Na popołudniowej wachcie Chiefa Oficera dostaliśmy wiadomość, że nasza keja jest zajęta i pilota mamy dopiero na następny dzień
o godzinie 6:00 Kapitan Zadecydował, że rzucimy kotwicę. Wprowadził statek na kotwicowisko na pełnej prędkości
manewrowej. Znalazł wolne miejsce między innymi statkami i zacząłem tam podchodzić. Wtedy usłyszelismy dźwięk
syreny okrętowej. Oczywiście trąbił inny statek na kotwicy, który znajdował się w odległości około 1 mil przed naszym
dziobem. Obawiał się, że go rozjedziemy. Robiąc cyrkulację kapitan wiedział jaka będzie jej średnica. Bezpieczna odległość dzieliła nas od tego "wystraszonego" YM UBERTY. W czasie cyrkulacji i po ustawieniu się o 180° w stosunku do podeściowego kursu, nasz statek zwolnił do 4.5 węzła.
Kapitan ustawił ster na zero i kopnął wolno wstecz. W trzy minuty zatrzymaliśmy się i kazał rzucić prawą kotwicę.
Maszyna stop i pięć minut poźniej mieliśmy wyrzucone pięć szakli łańcucha. Statek ustawił sie
w pozycji. Po zabezpieczeniu windy kotwicznej i łańcucha. Wszyscy poszli na kolację. A ja zostałem na wachcie kotwicznej.
Wpływanie statku do Portu pod nadzorem Pilota. Na mostku znajdował się Kapitan, Pilot, sternik, wachtowy ( służba na oku ) i chief officer.
Mieliśmy na podejściu dużo małych rybaków i drobnicy żeglugowej.
Poza tym trzeba było przeciąc pas trafiki Cieśniny Singapurskiej
Ponizsze zdjęcie przedstawia obraz na radarze, w jaki sposób cięliśmy na wyjściu trafikę i wpasowywaliśmy się
w linię ruchu na wschód. Echo z niebieską linią to nasz statek. Linia czerwona przedstawia planowaną naszą drogę.
Drugie zdjęcie przedstawia cięcie trafiki widziane przed naszym dziobem. Ten widok i obraz w radarze są w jednym czasie,
więc widać jak to wygląda na radarze i w rzeczywistości.
Zdjęcie przedstawiające parę przepływających konwoi w asyście okrętow wojennych