Gdziekolwiek jesteśmy powinniśmy być użyteczni
Wywiad z Zsuzsą Kozsegi, Kuchary 26.07.2004
Autor: Zsuzsa Kozsegi
Tlumaczenie, opracowanie: Gosia Skopowska i Kryspin Kochanowski
Jak spotkałaś dharmę?
Może powinnam powiedzieć, że przez długi czas, zanim spotkałam dharmę, żyłam w ciekawy sposób. Bardzo wcześnie zaczęłam poszukiwać sensu w życiu. A w czasach komunistycznych było to bardzo trudne. Wtedy istniało tylko science fiction. Czekałam więc na UFO, ktore przyniosłoby mi informacje różne od tych, jakie moglibyśmy sobie wyobrazić. Zawsze starałam się pozostawać otwarta na coś, co zmieniłoby moje życie i byłoby czymś zupełnie innym od tego, co znałam. Potem podrożowałam dookoła świata, zdobywając wiele różnych doświadczeń, aż wreszcie stwierdziłam, że chyba tylko tybetański lekarz mógłby mi pomóc. Wtedy znalazłam się w Azji, usłyszałam buddyjskie nauki i zrozumiałam, że to jest właśnie to, czego zawsze szukałam. Nie musiałam więc już odwiedzać lekarza. Tak to się zaczęło. Lamę Ole spotkałam na Węgrzech po 10 latach podrożowania po świecie. To wtedy tak naprawdę wrociłam do domu.
Jak być maksymalnie użytecznym dla wszystkich i w każdej sytuacji?
Zawsze szukamy czegoś bardzo skomplikowanego, co mogłoby być esencją buddyzmu. Ale ja powiedziałabym, że zwyczajnie powinniśmy być szczęśliwi – to bardzo proste. Wielkim początkiem jest moment, w ktorym znajdujemy szczęście w nas samych. Od tego momentu łatwo już jest przekazywać je innym. Dzieje się tak dlatego, ponieważ oni także posiadają to szczęście w sobie. Więc zanim będziemy zupełnie spięci myśleniem, jak przynieść pożytek innym, powinniśmy zacząć odkrywać wspaniałe właściwości w nas samych i w ludziach dookoła. Kiedy właśnie w to inwestujemy energię, wszyscy dużo lepiej się bawią.
Przynoszenie pożytku innym nie jest czymś sztywnym, lecz zawsze zaczyna się od życzenia wszystkim wszystkiego, co dobre. Wystarczy popatrzeć na Lamę – już poprzez same tylko życzenia przynosi on pożytek niezliczonej ilości istot.
Czy są pytania, na ktore jako podrożujacy nauczyciel nie mogłabyś albo nie chciałabyś odpowiedzieć?
Na początku myślałam, że tak jak Lama Ole powinnam mieć odpowiedź na każde pytanie, z ktorym ludzie do mnie przychodzą. Pewnego dnia jednak zdałam sobie sprawę, że podrożujacy nauczyciele mogą nie wiedzieć wszystkiego. Póeniej odkryłam też możliwość powiedzenia tego. Nie jestem bardzo doświadczona w specjalnych praktykach czy klasycznej wiedzy, mimo że trochę studiowałam w KIBI. Pracuję głównie z intuicją, ale nie tylko. Cały czas sprawdzam swój umysł i mam dużo doświadczeń, choć wciąż za mało. Kiedy spotykam ludzi, ktorzy są właśnie w sytuacji, w ktorej ja nigdy nie byłam, oczywiste jest, że nie potrafię udzielić odpowiedzi na ich pytania. Dlatego właśnie zawsze jestem bardzo ciekawa ludzi i tego, jak pracują ich umysły. Tak jak naukowiec. Posiadam pewien poziom zrozumienia i nawet jeśli dane doświadczenia nie były moim udziałem, to jestem w stanie coś z nich wyciagnąć. Kolekcjonuję takie sytuacje. W ten sposób mogę pomóc innym. Pamiętam, że kiedy tłumaczyłam dla Olego podczas osobistych wywiadów, często byłam zaskoczona niektorymi jego odpowiedziami. Na te same pytania ja odpowiedziałabym wtedy zupełnie inaczej. To była świetna nauka. Kiedy póeniej ludzie przychodzili do mnie i udzielałam im jakichś porad, mowili: „O! Lama powiedział mi dokładnie to samo”. To był dobry znak, zaczęłam się otwierać i chociaż trochę wychodzić poza swoje własne filmy. Potem oczywiście pojawiało się w mojej głowie pytanie, dlaczego przychodzą do mnie, skoro lama udzielił im już odpowiedzi?
W jaki sposób jesteś skuteczna w pracy dla dharmy? Jak udaje ci się dawać z siebie wszystko?
Chcesz znać mój sekret?! Oczywiście nie postrzegam siebie jako dajacej z siebie wszystko. Zawsze mam w głowie myśl, że mogłabym zrobić jeszcze więcej. Różnica jednak polega na tym, że nie jestem już z tego powodu smutna. Kiedyś koncentrowałam się głównie na swoich błędach i to powodowało jeszcze większy smutek. Teraz jednak myśl, że mogę zrobić dużo więcej, raczej mnie ekscytuje. Nie odnoszę tego tylko do dharmy. Staram się nie oddzielać jej od codzienności. Karmapa podkreślił ostatnio, że dharma powinna być bliska życiu i nie powinniśmy jej od niego oddzielać. Gdziekolwiek jesteśmy powinniśmy być użyteczni i patrzeć, co jest do zrobienia, nie zaś koncentrować się na tym, co jest niemożliwe. I kiedy coś robię nie zastanawiam się, czy jest to praca dla dharmy, czy też nie. Jak dotąd zrobiłam już wiele rzeczy i działo się to na wielu poziomach. Zajmowałam się również sprzataniem i budową ośrodków. W zasadzie to uwielbiam budować ośrodki – czasami trzeba się poruszać. Chciałabym podkreślić, że należy postarać się być użytecznym. A im więcej wiemy, tym bardziej możemy tacy być. Dharma jest bardzo praktyczna. Jest aktywnością każdego dnia. Sprawia, że stajemy się ekspertem w tym, co właśnie robimy. Znajdując się w jakiejś sytuacji, zawsze staram się być pomocna i nauczyć się jak najwięcej. To jest nowe podejście i w dodatku całkiem wyzwalajace. Ciagła otwartość na uczenie się. To jest sposób na bycie efektywnym. Chcieć uczyć się i cieszyć się tym niezależnie od tego, czy jest to dharma czy też nie. Bardzo ważne jest, by ciagle sprawdzać potencjał naszego umysłu, ponieważ wraz z wiekiem naturalnie tracimy zdolność bycia otwartymi. Zauważamy rzeczy jako coraz mniej istotne, a ja naprawdę uważam, że to, co pojawia się przed nami, ma ogromne znaczenie. Powinniśmy ciagle starać się przekraczać nasze ograniczenia, zamiast je umacniać. Oznacza to ciagłą otwartość na uczenie się nowych rzeczy, na przykład nowych języków. Znając angielski, możemy pojechać na kurs i z łatwością porozumiewać się ze wszystkimi. Istotne jest również widzenie w ludziach ich właściwości, wychodzenie poza własne błędy i zauważanie, że to, co tam znajdziemy, jest bogactwem. Każdy z tych sposobów otwierania się zawsze będzie źrodłem szczęścia w naszym życiu.
Czy myślisz, że Twoje słowa lub działanie mogą czasami wywoływać w innych przeszkadzajace emocje?
To jest dobre pytanie, bo często nie wiemy, czy powodujemy przeszkadzajace emocje dookoła nas. Czasami, jeśli ludzie są wystarczajaco otwarci, zdarza się, że gdy pojawia się przeszkadzajaca emocja, mogą nawet się czegoś o niej nauczyć. Nigdy nie wiemy, jak wywołać fale, jaki przycisk nacisnąć w innych, by coś się wydarzyło. Przypuszczam, że wszyscy choć trochę znamy swoje mocne strony. Jedną z moich jest umiejętność odnajdywania myśli, ktore okradają nas z radości. Jest to cecha, ktora także innym może przynieść pożytek. Zazwyczaj koncentrujemy się na sprawach nie majacych znaczenia i takich, ktorych nie możemy rozwiazać. Potrafię odwrocić od nich uwagę i zobaczyć wszystko na wesoło. Robię to też dla siebie. Jeśli zdarzają mi się chwile, kiedy nie jestem specjalnie szczęśliwa, już wtedy wiem, że za dwa dni opowiem o tym przyjaciołom i będę się z tego śmiać. Umiem pokazać inną stronę tej samej sytuacji i używam tego świadomie dla siebie i innych. Wpływ, jaki wywieram na innych nie jest jednak zamierzony i raczej wolę nie wiedzieć, jak na nich działam...
Jakiego rodzaju przykładem jesteś dla ludzi?
Może mogą zauważyć, że trudni ludzie nie są nie do zniesienia? To jest mój przykład.
Jak moglibyśmy być bardziej społeczni? Mam na myśli nasze kontakty z ludzmi, ktorzy nie są buddystami.
Odkryłam, że bycie buddystą jest czasami pewnego rodzaju ograniczeniem. Myślenie, że wiemy coś, czego inni nie wiedzą sprawia, że stajemy się ubodzy i nie jesteśmy w stanie się uczyć. W ten sposób nie możemy przynosić pożytku innym ani samym sobie. Jeśli w naszym umyśle występuje takie oddzielenie, zdecydowanie jest to wytwór ktorejś z zasłon umysłu. Nie zapominajmy, że w pewien sposób każdy jest potencjalnym buddystą. Kiedyś my sami też nimi nie byliśmy. Gdziekolwiek więc się pojawiamy i manifestujemy radosną aktywność, możemy inspirować ludzi. Naprawdę bardzo istotne jest, byśmy utrzymywali taką otwartość. Czym w rzeczywistości jest wiedza? Jeśli coś wiemy, a nie umiemy tego zastosować w praktyce, jest to bezużyteczne. Jako początkujacy często robimy pewien błąd: nie rozumiemy, że jeśli cokolwiek nas ogranicza – nawet jeśli jest to jedna z buddyjskich idei – i nie jesteśmy użyteczni i otwarci w każdej sytuacji, to nie zrozumieliśmy nauk. Probujmy zawsze widzieć potencjał w ludziach, niezależnie od tego, czy jesteśmy wśród przyjaciół – co zawsze jest łatwiejsze i do czego zbytnio nie powinniśmy się przywiazywać – czy też w każdej innej sytuacji. W przeciwnym wypadku nasz sposób wyrażania się stanie się bardzo ograniczony i nie będziemy w stanie uczyć się z napotkanej sytuacji. Cokolwiek widzimy jest naszym umysłem i wszystko jest naszą projekcją. Starałabym się więc nie stwarzać podziału na buddystów i nie-buddystów. Z drugiej strony istnieje relatywna rzeczywistość, w ktorej, po przeżyciu pewnej ilości doświadczeń, potrafimy widzieć, co się wydarza, nawet w umyśle naszych przyjaciół. I tu znowu życzenie wszystkim wszystkiego, co dobre powinno zawsze i wszędzie być naszym łącznikiem z ludemi. Jeśli posiadamy takie podejście, nasze działanie staje się dużo bardziej pożyteczne. Wszystko, co widzimy jest naszym umysłem. To, jak postrzegamy ludzi również. To jest element, ktory pogląd Diamentowej Drogi wnosi do tej sytuacji, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z buddystą, czy też nie. Nie ma nic innego: wszystko, co widzimy to nasz umysł.
Jak nie brać rzeczy zbyt poważnie i jednocześnie być odpowiedzialnym za własne życie?
Niesamowite pytanie. Pokazuje ono, że nasze myślenie jest zawsze oparte na przeciwieństwach. Kiedy mowimy, że coś jest dobre oznacza to, że inne rzeczy są złe. Wybieramy też zawsze albo jeden albo drugi sposób myślenia. Prawdę mowiąc, niebranie rzeczy poważnie i bycie odpowiedzialnym wcale się nie wykluczają. Będąc w konkretnej sytuacji, nie wkładamy energii w przeszkadzajace emocje czy sztywne poglady, lecz zamiast tego patrzymy, co przyniesie pożytek jak największej ilości ludzi przez jak najdłuższy czas. Niebranie rzeczy poważnie oznacza więc widzenie wszystkiego na najwyższym poziomie, myślenie, że jest to najlepsze, co mogło się wydarzyć i nierobienie z tego powodu dramatu, lecz widzenie w tym potencjału.
Z kolei bycie świadomym prawa przyczyny i skutku oraz spogladanie daleko w przód, co przynosi pożytek innym, oznacza bycie odpowiedzialnym.
Jak medytować w każdym momencie? Jak utrzymać świeżość medytacji w życiu codziennym?
Dziękuję za to pytanie. Medytacja oznacza świadomość tego, co kradnie naszą radość w danym momencie i szukanie tego w naszym umyśle. Tym jest medytacja. Kiedy się to już znajdzie, można się dobrze pośmiać i już się z tym nie identyfikować. Medytacja to także nic innego, jak świadomość zjawisk rozgrywajacych się w naszym umyśle: pomysłów i pogladów traktowanych przez nas poważnie oraz tego, co dzieje się na zewnątrz. Ćwiczymy się w formalnej praktyce, aby póeniej móc medytować w każdej sytuacji. Nie ma nic dodatkowego poza świadomością naszej własnej wolności – możemy widzieć zjawiska na setki różnych sposobów. Dlaczego więc mielibyśmy patrzeć w sposób, ktory wcale nas nie uszczęśliwia? Na tym właśnie polega medytacja.
Czym jest dla Ciebie najwyższa prawda i najwyższa radość?
Potrzebowałam wielu lat, aby zrozumieć zdanie Olego, że „najwyższa prawda jest najwyższą radością”. Czasami na moich wykładach powtarzałam to zdanie z nadzieją, że może ktoś miał tego rodzaju doświadczenie. Ja sama jednak nigdy się do tego nie zbliżyłam. Póeniej odkryłam, że wszystko, co robimy jest powodowane naszymi przeszkadzajacymi emocjami. To oznacza, że kiedy jakaś z nich się pojawia, nasze działanie nie może być właściwe, ponieważ jest oparte na błędnym pogladzie. Każda przeszkadzajaca emocja jest tego wynikiem, jest zatem sztywną koncepcją. Jak długo naszym działaniem kierują sztywne idee, tak długo będzie ono niezgodne z najwyższą prawdą. Kiedy nie mamy błędnych pogladów, nie ma więcej sztuczności i wszystko wyzwala się samo z siebie. Nie udawanie oznacza odkrycie, że nasze własne filmy, ktore czynią nas nieszczęśliwymi i nasze własne pomysły na temat świata są tym, co tak naprawdę nam przeszkadza. Więc jeśli odchodzą lub zwyczajnie nie traktujemy ich poważnie, oddzielenie w umyśle wynikajace z postawy: „ja robię coś dla ciebie”, znika, a rzeczy się po prostu wydarzają, płyną swobodnie i to jest jedyna prawda. Dlatego każda myśl, ktorą staramy się zatrzymać, będzie źrodłem oddzielenia i nie będzie w tym prawdy. Tak to rozumiem. Może jeszcze powiem coś o radości – jest wszechprzenikajacym doświadczeniem. Nie jest uwarunkowana. Każda radość, ktora ma przyczynę nie jest prawdziwą radością.
Kiedy słucham Twoich odpowiedzi, zaczynam myśleć, że wszystko jest takie proste i mogę działać z łatwością. Kiedy jednak jestem pod wpływem emocji w danej sytuacji, wcale tak nie jest. Czy możesz wyjaśnić dlaczego?
Chcesz powiedzieć, że upraszczam? (śmiech) Tak to właśnie wyglada, że po jakimś czasie stajemy się coraz mniej skomplikowani. Wtedy dostrzegamy, co tak naprawdę utrudniało nam cieszenie się obecną chwilą. Oczywiście słyszenie, a używanie metod to nie to samo. Dlatego istnieje ów klasyczny proces, w ktorym najpierw słuchamy nauk, póeniej staramy się wdrożyć ich znaczenie w życie, medytujemy, a następnie idziemy z tym w świat, używając dharmy w działaniu. To zawsze powinno się w ten sposób uzupełniać. Mnie samej takie uproszczenie nauk zajęło wiele lat. I ciagle to robię. Nie dajmy energii „ego”, ktore wszystko komplikuje i sprawia, że zjawiska wydają się bardzo złożone. Im mniej myślimy, tym bardziej jesteśmy wolni.