70 71


— Żyliście pod kloszem! — wykrzykiwali. — Nie wiecie, jak to jest naprawdę. My wam powiemy! I nie będziemy owijać w bawełnę!

Zachowywali się tak, jak gdyby przybyli tu tylko po to, żeby splamić nieskazitelność Nieba obrazami z Piekła rodem. O ile mogłem się zorientować na pod­stawie własnych obserwacji dolnego świata, wszystkie opisy były tak samo nierzetelne, a ich autorzy zupeł­nie obojętni na uroki krainy, do której przybyli. Nie przyjmowali żadnych pouczeń, a widząc, że nikt ich nie słucha, jeden po drugim wracali do autobusu.

Ta dziwaczna chęć opowiadania o Piekle oka­zała się tylko najlżejszą formą bardzo powszechne^ go wśród Upiorów pragnienia, by rozszerzyć Piekło i o ile to możliwe, przenieść je z całym dobyt­kiem do Nieba. Byli tam więc mówcy, którzy cienki­mi, przypominającymi piski nietoperzy głosami przy­naglali dusze Błogosławionych, aby zrzucili swe kajdany, wyrwali się z więzienia, jakim jest szczęście, własnymi rękami zniszczyli góry i posiedli Niebo „na własność": Piekło obiecywało swą pomoc. Inni, uro­dzeni organizatorzy, nastawali, aby zbudować tamę na rzece, wyciąć drzewa, wytępić zwierzęta, wybu­dować kolejkę linową, a zamiast tej okropnej trawy, mchu i wrzosu położyć gładki asfalt. Byli także mate­rialiści, którzy przekonywali nieśmiertelnych, iż ulegli złudzeniu: życie po śmierci nie istnieje, a otaczający ich kraj jest halucynacją. Były wreszcie zwykłe Upio­ry; świadome własnego rozkładu postanowiły przy­jąć tradycyjną rolę zjaw, ponieważ sądziły, że i w tym kraju zdołają kogoś przestraszyć. Nie miałem pojęcia, że można odczuwać takie pragnienia, ale mój Nauczy­ciel przypomniał mi o nieobcej ludziom przyjemności, jaka płynie z siania postrachu, a także o powiedze­niu Tacyta: „Starszą z obawy, że ich ktoś przestraszy".

70

Kiedy zdegenerowana ludzka dusza odkrywa, że stała się Upiorem, zdaje sobie nagle sprawę: Jestem teraz tym, czego ludzkość bała się od wieków, jestem cie­niem cmentarnym, tym przerażającym tworem, który nie ma prawa istnieć, a jednak istnieje". Straszenie in­nych wydaje się jej wtedy drogą ucieczki od okropne­go losu Upiora, który sam boi się Upiorów — boi się tego, czym sam jest. Nie ma bowiem gorszego strachu niż strach przed samym sobą.

Jednak najbardziej żałosny widok przedstawiały groteskowe Zjawy niemal zupełnie pozbawione ludz­kich kształtów, maszkary, które poniosły trud dotar­cia do przystanku — przeszły być może wiele tysię­cy kilometrów — i przybyły do Doliny Życia tylko po to, by pokuśtykawszy daleko po bezlitosnej tra­wie, wyrzucić z siebie wreszcie w ekstazie nienawiści zazdrość i pogardę, jaką żywiły dla radości. Gotowe były znieść wszystkie trudy podróży, aby choć raz, choćby jeden jedyny raz, w blasku wiecznego poran­ka powiedzieć wreszcie tym nadętym zarozumialcom, tym lalusiom, tym świętoszkom, tym snobom, tym do­robkiewiczom, co o nich wszystkich myślą.

— Cicho! — odezwał się nagle mój Nauczyciel.

Staliśmy właśnie nieopodal kępy krzaków, zza któ­rej dojrzałem jednego z Potężnych Duchów w towa­rzystwie Upiora. Wyglądało na to, że dopiero co się spotkali. Twarz Upiora wydała mi się znajoma, ale po chwili zrozumiałem, że na Ziemi nie widywałem go

71



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
10 1995 70 71
70 71
70 71
70 71
70 71
70 71
70 i 71, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
70 71
70, 71
page 70 71
70-71
70 71
10 1995 70 71
10 1995 70 71
70 71 POLKI WIĄZANKA
70 71 307sw pol ed02 2007
page 70 71
70,71

więcej podobnych podstron