Candace Bushnell
SEKS W WIELKIM MIE艢CIE
(Sex and the city)
Dla Petera Stevensona i Snippy'ego,
kt贸ry kiedy艣 ugryz艂 swojego pluszowego misia,
i dla wszystkich moich przyjaci贸艂
1
Moja niesentymentalna edukacja:
Mi艂o艣膰 na Manhattanie?
Nie s膮dz臋...
Oto historia walentynkowa. Przygotuj si臋.
Do Nowego Jorku przyjecha艂a angielska dziennikarka. By艂a atrakcyjna i dowcipna, i od razu za艂apa艂a si臋 na jednego z tych szalenie nowojorskich wolnych facet贸w do wzi臋cia. Tim mia艂 czterdzie艣ci dwa lata, by艂 doradc膮 inwestycyjnym w banku, zarabia艂 jakie艣 pi臋膰 milion贸w dolar贸w rocznie. Przez dwa tygodnie ca艂owali si臋, trzymali za r膮czki - a potem, pewnego ciep艂ego jesiennego dnia, on zawi贸z艂 j膮 do domu, kt贸ry budowa艂 w Hamptons. Ogl膮dali plany z architektem.
-聽Chcia艂am ju偶 powiedzie膰 architektowi, 偶eby zabudowa艂 balustradki na pi臋trze, 偶eby dzieci nie powypada艂y - m贸wi艂a dziennikarka. - Spodziewa艂am si臋, 偶e Tim poprosi mnie o r臋k臋.
W niedziel臋 wieczorem Tim podrzuci艂 j膮 do jej mieszkania i przypomnia艂, 偶e maj膮 zaplanowany obiad we wtorek. We wtorek zadzwoni艂 i powiedzia艂, 偶e musz膮 to prze艂o偶y膰 na p贸藕niej. Kiedy nie odzywa艂 si臋 przez dwa tygodnie, zadzwoni艂a do niego i powiedzia艂a:
-聽To piekielnie d艂ugie „p贸藕niej”.
On na to, 偶e zadzwoni w tygodniu.
Nigdy nie zadzwoni艂, oczywi艣cie. A mnie fascynowa艂o to, 偶e ona nie mog艂a zrozumie膰, co si臋 sta艂o. W Anglii - t艂umaczy艂a - spotkanie z architektem co艣 oznacza. Wtedy do mnie dotar艂o: oczywi艣cie, ona jest z Londynu. Nikt jej nie powiedzia艂 o ko艅cu mi艂o艣ci na Manhattanie. Potem pomy艣la艂am: „Nauczy si臋”.
Witamy w wieku nie - niewinno艣ci. Migoc膮ce 艣wiat艂a Manhattanu, na tle kt贸rych u Edith Wharton rozgrywa艂y si臋 nami臋tne schadzki, wci膮偶 b艂yszcz膮 - tylko scena jest pusta. Nikt nie jada 艣niadania u Tiffany'ego, nikt nie prze偶ywa pami臋tnych romans贸w - zamiast tego jemy 艣niadanie o si贸dmej rano i miewamy przygody, o kt贸rych staramy si臋 jak najszybciej zapomnie膰. Jak wdepn臋li艣my w taki brud?
Truman Capote rozumia艂 a偶 za dobrze dylemat lat dziewi臋膰dziesi膮tych - nasz dylemat: mi艂o艣膰 kontra interes. W 艢niadaniu u Tiffany'ego Holly Golightly i Paul Yarjak te偶 musieli stawi膰 czo艂o przeszkodom - on by艂 utrzymankiem, ona utrzymank膮 - ale na ko艅cu wznie艣li si臋 ponad to i wybrali mi艂o艣膰, nie fors臋. Dzi艣 to si臋 na Manhattanie zbyt cz臋sto nie zdarza. Wszyscy jeste艣my na utrzymaniu - naszych posad, mieszka艅, niekt贸rych trzyma otwarty rachunek w Mortimers czy w Royalton albo dom przy pla偶y w Hamptons, bilety w pierwszym rz臋dzie w Garden - i to nam si臋 podoba. Grunt to samoochrona i ubity interes. Kupido odm贸wi艂 wsp贸艂pracy.
Kiedy ostatnio s艂ysza艂e艣, jak kto艣 m贸wi „kocham ci臋!”, nie dodaj膮c tego nieuniknionego (cho膰by i milcz膮cego) „jak przyjaciela”? Kiedy ostatni raz widzia艂e艣 dwoje ludzi patrz膮cych sobie w oczy i nie pomy艣la艂e艣: taaa, akurat? Kiedy ostatnio s艂ysza艂e艣, jak kto艣 og艂asza: „Jestem naprawd臋 zakochany. Do szale艅stwa!”, i nie skomentowa艂e艣 w my艣lach: pogadamy w poniedzia艂ek rano? A co okaza艂o si臋 noworocznym przebojem kinowym? W sieci - dziesi臋膰 czy nawet pi臋tna艣cie milion贸w ludzi posz艂o zobaczy膰 niechciany, pozbawiony uczu膰 seks, uprawiany przez erotoman贸w z wielkich korporacji. Nie to sobie wyobra偶amy, kiedy my艣limy o mi艂o艣ci, ale tak w艂a艣nie wygl膮da nowoczesny zwi膮zek na Manhattanie.
Na Manhattanie wci膮偶 jest pe艂no seksu, ale ten seks ko艅czy si臋 przyja藕ni膮 i wsp贸lnymi interesami, nie mi艂o艣ci膮. Dzi艣 wszyscy maj膮 przyjaci贸艂 albo partner贸w w biznesie; nikt tak naprawd臋 nie ma kochank贸w - nawet je艣li ludzie ze sob膮 sypiaj膮.
Wracaj膮c do tej angielskiej dziennikarki: po sze艣ciu miesi膮cach, kilku kolejnych „zwi膮zkach” i kr贸tkiej przygodzie z facetem, kt贸ry dzwoni艂 do niej spoza miasta i m贸wi艂, 偶e zadzwoni, kiedy ju偶 b臋dzie w mie艣cie (i nigdy nie dzwoni艂), zm膮drza艂a.
-聽Zwi膮zki w Nowym Jorku polegaj膮 na braku przywi膮zania - powiedzia艂a. - Tylko jak si臋 przywi膮za膰, kiedy si臋 w ko艅cu tego chce?
Kochana, wtedy wyje偶d偶asz z miasta.
Mi艂o艣膰 w Bowery Bar, cz臋艣膰 I Jest pi膮tkowy wiecz贸r w Bowery Bar. Na dworze 艣nieg, w 艣rodku gwar. Jest tu aktorka z Los Angeles, wygl膮da uroczo bezsensownie w szarej winylowej kurteczce i minisp贸dniczce, u boku swego zbyt opalonego, obwieszonego z艂otem towarzysza. Jest te偶 aktor, piosenkarz i imprezowy ch艂opiec, Donovan Leitch, w zielonej marynarce i w艂ochatej, be偶owej czapce z nausznikami. Przy stoliku siedzi Francis Ford Cop - pola z 偶on膮. Przy stoliku Francisa Forda Coppoli jest wolne krzes艂o. Nie jest tak po prostu wolne: jest zniewalaj膮co, poci膮gaj膮co, kusz膮co, prowokuj膮co wolne. Jest tak wolne, 偶e a偶 bardziej zaj臋te ni偶 wszystkie inne krzes艂a w lokalu. I wtedy, gdy pustka tego krzes艂a grozi wywo艂aniem jakiej艣 rozr贸by, Donovan Leitch przysiada si臋 na pogaw臋dk臋. Natychmiast wszyscy s膮 zazdro艣ni. Wkurzeni. Energia w lokalu gwa艂townie si臋 chwieje. I to jest romans w Nowym Jorku.
Szcz臋艣liwy ma艂偶onek - Mi艂o艣膰 to zwi膮zanie si臋 z drug膮 osob膮, a co, je艣li ta osoba oka偶e si臋 zobowi膮zaniem? - powiedzia艂 m贸j kumpel, jeden z nielicznych znanych mi facet贸w szcz臋艣liwie 偶onatych od dwunastu lat. - Im wi臋cej czasu mija, tym bardziej si臋 utwierdzasz w tym przekonaniu. I coraz trudniej i trudniej jest ci si臋 zaanga偶owa膰, no, chyba 偶e przytrafi ci si臋 co艣 wstrz膮saj膮cego, na przyk艂ad 艣mier膰 rodzic贸w.
-聽Nowojorczycy buduj膮 fasady, przez kt贸re nie mo偶na si臋 przedrze膰 - ci膮gn膮艂. - Co za szcz臋艣cie, 偶e wszystko u艂o偶y艂o mi si臋 tak wcze艣nie, bo tu jest tak 艂atwo w og贸le z nikim nie by膰... czasem ju偶 nie mo偶na tego zmieni膰.
Szcz臋艣liwa (w pewnym sensie) m臋偶atka Zadzwoni艂a do mnie kole偶anka, m臋偶atka.
-聽Nie mam poj臋cia, jak w tym mie艣cie komukolwiek udaje si臋 utrzyma膰 zwi膮zek. To piekielnie trudne. Te wszystkie pokusy. Imprezy. Drinki. Narkotyki. Inni ludzie. Chcesz si臋 zabawi膰. A jak jeste艣cie par膮, to co macie robi膰? Siedzie膰 w tym swoim pude艂kowatym mieszkaniu i gapi膰 si臋 na siebie? Samemu jest 艂atwiej - powiedzia艂a z nutk膮 偶alu. - Mo偶esz robi膰, co chcesz. Nie musisz wraca膰 do domu.
Wolny strzelec z Coco Pazzo Wiele lat temu, kiedy m贸j kumpel Capote Duncan by艂 jedn膮 z najbardziej atrakcyjnych partii w Nowym Jorku, chodzi艂 ze wszystkimi kobietami w mie艣cie. Wtedy byli艣my jeszcze na tyle romantyczni, 偶eby wierzy膰, 偶e kt贸ra艣 go w ko艅cu usidli. Pewnego dnia przecie偶 musi si臋 zakocha膰 - my艣leli艣my. Ka偶dy musi si臋 kiedy艣 zakocha膰, a on zakocha si臋 w kobiecie sukcesu, kt贸ra b臋dzie pi臋kna i m膮dra. Ale te pi臋kne i m膮dre kobiety sukcesu przychodzi艂y i odchodzi艂y. A on ci膮gle si臋 nie zakochiwa艂.
Byli艣my w b艂臋dzie. Dzisiaj Capote siedzi przy obiedzie w Coco Pazzo i twierdzi, 偶e jest niezatapialny. Nie chce zwi膮zku. Nie chce nawet pr贸bowa膰. Nie interesuj膮 go uczuciowe zobowi膮zania. Nie chce si臋 nara偶a膰 na czyje艣 nerwice. M贸wi wi臋c kobietom, 偶e b臋dzie ich przyjacielem i 偶e mog膮 z nim uprawia膰 seks, ale to wszystko. I z pewno艣ci膮 nie b臋dzie nic wi臋cej.
I jemu to pasuje. Ju偶 go to nawet nie smuci tak jak kiedy艣.
Mi艂o艣膰 w Bowery Bar, cz臋艣膰 II Przy moim stoliku w Bowery Bar siedz膮: Parker, lat trzydzie艣ci dwa - pisze powie艣ci o zwi膮zkach, kt贸re si臋 nieuchronnie rozpadaj膮; jego ch艂opak, Roger, i Skipper Johnson, prawnik w przemy艣le rozrywkowym. Skipper ma dwadzie艣cia pi臋膰 lat i uosabia generacj臋 X z jej zawzi臋t膮 niewiar膮 w mi艂o艣膰.
-聽Po prostu nie wierz臋, 偶e spotkam t臋 w艂a艣ciw膮 osob臋 i si臋 o偶eni臋 - powiedzia艂. - Zwi膮zki s膮 zbyt intensywne. Je艣li wierzysz w mi艂o艣膰, to sam si臋 wystawiasz na rozczarowanie. Po prostu nie mo偶na nikomu ufa膰. Dzisiaj ludzie s膮 tacy zepsuci.
-聽Ale chodzi o ten jeden promyk nadziei - zaprotestowa艂 Parker. - Masz nadziej臋, 偶e mi艂o艣膰 uchroni ci臋 przed cynizmem.
Skipper tego nie kupi艂. - 艢wiat jest o wiele bardziej popieprzony ni偶 dwadzie艣cia pi臋膰 lat temu. I wkurwia mnie, 偶e urodzi艂em si臋 w tym pokoleniu i musz臋 to wszystko znosi膰. Forsa, AIDS, zwi膮zki, to wszystko si臋 ze sob膮 艂膮czy. Wi臋kszo艣膰 ludzi w moim wieku nie wierzy, 偶e znajdzie sta艂膮 prac臋. A kiedy si臋 boisz o finansow膮 przysz艂o艣膰, nie chcesz si臋 wi膮za膰.
Rozumia艂am jego cynizm. Ostatnio sama zacz臋艂am m贸wi膰, 偶e nie chc臋 si臋 z nikim wi膮za膰, bo je艣li to si臋 nie sko艅czy ma艂偶e艅stwem, to zostan臋 z pustymi r臋kami. Skipper poci膮gn膮艂 drinka.
-聽Nie mam wyboru! - wrzasn膮艂. - Nie chc臋 by膰 w p艂ytkim zwi膮zku, wi臋c nie robi臋 nic. Nie zakochuj臋 si臋, nie uprawiam seksu. Komu to potrzebne? Komu potrzebne takie problemy jak choroba albo ci膮偶a? A ja nie mam problem贸w. Nie boj臋 si臋 zara偶enia, psychopat贸w ani odrzuconych wielbicielek. Czemu po prostu nie mo偶na posiedzie膰 z przyjaci贸艂mi, fajnie pogada膰 i dobrze si臋 bawi膰?
-聽Jeste艣 wariat - powiedzia艂 Parker. - Tu nie chodzi o fors臋. Mo偶e nie mo偶emy sobie nawzajem pomaga膰 finansowo, ale mo偶emy pomaga膰 sobie inaczej. Emocje nic nie kosztuj膮. Masz do kogo wraca膰. Masz kogo艣 w swoim 偶yciu.
Mia艂am tak膮 teori臋, 偶e jedynym miejscem w Nowym Jorku, gdzie jeszcze mo偶na znale藕膰 mi艂o艣膰 i przywi膮zanie, jest spo艂eczno艣膰 gej贸w. Geje przyja藕nili si臋 z fantazj膮 i pasj膮, a tymczasem zwi膮zki hetero by艂y skostnia艂e. Wyrobi艂am sobie t臋 teori臋 cz臋艣ciowo przez to, co us艂ysza艂am i przeczyta艂am o multimilionerze, kt贸ry zostawi艂 偶on臋 dla m艂odego faceta - i odwa偶nie prowadza艂 si臋 ze swym Adonisem po najmodniejszych restauracjach Manhattanu, pod nosem dziennikarzy plotkarskich kolumn. Oto - my艣la艂am - prawdziwy kochanek.
Parker te偶 by艂 potwierdzeniem mojej teorii. Na przyk艂ad, kiedy Parker i Roger dopiero co zacz臋li si臋 spotyka膰, Parker zachorowa艂. Roger przyszed艂 do niego i ugotowa艂 mu obiad, i opiekowa艂 si臋 nim. To by si臋 nigdy nie zdarzy艂o facetowi hetero. Gdyby taki hetero zachorowa艂, a dopiero co zacz膮艂 chodzi膰 z kobiet膮 i ona by si臋 chcia艂a nim zaopiekowa膰, to by odlecia艂 ze strachu - my艣la艂by, 偶e ona usi艂uje si臋 wkupi膰 w jego 偶ycie. I drzwi by si臋 zatrzasn臋艂y.
-聽Mi艂o艣膰 jest niebezpieczna - powiedzia艂 Skipper.
-聽Skoro wiesz, 偶e jest niebezpieczna, to tym bardziej j膮 cenisz, tym mocniej si臋 starasz, by j膮 zatrzyma膰 - odpar艂 Parker.
-聽Ale przecie偶 zwi膮zki s膮 poza kontrol膮 - upiera艂 si臋 Skipper.
-聽Wariat - upewni艂 si臋 Parker.
Nad Skipperem zacz膮艂 pracowa膰 Roger. - A co powiesz o staromodnych romantykach? Moja przyjaci贸艂ka Carrie a偶 podskoczy艂a. Zna艂a ten typ.
-聽Za ka偶dym razem, kiedy facet mi wciska, 偶e jest romantykiem, mam ochot臋 krzycze膰 - powiedzia艂a. - Bo to tylko znaczy, 偶e on ma romantyczn膮 wizj臋 ciebie, i kiedy tylko przestaniesz gra膰 w jego klocki i jeste艣 sob膮, on znika. Romantycy s膮 niebezpieczni. Trzymajcie si臋 od nich z daleka. I wtedy zrobi艂o si臋 niebezpiecznie, bo jeden z takich romantyk贸w podszed艂 do naszego stolika.
R臋kawiczka damy
-聽Kondomy zabi艂y romantyzm, ale o wiele 艂atwiej jest si臋 z kim艣 przespa膰 - powiedzia艂 m贸j kumpel. - Jest w kondomach co艣 takiego, 偶e kobiety czuj膮, jakby taki seks nie mia艂 znaczenia. Bo nie ma kontaktu z cia艂em. I id膮 z tob膮 do 艂贸偶ka o wiele ch臋tniej.
Mi艂o艣膰 w Bowery Bar, cz臋艣膰 III
Barkley, lat dwadzie艣cia pi臋膰, jest malarzem. Barkley i moja przyjaci贸艂ka Carrie „widywali si臋” przez osiem dni, co znaczy, 偶e chodzili w r贸偶ne miejsca, ca艂owali si臋, patrzyli sobie w oczy, i to by艂o s艂odkie. Mia艂y艣my ju偶 po dziurki w nosie tych wszystkich cynicznych trzydziestopi臋ciolatk贸w, wi臋c Carrie wymy艣li艂a, 偶e spr贸buje pochodzi膰 z m艂odszym facetem, kt贸ry jeszcze nie mieszka w Nowym Jorku na tyle d艂ugo, 偶eby zwapnie膰.
Barkley powiedzia艂 Carrie, 偶e jest romantykiem, „bo tak czuje”, powiedzia艂 jej te偶, 偶e chce przerobi膰 powie艣膰 Parkera na scenariusz. Carrie zaproponowa艂a, 偶e ich sobie przedstawi, i to dlatego Barkley znalaz艂 si臋 teraz przy naszym stoliku.
Kiedy jednak Barkley si臋 pojawi艂, spojrzeli sobie z Carrie w oczy i nie poczuli... nic. By膰 mo偶e dlatego, 偶e przeczuwa艂 nieuniknione, Barkley przyprowadzi艂 ze sob膮 dziwaczn膮 m艂od膮 dziewczyn臋 z brokatem na policzkach. W ka偶dym razie, kiedy ju偶 usiad艂, powiedzia艂:
-聽Absolutnie wierz臋 w mi艂o艣膰. Gdybym w ni膮 nie wierzy艂, popad艂bym w czarn膮 depresj臋. Ludzie to po艂贸wki. Mi艂o艣膰 sprawia, 偶e wszystko nabiera znaczenia.
-聽I wtedy kto艣 ci j膮 zabiera, no i masz przejebane - skomentowa艂 Skipper.
-聽Ale to wszystko od ciebie zale偶y - powiedzia艂 Barkley.
Skipper okre艣li艂 swoje 偶yciowe cele: - Mieszka膰 w Montanie, mie膰 anten臋 satelitarn膮, faks i rang臋 rovera, i czu膰 si臋 bezpiecznie.
-聽A mo偶e to, czego pragniesz, jest z艂e - zasugerowa艂 Parker. - Mo偶e 藕le si臋 z tym czujesz.
-聽Ja chc臋 pi臋kna - ci膮gn膮艂 swoje Barkley. - Musz臋 by膰 z pi臋kn膮 kobiet膮. Nic na to nie poradz臋. To dlatego wi臋kszo艣膰 dziewczyn, z kt贸rymi chodz臋, jest g艂upia.
Skipper Barkley wyci膮gn臋li swoje kom贸rki.
-聽Tw贸j telefon jest za du偶y - zauwa偶y艂 Barkley.
Potem Carrie i Barkley wyl膮dowali w klubie Tunnel. Ogl膮dali pi臋knych m艂odych ludzi, palili papierosy i wlewali w siebie drinki. Barkley odp艂yn膮艂 z brokatow膮 dziewczyn膮, a Carrie zaj臋艂a si臋 jego najlepszym przyjacielem, Jackiem. Ta艅czyli, a potem 艣lizgali si臋 po 艣niegu jak wariaci, usi艂uj膮c z艂apa膰 taks贸wk臋. Carrie nie by艂a nawet w stanie spojrze膰 na zegarek.
Barkley zadzwoni艂 nazajutrz po po艂udniu. - Co tam, stara? - spyta艂.
-聽Nie wiem. To ty dzwonisz.
-聽M贸wi艂em ci, nie chc臋 mie膰 dziewczyny. Wystawi艂a艣 si臋. Wiedzia艂a艣, jaki jestem.
„No pewno - chcia艂a powiedzie膰 Carrie. - Wiedzia艂am, 偶e jeste艣 p艂ytkim, tanim kobieciarzem, i dlatego chcia艂am z tob膮 chodzi膰”.
Ale tego nie powiedzia艂a.
-聽Nie spa艂em z ni膮. Nawet jej nie poca艂owa艂em - zapewnia艂 Barkley. - Nie zale偶y mi na niej. Ju偶 si臋 z ni膮 nigdy nie spotkam, je艣li tego chcesz.
-聽Naprawd臋 g贸wno mnie to obchodzi - przyzna艂a Carrie. Ku swemu przera偶eniu stwierdzi艂a, 偶e m贸wi prawd臋.
A potem sp臋dzili kolejne cztery godziny, dyskutuj膮c o obrazach Barkleya. - M贸g艂bym to robi膰 przez ca艂e dnie, codziennie - przyzna艂 Barkley. - To o tyle lepsze od seksu.
Wielki nieudawacz - Jedyne, co pozostaje, to praca - powiedzia艂 Robert, lat czterdzie艣ci dwa, wydawca. - Masz tyle do zrobienia, kto ma czas na romantyzm?
Robert opowiedzia艂 Histori臋 o tym, jak ostatnio by艂 zwi膮zany z kobiet膮, kt贸r膮 naprawd臋 lubi艂, ale po p贸艂tora miesi膮ca by艂o ju偶 jasne, 偶e nic z tego nie wyjdzie.
-聽Poddawa艂a mnie tym wszystkim pr贸bom. Na przyk艂ad mia艂em do niej dzwoni膰 w 艣rod臋, 偶eby si臋 um贸wi膰 na pi膮tek. Ale przecie偶 w 艣rod臋 m贸g艂bym ju偶 by膰 w nastroju samob贸jczym, a B贸g jeden wie, jak b臋d臋 si臋 czu艂 w pi膮tek! Chcia艂a by膰 z kim艣, kto za ni膮 szaleje. To rozumiem. Ale nie mog艂em udawa膰, 偶e czuj臋 co艣, czego nie czu艂em.
-聽Oczywi艣cie, wci膮偶 jeste艣my dobrymi przyjaci贸艂mi - doda艂. - Ca艂y czas si臋 spotykamy. Tyle 偶e bez seksu.
Narcyz w Four Seasons W kt贸r膮艣 niedziel臋 wieczorem posz艂am na benefis dobroczynny do Four Seasons. Has艂em przyj臋cia by艂a „Oda do mi艂o艣ci”. Ka偶dy ze sto艂贸w nazwano na cze艣膰 jakiej艣 s艂awnej pary: Tammy Faye i Jim Bakker, Narcyz i Jego Odbicie, Katarzyna Wielka i Jej Ko艅, Michael Jackson i Przyjaciele. Al D'Amato siedzia艂 przy stole Billa i Hillary. Na 艣rodku ka偶dego sto艂u by艂a dekoracja ze stosownych rekwizyt贸w. Na przyk艂ad na stole Tammy Faye - Bakker by艂y sztuczne rz臋sy, b艂臋kitny cie艅 do powiek i 艣wieczki w kszta艂cie szminek. St贸艂 Michaela Jacksona mia艂 wypchanego goryla i wybielaj膮cy krem do twarzy Porcelan臋.
By艂 tam te偶 Bob Pittman.
-聽Z mi艂o艣ci膮 nie koniec, ale koniec z paleniem - powiedzia艂, szczerz膮c z臋by. Obok sta艂a jego 偶ona, Sandy, a ja chowa艂am si臋 za dekoracyjn膮 ro艣lin膮, usi艂uj膮c ukradkiem wypali膰 papierosa. Sandy powiedzia艂a, 偶e ma zamiar wspina膰 si臋 na jak膮艣 g贸r臋 w Nowej Gwinei i nie b臋dzie jej przez kilka tygodni.
Do domu wr贸ci艂am sama, ale zanim wysz艂am, kto艣 wr臋czy艂 mi szcz臋k臋 konia ze sto艂u Katarzyny Wielkiej.
Mi艂o艣膰 w Bowery Bar, epilog
Donovan Leitch wsta艂 od stolika Francisa Forda Coppoli i podszed艂 do nas.
-聽Ale偶 nie - wtr膮ci艂 si臋 do rozmowy. - Ja absolutnie wierz臋, 偶e mi艂o艣膰 wszystko zwyci臋偶a. Tylko czasem trzeba jej zrobi膰 troch臋 miejsca.
A w艂a艣nie dok艂adnie tego brakuje na Manhattanie.
O, by艂abym zapomnia艂a. Bob i Sandy si臋 rozwodz膮.
2
Seks grupowy?
Nie s膮dz臋...
Wszystko zacz臋艂o si臋 tak, jak to zwykle bywa: ca艂kiem niewinnie. Siedzia艂am w domu, jedz膮c praktyczny lunch z krakers贸w i sardynek, kiedy zadzwoni艂 znajomy. Jego kumpel by艂 niedawno w Le Trapeze, seksklubie tylko dla par, i by艂 pod wra偶eniem. Odlecia艂. Nadzy ludzie uprawiali seks tu偶 przed jego nosem. Nie tak jak w klubach S&M, gdzie nie ma prawdziwych stosunk贸w, tu by艂 autentyczny, soczysty owoc. Dziewczyna tego faceta troch臋 spanikowa艂a - chocia偶, kiedy inna naga kobieta otar艂a si臋 o ni膮, „nawet jej si臋 to podoba艂o”. Wedle jego relacji.
Facet by艂 tak oczarowany tym miejscem, 偶e wr臋cz nie chcia艂, 偶ebym o nim pisa艂a, bo ba艂 si臋, 偶e reklama je zrujnuje, jak wi臋kszo艣膰 porz膮dnych miejsc w Nowym Jorku.
Zacz臋艂am sobie wyobra偶a膰 rozmaite scenki: pi臋kne, umi臋艣nione pary. Delikatny dotyk. Dziewczyny o d艂ugich, faluj膮cych blond w艂osach w wiankach z li艣ci winnego krzewu. Ch艂opcy o idealnie bia艂ych z臋bach, w przepaskach z li艣ci winnego krzewu. Ja w superkr贸tkiej sukience z li艣ci winnego krzewu, z ods艂oni臋tym jednym ramieniem. Wejdziemy ubrani, wyjdziemy o艣wieceni. Automatyczna sekretarka klubu drastycznie przywo艂a艂a mnie do rzeczywisto艣ci. „W Le Trapeze nie ma obcych, tylko przyjaciele, kt贸rych jeszcze nie znasz” - powiedzia艂 g艂os nieokre艣lonej p艂ci, kt贸ry doda艂, 偶e jest tam „bar z sokami, a tak偶e zimny i gor膮cy bufet” - co rzadko mi si臋 kojarzy z seksem i nago艣ci膮. Z okazji 艢wi臋ta Dzi臋kczynienia, 19 listopada mia艂a si臋 odby膰 „noc orientalna”. To brzmia艂o ciekawie, tyle 偶e okaza艂o si臋, 偶e „noc orientalna” odnosi艂a si臋 do jedzenia, nie do ludzi.
Ju偶 wtedy powinnam by艂a to sobie odpu艣ci膰. Nie powinnam by艂a s艂ucha膰 przera偶aj膮co napalonej Sallie Tisdale, kt贸ra w swojej pornograficznej ksi膮偶ce dla yuppie, M贸w do mnie 艣wi艅stwa, zachwyca si臋 publicznym seksem grupowym: „To jest tabu w najprawdziwszym tego s艂owa znaczeniu... Je艣li sekskluby robi膮 to, o czym m贸wi膮, to nast膮pi prawdziwy przewr贸t. Tak jak si臋 tego obawia艂am, run膮 zapory... Centrum si臋 nie utrzyma”. Powinnam si臋 by艂a zapyta膰: No i co w tym zabawnego?
Ale musia艂am sama si臋 przekona膰. I tak w zesz艂膮 艣rod臋 wieczorem w moim kalendarzu by艂y wpisane dwa wyj艣cia: 21.00 - obiad na cze艣膰 kreatora mody Karla Lagerfelda, Bowery Bar; 23.30 - seksklub Le Trapeze, Dwudziesta Si贸dma Wschodnia.
Ba艂aganiary; podkolan贸wki
Zdaje si臋, 偶e wszyscy lubi膮 m贸wi膰 o seksie, i obiad Karla Lagerfelda, naszpikowany supermodelkami i wydawcami magazyn贸w mody, nie by艂 wyj膮tkiem. Rzeczywi艣cie, nasz koniec sto艂u nagrza艂 si臋 do bia艂o艣ci. Cudna m艂oda dziewczyna o czarnych, kr臋conych w艂osach i manierze „ju偶 - wszystko - widzia艂am”, kt贸ra mo偶e wyj艣膰 tylko dwudziestolatce, twierdzi艂a, 偶e uwielbia chodzi膰 do bar贸w topless, „ale tylko takich rasowych jak Billy's Topless, bo tam dziewczyny s膮 prawdziwe”.
Potem wszyscy si臋 zgodzili, 偶e ma艂e piersi s膮 lepsze ni偶 sztuczne piersi i przeprowadzono ankiet臋: kt贸ry z facet贸w przy stole by艂 z kobiet膮, kt贸ra rzeczywi艣cie mia艂a silikonowe implanty? I cho膰 nikt si臋 nie przyzna艂, jeden malarz, lat oko艂o trzydziestu pi臋ciu, nie zaprzecza艂 dostatecznie mocno.
-聽Ty to bra艂e艣! - oskar偶y艂 go wzi臋ty hotelarz o twarzy cherubinka. - A najgorsze jest to, 偶e... 偶e ci si臋... podoba艂o.
-聽Wcale nie - zaprzeczy艂 malarz. - Ale nie mia艂bym nic przeciwko.
Na szcz臋艣cie wtedy wjecha艂o pierwsze danie i wszyscy nape艂nili kieliszki winem.
Nast臋pna rundka: Czy ba艂aganiary s膮 lepsze w 艂贸偶ku? Hotelarz mia艂 swoj膮 teori臋.
-聽Gdy wchodzisz do mieszkania kobiety i wszystko jest na swoim miejscu, to ju偶 wiesz, 偶e ona nie sp臋dzi w 艂贸偶ku ca艂ego dnia, zamawiaj膮c chi艅szczyzn臋, 偶eby j膮 z tob膮 zje艣膰 w tym 艂贸偶ku, lecz ka偶e ci wsta膰 i je艣膰 tosty przy kuchennym stole.
Nie bardzo wiedzia艂am, jak na to zareagowa膰, bo jestem dos艂ownie najwi臋ksz膮 ba艂aganiar膮 na 艣wiecie. I pewnie pod moim 艂贸偶kiem akurat walaj膮 si臋 pude艂ka po kurczaku od Genera艂a Tso. Na szcz臋艣cie wszystko zjad艂am sama. Tyle co do tej teorii.
Podano steki.
-聽Co mnie naprawd臋 nakr臋ca - przyzna艂 malarz - to kiedy widz臋 kobitk臋 w sp贸dniczce w szkock膮 krat臋 i w podkolan贸wkach. Ca艂y dzie艅 nie mog臋 pracowa膰.
-聽E, nie - skontrowa艂 hotelarz. - Najgorsze, kiedy idziesz za kobiet膮 po ulicy, a ona si臋 w ko艅cu odwraca i jest tak pi臋kna, jak to sobie wyobra偶a艂e艣. I uosabia wszystko, czego nigdy w 偶yciu nie b臋dziesz mia艂.
Malarz pochyli艂 si臋 nad sto艂em.
-聽Kiedy艣 przez kobiet臋 przesta艂em malowa膰 na pi臋膰 lat - o艣wiadczy艂.
Cisza. Tego nikt nie m贸g艂 przebi膰. Wraz z kremem czekoladowym pojawi艂 si臋 m贸j partner na randk臋 w Le Trapeze. Poniewa偶 tam wpuszczaj膮 tylko pary - w znaczeniu m臋偶czyzna i kobieta - poprosi艂am mojego ostatniego eksch艂opaka, Sama, doradc臋 inwestycyjnego, 偶eby mi towarzyszy艂. Sam to by艂 dobry wyb贸r, bo po pierwsze, by艂 jedynym facetem, kt贸rego mog艂am na to nam贸wi膰, po drugie, mia艂 ju偶 do艣wiadczenie w te klocki. Milion lat temu by艂 w Plato's Retreat. Podesz艂a tam do niego jaka艣 nieznajoma i wyci膮gn臋艂a mu ptaka ze spodni. Jego dziewczyna - a to wyj艣cie by艂o jej pomys艂em - wybieg艂a z klubu z wrzaskiem.
Rozmowa zesz艂a na nieuniknione: jacy ludzie chodz膮 do seksklub贸w? Ja by艂am chyba jedyna przy stole bez teorii. Bo cho膰 nikt z biesiadnik贸w nie by艂 w seksklubie, wszyscy zgadzali si臋, 偶e do takich klub贸w chodz膮 g艂贸wnie „nieudacznicy z New Jersey”. Kto艣 rzuci艂, 偶e do seksklubu nie mo偶na sobie tak po prostu chodzi膰, chyba 偶e ma si臋 dobre usprawiedliwienie, na przyk艂ad, 偶e tego wymaga twoja praca. Ta gadanina wcale mi nie poprawi艂a nastroju. Poprosi艂am kelnera, 偶eby mi przyni贸s艂 tequil臋.
Sam i ja wstali艣my od sto艂u. Pisarz, kt贸ry zajmowa艂 si臋 popkultur膮, da艂 nam ostatni膮 rad臋.
-聽To b臋dzie naprawd臋 straszne - ostrzeg艂, cho膰 oczywi艣cie w 偶yciu nie by艂 w takim miejscu. - Chyba 偶e sami przejmiecie kontrol臋. Musicie przej膮膰 kontrol臋 nad tym, co si臋 dzieje. Musicie tego dokona膰.
Noc seksualnych zombi
Klub Le Trapeze mie艣ci艂 si臋 w bia艂ym, kamiennym budynku pokrytym graffiti. Wej艣cie by艂o dyskretne, z metalow膮 barierk膮, taka uboga wersja wej艣cia do hotelu Royalton. Kiedy wchodzili艣my, akurat wychodzi艂a jaka艣 para, i gdy kobieta nas zobaczy艂a, zakry艂a twarz ko艂nierzem p艂aszcza.
-聽Fajnie by艂o? - spyta艂am.
Rzuci艂a mi przera偶one spojrzenie i pobieg艂a do taks贸wki.
W 艣rodku, w malutkiej kabinie, siedzia艂 ciemnow艂osy ch艂opak w pasiastej koszulce do rugby. Wygl膮da艂, jakby mia艂 osiemna艣cie lat. Nie podni贸s艂 wzroku.
-聽Czy to panu p艂acimy?
-聽Osiemdziesi膮t pi臋膰 dolar贸w od pary.
-聽Przyjmujecie karty kredytowe?
-聽Tylko got贸wk臋.
-聽A dostan臋 paragon?
-聽Nie.
Musieli艣my podpisa膰 o艣wiadczenia, 偶e b臋dziemy przestrzega膰 regu艂 bezpiecznego seksu. Dostali艣my czasowe karty cz艂onkowskie, kt贸re napomina艂y, 偶e zabrania si臋 prostytucji, filmowania i nagrywania.
Spodziewa艂am si臋 paruj膮cego seksu, ale pierwsz膮 rzecz膮, jak膮 ujrzeli艣my, by艂y paruj膮ce sto艂y - ten wcze艣niej wspomniany gor膮cy i zimny bufet. Nikt nie jad艂, a nad bufetem wisia艂o og艂oszenie: PRZY JEDZENIU TW脫J KOCHANEK MUSI MIE膯 ZAKRYT膭 DOLN膭 CZ臉艢膯 TU艁OWIA. Potem zobaczyli艣my mened偶era. Bob, przysadzisty brodacz w kraciastej koszuli i d偶insach, wygl膮da艂 tak, jakby zarz膮dza艂 sklepem ze zwierz膮tkami Pet „R” Us w Vermoncie. Bob powiedzia艂 nam, 偶e ten klub przetrwa艂 pi臋tna艣cie lat dzi臋ki swojej „dyskrecji”.
-聽Poza tym - doda艂 - tutaj „nie” oznacza, „nie”. Radzi艂, 偶eby艣my si臋 nie kr臋powali tylko patrze膰, bo wi臋kszo艣膰 ludzi w ten spos贸b zaczyna.
A co zobaczyli艣my? No c贸偶, by艂a tam spora sala z ogromnym dmuchanym materacem, na kt贸rym ochoczo walczy艂o kilka obwis艂ych par; by艂o te偶 „krzes艂o seksu” (wolne), kt贸re wygl膮da艂o jak paj膮k; by艂a pulchna kobieta w lu藕nej sukni, kt贸ra siedzia艂a przy jacuzzi i pali艂a; by艂y pary o szklistych oczach (noc 偶ywych seksualnych zombi, pomy艣la艂am); i by艂o du偶o facet贸w, kt贸rzy najwyra藕niej mieli problemy ze stani臋ciem na wysoko艣ci zadania. Ale przede wszystkim by艂y te cholerne paruj膮ce sto艂y z jedzeniem (co oni tam trzymali - hot dogi?) i niestety, to mniej wi臋cej wszystko, co mog臋 opowiedzie膰.
Klub Le Trapeze by艂, jak to m贸wi膮 Francuzi, Le Zdzierstwo.
Ko艂o pierwszej w nocy ludzie zacz臋li si臋 rozchodzi膰. Kobieta w sukni poinformowa艂a nas, 偶e jest z hrabstwa Nassau i 偶e powinni艣my tu wr贸ci膰 w sobot臋 wieczorem.
-聽W soboty - powiedzia艂a - tu jest gor膮cy kocio艂.
Nie spyta艂am, czy chodzi jej o go艣ci - ba艂am si臋, 偶e ma na my艣li bufet.
艢wintuszenie w Mortimers
Kilka dni temu by艂am na babskim lunchu w Mortimers. I znowu rozmowa zesz艂a na seks i moje prze偶ycia w klubie.
-聽Nie by艂a艣 zachwycona? - spyta艂a Charlotte, ta angielska dziennikarka. - Ja bym tak chcia艂a i艣膰 w takie miejsce. Nie podnieci艂 ci臋 widok tych wszystkich ludzi uprawiaj膮cych seks?
-聽No nie - powiedzia艂am, opychaj膮c si臋 kukurydzianym placuszkiem z 艂ososiow膮 ikr膮.
-聽Ale czemu?
-聽Bo tak naprawd臋 nic nie by艂o wida膰 - wyja艣ni艂am.
-聽A faceci?
-聽To by艂o najgorsze - przyzna艂am. - Po艂owa wygl膮da艂a na psychiatr贸w. Ju偶 nigdy nie b臋d臋 mog艂a spokojnie i艣膰 na terapi臋, 偶eby sobie nie wyobra偶a膰 t艂ustego brodacza, jak ze szklanym wzrokiem le偶y go艂y na pod艂odze, a kto艣 mu od godziny robi lask臋. A on i tak nie mo偶e sko艅czy膰.
-聽Tak - m贸wi艂am do Charlotte - zdj臋li艣my ubrania, ale mieli艣my na sobie r臋czniki. Nie, nie uprawiali艣my seksu. Nie, nie napali艂am si臋, nawet kiedy wysoka, atrakcyjna, czarnow艂osa kobieta po trzydziestce wesz艂a na to dmuchane jebade艂ko i wywo艂a艂a zamieszanie. Wypi臋艂a kuperek jak ma艂pka i po kilku minutach znikn臋艂a w tej pl膮taninie r膮k i n贸g. To powinno by膰 podniecaj膮ce, ale ja mog艂am my艣le膰 tylko o filmach „National Geographic”, o parzeniu si臋 pawian贸w.
Prawd膮 jest, 偶e ekshibicjonizm i yoyeurism wcale nie s膮 popularne. I je艣li o to chodzi, to samo tyczy sadomasochizmu, cho膰 mogli艣cie czyta膰 co艣 wr臋cz przeciwnego. A w tych klubach problem sprowadza si臋 do ludzi. Przychodz膮 tam aktorki, kt贸re nigdy nie mog膮 znale藕膰 pracy; upad艂e diwy operowe, malarze i pisarze; ludzie ni偶szego szczebla zarz膮dzania, kt贸rzy nigdy nie wdrapi膮 si臋 na szczebel 艣redni. Tacy, co to gdyby ci臋 dorwali w barze, trzymaliby ci臋 jak zak艂adnika opowie艣ciami o by艂ych 偶onach i problemach z trawieniem. To ludzie, kt贸rzy nie potrafi膮 wynegocjowa膰 sobie miejsca w tym systemie. S膮 na skraju, seksualnie i w 偶yciu. I nie s膮 to ludzie, z kt贸rymi chcia艂oby si臋 dzieli膰 swoje intymne fantazje.
No, w Le Trapeze nie wszyscy byli bladymi, opuchni臋tymi, seksualnymi zombi. Zanim wyszli艣my z klubu, w szatni wpadli艣my z Samem na atrakcyjn膮, wysok膮 kobiet臋 i jej partnera. Facet by艂 zadbany, mia艂 „szczer膮 ameryka艅sk膮 twarz” i by艂 gadatliwy. Mieszka na Manhattanie - m贸wi艂 - i niedawno rozkr臋ci艂 w艂asny biznes. On i kobieta znali si臋 z pracy. Kiedy ona wskoczy艂a w elegancki 偶贸艂ty kostium, facet u艣miechn膮艂 si臋 i zdradzi艂:
-聽Dzisiaj spe艂ni艂a swoj膮 seksualn膮 fantazj臋.
Kobieta spiorunowa艂a go wzrokiem i wymaszerowa艂a z szatni.
Kilka dni p贸藕niej Sam zadzwoni艂, a ja si臋 na niego wydar艂am. Wi臋c spyta艂, czy to ca艂e wyj艣cie to nie by艂 przypadkiem m贸j pomys艂.
Potem zapyta艂, czy niczego si臋 nie nauczy艂am.
Wi臋c przyzna艂am, 偶e i owszem. Powiedzia艂am, 偶e nauczy艂am si臋, 偶e je艣li chodzi o seks, to nie ma jak w domu.
Ale przecie偶 ty ju偶 to wiedzia艂e艣, Sam, prawda? Wiedzia艂e艣. Sam?
3
Kochamy seryjnego randkowicza
Niedawno, po po艂udniu, siedem kobiet zesz艂o si臋 na Manhattanie, 偶eby przy winie, serze i papierosach przedyskutowa膰 jedyn膮 spraw臋, kt贸ra je 艂膮czy艂a: m臋偶czyzn臋. A dok艂adnie, pewnego faceta do wzi臋cia z Manhattanu, nazwijmy go „Tom Peri”.
Tom Peri ma lat czterdzie艣ci trzy, marne pi臋膰 st贸p i dziesi臋膰 cali wzrostu, proste, br膮zowe w艂osy. W jego wygl膮dzie nie ma nic szczeg贸lnego, mo偶e poza sk艂onno艣ci膮 sprzed kilku lat do noszenia idiotycznych szelek do czarnych garnitur贸w od Armaniego. Pochodzi z bogatej rodziny fabrykanckiej, wychowa艂 si臋 na Pi膮tej Alei i w Bedford. Mieszka w nowoczesnym wie偶owcu przy Pi膮tej Alei. Przez ostatnie pi臋tna艣cie lat Peri, do kt贸rego niemal wszyscy zwracaj膮 si臋 tylko po nazwisku, sta艂 si臋 czym艣 w rodzaju nowojorskiej legendy. Nie jest typowym kobieciarzem, bo zawsze chcia艂 si臋 o偶eni膰. Peri jest raczej jednym z najbardziej w tym mie艣cie zas艂u偶onych seryjnych randkowicz贸w. Anga偶uje si臋 czasem a偶 w dwana艣cie „zwi膮zk贸w” rocznie. Ale po dw贸ch dniach czy dw贸ch miesi膮cach nadchodzi nieuniknione. Co艣 si臋 psuje i Peri og艂asza: „Zosta艂em rzucony”.
Dla pewnego typu kobiet - ambitnych, dobrze ustawionych, ko艂o trzydziestki - umawianie si臋 z Perim albo unikanie jego wzgl臋d贸w sta艂o si臋 ni mniej, ni wi臋cej tylko rytua艂em inicjacyjnym, czym艣 w rodzaju pierwszej przeja偶d偶ki limuzyn膮 po艂膮czonej z pierwsz膮 kradzie偶膮.
W艣r贸d innych znanych kobieciarzy Peri si臋 wyr贸偶nia. Przede wszystkim, wydaje si臋, 偶e ma o wiele mniej atut贸w. Nie ma ani doskona艂ej, arystokratycznej prezencji ksi臋cia Erika Wachtmeistera, ani g贸ry got贸wki Morta Zuckermana.
Chcia艂y艣my rozgry藕膰, co ma Peri.
Ka偶da z kobiet, do kt贸rych dotar艂am, by艂a kiedy艣 zwi膮zana z Perim - albo intymnie, albo jako obiekt jego westchnie艅 - i ka偶da twierdzi艂a, 偶e go rzuci艂a. 呕adna nie odm贸wi艂a, kiedy zaproponowa艂am wsp贸ln膮 sesj臋: rozmowy o Perim. Ka偶da z nich mia艂a jakby co艣... nierozwi膮zanego w zwi膮zku z Perim. Mo偶e chcia艂y, 偶eby wr贸ci艂. Mo偶e chcia艂y, 偶eby nie 偶y艂.
Jak Daryl van Horne
Spotka艂y艣my si臋 w domu Sary, producentki filmowej, kt贸ra kiedy艣 by艂a modelk膮 („a偶 to g贸wno mnie nie znudzi艂o i nie przyty艂am dziesi臋ciu kilo”). Mia艂a teraz na sobie ciemny, pr膮偶kowany kostium.
-聽Kiedy przegl膮dasz list臋 facet贸w, z kt贸rymi by艂a艣, to Peri jest tam jedyny bez sensu - powiedzia艂a. - I my艣lisz, o co w tym chodzi艂o?
Zanim jeszcze dosz艂y艣my do pikantnych k膮sk贸w, dokona艂y艣my niepokoj膮cego odkrycia. Cho膰 偶adna z tych kobiet nie widzia艂a Periego od miesi臋cy, tego ranka zadzwoni艂 a偶 do czterech z nich.
-聽Nie s膮dz臋, 偶eby co艣 wiedzia艂, to by艂 tylko przypadek - powiedzia艂a Magda.
Magda od lat przyja藕ni艂a si臋 z Perim - w艂a艣ciwie wi臋kszo艣膰 jej kole偶anek to by艂y dziewczyny Periego, kt贸re przez niego pozna艂a.
-聽On wie o nas wszystko - powiedzia艂a inna. - Jak ten Daryl van Horne z Czarownic z Eastwick.
-聽Ju偶 raczej van Horny [horny (ang. slang) - napalony] - skomentowa艂a inna.
Otworzy艂y艣my wino.
-聽Sprawa z Perim ma si臋 tak - zacz臋艂a Sarah. - Wydaje si臋 czaruj膮cy, bo kiedy go poznajesz, jest wygadany, jest weso艂y i jest zawsze pod r臋k膮, bo przecie偶 nie pracuje. To lepsze od faceta, kt贸ry m贸wi „spotkamy si臋 na lunchu”, potem wraca do pracy, potem m贸wi „spotkamy si臋 na koktajlu o sz贸stej”. Kiedy ostatnio chodzi艂a艣 z facetem, kt贸ry chcia艂 ci臋 widzie膰 trzy razy dziennie?
-聽Koktajl, jaki to s艂owo ma 艂adunek - zauwa偶y艂a Magda.
-聽Widzisz Katherine Hepburn i Cary'ego Granta.
Jackie, redaktorka tygodnika, doda艂a: - Kiedy go pozna艂am, od razu zacz臋li艣my si臋 spotyka膰, pi臋膰 razy w tygodniu. On ci臋 nawet na chwil臋 nie zostawia samej.
-聽Jest sprytny, a do tego uwielbia gada膰 przez telefon - powiedzia艂a Sarah. - A b臋d膮c kobiet膮, my艣lisz, och, jemu naprawd臋 musi zale偶e膰, bo dzwoni dziesi臋膰 razy dziennie.
I przymykasz oczy na fakt, 偶e to taki 艣mieszny, ma艂y cz艂owieczek.
-聽A potem zaczynasz dostrzega膰 te szelki, i my艣lisz „o Bo偶e” - westchn臋艂a Maeve, poetka, p贸艂 - Irlandka.
-聽Potem zaczynasz zdawa膰 sobie spraw臋, 偶e on wcale nie jest zabawny - doda艂a Sarah. - Ma spory zapas dowcip贸w, ale kiedy ju偶 je wszystkie s艂ysza艂a艣 milion razy, to zaczyna wkurza膰. To jak p臋tla. On si臋 zap臋tla.
-聽Powiedzia艂 mi, 偶e by艂am jego jedyn膮 dziewczyn膮, kt贸ra rozumia艂a jego dowcipy - powiedzia艂a Maeve. - A ja wcale nie uwa偶a艂am, 偶e s膮 艣mieszne.
-聽A potem widzisz jego mieszkanie. I tych dwudziestu pi臋ciu od藕wiernych... O co tu chodzi?
-聽I my艣lisz, czemu on po prostu nie wywali wszystkich mebli i nie idzie mieszka膰 w sklepie z drzwiami.
-聽Kiedy艣 mi pokaza艂 k贸艂ka do serwetek, jakie dosta艂. By艂y w kszta艂cie kajdanek. Jakby w ten spos贸b chcia艂 uwie艣膰 dziewczyn臋. K贸艂kami do serwetek.
Pierwsza randka: 44
Wi臋c jak to si臋 zaczyna? Historia Jackie by艂a typowa.
-聽Czeka艂am na stolik w Blue Ribbon - powiedzia艂a.
-聽Podszed艂 do mnie i zacz膮艂 rozmow臋. By艂 strasznie zabawny. Pomy艣la艂am: „O Boziu, naprawd臋 co艣 iskrzy, ale pewnie ju偶 go nigdy nie spotkam”.
Zgodnie pokiwa艂y艣my g艂owami. Bo czy wszystkie tego nie bra艂y艣my?
-聽Zadzwoni艂 tak jako艣 ko艂o 贸smej nazajutrz rano - ci膮gn臋艂a Jackie. - „Chcesz i艣膰 na lunch?”, spyta艂. Nast臋pnego dnia zawsze zabiera na lunch do 44.
Sapphire, m艂oda rozwiedziona mama, a偶 si臋 za艣mia艂a.
-聽A mnie wzi膮艂 do 44 dopiero za drugim razem.
-聽Kiedy wci膮偶 jeszcze uwa偶asz, 偶e jest inteligentny i zabawny, zaprasza ci臋 na wsp贸lny wyjazd na ca艂y weekend - powiedzia艂a Jackie.
-聽Poprosi艂 mnie o r臋k臋 gdzie艣 tak na dziesi膮tej randce - doda艂a Sarah. - To by艂o tempo, nawet jak na niego.
-聽A mnie wzi膮艂 na obiad do domu swoich rodzic贸w chyba na trzeciej randce - wtr膮ci艂a Britta, wysoka, smuk艂a brunetka, kt贸ra pracowa艂a w fotografice i by艂a ju偶 szcz臋艣liw膮 m臋偶atk膮. - By艂am tylko ja, jego rodzice i lokaj. Nast臋pnego dnia, pami臋tam, siedzia艂am na jego 艂贸偶ku, a on mi puszcza艂 filmy ze swojego dzieci艅stwa. I b艂aga艂, 偶ebym za niego wysz艂a. M贸wi艂: „Widzisz, umiem by膰 powa偶nym facetem”. A potem zam贸wi艂 jak膮艣 tani膮 chi艅szczyzn臋, a ja my艣la艂am: „Wyj艣膰 za ciebie? Czy艣 ty si臋 na膰pa艂?”
Ramona westchn臋艂a.
-聽Z drugiej strony, ja wtedy w艂a艣nie z kim艣 zerwa艂am i by艂o mi ci臋偶ko. A on by艂 zawsze przy mnie.
Pojawi艂a si臋 pewna prawid艂owo艣膰. Ka偶da z kobiet, kt贸re chodzi艂y z Perim, w艂a艣nie odesz艂a od m臋偶a albo zerwa艂a d艂ugotrwa艂y zwi膮zek, kiedy to Peri j膮 odnalaz艂. A mo偶e to one znajdowa艂y jego?
-聽To facet odtrutka - stwierdzi艂a Sarah. - Jakby m贸wi艂: „Przepraszam, jest pani za艂amana? No to chod藕my do 艂贸偶ka”.
-聽To emocjonalny „Mayflower” - powiedzia艂a Maeve.
-聽Zabiera kobiety z punktu A do punktu B. I docierasz do Plymouth Rock, czuj膮c si臋 o niebo lepiej.
Jego mocn膮 stron膮 by艂a umiej臋tno艣膰 empatii. Pojawia艂o si臋 wci膮偶 okre艣lenie „on jest jak dziewczyna”.
-聽On czyta wi臋cej magazyn贸w mody ni偶 wi臋kszo艣膰 kobiet - powiedzia艂a Sapphire. - I jest gotowy bi膰 si臋 o twoje sprawy bardziej ni偶 o swoje.
-聽Jest niesamowicie pewny siebie - ci膮gn臋艂a Maeve.
-聽Uwa偶am, 偶e faceci pope艂niaj膮 b艂膮d, przedstawiaj膮c si臋 jako bezradni idioci, kt贸rzy nie potrafi膮 znale藕膰 skarpetek. Peri za to m贸wi: „Jestem absolutnie pewny. Wesprzyj si臋 na mnie”. A ty my艣lisz: „Co za ulga!”. Naprawd臋, to wszystko, czego chc膮 kobiety. Wi臋kszo艣膰 m臋偶czyzn tego nie rozumie. Przynajmniej Peri jest na tyle bystry, 偶eby tym zagra膰.
No i jest jeszcze seks.
-聽Jest fantastyczny w 艂贸偶ku - stwierdzi艂a Sarah.
-聽Niewiarygodnie si臋 ca艂uje - doda艂a Sapphire.
-聽Uwa偶acie, 偶e jest super? - spyta艂a Jackie. - Ja my艣l臋, 偶e by艂 straszny. Mo偶emy pogada膰 o jego stopach?
Mimo wszystko, jak na razie, Peri jawi艂 si臋 jako uosobienie dw贸ch rzeczy, kt贸rych kobiety, jak twierdz膮, pragn膮 najbardziej na 艣wiecie: by艂 m臋偶czyzn膮, kt贸ry potrafi rozmawia膰 i rozumie膰 jak kobieta, ale kt贸ry jednocze艣nie wie, jak by膰 facetem. No wi臋c czego mu brakowa艂o?
Peri: rozmiar (osiem) ma znaczenie
-聽Bo to jest tak - m贸wi艂a Maeve. - Tak d艂ugo, jak jeste艣 neurotyczna i szalona, on jest super. Ale kiedy ju偶 rozwi膮偶e wszystkie twoje problemy, sam staje si臋 problemem.
-聽Robi si臋 strasznie z艂o艣liwy - stwierdzi艂a jedna z kobiet. Pozosta艂e przytakn臋艂y.
-聽Kiedy艣 - przypomnia艂a sobie Jackie - powiedzia艂am mu, 偶e nosz臋 rozmiar osiem, a Peri na to: „Nie ma mowy, 偶eby艣 nosi艂a 贸semk臋. Nosisz co najmniej dziesi膮tk臋. Wiem dobrze, jak wygl膮da 贸semka, i wierz mi, ty 贸semk膮 nie jeste艣”.
-聽Mnie zawsze powtarza艂, 偶ebym schud艂a siedem kilo - doda艂a Sarah. - A kiedy z nim chodzi艂am, by艂am akurat chuda jak nigdy.
-聽Uwa偶am, 偶e kiedy m臋偶czy藕ni m贸wi膮 kobietom, 偶eby straci艂y na wadze, chc膮 odwr贸ci膰 uwag臋 od w艂asnych niedostatk贸w w rozmiarze pewnych miejsc - doda艂a sucho inna z kobiet.
Maeve pami臋ta艂a te偶 wypraw臋 na narty do Sun Valley.
-聽Peri wszystkim si臋 zaj膮艂. Kupi艂 bilety, zam贸wi艂 domek. Mia艂o by膰 kapitalnie...
Ale zacz臋li si臋 k艂贸ci膰 ju偶 w limuzynie, w drodze na lotnisko - ka偶de chcia艂o siedzie膰 z tej samej strony. W samolocie stewardesa musia艂a ich rozdziela膰. („Wtedy k艂贸cili艣my si臋 o to, kto ma wi臋cej powietrza” - wyja艣ni艂a Maeve). K艂贸cili si臋 te偶 na stokach. Drugiego dnia Maeve zacz臋艂a si臋 pakowa膰. A on na to:
-聽„Ha, ha, ha, jest zamie膰, nie mo偶esz wyjecha膰”
-聽wspomina艂a Maeve. - A ja mu na to: „Ha, ha, ha, pojad臋 autobusem”.
Miesi膮c p贸藕niej wr贸ci艂a do m臋偶a. Nie by艂a wyj膮tkiem, wiele kobiet rzuca艂o Periego po to, by wr贸ci膰 do m臋偶czyzn, z kt贸rymi wcze艣niej zerwa艂y. Ale to nie znaczy艂o, 偶e Peri znika艂 z ich 偶ycia.
-聽Faksy, listy i tysi膮ce telefon贸w - m贸wi艂a Sapphire.
-聽To by艂o straszne. On ma wielkie serce i pewnego dnia b臋dzie 艣wietnym facetem.
-聽Ja przechowuj臋 wszystkie jego listy - przyzna艂a Sarah. - S膮 takie wzruszaj膮ce. Wida膰 nawet 艣lady po jego 艂zach.
Wysz艂a z pokoju i po chwili wr贸ci艂a, trzymaj膮c listy. Czyta艂a nam na g艂os: „Nie jeste艣 mi winna swej mi艂o艣ci, lecz mam nadziej臋, 偶e b臋dziesz mia艂a odwag臋 wyj艣膰 naprzeciw mojej. Nie przesy艂am ci kwiat贸w, bo nie chc臋 dzieli膰 ani zbruka膰 twej mi艂o艣ci niczym, czego sam nie stworzy艂em”.
Sarah si臋 u艣miechn臋艂a.
Pobieramy si臋
Wszystkie kobiety twierdzi艂y, 偶e po Perim wiedzie im si臋 ca艂kiem dobrze. Jackie powiedzia艂a, 偶e widuje si臋 ze swoim osobistym trenerem; Magda wyda艂a swoj膮 pierwsz膮 powie艣膰; Ramona wysz艂a za m膮偶 i by艂a w ci膮偶y; Maeve otworzy艂a kafejk臋; Sapphire odkry艂a star膮 mi艂o艣膰; Sarah twierdzi艂a, 偶e jest szcz臋艣liwa, uganiaj膮c si臋 za dwudziestosiedmioletnim z艂otym ch艂optasiem.
A co do Periego, to niedawno przeni贸s艂 si臋 za granic臋 w poszukiwaniu nowych szans na o偶enek. Kto艣 s艂ysza艂, 偶e dosta艂 kosza od Angielki, kt贸ra tak naprawd臋 chcia艂a po艣lubi膰 ksi臋cia.
-聽Zawsze umawia艂 si臋 z nieodpowiednimi kobietami - podsumowa艂a Sapphire.
Sze艣膰 miesi臋cy temu Peri wr贸ci艂 na chwil臋 i zaprosi艂 Sarah na obiad.
-聽Uj膮艂 moj膮 d艂o艅 - westchn臋艂a - i powiedzia艂 do swojego przyjaciela: „Oto jedyna kobieta, jak膮 kiedykolwiek kocha艂em”. No i przez wzgl膮d na stare czasy posz艂am do niego na drinka, a on poprosi艂 mnie o r臋k臋 tak powa偶nie, 偶e nie mog艂am uwierzy膰. My艣la艂am, 偶e udaje. Wi臋c postanowi艂am go potorturowa膰. Powiedzia艂 mi: „Nie chc臋, 偶eby艣 si臋 widywa艂a z innymi m臋偶czyznami, ja nie b臋d臋 si臋 spotyka艂 z innymi kobietami”. Ja na to: „W porz膮dku”. A pomy艣la艂am: „Jak on to sobie wyobra偶a? On mieszka w Europie, ja w Nowym Jorku”. Ale nast臋pnego ranka zadzwoni艂 i przypomnia艂:
„Miej 艣wiadomo艣膰, 偶e jeste艣 teraz moj膮 dziewczyn膮”. Ja na to: „W porz膮dku Peri, spoko”.
Wr贸ci艂 do Europy, a Sarah, jak twierdzi艂a, zapomnia艂a o ca艂ej sprawie. Pewnego ranka by艂a w 艂贸偶ku z nowym ch艂opakiem, kiedy zadzwoni艂 telefon. To by艂 Peri. Kiedy Sarah z nim rozmawia艂a, jej ch艂opak zapyta艂: „Chcesz kawy?” Peri oszala艂.
-聽Kto tam jest?!
-聽Przyjaciel - odpar艂a Sarah.
-聽O dziesi膮tej rano? Sypiasz z innym! Mamy si臋 pobra膰, a ty sypiasz z innym facetem?
Rzuci艂 s艂uchawk膮, ale tydzie艅 p贸藕niej znowu zadzwoni艂.
-聽Jeste艣 gotowa? - zapyta艂.
-聽Na co?
-聽Przecie偶 si臋 pobieramy, nie? Chyba nikogo nowego nie szukasz, co?
-聽S艂uchaj Peri, nie widz臋 na swoim palcu pier艣cionka - powiedzia艂a Sarah. - Mo偶e by艣 tak wys艂a艂 umy艣lnego do Harry'ego Winstona, 偶eby co艣 wybra艂. Wtedy pogadamy.
Peri nie zadzwoni艂 do Winstona. Sarah nie mia艂a od niego wiadomo艣ci przez kilka miesi臋cy. Teraz powiedzia艂a, 偶e nawet za nim t臋skni.
-聽Uwielbiam go - przyzna艂a. - Wsp贸艂czuj臋 mu, bo jest totalnie popieprzony.
Na dworze robi艂o si臋 ciemno, ale 偶adna nie chcia艂a wychodzi膰. Wszystkie chcia艂y zosta膰, ow艂adni臋te obrazem m臋偶czyzny takiego jak Tom Peri, kt贸ry nie jest Tomem Perim.
4
Kobierzec 艣lubny na Manhattanie:
niezam臋偶ne kobiety,
toksyczni kawalerowie
Wczoraj na lunchu. Zajadle plotkuj臋 z facetem, kt贸rego dopiero co pozna艂am. Omawiamy wsp贸lnych znajomych, pewn膮 par臋. On zna艂 m臋偶a, ja 偶on臋. Nigdy nie pozna艂am m臋偶a, a 偶ony te偶 nie widzia艂am od lat (poza przypadkowym wpadaniem na ni膮 na ulicy). Ale jak zwykle, wiedzia艂am wszystko, co trzeba.
-聽To si臋 藕le sko艅czy - powiedzia艂am. - On by艂 naiwny. Prowincjonalny prostaczek. Przyjecha艂 z Bostonu i nic o niej nie wiedzia艂, a ona wykorzysta艂a okazj臋. Przesz艂a ju偶 przez tylu facet贸w w Nowym Jorku, mia艂a swoj膮 reputacj臋. 呕aden m臋偶czyzna z miasta by si臋 z ni膮 nie o偶eni艂.
Zaatakowa艂am swojego sma偶onego kurczaka, rozgrzewaj膮c si臋 w temacie.
-聽Bo kobiety w Nowym Jorku wiedz膮. Wiedz膮, kiedy powinny wyj艣膰 za m膮偶. I wtedy to robi膮. Mo偶e ju偶 si臋 przespa艂y ze zbyt wieloma facetami albo stwierdzi艂y, 偶e zawodowo nic wi臋cej nie osi膮gn膮, a mo偶e naprawd臋 chc膮 mie膰 dzieci. Do tego momentu odk艂adaj膮 ma艂偶e艅stwo, jak d艂ugo si臋 da. I wtedy przychodzi okazja, i je艣li jej nie z艂api膮... - wzruszy艂am ramionami - ...to po ptakach. Pewnie ju偶 nigdy nie wyjd膮 za m膮偶.
Siedz膮cy przy naszym stoliku prawnik z Westchester, typ ciep艂ego tatu艣ka, patrzy艂 na nas przera偶ony.
-聽Ale co z mi艂o艣ci膮? - zapyta艂.
Rzuci艂am mu wsp贸艂czuj膮ce spojrzenie.
-聽Zapomnij.
Je艣li chodzi o znajdowanie partner贸w do ma艂偶e艅stwa, to Nowy Jork ma swoje w艂asne okrutne rytua艂y godowe, tak skomplikowane i wyrafinowane, jak te z powie艣ci Edith Wharton. Wszyscy znaj膮 zasady, ale nikt nie chce o nich m贸wi膰. W rezultacie Nowy Jork wyhodowa艂 specyficzny gatunek samotnych kobiet - m膮drych, atrakcyjnych, odnosz膮cych sukcesy, kt贸re... nigdy nie by艂y zam臋偶ne. Taka kobieta jest ju偶 dobrze po trzydziestce albo tu偶 po czterdziestce, i je艣li wiedza empiryczna na co艣 si臋 przydaje, to pewnie nigdy nie wyjdzie za ma偶.
Nie m贸wi臋 o statystykach. Ani o wyj膮tkach. Wszyscy znamy przypadek wzi臋tego dramatopisarza, kt贸ry po艣lubi艂 pi臋kn膮 projektantk臋 mody kilka lat starsz膮 od siebie. Ale je艣li kto艣 jest pi臋kny, bogaty, robi karier臋 i „zna wszystkich”, to normalne zasady go nie dotycz膮.
A z drugiej strony, co, je艣li jeste艣 艣liczn膮 czterdziestolatk膮, producentk膮 telewizyjn膮 albo masz w艂asn膮 firm臋 public relations, ale wci膮偶 mieszkasz w studio i sypiasz na rozk艂adanej kanapie - no, jeste艣 tak膮 Mary Tyler Moore lat dziewi臋膰dziesi膮tych? Tyle 偶e w przeciwie艅stwie do Mary Tyler Moore posz艂a艣 do 艂贸偶ka z tymi wszystkimi facetami, zamiast ich stanowczo wykopa膰 tu偶 po p贸艂nocy? Co si臋 dzieje z takimi kobietami?
W tym mie艣cie s膮 tysi膮ce, mo偶e dziesi膮tki tysi臋cy takich kobiet. Ka偶dy zna wiele z nich i wszyscy si臋 zgadzaj膮, 偶e s膮 艣wietne. Podr贸偶uj膮, p艂ac膮 podatki, potrafi膮 wyda膰 czterysta dolar贸w na par臋 sanda艂k贸w od Manolo Blahnika.
-聽Te kobiety s膮 w porz膮dku - powiedzia艂 Jerry, kolejny prawnik, lat trzydzie艣ci dziewi臋膰, kt贸ry po艣lubi艂 jedn膮 z takich 艣wietnych kobiet, trzy lata starsz膮 od siebie. - Nie s膮 ani szalone, ani neurotyczne. Nie s膮 typem z Fatalnego zauroczenia. - Jerry si臋 zamy艣li艂. - Dlaczego znam tyle wspania艂ych kobiet, kt贸re nie s膮 zam臋偶ne, a 偶adnego 艣wietnego, wolnego faceta? Powiedzmy to wprost: nie偶onaci faceci w Nowym Jorku s膮 do dupy.
Duet M.&MS
-聽Bo to jest tak - ci膮gn膮艂 Jeny. - Kobiety w Nowym Jorku maj膮 szans臋 wyj艣膰 za m膮偶. Ale to takie w膮skie okienko gdzie艣 pomi臋dzy dwudziestym sz贸stym a trzydziestym pi膮tym rokiem 偶ycia. No, mo偶e trzydziestym sz贸stym.
Byli艣my zgodni, 偶e je艣li kobieta by艂a ju偶 kiedy艣 m臋偶atk膮, to zawsze znowu mo偶e si臋 wyda膰; ma pewn膮 wiedz臋, jak dobi膰 targu.
-聽Ale potem nagle, kiedy kobieta ma ju偶 trzydzie艣ci siedem czy trzydzie艣ci osiem lat, pojawiaj膮 si臋 te wszystkie... opinie - powiedzia艂 Jerry. - Baga偶. Za d艂ugo tu by艂y. Ich przesz艂o艣膰 dzia艂a przeciwko nim. Gdybym by艂 wolny i dowiedzia艂bym si臋, 偶e jaka艣 kobieta chodzi艂a z Mortem Zuckermanem albo Maranem (wydawca), z tym duetem M.&MS, to zapomnij. Kto chce by膰 dwudziesty na li艣cie? A potem jeszcze czekaj膮 inne niespodzianki, jak nie艣lubne dzieci, pobyty na odwyku - to ju偶 jest problem.
Jerry opowiedzia艂 nam histori臋: Zesz艂ego lata by艂 na niewielkim obiedzie w Hamptons. Go艣cie byli z telewizji i filmu. On i jego 偶ona starali si臋 skojarzy膰 czterdziestoletni膮 by艂膮 modelk臋 z facetem 艣wie偶o po rozwodzie. Para ju偶 ze sob膮 rozmawia艂a i nagle wysz艂o co艣 na temat Morta Zuckermana, a potem Marana, i na oczach Jerry'ego i jego 偶ony facet si臋 zmy艂.
-聽W Nowym Jorku jest lista toksycznych kawaler贸w - powiedzia艂 Jerry. - Oni s膮 jak zaraza.
Po po艂udniu opowiedzia艂am o tym Annie, kt贸ra ma trzydzie艣ci sze艣膰 lat i nawyk negowania wszystkiego, co m贸wi膮 m臋偶czy藕ni. Wszyscy faceci chc膮 si臋 z ni膮 przespa膰, a ona ich sp艂awia, bo s膮 p艂ytcy. Chodzi艂a z M.&MS, zna te偶 Jerry'ego. Kiedy jej wszystko opowiedzia艂am, wrzasn臋艂a:
-聽Jerry jest zwyczajnie zazdrosny! Chcia艂by by膰 taki jak ci faceci, tyle 偶e nie ma ani takiej forsy, ani uk艂ad贸w. Zajrzyj pod mask臋, a ka偶dy kole艣 w Nowym Jorku chce by膰 Mortem Zuckermanem.
George, bankier lat trzydzie艣ci siedem, jest nast臋pn膮 osob膮, kt贸ra dostrzega problem toksycznych kawaler贸w.
-聽Ci faceci - ten chirurg plastyczny, ten redaktor z „Timesa”, ten wariat, co to ma kliniki p艂odno艣ci - wszyscy oni zadaj膮 si臋 z tymi samymi kobietami i to nigdy donik膮d nie prowadzi - powiedzia艂. - Fakt, gdybym pozna艂 kobiet臋, kt贸ra z nimi chodzi艂a, nie by艂bym zachwycony.
Dzieci czy bielizna?
-聽Je艣li jeste艣 Dian臋 Sawyer, to zawsze wyjdziesz za m膮偶 - powiedzia艂 George. - Ale nawet kobietom z pierwszej ligi mo偶e si臋 powin膮膰 noga. Problem w tym, 偶e w Nowym Jorku ludzie sami siebie selekcjonuj膮 i tworz膮 coraz mniejsze, zamkni臋te grupy. Ty masz do czynienia z osobami niezwykle uprzywilejowanymi, a ich wymagania s膮 strasznie wysokie... Poza tym s膮 to wszyscy twoi przyjaciele. Sp贸jrz na siebie - m贸wi艂 George. - Faceci, z kt贸rymi chodzi艂a艣, byli w porz膮dku, ale znajomi ci ich obrzydzili.
I to by艂a prawda. Ka偶dy z moich partner贸w by艂 na sw贸j spos贸b wspania艂y, ale moi przyjaciele w ka偶dym znale藕li jaki艣 brak, bezdusznie mnie magluj膮c, 偶ebym si臋 nie zgadza艂a na takie, w ich poj臋ciu okropne (w moim - wybaczalne) wady. Teraz w ko艅cu by艂am sama i wszyscy moi znajomi byli szcz臋艣liwi.
Dwa dni p贸藕niej wpad艂am na George'a na imprezie.
-聽W tym wszystkim chodzi o dzieci - stwierdzi艂. - Je艣li chcesz si臋 偶eni膰, to dlatego, 偶eby mie膰 dzieci, a nie chcesz tego robi膰 z kim艣 starszym ni偶 lat trzydzie艣ci pi臋膰, bo wtedy trzeba mie膰 dzieci natychmiast, i koniec historii.
Postanowi艂am sprawdzi膰, co na ten temat my艣li Peter, pisarz lat czterdzie艣ci dwa, z kt贸rym odby艂am dwie randki. Zgodzi艂 si臋 z George'em.
-聽Tak, chodzi o wiek i biologi臋 - powiedzia艂. - Nie masz poj臋cia, jak niewiarygodnie silny jest ten pocz膮tkowy poci膮g do kobiet w wieku rozrodczym. Starszej kobiecie, takiej ko艂o czterdziestki, b臋dzie trudniej, bo facet nie poczuje tego pierwszego wzlotu. Z takimi trzeba si臋 dobrze pozna膰, zanim si臋 cz艂owiek z nimi prze艣pi, a i w zwi膮zku chodzi o co艣 innego.
Mo偶e o seksown膮 bielizn臋?
-聽My艣l臋, 偶e sprawa niezam臋偶nych, dojrza艂ych kobiet jest niewyobra偶alnie wielkim problemem w Nowym Jorku - wypali艂 Peter, a po chwili namys艂u doda艂: - To przyczyna udr臋ki tylu kobiet, cho膰 wiele si臋 do tego nie przyznaje...
Peter opowiedzia艂 mi histori臋. Mia艂 przyjaci贸艂k臋, lat czterdzie艣ci jeden. Zawsze chodzi艂a ze strasznie seksownymi facetami i po prostu dobrze si臋 bawi艂a. Potem pokaza艂a si臋 z ch艂opakiem, kt贸ry mia艂 dwadzie艣cia lat, i bezlito艣nie j膮 wy艣miano. Wi臋c znalaz艂a kolejnego seksownego go艣cia w swoim wieku, ale on j膮 zostawi艂. I nagle okaza艂o si臋, 偶e nie mo偶e si臋 z nikim um贸wi膰. Ca艂kowicie si臋 za艂ama艂a, straci艂a przez to prac臋. Musia艂a wr贸ci膰 do Iowa i zamieszka膰 z matk膮. To najwi臋kszy koszmar ka偶dej kobiety, ale nie jest to bynajmniej historia, kt贸ra psuje humor facetom.
Wersja Rogera
Roger siedzia艂 w restauracji na Upper East Side, czu艂 si臋 艣wietnie, popija艂 czerwone wino. Roger ma trzydzie艣ci dziewi臋膰 lat, szefuje w艂asnej fundacji i mieszka przy Park Avenue w klasycznym, sze艣ciopokojowym apartamencie. Rozmy艣la艂 w艂a艣nie nad czym艣, co nazw臋 „przerzutk膮 w艂adzy wieku 艣redniego”.
-聽Kiedy jeste艣 m艂ody, mi臋dzy dwudziestk膮 a trzydziestk膮 czy nawet troch臋 po, kontrol臋 w zwi膮zku trzyma kobieta - t艂umaczy艂 Roger. - Kiedy stajesz si臋 woln膮 parti膮 pod czterdziestk臋, zaczynasz by膰 dos艂ownie po偶erany przez kobiety.
Innymi s艂owy, nagle to facet ma ca艂膮 w艂adz臋. Zmiana mo偶e nast膮pi膰 w ci膮gu nocy.
Roger powiedzia艂, 偶e tego wieczoru wybra艂 si臋 na koktajl party i by艂o tam siedem wolnych kobiet, wszystkie w wieku od trzydziestu pi臋ciu do czterdziestu lat, ka偶da by艂a typow膮 blondynk膮 z Upper East Side, ubran膮 w czarn膮 koktajlow膮 sukni臋. Jedna m膮drzejsza od drugiej.
-聽I wiesz, tak naprawd臋 nic im nie mo偶na zarzuci膰 - m贸wi艂 Roger. - To tylko desperacja po艂膮czona z okresem najwi臋kszej seksualno艣ci. A to bardzo wybuchowa mieszanka. Widzisz ten wyraz ich oczu - ch臋膰 posiadania za wszelk膮 cen臋, po艂膮czon膮 ze zdrowym szacunkiem dla forsy - i czujesz, 偶e kiedy tylko wyjdziesz z pokoju, nie zostawi膮 na tobie suchej nitki. Najgorsze, 偶e wi臋kszo艣膰 tych kobiet jest naprawd臋 interesuj膮ca, bo one nie posz艂y na 艂atwizn臋 i nie wysz艂y za m膮偶 od razu. Ale kiedy facet widzi ten wyraz ich oczu, jak mo偶e poczu膰 nami臋tno艣膰?
Wracamy do Petera, kt贸ry dosta艂 艣wira na punkcie Aleca Baldwina.
-聽Ca艂y problem przez te oczekiwania. Starsze kobiety nie chc膮 bra膰 tego, co jest dost臋pne. Nie mog膮 znale藕膰 facet贸w, kt贸rzy s膮 idealni, no to m贸wi膮: „Pieprzy膰 to, wol臋 by膰 sama”. O nie, nie 偶al mi nikogo, kto ma zawy偶one oczekiwania. 呕al mi za to tych biednych facet贸w, na kt贸rych te kobiety nawet nie spojrz膮. Bo one wszystkie chc膮 Aleca Baldwina. Nie ma takiej babki w Nowym Jorku, kt贸ra by nie odrzuci艂a co najmniej dziesi臋ciu cudownych, kochaj膮cych facet贸w tylko dlatego, 偶e byli za grubi albo nie do艣膰 wp艂ywowi, albo nie do艣膰 bogaci, albo nie do艣膰 oboj臋tni. Tyle 偶e ci naprawd臋 seksowni faceci, na kt贸rych kobiety lec膮, chc膮 m艂odych dziewczyn po dwudziestce. - W tej chwili Peter ju偶 w艂a艣ciwie wrzeszcza艂: - Dlaczego te baby nie wyjd膮 za grubasa? Dlaczego nie wyjd膮 za wielki, t艂usty po艂e膰 s艂oniny?!
Dobrzy kumple, kiepscy m臋偶owie
Zada艂am dok艂adnie to samo pytanie Charlotte, angielskiej dziennikarce.
-聽Powiem ci, dlaczego - odpar艂a. - Chodzi艂am te偶 i z takimi facetami. Tymi niskimi, grubymi i brzydkimi. I nie ma 偶adnej r贸偶nicy. S膮 dok艂adnie tak samo zapatrzeni w siebie i niewdzi臋czni jak ci przystojni.
-聽Kiedy ju偶 jeste艣 dobrze po trzydziestce i jeszcze nie wysz艂a艣 za m膮偶, my艣lisz sobie: „Po co mam zak艂ada膰 rodzin臋?” - doda艂a Charlotte.
Powiedzia艂a, 偶e w艂a艣nie odm贸wi艂a randki z kusz膮co wolnym, niedawno rozwiedzionym, czterdziestojednoletnim bankierem, bo jego niewymowny by艂 zbyt maciupki.
-聽Palec wskazuj膮cy - westchn臋艂a.
Wtedy wpad艂a Sarah. W艂a艣nie zdoby艂a fors臋 na sw贸j pierwszy niezale偶ny film i by艂a w ekstazie.
-聽Co to za afera z tymi kobietami, kt贸re nie mog膮 wyj艣膰 za m膮偶? To takie ma艂ostkowe, 偶e szkoda gada膰. Jak chcecie dorwa膰 tych facet贸w, to musicie si臋 zamkn膮膰. Macie siedzie膰 na ty艂kach, zamkn膮膰 si臋 i zgadza膰 ze wszystkim, co oni m贸wi膮.
Na szcz臋艣cie zadzwoni艂a moja kole偶anka Amalita i wszystko mi wyja艣ni艂a. Wyt艂umaczy艂a, dlaczego rewelacyjne kobiety s膮 cz臋sto same i niezbyt z tego powodu szcz臋艣liwe, cho膰 z drugiej strony, wcale a偶 tak nie rozpaczaj膮.
-聽Och, kochana - zagrucha艂a w s艂uchawk臋. By艂a w dobrym humorze, bo poprzedniej nocy przelecia艂a dwudziestoczteroletniego studenta prawa. - Ka偶dy wie, 偶e faceci z Nowego Jorku to wspaniali kumple, ale kiepscy m臋偶owie. W Ameryce Po艂udniowej, sk膮d pochodz臋, mamy takie powiedzenie: lepiej samemu ni偶 w z艂ym towarzystwie.
5
Poznajcie tych, sypiaj膮 z modelkami
Kiedy Gregory Roque, konspiracyjny filmowiec, w艣lizgn膮艂 si臋 w zesz艂y pi膮tek wieczorem do Bowery Bar, wywo艂a艂 jedynie leciutkie poruszenie. Autor tak kontrowersyjnych film贸w jak G.R.F. (Gerald Rudolph Ford) i The Monkees, pan Roque, mia艂 wytart膮, tweedow膮 marynark臋 i nisko spuszczon膮 g艂ow臋. Otacza艂 go wianuszek sze艣ciu m艂odych kobiet, nowych modelek ze znanej agencji. Dziewczyny nie mia艂y jeszcze dwudziestu jeden lat (dwie mia艂y nawet po szesna艣cie) i wi臋kszo艣膰 z nich w 偶yciu nie widzia艂a film贸w pana Roque'a, i szczerze m贸wi膮c, najwyra藕niej mia艂y to gdzie艣.
Jak dwa holowniki, kt贸re asekuruj膮 du偶膮 jednostk臋, po bokach wianuszka kr臋cili si臋 Jack i Ben - „modelarze” - dwaj niezale偶ni inwestorzy po trzydziestce, faceci bez znak贸w szczeg贸lnych, z wyj膮tkiem wystaj膮cych z臋b贸w jednego i modnej, nastroszonej fryzury drugiego z nich.
Na pierwszy rzut oka wygl膮dali na weso艂膮 za艂og臋. Dziewczyny si臋 u艣miecha艂y. Pan Roque zasiad艂 w lo偶y otoczony przez swe 艣licznotki, a tych dw贸ch zaj臋艂o dwa zewn臋trzne krzes艂a, jakby gotowi byli przegoni膰 ka偶dego intruza, kt贸ry by pr贸bowa艂 odezwa膰 si臋 do pana Roque'a lub, co gorsza, skra艣膰 kt贸r膮艣 z modelek. Pan Roque pochyla艂 si臋 to do jednej, to do drugiej i rzuca艂 jakie艣 s艂贸wko. M艂odzi m臋偶czy藕ni byli o偶ywieni. Tyle 偶e to wszystko nie by艂o takie urocze, jakby si臋 mog艂o wydawa膰. Po pierwsze, gdyby kto艣 dok艂adniej przyjrza艂 si臋 dziewczynom, zobaczy艂by znudzenie, kt贸re 艣ci膮ga ich twarze jak staro艣膰. Nie mia艂y nic do powiedzenia panu Roque'owi, a jeszcze mniej sobie nawzajem. Ale ka偶da osoba przy stoliku mia艂a do wykonania swoj膮 robot臋, wi臋c j膮 wykonywa艂a. Tak wi臋c grupa siedzia艂a i siedzia艂a, wygl膮daj膮c ol艣niewaj膮co, a potem za艂adowali si臋 wszyscy do limuzyny pana Roque'a i pojechali do klubu Tunnel, gdzie pan Roque ta艅czy艂 beznami臋tnie z jedn膮 z dziewczyn, a偶 w ko艅cu stwierdzi艂, 偶e jest znudzony po czubki w艂os贸w, i wr贸ci艂 do domu sam. Dziewczyny zosta艂y jeszcze troch臋 i wzi臋艂y narkotyki, i wtedy Jack, ten z nastroszon膮 fryzur膮, chwyci艂 jedn膮 z nich i powiedzia艂: „Ty durna dziwko”. Wi臋c pojecha艂a z nim do domu. Da艂 jej jeszcze wi臋cej po膰pa膰, a ona mu obci膮gn臋艂a lask臋.
Taki scenariusz rozgrywa si臋 niemal ka偶dej nocy w restauracjach i klubach Nowego Jorku. Zawsze mo偶na tu znale藕膰 pi臋kne, m艂ode modelki, kt贸re zlatuj膮 do Nowego Jorku jak ptaki, i ich towarzyszy, facet贸w takich jak Ben i Jack, kt贸rzy niemal zawodowo te modelki kaperuj膮, wyprowadzaj膮 na kolacje, a tak偶e, ze zmiennym sukcesem, uwodz膮. Oto modelarze. Modelarze to szczeg贸lny gatunek. S膮 o szczebel wy偶ej od kobieciarzy, kt贸rzy przelec膮 wszystko, co nosi sp贸dnic臋. Modelarze nie maj膮 艣wira na punkcie kobiet w og贸le, tylko modelek. Kochaj膮 je za urod臋 i nienawidz膮 za ca艂膮 reszt臋.
-聽Za ich g艂upot臋, ich niechlujstwo, brak warto艣ci, za przesz艂o艣膰 - m贸wi Jack.
Modelarze zamieszkuj膮 taki r贸wnoleg艂y wszech艣wiat, kt贸ry ma w艂asne planety (Nobu, Bowery, Tabac, Flowers, Tunnel, Expo, Metropolis) i satelity (r贸偶ne mieszkania, wiele przy Union Square, kt贸re agencje wynajmuj膮 dla swoich modelek), i boginie (Linde, Naomi, Christy, Elle, Bridget). Witajcie w ich 艣wiecie. Nie jest 艂adny.
Modelarze
Nie ka偶dy mo偶e zosta膰 modelarzem. - 呕eby zerwa膰 modelk臋, musisz by膰 bogaty, naprawd臋 przystojny i/albo zajmowa膰 si臋 sztuk膮 - twierdzi Barkley.
Sam jest pocz膮tkuj膮cym malarzem, a twarz ma jak anio艂ek Botticellego, okolon膮 jasnow艂os膮 fryzur膮 „na pazia”. Siedzi w swojej pracowni w SoHo, za kt贸r膮 p艂ac膮 jego rodzice, jak zreszt膮 za wszystkie jego wydatki. Tato jest w Minneapolis magnatem od wieszak贸w na ubrania. To si臋 dobrze dla Barkleya sk艂ada, bo bycie modelarzem nie jest tanie - drinki w klubach, obiady, przejazdy taks贸wkami z klubu do klubu, no i narkotyki - najcz臋艣ciej marihuana, ale czasem heroina i kokaina. Zabiera te偶 czas - mn贸stwo czasu. Rodzice Barkleya my艣l膮, 偶e on maluje, a on ca艂e dnie sp臋dza na organizowaniu sobie nocy z modelkami.
-聽Szczerze m贸wi膮c, troch臋 si臋 pogubi艂em w tej ca艂ej sprawie z modelkami - przyznaje Barkley.
Przemierza sw贸j strych w sk贸rzanych spodniach, bez koszuli. Ma 艣wie偶o umyte w艂osy, a na jego piersiach rosn膮 mo偶e ze trzy pojedyncze w艂oski. Modelki za nim szalej膮. Uwa偶aj膮, 偶e jest mi艂y i nami臋tny.
-聽Trzeba je traktowa膰 jak zwyczajne dziewczyny - m贸wi Barkley. Zapala papierosa i dodaje: - Musisz umie膰 wpa艣膰 w sam 艣rodek i dorwa膰 najlepsz膮 dziewczyn臋, inaczej jeste艣 sko艅czony. To jest jak ze sfor膮 ps贸w, nie wolno ci okaza膰 strachu.
Dzwoni telefon. Hannah. Jest na zdj臋ciach w Amsterdamie. Barkley prze艂膮cza na g艂o艣nik. Jest samotna i upalona.
-聽T臋skni臋 za tob膮, skarbie - j臋czy dziewczyna. Jej g艂os jest jak w膮偶, kt贸ry pr贸buje si臋 wy艣lizgn膮膰 z w艂asnej sk贸ry.
-聽Gdyby艣 tu teraz by艂, mia艂abym w gardle twojego fiuta. Aaaaahhhh. Tak to uwielbiam, skarbie.
-聽Widzisz? - m贸wi do mnie Barkley. Potem z ni膮 rozmawia, przeczesuj膮c palcami w艂osy. Zapala skr臋ta.
-聽Teraz pal臋 z tob膮, malutka - dyszy do s艂uchawki.
„S膮 dwa typy modelarzy. Tacy, kt贸rzy przelatuj膮, i tacy, kt贸rzy nie”, twierdzi Coerte Felske, autor P艂ytkiego m臋偶czyzny - ksi膮偶ki o facecie, kt贸ry ugania si臋 za modelkami.
Na samej g贸rze s膮 supermodelarze - to ci, kt贸rych widuje si臋 z modelkami pokroju Elle Macpherson, Bridget Hali, Naomi Campbell.
„Tacy m臋偶czy藕ni s膮 w ka偶dym miejscu, gdzie zbiera si臋 du偶o modelek, w Pary偶u, Mediolanie i Rzymie - twierdzi pan Felske. - Maj膮 swoj膮 pozycj臋 w 艣wiecie modelingu. Mog膮 wybiera膰 w modelkach jak w ul臋ga艂kach. U偶ywaj膮 i zu偶ywaj膮”.
Ale nie wszyscy modelarze s膮 z najwy偶szej p贸艂ki. Na Manhattanie, przystanku koniecznym w karierze pocz膮tkuj膮cych modelek, wystarczy by膰 tylko bogatym. Na przyk艂ad taki George i jego partner, Charlie. Ka偶dego wieczoru George i Charlie zabieraj膮 na obiad grup臋 modelek, czasem nawet ca艂y tuzin.
George i Charlie mogliby pochodzi膰 z Europy 艢rodkowej, albo nawet ze 艢rodkowego Wschodu, ale tak naprawd臋 s膮 z New Jersey. Robi膮 w imporcie - eksporcie, i cho膰 偶aden jeszcze nie ma trzydziestki, ka偶dy jest wart miliony.
-聽Charlie nigdy nie przelatuje - m贸wi ze 艣miechem George i kr臋ci si臋 na sk贸rzanym fotelu stoj膮cym za mahoniowym biurkiem w jego biurze. Na pod艂odze le偶膮 drogie dywany, na 艣cianach wisz膮 prawdziwe obrazy. George twierdzi, 偶e na samym pieprzeniu jemu te偶 nie zale偶y. - Chodzi o sport - wyja艣nia.
„Dla tych m臋偶czyzn dziewczyny graj膮 rol臋 trofeum - potwierdza pan Felske. - Mo偶e czuj膮 si臋 nieatrakcyjni albo za艣lepia ich ambicja”.
W zesz艂ym roku George zap艂odni艂 dziewi臋tnastoletni膮 modelk臋. Zna艂 j膮 od pi臋ciu tygodni. I teraz maj膮 dziewi臋ciomiesi臋cznego synka. George ju偶 si臋 z ni膮 nie widuje. Oto jej 偶膮dania: 4500 dolar贸w miesi臋cznie aliment贸w, polisa ubezpieczeniowa za p贸艂 miliona, 50 tysi臋cy dolar贸w na konto studi贸w dziecka.
-聽To chyba lekka przesada, nie uwa偶asz? - pyta George. Kiedy si臋 u艣miecha, widz臋, 偶e z臋by ma szare u nasady.
Dziewcz臋ta Wilhelminy
A wi臋c, jak facet osi膮ga tak膮 pozycj臋 jak George?
-聽Dziewczyny podr贸偶uj膮 w grupach - t艂umaczy Barkley.
-聽W bardzo z偶ytych paczkach. One razem wychodz膮, razem mieszkaj膮 w wynaj臋tych apartamentach. Nie czuj膮 si臋 bezpiecznie, je艣li nie s膮 razem. To facet贸w onie艣miela. Z drugiej strony, to dzia艂a na nasz膮 korzy艣膰, bo je艣li w jednym miejscu jest dwadzie艣cia modelek, to nie powinno si臋 namierza膰 tej najpi臋kniejszej. Wtedy rosn膮 twoje szans臋. A je艣li gdzie艣 jest tylko jedna, to ju偶 przez samo to jest najpi臋kniejsza, i to wykorzystuje. Gdy podrywasz jedn膮 z grupy czterech czy pi臋ciu, to taka dziewczyna czuje si臋 lepsza od pozosta艂ych.
Sztuk膮 jest pozna膰 dziewczyn臋. Najlepiej przez wsp贸lnego znajomego. „Kiedy ju偶 facet ma dost臋p, kiedy zostaje oceniony przez kt贸r膮艣 z dziewcz膮t, wtedy przestaje by膰 jakim艣 zwyk艂ym Jasiem” - poucza pan Felske.
Trzy lata temu George wpad艂 w klubie na dawn膮 kole偶ank臋 ze szko艂y, kt贸ra by艂a teraz z bookerem jednej z agencji. Pozna艂 kilka modelek. Mia艂 narkotyki. W ko艅cu wszyscy wyl膮dowali w mieszkaniu tych modelek. Mia艂 do艣膰 towaru, 偶eby je trzyma膰 na haju do si贸dmej rano. Przystawia艂 si臋 do jednej z nich. Nazajutrz zgodzi艂a si臋 zn贸w z nim spotka膰, ale pod warunkiem, 偶e pozosta艂e te偶 b臋d膮 mog艂y przyj艣膰. Wi臋c zabra艂 je wszystkie na obiad. I tak robi do dzi艣.
-聽To by艂 pocz膮tek obsesji - przyzna艂 George.
W tej chwili George zna ju偶 wszystkie mieszkania modelek - to miejsca, gdzie za pi臋膰set dolar贸w miesi臋cznie nowa modelka dostaje miejsce do spania w zat艂oczonym dwu - lub trzypokojowym apartamencie z pi臋cioma innymi dziewczynami. Ale George musi trzyma膰 r臋k臋 na pulsie, bo dziewczyny ca艂y czas przychodz膮 i odchodz膮, a trzeba zna膰 cho膰 jedn膮 z ka偶dego mieszkania. Ale i tak wci膮偶 jest dostawa nowego towaru.
-聽To proste - wyja艣nia George. Bierze s艂uchawk臋 i wybiera numer.
-聽Halo, czy jest Susan? - pyta.
-聽Susan jest w Pary偶u.
-聽Oooooch - George udaje rozczarowanie. - Jestem jej starym przyjacielem (zna j膮 od dw贸ch miesi臋cy) i sam w艂a艣nie wr贸ci艂em do miasta. Cholera, a kto m贸wi?
-聽Sabrina.
-聽Cze艣膰, Sabrina, ja jestem George.
Gadaj膮 przez jakie艣 dziesi臋膰 minut.
-聽Idziemy dzi艣 wieczorem do Bowery Bar. Montuj臋 ekip臋. Przy艂膮czysz si臋?
-聽Nnnooo, w艂a艣ciwie, czemu nie... - zgadza si臋 Sabrina. Niemal s艂ycha膰, jak wyjmuje z ust kciuk.
-聽A kto tam teraz z tob膮 mieszka? - pyta George. - My艣lisz, 偶e te偶 by chcia艂y p贸j艣膰?
George odk艂ada s艂uchawk臋.
-聽Kiedy si臋 wychodzi, to nawet lepiej, 偶eby by艂o wi臋cej facet贸w ni偶 dziewczyn - t艂umaczy. - Jak jest przewaga dziewczyn, to ze sob膮 rywalizuj膮. Czaj膮 si臋. Bo kiedy modelka spotyka si臋 z kim艣 i powie o tym innym, to mo偶e by膰 b艂膮d. My艣li, 偶e jej wsp贸艂lokatorki to przyjaci贸艂ki, ale tak nie jest. To tylko dziewczyny, kt贸re dopiero co pozna艂a, kt贸re przypadkiem s膮 w tej samej sytuacji. One sobie wci膮偶 pr贸buj膮 kra艣膰 facet贸w.
„W tym 艣wiatku wiele jest pierwszych naiwnych” - pisze pan Felske.
George pozna艂 system:
-聽Mieszkania modelek maj膮 swoj膮 hierarchi臋 seksualnej dost臋pno艣ci. Naj艂atwiejsze s膮 dziewcz臋ta Wilhelminy. Bo Willi zatrudnia dziewczyny wychowane w przyczepach albo na East Endzie w Londynie. Agencja Elit臋 ma dwa mieszkania: jedno dalej, na Osiemdziesi膮tej Sz贸stej Ulicy, a jedno w centrum, na Szesnastej. W pierwszym trzymaj膮 uk艂adne dziewczyny, za to te z centrum s膮 bardziej „przyjazne”. Modelki, kt贸re mieszkaj膮 u Eileen Ford, s膮 nietykalne. G艂贸wnie dlatego, 偶e kiedy si臋 dzwoni, pokoj贸wka Eileen odk艂ada s艂uchawk臋.
Wiele dziewcz膮t mieszka pomi臋dzy Dwudziest膮 脫sm膮 Ulic膮 i Union Square. W Zeckendorf Tower, na Pi臋tnastej Ulicy. I na South Park Avenue pod numerem 22. Starsze modelki, kt贸re maj膮 du偶o pracy, mieszkaj膮 na East Side.
S艂owniczek modelarza
Rzecz = modelka.
Cywilki = kobiety, kt贸re nie s膮 modelkami.
-聽Ca艂y czas o tym gadamy. O tym, jak trudno jest wr贸ci膰 do 艣wiata cywilek - m贸wi George. - Ju偶 takich nie spotykamy, nawet nie pr贸bujemy ich poznawa膰.
-聽艁atwiej jest zaci膮gn膮膰 modelk臋 do 艂贸偶ka, ni偶 um贸wi膰 si臋 z cywilk膮 na stanowisku - m贸wi Sandy. Sandy jest aktorem o l艣ni膮cych, zielonych oczach. - Cywilki wymagaj膮 od facet贸w wielu rzeczy.
Podzia艂 towaru
Czwartek wieczorem w Barolo. Mark Baker, restaurator i promotor, wydaje jedno ze swoich s艂ynnych przyj臋膰. To dzia艂a tak: Promotorzy maj膮 swoje uk艂ady z agencjami. Agencje wiedz膮, 偶e promotorzy s膮 „bezpieczni”, to znaczy zajm膮 si臋 dziewczynami, zabawi膮 je. Z kolei promotorzy potrzebuj膮 modelarzy, 偶eby dziewczyny zapraszali. Bo promotorzy nie zawsze maj膮 fors臋, 偶eby zabra膰 dziewczyny na obiad. Modelarze szmal maj膮. Kto艣 musi dziewczyny karmi膰. Wi臋c modelarze poznaj膮 kogo艣 takiego jak pan Roque. Pan Roque chce dziewczyn. Modelarze te偶 chc膮 dziewczyn, chc膮 si臋 te偶 pokazywa膰 w towarzystwie pana Roque'a. Wszyscy s膮 szcz臋艣liwi.
Tego wieczoru na ulicy przed wej艣ciem do lokalu trwa istne pandemonium. Ludzie si臋 pchaj膮, staraj膮 si臋 zwr贸ci膰 uwag臋 wysokiego, wrednego bramkarza, kt贸ry wygl膮da na p贸艂 - Azjat臋, p贸艂 - W艂ocha. W 艣rodku totalna zadyma. Wszyscy ta艅cz膮, wszyscy s膮 wysocy i pi臋kni.
Rozmawiam z dziewczyn膮, kt贸ra udaje europejski akcent. Wtr膮ca si臋 dziewczyna z Tennessee, kt贸ra w艂a艣nie wr贸ci艂a po odwiedzinach w domu.
-聽W艂o偶y艂am dzwony i buty na koturnach, a m贸j dawny ch艂opak na to: „Carol Ann臋, co ty, do diab艂a, masz na sobie?” A ja na to: „Przestaw si臋, skarbie. To Nowy Jork”.
Podp艂ywa do mnie Jack i zaczyna m贸wi膰:
-聽Modelki s膮 bardzo podatne na manipulacje, nawet te t臋pe. Mo偶na je podzieli膰 na trzy typy. Pierwszy: nowy towar w mie艣cie. Te s膮 zwykle strasznie m艂ode, szesnastki, siedemnastki. Lubi膮 wychodzi膰. Nie maj膮 tak du偶o pracy, a chc膮 co艣 robi膰, spotyka膰 ludzi, na przyk艂ad fotograf贸w. Typ drugi to te, co du偶o pracuj膮. S膮 troch臋 starsze, od dwudziestu jeden wzwy偶. S膮 w tym biznesie od pi臋ciu lat. Nigdy nie wychodz膮, cz臋sto podr贸偶uj膮, prawie si臋 ich nie widuje. I typ trzeci: supermodelki. Szukaj膮 grubej ryby, faceta, kt贸ry co艣 dla nich zrobi. Maj膮 obsesj臋 szmalu, mo偶e dlatego, 偶e ich kariery s膮 tak niepewne. Nawet nie spojrz膮 na go艣cia, kt贸ry ma mniej ni偶 dwadzie艣cia, trzydzie艣ci melon贸w. Do tego maj膮 kompleks wy偶szo艣ci: nie poka偶膮 si臋 z 偶adn膮 dziewczyn膮, kt贸ra nie jest topmodelk膮, a inne modelki ca艂kowicie ignoruj膮 albo wieszaj膮 na nich psy.
Id臋 z Jackiem do m臋skiej toalety i tam sobie siedzimy.
-聽Kiedy te dziewczyny ko艅cz膮 dwadzie艣cia jeden lat, s膮 ju偶 cholernie do艣wiadczone - m贸wi Jack. - Maj膮 przesz艂o艣膰. Dzieci. Facet贸w, z kt贸rymi spa艂y. Facet贸w, kt贸rych nie lubisz. Wi臋kszo艣膰 dziewczyn pochodzi z rozbitych rodzin albo z menelskiego 艣rodowiska. S膮 pi臋kne, ale tak naprawd臋, co mo偶esz z nich mie膰? S膮 m艂ode. Niewykszta艂cone. Nie maj膮 w艂asnych warto艣ci, czujesz? Wol臋 te starsze. Tylko trzeba znale藕膰 tak膮 bez baga偶u. I ja wci膮偶 szukam.
Masz jedn膮, masz wszystkie - Sztuka polega na tym, 偶eby z艂apa膰 jedn膮 wa偶n膮 dziewczyn臋, jak Hunter Reno czy Janna Rhodes - m贸wi George.
-聽Takie dziewczyny s膮 w Europie na ok艂adkach. Jak tak膮 z艂apiesz, masz je wszystkie. W nocnych klubach trzeba zwraca膰 uwag臋 na starsze dziewczyny. Zawsze chc膮 wcze艣nie wraca膰, bo rano musz膮 wstawa膰 do pracy. Odprowadzasz tak膮 do taks贸wki jak d偶entelmen, a potem wracasz i atakujesz te m艂ode.
„Te dziewczyny po prostu szukaj膮 wygody - naucza pan Felske. - S膮 takie m艂ode. Dopiero odnajduj膮 swoje miejsce w doros艂ym 艣wiecie. Nie s膮 w pe艂ni ukszta艂towane i spotykaj膮 facet贸w, kt贸rzy znaj膮 wszystkie sztuczki. Czy taki podryw mo偶e by膰 trudny?”
Na swoim strychu Barkley otwiera butelk臋 coca - coli i siada na sto艂ku po艣rodku pokoju.
-聽My艣lisz sobie, kto mo偶e by膰 艂adniejszy od modelki. Ale one nie s膮 bystre, s膮 pokr臋cone i popieprzone, s膮 o wiele 艂atwiejsze, ni偶 mo偶na przypuszcza膰. Przelecie膰 modelk臋 jest o niebo pro艣ciej ni偶 zwyk艂膮 dziewczyn臋. One to robi膮 ca艂y czas. Tak si臋 zachowuj膮 zwykli ludzie, kiedy s膮 na wakacjach. S膮 poza domem, wi臋c robi膮 to, czego normalnie by nie robili. A te dziewczyny s膮 ci膮gle poza domem, bo podr贸偶uj膮 z miejsca na miejsce. I dlatego takie w艂a艣nie s膮.
Barkley poci膮ga col臋 i drapie si臋 po brzuchu. Jest trzecia po po艂udniu, a on dopiero godzin臋 temu wsta艂.
-聽Te dziewczyny to nomadzi - m贸wi. - Maj膮 faceta w ka偶dym mie艣cie. Dzwoni膮 do mnie, kiedy s膮 w Nowym Jorku, a ja zawsze sobie wyobra偶am, 偶e tak samo dzwoni膮 do innych, kiedy s膮 w Pary偶u, Rzymie czy Mediolanie. Kiedy s膮 w mie艣cie, udajemy, 偶e ze sob膮 chodzimy. Trzymamy si臋 za r臋ce i codziennie spotykamy. Wiele dziewczyn tego chce. A potem wyje偶d偶aj膮... - Barkley ziewa. - Sam nie wiem. Doko艂a jest tyle pi臋knych dziewczyn, 偶e po jakim艣 czasie szukasz takiej, kt贸ra ci臋 po prostu roz艣mieszy.
-聽To zadziwiaj膮ce, co czasem wyczyniasz, 偶eby by膰 z tymi dziewczynami - m贸wi George. - Z jedn膮 tak膮 i jej c贸reczk膮 poszed艂em nawet do ko艣cio艂a. Bo teraz zadaj臋 si臋 wy艂膮cznie z tymi starszymi. Nied艂ugo musz臋 spasowa膰. Odci膮gaj膮 mnie od roboty. Przez nie spieprz臋 sobie 偶ycie...
George wzrusza ramionami i spogl膮da na centrum Manhattanu przez okno swojego biura na trzydziestym czwartym pi臋trze.
-聽Patrz na mnie - wzdycha. - Mam dwadzie艣cia dziewi臋膰 lat i jestem starym cz艂owiekiem.
6
Ostatnie uwiedzenie w Nowym Jorku: spotkanie z Mr. Bigiem
Producentka filmowa „ko艂o” czterdziestki, nazw臋 j膮 Samantha Jones, wesz艂a do Bowery Bar i natychmiast wszyscy podnie艣li g艂owy, 偶eby zobaczy膰, z kim jest. Samantha prowadza艂a si臋 zwykle z co najmniej czterema facetami i zabawa polega艂a na tym, 偶eby zgadn膮膰, kt贸ry jest jej kochankiem. Oczywi艣cie, to nie by艂a trudna gra, bo wybranek by艂 zbyt 艂atwy do rozpoznania. Nieodmiennie by艂 to ten najm艂odszy, przystojny urod膮 hollywoodzkich aktor贸w z film贸w klasy B. I siedzia艂 z rado艣nie durnym wyrazem twarzy (je艣li dopiero co pozna艂 Sam) albo z t臋p膮, znudzon膮 min膮, je艣li ju偶 z ni膮 wcze艣niej wychodzi艂 kilka razy. Bo w tym drugim przypadku zaczyna艂o do niego dociera膰, 偶e nikt przy stoliku s艂owem si臋 do niego nie odezwie. Po co maj膮 z nim gada膰, skoro za dwa tygodnie b臋dzie ju偶 tylko wspomnieniem?
Wszyscy podziwiali艣my Sam. Po pierwsze, wcale nie jest 艂atwo uwie艣膰 dwudziestopi臋ciolatka, kiedy jeste艣 po czterdziestce. Po drugie, Sam to inspiracja Nowego Jorku. Bo je艣li jeste艣 samotn膮 kobiet膮 sukcesu, to w tym mie艣cie masz dwie mo偶liwo艣ci: albo wali膰 g艂ow膮 w 艣cian臋, staraj膮c si臋 znale藕膰 prawdziwy zwi膮zek, albo mo偶esz to pieprzy膰, u偶ywa膰 偶ycia i uprawia膰 seks jak m臋偶czyzna. Casus: Sam.
Oto prawdziwy dylemat kobiet w Nowym Jorku. Po raz pierwszy w historii Manhattanu wiele kobiet mi臋dzy trzydziestk膮 a czterdziestk膮 ma tyle samo kasy i w艂adzy co m臋偶czy藕ni - albo przynajmniej tak du偶o, by czu膰, 偶e wcale m臋偶czyzn nie potrzebuj膮. Z wyj膮tkiem seksu. Paradoks 贸w jest godzinami wa艂kowany u analityk贸w. Niedawno, gdy nasza grupa siedzia艂a przy herbacie w hotelu Mayfair, moja przyjaci贸艂ka Carrie, dziennikarka dobrze po trzydziestce, postanowi艂a, 偶e spr贸buje zawalczy膰 w prawdziwym 艣wiecie. Zrezygnuje z mi艂o艣ci jako takiej i odnajdzie spe艂nienie w sile. I, jak si臋 oka偶e, uda艂o si臋. No, w pewnym sensie.
Testosteronowe kobiety; m臋skie g艂uptasy
-聽Chyba si臋 zmieniam w faceta - powiedzia艂a Carrie. Zapali艂a dwudziestego papierosa tego dnia i kiedy podbieg艂 kierownik sali i poprosi艂, 偶eby go zgasi艂a, odpar艂a: - Oczywi艣cie. Nie chcia艂am nikogo urazi膰.
I od艂o偶y艂a papierosa. Na dywan.
-聽Pami臋tacie, jak si臋 przespa艂am z tym Drew? - spyta艂a.
Zgodnie potakn臋艂y艣my. To by艂a wielka ulga, bo wcze艣niej Carrie od miesi臋cy z nikim nie spa艂a.
-聽No wi臋c potem nie czu艂am kompletnie nic. Rzuci艂am: „Musz臋 spada膰 do roboty, skarbie. Odezwij si臋”. I zupe艂nie o nim zapomnia艂am.
-聽A dlaczego, do cholery, mia艂a艣 cokolwiek czu膰? - spyta艂a Magda. - Faceci nie czuj膮. Ja te偶 niczego nie czuj臋 po seksie. Pewnie, 偶e bym chcia艂a, ale w czym problem?
Rozpar艂y艣my si臋 wszystkie wygodnie, popijaj膮c herbatk臋, jakby艣my nale偶a艂y do jakiego艣 specjalnego klubu. By艂y艣my twarde i dumne z tego, a nie by艂o nam 艂atwo doj艣膰 do owego stanu. Do tego poczucia absolutnej niezale偶no艣ci, kt贸re dawa艂o nam luksus traktowania m臋偶czyzn jak obiekty seksualne. To wymaga艂o ci臋偶kiej pracy, samotno艣ci i zrozumienia, 偶e skoro mo偶e nigdy nie znajdzie si臋 nikt odpowiedni dla ciebie, musisz sama o siebie zadba膰. W ka偶dym tego s艂owa znaczeniu.
-聽No c贸偶, chyba mamy sporo blizn - powiedzia艂am.
-聽Ci wszyscy faceci, kt贸rzy ci臋 rozczarowuj膮. Po jakim艣 czasie w og贸le nie chcesz mie膰 uczu膰. Chcesz tylko spokojnie 偶y膰.
-聽Ja my艣l臋, 偶e to hormony - powiedzia艂a Carrie. - Kt贸rego艣 dnia siedzia艂am w salonie fryzjerskim z g艂臋boko nawil偶aj膮c膮 maseczk膮, bo mi ci膮gle m贸wi膮, 偶e mam 艂amliwe w艂osy. I w „Cosmo” przeczyta艂am o m臋skim testosteronie u kobiet. Ot贸偶 badania wykaza艂y, 偶e kobiety, kt贸re maj膮 wysoki poziom testosteronu, s膮 bardziej agresywne, odnosz膮 sukcesy, maj膮 wi臋cej partner贸w seksualnych i rzadziej wychodz膮 za m膮偶. W tych informacjach by艂o co艣 niesamowicie uspokajaj膮cego, poczu艂am, 偶e nie jestem dziwol膮giem.
-聽Bo trzeba umie膰 zmusi膰 facet贸w do wsp贸艂pracy - powiedzia艂a Charlotte.
-聽M臋偶czy藕ni w tym mie艣cie zawalaj膮 na obu frontach - rzuci艂a Magda. - Nie chc膮 si臋 wi膮za膰, ale kiedy chcesz od nich tylko seksu, to te偶 im si臋 nie podoba. Nie potrafi膮 si臋 wywi膮za膰 z tego, co powinni.
-聽Zadzwoni艂a艣 kiedy艣 do faceta o p贸艂nocy i powiedzia艂a艣: „Chc臋 do ciebie przyj艣膰”, a on na to, 偶e w porz膮dku? - spyta艂a Carrie.
-聽Problem w tym, 偶e seks nie jest rzecz膮 raz dokonan膮 - powiedzia艂a Charlotte. Fantastycznych kochank贸w nazywa艂a bogami seksu. Ale nawet ona mia艂a trudno艣ci. Jej ostatnim podbojem by艂 poeta, kt贸ry by艂 艣wietny w 艂贸偶ku, ale, jak powiedzia艂a, „chcia艂, 偶ebym z nim chodzi艂a na obiady i odwala艂a te wszystkie gadki”. Ostatnio przesta艂 dzwoni膰.
-聽Chcia艂 mi czyta膰 swoje wiersze, ale mu nie pozwoli艂am - wyja艣ni艂a. - Pomi臋dzy przyci膮ganiem i odpychaniem biegnie cienka linia - m贸wi艂a dalej. - To drugie zaczyna si臋 zwykle wtedy, gdy chc膮, 偶eby艣 ich traktowa艂a jak ludzi, a nie jak seksualne zabawki.
Spyta艂am, czy istnieje realna szansa, 偶eby uda艂o si臋 przeprowadzi膰 wariant „kobiety, kt贸re uprawiaj膮 seks jak m臋偶czy藕ni”.
-聽Musisz by膰 naprawd臋 wredn膮 suk膮 - powiedzia艂a Charlotte. - Albo to, albo musisz by膰 nieprawdopodobnie milutka i s艂odka. A my si臋 wahamy gdzie艣 pomi臋dzy. To facet贸w zbija z tropu.
-聽Dla mnie za p贸藕no na wersj臋 s艂odk膮 - stwierdzi艂a Carrie.
-聽No to b臋dziesz musia艂a zosta膰 wredn膮 suk膮 - skomentowa艂a Magda. - Tylko zapomnia艂a艣 o jednej rzeczy.
-聽O czym?
-聽A jak si臋 zakochasz?
-聽Nie przewiduj臋 - zapewni艂a Carrie. Opar艂a si臋 wygodnie. Mia艂a na sobie d偶insy i star膮 marynark臋 od Yves Saint Laurenta. Siedzia艂a jak facet, z rozkraczonymi nogami. - Tak zrobi臋. Stan臋 si臋 prawdziw膮 suk膮.
Spojrza艂y艣my na ni膮 i wybuchn臋艂y艣my 艣miechem.
-聽Co jest? - spyta艂a.
-聽Ju偶 ni膮 jeste艣.
Spotkanie z Mr. Bigiem
W ramach swoich bada艅 Carrie posz艂a zobaczy膰 Ostatnie uwiedzenie na seansie o trzeciej po po艂udniu. S艂ysza艂a, 偶e film opowiada o kobiecie, kt贸ra w pogoni za fors膮, gor膮cym seksem i absolutn膮 w艂adz膮 uwodzi i porzuca ka偶dego faceta na swojej drodze - i nigdy nie 偶a艂uje ani nie miewa epifanii w stylu „o Bo偶e, c贸偶 ja zrobi艂am?”
Carrie nigdy nie chodzi do kina. Mia艂a mamusi臋 protestanck膮 snobk臋, kt贸ra jej powtarza艂a, 偶e tylko biedacy z chorymi dzie膰mi posy艂aj膮 swoje chore dzieci do kina, wi臋c to wyj艣cie to by艂a dla niej du偶a sprawa. Przysz艂a troch臋 sp贸藕niona i kiedy bileter jej powiedzia艂, 偶e film si臋 ju偶 zacz膮艂, wypali艂a:
-聽Pierdol si臋. Robi臋 tu badania. Chyba nie my艣lisz, 偶e mog艂abym faktycznie przyj艣膰 na ten film?
Kiedy wysz艂a z kina, wci膮偶 my艣la艂a o tej scenie, w kt贸rej Linda Fiorentino podrywa faceta w barze i uprawia z nim seks na parkingu, trzymaj膮c si臋 za 艂a艅cuch ogrodzenia. Czy w艂a艣nie o to chodzi艂o?
Carrie kupi艂a dwie pary wysokich sanda艂k贸w i 艣ci臋艂a w艂osy.
W niedziel臋 wieczorem posz艂a na koktajl party wydane przez projektanta, Joopa - jedno z tych przyj臋膰, kt贸re powinno trafi膰 do filmu. Wszyscy si臋 t艂oczyli, geje byli rozkosznie o偶ywieni, i cho膰 Carrie musia艂a nazajutrz pracowa膰, wiedzia艂a, 偶e w ko艅cu wypije zbyt wiele i wr贸ci do domu za p贸藕no. Carrie nie lubi wraca膰 noc膮 do domu i nie lubi k艂a艣膰 si臋 spa膰.
W po艂owie imprezy panu Joopowi sprytnie sko艅czy艂 si臋 szampan, wi臋c go艣cie dobijali si臋 do drzwi kuchni i b艂agali kelner贸w o kieliszek wina. Obok Carrie przeszed艂 m臋偶czyzna z cygarem w ustach, a jeden z facet贸w, z kt贸rymi akurat rozmawia艂a, spyta艂:
-聽Oooooch. A to kto? Wygl膮da jak m艂odsza, przystojniejsza wersja Rona Perelmana.
-聽Wiem, kto to - odpar艂a Carrie.
-聽Kto?
-聽To Mr. Big.
-聽Wiedzia艂em. Zawsze myl臋 Biga z Perelmanem.
-聽Ile mi dacie - spyta艂a Carrie - no, ile mi dacie, je艣li do niego podejd臋 i zagadam?
To m贸wi膮c, wykona艂a sw贸j nowy manewr, kt贸ry stosuje, odk膮d obci臋艂a w艂osy - roztrzepa艂a je r臋kami.
-聽Jeste艣 szalona - stwierdzili.
Carrie raz ju偶 widzia艂a Mr. Biga, ale nie s膮dzi艂a, by j膮 zapami臋ta艂. By艂a wtedy w redakcji gazety, dla kt贸rej czasem pracuje, i program telewizyjny „Inside Edition” robi艂 z ni膮 wywiad na temat czego艣, co napisa艂a o chihuahua. Mr. Big podszed艂 do kamerzysty i opowiada艂 mu, jak to w Pary偶u jest pe艂no chihuahua, a Carrie w tym czasie poprawia艂a sobie sznurowad艂o. Na imprezie Mr. Big siedzia艂 na kaloryferze w salonie.
-聽Cze艣膰 - powiedzia艂a Carrie. - Pami臋tasz mnie?
Po jego oczach pozna艂a, 偶e nie mia艂 bladego poj臋cia, kim ona jest, i zastanawia艂a si臋, czy spanikuje.
Obr贸ci艂 cygaro w ustach, a w ko艅cu je wyj膮艂. Rozejrza艂 si臋, gdzie by tu strzepn膮膰 popi贸艂, potem zn贸w spojrza艂 na Carrie.
-聽Abso - kurwa - lutnie.
Znowu Mr. Big (w Elaine's)
Carrie nie spotka艂a Mr. Biga przez kilka kolejnych dni. Ale tymczasem definitywnie co艣 si臋 dzia艂o. Wpad艂a na przyjaciela, pisarza, kt贸rego nie widzia艂a od dw贸ch miesi臋cy.
-聽Co z tob膮? Wygl膮dasz zupe艂nie inaczej - powiedzia艂.
-聽Naprawd臋?
-聽Wygl膮dasz jak Heather Locklear. Wyprostowa艂a艣 sobie z臋by?
Potem by艂a w Elaine's, a pewien s艂awny pisarz, taki naprawd臋 s艂awny, kt贸rego osobi艣cie nie zna艂a, pokaza艂 jej wzniesiony palec, a potem si臋 do niej przysiad艂.
-聽Nie jeste艣 taka ostra, jak ci si臋 wydaje - powiedzia艂.
-聽Przepraszam?
-聽Tak si臋 zachowujesz, jakby艣 by艂a taka kurewsko 艣wietna w 艂贸偶ku.
Chcia艂a ju偶 spyta膰: „Naprawd臋?”, ale zamiast tego roze艣mia艂a si臋 i powiedzia艂a:
-聽C贸偶, mo偶e i jestem.
Poda艂 jej ogie艅.
-聽Gdybym chcia艂 mie膰 z tob膮 romans, to musia艂oby by膰 co艣 na d艂u偶ej. Nie mam ochoty na jednorazowe numerki.
-聽No c贸偶, misiu - odpar艂a. - Pomyli艂e艣 adres.
Potem posz艂a na imprez臋 po jednej z tych premier filmowych Peggy Si臋ga艂 i wpad艂a na wa偶nego producenta filmowego, te偶 naprawd臋 wa偶nego, a on j膮 podwi贸z艂 swoim samochodem do Bowery Bar. Ale tam by艂 Mr. Big.
Mr. Big w艣lizgn膮艂 si臋 do lo偶y i usiad艂 obok niej. Dotykali si臋 udami.
-聽No wi臋c, co ostatnio porabiasz? - spyta艂 Mr. Big.
-聽Poza wychodzeniem co wiecz贸r?
-聽No, gdzie pracujesz?
-聽To w艂a艣nie moja praca - odpar艂a. - Robi臋 badania dla mojej przyjaci贸艂ki. Nad kobietami, kt贸re uprawiaj膮 seks jak m臋偶czy藕ni. No wiesz, kochaj膮 si臋, a potem nic nie czuj膮.
Mr. Big spojrza艂 jej w oczy.
-聽Ale ty taka nie jeste艣 - stwierdzi艂.
-聽A ty? - spyta艂a.
-聽Ani na jot臋. Nawet na p贸艂 joty.
Carrie spojrza艂a na Mr. Biga.
-聽Masz jaki艣 problem?
-聽Aha, rozumiem - powiedzia艂 Mr. Big. - Nigdy nie by艂a艣 zakochana.
-聽Czy偶by?
-聽Uhm.
-聽A ty by艂e艣?
-聽Abso - kurwa - lutnie.
Pojechali do jego mieszkania. Mr. Big otworzy艂 butelk臋 szampana Crystal. Carrie si臋 艣mia艂a i gada艂a. W pewnej chwili o艣wiadczy艂a:
-聽Musz臋 ju偶 i艣膰.
-聽Jest czwarta nad ranem - odpar艂, wstaj膮c. - Nie pozwol臋 ci teraz wraca膰 do domu.
Da艂 jej podkoszulek i gatki bokserki. Wyszed艂 do 艂azienki, kiedy si臋 przebiera艂a. Po艂o偶y艂a si臋 do 艂贸偶ka i zapad艂a w puchowe poduszki. Zamkn臋艂a oczy. Jego 艂贸偶ko by艂o takie wygodne. To by艂o najwygodniejsze 艂贸偶ko, w jakim w 偶yciu le偶a艂a.
Kiedy wr贸ci艂 z 艂azienki, smacznie spa艂a.
7
Szalone mi臋dzynarod贸wki
Je艣li masz szcz臋艣cie (albo pecha, zale偶y, jak na to patrzysz), to pewnego dnia mo偶esz w Nowym Jorku spotka膰 szczeg贸lny typ kobiet. Jak wiecznie migruj膮ce, pysznie barwne ptaki, wci膮偶 s膮 w drodze. Ale nie w jakich艣 przyziemnych, biznesowych delegacjach. Te kobiety je偶d偶膮 od jednego modnego miejsca do drugiego. A kiedy je zm臋czy sezon przyj臋膰 w Londynie, kiedy maj膮 do艣膰 nart w Aspen czy Gstaad, kiedy si臋 znudz膮 ca艂onocnymi imprezami w Ameryce Po艂udniowej, mog膮 wr贸ci膰 na grz臋d臋 - oczywi艣cie tylko czasowo - do Nowego Jorku.
W deszczowe, styczniowe popo艂udnie, na mi臋dzynarodowe lotnisko Kennedy'ego przylecia艂a z Londynu kobieta, kt贸r膮 nazwiemy Amalita Amalfi. Mia艂a na sobie sztuczne bia艂e futro od Gucciego, czarne, sk贸rzane spodnie szyte na zam贸wienie w New York Leather („To ostatnia para, kt贸r膮 uszyli z tej sk贸ry. Musia艂am si臋 o nie bi膰 z Elle Macpherson”) i okulary s艂oneczne. Mia艂a dziesi臋膰 walizek od T. Anthony'ego i wygl膮da艂a jak gwiazda filmowa. Brakowa艂o tylko limuzyny, ale zaj臋艂a si臋 i tym, wymuszaj膮c na bogato wygl膮daj膮cym biznesmenie, 偶eby jej pom贸g艂 przy baga偶u. Nie m贸g艂 si臋 oprze膰 - bo 偶aden m臋偶czyzna nie jest w stanie odm贸wi膰 Amalicie - i zanim si臋 zorientowa艂, co jest grane, on, Amalita i jej dziesi臋膰 walizek od T. Anthony'ego posuwali si臋 w korku do miasta, op艂acan膮 przez jego firm臋 limuzyn膮, a on j膮 zaprasza艂 tego wieczoru na kolacj臋.
-聽Tak bym chcia艂a, kochanie - powiedzia艂a Amalita gard艂owym g艂osem z lekkim akcentem, kt贸ry sugerowa艂 szko艂y w Szwajcarii i pa艂acowe bale - ale jestem okrutnie zm臋czona. Przyjecha艂am do Nowego Jorku odpocz膮膰, rozumiesz? Ale wybierzemy si臋 jutro na herbat臋. Do Four Seasons? A potem mo偶e p贸jdziemy na ma艂e zakupy. Musz臋 odebra膰 kilka rzeczy od Gucciego.
Biznesmen si臋 zgodzi艂. Wysadzi艂 j膮 przed apartamentami na Beekman Place, wzi膮艂 jej numer i obieca艂 zadzwoni膰 p贸藕niej.
Z apartamentu Amalita wykona艂a telefon do Gucciego. Przyjmuj膮c nienaganny brytyjski akcent, poinformowa艂a:
-聽Tu lady Caroline Beavers. Mam u was od艂o偶ony p艂aszcz. W艂a艣nie przylecia艂am do miasta, wpadn臋 po niego jutro.
-聽Wspaniale, lady Beavers - powiedzia艂 sprzedawca.
Amalita od艂o偶y艂a s艂uchawk臋 i za艣mia艂a si臋.
Nast臋pnego dnia Carrie gaw臋dzi艂a przez telefon ze swoim przyjacielem, Robertem.
-聽Amalita wr贸ci艂a. Jem z ni膮 lunch - rzuci艂a.
-聽Amalita! - podnieci艂 si臋 Robert. - To ona jeszcze 偶yje? Wci膮偶 pi臋kna? Jest niebezpieczna. Ale kiedy facet si臋 z ni膮 prze艣pi, to jakby zostawa艂 cz艂onkiem specjalnego klubu. Wiesz sama, ona by艂a z Jakiem, i Capote'em Duncanem... i tymi wszystkimi gwiazdami rocka, i miliarderami. To 艂膮czy. Wiesz, facet wtedy my艣li „ja i Jake”.
-聽M臋偶czy藕ni - wycedzi艂a Carrie - s膮 偶a艂o艣ni.
Ale Robert nie s艂ucha艂.
-聽Nie ma wielu takich kobiet jak Amalita - ci膮gn膮艂 swoje. - Gabriella by艂a taka. Marit te偶. I Sandra. Amalita jest tak pi臋kna, wiesz, i naprawd臋 zabawna, i bardzo m膮dra, no wiesz, jest niesamowita. Wpadasz na kt贸r膮艣 z tych dziewczyn w Pary偶u, a ona ma na sobie przezroczyst膮 sukni臋, a ty dostajesz bzika, i widzisz jej zdj臋cia w „W” i innych pismach, i to ci臋 coraz bardziej nakr臋ca. Ich seksualna moc jest jak niezwyk艂a, o艣lepiaj膮ca si艂a, kt贸ra mo偶e zmieni膰 twoje 偶ycie. My艣lisz, gdybym m贸g艂 tego dotkn膮膰, a oczywi艣cie nie mo偶esz, gdybym tylko...
Carrie od艂o偶y艂a s艂uchawk臋.
O drugiej po po艂udniu tego samego dnia Carrie siedzia艂a przy barze w restauracji Harry Cipriani i czeka艂a na Amalit臋. Ta, jak zwykle, by艂a ju偶 p贸艂 godziny sp贸藕niona. Przy barze jaki艣 biznesmen, kobieta z jego biura i ich klient rozmawiali o seksie.
-聽Uwa偶am, 偶e m臋偶czyzn zra偶aj膮 kobiety, kt贸re id膮 z nimi do 艂贸偶ka na pierwszej randce - powiedzia艂a kobieta. Mia艂a na sobie drogi, granatowy kostium. - Je艣li chcesz, 偶eby facet potraktowa艂 ci臋 powa偶nie, musisz odczeka膰 co najmniej trzy randki.
-聽To zale偶y od kobiety - stwierdzi艂 klient. Mia艂 pod czterdziestk臋, wygl膮da艂 na Niemca, ale m贸wi艂 z hiszpa艅skim akcentem - Argenty艅czyk.
-聽Nie rozumiem - powiedzia艂a kobieta.
Argenty艅czyk spojrza艂 na ni膮 wymownie.
-聽Wy, Amerykanki klasy 艣redniej, kt贸re zawsze chcecie z艂apa膰 faceta, wy musicie przestrzega膰 regu艂. Nie mo偶ecie sobie pozwoli膰 na b艂膮d. Ale jest pewien rodzaj kobiet, bardzo pi臋knych, szczeg贸lnej klasy, kt贸re mog膮 robi膰, co im si臋 podoba.
I w艂a艣nie w tym momencie wesz艂a Amalita. Przy drzwiach zrobi艂o si臋 ma艂e zamieszanie, kiedy maitre d' j膮 艣ciska艂.
-聽No prosz臋! - powiedzia艂a Amalita. - Jaki szczup艂y. Dalej biegasz pi臋膰 mil dziennie? - W tym momencie zdj臋to z niej p艂aszcz i zabrano pakunki. Mia艂a na sobie tweedowy kostium od Jil Sander (sama sp贸dnica kosztuje ponad tysi膮c dolar贸w) i zielony kaszmirowy sweterek. - Czy tu jest gor膮co? - spyta艂a, wachluj膮c si臋 r臋kawiczkami. Zdj臋艂a 偶akiet.
Ca艂a sala si臋 na ni膮 gapi艂a.
-聽S艂oneczko! - pomacha艂a do Carrie, kt贸r膮 zauwa偶y艂a przy barze.
-聽Stolik gotowy - zameldowa艂 maitre d'.
-聽Mam ci tyle do opowiedzenia - powiedzia艂a Carrie Amalita. - Dopiero co ledwie usz艂am z 偶yciem!
Jako艣 tak w kwietniu Amalita pojecha艂a do Londynu na 艣lub, na kt贸rym pozna艂a lorda Skunksia Kupa.
-聽To oczywi艣cie nie jest jego prawdziwe nazwisko, ale lord jest autentyczny, kochanie - m贸wi艂a. - Spokrewniony z rodzin膮 kr贸lewsk膮 i ma zamek, i psy go艅cze. Powiedzia艂, 偶e od razu si臋 we mnie zakocha艂, idiota, w chwili, gdy mnie zobaczy艂 w ko艣ciele. „Najdro偶sza, uwielbiam ci臋”, m贸wi艂, przystawiaj膮c si臋 do mnie na bankiecie. „Ale szczeg贸lnie uwielbiam tw贸j kapelusz”. To powinno go od razu zdradzi膰. Ale mia艂am wtedy taki m臋tlik w g艂owie. Mieszka艂am w Londynie u Catherine Johnson - Bates, kt贸ra mnie doprowadza艂a do sza艂u, narzeka艂a na moje rzeczy rozrzucone w jej pieprzonym mieszkaniu... no c贸偶, jest spod znaku Panny, wi臋c czego si臋 spodziewa膰? W ka偶dym razie my艣la艂am tylko o tym, 偶eby sobie znale藕膰 inn膮 met臋. I wiedzia艂am, 偶e Catherine wzdycha do tego lorda Skunksa. Dzierga艂a mu szaliki z tej potwornej, przenicowanej we艂ny, ale on nie zwraca艂 na ni膮 uwagi. Wi臋c, oczywi艣cie, nie mog艂am si臋 oprze膰. Plus, potrzebowa艂am mieszkania.
Tej nocy, po weselu, Amalita w zasadzie wprowadzi艂a si臋 do jego domu na Eton Square. I przez pierwsze dwa tygodnie wszystko sz艂o 艣wietnie.
-聽Odstawia艂am sw贸j numer na gejsz臋 - m贸wi艂a Amalita. - Masa偶e plec贸w, podawanie herbatki. Czyta艂am pierwsza gazety, 偶eby mu wskaza膰 ciekawe momenty.
A on zabiera艂 j膮 na zakupy. Wydali my艣liwskie przyj臋cie w jego zamku. Amalita pomaga艂a przygotowa膰 list臋 go艣ci, zaprosi艂a, kogo trzeba, oczarowa艂a s艂u偶b臋. By艂 pod wra偶eniem. Ale kiedy wr贸cili do Londynu, zacz臋艂y si臋 k艂opoty.
-聽Wiesz, 偶e mam t臋 ca艂膮 swoj膮 bielizn臋, kt贸r膮 od lat kolekcjonuj臋? - spyta艂a Amalita.
Carrie potakn臋艂a. Wiedzia艂a te偶 o ogromnej kolekcji ubra艅 od najlepszych projektant贸w, kt贸r膮 Amalita zgromadzi艂a przez ostatnie pi臋tna艣cie lat. Zna艂a je dobrze, bo kiedy艣 pomaga艂a Amalicie pakowa膰 wszystko w bibu艂ki, 偶eby z艂o偶y膰 w przechowalni, co zabra艂o im trzy dni.
-聽No wi臋c, pewnego wieczoru wszed艂 do pokoju, kiedy si臋 ubiera艂am. „Najdro偶sza - m贸wi - zawsze si臋 zastanawia艂em, jak to jest mie膰 na sobie takie koronki... Mog臋... spr贸bowa膰? Przekonam si臋, jak to jest by膰 tob膮”. No i fajnie. Ale nast臋pnego dnia chcia艂, 偶ebym go zbi艂a. Zwini臋t膮 gazet膮. „Kochany, czy nie my艣lisz, 偶e bardziej skorzystasz, je艣li j膮 raczej przeczytasz?” - spyta艂am. „Nie! Chc臋 dosta膰 w dup臋”. Pos艂ucha艂am. Kolejny b艂膮d. Dosz艂o w ko艅cu do tego, 偶e budzi艂 si臋 rano, wk艂ada艂 moje ciuchy i nie chcia艂 wychodzi膰 z domu. I tak na okr膮g艂o. Potem si臋 upar艂, 偶eby nosi膰 moj膮 bi偶uteri臋 od Chanel.
-聽I jak mu by艂o? - spyta艂a Carrie.
-聽Pas mai - odpar艂a Amalita. - By艂 jednym z tych 艣licznych angielskich ch艂opc贸w. Wiesz, co to nigdy nie wiadomo, czy s膮 homo czy hetero. Ale to si臋 zrobi艂o strasznie 偶a艂osne. Chodzi艂 na czworakach, wystawiaj膮c ty艂ek. I pomy艣le膰, 偶e wcze艣niej nawet rozwa偶a艂am ma艂偶e艅stwo!... W ka偶dym razie powiedzia艂am mu, 偶e odchodz臋. Nie chcia艂 o tym s艂ysze膰. Zamkn膮艂 mnie w sypialni, musia艂am ucieka膰 przez okno. A mia艂am na sobie te idiotycznie wysokie obcasy od Manolo Blahnika, zamiast wygodniejszych od Gucciego, bo pozwoli艂am mu nosi膰 moje buty, a tych od Manolo akurat nie lubi艂, twierdzi艂, 偶e s膮 ju偶 niemodne. Potem nie chcia艂 mnie wpu艣ci膰 z powrotem do domu. Powiedzia艂, 偶e zatrzymuje w zastaw moje rzeczy, bo nabi艂am jaki艣 g艂upi, drobny rachunek telefoniczny. Na dwa tysi膮ce funt贸w. Pytam: „Kochany, co mia艂am robi膰? Musz臋 przecie偶 dzwoni膰 do mojej mamy i c贸rki”. Ale tym razem mia艂am asa w r臋kawie. Zabra艂am jego telefon kom贸rkowy, wi臋c dzwoni臋 do niego z ulicy i m贸wi臋: „Kochanie, id臋 do Catherine na herbat臋. A kiedy wr贸c臋, chc臋 widzie膰 wszystkie moje walizki, schludnie spakowane, na frontowych schodach. Wszystko sprawdz臋. Je艣li b臋dzie czego艣 brakowa膰, cho膰by jednego male艅kiego kolczyka, jednych majteczek, fleczka na obcasie buta, zadzwoni臋 do Nigela Dempstera”.
-聽I pos艂ucha艂? - spyta艂a zafascynowana Carrie.
-聽Oczywi艣cie! - odpar艂a Amalita. - Angole boj膮 si臋 dziennikarzy jak ognia. Jak chcesz jakiego艣 usadzi膰, to postrasz, 偶e zadzwonisz do gazet.
W艂a艣nie wtedy do ich stolika podszed艂 Argenty艅czyk.
-聽Amalito - przywita艂 si臋, wyci膮gaj膮c d艂o艅 i lekko si臋 k艂aniaj膮c.
-聽Ach, Chris. C贸mo esta? - spyta艂a, a potem zacz臋li gada膰 po hiszpa艅sku, czego Carrie nie rozumia艂a. Na koniec Chris powiedzia艂:
-聽Jestem w Nowym Jorku ca艂y tydzie艅. Musimy si臋 spotka膰.
-聽Oczywi艣cie, m贸j drogi - zgodzi艂a si臋 Amalita, podnosz膮c na niego wzrok. Mia艂a taki spos贸b mru偶enia oczu, kiedy si臋 u艣miecha艂a, kt贸ry oznacza艂: odchrza艅 si臋.
-聽Fuj, bogaty Argenty艅czyk - powiedzia艂a, kiedy sobie poszed艂. - Kiedy艣 by艂am u niego na rancho. Je藕dzili艣my po campos na konikach do gry w polo. Jego 偶ona by艂a w ci膮偶y, a on by艂 taki uroczy. Przelecia艂am go, a ona si臋 dowiedzia艂a. I mia艂a czelno艣膰 si臋 obrazi膰. By艂 kiepski w te klocki. Powinna by膰 szcz臋艣liwa, 偶e kto艣 go wzi膮艂 na swoje barki.
-聽Panna Amalfi? - spyta艂 kelner. - Telefon do pani.
-聽To by艂 Righty - wyja艣ni艂a tryumfalnie, wracaj膮c do stolika. Righty by艂 gitarzyst膮 solowym w s艂awnym rockowym zespole. - Chce, 偶ebym z nim pojecha艂a w tras臋. Brazylia, Singapur. Powiedzia艂am, 偶e si臋 zastanowi臋. Ci faceci s膮 tak przyzwyczajeni, 偶e kobiety padaj膮 im do st贸p, 偶e trzeba ich troszk臋 przystopowa膰. Wtedy si臋 wyr贸偶niasz.
Nagle przy drzwiach zn贸w zrobi艂o si臋 gwarno. Carrie spojrza艂a w tamt膮 stron臋 i szybko pochyli艂a g艂ow臋, udaj膮c, 偶e ogl膮da paznokcie.
-聽Nie patrz tam - ostrzeg艂a. - Jest tu Ray.
-聽Ray? Ach tak, znam Ray - powiedzia艂a Amalita, a oczy jej si臋 zw臋zi艂y.
Ray to nie by艂 m臋偶czyzna, tylko kobieta. I to kobieta, kt贸ra, cho膰by lu藕no, podpada艂a pod t臋 sam膮 kategori臋 co Amalita. Te偶 by艂a mi臋dzynarodow膮 pi臋kno艣ci膮, kt贸rej nie umieli si臋 oprze膰 m臋偶czy藕ni, ale mia艂a opini臋 kompletnej wariatki.
Modelka ko艅ca lat siedemdziesi膮tych przenios艂a si臋 do Los Angeles, jakoby dla kariery aktorskiej. Nie za艂apa艂a si臋 na 偶adn膮 rol臋, ale za to na kilku znanych aktor贸w. I jak Amalita mia艂a nie艣lubne dziecko, wedle plotki z wielkim gwiazdorem. Ray rozejrza艂a si臋 po restauracji. S艂yn臋艂a - mi臋dzy innymi - ze swych oczu. By艂y ogromne, okr膮g艂e, o t臋cz贸wkach tak jasnoniebieskich, 偶e wydawa艂y si臋 niemal bia艂e. Te oczy zatrzyma艂y si臋 teraz na Amalicie. Pomacha艂a. Podesz艂a.
-聽Co tu robisz? - spyta艂a, pozornie zachwycona, cho膰 podobno w LA. by艂y zaci臋tymi wrogami.
-聽Ach, w艂a艣nie przyjecha艂am - powiedzia艂a Amalita.
-聽Z Londynu.
-聽By艂a艣 na tym 艣lubie?
-聽Lady Beatrice? - upewni艂a si臋 Amalita. - Oczywi艣cie. Cudowny. Wszyscy Europejczycy z tytu艂ami.
-聽Szlag - powiedzia艂a Ray. Mia艂a lekki po艂udniowy akcent, udawany, bo przecie偶 pochodzi艂a z Iowa. - Trza by艂o pojecha膰. No, ale by艂am akurat ze Snakiem - rzuci艂a imi臋 aktora, znanego z film贸w akcji. Dobiega艂 siedemdziesi膮tki, ale ci膮gle w nich gra艂. - No i wiesz, nie mog艂am si臋 wyrwa膰.
-聽Rozumiem - powiedzia艂a Amalita, posy艂aj膮c jej spojrzenie typu „spadaj”. Ray jakby tego nie zauwa偶y艂a. - Um贸wi艂am si臋 tu z kumpel膮, ale obieca艂am Jake'owi, 偶e wr贸c臋 do hotelu o trzeciej. Przyjecha艂 w sprawach reklamy. A to ju偶 prawie kwadrans po drugiej. Wiesz, Snake szaleje, jak kto艣 si臋 sp贸藕nia, a ja zawsze jestem en retard.
-聽To kwestia w艂a艣ciwego ustawienia sobie faceta - skomentowa艂a Amalita. - Ale faktycznie, pami臋tam, 偶e Snake nie lubi sp贸藕nie艅. Musisz go ode mnie pozdrowi膰, kochana. Ale jak zapomnisz, nic nie szkodzi. I tak si臋 z nim za miesi膮c zobacz臋. Zaprosi艂 mnie na narty. Oczywi艣cie, tylko po przyjacielsku.
-聽Oczywi艣cie - powt贸rzy艂a Ray.
Zapad艂a niezr臋czna cisza. Ray spojrza艂a prosto na Carrie, kt贸ra mia艂a ochot臋 zarzuci膰 sobie serwetk臋 na g艂ow臋. Prosz臋, b艂aga艂a w my艣lach, prosz臋, nie pytaj, jak si臋 nazywam.
-聽Chyba zadzwoni臋 do tej swojej kumpeli - powiedzia艂a Ray.
-聽艢wietny pomys艂 - zgodzi艂a si臋 Amalita. - Telefon jest tam.
Ray szybko odesz艂a.
-聽Ona si臋 pieprzy艂a ze wszystkimi - powiedzia艂a Carrie.
-聽Nie wy艂膮czaj膮c Mr. Biga.
-聽Daj spok贸j, s艂oneczko, to mnie akurat nie obchodzi - powiedzia艂a Amalita. - Je艣li kobieta chce spa膰 z facetem, to jej wyb贸r, jej sprawa. Ale ona nie jest dobrym cz艂owiekiem. S艂ysza艂am, 偶e chcia艂a by膰 jedn膮 z dziewcz膮t madame Alex, ale nawet Alex uwa偶a艂a, 偶e to wariatka.
-聽To jak sobie radzi?
Amalita unios艂a praw膮 brew. I zamilk艂a - w ko艅cu ona by艂a prawdziw膮 dam膮, wychowan膮 na Pi膮tej Alei, mia艂a sw贸j pierwszy bal i tak dalej. Jednak Carrie chcia艂a naprawd臋 wiedzie膰.
-聽Bierze prezenty - wyt艂umaczy艂a Amalita. - Zegarek Bulgariego. Naszyjnik od Harry'ego Winstona. Ubrania, samochody, bungalow w posiad艂o艣ci kogo艣, kto chce jej pom贸c. I got贸wk臋. Ona ma dziecko. Jest wielu bogatych facet贸w, kt贸rzy si臋 lituj膮. Ci wszyscy aktorzy ze swoimi milionami. Wypisuj膮 czek na pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy dolar贸w. Czasem tylko po to, 偶eby si臋 uwolni膰.
-聽No prosz臋 ci臋 - ci膮gn臋艂a Amalita, patrz膮c na Carrie.
-聽Nie b膮d藕 taka zdziwiona. Ty zawsze by艂a艣 tak膮 niewinn膮 ptaszyn膮. No, ale ty zawsze mia艂a艣 zaw贸d. Nawet jak g艂odowa艂a艣, mia艂a艣 zaw贸d. Takie kobiety jak Ray i ja nie chc膮 pracowa膰. Ja zawsze chcia艂am tylko 偶y膰. Co wcale nie znaczy, 偶e to 艂atwe. - Amalita rzuci艂a palenie, ale teraz si臋gn臋艂a po jednego z papieros贸w Carrie i czeka艂a, a偶 kelner poda jej ogie艅. - Ile razy dzwoni艂am do ciebie z p艂aczem? Bez pieni臋dzy, nie wiedz膮c, co mam robi膰, gdzie mam p贸j艣膰? Faceci naobiecuj膮, potem si臋 wycofuj膮. Gdybym by艂a cali girl, by艂oby mi o wiele 艂atwiej. Problemem nie jest seks, bo jak mi si臋 facet podoba, to i tak z nim id臋, ale to, 偶e wtedy nie jeste艣 na r贸wnym poziomie z m臋偶czyzn膮. Stajesz si臋 podw艂adnym. No, tyle 偶e potem masz got贸wk臋. - Unios艂a brwi i wzruszy艂a ramionami. - Och, rany, a czy ja mam jak膮艣 przysz艂o艣膰? Trzeba si臋 trzyma膰 na fali. Ciuchy. Cia艂o. 膯wiczenia. Masa偶e. Kosmetyczka. Operacje plastyczne. To kosztuje. Przyjrzy') si臋 Ray. Ma zrobione piersi, usta, po艣ladki. Nie jest m艂oda, moja kochana, jest po czterdziestce. A to, co widzisz, to wszystko, co ma. - Amalita zdusi艂a papierosa w popielniczce. - Po co ja pal臋? To niedobre dla cery. Chcia艂abym, 偶eby艣 ty rzuci艂a, s艂oneczko. A pami臋tasz? Kiedy by艂am w ci膮偶y z c贸rk膮? By艂am chora. Kompletnie sp艂ukana. Dzieli艂am sypialni臋 z jak膮艣 studentk膮, za sto pi臋膰dziesi膮t dok贸w miesi臋cznie, w parszywym mieszkaniu, bo, do cholery, tylko na to mnie by艂o sta膰. Musia艂am si臋 zarejestrowa膰 jako bezrobotna, 偶eby mie膰 ubezpieczalni臋 i opiek臋 lekarsk膮. Rodzi膰 do komunalnego szpitala jecha艂am autobusem. I kiedy naprawd臋 potrzebowa艂am pomocy, s艂oneczko, nie by艂o w pobli偶u 偶adnego faceta. By艂am sama. Z wyj膮tkiem kilku dobrych przyjaci贸艂ek. W tym momencie przy stoliku zn贸w pojawi艂a si臋 Ray. Przygryz艂a doln膮 warg臋.
-聽Mog臋? - spyta艂a. - Ta kumpela zaraz przyjdzie, ale ja musz臋 si臋 napi膰. Kelner, w贸dka z martini. Bez lodu.
-聽Usiad艂a. Nie patrzy艂a na Carrie. - S艂uchaj, chc臋 z tob膮 pogada膰 o Snake'u - powiedzia艂a do Amality. - Twierdzi, 偶e byli艣cie ze sob膮.
-聽Doprawdy? - spyta艂a Amalita. - No c贸偶, Snake i ja mamy zwi膮zek intelektualny.
-聽Co ty nie powiesz? A ja my艣la艂am, 偶e on si臋 po prostu nie藕le pieprzy i jest dobry dla mojego dzieciaka - powiedzia艂a Ray. - Nie przejmuj臋 si臋 tob膮. Tyle 偶e chyba nie mog臋 mu ufa膰.
-聽S艂ysza艂am, 偶e jest z kim艣 zar臋czony - odpar艂a Amalita.
-聽Z jak膮艣 ciemnow艂os膮 kobiet膮, kt贸ra jest z nim w ci膮偶y.
-聽Cholera. To ta Carmelita czy co艣 takiego. Jaka艣 baba znik膮d, jest mechanikiem samochodowym. Wie艣niaczka. Snake jecha艂 na narty i samoch贸d mu wysiad艂. Odda艂 go do warsztatu, a tam by艂a ona, ze swoim francuskim kluczem. I sw臋dz膮c膮 cip膮. Nie... on si臋 chce jej pozby膰.
-聽No, to sprawa jest prosta - powiedzia艂a Amalita.
-聽Potrzebni ci szpiedzy. Ja mam masa偶ystk臋 i pokoj贸wk臋. Wysy艂asz mu swoj膮 masa偶ystk臋 albo kierowc臋, i niech ci potem z艂o偶膮 raport.
-聽Ale jaja! - wrzasn臋艂a Ray. Otwar艂a swoje wielkie, jaskrawo uszminkowane usta i przechyli艂a si臋 do ty艂u na krze艣le, zanosz膮c si臋 histerycznym 艣miechem. Jej blond w艂osy by艂y prawie bia艂e, idealnie proste; rzeczywi艣cie by艂a ostro walni臋ta, ale niesamowicie seksowna. - Wiedzia艂am, 偶e ci臋 lubi臋 - powiedzia艂a. Krzes艂o stukn臋艂o o pod艂og臋, a Ray omal nie wyl膮dowa艂a na blacie sto艂u.
Ca艂a sala patrzy艂a. Amalita si臋 艣mia艂a, prawie dosta艂a czkawki.
-聽Jak to, kurcz臋, jest, 偶e si臋 nie przyja藕nimy? - spyta艂a Ray. - To w艂a艣nie chc臋 wiedzie膰.
-聽Kurcz臋, Ray, nie mam poj臋cia - powiedzia艂a Amalita. Teraz ju偶 tylko si臋 u艣miecha艂a. - Mo偶e to ma co艣 wsp贸lnego z Brewsterem?
-聽Z tym pieprzonym, tanim aktorzyn膮? Chodzi ci pewnie o te k艂amstwa, kt贸re mu o tobie nagada艂am, bo chcia艂am go zatrzyma膰 dla siebie? No, skarbie, czy mo偶esz mnie o to, kurcz臋, wini膰? On mia艂 najwi臋kszego fiuta w L.A! Kiedy go zobaczy艂am, byli艣my na obiedzie w restauracji, a on k艂adzie sobie na nim moj膮 r臋k臋. Pod sto艂em. Tak si臋 napali艂am, 偶e wyj臋艂am mu ze spodni i zacz臋艂am masowa膰, a jedna kelnerka to zobaczy艂a i zacz臋艂a wrzeszcze膰, bo by艂 taki ogromny. Wywalili nas z restauracji. Wtedy sobie powiedzia艂am: ten fiut jest m贸j. Z nikim si臋 nie dziel臋.
-聽Rzeczywi艣cie by艂 do艣膰 spory.
-聽Do艣膰 spory? Skarbie, by艂 jak u konia - powiedzia艂a Ray. - Wiesz, 偶e jestem ekspertk膮 w 艂贸偶ku. Lepszej ode mnie faceci nie znaj膮. Ale kiedy dochodzisz do mojego poziomu, co艣 si臋 dzieje. Chuj przeci臋tnych rozmiar贸w nic ci nie robi. Pewnie, 偶e sypiam z tymi wszystkimi kolesiami, ale m贸wi臋 im otwarcie, co jest grane. Musz臋 wychodzi膰, bawi膰 si臋, bo mnie te偶 nale偶y si臋 jaka艣 satysfakcja.
Ray wypi艂a tylko trzy czwarte swojego martini, ale co艣 dziwnego zacz臋艂o si臋 z ni膮 dzia膰. Jakby rozp臋dzony samoch贸d jecha艂 bez kierowcy.
-聽O, taaak - westchn臋艂a. - Uwielbiam to uczucie... kiedy jestem pe艂na. Daj mi to, kotku. Pieprz mnie. - Zacz臋艂a si臋 buja膰 rytmicznie na krze艣le, unosz膮c miednic臋. Podnios艂a prawe rami臋, zamkn臋艂a oczy. - O taaak, kotku, o tak, o taak. Oooch! - zako艅czy艂a skowytem i otworzy艂a oczy. Patrzy艂a prosto na Carrie, jakby nagle zobaczy艂a j膮 po raz pierwszy.
-聽Jak ci na imi臋, skarbie? - spyta艂a.
A Carrie nagle przypomnia艂a sobie histori臋 o tym, jak Capote Duncan uprawia艂 z Ray seks na kanapie w 艣rodku przyj臋cia, na oczach wszystkich.
-聽Carrie.
-聽Carrie...? - dopytywa艂a Ray. - Czy my si臋 znamy?
-聽Nie - powiedzia艂a Amalita. - To 艣wietna dziewczyna. Jedna z nas. Tyle 偶e intelektualistka. Pisarka.
-聽Musisz opisa膰 moje 偶ycie - ucieszy艂a si臋 Ray. - M贸wi臋 ci, moje 偶ycie to gotowy bestseller. Tyle mi si臋 przytrafi艂o. Ale przetrwa艂am. Jestem mocna. - Popatrzy艂a na Amalit臋, szukaj膮c potwierdzenia. - Sp贸jrz na nas, obie przetrwa艂y艣my. Inne dziewczyny, takie jak my... Sandra...
-聽Chodzi do AA i ca艂y czas pracuje, i nigdzie nie bywa - powiedzia艂a Amalita.
-聽Gabriella...
-聽Cali girl.
-聽Marit...
-聽Zwariowa艂a. Detoksy, potem zak艂ad w Silver Hill.
-聽To dopiero by艂 numer - powiedzia艂a Ray. - S艂ysza艂am, 偶e odlecia艂a u ciebie na kanapie i musia艂a艣 j膮 odwie藕膰 do czubk贸w.
-聽Ju偶 stamt膮d wysz艂a. Ma prac臋. Public relations.
-聽N臋dza relations, tak to nazywam - powiedzia艂a Ray. - Chc膮 j膮 wykorzysta膰, jej uk艂ady i znajomo艣ci, ale oczy ma tak nieprzytomne, 偶e trudno si臋 z ni膮 porozumie膰. Siedzi tam jak szmaciana lala, a oni jej grzebi膮 w notesie.
Carrie nie mog艂a powstrzyma膰 艣miechu. Ray zmrozi艂a j膮 wzrokiem.
-聽To wcale nie jest 艣mieszne, skarbie. Wiesz?
8
Manhata艅ski przek艂adaniec:
siedmiu m臋偶czyzn rzuca nieuniknione pytanie
Jestem na obiedzie z m臋偶czyzn膮. Pijemy drug膮 butelk臋 Chateau Latour, rocznik 1982. Mo偶e to nasza trzecia randka, mo偶e dziesi膮ta. Nieistotne. Bo pr臋dzej czy p贸藕niej i tak si臋 zacznie. Nieuniknione.
-聽Eeeee - zaczyna on.
-聽Taak? - pytam ja, pochylaj膮c si臋 do przodu.
Trzyma r臋k臋 na moim udzie. Mo偶e w艂a艣nie teraz „padnie pytanko”. Nie wygl膮da na to, ale czy to mo偶na przewidzie膰? Znowu zaczyna.
-聽Czy ty kiedy艣... nie chcia艂a艣...
-聽Czego?
-聽Czy nie chcia艂a艣 nigdy... kocha膰 si臋 z inn膮 kobiet膮? - wyrzuca dumny z siebie.
Ja si臋 wci膮偶 u艣miecham. Ale „to” jest ju偶 mi臋dzy nami. Le偶y na stole jak kupka wymiocin. Wiem ju偶, co b臋dzie dalej.
-聽Oczywi艣cie, ze mn膮 te偶 - m贸wi on. - Wiesz, tr贸j k膮cik.
Potem czas na najlepsze.
-聽A mo偶e by艣my zaprosili jedn膮 z twoich kole偶anek?
-聽A niby czemu mia艂abym tego chcie膰? - pytam. Ju偶 si臋 nawet nie dopytuj臋, na jakiej podstawie on s膮dzi, 偶e kt贸ra艣 z moich kole偶anek mog艂aby by膰 zainteresowana.
-聽No c贸偶, bo ja mam na to ochot臋 - m贸wi on. - A poza tym, tobie te偶 mog艂oby si臋 spodoba膰.
Nie s膮dz臋.
Wariant seksualny
Nowy Jork to miejsce, gdzie ludzie przyje偶d偶aj膮 spe艂ni膰 swoje fantazje. Pieni膮dze. W艂adza. Wywiad w programie Davida Lettermana. A skoro ju偶 tak, to czemu nie dwie kobiety? (i co szkodzi zapyta膰?). Mo偶e ka偶dy powinien cho膰 raz tego spr贸bowa膰?
-聽Ze wszystkich fantazji ta jest jedyna, kt贸ra przerasta oczekiwania - powiedzia艂 m贸j znajomy fotograf. - Bo 偶ycie to zwykle seria 艣redniego kalibru rozczarowa艅. Ale dwie kobiety? Niezale偶nie od wszystkiego, nie mo偶na straci膰.
Nie jest to ca艂kowicie prawda, jak odkry艂am p贸藕niej. Ale tr贸jk膮t to fantazja, w kt贸rej nowojorczycy przoduj膮. Jak to powiedzia艂 jeden m贸j kumpel:
-聽To seksualna wariacja, w przeciwie艅stwie do dewiacji.
Jeszcze jedna mo偶liwo艣膰 w mie艣cie, gdzie wszystko jest mo偶liwe. A mo偶e tr贸jk膮ty maj膮 swoj膮 ciemn膮 stron臋? Mo偶e to symbol ca艂ego z艂a tego miasta, efekt po艂膮czenia owej specyficznej dla Manhattanu desperacji i po偶膮dania?
Tak czy inaczej, wszyscy maj膮 na ten temat co艣 do powiedzenia. Zrobili to sami. Znaj膮 kogo艣, kto to zrobi艂, albo widzieli trzy osoby, kt贸re „maj膮 zamiar to zrobi膰” - jak te dwie topmodelki, kt贸re ostatnio wci膮gn臋艂y m臋skiego modela do m臋skiej toalety w klubie Tunnel, zmusi艂y go do za偶ycia wszystkich narkotyk贸w, jakie mia艂 przy sobie, a potem zabra艂y go do domu.
Menage a trois wymaga tej najbardziej zdradliwej z liczb: tr贸jki. Niezale偶nie od tego, jak wyrafinowany sam si臋 sobie wydajesz, czy naprawd臋 potrafisz to ud藕wign膮膰? Kto zostanie skrzywdzony? Czy trzy jest rzeczywi艣cie lepsze ni偶 dwa?
Siedmiu m臋偶czyzn zwabionych by膰 mo偶e obietnic膮 darmowych drink贸w, joint贸w i ziemnych orzeszk贸w sma偶onych w miodzie spotka艂o si臋 ze mn膮 w ostatni poniedzia艂ek wieczorem, w piwnicy jednej galerii w SoHo, 偶eby pogada膰 o tr贸jk膮tach. Zastali艣my tam ju偶 fotografa i playboya z lat osiemdziesi膮tych, Petera Bearda. By艂 na pod艂odze na czworakach, bo akurat „kola偶owa艂”: domalowywa艂 kszta艂ty na swoich czarnobia艂ych fotografiach zwierz膮t. Niekt贸re zdj臋cia mia艂y na sobie rdzawe 艣lady but贸w. Przypomnia艂o mi si臋, 偶e s艂ysza艂am, i偶 Peter u偶ywa do tego w艂asnej krwi. Mia艂 na sobie d偶insy i bluz臋.
Peter to typ „dzikiego cz艂owieka”, o kt贸rym kr膮偶膮 r贸偶ne historie. Na przyk艂ad: jego 偶on膮 by艂a superlaska lat siedemdziesi膮tych, Cheryl Tiegs (prawda); kiedy艣 w Afryce zosta艂 przywi膮zany do 偶erdzi i prawie 偶e nakarmiono nim zwierz臋ta (pewnie nieprawda). Teraz powiedzia艂, 偶eby艣my sobie gadali, a on b臋dzie pracowa艂.
-聽Pracuj臋 calutki czas - zapewni艂 - 偶eby tylko odgoni膰 nud臋.
Ka偶dy zrobi艂 sobie koktajl i zapalili艣my pierwszego jointa. Z wyj膮tkiem Petera wszyscy poprosili, 偶ebym w tym artykule zmieni艂a ich nazwiska.
-聽Prawdziwe dane nie wp艂yn臋艂yby dobrze na nasz膮 baz臋 klient贸w - wyt艂umaczy艂 jeden z m臋偶czyzn.
Przeszli艣my do tematu.
-聽To teraz lawina - powiedzia艂 Peter. - Znam kilka dziewczyn, zreszt膮 z jedn膮 si臋 dzi艣 wieczorem spotykam, kt贸re twierdz膮, 偶e ponad dziewi臋膰dziesi膮t procent ich kole偶anek z艂o偶y艂o im takie propozycje. To zdecydowanie nowe zjawisko.
Peter zanurzy艂 p臋dzel w czerwonej farbie. Powiedzia艂, 偶e przemys艂 mody nak艂ania dziewczyny do tr贸jk膮t贸w.
-聽Agenci i bookerzy wymuszaj膮 to na modelkach w zamian za anga偶e. - Po chwili doda艂: - Wszystkie dziewczyny s膮 macane po klopach.
Tad, architekt i z艂oty ch艂opiec, lat czterdzie艣ci jeden, by艂 sceptyczny.
-聽A prawdziwe liczby trzyma w tajemnicy rz膮dowe biuro cenzury - za偶artowa艂, ale ci膮gn膮艂 dalej: - Kobiety fizycznie prezentuj膮 wi臋cej pi臋kna, wi臋cej zmys艂owo艣ci. Wi臋c 艂atwiej jest m臋偶czy藕nie fantazjowa膰 o dw贸ch kochaj膮cych si臋 ze sob膮 kobietach. Dw贸ch facet贸w to raczej kiepska fantazja. Peter uni贸s艂 g艂ow臋 ze swego miejsca na pod艂odze.
-聽Kobiety mog膮 spa膰 w jednym 艂贸偶ku i nikt z tego nie robi sprawy - dorzuci艂.
-聽Wr臋cz przeciwnie, popieramy to - powiedzia艂 Simon, w艂a艣ciciel firmy oprogramowania komputerowego, lat czterdzie艣ci osiem.
-聽Ma艂o prawdopodobne, 偶e kt贸ry艣 z nas m贸g艂by spa膰 w 艂贸偶ku z drugim. Ja bym tego nie zrobi艂 - doda艂 Jonesie, lat r贸wnie偶 czterdzie艣ci osiem, dyrektor wytw贸rni nagra艅 ze Wschodniego Wybrze偶a. Rozejrza艂 si臋 doko艂a.
-聽Faceci tego nie robi膮 g艂贸wnie dlatego, 偶e wi臋kszo艣膰 z nich chrapie - stwierdzi艂 Peter. - Poza tym to niedobre dla systemu nerwowego.
-聽To wyci膮ga na wierzch wszystkie te g艂臋boko zakorzenione l臋ki - doda艂 Simon.
Przez chwil臋 zapanowa艂a cisza. Rozgl膮dali艣my si臋 po pomieszczeniu. Napi臋cie przerwa艂 Peter.
-聽Najlepiej to t艂umacz膮 biologiczne badania na szczurach - powiedzia艂. - T艂ok, stres, przeludnienie struktur niszowych. Pierwszym zjawiskiem w艣r贸d st艂oczonych szczur贸w jest odseparowanie p艂ci. A w tym mie艣cie, przy tej liczbie adwokat贸w i zat艂oczonych strukturach niszowych podlegamy niesamowitej presji. Presja rozpieprza nam hormony, a kiedy hormony s膮 rozpieprzone, jest wi臋cej homoseksualist贸w, a homoseksualizm to spos贸b natury na obni偶enie populacji. Te wszystkie nienaturalne rzeczy, o kt贸rych gadamy, rosn膮 w post臋pie arytmetycznym.
-聽I to wszystko wyja艣nia - rzuci艂 kwa艣no Tad.
-聽Prowadzimy 偶ycie nasycone zmys艂owo - dalej perorowa艂 Peter. - Du偶e ci艣nienie. Intensywno艣膰. Miliony spotka艅. Miliony spotka艅 z prawnikami. Zwyk艂e rzeczy ju偶 nie ciesz膮. Teraz potrzebujemy dw贸ch albo trzech dziewczyn, albo egzotycznych striptizerek z Pure Platinum.
-聽Ale z drugiej strony ochota na grupowy seks mo偶e by膰 powodowana zwyk艂膮 ciekawo艣ci膮 - powiedzia艂 Tad. - Bez takich g艂臋bokich analiz.
Peter by艂 jak w transie.
-聽A co z brakiem szczero艣ci? - zapyta艂. - Jest mniej szczero艣ci, mniej uczciwo艣ci. Je艣li dziewczyna naprawd臋 ci odpowiada, to nie powiniene艣 chcie膰 innej. Ale dzisiaj jest mniej szczero艣ci.
-聽Mo偶e i tak - rzuci艂 ostro偶nie Jonesie.
-聽Kiedy spotykasz ludzi w Nowym Jorku, to tylko wciskaj膮 ci kit - ci膮gn膮艂 Peter, nie zwa偶aj膮c na to, 偶e p臋dzle mu wysychaj膮. - Na przyj臋ciach wys艂uchujesz w k贸艂ko tego samego g贸wna. Potem na proszonych obiadach. W ko艅cu przestajesz tam chodzi膰.
-聽Odcinasz si臋 - przyzna艂 Jonesie.
-聽I idziesz do 艂azienki, gdzie kto艣 z przemys艂u mody obci膮gnie ci druta - powiedzia艂 Peter.
Nast膮pi艂a kr贸tka, ale - je艣li si臋 nie myl臋 - pe艂na szacunku cisza. Potem Peter zn贸w si臋 w艂膮czy艂.
-聽Ale to nie jest autentyczne. Nie jest szczere. Nie ma w tym 偶adnej komunikacji. To tylko kr贸tka chwila w tym na艂adowanym stresem 偶yciu.
„Ekstatyczna” milo艣膰 Nieweso艂y by艂 stan umys艂u Tada, kiedy trzy lata temu do艣wiadczy艂 najprymitywniejszego rodzaju tr贸jk膮ta, kt贸ry nazwa艂 „na zg艂uszenie”.
Tad by艂 wtedy tu偶 po zerwaniu z dziewczyn膮, po pi臋ciu latach zwi膮zku. Znalaz艂 si臋 na imprezie i wypatrzy艂 atrakcyjn膮 dwudziestolatk臋. Poszed艂 za ni膮, zobaczy艂, jak wsiada do taks贸wki. Ruszy艂 za ni膮 swoim mercedesem. Kiedy taks贸wka stan臋艂a na 艣wiat艂ach, zr贸wna艂 si臋 z ni膮. Um贸wili si臋 na nast臋pny wiecz贸r w klubie. Przysz艂a z kole偶ank膮 o imieniu Andie.
-聽Na szcz臋艣cie - opowiada艂 Tad - ta Andie by艂a kompletnie pokr臋cona. Dopiero co wysiad艂a z samolotu z W艂och i dumnie paradowa艂a w swoim futrze z lis贸w. 艁ykn臋li tabletki ecstasy i ca艂a tr贸jka pojecha艂a do Tada. Pili szampana, t艂ukli kieliszki o pod艂og臋, ca艂owali si臋. Dwudziestolatka zasn臋艂a, a Tad i Andie poszli na ca艂o艣膰, z t膮 ma艂膮 艣pi膮c膮 obok nich na 艂贸偶ku.
Peter zn贸w zacz膮艂 swoje:
-聽W艂a艣nie! Codziennie wi臋cej prze偶y膰, wi臋c musisz mie膰 jeszcze wi臋cej i szybciej! I jeszcze wi臋cej! - krzycza艂. - Przekracza膰 granice wytrzyma艂o艣ci, kusi膰 szcz臋艣cie, stwarza膰 nowe nisze, rozszerza膰...
-聽To tak, jakby kto艣 podsun膮艂 ci tac臋 ciasteczek, ale ty bierzesz dwa, nie jedno - powiedzia艂 spokojnie Garrick, lat trzydzie艣ci, gitarzysta w zespole z city.
Tad zacz膮艂 si臋 w ko艅cu zgadza膰 z Peterem.
-聽To ta ca艂a obsesja „wi臋cej” - powiedzia艂. - Cztery piersi, nie dwie.
Na szcz臋艣cie przyszed艂 w ko艅cu Sam, doradca inwestycyjny, lat czterdzie艣ci jeden. By艂 facetem, kt贸ry ci膮gle m贸wi艂, 偶e chce si臋 o偶eni膰, ale cz臋sto „zapomina艂” zadzwoni膰 do kobiet, z kt贸rymi chodzi艂. Wi臋c wci膮偶 by艂 wolny. Sam przyzna艂, 偶e bywa艂 w tr贸jk膮tach.
-聽Dlaczego to robi艂e艣? - zapytali艣my.
Sam wzruszy艂 ramionami. - Odmiana. Po jakim艣 czasie m臋czy ci臋 bycie z jedn膮 osob膮.
Sam wyt艂umaczy艂 nam, 偶e do tr贸jk膮ta prowadz膮 trzy podstawowe sytuacje. Pierwsza: Facet od dawna stara艂 si臋 nam贸wi膰 swoj膮 dziewczyn臋 na p贸j艣cie do 艂贸偶ka z jeszcze jedn膮 kobiet膮. Powodem mo偶e by膰 to, 偶e jest znudzony albo skrycie chce si臋 przespa膰 z kole偶ank膮 dziewczyny.
Druga: dziewczyna chce si臋 przespa膰 z inn膮 kobiet膮 i namawia do tego ch艂opaka, 偶eby jej samej by艂o 艂atwiej.
Trzecia: dwie kobiety chc膮 by膰 ze sob膮 i kombinuj膮, 偶eby do 艂贸偶ka wci膮gn膮膰 faceta.
Sam powiedzia艂, 偶e przez jakie艣 sze艣膰 miesi臋cy chodzi艂 z pewn膮 Libby i wm贸wi艂 sobie, 偶e to ona chce i艣膰 do 艂贸偶ka ze swoj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮, Amand膮. Oczywi艣cie, prawda by艂a taka - co teraz przyznaje - 偶e to on chcia艂 si臋 kocha膰 z Amand膮. Pod jego naciekiem Libby w ko艅cu zgodzi艂a si臋 zorganizowa膰 wsp贸lny wiecz贸r. Przysz艂a Amand膮. Pili wino. Siedzieli na kanapie. Sam powiedzia艂 kobietom, 偶eby si臋 rozebra艂y. A potem?
-聽Totalna pora偶ka - westchn膮艂 Sam. Libby zosta艂a na kanapie, a on zabra艂 Amand臋 do 艂贸偶ka. - Strasznie si臋 na ni膮 napali艂em. I to by艂 problem. Bo zwykle jest tak, 偶e w ko艅cu wolisz by膰 z jedn膮 kobiet膮 bardziej ni偶 z drug膮, i ta druga czuje si臋 odrzucona.
W ko艅cu Libby sama przysz艂a do 艂贸偶ka.
-聽Chyba chcia艂y, 偶ebym im m贸wi艂, co robi膰, 偶ebym przej膮艂 kontrol臋. Ale ja by艂em tak zaj臋ty Amand膮, 偶e o niczym innym nie my艣la艂em - m贸wi艂 Sam.
Libby nigdy si臋 z tym nie pogodzi艂a. Dwa miesi膮ce p贸藕niej zerwali. Libby i Amand膮 przez jaki艣 czas nie odzywa艂y si臋 do siebie. Sam przyzna艂, 偶e wiedzia艂, i偶 tr贸jk膮t mo偶e nie艣膰 ze sob膮 „konsekwencje”, ale, jak stwierdzi艂:
-聽I tak w to idziesz, bo jeste艣 facetem.
Zasada numer jeden przy tr贸jk膮tach:
-聽Nigdy, przenigdy nie r贸b tego ze swoj膮 dziewczyn膮 - powiedzia艂 Garrick. - To zawsze katastrofa.
Zasada numer dwa:
-聽Nie wolno tego planowa膰. Bo wtedy zawsze co艣 jest nie tak - doda艂 Simon, kt贸ry przyzna艂, 偶e bra艂 udzia艂 w sze艣ciu czy siedmiu tr贸jk膮tach. - To musi wyj艣膰 spontanicznie.
Zanim doszli艣my do zasady numer trzy, odezwa艂 si臋 dzwonek u drzwi. Przyszli: Jim, magik lat dwadzie艣cia jeden, i 艂an, producent telewizyjny lat dwadzie艣cia pi臋膰. Jim oznajmi艂, 偶e kocha艂 si臋 w tr贸jk膮cie w ubieg艂ym tygodniu.
-聽O czym艣 takim trzeba opowiedzie膰 znajomym - przyzna艂. - By艂o troch臋 sztywno, bo wszyscy troje niedawno widzieli艣my film Ich troje.
Ale zanim zacz膮艂 opowiada膰 dalej, zn贸w rozleg艂 si臋 dzwonek. Spojrzeli艣my po sobie. Kto to m贸g艂 by膰? Wszyscy zaproszeni ju偶 si臋 pojawili. Peter spojrza艂 znad swoich zdj臋膰.
-聽To druga kobieta - oznajmi艂 spokojnie.
Posz艂am na g贸r臋, otworzy膰 drzwi. To faktycznie by艂a druga kobieta. Gapi艂y艣my si臋 na siebie, obie zaskoczone.
-聽Co ty tu robisz? - spyta艂a.
-聽W艂a艣nie mia艂am ci臋 zapyta膰 o to samo - odpar艂am.
Potem zrobi艂y艣my to, co kobiety w Nowym Jorku robi膮 zawsze, niezale偶nie od tego, co naprawd臋 czuj膮: uca艂owa艂y艣my si臋 w policzki.
-聽Cze艣膰, Chloe - powiedzia艂am.
Mia艂a na sobie kurtk臋 imituj膮c膮 lamparci膮 sk贸r臋 i r贸偶ow膮 apaszk臋. Chloe to jedna z tych dziewczyn dobrze znanych w mie艣cie, jedna z tych kobiet, kt贸re s膮 bardzo pi臋kne, ale nigdy nie wiadomo, jak sko艅cz膮.
Panowie patrzyli, jak schodzimy po schodach. Jim pochyli艂 si臋 na krze艣le.
-聽Teraz mo偶e co艣 si臋 zacznie dzia膰 - powiedzia艂.
Chloe i ja popatrzy艂y艣my na siebie.
-聽Nie s膮dz臋 - powiedzia艂y艣my jednocze艣nie.
Chloe zlustrowa艂a pok贸j. - To pachnie konspiracj膮 - stwierdzi艂a.
Kto艣 nala艂 jej w贸dki. Powiedzia艂am jej, o czym rozmawiamy.
-聽Uwa偶am, 偶e tr贸jk膮t to ostatnia rzecz, kt贸rej chce dziewczyna - rzuci艂a Chloe takim tonem, jakby m贸wi艂a o kosmetykach. - Dziewczyny lubi膮 uk艂ad jeden na jeden. Chc膮 uwagi. - Upi艂a 艂yk w贸dki. - By艂am ju偶, kurwa, tyle razy w sytuacji, gdy facet chcia艂 tr贸jk膮ta. Niedawno mia艂am ch艂opaka. Byli艣my z drug膮 par膮. Oni wszyscy chcieli si臋 zabawi膰 w S&M. Wyl膮dowa艂am w pokoju z m臋偶em tej kobiety, zna艂am go od lat. Spojrzeli艣my na siebie, a ja m贸wi臋: „To nie wypali, bo oboje jeste艣my typem uleg艂ym. To bez sensu. Wzajemnie si臋 wykluczamy”.
Chcia艂am wiedzie膰, co si臋 dzieje, kiedy obie kobiety w tr贸jk膮cie ignoruj膮 m臋偶czyzn臋.
-聽Modl臋 si臋 o co艣 takiego - westchn膮艂 Simon.
-聽Tego w艂a艣nie wszyscy chcemy - potwierdzi艂 Tad. - O to naprawd臋 chodzi. To jakby w twoim 艂贸偶ku dzia艂 si臋 film. Ty tylko robisz swoje, 偶eby one si臋 za siebie wzi臋艂y.
Jonesie by艂 jednak przekonany, 偶e sprawa wygl膮da troch臋 inaczej. Ci膮gle u偶ywa艂 s艂贸wka „pro”. Nie byli艣my pewni, czy mia艂 na my艣li profesjonaln膮 prostytutk臋, kt贸ra si臋 specjalizuje w tr贸jk膮tach, czy co艣 innego.
-聽Takie rzeczy si臋 zdarzaj膮 zwykle dlatego, 偶e pro chce si臋 kocha膰 z drug膮 kobiet膮 - powiedzia艂. - Tak naprawd臋 jest lesbijk膮, ale sypia z facetami, 偶eby si臋 dosta膰 do kobiet. Pro si臋 tob膮 zajmie najlepiej, jak umie, i tak poprowadzi spraw臋, 偶eby ta druga kobieta nie pomy艣la艂a, 偶e facet j膮 tej pro bezczelnie podsuwa. Pro tak nad tob膮 pracuje, a偶 sko艅czysz. I wtedy po偶era t臋 drug膮.
-聽Nie zgadzam si臋 - powiedzia艂 Simon. - Jonesie ma zbyt w膮ski zakres do艣wiadcze艅.
I jak tu odm贸wi膰?
-聽Jedna z dziewczyn w moim tr贸jk膮cie - dorwa艂 si臋 w ko艅cu do g艂osu Jim - uwielbia seks. By艂a ze wszystkimi facetami, kt贸rych znamy.
-聽Zaczekaj no - przerwa艂a mu Chloe. - A sk膮d wiesz, 偶e naprawd臋 z nimi by艂a?
-聽Bo 艂an z ni膮 spa艂 - powiedzia艂 Jim. - 艂an z ni膮 spa艂 i powiedzia艂, 偶e ona uwielbia si臋 pieprzy膰 z ka偶dym.
-聽A on sk膮d to wiedzia艂? - upiera艂a si臋 Chloe. - Mo偶e ona lubi艂a si臋 kocha膰 tylko z nim? To w艂a艣nie jest w was najgorsze.
-聽Ta dziewczyna chce by膰 jak facet - wyja艣ni艂 艂an. - M贸wi tak: „Dlaczego kobiety maj膮 by膰 inne od m臋偶czyzn?” Je艣li facet mo偶e uprawia膰 seks z ka偶d膮 kobiet膮, z kt贸r膮 chce, to dlaczego ona nie mo偶e sobie bra膰 ka偶dego go艣cia, kt贸rego chce?
-聽Sp贸jrz na Simona - przerwa艂 mu Jonesie. - On chce jej imi臋 i numer telefonu. Natychmiast.
Jim wr贸ci艂 do swojej opowie艣ci:
-聽W moim tr贸jk膮cie ta druga dziewczyna by艂a przeciwie艅stwem pierwszej. Taka raczej cnotka. Przez ca艂e 偶ycie mia艂a tylko dw贸ch ch艂opak贸w. No, w ka偶dym razie, te dwie ostatnio razem wynaj臋艂y mieszkanie. I ta szalona dziewczyna zmieni艂a 偶ycie tej cnotliwej, bo nie min膮艂 tydzie艅, a cnotka gotowa jest przespa膰 si臋 z ka偶dym.
-聽Wszyscy jeste艣my od dawna przyjaci贸艂mi - ci膮gn膮艂 Jim. - Spa艂em ju偶 z t膮 szalon膮, a na cnotk臋 czyha艂em od roku. Poszli艣my razem do kina, potem kupili艣my butelk臋 wina i wr贸cili艣my do ich mieszkania. Wypili艣my ca艂膮 butelk臋.
-聽Ale to tylko trzy i p贸艂 kieliszka na g艂ow臋 - zaoponowa艂a Chloe.
-聽By艂 czas, kiedy i ty, Chloe, potrafi艂a艣 si臋 upi膰 trzema kieliszkami - uci膮艂 Tad.
-聽No dobra - zgodzi艂 si臋 Jim. - No wi臋c wr贸cili艣my do domu i wypili艣my t臋 kapeczk臋, odrobineczk臋 wina, a potem ja i ta szalona dziewczyna poszli艣my do sypialni. To by艂a taka sypialnia, 偶e 艂贸偶ko zajmowa艂o ca艂y pok贸j, wi臋c siedzie膰 mo偶na by艂o tylko na nim. Ja i ta szalona zacz臋li艣my si臋 do siebie dobiera膰. Ale naprawd臋, to ona chcia艂a tej drugiej. I ja te偶 chcia艂em tej drugiej. Oboje na ni膮 patrzyli艣my. A ona chodzi艂a po mieszkaniu, stara艂a si臋 zaj膮膰 sob膮. Przechodzi艂a z 艂azienki do kuchni. Tak w k贸艂ko.
-聽A co mia艂a na sobie? - spyta艂 Simon.
-聽Nie pami臋tam - powiedzia艂 Jim. - Ale w ko艅cu z艂apali艣my j膮 za r臋ce i wci膮gn臋li艣my do sypialni.
-聽I tam j膮 zgwa艂cili艣cie - sapn膮艂 Simon.
Jim pokr臋ci艂 g艂ow膮. - Nieeee. Posadzili艣my j膮 na 艂贸偶ku i zacz臋li艣my j膮 delikatnie dotyka膰. Masowa膰 jej plecy. Potem j膮 po艂o偶yli艣my. Dziewczyny le偶a艂y teraz obok siebie, wi臋c ja zacz膮艂em k艂a艣膰 d艂onie jednej na piersiach drugiej. I one posz艂y w to dalej same. Wci膮偶 by艂em obok, ale stara艂em si臋 odsun膮膰, 偶eby m贸c tylko patrze膰. No i od tego czasu one zacz臋艂y chodzi膰 po Nowym Jorku i robi膰 to z ka偶dym. Zrobi艂y to chyba po kolei z dwudziestk膮 facet贸w z Buddha Bar. Ian te偶 mia艂 dla nas opowie艣膰.
-聽Pewnego razu kocha艂em si臋 z dziewczyn膮, a w 艂贸偶ku by艂a jeszcze jedna. W pewnym momencie spojrza艂em na t臋 drug膮 i nasze oczy dos艂ownie si臋 zwar艂y. I przez nast臋pne pi臋膰 minut patrzyli艣my na siebie. To by艂a jazda. Wtedy by艂o wspaniale. W tym by艂a intymno艣膰.
Peter Beard, kt贸ry wyj膮tkowo d艂ugo wytrzyma艂 bez s艂owa, nagle si臋 odezwa艂.
-聽I wyobra藕 sobie, 偶e odmawiasz udzia艂u w tr贸jk膮cie - powiedzia艂. - Ale by艣 musia艂 by膰 dupkiem.
To sport
-聽Ale raczej nie robi si臋 tego z dziewczyn膮, na kt贸rej ci zale偶y - powiedzia艂 Tad.
-聽Najfajniej jest to robi膰 z dziewczyn膮, kt贸ra jest dobrym kumplem i lubi si臋 zabawi膰 - doda艂 艂an.
-聽I dlatego faceci tak chc膮 by膰 w tr贸jk膮cie z tob膮 - powiedzia艂 Tad do Chloe. - Jeste艣 艣wietnym kumplem.
Chloe zabi艂a go wzrokiem. I wtedy ni z tego, ni z owego, 艂an oznajmi艂:
-聽Ja cz臋艣ciej by艂em w uk艂adach, gdzie by艂o dw贸ch m臋偶czyzn i jedna dziewczyna. - I szybko doda艂: - Ale oczywi艣cie nie uprawia艂em seksu z tym drugim.
Zapad艂a chwila oszo艂omionej ciszy. Nie by艂am nawet pewna, czy dobrze us艂ysza艂am.
-聽Bo to jest najprostszy spos贸b na tr贸jk膮t. - 艂an wzruszy艂 ramionami. - To sport. Dziewczyna ci臋 nie obchodzi, to oczywiste, bo inaczej by艣 nie pozwoli艂, 偶eby tw贸j kumpel j膮 pieprzy艂. Nic ci na niej nie zale偶y.
-聽I tak jest o wiele taniej - niespodziewanie dorzuci艂 Sam, doradca inwestycyjny.
Pomy艣la艂am o kilku przyjaci贸艂kach, kt贸re mi wyzna艂y, 偶e czasem miewaj膮 fantazje kochania si臋 z dwoma m臋偶czyznami. Radzi艂am im wtedy, 偶eby najlepiej pozosta艂o to tylko fantazj膮.
Chloe wci膮偶 by艂a nastawiona sceptycznie.
-聽Nigdy nie s艂ysza艂am, 偶eby dw贸ch facet贸w to komu艣 proponowa艂o - powiedzia艂a. - Poza tym faceci tak kurewsko ze sob膮 rywalizuj膮, 偶e czego艣 takiego by nie znie艣li.
-聽Ja bym nie chcia艂 uprawia膰 seksu z kobiet膮 po tym, jak by艂 w niej inny m臋偶czyzna - powiedzia艂 Peter.
Tad si臋 nie zgodzi艂: - Je艣li to m贸j najlepszy przyjaciel, to jaki problem?
-聽No w艂a艣nie - popar艂 go 艂an.
-聽Ale mia艂oby dla mnie znaczenie, kto jest pierwszy, co si臋 dzieje - przyzna艂 Tad.
-聽To taki spisek mi臋dzy dwoma facetami - t艂umaczy艂 艂an. - To sprawa mi臋dzy tob膮 a twoim kumplem. Razem si臋 zastanawiacie, czy wam si臋 uda wykr臋ci膰 taki numer. A kiedy si臋 uda, to bingo!
Jim gwa艂townie potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.
-聽Nie zgadzam si臋.
-聽Jim, jak mo偶esz m贸wi膰, 偶e si臋 nie zgadzasz? - spyta艂 艂an.
-聽No w艂a艣nie - wtr膮ci艂 Tad. - Przecie偶 to zrobi艂e艣 z 艂anem.
-聽Nie podoba mi si臋 w tym sam pomys艂, sama zasada - przyzna艂 Jim.
Ian wskaza艂 na niego palcem. - No prosz臋, a to on mnie napu艣ci艂 na t臋 dziewczyn臋.
Z艂e wibracje Odezwa艂 si臋 Garrick. Powiedzia艂, 偶e by艂 w mniej wi臋cej dziesi臋ciu tr贸jk膮tach.
-聽No co, mam trzydzie艣ci pi臋膰 lat, sporo g贸wna ju偶 mi si臋 zd膮偶y艂o przytrafi膰. - Kilka z tych tr贸jk膮t贸w by艂o z drugim m臋偶czyzn膮. - To by艂 zawsze m贸j najlepszy przyjaciel, Bili - zapewni艂 Garrick.
Bili by艂 modelem. Poznali si臋 na si艂owni w city, kiedy Bili poprosi艂 Garricka o asekuracj臋 przy wyciskaniu na 艂aweczce.
-聽Wi臋kszo艣膰 kolesi贸w na tej si艂owni to byli geje - opowiada艂 Garrick. - No wi臋c my dos艂ownie wychodzili艣my ze sk贸ry, 偶eby sobie nawzajem udowodni膰, 偶e gejami nie jeste艣my. Te tr贸jk膮ty to by艂 niemal sprawdzian naszej heteroseksualno艣ci. Udowadniasz swoj膮 m臋sko艣膰 przed innym facetem. I mnie, i Billowi chodzi艂o te偶 o tego kopa, jakiego daje ca艂a zabawa - m贸wi艂 dalej Garrick. - Czasami obaj mieli艣my z dziewczyn膮 stosunek jednocze艣nie. Bo kiedy kobieta ju偶 si臋 zdecyduje na p贸j艣cie z dwoma facetami, to jest otwarta mniej wi臋cej na wszystko.
Garrick pochyli艂 si臋 na krze艣le, zaci膮gn膮艂 si臋 papierosem.
-聽Bili kiedy艣 zrobi艂 to z innym facetem - powiedzia艂 cicho. Za艣mia艂 si臋. - Zawsze si臋 z niego o to nabijam. Bo mi臋dzy nimi co艣 zasz艂o. Nie wiem dok艂adnie. Dla mnie s膮 w tym ukryte pragnienia homoseksualne. Czy ja je mam? Te偶 nie wiem. Mo偶e tylko Bili nie by艂 w moim typie.
M艂odsi m臋偶czy藕ni dziwnie przycichli. Ale oczywi艣cie odezwa艂 si臋 Peter:
-聽Nie jestem homofobem. Zdarzy艂o mi si臋 by膰 w takiej sytuacji z moim najlepszym przyjacielem i kobiet膮. Oni spali na podw贸jnym 艂贸偶ku w tym samym pokoju co ja. I pami臋tam te seksualne wibracje. Ale kiedy by艂o ju偶 po wszystkim, on mia艂 poparzon膮 d艂o艅. Bo chocia偶 to by艂 m贸j najlepszy przyjaciel, to, niestety, by艂 tylko dodatkiem do sytuacji. I to by艂a taka z艂a wibracja. Pami臋tam tylko, jak odpycham t臋 jego rozgrzan膮 d艂o艅. Taka z艂a wibracja.
Na chwil臋 zamilkli艣my. Zrobi艂o si臋 p贸藕no. Prawie czas na obiad.
-聽Ech, w艂a艣ciwie to nie wiem - powiedzia艂 Garrick. - Jestem przekonany, 偶e tr贸jk膮ty s膮 dobre na psyche. Bo to jest tak nietypowe seksualne do艣wiadczenie, 偶e jakby si臋 w og贸le nie liczy. Gdy tylko jest po wszystkim, wi臋cej o tym nie my艣lisz. A kiedy zdradzisz 偶on臋 czy dziewczyn臋, to zwykle masz potem poczucie winy. W tr贸jk膮cie nie ma mowy o d艂u偶szym zwi膮zku, wi臋c nie ma zagro偶enia.
-聽A poza tym - ci膮gn膮艂 Garrick - to ci臋 zbli偶a z tym drugim facetem. Cementuje przyja藕艅. Co innego mo偶na z tym por贸wna膰? Dzielisz z nim najbardziej intymne do艣wiadczenie.
A co jest potem? Nast臋pnego ranka?
-聽E, nie ma problemu. Pami臋tam, raz wszyscy troje poszli艣my na 艣niadanie - powiedzia艂 Garrick. - Pami臋tam, bo to ja p艂aci艂em.
9
Co ma dwa ko艂a, nosi pompk臋 i nabija mnie w balona?
Rowerowy ch艂opiec
Kilka tygodni temu nabra艂am si臋 na „rowerowego ch艂opca”. By艂o to na promocji ksi膮偶ki, w wielkiej marmurowej sali, przy ocienionej drzewami ulicy. Kiedy ukradkiem opycha艂am si臋 w臋dzonym 艂ososiem, podbieg艂 do mnie kolega, pisarz.
-聽W艂a艣nie rozmawia艂em z niesamowicie interesuj膮cym cz艂owiekiem - powiedzia艂 podniecony.
-聽Taa...? Gdzie jest? - spyta艂am, rozgl膮daj膮c si臋 podejrzliwie po sali.
-聽By艂 archeologiem, a teraz pisze ksi膮偶ki naukowe... fascynuj膮cy.
-聽Wystarczy - rzuci艂am. Ju偶 namierzy艂am rzeczonego go艣cia. By艂 ubrany w co艣, co wyobra偶a艂am sobie jako miejsk膮 wersj臋 stroju safari: spodnie khaki, kremow膮 koszul臋 w krat臋 i lekko nadwer臋偶on膮, tweedow膮 marynark臋. Szaroblond w艂osy mia艂 odgarni臋te z czo艂a, co eksponowa艂o 艂adnie rze藕biony profil. Wi臋c ju偶 mkn臋艂am w poprzek sali, je艣li mo偶na mkn膮膰 w sanda艂kach z paseczkami na wysokim obcasie. By艂 pogr膮偶ony w rozmowie z jakim艣 m臋偶czyzn膮 w 艣rednim wieku, ale szybko to rozwi膮za艂am.
-聽Ty - powiedzia艂am - kto艣 mi w艂a艣nie m贸wi艂, 偶e jeste艣 fascynuj膮cy. Mam nadziej臋, 偶e mnie nie zawiedziesz.
Podprowadzi艂am go do otwartego okna, gdzie odurzy艂am papierosami i tanim, czerwonym winem. Zostawi艂am go po dwudziestu minutach i posz艂am z przyjaci贸艂mi na obiad.
Zadzwoni艂 nazajutrz rano, kiedy wci膮偶 jeszcze le偶a艂am z kacem w 艂贸偶ku. Nazwijmy go Horace Eccles. M贸wi艂 o romansie. To by艂o mi艂e, le偶e膰 tak sobie w 艂贸偶ku z p臋kaj膮c膮 czaszk膮, kiedy przystojny facet grucha ci do ucha. Um贸wili艣my si臋 na obiad.
K艂opoty zacz臋艂y si臋 niemal od razu. Najpierw zadzwoni艂, 偶eby powiedzie膰, 偶e przyjdzie godzin臋 wcze艣niej. Potem zadzwoni艂 i powiedzia艂, 偶e jednak nie. Na koniec zadzwoni艂 i powiedzia艂, 偶e si臋 p贸艂 godziny sp贸藕ni. Potem zadzwoni艂 i powiedzia艂, 偶e jest tu偶 za rogiem. Ostatecznie sp贸藕ni艂 si臋 czterdzie艣ci pi臋膰 minut.
A potem si臋 okaza艂o, 偶e przyjecha艂 na rowerze.
Na pocz膮tku si臋 nie zorientowa艂am. Zauwa偶y艂am tylko wi臋ksze ni偶 normalnie (u pisarzy) rozche艂stanie, lekkie zasapanie, kt贸re przypisa艂am swojej obecno艣ci.
-聽Gdzie chcesz i艣膰 je艣膰? - spyta艂.
-聽Ju偶 zrobi艂am rezerwacj臋 - powiedzia艂am. - W Elaine's.
Wykrzywi艂 twarz. - My艣la艂em, 偶e po prostu co艣 zjemy w s膮siedztwie, gdzie艣 za rogiem. Rzuci艂am mu jedno z moich wymownych spojrze艅 i wyja艣ni艂am:
-聽Ja nie jadam obiad贸w w s膮siedztwie, za 偶adnym rogiem.
Przez chwil臋 zanosi艂o si臋 na to, 偶e sobie p贸jdzie. W ko艅cu wypali艂:
-聽Ale zrozum, ja przyjecha艂em na rowerze.
Odwr贸ci艂am si臋 i zobaczy艂am t臋 obra藕liw膮 machin臋, kt贸ra sta艂a przytroczona do latarni.
-聽Chyba nie rozumiem - powiedzia艂am.
Mr. New Yorker i jego maszyna z przerzutk膮
Nie by艂o to moje pierwsze do艣wiadczenie z tym manhata艅skim, literackim, romantycznym podgatunkiem, kt贸ry nazywam rowerowym ch艂opcem. Jaki艣 czas temu by艂am na obiedzie z jednym z najs艂awniejszych rowerowych ch艂opc贸w, kt贸rego nazwiemy po prostu Mr. New Yorker.
Mr. New Yorker, redaktor i wydawca, wygl膮da na trzydzie艣ci pi臋膰 lat (cho膰 jest sporo starszy), ma niesforne br膮zowe w艂osy i zab贸jczy u艣miec艂j. Mo偶e wybiera膰 z zast臋p贸w wolnych kobiet, nie tylko dlatego, 偶e te kobiety chc膮 koniecznie co艣 opublikowa膰 w „New Yorkerze”. Jest mi艂y i troszk臋 zaniedbany. Siada ko艂o ciebie, rozmawia o polityce, pyta o twoje zdanie. Czujesz si臋 przy nim m膮dra. A potem, zanim si臋 zorientujesz, znika.
-聽Hej, a gdzie偶 jest Mr. New Yorker? - pytaj膮 wszyscy na imprezie o jedenastej wieczorem.
-聽Wykona艂 telefon - odpowiada jaka艣 kobieta - a potem odjecha艂 na swoim rowerze. Mia艂 si臋 z kim艣 spotka膰.
Prze艣ladowa艂 mnie od dawna obrazek Mr. New Yorkera mkn膮cego przez noc w swojej tweedowej marynarce, cisn膮cego jak szaleniec na peda艂y swego trzybiegowego roweru (z b艂otnikami, 偶eby nie pobrudzi膰 spodni). Wyobra偶a艂am sobie, jak podje偶d偶a pod dom na Upper East Side, a mo偶e pod jaki艣 budynek w SoHo, opiera si臋 na dzwonku domofonu, a potem, lekko dysz膮c, wnosi sw贸j rower po schodach. Otwieraj膮 si臋 drzwi, po czym on i jego inamorata chichocz膮c, zastanawiaj膮 si臋, gdzie by postawi膰 rower. Potem on zamyka j膮 w spoconym u艣cisku i ko艅cz膮, bez w膮tpienia, na kanapie albo i na pod艂odze.
Rowerowy ch艂opiec ma w Nowym Jorku d艂ug膮 spo艂eczno - literack膮 tradycj臋. Opieku艅czymi patronami rowerowych ch艂opc贸w s膮: siwow艂osy pisarz George Plimpton, kt贸rego rower wisia艂 zwykle do g贸ry ko艂ami nad g艂owami jego pracownik贸w w redakcji „Paris Review”, i siwow艂osy felietonista z „Newsday”, Murray Kempton. Ci dwaj je偶d偶膮 od lat i s膮 inspiracj膮 dla nowej generacji rowerowych ch艂opc贸w, jak wspomniany ju偶 Mr. New Yorker i zast臋py m艂odych dziennikarzy, wydawc贸w, redaktor贸w ksi膮偶ek, pism, gazet, kt贸rzy upieraj膮 si臋, by przemierza膰 fizyczne i romantyczne krajobrazy Manhattanu, samotnie peda艂uj膮c. Rowerowy ch艂opiec to tak偶e specjalny gatunek nowojorskiego kawalera do wzi臋cia: bystry, zabawny, romantyczny, szczup艂y, ca艂kiem atrakcyjny. Jak z marze艅 doros艂ych dziewczynek (i ch艂opc贸w). Jest co艣 niesamowicie, no... uroczego w tweedowym go艣ciu na rowerze - zw艂aszcza je艣li nosi te g艂upawe okulary.
Kobiety czuj膮 do nich mieszank臋 nami臋tno艣ci i uczu膰 macierzy艅skich. Ale jest i ciemna strona: wi臋kszo艣膰 rowerowych ch艂opc贸w nie jest 偶onata i prawdopodobnie nigdy nie b臋dzie. Przynajmniej dop贸ki nie wyrzekn膮 si臋 swoich rower贸w.
Dlaczego John F. Kennedy Jr. nie jest rowerowym ch艂opcem
-聽Je偶d偶enie na rowerze niekoniecznie jest posuni臋ciem dobrym dla kariery - powiedzia艂 pan Eccles. - I dlatego najlepiej wychodzi osobom ju偶 pot臋偶nym, jak George Plimpton. Bo inaczej trzeba ukrywa膰 rower za rogiem i ukradkiem wyci膮ga膰 nogawki spodni ze skarpetek.
Rowerowi ch艂opcy nie je偶d偶膮 dla sportu jak ci g艂upi rowerzy艣ci, kt贸rzy zasuwaj膮 kolejne rundki po parku. Je偶d偶膮 cz臋艣ciowo po to, by si臋 przemie艣ci膰, ale co wa偶niejsze - by zachowa膰 swoj膮 literack膮 ch艂opi臋co艣膰. Wyobra藕 sobie przeja偶d偶k臋 po Oksfordzie o zmierzchu, po kocich 艂bach. Nad brzegiem rzeki Cherwell czeka kobieta w zwiewnej sukni, 艣ciskaj膮c tomik Yeatsa. Tak w艂a艣nie my艣l膮 o sobie rowerowi ch艂opcy, kiedy peda艂uj膮 po Manhattanie, omijaj膮c taks贸wki i kratki kanalizacyjne. I cho膰 John F. Kennedy Jr. jest bez w膮tpienia najs艂ynniejszym i najbardziej po偶膮danym kawalerem na rowerze, jego sportowe podej艣cie dyskwalifikuje go ze wsp贸lnoty rowerowego ch艂opi臋ctwa. Bo rowerowy ch艂opiec ju偶 raczej pomknie przez 艣r贸dmie艣cie w powiewnym sari ni偶 w szortach i obcis艂ym podkoszulku. Rowerowi ch艂opcy gardz膮 tymi obciskaj膮cymi uda kolarkami z piankow膮 Ksi膮偶ka zosta艂a napisana przed tragiczn膮 艣mierci膮 J.F. Kennedyego Jr.
wk艂adk膮 na po艣ladkach. Rowerowi ch艂opcy nie uciekaj膮 przed oczyszczaj膮cym b贸lem twardego siode艂ka - on pomaga literaturze.
-聽Nie mam ani jednej pary spandeks贸w - powiedzia艂 Mr. New Yorker i doda艂, 偶e zim膮 nosi d艂ugie kalesony, 偶eby utrzyma膰 ciep艂o.
Mo偶e dlatego rowerowi ch艂opcy staj膮 si臋 celem fizycznych napa艣ci o wiele cz臋艣ciej ni偶 ich sportowi kuzyni. Inna sprawa, 偶e je偶d偶膮 o ka偶dej porze (im p贸藕niej, tym lepiej - bardziej romantycznie), wsz臋dzie, niezale偶nie od kondycji fizycznej.
-聽W nocy pijacy wyj膮 na ciebie przez okna, 偶eby ci dopiec do 偶ywego - powiedzia艂 pan Eccles. - I jeszcze gorsze rzeczy.
W pewien wiecz贸r Halloween Mr. New Yorker, przebrany za angielskiego policjanta, wjecha艂 w grupk臋 dwunastolatk贸w. Zrzucili go z roweru.
-聽M贸wi臋 do nich: „Nie b臋d臋 si臋 bi艂 ze wszystkimi naraz. B臋d臋 walczy艂 z jednym”. Odsun臋li si臋, zosta艂 najwy偶szy. Wtedy zrozumia艂em, 偶e z nim te偶 nie chc臋 si臋 bi膰.
Wi臋c ca艂a banda rzuci艂a si臋 na Mr. New Yorkera i zacz臋艂a go ok艂ada膰, a偶 jacy艣 przypadkowi przechodnie narobili wrzasku i ch艂opcy uciekli.
-聽Mia艂em szcz臋艣cie - powiedzia艂 Mr. New Yorker. - Nie zabrali mi roweru, wzi臋li tylko kilka p艂yt, kt贸re mia艂em w koszyku (prosz臋 zauwa偶y膰, i偶 Mr. New Yorker wi贸z艂 „p艂yty”, jak si臋 m贸wi o czarnych kr膮偶kach, a nie 偶adne CD. Kolejny znak prawdziwego rowerowego ch艂opca).
Pan Eccles opowiedzia艂 podobn膮 histori臋:
-聽Dwa dni temu jecha艂em o dziesi膮tej wieczorem przez Central Park, kiedy zosta艂em otoczony przez dziki gang na wrotkach. To by艂y prawie dzieci. Stara艂y si臋 mnie osaczy膰 manewrem oskrzydlaj膮cym, ale by艂em szybszy i uciek艂em.
Jednak jeszcze wi臋kszym zagro偶eniem dla rowerowych ch艂opc贸w jest seks, jak si臋 o tym przekona艂 pewien reporter, kt贸rego nazwiemy Chester. Chester nie je藕dzi ju偶 tak cz臋sto jak dawniej, bo rok temu po romantycznym spotkaniu mia艂 powa偶ny rowerowy wypadek. Pisa艂 wtedy reporta偶 o tancerkach topless. Tak zaprzyja藕ni艂 si臋 z Lola. Mo偶e Lola widzia艂a si臋 w roli Marilyn Monroe u boku Chestera - Arthura Millera. Kto wie. Chester wie tylko tyle, 偶e pewnego wieczoru zadzwoni艂a, m贸wi膮c, 偶e le偶y w 艂贸偶ku w swoim apartamencie w Trump Pa艂ace i 偶e Chester mo偶e wpa艣膰. Wskoczy艂 na rower i w kwadrans by艂 na miejscu. U偶ywali sobie przez trzy godziny. Potem Lola powiedzia艂a, 偶eby Chester sobie poszed艂, bo ona z kim艣 mieszka i ten facet za chwil臋 wr贸ci do domu.
Chester wybieg艂 z budynku i wskoczy艂 na rower, ale zaistnia艂 ma艂y problem. Nogi tak mu dr偶a艂y od nadmiaru seksu, 偶e kiedy zje偶d偶a艂 z Murray Hill, dosta艂 skurcz贸w, waln膮艂 w kraw臋偶nik i ruchem 艣lizgowym przejecha艂 cia艂em po chodniku.
-聽To naprawd臋 bola艂o - powiedzia艂. - Kiedy masz tak zdart膮 sk贸r臋, to piecze jak oparzenie trzeciego stopnia.
Na szcz臋艣cie sutek w ko艅cu mu odr贸s艂.
Ta wielka stalowa rzecz mi臋dzy moimi nogami Jazda na rowerze po Manhattanie to sport zaiste ryzykowny. Gdyby ci wszyscy pisarze mieszkali na Zachodzie, mo偶e nosiliby bro艅 jak bohaterowie powie艣ci Larry'ego McMurtry'ego, Toma McGuane'a czy Cormaca McCarthy'ego. Ale skoro mieszkaj膮 w Nowym Jorku, rowerowi ch艂opcy s膮 raczej w typie Clarka Kenta. W dzie艅 dobrze u艂o偶eni reporterzy, kt贸rymi cz臋sto pomiataj膮 bezwzgl臋dne redaktorki naczelne, w nocy staj膮 si臋 zagro偶eniem dla spo艂ecze艅stwa. I kto ich mo偶e wini膰?
-聽艢migasz na czerwonych, jedziesz pod pr膮d, 艂amiesz przepisy. Mo偶esz by膰 przest臋pc膮 - m贸wi Chester.
-聽Czuj臋, jak mi臋dzy moimi nogami wyrasta ta wielka stalowa rzecz i toruje mi drog臋 - uj膮艂 to jeden z rowerowych ch艂opc贸w, kt贸ry poprosi艂 o anonimowo艣膰.
-聽Nawet teraz trzymam r臋k臋 na swoim rowerze - powiedzia艂 Kip, agent literacki, rozmawiaj膮c przez telefon w swoim biurze. - W je偶d偶eniu na rowerze po mie艣cie jest wolno艣膰. Czujesz, jakby艣 si臋 unosi艂 nad t艂umem. Na rowerze jestem odwa偶ny w spos贸b, w jaki nie mog臋 by膰 w 偶yciu. Na rowerze jestem najlepszy, w najwi臋kszej harmonii z sob膮 i z miastem.
Rowerowi ch艂opcy wybieraj膮 szczeg贸lne rowery - zwykle nie je偶d偶膮 na tych prze艂adowanych technik膮 rowerach g贸rskich. Przerzutki Shimano XT czy elastomerowe wide艂ki zawieszenia - to nie dla nich. Bardziej typowy jest tu Mr. New Yorker na swoim eleganckim „tr贸jbiegowcu”, z koszykiem i b艂otnikami. Z roweru powinna emanowa膰 nostalgia.
-聽Musisz mie膰 kosz na zakupy - m贸wi Mr. New Yorker - i na sw贸j komputer, i papiery.
-聽M贸j rower jest dla mnie r贸wnie wa偶ny jak m贸j pies i moje dziecko - twierdzi Kip. - Opiekuj臋 si臋 nim, dopieszczam go.
Ale kiedy rowerowi ch艂opcy rozmawiaj膮 o swoich maszynach, cz臋sto trudno oprze膰 si臋 wra偶eniu, 偶e m贸wi膮 o kobietach.
-聽Kocham sw贸j rower, do roweru mo偶na si臋 przywi膮za膰 - zwierzy艂 mi si臋 pewien rowerowy. - Ale prawd膮 jest te偶, 偶e jeden rower jest bardzo podobny do drugiego.
-聽Mia艂em rower, na punkcie kt贸rego zupe艂nie oszala艂em - doda艂 Kip. - Mia艂 aluminiow膮 ram臋, a ja j膮 r臋cznie obdar艂em z farby i wypolerowa艂em. 艢licznie. I mi go ukradli. By艂em emocjonalnie zdewastowany. Nie mog艂em si臋 z tym pogodzi膰 do czasu, a偶 kupi艂em nowy i go upi臋kszy艂em.
Podobnie jak dziewczyny rowery s膮 w Nowym Jorku cz臋sto kradzione.
-聽Wchodzisz do ksi臋garni na dziesi臋膰 minut, wychodzisz, a tu roweru nie ma - m贸wi pan Eccles.
Jednak, jak s艂usznie zauwa偶y艂 Mr. New Yorker, to akurat nie jest a偶 taki problem.
-聽Rower zwraca si臋 po trzech miesi膮cach, je艣li por贸wna膰 cen臋 z przejazdami metrem - wyliczy艂. - W miesi膮c, je艣li je藕dzisz taks贸wkami.
Rower mo偶e by膰 te偶 rekwizytem u艂atwiaj膮cym poznawanie kobiet.
-聽To dobry spos贸b, 偶eby zacz膮膰 rozmow臋 - powiedzia艂 Thad, pisarz. - Z drugiej strony, mo偶na na niego zrzuci膰 ewentualne wyrzuty sumienia.
I najwyra藕niej jest te偶 dobrym wska藕nikiem tego, czy dziewczyn臋 da si臋 zaliczy膰.
-聽Kiedy艣 kobieta si臋 na mnie w艣ciek艂a, gdy chcia艂em wej艣膰 z rowerem do jej domu - powiedzia艂 Thad.
-聽A偶 drugiej strony, je艣li kobieta m贸wi: „Prosz臋, wprowad藕 sw贸j rower”, to brzmi bardzo seksy.
-聽To, czy kobieta pozwala ci wprowadzi膰 rower do 艣rodka, czy nie, 艣wiadczy o tym, na ile jest wyluzowana - doda艂 pan Eccles. - Bo je艣li jest pedantk膮, nie zniesie roweru w pobli偶u swoich rzeczy.
Czasami te偶 rower jest nie tylko rowerem - i kobiety zdaj膮 si臋 to wiedzie膰.
-聽Maj膮 ci臋 za podejrzanego osobnika. Jeste艣 dla nich zbyt niezale偶ny, zbyt mobilny - m贸wi pan Eccles. - I z pewno艣ci膮 troch臋 niepowa偶ny.
-聽W takim facecie widz膮 co艣 z Piotrusia Pana - potwierdzi艂 Kip. - I cz臋艣ciowo dlatego teraz ju偶 nie wsz臋dzie zabieram rower.
-聽Rower zak艂ada pewien egoizm - zgodzi艂 si臋 pan Eccles.
-聽Nikogo nie mo偶esz podwie藕膰. Z facetem, kt贸ry je藕dzi na rowerze, kojarzy si臋 te偶 zbyt du偶a doza wolno艣ci - pan Eccles doda艂, 偶e maj膮c niewiele po pi臋膰dziesi膮tce, mo偶e wymieni膰 oko艂o dziesi臋ciu powod贸w, dla kt贸rych si臋 nie o偶eni艂.
-聽Ale 偶aden z nich nie wydaje si臋 istotny.
A to mo偶e sugerowa膰 specyficzne sk膮pstwo rowerowych ch艂opc贸w. Jedna moja znajoma, asystentka naczelnego w magazynie dla pan贸w, opowiedzia艂a mi o randce z rowerowym ch艂opcem, kt贸rego poderwa艂a na promocji ksi膮偶ki. Po wst臋pnych pogaw臋dkach rowerowy ch艂opiec wyznaczy艂 jej randk臋 w dobrej restauracji na Upper West Side. Przyjecha艂 sp贸藕niony, na swoim rowerze (ona czeka艂a na ulicy, nerwowo pal膮c papierosy). Kiedy w ko艅cu usiedli i dostali menu, on spyta艂:
-聽Nie obrazisz si臋? Bo w艂a艣nie zda艂em sobie spraw臋, 偶e mam straszn膮 ochot臋 na pizz臋. Nie masz nic przeciwko, prawda?
I wsta艂.
-聽Ale... czy nie musimy... - wyj膮ka艂a, patrz膮c niepewnie na kelnera.
Ale rowerowy ju偶 chwyci艂 j膮 za rami臋 i wyprowadzi艂 na zewn膮trz.
-聽Przecie偶 wypi艂a艣 tylko kilka 艂yk贸w wody. Ja swojej nawet nie tkn膮艂em. Za to nie mog膮 nam policzy膰.
Wr贸cili do niej do domu i zjedli pizz臋, a wtedy on zabra艂 si臋 do rzeczy.
Spotykali si臋 jeszcze potem kilka razy, ale za ka偶dym razem przyje偶d偶a艂 do niej o dziesi膮tej wieczorem i przywozi艂 jedzenie na wynos. W ko艅cu go rzuci艂a i zacz臋艂a chodzi膰 z bankierem.
Problem krocza
Rowerowi ch艂opcy cz臋sto pope艂niaj膮 b艂膮d i staraj膮 si臋 zmieni膰 swoje dziewczyny w rowerowe dziewczyny. Joanna, kobieta, kt贸ra wychowa艂a si臋 na Pi膮tej Alei, a teraz pracuje jako dekoratorka wn臋trz, nawet wysz艂a za rowerowego ch艂opca.
-聽Oboje je藕dzili艣my na rowerach - powiedzia艂a - wi臋c na pocz膮tku to nie by艂 problem. Zauwa偶y艂am, 偶e co艣 jest nie tak, kiedy na urodziny podarowa艂 mi siode艂ko. Potem, na Gwiazdk臋, da艂 mi samochodowy baga偶nik na rower. Kiedy si臋 rozwiedli艣my, odkr臋ci艂 ten baga偶nik i zatrzyma艂 dla siebie. Dasz wiar臋?
-聽Ch艂opcy na rowerach? O Bo偶e, tylko nie to - powiedzia艂a Magda, powie艣ciopisarka. - Wyobra偶asz sobie, jakie maj膮 cuchn膮ce krocza? Nie, dzi臋kuj臋. Za wiele razy mnie przewracali. To wszystko samolubni, popieprzeni kamikadze. Je艣li si臋 kochaj膮 w ten sam spos贸b, jak je偶d偶膮 na swoich rowerach, to dzi臋kuj臋, ale pr臋dko艣膰 nie jest wa偶na.
-聽Kobiety wcale nie uwa偶aj膮, 偶eby je偶d偶enie na rowerze by艂o seksowne - poskar偶y艂 si臋 Triad. - Twierdz膮, 偶e to infantylne. Ale w pewnym momencie decydujesz, 偶e nie mo偶esz i艣膰 przez 偶ycie, daj膮c kobietom fa艂szywy obraz siebie.
10
Kociaki ze 艣r贸dmie艣cia
i matrony z Greenwich
T臋 pielgrzymk臋 odby艂a wi臋kszo艣膰 manhata艅skich kobiet: odwiedziny u kole偶anki, kt贸ra niedawno przeprowadzi艂a si臋 na przedmie艣cia. Tylko nieliczne dobrze si臋 bawi艂y. Zwykle powraca艂y do city w stanie emocjonalnym oscyluj膮cym pomi臋dzy og艂uszeniem a za艂amaniem. Oto jedna z takich historii.
Jolie Bernard by艂a agentk膮, promowa艂a zespo艂y rockowe w International Creative Management. Pi臋膰 lat temu, gdy akurat nie przemierza艂a matki ziemi w swoich kowbojskich butach, w艂贸cz膮c si臋 z gwiazdami rocka i czasem z nimi sypiaj膮c, mieszka艂a w Nowym Jorku, w jednopokojowym apartamencie, umeblowanym sk贸rzanymi kanapami i gigantycznymi kolumnami stereo. Mia艂a d艂ugie, jasne w艂osy i ma艂e, pr臋偶ne cia艂ko z du偶ymi cyckami. Kiedy wraca艂a do domu, na automatycznej sekretarce czeka艂y miliony wiadomo艣ci. Kiedy wychodzi艂a, mia艂a przy sobie zawsze do艣膰 forsy i proch贸w. By艂a na sw贸j spos贸b s艂awna.
I wtedy co艣 si臋 sta艂o. Nikt nie przypuszcza艂, 偶e si臋 stanie, ale si臋 sta艂o. Co tylko dowodzi, 偶e w tych sprawach nigdy nie mo偶na mie膰 pewno艣ci. Sko艅czy艂a trzydzie艣ci pi臋膰 lat i spotka艂a doradc臋 inwestycyjnego, kt贸ry pracowa艂 dla Salomon Brothers. I zanim ktokolwiek si臋 zorientowa艂, pobrali si臋, ona by艂a w ci膮偶y, i przenosili si臋 do Greenwich.
-聽Nic si臋 nie zmieni - zapewnia艂a. - B臋dziemy si臋 ci膮gle spotyka膰, wy mo偶ecie do nas przyje偶d偶a膰, a latem b臋dziemy sobie robi膰 barbecue.
Wszystkie odpar艂y艣my: pewnie, pewnie, pewnie.
Min臋艂y dwa lata. Wiedzia艂y艣my, 偶e powi艂a jednego bachorka, potem drugiego. Nigdy nie mog艂y艣my zapami臋ta膰 ich imion ani nawet tego, czy to dziewczynki czy ch艂opcy.
-聽Hej, a co tam u Jolie? - pyta艂am czasem Mirand臋, kt贸ra kiedy艣 by艂a jej najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮.
-聽Poj臋cia nie mam - zwykle m贸wi艂a Miranda. - Ile razy do niej dzwoni臋, nie mo偶e rozmawia膰. Przychodzi facet od zraszaczy ogrodowych albo w艂a艣nie z艂apa艂a nia艅k臋 na paleniu marychy w pralni, albo drze si臋 kt贸ry艣 z dzieciak贸w.
-聽Straszne, po prostu straszne - kwitowa艂y艣my temat, natychmiast o nim zapominaj膮c.
I nagle miesi膮c temu sta艂o si臋 nieuniknione: nadesz艂y ma艂e, bia艂e zaproszenia ze szlaczkiem z maciupkich, purpurowych kwiatk贸w. Zwo艂ywa艂y cztery miastowe przyjaci贸艂ki Jolie na „wiecz贸r panie艅ski”, kt贸ry wyprawia艂a dla kogo艣 w swoim domu. Mia艂o si臋 to odby膰 w sobot臋 o... pierwszej po po艂udniu. Jak zauwa偶y艂a Miranda, by艂 to najbardziej niefortunny czas i ostatnia rzecz, kt贸r膮 mo偶na sobie zaj膮膰 sobot臋. Turla膰 si臋 do Connecticut.
-聽Jolie dzwoni艂a i dos艂ownie b艂aga艂a - donosi艂a Miranda.
-聽M贸wi艂a, 偶e bardzo chce mie膰 u siebie kilka kole偶anek z city, 偶eby nie by艂o tak nudno.
-聽Poca艂unek 艣mierci - westchn臋艂am.
A jednak cztery kobiety zgodzi艂y si臋 pojecha膰: Miranda - szefowa kabl贸wki, lat trzydzie艣ci dwa; Sarah - w艂a艣cicielka agencji PR, lat trzydzie艣ci osiem; Carrie - w pewnym sensie dziennikarka, lat trzydzie艣ci cztery; Belle - bankier i jedyna w艣r贸d nas m臋偶atka, lat trzydzie艣ci cztery.
Stare Greenwich, nowi wrogowie
Oczywi艣cie, sobota okaza艂a si臋 najpi臋kniejszym jak dot膮d dniem tego roku. S艂oneczko, 22 stopnie ciep艂a. Kiedy dziewczyny spotka艂y si臋 na stacji Grand Central, natychmiast zacz臋艂y narzeka膰, 偶e b臋d膮 zapuszkowane w domu Jolie akurat w t臋 naj艂adniejsz膮 pogod臋, mimo 偶e jako zaprzysi臋偶one mieszczki i tak nigdy nie wychodzi艂y na spacer, je艣li tylko mog艂y tego unikn膮膰.
K艂opoty zacz臋艂y si臋 ju偶 w poci膮gu. Jak zwykle Carrie posz艂a spa膰 o czwartej nad rangm, mia艂a potwornego kaca i ca艂y czas si臋 ba艂a, 偶e zacznie rzyga膰. Belle wda艂a si臋 w k艂贸tni臋 z jak膮艣 kobiet膮 siedz膮c膮 w rz臋dzie przed ni膮, bo dzieciak tej kobiety wystawia艂 g艂ow臋 nad oparciem i pokazywa艂 Belle j臋zyk.
Potem Sarah wyjawi艂a, 偶e Jolie jest w AA - ju偶 od trzech miesi臋cy - co znaczy艂o, 偶e na party nie b臋dzie alkoholu.
Carrie i Miranda natychmiast postanowi艂y wysi膮艣膰 z poci膮gu na najbli偶szej stacji i wr贸ci膰 do city, ale Belle i Sarah nie chcia艂y im pozwoli膰. Na koniec Sarah powiedzia艂a Carrie, 偶e sama powinna zacz膮膰 chodzi膰 na spotkania AA.
Poci膮g dojecha艂 do Old Greenwich i cztery kobiety upcha艂y si臋 na tylnym siedzeniu bia艂o - zielonej taks贸wki.
-聽Po co my to robimy? - spyta艂a Sarah.
-聽Bo musimy - westchn臋艂a Carrie.
-聽Lepiej, 偶eby si臋 tam nie wala艂y te szpanerskie narz臋dzia ogrodowe. Je艣li zobacz臋 narz臋dzia, zaczn臋 krzycze膰.
-聽Ja zaczn臋 wrzeszcze膰, je艣li zobacz臋 dzieci.
-聽Patrzcie. Trawa. Drzewa. Wdychajcie upojny zapach 艣wie偶o skoszonej trawy - powiedzia艂a Carrie, kt贸ra jakim艣 cudem zaczyna艂a czu膰 si臋 lepiej. Wszystkie spojrza艂y na ni膮 podejrzliwie.
Taks贸wka podjecha艂a pod bia艂y dom w stylu kolonialnym, kt贸rego rynkow膮 warto艣膰 zapewne mia艂o podnie艣膰 dodanie spadzistego, 艂upkowego dachu i balkon贸w na pi臋trze. Trawnik by艂 bardzo zielony, a wok贸艂 drzew zdobi膮cych dziedziniec ros艂y r贸wne klomby r贸偶owych kwiatk贸w.
-聽O, jaki s艂odki szczeniaczek - powiedzia艂a Carrie, kiedy golden retriever szczekaj膮c, pop臋dzi艂 przez trawnik. Ale kiedy piesek dobieg艂 do skraju dziedzi艅ca, nagle co艣 szarpn臋艂o go w ty艂, jakby kto艣 ostro poci膮gn膮艂 za niewidzialn膮 lin臋.
Miranda zapali艂a niebieskiego dunhilla.
-聽Niewidzialne ogrodzenia elektryczne - stwierdzi艂a.
-聽Oni wszyscy to maj膮. I za艂o偶臋 si臋, 偶e b臋dziemy musia艂y o tym swoje wys艂ucha膰.
Przez chwil臋 cztery kobiety sta艂y na podje藕dzie, gapi艂y si臋 na psa, kt贸ry teraz siedzia艂 na 艣rodku trawnika i zaci臋cie merda艂 ogonem.
-聽Prosz臋, czy mo偶emy ju偶 wr贸ci膰 do city? - j臋kn臋艂a Sarah.
W salonie siedzia艂o ju偶 p贸艂 tuzina kobiet. Ka偶da z nog膮 za艂o偶on膮 na nog臋 balansowa艂a na kolanie fili偶ank膮 kawy lub herbaty. Wystawiono te偶 przek膮ski: kanapki z og贸rkiem i quesadillas z sals膮. Na dalekim kra艅cu sto艂u sta艂a samotnie oszroniona, nietkni臋ta, zamkni臋ta butelka bia艂ego wina. Przysz艂a panna m艂oda, Lucy, wygl膮da艂a na lekko przera偶on膮 najazdem kobiet z miasta.
Wszystkich wszystkim przedstawiono.
Kobieta przedstawiona jako Brigid Chalmers, od st贸p do g艂贸w ubrana w ciuchy od Hermesa, s膮czy艂a co艣, co wygl膮da艂o na krwaw膮 mary.
-聽Jeste艣cie dziewczyny sp贸藕nione. Jolie ju偶 my艣la艂a, 偶e w og贸le nie przyjedziecie - powiedzia艂a z t膮 szczeg贸ln膮, cierpk膮 z艂o艣liwo艣ci膮, jak膮 tylko kobiety umiej膮 sobie okazywa膰.
-聽C贸偶, rozk艂ad poci膮g贸w - odpar艂a Sarah, wzruszaj膮c ramionami.
-聽A czy my si臋 w og贸le znamy? - szepn臋艂a Miranda do ucha Carrie. To znaczy艂o, 偶e je艣li chodzi o ni膮, Mirand臋, wypowiada tej Brigid wojn臋.
-聽Czy to krwawa mary? - spyta艂a Carrie.
Brigid i jaka艣 inna kobieta wymieni艂y znacz膮ce spojrzenia.
-聽Nie, to dziewicza mary - odpar艂a z przek膮sem. Na sekund臋 strzeli艂a oczami w kierunku Jolie. - Ja te偶 robi艂am latami te bzdury. To ca艂e picie, imprezowanie. A potem, sama nie wiem, to si臋 po prostu znudzi. Przechodzi si臋 do spraw bardziej istotnych.
-聽Jedyn膮 istotn膮 spraw膮 jest dla mnie w tej chwili w贸dka - oznajmi艂a Carrie, obejmuj膮c g艂ow臋 d艂o艅mi. - Mam kaca giganta. Jak nie dostan臋 troch臋 w贸dki...
-聽Raleigh! - zawo艂a艂a kt贸ra艣 z kobiet na kanapie, wykr臋caj膮c szyj臋, by zajrze膰 do drugiego pokoju. - Raleigh! Id藕 si臋 pobawi膰 na dw贸r.
Miranda pochyli艂a si臋 do Carrie.
-聽Czy ona m贸wi do, swojego psa, czy do dziecka?
Seks ma艂偶e艅ski
Miranda zwr贸ci艂a si臋 do Brigid.
-聽A wi臋c, Brigid - zacz臋艂a - czym to si臋 zajmujesz?
Brigid otworzy艂a usta i zgrabnie wsun臋艂a w nie tr贸jk膮cik quesadillas.
-聽Pracuj臋 w domu. Mam w艂asn膮 firm臋 konsultingow膮.
-聽Ach, rozumiem - powiedzia艂a Miranda, powa偶nie kiwaj膮c g艂ow膮. - A w jakich to kwestiach udzielasz konsultacji?
-聽Komputery.
-聽To nasz ma艂y Bili Gates - rzuci艂a kobieta o imieniu Marguerite, kt贸ra pi艂a wod臋 Evian z kieliszka do wina. - Jak tylko mamy problem z komputerem, dzwonimy do Brigid, a ona wszystko rozwi膮zuje.
-聽Taaa, to takie wa偶ne, kiedy ma si臋 komputer - powiedzia艂a Belle. - Komputery potrafi膮 p艂ata膰 psikusy. Zw艂aszcza je艣li nie pracuje si臋 na nich codziennie - doko艅czy艂a z u艣miechem. - A ty, Marguerite? Masz dzieci?
Marguerite lekko si臋 zarumieni艂a i odwr贸ci艂a wzrok.
-聽Jedno - powiedzia艂a z nutk膮 偶alu. - Jednego cudnego, ma艂ego anio艂ka. Oczywi艣cie nie jest ju偶 taki ma艂y. Ma osiem lat, jest w fazie „du偶ego ch艂opca”. Ale staramy si臋 o nast臋pne.
-聽Margie jest w programie in vitro - wyja艣ni艂a Jolie, a potem, zwracaj膮c si臋 do ca艂ego pokoju, doda艂a: - Jak to dobrze, 偶e urodzi艂am swoich dwoje tak wcze艣nie.
Carrie niefortunnie wybra艂a akurat ten moment, by wynurzy膰 si臋 z kuchni z wielk膮 szklank膮 w贸dki, z p艂ywaj膮cymi dwiema kostkami lodu.
-聽A, m贸wicie o bachorach - w艂膮czy艂a si臋 do rozmowy.
-聽M膮偶 Belle chce j膮 znowu znokautowa膰, ale ona nie chce. Wi臋c posz艂a do apteki i kupi艂a ten test na p艂odno艣膰, kt贸ry pokazuje, kiedy masz owulacj臋. Facetka przy kasie m贸wi do niej: „Gratulacje!”, a Belle na to: „Nic pani nie rozumie. Mnie to potrzebne, 偶eby wiedzie膰, kiedy nie uprawia膰 seksu”. Jaja, nie?
-聽Nie mog艂abym chodzi膰 w ci膮偶y w lecie - potwierdzi艂a Belle. - Jak tu si臋 pokaza膰 w kostiumie k膮pielowym?
Brigid wr贸ci艂a do wcze艣niejszej rozmowy:
-聽A ty co robisz, Mirando? - spyta艂a. - Mieszkasz w city, prawda?
-聽No c贸偶, jestem dyrektorem naczelnym telewizji kablowej.
-聽Och, uwielbiam kabl贸wk臋 - wtr膮ci艂a niejaka Rita, obwieszona trzema z艂otymi naszyjnikami. D艂o艅 zdobi艂 zar臋czynowy pier艣cionek z dwunastokaratowym szafirem, na palcu obok b艂yszcza艂a wysadzana szafirami 艣lubna obr膮czka.
-聽Tak - powiedzia艂a Belle, u艣miechaj膮c si臋 s艂odziutko.
-聽Miranda to nasz ma艂y Bob Pittman. Wiesz, ten co wymy艣li艂 MTV.
-聽Pewnie, 偶e wiem - uradowa艂a si臋 Rita. - M贸j m膮偶 pracuje w CBS. Powiem mu, 偶e ci臋 pozna艂am, Mirando. Jestem pewna, 偶e... a wiecie, 偶e wcze艣niej by艂am jego asystentk膮! Dop贸ki wszyscy si臋 nie dowiedzieli, 偶e si臋 widujemy. No, bo w tym czasie on by艂 ju偶 偶onaty.
Wymieni艂a spojrzenia z pozosta艂ymi kobietami z Connecticut. Carrie klapn臋艂a na kanap臋 obok Rity, niechc膮cy oblewaj膮c j膮 w贸dk膮.
-聽O, przepraszam - rzuci艂a. - Taka jestem dzisiaj cholernie niezdarna. Serwetk臋?
-聽Nie, w porz膮dku - powiedzia艂a Rita.
-聽To takie podniecaj膮ce - stwierdzi艂a Carrie - z艂apa膰 偶onatego. Mnie by si臋 to nigdy nie uda艂o. Pewnie bym zosta艂a najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮 jego 偶ony.
-聽I dlatego istniej膮 kursy dla doros艂ych - powiedzia艂a kwa艣no Sarah.
-聽No tak, ale nie mam ochoty chodzi膰 na kurs z band膮 nieudacznik贸w - wyja艣ni艂a Carrie.
-聽Znam sporo os贸b, kt贸re poko艅czy艂y kursy dla doros艂ych. Niekt贸re s膮 艣wietne - powiedzia艂a Brigid.
-聽Jaki to by艂 nasz ulubiony? - spyta艂a Rita. - A tak, kurs S&M. Jak by膰 domina.
-聽No c贸偶, ch艂osta to raczej jedyny spos贸b na to, by m贸j m膮偶 nie zasypia艂 - przyzna艂a Brigid. - Ma艂偶e艅ski seks.
Lucy za艣mia艂a si臋 perli艣cie.
Podmiejska niespodzianka: bidet
Carrie podnios艂a si臋 i ziewn臋艂a.
-聽Czy kto艣 wie, gdzie jest toaleta?
Ale Carrie nie posz艂a do toalety. Nie by艂a te偶 wcale taka pijana, na jak膮 wygl膮da艂a. Na paluszkach skrada艂a si臋 na g贸r臋 po schodach wy艂o偶onych orientalnym dywanem, my艣l膮c o tym, 偶e Jolie z pewno艣ci膮 wiedzia艂a, jaki to rodzaj orientalnego dywanu, bo takie w艂a艣nie rzeczy powinno si臋 wiedzie膰, je艣li jest si臋 偶on膮 bogatego bankiera i urz膮dza si臋 jego dom na przedmie艣ciach.
Wesz艂a do sypialni Jolie. Na pod艂odze le偶a艂 gruby, bia艂y dywan, wsz臋dzie sta艂y zdj臋cia w srebrnych ramkach, kilka profesjonalnie zrobionych uj臋膰 Jolie w kostiumie k膮pielowym, z d艂ugimi jasnymi w艂osami przerzuconymi przez rami臋.
Carrie d艂ugo przypatrywa艂a si臋 fotografiom. Jak by to by艂o by膰 na miejscu Jolie? Jak to si臋 sta艂o? Jak znajdujesz kogo艣, kto si臋 w tobie zakochuje i daje ci to wszystko? Ona ma trzydzie艣ci cztery lata i nigdy nie by艂a nawet blisko czego艣 takiego, i s膮 szans臋, 偶e pewnie nigdy nie b臋dzie. A dorastaj膮c, wyobra偶a艂a sobie, 偶e b臋dzie mia艂a takie w艂a艣nie 偶ycie. B臋dzie je mia艂a, bo po prostu tego chce. Jednak m臋偶czy藕ni, kt贸rych chcia艂a, nie chcieli takiego 偶ycia albo jej. A z kolei ci, kt贸rzy chcieli, byli zbyt nudni. Wesz艂a do 艂azienki. Od sufitu do pod艂ogi czarny marmur. I bidet. Mo偶e podmiejscy m臋偶owie nie bawi膮 si臋 w te klocki, je艣li 偶ony nie s膮 艣wie偶o podmyte. Nie to co faceci z city. I wtedy omal nie wrzasn臋艂a. Na 艣cianie wisia艂o wielkie, kolorowe zdj臋cie Jolie, w stylu Demi Moore. By艂a naga poza cieniutkim rozchylonym z przodu peniuarem, kt贸ry obna偶a艂 monstrualne cycki i ogromny brzuch. Jolie dumnie patrzy艂a w obiektyw, d艂o艅 trzyma艂a tu偶 nad p臋pkiem, kt贸ry by艂 wypchni臋ty jak ma艂a antenka. Carrie spu艣ci艂a wod臋 i bez tchu zbieg艂a po schodach.
-聽Ju偶 otwieramy prezenty - zgani艂a j膮 Brigid.
Carrie usiad艂a na krze艣le obok Mirandy.
-聽Co ci jest? - spyta艂a Miranda.
-聽Zdj臋cie. W 艂azience przy sypialni. Zobacz - szepn臋艂a.
-聽Przepraszam - rzuci艂a Miranda, wychodz膮c z pokoju.
-聽Co ty wyprawiasz? - spyta艂a teraz Jolie.
-聽Nic - odpowiedzia艂a Carrie. Patrzy艂a na przysz艂膮 pann臋 m艂od膮, kt贸ra trzyma艂a w g贸rze par臋 czerwonych, jedwabnych majteczek bez krocza, ozdobionych czarn膮 koronk膮. Wszyscy si臋 艣miali. Bo tak w艂a艣nie si臋 robi na panie艅skich wieczorach.
Mam dreszcze
-聽A偶 trudno uwierzy膰 w to zdj臋cie, nie? - spyta艂a Miranda. Kiwa艂y si臋 leniwo w poci膮gu zmierzaj膮cym do miasta.
-聽Je艣li kiedykolwiek jeszcze b臋d臋 w ci膮偶y - powiedzia艂a Belle - zamkn臋 si臋 w domu na dziewi臋膰 miesi臋cy. Nikt mnie nie zobaczy.
-聽A ja chyba mog艂abym si臋 dostosowa膰 - rzuci艂a melancholijnie Sarah, patrz膮c przez okno. - Maj膮 domy i samochody, i piastunki do dzieci. Ich 偶ycie wydaje si臋 takie 艂atwe. Jestem zazdrosna.
-聽Ale co robi膮 ca艂ymi dniami? To bym chcia艂a wiedzie膰 - powiedzia艂a Miranda.
-聽Nawet nie maj膮 seksu - doda艂a Carrie. My艣la艂a o swoim nowym ch艂opaku, Mr. Bigu. W tej chwili wszystko sz艂o wspaniale, ale co b臋dzie za rok, dwa lata - je艣li w og贸le tak d艂ugo to potrwa?
-聽Nie macie poj臋cia, czego si臋 dowiedzia艂am o tej Brigid - powiedzia艂a Belle. - Kiedy wy by艂y艣cie na g贸rze, Jolie wci膮gn臋艂a mnie do kuchni.
-聽B膮d藕cie mi艂e dla Brigid - poprosi艂a. - Niedawno nakry艂a swojego m臋偶a, Tada, in flagranti z inn膮 kobiet膮.
T膮 trzeci膮 okaza艂a si臋 najbli偶sza s膮siadka Brigid, Susan. Susan i Tad oboje pracowali w city i przez ostatni rok podwozili si臋 codziennie na poci膮g. Brigid znalaz艂a ich o dziesi膮tej wieczorem, pijanych, w samochodzie zaparkowanym przy bocznej alejce w dole ulicy. Brigid wyprowadza艂a wtedy psa. Otworzy艂a drzwi samochodu i klepn臋艂a Tada w go艂y zadek. „Wheaton ma gryp臋 i chce powiedzie膰 tatusiowi dobranoc” - powiedzia艂a i wr贸ci艂a do domu. Przez nast臋pny tydzie艅 udawa艂a, 偶e nic si臋 nie sta艂o, a Tad coraz bardziej i bardziej si臋 denerwowa艂, czasem po dziesi臋膰 razy dziennie dzwoni艂 do niej z biura. Za ka偶dym razem, kiedy usi艂owa艂 o tym porozmawia膰, ona zaczyna艂a m贸wi膰 co艣 o jednym z ich dwojga dzieci. W ko艅cu, w sobotni wiecz贸r, kiedy Tad upala艂 si臋 marych膮 i miksowa艂 margarity na tarasie z ty艂u domu, oznajmi艂a: „Jestem zn贸w w ci膮偶y. Ju偶 w trzecim miesi膮cu. Wi臋c tym razem nie musimy si臋 obawia膰 poronienia. Nie cieszysz si臋, kochanie?” A potem chwyci艂a ca艂y dzbanek margarity i wyla艂a mu na g艂ow臋.
-聽Typowe - skomentowa艂a Carrie, czyszcz膮c sobie paznokcie skrawkiem tekturki od zapa艂ek.
-聽Jestem taka szcz臋艣liwa, 偶e mojemu m臋偶owi mog臋 ufa膰 - westchn臋艂a Belle.
-聽Mam dreszcze - powiedzia艂a Miranda. Widzia艂y ju偶 city. Mroczne i br膮zowe, zacz臋艂o si臋 roz艣wietla膰 w momencie, gdy poci膮g przeje偶d偶a艂 przez most. - Musz臋 si臋 napi膰. Kto idzie?
Po trzech koktajlach w lei Carrie zadzwoni艂a do Mr. Biga.
-聽Heja, hej - powiedzia艂. - I jak tam?
-聽Okropno艣膰 - zachichota艂a. - Wiesz, jak takich imprez nienawidz臋. Gada艂y tylko o dzieciakach i prywatnych szko艂ach, i jak kogo艣 tam wykluczono z klubu, i jak jedna z bab do dzieci rozbi艂a nowego mercedesa. - S艂ysza艂a, jak Mr. Big wypuszcza dym z cygara.
-聽Spoko ma艂a, przywykniesz do tego - powiedzia艂.
-聽Nie s膮dz臋 - oznajmi艂a.
Odwr贸ci艂a si臋 i spojrza艂a w g艂膮b lokalu. Miranda zagarn臋艂a dw贸ch facet贸w z s膮siedniego stolika, jeden by艂 ju偶 g艂臋boko pogr膮偶ony w rozmowie z Sarah.
-聽Ratunku. Przyjd藕 do Bowery Bar - powiedzia艂a i odwiesi艂a s艂uchawk臋.
11
Kociaki zwiewaj膮 z terytorium 偶on:
noc szale艅stwa topless
Kiedy kobiety z city wracaj膮 do domu po wizycie u swoich zam臋偶nych i dzieciatych przyjaci贸艂ek, mog膮 im si臋 przytrafia膰 niemi艂e rzeczy.
Rano, po tym jak Carrie, Miranda, Belle i Sarah wr贸ci艂y z panie艅skiego przyj臋cia w Greenwich, rozdzwoni艂y si臋 telefony.
Sarah skr臋ci艂a nog臋 w kostce, je偶d偶膮c na 艂y偶worolkach o czwartej nad ranem. Miranda uprawia艂a seks z jakim艣 facetem na imprezie, w garderobie, bez kondomu. Carrie zrobi艂a co艣 tak wariackiego, 偶e by艂a pewna, i偶 to koniec jej kr贸tkiego zwi膮zku z Mr. Bigiem. I nikt nie m贸g艂 znale藕膰 Belle.
艁ysy kole艣
Miranda wcale nie mia艂a zamiaru i艣膰 na t臋 imprez臋 ani tym bardziej odstawia膰 czego艣, co nazywa艂a „imitacj膮 Glenn Close”.
-聽Ju偶 mia艂am wyj艣膰 z baru, wr贸ci膰 do domu i porz膮dnie si臋 wyspa膰, 偶eby w niedziel臋 popracowa膰.
To w艂a艣nie jedno z dobrodziejstw bycia niezam臋偶n膮, bezdzietn膮 i samotn膮. Mo偶esz pracowa膰 w niedziel臋. Natomiast Sarah chcia艂a i艣膰 na imprez臋.
-聽Zawsze mo偶esz z艂apa膰 dobre kontakty - powiedzia艂a.
Sarah jako w艂a艣cicielka firmy public relations by艂a na nie ustannych 艂owach „kontakt贸w”, co mo偶na te偶 przet艂umaczy膰 jako „randek”. Impreza by艂a na Wschodniej Sze艣膰dziesi膮tej Czwartej Ulicy. W domu jakiego艣 starszego, bogatego go艣cia. Pe艂no kobiet w czarnych sukniach, z praktycznie identycznym odcieniem blond w艂os贸w. Taki typ kobiet zawsze bywa na imprezach u starych, bogatych facet贸w, i zawsze przyprowadzaj膮 ze sob膮 kole偶anki. By艂y tam wi臋c szwadrony kobiet szukaj膮cych m臋偶czyzn i udaj膮cych, 偶e tego nie robi膮.
Sarah znikn臋艂a w t艂umie. Miranda sama zosta艂a przy barze. Mia艂a czarne, faluj膮ce w艂osy, a na sobie obci臋te legginsy, wi臋c si臋 wyr贸偶nia艂a. Przesz艂y obok niej dwie dziewczyny i Miranda us艂ysza艂a - a mo偶e to tylko jej paranoja - jak jedna m贸wi do drugiej:
-聽To ta babka, Miranda Hobbes. Totalna dziwka.
Wi臋c Miranda powiedzia艂a na g艂os, ale nie na tyle g艂o艣no, 偶eby kto艣 m贸g艂 us艂ysze膰: - Masz racj臋. Jestem prawdziw膮 dziwk膮, z艂otko, ale dzi臋ki Bogu, nie jestem taka jak ty.
Wtedy przypomnia艂a sobie, jak pod koniec d艂ugiego popo艂udnia na przedmie艣ciach podano niskokaloryczne ciasto z marchewki z niskot艂uszczowym kremem z sera, i jak jad艂a je male艅kim, srebrnym widelczykiem o z膮bkach tak ostrych, 偶e mog艂y przebi膰 sk贸r臋.
Podszed艂 do niej jaki艣 m臋偶czyzna. Drogi garnitur na miar臋. No dobra, nie by艂 to mo偶e do ko艅ca m臋偶czyzna, bo mia艂 dopiero oko艂o trzydziestu pi臋ciu lat, ale si臋 stara艂. Ona zam贸wi艂a u barmana podw贸jn膮 w贸dk臋 z tonikiem, a ten facet skomentowa艂:
-聽Spragniona, co?
-聽Nie. Tak naprawd臋 mam ochot臋 na stek. W porz膮dku?
-聽Przynios臋 ci - zaproponowa艂, i wtedy us艂ysza艂a, 偶e ma francuski akcent.
-聽Powiem, kiedy - rzuci艂a i ju偶 chcia艂a odej艣膰. Mia艂a do艣膰 tej imprezy. By艂a zm臋czona uczuciem, 偶e tu nie pasuje, ale i do domu jej si臋 nie chcia艂o wraca膰, bo by艂a te偶 zm臋czona samotno艣ci膮 i troch臋 pijana.
-聽Jestem Guy - przedstawi艂 si臋. - Mam galeri臋 przy Siedemdziesi膮tej Dziewi膮tej.
Westchn臋艂a. - No pewnie, 偶e masz.
-聽Mo偶e o niej s艂ysza艂a艣?
-聽S艂uchaj, Guy... - zacz臋艂a.
-聽Tak? - spyta艂 z nadziej膮.
-聽A potrafisz ty sobie si臋gn膮膰 fiutem do dziury w dupie?
Guy chytrze si臋 u艣miechn膮艂. Przysun膮艂 si臋 bli偶ej. Po艂o偶y艂 jej d艂o艅 na ramieniu.
-聽Ale偶 oczywi艣cie.
-聽To proponuj臋, 偶eby艣 si臋 poszed艂 sam ze sob膮 jeba膰.
-聽No, daj spok贸j - powiedzia艂 Guy, a Miranda zastanawia艂a si臋, czy by艂 rzeczywi艣cie tak durny, czy tylko wygl膮da艂 na durnego, bo by艂 Francuzem. A on chwyci艂 jej r臋k臋 i zacz膮艂 j膮 ci膮gn膮膰 na g贸r臋 po schodach. Sz艂a za nim, bo wykombinowa艂a, 偶e facet, kt贸ry po obeldze potrafi zachowa膰 zimn膮 krew, nie mo偶e by膰 z艂y. Wyl膮dowali w sypialni tego bogatego go艣cia. 艁贸偶ko pokrywa艂a czerwona, jedwabna narzuta. Guy mia艂 troch臋 kokainy. I jako艣 tak zacz臋li si臋 ca艂owa膰. Ludzie wchodzili i wychodzili z sypialni.
Z jakiego艣 powodu weszli do garderoby. Stara sosnowa boazeria, spodnie i marynarki na wieszakach, kaszmirowe swetry na p贸艂kach. Buty. Miranda sprawdza艂a metki: Savile R贸w - nudne. Odwr贸ci艂a si臋, a tu偶 za ni膮 sta艂 Guy. Zwarli si臋. Legginsy posz艂y w d贸艂. Wyskoczy艂 艂ysy kole艣.
-聽Du偶y? - spyta艂a Carrie przez telefon.
-聽Du偶y. I francuski - powiedzia艂a Miranda. (Jak mog艂a?)
Kiedy by艂o po wszystkim, on poprosi艂: - Hej, kochanie, lepiej o tym nie m贸w mojej dziewczynie. - I ostatni raz wsadzi艂 jej j臋zyk w usta.
Potem zacz膮艂 opowiada膰. Z dziewczyn膮 mieszka od dw贸ch lat, s膮 tak jakby zar臋czeni, ale on tak naprawd臋 to nie wie, czy chce si臋 偶eni膰. Ona z nim mieszka, wi臋c co ma zrobi膰?
I potem w艂a艣nie by艂a Glenn Close bez kr贸liczka.
Nast臋pnego dnia Guy namierzy艂 numer Mirandy i zadzwoni艂. Chcia艂 si臋 spotka膰.
-聽Iz czego艣 takiego musimy wybiera膰 - zako艅czy艂a opowie艣膰.
Newbert si臋 martwi
W po艂udnie m膮偶 Belle, Newbert, zadzwoni艂 do Carrie z pytaniem, czy nie widzia艂a Belle.
-聽Gdyby nie 偶y艂a, wiedzia艂abym o tym - uspokoi艂a go Carrie.
Gips ma by膰 zdj臋ty za sze艣膰 tygodni. Przez ten czas Sarah b臋dzie musia艂a ku艣tyka膰 na jednej nodze i ci膮gn膮膰 sw贸j interes PR najlepiej, jak si臋 da. Nie ma ubezpieczenia od wypadk贸w. Firma wisi na w艂osku.
I czy to lepsze czy gorsze od bycia m臋偶atk膮 i mieszkania na przedmie艣ciach? Lepsze czy gorsze?
A kto to wie.
Naiwno艣膰 na 艂y偶worolkach Nast臋pna by艂a Sarah, kt贸ra, wedle doniesie艅 Mirandy, posz艂a je藕dzi膰 na 艂y偶worolkach do swojej piwnicy, o czwartej nad ranem. Pijana. Maj膮c trzydzie艣ci osiem lat. Doros艂a kobieta, kt贸ra kurczowo trzyma si臋 roli nastolatki. Czy jest co艣 mniej atrakcyjnego? Nie s膮dz臋.
Ale co Sarah ma robi膰? Ma te swoje trzydzie艣ci osiem lat, nie jest m臋偶atk膮, chcia艂aby z kim艣 by膰. A m臋偶czyzn, jak ju偶 wiemy z tych zapisk贸w, poci膮ga m艂odo艣膰. Nawet kobiety z „panie艅skiego wieczoru”, kt贸re teraz s膮 starsze od Sarah, by艂y od niej m艂odsze w chwili, gdy wychodzi艂y za m膮偶. Ta opcja mo偶e wi臋c dla niej ju偶 w og贸le nie wchodzi膰 w gr臋. No to posz艂a poje藕dzi膰 na 艂y偶worolkach z dwudziestopi臋ciolatkiem - zamiast uprawia膰 z nim seks. On chcia艂, ale ona si臋 ba艂a, 偶e on uzna jej cia艂o za zbyt stare.
-聽O, czeee艣膰 - m贸wi Sarah, gdy Carrie dzwoni do niej po po艂udniu. Le偶y na kanapie w swojej male艅kiej, ale idealnie urz膮dzonej kawalerce, w wie偶owcu tu偶 na zach贸d od Drugiej Alei. - Nie... nic mi nie jest. Masz poj臋cie? - brzmi nienaturalnie weso艂o. - Tylko troch臋 z艂amana kostka. I taki przystojny doktorek na pogotowiu. I Luk臋 by艂 ze mn膮 ca艂y czas.
-聽Luk臋?
-聽W艂a艣ciwie Lucas. Cudowny ch艂opiec. M贸j ma艂y kumpel.
Sarah chichoce. Przera藕liwy d藕wi臋k.
-聽Sk膮d mia艂a艣 艂y偶worolki? - pyta Carrie.
-聽On na nich przyjecha艂. Na t臋 imprez臋. S艂odkie, prawda?
Belle w hotelu Carlyk Belle dzwoni z hotelu Carlyle. M贸wi co艣 o obro艅cy z dru偶yny Miami Dolph艂ns. We Frederick's. Rzuca te偶 co艣 o m臋偶u, Newbercie, i o sosie do spaghetti.
-聽Robi臋 艣wietny sos - m贸wi. - Jestem wspania艂膮 偶on膮.
Carrie si臋 z ni膮 zgadza.
No wi臋c, kiedy Belle wr贸ci艂a do domu po wieczorze panie艅skim, pok艂贸ci艂a si臋 z Newbertem. Uciek艂a z domu, posz艂a do Frederick's, nocnego klubu. Tam by艂 ten obro艅ca. W k贸艂ko powtarza艂, 偶e m膮偶 nie dosy膰 j膮 kocha.
-聽Ale偶 kocha, nic nie rozumiesz - zapewnia艂a Belle.
-聽Ja b臋d臋 ci臋 kocha艂 mocniej - upiera艂 si臋 obro艅ca.
Wy艣mia艂a go, zwia艂a z klubu, wynaj臋艂a sobie apartament w hotelu Carlyle.
-聽I w艂a艣nie wnosz膮 koktajle - poinformowa艂a Carrie. - W tej sekundzie.
Stwierdzi艂a, 偶e mo偶e Newbert jest spi臋ty, bo w艂a艣nie odda艂 wydawcy swoj膮 powie艣膰. A mo偶e Newbert jest z艂y, bo ona nie chce wi臋cej dzieci. Zanim jego powie艣膰 si臋 nie sprzeda. Kiedy zajdzie w ci膮偶臋, wszystko si臋 sko艅czy. Wi臋c lepiej si臋 zabawi膰, p贸ki czas.
Wszystkie drogi prowadz膮 do Baby Doli Po wieczorze panie艅skim i rozmowie ze swoim nowym ch艂opakiem, Mr. Bigiem, Carrie posz艂a do Bowery Bar. By艂a tam ju偶 Samantha Jones, ta producentka filmowa po czterdziestce. Najlepsza przyjaci贸艂ka Carrie. Czasami.
Barkley, dwudziestopi臋cioletni pocz膮tkuj膮cy malarz i zdobywca modelek, zainstalowa艂 si臋 przy stoliku Samanthy.
-聽Tak bym chcia艂, 偶eby艣 kiedy艣 wpad艂a do mojej pracowni - powiedzia艂, odgarniaj膮c z oczu jasne w艂osy. Samantha pali艂a kuba艅skie cygaro. Wci膮gn臋艂a dym i wypu艣ci艂a go prosto w twarz Barkleya.
-聽A pewnie, 偶e by艣 chcia艂. Ale sk膮d wiesz, 偶e spodobaj膮 mi si臋 twoje obrazki?
-聽Obrazy nie musz膮, wystarczy, 偶e ja ci si臋 spodobam - odbi艂 pi艂eczk臋 Barkley.
Samantha pos艂a艂a mu wredny u艣miech.
-聽Nie zadaj臋 si臋 z facetami poni偶ej trzydziestu pi臋ciu lat. Maj膮 zbyt ma艂e do艣wiadczenie jak na moje wymagania.
-聽Wypr贸buj mnie - nalega艂 Barkley. - A jak nie, to chocia偶 postaw mi drinka.
-聽Wychodzimy - rzuci艂a Samantha do Carrie. - Musimy znale藕膰 now膮 przysta艅.
Znalaz艂y. Klub Baby Doli Lounge. Mordowni臋 ze striptizem w TriBeCa. Nie mog艂y si臋 pozby膰 Barkleya, wi臋c zabra艂y go ze sob膮. Mo偶e nawet lepiej by艂o z facetem i艣膰 do baru topless. Poza tym mia艂 trawk臋. Wypalili w taks贸wce, a kiedy wysiedli przed Baby Doli Lounge, Sam chwyci艂a Carrie za rami臋 (cho膰 niemal nigdy nie robi takich rzeczy) i powiedzia艂a:
-聽Naprawd臋 chc臋 wiedzie膰, co jest grane z Mr. Bigiem. Nie jestem pewna, czy to odpowiedni facet dla ciebie.
Carrie musia艂a si臋 zastanowi膰, czy chce odpowiedzie膰. Tak by艂o zawsze mi臋dzy ni膮 i Sam. Kiedy akurat by艂a z kim艣 szcz臋艣liwa, pojawia艂a si臋 Sam i ws膮cza艂a te wszystkie w膮tpliwo艣ci, jakby wpycha艂a stalowy pr臋t mi臋dzy deski p艂otu.
-聽Sama nie wiem - mrukn臋艂a Carrie. - Chyba za nim szalej臋.
-聽Ale czy on na pewno wie, jaka jeste艣 wspania艂a? Jaka, wed艂ug mnie, jeste艣 wspania艂a?
Carrie pomy艣la艂a: „Pewnego dnia Sam i ja wyl膮dujemy w 艂贸偶ku z jednym facetem. Ale nie dzisiaj”. Podesz艂a do nich barmanka.
-聽Jak to mi艂o zn贸w tutaj widzie膰 kobiety - powiedzia艂a.
I zacz臋艂a im nalewa膰 darmowe drinki. To zawsze by艂 problem. Potem Barkley usi艂owa艂 dyskutowa膰. O tym, 偶e tak naprawd臋 to on chce by膰 re偶yserem, a przecie偶 i tak wszyscy malarze na tym ko艅cz膮, to dlaczego on nie mia艂by przeskoczy膰 nudnego, malarskiego etapu i od razu nie zacz膮膰 re偶yserowa膰?
Na scenie ta艅czy艂y dwie dziewczyny. Wygl膮da艂y na „naturalne” i nie by艂o to zach臋caj膮ce - ma艂e, obwis艂e piersi, du偶e ty艂ki. Tymczasem Barkley wykrzykiwa艂:
-聽Jestem lepszy ni偶 David Salle! Jestem, kurwa, genialny!
-聽Ach tak? Wed艂ug kogo?! - odkrzykn臋艂a Sam.
-聽Wszyscy, kurwa, jeste艣my genialni - powiedzia艂a Carrie. I posz艂a do toalety.
Trzeba by艂o przecisn膮膰 si臋 mi臋dzy dwoma podestami, potem zej艣膰 na d贸艂 po schodach. W toalecie by艂y szare, drewniane drzwi, kt贸re si臋 nie domyka艂y, i po艂amane kafelki. Carrie my艣la艂a o Greenwich, ma艂偶e艅stwie, dzieciach.
-聽Nie jestem gotowa - stwierdzi艂a.
Wr贸ci艂a na g贸r臋, zdj臋艂a ubranie, wesz艂a na scen臋 i zacz臋艂a ta艅czy膰. Samantha patrzy艂a na ni膮 ze 艣miechem. Ale kiedy w ko艅cu podesz艂a barmanka i grzecznie poprosi艂a Carrie, 偶eby opu艣ci艂a scen臋, Samantha ju偶 si臋 nie 艣mia艂a.
Nast臋pnego ranka Mr. Big zadzwoni艂 o 贸smej rano. Wybiera艂 si臋 na golfa. G艂os mia艂 spi臋ty.
-聽O kt贸rej wr贸ci艂a艣 do domu? - spyta艂. - Co robi艂a艣?
-聽Nic specjalnego - powiedzia艂a Carrie. - Posz艂am do Bowery Bar. Potem w to drugie miejsce. Do Baby Doli Lounge.
-聽Ach tak? Dzia艂o si臋 co艣 wyj膮tkowego?
-聽Za du偶o wypi艂am - za艣mia艂a si臋.
-聽O niczym wi臋cej nie chcesz mi powiedzie膰?
-聽Nie, nie ma o czym - odpowiedzia艂a Carrie g艂osem ma艂ej dziewczynki, kt贸ry stosowa艂a, gdy chcia艂a go udobrucha膰. - A ty co robi艂e艣?
-聽Ja odebra艂em dzi艣 rano telefon. Kto艣 m贸wi艂, 偶e widziano, jak ta艅czy艂a艣 topless w Baby Doli Lounge.
-聽Och, naprawd臋? - spyta艂a. - A sk膮d wiedzieli, 偶e to ja?
-聽Wiedzieli.
-聽Jeste艣 w艣ciek艂y?
-聽Dlaczego mi nie powiedzia艂a艣?
-聽Jeste艣 w艣ciek艂y?
-聽Jestem z艂y, 偶e mi nie powiedzia艂a艣. Jak mo偶emy by膰 ze sob膮, skoro nie umiesz by膰 szczera?
-聽A sk膮d mam wiedzie膰, czy mog臋 ci ufa膰?
-聽Wierz mi - odpar艂. - Jestem jedyn膮 osob膮, kt贸rej mo偶esz ufa膰. - I od艂o偶y艂 s艂uchawk臋.
Carrie wyj臋艂a wszystkie zdj臋cia z Jamajki (jacy byli na nich szcz臋艣liwi, dopiero co odkrywali siebie nawzajem). Poodcina艂a uj臋cia Mr. Biga pal膮cego cygaro. My艣la艂a o tym, jak to jest spa膰 z nim, jak zasypia艂a przytulona do jego plec贸w.
Chcia艂a przyklei膰 te fragmenty zdj臋膰 do kawa艂ka tektury, na g贸rze napisa膰 „Portret Mr. Biga i jego cygara”, pod spodem doda膰 „T臋skni臋” i odbi膰 ustami mn贸stwo poca艂unk贸w.
D艂ugo wpatrywa艂a si臋 w zdj臋cia. W ko艅cu nie zrobi艂a nic.
12
Skipper i Pan Cudowny szukaj膮 gor膮cego seksu w 偶ywop艂otach Southampton
Mo偶e chodzi o ten bezdyskusyjny fakt, 偶e wi臋kszo艣膰 ludzi naprawd臋 wygl膮da lepiej z opalenizn膮. A mo偶e to dow贸d na to, 偶e pop臋d seksualny jest silniejszy od ambicji, nawet dla nowojorczyk贸w. W ka偶dym razie Hamptons ma w sobie co艣, co sprzyja banalnym seksualnym zwarciom, jak te 偶enuj膮co kr贸tkie sp贸艂kowania, do kt贸rych wi臋kszo艣膰 ludzi woli rano si臋 nie przyznawa膰.
Mo偶e to po艂膮czony efekt nagiej sk贸ry (kobiety topless na Media Beach), geografii (droga z Southampton do East Hampton trwa taaak d艂ugo, zw艂aszcza o czwartej nad ranem) i topografii (wszystkie te wysokie 偶ywop艂oty, w kt贸rych pary mog膮 si臋 ukry膰). Natomiast wykorzystanie tych wszystkich element贸w tak, by wyj艣膰 na swoje, zw艂aszcza je艣li jest si臋 m臋偶czyzn膮, wymaga pewnej finezji. M艂odo艣膰 niekoniecznie daje przewag臋. Trzeba umie膰 zarzuca膰 sieci i wiedzie膰, jak si臋 z nich p贸藕niej z gracj膮 wypl膮ta膰. Inaczej mo偶esz co艣 z艂apa膰, ale nie to, czego oczekiwa艂e艣.
Oto opowiastka ku przestrodze. O trzech pe艂nych nadziei kawalerach z Hamptons, podczas d艂ugiego weekendu Czwartego Lipca.
Najpierw jednak poznajmy bohater贸w.
Kawaler nr 1: Skipper Johnson, lat dwadzie艣cia pi臋膰. Student prawa. Specjalizacja - przemys艂 rozrywkowy. Cudowne dziecko. Zamierza pewnego dnia by膰 szefem wielkiego studia, jak twierdzi, w Nowym Jorku. Zabawki pla偶owe: ma艂y mercedes, ciuchy od Brooks Brothers („Mam cia艂o do Brooks Brothers”) i telefon kom贸rkowy, z kt贸rego nieustannie korzysta.
Niedawno przyjaciele narzekali, 偶e Skipper sp臋dzi艂 dwie godziny na parkingu przy pla偶y, dobijaj膮c interesu przez telefon.
-聽Chodzenie na pla偶臋 to strata czasu - mawia Skipper. - Poza tym nie lubi臋 si臋 upiaszczy膰.
Skipper martwi si臋 ostatnio o brak seksualnych sukces贸w.
-聽Czy kobiety mnie bior膮 za geja? - pyta ca艂kiem szczerze.
Kawaler nr 2: Pan Cudowny, lat sze艣膰dziesi膮t pi臋膰. M贸wi, 偶e ma sze艣膰dziesi膮t. Mocna szcz臋ka, srebrne w艂osy, jasnoniebieskie oczy, atletyczne cia艂o - wszystkie cz艂onki dzia艂aj膮 na 偶膮danie. Pi臋膰 razy 偶onaty (i rozwiedziony). Dwana艣cioro dzieci. 呕ony numer dwa, trzy i cztery s膮 zaprzyja藕nione. Kumple zachodz膮 w g艂ow臋, na czym polega jego sekret. Zabawki pla偶owe: nie posiada. Za to mo偶e du偶o opowiada膰 o swoim mieszkaniu przy Park Avenue, domu w Bedford, apartamencie w Palm Beach. Na weekend zatrzyma艂 si臋 u przyjaci贸艂 na Further Lane w East Hampton. Rozwa偶a kupno tego domu.
Kawaler nr 3: Stanford Blatch, lat trzydzie艣ci siedem. Scenarzysta. Nowy Joe Eszterhas. Gej, ale woli facet贸w heteroseksualnych. D艂ugie, ciemne, kr臋cone w艂osy; odmawia ich 艣ci臋cia czy zwi膮zania w kucyk. Pewnie w ko艅cu si臋 o偶eni i narobi dzieciak贸w. Mieszka w domu swojej babci przy Halsey Neck Lane w Southampton; babcia aktualnie mieszka w Palm Beach. Zabawki pla偶owe: nie prowadzi, wi臋c przekonuje rodzinnego szofera, 偶eby przyje偶d偶a艂 z nim na weekendy i go wozi艂. Najlepsza zabawka pla偶owa: od dziecka zna ka偶dego, kogo zna膰 warto, wi臋c nie musi niczego udowadnia膰.
Zimny prysznic Skippera Pi膮tek, wiecz贸r. Skipper Johnson jedzie do Southampton, gdzie um贸wi艂 si臋 ze znajomymi w Basilico. To cztery kobiety, wszystkie pod trzydziestk臋, pracuj膮 u Ralpha Laurena. Go艂ym okiem nie spos贸b ich od siebie odr贸偶ni膰. Skipper twierdzi, 偶e ich 艂agodna uroda dzia艂a na niego koj膮co. Podobnie jak fakt, 偶e tworz膮 ma艂e stadko. Znaczy to, 偶e nie b臋dzie obci膮偶ony zabawianiem jednej przez ca艂y wiecz贸r.
Przy barze pij膮 drinki Pine Hamptons. P艂aci Skipper. O jedenastej wieczorem id膮 do M - 80. Na zewn膮trz t艂um, ale Skipper zna bramkarza. Pij膮 koktajle z plastikowych kubk贸w. Skipper spotyka kumpli - modelarzy George'a i Charliego.
-聽Na ten weekend mam u siebie dwana艣cie dziewczyn - chwali si臋 George.
George wie, 偶e Skippera a偶 skr臋ca, 偶eby go odwiedzi膰, wi臋c naumy艣lnie go nie zaprasza. Dwie modelki zaczynaj膮 ze 艣miechem oblewa膰 si臋 koktajlami.
O drugiej w nocy jedna z dziewczyn Skippera rzyga w krzakach. Skipper proponuje, 偶e odwiezie ca艂膮 czw贸rk臋 do domu. Mieszkaj膮 na rancho, na granicy z „dobr膮” cz臋艣ci膮 Southampton. W lod贸wce maj膮 skrzynk臋 piwa i nic wi臋cej. Skipper idzie do sypialni z jedn膮 z dziewczyn, siada na 艂贸偶ku i s膮czy piwo. K艂adzie si臋 i zamyka oczy, ramieniem otacza tali臋 dziewczyny.
-聽Jestem za bardzo zalany, 偶eby jecha膰 do domu - m贸wi g艂osem zbitego psiaka.
-聽Id臋 spa膰 - stwierdza dziewczyna.
-聽Prosz臋, pozw贸l mi zosta膰. B臋dziemy tylko spa膰. Obiecuj臋.
-聽Dobra. Ale masz spa膰 w nogach 艂贸偶ka. W ubraniu.
Skipper si臋 zgadza. Zasypia i zaczyna chrapa膰. W 艣rodku nocy dziewczyna wykopuje go na kanap臋.
Sobota rano. Skipper wraca do swojego domu w East Hampton i po drodze postanawia odwiedzi膰 przyjaci贸艂: Carrie i Mr. Biga, w Bridgehampton. Na ty艂ach domu Mr. Big bez koszuli pali cygaro i podlewa ro艣liny wok贸艂 basenu.
-聽Jestem na wakacjach - m贸wi.
-聽Co ty wyrabiasz? Nie masz ogrodnika? - pyta Skipper.
Carrie pali papierosy i czyta „New York Post”.
-聽On jest ogrodnikiem. Myje te偶 samochody.
Skipper rozbiera si臋 do bokserek i daje nura do basenu. Z kolanami zgi臋tymi pod odpowiednim k膮tem, stercz膮cymi na zewn膮trz, wygl膮da jak posta膰 z kresk贸wki. Kiedy wyp艂ywa, 偶eby nabra膰 powietrza, Mr. Big m贸wi:
-聽Teraz ju偶 wiem, dlaczego nie mo偶esz nikogo zaliczy膰.
-聽No to co mam robi膰? - pyta Skipper.
-聽Zapal cygaro - m贸wi Mr.
Zakochany Stanford Blatch Sobota, Halsey Neck Lane. Stanford Blatch siedzi przy basenie, gada przez telefon i obserwuje, jak dziewczyna jego brata, kt贸rej nienawidzi, usi艂uje czyta膰 „New York Obseryera”. Specjalnie rozmawia podniesionym g艂osem w nadziei, 偶e ona sobie p贸jdzie.
-聽Ale偶 musisz si臋 przewietrzy膰 - m贸wi do s艂uchawki.
-聽To 艣mieszne. Co chcesz robi膰? Przez ca艂y weekend siedzie膰 w city i pracowa膰? Wsiadaj do hydroplanu. Ja p艂ac臋.
-聽Po chwili: - No to we藕 te skrypty ze sob膮. Wy, agenci, tak cholernie ci臋偶ko pracujecie. Oczywi艣cie, jest mn贸stwo miejsca. Mam dla siebie ca艂膮 g贸r臋.
Stanford ko艅czy rozmow臋. Podchodzi do dziewczyny brata.
-聽Znasz Roberta Morriskina?
Kiedy dziewczyna spogl膮da na niego nieprzytomnie, dodaje: - Tak przypuszcza艂em. To najwi臋ksza wschodz膮ca gwiazda w艣r贸d agent贸w literackich. Jest cudowny.
-聽To jest pisarz? - pyta ona.
Skipper daje dala Sobota, wiecz贸r. Skipper idzie na barbecue do swoich przyjaci贸艂 Rappaport贸w. To m艂oda para, kt贸ra ci膮gle zdaje si臋 balansowa膰 na kraw臋dzi rozwodu. Skipper zn贸w si臋 upija i na dziewczynie imieniem Cindy pr贸buje swojej sztuczki z „piciem piwa i le偶eniem na 艂贸偶ku”. Wszystko idzie dobrze do chwili, gdy wspomina, 偶e uwa偶a Jima Carreya za geniusza.
-聽Wiesz co, mam crj艂opaka - m贸wi Cindy.
Niedziela. Pan Cudowny dzwoni do przyjaci贸艂, m贸wi, 偶e ma ju偶 do艣膰 Bedford i przyje偶d偶a do nich swoim ferrari.
Stanford Blatch siedzi przy basenie w lekkim, pla偶owym garniturze od Armaniego. Marynarka z kr贸tkimi r臋kawami, dopasowane spodnie. Zn贸w rozmawia przez telefon z Robertem Morriskinem.
-聽Przyjed藕 nawet dzi艣 wieczorem. Jest 艣wietna impreza. Wiesz, dobre imprezy ju偶 si臋 tu tak cz臋sto nie zdarzaj膮. Przywieziesz kogo艣 ze sob膮? Je艣li chcesz, przyjed藕 z dziewczyn膮. Mnie wszystko jedno.
Dzieje si臋 co艣 niezwyk艂ego Sobota, wiecz贸r. Impreza w domu Teda Fieldsa z okazji wydania ksi膮偶ki Coerte Felskego. Skipper nie zosta艂 zaproszony, co go wkurzy艂o. Ale i tak za艂atwi艂 sobie wst臋p, bo zaproponowa艂, 偶e podwiezie tam Stanforda Blatcha, kt贸rego zna przelotnie, a kt贸rego zapraszaj膮 wszyscy.
Impreza odbywa si臋 w ogrodzie. Skipper stwierdza, 偶e m艂oda kobieta o imieniu Margaret wyra藕nie zwraca na niego uwag臋. Jest niska, ma ciemne w艂osy i du偶e piersi. 艁adna, ale nie w typie Skippera. Pracuje w public relations. W pewnym momencie Skipper i Margaret stwierdzaj膮, 偶e musz膮 i艣膰 do toalety, a to oznacza spacer o艣wietlon膮 pochodniami 艣cie偶k膮 na ty艂ach bujnych krzew贸w. Zbaczaj膮 w krzaki. Zaczynaj膮 si臋 ca艂owa膰. I wtedy dzieje si臋 co艣 niezwyk艂ego.
-聽Naprawd臋 strasznie chc臋 to zrobi膰 - m贸wi Margaret, kl臋ka i rozpina mu spodnie.
Skipper stoi jak wryty. Ca艂y akt trwa nie d艂u偶ej ni偶 dwie minuty.
-聽Ale podwieziesz mnie do domu, prawda? - pyta Margaret, tr膮caj膮c go 艂okciem w bok.
-聽Nie mog臋 - m贸wi Skipper. - Obieca艂em ju偶 Stanfordowi, 偶e go odwioz臋, a mieszkacie w przeciwnych kierunkach.
Och, Panie Cudowny Further Lane. Pan Cudowny przyje偶d偶a z Bedford akurat na obiad. Jego gospodarz, Charlie, jest od pi臋ciu lat rozwiedziony. Zaprosi艂 kilku m臋偶czyzn i kilka kobiet mi臋dzy trzydziestk膮 a czterdziestk膮. Pan Cudowny siedzi obok kobiety imieniem Sabrina - lat trzydzie艣ci dwa, piersi wylewaj膮ce si臋 z czarnego gorsetu od Donny Karan. Pan Cudowny nalewa jej drinki, wys艂uchuje historii o eksm臋偶u. O jedenastej wieczorem Sabrina oznajmia, 偶e musi pojecha膰 do Stephen's Talk House w Amagansett, bo jest um贸wiona z przyjaci贸艂mi. Pan Cudowny proponuje podwiezienie, bo mo偶e wypi艂a ciut za du偶o. O trzeciej nad ranem l膮duj膮 w domu Sabriny.
Kiedy Pan Cudowny tam wchodzi, jej wsp贸艂lokatorka o艣wiadcza:
-聽Je艣li masz w g艂owie jakie艣 艣wi艅stwa, to je sobie natychmiast wybij.
Uk艂ada si臋 na kanapie i gasi 艣wiat艂o.
P贸藕niej, oko艂o pi膮tej rano, Pan Cudowny zaczyna, odczuwa膰 klaustrofobi臋. Dom Sabriny jest male艅ki. S艂ycha膰, jak jej kole偶anka chrapie na kanapie, tu偶 za drzwiami sypialni. „Chyba wariuj臋” - my艣li Pan Cudowny.
Poniedzia艂ek. Pan Cudowny dzwoni do Sabriny, od kt贸rej wyjecha艂 godzin臋 wcze艣niej. Nagrywa si臋 na sekretark臋. „Chcesz pojecha膰 na pla偶臋?”
Pan Cudowny jedzie na Media Beach, gdzie spotyka Carrie i Mr. Biga. Dostrzega atrakcyjn膮 blondynk臋 z cocker - spanielem. Podchodzi do niej i zaczyna si臋 bawi膰 z psem. Zaczynaj膮 rozmawia膰. Pan Cudowny ju偶 my艣li, 偶e co艣 z tego b臋dzie, kiedy pojawia si臋 jej ch艂opak. Wielki, zwalisty osi艂ek na kr贸tkich nogach, z napakowan膮 klat膮. Pan Cudowny wraca na sw贸j r臋cznik. Jest ju偶 tam Samantha Jones, kt贸ra dosiad艂a si臋 do Carrie i Mr. Biga.
Blondynka i jej napakowany facet spaceruj膮 wzd艂u偶 pla偶y. Ona odwraca g艂ow臋 i macha Panu Cudownemu.
-聽Widzicie? M贸wi艂em, 偶e by艂a zainteresowana. Naprawd臋 zainteresowana - m贸wi Pan Cudowny.
-聽Tob膮? - pyta Samantha. 艢mieje si臋 z艂o艣liwie.
Za艂amanie kom贸rkowe Skipper gra w tenisa, kiedy s艂yszy, 偶e dzwoni jego telefon kom贸rkowy.
-聽Cze艣膰, kochanie - m贸wi Margaret. - Tak tylko jestem ciekawa, co robisz.
-聽Jestem w trakcie partii tenisa.
-聽Chcesz potem do mnie wpa艣膰? Tak bym chcia艂a ci ugotowa膰 obiad.
-聽Hmm. Nie mog臋.
-聽Co to znaczy, 偶e nie mo偶esz?
-聽To znaczy, 偶e sam jeszcze nie wiem, co b臋d臋 robi艂. Chyba ju偶 obieca艂em jednym znajomym, 偶e przyjd臋 na obiad do nich.
-聽No, to mo偶emy i艣膰 razem.
Skipper 艣cisza g艂os: - Chyba nie. Wiesz, to raczej takie spotkanie w interesach, rozumiesz.
-聽M贸j ty ma艂y potentacie - m贸wi Margaret.
Robert Morriskin w ko艅cu przylatuje hydroplanem. Stanford jest troch臋 wkurzony, 偶e si臋 nie zjawi艂 dzie艅 wcze艣niej, wi臋c posy艂a po niego kierowc臋 starym fordem kombi, a nie mercedesem.
Pan Cudowny wraca z pla偶y. Dzwoni艂a Sabrina. Natychmiast oddzwania, ale zn贸w trafia na automatyczn膮 sekretark臋.
„Czy to Elle?”
Poniedzia艂ek, wiecz贸r. Carrie, Mr. Big i Pan Cudowny jad膮 na koktajl party. Pan Cudowny powoli prowadzi swojego mercedesa w g贸r臋 Mecox Lane, mija ko艅skie farmy. S艂o艅ce ju偶 zachodzi, trawa ma niezwyk艂膮, spokojn膮 ziele艅. Kiedy samoch贸d przeje偶d偶a przez szczyt niewielkiego wzg贸rza, widz膮 kobiet臋 dziwacznie jad膮c膮 na 艂y偶worolkach. Ma na sobie obcis艂膮, bia艂膮 bluzeczk臋 i sk膮pe kr贸tkie spodenki. D艂ugie, ciemne w艂osy zwi膮zane w ko艅ski ogon. Ale to jej nogi przyci膮gaj膮 wzrok.
-聽Zakocha艂em si臋 - m贸wi Pan Cudowny. Kiedy kobieta skr臋ca w boczn膮 drog臋, on dalej jedzie prosto. Po chwili staje. K艂adzie obie r臋ce na kierownicy. - Wracam.
Carrie stara si臋 pos艂a膰 Mr. Bigowi porozumiewawcze spojrzenie, ale on j膮 ignoruje. 艢mieje si臋, to mu si臋 podoba. Pan Cudowny skr臋ca w boczn膮 drog臋 za dziewczyn膮.
-聽Patrzcie na ni膮. Nawet nie wie, jak na tym je藕dzi膰. Zrobi sobie krzywd臋.
R贸wnaj膮 si臋 z dziewczyn膮, a Mr. Big pyta:
-聽Czy to Elle?
Carrie siedzi z tylu i pali papierosa.
-聽Za m艂oda na Elle - stwierdza z przek膮sem.
Mr. Big odkr臋ca okno i rzuca: - Cze艣膰!
Dziewczyna podje偶d偶a do samochodu.
-聽Cze艣膰 - m贸wi z u艣miechem, ale wygl膮da na zaskoczon膮. - Czy ja was znam?
-聽Nie wiem - m贸wi Pan Cudowny, pochylaj膮c si臋 do przodu. - Jestem Pan Cudowny.
-聽A ja Audrey - m贸wi dziewczyna. Patrzy na Mr. Biga. - Ty mi wygl膮dasz znajomo.
Pan Cudowny wyskakuje z samochodu.
-聽Czy wiesz, jak na tym hamowa膰? Musisz umie膰 si臋 zatrzyma膰. 艁y偶worolki mog膮 by膰 niebezpieczne.
Dziewczyna si臋 艣mieje.
-聽O, tak trzeba to robi膰 - m贸wi Pan Cudowny i przykuca z jedn膮 nog膮 wysuni臋t膮 przed drug膮 i sztywno wyci膮gni臋tymi do przodu r臋koma.
-聽Dzi臋kuj臋 - rzuca dziewczyna i zaczyna odje偶d偶a膰.
-聽Jeste艣 modelk膮? - pyta Pan Cudowny.
-聽Nie - odpowiada przez rami臋. - Jestem studentk膮.
Pan Cudowny wraca do samochodu.
-聽Mia艂a na palcu obr膮czk臋. Co sobie ten m膮偶 wyobra偶a? Pozwala jej tak samej je藕dzi膰 na rolkach. Poprosi艂bym j膮 o r臋k臋. By艂a pi臋kna. Widzieli艣cie? Jak mia艂a na imi臋? Audrey. Tak, mia艂a na imi臋 Audrey. Takie troch臋 staro艣wieckie, nie?
Ch艂opak w b艂臋kitnym perkalu
Stanford wyda艂 na cze艣膰 Roberta obiad w Delia Femina. Potem wszyscy wr贸cili do domu na Halsey Neck i palili traw臋. O drugiej w nocy Robert wym贸wi艂 si臋 od towarzystwa, oznajmiaj膮c, 偶e rano musi si臋 przeora膰 przez g贸r臋 manuskrypt贸w. Stanford odprowadzi艂 go do pokoju, tradycyjnie dla Southampton udekorowanego perkalem.
-聽Zawsze kocha艂em ten pok贸j - m贸wi Stanford. - Takiego b艂臋kitnego perkalu ju偶 si臋 teraz nie dostanie. Nie b臋dzie ci tu chyba za gor膮co? Ja wci膮偶 uwa偶am, 偶e latem najlepiej jest spa膰 bez ko艂dry. Tak robili艣my jako dzieciaki. Zanim moja babcia odkry艂a klimatyzacj臋.
Stanford siada w fotelu, a Robert si臋 rozbiera. Zdaje si臋, 偶e Robertowi to nie przeszkadza, a Stanford uparcie podtrzymuje rozmow臋. Robert k艂adzie si臋 do 艂贸偶ka i zamyka oczy.
-聽Zm臋czony? - pyta Stanford. Podchodzi do 艂贸偶ka i spogl膮da na Roberta, kt贸ry wci膮偶 ma zamkni臋te oczy. - Spisz?
Dzie艅 Niepodleg艂o艣ci
Wtorek. Czwarty Lipca. Dzwoni kom贸rka. To Margaret.
-聽Cze艣膰, skarbie. Wszyscy wracaj膮 wcze艣niej, a ja nie chc臋. Kiedy wracasz? Mog臋 si臋 z tob膮 zabra膰?
-聽Wracam dopiero jutro rano - m贸wi Skipper.
-聽No, to w艂a艣ciwie ja te偶 mog臋 wr贸ci膰 dopiero jutro. Zadzwoni臋 do biura.
-聽Pewnie - m贸wi Skipper bez entuzjazmu.
-聽Uwielbiam te ko艅ce weekend贸w, kiedy wszyscy sobie pojechali, a ja ci膮gle tu jestem, a ty? Chod藕my razem na obiad.
-聽Chyba nie mog臋. Obieca艂em przyjacio艂om...
-聽Nie ma sprawy - m贸wi Margaret lekko. - Przecie偶 z pewno艣ci膮 zobaczymy si臋 w przysz艂y weekend. Mo偶emy si臋 um贸wi膰 jutro, po drodze.
Wtorek, wczesny wiecz贸r. Pan Cudowny skr臋ca swoim mercedesem w boczn膮 drog臋, gdzie ostatnio widzia艂 Audrey. Wysiada, otwiera baga偶nik i po pewnej dozie zmaga艅 zak艂ada rolki. Robi kilka rundek w t臋 i z powrotem. Potem opiera si臋 o samoch贸d i czeka.
13
Opowie艣ci 艣licznotek
Wczoraj po po艂udniu cztery kobiety spotka艂y si臋 w restauracji na Upper East Side, by porozmawia膰 o tym, jak to jest by膰 wyj膮tkowo pi臋kn膮, m艂od膮 kobiet膮 w Nowym Jorku. Jak to jest by膰 po偶膮dan膮, zaczepian膮, niezrozumian膮, by膰 obiektem zazdro艣ci, po prostu by膰 wspania艂膮 - a wszystko, zanim si臋 sko艅czy dwadzie艣cia pi臋膰 lat.
Pierwsza przysz艂a Camilla. Pi臋膰 st贸p i dziesi臋膰 cali wzrostu, mlecznobia艂a sk贸ra, du偶e usta, okr膮g艂e ko艣ci policzkowe, male艅ki nosek. Camilla ma dwadzie艣cia pi臋膰 lat, ale m贸wi, 偶e „czuje si臋 stara”. Zosta艂a modelk膮 jako szesnastolatka. Kiedy j膮 po raz pierwszy spotka艂am, kilka miesi臋cy temu, wype艂nia艂a swoje obowi膮zki jako „dziewczyna” znanego producenta telewizyjnego. Oznacza艂o to, 偶e si臋 u艣miecha艂a i odpowiada艂a, kiedy kto艣 zada艂 jej pytanie. Poza tym nie wysila艂a si臋 zbytnio, nie licz膮c tego, 偶e od czasu do czasu sama zapala艂a sobie papierosa.
Kobiety takie jak Camilla nie musz膮 si臋 specjalnie stara膰, zw艂aszcza przy m臋偶czyznach. Cho膰 wiele kobiet da艂oby wszystko za randk臋 ze Scottym, tym producentem, Camilla powiedzia艂a mi 偶e si臋 z nim nudzi艂a.
-聽Nie by艂 w moim typie - stwierdzi艂a.
Za stary (tu偶 po czterdziestce), nie do艣膰 atrakcyjny, nie do艣膰 bogaty. Opowiedzia艂a mi, 偶e w艂a艣nie wr贸ci艂a z wycieczki do St. Moritz z m艂odym, utytu艂owanym Europejczykiem, i to - stwierdzi艂a - by艂a prawdziwa zabawa. Fakt, 偶e Scotty jest bezdyskusyjnie jednym z najbardziej po偶膮danych wolnych facet贸w w Nowym Jorku, nic dla niej nie znaczy. To ona jest 艂upem. Nie on.
Pozosta艂e kobiety sp贸藕nia艂y si臋, wi臋c Camilla m贸wi艂a dalej.
-聽Nie jestem wredna - powiedzia艂a, rozgl膮daj膮c si臋 po restauracji - ale to fakt, 偶e wi臋kszo艣膰 dziewczyn w Nowym Jorku to idiotki. Ptasie m贸偶d偶ki. Nawet nie umiej膮 podtrzyma膰 rozmowy. Nie wiedz膮, kt贸rym widelcem je艣膰. Nie wiedz膮, jak da膰 napiwek pokoj贸wce w czyjej艣 wiejskiej posiad艂o艣ci.
W Nowym Jorku jest garstka takich kobiet jak Camilla. Nale偶膮 jakby do tajnego klubu, miejskiego stowarzyszenia, gdzie do cz艂onkostwa wymagane s膮: niepospolita pi臋kno艣膰, m艂odo艣膰 (wiek od siedemnastu do dwudziestu pi臋ciu - albo przynajmniej nieprzyznawanie si臋 do ich przekroczenia), inteligencja i umiej臋tno艣膰 wysiadywania godzinami w restauracjach.
Wymaganie dotycz膮ce inteligencji jest do艣膰 relatywne. Jak mawia jedna z kole偶anek Camilli, Alexis:
-聽Jestem oczytana. Czytam. Potrafi臋 usi膮艣膰 i przeczyta膰 ca艂y magazyn, od deski do deski.
Tak, to w艂a艣nie s膮 te pi臋kne dziewczyny, kt贸re burz膮 ca艂膮 m臋sko - damsk膮 r贸wnowag臋 w Nowym Jorku, bo dostaj膮 wi臋cej, ni偶 na nie przypada. Wi臋cej uwagi, zaprosze艅, prezent贸w, stroj贸w, pieni臋dzy, przelot贸w prywatnymi samolotami, obiad贸w na jachtach na po艂udniu Francji. To te dziewczyny towarzysz膮 najlepszym wolnym facetom w mie艣cie na najlepszych przyj臋ciach i imprezach. To one s膮 zapraszane - zamiast ciebie. Maj膮 dost臋p. Nowy Jork powinien by膰 dla nich rajem. A czy jest?
„Pogadajmy o sukinsynach”
Przysz艂y pozosta艂e kobiety. Poza Camilla, kt贸ra mi powiedzia艂a, 偶e jest „w艂a艣ciwie sama, ale pracuje nad m艂odym dziedzicem rodzinnej fortuny z Park Avenue”, zjawi艂y si臋: Kitty - lat dwadzie艣cia pi臋膰, pocz膮tkuj膮ca aktorka, kt贸ra w tej chwili mieszka z Hubertem, wci膮偶 s艂awnym, cho膰 praktycznie - bez - pracy, pi臋膰dziesi臋ciopi臋cioletnim aktorem; Shiloah - siedemnastolatka, modelka, kt贸ra trzy miesi膮ce temu prze偶y艂a jakie艣 za艂amanie nerwowe i teraz rzadko wychodzi; Teesie - lat dwadzie艣cia dwa, modelka, kt贸ra niedawno przeprowadzi艂a si臋 do I艂owego Jorku. Agencja kaza艂a jej m贸wi膰, 偶e ma dopiero dziewi臋tna艣cie lat.
Wszystkie dziewczyny by艂y „zaprzyja藕nione”, to znaczy, 偶e ju偶 si臋 wcze艣niej kilka razy spotyka艂y przy okazji r贸偶nych wieczornych wyj艣膰, a nawet chodzi艂y z tymi samymi „sukinsynami”, jak to uj臋艂a Kitty.
-聽To pogadajmy o sukinsynach - zaproponowa艂a kt贸ra艣.
-聽Znacie tego go艣cia S.P.? - spyta艂a Kitty. Mia艂a d艂ugie, ci臋偶kie, br膮zowe w艂osy, zielone oczy, g艂os ma艂ej dziewczynki.
-聽To ten stary, siwy facet z g臋b膮 jak dynia. Jest wsz臋dzie. No wi臋c, jednego razu siedz臋 sobie w Bowery Bar, a on do mnie podchodzi i m贸wi: „Jeste艣 za m艂oda, 偶eby wiedzie膰, 偶e chcesz si臋 ze mn膮 przespa膰, a kiedy b臋dziesz na tyle doros艂a, 偶eby to zrozumie膰, b臋dziesz ju偶 za stara, 偶ebym chcia艂 ci臋 przelecie膰”.
-聽Faceci zawsze chc膮 ci臋 kupi膰 - powiedzia艂a Camilla.
-聽Kiedy艣 facet m贸wi do mnie: „Pojed藕 ze mn膮 na weekend do St. Barts. Nie musimy ze sob膮 spa膰, obiecuj臋. Chc臋 ci臋 tylko tuli膰. To wszystko”. Kiedy wr贸ci艂, pyta: „Czemu ze mn膮 nie pojecha艂a艣? Przecie偶 obieca艂em, 偶e nie b臋dziemy ze sob膮 spa膰”. A ja na to: „Nie rozumiesz, 偶e je艣li wyje偶d偶am gdzie艣 z m臋偶czyzn膮, to znaczy, 偶e chc臋 z nim spa膰?”
-聽Kiedy艣 w mojej starej agencji pr贸bowali mnie sprzeda膰 takiemu bogatemu - powiedzia艂a Teesie. Mia艂a drobne rysy i d艂ug膮, 艂ab臋dzi膮 szyj臋. - Ten bogaty by艂 kumplem jednej agentki, a ona mu obieca艂a, 偶e mo偶e mnie „mie膰”. - Tessie wygl膮da艂a na oburzon膮. Szybkim ruchem skin臋艂a na kelnera.
-聽Przepraszam, ale na moim kieliszku jest plama.
Ten moment wykorzysta艂a Shiloah, by膰 mo偶e czuj膮c nutk臋 wsp贸艂zawodnictwa.
-聽Mnie faceci proponuj膮 bilety lotnicze albo podr贸偶e prywatnymi samolotami. Ja si臋 tylko u艣miecham i wi臋cej ju偶 z takim nie gadam.
Kitty pochyli艂a si臋 do przodu:
-聽Jeden facet chcia艂 mi zafundowa膰 mieszkanie i powi臋kszenie biustu. Powiedzia艂: „Dbam o swoje dziewczyny nawet po tym, jak z nimi zrywam”. To by艂 taki malutki, 艂ysy Australijczyk.
Dash w hotelu Mark
-聽Dlaczego ci wszyscy nieatrakcyjni faceci wyobra偶aj膮 sobie, 偶e tyle mog膮 dla ciebie zrobi膰? - spyta艂a Teesie.
-聽Wi臋kszo艣膰 m臋偶czyzn to aroganci - zgodzi艂a si臋 Shiloah. Mia艂a sk贸r臋 koloru palonych migda艂贸w, proste czarne w艂osy i ogromne, czarne oczy. Ubrana by艂a w gorsecik bez rami膮czek i d艂ug膮, powiewn膮 sp贸dnic臋. - Ja ju偶 mam tego dosy膰. W ko艅cu znalaz艂am faceta, kt贸ry nie jest taki, ale akurat teraz wyjecha艂 do Indii. Nie narzuca艂 si臋. Nie pr贸bowa艂 mnie dotyka膰, obmacywa膰.
-聽S膮 dwa typy facet贸w - powiedzia艂a Camilla. - Albo tacy ob艣lizgli, kt贸rzy pr贸buj膮 si臋 tylko z tob膮 przespa膰, albo tacy, kt贸rzy z mety si臋 zakochuj膮. To 偶a艂osne.
-聽A jacy si臋 od razu zakochuj膮? - chcia艂a wiedzie膰 Kitty.
-聽Och, no wiesz - powiedzia艂a Camilla. - Na przyk艂ad Scotty. Capote Duncan. Dash Peters.
Capote Duncan by艂 trzydziestokilkuletnim pisarzem z Po艂udnia, kt贸ry zawsze si臋 prowadza艂 z pi臋knymi, m艂odymi dziewczynami. Dash Peters by艂 dobrze znanym hollywoodzkim agentem cz臋sto bywaj膮cym w Nowym Jorku. Obaj umawiali si臋 te偶 i 艂amali serca kobietom po trzydziestce, kt贸re zwykle mia艂y du偶e osi膮gni臋cia w czym艣 wi臋cej ni偶 艂adny wygl膮d.
-聽Ja te偶 chodzi艂am z Dashem Petersem - powiedzia艂a Teesie. Dotkn臋艂a z ty艂u swoich kr贸tkich, ciemnych w艂os贸w. - Usi艂owa艂 mnie nam贸wi膰 na wsp贸ln膮 noc w hotelu Mark. Przysy艂a艂 mi kosze kwiat贸w. Tylko bia艂e. B艂aga艂, 偶ebym posz艂a z nim do sauny. Potem chcia艂 mnie zabra膰 na jakie艣 g艂upie przyj臋cie w Hamptons, ale nie posz艂am.
-聽Ja go pozna艂am na po艂udniu Francji - doda艂a Camilla. Czasem Camilla m贸wi艂a z dziwacznym, sztucznym europejskim akcentem, kt贸rego w艂a艣nie teraz „u偶ywa艂a”.
-聽Kupi艂 ci co艣? - spyta艂a Teesie jakby od niechcenia.
-聽Nic specjalnego - odpar艂a Camilla. Skin臋艂a na kelnera. - Mog臋 prosi膰 o inn膮 mro偶on膮 margarit臋? - spyta艂a. - Ta jest za ciep艂a. - Spojrza艂a zn贸w na Teesie. - Tylko co艣 z Chanel.
-聽Ciuchy czy dodatki?
-聽Ciuchy - przyzna艂a Camilla. - Mam ju偶 za du偶o torebek Chanel. Nudz膮 mnie.
Przez chwil臋 panowa艂o milczenie. Pierwsza odezwa艂a si臋 Shiloah:
-聽Ja ju偶 prawie nigdzie nie wychodz臋. Mam do艣膰. Sta艂am si臋 bardzo uduchowiona.
Na jej szyi wisia艂 kryszta艂ek na cieniutkim rzemyku. To, co j膮 ostatecznie wyko艅czy艂o, to historia ze s艂ynnym aktorem (przed trzydziestk膮), kt贸ry zobaczy艂 jej zdj臋cie w gazecie i odszuka艂 jej agencj臋. Zostawi艂 sw贸j numer. Widzia艂a go akurat w filmie i uzna艂a, 偶e jest fajny. Zadzwoni艂a. Zaprosi艂 j膮 na dwa tygodnie do swojego domu w Los Angeles. Potem przyjecha艂 do Nowego Jorku i zacz膮艂 si臋 dziwnie zachowywa膰. Nie chcia艂 chodzi膰 nigdzie opr贸cz klub贸w ze striptizem, gdzie pr贸bowa艂 namawia膰 dziewczyny na specjalne numery za darmo, „bo przecie偶 jest s艂awny”, opowiada艂a Shiloah.
Kitty opar艂a 艂okcie na stole.
-聽Kilka lat temu powiedzia艂am sobie: za wiele razy da艂am si臋 wykiwa膰. Postanowi艂am wi臋c, 偶e pozbawi臋 pewnego prawiczka dziewictwa, a potem go zostawi臋. To by艂o z艂e, ale z drugiej strony, kole艣 mia艂 dwadzie艣cia jeden lat, troch臋 za du偶o jak na dziewic臋. Wi臋c mu si臋 nale偶a艂o. By艂am taka s艂odziutka, jak tylko potrafi臋, a po wszystkim ju偶 si臋 do niego nie odezwa艂am. Bo nie ma znaczenia, jaka jeste艣 艂adna. Je艣li potrafisz odgrywa膰 tak膮, jak膮 facet chce ci臋 widzie膰, to mo偶esz go mie膰.
-聽Jak mi kt贸ry艣 m贸wi: „Lubi臋 po艅czochy i czerwon膮 szmink臋”, to wiem, 偶e mnie sprowadza do przedmiotu - powiedzia艂a Teesie.
-聽Gdyby Hubert by艂 dziewczyn膮, to by艂by najgorsz膮 zdzir膮, jak膮 znacie - powiedzia艂a Kitty. - M贸wi臋 mu: „Dobra. W艂o偶臋 kr贸tk膮 sukienk臋, ale pod sp贸d w艂o偶臋 bielizn臋”. Raz naprawd臋 musia艂am mu da膰 nauczk臋. Ci膮gle mi tru艂 i tru艂, 偶ebym si臋 zgodzi艂a i艣膰 do 艂贸偶ka z nim i jeszcze jedn膮 kobiet膮. W ko艅cu, my艣l臋 sobie, poczekaj. Mam takiego kumpla, geja. Jak mu jest, George? Czasem si臋 ca艂ujemy, ale tak jak dzieci. Wi臋c m贸wi臋 do Huberta: „Kotku, George do nas przychodzi i zostanie na noc”. A Hubert: „A gdzie b臋dzie spal?” A ja: „No, my艣la艂am, 偶e razem z nami. I ty b臋dziesz po艣rodku”. Ale si臋 spietra艂! M贸wi臋: „Kotku, je艣li mnie naprawd臋 kochasz, zrobisz to dla mnie, bo tak bardzo tego chc臋”. No i prosz臋 - zako艅czy艂a, zamawiaj膮c gestem kolejn膮 margarit臋. - Tak by艂o trzeba. Teraz jeste艣my na r贸wnych prawach.
„Cze艣膰, Kitty”
-聽Starsi faceci s膮 oble艣ni - stwierdzi艂a Camilla. - Ju偶 nie chc臋 si臋 z nimi umawia膰. Kilka lat temu stwierdzi艂am, 偶e czemu mam chodzi膰 z tymi wstr臋tnymi, bogatymi typami, kiedy mog臋 by膰 z pi臋knymi, m艂odymi, bogatymi ch艂opcami? Poza tym, ci starzy naprawd臋 ci臋 nie rozumiej膮. Niewa偶ne, 偶e im si臋 tak wydaje. To inne pokolenie.
-聽A ja uwa偶am, 偶e starsi faceci nie s膮 tacy 藕li - powiedzia艂a Kitty. - Oczywi艣cie, kiedy Hubert pierwszy raz do mnie zadzwoni艂 i powiedzia艂, 偶e chce si臋 um贸wi膰, pomy艣la艂am: „A ile masz lat i ile ci jeszcze zosta艂o w艂os贸w na g艂owie?” Naprawd臋 musia艂 mnie uwodzi膰. Kiedy po raz pierwszy po mnie przyszed艂, pokaza艂am si臋 z brudnymi w艂osami i bez makija偶u. Bo my艣l臋, jak ci tak bardzo zale偶y, to popatrz, jaka jestem naprawd臋. A potem, kiedy pierwszy raz sp臋dzi艂am z nim noc, budz臋 si臋 rano, a w ka偶dym pokoju jest bukiet moich ulubionych kwiat贸w. Dowiedzia艂 si臋, kt贸rego pisarza najbardziej lubi臋, i kupi艂 wszystkie jego ksi膮偶ki. A na lustrze wypisa艂 kremem do golenia „Cze艣膰, Kitty”. Kobiety zapiszcza艂y.
-聽Jakie to s艂odkie - ,powiedzia艂a Teesie. - Uwielbiam m臋偶czyzn.
-聽Ja te偶 ich lubi臋, ale czasem musz臋 od nich odpocz膮膰 - westchn臋艂a Shiloah.
-聽Hubert uwielbia, jak co艣 pokr臋c臋 - ci膮gn臋艂a Kitty.
-聽Na przyk艂ad, kiedy kupi臋 za du偶o ciuch贸w i nie mam czym zap艂aci膰. Wtedy on wkracza do akcji i wszystkim si臋 zajmuje. M臋偶czy藕ni s膮 spragnieni, a my jeste艣my boginiami, kt贸re ich zaspokajaj膮 - obwie艣ci艂a Kitty tryumfalnym tonem. Ju偶 prawie ko艅czy艂a drug膮 margarit臋. - Ale z drugiej strony oni s膮... wi臋ksi. Pot臋偶niejsi. Daj膮 bezpiecze艅stwo.
-聽Daj膮 co艣, czego nie dadz膮 ci kobiety - dorzuci艂a Shiloah. - M臋偶czyzna powinien zabezpiecza膰 swoj膮 kobiet臋.
-聽Przy Hubercie naprawd臋 czuj臋 si臋 bezpieczna. Daje mi dzieci艅stwo, kt贸rego nigdy nie mia艂am - zwierzy艂a si臋 Kitty.
-聽Ja nie kupuj臋 tych wszystkich feministycznych bzdur. M臋偶czy藕ni maj膮 potrzeb臋 dominacji. To trzeba im na to pozwoli膰. I cieszy膰 si臋 swoj膮 kobieco艣ci膮.
-聽My艣l臋, 偶e faceci potrafi膮 by膰 skomplikowani, ale zawsze wiem, 偶e jak z tym mi nie wyjdzie, to gdzie艣 tam jest nast臋pny - powiedzia艂a Teesie. - Faceci nie wymagaj膮 zachodu.
-聽Tak naprawd臋 problemem s膮 inne kobiety - rzuci艂a Camilla.
-聽Ryzykuj膮c, 偶e zabrzmi to obrzydliwie, powiem, i偶 bycie pi臋kn膮 daje tak膮 moc, 偶e mo偶esz mie膰 wszystko, czego chcesz - wypali艂a Kitty. - Inne kobiety to wiedz膮 i ci臋 nie znosz膮, zw艂aszcza te starsze. Uwa偶aj膮, 偶e naruszasz ich terytorium.
-聽Bo kiedy kobiety dochodz膮 do trzydziestki, zaczynaj膮 zauwa偶a膰 sw贸j wiek - doda艂a Camilla. - To faceci na艂o偶yli na nas ten stygmat. Oczywi艣cie, je艣li kobieta wygl膮da jak Christie Brinkley, takiego problemu nie ma.
-聽Ale s膮 z艂o艣liwe - powiedzia艂a Kitty. - Robi膮 uwagi. Kobiety po prostu zak艂adaj膮, 偶e jestem idiotk膮. 呕e nic nie wiem. 呕e jestem g艂upia. 呕e jestem z Hubertem dla jego forsy. Wi臋c chcesz si臋 odgry藕膰 i nosisz jeszcze kr贸tsze sukienki, jeszcze ostrzejszy makija偶.
-聽呕adnej si臋 nie chce zapyta膰. Po prostu z g贸ry tak zak艂adaj膮 - potwierdzi艂a Teesie.
-聽Kobiety s膮 zazdrosne z natury - doda艂a Shiloah. - To nie ma nic wsp贸lnego z wiekiem. To wstr臋tne. Widz膮 atrakcyjn膮 dziewczyn臋 i od razu si臋 藕le nastawiaj膮. To takie smutne, 偶a艂osne. Po tym najlepiej wida膰, jakie maj膮 偶ycie. S膮 nieszcz臋艣liwe i niepewne w swoim 偶yciu, i nie mog膮 znie艣膰, je艣li si臋 cho膰by wydaje, 偶e innej kobiecie wiedzie si臋 lepiej. I dlatego przyja藕ni臋 si臋 g艂贸wnie z m臋偶czyznami.
Wszystkie kobiety przy stole zgodnie kiwn臋艂y g艂owami.
-聽A co z seksem? - spyta艂a kt贸ra艣.
-聽Ja m贸wi臋 ka偶demu, 偶e ma najwi臋kszego, jakiego w 偶yciu widzia艂am - przyzna艂a Kitty. Kobiety za艣mia艂y si臋 nerwowo. Kitty wys膮czy艂a s艂omk膮 ostatnie krople swojej margarity. - To kwestia przetrwania - wyja艣ni艂a.
14
Portret modela m臋skiej bielizny:
Bone (ko艣膰) wyskakuje z gigantycznego billboardu
U szczytu schod贸w otwieraj膮 si臋 drzwi i staje w nich Bone, model m臋skiej bielizny i pocz膮tkuj膮cy aktor. Jego sylwetka rysuje si臋 na tle wej艣cia: jedno rami臋 uniesione, oparte o framug臋, ciemne w艂osy opadaj膮 na twarz. 艢mieje si臋, widz膮c, jak bez tchu pokonujesz ostatnie stopnie.
-聽A ty to zawsze gdzie艣 p臋dzisz - m贸wi, jakby sam ca艂ymi dniami wylegiwa艂 si臋 w 艂贸偶ku. Przypominasz sobie, co powtarza jego przyjaciel, scenarzysta Stanford Blatch: „Bone zawsze wygl膮da tak, jakby mia艂 przy sobie w艂asnego o艣wietleniowca”. A偶 w ko艅cu nie wytrzymujesz i musisz odwr贸ci膰 wzrok.
-聽Bone to ludzki odpowiednik futra z soboli - mawia te偶 Stanford. Ostatnio Stanford ci膮gle ci o nim truje. Dzwoni telefon, odbierasz, a to Stanford.
-聽Kto jest bardziej seksy? Bone czy Keanu Reeves?
Wzdychasz. I cho膰 tak do ko艅ca nie wiesz, kto to jest ten ca艂y Bone, i prawd臋 m贸wi膮c, masz go gdzie艣, odpowiadasz: - Bone.
Mo偶e troch臋 z poczucia winy. Wiesz, 偶e powinno si臋 wiedzie膰, kto to jest: to ten kole艣, kt贸ry widnieje rozpostarty, umi臋艣niony, prawie nagi na gigantycznym billboardzie na Times Square i na wszystkich autobusach. Ale ty nigdy nie chodzisz na Times Square i nie zwracasz uwagi na autobusy, chyba 偶e w艂a艣nie kt贸ry艣 z nich ma ci臋 potr膮ci膰.
Ale Stanford pracuje nad tob膮.
-聽Bone i ja przechodzili艣my niedawno ko艂o jego billboardu - m贸wi. - I Bone chcia艂 sobie urwa膰 kawa艂ek, 偶eby powiesi膰 w mieszkaniu. Mo偶e nos? Ale mu poradzi艂em, 偶e powinien zabra膰 t臋 wypuk艂o艣膰 w slipkach. I jak kobiety b臋d膮 go pyta艂y, jakiego ma du偶ego, mo偶e 艣mia艂o m贸wi膰 „czterna艣cie st贸p”.
-聽Bone zrobi艂 dzisiaj co艣 uroczego - opowiada innym razem Stanford. - Chcia艂 mnie zaprosi膰 na obiad. Powiedzia艂: „Stanford, tyle dla mnie zrobi艂e艣. Ja te偶 chc臋 zrobi膰 co艣 dla ciebie”. Ja mu na to: „Nie wyg艂upiaj si臋”, ale wiesz, on jest jedyn膮 osob膮 w ca艂ym moim 偶yciu, kt贸ra zaproponowa艂a, 偶e mnie zabierze na obiad. Czy to mo偶liwe, 偶eby kto艣 tak pi臋kny by艂 tak mi艂y?
Zgadzasz si臋 pozna膰 Bone'a.
„B臋dziesz gwiazd膮”
Pierwszy raz spotykasz Bone'a w Bowery Bar, u boku Stanforda. Chcesz go nienawidzi膰. Ma dwadzie艣cia dwa lata. Model. I tak dalej. Masz nieodparte wra偶enie, 偶e on ciebie te偶 chce nienawidzi膰. Czy oka偶e si臋 strasznie durny? Poza tym uwa偶asz, 偶e takie sekssymbole nigdy nie s膮 w 偶yciu naprawd臋 seksy. Ostatni, kt贸rego pozna艂a艣, przypomina艂 robala. Dos艂ownie. Ale nie ten. Nie jest dok艂adnie tym, na co wygl膮da.
-聽Mam r贸偶ne osobowo艣ci dla r贸偶nych ludzi - m贸wi.
Potem gubisz go w t艂umie.
Jakie艣 dwa miesi膮ce p贸藕niej jeste艣 na urodzinach pewnej modelki w Barocco i wpadasz na Bone'a. Stoi po drugiej stronie sali oparty o bar i u艣miecha si臋 do ciebie. Macha. Podchodzisz. On ci臋 艣ciska, a reporterzy robi膮 wam zdj臋cia. Potem on l膮duje przy twoim stoliku. A ty akurat prowadzisz nieko艅cz膮c膮 si臋, za偶art膮 k艂贸tni臋 z przyjaci贸艂k膮. Bone co jaki艣 czas nachyla si臋 do ciebie i pyta, czy wszystko w porz膮dku.
Odpowiadasz, 偶e tak, bo sk膮d on ma wiedzie膰, 偶e wy zawsze rozmawiacie w ten spos贸b?
Stanford, kt贸ry zna wszystkich w Hollywood, wysy艂a Bone'a do L.A. na przes艂uchania do niewielkich r贸l w kilku filmach. Bone nagrywa mu wiadomo艣膰: „Wszyscy tu o tobie m贸wi膮. Jeste艣 wspania艂y. B臋dziesz gwiazd膮. Czy ju偶 ci to wystarczaj膮co cz臋sto powtarza艂em? Jeste艣 gwiazd膮, jeste艣 gwiazd膮, jeste艣 gwiazd膮”.
Stanford si臋 艣mieje.
-聽On mnie przedrze藕nia - m贸wi.
W ko艅cu ty i Bone upijacie si臋 razem w Bowery Bar.
艁atwy celuj膮cy Bone mieszka w male艅kiej kawalerce, gdzie wszystko jest bia艂e: bia艂e zas艂ony, bia艂e prze艣cierad艂a, bia艂a ko艂dra, bia艂y fotel. Kiedy jeste艣 w 艂azience, rozgl膮dasz si臋, czy u偶ywa te偶 bia艂ych kosmetyk贸w. Ale nie.
Bone wychowa艂 si臋 w Des Moines, w stanie Iowa. Ojciec by艂 nauczycielem. Mama szkoln膮 piel臋gniark膮. W gimnazjum Bone nie kolegowa艂 si臋 z „luzakami” z klasy. Mia艂 same celuj膮ce i po lekcjach pomaga艂 w nauce m艂odszym dzieciom. By艂 dla nich wzorem.
Bone nigdy nie my艣la艂 o zostaniu modelem, ale kiedy by艂 w 贸smej klasie, wybrano go na najprzystojniejszego ch艂opaka w szkole. Marzy艂 skrycie, by robi膰 w 偶yciu co艣 fascynuj膮cego, na przyk艂ad zosta膰 detektywem. Poszed艂 jednak na uniwersytet Iowa i przez dwa lata studiowa艂 literatur臋, bo tak chcia艂 tato. Jeden z asystent贸w, m艂ody i przystojny, kiedy艣 zawo艂a艂 Bone'a na konsultacje. Usiad艂 przy nim i po艂o偶y艂 mu r臋k臋 na nodze. Przesun膮艂 d艂o艅 w g贸r臋 a偶 do wypuk艂o艣ci w spodniach Bone'a.
-聽Mo偶esz 艂atwo zarobi膰 celuj膮cy - powiedzia艂.
Bone ju偶 nigdy nie wr贸ci艂 na jego zaj臋cia. Trzy miesi膮ce p贸藕niej rzuci艂 college.
Ostatnio kto艣 wydzwania do mieszkania Bone'a i nagrywa wiadomo艣ci, w kt贸rych jest tylko muzyka. Najpierw Bone s艂ucha艂 piosenek, bo my艣la艂, 偶e muzyka si臋 sko艅czy i odezwie si臋 kto艣 znajomy. Teraz s艂ucha piosenek, 偶eby odkry膰, czy nie ma w nich klucza.
-聽My艣l臋, 偶e to facet - twierdzi.
Dzieci艅stwo w Iowa Le偶ycie na 艂贸偶ku, jakby艣cie mieli po dwana艣cie lat (le偶y si臋 na brzuchu, a nogi zwisaj膮 za kraw臋d藕).
-聽Opowiedz mi historyjk臋 - prosisz.
-聽Historia, o kt贸rej ostatnio najcz臋艣ciej my艣l臋, jest o mojej eks - eksdziewczynie - m贸wi Bone.
By艂o lato 1986 roku, a Bone mia艂 czterna艣cie lat. To by艂 jeden z tych letnich dni w Iowa, kiedy niebo jest czyste, a kukurydza na polach taka zielona. I przez ca艂e lato, kiedy je藕dzisz samochodem z kumplami, widzisz, jak ta kukurydza ro艣nie.
Bone i jego rodzina pojechali na miejscowy targ. Bone z koleg膮 przechadzali si臋 po wystawie byd艂a. I wtedy j膮 zobaczy艂. Szczotkowa艂a cielaczka. Bone chwyci艂 kumpla za rami臋 i powiedzia艂: „Ona zostanie moj膮 偶on膮!”
Nie widzia艂 jej ani razu przez ca艂y nast臋pny rok. Potem, kt贸rego艣 wieczoru, poszed艂 na m艂odzie偶ow膮 pota艅c贸wk臋, jakie organizuje si臋 w ma艂ych miasteczkach, 偶eby czym艣 zaj膮膰 dzieciaki. I ona tam by艂a. Potem podrywa艂 j膮 w wiecz贸r wigilijny.
-聽A potem mnie ca艂kiem ola艂a - m贸wi Bone. - To naprawd臋 bola艂o. W dziwny spos贸b.
P贸艂tora roku p贸藕niej, kiedy ona stwierdzi艂a, 偶e go chce, on si臋 nie podda艂.
-聽Mimo 偶e tak bardzo chcia艂em z ni膮 by膰. Kt贸rego艣 dnia da艂em jednak za wygran膮.
Chodzili ze sob膮 z przerwami przez kilka lat. Ona jest teraz programistk膮 komputerow膮 w Iowa City. Wci膮偶 ze sob膮 rozmawiaj膮. Mo偶e kiedy艣 si臋 z ni膮 o偶eni? U艣miecha si臋, a wtedy nos marszczy mu si臋 u nasady.
-聽M贸g艂bym - m贸wi. - Zawsze uwa偶am, 偶e to pi臋kna historia. A偶 mi si臋 od niej w g艂owie kr臋ci.
-聽Bone ci膮gle powtarza, 偶e m贸g艂by wr贸ci膰 do Iowa, mie膰 dzieci i by膰 glin膮 - m贸wi Stanford.
-聽To urocze, oczywi艣cie, dop贸ki tego nie zrobi - odpowiadasz i czujesz, 偶e to by艂o cyniczne.
„Wiem, 偶e jestem neurotykiem”
Jeste艣cie g艂odni, wi臋c o sz贸stej wieczorem w niedziel臋 idziecie do Bagel „R” Us. W rogu siedz膮 dwie policjantki i pal膮. Ludzie s膮 poubierani w brudne dresy. Bone po偶era p贸艂 twojego bajgla z szynk膮 i serem.
-聽M贸g艂bym zje艣膰 ze cztery - m贸wi. - Ale nie mog臋. Jak zjem hamburgera, czuj臋 si臋 winny.
Bone troszczy si臋 o sw贸j wygl膮d.
-聽Przebieram si臋 czasem pi臋膰 razy dziennie. Kto nie spogl膮da do lustra ze sto razy, zanim wyjdzie na imprez臋? Ja chodz臋 od jednego lustra do drugiego, jakbym w ka偶dym mia艂 wygl膮da膰 inaczej. Wiesz, to jest tak: no fajnie, w tym lustrze wygl膮dam dobrze, sprawd藕my, czy w drugim tak samo. A co, nie ka偶dy tak robi?
-聽Czasem jestem tak rozkojarzony - m贸wi Bone. - My艣li mi si臋 k艂臋bi膮 w g艂owie. Wszystko jest pokr臋cone i nie ma 偶adnego sensu.
-聽A teraz, co艣 ci臋 rozkojarza? - pytasz.
-聽Tw贸j nos.
-聽Serdeczne dzi臋ki. Nienawidz臋 swojego nosa.
-聽Ja swojego te偶 nienawidz臋 - m贸wi. - Jest za du偶y. Ale to te偶 zale偶y od fryzury. Kt贸rego艣 dnia Stanford powiedzia艂: „Lubi臋, jak masz takie w艂osy. Du偶o ich. Tw贸j nos wydaje si臋 mniejszy”.
Oboje wybuchacie 艣miechem.
W drodze powrotnej Bone ci臋 szturcha:
-聽Patrz, 藕le napisa艂 „szczeni臋ta”.
Patrzysz. Facet w kombinezonie stoi obok olbrzymiego, szarego mastiffa i trzyma tektur臋 z napisem „SZCZENIENIA NA SPRZEDA呕”.
-聽H臋? - pyta was. Za jego plecami stoi czerwono - bia艂a furgonetka.
-聽Szczeni臋ta. To jest 藕le napisane - m贸wi Bone.
Facet patrzy na niego i szczerzy z臋by.
-聽Hej, w g贸rze ulicy sprzedaj膮 te same szczeniaki po dwie艣cie dok贸w, zamiast po dwa tysi膮ce - m贸wi Bone, a facet si臋 艣mieje.
P贸藕niej siedzisz na brzegu 艂贸偶ka z g艂ow膮 w d艂oniach i patrzysz na Bone'a, kt贸ry le偶y wyci膮gni臋ty z r臋k膮 zatkni臋t膮 za pasek d偶ins贸w.
-聽W jednej chwili id臋 ulic膮 i mog臋 si臋 wyg艂upia膰, a za moment jestem w totalnej depresji, bez 偶adnego powodu - wyznaje. - Wiem, 偶e jestem neurotykiem. Widz臋 to. Czuj臋 to. Jestem samoanalityczny, samokrytyczny, samo艣wiadomy. Kontroluj臋 wszystko, co m贸wi臋. - I Bone t艂umaczy:
-聽Zanim co艣 powiem, najpierw m贸wi臋 to sobie w g艂owie, 偶eby na g艂os 藕le nie wysz艂o.
-聽A nie wydaje ci si臋, 偶e to strata czasu? - pytasz.
-聽To zabiera tylko sekund臋. - Milczy przez chwil臋.
-聽Kiedy kto艣 obcy mnie zaczepia i pyta, czy jestem modelem, odpowiadam, 偶e nie, 偶e jestem studentem.
-聽I?
Bone si臋 艣mieje. - Traci zainteresowanie - m贸wi, patrz膮c na ciebie tak, jakby nie wierzy艂, 偶e tego nie wiesz. Dzwoni do ciebie Stanford.
-聽Bone nagra艂 mi przeurocz膮 wiadomo艣膰 - oznajmia i ci j膮 odgrywa: „Stannie, czy umar艂e艣? Czy jeste艣 martwy? Musisz by膰 martwy, bo nie odbierasz telefonu, [艣miech] Zadzwo艅 do mnie p贸藕niej”.
„Lokaj Ivany Tramp”
Lubisz siedzie膰 w mieszkaniu Bone'a. Przypominaj膮 ci si臋 czasy, kiedy mia艂a艣 szesna艣cie lat, mieszka艂a艣 w ma艂ym miasteczku w Connecticut i, sp臋dza艂a艣 czas z ch艂opakiem, kt贸ry by艂 naprawd臋 pi臋kny. Palili艣cie traw臋, a twoi rodzice my艣leli, 偶e akurat je藕dzisz na koniu. Nigdy nie poznali prawdy.
Patrzysz przez okno, na promienie s艂o艅ca na br膮zowym murze.
-聽Chc臋 mie膰 dzieci od czasu, kiedy sam by艂em dzieckiem - m贸wi Bone. - To moje marzenie.
Ale to by艂o wcze艣niej. Zanim sta艂y si臋 te wszystkie rzeczy. Zanim nadesz艂o dzisiaj.
Kilka tygodni temu Bone dosta艂 spor膮 rol臋 drugoplanow膮 w filmie, w kt贸rym mia艂y gra膰 wszystkie m艂ode hollywoodzkie gwiazdy. Poszed艂 na imprez臋 i przypadkowo wyl膮dowa艂 w domu z dziewczyn膮 jednego z tych aktor贸w, now膮 super - modelk膮. Aktor zagrozi艂, 偶e zabije Bone'a, wi臋c on i ta super - modelka uciekli z miasta. Tylko Stanford wie, gdzie s膮. Stanford dzwoni i m贸wi, 偶e jego telefon si臋 urywa. Dzwonili nawet z programu Hard Copy i proponowali Bone'owi fors臋 za wywiad, ale Stanford im powiedzia艂: „A co wy sobie my艣licie, 偶e to jaki艣 lokaj Ivany Trump?”
Bone m贸wi:
-聽Nie mog臋 uwierzy膰 w ten ca艂y syf. To przecie偶 ci膮gle ja. Nie zmieni艂em si臋. Ludzie mi w k贸艂ko powtarzaj膮: „Nigdy si臋 nie zmieniaj”. A w co niby mia艂bym si臋 zmieni膰? W egomaniaka? Dupka? Palanta? Znam siebie bardzo dobrze. W co mia艂bym chcie膰 si臋 zmieni膰? - Po chwili pyta: - Z czego si臋 艣miejesz?
-聽Nie 艣miej臋 si臋 - m贸wisz. - P艂acz臋.
Stanford m贸wi:
-聽Zauwa偶y艂a艣, 偶e Bone nie wydziela nigdy 偶adnego zapachu?
15
On kocha swoj膮 szar膮 myszk臋,
ale mamusi jej nie przedstawi
To b臋dzie historia o ma艂ej, brzydkiej tajemnicy w 艣wiecie randkowania. Niemal ka偶dy bra艂 w niej udzia艂 - po jednej lub po drugiej stronie.
Dwaj m臋偶czy藕ni siedzieli przy drinkach w Princeton Club. By艂o p贸藕ne popo艂udnie. Obaj mieli po trzydziestce. Kiedy艣 byli 艣licznymi studentami prawa. Teraz sporo stracili na wygl膮dzie, wok贸艂 talii przyby艂o im t艂uszczu i kilogram贸w, kt贸rych nie mogli si臋 pozby膰. Chodzili razem do college'u i po dyplomie obaj przenie艣li si臋 do Nowego Jorku. Byli dobrymi przyjaci贸艂mi. 艁膮czy艂 ich ten rodzaj przyja藕ni, jaki rzadko si臋 spotyka w艣r贸d m臋偶czyzn. Naprawd臋 mogli ze sob膮 rozmawia膰 o wielu sprawach. O dietach, kt贸re nic nie daj膮. O kobietach.
Walden w艂a艣nie zosta艂 partnerem w du偶ej firmie prawniczej i niedawno zar臋czy艂 si臋 z pani膮 dermatolog. Stephen by艂 od trzech lat w sta艂ym zwi膮zku. By艂 producentem programu telewizyjnego du偶ej sieci. Narzeczona Waldena wyjecha艂a z miasta na konferencj臋 o kolagenie. Walden zawsze kiedy zostawa艂 sam, czu艂 si臋 samotny. To mu przypomina艂o czasy, kiedy naprawd臋 by艂 samotny przez wiele miesi臋cy, kt贸re ci膮gn臋艂y si臋 jak ca艂e lata. I wtedy zawsze pojawia艂o si臋 to samo wspomnienie. Wspomnienie kobiety, dzi臋ki kt贸rej poczu艂 si臋 wtedy lepiej. I tego, co jej zrobi艂.
Walden pozna艂 j膮 na imprezie pe艂nej bardzo pi臋knych ludzi. Jak na Manhattan przysta艂o, ona te偶 by艂a 艂adnie ubrana, w kr贸tk膮 czarn膮 sukienk臋, podkre艣laj膮c膮 piersi, kt贸re i tak by艂y raczej poka藕ne, ale twarz mia艂a skromn膮. Przy tym pi臋kne, d艂ugie, czarne w艂osy. Kr臋cone.
-聽One zawsze maj膮 jedn膮 rzecz naprawd臋 wspania艂膮 - powiedzia艂 Walden i poci膮gn膮艂 艂yk martini.
Co艣 by艂o w tej dziewczynie, Libby. Siedzia艂a na kanapie, sama, i wcale nie wygl膮da艂o na to, 偶e czuje si臋 nieswojo. Podesz艂a do niej inna dziewczyna, pi臋kna dziewczyna, pochyli艂a si臋, szepn臋艂a co艣 do ucha Libby, a Libby si臋 za艣mia艂a, ale nie wsta艂a. Walden sta艂 z boku kanapy i popija艂 piwo prosto z butelki. Zastanawia艂 si臋, do kt贸rej z dziewczyn podej艣膰, czeka艂 na okazj臋. Libby uchwyci艂a jego wzrok i u艣miechn臋艂a si臋. To by艂o mi艂e. Przysiad艂 si臋 do niej, traktuj膮c to jako chwilow膮 przysta艅.
Ca艂y czas my艣la艂, 偶e zaraz wstanie i podejdzie do kt贸rej艣 z tych 艣licznych dziewczyn, a艂e tego nie zrobi艂. Libby sko艅czy艂a college w Columbia University, magisterium robi艂a na Harvardzie. Rozmawiali o prawie. Opowiedzia艂a mu swoje dzieci艅stwo, jak dorasta艂a z czterema siostrami w Karolinie P贸艂nocnej. Mia艂a dwadzie艣cia cztery lata, dosta艂a stypendium na badania naukowe. Pochyli艂a si臋 i zdj臋艂a w艂os z jego swetra.
-聽M贸j - stwierdzi艂a ze 艣miechem.
Rozmawiali bardzo d艂ugo. On sko艅czy艂 drugie piwo.
-聽Masz ochot臋 i艣膰 do mnie? - spyta艂a.
Mia艂. Wyobra偶a艂 sobie, 偶e doskonale wie, jak to si臋 sko艅czy. B臋d膮 si臋 kocha膰 przez jedn膮 noc, rano on wr贸ci do siebie i natychmiast o wszystkim zapomni. Jak wi臋kszo艣膰 m臋偶czyzn w Nowym Jorku z mety klasyfikowa艂 kobiety. Przypisywa艂 je do kategorii: na jedn膮 noc, potencjalna dziewczyna albo gor膮cy, dwutygodniowy romans. Wtedy sypia艂 jeszcze z wieloma kobietami i c贸偶, czasem zdarza艂y si臋 pe艂ne 艂ez sceny w korytarzu, a czasem i co艣 gorszego.
Libby zdecydowanie nale偶a艂a do kategorii „na jedn膮 noc”. Nie by艂a do艣膰 艂adna, 偶eby z ni膮 chodzi膰, 偶eby si臋 z ni膮 pokaza膰 w艣r贸d ludzi.
-聽Ale co to dok艂adnie znaczy? - przerwa艂 Stephen.
-聽Po prostu uwa偶a艂em, 偶e jest brzydsza ode mnie - wyja艣ni艂 Walden.
Kiedy dotarli do mieszkania - skromnych dw贸ch pokoi w wie偶owcu przy Trzeciej Alei, kt贸re dzieli艂a z kuzynk膮 - Libby otworzy艂a lod贸wk臋 i wyj臋艂a piwo. I dopiero kiedy si臋 pochyli艂a w 艣wietle otwartej lod贸wki, zauwa偶y艂, 偶e jest troch臋 przy ko艣ci. Odwr贸ci艂a si臋 i poda艂a mu butelk臋.
-聽Chc臋 tylko, 偶eby艣 wiedzia艂 - powiedzia艂a - 偶e naprawd臋 mam ochot臋 si臋 z tob膮 przespa膰.
Kiedy odstawi艂 piwo i zacz膮艂 j膮 rozbiera膰, my艣la艂 o tym, 偶e pi臋kna dziewczyna by tego nie powiedzia艂a. Ugryz艂 j膮 w szyj臋 i 艣ci膮gn膮艂 w d贸艂 stanik, nawet go nie rozpinaj膮c. Zsun膮艂 jej rajstopy. Nie mia艂a na sobie majtek. Poszli do sypialni.
-聽W og贸le nie by艂em spi臋ty - wspomina艂 Walden. - Bo ona nie by艂a 艂adna. Stawka by艂a mniejsza, emocje wi臋ksze. Nie czu艂em 偶adnej presji, bo wiedzia艂em, 偶e i tak nie m贸g艂bym z ni膮 chodzi膰.
Zasn膮艂, obejmuj膮c j膮.
-聽Nast臋pnego ranka - ci膮gn膮艂 Walden - obudzi艂em si臋 zupe艂nie wy艂uzowany. Zrelaksowany. Od jakiego艣 czasu czu艂em si臋 wtedy okropnie, a przy Libby nagle poczu艂em spok贸j. To by艂 m贸j pierwszy szczery uczuciowy kontakt od d艂u偶szego czasu. Wi臋c oczywi艣cie natychmiast si臋 przerazi艂em i musia艂em zwia膰.
Wraca艂 do domu piechot膮, z r臋koma w kieszeniach. By艂a zima, a on zostawi艂 u niej r臋kawiczki.
-聽Zawsze jest zima, kiedy zdarzaj膮 si臋 takie historie - powiedzia艂 Stephen.
Prawdziwi przyjaciele Walden nie widzia艂 jej potem przez dwa miesi膮ce. Wr贸ci艂o parszywe samopoczucie. Gdyby tylko by艂a 艂adniejsza, chodzi艂by z ni膮. A tak, odczeka艂 ca艂e dwa miesi膮ce, zanim zadzwoni艂 i zaproponowa艂 lunch. Snu艂 o niej fantazje. Zjedli lunch, ale potem nie wr贸cili do pracy, tylko poszli do niej i kochali si臋. Zacz臋li si臋 spotyka膰 kilka razy w tygodniu. Mieszkali niedaleko siebie. Chodzili na obiady do knajpek w s膮siedztwie, albo ona gotowa艂a.
-聽By艂o mi przy niej niesamowicie 艂atwo m贸wi膰 o swoich uczuciach - wspomina艂 Walden. - Mog艂em nawet p艂aka膰. Opowiedzia艂em jej o swoich najskrytszych fantazjach seksualnych i potem razem je odgrywali艣my. M贸wili艣my nawet, 偶e zorganizujemy tr贸jk膮t z jedn膮 z jej kole偶anek. Ona z kolei m贸wi艂a o swoich fantazjach, kt贸re by艂y strasznie rozbudowane. Poprosi艂a, 偶ebym j膮 zbi艂. Mia艂a sekrety, ale w 偶yciu by艂a niesamowicie praktyczna. Zawsze si臋 zastanawia艂em, czy stworzy艂a sobie to skomplikowane 偶ycie wewn臋trzne dlatego, 偶e nie by艂a materia艂em na randki. Wiesz, jak nie jeste艣 olimpijsk膮 pi臋kno艣ci膮, mo偶esz si臋 sta膰 bardzo interesuj膮c膮 osob膮.
W tym samym czasie za Libby ugania艂 si臋 pewien, jak go nazwa艂 Walden, „biedny ciura”. Walden nie czu艂 si臋 przez niego zagro偶ony. Pozna艂 wszystkich jej znajomych, ale swoim jej nie przedstawi艂. Nigdy nie sp臋dzi艂 z ni膮 ca艂ego weekendu ani nawet ca艂ego dnia. Nigdy razem nie poszli na imprez臋.
-聽Nie chcia艂em jej robi膰 fa艂szywych nadziei - wyja艣ni艂.
Ale ona nigdy nie protestowa艂a, nigdy nie stawia艂a 偶膮da艅.
Raz tylko spyta艂a go, czy trzyma j膮 w ukryciu dlatego, 偶e nie jest do艣膰 艂adna.
-聽Sk艂ama艂em i powiedzia艂em, 偶e nie - przyzna艂 Walden. - Bo wiesz, jak zamyka艂em oczy, to by艂a idealna pod ka偶dym wzgl臋dem.
Walden zam贸wi艂 kolejnego drinka.
-聽Sprawia艂a, 偶e si臋 zastanawia艂em, czy nie czuj臋 si臋 brzydki w 艣rodku. To nas 艂膮czy艂o.
-聽C贸偶, ka偶dy facet skrycie nienawidzi pi臋knych dziewczyn, bo to one odrzuca艂y go w szkole 艣redniej - stwierdzi艂 Stephen. Prze偶y艂 podobn膮 histori臋.
Dziadek Ellen by艂 s艂ynny w 艣wiecie telewizji. Naprawd臋 gruba ryba. Stephen pozna艂 j膮 na imprezie w pracy. Oboje wyszli na balkon, 偶eby zapali膰 i tam zacz臋li rozmawia膰. By艂a zabawna. Prawdziwy 艣mieszek, komediantka. Akurat wtedy z kim艣 chodzi艂a. Potem ona i Stephen wpadali na siebie od czasu do czasu przy r贸偶nych zawodowych okazjach.
-聽Zostali艣my prawdziwymi przyjaci贸艂mi - powiedzia艂 Stephen. - Przyja藕艅 z kobiet膮 to dla mnie rzadko艣膰. Nie mia艂em wobec niej seksualnych zamiar贸w. Mog艂em z ni膮 wychodzi膰 i czu膰 si臋 jak z kumplem. Umia艂a m贸wi膰 o filmach, o Lettermanie, zna艂a si臋 na telewizji, a wi臋kszo艣膰 kobiet nie rozumie telewizji. Kiedy starasz si臋 powa偶nie pogada膰 o telewizji z pi臋kn膮 kobiet膮, oczy jej si臋 robi膮 nieprzytomne.
Chodzili do kina, ale tylko „jako przyjaciele”. Mo偶e i skrycie si臋 w nim durzy艂a, ale je艣li nawet tak by艂o, to Stephen tego nie zauwa偶y艂. Rozmawiali o swoich zwi膮zkach. O rozczarowaniach. Stephen by艂 wtedy z kobiet膮, kt贸ra wyjecha艂a na trzy miesi膮ce do Europy. Pisywa艂 do niej wymuszone, euforyczne listy.
Kt贸rego艣 popo艂udnia jedli razem lunch i Ellen zacz臋艂a opowiada膰 o ostatnim stosunku ze swoim ch艂opakiem. Zrobi艂a mu r臋czn膮 robot臋, u偶ywaj膮c wazeliny. I wtedy Stephenowi nagle stan膮艂.
-聽Zacz膮艂em j膮 postrzega膰 jako istot臋 seksualn膮 - powiedzia艂. - Bo te dziewczyny, kt贸re nie s膮 pi臋kno艣ciami, musz膮 w sprawach seksu naprawd臋 wyk艂ada膰 karty na st贸艂. Nie mog膮 si臋 bawi膰 w niuanse.
Ellen zerwa艂a ze swoim ch艂opakiem, a Stephen zacz膮艂 si臋 spotyka膰 z wieloma kobietami. Opowiada艂 o nich Ellen. Kt贸rego艣 wieczoru siedzieli w restauracji przy obiedzie, a Ellen nachyli艂a si臋 i poca艂owa艂a go w ucho z j臋zykiem, a偶 poczu艂 mrowienie w nogach.
Poszli potem do niej i kochali si臋.
-聽By艂o wspaniale - powiedzia艂 Stephen. - Spisa艂em si臋, obiektywnie rzecz bior膮c, o wiele lepiej ni偶 z innymi kobietami. Uda艂a mi si臋 powt贸rka, a nawet trzeci raz. Wykona艂em czterdziestopi臋ciominutowe jebanko.
Od tego momentu „zwi膮zek” si臋 rozwija艂. Ogl膮dali w 艂贸偶ku telewizj臋, a potem kochali si臋 przy w艂膮czonym odbiorniku.
-聽Pi臋kna kobieta nigdy by ci nie pozwoli艂a zostawi膰 w艂膮czonego telewizora podczas stosunku - powiedzia艂 Stephen. - Ale telewizor jako艣 odpr臋偶a. Uwaga nie jest skupiona tylko na tobie. Takie kobiety jak Ellen pozwalaj膮 ci by膰 sob膮.
Stephen przyzna艂, 偶e z punktu widzenia Ellen ich zwi膮zek prawdopodobnie nie wygl膮da艂 tak wspaniale.
-聽W czasie tych sze艣ciu miesi臋cy, kiedy ze sob膮 byli艣my, no c贸偶, pewnie cz臋艣ciej chodzili艣my do kina, kiedy jeszcze byli艣my tylko przyjaci贸艂mi. Nasze randki sta艂y si臋 koszmarem. Zamawiane do domu jedzenie i filmy na wideo. Czu艂em si臋 niewyobra偶alnie winny. Czu艂em si臋 p艂ytki. Bo je艣li chodzi o urod臋, to ona nie by艂a pierwszej klasy, a ja czu艂em si臋 p艂ytki, 偶e my艣l臋 o jej wygl膮dzie. To by艂a wspania艂a dziewczyna.
Wtedy wybuch艂a Ellen zacz臋艂a naciska膰.
-聽Kiedy si臋 spotkasz z moim dziadkiem? - pyta艂a w k贸艂ko. - On naprawd臋 chce ci臋 pozna膰.
-聽Chcia艂em pozna膰 jej dziadka - przyzna艂 Stephen. - By艂 naprawd臋 wielk膮 szych膮. Ale nie mog艂em. Bo kiedy poznajesz czyich艣 dziadk贸w, to znaczy, 偶e zwi膮zek jest prawdziwy.
By rozwi膮za膰 ten problem, Stephen zacz膮艂 rajfurzy膰 dla Ellen, stara艂 si臋 umawia膰 j膮 z innymi. Rozmawiali o facetach, z kt贸rymi mia艂a si臋 spotka膰. Kt贸rego艣 wieczoru Ellen posz艂a na przyj臋cie, gdzie mia艂a pozna膰 jednego z koleg贸w Stephena. Ale facet si臋 ni膮 nie zainteresowa艂, wi臋c si臋 wkurzy艂a. Przysz艂a do Stephena i zn贸w si臋 kochali.
Kilka tygodni p贸藕niej, w nocy na imprezie na jakim艣 grunge'owym strychu w TriBeCa, Stephen pozna艂 dziewczyn臋, laseczk臋. Prawie natychmiast przedstawi艂 j膮 swoim rodzicom, cho膰 nie m贸g艂 z ni膮 w og贸le rozmawia膰 tak jak z Ellen. Sypia艂 z obiema. U偶ywa艂 tego, czego nauczy艂 si臋 w 艂贸偶ku z Ellen, i stosowa艂 na tej nowej dziewczynie. Ellen chcia艂a, 偶eby jej o wszystkim opowiada艂. Co robili. Jaka ta nowa jest w 艂贸偶ku, co on czuje, o czym rozmawiaj膮.
A potem wybuch艂a. Przysz艂a do Stephena w niedziel臋 po po艂udniu. Strasznie si臋 pok艂贸cili. Wrzeszczeli. Ona go bi艂a.
-聽Dos艂ownie spu艣ci艂a na mnie grad cios贸w - powiedzia艂.
Wysz艂a, ale dwa tygodnie p贸藕niej zadzwoni艂a.
-聽Pogodzili艣my si臋 przez telefon - m贸wi艂 Stephen. - I poszed艂em do niej po to, co zwykle. Ale kiedy doszli艣my do momentu kulminacyjnego, wykopa艂a mnie z 艂贸偶ka. Nie mia艂em jej tego za z艂e. By艂em za bardzo w艣ciek艂y na samego siebie. Szanowa艂em j膮. Pomy艣la艂em: „Masz racj臋”.
Walden opar艂 si臋 kolanem o bar.
-聽Oko艂o p贸艂 roku po tym, jak przesta艂em si臋 widywa膰 z Libby, zar臋czy艂a si臋. Zadzwoni艂a i powiedzia艂a, 偶e wychodzi za m膮偶.
-聽By艂em w Ellen zakochany, ale nigdy jej tego nie powiedzia艂em - westchn膮艂 Stephen.
-聽Ja te偶 by艂em zakochany - przyzna艂 Walden. - Zakochany w zwyczajny, przyziemny spos贸b.
16
Zagubione na Manhattanie
S膮 gorsze rzeczy ni偶 bycie woln膮, trzydziestopi臋cioletni膮 kobiet膮 w Nowym Jorku. Na przyk艂ad: bycie woln膮, dwudziestopi臋cioletni膮 kobiet膮 w Nowym Jorku.
To rytua艂 przej艣cia, kt贸ry niewiele kobiet chcia艂oby powt贸rzy膰. Sypianie z niew艂a艣ciwymi facetami, noszenie nieodpowiednich stroj贸w, wybieranie z艂ych wsp贸艂lokatorek, m贸wienie g艂upstw, bycie ignorowan膮, utrata pracy, og贸lnie rzecz bior膮c - bycie traktowan膮 jak 艣mie膰. Ale to konieczne. Wi臋c je艣li chcesz si臋 dowiedzie膰, w jaki spos贸b trzydziestopi臋cioletnia wolna, nowojorska kobieta sta艂a si臋 - no w艂a艣nie - trzydziestopi臋cioletni膮 woln膮, nowojorsk膮 kobiet膮, czytaj dalej.
Dwa tygodnie temu na przyj臋ciu Louisa Yuittona Carrie wpad艂a na Cici, dwudziestopi臋cioletni膮 asystentk臋 projektanta wystroj贸w kwiatowych. Carrie w艂a艣nie usi艂owa艂a przywita膰 si臋 z pi臋cioma osobami naraz, kiedy z p贸艂mroku zmaterializowa艂a si臋 Cici.
-聽Czeeee艣膰 - powiedzia艂a, a kiedy Carrie spojrza艂a w jej kierunku, powt贸rzy艂a: - Czeeee艣膰.
Potem tylko si臋 gapi艂a. Carrie musia艂a si臋 odwr贸ci膰 od wydawcy, z kt贸rym w艂a艣nie rozmawia艂a.
-聽Co jest, Cici? - spyta艂a. - No co jest?
-聽Nie wiem. Jak si臋 masz?
-聽艢wietnie, wspaniale - powiedzia艂a Carrie.
-聽A co porabiasz?
-聽To, co zwykle. - Wydawca ju偶 zamierza艂 zacz膮膰 rozmow臋 z kim艣 innym. - Cici, ja...
-聽Tak dawno ci臋 nie widzia艂am - powiedzia艂a Cici.
-聽T臋skni艂am za tob膮. Wiesz, 偶e jestem twoj膮 najwi臋ksz膮 wielbicielk膮. Inni m贸wi膮, 偶e jeste艣 suka, a ja na to: „Nie. To jest moja najlepsza przyjaci贸艂ka i ona wcale taka nie jest”. Broni臋 ci臋.
-聽Dzi臋ki.
Cici dalej stal膮 w miejscu i si臋 gapi艂a.
-聽A co u ciebie? - spyta艂a Carrie.
-聽Super - odpowiedzia艂a Cici. - Co wiecz贸r si臋 stroj臋 i wychodz臋, i nikt nie zwraca na mnie uwagi, i wracam do domu, i p艂acz臋.
-聽Och, Cici - j臋kn臋艂a Carrie. - Nie przejmuj si臋 tym. To tylko taka faza przej艣ciowa. A teraz s艂uchaj, naprawd臋 musz臋...
-聽Wiem - powiedzia艂a Cici. - Nie masz dla mnie czasu. W porz膮dku. Pogadamy p贸藕niej. - I odesz艂a.
Cici York i jej najlepsza przyjaci贸艂ka, Carolyne Everhardt, to dwie dwudziestopi臋ciolatki, kt贸re jak wi臋kszo艣膰 dzisiejszych trzydziestopi臋ciolatek przyjecha艂y do Nowego Jorku zrobi膰 karier臋.
Carolyne Everhardt pisze o nocnym 偶yciu do jakiego艣 pisma. Przyjecha艂a trzy lata temu z Teksasu. To jedna z tych dziewczyn o pi臋knych twarzach, kt贸re maj膮 lekk膮 nadwag臋, ale si臋 tym nie przejmuj膮, przynajmniej nie na tyle, 偶eby to kiedykolwiek okaza膰.
Cici jest przeciwie艅stwem Carolyne - blondynka, chuda jak ko艣膰. Ma jedn膮 z owych dziwnie eleganckich twarzy, kt贸rych ludzie zwykle nie zauwa偶aj膮, bo ona sama nie jest przekonana co do w艂asnej urody. Cici pracuje jako asystentka Yorgiego, s艂ynnego projektanta wystroj贸w kwiatowych, ale odludka.
Cici przyjecha艂a do Nowego Jorku p贸艂tora roku temu z Filadelfii.
-聽Wtedy by艂am jak m艂oda Mary Tyler Moore - m贸wi. - Naprawd臋 mia艂am w torebce bia艂e r臋kawiczki. Przez pierwsze sze艣膰 miesi臋cy w og贸le nigdzie wieczorami nie wychodzi艂am. Za bardzo si臋 ba艂am, czy utrzymam prac臋.
A teraz?
-聽Nie jeste艣my mi艂ymi dziewczynkami. „Mi艂e” to nie jest s艂owo, kt贸re si臋 do nas odnosi - kontynuuje Cici z akcentem ze Wschodniego Wybrze偶a, kt贸ry nawet wychodzi jej seksownie i odpowiednio apatycznie.
-聽Upokarzamy ludzi. 拢a艂y czas - dodaje Carolyne.
-聽Carolyne jest znana ze swoich niepohamowanych wybuch贸w - wyja艣nia Cici.
-聽A Cici nie gada z lud藕mi. Tylko im rzuca pogardliwe spojrzenia.
Arabskie noce
Carolyne i Cici zosta艂y najlepszymi przyjaci贸艂kami w spos贸b, jaki najcz臋艣ciej 艂膮czy nowojorskie kobiety: przez pewnego sukinsyna.
Zanim Carolyne spotka艂a Cici, pozna艂a Sama, doradc臋 inwestycyjnego, lat czterdzie艣ci dwa. Carolyne wpada艂a na niego na wszystkich imprezach. Sam mia艂 wtedy dziewczyn臋, jak膮艣 Szwajcark臋, kt贸ra usi艂owa艂a si臋 dosta膰 do telewizji. Kt贸rej艣 nocy Sam i Carolyne zn贸w wpadli na siebie, w klubie Spy. Byli pijani, zacz臋li si臋 ca艂owa膰. Przy kolejnym „spotkaniu” poszli do Sama, i do jego 艂贸偶ka. Tak si臋 dzia艂o jeszcze kilka razy. Potem deportowano jego dziewczyn臋.
Mimo to „zwi膮zek” trwa艂 wedle tych samych zasad. Za ka偶dym razem, kiedy Carolyne i Sam wpadali na siebie, uprawiali seks. Kt贸rej艣 nocy spotka艂a go w klubie System i zrobi艂a mu lask臋, w k膮cie. Potem wyszli na zewn膮trz i pieprzyli si臋 w pasa偶u za 艣mietnikiem. Po wszystkim Sam zapi膮艂 spodnie, cmokn膮艂 j膮 w policzek i powiedzia艂:
-聽No, serdeczne dzi臋ki. To na razie.
Carolyne zacz臋艂a rzuca膰 w niego 艣mieciami.
-聽Jeszcze z tob膮 nie sko艅czy艂am, Samuelu! - krzykn臋艂a.
Dwa tygodnie p贸藕niej Cici by艂a w Casa La Femme, gdzie spotka艂a dw贸ch znajomych facet贸w. By艂 z nimi trzeci. 艢niady, mia艂 na sobie cienk膮, bia艂膮 koszul臋 i spodnie khaki. Cici stwierdzi艂a, 偶e facet ma wspania艂e cia艂o. Wydawa艂 si臋 nie艣mia艂y, wi臋c zacz臋艂a z nim flirtowa膰. W艂a艣nie obci臋艂a w艂osy i teraz ci膮gle odgarnia艂a grzywk臋 z oczu i rzuca艂a mu spojrzenia znad kieliszka szampana. Wszyscy wybierali si臋 na urodziny jakiej艣 dziewczyny, na strych w SoHo; zaprosili te偶 Cici. Szli na piechot臋. Cici wci膮偶 chichota艂a i wpada艂a na tego 艣niadego faceta, a偶 w pewnym momencie otoczy艂 j膮 ramieniem.
-聽Ile masz lat? - spyta艂.
-聽Dwadzie艣cia cztery.
-聽Idealny wiek - powiedzia艂.
-聽Idealny? Do czego?
-聽Dla mnie.
-聽A ty ile masz lat?
-聽Trzydzie艣ci sze艣膰 - odpowiedzia艂. K艂ama艂.
Na imprezie by艂 t艂ok. Piwo w beczce, w贸dka i d偶in w plastikowych kubkach. Cici w艂a艣nie odwr贸ci艂a si臋 od baru i mia艂a sobie 艂ykn膮膰 piwa, kiedy ujrza艂a dziwo tocz膮ce si臋 w jej kierunku z drugiej strony strychu: du偶膮 dziewczyn臋 z d艂ugimi, ciemnymi w艂osami, umalowan膮 jaskraw膮, czerwon膮 szmink膮, a ubran膮, do艣膰 niewyt艂umaczalnie, w d艂ug膮 „sukni臋” (je艣li tak to w og贸le mo偶na nazwa膰). Suknia wygl膮da艂a, jakby zosta艂a sklecona z kwiecistych, szyfonowych apaszek. Arabskie noce.
艢niady facet akurat odwr贸ci艂 si臋 od baru.
-聽Carolyne! - zawo艂a艂. - Jaka pi臋kna suknia.
-聽Dzi臋ki, Sam - powiedzia艂a Carolyne.
-聽Czy to dzie艂o tego nowego projektanta, o kt贸rym mi m贸wi艂a艣? - spyta艂 Sam. - Tego, kt贸ry mia艂 dla ciebie zrobi膰 kilka sukienek, je艣li o nim napiszesz? - Rzuci艂 krzywy u艣mieszek.
-聽A zamkniesz ty si臋?! - wrzasn臋艂a Carolyne. Zwr贸ci艂a si臋 do Cici: - A ty kto? I co robisz na moich urodzinach?
-聽On mnie zaprosi艂 - wyja艣ni艂a Cici.
-聽A ty tak po prostu przyjmujesz zaproszenia od cudzych ch艂opak贸w, co?
-聽Carolyne, nie jestem twoim ch艂opakiem - wtr膮ci艂 Sam.
-聽No pewno. Ty tylko ze dwadzie艣cia razy ze mn膮 spa艂e艣. Mo偶e ci przypomn臋 ostatni? T臋 r臋czn膮 rob贸tk臋 w Systemie?
-聽Robi艂a艣 komu艣 lask臋 w klubie? - spyta艂a Cici.
-聽Carolyne, ja mam, dziewczyn臋 - powiedzia艂 Sam.
-聽Deportowali j膮. A teraz nie mo偶esz utrzyma膰 swoich 艣liskich 艂apsk z daleka ode mnie.
-聽Ona wr贸ci艂a. Mieszka ze mn膮.
-聽Masz dziewczyn臋? - spyta艂a Cici. Powtarza艂a to pytanie w k贸艂ko przez ca艂膮 drog臋 po schodach w d贸艂, a偶 na ulic臋.
Dwa tygodnie p贸藕niej Carolyne wpad艂a na Cici w toalecie, w klubie.
-聽Chc臋 ci tylko powiedzie膰, 偶e widzia艂am Sama - wycedzi艂a Carolyne, nak艂adaj膮c czerwon膮 szmink臋. - Pad艂 przede mn膮 na ziemi臋 i na czworakach b艂aga艂, 偶ebym do niego wr贸ci艂a. Powiedzia艂, 偶e ja jestem ponad.
-聽Ponad co? - zapyta艂a Cici, udaj膮c, 偶e poprawia sobie rz臋sy.
-聽Szlaja艂a艣 si臋 z nim? - spyta艂a Carolyne. Zatrzasn臋艂a szmink臋.
-聽Nie - odpowiedzia艂a Cici. - Ja si臋 z nikim nie szlajam.
Oczywi艣cie, Carolyne i Cici zosta艂y najlepszymi przyjaci贸艂kami.
„Nienawidz臋 Miami”
Carrie pozna艂a Cici mniej wi臋cej o tej porze, w zesz艂ym roku, w Bowery Bar. Carrie siedzia艂a w jednym z boks贸w, by艂o do艣膰 p贸藕no, a ona czu艂a si臋 do dupy. I wtedy obok klapn臋艂a ta dziewczyna i zacz臋艂a m贸wi膰 co艣 takiego:
-聽Jeste艣 moj膮 idolk膮. Jeste艣 pi臋kna. Gdzie kupi艂a艣 te buty, strasznie mi si臋 podobaj膮.
Carrie by艂a mile po艂echtana.
-聽Chc臋 by膰 twoj膮 najlepsz膮 kole偶ank膮 - powiedzia艂a dziewczyna g艂osikiem, kt贸ry otar艂 si臋 o Carrie jak kot. - Mog臋 by膰 twoj膮 najlepsz膮 kole偶ank膮? Prosz臋?
-聽Ale s艂uchaj... hmm...
-聽Cici.
-聽Cici - powt贸rzy艂a Carrie do艣膰 sztywno. - To nie dzia艂a w ten spos贸b.
-聽Dlaczego?
-聽Dlatego, 偶e ja jestem w Nowym Jorku od pi臋tnastu lat. Od pi臋tnastu lat i...
-聽Aha... - westchn臋艂a Cici i skuli艂a si臋. - Ale mog臋 zadzwoni膰? Zadzwoni臋 do ciebie.
I ju偶 przeskoczy艂a do innego stolika, usiad艂a, odwr贸ci艂a si臋 i pomacha艂a do Carrie. Dwa tygodnie p贸藕niej Cici zadzwoni艂a.
-聽Musisz z nami pojecha膰 do Miami!
-聽Nienawidz臋 Miami. Moja noga nigdy nie postanie w Miami - powiedzia艂a Carrie. - Je艣li jeszcze kiedy艣 zadzwonisz i wspomnisz o Miami, to si臋 roz艂膮cz臋.
-聽Ale艣 ty 艣mieszna - powiedzia艂a Cici.
W Miami Cici i Carolyne zatrzyma艂y si臋 u bogatych koleg贸w Carolyne z Uniwersytetu Teksa艅skiego. W pi膮tkowy wiecz贸r poszli si臋 wszyscy zabawi膰 i si臋 popili. Cici ca艂owa艂a si臋 z jednym z kolesi贸w z Teksasu, z Dexterem. Ale ju偶 drugiego wieczoru zacz膮艂 j膮 wkurza膰, bo wsz臋dzie za ni膮 艂azi艂, obejmowa艂 j膮, chcia艂 ca艂owa膰 - jakby byli jak膮艣 par膮 czy co.
-聽Cho膰 na g贸r臋, to si臋 popie艣cimy - szepta艂 jej ci膮gle do ucha.
Cici nie mia艂a ochoty, wi臋c zacz臋艂a go olewa膰. Dexter si臋 wkurzy艂 i wybieg艂 z domu. Wr贸ci艂 kilka godzin p贸藕niej z dziewczyn膮.
-聽Siemanko wszystkim - rzuci艂 i przechodz膮c przez salon, pomacha艂 do Cici. Poszed艂 z t膮 dziewczyn膮 na g贸r臋. Dziewczyna mu obci膮gn臋艂a. Potem zeszli na d贸艂, a Dexter odstawi艂 ca艂y teatr, zapisuj膮c sobie jej numer telefonu.
Cici wybieg艂a z domu, krzycz膮c i p艂acz膮c, w艂a艣nie w chwili, gdy Carolyne wje偶d偶a艂a na podjazd po偶yczonym samochodem. Ona te偶 krzycza艂a i p艂aka艂a. Wpad艂a na Sama, kt贸ry przypadkiem by艂 w Miami i chcia艂 j膮 nam贸wi膰 na tr贸jk膮t z jak膮艣 blond zdzir膮, striptizerk膮. A kiedy Carolyne powiedzia艂a mu: - Pierdol si臋! - popchn膮艂 j膮 na piasek na South Beach i wrzasn膮艂:
-聽Pokazywa艂em si臋 z tob膮 tylko dlatego, 偶e zawsze na imprezach robili nam zdj臋cia!
„Sz贸sta Strona”
Dwa tygodnie p贸藕niej Carolyne znalaz艂a si臋 w plotkarskiej kolumnie „Sz贸sta Strona” w „Post”. Wybra艂a si臋 na imprez臋 do klubu Tunnel, a kiedy bramkarz nie chcia艂 jej wpu艣ci膰, zacz臋艂a strasznie wrzeszcze膰. On chcia艂 j膮 zaprowadzi膰 do taks贸wki, ona go uderzy艂a, a on j膮 powali艂 na ziemi臋 i przygwo藕dzi艂 do chodnika. Nast臋pnego dnia zmusi艂a wydawc臋 pisma, w kt贸rym pracowa艂a, 偶eby zadzwoni艂 do klubu i kaza艂 zwolni膰 tego bramkarza, a potem zadzwoni艂a do „Sz贸stej Strony”. Kiedy gazeta wysz艂a, kupi艂a dwadzie艣cia egzemplarzy.
Potem Cici wywalono z mieszkania, kt贸re wynajmowa艂a z pewn膮 prawniczk膮 z Filadelfii - starsz膮 siostr膮 jej szkolnej kole偶anki. Prawniczka stwierdzi艂a:
-聽Cici, zmieni艂a艣 si臋. Naprawd臋 si臋 o ciebie martwi臋. Nie jeste艣 ju偶 mi艂膮 osob膮 i nie wiem, co mam z tym pocz膮膰.
Cici wydar艂a si臋 na ni膮, 偶e jest po prostu zazdrosna, a potem przeprowadzi艂a si臋 na kanap臋 Carolyne.
Mniej wi臋cej w tym czasie w jednej z plotkarskich kolumn ukaza艂a si臋 niefortunna wzmianka o Carrie. Stara艂a si臋 to zignorowa膰, kiedy zadzwoni艂a podniecona Cici.
-聽O kurcz臋! Jeste艣 s艂awna! - szczebiota艂a. - Jeste艣 w gazetach! Czyta艂a艣?
I zacz臋艂a odczytywa膰 wzmiank臋 na g艂os. By艂o to okropne, wi臋c Carrie zacz臋艂a krzycze膰:
-聽Co艣 ci wyt艂umacz臋! Je艣li chcesz przetrwa膰 w tym mie艣cie, to nigdy, przenigdy nie dzwo艅 do nikogo i nie czytaj mu okropno艣ci, kt贸re o nim wypisuj膮 w gazetach! Udajesz, 偶e tego nigdy nie widzia艂a艣. Kapujesz? A jak ci臋 pytaj膮, czy widzia艂a艣, k艂amiesz i m贸wisz: „Sk膮d偶e. Nie czytuj臋 takich 艣mieci”. Cho膰 oczywi艣cie czytasz. Dotar艂o?! Jezus, Cici - powiedzia艂a ju偶 spokojniej - po czyjej jeste艣 stronie?
Cici zacz臋艂a p艂aka膰, a Carrie od艂o偶y艂a s艂uchawk臋 i mia艂a potem poczucie winy.
Pan Resztka
-聽Przedstawi臋 ci臋 facetowi, i wiem, 偶e si臋 w nim zakochasz, ale tego nie r贸b - powiedzia艂a Carolyne do Cici.
Wi臋c Cici si臋 zakocha艂a. Ben mia艂 czterdziestk臋, by艂 kiedy艣 w艂a艣cicielem restauracji i organizatorem przyj臋膰; dwukrotnie 偶onaty (w艂a艣ciwie to ci膮gle by艂 偶onaty, ale 偶ona wr贸ci艂a na Floryd臋) i z tuzin razy przechodzi艂 odwyk. Wszyscy w Nowym Jorku go znali i kiedy w rozmowie pada艂o jego nazwisko, ludzie wznosili oczy do g贸ry i zmieniali temat. Mimo picia i brania kokainy wci膮偶 mia艂 w sobie resztk臋 tego, czym by艂 kiedy艣: uroczym, zabawnym, przystojnym facetem. I Cici zakocha艂a si臋 w tej resztce. Sp臋dzili ze sob膮 dwa wspania艂e weekendy, chocia偶 ani razu naprawd臋 si臋 nie kochali. Potem poszli na imprez臋. On jej znikn膮艂 z oczu, a kiedy go znalaz艂a, ociera艂 si臋 o szesnastoletni膮 modelk臋, kt贸ra 艣wie偶o przyjecha艂a do miasta.
-聽Jeste艣 obrzydliwy! - wrzasn臋艂a Cici.
-聽No, daj spok贸j - powiedzia艂. - Musisz mi pozwoli膰 na odgrywanie moich fantazji. A ja mam fantazj臋 bycia z szesnastk膮. - Wyszczerzy艂 z臋by i wida膰 by艂o, 偶e powinien je wyprostowa膰.
Nazajutrz rano Cici pojawi艂a si臋 bez zaproszenia w jego mieszkaniu. By艂a u niego akurat z wizyt膮 jego trzyletnia c贸reczka.
-聽Przynios艂am ci prezent - powiedzia艂a Cici, zachowuj膮c si臋 tak, jakby nic si臋 nie sta艂o. Prezentem by艂 偶ywy kr贸liczek. Posadzi艂a go na kanapie, a kr贸liczek zesika艂 si臋 kilka razy z rz臋du.
Tymczasem Carolyne w pewnym sensie wprowadzi艂a si臋 do Sama. Trzyma艂a swoje mieszkanie, ale wszystkie noce sp臋dza艂a u niego i za ka偶dym razem co艣 u niego zostawia艂a - buty, perfumy, kolczyki, bluzki w艂a艣nie odebrane z pralni chemicznej, sze艣膰 czy siedem r贸偶nych krem贸w do twarzy. Trwa艂o to przez kilka miesi臋cy. W dzie艅 przed walentynkami Sam eksplodowa艂.
-聽Wyno艣 si臋, ale ju偶! - krzycza艂 i ci臋偶ko dysza艂.
-聽Nie rozumiem - zdziwi艂a si臋 Carolyne.
-聽Nie ma nic do rozumienia! - wydysza艂 Sam. - Nie chc臋 tu widzie膰 ani ciebie, ani twoich maneli!
Szarpni臋ciem otworzy艂 okno i zacz膮艂 wyrzuca膰 jej rzeczy.
-聽Ju偶 ja ci臋 urz膮dz臋, draniu - wycedzi艂a Carolyne i waln臋艂a go ostro w ty艂 g艂owy.
Odwr贸ci艂 si臋.
-聽Uderzy艂a艣 mnie - wymamrota艂.
-聽Sam... - zacz臋艂a.
-聽Nie do wiary... uderzy艂a艣 mnie... - Zacz膮艂 si臋 cofa膰 w g艂膮b pokoju. - Nie podchod藕 do mnie - powiedzia艂. Schyli艂 si臋 ostro偶nie i podni贸s艂 z pod艂ogi swojego kota.
-聽Sam - powt贸rzy艂a Carolyne, id膮c w jego stron臋.
-聽Cofnij si臋! - Chwyci艂 kota tak, 偶e jego 艂apki stercza艂y w kierunku Carolyne; dzier偶y艂 zwierz臋 przed sob膮 niczym bro艅. - Powiedzia艂em, cofnij si臋.
-聽Sam, no Sam - Carolyne potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. - To takie 偶a艂osne.
-聽Nie dla mnie - rzuci艂 Sam i pomkn膮艂 do sypialni, tul膮c kota w ramionach.
-聽To czarownica, prawda Puffy? - zwr贸ci艂 si臋 do kota.
-聽Prawdziwa czarownica.
Carolyne zrobi艂a krok w kierunku 艂贸偶ka.
-聽Nie chcia艂am...
-聽Uderzy艂a艣 mnie - powt贸rzy艂 Sam dziwnie zmienionym g艂osem ma艂ego ch艂opczyka. - Nigdy wi臋cej mnie nie bij. Nigdy ju偶 nie bij Sama.
-聽W porz膮dku - powiedzia艂a Carolyne ostro偶nie.
Kot wyrwa艂 si臋 z obj臋膰 Sama i wybieg艂 z sypialni. Carolyne wysz艂a za nim.
-聽Kici, kici, chod藕 koteczku - zawo艂a艂a. - Chcesz mleka?
Us艂ysza艂a odg艂os w艂膮czanego telewizora.
„Byt totalnie upokorzony”
Carrie zawsze obiecywa艂a Cici i Carolyne, 偶e zje z nimi obiad, i w ko艅cu si臋 zgodzi艂a. W niedziel臋 wieczorem - w jej jedyny wolny wiecz贸r. Carolyne i Cici siedzia艂y w boksie, ka偶da z nog膮 za艂o偶on膮 na nog臋. S膮czy艂y drinki i wygl膮da艂y bardzo szykownie. Carolyne rozmawia艂a przez kom贸rk臋.
-聽Przez t臋 moj膮 prac臋 musz臋 co wiecz贸r gdzie艣 bywa膰 - powiedzia艂a Cici znudzonym g艂osem. - Dzi艣 te偶 musimy i艣膰 na przyj臋cie. W centrum. Mn贸stwo modelek. Ty te偶 powinna艣 przyj艣膰 - doda艂a tonem, kt贸ry mia艂 sugerowa膰, 偶e oczywi艣cie nie powinna.
-聽No, a jak tam... sprawy? - spyta艂a Carrie. - No wiesz, Sam i...
-聽Wszystko 艣wietnie - odpowiedzia艂a Carolyne.
Cici zapali艂a papierosa i spojrza艂a w innym kierunku.
-聽Tyle 偶e Sam 艂azi艂 wsz臋dzie i opowiada艂, 偶e on i Carolyne nigdy ze sob膮 nie spali, chocia偶 setki ludzi widzia艂o, jak si臋 ca艂uj膮 i tak dalej. Wi臋c go upokorzy艂y艣my.
-聽Dowiedzia艂y艣my si臋, 偶e on si臋 spotyka z dziewczyn膮, kt贸ra ma r贸偶ne choroby, wi臋c zadzwoni艂am do niego i m贸wi臋: „Sam, prosz臋 ci臋 jako przyjaci贸艂ka, obiecaj, 偶e si臋 z ni膮 nie prze艣pisz” - powiedzia艂a Carolyne.
-聽A potem zobaczy艂y艣my ich razem na 艣niadaniu.
-聽My by艂y艣my ubrane super, a oni byli w dresach. Podeszly艣my do nich, a oni poprosili o papierosa. A ja na to: „Papierosa? We藕 sobie od kelnera”.
-聽Usiad艂y艣my przy stoliku tu偶 obok nich. Specjalnie. Oni pr贸bowali do nas zagadywa膰, ale Carolyne ci膮gle gdzie艣 dzwoni艂a kom贸rk膮. A potem ja go zapyta艂am: „Sam, a jak ta dziewczyna, z kt贸r膮 ci臋 widzia艂am w zesz艂ym tygodniu?”
-聽By艂 totalnie upokorzony - powiedzia艂a Carolyne.
-聽Posy艂a艂y艣my mu karteczki z napisem „herpes simplex 19”.
-聽A jest taki herpes simplex 19? - spyta艂a Carrie.
-聽Nie - odpowiedzia艂a Cici. - Nie kapujesz?
-聽Aha - odpar艂a Carrie. Nie m贸wi艂a nic przez chwil臋, d艂ugo zapala艂a papierosa. - Co jest z wami, dziewczyny?
-聽spyta艂a w ko艅cu.
-聽Nic - odpar艂a Cici. - Jedyn膮 rzecz膮, na kt贸rej mi zale偶y, jest moja kariera. Tak jak tobie. Jeste艣 moim idolem.
Potem obie dziewczyny spojrza艂y na zegarki i na siebie nawzajem.
-聽Nie obra藕 si臋 - powiedzia艂a Cici - ale musimy ju偶 lecie膰 na to przyj臋cie.
17
Miasto w gor膮czce!
Seksualna panika dosi臋ga Mr. Biga
Manhata艅ska odmiana letniej gor膮czki powoduje napady chodnikowych fantazji, pijackich wyskok贸w, 艂贸偶kowych za艂ama艅 i klimatyzacyjnych koszmar贸w
W sierpniu Nowy Jork staje si臋 zupe艂nie innym miastem. Przypomina 偶ycie w jakim艣 po艂udniowoameryka艅skim kraju pod rz膮dami pijanego, skorumpowanego dyktatora, z galopuj膮c膮 inflacj膮, kartelami narkotykowymi, pokrytymi kurzem drogami, zapchan膮 kanalizacj膮 - gdzie ju偶 nigdy nie b臋dzie lepiej, gdzie nigdy nie pada deszcz.
Psyche wi臋kszo艣ci nowojorczyk贸w za艂amuje si臋 w tym upale. Z艂e my艣li i z艂e uczucia gotuj膮 si臋 tu偶 pod sk贸r膮. Prowadz膮 do z艂ych zachowa艅, w kt贸rych Nowy Jork si臋 specjalizuje. Ukrytych. Paskudnych. Zwi膮zki si臋 rozpadaj膮. Ludzie, kt贸rzy nie powinni by膰 razem, schodz膮 si臋 ze sob膮.
Miasto jest w gor膮czce. Kolejne dni zlepia ze sob膮 ponadtrzydziestopi臋ciostopniowy upa艂. Wszyscy s膮 dra偶liwi. W upale nie mo偶na ufa膰 nikomu, zw艂aszcza samemu sobie.
Carrie le偶y w 艂贸偶ku Mr. Biga. Jest 贸sma rano. Ju偶 czuje, 偶e nie b臋dzie z ni膮 dobrze. W艂a艣ciwie ma cholern膮 pewno艣膰, 偶e na pewno nie b臋dzie dobrze. Histerycznie p艂acze w poduszk臋.
-聽Carrie, uspok贸j si臋, uspok贸j si臋 - rozkazuje Mr. Big. Carrie odwraca g艂ow臋. Jej twarz jest groteskow膮, opuchni臋t膮 mask膮.
-聽Wszystko b臋dzie dobrze. Teraz musz臋 ju偶 i艣膰 do pracy. Zatrzymujesz mnie.
-聽Potrafisz mi pom贸c? - 艂ka Carrie.
-聽Nie - stwierdza Mr. Big, wk艂adaj膮c z艂ote spinki w dziurki wykrochmalonych mankiet贸w. - Musisz sama sobie pom贸c. Wymy艣l jak.
Carrie chowa g艂ow臋 pod ko艂dr臋, ci膮gle p艂acz膮c.
-聽Zadzwo艅 do mnie za dwie godziny - m贸wi on i wychodzi z sypialni. - Do widzenia.
Dwie minuty p贸藕niej wraca.
-聽Zapomnia艂em pude艂ka z cygarami - wyja艣nia i obserwuje j膮, przechodz膮c przez pok贸j. Ju偶 si臋 uspokoi艂a.
-聽Do widzenia - powtarza. - Do widzenia.
To ju偶 dziesi膮ty z kolei dzie艅 dusz膮cego, parnego upa艂u.
Upalny rytua艂 Mr. Biga
Carrie sp臋dza ostatnio zbyt wiele czasu z Mr. Bigiem. On ma klimatyzacj臋. Ona te偶 ma, ale u niej nie dzia艂a. Rozwin臋li ma艂y rytua艂. Rytua艂 upalny. Ka偶dego wieczoru o jedenastej, je艣li akurat razem nie wyszli, Mr. Big dzwoni.
-聽Jak tam u ciebie w domu? - pyta.
-聽Gor膮co - odpowiada ona.
-聽To co robisz?
-聽Poc臋 si臋.
-聽Chcesz przyj艣膰 spa膰 do mnie? - pyta on, niemal nie艣mia艂o.
-聽Pewnie, czemu nie - m贸wi ona. Ziewa.
Potem wybiega z mieszkania, przelatuje przez drzwi frontowe (mija nocnego portiera, kt贸ry zawsze rzuca jej oble艣ne spojrzenie) i wskakuje do taks贸wki.
-聽O, czeee艣膰 - m贸wi Mr. Big, otwieraj膮c drzwi. Nagi, jakby zaspany i zaskoczony, 偶e j膮 widzi.
Id膮 do J贸zka. Ogl膮daj膮 talk - show Lettermana albo Leno. Mr. Big ma jedn膮 par臋 okular贸w. Zak艂adaj膮 je na zmian臋.
-聽Nie przysz艂o ci do g艂owy, 偶eby sobie za艂o偶y膰 now膮 klimatyzacj臋? - pyta Mr. Big.
-聽Tak - m贸wi Carrie.
-聽Nowy klimatyzator dostaniesz ju偶 za sto pi臋膰dziesi膮t dolar贸w.
-聽Wiem. M贸wi艂e艣 mi.
-聽No c贸偶, chodzi o to, 偶e nie mo偶esz codziennie u mnie sypia膰.
-聽Nie martw si臋 - m贸wi Carrie. - Upa艂 mi nie przeszkadza.
-聽Nie chc臋, 偶eby艣 by艂a rozgrzana. Sama, u siebie w mieszkaniu.
-聽Je艣li mnie zapraszasz tylko dlatego, 偶e ci mnie 偶al, to wi臋cej tego nie r贸b - m贸wi Carrie. - Chc臋 przychodzi膰 tylko dlatego, 偶e za mn膮 t臋sknisz. 呕e nie mo偶esz beze mnie zasn膮膰.
-聽Och, b臋d臋 za tob膮 t臋skni艂. Pewnie. Oczywi艣cie, 偶e b臋d臋 t臋skni艂 - m贸wi Mr. Big. A po kilku sekundach dodaje: - Masz dosy膰 pieni臋dzy?
Carrie patrzy mu w oczy. - Mn贸stwo.
Homarowy Newbert
W tym upale co艣 jest. Rozlu藕nia. Czujesz si臋 jak pijany, cho膰 wcale nie jeste艣. Na Upper East Side szalej膮 hormony Newberta. Chce mie膰 dziecko. Wiosn膮 jego 偶ona, Belle, powiedzia艂a, 偶e nie mo偶e chodzi膰 w ci膮偶y latem, bo nie mog艂aby si臋 pokaza膰 w stroju k膮pielowym. Teraz m贸wi, 偶e nigdy by nie zasz艂a w ci膮偶臋 latem, bo nie wyobra偶a sobie porannych md艂o艣ci w takim upale. Newbert przypomnia艂 jej, 偶e jako bankier, Belle sp臋dza ca艂e dnie za 艣cianami z przyciemnianego szk艂a, w ch艂odnej, klimatyzowanej wie偶y biurowca. Nie pomog艂o.
Tymczasem Newbert sp臋dza ca艂e dnie, snuj膮c si臋 po domu w podartych bokserkach, czekaj膮c, a偶 agent zadzwoni z wiadomo艣ciami o jego powie艣ci. Ogl膮da wszystkie talk - showy w telewizji. Obcina sk贸rki od paznokci t臋pymi przyborami. Dzwoni do Belle dwadzie艣cia razy dziennie. Zawsze jest s艂odka.
-聽Cze艣膰, Pysiaczku.
-聽Co s膮dzisz o stalowych nierdzewnych szczypczykach Revlona ze zw臋偶onymi ko艅c贸wkami? - pyta on.
-聽Wspania艂y pomys艂 - m贸wi ona.
Kt贸rego艣 wieczoru podczas fali upa艂贸w Belle musia艂a i艣膰 na oficjalny obiad z klientami, Japo艅czykami. Po nieko艅cz膮cych si臋 uk艂onach i u艣ciskach r膮k wyruszyli - Belle i pi臋ciu facet贸w w czarnych garniturach - do restauracji City Crab. W po艂owie obiadu niespodziewanie zjawia si臋 Newbert. Jest ju偶 ostro podpity. Ubrany tak, jakby si臋 wybiera艂 pod namiot. Postanawia odta艅czy膰 swoj膮 wersj臋 morrisa. Porywa ze sto艂u serwetki i wpycha je do kieszeni kr贸tkich spodenek khaki. Potem, powiewaj膮c serwetkami trzymanymi w obu d艂oniach, robi kilka krok贸w do przodu, podrzuca do g贸ry jedn膮 nog臋, robi kilka krok贸w w ty艂 i wyrzuca do ty艂u drug膮 nog臋. Dodaje jeszcze kilka wyrzut贸w bocznych, co, technicznie rzecz bior膮c, nie nale偶y do oryginalnego morrisa.
-聽Och, to tylko m贸j m膮偶 - m贸wi Belle do klient贸w takim tonem, jakby podobne historie by艂y na porz膮dku dziennym. - On uwielbia si臋 bawi膰.
Newbert wyci膮ga ma艂y aparat fotograficzny i zaczyna robi膰 Japo艅czykom zdj臋cia.
-聽Powiedzcie „homar” - zach臋ca.
Kanibale w Zoo
Carrie jest w tej nowej restauracji, Le Zoo. Ma je艣膰 obiad z grup膮 ludzi, kt贸rych tak naprawd臋 nie zna. Jest z nimi Ra - nowa twarz „It”. Restauracja ma wszystkiego ze trzy stoliki, przyj臋to za du偶o rezerwacji, wi臋c wszyscy czekaj膮 na chodniku. Kto艣 ci膮gle donosi na zewn膮trz butelki bia艂ego wina.
Bardzo szybko na chodniku robi si臋 impreza. To dopiero pocz膮tek fali upa艂贸w i ludzie s膮 jeszcze dla siebie mili.
-聽Och, tak strasznie chcia艂em ci臋 pozna膰!
-聽Musimy co艣 razem zrobi膰!
-聽Musimy si臋 cz臋艣ciej spotyka膰.
Carrie rozmawia ze wszystkimi i do nikogo nie czuje nienawi艣ci. I dla odmiany nie czuje te偶, 偶e wszyscy jej nienawidz膮.
W restauracji Carrie siada pomi臋dzy Ra i jego mened偶erk膮. Kto艣 z „New York Timesa” ca艂y czas robi wszystkim zdj臋cia. Ra nie m贸wi zbyt wiele. Tylko patrzy i dotyka swojej koziej br贸dki, i kiwa g艂ow膮. Po obiedzie Carrie, Ra i jego mened偶erk膮 id膮 do mieszkania mened偶erki, 偶eby zapali膰. Wydaje si臋, 偶e to dobry pomys艂 w taki upa艂. Joint jest mocny. Jest p贸藕no. Odprowadzaj膮 j膮 do taks贸wki.
-聽Nazywamy to miejsce 偶on膮 - m贸wi mened偶erk膮, wpatruj膮c si臋 w Carrie.
Carrie my艣li, 偶e chyba wie, o co kobiecie chodzi, wie, co to jest „偶ona” i dlaczego s膮 tu razem.
-聽Dlaczego nie zamieszkasz z nami w 偶onie? - pyta Ra.
-聽Chcia艂abym - m贸wi Carrie, i rzeczywi艣cie tak my艣li, ale my艣li te偶, 偶e musi wr贸ci膰 do domu.
Zanim jednak taks贸wka doje偶d偶a do jej domu, Carrie m贸wi „stop”.
Wysiada i dalej idzie piechot膮. Wci膮偶 powtarza w my艣lach, 偶e musi wr贸ci膰 do domu. Miasto jest rozgrzane. Carrie czuje moc. Jak drapie偶ne zwierz臋. Kilka krok贸w przed ni膮 idzie kobieta. Ma na sobie lu藕n膮, bia艂膮 bluzk臋. Ta bluzka powiewa jak bia艂a flaga i doprowadza Carrie do sza艂u. Nagle Carrie czuje si臋 jak rekin, kt贸ry zw臋szy艂 krew. Wyobra偶a sobie, 偶e zabija t臋 kobiet臋 i j膮 po偶era. Przera偶aj膮ce, jak bardzo podoba jej si臋 ta fantazja.
Kobieta nie ma poj臋cia, 偶e jest 艣ledzona. Niczego nie przeczuwa, ko艂ysze si臋, id膮c chodnikiem. Carrie wyobra偶a sobie, 偶e rozszarpuje z臋bami bia艂e, mi臋kkie cia艂o kobiety. Sama sobie winna, mog艂a schudn膮膰 albo co. Carrie zatrzymuje si臋 i wchodzi do swojego domu.
-聽Dobry wiecz贸r, panno Carrie - m贸wi portier.
-聽Dobry wiecz贸r, Carlos. - Wszystko w porz膮dku?
-聽O tak, 艣wietnie.
-聽To dobranoc - m贸wi Carlos, wsadzaj膮c g艂ow臋 w otwarte drzwi windy. U艣miecha si臋.
-聽Dobranoc, Carlos. - Carrie te偶 si臋 u艣miecha. Pokazuje wszystkie z臋by.
Blue Angel
W takim upale niedobrze jest wychodzi膰, ale siedzie膰 w domu, samemu, jest jeszcze gorzej.
Kitty miota艂a si臋 po przestronnym apartamencie przy Pi膮tej Alei, w kt贸rym mieszka z Hubertem, swoim ch艂opakiem, pi臋膰dziesi臋ciopi臋cioletnim aktorem. Hubert wraca do filmu. W艂a艣nie ma zdj臋cia we W艂oszech u modnego, m艂odego, ameryka艅skiego re偶ysera. Potem ma jecha膰 do L.A. kr臋ci膰 pilota偶owe odcinki serialu telewizyjnego. Za kilka dni Kitty ma do艂膮czy膰 do niego we W艂oszech, a potem razem z nim lecie膰 do LA.
My艣li: „Mam dopiero dwadzie艣cia pi臋膰 lat. Jestem na to za m艂oda”.
O pi膮tej dzwoni telefon.
-聽Cze艣膰. Kitty? - jaki艣 m臋偶czyzna.
-聽Taaaak?
-聽Czy jest Hubert?
-聽Nieeee.
-聽Och, tu Dash.
-聽Dash - powtarza Kitty, troch臋 zbita z tropu. Dash jest agentem Huberta. - Hubert jest we W艂oszech.
-聽Wiem, wiem - m贸wi Dash. - To on mnie prosi艂, 偶ebym do ciebie zadzwoni艂, jak b臋d臋 w mie艣cie, i gdzie艣 ci臋 wyci膮gn膮艂. Ba艂 si臋, 偶e czujesz si臋 samotna.
-聽Rozumiem - m贸wi Kitty. Przypuszcza, 偶e facet k艂amie i jest tym zachwycona.
Spotykaj膮 si臋 o dziesi膮tej wieczorem w Rowery Bar. Pojawia si臋 te偶 Stanford Blatch. Stanford jest przyjacielem Dasha, no ale trzeba pami臋ta膰, 偶e Stanford jest przyjacielem wszystkich.
-聽Stanford - m贸wi Dash, opieraj膮c si臋 wygodnie.
-聽Znasz jakie艣 nowe, dobre miejsce? Chc臋 by膰 pewien, 偶e moja podopieczna b臋dzie si臋 dobrze bawi膰. Chyba si臋 nudzi.
Wymieniaj膮 spojrzenia.
-聽Mnie si臋 podoba w Blue Angel - m贸wi Stanford.
-聽Tylko pami臋taj, 偶e ja mam szczeg贸lny gust.
-聽No to idziemy do Blue Angel.
Klub jest gdzie艣 w SoHo. Wchodz膮. Duszny lokal z drewnianymi podestami dla tancerek.
-聽Erotyczne mordownie s膮 bardzo modne tego lata - m贸wi Stanford.
-聽Daj spok贸j, ja si臋 erotycznie morduj臋 od lat - 偶artuje Dash.
-聽No pewno. Jeste艣 typem faceta, kt贸ry rozmawia przez kom贸rk臋 z samochodu i rzuca teksty: „Mo偶esz chwilk臋 zaczeka膰? Kto艣 mi w tej chwili obci膮ga na Palisades Parkway i w艂a艣nie dochodz臋” - m贸wi Stanford.
-聽Tylko na Sunset Boulevard - odparowuje Dash.
Siadaj膮 tu偶 przed jednym z podest贸w. Po chwili na podest wchodzi kobieta. Trzyma bukiet stokrotek, kt贸re wygl膮daj膮 tak, jakby je zerwa艂a mi臋dzy p艂ytami chodnika. Jest naga. Jest te偶 chuda i ma cellulitis.
-聽Wiesz, co艣 jest nie tak, kiedy chuda dziewczyna ma cellulitis - szepce Kitty do ucha Dasha.
Dash patrzy na ni膮 i u艣miecha si臋 pob艂a偶liwie. „No dobra, jako艣 to znios臋” - my艣li Kitty.
Kobieta chwyta boa z pi贸r i zaczyna ta艅czy膰. Obrywa p艂atki z kwiat贸w. Jest strasznie spocona. K艂adzie si臋 i turla po brudnym pode艣cie, a kiedy wstaje, ma do ca艂ego cia艂a poprzyklejane kurze pi贸ra, wymi臋te p艂atki i brud z pod艂ogi. Potem rozwiera nogi i wypina si臋 wprost na twarz Kitty.
Kitty jest pewna, 偶e czuje jej zapach, ale my艣li: „W porz膮dku, prze偶yj臋 i to”.
Potem na podest wychodzi para lesbijek. Zaczynaj膮 wyst臋p. Mniejsza kobieta j臋czy. A ta wi臋ksza zaczyna j膮 dusi膰. Kitty widzi, jak na szyi mniejszej wychodz膮 偶y艂y. Jest autentycznie duszona. „Jestem w klubie dla zbocze艅c贸w!” - my艣li Kitty. Stanford zamawia kolejny kieliszek bia艂ego wina.
Du偶a kobieta chwyta teraz t臋 ma艂膮 za w艂osy i ci膮gnie. Kitty waha si臋, czy nie powinna interweniowa膰. W艂osy puszczaj膮, to peruka, pod spodem kobieta ma kr贸tko 艣ci臋tego, r贸偶owego je偶yka.
-聽Koniec przedstawienia - m贸wi Dash. - Chod藕my do domu.
Na dworze wci膮偶 jest gor膮co.
-聽O co w tym, do cholery, chodzi艂o? - pyta Kitty.
-聽A czego innego si臋 spodziewa艂a艣? - pyta Dash.
-聽Dobranoc, Kitty - m贸wi szarmancko Stanford.
Za艂amanie
Dziesi膮tego dnia upa艂贸w Carrie by艂a ju偶 stanowczo za bardzo przywi膮zana do Mr. Biga. Stanowczo za bardzo. I tej nocy prze偶y艂a za艂amanie. Zacz臋艂o si臋 dobrze: Mr. Big wyszed艂 sam na s艂u偶bowy obiad. Wszystko by艂o w porz膮dku. Carrie posz艂a odwiedzi膰 Mirand臋. Mia艂y siedzie膰 pod klimatyzatorem i ogl膮da膰 na wideo odcinki Ab Fab. Ale zacz臋艂y pi膰. Potem Miranda zadzwoni艂a do swojego dostawcy narkotyk贸w. I tak si臋 zacz臋艂o. Carrie nie widzia艂a Mirandy od dawna, bo wci膮偶 by艂a zaj臋ta Mr. Bigiem. Miranda zacz臋艂a si臋 czepia膰.
-聽Wiesz, chcia艂abym go pozna膰. Dlaczego go jeszcze nie znam? I dlaczego ciebie nie widuj臋?
A potem zrzuci艂a bomb臋. Powiedzia艂a, 偶e zna dziewczyn臋, kt贸ra chodzi艂a z Mr. Bigiem w pierwszym miesi膮cu, kiedy on ju偶 chodzi艂 z Carrie.
-聽My艣la艂am, 偶e spotkali si臋 tylko raz - powiedzia艂a Carrie.
-聽O nie. Widzieli si臋 wiele razy. Wieeele. To dlatego przez ca艂y miesi膮c do ciebie nie dzwoni艂am. Nie wiedzia艂am, czy mam ci o tym powiedzie膰.
-聽艢mierdz膮ca sprawa - stwierdzi艂a Carrie.
Rano, po tamtej nocy, Carrie le偶a艂a w 艂贸偶ku Mr. Biga i rozmy艣la艂a, czego naprawd臋 chce. Czu艂a, 偶e jej 偶ycie si臋 zmieni艂o, ale czy na pewno? My艣la艂a: „Wci膮偶 nie jestem m臋偶atk膮. Wci膮偶 nie mam dzieci. Czy to si臋 kiedykolwiek stanie?” Kiedy?
„呕ona albo Mr. Big - my艣la艂a. - 呕ona albo Mr. Big”.
Po po艂udniu Mr. Big przys艂a艂 jej kwiaty. Do艂膮czy艂 karteczk臋: „Wszystko b臋dzie dobrze. Kocham. Mr. Big”.
-聽Dlaczego przys艂a艂e艣 mi kwiaty? - spyta艂a go wieczorem. - To by艂o naprawd臋 s艂odkie.
-聽Chcia艂em, 偶eby艣 wiedzia艂a, 偶e kto艣 ci臋 kocha.
Dwa dni p贸藕niej Carrie i Mr. Big jad膮 na weekend do jego domu w Westchester, 偶eby Mr. Big m贸g艂 pogra膰 w golfa. On wychodzi wcze艣nie rano. Carrie wstaje p贸藕no, parzy kaw臋. Wychodzi z domu, spaceruje po ogrodzie. Potem idzie do ko艅ca ulicy. Wraca. Wchodzi do domu i siada.
„No, a teraz co mam robi膰?” - my艣li i pr贸buje sobie wyobrazi膰 Mr. Biga na polu golfowym, jak posy艂a pi艂ki na niebotyczne odleg艂o艣ci.
18
Jak po艣lubi膰 m臋偶czyzn臋 na Manhattanie
m贸j spos贸b
Dwa miesi膮ce temu w „New York Timesie” pojawi艂o si臋 og艂oszenie, 偶e Cindy Ryan (nazwisko zmienione) wysz艂a za m膮偶. Nie by艂o w tym nic szczeg贸lnie interesuj膮cego czy niezwyk艂ego, ale dla os贸b, kt贸re tak jak ja zna艂y j膮, a potem straci艂y z oczu, nowina by艂a szokuj膮ca. Cindy wysz艂a za m膮偶! Maj膮c czterdzie艣ci lat! To wr臋cz inspiruj膮ce.
Bo widzicie, Cindy by艂a jedn膮 z tych nowojorskich kobiet, kt贸re od lat usi艂uj膮 wyj艣膰 za m膮偶. Wszyscy je znamy. To te kobiety, o kt贸rych od dziesi臋ciu lat czytamy w gazetach, te atrakcyjne (niekoniecznie pi臋kne), kt贸rym udaje si臋 zdoby膰 wszystko, czego chc膮 - poza m臋偶em. Cindy sprzedawa艂a og艂oszenia dla czasopisma motoryzacyjnego. Zna艂a si臋 na sprz臋cie stereo. By艂a wysoka jak facet. Umia艂a strzela膰, du偶o podr贸偶owa艂a (raz w drodze na lotnisko musia艂a znokautowa膰 pijanego taks贸wkarza, rzuci膰 go na tylne siedzenie i sama si臋 zawie藕膰). Nie by艂a mo偶e szczeg贸lnie kobieca, ale zawsze mia艂a m臋偶czyzn.
Jednak z ka偶dym rokiem by艂a starsza i kiedy spotyka艂o si臋 j膮 na jakim艣 party u wsp贸lnych znajomych, raczy艂a wszystkich historiami o wspania艂ych facetach, kt贸rzy jej si臋 wymkn臋li. Kole艣 z jachtem. S艂ynny malarz, kt贸remu nie stawa艂, je艣li nie mia艂 p臋dzla w dupie. Prezes, kt贸ry przychodzi艂 do 艂贸偶ka w paputkach w kszta艂cie myszki.
I c贸偶, trudno by艂o temu zaradzi膰. Patrzy艂o si臋 na ni膮 i czu艂o mieszank臋 zachwytu i obrzydzenia. A potem si臋 my艣la艂o, 偶e ona nigdy nie wyjdzie za m膮偶. Je艣li si臋 w og贸le wyda, to za jakiego艣 nudnego urz臋dnika bankowego z New Jersey. A poza tym jest ju偶 na to za stara.
Potem sz艂o si臋 do domu, k艂ad艂o do 艂贸偶ka, a wszystkie te historie wraca艂y i zaczyna艂y ci臋 prze艣ladowa膰. A偶 musia艂a艣 obdzwoni膰 przyjaci贸艂ki, by膰 wredn膮 艣wink膮 i poprosi膰: „Skarbie, je艣li kiedykolwiek sko艅cz臋 jak ona, to b艂agam, zastrzel mnie, dobrze?”
No i co? Myli艂a艣 si臋. Cindy wysz艂a za m膮偶. To nie jest facet, jakiego sobie w tej roli kiedykolwiek wyobra偶a艂a, ale jest szcz臋艣liwsza, ni偶 by艂a w ca艂ym swoim 偶yciu.
Ju偶 czas. Czas przesta膰 narzeka膰, 偶e nie ma fajnych facet贸w. Czas przesta膰 co p贸艂 godziny sprawdza膰, czy na automatycznej sekretarce nie zostawi艂 wiadomo艣ci m臋偶czyzna. Czas przesta膰 si臋 identyfikowa膰 z popapranym 偶yciem mi艂osnym Marthy Stewart, cho膰 to ona jest na ok艂adce tygodnika „People”.
Tak, najwy偶szy czas w ko艅cu po艣lubi膰 m臋偶czyzn臋 na Manhattanie. A najlepsze, 偶e to da si臋 zrobi膰. Wi臋c wyluzuj. Masz mn贸stwo czasu. Martha, patrz uwa偶nie.
Trzy kaszmirowe swetry Jest jesienny weekend. Pada. Carrie i Mr. Big siedz膮 w restauracji, do kt贸rej zawsze chodz膮, kiedy s膮 w Bridgehampton. T艂oczno. To denerwuj膮ce, na dodatek akurat nie ma kierownika sali, kt贸ry zawsze daje im stolik. Wi臋c jedz膮 przy barze, z pochylonymi ku sobie g艂owami. Najpierw mieli spr贸bowa膰 tego, co zrobili na urodziny Mr. Biga: zam贸wili wtedy cztery przystawki, jakby to by艂o chi艅skie jedzenie.
Tym razem Mr. Big chce je艣膰 dok艂adnie to samo co Carrie, wi臋c w ko艅cu zamawiaj膮 dwa identyczne obiady.
-聽Masz co艣 przeciwko? - pyta Mr. Big.
-聽Nie, nie mam - m贸wi Carrie tym idiotycznym, dziecinnym g艂osikiem, kt贸rym ostatnio prawie ca艂y czas ze sob膮 rozmawiaj膮. - Ja za baldzio zm臋ciona, z臋by mie膰 pseciwko.
-聽Ja tes zm臋ciony baldzio - powtarza dziecinnym g艂osikiem Mr. Big. Ociera si臋 艂okciem o jej 艂okie膰. A potem daje jej kuksa艅ca. - Bib, bib - m贸wi.
-聽Hej - karci go Carrie - nie przesadzaj.
-聽Nag艂a 艣mier膰 - warczy Mr. Big i pochylaj膮c si臋 do przodu, d藕ga jej makaron swoim widelcem.
-聽Ja ci poka偶臋 nag艂膮 艣mier膰 - syczy Carrie.
-聽No dalej, walnij mnie - m贸wi Mr. Big. Ona boksuje go w rami臋, on si臋 艣mieje.
-聽A, tutaj jeste艣cie!
Odwracaj膮 g艂owy. Za nimi stoi Samantha Jones. Wok贸艂 szyi ma owini臋te chyba ze trzy kaszmirowe swetry.
-聽Tak my艣la艂am, 偶e tu jeste艣cie - powtarza.
-聽Uhm, hm - odpowiada na to Mr. Big.
Mr. Big i Samantha nie za bardzo si臋 lubi膮. Kiedy Sam spyta艂a kiedy艣 Carrie, dlaczego tak jest, Carrie powiedzia艂a, 偶e to dlatego, 偶e Samantha zawsze m贸wi jej co艣 z艂o艣liwego i Mr. Bigowi to si臋 nie podoba. Sam tylko prychn臋艂a i skwitowa艂a:
-聽Chyba sama potrafisz si臋 obroni膰.
Teraz Sam zaczyna m贸wi膰 o filmach i Carrie nie ma wyboru - te偶 zaczyna m贸wi膰 o filmach. A Mr. Big nie lubi dyskutowa膰 o filmach. Carrie ju偶 chce, 偶eby Sam sobie wreszcie posz艂a, 偶eby mogli z Bigiem porozmawia膰 na ich ostatnio ulubiony temat: jak to kiedy艣 zamieszkaj膮 w Kolorado. Carrie nie lubi samej siebie za to, 偶e chce, by Sam odesz艂a, ale czasem kiedy jeste艣 z m臋偶czyzn膮, tak w艂a艣nie jest i nic na to nie mo偶esz poradzi膰.
Dupki, nieudacznicy i tysole - To zrobi艂 David P. - m贸wi Trudie. Trudie jest redaktorem naczelnym kolorowego pisma dla nastolatek. Ma czterdzie艣ci jeden lat, ale z tymi ogromnymi, b艂臋kitnymi oczyma i czarnymi w艂osami czasem wygl膮da jak 艣liczna szesnastolatka.
Odchyla si臋 w swoim fotelu, wskazuj膮c na p贸艂k臋 wype艂nion膮 zdj臋ciami.
-聽Nazywam to „Trudie i...” - wyja艣nia. - To zdj臋cia moje i wszystkich tych nieudacznik贸w, z kt贸rymi by艂am. Lubi臋 mie膰 wszystko skatalogowane. Kiedy艣 specjalizowa艂am si臋 w zwi膮zkach dwuletnich - dodaje po chwili. - Robi艂am wszystko, 偶eby przetrwa艂y. Terapia par. Gadanie godzinami o problemach zaanga偶owania. Walka. A potem zrozumia艂am, wiesz co? Nie zmieni臋 czterdziestoletniego faceta, kt贸ry nienawidzi kobiet. To nie m贸j problem. Ustali艂am ostateczny termin. Powiedzia艂am sobie, 偶e jak sko艅cz臋 czterdziestk臋, musz臋 by膰 m臋偶atk膮. Wtedy chodzi艂am z Davidem P. Mia艂 pi臋膰dziesi膮t lat i by艂 nieuczciwy. Powiedzia艂am mu, 偶e chc臋 wyj艣膰 za m膮偶. On si臋 ci膮gle wykr臋ca艂, ale mnie przy sobie trzyma艂. „Pojed藕my jeszcze razem na t臋 wypraw臋 do Chin, a jak wr贸cimy, to wszystko ustalimy”, m贸wi艂. A偶 kiedy byli艣my w Wenecji, w pa艂acu Grittich, w takiej pi臋knej sali z oknami wychodz膮cymi na Canale Grand臋, on powiedzia艂: „Sp贸jrz prawdzie w oczy. Nigdy nie znajdziesz na Manhattanie nikogo, kto b臋dzie chcia艂 si臋 o偶eni膰. To czemu nie mia艂oby mi臋dzy nami na zawsze pozosta膰 tak, jak jest?” Wtedy odesz艂am na dobre.
Kiedy Trudie wr贸ci艂a na Manhattan, wygrzeba艂a wszystkie stare notesy i obdzwoni艂a wszystkich m臋偶czyzn, jakich kiedykolwiek pozna艂a.
-聽Tak, zadzwoni艂am do ka偶dego z nich, do ka偶dego z facet贸w, o kt贸rych si臋 otar艂am, kt贸rych uwa偶a艂am za dupk贸w, nieudacznik贸w i 艂yso艂i. I na tej li艣cie by艂o te偶 nazwisko mojego obecnego m臋偶a. By艂 ostatni - m贸wi Trudie. - Pami臋tam, jak wtedy my艣la艂am, 偶e je艣li ten nie wypali, to nie wiem, co zrobi臋.
To oczywi艣cie typowa skromno艣膰 nowojorskiej kobiety, bo kobiety w Nowym Jorku zawsze wiedz膮, co zrobi膮. W ka偶dym razie Trudie zjad艂a z przysz艂ym m臋偶em trzy obiady (wtedy jeszcze nie wiedz膮c, 偶e on tym m臋偶em b臋dzie), po czym on wyjecha艂 na dwa miesi膮ce do Rosji. By艂 akurat pocz膮tek lata, Trudie pojecha艂a do Hamptons i kompletnie o nim zapomnia艂a. Nawet zacz臋艂a si臋 umawia膰 z dwoma innymi facetami. Trudie u艣miecha si臋 i przygl膮da paznokciom.
-聽No dobra. Zadzwoni艂 pod koniec lata i zn贸w zacz臋li艣my si臋 spotyka膰. Najwa偶niejsze, to musisz by膰 gotowa, 偶eby w ka偶dej chwili odej艣膰. Musisz by膰 krok do przodu. Faceci nie mog膮 my艣le膰, 偶e jeste艣 biedn膮, cierpi膮c膮 kobietk膮, kt贸ra nie mo偶e bez nich 偶y膰. Bo to przecie偶 nieprawda. Mo偶esz.
Je艣li chodzi o po艣lubianie facet贸w na Manhattanie, to obowi膮zuj膮 dwie regu艂y:
-聽Musisz by膰 s艂odka - twierdzi Lisa, lat trzydzie艣ci osiem, korespondentka wiadomo艣ci w du偶ej sieci telewizyjnej.
-聽Ale jednocze艣nie - dodaje Britta, fotoreporterka - nie wolno ci popu艣ci膰, musisz stawia膰 na swoim.
Tym kobietom wiek daje przewag臋. Bo je艣li kobieta przetrwa艂a samotnie w Nowym Jorku do lat trzydziestu kilku, to prawdopodobnie doskonale wie, jak zdobywa膰 to, czego chce. Wi臋c kiedy jedna z takich nowojorskich kobiet namierza faceta jako potencjalnego ma艂偶onka, on ma zwykle ma艂e szans臋, by si臋 z tego wywin膮膰.
-聽Trening musisz rozpocz膮膰 od pierwszego dnia - m贸wi Britta. - Na pocz膮tku nie wiedzia艂am, 偶e chc臋 wyj艣膰 za mojego m臋偶a. Wiedzia艂am tylko, 偶e go chc臋 i 偶e zrobi臋 wszystko, by go dosta膰. I wiedzia艂am, 偶e dostan臋.
-聽Nie mo偶esz by膰 jak te g艂upie dziewczyny, kt贸re chc膮 wychodzi膰 tylko za bogatych facet贸w - instruuje dalej. - Musisz troszk臋 kalkulowa膰. I zawsze spodziewaj si臋 wi臋cej, ni偶 ju偶 masz. We藕 na przyk艂ad Barry'ego [jej m膮偶]. Mimo 偶e sam si臋 do tego nie przyznawa艂, tak naprawd臋 wcale nie chcia艂 typowej dziewczyny, kt贸ra mu b臋dzie na wszystko pozwala艂a. Gdyby jaka艣 go teraz dorwa艂a, mia艂aby cholerne szcz臋艣cie. Jest bystry, s艂odki, gotuje i sprz膮ta. A wiesz co? On tego wszystkiego wcze艣niej nienawidzi艂!
Przed Barrym Britta by艂a kobiet膮, kt贸ra potrafi艂a pos艂a膰 faceta do szatni po papierosy, a sama uciec tylnymi drzwiami restauracji z kim艣 innym.
-聽Kiedy艣 zadzwoni艂am do Barry'ego ze szczytu g贸ry w Aspen i kl臋艂am na niego przez bite dziesi臋膰 minut, bo na sylwestra um贸wi艂 si臋 z kim艣 innym. Oczywi艣cie, to by艂o zaledwie miesi膮c po tym, jak si臋 poznali艣my, ale czuwa艂am od pocz膮tku.
Z tego treningu Barry wyszed艂 ca艂kiem w porz膮dku, nie licz膮c dw贸ch lekko dra偶liwych problem贸w. Lubi艂 si臋 ogl膮da膰 za innymi kobietami i czasami narzeka艂, 偶e nie ma dla siebie miejsca, zw艂aszcza kiedy Britta si臋 do niego wprowadzi艂a.
-聽C贸偶, po pierwsze zawsze dba艂am o to, 偶eby艣my si臋 艣wietnie bawili - zdradza Britta. - Sama gotowa艂am. Obojgu nam przyby艂o po dziesi臋膰 kilo. Razem si臋 upijali艣my. Patrzyli艣my, jak to drugie si臋 upija. Opiekowali艣my si臋 sob膮, jak przysz艂o kt贸remu艣 rzyga膰. Musisz te偶 robi膰 rzeczy nieoczekiwane. Jednego razu, gdy Barry wr贸ci艂 do domu, wsz臋dzie sta艂y zapalone 艣wiece, a do tego zaserwowa艂am na obiad gotowy „zestaw telewizyjny”, z mikrofali. Namawia艂am go, 偶eby w艂o偶y艂 moje ciuchy. Ale facet贸w trzeba calutki czas pilnowa膰. Przepraszam, ale on przecie偶 sp臋dza osiemdziesi膮t procent czasu z dala od ciebie. Wi臋c kiedy jest z tob膮, to chyba mo偶e ci po艣wi臋ci膰 uwag臋? Dlaczego ma si臋 taki ogl膮da膰 za dupeczkami, kiedy je obiad z tob膮? Kiedy艣, jak Barry'emu oczka posz艂y w bok, zdzieli艂am go po g艂owie tak mocno, 偶e o ma艂o nie spad艂 z krzes艂a. Powiedzia艂am mu: „J臋zyk schowaj za z臋by, a ogonek mi臋dzy nogi i sko艅cz obiad”.
Zatrzymanie m臋偶czyzny to zupe艂nie inna historia.
-聽Kobiety w tym mie艣cie maj膮 gdzie艣, 偶e facet jest 偶onaty albo zar臋czony - narzeka Britta. - I tak si臋 za nim uganiaj膮. Musisz ca艂y czas mie膰 na wszystko oko.
Czasami Mr. Big wycofuje si臋 w g艂膮b samego siebie i zostaje z niego tylko zewn臋trzna pow艂oka. Przyjazna dla wszystkich. Mo偶e lepszym s艂owem b臋dzie tu „uprzejma”. Zawsze idealnie dostosowana. Bia艂e mankiety. Z艂ote spinki. Dopasowane do garnituru szelki (cho膰 prawie nigdy nie zdejmuje marynarki). Nie jest 艂atwo, kiedy wyst臋puje w takiej wersji. Carrie nie bardzo umie sobie radzi膰 z lud藕mi, kt贸rych uwa偶a za zbyt konserwatywnych. Nie jest do nich przyzwyczajona. Przywyk艂a do tego, 偶e wszyscy pij膮 i za偶ywaj膮 narkotyki (albo ich akurat nie za偶ywaj膮). Mr. Big si臋 w艣cieka, kiedy Carrie m贸wi skandaliczne rzeczy, na przyk艂ad: „Nie mam na sobie majtek”, cho膰 oczywi艣cie je ma. Z kolei Carrie uwa偶a, 偶e Mr. Big jest zbyt przyjazny dla innych kobiet, zw艂aszcza dla modelek. S膮 gdzie艣 razem, a tu podchodzi fotograf i pyta: „Czy mo偶na?”, i ustawia Mr. Biga do zdj臋cia z jak膮艣 modelk膮. Carrie uwa偶a, 偶e to jej uw艂acza. Kiedy艣 modelka usiad艂a mu na kolanach, wi臋c Carrie odwr贸ci艂a si臋 i powiedzia艂a:
-聽Musz臋 ju偶 i艣膰. - A min臋 mia艂a skrajnie wkurzon膮.
-聽No co ty, daj spok贸j - powiedzia艂 Mr. Big.
Carrie spojrza艂a na modelk臋.
-聽Przepraszam, ale siedzisz na kolanach mojego ch艂opaka.
-聽Odpoczywam, tylko odpoczywam - wycedzi艂a modelka. - To wielka r贸偶nica.
-聽Musisz si臋 nauczy膰, jak sobie z tym radzi膰 - powiedzia艂 Mr. Big.
Zakupy por贸wnawcze
Rebecca, lat trzydzie艣ci dziewi臋膰, dziennikarka, kt贸ra wysz艂a za m膮偶 rok temu, wspomina chwil臋, kiedy znalaz艂a numer telefonu innej kobiety w艣r贸d wizyt贸wek swojego 贸wczesnego ch艂opaka.
-聽Zadzwoni艂am pod ten numer i spyta艂am t臋 suk臋 wprost, co jest grane.
Oczywi艣cie, kobieta przyzna艂a si臋, 偶e ch艂opak Rebekki zaprosi艂 j膮 na obiad.
-聽Dosta艂am amoku. Nie wrzeszcza艂am na ni膮, ale zachowa艂am si臋 jak bohaterka jednej z tych nocnych oper mydlanych. Powiedzia艂am jej, 偶eby trzyma艂a 艂apy z daleka i nie wa偶y艂a si臋 do niego dzwoni膰. A ona na to: „Masz wspania艂ego faceta, powinna艣 by膰 dla niego mi艂a”. A ja na to: „Jak jest taki wspania艂y, to jakim cudem umawia si臋 z tob膮, skoro mieszka ze mn膮?” A potem zadzwoni艂am sobie do niego - ci膮gnie Rebecca. - Mia艂 czelno艣膰 stroi膰 fochy, 偶e „wtr膮cam si臋 w jego prywatne sprawy”. Wi臋c mu m贸wi臋: „Ustalmy jedn膮 rzecz, kole艣. Kiedy jeste艣 ze mn膮, nie masz prywatnych spraw”. Mimo wszystko przez jakie艣 dwa dni by艂am pewna, 偶e z nami koniec. A potem si臋 pogodzili艣my. Trzy miesi膮ce p贸藕niej poprosi艂 mnie o r臋k臋.
S膮 te偶 inne metody. Lisa chodzi艂a ze swoim przysz艂ym m臋偶em, Robertem, od dw贸ch miesi臋cy, kiedy ten zacz膮艂 si臋 jej wywija膰.
-聽Co ty na to, gdybym si臋 spotyka艂 r贸wnie偶 z innymi kobietami? - spyta艂.
-聽Uwa偶am, 偶e powiniene艣 si臋 wybra膰 na takie zakupy por贸wnawcze - odpar艂a Lisa zupe艂nie na luzie. - Bo jak inaczej m贸g艂by艣 doceni膰 mnie? Przecie偶 nie jestem dozorc膮 wi臋ziennym.
To go kompletnie porazi艂o.
-聽Chodzi o poczucie w艂asnej warto艣ci - twierdzi Lisa.
-聽Facet musi czu膰, 偶e s膮 granice, 偶e nie wszystko dasz sobie wcisn膮膰.
Og贸lnie znany jest problem mieszkania z facetem, kt贸ry nie ma najmniejszego zamiaru poprosi膰 ci臋 o r臋k臋. Mo偶na temu zaradzi膰 przez zaskoczenie.
-聽W艂a艣nie s艂ysza艂am histori臋 - m贸wi Trudie. - Kobieta mieszka z facetem od roku. Pewnego ranka budzi si臋 i pyta: „Czy my mamy zamiar si臋 pobra膰?” Facet m贸wi, 偶e nie. Na to ona: „Wyprowad藕 si臋. Natychmiast”. I w najbli偶szy weekend on j膮 prosi o r臋k臋.
-聽Jednym z najwi臋kszych b艂臋d贸w, jakie robi膮 kobiety, jest to, 偶e od samego pocz膮tku nie rozmawiaj膮 o ma艂偶e艅stwie - podsumowuje Lisa.
Powinnam odej艣膰
„D艂u偶ej tego nie znios臋” - my艣li Carrie, budz膮c si臋 pewnego ranka. Le偶y i obserwuje Mr. Biga, a偶 ten otwiera oczy. I zamiast j膮 poca艂owa膰, „wstaje i idzie do 艂azienki. „To koniec” - my艣li Carrie.
Kiedy Mr. Big wraca do 艂贸偶ka, m贸wi mu:
-聽S艂uchaj. My艣la艂am...
-聽Tak? - pyta Mr. Big.
-聽Je艣li nie jeste艣 we mnie absolutnie zakochany i nie szalejesz za mn膮, i je艣li nie uwa偶asz, 偶e jestem najpi臋kniejsz膮 kobiet膮, jak膮 kiedykolwiek w 偶yciu spotka艂e艣, to my艣l臋, 偶e powinnam odej艣膰.
-聽Aha - m贸wi Mr. Big.
-聽Naprawd臋. To 偶aden problem.
-聽W porz膮dku - m贸wi Mr. Big, do艣膰 ostro偶nie.
-聽Wi臋臋臋臋c... tego w艂a艣nie chcesz?
-聽A ty tego chcesz?
-聽Nie. Niespecjalnie. Ale chc臋 by膰 z kim艣, kto jest we mnie zakochany - m贸wi Carrie.
-聽No c贸偶, w tej chwili nie mog臋 ci da膰 偶adnych gwarancji. Ale gdybym by艂 na twoim miejscu, to bym jeszcze poczeka艂. Zobaczy艂, co b臋dzie.
Carrie opada na poduszki. Jest niedziela. Troch臋 by by艂o bez sensu, teraz wychodzi膰. Co by zrobi艂a z reszt膮 dnia?
-聽No dobra - m贸wi. - Ale tylko na chwil臋. Wiesz, nie mam przed sob膮 wieczno艣ci. Pewnie nied艂ugo umr臋. Za jakie艣 pi臋tna艣cie lat czy co艣 ko艂o tego.
Zapala papierosa.
-聽Dobrze - m贸wi Mr. Big. - A tymczasem mog艂aby艣 mi zrobi膰 kawy. Prosz臋.
Naomi, kt贸ra wysz艂a za m膮偶 w zesz艂ym roku, maj膮c trzydzie艣ci siedem lat, jest prezesem du偶ej agencji i typowym przypadkiem wi臋kszo艣ci z nas, kobiet Nowego Jorku.
-聽Chodzi艂am ze wszystkimi typami m臋偶czyzn, wszelkich kszta艂t贸w i rozmiar贸w. A potem jednego dnia w drzwiach pojawi艂 si臋 ten w艂a艣ciwy i by艂 dos艂ownie antytez膮 wszystkiego, czego, jak mi si臋 wydawa艂o, chcia艂am.
Innymi s艂owy, nie by艂 przys艂owiowym niegrzecznym ch艂opcem.
Kiedy Naomi mia艂a trzydzie艣ci pi臋膰 lat, czeka艂a kiedy艣 na taks贸wk臋 przy Madison Avenue, ubrana w kostium i wysokie obcasy. Przemkn膮艂 obok niej d艂ugow艂osy facet na motocyklu i nie zwr贸ci艂 na ni膮 uwagi.
-聽I nagle min臋艂o mi ca艂e zauroczenie tym typem g艂oduj膮cego, wiecznie obiecuj膮cego artysty. Zawsze to ja musia艂am p艂aci膰 za ich pieprzone obiady.
Carrie idzie na promocj臋 ksi膮偶ki do muzeum, bierze ze sob膮 Sam. Nie widzia艂a Sam od d艂u偶szego czasu. Nie widzia艂a 偶adnej ze swoich przyjaci贸艂ek od d艂u偶szego czasu, bo sp臋dza ca艂y czas z Mr. Bigiem. Teraz obie s膮 ubrane w czarne spodnie i czarne, sk贸rzane kozaczki. Kiedy id膮 po schodach, mijaj膮 si臋 z Z.M., potentatem medialnym, kt贸ry schodzi do swojego samochodu.
-聽Zastanawia艂em si臋 w艂a艣nie, co to za kobitki tak wal膮 po chodniku - 艣mieje si臋 Z.M.
-聽Nie walimy - rzuca Sam. - Rozmawiamy.
Kierowca trzyma otwarte drzwi limuzyny.
-聽Zadzwo艅 do mnie kiedy艣 - m贸wi Z.M.
-聽Ty zadzwo艅 - odpowiada Sam. Wiadomo, 偶e 偶adne tego nie zrobi. - Sam wzdycha. - No to jak tam z Mr. Bigiem?
Carrie zaczyna si臋 pl膮ta膰 i gmatwa膰, przechodzi przez ca艂y sw贸j rytua艂 „sama nie wiem”. Planuj膮 jecha膰 razem do Aspen, on m贸wi ju偶 o wsp贸lnym wynaj臋ciu domu na lato, ale ona nie jest go pewna i...
-聽Och, daj偶e ju偶 spok贸j - przerywa jej Sam. - Chcia艂abym mie膰 ch艂opaka. Na lito艣膰 bosk膮, 偶a艂uj臋 偶e nie mam kogo艣, z kim chcia艂abym sp臋dza膰 weekendy.
W Nowym Jorku jest wielka r贸偶nica pomi臋dzy kobietami, kt贸re wychodz膮 za ma偶, a tymi, kt贸re nie wychodz膮.
-聽Chodzi w skr贸cie o to - m贸wi Rebecca - 偶eby w ko艅cu odpu艣ci膰. Da膰 sobie spok贸j z wymys艂ami, 偶e powinna艣 wyj艣膰 za Morta Zuckermana.
-聽Ja zaw臋zi艂am poszukiwania do trzech cech - dodaje Trudie. - M膮dry. Z sukcesem. S艂odki.
Te, kt贸re za ma偶 wychodz膮, nigdy nie w膮tpi膮 w to, 偶e znajd膮 m臋偶a.
-聽Zawsze by艂am pewna, 偶e mo偶e i zajmie mi to tyle czasu, ile mi zajmie, ale si臋 w ko艅cu stanie - m贸wi Trudie. - By艂oby potworne, gdyby by艂o inaczej. Dlaczego nie mia艂abym wyj艣膰 za m膮偶?
Ale Manhattan to wci膮偶 Manhattan.
-聽Trzeba zrozumie膰, 偶e je艣li chodzi o spo艂eczne przystosowanie m臋偶czyzn, przygotowanie ich do ma艂偶e艅stwa, to Nowy Jork jest okropnym miejscem - m贸wi Lisa. - Wolni m臋偶czy藕ni nie przyja藕ni膮 si臋 z parami. Nie s膮 przyzwyczajeni do zjawiska rodziny, blisko艣ci. Trzeba ich tam mentalnie „przeprowadzi膰”.
Wypracowana przytulno艣膰 Carrie i Mr. Big id膮 na bal charytatywny do starego teatru. Sp臋dzaj膮 pi臋kny wiecz贸r. Carrie ma zrobion膮 fryzur臋. Wygl膮da na to, 偶e ostatnio Carrie ma ci膮gle zrobione w艂osy. Skar偶y si臋 fryzjerowi:
-聽Nie mog臋 sobie na to pozwoli膰.
-聽Nie mo偶esz sobie na to nie pozwoli膰 - stwierdza jej stylista.
Przy obiedzie Mr. Big zasiada przy stole ze swym cygarem i z nonszalanckim „a co mi tam”, przesuwa tabliczki z nazwiskami tak, 偶eby mogli siedzie膰 obok siebie. Przez ca艂y wiecz贸r trzymaj膮 si臋 za r臋ce, a偶 jeden z dziennikarzy plotkarskiej kolumny podchodzi do nich z komentarzem:
-聽Jak zwykle nieroz艂膮czni.
Potem maj膮 naprawd臋 dobry tydzie艅. A偶 nagle co艣 przeskakuje w m贸zgu Carrie. Mo偶e dlatego, 偶e poszli na obiad do jego przyjaci贸艂 i byli tam ludzie z dzie膰mi. Carrie je藕dzi艂a z dzieciakami plastikowymi samochodzikami po ulicy przed domem, ale jedna z dziewczynek ci膮gle ze swojego samochodziku wypada艂a. No i wyszli rodzice i zacz臋li wrzeszcze膰 na dzieci, 偶eby wraca艂y do 艣rodka. To nie by艂o w porz膮dku, bo przecie偶 偶adnemu dziecku nic si臋 nie sta艂o.
Carrie decyduje, 偶e musi zn贸w podr臋czy膰 Mr. Biga.
-聽Czy wed艂ug ciebie jeste艣my ze sob膮 blisko? - pyta tu偶 przed snem.
-聽Czasami - odpowiada Mr. Big.
-聽Czasami to dla mnie za ma艂o - m贸wi ona. Zaczyna go m臋czy膰, a偶 on b艂aga, 偶eby w ko艅cu da艂a mu spa膰.
Kiedy Carrie budzi si臋 rano, stwierdza, 偶e jej nie przesz艂o, i dalej marudzi.
-聽Dlaczego to robisz? - pyta Mr. Big. - Dlaczego nie mo偶esz si臋 skupi膰 na dobrych rzeczach, na przyk艂ad na tym, jak nam by艂o ze sob膮 przez ten ostatni tydzie艅?
Mr. Big przechodzi ko艂o 艂贸偶ka.
-聽Oj, jaka ponura minka - rzuca, a Carrie ma ochot臋 go zabi膰.
-聽Pogadamy o tym wszystkim p贸藕niej, obiecuj臋 - m贸wi Mr. Big.
-聽Nie wiem, czy jeszcze b臋dzie jakie艣 „p贸藕niej” - prycha Carrie.
Lisa przysz艂a na zat艂oczone przyj臋cie, wydane dla wybitnej publicystki (nazwijmy j膮 Sandy), w pi臋knym domu przy Wschodniej Pi臋膰dziesi膮tej. Lisa przyholowa艂a ze sob膮 m臋偶a, przystojnego m臋偶czyzn臋, kt贸ry prowadzi jakie艣 interesy. Pomi臋dzy kolejnymi 艂ykami r贸偶owej margarity Lisa wyja艣nia艂a:
-聽Kiedy si臋 w ko艅cu zdecydowa艂am kogo艣 poszuka膰, przypomnia艂am sobie wszystkie miejsca, w kt贸rych kiedykolwiek pozna艂am m臋偶czyzn. I okaza艂o si臋, 偶e nie by艂o to w Bowery Bar, ale na prywatnych przyj臋ciach i imprezach. Wi臋c zarzuci艂am sie膰. Zacz臋艂am chodzi膰 dos艂ownie na ka偶d膮 prywatn膮 imprez臋, na jak膮 mog艂am si臋 dosta膰. Kiedy poznaj臋 nowego faceta, mam zasad臋, 偶e przez pierwsze kilka randek nie chodz臋 z nim na du偶e imprezy. To samob贸jstwo. Na pocz膮tku nie wolno si臋 zbyt stroi膰, by膰 na najwy偶szych obrotach, otacza膰 si臋 innymi lud藕mi. M臋偶czy藕ni chc膮 si臋 czu膰 bezpieczni. Musisz wypracowa膰 blisko艣膰, przytulno艣膰. Rozmawiaj o tym, jaki on jest, bo u wi臋kszo艣ci m臋偶czyzn wyobra偶enie o sobie zatrzyma艂o si臋 na etapie lat czternastu.
W swoim biurze Trudie wskazuje du偶e zdj臋cie stoj膮ce na biurku. M臋偶czyzna z kr臋conymi w艂osami le偶y na piasku na pla偶y.
-聽M贸j m膮偶 to prawdziwe odkrycie. Naprawd臋 mnie rozumie. Kiedy znajdziesz t臋 w艂a艣ciw膮 osob臋, wszystko jest takie 艂atwe. Je艣li ludzie si臋 k艂贸c膮, prze偶ywaj膮 dramaty, to znaczy, 偶e co艣 jest nie tak. M贸j m膮偶 nigdy nie ma przeciwnego zdania. W艂a艣ciwie nigdy si臋 o nic nie k艂贸cimy. W dziewi臋膰dziesi臋ciu dziewi臋ciu procentach we wszystkim mi ulega, wi臋c przy tych rzadkich okazjach, kiedy chce postawi膰 na swoim, to oczywi艣cie si臋 poddaj臋.
A potem nagle, wszystko jest, o dziwo, w porz膮dku. Mr. Big dzwoni.
-聽Co tam porabiasz?
-聽A wiesz, to, co czasami porabiam - m贸wi Carrie - to znaczy pisz臋 opowiadanie.
-聽O czym?
-聽Pami臋tasz, jak m贸wili艣my, 偶e kiedy艣 przeniesiemy si臋 do Kolorado, b臋dziemy hodowa膰 konie, i takie tam? Pisz臋 tak膮 histori臋.
-聽O - m贸wi Mr. Big - to b臋dzie pi臋kna historia.
19
Manhata艅skie psychomamu艣ki dostaj膮 kuku na muniu
Mr. Big dzwoni z Chin, tylko troszk臋 wkurzony. Wys艂a艂 sw贸j baga偶 specjalnym ekspresowym serwisem i baga偶 wsi膮k艂. A on siedzi w pokoju hotelowym w jednych d偶insach, jednej koszuli, i nie ma nawet czystej bielizny na zmian臋.
-聽Gdyby co艣 takiego zdarzy艂o mi si臋 pi臋膰 lat temu, kto艣 by za to wylecia艂 z roboty - m贸wi. - Ale si臋 zmieni艂em. To nowy ja. Jak im si臋 nie spodobam w brudnych d偶insach, to pieprzy膰 ich.
-聽A wiesz co? - m贸wi Carrie. - Dzwoni艂 tw贸j kumpel, Derrick. Powiedzia艂, 偶e Laura stara si臋 zaj艣膰 w ci膮偶臋, a on tego nie chce, wi臋c co wiecz贸r udaje, 偶e ma wytrysk, ale si臋 powstrzymuje, a potem idzie si臋 spu艣ci膰 do 艂azienki. A ona co wiecz贸r ogl膮da ta艣my Ty i twoje dziecko.
-聽To dra艅stwo - m贸wi Mr. Big.
-聽On twierdzi, 偶e nie ma innego wyj艣cia, bo nie jest jeszcze na takim etapie kariery, 偶eby sobie pozwoli膰 na dziecko.
-聽A co u ciebie? - pyta Mr. Big 艣piewnym g艂osem.
-聽Och, w porz膮dku - rzuca wymijaj膮co Carrie - My艣l臋, 偶e mog臋 by膰 w ci膮偶y.
-聽Dzidziu艣. B臋dziemy mieli dzidziusia.
Carrie nie jest pewna, co ma my艣le膰. Bo widzicie, kiedy ludzie w Nowym Jorku maj膮 dzieci, dziej膮 si臋 z nimi dziwne rzeczy. Niekt贸rzy s膮 dalej normalni. Ale inni zdecydowanie nie. Troszeczk臋 im odbija. We藕cie ca艂膮 t臋 energi臋 i agresj臋, te wszystkie stresy i nierozwi膮zane problemy, kt贸re zdarzaj膮 si臋 w pracy, i przenie艣cie je na dziecko. Kiedy pojawiaj膮 si臋 dzieci, ludzie, kt贸rzy kiedy艣 byli jedynie barwnymi nowojorskimi neurotykami, zwyczajnie wariuj膮.
By艂o to jasne od pierwszej chwili, kiedy Carrie pojawi艂a si臋 na lunchu u swoich przyjaci贸艂, Packarda i Amandy Deale'贸w, na ich adaptowanym strychu w SoHo. Packard i Amanda (normalni) s膮 rodzicami Chestera, kt贸ry maszerowa艂 po domu, wal膮c w pod艂og臋 parasolk膮. Jedna z zaproszonych matek (ju偶 nie taka normalna) nie mog艂a si臋 powstrzyma膰 od uwagi, 偶e Chester „bawi si臋 samotnie i nie wsp贸艂pracuje z innymi dzie膰mi, ale to normalne, bo przecie偶 jest jedynakiem i nikt od niego - jeszcze - nie wymaga, 偶eby dzieli艂 si臋 swoimi zabawkami”.
Jak wi臋kszo艣膰 par, kt贸re nagle dorobi艂y si臋 dziecka, Deale'owie w tajemniczy spos贸b zaprzyja藕nili si臋 nagle z ca艂膮 grup膮 ludzi, kt贸rzy te偶 maj膮 dzieci. Jak to si臋 sta艂o? Czy Packard i Amanda spotkali ich na jakich艣 wst臋pnych zebraniach rodzic贸w w 偶艂obkach? A mo偶e od dawna si臋 znali, ale tamci, maj膮c dzieci, trzymali Packarda i Amand臋 na 艂awce rezerwowych, a偶 ich nie dogonili?
Do tych nowych znajomych nale偶膮: Jodie, kt贸ra nalega, by w prezencie dla dziecka dawano jej tylko bia艂e ubranka, bo jest przekonana, 偶e barwnik w materiale mo偶e wywo艂a膰 alergiczn膮 reakcj臋; Suzanne, kt贸ra nie pozwala nia艅kom u偶ywa膰 perfum, bo nie chce po powrocie do domu czu膰 na swoim dziecku czyjej艣 (taniej) wody toaletowej; Maryanne, kt贸ra tak d艂ugo zwalnia艂a kolejne opiekunki, ukrywaj膮c przed sob膮 prawdziwy pow贸d, a偶 w ko艅cu by艂a „zmuszona” zwolni膰 si臋 z pracy i sama zaj膮膰 si臋 dzieckiem.
Takie zachowania nie ograniczaj膮 si臋 jedynie do matek, bo w ko艅cu, czy nie ma czego艣 lekko stukni臋tego w ojcach i synach, kt贸rzy id膮 na rolki ubrani w identyczne kurtki i dopasowane do nich kaski? Albo w tatusiu, kt贸ry raz po raz ca艂uje synka w czubek g艂贸wki, jednocze艣nie trzymaj膮c w r臋kach male艅kie r臋kawice bokserskie i wykonuj膮c bokserski tanuszek wok贸艂 w贸zka? Je艣li dwulatek mo偶e by膰 za偶enowany, to ten z pewno艣ci膮 jest, a tymczasem tatu艣 wyja艣nia:
-聽Musisz koniecznie zrobi膰 sobie takie, a potem na trzy lata zapomnie膰 o pracy.
Oczywi艣cie, by膰 zwariowanym na punkcie w艂asnego dziecka, a by膰 zwyczajnym wariatem, to dwie r贸偶ne rzeczy. W przypadkach ekstremalnych jest tylko jedno s艂owo na pewien rodzaj nowojorskiego rodzica: psychol. Nigdy nie wiadomo, kogo to dotknie ani jak膮 przybierze form臋, ale, jak to uj膮艂 Packard: „Wtedy ju偶 nie chodzi o mi艂o艣膰 i trosk臋, tylko o obsesj臋”.
„Alexandro!”
Carrie siedzia艂a na strychu i rozmawia艂a z kobiet膮, kt贸ra wydawa艂a si臋 ca艂kiem zwyczajna. Becca mia艂a proste, jasne w艂osy i cienki, d艂ugi nos, z tych, co to wydaje si臋, 偶e sam mo偶e wysysa膰 martini z kieliszka. W艂a艣nie wprowadzi艂a si臋 do mieszkania na Wschodniej Siedemdziesi膮tej i wyja艣nia艂a wszelkie za i przeciw wynajmowania dekoratora wn臋trz.
-聽Jedna z moich kole偶anek dos艂ownie nie mog艂a powstrzyma膰 swojego dekoratora od kupowania r贸偶nych rzeczy. To by艂o okropne...
Nagle przerwa艂a jej pi臋cioletnia dziewczynka w falbaniastej sukience i z czarn膮 wst膮偶k膮 we w艂osach:
-聽Mamusiu, chc臋 cycusia - za偶膮da艂a.
-聽Alexandro! (dlaczego dzisiaj prawie ka偶dy dzieciak ma na imi臋 Alexandra albo Alexander?) - powiedzia艂a Becca dziwnym szeptem. - Nie teraz. Id藕, poogl膮daj wideo.
-聽Ale on pije mleczko z cycusia - powiedzia艂a dziewczynka, wskazuj膮c na kobiet臋, kt贸ra w k膮cie karmi艂a piersi膮 niemowl臋.
-聽To jest dzidziu艣. Male艅ki dzidziu艣 - wyja艣ni艂a Becca. - Ty mo偶esz dosta膰 soku.
-聽Nie chc臋 soku - stwierdzi艂a Alexandra i podpar艂a si臋 pod boki.
Becca wywr贸ci艂a oczami. Wsta艂a i wzi臋艂a dziewczynk臋 na kolana. A ta natychmiast zacz臋艂a grzeba膰 przy bluzce matki.
-聽Czy ty... wci膮偶 karmisz piersi膮? - spyta艂a Carrie tak uprzejmie, jak tylko umia艂a.
-聽Czasami - przyzna艂a Becca. - M贸j m膮偶 chcia艂 mie膰 od razu nast臋pne dziecko, a ja nie chcia艂am. To tyle pracy wychowywa膰 dziecko w芦 Nowym Jorku. Prawda, ty ma艂y potworku? - Spojrza艂a na c贸reczk臋, kt贸ra teraz ssa艂a kciuk, wpatrywa艂a si臋 w matk臋 i czeka艂a na rozpi臋cie bluzki. Dziewczynka odwr贸ci艂a si臋 do Carrie i przeszy艂a j膮 z艂ym wzrokiem.
-聽Mleko z cycusia. Mleko z cycusia - powt贸rzy艂a.
-聽No chod藕, Alexandro, zabior臋 ci臋 do 艂azienki - powiedzia艂a Becca. - Teraz ju偶 si臋 uspokoimy, prawda?
Dziecko kiwn臋艂o g艂ow膮.
Becca nie by艂a na tej imprezie jedyn膮 matk膮, kt贸ra mia艂a trudno艣ci z ustawieniem w艂a艣ciwych relacji z w艂asnym dzieckiem. W sypialni Julie, drobna, ciemnow艂osa kobieta, kt贸ra prowadzi restauracj臋, siedzia艂a przykuta do swojego synka, Barry'ego. Barry to prze艣liczne dziecko, z ciemnymi lokami, nies艂ychanie podobny do matki. Ale teraz nie wygl膮da艂 na szcz臋艣liwego. Dos艂ownie wczepiony w Julie, wdrapywa艂 si臋 na ni膮, kiedy kto艣 inny pr贸bowa艂 si臋 do niej odezwa膰.
-聽Och, zejd藕 ze mnie, ale艣 ty niezno艣ny - powiedzia艂a Julie, lecz nie zrobi艂a nic, 偶eby go z siebie zdj膮膰. Barry nie chce si臋 bawi膰 z innymi dzie膰mi, nie pozwala te偶 Julie rozmawia膰 z doros艂ymi.
P贸藕niej Carrie dowiedzia艂a si臋, 偶e tak jest zawsze. Barry i Julie chodz膮 na przyj臋cia, czasem takie dla doros艂ych, ale rozmawiaj膮 tylko ze sob膮. Us艂ysza艂a te偶, 偶e Julie trzyma w pokoju Barry'ego materac i wi臋kszo艣膰 nocy 艣pi na tym materacu. M膮偶 Julie 艣pi w innym pokoju. Maj膮 zamiar si臋 rozwie艣膰.
-聽C贸偶, to ca艂kiem normalne - oceni艂a Janice, prawniczka, jedna z niewielu psychotycznych mam, kt贸re bez problemu si臋 do tego przyznaj膮.
-聽Kocham swojego synka - t艂umaczy艂a. - Andy ma jedena艣cie miesi臋cy. Jest dla mnie bogiem i codziennie mu to powtarzam. Ostatnio us艂ysza艂am, jak le偶膮c w 艂贸偶eczku, m贸wi do siebie „ja, ja, ja”.
-聽Pragn臋艂am mie膰 dziecko, odk膮d sko艅czy艂am trzydziestk臋 - ci膮gn臋艂a dalej - wi臋c kiedy si臋 w ko艅cu urodzi艂 [teraz ma trzydzie艣ci sze艣膰], stwierdzi艂am: „To moje 偶yciowe powo艂anie. Jestem mam膮”. Nie mia艂am zamiaru wraca膰 do pracy, ale m贸wi膮c szczerze, po trzech miesi膮cach wiedzia艂am, 偶e musz臋 to zrobi膰. Bo za du偶o z nim przebywam. W parku ca艂y czas przed nim skacz臋. Nia艅ki my艣l膮, 偶e zwariowa艂am. Ca艂uj臋 go tysi膮c razy dziennie. Nie mog臋 si臋 doczeka膰 powrotu do domu, 偶eby go wyk膮pa膰. Jego cia艂ko doprowadza mnie do szale艅stwa. Nie czu艂am tego do 偶adnego m臋偶czyzny.
Janice opowiada艂a dalej, 偶e je艣li widzi, jak Andy patrzy na zabawk臋 innego dziecka, to musi zaraz kupi膰 mu tak膮 sam膮. Kiedy艣 wydawa艂o jej si臋, 偶e Andy patrzy艂 na co艣, co si臋 nazywa „膰wiczebny talerz lataj膮cy”. W ko艅cu to znalaz艂a na Czternastej Ulicy, ale nie by艂o taks贸wki, wi臋c bieg艂a do domu z t膮 wielk膮 zabawk膮 na g艂owie, bo nie mog艂a si臋 doczeka膰, 偶eby j膮 dziecku jak najszybciej da膰.
-聽Ludzie naprawd臋 pokazywali mnie sobie palcami - powiedzia艂a. - My艣leli, 偶e jestem szalona. W ko艅cu dotar艂am do domu, da艂am mu zabawk臋, a on zacz膮艂 p艂aka膰.
Dlaczego tak jest?
-聽Co艣 jest w Nowym Jorku - powiedzia艂a, wzruszaj膮c ramionami. - Rywalizacja. Chc臋, 偶eby m贸j syn mia艂 wszystko, co maj膮 inne dzieci, i jeszcze wi臋cej. Poza tym zawsze chcia艂am mie膰 ch艂opca. Synowie potem opiekuj膮 si臋 matkami.
Kamera na niani臋
Jednym s艂owem po latach zmaga艅 z facetami, kt贸rzy nie chc膮 si臋 anga偶owa膰 i na kt贸rych nie mo偶na polega膰, syn staje si臋 substytutem m臋偶czyzny.
-聽No pewnie - potwierdzi艂a Janice. - Nie mo偶na ufa膰 m臋偶czy藕nie. Nie mo偶na ufa膰 nikomu, kto nie jest twojej krwi. M贸j m膮偶 to dla mnie w tej chwili obywatel drugiej kategorii - doda艂a. - Kiedy艣 nawet szala艂am na jego punkcie, ale potem pojawi艂o si臋 dziecko. Teraz, jak mu przyjdzie do g艂owy poprosi膰: „Mo偶esz mi poda膰 dietetyczn膮 col臋?”, m贸wi臋 mu, 偶eby si臋 odchrzani艂.
Tymczasem na 艣rodku strychu zebra艂 si臋 ma艂y t艂umek. W centrum, lekko si臋 kiwaj膮c, sta艂a male艅ka dziewczynka w baletkach i baletowej sp贸dniczce.
-聽Brooke si臋 upar艂a, 偶eby na dzi艣 w艂o偶y膰 sw贸j str贸j baletowy. Czy偶 nie jest s艂odka? - powiedzia艂a wysoka, rozpromieniona kobieta. - Kiedy pr贸bowa艂am w艂o偶y膰 jej spodenki, zacz臋艂a p艂aka膰. Wiedzia艂a. Wiedzia艂a, 偶e powinna mie膰 dzisiaj na sobie sw贸j baletowy str贸j, 偶eby mog艂a da膰 przedstawienie, prawda kr贸lewno? Prawda, kr贸lewno?
Kobieta przykucn臋艂a z r臋koma przyci艣ni臋tymi do biustu, przechyli艂a g艂ow臋 na bok, a jej twarz zastyg艂a w szerokim u艣miechu, o kilka cali od buzi dziecka. Potem zacz臋艂a dziwnie gestykulowa膰.
-聽Po艣lij ca艂uska, po艣lij ca艂uska - powtarza艂a.
Dziewczynka u艣miechaj膮c si臋 krzywo, przy艂o偶y艂a male艅k膮 d艂o艅 do ust, a potem na ni膮 dmuchn臋艂a. Matka wrzasn臋艂a dziko.
-聽Umie te偶 dyga膰 - rzuci艂a ironicznie Amanda w kierunku Carrie. - Robi r贸偶ne sztuczki. Matce uda艂o si臋 umie艣ci膰 zdj臋cie Brooke na ok艂adce jednego z pism o dzieciach i od tamtej pory jej odbi艂o. Kiedykolwiek bym do niej zadzwoni艂a, akurat goni z Brooke na kolejne „przes艂uchanie”. Zapisa艂a j膮 do agencji modelek. Nie powiem, ma艂a jest s艂odka, ale...
W tym momencie przesz艂a obok nich kolejna matka, trzymaj膮c za r膮czk臋 dwuletniego ch艂opczyka.
-聽Patrz, Garrick, st贸艂. St贸艂, Garrick. Potrafisz powiedzie膰 „st贸艂”? A co robimy przy stole? Jemy, Garrick. Przy stole jemy. Potrafisz przeliterowa膰 st贸艂? S - t - 贸 - 艂. Garrick, chodnik. Garrick. Ch - o - d - n - i - k. Garrick...
Amanda zacz臋艂a przygotowywa膰 dip cebulowy.
-聽Przepraszam - powiedzia艂a Georgia, kobieta w kostiumie w szachownic臋. - Dip cebulowy? Tylko trzymaj go z daleka od dzieci. T艂uszcz i s贸l strasznie je pobudzaj膮.
To zastrze偶enie nie powstrzyma艂o jej jednak przed w艂o偶eniem palca w toksyczn膮 substancj臋 i oblizaniem go ze smakiem.
-聽Dziewczyny, by艂y艣cie ju偶 w sali gimnastycznej w Sutton? - spyta艂a. - Jest fantastyczna. Musisz tam zabra膰 Chestera. To jak si艂ownia Davida Bartona dla dzieci. Czy on ju偶 m贸wi? Bo jak m贸wi, to mo偶emy naszym dzieciom zorganizowa膰 zabawow膮 randk臋. Rosie ma nieca艂y roczek, ale chc臋 jej zapewni膰 rozwojowe randki zabawowe.
-聽Polecam wam te偶 lekcje masa偶u dla dzieci na Dziewi臋膰dziesi膮tej Drugiej Y. To wzmaga wi臋zi. Nie karmisz ju偶 chyba piersi膮, prawda? Tak my艣la艂am. - Georgia zaaplikowa艂a sobie kolejn膮 porcj臋 cebulowego dipu. - A jak tam twoja niania?
-聽Dobrze - odpowiedzia艂a Amanda, spogl膮daj膮c na Packarda.
-聽Jest z Jamajki. Naprawd臋 nam si臋 z ni膮 uda艂o - potwierdzi艂 Packard.
-聽No tak, ale czy jeste艣cie pewni, 偶e rzeczywi艣cie dobrze si臋 opiekuje Chesterkiem? - spyta艂a Georgia.
-聽Mnie si臋 zdaje, 偶e tak - powiedzia艂 Packard.
-聽Tak, ale ja mam na my艣li naprawd臋 dobr膮 opiek臋 - nie dawa艂a za wygran膮 Georgia, rzucaj膮c Amandzie wymowne spojrzenie.
W tym momencie Packard przezornie si臋 wycofa艂.
-聽Z tymi nia艅kami nigdy nie do艣膰 ostro偶no艣ci - ci膮gn臋艂a Georgia, pochylaj膮c si臋 do Amandy. - Ja przesz艂am przez jedena艣cie. I w ko艅cu kupi艂am kamer臋 szpiegowsk膮.
-聽Kamer臋 szpiegowsk膮? - spyta艂a Carrie.
Georgia spojrza艂a na Carrie, jakby dopiero j膮 zauwa偶y艂a.
-聽Ty nie masz dzieci, prawda? W ka偶dym razie, my艣la艂am, 偶e to b臋dzie kosztowa艂o fortun臋, ale sk膮d. Moja kole偶anka zobaczy艂a to w programie Oprah. Do domu przychodzi facet i wszystko instaluje. Mo偶esz podgl膮da膰 nia艅k臋 przez pi臋膰 godzin. Zadzwoni艂am do mojej i pytam: „Co dzi艣 robi艂a艣?”, a ona m贸wi: „Zabra艂am Jonesa do parku, potem si臋 bawili艣my”. Wszystko k艂amstwo. Nawet nie wysz艂a z domu! Ca艂y dzie艅 tylko ogl膮da艂a telewizj臋 i gada艂a przez telefon. Teraz wszystkie moje kole偶anki za艂o偶y艂y sobie te kamery. Jedna widzia艂a, jak nia艅ka usi艂uje rozmontowa膰 kamer臋!
-聽Ale numer - powiedzia艂a Amanda.
„Zaraz haftn臋” - pomy艣la艂a Carrie.
„Seks ma艂偶e艅ski”
Carrie posz艂a do 艂azienki za sypialni膮 Amandy i Packarda. Julie wci膮偶 siedzia艂a w sypialni z Barrym. Le偶a艂 na 艂贸偶ku z g艂贸wk膮 na jej kolanach. By艂y tam te偶 Becca i Janice. Rozmawia艂y o swoich m臋偶ach.
-聽Co艣 wam powiem o ma艂偶e艅skim seksie - m贸wi艂a Becca. - Po co to komu?
-聽Po co komu m膮偶? - doda艂a Julie. - To znaczy, komu potrzebne dwoje dzieci?
-聽Absolutnie si臋 zgadzam - powiedzia艂a Janice. - Tyle 偶e teraz chc臋 kolejnego dzidziusia. Ju偶 my艣la艂am, 偶eby si臋 pozby膰 m臋偶a, ale teraz nie jestem pewna, czy chc臋... na razie.
Julie pochyli艂a si臋 nad synem.
-聽Kiedy ty doro艣niesz, male艅ki m贸j?
Carrie wr贸ci艂a do salonu. Podesz艂a do okna z艂apa膰 troch臋 艣wie偶ego powietrza. Garrick jakim艣 cudem od艂膮czy艂 si臋 od matki i sta艂 teraz, zagubiony, w k膮cie.
Carrie si臋 pochyli艂a. Wyj臋艂a co艣 z torebki.
-聽Psst. Hej, ma艂y - szepn臋艂a, kiwaj膮c na niego. - Chod藕 no tutaj.
Zaciekawiony Garrick przydrepta艂 bli偶ej. Carrie trzyma艂a przed sob膮 malutki pakuneczek.
-聽Kondom, Garrick - szepn臋艂a. - Potrafisz powiedzie膰 „kondom”? K - O - N - D - O - M. Gdyby twoi rodzice tego u偶ywali, mog艂oby ci臋 tutaj w og贸le nie by膰.
Garrick wyci膮gn膮艂 r膮czk臋.
-聽Kondom - powiedzia艂.
Dwa dni p贸藕niej Amanda zadzwoni艂a do Carrie.
-聽W艂a艣nie prze偶y艂am najgorszy dzie艅 mojego 偶ycia - powiedzia艂a. - Moja niania ma dziecko, synka, trzy miesi膮ce starszego od Chestera. Jej synek zachorowa艂, wi臋c musia艂am zosta膰 w domu. Najpierw chcia艂am zabra膰 Chestera do parku. Nie wiedzia艂am, gdzie jest furtka na plac zabaw i strasznie mi by艂o g艂upio, bo wszystkie nia艅ki by艂y ju偶 w 艣rodku, a ja nie mog艂am wykombinowa膰, jak si臋 tam dosta膰. Patrzy艂y na mnie w stylu „A ty kto?” Potem Chester chcia艂 i艣膰 na zje偶d偶alni臋. Zjecha艂 chyba dwadzie艣cia razy. A ja tylko ci膮gle spogl膮da艂am na ten wielki zegar na Pi膮tej Alei. Pi臋膰 minut. Hu艣ta艂am Chestera na hu艣tawce. Kolejne pi臋膰 minut min臋艂o. Pozwoli艂am mu si臋 bawi膰 w piaskownicy. Potem znowu zje偶d偶alnia. W sumie pi臋tna艣cie minut. „Nie masz dosy膰?” - spyta艂am. Wrzeszcz膮cego i kopi膮cego w艂o偶y艂am do w贸zka. „Musimy zrobi膰 zakupy” - powiedzia艂am. Biedny Chester. Gna艂am z nim chodnikiem, a on podskakiwa艂 w w贸zku i nie wiedzia艂, co si臋 dzieje. Pr贸bowa艂am co艣 sobie kupi膰, ale w贸zek nie chcia艂 si臋 zmie艣ci膰 w przymierzalni. Potem poszli艣my do banku, ale w贸zek zaklinowa艂 si臋 w drzwiach obrotowych. Niby sk膮d mia艂am wiedzie膰, 偶e przez obrotowe drzwi nie wolno wchodzi膰 z w贸zkiem? Byli艣my w pu艂apce. Jaki艣 facet musia艂 nas przepycha膰 cal po calu.
W ko艅cu by艂o wp贸艂 do dwunastej. Zabra艂am go do domu i ugotowa艂am mu lunch. Jajko.
Wieczorem Carrie zadzwoni艂a do Mr. Biga. Zapomnia艂a o r贸偶nicy czasowej. Mr. Big spa艂. - Chcia艂am ci tylko powiedzie膰, 偶e dosta艂am okres.
-聽No to... nie b臋dzie dzidziusia - powiedzia艂.
Roz艂膮czyli si臋, ale dwie minuty p贸藕niej on oddzwoni艂.
-聽W艂a艣nie mi si臋 przypomnia艂 sen, kt贸ry mia艂em, jak zadzwoni艂a艣 - powiedzia艂. - 艢ni艂o mi si臋, 偶e mamy dziecko.
-聽Dziecko? - spyta艂a Carrie. - A jakie dziecko?
-聽Takie zupe艂nie macrupkie - powiedzia艂 Mr. Big. - No wiesz, noworodka. Le偶a艂o w 艂贸偶ku mi臋dzy nami.
20
Kiedy nie ma Mr. Biga, do zabawy wkracza Dziewczyna
Carrie pozna艂a Dziewczyn臋 w toalecie nocnego klubu. Wcale nie zamierza艂a jej poznawa膰.
Kto艣 puka艂 do drzwi kabiny. Carrie by艂a w dobrym humorze, siedzia艂y sobie w toalecie z Cici, wi臋c zamiast powiedzie膰 temu komu艣, 偶eby si臋 odwali艂, troszk臋 uchyli艂a drzwi. Sta艂a tam Dziewczyna. Mia艂a czarne w艂osy i mog艂aby by膰 pi臋kna.
-聽Mog臋? - zapyta艂a.
-聽Pewnie - odpowiedzia艂a Carrie.
-聽Przepraszam - wtr膮ci艂a Cici - ale czy my ci臋 znamy?
-聽Nie, nie znamy.
-聽Co macie? - spyta艂a Dziewczyna.
-聽A co by艣 chcia艂a? - spyta艂a Carrie.
-聽Mam naprawd臋 艣wietne zielsko - powiedzia艂a Dziewczyna.
-聽Fajnie - stwierdzi艂a Carrie.
Dziewczyna zapali艂a jointa i poda艂a dalej.
-聽Najlepsze ziele, jakie pali艂y艣cie.
-聽W膮tpi臋 - powiedzia艂a Carrie, zaci膮gaj膮c si臋 g艂臋boko.
Klub by艂 zat艂oczony. W toalecie by艂o przyjemnie. Dziewczyna opar艂a si臋 o 艣cian臋 i przej臋艂a skr臋ta. Powiedzia艂a, 偶e ma dwadzie艣cia siedem lat, w co Carrie nie uwierzy艂a, ale to te偶 by艂o w porz膮dku. Bo w tamtej chwili to by艂a przecie偶 tylko dziewczyna spotkana w toalecie. Tak bywa. Cz臋sto.
-聽No to, jakby, co robisz? - spyta艂a Cici.
-聽Rozwijam w艂asn膮 firm臋 kosmetyczn膮 - powiedzia艂a Dziewczyna.
-聽Aha - mrukn臋艂a Carrie.
-聽Wszystko oparte na zdobyczach naukowych. Ch臋tnie bym si臋 zaj臋艂a wasz膮 sk贸r膮.
-聽O, naprawd臋? - zainteresowa艂a si臋 Carrie. Zapali艂a papierosa.
Do drzwi dobijali si臋 teraz inni ludzie.
-聽Powinny艣my st膮d wyj艣膰 - powiedzia艂a Cici.
-聽Chcia艂abym, 偶eby kto艣 si臋 zaj膮艂 moj膮 cer膮 - powiedzia艂a Carrie. - Wydaje mi si臋, 偶e mog艂aby by膰 o wiele lepsza.
-聽Wypu艣膰cie mnie - za偶膮da艂a Cici.
-聽Poprawi臋 ci cer臋 - obieca艂a Dziewczyna.
By艂a do艣膰 niska, ale mia艂a prezencj臋. Ciekaw膮 twarz, kt贸ra mog艂aby by膰 pi臋kna, ale 偶eby mie膰 pewno艣膰, trzeba by艂o na ni膮 d艂u偶ej patrze膰. By艂a ubrana w sk贸rzane spodnie, kozaki. Drogie. Mia艂a niski g艂os.
-聽Tam s膮 ludzie, kt贸rzy mnie znaj膮 - nalega艂a zdenerwowana Cici.
-聽We藕偶e si臋 wyluzuj - rzuci艂a Carrie.
-聽Chc臋 z tob膮 poby膰 - powiedzia艂a Dziewczyna do Carrie. - Chc臋, 偶eby艣 ze mn膮 by艂a przez ca艂膮 noc. Wiesz, uwa偶am, 偶e jeste艣 pi臋kna.
-聽Pewno - rzuci艂a Carrie. Ale by艂a zaskoczona.
„Co ze mn膮 nie tak?”
W 贸smej klasie Carrie zna艂a dziewczyn臋, niejak膮 Charlotte Netts. Charlotte mia艂a powodzenie, g艂贸wnie dlatego, 偶e wcze艣nie si臋 rozwin臋艂a. Charlotte zaprasza艂a kole偶anki na noc. Wysy艂a艂a im te偶 li艣ciki. Przyjaci贸艂ka Carrie, Jackie, posz艂a sp臋dzi膰 noc u Charlotte, a nast臋pnego dnia okaza艂o si臋, 偶e w 艣rodku nocy zadzwoni艂a do swojego taty, 偶eby po ni膮 przyjecha艂. Charlotte - jak twierdzi艂a Jackie - „zaatakowa艂a j膮”. Pr贸bowa艂a j膮 ca艂owa膰 i dotyka膰 jej piersi, i chcia艂a, 偶eby Jackie to samo robi艂a jej. Powiedzia艂a, 偶e to „膰wiczenie przed ch艂opakami”. Po tej nocy ju偶 si臋 nie kolegowa艂y.
To by艂a przera偶aj膮ca historia i przez wiele lat p贸藕niej Carrie nigdy nie spa艂a w tym samym 艂贸偶ku z inn膮 dziewczyn膮 ani si臋 przed 偶adn膮 nie rozbiera艂a, chocia偶 to przecie偶 normalne „mi臋dzy dziewczynami”. „Co ze mn膮 nie tak? - my艣la艂a. - Dlaczego nie mog臋 by膰 taka jak inne? Czego si臋 tak spinam?” Ale wiedzia艂a, 偶e by艂oby straszne, gdyby musia艂a odm贸wi膰 seksualnym zap臋dom kogo艣, kogo uwa偶a艂a za przyjaci贸艂k臋.
Kilka lat temu dwie jej przyjaci贸艂ki upi艂y si臋 i sp臋dzi艂y razem noc. Nast臋pnego dnia ka偶da z nich zadzwoni艂a do Carrie i skar偶y艂a si臋, jak ta druga usi艂owa艂a si臋 z ni膮 kocha膰 i 偶eby Carrie lepiej na ni膮 uwa偶a艂a. Carrie nie wiedzia艂a, kt贸rej ma wierzy膰. Po tym te dwie przesta艂y si臋 przyja藕ni膰.
Ci臋偶ka perswazja Mr. Big wyjecha艂 na ca艂y pa藕dziernik i wszystko by艂o troch臋 przesuni臋te w fazie. Ludzie chodzili po ulicach Upper East Side w jesiennych ubraniach, cho膰 ci膮gle by艂o bardzo ciep艂o i s艂onecznie. Na pocz膮tku Carrie siedzia艂a wieczorami w domu, nie pi艂a i czyta艂a Perswazje Jane Austen, zamiast obejrze膰 film. Czyta艂a to ju偶 wcze艣niej dwa razy, ale tym razem ksi膮偶ka j膮 nudzi艂a, bohaterowie ci膮gn臋li swoje tyrady, a Carrie mia艂a depresj臋 z braku alkoholu i imprez. Spr贸bowa艂a wi臋c wychodzi膰, ale okaza艂o si臋, 偶e nikt si臋 nie zmieni艂 ani nie robi艂 niczego nowego.
Kt贸rej艣 nocy, p贸藕no, do klubu Wax przyszed艂 Stanford z apaszk膮 zawi膮zan膮 wok贸艂 szyi.
-聽Co ci jest? - spyta艂a Carrie.
-聽A, chodzi ci o to? - spyta艂 Stanford. - To wina G膮siora.
G膮sior by艂 facetem, kt贸ry lubi艂, jak mu podczas stosunku ukr臋cano szyj臋.
-聽W porz膮dku - powiedzia艂 Stanford - dop贸ki nie spr贸bowa艂 tego na mnie. Mimo to pewnie znowu si臋 z nim um贸wi臋. A偶 tak jestem chory.
Nast臋pnego wieczoru Carrie jad艂a obiad z aktorem telewizyjnym, Rockiem McQuire'em.
-聽Naprawd臋 chc臋 mie膰 ch艂opaka - westchn膮艂. - My艣l臋, 偶e jestem w ko艅cu gotowy na zwi膮zek.
-聽Jeste艣 wspania艂ym fatetem - powiedzia艂a Carrie. - Jeste艣 m膮dry, 艣liczny, robisz karier臋. Nie powiniene艣 mie膰 z tym problemu.
-聽To nie takie proste - odpar艂 Rock. - Nie chc臋 chodzi膰 z jakim艣 dwudziestojednoletnim, 艣licznym go艂ow膮sem. Ale je艣li mam by膰 z kim艣 po trzydziestce, musi to by艣 naprawd臋 kto艣, rozumiesz, tak jak ja. A ilu takich facet贸w znajdziesz? No wi臋c ko艅czy si臋 na tym, 偶e id臋 do nocnego klubu, tam za艂atwiam spraw臋 i wracam do domu. To przynajmniej nie jest, no wiesz, niebezpieczne emocjonalnie.
Nazajutrz rano zadzwoni艂a Miranda.
-聽Nie uwierzysz, co zrobi艂am - powiedzia艂a.
-聽No co, kochanie? - spyta艂a Carrie, a jej prawa d艂o艅 zacisn臋艂a si臋 w pi臋艣膰. Ten gest cz臋sto ostatnio powtarza艂a.
-聽Masz chwilk臋? B臋dziesz zachwycona.
-聽Nie mam, ale umieram z ciekawo艣ci.
-聽Posz艂am na imprez臋 z moj膮 kumpel膮, Josephine. Znasz Josephine, no nie?
-聽Nie, ale...
-聽Przedstawi艂am was sobie. Na party u mojej kumpeli Sallie. Pami臋tasz Sallie, no nie? Motocyklow膮 Sallie?
-聽Motocyklowa Sallie.
-聽No w艂a艣nie. Na imprezie byli ci wszyscy baseballi艣ci. I wiesz co? Najpierw z jednym si臋 ca艂owa艂am, a potem posz艂am z innym do 艂azienki i zrobili艣my to. W samym 艣rodku imprezy.
-聽Niesamowite - powiedzia艂a Carrie. - By艂o wspaniale?
-聽Genialnie - westchn臋艂a Miranda.
„Co艣 za co艣” - pomy艣la艂a Carrie.
Za 艣cian膮
-聽Przejd藕my si臋 po klubach - zaproponowa艂a Dziewczyna. Siedzieli w boksie przy stoliku. Carrie, Dziewczyna i koledzy Dziewczyny, kt贸rzy okazali si臋 nieciekawymi facetami po dwudziestce, z kr贸tkimi, wy偶elowanymi w艂osami.
-聽S艂uchaj, oni s膮 bogatsi od wszystkich, kt贸rych znasz - szepn臋艂a jej wcze艣niej do ucha Dziewczyna, ale Carrie uzna艂a, 偶e s膮 zupe艂nie nijacy.
Teraz Dziewczyna ci膮gn臋艂a j膮 za rami臋, 偶eby wsta艂a. Kopn臋艂a faceta, kt贸ry siedzia艂 przed ni膮.
-聽No dalej, dupku, chcemy wyj艣膰.
-聽Ja id臋 na imprez臋 w Trump Tower - powiedzia艂 z udawanym europejskim akcentem.
-聽Jak sam szlag - prychn臋艂a Dziewczyna. - Chod藕, z艂otko, wyjd藕 z nami - szepn臋艂a do ucha Carrie. Carrie i Dziewczyna wcisn臋艂y si臋 na przednie siedzenie samochodu tego dzieciaka. To by艂 rang臋 rover. Ruszyli do centrum. Nagle Dziewczyna wrzasn臋艂a:
-聽Zatrzymaj si臋, dupku!
Przechyli艂a si臋, otworzy艂a drzwi i wypchn臋艂a Carrie na zewn膮trz.
-聽Spadamy - zakomenderowa艂a.
I obie pobieg艂y w d贸艂 jakiej艣 ulicy na zach贸d od 脫smej Alei.
Znalaz艂y klub. Wesz艂y. Chodzi艂y po wszystkich salach, trzymaj膮c si臋 za r臋ce. Dziewczyna zna艂a tu kilka os贸b, a Carrie nikogo. Podoba艂o jej si臋 to. Faceci na nie patrzyli, ale one to ignorowa艂y. To nie by艂o tak, 偶e dwie dziewczyny wysz艂y razem i szukaj膮 dobrej zabawy. Stworzy艂y wok贸艂 siebie mur. Po ich stronie tego muru by艂a wolno艣膰 i moc. To by艂o 艣wietne uczucie. Tak w艂a艣nie odt膮d chc臋 si臋 czu膰, postanowi艂a Carrie. Nie przera偶a艂o jej to.
Carrie przypomnia艂a sobie, 偶e niedawno na party kobieta o imieniu Alex opowiada艂a jej o swojej kole偶ance, kt贸ra jest biseksualna. Chodzi i z m臋偶czyznami, i z kobietami. Jest na przyk艂ad z facetem, kt贸ry jej si臋 podoba, a potem spotyka kobiet臋, kt贸ra jej si臋 podoba, i zostawia faceta dla kobiety.
-聽To znaczy ja sama nigdy nie by艂am z kobiet膮 - zapewni艂a Alex. - Mo偶e jestem jedyna, ale kt贸ra z nas cho膰 raz nie pomy艣la艂a: „呕a艂uj臋, 芦偶e nie jestem lesbijk膮, bo nie musia艂abym wtedy zadawa膰 si臋 z facetami”? Ale co ciekawe, ta moja kole偶anka twierdzi, 偶e bycie z kobiet膮 jest strasznie intensywne, w艂a艣nie dlatego, 偶e w zwi膮zku s膮 dwie kobiety. Wiesz, jak kobiety zawsze chc膮 o wszystkim rozmawia膰, prawda? No wi臋c wyobra藕 to sobie w podw贸jnym wydaniu. To ci膮g艂e gadanie. O wszystkim, do czwartej nad ranem. Po jakim艣 czasie ona musi wraca膰 do facet贸w, bo ju偶 nie mo偶e znie艣膰 tego gadania.
-聽By艂a艣 kiedy艣 z kobiet膮? - zapyta艂a teraz Dziewczyna. - Spodoba艂oby ci si臋.
-聽OK - zgodzi艂a si臋 Carie.
„Jestem gotowa - my艣la艂a. - Ju偶 czas. Mo偶e przez ca艂e 偶ycie by艂am ukryt膮 lesbijk膮, tylko sama o tym nie wiedzia艂am?” Wyobrazi艂a sobie poca艂unki. Kobieta b臋dzie bardziej mi臋kka i delikatna ni偶 m臋偶czyzna. Ale to dobrze.
Potem Carrie posz艂a do domu Dziewczyny. Dziewczyna zajmowa艂a dwusypialniowy apartament w ekskluzywnym wie偶owcu na Upper East Side. Mia艂a modne du艅skie meble pokryte tkanin膮 z afga艅skiej we艂ny. Na stoliczkach sta艂y porcelanowe kotki. Posz艂y do kuchni, Dziewczyna zapali艂a niedopa艂ek jointa. Mia艂a ca艂膮 ceramiczn膮 miseczk臋 pe艂n膮 takich niedopa艂k贸w. I otwart膮, do po艂owy pe艂n膮 butelk臋 wina. Nala艂a dla obu i poda艂a Carrie kieliszek.
-聽Ja jeszcze ci膮gle czasem sypiam z facetami, ale mnie wkurzaj膮.
-聽Uhm - mrukn臋艂a Carrie. Zastanawia艂a si臋, kiedy Dziewczyna zrobi pierwszy krok. I jak to zrobi.
-聽Sypiam i z m臋偶czyznami, i z kobietami - powiedzia艂a Dziewczyna. - Ale wol臋 kobiety.
-聽To po co sypiasz z facetami? - spyta艂a Carrie.
Dziewczyna wzruszy艂a ramionami.
-聽Przydaj膮 si臋.
-聽Innymi s艂owy, ta sama stara historia - stwierdzi艂a Carrie. Rozejrza艂a si臋 po mieszkaniu. Zapali艂a papierosa i opar艂a si臋 o kuchenny blat. - No dobra. O co chodzi? Serio. Musisz by膰 bogata z domu, 偶eby sobie pozwoli膰 na to miejsce, albo masz co艣 na boku.
Dziewczyna upi艂a 艂yk wina.
-聽Ta艅cz臋 - powiedzia艂a.
-聽Aha, rozumiem. - Carrie pokiwa艂a g艂ow膮. - A gdzie?
-聽W Stringfellows. Jestem dobra. Potrafi臋 wyci膮gn膮膰 tysi膮c za noc.
-聽A wi臋c o to chodzi.
-聽Dasz papierosa? - poprosi艂a Dziewczyna.
-聽Wszystkie tancerki topless sypiaj膮 ze sob膮 nawzajem, bo nienawidz膮 m臋偶czyzn.
-聽No c贸偶 - przyzna艂a Dziewczyna. - Wszyscy faceci to pata艂achy.
-聽Ci, kt贸rych znasz. Ci, kt贸rzy chodz膮 do twojego klubu - powiedzia艂a Carrie.
-聽A jest jaki艣 inny rodzaj? - spyta艂a Dziewczyna.
W kuchennym 艣wietle Carrie dostrzeg艂a, 偶e jej cera nie jest wcale 艂adna, a gruba warstwa makija偶u ukrywa przebarwienia i dzioby.
-聽Zm臋czona jestem - powiedzia艂a Dziewczyna. - Chod藕my si臋 po艂o偶y膰.
-聽No to chod藕my - zgodzi艂a si臋 Carrie.
Posz艂y do sypialni. Carrie usiad艂a na brzegu 艂贸偶ka i stara艂a si臋 podtrzyma膰 rozmow臋.
-聽Przebior臋 si臋 w co艣 wygodniejszego - powiedzia艂a Dziewczyna. Podesz艂a do szafy. Zdj臋艂a te drogie sk贸rzane spodnie i w艂o偶y艂a powyci膮gane, szare dresy. Wyj臋艂a podkoszulek. Kiedy odpina艂a stanik, odwr贸ci艂a si臋 ty艂em. Bez ubrania by艂a niska i raczej pulchnawa.
Po艂o偶y艂y si臋 na nieroz艣cielonym 艂贸偶ku. Marihuana powoli przestawa艂a dzia艂a膰.
-聽Masz ch艂opaka? - spyta艂a Dziewczyna.
-聽Tak - odpar艂a Carrie. - Mam i szalej臋 za nim.
Le偶a艂y tak przez kilka minut. Carrie poczu艂a, 偶e z t臋sknoty za Mr. Bigiem rozbola艂 j膮 brzuch.
-聽S艂uchaj - powiedzia艂a. - Musz臋 i艣膰 od domu, ale super by艂o ci臋 pozna膰., - I vice versa - mrukn臋艂a Dziewczyna. Odwr贸ci艂a g艂ow臋 do 艣ciany i zamkn臋艂a oczy. - Zatrza艣nij za sob膮 dobrze drzwi, dobra? Zadzwoni臋 do ciebie.
Dwa dni p贸藕niej zadzwoni艂 telefon. To by艂a Dziewczyna. „Dlaczego da艂am jej numer?” - pomy艣la艂a Carrie.
-聽Cze艣膰. Carrie? To ja - powiedzia艂a Dziewczyna. - Jak leci?
-聽W porz膮dku - powiedzia艂a Carrie. Pauza. - S艂uchaj. Mog臋 do ciebie za chwil臋 oddzwoni膰? Daj mi sw贸j numer.
Zapisa艂a telefon Dziewczyny, cho膰 ju偶 go mia艂a. Nie oddzwoni艂a i przez nast臋pne dwie godziny do czasu, a偶 nie wysz艂a z domu, w og贸le nie odbiera艂a telefon贸w. W艂膮czy艂a automatyczn膮 sekretark臋.
Wybieg Kilka dni p贸藕niej Carrie by艂a na pokazie mody Ralpha Laurena w Bryant Park. Dziewczyny, wszystkie wysokie i smuk艂e, wychodzi艂y na wybieg jedna za drug膮, d艂ugie, jasne w艂osy owiewa艂y im ramiona. Przez chwil臋 ten 艣wiat by艂 pi臋kny, a kiedy dziewczyny si臋 mija艂y, ich oczy si臋 spotyka艂y, a one posy艂a艂y sobie tajemnicze u艣miechy.
21
Biegn膮ce z wilkami:
Wieczni kawalerowie?
Na drzewo
W ostatnich tygodniach wydarzy艂o si臋 kilka pozornie ze sob膮 niezwi膮zanych, a jednak podobnych historii.
Simon Piperstock, w艂a艣ciciel firmy komputerowej, le偶a艂 w 艂贸偶ku, w swoim zacisznym, trzypokojowym apartamencie i wygrzewa艂 gryp臋, kiedy zadzwoni艂 telefon.
-聽Ty g艂upi dupku - powiedzia艂 kobiecy g艂os.
-聽Co? - spyta艂 Simon. - Kto m贸wi?
-聽Ja.
-聽No dobra, M.K., mia艂em do ciebie dzwoni膰, ale z艂apa艂em gryp臋. Superprzyj臋cie wyda艂a艣.
-聽艢wietnie, 偶e ci si臋 podoba艂o - powiedzia艂a M.K. - bo nikt poza tob膮 dobrze si臋 nie bawi艂.
-聽Naprawd臋? - Simon usiad艂 na 艂贸偶ku.
-聽Przez ciebie, Simon. Twoje zachowanie jest niewybaczalne. Niesmaczne.
-聽Ale co ja takiego zrobi艂em?
-聽Przyprowadzi艂e艣 t臋 zdzir臋. Zawsze jak膮艣 sprowadzasz. Nikt ju偶 tego nie mo偶e znie艣膰.
-聽Zaraz, zaraz, wolnego - powiedzia艂 Simon. - Teesie to nie 偶adna zdzira. To bardzo inteligentna dziewczyna.
-聽Pewnie, Simon - sykn臋艂a M.K. - Czemu nie zaczniesz normalnie 偶y膰? Czemu si臋 nie o偶enisz?
Od艂o偶y艂a s艂uchawk臋.
Harry Samson, lat czterdzie艣ci sze艣膰, znany w 艣wiecie kawaler贸w do wzi臋cia handlarz dzie艂ami sztuki, sp臋dza艂 sw贸j typowy pijacki wiecz贸r w klubie Fredrick's, kiedy przedstawiono go bardzo atrakcyjnej dwudziestokilkulatce. W艂a艣nie si臋 przeprowadzi艂a do Nowego Jorku i zosta艂a asystentk膮 jednego z malarzy, z kt贸rym wsp贸艂pracowa艂 te偶 Harry.
-聽Hej, jestem Harry Samson - powiedzia艂 swoim za艣piewem ze Wschodniego Wybrze偶a, by膰 mo偶e lekko przesadzonym przez fakt, 偶e z k膮cika ust zwisa艂 mu papieros.
-聽Wiem, kim jeste艣 - powiedzia艂a dziewczyna.
-聽Napijesz si臋? - zaproponowa艂 Harry.
Spojrza艂a wymownie na kole偶ank臋, kt贸ra jej towarzyszy艂a.
-聽Jeste艣 tym facetem, no nie? - spyta艂a. - Nie, dzi臋ki. Znam doskonale twoj膮 reputacj臋.
-聽To miejsce dzi艣 cuchnie - powiedzia艂 Harry do samego siebie.
Co艣 rzeczywi艣cie gnije w nowojorskiej spo艂eczno艣ci, a jest to osobnik znany dot膮d jako „wolny facet” albo „kawaler do wzi臋cia”. To nie jest twoja wyobra藕nia. Ci m臋偶czy藕ni, ju偶 po czterdziestce, a nawet po pi臋膰dziesi膮tce, kt贸rzy nigdy nie byli 偶onaci, kt贸rzy od wielu, wielu lat nie mieli sta艂ej partnerki, zaczynaj膮 wydziela膰 specyficzny, charakterystyczny smrodek. Dowody na to s膮 wsz臋dzie.
Miranda Hobbes by艂a na przyj臋ciu bo偶onarodzeniowym i wpad艂a na Packarda i Amand臋 Deale'贸w, par臋, kt贸r膮 kiedy艣 pozna艂a przez Sama - bankiera, z kt贸rym chodzi艂a latem przez trzy miesi膮ce.
-聽Gdzie si臋 podziewa艂a艣? - spyta艂a Amanda. - Zostawiali艣my ci zaproszenia na kilka imprez do nas, ale nigdy nie oddzwania艂a艣.
-聽Nie mog艂am - przyzna艂a Miranda. - Wiem, 偶e si臋 przyja藕nicie z Samem, a ja... no, przykro mi, ale po prostu nie mog臋 go znie艣膰. Nie mog臋 nawet wytrzyma膰 z nim w jednym pokoju. Ten facet jest chory. Chyba nienawidzi kobiet. Zwodzi ci臋, m贸wi, 偶e chce si臋 偶eni膰, a potem nagle przestaje dzwoni膰. A tymczasem podrywa dwudziestolatki.
Packard przysun膮艂 si臋 bli偶ej.
-聽My te偶 si臋 ju偶 z nim nie przyja藕nimy - powiedzia艂. - Amanda nie mo偶e go strawi膰 i ja te偶. Teraz si臋 skumplowa艂 z facetem o imieniu Barry i co noc nie robi膮 nic innego, tylko chodz膮 we dw贸ch po restauracjach w SoHo i staraj膮 si臋 wyrywa膰 dziewczyny.
-聽S膮 po czterdziestce! - oburzy艂a si臋 Amanda. - To oble艣ne.
-聽Kiedy oni dorosn膮? - spyta艂a Miranda.
-聽Albo ujawni膮 prawdziwe preferencje - doda艂 Packard.
Daremny wilczy zew Pewnego szarego, listopadowego popo艂udnia m臋偶czyzna, kt贸rego nazwiemy Chollie Wentworth, rozprawia艂 na sw贸j ulubiony temat: nowojorskiego towarzystwa.
-聽Wieczni kawalerowie? - spyta艂 i jednym tchem wymieni艂 nazwiska kilku znanych „graczy”, kt贸rzy od lat wiedli prym na tym boisku. - Szczerze m贸wi膮c, moja droga, to zwykli nudziarze.
Chollie zaj膮艂 si臋 swoj膮 drug膮 szkock膮.
-聽Jest wiele powod贸w, dla kt贸rych m臋偶czyzna si臋 nie 偶eni - powiedzia艂 po chwili. - Wielu nigdy nie wyrasta poza seks, a wedle niekt贸rych ma艂偶e艅stwo psuje seks. Potem jest kwestia trudnego wyboru mi臋dzy kobiet膮 ko艂o trzydziestki, kt贸ra mo偶e urodzi膰 ci dzieci, a kobiet膮 tak膮, jak na przyk艂ad Carol Petrie, kt贸ra mo偶e u艂o偶y膰 ci 偶ycie. Matki te偶 mog膮 stanowi膰 problem - ci膮gn膮艂 dalej Chollie. - Tu mamy przypadek X - a - stwierdzi艂, podaj膮c nazwisko znanego multimilionera, finansisty, kt贸ry dobiega艂 sze艣膰dziesi膮tki, a jeszcze nigdy nie stan膮艂 na 艣lubnym kobiercu. - Ten cierpi na powa偶ny przypadek laskoliozy. No, ale na jego miejscu, kogo by艣 przyprowadza艂a do domu? Czy chcia艂aby艣 zagrozi膰 pozycji mamusi, przedstawiaj膮c jej prawdziw膮, mocn膮 kobiet臋, kt贸ra zniszczy rodzinny spok贸j? Zostaj膮 mu laski. Du偶o ludzi jest ju偶 zm臋czonych problemami tych facet贸w z utrzymaniem trwa艂ych zwi膮zk贸w - westchn膮艂 Chollie, pochylaj膮c si臋 do przodu. - Gdybym by艂 woln膮 kobiet膮, pomy艣la艂bym, po choler臋 traci膰 czas na tych kolesi贸w, skoro jest pod r臋k膮 dwie艣cie dziewi臋膰dziesi膮t sze艣膰 milion贸w zabawnych gej贸w, kt贸rzy mog膮 zape艂ni膰 krzes艂o? Na publiczne wyj艣cia znalaz艂bym sobie rozrywkowego geja, kt贸ry potrafi mnie zabawi膰 na tysi膮c temat贸w. Po co traci膰 czas t takim X - em? Komu si臋 chce siedzie膰 i w k贸艂ko wys艂uchiwa膰 jego zrz臋dzenia o interesach? I ci膮gle mu nadskakiwa膰? Jest stary. Za stary, 偶eby si臋 zmieni膰. Taki facet jak X nie jest wart zachodu. Tacy m臋偶czy藕ni to daremny wilczy zew. A przecie偶 to w ko艅cu kobieta decyduje, czy m臋偶czyzna jest godny po偶膮dania czy nie. Skoro wiadomo, 偶e taki facet nigdy nie zrobi najmniejszego wysi艂ku, 偶eby si臋 o偶eni膰... no c贸偶, to my艣l臋, 偶e kobiety maj膮 tego do艣膰. I nie bez powodu.
艢wi臋to Dzi臋kczynienia Jacka - Sprawa wygl膮da tak - powiedzia艂 mi Norman, fotograf. - We藕 na przyk艂ad takiego Jacka. Znasz Jacka, wszyscy znaj膮 Jacka. Ja jestem 偶onaty od trzech lat. Jacka znam od dziesi臋ciu. Ostatnio u艣wiadomi艂em sobie, 偶e przez te wszystkie lata, odk膮d go znam, nigdy nie mia艂 dziewczyny d艂u偶ej ni偶 sze艣膰 tygodni. W 艢wi臋to Dzi臋kczynienia poszli艣my grup膮 na obiad do wsp贸lnych znajomych. Wszyscy znaj膮 si臋 od lat. Prawda, nie wszyscy s膮 po 艣lubie, ale pozostaj膮 w powa偶nych zwi膮zkach. I wtedy zjawia si臋 Jack, jak zwykle z jak膮艣 laseczk膮. Dwadzie艣cia par臋 lat. Blondynka. I oczywi艣cie okazuje si臋, 偶e to kelnerka, kt贸r膮 pozna艂 tydzie艅 wcze艣niej. Wi臋c po pierwsze, jest obca, nie pasuje do nas, zmienia ca艂y nastr贸j obiadu. A z niego te偶 nie ma 偶adnego po偶ytku, bo wiadomo, 偶e my艣li tylko o tym, jak si臋 z ni膮 przespa膰. Kiedykolwiek kto艣 zaprasza Jacka, powtarza si臋 ten sam scenariusz. To po co si臋 z nim spotyka膰? Po tym obiedzie w 艢wi臋to Dzi臋kczynienia wszystkie kobiety z naszej paczki zdecydowa艂y, 偶e Jack wypada. Dosta艂 szlaban.
Samantha Jones jad艂a w restauracji Kiosk obiad z Magd膮, powie艣ciopisark膮. Omawia艂y kawaler贸w - szczeg贸lnie Jacka i Harry'ego.
-聽Kto艣 mi powiedzia艂, 偶e Jack si臋 znowu przed nim chwali艂, kogo to nie zaliczy艂 - powiedzia艂a Magda. - Dok艂adnie to samo robi艂 pi臋tna艣cie lat temu. Faceci my艣l膮, 偶e z艂a reputacja to co艣, co mo偶e zaszkodzi膰 tylko kobiecie. Myl膮 si臋. Czy oni nie rozumiej膮, 偶e gdy staje si臋 jasne, kogo podrywaj膮 - ci膮gle jakie艣 laseczki - kobiety nie chc膮 by膰 z facetami, kt贸rzy chc膮 by膰 z „takim czym艣”?
-聽We藕 takiego Harry'ego - w艂膮czy艂a si臋 Samantha.
-聽W pewnym sensie nawet go rozumiem. Ca艂kowicie poch艂ania go kariera i robienie du偶ych pieni臋dzy. Tyle 偶e Harry podobno nie tego chce. M贸wi, 偶e nic go nie obchodzi w艂adza i forsa. Ale z drugiej strony mi艂o艣膰 i sta艂y zwi膮zek te偶 go nie obchodz膮. No to, o co mu w ko艅cu chodzi? Jaki jest sens jego istnienia?
-聽Poza tym - doda艂a Magda - kto wie, gdzie ci faceci wsadzali swoje brudne fiuty?
-聽A to ju偶 mnie najbardziej odstrasza - zgodzi艂a si臋 Samantha.
-聽Niedawno wpad艂am na Rogera, oczywi艣cie przed Mortimers - powiedzia艂a Magda.
-聽Musi ju偶 mie膰 z pi臋膰dziesi膮tk臋 - rzuci艂a Samantha.
-聽Co艣 ko艂o tego. Wiesz, chodzi艂am z nim, kiedy mia艂am dwadzie艣cia pi臋膰 lat. Zosta艂 wtedy og艂oszony przez „Town & Country” jednym z najbardziej „po偶膮danych” nowojorskich kawaler贸w. Pami臋tam, jak wtedy my艣la艂am, co za bzdura! Przede wszystkim ci膮gle mieszka艂 z mamusi膮. No dobrze, mia艂 niby dla siebie ca艂膮 g贸r臋 domu, ale zawsze. Poza tym mia艂 idealny dom w Southampton i idealny dom w Palm Beach, i cz艂onkostwo klubu Bath & Tennis. I wiesz co? I tyle. Nic wi臋cej. To by艂o ca艂e jego 偶ycie. Granie roli „kawalera do wzi臋cia”. Pod spodem nie by艂o dok艂adnie nic.
-聽Co on teraz robi? - spyta艂a Samantha.
-聽To samo - stwierdzi艂a Magda. - Przeszed艂 przez wszystkie dziewczyny w Nowym Jorku, a kiedy w ko艅cu si臋 na nim pozna艂y, przeni贸s艂 si臋 do L.A. Stamt膮d do Londynu, teraz jest w Pary偶u. Powiedzia艂 mi, 偶e wr贸ci艂 do Nowego Jorku na dwa miesi膮ce, 偶eby sp臋dzi膰 troch臋 czasu z mamusi膮.
Obie kobiety zawy艂y ze 艣miechu.
-聽Ale pos艂uchaj tego - powiedzia艂a Magda. - Roger opowiedzia艂 mi histori臋: „Naprawd臋 lubi臋 francuskie dziewczyny”, m贸wi. Poszed艂 na obiad do domu jakiego艣 swojego wa偶nego francuskiego znajomego, kt贸ry ma trzy c贸rki. „Wzi膮艂bym ka偶d膮”, m贸wi Roger. Siedz膮 przy tym obiedzie, jemu si臋 wydaje, 偶e robi wra偶enie, opowiada im o swoim przyjacielu, jakim艣 arabskim ksi臋ciu, kt贸ry ma trzy 偶ony, trzy siostry. Francuzki zaczynaj膮 si臋 na niego niemi艂o gapi膰 i obiad prawie natychmiast si臋 ko艅czy.
-聽My艣lisz, 偶e do tych facet贸w to w og贸le dociera? 呕e rozumiej膮, jacy s膮 偶a艂osni? - spyta艂a Samantha.
-聽A sk膮d - stwierdzi艂a Magda.
„Cierpi臋”
Nast臋pnego ranka Simon Piperstock wykona艂 kilka telefon贸w z lobby pierwszej klasy na Mi臋dzynarodowym Lotnisku Kennedy'ego.
-聽Lec臋 do Seattle - powiedzia艂 do s艂uchawki. - Niedobrze ze mn膮.
-聽Naprawd臋? - Kobiecy g艂os wydawa艂 si臋 tym niemal uradowany.
-聽Nie wiem, dlaczego wszyscy mi zarzucaj膮, 偶e moje zachowanie jest naganne. M贸wi膮, 偶e to niesmaczne.
-聽A ty uwa偶asz, 偶e jest niesmaczne?
-聽Troszk臋.
-聽Rozumiem.
-聽M贸j zwi膮zek z Mary si臋 nie sprawdza, wi臋c zabra艂em 艣liczn膮, m艂od膮 dziewczyn臋, moj膮 kole偶ank臋, na przyj臋cie. To mi艂a dziewczyna. I jest tylko kole偶ank膮. A wszyscy na mnie za to naskoczyli.
-聽Twoje zwi膮zki nigdy si臋 nie sprawdzaj膮, Simon.
-聽Potem w teatrze wpad艂em na kobiet臋, z kt贸r膮 mnie kiedy艣 um贸wiono, dwa lata temu. Nie by艂em ni膮 specjalnie zainteresowany, wiec zostali艣my przyjaci贸艂mi. Podesz艂a do mnie i powiedzia艂a: „Wiesz, nigdy bym nie chcia艂a si臋 w ciebie zaanga偶owa膰. Nie chcia艂abym, 偶eby kt贸rakolwiek z moich kole偶anek to zrobi艂a. Zrani艂e艣 tyle kobiet”.
-聽To prawda.
-聽No to co mam robi膰? Cierpi臋 na taki problem, 偶e zawsze zdaje mi si臋, i偶 nie spotka艂em odpowiedniej osoby. Wi臋c sobie chodz臋 z r贸偶nymi. Jezu, wszyscy to robi膮 - zamilk艂 na chwil臋. - Wczoraj by艂em chory - doda艂.
-聽Przykro mi - powiedzia艂a kobieta. - Nie 偶a艂owa艂e艣, 偶e nie ma nikogo, kto by si臋 tob膮 zaopiekowa艂?
-聽Niespecjalnie - powiedzia艂 Simon. - No, to znaczy, by艂em tylko troch臋 chory... Cholera. Tak, pewnie, 偶e tak. My艣la艂em o tym. My艣lisz, 偶e mam problem? Chcia艂bym si臋 z tob膮 zobaczy膰. Pogada膰 o tym. Mo偶e ty by艣 mi pomog艂a.
-聽Mam teraz powa偶nego ch艂opaka - powiedzia艂a kobieta. - My艣l臋, 偶e mo偶e nawet si臋 pobierzemy. Szczerze, Simon, chyba nie by艂by zachwycony, gdyby mnie z tob膮 widziano.
-聽Och - powiedzia艂 Simon. - W porz膮dku.
-聽Ale zawsze mo偶esz zadzwoni膰, je艣li chcesz.
22
Bone i bia艂e norki:
艣wi膮teczna kol臋da Carrie
Okres 艣wi膮t Bo偶ego Narodzenia w Nowym Jorku. Przyj臋cia. Gwiazda na Pi臋膰dziesi膮tej Si贸dmej Ulicy. Choinka. Zwykle jednak nie jest tak, jak by膰 powinno. Ale od czasu do czasu co艣 si臋 wydarza, i to dzia艂a.
Carrie by艂a w Rockefeller Center i rozmy艣la艂a nad duchami minionych 艣wi膮t. „Ile to lat min臋艂o - my艣la艂a, zak艂adaj膮c 艂y偶wy - od kiedy ostatni raz tu by艂am?” Palce jej lekko dr偶a艂y, gdy przek艂ada艂a sznurowad艂a przez haczyki. Oczekiwanie. Nadzieja, 偶e l贸d b臋dzie twardy i g艂adki.
To Samantha Jones zmusi艂a j膮 do wspomnie艅. Ostatnio Sam narzeka艂a, 偶e nie ma ch艂opaka. 呕e od tylu, tylu lat na 艣wi臋ta nie ma w jej 偶yciu mi艂o艣ci.
-聽Masz teraz szcz臋艣cie - powiedzia艂a do Carrie i obie wiedzia艂y, 偶e to prawda. - Zastanawiam si臋, czy mnie si臋 to kiedy艣 przytrafi - westchn臋艂a Sam. I obie wiedzia艂y r贸wnie偶, o jakie „to” chodzi. - Przechodz臋 ko艂o choinek i jest mi smutno.
Sam przechodzi obok choinek, a Carrie je藕dzi na 艂y偶wach. I pami臋ta.
To by艂y drugie 艣wi臋ta Skippera Johnsona w Nowym Jorku. Doprowadza艂 wszystkich do sza艂u. Jednej nocy poszed艂 na trzy 艣wi膮teczne przyj臋cia.
Na pierwszym spotka艂 Jamesa, wiza偶yst臋. James te偶 w臋drowa艂 z przyj臋cia na przyj臋cie. Skipper z nim pogada艂. Nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰, 偶eby do wszystkich nie zagadywa膰. Remy, fryzjer stylista, podszed艂 do Skippera i powiedzia艂:
-聽Co ty robisz, zadajesz si臋 z tym Jamesem? Jeste艣 dla niego za dobry.
-聽Co masz na my艣li? - spyta艂 Skipper.
-聽No, wsz臋dzie was widz臋 razem. I co艣 ci powiem. To m臋t. Pijawka. Sta膰 ci臋 na wi臋cej.
-聽Ale ja nie jestem gejem - powiedzia艂 Skipper.
-聽No oczywi艣cie, kochanie.
Nazajutrz rano Skipper zadzwoni艂 do Stanforda Blatcha, scenarzysty.
-聽Ludzie my艣l膮, 偶e jestem gejem, to mi psuje opini臋 - powiedzia艂.
-聽Daj spok贸j - odpar艂 Stanford. - Reputacje s膮 jak kuwety dla kot贸w. Mo偶na je codziennie zmienia膰. I tak nawet powinno by膰. Poza tym, mam teraz do艣膰 w艂asnych problem贸w.
Skipper zadzwoni艂 do Rivera Wilde'a, s艂ynnego powie艣ciopisarza.
-聽Chc臋 si臋 z tob膮 zo - ba - czy膰 - powiedzia艂.
-聽Nie mo偶esz - rzuci艂 River.
-聽Dlaczego?
-聽Bo jestem zaj臋ty.
-聽Czym zaj臋ty?
-聽Markiem. Moim nowym ch艂opakiem.
-聽Nie rozumiem - powiedzia艂 Skipper. - My艣la艂em, 偶e jestem twoim przyjacielem.
-聽On daje mi to, czego ty nie dasz.
Chwila milczenia.
-聽Ale ja ci daj臋 to, czego on nie daje - stwierdzi艂 Skipper.
-聽Na przyk艂ad?
Zn贸w milczenie.
-聽No, to wcale nie znaczy, 偶e musisz z nim sp臋dza膰 ca艂y czas - powiedzia艂 w ko艅cu Skipper.
-聽Nie kapujesz, Skipper? - spyta艂 River. - On jest tutaj. Jego rzeczy s膮 u mnie. Jego bielizna. Jego p艂yty. I ko艂tuny.
-聽Ko艂tuny?
-聽Ma kota.
-聽Och - powiedzia艂 Skipper. - Wpu艣ci艂e艣 kota do swojego mieszkania?
Skipper zadzwoni艂 do Carrie.
-聽Nie znios臋 tego, jest Bo偶e Narodzenie. Ka偶dy kogo艣 ma. Ka偶dy, tylko nie ja. Co robisz wieczorem?
-聽Big i ja siedzimy w domu - powiedzia艂a Carrie. - Gotuj臋.
-聽Ja chc臋 do domu - j臋kn膮艂 Skipper. - Potrzebuj臋 domu. Mo偶e w Connecticut? Chc臋 mie膰 gniazdo.
-聽Skipper - powiedzia艂a Carrie. - Masz dopiero dwadzie艣cia pi臋膰 lat.
-聽Dlaczego nie mo偶e by膰 tak jak w zesz艂ym roku, kiedy wszyscy byli wolni? - j臋cza艂 dalej Skipper. - Wczoraj w nocy mia艂em niezwyk艂y sen o Gae Garden - powiedzia艂, odnosz膮c si臋 do s艂ynnej z ch艂odu czterdziestoparolatki z towarzystwa. - Ona jest taaaka pi臋kna. 艢ni艂o mi si臋, 偶e trzymamy si臋 za r臋ce i jeste艣my zakochani. Obudzi艂em si臋 kompletnie rozbity, 偶e to nie jest prawda. To by艂o w艂a艣nie to uczucie. My艣lisz, 偶e przydarzy mi si臋 takie uczucie w prawdziwym 偶yciu?
Rok wcze艣niej Skipper, Carrie i River Wilde pojechali razem na przyj臋cie 艣wi膮teczne do Belle, do jej wiejskiej posiad艂o艣ci. Skipper prowadzi艂 swojego mercedesa, a River siedzia艂 z ty艂u jak jaka艣 wielka persona i kaza艂 Skipperowi tak d艂ugo zmienia膰 stacje w radiu, a偶 ten w ko艅cu znalaz艂 muzyk臋, kt贸r膮 tolerowa艂y uszy Rivera. Po przyj臋ciu poszli do mieszkania Rivera, gdzie on i Carrie rozmawiali, a Skipper j臋cza艂, 偶e zaparkowa艂 samoch贸d w nielegalnym miejscu. Potem Skipper wyjrza艂 przez okno i oczywi艣cie zobaczy艂, 偶e akurat odholowuj膮 jego auto. Zacz膮艂 wrzeszcze膰, a Carrie i River powiedzieli mu, 偶eby si臋 zamkn膮艂 i wci膮gn膮艂 dzia艂k臋 albo zapali艂 jointa, albo przynajmniej si臋 napi艂. Uwa偶ali, 偶e to by艂o odlotowe.
Nast臋pnego dnia Stanford Blatch pojecha艂 ze Skipperem odebra膰 samoch贸d z parkingu. W jednym z k贸艂 nie by艂o powietrza. Skipper zasiad艂 w 艣rodku samochodu i czyta艂 gazety, a Stanford zmienia艂 mu ko艂o.
-聽Chc臋 ci臋 prosi膰 o przys艂ug臋 - powiedzia艂 Stanford Blatch.
On i Carrie jedli sw贸j coroczny 艣wi膮teczny lunch w restauracji Harry Cipriani. - Musz臋 sprzeda膰 kilka obraz贸w na aukcji w Sotheby's. Chc臋, 偶eby艣 by艂a na widowni i podbija艂a cen臋.
-聽Nie ma sprawy - zgodzi艂a si臋 Carrie.
-聽Szczerze m贸wi膮c, jestem sp艂ukany - powiedzia艂 Stanford. Po tym, jak Stanford utopi艂 pieni膮dze w zespole rockowym, rodzina odci臋艂a mu fundusze. Wyda艂 te偶 ca艂e honorarium za ostatni scenariusz. - Jaki by艂em g艂upi - przyzna艂 Stanford.
No i by艂 jeszcze Bone. Stanford pisa艂 dla niego scenariusz i p艂aci艂 za lekcje gry aktorskiej Bone'a.
-聽Oczywi艣cie, powiedzia艂 mi od razu, 偶e nie jest gejem - westchn膮艂 Stanford. - Ale ja mu nie uwierzy艂em. Nikt tego nie rozumie. Zaopiekowa艂em si臋 tym dzieciakiem. Czasem zasypia艂 przy telefonie, kiedy rozmawiali艣my po nocach. Ze s艂uchawk膮 w ramionach. Nigdy nie spotka艂em nikogo tak bezbronnego. Tak zagubionego.
Tydzie艅 wcze艣niej Stanford zapyta艂 Bone'a, czy ten chce i艣膰 na bal kostiumowy do Metropolitan. Bone si臋 przestraszy艂.
-聽Powiedzia艂em mu, 偶e to dobrze zrobi jego karierze. On na mnie nawrzeszcza艂. Upiera艂 si臋, 偶e nie jest gejem. 呕e mam go zostawi膰 w spokoju. Powiedzia艂, 偶e nigdy nie chce ju偶 ze mn膮 rozmawia膰. - Stanford upi艂 艂yk swojego bellini.
-聽Ludzie my艣leli, 偶e ja si臋 w nim skrycie kocham. A ja my艣la艂em, 偶e nie... Raz mnie pobi艂. To by艂o w jego mieszkaniu. Zacz臋li艣my si臋 k艂贸ci膰, bo um贸wi艂em go na przes艂uchanie z re偶yserem. A on na to, 偶e jest za bardzo zm臋czony. 呕e mam sobie i艣膰. M贸wi臋 mu: „Pogadajmy o tym”. A on rzuci艂 mnie na 艣cian臋, a potem dos艂ownie uni贸s艂 do g贸ry i zrzuci艂 ze schod贸w. Oczywi艣cie wiesz, w jakiej taniej dziurze mieszka. Taki pi臋kny ch艂opiec. Od tamtej pory rami臋 mi nawala.
Bia艂e norki
Do Carrie dochodzi艂y narzekania na Skippera od kobiet starszych od niego. Na przyk艂ad od agentki Carrie i jednej redaktorki tygodnika, d芦 kt贸rego pisywa艂a. Skipper k艂ad艂 im r臋k臋 na kolanie pod sto艂em, w restauracjach, podczas obiadu. Robi艂 to po ca艂ym mie艣cie.
W dzie艅 charytatywnego balu kostiumowego Carrie robi艂a sobie fryzur臋 i wrzeszcza艂a na Skippera przez telefon, kiedy do domu wr贸ci艂 Mr. Big. Pod pach膮 mia艂 du偶膮 paczk臋.
-聽Co to? - spyta艂a.
-聽To prezent dla mnie - odpar艂 Mr. Big.
Poszed艂 do sypialni i wyszed艂 po chwili, trzymaj膮c futro z bia艂ych norek.
-聽Weso艂ych 艣wi膮t - powiedzia艂.
-聽Skipper, musz臋 lecie膰 - rzuci艂a w s艂uchawk臋 Carrie.
To by艂o w 艣wi臋ta trzy lata temu. Carrie mieszka艂a wtedy w ma艂ym studio, w kt贸rym dwa miesi膮ce wcze艣niej umar艂a jaka艣 staruszka. Carrie nie mia艂a pieni臋dzy. Kto艣 znajomy po偶yczy艂 jej kawa艂ek pianki zamiast 艂贸偶ka. Wszystko, co mia艂a, to futro z norek i walizka marki Louis Yuitton. Obie rzeczy skradziono, kiedy w ko艅cu kto艣 obrabowa艂 mieszkanie. Przed kradzie偶膮 sypia艂a na swoim kawa艂ku pianki, przykryta futrem. I oczywi艣cie co wiecz贸r gdzie艣 wychodzi艂a. Ludzie j膮 lubili, nikt nie zadawa艂 pyta艅. Pewnego wieczoru zosta艂a zaproszona na kolejn膮 imprez臋 do czyjego艣 mieszkania przy Park Avenue. Wiedzia艂a, 偶e nie bardzo tam pasuje, ale mo偶liwo艣膰 napchania si臋 darmowym 偶arciem zawsze by艂a kusz膮ca. Tyle 偶e tam nie wypada艂o. Za to pozna艂a faceta z nazwiskiem. Zaprosi艂 j膮 na obiad, a ona pomy艣la艂a: „Pieprzy膰 was, pieprzy膰 was wszystkich”.
Poszli na ten obiad do Elio's, siedzieli przy jednym z frontowych stolik贸w. Facet du偶o si臋 艣mia艂 i zajada艂 kawa艂ki chleba posmarowane mas艂em.
-聽Robisz karier臋 pisarsk膮? - spyta艂.
-聽W przysz艂ym miesi膮cu drukuj膮 moje opowiadanie w „Woman's Day” - powiedzia艂a Carrie.
-聽„Woman's Day”? Kto to w og贸le czyta? - Po chwili zmieni艂 temat: - Jad臋 na Bo偶e Narodzenie do St. Barts. By艂a艣 kiedy艣 w St. Barts?
-聽Nie.
-聽To powinna艣 pojecha膰. Naprawd臋 powinna艣. Wynajmuj臋 tam co roku will臋.
-聽Pewnie - powiedzia艂a Carrie.
Kiedy jedli kolejny obiad, on zmieni艂 zdanie i nie by艂 pewien, czy powinien jecha膰 na narty do Gstaad, Aspen czy do St. Barts. Spyta艂, gdzie chodzi艂a do szko艂y.
-聽Og贸lniak Nayaug - odpar艂a. - W Connecticut.
-聽Nayaug? - spyta艂. - Nigdy nie s艂ysza艂em. Hej, my艣lisz, 偶e mojej by艂ej dziewczynie powinienem da膰 jaki艣 艣wi膮teczny prezent? Ona twierdzi, 偶e co艣 dla mnie ma. Niewa偶ne.
Carrie tylko na niego patrzy艂a. A jednak nie czu艂a si臋 ju偶 tak okropnie. Do czasu, kiedy si臋 zorientowa艂a, 偶e on ju偶 wi臋cej nie zadzwoni.
Dwa dni przed 艣wi臋tami to ona zadzwoni艂a.
-聽Och, w艂a艣nie wyje偶d偶am - powiedzia艂.
-聽I na co si臋 w ko艅cu zdecydowa艂e艣?
-聽Na St. Barts. Mimo wszystko. Urz膮dzimy genialne przyj臋cie. Jason Mould, re偶yser, i jego dziewczyna Stelli Stein, przylatuj膮 z L.A. Ale tobie 偶ycz臋 weso艂ych 艣wi膮t, dobra? Mam nadziej臋, 偶e Miko艂aj b臋dzie dla ciebie dobry.
-聽Te偶 ci 偶ycz臋 weso艂ych 艣wi膮t - powiedzia艂a Carrie.
Cze艣膰, mamo
Tego popo艂udnia Carrie posz艂a na 艂y偶wy, robi艂a jeden piruet za drugim na 艣rodku lodowiska, a偶 wszystkich wyrzucono, bo godzina dobieg艂a ko艅ca. Zadzwoni艂a do matki.
-聽Przyje偶d偶am - oznajmi艂a.
Zacz膮艂 pada膰 艣nieg. Wsiad艂a do poci膮gu na Penn Station. Nie by艂o miejsc siedz膮cych. Sta艂a w przej艣ciu mi臋dzy wagonami.
Poci膮g min膮艂 Rye i Greenwich. 艢nieg zamieni艂 si臋 w 艣nie偶yc臋. Przejechali Greens Farms i Westport, min臋li brudne, przemys艂owe miasteczka. Poci膮g zatrzyma艂 si臋 w polu, sp贸藕niony z powodu 艣nie偶ycy. Obcy ludzie zacz臋li ze sob膮 rozmawia膰. By艂y 艣wi臋ta.
Carrie zapali艂a papierosa. My艣la艂a o tym facecie z nazwiskiem i o Jasonie Mouldzie i Stelli Stein (kimkolwiek by艂a). Wyobra偶a艂a sobie, jak le偶膮 przy basenie pod b艂臋kitnym niebem St. Barts. Stelli Stein powinna mie膰 na sobie bia艂e bikini i czarny kapelusz. Popijaj膮 drinki przez s艂omki. Znajomi przychodz膮 do nich na lunch. A ka偶dy jest wysoki, opalony i pi臋kny.
Carrie patrzy艂a na 艣nieg, kt贸ry wpada艂 do 艣rodka poci膮gu przez szczelin臋 w drzwiach. Zastanawia艂a si臋, czy kiedykolwiek w 偶yciu zrobi w ko艅cu co艣 tak, jak trzeba.
By艂a p贸艂noc. Skipper by艂 w swoim mieszkaniu, rozmawia艂 przez telefon z Kaliforni膮, stoj膮c przy oknie. Po drugiej stronie ulicy zatrzyma艂a si臋 taks贸wka. Widzia艂, jak para na tylnym siedzeniu si臋 ca艂uje. Potem kobieta wysiad艂a, mia艂a na sobie futrzany p艂aszcz i chyba z tuzin kaszmirowych swetr贸w okutanych doko艂a g艂owy. Taks贸wka odjecha艂a.
To by艂a Samantha Jones.
Dwie minuty p贸藕niej rozleg艂 si臋 dzwonek u drzwi.
-聽Sam - powiedzia艂 Skipper. - Spodziewa艂em si臋 ciebie.
-聽Prosz臋 ci臋, Skipper. Daj sobie spok贸j z t膮 dziecinad膮. Przyjecha艂am spyta膰, czy mog臋 od ciebie po偶yczy膰 szampon do w艂os贸w - powiedzia艂a Samantha.
-聽Szampon? A mo偶e chcesz drinka?
-聽Malutkiego. I 偶eby ci nic g艂upiego nie przysz艂o do g艂owy, na przyk艂ad wrzuci膰 mi do kieliszka ecstasy.
-聽Ecstasy? Wiesz, 偶e nie bior臋 narkotyk贸w. Nigdy nie wzi膮艂em nawet koki. Przysi臋gam. Rany. Nie mog臋 uwierzy膰, 偶e tu jeste艣.
-聽Ja te偶 nie - stwierdzi艂a Samantha. Zacz臋艂a si臋 przechadza膰 po salonie. Dotyka膰 rzeczy. - Wiesz, nie jestem taka dobrze zorganizowana, jak si臋 wszystkim wydaje.
-聽Czemu nie zdejmiesz p艂aszcza? - spyta艂 Skipper.
-聽Siadaj. Masz ochot臋 na seks?
-聽Naprawd臋 mam ochot臋 umy膰 sobie g艂ow臋 - powiedzia艂a.
-聽Mo偶esz umy膰 u mnie - zaproponowa艂 Skipper. - Potem.
-聽Nie wydaje mi si臋.
-聽Co to za facet, z kt贸rym si臋 ca艂owa艂a艣 w taks贸wce?
-聽spyta艂 Skipper.
-聽Jeszcze jeden z tych, kt贸rych albo mie膰 nie chc臋, albo mie膰 nie mog臋 - odpowiedzia艂a Sam. - Jak ty.
-聽Ale mnie mo偶esz mie膰 - stwierdzi艂 Skipper. - Jestem dost臋pny.
No w艂a艣nie - skwitowa艂a Sam.
Niegrzeczny ch艂opiec - Cheri - z salonu dobieg艂 m臋ski g艂os. - Tak si臋 ciesz臋, 偶e mnie odwiedzi艂e艣.
-聽Wiesz, 偶e zawsze ci臋 odwiedzam - powiedzia艂 Bone.
-聽Chod藕 tutaj. Mam dla ciebie prezenty.
Bone sprawdzi艂 swoje odbicie w lustrze marmurowego foyer, potem wszed艂 do salonu. Na kanapie siedzia艂 m臋偶czyzna w 艣rednim wieku, popija艂 herbat臋, stop膮 we w艂oskim pantoflu uderza艂 o blat stolika.
-聽Chod藕 tu do mnie, niech ci si臋 przyjrz臋. Zobaczmy, czy si臋 nie postarza艂e艣 przez te dwa miesi膮ce. S艂o艅ce nie zniszczy艂o ci cery na naszych wakacjach na Morzu Egejskim?
-聽Ty za to w og贸le si臋 nie postarza艂e艣 - powiedzia艂 Bone. - Zawsze wygl膮dasz m艂odo. Jaki masz sekret?
-聽Ten cudowny krem do twarzy, kt贸ry mi da艂e艣 - odpar艂 m臋偶czyzna. - Co to by艂o?
-聽Kiehl.
Bone przysiad艂 na oparciu kanapy.
-聽Musisz mi go zn贸w przynie艣膰 - powiedzia艂 m臋偶czyzna.
-聽A masz jeszcze ten zegarek?
-聽Zegarek? - spyta艂 Bone. - Ach, da艂em go jakiemu艣 bezdomnemu. Ci膮gle mnie pyta艂 o godzin臋, wi臋c stwierdzi艂em, 偶e jest mu potrzebny.
-聽Och! Niegrzeczny ch艂opiec! - powiedzia艂 m臋偶czyzna.
-聽Tak sobie ze mnie 偶artowa膰.
-聽Czy kiedykolwiek bym odda艂 co艣, co mam od ciebie?
-聽Nie - przyzna艂 m臋偶czyzna. - A teraz popatrz, co ci przynios艂em. Kaszmirowe swetry we wszystkich kolorach. Przymierzysz?
-聽Tylko je艣li b臋d臋 m贸g艂 zatrzyma膰 wszystkie - powiedzia艂 Bone.
Impreza u Rivera Doroczna impreza bo偶onarodzeniowa u Rivera Wilde'a. G艂o艣na muzyka. Wsz臋dzie ludzie. Nawet na klatce schodowej. Narkotyki. Kto艣 nasika艂 z balkonu na g艂ow臋 nic nie podejrzewaj膮cego portiera. Bone ignorowa艂 Stanforda Blatcha, kt贸ry przyszed艂 w towarzystwie dw贸ch modelek bli藕niaczek, nowych w mie艣cie. Skipper ca艂owa艂 si臋 w k膮cie z jak膮艣 kobiet膮. Choinka si臋 przewr贸ci艂a. Skipper wyrwa艂 si臋 w ko艅cu i podszed艂 do Carrie. Spyta艂a go, czemu zawsze usi艂uje ca艂owa膰 kobiety.
-聽Czuj臋, 偶e to m贸j obowi膮zek - powiedzia艂 Skipper, a potem spyta艂 Mr. Biga: - Nie jeste艣 pod wra偶eniem, jak szybko mi to idzie?
Skipper podszed艂 do Rivera.
-聽Dlaczego ju偶 mnie nie zapraszasz? Czuj臋, jakby wszyscy znajomi mnie unikali. To przez tego Marka, prawda? On mnie nie lubi.
-聽Jak b臋dziesz tak dalej tru艂, to nikt ci臋 nie b臋dzie lubi艂 - powiedzia艂 River.
W 艂azience kto艣 g艂o艣no rzyga艂.
O pierwszej w nocy pod艂oga zalana by艂a alkoholem, a 艂azienk臋 okupowa艂a czereda narkoman贸w. Choinka przewraca艂a si臋 ju偶 trzy razy i nikt nie m贸g艂 znale藕膰 swojego p艂aszcza.
-聽Ach ten Bone. Nareszcie da艂em sobie z nim spok贸j - powiedzia艂 Stanford do Rivera. - Nigdy wcze艣niej si臋 nie myli艂em, ale mo偶e on naprawd臋 jest hetero.
River gapi艂 si臋 na niego, zdumiony.
-聽Hej, River - rzuci艂 Stanford z niespodziewan膮 weso艂o艣ci膮. - Patrz na swoj膮 choink臋. Popatrz, jaka ona 艣liczna.
23
Opowie艣膰 imprezowej dziewczyny o seksie i niedoli:
By艂 bogaty, czu艂y i... brzydki
Carrie w艂a艣nie wychodzi艂a od Bergdorfa, kiedy wpad艂a na Bunny Entwistle.
-聽Skarbie! - ucieszy艂a si臋 Bunny. - Od lat ci臋 nie widzia艂am. 艢wietnie wygl膮dasz!
-聽Ty te偶 - powiedzia艂a Carrie.
-聽Musisz zje艣膰 ze mn膮 lunch. Natychmiast. Amalita Amalfi, tak, ona te偶 jest w mie艣cie i wci膮偶 si臋 przyja藕nimy, w艂a艣nie mnie wystawi艂a.
-聽Pewnie czeka na telefon od Jake'a.
-聽Och, to ona ci膮gle si臋 z nim spotyka? - Bunny przerzuci艂a swoje bia艂oblond w艂osy przez sobolowy ko艂nierz p艂aszcza. - Mam stolik w „21”. Prosz臋, chod藕 ze mn膮 na lunch. Nie by艂am w Nowym Jorku od roku i umieram z g艂odu.
Bunny mia艂a ko艂o czterdziestki, wci膮偶 by艂a pi臋kna. Z opalenizn膮 z L.A., gdzie bywa艂a aktork膮 telewizyjn膮. Wcze艣niej przez lata kr贸lowa艂a w Nowym Jorku. By艂a uosobieniem imprezowej dziewczyny, dziewczyny tak dzikiej, 偶e 偶aden m臋偶czyzna nie my艣la艂 nawet o jej po艣lubieniu, ale wielu stara艂o si臋 zdj膮膰 jej majtki.
-聽Chc臋 stolik z ty艂u, 偶ebym mog艂a pali膰 i gdzie nikt nam nie b臋dzie przeszkadza艂 - powiedzia艂a Bunny.
Usiad艂y, a Bunny zapali艂a kuba艅skie cygaro.
-聽Po pierwsze, musimy koniecznie pogada膰 o tych 艣lubnych zapowiedziach.
Mia艂a na my艣li prasow膮 notatk臋 o 艣lubie Chloe, lat trzydzie艣ci sze艣膰, wci膮偶 uwa偶anej za klasyczn膮 pi臋kno艣膰, ze „zwyczajnym” facetem o nazwisku Jason Jingles. Ceremonia mia艂a si臋 odby膰 na wyspach Galapagos.
-聽No c贸偶, facet jest bogaty, bystry i s艂odki - powiedzia艂a Carrie. - Dla mnie by艂 zawsze mi艂y.
-聽Prosz臋 ci臋, kochanie - westchn臋艂a Bunny. - Za takich jak Jingles, a jest ich w Nowym Jorku cala masa, po prostu si臋 nie wychodzi. To s膮 艣wietni przyjaciele, czuli, zawsze gotowi do pomocy, jak jest ci 藕le. P贸藕n膮 noc膮, kiedy jeste艣 sama i zrozpaczona jak diabli, szepczesz sobie w poduszk臋: „C贸偶, zawsze mog臋 wyj艣膰 za takiego jak Jingles. Przynajmniej nie b臋d臋 si臋 musia艂a martwi膰, z czego zap艂aci膰 czynsz”. Ale rano si臋 budzisz, my艣lisz o tym na serio i zdajesz sobie spraw臋, 偶e wtedy musia艂aby艣 dzieli膰 z nim 艂贸偶ko, patrze膰, jak myje z臋by, no, te wszystkie historie.
-聽Sandra mi m贸wi艂a, 偶e raz pr贸bowa艂 j膮 poca艂owa膰 - powiedzia艂a Carrie. - A ona mu na to: „Gdybym chcia艂a w 艂贸偶ku co艣 w艂ochatego, kupi艂abym kota”.
Bunny otworzy艂a puderniczk臋, udaj膮c, 偶e sprawdza rz臋sy, ale, jak pomy艣la艂a Carrie, sprawdza艂a, kto w restauracji na ni膮 patrzy.
-聽Korci mnie, 偶eby zadzwoni膰 do Chloe i wprost j膮 o to zapyta膰, ale nie mog臋, bo w艂a艣ciwie to ona si臋 do mnie od lat nie odzywa - przyzna艂a. - I wiesz co, dziwnym zbiegiem okoliczno艣ci akurat dosta艂am zaproszenie na benefis w jednym z tych muze贸w na Upper East Side, i oczywi艣cie okazuje si臋, 偶e Chloe jest w zarz膮dzie. Od lat nie chodzi艂am na ten benefis, ale pomy艣la艂am, 偶e nawet zap艂ac臋 te trzysta pi臋膰dziesi膮t dok贸w i p贸jd臋 sama. Tylko po to, 偶eby zobaczy膰, jak ona wygl膮da. - Bunny zanios艂a si臋 swoim s艂ynnym 艣miechem i kilka g艂贸w odwr贸ci艂o si臋, by na ni膮 spojrze膰. - Kilka lat temu - m贸wi艂a dalej - kiedy 偶ycie mi si臋 troszk臋 popieprzy艂o i miewa艂am czasem kok臋 zaschni臋t膮 wok贸艂 dziurek od nosa, m贸j ojciec dzwoni艂 do mnie od czasu do czasu i m贸wi艂: „Przyjed藕 do domu”. Pyta艂am po co, a on m贸wi艂: „呕ebym ci臋 m贸g艂 zobaaaaaczy膰. Jak ci臋 zobaaaaacz臋, to b臋d臋 wiedzia艂, czy u ciebie wszystko gra”. Tak samo jest teraz z Chloe. Kiedy tylko j膮 zobacz臋, b臋d臋 ju偶 wszystko wiedzia艂a. Czy jest pe艂na nienawi艣ci do samej siebie? Czy jest na prozacu?
-聽Nie s膮dz臋... - zacz臋艂a Carrie.
-聽A co, my艣lisz, 偶e prze偶y艂a jakie艣 religijne objawienie?
-聽spyta艂a Bunny. - Ludziom si臋 to dzisiaj zdarza. To bardzo szykowne. W ka偶dym razie mam swoje powody, 偶eby chcie膰 wiedzie膰. Kilka lat temu niemal nie wysz艂am za takiego faceta jak ten Jingles - powiedzia艂a Bunny wolno.
-聽Sytuacja do tej pory nie jest do ko艅ca rozwi膮zana. I pewnie nigdy nie b臋dzie. No, to napijmy si臋 szampana. Kelner!
-聽Bunny strzeli艂a palcami i nabra艂a tchu. - No c贸偶. To wszystko si臋 zacz臋艂o po takim paskudnym zerwaniu z facetem, kt贸rego nazw臋 Dominik. By艂 w艂oskim bankierem, europejskim snobem, bardzo z tego dumnym. Mia艂 osobowo艣膰 skorpiona. Zupe艂nie jak jego mamu艣ka. Oczywi艣cie traktowa艂 mnie jak 艣miecia, a ja si臋 na to godzi艂am, i co dziwniejsze, nawet mi to specjalnie nie przeszkadza艂o. Przynajmniej do momentu, kiedy wypi艂am za du偶o herbatki z grzybk贸w psychodelicznych na Jamajce i zda艂am sobie jasno spraw臋, 偶e on mnie wcale nie kocha. Ale wtedy by艂am inn膮 osob膮... By艂am pi臋kna, no wiesz, obcy ludzie zaczepiali mnie na ulicy i tym podobne historie, by艂am 艣wietnie wychowana, jak to dziewczyna, kt贸ra dorasta艂a w ma艂ym miasteczku w Maine. Ale w 艣rodku ju偶 nie by艂am taka mi艂a. W og贸le nic nie czu艂am, ani psychicznie, ani fizycznie. Nigdy nie by艂am zakochana. Mieszka艂am z tym Dominikiem przez trzy lata wy艂膮cznie dlatego, 偶e po pierwsze, zaproponowa艂 mi to ju偶 na pierwszej randce, a po drugie, mia艂 cudowny apartament w zabytkowej kamienicy z widokiem na East River i du偶y dom w Hamptons. A ja nie mia艂am forsy, nie mia艂am pracy, troch臋 podk艂ada艂am g艂osy i za艣piewa艂am kilka jingli w telewizyjnych reklamach. Wi臋c kiedy zerwali艣my z Dominikiem - odkry艂, 偶e sypiam z innymi i kaza艂 mi odda膰 ca艂膮 bi偶uteri臋, kt贸r膮 mi kupi艂 - zdecydowa艂am, 偶e najlepsze, co mog臋 zrobi膰, to wyj艣膰 za m膮偶. I to szybko.
Filcowy kapelusz - Zamieszka艂am u kole偶anki i jakie艣 dwa tygodnie p贸藕niej pozna艂am Dudleya. To by艂o w barze Chester's, wiesz, tym dla m艂odych, bogatych na East Side. Ju偶 pi臋膰 minut od chwili poznania zacz膮艂 mnie wkurza膰. Mia艂 na sobie mi臋kkie pantofle, garnitur od Ralpha Laurena i... filcowy kapelusz. Usta mia艂 wilgotne. By艂 wysoki i chudy, bez wyra藕nie zarysowanej brody, oczy wy艂upiaste, jak jajka na twardo, i wielka, stercz膮ca grdyka. Dosiad艂 si臋 nieproszony do naszego stolika i nalega艂, 偶eby wszystkim stawia膰 martini. Opowiada艂 durne dowcipy, nabija艂 si臋 z moich pantofelk贸w z ciel臋cej sk贸ry.
-聽Jestem krowa, muuuu! Mnie te偶 na艂贸偶! - powiedzia艂.
-聽Przepraszam, ty jeste艣 raczej starym bykiem - odci臋艂am si臋. I by艂o mi wstyd, 偶e ktokolwiek w og贸le widzi, jak z nim rozmawiam. Oczywi艣cie, nast臋pnego dnia zadzwoni艂.
-聽Shelby da艂 mi tw贸j numer - powiedzia艂.
Shelby to m贸j kumpel, wiesz, jest jako艣 tam spokrewniony z George'em Washingtonem. Potrafi臋 by膰 niegrzeczna, ale bez przesady.
-聽To ty znasz Shelby'ego? - spyta艂am.
-聽Peeewno - powiedzia艂. - Od przedszkola. Ju偶 wtedy by艂 cudacznym dzieciakiem.
-聽On by艂 cudaczny? A co powiesz o sobie?
I to by艂 m贸j b艂膮d. Nigdy nie powinnam by艂a w og贸le z nim zaczyna膰. Zanim si臋 zorientowa艂am, opowiedzia艂am mu wszystko o zerwaniu z Dominikiem, a nast臋pnego dnia on przys艂a艂 mi kwiaty, bo, jak powiedzia艂, „pi臋kna dziewczyna nie powinna si臋 smuci膰 tym, 偶e kto艣 j膮 porzuci艂”. Do tego zadzwoni艂 Shelby.
-聽Dudley to wspania艂y go艣膰 - zapewni艂.
-聽Tak? - spyta艂am. - A co w nim takiego wspania艂ego?
-聽Jego rodzina ma na w艂asno艣膰 po艂ow臋 Nantucket.
No i Dudley by艂 wytrwa艂y. S艂a艂 prezenty - pluszowe nied藕wiadki, raz ca艂y kosz ser贸w z Yermontu. Dzwoni艂 trzy, cztery razy dziennie. Na pocz膮tku z臋by mnie od tego bola艂y.
Ale po jakim艣 czasie przywyk艂am do tego jego durnego poczucia humoru i prawie czeka艂am na jego telefony. A on z entuzjazmem wys艂uchiwa艂 ka偶dej najmniejszej, nieistotnej bzdury z mojego 偶ycia, no wiesz, 偶e jestem wkurzona, bo Yvonne ma nowy kostium, od Chanel, a ja nie mog臋 sobie na to pozwoli膰; 偶e kierowca wywali艂 mnie z taks贸wki, bo pali艂am; 偶e sobie przy goleniu przeci臋艂am sk贸r臋 na kostce. Zastawia艂 na mnie pu艂apk臋, sid艂a. Wiedzia艂am o tym, a jednak ci膮gle by艂am pewna, 偶e kto jak kto, ale ja dam sobie z tym rad臋. A potem przysz艂o to zaproszenie na weekend, przekazane przez Shelby'ego, kt贸ry zadzwoni艂 do mnie i oznajmi艂:
-聽Dudley chce, 偶eby艣my z nim pojechali do jego domu w Nantucket.
-聽Za 偶adne skarby - powiedzia艂am.
-聽To pi臋kny dom. Stary. Przy g艂贸wnej ulicy.
-聽Kt贸ry to? - spyta艂am.
-聽Chyba jeden z tych ceglanych.
-聽Chyba?
-聽No, jestem prawie pewny. Ale ile razy tam by艂em, by艂em na膰pany, to i niespecjalnie pami臋tam.
-聽Je艣li to jeden z tych ceglanych, to si臋 zastanowi臋 - powiedzia艂am.
Dziesi臋膰 minut p贸藕niej zadzwoni艂 sam Dudley.
-聽Ju偶 ci kupi艂em bilet na samolot - powiedzia艂. - I zgadza si臋, to jeden z tych ceglanych dom贸w.
Dudley ta艅czy - Wci膮偶 nie umiem sobie wyt艂umaczy膰 tego, co si臋 zdarzy艂o w tamten weekend. Mo偶e to by艂 alkohol, mo偶e marihuana. A mo偶e tylko ten dom. Kiedy by艂am dzieckiem, moja rodzina przyje偶d偶a艂a na lato do Nantucket. Tak o tym m贸wi臋, ale naprawd臋, to sp臋dzali艣my dwa tygodnie w wynaj臋tych pokojach. Pok贸j dzieli艂am z bra膰mi, a na obiad rodzice gotowali na gazowej kuchence z艂owione homary.
I w tamten weekend przespa艂am si臋 z Dudleyem. Nie chcia艂am. Stali艣my na dole schod贸w, 偶egnaj膮c si臋 na noc, kiedy on jako艣 tak si臋 przechyli艂 i zacz膮艂 mnie ca艂owa膰. Nie broni艂am si臋. Poszli艣my do jego 艂贸偶ka i kiedy si臋 na mnie po艂o偶y艂, to pami臋tam, 偶e najpierw mia艂am uczucie, 偶e kto艣 mnie dusi, co prawdopodobnie nie by艂o wytworem mojej wyobra藕ni, bo Dudley ma sze艣膰 st贸p i dwa cale wzrostu. A potem czu艂am, jakbym spa艂a z ma艂ym ch艂opcem, bo w sumie nie m贸g艂 wa偶y膰 wi臋cej ni偶 sto sze艣膰dziesi膮t funt贸w i w og贸le nie mia艂 w艂os贸w na ciele. Ale po raz pierwszy w moim 偶yciu seks by艂 wspania艂y. Dozna艂am jakby objawienia: mo偶e je艣li b臋d臋 z facetem, kt贸ry jest mi艂y i mnie uwielbia, to b臋d臋 szcz臋艣liwa? Jednak kiedy si臋 obudzili艣my, ba艂am si臋 spojrze膰 na Dudleya. Ba艂am si臋, 偶e mnie od niego odrzuci.
Dwa tygodnie po powrocie do miasta poszli艣my na benefis do muzeum na Upper East Side. To by艂o nasze pierwsze oficjalne wyj艣cie jako pary. I - co p贸藕niej sta艂o si臋 typowe dla naszego zwi膮zku - by艂a to ca艂a seria wpadek. Najpierw sp贸藕ni艂 si臋 godzin臋, potem nie m贸g艂 z艂apa膰 taks贸wki, bo by艂 straszny upa艂. Musieli艣my i艣膰 na piechot臋, a Dudley, jak zwykle, nic tego dnia jeszcze nie jad艂 i o ma艂o nie zemdla艂, i kto艣 musia艂 mu przynie艣膰 szklank臋 wody. Potem si臋 upiera艂, 偶eby ta艅czy膰, co w praktyce sprowadza艂o si臋 do popychania mnie na inne pary. Potem zapali艂 cygaro i rzygn膮艂. A tymczasem wszyscy wko艂o mi powtarzali, jaki to wspania艂y facet. Wszyscy, poza moimi przyjaci贸艂mi. Amalita powiedzia艂a:
-聽Sta膰 ci臋 na wi臋cej. To jest 偶a艂osne.
-聽Ale on jest 艣wietny w 艂贸偶ku - odpar艂am.
-聽Prosz臋 ci臋, bo zwymiotuj臋 - powiedzia艂a Amalita.
Miesi膮c p贸藕niej Dudley nieoficjalnie poprosi艂 mnie o r臋k臋.
Powiedzia艂am „tak”. Wstydzi艂am si臋 troch臋 za Dudleya, ale my艣la艂am, 偶e mi przejdzie. Poza tym ci膮gle by艂am zaj臋ta. Wci膮偶 co艣 kupowali艣my. Mieszkanie. Pier艣cionek zar臋czynowy. Antyki. Wschodnie dywany. Srebra. Wina. Do tego weekendowe wypady do Nantucket, podr贸偶e do Maine - z wizytami u moich rodzic贸w. A Dudley by艂 zawsze, wsz臋dzie na艂ogowo sp贸藕niony i kompletnie zdezorganizowany. Wi臋c ci膮gle ucieka艂y nam promy, samoloty, poci膮gi.
Punkt zwrotny nast膮pi艂 w dniu, kiedy po raz czwarty sp贸藕nili艣my si臋 na prom do „Nantucket. Musieli艣my sp臋dzi膰 noc w motelu. Umiera艂am z g艂odu, chcia艂am, 偶eby Dudley wyszed艂 i przyni贸s艂 mi do pokoju jakie艣 chi艅skie jedzenie, a on wr贸ci艂 z g艂贸wk膮 sa艂aty lodowej i jednym, wymi臋tolonym pomidorem. Le偶a艂am w 艂贸偶ku i stara艂am si臋 nie s艂ucha膰 ha艂asu, jaki robi艂a pieprz膮ca si臋 za 艣cian膮 para, a Dudley siedzia艂 w bokserkach przy stoliku i swoim srebrnym, wojskowym no偶em od Tiffany'ego precyzyjnie wyrzyna艂 zgni艂e cz臋艣ci pomidora. Mia艂 dopiero trzydziestk臋, ale paskudne nawyczki siedemdziesi臋ciopi臋cioletniego starucha.
Wkroczy艂am do akcji nast臋pnego ranka.
-聽Nie uwa偶asz, 偶e powiniene艣 troch臋 potrenowa膰? Nabra膰 cia艂a?
Od tego momentu wszystko w nim zacz臋艂o mnie doprowadza膰 do sza艂u. Jego g艂upie, wyzywaj膮ce stroje. To, 偶e zachowywa艂 si臋, jakby ka偶dy by艂 jego najlepszym przyjacielem. Trzy d艂ugie, jasne w艂osy rosn膮ce mu na grdyce. Jego zapach.
Codziennie usi艂owa艂am go zmusi膰 do 膰wicze艅. Sta艂am nad nim i pilnowa艂am, 偶eby podnosi艂 pi臋ciofuntowe ci臋偶arki, bo tyle tylko m贸g艂 unie艣膰. I nawet przyty艂 dziesi臋膰 funt贸w, ale potem je zn贸w straci艂. Kt贸rego艣 wieczoru poszli艣my na obiad do jego rodzic贸w, na Pi膮t膮 Alej臋. Kucharz przygotowa艂 jagni臋ce kotlety. Dudley si臋 upiera艂, 偶e on nie mo偶e je艣膰 mi臋sa, wydar艂 si臋 na rodzic贸w, 偶e nie szanuj膮 jego 偶ywieniowych nawyk贸w, i zmusi艂 kucharza, 偶eby pobieg艂 do sklepu po br膮zowy ry偶 i broku艂y. Obiad by艂 sp贸藕niony dwie godziny, a Dudley i tak prawie nie tkn膮艂 swojego jedzenia. By艂am pora偶ona. Po obiedzie jego ojciec powiedzia艂 mi:
-聽Przychod藕 do nas na obiad, kiedy tylko b臋dziesz chcia艂a, ale nie zabieraj ze sob膮 Dudleya.
I ju偶 wtedy, natychmiast powinnam by艂a to sko艅czy膰, ale za dwa tygodnie by艂o Bo偶e Narodzenie. W Wigili臋 Dudley oficjalnie mi si臋 o艣wiadczy艂 - o艣miokaratowym pier艣cionkiem, na oczach ca艂ej mojej rodziny. Zawsze by艂o w nim co艣 z艂o艣liwego, wiec i tym razem, w typowym dla siebie stylu, wcisn膮艂 ten pier艣cionek do jednej z czekoladek Godiva i poda艂 mi bombonierk臋.
-聽To tw贸j prezent gwiazdkowy - powiedzia艂. - Lepiej zacznij szybko je艣膰.
-聽Nie mam teraz ochoty na czekoladki - powiedzia艂am i rzuci艂am mu jedno z tych 艣mierciono艣nych spojrze艅, po kt贸rych zwykle si臋 zamyka艂.
-聽A ja my艣l臋, 偶e masz ochot臋 - nalega艂 tak jako艣 namolnie, 偶e zacz臋艂am je艣膰. Moja rodzina patrzy艂a na to z przera偶eniem. Mog艂am sobie u艂ama膰 z膮b, albo jeszcze gorzej, ud艂awi膰 si臋. A jednak powiedzia艂am „tak”.
Nie wiem, czy kiedykolwiek by艂a艣 zar臋czona z nieodpowiedni膮 osob膮, ale kiedy co艣 takiego si臋 stanie, to jest jak jazda poci膮giem towarowym, kt贸ry nie mo偶e si臋 zatrzyma膰. Kolejne przyj臋cia na Park Avenue, obiadki w Mortimers i w Bilboquet. Kobiety, kt贸rych prawie nie zna艂am, a kt贸re s艂ysza艂y o pier艣cionku, prosi艂y, 偶eby go im pokaza膰.
-聽To taki wspania艂y ch艂opak - powtarzali wszyscy w k贸艂ko.
-聽Tak, wspania艂y - potakiwa艂am. A w 艣rodku czu艂am si臋 jak kupka g贸wna...
A potem nadszed艂 dzie艅, kiedy mia艂am si臋 wprowadzi膰 do naszego nowego, klasycznie urz膮dzonego, pi臋knego, siedmiopokojowego mieszkania przy Wschodniej Siedemdziesi膮tej Drugiej. Pud艂a mia艂am spakowane, tragarze byli ju偶 na dole, kiedy zadzwoni艂am do Dudleya.
-聽Nie mog臋 tego zrobi膰 - o艣wiadczy艂am.
-聽Czego nie mo偶esz? - spyta艂.
Roz艂膮czy艂am si臋.
Zadzwoni艂. Potem przyszed艂. Wyszed艂. Dzwonili jego przyjaciele. Wysz艂am i posz艂am w tango. Jego przyjaciele z East Upper Side ostrzyli no偶e. Wymy艣lali r贸偶ne plotki: a to, 偶e widziano mnie w czyim艣 domu o czwartej rano w samych tylko kowbojskich butach; albo 偶e jakiemu艣 facetowi obci膮ga艂am w nocnym klubie; 偶e chcia艂am zastawi膰 pier艣cionek zar臋czynowy; 偶e lec臋 na fors臋; 偶e wykorzysta艂am Dudleya.
Nie ma dobrego sposobu, 偶eby co艣 takiego zako艅czy膰. Przeprowadzi艂am si臋 do malutkiego studia w brudnej kamienicy przy York Avenue, za kt贸re by艂am w stanie sama zap艂aci膰, i zaj臋艂am si臋 swoj膮 karier膮. Dudleyowi nie sz艂o najlepiej. Za艂ama艂 si臋 rynek nieruchomo艣ci, nie m贸g艂 sprzeda膰 tego nowego mieszkania. To oczywi艣cie wszystko by艂a moja wina. Dudley wyjecha艂 z miasta. Przeni贸s艂 si臋 do Londynu. Te偶 moja wina. Chocia偶 ci膮gle s艂ysza艂am, jak 艣wietnie si臋 tam bawi. 呕e chodzi z jak膮艣 c贸rk膮 ksi臋cia.
I nikt nie pami臋ta, 偶e nast臋pne trzy lata by艂y dla mnie piek艂em. Czystym piek艂em. I chocia偶 nie mia艂am pieni臋dzy, cho膰 jada艂am hot dogi z ulicznych budek i mia艂am samob贸jcze my艣li - raz nawet zadzwoni艂am do telefonu zaufania dla samob贸jc贸w, ale kto艣 si臋 w艂膮czy艂 na drug膮 lini臋 i zaprosi艂 mnie na imprez臋 - to przysi臋g艂am sobie, nigdy, przenigdy nie wpl膮ta膰 si臋 zn贸w w taki uk艂ad. Nigdy ju偶 nie wzi膮膰 grosza od m臋偶czyzny. To straszne, tak kogo艣 zrani膰.
-聽I naprawd臋 my艣lisz, 偶e to wszystko przez jego wygl膮d? - spyta艂a Carrie.
-聽My艣la艂am o tym. Ale zapomnia艂am ci jeszcze powiedzie膰, 偶e za ka偶dym razem, kiedy wsiada艂am z nim do samochodu, zasypia艂am. Po prostu nie mog艂am utrzyma膰 otwartych oczu. Prawda jest taka, 偶e on mnie nudzi艂.
Mo偶e to przez wypity szampan, ale Bunny za艣mia艂a si臋 do艣膰 niepewnie.
-聽Czy to nie okropne? - spyta艂a.
24
Aspen
Carrie polecia艂a do Aspen prywatnym odrzutowcem Lear. Mia艂a na sobie bia艂e futerko z norek, kr贸tk膮 sukienk臋 i bia艂e sk贸rzane kozaczki. Wydawa艂o jej si臋, 偶e tak nale偶y si臋 ubra膰 na ten lot, ale niestety, 藕le jej si臋 wydawa艂o. Inni pasa偶erowie, ci, do kt贸rych samolot nale偶a艂, byli ubrani w d偶insy i 艣licznie haftowane swetry, i wygodne buty na 艣nieg. Carrie mia艂a strasznego kaca. Kiedy samolot uzupe艂nia艂 paliwo w Lincoln, w stanie Nebraska, pilot musia艂 jej pom贸c zej艣膰 po schodach na p艂yt臋 lotniska. By艂o do艣膰 ciep艂o, a ona przechadza艂a si臋 w swoich norkach i ciemnych okularach, pali艂a papierosy i patrzy艂a na nieko艅cz膮ce si臋, p艂askie, wysuszone, 偶贸艂te pola.
Mr. Big czeka艂 na lotnisku w Aspen. Siedzia艂 na dworze, zbyt idealnie ubrany w br膮zowy zamszowy p艂aszcz i br膮zowy zamszowy kapelusz. Pali艂 cygaro. Podszed艂 do Carrie, a jego pierwsze s艂owa brzmia艂y:
-聽Samolot si臋 sp贸藕ni艂. Przemarz艂em.
-聽To czemu nie czeka艂e艣 w 艣rodku? - spyta艂a Carrie.
Przejechali przez male艅kie miasteczko, kt贸re przypomina艂o zabawk臋 pieczo艂owicie u艂o偶on膮 przez dziecko pod choink膮. Carrie przycisn臋艂a d艂onie do oczu i westchn臋艂a.
-聽Wypoczn臋. Nabior臋 kondycji - powiedzia艂a. - B臋d臋 gotowa艂a.
Stanford Blatch te偶 przylecia艂 prywatnym samolotem. Zatrzyma艂 si臋 u swojej przyjaci贸艂ki z dzieci艅stwa, Suzannah Matrin. Po imprezie u Rivera wyzna艂 Suzannah:
-聽Chc臋 zacz膮膰 nowy rozdzia艂. Jeste艣my takimi wspania艂ymi przyjaci贸艂mi. Powinni艣my pomy艣le膰 o tym, czy by si臋 nie pobra膰. W ten spos贸b ja dostan臋 swoj膮 cz臋艣膰 spadku.
I kiedy po艂膮czymy moje i twoje pieni膮dze, to mo偶emy 偶y膰 w taki spos贸b, w jaki zawsze chcieli艣my.
Suzannah by艂a czterdziestoletni膮 rze藕biark膮. Nosi艂a ostry makija偶 i du偶膮 bi偶uteri臋. Nigdy nie wyobra偶a艂a sobie 偶ycia w tradycyjnym zwi膮zku.
-聽Osobne sypialnie? - spyta艂a.
-聽Naturalnie - zgodzi艂 si臋 Stanford.
Skipper Johnson przylecia艂 zwyk艂ymi liniami, ale dzi臋ki punktom za wylatane mile uda艂o mu si臋 zamieni膰 bilet na pierwsz膮 klas臋. Sp臋dza艂 wakacje z rodzicami i dwiema m艂odszymi siostrami. „Musz臋 sobie znale藕膰 dziewczyn臋 - my艣la艂 - to ju偶 艣mieszne”. Wyobrazi艂 sobie szcz臋艣liw膮 wybrank臋 jako starsz膮 od siebie, gdzie艣 mi臋dzy trzydzie艣ci a trzydzie艣ci pi臋膰, bystr膮, pi臋kn膮, lubi膮c膮 si臋 bawi膰. Kogo艣, kto by wci膮偶 wzbudza艂 jego zainteresowanie. W ostatnim roku zda艂 sobie spraw臋, 偶e dziewczyny w jego wieku s膮 nudne. Za bardzo im imponowa艂, to by艂o niebezpieczne.
Mr. Big nauczy艂 Carrie je藕dzi膰 na nartach. Kupi艂 jej kombinezon, r臋kawice, czapk臋, ciep艂膮 bielizn臋. I jeszcze male艅ki termometr, kt贸ry si臋 przyczepia艂o do r臋kawicy - to by艂a jedyna rzecz, o kt贸r膮 b艂aga艂a, 偶eby jej kupi艂. Opiera艂 si臋, a偶 si臋 nad膮sa艂a. Potem si臋 zgodzi艂 w zamian za obietnic臋 obci膮gni臋cia mu laski, cho膰 termometr kosztowa艂 tylko cztery dolary. W domku, kt贸ry wynajmowali, ubra艂 j膮 w kombinezon, Carrie wyci膮gn臋艂a r臋ce, w艂o偶y艂 jej r臋kawice. Przypi膮艂 do nich minitermometrzyk, a ona powiedzia艂a:
-聽Zobaczysz, jaki b臋dziesz szcz臋艣liwy, 偶e go mamy. Na dworze jest tak zimno.
Za艣mia艂 si臋 i zacz臋li si臋 ca艂owa膰.
W wagonikach kolejki linowej Mr. Big pali艂 swoje cygara i rozmawia艂 przez telefon kom贸rkowy. Potem zje偶d偶a艂 po stoku tu偶 za Carrie i pilnowa艂, 偶eby nikt na ni膮 nie wpad艂.
-聽Dasz rad臋, dasz rad臋 - powtarza艂, kiedy robi艂a skr臋t za skr臋tem, powoli zje偶d偶aj膮c w d贸艂. Potem ona czeka艂a na dole i przes艂aniaj膮c oczy d艂o艅mi przed s艂o艅cem, patrzy艂a jak Mr. Big 艣miga w艣r贸d tych wszystkich bogaczy.
Wieczorami brali masa偶e i gor膮ce k膮piele. Noc膮, kiedy le偶eli razem w 艂贸偶ku, Mr. Big powiedzia艂:
-聽W ko艅cu jeste艣my blisko, prawda?
-聽Tak - powiedzia艂a Carrie.
-聽Pami臋tasz, jak kiedy艣 ci膮gle marudzi艂a艣, 偶e powinni艣my by膰 ze sob膮 bli偶ej? Teraz ju偶 tego nie m贸wisz.
Carrie pomy艣la艂a, 偶e lepiej ju偶 by膰 nie mo偶e.
„Szukam ogona”
Stanford Blatch maszerowa艂 zboczem g贸ry w Aspen w butach na „po nartach” ze 藕rebi臋cej sk贸ry, wymachuj膮c lornetk膮. Mia艂 si臋 spotka膰 z Suzannah na lunchu. Us艂ysza艂 znajomy g艂os krzycz膮cy „Stanford!”, a za chwil臋 „uwa偶aj!” Odwr贸ci艂 si臋 akurat w momencie, gdy Skipper Johnson mia艂 w niego wjecha膰 i ra藕no uskoczy艂 w 艣nie偶n膮 zasp臋.
-聽Drogi, kochany Skipper - wydysza艂.
-聽Czy to nie wspania艂e tak wpada膰 na przyjaci贸艂 podczas wakacji? - spyta艂 Skipper.
Mia艂 na sobie str贸j narciarski przypominaj膮cy deszczowy uniform skauta: lu藕n膮 偶贸艂t膮 kurtk臋 i czapk臋 z nausznikami, kt贸re stercza艂y pod k膮tem prostym.
-聽To zale偶y od przyjaci贸艂 i od sposobu wpadania - zauwa偶y艂 Stanford.
-聽Nie wiedzia艂em, 偶e obserwujesz ptaki - powiedzia艂 Skipper.
-聽Nie szukam ptak贸w, szukam ogona - wyja艣ni艂 Stanford. - Obserwuj臋 prywatne samoloty, 偶eby wiedzie膰, jaki sobie kupi膰.
-聽Kupujesz odrzutowiec?
-聽Niebawem - oznajmi艂 Stanford. - My艣l臋 o o偶enku i chc臋, by moja ma艂偶onka mia艂a pe艂ny komfort.
-聽Twoja 偶ona?
-聽Tak, Skipper - potwierdzi艂 spokojnie Stanford. - W艂a艣nie mam zje艣膰 z ni膮 lunch. Chcia艂by艣 j膮 pozna膰?
-聽Nie do wiary - mrukn膮艂 Skipper, odpinaj膮c narty.
-聽No c贸偶, ja ju偶 tu poderwa艂em trzy r贸偶ne dziewczyny, wi臋c czemu nie ty?
Stanford spojrza艂 na niego z politowaniem.
-聽Drogi, drogi Skipper. Kiedy przestaniesz udawa膰, 偶e nie jeste艣 gejem?
Carrie i Mr. Big wybrali si臋 na romantyczny obiad do Pine Greek Cookhouse. Przejechali przez g贸ry, a potem pod sam膮 restauracj臋 dojechali konnymi saniami. Niebo by艂o czarne i bezchmurne, a Mr. Big rozprawia艂 o gwiazdach, opowiada艂, jak by艂 biednym dzieciakiem i musia艂 porzuci膰 szko艂臋, kiedy mia艂 trzyna艣cie lat, i pracowa膰, a potem s艂u偶y膰 w lotnictwie.
Wzi臋li ze sob膮 polaroid i w restauracji robili sobie zdj臋cia. Pili wino, trzymali si臋 za r臋ce, Carrie troch臋 si臋 wstawi艂a.
-聽S艂uchaj - powiedzia艂a. - Musz臋 ci臋 o co艣 zapyta膰.
-聽Strzelaj - zach臋ci艂 Mr. Big.
-聽Pami臋tasz wtedy, na pocz膮tku lata? Chodzili艣my ju偶 ze sob膮 od dw贸ch miesi臋cy, a ty powiedzia艂e艣, 偶e chcesz si臋 te偶 spotyka膰 z innymi?
-聽L..? - spyta艂 Mr. Big ostro偶nie.
-聽I chodzi艂e艣 przez tydzie艅 z t膮 modelk膮? I kiedy na ciebie wpad艂am, zachowa艂e艣 si臋 strasznie, ja na ciebie nawrzeszcza艂am i strasznie si臋 pok艂贸cili艣my przed Bowery Bar?
-聽Ba艂em si臋, 偶e ju偶 si臋 do mnie nigdy nie odezwiesz.
-聽Chc臋 tylko wiedzie膰 jedno - powiedzia艂a Carrie.
-聽Gdyby艣 by艂 mn膮, co by艣 wtedy zrobi艂?
-聽Chyba rzeczywi艣cie ju偶 nigdy bym si臋 do ciebie nie odezwa艂.
-聽I tego w艂a艣nie chcia艂e艣? - spyta艂a Carrie. - Chcia艂e艣, 偶ebym odesz艂a?
-聽Nie - zapewni艂 Mr. Big. - Chcia艂em, 偶eby艣 zosta艂a. By艂em zdezorientowany.
-聽Ale ty by艣 odszed艂.
-聽Nie chcia艂em ci臋 straci膰. To by艂o tak... no, sam nie wiem. To by艂a taka pr贸ba. Test.
-聽Test?
-聽呕eby sprawdzi膰, czy mnie naprawd臋 lubisz. Na tyle, 偶eby zosta膰.
-聽Ale bardzo mnie zrani艂e艣 - powiedzia艂a Carrie. - Jak mog艂e艣 mnie tak zrani膰? Nigdy ci tego nie zapomn臋, wiesz o tym?
-聽Wiem kochanie, przepraszam.
Kiedy wr贸cili do domu, na automatycznej sekretarce by艂a wiadomo艣膰 od ich znajomego Rocka Gibraltera, aktora telewizyjnego. „Przyjecha艂em. Mieszkam u Tylera Kydda. B臋dziecie nim zachwyceni”.
-聽Chodzi mu o tego Tylera Kydda? Tego aktora? - spyta艂 Mr. Big.
-聽Na to wygl膮da - rzuci艂a Carrie, 艣wiadoma, 偶e usi艂uje to tak powiedzie膰, jakby nic a nic jej to nie obchodzi艂o.
Prometeusz sp臋tany - To by艂o cudowne - powiedzia艂 Stanford.
Siedzieli z Suzannah na kanapie przed kominkiem. Suzannah pali艂a papierosa. Mia艂a d艂ugie, arystokratyczne palce zako艅czone idealnie wypiel臋gnowanymi, pomalowanymi na czerwono paznokciami. By艂a owini臋ta czarnym chi艅skim szlafrokiem.
-聽Dzi臋kuj臋 ci, m贸j drogi - powiedzia艂a.
-聽Jeste艣 naprawd臋 idealn膮 偶on膮, kochanie - powiedzia艂 Stanford. - Nie mam poj臋cia, dlaczego dot膮d nie wysz艂a艣 za m膮偶.
-聽M臋偶czy藕ni hetero mnie nudz膮 - wyja艣ni艂a Suzannah. - No, w ka偶dym razie po pewnym czasie. Zawsze zaczyna si臋 dobrze, a potem si臋 robi膮 strasznie wymagaj膮cy. I zanim si臋 obejrzysz, robisz wszystko, czego oni chc膮, i nie masz w艂asnego 偶ycia.
-聽Z nami tak nie b臋dzie - zapewni艂 Stanford. - To idealny uk艂ad.
Suzannah wsta艂a.
-聽Id臋 do 艂贸偶ka. Chc臋 wsta膰 wcze艣nie i i艣膰 na narty. Jeste艣 pewien, 偶e nie chcesz si臋 przy艂膮czy膰?
-聽Na stok? Nigdy - odpar艂 Stanford. - Ale musisz mi obieca膰, 偶e jutro sp臋dzimy dok艂adnie taki sam cudowny wiecz贸r jak dzi艣.
-聽Oczywi艣cie.
-聽Rewelacyjnie gotujesz. Gdzie si臋 nauczy艂a艣 tak gotowa膰?
-聽W Pary偶u.
Stanford wsta艂. - Dobranoc, moja droga.
-聽Dobranoc.
Stanford pochyli艂 si臋 i z艂o偶y艂 na jej policzku braterski poca艂unek. - Do jutra - powiedzia艂 i pomacha艂 jej na po偶egnanie, gdy wychodzi艂a z salonu.
Kilka minut p贸藕niej Stanford wr贸ci艂 do swojego pokoju. Jednak nie poszed艂 spa膰. W艂膮czy艂 komputer i sprawdzi艂 poczt臋. Tak jak si臋 spodziewa艂, mia艂 wiadomo艣膰. Zadzwoni艂 po taks贸wk臋. Potem czeka艂 przy oknie. Kiedy taks贸wka podjecha艂a, cicho wymkn膮艂 si臋 z domu.
-聽Do Caribou - rzuci艂 kierowcy.
A potem by艂o jak w z艂ym 艣nie. Taks贸wkarz zawi贸z艂 go na wybrukowan膮 kocimi 艂bami uliczk臋 w centrum miasta. Dalej Stanford szed艂 w膮sk膮 alejk膮 pe艂n膮 sklepik贸w, potem wszed艂 w jakie艣 drzwi i zszed艂 po schodach. Za drewnianym blatem baru sta艂a blondynka, kt贸ra mog艂a mie膰 czterdzie艣ci lat, ale dzi臋ki cudom chirurgii plastycznej i implantom piersi wygl膮da艂a pi臋膰 lat m艂odziej.
-聽Mam si臋 tu z kim艣 spotka膰 - powiedzia艂 cicho Stanford - ale nie znam jego nazwiska...
Kobieta spojrza艂a na niego podejrzliwie.
-聽Jestem Stanford Blatch. Ten scenarzysta...
-聽Aha?
Stanford si臋 u艣miechn膮艂. - Widzia艂a pani film Ofiary mody?
-聽Och! - ucieszy艂a si臋 kobieta. - Uwielbiam ten film. Pan to napisa艂?
-聽Tak, ja.
-聽A nad czym pan teraz pracuje? - spyta艂a.
-聽Zastanawiam si臋 nad filmem o ludziach, kt贸rzy nadu偶ywaj膮 chirurgii plastycznej.
-聽Om贸jbo偶e - wypali艂a. - Moja najlepsza przyjaci贸艂ka...
-聽O, chyba widz臋 swoich znajomych - przerwa艂 jej Stanford.
Dw贸ch m臋偶czyzn i kobieta siedzieli, 艣miej膮c si臋, w k膮cie klubu. Stanford podszed艂. Facet w 艣rodku podni贸s艂 g艂ow臋. Mia艂 ko艂o czterdziestki, opalony, rozja艣nione w艂osy. Stanford zauwa偶y艂, 偶e ma zrobiony nos i policzki, i prawdopodobnie przeszczepy w艂os贸w.
-聽Herkules? - spyta艂.
-聽Aha.
-聽Prometeusz - powiedzia艂 Stanford.
Kobieta spogl膮da艂a to na niego, to na Stanforda.
-聽Herkules? Prometeusz? - spyta艂a zdziwiona.
Mia艂a nieprzyjemny nosowy g艂os, a na sobie tani, moherowy, r贸偶owy sweter. „Nie da艂 bym jej nawet sprz膮ta膰 strychu mojej babci” - pomy艣la艂 Stanford i postanowi艂 j膮 ignorowa膰.
-聽Nie bardzo mi wygl膮dasz na Prometeusza - powiedzia艂 Herkules, patrz膮c na d艂ugie w艂osy i wyszukane ciuchy Stanforda.
-聽Masz zamiar mnie zaprosi膰, 偶ebym usiad艂 i si臋 napi艂, czy wolisz mnie obra偶a膰? - spyta艂 Stanford.
-聽Chyba ci臋 tylko poobra偶amy - powiedzia艂 ten drugi facet. - Kto ty w og贸le jeste艣?
-聽Jeszcze jeden pata艂ach, kt贸rego spotka艂em w Internecie - wyja艣ni艂 Herkules. Poci膮gn膮艂 drinka.
-聽Trafi艂 sw贸j na swego - sykn膮艂 Stanford.
-聽Kurcz臋. A ja nawet nie wiem, jak si臋 w艂膮cza komputer - wtr膮ci艂a dziewczyna.
-聽Sprawdzam ka偶dego, kto przyje偶d偶a do Aspen. Potem sobie wybieram - ci膮gn膮艂 Herkules. - A ty... nie przeszed艂e艣 selekcji.
-聽Ja przynajmniej wiem, jak sobie wybra膰 chirurga plastycznego - powiedzia艂 spokojnie Stanford. - To takie smutne, kiedy ludzie pami臋taj膮 twojego chirurga, a nie ciebie - u艣miechn膮艂 si臋. - Panowie, 偶ycz臋 mi艂ego wieczoru.
„Potrafisz dochowa膰 tajemnicy?”
Carrie i Mr. Big jedli lunch na tarasie restauracji Little Nell, gdy spotkali Rocka Gibraltera. I Tylera Kydda.
Tyler Kydd zobaczy艂 ich pierwszy. Nie by艂 tak przystojny jak Mr. Big, ale ciekawy. Ostra twarz. D艂ugawe, jasne w艂osy. Z艂apa艂 wzrok Carrie. „Oho” - pomy艣la艂a.
Wtedy Mr. Big te偶 ich zauwa偶y艂.
-聽Rocko. Ch艂opie - powiedzia艂, przesuwaj膮c cygaro w k膮cik ust. Poklepa艂 Rocka po plecach i mocno potrz膮sn膮艂 jego d艂oni膮.
-聽Szuka艂em was - u艣miechn膮艂 si臋 Rocko. I doda艂: - Znacie Tylera Kydda?
-聽Nie, ch艂opie - powiedzia艂 Mr. Big. - Ale znam twoje filmy. Kiedy sobie znajdziesz dziewczyn臋?
Wszyscy si臋 roze艣miali i usiedli.
-聽Big w艂a艣nie dosta艂 za swoje od takiej jednej - rzuci艂a Carrie. - Za palenie w wagonie kolejki linowej.
-聽Oj, ch艂opie, m贸wi臋 ci - westchn膮艂 Mr. Big. - Codziennie pal臋 sobie cygaro w tej kolejce, a ta dziewczyna ci膮gle mi powtarza, 偶e nie wolno. Ja jej t艂umacz臋, 偶e nie brudz臋.
-聽Kuba艅skie? - zapyta艂 Tyler.
-聽Tak, ch艂opie.
-聽Mnie si臋 te偶 co艣 takiego przytrafi艂o w Gstaad - powiedzia艂 Tyler do Carrie.
„By艂by idealny dla Samanthy Jones” - pomy艣la艂a.
-聽Hej, skarbie, podaj s贸l - rzuci艂 Mr. Big, klepi膮c j膮 po nodze.
Pochyli艂a si臋 przez st贸艂 i poca艂owali si臋 w locie.
-聽Przepraszam - powiedzia艂a.
Wsta艂a i odesz艂a od stolika. Posz艂a do toalety. By艂a troch臋 zdenerwowana. „Gdybym nie by艂a z Mr. Bigiem...” A potem stwierdzi艂a, 偶e nie powinna nawet tak my艣le膰. Kiedy wr贸ci艂a, Tyler pali艂 cygaro z Mr. Bigiem.
-聽Hej, skarbie, wiesz co? - spyta艂 Mr. Big. - Tyler nas zaprosi艂 na snowmobile, a potem p贸jdziemy do niego i zrobimy sobie wy艣cigi gokart贸w.
-聽Gokart贸w? - spyta艂a Carrie.
-聽Na swojej posesji mam zamro偶one jezioro - wyja艣ni艂 Tyler.
-聽Super, co? - spyta艂 Mr. Big.
-聽Pewnie - powiedzia艂a Carrie. - Super.
Tego wieczoru Carrie i Mr. Big jedli obiad ze Stanfordem i Suzannah. Przez ca艂y wiecz贸r, kiedy tylko Suzannah co艣 powiedzia艂a, Stanford pochyla艂 si臋 do nich i szepta艂: „Czy偶 ona nie jest wspania艂a?”. Chwyci艂 j膮 za r臋k臋.
-聽Ej, Stanford, ale z ciebie pajac - powiedzia艂a ze 艣miechem i wyswobodzi艂a d艂o艅, 偶eby podnie艣膰 do ust kieliszek z winem.
-聽Tak si臋 ciesz臋, 偶e w ko艅cu przeszed艂e艣 na drug膮 stron臋 - powiedzia艂 Mr. Big.
-聽A kto tak twierdzi? - spyta艂a Suzannah.
-聽Zawsze b臋d臋 ciot膮, je艣li o to ci chodzi - wyja艣ni艂 Stanford.
Carrie wysz艂a na zewn膮trz zapali膰. Podesz艂a do niej jaka艣 kobieta.
-聽Mog臋 prosi膰 o ogie艅? - spyta艂a.
Okaza艂o si臋, 偶e ta kobieta to Brigid. Ta niezno艣na baba z wieczoru panie艅skiego, na kt贸rym Carrie by艂a latem.
-聽Carrie? Czy to ty?
-聽Brigid! - pozna艂a j膮 Carrie. - Co tu robisz?
-聽Je偶d偶臋 na nartach - odpar艂a zadowolona, a potem rozejrza艂a si臋, jakby si臋 ba艂a, czy kto艣 nie pods艂uchuje, i doda艂a:
-聽Z moim m臋偶em. I bez dzieci. Zostawili艣my dzieci u mojej mamy.
-聽A czy ty nie by艂a艣... no, w ci膮偶y? - spyta艂a Carrie.
-聽Poroni艂am - wyja艣ni艂a Brigid. Zn贸w si臋 rozejrza艂a. - S艂uchaj, czy do tej zapa艂ki nie mog艂aby艣 mi dorzuci膰 papierosa?
-聽Pewnie - powiedzia艂a Carrie.
-聽Od lat nie pali艂am. Od lat. Ale mi tego trzeba - zaci膮gn臋艂a si臋 g艂臋boko. - Kiedy jeszcze pali艂am, to tylko czerwone marlboro.
Carrie rzuci艂a jej z艂o艣liwy u艣mieszek. - No pewnie - skwitowa艂a. Upu艣ci艂a sw贸j niedopa艂ek na chodnik i rozgniot艂a go butem.
-聽Potrafisz dochowa膰 tajemnicy? - spyta艂a Brigid.
-聽No...
-聽Wi臋c... - Brigid zn贸w si臋 zaci膮gn臋艂a i wypu艣ci艂a dym nosem - wczoraj w nocy nie wr贸ci艂am do domu.
-聽Aha - mrukn臋艂a Carrie. „Po co ty mi to m贸wisz?”
-聽Naprawd臋. Nie wr贸ci艂am do domu.
-聽Aha - powt贸rzy艂a Carrie.
-聽Rozumiesz, nie sp臋dzi艂am tej nocy z m臋偶em. Ca艂膮 noc balowa艂am. Spa艂am, to znaczy sp臋dzi艂am noc w Snowmass.
-聽Rozumiem. - Carrie pokiwa艂a g艂ow膮. - A co, hm, no wiesz... na膰pa艂a艣 si臋?
-聽Nieeee - szepn臋艂a Brigid. - By艂am z facetem. Nie z m臋偶em.
-聽To znaczy, 偶e...
-聽Tak. Spa艂am z innym m臋偶czyzn膮.
-聽Niesamowite - powiedzia艂a Carrie. Zapali艂a kolejnego papierosa.
-聽Nie spa艂am z innym facetem od pi臋tnastu lat. No dobra, mo偶e od siedmiu - wyzna艂a Brigid. - Ale my艣la艂am o tym, 偶eby odej艣膰 od m臋偶a. No i pozna艂am tego nieprawdopodobnie cudownego instruktora narciarskiego. I stwierdzi艂am: „Co ja robi臋 ze swoim 偶yciem?” Wi臋c powiedzia艂am m臋偶owi, 偶e wychodz臋, i posz艂am si臋 spotka膰 z nim, z Justinem, tym instruktorem, w tym barze w Snowmass, a potem posz艂am do jego malutkiego mieszkanka i ca艂膮 noc si臋 kochali艣my.
-聽Czy tw贸j m膮偶, no wiesz, wie o tym? - spyta艂a Carrie.
-聽Powiedzia艂am mu rano, jak wr贸ci艂am. Ale co m贸g艂 poradzi膰? Ju偶 si臋 sta艂o.
-聽O rany - j臋kn臋艂a Carrie.
-聽Jest teraz tu, w restauracji - powiedzia艂a Brigid. - Panikuje. A Justinowi powiedzia艂am, 偶e spotkam si臋 z nim p贸藕niej - Brigid zaci膮gn臋艂a si臋 ostatni raz. - Wiesz, wiedzia艂am, 偶e ty akurat to zrozumiesz. Chc臋 do ciebie zadzwoni膰. Jak wr贸cimy. Zrobimy sobie babski wiecz贸r.
-聽艢wietnie - odpar艂a Carrie. „Tylko tego mi brakuje”.
„Stopy mi zmarz艂y”
Poszli je藕dzi膰 na snowmobilach z Tylerem i Rockiem. Tyler i Mr. Big jechali za szybko, jacy艣 ludzie si臋 na nich wydarli. Potem Mr. Big posadzi艂 Carrie z ty艂u swojego snow - mobilu, a ona ca艂y czas krzycza艂a, 偶eby si臋 zatrzyma艂, bo ba艂a si臋, 偶e wypadnie.
Dwa dni wcze艣niej poszli do domu Tylera. To by艂 prawdziwy fort w lesie, kiedy艣 nale偶a艂 do gwiazdy porno. Na 艣cianach wisia艂y wypchane g艂owy zwierz膮t i sk贸ry. Pili tequil臋, strzelali z 艂uku. 艢cigali si臋 na gokartach, i Carrie wygrywa艂a wszystkie kolejki. Potem poszli na spacer po lesie.
-聽Chc臋 wraca膰. Stopy mi zmarz艂y - powiedzia艂 Mr. Big.
-聽To dlaczego nie w艂o偶y艂e艣 porz膮dnych but贸w? - spyta艂a Carrie.
Sta艂a na brzegu strumienia i czubkiem buta spycha艂a do wody 艣nieg.
-聽Nie r贸b tego - powiedzia艂 Mr. Big - bo wpadniesz.
-聽Nie wpadn臋 - prychn臋艂a Carrie. Wkopa艂a do strumienia kolejn膮 porcj臋 艣niegu, patrzy艂a, jak topnieje w wodzie. - Zawsze tak robi艂am, gdy by艂am ma艂a.
Tyler sta艂 tu偶 za nimi.
-聽Zawsze balansujesz na kraw臋dzi - powiedzia艂 cicho.
Carrie odwr贸ci艂a g艂ow臋 i na jedn膮, kr贸tk膮 sekund臋 ich oczy si臋 spotka艂y.
Ostatniej nocy w Aspen wszyscy poszli na imprez臋 do domu Boba Mila, s艂ynnego hollywoodzkiego gwiazdora. Jego dom sta艂 po drugiej stronie g贸ry i 偶eby tam dotrze膰, musieli zostawi膰 samochody i przesi膮艣膰 si臋 na snowmobile. Ca艂a posiad艂o艣膰 by艂a udekorowana japo艅skimi lampionami, cho膰 by艂 przecie偶 luty i pada艂 艣nieg. W 艣rodku domu by艂o co艣 w rodzaju jaskini z wod膮, w kt贸rej p艂ywa艂y ryby, i z mostkiem, przez kt贸ry przechodzi艂o si臋 do salonu.
Bob Milo sta艂 przed kominkiem. By艂a te偶 jego dziewczyna i jego niebawem eks偶ona. Wygl膮da艂y prawie jak bli藕niaczki, tyle 偶e 偶ona by艂a o jakie艣 pi臋膰 lat starsza od dziewczyny. Bob Milo mia艂 na sobie obszerny sweter i kalesony. By艂 niski, jakie艣 pi臋膰 st贸p, a 偶e na nogach mia艂 filcowe bambosze z wygi臋tymi do g贸ry noskami, przypomina艂 krasnoludka.
-聽膯wicz臋 po sze艣膰 godzin dziennie - m贸wi艂 w艂a艣nie, kiedy przerwa艂 mu Stanford.
-聽Przepraszam, ale kto ci urz膮dza艂 wn臋trze samolotu?
Milo gapi艂 si臋 na niego, nie rozumiej膮c.
-聽Nie, serio - wyja艣ni艂 Stanford. - Mam zamiar kupi膰 sobie prywatny odrzutowiec i chc臋 znale藕膰 dobrego projektanta wn臋trz.
Carrie siedzia艂a przy stole i opycha艂a si臋 krabami i krewetkami. Gada艂a z Rockiem i oboje rozrabiali jak pijane zaj膮ce. Szeptali sobie dowcipy o uczestnikach przyj臋cia, chichotali, byli coraz bardziej niezno艣ni. Mr. Big siedzia艂 obok Carrie i rozmawia艂 z Tylerem, wok贸艂 kt贸rego owini臋te by艂y dwie kobiety. Carrie spojrza艂a na Tylera i pomy艣la艂a, jak to dobrze, 偶e nie musi znosi膰 takich typ贸w. Wr贸ci艂a do swoich krewetek. Za jej plecami zrobi艂 si臋 jaki艣 ruch, dostrzeg艂a k膮tem oka, 偶e podchodzi do nich blondynka i wymachuje r臋kami, a m贸wi z dziwacznym akcentem. „Aha, ju偶 ten g艂os s艂ysza艂am” - pomy艣la艂a Carrie, ale postanowi艂a nie zwraca膰 uwagi.
Dziewczyna podesz艂a i usiad艂a Mr. Bigowi na kolanach. Oboje z czego艣 si臋 艣miali. Carrie nie odwr贸ci艂a g艂owy. Potem kto艣 spyta艂 Mr. Biga:
-聽To od jak dawna si臋 znacie?
-聽Sama nie wiem. Od kiedy? - zapyta艂a dziewczyna Mr. Biga.
-聽Mo偶e dwa lata - powiedzia艂.
-聽Spikn臋li艣my si臋 w Le Palais, w Pary偶u - dorzuci艂a.
Carrie odwr贸ci艂a si臋 z u艣miechem.
-聽Cze艣膰, Ray - powiedzia艂a. - A jak si臋 „spikn臋li艣cie”? Wykona艂a艣 mu swoje s艂ynne obci膮ganie laski gdzie艣 w k膮cie?
Nast膮pi艂a chwila konsternacji, a potem wszyscy wybuchn臋li histerycznym 艣miechem. Wszyscy, pr贸cz Ray.
-聽O czym ty m贸wisz? Co masz na my艣li? - pyta艂a w k贸艂ko z tym swoim g艂upim, sztucznym akcentem.
-聽To by艂 偶art - powiedzia艂a w ko艅cu Carrie. - Nie dotar艂o?
-聽Je艣li takie masz poczucie humoru, skarbie, to nie jest 艣mieszne.
-聽Doprawdy? - spyta艂a Carrie. - Tak mi przykro. Zdaje si臋, 偶e wszyscy 艣wietnie si臋 bawili. A teraz, je艣li z 艂aski swojej usuniesz si臋 z kolan mojego ch艂opaka, to ja wr贸c臋 do swojej rozmowy.
-聽Nie powinna艣 by艂a tego m贸wi膰 - rzuci艂 Mr. Big. Wsta艂 i odszed艂.
-聽O kurwa - powiedzia艂a Carrie.
Pobieg艂a go odszuka膰, ale tylko wpad艂a na kolejn膮 awantur臋. Na 艣rodku pokoju wrzeszcza艂 Stanford. Przed nim sta艂 jaki艣 jasnow艂osy facet, a za tym facetem Bone.
-聽Ty ma艂a, tania dziwko! - krzycza艂 Stanford w kierunku Bone'a. - Czy kto艣 ci ju偶 m贸wi艂, jak膮 jeste艣 dziwk膮? Jak mog艂e艣 si臋 zada膰 z takim wycierusem?
-聽Spoko - broni艂 si臋 Bone. - Dopiero faceta pozna艂em. Zaprosi艂 mnie na imprez臋. To kumpel.
-聽Och, przesta艅 - skrzywi艂 si臋 Stanford. - Przesta艅! Niech kto艣 poda mi drinka, 偶ebym ci m贸g艂 chlusn膮膰 w twarz.
Przesz艂a Ray, uwieszona u ramienia Skippera Johnsona.
-聽Zawsze chcia艂am mie膰 w艂asny program w telewizji - m贸wi艂a. - A, przy okazji, m贸wi艂am ci ju偶, 偶e urodzi艂am dziecko? Umiem z moj膮 cipk膮 wyczynia膰 takie rzeczy, jakich 偶adna kobieta ci nie robi艂a.
Potem Carrie zagoni艂a wszystkich do 艂azienki na skr臋ta marihuany. Kiedy wyszli, dziko ta艅czy艂a z Mr. Bigiem, a ludzie podchodzili do nich i m贸wili:
-聽Ta艅czycie najlepiej ze wszystkich.
Wyszli z imprezy o pierwszej w nocy i du偶a grupa os贸b zabra艂a si臋 do ich domu. Carrie na przemian pi艂a i pali艂a traw臋, i ju偶 si臋 ledwo trzyma艂a na nogach. Posz艂a do 艂azienki, zwymiotowa艂a i po艂o偶y艂a si臋 na pod艂odze. Znowu zacz臋艂a wymiotowa膰, przyszed艂 Mr. Big i chcia艂 jej potrzyma膰 g艂ow臋.
-聽Nie dotykaj mnie - warkn臋艂a.
Zaprowadzi艂 j膮 do 艂贸偶ka, ale wsta艂a, wr贸ci艂a do 艂azienki i znowu zwymiotowa艂a. W ko艅cu jako艣 si臋 przyczo艂ga艂a z powrotem do sypialni, pole偶a艂a troch臋 na pod艂odze, a kiedy ju偶 mog艂a unie艣膰 g艂ow臋, wdrapa艂a si臋 na 艂贸偶ko i straci艂a przytomno艣膰. Resztk膮 艣wiadomo艣ci wiedzia艂a, 偶e we w艂osach ma kawa艂ki wymiocin, ale nic jej to nie obchodzi艂o.
To by艂a zimna, czysta noc. Stanford Blatch chodzi艂 pomi臋dzy samolotami stoj膮cymi na lotnisku w Aspen. Mija艂 odrzutowce Lear i Gulf Stream, i Citation, i Challenger. A przechodz膮c ko艂o ka偶dego z nich, dotyka艂 numer贸w na ogonie, szukaj膮c tego, kt贸ry zna艂. Szuka艂 samolotu, kt贸ry zabierze go do domu.
Zacz臋ta p艂aka膰 - Nie jestem g艂upi, wiesz? - powiedzia艂 Mr. Big.
Lecieli pierwsz膮 klas膮. Wracali.
-聽Wiem - mrukn臋艂a Carrie.
Mr. Big poci膮gn膮艂 艂yk swojej krwawej mary. Wyj膮艂 ksi膮偶k臋.
-聽Wiesz, 偶e jestem wybitnie spostrzegawczy.
-聽Aha. Jak tam ksi膮偶ka?
-聽Niewiele mo偶e mi umkn膮膰.
-聽Oczywi艣cie - zgodzi艂a si臋 Carrie. - Dlatego robisz tak膮 fors臋.
-聽Jestem 艣wiadomy wszystkiego, co si臋 dzieje w ludziach - powiedzia艂. - I dlatego wiem, 偶e ten facet ci si臋 podoba艂.
Carrie wypi艂a 艂yk drinka.
-聽Uhm - mrukn臋艂a. - A jaki facet?
-聽Wiesz doskonale o kim m贸wi臋. Tyler.
-聽Tyler? - spyta艂a, wyjmuj膮c swoj膮 ksi膮偶k臋. Otworzy艂a j膮. - Mi艂y by艂. No i wiesz, interesuj膮cy. Ale co z tego?
-聽Podoba艂 ci si臋 - powt贸rzy艂 Mr. Big, jakby od niechcenia. Otworzy艂 swoj膮 ksi膮偶k臋.
Carrie udawa艂a, 偶e czyta. - Podoba艂 mi si臋 jako kumpel.
-聽By艂em tam. Wszystko widzia艂em. By艂oby lepiej, gdyby艣 nie k艂ama艂a.
-聽No... dobra - przyzna艂a Carrie. - Poci膮ga艂 mnie. Troszeczk臋. - Gdy tylko to powiedzia艂a, zrozumia艂a, 偶e to przecie偶 nieprawda, 偶e wcale jej nie poci膮ga艂.
-聽Jestem doros艂y - stwierdzi艂 Mr. Big. Od艂o偶y艂 ksi膮偶k臋 i skrzy偶owa艂 nogi. Wyj膮艂 gazet臋 z kieszeni w oparciu fotela. - Potrafi臋 to przyj膮膰. To mnie nie boli. Wracaj. Wracaj do niego i 偶yj z nim w tym jego forcie. B臋dziesz sobie mog艂a ca艂ymi dniami strzela膰 z 艂uku.
-聽Ale wcale nie chc臋 tam mieszka膰 - obruszy艂a si臋 Carrie. Zacz臋艂a p艂aka膰. Zakry艂a twarz d艂oni膮 i p艂aka艂a odwr贸cona do okna. - Dlaczego to robisz? Chcesz si臋 mnie pozby膰. Wymy艣lasz sobie to wszystko, 偶eby艣 m贸g艂 si臋 mnie pozby膰.
-聽Powiedzia艂a艣, 偶e ci臋 poci膮ga艂.
-聽呕e tylko troszeczk臋 - sykn臋艂a Carrie. - I tylko dlatego tak powiedzia艂am, 偶e mnie do tego zmusi艂e艣. Wiedzia艂am, 偶e tak b臋dzie. Wiedzia艂am - za艂ka艂a. - Jak tylko go poznali艣my, wiedzia艂am, 偶e pomy艣lisz, 偶e on mi si臋 podoba, a to by mi nawet do g艂owy nie przysz艂o, gdyby艣 to ty nie zachowywa艂 si臋 tak, jakby艣 my艣la艂, 偶e on mi si臋 podoba. Wi臋c ca艂y czas musia艂am specjalnie si臋 stara膰, 偶eby by艂o jasne, 偶e mi si臋 nie podoba, 偶eby艣 si臋 tylko nie wkurzy艂. A najg艂upsze jest to, 偶e on mi si臋 w og贸le nie podoba. Wcale.
-聽Nie wierz臋 ci - powiedzia艂 Mr. Big.
-聽To prawda. O Jezu - zaszlocha艂a Carrie, odwr贸ci艂a si臋 i jeszcze sobie troch臋 pop艂aka艂a. Potem pochyli艂a si臋 do niego i szepn臋艂a mu do ucha: - Totalnie za tob膮 szalej臋 i doskonale o tym wiesz. Nie chc臋 by膰 z nikim innym. Nigdy. I to nie jest w porz膮dku. To nie w porz膮dku, 偶e tak si臋 zachowujesz. - I otworzy艂a ksi膮偶k臋. Mr. Big poklepa艂 j膮 po r臋ce.
-聽Nie przejmuj si臋 tak - powiedzia艂.
-聽Teraz to ja jestem w艣ciek艂a.
Byli w Nowym Jorku od dw贸ch dni, kiedy do Carrie zadzwoni艂a Samantha Jones.
-聽No iiiiiii?
-聽I co? - spyta艂a Carrie.
-聽Co艣 specjalnego zdarzy艂o si臋 w Aspen? - zaszemra艂a Sam podst臋pnym, s艂odkim g艂osem.
-聽Na przyk艂ad?
-聽By艂am przekonana, 偶e wr贸cisz zar臋czona.
-聽Nieeee - powiedzia艂a Carrie. Odchyli艂a si臋 na krze艣le i opar艂a stop臋 na biurku. - A sk膮d ci to, do diab艂a, przysz艂o do g艂owy?
25
Ostatni rozdzia艂
-聽Cze艣膰! Przychod藕 na imprez臋 - Samantha Jones dzwoni艂a do Carrie z galerii sztuki w SoHo. - Nie widzia艂am ci臋 ca艂e wieki.
-聽No, nie wiem. Powiedzia艂am Bigowi, 偶e mo偶e mu ugotuj臋 obiad. Jego akurat nie ma, jest na jakim艣 koktajlu...
-聽On si臋 bawi, a ty czekasz na niego w domu? No wiesz! - obruszy艂a si臋 Samantha. - To du偶y ch艂opiec. Mo偶e sobie sam zrobi膰 obiad.
-聽Ale s膮 jeszcze ro艣liny...
-聽Ro艣liny?
-聽Domowe ro艣liny - wyja艣ni艂a Carrie. - Mam tak膮 now膮 obsesj臋. Niekt贸re ro艣liny hoduje si臋 dla li艣ci, ale mnie nie interesuj膮 li艣cie, tylko kwiaty.
-聽Kwiaty - skwitowa艂a Sam. - 艢licznie. - Zanios艂a si臋 czystym, d藕wi臋cznym 艣miechem. - Wsiadaj do taks贸wki. Nie b臋dzie ci臋 raptem p贸艂 godziny, no, g贸ra czterdzie艣ci pi臋膰 minut.
Kiedy Carrie dotar艂a na miejsce, Samantha skomentowa艂a:
-聽A jak ty 艣licznie wygl膮dasz. Jak spikerka telewizyjna.
-聽Dzi臋ki - powiedzia艂a Carrie. - To m贸j nowy styl. Wczesny Stepford.
Mia艂a na sobie jasnoniebieski kostium ze sp贸dnic膮 do kolan i satynowe pantofelki w stylu lat pi臋膰dziesi膮tych.
-聽Szampana? - spyta艂a Sam na widok przechodz膮cego obok kelnera z tac膮 pe艂n膮 kieliszk贸w.
-聽Nie, dzi臋ki - powiedzia艂a Carrie. - Staram si臋 nie pi膰.
-聽艢wietnie, to wypij臋 tw贸j. - Sam wzi臋艂a z tacy dwa kieliszki. Skin臋艂a poprzez sal臋 wysokiej, opalonej kobiecie o kr贸tkich, jasnych w艂osach. - Widzisz t臋 dziewczyn臋?
-聽spyta艂a. - To jedna z tych, kt贸re maj膮 idealne 偶ycie. W wieku dwudziestu pi臋ciu lat wysz艂a za Rogera, tego faceta, kt贸ry stoi obok niej. Scenarzysta. Jego trzy ostatnie filmy to przeboje. By艂a zwyczajn膮 dziewczyn膮 jak my, nie modelka, ale 艣liczna. Spotka艂a tego Rogera, kt贸ry, uwa偶am, jest fantastyczny, m膮dry, seksy, mi艂y i naprawd臋 zabawny. Nigdy nie musia艂a pracowa膰. Maj膮 dwoje dzieci, nia艅k臋, pi臋kny apartament w city i dom w Hamptons. A ona nigdy nie musia艂a si臋 niczym martwi膰.
-聽No i?
-聽No i dlatego jej nienawidz臋 - stwierdzi艂a Sam. - Pomin膮wszy fakt, 偶e jest naprawd臋 mi艂a.
-聽A dlaczego nie mia艂aby by膰 mi艂a?
Obserwowa艂y kobiet臋. Jak chodzi艂a po sali, tu i 贸wdzie z kim艣 rozmawia艂a, pochyla艂a si臋, by si臋 za艣mia膰 komu艣 do ucha. Mia艂a odpowiednie ciuchy, odpowiedni makija偶, odpowiedni膮 fryzur臋. I emanowa艂 z niej ten rodzaj spokoju, kt贸ry pochodzi z absolutnej, niezachwianej pewno艣ci i prawa posiadania. Podnios艂a g艂ow臋, zobaczy艂a Sam i pomacha艂a do niej.
-聽Co u ciebie? - spyta艂a entuzjastycznie, podchodz膮c.
-聽Nie widzia艂am ci臋 od... ostatniej imprezy.
-聽Tw贸j m膮偶 to teraz prawdziwa szycha, co? - powiedzia艂a Sam.
-聽O tak - potwierdzi艂a kobieta. - Wczoraj jedli艣my obiad z... - tu wymieni艂a bardzo znanego, hollywoodzkiego re偶ysera. - Wiem, 偶e nie powinno si臋 ekscytowa膰 gwiazdami, ale to by艂o naprawd臋 podniecaj膮ce - doda艂a, patrz膮c na Carrie.
-聽A co u ciebie? - spyta艂a Sam. - Jak tam dzieci?
-聽艢wietnie. A ja w艂a艣nie zdoby艂am pieni膮dze na m贸j pierwszy film dokumentalny.
-聽Naprawd臋? - zdziwi艂a si臋 Sam i nerwowo poprawi艂a torb臋 na ramieniu. - A o czym ten film?
-聽O tegorocznych kandydatkach na polityczne stanowiska. Mam ju偶 kilka hollywoodzkich aktorek, kt贸re chc膮 wzi膮膰 w tym udzia艂. P贸jdziemy z projektem do kt贸rej艣 z du偶ych sieci. B臋d臋 musia艂a sp臋dzi膰 sporo czasu w Waszyngtonie, wi臋c zapowiedzia艂am Rogerowi i dzieciom, 偶e musz膮 sobie da膰 rad臋 beze mnie.
-聽Ale jakim cudem? - spyta艂a Sam.
-聽No w艂a艣nie, sama tego nie wiem - powiedzia艂a kobieta. - To znaczy, wiesz, nie mog艂abym zrobi膰 tego projektu, gdybym nie by艂a m臋偶atk膮. Roger da艂 mi tyle wiary w siebie. Jak tylko co艣 mi nie wychodzi, biegn臋 z p艂aczem do jego biura. Nie da艂abym rady bez niego. Skuli艂abym si臋 w sobie i nigdy bym nie podj臋艂a 偶adnego ryzyka. Nie wiem, jak wy, dziewczyny, dajecie rad臋, same przez tyle lat.
-聽Niedobrze mi si臋 robi - powiedzia艂a Sam, kiedy kobieta odesz艂a. - Dlaczego ona ma dosta膰 pieni膮dze na zrobienie dokumentu? W ca艂ym swoim 偶yciu nie zrobi艂a jednej, pieprzonej rzeczy.
-聽Ka偶dy mo偶e zosta膰 gwiazd膮 - stwierdzi艂a Carrie.
-聽Co艣 mi si臋 zdaje, 偶e Rogerowi przyda si臋 towarzystwo, kiedy jej nie b臋dzie - powiedzia艂a Sam. - Za takiego faceta zdecydowanie bym wysz艂a.
-聽Tak, ty by艣 wysz艂a tylko za takiego faceta - mrukn臋艂a z przek膮sem Carrie, zapalaj膮c papierosa. - Za takiego, kt贸ry ju偶 jest 偶onaty.
-聽Pieprzysz bzdury - powiedzia艂a Sam.
-聽Idziesz gdzie艣 potem? - spyta艂a Carrie.
-聽Na obiad z... - Sam wymieni艂a znanego malarza. - A ty do domciu?
-聽Powiedzia艂am Bigowi, 偶e mu ugotuj臋 obiad.
-聽Jakie to s艂odkie. Gotowanie obiadu - za艣mia艂a si臋 Sam.
-聽A pewnie - powiedzia艂a Carrie. Zgasi艂a papierosa i przez obrotowe drzwi wymaszerowa艂a na ulic臋.
Zwi膮zek? Co za g艂upota Sam mia艂a wspania艂y tydzie艅.
-聽Masz czasem takie tygodnie, kiedy, no, sama nie wiem, jak to wyt艂umaczy膰, ale wchodzisz gdzie艣, a ka偶dy facet chce z tob膮 by膰? - spyta艂a Sam, dzwoni膮c do Carrie.
Sam posz艂a na imprez臋, gdzie wpad艂a na faceta, kt贸rego nie widzia艂a od mniej wi臋cej siedmiu lat. To by艂 jeden z tych, za kt贸rymi siedem lat temu ugania艂y si臋 wszystkie kobiety na Upper East Side. By艂 przystojny, pochodzi艂 z zamo偶nej rodziny z koneksjami, umawia艂 si臋 z modelkami. A teraz, jak twierdzi艂, szuka艂 sta艂ego zwi膮zku. Na imprezie Sam pozwoli艂a mu osaczy膰 si臋 w k膮cie. Wypi艂 ju偶 kilka drink贸w.
-聽Zawsze uwa偶a艂em, 偶e jeste艣 pi臋kna - powiedzia艂. - Ale si臋 ciebie ba艂em.
-聽Ba艂e艣 si臋? Mnie? - za艣mia艂a si臋 Sam.
-聽By艂a艣 bystra. I ostra. My艣la艂em, 偶e mnie rozerwiesz na strz臋py.
-聽M贸wisz po prostu, 偶e uwa偶a艂e艣 mnie za suk臋.
-聽O nie, nie za suk臋. Ba艂em si臋, 偶e ci nie dor贸wnam.
-聽A teraz?
-聽Nie wiem.
-聽Lubi臋, kiedy m臋偶czy藕ni uwa偶aj膮 mnie za m膮drzejsz膮 od siebie - powiedzia艂a Sam. - Bo to zwykle prawda.
Poszli na obiad. Zn贸w wypili.
-聽O Bo偶e, Sam - powiedzia艂. - Nie wierz臋, 偶e tu z tob膮 jestem.
-聽Dlaczego? - spyta艂a Sam, patrz膮c na niego przez uniesion膮 do g贸ry szklank臋.
-聽Ci膮gle o tobie czyta艂em w gazetach. Chcia艂em si臋 z tob膮 skontaktowa膰. Ale my艣la艂em sobie, ona jest teraz s艂awna.
-聽Wcale nie jestem s艂awna - zagrucha艂a Sam. - Nawet nie chc臋 by膰 s艂awna...
I zacz臋li si臋 ca艂owa膰. Sam dotkn臋艂a jego niewymownego, a ten by艂 du偶y. Naprawd臋 du偶y.
-聽Wiesz, jest co艣 w tych naprawd臋, naprawd臋 du偶ych - m贸wi艂a p贸藕niej do Carrie. - Chcesz si臋 z nimi pieprzy膰.
-聽I to w艂a艣nie zrobi艂a艣? - spyta艂a Carrie.
-聽Nie. Powiedzia艂, 偶e chce wr贸ci膰 do domu. Nast臋pnego dnia zadzwoni艂. Chce... prawdziwego zwi膮zku. Masz poj臋cie? Co za g艂upota.
Gadaj膮ca papuga Carrie i Mr. Big pojechali na weekend do rodzic贸w Carrie. W jej domu wszyscy gotowali. Mr. Big dokonywa艂 heroicznych wysi艂k贸w, by si臋 przy艂膮czy膰.
-聽Ja zrobi臋 sos - zaofiarowa艂.
-聽Tylko go nie spieprz - szepn臋艂a mu Carrie do ucha, przechodz膮c obok.
-聽A co jest nie tak z moimi sosami? Robi臋 wspania艂e sosy.
-聽Ostatnim razem dola艂e艣 do sosu whisky czy co艣 takiego. By艂 straszny.
-聽To ja dola艂em - powiedzia艂 ojciec Carrie.
-聽O, przepraszam - poprawi艂a si臋 Carrie drwi膮co. - Zapomnia艂am.
Mr. Big nic nie powiedzia艂. Nast臋pnego dnia wr贸cili do miasta i poszli na obiad z jego znajomymi. Same pary, od lat po 艣lubie. Kto艣 zacz膮艂 rozmow臋 o papugach. Ze maj膮 papug臋, kt贸ra m贸wi.
-聽Kiedy艣 poszed艂em do Woolwortha, kupi艂em papu偶k臋 za jedyne dziesi臋膰 dok贸w i nauczy艂em j膮 m贸wi膰 - powiedzia艂 Mr. Big.
-聽Takie papugi nie m贸wi膮 - stwierdzi艂a ch艂odno Carrie.
-聽Ta gada艂a - upiera艂 si臋 Mr. Big. - M贸wi艂a „cze艣膰, Snippy”. To by艂o imi臋 mojego psa.
W drodze powrotnej do domu, w taks贸wce, Carrie powiedzia艂a:
-聽To nie mog艂a by膰 taka papuga. To musia艂 by膰 inny gatunek.
-聽Gada艂a - powt贸rzy艂 Mr. Big i zapali艂 cygaro. Przez reszt臋 drogi do domu nie odezwali si臋 do siebie ani s艂owem.
„W to si臋 nie 艂aduj”
Carrie i Mr. Big pojechali na weekend do Hamptons. Wiosna jeszcze nie ca艂kiem nadesz艂a, pogoda by艂a depresyjna. Zapalili w kominku. Czytali ksi膮偶ki. Wypo偶yczyli filmy. Mr. Big lubi艂 tylko filmy akcji. Kiedy艣 Carrie ogl膮da艂a je razem z nim, ale teraz ju偶 nie mog艂a.
-聽To dla mnie strata czasu - stwierdzi艂a.
-聽To sobie poczytaj - powiedzia艂 Mr. Big.
-聽Czytanie mnie znudzi艂o. Id臋 na spacer.
-聽P贸jd臋 z tob膮. Jak tylko ten film si臋 sko艅czy.
Wi臋c usiad艂a obok niego, patrzy艂a na film i mia艂a pod艂y nastr贸j. Na obiad poszli do Palm. Carrie co艣 powiedzia艂a, a on na to: „Jakie to g艂upie”.
-聽Naprawd臋? Interesuj膮ce, 偶e nazywasz mnie g艂upi膮. Zw艂aszcza 偶e jestem od ciebie m膮drzejsza - wycedzi艂a Carrie.
Mr. Big si臋 roze艣mia艂.
-聽A skoro tak uwa偶asz, to naprawd臋 jeste艣 g艂upia.
-聽Nie zaczynaj, kurwa, ze mn膮 - sykn臋艂a Carrie. Przechyli艂a si臋 przez st贸艂, nagle tak w艣ciek艂a, 偶e sama siebie nie poznawa艂a. - Bo jak ze mn膮, kurwa, zadrzesz, to ju偶 dopilnuj臋, 偶eby ci臋 rozpieprzy膰 w drobny mak! I nawet przez sekund臋 nie miej w膮tpliwo艣ci, 偶e zrobi臋 to z najwi臋ksz膮 rado艣ci膮.
-聽Nie wstajesz do艣膰 wcze艣nie, 偶eby mnie pieprzy膰 - pr贸bowa艂 za偶artowa膰 Mr. Big.
-聽Bo nie mam ochoty. Jeszcze to do ciebie nie dotar艂o?
-聽Otar艂a k膮cik ust serwetk膮. „W to si臋 nie 艂aduj - my艣la艂a.
-聽Tylko si臋 w to nie 艂aduj”. A na g艂os powiedzia艂a: - Przepraszam. Odbi艂o mi, jestem jaka艣 spi臋ta.
Nazajutrz rano, kiedy wr贸cili do miasta, Mr. Big powiedzia艂:
-聽No, to pogadamy p贸藕niej.
-聽Pogadamy? To znaczy, 偶e dzi艣 wieczorem si臋 nie zobaczymy? - spyta艂a Carrie.
-聽Nie wiem. My艣l臋, 偶e mo偶e powinni艣my zrobi膰 sobie ma艂膮 przerw臋. Odpocz膮膰 od siebie przez kilka dni, a偶 ten nastr贸j ci przejdzie.
-聽Ju偶 dawno mi przeszed艂.
Zadzwoni艂a do niego do pracy.
-聽Chyba o czym艣 nie wiem, prawda? - spyta艂.
-聽Daj spok贸j, g艂uptasie. Czy ju偶 nie mo偶na mie膰 po prostu kiepskiego humoru? Przecie偶 to nie koniec 艣wiata. W zwi膮zkach tak czasem bywa. Powiedzia艂am, 偶e przepraszam.
-聽Nie chc臋 偶adnych awantur.
-聽Obiecuj臋, 偶e b臋d臋 s艂odka. Czy teraz nie jestem s艂odka? Widzisz? Koniec ze z艂ym nastrojem.
-聽Powiedzmy - mrukn膮艂 Mr. Big.
Kiedy Biga nie ma Czas mija艂. Mr. Big wyjecha艂 na wiele tygodni w interesach. Carrie w tym czasie mieszka艂a u niego. Czasami wpada艂 Stanford B艂atch i wtedy zachowywali si臋 z Carrie jak dwoje nastolatk贸w, kt贸rych rodzice wyjechali z miasta: palili traw臋, pili whisky, piekli czekoladowe ciasteczka i ogl膮dali g艂upie filmy. Robili ba艂agan, a rano przychodzi艂a sprz膮taczka i wszystko doprowadza艂a do porz膮dku, na kolanach czyszcz膮c plamy od soku na bia艂ych dywanach.
Kilka razy zadzwoni艂a Samantha Jones. Opowiada艂a Carrie o tych wszystkich cudownych facetach, jakich pozna艂a, i o tych wszystkich genialnych imprezach, na kt贸rych by艂a. A potem nieodmiennie pyta艂a:
-聽A ty co porabiasz?
-聽Pracuj臋, po prostu pracuj臋 - odpowiada艂a Carrie.
-聽Powinny艣my gdzie艣 razem wyj艣膰. P贸ki Biga nie ma... - kusi艂a Sam, ale nigdy nie pad艂y 偶adne konkretne propozycje. Po pewnym czasie Carrie ju偶 nawet nie mia艂a ochoty z ni膮 rozmawia膰. Ale potem mia艂a chandr臋, wi臋c sama zadzwoni艂a do Samanthy i posz艂a z ni膮 na lunch. Na pocz膮tku by艂o mi艂o. Ale potem Sam zn贸w zacz臋艂a rozprawia膰 o tych wszystkich projektach filmowych i o wielkich szychach, z kt贸rymi b臋dzie robi膰 interesy. Carrie pracowa艂a nad w艂asnym projektem, a Sam go skomentowa艂a:
-聽To s艂odkie, wiesz. Milu艣ki pomys艂.
-聽A co w nim takiego milu艣kiego? - spyta艂a Carrie.
-聽No, mi艂e. Wiesz, lekkie. No, sama wiesz. To艂stoj to to nie jest.
-聽Nie pr贸buj臋 by膰 To艂stojem - mrukn臋艂a Carrie. Ale oczywi艣cie pr贸bowa艂a.
-聽A wi臋c o to ci chodzi - powiedzia艂a Sam. - Daj spok贸j, znam ci臋 od zawsze. Powinnam chyba m贸c ci szczerze powiedzie膰, co my艣l臋, 偶eby艣 si臋 od razu nie obra偶a艂a. To nie ma z tob膮 nic wsp贸lnego.
-聽Doprawdy? - spyta艂a Carie. - Ciekawe.
-聽A poza tym - ci膮gn臋艂a Sam - prawdopodobnie i tak w ko艅cu wyjdziesz za Mr. Biga i urodzisz dzieci. Daj spok贸j. Wszystkie tego chcemy.
-聽No prosz臋, ale mam szcz臋艣cie, co? - warkn臋艂a Carrie i zap艂aci艂a rachunek.
„Chc臋 zna膰 prawd臋”
Mr. Big wr贸ci艂 z podr贸偶y i wybrali si臋 z Carrie na d艂ugi weekend do St. Barts. Pierwszej nocy Carrie si臋 艣ni艂o, 偶e Mr. Big ma romans z jak膮艣 ciemnow艂os膮 kobiet膮. Carrie wesz艂a do restauracji, a Mr. Big by艂 tam z t膮 kobiet膮, kt贸ra siedzia艂a na miejscu Carrie. Ca艂owali si臋.
-聽Co si臋 dzieje? - spyta艂a Carrie.
-聽Nic - powiedzia艂 Mr. Big.
-聽Chc臋 zna膰 prawd臋.
-聽Zakocha艂em si臋 w niej. Chcemy by膰 razem - wyja艣ni艂 Mr. Big.
Carrie dozna艂a znajomego uczucia zranienia i niedowierzania.
-聽W porz膮dku - powiedzia艂a.
Wysz艂a z restauracji i posz艂a na jakie艣 pole. Z nieba zlatywa艂y gigantyczne konie w z艂otych uprz臋偶ach i zbiega艂y po zboczu g贸ry. Kiedy Carrie zobaczy艂a te konie, zrozumia艂a, 偶e Mr. Big i jego uczucia do niej s膮 w og贸le nieistotne.
Obudzi艂a si臋.
-聽Mia艂a艣 z艂y sen - zatroszczy艂 si臋 Mr. Big. - Chod藕 do mnie.
Wyci膮gn膮艂 rami臋.
-聽Nie dotykaj mnie! - prawie krzykn臋艂a. - Niedobrze mi.
Sen wisia艂 nad ni膮 przez nast臋pne dni.
-聽Co mog臋 na to poradzi膰? - narzeka艂 Mr. Big. - Nie mog臋 przecie偶 konkurowa膰 ze snem.
Siedzieli na brzegu basenu ze stopami zanurzonymi w wodzie. 艢wiat艂o s艂oneczne by艂o niemal bia艂e.
-聽Uwa偶asz, 偶e dosy膰 ze sob膮 rozmawiamy? - spyta艂a Carrie.
-聽Nie. Prawdopodobnie nie.
Pojechali na spacer, poszli na pla偶臋 i na lunch, i rozmawiali o tym, jak jest pi臋knie i jak 艣wietnie wypoczywaj膮. Wydawali okrzyki zachwytu nad kur膮 przecinaj膮c膮 jezdni臋 z dwoma ma艂ymi kurcz膮tkami. Litowali si臋 nad male艅kim w臋gorzem uwi臋zionym w ka艂u偶y po odp艂ywie, nad szczurami rozgniecionymi na poboczu.
-聽Czy my jeste艣my przyjaci贸艂mi? - spyta艂a Carrie.
-聽By艂 czas, kiedy naprawd臋 byli艣my przyjaci贸艂mi - powiedzia艂 Mr. Big. - Wtedy czu艂em, 偶e rozumiesz moj膮 dusz臋.
Jechali w膮skimi, kr臋tymi, bocznymi drogami.
-聽Cz艂owiek si臋 stara i stara, a偶 do chwili, kiedy si臋 w ko艅cu zm臋czy albo go to przestaje interesowa膰 - powiedzia艂a Carrie.
Nie odzywali si臋 przez jaki艣 czas. W ko艅cu Carrie spyta艂a:
-聽Dlaczego nigdy mi nie m贸wisz „kocham ci臋”?
-聽Bo si臋 boj臋. Boj臋 si臋, 偶e je艣li powiem „kocham ci臋”, to sobie pomy艣lisz, 偶e chc臋 si臋 z tob膮 o偶eni膰...
Mr. Big zwolni艂. Przejechali przez pr贸g na drodze, min臋li cmentarz pe艂en plastikowych, jaskrawych kwiat贸w. Przy drodze sta艂a grupka m艂odych ch艂opak贸w w samych spodniach, bez koszul. Palili papierosy.
-聽Sam nie wiem - powiedzia艂 Mr. Big. - A co jest z艂ego w tym, jak jest teraz?
P贸藕niej, kiedy ju偶 si臋 pakowali przed powrotem, Mr. Big zapyta艂:
-聽Nie widzia艂a艣 moich but贸w? Dopilnuj, 偶eby spakowa膰 m贸j szampon, dobrze?
-聽Nie, nie widzia艂am i tak, oczywi艣cie, kochanie - rzuci艂a lekko Carrie.
Posz艂a do 艂azienki. W lustrze wygl膮da艂a dobrze. Opalona, szczup艂a blondynka. Zacz臋艂a pakowa膰 swoje kosmetyki. Szczoteczka do z臋b贸w. Krem do twarzy. Jego szampon wci膮偶 le偶a艂 w kabinie prysznicu, ale zdecydowa艂a, 偶e go nie zauwa偶y. „A co b臋dzie, jak zajd臋 w ci膮偶臋?” - pomy艣la艂a. Nie powie mu, w tajemnicy dokona aborcji i nigdy ju偶 si臋 do niego nie odezwie. Albo powie mu i przerwie ci膮偶臋, i nigdy si臋 do niego nie odezwie. Albo urodzi to dziecko i wychowa je samotnie, ale to by mog艂o nie wypali膰. Bo gdyby tak bardzo go nienawidzi艂a za to, 偶e nie chcia艂 z ni膮 by膰, 偶e zacz臋艂aby te偶 nienawidzi膰 jego dziecko?
Wr贸ci艂a do sypialni, w艂o偶y艂a buty na wysokich obcasach i s艂omkowy kapelusz. By艂 robiony na zam贸wienie i kosztowa艂 ponad pi臋膰set dolar贸w.
-聽Och, kochanie... - zacz臋艂a.
-聽Tak? - spyta艂. By艂 odwr贸cony ty艂em. Pakowa艂 rzeczy do walizki.
Chcia艂a powiedzie膰: „No to tyle, m贸j drogi. To koniec. 艢wietnie nam by艂o razem. Ale zawsze uwa偶a艂am, 偶e lepiej ko艅czy膰 w dobrym momencie i z klas膮. Rozumiesz...?”
Mr. Big podni贸s艂 g艂ow臋. - No co? - spyta艂. - Chcia艂a艣 czego艣, skarbie?
-聽Nie, ju偶 nic - powiedzia艂a Carrie. - Zapomnia艂am o twoim szamponie, to wszystko.
„To taki padalec”
W samolocie Carrie wypi艂a pi臋膰 krwawych mary i k艂贸cili si臋 przez ca艂膮 drog臋. Na lotnisku. W limuzynie. Carrie nie chcia艂a si臋 przymkn膮膰, a偶 on powiedzia艂:
-聽Chcesz, 偶ebym ci臋 podrzuci艂 do twojego mieszkania? Czy tego w艂a艣nie chcesz?
Kiedy dotarli do jego mieszkania, zadzwoni艂a do swoich rodzic贸w.
-聽Strasznie si臋 pok艂贸cili艣my - powiedzia艂a. - To taki padalec. Jak wszyscy faceci.
-聽Dobrze si臋 czujesz? - zapyta艂 ojciec.
-聽Och, wspaniale.
A potem Mr. Big by艂 mi艂y. Kaza艂 jej si臋 przebra膰 w pid偶am臋 i usiad艂 przy niej na kanapie.
-聽Kiedy tylko ci臋 spotka艂em, od razu ci臋 polubi艂em - powiedzia艂. - A potem bardzo, bardzo ci臋 lubi艂em. Teraz... doros艂em do tego, by ci臋 kocha膰.
-聽Bo zwymiotuj臋 - j臋kn臋艂a Carrie.
-聽Dziecinko, dlaczego ja? - spyta艂. - Dlaczego z tych wszystkich facet贸w, z kt贸rymi chodzi艂a艣, chcesz w艂a艣nie mnie?
-聽A kto powiedzia艂, 偶e chc臋?
-聽Co to, b艂臋dne ko艂o? Teraz, kiedy ja si臋 bardziej zaanga偶owa艂em, ty chcesz si臋 wycofa膰? Chcesz uciec? No c贸偶, nic na to nie mog臋 poradzi膰.
-聽Mo偶esz - powiedzia艂a Carrie - bo nie tylko o to chodzi.
-聽Nie rozumiem - westchn膮艂 Mr. Big. - W jaki spos贸b nasz zwi膮zek r贸偶ni si臋 od wszystkich innych, w jakich by艂a艣?
-聽Nie r贸偶ni si臋. Jest dok艂adnie taki sam - powiedzia艂a Carrie. - Jak dot膮d jest jedynie zadowalaj膮cy.
Nast臋pnego ranka Mr. Big by艂 jak zwykle radosny. To by艂o irytuj膮ce.
-聽Dziecinko, pom贸偶 mi wybra膰 krawat - powiedzia艂 jak zawsze.
Do sypialni, gdzie Carrie usi艂owa艂a jeszcze spa膰, przyni贸s艂 pi臋膰 krawat贸w, zapali艂 艣wiat艂o i wr臋czy艂 jej okulary. Przy艂o偶y艂 krawaty do garnituru.
Carrie spojrza艂a na niego przelotnie.
-聽Ten - rzuci艂a.
Zerwa艂a okulary, opad艂a na poduszk臋 i zamkn臋艂a oczy.
-聽Ale prawie wcale na nie nie spojrza艂a艣 - powiedzia艂 Mr. Big.
-聽To moja ostateczna decyzja - warkn臋艂a. - Poza tym, czy wszystkie krawaty nie s膮 do siebie podobne?
-聽A, ci膮gle jeste艣 z艂a - stwierdzi艂 Mr. Big. - Nie rozumiem. Powinna艣 by膰 szcz臋艣liwa. My艣l臋, 偶e po wczorajszej nocy sprawy maj膮 si臋 znacznie lepiej.
Dom, s艂odki dom
-聽Dziecko g艂oduje, nia艅ka odesz艂a, ja jestem sp艂ukana - powiedzia艂a Amalita przez telefon. - Przynie艣 jak膮艣 pizz臋, dobra, s艂oneczko, ze dwa albo trzy kawa艂ki z pepperoni, p贸藕niej ci zap艂ac臋.
Amalita mieszka艂a teraz u swojej kole偶anki, na Upper East Side. To by艂a jedna z tych bocznych uliczek, kt贸re Carrie zna艂a a偶 za dobrze: brudne, ceglane kamienice, w膮skie klatki schodowe zawalane resztkami chi艅skiego 偶arcia na wynos, a na ulicy niechlujni ludzie z zapchlonymi psami. A latem oty艂e kobiety wysiaduj膮 na frontowych schodach. Przez d艂ugi czas Carrie my艣la艂a, 偶e nigdy si臋 stamt膮d nie wyrwie. Kupi艂a pizz臋 tam, gdzie kiedy艣 zawsze j膮 kupowa艂a. Niedaleko miejsca, gdzie mieszka艂a przez cztery lata, kiedy sama by艂a sp艂ukana. Pizz臋 ci膮gle robi艂 ten sam facet z brudnymi paluchami, za kas膮 siedzia艂a jego niska 偶ona, kt贸ra nigdy si臋 nie odzywa艂a.
Mieszkanie Amality by艂o na szczycie czterech rozchwianych pi臋ter, z ty艂u budynku. Jedno z tych miejsc, gdzie kto艣 nadaremnie stara艂 si臋 zrobi膰 co艣 z widokiem na brudne, go艂e mury.
-聽C贸偶 - stwierdzi艂a Amalita. - To tylko tymczasowe. Czynsz jest niski. Pi臋膰 st贸w na miesi膮c.
Jej c贸reczka, 艣liczna ma艂a dziewczynka z ciemnymi w艂oskami i ogromnymi b艂臋kitnymi oczami, siedzia艂a na pod艂odze przed stert膮 starych, kolorowych magazyn贸w i odwraca艂a strony.
-聽No wi臋c - powiedzia艂a Amalita - Righty si臋 nie odezwa艂. Po tym, jak chcia艂 mnie zabra膰 w tras臋 i jak wys艂a艂am mu ksi膮偶k臋, o kt贸r膮 mnie prosi艂. Ci faceci nie chc膮 dziewczyny, kt贸ra si臋 wspaniale pieprzy. Ani nawet takiej, kt贸ra si臋 dobrze pieprzy. Oni chc膮 takie, kt贸re si臋 藕le pieprz膮.
-聽Wiem - powiedzia艂a Carrie.
-聽Mamusiu! Patrz! - krzykn臋艂a z dum膮 dziewczynka. Znalaz艂a w magazynie zdj臋cie Amality, zrobione w Ascot u boku lorda jakiego艣 tam.
-聽Japo艅ski biznesmen chcia艂 mnie umie艣ci膰 we w艂asnym apartamencie - powiedzia艂a Amalita. - Wiesz, nienawidz臋 takich rzeczy, ale z drugiej strony prawda jest taka, 偶e czasowo nie mam ani grosza. Rozwa偶a艂am to jedynie ze wzgl臋du na dziecko. Staram si臋 j膮 zapisa膰 do dobrego przedszkola i potrzebuj臋 forsy, 偶eby za to zap艂aci膰. Wi臋c si臋 zgodzi艂am. Min臋艂y dwa tygodnie, a ten si臋 nie odezwa艂. Ani dudu. No to ju偶 chyba po ptakach.
Amalita siedzia艂a na kanapie w dresach i oddziera艂a r臋k膮 kawa艂ki pizzy. Carrie usiad艂a na w膮skim, drewnianym krze艣le. Mia艂a na sobie d偶insy i stary podkoszulek z 偶贸艂tymi plamami pod pachami. Obie mia艂y t艂uste w艂osy.
-聽Kiedy tak patrz臋 wstecz - westchn臋艂a Amalita - to mo偶e nie powinnam by艂a spa膰 z tym facetem, nie powinnam by艂a spa膰 z tamtym. Mo偶e powinnam to wszystko inaczej rozegra膰. - Zamy艣li艂a si臋. - Wiem, 偶e si臋 zastanawiasz, czy nie zostawi膰 Mr. Biga - zacz臋艂a po chwili. - Trzymaj si臋 go. Oczywi艣cie, jeste艣 pi臋kna, milion go艣ci powinno do ciebie wydzwania膰, chcie膰 z tob膮 by膰. Ale ty i ja, my obie znamy prawd臋. Wiemy co艣 o prawdziwym 偶yciu, no nie?
-聽Mamo - zawo艂a艂a dziewczynka. Trzyma艂a w r膮czce magazyn i wskazywa艂a na rozk艂ad贸wk臋 z Amalita: na jednym zdj臋ciu sta艂a na stoku w St. Moritz ubrana w bia艂y narciarski kombinezon od Chanel; na innym, w czarnym kostiumie i per艂ach wysiada艂a z limuzyny przed koncertem Rolling Stones贸w i u艣miecha艂a si臋 tajemniczo do pewnego senatora.
-聽Carrington, nie teraz! - powiedzia艂a Amalita z udawan膮 srogo艣ci膮.
Dziewczynka spojrza艂a na ni膮 i zachichota艂a. Rzuci艂a pismo.
By艂 s艂oneczny dzie艅. Przez brudne okna wdziera艂y si臋 jasne promienie.
-聽Cho膰 tutaj, s艂oneczko - powiedzia艂a Amalita. - Chod藕, dostaniesz troch臋 pizzy.
-聽Cze艣膰! Wr贸ci艂em! - zawo艂a艂 Mr. Big.
-聽Cze艣膰 - powiedzia艂a Carrie. Podesz艂a do drzwi i poca艂owa艂a go. - Jak tam twoje koktajl party?
-聽W porz膮dku, w porz膮dku.
-聽Robi臋 obiad.
-聽Dobrze. Tak si臋 ciesz臋, 偶e dzi艣 wieczorem nie musimy nigdzie wychodzi膰.
-聽Ja te偶.
-聽Chcesz drinka? - zapyta艂.
-聽Nie, dzi臋ki - odpar艂a. - Mo偶e tylko kieliszek wina do kolacji.
Zapali艂a 艣wiece, usiedli w jadalni. Carrie siedzia艂a sztywno wyprostowana na krze艣le. Mr. Big m贸wi艂 i m贸wi艂 bez ko艅ca o jakim艣 interesie, kt贸ry w艂a艣nie prowadzi艂, a Carrie patrzy艂a na niego, kiwa艂a g艂ow膮 i wydawa艂a zach臋caj膮ce d藕wi臋ki. Ale tak naprawd臋, nie s艂ucha艂a. Odezwa艂a si臋 dopiero, kiedy sko艅czy艂.
-聽Jestem taka podniecona. Amarylis w ko艅cu zakwit艂. Ma cztery kwiaty.
-聽Cztery kwiaty. - Mr. Big pokiwa艂 g艂ow膮. - Tak si臋 ciesz臋, 偶e si臋 tak wci膮gn臋艂a艣 w te kwiaty.
-聽Prawda? Jakie to mi艂e? To niesamowite, jak wspaniale rosn膮, je艣li tylko po艣wi臋ca im si臋 troch臋 uwagi.
EPILOG
Film Stanforda Blatcha Ofiary mody zarobi艂 w 艣wiatowej dystrybucji ponad 200 milion贸w dolar贸w. Stanford niedawno kupi艂 odrzutowiec typu Challenger i kaza艂 udekorowa膰 wn臋trze na wz贸r buduaru Elizabeth Taylor w Kleopatrze.
River Wilde nadal pracuje nad powie艣ci膮. W tej powie艣ci Mr. Big piecze ma艂e dziecko i je zjada, a Stanford Blatch jest w ka偶dym rozdziale, ale nic ciekawego mu si臋 nie przydarza.
Samantha Jones postanowi艂a porzuci膰 Nowy Jork. Pojecha艂a do L.A. na rozdanie Oskar贸w i na przyj臋ciu pozna艂a Tylera Kydda, kiedy p艂ywali nago w basenie. Teraz mieszkaj膮 razem, ale on poprzysi膮g艂, 偶e nigdy si臋 z ni膮 nie o偶eni, bo kiedy nie dosta艂 nagrody Akademii za najlepsz膮 rol臋 m臋sk膮, Samantha skomentowa艂a: „C贸偶, to dlatego, 偶e film by艂 jedynie milutki”. Mimo to Sam jest producentk膮 jego nowego filmu - bardzo artystycznego.
C贸reczka Amality Amalfi chodzi do presti偶owego przedszkola Kitforda w Nowym Jorku. Amalita rozkr臋ci艂a w艂asn膮 firm臋 konsultingow膮. Zatrudnia trzy osoby, poza tym ma kierowc臋, niani臋 i pokoj贸wk臋. Ostatnio kupi艂a c贸reczce pierwszy kostium od znanego projektanta.
Bone jest dalej modelem m臋skiej bielizny.
Magda, pisarka, posz艂a na imprez臋 z okazji wydania kalendarza z nowojorskimi stra偶akami. Poderwa艂 j膮 „Stra偶ak Wrze艣nia”, lat trzydzie艣ci trzy, i od tej pory s膮 nieroz艂膮czni.
Packardowi i Amandzie Deale'om urodzi艂o si臋 drugie dziecko, dziewczynka. Wychowuj膮 dzieci na geniusz贸w. Ostatnim razem, kiedy Carrie by艂a u nich na obiedzie, Packard powiedzia艂 do Chestera:
-聽Czy zdajesz sobie spraw臋, 偶e orzeszki ziemne zapiekane w miodzie s膮 najwi臋kszym zjawiskiem naszych czas贸w?
Chester pokiwa艂 g艂ow膮.
Brigid Chalmers odesz艂a od m臋偶a. Ostatnio widziano j膮 w klubie Tunnel o czwartej nad ranem, ta艅cz膮c膮 dziko z Barkleyem.
Wszyscy kawalerowie do wzi臋cia s膮 wci膮偶 do wzi臋cia.
Belle i Newbert poszli na Pi膮t膮 Alej臋 na przyj臋cie z okazji urodzin czyjego艣 dziecka. Newbert upar艂 si臋, 偶eby za艂o偶y膰 pasiasty kapelusz Kota z ksi膮偶ek Dr. Soussa, zmusza艂 wszystkich do picia tequili, a sam ta艅czy艂 na barze. Stereo przepali艂o si臋 w momencie, gdy Newbert wypad艂 z okna na pi膮tym pi臋trze - szcz臋艣liwie wyl膮dowa艂 na markizie. W czasie dw贸ch miesi臋cy, kiedy Newbert le偶a艂 na wyci膮gu, Belle zosta艂a prezesem swojego banku. Nadal nie jest w ci膮偶y.
Po nocy sp臋dzonej z Ray Skipper Johnson wr贸ci艂 do Nowego Jorku i znikn膮艂. Wy艂oni艂 si臋 po dw贸ch miesi膮cach, m贸wi膮c wszystkim, 偶e jest „bezgranicznie zakochany”.
Pan Cudowny zosta艂 pos膮dzony o ojcostwo dziecka z nie艣lubnego 艂o偶a. Zmusi艂 matk臋 dziecka do zrobienia test贸w DNA i okaza艂o si臋, 偶e dziecko nie jest jego.
Carrie i Mr. Big wci膮偶 s膮 razem.