zwr贸ci艂em si臋 twarz膮 do niej, nie pozwalaj膮c na przerwanie poca艂unku. Jednym ruchem pozby艂em si臋 z niej ko艂dry i przybli偶y艂em si臋 na tyle, aby dok艂adnie czu膰 jej ciep艂o. Na chwil臋 oderwa艂em od niej usta, 偶eby si臋 uspokoi膰 i przyzwyczai膰 po raz kolejny do jej zapachu. Po chwili jednak mog艂em zn贸w rozkoszowa膰 si臋 jej blisko艣ci膮, dotykaj膮c ramienia jej lewej r臋ki, nast臋pnie 偶eber, aby na ko艅cu skierowa膰 si臋 do jej biodra. Tam si臋 zatrzyma艂em i zn贸w poca艂owa艂em Bell臋. Wiedzia艂em, 偶e nie nale偶y wystawia膰 ani cierpliwo艣ci Belli, ani mojej na zbyt ci臋偶k膮 pr贸b臋. Przytkn膮艂em swoje czo艂o do jej posiniaczonego policzka i wyszepta艂em ochryple:
- Bello, prosz臋, nie b贸j si臋. Zrobi臋 wszystko, co w mojej mocy, 偶eby ci臋 nie skrzywdzi膰. Pami臋taj, 偶e to tylko pr贸ba. Powiedz, je艣li co艣 b臋dzie nie tak.
Bella odj臋艂a swoj膮 twarz od mojej i spojrza艂a mi prosto w oczy. Jej br膮zowe t臋cz贸wki by艂y teraz tak wyra藕ne, jak nigdy dot膮d, lekko zaszklone, ale wyra偶aj膮ce tak膮 pewno艣膰 decyzji, kt贸r膮 podj臋艂a, 偶e w pewien spos贸b mnie to przestraszy艂o. Jak bardzo ufa艂a mi ta dziewczyna… moja 偶ona… 偶eby zupe艂nie nie zwa偶a膰 na to, kim naprawd臋 jestem? 呕eby teraz kiwn膮膰 zawzi臋cie g艂ow膮 i nie dopuszcza膰 do siebie my艣li o wycofaniu si臋? Wiedzia艂em ju偶, 偶e nie b臋dzie to pr贸ba, 偶e Bella nie przerwie moich dzia艂a艅. Mog艂em wi臋c pok艂ada膰 nadziej臋 tylko w samym sobie.
Zaczyna艂em ju偶 p艂ytko oddycha膰, podobnie do Belli, kt贸r膮 dotyka艂em coraz 艣mielej, ale co jaki艣 czas przerywaj膮c na kr贸tki moment, aby si臋 uspokoi膰 i po chwili kontynuowa膰 pieszczoty z wi臋kszym zapami臋taniem ni偶 uprzednio. Ostatni raz tej nocy odezwa艂em si臋 do swojej ukochanej.
- Prosz臋, nie b贸j si臋. Nie b贸j si臋 mnie.
Nie zd膮偶y艂em zobaczy膰 jej reakcji, poniewa偶 sekund臋 po ostatnim s艂owie delikatnie w ni膮 wnikn膮艂em. W tej pozycji nie mog艂em sprawi膰 jej wiele cierpienia, jednak i tak dobieg艂 mnie cichy j臋k, a gdy spojrza艂em na jej twarz, ujrza艂em grymas b贸lu. Stara艂a si臋 jednak nie okazywa膰 tego, zacisn臋艂a szcz臋k臋, jakby nie chcia艂a za wszelk膮 cen臋 wyda膰 z siebie 偶adnego odg艂osu. Przybli偶y艂em swoj膮 twarz do jej twarzy i sca艂owa艂em ma艂e s艂one krople, kt贸re pociek艂y z jej zamkni臋tych oczu. Czeka艂em na to, a偶 powie mi, 偶ebym przesta艂. A偶 mnie odepchnie. Nie zrobi艂a 偶adnej z tych rzeczy.
Nagle dobieg艂a moich nozdrzy wo艅. Wo艅 krwi. Bella krwawi艂a, a ja przeklina艂em si臋 w duchu, ubolewaj膮c nad w艂asn膮 s艂abo艣ci膮, chocia偶 bra艂em pod uwag臋 wcze艣niej tak膮 mo偶liwo艣膰. Nie mog艂em jednak zapanowa膰 nad swoj膮 reakcj膮. Z艂apa艂em Bell臋 mocno za rami臋 i rzuci艂em j膮 na jej w膮t艂e plecy, k艂ad膮c si臋 na niej. U艣cisk z ramienia przenios艂em na jej 艂okie膰, a nast臋pnie nadgarstek. Nie chcia艂em jej wypuszcza膰, pragn膮艂em mie膰 j膮 jak najbli偶ej. I wtedy m贸j wzrok pad艂 na jej szczup艂膮, blad膮 r臋k臋, kt贸ra ju偶 nie by艂a blada. By艂a sina i pokrywa艂y j膮 fioletowe plamy. Momentalnie wgryz艂em si臋 w poduszk臋, kt贸ra le偶a艂a obok g艂owy Belli. Zrobi艂em to te偶 po to, aby w ko艅cu si臋 opanowa膰, ale g艂贸wnie dlatego, 偶e poczu艂em do siebie nienawi艣膰. By艂em w艣ciek艂y na siebie, ale nie mog艂em przesta膰. Ca艂y czas krzywdzi艂em Bell臋, rani膮c jej biodra i uda, a mimo to nie mog艂em si臋 powstrzyma膰. Nie przerwa艂bym tego nawet, gdyby teraz zacz臋艂a mnie o to b艂aga膰. Moje cia艂o i m贸zg zdawa艂y si臋 pracowa膰 oddzielnie, a jedno zdawa艂o si臋 nienawidzi膰 drugiego za brak wsp贸艂pracy.
Zachowywa艂em trze藕wo艣膰 umys艂u tylko dzi臋ki temu, 偶e skupia艂em sw贸j wzrok na twarzy Belli. Stara艂em si臋 w ni膮 wpatrywa膰, jakby nic innego wok贸艂 mnie nie istnia艂o. Musia艂em przypomina膰 sobie, 偶e jest moj膮 偶on膮, moj膮 kochank膮, a nie potencjaln膮 ofiar膮. Oba te uczucia przeplata艂y si臋 niezno艣nie, jedno zaciera艂o drugie tak, 偶e nie wiedzia艂em, kt贸re by艂o prawdziwe, a kt贸re mia艂em po prostu st艂umi膰.
Bella wydawa艂a si臋 poch艂oni臋ta tym, co si臋 z ni膮 dzia艂o. Ca艂y czas mia艂a zamkni臋te oczy i co jaki艣 czas cicho poj臋kiwa艂a, zapewne z b贸lu, kt贸ry jej zadawa艂em. W ko艅cu poczu艂em dziwny impuls w dole kr臋gos艂upa i brzucha. Jedyn膮 moj膮 my艣l膮 by艂o to, 偶e wreszcie b臋d臋 m贸g艂 przesta膰, nie b臋d臋 zadawa艂 Belli b贸lu, sko艅cz臋 ten akt cierpienia. Chwil臋 p贸藕niej rozla艂a si臋 we mnie fala przyjemno艣ci, kt贸r膮 stara艂em si臋 zahamowa膰, nie chcia艂em tego doznawa膰, kiedy Bella nie czu艂a si臋 tak samo jak ja. Jakby na dope艂nienie mojej goryczy, moja r臋k膮 pow臋drowa艂a do jej talii i zamkn臋艂a j膮 w 偶elaznym u艣cisku. Zn贸w wgryz艂em si臋 w najbli偶ej le偶膮c膮 poduszk臋, daj膮c upust swoim emocjom i zapobiegaj膮c kolejnym gwa艂townym reakcjom. Ku mojemu zdziwieniu, Bella w tym samym momencie krzykn臋艂a, ale jej twarz wcale nie by艂a wykrzywiona b贸lem. Niewiele my艣l膮c, st艂umi艂em ten g艂o艣ny j臋k swoimi ustami. Pi臋kny krzyk 艂ab臋dzia zaton膮艂 w moich ustach. Otacza艂a nas sterta bia艂ych pi贸r.