16 maja 2015 Skąd Andrzej Duda weźmie pieniądze na swój program – między innymi stąd
1. Parę dni temu bez specjalnego rozgłosu w mediach pojawiło się omówienie raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) o ściągalności podatków przez polską administrację podatkową.Ministerstwo Finansów się nim nie chwali, choć został sporządzony w ostatnich miesiącach na jego zamówienie, bo raport nie zostawia suchej nitki na funkcjonowaniu administracji podatkowej w naszym kraju.Główną konkluzją raportu MFW jest stwierdzenie, że polska administracja podatkowa słabo sobie radzi sobie ze ściąganiem podatków, a te słabe wyniki są sprzeczne z tym co osiągają w tym samym czasie służby skarbowe w innych krajach UE.
2. MFW badał wydajność podatkową z 4 głównych podatków: VAT, akcyzy, PIT i CIT w latach 2007- 2014 i stwierdził, że od 2008 roku wydajność ta wyraźnie spada, choć nie ma ku temu wyraźnych powodów, z roku na rok rośnie PKB, mamy również do czynienia z corocznym wzrostem cen, wzrastały także stawki podatkowe (VAT i akcyzy) a także obciążenia podatkiem PIT (ze względu na likwidację ulg podatkowych i brak waloryzacji progów podatkowych).Relacja ta wyraźnie rosła w latach 2005-2007 z 15,9% do 17,5% PKB, a już od 2008 roku zaczęła gwałtownie spadać aż do 13,1% PKB w 2013 roku, a w roku 2014 miała wzrosnąć zaledwie do13,5% PKB.Ta różnica pomiędzy najlepszą wydajnością w 2007 roku i przewidywaną na rok 2014 wynosi aż 4% PKB, co w warunkach tego roku oznacza, że do budżetu państwa wpłynęło o blisko 70 mld zł mniej niż powinno wpłynąć przy utrzymaniu wydajności z roku o najlepszej wydajności (1% PKB w cenach bieżących w 2014 17,4 mld zł).A więc co roku polski budżet tracił kilkadziesiąt miliardów złotych niezapłaconych podatków i to głównie w związku ze słabościami służb skarbowych i poważnymi błędami w nowelizacjach ustaw podatkowych.
3. Największe problemy MFW dostrzega w płatnościach podatku VAT i podatku CIT.Eksperci powołują się tutaj na dane pochodzące z Komisji Europejskiej według, których unikanie płacenia głównego źródła dochodów budżetowych czyli podatku VAT, wzrosło w Polsce z 18% potencjalnego poboru VAT w 2010 do 25% w 2012.To oznacza, że wpływy z VAT w Polsce w 2012 roku były niższe, aż o 1/4 od tych, które powinny znaleźć się w budżecie państwa (dochody z tego tytułu wyniosły około 120, powinny wynieść około 160 mld zł, a więc były o 40 mld zł mniejsze).
4. Poważne problemy występują w zbieraniu podatku CIT. Otóż w roku 2008 podatek CIT płaciło w naszym kraju 312,4 tysiąca firm i w każdym olejnym roku ich ilość rosła od kilku do kilkunastu tysięcy, by w roku 2013 osiągnąć lekko ponad 400 tysięcy.Podobnie jest z przychodami jakie osiągają te firmy. W 2008 roku było to niewiele ponad 3 biliony złotych, a w roku 2013 przychody te przekroczyły znacznie kwotę 5 bilionów złotych czyli zostały prawie podwojone.Natomiast wpływy z podatku CIT osiągnęły w 2008 31,2 mld zł z kolei w latach 2009-2010 uległy znacznemu zmniejszeniu do poziomu odpowiednio 25,5 mld zł i 28,9 mld zł z powodu wyraźnego spowolnienia wzrostu gospodarczego, by później znowu urosnąć do 31,5 mld zł, a w latach 2012 – 2013, znowu zmalały do poziomu 28 mld zł.Tu wprawdzie różnica nie pomiędzy największymi wpływami, a tymi z roku 2013 wynosi 3-4 mld zł ale z wpływami z CIT mamy kłopoty od początku jego obowiązywania.Widać to choćby w ustaleniach Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych wg. których tzw. afera Junckera (rozliczanie 340 korporacji w Luksemburgu wg symbolicznych stawek podatku CIT, zamiast w krajach w których osiągały dochody), kosztowała pozostałe 27 krajów członkowskich około 150 mld euro rocznie, w tym Polskę około 4,5 mld euro rocznie a więc około 20 mld zł.
5. MFW zaleca Polsce zmianę organizacji aparatu skarbowego, pilne przygotowanie strategii modernizacyjnej aparatu skarbowego w tym utworzenie jednego urzędu skarbowego dla dużych podatników (około 1000 firm ,które odpowiadają za blisko 50 % wszystkich wpływów podatkowych).Z zaleceń MFW nie wynika wcale zalecenie zwiększenia kontrolowania małych i średnich podatników (skwapliwie realizowane obecnie przez urzędy skarbowe i urzędy kontroli skarbowej), a podatników dużych i tych, które funkcjonują w branżach dużego ryzyka podatkowego głównie w zakresie podatku VAT (chodzi o nasilające się zjawisko wyłudzeń VAT w przestępstwach karuzelowych związanych z fikcyjnym eksportem, a także zajmujących się produkcją i obrotem towarami akcyzowymi).Widać więc, że tylko wola polityczna aby takie zmiany wprowadzić (koalicja Platformy i PSL-u nie ma jej od 8 lat), pozwoli na osiąganie w ciągu najbliższych 2-3 lat dochodów podatkowych o 60-70 mld zł większych niż są osiągane obecnie.Prawo i Sprawiedliwość wie jak to zrobić bo za jego rządów w 2007 roku wydajność podatkowa była najwyższa po roku 1990 i to właśnie między innymi stąd będą pochodziły środki na realizację programu, który tak konsekwentnie od 4 miesięcy, przedstawia kandydat na prezydenta Andrzej Duda.Kużmiuk
Upadek Komorowskiego osłabi środowisko żydowskie w PO Matka Kurka „ Komorowski przegrywa prezydenturę, bo tego chce silniejsza połowa PO i bezpieki „...” Sondaże prezydenckie pokazują PKW, że nie musi się tym razem martwić, co będzie, to będzie. Jeden daje Dudzie 44%, przy 40% Komorowskiego, drugi prawie 50% dla Dudy. W tym samym czasie pojawia się wysyp sondaży partyjnych w jednych PiS remisuje w drugich bije na głowę PO. Frasyniuk w GW mówi, że Bronek napluł mu w twarz. Politolodzy i eksperci od wizerunku w 95% nie zostawiają suchej nitki na Komorowskim i jego sztabie, nie widząc ratunku dla kampanii. Geje bojkotują PO i będą głosować na Dudę. Internet pęka ze śmiechu w takiej skali, że da się to porównać tylko z „Kaczyzmem” przed wyborami 2007 roku. Na konferencjach PO wyskakują jakieś trzecie garnitury, przedstawiają coraz większe głupoty, a dziennikarze nie mają pytań. „...”Zmieniło się jedno, po prostu pokazali Komorowskiego w pełnej krasie i nic więcej robić nie trzeba. Kto i po co pokazał? Mnie proszę nie pytać kto, ale mogę napisać po co? Żeby przegrał, to oczywiste. Jeśli nagle największe telewizje ustawiają kamery tak, żeby było śmiesznie z Komorowskim w roli głównej i normalnie z kandydatem PiS, to szybciej uwierzę w garbate aniołki niż aksjologiczne olśnienie mainstreamu. Komorowski przegrywa z bardzo prostego powodu, ponieważ tego chce najmniej połowa PO i bezpieki i jak się wydaje jest to silniejsza połowa „...”Nagromadzenie faktów pozwala na stwierdzenie, nie prorokowanie, że się wszystko pozmieniało w nieoczekiwanym kierunku, a za takie zmiany zawsze odpowiadają ludzie posiadający odpowiednią siłę sprawczą. Dodatkowym atutem mocniejszej połowy PO i bezpieki jest autentyczne zmęczenie ludzi tą słabszą połową PO i bezpieki, głównie medialnej. Wszystko razem daje niemal pewną porażkę Komorowskiego, ale nie podpiszę się pod tym dziś, bo przed nami jeszcze kilka dni i desperaci mogą sięgnąć po środki ostateczne. „..( źródło )
„Jak twierdzi "Gazeta Polska" prezydent Bronisław Komorowski jest ciężko chory. Z najnowszych doniesień wynika, że głowa państwa od lat zmaga się z poważnymi schorzeniami – ma problemy z sercem, cierpi na miażdżycę, przez którą ma trudności z wypowiadaniem się i czasami dziwnie się zachowuje. Stan Bronisława Komorowskiego ciągle się pogarsza. Dolegliwości chce zachować w tajemnicy, dlatego też zamiast w Wojskowym Instytucie Medycznym przy ul. Szaserów w Warszawie leczy się w stołecznym szpitalu MSWiA. Przez chorobę prezydent otacza się ludźmi, którzy za niego sprawują władzę. „...” Prezydent otoczył się ludźmi z „bastionu Agory”, jak ich nazywają współpracownicy Donalda Tuska. Ci ostatni są żywotnie zainteresowani tym, by prezydent miał jak najmniej władzy, nie zamierza on bowiem dzielić się nią z dawnymi partyjnymi kolegami. (...) Otoczył się zaufanymi doradcami wymienianymi przez „Gazetę Wyborczą” jako „wybitne autorytety”: Tadeuszem Mazowieckim, Henrykiem Samsonowiczem, Henrykiem i Ludwiką Wujcami. Bardzo duży wpływ na podejmowane przez prezydenta decyzje mają także Aleksander i Eugeniusz Smolarowie i Adam Michnik – wylicza tygodnik „...”Jak głosi jedna z powtarzanych w Kancelarii Prezydenta historyjek, Bronisław Komorowski wybrał na siedzibę Belweder dlatego, że jest on usytuowany niedaleko miejsca zamieszkania Adama Michnika i Janusza Palikota. Dzięki temu mają do siebie blisko i mogą się w każdej chwili dyskretnie spotykać, bez względu na stan zdrowia prezydenta „.. ..(więcej )
Eska „„Chamy i Żydy” – kolejna odsłona”...”Na początek odsyłam od razu do Jedlińskiego :
„W 1962 r. na łamach paryskiej "Kultury" opublikowano esej Witolda Jedlickiego Chamy i Żydy *[W. Jedlicki, Chamy i Żydy, "Kultura" 1962, nr 12 (182), s. 3-41.], który stał się głośny, ponieważ naruszał dotychczasowe tabu. Autor w specyficzny - silnie naładowany emocjami - sposób scharakteryzował w nim życie polityczne w Warszawie końca lat pięćdziesiątych. Redaktor naczelny "Polityki" skomentował ten tekst następująco: "Facet po przyjeździe do Izraela machnął wielki artykuł, którego główną treścią jest teza, że grupa puławska od wielu lat zmierza do zdobycia wpływowych stanowisk. Są to »Żydy« [...], którzy obecnie, jak stwierdza, przystąpili do zdecydowanej walki z Gomułką. Chamy to natolińczycy, których autor potraktował jako ludzi uczciwych, acz agentów Moskwy" (M.F. Rakowski, Dzienniki polityczne, t. 1: 1958-1962, Warszawa 1998, s. 499) „...”A teraz króciutko o sytuacji „na dziś”.Misja GW, czyli spadkobierców stronnictwa puławian (Żydy) została praktycznie wyczerpana. Zarówno pokolenie średnie (obecnie już starsze), jak i pokolenie młodych (dziś średnie) zostały skutecznie zainfekowane propagandą antypolską, a kto się temu oparł, ten się oparł i tu właściwie nic już nie zostało do zrobienia. Oczywiście możliwe są jakieś przepływy, następują „nawrócenia”, niemniej ta propaganda wobec zaistniałej sytuacji politycznej, zwłaszcza zewnętrznej, kompletnie się wyczerpała, czego dowodem najlepszym rozpaczliwy wyskok Hartmana.W dorosłe życie wkraczają kolejne roczniki młodych, na których taka propaganda, oparta głownie na kompleksach, zupełnie już nie działa. Mało tego – nastąpiło klasyczne odbicie wahadła i młodzież poszła w patriotyzm romantyczny (tu ogromna rola Muzeum Powstania Warszawskiego, a rzeczy dopełniły ekshumacje na Łączce). „...(źródło )
Leszek Balcerowicz Andrzej Duda to zastępca Ziobry z najgorszego okresu PiS. Polska nie powinna być wystawiona na ryzyko powrotu reżimu, w którym mieliśmy upolitycznienie prokuratorów, gdzie panował strach. Ludzie zadecydują czy Andrzej Duda, który jest młodszym Kaczyńskim, będzie prezydentem Polski. Uważam, że Polska nie zasługuje na tak wielkie ryzyko jak prezydent Duda - powiedział Balcerowicz. „...”Andrzej Duda proponuje opodatkowanie banków, robi to na wzór Orbana (premiera Węgier - red.), który jest bardzo złym przykładem. Ile da opodatkowanie banków? Jeżeli nie pytamy o to kandydatów, to godzimy się na to, że wprowadzają nas w błąd - zarzucił. „...”Byłem bardzo krytyczny wobec wielu posunięć PO. To, co mówię, to nie jest obrona Platformy Obywatelskiej. My nie wybieramy teraz PO, czas na rozliczenie nadejdzie. Teraz trzeba osłonić Polskę przed powrotem bardzo niebezpiecznego reżimu. My decydujemy, czy pojawi się na stanowisku prezydenta RP przedstawiciel IV RP. Gładkie słowa młodego Kaczyńskiego nie powinny ludziom, słusznie rozczarowanym PO, przysłaniać tego niebezpieczeństwa - podkreślił. „...”Ja uważam, że opowiedzenie się Polski za powrotem tego złego reżimu byłoby ciężkim błędem z punktu widzenia perspektyw gospodarczych i pozycji Polski w niespokojnym świecie - powiedział. „...”Jeśli chodzi o zmianę w finansowaniu partii politycznych to jestem absolutnie za tym. Jeśli chodzi o JOW-y to znam lepsze sposoby zmniejszenia liczby zawodowych polityków, mianowicie wprowadzenie kadencyjności. Mam nadzieję, że do tego dojdzie. Koniec z tymi wiecznymi posłami.”...(źródło )
„W 2007 r. w Warszawie odrodziła się loża żydowska B’nai B’rith, której działalność przerwał wspomniany powyżej dekret prezydenta Ignacego Mościckiego z 1938 roku. Co ciekawe, ta najstarsza międzynarodowa organizacja żydowska, która za główny cel swoich działań uważa zwalczanie rasizmu, dyskryminacji rasowej i antysemityzmu oraz obronę praw człowieka, za najważniejszy problem w Polsce uznała „kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam” ...”. Prezesem loży od 2009 roku jest Jarosław Józef Szczepański, dziennikarz, były doradca medialny Bronisława Komorowskiego; gdy w 2007 r. Komorowski został marszałkiem Sejmu, Szczepański objął funkcję dyrektora Biura Prasowego Kancelarii Sejmu. „...”Globalna sieć wpływów Wiele osób lekceważy wpływ i działalność ponadnarodowych, pozarządowych organizacji, twierdząc, że to political fiction. Jednak faktem jest, że miliarder George Soros, uczestnik spotkań Klubu Bilderberg, stworzył sieć organizacji wpływających na życie publiczne w Europie Środkowej. Faktem jest również, że minister Jacek Rostowski uczestniczył w tym roku w posiedzeniu Bilderbergu, zaś większość rady nadzorczej spółki Agora zasiada w ponadnarodowej Komisji Trójstronnej, a były członek tej grupy Janusz Palikot często jest pozytywnym bohaterem „Gazety Wyborczej”. Jaki jest wpływ nieformalnych grup na życie polityczne, społeczne, gospodarcze świata i Polski?
Soros strąca prezydentów W Polsce najlepiej znana jest sieć instytucji George’a Sorosa, amerykańskiego miliardera i spekulanta. Soros pochodzi z Węgier, skąd uciekł na Zachód w 1946 roku. Dorobił się ogromnego majątku na spekulacjach giełdowych. W 1992 r. doprowadził do obniżenia wartości angielskiego funta, w konsekwencji Bank Anglii wycofał swoją walutę z Mechanizmu Kursów Walutowych. Pięć lat później premier Malezji oskarżył Sorosa o załamanie waluty tego kraju. Soros propaguje idee tzw. społeczeństwa otwartego, w latach 50. uczestniczył w London School of Economics w seminariach Karla Poppera, jednego z popularyzatorów tego pojęcia. Sponsorował wiele instytucji w Europie Środkowej, np. Uniwersytet Środkowoeuropejski w Budapeszcie i Fundację im. Stefana Batorego w Polsce. Ta ostatnia została zarejestrowana jeszcze w czasach PRL, w maju 1988 roku. Była pierwszą prywatną fundacją w PRL, co stanowiło ewenement, gdyż w latach 80. komuniści nie zgodzili się na utworzenie, pod auspicjami Episkopatu Polski, Fundacji Rolniczej. Fundacja Batorego była finansowana przez Instytut Społeczeństwa Otwartego. Soros pomagał także lewicowej opozycji w PRL, np. przekazał pieniądze na zakup komputerów dla nielegalnego pisma „Tygodnik Mazowsze”. Po Okrągłym Stole redakcja tego podziemnego biuletynu stała się trzonem oficjalnej „Gazety Wyborczej”, a komputery „Tygodnika Mazowsze” służyły w nowo utworzonej redakcji. Ważniejsza była działalność Sorosa w Polsce podczas transformacji ustrojowej, pod koniec PRL. Doradca premiera Mazowieckiego Waldemar Kuczyński ujawnił, że faktycznym autorem terapii Balcerowicza był właśnie Soros. Szokowe zmiany umożliwiły np. przejęcie majątku firm, uwłaszczenie nomenklatury i defraudacje bankowych oszczędności. Na początku lat 90. przewodniczącym rady Fundacji Batorego był Jerzy Turowicz (ówczesny redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”), a członkami: Bogdan Borusewicz, Wojciech Fibak, Bronisław Geremek, Jan Gross, Leszek Kołakowski, Marcin Król, Olga Krzyżanowska, Krzysztof Michalski, Adam Michnik, Zbigniew Pełczyński, Anna Radziwiłł, Andrzej Rapaczyński, Maria Radomska, Andrzej Szczypiorski, ks. Józef Tischner, Stanisław Wellisz. Natomiast zarząd Fundacji tworzyli m.in. Aleksander Smolar, Zbigniew Janas, Edmund Mokrzycki, Józef Chajn. Fundacja Batorego zasłynęła wspomaganiem działalności skrajnie feministycznych i lewicowych środowisk, np. Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wandy Nowickiej. W 1996 r. Federacja otrzymała ok. 100 tysięcy dolarów. Fundacja Sorosa przekazywała także pomoc na tzw. program kobiecy m.in. dla innych organizacji feministycznych – Ligi Kobiet Polskich, Centrum Praw Kobiet, OŚKa.
Soros był zwolennikiem utworzenia w 1994 r. na Węgrzech koalicji rządowej postkomunistów Gyuli Horna z liberalnymi Wolnymi Demokratami. W tamtym okresie w Albanii finansował gazetę, która prowadziła kampanię przeciwko prawicowym władzom. Przedstawiciel fundacji Sorosa mówił o prawicowym prezydencie: „Berisha odchodzi. Załatwiliśmy go”. Soros krytykował także prezydenturę George’a W. Busha. W listopadzie 2003 r. w wywiadzie dla „Washington Post” stwierdził, że pokonanie Busha w kampanii w 2004 r. jest „najważniejszym celem” jego życia oraz „sprawą życia i śmierci”. Przemówienia Busha porównywał do wojennej retoryki niemieckich nazistów. Soros przekazał też 5 mln dolarów lewicowej organizacji MoveOn.org, zwalczającej politykę prezydenta Busha. Wcześniej podarował 10 mln dolarów innemu ugrupowaniu ze zbliżonej orientacji – America Coming Together. Obecnie w skład rady Fundacji Batorego wchodzą: Marcin Król, Jan Krzysztof Bielecki, Bogdan Borusewicz, Agnieszka Holland, Olga Krzyżanowska, Helena Łuczywo, Krzysztof Michalski, Andrzej Olechowski, Zbigniew Pełczyński, Andrzej Rapaczyński, Hanna Suchocka, Henryk Woźniakowski. Natomiast członkami zarządu są m.in. Aleksander Smolar, Klaus Bachmann, Radosław Markowski.”...”Minister Tuska w Klubie Bilderberg George Soros należy do grupy najważniejszych finansistów świata, był np. uczestnikiem spotkań Klubu Bilderberg. Nazwa klubu pochodzi od pierwszego spotkania tego gremium w holenderskim Hotelu de Bilderberg w Oosterbeek w maju 1954 roku. Inicjatorem spotkań Klubu Bilderberg był Józef Retinger, szara eminencja polskiej polityki emigracyjnej w czasie II wojny światowej, doradca gen. Władysława Sikorskiego. Według niektórych, Retinger był zagranicznym agentem wpływu, wskazywano też na jego przynależność do masonerii. W wojennych dokumentach wywiadu polskiego raportowano: „Istnieje szereg niesprawdzonych donosów z różnych okresów, szczególnie z lat 1928 i 1931, że Retinger pracował dla komunistycznej międzynarodówki. Brakuje jednak szczegółowych danych na potwierdzenie tych donosów”. Po 1945 r. Retinger zaangażował się w tworzenie instytucji zjednoczonej Europy. „..”Według krytycznych opinii, Klub dąży do globalnej gospodarki, stworzenia elity przywódczej świata, powołania ponadnarodowej instytucji finansowej, zarządzającej rynkami walutowymi i jednego globalnego rządu, a nawet do wprowadzenia uniwersalnej religii, dlatego wielu badaczy sytuuje tę grupę wśród masonerii. Uczestnikami zebrań Klubu Bilderberg były m.in. osoby z Unii Europejskiej, Banku Światowego, Światowej Organizacji Handlu, Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, ONZ, NATO, Europejskiego Banku Centralnego, Goldman Sachs International, Chase Manhattan Bank, Deutsche Banku, ponadnarodowych korporacji (np. Ford, Xerox, Fiat, PepsiCo, IBM, Exxon Mobil), a także szefowie rządów różnych państw. Wśród uczestników spotkań w Klubie wymieniani są m.in.: byli prezydenci USA – Bill Clinton, Gerald Ford; były sekretarz stanu USA Henry Kissinger, Al Gore (były wiceprezydent USA), sekretarz skarbu USA Nicholas Brady, prezes Banku Światowego James Wolfensohn, żona Billa Gatesa – Melinda Gates, David Rockefeller, były szef Komisji Europejskiej Jacques Santer, premier Włoch Mario Monti, byli sekretarze generalni NATO Willi Claes i Javier Solana, byli prezydenci i premierzy: Valery Giscard d’Estaing, Helmut Schmidt, Tony Blair, Laurent Fabius, Wilfried Martens, Franz Vranitzky. Uczestnikami Klubu Bilderberg byli również Polacy: Andrzej Olechowski, Hanna Suchocka oraz Aleksander Kwaśniewski w 2008 roku. Natomiast w czerwcu 2012 r. w spotkaniu Bilderbergu wziął udział aktualny minister finansów rządu Donalda Tuska – Jacek Rostowski. „..”W spotkaniach Bilderbergu uczestniczył także Zbigniew Brzeziński, który brał udział w powstawaniu Komisji Trójstronnej (Trilateral Commission).Za kulisami wielkiej polityki Założycielem Komisji był David Rockefeller, amerykański miliarder. Komisja powstała w 1973 r., w okresie kryzysu naftowego. Skupiała około 350 przedsiębiorców, polityków, bankowców, naukowców z Europy, USA, Kanady i Japonii. Warto wskazać, że Brzeziński odegrał dużą rolę podczas tworzenia tego ponadnarodowego ciała. Jeszcze w latach 60. ukuł tzw. teorię konwergencji, według której istniejące wówczas systemy polityczne – komunistyczny i kapitalistyczny – stopniowo się do siebie zbliżają i upodabniają. „..” Komisja odegrała istotną rolę już podczas wyboru na prezydenta USA Jimmy’ego Cartera. Wspominał o tym Zbigniew Brzeziński w swoich wspomnieniach: „Poznałem Jimmy Cartera na jednym z wczesnych zebrań Komisji Trójstronnej, którą kierowałem na początku lat 70-tych. Pamiętam, jak omawiałem z Gerardem Smithem i George’em Franklinem, moimi kolegami, możliwość wciągnięcia go do jej prac. (…) W roku 1974 dowiedziałem się, że Jimmy Carter postanowił kandydować na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych i że szuka doradców. Zdecydowałem więc zwrócić się do niego, przede wszystkim dlatego, iż uważałem, że Carter będzie mógł popularyzować koncepcję Komisji Trójstronnej dotyczącą bliższej współpracy między Stanami Zjednoczonymi a Europą i Japonią”. O wpływach Komisji świadczy, że większość prezesów Banku Światowego po 1973 r. było jej członkami. Do Trójstronnych należeli także m.in. byli prezydenci Jimmy Carter i Bill Clinton, Henry Kissinger, były szef Rezerwy Federalnej Paul A. Volcker, politycy: Madeleine K. Albright, Otto Lambsdorff, Mario Monti, Akio Morita, Isamu Yamashita. „...”Trójstronna Agora Przedstawiciele z Polski uczestniczyli w pracach Komisji Trójstronnej od 1993 roku. Organizował ich Andrzej Olechowski, który ujawnił mediom, że zajął się tym na prośbę polityka niemieckiej FDP Otto Lambsdorffa. Członkami Komisji byli m.in. Janusz Palikot; poeta, dramaturg, tłumacz i były ambasador RP w Danii Jerzy Sito; były prezes koncernu Orlen Zbigniew Wróbel oraz dominikanin ojciec Maciej Zięba. Obecnie w skład Komisji wchodzą: Jerzy Koźmiński (prezes i dyrektor generalny Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, były ambasador w Stanach Zjednoczonych), Tomasz Sielicki (wiceprezes Sygnity), Sławomir S. Sikora (prezes zarządu Banku Handlowego), Jerzy Baczyński (redaktor naczelny tygodnika „Polityka”), Marek Belka (były premier, prezes Narodowego Banku Polskiego), Andrzej Olechowski, założyciel Platformy Obywatelskiej, były szef MSZ; Wanda Rapaczyńska, członek rady nadzorczej spółki Agora. „..”Zwraca uwagę, że aż trzy osoby z tej grupy (Sielicki, Sikora i Rapaczyńska) są członkami rady nadzorczej Agory. Również pozostali mogą liczyć na „dobrą prasę” w „Gazecie Wyborczej”. Natomiast były członek Komisji Janusz Palikot stał się stałym komentatorem tego dziennika i trudno szukać negatywnych wzmianek o nim w „Wyborczej”. „...”Cel: 15 milionów Polaków”...” ks. prof. Michel Schooyans w słynnej książce „Aborcja i polityka”, gdzie wskazuje, że Bank Światowy zalecał stosowanie perswazji finansowej, np. wzrost opłat za poród, przydzielanie małych mieszkań rodzinom wielodzietnym, antyrodzinny system podatkowy. Instytucja ta przeznaczała setki miliardów dolarów na programy ograniczenia ludności. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na propozycje Klubu Rzymskiego z początku lat 70. Klub Rzymski jest międzynarodową organizacją zajmującą się globalnym rozwojem społeczeństw, gospodarki. W 1972 r. Klub Rzymski opublikował raport „Granice wzrostu”, w którym wskazano na rzekomą sprzeczność pomiędzy wzrostem konsumpcji i rosnącą populacją globu, przy jednoczesnym ograniczonym zasobie ilości surowców naturalnych, szczególnie ropy naftowej. Profesor Dennis L. Meadows, jeden z autorów raportu Klubu Rzymskiego, w wywiadzie dla ukazującego się w PRL tygodnika „Kultura” powiedział: „…jeżeli chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności. 15 milionów ludzi gwarantowałoby równowagę. Dalej: jeżeli chodzi o Polskę, widzę takie problemy – po pierwsze: właśnie zahamowanie eksplozji demograficznej”. W rozmowie z peerelowską „Kulturą” ten ekspert Klubu Rzymskiego wskazywał również na różnorakie „dobrodziejstwa” ustroju socjalistycznego w kreowaniu polityki ludnościowej w ówczesnej Polsce: „Państwo o ustroju socjalistycznym ma w tej mierze szczególne możliwości. Aparat administracyjny i społeczny może stworzyć warunki przeciwdziałające nadmiernemu przyrostowi ludności. (…) Sądzę, że społeczeństwo – zwłaszcza wasze – winno rządzić się logiką. Społeczeństwo winno mieć wpływ na siebie samo. Choćby przez podatki, poprzez utrudnianie nadmiernego wzrostu ludności środkami administracyjnymi. Można stworzyć całą politykę sterującą rozrodczością. (…) W ustroju socjalistycznym może działać więcej skutecznych mechanizmów hamujących nadmierny wzrost”. „...”Warto pamiętać o tych prognozach ludnościowych w sytuacji, kiedy prawie czterdzieści lat po wypowiedzeniu powyższych słów zmagamy się z kryzysem finansów ubezpieczeń społecznych, z luką pokoleniową, malejącym wzrostem demograficznym, emigracją młodych Polaków do państw, które posiadają normalny system opieki nad rodziną i dziećmi. Tak jak również warto wiedzieć, że na globalną politykę oddziałują obecnie nie tylko największe państwa, ale również wpływowe ośrodki różnych grup interesów, co nie jest iluzoryczną „teorią spiskową”. „...(źródło )
Michał Cichy portretuje "Gazetę Wyborczą" oraz Adama Michnika i Helenę Łuczywo „...”Adam Michnik nigdy nie był redaktorem naczelnym "Gazety". Należy to wydrukować wersalikami. On był ideologiem "Gazety"”...”Misja Heleny, która jest stuprocentową Żydówką, polegała zawsze na chronieniu polskich Żydów przed jakimkolwiek złym losem. To zadanie wykonała w stu procentach. Była komendantką ŻOB w latach 90. Nie można się dziwić, że ona ze swoim zapleczem kulturowym i genetycznym nie była specjalnie wrażliwa na to, że mordowano księży po 1981, czy że generał Fieldorf był ofiarą mordu sądowego, w którym brała udział sędzia Wolińska. Misją Łuczywo było ratowanie sędzi Wolińskiej i wszystkich, obojętnie jak zapisanych w historii Polaków żydowskiego pochodzenia przed jakimkolwiek nieszczęściem. Także przed naprawdę istniejącym tutaj antysemityzmem. „...”Nie można mieć pretensji do Heleny Łuczywo, która była córką funkcjonariusza komunistycznej cenzury, Ferdynanda Chabera, że jej punkt odniesienia obejmował to środowisko, z którym miała do czynienia. „..”Tak się składa, że ludzie Agory byli w większości pochodzenia żydowskiego. Nie było to ani żadnym przypadkiem, ani żadnym powodem do wstydu. Ale nie można oczekiwać od ludzi z takim backgroundem, że nagle staną się piewcami Narodowych Sił Zbrojnych. „..”Ja jestem przeciwko indywidualizacji. Uważam, że każdy z nas powinien być indywidualnie wolny, ale każdy z nas powinien mieć także świadomość swojej przynależności i tego, jaką formę to nakłada na nasze życie. Dobrze, że wspomniał pan o wydarzeniach Marca ’68. Pozwolę sobie wygłosić krótką definicję tego, co znaczy pokolenie. Pokolenie to coś takiego, co formuje się pod wpływem zwrotnego punktu w historii, w momencie kiedy mamy mniej więcej 22 lata. Michnik i Helena w marcu 1968 roku mieli dokładnie 22 lata. Byli w sytuacji rocznika Krzysztofa Kamila Baczyńskiego czy Tadeusza Różewicza w roku 1944. Nie ma się co dziwić, że powstańcy warszawscy do dziś nimi pozostają i do dziś toczą walki na barykadach. Tak samo nie można się dziwić, że Michnik ciągle mentalnie jest w marcu 1968 roku. Zdziwiłbym się, gdyby on był w stanie się od tego uwolnić. Trauma, której wtedy doznał, nie polegała na tym, że państwo komunistyczne wzięło się za komandosów. Polegała na tym, że państwo komunistyczne za pośrednictwem Mieczysława Moczara sięgnęło po kombatantów Armii Krajowej i zyskało sobie wśród nich autentyczne poparcie na glebie antysemityzmu. To jest przerażenie, które Michnika po dziś dzień nie opuściło. „...”Jeśli chodzi o moralizm, Michnik naprawdę uważa się za moralistę. To jest wielowymiarowa postać, którą da się opisać tylko przy użyciu wyrafinowanych oksymoronów. On jest wyjątkowo oksymoroniczny, bo jest skrajnie amoralnym moralistą. Moim zdaniem źródłem największej nienawiści do Michnika jest to, że uważa się go za kogoś w rodzaju fałszywego proroka, za faceta, który zachowuje się jak kaznodzieja, mówi innym, jak należy się zachowywać, co jest moralne, a co nikczemne. Najpiękniejszy oksymoron opisujący to, o czym mówimy, na który natknąłem się w swoim życiu, brzmi: "otyły dietetyk". Michnik jest otyłym dietetykiem. Wszyscy to widzą poza nim samym. Michnik wygłosił kiedyś zdanie, które mi się bardzo mocno wryło w pamięć: "Nie jest bez znaczenia, kogo udajesz; nawet jeżeli jesteś hipokrytą, to jeżeli udajesz świętego, a masz naturę węża i lubisz tylko syczeć uwodzicielsko, a później dusić albo gryźć, to jeżeli udajesz świętego, mając taką naturę, to i tak jesteś troszkę lepszy, niż gdybyś nie udawał". Istnieją pewne pożytki nawet z hipokryzji. Adam potrafił ją wykorzystywać także do dobrych celów. Na przykład do ucywilizowania SLD. „...”*Michał Cichy, ur. 1967, historyk, specjalista od XVII i XX wieku. Wieloletni współpracownik Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Dziennikarz i publicysta "Gazety Wyborczej" od chwili jej powstania. W latach 1993 - 1998 kierownik działu kultury "Gazety" i redaktor nieistniejącej już "Gazety o Książkach". W latach 1997 - 2002 współtwórca i sekretarz Nagrody Nike. „..(źródło )
Ważne Michał Cichy”Misja Heleny, która jest stuprocentową Żydówką, polegała zawsze na chronieniu polskich Żydów przed jakimkolwiek złym losem. To zadanie wykonała w stu procentach. Była komendantką ŻOB w latach 90. Nie można się dziwić, że ona ze swoim zapleczem kulturowym i genetycznym nie była specjalnie wrażliwa na to, że mordowano księży po 1981, czy że generał Fieldorf był ofiarą mordu sądowego, w którym brała udział sędzia Wolińska. Misją Łuczywo było ratowanie sędzi Wolińskiej i wszystkich, obojętnie jak zapisanych w historii Polaków żydowskiego pochodzenia przed jakimkolwiek nieszczęściem.” Prezydent otoczył się ludźmi z „bastionu Agory”, jak ich nazywają współpracownicy Donalda Tuska. Ci ostatni są żywotnie zainteresowani tym, by prezydent miał jak najmniej władzy, nie zamierza on bowiem dzielić się nią z dawnymi partyjnymi kolegami. (...) Otoczył się zaufanymi doradcami wymienianymi przez „Gazetę Wyborczą” jako „wybitne autorytety”: Tadeuszem Mazowieckim, Henrykiem Samsonowiczem, Henrykiem i Ludwiką Wujcami. Bardzo duży wpływ na podejmowane przez prezydenta decyzje mają także Aleksander i Eugeniusz Smolarowie i Adam Michnik „W 2007 r. w Warszawie odrodziła się loża żydowska B’nai B’rith, której działalność przerwał wspomniany powyżej dekret prezydenta Ignacego Mościckiego z 1938 roku”..”Prezesem loży od 2009 roku jest Jarosław Józef Szczepański, dziennikarz, były doradca medialny Bronisława Komorowskiego; gdy w 2007 r. Komorowski został marszałkiem Sejmu, Szczepański objął funkcję dyrektora Biura Prasowego Kancelarii Sejmu.
Mój komentarz Najistotniejszym czynnikiem , który doprowadził do upadku Komorowskiego jest oczywiście załamanie się systemu socjalistycznego w całej Unii i w Polsce. PiS i antystemowcy zdobyli 60 procent głosów . Matka Kurka twierdzi ,że za przegrana Komorowskiego stoi walka frakcyjna o kontrole nad Platformą. Dla prawdopodobnie przyszłej zwycięskiej frakcji klęska Komorowskiego jest na rękę I tutaj niezwykle ciekawą rzeczą jest to ,że środowisko żydowskie skupione wokół Gazety Wyborczej , żydowskiej loży masońskiej B’nai B’rith oraz Instytutu Batorego przejęły kontrolę nad Komorowskim i urzędem prezydenta. Być może mamy tutaj powtórkę z czasów walki Chamów z Żydami o kontrolę nad PZPR i tym samym o kontrolę nad Polską. Wtedy starły się dwie grupy narodowościowe wewnątrz obozu władzy . Frakcja narodowości żydowskiej i frakcja narodowości polskiej . Zarówno Smolar jak i Michnik z pogardą wypowiadają się o Tusku i Platformie. Uważają Platformę za mniejsze zło. Balcerowicz wręcz grozi Platformie rozliczeniem . Być może są to echa walki buldogów pod dywanem . Hartman ,Michnik , Smolar to fanatyczni strażnicy socjalistycznej rewolucja światowe politycznej poprawności, gender ,eutanazji, aborcji, kazirodztwa , pedoflizacji szkół, seksualizacji i wynaradawiania dzieci ., walki z rodziną , aksjologia katolicka . To strażnicy niewolniczego ustroju gospodarczo społecznego . Przymusowych ubezpieczeń społecznych, podatków dochodowych i vatu. To zwolennicy osłabienia władzy politycznej Mamy w tej chwili do czynienia z nieoczekiwanym przez nikogo prawdziwym politycznym trzęsieniem ziemi w Polsce. O rozmiarach kataklizmu, który może na zawsze zmienić Polskę. Kto wie w co teraz zmutuje Platforma Obywatelska. Mamy za mało wiedzy nieformalnych strukturach wewnątrz Platformy , oraz o sieciach powiązań wewnątrz i na zewnątrz Platformy. Marek Mojsiewicz
Odliczanie Wyborcze Ziemkiewicza (dzień 8). Hiobowe wieści dla prezydenta Na weekend - cała seria hiobowych wieści dla Bronisława Komorowskiego. Zacznijmy od sondaży. Pierwszy, firmy Millward-Brown dla "Faktów" TVN, podobno zrobiony tuż po pierwszej turze, przetrzymany przez kilka dni, bo w szoku ogarniającym Lemingrad nikt nie wiedział, co z tym fantem zrobić, i wreszcie ogłoszony w nietypowy sposób, by ten szok nieco złagodzić. Zwykle podaje się wyniki z tzw. doważeniem, czyli prognozą, jak się ostatecznie zachowają niezdecydowani - każdy socjometra potwierdzi, że im wyraźniej któryś z kandydatów wygrywa, tym większa część niezdecydowanych ostatecznie dołącza do niego, bo ludzie coś takiego w sobie mają, że lubią być w obozie zwycięzcy, czy może raczej - lubią upewniać się co do słuszności własnej decyzji świadomością, że zdecydowali podobnie jak większość (dlatego właśnie publikowanie sondaży trudno oddzielić od agitacji). A jeśli nie stosuje się "doważenia", to podaje się samych zdecydowanych. We wspomnianym, poniedziałkowym sondażu dałoby to 52 do 48 proc. na rzecz Andrzeja Dudy. Tymczasem TVN podał: Duda 44 do 40 Komorowskiego i 16 proc. niezdecydowanych, co dało Tomaszowi Lisowi asumpt do pokrętnych zapewnień, że Duda wcale w tym sondażu nie wygrywa, tylko ma przewagę, a do wygranej, czyli 50 proc. jeszcze daleko. Śmieszne te słowa stały się już nazajutrz, gdy on sam zmuszony był "uwolnić" sondaż zamówiony przez "Newsweek" w pracowni Estymator, dający Dudzie jeszcze większą przewagę - 54 do 46 proc. A teraz TVN pokazał kolejny sondaż MB: 48 na Dudę, 43,2 na Komorowskiego, reszta niezdecydowana. I ten ostatni jest naprawdę poważnym sygnałem, bo pokazuje już efekt szarpaniny z referendum o JOW i interpretacji podatkowej oraz innych przedsięwziętych przez prezydenta działań. A ściślej - brak ich efektu. Nie skomentuję tego, bo sam nie lubię facetów mówiących: "a nie mówiłem?" Ale prawdziwym wstrząsem dla zwolenników prezydenta powinien być sondaż IBRIS-u dla dzisiejszego "Super Expressu", badający postawę elektoratów tych kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze. W kluczowym dla wyniku II tury elektoracie Pawła Kukiza - obsuwa totalna, 52 proc. deklaruje głos na Dudę, tylko 26 proc. na Komorowskiego. Tydzień nam upłynął na gdybaniach politologów i publicystów, czy Kukiz wezwie do głosowania na Dudę czy nie, a, jak widać - wcale nie musi wzywać. Poważnie zaś, to już wezwał, tylko zrobił to bardzo zręcznie, co zresztą pokazuje, że wcale nie jest takim politycznym "prawdziwkiem" jak niektórzy sądzą. Zaproszenie Dudy i Komorowskiego do debaty prowadzonej przez siebie było przebiegłym ruchem, i gadanie, że taka debata to coś, delikatnie mówiąc, nie znanego w demokratycznych standardach, nic tu nie zmienia. Duda ochoczo przystał, Komorowski odmówił - poszedł sygnał, dużo silniejszy niż mało wiarygodna inicjatywa referendum. A gdyby Komorowski się w porę skapował, jaką mu minę podłożył lekceważony do wczoraj rockman? Wyszłoby, że nieważne, który z kandydatów wygra w II turze, bo i tak nad-prezydentem, arbitrem, jako prawdziwy trybun ludowy i reprezentant społeczeństwa jest Kukiz. Słowem, antysystemowi wyborcy Kukiza dostali sygnał bardzo wyraźny: ja wam nie mówię, na kogo macie głosować, ale Duda ze mną chce współpracować, a Komorowski ma was gdzieś. Lećmy dalej. To, że na urzędującego prezydenta nie chce przenieść głosu żaden wyborca Korwina (połowa na Dudę, połowa zostaje w domu) to pikuś i rzecz od przewidzenia. Ale identyczna postawa wyborców Magdaleny Ogórek - to katastrofa. Owszem, połowa z 2,3 proc. to stosunkowo niewielki zysk dla Dudy, ale jest to dość reprezentatywna próbka elektoratu lewicy, pozyskanie którego było, jak to już omawiałem, drugim strategicznym celem sztabu prezydenta. Nic nie wskazuje na to, żeby wiara, iż zadowolił się on "pokazaniem żółtej kartki w I turze", a w II jednak przyjdzie do woza, aby "powstrzymać powrót IV RP", była uzasadniona, skoro ani Kwaśniewski, ani Cimoszewicz jakoś do tego nie namówili. A jeśli wyborców Adama Jarubasa uznać za reprezentatywną próbkę elektoratu wiejskiego, to i tu ma prezydent przerąbane, bo aż 67 procent wyborców kandydata PSL zamierza poprzeć Dudę, mimo iż PSL oficjalnie poparło Komorowskiego i weszło do jego sztabu. Zresztą z niezłym piruetem, jakim jest jednoczesne zapewnianie, że na żadne JOW nigdy ludowcy nie pozwolą. Zadam przy okazji zagadkę: dlaczego kierownictwo PSL tak nieprzejednanie przeciwne jest ordynacji, która, gdyby ją teraz wprowadzić, prawie dwukrotnie zwiększyłaby stan posiadania tej partii w Sejmie? Hę? Jeśli ktoś naprawdę nie domyśla się odpowiedzi, znajdzie ją w moim wczorajszym felietonie z cyklu "Myśli Nowoczesnego Endeka". Zakończmy ciekawostką, że na Dudę przenieść zamierza głos nawet jedna trzecia mikroskopijnego skądinąd elektoratu Palikota. To pokazuje, jak bardzo odmiennymi kryteriami kierują się w swych decyzjach wyborcy, niż to się wydaje politologom i komentatorom. Powstaje oczywiście kwestia, czy można sondażom wierzyć? Te sprzed I tury zgodnie dawały prezydentowi przewagę 8-10 procent nad głównym rywalem, a wyszło wiadomo jak. Czy teraz należy czytać sondaże z odpowiednią poprawką, to znaczy, że czteroprocentowa przewaga Dudy w istocie oznacza przewagę czternastoprocentową? Czy uznać, że teraz, prawem wahadła, sondaże fałszują rzeczywistość w przeciwną stronę i PO nie ma co wpadać w panikę, a PiS w euforię? A może po prostu sondaże są u nas guzik warte i równie dobrze można czerpać wiedzę z horoskopów? Odpowiadam szczerze - nie wiem. Osobiście nie podejrzewam pracowni prowadzących badania, z wyjątkiem CBOS, o świadome manipulowanie wynikami. CBOS, owszem, jest własnością państwa i to, że władza zawsze okazuje się w jego sondażach uwielbiana, ma racjonalne, wymierne przyczyny. Ale pozostałe pracownie żyją z badań rynku. Tam są prawdziwe pieniądze, nie w sondażach politycznych dla mediów, będących drobnym, dorywczym zarobkiem. Tym firmom podlizywanie się komukolwiek za pomocą skręconych badań zwyczajnie się nie opłaca. Żaden rząd nie zrekompensuje im kasy, jaką stracą, jeśli poważni klienci, tacy, którzy wywalają miliony za zbadanie szans wprowadzenia na rynek tego czy innego produktu i sposób, w jaki najkorzystniej to zrobić, stracą przekonanie co do profesjonalizmu ich pracy. No więc co się dzieje? Moim zdaniem trafnie wyjaśnia sprawę Szewach Weiss w ostatnim numerze "Do Rzeczy". W Polsce, wcześniej w Wielkiej Brytanii, Izraelu, Grecji, powtórzył się taki sam błąd sondażowy - poważne przecenienie popularności partii "jedynie słusznej", lansowanej mniej lub bardziej nachalnie przez media, przedstawianej jako wyborów "ludzi na pewnym poziomie" (jak mówiła o sobie Unia Demokratyczna, nota bene kuźnia dzisiejszych kadr PBK). Presja liberalno-lewicowych mediów wciąż działa na tyle, że ludzie na wszelki wypadek okłamują ankietera, żeby nie wyjść przed nim na mohera, obciach i wiochę. Ale w zaciszu kabiny w punkcie wyborczym już na jedynie słuszne partie głosować tak chętnie nie chcą. Zważywszy, że jazda wiodących mediów po PiS i jego kandydacie trwa i nawet nasila się, a zarazem wciąż prowadzona jest według tego samego od lat tępackiego strychulca, moim skromnym zdaniem obecne sondaże wciąż zaniżają realne poparcie dla Dudy. Choć możliwe, że po jego zwycięstwie, rozładowującym nieco "efekt obciachu", już w nieco mniejszym stopniu niż wcześniej. Nie same sondaże powinny spędzać establishmentowi sen z powiek. Deklaracja Krystiana Legierskiego, że jakoś przełknie Macierewicza, ale zagłosuje przeciwko Komorowskiemu, to nowa jakość w debacie publicznej. Nie dlatego, żeby środowisko LGTBQ było w Polsce szczególnie liczne i wpływowe, nawet gdyby dodać do niego jeszcze parę literek. Ale taka wypowiedź z takich ust łamie jakąś barierę psychologiczną w głowach najbardziej nawet lemingowatych lemingów. Jak się tak zastanowić, rzecz oczywista - a co to, geja nie dotykają umowy śmieciowe, kredyty we frankach, szajs w służbie zdrowia? Niby wszyscy homo są stylistami w TVN albo wziętymi projektantami mody? No, ale dla niektórych szok. I kolejna, że tak powiem, bronkołapka, bo za Legierskim poszedł zaraz Biedroń, oznajmiając, że albo Komorowski przekona go teraz, że zrobi coś dla wyżej wymienionych literek, albo on też - na Dudę... No i niech teraz PBK zacznie, jak w wypadku JOW, zapewniać, że zawsze był on i cała PO ze gejami i zawsze im obiecywała... Hm... Ciekawe, czy prawica będzie to umiała wykorzystać? Już dawno pisałem, że w sumie mogłaby łatwo i bez bólu dla siebie wybić lewactwu z ręki sztandarowy postulat, bo stworzenie jakiejś formuły prawnej jakby-małżeństwa dla związków homoseksualnych nie jest problemem. Granicą nieprzekraczalną jest próba utworzenia przy tej okazji prawnej formuły konkubinatu hetero z częścią uprawnień małżeństwa. Rzecz pchana uparcie pod pretekstem troski o homoseksualistów, nie mająca żadnego rozsądnego uzasadnienia, bo przecież małżeństwa od dawna już są cywilne i nie dożywotnie, zresztą nawet w Kościele uzyskać kwit o nieważności zerwanego związku coraz łatwiej - moim zdaniem jeden z dowodów, że, jakkolwiek spiskowo by to brzmiało, w lewackim barbarzyństwie naprawdę nie chodzi o nic innego, tylko o perfidne niszczenie podstaw prawnych naszej cywilizacji, aby na jej gruzach tworzyć jakąś kolejną leninowską utopię.Niezły numer wyciąłby lewactwu prezydent Duda, występując ze stosowną inicjatywą.. Na domiar złego - to, co miało pomóc, jeszcze bardziej szkodzi. Wymęczone poparcie Donalda Tuska wyszło tak, że lepiej nie gadać. Niewiele przejaskrawiając: no, Bronek, jak tak na niego patrzycie teraz, wydaje się wam fujarą, i ja nie mówię, że nią nie jest, mówię tylko, popatrzcie, co robił przez pięć lat jako prezydent. A co robił?! To brzmi jak stary kawał: "Wszystko, co mam, zdobyłem uczciwą pracą! A co masz? No, właściwie to nic". Nie dziwię się zresztą Tuskowi - jaki on ma interes ratować Komorowskiego? Jeśli nie zamierza już do Polski wracać, to zwisa mu wszystko, co się tu dzieje, a jeśli zamierza, to lepiej dla niego, żeby wrócił po kilku latach rządów PiS, jako zbawca i jedyna nadzieja anty-pisu. Ale wypowiedź Anny Komorowskiej u Moniki Olejnik, że "emigracja to nie żadna tragedia, tylko szansa", w ogóle cała jej wizyta tam, to kolejny strzał w kręgosłup. To już się układa w mocną, pogrążającą obóz władzy i prezydenta narrację. "Nie oddamy Polski gówniarzom", "młode, radykalne pokolenie trzeba wypchnąć na emigrację", "młodzi Polacy nie emigrują, tylko wyjeżdżają, żeby poznać inne kraje", "trzeba zmienić pracę i wziąć kredyt"... "Panie prezydencie" - to już nie cytat, tylko jeden z niezliczonych krążących po sieci żartów, ale w jakże "bronkowym" duchu - "nie starcza mi pieniędzy do pierwszego, co mam zrobić? Płacić kartą!".
Rafał Ziemkiewicz
17 maja 2015 W Katowicach o ratowaniu polskiego górnictwa
1. Wczoraj w Katowicach miały miejsce dwa ważne wydarzenia w ramach prezydenckiej kampanii wyborczej, przywódcy dwóch największych central związkowych Piotr Duda reprezentujący Solidarność i Jan Guz reprezentujący OPZZ poparli kandydata na prezydenta Andrzeja Dudę (kandydat ma się jeszcze w tej sprawie spotkać z prezydium OPZZ w najbliższy wtorek).Ten bowiem już od kilku miesięcy mówi o konieczności realizacji dwóch najważniejszych ich postulatów: powrotu do poprzedniego wieku emerytalnego (60 lat kobiety i 65 lat mężczyźni) i poważnego ograniczenia zatrudnienia na umowach śmieciowych (według szacunków jest ich około 4 mln czyli proporcjonalnie najwięcej w UE w stosunku do wszystkich zatrudnionych).Poparcie dwóch central związkowych jednej kojarzonej z prawą stroną sceny politycznej i drugiej kojarzonej z lewą jej stroną jest przełomem w Polsce, widać więc, że obydwa postulaty które chce realizować Andrzej Duda, są niezwykle trafnie definiują potrzeby polskich pracowników.
2. Wczoraj w Katowicach odbyło się również wyjazdowe posiedzenie klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości poświęcone przyszłości Śląska w sytuacji forsowanej przez UE „Unii Energetycznej” z mocnymi zapisami o dekarbonizacji gospodarek krajów członkowskich do roku 2050.Przypomnijmy tylko, że w styczniu tego roku premier Kopacz wystraszona skalą górniczych protestów zdecydowała się podpisać porozumienie z największymi centralami górniczymi, w którym zadeklarowała zrealizowanie dwóch najważniejszych górniczych postulatów.
3. Pierwszy to ten związany z pomocą publiczną. Rzeczywiście pomoc publiczna w Unii Europejskiej jest ściśle regulowana, ponieważ jej udzielanie dla podmiotów gospodarczych zaburza konkurencję na rynku.Dlatego też każda jej forma musi być notyfikowana w Komisji Europejskiej i powinna spełniać warunki precyzyjnie określone przez unijne prawo.Udzielenie pomocy publicznej dla kopalń jest dopuszczalne ale pod warunkiem, że prowadzi do ich zamknięcia, a nie do naprawy funkcjonowania, jeżeli jest inaczej, pomoc podlega zwrotowi.W porozumieniu znalazły się zapisy, że 4 kopalnie mają zostać przeniesione do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, która po przeprowadzeniu ich naprawy, zaoferuje je inwestorom publicznym lub prywatnym.Do tej pory tej pomocy publicznej rząd Ewy Kopacz nie notyfikował ponieważ UE naciska na likwidację kopalń i tylko pod tym warunkiem zgodzi się na zaakceptowanie publicznego ich dofinansowania.
4. Drugi postulat, który był wręcz pierwszym punktem zawartego w styczniu w Katowicach porozumienia, to stwierdzenie, że rząd do końca lutego prześle do KE dobrze umotywowany wniosek o środki inwestycyjne dla kopalń w ramach tzw. planu inwestycyjnego Junckera.Oczywiście taki wniosek został skierowany ale trudno sobie wyobrazić aby eksperci Europejskiego Banku Inwestycyjnego i Komisji Europejskiej, zakwalifikowali go do realizacji, skoro priorytetem KE jest dekarbonizacja gospodarki, na co niestety Polska się dwukrotnie zgodziła podpisując pakiet klimatyczno – energetyczny w 2008 roku przez Donalda Tuska i jego zaostrzenie do roku 2030 w roku 2014, co z kolei podpisała premier Ewa Kopacz.Jak to ujął Juncker odpowiadając na pytania posłów w Parlamencie Europejskim projekty proponowane przez inwestorów będą kwalifikowane do poręczeń z Funduszu przez niezależną komisję, a głównym kryterium branym pod uwagę byłoby tworzenie „dużej wartości dodanej” dla gospodarek i społeczeństw poszczególnych krajów członkowskich.Ten projekt takiej „dużej wartości dodanej” nie przewiduje więc pewnie finansowania nie uzyska ale ten problem już rządu premier Kopacz nie interesuje, dla tej władzy Śląsk jest po prostu ciężarem.Klub Prawa i Sprawiedliwości przyjętą wczoraj uchwałą przypomina rządzącym o problemach Śląska i jednocześnie zobowiązuje się nią do poważnego ich potraktowania po wygranych wyborach przez Andrzeja Dudę już w najbliższa niedzielę, a naszą formację na jesieni 2015 roku.Kuźmiuk
Odliczanie Wyborcze Ziemkiewicza (dzień 7). Zwycięstwo Dudy zostało już przesądzone Debata, która odbędzie się dziś wieczorem (zostałem przez TVP Info zaproszony jako jeden z czterech komentatorów do rozmowy o niej, przed i po spotkaniu kandydatów) w zgodnej opinii wszystkim ma być decydującym o wyniku starciem. Sam tak uważałem do przedwczoraj. Teraz, po cytowanych wczoraj sondażach, powoli dochodzę do wniosku, że zwycięstwo Andrzeja Dudy zostało już przesądzone i że zadecydowała o tym nerwowa, niezborna szarpanina prezydenta w ostatnim tygodniu, a zwłaszcza nieszczęsny pomysł z referendum. Choć właściwe korzenie klęski sięgają głębiej. Praprzyczyną klapy było kompletne oderwanie od nastrojów społecznych, widoczne w doborze hasła i symbolu kampanii, a decydującym momentem stał się zwrot w kierunku kampanii negatywnej, dokonany krótko przed pierwszą turą. Atakami na Dudę zredukował się prezydent do roli partyjnego fajtera PO, a ciężar kampanii przesunął z kwestii wizerunkowych, gdzie zasiedziały majestat, doświadczenie i wyrobioną pozycję narodową prezydenta można było przeciwstawić kandydatowi jeszcze przed kilku miesiącami nikomu nieznanemu, na umowy śmieciowe, emigrację, pakiet onkologiczny i inne sukcesy władzy.Oczywiście, wobec osobistych ograniczeń PBK oraz wizerunkowych zalet AD przewaga prezydenta musiała z czasem topnieć. Ale umiejętnie tuszując jego mankamenty i wykorzystując medialną przewagę do blokowania promocji głównego rywala można by, prawdopodobnie, jakoś ocalić ją jeśli nie na tyle, by wygrać w pierwszej, to w drugiej turze. Paradoksalnie, gdyby PBK nie prowadził żadnej kampanii, jego straty byłyby mniejsze, niż za sprawą "bronkobusa" i otwartych spotkań, do których był zupełnie nie przygotowany i nie miał na nich nic do powiedzenia poza odbieranym jako przejaw arogancji władzy "i tak wygram ja, bo tak".W "Akademii Głupoty Richarda Hammonda" pokazywali faceta, który z całej siły wali młotem w jarmarczną maszynę do mierzenia siły, i robi to tak nieumiejętnie, że ten młot "oddaje" mu prosto w nos. Tym właśnie było uderzenie "za Dudą stoi Kaczyński". W oczywisty sposób skłaniało ono do odpowiedzi "a kto stoi za Komorowskim?" Za Komorowskim stoi, narzuca się odpowiedź, osiem lat rządów jego partii w koalicji z "peezelem". Stoi za nim rabunek OFE, stoi upadek stoczni, stoją za nim faceci podsłuchani przy ośmiorniczkach, stoi za nim pan, który wykorzystując stanowisko nasłał policję na swego konkurenta, i drugi, który swą dwudziestoletnią laskę z wykształceniem ogrodniczym i miesięcznym stażem pracy zrobił prezesem elektrociepłowni w Skierniewicach... Wiele, wiele spraw, za które oczywiście PBK niekoniecznie odpowiada, ale je, ze swoim balowym kotylionem i propagandą sukcesu, postanowił symbolizować.Innymi słowy, spot z "Mariolką", wpisując kampanię w odwieczną wojnę PO z PiS, zmienił konfrontację PBK z AD w ocenę ośmiolecia rządów PO. Może by i jakoś raz jeszcze udało się PO na niej wygrać, gdyby ponownie skutecznie przekonano wyborców, że alternatywą dla patologii i nieudolności rządu jest wojna z Putinem o Smoleńsk i fundamentalizm Radia Maryja. Ale tym razem alternatywą okazał się Kukiz.Kukiz, którego - co jest dziennikarzom powszechnie wiadomo - sztab PBK błędnie ocenił jako postać dla siebie pożyteczną, bo dzielącą elektorat niezadowolenia i odbierającą go Dudzie. Stąd przyzwolenie "wajchowych" na obecność Kukiza w telewizji i u pierwszego konsmolca platformy, Wojewódzkiego. To dało Kukizowi możliwość skutecznego, z szerokim nagłośnieniem, podważenia mitu o powszechnym zadowoleniu Polaków z rządów PO/PSL, i to nie z pozycji pisowskich, przeciw którym cały agit-prop impregnował ludzi od ośmiu lat, tylko przekonujących dla "leminga". Kukiz zrobił to, czego PiS zrobić nie mógł: pokazał, że to władza, a nie opozycja, jest obciachem.Kiedy jedyną szansą PBK było odseparowanie go od PO, a urzędu prezydenckiego od rządu, sam prezydent wykreował siebie na symbol ostatnich ośmiu lat. Oczywiście, w przekonaniu, że staje się w tej sposób symbolem "złotej epoki", uosobieniem powszechnego zadowolenia. Wydaje się, że PBK i jego otoczenie przez całą kadencję znali Polskę tylko z TVN i "Gazety Wyborczej" i naprawdę uwierzyli, że jest ona taka właśnie jak tam: syta, spełniona, zadowolona, wdzięczna i z niechęcią odnosząca się do garstki "podżegaczy", oszołomów i frustratów, którzy negują sukcesy transformacji. Aż bije po oczach analogia z Gomułką i Gierkiem.Reszta też została sknocona, choć miała mniejsze znaczenie. Sześć kucharek, rządzących kampanią, stałe niekonsekwencje - jednego dnia PBK oznajmia, że konstytucję chcą zmieniać tylko frustraci, drugiego sam ją zmienia, jednego wyszydza podpieranie się w kampanii rodziną, drugiego prezentuje swoje dzieci, jednego twierdzi, że debatowanie z kontrkandydatami, z których każdy zebrał przecież co najmniej 100 tysięcy podpisów obywateli, byłoby niepoważne i godziłoby w jego prezydencki majestat, a drugiego występuje w talk-show, postrzeganym jako kwintesencja celebryckiego pajacowania... Szarpanie wizerunkiem, zero konsekwencji i do tego ciągłe wpadki.Wszystko definitywnie rozlazło się w tym ostatnim tygodniu, po ogłoszeniu referendum i rebrandingu - od pewnego czasu cokolwiek PBK robi, staje się obiektem drwin. "Prezydent naszej wolności"? Doskonałe hasło na kampanię Wałęsy w 1990, podsumowała znana dziennikarka, a inny dokonał egzegezy, że to apel do prominentów PO "tylko tak długo pozostajecie na wolności, jak długo PBK jest prezydentem". Próby równoważenia "suflerki" PBK Beatą Szydło z "idź pocałuj żonę" - wystarczy porównać na "pudelku" czy w podobnych habitatach Polaków myślących najciężej i z zasady nie o polityce, jak różne było zainteresowanie i odbiór tych z pozoru symetrycznych spraw. Pastwienie się nad tłitem mało komu znanego działacza PiS o klatce czy akcja dzwonienia nie wiadomo właściwie do kogo... Jakie to wszystko może mieć znaczenie i wpływ, gdy oto pytanie o wybór 24 maja z pierwotnego:Czy sposób dotychczasowego sprawowania urzędu przez prezydenta Komorowskiego na tyle ci nie odpowiada, że gotów jesteś uczynić głową państwa człowieka zupełnie nieznanego i niesprawdzonego? - stało się pytaniem:Czy jesteś zadowolony z ośmioletnich rządów PO-PSL, czy też chcesz władzę za nie ukarać i zmusić do zmian?Przyznacie państwo, że to zupełnie inna rozmowa, niż w czasach, kiedy sondaże dawały PBK 70 proc. poparcia."Mój mąż jest przecież taki sam, jaki był trzy miesiące temu" - zdumiewała się Anna Komorowska u Moniki Olejnik (gdzie, z uwagi na fatalne słowa o emigracji, lepiej było, żeby się nie pokazywała). Może i on jest taki sam, ale kampania wyborcza jest już zupełnie inna.PS. Tomasz Karolak zadzwonił z wyjaśnieniem, że legendy o wielkich dotacjach dla jego teatru są grubo przesadzone, a pieniądze z "Orlenu" poszły nie na sam teatr, tylko na koszty organizacji festiwalu - i wszystko jest wyliczone na stronach internetowych "Imki". Przekazuję, raz jeszcze zapewniając o sympatii dla aktora i dedykując mu słowa Bezczela "witaj na pokładzie łajby, która idzie na dno".
Rafał Ziemkiewicz
Duda i Kukiz to katastrofalne trzęsienie ziemi dla Niemiec ”Michnik:Najmniej prawdopodobny scenariusz to ten z konstytucyjną większością PiS. Ale to wykluczone nie jest, bo na Węgrzech wyglądało, że jest niemożliwe, a okazało się możliwe. I dziś Orban ma pełnię władzy.Smolar:Ale tam była taka megaautokompromitacja. W Polsce tego nie będzie.Michnik:Oby Bóg mówił przez twoje usta.”. „...(więcej )
„"Orban woli iść na Wschód. Wierzy, że Zachód się skończył, że UE jest do niczego i nikomu nie pomoże"”..”Stwierdził, że nie zamierza być kolonią zdominowaną przez MFW i Komisję Europejską.”...”Później Orban pojechał do Chin i został w ten sposób w Pekinie poświęcony jako władca, który będzie jeszcze długo swój urząd sprawował - wyjaśniał prof. Góralczyk. „...(źródło )
„Prof. Szczerski: Duda odbuduje siłę Polski w regionie!”...”"Należy zorganizować coś w stylu okrągłego stołu państw środkowoeuropejskich, bo ostatnie kilka lat było całkowicie zmarnowanych. Pierwsza runda wizyt prezydenta Dudy to będą stolice państw regionu". „...”Prof. Krzysztof Szczerski, który w przypadku wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich zostałby jego doradcą ds. zagranicznych, był gościem Telewizji Republika. Przekonywał, że zadaniem polskiej dyplomacji musi stać się „odbudowanie polityki regionalnej ze zgliszcz””...(źródło )
„Niemcy zaskoczeni wynikiem wyborów w Polsce. Obawy przed pogorszeniem stosunków „..”W niemieckich mediach wybory prezydenckie w Polsce były sprawą drugorzędną. Ale wyniki wyborów prezydenckich okazały się ogromnym zaskoczeniem nawet dla ekspertów. Jeszcze w niedzielę Komorowski był przedstawiany jako faworyt. - To dla nas małe trzęsienie ziemi - mówi Wirtualnej Polsce Uwe Rada, znany niemiecki dziennikarz i publicysta. „...”"Komorowski zepchnięty na drugie miejsce, muzyk rockowy wstrząsnął wyborami, a konserwatywny prawicowiec Duda świętuje" - zatytułował swoją poniedziałkową, długą korespondencję z Warszawy dziennik "Die Welt". "Teraz wszystko jest możliwe" - pisze reporter. "Jest całkiem możliwe, że w drugiej rundzie wygra Duda. Wtedy okaże się, czy jest rzeczywiście człowiekiem kompromisu, czy będzie wprowadzał w życie ostry kurs Jarosława Kaczyńskiego". „..”Z kolei korespondent radia Deutschlandfunk zauważa, że Andrzej Duda przez cała kampanię pozostał wierny ideologii PiS i podkreślał przywiązanie do nauki Kościoła katolickiego. Choć - zauważa dziennikarz - starał się trzymać z daleka od kontrowersyjnych tematów, jak katastrofa smoleńska. "Jednocześnie prezentował się jako adwokat zwykłych ludzi" - charakteryzuje zwycięzcę Deutschlandfunk. „..”Na jego sylwetce, do tej pory nieznanej w Niemczech, koncentruje się wiele redakcji. "To kampanii Kukiza, przedstawiającego dotychczasowe rządy PO i PSL w czarnych barwach, Komorowski zawdzięcza swoją porażkę" - ocenia "Die Welt". "Kukiz ze swoją emocjonalną kampanią pogardy wobec polityków pociągnął za sobą wielu niezadowolonych i młodych". „...”Kukiz, pisze reporter dziennika, "wykorzystuje zakorzenione w Polsce od czasu komunizmu poczucie wrogości między społeczeństwem a rządzącym. Sam prezentował się jako ten, który u boku społeczeństwa będzie walczył przeciwko 'systemowi'". Niedzielny atak Kukiza na media dziennik określa jako bigoterię. "Bez mediów, które interesowały się nim w ostatnich tygodniach, nie zdobyłby takiej popularności".”..”To dla nas takie małe trzęsienie ziemi - komentuje dla Wirtualnej Polski na gorąco wyniki Uwe Rada, dziennikarz i publicysta, autor m.in. dopiero co wydanej w Polsce książki o stosunkach polsko-niemieckich "Życiorys pewnej rzeki". Wynik tych wyborów traktowany będzie jako test do tych ważniejszych, do parlamentu - ocenia Rada. - I teraz może się okazać, że oznaczać one mogą i tu zwrot o 180 stopni - dodaje. „...(źródło )
lipiec2014 Frank-Walter Steinmeie , minister spraw zagranicznych Niemiec. „Europa musi stawić czoła ekstremistom „...”Musimy również stawić czoła populistom i ekstremistom w Parlamencie Europejskim i jasno pokazać granice. Przejawy ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu muszą być w Parlamencie Europejskim z całą stanowczością odrzucane, na plenum, w komisjach oraz opinii publicznej. „...”Europa nie jest już tam dla wielu, zwłaszcza młodych ludzi, obietnicą lepszego życia, lecz odbierana jest raczej jako zagrożenie. „....”Strasburg potrzebuje ponownie blokady antypopulistycznej oraz gremium, które zdemaskuje populistów „...”Partie demokratyczne posiadają także w nowym Parlamencie zdecydowaną większość. „...”To, że do nowego Parlamentu udało się wejść tak wielu ultraprawicowym posłom, budzi moje najgłębsze obawy. Prawie dziesięć procent mandatów z ponad dziesięciu państw europejskich przypada na partie, które otwarcie opowiadają się przeciwko swobodzie przepływu osób oraz prawom mniejszości. Partie populistyczne, które odrzucają drogę europejskiej integracji, zdobyły tak dużo mandatów jak nigdy dotąd. W niektórych państwach do Parlamentu Europejskiego udało się wejść ugrupowaniom ekstremistycznym będącymi jednymi z większych czy nawet wiodącymi partiami w kraju. Szok jaki wywołały te wyniki wyborów, odczuwalny jest od 25 maja w całej Europie. „..”Drastyczny wzrost bezrobocia w wielu krajach – przede wszystkim bardzo dotkliwy poziom bezrobocia wśród młodzieży, np. w Hiszpanii czy Grecji, niewątpliwie powoduje, że wiele osób wątpi w istniejącą sytuację polityczną i głosuje na partie sceptycznie nastawione wobec Unii Europejskiej, a nawet reprezentujące ekstremistyczne poglądy. Proces reform niósł ze sobą trudne do przyjęcia cięcia w sferze socjalnej, na które obywatele reagują także przy urnach wyborczych. „...”Uważam, że stworzenie Komisji Parlamentu Europejskiego przeciw Rasizmowi i Antysemityzmowi byłoby dobrą odpowiedzią na ekstremizm lewicowy i prawicowy. Byłoby to odpowiednie gremium do tego, aby nie tylko sporadycznie, lecz regularnie, broniąc naszego europejskiego systemu wartości, podejmować wyzwanie skierowane przeciwko ksenofobii, antysemityzmowi i ekstremizmowi i dać jasną odpowiedź w tej kwestii. „...”Opowiadam się też za wprowadzeniem w całej Europie progu wyborczego do Parlamentu Europejskiego. Nie widzę bowiem, jak wejście do Parlamentu małych partii, które w większości przypadków zajmują się nie więcej niż jednym tematem, miałoby zwiększyć polityczną reprezentatywność danego kraju. W wielu krajach ustanowiona została granica w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ważnym krokiem byłoby, gdyby udało się znaleźć w tej kwestii jednolite unijne uregulowanie.W ten sposób możemy wzmocnić europejską demokrację oraz legitymizm Parlamentu Europejskiego. Walka z ksenofobią i rasizmem są ważnymi zadaniami polityki europejskiej w przyszłych latach. Chodzi o obronę naszych europejskich wartości podstawowych: poszanowanie godności człowieka, wolności, równości, demokracji oraz ochrony mniejszości.” ...(więcej )
„W wyborach do Parlamentu Europejskiego antyunijne partie uzyskały prawie jedną trzecią mandatów – 229 z 751 miejsc”..”Brytyjska Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa otrzymała 27,5 procent głosów, uzyskując 24 miejsca w europarlamencie. Francuski Front Narodowy Le Pen otrzymał 25,2 procent głosów, a antyimigracyjna Duńska Partia Ludowa – 26,7 procent..Pozostałe antyunijne partie otrzymały: antyestablishmentowy włoski Ruch 5 Gwiazd – 25,5 procent głosów, „..” Austriacka Partia Wolności – 20,5 procent, holenderska Partia Wolności – 13 procent, grecki Złoty Świt – 9,3 procent, węgierski FIDESZ – 51 procent, a narodowy Jobbik – 14,3 procent, ”. ...(więcej )
KPN z poparciem 7.2 proc. wyborców „...”30 procent Brytyjczyków deklaruje gotowość głosowania na Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigela Farage’a. Francuski Front Narodowy Maryny Le Pen ma 22-procentowe poparcie w sondażach – tyle samo co Wolnościowa Partia Austrii. Na Ruch Pięciu Gwiazd Beppe Grillo chce głosować 25 procent Włochów, na Prawdziwych Finów – 18 procent, na holenderską Partię Wolności Geerta Wildersa – 17 procent, na Duńską Partię Ludową – 24 procent, a na Złotą Jutrzenkę – 12 procent Greków. Narodowy Jobbik ma 20-procentowe poparcie na Węgrzech, nie wspominając o rządzącym Fideszu Viktora Orbána, „ ...(więcej )
„Francuski sąd nakazał usunięcie pomnika Jana Pawła II z niewielkiego miasta Ploermel, ponieważ stwierdził, że eksponowanie papieża-Polaka jest niezgodne z zasadą laickości państwa. Na tę szokującą decyzję sądu zareagował burmistrz jednego z węgierskich miast. „...”Jeśli Francja, uważająca się za kraj wolności, nie chce pomnika Jana Pawła II, to my z radością znajdziemy dla niego miejsce w naszym mieście— napisał burmistrz Jozsef Michl z miasta Tata do jego francuskiego odpowiednika w Ploërmel. Rzeczą skandaliczną jest, że podobne decyzje podejmowane są w XXI wieku podkreślił, wskazując, że „Francja ma wyraźny problem z chrześcijańskimi korzeniami Europy.(źródło )
Marek Garztecki „Nigeria „A skoro o działaniach symbolicznych mowa, to równie istotna okazała się ogłoszona w kwietniu ubiegłego roku zmiana podstawy wyliczania nigeryjskiego PKB. Gdy włączono do niej nowe, dynamicznie rozwijające się sektory gospodarki, takie jak bankowość, telekomunikacja czy przemysł filmowy (słynny Nollywood), okazało się, że PKB Nigerii wynosi 538 miliardów USD, a więc jest znacząco większy od południowoafrykańskiego. W ten sposób RPA utraciła koronę największej gospodarki afrykańskiego kontynentu, a wraz z tym tytuł do przypisywania sobie roli jego pierwszej potęgi. „..”Rozwój gospodarki Nigerii postępuje w iście dalekowschodnim tempie, awansując ten kraj z 52. miejsca (co do wielkości PKB) w 2000 r. na 26. w 2014 r. Co więcej, opublikowany w 2011 r. raport Citigroup przewiduje, że w latach 2010–2050 Nigeria osiągnie najszybszy na świecie przyrost PKB. Ten sam raport plasuje Nigerię w grupie 11-3G. „...”Z ocenianą na 174 miliony osób bardzo młodą, znaną ze swej przedsiębiorczości, populacją (ponad 60 proc. w wieku poniżej 20 lat), wielkimi zasobami źródeł energii i znakomitymi perspektywami rozwoju rynku wewnętrznego Nigeria stała się ostatnio wielkim magnesem dla zagranicznych inwestorów.Ekonomiczny boom spowodował też ogromny rozrost Lagos, biznesowego centrum Nigerii, które dzięki kilkunastomilionowej populacji awansowało do grupy dziesięciu największych miast świata. Położone w malowniczej lagunie (niestety, częściowo zasłoniętej slumsami) Lagos, porównywalne co do swego kontynentalnego znaczenia z Nowym Jorkiem, to też miasto szczycące się zielenią, zadbanym muzeum historycznym i klubami muzycznymi, z których The Shrine jest słynny na cały świat.Opublikowane niedawno wspólne studium południowoafrykańskiego Instytutu Studiów Strategicznych i amerykańskiego Pardee Center for International Futures nie pozostawia żadnych wątpliwości. Według prognozy jego autorów w ciągu najbliższego ćwierćwiecza Nigeria stanie się nie tylko dominującym mocarstwem afrykańskiego kontynentu, ale i światową potęgą.”...(źródło )
Ważne Adam Michnik odpowiada na pytania NaTemat Największe zagrożenie dla Polski, to...? To jest oczywiste. To jest ta fala nastojów populistycznych, szowinistycznych, niszczących ład konstytucyjny i osłabiających państwo.
„Czy ta fala ma jakieś twarze? Ma cztery ośrodki zarządzania. Z jednej strony to jest kierownictwo PiSu, a konkretnie Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz Z drugiej strony to jest tak zwany ruch narodowy, w którym są judeosceptycy, jeśli nie po prostu antysemici. Mówią oni językiem agresji i nienawiści. Z trzeciej strony to jest ojciec Rydzyk . Z czwartej strony to wspierany przez kiboli, szef "Solidarności Piotr Duda który mówi językiem obelg wobec premiera. Zwyczajnie obraża licząc na swoją bezkarność.Czy pana zdaniem te siły mogą przejąć władzę? Mogą.
„....( więcej )
My odwołujemy się do całej reszty, w całej swej różnorodności, do nowoczesnych Polaków w nowoczesnym świecie, którzy dążą do cywilizacyjnego skoku „.....AdamMichnik: Jednak podatność na agresywną retorykę wobec własnego państwa skądś się wzięła.( Tusk ) - Życie społeczne i tak jest u nas spokojniejsze niż w innych państwach europejskich. Nigdzie władza nie jest od tego, by ją kochać, a już na pewno nie w Polsce. Jednocześnie ci krytyczni Polacy wybierali nas sześć razy z rzędu i jedna trzecia z nich deklaruje do nas zaufanie. „....” Michnik: Będąc politykiem wyrosłym z KLD, z projektu liberalnego po wszystkich korektach, musi pan rządzić społeczeństwem w gruncie rzeczy konserwatywnym. Czy tu nie ma zderzenia etosów liberalnego i konserwatywnego? - W samym konserwatywnym modelu życia społecznego nie widzę nic groźnego. Liberalny pogląd na świat (bez radykalnych zmian w sferze obyczajowej), jeśli ma mieć wpływ na życie społeczne w Polsce, musi być częścią większego projektu politycznego. „......”Mamy dziś przeciwko sobie, co widać gołym okiem, i Kościół w swej przewadze, i związki zawodowe w komplecie - od Solidarności '80, przez "S", po OPZZ - i potężną opozycję polityczną. Mamy kryzys gospodarczy w Europie i wreszcie dość nieprzyjazne media. „....Jarosław Kurski, Adam Michnik w rozmowie z Donaldem Tuskiem „...(więcej)
...”Michnik:Najmniej prawdopodobny scenariusz to ten z konstytucyjną większością PiS. Ale to wykluczone nie jest, bo na Węgrzech wyglądało, że jest niemożliwe, a okazało się możliwe. I dziś Orban ma pełnię władzy.Smolar:Ale tam była taka megaautokompromitacja. W Polsce tego nie będzie.Michnik:Oby Bóg mówił przez twoje usta.”. „...(więcej )
Mój komentarz Niemcy, Michnik , lewactwo, cała ta wroga Polsce i Polakom trójca jest przerażona. Wydawał się ,że kontrolując media , gadzinówki i szczekaczki oraz kolaboracyjne rządy można na stałe wdeptać Polaków w błoto. Bezkarnie pedoflizować polskie szkoły, sekusualizować polskie dzieci , wytrzebić Polaków liczebnie przy użyciu bandyckich podatków, przekształcić w bezmózgą , bezwolna i niezdolną do żadnego oporu masę niewolników . Kiedy na Zachodzie w wyborach do PE partie antysystemowe brały 20 ,30 procent , u nas Korwin zgarnął jedynie siedem. Sukces w manipulowaniu Polakami uderzył do głowy Niemcom i lewactwu . A tu Polacy wstali z kolan. Duda, Kukiz i reszta partii antysystemowych zgarnęli 60 procent Polacy sami zdekolonizują Polskę i sami zaprowadzą w Polsce porządek .
Wynik Kukiza i Dudy w Polsce to polityczne trzęsienie ziemi nie tylko w Europie Środkowo Wschodniej ,ale iw całej Unii . To początek końca hegemoni Niemiec w Europie i początek końca samej lewackiej , obłąkanej , lichwiarskiej Unii Polacy znowu stanęli , tym razem pokojowo w obronie wolności . Jeśli Duda i Kukiz doprowadzą do upadku socjalistycznego systemu kolonialnego w Polsce to pomoże to wyzwolić się innym narodom europejskim spod okupacji lichwiarstwa i lewactwa Tak jak przeżytkiem była gospodarka oparta o pańszczyznę, tak teraz przeżytkiem i anachronizmem jest euro socjalizm . Im szybciej wszyscy to zrozumieją tym tym szybciej Polacy zaczną żyć normalnie. Posiadać dzieci, domy, mieszkania rodziny, normalne zarobki, normalne życie Marek Mojsiewicz
18 maja 2015 Debata – remis ze wskazaniem na Dudę
1. Do niedawna prezydent Komorowski dzielił Polaków na racjonalnych (do których zaliczał siebie i swoich zwolenników) i radykalnych (to Andrzej Duda i jego wyborcy) ale we wczorajszej telewizyjnej debacie bardzo się zradykalizował.Wprawdzie taka gwałtowność ruchów i wypowiedzi trochę poprawiła opinię o Komorowskim, którego do tej pory uważano za śpiącego pod żyrandolem ale jednocześnie popsuła wizerunek urzędującego prezydenta.Człowiek który po 5 latach sprawowania prezydentury posuwa się do przerywania swojemu interlokutorowi, zadaje pytanie i przeszkadza w udzielaniu odpowiedzi i uważa że tak powinna zachowywać się głowa państwa, nie powinien nią być na drugą kadencję.
2. Komorowski posunął się nawet do przedstawienia w pytaniach nieprawdziwych poglądów Andrzeja Dudy w 2 sprawach: unijnej polityki klimatycznej i wspólnej polityki rolnej, wyciągając pytania napisane na kartkach i powołując się na jakieś mało znane portale internetowe.Tak się składa, że od blisko roku pracuję razem z Andrzejem Dudą w Parlamencie Europejskim i po wielokroć słyszałem jego wypowiedzi na sali plenarnej w obydwu sprawach, nie pozostawiające żądnych wątpliwości.Jest on zdecydowanie przeciwny zaostrzeniu polityki klimatycznej, pod czym niestety podpisała się premier Ewa Kopacz i zdecydowanie wspiera wyrównanie dopłat bezpośrednich w ramach wspólnej polityki rolnej.Przypisywanie mu innych poglądów jest oczywistym kłamstwem i posuwający się do tego urzędujący prezydent, dyskredytuje samego siebie i niestety potwierdza bardzo niekorzystne opinie na temat jego prawdomówności (choćby jak w przypadku Romualda Szeremietiewa, który najpierw został oskarżony przez Komorowskiego o korupcję, a po wielu latach kiedy sądy oczyściły go ze wszystkich oskarżeń, nie podał się do dymisji, choć wcześniej to zapowiedział.
3. Andrzej Duda na tle bardzo nerwowego i głośnego prezydenta Komorowskiego pokazał się zdecydowanie bardziej po prezydencku, z uśmiechem odpowiadał nawet na najbardziej brutalne zaczepki głowy państwa.Do końca zachowywał się elegancko w stosunku do urzędującego prezydenta, choć ten stracił kulturę zachowań już w trakcie pierwszej tury zadawania pytań przez dziennikarzy i łamał wszelkie ustalenia sztabów wyborczych dotyczące przebiegu debaty.Ba z uśmiechem przyjmował nawet największe kłamstwa Komorowskiego jak te o zbudowaniu przez niego silnej polskiej armii czy też polityce prorodzinnej którą urzędujący prezydent ponoć wprowadził.
4. Komorowski nie był w stanie wytłumaczyć dlaczego zignorował 2 mln podpisów w sprawie referendum dotyczącego podniesienia wieku emerytalnego, ponad 1 mln podpisów w sprawie pójścia 6-latków do szkół czy blisko 2,5 mln podpisów w sprawie przyszłości Lasów Państwowych.Mocnym uderzeniem była dla Komorowskiego sprawa odpowiedzialności za stan polskiej armii. Duda wymienił wszystkie stanowiska Komorowskiego zajmowane przez niego przez ostatnie 25 lat (wszystkie związane z odpowiedzialnością za obronę narodową) i podsumował, że odpowiada on za rozkład polskiej armii szczególnie w ostatnich 5 latach.Wykazał, że z budżetu obronnego w latach 2008-2013 nie wydano blisko 11 mld zł na modernizację armii, co oznacza że prawie 2 budżety obronne zostały bezpowrotnie stracone w ciągu ostatnich 6 lat.
5. Ostatnie 3 minutowe wystąpienia kandydatów należy wyraźnie zaliczyć na korzyść Andrzeja Dudy, można nawet stwierdzić ze było ono już bardzo prezydenckie.Nie popisał się urzędujący prezydent, momentami czytał z kartki, mówił bardzo podniesionym głosem, bardzo gestykulował , generalnie straszył wyborców Andrzejem Dudą.Ze względu na to prezydenckie zakończenie remisowa debata zakończyła się wskazaniem na Andrzeja Dudę. Kuźmiuk
Odliczanie wyborcze Ziemkiewicza (dzień 6). Komorowski plastikowy; Duda wypadł blado Miałem wczoraj rację, że wyczekiwana przez komentatorów debata nie była żadnym przełomowym momentem kampanii. Nikogo do niczego nie przekonała - chyba że do pozostania w najbliższą niedzielę w domu. Ale, oczywiście, pewności stuprocentowej mieć nie można, bo nikt tego nie raczył zbadać.Na Zachodzie w kwadrans, najdalej w pół godziny po debacie kandydatów do prezydentury mamy sondaże - prawdziwe, profesjonalne sondaże renomowanych pracowni - pokazujące, jak odebrali starcie ci, którzy są prawdziwymi arbitrami w przedwyborczych sporach. U nas mogą się państwo dowiedzieć, jak odebrał debatę doktor Maliszewski, a jak doktor Jabłoński, jak redaktor Żakowski, a jak redaktor Ziemkiewicz.To nie jest to samo, bo to nie opinie zawodowych komentatorów liczą się w wyborach, tylko opinie "przypadkowego społeczeństwa". A te są, jak i społeczeństwo, "przypadkowe" właśnie. Na przykład, w niedawnej debacie przed pierwszą turą (tej zignorowanej przez prezydenta, za co go zresztą wyborcy ukarali) w zgodnej opinii fachowców najsłabiej wypadł Kukiz. Bo faktycznie, według kryteriów zawodowych, wypadł źle - był nieporadny, miał złą dykcję, intonację i tak dalej. Ale to Kukiz, a nie kto inny, najwięcej na tej debacie zyskał. Widać społeczeństwo nie oczekiwało po nim aktorskiej dykcji i ładnie zapiętych zdań, a doceniło autentyczność.Bronisław Komorowski był plastikowy, ustawiony, machał w wyuczony sposób rękami i tak bardzo starał się być energicznym i stanowczym, że wypadł chamowato, ciągle Dudzie przerywając i przekrzykując się z nim. Duda starał się być uprzejmy, nieagresywny i nieradykalny tak bardzo, że wypadł blado, dużo marniej niż na spotkaniach z wyborcami. Zabrakło mu refleksu, by wykorzystać nawet tak oczywistą wpadkę PBK, jak wypominanie mu wniosku o uznanie za niekonstytucyjną ustawy o SKOK; a prosiło się przypomnieć, że sam Komorowski ten wniosek jako prezydent podtrzymał, a Trybunał Konstytucyjny uznał za zasadny i przyjął.Ten przykład wiele mówi o poziomie debaty, którą tak się wszyscy podniecali. Podobnie jak atak PBK na Dudę, że należy dziś do PiS Jarosław Gowin, który zlikwidował, zresztą słusznie, wiele sądów rejonowych. Tylko że Gowin likwidował je jako minister rządu PO i PBK sam tę likwidację podpisał, a zła okazała się ona dopiero wtedy, kiedy Gowin z PO odszedł.I tak dalej.Komorowski w kółko gadał o PiS, straszył PiS-em, przypominał, że Duda jest z PiS, i że PiS to Kaczyński i Smoleńsk. W połączeniu ze wspomnianym nienaturalnym ożywieniem i machaniem rękami wywołało to przypływ nadziei w jego cokolwiek ostatnio skapcaniałym żelaznym elektoracie, który żyje wiarą, że cała Polska, tak jak on, żyje strachem przed powrotem PiS do władzy. Duda stale wracał do Jana Pawła II, zagadywał o Jedwabne i inne istotne dla jego żelaznego elektoratu wątki, nie starając się w żaden sposób wykorzystać nadarzającej się okazji, by przekonać do głosowania na siebie ludzi nie będących zadeklarowanymi wyborcami PiS, nie mówiąc już o przejęciu rozczarowanych wyborców PO.Debatę oglądało około 10 milionów widzów. Niby dużo, ale przecież w pierwszej turze na obu razem wziętych kandydatów głosowało mniej więcej tyle samo. A gra toczy się o te cztery, pięć głosujących wówczas na Kukiza, Ogórek i pozostałych. Ukłonem wobec tych pierwszych miały być JOW-y, choć każdy wie, że nie to JOW były powodem sukcesu byłego rockmana - ukłonem wobec postkomunistycznej lewicy wypomnienie Komorowskiemu zamiaru zabicia milicjanta, co wypadło dość głupio.Słabe to było i sądzę, że sondaże, jak wreszcie zostaną zrobione, moją opinię potwierdzą. Dzisiejszy "Dziennik Gazeta Prawna" donosi, że rząd PO-PSL przed wyborami parlamentarnymi zrealizuje wyborcze obietnice Dudy, nazywane przez całą rządową propagandę populistycznymi, nieodpowiedzialnymi oraz rujnującymi budżet. Podniesie kwotę wolną od podatku, znajdzie też pieniądze na podwyżki dla służb mundurowych. Zapewne jeszcze przed niedzielą dowiemy się, że rząd zawsze zmniejszał podatki, a w każdym razie zawsze był za ich obniżaniem, tylko uniemożliwiał mu to brak zgody narodowej, zawiniony przez PiS.Swoją drogą, ciekaw jestem, jaka była procedura przygotowywania pytań do kandydatów, kto je przygotowywał, czy poszły do akceptacji przez zwierzchników i na jak długo przed debatą. Bo PBK w pierwszej części recytował swoje odpowiedzi tak gładko i z tak wyliczonym tajmingiem, jakby znał je z góry i miał wszystko przygotowane i obkute na blachę."Newsweek" - szczególnie zaangażowany w kampanię Komorowskiego, bo dla Tomasza Lisa utrzymanie się obecnego układu w Belwederze, mającym decydujące wpływy w telewizji publicznej, to sprawa utrzymania dotychczasowego standardu życia lub zawodowej śmierci - ekscytuje się wejściem "Misia" Kamińskiego. Misio cudotwórca szaleje po kancelarii prezydenta, ma sto pomysłów na minutę, widać, że jest w swoim żywiole, energia, energia - cieszy się "Newsweek".Ja też się cieszę. Taką samą energię nadawał Kamiński kampanii parlamentarnej PiS w 2007 roku, tylko że tak jak teraz wszystkie jego sto pomysłów na minutę sprowadza się do tego, by dowalać PiS, tak wtedy wszystko sprowadzało się do atakowania "układu". Sondaże pokazywały, że społeczeństwo ma już głęboko gdzieś rozliczenia i tropienie skorumpowanych biznesmenów, że chce lepszego życia, awansu cywilizacyjnego, autostrad i stadionów. I Tusk szedł za tymi oczekiwaniami - a Misiu z Bielanem rajcowali się jak idioci kolejnymi własnymi spotami z "mordą ty moją" i wyszydzaniem Kwaśniewskiej jedzącej bezy.Misiu u steru kampanii teraz, gdy dobry wynik Kukiza i marny Komorowskiego pokazał, że - dokładnie wbrew wierze salonu - Polacy coraz głębiej w de mają rzekome zamierzchłe zbrodnie PiS i "duszną atmosferę" jego rządów, to połowa sukcesu Dudy. Przydałaby mu się jeszcze druga połowa, czyli wyjaśnienie, dlaczego powinni na niego głosować także, a nawet przede wszystkim ci, którzy - jak Krystian Legierski - nie uważają się za wyborców PiS i nawet nie życzą PiS przejęcia władzy, ale też nie życzą sobie, by PO-PSL były nadal poza jakąkolwiek kontrolą, i aby w Belwederze zamiast prezydenta była maszynka do podpisywania wszystkiego, co PO-PSL do podpisu podłożą.Niestety, druga część sławnego tandemu spin doktorów od "mordy ty mojej" nie przeszła do obozu władzy wraz z kolegą. Szkoda.Głucha cisza o dzisiejszej publikacji "Do Rzeczy". Rozmowa szefa CBA Pawła Wojtunika z ówczesną wicepremier Elżbietą Bieńkowską to coś, co w państwie normalnym skończyłoby się nie tylko masowymi dymisjami, ale wręcz wyrokami skazującymi na wielokrotne więzienie. Wstrząsające uwagi w tonie kawiarnianej pogaduchy o upadku górnictwa, o kulisach zakupu "pendolino", no i wiadomość, że minister Sienkiewicz kazał podczas Marszu Niepodległości podpalić śmietnik rosyjskiej ambasady oraz budkę policjanta, by zdyskredytować w oczach społeczeństwa opozycję i postraszyć, że PiS wywoła wojnę z ruskimi (tak wyjaśnia się dla wszystkich jasna zagadka, dlaczego policja ambasady nie chroniła, choć ma ustawowy obowiązek).Ciśnie się na usta: jaki reżim, taki Reichstag, ale żarty na bok.Rządowe media nabrały wody w usta. Sam Sienkiewicz pofatygował się do Moniki Olejnik i w tonie pogawędki równie miłej, jak ta nagrana przez kelnerów, raczył wyśmiać, że ktokolwiek może go o cokolwiek oskarżać. Nie miał tyle czelności, żeby jasno zaprzeczyć prowokacji, ale nakłamał w oczy, że przecież sprawca jest znany (nieprawda, człowiekowi, którego policja usiłowała w to wrobić, po kilku miesiącach odsiadki za nic wycofano zarzuty z braku jakichkolwiek dowodów, i Sienkiewicz nie może o tym nie wiedzieć), a w ogóle "o czym my tu rozmawiamy, o jakiejś budce sprzed dwóch lat, ha, ha, ha?" - i oboje z panią Olejnik przeszli do tradycyjnego straszenia powrotem do władzy PiS-u.Ktoś się jeszcze zastanawia, czy jest powód, żeby posadzić w Belwederze kogokolwiek, kto jest spoza tej sitwy, i kto, zamiast podpisywać wszystko, co mu podłożą, od czasu do czasu kopnie ją w siedzenie? Rafał Ziemkiewicz
Operacja zatykania szczeliny No i już wiemy, co się stało 10 maja. Andrzej Duda nieznacznie wyprzedził Bronisława Komorowskiego, co dla urzędującego prezydenta może być zapowiedzią katastrofy. Prawdziwą jednak sensacją był ponad 20-procentowy rezultat Pawła Kukiza, który przyciągnął do siebie wyborców młodych – również częściowo tych, co przedtem popierali Janusza Korwin-Mikke, który w rezultacie uzyskał niewiele ponad 3 procent głosów. Wydaje się, że na fenomen Pawła Kukiza złożyło się kilka przyczyn. Po pierwsze – na scenie politycznej zaznaczyła swoja obecność zmiana pokoleniowa. Znaczna część młodych ludzi, którzy pełnoletność uzyskali po 2011 roku nastawiona jest antysystemowo, co – po drugie – skłoniło ich do poparcia akurat Pawła Kukiza, który i jako muzyk rockowy i jako propagator jednomandatowych okręgów wyborczych, najlepiej wyrażał antysystemowe emploi. Ale – po trzecie – nie można wykluczyć, że poparcie przez młodych wyborców akurat Pawła Kukiza, było czymś w rodzaju pokazania figi rozpierającym się na politycznej scenie mądralom. Figa jednak nie jest programem politycznym, zwłaszcza na dłuższą metę, zatem Paweł Kukiz może w związku z tym okazać się meteorem, który efektownie błysnął i zgasł. Na razie jednak jest odwrotnie. Na razie spanikowany prezydent Komorowski umizga się do wyborców Pawła Kukiza do tego stopnia, że zainicjował procedurę referendum mającego na celu zmianę konstytucji, dzięki czemu mogłyby zostać wprowadzone jednomandatowe okręgi wyborcze. Ta skwapliwość prezydenta, który jeszcze nie tak dawno sprzeciwiał się temu pomysłowi, pokazuje, że nie tylko jego sztab wyborczy wyprztykał się z pomysłów, ale również – że część bezpieczniaków przestała go popierać. Widzę w tym rezultat gwałtownego reaktywowania w naszym nieszczęśliwym kraju Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, które próbuje odzyskać dawne wpływy, sprzed „resetu” dokonanego przez prezydenta Obamę 17 września 2009 roku. Te wpływy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie może odzyskać kosztem osłabienia Stronnictwa Pruskiego i Stronnictwa Ruskiego, które w związku z rozwojem sytuacji na Ukrainie i rozdmuchiwaniem przez rząd i opozycję wojennej histerii w Polsce, znalazło się i tak w głębokiej defensywie. Rekonkwista prowadzona przez Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie spowodowała przesunięcia również w środowisku bezpieczniackich watah, co z jednej strony spowodowało zawężenie politycznej bazy prezydenta Komorowskiego, a z drugiej – doprowadziło do rozszczelnienia systemu. Przez tę szczelinę, szeroką na 10 procent polskich wyborców (bo w pierwszej turze wyborów prezydenckich wzięło udział zaledwie 48 procent uprawnionych do głosowania), wdarł się na polityczną scenę Paweł Kukiz, niczym – jak to kiedyś powiedział papież Paweł VI - „swąd szatana”, co to „przez jakąś szczelinę przeniknął do Świątyni Pańskiej”. Czy Paweł Kukiz potrafi utrzymać drożność tej szczeliny, a może nawet ją rozszerzyć? To zależy, czy i w jaki sposób wystąpi w jesiennych wyborach parlamentarnych. Jeśli uda mu się utrzymać i rozbudować aparat wyborczy, a zwłaszcza znaleźć kandydatów, którymi mógłby obsadzić wszystkie okręgi wyborcze w kraju, to możemy być świadkami narodzin nowej jakości na rozhermetyzowanej politycznej scenie. To jest możliwe, ale jeszcze bardziej możliwe, jest co innego – że po 24 maja, kiedy już umizgi do wyborców Pawła Kukiza przestaną być potrzebne, do akcji wkroczą bezpieczniackie watahy ze swoimi „działaniami operacyjnymi”. Będą one próbowały obstawić Pawła Kukiza sympatykami i zwolennikami, przed którymi w rezultacie nie będzie już mógł się opędzić i w ten sposób zażegnają niebezpieczeństwo rozhermetyzowania się politycznej sceny. Bo – jak wspomniałem – system wprawdzie się rozszczelnił, jednak chyba nie na tyle, by doprowadzić do zniszczenia układu wynegocjowanego jeszcze w latach 80-tych między Amerykanami i Sowieciarzami i ustalonego w 1989 roku w Magdalence przez generała Kiszczaka i grono osób zaufanych i odpowiedzialnych. Taka właśnie nadzieja ożywia red. Adama Michnika, sprzeciwiającego się oddawania Polski „gówniarzom”. Nietrudno mu się dziwić w sytuacji, gdy Polska jest szykowana w charakterze prezentu dla starszych i mądrzejszych. Zadni „gówniarze” nie są tu potrzebni, a skoro tak, to należy spodziewać się intensywnych działań operacyjnych w wykonaniu pierwszorzędnych fachowców nie tylko z naszego nieszczęśliwego kraju, ale i z krajów zaprzyjaźnionych. Pewne zwiastuny widać zresztą już teraz w postaci przygotowań do zainstalowania nowych partii; jednej z udziałem prof. Leszka Balcerowicza, co to brał udział we wszystkich modernizacjach naszego nieszczęśliwego kraju – ostatnio w kreowaniu wiekopomnych reform charyzmatycznego premiera Buzka. Jak pamiętamy, wszystkie te wiekopomne reformy doprowadziły do skokowego zwiększenia liczby synekur w sektorze publicznym i wzięcia na utrzymanie Rzeczypospolitej całej armii naszych dobroczyńców, w następstwie czego koszty funkcjonowania państwa zwiększyły się o prawie 100 miliardów złotych. W związku z tym autorytet prof. Balcerowicza jest, przynajmniej w niektórych środowiskach, absolutnie niepodważalny, zaś na odcinku salonowym prestiż nowej partii ma zabezpieczać legendarny pan Władysław Frasyniuk. Gwoli zapewnienia symetrii podobne przygotowania widać i na lewicy, gdzie na Umiłowanego Przywódcę wyrasta pan prof. Jan Hartman. On to, wzorem Jakuba Bermana, Hilarego Minca i Romana Zambrowskiego, który z polecenia Józefa Stalina tresowali Polaków do komunizmu, będzie tresował mniej wartościowy naród tubylczy do nowoczesności – zgodnie z mądrością etapu wyznaczonego przez nową strategię rewolucji komunistycznej według Antoniego Gramsciego. Jak widzimy, przygotowania do wprowadzenia zmian, dzięki którym wszystko będzie mogło pozostać po staremu, są już całkiem zaawansowane i trzeba tylko poczekać do 24 maja, żeby się przekonać, czy obejmują one również urząd prezydenta, czy też stare kiejkuty rzutem na taśmę utrzymają ten odcinek. Stanisław Michalkiewicz
19 maja 2015 Prezydent Komorowski w końcówce kampanii gra bardzo nieczysto
1. Niedzielna debata dwóch kandydatów do urzędu prezydenckiego przyniosła brutalne ataki urzędującej głowy państwa na swojego konkurenta i to niestety oparte na kłamstwach.Prezydent Komorowski posunął się do przedstawienia w pytaniach nieprawdziwych poglądów Andrzeja Dudy w 2 sprawach: unijnej polityki klimatycznej i wspólnej polityki rolnej, wyciągając pytania napisane na kartkach i powołując się na jakieś mało znane portale internetowe.Tak się składa, że od blisko roku pracuję razem z Andrzejem Dudą w Parlamencie Europejskim i po wielokroć słyszałem jego wypowiedzi na sali plenarnej w obydwu sprawach, nie pozostawiające żądnych wątpliwości.Jest on zdecydowanie przeciwny zaostrzeniu polityki klimatycznej, pod czym niestety podpisała się premier Ewa Kopacz i zdecydowanie wspiera wyrównanie dopłat bezpośrednich w ramach wspólnej polityki rolnej.Przypisywanie mu innych poglądów jest oczywistym kłamstwem i posuwający się do tego urzędujący prezydent, dyskredytuje samego siebie i niestety potwierdza bardzo niekorzystne opinie na temat jego prawdomówności.
2. Niestety te kłamstwa były kontynuowane także wczoraj między innymi na spotkaniu z mieszkańcami Katowic, na które ściągnięto niezwykle „zasłużonego” dla Śląska europosła Jerzego Buzka (w czasie swoich rządów zlikwidował 23 kopalnie, a pracę straciło ponad 100 tysięcy górników).Prezydent Komorowski wyraźnie pobudzony (być może znowu wypił za dużo Red Buli) znowu krzyczał, żeby Andrzej Duda wyjaśnił dlaczego postępuje w sposób dwulicowy, dlaczego oszukuje górników.Mówi to po raz kolejny człowiek, który w sprawie paktu klimatyczno – energetycznego podpisanego najpierw w 2008 przez ówczesnego premiera Donalda Tuska a teraz w zaostrzonej formie przez premier Ewę Kopacz, nie kiwnął nawet przysłowiowym palcem.
3. Przypomnijmy tylko, że w unijnych propozycjach konkluzji w październiku 2014 roku podpisanych przez Ewę Kopacz napisano bardzo wyraźnie: redukcja emisji CO2 o 40% (a w zasadzie nawet o 43%) do roku 2030 w ramach ETS czyli europejskiego systemu handlu emisjami.Ta 43% redukcja zostanie osiągnięta poprzez podniesienie obecnie obowiązującego rocznego współczynnika redukcji z 1,74% do 2,2%, a w konsekwencji cen uprawnień do emisji CO2 do poziomu od 20 do 30 euro za tonę.Zresztą już od paru lat KE, staje na głowie aby ceny tych uprawnień rosły w ramach obowiązujących rozwiązań redukcyjnych (do roku 2020 o 20% i 20% udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii).Wprawdzie ze względu na światowy i europejski kryzys zapotrzebowanie na energię w Europie w ostatnich latach zamiast wzrosnąć, spadało w związku z tym cena uprawnień do emisji CO2 w ramach wolnego handlu emisjami malała i wynosiła już „zaledwie” 5 euro za tonę CO2.Najpierw więc KE przeforsowała zdjęcie z rynku 900 mln uprawnień w latach 2014-2016 i przesunięcie ich na lata 2019-2020 (choć to tylko wybieg, zapewne nigdy one na ten rynek nie wrócą) w związku z tym już od lutego tego roku cena uprawnień do emisji CO2, wzrosła do 7-8 euro za tonę.Ale to wszystko dla KE mało, bo cena na tym poziomie nie wymusza przecież odchodzenia od produkcji energii z węgla i przechodzenia na gaz albo atom, dlatego też KE szukała sposobów aby podwyższyć cenę uprawnień przynajmniej do 20 euro za tonę i to już od roku 2020 i dzięki ustaleniom tego szczytu takie ceny osiągnie.
4. Co więc z tego że mamy jakąś pulę darmowych uprawnień, skoro elektrownie będą musiały także kupić coraz więcej pozwoleń po znacznie wyższych niż do tej pory cenach, a ponadto inwestować w nowe bloki energetyczne grube miliardy złotych.Przecież to wszystko trzeba będzie wliczyć w ceny energii elektrycznej i cieplnej, a za chwilę URE zniesie jakiekolwiek ograniczenia w limitowaniu tych cen.Ruszą więc one z kopyta i zapłaci za nie przemysł likwidacją miejsc w Polsce i przenoszeniem produkcji za naszą wschodnią granicę (tam pakiet nie obowiązuje), zapłacą także gospodarstwa domowe bo przecież domy i mieszkania trzeba ogrzać i oświetlić.Pani premier Kopacz chyba jednak nie zdaje sobie sprawy, że sprzedała podstawowe interesy polskiej gospodarki i gospodarstw domowych w naszym kraju za przysłowiowe „szklane paciorki i perkal”.Nie zdaje sobie sprawy także prezydent Bronisław Komorowski, a ponieważ sytuacja na Śląsku jest dla rządzących coraz trudniejsza, dobrze jest znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego iw związku z tym uderzono w Andrzeja Dudę.Co z tego, że to gra nieczysta, skoro przegrana blisko, sięga się nawet po brudne metody.Kuźmiuk
Duda sprzeciwia się zrobieniu z Polaków bydła roboczego Jeżeli nie nastąpi zmiana na urzędzie Prezydenta RP, to nastąpi koniec demokracji w Polsce. To jest zasadnicza stawka w tej grze – zauważył prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego.Po wystąpieniach sztabowców prezydenta Komorowskiego w ostatnim czasie, pokazujących chęć zniszczenia demokracji do końca, po tych 8 latach doświadczeń z jej podważaniem przez Platformę Obywatelską, nie możemy mieć wątpliwości, że chodzi o ustabilizowanie na zawsze tej władzy. Tej władzy, która podkreśla, że jej głównym zadaniem jest nigdy nie dopuścić opozycji do rządzenia. To deklaracja radykalnie sprzeczna z demokratycznym obyczajem, kulturą i zasadami. Widać, że Platforma Obywatelska i Bronisław Komorowski bardzo serio traktują ten zamiar”...”Jeśli Polacy chcecie mieć możliwość zmieniać władzę co wybory, co drugie wybory – zależnie od tego jak ta władza się sprawuje, to musicie to zrobić teraz, bo później nie będzie już okazji. Ta oligarchia się uwieczni tutaj „...”Sytuacja Polski jest bardzo poważna (…) widmo bezrobocia, widmo starości bez dzieci, które wyjechały i już nie wrócą. To są bardzo poważne sprawy i tu nie ma mowy o żadnym straszeniu. „...(więcej )
Mateusz Pawlak „Powrót do niższego wieku emerytalnego jest kluczowym postulatem Andrzeja Dudy. To prosty przepis na katastrofę - wskazują ekonomiści.”...”Kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta chce cofnąć zmiany, które trzy lata temu wprowadził rząd Donalda Tuska, a pod którymi podpisał się prezydent Bronisław Komorowski. Chodzi o stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn do poziomu 67 lat. W przypadku mężczyzn poziom ten ma zostać osiągnięty już za 5 lat. Dla kobiet proces podnoszenia został rozłożony aż do 2040 roku. „...”Zdaniem Wiktora Wojciechowskiego, głównego ekonomisty Plus Banku „...”- Odwrócenie tej zmiany jest idealnym przepisem na katastrofę. Zwiększyłoby deficyt i dług finansów publicznych, co skutkowałoby koniecznością podniesienia podatków, aby podtrzymywać przy życiu system emerytalny „...”Cofnięcie tej reformy znacząco osłabiałoby perspektywy wzrostu polskiej gospodarki, zwiększyłoby bezrobocie i nasiliło emigrację zarobkową „...”Jak podkreśla ekonomista nawet ekipa Viktora Orbana, która przed wyborami miała podobne pomysły, ostatecznie po przejęciu władzy z nich zrezygnowała. „...(źródło )
„Zasłużona dla fińskiej kultury pisarka Kaari Utrio wywołała w swoim kraju wrzenie, gdy zaproponowała eutanazję dla osób po siedemdziesiątce.”.. Szybko umierający człowiek to pożytek dla społeczeństwa. Skąd dla wszystkich osób w podeszłym wieku zdobędziemy opiekunów? – pyta Utrio. I proponuje, by w ośrodkach zdrowia rozdawano starszym ludziom „przyjazne tabletki nasenne „...(więcej )
„ Natomiast wiek emerytalny, wynoszący w Szwecji 67 lat, miałby zostać przesunięty na 69 lat. Według tamtejszych władz, idealna dla finansów państwa granica wieku emerytalnego wynosi aż 75 lat. „....”Australijczycy planują przesunięcie wieku emerytalnego na granicę 70 lat.Europa broni się przed tą tendencją, ale przyznaje: innego wyjścia nie widać. „...”Eksperci zwracają uwagę, że granica wieku, po osiągnięciu której Australijczykom należy się emerytura, została ustanowiona ponad sto lat temu. Wynosi ona obecnie 65 lat. Rząd australijski przeznacza na emerytury blisko 40 mld dol. austr. rocznie. Ekonomiści uważają, że tego stanu nie da się utrzymać i popierają podwyższenie wieku emerytalnego do 70. roku życia. Już teraz co piąty Australijczyk otrzymuje z budżetu emeryturę, a australijskie społeczeństwo, podobnie jak to jest w innych wysoko rozwiniętych krajach, szybko się starzeje. Wydatki na emerytury to najwyższa pozycja w tamtejszym budżecie. Co ciekawe, rząd włoski również zastanawia się nad podwyższeniem wieku emerytalnego do 70. roku życia. „...”Średni wiek emerytalny sięgający 70 lat, według prognoz, nie będzie w przyszłości niczym nadzwyczajnym. Będziemy pracować dłużej, lecz póki co Europa nie ma ustawionej najwyżej poprzeczki w tym względzie. Tu prymat dzierży Japonia (70 lat). W USA pracownicy przechodzą „w stan spoczynku” po osiągnięciu 65. roku życia „...”Na rozciągnięte w czasie podnoszenie granicy do poziomu 67 lat zdecydowały się m.in. Dania, Niemcy, Hiszpania, Portugalia, Holandia, również i Polska. Dotąd w większości krajów Europy wynosiła ona 65 lat. Na 68 lat zdecydowała się Finlandia. Rząd brytyjski w końcu ubiegłego roku zadeklarował, że docelowo obywatele Wielkiej Brytanii powinni przechodzić na emeryturę po 70. roku życia.”...(więcej )
Prezes Najwyższej Izby Kontroli twierdzi, że ZUS już w 2018 roku nie będzie mieć wystarczającej ilości pieniędzy na emerytury. Mimo przejęcia przez ZUS aktywów od OFE, w dłuższej perspektywie, bez wsparcia z budżetu państwa, może brakować pieniędzy na wypłaty emerytur. ….(więcej )
Robert Gwiazdowski „ Dlatego idiotyczne są postulaty związkowców obniżenia wieku emerytalnego – będziemy musieli pracować coraz dłużej. Ci, którzy dziś zaczynają pracować będą dożywali 90 lat. Ci, którzy dziś się rodzą dożyją pewnie lat 100. Proszę zapomnieć, żeby mogli pracować do 65 roku życia. Do 67 zresztą też nie. Premier Szwecji wspomniał ostatnio o konieczności pracy do 75. roku życia. A ja sądzę, że nawet dłużej. „...(więcej )
2013 rok „ Holendrzy projektują eutanazję 70 latków „ ..”Członkowie grupy Z Własnej Woli (Uit Vrije Wil) zbierają podpisy pod projektem ustawy, która legalizuje pomoc w samobójstwie dla wszystkich, którzy mają więcej niż 70 lat. Poparcie dla inicjatywy jest olbrzymie. Profesor Dick Swaab z Holenderskiego Instytutu Neurologii (NIN), który jest członkiem Uit Vrije Wil, nie kryje zadowolenia. - Nie mamy żadnych problemów ze znalezieniem zwolenników - mówi. - Potrzebowaliśmy 40 tys. podpisów, żeby nasza ustawa została poddana pod głosowanie w parlamencie. Tę ilość podpisów zebraliśmy w cztery dni”...Z tego samego artykułu o mordowaniu 12 letnich dzieci „Po drugie, pacjent musi mieć więcej niż 12 lat, a jego stan zdrowia nie może dawać nadziei na poprawę. '...(więcej)
Zygmunt Białas „ "Dobrobyt w Wielkiej Brytanii jest bardzo nierówno rozdzielony. Pięć najbogatszych rodzin posiada więcej majątku niż 12,6 mln najbiedniejszych mieszkańców Zjednoczonego Królestwa - informuje portal spiegel.de, link: http://www.spiegel.de/wirtschaft/die-reichsten-fuenf-besitzen-mehr-als-die-aermsten-12-6-millionen-a-959220.html - Pięć najbogatszych rodzin posiada razem 28,2 mld funtów, podczas gdy 20% najbiedniejszych mieszkańców (w/w 12,6 mln ludzi) ma w sumie 28,1 mld funtów". „..(więcej )
Janusz Szewczak „ Polska krajem pracujących nędzarzy. Mamy tyrać na nasza sitwę i to bez szemrania ”....” Belgowie jak widać, nie chcą tyrać na swoją sitwę do 67 lat, w Polsce coraz wyraźniej zaczyna się mówić i to całkiem głośno, że o 67-cio letnim wieku emerytalnym trzeba pomału zapomnieć na rzecz jego dalszego podniesienia. Niewykluczone więc, że po wyborach, zwłaszcza parlamentarnych, jeśli wygra je obecna koalicja, PO-PSL, może pojawić się propozycja podniesienia wieku emerytalnego, np. do 71 lat na wzór Szwecji. „..”W Londynie, Berlinie, Helsinkach odbyły się gwałtowne marsze członków ruchu Anonymous tzw. „Marsz Miliona Masek” protestujących przeciwko wyzyskowi i braku perspektyw dla młodych ludzi, którzy twierdzą, że dziś jedynym rozwiązaniem na rzecz ukrócenia wyzysku i pogardy wobec najuboższych jest tylko rewolucja. „...”Polacy już dziś pracują ponad 40 godzin tygodniowo i blisko 2 tysiące godzin rocznie. Według organizacjiOECD polski rynek pracy jest jednym z najgorszych w Europie, jedne z najgorszych płac, obok Rumunii, Bułgarii i Litwy, jedna z najniższych satysfakcji z posiadanej pracy i płacy 1,6 miliona Polaków pracuje na umowach śmieciowych, a wskaźnik ubogich i bardzo ubogich pracowników w Polsce zbliża się do 12 proc. Gorzej jest tylko w Grecji, Hiszpanii i Rumuni. Mimo to obecna koalicja już przygotowuje grunt pod pracę w wolne dotychczas soboty. W Polsce już dziś ponad połowa Polaków pracuje w weekendy, a ponad 30 proc. co najmniej też w jedną niedzielę w miesiącu - to dane Eurostatu.Blisko 700 tys. dzieci w Polsce, to biedne dzieci, które bardzo często mają pracujących oboje rodziców. W 2013 r. 36 proc. polskich dzieci urodziło się w rodzinach, w których miesięczny dochód netto na osobę nie przekroczył 539 zł czyli tzw. minimum egzystencji. Dodatkowo 735 tys. polskich rodzin korzystających ze świadczeń rodzinnych posiada dochód netto w wysokości, nie większej niż 400 zł miesięcznie czyli równowartości 100 euro. To już nie jest poziom nawet europejski, to poziom azjatycko-afrykański. A są to w końcu dane z sierpniowego raportu MPiPS. Z powodu biedy ponad 530 tys. polskich dzieci nie chodzi do lekarzy specjalistów, a ponad 600 tys. do dentysty, nic więc dziwnego, że bijemy kolejny europejski rekord - 90 proc. małoletnich w Polsce w wieku od 5 do 15 lat ma próchnicę. To też jest wymiar tego „skoku cywilizacyjnego” ostatniego 25-lecia. W Polsce, w ostatnich latach dochodzi do najszybciej rosnącej liczny samobójstw (ponad 6 tys. rocznie) w coraz większej mierze z przyczyn ekonomicznych - brak pracy, długi, depresja, niemożność utrzymania rodziny.Na „Zielonej wyspie” dochodzi też do gigantycznej liczby, blisko 2 tys. wypadków przy pracy tygodniowo, w 2013 r. takich wypadków przy pracy było prawie 90 tys. z czego blisko 300 zakończyło się śmiercią poszkodowanych - wynika to z ostatnich danych GUS. Bezrobocie w Polsce maleje tylko w rządowej statystyce, bowiem Polacy masowo emigrują za pracą do krajów Unii, a i tak to nadal blisko 2 miliony osób. „...”Polska staje się krajem pracujących nędzarzy, bez życiowych perspektyw, szansy na utrzymanie rodziny, bez środków na opłacenie wszystkich rachunków, nie mówiąc już o oszczędnościach. Nic dziwnego, że Polska jest jednym z nielicznych krajów europejskich, gdzie blisko 50 proc. obywateli nie ma żadnych oszczędności, nawet 1 złotówki, a blisko 85 proc. bezrobotnych nie otrzymuje zasiłków.”....”Współczesne niewolnictwo w Polsce, w półkolonialnym systemie gospodarczym, wręcz rozkwita. Polski pracownik coraz częściej godzi się na niewolnicze wręcz warunki pracy, upodlenie i zniewolenie i to za przysłowiową miskę zupy..... (więcej )
John-Henri Holmberg „„Obywatel szwedzki jako niewolnik”....”Obywatel szwedzki rodzi się w państwowym szpitalu, w asyście zatrudnionych przez państwo lekarzy i pielęgniarek. W prezencie otrzymuje opaskę z napisem: “Własność lokalnej administracji X”, a zaraz potem dziesięciocyfrowy numer osobisty, towarzyszący mu przez całe życie na prawie jazdy, karcie bibliotecznej, legitymacji szkolnej, karcie więziennej, kartach kredytowych, rachunkach bankowych, świadectwie zatrudnienia, akcie małżeństwa, odpisach podatkowych, dokumencie identyfikacyjnym, paszporcie, listach wyborców, legitymacji członkowskiej klubu książkowego, karcie poborowej i na każdym innym dokumencie, świadectwie, czy skorowidzu „..”W tydzień po urodzeniu nowy szwedzki obywatel może przenieść się do domu wraz z rodzicami. W międzyczasie jego matka otrzymuje przeszkolenie w zakresie karmienia, zmieniania pieluch i innych podstawowych elementów opieki nad niemowlęciem w szpitalnym Ośrodku Macierzyńskim. Po dwu-, trzytygodniowym pobycie dziecka w domu odwiedza je inspektor z lokalnej Agencji Opieki nad Dzieckiem, by sprawdzić czy rodzice należycie nim się zajmują. Jeśli nie, to na początek rodzice wezwani zostaną na rozmowę, potem na dalsze przeszkolenie – a jeśli i to nie przyniesie efektu, Agencja zadecyduje o ewentualnym przeniesieniu dziecka z domu jego rodziców do specjalnej ochronki. Gdy sprawa jest poważna, biologiczni rodzice dziecka nie są informowani o miejscu jego przeniesienia, jak również uniemożliwia im się kontakt z dzieckiem. O ile Agencja nie uzna, iż jest pożądany. „...”Jeśli rodzice przejdą pomyślnie inspekcję wzywani będą na regularne kontrole lekarskie dziecka w lokalnym centrum pediatrycznym, z chwilą zaś gdy dziecko ukończy 1 rok (albo 1,5 roku) niemal na pewno zostanie przyjęte do lokalnego ośrodka dla dzieci. Jest bowiem z praktycznego punktu widzenia więcej niż trudne dla rodzica w Szwecji, aby zostać w domu z dzieckiem, po ukończeniu przez nie 18 miesięcy. Wiąże się z tym bowiem utrata szeregu wymiernych korzyści, gwarantowanych przez państwo. Tak więc dziecko zostanie w ośrodku do czasu ukończenia 6 roku życia, potem wstąpi do obowiązkowej szkoły przygotowawczej, a rok później rozpocznie 1 klasę w obowiązkowej 9-cio letniej szkole podstawowej. Nota bene, obie te szkoły zarządzane będą przez administrację lokalną. „..”Kiedy nasz obywatel zapragnie wybudować sobie własny kąt, to uczyni to w ramach rządowych kredytów i na podstawie dokumentacji zawierających ponad 16 000 rządowych regulacji. To jak będzie mieszkał i poruszał się po mieście będzie ściśle regulowane przepisami obowiązującymi w danej strefie „..”Kiedy szwedzki obywatel pójdzie do pracy za 1000 doi. miesięcznie, zapłaci przeciętnie 45%-owy podatek dochodowy na rzecz rządów: lokalnego i centralnego; jego pracodawca zapłaci natomiast dalsze 39%-owy podatku od zatrudnienia (naliczanego od wysokości wynagrodzenia swego pracownika); w końcu nasz bohater ponownie zapłaci 30% podatek kupując to i owo za pieniądze, które mu pozostały. To wszystko oznacza, że nasz obywatel otrzymuje realnie 385 doi., które stanowić będą o jego sile nabywczej. Tymczasem rząd dostanie realnie 1,005 doi. w formie podatków. „..”Rząd koncesjonuje i licencjonuje prawników, lekarzy, weterynarzy, budowlańców, restauracje, bary, sklepy spożywcze i wynajem mieszkań „..”Kiedy nasz obywatel przejdzie na emeryturę otrzyma od rządu podstawową emeryturę i powszechną emeryturę uzupełniającą, a – jeśli dopisze mu szczęście – dodatkowo, pomoc z odpowiedniej agendy lokalnego rządu, polegającą np. na gotowaniu i robieniu zakupów, bądź miejsce w specjalnym ośrodku dla zaawansowanych wiekiem i zniedołężniałych „...(źródło )
Profesor Niall Ferguson „ Państwo opiekuńcze zwykło się uważać za wynalazek brytyjski „....” Tymczasem pierwszy obowiązkowy system obowiązkowych państwowych emerytur wprowadzono nie w Wielkiej Brytanii, ale w Niemczech . Dopiero dwadzieścia lat później Brytyjczycy poszli za przykładem Niemców. „...” Prawo o ubezpieczeniu społecznym wprowadził Otto Bismarck....”Bismarck uważał ,że „łatwiej poradzić sobie z człowiekiem , który na starość może liczyć na emeryturę [….] niż z człowiekiem , który nie a takiej perspektywy „ Ku zaskoczeniu swoich liberalnych oponentów przyznawał otwarcie ,że to „ państwowo – socjalistyczna idea „ ….” Bismarck nie kierował się jednak motywami altruistycznymi „ Każdy kto opowie się za ta ideą – stwierdzał – dojdzie w przyszłości do władzy „....”Chociaż Lloyd George był człowiekiem lewicy podzielał pogląd Bismarcka , że wprowadzenie tego typu uregulowań zapewnia głosy wyborców w kontekście gwałtownie rozszerzającego się praw wyborczego „..(więcej )
Telewizja Al Jazeera: Bytom powoli umiera”...”Według reportera stacji Tima Frienda, z bytomskiego dworca autobusowego codziennie kolejne osoby wyjeżdżająco do pracy za granicę. Zwraca uwagę, że w ciągu minionych 20 lat liczba mieszkańców Bytomia zmniejszyła się o 50 tys., z sześciu działających kopalni pozostała jedna, a liczba dzieci stale spada.Zdaniem reportera, tysiące młodych Polaków wyjeżdża z kraju, zaś polityce „wydają się nie być w stanie zrobić niczego, by ten odpływ zatrzymać” ...(więcej )
Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym państwo ściąga podatek od osób zarabiających poniżej minimum egzystencjalnego”.....” W Tanzanii kwota wolna wynosi 7408 zł, w Botswanie - 12384 zł, a w Namibii - 14250 zł. „...” Polska jest jedynym krajem w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, w którym nie wprowadzono dotychczas podatku linioweg „...”Przyczyną jest dramatycznie niska kwota wolna od podatku, „...”Co do zasady, kwotę wolną wprowadza się do systemu podatkowego po to, aby chronić osoby najuboższe przed nadmiernym uszczupleniem, i tak już niskich dochodów, przez państwo. „...”W ten sposób unika się opodatkowania dochodów w wysokości minimum socjalnego, a tym bardziej dochodów poniżej minimum egzystencjalnego. „...”W krajach Unii Europejskiej stosujących kwotę wolną, kwota ta ustalana jest często na poziomie między 30 tys. zł a 70 tys. zł rocznie „...”Co istotne, wysokość kwoty wolnej wszędzie jest corocznie waloryzowana. Przykładowo, w Wielkiej Brytanii, kwota wolna tylko w ciągu jednego roku wzrosła o prawie 20% i wynosi obecnie ok. 50 tys. zł. „...”Otóż we wszystkich takich krajach (Litwa, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria) obowiązuje podatek liniowy z jednolitą stawką podatkową wynoszącą, w zależności od kraju, 10%, 12%, 15% lub 16%. Tak niskie stawki podatkowe powodują drastyczne obniżenie poziomu danin należnych państwu. „...” Kwota wolna o wartości 3091 zł jest zdecydowanie najniższą wartością spośród wszystkich krajów europejskich stosujących progresję podatkową. Tak niska kwota wolna może jednak zadziwić nie tylko mieszkańców Europy Zachodniej, ale również obywateli niektórych krajów afrykańskich. W Tanzanii kwota wolna wynosi 7408 zł, w Botswanie - 12384 zł, a w Namibii - 14250 zł. ...(więcej)
Cezary Mech „ Spadam dalej na 211 miejsce na świecie z 209 pod względem dzietności. I co się dzieje? NIC. Na co liczymy? Przy ukazanym na zdjęciu stosunku do rodziny i matki elit "z wyższej półki medialnej" jest to adekwatna pozycja samolikwidującego się Narodu.” „...(więcej )
Jakub Woziński ”Negacja prawa naturalnego”....Filozofowie społeczni wskazują na kluczowy wpływ, jaki w dziedzinie zrozumienia zasad wolności gospodarczej miała koncepcja prawa naturalnego. Świat katolicki już w pierwszym tysiącleciu głosił przekonanie, że istnieje zestaw zasad moralnych, których nie może złamać żadne państwo. Jednym z najważniejszych punktów reformacji była negacja prawa naturalnego i stwierdzenie, że nie istnieje żadne prawo poza tym, które stanowi państwo. W wyniku tej zmiany w świecie protestanckim państwo zyskało ogromną przewagę kosztem sił społecznych, co najlepiej pokazuje przykład Prus, gdzie obywatele byli traktowani niczym parobkowie. Prusy miały mizerny wkład w rozwój przemysłu i gospodarki, a wszystkie tereny przemysłowe (Śląsk, Zagłębie Ruhry) zdobyły w wyniku wojen, nie własnej pracy.” „...(więcej )
Foreign Affairs By Ivan Krastev and Mark Leonard „ Europejskie marzenia o europejskim ładzie zostały zdruzgotane „...” Niektórzy określają ten fenomen japońskim syndromem Galpagos , odwołując się do obserwacji Karola Darwina ,że zwierzęta żyjące na zagubionych Wyspach Galapagos , z ich unikalną florą i fauna rozwinęły specyficzne cechy nie możliwe do powieleni nigdzie indziej. „...” Przywołują szok jaki czuli japońscy menadżerowie firm technologicznych z końca ostatniej dekady, kiedy zdali sobie sprawę ,że pomimo tego że wyprodukowali najbardziej zaawansowany telefon komórkowy na świecie , to nie mogą sprzedać go za granicę . Po prostu konsumenci wszędzie poz Japonia nie byli do tego gotowi , od czasu , kiedy japońskie urządzenia wykorzystywały najbardziej zaawansowane technologie , takie jak platformy e-handlu trzeciej generacji, które nie były szeroko używane w innych krajach. Japońskie telefony były ,mówiąc innymi słowy zbyt doskonałe aby wygrać .”...”To samo można powiedzieć dzisiaj o ustroju Europy,który wyewoluował w ustrój odcięty od globalnych brutalnych realiów i który w konsekwencji stał się zbyt dokonały , aby inni mogli podążyć w tym kierunku „...” Europejczycy muszą porzucić ich marzenia o przekształceniu zagranicznych ustrojów na swoje podobieństwo i skoncentrować się na ochronei swojego własnego zagrożonego systemu społecznego”...” Zdanie sobie sprawy z tego że europejski porządek społeczny nie może ekspandować na zewnątrz jest dalekie od tego aby uznać ,że jest to system, ustrój wadliwy , lub szukania jakiejś autorytarnej siły , która mogłaby wykorzystać impas „..”legitymizacja EEU powinna również poróżnić dwie największe na świcie autorytarne potęgi , Rosję i Chiny, Które rosnąc niebezpiecznie zacieśniały swoje więzy w ostatnich latach , co zaskutkowało wzrostem siły upadającej kosztem rosnącej . Rzeczywiście , rosnąca rola Pekinu w Europie Środkowej jest słabo dostrzeganą konsekwencją kryzysu ukraińskiego.. W czasie kiedy Waszyngton i Bruksela nakładały sankcje na Moskwę z powodu aneksji Krymu , prezydent Chin Xi Jinping uruchomił dwa ambitne programy , które maja dokonać transformacji Euroazjatyckiej gospodarki. Tak zwany Ekonomiczny Pas Jedwabnego Szlaku , program infrastrukturalnych i handlowych inwestycji , który rozciągnie się od Bankoku do Budapesztu , oraz podobny program XXI wieczny Morski Szlak Jedwabny skoncentrowany na wodach od Morza Południowochińśkiego aż po Morze Śródziemne. Te dwa projekty, które Chińczycy nazywają Jeden szlak jedna droga doprowadzi do tego że wszystkie kraje Azji Środkowej będą ciążyć ku Chinom , co stworzy Chinom źródło surowców , rynki zbytu i gospodarczego zróżnicowania . .”...” Ani Europa ani USA nie mogą pozwolic XI na zrealizowanie tych planów. I dlatego muszą pozwolić Rosji konkurować z Chinami na swoim własnym podwórku”...”Przedłużający się impas z Rosją może tylko zagrozić upadkiem europejskiego odmiennego od innych ustroju i pozwolić Pekinowi włączyć się do sprzeczki Brukseli z Moskwą „...(więcej )
III. Negatywne konsekwencje obowiązkowego systemu emerytalnego Istnienie obowiązkowego systemu emerytalnego, jako przejaw zinstytucjonalizowanej agresji przeciw przedsiębiorczości, musi rodzić negatywne konsekwencje — zgodnie z tym, co zauważył Huerta de Soto, iż za każdym razem, gdy złamie się jakąś tradycyjną zasadę postępowania, na przykład kiedy rząd wprowadza przymus lub nadaje przywileje pewnym jednostkom, to ostatecznie powstaną szkodliwe konsekwencje uderzające w spontaniczne procesy współpracy społecznej[17].Przede wszystkim, obowiązkowy system emerytalny zaburza dobrowolną alokację dochodu w czasie jednostek (co, siłą rzeczy, obniża ich użyteczność ex ante[18]). Najbardziej jest to widoczne w systemach tradycyjnych, w których ogólny poziom oszczędności w gospodarce ulega obniżeniu[19]. Dzieje się tak z dwóch powodów: pierwszy polega na tym, że jednostki — wiedząc, iż w przyszłości będą mieć zapewnione wpływy — ograniczają swoje prywatne oszczędności; zaś drugi wiąże się z faktem, iż płacone przez jednostki składki nie są de facto oszczędzane (inwestowane), lecz przeznaczane przez państwo na bieżącą konsumpcję (wypłaty dla obecnych emerytów). Trzeba zdać sobie sprawę, że dotyczy to także systemów kapitałowych w takim zakresie, w jakim fundusze emerytalne przeznaczają składki na zakup obligacji rządowych[20]. Obniżony poziom oszczędności przekłada się na mniejszą ilość inwestycji, co obniża tempo akumulacji kapitału i spowalnia wzrost produktywności pracy. Warto dodać, iż obniżony poziom oszczędności pogłębia z konieczności kryzys gospodarczy[21], który wynika — jak twierdzi Hayek — z niedostatecznej podaży dobrowolnych oszczędności, które byłyby w stanie podtrzymać inwestycje rozpoczęte w fazie boomu[22]. W literaturze można spotkać się z tezą, iż system emerytalny może także mieć pozytywny wpływ na stopę oszczędności. Przykładowo, Munnel[23] twierdzi, iż w sytuacji, w której możliwe jest przejście na wcześniejszą emeryturę, ale system emerytalny nie wypłaca środków do momentu osiągnięcia minimalnego wieku emerytalnego, jednostki mają motywację do zwiększenia oszczędności, by wcześniej przejść na emeryturę. Z tym zagadnieniem wiążą się jednak trzy problemy. Po pierwsze, w dobrowolnym „systemie” emerytalnym jednostki również mogą chcieć wcześniej przejść na emeryturę, także teza o wyższej stopie oszczędności nie odnosi się do sytuacji, w której nie byłoby żadnego systemu, ale do sytuacji, w której system emerytalny nie zezwala na wcześniejsze przejście na emeryturę. Po drugie, według większości badań[24], efekt substytucyjny znacznie przeważa ten efekt dochodowy. Po trzecie, jak dowodzi Garrison[25], te efekty się nie równoważą, ale raczejsumują. Jako uzasadnienie przytacza przykład dwóch jednostek X i Y, które różnie reagują na istnienie systemu emerytalnego. X jest usatysfakcjonowany wysokością obiecanych przez system świadczeń emerytalnych, dlatego cały swój dochód przeznacza na konsumpcję. Natomiast Y nie jest kontent z wysokości obiecanych świadczeń, dlatego oszczędza znaczne sumy pieniędzy. Widać wyraźniej, że ich alokacja dochodu w czasie została zaburzona przez wprowadzenie obowiązkowego systemu emerytalnego. X konsumuje więcej, zaś Y mniej niż w „systemie” dobrowolnym. Dobrobyt obydwu obniża się. Co więcej, to zaburzenie w ścieżkach konsumpcji powoduje siłą rzeczy zaburzenia w alokacji pracy i kapitału. W okresie pierwszym, przedemerytalnym, czynniki produkcji są odciągane od produkcji dóbr konsumpcyjnych, które byłyby nabywane przez Y, i kierowane do sektora dóbr konsumowanych przez X. Natomiast w okresie drugim, po przejściu na emeryturę, następuje odwrotny transfer czynników produkcji. Ponieważ część dóbr kapitałowych jest strictespecyficzna, każde takie nierynkowe zaburzenie powoduje zmniejszenie ilości kapitału. Garrison wspomina też o drugim kanale zaburzeń w alokacji czynników produkcji, jakim jest niepewność generowana przez istnienie systemu. Przykład ów dotyczy systemów tradycyjnych, których upadek prędzej czy później musi nastąpić. Z powodu tej niepewności czynniki produkcji będą w mniejszej ilości inwestowane w sektorach dóbr konsumowanych głównie przez osoby starsze (ze względu na spodziewane obniżenie ich dochodu w wyniku załamania systemu). To samo tyczy się pracowników, którzy nie wiedzą, czy ich pokolenie otrzyma jeszcze obiecane wypłaty czy nie — wobec czego część może zdecydować się na wcześniejszą emeryturę, aby wykorzystać ostatnie lata istnienia systemu, inni mogą zaś zdecydować się pracować dłużej, aby zgromadzić więcej funduszy. Oczywiście, opisane zaburzenia nie dotyczą jedynie upadku systemu, ani systemów podatkowych —każdy obowiązkowy system musi znajdować się ostatecznie pod jakąś formą kontroli politycznej, co zawsze rodzi pewną dozę niepewności.Co więcej, obowiązkowy system emerytalny wpływa negatywnie na zatrudnienie. Po pierwsze, składki emerytalne obciążające pracowników pomniejszają ich dochód netto, co zmniejsza podaż pracy. Po drugie, w tym zakresie, w jakim to pracodawca „płaci” składki, płace netto również ulegają obniżeniu[26], albo — przy istnieniu sztywności płac — zwiększa się bezrobocie. Po trzecie, podaż pracy zmniejsza się też w wyniku istnienia ustawowego wieku emerytalnego, który osłabia motywację do pracy na starość.Na koniec warto dodać, iż z powodu obowiązkowego przymusu ubezpieczeń społecznych przedsiębiorczość w tym obszarze została poważnie zredukowana. Nie powstają więc w takim zakresie jak kiedyś prywatne fundusze emerytalne, instytucje ubezpieczeniowe, czy dobrowolne organizacje samopomocowe (mutual aid, fraternal societes), które w przeszłości były bardzo popularne[27]. Zamiast tego pojawiają się niewystępujące wcześniej społeczne konflikty, np. między emerytami a osobami pracującymi — ci pierwsi narzekają na niskie emerytury, ci drudzy zaś na zbyt wysokie obciążenie składkami emerytalnymi. Można także zaobserwować, o czym była już mowa, że w przypadku systemów tradycyjnych motywacja do posiadania dzieci (wskutek wypłacanych przez państwo emerytur pochodzących z obowiązkowych składek osób pracujących) obniża się, zaś więzi rodzinne ulegają osłabieniu.”....(więcej )
Milton Friedman („Podstawowym złem paternalistycznych programów jest ich wpływ na szkielet naszego społeczeństwa. Osłabiają rodzinę, zmniejszają bodźce do pracy, oszczędności, innowacji, ograniczają naszą wolność" – napisał w „Wolnym wyborze") czy Friedrich Hayek („Im bardziej pozycja ludzi staje się zależna od działań rządu, tym bardziej będą się domagali, aby ten dążył do (...) sprawiedliwości rozdzielczej. Tak długo, jak długo wiara w sprawiedliwość społeczną kieruje działaniem politycznym, proces ten musi stopniowo przybliżać się do systemu totalitarnego"...(więcej )
„Do 2020 roku Chiny chcą zniwelować różnice w poziomie świadczeń emerytalnych między mieszkańcami obszarów wiejskich a tymi z miast. Z powodu różnych systemów podstawowych emerytur do tej pory mieszkańcy miast korzystali po przejściu na emeryturę z lepszych warunków niż mieszkańcy wsi. Nowy jednolity miejsko-wiejski system emerytalny zakłada, że po osiągnięciu wieku 60 lat mieszkańcy otrzymają świadczenia pochodzące z puli, która powstała głównie z ich rocznych składek i subwencji państwowych. Aby nabyć prawo do podstawowych świadczeń składki będą musiały być dobrowolnie odprowadzaneminimum przez 15 lat. Wysokość składki będzie ustalana na kliku poziomach od 100 do 2000 juanów czyli od około 50 do 1000 zł.Wartość składki wpłynie na wysokość wypłacanej emerytury.”...”Udział w systemie działającym na obszarach wiejskich jest dobrowolny, a jego obsługą zajmują się lokalne samorządy. Korzyści płynące z tego systemu są o wiele mniejsze niż dla osób z systemu miejskiego. Szacuje się, że jedynie 9 procent ludności wiejskiej korzystało z systemu emerytalnego w 2003 roku. „.”Emerytury miejskie obecnie zbudowane są na systemie ubezpieczeń społecznych. Składa się on z dwóch filarów, z czego jeden opłacany jest przez pracodawcę. System jest dobrowolny dla migrujących ze wsi pracowników, ale ze względu na oskładkowanie, pracownicy wolą pobierać wyższe pensje niż odkładać na emeryturę. „...”System emerytalny w Chinach powstał w 1951 r. W myśl obowiązujących do dziś przepisów kobiety nabywają prawo do emerytury po przekroczeniu 55 lat, a mężczyźni - po 60. Wyjątek stanowią kobiety pracujące fizycznie, mogą one odejść z pracy w wieku 50 lat”...” Przynależność do systemu jest dobrowolna. Każdy, kto ukończył 16 rok życia może wpłacać składki według ustalonych reguł”.... (więcej )
„Według ostatnich danych, Chińczycy posiadają największe na świecie indywidualne oszczędności.Każdy obywatel tego kraju przeciętnie oszczędza 52 proc. swoich dochodów, podczas gdy średnia światowa jest poniżej 20 proc. Chińczycy oszczędzają przede wszystkim na mieszkanie. „.....”Eksperci uważają, że jest to podstawowa przyczyna słabego rozwoju wewnętrznej konsumpcji, co przy obniżonym popycie na chińskie towary na rynku międzynarodowym, jest poważnym utrudnieniem na drodze dalszego rozwoju chińskiej gospodarki. „......”"Każdą zarobioną sumę niosę natychmiast do mojego banku, bo wtedy czuję się bezpieczna. Pochodzę z odległej prowincji i w Pekinie nie mam żadnego ubezpieczenia, ani zdrowotnego ani społecznego. Za wszystko muszę płacić sama, a więc muszę się jakoś zabezpieczyć „..”Zarabiam dość dobrze - ponad 6000 juanów (około 3 050 zł) miesięcznie, „......(więcej )
Ważne Jakub Woziński ”Negacja prawa naturalnego”....Filozofowie społeczni wskazują na kluczowy wpływ, jaki w dziedzinie zrozumienia zasad wolności gospodarczej miała koncepcja prawa naturalnego. Świat katolicki już w pierwszym tysiącleciu głosił przekonanie, że istnieje zestaw zasad moralnych, których nie może złamać żadne państwo. Jednym z najważniejszych punktów reformacji była negacja prawa naturalnego i stwierdzenie, że nie istnieje żadne prawo poza tym, które stanowi państwo. W wyniku tej zmiany w świecie protestanckim państwo zyskało ogromną przewagę kosztem sił społecznych, co najlepiej pokazuje przykład Prus, gdzie obywatele byli traktowani niczym parobkowie. Prusy miały mizerny wkład w rozwój przemysłu i gospodarki, a wszystkie tereny przemysłowe (Śląsk, Zagłębie Ruhry) zdobyły w wyniku wojen, nie własnej pracy.” „...(więcej )
Przemyślenia Kluski w Naszym Dzienniku „Między innymi dlatego, że rolnicy są dzisiaj ostatnimi w miarę wolnymi ludźmi. Tylko rolnik nie może być obecnie zniszczony przez urząd skarbowy, tak jak każdy inny przedsiębiorca „..”Chodzi o to, żeby także rolników wciągnąć do aparatu podatkowego zniewolenia urzędniczego. Bowiem kwestia płacenia podatku dochodowego w dużej mierze zależy od widzimisię urzędników. „...„Żadna z rządzących przez ostatnie 20 lat ekip w Polsce nie była w stanie zahamować procesu tworzenia totalitarnego państwa”...”- Wolny rynek budowaliśmy tylko na początku lat 90., mniej więcej do 1995 roku.Od tamtego czasu w Polsce zaczął się odbudowywać system totalitarny.” ….”. - Jednak istota proponowanych przeze mnie zmian polegała na tym, że obywatel dostawał te same prawa co urzędnik. Z mojego pomysłu politycy i urzędnicy zostawili samą nazwę, która bez spełnienia istoty niewiele daje. Dotyczy to także przepisów o odpowiedzialności urzędników za błędne decyzje „...”Ale firma, która chce działać uczciwie, w warunkach spętanej biurokracją gospodarki nie radzi sobie dobrze. Dlatego przed Optimusem nie było świetlanej przyszłościw coraz bardziej biurokratyzującej się gospodarce. „....”Sukces zaczął stawać się zależny nie od solidnej pracy, ale od relacji z władzą, która udziela zezwoleń, koncesji, itp. Tymczasem, jak wskazał jużOjciec Święty Jan Paweł II, jeśli państwo chce wszystko uregulować, tak jak to robi w ciągu ostatnich 20 lat, wchodząc niemal w rolę Pana Boga, to niedługo pod piękną nazwą "demokracja" powstanie nowy totalitaryzm „...(więcej )
Mój komentarz Ustrój jaki zbudowano w Europie jest formą neo niewolnictwa . Niewolnik nie ma prawa posiadać Boga, posiadać rodziny ani własności , bo czynią człowieka wolnym . Niewolnik, jego istnienie jest całkowicie zależne do woli pana. To pan decyduje , czy potrzebuje kolejnego niewolnika Jeśli państwo że to co napisałem wyżej to jakieś zwroty retoryczne iże was to nie dotyczy to się mylicie , co postaram się udowodnić. Jak system socjalistyczny w Polsce i Europie kontroluje liczebność swoich niewolników . Po pierwsze musi odebrać im własność i większość owoców ich pracy. System uzyskuje to poprze bandyckie opodatkowanie w tym przymusowe ubezpieczenia społeczne . Ludzie nie mają pieniędzy na kupno mieszkania , ani odłożonych pieniędzy , ani pracy , która daje godziwy dochód. Ponieważ pan zabrał im wszystko nie maj pieniędzy na posiadanie dziecka . Przypadkowe zajścia w ciąże pan likwidowałby aborcją . Polska wymiera , co jest najlepszym dowodem na istnienie systemu neo niewolniczego Ale co w takim razie pan musi zrobić jeśliby doszedł do wniosku ,że potrzebuje paru nowy niewolników . Pan uchwala na jakiś czas wysokie zasiłki na dzieci. Jeśli pan da zasiłki na dzieci to niewolników przybędzie, jak cofnie to zacznie się ponowne wymieranie . Prosty system na sterowanie płodnością ludności niewolniczej Wróćmy do emerytur. Dla pana docelowo neo niewolnik ma prawo żyć póki pracuje. Stąd plany podniesienia wieku emerytalnego do 75 roku życia . I tutaj znowu , aby zmusić niewolnika do pracy ponad siły do końca życia należy go pozbawić Boga, rodziny i własności . Nie posiadający nic ani nikogo niewolnik musi harować do śmierci , aby mieć na chleb . Ale co w takim razie z tymi chorymi, którzy nie mogą pracować lub zbyt długo żyją . Eutanazja Największym kłamstwem jest to że ludzie muszą pracować do śmieci , bo państwo by tego nie wytrzymało, bo ludzie dłużej żyją . Zaraz wyjaśnię istotę tego kłamstwa. . PKB rośnie, a ilość ludności maleje . Dla uproszczenia nie poruszam tutaj konsekwencji wymierania Polaków Otóż jeśli PKB rośnie to oznacza ,że produkujemy coraz więcej jedzenia, leków , ubrań, energii . Czyli przy kurczącej się populacji przypada tych leków,l ubrań i żywności na każdego Polaka coraz więcej . Czyli utrzymując ten sam standard życia statystycznego mieszkańca Polacy mogliby co roku przechodzić na emeryturę …..wcześniej Wyobraźcie sobie państwo że macie ogródek z warzywami . I co dziennie poświęcacie mu osiem godzin. W pewnym momencie dzięki innowacjom aby wyprodukować tą sama ilość żywności wystarczy wam tylko pięć godzin pracy. Możecie wcześniej przejść na emeryturę , bo system już bez waszej dodatkowej pracy wytwarza tyle samo dóbr i usług Ale tutaj musimy wrócić do istoty systemu niewolniczego . Pan zabiera wszystko co niewolnik wytworzył i zostawia mu ochłapy , nawet jeśli ten niewolnik dzięki swojej innowacyjności zwiększył produkcje dóbr dwa razy Istotą socjalistycznego systemu neo niewolniczego w Europie jest … niewolnictwo ,czyli totalitarna kontrola nad niewolnikiem i systemowe pozbawienie go prawa do posiadania Boga, rodziny i własności Duda domagając się obniżenia wieku emerytalnego ujmuje się za starymi schorowanym niewolnikami. I mam nadzieję że nie jest to kierunek przypominający postulaty XIX wieczne w USA , aby bardziej humanitarnie traktować czarnych niewolników na plantacjach bawełny ,ale pierwszy krok do likwidacja samego systemu niewolniczego Ten system , który sprowadził Polaków do roli bydła roboczego jest tak zły że nawet w wypadku dobrej woli jaką wykazuje Orban jest nie do naprawienia. Ustrój polityczny polski , system podatkowy , przymusowy zus jest trupem . Żaden pudrowanie nic nie da . Trzeba go po prostu zlikwidować. Marek Mojsiewicz
Odliczanie Wyborcze Ziemkiewicza (dzień 5). "Córka idiotka" jako dziadek z Wehrmachtu Internet od rana kipi oburzeniem na manipulację Tomasza Lisa i Tomasza Karolaka, którzy wczoraj z pełną powagą używali do wyborczej agitacji na rzecz panujących fałszywych tłitów Kingi Dudy. Zwłaszcza znaczący miał być, ich zdaniem, tłit, że "tata mówi, że jak zostanie prezydentem, to odda Amerykanom Oskara", bo dobre imię Polski jest więcej warte niż "jakaś tam głupia nagroda ze złotej blachy".Rzekome konto Kingi Dudy jest oczywiście, mówiąc internetowym językiem, "fejkiem", jakich na mediach społecznościowych są setki. Zamieszczane tam wpisy już na pierwszy rzut oka są oczywistymi kpinami z kandydata na prezydenta, mało zresztą wybrednymi.Nie wiem, jakie jest doświadczenie z siecią Tomasza Karolaka, który pewnie będzie równie żałował swego nieszczęsnego zaangażowania po stronie władzy jak swego czasu Żukrowski, choćby dlatego, że jest przecież twarzą jednego z telekomów, który raczej na tym wszystkim nie zyska. Wiem, że Tomasz Lis jest właścicielem portalu, który z zasady opiera się na agregowaniu blogów i społecznościówek. I prędzej wierzę w brak u wielokrotnego laureata salonowych nagród resztek elementarnej przyzwoitości, niż w takie braki w profesjonalizmie.Innymi słowy - twierdzę, że Lis pojechał goebbelsem całkowicie świadomie i cynicznie. Oczywiście wiedział, że będzie musiał potem przeprosić i sprostować. Ale doskonale wie, jaka widownia ogląda jego program. Wbrew stereotypowi "młodego wykształconego", wyborcy PO (jest to zresztą widownia "dziedziczona" po rekordowo popularnym serialu, po którym przez długie lata i bodaj czy nadal ma Lis miejsce w ramówce - ściślej, jej najmniej "mobilna" część) te 1,5 do 3 milionów widzów Tomasza Lisa to głównie ludzie starsi, mieszkający na prowincji, z przewagą kobiet. Sprostowanie w żadnym innym medium niż TVP po prostu nie ma możliwości do nich dotrzeć.
A sprostowanie w TVP nastąpi w najlepszym razie za tydzień (w najlepszym, bo jeśli prezydent utrzyma się u władzy, Lis gotów pójść na całość jak Sienkiewicz i zbyć sprawę zdawkowymi kpinami, jak można mu cokolwiek zarzucać). Bo idę o zakład, iż zarząd TVP odmówi żądaniu sprostowania i przeprosin natychmiast, po Wiadomościach, a sąd nawet w trybie wyborczym jej do tego nie zmusi, nie ma już czasu.Medialna klaka PO we wszystkich jej życzliwych mediach już tuszuje sprawę, nazywając ją filuternie oj-tam oj-tam "pomyłką" bądź "wpadką", a TVP stara się jak może zablokować rozpowszechnianie w internecie kompromitującego programu, by utrudnić sprawdzenie, jak się ma przedstawianie "wpadki" przez propagandę do tego, co faktycznie działo się na antenie. Konferencji prasowej, na której Beata Szydło domagała się wyjaśnienia sprawy, o ile mi wiadomo, żadna z wiodących telewizji nie transmitowała.Debata, która odbędzie się dziś wieczorem (zostałem przez TVP Info zaproszony jako jeden z czterech komentatorów do rozmowy o niej, przed i po spotkaniu kandydatów) w zgodnej opinii wszystkim ma być decydującym o wyniku starciem. Sam tak uważałem do przedwczoraj. Teraz, po cytowanych wczoraj... czytaj więcej Internet kipi oburzeniem? A niech sobie kipi. Jest nadzieja, że Lis w ten sposób załatwi prezydentowi kilkaset tysięcy głosów, które mogą zadecydować o jego przetrwaniu.Słowem, "córka idiotka" na ostatniej prostej kampanii ma odegrać tą samą rolę, jaką legenda przypisuje "dziadkowi z Wehrmachtu". Z tą różnicą może, że jakkolwiek oceniać wykorzystanie tego faktu, dziadek Tuska rzeczywiście służył w Wehrmachcie (jak miliony Polaków z terenów wcielonych do Rzeszy), a Tusk rzeczywiście celowo ten fakt w swej rodzinnej historii ukrył, z tej samej przyczyny, dla której po wielu latach szczęśliwego pożycia w związku cywilnym uzupełniał na wybory ślub kościelny. Natomiast bzdury wypisywane przez rzekomą Kingę Dudę zostały sfabrykowane, być zresztą celowo i od początku do końca, bo kto sprawdzi, czy fejkowe konto nie zostało założone przez jakiegoś stażystę z portalu Lisa albo córkę kogoś ze sztabu wyborczego PBK?Jak widać, tonący chwyta się nie tyle brzydko, co wręcz po bandycku. Swą pewność, że akcja Lisa nie jest żadną "wpadką", tylko świadomym, goebbelsowskim "kłam, zawsze się coś przyklei", opieram na zachowaniu samego prezydenta Komorowskiego, który w podobny sposób posłużył się kłamstwem o rzekomym blokowaniu przez AD etatu na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Miałem wczoraj rację, że wyczekiwana przez komentatorów debata nie była żadnym przełomowym momentem kampanii. Nikogo do niczego nie przekonała - chyba że do pozostania w najbliższą niedzielę w domu. Ale, oczywiście, pewności stuprocentowej mieć nie można, bo nikt tego nie raczył zbadać. czytaj więcej Prezydent jak mało kto miał możliwość, by sprawdzić, jak się sprawy mają. A jednak zdecydował się użyć kłamstwa, wiedząc, że Duda najprawdopodobniej nie zna swej formalnej sytuacji na byłej uczelni i zapomni języka w gębie. Z pełną świadomością, że to kłamstwo i konfuzja kontrkandydata dotrą do dziesięciu milionów widzów, a sprostowanie rzecznika UJ do może jednej dziesiątej tej liczby albo i mniej, jeśli telewizyjni "wajchowi" wykażą się sprawnością.Podobnie jak i cokolwiek zmanipulowana ankieta eurowyborcza ze spowinowaconego z prezydentem przez córkę portalu. Jest w tym swoista logika: przeciwnik mógł się przygotować na trudne pytania o swe faktyczne wpadki, zmyślonych przewidzieć nie mógł.Był kiedyś taki gangster Lucky Luciano, tak sprytny, że na wszystkie swoje zbrodnie, konsultowane z najdroższymi nowojorskimi prawnikami, miał zawsze niezbite alibi. I był prokurator Thomas Devey, który w tej sytuacji postanowił sfingować i przypisać Luciano zbrodnię cudzą - i tak go dopadł, bo na nią alibi mafiozo nie miał. Kamiński, Schetyna czy kto tam zarządza akcją ratowania PBK, a raczej ratowania Platformy przed pojawieniem się choćby w pomniejszym ośrodku władzy kogoś spoza gangu, postanowił użyć tego samego mechanizmu, tylko zamieniając miejscami dobro i zło, i "haka" zmyślić.To nie są "faule". Faulem to było celowe denerwowanie "na offie" Wałęsy przez Kwaśniewskiego, żeby mu na wizji "podał nogę". Tu już mamy do czynienia z czymś, co potocznie określa się słowem na "k".Na weekend - cała seria hiobowych wieści dla Bronisława Komorowskiego. Zacznijmy od sondaży. Pierwszy, firmy Millward-Brown dla "Faktów" TVN, podobno zrobiony tuż po pierwszej turze, przetrzymany przez kilka dni, bo w szoku ogarniającym Lemingrad nikt nie wiedział, co z tym fantem zrobić, i... czytaj więcejNie jestem od doradzania Andrzejowi Dudzie, ale na jego miejscu zbliżającą się drugą debatę zacząłbym od zadania prezydentowi pytania, czy świadomie kłamał, czy posłużył się plotką nie próbując jej zweryfikować, i w obu wypadkach zażądał natychmiastowych, publicznych przeprosin - grożąc, że w przeciwnym razie wychodzę, z jawnym kłamcą debatować nie będę.Nie może też być przypadkiem intensywna obecność w kampanii urzędującego prezydenta niejakiego Andrzeja Hadacza, przez co bardziej naiwnych pisowców zwanego niegdyś czule "Andrzejkiem spod krzyża". Hadacz był istotnie jednym z głównych organizatorów zadymy na Krakowskim Przedmieściu, jednym z inicjatorów "modlitewnego czuwania" pod krzyżem ustawionym w czasie żałoby przez harcerzy i "obrony" tegoż krzyża przed przeniesieniem. Ze swą złą, szaloną twarzą i popsutym uzębieniem idealnie wypełniał medialny stereotyp "pisowskiego szaleńca", więc w 2011 roku stał się głównym bohaterem wyborczej reklamówki PO "oni na pewno pójdą na wybory - a ty?". Krzyczał w niej, że "Tuskowi i Komorowskiemu za zamordowanie prezydenta Kaczyńskiego kula w łeb!" i sądząc po wyniku wyborów, swą rolę wypełnił doskonale.Na kłopoty - rebranding. Bronisław Komorowski nie jest już prezydentem Zgody i Bezpieczeństwa. Jest prezydentem Wolności. Naszej Wolności. Kandyduje, bo wolność, o którą kiedyś walczył, jest zagrożona – przez Dudę, będącego tylko marionetką Kaczyńskiego. Do pisowców dotarło, z kim mieli do czynienia, dopiero wtedy, gdy Andrzejek wyszydził ich uczestnicząc w imprezie Palikota.Teraz widzieliśmy Hadacza jako wyraziciela uwielbienia prostego ludu dla prezydenckiego majestatu podczas jego spaceru po warszawskich ulicach. A gdy AD opuszczał gmach TVP po debacie, Hadacz, przy biernej postawie ochrony, obrzucał go wulgarnymi obelgami i próbował zaatakować fizycznie, prosząc się, żeby ten pod ostrzałem czekających na to kamer jakkolwiek zareagował, choćby historycznym "spieprzaj dziadu". Pytany nieco później, dlaczego tak się angażuje w kampanię "Komoruskiego", którego chciał kiedyś rozstrzeliwać, oznajmił radośnie (jest to w sieci), że dzwonił do niego z taką prośbą sam profesor Nałęcz.Oczywiście, profesor Nałęcz i wszyscy współpracownicy prezydenta na pewno zaprzeczą, by mieli z nim cokolwiek wspólnego, a każdy badający Hadacza psychiatra zapewne uzna go za autentycznego, klinicznego świra. A jednak pojawianie się takich świrów akurat tam, gdzie mogą sprowokować upragnioną przez władzę drakę, jakoś mi się nie wydaje przypadkowe.Trudno mi w sytuacji, gdy rozpaczliwa obrona władzy przybiera tak obrzydliwy wyraz, spokojnie i "bułkę przez bibułkę" komentować kolejne konwencje wyborcze prezydenta i uliczne wiece Dudy, jakby Polska leżała bliżej Ameryki niż Białorusi. Może jutro. Rafał Ziemkiewicz
Podobieństwa między antagonistami My nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych. Ta niepisana zasada, konstytuująca III Rzeczpospolitą, unosiła się nad debatą, jaka właśnie przeprowadzili obydwaj kandydaci do urzędu prezydenckiego. Obydwaj próbowali eksponować dzielące ich różnice, ale cóż z tego, kiedy charakteryzujące ich podobieństwa wyłaziły na każdym kroku, niczym słoma z butów. Najważniejszym podobieństwem między obydwoma pretendentami do urzędu tubylczego prezydenta jest to, że żaden z nich nie jest politykiem samodzielnym. Jest publiczna tajemnicą, że pan prezydent Bronisław Komorowski jest uzależniony od wywiadu wojskowego, niczym narkoman od heroiny – podobnie zresztą, jak i cała Platforma Obywatelska. Niedawne niedyskrecje pana doktora Andrzeja Olechowskiego – słynnego agenta „wywiadu gospodarczego” o pseudonimie operacyjnym „Must” którego w dalekiej Szwajcarii zwerbował Gromosław Czempiński - w całej rozciągłości potwierdzają najgorsze podejrzenia. Wbrew temu, co od lat utrzymuje PiS, że Platforma Obywatelska nie ma programu, PO ma program, z tym tylko, że nie zawsze wie – jaki. Rzecz w tym, że prawdziwym programem PO nie jest to, o czym bredzi pani premierzyca Ewa Kopacz z pisiapsiółkami, tylko odwdzięczenie się okupującej Polskę soldatesce za powierzenie zewnętrznych znamion władzy. W odróżnieniu od ekipy Donalda Tuska, psiapsiółki nawet tego nie ukrywają i na przykład taka pani Teresa Piotrowska, wystrugana z banana na ministra spraw wewnętrznych, już bodaj następnego dnia po wyniesieniu do tej godności, wyrzekła się kontroli nad tajnymi służbami, mimo, że ustawa o ministrze spraw wewnętrznych się nie zmieniła. Ale skoro starsi i mądrzejsi przedstawili propozycję nie do odrzucenia, to kto by się przejmował jakimiś ustawami? Pan prezydent Bronisław Komorowski jest produktem tego uzależnienia i pozwolę sobie zaryzykować twierdzenie, że tylko dlatego został w 2010 roku wysunięty na prezydenta, bo Donald Tusk miał kandydowanie na ten urząd surowo zakazane od razwiedki, za karę za próbę poluzowania sobie obróżki, którą ta mu nałożyła powierzając stanowisko premiera. Być może Donald Tusk zostałby ukarany za to surowiej, ale uratowała go przed tym Nasza Złota Pani z Berlina, przyznając mu nagrodę Karola Wielkiego. Był to sygnał dla tubylczych bezpieczniaków, że ani kroku dalej, że jak który odważy się zrobić Donaldu Tusku jakąś krzywdę, to dostanie takie pro memoria, że splami nawet generalski mundur. Zatem jeśli zostanie prezydentem to tak jak dotychczas będzie skakał przed wojskowa razwiedką z gałęzi na gałąź i na dobry porządek lepiej byłoby wybrać na to stanowisko pana generała Marka Dukaczewskiego, albo innego reprezentanta soldateski, którzy - niczym Klucznik z „Pana Tadeusza”, co to nakręcał dychawiczne kuranty – nakręcają pana prezydenta, żeby od rana do wieczora ćwierkał z właściwego klucza. Ale i pan Andrzej Duda nie lepszy. Patrząc na konstytucyjne uprawnienia prezydenta, widzimy dwie ważne kompetencje: inicjatywę ustawodawczą i prawo weta. Rzecz w tym, że skuteczność obydwu tych kompetencji zależy od posiadania przez prezydenta zaplecza parlamentarnego. Jeśli prezydent takiego zaplecza nie ma, to wszystkie jego inicjatywy mogą zostać bez czytania odrzucone, podobnie jak jego weta. Zatem prezydent musi mieć zaplecze parlamentarne. Zapleczem parlamentarnym pana Andrzeja Dudy może być Klub Parlamentarny PiS. Problem w tym, że politycznym kierownikiem Klubu Parlamentarnego PiS nie jest i nie będzie pan Andrzej Duda, tylko pan prezes Jarosław Kaczyński. W tej sytuacji pan Andrzej Duda, jeśli zostałby prezydentem, musiałby słuchać we wszystkim pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, bo w przeciwnym razie nie mógłby nawet groźnie kiwnąć palcem w bucie. Mielibyśmy tedy powtórkę z charyzmatycznego premiera Jerzego Buzka, którym z tylnego siedzenia ręcznie sterował pan Marian Krzaklewski, posuwając się nawet do takiej bezczelności, że kiedyś stanął na czele związkowej demonstracji przeciwko rządowi. Jak się okazuje, podobieństwa między obydwoma kandydatami są znacznie większe, niżby to mogło wydawać się na podstawie debaty, nad którą zresztą unosiła się w powietrzu niepisana zasada konstytuująca III Rzeczpospolitą – że my nie ruszamy waszych, a wy nie ruszacie naszych. Stanisław Michalkiewicz
20 maja 2015 Spółki Skarbu Państwa jak dojne krowy
1. Niby już człowiek nie powinien mieć złudzeń, że zawłaszczanie państwa w wykonaniu Ludzi Platformy i PSL-u i ich akolitów, które odbywa się już od prawie 8 lat jest zjawiskiem powszechnym.Ale jak czyta się kolejne stenogramy podsłuchanych rozmów najważniejszych ludzi w państwie (w tym przypadku ówczesnej wicepremier i minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej i szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawła Wojtunika z czerwca 2014 roku), opublikowane tym razem przez ostatni tygodnik „Do Rzeczy”, to jednak krew się w człowieku burzy.
2. Najpierw wicepremier Bieńkowska żali się szefowi CBA, że mimo iż w jej kompetencjach nie ma spraw związanych z górnictwem, to nachodzą ją ludzie z branży aby uczestniczyła w przygotowywaniu programu jej ratowania.I niejako przy okazji mówi o sytuacji w górnictwie tak „Prawda jest taka, że właściciel czyli ministerstwo gospodarki generalnie miało w dupie całe górnictwo przez 7 lat. Były pieniądze, a oni wiesz, pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz, ile zarabiali i nagle pierdyknęło”.I dalej „Ja przez jeden miesiąc czy więcej przez całe weekendy w moim biurze senatorskim na zmianę słuchałam ludzi od górnictwa. I tam są normalne bandy. Tam jest k…a banda na bandzie i bandę pogania”.Niestety nie słychać ani na taśmie ani później nie było widać, żadnych reakcji szefa CBA na to swoiste zgłoszenie przez wicepremier Bieńkowską podejrzenia o popełnieniu przestępstwa.
3. Równie brutalnie brzmią wynurzenia tym razem szefa CBA na temat sytuacji w innych spółkach Skarbu Państwa KGHM S.A. i PZU S.A.Wojtunik opisuje te sytuacje miedzy innymi tak „PZU na przykład w ciągu dwóch czy trzech lat przeznaczyło 250 baniek (250 mln zł) z wolnej ręki na doradztwo, którego nie chcą pokazać, kto im te usługi świadczył”.A z kolei o sytuacji w drugiej spółce mówi tak „Jak spojrzałem na KGHM, to tam milion euro, to jest dwumiesięczna umowa, jakaś obsługa. Milion euro dla kancelarii, która ma trudno powtarzalną zagraniczną nazwę. No sorry za co”.Dalej szef CBA snuje rozważania, że kiedyś rozmawiał z ministrem Skarbu Państwa, żeby ten wysłał mu w tych sprawach jakiś „kwit” choćby w postaci pytania, to „ja ich jakoś postraszę”.I mówi dalej „zrobię taką akcję, że pytamy spółki jak one to robiły. Nic tego nie wyniknie oprócz tego, że odkryję Sienkiewicza i innych gości, których znam, ale na przyszłość.już Wojtek Brochwicz (były wiceszef UOP), nie dostanie kolejnej umowy, bo miał na zasadzie tradycji, od zawsze”.Cała ta bezradność w sprawie „grabienia” mienia Skarbu Państwa jest prezentowana przez szefa CBA, kierującego instytucją, której podstawowym zadaniem jest walka z korupcją i z patologiami mającymi miejsce w sektorze publicznym.
4. Trudno się wiec dziwić, że rządzący i ich akolici tak silnie wspierani są przez kierownictwa spółek Skarbu Państwa, bo przecież jak powiedział bardzo dobitnie Jacek Krawiec prezes Orlen S.A w rozmowie z ówczesnym ministrem w Kancelarii Pawłem Grasiem we wcześniej prezentowanych fragmentach podsłuchów u „Sowy i Przyjaciół”, po przegranych przez Platformę wyborach parlamentarnych na jesieni 2015 roku, może być naprawdę niedobrze.Wypowiedź oczywiście była bardziej soczysta ” Ryzyko jest takie, że przep…. Platforma wybory, przyjdą te oszołomy ku…, i zrobią tu ku… kocioł taki, że wszyscy będą mieli przep…, że wiesz”.To zapewne dlatego aktor Tomasz Karolak tak desperacko zaangażował się w reelekcję prezydenta Komorowskiego (nawet posunął się do skandalicznego kłamstwa w programie Tomasza Lisa o wypowiedzi córki Andrzeja Dudy Kingi), bo jak można przeczytać na stronie Orlenu, teatr Imka, którego właścicielem jest wspomniany aktor jest hojnie sponsorowany przez koncern.Kuźmiuk
Kukiz To już jest wojna. Córka Lisa To wojna o przetrwanie warto zwrócić uwagę na wpis córki Lisa (w serwisie ask.fm), która nie pozostawia złudzeń co do intencji ojca. „..To jest wojna o przetrwanie. Nie ma miejsca na obiektywizm według mnie. „...Pola Lis „...(źródło )
Paweł Kukiz po zawieszeniu programu Pospieszalskiego: To już jest wojna”...”W dniu dzisiejszym dowiedziałem się od Janka Pospieszalskiego, że najbliższy jego program z zaplanowanym moim udziałem zostaje zdjęty z anteny bez podania przyczyny.Seria ostatnich medialnych zdarzeń i ich dziwna koincydencja szokują nawet mnie, nawykłego do sytuacji niecodziennych. Lisy, Sianeckie i inne Tumanowicze postawione w stan gotowości. Tu już nawet nie chodzi o jakość debaty publicznej, poziom demokracji czy partycypacji społecznej obywateli. Ale o skalę i możliwości Systemu w manipulacji rzeczywistością. To już jest wojna.”...(źródło )
Filip Memches „Świat według gadzinówki „Niemcy już w czasie wojny doskonale zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Stąd u nich taka dbałość o różnorodność prasy„...” Przeciwbólowe środki perswazji. Co z tego wszystkiego wynika? Niemcy świetnie zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Bo media to bądź co bądź czwarta, nie byle jaka, władza. Kiedy przeglądamy się w nich jak w lustrze, one nad nami panują. Mogą nasze poczucie wartości czy godności zarówno zawyżać, jak i zaniżać. Mogą nasze potrzeby czy nasze kompleksy rozgrywać. Mogą to robić dziś, jak mogły ponad pół wieku temu.”.....”Tymczasem nie możemy zapominać, że skuteczny podbój to nie tylko brutalna przemoc, lecz i miękkie, wręcz przeciwbólowe, środki perswazji. Od zniewolenia fizycznego groźniejsze pozostaje zniewolenie duchowe. „..Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz „...(więcej)
Rosja czyści media z inwestorów zagranicznych „....” Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, w piątek uchwaliła ustawę ograniczającą udziały inwestorów zagranicznych w kapitale zakładowym spółek medialnych w Rosji do 20 proc.”...”Ustawa przewiduje, że założycielem środka masowego przekazu (prasa, radio, telewizja i internet) w Federacji Rosyjskiej nie może być obce państwo, organizacja międzynarodowa i obywatel Rosji mający również obywatelstwo innego państwa.”...”Przewiduje ponadto, że kapitał zagraniczny może być obecny w mediach w Rosji, jednak jego udziały w kapitale zakładowym spółek medialnych nie mogą przekraczać 20 proc.”...”Obecnie inwestorzy zagraniczni nie mogą posiadać więcej niż 50 proc. akcji rosyjskich spółek medialnych. Przy czym ograniczenie to dotyczy tylko stacji telewizyjnych i radiowych nadających na terytorium zamieszkanym przez ponad połowę ludności Rosji, a także gazet i czasopism o nakładzie powyżej miliona egzemplarzy.”....”Zmiany dotkną ponad połowę mediów w FR, gdyż wielu rosyjskich właścicieli spółek medialnych rejestruje je w zagranicznych rajach podatkowych.'(więcej )
Prof. Mujahid Kamran – 7.06.2011 tłumaczenie Ola Gordon „Należy także pamiętać, że obecnie 80% amerykańskich elektronicznych i drukowanych mediów należy do tylko 6 dużych korporacji.”...”Kontrola USA i globalnej polityki przez najbogatsze rodziny na naszej planecie jest dokonywana w mocny, gruntowny i tajny sposób. Kontrola ta rozpoczęła się w Europie i ma ciągłość, którą można prześledzić aż do chwili, gdy bankierzy odkryli, że bardziej opłacało się udzielanie kredytów i pożyczek rządom niż potrzebującym osobom.
http://naszeblogi.pl/54521-jak-orban-opodatkowac-i-doprowadzic-do-bankructwa-tvn-polsat
WażnePola Lis „To jest wojna o przetrwanie. Nie ma miejsca na obiektywizm według mnie.”
Paweł Kukiz „Seria ostatnich medialnych zdarzeń i ich dziwna koincydencja szokują nawet mnie, nawykłego do sytuacji niecodziennych. Lisy, Sianeckie i inne Tumanowicze postawione w stan gotowości. Tu już nawet nie chodzi o jakość debaty publicznej, poziom demokracji czy partycypacji społecznej obywateli. Ale o skalę i możliwości Systemu w manipulacji rzeczywistością. To już jest wojna.”Jan Hartman „ Ty chamie, polski chamie! „..”Jak ja to znam. Jak ja to znam. Miliony was, chamy, miliony. I co my mamy z wami zrobić? Ale przyjdzie na was czas. A jak nie na was, to na wasze dzieci. Weźmiemy szturmem wasze szkoły, zwabimy was podstępem do teatrów, wyślemy wasze dzieci w świat. I pewnego dnia zniknie ta zabobonna, prostacka i kruchciana Polska, dławiąca się pychą, jakąż to ona jest „prawdziwą” i „wierną” jest. I narodzi się Polska ludzi przyzwoitych, kulturalnych, wiedzących coś o świecie i zdolnych do myślenia społecznego i obywatelskiego. Brzydzących się okrucieństwem i przemocą. I ja o taką Polskę będę walczył, jak potrafię. Tak pomszczę swojego psa „
http://naszeblogi.pl/54640-zydowski-mason-grozi-ze-wynarodowi-dzieci-polskich-chamow
Mój komentarz Lewactwo , polityczna poprawność, gender to odsłony totalitaryzmu. Prowadzona jest totalna wojna z Polakami , chrześcijanami , z rodziną ,to totalna wojna polskie dzieci ich seksualizację i demoralizację , to totalna wojna o polskie szkoły i ich pedofilizację. To jest również totalna wojna ekonomiczna przeciwko nardowi polskiemu . Totalne wywłaszczanie podatkami , ludobójstwo narodu przy użyciu narzędzi ekonomicznych , głównie podatków ,w tym przymusowych ubezpieczeń społecznych. Ale wróćmy do mediów , które w ostatnich dniach pokazały jaskrawo swój prawdziwy charakter. Nie ma mowy o żadnych wolnych mediach w Polsce. Niemieckie i lewackie gadzinówki . Reżimowe szczekaczki . Jest trochę prawicowych mediów, ale proszę pamiętać że mają mały zasięg,że jest on niewiele większy niż za okupacji niemieckiej, a później w czasach rosyjskiego PRL jakie miały wydawnictwa podziemne. Media III RP to totalitarna propaganda, kłamstwo , manipulacja i oszustwo. Najlepszym przykładem jest goebbelsowska medialna kampanii nienawiści przeciwko Dudzie , której nie powstydziliby hitlerowcy i stalinowcy .Głupiutka córka Goebbelsa propagandy reżimowej, czyli Tomasza Lisa wyznał co robi lewactwo i reżim . Otóż prowadzi on wojnę , totalną , bo amoralną w sferze propagandy. Dokładnie tak jak socjaliści hitlerowscy.Dobrze ,że Kukiz to dostrzegł i wyartykułował prawdziwy charakter konfrontacji pomiędzy lewactwem , a społeczeństwem polskim. To wojna . I trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości. Mamy stan wojny totalnej . I należy przestać chować głowę w piasek i zaklinać rzeczywistość. Polacy muszą wyznaczyć sobie cele w tej wojnie. Po pierwsze opodatkować jak Orban i zlikwidować popierające lewactwo i obce interesy koncerny medialne. Zamiast socjalistycznej, lewackiej i homo aksjologi wprowadzić aksjologie chrześcijańską . Zakazać propagowania zagrażającego stabilności państwa i społeczeństwa lewackiego stylu życia. Wyczyścić media z lewactwa i kolaborantów. Nie będzie to trudne. Wystarczy postawić wysokie wymagania etyczne preferujące normalnych dziennikarzy mających normalne rodziny, prowadzących normalne , pozbawione skandali życie.Czyli zrobić dokładnie to co robi lewactwo i kolaboranci . Dokładnie to samo. Należy wyczyścić całkowicie media z lewackich przeciwników. To będzie test na suwerenność państwa, bo tylko suwerenne państwo może pozbyć się obcych koncernów i obcej agentury z mediów i podmiotowość społeczeństwa , bo tylko wolne społeczeństwo może pozbyć się z mediów kolaborantów , którzy chcą dokonać przewrotu ideologicznego i zniszczyć Polaków.Kukiz jest potrzebny w polskim życiu politycznym jak powietrze , bo się nie boi i mówi to co boją się powiedzieć inni . Oczywiście to samo robi Braun, czy Kowalski , ale to właśnie Kukiz a nie jest Trybunem Ludowym. Lewactwo wypowiedziało Polkom wojnę totalną . I Kuki nazywa to po imieniu.Marek Mojsiewicz
Odliczanie Wyborcze Ziemkiewicza (dzień 4). Bronek idzie na całość Nie wytrzymałem wizyty Bronisława Komorowskiego w programie "Głupi i głupsi", zwanym popularnie "Kuba Wojewódzki show". Sorry, żenua powinna mieć jakieś granice, a skoro ich nie ma - to ma granice moja wrażliwość. Nie mogłem zapomnieć, że ten człowiek, cokolwiek się teraz o nim w kampanii wyborczej dzień po dniu okazuje, dźwiga na sobie majestat głowy państwa. Ten majestat, jak sugerował, nie pozwalał mu się pospolitować w debacie z dziesięcioma kontrkandydatami do urzędu, mimo że za każdym z nim, nawet tymi szerzej nieznanymi i przez wielu lekceważonymi, stało co najmniej sto tysięcy obywateli, a często więcej. Internet od rana kipi oburzeniem na manipulację Tomasza Lisa i Tomasza Karolaka, którzy wczoraj z pełną powagą używali do wyborczej agitacji na rzecz panujących fałszywych tłitów Kingi Dudy. Zwłaszcza znaczący miał być, ich zdaniem, tłit, że "tata mówi, że jak zostanie prezydentem, to odda... Teraz majestat usadził się jako spoko kolo u zawodowego pajaca i półgołej wodzianki (którą pono można rozebrać na swoim smarciaku, jeśli się zapłaci za specjalną aplikację) i dowcipkując o wypchanej kaczce obiecał młodzieży legalizację marihuany. A pajac udający małolata zaagitował, elo, ziomale, ja też chrzanię politykę, jak wy, i polityków wszystkich jak leci, ale głosujcie, kwa-fa, na Brąka, bo nie jest z PiS, a ja go, kwa-fa, dopilnuję, i siemka. Żałowałem tylko jednego, że jego bronisławowski majestat nie poszedł krok dalej i nie przyprowadził swojej małżonki, żeby to ona w przyjętym w programie stroju podawała wodę. Wiem, to już półka "special interest", ale skoro majestat idzie na całość, to na całość... Prezydent naprawdę idzie na całość. Po miesiącu jechania przez cały agit-prop po Dudzie, według strychulca: "Nieodpowiedzialne obietnice obniżenia wieku emerytalnego"! "Skąd on chce na to wziąć"!, po setkach tłitów i wywiadów Balcerowicza i Petru, PBK nawiedził związkowców z OPZZ i obiecał, że tak jak zawsze był za JOW, tak też zawsze był za obniżeniem wieku emerytalnego. Jeszcze teraz, gdy piszę te słowa, na jedynce wyborczego portalu prezydenta "gazeta.pl" wisi wciąż, jak wielki baner, hasło: "Nie można obiecywać, jak się nie ma forsy!". A niżej - "Pilne: Komorowski - emerytura już po czterdziestu latach pracy, jest już projekt ustawy, w Sejmie w najbliższych dniach". Żadnych argumentów, żadnych wyliczeń. Po prostu poszedł prezydent do OPZZ i z dumą ogłosił przeciągnięcie ich na swoją stronę. Tak po zjednaniu elektoratu młodzieżowego zjednał sobie elektorat lewicy. I tytułem ilustracji do niusa - wielka twarz prezydenta. Twarz? To Bronisław Komorowski, zdaniem jego medialnych giermków, jeszcze ją ma? Widzę, że już ruszyła na społecznościówkach beka pod hasztagiem #ŻądamOdBronka. Osobiście podpisuję się pod żądaniem Marka Majewskiego, żeby zgłosił taką ustawę, żeby w zimie nie robiło się ciemno przed siedemnastą. Zadźwięczała mi odwilżowa piosenka, którą za peerelu śpiewano u Pietrzaka "Pod Egidą": "nikogo tak mi nie żal, jak funkcjonariuszy...". Już widzę panikę w rządowych mediach, jak teraz przestawić wajchę, jak dowodzić, że emerytura po 40 latach to pomysł jak najbardziej uzasadniony ekonomicznie, który przyniesie budżetowi zyski... Nie mogę się od rana doczekać reakcji tak zaangażowanego w agitację za PBK Leszka Balcerowicza. Co prawda, sama w sobie była ta agitacja wystarczającą kompromitacją "twórcy polskich reform" po wszystkich tych słusznych i gorących słowach, które kiedyś wypowiadał przeciwko rabunkowi OFE - ale to było dawno i zostało zapomniane, a o konieczności utrzymywania podniesionego wieku emerytalnego zapewniał profesor gorliwie jeszcze dziś rano... Jaką erystyczną sztuczką posłuży się teraz, by autoryzować pomysł emerytalnej reformy PBK? Jakąś tam wymyśli. Zemsta na Kaczorze za doznane od niego przed laty upokorzenie ("pan wie już za co, profesorze") über alles. "Głos na Kukiza to gówniarstwo", przypomniał swoje niezmienne stanowisko Adam Michnik. Za nim - istne pospolite ruszenie pokolenia 60+ przeciwko "gówniarzom". Z okładki tygodnika katolickiego dla niewierzących straszy Kaczyńskim Pszoniak, z okładki "Wyborczej" - Młynarski przestrzega, że Duda będzie wsadzał do więzień. A "Polityka", która dwukrotnie honorowała Dudę swą nagrodą dla najlepszego i najbardziej kompetentnego posła roku, dowodzi, że to nikt i marionetka. Rozpaczliwe obiecywanie wszystkiego i podlizywanie się własnym wyobrażeniom o elektoracie Kukiza i lewicy to jedna linia tej kampanii. Druga to straszenie "państwem wyznaniowym" PiS. A trzecia, chyba najważniejsza - szerzej opisywana wczoraj medialna gangsterka. Włodarze telewizji też poszli na całość i z bezczelnością zupełnie już białoruską odwołali czwartkowy program Pospieszalskiego - ostatnie "okienko" opozycji w jednolitej medialnej tresurze. Powody - oczywiste. Po pierwsze, miał być Kukiz, który po ostatnich brudnych zagraniach władzy zakipiał i ogłosił na fejsbuku, że to, co rządzący wyrabiają "to już jest wojna" - można się spodziewać, że na pewno nie zaapelowałby do swoich antysystemowych wyborców o głosowanie na urzędującego prezydenta. Po drugie: miała być nagrana przez kelnerów taśma Bieńkowskiej z Wojtunikiem. Taśma jak nic innego pokazująca, do jakiego stopnia zdegenerowana, prymitywna i cyniczna jest po ośmiu latach rządów absolutnych ta władza, którą uosabia i której daje ochronny parasol Komorowski.
Miałem wczoraj rację, że wyczekiwana przez komentatorów debata nie była żadnym przełomowym momentem kampanii. Nikogo do niczego nie przekonała - chyba że do pozostania w najbliższą niedzielę w domu. Ale, oczywiście, pewności stuprocentowej mieć nie można, bo nikt tego nie raczył zbadać. Cynicznej i chamskiej akcji Lisa - głupo tłumaczącego się, że "podłożyli mu kartkę współpracownicy" (zakład, że gdyby współpracownicy podłożyli mu kartkę "Bronisław Komorowski osłaniał dopuszczających się nielegalnych, przestępczych działań byłych agentów WSI skupionych wokół fundacji Pro Civili", to Lis by tak skwapliwie tej kartki nie przeczytał?) broni zarząd TVP w taki sposób, że nieuniknione przeprosiny połączył z przeprosinami za Pospieszalskiego. Za to, że Pospieszalski właśnie o związkach prezydenta z WSI ośmielił się mówić, zresztą w czwartek, i wcześniej nikt żadnych przeprosin od niego nie żądał. I za karę za kłamstwo Lisa zdjęto z anteny Kukiza. Jeśli ktoś nie widzi w tym logiki, to widocznie za długo mieszkał w Irlandii. A sam Lis obłudnie zaczaił się na Andrzeja Dudę, by go przeprosić ("Kto to jest dziennikarz? Człowiek, który prywatnie przeprasza nas za oszczerstwa, które rozpowszechnił w setkach tysięcy egzemplarzy" - to bodajże Mark Twain). Duda znowu zachował się niepotrzebnie grzecznie i przeprosiny przyjął, choć minę miał, jakby z trotuaru zagadało do niego psie gówienko. A potem, jak wynika z zapisów śledzących kancelarię prezydenta opozycyjnych dziennikarzy, niezależny Lis udał się na spotkanie z udziałem szefów kampanii wyborczej PBK. Co szczególnie żałosne, innym z naradzających się nad ratowaniem władzy ekspertów był niejaki Witold Bereś, wedle nigdy nie zdementowanej common knowledge faktyczny autor osławionych erotycznych wyznań Anastazji P., pamiętników Kiszczaka i podobnie wiekopomnych dzieł Kukiz ogłosił między innymi, że udział Bronisława Komorowskiego w debacie uzależnił jego sztab m.in. od tego, że prezydent musi wcześniej znać pytania, jakie będą mu zadane. Znów muszę ponowić pytanie - czy przypadkiem nie dotknęliśmy tu klucza otrąbionego przez rządowe media sukcesu prezydenta w debacie w telewizji publicznej Zagadka na dziś: skąd aż taka panika, aż tak rozpaczliwe i, nie ukrywajmy, skrajnie ryzykowne ruchy PBK, skoro oficjalnie ujawniane sondaże pokazują fifty-fifty, a telewizyjną debatę ogłoszono jego wielkim sukcesem? Może wyjaśnia to niedotyczący bezpośrednio wyborów sondaż TNS, pokazujący gwałtowny spadek podczas kampanii liczby Polaków zadowolonych ze sposobu sprawowania przez PBK urzędu? Debata, która odbędzie się dziś wieczorem (zostałem przez TVP Info zaproszony jako jeden z czterech komentatorów do rozmowy o niej, przed i po spotkaniu kandydatów) w zgodnej opinii wszystkim ma być decydującym o wyniku starciem. Sam tak uważałem do przedwczoraj. Teraz, po cytowanych wczoraj... Wybory zamieniają się w wojnę nerwów. Władza kombinuje, jak przez tych kilka dni do ciszy wyborczej skutecznie zablokować, nieważne, prawem czy lewem, rozpowszechnianie kompromitującej ją wiedzy. Opozycja straszy się nawzajem wizjami jakiejś przygotowywanej policyjnej prowokacji w stylu sienkiewiczowskiego ataku na rosyjską ambasadę i wylicza kolejne nieprawidłowości w komisjach wyborczych, ostrzegając przed powtórką "cudów nad urną" z wyborów samorządowych. Wytrzymać jeszcze kilka dni, i obudzimy się w nowej, oby ciut lepszej Polsce. Rafał Ziemkiewicz
System się rozszczelnia Kto by pomyślał, że przez ostatnie 60 lat tak niewiele się zmieniło? To znaczy – zmieniło się bardzo dużo. Na przykład w latach 40-tych, a zwłaszcza – w latach 50-tych trudno było wyobrazić sobie Polskę bez Związku Radzieckiego, a Związku Radzieckiego – bez Józefa Stalina. Nawiasem mówiąc, niektórzy czytelnicy, a konkretnie – jeden - sztorcuje mnie za używanie przymiotnika „radziecki”, jako, że teraz należy używać przymiotnika „sowiecki”. Skoro jest taki rozkaz, to jasne, ale jak zwał – tak zwał – ważniejsze są podobieństwa. I oto po pierwszej turze wyborów prezydenckich okazało się, że od tamtych czasów nic się nie zmieniło, chociaż w międzyczasie miała miejsce przygotowana uprzednio starannie przez wojskową razwiedkę sławna transformacja ustrojowa, odwrócenie sojuszy i ustanowienie w naszym nieszczęśliwym kraju naszej młodej demokracji. Komentując mizerny rezultat pana prezydenta Komorowskiego pan red. Paweł Wroński z żydowskiej gazety dla tubylczych Polaków napisał, że to wszystko dlatego, że pan prezydent Komorowski „stracił kontakt z wyborcami”. Co ci przypomina widok znajomy ten? Ależ naturalnie, jakże by inaczej! Dyć to żelazna przyczyna wszystkich politycznych przesileń, jakie miały miejsce za pierwszej komuny. Żyją przecież jeszcze ludzie pamiętający, że zarówno w październiku 1956 roku, czy to w marcu 1968 roku, czy to w grudniu 1970 roku, czy to w czerwcu 1976 roku, czy wreszcie w sierpniu 1980 roku, przyczyną politycznych przesileń była zawsze taka sama: partia traciła „więź z masami”. Dzisiaj partii już „nie ma”, podobnie, jak „nie ma” Wojskowych Służb Informacyjnych, chociaż jak tylko coś się u nas dzieje, to zaraz resortowa „Stokrotka” woła do telewizji jak nie generała Gromosława Czempińskiego, to generała Marka Dukaczewskiego, a ci w podskokach mówią nie tylko, jak jest, ale również, a może przede wszystkim – jak będzie – więc wiele wskazuje na to, że ta oficjalna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności. Chodzi tylko o to, że jak w roku 1980 punkt ciężkości władzy przesunął się z partii w stronę tajnych służb, to już tam pozostał aż do dnia dzisiejszego. Rolę partii przejęła bezpieka, która aranżuje polityczną scenę i kreuje Umiłowanych Przywódców, żeby stęskniony naród miał się w kogo wpatrywać i z kim wiązać swe nadzieje: „Ach w kogóż nieszczęsny ma wpatrzyć się naród, by szukać jasnego idola w którego umyśle zbawienia tkwi zaród? To jasne, że w pana Karola!” Ale Polska, jak wiadomo, nie jest samotną wyspą i nad naszym nieszczęśliwym krajem, na podobieństwo tornada, przeciągają flukta państw poważnych, które raz robią resety w jedną, a innym razem – w drugą stronę – od czego nasz nieszczęśliwy kraj zatacza się od ściany do ściany. Raz z wielkim przytupem podpisujemy na Zamku Królewskim deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, a zaraz potem o tym starannie zapominamy, bo okazuje się, ze ten cały naród rosyjski zakochany jest w zimnym czekiście Putinie, z którym prezydent Obama właśnie zresetował swój poprzedni reset. W rezultacie wytworzyła się sytuacja podobna do tej, jaka zapanowała w starożytnym Rzymie po zawirowaniach wokół cesarza Juliana Apostaty. Pięknie to przedstawił spiżowymi strofy Antoni Słonimski na przykładzie losów rabbiego Ben Alego ze Smyrny, co to był „na honory wszelakie pazyrny, więc gdy go grzeszna wabiła pokusa na katolicki dwór Constantinusa, wyrzekł się wiary ojców i Talmudu i zaczął kochać bliźnich – nie bez trudu.” Wszelako cezarem wkrótce obwołano Apostatę, który „całe rzymskie państwo z chrześcijańskiego obrócił w pogaństwo. Rabbi się tedy modli do Zeusa, uczy się mitologii, lecz psikusa los powtórnemu sprawił neoficie, bo Apostata w Presji stracił życie. Więc wrócił Kościół i rządy biskupie, a neofita znów dostał po doopie”. Zatem gwałtowny powrót Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego musiał doprowadzić do poważnego rozszczelnienia hermetycznego dotychczas układu na tubylczej politycznej scenie, w następstwie czego przez powstałą w ten sposób szczelinę wdarła się tam ze swoimi upodobaniami zmiana pokoleniowa, niczym „swąd szatana do Świątyni Pańskiej”. Młodzi ludzie upodobali sobie w panu Pawle Kukizie, który wśród rozlicznych zalet ma również i tę, że nigdy nie był Umiłowanym Przywódcą, tylko muzykiem rockowym, tłumaczącym skomplikowane sytuacje w sposób dla każdego zrozumiały: „Bo tutaj jest jak jest – po prostu – i ty dobrze o tym wiesz!” Wygląda na to, że Wuj Sam postanowił dać naszemu nieszczęśliwemu krajowi na przeczyszczenie, co poniewczasie zrozumiał nawet pan prezydent Bronisław Komorowski, obiecując – podobnie zresztą jak Andrzej Duda - okazanie życzliwego zainteresowania pomysłowi wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych i odstąpienia od finansowania partii politycznych z budżetu. Najwyraźniej, zgodnie z nieśmiertelnymi wskazaniami Włodzimierza Lenina, pragnie odtworzyć utraconą więź z masami, nawet kosztem rozluźnienia niebezpiecznych związków z razwiedką, która, nawiasem mówiąc, też przeżywa dekompozycję w związku z rozterkami, jak podzielić 140 miliardów przeznaczonych na modernizację naszej niezwyciężonej armii. Jak mawiano w Hitlerjugend, - „co cię nie zabije, to cię wzmocni” - więc zobaczymy, czy rozluźnienie związków z niechby nawet zdekomponowaną razwiedką i zbliżenie z masami wzmocni pana prezydenta, czy tez przeciwnie – stanie się gwoździem do jego politycznej trumny. Rzecz bowiem w tym, że dotychczasowy system wyborczy zapewniał bezpieczniakom całkowitą kontrolę nad polityczną sceną, zwłaszcza, że konstytucja ustanawia u nas polityczny system parlamentarno-gabinetowy, w którym – poza stanowiskiem prezydenta, pochodzącym z powszechnego głosowania, wszystkie inne organy państwowe albo bezpośrednio, albo pośrednio pochodzą od Sejmu. Zatem – kto kontroluje Sejm, ten kontroluje państwo. A kto kontroluje Sejm? Ścisłe sztaby partyjne, które zanim jeszcze odbędzie się jakiekolwiek głosowanie, decydują poza jakąkolwiek kontrolą, kto znajdzie się na listach wyborczych i na jakim miejscu. Stąd polityczni ambicjonerzy wiedza, że trzeba podlizywać się kierownictwu partii, a nie żadnym „wyborcom” i dlatego wszystkie partie w Polsce mają charakter wodzowski. Te ścisłe sztaby to około 30 ludzi w państwie, więc bezpieczniakom łatwo ich kontrolować zwłaszcza w sytuacji, kiedy pewnie połowa tego towarzystwa to konfidenci tej, czy innej watahy. Hermetyzacji politycznej sceny sprzyja dodatkowo ustanowiony w ordynacji wyborczej system przeliczania głosów na mandaty według d’Hondta, klauzula zaporowa, zmuszająca do prowadzenia kampanii od razu w skali kraju, co bez dostępu do telewizji jest niepodobieństwem, no i oczywiście – finansowanie partii politycznych z budżetu. I pan prezydent Komorowski, podobnie jak pan Andrzej Duda, gotowi są to wszystko zrujnować gwoli przypodobania się panu Pawłowi Kukizowi i jego zwolennikom? Trudno w to uwierzyć, chyba, że ta skwapliwa gotowość oznacza, że konfidenci dostali już rozkaz: w prawo zwrot! Do partii politycznych odmaszerować! W takiej sytuacji i nad jednomandatowymi okręgami można będzie jakoś zapanować, chociaż oczywiście jakieś rozszczelnienie musi nastąpić. Stanisław Michalkiewicz
21 maja 2015 W sprawie upadłości stoczni Komorowski ordynarnie kłamie
1. Wczoraj prezydent Komorowski odwiedził Szczecin i na zamkniętym spotkaniu z nieduża grupą swoich zwolenników zabiegał o głosy mieszkańców tego miasta, dramatycznie wołając, że liczy każdy głos.A ponieważ w ostatnich dwóch tygodniach Komorowski w publicznych wystąpieniach atakuje Andrzeja Dudę, tak było i tym razem, prezydent odniósł się do jego wizyty w Szczecinie poprzedniego dnia.To co mówił wykracza jednak zdecydowanie poza walkę wyborczą, ponieważ Komorowski wręcz ordynarnie kłamał, próbując obciążyć rząd Prawa i Sprawiedliwości odpowiedzialnością za upadłość stoczni w Szczecinie i Gdyni, a także kłopoty Stoczni Gdańskiej.
2. Nie wiem na co liczy Komorowski posługując się kłamstwami w tak drażliwej ekonomicznie i społecznie sprawie upadłości dwóch wielkich firm zatrudniających dziesiątki tysięcy pracowników, a w konsekwencji likwidacji kolejnych tysięcy miejsc pracy u ich kooperantów, bo przecież odpowiedzialność ekipy Platformy i PSL-u jest w tej sprawie aż nadto oczywista.Przypomnijmy więc Komorowskiemu, że sprawa stoczni w Gdyni i Szczecinie została w zasadzie przesądzona już w momencie kiedy Komisja Europejska, zażądała zwrotu wcześniej udzielonej im pomocy publicznej, i nie było sprzeciwu rządu Tuska wobec tej decyzji, czego wyrazem mogłoby być jej zaskarżenie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.Decyzja KE została podjęta w listopadzie 2008 roku, a więc ponad rok po tym jak koalicja Platformy i PSL-u utworzyła rząd Donalda Tuska, a także od ponad roku, drugą osobą w państwie był marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.Donald Tusk mimo tego, że swoją karierę polityczną zawdzięczał w jakimś sensie stoczniowcom Wybrzeża Gdańskiego, wtedy kiedy pojawiły się kłopoty z przyjęciem przez KE programów restrukturyzacyjnych stoczni, w gronie swoich najbliższych współpracowników stwierdził „niech szlag trafi te stocznie”.Później kiedy zaczął się już proces ich ostatecznej likwidacji w roku 2009 w jednym z wywiadów radiowych pytany o sukcesy swojego rządu powiedział, że jednym z nich jest to, że nie dopłacamy już do stoczni.
3.Od kilku lat na terenach stoczni w Gdyni i Szczecinie hula już tylko wiatr (przepraszam na terenie stoczni w Szczecinie oddano do użytku wielkopowierzchniowy sklep sieci Biedronka), masowe redukcje zatrudnienia występują coraz częściej w przedsiębiorstwach pracujących na rzecz przemysłu stoczniowego (redukcje zatrudnienia tylko w Zakładach „Cegielskiego” w Poznaniu i Hucie Częstochowa dotyczyły kilku tysięcy pracowników), a okazało się, że „tuskowa” sprawiedliwość, miała dosięgnąć ostatniej z dużych stoczni – Stoczni Gdańskiej.Stocznia Gdańska pozyskała inwestora strategicznego w 2006roku (właśnie podczas rządów Jarosława Kaczyńskiego) i była to ukraińska spółka ISD, a obecnie spółka Shipypard Group, która ma 75% akcji, natomiast 25% akcji – Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP).
Na jesieni 2013 roku kiedy nastąpiło wyraźne pogorszenie sytuacji finansowej tej stoczni, a ukraiński większościowy właściciel zaproponował podwyższenie kapitału akcyjnego stoczni o 85 mln zł (64 mln zł mieli wyłożyć Ukraińcy, 21 mln zł ARP) okazało się, że Agencja nie jest tym zainteresowana.Co więcej jak ustalili wtedy dziennikarze portalu trójmiasto.pl (którym ARP przez pomyłkę wysłała komplet dokumentów związanych z obecną sytuacją Stoczni Gdańskiej), ARP zamówiła w jednej ze znanych agencji PR-owej schemat kampanii informacyjnej, która miała zdjąć z niej odpowiedzialność za ewentualną upadłość Stoczni Gdańskiej.Według tego portalu w takich mediach jak Gazeta Wyborcza, Puls Biznesu czy TVN miały się wtedy ukazać artykuły i informacje, których myślą przewodnią miało być stwierdzenie, że nie można bez końca dosypywać pieniędzy ukraińskiemu właścicielowi.
4.Okazało się więc, że stwierdzenie Donalda Tuska z 2009 roku „niech szlag trafi stocznie” dotyczy nie tylko upadłych już stoczni w Gdyni i Szczecinie ale także kolebki „Solidarności”- Stoczni Gdańskiej.Ostatecznie po ujawnieniu tych materiałów ARP bojąc się skandalu zdecydowała się wspierać Stocznie Gdańską, co pozwala jej ciągle „jako tako” funkcjonować.Obarczanie odpowiedzialnością rządu Prawa i Sprawiedliwości za upadłość Stoczni Szczecińskiej i Gdyńskiej i trudną sytuację Stoczni Gdańskiej przez urzędującego prezydenta w świetle tych faktów jest więc ordynarnym kłamstwem.Kuźmiuk
Kukiz To już jest wojna. Córka Lisa To wojna o przetrwanie warto zwrócić uwagę na wpis córki Lisa (w serwisie ask.fm), która nie pozostawia złudzeń co do intencji ojca. „..To jest wojna o przetrwanie. Nie ma miejsca na obiektywizm według mnie. „...Pola Lis „...(źródło )
Paweł Kukiz po zawieszeniu programu Pospieszalskiego: To już jest wojna”...”W dniu dzisiejszym dowiedziałem się od Janka Pospieszalskiego, że najbliższy jego program z zaplanowanym moim udziałem zostaje zdjęty z anteny bez podania przyczyny.Seria ostatnich medialnych zdarzeń i ich dziwna koincydencja szokują nawet mnie, nawykłego do sytuacji niecodziennych. Lisy, Sianeckie i inne Tumanowicze postawione w stan gotowości. Tu już nawet nie chodzi o jakość debaty publicznej, poziom demokracji czy partycypacji społecznej obywateli. Ale o skalę i możliwości Systemu w manipulacji rzeczywistością. To już jest wojna.”...(źródło )
Filip Memches „Świat według gadzinówki „Niemcy już w czasie wojny doskonale zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Stąd u nich taka dbałość o różnorodność prasy„...” Przeciwbólowe środki perswazji. Co z tego wszystkiego wynika? Niemcy świetnie zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Bo media to bądź co bądź czwarta, nie byle jaka, władza. Kiedy przeglądamy się w nich jak w lustrze, one nad nami panują. Mogą nasze poczucie wartości czy godności zarówno zawyżać, jak i zaniżać. Mogą nasze potrzeby czy nasze kompleksy rozgrywać. Mogą to robić dziś, jak mogły ponad pół wieku temu.”.....”Tymczasem nie możemy zapominać, że skuteczny podbój to nie tylko brutalna przemoc, lecz i miękkie, wręcz przeciwbólowe, środki perswazji. Od zniewolenia fizycznego groźniejsze pozostaje zniewolenie duchowe. „..Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz „...(więcej)
Rosja czyści media z inwestorów zagranicznych „....” Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, w piątek uchwaliła ustawę ograniczającą udziały inwestorów zagranicznych w kapitale zakładowym spółek medialnych w Rosji do 20 proc.”...”Ustawa przewiduje, że założycielem środka masowego przekazu (prasa, radio, telewizja i internet) w Federacji Rosyjskiej nie może być obce państwo, organizacja międzynarodowa i obywatel Rosji mający również obywatelstwo innego państwa.”...”Przewiduje ponadto, że kapitał zagraniczny może być obecny w mediach w Rosji, jednak jego udziały w kapitale zakładowym spółek medialnych nie mogą przekraczać 20 proc.”...”Obecnie inwestorzy zagraniczni nie mogą posiadać więcej niż 50 proc. akcji rosyjskich spółek medialnych. Przy czym ograniczenie to dotyczy tylko stacji telewizyjnych i radiowych nadających na terytorium zamieszkanym przez ponad połowę ludności Rosji, a także gazet i czasopism o nakładzie powyżej miliona egzemplarzy.”....”Zmiany dotkną ponad połowę mediów w FR, gdyż wielu rosyjskich właścicieli spółek medialnych rejestruje je w zagranicznych rajach podatkowych.'(więcej )
Prof. Mujahid Kamran – 7.06.2011 tłumaczenie Ola Gordon „Należy także pamiętać, że obecnie 80% amerykańskich elektronicznych i drukowanych mediów należy do tylko 6 dużych korporacji.”...”Kontrola USA i globalnej polityki przez najbogatsze rodziny na naszej planecie jest dokonywana w mocny, gruntowny i tajny sposób. Kontrola ta rozpoczęła się w Europie i ma ciągłość, którą można prześledzić aż do chwili, gdy bankierzy odkryli, że bardziej opłacało się udzielanie kredytów i pożyczek rządom niż potrzebującym osobom.
http://naszeblogi.pl/54521-jak-orban-opodatkowac-i-doprowadzic-do-bankructwa-tvn-polsat
Ważne Pola Lis „To jest wojna o przetrwanie. Nie ma miejsca na obiektywizm według mnie.” Paweł Kukiz „Seria ostatnich medialnych zdarzeń i ich dziwna koincydencja szokują nawet mnie, nawykłego do sytuacji niecodziennych. Lisy, Sianeckie i inne Tumanowicze postawione w stan gotowości. Tu już nawet nie chodzi o jakość debaty publicznej, poziom demokracji czy partycypacji społecznej obywateli. Ale o skalę i możliwości Systemu w manipulacji rzeczywistością. To już jest wojna.” Jan Hartman „ Ty chamie, polski chamie! „..”Jak ja to znam. Jak ja to znam. Miliony was, chamy, miliony. I co my mamy z wami zrobić? Ale przyjdzie na was czas. A jak nie na was, to na wasze dzieci. Weźmiemy szturmem wasze szkoły, zwabimy was podstępem do teatrów, wyślemy wasze dzieci w świat. I pewnego dnia zniknie ta zabobonna, prostacka i kruchciana Polska, dławiąca się pychą, jakąż to ona jest „prawdziwą” i „wierną” jest. I narodzi się Polska ludzi przyzwoitych, kulturalnych, wiedzących coś o świecie i zdolnych do myślenia społecznego i obywatelskiego. Brzydzących się okrucieństwem i przemocą. I ja o taką Polskę będę walczył, jak potrafię. Tak pomszczę swojego psa
http://naszeblogi.pl/54640-zydowski-mason-grozi-ze-wynarodowi-dzieci-polskich-chamow
Mój komentarz Lewactwo , polityczna poprawność, gender to odsłony totalitaryzmu. Prowadzona jest totalna wojna z Polakami , chrześcijanami , z rodziną ,to totalna wojna polskie dzieci ich seksualizację i demoralizację , to totalna wojna o polskie szkoły i ich pedofilizację. To jest również totalna wojna ekonomiczna przeciwko nardowi polskiemu . Totalne wywłaszczanie podatkami , ludobójstwo narodu przy użyciu narzędzi ekonomicznych , głównie podatków ,w tym przymusowych ubezpieczeń społecznych. Ale wróćmy do mediów , które w ostatnich dniach pokazały jaskrawo swój prawdziwy charakter. Nie ma mowy o żadnych wolnych mediach w Polsce. Niemieckie i lewackie gadzinówki . Reżimowe szczekaczki . Jest trochę prawicowych mediów, ale proszę pamiętać że mają mały zasięg,że jest on niewiele większy niż za okupacji niemieckiej, a później w czasach rosyjskiego PRL jakie miały wydawnictwa podziemne. Media III RP to totalitarna propaganda, kłamstwo , manipulacja i oszustwo.Najlepszym przykładem jest goebbelsowska medialna kampanii nienawiści przeciwko Dudzie , której nie powstydziliby hitlerowcy i stalinowcy .Głupiutka córka Goebbelsa propagandy reżimowej, czyli Tomasza Lisa wyznał co robi lewactwo i reżim . Otóż prowadzi on wojnę , totalną , bo amoralną w sferze propagandy. Dokładnie tak jak socjaliści hitlerowscy.Dobrze ,że Kukiz to dostrzegł i wyartykułował prawdziwy charakter konfrontacji pomiędzy lewactwem , a społeczeństwem polskim. To wojna . I trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości. Mamy stan wojny totalnej . I należy przestać chować głowę w piasek i zaklinać rzeczywistość. Polacy muszą wyznaczyć sobie cele w tej wojnie. Po pierwsze opodatkować jak Orban i zlikwidować popierające lewactwo i obce interesy koncerny medialne. Zamiast socjalistycznej, lewackiej i homo aksjologi wprowadzić aksjologie chrześcijańską . Zakazać propagowania zagrażającego stabilności państwa i społeczeństwa lewackiego stylu życia. Wyczyścić media z lewactwa i kolaborantów. Nie będzie to trudne. Wystarczy postawić wysokie wymagania etyczne preferujące normalnych dziennikarzy mających normalne rodziny, prowadzących normalne , pozbawione skandali życie.Czyli zrobić dokładnie to co robi lewactwo i kolaboranci . Dokładnie to samo. Należy wyczyścić całkowicie media z lewackich przeciwników. To będzie test na suwerenność państwa, bo tylko suwerenne państwo może pozbyć się obcych koncernów i obcej agentury z mediów i podmiotowość społeczeństwa , bo tylko wolne społeczeństwo może pozbyć się z mediów kolaborantów , którzy chcą dokonać przewrotu ideologicznego i zniszczyć Polaków.Kukiz jest potrzebny w polskim życiu politycznym jak powietrze , bo się nie boi i mówi to co boją się powiedzieć inni . Oczywiście to samo robi Braun, czy Kowalski , ale to właśnie Kukiz a nie jest Trybunem Ludowym. Lewactwo wypowiedziało Polkom wojnę totalną . I Kuki nazywa to po imieniu.Marek Mojsiewicz
Odliczanie wyborcze Ziemkiewicza (dzień 3). Nieoczekiwana zamiana miejscProfesor Andrzej Nowak podsumował kampanię prezydencką jako „starcie strachu z nadzieją”. Trudno odmówić celności temu sformułowaniu. Bo jaki jest przekaz władzy i jej akolitów? Że jak PiS powróci do władzy, to będzie zamykać w więzieniach, mordować, siłą zapędzać na msze. Showman Wojewódzki straszy, że Duda to „paranoja, Smoleńsk i ojciec Rydzyk”, aktor Poniedziałek, że zbuduje tu „katolicki Iran”, a profesor Balcerowicz, że obniżając wiek emerytalny zrujnuje gospodarkę (co zresztą w kontekście wczorajszej obietnicy prezydenta brzmi szczególnie groteskowo).Straszy Holland i Karolak, straszą Pszoniak i Olbrychski. Wyborco, nie pytaj, co ci dało osiem lat rządów PO! Nie pytaj, jak wykorzystała ona pięć lat władzy absolutnej, którą dało jej jednoczesne opanowanie parlamentu i Belwederu! Nie pytaj o afery i patologie, o nadużywanie przemocy przez policję, o niewywiązywanie się państwa z elementarnych zobowiązań wobec obywateli. Wyborco, nie myśl. Wyborco, ty się bój!Andrzej Duda, który na początku kampanii wyraźnie szukał swojego przekazu, a to sięgając po wiek emerytalny, a to po euro, w końcu znalazł odpowiednie hasło i akcentuje je bardzo mocno: dobra zmiana. Gdzieś już to słyszeliśmy, prawda? To przecież jedno z haseł, którym w poprzednich kampaniach wyborczych posługiwała się Platforma Obywatelska.Obserwacja profesora Nowaka też się nie wydaje nowa. Pamiętam już kampanię, która idealnie wypełniała tę formułę. To kampania roku 2007, ta, która przesądziła na długie lata losy Polski - kampania, w której rządzący PiS straszył układem, korupcją, jaka zapanuje, jeśli PiS utraci władzę. I straszył biznesmenami, którzy z okrzykiem "mordo ty moja" wręczać będą wtedy politykom walizki pełne pieniędzy. A Donald Tusk obiecywał...Co on obiecywał? Nie znajdziecie już państwo tego na stronie platforma.org, bo dawno wszystkie materiały z poprzednich wyborów stamtąd zniknęły, ale internety przecież pamiętają: obiecywał radykalne podniesienie płac, niski podatek liniowy z ulgą prorodzinną, powrót Polaków z emigracji, likwidację NFZ, likwidację 200 różnych opłat urzędowych, 50 nowych mostów.. Cokolwiek dziś o tym wiemy, Polacy od jałowego strachu woleli jednak zaryzykować poparcie dla partii, która obiecywała im poprawę, nawet jeśli przeczuwali, że tych obietnic tak do końca nie dotrzyma, ale coś przynajmniej będzie w tym kierunku robić. A przecież tamta kampania zaczęła się z miażdżącą sondażową przewagą PiS, i PiS miał wtedy media publiczne, które grały pod jego batutą - fakt, że ani przez pół nie tak bezczelnie ani nachalnie, jak robi to TVP dzisiaj, ale jednak. Jeszcze miesiąc przed wyborami łamy "Polityki", "Wyborczej" czy "Tygodnika Powszechnego" pełne wówczas były salonowych jeremiad i rwania włosów z głowy, że co ten głupi Tusk zrobił, i że w wyborach nikt Kaczyńskiego nie pokona, trzeba było przełknąć koalicję z Samoobrona i LPR, przejąć aparat przymusu, zniszczyć najpierw Kaczyńskiego komisjami sejmowymi i prokuraturami, a wybory dopiero potem...Tak to było, przypominam starszym i informuję tę część czytelników, która wtedy jeszcze nie głosowała. Dokładnie odwrotnie niż dziś, kiedy zwolennicy Dudy chwalą go za to, że jest świetny, ma fajną rodzinę, sprawdzał się jako prawnik, poseł i współpracownik Lecha Kaczyńskiego, więc sprawdzi się także jako prezydent, że zmieni, naprawi, a przynajmniej da szansę, by coś się ruszyło. A zwolennicy Komorowskiego przyznają (Agnieszka Holland na konwencji wyborczej powiedziała to dosłownie tak właśnie), że pięć lat jego prezydentury to porażka, że głosowanie na niego to obciach i "dawanie d..." (Wojewódzki w dzisiejszej "Polityce"), ale - Bronek nie jest Dudą. Bo jak nie Bronek, to zmiany, a zmiany to strach.Nie wytrzymałem wizyty Bronisława Komorowskiego w programie "Głupi i głupsi", zwanym popularnie "Kuba Wojewódzki show". Sorry, żenua powinna mieć jakieś granice, a skoro ich nie ma - to ma granice moja wrażliwość. Nie mogłem zapomnieć, że ten człowiek, cokolwiek się teraz o nim w kampanii... Platforma stała się PiS-em. Nie tylko dlatego, że jej wyborczy stratedzy, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz liczne grono działaczy, w tym na przykład minister edukacji, to byli działacze PiS, którzy odnaleźli drogę do koryta mimo zmiany konfiguracji partyjnej. PO musi być dziś PiS-em, skupionym na straszeniu, bo Platformą, tą sprzed kilkunastu lat, jest Kukiz i ruch tworzący się wokół niego."Odmienna wojny kolejka" - jak mawiał filozoficznie jeden z bohaterów Sienkiewicza. Henryka, oczywiście, a nie podpalacza ambasad.Jestem maniakiem dawnych wojen, więc zawsze nasuwają mi się porównania militarne. Niemcy gromili sowietów, dopóki stosowali taktykę blitzu - szybkie, głębokie zagony, omijające umocnione punkty oporu i nie wdające się w wyniszczające zmagania pozycyjne.Potem Hitler oszalał i kazał wermachtowi wgryzać się w umocnienia Stalingradu i Kurska. Zmienił zwycięska taktykę na tę spod Verdun, przez którą Niemcy przegrały poprzednią wojnę. I przegrał znowu, bo wojny na wyczerpanie wygrać nie mógł.Jeszcze jedna ciekawostka. Nie kto inny, tylko "Newsweek", obsesyjnie przecież antypisowski, doniósł, że spot z Mariolką, który pogrążył Komorowskiego przed I turą, przygotowany został na wybory 2011 roku i teraz tylko domontowane do niego Dudę. Wtedy trafił na półkę, bo Donald Tusk orzekł, że straszenie Kaczyńskim już nie działa, że trzeba obiecywać, że się nie będzie robić polityki, tylko budować mosty i autostrady. No, ale Tusk, ze swoimi pijarowcami i swoją oceną nastrojów społecznych, zwinął się do Brukseli.Myślę, że kampania Komorowskiego, tak jak ją poprowadzili następcy wielkiego uwodziciela, to Stalingrad PO.Skąd ta zamiana ról? Czy tylko dlatego, że decydujący wpływ na kampanię Komorowskiego i na propagandę rządu ma dziś ten sam osobnik, który tak się przysłużył Kaczyńskiemu w 2007?
Zapewne ma to swoje znaczenie. "Misiu" - czy akurat służy Kaczyńskiemu, czy się na nim mści za to, że nie docenił i nie wynagrodził należycie poświęcenia, jakim było porzucenie na zew braci w połowie kadencji wygodnej synekury w europarlamencie (a tak niewiele brakowało do wysłużenia pełnej euroemerytury!) - w zasadzie jedzie zawsze tym samym strychulcem: agresja, straszenie, nienawiść.Nie on jeden zresztą - tak sobie generalnie wyobrażają ludzie jego pokroju społeczeństwo: jako motłoch, którym powodować trzeba zawsze za pomocą najniższych instynktów i negatywnych emocji. Strach, zawiść, chciwość to podstawa propagandy. Często cytuję te słowa, przypisywane jednemu z amerykańskich magnatów medialnych: "pogarda dla widza zawsze owocuje wzrostem oglądalności".Internet od rana kipi oburzeniem na manipulację Tomasza Lisa i Tomasza Karolaka, którzy wczoraj z pełną powagą używali do wyborczej agitacji na rzecz panujących fałszywych tłitów Kingi Dudy. Zwłaszcza znaczący miał być, ich zdaniem, tłit, że "tata mówi, że jak zostanie prezydentem, to odda... Ale na bok odkładając "Misia" z jego patologiczną osobowością - cóż innego dziś władzy zostało niż wytwarzanie lęku przed zmianą?"Misiu", Tyszkiewicz, Lis i cała ekipa prezydenta na coś przecież liczą. Na co?To proste. Uważają, że Lis załatwił 2,5 miliona wyborców z grupy dotarcia 40+. Zohydził w ich oczach Dudę, ośmieszył go atakiem na córkę, żadne sprostowania tam nie dotrą, bo to ludzie mało mobilni, nie interesujący się polityką. Starzy ludzie szczególnie nie lubią zmian, więc oni pójdą bronić status quo. Nie są też szczególnie lotni, więc uwierzą w obietnicę emerytury po czterdziestu latach pracy i tym bardziej pójdą poprzeć władzę, która im takie dobrodziejstwo zapowiedziała.Z drugiej strony, Wojewódzki przyprowadził Bronkowi 2 miliony "gówniarzy". Zapewnił ich, że jest taki jak oni, też w pierwszej turze głosował na Kukiza, że wie, że Bronek to siara i głosowanie na niego to danie d..., ale jak przyjdzie PiS, to nie pozwoli im się bzykać, a Bronek da marihuanę. "Gówniarze", jak konsekwentnie nazywa antagonistyczną grupę społeczną Michnik, głupi są, więc także referendum w sprawie JOW przekona ich, że teraz Kukizem jest Bronek."Ciemny lud to kupi". Pamiętacie państwo, po której stronie paść miało przed laty to stwierdzenie?Razem widzów Lisa i Wojewódzkiego wykazała telemetria 4,5 miliona. Tu skleroza z prowincji, tam gówniarze. Urobieni. Program z Kukizem, na wszelki wypadek, lokaje z zarządu TVP posłusznie odwołali. Do zwycięstwa trzeba przyciągnąć 3 miliony głosów. Wszystkich innych można olać, i tak są dla władzy straceni. Ilu zresztą ich tam siedzi w tych "Republikach" i internetach? Może obserwując chamówę władzy i własną bezsilność zniechęcą się - to jeszcze lepiej.Pogarda i cynizm - bezbrzeżne. Ale "Misiu", Lis czy Wojewódzki nazwą to raczej profesjonalizmem.Czy pogarda dla wyborcy naprawdę zawsze owocuje zwycięstwem? Sukces Tuska w roku 2007 (cokolwiek o nim samym sądzę) nie jest jedynym dowodem, że jednak nadzieją może wygrać ze straszeniem.Podobną kampanię pamiętam z roku 1989. Zdychająca komuna jechała właśnie na zohydzaniu "Solidarności" i straszeniu przeraźliwymi, niewyobrażalnymi skutkami, gdyby doszła ona do władzy (choć, podobnie jak dziś zwycięstwo Dudy nie oznacza wcale przejęcia władzy przez PiS, tak i wtedy miażdżące nawet zwycięstwo "Solidarności" oznaczało tylko jedną trzecią mandatów, a więc - jak dziś, powtórzę - zaledwie możliwość blokowania w przyszłości posunięć władzy). I było to straszenie o niebo lepiej umotywowane niż fantasmagorie o wsadzaniu przez Dudę do klatek za in vitro, bo ład jałtański wciąż obowiązywał, a sowieckie dywizje stały za Bugiem, Odrą, na Pomorzu i Dolnym Śląsku, budząc autentyczną, a nie wirtualną grozę.Szczelność piorącego mózgi systemu propagandowego też była nieporównywalna z czasem dzisiejszym, gdzie oprócz karnej orkiestry z TVP i TVN oraz mniej ostentacyjnego, ale równie rządowego Polsatu istnieje internet i biedujące, przyduszone, ale jednak mające jakąś moc media opozycyjne. A sondaże - osławiony CBOS - nie pozostawiały wątpliwości. W przeddzień kontraktowych wyborów towarzysz Czarzasty oznajmił Jaruzelskiemu, że, niestety, cała operacja podzielenia się władzą padła. Badania opinii publicznej są bowiem miażdżące: z OKP ma szansę wejść do parlamentu może kilkunastu posłów i kilku senatorów, a i to nie jest pewne. Tak było. I moim zdaniem nadal tak jest. Rafał Ziemkiewicz
Propaganda reżimu przygotowuje hybrydową wojnę domowa ? Adam Michnik „ Nie oddajmy Polski gówniarzom „...”Zdanie to zostało pominięte zarówno w relacji z wydarzenia umieszczonej na stronach internetowych Gazety Wyborczej, jak też w depeszach Polskiej Agencji Prasowej. „...”Wczoraj na łamach jednej z gazet socjolog prof. Janusz Czapiński stwierdził, że „rośnie fundamentalistyczny radykalizm w młodym pokoleniu Polaków”. – Módlmy się, by jak najszybciej wyemigrowali, dzięki czemu ochronimy porządek – stwierdził”...(więcej )
Jeżeli nie nastąpi zmiana na urzędzie Prezydenta RP, to nastąpi koniec demokracji w Polsce. To jest zasadnicza stawka w tej grze – zauważył prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego.Po wystąpieniach sztabowców prezydenta Komorowskiego w ostatnim czasie, pokazujących chęć zniszczenia demokracji do końca, po tych 8 latach doświadczeń z jej podważaniem przez Platformę Obywatelską, nie możemy mieć wątpliwości, że chodzi o ustabilizowanie na zawsze tej władzy. Tej władzy, która podkreśla, że jej głównym zadaniem jest nigdy nie dopuścić opozycji do rządzenia. To deklaracja radykalnie sprzeczna z demokratycznym obyczajem, kulturą i zasadami. Widać, że Platforma Obywatelska i Bronisław Komorowski bardzo serio traktują ten zamiar”...”Jeśli Polacy chcecie mieć możliwość zmieniać władzę co wybory, co drugie wybory – zależnie od tego jak ta władza się sprawuje, to musicie to zrobić teraz, bo później nie będzie już okazji. Ta oligarchia się uwieczni tutaj „...”Sytuacja Polski jest bardzo poważna (…) widmo bezrobocia, widmo starości bez dzieci, które wyjechały i już nie wrócą. To są bardzo poważne sprawy i tu nie ma mowy o żadnym straszeniu. „...(więcej )
Michnik” nie lekceważę tej rewolty „..”o jest moment przełomowy w naszej polityce o charakterze generacyjnym i być może przebudowywania instytucji demokratycznych. Schodzi ze sceny SLD i zaczyna się poważny kryzys w dwóch największych partiach: PO i PiS „...(źródło )
Bugaj „Patrząc nieco analogicznie, być może teraz też szykuje nam się rewolucja?
Chyba tak i ja myślę, że nie należy jej hamować.”.....Ale czy jest w ogóle szansa na jakąkolwiek zmianę, bo zaistniały układ wydaje się być nienaruszalny, „...”Jeszcze w 1988 roku wydawało mi się, że do końca życia będę dysydentem, a jednak stało się inaczej. Jest oczywiście sztywność tego układu, ale taka sztywność nigdy nie jest nieograniczona. Ona zawsze pod pewnymi warunkami pęka „....”Wydawało się, że to kryzys gospodarki jest tym czymś, co wymusi zmianę w istniejącym układzie, ale tak się nie stało. Po wyrokach uniewinniających choćby w sprawie Grudnia '70 i posłanki PO Beaty Sawickiej nie ma wątpliwości, że jest kryzys sądownictwa ...(więcej )
Janusz Szewczak "Myślę, że dzisiaj nie ma już żadnej alternatywy – albo przyjmujemy program uwzględniający elementy gospodarcze kandydata Andrzeja Dudy, miejmy nadzieję nowego prezydenta, albo dajemy zgodę na status półkolonii gospodarczej, głównie niemieckiej, ale nie tylko. Półkolonii, która jest doskonałym dostarczycielem dużej ilości kapitału za granicę, czyli jego transferu z Polski. Jesteśmy wielkim rynkiem zbytu, ale nie dla produktów polskich, tylko niemieckich i ogólnie europejskich, i oczywiście chińskich. „...”Tymczasem łączna kwota tzw. ulg i zwolnień podatkowych w Polsce, dotycząca wszystkich firm i osób prywatnych, wynosi aż 81 miliardów złotych! „...”Szacuje się – nie ekspert Szewczak, lecz Komisja Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy – że straty w Polsce na VAT-cie można ocenić na kwotę 50 miliardów złotych. Rokrocznie! To są tzw. VAT-owskie karuzele podatkowe, czyli wyłudzenia VAT-u przez firmy, które w ogóle nie istnieją. To jest zjawisko masowe, skala gigantyczna. Międzynarodowy Fundusz Walutowy oskarża rząd PO o to, że aparat skarbowo-fiskalny jest niewydolny, nieprofesjonalny i musi – jak oni to określili – nastąpić moralno-etyczna zmiana w tym aparacie. (…) Widzę tego zatroskanego o polską kasę sztukmistrza z Londynu, byłego ministra finansów – Jana Vincenta-Rostowskiego, martwiącego się, skąd ten niepoważny Duda weźmie 15 miliardów złotych na te 500 złotych dla biednego dziecka w biednej rodzinie. A jak zmartwił go problem obniżenia wieku emerytalnego z 67 lat na 65 i 60. Widzę to i powiem tak: albo Rostowski opowiada „bajki z mchu i paproci”, bo nie rozumie mechanizmów ekonomicznych, a jeśli rozumie – to znaczy, że wchodzi w rolę lobbysty i dba o cudze interesy, o zyski obcego kapitału w Polsce i nie chce odpowiedzieć uczciwie na pytanie, skąd te pieniądze wziąć. W czasie swoich rządów człowiek ten narobił nam nowego długu na ponad 400 miliardów złotych. To jest rzecz niespotykana - jeden minister narobił przez 8 lat prawie tyle długów, co kilkunastu ministrów finansów przez poprzednie niecałe 20 lat... I to jeszcze przy dopływie środków unijnych… „..” Proszę zauważyć, że według raportu znanej waszyngtońskiej fundacji, Global Financial Integrity (GFI) – Polska jest w niechlubnej światowej czołówce najbardziej drenowanych finansowo krajów świata. Kwota szacowana przez GFI to blisko 10 miliardów dolarów rocznie, czyli prawie 40 miliardów złotych.”...”Wcześniej jeszcze chciałbym powiedzieć, że co roku transferowanych jest z Polski w postaci zysków, dywidend oraz manipulacji kosztami ok. 70 miliardów złotych przez koncerny zagraniczne i banki zagraniczne działające w Polsce. To jest legalne. Natomiast te 40 miliardów zł, które szacuje GFI powstaje w wyniku różnego rodzaju przestępstw, pralni pieniędzy, oszustw podatkowych i finansowych – to odrębna kategoria”..”Tu jest ich eldorado. Przez ostatnie 10 lat (2004-2014) banki, w 70 proc. zagraniczne, zarobiły netto100 mld zł, z czego co najmniej połowa została wytransferowała za granicę. „...(źródło )
2012 rok Tusk „"zadaniem władzy jest strzec własnej ojczyzny i rodaków przed pożogą, przed wojną, a szczególnie przed wojną domową".....”Platforma obroni wolność i Rzeczpospolitą przed każdym, kto będzie chciał zagrozić jej zamachem”......” Dziś zdradą polskich interesów jest narażanie Polski na konflikt zewnętrzny i wewnętrzny,a nie dobra współpraca z sąsiadami”..(więcej )
2012 Tusk „większość Polaków i władze publiczne nie uległy pokusie, tej politycznej prowokacji, która miała z katastrofy smoleńskiej uczynić moment rozpoczęcia zimnej, permanentnej wojny domowej „...(więcej )
2012 „Obecna sytuacja może nas doprowadzić do wojny domowej „....”Giertych uważa, że - w odpowiedzi na teorię zamachu - "prokuratura powinna zapoznać opinię publiczną z dokonanymi ustaleniami". Tymczasem śledczy milczą. Za mało, według Giertycha, na tego typu zarzuty reaguje również premier Donald Tusk.”.....”- Jeżeli prawdą jest, że to był zamach, jak twierdzi Jarosław Kaczyński, to oznacza to, że winnych trzeba ukarać - kontynuował mecenas. Dodał jednak, że nie sądzi, aby "posłowie PiS wierzyli w zamach w Smoleńsku".
- Każde społeczeństwo przy pewnych warunkach może dojść do takiego poziomu nienawiści, że będzie się nawzajem mordować - mówił Giertych, dodając, że nie należy lekceważyć nakręcania nastrojów przez zwolenników tezy o zamachu.- Logika tej sytuacji jest taka, że należy zacząć wojnę domową, ukarać rzadzących dożywociem albo przywróconą karą śmierci - przekonywał były szef LPR. - Obecna sytuacja może nas doprowadzić do wojny domowej - dodał.- To pierwszy krok, abyśmy wprowadzili w Polsce dwa obozy, które będą się tak nienawidzić, że to doprowadzi do zbrodni - mówił dalej Roman Giertych.”..(więcej )
2012 Obecna sytuacja może nas doprowadzić do wojny domowej „....”Giertych uważa, że - w odpowiedzi na teorię zamachu - "prokuratura powinna zapoznać opinię publiczną z dokonanymi ustaleniami". Tymczasem śledczy milczą. Za mało, według Giertycha, na tego typu zarzuty reaguje również premier Donald Tusk.”.....”- Jeżeli prawdą jest, że to był zamach, jak twierdzi Jarosław Kaczyński, to oznacza to, że winnych trzeba ukarać - kontynuował mecenas. Dodał jednak, że nie sądzi, aby "posłowie PiS wierzyli w zamach w Smoleńsku".
- Każde społeczeństwo przy pewnych warunkach może dojść do takiego poziomu nienawiści, że będzie się nawzajem mordować - mówił Giertych, dodając, że nie należy lekceważyć nakręcania nastrojów przez zwolenników tezy o zamachu.- Logika tej sytuacji jest taka, że należy zacząć wojnę domową, ukarać rzadzących dożywociem albo przywróconą karą śmierci - przekonywał były szef LPR. - Obecna sytuacja może nas doprowadzić do wojny domowej - dodał.- To pierwszy krok, abyśmy wprowadzili w Polsce dwa obozy, które będą się tak nienawidzić, że to doprowadzi do zbrodni - mówił dalej Roman Giertych.”..( więcej )
2011 Niesiołowski mówi „"Sugerowanie w tym raporcie, żePlatforma jestokupantem, okupuje własny naród, to jest język wojny domowej" – grzmiałMarszałek Sejmu. ...”Uważa on, że raport PiS o stanie państwa tomanifest wojny domowejwypowiedziany państwu, "innym rządom,temu rządowi, Donaldowi Tuskowi".
http://mojsiewicz.salon24.pl/343648,fedyszak-radziejowska-tusk-i-komorowski-liderami-postkomunizmu
2012 Ziemkiewicz „ Dwa ostatnie cele służą jej dalekosiężnemu zamierzeniu odtworzenia strefy wpływów w Europie Środkowej, w tym celu stopniowo wykrusza nas ze struktur zachodnich, jakby po kawałeczku obluzowywała cegłę w murze, który chce zburzyć. „.....”Czy nie popada pan za bardzo w political fiction mówiąc o wojnie domowej?- Chciałbym, żeby to było political fiction, ale ten scenariusz układa się dość prawdopodobnie. Jarosław Kaczyński przejmie władzę w Polsce…”.- To już chyba scenariusz rodem z science fiction, który nadaje się do drugiej odsłony "Władcy Szczurów". - Tak się panu wydaje? Gdyby w roku 1990 ktoś powiedział, że za trzy lata przemianowana PZPR wygra wybory, to by go odsyłano nie do science fiction, ale do psychiatry. Albo gdyby w 2002 ktoś mówił, że za trzy lata SLD zejdzie trwale na margines, i jeden Kaczyński będzie premierem, a drugi prezydentem… Jeśli Kaczyński po wykryciu trotylu, czy jak tam to śmiesznie nazwano, "cząstek wysokoenergetycznych" porzucił wariant z "premierem technicznym" i zdobywaniem przewagi punkt po punkcie i postawił na wariant "był zamach", jakby obstawiał zero na ruletce, to nie jest to wcale efekt szaleństwa, tylko racjonalnej kalkulacji”...” „.....”Jeśli Kaczyński po wykryciu trotylu, czy jak tam to śmiesznie nazwano, "cząstek wysokoenergetycznych" porzucił wariant z "premierem technicznym" i zdobywaniem przewagi punkt po punkcie i postawił na wariant "był zamach", jakby obstawiał zero na ruletce, to nie jest to wcale efekt szaleństwa, tylko racjonalnej kalkulacji. „......”To by było ze strony Rosji optymalną sytuacją - Polska w rękach człowieka, którego elity nienawidzą obsesyjnie, przeciw któremu prowadzą nieustanny rokosz i obstrukcję, jak w latach 2005 – 2007, na wyprzódki latając do Europy ze skargami na łamanie demokracji w Polsce. A oczywiście Unia chętnie będzie te skargi załatwiać pozytywnie, widać to na przykładzie Węgier Orbana. Nic nie posłuży lepiej owemu strategicznemu wykruszaniu naszej cegiełki z europejskiego muru. „......”Zresztą prawdopodobnie z demokracją rzeczywiście będziemy się musieli znacznym stopniu pożegnać, bo przecież PiS przejmie państwo, w którym jej narzędzia demokracji zostały jeśli nie zniszczone, to mocno popsute. Wszystko to, o co oskarżano Jarosława Kaczyńskiego przed rokiem 2007, Donald Tusk zrobił w dwójnasób. Wzmogła się ilość podsłuchów, nacisków, nadużywanie służb specjalnych, wywieranie pozaprawnych nacisków, rządzenie poza mechanizmami konstytucyjnymi, poprzez polityczny i biznesowy klientyzm, niszczenie środowisk stojących na zawadzie władzy… „......”I to przy entuzjazmie mediów i pożytecznych idiotów zwanych intelektualistami. Elity tak śmiertelnie przeraziły się Kaczyńskiego, który obiecywał dobrać im się do przywilejów i hierarchii, że Tusk może sobie pozwolić na wszystko, i wykorzystuje to przyzwolenie. „.....”Tuska naprawdę jest go za co wsadzić. Proszę zwrócić uwagę, ze dotąd w elitach III Rzeczpospolitej panowała taka gentelmeńska umowa, że się nie rozlicza ludzi. Przecież jeżeli ktoś miałby stanąć przed Trybunałem Stanu, to na pewno powinien stanąć Lech Wałęsa za oczywiste nadużywanie służb specjalnych i niszczenie dokumentów dotyczących swej przeszłości. „...(więcej )
Hubert Salik .” Michael Sandel, wykładowca Uniwersytetu Harvarda i autor książki „Współczesnemuwzrostowi dobrobytu krajów rozwiniętych, trwającemu nieprzerwanie od II wojny światowej,towarzyszyło powiększające się rozwarstwienie społeczne. Procesu degradacji demokracji i sprawiedliwości społecznej nie jest łatwo powstrzymać. Albo zrobią to rządy państw, albo społeczny ruch sprzeciwu. Jak pokazuje historia, ten drugi wariant występuje rzadko – głównie wtedy, gdy społeczna frustracja narastającymi nierównościami przekroczy próg bólu. Szansa, że zmiana nastąpi poprzez demokratyczny wybór, jest jednak nikła. Ludzie sfrustrowani najchętniej głosują bowiem na populistów – tych, którzy obiecują wiele, byleby tylko zdobyć władzę. Tym bardziej obecny kryzys jest groźny. Albo doprowadzi do władzy populistów, albo doprowadzi do społecznego wybuchu, który nie musi być wcale bezkrwawy.”. ...(więcej )
Profesor Jerzy Rober Nowak „ Czerwone dynastie „ Dziedziczenie obecnych „elit" to równieżtrwałe dziedziczenie biedy. To dalsze pogrążanie Polski w marazmie, który nam zafundowały egoistyczne, obce polski interesom narodowym, nieudolne pseudoelity. To dalsza blokada jakichkolwiek szans ludzi prawdziwie zdolnych spoza układów. Najwyższy czas, by przepędzić pseudoelity, które zaprzepaściły po 1989 roku tak wiele szans dla Polski! Czas je przepędzić i wyrzucić na margines polskiego życia. publicznego. Nie ważne, czy zaszkodziły Polsce przez otwartą zdradę i służalczość wobec obcych, pazerność i złodziejstwo, czy „tylko" przez egoizm, cynizm lub żałosne niedołęstwo. Zaszkodzili Polsce i Polakom i muszą, muszą jak najszybciej odejść! Ci, jakże liczni z nas, którzy jeszcze wierzą w polskie idee, w szansę na odbudowę Polski, muszą zrobić wszystko dla wyłonienia nowych silnych narodowych elit, które nie dadzą połknąć Polski i odzyskają to, co zagrabiono Narodowi. Oby ten tomik przyspieszył te działania, to narodowe przebudzenie! Oby jak najsilniej wsparł tworzenie Polski naszych snów i marzeń. Prawdziwej Polski nadziei, bez agentów i złodziei!.....”Tak zawiązywały się w ostatnich kilkunastu latach szokujące sojusze postkomunistów z lewicowymi liberałami z rodzin o komunistycznych rodowodach. Sojusze, które zniszczyły szansę prawdziwych zmian w Polsce i popchnęły nas na drogę ku katastrofie. „.....”Pokazać, w jak wielkim stopniu mamy dziedziczenie „pseudoelit". Jak dawne rządzące siły PRL-owskie „elity władzy" zostały zastąpione przez ich dzieci. I pokazać, jak ci dziedzice władzy ukształtowali „próżniaczą klasę polityczną", opartą na ograniczonym tylko do nich, do ich układów systemie awansów i karier. Ludzie spoza układów, z tzw. terenu, mają mikroskopijne wręcz szansę przebicia się wyżej, choćby byli najbardziej utalentowani. „.....”Chciałbym pokazać, jak bardzo kastowy charakter ma dzisiejsza Polska, jak wielu ludzi „trzymających władzę", i to nie tylko w polityce, ale również i w mediach (a to media są dziś „pierwszą władzą"), to ludzie wywodzący się ze starych skompromitowanych kręgów komunistycznych, często najgorszego stalinowskiego chowu.„.....”Gdy trzon władzy politycznej, gospodarczej i medialnej przetrwał nadal w rękach tych samych spowinowaconych ze sobą koterii i rodzin, częściowo tylko przefarbowanych na odcienie liberalno-lewicowe. Jesteśmy nadal ściśle oplecieni pajęczyną po-PRL-owskich układów i powiązań. Najbardziej nawet skompromitowani, przyłapani na złodziejstwie czy działaniach agenturalnych spadają na cztery nogi. Zawsze znajdą obrońców i protektorów. W dzisiejszej Polsce źle jest tylko, gdy się jest uczciwym, odważnym, niepokornym... „...(więcej )
„Z kolei Rafał Ziemkiewicz w tekście poświęconym kryzysowi w partii rządzącej "Ten system musi upaść" zauważa, że "rządy Tuska wynikają w prostej linii z zaniechania ustrojowej transformacji państwa kolonialnego, jakim była PRL, i z niedokończenia solidarnościowej rewolucji". Dziś, w opinii publicysty, polityczny los premiera wydaje się przesądzony. Pisze: "To nie jest kwestia samego Tuska. Elity III RP po prostu wróciły, prawem "pamięci materiału", do stanu wyjścia. Traktują państwo w jedyny dostępny sobie sposób – jako zdobycz czy, mówiąc brutalnie, dojną krowę. Horyzontem działalności jest "ustawienie" siebie, rodziny i przyjaciół, wyciągnięcie maksymalnych korzyści z poddanych". I dlatego – przekonuje Ziemkiewicz – "ten system musi upaść, bez względu na to, czy Tusk wytrwa u władzy aż do krachu, czy zostanie "ze względu na zły stan zdrowia" wysłany na "placówkę", i nastąpi jeszcze jedna próba "odnowy" z jakimś "mężem opatrznościowym" (mówi się najczęściej o Jerzym Buzku), z poszerzeniem podstaw władzy o inne niż PO "siły europejskie". (...) Tak naprawdę to już nie Tusk i nie "system Tuska" są dziś problemem, choć każdy dzień jego trwania niesie Polsce kolejne, wymierne straty. Prawdziwym wyzwaniem, od którego zależy przyszłość, jest to, czy Polska będzie w stanie wydać z siebie nowoczesną elitę państwową i zastąpić nią pasożytniczą, niesprawną nomenklaturę z PRL"”...
http://naszeblogi.pl/36540-sandel-czeka-nas-krwawa-rewolucja-lub-nowy-hitler
Profesor Andrzej K. Koźmińsk „Armia okupacyjna „ „Pomysł Korpusu Służby Cywilnej miał na celu ucywilizowanie naszej administracji publicznej i stworzenie armii apolitycznych urzędników działających dla państwa prawa, służebnego wobec obywatela. Niestety, wspólnym wysiłkiem wszystkich kolejnych partyjnych rządów ta urzędnicza armia postrzegana jest dziś jako swego rodzaju „armia okupacyjna", bezlitośnie gnębiąca obywateli. Stale wydłuża się lista przedsiębiorstw z premedytacją doprowadzanych przez urzędników do ruiny pomimo że – jak się później (o lata za późno!!!) okazuje – brak po temu jakichkolwiek podstaw. Nie skraca się i nie ułatwia drogi po wszelkie zezwolenia, zaświadczenia, koncesje itp. Latami toczą się procesy staruszków zbierających chrust w lesie i kataryniarzy sprzedających losy ciągnione przez papugę. Kierowcy, którzy niszczą sobie samochody na dziurawych drogach, są surowo karani mandatami. Odbiorców i dawców pomocy charytatywnej obciąża się podatkami. Środki na pomoc społeczną są marnotrawione i rozkradane, a dzieci odbierane rodzicom pod byle pretekstem.Równocześnie wielkie przestępstwa i afery jakoś nie spotykają się z taką surowością i rygoryzmem, jak warszawski kataryniarz.” ...(więcej )
„W porozumieniach Okrągłego Stołu zawarta jest zasada, że nowa demokratyczna polska państwowość będzie budowana w oparciu o struktury PRL. Ta zasada została zakwestionowana w wyborach 4 czerwca 1989 r. przez większość Polaków. Tzw. strona solidarnościowo-opozycyjna nie skorzystała z tej okazji,aby odrzucić porozumienia i podyktować własne warunki odbudowy państwa. W rezultacie po przeszło 20 latach dominuje w naszym życiu politycznym nie tylko mentalność, ale także konkretne struktury i układy personalne z tamtego okresu. Próby zmiany tego stanu rzeczy podjęte w 1992 r. przez pierwszy rząd powołany po wolnych wyborach do parlamentu, a potem w 2005 r. po wyborze Lecha Kaczyńskiego na urząd prezydenta RP zakończyły się niepowodzeniem.W rezultacie mamy dziś w Polsce swoistą hybrydę prawno–ustrojową, w ramach której instytucje demokratycznego państwa prawnego współegzystują z personalnymi i organizacyjnymi układami postkomunistycznej proweniencji. „. ...( http://mojsiewicz.salon24.pl/343648,fedyszak-radziejowska-tusk-i-komorowski-liderami-postkomunizmu )
2011 Dziennik "Sugerowanie w tym raporcie, żePlatforma jestokupantem, okupuje własny naród, to jest język wojny domowej" - grzmiałMarszałek Sejmu. ...”Uważa on, że raport PiS o stanie państwa tomanifest wojny domowejwypowiedziany państwu, "innym rządom,temu rządowi, Donaldowi Tuskowi". Marszałek Sejmu za ten raport odsyłaJarosława Kaczyńskiegodopsychoanalityka. "To, że jest liderem partii nie oznacza, że psychoanalityk nie powinien się nim zająć. Może właśnie tym bardziej powinien" ...( więcej )
Fedyszak Radziejowska „Nigdy jednakdomknięcie fasadowej demokracji nie było tak bliskie, jak dziś, gdy pozory demokracji zaakceptowali nie tylko politycy postsolidarnościowi, lecz także ich postsolidarnościowi wyborcy. Nie tylko lewica przywiązana biografią i interesami do PRL, lecz także„młodzi, wykształceni, z wielkich miast” nie mają nic przeciwko demokracji ograniczonej. „...”Powołany do życia przy Okrągłym Stole establishment (w skrócie będę dalej nazywać go OSE) planował demokrację fasadową, w której demokratyczne procedury są, ale treść, kultura demokracji oraz kontrola rządzących przez opozycję i opinię publiczną nie odgrywają większej roli. Można zakładać partie polityczne, stowarzyszenia, a nawet gazety i rozgłośnie radiowe, co cztery lata odbywają się wolne, tajne i powszechne wybory,ale treść demokracji, czyli autentyczna, merytoryczna rywalizacja elit, programów i partii politycznych nie istnieje.„...”Opozycja też nie jest przypadkowa, bo jej szanse na przejęcie władzy muszą być zerowe. Sens demokracji fasadowej tkwi w procedurze legitymizacji władzy. Wybrana – może praktycznie więcej niż dyktatura„ ….(więcej )
Rymkiewicz: „Wypisuję się z tego państwa. Stworzono państwo niewolników Rosji i Niemiec”...”Jurorom nagrody podziękowałem, bo uważam ją za wyróżnienie, ale to jest nagroda ustanowiona osiem lat temu przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i dlatego nie mogłem jej przyjąć „...”Ja się wypisuję z tego państwa, to nie jest moje państwo, nie chcę mieć z nim nic wspólneg „...”W jego ocenie takie władze tworzą „państwo dla niewolników Rosji i Niemiec”.Państwo wolnych Polaków jest gdzie indziej. My je tworzymy naszymi myślami, naszymi projektami i marzeniami o tym jak będzie wyglądała wolna Polska”. ...(więcej )
Mój komentarz Układ wpadł w panikę. Wszystkie szczury ze wszystkich nor wychynęły , aby bronić Komorowskiego i Układ przed Dudą i Kukizem. Kiedy Fedyszak Radziejowska pisała że ta cała ta demokracja to jedna wielka fikcja i że tak naprawdę istniej tylko jedna partia z frakcjami pod nazwa Platforma , PSL, SLD, palikociarnia większość Polaków nie wierzyła . A jednak strach Układu przed Polakami i związana z tym orgia poparcia dla Komorowskiego udowodniły że miała racje . Ze w Polsce istnieją tylko dwie siły. Układ i reszta Media i presstytutki tam łajdaczące się pokazały prawdziwą goebbelsowską twarz . Co gorsze jednak układ rozpętał histerię , stara się maksymalnie spolaryzować polskie społeczeństwo ,tak jakby przygotowywał swoich zwolenników , czyli w przeważającej części urzędników , sferę budżetową do hybrydowej wojny domowej, do rozpętania terroru przeciwko społeczeństwu Związana to jest z ryzykiem przegranej Komorowskiego i w perspektywie przejęciem władzy prze Kaczyńskiego w kolacji z Kukizem. Jednym wyjściem , aby do tego nie dopuścić jest właśnie hybrydowa wojna domowa przy użyciu prokuratury, urzędów skarbowych , fałszywych oskarżeń, pogromów demonstracji i każdego najmniejsze próby oporu ze strony społeczeństwa. Wsadzenia do więzień liderów opozycji , czego przykładem jest Mariusz Kamiński Likwidacja pod byle pozorem opozycyjnej prasy i mediów , jak to się stało z Pospieszalskim , fałszowanie wyborów , wzięcie się za internet, co wypróbowano na Antykomor.pl Terror propagandowy jaki rozpętały reżimowe media jest tylko przedsmakiem tego , do czego gotowy jest Układ , aby raz zdobytej władzy nie oddać już nigdy Polakom . Marek Mojsiewicz
Zanim nadejdzie jesień Już tylko kilka dni dzieli nas od drugiej tury wyborów prezydenckich w naszym nieszczęśliwym kraju. Emocje w związku z tym narastają lawinowo tym bardziej, że właśnie z udziałem obydwu pretendentów odbyła się debata i teraz rozgorzał spór o to, kto ją wygrał. Ta sytuacja przypomina opowiadanie Stanisława Lema, jak to dwaj władcy toczyli ze sobą wojnę. Trwała ona 10 lat, a potem jeszcze cztery – bo ta końcówka miała na celu rozstrzygniecie, kto wygrał tamtą pierwszą część. Miejmy jednak nadzieję, że po niedzieli emocje opadną tym bardziej, że według wszelkiego prawdopodobieństwa kandydat przegrany złoży gratulacje wygranemu, a obydwaj szczęśliwie zapomną o większości obietnic złożonych podczas podlizywania się wyborcom. Szczęśliwie – bo realizacja chociaż połowy z nich doprowadziłaby do skokowego wzrostu wydatków państwowych, co musiałby się przełożyć na zwiększenie fiskalnego rabunku obywateli, no i oczywiście – zwiększenie tempa przyrostu długu publicznego, z którym i tak nikt nie wie, co zrobić. Ale zapominanie o wyborczych obietnicach ma w przypadku kandydatów na prezydenta jeszcze jedną przyczynę. Z konstytucyjnego usytuowania urzędu prezydenta wynika, że ma on właściwie tylko dwie ważne kompetencje: inicjatywę ustawodawczą i prawo weta. W każdym razie swoje wyborcze obietnice może realizować przede wszystkim przy pomocy tych dwóch narzędzi. Warto zwrócić uwagę, że skuteczność tych kompetencji zależy od posiadania przez prezydenta odpowiedniego zaplecza parlamentarnego. W przeciwnym razie każda jego inicjatywa ustawodawcza może zostać odrzucona, podobnie, jak każde weto. W takiej sytuacji prezydent byłby tylko bezradnym strażnikiem przysłowiowego żyrandola. Z tego punktu widzenia jesienne wybory parlamentarne wydają się znacznie ważniejsze od aktualnych wyborów prezydenckich – bo te jesienne wybory zdecydują o zapleczu parlamentarnym, a więc – również o możliwościach wybranego w niedzielę prezydenta. A jesienne wybory zapowiadają się ciekawie nie tylko ze względu na nieznany rezultat, jaki uzyskają kandydaci antysystemowi z Pawłem Kukizem na czele, ale również – ze względu na podmiankę, jaką na gwałt przygotowują na polskiej scenie politycznej nadzorujące ją bezpieczniackie watahy. Przygotowywana jest partia firmowana przez prof. Leszka Balcerowicza i Władysława Frasyniuka. To ugrupowanie ma na celu zastąpienie Platformy Obywatelskiej, która nie dość, że się opatrzyła, to jeszcze obciążyła wieloma aferami. W tej sytuacji lepiej by w ogóle zniknęła z politycznej sceny – ale najpierw trzeba przygotować alternatywę, na którą z okrętu PO mogłyby przeskoczyć wszystkie szczury – no a do tego pan prof. Balcerowicz, co to modernizował nasz nieszczęśliwy kraj na wszelkie możliwe sposoby, nadaje się jak znalazł, podobnie jak legendarny pan Władysław Frasyniuk, zabezpieczający reputację nowej partii zarówno na odcinku legendarnym, jak i salonowym. Podobnie jest na lewicy, gdzie gwiazda biłgorajskiego filozofa wydziela z siebie już tylko smrodliwy kopeć, a w dodatku dwa dotychczasowe filary w osobie Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego mogą wkrótce mieć całkiem inne zmartwienia. W jednej z gazet wychodzących w Los Angeles natknąłem się na artykuł sugerujący, że Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller mogą być wkrótce zmuszeni do zaśpiewania i zatańczenia przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze w związku z tajnymi więzieniami CIA w Starych Kiejkutach. Jeśli nawet jakoś wykręcą się sianem przed kryminałem, to lepiej, żeby się przynajmniej przez pewien czas nie pokazywali na oczy. Dlatego bezpieczniacy nadzorujący tubylczą scenę polityczną szykują drugą podmiankę pod przewodnictwem prof. Jana Hartmana, Wandy Nowickiej i Magdaleny Środziny. Nowa partia będzie nie tylko zaszczepiała wśród absolwentów akademii pierwszomajowych nową wersję światopoglądu naukowego, ale również przygotowywała mniej wartościowy naród tubylczy na nadejście szlachty jerozolimskiej. Bo tylko patrzeć, jak znowu nasilą się naciski, przede wszystkim ze strony amerykańskiej, by Polska zadośćuczyniła żydowskim roszczeniom majątkowym. Mam nadzieję, że Polonia amerykańska zdąży się zmobilizować na tyle, by przed przyszłorocznymi wyborami w USA dać do zrozumienia tamtejszym politykom, iż czasy, kiedy uzyskiwali oni polskie głosy za darmo, należą już do przeszłości. Bo państwo, podobnie jak naród, ma interesy obiektywne, niezależnie od tego, kto akurat jest prezydentem – i to właśnie jest taki interes. Stanisław Michalkiewicz
22 maja 2015 Wszystkie ręce na pokład dla ratowania układu Komorowskiego
1. Bardzo stara się o reelekcję urzędujący prezydent Komorowski obiecujący w ostatnich dwóch tygodniach kampanii wyborczej dosłownie „wszystko wszystkim”, czego chyba najbardziej jaskrawym przykładem była przedstawiona w środę propozycja obniżenia wieku emerytalnego (poprzez wprowadzenie 40- letniego stażu pracy). Prezydent wprawdzie podpisał dwa lata temu bez mrugnięcia okiem ustawę uchwaloną przez Platformę i PSL o podwyższeniu wieku emerytalnego do 67 lat dla kobiet i mężczyzn i nie zainteresował się propozycją zorganizowania w tej sprawie referendum popartą ponad 2 milionami podpisów, ale co mu szkodzi teraz w kampanii zmienić swoje stanowisko o 180 stopni. Podobnie jest z zarządzeniem referendum w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW), choć jak twierdzi większość konstytucjonalistów bez wcześniejszej zmiany Konstytucji RP, będzie ono sprzeczne z ustawą zasadniczą. Przecież blisko 10 lat temu Platforma zebrała ponad 750 tysięcy podpisów pod projektem referendum w tej sprawie ale kiedy doszła do władzy, a obecny prezydent był marszałkiem Sejmu, zdecydowała po cichu o ich przepuszczeniu przez niszczarki.
2. Ale nie tylko zmiana poglądów o 180 stopni ma prezydentowi Komorowskiemu pomóc w walce o kolejną kadencję „pod pałacowym żyrandolem”, do jego wspierania „rzucili się”: rolnicy, celebryci, aktorzy, sportowcy, a nawet byli ministrowie spraw zagranicznych. Wprawdzie to popieranie mimo, że nagłaśniane przez zaprzyjaźnione media, wygląda dosyć blado ale jest realizowane wręcz z żelazną konsekwencją przez sztab wyborczy prezydenta Komorowskiego. W ostatnią środę Komorowski był w miejscowości Siedlec w województwie wielkopolskim i tam obiecując ustawę o ochronie polskiej ziemi przed sprzedażą cudzoziemcom a także wyrównanie dopłat bezpośrednich. Tyle tylko, że zabieganie o wyrównanie dopłat bezpośrednich skończyło się w momencie przyjęcia przez instytucje UE (Radę, Parlament) wieloletniego budżetu na lata 2014-2020, a więc ponad 2 lata temu, a prezydent Komorowski w tym czasie nie zabrał w ogóle głosu w tej sprawie. Z kolei projekt ustawy o ochronie polskiej ziemi przygotowany przez Prawo i Sprawiedliwość leży od ponad dwóch lat w Sejmie, a koalicja Platformy i PSL-u sabotuje prace nad tym dokumentem, a jednocześnie minister finansów narzuca Agencji Nieruchomości Rolnych plan przychodów w wysokości około 2 mld zł rocznie wiec przyspieszyła ona sprzedaż ziemi Skarbu Państwa, nie zwracając specjalnie uwagi, kto ją kupuje.
3. „Szczególne wrażenie” zrobiło jednak poparcie Komorowskiego przez sportowców i byłych ministrów spraw zagranicznych, transmitowane na żywo przez zaprzyjaźnione media. Tych pierwszych było aż 10, z marsowymi minami stali za prezydentem Komorowskim, następnie dwóch z nich reklamowało kandydata bez specjalnego przekonania i na koniec Przemysław Saleta wręczył mu bokserską rękawicę z „subtelną sugestią” aby ten znokautował swojego rywala w czwartkowej debacie. Prezydent skwapliwie prezent przyjął od nokautu się nie odciął, widać że ten język i styl uprawiania polityki, bardzo mu odpowiada. No i na koniec poparcie dla Komorowskiego od byłych ministrów spraw zagranicznych zorganizowane przez obecnego marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego, znowu posępne miny i wzniosły list odczytany przez Andrzeja Olechowskiego tego samego, który kilka tygodni temu powiedział o podpisach zbieranych pod tzw. referendum „4 razy tak”, że były to tylko ćwiczenia dla działaczy Platformy. Najtrafniej określił te wszystkie poparcia redaktor Stanisław Janecki z tygodnika „wsieci”, który na jednym z portali społecznościowych napisał tak „wszyscy ludzie postPRL zostali zaprzęgnięci do walki o to, żeby postPRL trwał. Bo poza postPRL ich niema. Są nikim”. Kuźmiuk
Odliczanie Wyborcze Ziemkiewicza (dzień 2). Duda - polski Obama Wczoraj wieczorem, jak co czwartek, prowadziłem swój program w radiu, więc intensywnie reklamowanej debaty w TVN na bieżąco nie oglądałem. Opowiadali o niej zaproszeni do drugiej godziny programu komentatorzy, potem obejrzałem co lepsze fragmenty z zapisu. Nie zmieniłem zdania i nie sądzę, by ktokolwiek zmienił. Profesor Andrzej Nowak podsumował kampanię prezydencką jako „starcie strachu z nadzieją”. Trudno odmówić celności temu sformułowaniu. Bo jaki jest przekaz władzy i jej akolitów? Że jak PiS powróci do władzy, to będzie zamykać w więzieniach, mordować, siłą zapędzać na msze. Showman Wojewódzki... czytaj więcej Generalnie, ogłoszenie przez tzw. wiodące media triumfu PBK było z góry wiadome i przesądzone, i oczywiście zatrudnieni tam komentatorzy nie zawiedli. Ci sami, którzy po pierwszej debacie orzekali, że Komorowski dobry, bo pełen energii i bardzo bojowy, a Duda kiepski, bo powolny i bez refleksu, teraz orzekają, że Duda kiepski, bo pobudzony i agresywny, a Komorowski super, bo pełen rozwagi i dostojeństwa. Słowa, słowa, słowa... W które chyba nikt już nie wierzy, na czele z tymi, którzy je z obowiązku produkują. W internecie - oceny diametralnie odmienne niż w telewizji i prasie. To jeden z zasadniczych skutków tej kampanii. Z prawie dziesięcioletnim opóźnieniem nabrała i u nas mocy rewolucja w komunikacji społecznej, która w USA na przykład zmiotła "rozprowadzaną" na prezydenta przez establishment polityczny i medialny starą insajderkę Hillary Clinton i wypromowała nikomu nieznanego Baracka Obamę. "Wajchowi" z politycznego nadania rządu, prezydenta i Krajowej Rady tracą "rząd dusz" - "gówniarze", jak raczył to ująć Adam Michnik, biorą sobie Polskę, nie pytając omszałych gerontów o zgodę. Sami piszą, co uważają, sami dobierają sobie materiały, które chcą obejrzeć, zamiast polegać na doborze redaktorów prowadzących. Trudno się dziwić przerażeniu i niezdolności pojęcia, co się dzieje, odmalowanym na twarzach państwa Wajdów.Powtórzę, jedna z wartych podkreślenia nowości, jakie przyniosła ta kampania, to ujawnienie siły "internetów", i ujawnienie innego, niż potocznie postrzegany, podziału społeczeństwa. Ludzie, którzy czerpią wiedzę o świecie z telewizji, żyją w świecie innym od tych, którzy czerpią ją w sieci. Zupełnie innym.Te światy czasem się zderzają, jak na stronie wyborcza.pl gdzie wielka infografika zaklina rzeczywistość, ogłaszając miażdżące zwycięstwo w debacie Bronisława Komorowskiego, a pod nią kilkaset wpisów kpi sobie z "Wyborczej" i jej manipulacji. Ci od infografiki wciąż żyją w czasach towarzysza Szczepańskiego i wczesnego Michnika, wciąż wierzą, że - jak głosi dewiza stacji telewizyjnej w starym filmie Szulkina - "Reality? We create it!" - że to oni tworzą rzeczywistość, i wystarczy, na przykład, wyciąć Kukiza z telewizji, podstawić na jego miejsce podstarzałego pajaca uszminkowanego na ziomala, obiecać emerytury przed sześćdziesiątką, JOW-y i bliżej nieokreśloną pomoc dla frankowiczów, i już, problem "gówniarzy" rozwiązany.Nie wytrzymałem wizyty Bronisława Komorowskiego w programie "Głupi i głupsi", zwanym popularnie "Kuba Wojewódzki show". Sorry, żenua powinna mieć jakieś granice, a skoro ich nie ma - to ma granice moja wrażliwość. Nie mogłem zapomnieć, że ten człowiek, cokolwiek się teraz o nim w kampanii... Duda jako polski Obama? Jest trochę podobieństw. Oczywiście, na ile mogą być podobieństwa między krajami tak odmiennymi jak Polska i USA. Kilka miesięcy temu o Dudzie nikt nie słyszał, poza może redaktorami "Polityki" (dziś plującymi sobie w brody) którzy dwukrotnie ogłosili go najlepszym z posłów.Na pierwszych wiecach Duda był jeszcze wyraźnie speszony nową sytuacją, znać było, że nie ma doświadczeń w kontakcie z tłumem, w którym zawsze znaleźć się może ktoś, kto rzuci nieżyczliwe hasło albo zada kłopotliwe pytanie. Potem nieoczekiwanie bliżej nieznany poseł z tylnego szeregu odnalazł w sobie talent do wystąpień publicznych. Obejrzyjcie zapisy z jego wieców, z konwencji. Konwencja to impreza nieco reżyserowana, powie ktoś - ale te tłumy, które przychodziły spotkać się z Dudą w różnych miastach, przychodziły same z siebie i widać było, że kandydat umiał je porwać. Dawno nie widziałem tylu pozytywnych emocji, wzbudzanych przez polityka - mówiąc dokładnie, od czasów wczesnego Tuska.Podobnie było z debatami. W pierwszej nieco oszołomiony nową sytuacją, spięty, nadmiernie ugrzeczniony - w drugiej pokazał już Duda pazur fajtera. Na przyszłość będzie sobie, jeśli taka potrzeba zajdzie, radził z nimi bardzo dobrze.Mogliśmy obserwować, jak polityk dorasta do przywództwa. Jak otrząsa się z narzucanych na niego przez propagandę stereotypów i je łamie. Wszystko, co piszą i mówią o Dudzie oficjalne media, jest nieprawdą. Nie jest wcale sztucznym produktem - wystarczy popatrzeć, jak reagują na niego prości ludzie. Nie jest wcale niczyją marionetką - już przerasta Kaczyńskiego, a jako prezydent w naturalny sposób przesłoni go i stanie się liderem całego obozu zmian. No i nie jest, przynajmniej już nie jest, żadnym mięczakiem, "budyniem z soczkiem", bo walczy z powodzeniem nie z jednym Komorowskim i jego partią, ale z całą potęgą państwa, zawłaszczonego i zamienionego w partyjny folwark przez owych "nachapanych".Widać zalety, jakich nabrał, zwłaszcza w kontraście z uosabiającym schyłek swej formacji Komorowskim. Człowiekiem, który w nikim nie budzi entuzjazmu, którego nawet najzacieklej wspierający w kampanii celebryci nazywają mniejszym złem, człowiekiem, który uosabia histeryczny strach przed zmianą nachapanych elit, gardzących "gówniarzami" i szydzących z idiotów, gotowych pracować za sześć tysięcy miesięcznie.Internet od rana kipi oburzeniem na manipulację Tomasza Lisa i Tomasza Karolaka, którzy wczoraj z pełną powagą używali do wyborczej agitacji na rzecz panujących fałszywych tłitów Kingi Dudy. Zwłaszcza znaczący miał być, ich zdaniem, tłit, że "tata mówi, że jak zostanie prezydentem, to odda... To Komorowski składa się wyłącznie z pudru, ustawionej przez "kołczów" intonacji, wyuczonego machania rękami i tekstów odczytywanych z kartki. Kiedy z pychy, w przekonaniu o nieuchronnym zwycięstwie w pierwszej turze, na chwilę tego pudrowania i kołczowania zaniechano, mogliśmy zobaczyć go takiego, jakim pod tym makijażem jest naprawdę - nadętego, kompletnie oderwanego od rzeczywistości, przekonanego o wielkości dokonań swoich i swego towarzystwa oraz pełnego pogardy i agresji dla tych, którzy ośmielają się jego samouwielbienia nie doceniać.Zniknął uwodziciel Tusk, zniknął bajer, fascynacja tłumów, nadzieja, europejski sznyt. Zostało uporczywe trzymanie się stołków i strach przed zmianą. Bronisław Komorowski i cała wspierająca go machina udowodniły, że przed obozem rządzącym nie ma już żadnej przyszłości, żadnej energii, żadnej nadziei. Aby tylko przetrwać jeszcze trochę. Aby jeszcze nie oddać Polski gówniarzom i oszołomom. Aby nie utracić wpływów. Dopóki płyną unijne dotacje i można brać kredyty.Od północy zaczyna się idiotyzm "ciszy wyborczej" - jeszcze jeden krzyczący dowód nieprzystawalności świata oficjalnego do świata internetu. Jutro więc odliczania wyborczego nie będzie. Idźcie, drodzy czytelnicy, na wybory, zmieńcie Polskę, puścicie w domu na głos z dedykacją dla prezydenta i jego towarzystwa "To ostatnia niedziela" Fogga, i niech się stanie, że, jak pisał poeta Rybowicz: Będą zdarte garnitury z tych Na których wyglądają jak przebrania Amen. Rafał Ziemkiewicz
50 twarzy Bronisława Komorowskiego (jedna gorsza od drugiej) Jedyna amerykańska kampania prezydencka, którą miałem okazję śledzić z bliska i na własne oczy, była akurat tą bodaj najmniej porywającą w minionym stuleciu. Republikanie, oczyma których na nią patrzyłem, wystawili do wyścigu starego dziadka z zasługami dla partii, ale bez cienia charyzmy - nazywał się Robert Dole, jestem pewien, że nikomu nic to nazwisko nie mówi, i prawie całe dorosłe życie był politykiem; właściwie uosabiał klasę polityczną, "beltway", to, czego Amerykanie nie lubią nie mniej od Polaków. Zapytany, dlaczego kandyduje, palnął "zasłużyłem sobie całym swoim życiem na to, by zostać prezydentem" - media robiły sobie z tego jaja tygodniami. Oczywiście, zapędzono do pracy przy nim wszystkie zatrudniane przez partię "communications", w tym i mój NRCC, gdzie stażowałem, szkolono medialnie, ustawiano głos i strategie, ale nic to nie dało, bo dać nie mogło. Oczywiście, nie przypadkiem przywołuję to wspomnienie. Nieszczęsny Bob Dole, który zakończył karierę żenującą przegraną, bliźniaczo przypomina mi Bronisława Komorowskiego. Jest tylko jedna zasadnicza różnica. Dole dostał nominację właściwie z braku laku, bo nikt lepszy od niego kandydować nie chciał. Clinton po pierwszej kadencji był wtedy tak popularny, budził w rodakach tyle entuzjazmu i nadziei, że impreza praktycznie nie rokowała szans i mógł się jej podjąć tylko 73-latek, nic już niemający do stracenia. Bronisław Komorowski dokładnie odwrotnie: kandydował w przekonaniu swoim i swojego środowiska, że jest właśnie tak popularny, tak intensywnie kochany przez wszystkich, że wygrana mu się należy jak chłopu ziemia. I nie tylko się należy, ale do tego stopnia jest pewna, że chyba musiałby "przejechać po pijanemu na pasach zakonnicę w ciąży", żeby stracić drugą kadencję.To była pierwsza z twarzy urzędującego prezydenta, jaką obejrzeliśmy w ostatnich miesiącach: twarz pełna pychy. A pycha, jak wiadomo, kroczy przed upadkiem.Ta zgubna pycha objawiła się jako szczególna cecha człowieka, który całe życie, w opozycji w PRL czy w demokratycznej polityce, był w tylnych szeregach, z którego Tusk miał szydzić, że jest "politykiem typu buu" (czyli wystarczy na niego zrobić "buu!" i kładzie uszy po sobie) i którego wybrał na strażnika żyrandola, oceniając, że ze wszystkich członków partii jest najmniej dla niego niebezpieczny. Przez cztery lata Komorowski zadowalał się staniem w kącie, w którym go szef postawił - pełnieniem funkcji reprezentacyjnych i wygłaszaniem toastów. Ale kiedy Tusk zniknął, zapragnął stać się samodzielnym, ważnym politycznym przywódcą. Gorzej - uwierzył, że nim jest, nic w tym kierunku nie robiąc, po prostu przez samo istnienie. Możliwe, że podjudził go do tego lizusowski dwór, jakim się otoczył, ale jeśli nawet, wiele się natrudzić nie musiał. Komorowski mógł swobodnie te wybory wygrać w pierwszej turze, stosując taktykę Kwaśniewskiego z roku 2000, gdy ten walczył o reelekcję. Konsekwentnie odklejać się od bieżącej i w ogóle jakiejkolwiek polityki i być ponad to. Ja nie odpowiadam za żadne wasze bolączki, śmieciowe umowy i dyplomy, kredyty i kolejki w przychodniach - od tego jest premier i rząd. Ja jestem fajny, i tylko jestem. Kampania czysto wizerunkowa pozwoliłaby mu w pełni wykorzystać atuty, a miał wszystkie możliwe - wiernopoddańcze oddanie mediów, wszystkie instytucje państwa na swoje usługi, podczas gdy rywal musiał dopiero walczyć o rozpoznawalność. Ale on pragnął wreszcie być Kimś. Człowiekiem - symbolem. Symbolem tego wszystkiego, co się działo przez ostatnich 25 lat, a już szczególnie tego, co się dzieje od ośmiu lat. Czyli czego? W przekonaniu Komorowskiego: pasma nieprzerwanych sukcesów. Prezydent, niczym ta babcia z piosenki Młynarskiego, naprawdę uwierzył, że Polacy są zachwyceni III RP i rządami Platformy. Że nic, tylko im wręczyć kotyliony i dać sygnał do balu, a wszyscy się rzucą w tany. Pierwszy i decydujący błąd kampanii: zamiast, jak przez całe dotychczasowe życie polityczne, tylko być, niechcący powiązał Komorowski ocenę jego samego z oceną III RP i rządów PO/PSL.
Nie było to jeszcze wystarczającym warunkiem klęski. Ale od tego momentu popularność prezydenta zaczęła nieuchronnie topnieć. Można było umiejętnie ten proces spowalniać, i niczym na pomniejszającej się krze, dopłynąć do celu. Byle tylko nie wykonywać nerwowych ruchów. Zrobiono dokładnie odwrotnie - zamiast ukryć prezydenta gdzieś w Belwederze, tłumacząc, że jest zbyt zajęty ważnymi państwowymi sprawami, by się ganiać po kraju z niskoprocentową konkurencją, zaczęto go obwozić "bronkobusami". Co gorsza, jedynym, co przywieziony takim busem prezydent miał ludziom powiedzenia, było: patrzcie, oto jestem. Tracił przy bliższym poznaniu. Zamiast majestatem, okazywał się zrzędzącym nudno dziadkiem, stale na dodatek robiącym coś głupiego, mylącym się albo wykonującym dziwaczne działania. Rozczarowywał. A rozczarowanie ludu zaczęło gniewać prezydenta, i tak pokazał on następną twarz: wkurzoną. Zamiast być ponad to, zaczął atakować - przede wszystkim mało wtedy znanego rywala, jednoznacznie wskazując go jako swego głównego przeciwnika i zagrożenie dla panującego porządku. To natychmiast zbudowało rywalowi popularność, a topnienie popularności prezydenta przybrało na szybkości. Wtedy, krótko przed drugą turą, puściły mu nerwy i rozpoczął kampanię negatywną na całego. Tym ruchem definitywnie stracił możliwość zwycięstwa w pierwszej turze, a nawet zdobycia w niej najlepszego wyniku. Twarz Komorowskiego, dotąd pełna poczucia wyższości "naród wybierze mnie, zgodę i bezpieczeństwo", wykrzywiła się grymasem wściekłości: musimy ich zepchnąć na margines, musimy ich zniszczyć! Wynajęcie 10 maja Stadionu Narodowego, by na nim świętować zwycięstwo, okazało się na wyrost. I wtedy twarz Komorowskiemu znowu się zmieniła. Nagle prezydent nabrał pokory. Odczytał z kartki, że niebawem przedstawi plan gruntownej naprawy państwa polskiego. Dlaczego chce je naprawiać, skoro tak długo i tak uparcie twierdził, że żyjemy w złotych czasach, że jest cudnie, wszyscy chcą tylko świętować sukcesy, a jeśli ktoś emigruje, to tylko z ciekawości świata? Nie wyjaśnił. Za to nagle zaczął obiecywać. Referendum w sprawie JOW - w tydzień po gruntownym wyszydzeniu pomysłów takich zmian. Radykalne obniżenie wieku emerytalnego - po wielu tygodniach dowodzenia, że obniżyć go nie można, bo nie ma na to pieniędzy. Oto kolejna twarz Komorowskiego: twarz przymilna. Ale jednocześnie z przymilaniem się, jeszcze usilniej niż przed pierwszą turą - straszył. Głupio straszył. Państwem wyznaniowym, ograniczaniem przez Kościół wolności, Rydzykiem, więzieniami za in vitro. Trudno powiedzieć, czy ta twarz była bardziej odstręczająca, czy groteskowa. Wreszcie przyszły debaty, na których zobaczyliśmy Bronisława Komorowskiego w wersji 2.00. Już nie mylącego się stale mantykę, ale znakomity produkt marketingowy. Uszminkowany, ustawiony, z wypracowaną starannie gestykulacją i tajmingiem, recytujący tak perfekcyjnie, jakby znał wszystkie pytania wcześniej i wykuł przygotowane zawczasu odpowiedzi na blachę. Przerażona PO przyszła poniewaczasie w sukurs z zawodowcami od ściemniania i czarowania. Ale spod tego pudru wyjrzała kolejna twarz Komorowskiego, chyba najbrzydsza: twarz cynicznego kłamcy. Mówiąc o "blokowaniu etatu", rzucając oszczerstwa na Krzysztofa Szczerskiego, na Magdalenę Żuraw, nie mógł prezydent nie wiedzieć, że posługuje się nieprawdą. Machnął ręką na skrupuły. Nakłamać teraz, przed decydująca rundą, ile wlezie, przed milionami widzów, a sprostowania albo do ludzi nie dotrą w ogóle, albo dopiero wtedy, gdy już nie będzie to miało znaczenia. Przedziwny news tuż przed ciszą wyborczą o jakimś pono fizycznym ataku na prezydenta też na milę śmierdzi mi "brunatną żrącą substancją", jaką rzekomo oblany został kiedyś Wojewódzki. W tym ciągłym zmienianiu wyborczych twarzy skutecznie uniknął Bronisław Komorowski jednego: odpowiedzi na pytanie, dlaczego ma być dalej prezydentem. Dlaczego tylko straszy, i to głupio, a nie umie podać żadnego pozytywnego powodu, żadnej nadziei na to, że cokolwiek dobrego zrobi. Ciekawe, co by rzekł, gdyby musiał jakoś na takie pytanie odpowiedzieć? Zapewne to samo, co biedny Robert Dole: zasłużyłem na tę prezydenturę! Tak czy siak, za zgodę czy niezgodę, za bezpieczeństwo czy za straszenie ludzi, ale mi się należy Mam szczerą nadzieję, że twarz pana Komorowskiego zaprzestanie już tych ciągłych metamorfoz, uspokoi się wreszcie, stając się twarzą zwykłego, dobrze sytuowanego, choć zapewne mocno rozgoryczonego emeryta. I że więcej już nie będę musiał jej oglądać. Rafał Ziemkiewicz
Gmyz i Braun ostrzegają. Układ szykuje się do zamachu stanu "Cezary Gmyz na antenie Telewizji Republika komentował artykuł, który pojawił się w dzisiejszej „Rzeczpospolitej pt. „Jak usunąć prezydenta”. Czy to przygotowania na wygraną Dudy?".." „To tekst o zmianach w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, a ten tytuł nie jest nadany bez kozery” – powiedział Gmyz.Dodał, że TK chce wprowadzenia zmian w ustawie, które zagwarantują mu większy wpływ na urząd prezydenta.„Stawiają się ponad urzędnikiem wybieranym w wyborach powszechnych” – mówi Gmyz. „...(więcej )
Prof. Krystyna Pawłowicz „Po uchwaleniu tej ustawy i po ewentualnym wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, może więc teoretycznie zdarzyć się sytuacja, że Marszałek Sejmu złoży do TK wniosek o stwierdzenie „czasowej niemożności sprawowania urzędu Prezydenta RP” przez Andrzeja Dudę, uzasadniając to (bo tak mu akurat przyjdzie na myśl) np. chorobą psychiczną prezydenta, przejawiającą się np. w jego działaniach na arenie międzynarodowej i realizowaniu interesów Polski odmiennie od linii realizowanej przez dotychczasowy układ władzy. Np. w sprawach klimatycznych, energetycznych lub też w działaniach Prezydenta w obronie „frankowiczów” przed bankami, itp. Takie działanie (zamach?) Marszałka Sejmu nie jest w świetle nowej, szykowanej przez obecny układ władzy ustawy o TK całkowicie wykluczone. „...”Pr zepychany w Sejmie w wielkim ostatnio pośpiechu, z inicjatywy Prezydenta B. Komorowskiego, projekt nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (druk 1590), obok wielu zasadniczych sprzeczności z obowiązującą Konstytucją i regułami demokracji przewiduje też wykraczającą poza ramy Ustawy Zasadniczej procedurę „stwierdzenia przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej”.....”Konstytucja w art. 131 ust. 1 stwierdza, że: „Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej, Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej”. ...”Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego (dalej TK), którzy napisali projekt oraz Prezydent B. Komorowski inicjujący w Sejmie prace na nową ustawą o Trybunale, powołując się na art. 197 Konstytucji upoważniający uregulowanie ustawą organizacji i trybu postępowania przed TK, oraz na art. 131 Konstytucji, przewidujący dla TK kompetencję wydania na wniosek Marszałka Sejmu postanowienia o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta RP, przygotowali cały nowy rozdział 10 (zobacz aktualną wersję projektu po pracach w komisjach przy druku 3397), którego regulacja – poza uprawnionymi elementami proceduralnymi – zawiera też elementy, które nie mogą być przesądzone ustawą lecz tylko Konstytucją. Cytowany art. 131 Konstytucji przewiduje ogólną procedurę czasowego „zawieszenia” Prezydenta RP na urzędzie. Nie wskazuje on jednak, jakie mogą być te „przejściowe” przyczyny niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta, w oparciu o które Marszałek Sejmu mógłby wystąpić do TK z wnioskiem o „uznanie przejściowej niemożności” wykonywania funkcji przez Prezydenta RP, które TK następnie analizowałby. Art. 116 projektu ustawy o TK nie zważając na ten istotny brak przyznaje Marszałkowi Sejmu prawo – by w zasadzie uznaniowo, bo konstytucyjnie jest to niedookreślone – samodzielnie określił co, jaka konkretnie okoliczność, przyczyna, powód uzasadniają wniosek do TK o „stwierdzenie przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta RP”. Czyli, mimo braku jasnego przepisu konstytucyjnego precyzującego okoliczności przejściowego „zawieszenia” Prezydenta RP w jego urzędowaniu, projekt ustawy oTK (tj. aktu niższego rzędu), nawet nie doprecyzowuje tych przyczyn, ale gorzej, przekazuje to do dyskrecjonalnej, samodzielnej decyzji aktualnego Marszałka Sejmu. Zezwala, by to on sam te powody, na użytek swego doraźnego wniosku do TKsprecyzował i wskazał jako powód „zawieszenia” Prezydenta. Marszałek Sejmu uzyska tym samym bardzo poważną kompetencję, która wykorzystywana dowolnie może mieć bardzo różne skutki polityczno–prawne. Ewentualna kontrola tych okoliczności przez TK pozbawiona byłaby tzw. wzorca konstytucyjnego, tj. konstytucyjnego punktu odniesienia, przy badaniu legalności stanu wskazanego przez Marszałka Sejmu jako „przeszkoda”, i to „przeszkoda przejściowa” wystarczająca do czasowego „zawieszenia” Prezydenta w jego funkcjach.
Przekazanie przez projekt ustawy o TK Marszałkowi Sejmu kompetencji skonkretyzowania powodu czasowego „zawieszenia” Prezydenta RP na urzędzie wykracza poza konstytucyjne upoważnienie do ustawowego uregulowania „organizacji i trybu postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym”. Nie jest to bowiem regulacja „procedury” przed TK, lecz – o bardzo daleko idących skutkach konstytucyjno–politycznych – regulacja o charakterze materialnym, która pozakonstytucyjnie niejako „zalegalizuje” nową, ważną kompetencję Marszałka Sejmu, który będzie mógł uznaniowo określić przyczynę złożenia wniosku do TK o czasowe odsunięcie urzędującego Prezydenta RP od władzy.”...”Projekt bowiem bezpodstawnie zezwala, milcząco uznaje pozakonstytucyjną kompetencję Marszałka Sejmu do samodzielnego określenia, decydowania „co” stanowi przejściową przeszkodę w sprawowaniu urzędu Prezydenta RP, mimo milczenia Konstytucji w tej sprawie. „...(źródło )
„Z reżyserem Grzegorzem Braunem na temat jego autorskiej koncepcji zwanej „układem wrocławskim” rozmawia Grzegorz Bieniarz. Grzegorz Bieniarz: Na początek standardowe pytanie : Co rozumiemy pod pojęciem „układ wrocławski” ? Grzegorz Braun: To bardzo wyrazista, jasna konstelacja osób, osobistości – postaci drugiego i trzeciego planu z życia politycznego, gospodarczego i kulturalnego miasta Wrocławia i Dolnego Śląska. Konstelacja osób zależności i wpływów, których korzenie sięgają głęboko w historię sowieckiej Polski zwanej PRL-em. Te osoby, zależności i wpływy często są dalej decydujące dla aktualnej sceny politycznej, także ogólnopolskiej. „Układem wrocławskim” nazywam pewien symbiotyczny stan elit post peerelowskich i post solidarnościowych, które, cytując Jana Kochanowskiego „ręka umywa rękę, noga nogę wspiera”, są „grupą trzymającą władzę” w tym regionie Polski i sięgającą skutecznie po władzę w całym państwie.Ten układ ma różne twarze. Instrumentem tego układu są decyzje polityczne i personalne zdeterminowane w toku procesu, który na nasz użytek nazwano „transformacją ustrojową”. Te decyzje są moim zdaniem determinantą różnych niezwykłych karier osób ze świata polityki, gospodarki i kultury wywodzących się z tego regionu lub tez tutaj rozpoczynających swoje kariery. Są determinantą nad reprezentacji tych grup na scenie ogólnopolskiej. Proszę zwrócić uwagę, na to, jak silna jest reprezentacja Dolnego Śląska na scenie ogólnopolskiej, jak wielu „geniuszy Karkonoszy” zrobiło kariery warszawskie, ba- nawet europejskie. Otóż to są różne twarze, które się tasują, zmieniają. Spróbujmy wyliczyć: Grzegorz Schetyna – Marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, pod nieobecność Prezydenta pełniący obowiązki Głowy Państwa – co miało miejsce przez kilka tygodni ubiegłego roku, wcześniej minister „bezpieki”, wicepremier – de facto „kanclerz” rządu PO – jeden z filarów tej formacji, i jeden z „rozprowadzających”. Nie darmo to Grzegorz Schetyna jest często postrzegany z „kretyńskim zachwytem” przez różnych publicystów i komentatorów społecznych jako „mocny człowiek” polskiej sceny politycznej. No, więc istotnie „mocny”, tylko pytanie: komu, czemu tę swoją moc nadzwyczajną Grzegorz Schetyna zawdzięcza? Kolejna postać – urzędujący obecnie Prezydent Miasta Wrocławia Rafał Dutkiewicz.”...”Moja podstawowa hipoteza jest taka – nie można analizować historii najnowszej, a więc także aktualnej sceny politycznej wrocławskiej i dolnośląskiej, w oderwaniu od tak ważnego faktu jak fakt stacjonowania, lokalizacji na tym terenie sztabów tzw. Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej. Właśnie nie na Mazowszu czy na Pomorzu Armia Czerwona zlokalizowała swoje, nie tylko wielkie jednostki, ale także sztaby i centra dowodzenia ale na Dolnym Śląsku. To była oczywiście Legnica, ze słynną „małą Moskwą” – największym miastem czysto sowieckim na zachód od Bugu, to była Świdnica – miasto, z którego dowodzona była operacja „Dunaj”, czyli inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w ’68 roku. Wreszcie to pod Wrocławiem, opodal Oławy zlokalizowany był tajny bunkier, jedno z alternatywnych centrów dowodzenia III wojną światową. A więc z prostej pragmatyki służby wojskowej wynikała konieczność zabezpieczenia każdej jednostki wojskowej, zabezpieczenia w sensie „zabezpieczenia operacyjnego”- to jest terminologia fachowa, nie tylko każdej jednostki „zwykłej” ale przede wszystkim sztabów - centrów dowodzenia. „Zabezpieczenie operacyjne” to może być oczywiście cała technika, najbardziej nowoczesna i wysublimowana, ale to są przede wszystkim osobowe źródła informacji, których posiadanie i wyłączne dysponowanie nimi należało do „psich obowiązków” oficerów GRU.
A więc, trzeba dobrze zrozumieć, że oprócz wszystkich tzw. „osobowych źródeł informacji” czyli całej agentury jaką dysponowały służby peerelowskie, polskojęzyczne – SB oraz WSW – II Zarząd Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego – oprócz tej całej agentury, która oczywiście była do pełnej dyspozycji służb sowieckich – KGB i GRU, sowieci musieli tutaj dysponować agenturą „na wyłączność” – niezapośredniczoną u towarzyszy peerelowskich. I tutaj dochodzimy do zasadniczej kwestii – co stało się z tą całą agenturą, kiedy Armia Czerwona wycofała się z tych terenów na początku lat 90-tych? Stawiam tezę, że agentura ta nie wyparowała, nie wyemigrowała, nie rozwiała się w powietrzu ale nie została też osierocona. Prowadzenie agentury to jest ciężka praca, jej prowadzenie wymaga żmudnych, często skomplikowanych, systematycznych działań – ciężkiej pracy oficerów prowadzących. I tej pracy się nie marnuje – nie wyrzuca się takich aktywów personalnych do ścieku. A zatem – stawiam taką hipotezę badawczą, że na Dolnym Śląsku, ze szczególnym uwzględnieniem Wrocławia i okolic, mamy więcej postsowieckiej agentury na kilometr kwadratowy niż w jakimkolwiek innym regionie Polski. Żeby tego jeszcze było mało, to znany jest ogólnie fakt, że sowieci w swoje działania operacyjne na terenie Polski postanowili włączyć enerdowską Stasi – jaki był tego cel?
To jest drugi ważny moment – obecność i aktywność służb niemieckich czyli Stasi, ale także zachodnioniemieckich służb specjalnych BND. Proszę zwrócić uwagę na taki fenomen – komu Amerykanie - nasi obecni sojusznicy, niesolidni i niesystematyczni sojusznicy – w okresie „zimnej wojny” poruczali sprawy polskie? I kim się wyręczali w działaniach operacyjnych na kierunku polskim? Tu trzeba wspomnieć nazwisko Gehlena – fachowca ze służ specjalnych III Rzeszy (twórcę, pod kuratelą amerykańską zachodnioniemieckiego wywiadu BND – dop.GB) Kiedy chcieli być obecni, aktywni, mieć możliwość pozyskiwania informacji i prowadzenia działań operacyjnych na terenie PRL-u to potrzebowali do tego fachowców i sięgali po służby niemieckie, które posiadały tzw. „know how” i aktywa personalne na terenie Polski. I teraz smutny, tragiczny paradoks jest taki, że na teren Polski Niemcy zostali zaproszeni i od „wschodu” i od „zachodu”. Jeszcze za czasów tzw. „pierwszej Solidarności” tzw. „karnawału” gen. Czesław Kiszczak wydał formalną zgodę na działania operacyjne wschodnioniemieckiej służby –Stasi – na terenie PRL. Proszę dobrze rozumieć bezprecedensowość takiej zgody, takiego rozkazu – to było zaproszenie lisa do kurnika. W tych negocjacjach ze Stasi brał udział Stanisław Ciosek – czyli kolejna postać z Dolnego Śląska ? O właśnie. Obok Szmajdzińskiego, mamy z Jeleniej Góry szefa Komitetu Wojewódzkiego Partii, a więc ściśle wyselekcjowanego przez sowiety funkcjonariusza. Stanisław Ciosek właśnie w latach 80-tych rozmawia ze Stasi i fakt ten jest licencjonowany za zgodą i na rozkaz Moskwy oraz zgodą Czesława Kiszczaka. Czesław Kiszczak jako lojalny sowiecki funkcjonariusz – sowiecki oficer polskojęzyczny – miał za zadanie umożliwić Niemcom zbudowanie swoich autonomicznych siatek i pozyskiwanie aktywów personalnych, i są pewne drobne przyczynki, pewne poszlaki wskazujące na to, że Stasi tej okazji nie zaprzepaściła i że podjęła działania operacyjne na terenie PRL. I w sposób naturalny takim rejonem szczególnych zainteresowań Stasi musiały być tzw. „ziemie odzyskane”, na czele z Wrocławiem. Do Wrocławia na przełomie lat 70-tych i 80-tych wyprawiali się różni funkcjonariusze delegowani z Drezna i spotykali się z tutaj z rożnymi, jeszcze wtedy, „pionkami” – późniejszymi „figurami” na dolnośląskiej, wrocławskiej szachownicy. Do tych „pionków” – późniejszych „figur” należy późniejszy pierwszy Komendant Policji we Wrocławiu czasów „transformacji ustrojowej” – Pan Piotr Anioła, który figuruje na liście osób kontaktowych, z którym bez obawy może nawiązać kontakt człowiek delegowany przez drezdeńską Stasi na „wycieczkę” do PRL-u. Piotr Anioła 10 lat później zostaje pierwszym Komendantem Policji we Wrocławiu. Pytaniem jest: ile jeszcze takich osób służba niemiecka uważała za „bezpieczne kontakty” dla swoich funkcjonariuszy i agentów na tym terenie? A zatem „układ wrocławski” postrzegam jako układ polityczno - biznesowo – towarzyski wygenerowany przez sowieckie służby z „pakietem kontrolnym” Moskwy, ale z bardzo poważnym udziałem Berlina.”...”Jaką role w tym całym „układzie” mógłby odgrywać Grzegorz Schetyna. W wywiadzie dla TV „Trwam” zasugerował Pan, że Grzegorz Schetyna swoją karierę zawdzięcza kontaktom z wywiadem. Co w takim razie zadecydowało o wyjątkowości Schetyny? Czy czasem stawianie takiej tezy nie jest zbyt daleko posuniętym wnioskiem?
Grzegorz Schetyna to jest bardzo nieprzeciętnie utalentowany człowiek, więc czyjekolwiek oko spoczęło na nim 30 lat temu i wyłowiło z tłumu młodzieży opozycyjnej, to był to trafny wybór w służbach. Ja nie twierdzę, że 30 lat temu została napisana późniejsza biografia polityczna Grzegorza Schetyny. W służbach przecież jest tak, że obsiewa się bardzo różne grządki, a potem patrzy się co wyrosło i co będzie pasowało na następnym etapie. Ja twierdzę, i nie tylko ja, że pierwsze osoby w państwie, do których należy Grzegorz Schetyna, powinny mieć biografie: pełne, przejrzyste, obszerne, wyczerpująco spisane i nie podatne na stawianie jakichkolwiek dużych znaków zapytania. Grzegorz Schetyna - twierdzę - od lat 80-tych jest człowiekiem, którego biografia podlegała ścisłej kontroli operacyjnej ze strony służb. W jakim charakterze? Mam nadzieję, że w swoim czasie dowiemy się na ten temat więcej. Ja widzę – tylko i aż, bardzo poważne luki w tym życiorysie. Mamy dokumenty, zachowane chociażby tylko we wrocławskim oddziale IPN, które świadczą o tym, że Grzegorz Schetyna był osobą znaną służbą peerelowskim od początku lat 80-tych – już na początku stanu wojennego został objęty wstępną kontrolą operacyjną. I ta kontrola operacyjna doprowadziła później do zaniechania jakichkolwiek działań operacyjnych wobec jego osoby. A może przeceniamy rolę i skuteczność organizacyjną SB. Bo np. to, że raport niejakiego TW „Miś” z Opola z ‘82 r. nie został ujęty w rozpracowaniu operacyjnym, które podjęło SB z Wrocławia wobec Schetyny w roku ‘88 wcale nie wynika z jakiejś głębszej gry wywiadowczej tylko po prostu z bałaganu w strukturach SB ? Oczywiście wolna wola. Kto chce może uwierzyć w bałagan w SB – ja w taką wersję nie wierzę. Jeśli nawet założymy, na moment, że SB mając taką „perłę” w rękach, w roku ’82, z powodu niedopatrzenia tę „perłę” przeoczyła i zagubiła w biurokratycznym bałaganie, no to mamy dokumenty z roku ’86. Mamy dokumenty rozpracowywania przez SB „Solidarności Walczącej”, w których Grzegorz Schetyna przechodzi pod pseudonimem „Radek” – jest to jego pseudonim w strukturach „Solidarności Walczącej”. Otóż SB już w pierwszej połowie ’86 roku „Radka” w pełni rozpracowuje – nie stanowi on zagadki, SB wie kim jest, gdzie mieszka, kim jest jego żona, znajomi, że funkcjonuje w świecie akademickim we Wrocławiu i w Poznaniu. I co? I nic! Grzegorz Schetyna w następnym sezonie, po raz drugi, wyjeżdża w odwiedziny do brata do Kanady (w 1987 r.) i wraca by pełnić tutaj rolę przewodniczącego NZS. No i pełni tę rolę a SB się nim nie interesuje, aż do jesieni ’88 roku, kiedy to pod jesień SB –wydz. III z Wrocławia, wysyła formalne zapytanie do swoich „kolegów” z Opola – „czy przechodził w waszym rozpracowaniu operacyjnym?”. Grzegorz Schetyna wyjeżdża do swego brata w Kanadzie dwukrotnie w latach 80-tych – w roku ’85 i ’87, i nie ma problemów z wyjazdem. W roku ’85 jako wcześniej rozpracowany przez SB kolporter prasy konspiracyjnej, a w roku ’87 jako rozpracowany działacz „Solidarności Walczącej”. Pół roku wcześniej, po tym ja Schetyna pojawia się w dokumentach – SB przyjmuje na rozkaz najwyższego dowództwa, kontrasygnowany przez gen. Ciastonia, który na przełomie ’85 i ’86 roku czyni z rozpracowania i rozbicia struktur „Solidarności Walczącej” priorytet działań. Czyli rozbicie struktur „Solidarności Walczącej” jest priorytetem dla całej SB - na terenie całego kraju. W tym rozkazie mowa także o tym, że w działaniach przeciwko „SW” wszystkie wydziały III, z całego kraju, podporządkowują się wiodącej roli wydz. III SB z Wrocławia. Czyli, że błagam niech Pan nie myśli, że tu jest jakiś bałagan. Jeśli jest to priorytetowe zadanie i SB widzi właśnie wśród innych zdekonspirowanych członków struktur „Solidarności” „Radka” – Grzegorza Schetynę, to naprawdę trzeba wykluczyć, że mają to w raporcie ale przez pomyłkę nie wyciągają z tego żadnych wniosków, i nie rodzi to żadnych konsekwencji. Ale wróćmy do tego roku ’88, kiedy to jesienią SB z Wrocławia pyta SB z Opola – „czy przechodził w waszym zainteresowaniu operacyjnym?” I uzyskuje odpowiedź negatywną – „nie, nie przechodził” Otóż my wiemy, że co najmniej 6 lat wcześniej, owszem przechodził. No to dlaczego teraz SB z Opola uznaje za stosowne udzielić fałszywej informacji swoim „kolegom” z Wrocławia? No więc, to nie jest nic niemożliwego w tajnej służbie – takie rzeczy się dzieją, to należy nawet do rutyny służbowej. Ale pod jakimi warunkami, w jakich okolicznościach? No w takich okolicznościach, w których mamy do czynienia z głębszym, wewnętrznym zakonspirowaniem czyjejś roli. Opole okłamuje Wrocław - co jest dopuszczalne w bardzo ściśle określonych przypadkach. Po prostu działa taka zasada, że nie wszyscy funkcjonariusze mają wiedzieć wszystko. A zatem wnioskujemy z tego, że Grzegorz Schetyna jest zastrzeżony w tej służbie do jakiś innych celów, a być może jest zastrzeżony przez jakąś inną służbę – być może służbę wojskową, być może Zarząd II Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego.
Czy jakikolwiek inny działacz nielegalnych organizacji podziemnych, i jakikolwiek inny przewodniczący NZS-u jakiejkolwiek uczelni w kraju, zrobił karierę porównywalną z karierą Grzegorza Schetyny? Przypomnijmy – ten utalentowany człowiek, na początku lat 90-tych, zostaje szefem jednej z pierwszych prywatnych rozgłośni radiowych w Polsce – radia ESKA, i jako prezes ESKI zostaje właścicielem WKS Śląsk Wrocław (sekcji koszykarskiej). Niewątpliwie mamy do czynienia z postacią wielkiego formatu. Jeśli zgodzimy się, że to ktoś nieprzeciętny, to dlaczego jego biografia do tej pory pozostaje nienapisana? W każdym normalnym kraju ludzie tego formatu, tej rangi, z tak ciekawym życiorysem, mają już nie, że biografie ale półki uginające się od nich. Z ogólnego obrazu naszej sceny politycznej wynika – jeżeli by przyjąć, że „układ wrocławski”- i to co się z niego rozwinęło, jest prawdziwy, że obecnie Polska jest podzielona na strefy wpływów kontrolowane bądź przez rosyjskie bądź niemieckie służby specjalne ? Jeżeli ktoś był od kogoś zależny 30 lub 20 lat temu, to czy przestał być zależny i kiedy? Twierdzę, że na czele państwa stoją ludzie, którzy nie są autonomiczni, nie są suwerenni w swoich decyzjach politycznych. To jest uwarunkowane pewnymi faktami z ich nienapisanych biografii. Ci ludzie przed laty weszli w pewne relacje, zależności – albo zależności służbowej, albo zależności ekonomicznej. Albo też przez lata namnożyło się tzw. „kontr materiałów” – materiałów konspiracyjnych, które być może zostały wytworzone podczas imprez w tzw. „willi baraniny”. I ci ludzie są niesuwerenni i nieautonomiczni w swoich decyzjach. Nie są wolnymi ludźmi – są ludźmi uzależnionymi od „układu”, w który weszli przed laty – robili tutaj przez lata wspólne interesy i funkcjonowali na tym terenie w stanie zgodnej symbiozy przez całe dekady.
Niedawno w Opolu gościł lider Ruchu Autonomii Śląska – Jerzy Gorzelik (było to w lutym 2011 r.). Na wykładzie, który przeprowadził na Uniwersytecie Opolskim „wymsknęło” mu się stwierdzenie, że w swoich dążeniach, RAŚ jako sojusznika, ma poparcie Rafała Dutkiewicza. Czy takie organizacje jak RAŚ nie są czasem dowodem na to, że proces rozmontowywania Polski od środka rozpoczął się już na dobre? I, że w swoich dążeniach te organizacje są inspirowane, bądź wspierane przez obce służby specjalne? Bilans funkcjonowania niezakłóconego „układu wrocławskiego” po 20 latach jest jednoznaczny „...(więcej )
Schetyna „Jeśli będziemy działać tak jak w tej chwili, to znajdziemy się na drodze do porażki. Kaczyński może wygrać konstytucyjną większością, co da mu ogromną władzę „.....”Musimy też doprowadzić do zakończenia finansowania partii politycznych z budżetu państwa. To też był nasz sztandarowy pomysł. Nie możemy sobie pozwolić się z niego wycofać.'.......”Elektorat Platformy zostanie w domu.”...”Tak wieszczy prof. Janusz Czapiński w swej najnowszej „Diagnozie społecznej". Przewiduje, że w efekcie PiS może rządzić samodzielnie. „...”Znam te badania, trudno nie zgodzić się z ich wynikami. Brak akceptacji dla rządu i Platformy może otworzyć drogę do władzy dla PiS. Jeśli frekwencja będzie niska - poniżej 35-40 proc. - to, co przewiduje Czapiński, może się zmaterializować. Jeśli Platforma nie wygra tych wyborów, to wygra je PiS. Kaczyński może wygrać konstytucyjną większością, co da mu ogromną władzę”....”Wierzy pan jeszcze, że wygracie? Oczywiście, że tak. Jeśli nastąpi zmiana w PO, jeśli będzie mobilizacja i nowe otwarcie jesienią, to możemy wygrać kolejne wybory. Mamy jeszcze dwa lata.”...”Jakie będzie pana miejsce w PO, jeśli nie zdecyduje się pan kandydować na przewodniczącego partii? Bo my takiego miejsca nie widzimy. Nie?Nie. Reprezentuje pan dobrze zorganizowaną grupę w partii, pańscy ludzie tego od pana oczekują. Chcą pokazania swej zwartości i siły. „...” Nie chcę ogłaszać decyzji niemal rok przed wyborami, bo wtedy wszystko, co zrobię lub powiem, będzie uznawane za element kampanii wyborczej. „...”Mówi pan sporo o jedności i spoistości Platformy. Czy jedności partii coś grozi? Dzisiaj nie, ale trzeba pielęgnować ten stan. Choć gdyby kampania trwała przez rok, różnie mogłoby się stać.A konflikt między liberałami takimi jak pan a konserwatystami takimi jak Gowin? Może dziś jest nam trudniej współpracować, ale przecież konserwatyści i liberałowie są w Platformie od samego początku. Elektorat konserwatywny w dużej części jest wierny Platformie przy urnach wyborczych. To po co wracacie do związków partnerskich? To nie do przyjęcia dla konserwatystów. Ja wolę z konserwatystami szukać tego, co łączy. Wolę z Jarosławem Gowinem współdziałać przy deregulacji czy reformie sądów, niż spierać się o związki partnerskie.Premier zapowiedział jeden projekt w sprawie związków partnerskich. I to będzie projekt liberałów. Wygląda to na prowokowanie konserwatystów. Generowanie konfliktu z konserwatystami byłoby szkodzeniem Platformie. Wierzę, że jesteśmy na dobrej drodze do tego, by powstał jeden projekt możliwy do zaakceptowania przez wszystkich. Tylko oba środowiska muszą naprawdę chcieć porozumienia.Ale to pan był często oskarżany o forsowanie pomysłów, których konserwatyści nie mogli zaakceptować. Byłem i jestem zwolennikiem ważnej obecności Jarosława Gowina i konserwatystów w Platformie. To jest bogactwo Platformy, że możemy współdziałać, różniąc się światopoglądowo.”...wywiad Andrzeja Stankiewicza, Michała Szułdrzyńskiego z Grzegorzem Schetyną „...( więcej )
Jeżeli nie nastąpi zmiana na urzędzie Prezydenta RP, to nastąpi koniec demokracji w Polsce. To jest zasadnicza stawka w tej grze – zauważył prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego.Po wystąpieniach sztabowców prezydenta Komorowskiego w ostatnim czasie, pokazujących chęć zniszczenia demokracji do końca, po tych 8 latach doświadczeń z jej podważaniem przez Platformę Obywatelską, nie możemy mieć wątpliwości, że chodzi o ustabilizowanie na zawsze tej władzy. Tej władzy, która podkreśla, że jej głównym zadaniem jest nigdy nie dopuścić opozycji do rządzenia. To deklaracja radykalnie sprzeczna z demokratycznym obyczajem, kulturą i zasadami. Widać, że Platforma Obywatelska i Bronisław Komorowski bardzo serio traktują ten zamiar”...”Jeśli Polacy chcecie mieć możliwość zmieniać władzę co wybory, co drugie wybory – zależnie od tego jak ta władza się sprawuje, to musicie to zrobić teraz, bo później nie będzie już okazji. Ta oligarchia się uwieczni tutaj „...”Sytuacja Polski jest bardzo poważna (…) widmo bezrobocia, widmo starości bez dzieci, które wyjechały i już nie wrócą. To są bardzo poważne sprawy i tu nie ma mowy o żadnym straszeniu. „...(więcej )
Michnik” nie lekceważę tej rewolty „..”o jest moment przełomowy w naszej polityce o charakterze generacyjnym i być może przebudowywania instytucji demokratycznych. Schodzi ze sceny SLD i zaczyna się poważny kryzys w dwóch największych partiach: PO i PiS ...(więcej )
Mój komentarz Wypowiedzi Gmyza Pawłowicz i Brauna się uzupełniają . Orgia nienawiści aparatu propagandy rozpętana w stosunku do kandydata opozycji na prezydenta i Polaków go popierających w ciągu ostatnich tygodni pokazuje że coś jest na rzeczy. Reżimowe media eskalują psychozę strachu w szeregach zwolenników reżimu, czyli głównie kasty urzędniczej i sfery budżetowej . System socjalistyczny w Polsce i Europie zawalił się. PiS i ruchy antystemowe to 60 procent wyborców. Układ nie jest w stanie przy utrzymaniu nawet tej fasadowej demokracji wygrać wyborów. Nawet kolonialna konstytucja III RP nie zabezpiecza interesów zagranicznych lichwiarzy i ich kolaborantów Jedynie co zostaje Układowi to hybrydowy zamach stanu. Łamanie na chama konstytucji , o czym pisze Pawłowicz,. Braun ostrzega przed prowokacją Układu , który może wywołać kontrolowane zamieszki , aby wprowadzić stan wyjątkowy i w jego czasie rozprawić się z opozycją .O skali determinacji Układu i przerażenia w jego szerach świadczy fakt ,że wszystkie szczury wychynęła ze swoich swoich wszystkich nor , aby publicznie wesprzeć Komorowskiego , co zdemaskowało fikcyjność zróżnicowania Od lewaka, członka żydowskiej loży Hartman, przez Michnika, Smolara , Olechowskiego, Cimoszewicza ,Kwaśniewskiego PSL, całego lewactwa , całego tego mrowia .Te wyreżyserowane , godne Goebbelsa coming out -y poparcia dla Komorowskiego są butną manifestacją siły Układu , groźna , przypominające zionące nienawiści do przeciwnika parteitagi Hitlera . Nie wydaje mi się , aby to było przypadkowe. Zresztą sama przygotowywana ustawa jest hybrydowym zamachem stanu, bo chodzi w niej o obalenie legalnie wybranego prezydenta. Marek Mojsiewicz