Powrót Zbowidowca Subotnik Ziemkiewicza Zabawnym i charakterystycznym uwieńczeniem nieszczęsnej prezydenckiej kampanii wyborczej (o której oczywiście ani słowa tu i teraz) była wypowiedź profesora Nałęcza, że ogląda i czyta „Kubę” Wojewódzkiego, bo chce wiedzieć, co myśli młodzież. Nałęcz ma lat 65, Wojewódzki tylko 52, więc zgodnie z teorią względności Einsteina wszystko się zgadza, ale trudno o lepszy dowód zramolenia i starczego zidiocenia elit III RP. Sam jestem zaledwie o rok młodszy od Wojewódzkiego i dlatego mam narastające uczucie „deja vu”. Oto w osobach licznych autorytetów, które w ostatnich tygodniach były szczególnie aktywne medialnie, wróciła postać z mojej młodości, postać, o której zdążyłem już na śmierć zapomnieć. Myślę o tak zwanym „weteranie walk o wyzwolenie narodowe i społeczne”. Partyzant, ludowy żołnierz, tzw. utrwalacz, nieodmiennie zajadle czerwony, który w czasach, gdy byliśmy w wieku dzisiejszych wyborców Kukiza, nachodził nas w szkołach, klubach i przy rozmaitych nieprzewidzianych okazjach (nawet na konwentach science fiction był taki jeden, niespecjalnie ceniony nestor gatunku z czasów jeszcze stalinowskich) i opierdzielał gromko za to, że nie doceniamy zdobyczy socjalizmu, dajemy się okłamywać amerykańskim agentom z tak zwanej „Solidarności” i podnosimy w szczeniackiej głupocie rękę, zbrojną w pędzel i wiaderko farby, na ludową ojczyznę, która jest spełnieniem marzeń i uwieńczeniem walk licznych pokoleń Polaków. A już szczególnie tego pokolenia, które reprezentował wspomniany gość licznych obowiązkowych „spotkań z ciekawym człowiekiem”. Zbowidowiec (tak się to nazywało od Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, nie wiem, czy ta organizacja nadal się tak nazywa) używał pojęć i klisz myślowych, które dzisiejszym „gówniarzom” wydadzą się dziwnie znajome. Może poza właśnie wspomnianymi, Michnikowymi „gówniarzami” . Wtedy używano raczej: „rozwydrzone wyrostki”. A więc przede wszystkim, był zachwycony PRL dokładnie tak, jak autorytety III RP zachwycone są swoim „25-leciem wolności”. Był nią zachwycony dokładnie z tego samego powodu – bo tak, jak „autorytety” za punkt odniesienia każą młodemu pokoleniu brać PRL, tak on nam snuł opowieści o straszliwej Sanacji. „A przed wojną jak było, za Sanacji? Trzynaście filmów o tym zrobiłem, robię czternasty” – znikąd się ten dialog nie wziął. Wy, gówniarze, nie potraficie docenić tego, co wam ludowa demokracja dała! Przed wojną to się każdą zapałkę na cztery dzieliło, a dzieci na zmianę wychodziły z domu, bo nie było na buty dla wszystkich! I kazał nam się idiota godzić na peerelowski syf i beznadzieję, bo dzięki temu mamy buty. Na kartki zresztą, jedna para na pół roku. A nasi rówieśnicy na Zachodzie mieli już w tym czasie pierwsze komputery osobiste. Zbowidowiec nie tylko nas, rozwydrzonych wyrostków, rugał za niewdzięczność, ale też uparcie perswadował nam, że jesteśmy nieliczną garstką wyrzutków, zmanipulowanych przez wrogą propagandę. Bo cały naród, cały lud pracujący ład i wsi, jest szczęśliwy i wdzięczny Partii. Każdy Dziennik Telewizyjny, każdy artykuł w „Trybunie Ludu” i „Żołnierzu Wolności” upewniał go w przekonaniu, że tak właśnie jest. Media ówczesne pełne były przecież ekspertów dowodzących swym autorytetem miażdżąco, że jest wspaniale i żadne drobne bolączki tego zmienić nie mogą. No i najważniejsze: nie ma wojny. Wspomniany weteran-pisarz od science fiction, ilekroć go zmuszano, by konkretnie wyjaśnił, co takiego zawdzięczamy socjalizmowi i demokracji – wiem, dziś to wprowadza pewien zamęt pojęciowy, bo dziś się mówi że to teraz mamy demokrację, ale ówczesna władza też tak twierdziła – więc pytany o to, nieodmiennie powtarzał te samą płytę, którą był nagrany: jak to co, żyjemy sobie spokojnie! Głęboko wierzył, że gdyby nie Związek Radziecki, PZPR i generał Jaruzelski, wciąż trwałyby wojenne zmagania z wehrmachtem i SS. Chociaż nie, po namyśle – najważniejsze nie było to, że nie groziły nam Wehrmacht i SS, to znaczy, oczywiście, wciąż groziły, w osobach Hupki i Czai, ujadających pod tą samą co my amerykańską batutą, ale daleko, za bezpieczną, strzeżoną przez ludowe wojsko i bratnie armie sojusznicze granicą. Najważniejsze było, że władza ludowa chroniła nas przed dybiącym na naszą wolność klerem. Bo te wszystkie geremki i michniki, jak ich codziennie demaskowały media, gdyby się dorwały do władzy, to będą nas zaganiać na pielgrzymki, urządzą tu katolicki skansen i pośmiewisko dla nowoczesnego świata. Które to demaskacje, mówiąc nawiasem, brzmiały o tyle wiarygodnie, że „geremki i michniki” rzeczywiście czaiły się wtedy po kruchtach i niczym nie zdradzały, nie przed prostymi Polakami w każdym razie, czym naprawdę zamierzają się kierować, jak się do władzy dorwą. Oszczędzę Państwu wyliczania wszystkich charakterystycznych argumentów zbowidowców, które odżyły w mej pamięci, gdy się okazało, że wybierać mamy prezydenta naszej wolności i bronić osiągnięć 25-lecia przed wichrzycielami. No, może jeszcze tylko jeden bardzo charakterystyczny element tego dyskursu: nieustanny zarzut nienawiści do własnej, ludowej ojczyzny. No bo kto krytykuje – ten nienawidzi. Jak śmiecie podważać socjalistyczną praworządność, jak śmiecie, gówniarze, kolportować kłamstwa imperialistycznych agentur, że w Polsce Ludowej nie ma demokracji, że w Polsce Ludowej się kogokolwiek prześladuje za poglądy (bo ci, którzy siedzieli, to przecież nie za poglądy, które każdy może mieć jakie chce, byle szanował prawo, ale za wywrotową, antypaństwową działalność!), że jest cenzura, zresztą na Zachodzie też jest, i jeszcze są trusty, i kartele, i bezwzględna władza kapitału – skąd w was, rozwydrzone gówniarze, tyle nienawiści do własnej ojczyzny! Oni nas, uważacie państwo, uczyli patriotyzmu – emeryci z UB i PPR, LWP i Milicji, nomen omen, Obywatelskiej. A ponieważ myśmy się z tego śmiali, no to, jak już mówiłem – zbowidowcy mieli nam do powiedzenia jedno: naród was, wichrzyciele, sobie nie życzy! Naród wam pokaże wasze miejsce, zepchnie was na margines, wymrzecie jak dinozaury! I tak tokowali aż do czerwca 1989, kiedy nagle niebo im spadło na głowy, porobili miny, jak Wajda i jego żona w wiadomej sytuacji, i po części okazali się od zawsze socjaldemokratami, a po części spokornieli i powtarzali już tylko, że w PRL „nie wszystko było złe”. „Nie wszystko było złe, nie wszystko, parę rzeczy nam wszelakoż wyszło” – ta piosenka się też znikąd nie wzięła. No cóż, może to naturalna kolej natury i biologii, ta pokoleniowa skleroza i samozachwyt ustawionych ramoli, pomstujących na „gówniarzy” i nie zamierzających im oddawać świata, który sobie tak świetnie urządzili i tak im się on bardzo podoba. I może w sumie nie warto szydzić, bo ta sama biologia i tak nie daje im szans na wygraną. Chociaż, jak celnie zauważył jeden z autorytetów, jest przecież szansa, że się to całe nieudane, radykalne pokolenie wypchnie na emigrację. I trzeba przyznać, o tyle dzisiejsi zbowidowcy są od tamtych sprytniejsi, i o tyle się obecna „siła przewodnia” różni od tamtej. Rafał A. Ziemkiewicz
Sytuacja polityczna po wyborach i przed wyborami W dalszym ciągu ponad połowa wyborców (w/g ostatniego sondażu CBOS: 2/3!) zajmuje stanowisko centro-lewicowe. Jednak dwie centrowe partie są lewicowe w odmiennym sensie: PiS to partia centrowa obyczajowo i zdecydowanie lewicowa gospodarczo PO to parta centrowa gospodarczo i lewicowa obyczajowo. W tym stanie rzeczy na scenie politycznej nie ma miejsca dla SLD w obecnej postaci. SLD najprawdopodobniej rozbije się na dwa nurty:
a) „Partia Lewaków Totalnych” - czyli banda wariatów typu p.Nowacka, p.prof.Płatek, p.prof.Środowa, p.Kwiatkowski, być może p.Ikonowicz – najprawdopodobniej pod kierownictwem (umiarkowanego w tym towarzystwie) p.Kalisza. Takie ugrupowanie ma szanse tylko przy nadciągającym b. poważnym kryzysie.
b) Sojusz Liberałów Dobrobytu – czyli partia b. członków i sympatyków PZPR, którzy dobrze czują się w systemie „wolnego rynku regulowanego przez państwo” i mieszczańskich zasad moralnych – bo, jak wiadomo, „Nie ma lepszego konserwatysty, niż rewolucjonista, który dorwał się do władzy i pieniędzy”. To ugrupowanie może liczyć na stabilny, paro-procentowy, elektorat. P.Leszek Miller powinien się za tym zdecydowanie opowiedzieć – a p.Magdalena Ogórek byłaby znakomitą wizytówką takiej partii. O ile nie przekonam Jej do przejścia na prawdziwą Prawicę, oczywiście... PSL pozostanie partią centrową, co to może z każdym za odpowiednią opłatą. Na Prawicy: KORWiN idzie do wyborów pod niezmienionymi czysto prawicowymi hasłami, które odstręczają większość wyborców nawykłych do lewicowości w słowach i w praktyce; liczy na nieskażoną nią młodzież. KNP grawituje raczej ku Partii Kukiza, natomiast UPR ku narodowcom, którzy mają obecnie naprawdę poważny problem. To 2% głosów – których nikt nie chce, bo zyskując te 2% partia np. typu KNP mogłaby utracić ponad połowę własnego elektoratu! Pogłoski, że p.Paweł Kukiz sprzymierza się z narodowcami, przyczyniły się natychmiastowego spadku poparcia dla tego jednorazowego fenomenu z 20% do 8% (ten sondaż dający Mu 4% jest mylący: dodatkowe 4% spośród „niezdecydowanych” deklaruje bowiem, że poprze „Partię Kukiza” gdy zostanie założona!). A Ruch Kukiza ma najpoważniejszy problem: w wyborach prezydenckich można było szukać poparcia jako buntownik bez właściwości. W wyborach parlamentarnych trzeba pokazać konkretny program. Nie można jechać na JOWach, bo przed referendum 6 września kupa naukowców pojawi się w mediach wykazując czarno na białym, że JOWy to może i dobry system, ale działa dokładnie odwrotnie niż oczekuje p.Kukiz. Polecą oskarżenia, że p.Kukiz to albo agent p.Grzegorza Schetyny – albo „pożyteczny idiota” (to termin techniczny!) wspierany w wyborach przez reżymowe media by zaszkodzić JKM i, być może, rzeczywiście wprowadzić JOWy i zabetonować scenę polityczną na dziesięciolecia. Dlaczego PO i PiS zgodnie nie podchwyciły idei JOWów i nie wprowadziły jej po prostu przez Parlament? Kol.Przemysław Wipler twierdzi – i pewno ma rację - że dlatego, iż p.Kukiz ma słuszność w jednym: w systemie JOWów nadal wprawdzie będą żelazną ręką rządzili prezesi partyj – ale jednak będą musieli zadać sobie więcej trudu i powystawiać do wyborów ludzi jako-tako rozgarniętych. Tymczasem znaczna część obecnych posłów to miernoty – ale na tyle sprawne umysłowo, że zdają sobie sprawę, że w w okręgach jedno-mandatowych zostaną po prostu wyśmiani. Szefostwo tych partyj nie jest więc pewne własnych posłów – bo mogą nie zagłosować za montażem gilotyn. A do zmiany Konstytucji potrzeba 2/3 głosów... Tak czy owak: 6 września nadejdzie nieunikniony koniec Ruchu Kukiza – o ile p.Paweł nie zdecyduje się na program radykalnie lewicowy (kłania się Ikonowicz) albo radykalnie prawicowy (kłania się JKM). „Radykalizm bezpłciowy” nie ma bowiem na dłuższą metę racji bytu. UWAGA!!! Ten sondaż (o ile w ogóle wierzyć w sondaże, a zwłaszcza w sondaże CBOS) jest zafałszowany: wśród "niezdecydowanych" jest dodatkowe 4%, które zagłosuje na p.Kukiza, jeśli założy On partię. Daje Mu to razem 8%! JKM
Subotnik Ziemkiewicza Powrót Zbowidowca Zabawnym i charakterystycznym uwieńczeniem nieszczęsnej prezydenckiej kampanii wyborczej (o której oczywiście ani słowa tu i teraz) była wypowiedź profesora Nałęcza, że ogląda i czyta „Kubę” Wojewódzkiego, bo chce wiedzieć, co myśli młodzież. Nałęcz ma lat 65, Wojewódzki tylko 52, więc zgodnie z teorią względności Einsteina wszystko się zgadza, ale trudno o lepszy dowód zramolenia i starczego zidiocenia elit III RP. Sam jestem zaledwie o rok młodszy od Wojewódzkiego i dlatego mam narastające uczucie „deja vu”. Oto w osobach licznych autorytetów, które w ostatnich tygodniach były szczególnie aktywne medialnie, wróciła postać z mojej młodości, postać, o której zdążyłem już na śmierć zapomnieć. Myślę o tak zwanym „weteranie walk o wyzwolenie narodowe i społeczne”. Partyzant, ludowy żołnierz, tzw. utrwalacz, nieodmiennie zajadle czerwony, który w czasach, gdy byliśmy w wieku dzisiejszych wyborców Kukiza, nachodził nas w szkołach, klubach i przy rozmaitych nieprzewidzianych okazjach (nawet na konwentach science fiction był taki jeden, niespecjalnie ceniony nestor gatunku z czasów jeszcze stalinowskich) i opierdzielał gromko za to, że nie doceniamy zdobyczy socjalizmu, dajemy się okłamywać amerykańskim agentom z tak zwanej „Solidarności” i podnosimy w szczeniackiej głupocie rękę, zbrojną w pędzel i wiaderko farby, na ludową ojczyznę, która jest spełnieniem marzeń i uwieńczeniem walk licznych pokoleń Polaków. A już szczególnie tego pokolenia, które reprezentował wspomniany gość licznych obowiązkowych „spotkań z ciekawym człowiekiem”. Zbowidowiec (tak się to nazywało od Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, nie wiem, czy ta organizacja nadal się tak nazywa) używał pojęć i klisz myślowych, które dzisiejszym „gówniarzom” wydadzą się dziwnie znajome. Może poza właśnie wspomnianymi, Michnikowymi „gówniarzami” . Wtedy używano raczej: „rozwydrzone wyrostki”. A więc przede wszystkim, był zachwycony PRL dokładnie tak, jak autorytety III RP zachwycone są swoim „25-leciem wolności”. Był nią zachwycony dokładnie z tego samego powodu – bo tak, jak „autorytety” za punkt odniesienia każą młodemu pokoleniu brać PRL, tak on nam snuł opowieści o straszliwej Sanacji. „A przed wojną jak było, za Sanacji? Trzynaście filmów o tym zrobiłem, robię czternasty” – znikąd się ten dialog nie wziął. Wy, gówniarze, nie potraficie docenić tego, co wam ludowa demokracja dała! Przed wojną to się każdą zapałkę na cztery dzieliło, a dzieci na zmianę wychodziły z domu, bo nie było na buty dla wszystkich! I kazał nam się idiota godzić na peerelowski syf i beznadzieję, bo dzięki temu mamy buty. Na kartki zresztą, jedna para na pół roku. A nasi rówieśnicy na Zachodzie mieli już w tym czasie pierwsze komputery osobiste. Zbowidowiec nie tylko nas, rozwydrzonych wyrostków, rugał za niewdzięczność, ale też uparcie perswadował nam, że jesteśmy nieliczną garstką wyrzutków, zmanipulowanych przez wrogą propagandę. Bo cały naród, cały lud pracujący ład i wsi, jest szczęśliwy i wdzięczny Partii. Każdy Dziennik Telewizyjny, każdy artykuł w „Trybunie Ludu” i „Żołnierzu Wolności” upewniał go w przekonaniu, że tak właśnie jest. Media ówczesne pełne były przecież ekspertów dowodzących swym autorytetem miażdżąco, że jest wspaniale i żadne drobne bolączki tego zmienić nie mogą. No i najważniejsze: nie ma wojny. Wspomniany weteran-pisarz od science fiction, ilekroć go zmuszano, by konkretnie wyjaśnił, co takiego zawdzięczamy socjalizmowi i demokracji – wiem, dziś to wprowadza pewien zamęt pojęciowy, bo dziś się mówi że to teraz mamy demokrację, ale ówczesna władza też tak twierdziła – więc pytany o to, nieodmiennie powtarzał te samą płytę, którą był nagrany: jak to co, żyjemy sobie spokojnie! Głęboko wierzył, że gdyby nie Związek Radziecki, PZPR i generał Jaruzelski, wciąż trwałyby wojenne zmagania z wehrmachtem i SS. Chociaż nie, po namyśle – najważniejsze nie było to, że nie groziły nam Wehrmacht i SS, to znaczy, oczywiście, wciąż groziły, w osobach Hupki i Czai, ujadających pod tą samą co my amerykańską batutą, ale daleko, za bezpieczną, strzeżoną przez ludowe wojsko i bratnie armie sojusznicze granicą. Najważniejsze było, że władza ludowa chroniła nas przed dybiącym na naszą wolność klerem. Bo te wszystkie geremki i michniki, jak ich codziennie demaskowały media, gdyby się dorwały do władzy, to będą nas zaganiać na pielgrzymki, urządzą tu katolicki skansen i pośmiewisko dla nowoczesnego świata. Które to demaskacje, mówiąc nawiasem, brzmiały o tyle wiarygodnie, że „geremki i michniki” rzeczywiście czaiły się wtedy po kruchtach i niczym nie zdradzały, nie przed prostymi Polakami w każdym razie, czym naprawdę zamierzają się kierować, jak się do władzy dorwą. Oszczędzę Państwu wyliczania wszystkich charakterystycznych argumentów zbowidowców, które odżyły w mej pamięci, gdy się okazało, że wybierać mamy prezydenta naszej wolności i bronić osiągnięć 25-lecia przed wichrzycielami. No, może jeszcze tylko jeden bardzo charakterystyczny element tego dyskursu: nieustanny zarzut nienawiści do własnej, ludowej ojczyzny. No bo kto krytykuje – ten nienawidzi. Jak śmiecie podważać socjalistyczną praworządność, jak śmiecie, gówniarze, kolportować kłamstwa imperialistycznych agentur, że w Polsce Ludowej nie ma demokracji, że w Polsce Ludowej się kogokolwiek prześladuje za poglądy (bo ci, którzy siedzieli, to przecież nie za poglądy, które każdy może mieć jakie chce, byle szanował prawo, ale za wywrotową, antypaństwową działalność!), że jest cenzura, zresztą na Zachodzie też jest, i jeszcze są trusty, i kartele, i bezwzględna władza kapitału – skąd w was, rozwydrzone gówniarze, tyle nienawiści do własnej ojczyzny! Oni nas, uważacie państwo, uczyli patriotyzmu – emeryci z UB i PPR, LWP i Milicji, nomen omen, Obywatelskiej. A ponieważ myśmy się z tego śmiali, no to, jak już mówiłem – zbowidowcy mieli nam do powiedzenia jedno: naród was, wichrzyciele, sobie nie życzy! Naród wam pokaże wasze miejsce, zepchnie was na margines, wymrzecie jak dinozaury! I tak tokowali aż do czerwca 1989, kiedy nagle niebo im spadło na głowy, porobili miny, jak Wajda i jego żona w wiadomej sytuacji, i po części okazali się od zawsze socjaldemokratami, a po części spokornieli i powtarzali już tylko, że w PRL „nie wszystko było złe”. „Nie wszystko było złe, nie wszystko, parę rzeczy nam wszelakoż wyszło” – ta piosenka się też znikąd nie wzięła. No cóż, może to naturalna kolej natury i biologii, ta pokoleniowa skleroza i samozachwyt ustawionych ramoli, pomstujących na „gówniarzy” i nie zamierzających im oddawać świata, który sobie tak świetnie urządzili i tak im się on bardzo podoba. I może w sumie nie warto szydzić, bo ta sama biologia i tak nie daje im szans na wygraną. Chociaż, jak celnie zauważył jeden z autorytetów, jest przecież szansa, że się to całe nieudane, radykalne pokolenie wypchnie na emigrację. I trzeba przyznać, o tyle dzisiejsi zbowidowcy są od tamtych sprytniejsi, i o tyle się obecna „siła przewodnia” różni od tamtej. Rafał A. Ziemkiewicz
Lewica leje w pisuar PO Przed druga turą: czy bezczelność poplaca? SLD na lodzie! *WiR, czyli nędza umysłowa
Za sprawą (sprawką!) dwóch „polityków” - nasamprzód komuchów, a zaraz potem socjaldemokratów i europejczyków – to znaczy Millera jako premiera i Kwaśniewskiego jako prezydenta Polska dostała „piękny wyrok”, i to w samym Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Czy te dwieście trzydzieści tysięcy euro zasądzonych od Polski jako odszkodowanie dla więźniów Kiejkutów zapłacą Miller i Kwaśniewski z własnych kieszeni? Na biednych nie trafiło, przynajmniej jeśli chodzi o Kwaśniewskiego, a i Miller wysupłałby chyba swoją działkę ze swych zaskórniaków?...Zważywszy nadto, że 15 milionów dolarów łapówki dostarczonej przez CIA nie poszło do budżetu państwa i opinia publiczna nie wie, do czyich kieszeni trafiły...Jakoś Żydzi z „Gazety Wyborczej” nie pytają Kwaśniewskiego, czy odda ten szmal z forsy, jaką zarabia w Uzbekistanie czy u Pińczuka na Ukrainie, ale pytają go ostatnio o...przyszłość SLD. A Kwaśniewski powiada na to, że najlepiej jakby część SLD połączyła się z Platformą Obywatelską. A to ci dopiero! Zamiast „zlania się lewicy” – lewica ma zlać się do Pisuaru Oportunistów, do PO? Niestety, to żaden wybór, to smutna konieczność. Po 1989 roku komuchy z PZPR zaczęły w SLD udawać socjaldemokratów, a rozmaitej proweniencji drapichrusty przeistoczyły się w łże-liberałów: najpierw w Kongresie Liberalno-Demokratycznym, potem w Platformie Obywatelskiej. W ten sposób politykę socjaldemokratyczną (kapitalizm, ale kompradorski - tylko dla zblatowanych kolesiów, dla reszty –upudrowany socjalizm) robiła przez ostatnie lata de facto oportunistyczna i skorumpowana Platforma Obywatelska, spychając lewicę na coraz bardziej jałowy grunt, bo pozostawiając jej „do zagospodarowania” politycznego już tylko homoseksualistów (proletariat zastępczy) i walkę z Kościołem katolickim, więc tradycję jeszcze leninowską opartą na „pożytecznych idiotach”, jak Włodzimierz Ilicz określał tych swoich paputczyków. W ten sposób jednak lewica w Polsce straciła ideowy grunt pod nogami. Na sodomitach, gomorytach i pożytecznych idiotach trudno budować jakąkolwiek przyszłość... To i lobby żydowskie podzieliło się: jedni obsiedli Komorowskiego w Belwederze (za jego całkowitą zgodą i wiedzą) wychodząc najwyraźniej z założenia, że im bliżej władzy - tym wygodniej i łatwiej ( ci z pewnością działać będą na rzecz zlania się SLD do pisuaru PO), inni zaś kombinują nadal osobno, z „lewicą pod żydowskim zarządem”. Niewykluczone, że część lewicy z SLD na czele wstąpi do PO, a cześć eksperymentować będzie dalej na drodze duraczenia nowych pokoleń „ w poszukiwaniu lewicowej tożsamości”. Osłabionej Platformie potrzebne wsparcie – niechby i zdychającego SLD. Nie wiem, jak ułożą się sprawy w Platformie Obywatelskiej, do której zleje się część SLD (jak zabarwi się ten urynał?), ale co do tej drugiej opcji, lewicy osobnej – po co eksperymentować? Wzorzec od dawna jest gotowy. Przypomnijmy sobie tylko kształtowanie się lewicy w Polsce. Przed wojną reprezentowała ją PPS i KPP, do szpiku kości sowiecka agentura realizowana rękami głównie żydowskimi. Podczas wojny niedobitki KPP uzupełnione zostały „grupą inicjatywną” PPR, zrzuconą z Moskwy na spadochronach. Gdy armia sowiecka i NKWD już posadowiły się na ziemiach polskich i gdy utworzono Polskę Ludową – zaraz rozbito PPS, m.in. przy pomocy kreatury w postaci Józefa Cyrankiewicza i jemu podobnych. Wzorzec więc jest: ot, pan Jan Hartman z żydowskiej loży B’nai B’rith już zadeklarował chęć i wolę stworzenia „nowej lewicy”, nowego ruchu „Wolność i Równość”: mamy więc jakby miniaturkę i karykaturkę Jakubka Bermana; pośród działaczy Ruchu Palikota da się z pewnością skompletować „grupę inicjatywną”, no a do roli Cyrankiewicza czy Gomułki jako „rodzimej, polskiej lewicy” nie brak kandydatów, których w SLD zmarginalizował Miller i czują się sfrustrowani. Zatem nic, tylko zarepetować powtórkę z historii. Inna to rzecz, że jeśli historia się powtarza, to najczęściej jako farsa... Obok p.Hartmana z loży B’nai B’rith nad stworzeniem (sic!) nowej lewicy pod nazwą „Wolność i Równość” pracują także p.Kik i p.p.Środzina i p.Grabowska, a pośród pomagierów wymieniani są m.in. Rozenek, Napieralski i Kalisz. Stawiam na Kalisza: Kalisz jako Cyrankiewicz WiR-u!
Nie wydaje się, by ten WiR miał przed sobą przyszłość lepszą, niż przeszłość Ruchu Palikota... Raz – ze względu na sygnujące ten „akt stwórczy” nazwiska. Jak tu pogodzić „nowoczesny patriotyzm” (patriotyzm nigdy nie jest nowoczesny – albo jest, albo go nie ma...) z osobą syjonistycznego działacza p.Hartmana? Albo p.Rozenka, co to praktykował u samego Jerzego Urbana? Pan Kik, co to robi za porte-parole stwarzanej lewicy stawia na „elektorat socjalny”, to znaczy na ludzi biednych, także z „kręgów słuchaczy Radia Maryja” i „młodzież na umowach śmieciowych”. Zapowiada to włączenie się w walkę z Kościołem katolickim poprzez leninowskie, antychrześcijańskie szczucie biednych przeciw bogatym – zwłaszcza, że p.Kik twierdzi, iż „nie da się w Polsce budować lewicy na antyklerykalności” . Dokładnie tak samo w 1945 roku przekonywał gen.Sierowa Bolesław Piasecki: po cóż zaraz otwarty antyklerykalizm”? Lepiej na bazie zawiści szczuć biednych na bogatych oraz hodować i podlewać księży-patriotów. „Gazeta Wyborcza” już zapobiegliwie hoduje i podlewa różnych Lemańskich i innych, podobnych. Po co budować lewicę na antyklerykalności? Lepiej na sprzedajnych „księżach-patriotach” wedle formuly Sierowa-Piaseckiego. Przecież mówię: wzorce są... Dalej, powiada ideolo WiR-u, p.Kik (w komedii del’arte była postać Dottore Spavento, „uczonego doktora”, który opowiadanymi głupotami wzbudzał salwy śmiechu u ludowej publiczności) trzeba budować na „nowoczesności i patriotyźmie”, co ma się zawierać w haśle „Silna Polska w silnej Europie”. Ale jaka to „silna Polska”, gdy Traktatem Lizbońskim ogołocona z rudymentarnej suwerenności? Najzabawniejsze jest to, że wedle nowych „ideolo” nowostwarzanej lewicy z WiR (ale z próżnego i Salomon nie naleje, co najwyżej lewica zlać się może do pisuaru PO) – „podstawowym spoiwem mają być sprawy ekonomiczne, a nie światopoglądowe”. Najwidoczniej ci „stworzyciele nowej lewicy” uważają, że ekonomia nie wchodzi w zakres światopoglądu, uważają natomiast – jak Marks i Lenin – że byt określa świadomość, „matkę można zabić a ojcu dać po mordzie” gdy już „byt” do tego przymusi... To ciągle ta sama płycizna, ten sam prymitywizm intelektualny, co dawniej, za twardej komuny zwany był „światopoglądem naukowym” przez Baumanów, Brusów etc. W rewolucji francuskiej głoszono przynajmniej nie tylko wolność i równość, ale jeszcze braterstwo. Wprawdzie to braterstwo rychło doprecyzowano: „jeśli nie chcesz być moim bratem utnę ci głowę”, a później, w Związku Sowieckim – „bo żeby człek był człekowi bratem trzeba go wpierw przećwiczyć batem” – ale jeszcze o braterstwie pamiętano. Ale jak tu pamiętać chociażby o tym braterstwie, gdy „zapomina się” o macierzyństwie (aborcja, zapłodnienie w szklance)? Owszem, trudno odmówić inicjatorom WiR pewnej przebiegłości: gdy właśnie same idee lewicowe ulegają systematycznej kompromitacji (nadrabianej wysiłkami propagandowymi i sądowym terrorem ze strony neo-marksistów z UE) – trzeba jakoś zebrać w kupę tę masę upadłości. To jednak bardzo zaśmierdła kupa. Tymczasem przed nami druga tura wyborów prezydenckich. Zawsze byłem zdania, że najsilniejszym i jedynym atutem Platformy Obywatelskiej i jej działaczy jest bezczelność. Bronisław Komorowski symbolizuje tę bezczelność PO jako spodstolnej formacji politycznej. Trzeba przecież niebywałej bezczelności i pogardy dla obywateli, by po katastrofie smoleńskiej zapewniać, iż „państwo zdało egzamin”, trzeba niebywałej bezczelności i pogardy, by oskarżać własny naród o współsprawstwo holocaustu (Komorowski w liście do uczestników spotkania w Jedwabnem), trzeba niebywałej bezczelności i pogardy dla obywateli, by zamiatać pod dywan rolę tajnych służb w aferze podsłuchowej, role WSI w innych aferach po roku 1989. I oto przed drugą turą wyborów stowarzyszenie generałów PRL (jest takie!) wezwało „swoje środowisko” do poparcia Komorowskiego! To „swoje środowisko” obejmuje wszystkich bezpieczniaków i konfidentów PRL: dostało więc wyborczy rozkaz! Powiedziałbym, że bezczelność PO jest bezczelnością „nabytą” od poprzedników, od rządów SLD (dziedziczących ją po komunistach z PZPR) na tej samej zasadzie, na jakiej trypra nabywa się od partnera. I, zdaje mi się, że obywatele właśnie dość mają tej bezczelności, zwłaszcza, że próbuje jeszcze udawać molierowskiego świętoszka: Komorowski – „gwarantem wolności”?... Chyba na tej samej zasadzie, na jakiej Kwaśniewski mógłby być gwarantem uczciwości, a Wałęsa – prawdomówności. Wszak Komorowski podpisał ustawę upoważniającą obce siły porządkowe do tłumienia rozruchów w Polsce...A to ci gwarant wolności! „Polska budzi się” – śpiewa Kukiz. Ma rację. Polska budzi się teraz w tym sensie, że postrzega jak brzemienny w negatywne skutki był szwindel założycielski III RP: okrągły stół i Magdalenka, i te 25 straconych lat przez spodstolny establishment i jego establiszmęty. Polska teraz postrzega, że bezczelność nie zastąpi polityki polskiej.
Jaka będzie PO, gdy już zleje się do niej Leszek Miller ze swym SLD? Czy SLD zleje się od razu, czy najpierw stworzą razem jakiś wspólny blok? Czy cały SLD zleje się w platformerski nocnik, czy zleje się połowicznie, najpierw „po nogach”? Wszystko wskazuje, że wskutek tej zlewki powstanie niebywale pazerny i bezczelny twór polityczny. Bo popatrzmy tylko, jakie to drogi zbiegną się w tym tworze: jedna droga wiedzie od Kongresu Liberalno-Demokratycznego (zwanego potocznie „kongresem aferałów”) do dzisiejszej Platformy Obywatelskiej (zwanej potocznie „łże-liberałami”); druga droga wiedzie od PZPR („Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji”- wedle słynnej definicji Leszka Moczulskiego) poprzez moskiewskie pieniądze, uwłaszczoną nomenklaturę i SLD („Złodzieje! Złodzieje!” – skandowali manifestanci pod rządami SLD). Co może wyniknąć z połączenia takich formacji, takich dwóch dróg? Przede wszystkim jeszcze większa bezczelność niż ta, która sztabowi Komorowskiego podpowiedziała najnowsze hasło wyborcze: „Prezydent naszej wolności”. Wypada ufać, że po przetasowaniach na scenie politycznej, jakie niewątpliwie nastąpią już wkrótce, PiS wyciągnie wnioski i nie będzie już dystansował się od konserwatywnych liberałów z UPR i narodowców, zwanych przez lobby żydowskie „faszystami” lub „antysemitami”. Że – przeciwnie – będzie na nich chuchał i dmuchał, bo wyręczają go jak dotąd w niewdzięcznej robocie mówienia całej prawdy. Właśnie Grzegorz Braun wygrał proces z gazetą żydowską, która zarzuciła mu głoszenie poglądów faszystowskich. Niezadowolona z wyroku napisała, że „sąd nie uwzględnił antysemickich wątków w wystąpieniach Brauna”, a „kto jest antysemitą – ten jest i faszystą”. Ejże! Naprawdę?...Znam antysemitów, którzy są demokratami, a nawet – socjaldemokratami. Najwidoczniej Żydzi z „Gazety Wyborczej” stawiają się ponad sądami i chcą mieć wyłączny monopol na określanie, kto jest „antysemitą” i co jest „antysemickim wystąpieniem”. I to też jest wielka bezczelność. Bezczelność towarzysząca. Marian Miszalski
Masoni, celebryci i sodomici „Ci nigdy nie oszaleją. Świat się będzie już walił, wąż ognia równik oplecie i kontynenty zapali, a oni, ironiści, mędrkowie wykrętów chytrych, wyciągną z teczki paragraf i rozprostują na wytrych. I jak klown na arenie otworzą drzwi tekturowe, przejdą na drugą stronę i dumnie podniosą głowę. Voila!” - pisał poeta o adwokatach. Cóż dopiero by zrobić, gdyby miał pisać o demokratycznych politykach? Czy w ogóle znalazłby stosowne słowa? Bo adwokaci („ach, ci nasi adwokaci, to są zdrajcy, to są kaci!”) w końcu przez tekturowe drzwi przejdą ewentualnie sami, nie pociągając za sobą tak zwanych „mas” - jak za pierwszej komuny marksiści-leniniści zamiennie określali „lud pracujący miast i wsi” - podczas gdy politycy demokratyczni przez żadne tekturowe drzwi nie mają zamiaru przechodzić, tylko wpychają w nie tak zwane „masy”. Tratują się one w ciasnym przejściu, skaczą sobie do oczu i gardeł, jakby w tym amoku zupełnie nie zdawały sobie sprawy, że po wyborach, kiedy Państwowa Komisja Wyborcza ogłosi wyniki, kandydat przegrany złoży wygranemu gratulacje, bo tego wymaga Francja-elegancja. Szubrawiec będzie gratulował jasnemu idolowi, albo odwrotnie – jasny idol pogratuluje szubrawcowi. I jak będą wtedy wyglądali ci wszyscy poczciwcy, którzy dzisiaj nie tylko skaczą sobie do oczu i gardeł, ale w niepojętym przypływie szczerości wyznają mi w listach, że nie chcą znać prawdy, bo potrzebują „otuchy”? „Otuchy”, czyli iluzji, którą na podobieństwo narkotyku sączyły im przez ostatnie tygodnie sztaby wyborcze – aż się tą „otuchą” upili jak wódką. Za to łajdactwo, za to doprowadzanie przy pomocy wynajętych pierwszorzędnych fachowców milionów ludzi do stanu onieprzytomnienia, należałoby demokratycznych polityków co do jednego wybatożyć, a potem dopilnować, by przykładnie pracowali w kamieniołomach, pchając taczki aż po życia kres. Oczywiście jest to zbyt piękne, by było prawdziwe, toteż już w poniedziałek a najdalej we wtorek, kiedy PKW ogłosi wyniki niedzielnych wyborów, rozpocznie się bolesny powrót do rzeczywistości, niczym wychodzenie z ciężkiego kaca, chociaż wielu będzie się jeszcze próbowało ratować zbawczym klinem w postaci oskarżeń o fałszerstwa wyborcze, oddalanych, ma się rozumieć, przez niezawisłe sądy. Dzięki nim powrót do rzeczywistości będzie sprawiał wrażenie mniej bolesnego, chociaż oczywiście potrwa dłużej. Przewidział tę sytuację jeszcze przed wojną Konstanty Ildefons Gałczyński, pisząc w nieśmiertelnym poemacie „Tatuś”, jak to już „podział dóbr miał być zrobiony sprawiedliwie, niestety - Tatuś ni stąd, ni zowąd, zatruł się szprotkami w oliwie”. Tak właśnie wygląda bolesny powrót do rzeczywistości po politycznej orgii towarzyszącej wyborowi tubylczego prezydenta. Jedną z ilustracji stanu onieprzytomnienia, do którego doprowadzona została nie tylko część opinii publicznej, ale nawet niektórych kandydatów na tych całych prezydentów, jest pan Kuba Wojewódzki. Dotychczas znany był raczej z tak zwanego jajcarstwa i odkorkowywania celebrytek przed puszczeniem ich w świat – aż tu nagle jednym susem wskoczył w rolę autorytetu, niczym za pierwszej komuny pan Henryk Kołodziejski. Był on skromnym dyrektorem Biblioteki Sejmowej – ale nie tylko uczestniczył w delegacji najważniejszych komuchów do Stalina, ale w dodatku komuchy te co i rusz zasięgały u niego rady – a on im „radził” - również jako dożywotni członek Rady Państwa. Pozycja Henryka Kołodziejskiego brała się podobno stąd, że był wysokiej rangi masonem. A Pan Kuba Wojewódzki? Czyżby on też był masonem, że pan prezydent Komorowski „w dyrdy” do niego biega w nadziei, że dzięki protekcji naszego jajcarza zarobi parę punktów do prezydentury – czy też reprezentuje jakąś inną hierarchię? Mniejsza zresztą o pana Wojewódzkiego – ale czy można poważnie traktować kandydata na prezydenta, a nawet – powiedzmy sobie szczerze – człowieka, który zaczyna chwytać się takich brzytew? Znowu pan prezes Jarosław Kaczyński, stręcząc kandydaturę pana Andrzeja Dudy uspokoił nas, że obietnice, które złożył on podczas swej kampanii, mają, a w każdym razie mogą mieć pokrycie finansowe, jeśli tylko państwo ściągnie wszystkie podatki, jakie ustanowiło. Możliwe, że pan prezes Kaczyński, który, odkąd pamiętam, pozostawał na państwowych synekurach, naprawdę myśli, że bogactwo i pomyślność można zadekretować ustawowo, podobnie jak pan Tadeusz Mazowiecki chyba naprawdę myślał, że pieniądze biorą się z tacy. Tak naprawdę jednak, gospodarka naszego nieszczęśliwego kraju jako tako funkcjonuje tylko dlatego, że część dzielnych ludzi prowadzi wojnę z kapitalizmem kompradorskim, tkwiąc w tak zwanej „szarej strefie” w której – według szacunków GUS – pracuje około jednej trzeciej gospodarki. To tym dzielnym ludziom, którzy wbrew wysiłkom kolejnych rządów, często z dużym ryzykiem osobistym, omijają głupie prawa ustanawiane przez Umiłowanych Przywódców zawdzięczamy, że gospodarka polska jeszcze jako tako funkcjonuje, dostarczając naszemu narodowi ekonomicznych podstaw egzystencji. Bo „szara strefa” nie polega na okradaniu bliźniego swego – to robi rząd i opozycja, by wyżywić swoje, lawinowo narastające polityczne zaplecze – tylko na omijaniu złego prawa. Tymczasem warunkiem realizacji wyborczych obietnic pana Andrzeja Dudy ma być nic innego, jak właśnie likwidacja „szarej strefy”. To bardzo poważne ryzyko, równoważone już tylko przez potężne ciśnienie potrzeb życiowych, sprawiające, że chociaż na przykład w Generalnym Gubernatorstwie w okresie okupacji za nielegalny ubój groziła kara śmierci, to przecież kto był na wolności – rąbankę jadł i nawet źli „naziści” z tego korzystali. Jak się okazuje, również jasne idole mają swoją odwrotną stronę medalu. Tymczasem wszystko może się rozstrzygnąć w całkiem innych kategoriach. Oto wśród sodomitów rozgorzała dyskusja, którego kandydata wesprzeć. Podobnież „geje” są w tej sprawie bardzo podzieleni, może nie aż tak, jak goje, niemniej jednak bardzo podzieleni. Nie jest tedy wykluczone, że rozstrzygnięcie, które zadecyduje albo o zwycięstwie przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa, albo przedstawiciela płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, przyjdzie właśnie od sodomitów i gomorytów. W sytuacji, gdy kandydaci idą łeb w łeb, właśnie tak się może zdarzyć. Sodomici i gomoryci wybiorą nam prezydenta! Ładny Interes!
Stanisław Michalkiewicz
25 maja 2015 Wygraliśmy, mimo gigantycznych przeciwności.
1. W listopadzie 2014 roku, kiedy prezes Jarosław Kaczyński przedstawił w Krakowie kandydaturę posła do Parlamentu Europejskiego Andrzeja Dudy na prezydenta RP, różnica w poparciu pomiędzy nim, a urzędującym prezydentem wynosiła blisko 60%.Zresztą po tej prezentacji Komorowski pozwolił sobie prawie natychmiast na złośliwość pod adresem konkurenta, pytając, który to Duda, bo on kojarzy tylko szefa „Solidarności” Piotra.Już jednak na początku 2015 roku musiał szybko zmienić w tej sprawie zdanie, bo poparcie dla nie go zaczęło wyraźnie spadać, podczas gdy dla jego konkurenta Andrzeja Dudy wolno ale jednak zaczęło rosnąć.
2. Sztab wyborczy i sam kandydat Andrzej Duda przyjęli na siebie gigantyczne wyzwanie aby objechać w ciągu 4 miesięcy cały kraj i spotykać się z Polakami w możliwie jak największej liczbie powiatów.Takich otwartych spotkań kandydat Zjednoczonej Prawicy odbył ponad 250, przejechał „Dudabusem” ponad 30 tysięcy kilometrów, w ostatnich tygodniach te spotkania miały już charakter wielotysięcznych wieców, podczas których było już czuć silne podmuchy „wiatru zmian”.Ta część kampanii miała naprawdę merytoryczny charakter, kandydat przedstawiał kolejne swoje zamierzenia programowe w tym przede wszystkim te o charakterze rozwojowym (reindustrializacja) ale także socjalnym (powrót do poprzedniego wieku emerytalnego, czy podniesienie do 8 tys. zł kwoty wolnej od podatku PIT).
Jej rezultatem było zwycięstwo w I turze wyborów wbrew wszystkim sondażom, bo te sondaże mimo reprezentatywnych prób na których były oparte, jednak nie uwzględniały poparcia jakie Andrzej Duda zdobywał podczas objazdu kraju.
3. II tura to już były przede wszystkim emocje i to za sprawą urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego brudnej kampanii.Komorowski korzystając ze wsparcia zaprzyjaźnionych mediów (prywatnych i niestety publicznych), brutalnie atakował Dudę i jego rodzinę, a także osoby, które przedstawił on jako swych najbliższych współpracowników.W piątek tuż przed ciszą wyborczą miał miejsce w Toruniu „zamach” na prezydenta Komorowskiego i miał to zrobić działacz ruchów „pro- life”, których chciał dobiec z ulotkami do głowy państwa.Natychmiast po tym incydencie w Sejmie konferencję prasową zorganizował przewodniczący klubu Platformy Rafał Grupiński, który przy wsparciu europosła Szejnfelda wprost obciążył Prawo i Sprawiedliwość odpowiedzialnością za ten „zamach”.W ciągu kilku godzin filmik z tego incydentu w Toruniu TVN 24 pokazała przynajmniej kilkadziesiąt razy, a prokuratura w tym mieście przesłuchiwała „zamachowca” przez ponad 4 godziny.Jak się później okazało, nie chciał on korzystać z obrońcy, którego zorganizowała jego żona i po tych wielu godzinach przesłuchania mimo ciążących na nim ciężkich zarzutów, został w piątek wieczorem zwolniony do domu.Medialnych ataków było zresztą więcej, celowały w nich media publiczne ze słynnym już atakiem Tomasza Lisa i jego gościa aktora Tomasza Karolaka na córkę Andrzeja Dudy.
Wszystkie one jak się wczoraj okazało były przeciwskuteczne (jak mawiał klasyk, przyniosły plusy ujemne), co tylko potwierdza tezę, że Polacy są coraz bardziej odporni na manipulacje urządzane przez władzę.
4. Zresztą organizacja tak brutalnych ataków na Andrzeja Dudę nie była by możliwa bez zaangażowania mediów w obronę urzędującego prezydenta w tym przede wszystkim mediów publicznych.Nie bez przyczyny rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Marcin Mastalerek nazwał TVP Info, Komorowski Info (np. w marcu urzędujący prezydent był tam prezentowany przez ponad 6 godzin, Andrzej Duda zaledwie przez 22 minuty, a w piątek wieczorem telewizja ta gościła jako komentatorów aż 9 zwolenników Komorowskiego i tylko 1 zwolennika Andrzeja Dudy), podobnie zachowywało się także polskie radio.Mimo tych gigantycznych przeciwności jednak wygraliśmy, co dobrze wróży także na nadchodzące wybory parlamentarne. Kuźmiuk
Wygrał Duda. Niemcy rozpoczną teraz destabilizację Polski? Sławomir Sieradzki „ Berlin drży o swoje interesy nad Wisłą. Przed drugą turą wyborów panika w nieoficjalnym organie prasowym niemieckiego rządu”...”nie tylko „elity” nad Wisłą drżą o wynik wyborów, który może ich pozbawić dotychczasowych wpływów, np. organ Michnika czy TVN odciąć od zasilania pieniędzmi budżetowymi. Także za naszą zachodnią granicą trwa alert. Od czasu pierwszej tury wyborów niemieckie media nie mogą wyjść z szoku. Niemieccy dziennikarze bowiem chcąc sobie ułatwić pracę na „odcinku polskim” robią prasówkę z reguły tylko organów michnikowszczyzny: gazety z Czerskiej, tygodnika „Polityka”. A w nich jak wiadomo wieszczono zwycięstwo Komorowskiego już w pierwszej turze.Takiego wyniku nikt nie mógł się spodziewać”...”Naprawdę daleko poszedł Konrad Schuller z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, który kilka dni opublikował typowy dla siebie, bardzo jadowity tekst o zagrożeniach jakie mogą pojawić się po zwycięstwie Andrzeja Dudy. Dla niepoznaki zatytułował swój artykuł: „Liberałowie w Polsce obawiają się „Orbanizacji”. Swoim rodakom Schuller tłumaczył, że może to oznaczać: Koniec konstruktywnej polityki Polski. Niemca zabolała zapowiedź, że Duda zerwie z praktyką „płynięcia w głównym nurcie UE” i że Polska będzie „twardo broniła swoich interesów”. Tekst Schuller jest o tyle ważny, że „FAZ” jest uznawany za nieoficjalny organ współrządzącej od 10 lat chadecji. Można więc przyjąć, że dziennik ten wyraża zaniepokojenie sytuacją w Polsce przez rząd kanclerz Angeli Merkel. Mówiąc wprost, Niemcy obawiają się, że przegrana Komorowskiego będzie pęknięciem pierwszego ogniwa systemu rządów w Polsce, który pozwolił im zrobić z naszego kraju swoją półkolonię gospodarczo-polityczną. Komorowski wespół z Donaldem Tuskiem, a dziś Ewą Kopacz daje Berlinowi rękojmię, że Polska - jak nazywa to młodzież - „wyżej wała nie podskoczy” ani w polityce zagranicznej, ani energetycznej, ani żadnej innej, której nie granic nie wyznaczyłby nasz potężny zachodni sąsiad i jego interesy.”...(źródło )
Kaczyński „Obecnie taka Unia oznaczać będzie po prostu potężną niemiecką Rzeszę, w granicach największych w historii. Dla Polski to żaden interes. „....”Ale ważniejsze pytanie jest głębsze i sprowadza się do tego,czy Unia Europejska powinna iść nadal w dotychczasowym kierunku, a więc wymuszania tzw. pogłębionej integracji pod przywództwem Niemiec?Czy nadal powinno sięwymuszać poprawność polityczną, która de facto znosi dotychczasowe systemy wartości i niszczy tożsamości, zmienia społeczeństwo w manipulowaną bez trudu masę? „.....”odrzucić hedonistyczną koncepcję życia człowieka sprowadzającą go do roli konsumenta. Słowem, powinniśmyrobić wszystko, by Polska przetrwała. Bo obecna dekadencja jest, mam co do tego całkowitą pewność, przejściowa. Jeśli jednak dopuścimy teraz do rozmontowania państwa, nie zmontujemy go z powrotem. A jeśli nawet, to cena będzie ogromna.A więc nie dla unii politycznej, o której ostatnio tyle się mówi?Zdecydowane nie.Obecnie taka Unia oznaczać będzie po prostu potężną niemiecką Rzeszę, w granicach największych w historii. Dla Polski to żaden interes. „ http://naszeblogi.pl/38174-barroso-juz-za-kilka-lat-polska-przestanie-byc-panstwem
„"Die Welt" zwraca uwagę, że Duda już w czasie kampanii podkreślał różnice poglądów z Niemcami. Sukces Dudy jest "tryumfem narodowo-konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość" - pisze korespondent gazety Gerhard Gnauck.Liberalna PO obawia się, że po jesiennych wyborach parlamentarnych całkowicie utraci władzę - pisze "Die Welt". "To byłby przełom: kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego PiS zdobyłby całkowitą władzę" - podkreśla Gnauck, dodając, że już teraz mówi się o groźbie "orbanizacji" Polski.”...”Rozgłośnia radiowa Deutschlandfunk wyraża opinię, że za kadencji Dudy relacje Polski z Niemcami mogą stać się "bardziej zdystansowane". Redakcja zwraca uwagę, że podczas debaty telewizyjnej Duda opowiedział się za umocnieniem swojej narodowej tożsamości w UE i za silniejszym akcentowaniem swoich interesów.”...”We Włoszech piszą o "strasznym szoku dla Europy"Zwrot na prawo, zwycięstwo ultranacjonalisty - tak włoskie media oceniają wynik wyborów prezydenckich w Polsce, które wygrał Andrzej Duda. Rezultat ten interpretuje się we Włoszech także jako zapowiedź tego, co jesienią przyniosą wybory parlamentarne.”...”Zwycięzcę wyborów włoska agencja opisuje jako młodego ultrakonserwatystę i eurosceptyka, popieranego przez konserwatywne kręgi polskiego Kościoła. Odnotowuje, że Duda poparł propozycję karania więzieniem kobiet poddających się zabiegowi in vitro. „...”W bardzo ostrym, radykalnym tonie o wyniku wyborów pisze publicysta dziennika "La Repubblica" w jego internetowym wydaniu. Wynik glosowania nazywa "strasznym szokiem dla Europy".Frakcję, która wystawiła kandydaturę Andrzeja Dudy, wysłannik gazety Andrea Tarquini, relacjonujący wydarzenia w Polsce od kilku dekad, opisuje następująco: "nacjonalistyczni eurosceptycy, rusofoby i pełni autorytarnych pokus w stylu węgierskim", "skrajna partia".”...”Frakcja ta, pisze Tarquini w internetowym wydaniu dziennika, wygrała wybory prezydenckie, dzięki mocnym sloganom; "począwszy od sprzeciwu wobec in vitro, przy wsparciu reakcyjnego Kościoła wrogiego wobec papieża Franciszka aż po makabryczną obietnicę ich przywódcy Kaczyńskiego Budapesztu w Warszawie". ...”Dla Unii Europejskiej i NATO oznaczać to będzie utratę partnera i sojusznika o znaczeniu geopolitycznym, ekonomicznym i militarnym większym niż Hiszpanii, w trakcie wielkich kryzysów, od konfrontacji między Rosją Putina a wolnym światem po kryzys imigracyjny i wyzwanie ze strony terroryzmu" - pisze dziennikarz rzymskiego dziennika. I dodaje: "Histeryczna rusofobia polskich nacjonalistów może poważnie zwiększyć ryzyko konfrontacji militarnej z Moskwą"."Polski przypadek dołącza do koszmarów Europy: zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, strachu przed bankructwem Grecji i dobrowolnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE" - podsumowuje "La Repubblica" w internetowym wydaniu.”...”"New York Times" zwraca uwagę, że rozgrywka prezydencka nie była jedynie lokalnym wydarzeniem. "Wybory są z wielkim zainteresowaniem obserwowane w Waszyngtonie i w Europie, ponieważ Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej, a odgrywa większą i bardziej energiczną rolę w sprawach dotyczących kontynentu" – pisze gazeta. NYT przypomina też, że były premier Donald Tusk został w ubiegłym roku wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej przy silnym poparciu kanclerz Niemiec Angeli Merkel. „..”Zajmują też twarde stanowisko wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina. Prawo i Sprawiedliwość jest jednak – akcentuje gazeta – znacznie bardziej konserwatywne i nacjonalistyczne. Dziennik cytuje Radosława Markowskiego z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, według którego jeśli PiS wygra w wyborach parlamentarnych będzie budował sojusze z Litwą i Ukrainą, zaniedbując relację z Niemcami i Francją. Jak ocenia gazeta, partia Dudy wykazuje „większy sceptycyzm w kwestii przekazania partnerom europejskimi odpowiedzialności za polskie sprawy”. ...(źródło )
Dla Michnika zwycięstwo Andrzeja Dudy to znak, że w Polsce nastanie czas totalnego przemeblowania: "To otwiera drogę do zwycięstwa PiS-u w wyborach parlamentarnych, co w konsekwencji otwiera drogę do tego, że Polska przestanie być państwem demokratycznym na takiej zasadzie, jak była dotąd, a stanie się państwem na podobieństwo IV RP, to znaczy drogi kroczącej ku – różnie mówią – jedni: systemowi autorytarnemu, inni demokraturze, a ja powiem wprost: to aksamitna droga do dyktatury!" I dalej: "To niebezpieczne. Jest obowiązkiem opinii publicznej przypominać, że prezydent ma być strażnikiem konstytucji. To jest konstytucja Rzeczypospolitej i jest rzeczą, o której będziemy opinii publicznej przypominać, że blisko połowa wyborców głosowała na Bronisława Komorowskiego. (…) Obrona demokracji będzie obowiązkiem polskiej opinii publicznej i na pewno my w gazecie zrobimy wszystko, żeby tę demokrację w naszym kraju obronić!"...(źródło )
Rezultat tych wyborów i zwycięstwo pana Dudy oznacza radykalne przemeblowanie polskiej sceny politycznej - powiedział redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. - Ja powiem wprost, że to jest aksamitna droga do dyktatury - dodał. Według badania exit poll wybory prezydenckie wygrał kandydat PiS Andrzej Duda uzyskując 53 proc. poparcia. „...” To otwiera drogę do zwycięstwa PiS-u w wyborach parlamentarnych, co w konsekwencji otwiera drogę do tego, że Polska przestanie być państwem demokratycznym na takiej zasadzie jak była dotąd [...] Ja powiem wprost, że to jest aksamitna droga do dyktatury. To jest niebezpieczne - przekonuje Adam Michnik. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" podkreśla, że w obecnej sytuacji, kluczową rolę muszą odegrać media. - Jest obowiązkiem opinii publicznej przypominać, że prezydent ma być strażnikiem konstytucji. [...] Media muszą przypominać, że blisko połowa wyborców głosowała na Bronisława Komorowskiego i jego projekt państwa - który oczywiście w wyniku zwycięstwa pana Dudy może być skorygowany, ale który nie może być unicestwiony, unieważniony i zdestruowany. [...] My w "Gazecie Wyborczej" zrobimy wszystko, żeby demokrację w naszym kraju obronić - podkreślił Michnik.(źródło )
Brat pana Adama Michnika. Stefan Szecheter. Komunistyczny bandyta. W Szwecji mieszka sobie. Łowi ryby. Nie do ruszenia. Bo zgoda buduje. Zgoda kata z ofiarą na warunkach kata – pisze na swoim profilu na Facebooku Paweł Kukiz. „...(źródło )
Piotr Gontarczyk „The Guardian uzyskał informacje o tym, że rosyjskie władze domagają się od Google'a, Twittera oraz Facebooka wydania danych o wszystkich rosyjskich blogerach, którzy notują co najmniej 3 tysiące odwiedzin dziennie. Rosja ostrzega, że odmowa jest jednoznaczna ze złamaniem nowych przepisów regulujących działanie internetu. Rosyjskie prawo przewiduje w takich przypadkach poważne skutki.Roskomnadzor, a więc rządowa organizacja zajmująca się działaniem mediów na obszarze Federacji Rosyjskiej twierdzi, że metody szyfrowania danych stosowane przez wymienione powyżej firmy uniemożliwiają służbom blokowanie konkretnych treści, które uznają za "nieodpowiednie". Warto przypomnieć, że w Rosji wprowadzono nowe przepisy, które na nowo określają niedopuszczalne w internecie opinie i poglądy, m.in. te mogące wywoływać niepokoje społeczne czy nawoływać do "nielegalnych protestów". Jeśli chodzi o zagraniczne serwisy internetowe, to udostępnianie własnych zasobów do przekazywania tego typu treści jest zagrożone nawet pełną blokadą. Oznacza to, że jeśli np. Twitter zostanie przez obywatela Rosji wykorzystany do krytykowania władz państwowych, a serwis nie umożliwi zablokowania konkretnego konta, to w efekcie Roskomnadzor może całkowicie zablokować dostęp na terenie Federacji Rosyjskiej.”...(" Dla przypomnienia w ubiegłym roku wprowadzono przepisy nakazujące przechowywanie danych rosyjskich internautów tylko na tych serwerach, które fizycznie znajdują się w tym kraju. Ma to ułatwić uzyskiwanie dostępu do tych danych. Inną nowością kremlowską jest prawo pozwalające władzom blokować konkretne strony internetowe, nawet bez wyroku sądu.
Z informacji napływających od różnych źródeł wynika, że dorzucane systematycznie przepisy skłaniają kolejne firmy zagraniczne do wycofywania się z Rosji. W 2014 roku proces ten zaczęły uruchamiać nawet duże firmy, takie jak Adobe, Google czy Microsoft. Władze rosyjskie podejmują kolejne działania zaczepne, sprawdzając wytrzymałość zagranicznych serwisów. Teraz na celowniku jest Facebook, Google i Twitter. Źródło )
„Stany Zjednoczone są "głęboko zaniepokojone" podpisaniem przez prezydenta Rosji Władimira Putina ustawy, która pozwala rosyjskim władzom na uznawanie zagranicznych i międzynarodowych organizacji pozarządowych oraz firm za niepożądane na terytorium tego kraju. „...(źródło )
„Mimo sporych zastrzeżeń Demokratów, Senat USA przyjął w piątek ustawę, która wyznacza administracji Baracka Obamy priorytety w negocjacjach handlowych z UE oraz krajami Azji i Pacyfiku. Przewiduje tzw. szybką ścieżkę aprobaty umów handlowych przez Kongres.”...”Administracja USA prowadzi obecnie negocjacje dwóch dużych umów handlowych. Pierwsza to Transatlantycka Umowa o Wolnym Handlu i Inwestycjach z Unią Europejską (TTIP), która jak oceniają unijni dyplomaci w Waszyngtonie, jest wciąż na etapie dość "technicznych i mało zaawansowanych negocjacji". Powątpiewają, by Obamie udało się do końca kadencji sfinalizować negocjacje z uwagi na piętrzące się trudności. „...(źródło )
Victor Orban „Przyjaźń polsko-węgierska oparta na istniejącej od zarania dziejów solidarnościmiędzy naszymi narodami może być traktowana jakoideowy pierwowzór Unii Europejskiej –pisze premier Węgier „Najważniejszy wspólny interes Europy Środkowej ma jednak wymiar nie tyle regionalny, ile kontynentalny. „....”Dlaczego Europa Środkowa jest dla nas ważna? Przede wszystkim dlatego, że ją kochamy.Region ten jest większą ojczyzną, zarówno dla nas, Węgrów, jak i pozostałych narodów zamieszkujących te tereny. Stąd bierze się naturalne dla nas, Węgrów, uczucie, że w Polsce czujemy się znacznie bardziej u siebie niż w innych rejonach świata. Między krajami Europy Środkowej jest bowiem pewne podobieństwo, mieszkające na tym obszarze narody tworzą wspólnotę i jako jej członkowie – jak zwykło się mówić – "rozumieją się w pół słowa".”…”Pewne natomiast jest to, że zawierane są nowe porozumienia i sojusze, a tenproces daje nam, narodom środkowoeuropejskim, wielkie możliwości. Cały region może zostać dowartościowany, jeśli zdołamy sprostać temu procesowi iwystąpić w jego ramach jako inicjatorzy „....”Stawką jest możliwość stworzenia poprzez inicjowane także przez nich projekty wspólnej (a więc także razem z nimi)wizji UE w odniesieniu do Ukrainy, Mołdawii i Białorusi oraz trzech państw kaukaskich. W tej sprawie interesy państw środkowoeuropejskich – a zwłaszcza Węgier i Polski – są zbieżne „....””Na koniec Premier Węgier przestrzega Polskę słowami „Na razie warto zachować w pamięci słowa XV-wiecznego kronikarza Jana Długosza, który – być może jako pierwszy w historii – w pełni świadomie pisał o przyjaźni polsko-węgierskiej. Przytoczył on słowa wypowiedziane ponad 1000 lat temu przez papieża Sylwestra II, który przekazując przedstawicielowi narodu węgierskiego klejnoty koronne, podobno napomniał stojących przed nimposłów polskich i węgierskich, by póki świat światemich narody żyły w przyjaźni, wzajemnie się wspierając, bo gdyby którykolwiek z nich chciał przyczynić się do zguby drugiego, także na siebie ściągnie nieszczęście „ ( więcej )
Ważne Tuż po Zamachu w Smoleńsku „ Jak ocenia komentator "Sueddeutsche Zeitung", Polska skłania się ku temu, by utwierdzić się teraz w swej "historii cierpienia". "Dlatego katastrofa samolotu z Katynia niesie ze sobą zagrożenie przeistoczenia się w mit narodowej historiografii. Nakłada się tu na siebie zbyt dużo symboliki i tragizmu" - pisze "Sueddeutsche Zeitung" i apeluje: "Tak nie może się stać"…”Według dziennika, tragedii nie wolno nadawać cech mistycznych."Jeśli jest jakaś nadzieja w całym tym cierpieniu, to taka:może uda się teraz to, co nie udawało się od początku III Rzeczpospolitej, wskutek sporów ideologicznych i partyjnych - pojednanie narodu z jego przeszłością, porozumienie społeczeństwa co do postrzegania historii, odpolitycznienie historii" - ocenia dziennik. Dodaje, żepolityka historyczna Lecha Kaczyńskiego dzieliła i czerpała siłę z mitów przeszłości.”…” "Tragedia musi być zatem przestrogą, by Polska uwolniła się z kajdan własnej historii. Prezydent Kaczyński był niewrażliwy na delikatne sygnały pojednania, które wysłał rosyjski premier Władimir Putin jeszcze przed kilkoma dniami nad grobami (w Katyniu).Zamiast tego Kaczyński chciał prowadzić politykę koncentrującą się na ofiarach, gdy ze swoją delegacją wsiadał do samolot”…” Także "Die Welt" ocenia, żew bólu i żałobie jest też pewna nadzieja. "Zachowanie polskiego premiera i przywódców w Moskwie po katastrofie pokazuje w sposób imponujący, że obie strony dokładają starań, by nie obudziły się stare demony"- pisze "Welt". Dodaje, że także dla Europejczyków, żyjących w oddali, ten element nadziei ma też ważne znaczenie na przyszłość.”
http://naszeblogi.pl/38760-halas-uklad-moze-dokonac-zamachu-na-kaczynskiego
Orban „Kiedy w lewicowej prasie węgierskiej czytam krytyki pod adresem Polski, że ma aspiracje,by na nowo stać się regionalną potęgą Europy Środkowej', to wtedy głośno mówię do siebie: 'No wreszcie!'.” Orban powiedział wówczas, że najbliższe dziesięć lat chciałbypoświęcić budowaniu wspólnoty środkowoeuropejskiej, w której pierwsze skrzypce grałaby Polska – jakoprzywódca i organizator wspólnej strefy interesów państw położonych między Rosją a Niemcami. „.....(więcej)
Mój komentarz Największymi przegranymi wczorajszych wyborów prezydenckich są Niemcy i USA . Zacznę od USA . Obama dostał zgodę Kongresu na przyspieszenie w sprawie TTIP, czyli integracji gospodarczej , politycznej i prawnej USA i Unii Europejskiej. Traktat ten zakłada faktyczne pozbawienie suwerenności gospodarczej takich państw jak Polska na rzecz koncernów. Trik polega na ustanowieniu ponad narodowych ponad państwowych sądów , których będą chronić interesy koncernów
http://naszeblogi.pl/54376-niemcy-sa-nadzorca-nad-europa-z-nadania-usa
Teraz od Dudy i Kaczyńskiego będzie zależało, czy Polska da się skolonizować do reszty amerykańskim rodom lichwiarzy i ich koncernom. Panika w Niemczech jet sprawą oczywistą . Duda przerywa proces niemieckiej kolonizacji Polski. Sytuacja nigdy z wyjątkiem okresu rządów PiS nie była w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat tak niekorzystna dla Niemiec . PiS i Kukiz to 60 procent elektoratu . Poparcie dla sił kolaborujących z Niemcami spadło do nieco pond 30 procent . Polacy tym buntem wyborczym , tym wolnościowym zrywem doprowadzili do politycznego trzęsienia ziemi w Europie, które zamieni w proch niemiecką IV Rzesze, zwaną dla niepoznaki Unią Europejską . Unia tak , czy inaczej się rozpadnie , bo jest to chory socjalistyczny twór coraz mniej wydolny gospodarczo i politycznie . To tylko kwestia czasu . Nie ważne jak żarliwie to lewackie badziewie będzie chronił i stręczył Polakom Michnik. O tym jak słabe politycznie są państwa europejskie najlepiej świadczy chińska ekspansja gospodarcza w Europie. Chiny wchodzą w Europę jak w masło
http://naszeblogi.pl/53551-chiny-proponowaly-polsce-patronat-przy-budowie-miedzymorza
Dotąd słabość politycznych ośrodków władzy w państwach europejskich była na rękę europejskim i amerykańskim rodom lichwiarzy i oligarchów i propaganda zachwycała się tak zwanym policentryzmem , czyli de facto słabym rządem. Teraz jednak widzimy jak jest to groźne po łatwości , skali i tempie kolonizacji Europy przez Chiny Wielkim wygranym tych polskich wyborów jest Orban. Doczekał się w końcu usunięcia w Polsce kolaborującego z Niemcami prezydenta. Jeszcze tylko wygrana Kaczyńskiego i Kukiza w wyborach do Sejmu i Kaczyński z Orbanem zaczną przebudowywać całą Europę Środkowo Wschodnią Polska jest drugą po Węgrzech kostką domina . Potem przykład Polski będzie zaraźliwy w całym tym regionie. Co w tej sytuacji zrobią Niemcy . Obawiam się ze będą dążyć do zdestabilizowania Polski . Gospodarczo ,politycznie i społecznie. Nie bez powodu Komorowski mówił o pospolitym ruszeniu , a dyszący nienawiścią Michnik już rozpętuje kampanie nienawiści przeciwko Dudzie Kaczyńskiemu i ich zwolennikom , już szczuje jednych Polaków na drugich . Na wszelki wypadek wzmocniłbym ochronę Dudy i Kaczyńskiego, bo w tej chwili to dwie kluczowe postacie w Polsce , których Niemcy uznały za swoich wrogów publicznych numer jeden.
Marek Mojsiewicz
Duda stał się Tuskiem, Platforma coraz bardziej toksyczna No i proszę, wszystko poszło tak, jak tu pisałem. Zwalnia mnie to z obowiązku analizowania, dlaczego Andrzej Duda wygrał, a Bronisław Komorowski przegrał. Nie chce mi się też pastwić nad upokorzonymi przez naród pyszałkami, bo - jak uczy stare, mądre przysłowie - zwycięstwo jest najlepszą zemstą. Teraz najbardziej warto się zastanowić, czy zwycięzcy i przegrani zrozumieją lekcję, jakiej im udzielił Wielki Niemowa - społeczeństwo. Jakaż to lekcja? Polacy wyraźnie powiedzieli, że mają już dość szczucia ich i straszenia. Na poziomie, który zadecydował o wyniku - milionów ludzi - rozstrzygają nie argumenty polityczne, bo ci, którzy przeważają szalę na tę lub tamtą stronę, nie myślą w taki sposób, jak członkowie politycznych plemion. Rozstrzygają emocje. W tej kampanii Duda uosabiał emocje pozytywne: nadzieję, energię, zmianę. Ciężko mi to przechodzi przez gardło, ale (tfu, tfu, na psa urok) w tej kampanii Duda był Tuskiem. Tym Tuskiem z 2007 roku. Komorowski, całkowicie wbrew głoszonemu hasłu "zgody", wybrał emocje negatywne: strach przed zmianą. Cała publiczna aktywność jego obozu, dominującego w tradycyjnych mediach, z każdym dniem szła w narrację coraz bardziej histeryczną i obelżywą: Duda to średniowiecze, "myślenie rodem z kopalni", kamienowanie kobiet etc. Coraz bardziej śmierdziało oszczerstwami i manipulacjami. Może to i coś dało, może jakaś liczba ludzi ponad żelazny elektorat PO zagłosowała na niego, bo w telewizji powiedzieli, że Duda chce oddać Amerykanom naszego Oscara i nasłał na prezydenta zamachowców. Ale, generalnie, Polacy tego nie kupili. Nic nowego. Z tej samej przyczyny w 2007 roku woleli PO od PiS, a w 1995 - Kwaśniewskiego od Wałęsy. Agresja, zohydzanie przeciwnika, straszenie, obelgi - to nie jest droga do serc Polaków. Wielokrotnie to się potwierdziło i nie będę wątku rozwijał, bo pisałem o tym bardzo niedawno, w przedwyborczym odliczaniu z dnia 3. przed głosowaniem. Czy przegrany obóz władzy i salonu rozumie, że pokazanie teraz, po tak dobitnie wyrażonym wyroku społeczeństwa, że jego twarzą nadal jest skrzywiona nienawiścią twarz Niesiołowskiego, to wejście na drogę już nie do przegranej, ale do politycznego niebytu? Chyba nie. Od rana z mediów ITI i Agory wylewa się ocean żenujących obelg pod adresem społeczeństwa, które ośmieliło się zawieść swe elity. Duda wygrał głosami wsi, niewykształconych, gówniarzy, demokracja jest zagrożona, będzie tu taliban i kamienowanie kobiet, wyjeżdżamy z "tego kraju". Nadal szaleje po mediach Niesiołowski, nadal Michał Kamiński straszy Macierewiczem i Smoleńskiem, profesor Markowski orzeka, że Dudę narzuciła nam wieś, a inne autorytety, cytując histeryczne ataki na "polskiego ultranacjonalistę" z zachodnich odpowiedników "Gazety Wyborczej", zioną jadem i jest to jeszcze bardziej żałosne niż przed wyborami, bo wtedy wygłaszali to wszystko z pychą, pewni nieuchronnego miażdżącego zwycięstwa nad opozycją, a teraz dają upust żółci i frustracji klęską. Co uczciwszym i rozsądniejszym zwolennikom PO musi się narzucać pytanie: dlaczego oni się tak zachowują? Dlaczego PO wzięła sobie za spin doktora architekta wyborczej katastrofy PiS w 2007 i za jego radą dokładnie skopiowała tamtą katastrofalną kampanię? Dlaczego teraz nie przyjmuje do wiadomości, że straszenie Kaczyńskim i bluzgi są kontrproduktywne? Myślę, że dlatego, iż - jak mówi przysłowie - "bliższa koszula ciału". W PO skoczyły sobie do gardeł frakcje. Powyborcze wystąpienie prezydenta, zaczęte bardzo ładnie, ale zaraz po gratulacjach dla zwycięzcy wracające do bełkotu o zagrożeniu średniowieczem, sprawiało wrażenie (poza tym okolicznościowym wstępem) zawczasu przygotowanego otwarcia walki o przywództwo w partii. Komorowski wyraźnie rzucił rękawicę Kopacz (zresztą ciche sabotowanie przez ośrodek rządowy jego kampanii była dla uważnego oka dostrzegalne wyraźnie) i od razu znalazły się wspierające go w tej walce autorytety (Aleksander Smolar w "Wyborczej" nie jest jedynym). Przystąpiono do realizacji tego planu niejako z rozpędu, mimo iż zawalił się on w punkcie najważniejszym - bo prezydent miał startować do rozgrywki o przejęcie PO jako zwycięzca, a nie upokorzony luzer. Moim zdaniem, PO, będąc absolutnie pewna zwycięstwa, kierowała się raczej potrzebami szykującej się po nim harataniny frakcyjnej. Dlatego właśnie nakręcała do granic histerii emocje antypisowskie, którymi rozgrywany jest żelazny elektorat, zamiast jakoś starać się przekonać do powrotu rozczarowanych. W chwili obecnej, gdy ruszy młyn rozliczeń, szukanie winnych i wycinanie z list kozłów ofiarnych, Platforma, a za nią cały establishment, tym bardziej będzie szła w złe emocje. Bo to, co zwykłych Polaków odrzuca, pozwala skutecznie powodować żelaznym elektoratem. Władza weszła w swoisty kolaps, musi się licytować, która jej część jest bardziej antypisowska, co będzie ją coraz bardziej pogrążać, a to spotęguje frustracje, popychając do jeszcze bardziej agresywnych sposobów wyjaśniania sobie rzeczywistości. Uczyni to z PO partię toksyczną, stale infekującą życie publiczne niesiołowczszyzną. Ponieważ rzeczywistość jest nie do przyjęcia ("fakty teoriom bowiem przeczą, a to jest karygodną rzeczą"), establishmentowe media zbudują dla tzw. elit matriks obłędnych wyjaśnień, strasznie komplikujących to, co proste - już właśnie to leczenie "bulu" odrzucenia pogardą dla źle głosujących wyborców, spiskiem proboszczów etc. widzimy. Prawdopodobnie czeka nas powtórka z antyprezydenckiej irredenty elit z lat 2007 - 2010. Codzienne ataki, demonstracyjne rzucanie orderami, bieganie z donosami do zachodnich mediów... Tylko że sytuacja jest odwrotna. Wtedy, po odrzuceniu PiS, prezydent Kaczyński wielu wydawał się anachronizmem, pozostałością po pomyłce wyborczej, jaką narracja mediów uczyniła z podwójnej wygranej Kaczyńskich - agresja wobec niego popłacała, niosła. Teraz będzie to agresja przegranych wobec Nowej Nadziei, zamykająca PO, względnie partie z niej powstałe, w topniejącym kręgu zacietrzewionych frustratów. A jaką lekcję dało społeczeństwo opozycji? Duda nie wygrał głosami zwolenników PiS. Duda wygrał głosami, między innymi, Krystiana Legierskiego i Włodzimierza Czarzastego, a bodaj nawet Leszka Millera. Jeśli teraz pokaże twarz "pisowca" i zacznie odpowiadać różnym michnikoidom pięknym za nadobne, jeśli pozwoli przykleić się do siebie klimatom rewanżystowskim, które po latach takiego zbydlęcenia ze strony władzy są zresztą zupełnie zrozumiałe, jeśli Polacy odbiorą od niego sygnały, że chce zbyt nachalnie nawracać na patriotyzm w romantycznym, pisowskim wydaniu - przegra. Wydaje mi się, że Duda to rozumie, skoro wciąż podtrzymuje tak pokupną w narodzie narrację "łączenia Polaków" - ale oczywiście decydujące będą czyny, nie słowa.
Rafał Ziemkiewicz
26 maja 2015 Polscy podatnicy zapłacą za nieudolność ministra Sawickiego
1. W związku z intensywnością końcówki prezydenckiej kampanii wyborczej, zaledwie przemknęła przez media informacja o stracie przez Polskę ponad 55 mln euro w związku z poważnymi nieprawidłowościami związanymi z wypłacaniem unijnych pieniędzy rolniczym grupom producenckim.Rzeczywiście w ostatni piątek korespondentka RMF FM z Brukseli Katarzyna Szymańska – Borginion poinformowała o decyzji Komisji Europejskiej w tej sprawie, która wprawdzie wymaga jeszcze wydania rozporządzenia ale jak się wydaje to już tylko formalność.W piątek po południu w mediach królował bowiem „zamach” działacza ruchów pro-life na prezydenta Komorowskiego, filmik z tego zdarzenia prezentowano w telewizjach informacyjnych po kilkadziesiąt razy, trudno więc było się przebić informacji o utracie unijnych środków przez nasz kraj.
2. Komisja Europejska nakazała zwrot ponad 10% środków przyznanych Polsce dla grup producenckich ze względu na poważne nieprawidłowości w procesie tzw. uznawania rolniczych grup producenckich, braku weryfikacji biznesplanów grup w tym przede wszystkim szacowania wartości produkcji wprowadzanej przez nie na rynek.Jak pisze redaktor Szymańska-Borginion jeden z urzędników KE poinformował ją, że część grup producenckich powstała w Polsce wyłącznie po to jak to sformułował „aby ciągnąć pieniądze z Unii.Kontrola KE obejmowała okres od 3 marca 2009 roku do końca grudnia 2012 roku, co więcej w tym czasie polski minister rolnictwa był informowany przez nią o nieprawidłowościach, nie było jednak na to żadnej reakcji.W praktyce KE potrąci ponad 55 mln euro z kolejnej transzy środków przekazywanych Polsce w ramach Wspólnej Polityce Rolnej (WPR), co oznacza, że środki w podobnej wysokości pochodzące już z polskiego budżetu, będą musiały zasypać tę wyrwę.
3. Komisja zapowiedziała także, że szykuje kolejne sankcje karne dla Polski tym razem za okres 2013-2014, ponieważ przeprowadzona przez nią kontrola w poprzednim roku, stwierdziła, że w przekazywaniu unijnych środków finansowych grupom producenckim nie tylko nie nastąpiła poprawa ale nieprawidłowości jest jeszcze więcej niż w latach 2009-2012.Tym razem kary będą jeszcze wyższe i będą wynosiły około 25% środków z budżetu UE, przyznanych Polsce na ten cel.Oczywiście każdy kraj członkowski ma możliwość odwołania się od takiej decyzji Komisji do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu i zapewne polski rząd z takiego odwołania skorzysta ale argumenty na swoją obronę ma niestety miałkie.
4. Najpewniej więc stracimy duże unijne pieniądze i niestety w to miejsce będą musiały wejść środki z polskiego budżetu, bo przecież trudno sobie wyobrazić aby teraz Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARMiR), odzyskała te środki od członków grup producenckich.Oni te środki wydali najczęściej posiłkując się jeszcze kredytami bankowymi na realizację inwestycji wykazanych w biznesplanach (najczęściej chodzi o budowane przechowalnie warzyw i owoców i ich wyposażenie w odpowiednie maszyny i urządzenia), natomiast ARMiR i minister rolnictwa ją nadzorujący, nie dopilnowali prawidłowego ich rozliczenia, a także samego bieżącego funkcjonowania grup producenckich.Nieudolność kolejnych ministrów rolnictwa rekomendowanych przez PSL (Marek Sawicki, Stanisław Kalemba i znowu Marek Sawicki), fatalne funkcjonowanie agencji płatniczej (ARMiR) i jak się wydaje swoiste przyzwolenie polityczne na takie, a nie inne korzystanie z pieniędzy unijnych przez ludzi „afiliowanych” przy tej partii, to główne przyczyny tej poważnej straty unijnych środków.To bowiem ludzie związani z tym ugrupowaniem mają dziwną łatwość w uzyskiwaniu środków unijnych w ramach tzw. II filara WPR, a nawet możliwość prawie wyłącznego korzystania z instrumentów unijnego wsparcia w związku z rosyjskim embargiem.Tylko więc odsunięcie od władzy koalicji Platformy i PSL-u daje szansę, że tego rodzaju skandale nie będą się zdarzały w przyszłości. Kuźmiuk
Karnowski wzywa Dudę do zrobienia porządku z mediami2010 rok Mazur „ o używaniu Janusza Palikota przeciw śp. Lechowi Kaczyńskiemu, tak by – jak mówił sam poseł z Lublina – „zniszczyć fundamenty godnościowe tej prezydentury”.
http://naszeblogi.pl/39979-dziwka-putina-podstawy-godnosciowe-premiera-tuska
Michał Karnowski „Jeszcze są w szoku,jeszcze pogubieni .Ale Przemysł Pogardy 2.0 już startuje „...”Jak to dokładnie w waszej wizji ma wyglądać? Nasza demokracja ma polegać na tym, że tylko wy i zawsze wy rządzicie? Bo jak ktoś inny chwilę porządzi, to wszystko się kończy i zaczyna dyktatura Myślicie, że mechanizm polegający na tym, że Adam Michnik donosi na Polskę do komunistycznych i postkomunistycznych mediów, a te są w Polsce cytowane jako „głosy z zagranicy”, wpędzające Polaków w kompleksy i wstyd, to wieczny klucz do panowania nad Wisłą?”...”Jak to dokładnie w waszej wizji ma wyglądać? Nasza demokracja ma polegać na tym, że tylko wy i zawsze wy rządzicie? Bo jak ktoś inny chwilę porządzi, to wszystko się kończy i zaczyna dyktatura?Myślicie, że mechanizm polegający na tym, że Adam Michnik donosi na Polskę do komunistycznych i postkomunistycznych mediów, a te są w Polsce cytowane jako „głosy z zagranicy”, wpędzające Polaków w kompleksy i wstyd, to wieczny klucz do panowania nad Wisłą?”...”Nie może się też dać uwieść. Żadnych kolacyjek z Monikami, żadnych flirtów Pierwszej Damy z dziennikarkami. Wezmą co chcą, fotkę strzelą, ale postawy nie zmienią o krok. To już wiemy bo na grobie cenionego prezydenta straszliwe robili rzeczy. Żadnych też złudzeń, że jak im się potroi dotacje państwowe, to się uspokoją. Nie. Innym panom służą, z wyższymi stopniami wojskowymi. „...”Zanosi się na nową wersję przemysłu pogardy. Po 2005 roku udało się rozpętać nienawiść do śp.LK bo wielu Polaków milczało.Czy teraz będą milczeć? „...”Niestety, tak to wygląda. Jeszcze trwa szok, jeszcze pogubienie. Ale już coraz mniejsze.TVN się nakręca, TVP niestety idzie tym tropem, gazeta Michnika szykuje się do ostrej kampanii. Przegrany Komorowski w pierwszych słowach zapowiedział odwet, a Platforma rusza tym tropem.Pamiętajmy: gdy kończy się kampania, skuteczność mediów skokowo wzrasta. Co robić? To co w ostatnich miesiącach. Społeczna aktywność, oddolna mobilizacja, poczucie, że to bitwa o Polskę, bezinteresowna współpraca - to dało Polsce nadzieję na przełom. Ale te same czynniki muszą złożyć się na tarczę przeciw Przemysłowi Pogardy 2.0.Żadnego świętowania, to nie koniec. Walka o Polskę wchodzi w kolejną fazę.”...”I tak nowy prezydent musi pamiętać, że mógł wygrać wbrew mediom w kampanii wyborczej, kiedy otwierają się pewne dodatkowe okienka komunikacji z rodakami. Ale całej kadencji w ten sposób nie przejdzie, nie da rady. Zaszczują go. Od pierwszego dnia, od dzisiaj, musi zatem myśleć jak przebudować zwichnięty kształt sceny medialnej, w jaki sposób przywrócić w tym świecie elementarną etyka i uczciwość oceny. (źródło )
Jan Hartman „ Tragedia .Akt pierwszy”...”Niemożliwe stało się faktem. Prezydent, którego jeszcze przed kilkoma tygodniami popierało dwie trzecie społeczeństwa, upadł, otwierając drogę pochodowi skrajnej prawicy do pełni władzy.”...”Od jutra kampania wyborcza KK (PiS), czyli Kościoła i jego politycznego ramienia. Rydzyk z Macierewiczem idą po swoje. Letni, drobnomieszczański i oportunistyczny tuskizm, doktryna PO, mająca zapewnić trwanie partii władzy, okazały się polityką niemocy, ustępującą pola anarchicznemu gniewowi zeźlonej młodzieży. Machiaweliczne zagranie z „wypuszczeniem Kukiza” na PiS skończyło się spustoszeniem. „..”Mamy dziś społeczeństwo, które nie boi się rządów autorytarnych i klerykalnych. W większości nie zna bowiem wartości demokratycznego państwa prawa. Nie nauczono go, czym jest wolność, równość, praworządność, demokracja, bo słaba, filisterska władza wolała umówić się, że „od wartości jak dawniej będzie Kościół”, a rząd będzie piorunochronem ścigającym na siebie gromy ludowego gniewu. Tak się z nami umówili i tak mają. „...”Idą ciężkie czasy. To dopiero pierwszy akt tragedii. Być może za rok będziemy mogli podać sobie ręce z Węgrami. Tymczasem jednak zrobimy wszystko, aby do tego nie doszło. Ja w każdym razie nie zamierzam się poddawać. „...(źródło )
"Die Welt" zwraca uwagę, że Duda już w czasie kampanii podkreślał różnice poglądów z Niemcami. Sukces Dudy jest "tryumfem narodowo-konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość" - pisze korespondent gazety Gerhard Gnauck.Liberalna PO obawia się, że po jesiennych wyborach parlamentarnych całkowicie utraci władzę - pisze "Die Welt". "To byłby przełom: kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego PiS zdobyłby całkowitą władzę" - podkreśla Gnauck, dodając, że już teraz mówi się o groźbie "orbanizacji" Polski.”...”Rozgłośnia radiowa Deutschlandfunk wyraża opinię, że za kadencji Dudy relacje Polski z Niemcami mogą stać się "bardziej zdystansowane". Redakcja zwraca uwagę, że podczas debaty telewizyjnej Duda opowiedział się za umocnieniem swojej narodowej tożsamości w UE i za silniejszym akcentowaniem swoich interesów.”...”We Włoszech piszą o "strasznym szoku dla Europy"Zwrot na prawo, zwycięstwo ultranacjonalisty - tak włoskie media oceniają wynik wyborów prezydenckich w Polsce, które wygrał Andrzej Duda. Rezultat ten interpretuje się we Włoszech także jako zapowiedź tego, co jesienią przyniosą wybory parlamentarne.”...”Zwycięzcę wyborów włoska agencja opisuje jako młodego ultrakonserwatystę i eurosceptyka, popieranego przez konserwatywne kręgi polskiego Kościoła. Odnotowuje, że Duda poparł propozycję karania więzieniem kobiet poddających się zabiegowi in vitro. „...”W bardzo ostrym, radykalnym tonie o wyniku wyborów pisze publicysta dziennika "La Repubblica" w jego internetowym wydaniu. Wynik glosowania nazywa "strasznym szokiem dla Europy".Frakcję, która wystawiła kandydaturę Andrzeja Dudy, wysłannik gazety Andrea Tarquini, relacjonujący wydarzenia w Polsce od kilku dekad, opisuje następująco: "nacjonalistyczni eurosceptycy, rusofoby i pełni autorytarnych pokus w stylu węgierskim", "skrajna partia".”...”Frakcja ta, pisze Tarquini w internetowym wydaniu dziennika, wygrała wybory prezydenckie, dzięki mocnym sloganom; "począwszy od sprzeciwu wobec in vitro, przy wsparciu reakcyjnego Kościoła wrogiego wobec papieża Franciszka aż po makabryczną obietnicę ich przywódcy Kaczyńskiego Budapesztu w Warszawie". ...”Dla Unii Europejskiej i NATO oznaczać to będzie utratę partnera i sojusznika o znaczeniu geopolitycznym, ekonomicznym i militarnym większym niż Hiszpanii, w trakcie wielkich kryzysów, od konfrontacji między Rosją Putina a wolnym światem po kryzys imigracyjny i wyzwanie ze strony terroryzmu" - pisze dziennikarz rzymskiego dziennika. I dodaje: "Histeryczna rusofobia polskich nacjonalistów może poważnie zwiększyć ryzyko konfrontacji militarnej z Moskwą"."Polski przypadek dołącza do koszmarów Europy: zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, strachu przed bankructwem Grecji i dobrowolnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE" - podsumowuje "La Repubblica" w internetowym wydaniu.”...”"New York Times" zwraca uwagę, że rozgrywka prezydencka nie była jedynie lokalnym wydarzeniem. "Wybory są z wielkim zainteresowaniem obserwowane w Waszyngtonie i w Europie, ponieważ Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej, a odgrywa większą i bardziej energiczną rolę w sprawach dotyczących kontynentu" – pisze gazeta. NYT przypomina też, że były premier Donald Tusk został w ubiegłym roku wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej przy silnym poparciu kanclerz Niemiec Angeli Merkel. „..”Zajmują też twarde stanowisko wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina. Prawo i Sprawiedliwość jest jednak – akcentuje gazeta – znacznie bardziej konserwatywne i nacjonalistyczne. Dziennik cytuje Radosława Markowskiego z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, według którego jeśli PiS wygra w wyborach parlamentarnych będzie budował sojusze z Litwą i Ukrainą, zaniedbując relację z Niemcami i Francją. Jak ocenia gazeta, partia Dudy wykazuje „większy sceptycyzm w kwestii przekazania partnerom europejskimi odpowiedzialności za polskie sprawy”. ...(więcej )
Dla Michnika zwycięstwo Andrzeja Dudy to znak, że w Polsce nastanie czas totalnego przemeblowania: "To otwiera drogę do zwycięstwa PiS-u w wyborach parlamentarnych, co w konsekwencji otwiera drogę do tego, że Polska przestanie być państwem demokratycznym na takiej zasadzie, jak była dotąd, a stanie się państwem na podobieństwo IV RP, to znaczy drogi kroczącej ku – różnie mówią – jedni: systemowi autorytarnemu, inni demokraturze, a ja powiem wprost: to aksamitna droga do dyktatury!"I dalej: "To niebezpieczne. Jest obowiązkiem opinii publicznej przypominać, że prezydent ma być strażnikiem konstytucji. To jest konstytucja Rzeczypospolitej i jest rzeczą, o której będziemy opinii publicznej przypominać, że blisko połowa wyborców głosowała na Bronisława Komorowskiego. (…) Obrona demokracji będzie obowiązkiem polskiej opinii publicznej i na pewno my w gazecie zrobimy wszystko, żeby tę demokrację w naszym kraju obronić!" ...(więcej )
Rezultat tych wyborów i zwycięstwo pana Dudy oznacza radykalne przemeblowanie polskiej sceny politycznej - powiedział redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. - Ja powiem wprost, że to jest aksamitna droga do dyktatury - dodał. Według badania exit poll wybory prezydenckie wygrał kandydat PiS Andrzej Duda uzyskując 53 proc. poparcia. „...” To otwiera drogę do zwycięstwa PiS-u w wyborach parlamentarnych, co w konsekwencji otwiera drogę do tego, że Polska przestanie być państwem demokratycznym na takiej zasadzie jak była dotąd [...] Ja powiem wprost, że to jest aksamitna droga do dyktatury. To jest niebezpieczne - przekonuje Adam Michnik.Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" podkreśla, że w obecnej sytuacji, kluczową rolę muszą odegrać media. - Jest obowiązkiem opinii publicznej przypominać, że prezydent ma być strażnikiem konstytucji. [...] Media muszą przypominać, że blisko połowa wyborców głosowała na Bronisława Komorowskiego i jego projekt państwa - który oczywiście w wyniku zwycięstwa pana Dudy może być skorygowany, ale który nie może być unicestwiony, unieważniony i zdestruowany. [...] My w "Gazecie Wyborczej" zrobimy wszystko, żeby demokrację w naszym kraju obronić - podkreślił Michnik.(więcej ) Są obszary, gdzie mamy wspólne interesy z Niemcami, ale są inne, w których ich nie mamy. Dyplomacja między dobrymi sąsiadami nie oznacza podporządkowania się jednego kraju drugiemu – przyznał Duda. Kowal potwierdza: – Przyjęło się, że Polska w gruncie rzeczy prezentuje takie samo stanowisko jak Niemcy. Ta hiperprzewidywalność powodowała, że nasi partnerzy nie musieli już niczego kalkulować w negocjacjach z Polską. Za Odrą większa niezależność, jaką proponuje Duda, się nie podoba. Część niemieckich mediów, na czele ze „Spieglem", od razu negatywnie przyjęła wybór nowego prezydenta, nazywając go narodowym konserwatystą. Jednym z pierwszych przedmiotów sporu będą stałe bazy NATO w Polsce. Duda chciałby uzyskać w tej sprawie zgodę na szczycie sojuszu w Warszawie w przyszłym roku. Niemcy są jednak temu przeciwne w obawie przed reakcją Kremla. – Zanim Ameryka podejmie decyzję o większym zaangażowaniu w obronę Europy Środkowej, musi wziąć pod uwagę kilka rzeczy. Największym problemem jest Berlin. Jak mamy angażować się w obronę Polski, jeśli Niemcy są wobec tego obojętne, a może wręcz wrogie? – pytał parę miesięcy temu w rozmowie z „Rz" George Friedman, czołowy amerykański politolog i prezes Stratforu.”...(źródło )
Ideolog Palikota profesor Hartman „Musimy się przygotować na takie społeczeństwo, w którym wolność prokreacji będzie ograniczona(...)Będzie uważane za coś niemoralnego i niewłaściwego zdawać się na przypadek. W prokreacji ustali się taki etyczny standard, że powinna ona przebiegać pod kontrolą genetyczną. nie ma żadnej oczywistości na rzecz przewagi moralnej którejkolwiek strony alternatywy: z jednej strony prokreacja całkowicie dowolna i zdana na przypadek i prokreacja ograniczona i kierowana.(...) Taka eugenika prewencyjna stanie się za jakiś czas standardem. (...)To przestanie być uważane za niewłaściwe i niestosowne i będzie przybywać ludzi udoskonalonych genetycznie.Nadal jeszcze ludzi.. może w przyszłości już także istot które będą bardziej zmanipulowane genetycznie i nie będą podpadały pod gatunek człowieka. „....(więcej)
Obserwując pierwsze opinie w niemieckich mediach po zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckichwyraźnie widać, że niemieccy komentatorzy są zaskoczeni i wyjątkowo zaniepokojeni. Już pojawiają się teksty straszące antyeuropejskim i ultrakonserwatywnym niebezpiecznym polskim prezydentem „...”uż w dniu wyborów, jako jedna z pierwszych, korespondentka nocnego niemieckiego dziennika „Tagesthemen” późnym wieczorem wiedziała, że nowy prezydent najprawdopodobniej będzie blokować ustawy, co zagrozi Polsce stagnacją. Niemiecka korespondentka ARD też wiedziała, że Andrzej Duda, pochodzący z innej partii niż rząd, będzie wykorzystywał swoje prawo weta i będzie blokował rządowe inicjatywy. „Frankfurter Algemeine Zeitung” także nie zostawia złudzeń, co do swojej opinii, i nazywa Andrzeja Dudę (Nationalkonservativer) – czyli skrajnym nacjonalnym konserwatystą. Taką samą negatywną w niemieckim znaczeniu laurkę otrzymał wcześniej węgierski premier Viktor Orban. Zresztą o niebezpieczeństwie „orbanizacji” polskiej polityki w wykonaniu nowego polskiego prezydenta pisze więcej niemieckich gazet (np. „Die Welt” twierdzi, że Viktor Orban zawsze był wzorem do naśladowania dla Jarosława Kaczyńskiego, któremu z kolei będzie podporządkowany Andrzej Duda). Ten sam dziennik obawia się także o stosunki polsko-niemieckie, bowiem – jak twierdzi gazeta – Duda już w czasie kampanii podkreślał różnice poglądów z Niemcami. Z kolei „Die Zeit” w swoim komentarzu stwierdza m.in., że Duda w zasadzie oszukiwał wyborców, bowiem nie będzie mógł spełnić większości swoich socjalnych obietnic przedwyborczych, gdyż nie leżą one w jego kompetencji. A – zdaniem gazety – wygrał wybory właśnie dzięki takim obietnicom i poparciu związków zawodowych. „Der Tegsspiegel” w komentarzu pisze o Andrzeju Dudzie, jako o dotychczasowej marionetce Jarosława Kaczyńskiego i zastanawia się, czy będzie w stanie, jako prezydent, działać samodzielnie, czy nadal będzie spełniać tylko polityczną wolę prezesa PiS. Z komentarza hamburskiego „Der Spiegel” wynika, że tygodnik ubolewa, iż sukces Andrzeja Dudy może zwiększyć szanse byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego na dobry wynik w jesiennych wyborach parlamentarnych.”...”Rheinische Post” Gazeta przypomina, że Duda współpracował z Lechem Kaczyńskim i Jarosławem Kaczyńskim, którzy dali się poznać, jako zakompleksieni i konfliktowi partnerzy Unii Europejskiej i powodowali stałe napięcia stosunków z polskimi sąsiadami np. Niemcami. „Rheinische Post” idzie jeszcze dalej, ostrzegając i strasząc, że w czasach konfliktu na Ukrainie powtórzenie takiej polityki nie może mieć miejsca. „...”Także monachijskiemu „Sueddeutsche Zeitung” nie podoba się wybór Polaków. Gazeta twierdzi, że w polityce zagranicznej rządzona przez nowego prezydenta Polska przestanie być krajem tak obliczalnym, jakim była w minionych latach pod rządami przyjaciela Europy, a dzisiejszego szefa Rady Europejskiej – Donalda Tuska. „Jeżeli również na jesieni PiS wygra wybory parlamentarne, to Polska obierze niebezpieczny skrajnie populistycznie prawicowy polityczny kurs” – czytamy w monachijskim dzienniku. Dziennikowi gospodarczemu „Deutsche Wirtschaft Nachrichten” także nie podoba się Andrzej Duda, bowiem wbrew niemieckiej woli i linii politycznej „nowy prezydent chce w polskiej polityce mniej Unii Europejskiej, a więcej NATO”....”Niemcy po prostu obawiają się, że ich wpływy nad Wisłą – zarówno gospodarcze jak i polityczne – zostaną osłabione. Dlatego niemieckie media zrobią wszystko, aby nowego prezydent ciągle dyskredytować. „...(źródło )
Ważne Michał Karnowski „Jeszcze są w szoku,jeszcze pogubieni .Ale Przemysł Pogardy 2.0 już startuje”..”.”Zanosi się na nową wersję przemysłu pogardy. Po 2005 roku udało się rozpętać nienawiść do śp.LK bo wielu Polaków milczało”...”I tak nowy prezydent musi pamiętać, że mógł wygrać wbrew mediom w kampanii wyborczej, kiedy otwierają się pewne dodatkowe okienka komunikacji z rodakami. Ale całej kadencji w ten sposób nie przejdzie, nie da rady. Zaszczują go. Od pierwszego dnia, od dzisiaj, musi zatem myśleć jak przebudować zwichnięty kształt sceny medialnej, w jaki sposób przywrócić w tym świecie elementarną etyka i uczciwość oceny.
Mój komentarz Warto docenić ,że Karnowski jaki pierwszy w sposób prawie jawny wzywa Dudę do zrobienia porządku z reżimowymi mediami i pewnie presstytutkami frontu propagandowego. Tą kwestie omówiłem
http://naszeblogi.pl/54521-jak-orban-opodatkowac-i-doprowadzic-do-bankructwa-tvn-polsat
To nie będzie proste, ale Karnowski ma rację .Bez skończenia z niemieckim i lewackim monopolem w mediach rozpęta się orgia pogardy. I co gorsze Niemcy i lewactwo będą dążyli do podzielania Polaków , do szczucia jednych przeciwko drugim , do wzniecenia nienawiści i wojny domowej w interesie Niemiec , lewactwa i lichwiarstwa Mamy do czynienia w Polsce z patologią medialną. Bezpieczeństwo ideologiczne Polski praktycznie nie istnieje. Niemcy przekształciły większość prasy i sporo innych mediów w swoje gadzinówki . Gazeta Michnika to jawna , obca ideologiczna agentura . Do tego Układ przekształcił media państwowe w swoje szczekaczki .Lewacki monopol mediów zagraża żywotnym polskim interesom i należy go zlikwidować . Niemców wywłaszczyć . Koncerny medialne wzorem Orbana opodatkować i doprowadzić do bankructwa , a następnie uwolnić rynek mediów i zadbać o ich pluralizm . Skoczyć z monopolem i obca własnością .Suwerenne państwo musi zadbać o swoje bezpieczeństwo ideologiczne , musi pilnować aby obca agentur nie mogła dokonać ideologicznego zamachu stanu i tym samym zniszczyć aksjologiczne fundamenty państwa i społeczeństwa. A dla Polski i Polaków takimi fundamentami państwa i narodu jest chrześcijaństwo i nauczanie Jana Pawła II .Marek Mojsiewicz
27 maja 2015 Prezes Belka powinien skorzystać z okazji i w sprawach polityki jednak siedzieć cicho
1. W ostatni poniedziałek na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie (GPW), miała miejsce między innymi uroczystość wręczenia nagród dla zespołów studenckich przygotowujących projekty edukacyjne i naukowo – badawcze dotyczące rynku kapitałowego.Wykład dla nagrodzonych studentów na GPW miał prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) Marek Belka, mówił o trudnej sytuacji na rynku pracy dla ludzi młodych, której konsekwencją jest konieczność wyjazdów w poszukiwaniu pracy zagranicę „jak to subtelnie ujął „na zmywak”.Niespodziewanie nawiązał wyborów prezydenckich i ujął to tak „właśnie za to otrzymaliśmy od was czerwoną kartkę. Nie zgadzam się z tym ale to rozumiem. Ale jeszcze bardziej bym zrozumiał, gdybyście to zrobili głosując na ustabilizowane partie lewicowe i prawicowe partie opozycyjne, a nie głosując na komedianta”.Później nie odpowiadał już na pytania dziennikarzy kogo miał na myśli i pośpiesznie opuścił siedzibę GPW.
2. Prezes Belka jeżeli już zajmuje się jakąś polityką to powinna to być polityka pieniężna ale wyraźnie widać, że ciągnie go do tej partyjnej.Przypomnijmy tylko, że z rozmów upublicznionych przez tygodnik „Wprost” w połowie 2014 roku (Sienkiewicz-Belka), wynikało wyraźnie, że rządząca Platforma posunęła się do traktowania niezależnego NBP, jako instytucji dysponującej zasobami finansowymi, po które można sięgnąć w trudnych momentach rządzenia.Niestety pozwolił na to prezes NBP Marek Belka, który mimo swojego PZPR-owskiego rodowodu, uchodził w momencie jego nominacji na to stanowisko (po śmierci Sławomira Skrzypka w katastrofie pod Smoleńskiem), za apolitycznego fachowca.Wypowiedzi Marka Belki opublikowane przez tygodnik „Wprost”, dyskwalifikowały go już wtedy nie tylko jako prezesa niezależnego banku centralnego ale także jako człowieka, który o konstytucyjnym organie jakim jest RPP i zasiadających w ludziach wyraża się w bardzo nieparlamentarny sposób.Domagał się on także dymisji konstytucyjnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i zmian w ustawach regulujących działalność NBP, a w zamian deklarował finansowanie długu publicznego poprzez skup obligacji skarbowych na rynku wtórnym, aby tylko nie dopuścić głównej partii opozycyjnej do władzy.
3. Deal zawarty pomiędzy Belką i Sienkiewiczem prawie w całości został zrealizowany, natomiast w konsekwencji afery taśmowej szef NBP utracił kontrolę nad Radą, organem którego jest przewodniczącym.Wówczas to ekonomiści cytowani przez agencję Bloomberg i ci z zagranicy i z Polski jak jeden mąż twierdzili, że prezes Belka tuż po ujawnieniu tej afery powinien sam zrezygnować ze stanowiska albo też powinni mu to skutecznie zasugerować ci, którzy na jego powołanie się zgodzili, a więc większość sejmowa Platformy i PSL-u i wnioskujący do Sejmu o jego powołanie prezydent Komorowski.Głos w tej sprawie zabrał publicznie tylko członek RPP Jerzy Hausner. Ale to jeden z najbardziej znaczących jej członków, wicepremier rządu Leszka Millera, a później także mniejszościowego rządu, którym kierował ówczesny premier Marek Belka.Hausner ocenił rozmowę Belki z Sienkiewiczem zdecydowanie negatywnie. Mówił tak „Rozmowa wywołała znaczącą szkodę. Jej efektem jest obniżenie wiarygodności NBP jako niezależnej instytucji publicznej, instytucji szczególnego publicznego zaufania”.Hausner wprawdzie nie domagał się natychmiastowego odejścia prezesa Belki z zajmowanego stanowiska ale wyraźnie stwierdził, że jego misja powinna dobiec końca wraz z końcem kadencji.Żądał nawet deklaracji Belki, że nie będzie się on już ubiegał o następną kadencję kierowania NBP i stwierdził, że „wspólnie powinniśmy naprawić szkodę. Marek Belka będzie miał jeszcze pół roku, by nowej RPP pomóc wejść w swoją rolę. Na tym jego misja powinna się zakończyć”.
4. Od tamtej wypowiedzi Belki i reakcji na nią wielu ekonomistów i Jerzego Hausnera z RPP minęło blisko rok, a prezes Belka jak gdyby nigdy nic znowu miesza się w politykę, w którą mieszać się nie powinien.Nazwanie jednego z kandydatów na prezydenta komediantem, któremu głownie młodzi ludzie udzieli ponad 20% poparcia jeszcze raz zwraca uwagę, że prezes NBP „nie trzyma” żadnych standardów związanych piastowaniem tak ważnego stanowiska. Lepiej dla niego i niezależnego NBP byłoby, gdyby skorzystał z okazji i w sprawach polityki siedział jednak cicho.
Kuźmiuk
Środowiska żydowskie forsują Komorowskiego na szefa PO Witold Gadowski „ Michnik to symbol odchodzącej, bardzo zakłamanej epoki. Jest bardziej żałosny niż niebezpieczny”...”Sądzę, że Adam Michnik staje się karykaturą samego siebie. Nikt specjalnie nim się już nie przejmuje. To jest żałosny starzec, który na starość przegrywa już wszystkie swoje zamysły polityczne. On jest swoją karykaturą, jest żałosny. Jest bardziej żałosny niż niebezpieczny. Michnik to symbol odchodzącej, bardzo zakłamanej epoki, w której byliśmy państwem półkolonialnym, postkolonialnym. „...”Takie słowa to rytualny łabędzi śpiew Michnika, który oderwał się całkiem od rzeczywistości. Nigdy z nią nie miał zresztą wielkiego związku. Jako mieszkaniem alei Róż i bananowa młodzież on nigdy nie miał kontaktu z prawdziwym życiem polskiego społeczeństwa. On więc mógł sobie opowiadać dyrdymały. Obecnie jednak to jest już tylko śmieszne i żałosne. Nikt rozsądny nie przejmuje się takimi głupimi pohukiwaniami. Obecnie środowisko władzy liczy na to, że tego typu ostrzeżenia to będą samosprawdzające się przepowiednie. To oznacza, że oni bardzo źle życzą Polsce. Obecnie spadają z nich maski i wychodzi co oni naprawdę myślą o państwie polskim i narodzie. Oni bardzo źle nam wszystkim życzą.”..( źródło
Aleksander Smolar” Komorowski na szefa PO „..”Według Aleksandra Smolara ustępujący prezydent powinien teraz stanąć na czele obozu przygotowań do wyborów parlamentarnych. Jego zdaniem w Platformie brak przywódców.
Kopacz tego nie uniesie, nie ma formatu politycznego”..”łumaczył prezes Fundacji Batorego na łamach gazety Michnika. „...”Zdaniem prezesa Fundacji Batorego prezydent Komorowski ma autorytet i osobowość. Został naturalnym przywódcą, gdy zabrakło Tuska. A teraz został obciążony wadami tego rządu. Może jednak unieść ciężar konfrontacji z PiS i bezpośredniego starcia z Jarosławem Kaczyńskim”..(źródło )
Krzysztof Rybiński „ W ciekawych czasach żyjemy. Obecny szef Komisji Europejskiej publicznie nazywa polityka wybranego przez swój naród olbrzymią, konstytucyjną większością głosów dyktatorem”...”Były premier Włoch i były szef Komisji Europejskiej publicznie twierdzi, że informacja o wygranej w wyborach Andrzeja Dudy była dla niego najgorszą informacją dnia, gorszą od kłopotów Grecji i przegranej prounijnej partii rządzącej w wyborach lokalnych w Hiszpanii. Dlaczego tak mówią, dlaczego nie szanują decyzji podjętych przez suwerenne narody? Trwają rządy banksterów w Unii Europejskiej. Banksterzy mianują swoich ludzi na kluczowe stanowiska w UE, a nawet przywożą kandydatów na premierów w teczkach (jak w przypadku Grecji lub Włoch) i mówią: Jak ich nie wybierzecie, to zabierzemy wam pieniądze. Ale demokracja w Europie jest zbyt silna, żeby dać sobie narzucić jarzmo dyktatury banksterów, którzy potrzebują, aby ciemne masy brały kolejne kredyty na kupno kolejnych rzeczy, których nie da się kupić za głodowe pensje.”...”Problem polega natomiast na tym, że narody Europy mają różne cele, często wzajemnie sprzeczne. I gdy unia banksterów się rozpadnie, te odmienne cele mogą doprowadzić do silnych konfrontacji wewnątrz UE. „...(źródło )
Powołujemy inicjatywę #UczciweMedia ! „...”Gdy w 2005 roku wybraliśmy Lecha Kaczyńskiego okazało się, że musiał się on zmierzyć z potężnym aparatem przemocy medialnej, który miał za zadanie uderzyć – jak mówił jeden z przywódców przemysłu pogardy – „w godnościowe podstawy tej prezydentury”. ...”To co wydarzyło się podczas prezydenckiej kampanii wyborczej i w ciągu dwóch dni po wyborach potwierdza najgorsze przypuszczenia – ludzie, którzy przyłożyli rękę do niszczenia wizerunku śp. Lecha Kaczyńskiego, teraz atakują Prezydenta elekta – Andrzeja Dudę. Odbywa się to takimi samymi metodami jak poprzednio. Mamy tu do czynienia z technikami manipulacji rodem z PRL.Nie możemy Prezydenta Andrzeja Dudy zostawić samego wobec przemocy medialnej! Dlatego powołujemy inicjatywę #UczciweMedia, która będzie monitorować media w Polsce i zagranicą, zbierać kłamstwa i oszczerstwa, którymi posługują się media mainstreamowe, wskazywać manipulacje, przemilczenia, stronnicze interpretacje, niszczenie wizerunku osób publicznych i z gruntu rasistowski charakter manipulacji obrazem opozycji pokazujący, że ludzie myślący inaczej niż władza są gorsi od innych i nie zasługują na szacunek, bo popierają Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudę lub partię Prawo i Sprawiedliwość, bo są chrześcijanami i wyznają tradycyjne wartości, bo po prostu są zatroskanymi o przyszłość swojego kraju patriotami.”..(źródło )
„Jak twierdzi "Gazeta Polska" prezydent Bronisław Komorowski jest ciężko chory. Z najnowszych doniesień wynika, że głowa państwa od lat zmaga się z poważnymi schorzeniami – ma problemy z sercem, cierpi na miażdżycę, przez którą ma trudności z wypowiadaniem się i czasami dziwnie się zachowuje. Stan Bronisława Komorowskiego ciągle się pogarsza. Dolegliwości chce zachować w tajemnicy, dlatego też zamiast w Wojskowym Instytucie Medycznym przy ul. Szaserów w Warszawie leczy się w stołecznym szpitalu MSWiA. Przez chorobę prezydent otacza się ludźmi, którzy za niego sprawują władzę. „...” Prezydent otoczył się ludźmi z „bastionu Agory”, jak ich nazywają współpracownicy Donalda Tuska. Ci ostatni są żywotnie zainteresowani tym, by prezydent miał jak najmniej władzy, nie zamierza on bowiem dzielić się nią z dawnymi partyjnymi kolegami. (...) Otoczył się zaufanymi doradcami wymienianymi przez „Gazetę Wyborczą” jako „wybitne autorytety”: Tadeuszem Mazowieckim, Henrykiem Samsonowiczem, Henrykiem i Ludwiką Wujcami. Bardzo duży wpływ na podejmowane przez prezydenta decyzje mają także Aleksander i Eugeniusz Smolarowie i Adam Michnik – wylicza tygodnik „...”Jak głosi jedna z powtarzanych w Kancelarii Prezydenta historyjek, Bronisław Komorowski wybrał na siedzibę Belweder dlatego, że jest on usytuowany niedaleko miejsca zamieszkania Adama Michnika i Janusza Palikota. Dzięki temu mają do siebie blisko i mogą się w każdej chwili dyskretnie spotykać, bez względu na stan zdrowia prezydenta „.. ..(więcej )
„W 2007 r. w Warszawie odrodziła się loża żydowska B’nai B’rith, której działalność przerwał wspomniany powyżej dekret prezydenta Ignacego Mościckiego z 1938 roku. Co ciekawe, ta najstarsza międzynarodowa organizacja żydowska, która za główny cel swoich działań uważa zwalczanie rasizmu, dyskryminacji rasowej i antysemityzmu oraz obronę praw człowieka, za najważniejszy problem w Polsce uznała „kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam” ...”. Prezesem loży od 2009 roku jest Jarosław Józef Szczepański, dziennikarz, były doradca medialny Bronisława Komorowskiego; gdy w 2007 r. Komorowski został marszałkiem Sejmu, Szczepański objął funkcję dyrektora Biura Prasowego Kancelarii Sejmu. „...”Globalna sieć wpływów Wiele osób lekceważy wpływ i działalność ponadnarodowych, pozarządowych organizacji, twierdząc, że to political fiction. Jednak faktem jest, że miliarder George Soros, uczestnik spotkań Klubu Bilderberg, stworzył sieć organizacji wpływających na życie publiczne w Europie Środkowej. Faktem jest również, że minister Jacek Rostowski uczestniczył w tym roku w posiedzeniu Bilderbergu, zaś większość rady nadzorczej spółki Agora zasiada w ponadnarodowej Komisji Trójstronnej, a były członek tej grupy Janusz Palikot często jest pozytywnym bohaterem „Gazety Wyborczej”. Jaki jest wpływ nieformalnych grup na życie polityczne, społeczne, gospodarcze świata i Polski? Soros strąca prezydentów W Polsce najlepiej znana jest sieć instytucji George’a Sorosa, amerykańskiego miliardera i spekulanta. Soros pochodzi z Węgier, skąd uciekł na Zachód w 1946 roku. Dorobił się ogromnego majątku na spekulacjach giełdowych. W 1992 r. doprowadził do obniżenia wartości angielskiego funta, w konsekwencji Bank Anglii wycofał swoją walutę z Mechanizmu Kursów Walutowych. Pięć lat później premier Malezji oskarżył Sorosa o załamanie waluty tego kraju. Soros propaguje idee tzw. społeczeństwa otwartego, w latach 50. uczestniczył w London School of Economics w seminariach Karla Poppera, jednego z popularyzatorów tego pojęcia. Sponsorował wiele instytucji w Europie Środkowej, np. Uniwersytet Środkowoeuropejski w Budapeszcie i Fundację im. Stefana Batorego w Polsce. Ta ostatnia została zarejestrowana jeszcze w czasach PRL, w maju 1988 roku. Była pierwszą prywatną fundacją w PRL, co stanowiło ewenement, gdyż w latach 80. komuniści nie zgodzili się na utworzenie, pod auspicjami Episkopatu Polski, Fundacji Rolniczej. Fundacja Batorego była finansowana przez Instytut Społeczeństwa Otwartego. Soros pomagał także lewicowej opozycji w PRL, np. przekazał pieniądze na zakup komputerów dla nielegalnego pisma „Tygodnik Mazowsze”. Po Okrągłym Stole redakcja tego podziemnego biuletynu stała się trzonem oficjalnej „Gazety Wyborczej”, a komputery „Tygodnika Mazowsze” służyły w nowo utworzonej redakcji. Ważniejsza była działalność Sorosa w Polsce podczas transformacji ustrojowej, pod koniec PRL. Doradca premiera Mazowieckiego Waldemar Kuczyński ujawnił, że faktycznym autorem terapii Balcerowicza był właśnie Soros. Szokowe zmiany umożliwiły np. przejęcie majątku firm, uwłaszczenie nomenklatury i defraudacje bankowych oszczędności. Na początku lat 90. przewodniczącym rady Fundacji Batorego był Jerzy Turowicz (ówczesny redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”), a członkami: Bogdan Borusewicz, Wojciech Fibak, Bronisław Geremek, Jan Gross, Leszek Kołakowski, Marcin Król, Olga Krzyżanowska, Krzysztof Michalski, Adam Michnik, Zbigniew Pełczyński, Anna Radziwiłł, Andrzej Rapaczyński, Maria Radomska, Andrzej Szczypiorski, ks. Józef Tischner, Stanisław Wellisz. Natomiast zarząd Fundacji tworzyli m.in. Aleksander Smolar, Zbigniew Janas, Edmund Mokrzycki, Józef Chajn. Fundacja Batorego zasłynęła wspomaganiem działalności skrajnie feministycznych i lewicowych środowisk, np. Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wandy Nowickiej. W 1996 r. Federacja otrzymała ok. 100 tysięcy dolarów. Fundacja Sorosa przekazywała także pomoc na tzw. program kobiecy m.in. dla innych organizacji feministycznych – Ligi Kobiet Polskich, Centrum Praw Kobiet, OŚKa. Soros był zwolennikiem utworzenia w 1994 r. na Węgrzech koalicji rządowej postkomunistów Gyuli Horna z liberalnymi Wolnymi Demokratami. W tamtym okresie w Albanii finansował gazetę, która prowadziła kampanię przeciwko prawicowym władzom. Przedstawiciel fundacji Sorosa mówił o prawicowym prezydencie: „Berisha odchodzi. Załatwiliśmy go”. Soros krytykował także prezydenturę George’a W. Busha. W listopadzie 2003 r. w wywiadzie dla „Washington Post” stwierdził, że pokonanie Busha w kampanii w 2004 r. jest „najważniejszym celem” jego życia oraz „sprawą życia i śmierci”. Przemówienia Busha porównywał do wojennej retoryki niemieckich nazistów. Soros przekazał też 5 mln dolarów lewicowej organizacji MoveOn.org, zwalczającej politykę prezydenta Busha. Wcześniej podarował 10 mln dolarów innemu ugrupowaniu ze zbliżonej orientacji – America Coming Together. Obecnie w skład rady Fundacji Batorego wchodzą: Marcin Król, Jan Krzysztof Bielecki, Bogdan Borusewicz, Agnieszka Holland, Olga Krzyżanowska, Helena Łuczywo, Krzysztof Michalski, Andrzej Olechowski, Zbigniew Pełczyński, Andrzej Rapaczyński, Hanna Suchocka, Henryk Woźniakowski. Natomiast członkami zarządu są m.in. Aleksander Smolar, Klaus Bachmann, Radosław Markowski.”...”Minister Tuska w Klubie Bilderberg George Soros należy do grupy najważniejszych finansistów świata, był np. uczestnikiem spotkań Klubu Bilderberg. Nazwa klubu pochodzi od pierwszego spotkania tego gremium w holenderskim Hotelu de Bilderberg w Oosterbeek w maju 1954 roku. Inicjatorem spotkań Klubu Bilderberg był Józef Retinger, szara eminencja polskiej polityki emigracyjnej w czasie II wojny światowej, doradca gen. Władysława Sikorskiego. Według niektórych, Retinger był zagranicznym agentem wpływu, wskazywano też na jego przynależność do masonerii. W wojennych dokumentach wywiadu polskiego raportowano: „Istnieje szereg niesprawdzonych donosów z różnych okresów, szczególnie z lat 1928 i 1931, że Retinger pracował dla komunistycznej międzynarodówki. Brakuje jednak szczegółowych danych na potwierdzenie tych donosów”. Po 1945 r. Retinger zaangażował się w tworzenie instytucji zjednoczonej Europy. „..”Według krytycznych opinii, Klub dąży do globalnej gospodarki, stworzenia elity przywódczej świata, powołania ponadnarodowej instytucji finansowej, zarządzającej rynkami walutowymi i jednego globalnego rządu, a nawet do wprowadzenia uniwersalnej religii, dlatego wielu badaczy sytuuje tę grupę wśród masonerii. Uczestnikami zebrań Klubu Bilderberg były m.in. osoby z Unii Europejskiej, Banku Światowego, Światowej Organizacji Handlu, Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, ONZ, NATO, Europejskiego Banku Centralnego, Goldman Sachs International, Chase Manhattan Bank, Deutsche Banku, ponadnarodowych korporacji (np. Ford, Xerox, Fiat, PepsiCo, IBM, Exxon Mobil), a także szefowie rządów różnych państw. Wśród uczestników spotkań w Klubie wymieniani są m.in.: byli prezydenci USA – Bill Clinton, Gerald Ford; były sekretarz stanu USA Henry Kissinger, Al Gore (były wiceprezydent USA), sekretarz skarbu USA Nicholas Brady, prezes Banku Światowego James Wolfensohn, żona Billa Gatesa – Melinda Gates, David Rockefeller, były szef Komisji Europejskiej Jacques Santer, premier Włoch Mario Monti, byli sekretarze generalni NATO Willi Claes i Javier Solana, byli prezydenci i premierzy: Valery Giscard d’Estaing, Helmut Schmidt, Tony Blair, Laurent Fabius, Wilfried Martens, Franz Vranitzky. Uczestnikami Klubu Bilderberg byli również Polacy: Andrzej Olechowski, Hanna Suchocka oraz Aleksander Kwaśniewski w 2008 roku. Natomiast w czerwcu 2012 r. w spotkaniu Bilderbergu wziął udział aktualny minister finansów rządu Donalda Tuska – Jacek Rostowski. „..”W spotkaniach Bilderbergu uczestniczył także Zbigniew Brzeziński, który brał udział w powstawaniu Komisji Trójstronnej (Trilateral Commission).Za kulisami wielkiej polityki Założycielem Komisji był David Rockefeller, amerykański miliarder. Komisja powstała w 1973 r., w okresie kryzysu naftowego. Skupiała około 350 przedsiębiorców, polityków, bankowców, naukowców z Europy, USA, Kanady i Japonii. Warto wskazać, że Brzeziński odegrał dużą rolę podczas tworzenia tego ponadnarodowego ciała. Jeszcze w latach 60. ukuł tzw. teorię konwergencji, według której istniejące wówczas systemy polityczne – komunistyczny i kapitalistyczny – stopniowo się do siebie zbliżają i upodabniają. „..” Komisja odegrała istotną rolę już podczas wyboru na prezydenta USA Jimmy’ego Cartera. Wspominał o tym Zbigniew Brzeziński w swoich wspomnieniach: „Poznałem Jimmy Cartera na jednym z wczesnych zebrań Komisji Trójstronnej, którą kierowałem na początku lat 70-tych. Pamiętam, jak omawiałem z Gerardem Smithem i George’em Franklinem, moimi kolegami, możliwość wciągnięcia go do jej prac. (…) W roku 1974 dowiedziałem się, że Jimmy Carter postanowił kandydować na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych i że szuka doradców. Zdecydowałem więc zwrócić się do niego, przede wszystkim dlatego, iż uważałem, że Carter będzie mógł popularyzować koncepcję Komisji Trójstronnej dotyczącą bliższej współpracy między Stanami Zjednoczonymi a Europą i Japonią”. O wpływach Komisji świadczy, że większość prezesów Banku Światowego po 1973 r. było jej członkami. Do Trójstronnych należeli także m.in. byli prezydenci Jimmy Carter i Bill Clinton, Henry Kissinger, były szef Rezerwy Federalnej Paul A. Volcker, politycy: Madeleine K. Albright, Otto Lambsdorff, Mario Monti, Akio Morita, Isamu Yamashita. „...”Trójstronna Agora Przedstawiciele z Polski uczestniczyli w pracach Komisji Trójstronnej od 1993 roku. Organizował ich Andrzej Olechowski, który ujawnił mediom, że zajął się tym na prośbę polityka niemieckiej FDP Otto Lambsdorffa. Członkami Komisji byli m.in. Janusz Palikot; poeta, dramaturg, tłumacz i były ambasador RP w Danii Jerzy Sito; były prezes koncernu Orlen Zbigniew Wróbel oraz dominikanin ojciec Maciej Zięba. Obecnie w skład Komisji wchodzą: Jerzy Koźmiński (prezes i dyrektor generalny Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, były ambasador w Stanach Zjednoczonych), Tomasz Sielicki (wiceprezes Sygnity), Sławomir S. Sikora (prezes zarządu Banku Handlowego), Jerzy Baczyński (redaktor naczelny tygodnika „Polityka”), Marek Belka (były premier, prezes Narodowego Banku Polskiego), Andrzej Olechowski, założyciel Platformy Obywatelskiej, były szef MSZ; Wanda Rapaczyńska, członek rady nadzorczej spółki Agora. „..”Zwraca uwagę, że aż trzy osoby z tej grupy (Sielicki, Sikora i Rapaczyńska) są członkami rady nadzorczej Agory. Również pozostali mogą liczyć na „dobrą prasę” w „Gazecie Wyborczej”. Natomiast były członek Komisji Janusz Palikot stał się stałym komentatorem tego dziennika i trudno szukać negatywnych wzmianek o nim w „Wyborczej”. „...”Cel: 15 milionów Polaków”...” ks. prof. Michel Schooyans w słynnej książce „Aborcja i polityka”, gdzie wskazuje, że Bank Światowy zalecał stosowanie perswazji finansowej, np. wzrost opłat za poród, przydzielanie małych mieszkań rodzinom wielodzietnym, antyrodzinny system podatkowy. Instytucja ta przeznaczała setki miliardów dolarów na programy ograniczenia ludności. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na propozycje Klubu Rzymskiego z początku lat 70. Klub Rzymski jest międzynarodową organizacją zajmującą się globalnym rozwojem społeczeństw, gospodarki. W 1972 r. Klub Rzymski opublikował raport „Granice wzrostu”, w którym wskazano na rzekomą sprzeczność pomiędzy wzrostem konsumpcji i rosnącą populacją globu, przy jednoczesnym ograniczonym zasobie ilości surowców naturalnych, szczególnie ropy naftowej. Profesor Dennis L. Meadows, jeden z autorów raportu Klubu Rzymskiego, w wywiadzie dla ukazującego się w PRL tygodnika „Kultura” powiedział: „…jeżeli chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności. 15 milionów ludzi gwarantowałoby równowagę. Dalej: jeżeli chodzi o Polskę, widzę takie problemy – po pierwsze: właśnie zahamowanie eksplozji demograficznej”. W rozmowie z peerelowską „Kulturą” ten ekspert Klubu Rzymskiego wskazywał również na różnorakie „dobrodziejstwa” ustroju socjalistycznego w kreowaniu polityki ludnościowej w ówczesnej Polsce: „Państwo o ustroju socjalistycznym ma w tej mierze szczególne możliwości. Aparat administracyjny i społeczny może stworzyć warunki przeciwdziałające nadmiernemu przyrostowi ludności. (…) Sądzę, że społeczeństwo – zwłaszcza wasze – winno rządzić się logiką. Społeczeństwo winno mieć wpływ na siebie samo. Choćby przez podatki, poprzez utrudnianie nadmiernego wzrostu ludności środkami administracyjnymi. Można stworzyć całą politykę sterującą rozrodczością. (…) W ustroju socjalistycznym może działać więcej skutecznych mechanizmów hamujących nadmierny wzrost”. „...”Warto pamiętać o tych prognozach ludnościowych w sytuacji, kiedy prawie czterdzieści lat po wypowiedzeniu powyższych słów zmagamy się z kryzysem finansów ubezpieczeń społecznych, z luką pokoleniową, malejącym wzrostem demograficznym, emigracją młodych Polaków do państw, które posiadają normalny system opieki nad rodziną i dziećmi. Tak jak również warto wiedzieć, że na globalną politykę oddziałują obecnie nie tylko największe państwa, ale również wpływowe ośrodki różnych grup interesów, co nie jest iluzoryczną „teorią spiskową” „...(więcej )
Michał Cichy portretuje "Gazetę Wyborczą" oraz Adama Michnika i Helenę Łuczywo „...”Adam Michnik nigdy nie był redaktorem naczelnym "Gazety". Należy to wydrukować wersalikami. On był ideologiem "Gazety"”...”Misja Heleny, która jest stuprocentową Żydówką, polegała zawsze na chronieniu polskich Żydów przed jakimkolwiek złym losem. To zadanie wykonała w stu procentach. Była komendantką ŻOB w latach 90. Nie można się dziwić, że ona ze swoim zapleczem kulturowym i genetycznym nie była specjalnie wrażliwa na to, że mordowano księży po 1981, czy że generał Fieldorf był ofiarą mordu sądowego, w którym brała udział sędzia Wolińska. Misją Łuczywo było ratowanie sędzi Wolińskiej i wszystkich, obojętnie jak zapisanych w historii Polaków żydowskiego pochodzenia przed jakimkolwiek nieszczęściem. Także przed naprawdę istniejącym tutaj antysemityzmem. „...”Nie można mieć pretensji do Heleny Łuczywo, która była córką funkcjonariusza komunistycznej cenzury, Ferdynanda Chabera, że jej punkt odniesienia obejmował to środowisko, z którym miała do czynienia. „..”Tak się składa, że ludzie Agory byli w większości pochodzenia żydowskiego. Nie było to ani żadnym przypadkiem, ani żadnym powodem do wstydu. Ale nie można oczekiwać od ludzi z takim backgroundem, że nagle staną się piewcami Narodowych Sił Zbrojnych. „..”Ja jestem przeciwko indywidualizacji. Uważam, że każdy z nas powinien być indywidualnie wolny, ale każdy z nas powinien mieć także świadomość swojej przynależności i tego, jaką formę to nakłada na nasze życie. Dobrze, że wspomniał pan o wydarzeniach Marca ’68. Pozwolę sobie wygłosić krótką definicję tego, co znaczy pokolenie. Pokolenie to coś takiego, co formuje się pod wpływem zwrotnego punktu w historii, w momencie kiedy mamy mniej więcej 22 lata. Michnik i Helena w marcu 1968 roku mieli dokładnie 22 lata. Byli w sytuacji rocznika Krzysztofa Kamila Baczyńskiego czy Tadeusza Różewicza w roku 1944. Nie ma się co dziwić, że powstańcy warszawscy do dziś nimi pozostają i do dziś toczą walki na barykadach. Tak samo nie można się dziwić, że Michnik ciągle mentalnie jest w marcu 1968 roku. Zdziwiłbym się, gdyby on był w stanie się od tego uwolnić. Trauma, której wtedy doznał, nie polegała na tym, że państwo komunistyczne wzięło się za komandosów. Polegała na tym, że państwo komunistyczne za pośrednictwem Mieczysława Moczara sięgnęło po kombatantów Armii Krajowej i zyskało sobie wśród nich autentyczne poparcie na glebie antysemityzmu. To jest przerażenie, które Michnika po dziś dzień nie opuściło. „...”Jeśli chodzi o moralizm, Michnik naprawdę uważa się za moralistę. To jest wielowymiarowa postać, którą da się opisać tylko przy użyciu wyrafinowanych oksymoronów. On jest wyjątkowo oksymoroniczny, bo jest skrajnie amoralnym moralistą. Moim zdaniem źródłem największej nienawiści do Michnika jest to, że uważa się go za kogoś w rodzaju fałszywego proroka, za faceta, który zachowuje się jak kaznodzieja, mówi innym, jak należy się zachowywać, co jest moralne, a co nikczemne. Najpiękniejszy oksymoron opisujący to, o czym mówimy, na który natknąłem się w swoim życiu, brzmi: "otyły dietetyk". Michnik jest otyłym dietetykiem. Wszyscy to widzą poza nim samym. Michnik wygłosił kiedyś zdanie, które mi się bardzo mocno wryło w pamięć: "Nie jest bez znaczenia, kogo udajesz; nawet jeżeli jesteś hipokrytą, to jeżeli udajesz świętego, a masz naturę węża i lubisz tylko syczeć uwodzicielsko, a później dusić albo gryźć, to jeżeli udajesz świętego, mając taką naturę, to i tak jesteś troszkę lepszy, niż gdybyś nie udawał". Istnieją pewne pożytki nawet z hipokryzji. Adam potrafił ją wykorzystywać także do dobrych celów. Na przykład do ucywilizowania SLD. „...”*Michał Cichy, ur. 1967, historyk, specjalista od XVII i XX wieku. Wieloletni współpracownik Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Dziennikarz i publicysta "Gazety Wyborczej" od chwili jej powstania. W latach 1993 - 1998 kierownik działu kultury "Gazety" i redaktor nieistniejącej już "Gazety o Książkach". W latach 1997 - 2002 współtwórca i sekretarz Nagrody Nike.”...( więcej )
Mój komentarz Zwycięzcą wyborów prezydenckich był Ekonomiczny Upadek Systemu Socjalistycznego , co zaskutkowało gigantyczna emigracją ,nędza , barkiem dzieci, depopulacją , żebraczymi płacami , brakiem perspektyw , upadkiem socjalistycznej służby zdrowia , upadkiem ZUS, pogłębiającym się rozwarstwieniem społecznym, likwidacją przez system ponad półtora miliona firm. Upadek gospodarczy zaskutkował buntem politycznym młodych Polaków. I to dało sukces Kukizowi i pośrednio Dudzie. I Duda powinien pamiętać o tym , dlaczego został prezydentem , czego Polacy od niego oczekują .Powtórzę . Duda został prezydentem bo załamał się system socjalistyczny w Polsce, a młodzi antysystemowi Polacy liczą na to,że Duda zacznie system socjalistyczny w Polsce demontować . Żadne pudrowanie trupa nic nie da. Reanimacja państwowej służby zdrowia i systemu przymusowych ubezpieczeń społecznych nie nie da . To już zdechło. A jeśli Duda będzie reanimował socjalizm we Polsce wykańczając Polaków poprzez utrzymanie wysokich podatków , to zrealizuje plany lewactwa, które już twierdzi,że Polacy rozczarują się prezydenturą Dudy.
Jeśli chodzi o epigonów roku 1968 to odejście protagonistów czyli chamów i żydów , w niebyt polityczny , co odbywa się na naszych oczach jest bardzo korzystne. Polska nie potrzebuje niepotrzebnych , wtórnych podziałów . Polska nie potrzebuje ani ksenofobicznej żydowskiej loży masońskiej ani szowinistycznego środowiska Gazety Wyborczej. W pewnym sensie zwycięstwo Dudy jest ważna cezurą historyczną , bo upadek Komorowskiego i malejące wpływy Gazety Wyborczej to symboliczny koniec epoki PRL i niedobrej spuścizny 68 roku i wcześniejszej walki o kontrolę nad Polską dwóch narodowych ośrodków politycznych w PZPR . Poza tym problem jest niezwykle ciekawy , gdyż Komorowski ma prawdopodobnie poważne problemy umysłowe
http://naszeblogi.pl/54667-grozna-szajka-ukrywajaca-chorobe-umyslowa-komorowskiego
i raczej nie nadaje się żaden stanowisko, na żadna funkcje ,a już szczególnie na szefa partii i ewentualnego premiera , bo Smolarowi chyba chodzi o zastąpienie tu i teraz Kopacz przez Komorowskiego . Problem otoczenia się Komorowskiego przez środowiska żydowskie opisałem
http://naszeblogi.pl/54730-upadek-komorowskiego-oslabi-srodowisko-zydowskie-w-po
Oczywiście nawet chory Komorowski , jeśliby stanął na czele PO mógłby zadbać o swoich ludzi na kurczących się listach wyborczych PO. A tak całe otoczenie Komorowskiego z jego pałacu prezydenckiego pójdzie na polityczny śmietnik. Marek Mojsiewicz
Ormowcy w służbie CIA Wygląda na to, że kształtuje się u nas rodzaj nowej świeckiej tradycji, częściowo politycznej, częściowo biznesowej. Oto okazało się, że Polska zapłaciła odszkodowanie za tortury, jakimi w tajnym więzieniu CIA w Starych Kiejkutach byli poddawani ludzie podejrzewani przez Amerykanów o terroryzm. Warto zwrócić uwagę, że CIA nie urządziła tajnych więzień, w których mogłaby podejrzanych torturować, ani na terenie Stanów Zjednoczonych, ani na terenie Wielkiej Brytanii, ani na terenie Francji. Na terenie Stanów Zjednoczonych i tamtych krajów obowiązuje bowiem prawo zakazujące torturowania podejrzanych nawet o terroryzm. W Polsce co prawda takie prawo też obowiązuje, ale najwyraźniej CIA skądś wie, że w naszym bantustanie prawo wprawdzie obowiązuje, ale nikt specjalnie nie czuje się nim związany, a już szczególnie nie czują się nim związane stare kiejkuty, co to były zatrudniane przy mokrej robocie jeszcze za sowieciarzy, w zamian za możliwość pasożytowania na mniej wartościowym narodzie tubylczym. Toteż kiedy CIA w dowód szczególnego zaufania udzieliła starym kiejkutom radosnego przywileju wyświadczenia usług kuplerskich i stania na świecy podczas torturowania podejrzanych, to jestem pewien, że stare kiejkuty nie posiadały się z radości. Oto bowiem uzyskały namacalny dowód inwestytury ze strony nowego sojusznika. Że również nowy sojusznik docenia ich użyteczność, może nie tyle przy mokrej robocie, bo mokrą robotę załatwia przy wykorzystaniu własnych pierwszorzędnych fachowców, ale przy czynnościach pomocniczych, w rodzaju stania na świecy, słowem – że docenia ich użyteczność, jako ormowców w służbie CIA, gwarantując im w zamian pasożytowanie na mniej wartościowym narodzie tubylczym. Krótko mówiąc – sytuacja starych kiejkutów nie uległa pogorszeniu mimo sławnej transformacji ustrojowej i odwrócenia sojuszów. Przewidział to jeszcze przed wojną Konstanty Ildefons Gałczyński w nieśmiertelnym poemacie „Tatuś”, w którym czytamy m.in.: „Po obiedzie Tatuś zasłania okna mapą (z rolety krawaty) i liczy wydatki na podatki i składki, a jak liczy, to ciska obelgi na władców matki. Czyli, że co do tych okien – to każdy kraj ma gestapo.” Każdy kraj ma gestapo! Skoro tak, to nic dziwnego, że bezpieczniacy z CIA tak sprawnie dogadali się z bezpieczniakami z razwiedki: „ja z Lublina, ty z Lublina; kto z Lublina – równy gość!” Ale oprócz korzyści, nazwijmy to – politycznych, jakie stare kiejkuty odniosły z transformacji ustrojowej i odwrócenia sojuszy, nie obyło się bez korzyści materialnych. Jak zauważył Janusz Szpotański w nieśmiertelnym poemacie „Towarzysz Szmaciak”, stare kiejkuty „brudną i mokrą swą robotą przecież parają się nie po to, by takie odnieść stąd korzyści, że obłąkany świat się ziści. (…) Kiedy zwycięskie toczą boje ze straszną reakcyjną hydrą, to chcą mieć pewność, że na zawsze zdobędą to, co hydrze wydrą.” Oczywiście hydra raz jest reakcyjna, a raz – powiedzmy – terrorystyczna, w zależności od mądrości etapu – ale tak czy owak zawsze coś tam można jej wydrzeć i zdobyć. Toteż stare kiejkuty zostały przez swoich łaskawych panów z CIA obdarowane napiwkiem w wysokości – powiadają – 15 milionów dolarów. Ani to dużo, ani mało – ale na założenie kilku starych rodzin w naszym bantustanie wystarczy w sam raz tym bardziej, że pan minister Szczurek, co to – jak słychać – zamierza opodatkować nawet prezenty komunijne (już widzę, jak siepacze z urzędów skarbowych biorą na tormenta dzieci tuż po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej, a więc – w stanie łaski uświęcającej – żeby wydobyć z nich zeznania, kto, co i ile im dał z tej okazji w prezencie. Bez pomocy pierwszorzędnych fachowców z bezpieki tu się na pewno nie obejdzie, więc użyteczność starych kiejkutów sprawdza się nie tylko w totalitaryzmie, ale i w demokracji.) - tedy ten energiczny pan minister Szczurek przecież nie ośmielił się sprawdzić, czy stare kiejkuty zapłaciły od tego napiwku jakiś podatek. Najwyraźniej skądś wie, że gdyby odważył się na takie wścibstwo, zaraz by mu przypomniano, skąd wyrastają mu nogi. Dzieci komunijne - to co innego! Ale – czego nie wolno tobie, smrodzie, to przecież wolno wojewodzie! Będąc w Los Angeles zauważyłem w jednej z tamtejszych gazet artykuł sugerujący, że tylko patrzeć, a Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller będą musieli zatańczyć i zaśpiewać przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. Jeśli to prawda, to przepytają ich tam nie tylko o usługi kuplerskie i stanie na świecy, nie tylko o wspólników – bo nie sądzę, by Aleksander Kwaśniewski, czy Leszek Miller osobiście stawał na świecy w Starych Kiejkutach – no i ma się rozumieć – o napiwek – ile każdy wziął i gdzie schował. Ładny interes! To pewnie dlatego razwiedka na gwałt szykuje na scenie politycznej podmiankę, a właściwie dwie podmianki – jedną „prawicową” w postaci partii prof. Leszka Balcerowicza i Władysława Frasyniuka, a drugą „lewicową” w prof. Janem Hartmanem, Wandą Nowicką i nieśmiertelną bojowniczką genderactwa, Magdaleną Środziną (powiedziała nam Środzina, że chłopakom powyrzyna, a dziewczynom powypala) – żeby mniej wartościowy naród tubylczy miał się na jesieni w kogo wpatrywać jako w jasnego idola, bo ta Haga, to mogą być los ultimos podrigos obydwu starych kiejkutów. Ciekawe, że jeszcze w XIX wieku zauważył to rosyjski poseł, pisząc do centrali w Petersburgu, że „Gaga samyj skucznyj gorod w mirie”, co się wykłada, że Haga to najnudniejsze miasto świata. Już tam się oni wynudzą za wszystkie czasy, zwłaszcza gdyby trafili za kratki, bo przecież co ma wisieć – nie utonie. Ale mniejsza o los obydwu starych kiejkutów, bo ważniejsza jest oczywiście nowa, świecka tradycja. Najwyraźniej politycy amerykańscy, a za nimi amerykańscy bezpieczniacy przyzwyczaili się do tego, że w zamian za różne usługi, które – jak zauważył przenikliwie Radosław Sikorski – Polska spełnia im za darmo – nasz nieszczęśliwy kraj dodatkowo będzie musiał do tego wszystkiego jeszcze dopłacać. Tak jest w przypadku starych kiejkutów i tak może być w przypadku polskiego zaangażowania na Ukrainie – za co być może już niedługo przyjdzie zapłacić Żydom 65 miliardów dolarów haraczu. Ale może Polonia amerykańska wreszcie się zreflektuje i zacznie odzwyczajać tamtejszych polityków od tego, że polskie głosy dostają za darmo. Stanisław Michalkiewicz
28 maja 2015 MON wyraźnie przyśpieszyło rozstrzygnięcie kontraktu na śmigłowce
1. Tuż po wygraniu wyborów prezydenckich przez Andrzeja Dudę, ministerstwo obrony narodowej wyraźnie przyśpieszyło ostateczne rozstrzygnięcie przetargu na zakup śmigłowców dla polskiej armii. Wcześniej MON zapowiadał, że testy helikoptera Caracal będą trwały przynajmniej miesiąc, wczoraj resort poinformował, że zakończyły się po upływie 2 tygodni, co więcej śmigłowiec spełnia wszystkie wymogi jakich życzyła sobie polska armia. Jednocześnie w Sejmie przewodniczący komisji obrony narodowej Stefan Niesiołowski przerwał jej obrady nad dezyderatem zgłoszonym przez posłów Prawa i Sprawiedliwości aby przetarg na śmigłowce rozstrzygnął już nowy rząd wyłoniony po jesiennych wyborach parlamentarnych.
2. Przypomnijmy tylko, że w wyniku tego przetargu odrzucone zostały oferty amerykańskiej firmy Sikorsky i należącej do niej PZL Mielec, oferującej śmigłowiec S-70i Black Hawk i jego morską wersję Seahhawk, a także oferta włosko – brytyjskiej grupy Augusta Westland i ich zakładów PZL Świdnik, oferujące helikopter AW149. Śmigłowce amerykańskie znajdują się na wyposażeniu 22 armii świata w tym przede wszystkim armii amerykańskiej i przetestowane zostały w wielu konfliktach wojennych w tym w ostatnich latach w Afganistanie. Z kolei te francuskie zaledwie w kilku krajach (poza Francją tylko w Brazylii, Meksyku, Malezji Indonezji i Tajlandii), natomiast śmigłowiec ze Świdnika wchodzi do produkcji i w związku z tym jak określił go prezes Krystowski jest najnowocześniejszym produktem w tym segmencie uzbrojenia.
3. Ponadto należy podkreślić, że zarówno konsorcjum amerykańskie jak i konsorcjum włosko-brytyjskie mają swoje zakłady w Polsce, ci pierwsi zatrudniają w samym PZL Mielec około 2 tysięcy pracowników (u kooperantów kolejne kilka tysięcy), ci drudzy w PZL Świdnik około 6 tysięcy pracowników. Prawdopodobny zwycięzca przetargu nie ma natomiast żadnego zakładu w Polsce, ponoć zobowiązał się tylko, że na podstawie porozumienia z WZL w Łodzi, będzie montował w przyszłości śmigłowce Caracal. Według prezesa Krystowskiego z PZL Świdnik w jego zakładach (i u kooperantów) powstaje aż 60% śmigłowca AW129, podobnie zaangażowanie zakładu w Mielcu, deklarują Amerykanie przy budowie Black Hawk-ów w naszym kraju.
4. Wybór przez MON francusko- niemieckiego śmigłowca Caracal jest w świetle tych faktów co najmniej zastanawiający, zwłaszcza że jak się teraz okazuje z niejasnych powodów gwałtownie wzrosła jego cena. Do tej pory publicznie informowano, że zakup 70 śmigłowców dla polskiej armii będzie kosztował od 8 do 12 mld zł, teraz zakup zmniejszono do 50 śmigłowców, a mają one kosztować aż 13 mld zł, co oznacza, że podrożały przynajmniej o kilkadziesiąt milionów złotych za sztukę wręcz w ostatnich tygodniach. Ponadto jak ujawnili wczoraj posłowie Prawa i Sprawiedliwości 25 śmigłowców Caracal przyleci do Polski z Francji, natomiast pozostałe 25 według zapewnień koncernu Airbus ma być zaledwie montowane w Polsce. Wszystko więc wskazuje na to, że pieniądze z polskiego budżetu będą podtrzymywały miejsca pracy we francuskim przemyśle zbrojeniowym podczas gdy w obydwu zakładach produkujących śmigłowce w Polsce tzn. w Świdniku i Mielcu zaczęły się przygotowania do redukcji pracowników. Coraz bardziej aktualne staje się pytanie co chce ukryć przed opinią publiczną rządząca koalicja, skoro tak bardzo przyśpieszyła rozstrzygnięcie tego coraz mniej przejrzystego przetargu za tak ogromne pieniądze budżetowe. Kuźmiuk
Beata Szydło chce opodatkować rolników podatkiem dochodowym
2015-05-28 10:58
„Jarosław Gowin, lider PR, w rozmowie z portalem wp.pl opowiedział się za likwidacją podatku dochodowego. Powinniśmy zlikwidować podatek PIT, wtedy wszyscy Polacy będą zarabiali o 20% więcej. To nakręci koniunkturę - proponuje p. Gowin.Były minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL twierdzi również, że należy podwyższyć kwotę wolną od podatku. P. Gowin chce sfinansować te reformy, dokonując cięć w administracji publicznej i egzekwując płacenie podatków od dużych zagranicznych koncernów.” ...(więcej )
Marian Kowalski , kandydat na prezydenta RP Ruchu Narodowego „ Mówimy o konkretach. Na przykład - trzeba rozwiązać ZUS, przecież jak runie ta piramida finansowa, to dojdzie do katastrofy. Trzeba rozbroić tę bombę zegarową, póki nie wybuchnie z całą mocą. Nie można dłużej utrzymywać tworu, który hamuje rozwój naszej gospodarki.” ...(więcej )
Beata Szydło, PiS: obecny model gospodarczy się wyczerpał”...”hcemy stworzyć jeden ośrodek (z ministrem w randze wicepremiera), który skupiłby nadzór nad resortami gospodarczymi. W ramach tej koncepcji operowałby także minister finansów. „...”koordynacja. Minister finansów nadal pełniłby rolę strażnika budżetu, tym bardziej że mamy problemy z naprawą finansów publicznych. Ale nie decydowałby już tak, jak się to często zdarzało w ciągu ostatnich siedmiu lat, o tym, czy uruchamiamy czy też nie, ważne dla kraju projekty prorozwojowe.”...”A jaka będzie rola i kompetencje Państwowej Rady Rozwoju?
- To ciało zewnętrzne, eksperckie. Wicepremier rozwoju odgrywałby w nim kluczową rolę. W jej skład wchodziłby też prezes NBP „...” To nie oznacza końca prywatyzacji. Jestem natomiast przeciwniczką prywatyzacji podniesionej do rangi dogmatu. Procesy prywatyzacyjne nie powinny służyć łataniu dziur w budżecie państwa, lecz tworzyć wartość dodaną dla polskiej gospodarki. Są też oczywiście spółki strategiczne, które absolutnie nie powinny podlegać procesowi sprzedaży. „...”Kluczowe dla państwa obszary, takie jak energetyka czy chemia, nie powinny podlegać prywatyzacji, co uwzględniliśmy w naszym programie. „...”Na przykład w małopolskim urzędzie marszałkowskim oraz w jego agendach pracuje około tysiąca urzędników. Dobre i sprawne działanie urzędu, profesjonalna obsługa mieszkańców nie wzrasta wraz ze zwiększaniem liczby zatrudnionych w nim osób. „...”Dług publiczny należy do najpoważniejszych problemów Polski. I to nie tylko dlatego, że Unia wymaga, by trzymać go w ryzach. Można dyskutować, czy jest on bardzo nabrzmiały, czy możemy sobie pozwolić na jego prorozwojowe zwiększenie. U nas w partii pojawiają się różne opinie na ten temat. Rodzi się też pytanie o tempo tego przyrostu i możliwości Polski wtedy, gdy pomoc unijna się skończy. Dług nie może hamować rozwoju ani teraz, ani w przyszłości. „...”aproponowaliśmy program "Bilion na rozwój" przy wykorzystaniu pieniędzy z Unii oraz rynku finansowego i potencjału przedsiębiorstw. Wskazaliśmy kilka modeli stosowanych w Europie, które powinny pomóc wzmocnić pozycję Polski w Europie. Chcemy, żeby państwo skupiło się na dobrym przygotowaniu warunków, dobrej organizacji, żeby przedsiębiorcy otrzymali takie wsparcie, aby tworzyli miejsca pracy, a gospodarka stabilnie się rozwijała. „...”A jak myśleć o poszerzeniu bazy podatkowej? Oprócz reformy systemu podatkowego wspominaliśmy już o wprowadzeniu podatku obrotowego od banków i sieci handlowych”...”.Może też rolnicy?
- Niekoniecznie. Nie w tym momencie. Trzeba jednak stworzyć takie prawo podatkowe, by rolnicy chcieli z niego skorzystać. Część z nich zapewne wybrałaby ten model. W tej chwili obserwujmy jednak wielkie rozwarstwienie w dochodach rolników, więc na uniwersalne rozwiązanie jeszcze za wcześnie.”...”Oczywiście, zachęty są tu najlepszym, najskuteczniejszym pomysłem. Mówimy inwestorom: damy wam takie rozwiązania podatkowe, które pozwolą wam reinwestować zyski. A tym, którzy zechcą przeznaczać środki na badania i rozwój - to też w tej chwili wielki polski problem - damy jeszcze bardziej satysfakcjonujące ulgi.”...” Podatek bankowy zaproponowaliśmy w momencie, gdy rząd zdecydował o podwyżce VAT. Postulowaliśmy, by bez skoku stawki VAT zyskać dla budżetu tę samą kwotę, czyli około 5 mld zł. Wiadomo bowiem, że ten akurat podatek najbardziej uderza w najbiedniejszych i ogranicza konsumpcję. „..”Trzeba się zastanowić, w jaki sposób sektor bankowy mógłby się zaangażować ze swoimi zyskami w pobudzanie polskiej gospodarki. To jedna z propozycji. Chcemy o tym rozmawiać, by nie ograniczać możliwości rozwojowych banków, a zarazem, by mocniej angażowały się one w rozwój kraju. W programie "Bilion na rozwój" zaproponowaliśmy narzędzia, pozwalające na przykład bankowcom udzielać tanich kredytów i przyczyniać się do rozwoju przedsiębiorstw. „...”A hipermarkety? - Podatek wydaje się sensowny nie tylko dlatego, że wiele z nich od lat nie płaci podatków w Polsce, ale też z uwagi na poprawę szans polskich małych firm kupieckich, przegrywających dziś na rynku między innymi dlatego, że obowiązują je inne warunki podatkowe. To byłoby zatem narzędzie, które w pewnym stopniu równoważyłoby rynek.”...”A co z trzydziestodziewięcioprocentowym podatkiem dla najbogatszych, zapowiadanym przez prezesa Kaczyńskiego? Przecież obniżaliście podatki; teraz chcecie je podnosić? - Absolutnie nie jesteśmy za łupieniem bogatych i za tym, by podwyższać podatki. Ale fakty są takie, że w Polsce nieadekwatnie wysokie obciążenia podatkowe w porównaniu z dochodami ponoszą ci, którzy mają dochody najniższe. Mówimy tutaj o noweli nadzwyczajnej na czas przejściowy, dopóki nie dojdzie do trwalszego uśmierzenia w Polsce problemów finansowych.”...” Dziś nazywamy to "udomowieniem", kiedyś mówiliśmy: "repolonizacja". To proces, który zachodzi w wielu krajach europejskich. W Polsce ponad 60 proc. aktywów należy do banków kontrolowanych przez zagranicznych właścicieli. W strefie euro jest dokładnie odwrotnie. Struktura właścicielska sektora finansowego w Polsce jest typowa dla słabych gospodarek europejskich. Jak to zmienić? Dróg może być kilka. Przede wszystkim trzeba do tego podejść racjonalnie. Nigdzie nie mówimy o ustawie polonizującej lub wykupującej banki masowo. Możliwy jest przyrost organiczny, czyli szybszy rozwój banków krajowych poprzez rozwijanie akcji kredytowej i zwiększanie depozytów. Kolejny sposób to przejęcie banków opartych na kapitale zagranicznym przez podmioty krajowe zaliczane do sektora finansowego, w których Skarb Państwa ma znaczące udziały. Innym wariantem pozostaje zakładanie nowych instytucji bankowych.Chodzi tylko o kapitał państwowy, czy dopuszczacie, żeby któryś z polskich miliarderów stworzył bank? - Oczywiście, zakładamy udział kapitału prywatnego.Nie sugerujecie takich drastycznych rozwiązań, jakie chodzą po głowie premierowi Węgier..- Nie. Premier Orbán powiedział wyraźnie, że kapitał narodowy dba o własne firmy i o rozwój państwa. Kierunek - właściwy, co nie oznacza, że trzeba go kopiować w szczegółowych rozwiązaniach. Z pewnością Polska musi za swój strategiczny cel obrać odbudowę własnego kapitału, własnej realnej gospodarki, czyli przemysłu, i zwiększenie prywatnych oszczędności Polaków. Bez silnej, polskiej gospodarki jesteśmy dziś przede wszystkim rynkiem zbytu, a naszą jedyną przewagą konkurencyjną po 25 latach stanowi tania siła robocza. To smutna konstatacja. „..”Rozmowę z Beatą Szydło opublikowaliśmy jesienią zeszłego roku w Miesięczniku Gospodarczym "Nowy Przemysł" (zamieszczamy ją tu z niewielkimi skrótami).Beata Szydło w rozmowie z Adamem Sofułem i Jackiem Ziarno. „...(źródło )
„Należy do partii, która opiera swój program na chrześcijańskich wartościach, poszanowaniu rodziny i prawości! Ale w prywatnym życiu tym się nie kieruje! Ślepo go kochałam, a on okazał się człowiekiem bez zasad, chorym na władzę - Anna Kamińska, była już żona Mariusza Antoniego Kamińskiego, postanowiła opowiedzieć, co myśli o pośle PiS. - Jeśli premier Kaczyński chce wygrać wybory, to musi pozbyć się z PiS takich niemoralnych ludzi, jak mój były mąż – doradza.”...”Ich małżeństwo trwało 12 lat. Gdy on robił karierę w Warszawie, ona zajmowała się córeczkami i domem pod Białymstokiem. - Byliśmy zgranym małżeństwem. Byłam w niego zapatrzona jak w obrazek - opowiada pani Anna. Dla niej rodzina jest świętością. Była pewna, że dla niego także. Bo od lat głosił konserwatywne i chrześcijańskie wartości. Ale jej życie stanęło na głowie w sierpniu 2012 roku. - Z koleżanką z partii poleciał do Paryża. Przyznał się, że żałował, a całe pomyje wylał na swoją kochankę. Mówił, że to jej wina, że weszła mu do łóżka . Wybaczyłam mu, bo chciałam ratować naszą rodzinę - wspomina porzucona żona. Zaproponowała nawet, że z córkami przeprowadzi się do Warszawy, by ratować ich związek. Ale on odmówił i złożył papiery rozwodowe, zaś winą za rozpad rodziny obarczył żonę. „ ..(więcej )
„Okazuje się, że wielkim szczęściem można się cieszyć w skrytości. Na taki krok zdecydował się poseł Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Antoni Kamiński (36 l.) i były aniołek Jarosława Kaczyńskiego (65 l.), a teraz projektantka mody Ilona Klejnowska (28 l.). Po tym, jak para odkryła kiełkujące wzajemne uczucie, postanowili trzymać to w wielkiej tajemnicy. I to do tego stopnia, że nawet informacja o tym, że sformalizowali swój związek, stanowi niemałe zaskoczenie dla... najważniejszych polityków PiS!”...”Jestem zaskoczona. Nic na ten temat nie wiem. Jeśli to prawda, to muszę im jak najprędzej pogratulować - tak na informację o ślubie Kamińskiego i Klejnowskiej reaguje wiceszefowa partii Beata Szydło (51 l.). „...”Naprawdę? Pierwsze słyszę. Czy aby na pewno pan mnie nie nabiera? - pytała nas zdziwiona. Nawet blisko współpracujący z Kaczyńskim od lat Marek Suski (56 l.) nie wiedział o ślubie, choć jak twierdzi, przeczuwał eksplozję uczuć między młodymi. - Bardzo zdziwiony nie jestem. Od dawna było widać, że między nimi iskrzy - komentuje nas. „..”Nie ma się jednak co dziwić, że para ukrywała swój związek nawet przed kolegami z partii. Kamiński bowiem półtora roku temu po 12 latach małżeństwa rozwiódł się z żoną Anną. A nieżyczliwi twierdzili, że to właśnie przez związek z aniołkiem prezesa PiS. Klejnowska zatrudniona była wtedy w biurze prasowym partii, występowała z Kaczyńskim na plakatach i blisko współpracowała z młodym posłem. - Wzięłam ślub, więc to naturalne, że jestem szczęśliwa. Kocham ten stan - komentuje Klejnowska. ...(więcej )
List Gowina i Ziobry do Kaczyńskiego
Warszawa, 12 lipca 2014
Szanowny Pan Prezes Jarosław Kaczyński
Szanowni Uczestnicy Konwencji Zjednoczeniowej Organizacji i Środowisk Patriotycznych
Szanowny Panie Prezesie, Szanowni Państwo,
Polska znalazła się w stanie głębokiego kryzysu. 3 miliony Polaków wyemigrowało. Liczba urodzeń spadła do katastrofalnie niskiego poziomu. Gospodarka od lat dotknięta jest stagnacją. Mamy dwucyfrowe bezrobocie. Polacy zarabiają średnio 4 razy mniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Jednocześnie rośnie skala korupcji, a opinia publiczna ciągle dowiaduje się o nowych aferach. Za ten fatalny stan rzeczy odpowiada rząd Donalda Tuska. Odsunięcie od władzy obecnej koalicji rządowej to pilna racja stanu. Jesteśmy przekonani, że dokonać tego może tylko zjednoczony obóz środowisk prawicowych i patriotycznych. Dlatego z uznaniem przyjmujemy inicjatywę zorganizowania dzisiejszej Konwencji.
Reprezentowane przez nas partie gotowe są włączyć się w budowę koalicji, która odsunie od władzy szkodzący Polsce i Polakom rząd PO-PSL.
Jednocześnie uważamy, że zwycięstwo prawicy jest możliwe po spełnieniu całego szeregu warunków. Oprócz podstawowego, jakim jest zjednoczenie sił partii i środowisk prawicowych, niezbędne jest przedstawienie nowej oferty programowej, skierowanej zwłaszcza do młodych wyborców. Jesteśmy przekonani, że bardzo wielu Polaków gotowych jest udzielić poparcia obozowi zjednoczonej prawicy, jeżeli dostrzegą w jego programie realne propozycje poprawy sytuacji gospodarczej, zapewnienia godnego życia polskim rodzinom i przywrócenia elementarnej uczciwości w życiu publicznym.
Wśród różnorakich propozycji za szczególne istotne uznajemy:
- likwidację podatku PIT , dzięki czemu każdy pracujący Polak zarabiać będzie o 20% więcej (towarzyszyć temu musi ograniczenie rozrzutnych wydatków publicznych).
- przygotowanie pakietu wsparcia dla mikro i małych polskich firm, w ramach, którego podstawowym elementem będzie wprowadzenie obniżonej składki na ZUS, powiązanej ze zryczałtowanym podatkiem dochodowym. Kwota obciążeń dla osoby fizycznej prowadzącej działalności gospodarczą nie powinna przekraczać 400 zł miesięcznie.
- szczególne wsparcie dla młodych Polaków zamierzających rozpoczęcie prowadzenia własnego biznesu, między innymi poprzez wprowadzenie dwuletniego zwolnienia z konieczności ponoszenia jakichkolwiek danin publicznych.
- wprowadzenie rozwiązań ograniczających ekspansję zagranicznych sieci handlowych między innymi poprzez opodatkowanie osiąganego przez nie obrotu.
- przywrócenie w obrocie gospodarczym zasady , że wszystko, co nie jest zakazane, jest dozwolone oraz kontynuację działań deregulacyjnych.
- jak najszybsze wyrównanie dopłat bezpośrednich dla polskich rolników.
- zmianę polityki na rzecz rodzin poprzez uznanie, że wsparcie państwa powinno koncentrować się na dzieciach, niezależnie od ich liczby w rodzinie i niezależnie od formalnego charakteru związku, w jakim pozostają rodzice. W wymiarze praktycznym postulujemy wprowadzenie bonu wychowawczego na każde dziecko w wysokości 500 zł miesięcznie.
- wsparcie dla młodych Polaków przy zakupie własnego domu i mieszkania. Pomoc finansową w tym zakresie powinna być skierowana bezpośrednio do nich, a nie do banków czy deweloperów .
- wdrożenie zmian w systemie ochrony zdrowia, które premiować będą efektywną, szybką i skuteczną pomoc pacjentom.
- wprowadzenie zmian w sądownictwie i szerzej w wymiarze sprawiedliwości, których efektem będzie skrócenie i uproszczenie procedur , ale przede wszystkim przywrócenie służebnej roli wymiaru sprawiedliwości wobec obywatela.
- zdecydowaną walkę z przestępczością i korupcją.
Wymienione propozycje to tylko przykłady działań, do których powinny zobowiązać się przed wyborcami partie polskiej prawicy i środowiska patriotyczne. Jeszcze raz deklarujemy gotowość przyłączenia się do wszelkich działań, które przywrócą Polakom nadzieję na godne życie i sprawiedliwe państwo.
Życząc Uczestnikom Konwencji twórczych obrad, kierujemy przyjacielskie pozdrowienia.
Jarosław Gowin Zbigniew Ziobro
Prezes Polski Razem Prezes Solidarnej Polski .. .(więcej )
Koalicja Kukiz-KNP-Ruch Narodowy coraz bardziej realna?”..”Niemal pewne jest, że w nadchodzących wyborach do Sejmu będziemy mieli do czynienia z nową siłą na polskiej scenie politycznej. Mowa oczywiście o ruchu społecznym Pawła Kukiza. Okazuje się jednak, że muzyk świadom tego, iż nie ma wystarczających struktur, które są niezbędne do utworzenia list wyborczych, zaczyna negocjować z przedstawicielami innych, mniejszych, ale również antysystemowych ugrupowań. Jacek Wilk, były kandydat na prezydenta z ramienia KNP, zdradził na Twitterze, że w jesiennych wyborach parlamentarnych może wystartować koalicja – Kukiz-Kongres Nowej Prawicy-Ruch Narodowy. „...(źródło )
Przedstawiciele PiS prowadzą poważne rozmowy z p. Pawłem Kukizem. Dotyczą one jesiennych wyborów parlamentarnych - donosi tygodnik "wSieci". Sztabowcy p. Kukiza potwierdzają, że negocjacje są bardzo intensywne. PiS nie ukrywa, że liczy na to, iż po jesiennych wyborach będzie w stanie rządzić samodzielnie. Działacze partii dodają jednak, że jeśli wyborcy zdecydują, że większość parlamentarna będzie złożona z PiS i partii p. Kukiza, to "współpraca będzie logiczna". W związku z tym tygodnik nie wyklucza scenariusza, w którym p. Kukiz zostałby wicepremierem Polski.”...(źródło )
---------
Ważne
Beata Szydło” A jak myśleć o poszerzeniu bazy podatkowej? Oprócz reformy systemu podatkowego wspominaliśmy już o wprowadzeniu podatku obrotowego od banków i sieci handlowych”...”.Może też rolnicy?
- Niekoniecznie. Nie w tym momencie. Trzeba jednak stworzyć takie prawo podatkowe, by rolnicy chcieli z niego skorzystać. Część z nich zapewne wybrałaby ten model. W tej chwili obserwujmy jednak wielkie rozwarstwienie w dochodach rolników, więc na uniwersalne rozwiązanie jeszcze za wcześnie.
Przemyślenia Kluski w Naszym Dzienniku „Między innymi dlatego, że rolnicy są dzisiaj ostatnimi w miarę wolnymi ludźmi. Tylko rolnik nie może być obecnie zniszczony przez urząd skarbowy, tak jak każdy inny przedsiębiorca „..”Chodzi o to, żeby także rolników wciągnąć do aparatu podatkowego zniewolenia urzędniczego. Bowiem kwestia płacenia podatku dochodowego w dużej mierze zależy od widzimisię urzędników. „...„Żadna z rządzących przez ostatnie 20 lat ekip w Polsce nie była w stanie zahamować procesu tworzenia totalitarnego państwa”...”- Wolny rynek budowaliśmy tylko na początku lat 90., mniej więcej do 1995 roku.Od tamtego czasu w Polsce zaczął się odbudowywać system totalitarny.” ….”. - Jednak istota proponowanych przeze mnie zmian polegała na tym, że obywatel dostawał te same prawa co urzędnik. Z mojego pomysłu politycy i urzędnicy zostawili samą nazwę, która bez spełnienia istoty niewiele daje. Dotyczy to także przepisów o odpowiedzialności urzędników za błędne decyzje „...”Ale firma, która chce działać uczciwie, w warunkach spętanej biurokracją gospodarki nie radzi sobie dobrze. Dlatego przed Optimusem nie było świetlanej przyszłościw coraz bardziej biurokratyzującej się gospodarce. „....”Sukces zaczął stawać się zależny nie od solidnej pracy, ale od relacji z władzą, która udziela zezwoleń, koncesji, itp. Tymczasem, jak wskazał jużOjciec Święty Jan Paweł II, jeśli państwo chce wszystko uregulować, tak jak to robi w ciągu ostatnich 20 lat, wchodząc niemal w rolę Pana Boga, to niedługo pod piękną nazwą "demokracja" powstanie nowy totalitaryzm „....”Ale są w Europie kraje, które zrywają z taką polityką: m.in.Wielka Brytania i Węgry. To one mają szansę być wprzyszłości przykładami zdrowej gospodarki. Inne idą w kierunku Grecji i Hiszpanii. „....”Ważne, by postawiły tak jak Wielka Brytania i Węgry na ograniczenie kosztów państwa, by unieważniły nikomu niepotrzebne regulacje. „. ( http://naszeblogi.pl/47416-cie-rozjebia-kontrole-skarbowa-zablokowalem )
Mój komentarz Polecam przeczytać wywiad Szydło, aby zorientować się co do mizerii umysłowej z zakresu ekonomi . Być może Szydło jest świetnym aparatczykiem , co pokazała zwycięska skuteczność kampanii Dudy .Ale różnica między aparatczykiem a mężem stanu , który rozumie państwo i ekonomię, gospodarkę jest ogromna. Szydło, która rozważa opodatkowanie rolników podatkiem dochodowym to socjalistyczny beton w PiS . Już widzimy negatywne efekty jej dosyć prymitywnych poglądów na system podatkowy i funkcjonowanie gospodarki w elementach programowych Dudy. Pierwszy to jakiś poroniony pomysł obniżenia podatku dochodowego do 15 procent w zamian z zatrudnienie trzech osób, drugi to propozycja śmiesznej kwoty wolnej od podatku w wysokości 8 tys złotych w sytuacji gdy Murzyni maja po kilkanaście tysięcy , a Chińczycy 24t tysiące i jeszcze chcą podnieść do 36 lub72 tysięcy. Trzeci zły pomysł to rozdawnictwo zasiłków dal dzieci zamiast zwolnień podatkowych w ty vatu dla rodzin .
Duda i Kaczyński są nadzieją Polaków. Obawiam się że socjalistyczny beton w PIS , taki jak Szydło, która chce opodatkować rolników podatkiem dochodowym i utrwalić istnienie patologicznego totalitarnego państwa socjalistycznego przekreśli te nadzieje. . Potrzebujemy zbudowania państwa wolnych Polaków , a nie niewolników Szydło, bez której łaski, czyli zasiłków Polka nie urodzi dziecka, a bez zwolnień i dotacji Polak nie otworzy firmy chce utrzymać niewolniczy system socjalistyczny w Polsce Musimy zbudować państwo o w którym nikt , nawet Szydło nie będzie miał prawa nałożyć na zwykłego Polaka i na jego mała firmę podatku dochodowego , podatku vat , ani narzucić Polakowi przymusowych ubezpieczeń społecznych. A są narzędzia podatkowe, aby Polakom przywrócić wolność .Jest to powszechny podatek transakcyjny , opodatkowanie koncernów i dużych firm podatkiem obrotowym , oraz podatek akcyzowy. O tym że Szydło jest socjalistycznym batonem świadczy fakt że nie wszyscy na prawicy chcą opodatkować rolników i utrzymać archaiczny , totalitarny system podatkowy. Od tego czy PiS zneutralizuje socjalistyczny beton zależy sukces gospodarczy , społeczny i cywilizacyjny. Miejmy nadzieję ,że Duda i Kaczyński nie zawiodą Polaków . Milionów Polaków, którzy chcą zmiany , którzy zmiany systemu , którzy chcą obalenia niewolniczego ustroju socjalistycznego w Polsce Marek Mojsiewicz
Periculum in mora No i znowu po raz kolejny wygrała u nas demokracja! Czyż trzeba nam czegoś więcej? No, powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – to i owo by się przydało, na początek na przykład uchylenie ustawy o bratniej pomocy, przewidującej, jak wiadomo uczestnictwo formacji zbrojnych obcych państw przy tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej. Pan prezydent Komorowski podpisał tę ustawę 24 stycznia 2014 roku, kiedy akurat wybuchły rozruchy na Ukrainie i nikt nie miał głowy do zastanawiania się, po co nam taka ustawa – podobnie zresztą, jak podczas kampanii wyborczej, kiedy naszą uwagę zaprzątały sprawy fundamentalne – jaka jest różnica między przodkiem, a tyłkiem i tak dalej – no ale teraz, kiedy już wyborcze emocje opadły, możemy chyba zająć się choćby i bratnią pomocą – bo właściwie dlaczego nie? Wiadomo, że pan prezydent Komorowski podpisał tę ustawę z predylekcji do zdrady i zaprzaństwa, podobnie jak Platforma Obywatelska, która z tych samych inspiracji ją przeforsowała – ale skoro już zwyciężyła demokracja, skoro złowrogi układ został nadkruszony, to może by spróbować posunąć się krok dalej? Co to w końcu nam szkodzi uchylić stworzony przez obóz zdrady i zaprzaństwa pozór legalności dla łajdactwa w postaci dopuszczenia obcych wojsk do pacyfikowania zbuntowanych rodaków? Wydaje się nawet, że periculum in mora, to znaczy – niebezpieczeństwo w odwlekaniu tego kroku. Wprawdzie bowiem zarówno zimny ruski czekista Putin, jak i Nasza Złota Pani z Berlina, nie mówiąc już o samym najważniejszym prezydencie Obamie, złożyli panu prezydentowi-elektowi Andrzejowi Dudzie gratulacje, no a przede wszystkim gratulacje złożył mu sam pan redaktor Adam Michnik – ale jednocześnie zwrócił on uwagę, że tym razem zwycięstwo demokracji otwiera drogę do aksamitnej dyktatury, a wiadomo, że nie ma nic gorszego od dyktatury – chyba, że chodzi o dyktaturę proletariatu. Na tym nieubłaganym stanowisku nieugięcie stanął pan profesor Hartman, którego, mówiąc nawiasem, podejrzewam, że – oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” - pozwoli się wykorzystać bezpieczniakom do podmianki na miejsce SLD, gdyby obydwa stare kiejkuty w osobach Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego rzeczywiście musiały zatańczyć i zaśpiewać przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. Podobną podmiankę bezpieczniacy szykują w postaci partii firmowanej przez pana prof. Balcerowicza i legendarnego pana Frasyniuka, gdyby się okazało, że ta cała Platforma Obywatelska nadaje się już tylko na szmelc. Taki chytry plan przebudowy tubylczej politycznej sceny przynosi wprawdzie zaszczyt jego autorom, ale skądinąd wiadomo, że człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi, a „taki, co w głowie uradzi, do skutku nie doprowadzi”. Ostrożność zatem jest wskazana tym bardziej, że pan poseł Stefan Niesiołowski, którego niezawisły sąd prawomocnie uwolnił od wszelkich podejrzeń o posiadanie ubeckich protektorów, właśnie poinformował opinie publiczną, że liczni rozmówcy telefoniczni wypłakiwali mu się w słuchawkę z powodu werdyktu demokracji, przyznającego urząd prezydencki panu Andrzejowi Dudzie. Wprawdzie pan poseł Niesiołowski został przyjęty do Platformy Obywatelskiej na chłopaka do pyskowania, ale przecież z obfitości serca usta mówią, więc skąd możemy wiedzieć, czy przez usta posła Niesiołowskiego nie przemawiają jakieś Moce, które w razie potrzeby mogłyby objawić się w postaci cudzoziemskich, interwencyjnych sił zbrojnych, które skorygowałyby zwycięstwo demokracji zgodnie z przewidzianą przez traktat lizboński tak zwaną „klauzulą solidarności”? Ta klauzula, bardzo podobna do starej, poczciwej, „doktryny Breżniewa” przewiduje możliwość udzielenia przez Unię Europejską „bratniej pomocy” w razie zagrożenia w kraju członkowskim demokracji. Skoro tedy zarówno pan red. Michnik, jak i pan prof. Hartman, nie mówiąc już o płaczących do słuchawki rozmówcach pana posła Niesiołowskiego, alarmują o zagrożeniu demokracji, to czyż to nie najwyższa pora dla niezwłocznego uchylenia ustawy o „bratniej pomocy”? Periculum in mora, periculum in mora! Stanisław Michalkiewicz
29 maja 2015 Pieniądze na sfinansowanie obniżenia wieku emerytalnego można jednak znaleźć
1. Tuż po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, „zatroskani” przyszłością Polski ekonomiści i publicyści na wyścigi zaczęli mu publicznie radzić aby wycofał się z obietnicy obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.Rozwiązanie to jakoby ma zrujnować system ZUS-owski, będzie bowiem kosztowało miliardy złotych i chcąc je sfinansować trzeba będzie podwyższyć wysokość składek dla wszystkich obecnie pracujących.Rzeczywiście powrót do poprzedniego wieku emerytalnego będzie wymagał zwiększenia wydatków na emerytury ale wcale nie tak wielkiego, żeby nie można go było sfinansować pobieraną składką.Tyle tylko, że obecny system ZUS-owski trzeba uszczelnić, po prostu wszyscy ci, którzy pracują muszą odprowadzać składki proporcjonalnie do wysokości swoich wynagrodzeń.
2. Niestety tak do tej pory nie jest, a w systemie pobierania składek ZUS istnieją aż trzy wielkie wyrwy, które trzeba koniecznie zlikwidować.Pierwsza została świadomie zaprojektowana w 1998 roku kiedy rząd AWS-UW przygotowywał tzw. reformę emerytalną.Otóż wtedy nie wiedzieć czemu zdecydowano, że wszyscy ci którzy zarobią w danym roku więcej niż 30-krotność średniego wynagrodzenia w gospodarce od tej nadwyżki nie będą płacili składki ubezpieczeniowej.A więc wynagrodzenia powyżej obecnie około 112 tysięcy złotych nie są już „ozusowane” i w ten sposób od 1999 roku ci dobrze zarabiający zostali zwolnieni z finansowania świadczeń obecnych emerytów (wprawdzie w tzw. nowym systemie emerytalnym każdy pracujący odkłada na rachunku na swoja przyszłą emeryturę ale w rzeczywistości pieniądze, które wpłaca do ZUS służą do finansowania świadczeń obecnych emerytów).Są różne szacunki dotyczące skali ubytku przychodów ZUS z tego tytułu ale nawet, te najostrożniejsze mówią, że to przynajmniej kilka miliardów złotych dodatkowych wpływów.
3. Druga wyrwa w systemie ZUS została wprowadzona przez rząd Leszka Millera w 2004, który zdecydował o obniżeniu stawki podatku CIT z 27% do 19%.Tę decyzję należy oczywiście pochwalić ale niestety towarzyszyła jej inna, która poważnie uszczupliła wpływy z podatku PIT, a także wpływy składek do ZUS.Otóż wtedy umożliwiono tysiącom osób zatrudnionym do tej pory na podstawie umów o pracę na zmianę podstawy zatrudnienia (np. na jednoosobowa działalność gospodarcza) i tym samym przeniesienie się z progresywnego podatku PIT (wtedy miał jeszcze 3 stawki 20%,30% i 40%) do liniowego 19% podatku CIT.W ten sposób nie tylko uszczuplono wpływy z podatku PIT (szacuje się, że przynajmniej o kilkanaście miliardów złotych rocznie), ale także wpływy składki do ZUS, bowiem prowadzący działalność płacą składkę kwotową (teraz około 1,1 tys. zł) a nie procentową od wielkości wynagrodzenia.
4. Wreszcie 3 wyrwa to różne formy tzw. umów śmieciowych. Niektóre z nich są „ozusowane”, inne tylko częściowo, są też takie od których składek ZUS w ogóle się nie płaci (na takich umowach pracuje w Polsce około 4 mln osób, procentowo najwięcej w całej UE).To oczywiście powoduje, że przy naszej sytuacji na rynku pracy, pracodawcy wymuszają na zatrudnianych takie formy zatrudnienia, które umożliwiają im bądź niepłacenie składek ZUS wcale, bądź płacenie ich w jak najmniejszej wysokości.Zakłóca to konkurencję (pracodawca zatrudniający takich pracowników jest bowiem bardziej konkurencyjny od tego, który zatrudnia na podstawie umów o prace od których odprowadza składki ZUS) ale także poważnie uszczupla wpływy składek do systemu emerytalnego.Uszczelnienie systemu ZUS-owskiego poprzez zlikwidowanie choćby tych trzech wyrw pozwoli na bezproblemowe sfinansowanie obniżenia wieku emerytalnego.Kuźmiuk
Kaczyński przyjmie od premiera Kukiza tekę wicepremiera ? Jarosław Kaczyński „"premierem będzie ten, kogo wskaże Andrzej Duda". - To on ma legitymację do zmiany w Polsce. Ja wcale nie muszę być premierem „...” Nie wiem czy będę premierem. Jednak ktokolwiek nim będzie powinien złożyć Prezydentowi Andrzejowi Dudzie podpisaną dymisję bez daty.- A jeśli Pan będzie premier to czy złoży Pan taką dymisję? - zapytała Katarzyna Gósjka-Hejke. - Oczywiście. To czego dokonał ( Andrzej Duda - red.), to niezwykłe poparcie społeczne, daje mu legitymację, której nie ma nikt inny - odpowiedział polityk. „...( źródło )
Paweł Kukiz jest politykiem, któremu Polacy ufają najbardziej - wynika z najnowszego badania CBOS. Zaraz za byłym wokalistą zespołu Piersi plasują się Andrzej Duda oraz Bronisław Komorowski. „...”Paweł Kukiz cieszy się zaufaniem 58 procent badanych. Kolejni w rankingu są: Andrzej Duda i Bronisław Komorowski - obydwu ufa po 54 procent badanych. Czwarte miejsce zajmuje Ewa Kopacz, której ufa 42 procent badanych, a kolejne miejsce Jarosław Kaczyński z 31-procentowym zaufaniem. „..(źródło )
Jak wynika z sondażu IBRIS dla "Super Expressu" największym poparciem społeczeństwa cieszy się Prawo i Sprawiedliwość, na drugim miejscu jest Platforma Obywatelskiego. Tuż za nią jest Ruch Obywatelski Pawła Kukiza.”...”partia Jarosława Kaczyńskiego cieszy się poparciem 29,7 proc. respondentów, na ugrupowanie Ewy Kopacz chce z kolei głosować 22,4 proc. badanych. Na trzecim miejscu jest Ruch Obywatelski Pawła Kukiza. Popiera go 21,3 proc. pytanych. Do Sejmu dostałaby się jeszcze partia Leszka Balcerowicza z 5,7 proc. poparcia. „..(źródło )
marzec 2015 Jarosław Gowin: Szanse Andrzeja Dudy są coraz większe, a koalicjantem zjednoczonej prawicy w Sejmie będzie partia Kukiza. „Mam poczucie, że idzie przełom!”.....”Gdy spotykam się z ludźmi, to mam poczucie, że idzie przełom. Panuje przekonanie, że ta ekipa się wyczerpała, a zjednoczona prawica naprawdę może rządzić! „...”W tych sondażach nie jest uwzględniona partia naszego przyszłego koalicjanta - Pawła Kukiza. To może być czarny koń wyborów, on już dziś śmiało wkracza na podium. (…) Gdy przekroczy 5% w wyborach prezydenckich, to jego „pospolite ruszenie” i cała obywatelska armia weźmie szturmem parlament i stanie się dla nas partnerem „...”Na początku myślałem, że wielkim sukcesem będzie wejście Andrzeja Dudy do II tury. Dziś sytuacja jest dużo, dużo lepsza - duża w tym zasługa Dudy i jego sztabu. Ale to nie tylko zadanie dla Andrzeja Dudy - musimy się otwierać szerzej, to nie może być tylko koalicja czterech partii centroprawicowych „...”To charakterystyczne, że po tej fali euforii na twarzach polityków Platformy, że udało się ustrzelić Andrzeja Dudę, pojawiło się zafrasowanie. Rykoszetem uderzono w prezydenta Komorowskiego. (…) Jeżeli by się potwierdziły informacje, że jeden z synów Komorowskiego jest prokurentem firmy oskarżonego o przestępstwa w SKOK Wołomin, to byłoby to nowe światło w tej aferze „...(więcej )
Koalicja Kukiz-KNP-Ruch Narodowy coraz bardziej realna?”..”Niemal pewne jest, że w nadchodzących wyborach do Sejmu będziemy mieli do czynienia z nową siłą na polskiej scenie politycznej. Mowa oczywiście o ruchu społecznym Pawła Kukiza. Okazuje się jednak, że muzyk świadom tego, iż nie ma wystarczających struktur, które są niezbędne do utworzenia list wyborczych, zaczyna negocjować z przedstawicielami innych, mniejszych, ale również antysystemowych ugrupowań. Jacek Wilk, były kandydat na prezydenta z ramienia KNP, zdradził na Twitterze, że w jesiennych wyborach parlamentarnych może wystartować koalicja – Kukiz-Kongres Nowej Prawicy-Ruch Narodowy. „...(więcej )
Przedstawiciele PiS prowadzą poważne rozmowy z p. Pawłem Kukizem. Dotyczą one jesiennych wyborów parlamentarnych - donosi tygodnik "wSieci". Sztabowcy p. Kukiza potwierdzają, że negocjacje są bardzo intensywne. PiS nie ukrywa, że liczy na to, iż po jesiennych wyborach będzie w stanie rządzić samodzielnie. Działacze partii dodają jednak, że jeśli wyborcy zdecydują, że większość parlamentarna będzie złożona z PiS i partii p. Kukiza, to "współpraca będzie logiczna". W związku z tym tygodnik nie wyklucza scenariusza, w którym p. Kukiz zostałby wicepremierem Polski. „...( więcej )
Paweł Kukiz raczej nie zostanie prezydentem. Przynajmniej tym razem. Ale w przyszłości, kto wie.. „...”Skoro bez pieniędzy na kampanię, tylko z grupą zapaleńców, był w stanie zebrać prawie 200 tysięcy podpisów, to jeśli będzie miał wsparcie jakiejś silnej struktury, ma szanse osiągnąć dużo więcej. Czy będzie to aż Pałac Prezydencki, trudno powiedzieć, ale Sejm wydaje się w jego zasięgu. „..(więcej )
Ważne Co pan zrobi, jeśli przyjdą do pana geje z propozycją małżeństw gejowskich? Andrzej Duda: Spotkam się z nimi i będę szczerze rozmawiał. Siądę z nimi przy jednym stole, bo są ludźmi takimi samymi jak ja i należy im się szacunek.”...”Powiem im szczerze, że nie zgadzam się na małżeństwa jednopłciowe, ani nie widzę powodu, by legalizować związki partnerskie. Ale myślę, że byłoby możliwe uznanie statusu osoby najbliższej, która mogłaby choćby dowiadywać się w szpitalu o stanie zdrowia czy odbierać korespondencję. „...(źródło )
Mój komentarz Osobiście uważam ,podobnie zresztą, jak Rymkiewicz ,że Kaczyński jest najwybitniejszym mężem stanu od czasów Piłsudskiego i że kiedyś pocznie na Wawelu obok brata . Jego zasługi dla Polski w obronie rodziny, chrześcijaństwa , państwa polskiego i narodu polskiego jako takiego przed lichwiarstwem i wysługującym się jemu agenturalnym lewactwem zostaną w całości docenione po po jego śmierci Ale martwi mnie beton socjalistyczny wokół niego typu Beta Szydło , która na przykład proponuje opodatkować podatkiem dochodowym rolników
http://naszeblogi.pl/55072-beata-szydlo-chce-opodatkowac-rolnikow-podatkiem-dochodowym
Czy otaczanie się lewicowymi hochsztaplerami ekonomicznymi typu Rybiński, który proponuje zamiast ulg dla pracujących tysiąc złotych na każde dziecko dla socjalistycznego lumpen elektoratu
http://naszeblogi.pl/40739-rybinski-jako-hochsztapler-ekonomiczny-przy-kaczynskim
Teraz mamy , na szczęście problem , z przyjęciem trzech tysięcy muzułmanów , które Unia chce nam wepchnąć. Po przyjęciu pomysłu Rybińskiego zwalą się do Polski setki tysięcy imigrantów , którzy na piątkę dzieci dostaną pięć tysięcy złotych, plus będą im przysługiwały mieszkania socjalne, dodatkowa opieka socjalna itd., itd.Po zwycięstwie Dudy PiS wcale nie poszerzył swojego elektoratu. Co więcej to Kukiz ,a nie Duda cieszy się największym zaufaniem Polaków. Oczywiście trzeba brać poprawkę na fałszerstwa sondażowe , ale twarde wyniki wyborów mówią same za siebie Bardzo dobrzeże Duda jest prezydentem ,że prezydentem Polski jest katolik, bo to powinna być norma w katolickim kraju i że jest patriotą , ale nie podoba mi się jego podlizywanie homolobby. Bo czym się będzie różniła od związku partnerskiego jego pomysł stworzenia „ Statusu osoby najbliższej „ dla homoseksualistów. Przecież nawet żona nie może bez upoważnienia odebrać listu poleconego do męża. Zostaje jedynie sprawa spadkowa . Jeśli i ta zostanie uregulowana w w jakiejś „ustawie Dudy „ o „statusie osoby najbliższej „ to czym to się będzie różniło z wyjątkiem nazwy od związku partnerskiego. Praktycznie niczym. Duda po prostu tylnymi drzwiami wprowadzi związki partnerskie do Polski. Socjalizm ze swoimi totalitarnym podatkami dla obywateli , przymusowymi ubezpieczeniami zdycha , a z nim cała Europa. Normalni ludzie pracujący , młodzi nie chcą tego gówna, w którym nie ma dla nich pracy, perspektyw ani szans na posiadanie dzieci. Ludzi zdychają pod szpitalami i dalej będą zdychać , płace be dalej nędzne , bo nawet w Anglii pojawił się typowy dla europejskiego socjalizmu problem biednych pracujących Ale socjalistyczny beton w PiS nie dostrzega ,że mamy XXI wiek. Że Polacy zarabiaj już w tej chwili mniej niż Chińczycy ,że w Chinach małe firmy do dwustu tysięcy złotych obrotu rocznego nie płacą ani podatku dochodowego, ani vatu, ani zusu ,żę w Chinach kontrolowany przez państwo system emerytalny jest dobrowolny, że kwota wolna od podatku wynosi 24 tysiące złotych , a planuje się ją podnieść do 72 tysięcy Że w Indiach nie ma przymusowych ubezpieczeń zdrowotnych, a tylko trzy procent płaci podatek dochodowy, czyli normalni ludzie nie płaca tego podatku Jeśli socjalistyczny beton w PiS będzie redagował program gospodarczy , podatkowy i społeczny to może dojść do sytuacji ,że to nie PiS wygra wybory parlamentarne , ale Kukiz., który zdobędzie na przykład trzydzieści parę procent głosów . Szczególnie jeśli wejdzie w koalicję z Ruchem Narodowym , który postuluje likwidację zusu , i z Braunem , czy KNP którzy chcą likwidacji podatku dochodowego . Braun i ruch Narodowy poza tym ma program jeśli chodzi o gospodarkę i opodatkowanie banków i koncernów taki sam jak PiS Ciekawe, czy Kaczyński w sytuacji, gdy Kukiz wygra wybory parlamentarne zgodzi się zostać wicepremierem w rządzie Kukiza i Narodowców Marek Mojsiewicz
Naprawić wybory. Szybko! Dwie wiadomości, dobra i zła. Dobra: przedstawiając wyniki II tury wyborów prezydenckich przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej publicznie podziękował uczestnikom inicjatyw obywatelskich, monitorującym wybory. I podkreślił, że PKW nigdy takim inicjatywom nie była przeciwna, odwrotnie, uważa je za potrzebne i budujące wokół wyborów właściwą atmosferę. Zła wiadomość: głosami rządzącej koalicji odrzucono w Sejmie już w pierwszym czytaniu obywatelską inicjatywę ustawodawczą, mającą uprościć i uczynić bardziej przejrzystymi procedury wyborcze. Nie wydaje się, żeby towarzyszyła temu jakakolwiek refleksja - odrzucanie bez czytanie wszelkich projektów obywatelskich to rutynowe działanie partii, która sama jest przecież "obywatelska", więc to ona wyraża poglądy obywateli, a nie jakiś tam milion czy dwa przypadkowych podpisów. Dokładnie tak samo, jak jej poprzedniczka była robotnicza, więc jeśli robotnicy chcieli wyrazić jakieś inne oczekiwania niż artykułowane przez partię, to ich pałowano. Cieszę się, że doceniono pracę wolontariuszy Ruchu Kontroli Wyborów - cichych zwycięzców tej kampanii. Opluwanych dotąd i wyszydzanych przez rządowe media, autorytety z prawniczego establishmentu i samego prezydenta, który kwestionowanie rzetelności wyborów samorządowych nazwał "odmętami szaleństwa". Zapewne słyszeli państwo, że dzięki decyzjom PKW i szefa archiwów państwowych oraz pieniądzom Fundacji Batorego w tych odmętach pogrąży się teraz grupa naukowców, badając karty wyborcze pozostałe po niedawnym cudzie nad urną, który partii mającej w sondażach średnio 5-7 proc., a w ostatnich wyborach 1,5 proc., dał wynik ponad 20-procentowy, przy odsetku głosów nieważnych sięgającym, w tych zwłaszcza okręgach, gdzie PSL zdobył najwięcej, nawet do 30-40 proc, a w skali kraju ponad 10 proc., czyli dziesięć razy więcej niż zwykle. Rozmawiałem z matematykami, którzy poddali te wyniki analizie całościowej i matematycznie udowodnili, że przypadkiem się to zdarzyć nie mogło, więc po badaniu "unieważnionych" kart wiele sobie obiecuję, a co poniektórym "peezelowskim" kacykom i ich komisjom wyborczym już bym radził zainwestować w pampersy, bo mogą potem nie zdążyć ich nabyć na czas. Beka z "odmętów szaleństwa" weszła tymczasem do dyskursu antypisowskich obsesji na podobnych prawach jak "sztuczna mgła" - nie zliczę wypowiedzi, w których różni mędrkowie kpili sobie, że jak PiS przegra, to znowu ogłosi wyborcze fałszerstwo, albo pytali szyderczo, czy będzie teraz kwestionować zwycięstwo Dudy. Może nie ma to sensu, ale odpowiem wesołkom zupełnie poważnie. Jeśli pokażecie mi cuda analogiczne do tych, jakie miały miejsce na Mazowszu i w kilku innych miejscach Polski, jak najbardziej sam się zaangażuję w protesty. Jeśli okaże się, że gdzieś tam w Polsce we wszystkich obwodach była mniej więcej średnia krajowa frekwencja i wynik, a nagle o miedzę znajdują się takie, gdzie frekwencja wyniosła 80 proc., głosów nieważnych oddano 40 proc. i wszystkie te nieważne na Komorowskiego, dzięki czemu Duda zwyciężył miażdżąco, i jeszcze mało tego, okaże się, że jedynym, co różniło te komisje od innych, był brak w nich mężów zaufania - słowem, jeżeli pokaże ktoś te same numery, z jakimi mieliśmy do czynienia już parokrotnie, chętnie rzucam się z wami w "odmęty szaleństwa". A jeśli to kogoś nie przekonuje, zapytam inaczej: nawet zakładając, że wszystko jest uczciwie i w komisjach wyborczych pracują wyłącznie kryształowi ludzie, co złego może wyniknąć z tego, że ktoś im chce patrzeć na ręce? Co złego by się stało, gdyby polskie prawo wyborcze zmieniono według zasad obowiązujących na Zachodzie? Na przykład, gdyby liczenie głosów było monitorowane? Gdyby urny były jednakowe w całym kraju, standaryzowane, a nie tu karton po telewizorze, tam kubeł od śmieci, a ówdzie skrzynka pamiętająca jeszcze czasy Frontu Jedności Narodu, "zabezpieczone" zwykłym skoczem, który można zalepiać i odlepiać do woli? Jakie zło by się stało, gdyby, jak mogliśmy to widzieć niedawno w relacjach z Wielkiej Brytanii, taką urnę otwierano publicznie, a obserwować to oraz samą procedurę liczenia mógłby każdy obywatel, który ma ochotę? Ja mogę powiedzieć, co by się stało dobrego: znacznie wzrosłoby zaufanie do kluczowej w demokracji procedury i do państwa. I nie byłoby podstaw kwestionować legalności wyboru władz. Bo dopóki procedura jest mętna i pozostawia miejsce na bezkarne machloje, wyniki mogą być kwestionowane i są - bynajmniej nie tylko przez prawicę.
Przecież gdy rządził PiS, kwestionowanie z góry uczciwości nadchodzących wyborów modne było w kręgach wspierających Tuska. To publicyści "Wyborczej" i "Polityki" zarzucali gotowość sfałszowania wyborów Kaczyńskiemu, a sam Bronisław Komorowski gromko domagał się sprowadzenia na wybory obserwatorów OBWE. Zapomnieliście? PO i PSL (właściwie, powinienem napisać - oba "peezele", miejski i wiejski, bo taka to naprawdę koalicja) bronią się rękami i nogami przed zmianą odziedziczonego przez PRL prawa. Może to tylko irracjonalny, sklerotyczny upór "bo tak", jak w wypadku pchania do szkół sześciolatków: my tu som władza i nie będą nam jakieś ich mać obywatele dyktowały, jakby były mądrzejsze. Ale trudno nie podejrzewać, że w tym uporze, właśnie zaświadczonym po raz kolejny odrzuceniem obywatelskiego projektu, jest coś więcej. To samo, co w panicznym dłubaniu przy Trybunale Konstytucyjnym i Narodowym Banku Polskim. Utrzymywanie bajzlu i niejasności w wyborach, trzymanie się zasady, że głosy liczone są w ukryciu, że nie trzeba podawać, z jakiego powodu komisja uznała niektóre z nich za nieważne, ma na celu zachowanie możliwości, by w razie czego pokusić się o ratowanie władzy poprzez "zoptymalizowanie" wyników. Nadchodzące wybory parlamentarne nie są już tak trudne do "zoptymalizowania" jak prezydenckie. Będą decydować nie setki tysięcy głosów w skali kraju, ale setki w poszczególnych okręgach. Tyle, przy tym systemie, można spokojnie skręcić, mając swoje komisje wyborcze - a przecież są one przeważnie złożone z ludzi w ten czy inny sposób uzależnionych od pracy, zwłaszcza na prowincji, gdzie urząd gminny czy powiatowy jest największym pracodawcą. A nawet jeśli nikt nic nie przekręci, zawsze mogą się pojawiać oskarżenia, które wobec nieprzejrzystości procedur trudno będzie jednoznacznie odrzucić. To jest naprawdę poważniejszy problem niż kocopały, którymi z lubością zajmują się telewizje informacyjne. Jest niewiele czasu, ale można jeszcze prawo wyborcze poprawić - przypomnę, że kiedy ta większość parlamentarna i ten prezydent zapragnęli zajumać nasze emerytury z OFE, to okazało się, że potrafią cały proces legislacyjny zamknąć w miesiąc i parę dni. Myślę, że gdyby przestraszona i chwiejąca się władza poczuła w tej sprawie mocną presję społeczeństwa, to nie odważyłaby się jej tak beztrosko lekceważyć, jak to właśnie zrobiła. Tylko trzeba te presję wywrzeć. Rafał Ziemkiewicz
30 maja 2015 Andrzej Duda o budowaniu wspólnoty, Platforma o wojnie
1. Prezydent-elekt Andrzej Duda podczas wczorajszej uroczystości wręczenia mu uchwały Państwowej Komisji Wyborczej o wyborze na prezydenta RP w Pałacu w Wilanowie, pięknie mówił o konieczności zasypywania podziałów i budowaniu wspólnoty, natomiast prominentni politycy Platformy od niedzielnego wieczoru wyborczego prawie wyłącznie o wojnie, froncie i walce. Okazuje się, że także wczorajszy apel prezydenta-elekta „aby w okresie przejściowym do czasu jego zaprzysiężenia, premier Kopacz, ministrowie jej rządu wreszcie większość parlamentarna Platformy i PSL-u, nie dokonywali poważnych zmian w tym ustrojowych, a także takich ,które mogą budzić niepotrzebne emocje, niestety również kreować konflikty”, także nie podobał się Platformie, a szef klubu tej partii w Sejmie Rafał Grupiński pouczał Andrzeja Dudę, że w Konstytucji RP nie ma okresu przejściowego.
2. Andrzej Duda do wypowiedzenia tej prośby został zainspirowany pośpieszną nowelizacją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym przyjętą właśnie na ostatnim posiedzeniu Sejmu przez większość koalicyjną Platformy i PSL-u, którą nawet Gazeta Wyborcza nazwała „zamachem na niezawisłość Trybunału”.W nowelizacji przewidziano bardzo kontrowersyjną możliwość przyjęcia przez Trybunał uchwały o stwierdzeniu niezdolności Prezydenta RP do sprawowania urzędu, obniżono wymogi jakie ma spełniać kandydat na sędziego TK (do tej pory mógł to być doktor habilitowany nauk prawnych albo prawnik mający 10 letnią praktykę prawniczą, teraz kandydat może się wykazać 10-letnią pracą w instytucjach publicznych związanych z tworzeniem lub stosowaniem prawa (daje to możliwość zostania sędziami prawnikom, którzy przez 10 lat wykonywali mandat posła lub senatora).Zgodnie z nowelizacją ustawy koalicja Platformy i PSL-u będzie jeszcze w tej kadencji Parlamentu powołać aż 5 sędziów Trybunału Konstytucyjnego i łatwo się domyślać, kto tymi sędziami może zostać Właśnie ta pośpieszna zmiana ustawy o TK, który przecież rozstrzyga o zgodności uchwalanych przez Parlament ustaw z Konstytucją jest poważną zmianą o charakterze ustrojowym, którą zapewne na następnym posiedzeniu zatwierdzi Senat, a ustępujący prezydent Komorowski, podpisze beż zbędnej zwłoki.
3. Ale Andrzej Duda już od powyborczego poniedziałku jest atakowany za to, że ponoć miał doprowadzić do dewaluacji złotego wobec franka i w związku z tym pogorszenia sytuacji posiadaczy kredytów frankowych, a przecież miał im pomagać (autorem tego zarzutu jest europoseł Janusz Lewandowski), a nawet za to, że powiedział z kolei w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, że będzie rozmawiał z rodzinami i władzami Warszawy o budowie pomnika poświęconego ofiarom tragedii przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Wszystko wskazuje więc na to, że politycy Platformy i wspierające ich media w tym media publiczne uznali, że wygrana Andrzeja Dudy z urzędującym prezydentem Bronisławem Komorowskim nic nie zmieniła w polskiej rzeczywistości politycznej, dalej trzeba atakować i nowego prezydenta i ugrupowanie polityczne, które go desygnowało. Stąd wystąpienia prominentnych polityków Platformy atakujące prezydenta-elekta, stąd ich wypowiedzi o walce, tworzeniu frontów, wojnie, którą jak można się domyślać, mają być nadchodzące wybory parlamentarne. Skoro jak twierdzili nawet zaprzyjaźnieni z obecną władzą dziennikarze TVN24 w wyborach prezydenckich Andrzej Duda konfrontował się nie tylko z urzędującym prezydentem państwa ale w zasadzie ze wszystkim instytucjami polskiego państwa, to jak będzie wyglądała kampania do Parlamentu? Te terminy ze słownika wojny używane przeze ważnych przedstawiciele Platformy niestety nie wróżą niczego dobrego, rządzący i wspierające ich media, wybrali ostrą konfrontację i to nie tylko ze Zjednoczoną Prawicą ale także ugrupowaniem Pawła Kukiza. Kuźmiuk
Kaczyński desygnował Andrzeja Dudę na swojego sukcesora ? Kazik , rockman ”Urząd prezydenta w Polsce jest pomyślany ni w chuj, ni w oko, że tak brzydko powiem. Nie może tworzyć prawa, a może je negować, ma siłę destrukcyjną …..(więcej)
Słowa szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że nowy premier "powinien złożyć u prezydenta dymisję bez daty" nie mają umocowania w konstytucji - oceniają konstytucjonaliści. Gdyby jednak traktować je jako zapowiedź - mówią - to zmiany ustrojowe szłyby w kierunku systemu prezydenckiego. „...”Również prof. Marek Chmaj ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej ocenił, że wypowiedź Kaczyńskiego należy rozumieć "w kategoriach politycznych, bo to nie jest wypowiedź ustrojowa". "Prezes PiS podkreślił, że przyszły premier ma być zakładnikiem w rękach prezydenta. To jest pozaprawne i nieprzewidywane przez konstytucję" - dodał. „...”Prezes PiS Jarosław Kaczyński w czwartek w wywiadzie cytowanym na stronie TV Republika powiedział, że w lipcu partia zaprezentuje ekipę, która - jeśli PiS wygra wybory - pokieruje poszczególnymi dziedzinami życia. Zapytany o to, kto tą ekipą pokieruje, odpowiedział: "Ekipą będzie kierował ten, którego wskaże najważniejszy człowiek w polskim życiu publicznym, czyli Andrzej Duda". „..”"Partia desygnuje tego, kogo wskaże. Andrzej Duda jest człowiekiem, który już dokonał w Polsce zmiany i jest człowiekiem, który ma przeprowadzić Polskę ku lepszym czasom, dlatego musi mieć prawo do podejmowania decyzji. Nie wiem, kto będzie premierem, ale powinien on od razu złożyć u prezydenta dymisję, tyle że bez daty. Uważam, że to, czego dokonał, daje mu taką legitymację, której nikt nie ma" – mówił Kaczyński. „...”Według eksperta, można by też odczytywać słowa J. Kaczyńskiego, jako zapowiedź próby przebudowy ustroju państwa w kierunku systemu prezydenckiego. Trzeba jednak pamiętać - dodał - że nie da się zmienić konstytucji nie mając większości 2/3 w Sejmie. "Jeśliby potwierdziłyby się sondaże mówiące o tym, że potencjalna koalicja PiS i ruchu Pawła Kukiza miałaby taką większość, to oczywiście można takie wrażenie mieć. Tym bardziej, że przecież PiS opowiadał się zawsze za wzmocnieniem pozycji prezydenta" - zaznaczył Uziębło. Jak mówił, dwa podstawowe modele ustroju prezydenckiego to model amerykański bądź francuski. Według eksperta na model amerykański, w którym prezydent nie odpowiada przed parlamentem, w Polsce szanse są niewielkie. "Możemy natomiast wzmocnić prezydenta na wzór francuski, na przykład poprzez wprowadzenie podwójnej odpowiedzialności rządu, zarówno przed parlamentem, jak i przed prezydentem, czyli dążenie w kierunku systemu prezydencko-parlamentarnego" - powiedział konstytucjonalista.”...(źródło )
Jarosław Kaczyński „"premierem będzie ten, kogo wskaże Andrzej Duda". - To on ma legitymację do zmiany w Polsce. Ja wcale nie muszę być premierem „...” Nie wiem czy będę premierem. Jednak ktokolwiek nim będzie powinien złożyć Prezydentowi Andrzejowi Dudzie podpisaną dymisję bez daty.- A jeśli Pan będzie premier to czy złoży Pan taką dymisję? - zapytała Katarzyna Gósjka-Hejke. - Oczywiście. To czego dokonał ( Andrzej Duda - red.), to niezwykłe poparcie społeczne, daje mu legitymację, której nie ma nikt inny - odpowiedział polityk. „ „...(więcej )
„ Wipler powiedział ,że konstytucja III RP jest żenująca ,że wstydzi się że na nią przysięgał . „...(więcej )
2012 rok „ Polska potrzebuje nowej konstytucji- ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas konferencji poświęconej 15-leciu polskiej ustawy zasadniczej W ocenie Kaczyńskiego, są przesłanki, by w obecnej kadencji parlamentu wrócić do kwestii zmiany konstytucji. Jego zdaniem, świadczy o tym sytuacja Polski w Unii Europejskiej i zmiany zachodzące we wspólnocie, które "trzeba oceniać negatywnie". - To, co zdarzyło się przeszło 23 lata temu, to powstał system, który prof. Jadwiga Staniszkis określiła jako postkomunizm - powiedział Kaczyński. Jak dodał, jest to system antyrozwojowy, który został spetryfikowany przez obecnie obowiązującą konstytucję. Jak mówił, usytuowanie władzy wykonawczej w ustawie zasadniczej uniemożliwia m.in. zmianę tego systemu. Jego zdaniem, kształt konstytucji "utrudnia realizację części praw obywateli".Jak przekonywał, Polska potrzebuje nowej konstytucji. - Musimy tego dokonać– podkreślił.”.....(więcej )
”Michnik:Najmniej prawdopodobny scenariusz to ten z konstytucyjną większością PiS. Ale to wykluczone nie jest, bo na Węgrzech wyglądało, że jest niemożliwe, a okazało się możliwe. I dziś Orban ma pełnię władzy.Smolar:Ale tam była taka megaautokompromitacja. W Polsce tego nie będzie.Michnik:Oby Bóg mówił przez twoje usta...(więcej )
Antoni Dudek” Zaletą tej konstytucji była jej spójność i zwięzłość. Spójność wizji ustrojowej wynikała z założenia, że najlepszy dla Polski jest system prezydencki. Ustrój państwa został zbudowany wokół urzędu prezydenta, który miał pozycję arbitra, jego uprawnienia były bardzo szerokie. Zdaniem niektórych zbyt szerokie, wprowadzały bowiem pewien rodzaj dyktatury prezydenckiej. „...”Konstytucja kwietniowa była najkrótszą ze wszystkich, które mieliśmy w dziejach Polski. To niewątpliwy plus, obecna konstytucja jest za bardzo rozbudowana. „...” Prezydent był zwierzchnikiem władzy wykonawczej, mógł w dowolnym momencie rozwiązać Sejm i Senat. Władza sądownicza była od niego zależna, nominował sędziów. Miał też prawo wydawania dekretów, co czyniło z niego główny ośrodek władzy. Z konstytucji wynikało również to, że prezydent jest odpowiedzialny przed Bogiem i historią – czyli nie przewidywała odpowiedzialności prawnej prezydenta przed jakimkolwiek organem. Do tego dochodziła jeszcze siedmioletnia kadencja i skomplikowany sposób powoływania prezydenta, który tylko w jednym wypadku zakładał wybory powszechne „...”Normalnie prezydent miał być wybierany przez Zgromadzenie Elektorów złożone z 80 osób. Ale jeśli ustępujący prezydent skorzystał z prawa wskazania swojego kandydata, wówczas dochodziło do wyborów powszechnych. O urząd ubiegali się kandydat prezydencki i kandydat Zgromadzenia Elektorów. Prezydent miał więc zasadniczy wpływ na to, kto zostanie jego następcą „...”Gdybyśmy się zdecydowali na powrót do systemu prezydenckiego, to kilka z nich. Np. to, że prezydent jest zwierzchnikiem władzy wykonawczej albo ma możliwość wydawania dekretów. Nie mielibyśmy wówczas sporów wynikających z dzisiejszej dwugłowej władzy wykonawczej. Z tym że dziś większość klasy politycznej chce systemu parlamentarno-gabinetowego. „...(więcej )
Leszek Miller „ Jestem zwolennikiem dokonania zmian w konstytucji – i to w sprawach zasadniczych. Uważam, że w pierwszej kolejności należy ustalić relacje między prezydentem i rządem. Musimy wyjaśnić, czy w Polsce obowiązuje demokracja parlamentarna czy ustrój prezydencki. „...”Uważam, że dla sprawności państwa należy zmniejszyć kompetencje i wagę urzędu prezydenta. Za zmianą uprawnień ustrojowych powinna pójść zmiana sposobu wyłaniania prezydenta. Zamiast wyborów powszechnych prezydent powinien być wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, czyli Sejm i Senat. „...”Obecna konstytucja popycha do konfliktu. Prezydent ma bardzo silny mandat pochodzący z wyborów powszechnych i stosunkowo niewielkie kompetencje. „...” Prezydent powinien mieć funkcje reprezentacyjne w kraju i za granicą, ale bez możliwości podejmowania decyzji w negocjacjach międzynarodowych. Powinien zachować rolę zwierzchnika sił zbrojnych, ale powinna być ona czysto tytularna, bez prawa do nominacji generalskich i wyznaczania oficerów na kluczowe stanowiska w armii. Prezydent musi także zachować rolę arbitra w sytuacji, gdy załamuje się większość parlamentarna. Mógłby aktywnie interweniować, przejmując misję tworzenia rządu. „...” prezydent powinien zachować prawo inicjatywy ustawodawczej. „...”Gdy byłem w Chinach, zapytałem, czym tamtejsza słynna socjalistyczna gospodarka rynkowa różni się od kapitalistycznej. Usłyszałem: „Różnica jest podstawowa. U nas bank centralny wchodzi w skład rządu". Uważam, że w naszych warunkach NBP powinien pozostać niezależny od rządu. Za to jeśli chcemy wejść do euro, to i tak musimy zmienić konstytucję w kwestii uprawnień banku centralnego. „...(więcej )
Bogusław Chrabota „ Potrzebna nowa Konstytucja „....”„Państwo polskie w zaklętym kręgu niemożności". „Państwo polskie w systemowym dryfie". To częste opinie o Polsce drugiej dekady tego wieku. Obok komentarzy o „pułapce średniego rozwoju" może najczęstsze. „...”nie radzimy sobie z reformami, legislacją, standardami wymiaru sprawiedliwości, rozwiązywaniem pilnych problemów społecznych i aparatem urzędniczym „....”Myślmy o nowej konstytucji, by wzmocniona władza mogła podjąć nowe, trudne wyzwania „...”Rządzący w większości spraw są sparaliżowani koniecznością zawierania zgniłego kompromisu. Parlament gubi sens zadumy nad dobrem publicznym w krzyżujących się interesach partii. Politycy stali się beneficjentami systemowych przywilejów, a reformatorzy ich zakładnikami. Skąd ten dryf ćwierć wieku po odrodzeniu się polskiej państwowości? Czy aby nie ma związku z systemem sprawowania władzy? „...”Początek lat 90. to budowa zrębów polskiej niepodległości. Odnowiciele nowoczesnego państwa mieli z jednej strony pasję i zapał do reform, z drugiej uzasadnioną niechęć do państwa autorytarnego. Wiara w demokrację i teorię Fukuyamy o końcu historii kazały wybrać kierunek reform w stronę systemu parlamentarno-gabinetowego, z rozproszoną władzą, skazanymi na trudną koabitację prezydentem i premierem, finezyjnym mechanizmem wzajemnych ograniczeń i parlamentem odpowiedzialnym za inflację prawa.Uchwalona w 1997 r. konstytucja była zwieńczeniem takiej filozofii.”....” Nie mam wątpliwości co do jednego. Geopolityka rozstrzygnęła, że Polska zaczyna doświadczać tzw. momentu konstytucyjnego, w którym w interesie dobra publicznego trzeba myśleć o radykalnej zmianie systemowej państwa. „...”Nie chcemy przesądzać, czy powinien być nim system prezydencki z głową państwa z powszechnego wyboru i szerokimi kompetencjami władczymi czy system kanclerski ze wzmocnioną rolą premiera, z prezydentem wybranym przez Sejm i sprawującym funkcje reprezentacyjne. „ ...(więcej )
Biskup Dydycz „Dydycz „Najwyższe władze Rzeczypospolitej są chore - mówił. Sejm powinien być rozwiązany, bo nie wypełnia swojej podstawowej misji: nie kontroluje rządu. To rząd steruje wbrew konstytucji Sejmem, a nawet może nie rząd, tylko partia. Opozycja jest torpedowana. Większość rządowa kontroluje każda inicjatywę, w ten sposób powraca liberum veto, groźniejsze niż kiedyś. To hańba i wstyd dla rządzących. Kiedy siedzicie w sejmowych ławach, stać was tylko na cyniczneuśmiechy i gromy rzucane na posłów usiłujących pełnić swoją rolę i was kontrolować. Traktujecie ich jak chłystków, z obrzydliwą wyższością. Nie da się niczego poprawić, jeśli nie będziemy mieć ludzi sumienia.„....(więcej)
2009 rok Bratkowski „Pozwolę sobie powyższych adresatów poinformować, że projekt zmian w konstytucji proponowanych przez premiera omawiano bardzo szeroko, i to od dość dawna, na forum Konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość". Inicjatywa, przypomnę, wyszła od trzech członków Rady Programowej DiP, byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego Marka Safjana, Jerzego Stępnia i Andrzeja Zolla”…” W DiP mam akurat najmniej entuzjazmu dla obecnej konstytucji. To akt prawny zredagowany nieprecyzyjnie, chaotycznie”…Propozycja naprawcza jest bardzo umiarkowana. Wybór prezydenta (bez uprawnień do blokowania pracy rządu) przez Zgromadzenie Narodowe jest prostszy, tańszy (o setki mln zł) i nie kwestionuje woli suwerennego narodu, wyrażonej w wyborach do Sejmu. Którą to wolę Sejm wyraża, powołując rząd.”… DiP nie zaproponował w sensie ustrojowym niczego nowego. Proponuje ustrój kanclerski, który obowiązuje wzorcowo w Niemczech. To rząd pani kanclerz Merkel decyduje o rządzeniu Niemcami, a nie prezydent Niemiec,”…” Grzegorz Miecugow spytał konstytucjonalistę przeciwnego zmianom w konstytucji, czy zna posła ze swego okręgu? Oczywiście nie znał. A znałby go na pewno, gdyby go wybierał w systemie wyborów większościowych w jednomandatowym okręgu wyborczym. Myślę, że jest to najprostszy argument za - przynajmniej - ordynacją mieszaną. Jestem od początku za jednomandatowymi okręgami wyborczymi, systemem uczciwszym - bez posłów ze zwycięskiej listy partyjnej, wybranych kilkuset głosami (bo i tacy byli). Zwolennicy jednomandatowych okręgów wyborczych zebrali w swoim czasie blisko milion podpisów!”…” Ostatni raport DiP to projekt zmian w konstytucji. Dostępny jest na www.dip.org.pl.”
http://naszeblogi.pl/54237-slaby-urzad-prezydenta-komorowskiego-zagrozeniem-dla-polski
Dominik Konieczny „Pomimo spadku dynamiki wzrostu PKB celem strategicznym Pekinu nadal pozostaje podwojenie wielkości swojej gospodarki w latach 2010-2020. Żeby to osiągnąć, średni jej wzrost w tej dekadzie powinien wynieść ok. 7% (zgodnie z tzw. regułą 70, poddana działaniu procentu składanego liczba podwaja się – w przybliżeniu – po 70/n latach). Ostatnie dane statystyczne wskazują, że w 2014 r. chiński PKB przekroczył 10 bilionów USD. Wzrost o 7% odznacza, że gospodarka ChRL w bieżącym roku zwiększy się o 700 mld USD, czyli poziomu zbliżonego do Szwajcarii (PKB Polski w ubiegłym roku to ok. 550 mld USD). „...” Inną poza wzrostem PKB ciekawą miarą rozwoju chińskiego gospodarki jest zużycie energii elektrycznej. W porównaniu do USA w 1900 r. ChRL wykorzystywała 0,01% zapotrzebowania amerykańskiego, w 1950 – 1,2%, w 2000 – 34%, a od 2011 r. Chiny wytwarzają więcej energii elektrycznej niż Stany Zjednoczone. Oczywiście poziom dochodu na osobę jeszcze przez wiele dekad będzie niższy w Państwie Środka niż w USA, ale pod względem oczekiwanej długości życia czy poziomu wykształcenia kraje te bardzo się do siebie zbliżyły. „...”Mają to umożliwić m.in. zwiększające się w Chinach w tempie dwucyfrowym średnie pensje „...(źródło )
„Decyzja Rafała Ziemkiewicza oznacza, że nie będzie wspólnego kandydata Ruchu Narodowego i Kongresu Nowej Prawicy. Kandydatem narodowców jest Marian Kowalski, a prezes KNP Janusz Korwin-Mikke przyznaje, że jego kandydatura nie jest zagrożona. „...”Jak dowiedział się portal wPolityce.pl kończy się okres zabiegów i negocjacji prowadzonych przez Kongres Nowej Prawicy w sprawie kandydata tej partii na prezydenta. Przez długi czas działacze mieli nadzieję na start publicysty i pisarza, niegdyś rzecznika Unii Polityki Realnej, Rafała Ziemkiewicza. Autor „Polactwa” jednak nie przyjął tej propozycji.„...”Działacze KNP bardzo mocno liczyli na tę kandydaturę. Miała im dać poczucie poszerzania zasobów, rozpoznawalną twarz i zaskoczenie „ „...(więcej )
„Rafał Ziemkiewicz miał zostać kandydatem Ruchu Narodowego w nadchodzących wyborach prezydenckich.”...”Nie kandyduję ze względów osobistych. Kowalski ma wielki potencjał, bo jest jak każdy Kowalski „...”Dość wyraźnie mówiłem, że nie chcę zmieniać zawodu. Odpowiedź jest krótka – odmówiłem ze względów osobistych. Mam rodzinę mam dzieci, muszę o nich myśleć. A ogłoszenie takiej decyzji byłoby biletem w jedną stronę. „...”Gdybym się kierował sprawami publicznymi, to sądzę, że takie połączenie Ruchu Narodowego i KNP byłoby bardzo dobre dla Polski i dawałoby jakąś szansę i nadzieję. Być może rzeczywiście byłbym najlepszym człowiekiem, żeby to zrobić. Ale jak powiedziałem, przeważyły względy osobiste. „...”Nie wiem jeszcze, na kogo będę głosował. Kowalski jako kandydat podoba mi się z wielu względów. Znam go od dawna z dawnych czasów Unii Polityki Realnej. Po drugie, uważam, że ma ogromny wizerunkowy potencjał, bo on nie tylko nazywa się Kowalski, ale on naprawdę jest Kowalskim. Jak jeżdżę po Polsce, a jeżdżę naprawdę dużo, to prawie w każdym mieście znam takiego człowieka, jakiegoś lokalnego działacza, który próbuje coś tam zrobić, biznes prowadzi, użera się z urzędami skarbowymi, jakimiś miejscowymi sitwami, a jednocześnie próbuje robić klub obywatelski, czy jakieś stowarzyszenie lokalne czy to pod szyldem większej organizacji czy to mniejszej. I prawie w każdej miejscowości jest taki Kowalski, który wygląda jak Marian Kowalski, myśli jak Marian Kowalski, także uważam, że to kandydat, który wbrew temu co myślą ludzie zamknięci w rogatkach wielkich miast, ma coś do powiedzenia Polakom. I może coś w tych wyborach ugrać, czego mu życzę. Wprawdzie bardziej bym się cieszył, gdyby był to kandydat wspierany i przez Ruch Narodowy i KNP, ale obawiam się, że KNP będzie chciał wystawić swojego kandydata i to mnie troszkę martwi. Ale ja nie zamierzam w to ingerować – w życie tych partii, nie mam takiego moralnego prawa, skoro odmówiłem. „...”Marian Kowalski i Andrzej Duda są lepsi niż Komorowski? Każdy jest lepszy niż Komorowski. Każdy kto nie jest z Platformy będzie lepszy na tym stanowisku niż Bronisław Komorowski. „ ….(więcej )
2014 rok Europoseł PiS Ryszard Czarnecki jest gotowy do udziału w wyborach prezydenckich. - Mój start jest bardzo prawdopodobny, jeśli partia podejmie taką decyzję - zadeklarował polityk.„...”Na antenie Radia Plus eurodeputowany znów poruszył kwestię prawyborów prezydenckich w PiS. Jak stwierdził, „nie ma żadnej wypowiedzi publicznej prezesa na ten temat, poza tą na konferencji gdy premier Kaczyński powiedział, że to ciekawy pomysł”.Polityk zapowiedział, że decyzję o tym czy takie prawybory się odbędą PiS podejmie po wyborach samorzadowych. Sam Czarnecki jest ich goracym zwolennikiem. Jako pierwszy zgłosił ten pomysł na łamach tygodnika „wSieci”. To według mnie okazja do pokazania alternatywy, programu PiS, okazja do pokazania osobowości. PiS jest bogaty ludźmi —argumentuje dziś polityk. Mój start w wyborach jest bardzo prawdopodobny, jeśli PiS podejmie taką decyzję. Jako zdyscyplinowany członek partii się podporządkuję „...”„Rz” informowała, że Jarosław Kaczyński, który długo rozważał pomysł przeprowadzenia prawyborów miał ostatnio zmienić zdanie w tej kwestii. Na posiedzeniu Komitetu Politycznego partii zapowiedział, że nazwisko kandydata wskaże sam.Czarnecki zaprzeczył też doniesieniom „Newsweeka”, jakoby Jarosław Kaczyński na tym samym posiedzeniu mówil o swoim odejściu z partii, jeśli PiS przegra wybory parlamentarne. Według Czarneckiego takie słowa nie padły.Przynajmniej ja tego nie pamiętam, PiS wygra wybory, a nie przegra. Ja takich słów sobie nie przypominam. Prezes wedle mojej pamięci takiej kwestii nie poruszał, wierzy w zwycięstwo w wyborach samorządowych i parlamentarnych— mówił w Radiu Plus Czarnecki.„Rz” twierdzi jednak, że prezes PiS rzeczywiście mówił o swoim odejściu, ale w innym kontekście. Nie miała być to zapowiedź poddania się w razie porażki wyborczej, ale ostrzeżenie dla członków partii, że jeśli listy parlamentarne będą równie słabe, co te do sejmików wojewódzkich, to on zostawi partię i jej problemy.” …...(więcej )
Ważne Prezes PiS Jarosław Kaczyński w czwartek w wywiadzie cytowanym na stronie TV Republika powiedział, że w lipcu partia zaprezentuje ekipę, która - jeśli PiS wygra wybory - pokieruje poszczególnymi dziedzinami życia. Zapytany o to, kto tą ekipą pokieruje, odpowiedział: "Ekipą będzie kierował ten, którego wskaże najważniejszy człowiek w polskim życiu publicznym, czyli Andrzej Duda"....”"Partia desygnuje tego, kogo wskaże. Andrzej Duda jest człowiekiem, który już dokonał w Polsce zmiany i jest człowiekiem, który ma przeprowadzić Polskę ku lepszym czasom, dlatego musi mieć prawo do podejmowania decyzji. Nie wiem, kto będzie premierem, ale powinien on od razu złożyć u prezydenta dymisję, tyle że bez daty. Uważam, że to, czego dokonał, daje mu taką legitymację, której nikt nie ma" – mówił Kaczyński. Jarosław Kaczyński „"premierem będzie ten, kogo wskaże Andrzej Duda". - To on ma legitymację do zmiany w Polsce. Ja wcale nie muszę być premierem „...” Nie wiem czy będę premierem. Jednak ktokolwiek nim będzie powinien złożyć Prezydentowi Andrzejowi Dudzie podpisaną dymisję bez daty.- A jeśli Pan będzie premier to czy złoży Pan taką dymisję? - zapytała Katarzyna Gósjka-Hejke. - Oczywiście. To czego dokonał ( Andrzej Duda - red.), to niezwykłe poparcie społeczne, daje mu legitymację, której nie ma nikt inny - odpowiedział polityk. „ „...(więcej )
Mają to umożliwić m.in. zwiększające się w Chinach w tempie dwucyfrowym średnie pensje
Mój komentarz Desygnacja następcy przez Kaczyńskiego , człowieka , który pod jego patronatem będzie przejmował w paroletnim procesie władzę w Obozie Patriotycznym jest sprawą bardzo ważną . Kaczyński desygnując Dudę piecze dwie pieczenie przy jednym ogniu. Desygnuje następce i może spróbować stworzyć system prezydencki w Polsce.
Bez desygnacji przez Kaczyńskiego swojego sukcesora , jednoczącego Obóz Patriotyczny PiS czekają za parę lat ostre walki frakcyjne i rozpad.. Zresztą już teraz, już za chwilę Gowin i Ziobro powalczą o przejęcie kontroli nad obozem prawicy .Duda jest zbyt młody , ale ma charyzmę ,pokazał że potrafi i wygrywać, nie ma na niego haków , jest katolikiem i patriotą . Pod tym względem jest to kandydatura idealne. Bo wyobraźmy sobie że Takim następcą byłby na przykład rozwodnik Czarnecki , który zresztą pchał swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich . Nie jestem zwolennikiem programu społecznego Dudy ani większości programu gospodarczego. Ale ponieważ mój blog jest niszowy i z pewnością nie jest adresowany do mas mogę sobie pozwolić na komfort krytyki Dudy nie bojąc się ,że będzie to miało jakikolwiek wpływ na wynik wyborów jesiennych do Sejmu .a warto ,że by je wygrał Kaczyński Warto zwrócić uwagę ,że na przykład takie portale jak wpolityce szerzą wręcz kult Dudy. Tak jakby pojawił się nowy półbóg. Kult jednostki zaślepia ludzi i stwarza ryzyko akceptacji absolutnie wszystkiego co Duda wymyśli .Ten prymitywny kult może zdemoralizować samego Dudę, który może uwierzyć w to że jest nieomylny, ze jest geniuszem ,że zawsze ma rację. Z drugiej strony karmione takim kultem masy wyborcze są bardziej uodpornione na lewacką reżimową propagandę Wracając do haków , to Duda temu właśnie że jest porządnym człowiekiem i ojcem rodziny pośrednio zawdzięcza nominacje, bo wielu polityków PiS i to prominentnych ze strachu przed hakami pewnie zrezygnowało. Przykładem rezygnacja Ziemkiewicza z bycia wspólnym kandydatem KNP Korwina Mikke i narodowców Kluczową prawą dla Polski jest obalenie postkolonialnej konstytucji i stworzenie silnego ośrodka politycznego , do czego system prezydencki najlepiej się nadaje. I tutaj tandem Kaczyński Duda może to osiągnąć . Bez silnego ośrodka politycznego nie można ani właściwie kierować państwem , ani dbać o jego interesy ,ani przeprowadzić jego modernizacji . Dlatego obca agentura i przedstawiciele lichwiarstwa tacy jak Michnik, Smolar , czy Kuczyński zawzięcie bronią kolonialnej konstytucji państwa i sprzeciwiają się systemowi prezydenckiemu. Dlaczego właśnie stworzenie takiego ośrodka jest warunkiem sine qua non , bez którego żadne zmiany ani reformy nie będą mogły być przeprowadzone Kaczyński z pewnością mianując Dudę do wyścigu prezydenckiego wykazał się genialną intuicja polityczna. Więc miejmy nadzieję ,że teraz mianując go na swego sukcesora wykazuje się taka samą intuicją. O ile rzeczywiście mamy do czynienia z rozłożonym w czasie namaszczaniem Dudy na przyszłego przywódcę Obozu Patriotycznego przez Kaczyńskiego .
Marek Mojsiewicz
Kto się boi prawdziwych Polaków
*Dziwaczny nacjonalizm, czy szczera prawda? * Spytajcie talmudystów...
*Są jeszcze nawet prawdziwi Cyganie! * Co kogo niepokoi i dlaczego
Przed drugą turą wyborów na łamach katolickiego tygodnika „Niedziela” jego redaktor naczelny, Lidia Dutkiewicz napisała m.in.: < 24 maja, gdy będzie druga tura wyborów prezydenckich, mamy obowiązek zabrać głos, by „wygasić” tę opcje polityczną, która „wygasza” krzyż, wartości chrześcijańskie i polskość. Prawdziwi Polacy już wiedzą, na kogo oddać głos>. Gazecie żydowskiej bardzo nie spodobał się ten tekst. Nazwała go „odezwą trącącą dziwacznym nacjonalizmem”, a wyrażone przez tygodnik „Niedziela” poparcie dla Andrzeja Dudy określiła słowami: „Sztab Dudy zyskał filię w Kurii Częstochowskiej” (wydawca „Niedzieli”), dodając także: „Gdzie w tym wszystkim rozdział Kościoła od polityki, postulowany m.in. w Konkordacie?”. Określenie „prawdziwi Polacy” wcale nie „traci dziwacznym nacjonalizmem”. Zwraca jedynie uwagę na oczywisty fakt, że obok prawdziwych Polaków są także Polacy fałszywi, na tej samej zasadzie, na jakiej są prawdziwe brylanty – i fałszywe, prawdziwi artyści – i chałturnicy, prawdziwe blondynki – i tlenione brunetki, prawdziwe historie – i zmyślone, prawdziwe dowody – i sfałszowane, prawdziwe dzieła sztuki – i falsyfikaty, prawdziwe pieniądze – i wirtualne, itd.,itp.,etc. Czołowi stalinowcy Jakub Berman, Julia Brystygierowa, Hilary Minc, Anatol Fejgin jakże wielu innych mieli niewątpliwie obywatelstwo polskie, ale jacy z nich byli Polacy? Całkowicie nieprawdziwi. Niektórzy nawet dla niepoznaki zmieniali sobie nazwiska na polskobrzmiące (bracia Goldbegowie – na „Różański i „Borejsza”, generał bezpieki wojskowej Mendel Kossoj – na „Komar”, ubowiec Lichtstein – na Światło, oprawca żołnierzy AK, Izaak Kurc – na „Czaplicki”, szefowie kancelarii prezydenta Bieruta, Wolf i Medres – na „Krzemień” i „Grosz”, Nussbaum – na „Zambrowski”, itp.,itd., etc., - ale i ten zabieg nie przydawał im prawdziwej polskości. Przy okazji: żona Władysława Gomułki, de domo Liwa Szoken pracowała w Komitecie Centralnym PZPR zajmując się tam m.in. właśnie wynajdywaniem polskobrzmiących nazwisk dla żydowskich nieprawdziwych Polaków... Czemuż zatem określenie „prawdziwi Polacy” tak niepokoi środowisko „Gazety Wyborczej”, któremu te sprawy powinny być dobrze, znakomicie znane?... Czy dlatego, że są temu środowisku znane aż za dobrze?... Czy może dlatego, że – jak powiada trafne przysłowie – „na złodzieju czapka gore”? Bo przecież pamiętamy dobrze, że red.Michnik został kiedyś przez pewną szowinistyczną organizację żydowską wybrany „Żydem roku”. A jakoś żadna narodowa organizacja polska nie wybrała go nigdy jako „prawdziwego Polaka” Ba! Pamiętamy jeszcze lepiej, że gdy parlament Izraela zaanektował wschodnią, arabską część Jerozolimy – nazajutrz na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” ukazał się wielki tytuł: „Jerozolima nasza!”. A przecież mocą tej decyzji Jerozolima nie stała się polska, ale żydowska. No więc jak? Jest „Gazeta Wyborcza” prawdziwie polska - czy nieprawdziwie polska, a prawdziwie żydowska? W niedużej „Gazecie Wyborczej” są prawdziwi Żydzi – a w Polsce nie ma prawdziwych Polaków? Prawdziwi Polacy „trącą dziwnym nacjonalizmem”?... Czym „trącą” prawdziwi Żydzi? Na przykład Jan Hartman, członek żydowskiej loży B’nai B’rith, wschodząca gwiazda (Dawida?) tworzonej właśnie odgórnie „nowej polskiej (!) lewicy”?... Szczególna to obłuda, szczególna bezczelność. Owszem, Maryla Rodowicz śpiewa piosenkę do tekstu ulubienicy „GW”, Agnieszki Osieckiej – „Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma”, ale to przecież to nieprawda: chociaż wielu stylizuje się tylko na Cyganów – to jednak prawdziwi Cyganie są także. „Gdzie w tym wszystkim rozdział Kościoła od polityki postulowany m.in. w Konkordacie?” – pyta wyjątkowo głupio Wiśniewska z „GW”. Otóż w Konkordacie nie ma żadnego „postulowanego rozdziału Kościoła od polityki”! Jest rozdział Kościoła od państwa, co oznacza, że osoby duchowne nie mogą sprawować państwowych urzędów oraz mandatów poselskich, senatorskich i radnych. Jakież nieuctwo w tej żydowskiej gazecie – przecież wystarczy przeczytać Konkordat – lub jaka bezczelność łgania! Jak tu nie współczuć jej czytelnikom, którzy czerpią z jej łamów jak z krynicy mądrości...(„Którzy chlipiecie z „Naje Fraje” swą intelektualna zupę”...). Zarówno Stolica Apostolska, jak i poszczególne episkopaty i kurie prowadzą jak najbardziej politykę służąca m.in. ochronie wartości chrześcijańskich i wolności życia religijnego – czego właśnie Konkordat jest dowodem. Jakże zatem można twierdzić, że Konkordat „postuluje rozdział Kościoła od polityki”? Watykan jest uznawanym w całym świecie państwem, a państwa prowadzą swe polityki; że też tego nie dowiedzieli się jeszcze redaktorzy z gazety żydowskiej!... Wydaje się, że między trafnym rozróżnieniem między „prawdziwymi Polakami” a „fałszywymi Polakami” jest dość szeroka skala form pośrednich – do zbadania; kto wie, czy przygotowanie talmudyczne nie byłoby tu pomocne ( a ze znalezieniem uczonych talmudystów „GW” nie powinna mieć większych kłopotów). Bywają Polacy „na trzy czwarte”, na „pół gwizdka”, w jednej czwartej itp.,itd.,etc. Gdy Bronisław Komorowski w roku 2011 w publicznym liście skierowanym do uczestników spotkania w Jedwabnem oskarża „naród polski” o współsprawstwo, obok hitlerowców (!), w zagładzie Żydów – jakim jest Polakiem? W trzech czwartych, „na pół gwizdka”, w jednej czwartej czy w jednej ósmej? Co by o tym powiedzieli biegli w metodach talmudycznych rabini? „Gazeta Wyborcza” stanowczo powinna ich o to zapytać i ogłosić ich opinie na swych łamach. Kiedy ś.p. Lech Kaczyński jeszcze jako minister sprawiedliwości wstrzymał na prośbę dwóch rabinów ekshumację w Jedwabnem (która pozwoliłaby poznać ilu naprawdę Żydów tam zginęło) – naruszając obowiązek wyjaśnienia okoliczności zbrodni przez organa państwa – w jakim to charakterze występowali ci rabini, ingerujący w procedury państwa? Czy nie jako żydowscy lobbiści polityczni? Jakoś w gazecie żydowskiej nie podniesiono wielkiego „Aj-waj!”: z powodu zagrożenia państwem wyznaniowym... Obłuda i bezczelność szybko same kompromitują się. Na ile znam red.Lidię Dutkiewicz i „Niedzielę”– nie jest to niewiasta i nie jest to pismo, które dałyby się „zacukać” bezczelności rozmaitych propagandystów , których określenie „prawdziwi Polacy” wprawia w niepokój. Właśnie w dziwny, podejrzany niepokój – zważywszy, że odróżnianie prawdy od fałszu to przecież naturalna i jakże cenna cecha ludzkiego umysłu. Całkiem durne jest także stwierdzenie, że „sztab Dudy zyskał filię w Kurii Częstochowskiej”. Kuria po prostu nie poparła Komorowskiego, pupilka „GW”, a Dudę. Nie wolno Marian Miszalski
Opowieść o ciągłości „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” - powiedział Władysław Gomułka. Kogo miał na myśli – bo przecież już wkrótce po wypowiedzeniu tych słów, pod zarzutem „odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego” wylądował w Miedzeszynie, gdzie mieściła się filia turmy na Rakowieckiej, ówczesny odpowiednik Starych Kiejtutów, gdzie w charakterze torturanta występował Józef Światło, który tak naprawdę nazywał się Izaak Fleischfarb, a potem, kiedy nastał kolejny etap, amerykańska razwiedka eksponowała go jako ofiarę reżymu? Chyba nie siebie, bo wygląda na to, że Władysław Gomułka tak naprawdę władzy nie miał, bo co to za władza, którą Józef Światło mógł gimnastykować w Miedzeszynie? To już prędzej władzę mógł mieć Józef Światło. Ale on też najpierw skakał przed Gomułką z gałęzi na gałąź i dopiero potem, kiedy padły inne rozkazy, było odwrotnie. A kto wydawał te rozkazy o „odchyleniu” i tak dalej? Te rozkazy wydawał inny Józef, mianowicie Stalin. Ale Józef Stalin osobiście w naszym nieszczęśliwym kraju władzy nie sprawował, wyręczając się różnymi zleceniobiorcami, czyli – jak się popularnie mówi – agentami. Stanisław Mikołajczyk wspomina, że na czele prawdziwego rządu w Polsce stał generał NKWD Iwan Sierow. Następny w hierarchii był szef NKWD w sowieckiej ambasadzie, potem dopiero – ambasador Lebiediew, a na czwartym miejscu w hierarchii znajdował się Jakub Berman, formalnie pełniący skromną funkcję wiceministra. Ale Jakub Berman już w 1939, a najdalej 1940 roku, z obfitości serca opublikował we Lwowie deklarację i to mową wiązaną: „Mamy śliczne przyodziewy, wyszywamy burki. Wszyscyśmy syny Stalina i Stalina córki”. Wygląda na to, że tytułem do władzy był rodzaj agnatycznego pokrewieństwa ze Stalinem. Jakub Berman uważał się za „syna”, toteż, chociaż jewriej, kroczył zaraz po ambasadorze Lebiedziewie, podczas gdy taki Władysław Gomułka, który tylko żonę miał jewriejkę, jako dalszy krewny, władzę tylko miewał i to od czasu do czasu. Warto dodać, że synostwo Jakuba Bermana było uznawane do samego końca i sam generał Jaruzelski w roku 1983 udekorował go medalem Edukacji Narodowej. To bardzo trafna aluzja ta „edukacja” i tym właśnie tropem powinniśmy podążyć dalej. W roku 1980 partia zaczęła się rozpadać i w wytworzoną w ten sposób próżnię polityczną wskoczyły tajne służby, z wojskowa razwiedką na czele. Przygotowuje ona i przeprowadza stan wojenny, na początku którego internuje m.in. Edwarda Gierka i jego pierwszego ministra Piotra Jaroszewicza, pokazując przy pomocy tej aluzji, gdzie przesunął się punk ciężkości władzy. Jak się wtedy przesunął, to już tam pozostał, czego charakterystycznym, chociaż trochę groteskowym świadectwem była konferencja prasowa premiera Tuska. Padło tam pytanie, kto właściwie podjął decyzję o zastosowaniu konwencji chicagowskiej do badania katastrofy smoleńskiej. Okazało się, że „trójka NKWD”, to znaczy – premier Tusk, Paweł Graś i Tomasz Arabski – chociaż ani pan Graś, ani pan Arabski nie byli konstytucyjnymi członkami Rady Ministrów. Skoro jednak wiceminister Jakub Berman już raz znalazł się na czwartym miejscu w hierarchii, to dlaczego w „trójce klasowej” nie mógł znaleźć się pan Graś, czy pan Arabski? To by jednak potwierdzało podejrzenia, że sławna transformacja ustrojowa nie wpłynęła na zmianę położenia punktu ciężkości władzy, że nadal spoczywa on w tym samym miejscu, na które przesunął się w roku 1980 – za czym dodatkowo przemawiał również fakt, że razwiedka wojskowa przeszła transformację ustrojową w szyku zwartym, podczas gdy taka SB już była weryfikowana. Przez kogo? Ano – przez tych, którzy decydowali o selekcji kadrowej, zarówno w strukturach podziemnych, jak i w bezpieczniackich watahach. Przez tych, którzy mieli władzę. I oto mamy w Sejmie przepychany ponoć z wielkim pospiechem przez prezydenta Komorowskiego projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (druk 1590). Art.116 tego projektu przyznaje marszałkowi Sejmu prawo uznaniowego decydowania o „niemożności sprawowania urzędu przez prezydenta” , co może skutkować czasowym „zwieszeniem” sprawowania przezeń urzędu. Najwyraźniej razwiedka licząc się z ewentualnością przerżnięcia wyborów przez swojego faworyta, mimo zmobilizowania agentury również w postaci byłych ministrów spraw zagranicznych: Włodzimierza Cimoszewicza „Carex”, Andrzeja Olechowskiego „Must”, Dariusza Rostatiego „Buyer” i Adama Daniela Rotfelda „Raul” - ten oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody”. Pewnym odmieńcem w tym gronie jest Radosław Sikorski, który też wprawdzie był odnotowany przez razwiedkę pod pseudonimem „Szpak” - ale nie jako konfident, tylko figurant. Od tamtej pory minęły jednak całe lata, w trakcie których Radosław Sikorski, podobnie jak pan mec. Roman Giertych, mógł przejść na jasną stronę Mocy. Jest nawet całkiem prawdopodobne, że tak się stało, bo czyż w przeciwnym razie razwiedka przyznawałaby akurat marszałkowi Sejmu radosny przywilej decydowania o „niemożności sprawowania urzędu przez prezydenta”? Już tam pan generał Dukaczewski wie, czy dzisiaj można temu całemu marszałkowi zaufać, czy nie – bo że Trybunałowi Konstytucyjnemu zaufać można, o tym wie każde dziecko od czasu wyroku uznającego uchwałę lustracyjną za sprzeczną z konstytucją. Pamiętam, jak pan prof. Zoll zamknął rozprawę o godzinie 14,30 informując zarazem, że ogłoszenie wyroku nastąpi o godzinie 16.00. I tak się stało; pan prof. Zoll odczytał wyrok uznający uchwałę lustracyjną za sprzeczną z konstytucją, a następnie – 30 stron maszynopisu uzasadnienia. Właśnie z powodu tych 30 stron pan mec. Bednarkiewicz, z którym już po wszystkim wracałem powiedział, że gdyby TK odroczył ogłoszenie wyroku chociaż o jeden dzień, to te 30 stron „przyzwoiciej by wyglądało”. Widocznie jednak nie można było czekać ani chwili. Widać wyraźnie, że razwiedce nie wystarcza ustawa o „bratniej pomocy”, podpisana przez prezydenta Komorowskiego 24 stycznia 2014 roku i przy pomocy Umiłowanych Przywódców (iluż tam jest konfidentów – jeden Pan Bóg wie!) prokuruje sobie pozory legalności dla przejścia na ręczne sterowanie państwem. Bo nawet uzależniony od WSI pan prezydent Komorowski też może się zbisurmanić: „nawet i psina się zawzina i wtedy szczeka na człowieka”. Niech zatem każdy czuje nad sobą miecz Damoklesa w posłusznych rękach zawistnego marszałka No bo jakże ma być inaczej, skoro „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”? Stanisław Michalkiewicz
Władza albo śmierć! Subotnik Ziemkiewicza Stanęła mi w pamięci taka scenka. Rok 2005, wybory prezydenckie. Wieczór, już po ogłoszeniu wyników. Siedziba TVN 24, salonik dla gości i korytarze pomiędzy charakteryzatornią a studiem, gdzie kłębią się zaproszeni do programu politycy i komentatorzy, w liczbie tych drugich i ja. Już wiadomo, że „prezydent Tusk” – jak dumnie prezentował się od kilku tygodni na wyborczych bilbordach – został przez wyborców ukarany za te niewczesną pychę, że wbrew wszystkim sondażom i proroctwom wygrał, i to wyraźnie, Lech Kaczyński. A że dopiero co PiS wygrał równie nieoczekiwanie wybory parlamentarne, członkowie i sympatycy PO są w szoku. No tak, miała być koalicja, ale taka, w której to „ludzie rozumni i na poziomie” będą decydować i rozdawać karty! Jeden z nich – wtedy zaliczany do głównych strategów Platformy, dziś już poza nią – peroruje do dziennikarzy, siedząc na skórzanej kanapce w VIP-roomie, w emocjach wyborczych na tyle głośno, że słychać go bardziej, niż by zapewne chciał: „K…, g… będzie a nie PO-PiS! Jak tak sobie ciemnota zagłosowała, to niech ma! Niech Kaczory rządzą z Lepperem i Giertychem! A dobrze im tak, kaczory się wypier…lą w parę miesięcy, a potem przyśpieszone wybory i my!”
Jak pamiętamy – tak mniej więcej się istotnie stało. Z tą tylko drobną różnicą, że szarpanina o sejmową większość z ciągnącym za sobą podejrzane układy Lepperem i z Giertychem, który dziś otwarcie chwali się, że od początku celowo sabotował współtworzony przez siebie rząd i działał na rzecz przejęcia władzy przez PO, trwała znacznie dłużej – dwa lata. Przez te dwa lata PO zajmowała postawę „betonowej opozycji”, oprotestowywała gromko i blokowała praktycznie wszystko, co tylko PiS zaproponował, wyłącznie z tego jednego powodu, że zaproponował to PiS. Tylko w dwóch wypadkach zrobiła PO wyjątek – lustracji i likwidacji WSI. Ale to się doskonale tłumaczyło jej interesami: obie te ustawy uderzały w układ postkomunistyczny, który był wtedy jeszcze silny i ludzie Tuska postrzegali go jako poważniejszą przeszkodę w zawłaszczaniu państwa, niż PiS z jego przystawkami. Jak szybko zapomniały o tym opiniotwórcze elity! O arcywarcholskim pomyśle obejścia konstytucyjnej zasady konstruktywnego wotum nieufności poprzez przegłosowywanie dymisji ministrów każdego z osobna, tak, aby Polska pozostała w ogóle bez rządu. O zapowiedziach Tuska, że jeśli prezydent rozwiąże parlament, to Platforma zwoła rewolucyjny anty-parlament w gmachu Politechniki. O próbie – skądinąd żałosnej – urządzenia polskiego Majdanu po prowokacji z taśmami Beger i zmuszeniu PiS do odejścia presją ulicy i „miasteczka namiotowego” Obawiam się, że to wszystko zostanie nam niebawem przypomniane. Inna scenka z przeszłości już znacznie bliższej: walne zebranie warszawskiego oddziału SDP. Maksymalna mobilizacja jego antypisowskich członków, ściągnięcie wszystkich nie widzianych od lat emerytów, żeby prezesem oddziału wybrać Krzysztofa Bobińskiego. Jedno głosowanie, drugie, w końcu zostaje tylko dwóch pretendentów. No i „nic właśnie”, wygrywa, z wyraźną przewagą, ten „pisowski”, Marcin Wolski. Przyjmując wybór, jak nakazuje demokratyczny elementarz, zaprasza konkurenta do zarządu, ale obrażeni zwolennicy Bobińskiego opuszczają salę. A następnego dnia, jak ich jest ponad czterdziestu, składają w sekretariacie oddziału rezygnacje z członkostwa. Te wspominki oczywiście nie bez powodu akurat dziś. Mniej więcej tydzień to już wystarczająco, by zobaczyć, jakie wnioski tak zwane „elity” III RP, bo nie tylko rządzący politycy, ale i środowiska zarządzające różnymi dziedzinami życia publicznego, są w stanie wyciągnąć z tego, co powiedział im w niedzielę 24 maja „wielki niemowa”, czyli polskie społeczeństwo. Jakie? Żadne. Trudno nie zacytować: „niczego się nie nauczyli i niczego nie zapomnieli”. Zresztą, jak mogli zapomnieć i się nauczyć, skoro ich mentalność – tej postkolonialnej „elity”, tych ludzi, o których śp. Jerzy Dobrowolski pisał, że zdolni są tylko do naprzemiennego przeżywania pogardy i strachu – jest, jak wynika z powyższych, i z wielu innych opowieści, którymi można by wypełnić całą książkę, do szpiku totalniacka. Demokracja, wolność, hasełka, ale rządzić, k…, musimy my. MY! Albo środowiska i osoby przez nas wyznaczone, z nami zblatowane. Nie ma tak naprawdę innych kryteriów oceny moralnej i etycznej. Możesz być chamem i przyśpieszaczem z siekierą, jak Wałęsa, katolickim ajatollahem i oszołomem jak Niesiołowski, faszystą jak Giertych, możesz jeździć z ryngrafem do Pinocheta, jak Wołek z Kamińskim, możesz być pozbawionym jakichkolwiek kwalifikacji szczeniakiem z podejrzanym obywatelstwem, jak Sikorski, kiedy był wiceministrem u Parysa, albo nadętym bufonem marnującym pieniądze podatników na wydatki reprezentacyjne, jak ten sam Sikorski kiedy był ministrem u Kaczyńskiego, oszołomką, jak Julia Pitera w UPR i u Mario Kamińskiego w Lidze Republikańskiej – na wszystko machniemy ręką, jak tylko się zblatujesz z elitą.
Tylko jedno jest niewybaczalne – być spoza jedynie słusznego towarzystwa. Wtedy towarzystwo zagryzie jak nic.
To zobaczy, tak było, dopóki towarzystwo miało zęby. Prezydent-elekt Andrzej Duda (nurtuje mnie, nawiasem, jak w takim razie nazywać Bronisława Komorowskiego? Chyba prezydent-dement?) ma to szczęście, że towarzystwo zęby już straciło. Tylko o tym nie wie. Wydaje im się, że gryzą – a jedynie obśliniają. Tak, są wciąż zdolni do drobnych złośliwości, do oplucia butów i narobienia na wycieraczkę. Ale sytuacja w porównaniu z rokiem 2005 i 2007 zmieniła się diametralnie. Nie mam po tym tygodniu wątpliwości, że tzw. elity III RP nie są zdolne do innej reakcji na zwycięstwo Dudy, niż powrót do hejtu, jaki urządzały po 2007 roku Lechowi Kaczynskiemu. Takie mają DNA. Już w powyborczy poniedziałek wezwał do tego, acz nie dosłownie, profesor Markowski u Tomasza Lisa. Właściwie, jego wypowiedzi, po zdekodowaniu, znaczyły tyle samo co cytowane przeze mnie platformersa z 2005 roku: żadnej współpracy ze zwycięzcą, przygotować się na przegraną na jesieni, przejść do betonowej opozycji, i wierzyć, że nowa władza szybko się wyp… no, powiedzmy mniej naukowym językiem – wywróci. Więc: poniedziałek – Duda nie spełni obietnic. Wtorek – Duda nie spełni obietnic. Środa – Duda skoro nie spełnił obietnic (co udowodniliśmy w poniedziałek i wtorek) stracił legitymizację do władzy. Czwartek – Duda dzieli społeczeństwo, bo chce budować pomnik smoleński. Piątek - Czarnecki stał za blisko Dudy, ha, ha, ha. Sobota… I tak dalej. Dzień w dzień. Nawet na takim najprostszym, podkorowym poziomie widać jasno: prezydent-elekt używa retoryki budowania, łączenia, jednania się, a prezydent-dement w kółko: przed nami bitwa! Front obrony wolności! Wojna z falą kłamstwa i nienawiści! Wojna! Wszystko to w głębokim przekonaniu, że ten codzienny hejt spowoduje erozję wizerunku „ich prezydenta” i do jesieni jedynie słuszni powrócą do władzy, a co najmniej zachowają jej wystarczająco wiele, by obronić siedzenia. Ale, jak powiedziałem, „przypuszczam że wątpię”. Sytuacja jest teraz odwrotna, niż w 2007, kiedy to PiS postrzegany był jako siła zatruwająca debatę publiczną agresją, podejrzliwości i obsesjami, a PO odbierano jako propozycję normalności i nadziei. Teraz to Duda jest Tuskiem z 2007 roku, jest człowiekiem nowym, dającym nadzieję – a PO ze swymi Wajdami i Olbrychskimi sfrustrowanymi obsesjonatami, straszącymi bezsilnie „państwem wyznaniowym”, którego nikt poza nimi się nie boi. A będą straszyć i wściekać się, z każdym dniem coraz bardziej, bo, jako się rzekło – oni tak mają. To ich DNA. Inaczej nie potrafią. No i trudno. Oferta pojednania i współpracy została przez nowego prezydenta złożona, nieważne, szczerze czy nie, ważne, że publicznie. Salony i ich polityczna emanacja, PO, mogą w nią uwierzyć albo nie. Nie wierzą, odrzucają, zapluwają się znowu z nienawiści – ich problem. Plwajmy na tę skorupę, na jesieni Platforma, skoro taką drogę wybrała, podzieli los Unii Wolności, do której tak bardzo się upodobniła, i będzie się w Polsce lżej oddychało. Rafał A. Ziemkiewicz
31 maja 2015 Nawet „Wyborcza” pisze, że źle wykorzystujemy unijne pieniądze
1. W sobotnim wydaniu „Wyborczej” można przeczytać interesujący wywiad z profesorem Markiem Kozakiem z Centrum Europejskich Studiów regionalnych i Lokalnych Uniwersytetu Warszawskiego pod znamiennym tytułem „Co wymyśli chodnik czyli polska atrapa rozwoju”.Cały wywiad jest poświęcony wydatkowaniu środków europejskich od momentu naszego członkostwa w UE do roku 2014 czyli dwóch wieloletnich budżetów (pierwszy z lat 2004-2006, drugi 2007-2013).W tym czasie uzyskaliśmy około 94 mld euro środków z obydwu budżetów UE (wpłaciliśmy około 31 mld euro składki), a ponieważ w większości projektów konieczny był przynajmniej 15% udział własny, wydatkowaliśmy w tym 10-leciu przynajmniej 110 mld euro na różnorodne projekty unijne.Profesor Kozak mówi o niskiej efektywności wydatkowania tych środków i opisuje ją następującym sformułowaniem „że zamiast efektu kuli śniegowej fundujemy sobie efekt kuli u nogi”.Środki te nie przyczyniają się więc do przyśpieszenia rozwoju gospodarczego (po zakończeniu każdej unijnej perspektywy finansowej aktywność inwestycyjna wyraźnie maleje), a powstające inwestycje nie tylko generują dług publiczny ale także wysokie koszty ich utrzymania na które zaczyna brakować środków zarówno w budżecie krajowym jak i budżetach jednostek samorządu terytorialnego.
2. Jako skrajny przykład nieefektywnego wydatkowania środków unijnych profesor Kozak podaje finansowanie innowacji w Polsce.Innowacje są finansowane w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka (PO IG).Dotychczasowe rezultaty realizacji tego programu są coraz częściej określane przez znawców tej problematyki zwyczajnym marnowaniem ogromnych pieniędzy (na przykład profesor Krzysztof Rybiński twierdzi, że wydatkowanie środków w ramach tego programu, wręcz zabija polską gospodarkę).Należy w tym miejscu przypomnieć, że PO IG na lata 2007-2013, to program opiewający na 10,2 mld euro w ramach którego do tej pory zatwierdzono już ponad 16 tysięcy projektów na ogólną sumę ponad 44 mld zł.Rezultatem wydatkowania wspomnianych 44 mld zł w ramach unijnego programu PO IG, jest zmniejszenie liczby innowacyjnych przedsiębiorstw przemysłowych z 23% w roku 2006 do 17% w roku 2013.Z kolei jak wynika z rankingu innowacyjności Światowego Forum Ekonomicznego (sporządzanego zresztą corocznie), w ciągu ostatnich kilku lat (a więc w okresie realizacji PO IG), Polska spadła aż o 20 miejsc z 44 miejsca w 2007 roku na 63 w roku 2013.
3. Zupełnie niedawno portal Obserwatorfinansowy.pl, przyniósł jeszcze jedną „ciekawą” informację związaną z wykorzystywaniem środków unijnych w ciągu ostatnich 10 lat.Otóż rządy w tym czasie wsparły grantami (dotacjami) 75 dużych projektów (zdecydowana część tych decyzji przypadła na okres rządów Donalda Tuska), przy czym jak się okazało wszystkie one to były przedsięwzięcia podmiotów zagranicznych mimo tego, że o takie wsparcie starały się także polskie firmy.W sumie udzielono takich dotacji na sumę blisko 2 mld zł (zagraniczni przedsiębiorcy zadeklarowali ok.14,6 mld zł inwestycji i stworzenie około 46 tysięcy miejsc pracy), przy czym niektóre firmy były wspierane wielokrotnie, a wielkość tych dotacji stanowiła od 10% do 50 % wartości inwestycji.A więc unijne środki finansowe także trafiają do funkcjonujących w naszym kraju spółek córek wielkich koncernów zachodnich tyle tylko, że nie są one przeznaczane na innowacje bo te są realizowane przez firmy tylko i wyłącznie w swych macierzystych krajach.
Okazuje się, że teraz i w „Wyborczej” można spotkać informacje na które wcześniej z reguły było nakładane embargo. Kuźmiuk
Pocałunek Almanzora „Daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia” - tak można by skomentować sytuację, jaka w obozie zdrady i zaprzaństwa zapanowała po przegranej prezydenta Bronisława Komorowskiego. Z jednej strony dochodzi do głosu znana zasada, że sukces ma wielu ojców, a klęska jest sierotą i wszyscy w PO, jeden przez drugiego, „odcinają się” od przegranego prezydenta, ale z drugiej – interesy naszych okupantów są tak poważne, lody ponakręcane, że przegrana jakiegoś tam prezydenta nie może, a w każdym razie – nie powinna stwarzać żadnego zagrożenia. Co by to bowiem było, gdyby kaprysy demokracji mogły naszym okupantom likwidować, czy choćby tylko zmniejszać korzyści z okupacji kraju? Toteż bezpieczniackie watahy zainteresowane w utrzymaniu status quo już następnego dnia po ogłoszeniu wyniku wyborów przystąpiły do działań mających na celu wyciśnięcie na czole prezydenta-elekta pocałunku Almanzora. Pierwszym sygnałem nadchodzących zmian, których celem jest, żeby wszystko zostało po staremu, jest możliwość rezygnacji prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki. Marek Belka, szczęśliwy posiadacz aż dwóch pseudonimów operacyjnych nadanych przez SB, nie wyklucza rezygnacji zarówno przed końcem swojej własnej kadencji, ale i przed końcem kadencji prezydenta Komorowskiego, która, jak wiadomo, skończy się wraz z zaprzysiężeniem nowego prezydenta 6 sierpnia. Rezygnacja prezesa Belki umożliwiłaby prezydentu Komorowskiemu mianowanie wskazanego przez razwiedkę prezesa NBP na następną, 6-letnią kadencję, co nie tylko ograniczyłoby prezydentowi Dudzie swobodę manewru, ale i stanowiło gwarancję dla interesów i lodów ponakręcanych przez naszych okupantów. Pan Grzegorz Schetyna, który najwyraźniej przejmuje stery Platformy Obywatelskiej z mdlejących dłoni premierzycy Ewy Kopacz i frakcji „psiapsiółek”, buńczucznie zapowiada, że wprawdzie przegraliśmy bitwę, ale wojnę wygramy. Ta taktyka polega na tym, by stworzyć fakty dokonane w postaci uchwalenia ustaw, które nie tylko stworzą w kraju nową sytuację prawną, ale wydatnie ograniczą możliwości manewru większości sejmowej, jaka wyłoni się po jesiennych wyborach. Taki „pocałunek Almanzora”, o którym Mickiewicz pisze: „pocałowaniem wszczepiłem w duszę jad, co was będzie pożerać”. Tak postąpił Sejm „kontraktowy” w roku 1990, uchwalając ustawy o związkach zawodowych i rozwiązywaniu sporów zbiorowych, które umożliwiły przeprowadzenie drugiego etapu uwłaszczenia nomenklatury pod osłoną demokracji związkowej. Ale to tylko jeden z odcinków przyszłego frontu, bo na odcinku innym nasila się krytyka Platformy Obywatelskiej i samego Donalda Tuska. Głównym krytykiem jest legendarny pan Władysław Frasyniuk, podczas gdy prof. Balcerowicz surowo Platformę Obywatelską tylko „ostrzega” - ale czy to krytyka, czy tylko „ostrzeżenie” - wniosek jest jeden: Platforma Obywatelska utraciła więź z masami. A co się dzieje z partią, która utraciła więź z masami? Na to pytanie odpowiedział już Lenin – że mianowicie partię, która utraciła wieź z masami skreślamy, to znaczy – odejmujemy jej atuty w postaci przychylności agentury w mediach i posłuszeństwa Salonu i przekazujemy te atuty nowej partii, która swoje istnienie na politycznej scenie rozpocznie właśnie od nawiązania serdecznej więzi z masami. „Ach w kogóż nieszczęsny ma wpatrzyć się naród, by szukać jasnego idola, w którego umyśle zbawienia tkwi zaród? To jasne, że w Pana Karola!” - pisał Janusz Szpotański w wierszu „Pan Karol i Kostuś”, dedykowanym Stefanowi Niesiołowskiemu, najwyraźniej przedstawionemu w roli „Kostusia”, co to „z pyskatą żonaty jest flądrą, a romans ma z tkaczką z Pabianic”. Wszystko zatem – jak powiadają gitowcy - „gra i koliduje”; nieszczęsny naród powinien jeszcze raz wpatrzyć się w profesora Balcerowicza, od którego sławnych planów „nie ma alternatywy”, a dyscyplinę na odcinku salonowym ponownie zagwarantuje legendarny pan Władysław Frasyniuk – jak to bywało i przedtem. Czy tak będzie, czy też – jak powiedział delegacji Polonii amerykańskiej kardynał Wyszyński, gdy ta przedstawiła mu 88 powodów, dla których duszpasterzem Polonii powinien być całkiem inny biskup, niż wyznaczony przez prymasa - „inaczej będzie” - o tym przekonamy się już wkrótce, gdy rozpocznie się kampania do jesiennych wyborów parlamentarnych. Abstrahując na razie od razwiedki i jej czytelnych przecież planów, zastanówmy się nas fenomenem pana Pawła Kukiza, za którym nadal opowiada się ponad 20 procent wyborców, co daje mu trzecią pozycję w sondażach, po PiS-ie i PO. Rzecz w tym, że pan Kukiz sprawia wrażenie polityka jednego pomysłu, który przyciągnął swoich wyborców nie tyle pomysłami, co demonstrowaniem nieprzejednanej „antysystemowości”. Ci rozczarowani dotychczasowymi podmiankami i totalnie zniechęceni do „systemu” wyborcy, głosując na pana Kukiza, pokazali nadętym mandarynom politycznej sceny „gest Kozakiewicza”. Na wybory prezydenckie, a konkretnie – na pierwszą turę, to akurat starczyło za program, ale na drugą już nie – bo w drugiej turze trzeba było się zdecydować, który z kandydatów bardziej, a który mniej uosabia znienawidzony „system”. Jak wiemy, bardziej uosabiał znienawidzony „system” pan prezydent Komorowski, w związku z czym wyborcy pana Kukiza w większości poparli kandydaturę Andrzeja Dudy. Ale w wyborach parlamentarnych tak przecież nie będzie, bo pan Kukiz wystąpi w nich na czele własnego, a nie PiS-owskiego komitetu wyborczego. Powodzenie tego komitetu zależy od tego, czy nadal będzie tylko epatował wyborców swoją nieprzejednaną „antysystemowością”, czy też na tę „antysystemowość” zostanie nałożony jakiś alternatywny do realizowanego od 25 lat program polityczny – ot choćby taki, jaki od 25, a właściwie od 35 lat prezentuje niezmiennie Janusz Korwin-Mikke. Jeśli „antysystemowcy” przedstawiliby alternatywę programową, to mogą liczyć na poparcie młodych wyborców, natomiast w przeciwnym razie pan Kukiz może przejść do historii jako meteor, co efektownie błysnął i zgasł. Perspektywa sukcesu „antysystemowej” alternatywy programowej ściągnęłaby na nią zmasowany atak razwiedki, która szykuje przecież podmiankę z własnych idoli, przy jednoczesnych pomrukach zadowolenia ze strony zaplecza politycznego prezydenta-elekta Andrzeja Dudy. Zapleczu temu bowiem byłoby nad wyraz niezręcznie tworzyć koalicję z „antysystemowcami”, którzy uważają je za element „systemu”, podobnie zresztą, jak i „antysystemowcom”, których wtedy łatwo można by oskarżyć o skorumpowanie państwowymi synekurami. Jeszcze jedną przyczyną trudności w zmontowaniu takiej koalicji jest niewielka zdolność koalicyjna PiS-u, która, zwłaszcza po 2007 roku, zmalała chyba do zera. W tej sytuacji możliwe jest, że PiS, niesione przez wygasającą falę, która wypchnęła do prezydentury pana Dudę, uzyska najlepszy rezultat wyborczy, na poziomie, dajmy na to, 28 procent, ale koalicję, która przejmie zewnętrzne znamiona władzy, utworzy ktoś inny, na przykład partia firmowana przez prof. Balcerowicza i legendarnego pana Frasyniuka z partią firmowaną przez prof. Hartmana i profesorzynę Środzinę, wspartą przez PSL, który w oparciu o istniejący nieprzerwanie od czasów pierwszej komuny aparat w małych miasteczkach i wiejskich gminach, zawsze te swoje 7 procent uzyskuje. W taki oto sposób jeszcze raz okazałoby się, że najważniejsze jest przygotowanie dla wyborców odpowiedniej politycznej alternatywy, którą można rozpoznać po tym, że bez względu na to, kto wybory wygra – będą one wygrane.
Stanisław Michalkiewicz
1 czerwca 2015 Mediom publicznym ich zachowań w kampanii wyborczej nie można zapomnieć
1. Minęła prezydencka kampania wyborcza, trwają jej posumowania w mediach i tylko gdzieniegdzie można zauważyć relacje z zachowań mediów i dziennikarzy w czasie jej trwania.Z reguły są one krytyczne ale media i dziennikarze w nich zatrudnieni chcieliby aby jak najszybciej zapomnieć o tej kampanii prezydenckiej.Nie możemy na to pozwolić bo o ile media prywatne mogą uczestniczyć w kampanii poszczególnych kandydatów tak jak życzą sobie ich właściciele, bo w końcu to oni je finansują (choć w Polsce w finansowaniu mediów prywatnych jest bardzo dużo pieniędzy publicznych zarówno tych budżetowych jak i tych pochodzących ze spółek z udziałem skarbu państwa, a także innych podmiotów publicznych), to media publiczne i dziennikarze w nich zatrudnieni przynajmniej powinni starać się zachowywać się w sposób obiektywny.Wszak to właśnie media publiczne finansuje większość Polaków szczególnie ci którzy płacą abonament radiowo-telewizyjny i choćby tylko z tego powodu powinny prezentować cały wachlarz poglądów politycznych obecnych w polskiej debacie publicznej.Niestety w tej trwającej kilka miesięcy kampanii prezydenckiej, media publiczne ich kierownictwa i większość dziennikarzy zajmujących się w nich informacją i publicystyką, stanęła po stronie urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego.To opowiedzenie po jednej stronie było tak wyraźnie, że w szczytowym momencie kampanii przed I turą, rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Marcin Mastalerek wyszedł podczas programu ze studia TVP Info, nazywając tę telewizję Komorowski Info.
2. Rzeczywiście ta publiczna telewizja informacyjna przekraczała co i rusz kolejne granice zaangażowania się po stronie jednego kandydata, a w ostatnich miesiącach kampanii robiła to wręcz ostentacyjnie.W marcu Komorowski był pokazywany, aż w 116 programach informacyjnych i 7 publicystycznych, łącznie przez 3 godziny i 15 minut, jego głównego konkurenta Andrzeja Dudę pokazywano 58 razy w programach informacyjnych i 13 publicystycznych ale łącznie zaledwie przez 22 minuty czyli ponad 10 razy krócej.Do tego trzeba dodać kolejne 3 godziny i 12 minut kiedy to Komorowski był pokazywany w TVP Info jako urzędujący prezydent, co daje sumarycznie blisko 6,5 godziny obecności w tym medium, podczas gdy jego główny konkurent przypomnijmy to jeszcze raz był obecny na tej antenie zaledwie przez 22 minuty.Sytuacja nie zmieniła się także w kwietniu, Andrzej Duda było pokazywany już przez blisko godzinę ale Bronisław Komorowski przez 4 godziny czyli ponad 4 razy dłużej.Nie ma jeszcze podliczeń za maj ale tutaj proporcje będą zapewne jeszcze bardziej zachwiane na rzecz Komorowskiego, bo przed rozstrzygnięciem I tury, a szczególnie ostatnie 2 tygodnie to wręcz festiwal wsparcia przez TVP info urzędującego prezydenta.
3. Poważne dysproporcje oczywiście na korzyść Komorowskiego miały miejsce również w programach informacyjnych i publicystycznych TVP 1 i TVP2, a prym pod tym względem wiódł redaktor Tomasz Lis i jego sztandarowy program w TVP2 „Tomasz Lis na żywo”.W jego ostatnim wydaniu przed II turą Tomasz Lis z gościem aktorem Tomaszem Karolakiem, posunęli się nawet do świadomego zaatakowania córki Andrzeja Dudy w oparciu o fałszywy wpis na jednym z portali społecznościowych.Niestety również radio publiczne nie było wolne od przechyłu w stronę urzędującego prezydenta, prawie każdy program informacyjny sławił sukcesy Komorowskiego i wyliczał potknięcia jego głównego konkurenta.Ale trudno się dziwić skoro czołowy dziennikarz porannego pasma informacyjno- publicystycznego w programie I Polskiego Radia podczas wywiadu z Komorowskim wypalił bez żadnego skrępowania „my czyli ci, którzy popierają pana osobę” i nie wywołało to żadnej reakcji jego przełożonych.
4. To tylko niektóre przykłady tego wręcz niesłychanego zaangażowania mediów publicznych i dziennikarzy w nich pracujących po stronie urzędującego prezydenta na rzecz jego reelekcji.Zresztą mimo zakończenia kampanii wyborczej to zaangażowanie nie ustaje, dziennikarze TVP Info w dalszym ciągu pozwalają sobie na obrażanie wybranego przez ponad 8,6 mln wyborców Andrzeja Dudę, nie dalej jak w ostatnią sobotę prowadząca po godzinie 20- stej program dziennikarka stwierdziła, „że ludzie głosowali na Andrzeja Dudę z braku laku”.Wszystkie informacje dotyczące stronniczego zachowania mediów publicznych na rzecz prezydenta Komorowskiego są skrzętnie zbierane i zostaną najpierw wykorzystane do sporządzenia skargi skierowanej przez klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.Będziemy czekali na reakcję tego konstytucyjnego organu na te skandaliczne zachowania mediów publicznych, wszak ludzie tam zasiadający mają obowiązek pilnowania obiektywizmu mediów publicznych. Kuźmiuk
Kukiz o NowoczesnaPl Partia zagranicznych banków, korporacjiPaweł Kukiz "Powstaje nowa partia zagranicznych banków i korporacji. Kolejne wcielenie Unii Wolności. Nowoczesna jak kredyty we frankach. Lemingiado - pojawiła się dla Was nadzieja! Kity do góry!" ...(źródło )
Mam wizję, że Polska może być gospodarczo takimi małymi Niemcami Europy. O podobnym systemie gospodarczym – z dominującym przemysłem, który wytwarza wartość dodaną i nie jest montownią. Gdzie ludziom się żyje dobrze – snuł wizje Petru. „...(źródło )
Paweł Kukiz jest politykiem, któremu Polacy ufają najbardziej - wynika z najnowszego badania CBOS. Zaraz za byłym wokalistą zespołu Piersi plasują się Andrzej Duda oraz Bronisław Komorowski. „...”Paweł Kukiz cieszy się zaufaniem 58 procent badanych. Kolejni w rankingu są: Andrzej Duda i Bronisław Komorowski - obydwu ufa po 54 procent badanych. Czwarte miejsce zajmuje Ewa Kopacz, której ufa 42 procent badanych, a kolejne miejsce Jarosław Kaczyński z 31-procentowym zaufaniem „...(więcej )
Jak wynika z sondażu IBRIS dla "Super Expressu" największym poparciem społeczeństwa cieszy się Prawo i Sprawiedliwość, na drugim miejscu jest Platforma Obywatelskiego. Tuż za nią jest Ruch Obywatelski Pawła Kukiza.”...”partia Jarosława Kaczyńskiego cieszy się poparciem 29,7 proc. respondentów, na ugrupowanie Ewy Kopacz chce z kolei głosować 22,4 proc. badanych. Na trzecim miejscu jest Ruch Obywatelski Pawła Kukiza. Popiera go 21,3 proc. pytanych. Do Sejmu dostałaby się jeszcze partia Leszka Balcerowicza z 5,7 proc. poparcia. „...(więcej )
Koalicja Kukiz-KNP-Ruch Narodowy coraz bardziej realna?”..”Niemal pewne jest, że w nadchodzących wyborach do Sejmu będziemy mieli do czynienia z nową siłą na polskiej scenie politycznej. Mowa oczywiście o ruchu społecznym Pawła Kukiza. Okazuje się jednak, że muzyk świadom tego, iż nie ma wystarczających struktur, które są niezbędne do utworzenia list wyborczych, zaczyna negocjować z przedstawicielami innych, mniejszych, ale również antysystemowych ugrupowań. Jacek Wilk, były kandydat na prezydenta z ramienia KNP, zdradził na Twitterze, że w jesiennych wyborach parlamentarnych może wystartować koalicja – Kukiz-Kongres Nowej Prawicy-Ruch Narodowy. „...(więcej )
Jadwiga Staniszkis To, że Kwaśniewski i Balcerowicz poparli Komorowskiego pokazuje, że istnieją jakieś głębsze interesy, które te środowiska ze sobą łączą. To powinno dać ludziom do myślenia przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi”...” Dla mnie fakt, że Aleksander Kwaśniewski i Leszek Balcerowicz, ten sam Balcerowicz, który ostro krytykował Platformę, poparli prezydenta, pokazuje, że ważniejsze od zasad dla tych ludzi jest coś, co można nazwać umownie układem, choć nie lubię tego słowa. Stało się widoczne, że istnieją jakieś głębsze interesy, które te środowiska ze sobą łączą.”..”Dla mnie fakt, że Aleksander Kwaśniewski i Leszek Balcerowicz, ten sam Balcerowicz, który ostro krytykował Platformę, poparli prezydenta, pokazuje, że ważniejsze od zasad dla tych ludzi jest coś, co można nazwać umownie układem, choć nie lubię tego słowa. Stało się widoczne, że istnieją jakieś głębsze interesy, które te środowiska ze sobą łączą.”...”To, że oni byli długo w polityce pamiętają tylko ci, którzy także byli długo w polityce. A to nowe ugrupowanie celuje w młode pokolenie, które nie pamięta planu Balcerowicza i początków transformacji. Stąd to słowo „nowoczesność”. To ma stworzyć iluzję czegoś nowego, świeżego. Licząc na to, że młodzi ludzie się na to nabiorą. Dlatego tak ważne jest, by wracać do tego tematu i przypominać, jak powstawały fundamenty naszego obecnego systemu, chorego systemu. Co rozumiano przez rynek, jak niszczono miejsca pracy, naukę, innowacyjność i przemysł. Myślę, że rozszyfrowanie tego słowa „nowoczesność” pokaże nagie interesy stojące za reformami Balcerowicza i uzmysłowi młodym ludziom koszty transformacji. W reformie Balcerowicza chodziło o ustabilizowanie pieniądza, którego na początku lat 90-tych nie posiadało społeczeństwo, tylko środowisko nomenklaturowe, otworzenie gospodarki na nierówne współzawodnictwo, wygaszenie miejsc pracy, a później w rządzie Buzka, kiedy zaczął się mizerny wzrost, fiskalizm antyinflacyjny, który ten wzrost od razu unicestwił. Powstały wówczas pewne kontury gospodarki, które powodują, że dziś nie ma pracy, że młodzi ludzi emigrują, że jesteśmy uzależnieni od importu. W skrócie: Balcerowicz et consortes to żadna nowoczesność”...(źródło )
„Petru z Balcerowiczem i Frasyniukiem założą partię buntu?”...”Ryszard Petru.Założyliśmy stowarzyszenie Nowoczesna.pl, które oczywiście jest stowarzyszeniem polityczno-społecznym, ale na razie, formalnie, jest to tylko stowarzyszenie. (…) Jak będzie to decyzja o krótszym marszu, lub dłuższym marszu - bo rzeczywiście to jest kwestia kilku miesięcy - to z przyjemnością poinformuje”...”bardziej problem jest taki, że w polskiej debacie publicznej unika się najważniejszych tematów, które dotyczą ludzi. Od kwestii emigracji: dlaczego ludzie emigrują. Jak się dyskutuje o niskich płacach w Polsce, to nie zauważa się przyczyn tych niskich płac. Potem mamy problem z edukacją, która niestety otworzy nam rzesze bezrobotnych absolwentów. W ochronie zdrowia mamy system, w którym niby wszystko jest za darmo, ale jak ktoś chce poważnie się zoperować to musi kilka lat czekać. I te tematy w polskiej debacie publicznej nie są poruszane, a jeżeli są to na poziomie olbrzymich emocji „...”To musi być grupa ludzi, którzy naprawdę szczerze uważają, że sprawy idą zbyt wolno w pewnym kierunku. Generalnie chodzi o grupę ludzi, która nie akceptuje polityki ciepłej wody w kranie „...”To nie chodzi przecież o premier Kopacz, to również jest premier Kaczyński, premier Miller - te osoby jakby zupełnie oderwały się od rzeczywistości. Nie widzą, w którym kierunku zmierza świat .(więcej )
Nowe ugrupowanie wolnorynkowe czy służb?”..” P. Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich, powiedział w radiu RMF FM, że rozważa założenie nowej partii. - Założyliśmy stowarzyszenie i mam olbrzymi odzew w kraju. Jest w Polsce przestrzeń na ugrupowanie wolnorynkowe. Rozmawiam z Balcerowiczem i Frasyniukiem - powiedział ekonomista. P. Petru podkreślił, że szuka ludzi, "którzy uważają, że sprawy idą zbyt wolno, grupa ludzi, która nie akceptuje polityki ciepłej wody w kranie”. Jego zdaniem premier Kopacz, p. Kaczyński czy p. Miller oderwali się zupełnie od rzeczywistości. Ekonomista powiedział, że politycy unikają ważnych tematów. - Od kwestii emigracji: dlaczego ludzie emigrują. Jak się dyskutuje o niskich płacach w Polsce, to nie zauważa się przyczyn tych niskich płac. Potem mamy problem z edukacją, która niestety otworzy nam rzesze bezrobotnych absolwentów. W ochronie zdrowia mamy system, w którym niby wszystko jest za darmo, ale jak ktoś chce poważnie się zoperować, to musi kilka lat czekać - powiedział p. Petru.A może to służby zakładają nową PO?” ...(więcej )
wrzesień 2014 Leszek Balcerowicz „ Chciałbym, żeby na polskiej scenie politycznej pojawiła się poważna, wolnościowa partia złożona z młodych ludzi. Gdyby taka wiarygodna organizacja powstała, to bym ją poparł „..” Zdaniem byłego wicepremiera i ministra finansów, a obecnie szefa Forum Obywatelskiego Rozwoju, nowa partia skupiałaby ludzi o liberalnych poglądach, zwłaszcza na kwestie gospodarcze. - Takich ludzi w Polsce jest wielu. Problem w tym, że są rozsiani, za mało aktywni, nie stanowią więc realnej siły politycznej - przekonuje. „...”Polska polityka potrzebuje ludzi o dobrych analitycznych umysłach i przekonanych, że wolność i praworządność to najlepsze rozwiązania dla Polski. Do tego mających zdolności organizacyjne i umiejętności komunikacyjne. Jeżdżę po kraju i szukam takich ludzi - deklaruje były wicepremier. Balcerowicz ostro ocenia obecną scenę partyjną. - Współczesna polska polityka to jeden wielki pic. U nas funkcjonuje on w różnych odmianach. Pic nienawistny w wykonaniu PiS-u. Pic groteskowy – w wersji Korwina-Mikkego i często Palikota. I pic pogodny Platformy, z ustawiczną propagandą sukcesu „. „...(więcej )
George Soros reprezentujący interesy rodziny Rothschild’ów stara się wpłynąć na administracje rządową USA aby odebrać amerykanom wolność. Jednym z jego celów jest usunięcie drugiej poprawki Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki gwarantującej amerykańskim obywatelom prawo do posiadania i noszenia broni. Działalność Sorosa nie ogranicza się tylko do Ameryki, on wpływa na wyniki wyborów we wszystkich krajach, sponsoruje rewolucje w wschodniej Europe i na Bliskim Wschodzie – złowieszczy ślad George Soros jest wszędzie.George Soros w Ameryce
Żydowski miliarder węgierskiego pochodzenia i spekulant walutowy, który uważa się za mesjasza został wybrany przez respondentów sondażu opublikowanego przez gazetę Human Events w 2011 roku: „jednym z najbardziej destrukcyjnych lewicowych demagogów w Ameryce”„George Soros jest najbardziej niebezpiecznym człowiekiem na świecie, ponieważ, podobnie jak szaleni megalomani z filmów z lat pięćdziesiątych, oszukuje wszystkich w przekonaniu, że to on jest altruistyczną postacią, gdy w rzeczywistości za pomocą swojego „społeczeństwa otwartego” podważa podstawy amerykańskiego społeczeństwa” – wyjaśnia gazeta Human Events Gdyby nie ogromne pieniądze Sorosa, spora liczba organizacji lewicowych byłaby znacznie mniej wpływowa. On przeznacza ponad 7 miliardów dolarów, na media takie jak ACORN, La Raza, the Huffington Post, the Southern Poverty Law Center, Planned Parenthood, the Center for American Progress, MoveOn.org i dziesiątki innych organizacji aby pchały socjalistyczny i ostatecznie globalny program na amerykańskich ludzi. Soros jest członkiem klubu Rzymskiego, Bilderberg, najważniejszą postacią corocznego forum ekonomicznym w Davos, jest też masonem i kabalistą. w 2012 roku na corocznym szczycie w szwajcarskim Davos odbyła się konferencja pod hasłem „Wielka Transformacja” podczas której George Soros oznajmił zebranym: „...”George Soros w Polsce W 2012r. Soros został odznaczony przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Bronisław Komorowski uhonorował też niższymi odznaczeniami szefa związanego z Sorosem Instytuty Społeczeństwa Otwartego, oraz przedstawicieli innych organizacji m.in. RockeffelerBrothers Fund, Fundacji Forda, Open Society Foundations. W latach 2000-2012 fundacja Georga Sorosa przekazała prawie 100 mln dolarów organizacją z Europy środkowo-wschodniej. Fundacja Sorosa jest też największa fundacją „charytatywną” na Ukrainie i głównym sponsorem rewolucji na Majdanie. „....'8 maja 2000r. George Soros: „Nie tylko Fundacja Batorego, ale i Gazeta Wyborcza spisały się nie najgorzej w ostatnich 10 latach. Fundacja Batorego jest jedną z fundacji, z której jestem najbardziej dumny (…) rzeczywiście popiera koncepcje społeczeństwa otwartego. W tej sieci fundacji staramy się stworzyć mikrokosmos otwartych społeczeństw (…) Ale myślę też o całym polskim społeczeństwie. Jest ono przykładem chyba największego sukcesu w przechodzeniu ku społeczeństwu otwartemu.” Fundacja Batorego jest hojnym sponsorem środowisk LGBT, wspiera projekt mającego powstać w Warszawie Hostelu dla lesbijek, pederastów i transwestytów, projektowi patronują organizacje LGBT – Lambda i Trans-Fuzja, które jak podaje gazeta Lublin mogą liczyć na grant od Sorosa w wysokości 2 mln zł. Fundacja Sorosa sfinansowała również występy bluźnierczego spektaklu „Golgota Picnic” ….”George Soros Globalista
Demontaż suwerenności jest na szczycie listy celów Sorosa. „O ile istnieją interesy zbiorowe, które wykraczają poza granice państwowe, suwerenności państw muszą być podporządkowane prawu międzynarodowemu i instytucją międzynarodowym” – G. Soros, 1998r. Soros twierdzi, że Organizacja Narodów Zjednoczonych, Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy są organizacjami które powinny dyktować politykę gospodarczą, społeczną i politykę samą w sobie. „W celu ustabilizowania i uregulowania prawdziwie globalnej gospodarki, potrzebujemy globalnego systemu podejmowania decyzji politycznych. Krótko mówiąc, potrzebujemy globalnego społeczeństwa aby wspierać naszą gospodarkę światową „- „kryzys globalnego kapitalizmu” – G. Soros, 1999r. Poszczególne stany i kraje nie powinny być upoważnione do regulowania swoich spraw gospodarczych - według Sorosa proces ten będzie realizowany przez globalną elitę finansową. „Biorąc pod uwagę, że decydującą rolę w dzisiejszym świecie odgrywa kapitał finansowy, który decyduje o losach poszczególnych państw, nie jest niestosowne mówić o globalnym systemie kapitalistycznym” – G. Soros Open Society „Reforma globalnego kapitalizmu ponownie rozpatrzona” „...”George Soros twórca kontrolowanych rewolucji Od 1980 roku Soros wykorzystał swoje ogromne bogactwo i wpływy, aby „budować żywą i tolerancyjną demokrację, której rządy są odpowiedzialne wobec obywateli,” innymi słowy, rządy odpowiedzialne przed elitą finansową. Śledząc upadanie Związku Radzieckiego, Soros odegrał zasadniczą rolę w przenoszeniu dawnych narodów satelitarnych do rąk globalistów. „Od 1979 roku rozprowadzano 3.000.000 dolarów rocznie do dysydentów, w tym ruchu solidarnościowego w Polsce, Kart 77 w Czechosłowacji i Andriej Sacharow w ZSRR… W 1984 roku założył swój pierwszy Open Society Institute na Węgrzech i pompuje miliony dolarów w ruchy opozycyjne i niezależne media. Rzekomo na celu budowania „społeczeństwa obywatelskiego”, inicjatywy te zostały zaprojektowane tak, aby osłabić istniejące struktury polityczne i utorować drogę do ewentualnego wyzysku Europy Wschodniej przez globalny kapitał. Soros twierdzi, z charakterystycznym dla siebie bezwstydem, że był odpowiedzialny za „amerykanizację” Europy Wschodniej.”- Neil Clark „....”George Soros twórca kontrolowanych rewolucji Od 1980 roku Soros wykorzystał swoje ogromne bogactwo i wpływy, aby „budować żywą i tolerancyjną demokrację, której rządy są odpowiedzialne wobec obywateli,” innymi słowy, rządy odpowiedzialne przed elitą finansową. Śledząc upadanie Związku Radzieckiego, Soros odegrał zasadniczą rolę w przenoszeniu dawnych narodów satelitarnych do rąk globalistów. „Od 1979 roku rozprowadzano 3.000.000 dolarów rocznie do dysydentów, w tym ruchu solidarnościowego w Polsce, Kart 77 w Czechosłowacji i Andriej Sacharow w ZSRR… W 1984 roku założył swój pierwszy Open Society Institute na Węgrzech i pompuje miliony dolarów w ruchy opozycyjne i niezależne media. Rzekomo na celu budowania „społeczeństwa obywatelskiego”, inicjatywy te zostały zaprojektowane tak, aby osłabić istniejące struktury polityczne i utorować drogę do ewentualnego wyzysku Europy Wschodniej przez globalny kapitał. Soros twierdzi, z charakterystycznym dla siebie bezwstydem, że był odpowiedzialny za „amerykanizację” Europy Wschodniej.”- Neil Clark „...”„Podczas wyborów w 2004 roku podarował 23.581.000 dolarów do 527 liberalnych grup utworzonych aby pokonać prezydenta George’a W. Busha. Soros przeznaczył 3 miliony dolarów na lewicową Center for American Progress i $ 5 milion radykalnie lewicowej MoveOn.org. Bez Sorosa i Grupy Cienia (Hillary Clinton i Harold Ickes), Barack Obama byłby, w najlepszym wypadku, senatorem z Illinois przebywającym obecnie na spotkaniach towarzyskich jak Bill Ayers, Bernardine Dohrn i siedziałby w ławce kościelnej czarnego teologa Reverend Jeremiah Wright. Tymczasem Barack Obama jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. ” - Human Events. Przyjacielskie relacje osobiste między Obamą a Sorosem sięgają 2004 r., gdy Obama kandydował do Senatu i został zauważony przez Sorosa, później był prowadzony przez Senat i ostatecznie zainstalowany w Białym Domu. „Obama ma charyzmę i wizję aby radykalnie przekierunkowywać Amerykę na świecie ” – G. Soros 2007r. po tym jak wysłał Senatorowi z Illinois maksymalny dozwolony przez ustawę finansową indywidualny datek na kampanię prezydencką. „....(więcej )
„Krzysztof Jaw „. W latach 1989-1991 wprowadzano w Polsce tzw. Plan L. Balcerowicza (w momencie wprowadzania swojego planu jedynie doktora nauk ekonomicznych!). Plan L. Balcerowicza był wierną kopią tzw.Konsensusu Waszyngtońskiego, który początkowo miał mieć zastosowanie w krajach Ameryki Łacińskiej. Od 1986 (1987) roku (po deklaracji Gorbaczowa iż zgodzi się w przyszłości na Zjednoczenie Niemiec... a więc de facto na upadek komunizmu) plan ów (którego głównymi współtwórcami byli G. Soros i J. Sachs oraz po trosze J. Wiliamson) postanowiono zastosować go w krajach postkomunistycznych. Wybrano jako cel eksperymentu Polskę (sic!) posiadającą największy majątek do oddania ze wszystkim krajów "postkomunistycznych", będącą największym i najbardziej znienawidzonym oraz "krnąbrnym" krajem postsocjalistycznym oraz mającą służyć jako przetarcie drogi włączenia tychże krajów do planu globalizacji światowej. Doradcami L. Balcerowicza we wdrażaniu owego planu byli m.in.: J. Sachs i... "nasz" Jan Jacek Antony Vincent-Rostowski. W tym czasie też Vincent Rostowski był też wykładowcą w UCL School of Slavonic and East European Studies, University of London, „...(więcej )
„Krzysztof Jaw „. W latach 1989-1991 wprowadzano w Polsce tzw. Plan L. Balcerowicza (w momencie wprowadzania swojego planu jedynie doktora nauk ekonomicznych!). Plan L. Balcerowicza był wierną kopią tzw.Konsensusu Waszyngtońskiego, który początkowo miał mieć zastosowanie w krajach Ameryki Łacińskiej. Od 1986 (1987) roku (po deklaracji Gorbaczowa iż zgodzi się w przyszłości na Zjednoczenie Niemiec... a więc de facto na upadek komunizmu) plan ów (którego głównymi współtwórcami byli G. Soros i J. Sachs oraz po trosze J. Wiliamson) postanowiono zastosować go w krajach postkomunistycznych. Wybrano jako cel eksperymentu Polskę (sic!) posiadającą największy majątek do oddania ze wszystkim krajów "postkomunistycznych", będącą największym i najbardziej znienawidzonym oraz "krnąbrnym" krajem postsocjalistycznym oraz mającą służyć jako przetarcie drogi włączenia tychże krajów do planu globalizacji światowej. Doradcami L. Balcerowicza we wdrażaniu owego planu byli m.in.: J. Sachs i... "nasz" Jan Jacek Antony Vincent-Rostowski. W tym czasie też Vincent Rostowski był też wykładowcą w UCL School of Slavonic and East European Studies, University of London, „...(więcej )
Wojciech Błasiak „ Ponad dwadzieścia lat temu w prestiżowej gazecie światowej finansjery Financial Times, ukazał się pod datą 22 czerwca 1989 roku króciutki artykuł Edwarda Mortimera, Johna Lloyda, Petera Riddella i Lionera Barbera, przetłumaczony i przedrukowany niewiele później w polskim tygodniku Forum pod datą 2.07.1989. Tekst informował o zaaprobowaniu „w zasadzie”, przez ekspertów komunistycznego rządu Rakowskiego i ekspertów „Solidarności”, planu opracowanego przez światowego finansistę nowojorskiego, a zarazem światowego spekulanta finansowego Georga Sorosa. Plan ten, nazwany później „terapią szokową”, zakładał rozwiązanie „ekonomicznych i finansowych problemów Polski za pomocą drastycznych oszczędności połączonych z wprowadzeniem wymienialności pieniądza i szybką odbudową kapitalizmu”. Oprócz drastycznych wyrzeczeń socjalnych oczekiwanych od polskiego społeczeństwa, jego kluczowym założeniem był faktyczny rozbiór gospodarczy polskiego przemysłu państwowego w formule prywatyzacyjnej. Plan Sorosa zakładał iż, rząd polski „(…) przekazałby wszystkie przedsiębiorstwa państwowej agencji likwidacyjnej, która przeprowadziłaby ich reorganizację w spółki akcyjne. Z 25-30 proc. kapitału stworzono by fundusze powiernicze zajmujące się obsługą zadłużenia kraju – ich szefów – mających prawo odsprzedaży tych akcji – mianowaliby wierzyciele”. „...”Zaaprobowanie tego planu przez przedstawicieli ówczesnego rządu komunistycznego i postsolidarnościowej grupy politycznej tzw. doradców na czele z Bronisławem Geremkiem, było samo w sobie czymś porażającym. Oznaczało bowiem, że komunistyczny rząd polski i postsolidarnościowa opozycja, w tajemnicy przed własnymi obywatelami i poza granicami kraju, zawiera międzynarodowe uzgodnienia dotyczące nie tylko najważniejszych spraw gospodarczych i socjalnych, ale zasad zbycia całego narodowego majątku przemysłowego, co po prostu nazywa się zdradą narodową. I taką zdradą narodową było. „...”W 1991 roku autor tego planu Soros opublikował książkę, w której dość szczegółowo omówił swoją rolę w polskiej transformacji. Opisał założenie w Polsce swej Fundacji Batorego w 1988 i spotkanie z gen. Jaruzelskim oraz przedstawienie idei terapii szokowej ówczesnemu komunistycznemu premierowi Rakowskiemu. „Przygotowałem szeroki program ekonomiczny obejmujący trzy elementy: stabilizację monetarną, zmiany strukturalne oraz reorganizacje długu – pisze Soros – Zaproponowałem swego rodzaju makroekonomiczną wymianę długu na akcje polskich przedsiębiorstw. (…) Połączyłem swoje wysiłki z prof. Sachsem z Uniwersytetu Harvarda, którego działalność sponsorowałem przez Fundację Stefana Batorego. Współpracowałem również blisko z prof. Stanisławem Gomułką, doradcą Leszka Balcerowicza”.[3] „...”Ten czołowy oligarcha amerykańskiej finansjery i światowy spekulant finansowy, był kluczową postacią transformacji polskiego komunizmu. Był on kluczową postacią rozgrywającą w interesie amerykańskiej oligarchii finansowej i samych Stanów Zjednoczonych oraz bogatych państw Zachodu, proces transformacji rozpadającego się imperium radzieckiego. „...”Ten program, z zasadniczym elementem pośredniego przejęcia polskiego majątku przemysłowego w zamian za długi poprzez Agencję Likwidacyjną, był przygotowywany do realizacji wraz władzami komunistycznymi również po Okrągłym Stole. Musiał zostać zmieniony, a w istocie tylko znacząco zmodyfikowany, dopiero w obliczu całkowitej klęski partii komunistycznej i jej satelitów w wyborach „kontraktowych” w dniu 4 czerwca 1989 roku. Jeszcze w dniu 31 maja 1989 roku Soros tak pisał z Nowego Jorku do ówczesnego komunistycznego ministra finansów Andrzeja Wróblewskiego – „Bezsprzecznie utworzenie Agencji Likwidacyjnej wymagałoby zmian w istniejących ustawach i przepisach wykonawczych, a także w porozumieniu Okrągłego Stołu, jednakże doradcy Solidarności wskazywali, że byliby skłonni zarekomendować zmianę postanowień dotyczących samorządu pracowniczego w porozumieniu Okrągłego Stołu. Trudniejsze problemy stwarza Klub Paryski. (…) Nie wydaje się możliwa bezpośrednia transakcja zamiany zadłużenia na udziały kapitałowe, ale kapitał akcyjny Agencji Likwidacyjnej może odegrać pośrednią rolę w ewentualnym planie reorganizacji zadłużenia. Na przykład może okazać się przydatne stworzenie funduszy powierniczych, po jednym dla każdego kraju, z których dochody mogłyby być użyte na obsługę długu. (…) Porozumiałem się z rządami USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch. Otrzymali moją propozycję i Pańską odpowiedź. (…) W każdym razie uważam, że gdyby strona polska mogła przygotować odpowiedni plan („restrukturyzacji długu” – W. B.) i zaprezentować go na najwyższym szczeblu, który odbędzie się przed Szczytem Gospodarczym („Szczyt Gospodarczy w Paryżu 14 lipca 1989” – W. B.) /wizyta Prezydenta Busha stwarzałaby ostatnią taką okazję/ to decyzja skierowania sprawy do komitetu ekspertów mogłaby być podjęta podczas Szczytu Gospodarczego. Jestem gotów pomóc Panu w przygotowanie takiego planu. Proponuję wysłanie małej grupy ekspertów, która rozpoczęłaby pracę we wtorek 6 czerwca, a ja dołączyłbym do niej 10 czerwca. Ekspertami byliby: Stanisław Gomułka z Londyńskiej Szkoły Gospodarczej i profesor Jeffrey Sachs, z moim asystentem, z Harvardu. (…) mógłbym przywieźć ze sobą Charles’a Meissner’a z Chemical Bank, który poprzednio reprezentował Departament Skarbu USA w Klubie Paryskim lub kilku innych ekspertów finansowych, jeżeli byliby potrzebni. Oczywiście spodziewam się, że pan Trzeciakowski lub inni przedstawiciele „Solidarności” będą uczestniczyli w dyskusjach”.[4] „..”Jednorazowo z dniem 1 sierpnia w sposób szokowy uwolniono ceny żywności. Był to główny powód gwałtownego wzrostu inflacji, który w 1989 roku wyniósł 251 procent, a w odniesieniu do cen towarów i usług konsumpcyjnych aż 351 procent.[5] Ale inflacja była też pobudzana przez swoistą politykę walutową rządu Rakowskiego. „Polityka walutowa – pisał J. Balcerek – zainicjowana przez rząd Rakowskiego, w postaci nowego prawa dewizowego, wprowadzonego z dniem 15.III.1989 r. stała się kolejnym narzędziem destrukcji gospodarczej: Wolnorynkowy kurs dolara przewyższał wówczas kurs oficjalny, stanowiący bazę dla kalkulacji transakcji eksportowych. Ponadto, kurs oficjalny dwukrotnie przeceniał wartość dolara w stosunku do złotówki. W rezultacie, wartość walut zachodnich na polskimwolnym rynku walutowym była zawyżona 10-krotnie. Sytuacja ta skłaniała do wykupu towarów na naszym rynku wewnętrznym i ich wyprzedaży na rynkach zagranicznych. Polski rynek w Berlinie Zachodnim był doskonałą ilustracją tego procederu. Powstające z tej racji niedobory na rynku wewnętrznym prowadziły do inflacyjnego wzrostu cen, tym bardziej, że również polskie przedsiębiorstwa, kupując w bankach, po cenach wolnorynkowych, dewizy widziały jedyne wyjście w podnoszeniu cen na własne wyroby i usługi. Polityka walutowarządu M. F. Rakowskiego prowadziła do eksportu rujnującego polską gospodarkę, brutalnego obniżania siły nabywczej ludności i galopującej inflacji”.[6] „...” Ten list jest dowodem wystarczającym na sformułowanie tezy, iż szokowa transformacja komunistycznej gospodarki Polski była w istocie przygotowana przez komunistyczny rząd premiera Rakowskiego. A osobę Rakowskiego należy uznać za głównego promotora szokowej transformacji gospodarczej. Za jej „ojca chrzestnego”. I to komunistyczny rząd Rakowskiego rozpoczął realizację szokowej terapii.”...”II. Szokowa terapia w wersji Jeffrey’a Sachsa Plan Sorosa, realizowany w strategicznym interesie szeroko rozumianego Zachodu, zawierał wszystkie kluczowe elementy tego, co nazywane jest Konsensusem Waszyngtońskim. Konsensus Waszyngtoński to niepisane porozumienie z końca lat 80. zawarte między takimi instytucjami mieszczącymi się w Waszyngtonie, jak Departament Skarbu i Departament Handlu rządu federalnego USA, Zarząd Rezerwy Federalnej czyli bank centralny USA, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, neoliberalne prywatne instytuty badawcze oraz neoliberalne ośrodki akademickie, by wymienić najważniejsze. Neoliberalne zasady tego Konsensusu były i są nadal narzucane do realizacji przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy, przy wsparciu rządu federalnego USA, zadłużonym krajom, jako warunek otrzymania jakiejkolwiek pomocy finansowej. Zasady te są przedstawiane jako naukowe reguły ekonomiczne o technicznym charakterze. W istocie zaś są to zasady umożliwiające ekspansję finansową i kapitałową banków i korporacji najbogatszych krajów świata na rynki krajów słabiej rozwiniętych oraz ich podporządkowanie ekonomiczne. Celem głównym narzucanego i wymuszanego Konsensusu jest w ostatecznych konsekwencjach zasadnicze ograniczenie suwerenności gospodarczej danego kraju i jego podporządkowanie gospodarcze w celu nieograniczonej i swobodnej eksploatacji ekonomicznej.”...”W opublikowanym w 2006 roku polskim tłumaczeniu książki J. Sachsa „Koniec walki z nędzą”,[7] przedstawił on szczegółowo okoliczności powstania ostatecznej wersji planu, potwierdzając informacje Sorosa. Otóż to przedstawiciel komunistycznego rządu Rakowskiego w Waszyngtonie, Krzysztof Krowacki, zwrócił się do niego w imieniu tegoż rządu o opracowanie projektu reform, wzorowanych na reformie „szokowej” w Boliwii. „Nauki płynące ze stabilizacji i umorzenia zadłużenia w Ameryce Łacińskiej – pisze J. Sachs – naprawdę okazały się przydatne dla Polski, na co miał nadzieję Krzysztof Krowacki, kiedy po raz pierwszy przyszedł do mnie na Uniwersytet Harvarda w styczniu 1989 roku”. ...”W Boliwii szokowa terapia ekonomiczna Sachsa rozpoczęta w 1985 roku, rzeczywiście zdusiła tam hiperinflację rzędu 14 000 procent rocznie, a wywołaną wszakże głównie obsługą gigantycznego zadłużenia i zmniejszeniem o połowę przychodów kraju z eksportu koki.[8] Szokowa terapia Sachsa polegała tam na prawie całkowitym uwolnieniu cen, 300 procentowej podwyżce cen ropy, wycofaniu dopłat do żywności, zamrożeniu płac w sektorze publicznym na rok, ostrych cięciach wydatków budżetowych rządu, redukcji zatrudnienia w państwowych firmach oraz otwarcia granic na nierejestrowany import. Sachs zdusił inflację, dusząc równocześnie gospodarkę, zwiększając stopę bezrobocia do 25-30 procent oraz wpędzając w biedę i nędzę miliony ludzi. W obliczu ostrych protestów społecznych i strajku generalnego, szokową terapię Sachsa zrealizowano tylko dzięki dwukrotnemu wprowadzeniu stanu wyjątkowego i użyciu wojska oraz policji do pacyfikacji protestów i internowaniu działaczy ruchu związkowego.[9] „...”Ostatecznie przy patronacie Sorosa i za pieniądze jego fundacji, Sachs rozpoczął opracowywanie ostatecznej wersji planu. „W maju 1989 roku ponownie pojechałem z Sorosem do Polski. Spotkaliśmy się z przedstawicielami rządu i ponownie z ekonomistami zSolidarności”. [10] W czerwcu już po wyborach kontraktowych, wraz z przedstawicielem Międzynarodowego Funduszu Walutowego Davidem Liptonem ,w redakcji informacyjnej „Gazety Wyborczej”, Sachs opracował ostatecznie plan szokowej transformacji. „Pracowaliśmy całą noc do świtu – pisze J. Sachs – a w końcu wydrukowaliśmy piętnastostronicowy tekst, w którym przedstawiliśmy zasadnicze koncepcję i planowany chronologiczny porządek reform”. [11] Tekst ten przedstawił następnego dnia Jackowi Kuroniowi. „Dobre, to jest dobre – powiedział Kuroń – chodźmy do Michnika”.[12] Oprócz kluczowej akceptacji przez „triumwirat „Solidarności”, jak Sachs nazywa Michnika, Kuronia i Geremka, koncepcję przedstawiono Wałęsie. Wałęsa w odpowiedzi mówił coś od rzeczy o konieczności ściągnięcia do Polski zagranicznych banków, gdyż mamy dużo budynków bankowych. Sytuacja była więc iście surrealistyczna. Kluczowy dla przyszłości Polski projekt szokowej transformacji gospodarki, zastał zaakceptowany przez samozwańczą trójkę doradców „Solidarności”, będących ignorantami ekonomicznymi, zarówno z wykształcenia, jak i doświadczenia zawodowego, a następnie uzgodniony z nic z tego nie rozumiejącym elektrykiem z zawodu i przywódcą związkowym z wyboru. Sachs i Lipton ponownie przyjechali do Polski w sierpniu 1989 roku już po desygnowaniu na funkcję premiera T. Mazowieckiego. Przedstawili projekt szokowej transformacji wybranym do Sejmu i Senatu członkom Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Równocześnie Gazeta Wyborcza, której redaktorem naczelnym z mianowania przez Wałęsę był Michnik, rozpoczęła kampanię propagandową na rzecz „planu Sachsa”, jako sposobu wyjścia z kryzysu zadłużeniowego Polski. Kluczową rozmowę z nowym już premierem rządu Mazowieckim, Sachs odbył jeszcze w sierpniu. „Musiał znaleźć kogoś – pisze J. Sachs – kto naprawdę byłby w stanie podjąć się tak ogromnego wysiłku. Wspomniał o Leszku Balcerowiczu, którego nie znałem. W końcu to właśnie Balcerowicz pokierował wykonaniem trudnych zadań gospodarczych”.[13] Tak więc nazwisko Balcerowicza pojawiło się dopiero w kontekście realizacji planu Sachsa, a w istocie Sorosa i Sachsa. Leszek Balcerowicz, jako doktor ekonomii ówczesnej Wyższej Szkoły Planowania i Statystyki w Warszawie (dzisiaj Szkoły Głównej Handlowej), nie miał nic wspólnego z powstaniem planu szokowej transformacji komunistycznej gospodarki w Polsce. Natomiast użyto jego nazwiska jako autora tego planu dla ukrycia jego niesuwerennego pochodzenia i treści. Użyto go dla dezinformacji opinii publicznej, co do rzeczywistych autorów tego planu. Określenie „plan Balcerowicza” było już od 1990 roku w stałym użyciu przez wszystkie media i zostało celowo wręcz wdrukowane do świadomości polskiej opinii publicznej. Sam Balcerowicz nigdy temu nie zaprzeczał, co stawia go w sytuacji hochsztaplera naukowego, podpisującego się własnym nazwiskiem pod nieswoim programem.”..” pewnie takiej samej formuły dezorientacji użyłby również komunistyczny rząd Rakowskiego, gdyby komuniści i ich satelici polityczni nie ponieśli druzgocącej porażki w wyborach kontraktowych w czerwcu 1989 roku. Analogiczny w swej treści plan Sorosa i Sachsa nazywałby się pewnie „planem Rakowskiego” czy „planem Wilczka”[14]. Rakowski zaczął już wprowadzać elementy szokowej reformy, podejmując decyzję o uwolnieniu cen żywności w sierpniu 1989 roku, a wcześniejszym wprowadzeniu tzw. indeksacji płac. Ta indeksacja polegała na podwyższaniu płac w zależności od wysokości inflacji. „...”III. Szok społeczny jako metoda narzucania Washington Consensus Plan Sorosa-Sachsa został wdrożony przez nowy rząd T. Mazowieckiego, powołany z końcem sierpnia 1989 roku. W tym rządzie ministrem finansów i wicepremierem odpowiedzialnym za gospodarkę został nie znany szerzej adiunkt z SGPiS Balcerowicz. W ostatecznej formie zasad Konsensusu Waszyngtońskiego[16], zakładających priorytet walki z inflacją, deregulacji gospodarki i prywatyzacji własności publicznej,[17] został zaakceptowany na jesieni 1989 roku przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, z którym w grudniu podpisano ostateczny list intencyjny.[18] Jego ogólnikowe założenia, bez wszakże żadnych konkretów, Balcerowicz ogłosił publicznie w październiku.”...”Koncepcję i nazwę „terapia szokowa” (shock treatment) wymyślił amerykański ekonomista Milton Friedman. Jej zasady i zastosowania omówiła kanadyjska analityk społeczna i ekonomiczna Naomi Klein, w wydanej również w Polsce w 2008 roku „Doktrynie szoku”.[19]Friedman jest twórcą ekonomicznej ideologii neoliberalizmu, zwanej też „szkołą chicagowską” lub monetaryzmem, która stała się podstawą zasad Konsensusu Waszyngtońskiego, z jego programem neoliberalnej globalizacji. Friedman wszystkie wady kapitalizmu upatrywał we wpływie państwa na gospodarkę. Jego zdaniem tylko wolna gra sił rynkowych, przy wyeliminowaniu państwa z gospodarki, tworzy możliwość rozwoju. Państwo może wpływać na gospodarkę tylko poprzez politykę pieniężną w postaci wielkości emisji pieniądza czy wysokości stóp procentowych. Dlatego należy zlikwidować funkcje socjalne i opiekuńcze państwa, znieść wszelkie regulacje rynku, sprywatyzować własność publiczną w ogóle, a państwową w szczególności i wspierać wszystko co prywatne. I aby ten program wprowadzać w życie, trzeba wykorzystywać kryzysy, które wprowadzają społeczeństwo w stan szokowego wstrząsu. „Tylko kryzys – pisał Friedman – rzeczywisty lub postrzegany – prowadzi do realnych zmian. Kiedy taki kryzys nastąpi, rodzaj podejmowanych działań będzie zależał od tego, jakie pomysły dominują na rynku idei. I tutaj właśnie dostrzegam nasze najważniejsze zadanie. Musimy stworzyć alternatywy dla istniejących rozwiązań, mówić o nich i utrzymywać przy życiu, aż pewnego dnia to, co niemożliwe, stanie się politycznie nieuniknione”.[20] Takim kryzysem może być zamach stanu, wojna, klęska żywiołowa, hiperinflacja czy załamanie gospodarcze. Gdy społeczeństwo jest w stanie wstrząsu, nie jest w stanie racjonalnie oceniać sytuacje i ulega dezorientacji co do swoich interesów i swojej sytuacji. I wtedy można mu narzucić rozwiązania neoliberalizmu. Po raz pierwszy tę terapię szokową, Friedman i jego uczniowi, nazywani „chłopcami z Chicago”, zastosowali w Chile po zamachu stanu generała Augusto Pinocheta w 1973 roku.[21] Terapia szokowa jest oparta, jak dowodzi Klein, na wynikach tajnych eksperymentów psychiatrycznych amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej, w postaci tzw. prania mózgu z zastosowaniem „terapii” elektrowstrząsowej. Następowało wówczas zjawisko cofnięcia umysłowego i emocjonalnego, czyli tzw. regresja sensoryczna, nawet do poziomu dziecka. CIA wykorzystała to zjawisko przy przesłuchiwaniu więźniów z zastosowaniem tortur. Celem złamania i załamania więźnia należało go doprowadzić do utraty zdolności postrzegania i rozumienia otaczającego świata. Aby to osiągnąć pierwszym krokiem było odcięcie więźnia od jakichkolwiek bodźców zewnętrznych w postaci całkowitej izolacji; zatyczek do uszu, kajdanek i kapturów. Drugim krokiem była agresja psychofizyczna na więźnia w postaci zmasowanych bodźców zewnętrznych jak stroboskopowe światło, rycząca muzyka, bicie i elektrowstrząsy. W efekcie następował proces cofania umysłowego i emocjonalnego wraz z poczuciem strachu, co prowadziło do tego, iż więzień nie był w stanie myśleć racjonalnie i postępować zgodnie ze swoimi interesami.[22] „Stan regresji – pisze Klein – pozwala odebrać ludziom poczucie tego, kim są oraz gdzie i kiedy się znajdują, a dorosłe osoby mogą zostać cofnięte do poziomu całkowicie uzależnionych od opiekunów dzieci, których umysły można traktować jak czyste kartki papieru czekające na zapełnienie treścią”.[23] I taką katastrofą, tworzącą sytuację szoku w Polsce od roku 1988, był rozpad radzieckiego imperium i polskiego komunizmu, wzmocniony krytyczną sytuacją gospodarczą, a następnie hiperinflacją korekcyjną. „Polska – pisze Klein – stała się podręcznikowym przykładem Friedmanowskiej teorii kryzysu: dezorientacja na skutek szybkiej zmiany politycznej, w połączeniu ze społecznym strachem, spowodowanym tąpnięciem gospodarczym sprawiły, że obietnica szybkiej i magicznej zmiany –jakkolwiek iluzoryczna – okazała się zbyt silna, by ją odrzucić”.[24] To dlatego zgodnie z zasadami „terapii szokowej” Friedmana przybył do Polski Soros, ze swoim szokowym planem ekonomicznym i przejęciem polskiego przemysłu za zagraniczne długi. To dlatego Sachs na jego zlecenie przygotował plan szoku ekonomicznego nazwany „planem Balcerowicza”. To Stany Zjednoczone stały za projektem przejęcia wpływów w pokomunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej poprzez jej gospodarcze uzależnienie, a Soros był tu głównym ich aktorem. Prawdopodobnie również Sachs był w bezpośrednim kontakcie z administracją rządową prezydenta Busha seniora i MFW. Amerykańska socjolog Janine Wedel, badająca m.in. rolę doradców z Harvardu w katastrofalnej w skutkach gospodarczych szokowej transformacji Rosji w latach 90., potwierdziła bowiem utrzymywania takich kontaktów przez Sachsa i Liptona w 1992 roku, w czasie gdy doradzali oni ówczesnemu premierowi Rosji Jegorowi Gajdarowi. „Sachs wydaje się zaprzeczać, że on był w kontakcie z MFW, w czasie gdy doradzał Gajdarowi – pisze J. Wedel – W moim posiadaniu jest przynajmniej jedno memorandum, które było pisane przez Sachsa i Davida Liptona, datowane na 11 maja 1992 roku (które dostał podsekretarz Skarbu USA) i skierowane do kluczowych decydentów MFW w temacie Rosji. To pokazuje, że Sachs i Lipton ukrywali wewnętrzną dyskusję z Funduszem i proponowali rady bez jakiejkolwiek o tym wzmianki stronie rosyjskiej, której doradzali”.[25]IV. Specyfika polskiej „terapii szokowej” Planowany szok ekonomiczny był ukrywany skrzętnie przed polska opinią publiczną. Na temat tego planu nie odbyła się żadna poważna debata. Wszystkie media wmawiały opinii publicznej, iż „nie ma alternatywy dla planu Balcerowicza”. To była tylko kopia sloganu dla polityki neoliberalnej globalizacji, ukutej przez brytyjską premier Margaret Thatcher. Sloganu TINA, czyli There Is No Alternative – Nie ma alternatywy. Nie dopuszczano do jakiejkolwiek publicznej debaty na ten temat. Nie dopuszczano do jakiejkolwiek publicznej jego krytyki. Nieformalna cenzura zarówno w mediach komunistycznych, jak i postsolidarnościowych, nie dopuszczała żadnych poważnych głosów krytycznych. W środowisku nauk ekonomicznych, a szerzej społecznych, jedynie pojedynczy naukowcy zwykle znający bliższe konkrety planowanej terapii szokowej, wyrażali krytyczne zastrzeżenia, o różnej wszakże ostrości i głębokości krytyki.[26] Środowiska akademickie całkowicie zamilkły, a potem w większości przeszły z ekonomii politycznej marksizmu-leninizmu na ekonomię neoliberalną. Ot, tak. Jak gdyby nigdy nic.Komunizm zniszczył w Polsce nauki społeczne w ogóle, a nauki ekonomiczne w szczególności. Było to konsekwencją ideologicznego uprawomocnienia władzy komunistycznej. Ideologia marksizmu-leninizmu stała się sposobem legitymizowania komunistycznego panowania. W konsekwencji podważanie i krytyka ideologii marksizmu-leninizmu, była podważaniem i krytyką prawomocności panowania komunistów. W efekcie to ideologia marksizmu-leninizmu stała się kryterium prawdy, a fakty i ich interpretacje do niej dostosowywano. Kłamstwo zaś wypełniało lukę poznawczą pomiędzy stwierdzanymi faktami, a rozstrzygnięciami doktryny marksizmu-leninizmu. W tej sytuacji wyniki badań naukowych rzeczywistości społecznej i ekonomicznej musiały być dostosowywane do rozstrzygnięć ideologicznych. A więc uprawianie nauk społecznych, a ekonomicznych w szczególności, w sposób akademicki było niemożliwe. Nauki społeczne stały się narzędziem indoktrynacji ideologicznej. W jeszcze szerszym ujęciu ta sytuacja legitymizacji ideologicznej komunizmu doprowadziła do zaniku klasycznej roli i funkcji inteligencji jako warstwy społecznej. Przestała ona pełnić społeczną rolę krytycznego obserwatora i etycznego interpretatora rzeczywistości. Stała się zindoktrynizowaną i indoktrynującą „inteligencją pracującą”, pozbawioną jej historycznego etosu narodowego. A elity inteligenckie stały się, w większym czy mniejszym stopniu, „wykształceńcami” czy „wykształciuchami”, by przywołać określenie Aleksandra Sołżenicyna.(…) W samej „Solidarności” nie było żadnej debaty na ten temat szokowej terapii „planu Balcerowicza”. Nowa „Solidarność” w sposób milczący całkowicie odcięła się od programu społeczno-gospodarczego „Samorządna Rzeczpospolita”, przyjętego na zjeździe w Gdańsku w 1981 roku. Mimo niekonsekwencji i wewnętrznych sprzeczności programowych, zawarty był tam kluczowy projekt samorządowego przedsiębiorstwa państwowego. Zakładano utrzymanie własności państwowej pod pracowniczą kontrolą dyspozycji i zarządzania państwową własnością, wraz z konkursowym obsadzaniem stanowisk kierowniczych przedsiębiorstwa. Ówczesnej „Solidarności” chodziło o likwidację partyjnej nomenklatury komunistycznej kadr kierowniczych przedsiębiorstw. Do tej koncepcji nie wrócono. Polityczne środowiska postsolidarnościowe praktycznie w ogóle nie interesowały się rozwiązaniami ekonomicznymi, pozostawiając je do wyłącznych rozstrzygnięć rządu Mazowieckiego i Balcerowicza. (…) Sprawa miała głębsze jak się wydaje podłoże ideologiczne. Większość społeczeństwa wiązała sytuację gospodarczą Polski wyłącznie z komunizmem. Równocześnie idealizowano kapitalizm i omijano pytanie skąd się wzięła bieda i nędza kapitalistycznych peryferii i półperyferii, choćby Ameryki Łacińskiej, o Azji i Afryce nie wspominając. Wyjaśnienia zaś marksizmu-leninizmu o istnieniu kapitalistycznego wyzysku na świecie, nie były traktowane poważnie i uważano je za czysto propagandowe, a intelektualnie niewiarygodne, ze względu na utopijność samego marksizmu. „Z tego właśnie powodu – twierdzi Klein – to nie marksiści zostali uznani przez szkołę chicagowską za głównego wroga. Prawdziwym źródłem problemów były pomysły keynesistów w USA, socjaldemokratów w Europie Zachodniej oraz zwolenników tzw. ideologii rozwoju (zwanej też „dewelopmentalizmem”) w krajach Trzeciego Świata”.[27]Dla większości Polaków tym kluczowym podziałem był podział na kapitalizm i komunizm. Była to wdrukowana kalka komunistycznej propagandy, która przedstawiała świat w podziale na kapitalizm i socjalizm, jak nazywano propagandowo komunizm. Tyle, że dla Polaków była to kalka odwrócona w jej wartościowaniu. Większość polskiego społeczeństwa niewiele przy tym wiedziała jak naprawdę ten kapitalizm wygląda i jak działa. Kapitalizm, to był dla nich bogaty Zachód. Dlatego znaczna część społeczeństwa odrzucającego komunizm, którego skompromitował ostatecznie stan wojenny, przyjmowała z naiwną wiarą rozstrzygnięcia przedstawiane przez neoliberałów jako kapitalistyczne. Stąd wynikała dodatkowo względna łatwość neoliberalnej indoktrynacji. Innym jeszcze istotnym powodem łatwości neoliberalnej indoktrynacji była erozja polskiego patriotyzmu w całym okresie istnienia komunistycznej Polski oraz fakt, iż pojęcia suwerenności i niepodległości widziano przez pryzmat zależności politycznej od Związku Radzieckiego. Izolacja od rzeczywistości światowego systemu kapitalistycznego, nie pozwalała dostrzegać kluczowej roli suwerenności gospodarczej dla suwerenności politycznej współczesnych państw i niepodległości politycznej współczesnych narodów. Najistotniejszym wszakże powodem łatwości w narzuceniu polskiemu społeczeństwu, w tym polskiemu światu pracy, „planu Balcerowicza”, były skutki psychospołeczne szokowego wstrząsu w wyniku nagłych załamań sytuacji politycznej, społecznej i ekonomicznej. Te załamania były efektem rozpadu polskiego komunizmu, krytycznej sytuacji gospodarczej i wybuchu wysokiej inflacji. Te szokowe wstrząsy wytworzyły w 1989 roku poczucie społecznego zagubienia, dezorientacji i tworzyły poczucie niepewności jutra, zachwiania poczucia bezpieczeństwa i strachu. Specyfiką zaś polskiej „terapii szokowej”, w odróżnieniu od chilijskiej czy rosyjskiej, była społeczna naiwność w nadziei na lepsze jutro po upadku komunizmu. W warunkach powszechnej niepewności i utracie poczucia bezpieczeństwa, bezzasadne merytorycznie obietnice „planu Balcerowicza” o lepszej przyszłości ekonomicznej, choć z koniecznością krótkookresowych wyrzeczeń socjalnych, były przyjmowane z naiwną wiarą i nadzieją na lepsze i pewniejsze jutro. To dlatego znacząca część społeczeństwa chciała wierzyć w „plan Balcerowicza” i odrzucała wszystko co przeszkadzało jej wierzyć i mieć nadzieję. To były nade wszystko psychospołeczne konsekwencje szokowego wstrząsu. I ten szokowy wstrząs był celowo pogłębiany, a dezorientacja była realizowaną świadomą polityką propagandową. I to w formule wojny psychologicznej z własnym społeczeństwem. Przygotowany przez ekipę Balcerowicza pakiet 11 ustaw szokowej transformacji, w równie szokowy sposób narzucono do akceptacji kontraktowemu Sejmowi tuż przed Nowym Rokiem.[28] Zamiast wielomiesięcznej procedury legislacyjnej Sejm rozpatrzył je w 10 dni i to łącznie z przerwą na Święta Bożego Narodzenia. Był to celowy pośpiech, aby brakowało czasu na merytoryczne analizy tych ustaw. „27 grudnia 1989 r. Sejm przyjął (…) – pisze Janusz Skodlarski – pakiet 11 ustaw, które stanowiły podstawę transformacji ustrojowej w gospodarce polskiej. Program uzyskał miano Planu Balcerowicza”.. „...(więcej )
„Prof. Nowak podkreślił, że tak naprawdę to był plan p. Sorosa i p. Sachsa, a p. Balcerowicz był jedynie wykonawcą tego planu. Upewniła go w tym sądzie książka p. Sachsa pt. "Koniec z nędzą", w której opisuje, jak przekonywał do swojego planu ówczesne tuzy polskiej polityki - p. Mazowieckiego, p. Geremka, p. Kuronia i p. Michnika.Prof. Nowak zaznaczył, że żaden z nich nie znał się na ekonomii, jedynie p. Geremek miał o tym jako takie pojęcie, gdyż swego czasu zajmował się dochodami średniowiecznych kurtyzan. P. Nowak podkreślił, że z książki wyłania się szokujący obraz ówczesnych negocjacji i przekonywania do planu polskich polityków. Niewiarygodne ilości alkoholu towarzyszące tym rozmowom przyczyniły się w dużej mierze do przejęcia planu. Np. p. Kuroń według relacji p. Sachsa, po każdej kolejnej wypitej butelce wódki był coraz bardziej przekonany, że jedynie ten plan może uratować naród pols.(więcej )
Ważne Paweł Kukiz "Powstaje nowa partia zagranicznych banków i korporacji. Kolejne wcielenie Unii Wolności. Nowoczesna jak kredyty we frankach. Lemingiado - pojawiła się dla Was nadzieja! Kity do góry!" ...(źródło )
Mam wizję, że Polska może być gospodarczo takimi małymi Niemcami Europy. O podobnym systemie gospodarczym – z dominującym przemysłem, który wytwarza wartość dodaną i nie jest montownią. Gdzie ludziom się żyje dobrze – snuł wizje Petru. „...(źródło )
Mój komentarz Kukiz potwierdza swoją pozycję trybuna ludowego. Mówi to co inni boją się powiedzieć , prostym językiem , bez owijania w bawełnę. Nie bez powodu jest politykiem ,który cieszy się największym zaufaniem Polaków . I kto wie ,czy to nie ona a nie Kaczyński wygra wybory i zostanie premierem. Według mnie wszystko będzie zależało od tego , czy Kukiz przyjmie gospodarczy program wolnościowy czy nie . Bo PiS jest w pewnym sensie bezbronny. Nie może zmienić swojej socjalistycznej retoryki społecznej i gospodarczej , której głównymi beneficjentami są emeryci , renciści , bezrobotni i sfera budżetowa. Bo chyba nie jest sytuacja normalną , kiedy to bezrobotny m czy rencista ma dostęp do służby zdrowia , a osoba ciężko pracująca, tyle że na umowach śmieciowych nie . Wystarczy żeby Kukiz przyjął rozwiązania służące polskiej gospodarce , polskim przedsiębiorcom , ułatwiające zakładanie ,które przygotowali Republikanie czy Centrum imienia Adama Smitha . Wróćmy jednak do nowej partii Balcerowicza Petru . Jak widzimy obce banki i korporacje są w stanie powołać do życia swoja własna partie e która będzie pilnował ich interesów Polsce Tworzenie z powietrza nowych partii Balcerowicza , czy Hartmana
http://naszeblogi.pl/54640-zydowski-mason-grozi-ze-wynarodowi-dzieci-polskich-chamow pokazuje jak patologiczny jest system polityczny w Polsce . I jak łatwy do sterowania z zewnątrz . Ten system jest bezwartościowy, nie gwarantuje wolności osobistych, wolności gospodarczej ani bezpieczeństwa dla rodziny .System polityczny jest chory. I jest niebezpieczny dla Polski . System proporcjonalny wygenerował partie wodzowskie , które łatwo zakładać ,bo wystarczy kontrolować media i wylansować byle kogo, chociażby Tuska, czy Balcerowicza . Łatwo też takie partie rozbijać , co skutkuje permanentnym rozdrobnieniem i chaosem politycznym . To że w ciągu ostatnich lat długo trwa PiS i Platforma to skutek istnienia na polskiej scenie politycznej charyzmatycznego przywódcy jakim jest Kaczyński . Tylko z tego powodu niemiecki media w Polsce , gadzinówki oraz reżimowe szczekaczki , no i różne służby trwały przy Tusku i nie dopuszczały do rozpadu Platformy i upadku Tuska. Tylko dzięki charyzmie Kaczyńskiego wielokrotne próby doprowadzenia do rozczłonkowania i rozpadu PiS się nie powiodły. JOW generują stabilny system polityczny , system dwupartyjny , ale niestety , co pokazuje Wielka Brytania i USA lichwiarstwo i dziedziczni oligarchowie są w stanie kontrolować ten system , partie i polityków. System polityczny Zachodu zapadł się , jest nieskuteczny , przypomina rządy końca I Rzeczpospolitej, kiedy to faktycznie dziedziczni magnaci decydowali o wszystkim, a Sejm i rząd były zwykłymi atrapami . Demokracja się załamała , zostały tylko jako atrapa ,gdyż magnateria kontrolowała absolutnie proces wyborczy i skład Sejmu . Dokładnie tak sam wygląda system władzy w całej Europie i USA , z tym że zamiast dziedzicznych rodów magnatów powstała klasa dziedzicznych rodów lichwiarzy i oligarchów posiadający banki i koncerny. Demokracji w Europie i USA już nie ma , to tylko atrapa Wtedy kraje takie jak Rosja czy Prusy rozwiązły problem magnaterii poprzez stworzenie dziedzicznej dyktatury opartej na powstającej klasie urzędniczej , zwanej też monarchią absolutną . Co gorsza , jedyny skuteczny model polityczny zarządzania państwem i wzięcia pod kontrole lichwiarzy i oligarchów jest modelem azjatyckim , obcym kulturowo . Mówię o modelu chińskim . Z tego powodu skopiowanie go lub nawet adaptacja do warunków polskich czy europejskich będzie bardzo trudna jeśli nie niewykonalna. Bez miany systemu politycznego w Europie, a co za tym idzie gospodarczego i społecznego cywilizacja się załamie, co zresztą dzieje się na naszych oczach i upadnie. A jej miejsce zajmą Arabowie , czarni Afrykańczycy i Azjaci .Kluczowym problemem zmiany systemu jest zbudowanie silnego ośrodka politycznego. Chińczycy problem silnego ośrodka politycznego rozwiązali na bazie kunfuncjańskiej urzędniczej kultury chińskiej . Powstała tam jako klasa panująca kasta wyższych urzędników, którzy wyłaniają prezydenta, premiera , kontrolują kraj i oligarchów . I oczywiście nie ma tam demokracji.Czyżby czas tak zwanej demokracji dobiegł końca w Europie i Polsce ? Orban odgraża się ,że jeśli będzie musiał to wprowadzi rządy autorytarne Marek Mojsiewicz