Kristi Gold
Nocne fantazje
Sekrety bogaczy 01
ROZDZIA艁 PIERWSZY
Maison de Minuit. Willa P贸艂nocy. Nazwa wiekowej, owianej tajemnic膮 luizja艅skiej rezydencji brzmia艂a z艂owieszczo, jednak dla Selene Albright Winston symbolizowa艂a pierwszy powa偶ny krok ku wolno艣ci.
Selene zebra艂a si臋 na odwag臋, wysiad艂a z samochodu i z dusz膮 na ramieniu ruszy艂a kamienn膮 艣cie偶k膮 w kierunku budynku. Nawet najmniejszy powiew wiatru nie porusza艂 li艣膰mi. Panuj膮c膮 wok贸艂 upiorn膮 cisz臋 tylko od czasu do czasu przerywa艂o granie cykad. Stare, poro艣ni臋te mchem d臋by o powykrzywianych grubych konarach jak ponurzy wartownicy strzeg艂y posesji przed intruzami. Ogr贸d porasta艂a wysoka, po偶贸艂k艂a, zachwaszczona trawa. Uschni臋ty 偶ywop艂ot wytycza艂 zaro艣ni臋te zielskiem rabaty, na kt贸rych od dawna nie kwit艂y kwiaty.
Zatrzyma艂a si臋 o kilka metr贸w od werandy, 偶eby si臋 uwa偶niej przyjrze膰 budynkowi, kt贸ry z zewn膮trz sprawia艂 wra偶enie opuszczonego. Blado偶贸艂ta fasada zabytkowej, wybudowanej w klasycystycznym stylu rezydencji by艂a mocno zniszczona. Stare okiennice, stolarka okienna, sze艣膰 masywnych kolumn podtrzymuj膮cych tympanon oraz drzwi wej艣ciowe pomalowane by艂y na czarno. Selene pomy艣la艂a z nadziej膮, 偶e mo偶e wn臋trze oka偶e si臋 bardziej przyjazne, poniewa偶 zewn臋trzny widok odstrasza艂 i zniech臋ca艂 ciekawskich do zagl膮dania do 艣rodka. Instynktownie wyczu艂a, 偶e powinna st膮d uciec w bezpieczne miejsce. Nie mog艂a jednak tego zrobi膰. Bezpiecze艅stwo mia艂o swoj膮 cen臋.
Wesz艂a na pierwszy stopie艅 schod贸w prowadz膮cych do frontowych drzwi. Zaskrzypia艂 i ugi膮艂 si臋, jakby si臋 mia艂 z艂ama膰. Pierwsze wra偶enie by艂o ponure. Zaniepokoi艂a j膮 jednak wizja, kt贸ra niespodziewanie nawiedzi艂a jej umys艂.
Oczy. Lodowate b艂臋kitne oczy o intensywnym spojrzeniu.
Selene zacisn臋艂a powieki i zablokowa艂a my艣li, a偶 widzenie znikn臋艂o. Gdy wesz艂a na drugi stopie艅, powr贸ci艂o, odbieraj膮c jej resztki pewno艣ci siebie oraz wywo艂uj膮c napad duszno艣ci. Nie mo偶e pozwoli膰, 偶eby wizje zn贸w zacz臋艂y j膮 nawiedza膰. Nie wpu艣ci ich do swojego 艣wiata. Na pewno nie teraz. Przecie偶 przez lata udawa艂o jej si臋 je kontrolowa膰.
Wzi臋艂a g艂臋boki wdech, na艂o偶y艂a na zmys艂y niewidzialny kaptur ochronny i zrobi艂a trzeci krok na werand臋. Poskutkowa艂o, stwierdzi艂a z ulg膮.
Po kr贸tkiej chwili wahania zastuka艂a do ob艂a偶膮cych z farby czarnych drzwi, po czym pospiesznie wyg艂adzi艂a czerwon膮, dopasowan膮 do figury sukienk臋 bez r臋kawk贸w. Mimo 偶e uszyta by艂a z lekkiego materia艂u, Selene czu艂a si臋 w niej jak w eskimoskiej parce. Chc膮c si臋 ochroni膰 przed niezno艣nym czerwcowym upa艂em, zwi膮za艂a w艂osy nisko na karku w ko艅ski ogon, co niestety niewiele pomaga艂o. Zdenerwowanie oraz fakt, 偶e nikt nie odpowiada艂, nie poprawia艂o jej samopoczucia. Zapuka艂a powt贸rnie i po chwili us艂ysza艂a odg艂os zbli偶aj膮cych si臋 krok贸w. Poczu艂a ulg臋, ale jednocze艣nie ogarn膮艂 j膮 niepok贸j. Nie mia艂a poj臋cia, kto otworzy drzwi. Przyjaciel czy wr贸g? Mo偶e w艂a艣ciciel niebezpiecznych b艂臋kitnych oczu?
W progu pojawi艂a si臋 kobieta w wieku oko艂o sze艣膰dziesi臋ciu lat o bystrych ciemnych oczach i czarno-siwych kr贸tkich w艂osach u艂o偶onych w prost膮 fryzur臋. Ubrana by艂a w lu藕n膮 bladozielon膮 sukienk臋. Mia艂a czujne spojrzenie, ale w 偶adnym razie nie budzi艂a l臋ku.
- W czym mog臋 pani pom贸c? - spyta艂a 艂agodnym g艂osem, kontrastuj膮cym z ostrymi rysami twarzy.
- Pani Lanoux?
- Tak, a z kim mam przyjemno艣膰?
Najwa偶niejsze, 偶e trafi艂a pod w艂a艣ciwy adres. Nie szkodzi, 偶e kobieta nie odgad艂a celu jej wizyty.
- Nazywam si臋 Selene Winston. Przysz艂am w sprawie remontu.
Nieznajoma zmierzwi艂a d艂oni膮 w艂osy.
- Spodziewa艂am si臋 pani dopiero jutro.
Selene by艂a pewna, 偶e kiedy w ubieg艂y pi膮tek rozmawia艂y przez telefon, um贸wi艂y si臋 na spotkanie na poniedzia艂ek. Najwy偶ej wr贸ci do miejscowej gospody, w kt贸rej po spontanicznej ucieczce z Georgii sp臋dzi艂a ostatnie dziesi臋膰 dni. Mo偶e powinna potraktowa膰 to niedom贸wienie jako ostrze偶enie: nie wchod藕!
- Je艣li jestem nie w por臋, przyjad臋 jutro.
- Mowy nie ma. - Kobieta cofn臋艂a si臋 i zaprosi艂a j膮 gestem do 艣rodka. - Witamy w Maison de Minuit. Pani Winston, tak?
- Winston to nazwisko po m臋偶u. Jestem rozw贸dk膮. - Selene wzdrygn臋艂a si臋, s艂ysz膮c we w艂asnym g艂osie gorycz. -Wola艂abym, 偶eby si臋 pani do mnie zwraca艂a po imieniu.
- W takim razie do mnie prosz臋 m贸wi膰 Ella - odpar艂a uprzejmie. - Zejd藕my w ko艅cu z tego upa艂u.
Wesz艂y do ogromnego holu. Selene od razu zwr贸ci艂a uwag臋 na to, 偶e w domu by艂o r贸wnie gor膮co jak na zewn膮trz. Jedyne 艣wiat艂o, jakie dociera艂o do wn臋trza, s膮czy艂o si臋 przez zamkni臋te okiennice. Poza tym panowa艂a tu ponura atmosfera. Powietrze przesycone by艂o zapachem starego drewna i st臋chlizny. Przesz艂y przez hol i Ella wprowadzi艂a j膮 do r贸wnie ciemnego niewielkiego saloniku. 艢wiat艂o z zewn膮trz nie mia艂o szans na przenikni臋cie przez grube niebieskie zas艂ony. Pok贸j umeblowany by艂 oryginalnymi antykami z okresu wojny secesyjnej, wartymi niew膮tpliwie fortun臋. By艂y podobne do tych, kt贸re posiada艂a w swoim poprzednim 偶yciu. 呕yciu, kt贸re z rado艣ci膮 zostawi艂a za sob膮 i z kt贸rego pozosta艂o w niej jedynie zami艂owanie do zabytk贸w.
- To pomieszczenie jest przestrzeni膮 wsp贸ln膮 i podobnie jak pozosta艂e powinno zosta膰 odnowione. Dom wymaga remontu wewn膮trz i na zewn膮trz. B臋dzie pani musia艂a zrobi膰 kosztorys instalacji klimatyzacji, wymiany dachu oraz znale藕膰 odpowiednie ekipy wykonawcze.
- Nie s膮dzi艂am, 偶e zakres prac b臋dzie tak szeroki - zauwa偶y艂a Selene lekko zak艂opotana.
- Moja droga, mo偶esz wynaj膮膰 do pomocy, kogo chcesz. Chyba 偶e nie poradzisz sobie z koordynacj膮 prac?
Selene nigdy nie mia艂a tego typu problem贸w. Przez wiele lat kierowa艂a s艂u偶b膮 domow膮. Poza tym nie mia艂a dok膮d p贸j艣膰. Mog艂a ewentualnie wr贸ci膰 do swojego dawnego domu, ale to nie wchodzi艂o w gr臋.
- Dam rad臋, je艣li b臋d臋 mia艂a odpowiedni bud偶et.
- Pieni膮dze nie stanowi膮 problemu. Najwidoczniej Ella Lanoux by艂a zamo偶n膮 kobiet膮, cho膰 w niczym nie przypomina艂a maj臋tnych matron, w艣r贸d kt贸rych Selene do tej pory si臋 obraca艂a, nie wy艂膮czaj膮c matki. Przestraszy艂a si臋 zakresu rob贸t remontowych, ale musi pami臋ta膰, 偶e przysz艂a tu w poszukiwaniu pracy, kt贸ra pozwoli jej si臋 uniezale偶ni膰, rozpocz膮膰 wszystko od nowa i nareszcie zacz膮膰 by膰 sob膮.
- Chod藕my obejrze膰 dom.
Min臋艂y hol i zatrzyma艂y si臋 przed du偶ymi dwuskrzyd艂owymi drzwiami.
- Teraz zobaczysz najbardziej imponuj膮c膮 cz臋艣膰 rezydencji - poinformowa艂a Ella, odwracaj膮c si臋 do Selene.
Teatralnym gestem otworzy艂a podwoje, za kt贸rymi ukaza艂o si臋 ogromne owalne pomieszczenie z zachowan膮 oryginaln膮 pod艂og膮 z desek. Po艣rodku, szerokimi stopniami wy艂o偶onymi czerwonym dywanem, wi艂a si臋 spiralnie do g贸ry wolno stoj膮ca klatka schodowa. Selene pow臋drowa艂a wzrokiem do sklepienia rotundy, na kt贸rym namalowany by艂 fresk ze z艂otoskrzyd艂ymi cherubinami na tle upstrzonego chmurami b艂臋kitnego nieba. Centralnie wisia艂 imponuj膮cy 偶yrandol o odbijaj膮cych 艣wiat艂o kryszta艂owych 艂ezkach. Wcze艣niej tylko raz na zdj臋ciu widzia艂a podobne wn臋trze.- Prawdziwe arcydzie艂o.
Ella u艣miechn臋艂a si臋 z dum膮.
- Kiedy znalaz艂am si臋 tu po raz pierwszy, podobnie si臋 zachwyci艂am. Po tamtej stronie znajduj膮 si臋 kuchnia i jadalnia. - Wskaza艂a d艂oni膮. - Zajrzymy tam p贸藕niej. Teraz chod藕my obejrze膰 pierwsze pi臋tro.
Id膮c po schodach na g贸r臋, Selene przytrzymywa艂a si臋 mocno rze藕bionej, bia艂ej por臋czy. Mia艂a wra偶enie, 偶e wspina si臋 do nieba - cichej rajskiej przystani w艣r贸d otaczaj膮cych ciemno艣ci. Gdy si臋 znalaz艂y na pode艣cie, Ella zatrzyma艂a si臋 i wskaza艂a g艂ow膮 na lewo.
- Ten korytarz prowadzi do cz臋艣ci frontowej domu, gdzie znajduj膮 si臋 dwa pokoje. Jeden z nich pierwotnie by艂 pokojem dziecinnym, drugi zosta艂 zaanektowany na prywatny gabinet.
Selene zwr贸ci艂a uwag臋, 偶e Ella silnie zaakcentowa艂a s艂owo prywatny.
- A co jest po prawej stronie?
- Sypialnie, r贸wnie偶 twoja, je艣li dojdziemy do porozumienia.
- B臋d臋 musia艂a tu mieszka膰?
- Na czas umowy b臋dziesz mia艂a zapewnion膮 stancj臋 i wy偶ywienie.
Selene dosz艂a do wniosku, 偶e rzeczywi艣cie tak by艂oby wygodniej. Nie musia艂aby codziennie pokonywa膰 szesnastu kilometr贸w do miasta ani szuka膰 mieszkania do wynaj臋cia. Je艣li oczywi艣cie przyjmie zlecenie. Nie艂atwa decyzja, pomy艣la艂a, id膮c za Ell膮, kt贸ra skr臋ci艂a w prawo w wy艂o偶ony boazeri膮 korytarz o艣wietlony bladym 艣wiat艂em kinkiet贸w. Z miejsca uwag臋 Selene przyku艂a znajduj膮ca si臋 na ko艅cu korytarza wielka statua z br膮zu. Demoniczna posta膰 z rogami, k艂ami i pazurami trzymaj膮ca w szponach sk膮po odzian膮 kobiet臋. Gro藕ny pos膮g zdecydowanie kontrastowa艂 z anio艂ami strzeg膮cymi rotundy na dole. Klasyczny obraz walki dobra ze z艂em. Niebo przeciw piek艂u.
Niespodziewanie Selene nawiedzi艂a nowa wizja. W przeciwie艅stwie do pierwszej teraz czu艂a, jakby si臋 przygl膮da艂a scenie z zewn膮trz, tak jak to by艂o we wszystkich jej widzeniach w przesz艂o艣ci. R臋ka chwytaj膮ca jej nagie rami臋. M臋ska d艂o艅 w臋druj膮ca po jej plecach w kierunku talii a偶 na po艣ladek. Selene zamruga艂a powiekami i odegna艂a fantazj臋. Nie mia艂a poj臋cia, sk膮d si臋 wzi臋艂o 藕r贸d艂o widzenia, gdy偶 wok贸艂 nikogo nie by艂o. Bardzo niepokoj膮ce. Nawet nie zauwa偶y艂a, 偶e si臋 zatrzyma艂a. Dopiero kiedy Ella si臋 odwr贸ci艂a i u艣miechn臋艂a, do Selene dotar艂o, 偶e stoi jak skamienia艂a.
- Groteskowy, nieprawda偶? Nazywam go Giles, po poprzednim w艂a艣cicielu. Ten zwariowany m臋偶czyzna uwa偶any powszechnie za ekscentryka uwielbia艂 to straszyd艂o.
- Dlaczego wi臋c go ze sob膮 nie zabra艂, kiedy si臋 wyprowadza艂? - spyta艂a z 偶alem.
- Rze藕ba raczej nie zmie艣ci艂aby si臋 w jego trumnie - roze艣mia艂a si臋 Ella.
Selene si臋 wzdrygn臋艂a. Czy偶by st膮d ta wizja? Fantazje ducha? W r贸偶nych okresach 偶ycia na w艂asne ryzyko wchodzi艂a w my艣li istot z krwi i ko艣ci. Nigdy jednak nie porozumiewa艂a si臋 z duchami.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Mia艂 dziewi臋膰dziesi膮t lat. By艂 wyj膮tkowo k艂贸tliwy i ju偶 s膮dzi艂am, 偶e nigdy nie przyjm膮 go na tamten 艣wiat. Mia艂 kochank臋 o czterdzie艣ci lat m艂odsz膮 i w pewnym sensie to ona mu pomog艂a przeprawi膰 si臋 na drug膮 stron臋.
- Zabi艂a go? - Selene si臋 przerazi艂a.
Ella potrz膮sn臋艂a g艂ow膮 i zn贸w si臋 roze艣mia艂a.
- Nie celowo. Powiedzmy, 偶e m臋偶czy藕ni z rodu Morrell贸w d艂ugo zachowuj膮 jurno艣膰. Niestety Giles nie zna艂 granic.
- Przynajmniej opu艣ci艂 ten pad贸艂 jako szcz臋艣liwy cz艂owiek. Czy zmar艂 tu w tym domu? - spyta艂a z niepokojem.
- Nie, we Francji. - Selene odetchn臋艂a z ulg膮 i odpr臋偶y艂a si臋, ale tylko na chwil臋, bo Ella doko艅czy艂a zdanie: - Ta willa znana jest jako miejsce naznaczone tajemnicz膮 tragedi膮.
艢wietnie, to w艂a艣nie chcia艂a us艂ysze膰. Rezydencja mog艂a by膰 siedzib膮 zagubionych dusz, kt贸re zamierza艂y nawiedza膰 jej umys艂. Je艣li tylko b臋dzie potrafi艂a, na pewno im na to nie pozwoli.
Ella zrobi艂a jeszcze kilka krok贸w i zatrzyma艂a si臋 przed zamkni臋tymi drzwiami.
- Oto twoja kwatera. - Wskaza艂a na koniec korytarza, gdzie sta艂 demon. - Z drugiego pokoju chwilowo niewolno korzysta膰. Obecny w艂a艣ciciel zamkn膮艂 go i nie 偶yczy sobie, 偶eby tam zagl膮dano.
- My艣la艂am, 偶e ty jeste艣 w艂a艣cicielk膮. - Selene otworzy艂a szeroko oczy.
- O nie, przepraszam, je艣li odnios艂a艣 takie wra偶enie. Plantacj臋 odziedziczy艂 Adrien Morrell, wnuk Gilesa. Ja jestem jego asystentk膮. - Ella zmarszczy艂a brwi i doda艂a z cynicznym u艣miechem: - Jego s艂u偶膮c膮 i kuchark膮. Czasami r贸wnie偶 doradc膮, niezale偶nie od tego, czy chce, czy nie chce mnie s艂ucha膰.
- Pan Morrell tu mieszka? - spyta艂a Selene.
- To jego pok贸j. - Ella wskaza艂a zamkni臋te drzwi. -G艂贸wny apartament. Graniczy 艣cian膮 z twoj膮 sypialni膮. Zapewniam ci臋, 偶e Adrien nie b臋dzie ci przeszkadza艂.
- A gdzie si臋 znajduje tw贸j pok贸j?
- Przy kuchni, w kt贸rej sp臋dzam wi臋kszo艣膰 czasu. Zobaczmy teraz twoje kr贸lestwo. - Ella gestem zaprosi艂a Selene.
Podobnie jak ca艂a willa, sypialnia umeblowana by艂a antykami. Znajdowa艂o si臋 tu ogromne, podw贸jne wiktoria艅skie 艂o偶e z wi艣niowego drewna, nakryte bia艂膮, koronkow膮 narzut膮. Na drewnianej pod艂odze, kt贸ra dawno temu utraci艂a po艂ysk, le偶a艂y wielokolorowe plecione dywaniki. Bia艂e 艣ci膮gni臋te zas艂ony ods艂ania艂y dwuskrzyd艂owe drzwi prowadz膮ce na werand臋 na ty艂ach posesji. W pokoju zawieszone by艂y wentylatory, w tym dwa sufitowe, kt贸re jednak niewiele pomaga艂y w z艂agodzeniu upa艂u.
- Niestety nie ma tu osobnej 艂azienki. B臋dziesz musia艂a korzysta膰 ze wsp贸lnej na korytarzu, obs艂uguj膮cej prawe skrzyd艂o domu.
No to pi臋knie! Ma dzieli膰 艂azienk臋 z obcym cz艂owiekiem, i to w dodatku m臋偶czyzn膮. Cho膰 w艂a艣ciwie mia艂a w tym do艣wiadczenie, z t膮 tylko r贸偶nic膮, 偶e wtedy tym obcym by艂 jej w艂asny m膮偶. Pod koniec ma艂偶e艅stwa Richard spa艂 w osobnej sypialni i prowadzi艂 w艂asne 偶ycie, w kt贸rym nie by艂o dla niej miejsca.
- Rozumiem, 偶e u偶ywa jej r贸wnie偶 pan Morrell.
- W jego apartamencie jest prywatna 艂azienka. M艂ody pan Morrell zainstalowa艂 j膮, zanim si臋 wprowadzi艂. Niestety to jedyne, co zrobi艂 w willi.
Przynajmniej nie b臋dzie wchodzi艂 mi w drog臋, ucieszy艂a si臋 Selene.
- Poradz臋 sobie - zapewni艂a.
- W takim razie praca jest twoja.
- Nie chcesz przed podj臋ciem decyzji przejrze膰 mojego portfolio? Powinnam te偶 przygotowa膰 wst臋pny kosztorys moich us艂ug - zauwa偶y艂a Selene, zdziwiona, 偶e tak 艂atwo posz艂o.
- To nie b臋dzie konieczne. Obiecuj臋, 偶e otrzymasz znacznie wy偶sze wynagrodzenie ni偶 jest przyj臋te za tego typu prace. Wszystkie szczeg贸艂y s膮 zawarte w prostej umowie, kt贸r膮 przygotowa艂 pan Morrell.
- Mo偶e powinny艣my si臋 z nim najpierw skonsultowa膰?
- W sprawie zatrudnienia dekoratora zostawi艂 mi woln膮 r臋k臋. Zawsze ufa mojej ocenie, a co艣 mi m贸wi, 偶e wykonasz dobr膮 robot臋.
Czy powinna podj膮膰 tak wa偶n膮 decyzj臋 bez namys艂u? Ale z drugiej strony, czy mo偶e sobie pozwoli膰 na to, 偶eby nie przyj膮膰 tej pracy, skoro posiada tylko dyplom projektanta wn臋trz niepoparty 偶adnym do艣wiadczeniem? Je艣li odrzuci t臋 ofert臋, drugiej takiej mo偶e d艂ugo szuka膰, szczeg贸lnie 偶e dostaje we wszystkim woln膮 r臋k臋 i sama nadzoruje realizacj臋.
- Je艣li umowa b臋dzie w porz膮dku, przyjm臋 zlecenie.
- Wspaniale. - Ella wygl膮da艂a na bardzo zadowolon膮. -Kiedy si臋 wprowadzisz?
- Nawet dzi艣. Zatrzyma艂am si臋 w miejscowym zaje藕dzie. Musz臋 tylko pojecha膰 po rzeczy.
Kt贸rych mam niewiele, dopowiedzia艂a w my艣lach. Wszystko, co posiada艂a, z wyj膮tkiem gorzkich wspomnie艅 z nieszcz臋艣liwego ma艂偶e艅stwa, zostawi艂a za sob膮.
- Doskonale, zatem wprowadzasz si臋 od zaraz. - Ella ruszy艂a w kierunku drzwi. - Najpierw poka偶臋 ci kontrakt. Gdy b臋dziesz w mie艣cie, postaram si臋 um贸wi膰 wasze spotkanie.
Czyli jej i pana Morrella, domy艣li艂a si臋. - Ju偶 si臋 nie mog臋 doczeka膰. - Je艣li nie z innego powodu, to z czystej ciekawo艣ci.
- Musisz wiedzie膰 jedno o Adrienie - powiedzia艂a Ella, kiedy ju偶 by艂y w holu. - Trudny z niego przypadek. Znam go od wielu lat. 呕eby sobie z nim poradzi膰, trzeba by膰 upartym i nieust臋pliwym.
W drodze powrotnej do zajazdu Selene zacz臋艂a si臋 waha膰, czy podj臋艂a w艂a艣ciw膮 decyzj臋, cho膰 umowa okaza艂a si臋 uczciwa, a zap艂ata bardzo dobra. Powinna by艂a dok艂adniej wypyta膰 t臋 kobiet臋 o wszystko, a w szczeg贸lno艣ci o tajemniczego w艂a艣ciciela. Chocia偶 teraz, kiedy stan臋艂a w obliczu niepewnej przysz艂o艣ci, praca spad艂a jej jak z nieba. Szcz臋艣liwy zbieg okoliczno艣ci.
W艂a艣ciciel pewnie jest gderliwym podstarza艂ym m臋偶czyzn膮, maj膮cym swoje przyzwyczajenia, r贸wnie zdziwacza艂ym jak jego dziadek. Bez problemu zniesie zbzikowanego zrz臋d臋. Wytrzyma wszystko, byle tylko mog艂a by膰 sob膮 i podejmowa膰 w艂asne decyzje, przynajmniej w 偶yciu prywatnym. Po z艂o艣ci czy po dobroci poradzi sobie z Adrienem Morrellem. Najlepiej, je艣li po prostu b臋dzie go ignorowa膰.
- Kim ona jest, do licha?
Nim Ella zdo艂a艂a si臋 odezwa膰, Adrien dostrzeg艂 w jej oczach b艂ysk, kt贸ry zwiastowa艂 niespodziank臋, a kt贸rego miejsce po chwili zaj膮艂 wyraz poczucia winy.
- Widzia艂e艣 j膮?
Obserwowa艂 j膮 przez okno, jak wysiada z samochodu, waha si臋, nieufnie rozgl膮da. Zauwa偶y艂 jej zwi膮zane na karku blond w艂osy sp艂ywaj膮ce na plecy delikatnymi falami, szczup艂膮 szyj臋, nieskaziteln膮 blad膮 cer臋, d艂ugie nogi i zaokr膮glone biodra.
- Czego chcia艂a?
- Pracy.
- U艣wiadomi艂a艣 jej, 偶e tu pracy nie znajdzie?
- Przeciwnie. - Ella wkroczy艂a do pokoju, przyjmuj膮c sw贸j zwyk艂y surowy styl bycia. - Nazywa si臋 Selene Winston i zatrudni艂am j膮 do koordynowania remontu.
- Nie pozwoli艂em ci nikogo zatrudnia膰 - wybuchn膮艂 ze z艂o艣ci膮.
Ella opar艂a obie d艂onie o biurko i pochyli艂a si臋 ku niemu.
- Kto艣 musi pilnowa膰, 偶eby prace sz艂y zgodnie z planami, zanim ten dom zawali nam si臋 na g艂owy.
- Ja tu decyduj臋.
- W tym ca艂y problem. Ty nie podejmujesz 偶adnych decyzji. Dlatego potrzebujemy kogo艣, kto doprowadzi to miejsce do stanu u偶ywalno艣ci, a wtedy b臋dziesz m贸g艂 to sobie sprzeda膰 i wyjecha膰.
Teraz nie zale偶a艂o mu na wyje藕dzie. Ten dom sta艂 si臋 jego przystani膮, a zarazem prywatnym piek艂em.
- Gdzie j膮 znalaz艂a艣?
- Zamie艣ci艂am og艂oszenie w lokalnej gazecie w St. Edwards. Tylko ona na nie odpowiedzia艂a.
Adrienowi nie spodoba艂o si臋 zw膮tpienie, kt贸re dostrzeg艂 w oczach Elli.
- Sk膮d jest?
- Z Georgii. Jest rozw贸dk膮. S膮dz膮c po samochodzie i ubraniu, podejrzewam, 偶e ma pieni膮dze. Lub kiedy艣 je mia艂a. Z jakiego艣 powodu postanowi艂a jednak zamieszka膰 w St. Edwards. Je艣li b臋dzie dobrze wykonywa艂a swoj膮 prac臋, nie interesuje mnie, sk膮d si臋 wzi臋艂a.
Za to Adriena to obchodzi艂o. Niepotrzebna mu by艂a kobieta, kt贸ra nigdy nie skala艂a swoich wypiel臋gnowanych r膮czek ci臋偶k膮 prac膮.
- Jakie ma do艣wiadczenie?
- Sam j膮 zapytaj, skoro jeste艣 tak wszystkowiedz膮cym i przewiduj膮cym przedsi臋biorc膮. - Wzruszy艂a ramionami.
Gdyby kto艣 inny tak si臋 do niego odezwa艂, natychmiast by go zwolni艂.
- Zreszt膮 nic mnie to nie obchodzi, bo i tak tu nie zostanie.
- Ciebie w og贸le nic nie obchodzi. - Wyprostowa艂a si臋 i westchn臋艂a. - Min膮艂 ju偶 rok. Najwy偶szy czas, 偶eby艣 wr贸ci艂 do 偶ycia.
呕ycia przepe艂nionego wyrzutami sumienia. Pozbawionego celu i sensu. Zatrzymanego jego w艂asn膮 r臋k膮. Nie zamierza艂 nic zmienia膰, tak by艂o dobrze.
- Powiedz jej, 偶e nie jest potrzebna. - Ani mile widziana, doda艂 w my艣lach.
Ella rzuci艂a mu gniewne spojrzenie.
- Przeciwnie. Albo zostanie, albo odejd臋 razem z ni膮.
Puste pogr贸偶ki, doszed艂 do wniosku. Ella nigdzie nie p贸jdzie, poniewa偶 nie zostawi go samego. 呕eby zachowa膰 spok贸j, przynajmniej zewn臋trzny, jeszcze tym razem jej ust膮pi.
- R贸b, co chcesz. Tylko pilnuj, 偶eby nie wchodzi艂a mi w drog臋.
- Sam jej to powiedz. Zgodzi艂a si臋 zamieszka膰 z nami do sko艅czenia remontu. Ulokowa艂am j膮 w pokoju obok twojego. - O艣wiadczy艂a i nie obdarzaj膮c go nawet spojrzeniem, ruszy艂a do drzwi.
Adrien przetar艂 d艂o艅mi twarz i opar艂 si臋 w fotelu. Nie by艂o mu to potrzebne. Nie chcia艂 tutaj tej Winston. Nawet je艣li by艂a pi臋kna. Nawet je艣li od miesi臋cy nic nie czu艂, a kiedy j膮 zobaczy艂, jego zmys艂y zacz臋艂y si臋 budzi膰 do 偶ycia.W 偶adnym wypadku nie powinien si臋 interesowa膰 damulk膮 z Georgii. Postara si臋 nak艂oni膰 j膮 do wyjazdu. Nie wiedzia艂 jeszcze jak, ale na pewno mu si臋 uda.
Selene zosta艂a poinformowana, 偶e oficjalne spotkanie z w艂a艣cicielem przesunie si臋 nieco w czasie, nie wiadomo jeszcze na jak d艂ugo. Nie spotka艂a go, kiedy sz艂a na g贸r臋 spa膰, cho膰 wcze艣niej s艂ysza艂a na korytarzu jego kroki i odg艂os zamykanych drzwi. Skrzypienie desek pod艂ogowych dochodz膮cych z jego sypialni, jakby chodzi艂 po pokoju, ucich艂o dopiero przed chwil膮. Teraz mia艂a nadziej臋, 偶e uda jej si臋 zasn膮膰. Sen jednak by艂 r贸wnie nieosi膮galny jak jej pracodawca. Wentylatory mieli艂y jedynie gor膮ce powietrze, a przez otwarte okna wdziera艂 si臋 upa艂. Nie mog膮c znale藕膰 wygodnej pozycji, Selene wierci艂a si臋 i przekr臋ca艂a z boku na bok, tak 偶e cienka bia艂a koszulka podci膮gn臋艂a jej si臋 prawie pod pachy. Cho膰 przed wej艣ciem do 艂贸偶ka wzi臋艂a ch艂odny prysznic, ju偶 mia艂a ochot臋 na nast臋pny. W ko艅cu uzna艂a, 偶e poczuje si臋 lepiej, je艣li odetchnie troch臋 艣wie偶ym powietrzem. Zsun臋艂a si臋 z 艂贸偶ka, otworzy艂a drzwi i wysz艂a na werand臋 z nadziej膮, 偶e spaceruj膮c boso, nie natrafi na 偶adn膮 stercz膮c膮 drzazg臋. Opar艂a d艂onie o rze藕bion膮, czarn膮 metalow膮 por臋cz i spojrza艂a na ksi臋偶yc i porozrzucane po ciemnym niebie gwiazdy.
Upa艂 zel偶a艂. Delikatny wiaterek musn膮艂 jej wilgotn膮 sk贸r臋 i rozsypa艂 loki, przynosz膮c nieznaczn膮 ulg臋. Otoczy艂y j膮 letnie odg艂osy mokrade艂. Granie 艣wierszczy i kumkanie 偶ab. Pochyli艂a g艂ow臋, nas艂uchuj膮c szumu nurtu wij膮cej si臋 nieopodal Missisipi. Doszed艂 j膮 jedynie szelest zaro艣li na dole. Nie by艂o w膮tpliwo艣ci - bagna roi艂y si臋 od przer贸偶nych wstr臋tnych stworze艅. W臋偶e przygotowane w ka偶dej chwili do ataku, rysie i aligatory czyhaj膮ce na niczego niepodejrzewaj膮ce ofiary, b艂膮kaj膮ce si臋 samotne wilki w poszukiwaniu 艂upu.
Niespodziewanie poczu艂a, 偶e kto艣 j膮 obserwuje.
- Zbyt gor膮co, 偶eby spa膰? - us艂ysza艂a m臋ski g艂os.
ROZDZIA艁 DRUGI
Selene odwr贸ci艂a si臋 i w g艂臋bi po prawej stronie dostrzeg艂a ciemn膮 posta膰 siedz膮c膮 na wiklinowej kanapie. Wypu艣ci艂a wstrzymywane w p艂ucach powietrze. Jedn膮 d艂oni膮 chwyci艂a si臋 za klatk臋 piersiow膮, a drug膮 podpar艂a si臋 mocno o por臋cz, 偶eby nie upa艣膰.
- Przestraszy艂 mnie pan.
- Najwyra藕niej - rzuci艂 sarkastycznie m臋偶czyzna. Pi臋knie. Spotkanie o p贸艂nocy ze stukni臋tym w艂a艣cicielem. Na to w艂a艣nie czeka艂a.
- Pan Morrell, jak si臋 domy艣lam?
- Zgad艂a艣.
Selene poczu艂a ulg臋, mimo 偶e zachowanie m臋偶czyzny pozostawia艂o wiele do 偶yczenia. Przynajmniej mia艂a do czynienia z cz艂owiekiem, a nie z nocn膮 zjaw膮.
Zebra艂a si臋 na odwag臋 i zbli偶y艂a do niego. W jasnym 艣wietle ksi臋偶yca dostrzeg艂a kilka istotnych szczeg贸艂贸w. Mia艂 niewiele ponad trzydzie艣ci lat i nie wygl膮da艂 na gbura, jakiego si臋 spodziewa艂a zobaczy膰.
Mia艂 czarne, lekko faluj膮ce w艂osy si臋gaj膮ce do podbr贸dka, mocno zarysowane usta o nieust臋pliwym wyrazie, a twarz pokryt膮 wieczornym zarostem. Jej wzrok zatrzyma艂 si臋 na jego oczach. By艂y to te same oczy, kt贸re nawiedzi艂y j膮 w wizji, kiedy po raz pierwszy przyby艂a do tego domu. Nieziemskie b艂臋kitne oczy. Oczy drapie偶nika.
M臋偶czyzna nie mia艂 na sobie koszuli. Ona ubrana by艂a jedynie w sk膮p膮 bawe艂nian膮 koszulk臋 nocn膮. Nie do ko艅ca w艂a艣ciwy str贸j jak na pierwsze spotkanie z szefem.
Zmusi艂a si臋 jednak i podesz艂a do niego, wyci膮gaj膮c r臋k臋 i obdarzaj膮c go wymuszonym u艣miechem.
- Jestem pana nowym pracownikiem. Nazywam si臋 Selene Winston.
- Wiem, kim jeste艣 - odpar艂. Jego bezczelne spojrzenie powoli w臋drowa艂o po jej figurze, a偶 zatrzyma艂o si臋 na wyci膮gni臋tej ku niemu d艂oni. Po kr贸tkiej chwili wahania u艣cisn膮艂 jej r臋k臋, zamykaj膮c j膮 w swojej. Selene ogarn臋艂y dziwne doznania. Niespodziewanie zmi臋k艂y jej nogi. Wyczu艂a emanuj膮cy od niego przejmuj膮cy b贸l. G艂臋boki i dotkliwy.
Cofn臋艂a pospiesznie d艂o艅 i zrobi艂a krok do ty艂u, jakby j膮 porazi艂 pr膮d. Po raz pierwszy w 偶yciu wyczu艂a czyje艣 g艂臋boko ukryte uczucia. Dotychczas potrafi艂a poprzez przypadkowe obrazy i s艂owa odczytywa膰 my艣li, nigdy jednak nie odbiera艂a uczu膰. A偶 do dzi艣.
Posiada艂a sw贸j tajemniczy dar, od kiedy pami臋ta艂a, skrz臋tnie ukrywaj膮c go przed 艣wiatem. Dobrze wychowane panienki z po艂udnia nie czyta艂y ludziom w my艣lach, czyta艂y rubryki towarzyskie.
- Mi艂o pana pozna膰 - wymamrota艂a, gdy tylko odzyska艂a kontrol臋 nad g艂osem.
M臋偶czyzna nie odpowiedzia艂, tylko nadal si臋 w ni膮 wpatrywa艂, tak 偶e mia艂a ochot臋 zapa艣膰 si臋 pod ziemi臋, uciec od niego jak najdalej. Jednocze艣nie dziwnie j膮 intrygowa艂. Przyci膮ga艂a j膮 jego aura i skrywane cierpienie.
- By艂abym wdzi臋czna, gdyby mi pan przedstawi艂 swoje koncepcje dotycz膮ce renowacji willi - przerwa艂a krepuj膮c膮 cisz臋. - Oczywi艣cie nie teraz, poniewa偶 b臋d臋 musia艂a zrobi膰 notatki. Mo偶e na przyk艂ad jutro lub pojutrze, je艣li pan woli. - Ratunku, papl臋 jak kretynka, zdenerwowa艂a si臋.
- Musisz wiedzie膰 tylko jedno. Wymagam perfekcji -odezwa艂 si臋 w ko艅cu.
To akurat by艂o u niej na porz膮dku dziennym. Prowadzi艂a perfekcyjne 偶ycie, mia艂a idealn膮 rodzin臋, chodzi艂a do idealnych szk贸艂 i wysz艂a za m膮偶 za idealnego m臋偶czyzn臋. Idealnego k艂amliwego drania, poprawi艂a si臋.
- Zrobi臋 wszystko, co w mojej mocy, 偶eby spe艂ni膰 pana oczekiwania.
- To si臋 oka偶e. Nie艂atwo mnie zadowoli膰 - powiedzia艂, sk艂adaj膮c r臋ce na nagim brzuchu.
O艣wiadczenie to wcale jej nie zdziwi艂o. Ella uprzedzi艂a j膮, 偶e trudny z niego przypadek.
- Ma pan jakie艣 szczeg贸lne preferencje?
Pochyli艂 g艂ow臋 i zlustrowa艂 wzrokiem jej twarz, zatrzymuj膮c spojrzenie na ustach.
- Odno艣nie do czego?
Selene nieoczekiwanie nawiedzi艂a nowa wizja, kt贸rej mimo usilnych stara艅 nie uda艂o jej si臋 zablokowa膰. Uchwyci艂a fragment jego my艣li, w kt贸rych przewija艂y si臋 dwa nagie cia艂a. Jednym z nich by艂o jej nagie cia艂o.
Dlaczego nagle zawiod艂a j膮 tak doskonale wy膰wiczona umiej臋tno艣膰 zamykania umys艂u przez widzeniami? Dlaczego fantazjowa艂 o niej, skoro dopiero co j膮 pozna艂? Najbardziej jednak zaniepokoi艂 j膮 fakt, 偶e j膮 to podnieca艂o.
- Mia艂am na my艣li remont domu.
- Prosz臋 mnie w to nie anga偶owa膰, chyba 偶e nie ma pani poj臋cia, co robi膰.
- Sk膮d takie przypuszczenie? - obruszy艂a si臋, przyjmuj膮c obronn膮 postaw臋.
- Nie przedstawi艂a mi pani 偶adnych referencji.
- Sko艅czy艂am architektur臋 wn臋trz. Zaprojektowa艂am sw贸j w艂asny dom, nadzorowa艂am robotnik贸w w fazie prac wyko艅czeniowych i w艂asnymi r臋koma odnawia艂am meble.
- Przed czy po partii tenisa w klubie z damulkami z towarzystwa?
Jego protekcjonalny ton rozz艂o艣ci艂 j膮. A jeszcze bardziej j膮 rozdra偶ni艂o, 偶e bezb艂臋dnie odgad艂, jak wygl膮da艂o jej poprzednie 偶ycie.
- To by艂o w dniu, kiedy pi艂am herbatk臋 z C贸rami Konfederacji - oznajmi艂a z przes艂odzonym po艂udniowym akcentem. - Zanim posz艂am na lekcj臋 savoir vivre'u, na kt贸rej uczono, jak kobieta powinna si臋 zachowa膰, kiedy spotka na swojej drodze aroganckiego os艂a. Odnosz臋 jednak wra偶enie, 偶e wyniesione nauki jako艣 uciek艂y mi z pami臋ci.
Spojrza艂 na ni膮, jakby mia艂 ochot臋 si臋 roze艣mia膰.
- Nazwa艂a mnie pani os艂em, pani Winston?
Idealnie pasuj膮cy przydomek, pomy艣la艂a. Dramatycznym ruchem przy艂o偶y艂a d艂o艅 do piersi.
- Ale偶 sk膮d, panie Morrell. To by艂oby bardzo nieuprzejme.
- Nie ma w tym nic niestosownego, Selene.
Bez w膮tpienia dla niego niekulturalne zachowanie by艂o norm膮. By艂 na tyle bezczelny, 偶e zwraca艂 si臋 do niej po imieniu i fantazjowa艂 o niej. Nie raczy艂 nawet wsta膰 a偶 do tej chwili.
Podni贸s艂 si臋 powoli z fotela. Oceni艂a, 偶e m贸g艂 mie膰 oko艂o metra osiemdziesi臋ciu sze艣ciu wzrostu. Smuk艂y, zgrabny tors z ciemnym zarostem, p艂aski brzuch, na kt贸rym zarysowane by艂y linie mi臋艣ni. Jego nag艂a blisko艣膰 wprowadzi艂a zam臋t w jej umy艣le. Zakr臋ci艂o jej si臋 w g艂owie. Z trudem 艂apa艂a oddech. Jego subtelny czysty zapach idealnie harmonizowa艂 z aromatem letniego wieczoru, jakby by艂 sk艂adnikiem powietrza. Zadziwiaj膮cy, odurzaj膮cy, zakazany.
Je艣li zamierza艂 j膮 onie艣mieli膰, to mu si臋 uda艂o. Postanowi艂a si臋 jednak nie poddawa膰. Zamiast si臋 wycofa膰, skupi艂a uwag臋 na wytatuowanym wok贸艂 jego umi臋艣nionego ramienia pn膮czu winogron, w kt贸re wplecione by艂o s艂owo imperium.
- Interesuj膮cy tatua偶 - zauwa偶y艂a. - Niestety niewiele pami臋tam z 艂aciny. Co oznacza ten napis?
Podnios艂a oczy i napotka艂a jego 艣widruj膮ce spojrzenie.
- W艂adza absolutna.
To co m贸wi艂, jak r贸wnie偶 jego przyt艂aczaj膮ca obecno艣膰 parali偶owa艂y j膮. Wiedzia艂a, na co mia艂 ochot臋. Domy艣li艂a si臋 ze sposobu, w jaki patrzy艂 na jej usta. Jego fantazje przedar艂y si臋 przez mg艂臋 okrywaj膮c膮 jej umys艂, ujawniaj膮c jego zamiary. Je艣li st膮d nie ucieknie, Morrell j膮 poca艂uje, a ona mu na to pozwoli.
- Nie wierz臋 we w艂adz臋 absolutn膮.
Zebra艂a w sobie resztk臋 si艂, odwr贸ci艂a si臋 i ruszy艂a do sypialni. Zd膮偶y艂a zrobi膰 zaledwie kilka krok贸w, kiedy us艂ysza艂a za sob膮 jego g艂os:
- Ona istnieje i ty o tym doskonale wiesz.
Nie o艣mieli艂a si臋 po raz drugi stan膮膰 z nim twarz膮 w twarz ani si臋 odezwa膰. Gdyby to zrobi艂a, udowodni艂aby mu tylko, 偶e mia艂 racj臋.
Wr贸ci艂a do pokoju i zamkn臋艂a za sob膮 drzwi. Mimo stara艅 nie potrafi艂a usun膮膰 go z my艣li ani ostudzi膰 uporczywego 偶aru, kt贸ry zalewa艂 jej cia艂o. Wskoczy艂a do 艂贸偶ka i skupi艂a si臋 na tym, by oczy艣ci膰 umys艂. Odp艂ywaj膮c w krain臋 sn贸w, nadal mia艂a przed oczyma wizerunek Adriena Morrella.
Nast臋pnego ranka, wychodz膮c z 艂azienki, domy艣li艂a si臋, 偶e jej fascynuj膮cy szef znajduje si臋 gdzie艣 w pobli偶u. Wskazywa艂 na to zapach jego wody kolo艅skiej. Wyczu艂a jego blisko艣膰. Ogarn臋艂o j膮 niezrozumia艂e, wypalaj膮ce od 艣rodka napi臋cie. Mo偶e przechodzi艂 przez korytarz lub sta艂 za drzwiami sypialni? Tak czy inaczej, nie by艂o go nigdzie w zasi臋gu wzroku. Powinna si臋 z tego cieszy膰, ale ogarn臋艂o j膮 rozczarowanie, g艂贸wnie dlatego, 偶e chcia艂a go zobaczy膰 w 艣wietle dziennym. Przyjrze膰 mu si臋 d艂ugo i uwa偶nie.
Spojrza艂a w prawo, by si臋 przekona膰, czy drzwi jego sypialni s膮 zamkni臋te, i jej wzrok napotka艂 diaboliczny pos膮g o nikczemnym obliczu, kt贸ry przyprawi艂 j膮 o ciarki na plecach. Demona Gilesa trzeba b臋dzie jak najpr臋dzej st膮d wynie艣膰, gdziekolwiek, byle dalej. Najch臋tniej utopi艂aby go w bagnach.
Wr贸ci艂a do sypialni, zrzuci艂a szlafrok i w艂o偶y艂a bia艂e lniane spodnie oraz koralow膮 dzianinow膮 bluzeczk臋 na rami膮czkach, idealn膮 na letnie upa艂y. Tak przygotowana wysz艂a z pokoju i min膮wszy mroczny korytarz, szybkim krokiem ruszy艂a w kierunku spiralnych schod贸w, ku 艣wiat艂u, gdzie na sklepieniu rotundy powita艂y j膮 pogodne cherubiny. Zszed艂szy na d贸艂, uda艂a si臋 do kuchni. Po drodze za- trzyma艂a si臋 na moment przed wisz膮cym na 艣cianie portretem m艂odej kobiety o jasnozielonych oczach i opadaj膮cych na ramiona kruczoczarnych w艂osach. Dama mia艂a szczup艂膮 szyj臋 i jasn膮 cer臋. D艂onie z艂o偶y艂a zgrabnie na kolanach. By艂a ubrana w skromn膮, bia艂膮 koronkow膮 sukni臋 o szerokiej sp贸dnicy. S膮dz膮c po stroju, obraz musia艂 powsta膰 wiele lat temu. Przeczyta艂a napis na mosi臋偶nej tabliczce przy mocowanej na dolnej ramie.
Grace. 艢pi z anio艂ami.
Wstrz膮sn臋艂a ni膮 seria nieprzyjemnych dreszczy i nasz艂y z艂e przeczucia.
Mo偶e ten portret by艂 kluczem do tragedii, o kt贸rej poprzedniego dnia wspomina艂a Ella? By膰 mo偶e ta m艂oda pi臋kna kobieta zmar艂a, zanim pozna艂a smak 偶ycia? Mo偶e nawet sta艂o si臋 to tu, w tym domu? Cho膰 my艣l o tym wprawia艂a j膮 w niepok贸j, zapragn臋艂a pozna膰 histori臋 rezydencji, cho膰by z czystej ludzkiej ciekawo艣ci. Najlepiej dowie si臋 wszystkiego od prawej r臋ki w艂a艣ciciela.
Gdy wesz艂a do kuchni, zasta艂a Ell臋 sma偶膮c膮 jajecznic臋 i mrucz膮c膮 pod nosem weso艂膮 melodi臋.
- Dzie艅 dobry - przywita艂a si臋, odsuwaj膮c krzes艂o i zasiadaj膮c przy podniszczonym sosnowym stole.
Ella rzuci艂a jej spojrzenie przez rami臋, nie przerywaj膮c sma偶enia.
- Dzie艅 dobry, dobrze spa艂a艣?
- Nie narzekam. Cho膰 pewnie chwil臋 potrwa, zanim si臋 przyzwyczaj臋 do miejsca. - I do tego, 偶e Adrien Morrell zajmuje pok贸j granicz膮cy 艣cian膮 z jej sypialni膮. Przez wi臋ksz膮 cz臋艣膰 nocy s艂ysza艂a odg艂osy jego krok贸w, jakby zdenerwowany spacerowa艂 po pokoju. Ona sama r贸wnie偶 by艂a niespokojna, nawet teraz.
Ella postawi艂a na stole przed Selene talerz pe艂en jedzenia i kubek z kaw膮.
- Smacznego.
Selene zmarszczy艂a nos. Nie mia艂a ochoty na 艣niadanie sk艂adaj膮ce si臋 z jajek i bekonu. Wystarczy艂by zwyk艂y tost i kawa. Potrzebowa艂a kawy.
- Bardzo apetyczne, ale rano nigdy nie bywam g艂odna. Poza tym chcia艂abym dzi艣 wcze艣nie zacz膮膰.
Ella wr贸ci艂a do sto艂u z w艂asnym kubkiem kawy i usiad艂a naprzeciw Selene.
-Je艣li zostaniesz chwil臋 d艂u偶ej, b臋dziesz mia艂a szans臋 poznania pana Morrella.
- Ju偶 mia艂am t臋 przyjemno艣膰 - odpar艂a i zaczeka艂a, a偶 z twarzy asystentki zniknie zdziwienie. - Spotkali艣my si臋 wieczorem na werandzie.
- I jak posz艂o?
- Nie najgorzej. Pyta艂 mnie o do艣wiadczenia zawodowe. Odnios艂am wra偶enie, 偶e nie 偶yczy sobie, 偶eby go anga偶owa膰 w remont.
- Chce, 偶eby mu da膰 spok贸j. - Ella westchn臋艂a. Selene wyczu艂a to zesz艂ej nocy, pomimo pl膮cz膮cych si臋 w jego g艂owie fantazji na jej temat.
- Z czego pan Morrell 偶yje?
- Jest przedsi臋biorc膮. Zainwestowa艂 otrzymany spadek w kilka przedsi臋wzi臋膰 i zbi艂 na tym ma艂膮 fortun臋. Wykupuje podupadaj膮ce inwestycje, ratuje je i potem sprzedaje z du偶ym zyskiem. Jest dobry w tym, co robi, a przynajmniej by艂 a偶 do.- przerwa艂a w p贸艂 zdania, uciekaj膮c spojrzeniem gdzie艣 daleko. - A偶 postanowi艂 si臋 wycofa膰 - doko艅czy艂a.
Selene zapragn臋艂a si臋 dowiedzie膰 czego艣 wi臋cej o Adrienie Morrellu. Wyczu艂a jednak, 偶e Ella nie ma ochoty odpowiada膰 dalej na 偶adne pytania, co oznacza艂o, 偶e nale偶y zmieni膰 temat.
- Je艣li mi pozwolisz skorzysta膰 z telefonu, spr贸buj臋 si臋 skontaktowa膰 z ekipami remontowymi i um贸wi膰 spotkania.
- B臋dziesz musia艂a szuka膰 robotnik贸w w Baton Rouge bo nikt z miejscowych nie b臋dzie chcia艂 tu pracowa膰. - Ella prze艂kn臋艂a pospiesznie 艂yk kawy. - Okoliczna ludno艣膰 jest bardzo przes膮dna. Uwa偶aj膮, 偶e to miejsce jest przekl臋te - doda艂a, nie艣wiadomie daj膮c Selene pretekst do dalszych pyta艅.
- Czy kobieta na portrecie w holu ma z tym zwi膮zek?
- Nie mam co do tego pewno艣ci, cho膰 domy艣lam si臋, 偶e tak. Nic o niej nie wiem.
Selene zawsze pasjonowa艂a si臋 opowie艣ciami z dawnych czas贸w. By艂a przekonana, 偶e kobieta o imieniu Grace mia艂a j ciekaw膮 przesz艂o艣膰.
Dopi艂a kaw臋 i wsta艂a od sto艂u.
- Wybieram si臋 do miasta. Mo偶e uda mi si臋 zdoby膰 namiary na majstr贸w, kt贸rzy nie s膮 przes膮dni.
- Powodzenia. - Ella wskaza艂a ruchem g艂owy nietkni臋te 艣niadanie. - Powinna艣 co艣 zje艣膰, zanim wyjdziesz. Musisz przybra膰 troch臋 na wadze, inaczej wprawisz mnie w kompleksy.
- Dobrze wygl膮dasz. Zale偶y mi, 偶eby szybko rozpocz膮膰 prace. - W rzeczywisto艣ci pragn臋艂a jak najszybciej uciec z willi, gdy偶 pod艣wiadomie wyczu艂a, 偶e zbli偶a si臋 Adrien. Zupe艂nie jakby s艂ysza艂a jego kroki. Morrell j膮 intrygowa艂. Kry艂 w sobie sekret, wiedzia艂a o tym, a jednocze艣nie mia艂a 艣wiadomo艣膰, 偶e pewnie nigdy go nie pozna.
Czu艂a, 偶e dusi艂 w sobie b贸l zwi膮zany z tajemnic膮 z przesz艂o艣ci. Zawsze przyci膮ga艂a zranione i obola艂e dusze. Cz臋sto na ochotnika pomaga艂a w telefonie zaufania i skwapliwie wspiera艂a r贸偶norodne cele. Nauczy艂a si臋, 偶e nie wszyscy ludzie oczekuj膮 wsparcia. Niekt贸rzy nie chc膮 by膰 odnalezieni. Podejrzewa艂a, 偶e Morrell nie pragn膮艂 ocalenia od samotno艣ci. Z tego powodu postanowi艂a si臋 nie anga偶owa膰 tak d艂ugo, jak d艂ugo nie wedrze si臋 do jej umys艂u.
Adrien sta艂 samotnie w swoim gabinecie i obserwowa艂 przez okno, jak Selene Winston rusza samochodem spod domu. Gdy tylko znikn臋艂a, ciekawo艣膰 pogna艂a go do jej pokoju, 偶eby sprawdzi膰, czy wyjecha艂a na zawsze. Z do艣wiadczenia wiedzia艂, 偶e ka偶dy pr臋dzej czy p贸藕niej odchodzi. Tym razem tak nie by艂o. Jeszcze nie.
Bia艂a koszulka, kt贸r膮 mia艂a na sobie poprzedniej nocy na werandzie, wisia艂a na oparciu w nogach 艂贸偶ka. Przez cienki materia艂 uda艂o mu si臋 dostrzec zaledwie kilka szczeg贸艂贸w jej figury, co wystarczy艂o, 偶eby rozbudzi膰 w nim napi臋cie, kt贸re nie opuszcza艂o go przez wiele godzin. Przeszed艂 przez pok贸j i pog艂adzi艂 d艂oni膮 koszulk臋. Materia艂 by艂 delikatny jak sk贸ra pani Winston. Nie mia艂 co do tego w膮tpliwo艣ci, cho膰 jeszcze nie dotyka艂 Selene. Wkr贸tce to zrobi.
Zesz艂ej nocy stoczy艂 walk臋 pomi臋dzy tym, co rozs膮dne, a tym, czego pragn膮艂. Wiele os贸b uwa偶a艂o go za drapie偶nika o silnym instynkcie zdobywcy, zar贸wno w biznesie, jak w poszukiwaniu rozkoszy. Jeszcze do niedawna w 偶yciu podnieca艂y go g艂贸wnie emocjonuj膮ca pogo艅 za zdobycz膮 i czekaj膮ca na zwyci臋zc臋 nagroda. Selene wskrzesi艂a w nim zapomniane pragnienia. Mimo 偶e stara艂 si臋 je w sobie zdusi膰, nadal by艂 m臋偶czyzn膮, kt贸ry ma misj臋.
Postanowi艂, 偶e powoli, planowo zwabi j膮 do swojego 艣wiata, uwiedzie i zaprowadzi do krainy ciemno艣ci. Na pocz膮tku pewnie b臋dzie niech臋tna, ale w ko艅cu i tak mu si臋 odda z w艂asnej woli, gorliwie i otwarcie. B臋dzie tymczasowym lekarstwem na jego wyrzuty sumienia, 艣rodkiem, kt贸ry pozwoli mu zapomnie膰 o tym, czego nie zrobi艂. A raczej o tym, co zrobi艂... Chloe.
Pi臋tna艣cie minut p贸藕niej Selene dojecha艂a do miasteczka St. Edwards. Zaparkowa艂a przed sklepem z antykami Abbys Antiques, kt贸ry wcze艣niej kilkakrotnie odwiedza艂a. Lokal znajdowa艂 si臋 w centrum, przy g艂贸wnej ulicy miasteczka, w jednej linii z innymi sklepami oraz zabytkowym ko艣cio艂em z czerwonej ceg艂y, kt贸ry stanowi艂 centralny punkt miejscowo艣ci. Po kr贸tkiej chwili wahania wysiad艂a z auta i wesz艂a do 艣rodka przez przeszklone drzwi. Jej przybycie oznajmi艂 subtelny d藕wi臋k dzwonka. W艂a艣cicielka, Abby Reynolds, drobna kobieta w wieku lat czterdziestu kilku o kasztanowych r贸wno przyci臋tych w艂osach i uprzejmym spojrzeniu orzechowych oczu, wyjrza艂a zza lady znajduj膮cej si臋 w g艂臋bi pomieszczenia i powita艂a Selene u艣miechem.
- Dzie艅 dobry, Selene. My艣la艂am, 偶e wyjecha艂a艣 z miasta.
- Wygl膮da na to, 偶e zostan臋 tu przez jaki艣 czas. - Omijaj膮c bez艂adnie rozstawione antyki, przesz艂a w膮skim tunelem. Owia艂o j膮 cudownie ch艂odne powietrze. Gdyby tak mo偶na by艂o nazbiera膰 go troch臋 w butelk臋 i zabra膰 ze sob膮 na plantacj臋.
Selene podesz艂a do kontuaru i Abby od艂o偶y艂a czytan膮 ksi膮偶k臋.
- Postanowi艂a艣 zosta膰?
- Tak, i to dzi臋ki tobie. Pami臋tasz og艂oszenie, kt贸re mi pokaza艂a艣? Okaza艂o si臋, 偶e rezydencja le偶y na zachodnim kra艅cu miasta. Zosta艂am zatrudniona do nadzorowania i koordynowania remontu.
- Willa P贸艂nocy. - W tonie Abby da艂o si臋 wyczu膰 niepok贸j. - Czeka ci臋 trudne wyzwanie.
- Dlatego tu jestem. Znasz mo偶e jak膮艣 miejscow膮 ekip臋 budowlan膮, kt贸ra podj臋艂aby si臋 renowacji?
- Tu nikogo nie znajdziesz. - Pokr臋ci艂a przecz膮co g艂ow膮.
- Jak膮 tajemnic臋 kryje posiad艂o艣膰, 偶e wszyscy jej unikaj膮 jak zarazy?
- Mo偶e to mie膰 zwi膮zek z kochankami, kt贸rzy rzekomo tam zmarli, lub z kobiet膮 uprawiaj膮c膮 voodoo, kt贸ra p贸藕niej tam mieszka艂a. Albo z Gilesem Morrellem, kt贸rego uwa偶ano za ob艂膮kanego i kt贸ry na szcz臋艣cie rzadko tam bywa艂.
- Nie znasz wi臋cej szczeg贸艂贸w? Jakie艣 imiona lub nazwiska? Chcia艂abym si臋 dowiedzie膰 czego艣 wi臋cej o historii plantacji. - Abby wzruszy艂a ramionami.
- Mieszkam tu zaledwie od kilku lat. S艂ysza艂am r贸偶ne plotki na temat tego miejsca, zawsze jednak by艂y to bardzo lakoniczne informacje, jakby ludzie si臋 bali o tym m贸wi膰 Jest jeszcze kobieta, kt贸ra tajemniczo znikn臋艂a rok temu.
- Kto? - Selene nie potrafi艂a ukry膰 zaskoczenia, a raczej niepokoju.
- Podobno Adrien Morrell przez rok si臋 tam z ni膮 ukrywa艂 - odpar艂a Abby, - Ralph Allen, kt贸ry pracuje w firmie kurierskiej, dostarcza艂 tam co tydzie艅 przesy艂ki, i m贸wi艂, 偶e widzia艂 kilka razy, jak wygl膮da艂a z okna na g贸rze.
To niemo偶liwe, 偶eby Adrien trzyma艂 w zamkni臋tym pokoju nieznan膮 kobiet臋. Niedorzeczny pomys艂. Chocia偶...
- Sk膮d wiadomo, 偶e znikn臋艂a?
- Nagle paczki przesta艂y przychodzi膰 i nikt jej wi臋cej nie widzia艂. Tylko Ralph przysi臋ga, 偶e kt贸rego艣 ranka min膮艂 go jad膮cy z plantacji samoch贸d koronera.
- Umar艂a? - Selene z trudem prze艂kn臋艂a 艣lin臋.
Abby przerzuci艂a ci臋偶ar cia艂a z jednego biodra na drugie, okazuj膮c zak艂opotanie.
- Nie ma na to dowod贸w. Brak nekrologu i jakiejkolwiek informacji. Ale pan Morrell ma wystarczaj膮co du偶o pieni臋dzy, 偶eby zap艂aci膰 za milczenie, wi臋c s膮dz臋, 偶e wszystko jest mo偶liwe.
Selene nie mia艂a pewno艣ci, czy chce dalej dr膮偶y膰 ten temat. Adrien Morrell nie wygl膮da艂 na morderc臋. Z drugiej jednak strony, co ona o nim wiedzia艂a?
- Mo偶e sama od niego odesz艂a.
- Lub by艂a duchem. - Abby wysili艂a si臋, 偶eby pos艂a膰 jej pokrzepiaj膮cy u艣miech. - Wiesz, jak to bywa z plotkami. Ludzie s膮 jak psy zagrzebuj膮ce ko艣ci. Po偶uj膮 plotk臋 przez chwil臋, a potem zagrzebi膮, 偶eby po jakim艣 czasie zn贸w j膮 wywlec na 艣wiat艂o dzienne, tylko dodaj膮c wi臋cej brud贸w. Selene bardzo chcia艂a wierzy膰, 偶e to by艂a tylko plotka stworzona w znudzonych umys艂ach miejscowych. Tak czy inaczej, nie uspokoi艂o jej to.
- Znasz kogo艣, kto by co艣 wiedzia艂 o poprzednich w艂a艣cicielach posiad艂o艣ci? Na przyk艂ad lokalny historyk?
- Niestety w St. Edwards nie ma biblioteki. Spr贸buj w urz臋dzie miejskim, cho膰 nie wiem, jak daleko wstecz si臋gaj膮 dokumenty przetrzymywane w archiwach. Nie maj膮 nawet komputerowej bazy danych. Wiele dokument贸w uleg艂o zniszczeniu podczas powodzi w 1920 roku.
Szukanie ig艂y w stogu siana, pomy艣la艂a Selene.
- Nie zaszkodzi, jak sprawdz臋 - doda艂a g艂o艣no.
- Powodzenia. W mi臋dzyczasie popytam, czy kto艣 nie zna historii plantacji.
- Dzi臋kuj臋, to bardzo mi艂o z twojej strony. - Selene otworzy艂a torebk臋 i zacz臋艂a w niej grzeba膰. Po chwili wyci膮gn臋艂a d艂ugopis i kartk臋 papieru, na kt贸rej zapisa艂a numer swojego telefonu i wr臋czy艂a j膮 Abby.
- Numer mojej kom贸rki. Dzwo艅 o ka偶dej porze. Abby wyci膮gn臋艂a spod lady notatnik i zacz臋艂a pisa膰.
- Dam ci adres mojej przyjaci贸艂ki. Linada Adams. Mieszka w Baton Rouge i specjalizuje si臋 w renowacji starych mebli. - Wyrwa艂a kartk臋 i poda艂a Selene. - Pomo偶e ci dobra膰 tkaniny i doradzi we wszystkim, co dotyczy mebli. Jej m膮偶 jest majstrem budowlanym i pracowa艂 przy remontach wielu zabytkowych dom贸w w okolicy.
- Jestem ci niezmiernie wdzi臋czna. Odwiedz臋 j膮 jeszcze dzisiaj. - Wzi臋艂a adres i schowa艂a do bocznej kieszeni torebki.
Po偶egna艂a si臋 i wysz艂a ze sklepu. Wsiad艂a do samochodu, ale zanim ruszy艂a, niespodziewanie us艂ysza艂a w g艂owie czyje艣 imi臋 wypowiadane tak g艂o艣no i wyra藕nie jak d藕wi臋k bij膮cych w艂a艣nie na wie偶y ko艣cielnej dzwon贸w. Imi臋 by艂o jej nieznane. Za to w艂a艣cicielem g艂osu by艂 Adrien Morrell.
- Kto to jest Chloe? - spyta艂a Selene, dostrzegaj膮c na twarzy Elli, z kt贸r膮 jad艂a obiad, najpierw wyraz zaskoczenia, a nast臋pnie niepok贸j.
- Gdzie s艂ysza艂a艣 to imi臋?
- W mie艣cie - odpar艂a, obawiaj膮c si臋 wyjawi膰 prawd臋. Ella, bawi膮c si臋 groszkiem na talerzu, pos艂a艂a jej podejrzliwe spojrzenie.
- To niemo偶liwe. Nikt jej nie zna艂.
- M贸wi si臋, 偶e kobieta o imieniu Chloe mieszka艂a tu przez jaki艣 czas z panem Morrellem, a potem znikn臋艂a. Plotka g艂osi, 偶e nie 偶yje.
Ella upu艣ci艂a widelec, odsun臋艂a talerz i zacisn臋艂a d艂onie.
- Po pierwsze nie powinna艣 wierzy膰 we wszystko, co us艂yszysz. Po drugie nie wiem, kto ci o tym opowiedzia艂, ale na twoim miejscu nie miesza艂abym si臋 do tego.
Selene nie mog艂a zlekcewa偶y膰 stanowczego tonu kobiety, w kt贸rym kry艂a si臋 z艂o艣膰. Ba艂a si臋, 偶e je艣li b臋dzie zbytnio naciska膰, Ella zamknie temat lub, co gorsza, zwolni j膮 pomimo obowi膮zuj膮cego kontraktu.
- Pojecha艂am do Baton Rouge i znalaz艂am kobiet臋, kt贸ra pomo偶e mi w renowacji mebli. Jej m膮偶 zgodzi艂 si臋 tu jutro wst膮pi膰 i przedstawi膰 wst臋pny kosztorys prac remontowych. Niestety jest zaj臋ty do ko艅ca tygodnia.
- Naprawd臋 du偶o dzi艣 za艂atwi艂a艣. — Ella u艣miechn臋艂a si臋 z wdzi臋czno艣ci膮.
- By艂am te偶 w urz臋dzie miasta. Obiecali mi, 偶e postaraj膮 si臋 odnale藕膰 stare plany, je艣li w og贸le takie posiadali. My艣lisz, 偶e tu w domu mog膮 by膰 jakie艣 dokumenty?
- Adrien na pewno ma oryginalny projekt. Musisz go spyta膰. - Wzruszy艂a ramionami.
- Czy jest tu strych? Mo偶e uda艂oby mi si臋 trafi膰 na jakie艣 stare dokumenty, rysunki?
Ella zebra艂a ze sto艂u talerze, po czym wsta艂a.
- Tak, poddasze. Wej艣cie znajdziesz na ko艅cu korytarza, za biurem Adriena. Jest do twojej dyspozycji. - Je艣li si臋 o艣mielisz, m贸wi艂o spojrzenie asystentki.
- Zabior臋 si臋 do poszukiwania w najbli偶szych dniach. -Kiedy jest widno, zdecydowa艂a w my艣lach. Nie mia艂a bowiem najmniejszej ochoty buszowa膰 w ciemno艣ciach po zakurzonym strychu. Mog艂a przecie偶 odkry膰 dowody na prawdziwo艣膰 tych przera偶aj膮cych legend. Na sam膮 my艣l o tym o ma艂o si臋 nie roze艣mia艂a. O ma艂o.
- Pozw贸l, 偶e umyj臋 naczynia - zaproponowa艂a, wstaj膮c od sto艂u.
- Sama to zrobi臋. - Ella powstrzyma艂a j膮 gestem d艂oni.
- Nalegam - upiera艂a si臋 Selene, zbieraj膮c p贸艂miski. -Musz臋 co艣 robi膰, kiedy my艣l臋.
- Na wypadek gdyby艣 nie zauwa偶y艂a, nie mamy tu zmywarki.
- Nie widz臋 problemu, 偶eby u偶y膰 w艂asnych r膮k.
- Czy ty kiedykolwiek w 偶yciu zmywa艂a艣 naczynia? - Ella pos艂a艂a jej cyniczny u艣miech.
- Prawd臋 m贸wi膮c, tak. - Ku zgorszeniu w艂asnej matki.
- W takim razie ch臋tnie przyjm臋 twoj膮 pomoc. Zanim si臋 po艂o偶臋, chcia艂abym porozmawia膰 z Adrienem.
Pewnie o mnie, dosz艂a do wniosku Selene. Zreszt膮 nie mia艂o to znaczenia. Jak dot膮d nie zrobi艂a nic niew艂a艣ciwego, no mo偶e z wyj膮tkiem wspomnienia imienia Chloe. Zdecydowa艂a si臋 nie porusza膰 na razie tego tematu, cho膰 podejrzewa艂a, 偶e Ella wiedzia艂a znacznie wi臋cej, ni偶 m贸wi艂a. Tajemnica mo偶e nigdy nie zostanie wyjawiona, je艣li Selene nie podejmie 艣wiadomej lub pod艣wiadomej decyzji, 偶eby j膮 wyja艣ni膰.
Nie, nie w艂amie si臋 do niczyjego umys艂u. Raz ju偶 to zrobi艂a i przysporzy艂o jej to tylko cierpie艅. Je艣li ma si臋 czegokolwiek dowiedzie膰, informacje b臋d膮 pochodzi艂y z przekazu ustnego, od osoby, kt贸ra zechce si臋 nimi podzieli膰. Szczerze w膮tpi艂a, by Adrien Morrell by艂 t膮 osob膮, mimo 偶e instynktownie wyczuwa艂a, 偶e trzyma klucz do rozwi膮zania zagadki. Cho膰 swoj膮 drog膮 mo偶e lepiej nie zna膰 odpowiedzi?
Adrien nie raczy艂 podnie艣膰 spojrzenia znad gazety, nawet gdy Ella postawi艂a mu pod nosem talerz z jedzeniem pod przykryciem i poda艂a sztu膰ce.
- Je艣li wszystko wystyg艂o, sam jeste艣 sobie winien. Powiniene艣 by艂 przyj艣膰 na obiad jak normalny cz艂owiek.
Adrien obrzuci艂 pozbawionym zainteresowania spojrzeniem jedzenie, po czym zwr贸ci艂 si臋 do Elli:
- Na pewno jest jeszcze dobre.
- Nie interesuje ci臋, co przez ca艂y dzie艅 porabia艂a nasza pani dekorator?
Dok艂adnie wiedzia艂: trzyma艂a go w seksualnym napi臋ciu, nie zdaj膮c sobie nawet z tego sprawy. Powr贸ci艂 do czytania gazety, maj膮c nadziej臋, 偶e Ella zrozumie aluzj臋 i wyjdzie.
- M贸wi艂em ci. Nie interesuj膮 mnie jej plany. - Za to interesowa艂a go ona sama.
- Wypytywa艂a o histori臋 domu - ci膮gn臋艂a Ella, ignoruj膮c jego odpowied藕. - Uwa偶am, 偶e m贸g艂by艣 jej pom贸c.
Adrien mia艂 ochot臋 jej pom贸c tylko w jednym i nie mia艂o to nic wsp贸lnego z przesz艂o艣ci膮. Zdecydowanie bardziej interesowa艂a go bliska przysz艂o艣膰. Z艂o偶y艂 r贸wno gazet臋 i od艂o偶y艂 na bok.
- Potrzebny jej projekt willi.
Morrell otworzy艂 szuflad臋, wyci膮gn膮艂 z niej tekturow膮 tub臋 i poda艂 Elli.
- Prosz臋.
- Sam jej go daj. Nie umrzesz, je艣li b臋dziesz dla niej mi艂y. Gdyby tylko wiedzia艂a, jak bardzo pragn膮艂 by膰 dla Selene mi艂y, wycofa艂aby propozycj臋.
- Przemy艣l臋 to. Teraz jednak mam sporo pracy. Masz jeszcze co艣 wa偶nego, co wymaga艂oby mojej uwagi?
- Tak. Twoje maniery.
ROZDZIA艁 TRZECI
Kiedy Selene po drodze do pokoju mija艂a rotund臋 z anielskimi freskami, nasz艂y j膮 dziwne my艣li. Wchodz膮c na spiralne schody, zwolni艂a kroku. Na g贸rze skr臋ci艂a w ciemny korytarz i nagle serce podskoczy艂o jej do gard艂a. Kilka krok贸w przed ni膮, opieraj膮c si臋 ramieniem o 艣cian臋, z d艂o艅mi wbitymi w kieszenie, czeka艂 Adrien ubrany w koszul臋 w kolorze stalowym i czarne spodnie. Sta艂 nieruchomo, przypominaj膮c znajduj膮cy si臋 za nim pos膮g, z t膮 r贸偶nic膮, 偶e wydawa艂 si臋 bardziej ludzk膮 postaci膮.
Selene postanowi艂a uprzejmie si臋 z nim przywita膰, po czym natychmiast oddali膰 do sypialni. Zanim zd膮偶y艂a si臋 odezwa膰, Morrell spyta艂:
- Idziesz ju偶 spa膰?
Jego g艂os by艂 niski i prowokuj膮cy jak on sam. Pomimo ciemno艣ci uda艂o jej si臋 wyra藕nie dojrze膰 rysy jego twarzy, kt贸ra wydawa艂a si臋 wyrze藕biona przez anio艂y. 呕adnych przera偶aj膮cych zniekszta艂ce艅 czy szata艅skich znamion. Nie by艂a to jednak r贸wnie偶 niewinna twarz, a szczeg贸lnie spojrzenie: przenikliwe niebieskie oczy, kt贸re wpatrywa艂y si臋 w ni膮, nie pozwalaj膮c zrobi膰 kroku, jakby znajdowa艂a si臋 w stanie hipnozy.
- Mia艂am pracowity dzie艅 i jestem zm臋czona - odpar艂a, otrz膮sn膮wszy si臋 z odr臋twienia.
- Zbyt zm臋czona na ma艂膮 przygod臋?
Jego pytanie zupe艂nie wytr膮ci艂o j膮 z r贸wnowagi. Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 si臋 nie odzywa艂a.
- Jak膮 przygod臋?
Zrobi艂 krok w jej kierunku.
- Ella powiedzia艂a mi, 偶e interesujesz si臋 histori膮 domu. Mam co艣, co na pewno ci臋 zadowoli.
Nacisk, jaki po艂o偶y艂 na s艂owo „zadowoli", przyprawi艂 j膮 o ciarki na plecach.
- Co dok艂adnie mia艂oby to by膰?
- M贸g艂bym ci wyja艣ni膰, ale wol臋 pokaza膰.
Selene spojrza艂a na zegarek, bardziej ze zdenerwowania ni偶 dla skontrolowania czasu. By艂o dopiero po dziewi膮tej.
- Robi si臋 p贸藕no.
- Gwarantuj臋 ci, 偶e nie po偶a艂ujesz. - Zni偶y艂 g艂os do szeptu, od kt贸rego przebieg艂 j膮 delikatny, niespodziewanie przyjemny dreszcz.
- Dok膮d mamy i艣膰 na spotkanie tej przygody?
- Do mojego gabinetu.
By艂o to relatywnie bezpieczne miejsce, ale czy mog艂a w og贸le czu膰 si臋 przy nim pewnie? Mia艂a dwie mo偶liwo艣ci: zaufa膰 mu lub wykorzysta膰 sw贸j dar i wej艣膰 w jego my艣li. Wyt臋偶y艂a zmys艂y, otwieraj膮c umys艂. 呕adnych wizji, 偶adnych obraz贸w typu ona w roli zak艂adniczki czy ofiary przemocy.
- Zgoda, chod藕my - s艂owa same wymkn臋艂y jej si臋 z ust. Skoro zamierza艂a dla niego pracowa膰, powinna go obdarzy膰 przynajmniej minimum zaufania. Lepiej wcze艣niej si臋 przekona膰, czy na nie zas艂uguje, ni偶 p贸藕niej, kiedy ju偶 nie b臋dzie si臋 mog艂a wycofa膰.
Ruszy艂a za nim przez korytarz. Min臋li schody i znale藕li si臋 w skrzydle, kt贸rego nie zwiedzi艂a podczas pierwszej wizyty. Przeszli obok zamkni臋tych drzwi pokoju dziecinnego i dotarli do nast臋pnych, kt贸re Adrien otworzy艂, cofaj膮c si臋, by j膮 przepu艣ci膰. Obszerne biuro by艂o nowocze艣nie urz膮dzone. Znajdowa艂o si臋 w nim masywne d臋bowe biurko, na kt贸rym sta艂a lampa i komputer. Na p贸艂ce ustawione by艂y r贸wno segregatory, a w srebrnej puszcze znajdowa艂y si臋 d艂ugopisy. Takiego porz膮dku Selene si臋 nie spodziewa艂a. Dzi臋ki okiennemu klimatyzatorowi w pomieszczeniu panowa艂 przyjemny ch艂贸d. Szkoda, 偶e nikt nie pomy艣la艂, 偶eby zainstalowa膰 podobne urz膮dzenia w ca艂ym domu.
Us艂ysza艂a odg艂os zamykanych drzwi. Z trudem si臋 opanowa艂a, 偶eby nie okaza膰 ogarniaj膮cej j膮 paniki. Znalaz艂a si臋 w pu艂apce. M贸g艂 z ni膮 teraz zrobi膰, co tylko chcia艂. Ella nawet nie us艂ysza艂aby jej krzyku.
Mimo wszystko nie odczuwa艂a 偶adnych z艂ych fluid贸w ani wisz膮cego w powietrzu nieszcz臋艣cia. Kiedy odwr贸ci艂a si臋 do Adriena, zobaczy艂a na jego twarzy niejasny u艣miech. Pierwszy, jaki do tej pory widzia艂a.
- Co mi chcia艂e艣 pokaza膰?
Wbi艂 d艂onie w kieszenie spodni. Wygl膮da艂 na rozlu藕nionego, czego nie mog艂a powiedzie膰 o sobie.
- Dziennik.
Selene by艂a przekonana, 偶e nic tak wspaniale nie potrafi odtworzy膰 historii jak osobiste zapiski.
- Gdzie jest? - spyta艂a, nie kryj膮c entuzjazmu. Adrien przeszed艂 w prawy k膮t pokoju, otworzy艂 drzwi i zapali艂 艣wiat艂o.
- Tam, na g贸rze.
Podesz艂a bli偶ej, dostrzegaj膮c s艂abo o艣wietlon膮, w膮sk膮 klatk臋 schodow膮 i notuj膮c jednocze艣nie w g艂owie, 偶e w ca艂ym domu nale偶y natychmiast wymieni膰 wszystkie 偶ar贸wki na mocniejsze. Kiedy zrozumia艂a, 偶e ma towarzyszy膰 pracodawcy w wyprawie na g贸r臋, zapragn臋艂a uciec.
- Pewnie mieszkaj膮 tam nietoperze - zauwa偶y艂a, staraj膮c si臋 zamaskowa膰 zdenerwowanie.
- Tylko paj膮ki - odpar艂 z u艣miechem.
- Wspaniale.
Przez chwil臋 przygl膮da艂 jej si臋 uwa偶nie.
- Boisz si臋 paj膮k贸w?
Selene nie przepada艂a za owadami, ale te偶 nie mog艂a powiedzie膰, by cierpia艂a na arachnofobi臋.
- Nie, je艣li si臋 zbytnio nie zbli偶aj膮.
- A mo偶e boisz si臋 mnie?
Dobre pytanie. Lepiej si臋 powa偶nie nie zastanawia膰 nad odpowiedzi膮.
- A powinnam?
- W 偶adnym razie.
Zabrzmia艂o przekonuj膮co, jednak czy aby na pewno mog艂a mu zaufa膰? Zazwyczaj polega艂a na swoim instynkcie, kt贸ry tym razem podpowiada艂 jej, 偶e towarzysz膮cy jej m臋偶czyzna nie zamierza艂 jej fizycznie skrzywdzi膰. Co do jego innych plan贸w b臋dzie si臋 musia艂a mie膰 na baczno艣ci.
- Prowad藕. - Skin臋艂a r臋k膮 w kierunku schod贸w.
Morrell wszed艂 na pierwszy stopie艅, a kiedy zauwa偶y艂, 偶e Selene si臋 oci膮ga, wyci膮gn膮艂 ku niej d艂o艅.
- Wola艂bym mie膰 pewno艣膰, 偶e nie spadniesz.
Selene nie obawia艂a si臋 potkni臋cia. Lata lekcji baletu wyrobi艂y w niej doskona艂e poczucie r贸wnowagi. Bardziej zaniepokoi艂a j膮 jego blisko艣膰. Mimo to przyj臋艂a pomoc. Gdy jej dotkn膮艂, przetoczy艂a si臋 przez ni膮 fala gor膮ca, rozpalaj膮c od 艣rodka i obejmuj膮c p艂omieniami ca艂e cia艂o. Weszli na schody. Od czasu do czasu Adrien odwraca艂 si臋 i spogl膮da艂 na ni膮 niebieskimi jak niebo oczyma. Dotarli na g贸r臋. Selene z trudem oddycha艂a. By艂a rozpalona do czerwono艣ci.
Klatka schodowa otwiera艂a si臋 na pok贸j, nieco mniejszy ni偶 gabinet. Znajdowa艂 si臋 w nim du偶y w膮ski rega艂 ze starymi ksi膮偶kami. W rogu sta艂o mahoniowe biurko z szufladami po obu stronach i krzes艂o z prostym oparciem obite czerwonym at艂asem. Pomieszczenie by艂o zakurzone, z sufitu zwisa艂y liczne paj臋czyny, nie odczuwa艂o si臋 tu jednak atmosfery zagro偶enia. Przynajmniej ze strony owad贸w.
- Dawno temu by艂a tu garsoniera - wyja艣ni艂 Adrien. -Prawdziwe m臋skie kr贸lestwo. Prawdopodobnie korzysta艂 z niej poprzedni w艂a艣ciciel.
- Tw贸j dziadek?
- Giles nigdzie nie potrafi艂 zagrza膰 miejsca na d艂u偶ej. By艂 typem obie偶y艣wiata. Odziedziczy艂em to po nim.
- Ty r贸wnie偶 wiele podr贸偶ujesz. - Pos艂a艂a mu u艣miech.
- Ostatnio nie. - Podszed艂 do rega艂u, po czym odwr贸ci艂 si臋 do niej. - By艂em w wielu miejscach na 艣wiecie. Zwiedzi艂em Europ臋, Afryk臋, Ameryk臋 艢rodkow膮. Zawsze porusza艂em si臋 poza szlakami turystycznymi. Jednym z moich ulubionych miejsc jest Hiszpania.
- Tylko mi nie m贸w, 偶e bra艂e艣 udzia艂 w gonitwie byk贸w w Pampelunie.
- Szczerze m贸wi膮c, nie. I tak dopingowa艂bym raczej byki. Czasami zwierz臋ta maj膮 wi臋cej rozumu ni偶 ludzie.
Punkt dla niego, dosz艂a do wniosku.
- Wi臋c jeste艣 poszukiwaczem wra偶e艅, o ile nie zak艂adaj膮 okrucie艅stwa w stosunku do zwierz膮t?
- Kiedy艣 by艂em.
Jego s艂owa i mina wyra偶a艂y 偶al, co tylko podsyci艂o ciekawo艣膰 Selene.
- Ja odwiedza艂am Europ臋 kilkakrotnie. G艂贸wnie Londyn. Typowe atrakcje turystyczne.
Morrell opar艂 si臋 艂okciem o kraw臋d藕 p贸艂ki.
- Nurkowa艂a艣 kiedy艣, skacz膮c z klif贸w w Meksyku?
- Mam l臋k wysoko艣ci - roze艣mia艂a si臋.
- Sta艂a艣 nago na pustej pla偶y, podziwiaj膮c wsch贸d s艂o艅ca? Tylko w naj艣mielszych marzeniach, pomy艣la艂a.
- Niestety nie.
- Powinna艣 pewnego dnia spr贸bowa膰.
Adrien nie mia艂 poj臋cia, 偶e zabra艂 j膮 za sob膮 w te wszystkie miejsca poprzez wspomnienia i obrazy, kt贸re by艂y tak silne i wyraziste, 偶e same wkrad艂y si臋 do jej umys艂u. Poczu艂a s艂on膮 bryz臋 muskaj膮c膮 jej nag膮 sk贸r臋, promienie s艂o艅ca na twarzy, zapach morza i jego d艂onie w臋druj膮ce po jej brzuchu, coraz ni偶ej.
Otrz膮sn臋艂a si臋 z rozmarzenia i unikaj膮c jego spojrzenia, skupi艂a si臋 na stoj膮cych na p贸艂kach ksi膮偶kach.
- Cz臋sto si臋 zastanawiam, jak si臋 偶y艂o w czasach, kiedy wszystko by艂o mniej skomplikowane i nie by艂o obecnych udogodnie艅.
- By艂em w wielu miejscach, gdzie mog艂em polega膰 tylko na naturze. Niesamowite wra偶enia.
- Jestem ju偶 za stara i zbyt przyzwyczajona do wyg贸d, 偶eby si臋 pisa膰 na taki koczowniczy tryb 偶ycia.
Pochyli艂 si臋 i zmru偶y艂 oczy, staraj膮c si臋 oceni膰 jej wiek.
- Mo偶esz mie膰 najwy偶ej dwadzie艣cia kilka lat.
- Trzydzie艣ci dwa. A ty?
- Trzydzie艣ci pi臋膰. Ile mia艂a艣 lat, kiedy wysz艂a艣 za m膮偶? Najwidoczniej wiedzia艂 o niej o wiele wi臋cej ni偶 ona o nim.
- Dwadzie艣cia cztery. Od roku jestem rozw贸dk膮. Kr膮偶膮c po pokoju, spogl膮da艂 na ni膮 jak nocny drapie偶nik obserwuj膮cy swoj膮 ofiar臋.
- Siedem lat. Najwy偶szy czas na przys艂owiowy kryzys.
- W艂a艣nie.
Zatrzyma艂 si臋 o kilka krok贸w od niej, opieraj膮c si臋 plecami o p贸艂k臋.
- Czy ten kryzys dotyczy艂 was obojga?
Cho膰 bardzo pragn臋艂a pozna膰 Adriena bli偶ej, rozmowa stawa艂a si臋 dla niej coraz bardziej dra偶liwa. Dr膮偶enie tematu jej zwi膮zku z Richardem zawsze wprawia艂o j膮 w zak艂opotanie.
- Mo偶e poka偶esz mi dziennik?
- Je艣li tego chcesz.
Podszed艂 do Selene powolnym krokiem 艂owcy. Jej wzrok zatrzyma艂 si臋 na jego ustach, 艂agodnie zarysowanych, kontrastuj膮cych z ostrymi liniami szcz臋ki z do艂eczkiem na brodzie. Zbyt p贸藕no zda艂a sobie spraw臋, 偶e zauwa偶y艂 jej zainteresowanie. Na jego twarzy b艂膮ka艂 si臋 delikatny u艣miech. Znacz膮cy, zmys艂owy.
Kiedy podszed艂 do biurka, przechodz膮c obok niej, wstrzyma艂a oddech. Obserwuj膮c go przez rami臋, dostrzeg艂a, jak otwiera szuflad臋 i wyjmuje z niej zniszczony dziennik w czarnej oprawie, kt贸ry musia艂 pami臋ta膰 dawne czasy.
Adrien obszed艂 dooko艂a biurko i poda艂 jej go.
- Zaznaczy艂em miejsce, kt贸re pewnie ci臋 zainteresuje.
Wzi臋艂a brulion i otworzy艂a w miejscu za艂o偶onym r贸偶ow膮 at艂asow膮 wst膮偶eczk膮. Na g贸rze strony znajdowa艂a si臋 data: lipiec 1875.
- Czytaj na g艂os - poprosi艂 Morrell.
- Nie przeczyta艂e艣 go? - zdziwi艂a si臋.
- Oczywi艣cie, 偶e tak, teraz jednak chcia艂bym ciebie pos艂ucha膰.
Mia艂 tak zmys艂owy, poci膮gaj膮cy g艂os, 偶e nie by艂a w stanie mu odm贸wi膰. Odwr贸ci艂a si臋 i po艂o偶y艂a dziennik na biurku, a Adrien zacz膮艂 wolnym krokiem przemierza膰 pok贸j raz w jedn膮, raz w drug膮 stron臋.
- Dzi艣 po po艂udniu zn贸w si臋 spotka艂am z „Z" w opuszczonej chacie na bagnach na jego plantacji. Gdyby ojciec odkry艂, 偶e widuj臋 si臋 z jego wrogiem, wpad艂by w furi臋. Gdyby si臋 dowiedzia艂, co zrobi艂am, z pewno艣ci膮 by go zabi艂.
Selene przerwa艂a i spojrza艂a na Adriena, kt贸ry sta艂 teraz tylko o krok od niej.
- Kto to napisa艂?
- Nie wiem. Znalaz艂em ten dziennik przypadkowo kilka miesi臋cy temu.
- Mo偶e autork膮 jest Grace, kobieta z portretu na dole?
- To prawdopodobne. Czytaj dalej.
- Wyjawi艂am „Z" moje uczucia i przyj臋艂am jego poca艂unki. Wtedy on opowiedzia艂 mi o tym, co si臋 dzieje pomi臋dzy m臋偶czyzn膮 i kobiet膮. M贸wi艂 takie rzeczy, o kt贸rych nie chcia艂aby wiedzie膰 偶adna przyzwoita dama. Mimo to s艂ucha艂am go i poprosi艂am, 偶eby mi wszystko pokaza艂.
Spojrza艂a ponownie na Adriena, stwierdzaj膮c, 偶e przysun膮艂 si臋 do niej jeszcze bli偶ej.
- Czuj臋 si臋 troch臋 jak podgl膮daczka.
- My艣l臋, 偶e to bardzo interesuj膮cy komentarz do dawnej obyczajowo艣ci. Je艣li ci臋 to kr臋puje, ja b臋d臋 czyta艂.
W tonie jego g艂osu wyczu艂a wyzwanie, kt贸re postanowi艂a podj膮膰. W ko艅cu oboje byli doros艂ymi lud藕mi, poza tym w膮tpi艂a, czy naj艣mielsze fragmenty dziennika mog膮 si臋 r贸wna膰 ze scenami erotycznymi we wsp贸艂czesnej literaturze.
-Nie.
Wzi臋艂a g艂臋boki oddech i ci膮gn臋艂a dalej:
- W ramionach „Z" staj臋 si臋 wszetecznic膮. Sama si臋 nie poznaj臋. Pozwoli艂am mu zsun膮膰 z mych ramion halk臋 i dotyka膰 moich piersi. Nigdy wcze艣niej nie do艣wiadczy艂am takiej rozkoszy. Nie by艂am taka otwarta i taka wolna. Pragn臋 wi臋cej. Chc臋 wszystkiego, co mo偶e mi da膰... - G艂os Selene za艂ama艂 si臋, gdy niespodziewanie poczu艂a na ramieniu d艂o艅 Adriena. Dotyk jego plac贸w na nagiej sk贸rze obudzi艂 w niej pulsuj膮ce pragnienie. Przeszy艂 j膮 dreszcz rozkoszy, kt贸ry postanowi艂a zignorowa膰.
- Nie przerywaj - wyszepta艂. - Dalej jest jeszcze ciekawiej.
Selene zacz膮艂 zawodzi膰 zdrowy rozs膮dek. Z艂ama艂a dan膮 sobie obietnic臋 unikania takich sytuacji.
- Uni贸s艂 sp贸dnic臋 i wsun膮艂 d艂o艅 w moje majtki. Dotyka艂 mojego sekretnego miejsca. To co robi艂, przesz艂o moje naj艣mielsze fantazje. Moje cia艂o przesta艂o nale偶e膰 do mnie, teraz by艂o ju偶 tylko jego...
Adrien wykorzysta艂 ten moment, po艂o偶y艂 r臋k臋 na biodrze Selene, musn膮艂 jej 艂ono, po czym zatrzyma艂 d艂o艅 w dole brzucha. Spojrza艂a na jego d艂ugie, zdecydowane palce, morelow膮 sk贸r臋 odcinaj膮c膮 si臋 od bieli spodni. Przysun膮艂 si臋, przywieraj膮c do jej plec贸w silnym torsem.
- Na dzi艣 wystarczy - mrukn臋艂a bezsilnie, zamykaj膮c dziennik. Nie odepchn臋艂a jednak jego r臋ki. Nie zaprotestowa艂a, nawet si臋 nie poruszy艂a.
- Tak, do艣膰.
Prowadzona jak na sznurku, obr贸ci艂a si臋, staj膮c z nim twarz膮 w twarz. Wiedzia艂a, co zamierza艂. Wyczyta艂a to w jego my艣lach. Adrien pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 j膮. Selene, osaczona jego subtelnym zapachem, smakiem whisky na jego ustach i pieszczotami j臋zyka, poczu艂a, 偶e traci grunt pod nogami. Przez moment wydawa艂o jej si臋, 偶e wchodzi w jego cia艂o, w jego dusz臋, odczuwaj膮c rozkosz Adriena mieszaj膮c膮 si臋 z jej w艂asn膮. W jednej chwili duchowego po艂膮czenia zrozumia艂a, 偶e oczekiwa艂 od niej wi臋cej i pragn膮艂 wi臋cej.
Mimo tego nie potrafi艂a przed nim uciec, nie mia艂a si艂y z nim walczy膰. Zatraci艂a poczucie rzeczywisto艣ci. Niespodziewanie Adrien cofn膮艂 si臋, przerywaj膮c psychiczny i fizyczny kontakt.
- Wybacz - powiedzia艂. - Zapomnia艂em si臋.
Od razu si臋 domy艣li艂a, 偶e poca艂unek by艂 cz臋艣ci膮 starannie uknutego planu uwiedzenia jej. Da艂a si臋 naiwnie z艂apa膰 w pu艂apk臋.
Wzi臋艂a z biurka dziennik i poklepa艂a go otwart膮 d艂oni膮.
- Reszt臋 przeczytam p贸藕niej i oboje zapomnimy o tym, co si臋 przed chwil膮 wydarzy艂o.
- Prosz臋 bardzo, spr贸buj - mrukn膮艂, odchodz膮c o kilka krok贸w i wbijaj膮c r臋ce w kieszenie.
Ja nie zapomn臋... us艂ysza艂a wyra藕nie jego my艣li, kt贸re przemkn臋艂y z jego do jej umys艂u.
- Nie powinni艣my wykracza膰 poza stosunki s艂u偶bowe. Na jego ustach pojawi艂 si臋 u艣miech, kt贸rym jak mieczem pirata poszatkowa艂 na drobne kawa艂eczki ca艂膮 jej determinacj臋.
- Na to ju偶 troch臋 za p贸藕no.
Je艣li natychmiast st膮d nie ucieknie, 藕le sko艅czy. Instynkt samozachowawczy pokierowa艂 j膮 do drzwi.
- Wracam do mojego pokoju - o艣wiadczy艂a, przyciskaj膮c pami臋tnik do piersi.
- Jeszcze jedno, Selene.
D藕wi臋k jej imienia wyp艂ywaj膮cy z jego ust podzia艂a艂 jak magnes. Odwr贸ci艂a si臋, zn贸w staj膮c z nim twarz膮 w twarz. Zauwa偶y艂a w jego r臋ku kartonow膮 tub臋.
- Co to jest?
- Plany willi.
Zbli偶y艂a si臋 do niego tylko na tyle, 偶eby si臋gn膮膰 po projekt.
- Dzi臋kuj臋.
- Wyja艣nijmy sobie co艣 jeszcze. To Ella ci臋 zatrudni艂a. Pracujesz dla niej, a nie dla mnie. Oznacza to, 偶e nie 艂膮cz膮 nas stosunki zawodowe. Gdyby to by艂a moja decyzja, ju偶 by ci臋 tu nie by艂o.
Selene zatka艂o.
- To o to przez ca艂y czas chodzi? Chcesz mnie odprawi膰?
- Na pocz膮tku tak by艂o, ale zmieni艂em zdanie. Teraz jestem zadowolony, 偶e tu jeste艣.
Bez s艂owa zbieg艂a na d贸艂 po w膮skich schodach i szybkim krokiem dotar艂a do bezpiecznej przystani swojego pokoju. W g艂臋bi duszy powa偶nie si臋 jednak obawia艂a, 偶e wcale nie b臋dzie bezpieczna, mieszkaj膮c z nim pod jednym dachem. Szykuj膮c si臋 do 艂贸偶ka, nie mog艂a przesta膰 rozmy艣la膰 o rozkoszy, jakiej do艣wiadczy艂a w jego ramionach. Nie pami臋ta艂a ju偶, kiedy po raz ostatni jaki艣 m臋偶czyzna tak nami臋tnie jej dotyka艂 i ca艂owa艂 tak zdecydowanie.
Chc膮c oderwa膰 my艣li od Morrella, wskoczy艂a do 艂贸偶ka i otworzy艂a dziennik w miejscu, w kt贸rym ostatnio sko艅czy艂a czyta膰.
Dzi艣 zn贸w spotkali艣my si臋 w chacie, cho膰 wiem, jakie to ryzyko. Nie potrafi臋 znie艣膰 roz艂膮ki z „Z". Zn贸w mnie ca艂owa艂, a ja dr偶a艂am z rozkoszy. Tak bardzo 艂akn臋艂am jego dotyku. P贸藕niej uj膮艂 moj膮 d艂o艅 i po艂o偶y艂 na sobie. Przez spodnie wyczu艂am jego tward膮 m臋sko艣膰. Powiedzia艂, 偶e kiedy b臋d臋 gotowa, po艂膮czy nasze cia艂a. Przekonywa艂am go, 偶e jestem gotowa, b艂aga艂am, 偶eby mi pokaza艂. Na pocz膮tku si臋 wzbrania艂, gdy jednak otworzy艂am przed nim ramiona, wyzwoli艂a si臋 w nim dziko艣膰. M贸j ukochany s艂odki „Z". Zerwa艂 z siebie ubranie, po czym rozebra艂 mnie, po艂o偶y艂 na 艂贸偶ku i wype艂ni艂 moje cia艂o. Dozna艂am niewielkiego b贸lu, o czym mnie uprzedzi艂, nie da艂o si臋 go jednak por贸wna膰 z rozkosz膮, kt贸ra mnie potem zala艂a. W tamtej chwili nale偶a艂am do niego na wieki. Obawiam si臋 jednak, 偶e nasz zwi膮zek mo偶e mie膰 tragiczny koniec. Wychodz膮c dzi艣 z chaty, zauwa偶y艂am jednego z pracownik贸w ojca czaj膮cego si臋 na bagnach. Przy艂apano nas. Nie mam poj臋cia, jaki los czeka mnie i mojego kochanka, kiedy m贸j ojciec wr贸ci jutro z Savannah. Jednego jestem pewna - ka偶da chwila sp臋dzona w ramionach „Z" by艂a tego warta. „Z" jest dla mnie wszystkim. Jest moj膮 prawdziw膮 mi艂o艣ci膮.
Rozczarowana, 偶e dziennik ko艅czy si臋 w tym miejscu, Selene zamkn臋艂a go i zgasi艂a 艣wiat艂o, postanawiaj膮c zasn膮膰, Rozmy艣la艂a o tajemniczych kochankach, o tym, 偶e m臋偶czyzna mo偶e mie膰 tak膮 w艂adz臋 nad kobiet膮, 偶e ona ryzykuje wszystko, by z nim by膰. Nawet w艂asne 偶ycie.
Selene nadspodziewanie szybko sta艂a si臋 jego obsesj膮.
Adrien wiedzia艂 wszystko o obsesjach. Kiedy obmy艣la艂 plan w interesach lub w 偶yciu prywatnym, zawsze uparcie d膮偶y艂 do celu, a偶 dostawa艂 to, czego chcia艂. A teraz pragn膮艂 jej.
Dzi艣 zrobi艂 pierwszy krok. Dobre posuni臋cie. Spodziewa艂 si臋, 偶e b臋dzie si臋 bardziej opiera艂a. O dziwo, odpowiedzia艂a na jego poca艂unek niezwykle entuzjastycznie. Niestety nawet tak nieznaczny kontakt rozpali艂 go do czerwono艣ci.
Wr贸ci艂 do pokoju, rozebra艂 si臋, wypi艂 do ko艅ca whisky, odstawi艂 szklaneczk臋 na bok i podszed艂 do dwuskrzyd艂owych drzwi prowadz膮cych na werand臋. Rozsun膮艂 zas艂ony, 偶eby sprawdzi膰, czy Selene pojawi艂a si臋 na zewn膮trz tak jak poprzedniej nocy. Na balkonie zia艂o pustk膮, podobnie jak w jego duszy.
Zgasi艂 艣wiat艂o i wyci膮gn膮艂 si臋 na 艂贸偶ku. 艢wiadomo艣膰, 偶e Selene znajduje si臋 za 艣cian膮, wprowadza艂a go w stan silnego podniecenia, jakiego od dawna nie odczuwa艂. Zacisn膮艂 z臋by, staraj膮c si臋 wytrwa膰 w postanowieniu, 偶e nie p贸jdzie do niej, dop贸ki nie otrzyma zaproszenia. Teraz zrobi wszystko co konieczne, 偶eby utrzyma膰 po偶膮danie na wodzy a偶 do nadej艣cia odpowiedniego momentu.
Siedzia艂 w bezruchu w k膮cie werandy, na tej samej wiklinowej sofie co zesz艂ego wieczoru. Ksi臋偶yc w pe艂ni rzuca艂 niebieskawe 艣wiat艂o na jego imponuj膮co zbudowane cia艂o. Zamiast 艂agodzi膰, podkre艣la艂 ostro艣膰 jego rys贸w. Wpatrywa艂 si臋 w Selene swoimi niebieskimi oczyma. Przypomina艂 dostojnego w艂adc臋, pana ciemno艣ci.
Selene, urzeczona, sta艂a kilka krok贸w od niego, obserwuj膮c i czekaj膮c, a偶 si臋 odezwie, poruszy, wypowie jej imi臋.
Jak hipnotyzer przywo艂a艂 j膮 spojrzeniem oraz lekkim skinieniem g艂owy. Bez zastanowienia ruszy艂a ku niemu. Jej umys艂 ogarnia艂a mg艂a, a w p艂ucach brakowa艂o powietrza. Wok贸艂 panowa艂a g艂ucha cisza. 呕adnego szelestu wiatru, 偶adnych odg艂os贸w 偶ycia bagien. Nawet grania 艣wierszczy. Cho膰 uzna艂a to za dziwne, nadal sz艂a ku niemu, a偶 si臋 przed nim zatrzyma艂a. Wtedy zda艂a sobie spraw臋, 偶e jest nagi i podniecony.
Zrozumia艂a, czego pragn膮艂. Pozbawiona w艂asnej woli zsun臋艂a przez g艂ow臋 koszulk臋 i upu艣ci艂a na ziemi臋. Nie wahaj膮c si臋, poda艂a mu r臋k臋 i pozwoli艂a, by j膮 sobie posadzi艂 na kolanach. Rozwartymi udami wsun臋艂a si臋 na jego biodra. Westchn臋艂a bezg艂o艣nie, gdy uni贸s艂 j膮 do g贸ry i w艣lizgn膮艂 si臋 w ni膮. Zala艂a j膮 nieopisana rozkosz. Po偶膮da艂a wi臋cej, potrzebowa艂a wi臋cej. Pragn臋艂a, 偶eby ul偶y艂 jej b贸lowi, wymaza艂 lata rozczarowania. Kiedy si臋 nie poruszy艂, zrozumia艂a, czego od niej oczekuje. Chcia艂, 偶eby wykona艂a pierwszy ruch. Wprawi艂a cia艂o w powolny rytm, staj膮c si臋 kobiet膮, jakiej dotychczas nie zna艂a. Kobiet膮 bez zahamowa艅, d膮偶膮c膮 do zaspokojenia m臋偶czyzny i siebie samej. Wtedy do艂膮czy艂 do niej, oddaj膮c si臋 zuchwa艂ej pasji zmys艂贸w.
Otacza艂a ich absolutna cisza. Nie by艂o s艂ycha膰 przyspieszonych oddech贸w ani j臋k贸w rokoszy. Selene wyczuwa艂a bicie w艂asnego serca, dudnienie pulsu, napi臋cie poprzedzaj膮ce zbli偶aj膮ce si臋 spe艂nienie. Niespodziewanie Adrien przesta艂 si臋 porusza膰 i wtuli艂 twarz w jej piersi.
Chcia艂a zapyta膰 dlaczego, ale nie mog艂a m贸wi膰. Podnios艂a jego g艂ow臋 i zmusi艂a, 偶eby na ni膮 spojrza艂. W jego oczach dostrzeg艂a g艂臋boki b贸l. Chwil臋 p贸藕niej jego twarz si臋 rozp艂yn臋艂a, a j膮 o艣lepi艂 b艂ysk jasnego 艣wiat艂a.
Poderwa艂a si臋 i zmusi艂a, 偶eby otworzy膰 oczy. Znajdowa艂a si臋 we w艂asnym 艂贸偶ku. Rozejrza艂a si臋 gor膮czkowo po ciemnym pokoju, 偶eby stwierdzi膰, 偶e jest zupe艂nie sama. Dotkn臋艂a koszuli nocnej. By艂a na miejscu. Najwidoczniej to wszystko jej si臋 tylko przy艣ni艂o. Wyj膮tkowo realistyczny sen.
Nagle co艣 do niej dotar艂o. To wcale nie by艂 sen, tylko fantazje. Jego fantazje. Opad艂a plecami na 艂贸偶ko, przekr臋ci艂a si臋 na bok, zwin臋艂a i wcisn臋艂a poduszk臋 mi臋dzy kolana. Adrien bezwiednie w艂ama艂 si臋 do jej umys艂u, przynosz膮c ze sob膮 erotyczne wizje, o kt贸rych b臋dzie jej trudno zapomnie膰. Nie mog艂a zrozumie膰, dlaczego tak 艂atwo otwiera si臋 na jego my艣li. Jak to mo偶liwe, 偶e s膮 na tyle intensywne, 偶e przerywaj膮 jej sen. Niezwyk艂e by艂o r贸wnie偶 to, 偶e wyobra偶a艂 j膮 sobie jako kobiet臋 艣mia艂膮 i otwart膮. Czy gdyby wiedzia艂, jaka jest naprawd臋, nadal by jej pragn膮艂? Dlaczego co艣 kaza艂o mu si臋 zatrzyma膰, zanim osi膮gn膮艂 zaspokojenie, kt贸rego szuka艂?
Kolejny b艂ysk 艣wiat艂a spowodowa艂, 偶e spojrza艂a na przys艂oni臋te zas艂onami drzwi wychodz膮ce na werand臋, za kt贸rymi przemkn膮艂 czyj艣 cie艅. Nadci膮ga艂a burza i kto艣 si臋 czai艂 na zewn膮trz pod jej oknami. Podejrzewa艂a, kim mo偶e by膰 ta osoba, na wszelki wypadek postanowi艂a jednak sprawdzi膰.
Wsta艂a z 艂贸偶ka i na chwiejnych nogach, drepcz膮c cichutko na palcach, podesz艂a do drzwi i odchyli艂a delikatnie zas艂on臋. Sta艂 przy balustradzie zaledwie kilka krok贸w od niej i wpatrywa艂 si臋 w ciemno艣膰. R臋kami opiera艂 si臋 o por臋cz, a zgi臋t膮 w kolanie nog臋 postawi艂 na dolnej barierce. B艂yskawice przeszywaj膮ce od czasu do czasu niebo o艣wietla艂y jego zgrabn膮 sylwetk臋. Zaczyna艂 pada膰 rz臋sisty deszcz. Adrien trwa艂 w bezruchu, nie艣wiadomy gry 艣wiat艂ocieni na swoim ciele. Na sk贸rze gromadzi艂y mu si臋 kropelki wody, sp艂ywaj膮c strumykami po napi臋tych bicepsach, plecach i po艣ladkach. Uni贸s艂 twarz i przeczesa艂 d艂o艅mi w艂osy, poddaj膮c si臋 dziwnemu rytua艂owi oczyszczenia przez deszcz. Selene zamar艂a pora偶ona widokiem Adriena na tle nocnego burzowego nieba, a偶 do chwili gdy niespodziewanie si臋 odwr贸ci艂 i spojrza艂 na ni膮. Jak na zam贸wienie kolejna b艂yskawica o艣wietli艂a mu twarz, na kt贸rej dostrzeg艂a wyraz b贸lu po艂膮czonego z wyrzutami sumienia, a tak偶e g艂贸d po偶膮dania. Ujrza艂a w niej r贸wnie偶 swoje przeznaczenie.
ROZDZIA艁 CZWARTY
Przez kolejne dwa dni Selene czeka艂a rano w 艂贸偶ku, a偶 us艂yszy kroki Adriena wychodz膮cego z pokoju, i dopiero potem wstawa艂a. W 偶adnym wypadku nie chcia艂a si臋 na niego natkn膮膰 przed 艣niadaniem, zanim nie we藕mie porannego prysznica. Nie widzia艂a go od ich ostatniego spotkania w gabinecie, lub raczej od tamtej nocy, kiedy nawiedzi艂 jej sny. Uzna艂a, 偶e na razie tak b臋dzie lepiej.
Ella zostawi艂a karteczk臋 z informacj膮, 偶e wyjecha艂a do miasta i wr贸ci dopiero po po艂udniu, daj膮c Selene chwil臋 prywatno艣ci, dzi臋ki czemu mog艂a w ko艅cu spokojnie zatelefonowa膰. Zamkn臋艂a si臋 w niedu偶ym gabinecie przy kuchni, wyci膮gn臋艂a z kieszeni d偶ins贸w kom贸rk臋 i wystuka艂a numer.
- Halo - us艂ysza艂a pogodny g艂os siostry i odetchn臋艂a z ulg膮.
- Hannah, to ja - odezwa艂a si臋.
- Nareszcie dzwonisz. Zamartwia艂am si臋 o ciebie.
- Przepraszam, by艂am zaj臋ta. Jak si臋 czujesz?
- Poza tym, 偶e przez ca艂y czas pi臋膰 kilo 偶ywej wagi naciska mi na p臋cherz, a do porodu zosta艂o jeszcze kilka tygodni, to mo偶na powiedzie膰, 偶e ca艂kiem dobrze. Mama jest nadal z艂a, 偶e chc臋 rodzi膰 w domu. Gdzie ty si臋, do diab艂a, podziewasz?
M艂odsza siostra Selene by艂a osob膮 bardzo bezpo艣redni膮.
- Jestem w Luizjanie. Wyobra藕 sobie, 偶e mam prac臋 na plantacji.
- Jako kto? Wysy艂asz zaproszenia na przyci臋cia? - zakpi艂a.
- Bardzo zabawne. Nadzoruj臋 remont domu, od fundament贸w a偶 po dach.
Zapad艂a d艂uga chwila ciszy.
- Jeste艣 tam jeszcze? - zaniepokoi艂a si臋 Selene.
- Jasne. Po prostu staram si臋 wyobrazi膰 sobie ciebie pracuj膮c膮 zarobkowo. Czy偶by ten osio艂 nie zostawi艂 ci pieni臋dzy na 偶ycie?
- Daje mi wystarczaj膮co du偶o. 艁adny czek raz w miesi膮cu. Potrzebuj臋 pracy, poniewa偶 chc臋 w ko艅cu by膰 sob膮. My艣la艂am, 偶e to rozumiesz.
- Oczywi艣cie. Ale mama nie. Powinna艣 do niej zadzwoni膰 i wszystko jej wyt艂umaczy膰, 偶eby w ko艅cu przesta艂a zawraca膰 mi g艂ow臋.
- Wkr贸tce si臋 do niej odezw臋. Na razie jej powiedz, 偶e u mnie wszystko w porz膮dku i 偶e b臋d臋 w kontakcie. Chcia艂am tylko, 偶eby艣 wiedzia艂a, 偶e 偶yj臋 i 偶e sobie radz臋, i oczywi艣cie chcia艂am si臋 dowiedzie膰, czy u ciebie wszystko w porz膮dku.
- U mnie wspaniale. Dough jest cudowny. Rozpieszcza mnie jak ksi臋偶niczk臋. Na nic nie mog臋 narzeka膰.
Selene w g艂臋bi duszy bardzo zazdro艣ci艂a Hannah zwi膮zku z Doughiem, kt贸ry przez pi臋膰 lat ma艂偶e艅stwa okaza艂 si臋 prawdziwym 艣wi臋tym, mimo 偶e ojciec i matka nie akceptowali wyboru m艂odszej c贸rki. W 偶y艂ach Dougha nie p艂yn臋艂a b艂臋kitna krew. By艂 prostym mechanikiem samochodowym. Kochana, zbuntowana Hannah, kt贸ra zawsze zdobywa艂a to, czego pragn臋艂a, ignoruj膮c opinie rodzic贸w, r贸wnie偶 w kwestii wyboru odpowiednich partii dla swoich c贸rek. Gdyby tylko Selene potrafi艂a by膰 taka silna. Nie powinna by艂a ulega膰 ich naciskom i robi膰 kolejnego kroku w zwi膮zku z Richardem, kiedy jeszcze nie by艂a na to gotowa. W gruncie rzeczy nigdy nie by艂a gotowa.
- Zjawi臋 si臋 w domu na urodziny male艅stwa. Daj mi tylko troch臋 czasu, 偶ebym zd膮偶y艂a dojecha膰.
- Jasne. Jeszcze jedno. Jeste艣 szcz臋艣liwa?
Selene ostatnio rzadko zadawa艂a sobie to pytanie. Szczerze m贸wi膮c, nie zastanawia艂a si臋 nad tym od lat.
- Tak, jestem - odpar艂a z wahaniem. - Po raz pierwszy czuj臋 si臋 wolna.
- To dobrze - ucieszy艂a si臋 Hannah. - Mam nadziej臋, 偶e w ko艅cu zaryzykujesz, znajdziesz przyjaci贸艂 i mo偶e nawet m臋偶czyzn臋.
- Min膮艂 dopiero rok, od kiedy pozby艂am si臋 jednego -roze艣mia艂a si臋. - Po co mi zaraz nast臋pny?
- Nie musisz od razu wychodzi膰 za m膮偶. Jest kilka powod贸w, dla kt贸rych warto mie膰 przy sobie faceta.
- Pozna艂am kogo艣.
- Uuu! Kogo?
- W艂a艣ciciela plantacji. Bardzo mi艂y i przystojny, cho膰 troch臋 tajemniczy.
- Dobrze, 偶e jest atrakcyjny, jeszcze lepiej, 偶e tajemniczy. Robili艣cie to ju偶?
- Nie - odpar艂a. - Chcia艂am tylko powiedzie膰, 偶e wydaje mi si臋 interesuj膮cy. Mo偶e nic z tego nie wyj艣膰 -Co by艂o do艣膰 prawdopodobne, gdy偶 praktycznie si臋 nie widywali.
- To si臋 postaraj. Od tak dawna jeste艣 samotna.
- Raz ju偶 pope艂ni艂am b艂膮d z Richardem. Nie chc臋 go powt贸rzy膰. Nie r贸b sobie zbyt du偶ych nadziei.
- Przesta艅 by膰 ci膮gle taka ostro偶na - westchn臋艂a.
- Co widzisz z艂ego w byciu ostro偶nym? Niespodziewanie otworzy艂y si臋 drzwi i zabrzmia艂 g艂臋boki m臋ski g艂os.
- Bycie ostro偶nym nie pop艂aca.
Selene zacisn臋艂a d艂o艅 na telefonie. Kompletnie zaskoczona przesta艂a s艂ysze膰, co m贸wi siostra.
- Jeste艣 tam? - zawo艂a艂a Hannah po d艂u偶szej chwili.
- Tak, musz臋 ko艅czy膰. Zadzwoni臋 do ciebie w przysz艂ym tygodniu.
Po偶egna艂a si臋 szybko, roz艂膮czy艂a i obr贸ci艂a na krze艣le. W drzwiach sta艂 Adrien ubrany w bia艂膮 koszul臋 i czarne spodnie. Na jego twarzy majaczy艂 u艣miech.
- Zacz臋艂am s膮dzi膰, 偶e zamieszka艂e艣 w biurze - powiedzia艂a lekko dr偶膮cym g艂osem.
- Wychodz臋 tylko wtedy, kiedy mam co艣 wa偶nego do zrobienia.
- Co na przyk艂ad?
- Prze偶ycie kolejnej przygody. Z tob膮.
Selene nie mia艂a pewno艣ci, czy po ostatnich do艣wiadczeniach, jakie mia艂a w garsonierze, i po nocnej fantazji, ma ochot臋 na nowe przygody.
- Powiedz, co planujesz, to zdecyduj臋, czy jestem zainteresowana.
- Doko艅czy艂a艣 czyta膰 dziennik? - spyta艂, opieraj膮c si臋 r臋k膮 o klamk臋.
- Tak, ale nie by艂o tam zbyt wiele informacji.
- Wiem. To nie znaczy, 偶e nie ma ci膮gu dalszego.
- Masz kolejne cz臋艣ci pami臋tnika?
- Nie, ale wiem, gdzie si臋 znajduje chata. Mo偶e tam co艣 znajdziemy.
- Gdzie ona jest? - W g艂osie Selene da艂o si臋 wyczu膰 藕le ukrywane podekscytowanie.
Adrien zaszczyci艂 j膮 subtelnym u艣miechem.
- Na ty艂ach maj膮tku, na bagnach. Mog臋 ci臋 tam zabra膰.
Selene bardzo chcia艂a obejrze膰 domek, nie by艂a jednak przekonana, czy wyprawa sam na sam z m臋偶czyzn膮 emanuj膮cym seksem by艂a rozs膮dna.
- Je艣li wska偶esz mi drog臋, na pewno sama trafi臋.
- Chc臋 ci臋 tam zaprowadzi膰.
Przesta艅 by膰 taka ostro偶na, podpowiedzia艂 jej wewn臋trzny g艂os.
Mo偶e Hannah ma racj臋? Mo偶e by艂a nazbyt ostro偶na? Mo偶e przez t臋 ostro偶no艣膰 omin臋艂y j膮 najwspanialsze rzeczy w 偶yciu? Do艣膰 tego „mo偶e". W gruncie rzeczy by艂a ju偶 zm臋czona t膮 偶yciow膮 przezorno艣ci膮. Je艣li tylko nie straci g艂owy i zapanuje nad sytuacj膮, uniknie problem贸w. Odsun臋艂a si臋 od biurka i wsta艂a.
- Ch臋tnie bym z tob膮 posz艂a, ale mam sporo rzeczy do zrobienia.
- Za艂atw to, co musisz, i spotkajmy si臋 o pi膮tej przy tylnym wej艣ciu.
- Zgoda.
Odwr贸ci艂 si臋 i wyszed艂, zostawiaj膮c Selene sam膮 z my艣lami.
Stoj膮c w drzwiach do kuchni, Adrien Morrell wygl膮da艂 jak uosobienie marze艅 wszystkich nastolatek, a zarazem kosz-mar senny ich ojc贸w. Mia艂 na sobie czarny podkoszulek bez r臋kaw贸w, kt贸ry ods艂ania艂 tatua偶. Wbi艂 d艂onie w kieszenie powycieranych d偶ins贸w. Pewny siebie i zmys艂owy. Selene mia艂a ochot臋 rzuci膰 mu si臋 w ramiona. Kiedy si臋 do niego zbli偶y艂a, otaksowa艂 j膮 pe艂nym dezaprobaty spojrzeniem.
- Marny pomys艂 - rzuci艂.
- S艂ucham?
- Twoje ubranie.
Spojrza艂a na swoj膮 be偶ow膮 koszulk臋 na rami膮czkach, d偶insowe szorty i tenis贸wki.
- Na dworze panuje upa艂, a stopy mam zabezpieczone.
- Teren jest nier贸wny, pe艂no cierni i jadowitych sumak贸w, kt贸re mog膮 ci porani膰 go艂e nogi.
- P贸jd臋 si臋 szybko przebra膰. - Najwyra藕niej nie by艂a stworzona do tego typu wypraw.
- Nie ma czasu. Nied艂ugo si臋 艣ciemni. B臋dziesz musia艂a sobie poradzi膰. Pomog臋 ci.
Selene przesz艂a obok Adriena, kt贸ry wyszed艂 za ni膮 na dw贸r. Kiedy si臋 znale藕li na zaro艣ni臋tym dziedzi艅cu, wyprzedzi艂 j膮 i ruszyli szerok膮 艣cie偶k膮 w kierunku bagien. Po chwili marszu zag艂臋bili si臋 w zaro艣la. Zewsz膮d otoczy艂y ich drzewa o poskr臋canych konarach. Przez ich korony przenika艂y gdzieniegdzie promienie s艂o艅ca. Po przelotnym deszczu panowa艂a ci臋偶ka niezno艣na atmosfera. Adrienowi wilgo膰 i dusz膮ca para unosz膮ca si臋 nad grz膮skim terenem zdawa艂y si臋 nie dokucza膰. Szed艂, milcz膮c, zamy艣lony. Wpatrywa艂 si臋 w drog臋 przed sob膮.
Chaszcze stawa艂y si臋 coraz g臋stsze, utrudniaj膮c marsz. Selene st膮pa艂a uwa偶nie, staraj膮c si臋 omija膰 ostre, wygl膮daj膮ce na truj膮ce pn膮cza. Na kostkach i 艂ydkach pojawi艂y si臋 zadrapania. Zewsz膮d atakowa艂y komary. Ona jednak w臋drowa艂a dzielnie, nie narzekaj膮c, 偶eby nie wyj艣膰 na rozkapryszon膮 boja藕liw膮 damulk臋. Bez problemu prze偶yje kilka zadra艣ni臋膰 i uk膮sze艅, 偶eby w nagrod臋 pozna膰 histori臋. Nie uda艂o jej si臋 omin膮膰 ciernia, kt贸ry zostawi艂 na jej 艂ydce ran臋. Zasycza艂a z b贸lu, zaciskaj膮c z臋by.
Bez uprzedzenia Adrien wzi膮艂 j膮 na r臋ce. Westchn臋艂a ci臋偶ko i chwyci艂a go za szyj臋. Mia艂 szerokie, silne ramiona i wilgotny kark.
- To niepotrzebne. Przecie偶 dobrze sobie radzi艂am.
- Jeste艣 ca艂a poci臋ta. Zamknij si臋 i ciesz jazd膮. Zamknij si臋? Naprawd臋 powiedzia艂, 偶e ma si臋 zamkn膮膰?
Gdyby nie wygl膮da艂 jak m艂ody b贸g, pewnie by mu przy艂o偶y艂a. Na karku Adriena b艂ysn臋艂o co艣 z艂otego. Obejmuj膮c go jedn膮 r臋k膮 za szyj臋, si臋gn臋艂a po 艂a艅cuszek, na kt贸rym zawieszony by艂 medalion.
- Co to?
- Chi艅ski talizman. Symbol w臋偶a.
- Ma zwi膮zek z kultem fallicznym - zauwa偶y艂a, mru偶膮c oczy.
- Niezupe艂nie. Symbolizuje intuicj臋, percepcj臋 i si艂臋 woli. - Pos艂a艂 jej kr贸tkie spojrzenie.
Selene zauwa偶y艂a, 偶e w ci膮gu dnia ciemnia艂 mu kolor oczu, przybieraj膮c barw臋 kobaltow膮. Kiedy odwr贸ci艂 si臋 do niej profilem, uzna艂a, 偶e jest bliski idea艂owi. Z艂otawy odcie艅 sk贸ry i kusz膮cy wyraz ust. Ogarn臋艂a j膮 nieodparta pokusa, 偶eby dotkn膮膰 jego warg. Sprawdzi膰, czy s膮 tak mi臋kkie jak przy pierwszym poca艂unku.
- Jeste艣my na miejscu - o艣wiadczy艂, zanim zd膮偶y艂a si臋 wyg艂upi膰.
Na polance przed nimi sta艂 niewielki domek z bali. Gdy dotarli do wej艣cia, Adrien postawi艂 j膮 na ziemi. Otworzy艂 drzwi i weszli do ciemnego zaniedbanego wn臋trza. Morrell od razu skierowa艂 si臋 do jednego z okien i rozchyli艂 ci臋偶k膮 okiennic臋, wpuszczaj膮c do 艣rodka 艣wiat艂o dzienne. Selene, id膮c za jego przyk艂adem, chcia艂a otworzy膰 okno po przeciwnej stronie pomieszczenia. Pechowo uparta okiennica odm贸wi艂a wsp贸艂pracy. W ko艅cu jednak ust膮pi艂a, pozostawiaj膮c w kciuku Selene du偶膮 drzazg臋.
- Cholera! - wymkn臋艂o jej si臋. Odwr贸ci艂a si臋 i ujrza艂a na twarzy Morrella rozbawiony u艣miech. - No co? - rzuci艂a, ogl膮daj膮c bol膮cy palec.
- Nie s膮dzi艂em, 偶e damulki z po艂udnia znaj膮 takie s艂owa.
- Mam s艂owniczek z przekle艅stwami, do kt贸rego lubi臋 od czasu do czasu si臋gn膮膰 - odpar艂a kpi膮co.
- Dobrze wiedzie膰, 偶e nie musz臋 przy tobie pilnowa膰 j臋zyka. Daj, zobacz臋.
- To nic takiego. Usun臋 j膮, gdy wr贸cimy do domu.
- Zajm臋 si臋 tym. - Podszed艂 do niej i chwyci艂 j膮 za r臋k臋. Nast臋pnie si臋gn膮艂 do tylnej kieszeni d偶ins贸w, wyci膮gn膮艂 sk艂adany n贸偶 i otworzy艂 go szybkim ruchem nadgarstka. Selene o ma艂o nie krzykn臋艂a z przera偶enia.
- Adrien! Wola艂abym zachowa膰 palec!
- Co powiedzia艂a艣?
- 呕e palce s膮 z zasady przydatne i wola艂abym zachowa膰 ich komplet.
- Nie to mia艂em na my艣li. Po raz pierwszy zwr贸ci艂a艣 si臋 do mnie po imieniu.
Zabawne, nawet o tym nie pomy艣la艂a. Wyp艂yn臋艂o to z jej ust tak naturalnie jak wcze艣niej przekle艅stwo.
- Czy to dziwne?
Pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮, po czym skoncentrowa艂 si臋 na zabiegu usuwania drzazgi. Bez wi臋kszych trudno艣ci wyci膮gn膮艂 j膮 i schowa艂 z powrotem n贸偶 do kieszeni.
- B臋dziesz 偶y艂a - zawyrokowa艂, wbijaj膮c spojrzenie w jej twarz. Przez ca艂y czas nie wypuszcza艂 z u艣cisku jej d艂oni.
- Nie w膮tpi臋. Mo偶esz ju偶 pu艣ci膰 moj膮 r臋k臋?
- Jasne.
Kiedy j膮 uwolni艂, zacz臋艂a si臋 uwa偶nie rozgl膮da膰 po wn臋trzu. W rogu pomieszczenia, przy kominku sta艂o drewniane 艂贸偶ko, a pod oknem rozklekotane krzes艂o. By艂y to jedyne meble znajduj膮ce si臋 w chacie. Pod艂ogi i 艣ciany by艂y z drewna. Wygl膮da艂o, jakby od lat nikt tego miejsca nie odwiedza艂.
- Nic tu nie ma - zauwa偶y艂a Selene, w臋druj膮c wzd艂u偶 艣cian i przygl膮daj膮c si臋 zwisaj膮cym z sufitu paj臋czynom. -Naprawd臋 s膮dzisz, 偶e by艂o to miejsce potajemnych spotka艅 naszych kochank贸w?
- A ty jak uwa偶asz?
- To mo偶liwe. Domek dzier偶awcy na bagnach.
Podesz艂a do 艂贸偶ka i unios艂a do g贸ry stary sflacza艂y materac z nadziej膮, 偶e znajdzie pod nim nast臋pn膮 cz臋艣膰 dziennika. Niestety nie mia艂a szcz臋艣cia.
- Nic z tego.
- 呕adnej porzuconej halki lub majteczek?
- Ani dziennika. - Obrzuci艂a go karc膮cym spojrzeniem. Zn贸w si臋 u艣miecha艂. Uwielbia艂a ten jego u艣miech. Wszystko w Morrellu jej si臋 podoba艂o.
- Tajemnica pozostaje nierozwi膮zana. - Westchn臋艂a i wyprostowa艂a si臋. B臋d臋 musia艂a przeprowadzi膰 poszukiwania. Pojad臋 do miasta i popytam, Mo偶e kto艣 zna t臋 histori臋.
- Zr贸b to, ale prawda mo偶e ci臋 rozczarowa膰 - powiedzia艂, opieraj膮c si臋 plecami o 艣cian臋.
- Masz racj臋. Mo偶e lepiej, 偶ebym nie wiedzia艂a. Nadal b臋d臋 wierzy艂a, 偶e prze偶yli wielki romans. Czasem wyobra偶enia s膮 znacznie pi臋kniejsze od rzeczywisto艣ci.
- Nie zawsze. Je艣li mi臋dzy dwojgiem ludzi jest prawdziwy 偶ar, rzeczywisto艣膰 jest stokro膰 lepsza.
Selene poczu艂a, jak zalewa j膮 gor膮co. Nie wiedzia艂a, czy to od dusznej atmosfery panuj膮cej w dawno niewietrzonej, pachn膮cej st臋chlizn膮 chacie, czy od spojrzenia Adriena, kt贸re m贸wi艂o: we藕 mnie tu i teraz.
- Mo偶e i tak jest. Sk膮d mia艂abym to wiedzie膰?
Brakowa艂o jej powietrza. Podesz艂a do okna i wyjrza艂a na bagna. Nale偶a艂o natychmiast zmieni膰 temat. Zbyt wiele zosta艂o przed chwil膮 powiedziane.
- Wydaje mi si臋, 偶e widz臋 w oddali staw. Wiesz co? Gdyby oczy艣ci膰 troch臋 teren wok贸艂 i wyremontowa膰 chat臋, mo偶na by w niej urz膮dzi膰 domek dla go艣ci, oaz臋 dla par chc膮cych si臋 schroni膰 przed 艣wiatem. Zanim wyga艣nie nami臋tno艣膰 - doda艂a cynicznie.
Us艂ysza艂a odg艂os zbli偶aj膮cych si臋 krok贸w Adriena. Wyczu艂a jego blisko艣膰.
- W twoim ma艂偶e艅stwie nie by艂o nami臋tno艣ci? - spyta艂, staj膮c za jej plecami.
- Nie bardzo.
- Nie rozbudza艂 jej w tobie?
- To raczej ja w nim. - Selene uzmys艂owi艂a sobie, 偶e zbyt wiele ju偶 powiedzia艂a. Otworzy艂a si臋 przed nim, podaj膮c si臋 na talerzu jak smakowity k膮sek.
- Powiedzia艂 ci, 偶e dlatego ci臋 zdradza艂? Czy偶by teraz to on czyta艂 w jej my艣lach?
- Wspomnia艂 o tym. - Kiedy odkry艂a w jego my艣lach inn膮 kobiet臋, kt贸ra rozpala艂a w nim 偶ar.
D艂onie Morrella spocz臋艂y niespodziewanie na jej ramionach, wywo艂uj膮c w jej ciele fal臋 przyjemnych dreszczy.
- Czy kiedykolwiek ci臋 zach臋ca艂 lub o艣miela艂?
Zwykle to ona si臋 stara艂a, pocz膮wszy od przygotowywania romantycznych kolacji, a sko艅czywszy na seksownej bieli藕nie. W ko艅cu si臋 podda艂a.
- Co masz na my艣li?
Jego palce zacz臋艂y delikatnie g艂adzi膰 jej nagie plecy.
- Czy kocha艂 si臋 z tob膮 kiedy艣 w ciemnej alejce o p贸艂nocy?
Gdyby nie blisko艣膰 Adriena i podniecaj膮ce pieszczoty, roze艣mia艂aby si臋 w g艂os.
- Ale偶 sk膮d.
- A w samochodzie na podje藕dzie, poniewa偶 nie m贸g艂 czeka膰, a偶 si臋 znajdziecie w domu?
Przywar艂 do jej plec贸w, obj膮艂 j膮 w talii i koniuszkami palc贸w pog艂aska艂 po d艂ugiej szyi.
- A mo偶e zaprosi艂 ci臋 do eleganckiej restauracji i dotyka艂 pod sto艂em w taki spos贸b, 偶e pragn臋艂a艣 go natychmiast mie膰?
- Richard nie jest taki pomys艂owy.
- Richard jest durniem.
W tym wzgl臋dzie ca艂kowicie podziela艂a opini臋 Morrella, kt贸ry w艂a艣nie zmys艂owymi ruchami pie艣ci艂 jej piersi, Przymkn臋艂a oczy i ch艂on臋艂a cudowne doznania, otwieraj膮c umys艂 na jego my艣li i fantazje. Nic nie widzia艂a, s艂ysza艂a jedynie jego spokojny zmys艂owy g艂os.
- Ka偶dy cz艂owiek mo偶e si臋 wznie艣膰 na szczyty podczas seksu. - Zsun膮艂 rami膮czko jej podkoszulka i musn膮艂 gor膮cymi wargami szyj臋, po czym przesun膮艂 usta do ucha. -Trzeba si臋 tylko otworzy膰 na r贸偶ne mo偶liwo艣ci.
Przesun膮艂 d艂o艅 ni偶ej i wolno ko艅cem palca zatacza艂 kr臋gi wok贸艂 jej sutka. Otworzy艂a oczy, 偶eby patrze膰 na to, co z ni膮 robi, i czerpa艂a przyjemno艣膰, niczego nie 偶a艂uj膮c.
- To tylko jedna z erogennych stref. Jest ich znacznie wi臋cej. Widzisz, wystarczy艂a niewinna pieszczota, 偶eby rozpali膰 ci臋 do czerwono艣ci.
Selene tylko przytakn臋艂a ruchem g艂owy, nie by艂a w stanie wydoby膰 z siebie g艂osu, gdy偶 d艂o艅 Adriena pow臋drowa艂a ni偶ej, wsuwaj膮c si臋 za pasek szort贸w.
- Pragniesz, 偶ebym ci臋 dotyka艂, tu i teraz - szepn膮艂, bawi膮c si臋 guzikiem przy jej spodenkach, igraj膮c z jej po偶膮daniem. - Chcesz, 偶ebym to z ciebie zdj膮艂 i sprawdzi艂, jak bardzo jeste艣 rozpalona.
Tak, pragn臋艂a tego. Bardziej ni偶 czegokolwiek, bardziej ni偶 swojej ci臋偶ko wywalczonej wolno艣ci. Obawia艂a si臋, 偶e za chwil臋 zacznie go o to b艂aga膰. On jednak, zamiast ulec jej niemym pro艣bom, odwr贸ci艂 j膮 i poprawi艂 rami膮czka jej bluzeczki. Obrzuci艂a go zdezorientowanym spojrzeniem.
- Nie tu. Jeszcze nie teraz.
Selene obj臋艂a si臋 ramionami, pr贸buj膮c opanowa膰 przebiegaj膮ce j膮 dreszcze.
- Nie wiem, czy tego chc臋.
Adrien pochyli艂 g艂ow臋 i zajrza艂 jej uwa偶nie w oczy.
- Pragniesz tego tak bardzo jak ja i wiesz o tym. - Si臋gn膮艂 po niesforny kosmyk jej w艂os贸w i za艂o偶y艂 go za ucho. - Dam ci czas, 偶eby艣 to wszystko przemy艣la艂a. Zastan贸w si臋, co mi臋dzy nami b臋dzie.
Przebieg艂 delikatnie koniuszkiem palca po jej sk贸rze, rysuj膮c lini臋 od brody do dekoltu, a potem z powrotem po szyi do warg. To wystarczy艂o, 偶eby Selene straci艂a g艂ow臋. Po艂o偶y艂a mu d艂o艅 na karku i przyci膮gn臋艂a jego usta do swoich. Pozwoli艂 jej przej膮膰 inicjatyw臋. Bada膰, przymila膰 si臋, smakowa膰 i kusi膰 go. Przytrzymywa艂 j膮 delikatnie w talii, jednak gdy poca艂unek sta艂 si臋 g艂臋bszy, przysun膮艂 si臋 bli偶ej, tak 偶e ich cia艂a si臋 spotka艂y, wzajemnie si臋 dopasowuj膮c jak uk艂adanka puzzli. Wtedy zsun膮艂 d艂o艅 na jej po艣ladek i przycisn膮艂 mocno do nabrzmia艂ej m臋sko艣ci, napieraj膮c na ni膮 biodrami. Niespodziewanie, bez uprzedzenia przerwa艂 poca艂unek i wysun膮艂 si臋 z jej obj臋膰. Przeczesa艂 d艂o艅mi w艂osy i za艂o偶y艂 r臋ce z ty艂u na kark.
- Powinni艣my ju偶 i艣膰, zanim nie zmieni臋 zdania i nie wezm臋 ci臋 tu, gdzie stoisz.
- S膮dz臋, 偶e to dobry pomys艂.
- 呕eby艣my si臋 tu teraz kochali?
- 呕eby艣my wr贸cili do domu, zanim si臋 stanie co艣, czego p贸藕niej b臋dziemy 偶a艂owali.
- Zapewniam ci臋, 偶e kiedy si臋 tob膮 zajm臋, niczego nie b臋dziesz 偶a艂owa艂a. - To m贸wi膮c, skierowa艂 si臋 do drzwi.
Selene ruszy艂a za nim, rozmy艣laj膮c o tym, co j膮 czeka艂o, Tym razem Adrien nie ni贸s艂 jej przez chaszcze. Demonstruj膮c swoj膮 rycersko艣膰, szed艂 przodem. Trzyma艂 j膮 za r臋k臋 i torowa艂 drog臋, odsuwaj膮c mog膮ce j膮 porani膰 konary i ciernie. Gdy dotarli do domu, w progu przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie i z艂o偶y艂 na jej ustach kr贸tki poca艂unek.
- Chcia艂bym, 偶eby艣 po艣wi臋ci艂a mi godzin臋. Dzi艣 wieczorem. Pozwol臋 ci pozna膰 twoje w艂asne cia艂o. Zrozumiesz r贸wnie偶, 偶e brak nami臋tno艣ci w twoim ma艂偶e艅stwie nie by艂 twoj膮 win膮 - o艣wiadczy艂, odchodz膮c.
- M贸j pan i w艂adca mnie wzywa艂?
Adrien obr贸ci艂 si臋 z fotelem od komputera. Przed nim sta艂a Ella.
- Tak. - Westchn膮艂. - Rozmawia艂em z twoim bratem, Czeka na ciebie.
- Niby kiedy? - zdziwi艂a si臋 zdezorientowana.
- Powiedzia艂em mu, 偶e wybierasz si臋 do niego w odwiedziny na kilka dni. Zam贸wi艂em taks贸wk臋, na lotnisku czeka samolot. Mo偶esz wyjecha膰 zaraz po obiedzie.
-Ale...
- 呕adnych ale. Nie widzia艂a艣 si臋 z nim od dw贸ch lat.
- Co ty knujesz? - Ella zmru偶y艂a podejrzliwie oczy. Adrien opar艂 si臋 wygodnie w fotelu i za艂o偶y艂 r臋ce za g艂ow臋.
- Nic. Daj臋 ci wolne, 偶eby艣 sp臋dzi艂a troch臋 czasu z rodzin膮. Wiem, 偶e nie chcia艂a艣 wcze艣niej wyje偶d偶a膰, bo ubzdura艂a艣 sobie, 偶e nie powinienem zostawa膰 sam. Teraz nie musisz si臋 ju偶 martwi膰.
- Rozumiem. Skoro jest tu Selene, nie b臋dziesz sam.
- W艂a艣nie.
Na twarzy Elli nadal malowa艂 si臋 podejrzliwy wyraz.
- Czy to oznacza, 偶e dobrze si臋 dogadujecie?
- Przyzwyczajam si臋 do jej obecno艣ci.
Asystentka opar艂a r臋ce na biodrach i przyj臋艂a matczyn膮 postaw臋.
- Wiem, co ci chodzi po g艂owie. Widz臋 to w twoich oczach. Zamierzasz wykorzysta膰 ten sw贸j osobisty czar, 偶eby j膮 uwie艣膰.
Gdyby sk艂ama艂, od razu by si臋 domy艣li艂a. W tej sytuacji najlepiej by艂o zatuszowa膰 problem.
- To moja sprawa, co robi臋. Nie musisz si臋 niepokoi膰.
- Przeciwnie. To mi艂a kobieta. Powiniene艣 by膰 ostro偶ny, inaczej do艂膮czy do grona twoich ofiar.
Adrien zauwa偶y艂, 偶e natychmiast po偶a艂owa艂a swoich s艂贸w.
- Nie zamierzam jej do niczego zmusza膰.
- Nie musisz. Wystarczy, 偶e na ni膮 spojrzysz w okre艣lony spos贸b, a ona p贸jdzie za tob膮 do piek艂a. Jest bezbronna.
- Jest twardsza, ni偶 s膮dzisz. - Twardsza ni偶 sam na pocz膮tku przypuszcza艂, i to mu si臋 w niej podoba艂o. - Id藕 si臋 spakowa膰.
- Co艣 jeszcze? - spyta艂a przes艂odzonym g艂osem. - A mo偶e przygotowa膰 ci k膮piel z pian膮 i ze 艣wiecami, gdy ju偶 ugotuj臋 obiad?
- To niepotrzebne. Planuj臋 tylko wsp贸ln膮 kolacj臋 -mrukn膮艂. Tego wieczoru zamierza艂 jedynie wzbudzi膰 w Selene zaufanie.
- No dobrze - westchn臋艂a ci臋偶ko. - Nie mog臋 si臋 doczeka膰, kiedy zobacz臋 brata i jego dzieci. Ale sp臋dz臋 z nimi tylko ten weekend - Pogrozi艂a mu palcem.
- Zosta艅 tydzie艅 lub dwa. Zas艂ugujesz na urlop.
-Ale...
- To polecenie.
Podnios艂a r臋ce do g贸ry, poddaj膮c si臋.
- Dobrze.
ROZDZIA艁 PI膭TY
Selene z zaskoczeniem stwierdzi艂a, 偶e do kolacji nakryto w oficjalnej jadalni, a nie jak zawsze w k膮ciku jadalnym w kuchni. Jeszcze bardziej si臋 zdziwi艂a, widz膮c Adriena siedz膮cego przy stole. Mia艂 na sobie 艣wie偶o wyprasowan膮 bia艂膮 koszul臋, dopasowan膮 do obrusu. Czarne w艂osy opada艂y mu delikatnymi falami na ramiona. Po raz pierwszy od jej przyjazdu pojawi艂 si臋 na obiedzie.
- Ella nie do艂膮czy do nas? - spyta艂a, dostrzegaj膮c, 偶e na stole znajduj膮 si臋 tylko dwa nakrycia.
- Ju偶 jad艂a. - Podni贸s艂 n贸偶 i koniuszkiem palca przeci膮gn膮艂 po srebrnym ostrzu. - Zaraz wyje偶d偶a.
- Dok膮d? - zdziwi艂a si臋 niemi艂膮 niespodziank膮.
-Sama j膮 spytaj.
- Zrobi臋 to.
Ruszy艂a do kuchni, w kt贸rej zasta艂a Ell臋 wk艂adaj膮c膮 do lod贸wki dwa plastikowe pojemniki. Na pod艂odze sta艂a spora torba w tureckie wzory.
- Wybierasz si臋 gdzie艣?
Ella natychmiast si臋 wyprostowa艂a, zamkn臋艂a drzwi lod贸wki i u艣miechn臋艂a si臋 do Selene.
- Jad臋 odwiedzi膰 brata i bratank贸w do Shreveport. Tylko to sko艅cz臋. Przed domem czeka ju偶 na mnie samoch贸d, kt贸ry ma mnie zawie藕膰 na lotnisko.
- Kiedy podj臋艂a艣 decyzj臋 o wyje藕dzie? - W g艂osie Selene da艂o si臋 wyczu膰 zdenerwowanie, kt贸re chcia艂a ukry膰, dodaj膮c: - Nie pami臋tam, 偶eby艣 o tym wcze艣niej wspomina艂a.
Ella wytar艂a r臋ce w szmatk臋 kuchenn膮, po czym rzuci艂a j膮 na blat.
- Dzi艣 po po艂udniu.
- Nic si臋 nie sta艂o mam nadziej臋?
- Nie, to zaleg艂a wizyta. Wr贸c臋 za tydzie艅 lub dwa.
- Tak d艂ugo? - Ogarn膮艂 j膮 l臋k, cho膰 perspektywa zostania z Adrienem sam na sam wyda艂a jej si臋 podniecaj膮ca. - Kiedy wr贸cisz, chcia艂abym om贸wi膰 kilka szczeg贸艂贸w zwi膮zanych z remontem. Mam par臋 pomys艂贸w, kt贸re wola艂abym z tob膮 skonsultowa膰.
- Ju偶 si臋 nie mog臋 doczeka膰. - Podnios艂a torb臋 i skin臋艂a w kierunku lod贸wki. - Przygotowa艂am dla was jedzenie. Wystarczy podgrza膰. Zadbaj, 偶eby co艣 jad艂. Bardzo schud艂.
- Postaram si臋, ale nie wiem, czy co艣 wsk贸ram.
- Prosz臋 ci臋 tylko, 偶eby艣 spr贸bowa艂a. Reszta zale偶y od niego. - Ella poklepa艂a Selene po policzku. - Odprowad藕 mnie do drzwi, a potem biegnij je艣膰, zanim wszystko wystygnie.
W milczeniu przesz艂y przez jadalni臋, w kt贸rej siedzia艂 Adrien, min臋艂y rotund臋 i znalaz艂y si臋 w holu. W drzwiach Ella odwr贸ci艂a si臋 do Selene, obrzucaj膮c j膮 pe艂nym troski spojrzeniem.
- Pami臋taj, co ci powiem. B膮d藕 z Adrienem twarda. Nie daj si臋 na nic nam贸wi膰.
- Nie martw si臋. - Selene po艂o偶y艂a r臋k臋 na piersi. - Nie nale偶臋 do os贸b, kt贸re 艂atwo ulegaj膮. Nie w moim nowym 偶yciu. Nigdy wi臋cej.
- Nie obawiaj si臋. Adrien nie zrobi ci krzywdy.
- Dobrze wiedzie膰. - Spojrzenie Elli odp艂yn臋艂o gdzie艣 w dal, wzmagaj膮c niepok贸j Selene. - Czego nie chcesz mi powiedzie膰?
- On potrafi by膰 bardzo przekonuj膮cy. Mo偶e o tym za艣wiadczy膰 wiele kobiet. Nikt jednak tak naprawd臋 nie zna ukrytego pod stalow膮 mask膮 jego prawdziwego wn臋trza. B膮d藕 ostro偶na, chro艅 swoje serce.
Selene roze艣mia艂a si臋 smutno.
- Uwierz mi, w 偶adnym razie nie zamierzam si臋 zakochiwa膰. Powiedzmy, 偶e podchodz臋 do tych spraw z rezerw膮.
- Zakochanie si臋 nie jest niczym z艂ym. - Ella przez d艂u偶sz膮 chwil臋 przygl膮da艂a si臋 w zadumie Selene. - Teraz, kiedy si臋 nad tym zastanawiam, mo偶esz by膰 t膮 jedyn膮.
- Jedyn膮?
- T膮, kt贸ra ocali go przed samotno艣ci膮. Przed nim samym. Potrzeba do tego silnej kobiety, ale mo偶e w艂a艣nie ty ni膮 jeste艣.
Ella u艣cisn臋艂a j膮 i pospiesznie wysz艂a, zostawiaj膮c jej temat do przemy艣le艅. Selene nigdy nie uwa偶a艂a si臋 za tward膮. Przynajmniej w ostatnich latach. Cho膰 odej艣cie z bezpiecznego domu, jedynego, jaki zna艂a, i rozpocz臋cie nowego 偶ycia na w艂asny rachunek wymaga艂o sporo odwagi. Czy by艂a jednak na tyle silna, 偶eby nie ulec emocjom? Najwa偶niejsze to zachowa膰 zdrowy rozs膮dek. Tak czy inaczej, b臋dzie tylko kolejnym jego podbojem. Jedn膮 z B贸g wie ilu jego kobiet. Z drugiej strony, patrz膮c na to logicznie, to on jest jej zdobycz膮. Jej przepustk膮 do przygody 偶ycia. Dlatego postanowi艂a podj膮膰 ryzyko, poczynaj膮c od dzisiejszej nocy. Mia艂a do wyboru zachowa膰 ostro偶no艣膰 i potem si臋 zastanawia膰, co straci艂a lub do艣wiadczy膰 wszystkiego, co jej oferowa艂. Bardzo pragn臋艂a poczu膰, jak to jest, kiedy m臋偶czyzna chce zaspokoi膰 potrzeby kobiety, odda膰 si臋 bezgranicznie po偶膮daniu. Mia艂a pewno艣膰, 偶e przy nim tego zakosztuje, poznaj膮c nowy 艣wiat dozna艅.
Podekscytowana niecierpliwie przebieg艂a jak na skrzyd艂ach przez ca艂y dom. Zatrzyma艂a si臋 tylko na moment przed portretem Grace, zastanawiaj膮c si臋, czy dama z portretu by艂a autork膮 dziennika. Gdy dotar艂a do jadalni, okaza艂o si臋, 偶e Adrien czeka艂 na ni膮 z jedzeniem. Zaj臋艂a miejsce przy stole naprzeciw niego i u艂o偶y艂a na kolanach serwetk臋.
- Wspaniale wygl膮da - zauwa偶y艂a, badaj膮c zawarto艣膰 p贸艂misk贸w. Ryba, mieszanka warzyw i ry偶. Niestety nie by艂a ani troch臋 g艂odna, cho膰 pewnie powinna.
- Odby艂y艣cie mi艂膮 pogaw臋dk臋?
Selene spojrza艂a znad talerza na Adriena, kt贸ry uwa偶nie si臋 w ni膮 wpatrywa艂.
- Trudno to nazwa膰 pogaw臋dk膮. 呕yczy艂am jej udanej wizyty, a ona mnie poprosi艂a, 偶ebym pilnowa艂a twojego jedzenia. - Wzi臋艂a w d艂o艅 widelec i wycelowa艂a w jego talerz.
- Jedz! - nakaza艂a. - Je艣li si臋 oka偶e, 偶e pod jej nieobecno艣膰 zmarnia艂e艣, strac臋 prac臋.
- Nie martw si臋, mam coraz wi臋kszy apetyt.
Selene wychwyci艂a jego aluzj臋 i skoncentrowa艂a si臋 na kolacji. Jej apetyt r贸wnie偶 ostatnio wzr贸s艂, ale nie na jedzenie. Ryba okaza艂a si臋 troch臋 zbyt pikantna, warzywa by艂y smaczne, a ry偶 stawa艂 jej w wyschni臋tym gardle. Przez ca艂y posi艂ek dzioba艂a tylko jedzenie na talerzu, nie bior膮c nic do ust. Oboje milczeli.
- Ja sko艅czy艂em - odezwa艂 si臋 w ko艅cu Adrien. Spojrza艂a na jego talerz. By艂 pusty.
- Ja r贸wnie偶. - Odsun臋艂a pe艂ny talerz, wytar艂a usta serwetk膮 i od艂o偶y艂a j膮 na st贸艂.
- Nic nie tkn臋艂a艣.
- To przez upa艂. Latem niewiele jadam.
Adrien bez s艂owa wsta艂 i podszed艂 do niej, przez ca艂y czas nie odrywaj膮c od niej wzroku.
Selene przygotowa艂a si臋 wewn臋trznie na to, co ma si臋 wydarzy膰, ale on wzi膮艂 tylko jej talerz.
- Zaraz wracam. Nie odchod藕.
Nie mog艂aby, nawet gdyby chcia艂a. Adrien zabra艂 r贸wnie偶 sw贸j talerz i oddali艂 si臋 do kuchni. Kilka chwil p贸藕niej wr贸ci艂 z otwart膮 butelk膮 czerwonego wina. Nape艂ni艂 kieliszki, kt贸re przyni贸s艂 z kuchni, i jeden postawi艂 przed ni膮.
- Nie, dzi臋kuj臋.
- Napij si臋, dobrze ci to zrobi.
Selene dosz艂a do wniosku, 偶e faktycznie odrobina alkoholu nie jest z艂ym pomys艂em i z pewno艣ci膮 pomo偶e jej si臋 rozlu藕ni膰.
- No dobrze, kieliszek nie zaszkodzi. - A nawet dwa lub trzy, pomy艣la艂a. Czy偶by szuka艂a odwagi w butelce? 呕a艂osne. Nie musi si臋 upija膰, 偶eby si臋 cieszy膰 zainteresowaniem Adriena.
- Jaka by艂a艣 jako dziecko? - spyta艂, siadaj膮c przy stole i popijaj膮c wino.
- Powa偶na - odpar艂a nieco zaskoczona jego pytaniem. - Zamkni臋ta w sobie. By艂am doskona艂膮 uczennic膮. - I by艂a inna, poniewa偶 mia艂a dar.
- Ciekawe. Ocenia艂em ci臋 jako towarzyskiego motyla. W rzeczywisto艣ci nigdy nie opu艣ci艂a kokonu, w kt贸rym si臋 ukry艂a.
- Za to moja siostra by艂a wcielon膮 diablic膮. Kto艣 musia艂 j膮 trzyma膰 w ryzach.
- Jeste艣cie ze sob膮 blisko? - zainteresowa艂 si臋.
- Nawet bardzo. Mieszka w Georgii. Spodziewa si臋 pierwszego dziecka. A ty masz rodze艅stwo?
- Nie. - Dopi艂 wino i odstawi艂 kieliszek, g艂o艣no stukaj膮c nim o st贸艂.
Z wyrazu jego twarzy Selene wywnioskowa艂a, 偶e by艂 to dla niego przykry temat.
- Jakim by艂e艣 nastolatkiem?
- Sprawia艂em same k艂opoty. - U艣miechn膮艂 si臋 sucho.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? - Odwzajemni艂a jego u艣miech.
Przesun膮艂 wolno palcem po kraw臋dzi kieliszka.
- W przeciwie艅stwie do ciebie nie by艂em dobrym uczniem. By艂em typowym przyk艂adem dzieciaka niewykorzystuj膮cego w pe艂ni swoich mo偶liwo艣ci. Jako艣 uda艂o mi si臋 uzyska膰 dyplom MBA na Notre Dame.
- Ja sko艅czy艂am uniwersytet stanowy Georgii. Nie zrobi艂am niestety dyplomu, za to pope艂ni艂am straszny b艂膮d, wychodz膮c za m膮偶.
- Za Richarda g艂upiego.
- Tak, za Richarda g艂upiego - potwierdzi艂a, bior膮c kieliszek w obie d艂onie i wpatruj膮c si臋 w bordowy p艂yn.
Us艂ysza艂a szurni臋cie krzes艂a, ale nie podnios艂a wzroku. Wraz z odg艂osem zbli偶aj膮cych si臋 krok贸w serce zacz臋艂o jej bi膰 szybciej. W ko艅cu spojrza艂a na niego. Odsun膮艂 od sto艂u drugie krzes艂o i usiad艂 obok niej. Po艂o偶y艂 d艂onie na jej udach.
- Podoba mi si臋 to, co masz na sobie - o艣wiadczy艂 przyprawiaj膮cym j膮 o dreszcze g艂osem.
- Dzi臋kuj臋. - Wybra艂a czerwon膮 jedwabn膮 bluzeczk臋 bez r臋kaw贸w i czarn膮, lekko obcis艂膮 sp贸dniczk臋.
- Przemy艣la艂a艣 moj膮 propozycj臋? - Wsun膮艂 d艂onie pod sp贸dniczk臋.
- O niczym innym nie my艣la艂am - westchn臋艂a. -I?
- Musz臋 si臋 jeszcze zastanowi膰. - Jakby by艂a w stanie my艣le膰, kiedy jej dotyka艂. - Zrobi臋 to, zmywaj膮c naczynia.
- One mog膮 poczeka膰.
- Musz臋 co艣 robi膰, kiedy my艣l臋.
- Przyjd臋 p贸藕niej do twojej sypialni. Zostaw otwarte drzwi na werand臋. - Pochyli艂 si臋, z艂o偶y艂 na jej ustach delikatny poca艂unek, po czym wsta艂.
- To do zobaczenia - zgodzi艂a si臋 bez zastanowienia.
- Nie rozbieraj si臋. Zosta艅 w tym, co jeste艣 - doda艂, odchodz膮c.
- To wszystko?
- Teraz tak.
Wyszed艂, zostawiaj膮c za sob膮 zapach drzewa sanda艂owego i rozpalon膮 kobiet臋.
Dwadzie艣cia minut p贸藕niej Selene wesz艂a do ciemnej sypialni. Odnalaz艂a po omacku lampk臋 na nocnym stoliku i w艂膮czy艂a j膮. Zrzuci艂a sanda艂y i przesz艂a przez pok贸j, ws艂uchuj膮c si臋 w trzeszczenie desek pod艂ogowych pod bosymi stopami. Ze zdenerwowania ugina艂y si臋 pod ni膮 nogi. Zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e podejmuje ryzyko. Zanim przekr臋ci艂a mosi臋偶n膮 klamk臋 drzwi, przez moment si臋 zawaha艂a. Decydowa艂a si臋 na niewiadome, kt贸re W dalszej perspektywie mog艂o si臋 okaza膰 dobre albo z艂e. Przysz艂o艣膰 nie mia艂a znaczenia. Liczy艂a si臋 dzisiejsza noc z Adrienem.
Otworzy艂a szeroko drzwi, wpuszczaj膮c do sypialni gor膮ce wilgotne powietrze. Promienie ksi臋偶yca zatopi艂y werand臋 w niebieskawym blasku. Wycofa艂a si臋, nie wiedz膮c, co zrobi膰 ani dok膮d p贸j艣膰. Mo偶e powinna po艂o偶y膰 si臋 na 艂贸偶ku? Lepiej nie. Jeszcze pomy艣li, 偶e jest zbyt ch臋tna. Po namy艣le zgasi艂a 艣wiat艂o i usiad艂a w fotelu. Czeka艂a, coraz d艂u偶ej... Kiedy dosz艂a do wniosku, 偶e Adrien zmieni艂 zdanie, zjawi艂 si臋 w otwartych drzwiach. Wp艂yn膮艂 do sypialni jak czarna ol艣niewaj膮ca zjawa. Podszed艂 do toaletki i zapali艂 t臋 sam膮 lamp臋, kt贸r膮 Selene wcze艣niej zgasi艂a. Mia艂 na sobie spodnie, ale by艂 bez koszulki. Faliste w艂osy by艂y nieokie艂znane, podobnie jak jego spojrzenie. Dotkn膮艂 z艂otego medalionu zawieszonego na szyi, po czym zsun膮艂 powoli d艂o艅 w kierunku brzucha. Przez chwil臋 s膮dzi艂a, 偶e zamierza rozpi膮膰 spodnie, jednak zamiast tego zbli偶y艂 si臋 do niej.
- Ju偶 my艣la艂am, 偶e nie przyjdziesz.
- Nie m贸g艂bym sobie darowa膰. Ty r贸wnie偶.
Wyci膮gn膮艂 do niej d艂onie, a ona poda艂a mu swoje. Podni贸s艂 j膮 i przytuli艂 do rozpalonego cia艂a. Gdy dotkn臋艂a jego silnego torsu, chwyci艂 j膮 za d艂onie i odci膮gn膮艂 jej r臋ce w ty艂.
- Ja b臋d臋 dotyka艂 - powiedzia艂 g艂臋bokim g艂osem.
- Oczekujesz, 偶e b臋d臋 uleg艂a? -Tak.
Nic nowego, pomy艣la艂a. Udawa艂a biern膮 przed Richardem, ale wtedy nie zale偶a艂o jej na aktywnym poszukiwaniu dozna艅. Jej 偶ycie ma艂偶e艅skie ogranicza艂o si臋 do sporadycznych pobie偶nych kontakt贸w erotycznych. Kiedy byli razem, unika艂a analizowania ich po偶ycia. Teraz w ko艅cu zda艂a sobie spraw臋, 偶e w ich zwi膮zku od pocz膮tku brakowa艂o nami臋tno艣ci. Gdy si臋 kochali, je艣li w og贸le mo偶na u偶y膰 tego okre艣lenia, zwykle si臋 wy艂膮cza艂a. M臋czy艂o j膮 to, by艂a skr臋powana. Z Adrienem taka sytuacja by艂aby niemo偶liwa.
Adrien nie odrywa艂 wzroku od Selene. Poca艂owa艂 wewn臋trzn膮 stron臋 jej d艂oni.
- Nie martw si臋 - wyszepta艂, wyczuwaj膮c jej niepok贸j. - Ty b臋dziesz decydowa膰, czy chcesz jeszcze i kiedy mam przesta膰. Jestem jednak pewien, 偶e nie us艂ysz臋 z twoich ust s艂owa „do艣膰". B臋dziesz powtarza艂a „jeszcze, jeszcze". Na pocz膮tek musisz si臋 odpr臋偶y膰. - Wzi膮艂 j膮 za r臋k臋 i zaprowadzi艂 do otwartych drzwi werandy. Stan膮艂 za ni膮 i obj膮艂 j膮 w talii. Na zewn膮trz ch贸r cykad gra艂 melodi臋, wpasowuj膮c si臋 w rytm uderze艅 jej serca. - Bagna noc膮 s膮 prawdziw膮 kopalni膮 odg艂os贸w natury. W przeciwie艅stwie do ludzi zwierz臋ta nie walcz膮 z prawami natury.
- Nie analizuj膮 wszystkiego - doda艂a, dumna, 偶e pomimo jego blisko艣ci uda艂o jej si臋 zebra膰 my艣li.
- W艂a艣nie. - Pog艂aska艂 j膮 po twarzy. - Zaspokajaj膮 po prostu swoje naturalne potrzeby.
Selene dosz艂a do wniosku, 偶e od natury wiele si臋 mo偶na nauczy膰.
Adrien poca艂owa艂 j膮 delikatnie w usta. Nim zd膮偶y艂 si臋 odsun膮膰, ona odnalaz艂a jego wargi, prosz膮c o wi臋cej. Wtedy pog艂臋bi艂 poca艂unek. Zatopiona w rozkoszy, dopiero po chwili zda艂a sobie spraw臋, 偶e rozpi膮艂 jej bluzk臋, ods艂aniaj膮c czerwony koronkowy stanik.
- Czujesz si臋 odpr臋偶ona?
Niezupe艂nie. Raczej rozpalona do czerwono艣ci.
- Powoli si臋 rozlu藕niam.
-Dobrze.
Kiedy koniuszkiem palca zatoczy艂 przez koronki kr膮g wok贸艂 jej sutka, o ma艂o si臋 nie rozp艂yn臋艂a. Mog艂a sobie tylko wyobrazi膰, jakie j膮 czekaj膮 doznania, gdy si臋 pozb臋d膮 ubra艅. Zsun膮艂 d艂o艅 na jej brzuch i wsun膮艂 j膮 za pasek sp贸dniczki.
- Chcesz jeszcze? - Poniewa偶 si臋 zawaha艂a, doda艂: - Nie my艣l zbyt wiele. S艂uchaj w艂asnego cia艂a.
- Jeszcze - j臋kn臋艂a dr偶膮cym g艂osem.
W艂o偶y艂 d艂o艅 pomi臋dzy jej uda i odnalaz艂 czu艂e miejsce. Pod Selene ugi臋艂y si臋 kolana.
- Potrzebne nam 艂贸偶ko. - Roze艣mia艂 si臋 gard艂owo podnieconym g艂osem. Zn贸w przej膮艂 inicjatyw臋. Zaprowadzi艂 j膮 do 艂贸偶ka, posadzi艂, po czym zostawi艂 j膮 i otworzy艂 szeroko wszystkie okna. Nast臋pnie w艂膮czy艂 wiatrak pod sufitem. Wr贸ci艂 do 艂贸偶ka i stan膮艂 nad ni膮.
- Zdejmij bluzk臋 i stanik - rozkaza艂 stanowczo.
Bezwolna pos艂usznie zsun臋艂a bluzk臋 i powiesi艂a w nogach 艂贸偶ka. Dr偶膮cymi r臋koma bezskutecznie pr贸bowa艂a rozpi膮膰 znajduj膮ce si臋 z przodu zapi臋cie stanika. Adrien ukl膮k艂 przed ni膮 i z 艂atwo艣ci膮 to zrobi艂, daj膮c dow贸d, 偶e ma pod tym wzgl臋dem spore do艣wiadczenie. Nast臋pnie przysun膮艂 si臋 do niej i musn膮艂 j臋zykiem jej sutek. Selene dozna艂a rozkosznego wstrz膮su. Poczu艂a wilgo膰 mi臋dzy udami. Wsta艂, podnosz膮c j膮 ze sob膮 do g贸ry, zsun膮艂 z niej sp贸dnic臋 i 艣ci膮gn膮艂 z 艂贸偶ka narzut臋.
- Po艂贸偶 si臋 na plecach.
Selene mia艂a na sobie jedynie majtki, kiedy on nadal by艂 w spodniach. Uzna艂a, 偶e jest to gra nie fair.
- A ty?
- Co ja?
- Nie rozbierzesz si臋?
- Teraz ty jeste艣 najwa偶niejsza.
Osun臋艂a si臋 na 艂贸偶ko, po艂o偶y艂a g艂ow臋 na poduszce i czeka艂a, zastanawiaj膮c si臋, co zamierza艂 dalej.
- Chc臋, 偶eby艣 patrzy艂a na to, co robi臋.
- Wola艂abym zamkn膮膰 oczy, 偶eby si臋 lepiej skupi膰.
- Je艣li tak wolisz.
Selene opu艣ci艂a powieki i poczu艂a na ustach poca艂unek. Po chwili jego wargi odnalaz艂y jej piersi. Wtedy sta艂o si臋 co艣 nieoczekiwanego. Wesz艂a w jego umys艂. Widzia艂a i czu艂a wszystko, co robi艂, czego do艣wiadcza艂. Patrzy艂a jego oczyma, zag艂臋bia艂a si臋 w tajne zakamarki jego erotycznych fantazji, ch艂on膮c jego podniecenie i ulegaj膮c swojemu.
- Wytrzymaj jeszcze.
- Nie wiem, czy dam rad臋.
- W takim razie b臋d臋 zmuszony zaprowadzi膰 ci臋 na szczyty rozkoszy jeszcze raz.
To by艂o jak sen. Po raz pierwszy w 偶yciu m臋偶czyzna pragn膮艂 doprowadzi膰 j膮 do spe艂nienia, nie my艣l膮c o w艂asnych potrzebach.
Bez ostrze偶enia 艣ci膮gn膮艂 z niej matki. Jego oczyma ujrza艂a, jak rozsuwa jej uda i odnajduje palcami czu艂e miejsce. Podda艂a si臋, przyjmuj膮c od niego cudowne zaspokojenie.
Adrien poca艂owa艂 j膮.
- Zamierzam ponownie zaprowadzi膰 ci臋 na szczyty. Zrobi臋 to ustami, kiedy stwierdz臋, 偶e jeste艣 gotowa. Chc臋 s艂ysze膰, jak krzyczysz - wyszepta艂. I to by艂o wszystko.
Selene zaj臋cza艂a 偶a艂o艣nie i przeci膮gle, zdziwiona brzmieniem w艂asnego g艂osu. Z trudem 艂apa艂a oddech. Adrien wzi膮艂 j膮 w ramiona i przytuli艂, obsypuj膮c jej usta i policzki delikatnymi poca艂unkami.
- Gdzie si臋 tego nauczy艂e艣? - spyta艂a, odzyskuj膮c g艂os.
- Przestudiowa艂em tajniki seksu tantrycznego. Zmodyfikowa艂em pewne elementy, eksperymentowa艂em i praktykowa艂em.
- Zapewne z wieloma partnerkami - stwierdzi艂a z niech臋ci膮.
- Tylko z kilkoma wybranymi.
- Mam sobie pochlebia膰?
- Oczywi艣cie. Jestem bardzo wybredny. Moim celem jest zadowoli膰 kobiet臋, a my dopiero rozpocz臋li艣my.
- Nie wiem, czy wytrzymam wi臋cej.
- Bez w膮tpienia. Teraz jednak powinna艣 zasn膮膰. Adrien wsta艂 z 艂贸偶ka i ruszy艂 do drzwi.
- To ju偶 wszystko? - Spojrza艂a na niego zdziwiona.
- Za ma艂o?
- S膮dzi艂am, 偶e... - przerwa艂a w p贸艂 zdania, nie wiedz膮c, jak doko艅czy膰.
- Ka偶dy mo偶e do艣wiadczy膰 spe艂nienia w przeci膮gu kilku minut, nie ka偶dy jednak potrafi pozna膰 cia艂o swojego partnera. Ja tego chc臋, zanim si臋 w pe艂ni z tob膮 po艂膮cz臋 - wyja艣ni艂, znikaj膮c za drzwiami.
ROZDZIA艁 SZ脫STY
Selene obudzi艂a si臋 nast臋pnego ranka zm臋czona, cho膰 przez ca艂膮 noc doskonale spa艂a. Od bardzo dawna nie czu艂a si臋 tak odpr臋偶ona. Nie dosta艂a co prawda wszystkiego, czego pragn臋艂a, ale na szcz臋艣cie czeka艂 j膮 kolejny stopie艅 wtajemniczenia, a w mi臋dzyczasie mia艂a sporo pracy.
Przeprowadzi艂a inwentaryzacj臋 mebli we wszystkich pokojach na pierwszym pi臋trze, zanotowa艂a r贸偶ne pomys艂y, kt贸re przysz艂y jej do g艂owy, i wykona艂a wst臋pne szkice. Zale偶a艂o jej, 偶eby zachowa膰 oryginalny charakter wn臋trz. Oznacza艂o to, 偶e b臋dzie musia艂a odwiedzi膰 pobliskie sklepy z antykami, aby uzupe艂ni膰 braki w umeblowaniu, je艣li nie znajdzie niczego ciekawego na strychu. Zdecydowa艂a, 偶e przeszuka go dok艂adnie w najbli偶szych dniach.
Oko艂o po艂udnia, kiedy zda艂a sobie spraw臋 z ogromu czekaj膮cych j膮 przy remoncie willi prac, zacz臋艂o jej si臋 kr臋ci膰 w g艂owie. Uzna艂a, 偶e cho膰 na chwil臋 musi si臋 wyrwa膰 z domu. Pojedzie do miasta, najpierw jednak zajrzy do Adriena, dlatego skierowa艂a kroki do jego biura.
- Wejd藕 - odpowiedzia艂 jej szorstki g艂os, kiedy zapuka艂a do gabinetu.
Otworzy艂a drzwi. Sta艂 odwr贸cony do niej ty艂em i wygl膮da艂 przez okno, przytrzymuj膮c d艂oni膮 odsuni臋t膮 zas艂on臋.
- Wybieram si臋 do miasta. Nie masz nic przeciwko temu?
Pu艣ci艂 zas艂on臋 i powoli odwr贸ci艂 si臋 do niej. Jego pomi臋ta bia艂a koszula wisia艂a na nim rozpi臋ta, ods艂aniaj膮c wspania艂y tors.
- Nie potrzebujesz do tego mojego pozwolenia. Spojrza艂a na z艂oty medalion na jego piersi.
- Pomy艣la艂am, 偶e mo偶e czego艣 ode mnie chcesz.
- Tak, ale od艂o偶ymy to na p贸藕niej - odpar艂, zerkaj膮c na ni膮 znacz膮co. Okr膮偶y艂 biurko i przysiad艂 na nim z przodu. - Chyba 偶e po wczorajszej nocy zmieni艂a艣 zdanie.
- Pozostaj臋 otwarta na wszelkie propozycje - mrukn臋艂a, grzebi膮c w torebce w poszukiwaniu kluczyk贸w od samochodu. - Potrzebujesz czego艣 z miasta?
- Mamy prezerwatywy?
- Je艣li chodzi o antykoncepcj臋, bior臋 pigu艂ki, ale je艣li my艣lisz o innych kwestiach...
- Pope艂ni艂em w 偶yciu wiele b艂臋d贸w, zawsze jednak dba艂em o bezpiecze艅stwo w czasie seksu. Mo偶esz by膰 pewna, 偶e ci臋 nie zara偶臋 偶adn膮 chorob膮. Nie zrobi艂bym ci tego.
- Ani ja. - Po pozbyciu si臋 Richarda upewnia艂a si臋, czy opr贸cz gorzkich wspomnie艅 nie zostawi艂 po sobie pami膮tki niewierno艣ci.
- Doskonale. Kiedy b臋d臋 si臋 z tob膮 kocha艂 do ko艅ca, nie chc臋 偶adnych ogranicze艅.
- Mi艂o wiedzie膰, 偶e mog臋 liczy膰 na wi臋cej, zanim si臋 zestarzej臋.
- Niecierpliwa z ciebie kokietka - u艣miechn膮艂 si臋, wstaj膮c.
- Id臋, 偶eby zd膮偶y膰 do domu przed zmrokiem. Podszed艂 do niej i pog艂aska艂 j膮 palcem po policzku.
- Chcesz szybko wr贸ci膰, 偶eby dosta膰 wi臋cej tego, co otrzyma艂a艣 zesz艂ej nocy
- My艣la艂am raczej o obiedzie - sk艂ama艂a.
- Bynajmniej. My艣la艂a艣 o seksie. O tym, jak ci臋 b臋d臋 dotyka艂. Wystarczy艂oby jedno moje s艂owo, a odda艂aby艣 mi si臋 tu na tym biurku.
- Chyba jednak zaczekam. - Zmarszczy艂a brwi. - B膮d藕 tak mi艂y i ogol si臋 na wiecz贸r.
- Oczywi艣cie. Nie chcia艂bym ci臋 podrapa膰.
- Mam bardzo wra偶liwe usta.
- Nie my艣la艂em o ustach. - U艣miechn膮艂 si臋 szelmowsko.
Nie zjawi艂 si臋 na obiedzie. Nie widzia艂a go od powrotu do domu. W艂膮czy艂a pralk臋, wysprz膮ta艂a kuchni臋, a nast臋pnie uda艂a si臋 do sypialni z nadziej膮, 偶e tam na ni膮 czeka. Kiedy si臋 okaza艂o, 偶e go nie ma, postanowi艂a wzi膮膰 szybki prysznic i przygotowa膰 si臋 do 艂贸偶ka, zanim zdecyduje, co dalej. Ubrana w r贸偶owy szlafrok si臋gaj膮cy ud, z zawini臋tymi w r臋cznik mokrymi w艂osami wysz艂a na korytarz, spotykaj膮c si臋 twarz膮 w twarz z pos膮giem demona. Mimo 偶e widywa艂a go codziennie, serce podskoczy艂o jej do gard艂a. By艂a ju偶 i tak wystarczaj膮co podenerwowana, 偶eby musie膰 jeszcze na niego patrze膰. 艢ci膮gn臋艂a r臋cznik z g艂owy i celnym rzutem zarzuci艂a go na rogi Gilesa, zas艂aniaj膮c wykrzywion膮 twarz. Niestety, 偶eby zakry膰 posta膰 nieszcz臋snej kobiety, musia艂aby u偶y膰 sporego prze艣cierad艂a. Wr贸ci艂a do pustej sypialni i rozczesa艂a w艂osy. Po kr贸tkiej chwili zastanowienia na艂o偶y艂a na usta b艂yszczyk i pomalowa艂a rz臋sy, na wszelki wypadek, gdyby Adrien si臋 zjawi艂. Teraz nale偶a艂o wdro偶y膰 w 偶ycie plan A, czyli p贸j艣膰 do jego biura. Pow臋drowa艂a boso przez korytarz, staraj膮c si臋 ignorowa膰 trzeszczenie pod艂ogi oraz panuj膮ce wok贸艂 ciemno艣ci.
Posta艂a przez chwil臋 przed gabinetem, a kiedy nikt nie odpowiedzia艂 na jej pukanie, przy艂o偶y艂a ucho do drzwi, nas艂uchuj膮c. Nacisn臋艂a klamk臋. Zamkni臋te. Zrezygnowana ruszy艂a w kierunku rotundy. Zatrzyma艂a si臋 przy schodach, spogl膮daj膮c w ciemn膮 czelu艣膰. Mo偶e Adrien kr膮偶y艂 gdzie艣 wok贸艂 domu jak niespokojne nocne stworzenie? Nie b臋dzie go szuka膰. Skierowa艂a si臋 do sypialni, po czym zerkn臋艂a na pos膮g. R臋cznik znikn膮艂. Albo Giles sam go z siebie zrzuci艂, albo Adrien go zdj膮艂, przechodz膮c.
Nale偶a艂o teraz uruchomi膰 plan B i sprawdzi膰, czy pan domu nie ukry艂 si臋 w swoim inner sanctum. Stan臋艂a przed uchylonymi drzwiami jego sypialni i zawo艂a艂a. Kiedy nie odpowiedzia艂, wesz艂a do 艣rodka. Dzi臋ki zamontowanemu w oknie klimatyzatorowi panowa艂 tu przyjemny ch艂贸d. Pok贸j by艂 znacznie wi臋kszy od jej sypialni i efektowniej urz膮dzony, co wcale jej nie zdziwi艂o. W ko艅cu nale偶a艂 do w艂a艣ciciela rezydencji. W rogu pomieszczenia, tu偶 przy drzwiach wychodz膮cych na werand臋, sta艂o stare poz艂acane 艂o偶e z niebieskim tapicerowanym wezg艂owiem we wzory. Na lewo znajdowa艂 si臋 wiktoria艅ski szezlong z orzechowego drzewa obity z艂otym adamaszkiem oraz dwa fotele w niebiesko-z艂ote pasy tworz膮ce k膮cik wypoczynkowy. Tu偶 obok sta艂a mosi臋偶na lampa pod艂ogowa. Selene zauwa偶y艂a w 艣cianie po prawej stronie p贸艂otwarte drzwi, prowadz膮ce zapewne do 艂azienki. Nie b臋dzie tam zagl膮da膰. Postoi tylko przez moment i pos艂ucha, czy nie dochodz膮 stamt膮d odg艂osy prysznica. Przesz艂a przez pok贸j. W 艂azience by艂o ciemno i nie dochodzi艂y z niej 偶adne d藕wi臋ki. Pozosta艂y dwie mo偶liwo艣ci: zaczeka na niego tu lub u siebie, pozostawiaj膮c jako zaproszenie otwarte drzwi na werand臋.
Pe艂na determinacji omiot艂a ostatnim spojrzeniem pok贸j, po czym odwr贸ci艂a si臋 do wyj艣cia, wpadaj膮c na silny m臋ski tors. Z bij膮cym sercem cofn臋艂a si臋 o krok. Przed ni膮 sta艂 Adrien w podkoszulku i d偶insach, 艣wie偶o ogolony, z mokrymi w艂osami. W r臋ku trzyma艂 jej r臋cznik.
- Zgubi艂a艣 co艣?
- Zastanawia艂am si臋, co si臋 z nim sta艂o. - Nagle poczu艂a si臋 g艂upio.
-My艣la艂em, 偶e zostawiasz dla mnie 艣lad, 偶ebym ci臋 szuka艂.
- Szczerze m贸wi膮c, mia艂am ju偶 do艣膰 spojrze艅 demona, wi臋c go przykry艂am.
- Chcia艂a艣 co艣 ode mnie?
- W poniedzia艂ek rano przyjedzie wykonawca oceni膰 zakres rob贸t - wymy艣li艂a wym贸wk臋.
- Dzi艣 jest dopiero pi膮tek.
- Ba艂am si臋, 偶e zapomn臋 ci przekaza膰.
- Raczej si臋 obawia艂a艣, 偶e nie przyjd臋 do ciebie dzisiejszej nocy.
- Jest p贸藕no, prze艂贸偶my to na kiedy indziej. - Wzruszy艂a ramionami.
Wymin臋艂a go, kieruj膮c si臋 do drzwi. Chwyci艂 j膮 za r臋ce i obr贸ci艂.
-Nie jest za p贸藕no na to, 偶eby艣 otrzyma艂a to, czego pragniesz.
- Niczego od ciebie nie potrzebuj臋 - sk艂ama艂a.
- Twoja decyzja. - Wsun膮艂 r臋ce za ko艂nierz jej szlafroka i zacz膮艂 kciukami masowa膰 kark. - Sta艂o si臋. Uzale偶ni艂a艣 si臋. Nie zaprzeczaj.
- Nie ma dla mnie znaczenia, czy chcesz to dalej ci膮gn膮膰, czy nie.
- Wszystko zale偶y od ciebie. - Obj膮艂 j膮 w talii i przyci膮gn膮艂 do siebie. - Teraz, kiedy wiesz, czego ci brakowa艂o, b臋dzie ci bez tego ci臋偶ko.
- Prze偶yj臋.
- Na pewno.
Selene by艂a pewna tylko jednego. Adrien samym spojrzeniem doprowadza艂 j膮 do szale艅stwa jak 偶aden inny m臋偶czyzna. Bez uprzedzenia wsun膮艂 d艂onie pod szlafrok i chwyci艂 j膮 za nagie po艣ladki.
- Jak na kogo艣, kto tego nie potrzebuje, jeste艣 wyj膮tkowo przygotowana.
- Nie zd膮偶y艂am si臋 ubra膰 po k膮pieli.
- Wcale nie zamierza艂a艣. - Poci膮gn膮艂 pasek, rozsuwaj膮c jej szlafrok. Cofn膮艂 si臋 o krok i zlustrowa艂 jej cia艂o uwa偶nym spojrzeniem. - Pozostaje tylko kwestia, co i gdzie b臋dziemy dzisiaj robi膰.
- Nie da艂am ci pozwolenia.
- W takim razie id藕. - Wskaza艂 gestem drzwi. - Do niczego ci臋 nie b臋d臋 zmusza艂.
- Skoro nie mam nic lepszego do roboty, mo偶emy sp臋dzi膰 razem troch臋 czasu - mrukn臋艂a niby od niechcenia.
- Tak te偶 s膮dzi艂em. - Pos艂a艂 jej triumfalny u艣miech. Wzi膮艂 j膮 za r臋ce i zaprowadzi艂 na szezlong. Sam usiad艂 naprzeciw niej na krze艣le, 艣ci膮gn膮艂 koszulk臋, kt贸r膮 odrzuci艂 za siebie. Po艂o偶y艂 d艂o艅 na swoim przyrodzeniu, na co Selene wstrzyma艂a oddech. Prowokowa艂 j膮, ale tym razem nie da mu si臋 wywin膮膰.
- Zdejmij spodnie. Zapewniam ci臋, 偶e nie zobacz臋 niczego, czego wcze艣niej nie widzia艂am.
- Nie b膮d藕 tego taka pewna.
- Jeste艣my troch臋 zadufani w sobie?
- To nie jest kwestia mojego ego. Chodzi tu raczej o twoje do艣wiadczenie. Przygl膮da艂a艣 si臋 tak naprawd臋 m臋偶czy藕nie? Wszystkim szczeg贸艂om budowy jego cia艂a?
Straci艂a dziewictwo po ciemku po jednej z prywatek, a potem wysz艂a za m臋偶czyzn臋, kt贸ry wola艂 to robi膰 bez 艣wiat艂a.
- Przyznaj臋, 偶e nie.
- W takim razie musisz si臋 jeszcze wiele nauczy膰.
- Zabierzmy si臋 wi臋c do dzie艂a - zaproponowa艂a entuzjastycznie.
- Jeszcze nie. - Podni贸s艂 si臋 z krzes艂a i stan膮艂 przed ni膮. - Wszystko w swoim czasie.
- Nie chc臋 czeka膰.
Rozchyli艂 jej szlafrok i zsun膮艂 z ramion.
- B臋dziemy si臋 posuwa膰 powoli, czy tego chcesz, czy nie. Oprzyj si臋 wygodnie. Wiesz, 偶e jeste艣 pi臋kna? - spyta艂.
- Nigdy si臋 nad tym nie zastanawia艂am. - Zawsze uwa偶a艂a, 偶e ma szpiczasty nos, zbyt cienkie w艂osy i szeroko osadzone oczy o nijakim odcieniu br膮zu.
- M贸wi艂 ci kiedy艣, 偶e jeste艣 pi臋kna?
- Nie rozumiem, czemu tak ci臋 interesuje m贸j by艂y m膮偶? - sapn臋艂a.
- Bo to przez niego nie potrafisz si臋 rozlu藕ni膰 i w pe艂ni bra膰.
- Zesz艂ej nocy a偶 za bardzo si臋 rozlu藕ni艂am.
-Nie ca艂kiem. Oczekuj臋 tego dzisiaj. Nie 偶ycz臋 sobie 偶adnego innego m臋偶czyzny w twojej g艂owie opr贸cz mnie.
- Za艂atwione.
- 艢wietnie. Wygl膮dasz wyj膮tkowo kusz膮co. Na szezlongu b臋dziemy mieli za ma艂o miejsca.
- Przenie艣my si臋 na 艂贸偶ko.
- S膮 te偶 inne mo偶liwo艣ci.
Najwyra藕niej Adrien mia艂 awersj臋 do 艂贸偶ek i do 艣wiat艂a, pomy艣la艂a, kiedy zgasi艂 jedyn膮 lamp臋 i wok贸艂 zapanowa艂y kompletne ciemno艣ci. Us艂ysza艂a, jak rozpina zamek i zsuwa spodnie. W tym momencie przesta艂a my艣le膰. Pali艂a si臋 z niecierpliwo艣ci. Widzia艂a jedynie zarys jego cia艂a.
- Wsta艅 - nakaza艂.
Wzi膮艂 jej d艂onie i po艂o偶y艂 na swoim torsie.
- Daj臋 ci szans臋 poznania cia艂a m臋偶czyzny.
- Przecie偶 ci臋 nie widz臋.
- Przypomnij sobie zesz艂膮 noc.
Oczywi艣cie mia艂a u偶y膰 do tego d艂oni. Dotkn臋艂a jego twarzy, nast臋pnie ust, pow臋drowa艂a ni偶ej na szyj臋, klatk臋 piersiow膮, napotka艂a wra偶liwe na pieszczoty sutki, zsun臋艂a si臋 ni偶ej i zatrzyma艂a.
- Zr贸b to.
Podniecona jego po偶膮daniem odnalaz艂a pobudzon膮 tward膮 m臋sko艣膰. Zbada艂a palcami d艂ugo艣膰 penisa, po czym wzi臋艂a go w d艂onie. Nie musia艂a pyta膰, co lubi ani gdzie s膮 jego wra偶liwe miejsca. Wystarczy艂o, 偶eby otworzy艂a umys艂 i wesz艂a w jego my艣li, a pozna艂a, czego pragn膮艂. Pie艣ci艂a go d艂ugimi p艂ynnymi ruchami, a偶 wyczu艂a, 偶e przestaje si臋 kontrolowa膰 i zbli偶a si臋 do kulminacji.
- Stop! - wybe艂kota艂. Wzi膮艂 j膮 w ramiona, po艂o偶y艂 na mi臋kkim orientalnym dywanie i zapali艂 艣wiat艂o. Chwyci艂 j膮 za d艂onie i unieruchomi艂 r臋ce za g艂ow膮. Przez chwil臋 przygl膮da艂 si臋, jak jej cia艂o dr偶y i p艂onie z po偶膮dania. Kiedy rozchyli艂 jej uda i ukl膮k艂 mi臋dzy nimi, Selene straci艂a g艂ow臋.
- Patrz, nie my艣l. - Zanurzy艂 twarz mi臋dzy jej udami i doprowadzi艂 j膮 do spe艂nienia. Gdy po raz drugi zala艂a j膮 fala rozkoszy, chcia艂a go b艂aga膰, 偶eby przesta艂, nie by艂a jednak w stanie wydoby膰 z siebie g艂osu. Adrien przywar艂 torsem do jej piersi i zacz膮艂 si臋 powoli rytmicznie porusza膰. Selene zach臋cona podsun臋艂a mu biodra. Wyczu艂a, jak walczy ze sob膮, jak trudno mu zachowa膰 kontrol臋 i jak bardzo pragnie zatopi膰 si臋 w niej. Niespodziewanie zsun膮艂 si臋 z niej i wsta艂. Odwr贸cony plecami wci膮gn膮艂 d偶insy.
- Na dzi艣 wystarczy. Jutro nast膮pi ci膮g dalszy.
- Cho膰 pragn臋, 偶eby艣 si臋 ze mn膮 kocha艂, odmawiasz?
- Nie tej nocy. - Poda艂 jej le偶膮cy na pod艂odze szlafrok.
- Jeste艣 masochist膮, czy chcesz mi pokaza膰, jaki jeste艣 twardy?
- Jestem cierpliwy. Zaczekam. Poza tym mam sporo pracy.
- Czego si臋 boisz? - wypali艂a, wychodz膮c.
- Niczego. - Zmarszczy艂 brwi.
- Boisz si臋, 偶e co艣 poczujesz. 呕e nas po艂膮czy co艣 wi臋cej ni偶 tylko seks. - Koniuszkiem palca przebieg艂a po wypuk艂o艣ci w jego d偶insach. - Pewnie tak jest.
Wtedy to zobaczy艂a - kolejny pokaz slajd贸w odzwierciedlaj膮cych jego my艣li. Jak przyciska j膮 do 艣ciany, zsuwa spodnie do kolan i wbija si臋 w ni膮, po czym natychmiast odgania fantazj臋.
- Sam zadecyduj臋, gdzie i kiedy b臋dziemy si臋 kochali. Nie musisz rozumie膰 dlaczego. Chc臋, 偶eby艣 czeka艂a. Po prostu uszanuj to.
Selene domy艣li艂a si臋, 偶e powodem takiego zachowania by艂a kobieta z jego przesz艂o艣ci o imieniu Chloe, kt贸ra nadal mia艂a nad nim w艂adz臋, cho膰 nie chcia艂 si臋 do tego przyzna膰.
Selene wr贸ci艂a do sypialni, uk艂adaj膮c plan. Przyrzek艂a sobie, 偶e pomo偶e Adrienowi pokona膰 l臋ki, stanie si臋 lekiem na jego problemy, usunie z jego drogi przeszkod臋, kt贸ra kaza艂a mu si臋 wycofa膰 z 偶ycia. Wierzy艂a, 偶e wszystko jest mo偶liwe, je艣li tylko jej nie odtr膮ci.
Adrien zamkn膮艂 si臋 w pokoju po drugiej stronie korytarza, 偶eby nie pobiec do Selene i nie doko艅czy膰 tego, co zacz膮艂. Musia艂 sobie przypomnie膰, dlaczego nie wolno mu si臋 anga偶owa膰. W ca艂ym domu nie by艂o do tego lepszego miejsca ni偶 to opuszczone ciemne pomieszczenie przypominaj膮ce grobowiec. Nie pozosta艂y tu 偶adne pami膮tki ani wspomnienia po Chloe. Podszed艂 do okna, przez kt贸re cz臋sto wygl膮da艂a, rozmy艣laj膮c o tym, czego nie mog艂a mie膰 z jego winy. Opad艂 na fotel w ciemno艣ci nocy dr臋czony fizycznym b贸lem niespe艂nionych pragnie艅. Zacz膮艂 analizowa膰 to, co mu wcze艣niej powiedzia艂a Selene.
Ogarn臋艂y go uzasadnione obawy. Czy偶by pani Winston mia艂a by膰 t膮, kt贸ra go zmusi do zmierzenia si臋 z upadkiem i otworzy wszystkie niezabli藕nione rany, kt贸re zn贸w zaczn膮 krwawi膰? Mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e by艂a kobiet膮, kt贸r膮 w normalnych warunkach w og贸le by si臋 nie zainteresowa艂. Zreszt膮 ich stosunki od samego pocz膮tku nie by艂y naturalne. Od razu zauwa偶y艂, 偶e by艂a niezwyk艂a w spos贸b, kt贸rego nie rozumia艂. Wiedzia艂 tylko, 偶e od kiedy po raz pierwszy j膮 ujrza艂, co艣 niewyt艂umaczalnego go do niej ci膮gn臋艂o.
Zdawa艂 sobie te偶 spraw臋 z ryzyka, na kt贸re w 偶adnym wypadku nie m贸g艂 sobie pozwoli膰. Dotykaj膮c jej po raz pierwszy, wkroczy艂 na niebezpieczn膮 drog臋, z kt贸rej powinien zej艣膰, zanim stanie si臋 co艣, czego oboje po偶a艂uj膮.
ROZDZIA艁 SI脫DMY
Nast臋pnego ranka Selene, zamiast si臋 przejmowa膰 Adrienem, postanowi艂a zabra膰 si臋 do pracy. Zdecydowa艂a, 偶e zacznie od przeszukania strychu znajduj膮cego si臋 na trzeciej kondygnacji. Przesz艂a obok gabinetu Morrella, obrzucaj膮c przelotnie spojrzeniem zamkni臋te drzwi, i skierowa艂a si臋 na prawo w poszukiwaniu wej艣cia na poddasze. Dosz艂a do wniosku, 偶e ubieg艂ej nocy by艂a zbyt 艂atwa. Zbyt uleg艂a. Najwy偶szy czas przej膮膰 kontrol臋.
Otworzy艂a drzwi na poddasze, za kt贸rymi znajdowa艂a si臋 stroma klatka schodowa. Przekr臋ci艂a w艂膮cznik 艣wiat艂a zapalaj膮cy jedn膮 偶ar贸wk臋 wisz膮c膮 tu偶 nad jej g艂ow膮. Ruszy艂a powoli na g贸r臋. Z ka偶dym krokiem ogarnia艂y j膮 coraz gorsze przeczucia. Skarci艂a si臋 w my艣lach, dochodz膮c do wniosku, 偶e jest przewra偶liwiona, i sz艂a dzielnie dalej, zastanawiaj膮c si臋, co zastanie na strychu. Oby tylko nie by艂o myszy i paj膮k贸w. I zab艂膮kanych duch贸w.
Otworzy艂a kolejne drzwi i znalaz艂a si臋 w ogromnym pomieszczeniu stanowi膮cym jedn膮 otwart膮 przestrze艅 rozci膮gaj膮c膮 si臋 nad ca艂ym domem. Przez trzy lukarny s膮czy艂y si臋 do wn臋trza promienie s艂oneczne, mimo to panowa艂a tu mroczna, pos臋pna atmosfera. Skrzypia艂a zniszczona, zakurzona, drewniana pod艂oga, a we wszystkich k膮tach wisia艂y paj臋czyny. Przy jednym z okien le偶a艂a sterta rozrzuconych bez艂adnie desek, kt贸ra natychmiast przyci膮gn臋艂a jej uwag臋. Gdy podesz艂a bli偶ej, odkry艂a, 偶e to po艂amane krzes艂a i sto艂y wygl膮daj膮ce, jakby je kto艣 por膮ba艂. Kto艣, kto zapewne nie lubi艂 tych mebli lub chcia艂 wy艂adowa膰 z艂o艣膰 na antykach. Ogarn臋艂y j膮 z艂e przeczucia. Po plecach przesz艂y jej ciarki. Z ulg膮 zostawi艂a zdezelowane meble i zaj臋艂a si臋 dwoma kartonami znajduj膮cymi si臋 w drugim ko艅cu pomieszczenia. Okaza艂o si臋, 偶e natrafi艂a na prawdziw膮 偶y艂臋 z艂ota. Odnalaz艂a wspania艂膮 chi艅sk膮 porcelan臋 i stare szk艂a. Wszystko to owini臋te by艂o w bia艂y materia艂.
Po dok艂adnym przejrzeniu i posegregowaniu zawarto艣ci pude艂 Selene zesz艂a z poddasza i skierowa艂a si臋 do pomieszczenia, kt贸re Ella okre艣li艂a jako pok贸j dziecinny. Szcz臋艣liwe miejsce, pomy艣la艂a z nadziej膮.
Otworzy艂a drzwi i znalaz艂a si臋 w przestronnym wn臋trzu o 艣cianach pomalowanych na jasno偶贸艂ty kolor. Przez otwarte okiennice wpada艂y do 艣rodka weso艂e promienie s艂oneczne, rzucaj膮c na 艣ciany jasne blaski. W powietrzu unosi艂y si臋 drobinki kurzu przypominaj膮ce miniaturowe p艂atki 艣niegu. W rogu pokoju sta艂y niewielka ko艂yska i fotel na biegunach wygl膮daj膮ce na nieu偶ywane. Kiedy si臋 zbli偶y艂a i pchn臋艂a delikatnie ko艂ysk臋, ogarn臋艂o j膮 uczucie smutku. By膰 mo偶e w tym pokoju r贸wnie偶 rozegra艂a si臋 tragedia. Nawet nie chcia艂a my艣le膰, 偶e uczestniczy艂o w niej dziecko. Dzwonek telefonu przywr贸ci艂 Selene do tera藕niejszo艣ci. Wyci膮gn臋艂a kom贸rk臋 z kieszeni i rzuci艂a przygn臋bionym g艂osem:
-Halo?
- Cze艣膰, tu Abby. Jeste艣 zaj臋ta?
- Nie. Wiesz, w艂a艣nie o tobie my艣la艂am. Znalaz艂am star膮 chi艅sk膮 porcelan臋. Chcia艂abym, 偶eby艣 rzuci艂a na ni膮 okiem.
- Nie b臋dzie mnie w mie艣cie do ko艅ca tygodnia, ale potem mo偶esz wpa艣膰. Dzwoni臋 do ciebie, poniewa偶 znalaz艂am kogo艣, kto m贸g艂by ci pom贸c w poznaniu historii rezydencji.
- Kto to? - spyta艂a rado艣nie.
- Nazywa si臋 Jeb Gutherie. Mieszka w domu opieki Briar Oaks w Baton Rouge. Nie wiem dok艂adnie, gdzie to jest, ale na pewno znajdziesz bez trudu.
- Dzi臋kuj臋. Co ja bym bez ciebie zrobi艂a.
- Nie ma sprawy. A jak id膮 prace?
- Powoli, ale do przodu.
- Widzia艂a艣 jakie艣 duchy?
Tylko w snach, pomy艣la艂a. Szczeg贸lnie zesz艂ej nocy. Ujrza艂a twarz Grace, a potem nieznajom膮 kobiet臋 o ciemnych w艂osach i przenikliwych niebieskich oczach. Dwa razy budzi艂a si臋 sparali偶owana l臋kiem, po czym zn贸w zapada艂a w niespokojny sen.
-Nie, ale daj膮 mi si臋 we znaki przyprawiaj膮ce o g臋si膮 sk贸rk臋 odg艂osy domu.
- Daj mi zna膰, gdyby co艣 si臋 zmieni艂o. Powodzenia.
Podekscytowana perspektyw膮 odkrycia tajemnicy plantacji wysz艂a z domu i ruszy艂a do samochodu, nie 偶egnaj膮c si臋 z Adrienem. W ko艅cu nie potrzebowa艂a jego pozwolenia i nie zamierza艂a o nie prosi膰. Dobrze mu zrobi, je艣li si臋 o ni膮 pomartwi.
Adrien sta艂 w oknie i obserwowa艂, jak Selene odje偶d偶a, zastanawiaj膮c si臋, dok膮d si臋 wybiera. Mo偶e wraca do Georgii? Raczej nie, nie mia艂a ze sob膮 walizki. S艂ysza艂 wcze艣niej jej kroki na korytarzu, wyjrza艂 wi臋c z pokoju i zobaczy艂, 偶e wchodzi na strych. Wiedzia艂, co tam znalaz艂a - dowody jego ataku furii. Na szcz臋艣cie nie by艂o szansy, 偶eby si臋 domy艣li艂a, 偶e to on zniszczy艂 meble. Ani dlaczego wy艂adowa艂 swoj膮 z艂o艣膰 na kilku bezcennych antykach. A on nie zamierza艂 jej o tym opowiada膰.
Nie planowa艂 r贸wnie偶 sp臋dzi膰 z ni膮 dzisiejszej nocy. Potrzebowa艂 czasu, 偶eby si臋 zastanowi膰 na kolejnym krokiem. Jak daleko si臋 posun膮膰, zanim zerwie ich zwi膮zek. Stworzenie mi臋dzy nimi dystansu b臋dzie rozs膮dnym posuni臋ciem.
Godzin臋 p贸藕niej Selene zatrzyma艂a si臋 na parkingu przed du偶ym o艣rodkiem opieki spo艂ecznej na p贸艂nocnych obrze偶ach Baton Rouge. Wesz艂a do holu, gdzie natychmiast zaj臋艂a si臋 ni膮 siedz膮ca w recepcji m艂oda kobieta.
- Witamy w Briar Oaks. W czym mog臋 pom贸c?
- Szukam pana Jeba Gutherie.
- Czy pan Gutherie spodziewa si臋 pani? - Recepcjonistka obrzuci艂a j膮 podejrzliwym spojrzeniem.
- Niezupe艂nie. Chcia艂abym uzyska膰 od niego kilka informacji. Prosz臋 mu powiedzie膰, 偶e interesuj臋 si臋 histori膮 plantacji w St. Edwards.
Kobieta westchn臋艂a i poda艂a Selene podk艂adk臋 do pisania.
- Prosz臋 tu zaczeka膰 i wype艂ni膰 to, a ja tymczasem p贸jd臋 go poszuka膰.
Selene wpisa艂a imi臋 i nazwisko, niespokojnie czekaj膮c na recepcjonistk臋, kt贸ra wr贸ci艂a po kr贸tkiej chwili.
- Spotka si臋 z pani膮 - poinformowa艂a. - Musz臋 pani膮 jednak uprzedzi膰, 偶e Jeb 艂atwo si臋 m臋czy i zapada w drzemk臋. Za dwadzie艣cia minut ma si臋 zjawi膰 na lunchu w jadalni.
- Nie b臋d臋 go zatrzymywa膰 - obieca艂a.
Kobieta zaprowadzi艂a Selene do obszernego atrium, gdzie po prawej stronie znajdowa艂a si臋 jadalnia na wolnym powietrzu, a po lewej biura. Przesz艂y dalej i zatrzyma艂y si臋 przed ma艂ym pomieszczeniem.
- Pok贸j gier. Je艣li chce pani porozmawia膰 z nim na osobno艣ci, mo偶ecie zaj膮膰 salk臋 konferencyjn膮 obok.
Selene zlustrowa艂a uwa偶nie grupk臋 starszych pan贸w graj膮cych w karty przy okr膮g艂ym stole.
- Kt贸ry to pan Gutherie?
- Ten siedz膮cy na ko艅cu sto艂u twarz膮 do nas. Wskazany m臋偶czyzna siedzia艂 na w贸zku inwalidzkim.
Mia艂 g臋ste siwe w艂osy, kt贸re silnie kontrastowa艂y z kawow膮 sk贸r膮. Ubrany by艂 w br膮zowy garnitur, a na jego szczup艂ej twarzy odcisn臋艂o si臋 pi臋tno up艂ywaj膮cego czasu.
- Ten z muszk膮?
- Tak. Powodzenia.
Selene wesz艂a do pokoju i chrz膮kn臋艂a.
- Pan Gutherie?
M臋偶czyzna podni贸s艂 spojrzenie znad kart. W jego jasnobr膮zowych oczach dostrzeg艂a figlarne iskierki.
- Patrzcie panowie! Mam go艣cia, i to jakiego 艂adniutkiego. Wszystkie spojrzenie zwr贸ci艂y si臋 na ni膮 i gracze wymamrotali uprzejme powitania.
- Panowie, czy mogliby艣cie da膰 nam troch臋 prywatno艣ci? Doko艅czymy gr臋 po lunchu - powiedzia艂 wyra藕nym wyrafinowanym g艂osem z po艂udniowym akcentem.
M臋偶czy藕ni wstali i wyszli, 偶egnaj膮c si臋. Kiedy znikn臋li za drzwiami, Selene podesz艂a do stolika.
- Dzi臋kuj臋, 偶e zechcia艂 si臋 pan ze mn膮 spotka膰.
- M贸w do mnie Jeb - zaproponowa艂 i wyci膮gn膮艂 d艂o艅. - Wybacz, 偶e nie wstaj臋, ale nogi odm贸wi艂y mi pos艂usze艅stwa, za to umys艂 mam nadal ostry jak brzytwa.
- Chcia艂abym si臋 czego艣 dowiedzie膰 o Willi P贸艂nocy.
- Raczej Willi Wschodz膮cego S艂o艅ca. Przynajmniej kiedy艣 tak by艂a nazywana.
- Nie wiedzia艂am. W og贸le nie znam historii plantacji, dlatego tu przyjecha艂am. Nadzoruj臋 remont rezydencji. Powiedziano mi, 偶e mo偶esz co艣 wiedzie膰 o poprzednich w艂a艣cicielach. W szczeg贸lno艣ci interesuje mnie kobieta o imieniu Grace. Jej portret wisi na 艣cianie w rotundzie.
- Ach, panna Grace. Mieszka艂a na plantacji dawno temu i zmar艂a, zanim si臋 urodzi艂em. M贸j ojciec zawsze dobrze o niej m贸wi艂. Dorastali razem i po wojnie nawet si臋 przyja藕nili.
- Kt贸rej wojnie?
- Secesyjnej. - Zarechota艂.
Selene nie mog艂a ukry膰 zdziwienia.
- Mog臋 zapyta膰, ile masz lat?
- W maju sko艅czy艂em sto - odpar艂 z dum膮. - Panna Grace by艂a moj膮 ciotk膮.
- Twoja matka i Grace by艂y siostrami? - zdumia艂a si臋 ponownie.
- Nie, m贸j ojciec by艂 jej przyrodnim bratem. Ich ojcem by艂 ten bezduszny dra艅 Stanton Gutherie. Mieszka艂 na plantacji granicz膮cej z Will膮 Wschodz膮cego S艂o艅ca. Uwa偶a艂 si臋 za w艂a艣ciciela wszystkiego i wszystkich, r贸wnie偶 robotnik贸w. Moja babka Effie, wcze艣nie osierocona, bo jej rodzice zgin臋li zaraz po wojnie, by艂a jego niewolnic膮. Nie mia艂a si臋 gdzie podzia膰, wi臋c zosta艂a na plantacji Guthieriego. Kiedy mia艂a zaledwie pi臋tna艣cie lat, Stanton zrobi艂 jej dziecko, kt贸rym by艂 m贸j ojciec.
- Jak dosz艂o do tego, 偶e Grace zamieszka艂a w willi?
- Panna Grace by艂a tak czysta jak jej ojciec z艂y. To opinia mojej babki. Zakocha艂a si臋 w Zeke'u Cormierze, w艂a艣cicielu Willi Wschodz膮cego S艂o艅ca, cz艂owieku, kt贸rego Stanton nienawidzi艂. Przeciwstawi艂a si臋 ojcu i wbrew jego woli wysz艂a za m膮偶 za ukochanego.
- Twoja babka zosta艂a ze Stantonem?
- Na szcz臋艣cie nie. Grace po wyj艣ciu za m膮偶 zabra艂a j膮 i mojego ojca do siebie.
Nast臋pnie Jeb opowiedzia艂, jak po dw贸ch latach ma艂偶e艅stwa Grace zasz艂a w ci膮偶臋. W domu nasta艂y rado艣膰 i szcz臋艣cie. Wszystko si臋 jednak sko艅czy艂o, kiedy na kilka tygodni przed porodem rozchorowa艂a si臋 na malari臋 i umar艂a, a razem z ni膮 nienarodzony syn.
- Pan Zeke zupe艂nie oszala艂. Pomalowa艂 dom na czarno. Nie pozwoli艂 mojej babce uprz膮tn膮膰 rzeczy z pokoju dziecinnego.
- To straszne - westchn臋艂a ci臋偶ko.
- Potem by艂o tylko gorzej. Pan Zeke zacz膮艂 nadu偶ywa膰 alkoholu, a偶 w ko艅cu zapi艂 si臋 na 艣mier膰. Babka stara艂a si臋 mu pom贸c, ale nie da艂 jej szansy. Zostawi艂 jej w spadku dom. Kiedy dorasta艂em, sp臋dza艂em wakacje na plantacji. Z tym miejscem wi膮偶e si臋 dla mnie wiele mi艂ych wspomnie艅. W zagajniku, w zachodniej cz臋艣ci posesji ojciec wybudowa艂 dla mnie domek na drzewie. Ciekawe, czy jeszcze tam jest? - Potar艂 d艂oni膮 podbr贸dek i zamy艣li艂 si臋. Selene postanowi艂a, 偶e to sprawdzi.
- A babka?
- Zmar艂a w domu spokojnej staro艣ci w latach sze艣膰dziesi膮tych. By艂em w艂a艣cicielem domu a偶 do momentu, kiedy Giles Morrell kupi艂 go na publicznej licytacji, nie by艂em bowiem w stanie sp艂aci膰 zad艂u偶enia. Od tego czasu tam nie zagl膮da艂em.
- Nie chcia艂by艣 go teraz ogl膮da膰. Jest w op艂akanym stanie. Mam jednak nadziej臋, 偶e to si臋 wkr贸tce zmieni.
- 呕ycz臋 ci powodzenia.
- Bardzo dzi臋kuj臋. Nie wiem, co odpowiedzie膰. - Wzi臋艂a jego d艂o艅 w swoje r臋ce.
- B膮d藕 dobra dla domu, szanuj go. Przywr贸膰 w nim rado艣膰. - Poklepa艂 j膮 po d艂oni.
Tak bardzo chcia艂aby mu to obieca膰. Niestety w willi, podobnie jak w sercu Adriena, mieszka艂 smutek. Nie zna艂a jego przyczyn, ale mia艂a nadziej臋, 偶e w ko艅cu je odkryje.
Pozosta艂o jeszcze jedno pytanie, kt贸re chcia艂a zada膰 Jebowi, chocia偶 wydawa艂o jej si臋, 偶e zabrzmi g艂upio.
- Czy babka opowiada艂a ci kiedy艣, 偶e widzia艂a w domu duchy?
- Przysi臋ga艂a, 偶e wielokrotnie rozmawia艂a z Zekiem po jego 艣mierci, a偶 w ko艅cu nakaza艂a mu odej艣膰 w kierunku 艣wiat艂a i odnale藕膰 pann臋 Grace. Podobno potem ju偶 go wi臋cej nie widzia艂a. Niekt贸rzy uwa偶ali, 偶e oszala艂a, ale ja jej wierzy艂em.
- Dla mnie nie ma w tym nic niedorzecznego. Spojrza艂 na ni膮 pytaj膮co.
- Wi臋kszo艣膰 ludzi nie wierzy, 偶e mo偶na rozmawia膰 ze zmar艂ymi.
- Nie nale偶臋 do wi臋kszo艣ci.
- Poniewa偶 sama posiadasz t臋 zdolno艣膰.
- Ja... - Nie mog艂a go ok艂ama膰. - Nie rozmawiam z duchami. Powiedzmy, 偶e miewam przeczucia.
- Panno Selene, jako antropolog kultury zwiedzi艂em ca艂y 艣wiat. Widzia艂em wiele rzeczy, kt贸rych nie da si臋 wyja艣ni膰. Niekt贸re z nich by艂y przera偶aj膮ce, inne niezwyk艂e. Wiem te偶, jak okrutni potrafi膮 by膰 ludzie. Pozna艂em znaczenie s艂owa „czarnuch". Nauczy艂em si臋, 偶e inno艣膰 to dar bycia wyj膮tkowym. Powinni艣my by膰 dumni z naszej inno艣ci. -U艣cisn膮艂 jej d艂o艅.
- Tyle 偶e to trudne - odpar艂a, spuszczaj膮c wzrok na ich z艂膮czone r臋ce.
- Pewnego dnia spotkasz kogo艣, kto ci臋 zrozumie i zaakceptuje. M臋偶czyzn臋. Je艣li ju偶 go nie odnalaz艂a艣.
W drzwiach pojawi艂a si臋 g艂owa recepcjonistki.
- Czas na lunch, panie Gutherie. Selene wsta艂a i poda艂a Jebowi r臋k臋.
- Gdy tylko uporz膮dkuj臋 plantacj臋, z rado艣ci膮 zaprosz臋 ci臋 w odwiedziny. Na dzie艅 lub dwa. Przyjad臋 po ciebie i potem ci臋 odwioz臋.
Jeb spojrza艂 na ni膮 z u艣miechem.
- Pospiesz si臋, bo jak si臋 b臋dziesz oci膮ga膰, mo偶esz nie zd膮偶y膰, a ja b臋d臋 ju偶 pod ziemi膮.
- Mam przeczucie, 偶e jeszcze d艂ugo z nami pozostaniesz. - Roze艣mia艂a si臋 lekko.
- Panno Selene, pogrzeba艂em dwie 偶ony i dw贸ch syn贸w. Jestem gotowy odej艣膰, kiedy Pan mnie wezwie. Perspektywa ujrzenia Willi Wschodz膮cego S艂o艅ca jest jednak na tyle kusz膮ca, 偶e kiedy przyjdzie po mnie 艢wi臋ty Piotr, powiem mu, 偶e musi jeszcze zaczeka膰.
- Koniecznie tak zr贸b. - Selene z czu艂o艣ci膮 u艣cisn臋艂a niezwyk艂ego staruszka i skierowa艂a si臋 do drzwi.
- Jeszcze jedno - us艂ysza艂a za sob膮 jego g艂os i odwr贸ci艂a si臋.
- Tak?
- Czas p艂ynie szybko i pewnego dnia zdajemy sobie spraw臋, 偶e byli艣my 艣wiadkami tego, jak odszed艂 jeden i przyszed艂 nast臋pny wiek. Dlatego lepiej nie lekcewa偶y膰 przeznaczenia.
- B臋d臋 pami臋ta膰 - obieca艂a i wysz艂a z u艣miechem na ustach.
- Gdzie ty si臋 podziewa艂a艣?
Selene ustawi艂a torby na blacie kuchennym zdziwiona, 偶e Adrien przyszed艂 j膮 przywita膰. Wygl膮da艂 na zdenerwowanego, a w znoszonych d偶insach i w bia艂ej koszulce - jak zwykle bardzo seksownie.
- Mia艂am do za艂atwienia kilka spraw - o艣wiadczy艂a, wypakowuj膮c zakupy.
- Powinna艣 mi powiedzie膰, 偶e wychodzisz.
Wsun臋艂a jogurty i butelk臋 z sokiem pomara艅czowym do lod贸wki, odwr贸ci艂a si臋 i biodrem zamkn臋艂a drzwiczki.
- Ostatnio m贸wi艂e艣, 偶e nie potrzebuj臋 twojego pozwolenia, 偶eby wyj艣膰 z domu.
Spojrza艂 na zegarek.
- Dochodzi dziewi膮ta.
- Nie wiedzia艂am, 偶e obowi膮zuje mnie godzina policyjna.
- Jak na kogo艣, kto sp臋dzi艂 dzie艅 w sklepach, nie kupi艂a艣 zbyt du偶o.
- By艂am nie tylko na zakupach. Spotka艂am si臋 r贸wnie偶 z m臋偶czyzn膮, kt贸ry by艂 w艂a艣cicielem tego domu, zanim kupi艂 go tw贸j dziadek.
- Jak go odnalaz艂a艣? - spyta艂 bez wi臋kszego zainteresowania.
- Przez znajomego. By艂 bardzo mi艂y i uczynny.
- Kto? Poprzedni w艂a艣ciciel czy znajomy? Adrien by艂 zazdrosny i Selene by艂a zachwycona.
- Obaj. Dawny w艂a艣ciciel nazywa si臋 Jeb Gutherie. Wizyta u niego by艂a przemi艂a.
- Gdzie si臋 spotkali艣cie? - dr膮偶y艂 podejrzliwie.
Mog艂a dalej ci膮gn膮膰 gr臋 lub powiedzie膰 prawd臋 i sko艅czy膰 temat.
- W domu opieki w Baton Rouge, gdzie mieszka. Je艣li Adrienowi ul偶y艂o, nie okaza艂 tego.
- Sp臋dzi艂a艣 z nim p贸艂 dnia?
Wi臋kszo艣膰 dnia sp臋dzi艂a w bibliotece miejskiej, pij膮c cappuccino i czytaj膮c poradnik seksualny. Dokona艂a r贸wnie偶 zakupu, kt贸ry p贸藕niej wieczorem mo偶e si臋 okaza膰 przydany.
- By艂am u niego nieca艂膮 godzin臋, ale uda艂o mi si臋 pozna膰 histori臋 naszych tajemniczych kochank贸w. Opowiedzia艂...
- Oszcz臋d藕 mi tego.
- W porz膮dku. - Wzruszy艂a ramionami. Otworzy艂a szafk臋 i zacz臋艂a wk艂ada膰 do niej nabyte zapasy.
- Zatrzymywa艂a艣 si臋 gdzie艣 po drodze?
Jego przes艂uchanie stawa艂o si臋 powoli m臋cz膮ce.
- Wst膮pi艂am co艣 przek膮si膰. A, i zatrzyma艂am si臋 w barze dla motocyklist贸w zabawi膰 si臋 z miejscowymi. Zrobi艂am sobie nawet 艂adny tatua偶 na pupie. Bezradna brzoskwinka z Georgii. Chcesz zobaczy膰? - zaproponowa艂a, odwracaj膮c si臋 od szafki i posy艂aj膮c mu u艣miech.
- Ciesz臋 si臋, 偶e tak ci臋 to 艣mieszy. Dla mnie nie ma w tym nic zabawnego - warkn膮艂 z kamienn膮 twarz膮. -Mog艂o ci si臋 co艣 z艂ego przytrafi膰 samej w nocy na bocznych drogach.
- Och, prosz臋! - Zmru偶y艂a oczy. - Jecha艂am tu sama z Georgii przez dziewi臋膰 godzin. - Opar艂a si臋 o blat sto艂u i rzuci艂a zalotnie: - T臋skni艂e艣 za mn膮?
Kiedy nie odpowiedzia艂, podesz艂a do niego, zarzuci艂a mu ramiona na szyj臋 i poca艂owa艂a w usta. Na pocz膮tku nie odpowiedzia艂, ale po kr贸tkiej zach臋cie odda艂 poca艂unek. Przyj臋艂a z zadowoleniem spontaniczn膮 reakcj臋 jego m臋sko艣ci, cudowne pieszczoty jego warg i d艂oni, kt贸re zaw臋drowa艂y na jej po艣ladki.
Pozwoli艂a, 偶eby chwila rozkoszy trwa艂a jeszcze przez moment, po czym oderwa艂a si臋 od niego i wr贸ci艂a do sto艂u.
- No to mam odpowied藕 na moje pytanie. T臋skni艂e艣.
Adrien wbi艂 spojrzenie w Selene. Bez s艂贸w wiedzia艂a, czego teraz pragn膮艂.
- Id臋 do 艂贸偶ka - burkn膮艂.
Selene odczeka艂a, a偶 zniknie na g贸rze, wzi臋艂a plastikow膮 torebk臋 z butiku i podrepta艂a cicho do swojego pokoju, gasz膮c za sob膮 艣wiat艂a na dole. Oswoi艂a si臋 ju偶 z ciemno艣ciami, cho膰 nadal ba艂a si臋 odg艂os贸w domu. Zatrzyma艂a si臋 na g贸rze i spojrza艂a w g艂膮b mrocznego korytarza, z kt贸rego wchodzi艂o si臋 do pokoju dziecinnego. Ogarn膮艂 j膮 g艂臋boki smutek.
Otrz膮sn臋艂a si臋 z przygn臋bienia i unikaj膮c stalowego spojrzenia demona, przesz艂a przez korytarz. Wzi臋艂a szybki prysznic, wr贸ci艂a do sypialni i wyci膮gn臋艂a z torebki nowy peniuar. Prosty, przypominaj膮cy w kroju koszulk臋, z purpurowego at艂asu, w odcieniu ulubionych r贸偶 jej matki. W艂o偶y艂a frywolny str贸j i po艂o偶y艂a si臋 na 艂贸偶ku. Wcze艣niej, po po艂udniu, sp臋dzi艂a dwie godziny w bibliotece, studiuj膮c filozofi臋 seksu tantrycznego. Odkry艂a, czego brakowa艂o w zmodyfikowanej metodzie Adriena - o艣wiecenia i czystej mi艂o艣ci. 呕eby osi膮gn膮膰 pe艂ni臋, nale偶a艂o si臋 otworzy膰 fizycznie i psychicznie. Adrien pomin膮艂 oddanie emocjonalne.
Us艂ysza艂a odg艂os otwieranych drzwi na werand臋 i uspokoi艂a si臋. Przyszed艂 moment na kolejny ruch. Zamierza艂a mu pokaza膰, 偶e jej cierpliwo艣膰 si臋 sko艅czy艂a. Zamierza艂a urzeczywistni膰 jego fantazje.
Adrien siedzia艂 na wiklinowej sofie na werandzie. Gdy Selene do niego wysz艂a, od razu si臋 domy艣li艂, co planuje. W 艣wietle ksi臋偶yca dostrzeg艂, 偶e ubrana jest w purpur臋 symbolizuj膮c膮 uwodzenie. Na jej twarzy malowa艂 si臋 wyraz determinacji. Jasna sk贸ra kontrastowa艂a z barw膮 letniego nocnego nieba, a z艂ote w艂osy opada艂y lokami na ramiona, tworz膮c aureol臋. Anio艂 zdecydowany uwie艣膰 diab艂a.
Dawniej nie odmawia艂 sobie seksu z chc膮c膮 mu si臋 odda膰 kobiet膮. Od kiedy pozna艂 uroki rozkoszy cielesnych, nie zwyk艂 偶y膰 w celibacie. Nigdy wcze艣niej nie zna艂 te偶 takiej kobiety jak Selene. Podziwia艂 jej poczucie humoru i pi臋kne cia艂o. Docenia艂 jej wewn臋trzn膮 si艂臋. Szanowa艂 jej up贸r... ale nie teraz.
Tak jak si臋 spodziewa艂, przysz艂a pozbawi膰 go samokontroli, roztopi膰 uczuciow膮 zbroj臋, sprawdzi膰 go. Igra艂a z nim, od kiedy wr贸ci艂a wieczorem do domu. A on da艂 plam臋. Nie potrafi艂 ukry膰 zazdro艣ci. Nie powinno go interesowa膰, z kim si臋 spotyka ani co robi. Prawda jednak by艂a inna.
Podesz艂a do niego z wrodzon膮 gracj膮. Wbi艂 palce w por臋cze sofy, jakby si臋 chcia艂 chwyci膰 ostatniej deski ratunku, broni膮c si臋 przed pu艂apk膮, jak膮 zgotowa艂o mu jego w艂asne cia艂o.
Nie r贸b mi tego...
- Chc臋 to zrobi膰 - powiedzia艂a, jakby us艂ysza艂a jego my艣li. - Musz臋 to zrobi膰.
We wn臋trzu Adriena wybuch艂 po偶ar. Selene pochyli艂a si臋 nad nim i pog艂adzi艂a po torsie, przesuwaj膮c d艂o艅 w d贸艂 brzucha i z powrotem do g贸ry.
- Nie b臋dzie ci to dzi艣 potrzebne - wyszepta艂a, zdejmuj膮c mu z szyi medalion i odk艂adaj膮c obok, symbolicznie uwalniaj膮c go od str贸偶a uczu膰.
Nie zaprotestowa艂, kiedy rozpi臋艂a mu guzik i rozsun臋艂a rozporek. Nie odezwa艂 si臋, kiedy zsun臋艂a mu spodnie i slipy. Wsta艂a i wyprostowa艂a si臋, przygl膮daj膮c mu si臋. Na jej oczach jego m臋sko艣膰 nabrzmia艂a, 艂akn膮c zaspokojenia.
W interesach Adrien by艂 sprytny, bezwzgl臋dny i nieust臋pliwy. W pe艂ni kontrolowa艂 swoje 偶ycie, przynajmniej w tych aspektach, kt贸re zale偶a艂y tylko od niego. Zawsze musia艂 mie膰 w艂adz臋. Kiedy Selene ukl臋k艂a przed nim, zrozumia艂, 偶e nie b臋dzie mia艂 ju偶 偶adnej kontroli nad tym, co si臋 zaraz wydarzy. Jej pieszczoty odebra艂y mu dusz臋 i si艂臋 woli. Je艣li teraz jej nie powstrzyma, utonie.
Selene, 艣wiadoma jego podniecenia, przerwa艂a na moment, daj膮c mu chwil臋 wytchnienia. Wsta艂a, 艣ci膮gn臋艂a koszulk臋 i rzuci艂a j膮 na ziemi臋. Naga wsun臋艂a mu si臋 na kolana i poliza艂a koniuszkiem j臋zyka jego doln膮 warg臋. Jej piersi muska艂y jego tors.
- Masz dwie mo偶liwo艣ci - wyszepta艂a. - Mo偶esz poprosi膰, 偶ebym odesz艂a i wtedy zrobi臋 to na dobre, lub przestaniesz si臋 broni膰 przed tym, czego oboje tak bardzo potrzebujemy.
W tym momencie stopnia艂 ca艂y op贸r Adriena. Poca艂owa艂 j膮 w usta g艂臋boko, nami臋tnie, jednocze艣nie nakierowuj膮c jej biodra na swoj膮 tward膮 m臋sko艣膰 i z ulg膮, po miesi膮cach celibatu, kt贸ry sam sobie narzuci艂, sprawnym pchni臋ciem wszed艂 w ni膮. Nast臋pnie, przytrzymuj膮c j膮 w tali, pod膮偶y艂 za ni膮 na szczyty rozkoszy.
Po upojnym spe艂nieniu Selene opad艂a na Adriena. Urywane oddechy przerywa艂y otaczaj膮c膮 ich nocn膮 cisz臋. Pog艂adzi艂 j膮 po w艂osach i zacz膮艂 delikatnie masowa膰 kark, a偶 poczu艂, jak si臋 odpr臋偶a, przytulona do niego. Siedzieli obj臋ci jeszcze przez kilka chwil. W ko艅cu Selene podnios艂a g艂ow臋, dotkn臋艂a czule jego twarzy i popatrzy艂a jak na cz艂owieka, a nie demona, jakim si臋 czu艂.
- Proste, prawda?
- Zaskoczy艂a艣 mnie.
- Uzna艂am, 偶e tylko tak mog臋 ci臋 zmusi膰 do wsp贸艂pracy. - I mia艂a艣 racj臋.
- Teraz, kiedy wype艂ni艂am misj臋, zostawiam ci臋. Mo偶esz wraca膰 do tego, co wcze艣niej robi艂e艣.
Ku zaskoczeniu Adriena wsta艂a z jego kolan, odszuka艂a peniuar, w艂o偶y艂a go i odesz艂a do swojej sypialni, zostawiaj膮c go ze spuszczonymi spodniami oraz zam臋tem w g艂owie. Spodziewa艂 si臋, 偶e zaprosi go do swojego 艂贸偶ka. Mia艂 skrycie tak膮 nadziej臋. A ona opu艣ci艂a go po szybkim seksie, nie chc膮c niczego wi臋cej. Z jakiego艣 powodu bardzo go to zez艂o艣ci艂o.
W chwili gdy ich cia艂a si臋 po艂膮czy艂y, czu艂, jakby Selene by艂a w stanie uwolni膰 go od pope艂nionych grzech贸w. Jedyne, co mog艂o go spotka膰, to tymczasowe odpuszczenie. Niezale偶nie od wszystkiego potrzebowa艂 jej wi臋cej. Przy niej zapomina艂 o cierpieniu.
Min臋艂a godzina i Selene poczu艂a, jak w jej 艂贸偶ku ugina si臋 materac, po czym przytulaj膮 j膮 dwa silne ramiona. Niespodziewane pojawienie si臋 Adriena zaskoczy艂o j膮. Odwr贸ci艂a si臋 do niego twarz膮. By艂a naga. Od jego wspania艂ego cia艂a oddziela艂o j膮 tylko cienkie prze艣cierad艂o. Spodziewa艂a si臋, 偶e on r贸wnie偶 nie ma nic na sobie i zamierza艂a to wkr贸tce sprawdzi膰.
- Czemu zawdzi臋czam ten zaszczyt? - spyta艂a.
- S膮dzi艂em, 偶e 艣pisz.
- Powiedzmy, 偶e nie przywyk艂am do tego, 偶eby w moim 艂贸偶ku pojawiali si臋 bez uprzedzenia m臋偶czy藕ni.
- Mam sobie i艣膰?
- Tego nie powiedzia艂am.
- To dobrze, bo nie zamierzam. - W艣lizgn膮艂 si臋 pod prze艣cierad艂o, przysuwaj膮c si臋 do niej. Jak wcze艣niej podejrzewa艂a, by艂 nagi. Cudownie pachnia艂. Selene wtuli艂a si臋 w jego kark. Mokre w艂osy musn臋艂y jej policzek. Nigdy wcze艣niej nie zazna艂a tylu prostych przyjemno艣ci. Cieszy艂a si臋 jego ciep艂em, blisko艣ci膮 silnego m臋skiego cia艂a, nawet otaczaj膮c膮 go tajemnic膮.
- Nie zamierzam tu zosta膰.
Pokry艂a jego szyj臋 seri膮 delikatnych poca艂unk贸w.
- Rozumiem. Chcesz spa膰 we w艂asnym 艂贸偶ku.
- M贸wi艂em o plantacji. Zaraz po remoncie chc臋 j膮 sprzeda膰.
- Dok膮d si臋 przeprowadzisz? - spyta艂a, czuj膮c nieprzyjemne 艣ciskanie w 偶o艂膮dku.
- Jeszcze nie wiem. Gdzie艣 do ciep艂ych kraj贸w. Mo偶e na jak膮艣 wysp臋 - odpar艂, g艂adz膮c jej po艣ladek.
Na bezludn膮 wysp臋, pomy艣la艂a.
- Zabierzesz ze sob膮 Ell臋?
- Nie, cho膰 wiem, 偶e zrobi mi awantur臋. Nie zamierzam jej ulec. W mi臋dzyczasie, a偶 do twojego wyjazdu, chc臋 si臋 z tob膮 kocha膰 - wyszepta艂, dra偶ni膮c jej sutki.
- A co z Ell膮?
- Troje to troch臋 za du偶o. Roze艣mia艂a si臋, cho膰 mia艂a ochot臋 j臋kn膮膰.
- Jak si臋 b臋dzie czu艂a, kiedy si臋 dowie, 偶e jeste艣my ze sob膮?
- B臋dziemy si臋 zachowywa膰 dyskretnie. Zreszt膮 i tak co艣 podejrzewa.
-Jak to?
Adrien wsun膮艂 d艂o艅 mi臋dzy jej uda.
- Doskonale mnie zna. Wie, 偶e ci臋 pragn膮艂em, od kiedy przekroczy艂a艣 pr贸g tego domu. Cho膰 na pocz膮tku nie chcia艂em ci臋 tutaj.
- A czego teraz chcesz? - W 艣wietle s艂贸w Adriena to proste pytanie okaza艂o si臋 bardzo trudne. Selene obawia艂a si臋, 偶e odpowied藕 mo偶e jej si臋 nie spodoba膰.
- To oczywiste. Pragn臋 zn贸w si臋 w tobie znale藕膰. - Odwr贸ci艂 j膮 i przywar艂 do jej plec贸w. - Bez zobowi膮za艅.
- Bez zobowi膮za艅 - mrukn臋艂a.
- Zawsze jednak mo偶esz liczy膰 na to, 偶e... - wsun膮艂 si臋 w ni膮 i doko艅czy艂: - dam ci rozkosz.
ROZDZIA艁 脫SMY
Selene wyczu艂a obecno艣膰 Adriena, zanim spojrza艂a w g贸r臋 i dostrzeg艂a go na pode艣cie na drugim pi臋trze. Przystojniak na tle niebia艅skiego fresku rotundy. Z czarnymi w艂osami sp艂ywaj膮cymi falami na ramiona i niebieskimi przenikliwymi oczyma wygl膮da艂 jak anio艂 spad艂y z piedesta艂u.
Wspinaj膮c si臋 na g贸r臋, czu艂a, jak przyspiesza jej puls. Nie widzia艂a go od ubieg艂ej nocy, kiedy przyszed艂 do jej 艂贸偶ka, cho膰 przez ca艂y dzie艅 nie opuszcza艂 jej my艣li. Odtwarza艂a w g艂owie raz za razem ich rozmow臋. 呕adnych zobowi膮za艅, 偶adnych obietnic. Przygoda erotyczna, kt贸ra potrwa do zako艅czenia jej pracy. Pod艣wiadomie gn臋bi艂o j膮 to i bola艂o, nie potrafi艂a mu si臋 jednak oprze膰. Zatrzyma艂a si臋 na przedostatnim stopniu, przytrzymuj膮c si臋 r臋k膮 por臋czy.
- W przysz艂y poniedzia艂ek wchodzi ekipa remontowa. Zaczn膮 od prac na zewn膮trz.
- Jakie masz plany na najbli偶sze dwa dni?
Najwidoczniej nie by艂 w nastroju do rozm贸w na tematy budowlane. Bior膮c pod uwag臋 偶ar, jaki p艂on膮艂 w jego oczach, raczej w og贸le nie mia艂 ochoty na rozmowy.
- Wtorek i 艣rod臋 mam wolne. Dopiero w czwartek um贸wi艂am si臋 z kobiet膮, kt贸ra zajmie si臋 renowacj膮 mebli. Rozpoczynamy r贸wnie偶 prace ogrodnicze.
- Doskonale. Mam dla ciebie zaj臋cie.
- Tak?
- Chc臋, 偶eby艣 sp臋dzi艂a ze mn膮 najbli偶sze czterdzie艣ci osiem godzin. 呕adnych telefon贸w, spotka艅, przerw. B臋d臋 wymaga艂 od ciebie pe艂nego zaufania i niepodzielnej uwagi.
- Co b臋dziemy robi膰?
- Dobrze wiesz. Przeniesiemy si臋 do mojej sypialni, gdzie jest ch艂odniej, na wypadek gdyby艣 si臋 zbytnio rozpali艂a.
- Nie boisz si臋, 偶e si臋 sob膮 zm臋czymy?
- Obiecuj臋 ci, 偶e to si臋 nie stanie.
- Musz臋 tylko zatelefonowa膰 do matki.
- Spyta膰 o pozwolenie? - zakpi艂.
- Zameldowa膰 si臋.
- W takim razie pospiesz si臋. - Wyprostowa艂 si臋, delikatnie dotykaj膮c d艂oni膮 krocza, gdzie Selene dostrzeg艂a pot臋偶ne wybrzuszenie.
- Rozmowa poczeka. - Z trudem prze艂kn臋艂a 艣lin臋.
- Na pewno? Nie chc臋 ci臋 rozdziela膰 z rodzin膮.
- Tak. - W ko艅cu telefony dzia艂a艂y w obie strony. R贸wnie dobrze matka mog艂a zadzwoni膰 do niej.
Selene bez wahania przyj臋艂a oferowan膮 przez Adriena d艂o艅 gotowa p贸j艣膰 za nim na koniec 艣wiata. Mia艂a nadziej臋, 偶e gdy ich romans dobiegnie ko艅ca, b臋dzie potrafi艂a odnale藕膰 drog臋 powrotn膮.
Bez s艂owa poprowadzi艂 j膮 do swojej sypialni, kt贸ra wygl膮da艂a teraz jak romantyczna kryj贸wka mi艂osna. Wsz臋dzie sta艂y zapalone 艣wiece, k膮pi膮c pok贸j w z艂otym 艣wietle. Przez otwarte okna dochodzi艂y d藕wi臋ki symfonii z bagien.
Adrien po艂o偶y艂 Selene na stosie poduszek, kt贸re umie艣ci艂 wcze艣niej na pod艂odze. Oboje zdj臋li buty. Na stoliku tli艂o si臋 kadzide艂ko wydzielaj膮ce egzotyczn膮 wo艅, kt贸ra przywodzi艂a jej na my艣l upalne noce w lesie.
- 艁adny zapach.
- Odkry艂em go podczas jednej z podr贸偶y. Ma podobno wyj膮tkowy wp艂yw na kochank贸w.
- Rodzaj afrodyzjaku?
- Powiedzia艂bym raczej, 偶e to dodatek do zaistnia艂ych ju偶 sprzyjaj膮cych okoliczno艣ci. Obowi膮zuje jedna zasada -o艣wiadczy艂 po chwili, rozpinaj膮c jej bluzk臋. - Nie m贸wimy o przesz艂o艣ci. Tu i teraz ona dla nas nie istnieje.
Czas na kilka godzin stan膮艂 w miejscu. Adrien trzyma艂 Selene uwi臋zion膮 w erotycznym szale艅stwie. W po艂udnie zabra艂 j膮 na werand臋, gdzie kochali si臋 w promieniach pal膮cego s艂o艅ca. Ich cia艂a b艂yszcza艂y od potu i nienasyconego po偶膮dania. Selene nigdy nie czu艂a si臋 tak wolna, nigdy wcze艣niej nie zdawa艂a sobie r贸wnie偶 sprawy z tego, jak podniecaj膮ce mo偶e by膰 ryzyko. Adrien wiedzia艂 i potrafi艂 j膮 doprowadzi膰 do nieopisanej rozkoszy.
Wychodzili z pokoju tylko wtedy, kiedy by艂o to konieczne, ale nie sp臋dzali czasu, wy艂膮cznie si臋 kochaj膮c. Adrien stara艂 si臋 zaspokoi膰 wszystkie zachcianki Selene. Przynosi艂 jej jedzenie i picie. By艂 otwarty i odpr臋偶ony. Rozmawiali o ulubionych autorach i wsp贸lnej niech臋ci do polityki. Kiedy zapyta艂a go o rodzic贸w, powiedzia艂 tylko, 偶e oboje odeszli, i na tym zako艅czy艂 temat. Wyraz b贸lu na jego twarzy, kt贸ry niezdarnie usi艂owa艂 ukry膰, powstrzyma艂 j膮 od dalszego wypytywania. Zgodnie z umow膮, 偶e nie b臋d膮 m贸wi膰 o przesz艂o艣ci. Adrien nie wspomina艂 jej by艂ego m臋偶a, a ona nie stara艂a si臋 dowiedzie膰 niczego o kobiecie, kt贸ra by艂a kiedy艣 w jego 偶yciu. Kiedy opowiedzia艂a mu histori臋 Grace i Zeke'a, kt贸ry umar艂 z 偶alu po stracie ukochanej i dziecka, wiedzia艂a, 偶e zrozumia艂 aluzj臋.
Kilkakrotnie rozwa偶a艂a te偶 mo偶liwo艣膰 przyznania mu si臋, 偶e posiada dar, w ko艅cu jednak przestraszy艂a si臋, 偶e nie zrozumie i 偶e zako艅czy si臋 mi臋dzy nimi co艣, co si臋 jeszcze tak naprawd臋 nie zacz臋艂o.
W czwartek rano Selene obudzi艂a si臋 i stwierdzi艂a, 偶e jest w 艂贸偶ku sama. Ogarn臋艂o j膮 nagle uczucie pustki i osamotnienia, jakby straci艂a wieloletniego przyjaciela i kochanka. Zbeszta艂a si臋 w my艣lach za z艂amanie przyrzeczenia, kt贸re sama sobie da艂a, 偶e si臋 nie zakocha w Adrienie. Nie potrafi艂a jednak powstrzyma膰 wylewaj膮cego si臋 z niej jak lawa uczucia. Nie umia艂a przesta膰 o nim my艣le膰. Niestety nie mia艂a wyj艣cia, musia艂a wr贸ci膰 do rzeczywisto艣ci.
Po spotkaniu z firm膮 zajmuj膮c膮 si臋 renowacj膮 mebli zebra艂a wzory otrzymanych materia艂贸w obiciowych, kt贸re mia艂y by膰 pretekstem, 偶eby si臋 zobaczy膰 z Adrienem. Drzwi do jego biura zasta艂a lekko uchylone. Adrien chodzi艂 nerwowo, rozmawiaj膮c przez bezprzewodowy telefon.
- Zr贸b, do cholery, co ci m贸wi艂em. W ko艅cu dobrze ci za to p艂ac臋. - Warkn膮艂 i rzuci艂 s艂uchawk臋.
Selene chcia艂a si臋 cichutko wycofa膰, ale dostrzeg艂 j膮 k膮tem oka i jego gniew z艂agodnia艂.
- Przychodz臋 w z艂ym momencie. Mo偶e wr贸c臋 p贸藕niej - wymamrota艂a, przyciskaj膮c pr贸bki do piersi.
- Wejd藕. Ch臋tnie si臋 odpr臋偶臋.
- Co wolisz do g艂贸wnego salonu na dole? Czerwono-z艂ote pr膮偶ki czy zielony brokat?
Adrien potar艂 d艂oni膮 podbr贸dek, po czym z u艣miechem usiad艂 w fotelu.
- Mam pomys艂. Zdejmij ubranie i owi艅 si臋 najpierw w jeden materia艂, a potem w drugi. Wtedy ci powiem, kt贸ry wol臋.
- Jeste艣 nienasycony. - Uda艂a obruszon膮.
- M贸g艂bym to samo powiedzie膰 o tobie.
- Teraz powa偶nie. Kt贸ry wybierasz?
- Sama podejmij decyzj臋. Na pewno masz lepsze oko do kolor贸w.
- No dobrze, ale najpierw skonsultuj臋 si臋 z Ell膮. Wiesz ju偶, kiedy wraca?
- W sobot臋. Namawia艂em j膮, 偶eby zosta艂a d艂u偶ej, ale odm贸wi艂a. Nie chce nadu偶ywa膰 go艣cinno艣ci brata.
- Ciesz臋 si臋 na jej przyjazd - powiedzia艂a, z trudem kryj膮c rozczarowanie. Ich czas sam na sam dobiega艂 ko艅ca. Na szcz臋艣cie czeka艂y ich jeszcze nami臋tne noce.
- A ja nie. Zamierza艂em kocha膰 si臋 z tob膮 w ka偶dym pokoju tego domu. Oczywi艣cie mo偶emy wykona膰 ten plan w ci膮gu najbli偶szych dw贸ch dni.
- Zobaczymy. Czy m贸g艂by艣 teraz co艣 dla mnie zrobi膰?
- Wskakuj na biurko, natychmiast si臋 tym zajm臋.
- Nie chodzi o seks. Chc臋, 偶eby艣 poszed艂 ze mn膮 na spacer, gdy tylko troch臋 si臋 och艂odzi na dworze.
- W jakim艣 konkretnym celu?
- Pan Gutherie powiedzia艂 mi, 偶e kiedy艣 przyje偶d偶a艂 tu latem i bawi艂 si臋 w domku na drzewie. Chcia艂abym go odszuka膰.
- Jest w zagajniku.
- Widzia艂e艣 go?
- Pozna艂em dok艂adnie najbli偶sze okolice.
- Musia艂o ci to zabra膰 sporo czasu.
- Nie mia艂em wtedy nic lepszego do roboty.
Selene mia艂a ochot臋 go spyta膰, dlaczego tak posmutnia艂, wybra艂a jednak okr臋偶n膮 drog臋.
- Zanim zapomn臋, jak chcesz urz膮dzi膰 pok贸j go艣cinny znajduj膮cy si臋 naprzeciw twojej sypialni? Ella powiedzia艂a mi, 偶e nie 偶yczysz sobie, 偶eby go rusza膰. Je艣li trzymasz tam jakie艣 warto艣ciowe rzeczy, pomog臋 ci je przenie艣膰 na czas remontu.
- Ma zosta膰, jak jest. - Spojrza艂 na ni膮 rozdra偶niony.
-Na zawsze?
- Dop贸ki nie zmieni臋 zdania. Zrozumia艂a艣? - warkn膮艂. Swoim zachowaniem potwierdzi艂, 偶e klucz do jego
smutku i z艂o艣ci znajdowa艂 si臋 w tamtym pokoju. Czy powinna zaryzykowa膰 i tam zajrze膰? Lepiej poczeka膰, a偶 wr贸ci Ella.
- Tak jest, prosz臋 szefa. Mo偶e jestem nienasycona, ale nie g艂ucha. I nie g艂upia.
- No tak, g艂upia to ty nie jeste艣. - Przegra艂 walk臋 z wewn臋trznym gniewem i u艣miechn膮艂 si臋.
- Skoro moja inteligencja nie stoi ju偶 pod znakiem zapytania, pozwol臋 ci teraz wr贸ci膰 do pracy i spotkamy si臋 przy frontowej werandzie oko艂o sz贸stej.
Selene w臋drowa艂a przez 艂膮k臋 z Adrienem u boku, podziwiaj膮c otaczaj膮ce will臋 tereny sk膮pane w promieniach zachodz膮cego s艂o艅ca. Stara艂a si臋 wyobrazi膰 sobie, jak wygl膮da艂a rezydencja w dawnych czasach, kiedy kolumny by艂y pomalowane na bia艂o.
- Willa Wschodz膮cego S艂o艅ca - powiedzia艂a na g艂os i odwr贸ci艂a si臋, zrywaj膮c dmuchawca. - Po remoncie musimy koniecznie zmieni膰 nazw臋. - Kiedy Adrien nie odpowiedzia艂, popuka艂a go w rami臋. - Zgadzasz si臋?
- Na co? - Spojrza艂 na ni膮.
- Na powr贸t do dawnej nazwy willi. A mo偶e powinni艣my zapyta膰 o zdanie pierwszego w艂a艣ciciela? Jeb Gutherie m贸wi艂 mi, 偶e jego babka rozmawia艂a z Zekiem po jego 艣mierci.
- Nie wierz臋, 偶eby ludzie mogli si臋 komunikowa膰 ze zmar艂ymi - rzuci艂 jej niech臋tne spojrzenie. - Ani w 偶adne duchy, voodoo czy widzenia.
Oczywi艣cie. By艂 twardym biznesmenem, pragmatycznym a偶 do b贸lu realist膮. Pewnie nigdy nie zaakceptuje jej daru.
- Nie uwa偶asz, 偶e istniej膮 rzeczy i zjawiska niewyt艂umaczalne?
- Nie - obrazi艂 si臋.
- A przeznaczenie?
- Sami tworzymy w艂asne przeznaczenie. Jeste艣my odpowiedzialni za nasze czyny i wybory. Sp贸jrz, jest tam. -Wskaza艂 orzechowy zagajnik na skraju 艂膮ki.
Selene zauwa偶y艂a pomi臋dzy grubymi konarami jednego z drzew drewniany domek i przyspieszy艂a kroku. Trudno uwierzy膰, 偶e przetrwa艂 tyle lat. Nasz艂a j膮 nag艂a ch臋膰 zajrzenia do 艣rodka. Pobieg艂a do drzewa, a gdy si臋 wspi臋艂a na pierwsz膮 ga艂膮藕, us艂ysza艂a za sob膮 g艂os Adriena:
- Nie r贸b tego.
Zignorowa艂a jego pro艣b臋 i wdrapa艂a si臋 na nast臋pny konar.
- Chc臋 tam wej艣膰. Kiedy by艂am ma艂a, nie pozwalano mi 艂azi膰 po drzewach.
- Natychmiast schod藕.
- Ale dlaczego? - Spojrza艂a na niego przez rami臋. Od celu dzieli艂 j膮 ju偶 tylko jeden krok. - Jest w dobrym stanie.
Podszed艂 do pnia i pos艂a艂 jej surowe spojrzenie.
- Pozory myl膮. Jest stary i na pewno przegni艂y. Spadniesz i co艣 sobie z艂amiesz.
- Sprawdz臋 stop膮, zanim stan臋 ca艂ym ci臋偶arem.
- Powiedzia艂em, schod藕!
Zanim zd膮偶y艂a odpowiedzie膰, poczu艂a silny u艣cisk na kostce.
- Skoro tak si臋 denerwujesz, dobrze.
Spuszczaj膮c nog臋 w d贸艂, po艣lizgn臋艂a si臋, straci艂a r贸wnowag臋 i spad艂a wprost w ramiona Adriena, kt贸ry postawi艂 j膮 na ziemi i odsun膮艂 si臋 od niej.
- Do cholery, a nie m贸wi艂em?
- Nie by艂am znowu tak wysoko. Gdybym spad艂a, zrani艂abym najwy偶ej w艂asn膮 dum臋 - burkn臋艂a, bior膮c si臋 pod boki.
- Albo z艂ama艂aby艣 kark.
Odwr贸ci艂 si臋 i ruszy艂 w kierunku domu. Selene z trudno艣ci膮 dotrzymywa艂a mu kroku, zastanawiaj膮c si臋, co go tak rozz艂o艣ci艂o. Chwyci艂a go za rami臋, ale strzasn膮艂 jej r臋k臋.
- O co chodzi? - spyta艂a, dysz膮c.
- O nic. Jeste艣 okropnie uparta.
Otworzy艂a ze zdziwienia usta, po czym szybko je zamkn臋艂a.
- Hipokryta. A kto skacze z samolot贸w i nurkuje na klifach?
- To by艂o dawno temu. Niewarte ryzyka, przekona艂em si臋 o tym na w艂asnej sk贸rze. - Ruszy艂 dalej przed siebie, ale ona podbieg艂a i zagrodzi艂a mu drog臋.
- Nie odchod藕, dop贸ki mi nie wyt艂umaczysz, o co tu tak naprawd臋 chodzi! - krzykn臋艂a.
- O twoje bezpiecze艅stwo.
Unios艂a r臋ce do g贸ry i okr臋ci艂a si臋 wok贸艂 w艂asnej osi.
- Sp贸jrz. Nadal jestem w jednym kawa艂ku.
- Nie mam ani si艂y, ani ochoty ponosi膰 konsekwencji twojej nieodpowiedzialno艣ci.
- Wcale ci臋 o to nie prosz臋, Jestem du偶膮 dziewczynk膮 i sama potrafi臋 o siebie zadba膰.
Niespodziewanie w g艂owie Selene pojawi艂y si臋 zmieniaj膮ce si臋 jak klatki filmowe obrazy: m艂oda roze艣miana kobieta, ta sama kobieta spadaj膮ca z du偶ej wysoko艣ci, oczy pe艂ne strachu, ciemno艣膰.
- Czy to ma zwi膮zek z Chloe? Adrien pos艂a艂 jej gro藕ne spojrzenie.
- Ella ci powiedzia艂a? - spyta艂 wzburzony.
- Nie. Ale wiem, 偶e w twoim 偶yciu by艂a jaka艣 Chloe i 偶e zale偶a艂o ci na niej. Mo偶e nawet j膮 kocha艂e艣.
- Nic o mnie nie wiesz i lepiej, 偶eby艣 nie wiedzia艂a. Odwr贸ci艂 si臋 i ruszy艂 w kierunku domu. Tym razem Selene pozwoli艂a mu odej艣膰. Nie uzyska艂a odpowiedzi na nurtuj膮ce j膮 pytania i nie dowiedzia艂a si臋, co go 艂膮czy艂o z Chloe. Zrozumia艂a za to, w jak g艂臋bokim b贸lu by艂 pogr膮偶ony i jak wa偶n膮 by艂a ona osob膮 w jego 偶yciu. Uzyska艂a pewno艣膰, 偶e przydarzy艂o jej si臋 co艣 z艂ego. Co艣 przera偶aj膮cego.
Adrien nie mia艂 poj臋cia, sk膮d Selene dowiedzia艂a si臋 o Chloe. Ogarni臋ty w艣ciek艂o艣ci膮 zrzuci艂 jednym ruchem r臋ki wszystko z biurka, po czym zacz膮艂 nerwowo kr膮偶y膰 po pokoju. Mia艂 chaos w g艂owie, wszystko si臋 w nim gotowa艂o. Nienawidzi艂 braku zdecydowania i s艂abo艣ci, tak jak w tej chwili nienawidzi艂 siebie.
Naiwnie wierzy艂, 偶e je艣li sp臋dzi wi臋cej czasu z Selene, znajdzie w niej co艣, co mu si臋 nie spodoba. Co sprawi, 偶e nie b臋dzie 偶a艂owa艂, kiedy odejdzie. Zamiast tego sam sta艂 si臋 ofiar膮 w艂asnych machinacji. Nie tylko nie wyrzuci艂 jej z my艣li, lecz wr臋cz si臋 od niej uzale偶ni艂.
Przy niej zapomina艂 o swoich wadach i o tym, co zrobi艂, a tego nie by艂o mu wolno. Tylko cz艂owiek pozbawiony sumienia, na zawsze pot臋piony, m贸g艂by zapomnie膰. On jeszcze tak nisko nie upad艂.
Nie powinien wy艂adowywa膰 na Selene gniewu. Nie zas艂ugiwa艂a na to. Powinna by膰 z normalnym m臋偶czyzn膮.
M臋偶czyzn膮, kt贸ry nie ma na koncie d艂ugiej listy niewybaczalnych b艂臋d贸w. M臋偶czyzn膮, kt贸ry by j膮 kocha艂, tak jak na to zas艂ugiwa艂a.
Przez chwil臋 wierzy艂, 偶e m贸g艂by nim by膰. Da艂a mu nadziej臋, 偶e m贸g艂by zostawi膰 za sob膮 przesz艂o艣膰, staj膮c si臋 nowym cz艂owiekiem. Dop贸ki nie wr贸ci艂y wspomnienia, u艣wiadamiaj膮c mu, 偶e to niemo偶liwe.
By艂 pewien, 偶e je艣li powie jej prawd臋, przyspieszy tylko i tak ju偶 przes膮dzone jej odej艣cie. 艢rodek ostateczny, a zarazem ostatnia deska ratunku.
Zanim si臋 to stanie, sp臋dzi z ni膮 ostatni wiecz贸r, udaj膮c m臋偶czyzn臋, jakiego chcia艂a w nim widzie膰, 偶eby potem zn贸w wr贸ci膰 do krainy wiecznego pot臋pienia.
ROZDZIA艁 DZIEWI膭TY
Nast臋pnego dnia rano, po sp臋dzeniu samotnie niespokojnej nocy, Selene postanowi艂a zajrze膰 do dawnego pokoju dziecinnego. Usiad艂a w bujanym fotelu i spojrza艂a smutno na ko艂ysk臋, rozmy艣laj膮c o biednej Grace, kt贸ra nigdy nie mia艂a szansy przytulenia w艂asnego dziecka.
Westchn臋艂a ci臋偶ko i rozbuja艂a pust膮 ko艂ysk臋. Rozs膮dek podpowiada艂 jej, 偶e powinna natychmiast odej艣膰 od Adriena i wyjecha膰 z plantacji. Jednocze艣nie co艣 j膮 tu trzyma艂o. Nieznana si艂a, mo偶e przeznaczenie lub po prostu nadzieja, 偶e w ko艅cu Adrien j膮 pokocha, tak jak ona jego.
- Co艣 ci si臋 marzy?
Selene odwr贸ci艂a si臋 i ujrza艂a w drzwiach Morrella ubranego w bia艂膮 koszul臋 i czarne spodnie. Wygl膮da艂, jakby w艂a艣nie wyszed艂 ze spotkania s艂u偶bowego.
Podnios艂a si臋 pospiesznie, postanawiaj膮c skierowa膰 rozmow臋 na tematy s艂u偶bowe, 偶eby ukry膰, jak bardzo j膮 urazi艂o jego wczorajsze zachowanie.
- Pomy艣la艂am, 偶e to doskona艂e miejsce na pok贸j rodzinny. Wybra艂abym tu nowoczesny wystr贸j w odr贸偶nieniu od reszty domu, co podnios艂oby warto艣膰 willi przy sprzeda偶y.
Adrien przez d艂u偶sz膮 chwil臋 uwa偶nie si臋 w ni膮 wpatrywa艂, a偶 w ko艅cu si臋 odezwa艂: -Wybacz. Selene nie spodziewa艂a si臋 takiego obrotu sprawy.
- Przeprosiny przyj臋te.
- Wiem, 偶e prosz臋 o wiele, ale chcia艂bym si臋 jako艣 zrehabilitowa膰.
- Co proponujesz?
- Wsp贸ln膮 kolacj臋.
- Wybierzemy si臋 do restauracji? - Czy偶by to by艂o zaproszenie na randk臋, ucieszy艂a si臋. Zbyt pi臋kne, 偶eby by艂o prawdziwe.
- Nie, tu nam przywioz膮 jedzenie.
- Nic by ci si臋 nie sta艂o, gdyby艣 od czasu do czasu wyszed艂 z domu - westchn臋艂a z rozczarowaniem.
- Mam powody, dla kt贸rych wol臋 zosta膰.
Selene dosz艂a do wniosku, 偶e ma to co艣 wsp贸lnego z deserem, kt贸ry planowa艂 na wiecz贸r. B臋dzie jednak nieugi臋ta. Dop贸ki nie otrzyma wszystkich odpowiedzi, nie b臋dzie przyjemno艣ci.
- O kt贸rej? - Zbli偶y艂a si臋, zachowuj膮c jednak bezpieczny dystans.
- O si贸dmej.
- Dobrze, b臋d臋 gotowa.
W czarnej at艂asowej sukni, kupionej wcze艣niej w mie艣cie, ze starannie upi臋tymi w艂osami Selene zesz艂a na d贸艂 tak szybko, jak tylko jej na to pozwala艂y wysokie obcasy pantofli. Gdy wybi艂a si贸dma, odczeka艂a pi臋膰 minut, nie chc膮c si臋 pojawi膰 punktualnie, 偶eby nie pomy艣la艂, 偶e jest na ka偶de jego zawo艂anie. Gdy si臋 znalaz艂a w holu, stan臋艂a jak wryta. W drzwiach jadalni sta艂 chudy siwow艂osy m臋偶czyzna w smokingu.
- Dobry wiecz贸r pani. Nazywam si臋 Renaldo i dzisiejszego wieczoru b臋d臋 mia艂 przyjemno艣膰 podawa膰 pa艅stwu do sto艂u. Prosz臋 t臋dy.
Nie mog膮c wydusi膰 z siebie s艂owa, Selene przyj臋艂a jego rami臋 i da艂a si臋 poprowadzi膰 do jadalni. Przy stole czeka艂 ju偶 na ni膮 Adrien ubrany w czarn膮 jedwabn膮 marynark臋, czarne spodnie i bia艂膮 艣wie偶o wyprasowan膮 koszul臋. Od razu zauwa偶y艂a, 偶e ich nakrycia ustawione s膮 obok siebie. Kelner odsun膮艂 przed ni膮 krzes艂o, a kiedy usiad艂a, u艂o偶y艂 jej na kolanach czerwon膮 serwetk臋.
Kiedy znikn膮艂 w kuchni, Adrien usiad艂 przy Selene.
- Sk膮d go wzi膮艂e艣?
- Z Atlanty. Przyjecha艂 z nim szef kuchni z Chez Gaston. Pomy艣la艂em, 偶e si臋 st臋skni艂a艣 za rodzinnymi stronami i postanowi艂em ci je przybli偶y膰.
- Doskonale znam t臋 restauracj臋. Nie mog臋 uwierzy膰, 偶e jechali tu tyle godzin na jeden pi膮tkowy wiecz贸r.
- Przylecieli prywatnym samolotem.
- Spory wydatek. Przecie偶 spokojnie mog艂am podgrza膰 to, co zostawi艂a nam Ella.
- Masz co艣 przeciwko drogiej kolacji?
Nie, ale mia艂a awersj臋 do pieni臋dzy. Morrell okaza艂 si臋 by膰 znacznie zamo偶niejszy, ni偶 si臋 spodziewa艂a. Zna艂a doskonale z autopsji 艣wiat bogatych i w艂a艣nie od niego mi臋dzy innymi stara艂a si臋 uciec.
- Nie chcia艂am by膰 niewdzi臋czna. Oczywi艣cie doceniam twoje starania.
- Zobaczysz, jak ci si臋 spodoba to, co zaplanowa艂em na drug膮 cz臋艣膰 wieczoru. 艁adna sukienka. Wola艂bym jednak co艣 z wi臋kszym dekoltem.
- Chcia艂am w艂o偶y膰 co艣 szczeg贸lnego. To by艂o jedyne, co uda艂o mi si臋 kupi膰 w miasteczku w tak kr贸tkim czasie.
Po kolacji Adrien odprowadzi艂 szefa kuchni i kelnera do czekaj膮cego na zewn膮trz auta. Po chwili wr贸ci艂 z r臋koma wbitymi w kieszenie, posy艂aj膮c Selene zmys艂owy u艣miech. Gdy wsta艂a od sto艂u, zbli偶y艂 si臋 do niej i zanim zd膮偶y艂a zrobi膰 krok, chwyci艂 j膮 w ramiona. Przesun膮艂 d艂onie na jej po艣ladki i podci膮gn膮艂 do g贸ry sukienk臋.
- Zdejmijmy to.
- Najpierw musimy porozmawia膰. - Wysun臋艂a si臋 z jego obj臋膰, otrzymuj膮c w zamian srogie spojrzenie.
- O czym?
- O naszych tajemnicach. Twoich i moich.
- Ka偶dy ma prawo do sekret贸w. Nie interesuj膮 mnie twoje zwierzenia.
- Przykro mi, ale b臋dziesz musia艂 ich wys艂ucha膰.
- No dobrze, je艣li poczujesz si臋 po tym lepiej. Tylko nie oczekuj ode mnie tego samego. - Opad艂 niech臋tnie na krzes艂o.
- Kiedy by艂am ma艂膮 dziewczynk膮, odkry艂am w sobie umiej臋tno艣膰 czytania w my艣lach innych ludzi - oznajmi艂a, wzdychaj膮c g艂臋boko. - Szybko jednak zrozumia艂am, 偶e ten dar to przekle艅stwo. Nie warto wiedzie膰, co my艣l膮 o tobie inni, co dostaniesz na urodziny czy pod choink臋. Dlatego nauczy艂am si臋 blokowa膰 umys艂.
Chwil臋 czeka艂a, a偶 Adrien co艣 powie, ale on wpatrywa艂 si臋 w ni膮 bez s艂owa.
- Kiedy m贸j m膮偶 zacz膮艂 d艂u偶ej zostawa膰 w pracy, po raz pierwszy po wielu latach postanowi艂am skorzysta膰 z tego daru. Wyobra藕 sobie moje zdziwienie, kiedy odkry艂am, 偶e b臋d膮c ze mn膮 w 艂贸偶ku, fantazjuje o naszej wsp贸lnej przyjaci贸艂ce. Spyta艂am go i przyzna艂 si臋 do romansu. Koniec historii, koniec ma艂偶e艅stwa.
- M贸wi艂em ci, 偶e nie wierz臋 w takie rzeczy.
- W dniu, w kt贸rym przekroczy艂am pr贸g tego domu, zacz臋艂y mnie nachodzi膰 twoje my艣li. Nie chcia艂am ich s艂ucha膰, ale by艂y zbyt silne i nie by艂am w stanie ich zablokowa膰.
- To niedorzeczne.
- Czy偶by? Kiedy przysz艂am do ciebie na werand臋, wtedy kiedy kochali艣my si臋 po raz pierwszy, wiedzia艂am, 偶e wcze艣niej o tym fantazjowa艂e艣.
Przez moment wygl膮da艂, jakby go zamurowa艂o, po chwili jednak na jego twarzy pojawi艂 si臋 wcze艣niejszy wyraz niedowierzania.
- Do czego zmierzasz?
- Odebra艂am te偶 inne obrazy z twoich my艣li. By艂a na nich Chloe. To od ciebie przypadkowo si臋 dowiedzia艂am, jak ma na imi臋.
- Nie chc臋 tego s艂ucha膰.
- Ale musisz, poniewa偶 wiem, 偶e przydarzy艂o jej si臋 co艣 z艂ego i 偶e to co艣 z偶era ci臋 od 艣rodka.
- Skoro potrafisz czyta膰 w my艣lach, powinna艣 ju偶 zna膰 t臋 okropn膮 histori臋.
- Nie wiem wszystkiego, poniewa偶 blokujesz mi dost臋p do my艣li. A mo偶e pod艣wiadomie nie chc臋 ich pozna膰, bo si臋 boj臋, 偶e zrobi艂e艣 co艣 strasznego?
- Tu si臋 akurat nie mylisz.
Adrien podni贸s艂 si臋 i ruszy艂 w kierunku schod贸w. Selene wyprzedzi艂a go i zatarasowa艂a mu drog臋, gotowa wyci膮gn膮膰 ze艅 wszystkie odpowiedzi.
- Tym bardziej winien mi jeste艣 prawd臋.
Morrell usiad艂 na schodach i zakry艂 twarz d艂o艅mi. Kiedy chwil臋 p贸藕niej spojrza艂 na ni膮, w jego oczach dostrzeg艂a g艂臋boki poruszaj膮cy b贸l. Jego umys艂 niespodziewanie si臋 otworzy艂, ukazuj膮c seri臋 bardzo szybko si臋 zmieniaj膮cych obraz贸w. M艂oda ciemnow艂osa kobieta o niebieskich oczach wspina si臋 na ska艂臋. Wyci膮ga d艂o艅 po pomoc, nie mog膮c si臋 utrzyma膰. Spada, uderza na wysoko艣ci o ska艂y, jej pozbawione 偶ycia cia艂o wisi tragicznie na linie. Ta sama kobieta, kt贸ra nawiedza艂a j膮 w snach.
Wizje zacz臋艂y si臋 rozmywa膰 i Selene usiad艂a obok Adriena.
- Spad艂a.
Spojrza艂 na ni膮 zm臋czonym wzrokiem.
- Nie mia艂a do艣wiadczenia. Nie powinna by艂a ze mn膮 i艣膰, ale ub艂aga艂a mnie. Jak zawsze nie potrafi艂em jej odm贸wi膰.
- Musia艂e艣 j膮 bardzo kocha膰.
- By艂a moj膮 siostr膮.
- Siostr膮? - wyda艂a st艂umiony okrzyk zdziwienia.
- Urodzi艂a si臋, gdy mia艂em dwana艣cie lat. By艂a c贸rk膮 mojej matki i tego drania mojego ojczyma. Jedynym dobrem, kt贸re wynikn臋艂o z tego fikcyjnego ma艂偶e艅stwa. - Roze艣mia艂 si臋 cynicznie. - Ironia losu chcia艂a, 偶e wuj Giles by艂 administratorem spadku, a na dodatek w swojej ostatniej woli zapisa艂 wszystko mnie, z wyj膮tkiem cz臋艣ci Chloe, kt贸r膮 mia艂em zarz膮dza膰. Nie musz臋 ci m贸wi膰, jak bardzo popsu艂o to moje stosunki z matk膮 i jej godnym po偶a艂owania m臋偶em, kt贸ry tylko czyha艂 na jej maj膮tek. Kiedy sko艅czy艂em szesna艣cie lat, wyprowadzi艂em si臋 od Gilesa. Przez ca艂y czas pozostawa艂em w bliskich kontaktach z Chloe. Teraz obwiniaj膮 mnie o to, co si臋 sta艂o, i niestety maj膮 racj臋.
Selene obj臋艂a go czule ramieniem.
- To nie twoja wina. To by艂 wypadek.
- Nie chc臋 wi臋cej o tym m贸wi膰. - Opar艂 艂okcie na udach i ukry艂 twarz w d艂oniach.
Instynkt podpowiedzia艂 Selene, 偶e w tej uk艂adance brakowa艂o jeszcze kilku kloc贸w. Poniewa偶 jednak Adrien wygl膮da艂 jak przeci艣ni臋ty przez wy偶ymaczk臋, postanowi艂a da膰 mu na dzisiaj spok贸j z pytaniami.
- Przykro mi z powodu tego, co si臋 sta艂o, ciesz臋 si臋 jednak, 偶e mi o tym powiedzia艂e艣. Chcia艂abym zdj膮膰 z ciebie przynajmniej cz臋艣膰 tego ci臋偶aru.
- Dlaczego? - Spojrza艂 na ni膮 zmieszany.
- Poniewa偶 martwi臋 si臋 o ciebie. Jestem przy tobie szcz臋艣liwa. Kiedy ci臋 przy mnie nie ma, czuj臋 si臋 niepe艂na. Wiem, m贸wi艂e艣, 偶e nie chcesz 偶adnych obietnic i zobowi膮za艅, ale nie mog臋 nic poradzi膰 na to, co czuj臋.
Odwr贸ci艂 si臋 do niej i uj膮艂 jej twarz w d艂onie.
- Nie zas艂uguj臋 na twoje wsp贸艂czucie. Nie zas艂uguj臋 na ciebie, ale, na Boga, nie potrafi臋 bez ciebie 偶y膰.
Nie mog艂a porusza膰 r臋kami ani nogami. Nie by艂a w stanie wydoby膰 z siebie g艂osu ani odepchn膮膰 zaciskaj膮cych si臋 na jej szyi palc贸w. Umiera艂a duszona przez nieznanego napastnika. Nagle na szyi m臋偶czyzny zab艂ysn膮艂 z艂oty medalion. Wtedy zda艂a sobie spraw臋, 偶e morderc膮 nie by艂 obcy.
Selene poderwa艂a si臋 z 艂贸偶ka, ci臋偶ko oddychaj膮c i dr偶膮c na ca艂ym ciele. Spojrza艂a na puste miejsce u swego boku. Czy偶by odda艂a serce demonowi, mordercy, a nie upad艂emu anio艂owi?
Adrien by艂 administratorem maj膮tku Chloe. Czy by艂 zdolny spowodowa膰 wypadek, 偶eby przej膮膰 jej spadek? Niemo偶liwe, 偶eby instynkt co do jego osoby a偶 tak j膮 zawi贸d艂. Zacz臋艂a si臋 pospiesznie ubiera膰. Nim zd膮偶y艂a uciec z sypialni, z 艂azienki wyszed艂 Adrien z r臋cznikiem przewi膮zanym na biodrach i u艣miechn膮艂 si臋 do niej.
- Dok膮d si臋 wybierasz?
- Chc臋 si臋 ubra膰, zanim przyjedzie Ella - wyja艣ni艂a, staraj膮c si臋 zwalczy膰 w sobie potrzeb臋 przytulenia si臋 do niego.
- Ju偶 tu jest.
- To dobrze - ucieszy艂a si臋. Nadesz艂o wsparcie, na wypadek gdyby jej obawy okaza艂y si臋 s艂uszne. - Ciekawa jestem, jak jej si臋 uda艂 wyjazd. - Cofn臋艂a si臋 o krok, kiedy si臋 do niej zbli偶y艂.
- Co si臋 dzieje? - spyta艂.
- Nic, wol臋, 偶eby Ella nie przy艂apa艂a mnie w twojej sypialni.
- Od teraz ju偶 zawsze b臋dziesz spa艂a w moim 艂贸偶ku. Ella b臋dzie si臋 musia艂a do tego przyzwyczai膰. - Roze艣mia艂 si臋.
Zesz艂ej nocy odda艂aby dusz臋, 偶eby to us艂ysze膰, teraz sama nie wiedzia艂a, co o tym wszystkim my艣le膰.
- Zobaczymy si臋 p贸藕niej - mrukn臋艂a i uciek艂a, p贸ki jeszcze mia艂a si艂臋. Nie ogl膮daj膮c si臋, pobieg艂a do 艂azienki w holu i zamkn臋艂a za sob膮 drzwi. Szybko dokona艂a niezb臋dnych porannych ablucji, po czym pow臋drowa艂a do swojego pokoju, 偶eby si臋 ubra膰. Wesz艂a do 艣rodka i zauwa偶y艂a na wy艣wietlaczu telefonu kom贸rkowego, 偶e kt贸re艣 z rodzic贸w pr贸bowa艂o si臋 z ni膮 skontaktowa膰. Mia艂a ochot臋 od艂o偶y膰 rozmow臋 na p贸藕niej, w ko艅cu jednak zdecydowa艂a si臋 zatelefonowa膰 do domu. Przysiad艂a na 艂贸偶ku i nacisn臋艂a szybkie wybieranie numeru. Po chwili us艂ysza艂a g艂os ojca o po艂udniowym akcencie.
- Cze艣膰, tato. M贸wi Selene. Przepraszam, 偶e wcze艣niej si臋 nie odbiera艂am.
- Twoja siostra rodzi. Prosi艂a, 偶ebym ci臋 zawiadomi艂. Hannah by艂a znana z nieodpowiedniego wyczucia czasu.
Tym razem wykaza艂a si臋 wyj膮tkowo dobrym. Doskona艂a wym贸wka, 偶eby st膮d wyjecha膰. Czy b臋dzie mog艂a 偶y膰 w spokoju, je艣li nie pozna prawdy przed powrotem do domu?
- Ile jeszcze ma czasu?
- Ostatni raport od matki m贸wi艂, 偶e kilka godzin. Najp贸藕niej jutro rano.
- Nadal zamierza rodzi膰 w domu?
- Tak, cho膰 zupe艂nie tego nie rozumiem. Ma dobry szpital i 艣rodki przeciwb贸lowe na wyci膮gni臋cie r臋ki. A ty nadal jeste艣 w Luizjanie?
- Tak. Pozdr贸w Hannah. Postaram si臋 przyjecha膰 jak najszybciej.
- Witaj w domu.
Ella siedz膮ca przy kuchennym stole podnios艂a g艂ow臋 znad sterty korespondencji, kt贸r膮 w艂a艣nie przegl膮da艂a.
- Dzie艅 dobry. Ju偶 my艣la艂am, 偶e wyjecha艂a艣. Jest prawie po艂udnie, a nie widzia艂am ci臋 od rana.
- Tak si臋 sk艂ada, 偶e faktycznie musz臋 was opu艣ci膰 na kilka dni. Moja siostra rodzi i chcia艂abym przy niej by膰. Teraz jednak potrzebuj臋 twojej pomocy
- Postaram si臋 dopilnowa膰 wszystkiego, kiedy ci臋 nie b臋dzie. Powiesz mi tylko, co mam robi膰.
Selene przysun臋艂a si臋 do Elli.
- To nie ma zwi膮zku z remontem. Chodzi o Adriena. Musz臋 wiedzie膰, co si臋 naprawd臋 przydarzy艂o Chloe.
- Nie mog臋 o tym rozmawia膰. Da艂am s艂owo Adrienowi.
- Wiem, 偶e spad艂a ze ska艂ki i 偶e nie 偶yje. Tyle mi powiedzia艂. Boj臋 si臋, 偶e ukrywa co艣 gorszego. Czy to naprawd臋 by艂 wypadek?
- Dlaczego to dla ciebie takie wa偶ne?
- Poniewa偶 zale偶y mi na nim.
Ella przygl膮da艂a jej si臋 przez d艂u偶sz膮 chwil臋.
- Zakocha艂a艣 si臋 w nim.
Mia艂a ochot臋 zaprzeczy膰, ale to nie mia艂o sensu.
- Instynkt podpowiada mi, 偶e wydarzy艂o si臋 co艣 wi臋cej.
- To by艂 nieszcz臋艣liwy wypadek, ale to tylko cz臋艣膰 historii.
- Prosz臋, powiedz mi prawd臋. - Spojrza艂a na Ell臋 b艂agalnie. Kobieta bez s艂owa si臋gn臋艂a po kluczyk ukryty na p贸艂ce nad sto艂em i poda艂a jej go.
- W pokoju naprzeciw jego sypialni, w drugiej szufladzie szafki nocnej znajdziesz odpowied藕.
Selene wsta艂a i po艂o偶y艂a d艂o艅 na ramieniu Elli.
- Dzi臋kuj臋 - zawo艂a艂a i wysz艂a z kuchni. Pobieg艂a schodami na g贸r臋. Przestraszona tym, co mo偶e odkry膰, na korytarzu na g贸rze zwolni艂a kroku. Drzwi pokoju Adriena by艂y uchylone. Pomy艣la艂a z nadziej膮, 偶e poszed艂 do biura. Dwa razy klucz wypad艂 jej z r臋ki, zanim trafi艂a do zamka. Przez ca艂y czas towarzyszy艂o jej zdradzieckie spojrzenie demona i jego przera偶aj膮cy u艣mieszek. W ko艅cu pokona艂a drzwi. Ku jej zaskoczeniu wewn膮trz nie by艂o 偶adnych pami膮tek po Chloe. 呕adnych rzeczy, zdj臋膰 czy innych 艣lad贸w, 偶e przebywa艂a tu m艂oda kobieta. Znajdowa艂o si臋 tu tylko w膮skie szpitalne 艂贸偶ko ustawione wzd艂u偶 okna oraz nocna szarka, o kt贸rej wspomnia艂a Ella. Pod 艣cian膮 sta艂 z艂o偶ony w贸zek inwalidzki. To wszystko. Zamiast odpowiedzi w jej g艂owie zrodzi艂o si臋 tylko wi臋cej pyta艅. Domy艣la艂a si臋, 偶e Chloe nie zgin臋艂a w wypadku, lecz zosta艂a sparali偶owana. Selene podesz艂a do szafki, otworzy艂a szuflad臋 i znalaz艂a w 艣rodku kilka kartek. Usiad艂a na pod艂odze po turecku i zacz臋艂a je przegl膮da膰. Szkice i akwarele przedstawiaj膮ce motyle i drzewa, ptaki w locie oraz ma艂膮 dziewczynk臋 z czarnymi lokami biegaj膮c膮 po trawniku przed will膮 z fasad膮 pomalowan膮 na 偶贸艂to. Najsmutniejszy z obrazk贸w ukazywa艂 m艂od膮 kobiet臋 z profilu siedz膮c膮 na w贸zku inwalidzkim i zas艂aniaj膮c膮 r臋koma twarz. Tragiczny portret Chloe. Pod rysunkiem znalaz艂a karteczk臋 zapisan膮 kaligraficznym pismem.
Drogi Adrienie.
Nienawidz臋 si臋 za to, jakim sta艂am si臋 dla Ciebie i dla Elli ci臋偶arem. Jeszcze bardziej nienawidz臋 my艣li, 偶e musia艂abym Ci臋 opu艣ci膰. Nie zmuszaj mnie do tego. Nie jestem na tyle silna.
Wybacz mi,
Chloe.
- Co ty tu, do diab艂a, robisz?
ROZDZIA艁 DZIESI膭TY
Selene o ma艂o nie wypu艣ci艂a wszystkiego z r膮k, kiedy zobaczy艂a Adriena stoj膮cego w otwartych drzwiach. W jego niebieskich oczach kipia艂a w艣ciek艂o艣膰.
- Szuka艂am tego. - Podnios艂a rysunki i list. - I co si臋 spodziewa艂a艣 znale藕膰?
- Odpowiedzi. Wiem, 偶e Chloe prze偶y艂a wypadek i 偶e sko艅czy艂a na w贸zku inwalidzkim. Musz臋 wiedzie膰, co si臋 wydarzy艂o p贸藕niej. Czy masz co艣 wsp贸lnego z jej 艣mierci膮?
- Tak.
- Co jej zrobi艂e艣?
Adrien milcza艂. W g艂owie Selene pokaza艂y si臋 nowe obrazy. Chloe le偶膮ca w 艂贸偶ku z zamkni臋tymi oczyma. Jej brat pochylaj膮cy si臋 nad ni膮, zbli偶aj膮cy d艂onie do jej szyi i... sprawdzaj膮cy puls. Ujmuj膮cy, pe艂en b贸lu j臋k Adriena, od kt贸rego poczu艂a duszno艣ci.
- Odebra艂a sobie 偶ycie?
Morrell przez chwil臋 chodzi艂 po pokoju, po czym zatrzyma艂 si臋 przy oknie i odwr贸ci艂 do niej.
- Przez jedno 艣ledztwo koronera ju偶 przeszed艂em, drugiego nie potrzebuj臋.
- Chc臋 tylko z艂o偶y膰 w ca艂o艣膰 to, co wiem o tej sprawie.
- Jej 艣mier膰 spowodowa艂o moje zaniedbanie.
- Powiniene艣 to z siebie wyrzuci膰. Nosisz wszystko w sobie zbyt d艂ugo i to ci臋 niszczy.
- Chcesz prawdy, to j膮 dostaniesz. Tylko uprzedzam, 偶e to nie jest historia dla kogo艣, kto przez ca艂e 偶ycie 偶y艂 w ma艂ym bezpiecznym 艣wiatku.
- Nic mnie to nie obchodzi. Musz臋 wiedzie膰, co si臋 sta艂o.
- Chloe by艂a sparali偶owana od klatki piersiowej w d贸艂. Mog艂a sama oddycha膰, przynajmniej do pewnego momentu. - Zacz膮艂 niespokojnie kr膮偶y膰 po pokoju. Mia艂 podkr膮偶one oczy i twarz wykrzywion膮 dr臋cz膮cymi go wyrzutami sumienia. - Czu艂a si臋 coraz gorzej. Na dzie艅 przed jej 艣mierci膮 nalega艂em, 偶eby艣my nast臋pnego dnia pojechali do szpitala, gdzie otrzyma艂aby lepsz膮 pomoc. Nie chcia艂a, ale ja podj膮艂em decyzj臋. Wcze艣niej Ella opiekowa艂a si臋 ni膮 w ci膮gu dnia, a ja w nocy. Czyta艂em jej przed snem. Potem siedzia艂em przy niej, czuwaj膮c. Tamtej nocy... - opu艣ci艂 smutno g艂ow臋 - by艂em zbyt wyko艅czony i niechc膮cy przysn膮艂em. Kiedy si臋 obudzi艂em, nie oddycha艂a. Zastosowa艂em pierwsz膮 pomoc, ale niestety by艂o ju偶 za p贸藕no. My艣l臋, 偶e Chloe si臋 podda艂a.
Selene od艂o偶y艂a rysunki na 艂贸偶ko i podesz艂a do niego. Smutek bij膮cy z jego g艂osu rozdziera艂 jej serce.
- Jak d艂ugo si臋 ni膮 opiekowa艂e艣?
- Przez dwa lata. Popo艂udniami zabiera艂em j膮 na spacery po plantacji, 偶eby pooddycha艂a 艣wie偶ym powietrzem. Uwielbia艂a podczas nich rysowa膰 i cho膰 przychodzi艂o jej to z wielkim trudem, nie poddawa艂a si臋, staraj膮c si臋 robi膰 to, co kocha. To wszystko by艂o jednak za ma艂o. Nie potrafi艂em jej zmobilizowa膰, 偶eby dalej walczy艂a.
- Niewiele os贸b by艂oby zdolnych do takiego po艣wi臋cenia. Zrobi艂e艣 wszystko, co mog艂e艣.
- Gdybym nie zasn膮艂, zd膮偶y艂bym wezwa膰 pogotowie i nie umar艂aby.
- A mo偶e odsun膮艂by艣 tylko to, co i tak by艂o nieuniknione. Jej stan si臋 pogarsza艂 i nie wiadomo, ile jeszcze by wytrzyma艂a.
- Zas艂ugiwa艂a na to, by 偶y膰 d艂u偶ej.
- Zas艂ugiwa艂a na spok贸j. Przesta艅 si臋 obwinia膰.
- Nie potrafi臋.
- Postaraj si臋. Musisz. - Obj臋艂a go w pasie. - Chloe nie chcia艂aby, 偶eby艣 tak 偶y艂. Nikt nie 偶膮da, 偶eby艣 o niej zapomnia艂. Przecie偶 sama ci臋 prosi艂a, 偶eby艣 jej wybaczy艂. Zrobisz to?
- Ju偶 to zrobi艂em.
- A teraz musisz jeszcze wybaczy膰 sobie. Pozw贸l jej odej艣膰.
- Tego, co jej uczyni艂em, nie da si臋 wybaczy膰. Zawiod艂em j膮 dwa razy.
- Ona ci wybacza i ja r贸wnie偶.
Adrien uj膮艂 twarz Selene w d艂onie i zmusi艂 j膮, 偶eby na niego spojrza艂a.
- Ucieknijmy st膮d. Wystarczy jeden telefon, 偶eby艣my w ci膮gu kilku godzin znale藕li si臋 na drugim ko艅cu 艣wiata.
- Nie mog臋. Nie teraz.
- Boisz si臋 mnie. Nie masz absolutnej pewno艣ci, czy m贸wi臋 prawd臋.
- Ufam ci, ale musz臋 pojecha膰 na kilka dni do domu. Hannah rodzi swoje pierwsze dziecko. Gdy wr贸c臋, zabierzesz mnie, dok膮d zechcesz.
- Jed藕 do rodziny. Zosta艅 na zawsze w Georgii. Nie pasujesz do tego miejsca ani do mnie. Przy mnie czeka cif tylko smutek.
B贸l przeszy艂 jej serce, a oczy zamgli艂y si臋 艂zami.
- Wcale tak nie my艣lisz.
Odwr贸ci艂 si臋 do niej plecami i podszed艂 do okna. Stara艂a si臋 wej艣膰 w jego my艣li, ale widzia艂a jedynie ciemno艣膰. 呕adnych uczu膰, emocji, 偶alu.
- Chcesz, 偶ebym odesz艂a, zostawiaj膮c za sob膮 to, co nas 艂膮czy艂o?
- Dzielili艣my tylko rozkosz fizyczn膮 i czas, nic wi臋cej.
- By膰 mo偶e dla ciebie to tylko tyle znaczy艂o. Dla mnie to by艂o co艣 wa偶niejszego. Wiesz, zastanawia艂am si臋, dlaczego nie zatrzyma艂am si臋 w Baton Rouge pierwszej nocy, kiedy przyjecha艂am do Luizjany. Dlaczego jecha艂am dalej, cho膰 by艂o p贸藕no i by艂am zm臋czona. Dlaczego przenocowa艂am w St. Edwards i zamiast nast臋pnego ranka ruszy膰 dalej, zosta艂am na kilka dni. Teraz ju偶 wiem.
- 呕eby ocali膰 mnie przede mn膮 samym?
- Nie, 偶eby ci臋 pokocha膰.
- Tym razem si臋 panu uda艂o, panie Morrell.
Adrien siedz膮cy na szpitalnym 艂贸偶ku podni贸s艂 wzrok na Ell臋, kt贸ra przygl膮da艂a mu si臋 z szyderczym wyrazem twarzy.
- Nie powinna艣 by艂a jej tu sprowadza膰.
- Nie da艂e艣 mi wyboru. - Wesz艂a do pokoju i usiad艂a przy nim. - Mia艂a prawo pozna膰 prawd臋, 偶e nie jeste艣 potworem. Ona ci臋 kocha i powiniene艣 przyj膮膰 jej uczucie.
- Gdyby艣 wszystko o niej wiedzia艂a, na pewno by艣 si臋 ucieszy艂a, 偶e odesz艂a.
- Je艣li my艣lisz o jej umiej臋tno艣ci czytania w my艣lach, to powiedzia艂a mi o tym przed wyjazdem.
- To nie ma sensu.
- Przeciwnie.
- Jeste艣 inteligentn膮 kobiet膮 i dobrze wiesz, 偶e to niemo偶liwe.
- 呕yj臋 na tym 艣wiecie od dawna i wierz臋, 偶e to prawda. Widzia艂am to. Kiedy tylko przekroczy艂a pr贸g naszego domu, zwr贸ci艂am uwag臋, 偶e jest inna. 呕e nie zjawi艂a si臋 tu bez przyczyny. Inaczej nie zatrudni艂abym jej, bo nie ma do艣wiadczenia.
- Niech ci臋 diabli z t膮 wiar膮 w przeznaczenie - warkn膮艂 przez zaci艣ni臋te z臋by.
- A ty wstydzi艂by艣 si臋 szarga膰 pami臋膰 siostry u偶alaniem si臋 nad sob膮.
- Nie zamierzam tego wys艂uchiwa膰.
- Ale b臋dziesz musia艂. Oboje pope艂nili艣my b艂膮d, za p贸藕no zdaj膮c sobie spraw臋 z tego, jak bardzo pogorszy艂 si臋 stan Chloe. Chcieli艣my dobrze. Selene r贸wnie偶. Zmusi艂a ci臋, 偶eby艣 poczu艂 co艣 wi臋cej ni偶 b贸l. Udowodni艂a ci, 偶e nadal jeste艣 m臋偶czyzn膮, a nie pust膮 skorup膮 cz艂owieka. Mo偶e ci si臋 to nie podoba膰, lecz ta kobieta sta艂a si臋 cz臋艣ci膮 ciebie. A teraz wyja艣nij mi, co zamierzasz z tym zrobi膰? - Nic. Powiedzia艂em jej, 偶eby sobie posz艂a i wi臋cej nie wraca艂a.
- Wr贸ci, je艣li j膮 o to poprosisz.
W g艂臋bi duszy bardzo tego pragn膮艂. Dotychczas nie zdawa艂 sobie sprawy z tego, ile dla niego znaczy艂a.
- Nie mam poj臋cia, jak si臋 z ni膮 skontaktowa膰.
- To dalej si臋 nad sob膮 u偶alaj. - Ella si臋 zamy艣li艂a. - Poza tym, skoro potrafi czyta膰 w my艣lach, dowie si臋, co czujesz. Nawet teraz nie umiesz przesta膰 o niej my艣le膰. Sko艅cz si臋 zadr臋cza膰 i powiedz jej, 偶e pope艂ni艂e艣 b艂膮d. Inaczej ska偶esz si臋 na samotno艣膰, a Chloe znienawidzi ci臋 za to, 偶e zmarnowa艂e艣 sobie 偶ycie.
- Jest taki s艂odki. - Selene podnios艂a wzrok na siostr臋 znad trzymanego w ramionach niemowl臋cia, napotykaj膮c jej dumne spojrzenie. - Jak mu dasz na imi臋?
- Trey, skoro jest Douglasem trzecim.
- Wygl膮da jak Trey. Jak ty sobie poradzisz z ma艂ym ch艂opcem, siostrzyczko?
- Nigdy nie mia艂am problem贸w z m臋偶czyznami - roze艣mia艂a si臋 Hannah.
Dziecko zacz臋艂o si臋 wierci膰 i Selene od艂o偶y艂a je do koszyka obok 艂贸偶ka matki.
- Odpocznij, p贸ki 艣pi. Wygl膮dasz na zm臋czon膮.
- Ty r贸wnie偶. Mo偶esz si臋 zatrzyma膰 u nas w pokoju go艣cinnym, chyba 偶e wolisz zamieszka膰 u rodzic贸w.
- Nie zastanawia艂am si臋 jeszcze, co zrobi臋. - Nagle zda艂a sobie spraw臋, 偶e nie ma dok膮d p贸j艣膰. - Ch臋tnie zosta艂abym tu z tob膮 i pomog艂abym ci przez jaki艣 czas przy ma艂ym.
- A twoja praca? - Hannah zmarszczy艂a brwi.
- To ju偶 sko艅czone. - Podobnie jak zwi膮zek z Adrienem. Do oczu nap艂yn臋艂y jej 艂zy.
- Wylali ci臋?
- W艂a艣ciwie tak - odpar艂a, pocieraj膮c nos, 偶eby si臋 nie rozp艂aka膰.
- I co teraz zrobisz?
- Nie mam poj臋cia. Pomy艣l臋 o tym jutro, jak przysta艂o na dziewczyn臋 z po艂udnia.
- Zawsze ze wszystkim zwlekasz, kochana c贸reczko.
Na d藕wi臋k 艂agodnego g艂osu, Selene zesztywnia艂a. Odwr贸ci艂a si臋 i ujrza艂a stoj膮c膮 w drzwiach z torb膮 podr贸偶n膮 w d艂oni Lynette Albright. W bia艂ym kostiumiku, z blond w艂osami starannie u艂o偶onymi w kok, wygl膮da艂a jak kr贸lowa wy偶szych sfer.
- Witaj, mamo. - U艣miechn臋艂a si臋, kryj膮c zak艂opotanie.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia po tym, jak znikn臋艂a艣 bez s艂owa kilka tygodni temu?
K艂贸tnia z matk膮 by艂a ostatni膮 rzecz膮, na jak膮 Selene mia艂a ochot臋.
- Pos艂uchaj, mamo, jestem bardzo zm臋czona i marz臋 teraz tylko o tym, 偶eby si臋 po艂o偶y膰.
- Skoro Selene zostaje u nas, mo偶esz wraca膰 do ojca -o艣wiadczy艂a Hannah.
- Mowy nie ma. - Pos艂a艂a c贸rce karc膮ce spojrzenie. - Na pewno b臋dziesz potrzebowa艂a przy dziecku pomocy, szczeg贸lnie w nocy.
- Karmi臋 piersi膮, a w tym raczej mi nie pomo偶esz.
- Mo偶e zanim p贸jdziemy spa膰, napijemy si臋 herbaty rumiankowej? Hannah tymczasem nacieszy si臋 dzidziusiem - zaproponowa艂a Selene polubownie.
- Doskonale - odpar艂a nadal lekko naburmuszona Lynette. - Je艣li w nocy b臋dziesz czego艣 potrzebowa艂a, obud藕 mnie - rozkaza艂a drugiej c贸rce. - Nawet je艣li nie mam mleka, to mog臋 poko艂ysa膰 ma艂ego.
Kobiety pos艂a艂y m艂odej mamie ca艂usy i wysz艂y do kuchni. Lynette wyj臋艂a kubki z szafki, a Selene wstawi艂a czajnik z wod膮. Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 obie milcza艂y.
- Opowiedz mi o swojej pracy - przerwa艂a w ko艅cu cisz臋 matka.
- Zajmowa艂am si臋 remontem zabytkowej rezydencji, ale ju偶 sko艅czy艂am.
- Szybko posz艂o. Pewnie nie by艂o zbyt wiele do zrobienia.
- Wszystko zorganizowa艂am i teraz pracami pokieruje kto艣 inny.
- I co dalej zamierzasz?
- Pomy艣la艂am, 偶e wykorzystam wykszta艂cenie, kt贸re mi dali艣cie. Mo偶e zaczn臋 wsp贸艂pracowa膰 z firm膮 dekoratorsk膮 albo otworz臋 w艂asny interes? Chc臋 si臋 specjalizowa膰 w remontach obiekt贸w historycznych.
- Jan Mayers ma w centrum sklep ze sztuk膮 u偶ytkow膮. Ucieszy艂by si臋, gdyby艣 dla niego pracowa艂a. Zadzwoni膰 do niego?
- Jan jest dekoratorem wn臋trz. Mnie interesuje szerszy zakres. Tak czy inaczej, dzi臋kuj臋 za propozycj臋 - doda艂a, widz膮c, 偶e matka poczu艂a si臋 ura偶ona. - Je艣li nie mieliby艣cie z tat膮 nic przeciwko temu, chcia艂abym si臋 zatrzyma膰 u was w domu, dop贸ki nie znajd臋 w艂asnego mieszkania.
- Ale偶 oczywi艣cie - ucieszy艂a si臋. - Tw贸j dawny pok贸j jest do twojej dyspozycji.
- Dzi臋kuj臋. To nie potrwa d艂ugo. Smutno jest musie膰 wraca膰 do rodzic贸w w tym wieku.
- Zawsze b臋dziesz mile widziana. Zostaniesz tak d艂ugo, jak b臋dziesz mia艂a ochot臋. - Lynette przez d艂u偶sz膮 chwil臋 wpatrywa艂a si臋 w p艂yn w kubku, po czym zwr贸ci艂a si臋 do c贸rki: - Chyba powinnam ci臋 przeprosi膰, 偶e tak rozpacza艂am nad twoim rozwodem. Wi膮za艂am tyle nadziei z tym ma艂偶e艅stwem.
- To by艂a raczej fuzja, a nie zwi膮zek. Nie by艂o nam ze sob膮 dobrze.
- Teraz to wiem. Ja tylko chcia艂am, 偶eby艣cie ty i Hannah by艂y szcz臋艣liwe. - Westchn臋艂a. - Nie by艂am zadowolona z ma艂偶e艅stwa twojej siostry z Doughiem. Szybko si臋 jednak przekona艂am, 偶e bardzo si臋 kochaj膮, a to jest znacznie wa偶niejsze ni偶 ca艂e z艂oto Georgii.
W ko艅cu matka zrozumia艂a, 偶e warto艣ci m臋偶czyzny nie ocenia si臋 po zawarto艣ci jego portfela.
- Wiem, co masz na my艣li. Wielka mi艂o艣膰 to taka, kiedy na widok ukochanego m臋偶czyzny tracisz oddech, a gdy nie ma go przy tobie, czujesz fizyczny b贸l. Kiedy stajesz si臋 cz臋艣ci膮 jego duszy i cia艂a.
-Nie wiedzia艂am, 偶e tak bardzo by艂a艣 zwi膮zana z Richardem. - Na twarzy Lynette pojawi艂o si臋 zaciekawienie.
- Nie z nim i w tym w艂a艣nie tkwi艂 problem. Kiedy艣 kocha艂am kogo艣 tak bardzo.
- Na pewno odnajdziesz jeszcze prawdziwe uczucie. Wszystko jest mo偶liwe.
- Mam nadziej臋. A teraz najwy偶sza pora spa膰.
- Obawiam si臋, 偶e b臋dziemy si臋 musia艂y zmie艣ci膰 na jednym 艂贸偶ku.
- Mog臋 spa膰 na sofie.
- Nie ma takiej potrzeby. - Lynette si臋 podnios艂a. - Kiedy by艂a艣 ma艂a, cz臋sto miewa艂a艣 z艂e sny. Przybiega艂a艣 wtedy do nas do sypialni i wczo艂giwa艂a艣 si臋 pod ko艂dr臋 mi臋dzy mnie a tat臋.
Selene u艣miechn臋艂a si臋 na wspomnienie tamtych nocy, kiedy mama tuli艂a j膮 i 艣piewa艂a jej ko艂ysanki.
- Teraz jestem troch臋 wi臋ksza.
- Dzi臋ki Bogu nie b臋dziemy musia艂y dzieli膰 艂贸偶ka z tat膮. Chrapie g艂o艣niej ni偶 stary nied藕wied藕.
Zanim zasn臋艂y, Selene przytuli艂a si臋 do matki i wyszepta艂a:
- Kocham ci臋.
Selene...
G艂臋boki roz偶alony m臋ski g艂os wyrwa艂 j膮 ze snu. Usiad艂a na 艂贸偶ku i rozejrza艂a si臋 po pokoju. Wtedy us艂ysza艂a go po raz drugi.
Potrzebuj臋 ci臋.
Pomimo 偶e dzieli艂y ich setki kilometr贸w, my艣li Adriena przedosta艂y si臋 do jej umys艂u. Nie tylko us艂ysza艂a jego g艂os, ale poczu艂a r贸wnie偶 jego cierpienie, jakby to by艂o jej w艂asne.
Zdeterminowana, staraj膮c si臋 zachowa膰 cisz臋, pospiesznie wsta艂a. Wci膮gn臋艂a d偶insy i podkoszulek. Przysiad艂a na kraw臋dzi 艂贸偶ka, 偶eby zawi膮za膰 tenis贸wki i spostrzeg艂a, 偶e le偶膮ca obok matka wpatruje si臋 w ni膮.
- Jest czwarta. Dok膮d si臋 wybierasz?
- Wracam do Luizjany.
- Ale po co? - Lynette zrzuci艂a ko艂dr臋 i w艂o偶y艂a szlafrok.
- Musz臋 co艣 za艂atwi膰.
- Czy to nie mo偶e poczeka膰 kilku dni? Selene podnios艂a si臋 i zacz臋艂a pakowa膰 torb臋.
- Nie, to bardzo wa偶ne.
- Wa偶niejsze od twojej siostry i rodziny?
- R贸wnie wa偶ne. - Przeczesa艂a w艂osy, zapi臋艂a torb臋 i odwr贸ci艂a si臋 do matki.
- Pami臋tasz, jak m贸wi艂a艣, 偶e chcesz, 偶eby艣my by艂y szcz臋艣liwe? I jak zawsze nas uczy艂a艣, 偶e nie wolno zostawia膰 niedoko艅czonych spraw?
-Tak, ale...
- 呕adnych ale. Teraz nie czas na rodzicielskie kazania. Musz臋 zako艅czy膰 co艣, co zacz臋艂am, i od tego zale偶y moje szcz臋艣cie.
- Czy ma to zwi膮zek z m臋偶czyzn膮? - Lynette zmarszczy艂a brwi.
- Tak, chodzi o m臋偶czyzn臋, kt贸rego kocham tak bardzo, 偶e gotowa jestem podj膮膰 o niego walk臋.
- Rozumiem, 偶e nie wyperswaduj臋 ci tego?
- Nie. Musz臋 to zrobi膰, inaczej do ko艅ca 偶ycia b臋d臋 偶a艂owa艂a. Powiedz Hannah, 偶e w ko艅cu przesta艂am by膰 ostro偶na, 偶e kocham j膮 i wkr贸tce przyjad臋. Ona zrozumie.
- Jak d艂ugo ci臋 nie b臋dzie?
- To zale偶y od niego. - Poca艂owa艂a matk臋 w policzek i mocno u艣cisn臋艂a.
- Czy on ma jakie艣 imi臋?
- Adrien Morrell.
- Czy jest dobrym cz艂owiekiem?
- Tak, cho膰 nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Tylko nie m贸w mi, 偶e nie ma grosza przy duszy -mrukn臋艂a Lynette.
Selene u艣miechn臋艂a si臋 i skierowa艂a do drzwi.
- Przeciwnie, ma a偶 nadto pieni臋dzy i ma moj膮 mi艂o艣膰, a jak sama m贸wi艂a艣, to jest o wiele wa偶niejsze ni偶 ca艂e z艂oto Georgii.
Selene dotar艂a na plantacj臋 oko艂o po艂udnia. Przejecha艂a ca艂膮 drog臋 wspierana przez adrenalin臋 i perspektyw臋 zobaczenia Adriena. Zostawi艂a torb臋 podr贸偶n膮 w samochodzie, na wypadek gdyby zn贸w j膮 odprawi艂, i ruszy艂a do wej艣cia. Podobnie jak za pierwszym razem, kiedy si臋 tu zjawi艂a, Ella kaza艂a jej d艂ugo czeka膰, zanim otworzy艂a drzwi. Wcale si臋 nie zdziwi艂a na widok Selene.
- Czeka艂am na ciebie.
- Gdzie on jest?
- W biurze, a gdzie偶by indziej.
- To dobrze. Musz臋 z nim porozmawia膰.
- Twoja siostra ju偶 urodzi艂a?
- Tak, ch艂opczyka. Opowiem ci wszystko p贸藕niej. Najpierw musz臋 co艣 za艂atwi膰, zanim strac臋 odwag臋.
- Oczywi艣cie, ale ostrzegam ci臋: jest w pod艂ym nastroju.
- Zupe艂nie jak ja.
Pomimo zm臋czenia Selene od razu pobieg艂a do rotundy i w mgnieniu oka wdrapa艂a si臋 po schodach na g贸r臋.
- Wr贸ci艂am. - Pos艂a艂a triumfalne spojrzenie pos膮gowi demona i ruszy艂a korytarzem do gabinetu Morrella.
Otworzy艂a drzwi bez pukania. We wn臋trzu panowa艂 mrok, poniewa偶 wszystkie zas艂ony by艂y zaci膮gni臋te. Pomimo ciemno艣ci dostrzeg艂a Adriena siedz膮cego przy biurku. Zdecydowanym krokiem podesz艂a do najbli偶szego okna i ods艂oni艂a je.
- Nawet nie pr贸buj mi przerywa膰 - warkn臋艂a. - Powiedzia艂e艣 mi, 偶ebym tu nigdy nie wraca艂a. - Rozsun臋艂a zas艂ony przy kolejnym oknie. - Kiedy mnie tu nie by艂o, zrozumia艂am kilka wa偶nych rzeczy. - Obesz艂a biurko, opar艂a si臋 o nie d艂o艅mi i patrz膮c mu w oczy, ci膮gn臋艂a dalej: - Po pierwsze, zgodnie z tym, co mi na pocz膮tku powiedzia艂e艣, zatrudni艂a mnie Ella, nie ty. Po drugie, podpisa艂am umow臋 i zamierzam si臋 z niej wywi膮za膰. Nie wyjad臋 st膮d, dop贸ki nie doprowadz臋 tej posiad艂o艣ci do porz膮dku. Co wi臋cej, zabraniam ci odgrywania roli tragicznego bohatera. 艢mier膰 Chloe by艂a wielkim nieszcz臋艣ciem, ale nie jeste艣 jej winien. Twoja siostra dokona艂a bardzo trudnego wyboru i uszanuj go. Ja r贸wnie偶 dokona艂am wyboru i nie zamierzam ci臋 straci膰, cho膰 ty sam si臋 podda艂e艣.
Adrien trwa艂 w bezruchu, nie odzywaj膮c si臋.
- Co s膮dzisz o tym, co do tej pory powiedzia艂am?
- Nie chcia艂em ci przerywa膰, bo najwyra藕niej jeste艣 na fali.
- 呕eby艣 wiedzia艂. I nie dam ci spokoju, dop贸ki nie pojmiesz, 偶e mi艂o艣膰 przynosi przebaczenie. A ja ci臋 kocham, cho膰 ty teraz sob膮 pogardzasz. Pasujemy do siebie i jest nam razem dobrze. Miejsce damulki z po艂udnia, za jak膮 mnie uwa偶a艂e艣, zaj臋艂a 艣licznotka z piek艂a rodem. Zaczekaj, a zobaczysz, na co mnie sta膰.
Bo偶e, tak bardzo ci臋 kocham, us艂ysza艂a w my艣lach jego g艂os.
- Powiedz to g艂o艣no, do cholery! Wsta艂 i odwr贸ci艂 si臋 do niej plecami.
Nie mog臋 ci tego zrobi膰, nie wolno mi, zagrzmia艂o w jej g艂owie.
Podesz艂a do niego i poci膮gn臋艂a go za rami臋 tak mocno, 偶e stan膮艂 przed ni膮 twarz膮 w twarz.
- W艂a艣nie 偶e mo偶esz. Musisz tylko uczciwie wyzna膰, co czujesz. Prosz臋, musz臋 us艂ysze膰, jak to m贸wisz!
Adrien milcza艂. Selene opar艂a czo艂o o jego tors. Z oczu pop艂yn臋艂y jej 艂zy. Wtedy otoczy艂 j膮 ramieniem i przysun膮艂 usta do jej ucha.
- Kocham ci臋 - wyszepta艂 i przytuli艂 j膮 mocno. Po chwili wzi膮艂 jej twarz w d艂onie i zajrza艂 w oczy.
- 艢licznotka z piek艂a rodem?
- Tak, i nie zapominaj o tym. - Roze艣mia艂a si臋 przez 艂zy.
EPILOG
Dwa lata p贸藕niej.
Maison de Soleil. Willa Wschodz膮cego S艂o艅ca.
Nowo wyremontowana luizja艅ska rezydencja okaza艂a si臋 by膰 pierwszym krokiem Selene Winston Morrell ku wolno艣ci i szcz臋艣ciu.
Fasada willi zosta艂a pomalowana na bia艂o i 偶贸艂to. Nigdzie nie zosta艂 艣lad 偶a艂obnej czerni, kt贸ra dominowa艂a tu przez wiele lat. Ca艂y d贸艂 budynku zosta艂 odnowiony z zachowaniem dawnego majestatu i dba艂o艣ci膮 o detale historyczne. Pok贸j, kt贸ry niegdy艣 by艂 miejscem smutku, zosta艂 przekszta艂cony w biuro Selene, w kt贸rym prowadzi艂a konsultacje z zakresu dekoracji wn臋trz.
Opr贸cz ogromnego sukcesu, jakim by艂o odrestaurowanie rezydencji, Selene osi膮gn臋艂a drugi, jeszcze wa偶niejszy, kt贸ry w艂a艣nie Adrien trzyma艂 w ramionach.
Ojciec z c贸rk膮 podeszli do rozstawionego w ogrodzie sto艂u, z kt贸rego Selene w艂a艣nie sprz膮ta艂a naczynia i resztki po przyj臋ciu urodzinowym.
Dziewczynka mia艂a czarne loki i oczy niebieskie jak letnie niebo. By艂a podobna do ojca jak dwie krople wody. Na ich widok serce matki zabi艂o mocniej z rado艣ci. Ukochana c贸reczka rodzic贸w urodzi艂a si臋 w rok po 艣lubie, kt贸ry zawarli na pla偶y na wyspie Barbados.
Selene wrzuci艂a papierowy obrus do kosza na 艣mieci, przykl臋k艂a i wyci膮gn臋艂a r臋ce do dziewczynki.
- Chod藕 do mnie, Chloe.
Adrien postawi艂 ma艂膮 na ziemi i dziewczynka podrepta艂a przez trawnik do mamy tak szybko, jak tylko pozwala艂y jej na to ma艂e n贸偶ki. Kiedy bieg艂a, jej czarne loki podskakiwa艂y zabawnie, a na buzi pojawi艂 si臋 tryskaj膮cy rado艣ci膮 u艣miech. By艂a tak pe艂na 偶ycia jak niegdy艣 niezwyk艂a m艂oda dziewczyna, po kt贸rej otrzyma艂a imi臋. Selene wzi臋艂a Chloe na r臋ce i przytuli艂a policzek do jej twarzy.
- Pi臋knie pachniesz. Jak wam si臋 uda艂a k膮piel?
- Pilnowanie jej w wannie i wyci膮ganie przy tym lukru z jej uszu i w艂os贸w okaza艂o si臋 sporym wyzwaniem.
- Zas艂u偶y艂e艣 na pi臋膰 punkt贸w w rankingu dobrych tatusi贸w - roze艣mia艂a si臋.
Chloe ziewn臋艂a i przytuli艂a g艂贸wk臋 do ramienia matki.
- Jest ju偶 bardzo zm臋czona. Przynajmniej b臋dzie spa艂a przez ca艂膮 drog臋 do Shreveport.
- Pewna jeste艣, 偶e chcemy j膮 tam wys艂a膰?
- Nie rozmawiamy o niczym innym, od kiedy Ella zaproponowa艂a, 偶e j膮 zabierze na wakacje. To tylko tydzie艅. I tak kiedy艣 b臋dziemy musieli j膮 wypu艣ci膰 spod naszych skrzyde艂.
- Masz racj臋. Twoja rodzina ju偶 pojecha艂a?
- Tak, kilka minut temu. Rozmawia艂e艣 z matk膮?
- Dzwoni艂a z艂o偶y膰 Chloe 偶yczenia. Pyta艂a, czy mog艂aby wzi膮膰 j膮 do siebie na dwa dni i zgodzi艂em si臋.
- Ciesz臋 si臋. - Selene mia艂a nadziej臋, 偶e jej te艣ciowa przyjedzie na przyj臋cie. Przynajmniej Adrien zacz膮艂 si臋 z ni膮 komunikowa膰. I bardzo chcia艂a pozna膰 swoj膮 wnuczk臋. -Wszyscy ju偶 pojechali, opr贸cz...
- Chod藕 tu, cukiereczku, daj ca艂usa wujowi Jebowi na po偶egnanie.
Gdy tylko Chloe us艂ysza艂a zaproszenie, wyrwa艂a si臋 matce z ramion i podrepta艂a w kierunku staruszka. Adrien podszed艂 do Selene i obj膮艂 j膮 w talii. Z rado艣ci膮 przygl膮dali si臋, jak ich pociecha wspina si臋 na kolana siedz膮cego na w贸zku Jeba.
- Chloe go uwielbia - zauwa偶y艂a Selene z melancholi膮 w g艂osie.
- Jeb jest wspania艂ym dziadkiem.
- To prawda. Martwi臋 si臋, 偶e mo偶e go nie zapami臋ta膰. Ale z drugiej strony to dobrze. 艁atwiej jej b臋dzie si臋 z nim rozsta膰, kiedy nadejdzie jego czas.
- Na zawsze pozostanie w naszych wspomnieniach, kt贸re jej przeka偶emy. Poza tym, skoro tak d艂ugo jest na tym 艣wiecie, czuj臋, 偶e nie opu艣ci nas jeszcze przez kilka najbli偶szych lat.
Selene bardzo chcia艂a w to wierzy膰, ale w pod艣wiadomo艣ci wyczuwa艂a, 偶e tu na ziemi zbli偶a si臋 koniec drogi 偶yciowej Jeba.
- Lepiej p贸jd臋 go ratowa膰, zanim twoja c贸rka udusi go z mi艂o艣ci jego w艂asn膮 much膮.
- Dlaczego ona zawsze, kiedy co艣 psoci, jest moj膮 c贸rk膮?
- Prawo matek.
- Chloe, nie 偶uj muchy wuja Jeba.
- Wszystko w porz膮dku, pani Selene. Przy niej czuj臋 si臋 znowu m艂ody.
Od strony domu nadesz艂a Ella z du偶膮 czerwon膮 torb膮 na ramieniu.
- Gotowi do drogi?
- Pani Ellu, je艣li nie ma pani nic przeciw temu, chcia艂bym zamieni膰 na osobno艣ci s艂贸wko z pani膮 Selene.
- W takim razie zabior臋 ma艂膮, 偶eby si臋 po偶egna艂a z tat膮 - o艣wiadczy艂a i zdj臋艂a dziewczynk臋 z jego kolan.
- Pa, pa! - Chloe wyci膮gn臋艂a r膮czk臋 i pomacha艂a.
- B膮d藕 szcz臋艣liwa, dziecinko. Jeste艣 darem dla tego 艣wiata - odpowiedzia艂 Jeb.
Selene 艣cisn臋艂o w gardle, kiedy zrozumia艂a, 偶e Jeb 偶egna si臋 na zawsze. Popychaj膮c w贸zek staruszka, ruszy艂a w kierunku zagajnika orzechowego.
- O co chodzi? - spyta艂a.
- Rozmawia艂em dzi艣 z pann膮 Chloe - westchn膮艂.
- Wiem, zaczyna ju偶 m贸wi膰.
- Chodzi艂o mi o siostr臋 Adriena.
- Jak to? - zdziwi艂a si臋.
- Widzia艂em j膮 w艣r贸d anio艂贸w, kiedy spogl膮da艂em na jej portret, ten wisz膮cy obok podobizny panny Grace. Prosi艂a, 偶ebym pani przekaza艂 wiadomo艣膰. Dzi臋kuje pani za przywr贸cenie brata do 偶ycia i za to, 偶e go pani tak kocha. Teraz mo偶e spokojnie odej艣膰 do domu.
- Dzi臋kuj臋, 偶e mi to m贸wisz.
- Jestem stary. Najwy偶szy czas, 偶ebym si臋 r贸wnie偶 uda艂 do domu.
- Domy艣lam si臋. To by艂 d艂ugi dzie艅.
- Chcia艂em powiedzie膰, 偶e jestem gotowy spotka膰 si臋 z moj膮 rodzin膮 w domu niebieskim.
- Rozumiem. B臋dziemy bardzo za tob膮 t臋skni膰 - odpar艂a, g艂adz膮c go po policzku z oczami pe艂nymi 艂ez.
- Prosz臋 nie p艂aka膰. - Otar艂 jej 艂zy. - Mia艂em dobre 偶ycie i pani膮 czeka podobne. Prosz臋 si臋 opiekowa膰 ma艂膮 i kocha膰 swojego m臋偶czyzn臋. On polega na pani i pani mi艂o艣膰 utrzymuje go przy 偶yciu.
- On r贸wnie偶 jest dla mnie oparciem.
- Oczywi艣cie. Jego przeznaczeniem by艂o zrozumie膰 pani膮, a pani - pokocha膰 go.
Selene mocno przytuli艂a staruszka, po czym ruszyli w kierunku czekaj膮cego samochodu. Jeb przez ostatnie dwa lata sta艂 si臋 bardzo wa偶n膮 osob膮 w 偶yciu Morrell贸w i ka偶de rozstanie z nim by艂o dla nich coraz trudniejsze, bo towarzyszy艂a mu obawa, 偶e ju偶 go wi臋cej nie zobacz膮.
- Niech pani nie b臋dzie smutna. Nie wiem dok艂adnie, kiedy zostan臋 wezwany, ale gdybym m贸g艂 liczy膰 na jeszcze jeden kawa艂ek tego wspania艂ego ciasta brzoskwiniowego pani Elli, pewnie postara艂bym si臋 przeci膮gn膮膰 moje odej艣cie, 偶eby mnie nie omin膮艂 kolejny niedzielny obiad. Lub nawet kilka.
- To si臋 da za艂atwi膰. - U艣miechn臋艂a si臋.
Adrien pom贸g艂 wsi膮艣膰 Jebowi na przednie siedzenie samochodu Elli, a Selene sprawdzi艂a w mi臋dzyczasie, czy Chloe jest dobrze przypi臋ta pasami i poca艂owa艂a j膮 w policzek.
- B膮d藕 grzeczna - poprosi艂a. - Zobaczysz mamusi臋 i tatusia za kilka dni.
Dziewczynka wsun臋艂a kciuk do buzi i przymkn臋艂a oczy.
- Nic si臋 nie martwcie. B臋dzie si臋 doskonale bawi艂a z wnuczk膮 mojego brata.
- Wiem. Gdyby sprawia艂a k艂opot, daj nam zna膰. I zadzwo艅, gdy tylko dojedziecie.
- Na wypadek gdyby艣cie byli zbyt zaj臋ci, puszcz臋 wam sygna艂: jeden dzwonek. - U艣miechn臋艂a si臋 dwuznacznie.
Selene uca艂owa艂a po raz ostatni c贸reczk臋 i Jeba, po czym zamkn臋艂a drzwi samochodu. Machaj膮c d艂oni膮, obserwowa艂a auto, a偶 znikn臋艂o za horyzontem.
Adrien obj膮艂 偶on臋 w tali i przytuli艂, posy艂aj膮c jej to samo spojrzenie, kt贸re j膮 oczarowa艂o, kiedy go pozna艂a.
- Pani Morrell, czy kocha艂a si臋 pani kiedy艣 pod starym drzewem?
- Nie, ale zdecydowanie wola艂abym mi臋kkie 艂贸偶ko od twardej kory.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem. - U艣miechn膮艂 si臋.
- Wiesz, 偶e zawsze jestem otwarta na r贸偶ne propozycje.
- A co powiedzia艂aby艣 na drugie dziecko?
- Nie mia艂abym nic przeciwko temu, 偶eby艣my mieli synka, kt贸ry by艂by do mnie podobny, skoro nasza c贸rka zupe艂nie nie jest.
- To mo偶e od razu wejdziemy do 艣rodka i zabierzemy si臋 do pracy?