Kasia zazdrościła Jaśkowi. Nie mogła się doczekać, kiedy i ona będzie mogła przyjmować Pana Jezusa w Komunii Świętej.
— Ależ, kochanie, do maja zostało już tylko sześć miesięcy! - pocieszała ją mama.
Jednak te „sześć miesięcy” wydawały się Kasi wiecznością. W dodatku w Zaduszki Jasiek ofiarował swoją Komunię za zmarłego dziadka Wojtka. Kasia była pewna, że dziadek bardzo się cieszył z tego powodu, zapalali światełka na grobie, kiedy sobie o tym przypomniała.
— Myślisz - powiedziała do Jaśka - że dziadek Wojtek uśmiecha się teraz do nas? — Jasne! Nie pamiętasz, jak powtarzał: „Nie martwcie się o mnie wcale, bo tam w niebie jest wspaniale"? Tata z mamą także uśmiechnęli się na te słowa.
* * *
Po południu przyszła do Kasi Ulka. Mieszkały w tym samym domu,
tyle że Ulka dwa piętra niżej. Była zdenerwowana.
— Co się stało? - zaniepokoiła się Kasia.
— Lepiej nie pytaj! Nika przeczytała mi właśnie horoskop! Strach
pomyśleć, co czeka mnie w przyszłym tygodniu!
Jasiek uniósł głowę znad puzzli.
— Więc Nika wierzy w te bzdury? Przecież to grzech!
— Jak to? - Ulka próbowała bronić siostry. - Każdy ma jakiś znak zodiaku!
No, właśnie! A jaki jest twój znak?
— Mój? - roześmiał się Jasiek. - Taki sam, jak twój, Uleńko! Orzeł Biały, skarbie!
Wtedy Ulka otworzyła usta i, naśladując Kasię, zawołała:
— O, Matyldo! Jak ty coś powiesz.
Ewa Skarżyńska