POGRZEB KAPITANA MEYZNERA
Wzięliśmy biedną trumnę ze szpitalu,
Do żebrackiego mieli rzucić dołu;
Ani łzy jednej matczynego żalu,
Ani grobowca nad garstką popiołu!
Wczora był pełny młodości i siły, — 5
Jutro nie będzie nawet — i mogiły.
Gdyby przynajmniej przy rycerskiej śpiewce
Karabin jemu pod głowę żołnierski!
Ten sam karabin, w którym na panewce
Kurzy się jeszcze wystrzał belwederski, 10
Gdyby miecz w sercu lub śmiertelna kula —
Lecz nie! — szpitalne łoże i koszula!
Czy on pomyślał — tej nocy błękitów,
Gdy Polska cała w twardej zbroi szczękła
Gdy leżał smętny w trumnie Karmelitów, 15
A trumna w chwili zmartwychwstalnej pękła
Gdy swój karabin przyciskał do łona —
Czy on pomyślał wtenczas, że tak skona!
Dziś przyszedł chciwy jałmużny odźwierny
I przyszły wiedmy, które trupów strzegą, 20
I otworzyli nam dom miłosierny,
I rzekli: »Brata poznajcie waszego!
Czy ten sam, który wczora się po świecie
Kołatał z wami? — Czy go poznajecie?«
I płachtę z głowy mu szpitalną zdjęto, 25
Nożem pośmiertnych rzeźników czerwoną;
Źrennicę trzymał na blask odemkniętą,
Ale od braci miał twarz odwróconą;
Więceśmy rzekli wiedmom, by zawarły
Trumnę, bo to jest nasz brat — ten umarły. 30
I przeraziła nas wszystkich ta nędza,
A jeden z młodszych spytał: »Gdzież go złożą?«
Odpowiedziała mu szpitalna jędza:
»W święconej ziemi, gdzie przez miłość Bożą
Kładziemy poczet nasz umarłych tłumny, 35
W jeden ogromny dół - na trumnach trumny«.
Więc ów młodzieniec, męki czując szczere,
Wydobył złoty jeden pieniądz drobny
I rzekł: »Zaśpiewać nad nim Miserere
Niechaj ogródek ma i krzyż osobny ...« 40
Zamilkł: a myśmy pochylili głowy,
Łzy i grosz sypiąc na talerz cynowy.
Niech ma ogródek — i niech się przed Panem
Pochwali tym, co krzyż na grobie gada:
Że był w dziewiątym półku kapitanem, 45
Że go słuchała rycerzy gromada,
A dziś ojczyźnie jest niczem nie dłużny,
Chociaż osobny ma kurhan — z jałmużny.
Ale Ty, Boże! który z wysokości
Strzały twe rzucasz na kraju obrońcę, 50
Błagamy Ciebie przez tę garstkę kości,
Zapal przynajmniej na śmierć naszą — słońce!
Niechaj dzień wyjdzie z jasnej niebios bramy,
Niechaj nas przecie widzą, — gdy konamy!
Paryż, d. 30 października 1841 r.
Geneza utworu
Wiersz ten został napisany 30 października 1841 roku w Paryżu i jest wspomnieniem
o śmierci kapitana Meyznera.
Sytuacja liryczna
Podmiot liryczny przywołuje moment śmierci kapitana Meyznera, który umarł w skrajnej nędzy w szpitalu i miał być pochowany we wspólnej mogile. Człowiek ten służył dzielnie ojczyźnie, toteż jego towarzysze postanawiają zebrać fundusze, aby zapewnić zmarłemu godny pochówek w osobnym grobie. Podmiot liryczny wychwala zasługi kapitana dla Polski.
Opis przedmiotu i podmiotu lirycznego
Podmiot liryczny wiersza jest nieujawniony. Jest to jeden z byłych towarzyszów broni zmarłego kapitana Meyznera, który wraz z kolegami identyfikuje jego ciało. Podmiot liryczny opowiada o zasługach kapitana dla kraju oraz o momencie jego śmierci. Po identyfikacji zwłok, koledzy postanawiają zebrać pieniądze na mogiłę, nie chcą dopuścić do tego, by tak zasłużony człowiek odszedł w niepamięć, nie mając nawet osobnego grobu.
Przedmiotem wiersza jest śmierć i pogrzeb kapitana Meyznera. Człowiek ten zrobił wiele dobrego dla Polski, walcząc za jej wolność. Umarł samotnie w szpitalu i miał być pochowany w zbiorowej mogile, jednak towarzysze broni nie chcą do tego dopuścić. Organizują zatem zbiórkę pieniędzy, by ufundować mu oddzielny grób.
Znaczenie tytułu
Wiersz nie opowiada o samym pogrzebie kapitana Meyznera, lecz streszcza wydarzenia, które go poprzedziły. Sytuacja liryczna zaczyna się w momencie, w którym dawni kompani kapitana identyfikują w szpitalu jego ciało i odbierają trumnę. Dowiedziawszy się, iż kapitan ma być pochowany w zbiorowej mogile, postanawiają ufundować mu osobny nagrobek.
Symbolika i wymowa utworu
Utwór ten jest jednocześnie hymnem pochwalnym na cześć jednego z dzielnych powstańców oraz wyrazem głębokiej obawy o zapomnienie przez potomnych tego wielkiego wydarzenia oraz poświęcenia powstańców.
Wiersz ten nawiązuje do myśli, iż „dopóty istniejemy dopóty inni pamiętają o nas”. Emigranci biorący udział w tym ogromnym zrywie jakim było powstanie listopadowe, najbardziej obawiali się właśnie „niepamięci” o tym czego dokonali i kim byli. Współcześnie odczytując ten wiersz można się dopatrzeć pewnych podobieństw – wiele sław sportu czy innych dziedzin życia politycznego, kulturalnego czy społecznego, z chwilą gdy stają się starzy i niedołężni są zapominani przez społeczeństwo. Często pamięć o nich powraca dopiero z chwilą ich śmierci i to też często na krótko.
Utwór ten pokazuje dramatyzm sytuacji polskich emigrantów, w tym także żołnierzy – owy główny i tytułowy bohater umiera na łożu szpitalnym. Nie ma przy nim nikogo bliskiego. Człowiek ten zostaje także wcześniej pozbawiony wszelkich środków do życia. Los bohaterskiego emigranta zostaje porównany do losu człowieka odartego z wszelkiej czci
i godności oraz z wszelkich honorów czy przywilejów.
Jest to utwór pełen przejmującego dramatyzmu.
Motyw śmierci
Utwór ukazuje śmierć kapitana Meyznera, który w znaczący sposób przyczynił się do obrony ojczyzny, jednak umarł samotnie w w szpitalu. Jego śmierć nie jest bohaterska i nie ma on być pochowany jak żołnierz, lecz jak zwykły człowiek, z czym nie chcą się pogodzić jego dawni towarzysze broni. Uważają oni, iż ojczyzna ma wobec kapitana dług, który postanawiają spłacić sami. Organizują zbiórkę funduszy na nagrobek kapitana, by nie został on pochowany bezimiennie w zbiorowej mogile.