25. Białe niebezpieczeństwo
Wobec wygaśnięcia albo jakiejś przewidywalnej przemiany czerwonego niebezpieczeństwa, któremu Rosjanie nadają pozór pokojowego współistnienia (jak na te słowa wzdrygnąłby się Lenin!), mówi się dziś o żółtym niebezpieczeństwie, a oczekuje się niebezpieczeństwa czarnego. Nie wierzę w nie. Nasz zmierzch jest tylko ślepotą, niedostrzeganiem naszych własnych sił i naszego powołania. W oczach całego świata, maluje się lęk przed jednym tylko poważnym niebezpieczeństwem — jest to białe niebezpieczeństwo. Cywilizacji europejskiej, która stała się cywilizacją światwą, zagrażają w istocie tylko te choroby, które ona sama wytworzyła i rozniosła po świecie. W samej Europie więc, w tym, co leży u jej źródeł i co jest ogniskiem twórczej żywotności, trzeba szukać na nie lekarstwa.
Z zewnątrz zagraża nam bowiem to samo, co drąży nas od wewnątrz. Zamorskie ludy sięgają przeciwko nam po tę samą broń, po jaką my sięgamy opierając się naszemu uniwersalistycznemu powołaniu: myślę o nacjonalizmie i o prymitywnym materializmie.
Z nacjonalizmem jest trochę tak jak z katarem, który dla nieuodpornionych Papuasów staje się chorobą śmiertelną. Jest to namiętność, która od półtora stulecia przyprawia Europę o gorączkę i grozi katastrofą; my jednak nie chcemy widzieć jej tragicznego wymiaru, kiedy ogarnia Azję, świat arabski albo Afrykę i wysuwa wobec nas — w imię naszych własnych zasad — obłędne i nasycone nienawiścią pretensje. Nacjonalizm, ta zbiorowa forma pychy, ze swej natury antychrześcijańska, został jednoznacznie potępiony przez papieża i przez głowy wszystkich Kościołów; skądinąd same warunki ekonomiczne, technika i kultura XX wieku wydają na niego wyrok. On jednak nadal sieje spustoszenie w umysłach Europejczyków oraz wśród nowo powstających ludów: od wewnątrz zagraża naszemu związkowi państw typu federalistycznego, który mógłby się stać naszą pokojową bronią, od zewnątrz zaś zwielokrotnia agresywne siły tych, których zamienia w naszych wrogów.
Drugi wirus powstały w ciele Europy, wirus, który nazwałbym prymitywnym materializmem, przybiera u nas najróżniejsze formy. U robotnika i zamożnego mieszczucha może być kultem komfortu, u przedsiębiorcy czy ministra — kultem szybko osiągalnego zysku. Wśród szerokich mas — bydlęcą obojętnością na rzeczywistość duchową, na wszystko, co naszemu życiu nadaje sens i smak. Ten płaski materializm nie byłby bardziej niebezpieczny niż ludzka głupota sama w sobie, gdyby nie to, że w efekcie prowadzi do przygłuszenia twórczej dynamiki postępu, który aż nazbyt często właśnie jest takiego materializmu rezultatem. Tymczasem wiemy wszyscy, że o dynamice postępu decyduje filozoficzny niepokój, namiętne wyzwanie rzucane losowi i odmowa uznania tak zwanego naturalnego biegu rzeczy. Bez tego niepokoju, tej pasji i tej odmowy nauka i technika, i tworzący ją wynalazcy, zrezygnowani, wydaliby nas bezbronnych na pastwę fanatycznych zwolenników status quo, to jest biurokratów i państwowej policji.
Te powstałe w Europie choroby są bardziej niebezpieczne dla reszty rodzaju ludzkiego niż dla niej samej, ponieważ Europa przeżywając w przeszłości straszliwe ataki tej choroby jest uodporniona. Europejską chorobą był hitleryzm, ale w ciągu dwunastu lat ta choroba została przezwyciężona i Europa, otrzymawszy taką szczepionkę, jest na pewien czas zabezpieczona przed pokusami totalitaryzmu, który jest istotą nacjonalizmu. Na innych kontynentach sprawy się mają inaczej.
Nas uprzedzało od dawna parę mądrych umysłów (o których była wcześniej mowa). Choroba przyszła, byliśmy jej świadomi i pokonaliśmy ją za cenę milionów poległych... A teraz narasta nie u nas, ale u innych.
W liście z roku 1871 wielki Jakub Burckhardt tak przewidywał sytuację szerokich mas w Europie XX wieku:
„Dziwny będzie los robotników... Militarne państwo zostanie zarazem Wielkim Przemysłowcem. Nie można jednak "utrzymywać wiecznie w nędzy i w atmosferze zawiści mas ludzkich pracujących w wielkich fabrykach. Pewien kontrolowany stopień ubóstwa, połączony z możliwością awansu i wprowadzeniem uniformu, odgłos werbli rozpoczynający i kończący każdy dzień, oto co — logicznie biorąc — powinno nastąpić"
I oto jego przewidywania spełniają się, ale nie u nas, w Europie, lecz w Chinach. W dniu 27 sierpnia 1958 roku młodzieżowy dziennik Pekinu pisze:
„O świcie zagrały trąbki i rozległy się gwizdki wzywające na wiec ludność w gminie Sputnik. W kwadrans później pracownicy stali już w równym szeregu. Na rozkaz komendantów kompanii i brygadzistów ekip, z których każda niosła na czele swój sztandar, ruszyli wojskowym krokiem na pola. Nie widzi się tu już małych, dwu- albo trzy- osobowych grupek chłopów, którzy paląc sobie po drodze, powoli biągną ku polom. Słychać miarowe kroki i śpiewne marsze. Znikł na zawsze tysiącletni nawyk chłopstwa — poprzestawania na małym. Jakaż to ogromna zmiana!" Religia przymusu pracy, materialistyczna forma naćjonalizmu, nigdy nie osiągnęła w Europie takiego stopnia
fanatyzmu;Powstała u nas, to prawda, i Burckhardt przewidywał, że u nas wystąpi w całym swoim niebezpieczeństwie, ale my sięjej nie podporządkowaliśmy, i odrzuciliśmy ją, kiedy przybrała formę hitleryzmu, i można uznać, że organizm Europy dotąd bronił się z powodzeniem!
Naszym dzisiejszym zadaniem jest wytworzenie takich |przeciwciał, które pozwolą rodzajowi ludzkiemu oprzeć się naszym własnym truciznom, wirusom nacjonalizmu i materializmti, będącego formą duchowego osłabienia.
Oznacza to, że naszym powołaniem będzie odtąd ukazywać światu — ale przede wszystkim na przykładzie tego, " co autentycznie przeżyte — sztukę w najgłębszym sensie ekumeniczną i wiedzę o zachowywaniu jedności w wielości o współistnieniu w dynamice przeciwieństw.
W tym jest bowiem tajemnica europejskich duchowych poszukiwań, bez których nauka popada w odrętwienie, technika okazuje się błędnym kołem, a wszystkie nasze oralne i obywatelskie swobody rozpływają się w przyzwyczajeniu do komfortu, który nie wyzwala nowych energii, ale przypomina tyranię narkotyków. Sama ta tajemnica kryje w sobie paradoks, ponieważ domaga się, aby ją przekazywać innym, tak jak daje się miłość: w przeciwnym razie wystąpią w podświadomości chorobowe, grożące eksplozją zmiany, które wytyczą bieg historii.
4 — List do Europejczyków