Nie będzie Jezus pluł nam w twarz - artykuł Stanisława Michalkiewicza Wysłane poniedziałek, 28, lipca 2003
W koszmarnych czasach sanacji Słonimski z Tuwimem napisali skecz o procesie cyrkowców. Sąd przesłuchiwał słynnego fakira. - Jak się świadek nazywa? - Jestem Ben Buja Nago Bramaputra - odezwał się świadek grobowym głosem. - Stawiałem horoskopy i zdrowoskopy na dworze króla Wigwama Starego. - Tylko bez takich żartów, bo ukarzę świadka grzywną - odezwał się sędzia. - Nazwisko i imię? - Myrdzik Antoni, Solec - odparł spokorniały świadek. Podobnie wyglądały buńczuczne zapowiedzi niektórych polskich purpuratów przed referendum, jak to zamierzają nawracać Europę. Tymczasem kiedy we władysławowskim porcie pojawił się holenderski holownik z kilkoma pełnymi tupetu damami, jakoś nie zauważyliśmy, by nasi bohaterowie wypróbowali siłę swej perswazji w bezpośredniej konfrontacji na nabrzeżu. A przecież trudno wyobrazić sobie lepszą okazję do nawracania. No, może jeszcze berlińska "Parada Miłości". Ale czym innym jest pięknie mówić o św. Wojciechu, a czym innym - pójść w jego ślady. Tutaj jakoś nie widać amatorów. Więc jakże będzie z tym nawracaniem Europy?
Nie zapowiada się ono specjalnie dynamicznie, o czym świadczy rozmowa, jaką na łamach "Tygodnika Powszechnego" przeprowadził pan Jerzy Owsiak z ks. Andrzejem Dragułą. Powodem rozmowy jest konflikt, jaki wytworzył się między "Przystankiem Woodstock" pana Owsiaka a "Przystankiem Jezus" ks. Draguły. "Organizacja »Przystanka Jezus« nie spełnia naszych oczekiwań, dlatego Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy postanowiła w tym roku odrzucić jej prośbę o zgodę na przyjazd do Żar" - powiedział pan Jerzy Owsiak. No proszę; ponieważ "nie spełnia oczekiwań", to pan Owsiak "odrzuca". To jasne, ale dlaczego właściwie organizacja "Przystanek Jezus" uznała, że musi prosić o zgodę na przyjazd do Żar akurat pana Owsiaka i jego Fundację? To jakaś zagadkowa sprawa, bo np. art. 52 konstytucji powiada, że "każdemu" zapewnia się wolność poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz wyboru miejsca zamieszkania i pobytu, a ust. 3 tego artykułu stanowi, że wolności te mogą podlegać ograniczeniom określonym "w ustawie". To znaczy, że tylko takim ograniczeniom, który "w ustawie" zostały wyraźnie przedstawione, ponieważ zgodnie z zasadami jurysprudencji, każde takie ograniczenie ma charakter wyjątku od zasady, a wyjątków nie należy interpretować rozszerzająco. Skoro tedy konstytucja zapewnia swobodę poruszania się po całym terytorium Rzeczypospolitej, a także wyboru pobytu "każdemu", to rozumiem, że i organizacji "Przystanek Jezus". Krótko mówiąc, jeśli do Żar przyjeżdża pan Jerzy Owsiak ze swoimi zasrańcami, to czyni to w ramach tej samej konstytucyjnej swobody, która przysługuje również ks. Dragule. Konstytucja bowiem w art. 32 formułuje zasadę równości wszystkich wobec prawa, czyniąc pewne odstępstwa jedynie wobec mniejszości narodowych. Gdyby nawet uznać pana Owsiaka za taką mniejszość, to nawet i w tym przypadku nie mógłby on uzależniać prawa "Przystanku Jezus" do przybycia do Żar od swojej zgody, ponieważ art. 31. konstytucji stanowi, że "nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje". A czy jakieś prawo nakazuje komukolwiek uzyskanie zgody pana Owsiaka na poruszanie się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej? Nic o tym nie wiem i obawiam się, że taka ustawa (bo musiałaby to być ustawa) nie została uchwalona. A skoro tak, to mamy oto do czynienia z niewyjaśnionym przypadkiem: ks. Andrzej Draguła dlaczegoś traktuje pana Jerzego Owsiaka jako przedstawiciela władzy, a pan Owsiak przyjmuje to jako rzecz oczywistą.
Gdyby chodziło tylko o wymiar administracyjny czy nawet polityczny, to można by jeszcze to zrozumieć. Obecnie panuje w Polsce taki burdel i serdel, że nie wiadomo, czy rządzi SLD, czy jakaś banda tym bardziej, że różnice, które na pewno są, nie są tak łatwo uchwytne. W końcu nie tylko ja, skromny felietonista, ale cała sejmowa Komisja Śledcza przez kilka miesięcy nie może odpowiedzieć na pytanie, jaka właściwie grupa trzyma w Polsce władzę: czy "Chamy", czy "Żydy", czy jeszcze ktoś inny. Skoro tak, to nie byłoby niczym dziwnym, gdyby i ks. Draguła w tym zamieszaniu uznał za dyktatora Polski pana Owsiaka. Pourquoi pas; przecież rządowa telewizja nadyma go co najmniej tak samo intensywnie, jak pana Leszka Millera. Jeśli tedy mówię, że sprawa jest zagadkowa to dlatego, że ks. Draguła traktuje pana Owsiaka również jako swego zwierzchnika duchowego! Pan Owsiak czyni mu wyrzuty, że "nie akceptujecie naszej filozofii", która jest prosta: "miłość, przyjaźń, muzyka". Osobiście nie jestem co prawda pewien, czy pan Owsiak mówiąc o "miłości" nie ma na myśli spółkowania uniwersalnopłciowego, ale mniejsza o to, bo ks. Draguła wyjaśnia pokornie, że żadnych "filozoficznych" kontrowersji nie ma i być nie może: "w 2002 roku podeszliśmy do sprawy tak, jak należało. Ty jesteś gospodarzem, napisaliśmy do Ciebie oficjalne pismo. Dostaliśmy zgodę, byliśmy cały czas w kontakcie, podczas imprezy nie wyczuwałem żadnych napięć. I nie możemy się poprawić?" Najwyraźniej nieustępliwość pana Owsiaka jest zagadkowa również i dla księdza Draguły. Najwyraźniej nie przychodzi mu do głowy, że nieugięta postawa pana Owsiaka może brać się po pierwsze z referendum, które przesądziło o Anschlussie, po drugie - z projektu konstytucji Unii Europejskiej, z którego wyraźnie wynika, że na żadnego Jezusa koncesji tam nie będzie i po trzecie - że i SLD, czy jaka grupa akurat trzyma u nas władzę, też na Jezusa forsy i darmowej reklamy w telewizji dawać nie będzie. Krótko mówiąc, wygląda na to, że pan Owsiak już wie, z jakiego klucza wypada mu śpiewać na Przystanku Woodstock, a ks. Draguła jeszcze nie.
No i co teraz będzie? Może JE abp Józef Życiński albo JE bp Tadeusz Pieronek, którzy przed referendum objawiali największą zapamiętałość do nawracania Europy, spróbują jakoś nawrócić pana Jerzego Owsiaka? Zanim przystąpimy do intensywnego nawracania Europy, np. holenderskich feministek czy belgijskich pederastów, może by najpierw potrenować trochę na tubylcach? Pan Owsiak świetnie się do tego nadaje; o ile wiem, nie jest Żydem, bo wtedy oczywiście wszelkie nawracanie byłoby zabronione. Jest tylko "Europejczykiem", podobnie jak pani Górniak i pan prezydent Kwaśniewski. Szansa jest, bo pan red. Lizut w "Gazecie Wyborczej" nie wyklucza, że "może Owsiak jeszcze zmieni zdanie". To by znaczyło, że i pan red. Michnik na tym etapie jeszcze Jezusa dopuszcza i toleruje, a w każdym razie próby nawracania pana Owsiaka nie ukarze anatemą. Periculum in mora!