Poniżej, na kolejnych trzech stronach dostępne są teksty następujących bajek:
Biedny chłopiec w grobie
Chłop i Diabeł
Czerwony Kapturek
Utwórz dokument bajki.doc według poniższych wytycznych o wyglądzie przypominającym dokument z pliku bajki.pdf:
A zatem:
Dokument wykonaj przy użyciu procesora tekstu MS WORD,
Stronę tytułową wykonaj w Word Art i zamieść na niej w dwóch liniach tekst: „Bajki Dzieciom” oraz swoje „Imię i Nazwisko”,
Ustawienia całego dokumentu, to: format A4, orientacja pionowa, marginesy 2.5 cm, oprawa 0.5 cm, nagłówki i stopki 1 cm,
Od drugiej strony: w nagłówku umieść swoje nazwisko, w stopce umieść bieżący numer strony,
Czcionka w dokumencie: Garamond, 12pkt., Normal; Interlinia na 1.5 wiersza; tekst justowany,
Każdą bajkę wstawiaj jako nowy rozdział, a pierwszą literę tekstu każdej bajki wykonaj przy użyciu Inicjału,
Każdą bajkę podziel w miejscach według własnego uznania na trzy podrozdziały: Wprowadzenie, Rozwinięcie, Zakończenie,
Rozdziały numeruj kolejnymi dużymi cyframi systemu rzymskiego: I, II, III,…, zaś podrozdziały oznaczaj kolejnymi dużymi literami alfabetu łacińskiego: A, B, C,
Czcionkę w rozdziałach ustal na: Arial, Bold, 16 pkt.; po każdym z nich zostawiaj 24 pkt. odstępu (zdefiniuj odpowiednie style),
Czcionkę podrozdziałów ustal na: Times New Roman, Bold, 14 pkt.; po każdym z nich zostawiaj 18 pkt. odstępu,(zdefiniuj odpowiednie style),
Po nazwie każdego rozdziału rób przypis dolny do adresu: http://jababox.w.interia.pl/InteriaSent/
Nie zostawiaj pojedynczych znaków na końcu wiersza - użyj twardego znaku spacji,
Do każdej bajki wstaw do podrozdziału Rozwinięcie odpowiedni rysunek (jest na moim koncie) i ustaw mu wysokość na 4cm, ponumeruj, podpisz, wyśrodkuj i zostaw przerwę przed i po na 6 pkt.,
Na koniec każdego rozdziału wstaw akapit: „Więcej o bajkach dowiesz się na [1].” ([1] - to odwołanie do pozycji z Bibliografii), po akapicie stosuj podział strony,
Wygeneruj na drugiej stronie dokumentu Spis Treści do całego dokumentu,
Wygeneruj na ostatniej stronie dokumentu Spis Rysunków do całego dokumentu,
Utwórz na przedostatniej stronie dokumentu bibliografię z trzema pozycjami, tj. numerem i adresem do strony o tematyce bajkowej, według schematu:
…
Biedny chłopiec w grobie
Dawno temu żył sobie pewien ubogi pastuszek, któremu zmarł ojciec i matka. Władze oddały go do domu pewnego bogatego człowieka, który miał go karmić i wychować. Człowiek ten i jego żona zło mieli w swych sercach, przy całym swym bogactwie byli chciwi i zawistni, złościli się, gdy ktoś kęs z ich chleba do ust włożył. Cokolwiek biedny chłopczyk nie robił, dostawał mało do jedzenia, razów jeno dostawał więcej
Pewnego dnia miła paść kwokę z jej kurczętami. Polazła jednak ze swymi młodymi między krzewy żywopłotu, w tym samy momencie jastrząb wystrzelił w dół i porwał ją w powietrze. Chłopak krzyczał co sił "Złodziej, złodziej, łotr." Ale na cóż się to zdało? Jastrząb nie oddał swego łupu. Chłop usłyszał hałas, przybiegł, a gdy zrozumiał, że stracił kurę. wpadł we wściekłość i tak złoił chłopcu skórę, że nie mógł się ruszyć przez parę dni. Musiał teraz paść kurczęta bez kury, ale bieda z tym była jeszcze większa, bo jedno lazło tam inne znów tam. Pomyślał sobie więc, że mądrze by było, gdyby je sznurkiem związał, bo wtedy jastrząb nie mógłby ukraść żadnego. Był jednak w wielkim błędzie. Po paru dniach, gdy od tej bieganiny i głodu zasnął, przyleciał ów drapieżnik i złapał jedno z kurcząt, a ponieważ wszystkie były do niego przywiązane, porwał w dal i te, usiadł na drzewie i je połknął. Chłop właśnie wrócił do domu, a gdy zobaczył nieszczęście, wygarbował chłopcu skórę tak bezlitośnie, że musiał leżeć w łóżku przez wiele dnie.
Kiedy znów stanął na nogi, rzekł chłop do niego: "Jesteś dla mnie za głupi jak na pastucha. Będziesz więc służył jako posłaniec." Wysłał go wnet do sędziego, by zaniósł mu kosz pełen winogron, dał mu jeszcze list. Po drodze chłopaka dręczył głód i pragnienie tak okrutnie, że zjadł dwa grona. Sędziemu zaniósł kosz, lecz gdy ten przeczytał list i policzył grona, rzekł: "Brakuje dwóch!" Chłopiec wyznał szczerze, że zjadł brakujące trapiony głodem i pragnieniem. Sędzia napisał list do chłopa i zażądał jeszcze raz tyle winogron. Także tym razem chłopiec je zanieść wraz z listem. Gdy znowu poczuł okropny głód i pragnienie, nie mógł zrobić nic innego jak tylko znowu zjeść dwa grona. Tym razem jednak wyjął z kosza list, położył go pod kamieniem i usiadł na nim by listu nie można było dostrzec i nie mógł go zdradzić. Sędzia mimo tego postawił go z powodu dwóch brakujących sztuk na baczność. "Ach," rzekł chłopiec, "Skąd o tym wiecie? List nie mógł nic zdradzić, bo go przedtem pod kamień położyłem." Sędzia uśmiał się z jego prostoty i wysłał chłopu list, w którym go upomniał, aby biednemu chłopcu dawał więcej jadła i picia, by go nauczył co dobre, a co złe.
"Zaraz ci pokażę różnicę," rzekł zatwardziały człowiek, "Chcesz jeść, to musisz pracować, a jak zrobisz coś złego, będą uczyć cię baty." Następnego ranka zagonił go do ciężkiej roboty. Miał naciąć parę snopów słomy na żarcie dla koni. Chłop zagroził mu: "Za pięć godzin, " rzekł, "wracam. Jeśli ze słomy nie natniesz sieczki, zerżnę ci skórę tak, że się nie ruszysz." Chłop pojechał ze swoją żoną, parobkiem i dziewką na jarmark i nie zostawił chłopcu nic prócz malutkiego kawałka chleba. Chłopiec stanął przed sieczkarnią i zaczął pracować z całych sił. Zrobiło mu się gorąco, zdjął więc surdut i rzucił na słomę. W strachu, że nie zdąży, ciął i ciął aż w zapale pociął niechcący razem ze słomą swój surdut. Zbyt późno dostrzegł nieszczęście by dało się jeszcze naprawić. "Ach, " zawołał, "teraz to już koniec ze mną. Zły chłop nie groził mi na darmo. Jak wróci i zobaczy, co zrobiłem, zerżnie mi skórę na śmierć. Lepiej sam wezmę sobie życie.
Chłopiec słyszał raz, jak żona chłopa mówiła: "Pod łóżkiem mam garnek z trucizną." Rzekła tak jednak, by łakomczuchów trzymać z daleka, bo w środku był miód. Chłopiec wlazł pod łóżko, wyciągnął garnek i zjadł wszystko. "Nie wiem, " rzekł, "ludzie mówią, że śmierć jest gorzka, a mi smakuje słodko. Nie dziw, że żona chłopa tak często życzy sobie śmierci." Usiadł na stołeczku i gotów był umrzeć. Lecz zamiast słabnąć wzmocnił się od pożywnej strawy. "To chyba nie była trucizna," powiedział, "ale chłop raz powiedział, że w skrzyni na ciuchy leży flaszka z trutką na muchy. To na pewno prawdziwa trucizna i przyniesie mi śmierć." Lecz to nie była trutka na muchy a węgierskie wino. Chłopiec wyciągnął flaszkę i ją opróżnił. "Ta śmierć też jest słodka, " rzekł, lecz wkrótce wino poczęło uderzać mu do głowy i go oszołamiać. Myślał, że zbliża się koniec. "Czuję, że umrę, "powiedział, "Pójdę pod kościół szukać sobie grobu." Zataczając się odszedł Gdy doszedł już do kościoła, położył się do świeżo wykopanego grobu. Wciąż tracił zmysły. W pobliżu stała gospoda, gdzie świętowano wesele. Gdy usłyszał muzykę, myślał, że jest już w raju, aż wreszcie stracił wszystkie zmysły. Chłopiec już się nie obudził. żar gorącego wina i zimna rosa nocy odebrały mu życie. Pozostał w grobie, który sam sobie wyszukał.
Gdy chłop dowiedział się o śmierci chłopca, wystraszył się. Bał się, że stanie przed sądem. Strach ogarnął go okrutny, że nieprzytomny padł na ziemię. Przed piecem stała żona z patelnią pełną smalcu. Pobiegła mu z pomocą, lecz ogień uderzył w patelnię i obiął cały dom. Po paru godzinach leżał już w popiele. Lata, które pozostały im do śmierci, spędzili udręczeni wyrzutami sumienia w biedzie i nędzy.
Chłop i Diabeł
Był sobie raz mądry a szelmowski chłopek, o którego psotach można by wiele prawić. Najpiękniejsza zaś historia opowiada jak z diabła zrobił błazna.
Chłopek uprawiał raz pole i już szykował się do domu, gdy zapadł zmierzch. Na środku swego pola zobaczył wtem kopiec ognistych węglików. Podszedł do niego galancie zadziwiony, a tam na górce żaru siedzi mały czarny diabeł. "Siedzisz pewnie na skarbie, " rzekł chłopek. "A jakże," odrzekł diabeł, "na skarbie, w którym jest więcej złota i srebra, niż widziałeś w życiu." - "Skarb leży na moim polu i należy do mnie, " rzekł chłopek. "Będzie twój", powiedział diabeł, "jak mi oddasz połowę tego, co przez dwa lata to pole z siebie wyda: złota mam dosyć, pragnę zaś owoców tej ziemi." Chłopek zgodził się na ten handel. "Abyśmy się nie kłócili przy podziale," rzekł, "do ciebie będzie należało to, co jest nad ziemią." Diabłu się to spodobało, lecz chytry chłopek zasiał buraki. Gdy nadszedł czas żniw, pojawił się diabeł. Przyszedł po swoją dolę, lecz nie znalazł nic prócz żółtych suchych liści, a chłopek, zupełnie zadowolony, wykopywał swoje buraki. "Tym razem ty miałeś korzyść", rzekł diabeł, "ale następnym razem tak nie będzie. Twoje jest to, co rośnie nad ziemią, a moje co jest pod." - "Zgoda," odpowiedział chłopek. Gdy naszedł czas siewu, chłopek nie zasiał buraków, lecz pszenicę. Kiedy ziarno było już dojrzałe, chłopek poszedł na pole i ścinął pełne kłosy aż do samej ziemi. Gdy przyszedł diabeł, nie znalazł nic prócz ścierniska i zapadł się wściekły w swej skalnej otchłani. "Tak trzeba robić lisa na szaro," rzekł chłopek i poszedł po swój skarb.
Czerwony Kapturek
Była sobie raz mała słodka dzieweczka, którą każdy pokochał, kto ją tylko zobaczył, a najbardziej kochała ją babcia, która nie wiedziała wprost, co jeszcze jej dać. Pewnego razu podarowała jej kapturek z czerwonego aksamitu, a ponieważ bardzo ładnie jej leżał, nie chciała nosić niczego innego. Odtąd nazywano ją więc Czerwonym Kapturkiem. Pewnego dnia matka rzekła do dziewczynki. “Chodź, Czerwony Kapturku, masz tu kawałek placka i butelkę wina. Zanieś to babci, bo słaba jest i niedomaga. Babcia bardzo się ucieszy. Ruszaj w drogę nim nastanie upał, a idź ładnie i nie zbaczaj z drogi, bo inaczej sobie kark utrącisz i babcia niczego nie dostanie. A gdy wejdziesz do izby, nie zapomnij powiedzieć Dzień Dobry i nie rozglądaj się po wszystkich kątach.”
“Wszystko będzie dobrze”, powiedział Czerwony Kapturek z ręką na sercu. Babcia mieszkała w lesie, jakieś pół godzinki od wioski. Gdy dziewczynka szła przez las, spotkała wilka, a ponieważ nie wiedziała, że to takie złe zwierze, wcale się go nie bała. “Dobrego Dnia, Czerwony Kapturku”, powiedział. “Piękne dzięki”, odrzekł Czerwony Kapturek. - “A gdzież to tak wcześnie, Czerwony Kapturku?” - “Do babci.” - “A co niesiesz pod fartuchem?” - “Placek i wino. Wczoraj go piekłyśmy i na pewno chorej babci dobrze zrobi, a wino ją wzmocni.” - “Czerwony Kapturku, a gdzie mieszka twoja babcia?” - “Mieszka w lesie, pod trzema wielkimi dębami, w domku otoczonym leszczynowym żywopłotem, jakiś kwadrans stąd, na pewno wiesz gdzie.”, powiedział Czerwony Kapturek, a wilk pomyślał sobie: “To młode delikatne stworzenie, ten tłuściutki kąsek będzie jeszcze lepiej smakował niż starucha. Musisz je sprytnie podejść, żeby obie zjeść.” Wilk szedł przez chwilę z Czerwonym Kapturkiem, poczym powiedział: “Popatrz, jakie piękne kwiaty rosną wokół nas... Czemu się nie rozejrzysz... Widzę, że nie słyszysz, jak ptaszki słodko śpiewają. Idziesz tak, jakbyś szła do szkoły, a przecież w lesie jest tak wesoło.”
Czerwony Kapturek otworzył oczy i zobaczył, jak promienie słońca tańczą poprzez liście drzew i że wszystko pełne jest pięknych kwiatów. Pomyślał wtedy: “Babci będzie miło, jak jej przyniosę świeży bukiet. Jest jeszcze tak wcześnie, że na pewno przyjdę na czas”, i wtedy zboczył z drogi, ruszył w las i szukał kwiatków. A gdy zerwał jednego, pomyślał zaraz sobie, że troszkę dalej rośnie jeszcze piękniejszy i biegł w jego kierunku zapuszczając się coraz to głębiej w las. A wilk szedł prosto do domu babci. Zapukał do drzwi. “Kto tam?” - “Czerwony kapturek z plackiem i winem. Otwórz.” - “Naciśnij tylko na klamkę”, zawołała babcia, “Jestem tak słaba, że nie mogę wstać.” Wilk nacisnął na klamkę, a drzwi stanęły otworem. Nie mówiąc słowa podszedł prosto do łóżka babci i połknął ją. Potem włożył jej ubrania, włożył czepek, położył się do jej łóżka i zasunął zasłony.
A Czerwony Kapturek biegał za kwiatkami. Gdy zaś już miał ich tyle, że więcej nie mógłby unieść, przypomniała mu się babcia. Ruszył więc w drogę do niej. Zdziwił się, że drzwi były otwarte, a gdy wszedł do izby, zrobiło mu się jakoś dziwnie i pomyślał: “O mój Boże, jakoś mi tu dziś strasznie, a zawsze tak chętnie chodzę do babci.” - poczym zawołał: “Dzień Dobry”, lecz nie usłyszał odpowiedzi. Podszedł więc do łóżka i odsunął zasłony. Leżała tam babcia z czepkiem głęboko nasuniętym na twarz i wyglądała jakoś dziwnie. “Och, babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy?” - “Abym cię lepiej mogła widzieć.” - “Och, babciu, dlaczego masz takie wielkie ręce?” - “Abym cię lepiej mogła trzymać” - “Ale dlaczego masz tak strasznie wielki pysk?” - “Abym cię lepiej mogła zjeść!” - Ledwo to powiedział, wyskoczył z łóżka i połknął biednego Czerwonego Kapturka.
Gdy wilk zaspokoił już swoje łaknienie, z powrotem położył się do łóżka, zasnął i zaczął strasznie głośno chrapać. Koło domu przechodził właśnie myśliwy i pomyślał sobie: “Ależ ta stara kobieta chrapie. Muszę zobaczyć, czy coś jej nie dolega.” Wszedł więc do izby, a kiedy stanął przed łóżkiem, zobaczył w nim wilka. “Tu cię mam, stary grzeszniku.”, powiedział, “Długo cię szukałem.”, i już chciał chwycić za swoją flintą, gdy przyszło mu do głowy, że przecież wilk mógł pożreć babcię i może dałoby się ją jeszcze uratować. Dlatego nie strzelił, lecz wziął nożyce i zaczął rozcinać śpiącemu wilkowi brzuch. Kiedy zrobił już parę cięć, zobaczył jak wyziera z niego czerwony kapturek. Jeszcze parę cięć i wyskoczyła dzieweczka wołając: “Ach, jak się bałam. Tak ciemno było w brzuchu wilka!”, a potem wyszła babcia , żywa, choć nie mogła jeszcze złapać oddechu. Czerwony Kapturek szybko przyniósł kamienie i wypełnili nimi brzuch wilka. Kiedy się obudził, chciał wyskoczyć z domu, lecz kamienie były tak ciężkie, że zaraz martwy padł na ziemię.
I wszyscy byli zadowoleni. Myśliwy ściągnął z wilka skórę i poszedł z nią do domu, babcia zjadła placek i wypiła wino, które je Czerwony Kapturek przyniósł, i wyzdrowiała, a Czerwony Kapturek pomyślał sobie: “Do końca życia nie zboczysz sama z drogi i nie pobiegniesz w las, gdy ci mama zabroni.
Powiadają też, że kiedyś, gdy Czerwony Kapturek znowu niósł babci wypieki, zagadnął go inny wilk i próbował go sprowadzić z drogi. Czerwony Kapturek miał się jednak na baczności, poszedł prosto do babci i powiedział jej, że spotkał wilka, co to mu dobrego dnia życzył, ale mu źle z oczu patrzyło: “Gdyby to nie było na środku drogi, to by mnie pożarł.” - “Chodź”,, powiedziała babcia, “Zamkniemy drzwi, żeby nie mógł wejść.” Wkrótce potem zapukał wilk i zawołał: “Otwórz, babciu, to ja, Czerwony Kapturek, przynoszę ci ciasto.” Lecz one były cicho i nie otwierały drzwi. Wtedy wilk obszedł cichaczem parę razy dom, by w końcu wskoczyć na dach. Chciał tam czekać do wieczora, gdy Czerwony Kapturek będzie wracał do domu, skradać się za nim i ciemności go pożreć. Ale babcia odgadła jego plany. Przed domem stało wielkie kamienne koryto. Babcia powiedziała do dziecka: “Weź wiadro, Czerwony Kapturku. Wczoraj gotowałam kiełbasę w tej wodzie, Zanieś ją do koryta.” Czerwony Kapturek nosił wodę tak długo, aż koryto było pełne. Wtedy zapach kiełbasy zaczął unosić się do góry wilkowi przed nosem. Zaczął węszyć i łypać oczami w dół, wreszcie tak wyciągnął szyją,, że dach zaczął usuwać mu się spod nóg, spadł z dachu, dokładnie do wielkiego koryta z wodą i utopił się. Czerwony Kapturek zaś wesoło poszedł do domu, nikt więcej nie czynił mu nic złego.