Ballady i romanse - wiadomości wstępne
Czas i miejsce powstania cyklu
Cykl ten powstał na początku lat dwudziestych XIX wieku i były częścią pierwszego tomu „Poezji” A dama Mickiewicza. Ukazał się on w czerwcu 1822 roku w Wilnie.
Źródła utworów
Utwory wchodzące w skład cyklu w dużej mierze opierają się na wierzeniach prostego ludu oraz na podaniach, które krążyły wśród gminu. Źródłem, z którego czerpał Mickiewicz motywy i tematy, które potem wykorzystywał w swych dziełach, była ludowa fantastyka, owa „wieść gminna”, a także ludowe postrzeganie problematyki związanej z winą i karą, ludowe poglądy na świat i zastaną rzeczywistość.
Co to jest ballada?
BALLADA, według słownika terminów literackich, jest to utwór epicko – liryczny, pierwotnie śpiewany, znany w folklorze wielu krajów, zwłaszcza w Szkocji i Anglii. Rozpowszechniony od XVIII wieku jako krótki utwór poetycki o budowie stroficznej, opowiadający jakieś niezwykłe zdarzenie, legendę ludową, podanie historyczne. Typowe dla niej jest wymieszanie elementów lirycznych (niezwykłość, nastrojowość, emocjonalność), epickich (narracyjność, retrospekcja) i dramatycznych (bohaterowie w działaniu i sytuacji). Fabuła jest ramą, w którą wpisana jest sytuacja jednostki wobec losu i problemów moralnych (wina i kara, wierność i zdrada, wolność). Stała się jednym z charakterystycznych gatunków przełomu romantycznego. Romantycy sięgnęli programowo po wątki ludowe, ukazując czynniki ograniczające swobodny rozwój jednostki.
BALLADĘ uprawiali K. Tetmajer, L. Staff, B. Leśmian, który ukazał w swoich balladach dramatyczne zetknięcie z tajemnicą bytu. J. Tuwim wprowadził do niej zwykłego człowieka, K. I. Gałczyński – ton żartobliwy, M. Białoszewski – groteskę.
Podsumowując możemy powiedzieć, że ballada stoi na pograniczu epiki i liryki. Posiada charakterystyczną dla epiki fabułę, która zazwyczaj zawiera elementy tajemniczości i jest zdominowana przez jedno, szczególnie ważne wydarzenie. Epicka jest w niej również narracja, do której włączone zostały dialogi typowe dla dramatu. Narrator należy do świata ludowego, zna bowiem realia, w jakich mają miejsce zdarzenia. Postacie są silnie stypizowane ( w ich osobowości podkreślana jest jedna cecha lub zespół cech, które zarazem określają charakter bohatera).
Cechy romantyczne w "Balladach i romansach" Adama Mickiewicza
Pierwszy, opublikowany w 1822 roku tomik poetycki Adama Mickiewicza wyznacza początek romantyzmu - nowej literackiej epoki w Polsce. Zawierał jedynie czternaście utworów balladowych i romansów, ale ich kompozycja i motywy świadczą o nowym spojrzeniu artysty na świat.
Na samym niemal początku "Ballad i romansów" przeciwstawia Mickiewicz "czucie i wiarę" "szkiełku i oku", a więc zabobony i przeczucia - rozumowi. Odrzuca, poddany chłodnej analizie, sposób pojmowania rzeczywistości przez klasyków. Odwołuje się natomiast do nadprzyrodzonych, tajemniczych zdarzeń, wywodzących się z baśniowej fantastyki i ludowych podań. Utożsamia się z człowiekiem z ludu, który poznaje świat za pomocą znaków, przeczuć i intuicji.
We wszystkich utworach, zamieszczonych w pierwszym tomiku, Mickiewicz kładzie nacisk na ludowość, którą zupełnie pomijali klasycy. czerpie ze skarbnicy pieśni i podań ludowych, a akcję umiejscawia w ludycznej scenerii. Również ocenę postaw ludzkich czerpie z ludowego kodeksu moralnego, między innymi przekonanie, że "nie ma zbrodni bez kary" czy "kto przysięgę naruszy, temu biada".
Inną cechą romantyczną jest groza, tajemniczość i baśniowość. Autor uzyskuje je, dzięki osadzeniu swych opowieści w bliżej nieokreślonym czasie, często nocną porą w mrocznej scenerii. Bohaterami ballad są fantastyczne postaci. Wśród nich spotykamy duchy, zjawy, rusałki i czarownice. Groźne są również zbrodnicze zapędy bohaterów, między innymi Pani z "Lilii" i zbója z "Powrotu taty".
Zgodnie ze słowami Szekspira, iż "są dziwy na niebie i ziemi, o których ani śniło się waszym filozofom", ballady cechuje irracjonalizm, mistycyzm i cudowność. Łącznikiem pomiędzy światem żywych a zaświatami mogą być jedynie niektórzy, na przykład zakochana i szalona Karusia z "Romantyczności" niewinne dziecko z "Powrotu taty", czy pustelnik występujący w "Świtezi" oraz "Liliach".
Ciekawe tło w utworach Mickiewicza stanowią wydarzenia historyczne. Odwołanie do czasów walk Litwy z Rusią w "Świtezi" czy umieszczenie akcji w średniowieczu, kiedy to "mąż z królem Bolesławem poszedł na Kijawiany" świadczą o cechach historyzmu zawartych w balladach.
"Ballady i romanse" są prekursorską próbą ukazania nowego sposobu patrzenia na świat w literaturze. Stanowią także wyzwanie rzucone piewcom klasycyzmu. Ich doskonałość zapowiada późniejszy geniusz utworów Adama Mickiewicza.
Ludowość w Balladach i romansach
Na kształt cyklu w dużej mierze wpłynęły ludowe wierzenia, obyczaje, podania. Wynika to z romantycznego zafascynowania ludowością. To ona była źródłem, z którego czerpał Mickiewicz pomysły na tematy swych utworów. Wątki, które w głównej mierze pochodziły z „wieści gminnej”, pozwoliły na przedstawienie nie tylko samych bohaterów, ale także świata ich uczuć, wewnętrznych przeżyć, ich relacji z naturą, a także jej wpływu na losy człowieka.
Tekstom ludowym romantycy przypisywali wiele wartości. Wydawały się im najbardziej autentyczne, gdyż powstawały spontanicznie, nie miały określonego autora oraz poprzez to, że były przekazywane drogą ustną, kształtowała je jedynie świadomość ludowa. Również dzięki przekazowi ustnemu były one świadectwem języka i ludowych obyczajów we wcześniejszych latach.
Pojęcie romantycznej ludowości możemy rozpatrywać na dwojaki sposób: pierwszym znaczeniem jest wprowadzenie do twórczości literackiej motywów zaczerpniętych z ludowości, kolejnym zaś jest dążenie do zgromadzenia i spisania, możliwie najwierniejszego, tekstów i obyczajów ludowych.
We wszystkich utworach, w tym oczywiście w Balladach i romansach, w których znajdujemy wątki ludowe, zaakcentowana jest wiara w możliwość obcowania świata żywych ze światem umarłych. Ważną pozycję zajmuje także kwestia zasad moralnych, sposób pojmowania winy i kary. Wymiar sprawiedliwości opiera się na twierdzeniu, iż nie ma winy bez kary. W taki właśnie sposób przedstawiane jest zagadnienie winy i kary w Balladach Mickiewicza. Sprawiedliwość wymierzana jest przez moce nadprzyrodzone (W „Liliach” niewierną żonę i braci – zdrajców - karze mąż – nieboszczyk, który przychodzi dokonać sprawiedliwego wyroku.)
Ballady i romanse jako manifest ideowy
Cykl ten jest manifestem przekonań samego poety, jak również całego polskiego romantyzmu. Dzięki jego powstaniu Mickiewicz opowiedział się po jednej ze stron w konflikcie klasyków z romantykami. Ci pierwsi nie akceptowali pozarozumowego postrzegania świata, opartego na wierzeniach prostego ludu, a także jednoczesnego istnienia dwóch przeciwstawnych światów: realnego i metafizycznego.
Równocześnie ballady te wyrażają przekonanie samego autora o wyższości poznania pozarozumowego nad poznaniem czysto naukowym. Wynikać to może z założeń epoki, które pojmują naturę jako księgę, którą można odczytać, ale poprzez spojrzenie rozumowe. Przemawia ona do człowieka używając znaków, poprzez które ma wpływ na jego życie. Utwory Mickiewicza wyrażają przekonanie w możliwość kontaktu między rzeczywistością ziemską, ludzi żywych z rzeczywistością pozaziemską, ze światem duchów.
Romantyczne założenia w Balladach i romansach
Cykl mickiewiczowski tworzy praktyczną stronę założeń romantycznych, które wcześniej istniały tylko w formie teoretycznej. Są one dowodem istnienia nie tylko piękna literatury romantycznej, ale także jej wartości.
Wśród romantycznych założeń, które spełnia mickiewiczowski cykl należy wymienić:
- Ludowy kodeks moralny, sposób pojmowania winy i kary;
- Atmosfera grozy i tajemniczości, elementy fantastyczne;
- Fabuła zaczerpnięta jest z ludowych wierzeń i opowieści;
- Ballada wywodzi się z literatury ludowej, dopiero w romantyzmie miało miejsce jej rozpowszechnienie;
- Obecność fantastycznych, tajemniczych postaci – rusałki, diabły, duchy, widma;
- Nadprzyrodzone, trudne do wyjaśnienia, tajemnicze zdarzenia (na przykład powstanie jeziora Świteź);
- Istnienie jednego, zaakcentowanego wydarzenia; gwałtowne, sprawiedliwe rozwiązanie w finale;
- Współistnienie realizmu z fantastyką.
Pierwiosnek - analiza i interpretacja
Pierwiosnek jest utworem rozpoczynającym cały Mickiewiczowski cykl i znacznie różniącym się od następujących po nim ballad. Wiersz rozpoczyna się trzecioosobową wypowiedzią odnarratorską informującą o pojawieniu się pierwszego, najwcześniejszego wiosennego kwiatu – pierwiosnka. Kolejne strofy przyjmują już formę dialogu i pojawiają się wówczas kolejno wydzielone kwestie rozmowy prowadzonej pomiędzy Ja i Kwiatkiem.
Wypowiedzi narratora (Ja) są teraz bezpośrednie, ujawnia się on jako naoczny świadek narodzin nowego. Właśnie tytułowy „pierwiosnek” stanowi zapowiedź wiosny, początek, pojawienie się czegoś nowego, budzenie się do życia. Poeta, umieszczając ten wiersz jako pierwszy w zbiorze, komentuje w ten sposób swoje dzieło. Julian Przyboś, poeta, pisze w swojej książce Czytając Mickiewicza, że: Pierwszy tom Poezyj nazwał Mickiewicz skromnie pierwiosnkiem, pierwszym kwiatkiem zwiastującym wiosnę nowej poezji. Ów „najrańszy kwiatek” (a także pojawiający się w wierszu skowronek mający zbliżone konotacje) będzie więc synonimem debiutanckiego tomiku Mickiewicza, czyli Ballad i romansów. Może też być jednak interpretowany w szerszym kontekście w odniesieniu do literatury w ogóle i oznaczać przełom, jaki dokonuje się w jej obrębie. Nadejście nowych tendencji twórczych może się jeszcze spotkać z niezrozumieniem:
Za wcześnie, kwiatku, za wcześnie,
Jeszcze północ mrozem dmucha,
Z gór białe nie zeszły pleśnie,
Dąbrowa jeszcze nie sucha.
Grunt pod nową poezję nie został jeszcze właściwie przygotowany albo też zmiana będzie tak znacząca, dlatego wypowiedzi „Ja” pełne są wątpliwości o los „kwiatka”, o reakcje na jego pojawianie się. „Z gór nie zeszły jeszcze stare pleśnie” – mówi poeta, mając na myśli śnieg topniejący wiosną. Przenośnie określając go jako pleśń, nadaje odchodzącemu w przeszłość światu odcień negatywny. Pleśń – coś starego i psującego się, jest jednak jeszcze na tyle silnie obecna, że może zagrażać nowemu, które właśnie się rodzi.
Na czym jednak polegać ma anonsowana w utworze nowość? Skoro jej synonimem jest tytułowy pierwiosnek, należy przeanalizować to, co o nim się mówi:
W podłej trawce, w dzikim lasku
Urosłeś, o kwiatku luby!
Mało wzrostu, mało blasku,
Cóż ci daje tyle chluby?
Ni to kolory jutrzenki,
Ni zwoje tulipana,
Ni lilijowe sukienki,
Ni pierś róży malowana.
Kwiat nie jest tak okazały jak róże, tulipany czy lilie. Skromny, niepozorny, nie imponuje ani niespotykaną barwą swoich płatków, ani szczególną wielkością. Co zatem dostrzegł w nim poeta, że mówi o nim „kwiatku luby”, że zaufał jego słowom:
Czy dla bogów szukasz datku,
Czy dla druha lub kochanki,
Upleć wianek z mego kwiatku,
Wianek to będzie nad wianki ?
W końcu też wybiera go do wspomnianego „wianka nad wianki”. Urzeka go pierwiosnek utożsamiany z pięknem chwili i pięknem młodości, z narodzinami piękna (porównanie do motyla). Tak mówi o sobie:
Dni nasze jak dni motylka,
Życiem wschód, śmiercią południe;
Lepsza w kwietniu jedna chwilka
Niż w jesieni całe grudnie.
Według niego większą wartość ma choćby tylko chwilowe piękno niż nudna jednostajność prowadząca nieuchronnie ku starości.
Tak rozumiejąc znaczenie występującego w Mickiewiczowskim wierszu kwiatu, a także analizując ten utwór od strony formalnej, możemy sformułować naczelne postulaty nowej literatury. Poezja, której tematem jest zwykły, banalny obrazek rosnącego kwiatka i którą cechuje równie banalny rytm, rymy („rąbek – ząbek”, „motylka – chwilka”) i liczne zdrobnienia („światełka”, „perełka”, „trawce” itd.), pozwala wnioskować o naczelnych postulatach nowej poezji. „Mało wzrostu, mało blasku” – te słowa oznaczają zwrot od dotychczas obowiązujących norm i zwyczajów. Nowa poezja rezygnuje z cenionych dotąd tonów wysokich, zwraca się ku zupełnie innym obszarom, szuka nowych źródeł inspiracji.
Prostota, naturalność – to będą najbardziej cenione teraz walory dzieła literackiego. Cechy te stanowić będą o wielkości wielu ballad Mickiewicza, właśnie z tego powodu zachwycających między innymi poetę Juliana Przybosia. Jego zdaniem jednak niesłusznie wybitny romantyk swój tomik ballad przyrównał do mało okazałego pierwiosnka:
[…] jeśli zbiór ich mielibyśmy przyrównać do kwiatów, to nie do skromnego pierwiosnka, ale do różnobarwnej, pachnącej łąki, do jakiejś baśniowej łąki, na której kwitłyby na raz wszystkie kwiaty wiosenne. Prostota ich i naturalność jest jak powtarzający się, a co wiosna inny czar, taki sam, a wciąż nadzwyczajny czar niezerwanych kwiatów wiosennych.
Pierwiosnek różni się od innych utworów Mickiewiczowskiego tomu strukturą gatunkową – jest zdecydowanie bardziej od nich liryczny. Czesław Zgorzelski w O sztuce poetyckiej Mickiewicza zalicza go do „romansów”, do grupy utworów, które określa jako nasycone sporą dozą uczuciowości sentymentalnej i rozwijające raczej linię tradycji sielankowej, uromantycznionej jednak dość wydatnie stylizacją na prostotę i naiwność pieśni ludowej.
Wiersz ten zapowiada jeszcze jedną istotną cechę ballad – powracający motyw kobiecy. Ukochana Maryla ma stać się adresatką skromnego „wianka z pierwiosnków”.
Czym kochanki godzien rączek,
Powiedz, niebieska Marylko!
Za pierwszy młodości pączek
Zyskam pierwszą… ach! łzę tylko.
– zastanawia się Kwiatek. Może się okazać, że ofiarowane uczucie przyniesie tylko łzy, że zostanie odrzucone.
Przyjaciele i kochanka
Czy cię powitają mile?
– takie pytanie dręczy poetę publikującego Ballady i romanse. Mickiewicz, oddając do publikacji swój zbiorek, zdawał sobie sprawę z jego nowatorstwa. Wyraz swoim przemyśleniom na ten temat dał właśnie w wierszu inicjalnym, który – ze względu na powyżej cytowane słowa – Czesław Zgorzelski nazywa „wierszowaną dedykacją” Ballad i romansów.
„Romantyczność” Adama Mickiewicza jako manifest światopoglądowy
Romantyczność jest utworem składającym się z dwóch części. W pierwszej pokazane zostały losy Karusi, dziewczyny, która straciła swego ukochanego i która twierdzi, że – mimo upływu dwóch lat od jego śmierci – widzi swego Jasieńka i w środku dnia na ulicy z nim rozmawia. Ta obyczajowa scenka stanowi pretekst do pokazania odmiennych postaw bohaterów wobec tego, co się dzieje i poszukiwania odpowiedzi na pytania o drogi dochodzenia do prawdy. Część druga ma zatem charakter refleksyjno-polemiczny i odzwierciedla konflikt dotyczący interpretacji rzeczywistości, jaki zaistniał pomiędzy romantykami a klasykami.
Dzień, miasteczko i zbiegowisko ludzi. Zainteresowanie budzi dziewczyna, która twierdzi, że rozmawia z duchem – zmarłym przed kilku laty Jasieńkiem. Dla Karusi jest środek nocy, wydaje się jej, że jest sama z Jasieńkiem w domu, że może usłyszeć go macocha. Mówi do niego o tym, jak się boi i jak trudno jej żyć teraz samej. Słyszy nawet pianie kura i widzi w okienku błysk zorzy. Zebrani ludzie widzą dziewczynę, która straciła zupełnie kontakt z otaczającym ją światem, która mówi do kogoś, kogo nie widać i nie reaguje zupełnie na zadawane jej pytania (dwukrotne aż powtórzenie słów „Ona nie słucha” podkreśla jej zamknięcie na świat realny). Tak opisuje się jej zachowanie:
To jak martwa opoka
Nie zwróci się w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.
Tragedia bohaterki jest przejmująca. Prosta dziewczyna z ludu okazuje się osobą nieprzeciętnie wrażliwą, a przez to niezwykle samotną. Silne przeżycia sprawiły, że nie jest w stanie funkcjonować w normalnym świecie, świat ten jest dla niej groźny, wrogi, nikt z jej otoczenia nie potrafi jej zrozumieć:
Źle mnie w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie;
Widzę, oni nie widzą!
Wypowiedzi Karusi oddają stan, w jakim dziewczyna się znajduje: gwałtowność słów, emocjonalność wypowiedzi, zdania pytające i wykrzyknikowe, rozbita składnia wyrażają jej przeżycia i podkreślają chaotyczność jej myśli.
Zgromadzony lud, który obserwuje zachowanie dziewczyny, wprawdzie kochanka Karusi nie widzi, ale głęboko wierzy, iż może ona zobaczyć ducha osoby zamarłej:
„Mówicie pacierze! – krzyczy prostota
Tu jego duch być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi,
On ją kochał za żywota!”
Z opinią tłumu zgadza się narrator Romantyczności:
I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze
Od razu jednak jego pogląd skontrastowany jest z wypowiedzą starca, który krzyczy do ludu:
Ufajcie memu oku i szkiełku,
Nic tu nie widzę dokoła.
Starzec, którego postać utożsamiano z Janem Śniadeckim, astronomem i matematykiem, autorem potępiającej romantyzm rozprawy O pismach klasycznych i romantycznych, jest racjonalistą, uważa, że tylko rozum orzeka o prawdzie i wobec tego rzeczywistość powinniśmy poznawać w sposób naukowy. On jako jedyny ze zgromadzonych nie wierzy w to, co mówi Karusia i traktuje ją oraz tych, którzy uważają, że mówi prawdę, w sposób pogardliwy:
Duchy karczemnej tworem gawiedzi,
W głupstwa wywarzone kuźni.
Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin rozumowi bluźni.
Poglądom starca zaprzecza narrator-poeta – nie prosty człowiek z ludu, ale również osoba wykształcona, intelektualista. Wyraża on przekonanie, że do prawdy dochodzi się drogą intuicji, a narzędziem poznania jest ludzka dusza:
„Dziewczyna czuje – odpowiadam skromnie –
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Nie znaczy to bynajmniej, że Mickiewicz zaprzecza wartości nauki i jej osiągnięciom. Poeta rozróżnia bowiem „prawdy martwe” i „żywe”. Słowa skierowane do starca:
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
świadczą jedynie o tym, że „szkiełko i oko” nie może być ostateczną miarą poznawania świata. Narzędzia nauki służą do poznawania „prawd martwych”, natomiast „czucie i wiara” otwierają nowe perspektywy, poszerzają horyzont poznawczy człowieka. To do postawy poety odnoszą się słowa będące cytatem z Hamleta Szekspira umieszczone jako motto utworu:
Zdaje mi się, że widzę… gdzie?
Przed oczyma duszy mojej
On bowiem wierzy, iż można widzieć „przed oczyma duszy”, co więcej – według poety – postrzeganie świata w sposób wyłącznie rozumowy nie pozwoli nam zrozumieć spraw najważniejszych. Wyznaje pogląd, że istnieje inna rzeczywistość, wobec której doświadczenie i rozum stają się po prostu bezradne. Stąd też jego wezwanie:
Miej serce i patrzaj serce!
To aforystyczne sformułowanie dobitnie kończące utwór jest programową wypowiedzią Mickiewicza, wyrazem pewnego widzenia rzeczywistości, nowego, romantycznego odczuwania świata. Tytuł utworu – Romantyczność podkreśla, że poeta próbuje objaśnić czytelnikowi znaczenie tego słowa. Umiejscowienie zaś utworu w całym zbiorze zaraz po Pierwiosnku, czyli wierszowanej dedykacji Ballad i romansów ma również niebagatelne znaczenie. Na sam początek wysuwa bowiem poeta wyznanie nowej wiary, która przenikać będzie cały tomik. Nic dziwnego zatem, że utwór wydrukowany w tomiku, od którego liczy się polski Romantyzm, jest traktowany jako utwór programowy, manifest, polemika z zakresu teorii poznania, głos w sporze o sposób poszukiwania prawdy o świecie.
Mickiewicz nie ogranicza się tylko do wypowiedzenia nowatorskich poglądów, swoją wypowiedź ujmuje w charakterystyczny dla Romantyzmu gatunek – balladę. Zwraca uwagę dramatyzm tej scenki, nie ma tu żadnego wprowadzenia, od razu znajdujemy się w środku wydarzeń. Pełne ekspresji wypowiedzi dziewczyny (dialogizacja to ważny czynnik służący dramatyzacji ballady), jej niejasne dla otoczenia zachowanie, wprowadzenie elementów fantastycznych wiążą się ściśle z charakterem ballady jako gatunku. Jest jednak także balladowa epickość – narrator obserwuje wydarzenia i relacjonuje czytelnikowi, pozwalając sobie również na sformułowania bardziej liryczne. Ważną cechą utworu jest także ludowość: na miejsce akcji wybiera poeta maleńkie miasteczko i bohaterką utworu czyni prostą dziewczynę z ludu, wprowadza także element ludowej wiary w świat nadprzyrodzony. Prosty język, ludowa składnia i wyrażenia gwarowe („Dziewczyna duby smalone bredzi”) łączą się w sposób oczywisty ze światem bohaterów utworu. We właściwy Romantyzmowi sposób konstruuje również poeta bohatera, którym jest nieszczęśliwie kochająca dziewczyna, nierozumiana przez otoczenie, samotna, funkcjonująca na skraju choroby psychicznej. Wszystkie te elementy współtworzą nowatorstwo utworu Mickiewicza.
Świteź - analiza i interpretacja
Ballada „Świteź” była to Mickiewiczowska wersja historii Tuchanowicz, gdzie mieszkał ród Wereszczaków. Utwór ten był dedykowany Michałowi Wereszczace, bratu ukochanej Mickiewicza – Maryli.
Ballada ta jest utworem swobodnie nawiązującym do ludowych legend o tajemniczym jeziorze i ma budowę trójczłonową.
Ballada – jest to gatunek obejmujący pieśni o charakterze epicko-lirycznym, nasycony elementami dramatycznymi, opowiadający o niezwykłych wydarzeniach legendarnych lub historycznych. Fabuła ballady charakteryzuje się szkicowością, zawiera zwykle momenty tajemnicze i zagadkowe, jej dominantę stanowi jakieś jedno wyraziście zarysowane zdarzenie.
W pierwszej części, posługując się poetyckimi metaforami i porównaniami, narrator opisuje urzekającą urodę jeziora Świteź. Piękno przyrody skonstruowane zostało z tajemniczą i pełną grozy atmosferą otaczającą to miejsce. Pozornie spokojna i przyjazna natura pokazuje swoje drugie oblicze. Tajemnica jeziora rozbudza ludzką ciekawość.
Świteź tam jasne rozprzestrzenia łona,
W wielkiego ksztalcie obwodu,
Gęstą po bokach puszczą oczerniona,
A gładka jak szyba lodu.
Jeżeli nocną przybliżysz się dobą
I zwrócisz ku wodom lice,
Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą,
I dwa obaczysz księżyce.
W drugiej części ballady została opisana wyprawa pana na Płużynach, który postanowił rozwiązać zagadkę Świtezi. W obawie przed skutkami konfrontacji z tajemnymi siłami oddał się wcześniej pod Boską opiekę oraz sprowadził księdza, który „przeżegnał, pracę pokropił”.
Ostatnia i najobszerniejsza część ballady to udramatyzowana opowieść wyłowionej z wody kobiety-ducha o historii zatopionego miasta. Córka władcy Świtezi Tuhana odkrywa przed zebranymi tajemnicę jeziora. W dawnych czasach, kiedy Tuhan pospieszył z pomocą obleganemu w Nowogrodzie przez siły carskie Mendogowi, ruskie wojska napadły na Świteź, w której pozostały jedynie kobiety, starcy i dzieci.
Zrozpaczona księżniczka zaczęła prosić Stwórcę o śmierć i wtedy Bóg zatopił miasto a jego mieszkańców zamienił w kwiaty.
Takeśmy uszły zhańbienia i rzezi;
Widzisz to ziele dokoła,
To są małżonki i córki Świtezi,
Które Bóg przemienił w zioła
Najeźdźców spotkała kara, kiedy zaczęli zrywać kwiaty – spotkała ich śmierć.
Kto tylko ściągnął do głębini ramię,
Tak straszna jest kwiatów władza,
Że go natychmiast choroba wyłamie
I śmierć gwałtowna ugadza.
Opowiedziana przez córkę Tuhana historia jeziora Świteź ma znaczenie wieloaspektowe. Odkrywa przed zebranymi wydarzenia historyczne, ukazuje potęgę sił natury, a także stanowi wykładnię ludowej moralności. Przyroda potrafi sprzyjać ludziom, ale także potrafi karać tych, którzy popełniają grzechy i zbrodnie. W swoich działaniach jest bezwzględna i okrutna. Narzędziem kary mogą być piękne kwiaty (podaję za przykład oczywiście tę balladę).
Ważnym elementem świata literatury romantyzmu, było nawiązywanie do tradycji literackich przez gotycyzm, czyli tworzenie mrocznego, tajemniczego, cmentarnego nastroju w utworach. Zabieg ten odwoływał się przede wszystkim do powieści angielskich, ale nie tylko. Wszystkie ballady Mickiewicza zawierają elementy gotycyzmu, np. „Lilije”, gdzie jakby czuło się jeszcze zapach i ciepło krwi zamordowanego męża, a przyroda, która była świadkiem zbrodni dręczyła morderczynię. W „Świtezi” bohaterowie słuchali opowieści mary wodnej, stojąc na cmentarzysku mieszkańców grodu Mendoga, gdzie wyrosły kwiaty – cary. Fantastycznym elementem było także zamienienie ludzi w kwiaty. Zmierzch sprawiał, że słuchacze, narrator i bohaterowie byli skłonni do refleksji. Gotycyzm odsłonił to, co człowiek chciał ukryć przed światłem dziennym („ Lilije”, „ Świteź”).
W obrębie świata przedstawionego przestrzeń realna została skonfrontowana z przestrzenią cudów. Sceneria tajemniczej przyrody, niewytłumaczalne zjawiska, postać dziewczyny-rusałki, to wprowadzone przez Adama Mickiewicza elementy fantastyki. Ideowa wymowa utworu odwołuje się do ludowej moralności i wiary w istnienie oraz działanie niewytłumaczalnych sił. Kształt artystyczny ballady wskazuje na synkretyzm gatunkowy utworu. O jego epickości świadczy postać narratora opowiadającego i komentującego wydarzenia, wyraźnie zarysowana fabuła, elementy opisu i opowiadania. W balladzie można odnaleźć również charakterystyczne dla liryki środki stylistyczne oraz sposoby obrazowania (metafory, przenośnie, personifikacje). Wprowadzenie dialogów nadaje utworowi cechy dramatu. Opowiedziana w Świtezi historia jest oparta na motywach gminnej legendy.
Cechy romantyczne w balladzie Świteź
- Nastrój tajemniczości i grozy – zatopione miasto, o którym opowiadała kobieta, otoczone jest, podobnie jak jezioro, niezwykłą atmosferą. Położone w ciemnym borze, jest tematem legend i opowieści.
- Fantastyka – miasto zamienione przez Boga na prośbę księżniczki w jezioro, ludzie przemienieni w kwiaty, postać tajemniczej kobiety wyłaniającej się z wody.
- Przyroda – jej bogate opisy są typowe dla epoki romantyzmu; kwiaty, noc, gwiazdy, bór, tafla jeziora – odgrywają ważną dla całego utworu rolę, bowiem tworzą atmosferę całej ballady.
- Historyzm – władca Litwy Mendog oblegany przez siły carskie (historia Litwy i jej walk z Rusią). Postawa kobiet i mężczyzn walczących z wrogiem wprowadza do utworu element patriotyczny.
- Interpretacja – sposób w jaki została dokonana jest typowo romantyczny. Historia powstania tajemniczego jeziora Świteź, kwiatów jest odzwierciedleniem romantycznej koncepcji opisu..
Kształt artystyczny
Utwór zbudowany jest z czterdziestu ośmiu zwrotek, z których każda ma po cztery wersy. Zatem jest to budowa regularna. Wyróżnić możemy rymy (pora – jeziora, mieście – niewieście) oraz następujące środki stylistyczne: epitet („wielka trwoga”, „głęboka przepaść”), metafora („Czyli też niebo swoje szklanne stopy Aż do nóg twoich ugina.”), wykrzyknienie („Gwałtu!”, „Panie!”), pytanie retoryczne („Jaż własnych mieszkańców dla obcej zgubię odsieczy?”), porównanie („Białawym kwieciem, jak białe motylki”).
Przedstawiona w utworze historia jest oparta na gminnej legendzie. Zestawione ze sobą zostały dwie rzeczywistości: realna i fantastyczna. W obrębie tej drugiej dzieją się wszystkie niezwykłe wydarzenia, jak zamiana ludzi w kwiaty czy też miasta w jezioro. Odnaleźć możemy elementy dramatu, jakimi są dialogi, liryki – środki stylistyczne, a także epiki – obecność narratora, który nie tylko opowiada, ale także komentuje wydarzenia, fabuła, elementy opisu i opowiadania.
Świtezianka - analiza i interpretacja
Interpretacja
Utwór ten opowiada historię dwojga zakochanych w sobie osób, które widują się każdego wieczora. Na ich temat nie wiemy zbyt wiele. Młody mężczyzna jest strzelcem, o dziewczynie natomiast sam autor mówi niewiele:
„Młody jest strzelcem w tutejszym borze,
Kto jest dziewczyna? – ja nie wiem!”
Miejscem spotkań kochanków (sam autor tak o nich mówi: Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, Pewnie to jego kochanka) jest brzeg jeziora Świteź. Młody strzelec obiecywał dziewczynie miłość i wierność, składał jej miłosne przysięgi, chciał ją poślubić i być z nią na zawsze. Poprosił nawet ukochaną, o której na początku nic nie wiedział, kim jest, skąd pochodzi, aby z nim zamieszkała. W odpowiedzi na jego prośbę dziewczyna wyznała mu, iż nie jest pewna stałości jego uczuć:
„Może bym prośby przyjęła twoje;
Ale czy będziesz mnie stały?”
Strzelec, chcąc zjednać sobie ukochaną i przekonać ją o szczerości swych uczuć, zapewnia ją o swej dozgonnej miłości i wierności:
„Piekielne wzywał potęgi,
Klął się przy świętym księżyca blasku”.
Dziewczyna, ciągle nie wierząc słowom mężczyzny, postanawia wystawić go na próbę i sprawdzić tym samym, czy był z nią szczery. W rzeczywistości jest ona nimfą wodną z jeziora Świteź i właśnie pod tą postacią zaczyna kusić strzelca, chcąc sprawdzić, czy dotrzyma danego jej słowa. Jednak nim przemieniła się w „dziewiczą piękność”, ostrzegła młodzieńca przed niedotrzymaniem przez niego przysięgi. Ów strzelec błąka się szukając ukochanej i właśnie wtedy jego oczom ukazuje się piękna nimfa. Będąc namawianym do miłosnych igraszek, w końcu popełnia grzech niewierności w stosunku do swej ukochanej.
Rzuca się w wody jeziora i dopiero gdy był na jego środku, dostatecznie blisko, aby dokładnie dojrzeć nimfę, rozpoznaje w niej swą ukochaną. Zdradzona i zraniona kochanka przepowiada mu karę, która go spotka za niedotrzymanie przysięgi. Za niewierność ukarany ma być śmiercią fizyczną oraz wiecznym potępieniem:
„Surowa ziemia ciało pochłonie,
Oczy twe żwirem zagasną.
A dusza przy tym świadomym drzewie
Niech lat doczeka tysiąca
Wieczne piekielne cierpiąc zarzewie
Nie ma czym zgasić gorąca.”
Karą, jaka spotyka młodzieńca, jest przemienienie go w modrzew stojący nad brzegiem jeziora, któremu zapisane jest, iż będzie jęczał z żalu i tęsknoty za utraconym szczęściem.
W świecie, w którym żyją bohaterowie utworu, istnieją pewne normy i zasady, za których przekroczenie grozi surowa kara. Tak było w przypadku młodego strzelca. Surowe zasady moralne oparte są na wierze, że za popełniony grzech grozi kara. Takie uporządkowanie świata wartości może dawać poczucie sprawiedliwości społecznej oraz rodzić przekonanie o braku bezkarności.
Tematyka ballady pochodzi z ludowych wierzeń oraz przekazu ustnego. Zakorzeniona jest także w przekonaniach o istnieniu nimf wodnych czy też świtezianek, które pokazują się nad brzegami jezior. Główną myśl utworu stanowi wiara w nieuchronność kary, która należy się wszystkim za złamanie danego słowa:
„Bo kto przysięgę naruszy,
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy!”
W utworze ważną rolę odgrywa przyroda, która stanowi tło przedstawianych wydarzeń. Nie jest to jednak zwykła przyroda - ma ona cechy fantastyczne. Jej opisy mają za zadanie odzwierciedlić uczucia i nastroje bohaterów oraz stworzyć charakterystyczny dla konkretnego dzieła nastrój. Przemienianiu strzelca w drzewo towarzyszą dziwne, tajemnicze zjawiska („Ziemia uchyla się grząska”, „Woda się burzy i wzdyma”).
Kształt artystyczny
Utwór ten zbudowany jest z trzydziestu ośmiu zwrotek, z czego każda liczy po cztery wersy. Występują rymy, np. pieni – cieni, rada – biada. Wyróżnić możemy następujące środki stylistyczne: epitet („ognik nocny”, „piękna dziewczyno”, „sarna płocha”), pytanie retoryczne („Gdzie dom twój, gdzie są rodzice?”), porównanie („Jak mokry jaskier wschodzi na bagnie, Jak ognik nocny przepada”, „Znikła jak lekki powiew wietrzyka”), wykrzyknienie („o luba!”, „I biada jego złej duszy!”), metafora („Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie, A w sercu lisie zamiary”).
W dziele Mickiewicza ważną pozycje zajmują wierzenia ludowe, kwestie związane z moralnością oraz problematyka winy i kary. Specyficzny nastrój podkreślony jest za pomocą opisów przyrody, która ma cechy fantastyczne. Właśnie dzięki opisom czytając utwór możemy bez problemu „wtopić się” w opisywaną sytuację i poczuć się świadkami owych wydarzeń. To sprawia, że dzieło staje się bliskie czytelnikowi.
O narratorze w Świteziance
Narrator ze „Świtezianki” reprezentuje spojrzenie bliskie romantycznemu, wrażliwe na piękno natury oraz otwarte na tajemniczość, jaka się w niej kryje. Jego spojrzenie pada zarówno na rzeczy proste, jak i tajemnicze, wymagające głębszego poznania. W miarę następujących po sobie kolejnych zdarzeń w utworze zmienia się także atmosfera widzenia świata. Ta cecha występuje jedynie w tym utworze.
Utwór ten charakteryzuje się ponadto zmiennością. Świadczy o tym już pierwsza scena. Widzimy spacerującą parę. Określenia, których używa narrator, tworzą atmosferę spokojnej sielankowości. Ponadto stosuje szereg szczegółów, które są typowe dla danej sytuacji. Widzimy zatem kwiatki, maliny w koszu, wianek i parę kochanków („Ona mu z kosza daje maliny, A on jej kwiatki do wianka”). Kolejna scena to już przysięga młodzieńca. Ma ona atmosferę mocy i tajemniczości: „Piekielne wzywał potęgi, Klął się przy świętym księżyca blasku”. Kolejna scena, czyli samotny powrót strzelca, ukazuje atmosferę grozy. Nie jest to już sielankowa wizja z pierwszego obrazka.
„Sam został, dziką powraca drogą,
Ziemia uchyla się grząska,
Cisza wokoło, tylko pod nogą
Zwiędła szeleszcze gałązka.”
Po tym opisie widzimy kolorystyczne przedstawienie dziewiczej piękności, która wyłania się z wody. Towarzyszy temu okrzyk „O niesłychane zjawiska!”. Opis boginki jest na tyle dokładny, iż pozwala czytelnikowi w pełni wyobrazić sobie ową postać. Naszym oczom ukazuje się oto:
„Jej twarz jak róży bladej zawoje,
Skropione jutrzenki łezką;
Jak mgła lekka, tak lekkie stroje
Obwiały postać niebieską”.
Kolejny obraz przesycony jest grozą śmierci. I tym razem narrator, w sposób bardzo emocjonalny, wypełni swe zadanie. Użyje słów już raz przez siebie wypowiedzianych, tylko w innym kontekście. Za pierwszym razem zwiastowały one pojawienie się dziewiczej piękności, cud – boginki. Tym razem jest to obraz ginących kochanków „Roztwiera paszczę otchłań potworna, Ginie z młodzieńcem dziewica.”
Rybka - analiza i interpretacja
Czesław Zgorzelski w swojej klasyfikacji ballad Mickiewicza (książka Czytając Mickiewicza) zalicza Rybkę, obok Świtezi i Świtezianki, do grupy utworów „rusałczanych”. Nie jest to utwór ceniony przez krytyków, uważa się go raczej za jedną ze słabszych ballad Mickiewicza, nazywając „naiwnie tragiczną” (J. Przyboś) czy wręcz „wyraźnie nieudaną” (Cz. Zgorzelski).
Ballada rozpoczyna się sceną samobójstwa głównej bohaterki, skrzywdzonej dziewczyny z ludu:
Od dworu, spod lasa, z wioski,
Smutna wybiega dziewica,
Rozpuściła na wiatr włoski
I łzami skropiła lica.
„Głosem zdradzonej kochanki” żali się:
Kochałam pana tak szczerze,
On mię przysięgał zaślubić,
Dziś księżnę za żonę bierze,
Krysię ubogą chce zgubić.
Uwiedziona i porzucona dziewczyna, nie widząc sensu dalszej egzystencji, wybiera samobójstwo:
Dla opuszczonej kochanki
Cóż pozostało na świecie?
Przyjmijcie mię, Świtezianki!
Postanawia zakończyć swoje życie, topiąc się w płynącej nieopodal dworu rzece. Jest zdeterminowana, chociaż w ostatniej chwili pojawia się w niej element wewnętrznej walki, wtedy, kiedy przypomina się jej, że pozostawi na świecie osierocone dziecko. Ostatecznie jednak decyduje się na ten dramatyczny krok:
I z brzegu do wody skacze,
I w bystrej nurza się toni.
W tym samym czasie w dworze rozbrzmiewa głośna muzyka, zjeżdżają się goście – trwa huczne wesele niewiernego kochanka z księżną. Wśród tych wszystkich hałasów słychać jeszcze płacz małego dziecka. To wierny sługa niesie dziecko, szukając jego matki. Idzie w kierunku rzeki, wołając:
Niestety!
Ach, któż da piersi dzieciątku?
Ach! Gdzie ty, Krysiu, ach, gdzie ty?
Krysia zmieniona w Świteziankę wiedzie swój nowy, podwodny żywot. Tak go sama opisuje:
Tutaj drżę cała od chłodu,
A żwir mnie oczki wyjada.
Przez żwir, przez ostre kamuszki
Fale mnie gwałtownie niosą,
Pokarm mój koralki, muszki,
A zapijam zimną rosą.
Odpowiadając na wołanie sługi, Krysia po postacią rybki teraz wynurza się na powierzchnię i przechodzi metamorfozę – z ryby zmienia się w pół-kobietę pół-rybę. Dzięki temu, że do pasa ma kobiece ciało może nakarmić swoje głodne dziecko. Od tej pory każdego ranka i każdego wieczora sługa przynosi dziecko nad rzekę, gdzie za każdym razem pojawia się Świtezianka. Pewnego dnia jednak nie może tego zrobić, musi zaczekać, bo oto właśnie pan z żoną wybrali się na przechadzkę nad rzekę. Schował się w krzakach i czeka, jednak bardzo długo nikt nie wraca. Odważył się w końcu zbliżyć ku rzece i wówczas stanął zdumiony:
Przebóg! cudy, czy moc piekła!
Uderza go widok nowy.
Gdzie pierwej rzeczułka ciekła,
Tam suchy piasek i rowy.
Widzi tylko porozrzucaną na brzegu odzież, nigdzie natomiast nie ma śladu dziedzica i jego żony. To, co zwraca jeszcze jego uwagę, to wielki głaz wystający z zatoki i przypominający dwa ludzkie ciała. Nie pokazuje się również Krysia. Sługa, dumając przez długi czas, przeżywa w końcu moment olśnienia:
Patrzy na rów i na głazy,
Otrze pot na licu zbladłem,
I kiwnie głowa trzy razy,
Jakby chciał mówić: już zgadłem.
Dzieciątko na ręce bierze,
Śmieje się dzikim uśmiechem,
I odmawiając pacierze
Wraca do domu z pośpiechem.
W świetle tego zakończenia Rybka jest utworem podejmującą problematykę moralną, zadaje pytanie o sprawiedliwość, o odpowiedzialność za swoje czyny. Zgodnie z ludową wiarą za popełnione winy trzeba odpokutować. Toteż, kiedy sprawca nieszczęść Krysi pojawia się w miejscu jej samobójstwa, zostaje osądzony. Dzieje się to za sprawą ingerencji świata nadziemskiego, który osądza winnego, karze i tym samym wprowadza ład na ziemi. Czesław Zgorzelski tę cechę ballady podsumowuje następująco: […]Rybka snuje opowieść o losach Krysi w tonie zgrzebnej prymitywności współczującego człowieka z ludu. Właśnie tę prostą naiwność należy uznać za największą zaletę ballady – w ten sposób poeta zbliża się do sfery ludowych wierzeń w tajemniczą siłę przyrody i przekonania o sprawiedliwości, która zawsze zwycięża.
Powrót taty - analiza i interpretacja
Według Czesława Zgorzelskiego Powrót taty to najlepsza, obok Lilii, ballada Mickiewicza, doskonała przede wszystkim ze względu na sposób zaprezentowania przedstawionych zdarzeń.
A zdarzenia ukazane w utworze są bardzo dramatyczne. Oto matka informuje swoje dzieci, że jest niezwykle zmartwiona, ponieważ ich ojciec (jak się później okaże kupiec) nie wraca z długiej podróży. Wymienia czyhające na niego niebezpieczeństwa: rzeki, które rozlały, groźne leśne zwierzęta i jeszcze groźniejszych zbójców. Troska o męża i głęboka wiara każą jej prosić dzieci o modlitwę w intencji ojca. Za miastem, na wzgórzu znajduje się cudowny obraz, to tam mają się udać i żarliwie modlić.
Dzieci posłusznie wypełniają polecenie matki, docierają we wskazane miejsce, klękają, całują ziemię i zwracając się do „przenajświętszej Trójcy”, rozpoczynają „pacierze”, a w dalszej kolejności wspólnie odśpiewują litanię „do Najświętszej Matki”, którą proszą o opiekę nad ojcem:
I litaniją do Najświętszej Matki
Starszy brat śpiewa, a z bratem
„Najświętsza Matko – przyśpiewują dziatki,
Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem!”
Dzieci okazują się niezwykle pobożne, mają ze sobą książeczkę do nabożeństwa, potrafią zrozumieć dramatyzm chwili i głęboko, prawdziwie się modlić.
Po chwili dociera do nich odgłos jadących drogą wozów, wśród których rozpoznają jeden znajomy. Gorące powitanie rodziny, wybuchy radości i niecierpliwe pytania przerywa jednak niespodziewany atak dwunastu długobrodych i wąsatych zbójców. Przerażenie wszystkich jest zrozumiałe:
Wzrok dziki, suknia plugawa;
Noże za pasem, miecz u boku błyska,
W ręku ogromna buława.
Zbójcy nie tylko wyglądają groźnie, ich zachowanie jest równie brutalne i gwałtowne. Rabusie za nic mają sobie prośby o litość i kradną co tylko mogą:
Nie słucha zgraja, ten już wóz wyprzęga,
Zabiera konie, a drugi
„Pieniędzy!” krzyczy i buławą sięga,
Ów z mieczem wpada na sługi.
To ogromne zamieszanie zostaje nagle przerwane: Stójcie, stójcie! – krzyczy herszt zbójców. Występuje naprzód, rozkazując zostawić rodzinę kupca w spokoju. W tym momencie narrator oddaje mu głos i pozwala relacjonować wydarzenia. To właśnie od niego dowiadujemy się, jak zbójcy zaczaili się na mającego przejeżdżać kupca, jak on sam widział modlące się dzieci i jakie wrażenie to na nim wywarło:
Słucham, z początku porwał mnie śmiech pusty,
A potem litość i trwoga.
Diametralną przemianę swojego postępowania spowodował widok modlących się dzieci, to właśnie ich oddanie i żarliwa wiara dokonały tej wewnętrznej metamorfozy. Zbójca tłumaczy ją następująco:
Słucham, ojczyste przyszły na myśl strony,
Buława upadła z ręki;
Ach, ja mam żonę! i u mojej żony
Jest synek taki maleńki.
Jest tak przejęty sceną, którą zobaczył na wzgórzu, że prosi dzieci, aby za niego również się pomodliły. Prośba ta stanowi zwieńczenie utworu.
To, co najbardziej zwraca uwagę w omawianej balladzie, to doskonałość zastosowanej stylizacji. Prostota wyobraźni dziecięcej wyrażona zarówno w sposobie widzenia świata, jak i organizacji wypowiedzi jest naczelną zasadą konstruującą utwór. Świat w Powrocie taty poznajemy z perspektywy dziecka, która okazuje się, oczywiście, bardzo naiwna. Dzieci są niezwykle pobożne, z ufnością wierzą w szczęśliwy powrót ojca do domu, prostodusznie i ufnie podchodzą do przedstawionych wydarzeń. W balladzie nie ma, co prawda, postaci fantastycznych, ale to właśnie zbójców przedstawia się niemalże jako postaci ze świata baśni:
Brody ich długie, kręcone wąsiska,
Wzrok dziki, suknia plugawa;
Noże za pasem, miecz u boku błyska,
W ręku ogromna buława.
Naiwna wydaje się zwłaszcza wiara w głęboką przemianę, jaka dokonała się w zbójcy:
[…]przemiana zbójeckiego serca potraktowana została w utworze z naturalną – dziecięcą właśnie – ufnością i prostotą, wiarą w jej oczywistość […] – twierdzi K. Cysewski. Mickiewicz prosto i w sposób niezwykle uporządkowany relacjonuje dramatyczne wydarzenia. Dobierając słownictwo i konstrukcje językowe utworu, dąży do potoczności, zwyczajności wypowiedzi. Prostota Powrotu taty dotyczy więc wszystkich warstw ballady.
Podsumowaniem miejsca Powrotu taty w całym cyklu balladowym Mickiewicza niech będą słowa Czesława Zgorzelskiego, który uważa, że utwór ten Stoi w całym cyklu osobno, niepodobny do żadnej ze swych balladowych siostrzyc. Jakby baśń dla dzieci kryjąca w swej narracji moralitetowe zwyczaje. Przedziwna – chciałoby się rzec: kunsztowna prostota w wysłowieniu oraz naiwna naturalność w ujmowaniu niezwykłości sensacyjnego zdarzenia stają się oczywistą konsekwencją spojrzenia sprowadzonego do poziomu naiwności dziecięcej.
Lilije - analiza i interpretacja
Interpretacja
Tematem ballady są przede wszystkim uczucia i myśli, które towarzyszą mężobójczyni, od chwili zabicia swego męża aż do momentu, gdy nieboszczyk powstaje z grobu i porywa ją.
Mąż, powracający razem ze swoimi dwoma braćmi z wojny, chciał szybciej spotkać się ze swoją żoną, dlatego też wyprzedził braci i jako pierwszy przybył w okolice swego domu. Bohaterka utworu zabiła małżonka, gdyż nie chciała, aby ten dowiedział się o jej niewierności, jakiej dopuściła się w czasie jego nieobecności („Zbrodnia to niesłychana, pani zabija pana”). Po dokonaniu zbrodni potajemnie zakopała ciało, zaś na grobie zasadziła lilie. Jednak wyrzuty sumienia nie przestawały ją dręczyć, dlatego postanowiła udać się do pustelnika, wyznać mu swoją winę i otrzymać rozgrzeszenie. Pragnienie otrzymania przez nią pokuty wynikało ze strachu przed karą wieczną. Starzec zapewnił ją, iż może być spokojna, gdyż zbrodnia nie wyjdzie na jaw:
„Bo takie sądy boże,
Iż co ty zrobisz skrycie,
Mąż tylko wydać może;
A mąż twój stracił życie”.
Przybyli do wdowy bracia zmarłego szybko pogodzili się ze śmiercią jej męża i przestali go wyczekiwać. W zamian sami zaczęli ubiegać się o rękę swej bratowej. Ona natomiast nie wiedziała, którego z zakochanych w niej braci ma wybrać. Dlatego raz jeszcze udała się do pustelnika, aby i tym razem poprosić go o radę:
„Pani ich widzi w gniewie,
Co mówić, sama nie wie.
Prosi o chwilkę czasu,
Bieży zaraz do lasu.
Bieży w dół do strumyka,
Gdzie stary rośnie buk,
Do chatki pustelnika,
Stuk stuk, stuk stuk!
Cała mu rzecz wykłada,
Pyta się, co za rada?”
Starzec zdradził wdowie, iż może wskrzesić jej zmarłego męża, jednak bohaterka nie godzi się na to, gdyż wciąż jest dręczona wyrzutami sumienia („Choć mąż zginął od roku, Ja go wskrzeszę dziś jeszcze.”) Zatem pustelnik doradza jej, aby obydwaj bracia w dniu ślubu upletli wianki z wybranych przez siebie kwiatów i złożyli je na ołtarzu. Ten z mężczyzn, którego wianek wybierze, zostanie jej mężem. Gdy wdowa wybrała jeden z nich, między braćmi doszło do kłótni. Obydwaj zapewniali, iż to właśnie oni maja zostać jej mężem.
„Kłócą się źli młodzieńce,
Ten mówi, ten zaprzecza;
Dobyli z pochew miecza;
Wszczyna się srogi bój,
Szarpią do siebie wieńce”
Nie wiedzieli, że zrywali lilie z grobu swego zmarłego brata, beszczeszcząc tym samym jego pamięć. W czasie owej kłótni w drzwiach cerkwi pojawia się widmo zamordowanego męża, który sprawiedliwie karze zbrodniarzy. Cała kaplica razem z niewierną żoną i braćmi – zdrajcami zapada się pod ziemię, zaś na jej gruzach rosną lilie.
Historia opisana w tej balladzie dzieje się za czasów Bolesława Śmiałego. Po powrocie ze swej wyprawy na Kijów wydał rozkaz karania śmiercią niewiernych żon żołnierzy walczących z nim na wojnie. W utworze tym wyraźnie obserwujemy problem winy i kary, tak jak w Makbecie Szekspira. Tam również jeden zły uczynek był zarazem zaczątkiem kolejnego. Wynika z tego, iż nie ma zbrodni doskonałej, takiej, która nigdy nie wyszłaby na światło dzienne i za którą udałoby się uniknąć odpowiedzialności. Historia przedstawiona przez autora pokazuje, iż istnieją surowe zasady moralne, za przekroczenie których grozi surowa kara „Nie masz zbrodni bez kary”.
Wdowa, udając się do pustelnika, kierowała się strachem przed wieczną karą. Pragnęła również, aby dręczące ją widmo jej zmarłego męża przestało ją nawiedzać. Zatem nie skrucha za grzechy, lecz obawa o własny los były czynnikami sprawczymi jej postępowania. Właśnie dlatego dręczące ją poczucie winy nie mogło ustąpić miejsca odpuszczeniu win. Do tego bowiem niezbędna jest prawdziwa skrucha i żal za popełnione grzechy:
„Lecz jeśli szczera skrucha,
Zbrodniarzów Pan Bóg słucha”.
W procesie karania winnych ważną rolę w utworze odgrywa natura. Zasadzone przez kobietę na grobie męża lilie miały za zadanie maskować to, co kryła ziemia oraz skrywaną przez nią tajemnicę zbrodni. Jednocześnie te same lilie stały się dowodem zabójstwa. Przyroda, w zależności od tego, w jakiej sytuacji jest bohater, wykazuje szereg różnych tajemniczych znaków. Gdy po zamordowaniu męża bohaterka biegnie przez las, towarzyszą jej złowrogie odgłosy przyrody, wieje wicher:
„Potem cała skrwawiona,
Męża zbójczyni żona,
Bieży przez łąki, przez knieje,
I górą, i dołem, i górą;
Zmrok pada, wietrzyk wieje;
Ciemno, wietrzno, ponuro.
Wrona gdzieniegdzie kracze
I puchają puchacze.”
W tym utworze zazwyczaj łagodna przyroda ukazuje swe drugie, groźne i tajemnicze oblicze. To właśnie ona przyczynia się do wykrycia zbrodni i wymierzenia kary winnym, którzy wystąpili przeciwko niej. Dzieło to w doskonały sposób pokazuje, iż zbrodnię można ukryć przed ludźmi, ale nie przed własną pamięcią, sumieniem oraz naturą, która jest obserwatorem naszych uczynków i niekiedy w nich uczestniczy.
Kształt artystyczny
Utwór ten zbudowany jest ze zwrotek, które mają różną ilość wersów. Nie ma on zatem budowy regularnej. Wyróżnić możemy w nich rymy, jak na przykład knieje – wieje, czasu – lasu, oba – podoba. Występują w nim również takie środki stylistyczne: epitet („ostre szabelki”, „ciemny las”), metafora („...Cerkiew zapada w głąb. Ziemia ją z wierzchu kryje, Na niej rosną lilije, A rosną tak wysoko, Jak pan leży głęboko.”), anafora („Jak pan leży głęboko; Jak pan leży głęboko,” „Bieży zaraz do lasu. Bieży w dół do strumyka”), porównanie („A rosną tak wysoko, Jak on leży głęboko”), wykrzyknienie („Jadą, jadą panowie, Nieboszczyka bratowie!”), pytanie retoryczne („Lecz kto weźmie? Kto straci?”).
W balladzie autor wykorzystał motywy ludowe, a także ludową fantastykę. W dziele tym przeplatają się ze sobą dwa światy: świat wydarzeń realistycznych ze światem upiorów, mar nocnych i tajemniczych wydarzeń. Dzięki wprowadzonym do utworu dialogom i komentarzom narratora, który pełni tu rolę sprawozdawcy komentującego widziane przez siebie surowym okiem zdarzenia, poznajemy świat przeżyć wewnętrznych bohaterów, a także ich uczucia, motywy, jakimi się kierowali. Ponadto dialogi wprowadzają elementy dramatu, a także mają za zadanie charakteryzować zachowania i postawy bohaterów. Istotne miejsce zajmuje przyroda, która tworzy charakterystyczną dla tego gatunku atmosferę, jak również stanowi doskonałe tło dla określonych zachowań ludzkich (na przykład, gdy bohaterka zamordowała męża, w czasie jej powrotu do domu zaczyna zmierzchać, robi się ciemno, wietrzno, kraczą wrony, czyli cała natura daje świadectwo popełnionej zbrodni: )
„Potem cała skrwawiona,
Męża zbójczyni żona,
Bieży przez łąki, przez knieje,
I górą, i dołem, i górą;
Zmrok pada, wietrzyk wieje;
Ciemno, wietrzno, ponuro.
Wrona gdzieniegdzie kracze
I puchają puchacze.”
To lubię - analiza i interpretacja
To lubię – pierwsza chronologicznie ballada Mickiewicza, poprzedzona została listem Do przyjaciół, którym poeta „posyła” swój utwór. Wiersz ten stanowi wstęp do ballady i wyjaśnia okoliczności powstania całego zbiorku. W „strasznej godzinie”, kiedy „bije […] już północna pora”, kiedy słychać tylko szum wiatru i szczekanie psów, poeta przy dogasającej świecy sięga po pióro. […] szczęścia szukam, ot w tej księdze […] – mówi.
Wiersz, który właśnie powstaje jest wynikiem silnej wewnętrznej potrzeby:
Chcę coś okropnie, coś pisać miłośnie
O strachach i o Maryli.
Maryla, jego ukochana, okazała się kobietą zimną, nieczułą:
Maryla słodkiej miłości wyrazy
Dzieliła skąpo w rachubie;
Choć jej kto kocham mówił po sto razy,
Nie rzekła nawet i lubię.
Nieliczne chwile wspólnego szczęścia są już przeszłością, teraz bohater może je jedynie wspominać, pociechy szukając w swoim pisarstwie. Przyjaciołom, do których kieruje swój wstępny utwór, chce opowiedzieć, „jakie z nią miał zabawy”. Odporną na zaloty Marylę zakochany młodzieniec „straszył”, opowiadając w nocy historie pełne postaci z zaświatów:
Za to więc w Rucie, przed północną chwilę,
Kiedy się wszyscy spać kładą,
Ja na dobranoc żegnając Marylę
Taką straszyłem balladą.
Teraz poeta przystępuje do odtworzenia owej historii, jaką wcześniej opowiadał Maryli. Zaczyna bezpośrednim zwrotem do swojej słuchaczki („Spojrzyj, Marylo”), przed którą rysuje obraz najbliższej okolicy. Strofy pierwsza i druga przynoszą konkretne informacje topograficzne: gaj, dolina, rzeka, mostek, stara cerkiew – wymieniane są szczegóły lokalnego tła. W dalszej części pada nawet konkretna nazwa miejscowości – Ruta (o której Mickiewicz wspomina w wierszu Do przyjaciół i która naprawdę istnieje na Nowogródczyźnie). Sceneria opisywana przez poetę jest niezwykła i straszna. Stara cerkiew, spróchniała dzwonnica, cmentarz…
Czy bies tam siedział, czy dusza zaklęta,
Że o północnej godzinie
Nikt, jak najstarszy człowiek zapamięta,
Miejsc tych bez trwogi nie minie.
O północy bowiem drzwi cerkwi otwierają się z głośnym trzaskiem, dzwony dzwonią same i słychać jakieś dziwne, tajemnicze dźwięki. Ale nie koniec to jeszcze okropieństw: mogiły poruszają się i widać zmarłych („trup po drodze bez głowy się toczy, / To znowu głowa bez ciała”). Podróżni zapuszczający się w te okolice narażeni są także na liczne inne przeszkody:
Ten złamał dyszel, ten wywrócił wozy,
Innemu zwichnął koń nogę.
Narrator, który przedstawia siebie jako racjonalistę, osobę niezwykle sceptyczną, w końcu sam doświadcza tych dziwów. Śmiałem się z diabłów, nie wierzyłem w czary[…]– tak mówi o sobie, choć stary Andrzej, osoba zapewne dobrze znana jemu i słuchającej Maryli, wielokrotnie przestrzegał bohatera przed niebezpieczną okolicą. On jednak, nic sobie z tych ostrzeżeń nie robiąc, często tamtędy podróżował. Aż pewnego razu, gdy przemierzał tę drogę nocą, na moście pękł dyszel od wozu. Bohater nie przejął się tym jednak i stwierdził:
Zostać na polu samemu i w nocy,
„To lubię – rzekłem – to lubię!”
Ledwie zdążył dokończyć swoje zdanie, a tu
[…] straszna martwica
Wypływa z bliskich wód toni;
Białe jej szaty, jak śnieg białe lica,
Ognisty wieniec na skroni […]
Krzyknę: „Niech będzie Chrystus pochwalony!”
„Na wieki wieków” – odpowie.
Dziewczyna, która ukazała się bohaterowi okazała się pokutującą grzesznicą, którą – niespodziewanie zachwycony straszliwością miejsca – młodzieniec wyzwolił od wiecznej męki „jednym słówkiem: To lubię”. Winą dziewczyny była jej nieczułość – Maryla, bo tak miała ona na imię, opowiedziała, jak to dawniej gardziła wszystkimi zalotnikami, jak lekko traktowała ich uczucia. Wśród nich był również młodziutki Józio:
[…] młody, cnotliwy, nieśmiały;
Obce dla niego wyrazy miłośne,
Choć czuł miłośne zapały.
Maryla lekceważyła go, doprowadzając do tragedii chłopca.
Lecz próżno nędzny w oczach prawie znika,
Próżno i dzień, i noc płacze;
W boleściach jego dla mnie radość dzika,
Śmiech obudzały rozpacze.
– tak komentuje swoje ówczesne zachowanie.
„Ja pójdę” – mówił ze łzami. „Idź sobie!”
Poszedł i umarł z miłości;
Tu nad rzeczułką, w tym zielonym grobie
Złożone są jego kości.
Konsekwencją śmierci Józia były spóźnione wyrzuty sumienia Maryli i późniejsza zemsta Józia, który niespodziewanie nawiedził dom Maryli jako upiór. Porwał dziewczynę, „w czyscowe rzucił potoki” i tam usłyszała wyrok za nieczułość swego serca:
Za taką srogość, długie, długie lata
Dręcz się w czyscowej zagubie,
Póki mąż jaki z tamecznego świata
Nie powie na cię choć: lubię.
Prosił Józio niegdyś o to słowo,
Gorzkie łzy lał nieszczęśliwy;
Prośże ty teraz; nie łzą, nie namową,
Ale przez strachy i dziwy.
I tak od stu lat męczyła się dziewczyna, aż w końcu usłyszała upragnione słowo. Chcąc wynagrodzić swojego wyzwoliciela przepowiada mu przyszłość:
„Za to ci spadnie wyroków zasłona,
Przyszłość spod ciemnych wskażę chmur:
Ach! i ty poznasz Marylę; lecz ona…”
Wtem na nieszczęście zapiał kur.
Dziewczyna znika, nie kończąc przepowiedni. Zepsuty pojazd jest już naprawiony i można ruszać dalej w drogę. Bohater prosi jeszcze, by
[…]za dusze w czyśćcu bolejące
Zmówić trzy Zdrowaś Maryja.
Sceneria opisywanych zdarzeń: noc, stara cerkiew, cmentarz, woda oraz wszystko to, co się dzieje na drodze do Ruty, pojawianie się „strasznej martwicy” i upiora Józia w opowiadaniu dziewczyny wydają się wprowadzać nastrój potworności i grozy. W istocie jednak wcale tak nie jest – poetyka grozy staje się wręcz poetyką żartu. Według Czesława Zgorzelskiego
[…] To lubię opowiada o przygodzie na mostku z udaną powagą przerażenia, które – w ujęciu narratora – śmieszy raczej niż „straszy”. Upiór, dwukrotnie do akcji wprowadzony, wnosi ze sobą nie tyle romantyczną atmosferę „dziwów”, ile maskowaną żartobliwość racjonalistyczno-salonowego podkpiwania sobie z przesądów o strachach przychodzących rzekomo po śmierci z innego świata.
Z baśniami dla dzieci kojarzy wręcz Mickiewiczowskie upiory J. Przyboś:
„Strachów” nie brał poeta całkiem na serio i właśnie ten ton opowiadania wzięty na pół serio, a na pół dla zabawy, ton właściwy bajarzowi bawiącemu baśniami dzieci, czaruje nas w balladach. […] „Straszył” nimi, żeby się wdzięcznie przypodobać.
Komu? Zapewne niewzruszonej dotychczas Maryli, której zachowanie przecież opisuje w swojej balladzie. Nie była to historia, którą chciał ją przestraszyć, ale raczej zabawić i zainteresować swoją osobą.
Badacze twierdzą, że utwór To lubię w rozwoju sztuki balladowej Mickiewicza zajmuje stanowisko przejściowe. Stefania Skwarczyńska:
Ballada To lubię stoi w twórczości Mickiewicza na skrzyżowaniu kończącego się racjonalizmu, pełni sentymentalizmu i początkowego romantyzmu… Balladę tę kreśli romantyk, którego racjonalizm już nie pociąga, ale który romantyzmu nie pogłębił należycie i nie przeżył.
Szczególnie w sferze ukształtowania językowego ballady widzimy splot tych różnych tendencji. Poeta stara się przełamać zwyczaje dotychczasowej praktyki literackiej, dąży do osiągnięcia prostoty i naturalności języka, ale też pozostaje jeszcze pod wpływem dawnych przyzwyczajeń. Stara się uprościć składnię i wprowadzać wyrazy właściwych dotąd jedynie mowie potocznej, takie, jak: „chrośniak”, „ksyka”, „zrąbnica”, dyszel”, „szruba” czy nawet całe wyrażenie „roztwiera gębę i wytrzeszcza oczy”.
W balladzie To lubię odnajdziemy jednak jeszcze bardzo liczne słownictwo typowe dla poezji sentymentalnej: „piękna dolina”, „płomyk blady”, „słodki wyraz”, „gorzkie łzy”, „bladawy obłoczek”, „zefiry”. Poeta stosuje także bardzo popularny w sentymentalnych dumach układ stroficzny: wersy jedenasto- i ośmiozgłoskowe ułożone w przeplocie. Potrafi go jednak wykorzystać dla zbudowania bardzo rytmicznego tekstu. Rytmikę tę tworzą także liczne powtórzenia i konstrukcje paralelne, a wszystko to już składa się na balladową melodyczność i śpiewność.