To jest dzisiaj regułą w szkołach, że klasy wszystkie na przerwach pozamykane. Uważam to za wielką porażkę pedagogiczną. Traktuje się młodzież jak bydło i potem ona jak bydło sie zachowuje. W klasach wiszą gazetki, których na lekcji nie powinno sie czytać a na przerwach nie ma jak bo klasa zamknięta. Uczymy tym sposobem pozoranctwa, udajemy, że wykonują rzecz pożyteczną a tak naprawdę nie dajemy zaistnieć temu nad czym ślęczą, pogardzamy ich pracą. Tak na odwal za punkty, ocenę z zachowania. Na korytarzach walają sie teczki z ksiażkami i zeszytami, bo bydło nie moze wejśc do klasy i zostawić książek na ławce. Uczą się braku szacunku dla własnych przedmiotów, uczą się pogardy dla szkoły, uczą się bylejakości.
A może ja mam pecha uczyć w takich szkołach gdzie zabronione na przerwach pozostawianie otwartych sal? Przecież nauczyciel dyżuruje, w czym problem?
Czy dawniej nauczyciele nie dyżurowali? A jakżeby inaczej. Chodzili po korytarzu, zaglądali do klas i jak się klasa nie umiala zachowywać to wypadała i na jakiś czas miała zakaz pzebywania w klasach na przerwach. Było coś za coś, umiesz się zachowac jesteś traktowany jak człowiek, jak jesteś bydłem wypad na korytarz. Jak było na korytarzu mniej ludków to i mniejszy hałas, mniejsza agresja.
Nadopiekuńczośc zabija odpowiedzialność, młodziez nie dorasta tylko tkwi w bydlęctwie.