9
D
okąd to? — zagadnął mnie ktoś z silnym szkockim akcentem.
Zatrzymałem się i rozejrzałem wokoło, Odgłos kopyt jednorożców dawno już ucichł w oddali, a ja znalazłem się na otwartej przestrzeni. Ujrzałem szczyty gór, na których wciąż spoczywało nieruchome światło poranka, a bliżej mnie dwie lub trzy sosny rosnące na niewielkim pagórku wśród płaskich kamieni i wrzosu. Na jednym z kamieni siedział bardzo wysoki człowiek, niemal olbrzym, z długą, spływającą na piersi brodą. Nie miałem do tej pory okazji stanąć twarzą w twarz z jednym z Potężnych. Teraz odkryłem, że widzi się ich jakby podwójnie. Przede mną siedział świetlisty, majestatyczny bóg, którego nieśmiertelny duch ciążył nade mną niczym góra złota, a równocześnie widziałem przed sobą zwykłego ogorzałego staruszka. Wyglądał na pasterza — takiego, którego turyści z powodu jego uczciwości uważają za prostaka, a sąsiedzi z tego samego powodu nazywają „chytrą sztuką". Miał spojrzenie człowieka, który długo mieszkał na otwartej, bezludnej przestrzeni. Domyślałem się, że jego oczy okolone były kiedyś zmarszczkami, które zniknęły z jego twarzy, gdy obmyła ją nieśmiertelność.
Nie... nie jestem pewien — odparłem.
A zatem usiądź, porozmawiamy — zapropono
wał, posuwając się, żeby zrobić mi miejsce.
Nie wiem, kim pan jest — powiedziałem, siada
jąc obok niego na kamieniu.
58
Jestem George — odparł. — George MacDonald.
Och! — zawołałem. — A więc pan mi wreszcie
powie! Pan jeden nie będzie mnie zwodził!
Potem, przypuszczając, że okazanie obcemu tak wielkiego zaufania wymaga wytłumaczenia, spróbowałem z drżeniem wyjaśnić memu rozmówcy, jak ogromne znaczenie miały dla mnie jego książki. Starałem się opowiedzieć, jak pewnego mroźnego popołudnia na Leatherhead Station po raz pierwszy kupiłem jego książkę pod tytułem Phantastes. Miałem wtedy szesnaście lat i wydarzenie to było dla mnie tym, czym dla Dantego widok Beatrycze: „Oto początek Nowego Życia". Wyznałem, jak przez długi czas moje Nowe Życie ociągało się, obejmując tylko sferę wyobraźni, jak powoli i niechętnie zacząłem przyznawać, że chrześcijaństwo autora miało z moimi odczuciami związek więcej niż przypadkowy, jak bardzo starałem się nie widzieć, że tym, co naprawdę urzekło mnie w jego książkach, jest świętość. On jednak dotknął mojej ręki, aby mi przerwać.
Synu — powiedział — nie znajduję słów, by
wyrazić, jak ważna jest dla mnie twoja miłość, cała
twoja miłość. Ale żeby nie tracić cennego czasu (wy
glądał teraz na Szkota bardziej niż przedtem), po
wiem ci, że znam dobrze całą tę historię. Prawdę mó
wiąc, zauważyłem, że pamięć zawodzi cię co do kilku
szczegółów.
Ach tak! — powiedziałem tylko i zamilkłem.
Na początku — podjął Nauczyciel — chciałeś
zapytać o coś znacznie pożyteczniejszego.
Zupełnie zapomniałem. Nie zależy mi już tak
bardzo na odpowiedzi, chociaż nadal mnie to cieka
wi- Chodzi o Upiory. Czy niektóre z nich rzeczy
wiście zostają? Czy mogą zostać? Czy napraw
dę mogą dokonać wyboru? I jak się tutaj dostają?
59