Tajemnicze POV
Pracowałam niedawno nad pewnym opowiadaniem. Pomysł wydawał mi się rewelacyjny. Nie mogłam się wprost doczekać, kiedy wreszcie ubiorę go w słowa (rozumiecie – właściwy moment, cisza, spokój, zachód słońca …). Nocami śnił mi się główny bohater. Czułam, że muszę to wszystko z siebie wyrzucić – w przeciwnym razie zwariuję. Wreszcie jest. Pod koniec listopada zdarzył się cud – mąż zorganizował „męski wypad” na „pierwszy śnieg” i zabrał ze sobą chłopców.
Cały weekend dla mnie. Czułam rozpierające mnie emocje. Miałam ochotę podskakiwać ze szczęścia jak mała dziewczynka. Zaczęłam. Piszę. Idzie jak po grudzie. No nie, sztywne jak kołek. Bohaterowie – tacy wspaniali i pełni życia w mojej wyobraźni, na papierze wydali mi się nijacy i nieciekawi. Byłam zrozpaczona. Czułam się jak przekłuty balonik. Nie wiedziałam co zrobić. W końcu, zdesperowana, wpadłam na pewien pomysł. Spróbowałam. Zadziałało.
Pracowała nad pewnym opowiadaniem. Pomysł na nie już od dłuższego czasu krążył jej po głowie. Wydawał jej się po prostu rewelacyjny. Nie mogła się już wprost doczekać, kiedy wreszcie weźmie pióro do ręki. Marzyła o chwili spokoju, o momencie, kiedy wszyscy wyjdą, wyjadą, wylecą na Marsa. Pod koniec listopada zdarzył się cud – mąż zorganizował „męski wypad” na „pierwszy śnieg” i zabrał ze sobą chłopców. Z radością zabrała się za pisanie. Pierwszy akapit, drugi. Nie. Coś nie tak. Bohaterowie - tacy wspaniali, pełni życia, kiedy o nich myślała, teraz wydali się jej zupełnie nijacy i nieciekawi. Była zrozpaczona. Nie wiedziała co zrobić. W końcu, zdesperowana, spróbowała podejść do tego inaczej.
Byłaś jakaś roztargniona. Zamyślona. Czasem uśmiechałaś się do siebie, czasem wykrzykiwałaś jakieś dziwne słowa – zaraz rozglądałaś się zmieszana, sprawdzając, czy aby nikt cię nie słyszał. Było jasne, że coś zaprząta ci myśli. Wreszcie pewnego dnia twój nastrój uległ zmianie. Podśpiewywałaś pakując plecaki. Kiedy za domownikami zamknęły się drzwi niemal podbiegłaś do biurka. Zaczęłaś coś szybko pisać. Po chwili przerwałaś, skuliłaś ramiona, pochyliłaś głowę. Westchnęłaś. Po chwili znowu.
W którymś momencie pracy nad powieścią czy opowiadaniem musisz podjąć fundamentalną decyzję - kto opowie twoją historię, z czyjego punktu widzenia (ang. Point of View w skrócie POV) zobaczą ją czytelnicy?
Może będzie to narracja w pierwszej osobie, najczęściej opowiedziana przez osobę silnie zaangażowaną w rozgrywające się wydarzenia. Często jest to główny bohater, ale równie dobrze może to być obserwator pozostający poza głównym nurtem zdarzeń.
Podstawowym atutem tego rodzaju narracji jest silne zaangażowanie czytelnika w życie centralnej postaci – poznaje jej przeżycia, myśli, marzenia, lęki, widzi świat jej oczyma, utożsamia się z nią.
Unoszę się na łóżku.
- Nie od razu idzie się na front, mamo. Idę przedtem na cztery tygodnie do obozu. Stamtąd może którejś niedzieli wybiorę się do was.
Milczy. Następnie zapytuje cichym głosem:
- Bardzo się boisz?
- Nie, mamo.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, żebyś się miał na ostrożności z kobietami we Francji. To są złe kobiety.
Ach, matko, matko! Dla ciebie jestem dzieckiem – dlaczego nie mogę złożyć głowy na twoim łonie i płakać? Dlaczego muszę zawsze być tym silniejszym i bardziej opanowanym, jestem przecież naprawdę niewiele więcej niż dzieckiem, w szafie wiszą jeszcze moje krótkie spodenki, było to tak niedawno, dlaczego minęło na zawsze?
- Tam, gdzie my jesteśmy, nie ma kobiet, mamo – mówię, siląc się na spokój.
(E.M. Remarque „Na Zachodzie bez zmian”, tłum. S. Napierski, wyd. Rebis)
Ten rodzaj narracji może jednak być dość ograniczający. Czytelnik poznaje rozgrywające się wydarzenia wyłącznie z punktu widzenia jednego bohatera. Autor musi walczyć z pokusą przedstawienia myśli i uczuć innych bohaterów, o których narrator nie może wiedzieć, o ile nie zostaną mu one w ten czy inny sposób przekazane.
Decydując się na ten rodzaj narracji należy pamiętać, żeby opis zdarzeń był zgodny z charakterem i osobowością narratora. To trudne - przecież opinie danej postaci i opinie autora nie koniecznie muszą być zbieżne.
Kolejną rzeczą, którą należy uwzględnić to sposób mówienia i postrzegania świata przez danego bohatera – każdy z nas ma swoje ulubione powiedzonka, swoje uprzedzenia i fobie. W przypadku narracji w pierwszej osobie należy o tym pamiętać przez cały czas a nie tylko podczas pisania dialogu.
Kolejny rodzaj to narracja w drugiej osobie. Rzadko stosowana ze względu na trudności jakie sprawia konsekwentne jej stosowanie. Skierowana jest do jakiejś postaci zewnętrznej – kochanka, rodzica, Boga. Może to być również jakaś niezidentyfikowana postać, nawet czytelnik lub narrator mówiący sam do siebie. Opisy uczuć innych postaci są zawsze tylko wyobrażeniem narratora. Niestety, na dłuższą metę ten sposób narracji może brzmieć dość sztucznie, a czytelnik, do którego autor zwraca się bezpośrednio per „ty” może się czuć manipulowany – nie lubimy zazwyczaj, gdy nam się mówi co czuć i myśleć.
Mocno ująłeś mnie za nadgarstek, jak gdybyś właśnie tego momentu postanowił nigdy nie zapomnieć. I wtedy to poprosiłeś, abym pozwoliła Ci powąchać moje włosy. Uczyniłeś to. Czułam Twój oddech na karku, podczas gdy Ty rozpuszczałeś moje długie sploty i napawałeś się ich zapachem, jakbyś chciał wciągnąć w siebie całą mnie, jakby w Tobie był mój dom. Odniosłam wrażenie, jakbyś chciał mi przekazać, że zawsze powinnam być przy Tobie, bo nasze dusze stopiły się w jedno.
(J. Gaarder „Vita Brevis List Glorii Emilii do Aureliusza Augustyna ”,
tłum. I. Zimnicka, wyd. Jacek Santorski & Co)
Najpopularniejszym sposobem narracji jest narracja w trzeciej osobie. Może ona występować z punktu widzenia narratora w pełni wszechwiedzącego lub narratora z ograniczoną wszechwiedzą.
Brzmi trochę nudnawo? No cóż, z grubsza rzecz ujmując narrator z ograniczoną wszechwiedzą patrzy na rozgrywające się wydarzenia z zewnątrz, czyli może być obiektywny, ale opowiada je tylko uwzględniając przeżycia jednej postaci (bohatera POV), bez zagłębiania się w myśli i przeżycia pozostałych bohaterów. Czytelnik może się więc dowiedzieć jedynie tego, czego dowiaduje się bohater wchodząc w relacje z innymi postaciami, z zasłyszanej rozmowy czy z wniosków wysnutych na podstawie wewnętrznych przemyśleń.
Briony ustawiła swoich aktorów. Sama ściskała za ramię Jacksona, a Lola i Pierrot stali kilka stóp dalej, trzymając się za ręce. Spojrzawszy się na siebie, chłopcy dostawali ataku chichotek i dziewczynki musiały ich uciszać. Problemów nie brakowało już przedtem, lecz Briony uświadomiła sobie przepaść, jaka dzieliła jej zamysł od wykonania, dopiero gdy Jackson zaczął czytać swoją kwestię grobowym monotonnym głosem, tak jakby każde słowo było nazwiskiem na długiej liście poległych.
(I. McEwan „Pokuta”, tłum. A. Szulc, Wyd. Albatros A. Kuryłowicz)
Narrator wszechwiedzący (jak sama nazwa wskazuje) wie wszystko na temat rozgrywających się zdarzeń, ich przyczyn i finału (szedł wesoło pogwizdując i nawet się nie domyślał, że…), może opowiedzieć historię z punktu widzenia kilku postaci. Umożliwia to poinformowanie czytelnika o zdarzeniach i faktach, które dla głównego bohatera są nieznane. Jest to szczególnie chętnie wykorzystywane we współczesnej powieści. jednak chęć przedstawienia zdarzeń ze zbyt wielu punktów widzenia może stworzyć niebezpieczeństwo wprowadzenia niepotrzebnego zamętu. Ogólnie rzecz biorąc nie powinno się zmieniać sposobu narracji w ramach jednej sceny w opowiadaniach natomiast, bezpieczniej jest stosować jednego bohatera POV w całym utworze.
Dobrym przykładem wykorzystywania różnych punktów widzenia w powieści jest „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna – praktycznie każda scena przedstawiona jest tam z punktu widzenia innego bohatera.
M.B.