Szła poboczem nie wiedząc nawet, czy idzie w dobrą stronę. Jeżeli nie, to przy najbliższej okazji miała zamiar przełknąć całą swoją dumę i zadzwonić do Alice błagając, żeby po nią przyjechała. Jednak miała nadzieję, że nie będzie musiała tego robić.
Zapewne pojechała by spokojnie z resztą, gdyby nie jeden szczegół. Obudziła się o kilka godzin za wcześnie i nie mogła zasnąć, a nadal jej się nie uśmiechało jechanie w jednym aucie z Rosalie bądź Edwardem. Nie chciała im się narzucać. I tak jakoś wpadła na ten głupi pomysł, żeby pójść z buta...
- Teraz to nawet bez wyrzutów bym pojechała z Chrisem motorem. - warknęła cicho kopiąc jakiś kamień. Kolejny błąd. Po chwili leżała jak długa na zamrożonej ziemi.
Poszła dalej wściekła na siebie.
W którymś momencie rozległ się odgłos nadjeżdżającego z tyłu samochodu. Miała ogromną nadzieję, że to nie żadne z Cullenów, no bo jak im się teraz na oczy pokazać?
Auto zatrzymało się obok, ale dzięki bogu w niczym nie przypominało srebrnego volvo Edwarda bądź czerwonego BMW Rose.
- Hej. Gdzie idziesz? - rozległ się miły głos ze środka.
- Do szkoły. - odparła cicho.
- To może cię podwieźć?
Bella bez marudzenia natychmiast przyjęła propozycję i zajęła miejsce pasażera.
- Mike Newton. - kierowca wyciągnął do niej rękę przedstawiając się. Wyglądało na to, że był w jej wieku. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Może jednak w tym miasteczku nie mieszkają same oszałamiająco piękne dziwolągi, jak rodzina z którą mieszkała?
Co nie znaczy, że chłopak nie był przystojny...
- Bella Swan. - odpowiedziała po chwili ściskając wyciągniętą rękę.
- Nigdy cię tutaj nie widziałem. - stwierdził. - Po co jedziesz do szkoły?
- Nie dawno się przeprowadziłam. - oznajmiła wpatrując się w drogę przednimi. - Dzisiaj mam zacząć do niej chodzić.
- A ile masz lat?
- Siedemnaście.
- No to fajnie. Może będziemy razem chodzili na jakieś lekcje. - Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Droga do szkoły trwała jeszcze jakieś dziesięć minut, ale rozmowa z nim była miłą odmianą.
Nie wiadomo w czym przypominał jej Kai'a. Na pewno nie z wyglądu. Choć jego uśmiech...
Ledwo co wysiadła z auta kiedy na parking wjechało srebrne volvo. Rzuciła mu przelotne spojrzenie po czym pobiegła za chłopakiem, który właśnie prowadził ją do sekretariatu.
Czy jej się wydawało, czy kiedy się zachwiała i musiała złapać ręki Mike gdzieś z tyłu rozległ się rozbrajający, ale cichy chichot Emmeta?
*
- Że też musieliśmy akurat dzisiaj w nocy pójść wszyscy. -rozległ się nagle głos Alice. Rodzina spojrzała na nią zdziwiona. Cała, prócz Edwarda, który już wiedział o co chodzi.
- A co się stało? - spytał Jasper po chwili.
- Bella właśnie idzie do szkoły. Gdybym została, to bym ją powstrzymała. - jęknęła cicho. - Rose! Gdybyś była dla niej milsza, to nic by się takiego nie zrobiła.
- Przecież byłam dla niej miła w niedzielę. - żachnęła się blondynka.
- Tylko dlatego, że Edward cię przekupił. - przypomniał jej Jasper.
- No! To teraz przynajmniej się mogę zabawić. - Emmet się o dziwo ucieszył, a Esme rzuciła mu karcące spojrzenie.
- A jeśli coś jej się stanie? Wpadnie pod samochód? -rozległ się głos Edwarda.
- Przecież bym to zobaczyła. - przypomniała Alice.
- Co najwyżej się przeziębi. - uspokoiła syna Esme.
- Co najwyżej... - prychnął Jasper po chwili. - Kto pamięta co się robi przy przeziębieniu?
- Ja. - przypomniał Carlisle.
Niewiadomo czemu wszyscy nagle parsknęli śmiechem.
Dla pewności oddalili się jeszcze bardziej od domu, żeby przypadkiem nie zrobić niczego nie świadomej dziewczynie krzywdy.
*
- Robią wrażenie, nie? - spytała Jessica, dziewczyna którą poznała na trygonometrii wyrywając ją z zamyślenia.
- Co? - spytała zdezorientowana. Co niby robi wrażenie? Tak to jest, jak, choćby przez przypadek, przestaje się słuchać co do ciebie mówią...
- No, Cullenowie.- odpowiedziała. Czyżby znowu się na nich gapiła?
Alice na moment uchwyciła wzrok dziewczyny po czym odwróciła głowę. Ciekawe, czy się obraziła. Pozostali wydawali się nieosiągalni, każde z nich spoglądało w inne miejsce stołówki. Siedzieli tylko w piątkę.
- Ach, ci. - westchnęła cicho. Pozostali poświęcili się prozaicznym pogawędką: aktualnie poruszono temat jakiegoś tam wypadu do La Push na plażę. Dlaczego ona się nim nie zainteresowała, ale musiała zwrócić uwagę na Cullenów.
Oderwała wzrok od swoich współlokatorów i spojrzała na Jess.
- Edward Cullen się na nas patrzy. - oznajmiła po chwili.- Nie uważasz, że jest zabójczy?
- Chłopak jak chłopak. - odpowiedziała siląc się na obojętny ton. Siedziała do niego odwrócona bokiem, ale nawet kiedy go nie widziała czuła jak świdruję ją wzrokiem.
- Ja uważam, że jest zabójczy. - stwierdziła. - I dalej się na nas patrzy. - dodała minutę później.
Z lekkim ociąganiem odwróciła się. Nie musiała go nawet szukać: natychmiast natrafiła na jego oczy. Wytrzymała kilka sekund, po czym opuściła głowę.
- Chyba powinniśmy się zbierać. Zaraz koniec przerwy. -rozległ się głos Mike'a.
Wszyscy zgodnie podnieśli się i ruszyli w stronę drzwi.
- Co masz następne? - miejsce obok niej natychmiast zajął Mike. Niedaleko szła ładna brunetka, która miała chyba na imię Angela.
Zastanowiła się przez moment po czym wyjęła plan z torby.
- Biologię. - odparła.
- My też. - usłyszała odpowiedź.
Po chwili znaleźli się w odpowiedniej sali.
Czekając w pobliżu biurka na nauczyciela obserwowała jak większość miejsc powoli się zapełniała. W końcu została tylko jedna ławka. Właśnie wtedy do sali musiał wejść Edward Cullen.
No tak. Nie ma to jak być ignorowanym przez całą godzinę, wiedząc, że osoba z którą siedzisz wolałaby, żeby cię nie było.
I tak też było. Od momentu kiedy nauczyciel poprosił ją, żeby usiadła nie rzuciła w stronę chłopaka ani jednego spojrzenia, a on też nie odezwał się ani słowem.
Tylko dlaczego nic nie zdołała zapamiętać z lekcji? Kiedy wieczorem zajrzała do swoich notatek wydawało jej się, jakby pisała je zupełnie inna osoba.
*
Standardowy widok. Bella siedziała na łóżku oparta o ścianę. Jasper zajął miejsce okrakiem z rękami splecionymi na oparciu. Alice, jak zwykle z resztą, położyła się na podłodze z brodą opartą na dłoni i machając w powietrzu nogami. Emmet z kolei stał oparty o framugę drzwi.
- No to proszę. Zeznania. Czemu poszłaś do szkoły sama, a później zabrałaś się z Mike'em Newtonem i na dodatek poprosiłaś go, żeby wysadził cię jakieś dwa kilometry od domu? Ciekawie wyglądałaś, kiedy wracałam z przejażdżki i zobaczyłam się przy zakręcie. Niech zgadnę. Zastanawiałaś się, czy to na pewno ten.
Chłopcy parsknęli śmiechem a twarz Belli oblała się lekkim rumieńcem.
- Nie chciałam się narzucać...
- Narzucać! - prychnął Jasper. Nie wiadomo czemu kiedy tylko miał dobry humor zarażał nim wszystkich dookoła. - My cię tu zmusiliśmy, żebyś z nami zamieszkała i ty jeszcze nie chcesz się nam narzucać.
- A może nadal aż tak tobie przeszkadzamy? Może wolisz się do nas nie przyznawać? - spytał z kpiną w głosie Emmet.
- Nie o to chodzi! - zaprzeczyła szybko.
- To o co? Może nam wyjaśnisz? - spytała Alice. Teraz to z pewnością była zirytowana.
- Po prostu... Alice! Proszę cię! Wiesz, jak Rose zareagowałaby, gdyby musiała mnie wozić do szkoły.
- Jest jeszcze Edward. - przerwała jej.
Bella tylko prychnęła.
- Czyżbyś nie przepadała za naszym braciszkiem? - zapytał Emmet.
- Chyba on za mną.
- Porozmawiaj z nim. Wcale nie jest do ciebie źle nastawiony. - poradził Jazz.
- Jakoś nie mam ochoty. - pożaliła się.
Wszyscy parsknęli śmiechem. No tak. Jak zwykle. Jakby była jednym wielkim żartem.
Emmet spojrzał w głąb korytarza po czym jęknął.
- Przepraszam. Rose.
- Nie ma sprawy.
Po tym jak opuścił pokój zapadła chwilowa cisza.
- Ekchem... - odezwała się po chwili Bella. - Mogłabym skończyć odrabiać lekcje?
- Aż tyle ci zadali? - spytała druga z dziewczyn.
- Jak się nie rozumie matmy trzeba nad nią dłużej siedzieć.
- Wytłumaczyć ci? - zaoferował się Jazz.
- Sama sobie poradzę. - odpowiedziała cicho.
W końcu zostawili ją samą. Dopiero teraz zorientowała się, że już od kilku godzin nie słyszy kropli deszczu uderzających o szybę. Westchnęła i wyjęła zgodnie z tym co powiedziała podręcznik od znienawidzonego przedmiotu. Niestety z pomiędzy stron książki wypadła starannie złożona kartka.
Podniosła ją i położyła na biurku. Wiedziała, co jest na niej napisane, ale i tak nie była gotowa tego przeczytać. Nie była gotowa zmierzyć się z mniej lub bardziej bolesnymi wspomnieniami.