Tradidi quod et琧epti


ks. Karol Stehlin FSSPX

Tradidi quod et accepi

Z okazji setnej rocznicy urodzin naszego Za艂o偶yciela pozw贸lcie mi, Drodzy Czytelnicy, podzieli膰 si臋 z Wami wspomnieniem dotycz膮cym moich osobistych kontakt贸w z tym duchownym, kt贸remu zawdzi臋czam swoje kap艂a艅stwo, od kt贸rego otrzyma艂em dar 艣wi臋ce艅.

Cho膰 widzia艂em Arcybiskupa z daleka kilka razy z okazji r贸偶nych uroczysto艣ci (lata 1979-80), to jednak pierwszy raz mia艂em okazj臋 z nim rozmawia膰 osobi艣cie dopiero 5 pa藕dziernika 1980 r., kiedy przyjecha艂 do seminarium w Zaitzkofen na po艣wi臋cenie nowych organ贸w oraz 艣wi臋cenia diakonatu. Rektor, kt贸rym wtedy by艂 ks. Bisig, przedstawi艂 mnie jako organist臋. Poniewa偶 nie zna艂em jeszcze w贸wczas j臋zyka francuskiego, rektor przet艂umaczy艂 mi s艂owa Arcybiskupa, a brzmia艂y one nast臋puj膮co: „Mam nadziej臋, 偶e b臋dziesz 艂adnie gra艂 podczas po艣wi臋cenia. Gra na organach to wa偶na funkcja w 艣wi臋tej liturgii”. Nigdy nie zapomn臋 艂agodnego u艣miechu oraz bardzo uprzejmego g艂osu dostojnika. „To ojciec! To prawdziwy ojciec!” - oto my艣l, kt贸ra przysz艂a mi do g艂owy podczas tego spotkania. Ilekro膰 mia艂em p贸藕niej okazj臋 go widzie膰 albo s艂ysze膰 o nim od wsp贸艂braci, tylekro膰 ten obraz utrwala艂 si臋 we mnie. Tak, wielokrotnie si臋 przekona艂em, 偶e jest to ojciec, kt贸ry 偶yje dla swych duchowych dzieci i jest got贸w zrobi膰 dla ich dobra wszystko.

Przyj膮艂em wszystkie stopnie 艣wi臋ce艅 z jego r膮k, ale podczas studi贸w seminaryjnych nie mia艂em mo偶liwo艣ci bli偶szego z nim kontaktu. Bardzo rzadko i tylko na kr贸tko bywa艂 w seminarium w Zaitzkofen. Na pocz膮tku 1986 r. zosta艂em wys艂any jako diakon do Gabonu, aby razem z ks. Groche za艂o偶y膰 tam misj臋. Jednak nie otrzymali艣my od razu zgody od w艂adz cywilnych. Musia艂 przyjecha膰 sam Arcybiskup, aby dokona膰 z prezydentem Gabonu potrzebnych ustale艅. Abp Lefebvre przyjecha艂 wi臋c, ale okaza艂o si臋, 偶e prezydent jest w podr贸偶y i trzeba czeka膰 na audiencj臋 a偶 dziesi臋膰 dni. To by艂y prawdopodobnie najd艂u偶sze „bezczynne” wakacje w 偶yciu Arcybiskupa. Nie za艂o偶ono nam jeszcze telefonu, wi臋c nie by艂o praktycznie 偶adnych kontakt贸w z dalekim 艣wiatem. I tak 偶yli艣my we trzech: Arcybiskup, ks. Groche i ja. Ks. Groche przygotowywa艂 w kuchni posi艂ki, Arcybiskup nakrywa艂 st贸艂, a ja sprz膮ta艂em po jedzeniu. Uwa偶am te dziesi臋膰 dni blisko艣ci z nim za jedn膮 z najwi臋kszych 艂ask mojego 偶ycia.

Nasze 偶ycie by艂o bardzo proste. Podczas wielu godzin rozm贸w Ekscelencja opowiada艂 nam o swoich przygodach i swoim apostolacie w Afryce. Dzieli艂 si臋 z nami swoimi przemy艣leniami na temat kryzysu w Ko艣ciele. Jego uwagi na temat ludzi by艂y zawsze wyg艂aszane z najwi臋kszym szacunkiem i delikatno艣ci膮. Nawet o przeciwnikach m贸wi艂 bardzo uprzejmie. Przekaza艂 nam wiele drogocennych i praktycznych dla 偶ycia na misjach wskaz贸wek. Pisa艂 wiele list贸w, kt贸re sam nosi艂em na poczt臋. Natomiast otrzyman膮 korespondencj臋 po przeczytaniu sam pali艂 na podw贸rku. My艣la艂em wtedy: „Jak偶e jest dyskretny!”.

Mia艂 te偶 czas dla mnie osobi艣cie. Kiedy dzieli艂em si臋 z nim swoimi trudno艣ciami, reagowa艂 w spos贸b uwidaczniaj膮cy ogromn膮 si艂臋 duchow膮, m膮dro艣膰 i ojcowskie serce. Rozmowy te zorientowa艂y ca艂e moje 偶ycie. Zainteresowa艂 si臋 wtedy losem moich rodzic贸w. Wiedzia艂, jak trudno im by艂o zaakceptowa膰 wyjazd ich jedynego dziecka w tak dalekie krainy. Jako kochaj膮cy ojciec ukaza艂 mi delikatnie moje wady, a zarazem udzieli艂 rad, jak z nimi walczy膰 i wskaza艂 drog臋 rozwi膮zania wszystkich problem贸w. „Jeste艣 na dobrej drodze, synu! Wytrwale pod膮偶aj ni膮 dalej, a b臋dziesz dobrym kap艂anem!” - tak mi powiedzia艂. Kiedy przysz艂y w nast臋pnych miesi膮cach pokusy zniech臋cenia, wystarczy艂o przypomnie膰 sobie t臋 rozmow臋 z nim, a zaraz niebo rozja艣nia艂o si臋 nad moj膮 g艂ow膮 i wraca艂 zapa艂.

Opatrzno艣膰 Bo偶a pozwoli艂a mi otrzyma膰 艣wi臋cenia kap艂a艅skie z jego r膮k w dniu 29 czerwca 1988 r., czyli w przeddzie艅 konsekracji biskupich. Kiedy mnie mu przedstawiono, powiedzia艂, jakby kontynuuj膮c nasz膮 rozmow臋 sprzed dwu i p贸艂 roku: „Tout est bon maintenant, mon cher petit pere” - „Teraz ju偶 wszystko dobrze, m贸j drogi m艂ody ksi臋偶e!”.

Spotka艂em go znowu kr贸tko przed moim powrotem do Gabonu po 艣wi臋ceniach. Przyjecha艂em w贸wczas do si贸str dominikanek w Fanjeaux we Francji, gdzie 4 sierpnia 1988 r. odbywa艂a si臋 uroczysto艣膰 艣lub贸w zakonnych. Towarzyszy艂y jej rekolekcje. Z rado艣ci膮 zobaczy艂em, 偶e sam Arcybiskup b臋dzie g艂osi艂 dla si贸str doroczne nauki. Rozmawia艂 wtedy ze mn膮 na temat tych, kt贸rzy nas po biskupich konsekracjach opu艣cili. Powiedzia艂 o nich mniej wi臋cej tak: „My艣l膮, 偶e znaj膮 Rzym. Zaufali jego dyplomatycznemu u艣miechowi. Nie wierz膮 takiemu staremu biskupowi jak ja, kt贸ry zna Rzym jak sw膮 w艂asn膮 kiesze艅. Bywa艂em tam od swoich m艂odych lat. Rzym ich wch艂onie! Wcze艣niej czy p贸藕niej nab臋d膮 ducha soboru. Szkoda mi ich!”. Ostrzeg艂 mnie przed wahaniem. M贸wi艂: „Nasz膮 jedyn膮 postaw膮 jest bezwzgl臋dna wierno艣膰, bez 偶adnego kompromisu. Nie s艂u偶ymy przecie偶 ludziom, ale samemu Chrystusowi”. Na ko艅cu da艂 mi czek na dosy膰 du偶膮 sum臋, m贸wi膮c: „W艂a艣nie to otrzyma艂em od prze艂o偶onej za g艂oszenie rekolekcji. We藕 to na potrzeby misji, wy macie ich wi臋cej ni偶 ja. I pozdr贸w moich ukochanych Afryka艅czyk贸w ode mnie!”.

Jeszcze raz mia艂em okazj臋 znale藕膰 si臋 w jego pobli偶u, kiedy Arcybiskup w czerwcu 1990 r. przyjecha艂 do Gabonu udzieli膰 sakramentu bierzmowania i po艣wi臋ci膰 nowy ko艣ci贸艂 naszej misji. By艂a to jego ostatnia podr贸偶 mi臋dzykontynentalna. B臋d膮c wtedy ju偶 chorym, mia艂 zwyczaj k艂a艣膰 si臋 bardzo wcze艣nie spa膰 i nigdy nie uczestniczy艂 w kolacjach. Jednak w Gabonie zrobi艂 wyj膮tek. Do p贸藕na w nocy siedzia艂 i rozmawia艂 z nami. S艂uchali艣my z zapartym tchem jego opowie艣ci, zadawali艣my pytania, na kt贸re cierpliwie odpowiada艂. Chcia艂 jak prawdziwy ojciec wla膰 jak najwi臋cej swego serca w serca swych duchowych dzieci. Radowa艂 si臋 ogromnie, zwiedzaj膮c raz jeszcze misje, w kt贸rych pracowa艂 jako m艂ody misjonarz. Wierni z Gabonu przychodzili do niego i ka偶dego przyjmowa艂 serdecznie. „C'est notre pere Marcel - To nasz ojciec Marceli” - m贸wili rado艣nie.

Kiedy nast膮pi艂 dzie艅 po艣wi臋cenia ko艣cio艂a, przyby艂o na uroczysto艣膰 p贸艂tora tysi膮ca os贸b. Jak wielka r贸偶nica w por贸wnaniu ze stanem sprzed czterech lat, kiedy zaczynali艣my sami i od przys艂owiowego zera. By艂em dumny z tak wielkiej liczby wiernych, czeka艂em na jakie艣 s艂owo uznania ze strony Arcybiskupa, a kiedy nie nadchodzi艂o, spyta艂em go: „Jak ocenia ksi膮dz arcybiskup rozw贸j naszej misji? Czy to nie cud?”. U艣miechn膮艂 si臋 filuternie do mnie, m贸wi膮c: „Synu, czy wiesz, na czym polega prawdziwy sukces misji? Na dobrych powo艂aniach i katolickich rodzinach! Ile ich macie?”. Zawstydzony spu艣ci艂em g艂ow臋, bo dopiero dwa lata p贸藕niej pojawili si臋 pierwsi kandydaci do seminarium i zakonu. Z rodzinami te偶 nie by艂o weso艂o, poniewa偶 w Afryce jest wielki problem z poligami膮. Ludzie tam niech臋tnie wi膮偶膮 si臋 raz na zawsze przez sakrament ma艂偶e艅stwa. Z jednej strony wi臋c nasz Za艂o偶yciel potrafi艂 zawsze pocieszy膰 utrapionych i zach臋ci膰 przygn臋bionych. Z drugiej za艣 nie pozwala艂 nikomu na cho膰by skromn膮 manifestacj臋 pychy albo wywy偶szanie siebie z powodu „sukces贸w misyjnych”. Nie rozpieszcza艂 swoich duchowych dzieci! Nie rozpieszcza艂, bo m膮drze kocha艂.

Kto mia艂 zaszczyt i przyjemno艣膰 zna膰 bli偶ej arcybiskupa Lefebvre'a, wie, 偶e posiada艂 on dwie pozornie przeciwstawne cechy. Z jednej strony by艂 bezwzgl臋dny i zdecydowany na wszystko, je艣li chodzi o zachowanie nieska偶onej nauki Ko艣cio艂a. Broni膮c Kr贸lestwa Chrystusa, nie waha艂 si臋 gromi膰 ka偶dego, kto odwa偶y艂 si臋 zakwestionowa膰 prawa naszego Boskiego Pana i Mistrza. Nie dopuszcza艂 w tej kwestii 偶adnego kompromisu i nie baczy艂 na osoby. Stosuj膮 si臋 do niego bardzo dok艂adnie s艂owa 艣w. Ludwika Marii Grignion de Montfort:

B臋d膮 to prawdziwi uczniowie Jezusa Chrystusa (...) ucz膮cy w czystej prawdzie w膮skiej drogi Bo偶ej, wedle Ewangelii 艣wi臋tej, a nie wedle zasad 艣wiata, bez wzgl臋du na osob臋, nie wy艂膮czaj膮c, nie oszcz臋dzaj膮c ani s艂uchaj膮c lub l臋kaj膮c si臋 jakiegokolwiek 艣miertelnika, cho膰by najpot臋偶niejszego. B臋d膮 mieli w ustach obosieczny miecz s艂owa Bo偶ego... (Traktat o prawdziwym nabo偶e艅stwie..., nr 59).

Z drugiej strony ten „偶elazny biskup” (tak go okre艣lano na 艂amach francuskich czasopism) by艂 zawsze opanowany, uprzejmy i szlachetny, cichy i dyskretny. Mia艂 wielk膮 wyrozumia艂o艣膰 dla ludzkiej s艂abo艣ci, a w jego rysach odbija艂o si臋 wielkie mi艂osierdzie Ojca Niebieskiego.

Prawdziwy obraz Arcybiskupa znajdujemy w modlitwie (przeznaczonej tylko do prywatnego u偶ytku) o jego beatyfikacj臋:

O Jezu, Najwy偶szy i Wieczny Kap艂anie, kt贸ry zechcia艂e艣 wynie艣膰 Twego wiernego s艂ug臋, arcybiskupa Marcelego Lefebvre'a, do godno艣ci biskupiej, i udzieli艂e艣 mu 艂aski bycia nieugi臋tym obro艅c膮 Mszy 艣wi臋tej, katolickiego kap艂a艅stwa, Twego 艣wi臋tego Ko艣cio艂a i Stolicy Apostolskiej, odwa偶nym aposto艂em Twego Kr贸lestwa na ziemi, gorliwym s艂ug膮 Twej Naj艣wi臋tszej Matki i 艣wietlanym przyk艂adem mi艂o艣ci, pokory i wszelkich cn贸t; zechciej teraz, ze wzgl臋du na jego zas艂ugi, udzieli膰 nam 艂ask, o kt贸re Ci臋 prosimy, aby艣my, zapewnieni o jego skutecznym wstawiennictwie u Ciebie, mogli go pewnego dnia ujrze膰 wyniesionego do chwa艂y o艂tarzy. Kt贸ry 偶yjesz i kr贸lujesz na wieki wiek贸w. Amen.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
qui, quae, quod
e legibus, e legibus - o prawach/ ustawach Lex est, quod populus iubet et constitui
Prawo rzymskie, Ius quod ad res pertinet II do odczytu, Ulpianus libro vicensimo ad Sabinum (D
Quod opisowe - exempla, Klasyka
Quod apostollicus munieris
materia艂y gramatyczne z 艂aciny, Quod opisowe - exempla, ZDANIA Z QUOD OPISOWYM
1791 Pius VI Quod aliquantulum
Leon XIII Quod apostolici muneris O sekcie komunist贸w, socjalist贸w i nihilist贸w

wi臋cej podobnych podstron