ROZDZIAŁ PIĄTY
- Zajmijmy się trójwymiarowym wszechświatem i rozważmy go jako świat materii i siły, w najprostszym i najbardziej elementarnym znaczeniu tych terminów. Wyższe wymiary oraz nowe teorie materii, przestrzeni i czasu, jak również inne kategorie wiedzy o świecie, które nauce są nieznane, będziemy omawiać później. W chwili obecnej trzeba przedstawić wszechświat w formie wykresu „promienia stworzenia" od Absolutu do Księżyca.
O Absolut
O Wszystkie Światy
O Wszystkie Słońca
O Słońce
O Wszystkie Planety
O Ziemia
O Księżyc
Ilustracja 3
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że „promień stworzenia" jest tylko elementarnym planem wszechświata, ale w rzeczywistości, gdy wnikliwiej się go poznaje, to staje się jasne, że za pomocą tego prostego planu możliwe jest pogodzenie ze sobą i zebranie w jedną całość wielorakości różnych przeciwstawnych filozoficznych, religijnych i naukowych poglądów na świat. Idea promienia stworzenia jest częścią pradawnego poznania i wiele znanych nam naiwnych, geocentrycznych systemów wszechświata stanowi w rzeczywistości albo niekompetentne wyłożenie idei promienia stworzenia, albo wypaczenie tej idei, spowodowane jej dosłownym zrozumieniem.
Trzeba zauważyć, że idea promienia stworzenia i jego rozwoju w kierunku od Absolutu jest sprzeczna z niektórymi współczesnymi poglądami, ale nie z prawdziwie naukowymi poglądami. Weźmy na przykład fazę: Słońce, Ziemia, Księżyc. W powszechnym rozumieniu Księżyc jest zimnym, martwym ciałem niebieskim, które kiedyś było takie samo jak Ziemia, to znaczy miało wewnętrzne ciepło, a w jeszcze wcześniejszej fazie stanowiło stopioną masę, taką jak Słońce. Ziemia, zgodnie z potocznymi poglądami, była kiedyś taka jak Słońce, ale stopniowo zaczęła się oziębiać i wcześniej czy później stanie się taką samą zmarzniętą masą jak Księżyc. Zazwyczaj przypuszcza się, że Słońce także się oziębia i z czasem upodobni się ono do Ziemi, a później do Księżyca.
Przede wszystkim trzeba oczywiście zwrócić uwagę na to, że taki pogląd nie może być nazwany naukowym w ścisłym znaczeniu tego terminu, ponieważ w nauce, to znaczy w astronomii, czy raczej w astrofizyce, istnieje na ten temat wiele różnych sprzecznych ze sobą hipotez i teorii, które nie mają żadnych poważnych podstaw. Ale taki pogląd jest najbardziej rozpowszechniony i przeciętny współczesny człowiek przyjmuje go w odniesieniu do świata, w którym żyjemy.
Idea promienia stworzenia i jego rozwoju od Absolutu jest sprzeczna z ogólnie przyjętymi współczesnymi poglądami.
Zgodnie z tą ideą Księżyc jest planetą, która jeszcze się nie narodziła, która jest jakby w trakcie narodzin. Stopniowo się on ociepla i z czasem, zakładając sprzyjający rozwój promienia stworzenia, stanie się taki jak Ziemia i będzie miał swojego własnego satelitę, nowy księżyc. Tym sposobem do promienia stworzenia zostałoby więc dodane nowe ogniwo. Ziemia też nie ochładza się, lecz ociepla, i z czasem może stać się taką jak Słońce. Taki proces możemy na przykład zaobserwować w systemie Jowisza, który jest słońcem dla swoich satelitów.
Podsumowując wszystko to, co dotychczas zostało powiedziane na temat promienia stworzenia, który biegnie od świata 1 aż do świata 96, trzeba dodać, że cyfry, którymi oznacza się te światy wskazują na liczbę sił, czy też rzędów praw rządzących danymi światami. W Absolucie istnieje tylko jedna siła i tylko jedno prawo: pojedyncza i niezależna wola Absolutu. W następnym świecie istnieją trzy siły, czy też trzy rzędy praw. W następnym istnieje sześć rzędów praw; w kolejnym dwanaście, itd. W naszym świecie, to znaczy na Ziemi, działa czterdzieści osiem rzędów praw, którym jesteśmy podporządkowani i które rządzą całym naszym życiem. Gdybyśmy żyli na Księżycu, to bylibyśmy podporządkowani 96 rzędom praw, to znaczy, że nasze życie i działalność byłyby jeszcze bardziej mechaniczne i nie mielibyśmy obecnie posiadanej przez nas możliwości ucieczki od mechaniczności.
Jak już zostało to powiedziane, wola Absolutu manifestuje się tylko w świecie bezpośrednio przez niego w sobie stworzonym, to jest w świecie 3. Bezpośrednia wola Absolutu nie dociera do świata 6 i przejawia się w nim tylko w formie mechanicznych praw. Idąc dalej, w światach 12, 24, 48 i 96 wola Absolutu ma coraz mniej możliwości manifestowania się. Oznacza to, że w świecie 3 Absolut tworzy jakby ogólny plan całej reszty wszechświata, który następnie mechanicznie się rozwija. Wola Absolutu nie może manifestować się w kolejnych światach niezależnie od tego planu, a manifestując się zgodnie z nim, przybiera formę mechanicznych praw. Oznacza to, że jeśli Absolut chciałby zamanifestować swoją wolę, powiedzmy, w naszym świecie, przeciwstawiając się działającym tam mechanicznym prawom, musiałby on wtedy zniszczyć wszystkie światy pośrednie istniejące pomiędzy nim i naszym światem.
Idea cudu jako pogwałcenia praw przez wolę, która sama je stworzyła, jest sprzeczna nie tylko ze zdrowym rozsądkiem, ale także z samą ideą woli. Cud jest jedynie manifestacją praw, które są człowiekowi nieznane albo z którymi rzadko się on spotyka. Cud jest manifestacją w tym świecie praw z innego świata.
My na Ziemi jesteśmy bardzo oddaleni od woli Absolutu; oddziela nas od niej czterdzieści osiem rzędów mechanicznych praw. Gdybyśmy mogli uwolnić się od połowy tych praw, to bylibyśmy podporządkowani zaledwie dwudziestu czterem rzędom praw, to znaczy prawom świata planetarnego, a zatem powinniśmy się wtedy znaleźć o jeden stopień bliżej Absolutu i jego woli. Gdybyśmy następnie mogli uwolnić się od połowy tych praw, to bylibyśmy podporządkowani prawom Słońca (dwunastu prawom), a więc znaleźlibyśmy się o jeszcze jeden stopień bliżej Absolutu. Jeśli z kolei moglibyśmy uwolnić się od połowy tych praw, to podporządkowalibyśmy się prawom świata gwiezdnego i bylibyśmy oddzieleni od bezpośredniej woli Absolutu tylko o jeden stopień.
Istnieje zatem dla człowieka możliwość takiego stopniowego uwalniania się od mechanicznych praw.
Poznawanie czterdziestu ośmiu rzędów praw, którym podlega człowiek, nie może być tak abstrakcyjne, jak poznawanie astronomii; można je poznawać tylko poprzez obserwowanie ich w samym sobie i poprzez uwalnianie się od nich. Na początku człowiek musi po prostu zrozumieć, że zupełnie niepotrzebnie podlega on tysiącowi małych, ale nieprzyjemnych praw, które zostały stworzone dla niego przez innych ludzi albo przez niego samego. Kiedy jednak będzie próbował się od nich uwolnić, to wtedy zobaczy, że nie jest w stanie tego zrobić. Długie i wytrwałe próby uwalniania się od nich przekonają go o jego niewoli.
Prawa, którym podlega człowiek, można poznać tylko poprzez zmaganie się z nimi, poprzez usiłowanie uwolnienia się od nich. Ale do tego, by uwolnić się od jednego prawa, nie tworząc jednocześnie na jego miejsce innego prawa dla siebie, potrzeba olbrzymiej wiedzy.
Rzędy praw i ich formy różnią się od siebie w zależności od punktu widzenia, z którego rozpatrujemy promień stworzenia.
W naszym systemie końcem promienia stworzenia, jego stożkiem wzrostu - jeśli można tak powiedzieć - jest Księżyc. Energia potrzebna do wzrostu, to znaczy do rozwoju Księżyca i do wypuszczania nowych „pędów" przychodzi do Księżyca z Ziemi, gdzie jest ona tworzona w wyniku wspólnego działania Słońca, wszystkich planet układu słonecznego i samej Ziemi. Energia ta jest zebrana i przechowywana w wielkim akumulatorze znajdującym się na powierzchni Ziemi. Tym akumulatorem jest życie organiczne na Ziemi. Księżyc karmi się życiem organicznym na Ziemi. Wszystko, co żyje na Ziemi - ludzie, zwierzęta, rośliny - stanowi pokarm dla Księżyca. Księżyc jest olbrzymim żywym istnieniem, żywiącym się wszystkim tym, co żyje i rośnie na Ziemi. Księżyc nie mógłby istnieć bez życia organicznego na Ziemi, tak jak i życie organiczne na Ziemi nie mogłoby istnieć bez Księżyca. Ponadto w odniesieniu do życia organicznego Księżyc jest olbrzymim elektromagnesem. Gdyby elektromagnes nagle przestał działać, to życie organiczne rozpadłoby się na kawałki.
Proces wzrostu i nagrzewania się Księżyca związany jest z życiem i śmiercią na Ziemi. Wszystko, co żywe, w momencie swojej śmierci uwalnia pewną ilość energii, która je do tej pory „ożywiała"; energia ta (czy też „dusze" wszystkich żyjących roślin, zwierza i ludzi) przyciągana jest przez Księżyc jak przez wielki elektromagnes. Przynosi mu ona ciepło i życie, od którego zależy jego wzrost, to jest wzrost promienia stworzenia. W ekonomii wszechświata niczego się nie traci i pewna energia po zakończeniu swego działania na jednej płaszczyźnie przechodzi na inni płaszczyznę.
Dusze, które idą na Księżyc, dysponując być może nawet pewną ilością świadomości i pamięci, znajdują się tam pod działaniem dziewięćdziesięciu sześciu praw, to znaczy w warunkach życia mineralnego; innymi słowy, w warunkach, od których nie ma innej ucieczki jak ogólna ewolucja w niezmiernie długich cyklach planetarnych. Księżyc znajduje się „na krańcu", na końcu świata; to jest właśnie „zewnętrzna ciemność" doktryny chrześcijańskiej, „gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów".
Wpływ Księżyca na wszystko, co żywe przejawia się we wszystkim, co zdarza się na Ziemi. Księżyc jest główną czy też raczej najbliższą bezpośrednią siłą motywującą to, co dzieje się w życiu organicznym na Ziemi. Wszystkie ruchy, działania i manifestacje ludzi, zwierząt i roślin zależą od Księżyca i są kontrolowane przez Księżyc. Czuły film życia organicznego, który pokrywa kulę ziemską, jest całkowicie uzależniony od oddziaływania wielkiego elektromagnesu, który wysysa z niego jego witalność. Człowiek, tak jak każda inna istota żyjąca, nie może w zwykłych warunkach życia uwolnić się od Księżyca. Wszystkie jego ruchy, i w konsekwencji wszystkie jego działania, są kontrolowane przez Księżyc. Jeśli zabija on drugiego człowieka, to zrobił to Księżyc; jeśli poświęca się dla innych, to także zrobił to Księżyc. Wszystkie złe uczynki, wszystkie zbrodnie, wszystkie akty samopoświęcenia, wszystkie heroiczne wyczyny, a także wszystkie działania w życiu codziennym są kontrolowane przez Księżyc.
Wyzwolenie, które przychodzi ze wzrostem władz i zdolności umysłowych, jest wyzwoleniem spod jarzma Księżyca. Mechaniczna część naszego życia uzależniona jest od Księżyca i mu podlega. Jeśli rozwiniemy w sobie świadomość i wolę, i poddamy im całe nasze mechaniczne życie oraz wszystkie nasze mechaniczne manifestacje, to będziemy wtedy mogli wyzwolić się spod władzy Księżyca.
Następną ideą, którą trzeba zrozumieć, jest idea materialności wszechświata ujętego w formie „promienia stworzenia". W tym wszechświecie wszystko można zważyć i zmierzyć. Absolut jest tak samo materialny, tak samo wymierny jak Księżyc czy człowiek. Jeśli Absolut jest Bogiem, znaczy to, że Boga można zważyć i zmierzyć, rozłożyć na czynniki pierwsze, „wyliczyć" i wyrazić w postaci określonego wzoru.
Ale pojęcie „materialność" jest tak samo względne jak wszystkie inne pojęcia. Jeśli przypomnimy sobie, że pojęcie „człowiek" i wszystko to, co go dotyczy - dobro, zło, prawda, kłamstwo, itd. - dzieli się na różne kategorie (człowiek nr 1, człowiek nr 2, itd.), to łatwo będzie nam zrozumieć, że pojęcie „świat" i wszystko, co odnosi się do świata, dzieli się także na różne kategorie. Promień stworzenia ustala w świecie siedem płaszczyzn, siedem zawierających się w sobie światów. Materialność Absolutu jest materialnością innego rzędu niż materialność „wszystkich światów". Materialność „wszystkich światów" jest innego rzędu niż materialność „wszystkich słońc". Materialność „wszystkich słońc" jest innego rzędu niż materialność naszego Słońca. Materialność naszego Słońca jest innego rzędu niż materialność „wszystkich planet". Materialność „wszystkich planet" jest innego rzędu niż materialność Ziemi, a materialność Ziemi jest innego rzędu niż materialność Księżyca. Z początku trudno jest pojąć tę ideę. Ludzie przywykli myśleć, że materia jest wszędzie taka sama. Cała fizyka, astrofizyka, chemia, takie metody badań jak np. analiza widmowa, opieraj się na tym przypuszczeniu. I prawdą jest, że materia jest taka sama, ale materialność jest różna; a różne stopnie materialności są bezpośrednio uzależnione od jakości i właściwości energii manifestującej się w danym punkcie.
Materia, czy też substancja, nieodzownie zakłada istnienie siły albo energii. Nie oznacza to jednak, że trzeba przyjąć dualistyczną koncepcję świata. Pojęcia materii i siły są tak samo względne jak wszystko inne. W Absolucie, gdzie wszystko jest jednym, materia i siła też są jednym. Ale w związku z tym materia i siła nie są traktowane jako rzeczywiste zasady samego świata, ale jako własności lub cechy obserwowanego przez nas świata zjawisk. By rozpocząć poznawanie wszechświata, wystarczy mieć elementarne pojęcie o materii i energii, takie jakie uzyskujemy drogą bezpośredniej obserwacji za pomocą naszych narządów zmysłów. Za „stałą" przyjmuje się to, co materialne - materię, a „zmiany" w stanie „stałej", czy też materii, nazywane są manifestacjami siły albo energii. Wszystkie te zmiany można uważać za wynik wibracji lub ruchów falowych, które mają swój początek w środku, czyli w Absolucie, i rozchodzą się we wszystkich kierunkach, przecinając się nawzajem, zderzając i łącząc się, aż do momentu, gdy na końcu promienia stworzenia zupełnie się zatrzymają.
A zatem z tego punktu widzenia świat składa się z wibracji i materii, czy też z materii w stanie wibracji, z wibrującej materii. Tempo wibracji jest odwrotnie proporcjonalne do gęstości materii.
W Absolucie wibracje są najszybsze, a materia najrzadsza. W następnym świecie wibracje są wolniejsze, a materia gęstsza; dalej materia jest jeszcze gęstsza, a wibracje odpowiednio wolniejsze.
Można przyjąć, że „materia" składa się z „atomów". Atomy uważa się tutaj za wynik końcowego podziału materii. W każdym rzędzie materii istnieją po prostu pewne małe cząstki danej materii, które tylko na danej płaszczyźnie są niepodzielne. Jedynie atomy samego Absolutu są rzeczywiście niepodzielne. Atom następnej płaszczyzny, czyli świata 3, składa się z trzech atomów Absolutu lub, innymi słowy, jest on trzykrotnie większy i trzykrotnie cięższy, a jego ruchy są odpowiednio wolniejsze. Atom świata 6 składa się z jakby razem połączonych sześciu atomów Absolutu, tworzących jeden atom. Jego ruchy są odpowiednio wolniejsze. Atom następnego świata składa się z dwunastu pierwotnych cząstek, a atomy kolejnych światów - z dwudziestu czterech, czterdziestu ośmiu i dziewięćdziesięciu sześciu. Atom świata 96, w porównaniu z atomem świata 1, jest ogromny; jego ruchy są odpowiednio wolniejsze, a materia zbudowana z takich atomów jest odpowiednio gęstsza (ilustracja 4).
Siedem światów promienia stworzenia reprezentuje siedem rzędów materialności. Materialność Księżyca różni się od materialności Ziemi; materialność Ziemi różni się od materialności świata planetarnego; materialność świata planetarnego różni się od materialności Słońca, itd.
Tak więc zamiast koncepcji jednej materii mamy koncepcję siedmiu rodzajów materii, przy czym nasze zwykłe pojęcie materialności z trudnością obejmuje materialność światów 96 i 48. Materia świata 24 jest za bardzo rozrzedzona, by z naukowego punktu widzenia naszej fizyki i chemii można było uznać ją za materię; taka materia jest w gruncie rzeczy hipotetyczna. Jeszcze bardziej oczyszczona materia świata 12 przy zwykłych badaniach nie ma żadnych cech materialności. Wszystkie te materie, należące do różnych rzędów wszechświata, nie są podzielone na warstwy, ale są wymieszane, czy też raczej przenikają się nawzajem. Możemy zrozumieć taką interpretację materii o różnych gęstościach, odwołując się do znanego nam zjawiska przenikania jednej materii przez drugą materię o innej gęstości. Kawałek drzewa może być nasączony wodą, woda z kolei może być wypełniona gazem. Dokładnie taką samą relację pomiędzy różnymi rodzajami materii można zaobserwować w całym wszechświecie; materie subtelniejsze przenikają materie mniej subtelne.
Materia mająca cechy materialności, które jesteśmy w stanie pojąć, w naszym rozumieniu dzieli się ze względu na jej gęstość na kilka stanów: stały, płynny, gazowy. Dalej materia podlega stopniowemu podziałowi na energię promieniującą, to znaczy elektryczność, światło, magnetyzm, itd. Na każdej płaszczyźnie, a więc w każdym rzędzie materialności, można znaleźć podobne relacje i podziały różnych stanów danej materii. Ale - jak to już zostało powiedziane - materia wyższych płaszczyzn nie jest wcale materialna na niższych płaszczyznach.
Cała materia otaczającego nas świata: pokarm, który spożywamy, woda, którą pijemy, powietrze, którym oddychamy, kamienie, z których zbudowane są nasze domy, a także nasze własne ciała - wszystko to przenikają wszelkie istniejące we wszechświecie materie. Nie ma potrzeby poznawania czy badania Słońca po to, by odkryć materię świata słonecznego; materia ta istnieje w nas i jest wynikiem podziału naszych atomów. W taki sam sposób istnieje w nas materia wszystkich światów. Człowiek jest, w pełnym znaczeniu tego terminu, „miniaturowym wszechświatem"; znajdują się w nim wszystkie materie, z których składa się wszechświat. Te same siły, te same prawa, które rządzą życiem wszechświata, działają także w człowieku. Zatem poprzez poznawanie człowieka możemy jednocześnie poznawać cały świat, tak samo jak poznając świat, możemy poznawać człowieka.
Ale by móc w całości porównać człowieka i świat, musimy wziąć pod uwagę człowieka w pełnym znaczeniu tego słowa, to znaczy człowieka, którego wrodzone moce są rozwinięte. Nie do końca rozwinięty człowiek, człowiek, który nie zakończył swojej ewolucji, nie może być uznawany za pełny obraz czy plan wszechświata - jest on niedokończonym światem.
Jak to zostało już powiedziane, poznawanie siebie musi iść w parze z poznawaniem podstawowych praw wszechświata. Wszędzie i na wszystkich płaszczyznach prawa są takie same. Ale te same prawa, manifestując się w różnych światach, więc w różnych warunkach, wytwarzają różne zjawiska. Poznawanie związku praw z płaszczyznami, na których się one manifestują, prowadzi nas do poznawania względności.
Idea względności zajmuje w tym nauczaniu bardzo ważne miejsce i później jeszcze do niej powrócimy. Ale przede wszystkim trzeba zrozumieć względność każdej rzeczy i każdej manifestacji, zgodnie z miejscem zajmowanym przez nią w porządku kosmicznym.
My znajdujemy się na Ziemi i jesteśmy całkowicie uzależnieni od praw, które działają na Ziemi. Z kosmicznego punktu widzenia Ziemia jest bardzo niedobrym miejscem; można ją porównać do najbardziej oddalonej części północnej Syberii; znajduje się ona z dala od wszystkiego, jest tu zimno, życie jest bardzo ciężkie. Wszystko, co gdzie indziej przychodzi samo albo jest łatwo osiągalne, tutaj można uzyskać tylko ciężką pracą; o wszystko trzeba walczyć, zarówno w życiu, jak i w tej pracy. W życiu jeszcze czasami się zdarza, że człowiek otrzymuje jakiś spadek i potem żyje, nic nie robiąc. Ale w pracy takie rzeczy się nie zdarzają. Wszyscy są równi i wszyscy są na równi żebrakami.
Powróćmy teraz do Prawa Trzech. Trzeba nauczyć się odnajdywać manifestacje tego prawa we wszystkim, co robimy, i we wszystkim, co chcemy poznać. Zastosowanie tego prawa w dowolnej sferze objawia od razu wiele nowego, wiele z tego, czego dotychczas nie widzieliśmy. Weźmy na przykład chemię. Zwykła nauka nie wie o Prawie Trzech i bada ona materię, nie biorąc pod uwagę jej kosmicznych własności. Jak wcześniej zostało powiedziane, kosmiczne własności każdej substancji są po pierwsze, określone jej miejscem, a po drugie, siłą która w danym momencie działa przez tę substancję. Nawet gdy dana substancja pozostaje w tym samym miejscu, charakter jej znacznie się zmienia w zależności od siły, która przez nią się manifestuje. Każda substancja może być przenośnikiem każdej z trzech sił i zgodnie z tym, może ona być czynna, bierna lub neutralizująca. Jeżeli w danym momencie nie przejawia się przez nią żadna siła lub też jeśli przedstawia się ją bez związku z manifestacją sił, to nie jest ona ani czynna, ani bierna, ani neutralizująca. Tym sposobem każda substancja występuje jakby w czterech różnych aspektach lub stanach. Trzeba tutaj zauważyć, że kiedy mówimy o materii, to nie mówimy o pierwiastkach chemicznych. Specjalna chemia - o której właśnie mówię - za pierwiastek uważa każdą substancję posiadającą odrębną funkcję, choćby najbardziej złożoną. Tylko w ten sposób można poznawać kosmiczne własności materii, ponieważ wszystkie złożone związki chemiczne mają swój własny kosmiczny cel i znaczenie. Z tego punktu widzenia atom danej substancji jest jej najmniejszą ilością, w której zachowane są wszystkie jej chemiczne, fizyczne i kosmiczne własności. W konsekwencji rozmiar atomu różnych substancji nie jest taki sam. A w niektórych wypadkach „atom" może być cząstką widoczną nawet gołym okiem.
Cztery aspekty lub stany każdej substancji mają określone nazwy.
Kiedy substancja jest przewodnikiem dla pierwszej z sił, siły czynnej, nazywa się ją „Węglem" i tak jak chemiczny węgiel oznacza się literą C.
Kiedy substancja jest przewodnikiem dla drugiej z sił, tej biernej, to nazywa się ją „Tlenem" i tak jak chemiczny tlen oznacza się literą O.
Kiedy substancja jest przewodnikiem dla trzeciej siły, czyli siły neutralizującej, nazywa się ją „Azotem" i jak chemiczny azot oznacza się literą N.
Kiedy substancję przedstawia się bez związku z manifestującą się przez nią siłą, nazywa się ją „Wodorem" i tak jak chemiczny wodór oznacza się literą H.
Siły - czynna, bierna i neutralizująca - oznaczone są numerami 1, 2, 3, a substancje oznaczone są literami C, O, N, H. Oznaczenia te należy zrozumieć.
- Czy te cztery pierwiastki odpowiadaj czterem starym alchemicznym żywiołom: ogniowi, powietrzu, wodzie, ziemi? - zapytał jeden z nas.
- Tak, odpowiadają - powiedział G. - Ale my będziemy korzystać z naszych pierwiastków. Później zrozumiecie, dlaczego.
To, co usłyszałem, bardzo mnie zainteresowało, ponieważ łączyło to system G. z systemem Tarota, który - jak mi się wydawało w pewnym okresie - był być może kluczem do ukrytego poznania. Co więcej, dzięki temu dostrzegłem stosunek trzech do czterech, który był dla mnie czymś nowym i którego w Tarocie nie byłem w stanie zrozumieć. Tarot jest najwyraźniej zbudowany zgodnie z prawem czterech zasad. Do tej pory G. mówił tylko o prawie trzech zasad. Ale teraz zobaczyłem, jak trzy przechodzi w cztery, i zrozumiałem konieczność takiego podziału dopóty, dopóki w sferze naszej bezpośredniej obserwacji istnieje jeszcze ciągle podział na siłę i materię. „Trzy" odnosiło się do siły, a „cztery" odnosiło się do materii. Oczywiście posiadało to jeszcze głębsze znaczenie, które było nadal dla mnie niejasne; ale już nawet to, co usłyszałem od G., obiecywało dużo na przyszłość.
Dodam jeszcze, że byłem bardzo zainteresowany nazwami pierwiastków: „Węgiel", „Tlen", „Azot" i „Wodór". Muszę tutaj zaznaczyć, że chociaż G. wyraźnie obiecał dokładnie wyjaśnić, dlaczego użyto tych, a nie innych nazw, to nigdy tego nie zrobił. Później jeszcze raz do nich powrócę. Próby ustalenia pochodzenia tych nazw pomogły mi w zrozumieniu wielu aspektów systemu G. i jego historii.
Podczas jednego ze spotkań - zaproszono na nie sporo nowych ludzi, którzy nigdy przedtem nie słyszeli G. - zadano pytanie: „Czy człowiek jest nieśmiertelny, czy nie?"
- Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie - powiedział G. - Ale ostrzegam was, że nie da się tego w pełni zrobić korzystając z materiału, który można znaleźć w potocznej wiedzy i w potocznym języku.
Pytasz, czy człowiek jest nieśmiertelny, czy nie.
Odpowiem, że zarówno tak, jak i nie.
Pytanie to ma wiele różnych aspektów. Po pierwsze: co oznacza samo słowo nieśmiertelny ? Czy mówisz o absolutnej nieśmiertelności, czy też dopuszczasz różne stopnie nieśmiertelności? Jeśli, na przykład, po śmierci ciała pozostaje coś, co żyje jeszcze przez jakiś czas, zachowując własną świadomość, to czy można nazwać to nieśmiertelnością, czy nie? Albo sformułujemy to w następujący sposób: jak długo musi trwać taka egzystencja, by można było nazwać ją nieśmiertelną? Następnie: czy pytanie to zakłada możliwość różnej nieśmiertelności dla różnych ludzi? I jest jeszcze wiele innych pytań. Mówię to tylko po to, żeby pokazać, jak mgliste i jak łatwo wprowadzające w błąd są takie słowa, jak „nieśmiertelność". W rzeczywistości nic nie jest nieśmiertelne, nawet Bóg jest śmiertelny. Ale pomiędzy człowiekiem i Bogiem istnieje wielka różnica, i oczywiście, Bóg jest śmiertelny w inny sposób niż człowiek. Będzie lepiej, jeśli słowo „nieśmiertelność” zastąpimy słowami „istnienie po śmierci”: W takim wypadku odpowiem, że człowiek ma możliwość istnienia po śmierci. Ale możliwość to jedna sprawa, a spełnienie możliwości to sprawa całkiem odmienna.
Spróbujmy teraz zobaczyć, od czego ta możliwość zależy i co oznacza jej urzeczywistnienie.
G. pokrótce powtórzył wszystko, co powiedział wcześniej na temat struktury człowieka i świata. Narysował wykres promienia stworzenia i wykres czterech ciał człowieka (ilustracje 1 i 3). Ale w związku z ciałami człowieka wprowadził nowy dla nas szczegół.
Znów użył wschodniego porównania człowieka do powozu, konia, woźnicy i pana, i narysował wykres z jednym dodatkiem, którego poprzednio tam nie było.
- Człowiek jest złożoną organizacją - powiedział - składającą się z czterech części, które mogą być połączone, nie połączone lub też źle ze sobą połączone. Wóz połączony jest z koniem za pomocy dyszli, koń połączony jest z woźnicy lejcami, a woźnica połączony jest z panem dzięki głosowi pana. Jednakże woźnica musi słyszeć i rozumieć głos pana. Musi on wiedzieć, jak powozić, a koń musi być nauczony, jak reagować na lejce. Co się tyczy związku pomiędzy koniem i wozem, to koń musi być właściwie zaprzężony. Istnieją zatem trzy połączenia między czterema odcinkami tej złożonej organizacji (ilustracja 5b). Jeśli w jednym z tych połączeń czegoś brakuje, to organizacja nie może działać jako jedna całość. Połączenia są zatem nie mniej ważne niż same „ciała". Pracując nad sobą, człowiek pracuje równocześnie nad „ciałami” i nad „połączeniami". Ale jest to innego rodzaju praca.
Praca nad sobą musi zacząć się od woźnicy. Woźnicą jest umysł. By móc usłyszeć głos pana, woźnica - po pierwsze - nie może spać, to znaczy musi się obudzić. Wtedy może się okazać, że pan mówi językiem, którego woźnica nie rozumie. Woźnica musi się nauczyć tego języka. Kiedy się go nauczy, będzie mógł zrozumieć pana. Ale jednocześnie musi też nauczyć się prowadzić konia, zaprzęgać go do wozu, karmić, czyścić go i utrzymywać wóz w porządku. Na co zdałoby mu się rozumienie pana, jeśli nie byłby w stanie niczego zrobić? Pan mówi mu, żeby gdzieś pojechał. Ale on nie może się ruszyć, ponieważ koń nie został nakarmiony, zaprzężony, a on sam nie wie, gdzie są lejce. Koń to nasze emocje. Wóz to nasze ciało. Umysł musi nauczyć się kontrolować emocje. Emocje zawsze pociągają za sobą ciało. W takim porządku musi postępować praca nad sobą. Ale zauważcie, że praca nad „ciałami", czyli nad woźnicą, koniem i wozem jest jedną rzeczą, a praca nad „połączeniami", to jest nad „rozumieniem woźnicy", które łączy go z panem, nad „lejcami", które łączą go z koniem, i nad „dyszlami" oraz „uprzężą", które łączą konia z wozem - to całkiem inna sprawa.
Zdarza się czasami, że ciała są całkiem sprawne, natomiast „połączenia" nie działają. Jaki wtedy jest pożytek z całej tej organizacji? Podobnie jak w wypadku nierozwiniętych ciał, cała organizacja jest wówczas nieuchronnie kontrolowana od dołu, to znaczy nie przez wolę pana, ale przez przypadek.
W człowieku mającym dwa ciała, drugie ciało jest czynne w stosunku do ciała fizycznego; oznacza to, że świadomość w „ciele astralnym" może sprawować władzę nad ciałem fizycznym.
G. postawił plus nad „ciałem astralnym" i minus nad ciałem fizycznym (ilustracja 5c).
- W człowieku mającym trzy ciała, trzecie, „umysłowe ciało" jest czynne w stosunku do „ciała astralnego" i „ciała fizycznego"; oznacza to, że świadomość w „ciele umysłowym" sprawuje całkowitą władzę nad „ciałem astralnym" i „ciałem fizycznym".
G. postawił plus nad „ciałem umysłowym" i minus nad ciałami „astralnym" i „fizycznym", ujętymi w jeden nawias.
- W człowieku mającym cztery ciała, czwarte ciało jest aktywne. Oznacza to, że świadomość w czwartym ciele sprawuje całkowitą władzę nad ciałami „umysłowym", „astralnym" i fizycznym.
G. postawił plus nad czwartym ciałem i minus nad pozostałymi trzema, ujętymi w jeden nawias.
- Jak widzicie - powiedział - istnieją cztery, całkiem odmienne sytuacje. W jednym wypadku wszystkie funkcje podlegają kontroli ciała fizycznego. Ono jest czynne; cała reszta w stosunku do niego jest bierna (Ilustracja 5a). W drugim wypadku drugie ciało sprawuje władzę nad „ciałem fizycznym". W trzecim wypadku „ciało umysłowe" sprawuje władzę nad „ciałem astralnym" i „fizycznym". I w ostatnim wypadku czwarte ciało sprawuje kontrolę nad pierwszymi trzema. Już wcześniej widzieliśmy, że w człowieku mającym tylko ciało fizyczne możliwy jest dokładnie taki sam porządek relacji pomiędzy różnymi funkcjami. Funkcje fizyczne mogą kontrolować czucie, myśl i świadomość. Czucie może kontrolować funkcje fizyczne. Myśl może kontrolować funkcje fizyczne i czucie. A świadomość może kontrolować funkcje fizyczne, czucie i myśl.
W człowieku mającym dwa, trzy czy cztery ciała, najaktywniejsze ciało żyje najdłużej; to znaczy, że jest ono „nieśmiertelne" w stosunku do niższego ciała.
G. ponownie narysował wykres promienia stworzenia i obok Ziemi umieścił fizyczne ciało człowieka.
- To jest zwykły człowiek - powiedział - człowiek nr 1, 2, 3, 4. Ma on tylko ciało fizyczne. Ciało fizyczne umiera i nic z niego nie zostaje. Składa się ono z ziemskiego materiału i w momencie śmierci powraca do ziemi. Jest to proch i w proch się obraca. Nie można mówić o jakimkolwiek rodzaju nieśmiertelności w wypadku człowieka tego rodzaju. Jeśli człowiek ma drugie ciało - umieścił na wykresie drugie ciało równolegle do planet - to drugie ciało składa się wtedy z materiału świata planetarnego i może ono przeżyć śmierć ciała fizycznego. Nie jest ono nieśmiertelne w pełnym tego słowa znaczeniu, ponieważ po pewnym czasie ono też umiera. Niemniej nie umiera ono razem z ciałem fizycznym.
Jeśli człowiek ma trzecie ciało - G. na wykresie umieścił trzecie ciało równolegle do Słońca - to składa się ono z materiału słonecznego i może istnieć po śmierci „ciała astralnego".
Czwarte ciało składa się z materiału świata gwiezdnego, to znaczy z materiału, który nie należy do systemu słonecznego, a zatem - jeśli skrystalizowało się ono w granicach systemu słonecznego - to nie istnieje w tym systemie nic, co mogłoby je zniszczyć. Oznacza to, że człowiek mający czwarte ciało jest nieśmiertelny w granicach systemu słonecznego (ilustracja 6).
Widzicie zatem, dlaczego nie można od razu odpowiedzieć na pytanie: Czy człowiek jest nieśmiertelny, czy nie?
Jeden człowiek jest nieśmiertelny, inny nie, trzeci próbuje stać się nieśmiertelny, czwarty zaś uważa się za nieśmiertelnego, a jest tylko bryłą mięsa.
Kiedy G. wyjechał do Moskwy, nasza stała grupa spotykała się bez niego. W mojej pamięci utrwaliło się kilka rozmów, które związane były z tym, co usłyszeliśmy ostatnio od G.
Wiele rozmawialiśmy o idei cudów i o tym, że Absolut nie może manifestować swojej woli w naszym świecie, że ta wola manifestuje się tylko w postaci mechanicznych praw i że nie może się ona manifestować przez pogwałcenie tych praw.
Nie pamiętam, który z nas pierwszy przypomniał sobie dobrze znaną, choć niezbyt poważną szkolną historyjkę, która natychmiast wydała nam się ilustracją tego prawa.
Historia ta opowiada o przerośniętym studencie seminarium, który w trakcie końcowego egzaminu nie potrafił zrozumieć idei wszechmocy Boga.
- Daj mi przykład czegoś, czego Bóg nie może zrobić? - poprosił biskup prowadzący egzamin.
- Wasza Eminencjo, to nic trudnego - odparł seminarzysta. - Każdy wie, że nawet sam Bóg nie może zwykłą dwójką przebić atutowego asa.
Nic nie mogło być bardziej zrozumiałe.
W tej głupawej historyjce więcej było sensu niż w tysiącach traktatów teologicznych. Prawa gry tworzą istotę gry. Pogwałcenie tych praw zniszczyłoby cały grę. Absolut może mieszać się w nasze życie i jakimiś innymi skutkami zastępować naturalne skutki stworzonych przypadkowo przez nas przyczyn, tak jak może on przebić dwójką atutowego asa. Turgieniew napisał gdzieś, że wszystkie zwykłe modlitwy można zredukować do jednej: „Panie, uczyń, by dwa razy dwa nie było cztery". To jest to samo, co atutowy as seminarzysty.
Inna rozmowa dotyczyła Księżyca i jego związku z życiem organicznym na Ziemi. I tym razem ktoś z naszej grupy znalazł bardzo dobry przykład, który ukazywał związek Księżyca z życiem organicznym.
Księżyc jest wagą w zegarze. Życie organiczne jest mechanizmem zegara wprowadzonym w ruch przez tę wagę. Siła ciężkości wagi porusza łańcuch ciągnący koło zębate, które z kolei wprawia w ruch tryby i wskazówki zegara. Jeśli usunie się wagę, to wszystkie ruchy w mechanizmie zegara od razu ustaną. Księżyc jest olbrzymią wagą, która trzyma się życia organicznego, i w ten sposób wprawia je w ruch. Cokolwiek byśmy robili, czy jest to dobre, czy złe, sprytne czy głupie, to wszystkie ruchy trybów i wskazówek naszego organizmu są uzależnione od wagi, która nieustannie wywiera na nas nacisk.
Ja osobiście bardzo byłem zainteresowany kwestią względności w odniesieniu do miejsca: czyli do miejsca w świecie. Dawno temu doszedłem już do idei względności uzależnionej od wzajemnej relacji rozmiarów i prędkości. Ale idea miejsca w porządku kosmicznym była zarówno dla mnie, jak i dla innych, zupełnie nowa. Jakże się zdziwiłem, gdy jakiś czas później przekonałem się, że było to dokładnie to samo; innymi słowy, że rozmiar i prędkość określały miejsce, a miejsce określało rozmiar i prędkość.
Pamiętam jeszcze inną rozmowę, która odbyła się w tym samym okresie. Ktoś zapytał G. o możliwość istnienia uniwersalnego języka.
- Język uniwersalny jest możliwy - powiedział G. - tylko ludzie nigdy go nie wymyśla.
- Dlaczego nie? - zapytał ktoś z nas.
- Po pierwsze, dlatego, że został on wymyślony już dawno temu - odpowiedział G. - a po drugie, ponieważ zrozumienie tego języka i wyrażanie za jego pomocą idei zależy nie tylko od znajomości tego języka, ale także od bycia. Powiem nawet więcej. Istnieje nie jeden, lecz trzy języki uniwersalne. Pierwszym z nich może być język mówiony i pisany, mieszczący się w zakresie własnego języka danej osoby. Jedyna różnica polega na tym, że kiedy ludzie mówią swoim potocznym językiem, to nie rozumieją się nawzajem, podczas gdy w tym innym języku się rozumieją. W drugim wypadku język pisany jest taki sam dla wszystkich ludzi, tak jak - powiedzmy - figury matematyczne i wzory; jednakże ludzie cały czas mówią swoim własnym językiem, przy czym każdy z nich rozumie drugiego, nawet jeśli mówi on w nieznanym mu języku. Trzeci język, zarówno pisany, jak i mówiony, jest taki sam dla , wszystkich. Na tym poziomie różnice pomiędzy językami całkowicie zanikają.
- Czy nie jest to dokładnie to, co zostało opisane w Dziejach Apostolskich jako zstąpienie Ducha Świętego na Apostołów, gdy zaczęli oni rozumieć różne języki? - ktoś zapytał.
Zauważyłem, że takie pytania zawsze irytowały G.
- Nie wiem, mnie tam nie było - odpowiedział G.
Ale przy innych okazjach jakieś trafne pytanie prowadziło do nowych, nieoczekiwanych wyjaśnień.
Pewnego razu podczas rozmowy ktoś zapytał go, czy w nauczaniach i obrządkach istniejących religii znajduje się cokolwiek prawdziwego i prowadzącego do osiągnięcia jakiegoś celu.
- Tak i nie - powiedział G. - Wyobraź sobie, że siedzimy tutaj rozmawiając o religiach i że służka Masza słyszy naszą rozmowę. Ona oczywiście rozumie to na swój sposób i powtarza to, co zrozumiała, dozorcy Iwanowi. Dozorca Iwan znowu rozumie to na swój własny sposób i powtarza to, co zrozumiał swojemu sąsiadowi, woźnicy Piotrowi. Woźnica Piotr jedzie do wsi i opowiada, o czym mówi szlachta w mieście. Czy myślisz, że to, co on opowiada, choć trochę przypomina to, o czym rozmawialiśmy? Taka jest dokładnie relacja pomiędzy istniejącymi religiami a tym, co leżało u ich podstaw. Masz do czynienia z naukami, tradycjami, modlitwami, obrządkami nie z piątej, ale z dwudziestej piątej ręki, i oczywiście prawie wszystko zostało już tak wypaczone, że nie da się tego rozpoznać; wszystko, co istotne, zostało już dawno temu zapomniane.
Na przykład we wszystkich wyznaniach chrześcijańskich dużą rolę odgrywała tradycja Ostatniej Wieczerzy Chrystusa i jego uczniów. Opierają się na niej liturgie i cała seria dogmatów, obrządków i sakramentów. Była ona jednym z powodów schizmy, rozłamów między kościołami i powstania sekt; iluż to ludzi zginęło, ponieważ nie chciało przyjąć tej czy innej jej interpretacji. Ale w gruncie rzeczy nikt nie rozumie, o co dokładnie chodziło albo czego dokonali tego wieczoru Chrystus i jego uczniowie. Nie istnieje żadne wyjaśnienie, które choćby w przybliżeniu przypominało prawdę, ponieważ to, co zapisano w Ewangeliach zostało po pierwsze - bardzo wypaczone w procesie przepisywania i tłumaczenia, a po drugie, zostało to napisane dla tych, którzy wiedzą. Tym, którzy nic nie wiedzą, niczego to nie wyjaśnia, i im bardziej próbują to zrozumieć, tym bardziej błądzą.
By zrozumieć, co zdarzyło się podczas Ostatniej Wieczerzy, trzeba przede wszystkim znać pewne prawa.
Pamiętacie, co mówiłem o „ciele astralnym"? Powtórzmy to pokrótce. Ludzie mający „ciało astralne" mogą porozumiewać się ze sobą na odległość, nie korzystając ze zwykłych fizycznych środków. Ale by takie porozumienie było możliwe, muszą oni pomiędzy sobą ustanowić pewne „połączenie". W tym celu, jadąc do różnych miejsc czy różnych krajów, ludzie czasami zabierają ze sobą coś, co należy do innej osoby, przeważnie rzeczy, które miały kontakt z jej ciałem i są przeniknięte jej emanacjami. W ten sam sposób przyjaciele osoby zmarłej, chcąc utrzymać z nią kontakt, zazwyczaj przechowują należące do niej przedmioty. Te rzeczy jakby zostawiają za sobą ślad, coś w rodzaju niewidocznych drutów czy nici, które są rozciągnięte w przestrzeni. Nici te łączą dany przedmiot z osoby żyjącą lub - w niektórych wypadkach - z osobą zmarłą, do której ów przedmiot należał. Ludzie wiedzieli o tym od niepamiętnych czasów i na różne sposoby korzystali z tej wiedzy.
Ślady tej wiedzy można odnaleźć wśród obyczajów wielu różnych narodowości. Wiecie na przykład, że u niektórych z nich istnieje obrządek braterstwa krwi. Dwóch lub kilku ludzi miesza razem w naczyniu swoją krew i następnie pije ją z tego naczynia. Uważa się ich potem za braci przez krew. Ale źródło tego obyczaju leży głębiej. Początkowo była to magiczna ceremonia, która miała na celu ustanowienie związku pomiędzy „ciałami astralnymi". Krew ma specjalne właściwości. I niektórzy ludzie, na przykład ,Żydzi, przypisują specjalne znaczenie magicznym właściwościom krwi. Widzicie teraz, że jeśli zostało ustanowione „połączenie" pomiędzy „ciałami astralnymi", to zgodnie z wierzeniami niektórych narodów nie jest ono zrywane przez śmierć.
Chrystus wiedział, że musi umrzeć. Już wcześniej zostało to postanowione. On o tym wiedział i jego uczniowie o tym wiedzieli. I każdy z nich znał rolę, jaki miał do odegrania. Ale jednocześnie chcieli oni ustanowić stałą więź z Chrystusem. I w tym celu dał on im do picia swoją krew i do zjedzenia swoje ciało. To wcale nie był chleb i wino, lecz rzeczywiste ciało i rzeczywista krew.
Ostatnia Wieczerza była magiczną ceremonią, podobną do obrządku „braterstwa krwi", mającą na celu ustanowienie więzi pomiędzy „ciałami astralnymi". Ale kto w istniejących religiach o tym wie i kto rozumie, co to oznacza? Wszystko to zostało już dawno temu zapomniane i wszystkiemu nadano całkiem inne znaczenie. Słowa pozostały, ale utraciły swoje znaczenie.
Wykład ten, a szczególnie jego zakończenie, wywołał liczne rozmowy w naszych grupach. Wiele osób poczuło odrazę do tego, co G. powiedział na temat Chrystusa i Ostatniej Wieczerzy; inni, przeciwnie, wyczuwali w tym prawdę, do której sami nigdy nie mogliby dojść.