Max Horkheimer, Teodor W. Adorno, Dialektyka o艣wiecenia, prze艂. M. 艁ukasiewicz, Warszawa聽1994, ss19-59
Poj臋cie o艣wiecenia
O艣wiecenie — rozumiane najszerzej jako post臋p my艣li — zawsze d膮偶y艂o do tego, by uwolni膰 cz艂owieka od strachu i uczyni膰 go panem. Lecz oto w pe艂ni o艣wiecona ziemia stoi pod znakiem triumfuj膮cego nieszcz臋艣cia. Programem o艣wiecenia by艂o odczarowanie 艣wiata. Chciano rozbi膰 mity i obali膰 urojenia za pomoc膮 wiedzy. Motywy te podaje ju偶 „ojciec filozofii eksperymentalnej”, Bacon. Gardzi adeptami tradycji, kt贸rzy „wpierw s膮dz膮, 偶e inni wiedz膮 to, czego nie wiedz膮; potem za艣, 偶e oni sami wiedz膮 to, czego nie wiedz膮. Wszelako 艂atwowierno艣膰, odraza do w膮tpliwo艣ci, nieopami臋tanie w dawaniu odpowiedzi, pysznienie si臋 wykszta艂ceniem wobec skromnej nie艣mia艂o艣ci, interesowno艣膰, niedbalstwo we w艂asnej pracy badawczej, fetyszyzowanie s艂贸w, poprzestawanie na fragmentarycznych osi膮gni臋ciach poznawczych: te i podobne przyczyny stan臋艂y na przeszkodzie szcz臋艣liwemu ma艂偶e艅stwu ludzkiego intelektu z natur膮 rzeczy, a聽popchn臋艂y go w ramiona pr贸偶nych poj臋膰 i bezplanowych eksperyment贸w — p艂ody i potomstwo tak os艂awionego zwi膮zku nietrudno sobie wyobrazi膰. Prasa drukarska — wynalazek ci臋偶kiego autoramentu; armata — wynalazek le偶膮cy ju偶 w zasi臋gu r膮k; kompas — poniek膮d znany ju偶 wcze艣niej: jakich zmian nie spowodowa艂a ta tr贸jka — w stanie wiedzy, w sytuacji wojny, w dziedzinie finans贸w, handlu i 偶eglugi! Wszystkie trzy za艣, powiadam, s膮 tylko dzie艂em przypadku. Wy偶szo艣膰 cz艂owieka polega na wiedzy, co do tego nie ma w膮tpliwo艣ci. Wiedza kryje w sobie tysi膮ce rzeczy, kt贸rych kr贸lowie nie zdo艂aj膮 kupi膰 za cen臋 swych skarb贸w, nad kt贸rymi rozkaz ich nie ma mocy, o聽kt贸rych nie poinformuj膮 ich wywiadowcy i donosiciele, do kt贸rych nie dotr膮 ich 偶eglarze i聽odkrywcy. Dzi艣 panujemy nad natur膮 jedynie we w艂asnych wyobra偶eniach i poddani jeste艣my jej w艂adzy; pozw贸lmy jednak, by powiod艂a nas ku odkryciom, a b臋dziemy mogli rozporz膮dza膰 ni膮 w praktyce”.
Cho膰 Baconowi obca by艂a matematyka, to jednak doskonale uj膮艂 stanowisko nauki, kt贸ra聽mia艂a si臋 potem rozwin膮膰. Szcz臋艣liwe ma艂偶e艅stwo ludzkiego intelektu z natur膮 rzeczy, o kt贸rym pisze, jest wybitnie patriarchalne: intelekt, kt贸ry zwyci臋偶a przes膮dy, ma rozkazywa膰 odczarowanej naturze. Wiedza, kt贸ra jest pot臋g膮, nie zna granic — ani聽w聽niewoleniu stworzenia, ani w uleg艂o艣ci wobec pan贸w 艣wiata. Daje si臋 u偶y膰 do聽wszelkich cel贸w bur偶uazyjnej ekonomii w fabryce i na polu bitwy, i podobnie s艂u偶y ka偶dej przedsi臋biorczej jednostce bez wzgl臋du na pochodzenie. Kr贸lowie pos艂uguj膮 si臋 technik膮 na r贸wni z kupcami: jest tak demokratyczna jak system gospodarczy, wraz聽z聽kt贸rym si臋 rozwija. Technika jest istot膮 tej wiedzy. Wiedza ta nie zmierza do聽wykszta艂cenia poj臋膰 ni obraz贸w, nie przy艣wieca jej szcz臋艣cie poznania, jej celem jest metoda, wykorzystanie cudzej pracy, kapita艂. Owe tysi膮ce rzeczy, kt贸re wedle Bacona w聽sobie kryje, s膮 same w sobie zn贸w tylko instrumentami: radio jako wysublimowana prasa drukarska, samolot bojowy jako skuteczniejsze dzia艂o artyleryjskie, zdalne sterowanie jako sprawniejszy kompas. Ludzie chc膮 nauczy膰 si臋 od natury jednego: jak jej u偶y膰, by w pe艂ni zapanowa膰 nad ni膮 i nad lud藕mi. Nic innego si臋 nie liczy. Bezwzgl臋dne wobec samego siebie o艣wiecenie zniszczy艂o resztki w艂asnej swej samowiedzy. Jako偶 tylko my艣lenie, kt贸re samo sobie zadaje gwa艂t, jest dostatecznie twarde, by skruszy膰 mity. Wobec triumfu prze艣wiadczenia, i偶 licz膮 si臋 jedynie fakty, nawet nominalistyczne credo Bacona by艂oby dzi艣 podejrzane jako metafizyka i podpada艂oby pod zarzut ja艂owo艣ci, o聽kt贸r膮 Bacon oskar偶a艂 scholastyk臋. W艂adza i poznanie to synonimy. Bezp艂odne szcz臋艣cie poznania jest dla Bacona wyst臋pkiem — tak samo jak dla Lutra. Nie chodzi bowiem o owo spe艂nienie, jakie cz艂owiekowi daje prawda, ale o operation, o skuteczn膮 metod臋; „prawdziwym celem i funkcj膮 nauki” s膮 nie „przekonywaj膮ce, zabawne, zas艂uguj膮ce na szacunek albo efektowne przemowy lub takie czy inne nieodparte argumenty, ale dzia艂anie, praca i聽odkrywanie nieznanych przedtem szczeg贸艂贸w, po to, by zyska膰 lepsze wyposa偶enie i pomoc przedtem聽偶yciu. Precz z tajemnic膮 — a wraz z tajemnic膮 niechaj zniknie te偶 pragnienie jej objawienia.
Odczarowa膰 艣wiat to wypleni膰 animizm. Ksenofanes wykpiwa wielob贸stwo, gdy偶 bogowie — ska偶eni wadami i przypadkowo艣ci膮 — podobni s膮 do ludzi, kt贸rzy ich stworzyli, a nowa logika demaskuje ukszta艂towane w j臋zyku s艂owa jako fa艂szywe monety, kt贸re lepiej zast膮pi膰 neutralnymi 偶etonami. 艢wiat staje si臋 chaosem, synteza — ocaleniem. Nie ma jakoby r贸偶nicy mi臋dzy totemicznym zwierz臋ciem, marzeniami jasnowidz膮cego i ide膮 absolutn膮. Na drodze do nowo偶ytnej nauki ludzie wyrzekaj膮 si臋 sensu. Zast臋puj膮 poj臋cie formu艂膮, przyczyn臋 — regu艂膮 i prawdopodobie艅stwem. Przyczyna to ostatnie z filozoficznych poj臋膰, przeciwko kt贸remu zwr贸ci艂a si臋 naukowa krytyka, ono jedno bowiem ju偶 tylko pozosta艂o z dawnych idei — ostatni akt sekularyzacji tw贸rczej zasady. Definiowa膰 w j臋zyku epoki substancj臋 i jako艣膰, stan czynny i bierny, byt i istnienie — by艂o od聽czas贸w Bacona spraw膮 filozofii, nauka za艣 radzi艂a sobie bez takich kategorii. Pozosta艂y jako idola theatri dawnej metafizyki i ju偶 w贸wczas uchodzi艂y za pomniki istot i pot臋g zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. Przesz艂o艣ci, dla kt贸rej mity by艂y wyk艂adni膮 i tkank膮 偶ycia oraz 艣mierci. Kategorie, w聽kt贸rych聽filozofia zachodnia okre艣la艂a sw贸j wieczny porz膮dek natury, wype艂ni艂y miejsca zajmowane niegdy艣 przez Okeanosa i Persefon臋, Ariadn臋 i Nereusa. Moment przej艣cia odnajdujemy w kosmologiach presokratycznych. Wilgotno艣膰, niepodzielno艣膰, powietrze, ogie艅 — wyst臋puj膮ce tam jako pratworzywo natury — to w艂a艣nie dopiero co zracjonalizowane osady ogl膮du mitycznego. Podobnie jak wyobra偶enia zap艂adniania ziemi przez wod臋, kt贸re znad Nilu przesz艂y do聽Grecji, sta艂y si臋 tu hylozoicznymi zasadami, 偶ywio艂ami, tak ca艂a bujna wieloznaczno艣膰 mitycznych demon贸w wysublimowa艂a si臋 w czyst膮 form臋 istno艣ci ontologicznych. Wreszcie, za spraw膮 Plato艅skich idei, tak偶e patriarchalnych bog贸w olimpijskich zagarn膮艂 filozoficzny logos. Ale w plato艅skim i聽arystotelesowskim dziedzictwie metafizyki o艣wiecenie dostrzega艂o zn贸w stare pot臋gi i t臋pi艂o uniwersalia wraz z ich roszczeniem do prawdy jako przes膮d. W autorytecie poj臋膰 og贸lnych dopatrywano si臋 wci膮偶 strachu przed demonami, kt贸rym ludzie nadaj膮 posta膰, by w trybie magicznego rytua艂u wp艂ywa膰 na przyrod臋. Odt膮d panowanie nad materi膮 ma obywa膰 si臋 bez iluzji o jakich艣 rz膮dz膮cych ni膮 lub zamieszkuj膮cych j膮 si艂 i聽ukrytych w艂asno艣ci. To, co nie chce podda膰 si臋 kryteriom obliczalno艣ci i u偶yteczno艣ci, uchodzi za podejrzane. Raz uwolnione od zewn臋trznej presji o艣wiecenie nie cofnie si臋 ju偶 przed niczym. Jego w艂asna idea praw cz艂owieka zazna za艣 tego samego losu, co niegdy艣 uniwersalia. Wszelki duchowy op贸r zwi臋ksza tylko jego si艂臋. Albowiem o艣wiecenie nawet w mitach rozpoznaje jeszcze samo siebie. Niewa偶ne, na jakie mity powo艂uj膮 si臋 przeciwnicy: mit, ju偶 przez to, 偶e w tym sporze staje si臋 argumentem, sam opowiada si臋 za zasad膮 destrukcyjnej racjonalno艣ci, kt贸r膮 zarzuca o艣wieceniu. O艣wiecenie jest totalitarne.
Za pod艂o偶e mitu o艣wiecenie uwa偶a艂o zawsze antropomorfizm, projekcj臋 podmiotowo艣ci na przyrod臋. Zjawiska nadprzyrodzone, duchy i demony, to zwierciadlane wizerunki ludzi, kt贸rzy daj膮 si臋 straszy膰 naturze. Wielo艣膰 mitycznych postaci daje si臋 zatem sprowadzi膰 do wsp贸lnego mianownika: podmiotu. Odpowied藕 Edypa na zagadk臋 Sfinksa: „To cz艂owiek", powtarza si臋 jako stereotypowy komunikat o艣wiecenia, bez wzgl臋du na to, czy w danym przypadku chodzi o cz膮stk臋 obiektywnego sensu, zarysy jakiego艣 porz膮dku, strach przed z艂ymi pot臋gami czy nadziej臋 zbawienia.) Za byt i zdarzenie o艣wiecenie z g贸ry uznaje tylko to, co mo偶na ujednolici膰; jego idea艂em jest system, z kt贸rego wynika wszystko razem i ka偶da rzecz z osobna. Pod聽tym wzgl臋dem racjonalistyczna i empirystyczna wersja o艣wiecenia s膮 ze sob膮 zgodne. Cho膰by聽poszczeg贸lne szko艂y dawa艂y odmienne interpretacje pewnik贸w, struktura nauki jednolitej by艂a zawsze ta sama. Mimo ca艂ego pluralizmu dziedzin badawczych postulowana przez Bacona una聽scientia unwersalis jest r贸wnie wroga wobec wszystkiego, co nie daje si臋 w艂膮czy膰 w system, jak聽mathesis unwersalis Leibniza wobec skoku. Wielo艣膰 kszta艂t贸w zostaje sprowadzona do聽po艂o偶enia i miejsca w szeregu, historia do fakt贸w, rzeczy do materii. R贸wnie偶 wed艂ug Bacona mi臋dzy najwy偶szymi zasadami a zdaniami obserwacyjnymi, ma zachodzi膰 jednoznaczny zwi膮zek logiczny, mianowicie poprzez stopniowe uog贸lnienia. De Maistre wy艣miewa si臋, 偶e Bacon ho艂duje „idolowi drabiny”. Logika formalna by艂a wielk膮 szko艂膮 ujednolicania. Podsun臋艂a o艣wieceniu schemat obliczalno艣ci 艣wiata. Mitologizuj膮ce zr贸wnanie idei z liczbami w ostatnich pismach Platona wyra偶a t臋sknot臋 wszelkiej demitologizacji: liczba sta艂a si臋 kanonem o艣wiecenia. Te same r贸wno艣ci rz膮dz膮 mieszcza艅sk膮 sprawiedliwo艣ci膮 i wymian膮 towar贸w. „Czy偶 regu艂a, 偶e聽gdy聽dodajesz liczb臋 nieparzyst膮 do parzystej, to suma b臋dzie nieparzysta, nie jest na r贸wni zasad膮 sprawiedliwo艣ci i matematyki? I czy偶 nie zachodzi prawdziwa zgodno艣膰 mi臋dzy sprawiedliwo艣ci膮 dystrybutywn膮 a komutatywn膮 z jednej strony oraz mi臋dzy proporcjami geometrycznymi a聽arytmetycznymi z drugiej strony?” Spo艂ecze艅stwem mieszcza艅skim rz膮dzi ekwiwalent. To, co聽r贸偶noimienne, sprowadzone zostaje do wielko艣ci abstrakcyjnych, wskutek czego mo偶e by膰 por贸wnywane. Dla o艣wiecenia to, co nie daje si臋 wyrazi膰 w liczbach, a ostatecznie w jednostkach, jest pozorem; wsp贸艂czesny pozytywizm zalicza to do poezji. Has艂em jest jedno艣膰 — od Parmenidesa po Russella. Celem jest obalenie bog贸w i jako艣ci.
Ale mity, kt贸re pad艂y ofiar膮 o艣wiecenia, same ju偶 by艂y jego produktem. W naukowej kalkulacji zdarzenia anuluje si臋 rachunek, jaki niegdy艣 my艣l wystawia艂a zdarzeniu w micie. Mit chcia艂 opowiada膰, nazywa膰, wskazywa膰 pocz膮tek: a tym samym te偶 przedstawia膰, utrwala膰, wyja艣nia膰. To roszczenie wzmocni艂o si臋, gdy mity pocz臋to zapisywa膰 i zbiera膰. Bardzo wcze艣nie przesta艂y by膰 relacjami, a sta艂y si臋 teoriami. Ka偶dy rytua艂 zawiera obraz zdarzenia oraz okre艣lonego procesu, na聽kt贸ry chce si臋 magicznym sposobem wywrze膰 wp艂yw. 脫w teoretyczny pierwiastek rytua艂u usamodzielni艂 si臋 w najwcze艣niejszych eposach narodowych. Mity, z kt贸rymi zetkn臋li si臋 tragicy, stoj膮 ju偶 pod znakiem owej dyscypliny i pot臋gi, kt贸ra przy艣wieca艂a Baconowi. Miejsce lokalnych duch贸w i demon贸w zaj臋艂o niebo ze sw膮 hierarchi膮, miejsce magicznych praktyk czarownika oraz聽plemienia zaj臋艂a odpowiednio odmierzona ofiara oraz wykonywana na rozkaz praca niewolnik贸w. B贸stwa olimpijskie nie s膮 ju偶 bezpo艣rednio to偶same z 偶ywio艂ami, lecz聽oznaczaj膮 偶ywio艂y. Wedle Homera Zeus przewodzi dziennemu niebu, Apollo kieruje s艂o艅cem, a Helios i Eos zatr膮caj膮 ju偶 alegori膮. Bogowie oddzielaj膮 si臋 od materii jako ich kwintesencje. Byt rozpada si臋 odt膮d na logos, w miar臋 post臋p贸w filozofii kurcz膮cy si臋 do wymiaru monady, czystego punktu odniesienia, oraz na mas臋 wszystkich rzeczy i stworze艅 zewn臋trznych wobec niego. Ta jedna r贸偶nica mi臋dzy w艂asnym istnieniem a ca艂膮 pozosta艂膮 rzeczywisto艣ci膮 poch艂ania wszystkie inne r贸偶nice. 艢wiat — bez rozr贸偶nie艅 — podporz膮dkowany zostaje cz艂owiekowi. Pod tym wzgl臋dem 偶ydowska historia stworzenia zgodna jest z religi膮 olimpijsk膮, „...i niech panuje nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad byd艂em, i nad ca艂膮 ziemi膮, i nad wszelkim p艂azem pe艂zaj膮cym po ziemi”. „O Zeusie, ojcze Zeusie, twoje jest w艂adanie niebios, i ty widzisz sprawy ludzkie, wyst臋pne i sprawiedliwe, a tak偶e zuchwalstwo zwierz膮t, i rzetelno艣膰 le偶y ci na聽sercu”.„Albowiem tak si臋 te rzeczy maj膮, 偶e jeden pokutuje zaraz, inny p贸藕niej; je偶eli聽za艣聽cho膰by jeden mia艂 uj艣膰 i nie dosi臋g艂aby go gro藕na fatalno艣膰 bog贸w, to przecie偶 na ostatku i聽tak ugodzi, i niewinni b臋d膮 musieli odpokutowa膰 czyn, b膮d藕 dzieci jego, b膮d藕 p贸藕niejsze pokolenia”. Przed bogami ostanie si臋 jedynie ten, kto si臋 im bez reszty podda. Przebudzenie podmiotowo艣ci okupione jest uznaniem w艂adzy jako zasady wszelkich stosunk贸w. Wobec tak jednolitej rozumno艣ci r贸偶nica mi臋dzy bogiem a cz艂owiekiem okazuje si臋 nieistotna, co rozum wskazywa艂 niezawodnie ju偶 od czas贸w najdawniejszej krytyki Homera. Porz膮dkuj膮cy umys艂 r贸wny jest stw贸rczemu bogu, gdy偶 tak samo sprawuj膮 w艂adz臋 nad natur膮. Je艣li cz艂owiek jest istot膮 na obraz i podobie艅stwo bo偶e, to zasad膮 tego podobie艅stwa jest suwerenne panowanie nad tym, co istnieje, w艂adcze spojrzenie, zwierzchno艣膰.
Mit przechodzi w o艣wiecenie, a natura w czyst膮 obiektywno艣膰. Ludzie p艂ac膮 za pomna偶anie swojej w艂adzy wyobcowaniem od tego, nad czym w艂adz臋 sprawuj膮. O艣wiecenie poczyna sobie wobec rzeczy jak聽dyktator wobec ludzi. Dyktator zna ludzi o tyle, o ile mo偶e nimi manipulowa膰. Cz艂owiek nauki zna rzeczy o tyle, o ile mo偶e je zrobi膰. W ten spos贸b ich byt w sobie staje si臋 bytem dla niego. W tej przemianie istota rzeczy okazuje si臋 zawsze tym samym, substratem panowania. W艂a艣nie owa to偶samo艣膰 konstytuuje jedno艣膰 natury. Praktyki magiczne nie zak艂ada艂y tej jedno艣ci — podobnie jak nie zak艂ada艂y jedno艣ci podmiotu. Rytua艂y szamana odnosi艂y si臋 do wiatru, deszczu, w臋偶y w 艣wiecie zewn臋trznym albo do demona, kt贸ry wst膮pi艂 w chorego — nie do materii czy egzemplarzy. Magii nie uprawia艂 jeden i zawsze to偶samy duch; zmienia艂 si臋 niczym kultowe maski, kt贸re mia艂y przypomina膰 wielo艣膰 duch贸w. Magia jest krwaw膮 nieprawd膮, ale przynajmniej nie zapiera si臋 panowania — nie przedstawia si臋 jako czysta prawda, le偶膮ca u聽podstaw podleg艂ego jej 艣wiata. Czarownik upodobnia si臋 do demon贸w; aby je odstraszy膰 lub przejedna膰, przybiera posta膰 straszn膮 lub 艂agodn膮. Jakkolwiek jego urz膮d polega na powtarzaniu, czarownik — w聽przeciwie艅stwie do cz艂owieka cywilizowanego, dla kt贸rego skromne motywy polowania staj膮 si臋 jednolitym kosmosem, kwintesencj膮 wszelkich mo偶liwo艣ci 艂upu — nie deklaruje si臋 jako istota na聽podobie艅stwo niewidzialnych mocy. Dopiero taka deklaracja za艣 pozwala cz艂owiekowi uzyska膰 to偶samo艣膰 ja藕ni, kt贸rej nie zatraci si臋 w uto偶samieniu z innym, ale kt贸r膮 posiada si臋 na zawsze jako szczelnie przylegaj膮c膮 mask臋. To偶samo艣膰 ducha i jej korelat, jedno艣膰 przyrody, kasuje ca艂膮 wielo艣膰 jako艣ci. Zdyskwalifikowana przyroda staje si臋 chaotyczn膮 materi膮 podlegaj膮c膮 ju偶 tylko podzia艂owi, a聽wszechmocna ja藕艅 — czystym posiadaniem, to偶samo艣ci膮 abstrakcyjn膮. W magii mamy do czynienia z聽systemem specyficznych zast臋pstw. To, co przydarza si臋 oszczepowi wroga, jego w艂osom, jego imieniu, przydarza si臋 zarazem osobie, zamiast boga na rze藕 idzie ofiarne zwierz臋. Substytucja w rytuale ofiarnym to聽krok w stron臋 logiki dyskursywnej. Jakkolwiek 艂ania, kt贸r膮 sk艂adano w ofierze za c贸rk臋, czy jagni臋, sk艂adane za pierworodnego syna, musia艂y jeszcze mie膰 swoje szczeg贸lne w艂a艣ciwo艣ci, to przecie偶 reprezentowa艂y ju偶 gatunek. Mia艂y w sobie cechy dowolnego egzemplarza. Ale 艣wi臋to艣膰 hic et nunc, niepowtarzalno艣膰 wybra艅ca, kt贸ra przechodzi na substytut, radykalnie go odr贸偶nia, sprawia, 偶e聽mimo聽wymiany jest niewymienny. Ot贸偶 nauka k艂adzie temu kres. Nauka nie uznaje takiej substytucji: je偶eli聽zwierz臋 ofiarne, to ju偶 nie b贸g. Mo偶liwo艣膰 substytucji zmienia si臋 w zdolno艣膰 uniwersalnego funkcjonowania. Atom rozbijany jest nie w zast臋pstwie, ale jako pr贸bka materii, i kr贸lik nie w zast臋pstwie przechodzi m臋k臋 laboratoryjnych eksperyment贸w, ale w zapoznaniu, jako egzemplarz. Poniewa偶 w聽funkcjonalnej nauce r贸偶nice s膮 tak p艂ynne, 偶e wszystko zanika w jednej i tej samej materii, tedy聽przedmiot nauki kostnieje, a sztywny rytua艂 dawnych czas贸w wydaje si臋 w por贸wnaniu z nim gi臋tki, jako 偶e w miejsce Jednego podsuwa艂 Inne. 艢wiat magii zna艂 jeszcze r贸偶nice, kt贸rych 艣lady zanik艂y nawet w聽formie j臋zykowej. Wielorakie powinowactwa w obr臋bie tego, co istnieje, wyparte zostaj膮 przez jedno jedyne odniesienie: mi臋dzy nadaj膮cym sens podmiotem a pozbawionym sensu przedmiotem, mi臋dzy racjonalnym znaczeniem a przypadkowym no艣nikiem znaczenia. I Na szczeblu magicznym senne marzenie i obraz nie by艂y traktowane jako go艂y znak rzeczy, ale jako co艣, co wi膮偶e si臋 z rzecz膮 przez podobie艅stwo albo nazw臋. Odniesienie wyznacza艂a nie intencja, ale powinowactwo. Magia podobnie jak nauka nastawiona jest celowo, ale zmierza do celu mimetycznie, a nie przez narastaj膮cy dystans do przedmiotu. Magia nie wyrasta bynajmniej z „wszechmocy my艣li”, jak膮 cz艂owiek prymitywny jakoby przypisuje sobie na r贸wni z聽neurotykiem; tam, gdzie my艣l i rzeczywisto艣膰 nie s膮 radykalnie od siebie oddzielone, nie mo偶e by膰 mowy o „przecenianiu zjawisk psychicznych kosztem rzeczywisto艣ci”. „Niezachwiana pewno艣膰 co do mo偶liwo艣ci opanowania 艣wiata”, kt贸r膮 Freud anachronicznie przypisuje magii, odpowiada dopiero opanowaniu 艣wiata za po艣rednictwem bardziej wyrobionej nauki, opanowaniu licz膮cemu si臋 z rzeczywisto艣ci膮. Aby zwi膮zane z miejscem praktyki szamana zast膮pi膰 wszechogarniaj膮c膮 technik膮 przemys艂ow膮, my艣l musia艂a usamodzielni膰 si臋 w stosunku do przedmiot贸w — a na to trzeba ja藕ni licz膮cej si臋 z rzeczywisto艣ci膮.
Jako rozwini臋ta j臋zykowo totalno艣膰, kt贸rej roszczenie do prawdy wypiera starsze wierzenia magiczne, religi臋 ludow膮, ju偶 patriarchalny mit solarny jest o艣wieceniem, z kt贸rym o艣wiecenie filozoficzne daje si臋 pod pewnym wzgl臋dem por贸wna膰. Ot贸偶 obraca si臋 on sam przeciwko sobie. Sama mitologia wszcz臋艂a nie ko艅cz膮cy si臋 proces o艣wiecenia, w kt贸rego trakcie ka偶dy okre艣lony pogl膮d teoretyczny podlega destrukcyjnej krytyce, widz膮cej w nim li tylko wierzenie, a偶 na koniec tak偶e poj臋cia ducha, prawdy, ba, nawet o艣wiecenia staj膮 si臋 animistycznymi formu艂kami magicznymi. Zasada fatalnej konieczno艣ci, kt贸ra niszczy mitycznych bohater贸w i kt贸ra wysnuwa si臋 z wieszcze艅 wyroczni jako logiczna konsekwencja, panuje nie tylko w ka偶dym racjonalistycznym systemie filozofii zachodniej — pod postaci膮 rygor贸w logiki formalnej — ale rz膮dzi te偶 sekwencj膮 system贸w, kt贸ra zaczyna si臋 wraz z hierarchi膮 bog贸w i w toku nieustaj膮cego zmierzchu bo偶yszcz przekazuje stale t臋 sam膮 tre艣膰: oburzenie na niedostatek rzetelno艣ci. I je艣li ju偶 mity dokonuj膮 o艣wiecenia, to o艣wiecenie z ka偶dym krokiem coraz g艂臋biej wik艂a si臋 w mitologi臋. Wszelk膮 materi臋 czerpie z mit贸w, aby je zniszczy膰, i samo jako instancja os膮dzaj膮ca wpada w聽zakl臋ty kr膮g mitu. Z procesu, w kt贸rym splataj膮 si臋 ze sob膮 los i zemsta, pr贸buje wyrwa膰 si臋 w聽ten spos贸b, 偶e samo dokonuje na nim zemsty. W mitach wszystko, cokolwiek si臋 zdarza, musi pokutowa膰 za to, 偶e si臋 zdarzy艂o. Tak samo w o艣wieceniu: fakt zostaje unicestwiony, zaledwie si臋 wydarzy艂. Nauka o r贸wno艣ci akcji i reakcji utwierdza艂a w艂adz臋 powt贸rzenia nad istnieniem, nawet w贸wczas, gdy ludzie dawno ju偶 wyzbyli si臋 iluzji, 偶e przez powt贸rzenie zdo艂aj膮 uto偶sami膰 si臋 z powt贸rzonym istnieniem i w ten spos贸b uj艣膰 jego w艂adzy. Ale w miar臋 jak magiczne z艂udzenie si臋 rozwiewa, tym bezwzgl臋dniej powt贸rzenie — pod nazw膮 prawid艂owo艣ci — wi臋zi cz艂owieka w owym cyklu, cho膰聽uprzedmiotawiaj膮c go w prawie przyrody cz艂owiek sobie roi, i偶 tym samym ma zapewnion膮 pozycj臋 wolnego podmiotu. Zasada immanencji, uznania ka偶dego wydarzenia za powt贸rzenie, kt贸r膮 to zasad臋 o艣wiecenie reprezentuje przeciwko wyobra藕ni mitycznej, jest zasad膮 samego mitu. Sucha m膮dro艣膰, kt贸ra聽nie聽dopuszcza niczego nowego pod s艂o艅cem, albowiem wszystkie karty bezsensownej gry jakoby zosta艂y ju偶 zgrane, wszystkie wielkie my艣li ju偶 pomy艣lane, mo偶liwe wynalazki z g贸ry ju偶 wykalkulowane, a聽ludzie skazani s膮 na samozachowanie przez adaptacj臋 — owa sucha m膮dro艣膰 reprodukuje jedynie m膮dro艣膰 fantastyczn膮, kt贸r膮 sama odrzuca; sankcj臋 losu, kt贸ry przez zemst臋 nieustannie wytwarza to, co ju偶 by艂o. To, co by艂oby inne, zostaje ujednolicone. Oto werdykt, kt贸ry krytycznie ustanawia granice mo偶liwego do艣wiadczenia. Wszystko to偶same jest ze wszystkim — ale za to nic nie mo偶e ju偶 by膰 to偶same z samym sob膮. O艣wiecenie obala niesprawiedliwo艣膰 dawnej nier贸wno艣ci, bezpo艣rednie panowanie, ale zarazem uwiecznia je w uniwersalnym zapo艣redniczeniu, gdzie ka偶dy byt odnosi si臋 do ka偶dego innego. O艣wiecenie dokonuje tego, za co Kierkegaard wys艂awia艂 swoj膮 protestanck膮 etyk臋 i co znajdujemy w podaniach o Heraklesie jako聽jednym z prawzor贸w mitycznej przemocy: ucina to, co niewsp贸艂mierne. Nie tylko jako艣ci zanikaj膮 w聽my艣li, tak偶e ludzie zostaj膮 zmuszeni do realnego konformizmu. Za dobrodziejstwo polegaj膮ce na tym, 偶e聽rynek nie pyta o urodzenie, uczestnik wymiany p艂aci — mianowicie godz膮c si臋, 偶e dane mu od urodzenia mo偶liwo艣ci modelowane b臋d膮 przez produkcj臋 towar贸w, jakie mo偶na naby膰 na rynku. Cz艂owiekowi podarowano jego ja藕艅 jako co艣 w艂asnego, odmiennego od wszystkich innych, aby tym niezawodniej da艂o si臋 z innymi zr贸wna膰. Ale ja藕艅 ta nigdy si臋 bez reszty nie rozp艂ynie, tote偶 nawet w okresie liberalizmu o艣wiecenie sympatyzowa艂o z si艂ami spo艂ecznego przymusu. Jedno艣膰 manipulowanego kolektywu polega na negowaniu jednostki, jest drwin膮 ze spo艂ecze艅stwa, kt贸re umia艂o jednostk臋 uczyni膰 jednostk膮. Horda, kt贸ra niew膮tpliwie patronuje organizacji Hitlerjugend, nie jest bynajmniej nawrotem do dawnego barbarzy艅stwa, lecz triumfem represyjnego egalitaryzmu, przej艣ciem r贸wno艣ci prawa w bezprawie pope艂niane przez r贸wnych. Faszystowska imitacja mitu okazuje si臋 autentycznym mitem prehistorycznym, autentyczny mit bowiem wypatruje zemsty, fa艂szywy za艣 dokonuje jej na ofierze 艣lepo. Ka偶da pr贸ba z艂amania przymusu natury, polegaj膮ca na z艂amaniu natury, powoduje tym wi臋ksz膮 zale偶no艣膰 od przymusu natury. Tak przebiega艂a droga europejskiej cywilizacji. Abstrakcja, narz臋dzie o艣wiecenia, odnosi si臋 do swych przedmiot贸w niczym los, kt贸rego poj臋cie chce wyeliminowa膰: jako likwidator. Pod niweluj膮cym panowaniem abstrakcji, kt贸re聽sprowadza ca艂o艣膰 przyrody do tego, co powtarzalne, oraz przemys艂u, kt贸remu w ten spos贸b przyrz膮dzona natura ma s艂u偶y膰, na koniec tak偶e wyzwoleni staj膮 si臋 ow膮 „gromad膮”, kt贸r膮 Hegel uwa偶a za聽owoc o艣wiecenia.
Dystans podmiotu wobec przedmiotu, b臋d膮cy warunkiem abstrahowania, wywodzi si臋 z dystansu wobec rzeczy, jaki pan uzyska膰 mo偶e dzi臋ki temu, nad kt贸rym panuje. Pie艣ni Homera i hymny Rigwedy pochodz膮 ju偶 z czas贸w panowania opartego na w艂asno艣ci ziemskiej i zwi膮zanego ze sta艂ym miejscem, kiedy to wojowniczy lud pan贸w podporz膮dkowuje sobie mas臋 zwyci臋偶onych tubylc贸w i osiedla si臋 na ich terytorium. Pozycja najwy偶szego spomi臋dzy bog贸w powstaje wraz z tym mieszcza艅skim 艣wiatem, kiedy to kr贸l jako przyw贸dca herbowej szlachty ciemi臋偶y podbity lud, podczas gdy lekarze, wieszczkowie, rzemie艣lnicy i kupcy troszcz膮 si臋 o komunikacj臋 spo艂eczn膮. Wraz z ko艅cem 偶ycia koczowniczego podstaw膮 spo艂ecznego porz膮dku staje si臋 utrwalona w艂asno艣膰. Panowanie oddziela si臋 od聽pracy. Posiadacz taki jak Odyseusz „z daleka kieruje licznym, drobiazgowo zhierarchizowanym personelem pasterzy wo艂贸w, owczarzy, 艣winiopas贸w oraz s艂ug. Wieczorem, zobaczywszy z okien swej siedziby, 偶e kraina roz艣wietla si臋 tysi膮cem ognisk, mo偶e spokojnie u艂o偶y膰 si臋 do snu: wie, 偶e聽dzielni s艂udzy czuwaj膮, by odp臋dza膰 dzikie zwierz臋ta i strzec powierzone im rewiry przed聽z艂odziejami”. Og贸lno艣膰 my艣li, owoc logiki dyskursywnej, panowanie w sferze poj臋膰 wspiera si臋 na fundamencie panowania w rzeczywisto艣ci. Je偶eli dawne, niejasne wyobra偶enia, nale偶膮ce do dziedzictwa magii, zast膮piono poj臋ciow膮 jedno艣ci膮, to wyra偶a si臋 tu artyku艂owany w聽rozkazach, ustalony przez ludzi wolnych ustr贸j 偶ycia. Ja藕艅, kt贸ra w procesie podbijania 艣wiata uczy艂a si臋, czym jest porz膮dek i podporz膮dkowanie, rych艂o uto偶sami艂a prawd臋 w og贸le z聽my艣leniem dysponuj膮cym, cho膰 bez ich 艣cis艂ego rozr贸偶nienia prawda nie mo偶e istnie膰. Wraz聽z聽tabuizacj膮 mimetycznej magii doprowadzi艂a do tabuizacji poznania, kt贸re rzeczywi艣cie ujmuje przedmiot. Ca艂a jej nienawi艣膰 kieruje si臋 ku przezwyci臋偶onemu 艣wiatu przesz艂o艣ci i jego wyimaginowanemu szcz臋艣ciu. Chtoniczni bogowie tubylc贸w zostaj膮 odes艂ani do piek艂a — w聽piek艂o te偶 zmienia si臋 ziemia pod rz膮dami s艂onecznej i 艣wietlistej religii Indry i Zeusa. Ale niebo i piek艂o by艂y ze sob膮 zwi膮zane. Imi臋 Zeusa w kultach, kt贸re nie wyklucza艂y si臋 wzajemnie, odnosi艂o si臋 tak do boga podziemnego, jak do boga 艣wiat艂o艣ci, bogowie olimpijscy obcowali na wszelkie sposoby z bogami chtonicznymi, i podobnie nie by艂y jednoznacznie oddzielone dobre i z艂e moce, zbawienie i zguba. Splata艂y si臋 jak powstawanie i przemijanie, 偶ycie i 艣mier膰, lato i zima. W jasnym 艣wiecie greckiej religii 偶yje nadal mroczne niezr贸偶nicowanie zasady religijnej, czczonej w聽najwcze艣niejszych znanych stadiach rozwoju ludzko艣ci jako mana. Prymarne, niezr贸偶nicowane jest wszystko to, co nieznane, obce; to, co przekracza kr膮g do艣wiadczenia, to, co tkwi w聽rzeczach poza ich ju偶 z g贸ry znanym bytem. Zarazem to, co cz艂owiekowi pierwotnemu jawi si臋 tu jako nadnaturalne, to nie substancja duchowa w przeciwie艅stwie do materialnej, ale zawile spleciona tkanka natury w przeciwie艅stwie do pojedynczego elementu. Okrzyk strachu, z聽jakim聽przyjmuje si臋 co艣 niezwyk艂ego, staje si臋 nazw膮 tego czego艣. Utrwala transcendencj臋 tego, co nieznane, w stosunku do tego, co znane, a tym samym ustanawia groz臋 jako 艣wi臋to艣膰. Podwojenie przyrody w pozorze i bycie, dzia艂aniu i sile, kt贸re jest warunkiem zar贸wno mitu, jak聽nauki, wywodzi si臋 z ludzkiego strachu, a wyraz tego strachu staje si臋 wyja艣nieniem. Nie jest tak, jak podaje do wierzenia psychologizm, i偶 dusza przenoszona jest na przyrod臋; mana, duch-poruszyciel, nie jest projekcj膮, lecz echem realnej przewagi natury w s艂abej duszy pierwotnego cz艂owieka. I dopiero z tego preanimizmu wywodzi si臋 rozdzia艂 przyrody o偶ywionej i聽nieo偶ywionej oraz usytuowanie w okre艣lonych miejscach demon贸w i b贸stw. W preanimizmie za艂o偶ony jest ju偶 nawet rozdzia艂 podmiotu i przedmiotu. Gdy drzewo traktowane jest nie po prostu jak drzewo, ale jako 艣wiadectwo czego艣 innego, jako siedziba mana, j臋zyk wyra偶a sprzeczno艣膰 — 偶e聽mianowicie co艣 jest sob膮 i zarazem czym艣 innym, 偶e jest to偶same i nieto偶same. Za spraw膮 bosko艣ci j臋zyk przestaje by膰 tautologi膮 i staje si臋 j臋zykiem. Poj臋cie, kt贸re ch臋tnie definiuje si臋 jako聽jedno艣膰 pewnej cechy wszystkiego, co w nim uj臋to, by艂o raczej od pocz膮tku produktem dialektycznego my艣lenia, gdzie wszystko jest tym, czym jest, tylko o tyle, o ile staje si臋 tym, czym聽nie聽jest. Na tym polega艂a praforma obiektywizuj膮cego definiowania, gdzie poj臋cie i rzecz rozchodz膮 si臋, definiowania, kt贸re 艣wi臋ci triumfy ju偶 w eposie Homera, a w nowoczesnej nauce pozytywnej przelicytowuje samo siebie. Ale dialektyka ta pozostaje bezsilna, gdy偶 wywodzi si臋 z聽okrzyku strachu, a ten jest podwojeniem, tautologi膮 samego strachu. Bogowie, kt贸rych imiona s膮 zastyg艂ym echem l臋ku, nie mog膮 od l臋ku uwolni膰 ludzi. Cz艂owiekowi wydaje si臋, i偶 wyzwoli si臋 od聽l臋ku, gdy nie b臋dzie ju偶 niczego nieznanego. To prze艣wiadczenie wytycza drog臋 demitologizacji. O艣wiecenie, kt贸re zr贸wnuje to, co o偶ywione, z tym, co nieo偶ywione — tak jak mit zr贸wnywa艂 to, co聽nieo偶ywione, z tym, co o偶ywione — o艣wiecenie to zradykalizowany, mityczny strach. Czysta immanencja pozytywizmu, ostatni produkt o艣wiecenia, to nic innego, jak uniwersalne tabu. Nic ju偶 nie mo偶e by膰 na聽zewn膮trz, bo samo tylko wyobra偶enie czego艣 zewn臋trznego jest w艂a艣ciwym 藕r贸d艂em strachu. Je偶eli聽zemsta cz艂owieka pierwotnego za mord pope艂niony na kim艣 z jego bliskich zadowala艂a si臋 niekiedy przyj臋ciem mordercy w poczet rodziny, oznacza to wszak wch艂oni臋cie cudzej krwi we w艂asny krwiobieg, ustanowienie immanencji. Mityczny dualizm nie wykracza poza sfer臋 istnienia. 艢wiat, kt贸rym w艂ada mana, a聽tak偶e 艣wiat hinduskiego i greckiego mitu s膮 beznadziejnie i wiecznie takie same. Ka偶de narodziny okupione s膮 艣mierci膮, ka偶de szcz臋艣cie — nieszcz臋艣ciem. Ludzie i bogowie mog膮 pr贸bowa膰 w czasie, kt贸ry zosta艂 im dany, inaczej rozdzieli膰 losy ni偶 艣lepy tok przeznaczenia — na ostatku jednak zatriumfuje nad nimi istnienie. Nawet ich sprawiedliwo艣膰, wydarta fatalno艣ci, nosi jej rysy; odpowiada spojrzeniu, jakie cz艂owiek pierwotny, a tak偶e Grecy i barbarzy艅cy, rzucali z perspektywy spo艂ecze艅stwa ucisku i n臋dzy na otoczenie. Tote偶 i聽w聽mitycznej, i w o艣wieconej sprawiedliwo艣ci kategorie winy i pokuty, szcz臋艣cia i nieszcz臋艣cia uchodz膮 za聽strony r贸wnania. Sprawiedliwo艣膰 wyradza si臋 w prawo. Szaman zaklina niebezpiecze艅stwo za聽po艣rednictwem jego wizerunku. Pos艂uguje si臋 r贸wno艣ci膮. W 艣wiecie cywilizacji r贸wno艣膰 rz膮dzi kar膮 i聽zas艂ug膮. R贸wnie偶 wyobra偶enia mit贸w daj膮 si臋 bez reszty sprowadzi膰 do stosunk贸w w przyrodzie. Jak聽gwiazdozbi贸r Bli藕ni膮t wraz ze wszystkimi innymi symbolami dwoisto艣ci wskazuje na nieuchronny ko艂owr贸t przyrody, jak znakiem samego tego ko艂owrotu jest od praczas贸w jajko, z kt贸rego wysz艂y bli藕ni臋ta, tak waga w r臋kach Zeusa, symbolizuj膮ca sprawiedliwo艣膰 ca艂ego patriarchalnego 艣wiata, wskazuje znowu na聽sam膮 tylko natur臋. Krok od chaosu do cywilizacji, w kt贸rej stosunki naturalne rz膮dz膮 ju偶 nie聽bezpo艣rednio, ale za po艣rednictwem ludzkiej 艣wiadomo艣ci, nie naruszy艂 w niczym zasady r贸wno艣ci. Co聽wi臋cej — ludzie okupili ten krok uwielbieniem dla tego, czemu przedtem podporz膮dkowani byli zwyczajnie, jak wszystkie stworzenia. Przedtem fetysze podlega艂y zasadzie r贸wno艣ci. Teraz sama r贸wno艣膰 staje si臋 fetyszem. Przepaska na oczach bogini sprawiedliwo艣ci oznacza nie tylko, 偶e聽w聽prawo nie wolno ingerowa膰, ale ponadto — 偶e nie wyrasta ono z wolno艣ci.
Nauka kap艂an贸w by艂a symboliczna w tym sensie, 偶e stapia艂y si臋 w niej ze sob膮 znak i obraz. Jak聽za艣wiadczaj膮 hieroglify, s艂owo spe艂nia艂o pierwotnie tak偶e funkcj臋 obrazu. Funkcja ta przesz艂a na聽mit. Mity podobnie jak rytua艂y magiczne odnosz膮 si臋 do powtarzaj膮cej si臋 przyrody. Przyroda jest rdzeniem symboliczno艣ci: to byt albo proces, przedstawiany jako wieczny, gdy偶 w realizacji symbolu wci膮偶 na nowo staje si臋 zdarzeniem. Niewyczerpalno艣膰, nieustanne odnawianie si臋, sta艂o艣膰 znacze艅 — to nie tylko atrybuty wszelkich symboli, ale tak偶e ich w艂a艣ciwa tre艣膰. Wszystkie obrazy stworzenia, w kt贸rych 艣wiat wy艂ania si臋 z pramatki, z krowy albo z jajka, maj膮 w przeciwie艅stwie do genesis 偶ydowskiej charakter symboliczny. Nawet je艣li staro偶ytni drwili z nazbyt ludzkich bog贸w, 贸w rdze艅 pozosta艂 nietkni臋ty. Indywidualno艣膰 nie wyczerpuje istoty bog贸w. Mieli oni w聽sobie jeszcze co艣 z mana; uciele艣niali przyrod臋 jako uniwersaln膮 pot臋g臋. Ze swymi preanimistycznymi rysami wyrastaj膮 do wy偶yn o艣wiecenia. Pod wstydliw膮 os艂on膮 olimpijskiej chroni膮ue scandaleuse wykszta艂ci艂a si臋 teoria mieszania si臋, ci艣nienia na siebie i wzajemnego zderzania si臋 ze sob膮 element贸w, kt贸ra rych艂o ustanowi艂a si臋 nauk膮, a mity okrzykn臋艂a tworami fantazji. Wraz z rygorystycznym rozgraniczeniem nauki i poezji podzia艂 pracy wkracza te偶 w聽dziedzin臋 j臋zyka. S艂owo jako znak przypada nauce; jako d藕wi臋k, obraz, jako w艂a艣ciwe s艂owo rozdzielone zostaje mi臋dzy rozmaite dyscypliny sztuki — i nawet w drodze ich zsumowania, synestezji albo sztuki totalnej nie mo偶na odtworzy膰 jego jedno艣ci. Jako znak j臋zyk ma ograniczy膰 si臋 do kalkulacji, i 偶eby s艂u偶y膰 poznaniu przyrody, ma wyzby膰 si臋 pretensji, jakoby by艂 do niej podobny. Jako obraz ma ograniczy膰 si臋 do odbicia, i 偶eby by膰 ca艂kowicie przyrod膮, ma wyzby膰 si臋 pretensji do jej poznawania. W miar臋 post臋p贸w o艣wiecenia tylko autentyczne dzie艂a sztuki zdolne by艂y wykracza膰 poza prost膮 imitacj臋 tego, co i tak ju偶 jest. Potoczna antyteza sztuki i nauki, kt贸ra聽rozgranicza je jako dwie dziedziny kultury, i jako takie poddaje wsp贸lnemu zarz膮dzaniu, sprawia na koniec, 偶e b臋d膮c dok艂adnie przeciwie艅stwami, sztuka i nauka moc膮 w艂asnych swych tendencji przechodz膮 wzajem w siebie. Nauka w interpretacji neopozytywistycznej estetyzacji, staj膮c si臋 systemem oderwanych znak贸w, kt贸re wyzbyte s膮 wszelkiej intencji wykraczaj膮cej poza聽system przechodzi w ow膮 zabaw臋, gr臋, za jak膮 od dawna z dum膮 uwa偶ali sw膮 dyscyplin臋 matematycy. Sztuka integralnego odwzorowania za艣 a偶 po swe techniki zaci膮ga si臋 pod sztandar pozytywistycznej nauki. Sztuka ta w istocie staje si臋 raz jeszcze 艣wiatem, ideologicznym podwojeniem, gi臋tk膮 reprodukcj膮. Rozdzia艂 znaku i obrazu jest nieodwo艂alny. Ale gdy nie艣wiadomie raz jeszcze zostaje w najlepsze zhipostazowany, w贸wczas ka偶da z dw贸ch wyizolowanych zasad prze do zniszczenia prawdy.
Przepa艣膰, jak膮 otwiera 贸w rozdzia艂, filozofia upatrywa艂a w stosunku ogl膮du i poj臋cia, zawsze te偶 daremnie pr贸bowa艂a zewrze膰 jej oddalaj膮ce si臋 kraw臋dzie: usi艂owanie to nale偶y wr臋cz do jej definicji. Przewa偶nie jednak stawa艂a sama po tej stronie, kt贸rej zawdzi臋cza sw膮 nazw臋. Platon pot臋pia艂 poezj臋 tym samym gestem, z jakim pozytywizm kwitowa艂 teori臋 idei. Homer ze sw膮 tyle s艂awion膮 sztuk膮 nie przeprowadzi艂 wszak ani publicznych, ani prywatnych reform, nie wygra艂 wojny ani nie dokona艂 偶adnego wynalazku. Nic nam nie wiadomo o licznych rzeszach zwolennik贸w, kt贸re go czci艂y lub kocha艂y. Sztuka ma dopiero dowie艣膰 swej u偶yteczno艣ci. Platon, tak聽samo jak 呕ydzi, stawia na艣ladownictwo pod pr臋gierzem. Zasada czar贸w wykl臋ta jest zar贸wno dla聽rozumu, jak dla religii. Pozostaje czym艣 niegodnym nawet gdy jako sztuka z rezygnacj膮 uznaje sw贸j dystans wobec istnienia; ci, co j膮 uprawiaj膮, staj膮 si臋 w臋drowcami, nomadami, dla聽kt贸rych聽nie聽ma miejsca po艣r贸d ludzi osiad艂ych. Nie chodzi bowiem ju偶 o to, by wp艂ywa膰 na聽przyrod臋 przez upodobnienie si臋 do niej, ale by zapanowa膰 nad ni膮 przez prac臋. Dzie艂o sztuki ma z czarami jeszcze to wsp贸lnego, 偶e ustanawia sw膮 w艂asn膮, zamkni臋t膮 dziedzin臋, kt贸ra uchyla si臋 od zwi膮zk贸w ze sfer膮 profanum. Panuj膮 tam szczeg贸lne prawa. Jak czarownik na pocz膮tku ceremonii odgranicza艂 obszar, kt贸ry mia艂 by膰 polem dzia艂ania 艣wi臋tych si艂, tak ka偶de dzie艂o sztuki zakre艣la pewien zamkni臋ty obszar wydzielony z rzeczywisto艣ci. W艂a艣nie rezygnacja z聽oddzia艂ywania — czym sztuka r贸偶ni si臋 od magicznej sympatii — tym bardziej utrwala dziedzictwo magii. Czysty obraz zostaje tu przeciwstawiony cielesnej egzystencji, kt贸rej elementy w sobie znosi. Dzie艂o sztuki, estetyczny poz贸r, chce by膰 tym, czym w czarach pierwotnego cz艂owieka stawa艂o si臋 nowe, straszne wydarzenie: ujawnieniem si臋 ca艂o艣ci w tym, co szczeg贸lne. W聽dziele sztuki raz jeszcze dokonuje si臋 podwojenie, za kt贸rego spraw膮 rzecz jawi si臋 jako聽duchowo艣膰, jako emanacj膮 mana. To sk艂ada si臋 na jego aur臋. B臋d膮c wyrazem totalno艣ci sztuka pretenduje do rangi absolutu. Filozofia za艣 niekiedy sk艂onna bywa艂a wskutek tego przyznawa膰 jej wy偶szo艣膰 nad poznaniem poj臋ciowym. Wed艂ug Schellinga sztuka zaczyna si臋 tam, gdzie ludzi zawodzi wiedza. Sztuka ma dla niego walor „wzorca nauki, i nauka musi dopiero doj艣膰 tam, gdzie聽sztuka ju偶 jest”. W my艣l jego teorii sztuka przez „ka偶de poszczeg贸lne przedstawienie znosi rozdzia艂 obrazu i znaku”. 艢wiat bur偶uazyjny rzadko pok艂ada艂 a偶 takie zaufanie w sztuce. Je艣li聽zaw臋偶a艂 granice nauki, to z regu艂y po to, by stworzy膰 miejsce dla wiary, nie dla sztuki. Wojuj膮ca religijno艣膰 nowej epoki — w osobach Torquemady, Lutra, Mahometa — twierdzi艂a, i偶聽w聽ten spos贸b doprowadza do pojednania ducha z istnieniem. Ale wiara to poj臋cie prywacyjne: ulega unicestwieniu, je艣li nie podkre艣la stale swej opozycji wobec wiedzy albo swej z ni膮 zgodno艣ci. Je偶eli zawdzi臋cza swe miejsce ograniczeniu nauki, sama wskutek tego ulega ograniczeniu. Gdy protestantyzm podj膮艂 pr贸b臋, by transcendentn膮 w stosunku do wiary zasad臋 prawdy — bez kt贸rej wiara nie mo偶e istnie膰 — odnale藕膰 jak niegdy艣 w samym s艂owie i przywr贸ci膰 s艂owu jego symboliczn膮 moc, zap艂aci艂 za to pos艂usze艅stwem wobec s艂owa, i to wcale nie s艂owa 艣wi臋tego. Wiara, kt贸ra — jako wr贸g albo jako przyjaciel — trzyma si臋 kurczowo wiedzy, utrwala rozdzia艂 chc膮c go za wszelk膮 cen臋 przezwyci臋偶y膰: jej fanatyzm dowodzi jej nieprawdy, jest obiektywnym przyznaniem, 偶e kto艣, kto tylko wierzy, tym samym w艂a艣nie ju偶 nie wierzy. Nieczyste sumienie jest jej drug膮 natur膮. Nieuchronna — skrywana — 艣wiadomo艣膰 braku, 艣wiadomo艣膰 immanentnej sprzeczno艣ci, powstaj膮cej z chwil膮 gdy pojednanie staje si臋 procederem — oto co聽sprawia, 偶e szczere intencje wierz膮cych zawsze by艂y czym艣 dra偶liwym i niebezpiecznym. Okropno艣ci ognia i miecza, kontrreformacja i reformacja nie by艂y nadu偶yciem, lecz聽urzeczywistnieniem zasady wiary. Wiara okazuje si臋 zawsze krewniaczk膮 ducha dziej贸w, kt贸rym聽chcia艂aby rz膮dzi膰, a w czasach nowo偶ytnych staje si臋 jego ulubionym 艣rodkiem, szczeg贸lnym przejawem jego chytro艣ci. Niepowstrzymane jest nie tylko o艣wiecenie osiemnastowieczne, co po艣wiadcza艂 Hegel, ale — jak Hegel wiedzia艂 najlepiej — sam ruch my艣li. Ju偶 na nizinach i jeszcze na wy偶ynach poznanie 艣wiadome jest dystansu, jaki dzieli je od prawdy, tote偶聽wszelka apologia poznania jest k艂amstwem. Paradoks wiary wyrodnieje na ostatku w marne oszustwo, w mit dwudziestego wieku, a jej irracjonalno艣膰 staje si臋 racjonalnym urz膮dzeniem w r臋ku ludzi doszcz臋tnie o艣wieconych, kt贸rzy pchaj膮 spo艂ecze艅stwa ku barbarzy艅stwu.
Gdy j臋zyk wkracza w histori臋, jego mistrzami od pocz膮tku s膮 kap艂an i czarownik. Kto narusza symbole, w imi臋 nadziemskich mocy dostaje si臋 w r臋ce mocy ziemskich, kt贸rych przedstawicielami s膮 owe kompetentne organa spo艂ecze艅stwa. To, co je poprzedza, ginie w mroku. Etnologia stwierdza, 偶e groza, z kt贸rej wywodzi si臋 mana, by艂a wsz臋dzie usankcjonowana przynajmniej przez starszyzn臋 plemienia. Nieto偶samemu, rozmywaj膮cemu si臋 mana ludzie nadaj膮 konsystencj臋 i聽przemoc膮 je materializuj膮. Czarownicy rych艂o zaludniaj膮 ka偶de miejsce emanacjami i wielo艣ci sakralnych dziedzin przyporz膮dkowuj膮 wielo艣膰 sakralnych obrz臋d贸w. Wraz ze 艣wiatem duch贸w i聽ich w艂a艣ciwo艣ci rozbudowuj膮 swoj膮 cechow膮 wiedz臋 i swoj膮 w艂adz臋. 艢wi臋to艣膰 przenosi si臋 na聽czarownik贸w, kt贸rzy z ni膮 obcuj膮. W pierwszych stadiach 偶ycia koczowniczego cz艂onkowie plemienia bior膮 jeszcze samodzielnie udzia艂 w praktykach wp艂ywaj膮cych na bieg przyrody. M臋偶czy藕ni tropi膮 zwierzyn臋, kobiety zajmuj膮 si臋 prac膮, kt贸ra obywa si臋 bez 艣cis艂ego nadzoru. Nie da si臋 ustali膰, ile przemocy trzeba by艂o, by wdro偶y膰 nawet tak prosty porz膮dek. Ju偶 na tym szczeblu 艣wiat podzielony jest na sfer臋 w艂adzy i sfer臋 艣wieck膮. Ju偶 tu bieg przyrody jako emanacj膮 mana wyniesiony jest do rangi normy, domagaj膮cej si臋 podporz膮dkowania. Je偶eli jednak dziki koczownik mimo swej podleg艂o艣ci uczestniczy艂 jeszcze w czarach, kt贸re t臋 podleg艂o艣膰 ogranicza艂y, i sam przebiera艂 si臋 za zwierzyn臋, aby skuteczniej j膮 tropi膰, to w p贸藕niejszych okresach obcowanie z聽duchami oraz podleg艂o艣膰 zostaj膮 rozdzielone mi臋dzy klasy ludzi: jednej stronie przypada w udziale w艂adza, drugiej pos艂usze艅stwo. Powtarzaj膮ce si臋, wiecznie te same procesy przyrody wpajane s膮 —ludno艣ci podporz膮dkowanej — przez obce plemiona lub przez w艂asne kliki — jako rytm pracy w takt kija i pa艂ki, kt贸ry rozbrzmiewa w ka偶dym barbarzy艅skim b臋bnie, w ka偶dym monotonnym rytuale. Symbole przybieraj膮 form臋 fetysza. Powt贸rzenia przyrody, kt贸re si臋 w nich wyra偶aj膮, jawi膮 si臋 jako symboliczna reprezentacja sta艂ego przymusu spo艂ecznego. Uprzedmiotowiona w trwa艂ym obrazie groza staje si臋 znakiem utrwalonego panowania uprzywilejowanych. Ale znakiem takim s膮 te偶 poj臋cia og贸lne, nawet gdy wyzby艂y si臋 ju偶 wszelkiej obrazowo艣ci. R贸wnie偶 dedukcyjna forma nauki odzwierciedla hierarchi臋 i przymus. Tak jak pierwsze kategorie reprezentowa艂y zorganizowane plemi臋 i jego w艂adz臋 nad jednostkami, tak ca艂y porz膮dek logiki, zale偶no艣膰, powi膮zanie, zawieranie si臋 i 艂膮czenie poj臋膰 ugruntowane s膮 w odpowiednich stosunkach rzeczywisto艣ci spo艂ecznej, podzia艂u pracy. Tyle 偶e 贸w spo艂eczny charakter form my艣lenia nie聽jest wyrazem spo艂ecznej solidarno艣ci — jak uczy Durkheim — ale 艣wiadectwem nierozerwalnej jedno艣ci spo艂ecze艅stwa i panowania. Panowanie nadaje spo艂ecznej ca艂o艣ci, w kt贸rej zostaje ustanowione, wi臋ksz膮 spoisto艣膰 i si艂臋. Podzia艂 pracy, kt贸ry jest spo艂ecznym skutkiem panowania, pomaga przetrwa膰 ca艂o艣ci, kt贸ra podlega panowaniu. Tam samym jednak ca艂o艣膰 jako ca艂o艣膰, jako聽aktywno艣膰 jej immanentnego rozumu, si艂膮 rzeczy staje si臋 egzekutorem partykularno艣ci. Panowanie wyst臋puje wobec jednostki jako to, co og贸lne, jako urzeczywistniony rozum. W艂adza wszystkich cz艂onk贸w spo艂ecze艅stwa — kt贸rzy jako tacy nie maj膮 innego wyj艣cia — sumuje si臋 przez narzucony im podzia艂 pracy wci膮偶 na nowo w realizacj臋 ca艂o艣ci w艂a艣nie, kt贸rej聽racjonalno艣膰 zarazem ulega zn贸w zwielokrotnieniu. To, co spotyka wszystkich za spraw膮 niewielu, dokonuje si臋 zawsze jako pokonywanie jednostki przez wielu: ucisk spo艂ecze艅stwa nosi zawsze znamiona ucisku przez kolektyw. Jako偶 w formach my艣lenia odzwierciedla si臋 jedno艣膰 kolektywno艣ci i panowania, a nie bezpo艣rednia og贸lno艣膰 spo艂eczna, solidarno艣膰. Poj臋cia filozoficzne, w jakich przedstawiaj膮 艣wiat Platon i Arystoteles, pretenduj膮 do powszechnej wa偶no艣ci, a przeto podnosz膮 stosunki, kt贸rym dostarczaj膮 uzasadnienia, do rangi prawdziwej rzeczywisto艣ci. Poj臋cia te wywodz膮 si臋, jak powiada Vico, z ate艅skiego rynku; odzwierciedlaj膮 si臋 w nich z聽jednakow膮 wyrazisto艣ci膮 prawa fizyki, r贸wno艣膰 pe艂noprawnych obywateli oraz ni偶szo艣膰 kobiet, dzieci i niewolnik贸w. Sam j臋zyk nadawa艂 temu, co wypowiada艂, stosunkom panowania, ow膮 og贸lno艣膰, kt贸rej naby艂 jako medium komunikacyjne spo艂ecze艅stwa obywatelskiego. Akcent metafizyczny, sankcja idei i norm, by艂y jedynie hipostaz膮 surowo艣ci i ekskluzywno艣ci, jak膮 poj臋cia musia艂y przybra膰 wsz臋dzie tam, gdzie j臋zyk 艂膮czy艂 wsp贸lnot臋 panuj膮cych dla cel贸w sprawowania rz膮d贸w. Idee, kt贸re wzmacnia艂y spo艂eczn膮 w艂adz臋 j臋zyka, stawa艂y si臋 w miar臋 rozrostu tej w艂adzy coraz bardziej zb臋dne, a j臋zyk nauki po艂o偶y艂 im ostatecznie kres. Sugestia, kt贸ra ma w sobie jeszcze co艣 z postrachu fetysza, obywa si臋 bez 艣wiadomych uzasadnie艅. Jedno艣膰 kolektywno艣ci i聽panowania przejawia si臋 raczej w og贸lno艣ci, jakiej z艂a tre艣膰 nieuchronnie nabiera w j臋zyku — czy to metafizycznym, czy to naukowym. Metafizyczna apologia zdradza niesprawiedliwo艣膰 istniej膮cego stanu rzeczy przynajmniej poprzez niesp贸jno艣膰 poj臋cia i rzeczywisto艣ci. Tymczasem bezstronno艣膰 j臋zyka naukowego odbiera bezsilnym wszelk膮 szans臋 doj艣cia do g艂osu — w neutralnych znakach manifestuje si臋 jedynie status quo. Neutralno艣膰 taka jest bardziej metafizyczna ni偶 metafizyka. I聽O艣wiecenie w ko艅cu po偶ar艂o nie tylko symbole, ale tak偶e ich potomstwo, poj臋cia og贸lne, pozostawiaj膮c z metafizyki jedynie abstrakcyjny strach przed kolektywem — strach, z聽kt贸rego聽samo wyros艂o. Poj臋cia s膮 wobec o艣wiecenia niczym rentierzy wobec trustu przemys艂owego: nie mog膮 czu膰 si臋 bezpiecznie. Je偶eli pozytywizm logiczny daje jeszcze niejak膮 szans臋 prawdopodobie艅stwu, to pozytywizm etnologiczny traktuje je ju偶 na r贸wni z istot膮. „Nasze nieostre poj臋cia prawdopodobie艅stwa i istoty to jedynie w膮t艂e residua tego daleko bogatszego poj臋cia” — mianowicie poj臋cia substancji magicznej. Nominalistyczne o艣wiecenie nie tyka nomen, punktowego poj臋cia bez zakresu — nazwy w艂asnej. Niepodobna ju偶 dzi艣 z ca艂膮 pewno艣ci膮 rozstrzygn膮膰, czy — jak twierdz膮 niekt贸rzy — nazwy w艂asne by艂y pierwotnie zarazem nazwami gatunkowymi: w ka偶dym razie nie spotka艂 ich dot膮d los tych ostatnich. Negowana przez Hume'a i聽Macha substancja ja藕ni to przecie偶 nie to samo, co nazwa. W religii 偶ydowskiej, gdzie idea patriarchatu posuwa si臋 a偶 do zniszczenia mitu, wi臋藕 mi臋dzy imieniem a bytem potwierdzona jest w聽zakazie wymawiania imienia boskiego. Odczarowany 艣wiat 偶ydowski dokonuje pojednania z聽czarami poprzez ich zanegowanie w idei boga. Religia 偶ydowska nie toleruje s艂贸w, kt贸re nios艂yby zrozpaczonym 艣miertelnikom pociech臋. Nadziej臋 wi膮偶e jedynie z zakazem, nie dozwalaj膮cym mieni膰 tego, co fa艂szywe — bogiem, sko艅czono艣ci — niesko艅czono艣ci膮, k艂amstwa — prawd膮. R臋kojmia ocalenia polega jedynie na od偶egnaniu si臋 od wszelkiej wiary, kt贸ra chcia艂aby zaj膮膰 miejsce prawdziwej religii, poznanie polega na denuncjacji b艂臋du. Wszak偶e negacja nie jest abstrakcyjna. Globalne negowanie wszystkiego, co pozytywne, stereotypowa formu艂a nico艣ci, tak jak pos艂uguje si臋 ni膮 buddyzm, przechodzi nad zakazem nadawania imienia absolutowi do porz膮dku dziennego, podobnie jak jego przeciwie艅stwo, panteizm, albo jego karykatura, bur偶uazyjny sceptycyzm. Deklaracje, i偶 艣wiat jest niczym albo i偶 jest wszystkim, to mitologie, a patentowanymi 艣cie偶kami wybawienia s膮 wysublimowane praktyki magiczne. Samozadowolenie, p艂yn膮ce z przekonania, 偶e聽wszystko jest z g贸ry wiadome, oraz uznanie negatywno艣ci za wybawienie to nieprawdziwe formy obrony przed oszustwem. Prawo do wizerunk贸w zostaje ocalone poprzez wiern膮 realizacj臋 zakazu wizerunk贸w. Taka realizacja — „negacja okre艣lona” — nie jest przez suwerenno艣膰 abstrakcyjnego poj臋cia uodporniona na uroki ogl膮du, jak sceptycyzm, dla kt贸rego fa艂sz na r贸wni z prawd膮 jest niczym. Negacja okre艣lona odrzuca bo偶ki, niedoskona艂e wyobra偶enia absolutu, inaczej, ni偶 czyni to rygoryzm, a mianowicie przeciwstawia im ide臋, kt贸rej wyobra偶enia te nie聽mog膮 sprosta膰. Dialektyka ujawnia raczej, 偶e ka偶dy obraz jest pismem. Uczy odczytywa膰 z聽jego linii wyznanie fa艂szywo艣ci, kt贸re odbiera mu moc i moc t臋 przypisuje prawdzie. Tym samym j臋zyk staje si臋 czym艣 wi臋cej ni偶 zwyk艂ym systemem znak贸w. W poj臋ciu negacji okre艣lonej Hegel uwydatni艂 element r贸偶ni膮cy o艣wiecenie od pozytywistycznego rozk艂adu - do kt贸rego sam Hegel o艣wiecenie zalicza艂. Hegel zreszt膮, absolutyzuj膮c 艣wiadomy rezultat ca艂ego procesu negacji — totalno艣膰 systemu i dziej贸w — pogwa艂ci艂 zakaz i sam popad艂 w mitologi臋.
Los ten spotka艂 nie tylko heglizm jako apoteoz臋 post臋puj膮cego my艣lenia, ale tak偶e samo o艣wiecenie, jako postaw臋 trze藕w膮, co w jego w艂asnym przekonaniu mia艂o je odr贸偶nia膰 od Hegla i聽od metafizyki w og贸le. Albowiem o艣wiecenie jest totalitarne jak ka偶dy dowolny system. Nieprawd膮 o艣wiecenia nie jest to, co odwiecznie zarzucali mu jego romantyczni wrogowie: metoda analityczna, powr贸t do element贸w, rozk艂adanie rzeczywisto艣ci przez refleksj臋 — ale to, 偶e wynik procesu jest dla艅 z g贸ry rozstrzygni臋ty. Gdy w post臋powaniu matematycznym to, co nieznane, staje si臋 niewiadom膮 r贸wnania, zyskuje tym samym etykietk臋 czego艣 od dawna znanego, i to zanim jeszcze podstawi si臋 pod nie jak膮艣 warto艣膰. Przyroda, przed teori膮 kwant贸w i po teorii kwant贸w, jest tym, co mo偶na matematycznie uchwyci膰; r贸wnie偶 tym, co nie mie艣ci si臋 w matematyce, tym, co聽nierozk艂adalne i irracjonalne, co zostaje obudowane przez matematyczne teoremy. Z g贸ry uto偶samiaj膮c przemy艣lany do ko艅ca zmatematyzowany 艣wiat z prawd膮, o艣wiecenie mniema, i偶聽zdo艂a zabezpieczy膰 si臋 przed nawrotem mitu. Identyfikuje my艣lenie z matematyk膮. Matematyka wskutek tego zostaje niejako wyodr臋bniona, wyniesiona do rangi instancji absolutnej. „Niesko艅czony 艣wiat, 艣wiat przedmiot贸w idealnych, jest my艣lany jako taki, kt贸rego obiekty dost臋pne s膮 naszemu poznaniu, nie jako ka偶dy z osobna i w spos贸b niepe艂ny, lecz jako 艣wiat, kt贸ry聽racjonalna, systematycznie jednolita metoda osi膮ga w niesko艅czonym post臋pie — w聽najdalszej perspektywie osi膮ga ona wi臋c ka偶dy obiekt w jego pe艂nym bycie-w-sobie. [...] W Galileusza matematyzacji przyrody dokonuje si臋 [...] kierowana przez nowa matematyk臋 idealizacja samej tej rzeczywisto艣ci, ona sama staje si臋, wyra偶aj膮c si臋 wsp贸艂cze艣nie, rozmaito艣ci膮 matematyczn膮”. My艣lenie urzeczowia si臋 w samoistnie przebiegaj膮cy, automatyczny proces, skwapliwie upodobniaj膮c si臋 do maszyny, kt贸r膮 samo wytwarza, aby ta mog艂a je ostatecznie zast膮pi膰. Klasyczny wym贸g — przemy艣le膰 my艣lenie — kt贸rego radykaln膮 manifestacj膮 jest filozofia Fichtego, zosta艂 przez o艣wiecenie zignorowany, gdy偶 odwodzi艂 od regu艂y zarz膮dzania praktyk膮, kt贸rej to regu艂y sam Fichte zreszt膮 chcia艂 pilnie przestrzega膰. Procedura matematyczna sta艂a si臋 niejako rytua艂em my艣li. Mimo samoograniczenia przez aksjomaty procedura ta ustanawia si臋 jako聽konieczna i obiektywna: czyni my艣lenie rzecz膮, narz臋dziem, jak sama m贸wi. Ale taka mimesis, w kt贸rej my艣l uto偶samia si臋 ze 艣wiatem, sprawia, 偶e ostaje si臋 jedynie faktyczno艣膰 — do tego stopnia, 偶e nawet zaprzeczanie istnieniu Boga podpada pod zarzut metafizyki. Dla pozytywizmu, kt贸ry chce ferowa膰 wyroki w imi臋 o艣wieconego rozumu, zapuszczanie si臋 w inteligibilne 艣wiaty jest ju偶 nie tylko zakazane — uchodzi za bezsensown膮 gadanin臋. Pozytywizm nawet nie musi by膰 ateistyczny, poniewa偶 urzeczowione my艣lenie nie mo偶e po prostu postawi膰 odno艣nego pytania. Pozytywistyczny cenzor ch臋tnie przepu艣ci oficjalny kult — jako wyzbyt膮 element贸w poznawczych szczeg贸ln膮 dziedzin臋 ludzkiej aktywno艣ci — tak samo jak dzie艂a sztuki; nigdy nie przepu艣ci negacji, kt贸ra ro艣ci sobie prawa do poznania. Oddalanie si臋 my艣li od zadania obr贸bki fakt贸w, wykroczenie z聽zakl臋tego kr臋gu istnienia, jest dla postawy scjentystycznej r贸wnoznaczne z ob艂臋dem i autodestrukcj膮, tym, czym dla prymitywnego czarownika by艂o przekroczenie magicznego kr臋gu — i w obu przypadkach zadbano, by naruszenie tabu mia艂o rzeczywi艣cie dla przest臋pcy zgubne skutki. Panowanie nad przyrod膮 zakre艣la kr膮g, w kt贸rym osadzi艂a my艣lenie krytyka czystego rozumu. Kant po艂膮czy艂 twierdzenie o niestrudzonym, mozolnym post臋pie my艣li w niesko艅czono艣膰 z twierdzeniem o jej niedostatkach i wiecznym ograniczeniu. Brzmi to niczym sentencja wyroczni. Nie ma na 艣wiecie bytu, kt贸rego nauka nie umia艂aby przenikn膮膰, ale to, co nauka umie przenikn膮膰, nie jest bytem. Wed艂ug Kanta s膮d filozoficzny odnosi si臋 do聽tego, co nowe, a przecie偶 nie poznaje niczego nowego, bo stale powtarza tylko to, co rozum by艂 ju偶 umie艣ci艂 w przedmiocie. Temu my艣leniu, zabezpieczonemu w przegr贸dkach nauki przed marzeniami jasnowidz膮cego, zostaje oto wystawiony rachunek: panowanie nad przyrod膮 obraca si臋 przeciwko samemu my艣l膮cemu podmiotowi, nie pozostawia mu si臋 nic pr贸cz owego wiecznie tego samego „ja my艣l臋”, kt贸re musi m贸c towarzyszy膰 wszystkim moim przedstawieniom. Podmiot i przedmiot ulegaj膮 unicestwieniu. Abstrakcyjna ja藕艅, tytu艂 do protoko艂owania i systematyzowania, nie ma przed sob膮 nic pr贸cz聽abstrakcyjnego materia艂u, nie posiadaj膮cego 偶adnych w艂a艣ciwo艣ci poza t膮 jedn膮, i偶 jest substratem posiadania. Ostatecznie r贸wnanie ducha i 艣wiata zgadza si臋, ale tylko w ten spos贸b, 偶e obie jego strony zosta艂y wzajem wobec siebie uproszczone. Redukcja my艣lenia do aparatury matematycznej oznacza zarazem usankcjonowanie 艣wiata jako swojej w艂asnej miary. To, co ukazuje si臋 jako triumf podmiotowej racjonalno艣ci, podporz膮dkowanie wszystkiego, co istnieje, logicznemu formalizmowi, okupione jest pos艂uszn膮 podleg艂o艣ci膮 rozumu wobec tego, co bezpo艣rednio dane. Roszczenia poznania do tego, by聽pojmowa膰 zastan膮 rzeczywisto艣膰 jako tak膮, by z tego, co dane, nie odczytywa膰 jedynie jego abstrakcyjnych, czasowo-przestrzennych odniesie艅, kt贸re pozwalaj膮 je nast臋pnie uchwyci膰, a przeciwnie — traktowa膰 je jako powierzchni臋, jako zapo艣redniczone momenty poj臋ciowe, kt贸re spe艂niaj膮 si臋 dopiero w聽trakcie rozwoju ich spo艂ecznego, historycznego, ludzkiego sensu — wszystkie te roszczenia zostaj膮 zaniechane. Roszczenia te wykracza艂y poza zwyk艂e postrzeganie, klasyfikowanie i kalkulacj臋: istot膮 ich by艂a okre艣laj膮ca negacja tego, co bezpo艣rednie. Tymczasem matematyczny formalizm, kt贸rego medium jest liczba, najbardziej abstrakcyjna posta膰 tego, co bezpo艣rednie, przykuwa my艣l do nagiej bezpo艣rednio艣ci. Fakty maj膮 racj臋, poznanie ogranicza si臋 do ich powtarzania, my艣l sprowadza si臋 do go艂ej tautologii. Im bardziej maszynka my艣lowa podporz膮dkowuje sobie to, co istnieje, tym bardziej 艣lepo zadowala si臋 jego reprodukcj膮. Tym samym o艣wiecenie popada z powrotem w mitologi臋, z kt贸rej nigdy nie zdo艂a艂o si臋 wyrwa膰. Albowiem mitologia w swych figurach odzwierciedla艂a esencj臋 tego, co trwale istnieje — wiecznie nawracaj膮cy cykl, los, panowanie — jako prawd臋 i wyrzeka艂a si臋 nadziei. W dobitnych obrazach mitycznych i w jasnych formu艂ach naukowych potwierdza si臋 wieczno艣膰 faktyczno艣ci, a nagie istnienie uznane zostaje za sens, kt贸ry w艂a艣nie zakrywa. 艢wiat jako gigantyczny s膮d analityczny, jedyne, co pozosta艂o ze聽wszystkich marze艅 nauki, nale偶y do tego samego rodzaju, co kosmiczny mit, kt贸ry przemienno艣膰 wiosny i聽jesieni wi膮za艂 z porwaniem Persefony. Jednorazowo艣膰 mitycznego wydarzenia, kt贸ra ma uprawomocnia膰 wydarzenie faktyczne, jest z艂ud膮. Pierwotnie porwanie bogini by艂o bezpo艣rednio to偶same z zamieraniem przyrody. Powtarza艂o si臋 wraz z ka偶d膮 jesieni膮, i nawet powt贸rzenie nie by艂o nast臋pstwem oddzielnych zdarze艅, lecz za ka偶dym razem tym samym zdarzeniem. W miar臋 jak wykszta艂ca艂a si臋 艣wiadomo艣膰 czasu, wydarzenie zosta艂o ulokowane jako jednorazowe w przesz艂o艣ci, a groz臋 艣mierci mo偶na by艂o w ka偶dym nowym cyklu p贸r roku rytualnie 艂agodzi膰 przez odwo艂anie si臋 do tego, co by艂o dawno. Ale rozdzia艂 okazuje si臋 bezsilny. Skoro ustanowiono owo jednorazowe wydarzenie w przesz艂o艣ci, cykl przybiera charakter procesu nieuchronnego, a groza dawnych czas贸w rzutuje na ca艂e dzieje, kt贸re s膮 tylko ich powt贸rzeniem. Podporz膮dkowanie tego, co faktyczne ju偶 to legendarnej prehistorii, ju偶 to matematycznym formu艂om, symboliczne odniesienie tera藕niejszo艣ci do mitycznego wydarzenia w rytuale albo do abstrakcyjnej kategorii w nauce, powoduje, 偶e to, co nowe, jawi si臋 jako z g贸ry okre艣lone, a wi臋c jako to, co po prawdzie jest stare. Nadziei pozbawione zosta艂o nie istnienie, ale wiedza, kt贸ra w obrazowym albo matematycznym symbolu przyw艂aszcza sobie istnienie jako schemat i uwiecznia je.
W 艣wiecie o艣wieconym mitologia wkracza w聽dziedziny profanum. Istnienie, dokumentnie oczyszczone z聽demon贸w i ich poj臋ciowego potomstwa, przybiera z ca艂膮 sw膮 g艂adk膮 naturalno艣ci膮 charakter numinozalny, kt贸ry w dawnych czasach przypisywano demonom. Spo艂eczna niesprawiedliwo艣膰 — pod tytu艂em brutalnych fakt贸w, kt贸re z niej wyrastaj膮 — jest u艣wi臋cona w tym sensie, 偶e na wieki chroniona przed interwencj膮, podobnie jak 艣wi臋ty i nietykalny by艂 czarownik pod os艂on膮 bog贸w. Za panowanie cz艂owiek p艂aci nie tylko wyobcowaniem od przedmiot贸w, nad聽kt贸rymi panuje: wraz z urzeczowieniem ducha zaczarowane zosta艂y tak偶e stosunki samych ludzi, 艂膮cznie ze stosunkiem jednostki do samej siebie. Jednostka kurczy si臋, jest ju偶 tylko punktem przeci臋cia konwencjonalnych reakcji i funkcji, kt贸rych si臋 od niej oczekuje. Animizm uduchowia艂 rzecz, industrializm urzeczowia dusze. Aparat ekonomiczny samoczynnie, zanim jeszcze dojdzie do totalnego planowania, wyposa偶a towary w warto艣ci, kt贸re decyduj膮 o zachowaniu cz艂owieka. Odk膮d wraz聽z ko艅cem epoki wolnej wymiany towary utraci艂y swe ekonomiczne w艂a艣ciwo艣ci, zatrzymuj膮c jedynie charakter fetysza, fetyszyzm rozszerza si臋 niczym parali偶 post臋puj膮cy i ogarnia w ko艅cu ca艂e 偶ycie spo艂eczne we wszystkich jego aspektach. Poprzez niezliczone agentury produkcji masowej i jej kultury unormowane zachowania wpajane s膮 jednostce jako jedyne naturalne, przyzwoite, rozumne. Cz艂owiek okre艣la si臋 ju偶 tylko jako rzecz, jako element statyczny, jako success or failure. Jedynym kryterium jest samozachowanie, udana lub nieudana adaptacja do obiektywnej funkcji i wzorc贸w, kt贸re j膮 okre艣laj膮. Wszystko poza tym, idee tak jak przest臋pczo艣膰, kszta艂tuje si臋 pod presj膮 kolektywu, kt贸ry sprawuje nadz贸r od klasy szkolnej po zwi膮zki zawodowe. Ale tak偶e 贸w gro藕ny kolektyw nale偶y tylko do z艂udnej powierzchni: dopiero ukryte pod ni膮 pot臋gi manipuluj膮 kolektywem i nadaj膮 mu brutalny charakter. Ta brutalno艣膰, utrzymuj膮ca jednostk臋 w ryzach, nale偶y do prawdziwych jako艣ci cz艂owieka w聽stopniu r贸wnie ma艂ym jak warto艣膰 do prawdziwych jako艣膰: przedmiotu u偶ytkowego. Demonicznie zniekszta艂cona posta膰, jak膮 w jasnym 艣wietle poznania bez przes膮d贸w przybieraj膮 rzeczy i聽ludzie, wskazuje na panowanie, na zasad臋, kt贸ra spowodowa艂a ju偶 uszczeg贸艂owienie si臋 mana na聽duchy i b贸stwa oraz przyku艂a wzrok do mamide艂 czarownik贸w i szaman贸w. Fatalno艣膰, kt贸ra聽w聽praczasach sankcjonowa膰 mia艂a niezrozumia艂膮 艣mier膰, przechodzi w ca艂kowicie zrozumia艂e istnienie. Paniczny strach w bia艂y dzie艅, kiedy to cz艂owiek nagle u艣wiadamia艂 sobie przyrod臋 jako wszechpot臋g臋, znajduje sw贸j odpowiednik w panice, kt贸ra gotowa dzi艣 w ka偶dej chwili wybuchn膮膰: ludzie oczekuj膮, 偶e 艣wiat, taki jaki jest, bez wyj艣cia, zostanie strawiony ogniem za聽spraw膮 wszechpot臋gi, kt贸r膮 s膮 oni sami i nad kt贸r膮 nie maj膮 偶adnej w艂adzy.
Mityczn膮 zgroz臋 o艣wiecenia budzi mit. O艣wiecenie dopatruje si臋 mitu nie tylko w nie obja艣nionych poj臋ciach i s艂owach, jak ka偶e maniacka semantyczna krytyka j臋zyka, ale w ka偶dej ludzkiej reakcji, o ile nie mie艣ci si臋 ona w celowej strukturze samozachowania. Twierdzenie Spinozy — Conatus sese conservandi primum et unicum virtutis est fundamentum — jest prawdziw膮 maksym膮 ca艂ej cywilizacji zachodniej, godz膮c膮 wszystkie rozbie偶no艣ci religijnych i filozoficznych pogl膮d贸w mieszcza艅stwa. Ja藕艅, kt贸ra po metodycznym wyplenieniu wszelkich pozosta艂o艣ci naturalnych — jako mitologicznych — nie ma by膰 ju偶 ani cia艂em, ani krwi膮, ani dusz膮, ani nawet naturalnym Ja, przekszta艂cona w聽drodze sublimacji w podmiot transcendentalny albo logiczny, sta艂a si臋 stanowiskiem rozumu, prawodawcz膮 instancj膮 dzia艂ania. Kto bezpo艣rednio, bez racjonalnego odniesienia do celu, jakim聽jest samozachowanie, zdaje si臋 na 偶ycie, ten za zgodnym werdyktem o艣wiecenia i聽protestantyzmu cofa si臋 w prehistori臋. Instynkt jako taki jest mityczny, podobnie jak przes膮d; s艂u偶y膰 Bogu, kt贸ry nie postuluje ja藕ni, to szale艅stwo, takie samo jak na艂贸g alkoholu. Post臋p jednemu i drugiemu zgotowa艂 ten sam los: adoracji i zatapianiu si臋 w bezpo艣rednio naturalnym bycie; ob艂o偶y艂 kl膮tw膮 zar贸wno zapami臋tywanie si臋 w idei, jak w rozkoszy. Spo艂eczna praca jednostki w聽gospodarce bur偶uazyjnej jest zapo艣redniczona przez zasad臋 ja藕ni; jednym ma przynosi膰 pomno偶enie kapita艂u, innym si艂臋 do dodatkowej pracy. Im bardziej jednak proces samozachowania zwi膮zany jest z聽bur偶uazyjnym podzia艂em pracy, tym bardziej wymusza autoalienacj臋 jednostek, kt贸re ciele艣nie i聽psychicznie maj膮 formowa膰 si臋 zgodnie z wymogami aparatury technicznej. My艣l o艣wiecona znowu to uwzgl臋dnia: transcendentalny podmiot poznania — jako ostatnie wspomnienie po subiektywno艣ci — zostaje w聽ko艅cu na poz贸r sam wyeliminowany i zast膮piony przez bardziej g艂adko przebiegaj膮c膮 prac臋 samodzielnych mechanizm贸w porz膮dkuj膮cych. Subiektywno艣膰 ulatnia si臋 w logik臋 rzekomo dowolnych regu艂 gry — aby聽tym swobodniej zarz膮dza膰. Pozytywizm, kt贸ry w ko艅cu nie cofn膮艂 si臋 nawet przed p艂odami umys艂u w聽sensie dos艂ownym — przed my艣leniem — usun膮艂 jeszcze jedn膮 zak艂贸caj膮c膮 instancj臋 mi臋dzy indywidualnym dzia艂aniem a spo艂eczn膮 norm膮. Podmiot, wygnany ze 艣wiadomo艣ci, urzeczowia si臋 w proces techniczny, wolny od wieloznaczno艣ci my艣lenia mitycznego i od znacze艅 w og贸le, poniewa偶 sam rozum sta艂 si臋 tylko 艣rodkiem pomocniczym wszechogarniaj膮cej aparatury ekonomicznej. S艂u偶y jako og贸lne narz臋dzie, zdatne do聽wytwarzania wszelkich innych narz臋dzi, sztywno nastawione na cel, fatalne niczym dok艂adnie wyliczone procedury w produkcji materialnej, kt贸rych rezultaty dla ludzi s膮 nieobliczalne. Oto wreszcie spe艂ni艂a si臋 dawna ambicja rozumu, by by膰 tylko czystym organem osi膮gania cel贸w. Wy艂膮czno艣膰 praw logiki wywodzi si臋 z takiej w艂a艣nie jednoznaczno艣ci funkcji, a ostatecznie z przymusowego charakteru samozachowania. Samozachowanie sprowadza si臋 za ka偶dym razem do wyboru mi臋dzy prze偶yciem a zag艂ad膮, kt贸ry to wyb贸r prze艣wieca jeszcze w zasadzie, 偶e z dw贸ch zda艅 sprzecznych tylko jedno mo偶e by膰 prawdziwe i tylko jedno fa艂szywe. Formalizm tej zasady i ca艂ej logiki, kt贸ra jest jej rozwini臋ciem, wi膮偶e si臋 z nieprzejrzysto艣ci膮 i聽spl膮taniem interes贸w w spo艂ecze艅stwie, w kt贸rym utrzymanie si臋 form i utrzymanie si臋 jednostek tylko przypadkiem mo偶e si臋 ze sob膮 pokrywa膰. Wyrugowanie my艣lenia ze sfery logiki ratyfikuje w salach wyk艂adowych urzeczowienie cz艂owieka w fabryce i biurze. Tak te偶 tabu przechodzi na w艂adz臋, kt贸ra okre艣la, co jest tabu, o艣wiecenie przechodzi na ducha, kt贸rym samo jest. Tym samym natura jako czyste samozachowanie zostaje puszczona samopas, rozp臋tana przez proces, kt贸ry obiecywa艂 j膮 wyeliminowa膰, w聽indywiduum tak samo jak w kolektywnym losie kryzysu i wojny. Z chwil膮 gdy teorii pozostaje ju偶 tylko — jako jedyna norma — idea艂 jednolitej nauki, praktyka musi dosta膰 si臋 w tryby bezwzgl臋dnego mechanizmu historii. Ja藕艅, doszcz臋tnie zagarni臋ta przez cywilizacj臋, roztapia si臋 w 偶ywiole nieludzko艣ci, tego w艂a艣nie, od聽czego cywilizacja od pocz膮tku stara艂a si臋 uciec. Spe艂nia si臋 najdawniejszy l臋k — l臋k przed utrat膮 w艂asnego imienia. Absolutnym zagro偶eniem dla cywilizacji by艂a egzystencja czysto naturalna, animalna i wegetatywna. Zachowania mimetyczne, mityczne, metafizyczne uchodzi艂y kolejno za stadia przezwyci臋偶one, a regres do聽tych zachowa艅 wzbudza艂 strach, 偶e oto ja藕艅 przemieni si臋 z powrotem w ow膮 czyst膮 natur臋, od聽kt贸rej聽z聽takim trudem si臋 zdystansowa艂a i kt贸ra w艂a艣nie dlatego napawa j膮 tak niewypowiedzian膮 trwog膮. 呕yw膮 pami臋膰 o praczasach, nawet o stadium koczowniczym, a stokro膰 bardziej o w艂a艣ciwych etapach przedpatriarchalnych, przez wszystkie tysi膮clecia eliminowano ze 艣wiadomo艣ci ludzkiej za pomoc膮 najstraszliwszych kar. Duch o艣wiecony zast膮pi艂 stosy i kar臋 ko艂a przez stygmat, jakim pi臋tnowa艂 wszelki zgubny dla siebie irracjonalizm. Hedonizm wydawa艂 mu si臋 w sam raz, wszelkie skrajno艣ci by艂y mu r贸wnie nienawistne jak Arystotelesowi. Mieszcza艅ski idea艂 naturalno艣ci nie ma na wzgl臋dzie amorficznej przyrody, ale cnot臋 艣rodka. Promiskuityzm i asceza, zbytek i g艂贸d s膮 mimo swej przeciwstawno艣ci bezpo艣rednio to偶same jako si艂y rozk艂adu. Podporz膮dkowuj膮c ca艂o艣膰 偶ycia wymogom zachowania 偶ycia, rz膮dz膮ca mniejszo艣膰 zabezpiecza siebie i zarazem gwarantuje przetrwanie ca艂o艣ci. Duch panuj膮cy — od Homera po modernizm — chce si臋 przemkn膮膰 pomi臋dzy Scyll膮 regresu w prost膮 reprodukcj臋 a Charybd膮 rozwi膮z艂ego spe艂nienia; duch ten zawsze okazywa艂 nieufno艣膰 ka偶dej gwie藕dzie przewodniej z wyj膮tkiem gwiazdy mniejszego z艂a. Niemieccy neopoganie i administratorzy nastroj贸w wojennych chc膮 przywr贸ci膰 do praw rozkosz u偶ycia. Rozkosz pod naciskiem tysi膮cleci pracy nauczy艂a si臋 jednak nienawidzi膰 samej siebie, i maj膮c dla siebie tylko pogard臋, pozostaje nikczemna i kaleka tak偶e w totalitarnej emancypacji. Nadal zwi膮zana jest z聽samozachowaniem, do czego przyuczy艂 j膮 tymczasem zdetronizowany rozum. W momentach zwrotnych cywilizacji zachodniej, od nastania religii olimpijskiej po renesans, reformacj臋 i mieszcza艅ski ateizm, ilekro膰 nowe ludy i warstwy bra艂y si臋 do bardziej stanowczej rozprawy z mitem, strach przed niezg艂臋bion膮, gro藕n膮 przyrod膮 — konsekwencja jej zmaterializowania i uprzedmiotowienia — degradowany bywa艂 do rangi animistycznego przes膮du, a opanowanie natury wewn臋trznej i zewn臋trznej uznawane za absolutny cel 偶ycia. Je艣li na koniec zautomatyzowane zostaje samozachowanie, rozum dostaje dymisj臋 od tych, kt贸rzy聽jako聽kierownicy produkcji przej臋li jego dziedzictwo i teraz obawiaj膮 si臋 rozumno艣ci wydziedziczonych. Istot膮 o艣wiecenia jest alternatywa, nieuchronna jak panowanie. Ludzie zawsze musieli wybiera膰 mi臋dzy podporz膮dkowaniem si臋 naturze a podporz膮dkowaniem natury wobec ja藕ni. Wraz z聽rozszerzaniem si臋 bur偶uazyjnej gospodarki towarowej mroczny horyzont mitu roz艣wietlony zostaje s艂o艅cem kalkuluj膮cego rozumu, w kt贸rego lodowatych promieniach dojrzewa nowe barbarzy艅stwo. Pod聽presj膮 panowania praca ludzka zawsze si臋 od mitu oddala艂a, i pod presj膮 panowania wci膮偶 na nowo popada艂a w zakl臋ty kr膮g mitu.
Splot mitu, panowania i pracy przekazuje jedna z homeryckich opowie艣ci. Dwunasta pie艣艅 Odysei m贸wi o spotkaniu z syrenami. Ich wabi膮cy g艂os to pokusa zatracenia si臋 w przesz艂o艣ci. Ale bohater, kt贸ry聽doznaje tej pokusy, zaprawiony jest w cierpieniu. W 艣miertelnych niebezpiecze艅stwach, kt贸re musia艂 przeby膰, utwierdzi艂 jedno艣膰 w艂asnego 偶ycia, to偶samo艣膰 osoby. Obszary czasu s膮 dla艅 rozgraniczone jak聽woda, ziemia i powietrze. Fala tego, co by艂o, odbija od ska艂y tera藕niejszo艣ci, a przysz艂o艣膰 k艂adzie si臋 chmurami na horyzoncie. To, co Odyseusz zostawi艂 za sob膮, wst臋puje w 艣wiat cieni贸w: ja藕艅 jest jeszcze tak聽blisko prehistorycznego mitu, z kt贸rego si臋 wy艂oni艂a, 偶e w艂asne minione prze偶ycia staj膮 si臋 dla niej mitycznymi praczasami. Stara si臋 z tym upora膰 przez wyrazisty porz膮dek czasu. Tr贸jdzielny schemat ma uwolni膰 chwil臋 tera藕niejsz膮 od w艂adzy przesz艂o艣ci w ten spos贸b, 偶e przesz艂o艣膰 zostaje odsuni臋ta poza absolutn膮 granic臋 bezpowrotno艣ci i stoi do dyspozycji chwili obecnej jako聽daj膮ca si臋 wykorzysta膰 w praktyce wiedza. D膮偶enie, by ocali膰 przesz艂o艣膰 w 偶ywej postaci, miast聽wykorzystywa膰 j膮 jako tworzywo post臋pu, znajdowa艂o po偶ywk臋 jedynie w sztuce, do聽kt贸rej聽przynale偶y tak偶e historia jako przedstawianie minionego 偶ycia. Dop贸ki sztuka rezygnuje z聽pretensji poznawczych, i tym samym izoluje si臋 od praktyki, jest przez spo艂eczn膮 praktyk臋 tolerowana — tak jak rozkosz. Ale 艣piew syren nie jest jeszcze pozbawiony mocy oddzia艂ywania na聽mod艂臋 sztuki. Syreny wiedz膮, „co si臋 dzieje na ca艂ej ziemi 偶ywi膮cej rzesze”, znaj膮 tak偶e wydarzenia, w kt贸rych uczestniczy艂 sam Odyseusz, wiedz膮, „co z woli bog贸w wycierpieli Argiwi na聽r贸wninie troja艅skiej”. Przywo艂uj膮c bezpo艣rednio naj艣wie偶sz膮 przesz艂o艣膰, 艣piew syren, odbierany jako nieodparta obietnica rozkoszy, zagra偶a patriarchalnemu porz膮dkowi, w kt贸rym 偶ycie ka偶dej jednostki musi wyczerpa膰 swoj膮 pe艂n膮 miar臋 czasu. Kto ulegnie ich oszuka艅czym gierkom, ten zginie, bo jedynie nieustanna przytomno艣膰 umys艂u, obecno艣膰 w tera藕niejszo艣ci, potrafi wydrze膰 przyrodzie egzystencj臋. Je艣li syreny wiedz膮 o wszystkim, co si臋 zdarzy艂o, to w zamian 偶膮daj膮 przysz艂o艣ci, a obietnica radosnego powrotu to iluzja, pu艂apka, jak膮 przesz艂o艣膰 zastawia na聽st臋sknionych. Odyseusz zosta艂 ostrze偶ony przez Kirke, bogini臋 przemieniaj膮c膮 ludzi na powr贸t w聽zwierz臋ta, kt贸rej si臋 opar艂 i kt贸ra u偶yczy艂a mu si艂, by stawi艂 czo艂a innym rozk艂adowym pot臋gom. Ale pokusa syren jest przemo偶na. Nikt, kto us艂ysza艂 ich pie艣艅, nie zdo艂a si臋 jej oprze膰. Straszne rzeczy musia艂a ludzko艣膰 wyrz膮dzi膰 sama sobie, by stworzy膰 ja藕艅, to偶samy, nastawiony na osi膮ganie cel贸w, m臋ski charakter cz艂owieka, i co艣 z tej pracy powtarza si臋 nadal w ka偶dym dzieci艅stwie. Wysi艂ek utrzymania sp贸jno艣ci Ja jest nieod艂膮czny od Ja we wszystkich fazach, a pokusa zatracenia ja藕ni zawsze sprz臋偶ona by艂a ze 艣lepo zdeterminowanym d膮偶eniem do jej zachowania. Narkotyczny rausz, kt贸ry za euforyczny stan zawieszenia ja藕ni ka偶e p艂aci膰 podobnym do 艣mierci snem, to jedno z聽najstarszych spo艂ecznych urz膮dze艅, kt贸re po艣rednicz膮 mi臋dzy samozachowaniem a samozatrat膮: w聽ten spos贸b ja藕艅 usi艂uje prze偶y膰 sam膮 siebie. Strach przed zatrat膮 ja藕ni i jednoczesnym zniesieniem granicy mi臋dzy sob膮 a innym 偶yciem, l臋k przed 艣mierci膮 i destrukcj膮 pokrewny jest owej obietnicy szcz臋艣cia, kt贸ra w ka偶dej chwili zagra偶a cywilizacji. Cywilizacja kroczy drog膮 pos艂usze艅stwa i pracy, a spe艂nienie przy艣wieca tej drodze zawsze tylko jako poz贸r, pi臋kno wyzbyte mocy. Wie o tym Odyseusz, dla kt贸rego wrogiem jest zar贸wno w艂asna 艣mier膰, jak w艂asne szcz臋艣cie. I聽Odyseusz zna tylko dwa mo偶liwe wyj艣cia. Jedno aplikuje swym towarzyszom. Zalepia im uszy woskiem i ka偶e wios艂owa膰 ile si艂. Kto chce przetrwa膰, temu nie wolno us艂ucha膰 wabi膮cego g艂osu bezpowrotnej przesz艂o艣ci, a oprze膰 si臋 tej pokusie zdo艂aj膮 tylko ci, kt贸rzy nie mog膮 owego g艂osu s艂ysze膰. Jako偶 spo艂ecze艅stwo zawsze si臋 o to stara艂o. Ludzie pracy musz膮 niezm膮conym i bacznym wzrokiem patrze膰 w prz贸d, i nie zwraca膰 uwagi na nic ubocznego. P臋d do rozrywki, dekoncentracji musz膮 zawzi臋cie sublimowa膰 w dodatkowy wysi艂ek. Dzi臋ki temu s膮 praktyczni.
Drug膮 mo偶liwo艣膰 wybiera sam Odyseusz, pan na w艂o艣ciach, kt贸ry zmusza innych, by dla niego pracowali. Odyseusz s艂ucha, ale obezw艂adniony, przywi膮zany do masztu, i im silniejsza staje si臋 pokusa, tym mocniej ka偶e si臋 przywi膮zywa膰, tak jak potem mieszcza艅stwo tym uporczywiej wzbrania艂o sobie szcz臋艣cia, im 艂atwiej w miar臋 narastania ich pot臋gi stawa艂o si臋 ono dost臋pne. To, co us艂ysza艂, pozostaje dla niego bez konsekwencji, mo偶e tylko ruchem g艂owy da膰 znak, by go rozwi膮zano — ale jest za p贸藕no, jego towarzysze, kt贸rzy sami nie s艂ysz膮, wiedz膮 tylko, 偶e pie艣艅 jest niebezpieczna, nie znaj膮 jej pi臋kno艣ci, i zostawiaj膮 Odyseusza uwi膮zanego do masztu, aby jego i聽samych siebie uratowa膰. Wraz z w艂asn膮 egzystencj膮 reprodukuj膮 egzystencj臋 ciemi臋偶yciela, kt贸ry聽nie mo偶e ju偶 uciec od swej spo艂ecznej roli. Wi臋zy, kt贸rymi Odyseusz nieodwo艂alnie przyku艂 si臋 do praktyki, utrzymuj膮 zarazem syreny z dala od praktyki: ich pokusa zostaje zneutralizowana, staje si臋 przedmiotem kontemplacji, sztuk膮. Skr臋powany Odyseusz asystuje przy聽koncercie, nieruchomy jak p贸藕niejsza publiczno艣膰 sal koncertowych, a jego entuzjastyczny krzyk o uwolnienie przebrzmiewa niczym aplauz. U kresu prehistorii konsumpcja sztuki i praca r臋czna rozchodz膮 si臋. Epos Homera zawiera trafn膮 teori臋. Mi臋dzy dobrami kultury a prac膮 wykonywan膮 na rozkaz zachodzi stosunek 艣cis艂ej korelacji, a jedno i drugie wywodzi si臋 z聽nieuchronnego przymusu spo艂ecznego panowania nad przyrod膮.
艢rodki zastosowane wobec niebezpiecze艅stwa syren na statku Odyseusza to sugestywna alegoria dialektyki o艣wiecenia. Zast臋powalno艣膰 jest miar膮 panowania — najwi臋cej w艂adzy skupia w聽swym r臋ku ten, kto mo偶e w najwi臋kszej ilo艣ci spraw da膰 si臋 zast膮pi膰: analogicznie zast臋powalno艣膰 jest no艣nikiem post臋pu i zarazem regresji. W danych warunkach wykluczenie z聽pracy — nie tylko w przypadku bezrobotnych, ale tak偶e na spo艂ecznych antypodach bezrobocia — oznacza r贸wnie偶 okaleczenie. Zwierzchnicy do艣wiadczaj膮 istnienia, z kt贸rym nie musz膮 si臋 ju偶 styka膰, tylko jako substratu, a sami zastygaj膮 w formie komenderuj膮cej ja藕ni. Cz艂owiek pierwotny do艣wiadcza rzeczy nale偶膮cych do natury tylko jako wymykaj膮cego mu si臋 przedmiotu po偶膮dania, „pan natomiast, wsun膮wszy mi臋dzy siebie a rzecz niewolnika, wi膮偶e si臋 tylko z niesamoistno艣ci膮 rzeczy i w spos贸b czysty korzysta z rzeczy i rozkoszuje si臋 ni膮. Samoistn膮 stron臋 rzeczy pozostawia on niewolnikowi, kt贸ry formuje j膮 swoj膮 prac膮”. Odyseusza zast臋puje si臋 w pracy. Tak聽jak聽nie聽mo偶e on ulec pokusie samozatraty, tak ostatecznie jako w艂a艣ciciel pozbawiony jest te偶 udzia艂u w pracy, a na koniec nawet funkcji kierowania prac膮, podczas gdy jego towarzysze, cho膰 s膮 tu偶 przy rzeczach, nie mog膮 cieszy膰 si臋 prac膮, poniewa偶 dokonuje si臋 ona pod przymusem, w聽desperacji, z przemoc膮 zablokowanymi zmys艂ami. Niewolnik ujarzmiony jest ciele艣nie i聽psychicznie, losem pana jest regres. 呕adne panowanie dot膮d nie zdo艂a艂o si臋 od tej ceny uchyli膰, i聽s艂abo艣膰 ta, ekwiwalent w艂adzy, t艂umaczy mi臋dzy innymi, dlaczego historia posuwa si臋 ruchem kolistym. Ludzko艣膰, kt贸rej sprawno艣ci i wiedza r贸偶nicuj膮 si臋 w miar臋 podzia艂u pracy, jest zarazem spychana na antropologicznie prymitywniejsze stadia, albowiem trwa艂o艣膰 panowania, przy technicznych u艂atwieniach w sferze egzystencji, warunkuje fiksacj臋 instynkt贸w wskutek silniejszego t艂umienia. S艂abnie fantazja. Nieszcz臋艣cie nie polega na tym, 偶e jednostki pozostaj膮 w tyle za spo艂ecze艅stwem albo jego produkcj膮 materialn膮. Albowiem gdy rozw贸j maszyn przeszed艂 ju偶 w rozw贸j machiny panowania, tak 偶e tendencja spo艂eczna i techniczna, zawsze ze sob膮 splecione, zbiegaj膮 si臋 w totalnym zaw艂adni臋ciu cz艂owiekiem, w贸wczas ci, kt贸rzy pozostaj膮 w tyle, niekoniecznie reprezentuj膮 nieprawd臋. Natomiast dostosowanie si臋 do聽w艂adzy post臋pu poci膮ga za sob膮 post臋p w艂adzy, rodzi wci膮偶 na nowo owe formy wsteczne, kt贸re s膮 korelatem nie niepowodze艅 post臋pu, ale w艂a艣nie post臋pu udanego. Przekle艅stwem niepowstrzymanego post臋pu jest niepowstrzymana regresja.
Regresja nie ogranicza si臋 do do艣wiadczania 艣wiata zmys艂owego, kt贸re zwi膮zane jest z cielesn膮 blisko艣ci膮, ale dotyka tak偶e samow艂adnego intelektu, kt贸ry odrywa si臋 od zmys艂owego do艣wiadczenia, aby je sobie podporz膮dkowa膰. Ujednolicenie funkcji intelektualnej, dzi臋ki czemu mo偶liwe jest zapanowanie nad聽zmys艂ami, redukcja my艣lenia do produkowania jednomy艣lno艣ci, oznacza na r贸wni zubo偶enie my艣li i聽do艣wiadczenia; rozdzia艂 obu dziedzin obie je okalecza. Zaw臋偶enie my艣lenia do organizacji i聽zarz膮dzania, co praktykuje wszelka zwierzchno艣膰 od chytrego Odyseusza po prostodusznych dyrektor贸w generalnych, zawiera w sobie ograniczono艣膰, kt贸rej ofiar膮 padaj膮 wielcy tego 艣wiata z chwil膮, gdy chodzi o co艣 wi臋cej ni偶 o manipulowanie ma艂ymi. Umys艂 staje si臋 faktycznie narz臋dziem panowania i聽samoopanowania, w kt贸rej to roli mieszcza艅ska filozofia zawsze go zapoznawa艂a. G艂uchota, jaka聽od聽mitycznego wydarzenia przypada w udziale potulnym proletariuszom, jest tyle偶 warta, co聽znieruchomienie rozkazodawcy. Nadmierna dojrza艂o艣膰 spo艂ecze艅stwa 偶yje z niedojrza艂o艣ci rz膮dzonych. Im bardziej skomplikowana i subtelna jest spo艂eczna, ekonomiczna i naukowa aparatura, do聽kt贸rej聽obs艂ugiwania system produkcji dawno ju偶 dostosowa艂 cia艂o, tym ubo偶sze prze偶ycia, do聽jakich聽cia艂o jest zdolne. Eliminacja jako艣ci, przeliczanie ich na funkcje przenosi si臋 z nauki — za聽po艣rednictwem zracjonalizowanych metod pracy — na 艣wiat do艣wiadcze艅 ca艂ych narod贸w i聽w聽tendencji upodobnia je znowu do do艣wiadcze艅 p艂aza. Dzisiejszy regres mas polega na聽niezdolno艣ci do us艂yszenia na w艂asne uszy rzeczy nies艂ychanych, do dotykania w艂asnymi r臋koma rzeczy nieuchwytnych — jest now膮 postaci膮 za艣lepienia, kt贸ra zast臋puje zwyci臋偶one za艣lepienie mityczne. Za po艣rednictwem spo艂ecze艅stwa totalnego, ogarniaj膮cego wszelkie relacje i impulsy, ludzie staj膮 si臋 znowu tym, przeciwko czemu zwraca艂a si臋 zasada rozwoju spo艂ecznego, zasada ja藕ni: istotami czysto gatunkowymi, r贸wnymi sobie przez izolacj臋 w sterowanym przymusem kolektywie. Wio艣larze, kt贸rzy nie mog膮 ze sob膮 rozmawia膰, s膮 jednakowo wprz臋gni臋ci w ten sam rytm, jak聽dzisiejsi robotnicy w fabryce, w kinie i w kolektywie. Konformizm wymuszaj膮 konkretne warunki pracy w spo艂ecze艅stwie, a nie 艣wiadome ingerencje, kt贸re dodatkowo og艂upia艂y uci艣nionych i odwodzi艂y od prawdy. Bezsilno艣膰 robotnik贸w nie jest tylko przebieg艂膮 sztuczk膮 panuj膮cych, lecz logiczn膮 konsekwencj膮 spo艂ecze艅stwa industrialnego, kt贸r膮 to posta膰 przybra艂o w聽ko艅cu antyczne fatum na skutek wszystkiego, co cz艂owiek zrobi艂, aby wymkn膮膰 si臋 jego w艂adzy.
Ta logiczna konieczno艣膰 nie ma jednak charakteru absolutnego. Zwi膮zana jest z panowaniem, jako jego odblask i narz臋dzie zarazem. Tote偶 jej prawda jest nie mniej problematyczna, jak jej oczywisto艣膰 — nieodparta. Ale my艣lenie zawsze by艂o dostatecznie zdolne do konkretnego oznaczenia w艂asnej problematyczno艣ci. Pan nie mo偶e wedle swej woli powstrzyma膰 niewolnika. Odk膮d ludzie zacz臋li wie艣膰 偶ycie osiad艂e i potem, w gospodarce towarowej, panowanie urzeczowi艂o si臋 w prawo i organizacj臋, a tym samym musia艂o si臋 ograniczy膰. Narz臋dzie usamodzielnia si臋: zapo艣redniczaj膮ca instancja ducha 艂agodzi niezale偶nie od woli rz膮dz膮cych bezpo艣rednio艣膰 ekonomicznej niesprawiedliwo艣ci. Narz臋dzia panowania, kt贸re maj膮 stosowa膰 si臋 do wszystkich, j臋zyk, bro艅, a w ko艅cu maszyny, musz膮 by膰 takie, by wszyscy te偶 mogli je stosowa膰. W ten spos贸b w聽panowaniu moment racjonalno艣ci zaznacza si臋 jako co艣 r贸偶nego od panowania. Przedmiotowo艣膰 艣rodk贸w, kt贸ra sprawia, 偶e mo偶na nimi uniwersalnie dysponowa膰, ich „obiektywno艣膰” dla wszystkich, implikuje zarazem krytyk臋 panowania, cho膰 pierwotnie my艣lenie mia艂o by膰 jego 艣rodkiem. Na drodze od mitologii do logistyki my艣lenie zatraci艂o element autorefleksji, a maszyny czyni膮 dzi艣 ludzi kalekami, nawet je艣li zarazem ich 偶ywi膮. Ale pod postaci膮 maszyn wyobcowana ratio prowadzi w stron臋 takiego spo艂ecze艅stwa, kt贸re dokonuje pojednania mi臋dzy my艣leniem utrwalonym w formie materialnej i intelektualnej aparatury a wyzwolonym 偶yciem oraz odnosi my艣lenie do samego spo艂ecze艅stwa jako jego realnego podmiotu. Partykularna geneza my艣lenia i jego uniwersalna perspektywa by艂y zawsze nieroz艂膮cznie ze sob膮 zwi膮zane. Dzi艣, gdy 艣wiat przemieni艂 si臋 w przemys艂, perspektywa uniwersalizmu, spo艂eczne urzeczywistnienie si臋 my艣lenia, jest tak otwarta, 偶e my艣lenie przez samych panuj膮cych negowane jest jako go艂a ideologia. Ot贸偶 dowodem nieczystego sumienia klik, w kt贸rych na koniec uciele艣nia si臋 ekonomiczna konieczno艣膰, jest to, 偶e jego manifestacje — od intuicji Wodza po dynamiczny 艣wiatopogl膮d — przeciwie艅stwie聽przeciwie艅stwie do dawniejszej bur偶uazyjnej apologetyki nie uznaj膮 ju偶 w艂asnych nikczemno艣ci za nieuchronn膮 konsekwencj臋 zasadniczych praw. Mitologiczne k艂amstwa o misji i聽przeznaczeniu, kt贸re si臋 w to miejsce pojawiaj膮, nie do ko艅ca nawet mijaj膮 si臋 z prawd膮: oto ju偶 nie聽obiektywne prawa rynku kieruj膮 dzia艂aniami przedsi臋biorc贸w i prowadz膮 do katastrofy. Dawne prawo warto艣ci i los kapitalizmu realizuje dzi艣 wypadkowa 艣wiadomych decyzji dyrektor贸w generalnych, kt贸ra wywiera przymus r贸wnie bezwzgl臋dny jak najbardziej 艣lepe mechanizmy cen. Nawet panuj膮cy nie wierz膮 w 偶adn膮 obiektywn膮 konieczno艣膰, cho膰 niekiedy tak w艂a艣nie nazywaj膮 to, co sami wymy艣l膮. Bawi膮 si臋 w in偶ynier贸w historii powszechnej. Tylko rz膮dzeni traktuj膮 rozw贸j — kt贸ry z ka偶d膮 zadekretowan膮 podwy偶k膮 koszt贸w utrzymania czyni ich bardziej bezsilnymi — jako聽nietykaln膮 konieczno艣膰. Odk膮d 艣rodki do 偶ycia tych, kt贸rzy w og贸le jeszcze s膮 potrzebni do聽obs艂ugiwania maszyn, wytwarzane s膮 w ci膮gu minimalnej cz膮stki czasu pracy, jaki stoi do聽dyspozycji pan贸w spo艂ecze艅stwa, zb臋dn膮 reszt臋 — tj. ogromn膮 mas臋 ludno艣ci — tresuje si臋 na聽dodatkow膮 gwardi臋 systemu, by s艂u偶y艂a jako materia艂 do jego wielkich plan贸w na dzi艣 i聽na聽jutro. Utrzymuje si臋 ich przy 偶yciu jako armi臋 bezrobotnych. Ta redukcja do poziomu czystych obiekt贸w zarz膮dzania, kt贸ra z g贸ry wyznacza kszta艂t ka偶dej sfery nowoczesnego 偶ycia, a偶 po j臋zyk i postrzeganie, jawi si臋 im jako obiektywna konieczno艣膰, wobec kt贸rej we w艂asnym przekonaniu s膮 bezradni. N臋dza jako korelat w艂adzy i bezsilno艣ci narasta w niesko艅czono艣膰 wraz z mo偶liwo艣ci膮 ostatecznego zlikwidowania n臋dzy. Kliki i instytucje, kt贸re — od najwy偶szych stanowisk w聽zarz膮dzaniu gospodark膮 po ostatniego profesjonalnego gangstera — troszcz膮 si臋 o utrzymanie status quo, stanowi膮 dla jednostki nieprzeniknion膮 d偶ungl臋. Ju偶 w oczach bonzy ze zwi膮zk贸w zawodowych, a co dopiero w oczach mened偶era, proletariusz — je艣li w og贸le zwr贸c膮 na niego uwag臋 — jest tylko jednym z niezliczonych egzemplarzy, a bonza z kolei trz臋sie si臋 o聽zachowanie swej pozycji.
Absurd sytuacji, w kt贸rej przemoc systemu nad lud藕mi ro艣nie wraz z ka偶dym krokiem, jaki聽oddala ich od przemocy przyrody — absurd ten demaskuje rozum racjonalnego spo艂ecze艅stwa jako nieprzydatny. Konieczno艣膰 owego rozumu jest pozorna, tak samo jak pozorna jest wolno艣膰 przedsi臋biorcy, kt贸ra ujawnia tkwi膮cy w niej przymus w nieuchronnych walkach i聽porozumieniach. Pozoru tego, w kt贸rym do ko艅ca o艣wiecona ludzko艣膰 gubi si臋, nie mo偶e zniszczy膰 my艣lenie, kt贸re jako organ panowania mo偶e wybiera膰 tylko mi臋dzy komenderowaniem a聽pos艂uchem. Nie mog膮c uwolni膰 si臋 od uwik艂a艅 si臋gaj膮cych prehistorii, my艣lenie potrafi przecie偶 logik臋 albo-albo, konsekwencj臋 i antynomi臋, dzi臋ki kt贸rym radykalnie wyemancypowa艂o si臋 od聽natury, rozpozna膰 jako t臋偶e natur臋, niepojednan膮 i wyobcowan膮. My艣lenie, kt贸rego聽przymusowe mechanizmy s膮 odbiciem i kontynuacj膮 natury, odbija w艂a艣nie dzi臋ki swej niepowstrzymanej konsekwencji tak偶e samo siebie jako zapomnian膮 przez siebie natur臋, jako聽mechanizm przymusu. Wyobra偶enie jest mianowicie tylko instrumentem. Ludzie w聽my艣leniu dystansuj膮 si臋 od natury, aby przedstawi膰 j膮 sobie w postaci, w jakiej mo偶na j膮 opanowa膰. Podobnie jak rzecz, narz臋dzie materialne, takie samo w rozmaitych sytuacjach i聽dzi臋ki聽temu zdolne oddziela膰 艣wiat jako co艣 chaotycznego, wielostronnego, rozproszonego, od聽tego, co znane, jednolite, identyczne — tak te偶 poj臋cie jest narz臋dziem idealnym, kt贸re pasuje do聽wszystkich rzeczy od tej strony, od kt贸rej mo偶na je uchwyci膰. My艣lenie jest te偶 z艂udne, ilekro膰 chce wypiera膰 si臋 swej funkcji rozdzielaj膮cej, dystansowania i uprzedmiotowiania. Wszelkie mistyczne zjednoczenie jest z艂ud膮, jest bezsilnym, wewn臋trznym 艣ladem wymuszonej rewolucji. O艣wiecenie ma racj臋, gdy sprzeciwia si臋 utopijnym hipostazom i niewzruszenie postrzega panowanie jako rozd藕wi臋k — a tym samym roz艂am mi臋dzy podmiotem a przedmiotem; ten roz艂am, kt贸ry o艣wiecenie wzbrania si臋 zamazywa膰, staje si臋 wska藕nikiem w艂asnej jego nieprawdy i聽zarazem wska藕nikiem prawdy. Zwalczanie przes膮d贸w w miar臋 post臋pu panowania oznacza艂o zawsze jego demaskowanie. O艣wiecenie jest czym艣 wi臋cej ni偶 o艣wieceniem, natura postrzegana w jej wyobcowaniu. W procesie samopoznawania si臋 ducha jako natury w sobie rozszczepionej natura — niczym w czasach pierwotnych — przywo艂uje sama siebie: tyle 偶e ju偶 nie bezpo艣rednio swym rzekomym imieniem, kt贸re oznacza wszechmoc, nie jako mana, ale jako co艣 艣lepego, okaleczonego. Podporz膮dkowanie wobec natury polega na panowaniu nad natur膮, bez czego nie istnieje duch. Gdy聽duch przyznaje si臋 do panowania i w naturze akceptuje samego siebie, tym samym zanika jego roszczenie do panowania, kt贸re czyni go niewolnikiem natury. Je偶eli ludzko艣膰 nie potrafi si臋 zatrzyma膰 w ucieczce przed konieczno艣ciami, w procesie post臋pu i cywilizacji, nie rezygnuj膮c zarazem z poznania jako takiego, to przynajmniej w zaporach, jakimi odgradza si臋 od聽konieczno艣ci, w instytucjach, praktykach panowania, zmierzaj膮cych do ujarzmienia natury, i聽rykoszetem stale bij膮cych w spo艂ecze艅stwo nie dopatruje si臋 ju偶 gwarancji nadchodz膮cej wolno艣ci. Ka偶dy post臋p cywilizacji wraz z panowaniem odnawia艂 te偶 szans臋 jego z艂agodzenia. Je偶eli聽jednak realna historia utkana jest z realnego cierpienia, kt贸re bynajmniej nie maleje proporcjonalnie do przyrastania 艣rodk贸w umo偶liwiaj膮cych jego eliminacj臋, spe艂nienie tej szansy zale偶ne jest od poj臋cia. Poj臋cie bowiem nie tylko — jako nauka — dystansuje cz艂owieka od聽natury, ale jako autorefleksja my艣lenia, kt贸re w formie nauki przywi膮zane jest do 艣lepej tendencji ekonomicznej, pozwala zmierzy膰 贸w dystans, kt贸ry utrwala panowanie. Przez akt przypomnienia natury w podmiocie — w czym zawiera si臋 zapoznana prawda wszelkiej kultury — o艣wiecenie staje si臋 przeciwie艅stwem panowania; a g艂os, domagaj膮cy si臋 powstrzymania o艣wiecenia, nawet w czasach Vaniniego wyra偶a艂 nie tylko strach przed naukami 艣cis艂ymi, lecz tak偶e nienawi艣膰 do聽zuchwa艂ej my艣li, kt贸ra wy艂amuje si臋 z zakl臋tego kr臋gu natury, gdy偶 podaje si臋 za trwog臋 natury przed sam膮 sob膮. Gdy o艣wiecony umys艂 dokonywa艂 pojednania z mana, w ten mianowicie spos贸b, 偶e聽przestraszy艂 si臋 strachu o tym imieniu, by艂a to zemsta kap艂an贸w — a augurowie o艣wiecenia nie聽ust臋powali kap艂anom w pysze. Bur偶uazyjne o艣wiecenie, na d艂ugo przed Turgotem i d'Alembertem, zagubi艂o si臋 w swym pozytywistycznym momencie. Nic nie chroni艂o go przed聽pomyleniem wolno艣ci z zabiegami o samozachowanie. Zawieszenie poj臋cia — wszystko jedno, czy w imi臋 post臋pu, czy w imi臋 kultury, post臋p bowiem dawno ju偶 sprzysi膮g艂 si臋 z聽kultur膮 przeciwko prawdzie — da艂o k艂amstwu pe艂n膮 swobod臋 manewru. W 艣wiecie, kt贸ry聽weryfikowa艂 tylko zdania protokolarne, a idee, zdegradowane do rangi p艂od贸w wielkich my艣licieli, zachowywa艂 jako co艣 w rodzaju przeterminowanych szlagier贸w, k艂amstwo jest nie聽do聽odr贸偶nienia od prawdy, zneutralizowanej w formie dorobku kultury.
Rozpoznaj膮c panowanie, tak偶e w samym my艣leniu, jako niepojednan膮 natur臋, mo偶na by艂o rozlu藕ni膰 ow膮 konieczno艣膰, kt贸rej nawet socjalizm pochopnie przyzna艂 wieczne trwanie, tytu艂em ust臋pstwa wobec reakcyjnego common sense. Socjalizm, kt贸ry uczyni艂 konieczno艣膰 podstaw膮 wszelkiej przysz艂o艣ci, a ducha w najlepszym idealistycznym stylu wyni贸s艂 na wy偶yny i tym samym zdeprawowa艂, nazbyt kurczowo trzyma艂 si臋 schedy filozofii mieszcza艅skiej. Stosunek konieczno艣ci do kr贸lestwa wolno艣ci ma w贸wczas charakter czysto ilo艣ciowy, mechaniczny, a聽przyroda, ustanowiona jako co艣 ca艂kiem obcego, niczym w najdawniejszej mitologii, staje si臋 totalitarna i absorbuje wolno艣膰 razem z socjalizmem. Rezygnuj膮c z my艣lenia, kt贸re w swej urzeczowionej postaci, jako matematyka, maszyna, organizacja, m艣ci si臋 na ludziach za to, 偶e o nim zapomnieli, o艣wiecenie wyrzek艂o si臋 swej w艂asnej realizacji. Stosuj膮c rygor wobec wszystkiego, co聽jednostkowe, o艣wiecenie pozwala, by ca艂o艣膰 nie uchwycona w poj臋ciu, panuj膮c nad rzeczami, wyznacza艂a te偶 byt i 艣wiadomo艣膰 ludzi. Dokonuj膮ca prze艂om贸w prawdziwa praktyka zale偶na jest od聽tego, czy teoria nie ust膮pi wobec nie艣wiadomo艣ci, w jak膮 spo艂ecze艅stwo pozwala zakrzepn膮膰 my艣leniu. Nie warunki materialne, nie pozostawiona samej sobie technika jako taka stawia spe艂nienie pod znakiem zapytania. Tak twierdz膮 socjologowie, kt贸rzy zn贸w przemy艣liwaj膮 nad聽艣rodkiem zaradczym — cho膰by i z gatunku kolektywistycznych, aby tylko nad nim zapanowa膰. Win臋 ponosi struktura spo艂ecznego za艣lepienia. Mityczny naukowy respekt narod贸w wobec tego, co dane, a co przecie偶 zawsze same te narody tworz膮, staje si臋 w ko艅cu pozytywnym faktem, twierdz膮, wobec kt贸rej nawet rewolucyjna fantazja ze wstydem uznaje si臋 za utopi臋 i聽wyrodnieje w pokorne zaufanie do obiektywnych tendencji dziej贸w. Jako narz臋dzie takiej adaptacji, jako czysta konstrukcja 艣rodk贸w o艣wiecenie jest tak destrukcyjne, jak mu to zarzucali jego romantyczni przeciwnicy. Dochodzi do siebie dopiero w贸wczas, gdy zerwie ostatni膮 ni膰 porozumienia z tymi偶 i odwa偶y si臋 znie艣膰 fa艂szywy absolut, zasad臋 艣lepego panowania. Duch takich nieust臋pliwych teorii potrafi艂by ju偶 u celu pokrzy偶owa膰 szyki duchowi bezlitosnego post臋pu. Bacon, jego herold, marzy艂 o tysi臋cznych rzeczach, „kt贸rych kr贸lowie nie zdo艂aj膮 kupi膰 za cen臋 swych skarb贸w, nad kt贸rymi rozkaz ich nie ma mocy, o kt贸rych nie poinformuj膮 ich wywiadowcy i聽donosiciele”. Tak jak sobie tego 偶yczy艂, rzeczy owe przypad艂y w udziale mieszcza艅stwu, o艣wieconym spadkobiercom kr贸l贸w. Gospodarka bur偶uazyjna za po艣rednictwem rynku zwielokrotni艂a przemoc, a tym samym zwielokrotni艂a te偶 rzeczy i si艂y tak, 偶e do zarz膮dzania nimi potrzeba ju偶 nie kr贸l贸w ani nawet mieszcza艅stwa — tylko wszystkich. W艂adza rzeczy uczy ich, jak obywa膰 si臋 bez w艂adzy. O艣wiecenie spe艂nia si臋 i znosi, gdy najbli偶sze praktyczne cele okazuj膮 si臋 wyt臋sknion膮 najodleglejsz膮 dal膮, a kraje, „o kt贸rych nie poinformuj膮 wywiadowcy i donosiciele”, mianowicie zapoznana przez panuj膮c膮 nauk臋 natura, przypomn膮 si臋 jako kraje pochodzenia. Dzi艣, gdy utopia Bacona — by艣my w praktyce rozporz膮dzali przyrod膮 — spe艂ni艂a si臋 w skali tellurycznej, ujawnia si臋 istota przymusu, jaki Bacon przypisywa艂 przyrodzie nieopanowanej. By艂o to samo panowanie. Ot贸偶 wiedza, na kt贸rej wed艂ug Bacona niew膮tpliwie zasadza si臋 „wy偶szo艣膰 cz艂owieka”, mo偶e przyczyni膰 si臋 do jego rozk艂adu. Ale skoro tak, to o艣wiecenie w s艂u偶bie tera藕niejszo艣ci zmienia si臋 w totalne oszustwo mas.
Voltaire: Lettres philosophi膮ues XII. Oeuvres compl猫tes. T. XXII. Wyd. Garnier, Paris 1879, s. 118
F. Bacon: In Praise of Knowledge. Miscellaneous Tracts Upon Human Philosophy. The Works of Francis Bacon. T. I Wyd. Basil Montagu, London 1825, s. 254 i nast.
Por. F. Bacon, Novum Organum. Prze艂. J. Wikarjak. Warszawa 1955,s. 57
F. Bacon: Valerius Terminus, of the Interpretation of Nature. Miscellaneous Tracts, wyd. cyt., t. I, s. 281.
Por. G. W. F. Hegel: Fenomenologia ducha. Prze艂. A. Landman. T. 2, Warszawa 1965, s. 145 i nast.
Zgadzaj膮 si臋 ze sob膮 w tej kwestii Ksenofanes, Montaigne, Hume, Feuerbach i Salomon Reinach. Por. tego ostatniego Orpheus (Londyn - New York 1909, s. 6 i nast.).
F. Bacon: De augmentis scientiarum, wyd. cyt., t. 8, s. 152.
J.M. de Maistre, Les Soir猫es de Saint-Petersbourg. 5茂eme entretien. Oeupres completes. T. 4. Lyon 1891, s. 256.
F. Bacon: Advancement of Learning, wyd. cyt., t. 2, s. 126.
Genesis 1, 26.
Archilochos, fr. 87. Cyt. wg Deussen: Allgemeine Geschicbte der Philosophie. T. 2, cz. 1. Leipzig 1911, s. 18.
Solon, fr. 13, 25. Cyt. tam偶e, s. 20.
Por. np. Robert H. Lowie: An Introduction to Cultural Anthropology. New York 1940, s. 344 i nast.
Por. S. Freud: lotem i tabu. Prze艂. J. Prokopiuk, M. Por臋ba. Warszawa 1993, s. 87 i nast.
Tam偶e, s. 91.
G.W.F. Hegel, Fenomenologia ducha, wyd. cyt., t. 2, s. 154.
Por. W. Kirfel: Geschichte Indiens. W serii „Propyl盲enweltgeschichte”. T. 3, s. 261 i nast. G. Glotz: Histoire Grec膮ue. T. 1. W. Histoire Ancienne. Paris 1938, s. 137 i nast.
G. Glotz: His艂oire Grec膮ue, wyd. cyt., s. 140.
Por. K. Eckermann w „Jahrbuch der Religionsgeschichte und Mythologie". T. I, Halle 1845,5. 241, i O. Kern: Die Religion der聽Griechen.T. 1. Berlin 1926, s. 181 i nast.
W ten spos贸b Hubert i Mauss opisuj膮 tre艣膰 wyobra偶enia sympatii, mimesis: „L'un est le tout, tout est dans L'un, la nature triomphe de la nature”. H. Hubert, M. Mauss: Theorie generale de la Magie, „L'Annee Sociologique“ 1902-3, s. 100.
Por. Westermarck: Ursprungder Moralbegriffe. T. i. Leipzig 1913, s. 402.
Por. Platon: Pa艅stwo, ks. X.
F.W.J. Schelling, Ers艂er Entwurf eines Systems der Naturphilosophie. F眉nfter Hauptabschnitt. Werke. Erste Abteilung. T. 2, s. 623.
Tam偶e, s. 626.
Por. E. Durkheim: De quelques formes primitives de classifkation. „L'Ann茅e Sociologique”1903, t. 4, s. 66 i nast.
G. Vico: Nauka nowa. Prze艂. J. Jakubowicz. Warszawa 1966, 搂 1043, s. 550.
H. Hubert, M. Mauss, Th茅orie g茅n茅rale de la Magie, wyd. cyt., s. 118.
Por. F. T枚nnies: Philosophische Terminologie. „Psychologisch—Soziologische Ansicht“ 1908, s. 31.
G. W. F. Hegel, Fenomenologia ducha, wyd. cyt., t. i, s. 101.
E. Husserl: Kryzys nauk europejskich i fenomenologia transcendentalna. Prze艂. S. Walczewska. Krak贸w 1987, s. 18 i nast.
Por. A. Schopenhauer: Parerga undParalipomena. T. 2, 搂 356. W: Werke. Wyd. Deussen, t. 5, s. 671.
B. Spinoza, Etyka. Pars. IV, Prop. XXII: „D膮偶no艣膰 samozachowawcza jest pierwsz膮 i jedyn膮 podstaw膮 cnoty”. (Prze艂. I. My艣licki. Na聽nowo opr. L. Ko艂akowski. Warszawa 1954, s. 265).
Homer, Odyseja, XII, 191 (s. 191). (Cytaty z Odysei w przek艂adzie J. Parandowskiego, Warszawa 1956. W nawiasie podany numer strony tego偶 wydania - przyp. t艂um.).
Tam偶e, XII, 189-190 (s. 198).
G. W. F. Hegel, Fenomenologia ducha, wyd. cyt., t. i, s. 222.
„Nadrz臋dna kwestia, z jak膮 styka si臋 dzi艣 nasze pokolenie i z jakiej wywodz膮 si臋 dopiero wszystkie inne problemy - to pytanie o聽mo偶liwo艣膰 kontrolowania technologii [...] Nikt nie mo偶e by膰 pewien, w jaki spos贸b cel ten da si臋 osi膮gn膮膰 [...] Musimy u偶y膰 wszelkich dost臋pnych 艣rodk贸w...”, („The Rockefeller Foundation. A Review for 1943”, New York 1944, s. 33 i nast.).
5