WIZJA
Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu ujrzałam Europę, a właściwie jej zarysy - jakby mapę z zaznaczonymi państwami. Cała zalana była ona wodą, ale bardzo płytko, co pozwoliło odróżnić poszczególne granice i państwa.
Zobaczyłam Matkę Najświętszą, która w otoczeniu aniołów, a szczególnie w obecności św. Michała Archanioła spacerowała po tej wodzie, przemierzając ją wzdłuż i wszerz. Zauważyłam, że Maryja ma bose stopy, a woda sięgała Jej do łydek. Zdjęła z głowy chustę i zbierała do niej białe perły. Pochylała się co chwilę nad wodą, by wyjąć kolejną perłę.
Kiedy chusta była pełna, Maryja zbliżyła się do granic Polski i wysypała perły, tworząc z nich tamę. Wyglądała ona jak mur obronny. Woda przedzierała się do wewnątrz, ale bardzo łagodnie i miałam wrażenie, że przepływając przez perły, stawała się krystalicznie czysta.
Gdy Maryja stanęła pośrodku Polski, na jej obrzeżach stanął Michał Archanioł. Nagle z centrum Europy, z tej łagodnej wody, podniosła się potężna fala, która zmierzała w stronę Polski. Miała ona zniszczyć to, co zostało zbudowane przez Maryję - zebrane klejnoty rozburzyć i zmieszać z mętną wodą w całej Europie.
Kiedy wydawało się, że nic nie jest w stanie powstrzymać szalejącego sztormu, na murze z pereł stanął Pan Jezus Król. Wyciągnął ręce do góry i fala niczym wodospad opadła. Szalejący sztorm oddalił się od Polski, ale złowrogie fale zbierały swoje żniwo w innych krajach. 5. 01. 2008
Źródło: VENIAT REGNUM 10-11/2009
1 maj 2010, święto Józefa Rzemieślnika, Pierwsza sobota miesiąca
Cudowne schody św. Józefa Rzemieślnika w Kaplicy Loretto, Santa Fe, USA, New Mexico.
Po trzech wizerunkach stworzonych nie ludzką ręką obraz Pana Jezusa z Całunu, obraz Pana Jezusa chusty z Manapello, obraz Matki Bożej z Gaudalupe mamy na ziemi jeszcze jedną relikwie.
Wszystkie okoliczności, materiały i sposób wykonania schodów w Kaplicy Lorreto w miejscowości Santa Fe w USA w stanie Nowy Meksyk, wskazują, iż schody te wykonał sam święty Józef.
Tajemnica wybudowania schodów, która ma ponad 130 lat i przyciąga około 250 tysięcy pielgrzymów i ciekawskich każdego roku. Dla jednych jest to centrum atrakcji a dla nas Chrześcijan schody te są relikwią wykonaną w sposób cudowny, przez św. Józefa.
Czym różni się ta kaplica od innych?
Kaplica została zaprojektowana przez francuskiego architekta Antoine Mouly i po ukończeniu w 1873 roku Architekt nagle zmarł. Była kaplica, był chór, ale nie było schodów na chór. Gdy zakonnice zobaczyły, że nie ma schodów do balkonu dla chóru. Siostry zakonne spędziły 9 dni na modlitwach do św. Józefa, który sam był cieślą.
W ostatni dzień modlitw obcy mężczyzna zapukał do drzwi i oświadczył, że jest cieślą i pomoże siostrom w zbudowaniu schodów. Cieśla sam zbudował całe schody, które są prawdziwym arcydziełem ciesielskim. Nikt nie rozumie jak te schody utrzymują się w powietrzu, bez centralnego wspornika. Cieśla nie użył ani jednego gwoździa lub kleju, budując te schody. Po ukończeniu nagle zniknął bez czekania na zapłatę.
W mieście Santa Fe mówiono głośno, że ten cieśla to był sam św. Józef wysłany przez Jezusa, żeby zajął się problemem zakonnic. Od tego czasu schody są nazywane “cudownymi” i są obiektem wielu pielgrzymek. Chodzą słuchy, że zakonnice jak weszły pierwszy raz na chór, to z powrotem schodziły tyłem, na czworaka. Oryginalne schody były zbudowane bez poręczy. Dopiero 10 lat później poręcz dobudował inny cieśla Phillip August Hesch.
Te schody otaczają 3 tajemnice: Do tej pory nie znane jest imię lub nazwisko mistycznego cieśli. Do tej pory żaden architekt, inżynier lub naukowiec nie potrafi wyjaśnić lub zrozumieć jak te schody mogą utrzymać balans bez środkowego suportu. Trzecia tajemnica – skąd cieśla miał drewno? Mimo poszukiwań nikt nie może odnaleźć typy drewna, użytego na schody, w całym rejonie Nowego Meksyku. Jeszcze jest jeden szczegół, który zwiększa wierzenie w cud: schody mają 33 stopnie, wiek ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa.
Marta Robin (1902-1981)
jest jedną z największych mistyczek, stygmatyczek XX wieku. W każdy piątek przeżywała dramat męki i śmierci Chrystusa, na jej ciele pojawiały się krwawiące stygmaty ran Zbawiciela.
To, co najbardziej wszystkich dziwi, a szczególnie ludzi świata nauki, to stwierdzenie faktu, że Marta, od momentu całkowitego paraliżu jej ciała w 1929 r. aż do swojej śmierci w lutym 1981 r., a więc przeszło 50 lat, absolutnie nic nie jadła, nic nie piła i w ogóle nie spała, a pomimo tego jej organizm normalnie funkcjonował. Jedynym jej pokarmem była Komunia św. Chrystus pragnął przez ten nadzwyczajny znak, jakim był ten permanentny Eucharystyczny cud, ukazać wszystkim ludziom, jak potężną moc ma Komunia Święta, jeżeli jest przyjmowana z głęboką wiarą.
Poprzez przykład Marty Robin, Bóg przypomina nam, że prawdziwe życie otrzymujemy tylko wtedy, gdy przyjmujemy Ciało i Krew Chrystusa w Eucharystii. Przez ten spektakularny cud Jezus pragnie doprowadzić nas wszystkich do żarliwej wiary w Eucharystię, i do świadomości, że Komunia św. to On sam, w swoim zmartwychwstałym i uwielbionym człowieczeństwie. On się daje cały, aby dzielić się z nami pełnią życia: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym(J 6, 5354).
Więcej w artykule z dwumiesięcznika Miłujcie się: 02/2005 (PDF 1,4 MB)
Słowa Pana Jezusa do POLONII Nie traćcie nadziei 8 V 1990 r. Mówi Pan: Pragnę przekazać słowa zachęty i pociechy dla Polonii, lecz nadal wzywani - powracajcie ku Mnie, powracajcie też do ojczyzny waszej, teraz kiedy ona najbardziej was potrzebuje, aby jej służyć i aby ocaleć. Nie mogę obiecać ocalenia wszystkim, którzy żyją w społeczeństwach skażonych duchowo i tym samym skazujących się na zagładę, lecz Polsce dałem Matkę moją, Matkę Miłosierdzia i Obronę niezwyciężoną, a Ona pragnie płaszczem swej opieki ogarnąć wszystkie dzieci narodu, który przygarnęła do Serca, gdyż dla Nas nie istnieją umowne, polityczne, zmienne granice. Ten przynależy do narodu polskiego, kto się za Polaka uważa. Wasi rodacy, którzy od pokoleń oddawali Mi własne życie lub trud całego życia za dobro wspólne, za pełną wolność waszej ojczyzny, wolność prawdziwą, opartą na mojej woli, uczynili Mnie jej gwarantem. Ich ofiarność otworzyła moje Serce, a ufność, zawierzenie Mi i powierzenie się mojej sprawiedliwości zobowiązało Mnie i uprawniło do wkroczenia w wasze losy. Dlatego, cokolwiek dziać się będzie, nie traćcie nadziei i ufności w sprawiedliwość moją, pomoc i ocalenie. Tak postępujcie, jakbyście zakładali fundamenty wielkiej i trwałej budowy - wielkiej szlachetnością praw, pełnią wolności obywatelskiej, szacunkiem dla godności człowieczej i zjednoczonej w służbie dla osiągnięcia tego celu. Całe zło, którego doświadczyliście, niech ostrzega was przed powtarzaniem błędów. Wszelka myśl mądra, żyjąca w waszym narodzie, niech służy wam radą i pomocą, a jeśli oprzecie się na opoce moich praw, stanie się wasz wspólny dom krajem prawdziwie wielkim, wzorem dla powstającej z ruin, ogołoconej, zgłodniałej i sponiewieranej w swej pysze Europy i innych kontynentów. W tej pracy najważniejszy jest duch praw waszych, duch miłości i miłosierdzia społecznego, duch zgody, współpracy i przebaczenia, tam gdzie przebaczać wam przyjdzie. Jeżeli nie odrzucicie Mnie - Ja was nie odstąpię, a wesprę całą mocą Boga Niezwyciężonego, zaś Matka moja, Królowa nieba, wspomagać was będzie wraz z całym królestwem niebieskim. (...) Kto może, niech powraca do królestwa Maryi, gdyż Ona was osłoni. Lecz jeśli nie możecie, bądźcie nadzieją, pocieszeniem i pomocą dla otoczenia waszego. Zawierzcie Mi i wraz ze Mną działajcie, jak dzieciom moim przystoi: czyńcie dobro, głoście miłosierdzie moje, gdyż tylko w nim leży ocalenie ziemi - i zaprawdę, okażę je wam. Lecz wielu zginie. Pamiętajcie więc, że nieśmiertelni jesteście i nawet najgorsze - śmierć - nic wam uczynić nie zdoła. Zdajcie się na Mnie, a przyjdę i sam was przez nią przeprowadzę. Dałem wam Matkę, która wszystko wyprosić wam może. Proście Ją więc jako Królową waszą i Matkę, aby wzięła was w opiekę, włączając w te prośby wszystkich, których kochacie, wśród których żyjecie. Miłosierdzie wasze może zmienić zamiary moje - zwłaszcza, gdy prosicie wraz z Maryją Niepokalaną. Liczcie na Jej miłość i bądźcie Jej godni, służcie potrzebującym, chorym, ogołoconym, bezradnym i przerażonym. Bądźcie samarytanami miłosiernymi, jak cały wasz naród, który czynię misjonarzem sąsiadów waszych i idę wraz z nim w głodny Mnie świat. Przyciskam was do Serca i błogosławię was. (...) Lecz są narody, które muszą zaznać cierpienia, aby stały się zdolne odwrócić się od wartości miernych i pozornych, które teraz stawiają ponad wszystkie inne. Dlatego nie tylko Stany Zjednoczone, ale i Europa Zachodnia, i państwa odrzucające Mnie, w których jestem zlekceważony i odepchnięty, (...) muszą przejść przez „chrzest krwi", lęk i cierpienie, aby zdolne były przyjąć to, co jest rzeczywistym życiem i zdrowiem. Rządy takich narodów z całym podłożem, z którego wyrastają, rozsypią się w proch (ze zrozumienia: dotyczy to państw zachodnich rządzonych przez międzynarodowy kapitał, zaangażowanych w handel bronią, narkotykami — poprzez mafie — ponieważ nie będą potrafiły się przeciwstawić rzeczywistej grozie ani nakarmić swoich rodaków prawdziwą nadzieją; również może to dotyczyć republik nadbałtyckich). Sam przebieg działań wojennych, dzieci, może być różny. Tego was uczę (ze zrozumienia: że przebieg wydarzeń zależy nie tylko od planów Pana, ale i od odpowiedzi wolnej woli ludzkiej), ale ogólne moje plany będą zrealizowane — a jakie one są, powiedziałem wam. Fragment z Książki: Boże Wychowanie i Zaufajcie Maryi – ”ANNA” |
---|
Fragmenty z książek: ”Zaufajcie Maryi” i ”Boże Wychowanie” Mistyczki Anny D. z Warszawy
A teraz słuchaj, co mam ci do powiedzenia, boś Mnie długo o to prosiła. Kataklizmy ogarną całą ziemię; będą to wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi, ruchy skorupy ziemskiej, przesuwanie się płyt lądowych i dna mórz i oceanów. Specjalne nasilenie katastrof dotknie półkulę północną (...) Wzburzenie wód spowoduje zniszczenie wybrzeży na całym świecie (...). Dlatego ostrzeżenia moje przydadzą się wszędzie, o ile zostaną przyjęte. Zapewniam cię, córko, że nawet gdybyś je rozsyłała masowo, nic byś nie wskórała. Ludzie nie chcą uwierzyć temu, co ich trwoży i wieści im klęski; chyba, gdy widzą już ich pierwsze objawy. Dlatego nie czuj się odpowiedzialna za rozpowszechnianie moich słów. Mówię ci to dla najbliższych przyjaciół naszych. (...) Wybrzeża, ujścia rzek, tereny nadmorskie, zwłaszcza nizinne i bagienne, narażone są na zalanie lub zgoła zatopienie. Tereny sejsmiczne ożywią się, górskie rzeki wyleją, głębokie doliny wypełni woda, a wielkie zbiorniki wodne zamknięte tamami grożą zalaniem ziemiom niżej położonym. Rozsądek nakazuje unikać takich miejsc... Nie podam ci, Anno, nazw miejscowości, bo będą ich dziesiątki tysięcy. (...) Pomyślałam, że Pan mówi jak matka czy ojciec. Moje dziecko, Ja jestem Ojcem i bliskie Mi są wszelkie wasze sprawy. (...) Europa nie będzie oszczędzona; przeciwnie, cały Zachód wraz ze Stanami Zjednoczonymi ulegnie ruinie. Kraje te ze względu na ogromne zniszczenia staną się ubogie i nie powrócą już do dawnej świetności. (...) Wtedy, gdy dokoła was ginąć będą i rozpadać się kraje o wiele od was bogatsze i potężniejsze, kiedy śmierć straszliwa, natychmiastowa i zaskakująca zagarniać będzie miliony waszych braci w jednej sekundzie - bo użyjecie przeciw sobie broni jądrowej (przed którą ostrzegała was od lat Maryja, Matka moja i wasza) - wtedy lęk o życie stłumi wszelkiej inne pragnienia. (...) Pan uspokaja nas też, że nie powinniśmy obawiać się potęg tego świata, a w szczególności naszych potężnych sąsiadów, ponieważ naszych granic strzeże Maryja, i tłumaczy: Niemcy jako mocarstwo skończą się bezpowrotnie i koniec tego państwa wstrząśnie całą Europą. To, co się w tej chwili wśród nich ujawnia, ukazuje Europie ich właściwą naturę, do tej pory skrywaną pod maską „ucywilizowania". Dlatego nie będą mieć żadnej pomocy ani przyjaciół, gdy ich dotkną kataklizmy. (...) Niemcy ze Wschodu (zwłaszcza Prusacy) mają za sobą wychowanie sowieckie, a dalszą przeszłość zbrodniczą — przeszłość, której nigdy nie żałowali (poza małymi grupami). Dlatego podatni będą na wszelką prowokację nieprzyjaciela (szatana). Ale wy się nie lękajcie. Już nigdy stopa żołnierza niemieckiego nie stanie na waszej ziemi (będącej królestwem Maryi, w którym Ona już ma władzę). Kataklizmy dokończą dzieła zniszczenia w Niemczech, w niektórych zaś krajach dopuszczę je dużo wcześniej. (...) Gotowi jesteście przyjmować ślepo wszystkie nowinki i błyskotki, które napływają do was ze Wschodu i z Zachodu. (...) Zjednoczenie — wyłącznie konsumpcyjne — Europy bogatej, bezbożnej, rozkładającej się duchowo, odrzucającej Mnie i zadufanej w sobie, tak skażonej moralnie — musi runąć. (...) Kataklizmy, córko, będą, zresztą widzisz, co się dzieje i w jak szybkim tempie się zbliżają (chodzi o ostatnie liczne trzęsienia ziemi). Ten czas już się rozpoczyna, ale wy nie lękajcie się. Zajmujcie się tworzeniem nowych form (...)A poza tym pragnę, aby zaznali lęku i trwogi przedśmiertnej ci, którym one są najbardziej potrzebne: bogaci i pewni siebie, zatwardziali w swoim zepsuciu, traktujący ubogich z pogardą i lekceważeniem; ci, którzy śmieją się z miłosierdzia, gardzą współczuciem, sami mianując siebie władcami losu i życia innych ludzi; ci, którzy odrzucili Mnie ze swego życia (odepchnęli z odrazą i niechęcią). Ich działalność pragnę zakończyć. Myślisz, że ich nie żałuję. Żałuję. Ale po stokroć bardziej lituję się nad tymi, którym oni niszczyli i niszczą życie, nie pozwalają żyć po ludzku, godnie — a takich są miliony. Tych, którzy Mnie sami nie chcą, uratować nie mogę, ale mogę wyzwolić skrzywdzonych przez nich, uciemiężonych, uwięzionych i prześladowanych. (...) Zapowiedziane czasy trwogi i śmierci już się rozpoczynają, ale wy ogniskujcie się na tworzeniu dzieł miłosierdzia, dzieł pokoju, gdyż taką rolę przeznaczyłem waszej ojczyźnie. Troszczcie się o waszych sąsiadów, troszczcie się o Wschód. (...) Władze Kościoła w Polsce muszą zrozumieć, że nadchodzi coś zupełnie nowego i trzeba działać w inny sposób, bardziej ofiarnie i pracując w łączności ze społeczeństwem, a nie ponad nim. (...) Będę wam tarczą i opoką. Dlatego nie lękajcie się, bo nawet śmierć ciała, jeśli Ja przy was jestem, nie przerazi was i nic wam uczynić nie zdoła. Przeprowadzę was przez nią sam i nie doznacie trwogi. Pamiętajcie, że nieśmiertelni jesteście i dom wieczysty macie zapewniony. Kto z was z ucisku przybywa, otrzymuje ode Mnie szczęście nieskończone. Nie lękajcie się śmierci; lękajcie się grzechu, oczyszczajcie się i gotujcie, aby czas katastrof, klęsk, grozy i śmierci zastał was o Mnie opartych i czystych. (...) „Koło ratunkowe" 13 II 1991 r. Anna, o. Jan Za to coraz jaśniejsze staje się dla was, moi przyjaciele, że lęk o życie, groza i przerażenie są ostatecznym lekarstwem, jakie miłość moja może wam zaofiarować. Jest to ostatnie moje koło ratunkowe. (...) Moje dzieci. Dziękuję wam za wasz wkład pracy w książkę (Zaufajcie Maryi), którą pragnę wam (Polakom) dać ku ratunkowi waszemu. Obiecuję wam, że towarzyszyć jej będzie moje błogosławieństwo i łaska otwarcia się waszych umysłów na słowa moje i Matki mojej. Kiedy książka wyjdzie, spełniony zostanie pierwszy etap mojego planu ratowania was. Zrozumiecie, kim jest dla waszego narodu Maryja, jak bardzo was kocha i jakie ma plany pomocy wam. Pamiętajcie, że Ona buduje Mi tron w waszym kraju. Ale robotnikami budowy musi być cały wasz naród. (...) Chcę, ażeby „Słowa" moje dotarły jak najszybciej do tych, którzy zagrożeni są i to, co Ja im daję, jest jak gdyby kołem ratunkowym, którego będą się mogli uchwycić w czasie nawałnicy. Inaczej zginą, bo Ja i tylko Ja jestem wam ratunkiem wobec grozy szalejącego zła i ze Mną tylko wytrzymać możecie napór nieprzyjaciela i ostać się. Inaczej porwie was jego wicher i wtedy podzielicie los narodów, których byt rozsypie się i pozostaną ruiny i nędza. (...)[Pytanie domyślne każdego z nas: Panie, kiedy to będzie?] Spodziewaliście się ode Mnie dat: dawałem wam przykład z drzewa figowego — przeczytajcie jeszcze raz ten fragment (Mt 24, 32-33). ”A od figowego drzewa uczcie się przez podobieństwo! Gdy jego gałązka staje się soczysta i liście wypuszcza, poznajecie, że zbliża się lato. Tak samo i wy, kiedy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.” [widzimy, że chodzi o czerwiec – ”że zbliża się lato” Dopisek wydawcy KLD] (...) I Ja, Anno, oczekuję tej pory. Wiem, że niepokoi cię termin, bo chcesz uprzedzić innych. Podam ci go, kiedy będzie już bardzo bliski, abyś się nie martwiła o twoich bliźnich. Ale jeszcze wytrzymaj, przyjmując niewiedzę jako pokutę za wspólne winy. Dobrze? Jutro będę cię potrzebował, córko. (...) Przekaż (Janowi), że nie chcę wam podawać dnia, ale podałem już porę roku (Iz 18, 5) i miejcie ją w pamięci! „Bo przed winobraniem, gdy kwiaty opadną i zawiązany owoc stanie się dojrzewającym gronem, wtedy On obetnie gałązki winne nożycami, a odrośle oddawszy odrzuci." cd. werset 6: „Wszyscy razem pozostaną dla górskich ptaków drapieżnych i dla dzikich zwierząt na ziemi. Drapieżne ptaki na nich żerować będą latem, a wszystka dzika zwierzyna na nich przezimuje.” (....)[Tu też widzimy wyraźnie, że chodzi o miesiąc czerwiec dopisek wydawcy KLD] Ale czas oczyszczenia już jest w drzwiach - Zdaje się, dzieci, że wy nawet znajdując się w oku cyklonu nie będziecie się orientować, że w nim jesteście. Rozejrzyjcie się dookoła w tym, co się dzieje na Zachodzie, jak narody pyszne swoim bogactwem i bronią targują się o pierwsze miejsce w rządzie Europy dążąc do władzy nad całym światem - a czynią to w przededniu własnej zguby. Zaś Syn mój mówił wam: zabiegajcie o przyjaciół wśród państw skromnych i ubogich. (...) Wciąż jeszcze możecie wybierać, ale to już czas krótki, a także wybór wasz ostateczny. To są już ostatnie ostrzeżenia i ostatnie moje napomnienia. |
według
+ Świętego Jana Bosko
+ siostry Łucji z Fatimy
+ Świętej siostry Faustyny
SPIS TREŚCI
+ Wizja piekła według świętego Jana Bosko
Oratorium - sala lub dom przeznaczony do modlitwy. 7
Mozolna droga po cierniach.. 8
Chłopcy na drodze ku potępieniu.. 10
Wzgardzone Miłosierdzie Boga. 15
+ Wizja piekła wg dzieci z Fatimy - opis s. Łucji
Wizja piekła – pierwsza część tajemnicy Fatimskiej 22
+ Wizja z dzienniczka św. siostry Faustyny. 30
Do piekła i z powrotem
Przytoczone poniżej wizje-sny Św. Jana Bosko dotyczące piekła, są wyjątkami z książki p.t.: „Sny i wizje Św. Jana Bosko", Wydawnictwo Salezjańskie 1990 r., Imprimatur Ks. Biskup Rozradowski. Wizje te miały charakter nadprzyrodzony, gdyż to Pan Bóg przemawiał do Św. Jana Bosko, co sam Święty zresztą nieraz podkreślał i za takie zostały uznane przez Kościół Święty. Sen o piekle wywiera straszne i przerażające wrażenie. W czasie jego trwania kierują ks. Bosko bezpośrednio moce z nieba. Prawda w nim przedstawiona jest jasna i konkretna. Kto go gruntownie przestudiuje i dobrze się nad nim zastanowi, przestanie mówić lekceważąco o grzechu i piekle. Przewodnik wytyczył dokładnie ks. Bosko linię demarkacyjną, poza którą nie istnieje ani miłość, ani przyjaźń, ani żadna pociecha. Rozciąga się jedynie rozpacz tych, którzy postępowali za głosem zepsutego świata. W niedzielę wieczorem 3 maja 1868 r., w uroczystość Opieki św. Józefa, ks. Bosko wznowił opowiadanie serii snów, z których uprzednio zwierzył się swoim synom duchowym i wychowankom.
Św. Jan Bosko: „Pragnę wam opowiedzieć nowy sen, który głęboko przeżyłem. Jest to podsumowanie tych widzeń, o których mówiłem wam w ostatni czwartek i piątek, a które tak okropnie mnie wyczerpały.
Jak już wam wspomniałem, w nocy 17 kwietnia, obrzydliwa ropucha o mało mnie nie połknęła. Po jej zniknięciu jakiś głos przemówił do mnie: Dlaczego im tego nie mówisz? Zwróciłem się w kierunku tego głosu i ujrzałem dystyngowaną osobę, stojącą przy moim łóżku. Mając poczucie winy wobec swoich chłopców z powodu dotychczasowego milczenia wobec nich, zapytałem: A co mam im powiedzieć ?
Wszystko to, co widziałeś i słyszałeś w swoich ostatnich snach; i to, czego chciałeś się dowiedzieć; i to, co zobaczysz jutro w nocy! Po tych słowach postać zniknęła.
Cały następny dzień spędziłem z myślą o czekającej mnie strasznej nocy. Kiedy nadszedł wieczór, nie miałem odwagi położyć się do łóżka. Sama myśl o nocnych koszmarach napełniła mnie strachem. Wreszcie, choć z wielkimi oporami, udałem się na spoczynek.
Chciałem odwlec moment zapadnięcia w sen, dlatego oparłem poduszkę wysoko o szczyt łóżka i leżałem w postawie pół siedzącej. Byłem jednak tak zmęczony, że natychmiast usnąłem. Ta sama osoba, widziana przeze mnie poprzedniej nocy, natychmiast znalazła się przy boku łóżka. (Ksiądz Bosko często nazywał ją Człowiek w czapce ).
Wstań i pójdź za mną! - powiedział.
Usłuchałem go i podążyłem za nim.
Dokąd mnie zabierasz? - spytałem.
To nieważne. Sam zobaczysz. Zaprowadził mnie na rozległą, bezkresną równinę. Była to prawdziwa pustynia bez żadnych oznak życia. Nie zobaczyłem tam ani jednego drzewa, ani żadnego potoku, czy żywej duszy. Widniały jedynie resztki zżółkłej i wyschniętej roślinności. Nie miałem pojęcia, gdzie się znajduję i co miałem tu robić. Przez moment straciłem nawet z oczu swojego przewodnika i ogarnął mnie lęk, że samotny zginę. W końcu ujrzałem jednak swoich przyjaciół: ks. Rua, ks. Francesia i resztę, jak zbliżali się w moim kierunku. Westchnąłem z ulgą i zapytałem: Gdzie jestem?
Chodź ze mną a sam się dowiesz!
Dobrze, pójdę z tobą .
Przewodnik prowadził, a ja w milczeniu podążałem za nim. Wreszcie ujrzałem jakąś drogę.
A teraz dokąd? - zapytałem przewodnika.
Tędy - odpowiedział krótko.
Szeroka droga
Weszliśmy na drogę szeroką, piękną i doskonale wybrukowaną. Droga grzeszników gładka, bez kamieni, a na jej końcu - przepaść piekła (Syr 21,10). Wzdłuż jej poboczy ciągnął się wspaniały żywopłot, przeplatany cudnymi kwiatami. Najczęściej róże wychylały swoje główki z zielonego pasa płotu. Na pierwszy rzut oka droga wydawała się równa i wygodna. Wszedłem na nią bez najmniejszych podejrzeń, lecz bardzo szybko zauważyłem, że prawie niedostrzegalnie pochylała się ku dołowi. Chociaż nie dostrzegłem stromości, czułem, że posuwam się tak szybko, jak bym unosił się w powietrzu. Rzeczywiście, coś mnie niosło tak, że nogami prawie nie dotykałem ziemi. Przez głowę przemknęła mi myśl o powrocie:
Będzie chyba długi i mozolny.
Jak wrócę do Oratorium - zgnębiony zawołałem głośno.
Nie martw się - rzekł. - Wszechmocny sprawi, że wrócisz. Ten, który prowadzi cię tutaj, potrafi zapewnić ci powrót.
Droga wciąż biegła w dół. W czasie tego schodzenia wzdłuż ukwieconych poboczy, pełnych róż, uświadomiłem sobie, że wielu oratorianów, a także innych nieznanych mi chłopców postępowało za mną. Nagle znalazłem się pośród nich. Przypatrując się im, zobaczyłem, że co chwila któryś z nich padał na ziemię. Jakaś niewidzialna siła wlokła go jednak dalej i wciągała do przepaści podobnej do ziejącego pieca.
Dlaczego ci chłopcy upadają? - zapytałem towarzysza. Pyszni sidło na mnie skrycie nastawiają, ... umieszczają pułapki na mojej drodze (Psi 39,6).
Przypatrz się dokładniej - odparł. Uczyniłem wedle jego słów. Dookoła ujrzałem pułapki. Jedne na samej ziemi, inne na wysokości oczu, a wszystkie doskonale zamaskowane. Chłopcy, nieświadomi niebezpieczeństwa, wpadali w sidła.
Oratorium - sala lub dom przeznaczony do modlitwy.
Potykali się o nie, przewracali się w zamieszaniu na ziemię, koziołkując rękami i nogami w powietrzu. Jeśli czasem udało im się stanąć na nogi, jakaś niewidzialna siła ciągnęła ich ku otchłani. Niektórym sidła zaciskały się na głowie, innym na szyi, rękach, ramionach, nogach. W każdym l wypadku prędzej czy później zwalali się na ziemię. Sidła ukryte tuż przy samej ziemi, było bardzo trudno zauważyć, ze względu na ich delikatne i cieniutkie nitki niby pajęczyna. Zdawało się, że są bardzo kruche i niegroźne. Ku mojemu zdziwieniu każdy z chłopców, który |się w nie zaplątał, upadał na ziemię.
Spostrzegając moje zdziwienie, przewodnik powiedział:
Wiesz, co to jest?
Rodzaj włókna utkanego z siatek odpowiedziałem. Nie, to niby nic - powiedział - to po prostu ludzki wzgląd.
Na widok tak wielkiej liczby chłopców schwytanych w sidła, zapytałem: Dlaczego, aż tylu dało się w nie wplątać? Kto ich powala na ziemię?
Podejdź bliżej, a zobaczysz - powiedział mi. Podszedłem, lecz nie zauważyłem nic szczególnego.
Patrz dokładniej - nalegał.
Podniosłem jedną z pułapek i silnie pociągnąłem. Poczułem mocny opór. Zacząłem się z nią mocować jeszcze zdecydowaniej, a ponieważ nie trzymałem nici właściwie naciągniętych, nie wiem, kiedy sam uwikłałem się w sidła, upadłem i czułem, że lecę w dół. Nie stawiałem dużego oporu i wkrótce znalazłem się w wejściu do olbrzymiej, strasznej czeluści. Zatrzymałem się, bo nie miałem najmniejszej ochoty dostać się do jej wnętrza. Nici podciągnąłem ku sobie. Tylko trochę się poddały i to przy wielkim wysiłku z mojej strony. Szamotałem się dalej, a po chwili ukazał się ogromny i ohydny potwór, trzymający w szponach sznur, do którego przyczepione były wszystkie sidła. To on nieustannie ściągał w dół tych wszystkich, którzy dostali się w sidła. Nie spróbuję w żadnym wypadku zmierzyć moich sił z jego - pomyślałem sobie. Na pewno bym przegrał. Zwyciężę go znakiem Krzyża Świętego i aktami strzelistymi.
Powróciłem do swojego przewodnika. Już wiesz teraz, kto to - rzekł mi. Tak, doskonale wiem. To przecież sam szatan!
Noże
Przy dokładniejszych oględzinach sideł zobaczyłem, że każde nich ma napis: pycha, nieposłuszeństwo, zazdrość, nieczystość, kradzież, obżarstwo, lenistwo, złość i jeszcze inne. Rozglądnąłem się wokół siebie, by sprawdzić, który grzech najczęściej i najwięcej usidlał chłopców. Okazało się, że najbardziej niebezpiecznym, to nieczystość, nieposłuszeństwo i pycha. Wszystkie trzy wiązały się ściśle ze sobą. Inne sidła czyniły także wielkie spustoszenie i zło, lecz najwięcej dwa pierwsze.
Pilnie obserwując wszystko wokoło ujrzałem, że wielu chłopców biegnie szybciej od innych.
Skąd ten pośpiech? - zapytałem. Ci wpadli w sidła ludzkich względów. Rozejrzałem się jeszcze dokładniej wokoło i zaobserwowałem między sidłami rozrzucone noże. Jakaś opatrznościowa ręka tam je umieściła, dzięki nim można się było uwolnić. Jedne dość znacznych rozmiarów symbolizowały rozmyślanie i pozwalały bez trudu zniszczyć sidła pychy. Inne nieco mniejsze oznaczały czytanie duchowe. Dwa specjalne miecze wyrażały nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu, a zwłaszcza częstą Komunię Świętą i nabożeństwo do Matki Bożej. Młotek to Spowiedź Święta. Na kilku mniejszych nożach widać było napisy: nabożeństwo św. Józefa, św. Alojzego i innych świętych. Przy pomocy tych środków wielu chłopców, którzy mieli dobrą wolę, potrafiło uwolnić siebie z poniżającej niewoli.
Niektórzy, o dziwo, zupełnie bezpiecznie przechodzili wśród wszystkich zasadzek. Udawało się to im wspaniale, ponieważ jakoś umiejętnie obliczyli czas sideł i mijali je, zanim wprawiały się w ruch.
Mozolna droga po cierniach
Mój przewodnik zadowolony, że wszystko należycie zauważyłem, prowadził mnie dalej drogą wzdłuż żywopłotu oplecionego różami. Lecz w miarę posuwania się, róże stawały się rzadsze, a na ich miejsce wystawały coraz gęstsze ciemię. Płot, przedtem cały utkany z zieleni, wyglądał wysuszony, cały spalony przez słońce, bezlistny i ciernisty. Zeschnięte gałęzie z płotu leżały teraz rozrzucone wzdłuż drogi, zaśmiecając ją zupełnie i czyniąc nie do przebycia. Doszliśmy do wąwozu, którego strome zbocza nie pozwalały zobaczyć, co krył na samym dnie. Droga, wciąż opadająca, stała się jeszcze bardziej nierówna, pożłobiona koleinami, zawalona skalnymi głazami. Straciłem łączność z moimi chłopcami. Większość opuściła ten niebezpieczny szlak i poszła innymi ścieżkami.
Kontynuowałem sam swoją wędrówkę, lecz im dalej się posuwałem, tym droga stawała się mozolniejsza i bardziej spadzista. Kilkakrotnie zachwiałem się, aż wreszcie upadłem. Leżałem wyczerpany, aż znowu nabrałem sił. Mój przewodnik podpierał mnie parę razy lub też pomagał przy wstawaniu. Czułem, jak moje stawy się rozchodziły, a kości trzaskały. Dysząc z wysiłku, powiedziałem przewodnikowi:
Dobry człowieku, moje nogi nie poniosą mnie już ani kroku Stanowczo nie mogę iść dalej .
Ale on bez słowa odpowiedzi w milczeniu szedł dalej. Z trudem wlokłem się za nim. Widząc, jak okropnie się pocę z powodu ostatecznego wyczerpania, zaprowadził mnie na małą polankę przy drodze. Usiadłem, nieco odpocząłem i poczułem się trochę lepiej. Z tego punktu zobaczyłem dopiero, że droga przez nas przebyta wyglądała stroma, poszarpana i najeżona różnymi kamieniami. o wiele jednak straszniejszy widok roztaczał się przed nami. Z przerażeniem musiałem zamknąć oczy.
Zawróćmy - błagałem. - Jeżeli pójdziemy dalej, to jak z powrotem dostaniemy się kiedykolwiek do Oratorium? Przecież tej stromiźnie nie damy rady!
chciałbyś, bym cię tu zostawił samego, skoro doszliśmy aż tak daleko? - poważnie zapytał przewodnik.
Wystraszyłem się tej groźby i prawie z płaczem zawołałem: A cóż ja bym tu począł bez twojej pomocy? A zatem, chodźmy!
Budynek
Ruszyliśmy dalej. Droga stała się do tego stopnia spadzista i pokiereszowana, że prawie niemożliwością było stać prosto. I wtedy na samym dole tej przepaści, przy wejściu do ciemnej doliny, oczom naszym ukazał się wielki budynek. Jego potężne odrzwia, mocno zamknięte, znajdowały się naprzeciwko drogi. Gdy wreszcie dotarłem do samego dołu, zabrakło mi tchu od duszącego żaru. Tłusty, zielonkawy dym, na przemian z czerwonymi błyskami, wydobywał się z tych potężnych murów, które majaczyły groźnie jak najwyższe góry.
Gdzie jesteśmy? Co to jest? - zapytałem przewodnika.
Czytaj napis na odrzwiach, a dowiesz się. Ujrzałem wówczas następujące słowa: Miejsce, gdzie nie ma zbawienia. Wiedziałem już, że jesteśmy u bram piekła. Przewodnik prowadził mnie wokół tego straszliwego miejsca. Od czasu do czasu, w różnych odstępach, ukazywały się odrzwia z brązu podobne do pierwszych, a na każdym widniał napis o takiej lub podobnej treści: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (Mt 25,41). Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone (Mt 7,19).
Chciałem zanotować je w' swoim notesiku, lecz przewodnik powstrzymał mnie: Nie ma potrzeby. Wszystko to masz w Piśmie Świętym. Niektóre z tych zdań zdobią nawet twoje krużganki. Zapragnąłem powrócić do Oratorium. Próbowałem nawet cofnąć się, lecz mój przewodnik nie zwracał uwagi na moje wysiłki. Po wyczerpującej wędrówce, poprzez dolinę niekończącego się parowu, ponownie znaleźliśmy się na dnie przepaści, na wprost pierwszego portalu. Przewodnik nagle zwrócił się do mnie. Zdenerwowany i zdziwiony skinął na mnie, bym usunął się na bok. Patrz - powiedział.
Chłopcy na drodze ku potępieniu
Przerażony zobaczyłem w oddali, jak ktoś zlatywał po ścieżce w dół z szaloną szybkością. Gdy się znalazł bliżej, mogłem- go rozpoznać: to był jeden z moich chłopców. Jego włosy sterczały zjeżone na głowie, lub rozwiewały się na wietrze. Ramionami wykonywał ruchy, jak by znajdował się w wodzie i próbował utrzymać się na jej powierzchni. Chciał się zatrzymać, lecz nie mógł. Uderzając o kamienie, spadał coraz szybciej.
Pomóżmy mu, zatrzymajmy go - wołałem, wyciągając swe ręce na próżno w powietrze.
Zostaw go - odparł przewodnik. Dlaczego?
Czy nie wiesz, że straszliwa jest Boża sprawiedliwość? Myślisz, że potrafisz kogoś zatrzymać, kto ucieka od Jego gniewu?
W międzyczasie młodzieniec obejrzał się, jakby chciał się upewnić, czy Boży gniew jeszcze go ściga. W chwilę potem upadł gwałtownie, przewracając się na same dno parowu i uderzył z siłą w brązowy portal, jak gdyby on był najlepszym schronieniem w jego obłędnej ucieczce.
Dlaczego oglądał się z przerażeniem do tyłu? - zapytałem.
Ponieważ Boży gniew przenika bramy piekieł, by dosięgnąć i dręczyć nieszczęśnika nawet w samym środku ognia piekielnego!
Gdy chłopiec uderzył w bramę, otwarło się natychmiast z głuchym zgrzytem chyba z tysiąc drzwi wewnętrznych, jakby naciskała je z niewidoczną a niepojętą siłą bardzo gwałtowna, niepowstrzymana wichura. Wśród ogłuszającego trzasku otwierały się brązowe odrzwia, znajdujące się od siebie w pewnej zauważalnej odległości, ale z błyskawiczną szybkością jedne po drugich. Gdzieś daleko ujrzałem coś, jak by otwór pieca, który wypluwał ogniste piłki w momencie, gdy ów młodzieniec, wpadł do środka. I tak, jak szybko się otwarły, tak też gwałtownie zatrzasnęły się z hukiem. Znowu próbowałem zapisać nazwisko nieszczęśliwego chłopca, lecz przewodnik i tym razem mi na to nie pozwolił. Zaczekaj - rozkazał - i patrz!
Trzech innych moich wychowanków, nieprzytomnie przerażonych, z rozpostartymi ramionami spadało w dół jeden po drugim, jak potężne głazy. Zaobserwowałem, że ich ciała także uderzyły o wejściową bramę. W ułamku sekundy rozwierała się i ona i tysiąc drzwi wewnętrznych. Bezkresny korytarz wessał trójkę chłopców przy akompaniamencie zanikającego echa. Potem drzwi znowu się zatrzasnęły. W międzyczasie inni chłopcy spadali w dół za nimi. Widziałem nieszczęśnika, którego w dół wrzucili źli koledzy. Inni wpadali sami, lub złączeni ramionami z innymi. Każdy na swoim czole miał nazwę popełnionego przez siebie grzechu. Wołałem i krzyczałem nawet w momencie jak upadali, lecz nie słyszeli mnie. Znowu otwierały się drzwi z hukiem podobnym do grzmotu i zatrzaskiwały się z głuchym dudnieniem. Zapanowała martwa cisza!
Przyczyny potępienia
Złe towarzystwo, złe książki i grzeszne nawyki - tłumaczył mi mój przewodnik - są najczęstszym powodem wiecznego odrzucenia. Pułapki uprzednio widziane doprowadzały rzeczywiście chłopców do ruiny. Na widok sporej liczby idących na zatracenie, krzyknąłem niepocieszony: Jeżeli, aż tylu z naszych chłopców tak kończy, to pracujemy daremnie. Jak można zapobiec tym tragediom?
To stan, w którym się obecnie znajdują - odparł mój przewodnik. Poszliby tam niechybnie, jeżeliby teraz umarli.
Pozwól mi zatem zapisać ich nazwiska, bym mógł ich ostrzec i skierować znowu na drogę do Nieba.
Czy ty naprawdę wierzysz, że ktokolwiek z nich poprawi się po twoim ostrzeżeniu? Być może, że zrobi ono wrażenie na niektórych, lecz prędko o nim zapomną, mówiąc: Przecież to był tylko sen. I staną się jeszcze gorsi. Inni przekonani, żeś ich nie zdemaskował, będą przystępowali do Sakramentu Pokuty, ale bez głębszej pobożności, ot po prostu z nawyku. Jeszcze inni przystąpią do spowiedzi, z lęku przed piekłem, ale z grzechami nie zerwą. Nie ma zatem wyjścia dla tych nieszczęśników? Proszę, powiedz, co mogę dla nich zrobić?
Mają przełożonych, niech ich słuchają. Mają regulaminy, niech je zachowują. Mają Sakramenty Święte, niech je przyjmują. W tej chwili jakaś nowa grupa chłopców z impetem wpadła w dół, a drzwi momentalnie się otworzyły.
Wejdźmy do środka - powiedział do mnie przewodnik.
Wejdź ze mną do środka
Cofnąłem się z przerażenia i strachu, że nie mogę wrócić do Oratorium i ostrzec moich chłopców, by chociaż innych uchronić od zatraty.
Chodź - nastawa! przewodnik - dużo się nauczysz. Lecz najpierw powiedz mi: Chcesz pójść sam czy też ze mną? Zapytał mnie, widząc moje przerażenie. Wyczuwał zresztą, że potrzebowałem jego przyjaznej obecności.
Zupełnie sam w tym niesamowitym miejscu? - zapytałem. A jak bym mógł znaleźć drogę powrotu bez twojej pomocy? Równocześnie błysnęła mi myśl bardzo pocieszająca: Zanim ktoś zostanie skazany na piekło, musi być wpierw osądzony. A przecież nade mną sąd jeszcze się nie odbył.
Pójdźmy - odważnie zawołałem. Weszliśmy do tego straszliwego korytarza i lotem błyskawicy przelecieliśmy przez niego. Nad wszystkimi wewnętrznymi bramami rzucały się w oczy napisy pełne gróźb. Ostatnia z nich prowadziła na wielkie, bardzo ponure podwórze, zakończone w głębi niewiarygodnie olbrzymim i odstraszającym wejściem. Nad nim widniał napis:
Ześle w ich ciało ogień i robactwo i jęczeć będą z bólu na wieki (Jdt 16,17). I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy i na wieki wieków (Ap 20,10). Tutaj wszelkiego rodzaju męki na zawsze . Tutaj jedynie chaos i strach wieczny mieszkaj ą (Hi 10,22). Dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi (Ap 14,11). Nie ma pokoju dla bezbożnych (Iz 48,22). Będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 8,12).
W czasie, kiedy czytałem te wszystkie wstrząsające stwierdzenia, przewodnik stał na samym środku podwórka. Następnie podszedł do mnie i powiedział:
Odtąd nikt już tu nie będzie miał ani kolegi, który pomoże, ani życzliwego przyjaciela. Nie spotka serca kochającego, ani wzroku litościwego, ani nie usłyszy dobrego słowa. To wszystko już przepadło na zawsze. Czy chcesz to tylko zobaczyć, czy może osobiście doświadczyć? Chcę tylko zobaczyć - odpowiedziałem.
Wąski korytarz
Zatem chodź ze mną - odpowiedział mój przyjaciel i ciągnąc mnie za sobą, przeszedł przez bramę na korytarz, na którego końcu stała wieża obserwacyjna, cała okolona ogromną, kryształową szybą. Gdy tylko wstąpiłem na próg wieży, poczułem nieopisany lęk, który mnie jakby sparaliżował, tak, że nie odważyłem się zrobić ani kroku. Gdzieś wysoko nade mną zobaczyłem coś, co przypomniało przeogromną pieczarę. Stopniowo zanikała, tworząc jakieś zagłębienie zapadające się daleko, daleko we wnętrznościach gór. Góry płonęły, ale odmiennym ogniem, jaki my znamy, czyli ogniem skaczących płomieni. Cała pieczara i wszystko w niej: ściany, sufit, grunt, żelastwa, kamienie, drewno i węgiel - wszystko rozżarzone do białości ziało tysiącami stopni gorąca. Ten ogień nie spalał, ale spopielał. Nie znajduję po prostu słów, by wypowiedzieć zgrozę tej czeluści. Bo dawno przygotowano palenisko, ono jest także dla króla gotowe, zostało pogłębione, rozszerzone; stos węgli i drwa w nim obfitują. Tchnienie Pana niby potok siarki je rozpali (Iz 30,33).
Ogarnęła mnie plątanina oszałamiających myśli, bo zobaczyłem, jak jakiś chłopiec roztrzaskał się o bramę. Wydał przerażający okrzyk, jak ktoś, kto wpadł w kadź z rozpalonym do białości metalem. Następnie stoczył się w sam środek pieczary. Tam natychmiast znieruchomiał i pozostał już tak, rozżarzony temperaturą tego ognia. Tylko echo okropnego jęku ciągnęło się jeszcze długo.
Oszołomiony tym wszystkim, przypatrywałem mu się bliżej przez moment. Wydawało mi się, że to jeden z moich chłopców z Oratorium.
Czy to jest ten a ten? - zapytałem przewodnika.
Tak - brzmiała odpowiedź.
Dlaczego stał się taki nieruchomy? Dlaczego tak rozżarzył się do białości?
Chciałeś przecież tylko zobaczyć odpowiedział - niech ci to wystarczy. Każdy ogniem będzie posolony (Mk 9,49). Drugi znów chłopiec wpadł z szalonym impetem do pieczary. I zawisł tam w pozycji nieruchomej. Wydał jedynie okrzyk przerażenia rozdzierający serce. Jego jęk zmieszał się z echem wycia kolegi, który go uprzedził. Potem inni wychowankowie, w liczbie wciąż wzrastającej, ginęli w oka mgnieniu w czeluści. Z niewyobrażalnym skowytem natychmiast nieruchomieli i płonęli wielkim ogniem. Spostrzegłem, że pierwszy chłopiec był jakby przygwożdżony do miejsca. Jedna z jego rąk i nóg zawisła w powietrzu. Drugi leżał na podłodze dziwnie zgięty we dwoje. Inni przybierali najrozmaitsze pozy: balansowali na jednej nodze lub ręce, leżeli lub siedzieli bokiem, stali, klęczeli, czy też łapali się za włosy.
Scena ta przypomniała znaną grupę Laookona, przedstawiając młodych ludzi w najstraszliwszych, pełnych cierpienia pozycjach. Ciągle nowi chłopcy dostawali się do pieca. Niektórych znałem, inni byli mi zupełnie obcy. Wówczas przypomniałem sobie słowa z Pisma świętego o potępionych: Drzewo... na miejscu, gdzie upadnie, tam leży (Koh 11,3).
Los innych chłopców
Coraz bardziej przerażony, zapytałem mojego przewodnika: Czy ci chłopcy, lecąc do tej przepaści, wiedzieli, dokąd idą?
Nie ma wątpliwości. Tyle razy dawano im przestrogi. Oni sami jednak wybierali sobie drogę w tym kierunku. Nie odczuwali wstrętu do grzechu ani z nim nie walczyli. Gorzej, lekceważyli i odrzucali nieustannie Miłosierdzie Boże, wzywające ich do pokuty. Prowokowali tym Bożą Sprawiedliwość. O, jak okropnie muszą przeżywać ci nieszczęśni chłopcy fakt, że nie mają już żadnej nadziei - wykrzyknąłem.
Jeżeli chcesz naprawdę poznać ich uczucia, ich rozpacz i szal, to podejdź nieco bliżej - zauważył przewodnik.
Zrobiłem parę kroków naprzód i zobaczyłem, że wielu z owych biednych potępieńców zajadle walczyło ze sobą jak wściekłe psy. Inni drapali sobie twarze i ręce, swoje własne ciało i z pogardą odrzucali je precz. Wtedy nagle cały sufit pieczary stał się przejrzysty jak kryształ. Ukazał się skrawek nieba, a w nim ich koledzy promieniujący szczęściem wiekuistym.
Wzgardzone Miłosierdzie Boga
Biedni zatraceńcy płonęli wściekłością w szalonym gniewie i ziali zazdrością, bo kiedyś wyśmiewali się ze Sprawiedliwego. Widzi to występny, gniewa się, zgrzyta zębami i marnieje (Ps 112,10).
Dlaczego nie słyszę żadnego głosu - zapytałem przewodnika. Podejdź bliżej - doradził.
Poprzez kryształową szybę usłyszałem krzyki i szlochy, bluźnierstwa pod adresem świętych. Głosy ich zlewały się ze sobą. Rozlegał się wokoło zgiełk ostrych krzyków i zawodzeń.
Gdy uprzytamniają sobie błogosławiony los swoich dobrych kolegów - powiedział - muszą wręcz wykrzyknąć: To ten, co dla nas głupich niegdyś był pośmiewiskiem i przedmiotem szyderstwa: jego życie mieliśmy za szaleństwo, śmierć jego - za hańbę. Jakże, więc policzono go między synów Bożych i ze świętymi ma udział? To myśmy zboczyli z drogi prawdziwej (Mdr 5,4-5).
Dlatego też wykrzykują: Nasyciliśmy się na drogach bezprawia i zguby, błądziliśmy po bezdrożnych pustyniach, a drogi Pańskiej nie poznaliśmy. Cóż nam pomogło nasze zuchwalstwo?... to wszystko jak cień przeminęło (Mdr 5,7-9).
Takie to są ich tragiczne zawodzenia, które powtarzać się będą przez całą wieczność. Lecz ich krzyki, skargi i wszelkie wysiłki są daremne. Owładnie nim siła nieszczęścia (Hi 20,22).
Już nie istnieje dla nich czas. Jest tylko wieczność .
Widząc to wszystko i słysząc, nagle zapytałem siebie: Jakżeż mogą ci chłopcy być potępieni? Przecież wczoraj wieczorem bawili się jeszcze w Oratorium .
Chłopcy, których tutaj widzisz - odpowiedział - są umarli dla Bożej Łaski. Gdyby skonali w tej chwili, czy nie chcieli wycofać się ze swoich niecnych dróg, zostaliby potępieni. Lecz tracimy czas. Chodźmy dalej!
Ogień nieugaszony
Poprowadził mnie dalej. Zeszliśmy w dół korytarzem do nisko położonej pieczary. Nad wejściem do niej znajdował się napis:
Robak ich nie zginie i nie zagaśnie ich ogień (Iz 66,24). Pan Wszechmogący ich ukarze... ześle w ich ciało ogień i robactwo i jęczeć będą z bólu na wieki (Jdt 16,17).
Tutaj uświadomiłem sobie jak potworne wyrzuty sumienia cierpieli wychowankowie naszych szkół. Przeżywali nieludzkie męki, przypominając sobie każdy nieodpuszczony grzech i sprawiedliwą karę za niego. Mogli przecież korzystać z licznych i niezwykłych środków ku naprawie swego życia, wytrwania w cnocie i zbierania zasług na niebo. Z trwogą przypominali sobie lekkomyślnie odrzucone hojne łaski, udzielane przez Najświętszą Dziewicę... Przeżywali prawdziwą gehennę, wiedząc, że tak łatwo mogli się zbawić, a teraz są nieodwołalnie straceni na zawsze. Cisnęło im się na pamięć tyle dobrych postanowień, których niestety nigdy nie wypełnili. Piekło rzeczywiście wybrukowane jest dobrymi intencjami!
W niższej pieczarze zobaczyłem ponownie w ognistym piecu chłopców z Oratorium: kilku przebywało w nim aktualnie, a inni to byli wychowankowie lub też całkowicie mi nieznani. Z bliska zauważyłem, że obsiadło ich różnego rodzaju robactwo, które wgryzało się w ich serca, oczy, ręce, nogi i całe ciało z takim okrucieństwem, że nie sposób tego opisać. Bezradni i nieruchomi chłopcy stawali się łupem różnego rodzaju tortur. W nadziei, że uda mi się z nimi porozmawiać lub dowiedzieć się przyczyn ich potępienia, zbliżyłem się jeszcze bardziej do nich, lecz żaden z nich nie wypowiedział ani jednego słowa, ani też na mnie nie popatrzył. Zapytałem swego przewodnika o powód takiego zachowania. Wyjaśnił mi, że potępieni są całkowicie pozbawieni wolności. Każdy musi ponieść swoją karę w całej jej rozciągłości. A teraz – dodał - musisz, także wejść do następnej pieczary. O, nie! - za protestowałem z krzykiem. Zanim człowiek dostanie się do piekła, musi przedtem odbyć się nad nim sąd. Ja nie zostałem jeszcze osądzony i nie chcę tam pójść! Posłuchaj - powiedział - masz do wyboru: albo wejść do piekła i uratować swoich chłopców, albo pozostać na zewnątrz i pozostawić ich w mękach.
Co wybierasz ?
Chwilę wahałem się w milczeniu. Oczywiście, kocham swoich chłopców i bardzo pragnę pomóc im się zbawić – odpowiedziałem - lecz czy nie ma żadnego innego sposobu na to?
Jest sposób - mówił dalej - lecz pod warunkiem, że zrobisz wszystko, co będzie w twojej mocy.
Odetchnąłem z ulgą i powiedziałem sobie natychmiast, że zrobię chętnie wszystko, by uwolnić moich ukochanych synów duchowych od takich tortur.
Wejdź, zatem do środka - powiedział mój przyjaciel - i przypatrz się, jak dobry, Wszechmogący Bóg miłościwie ofiaruje tysiące środków, by twoich chłopców doprowadzić do prawdziwej pokuty i uratować ich od śmierci wiecznej.
Ujął mnie za dłoń i wprowadził do pieczary. Po kilku krokach poczułem, jak bym się nagle znalazł w wielkiej okazałej sali, której szklane drzwi kryły parę innych jeszcze wejść.
Na jednym z nich odczytałem napis: Szóste przykazaniem Wskazując na niego, mój przewodnik tłumaczył: Przekraczanie tego przykazania stało się powodem ruiny wiecznej bardzo wielu chłopców. Czy nie chodzili do spowiedzi? Owszem, przystępowali do niej, lecz albo grzechy zatajali, albo też wyznawali w sposób niewłaściwy. Jedni ze wstydu podawali fałszywą liczbę grzechów. Inni oddawali się tym występkom jeszcze w czasie swojego dzieciństwa, a potem zabrakło im odwagi wypowiedzenia ich przed kapłanem lub też zrobili to niewystarczająco. Część z nich nigdy naprawdę nie żałowała za swoje przewinienia w tym względzie lub nieszczerze postanawiała unikać ich w przyszłości. Nie brakowało i takich, którzy zamiast przebadać swoje sumienie i zrobić dokładny rachunek, cały swój wysiłek skierowali na to, w jakie słowa ubrać swoje niecne czyny i oszukać spowiednika. Każdy, umierając w takim stanie duszy, zdawał sobie dobrze z tego sprawę. Teraz ponosi tragiczne następstwa przez całą wieczność. Tylko szczery żal gładzi te grzechy i zapewnia szczęśliwość na wieki. Czy chcesz wiedzieć, dlaczego nasz miłosierny Bóg przyprowadził cię tutaj?
Podniósł zasłonę i zobaczyłem grupę chłopców z Oratorium - wszystkich znałem doskonale - znajdujących się tutaj ze względu na ten właśnie grzech. Wielu z nich cieszyło się w Oratorium opinią bardzo dobrych wychowanków.
Z pewnością pozwolisz mi teraz zapisać ich nazwiska, bym mógł ich ostrzec indywidualnie - krzyknąłem.
To wcale nie jest konieczne! Co więc proponujesz; co mam im powiedzieć? W kazaniach mów zawsze o grzechach przeciwnych czystości. Takie ogólne ostrzeżenie wystarczy. Zrozum, że jeżeli nawet indywidualnie będziesz ich ostrzegał, chętnie będą ci obiecywali poprawę, ale tylko w słowach. Do mocnego postanowienia potrzebna jest Łaska Boża, ale taka, której twoi chłopcy nie odrzucą. Jeżeli będą się modlić, Bóg okaże im swoją miłość, przebaczy i zapomni ich upadki. Ty ze swej strony módl się także i wiele pokutuj. A gdy chodzi o chłopców, to niech stosują się do tych napomnień i radzą swoich sumień. Ono im podpowie, co czynić należy.
Przez następne pół godziny rozmawialiśmy o warunkach dobrej spowiedzi. Potem mój przewodnik kilkakrotnie wykrzyknął silnym głosem: - Avertere! Avertere!!! Co to ma znaczyć - zapytałem. Zmień życie!
Uwikłani w rzeczy przyziemne
Zmieszany, skłoniłem głowę z zakłopotaniem i chciałem odejść, ale on mnie powstrzymał.
Nie widziałeś jeszcze wszystkiego - wytłumaczył. Podniósł inną zasłonę, za którą przeczytałem takie zdanie: A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę (1 Tm 6,9). To nie dotyczy moich chłopców - zaoponowałem - są tak samo biedni jak i ja. Nie jesteśmy bogaci i nie chcemy nimi być. Na bogactwo nie zwracamy żadnej uwagi.
Gdy jednak kurtyna się uniosła, zobaczyłem grupę chłopców dobrze mi znanych. Cierpieli podobne tortury, jak i poprzedni. Mój przewodnik wskazał mi na nich ze słowami: Jak widzisz, napis odnosi się także i do twoich chłopców.
Jak to możliwe? - zapytałem.
Zatem ci wytłumaczę - odrzekł. Sercami niektórych chłopców owłada tak silna pokusa posiadania rzeczy materialnych, że maleje w nich miłość ku Bogu. Stąd rodzą się grzechy przeciw miłości, pobożności i łagodności. Już samo pragnienie bogactwa może zdeprawować serce, zwłaszcza, jeżeli ono prowadzi do niesprawiedliwości.
Twoi chłopcy są biedni, lecz pamiętaj, że chciwość i lenistwo to źli doradcy. Jeden z twoich wychowanków popełnił poważną kradzież w swoim rodzinnym mieście. Mógł ją naprawić, a przecież wcale o tym nie pomyślał. Inni próbowali się włamać do spiżarni albo do biura administratora czy ekonoma. Nie brakuje i tych, którzy grzebią w teczkach i pulpitach swoich kolegów i zabierają im jedzenie, pieniądze i inne rzeczy, nie mówiąc o kradzieży książek i innych przedmiotów...
Wymienił wiele nazwisk, a potem ciągnął dalej: Niektórzy znajdują się tutaj, bo skradli ubrania, bieliznę, koce i płaszcze z szatni Oratorium po to, by wysłać swoim rodzinom do domu. Inni pokutują w tym miejscu za poważną i świadomie wyrządzoną krzywdę lub też za to, że nie zwrócili rzeczy czy sum wypożyczonych. Teraz wiesz już wszystko, więc upomnij ich. Muszą prze-zwyciężać wszystkie swoje próżne i szkodliwe pragnienia, zachowując prawo Boże i dbając o swoje czyste sumienie. Inaczej chciwość może ich doprowadzić do jeszcze większych wykroczeń...
Zastanawiałem się, dlaczego aż tak okropne kary spotkały chłopców za przekroczenia, o których oni niewiele myśleli. Mój przewodnik obudził mnie z zamyślenia słowami: Przypomnij sobie, co ci oznajmiono, gdy widziałeś zniszczone grona na winorośli. W tej chwili uniósł inną zasłonę, kryjącą wielu moich chłopców z Oratorium, których natychmiast wszystkich poznałem. Napis nad zasłoną brzmiał:
Korzeń wszystkiego zła. Wiesz co to znaczy? - zapytał mnie - do jakiego grzechu to się odnosi?
Do pychy? - zapytałem.
Nie!
A mówiono mi zawsze, że pycha jest korzeniem wszelkiego zła. Mówiąc generalnie, tak jest, ale z drugiej strony wiesz dobrze, co sprowokowało Adama i Ewę do popełnienia grzechu, za który zostali wypędzeni ze swojego ziemskiego raju.
Nieposłuszeństwo?
Właśnie! Nieposłuszeństwo jest korzeniem wszelkiego zła. A co mam swoim chłopcom opowiedzieć na ten temat .
Posłuszeństwo
Słuchaj uważnie: chłopcy, których tu widzisz, przygotowali sobie tak tragiczny koniec przez nieposłuszeństwo. Ten i ów, kiedy myślałeś, że w nocy spokojnie śpi, opuścił sypialnię, by włóczyć się po boisku. Wbrew regulaminowi plątał się po niebezpiecznych terenach, a nawet po rusztowaniach murarskich, narażając swoje zdrowie, a czasem i życie. Inni szli wprawdzie do kościoła, lecz wbrew zaleceniom zachowywali się źle. Poniechawszy modlitwę, oddawali się marzeniom i przeszkadzali innym lub też drzemali w czasie nabożeństwa. Biada tym, którzy zaniedbują modlitwę! Kto się nie modli, wstępuje na drogę wiodącą ku potępieniu. Znajdziesz w tym miejscu i takich, którzy, zamiast śpiewać psalmy czy też godzinki ku czci Najświętszej Dziewicy, czytali świeckie, lub co gorsza, zakazane książki.
Wymienił też inne jeszcze przykłady łamania dyscypliny. Po jego słowach opanował mnie smutek i przygnębienie. Czy mogę o tym wspomnieć moim chłopcom? - zapytałem, patrząc mu prosto w oczy.
Tak, możesz. Wszystko, co tylko zapamiętasz. Jakich rad powinienem im udzielić, by uchronić ich od takiej tragedii? Przypominaj im nieustannie, że przez posłuszeństwo Bogu, Kościołowi, swoim rodzicom i przełożonym, nawet w drobnych na pozór sprawach, zbawią się na pewno. I nic więcej? Ostrzegaj ich też przed bezczynnością. Dawid z powodu lenistwa popadł w grzech. Jeśli będą wciąż zajęci, zabraknie szatanowi sposobności do kuszenia ich.
Skłoniłem głowę i przyobiecałem, że tak uczynię. Na pół omdlony z trwogi i strachu, zdołałem jedynie wyszeptać: Dzięki ci, że byłeś dla mnie tak dobry. Teraz, proszę ciebie, wyprowadź mnie już stąd.
Dobrze! Chodź zatem ze mną. Wziął mnie za rękę, by dodać otuchy i podtrzymywał mnie, gdyż z braku sił słaniałem się na nogach. Po opuszczeniu holu, w zawrotnie szybkim tempie wróciliśmy na straszny podwórzec i długi korytarz. Minąwszy ostatni portal z brązu, przewodnik zatrzymał mnie i powiedział: Teraz, kiedy już zobaczyłeś, co cierpią inni, musisz sam także doświadczyć grozy piekła.
Dotknij piekielnych murów
Nie, nigdy! - krzyknąłem przerażony. Ale on obstawał przy swoim, chociaż ja miałem ochotę uciec. Nie bój się - powiedział mi - po prostu spróbuj. Dotknij tego muru. Nie mogłem zdobyć się na odwagę i próbowałem oddalić się, lecz powstrzymał mnie od tego.
Spróbuj - wciąż nalegał.
Trzymając mnie mocno za rękę, pociągał ku ścianie. Dotknij jeden raz - nakazał a będziesz miał prawo opowiedzieć, że nie tylko widziałeś, ale i dotykałeś ścian, za którymi ludzie cierpią wieczne męki. Zrozumiesz, jak straszny musi być ostatni mur, skoro już pierwszy jest nie do zniesienia. Popatrz na tę ścianę! Spojrzałem na nią uważnie. Wydawała mi się niewiarygodnie gruba. Tysiące takich ścian znajduje się między nią, a prawdziwym ogniem piekła - tłumaczył mój przewodnik. Tysiące murów je otacza, każdy ma tysiąc miar grubości i w takiej też odległości znajduje się jeden od drugiego. Jedna miara to tysiąc mil. Ten pierwszy mur, zatem jest oddalony o milion milionów mil od piekielnego ognia. Jest to więc bardzo odległa krawędź samego piekła. Słysząc to, instynktownie cofnąłem się, lecz on chwycił moją dłoń, rozwarł ją siłą i przyciągnął do pierwszego z tysięcy murów. Odczułem tak szalony ból, że ze skowytem odskoczyłem do tyłu i obudziłem się w swoim łóżku.
Dłoń mocno piekła i musiałem ją trzymać, by złagodzić ból. Wstawszy rano, zauważyłem, że była spuchnięta. Chociaż przecież tylko we śnie dotykałem muru, z dłoni mojej schodziła skóra.
Mając na uwadze, że nie należy was zbytnio przerażać, pominąłem opisywanie wielu strasznych szczegółów, choć je widziałem i przeżywałem. Przez następne siedem nocy nie mogłem spać, tak dalece czułem; się podekscytowany tym niesamowitym widzeniem sennym. Wiemy, że nasz Doby Bóg opisywał piekło zawsze w symbolach. Gdyby ukazał je nam w całej rzeczywistości, nie bylibyśmy w stanie go pojąć. Nikt ze śmiertelników nie może zrozumieć tych spraw.
„Sny i wizje Św. Jana Bosko" Wydawnictwo Salezjańskie
Wizja piekła dzieci z Fatimy opis według siostry Łucji
Wizja piekła – pierwsza część tajemnicy Fatimskiej
To, co zobaczyły i usłyszały dzieci podczas trzeciego objawienia 13 lipca zostało nazwane tajemnicą fatimską. Dzieci nie chciały nikomu wyjawić jej treści. Dopiero s. Łucja przynaglana przez biskupa opisała całą wizję oraz treść orędzia. Zanim to jednak uczyniła, tak tłumaczyła biskupowi swoje wewnętrzne opory i zastrzeżenia:
„Jak mogłabym opisać piekło? Nie znalazłabym odpowiednich słów do opisania rzeczywistości, gdyż to, co ja mówię, jest niczym, daje jedynie słabe wyobrażenie. Poszukując odpowiednich wyrazów, mogłabym teraz tak powiedzieć, a za chwilę znowu inaczej. Wprowadziłabym tyle zamieszania, że dzieło Boże zostałoby unicestwione."
Spełniając polecenie biskupa w taki oto sposób Łucja opisała przebieg trzeciego objawienia i wizję piekła:
„13 lipca 1917 r. krótko po naszym przybyciu do Cova da Iria do dębu skalnego, gdy odmawialiśmy różaniec z ludźmi licznie zebranymi, zobaczyliśmy znany już blask światła, a następnie Matkę Boską na dębie skalnym. Czego sobie Pani ode mnie Życzy? Chcę, żebyście nadal codziennie odmawiali różaniec na cześć Matki Boskiej Różańcowej, dla uproszenia pokoju na świecie i o zakończenie wojny, bo tylko Ona może te łaski uzyskać".
Siostra Łucja pisze, że podczas tego objawienia Matka Boża przekazała im tajemnicę, składającą się z trzech odmiennych części.
”Z tych dwie teraz wyjawię. Pierwszą była wizja piekła. Matka Boża prosiła: «Ofiarujcie się za grzeszników i mówcie często, zwłaszcza gdy będziecie ponosić ofiary: O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, za nawrócenie grzeszników i za zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi» . Przy tych ostatnich słowach rozłożyła znowu ręce jak w dwóch poprzednich miesiącach. Promień światła zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia. Zanurzeni w tym ogniu byli diabli i dusze w ludzkich postaciach podobne do przezroczystych, rozżarzonych węgli. Postacie były wyrzucane z wielką siłą wysoko wewnątrz płomieni i spadały ze wszystkich stron, jak iskry podczas wielkiego pożaru, lekkie jak puch, bez ciężaru i równowagi wśród przeraźliwych krzyków, wycia i bólu rozpaczy wywołujących dreszcz zgrozy. Diabli odróżniali się od ludzi swą okropną i wstrętną postacią, podobną do wzbudzających strach nieznanych jakichś zwierząt, jednocześnie przezroczystych jak rozżarzone węgle. Przerażeni, podnieśliśmy oczy do Naszej Pani szukając u Niej pomocy.
A Ona pełna dobroci i smutku rzekła do nas:
Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Bóg chce je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo mego Niepokalanego Serca (Jest to druga część tajemnicy fatimskiej). Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, zostanie wielu przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi, ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga wojna, gorsza. (Aneksja Austrii, Sudetów, Czech i Moraw przez Niemcy za pontyfikatu Piusa XI była prologiem do II wojny światowej, która formalnie rozpoczęła się. 1.09.1939 r. napadem na Polskę, za pontyfikatu Piusa XII).
Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie. (Nadzwyczajny blask północny był widzialny w całej Europie w nocy z 25 na 26 stycznia 1938 r.). Będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego. Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie miał wiele do wycierpienia. Różne narody zginą, na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie." W tym miejscu opis się urywa, ponieważ zaczyna się trzecia część tajemnicy fatimskiej, której zapowiedź ogłoszenia, decyzją Jana Pawła II, została podana do wiadomości 13.05.2000 r. w Fatimie po Mszy św. beatyfikacyjnej fatimskich Pastuszków.
S. Łucja wspomina, że wizja piekła do tego stopnia przerażała siedmioletnią Hiacyntę „Że wszystkie kary i umartwienia wydawały się jej zbyt małe, aby uzyskać u Boga łaskę wybawienia niektórych dusz. Jak to się stało, że Hiacynta taka mała, mogła zrozumieć ducha umartwienia i pokuty i z takim zapałem mu się oddać. Wydaje mi się, że była to najpierw szczególna łaska, której Bóg za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi chciał udzielić, a potem widok piekła i nieszczęścia dusz, które się tam dostają. Niektórzy ludzie, nawet pobożni, nie chcą dzieciom mówić o piekle, żeby ich nie przerażać, ale Bóg nie zawahał się pokazać go trojgu dzieciom, z których jedno miało zaledwie 8 lat... Hiacynta często siadała na ziemi lub na jakimś kamieniu i zadumana zaczynała mówić: «Piekło, piekło, jak mi żal tych dusz, które idą do piekła, i tych ludzi, którzy tam żywcem płoną, jak drzewo w ogniu. Drżąc klękała z rękami złożonymi, aby powtarzać modlitwę, której Pani nasza nas nauczyła: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba a szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twojego Miłosierdzia. Obecnie Ekscelencja rozumie, dlaczego ostatnie słowa tej modlitwy odnoszą się do dusz, które znajdują się w największym lub najbliższym niebezpieczeństwie potępienia."
Tuż przed swoją śmiercią przebywając w szpitalu w Lizbonie Hiacynta długie godziny spędzała na modlitwie, z jej pokoiku widać było wnętrze kościoła i tabernakulum. Adorowała Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Kilka razy odwiedziła ją Matka Boża. Po tych odwiedzinach zwierzała się siostrze Godinho przekazując jej to, co usłyszała od Matki Bożej.
Między innymi Maryja powiedziała jej, że: „najwięcej ludzi trafia dopiekła przez grzechy nieczystości. Mówiła również: Gdyby ludzie wiedzieli, czym jest wieczność, na pewno uczyniliby wszystko, by odmienić swoje życie. Pojawią się na świecie mody, które będą obrażać naszego Pana. Ludzie, którzy służą Bogu, nie mogą być niewolnikami mody. W Kościele nie ma miejsca na mody. Bóg jest zawsze ten sam."
Według relacji s. Łucji Franciszek, w przeciwieństwie do swojej siostry Hiacynty, był mniej przejęty wizją piekła, „choć zrobiła na nim wielkie wrażenie. Całą swoją uwagę skupił na Bogu, który jest Trójcą Przenajświętszą w tym Świetle ogromnym, które nas przenikało do głębi duszy. Potem posiedział: myśmy płonęli w tym świetle, które jest Bogiem, i nie spaliliśmy się. Jakim jest Bóg, tego nie można by powiedzieć. Tego właśnie nikt nie zdoła wypowiedzieć."
Jak uniknąć piekła - druga część tajemnicy fatimskiej
Kiedy skończyła się wizja piekła, przerażone dzieci, szukając pomocy, skierowały swój wzrok ku Matce Bożej. „A Ona - relacjonuje s. Łucja - pełna dobroci i smutku rzekła do nas: Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników, Bóg chce je ratować, Bóg chce rozpowszechniać na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, zostanie wielu przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie."
Druga część „tajemnicy" wskazuje na najskuteczniejszy sposób ratunku przed piekłem. Jest nim poświęcenie ludzkości Niepokalanemu Sercu Maryi.
Ojciec Święty Jan Paweł II wyjaśnia, że „poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Matki oznacza powrót pod krzyż Syna. Oznacza poświęcenie świata przebitemu Sercu Zbawiciela, przyprowadzenie go z powrotem do źródła odkupienia. Odkupienie pozostaje zawsze większe, niż grzech człowieka i «grzech świata». Moc odkupienia jest nieskończenie wyższa, niż całe zło w człowieku i w świecie. Poświęcenie się Maryi oznacza przyjęcie Jej pomocy w ofiarowaniu nas samych i całej ludzkości jedynemu naszemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi".
To właśnie Matka Boża najpewniej prowadzi nas drogami wiary i bezgranicznej ufności do swojego Syna Jezusa Chrystusa, aby mógł nas uwalniać z niewoli grzechów mocą swojego nieskończonego Miłosierdzia „Pragnę zaufania od swoich stworzeń - mówił Jezus s. Faustynie - Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego... Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego".
Siostra Łucja powiedziała, że Matka Boża trzy razy jej powtórzyła:
„Zbliżamy się do czasów ostatecznych". Najważniejszym środkiem służącym ratunkowi ludzkości jest poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu i modlitwa różańcowa. Skarżyła się również, że skoro wszystkie ofiarowane dotąd środki zbawcze nie zostały przyjęte przez ludzkość, ofiaruje teraz swoje łzy.
Fenomen płaczących krwawymi łzami obrazów i figurek Matki Bożej, tak często pojawiający się w ostatnich latach, jest kolejnym ostrzeżeniem i znakiem wzywającym ludzi do opamiętania i powrotu do Boga. Jezus powiedział do siostry Faustyny: „Zanim nadejdzie czas sprawiedliwości, daję ludzkości czas miłosierdzia". Czy w dalszym ciągu można być nieczułym i obojętnym na przestrogi i prośby Matki Bożej?
Kochani Czytelnicy! Matka Boża prosi każdego z nas o włączenie się w dzieło ratowania siebie, swoich najbliższych, Polski i świata. Wiemy, że tylko miłość Chrystusa może przezwyciężyć całą grozę zła, które ciąży nad nami i nad całą ludzkością. Chrystus potrzebuje jednak naszej zgody, aby mógł działać przez nas i docierać swoją miłością do największych grzeszników. Jesteśmy więc wezwani do zjednoczenia się z Niepokalanym Sercem Matki Najświętszej, aby nas uczyła żywej wiary i ufności, która ma się wyrazić:
1. W odwróceniu się od grzechu i życiu zgodnie z zasadami moralnymi i nauką Kościoła katolickiego;
2. W codziennej modlitwie, na którą powinien składać się różaniec i czytanie Pisma św;
3. W praktyce pierwszych piątków i sobót miesiąca w intencji wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej za grzechy własne i świata;
4. W comiesięcznej spowiedzi i jak najczęstszym przyjmowaniu Jezusa w Eucharystii, a także, jeżeli to jest możliwe, poście o chlebie i wodzie w środy i piątki.
Spełnienie tych żądań Matki Boskiej Fatimskiej jest jedynym ratunkiem dla każdego z nas i dla świata. Siostra Łucja wyjaśnia, że „pokuta, o którą prosi Bóg, jest następująca: prowadzić życie sprawiedliwe i zgodne z Bożymi przykazaniami; ze wszystkiego czynić ofiary i składać je Bogu. On pragnie, aby wszystkie dusze w taki sposób rozumiały pokutę, ponieważ niektórzy ludzie przez pokutę rozumieją tylko ostre umartwianie się, a nie odczuwają siły i potrzeby codziennej, zwyczajnej pracy nad sobą, wiodą życie «letnie» i pozostają w grzechu. W czasie modlitwy w kaplicy w nocy z czwartku na piątek, Bóg do mnie powiedział:
«Pokuta - jakiej wymagam - to składanie ofiary z wypełniania codziennych obowiązków i zachowania Moich przykazań».
Tak rozumiane wezwanie do pokuty jest szczególnie aktualne i naglące w obecnym czasie, kiedy ludzie tracą ducha ofiary i lekceważą obowiązki, wynikające z ich życiowego powołania. Zamiast stawić czoła rzeczywistości, często uciekają od obowiązków. W przypadku małżeństw, duch ofiary oznacza wspólne dźwiganie przez męża i żonę ciężarów codzienności.”
Dlaczego wieczne potępienie?
Matka Boża w pierwszej części tajemnicy fatimskiej ukazała dzieciom przerażającą wizję piekła, aby wezwać ludzi do nawrócenia i przypomnieć im ewangeliczną prawdę, że ostateczną konsekwencją odrzucenia Boga przez człowieka jest piekło.
Jan Paweł II w homilii 13 maja l982 roku wyjaśnił, jak należy rozumieć pierwszą część fatimskiego orędzia: „Największą przeszkodą w drodze człowieka do Boga jest grzech, trwanie w grzechu, a w końcu wyparcie się Boga. Świadome wyrzucenie Boga ze świata ludzkiej myśli. Oderwanie od Niego całej ziemskiej aktywności człowieka. W rzeczywistości wieczne zbawienie człowieka znajduje, się tylko w Bogu. Odrzucenie Boga przez człowieka - jeżeli jest zdecydowane - prowadzi logicznie do odrzucenia człowieka przez Boga (por. Mt 7. 23:10. 33), do potępienia. Czy Matka, która całą miłością, jaką budzi w niej Duch Święty, pragnie zbawienia każdego, może milczeć w obliczu kwestionowania samej podstawy ich zbawienia? Nie, nie może. Tak więc, ponieważ orędzie Matki Bożej Fatimskiej jest orędziem macierzyńskim, jest ono silne i jednoznaczne. Brzmi poważnie. Brzmi jak mowa Jana Chrzciciela nad brzegiem Jordanu. Nawołuje do pokuty. Ostrzega. Wzywa do modlitwy. Poleca różaniec. Orędzie jest skierowane do każdego człowieka.".
„Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje (w życiu na ziemi), to i żąć będzie ( w życiu po śmierci): kto sieje w cięte swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu jako plon ducha zbierze życie wieczne"(Ga 6,8).
Wieczne piekło jest rzeczywistością, do której człowiek konsekwentnie zmierza, jeżeli odrzuca Boga i żyje tak, jakby On nie istniał. Każdy świadomie i dobrowolnie popełniony grzech pogłębia w człowieku egoizm, niszcząc w nim zdolność do miłości. Jeżeli zniewolenie przez zło będzie tak wielkie, że w człowieku zostanie całkowicie zniszczona zdolność do przyjęcia i odpowiedzi na miłość Chrystusa, to wtedy tak ukształtowana ludzka osoba w momencie śmierci z nienawiścią odrzuci zbawczą miłość Boga. I to jest piekło. Tacy ludzie będą definitywnie wykluczeni z królestwa Bożego. Św. Paweł ostrzega:
„Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą"(Ga 5, 19-210).
Tego typu ludziom, w czasie sadu, Chrystus ogłosi wyrok potępienia: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom"(Mt 25,41). Taką postawę całkowitego zamknięcia się na miłość Boga, Pan Jezus nazywa grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Ten grzech dlatego nie może zostać odpuszczony, ponieważ człowiek sam, w radykalny sposób odrzuca możliwość nawrócenia się (por. Mt 12, 31-33).
Wieczne piekło jest więc owocem i ukoronowaniem całego ziemskiego życia człowieka który dobrowolnie się oddał w niewolę zła. Dlatego kochający Bóg ostrzega nas: „Nie dążcie do śmierci przez swe biedne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami"(Mdr l, 12).
Matka Boża w Fatimie przypomniała, że największą tragedią i nieszczęściem człowieka jest grzech i trwanie w grzechu, które prowadzi do całkowitego odrzucenia Boga, czyli do piekła. Ukazując przerażającą wizję piekła Matka Boża uświadomiła nam, że pogrążając się w niewoli grzechów i wyrzekając się wiary w Boga, wiele dusz dobrowolnie idzie na wieczne potępienie.
„Miłosierdzie Boże - pisze św. Faustyna - dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakby wszystko było stracone, lecz nie tak jest; dusza, oświecona promieniami silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo! Są także dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże" (Dz 1698).
Dwumiesięcznik ”Miłujcie się” 05-08 / 2000
ks. Mieczysław Piotrowski TChr
(M.P.)
Imprimatur: Przełożony Generalny Towarzystwa
Chrystusowego ks. Tadeusz Winnicki 15.11.1999
Wizja piekła z dzienniczka św. siostry Faustyny
(Dz.153)
W pewnym dniu ujrzałam dwie drogi:
jedna droga szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki, i różnych przyjemności. Ludzie szli tą drogą, tańcząc i bawiąc się — dochodzili do końca, nie spostrzegając, że już koniec. Ale na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść; jak szły, tak i wpadały. A była ich tak wielka liczba, że nie można było ich zliczyć.
I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a ludzie, którzy nią szli [mieli] łzy w oczach i różne boleści były ich udziałem. Jedni padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A w końcu drogi był wspaniały ogród, przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia, i wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały o swych cierpieniach.
( Dz.741 )
Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie — ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie — nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka — jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka — jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka — jest ustawiczne towarzystwo szatana: siódma męka — jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów: każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie: jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą.
Piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest.
Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam.
Jedno zauważyłam:
że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło.
Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich. O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem.
Dzienniczek Świętej siostry M. Faustyny Kowalskiej
Wydawnictwo Księży Marianów Warszawa 2003
Za zezwoleniem Kurii Metropolitalnej w Krakowie , L. 491/95 z 7 marca 1995 r.
Msza Św. wczoraj w kościele św.Józefa.
Bardzo ubolewam, gdy czasami Msza Św. wygląda jak uczta. Ludzie idący w "ogonku" do kapłana chcąc przyjąć Pana Jezusa - kłaniają się do tylnej części ciała osobie idącej przed nimi. Przepraszam Pana Jezusa za tych, którzy pozwalają kłaść Boga na swoje brudne ręce.
Pan Jezus:
"Widzisz dziecko jak Moje Najświętsze Ciało jest profanowane i dlatego ci ludzie są pozbawieni ŁASK Moich. Biedni ludzie, nieświadomi, tak wychowani przez Moich ale "nie Moich" kapłanów. Ziemia się trzęsie a oni dalej nic nie rozumieją. Mają rozumy a nie myślą. Patrzę i patrzę i widzę tylko szkielety ludzkie bez serc i bez dusz. Zroblili sobie ucztę z Męki Mojej. Jezus poniewierany".
(…)
Wpatrzona w Monstrancję widzę oczami duszy Pana Jezusa zakrwawionego na Krzyżu, który mówi:
Pan Jezus:
"Widzisz Mieczysławo jaki jestem cierpiący i broczący krwią. Kapłani, którzy powinni być Moimi - nauczyli Mój lud bezcześcić Moje Najświętsze Ciało i kładą na ich brudne ręce a Ja wiję się z bólu. Cierpienie Moje spotęgowane jest przede wszystkim, że podchodzą przyjąć Mnie osoby bardzo grzeszne, które nie przychodzą do konfesjonału. poszepczą sobie pod nosem i proszą o wiele a wielu nawet nie prosi o przebaczenie ich grzechów. Przecież grzechy ich odrazu usuwają Mnie z ich serc. Nawet chwili nie jestem w ich sercach, bo dla Mnie nie ma tam miejsca. Jeśli dusza wysprząta komnatę swego serca i zaprosi Mnie uroczyście - to odpoczywam. Jednak takie przygotowanie dla Mnie jest wyjątkiem. Ludzie - opamiętajcie się - Ja jestem żywy na każdej brudnej dłoni do momentu, gdy człowiek bierze Mnie swoimi palcami do ust. W tym momencie, odrazu w tym momencie nie ma Mnie w opłatku, który już nie jest Hostią. To teraz zagłębnijcie się i przypomnijcie sobie sposób zapraszania Mnie do waszych serc. Jeżeli osoba pozwala kłaść kapłanowi na rękę Moje Najświętsze Ciało, to jest tak samo ukarana, jak ta osoba świecka, która wydaje Hostie. Będą mieli wszyscy popalone ręce w czyśćcu. Jeżeli nie wiedzieli ludzie - to będę inaczej to zaliczał, ale jeżeli teraz wiedzą, to jeszcze inaczej. Ja jestem Sprawiedliwy."
Źródło: www.echochrystusakrola.net
Komunia Święta Papieża Jana Pawła II, widać wyraźnie,
że klęczy podpierając się prawym łokciem na klęczniku.
Posłuchaj kazania ks. Piotra Natanka:
Jak przyjmować Pana Jezusa w Komunii Świętej ?
Na stojąco czy na klęcząco, na rękę czy do ust, od szafarza czy od księdza ?
Już na dwa m-ce przed śmiercią pp Jana Pawła II, prymas Polski Józef Glemp
Wyświęcił 570 szafarzy świeckich !!!
Prymas Polski, Kardynał Stefan Wyszyński
Jak żył Kard. Stefan Wyszyński, te wszystkie zmiany i nadużycia tak mocno nie galopowały. Śp. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński wielokrotnie zwracając się do duchowieństwa przestrzegał, aby nie odważyli się podawać Komunii Św. na stojąco czy do ręki, szczególnie często wpajał to nowo wyświęconym kapłanom. Sam twierdził, że nigdy nie dopuści, aby Komunia Św. była podawana na stojąco i do ręki a tym bardziej przez „szafarzy” świeckich, gdyż doskonale już wiedział, jakie potworne owoce przyniosło to na Zachodzie. Dlatego przed śmiercią zwrócił się do biskupów, aby nie wzorowali się na Zachodzie i nie wprowadzali tych gorszących praktyk w Polsce.
Cytat:
177 Konferencja Plenarna Episkopatu Polski obradująca w Warszawie w dniach 10 i 11 grudnia 1980 r. mając na uwadze wskazania Stolicy Apostolskiej oraz stan odnowy liturgii w naszym kraju wydaje niniejsze przepisy wykonawcze, które obowiązują duchowieństwo diecezjalne i zakonne.
PRZEPISY OGÓLNE
1. Wszyscy kapłani powinni się zapoznać z Listem Ojca św. Jana Pawła II o Tajemnicy i kulcie Eucharystii oraz z Instrukcją Kongregacji ds. Sakramentów i Kultu Bożego z dnia 3 kwietnia 1980 r. Dokumenty te należy ogłosić w organach diecezjalnych. Powinny one stać się przedmiotem refleksji na kongregacjach duchowieństwa.
PRZEPISY SZCZEGÓŁOWE
Przyjmowanie Komunii świętej
Zgodnie Z uchwałą Konferencji Plenarnej Episkopatu, w diecezjach Polski przyjmuje się Komunię św. z rąk celebransa do ust w postawie klęczącej. Przepisy te należy zachować także w Mszach dla grup specjalnych. W szczególnych okolicznościach, w których uklęknięcie jest bardzo utrudnione np. przy tłumnym udziale wiernych i ścisku, albo gdy wierni uczestniczą we Mszy św. poza kościołem po deszczu, można przyjąć Komunię św. stojąco. Nie można wymagać klękania od ludzi obciążonych kalectwem, lub chorobą.
177 Konferencja Plenarna Episkopatu Polski
Warszawa, dnia 11 grudnia 1980 r.
+ Stefan Kardynał Wyszyński
Prymas Polski
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Całość tekstu: http://www.kkbids.episkopat.pl/dokumentydlep/eucharystia.htm#etykieta2
Gdy Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński zmarł w maju 1981 r. rozpasanie i nieprzestrzeganie Uchwały zaczęło postępować bardzo szybko, prostowanie kolan wiernym poszło błyskawicznie. Teraz nie sposób dotrzeć do wszystkich tych słów Prymasa Wyszyńskiego.
Warto postawić kilka pytań:
Czy istnieje w Polsce uchwała Episkopatu Polski, która pozbawiła Uchwałę nr. 177 mocy obowiązującej?
Według jakich kryteriów wierni mają odróżniać, które uchwały Konferencji Episkopatu nie obowiązują wiernych, mimo że zostały wydane w oparciu o zalecenia Papieża ?
Dlaczego biskupi, którzy przyjęli Uchwałę nr. 177, od samego początku samowolnie odstąpili od jej przestrzegania, nie przedstawiając przy tym żadnych argumentów teologiczno - doktrynalnych, mających swe źródło w Tradycji i Piśmie Świętym ?
Komu zależy by w Kościele Katolickim panowało zamieszanie na tym tle ?
Jeżeli nam się wydaje, że w Kościele jest wszystko w porządku, to czemu Matka Boża w Objawieniach mówi, że jej Syn jest bardzo mocno obrażany ?
Sługa Boża Wanda Malczewska (1822-1896)
Dostaliście się do niewoli wskutek niezgody wewnętrznej i sprzedajności wielu waszych rodaków. Rozebrali was na kawałki, ale Pan Bóg na moją prośbę, tego rozbioru nie zatwierdził. Zbliża się czas, gdy Sprawiedliwość Boska upokorzy chciwość waszych zaborców, tępicieli wiary katolickiej i nabożeństwa do Serca mojego Syna. Oni upadną, a Polska na moją prośbę będzie wskrzeszona i wszystkie jej części się złączą. Ale strzeżcie wiary i nie dopuszczajcie się niedowiarstwa… zdrady, niezgody i lenistwa, bo te wady mogą ją na powrót zgubić i to na zawsze.
Ojczyzna wasza wolna będzie od ucisku wrogów zewnętrznych, ale opanują ją wrogowie wewnętrzni. Przede wszystkim będą się starać wziąć w swoje ręce młodzież szkolną, dowodzić będą, że religia w szkołach jest niepotrzebna, że można ją zastąpić innymi naukami, że spowiedź i inne praktyki religijne oraz kontrola Kościoła nad szkołami jest zbyteczna, bo ogranicza samodzielność myślenia ucznia. Krzyże i obrazy religijne będą chcieli usunąć z sal szkolnych, aby te wizerunki chrześcijańskie nie drażniły Żydów. Przez młodzież pozbawioną wiary, zechcą cały naród doprowadzić do niedowiarstwa. Jeżeli naród podda się tym zakusom i pozbędzie się wiary, straci przywróconą Ojczyznę.
Co do religii trzymajcie się tylko Rzymsko-Katolickiej, bo ta bez zmiany od Pana Jezusa pochodzi. Inne religie są wynalazkiem ludzi niemoralnych, więc o nich nawet myśleć nie można. Jak jeden jest Bóg, w Trójcy Świętej Jedyny prawdziwy, tak jedna jest tylko prawdziwa wiara przyniesiona z nieba przez Pana Jezusa, głoszona przez Apostołów i przechowywana w Kościele Rzymsko – Katolickim, gdzie jej stróżem jest Ojciec Święty, jako najwyższy i nieomylny w rzeczach wiary i moralności – Pasterz.
Miłość moją rozpalaj w młodzieży, którą zepsuty świat, szatan i własne namiętności ciągną za sobą, odrywają od Kościoła Świętego i prowadzą na wieczną zgubę. Jak ogrodnik żałuje młodych szczepionych drzewek, gdy padnie na nie zaraza, tak ja żałuję młodzieży, gdy traci niewinność, wpada w swawolę i nabawia się zaraźliwych chorób. Gdy młodzież się zepsuje, Ojczyzna straci odważnych żołnierzy, a Kościół kandydatów do stanu duchownego… nastąpi zdziczenie społeczeństwa ludzkiego.
Polski narodzie, jam cię ukochała, (…) wolność wróciłam, ale nie swawolę, wewnątrz niezgoda gotuje niewolę. (…) Unikaj kłótni, strzeż się partyjności, zachowaj wiarę przy Boskiej miłości.
Ks. G. Augustynik: „Miłość Boga i Ojczyzny w życiu i czynach Świątobliwej Wandy Malczewskiej” Upomnienia i proroctwa dotyczące Kościoła Św. i Polski. Imprimatur Nr 1907. Bardzo polecam więcej o Wandzie Malczewskiej na oficjalnej stronie diecezji Łódzkiej Tutaj
Źródło artykułu blog: http://dzieckonmp.wordpress.com/2010/06/05/jezeli-narod-wasz-wyrzeknie-sie-wiary-to-utraci-wolnosc-na-zawsze/#comments
Błogosławiony ks. Bronisław Markiewicz
Sam ks. Markiewicz pod koniec życia pisze:
„Właśnie temu 47 lat, jak dnia 3 maja 1863 o godzinie 7-ej rano otrzymałem z ust mojego serdecznego kolegi śp. Józefa Dąbrowskiego wiadomość o widzeniu cudownym i o przyszłych losach Polski i świata całego. W ten dzień powziąłem postanowienie poświęcić się zupełnie Bogu w stanie kapłańskim na pracę krzyżową dla dobra ojczyzny i świata całego, nie wiedząc jednak, iż jedna z głównych ról przypadnie mnie. Jednakowoż sposób postępowania i plan cały pracy mojej duchownej, aż do tej chwili natchniony mi jest w on dzień przez Anioła, który w postaci 16-letniego chłopięcia wiejskiego, biało ubranego, okazał się mojemu przyjacielowi" (Listy: 4 maja 1910; por. List: 27.X.1904).
Oto już stoją zbrojne miliony wojsk z bronią w ręku, straszliwie morderczą. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, iż naród położony na południu Polski wyginie wśród niej zupełnie. Groza jej będzie tak wielka, że wielu ze strachu postrada rozum. Za nią przyjdą następstwa jej: głód, mór na bydło i dwie zarazy na ludzi, które więcej ludzi pochłoną aniżeli sama wojna.
Ujrzycie zgliszcza, gruzy naokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba. W końcu wojna stanie się religijna. Walczyć będą dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz niewierzących w Niego.
Nastąpi wreszcie powszechne bankructwo i nędza, jakiej świat nigdy nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem i nawrócą się, pomiędzy nimi wielu Żydów. Wojnę powszechną poprzedzą wynalazki zdumiewające i straszliwe zbrodnie popełnione na całym świecie.
Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim. I tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidziane braterstwo ludów. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. Języka waszego będą się uczyć w uczelniach na całym świecie. Cześć Maryi i Najświętszemu Sakramentu zakwitnie w całym narodzie polskim. Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża.
Ufajcie przeto w Panu, bo dobry jest, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy. On pokornych podwyższa i daje im łaskę, a pysznych poniża i odrzuca na wieki. Szukajcie przede wszystkim Królestwa Niebieskiego, dóbr duchowych, które trwają na wieki, bo co nie trwa na wieki, nie jest dobrem prawdziwym. Tym sposobem zapełnicie niebo, a na tej ziemi znajdziecie szczęście, jakiego świat dać nie może.
Polacy, Bóg żąda od was nie walki, jaką staczali najlepsi przodkowie wasi na polach bitew w chwilach stanowczych, ale bojowania cichego, pokornego i znojnego na każdy dzień, szczególnie przeciw nieprzyjaciołom waszych dusz; żąda od was walki w duchu Chrystusowym i w duchu Jego Świętych. On chce od was, abyście każdy na swoim stanowisku, wiedli przede wszystkim na każdy dzień bój bezkrwawy. Tylko pod tym warunkiem dostaniecie się do nieba, a w dodatku zajmiecie już na tej ziemi świetne stanowisko pomiędzy narodami. Pokój wam!" (Ks. Br. Markiewicz. Bój bezkrwawy. Wyd. El, Michalineum 1979 s. 53-55).
Bój bezkrwawy trwa! Nasze pokolenie musi również wychodzić z niewoli grzechów i kierować się do ziemi obiecanej Królestwa Bożego. Anioł Stróż Polski prowadzi nas i wspomaga, abyśmy w całej pełni zrealizowali odwieczny plan naszego Ojca i z Nim na wieki królowali w niebie. Zdając sobie sprawę z tego, co zagraża naszej Ojczyźnie i światu, widząc grzechy Polaków — odprawiajmy często Nowennę do Boga za przyczyną Anioła Stróża Polski, błagając Chrystusa Pana o ratunek. Odmawiajmy litanię do świętego Stróża naszej Ojczyzny oraz inne modlitwy. A przede wszystkim pozwólmy Chrystusowi, aby uzdrowił naszą duszę, a wtedy będziemy mogli lepiej spieszyć z pomocą tym, którzy są atakowani przez złego ducha.
2 lipca 1994 roku na posiedzeniu Kongregacji dla spraw Świętych, Papież Jan Paweł II podpisał dekret o heroiczności cnót Sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza. Prośmy Boga, aby przez cud wsławił swego sługę, a on będąc błogosławionym, był naszym orędownikiem u Pana w walce o chrześcijańską, wolną Polskę i braterstwo wszystkich narodów świata.
Objawienie św. siostry Bernadety Subirues
(wygłoszone w Homilli Ks. Bp Edwarda Frankowskiego w dniu 2 - 10 – 2008
w Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu)
Otóż, agencja RV numer 42/99 podaje, że ks. Antoni de Grand, przeglądając teczki sprawy objawień w Lourdes w archiwum watykańskim, trafił na list do papieża Leona XIII, napisany przez św. Bernardettę Soubirous tuż przed jej śmiercią w roku 1879. List stanowi pięć kartek.
Przepowiednie dotyczą właśnie XX wieku i początku XXI wieku. Objawienia prywatne, nie potwierdzone przez urząd nauczycielski Kościoła nie są wiążące, co nie oznacza jednak, że muszą być nieprawdziwe. Spełnione są przepowiednie dotyczące rozwoju Lourdes jako miasta. Mówiła o przejęciu władzy w Niemczech przez bestialski system w latach trzydziestych i o wylądowaniu Amerykanów na Księżycu w roku 1970. A więc to mówiła w 1870 latach.
A oto piąta, treść piątej przepowiedni: „Wasza Świątobliwość, Święta Dziewica powiedziała mi, że na końcu XX wieku i na początku XXI wieku nadejdzie koniec nauki, która podważa wiarę. Miliony ludzi ponownie zwróci się ku Chrystusowi, a moc Kościoła będzie większa niż kiedykolwiek. Dla wielu ludzi powodem, dla którego odwrócą się od uczonych, będzie arogancka postawa uczonych, pracujących nad zrealizowaniem istoty powstałej ze skrzyżowania człowieka ze zwierzęciem" - czyli tak zwane hybrydy, które już wiemy, że ustawa w Anglii na to pozwala - „Ludzie poczują się w głębi swoich serc, że jest coś, czego nie sposób usprawiedliwić. Przez jakiś czas nie będzie jak powstrzymać tworzenia tych monstrów, ale uczeni zostaną ostatecznie przepędzeni, jak przepędza się stado wilków.
U progu nowego wieku będzie obserwowane starcie następców Mahometa i narodów chrześcijańskich. Nastanie wielka bitwa, w której 5.650.000 żołnierzy straci życie, a bardzo destruktywna bomba zostanie zrzucona na miasto w Persji, ale na końcu znak krzyża zwycięży, a wszyscy Muzułmanie nawrócą się na chrześcijaństwo. Nastąpi wiek pokoju i szczęścia, ponieważ wszystkie państwa złożą swoje arsenały broni. Nastąpi wielkie bogactwo, podczas, gdy nasz Pan obdarzy swoich błogosławieństwem. Na całej ziemi nie zostanie ani jedna rodzina żyjąca w biedzie i cierpiąca głód. Jeden na dziesięciu otrzyma moc leczenia schorzeń u tych, którzy go proszą o pomoc. Po tych cudach słychać będzie głosy radości od wielkiej liczby ludzi. Wiek XXI nazwany będzie drugim złotym wiekiem ludzkości".
Ks. Bp Edward Frankowski kontynuuje:
A więc Polacy muszą się przebudzić. Jesteśmy przecież narodem od tysiąca lat ochrzczonym. Przez ponad tysiąc lat wzrastaliśmy na gruncie Ewangelii. Przyjęliśmy po to Chrystusa, potośmy chrzcili swoje dzieci, aby z Chrystusem i w Chrystusie były szczęśliwe. By w Chrystusie widziały sens życia, sens pracy, sens śmierci. Jesteśmy przecież narodem Królowej Polski, Maryi. Nigdy nie zdołalibyśmy tyle wiernych zgromadzić, co gromadzi Matka Najświętsza...
Fragmenty z Dzienniczka św. s. Faustyny
(1905 – 1938)
83. Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, będą wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym.
82. Nie pozwolę się tak pochłonąć wirom pracy, aby zapomnieć o Bogu. Wszystkie wolne chwile spędzę u stóp Mistrza utajonego w Najświętszym Sakramencie. On mnie uczy od najmłodszych lat.
635 Dzień 25 marca. (...) ja dałam Zbawiciela światu, a ty masz mówić światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego, który przyjdzie nie jako miłosierny Zbawiciel, ale jako Sędzia sprawiedliwy. O, on dzień jest straszny.
Postanowiony jest dzień sprawiedliwości, dzień gniewu Bożego, drżą przed nim aniołowie. Mów duszom o tym wielkim miłosierdziu, póki czas zmiłowania; jeżeli ty teraz milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz. Nie lękaj się niczego, bądź wierna do końca, ja współczuję z tobą.
686 + Wrzesień. Pierwszy piątek. Wieczorem ujrzałam Matkę Bożą, z obnażoną piersią i zatkniętym mieczem, rzewnymi łzami płaczącą, i zasłaniała nas przed straszną karą Bożą. Bóg chce nas dotknąć straszną karą, ale nie może, bo nas zasłania Matka Boża. Lęk straszny przeszedł przez moją duszę, modlę się nieustannie za Polskę, drogą mi Polskę, która jest tak mało wdzięczna Matce Bożej. Gdyby nie Matka Boża, na mało by się przydały nasze zabiegi.
687 W pewnej chwili, kiedy przechodziłam korytarzem do kuchni, usłyszałam w duszy te słowa: Odmawiaj nieustannie tą koronką, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronką, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia mojego. Pragnę, aby poznał świat cały miłosierdzie moje; niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu miłosierdziu.
699 W pewnej chwili usłyszałam te słowa: Córko moja, mów światu całemu o niepojętym (138) miłosierdziu moim. Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie moje jest tak wielkie, że przez cala wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko, co istnieje, wyszło z wnętrzności miłosierdzia mego. Każda dusza w stosunku do mnie rozważać będzie przez wieczność całą miłość i miłosierdzie moje. Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności (139) moich, pragnę, aby uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego.
848 Wtem usłyszałam glos podczas odmawiania tej koronki: O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę, wnętrzności miłosierdzia mego poruszone są dla odmawiających tę koronką. Zapisz te słowa, córko moja, mów światu o moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas, niech uciekają się do źródła miłosierdzia mojego, niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła. O dusze ludzkie, gdzie się schronicie w dzień gniewu Bożego?
1731 (93) Dziś zbudziła mnie wielka burza, wicher szalał i deszcz, jakoby chmura była oberwana, co chwila uderzały pioruny. Zaczęłam się modlić, aby burza nie wyrządziła żadnej szkody; wtem usłyszałam te słowa: Odmów tę koronkę, której cię nauczyłem, a burza ustanie. Zaraz zaczęłam odmawiać tę koroneczkę i nawet jej nie skończyłam, a burza nagle ustała i usłyszałam słowa: Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą moją.
1732. Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje.
Objawienie Ojca Pio z Pietrelciny (1887 – 1968)
Zbawiciel nasz Jezus Chrystus oznajmił Ojcu Pio wieść następującą: Godzina mego przyjścia, czyli sądu dla jednej trzeciej ludności jest bliska. Przy tym przyjściu będzie jednak miłosierdzie Boże a równocześnie twarda i straszna kara.
Moi aniołowie powołani będą do tego zadania. Będą uzbrojeni w miecze. Uwaga będzie zwrócona przeciwko tym, którzy nie wierzą i bluźnią przeciw objawieniu Bożemu. W noc powstaną snopy ognistych strumieni padających na całą ziemię. Niepogoda, pioruny, burze, powodzie i trzęsienia ziemi będą nieustannie jedne po drugich następować. Będzie padał deszcz ognisty. Rozpocznie się to w bardzo ciemną noc zimową. Ci, którzy pokładają nadzieję we mnie i w moich słowach niech się nie lękają, bo ja ich nie opuszczę, szczególnie tych, którzy ostrzeżenie to podają drugim dla ich dobra, aby się nawrócili do Boga i przestali źle czynić.
Kto jest w stanie łaski uświęcającej a u Matki Bożej szuka pomocy, tym się nic nie stanie.
Przygotujcie się na to, podaję wam znaki: noc będzie bardzo zimna, wiatr będzie huczał a po pewnym czasie powstaną grzmoty. Zamknijcie okna i drzwi nie rozmawiajcie z nikim poza domem. Uklęknijcie pod krzyżem, żałujcie za swoje grzechy, podczas gdy ziemia trząść się będzie. Nie wyglądajcie na zewnątrz, bo gniew mego ojca jest straszny i święty.
Trzecią noc ustanie ogień i trzęsienie ziemi. W dniu następnym będzie słońce. Aniołowie w ludzkiej postaci stąpią na ziemię przynosząc ducha pokoju. Niezmierna wdzięczność uratowanych, wzniesie się do nieba w gorącej wdzięcznej modlitwie. Kara, która spadnie na ludzkość nie może być porównana z inną karą, jaką Bóg dopuścił od początku świata. Jedna trzecia ludzkości zginie.
Powaga chwili skłania nas do zwrócenia wszystkim uwagi na to wielkie niebezpieczeństwo zagrażające ludzkości. Możecie się spodziewać sądu, jeżeli ludzkość się nie zmieni, bo nikt nie wie dnia ani godziny, kiedy to nastąpi. Jedynie Ojciec mój wie, pamiętajcie, więc o tym surowym napomnieniu, które wam podaję nie lekceważcie sobie tego. Wobec krótkiego czasu należy go wykorzystać, nie oddawać się złu, bowiem potem będzie za późno.
Waszym obowiązkiem jest wskazać na grożące niebezpieczeństwo.
Nie będzie, bowiem usprawiedliwienia, że nie wiedzieliście. Niebo ostrzega! Chociaż ludzie się tym nie przejmują. Wobec takiej niewierności wyłoni się gaz z białej mgły poprzez noc wypowiedzianej wojny. Dwie linie od Budapesztu do Norymbergii a od Drezna do Berlina będą zajęte przez wojska. Trzecią linią przelecą od południa czarne ptaki i to w takiej sile, że zaćmią całe niebo. Główną kwaterą będzie Kresborg.
Pierwsza bomba spadnie w bawarskim lesie, zniszczone zostanie wszystko a nikt nie będzie mógł przekroczyć tych stron. Tam pojadą czołgi przez chaty i domy w pojazdach siedzieć będą ludzie z czarnymi twarzami. W skutek powodzi zalane będą wsie i miasta. Południowa Anglia i biegun płn. mają zniknąć na zawsze gdzie powstaną nowe lądy.
Zginie Nowy Jork, Marsylia i Paryż. W 75% zginie Augsburg i Wiedeń. Oszczędzone zostaną kraje na południu od Dunaju, nie odczują skutku wojny, lecz kto z nich będzie spoglądał w kierunku zniszczenia zginie, bo serce jego nie wytrzyma strasznego widoku.
W jedną noc zginie więcej ludzi niż w czasie 2 wojen światowych. Potem wiara ludzi będzie wielka. Po tych okropnościach nastaną złote czasy. Trwajmy, więc w stanie łaski uświęcającej, bez grzechu ciężkiego, bo jesteśmy w ręku Boga, który pragnie dobra swoich dzieci. Musimy się gorąco modlić o zbawienie, podając dobry przykład i zachęcając do dobrego.
To objawienie przepowiedział Ojciec Pio - kapucyn. Odpis z druku 16 listopad 1969r.
WIZJA
Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu ujrzałam Europę, a właściwie jej zarysy - jakby mapę z zaznaczonymi państwami. Cała zalana była ona wodą, ale bardzo płytko, co pozwoliło odróżnić poszczególne granice i państwa.
Zobaczyłam Matkę Najświętszą, która w otoczeniu aniołów, a szczególnie w obecności św. Michała Archanioła spacerowała po tej wodzie, przemierzając ją wzdłuż i wszerz. Zauważyłam, że Maryja ma bose stopy, a woda sięgała Jej do łydek. Zdjęła z głowy chustę i zbierała do niej białe perły. Pochylała się co chwilę nad wodą, by wyjąć kolejną perłę.
Kiedy chusta była pełna, Maryja zbliżyła się do granic Polski i wysypała perły, tworząc z nich tamę. Wyglądała ona jak mur obronny. Woda przedzierała się do wewnątrz, ale bardzo łagodnie i miałam wrażenie, że przepływając przez perły, stawała się krystalicznie czysta.
Gdy Maryja stanęła pośrodku Polski, na jej obrzeżach stanął Michał Archanioł. Nagle z centrum Europy, z tej łagodnej wody, podniosła się potężna fala, która zmierzała w stronę Polski. Miała ona zniszczyć to, co zostało zbudowane przez Maryję - zebrane klejnoty rozburzyć i zmieszać z mętną wodą w całej Europie.
Kiedy wydawało się, że nic nie jest w stanie powstrzymać szalejącego sztormu, na murze z pereł stanął Pan Jezus Król. Wyciągnął ręce do góry i fala niczym wodospad opadła. Szalejący sztorm oddalił się od Polski, ale złowrogie fale zbierały swoje żniwo w innych krajach. 5. 01. 2008
Źródło: VENIAT REGNUM 10-11/2009
1 maj 2010, święto Józefa Rzemieślnika, Pierwsza sobota miesiąca
Cudowne schody św. Józefa Rzemieślnika w Kaplicy Loretto, Santa Fe, USA, New Mexico.
Po trzech wizerunkach stworzonych nie ludzką ręką obraz Pana Jezusa z Całunu, obraz Pana Jezusa chusty z Manapello, obraz Matki Bożej z Gaudalupe mamy na ziemi jeszcze jedną relikwie.
Wszystkie okoliczności, materiały i sposób wykonania schodów w Kaplicy Lorreto w miejscowości Santa Fe w USA w stanie Nowy Meksyk, wskazują, iż schody te wykonał sam święty Józef.
Tajemnica wybudowania schodów, która ma ponad 130 lat i przyciąga około 250 tysięcy pielgrzymów i ciekawskich każdego roku. Dla jednych jest to centrum atrakcji a dla nas Chrześcijan schody te są relikwią wykonaną w sposób cudowny, przez św. Józefa.
Czym różni się ta kaplica od innych?
Kaplica została zaprojektowana przez francuskiego architekta Antoine Mouly i po ukończeniu w 1873 roku Architekt nagle zmarł. Była kaplica, był chór, ale nie było schodów na chór. Gdy zakonnice zobaczyły, że nie ma schodów do balkonu dla chóru. Siostry zakonne spędziły 9 dni na modlitwach do św. Józefa, który sam był cieślą.
W ostatni dzień modlitw obcy mężczyzna zapukał do drzwi i oświadczył, że jest cieślą i pomoże siostrom w zbudowaniu schodów. Cieśla sam zbudował całe schody, które są prawdziwym arcydziełem ciesielskim. Nikt nie rozumie jak te schody utrzymują się w powietrzu, bez centralnego wspornika. Cieśla nie użył ani jednego gwoździa lub kleju, budując te schody. Po ukończeniu nagle zniknął bez czekania na zapłatę.
W mieście Santa Fe mówiono głośno, że ten cieśla to był sam św. Józef wysłany przez Jezusa, żeby zajął się problemem zakonnic. Od tego czasu schody są nazywane “cudownymi” i są obiektem wielu pielgrzymek. Chodzą słuchy, że zakonnice jak weszły pierwszy raz na chór, to z powrotem schodziły tyłem, na czworaka. Oryginalne schody były zbudowane bez poręczy. Dopiero 10 lat później poręcz dobudował inny cieśla Phillip August Hesch.
Te schody otaczają 3 tajemnice: Do tej pory nie znane jest imię lub nazwisko mistycznego cieśli. Do tej pory żaden architekt, inżynier lub naukowiec nie potrafi wyjaśnić lub zrozumieć jak te schody mogą utrzymać balans bez środkowego suportu. Trzecia tajemnica – skąd cieśla miał drewno? Mimo poszukiwań nikt nie może odnaleźć typy drewna, użytego na schody, w całym rejonie Nowego Meksyku. Jeszcze jest jeden szczegół, który zwiększa wierzenie w cud: schody mają 33 stopnie, wiek ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa.
Słowa Pana Jezusa do POLONII Nie traćcie nadziei 8 V 1990 r. Mówi Pan: Pragnę przekazać słowa zachęty i pociechy dla Polonii, lecz nadal wzywani - powracajcie ku Mnie, powracajcie też do ojczyzny waszej, teraz kiedy ona najbardziej was potrzebuje, aby jej służyć i aby ocaleć. Nie mogę obiecać ocalenia wszystkim, którzy żyją w społeczeństwach skażonych duchowo i tym samym skazujących się na zagładę, lecz Polsce dałem Matkę moją, Matkę Miłosierdzia i Obronę niezwyciężoną, a Ona pragnie płaszczem swej opieki ogarnąć wszystkie dzieci narodu, który przygarnęła do Serca, gdyż dla Nas nie istnieją umowne, polityczne, zmienne granice. Ten przynależy do narodu polskiego, kto się za Polaka uważa. Wasi rodacy, którzy od pokoleń oddawali Mi własne życie lub trud całego życia za dobro wspólne, za pełną wolność waszej ojczyzny, wolność prawdziwą, opartą na mojej woli, uczynili Mnie jej gwarantem. Ich ofiarność otworzyła moje Serce, a ufność, zawierzenie Mi i powierzenie się mojej sprawiedliwości zobowiązało Mnie i uprawniło do wkroczenia w wasze losy. Dlatego, cokolwiek dziać się będzie, nie traćcie nadziei i ufności w sprawiedliwość moją, pomoc i ocalenie. Tak postępujcie, jakbyście zakładali fundamenty wielkiej i trwałej budowy - wielkiej szlachetnością praw, pełnią wolności obywatelskiej, szacunkiem dla godności człowieczej i zjednoczonej w służbie dla osiągnięcia tego celu. Całe zło, którego doświadczyliście, niech ostrzega was przed powtarzaniem błędów. Wszelka myśl mądra, żyjąca w waszym narodzie, niech służy wam radą i pomocą, a jeśli oprzecie się na opoce moich praw, stanie się wasz wspólny dom krajem prawdziwie wielkim, wzorem dla powstającej z ruin, ogołoconej, zgłodniałej i sponiewieranej w swej pysze Europy i innych kontynentów. W tej pracy najważniejszy jest duch praw waszych, duch miłości i miłosierdzia społecznego, duch zgody, współpracy i przebaczenia, tam gdzie przebaczać wam przyjdzie. Jeżeli nie odrzucicie Mnie - Ja was nie odstąpię, a wesprę całą mocą Boga Niezwyciężonego, zaś Matka moja, Królowa nieba, wspomagać was będzie wraz z całym królestwem niebieskim. (...) Kto może, niech powraca do królestwa Maryi, gdyż Ona was osłoni. Lecz jeśli nie możecie, bądźcie nadzieją, pocieszeniem i pomocą dla otoczenia waszego. Zawierzcie Mi i wraz ze Mną działajcie, jak dzieciom moim przystoi: czyńcie dobro, głoście miłosierdzie moje, gdyż tylko w nim leży ocalenie ziemi - i zaprawdę, okażę je wam. Lecz wielu zginie. Pamiętajcie więc, że nieśmiertelni jesteście i nawet najgorsze - śmierć - nic wam uczynić nie zdoła. Zdajcie się na Mnie, a przyjdę i sam was przez nią przeprowadzę. Dałem wam Matkę, która wszystko wyprosić wam może. Proście Ją więc jako Królową waszą i Matkę, aby wzięła was w opiekę, włączając w te prośby wszystkich, których kochacie, wśród których żyjecie. Miłosierdzie wasze może zmienić zamiary moje - zwłaszcza, gdy prosicie wraz z Maryją Niepokalaną. Liczcie na Jej miłość i bądźcie Jej godni, służcie potrzebującym, chorym, ogołoconym, bezradnym i przerażonym. Bądźcie samarytanami miłosiernymi, jak cały wasz naród, który czynię misjonarzem sąsiadów waszych i idę wraz z nim w głodny Mnie świat. Przyciskam was do Serca i błogosławię was. (...) Lecz są narody, które muszą zaznać cierpienia, aby stały się zdolne odwrócić się od wartości miernych i pozornych, które teraz stawiają ponad wszystkie inne. Dlatego nie tylko Stany Zjednoczone, ale i Europa Zachodnia, i państwa odrzucające Mnie, w których jestem zlekceważony i odepchnięty, (...) muszą przejść przez „chrzest krwi", lęk i cierpienie, aby zdolne były przyjąć to, co jest rzeczywistym życiem i zdrowiem. Rządy takich narodów z całym podłożem, z którego wyrastają, rozsypią się w proch (ze zrozumienia: dotyczy to państw zachodnich rządzonych przez międzynarodowy kapitał, zaangażowanych w handel bronią, narkotykami — poprzez mafie — ponieważ nie będą potrafiły się przeciwstawić rzeczywistej grozie ani nakarmić swoich rodaków prawdziwą nadzieją; również może to dotyczyć republik nadbałtyckich). Sam przebieg działań wojennych, dzieci, może być różny. Tego was uczę (ze zrozumienia: że przebieg wydarzeń zależy nie tylko od planów Pana, ale i od odpowiedzi wolnej woli ludzkiej), ale ogólne moje plany będą zrealizowane — a jakie one są, powiedziałem wam. Fragment z Książki: Boże Wychowanie i Zaufajcie Maryi – ”ANNA” |
---|
Fragmenty z książek: ”Zaufajcie Maryi” i ”Boże Wychowanie” Mistyczki Anny D. z Warszawy
A teraz słuchaj, co mam ci do powiedzenia, boś Mnie długo o to prosiła. Kataklizmy ogarną całą ziemię; będą to wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi, ruchy skorupy ziemskiej, przesuwanie się płyt lądowych i dna mórz i oceanów. Specjalne nasilenie katastrof dotknie półkulę północną (...) Wzburzenie wód spowoduje zniszczenie wybrzeży na całym świecie (...). Dlatego ostrzeżenia moje przydadzą się wszędzie, o ile zostaną przyjęte. Zapewniam cię, córko, że nawet gdybyś je rozsyłała masowo, nic byś nie wskórała. Ludzie nie chcą uwierzyć temu, co ich trwoży i wieści im klęski; chyba, gdy widzą już ich pierwsze objawy. Dlatego nie czuj się odpowiedzialna za rozpowszechnianie moich słów. Mówię ci to dla najbliższych przyjaciół naszych. (...) Wybrzeża, ujścia rzek, tereny nadmorskie, zwłaszcza nizinne i bagienne, narażone są na zalanie lub zgoła zatopienie. Tereny sejsmiczne ożywią się, górskie rzeki wyleją, głębokie doliny wypełni woda, a wielkie zbiorniki wodne zamknięte tamami grożą zalaniem ziemiom niżej położonym. Rozsądek nakazuje unikać takich miejsc... Nie podam ci, Anno, nazw miejscowości, bo będą ich dziesiątki tysięcy. (...) Pomyślałam, że Pan mówi jak matka czy ojciec. Moje dziecko, Ja jestem Ojcem i bliskie Mi są wszelkie wasze sprawy. (...) Europa nie będzie oszczędzona; przeciwnie, cały Zachód wraz ze Stanami Zjednoczonymi ulegnie ruinie. Kraje te ze względu na ogromne zniszczenia staną się ubogie i nie powrócą już do dawnej świetności. (...) Wtedy, gdy dokoła was ginąć będą i rozpadać się kraje o wiele od was bogatsze i potężniejsze, kiedy śmierć straszliwa, natychmiastowa i zaskakująca zagarniać będzie miliony waszych braci w jednej sekundzie - bo użyjecie przeciw sobie broni jądrowej (przed którą ostrzegała was od lat Maryja, Matka moja i wasza) - wtedy lęk o życie stłumi wszelkiej inne pragnienia. (...) Pan uspokaja nas też, że nie powinniśmy obawiać się potęg tego świata, a w szczególności naszych potężnych sąsiadów, ponieważ naszych granic strzeże Maryja, i tłumaczy: Niemcy jako mocarstwo skończą się bezpowrotnie i koniec tego państwa wstrząśnie całą Europą. To, co się w tej chwili wśród nich ujawnia, ukazuje Europie ich właściwą naturę, do tej pory skrywaną pod maską „ucywilizowania". Dlatego nie będą mieć żadnej pomocy ani przyjaciół, gdy ich dotkną kataklizmy. (...) Niemcy ze Wschodu (zwłaszcza Prusacy) mają za sobą wychowanie sowieckie, a dalszą przeszłość zbrodniczą — przeszłość, której nigdy nie żałowali (poza małymi grupami). Dlatego podatni będą na wszelką prowokację nieprzyjaciela (szatana). Ale wy się nie lękajcie. Już nigdy stopa żołnierza niemieckiego nie stanie na waszej ziemi (będącej królestwem Maryi, w którym Ona już ma władzę). Kataklizmy dokończą dzieła zniszczenia w Niemczech, w niektórych zaś krajach dopuszczę je dużo wcześniej. (...) Gotowi jesteście przyjmować ślepo wszystkie nowinki i błyskotki, które napływają do was ze Wschodu i z Zachodu. (...) Zjednoczenie — wyłącznie konsumpcyjne — Europy bogatej, bezbożnej, rozkładającej się duchowo, odrzucającej Mnie i zadufanej w sobie, tak skażonej moralnie — musi runąć. (...) Kataklizmy, córko, będą, zresztą widzisz, co się dzieje i w jak szybkim tempie się zbliżają (chodzi o ostatnie liczne trzęsienia ziemi). Ten czas już się rozpoczyna, ale wy nie lękajcie się. Zajmujcie się tworzeniem nowych form (...)A poza tym pragnę, aby zaznali lęku i trwogi przedśmiertnej ci, którym one są najbardziej potrzebne: bogaci i pewni siebie, zatwardziali w swoim zepsuciu, traktujący ubogich z pogardą i lekceważeniem; ci, którzy śmieją się z miłosierdzia, gardzą współczuciem, sami mianując siebie władcami losu i życia innych ludzi; ci, którzy odrzucili Mnie ze swego życia (odepchnęli z odrazą i niechęcią). Ich działalność pragnę zakończyć. Myślisz, że ich nie żałuję. Żałuję. Ale po stokroć bardziej lituję się nad tymi, którym oni niszczyli i niszczą życie, nie pozwalają żyć po ludzku, godnie — a takich są miliony. Tych, którzy Mnie sami nie chcą, uratować nie mogę, ale mogę wyzwolić skrzywdzonych przez nich, uciemiężonych, uwięzionych i prześladowanych. (...) Zapowiedziane czasy trwogi i śmierci już się rozpoczynają, ale wy ogniskujcie się na tworzeniu dzieł miłosierdzia, dzieł pokoju, gdyż taką rolę przeznaczyłem waszej ojczyźnie. Troszczcie się o waszych sąsiadów, troszczcie się o Wschód. (...) Władze Kościoła w Polsce muszą zrozumieć, że nadchodzi coś zupełnie nowego i trzeba działać w inny sposób, bardziej ofiarnie i pracując w łączności ze społeczeństwem, a nie ponad nim. (...) Będę wam tarczą i opoką. Dlatego nie lękajcie się, bo nawet śmierć ciała, jeśli Ja przy was jestem, nie przerazi was i nic wam uczynić nie zdoła. Przeprowadzę was przez nią sam i nie doznacie trwogi. Pamiętajcie, że nieśmiertelni jesteście i dom wieczysty macie zapewniony. Kto z was z ucisku przybywa, otrzymuje ode Mnie szczęście nieskończone. Nie lękajcie się śmierci; lękajcie się grzechu, oczyszczajcie się i gotujcie, aby czas katastrof, klęsk, grozy i śmierci zastał was o Mnie opartych i czystych. (...) „Koło ratunkowe" 13 II 1991 r. Anna, o. Jan Za to coraz jaśniejsze staje się dla was, moi przyjaciele, że lęk o życie, groza i przerażenie są ostatecznym lekarstwem, jakie miłość moja może wam zaofiarować. Jest to ostatnie moje koło ratunkowe. (...) Moje dzieci. Dziękuję wam za wasz wkład pracy w książkę (Zaufajcie Maryi), którą pragnę wam (Polakom) dać ku ratunkowi waszemu. Obiecuję wam, że towarzyszyć jej będzie moje błogosławieństwo i łaska otwarcia się waszych umysłów na słowa moje i Matki mojej. Kiedy książka wyjdzie, spełniony zostanie pierwszy etap mojego planu ratowania was. Zrozumiecie, kim jest dla waszego narodu Maryja, jak bardzo was kocha i jakie ma plany pomocy wam. Pamiętajcie, że Ona buduje Mi tron w waszym kraju. Ale robotnikami budowy musi być cały wasz naród. (...) Chcę, ażeby „Słowa" moje dotarły jak najszybciej do tych, którzy zagrożeni są i to, co Ja im daję, jest jak gdyby kołem ratunkowym, którego będą się mogli uchwycić w czasie nawałnicy. Inaczej zginą, bo Ja i tylko Ja jestem wam ratunkiem wobec grozy szalejącego zła i ze Mną tylko wytrzymać możecie napór nieprzyjaciela i ostać się. Inaczej porwie was jego wicher i wtedy podzielicie los narodów, których byt rozsypie się i pozostaną ruiny i nędza. (...)[Pytanie domyślne każdego z nas: Panie, kiedy to będzie?] Spodziewaliście się ode Mnie dat: dawałem wam przykład z drzewa figowego — przeczytajcie jeszcze raz ten fragment (Mt 24, 32-33). ”A od figowego drzewa uczcie się przez podobieństwo! Gdy jego gałązka staje się soczysta i liście wypuszcza, poznajecie, że zbliża się lato. Tak samo i wy, kiedy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.” [widzimy, że chodzi o czerwiec – ”że zbliża się lato” Dopisek wydawcy KLD] (...) I Ja, Anno, oczekuję tej pory. Wiem, że niepokoi cię termin, bo chcesz uprzedzić innych. Podam ci go, kiedy będzie już bardzo bliski, abyś się nie martwiła o twoich bliźnich. Ale jeszcze wytrzymaj, przyjmując niewiedzę jako pokutę za wspólne winy. Dobrze? Jutro będę cię potrzebował, córko. (...) Przekaż (Janowi), że nie chcę wam podawać dnia, ale podałem już porę roku (Iz 18, 5) i miejcie ją w pamięci! „Bo przed winobraniem, gdy kwiaty opadną i zawiązany owoc stanie się dojrzewającym gronem, wtedy On obetnie gałązki winne nożycami, a odrośle oddawszy odrzuci." cd. werset 6: „Wszyscy razem pozostaną dla górskich ptaków drapieżnych i dla dzikich zwierząt na ziemi. Drapieżne ptaki na nich żerować będą latem, a wszystka dzika zwierzyna na nich przezimuje.” (....)[Tu też widzimy wyraźnie, że chodzi o miesiąc czerwiec dopisek wydawcy KLD] Ale czas oczyszczenia już jest w drzwiach - Zdaje się, dzieci, że wy nawet znajdując się w oku cyklonu nie będziecie się orientować, że w nim jesteście. Rozejrzyjcie się dookoła w tym, co się dzieje na Zachodzie, jak narody pyszne swoim bogactwem i bronią targują się o pierwsze miejsce w rządzie Europy dążąc do władzy nad całym światem - a czynią to w przededniu własnej zguby. Zaś Syn mój mówił wam: zabiegajcie o przyjaciół wśród państw skromnych i ubogich. (...) Wciąż jeszcze możecie wybierać, ale to już czas krótki, a także wybór wasz ostateczny. To są już ostatnie ostrzeżenia i ostatnie moje napomnienia. |
---|
według
+ Świętego Jana Bosko
+ siostry Łucji z Fatimy
+ Świętej siostry Faustyny
SPIS TREŚCI
+ Wizja piekła według świętego Jana Bosko
Oratorium - sala lub dom przeznaczony do modlitwy. 7
Mozolna droga po cierniach.. 8
Chłopcy na drodze ku potępieniu.. 10
Wzgardzone Miłosierdzie Boga. 15
+ Wizja piekła wg dzieci z Fatimy - opis s. Łucji
Wizja piekła – pierwsza część tajemnicy Fatimskiej 22
+ Wizja z dzienniczka św. siostry Faustyny. 30
Do piekła i z powrotem
Przytoczone poniżej wizje-sny Św. Jana Bosko dotyczące piekła, są wyjątkami z książki p.t.: „Sny i wizje Św. Jana Bosko", Wydawnictwo Salezjańskie 1990 r., Imprimatur Ks. Biskup Rozradowski. Wizje te miały charakter nadprzyrodzony, gdyż to Pan Bóg przemawiał do Św. Jana Bosko, co sam Święty zresztą nieraz podkreślał i za takie zostały uznane przez Kościół Święty. Sen o piekle wywiera straszne i przerażające wrażenie. W czasie jego trwania kierują ks. Bosko bezpośrednio moce z nieba. Prawda w nim przedstawiona jest jasna i konkretna. Kto go gruntownie przestudiuje i dobrze się nad nim zastanowi, przestanie mówić lekceważąco o grzechu i piekle. Przewodnik wytyczył dokładnie ks. Bosko linię demarkacyjną, poza którą nie istnieje ani miłość, ani przyjaźń, ani żadna pociecha. Rozciąga się jedynie rozpacz tych, którzy postępowali za głosem zepsutego świata. W niedzielę wieczorem 3 maja 1868 r., w uroczystość Opieki św. Józefa, ks. Bosko wznowił opowiadanie serii snów, z których uprzednio zwierzył się swoim synom duchowym i wychowankom.
Św. Jan Bosko: „Pragnę wam opowiedzieć nowy sen, który głęboko przeżyłem. Jest to podsumowanie tych widzeń, o których mówiłem wam w ostatni czwartek i piątek, a które tak okropnie mnie wyczerpały.
Jak już wam wspomniałem, w nocy 17 kwietnia, obrzydliwa ropucha o mało mnie nie połknęła. Po jej zniknięciu jakiś głos przemówił do mnie: Dlaczego im tego nie mówisz? Zwróciłem się w kierunku tego głosu i ujrzałem dystyngowaną osobę, stojącą przy moim łóżku. Mając poczucie winy wobec swoich chłopców z powodu dotychczasowego milczenia wobec nich, zapytałem: A co mam im powiedzieć ?
Wszystko to, co widziałeś i słyszałeś w swoich ostatnich snach; i to, czego chciałeś się dowiedzieć; i to, co zobaczysz jutro w nocy! Po tych słowach postać zniknęła.
Cały następny dzień spędziłem z myślą o czekającej mnie strasznej nocy. Kiedy nadszedł wieczór, nie miałem odwagi położyć się do łóżka. Sama myśl o nocnych koszmarach napełniła mnie strachem. Wreszcie, choć z wielkimi oporami, udałem się na spoczynek.
Chciałem odwlec moment zapadnięcia w sen, dlatego oparłem poduszkę wysoko o szczyt łóżka i leżałem w postawie pół siedzącej. Byłem jednak tak zmęczony, że natychmiast usnąłem. Ta sama osoba, widziana przeze mnie poprzedniej nocy, natychmiast znalazła się przy boku łóżka. (Ksiądz Bosko często nazywał ją Człowiek w czapce ).
Wstań i pójdź za mną! - powiedział.
Usłuchałem go i podążyłem za nim.
Dokąd mnie zabierasz? - spytałem.
To nieważne. Sam zobaczysz. Zaprowadził mnie na rozległą, bezkresną równinę. Była to prawdziwa pustynia bez żadnych oznak życia. Nie zobaczyłem tam ani jednego drzewa, ani żadnego potoku, czy żywej duszy. Widniały jedynie resztki zżółkłej i wyschniętej roślinności. Nie miałem pojęcia, gdzie się znajduję i co miałem tu robić. Przez moment straciłem nawet z oczu swojego przewodnika i ogarnął mnie lęk, że samotny zginę. W końcu ujrzałem jednak swoich przyjaciół: ks. Rua, ks. Francesia i resztę, jak zbliżali się w moim kierunku. Westchnąłem z ulgą i zapytałem: Gdzie jestem?
Chodź ze mną a sam się dowiesz!
Dobrze, pójdę z tobą .
Przewodnik prowadził, a ja w milczeniu podążałem za nim. Wreszcie ujrzałem jakąś drogę.
A teraz dokąd? - zapytałem przewodnika.
Tędy - odpowiedział krótko.
Szeroka droga
Weszliśmy na drogę szeroką, piękną i doskonale wybrukowaną. Droga grzeszników gładka, bez kamieni, a na jej końcu - przepaść piekła (Syr 21,10). Wzdłuż jej poboczy ciągnął się wspaniały żywopłot, przeplatany cudnymi kwiatami. Najczęściej róże wychylały swoje główki z zielonego pasa płotu. Na pierwszy rzut oka droga wydawała się równa i wygodna. Wszedłem na nią bez najmniejszych podejrzeń, lecz bardzo szybko zauważyłem, że prawie niedostrzegalnie pochylała się ku dołowi. Chociaż nie dostrzegłem stromości, czułem, że posuwam się tak szybko, jak bym unosił się w powietrzu. Rzeczywiście, coś mnie niosło tak, że nogami prawie nie dotykałem ziemi. Przez głowę przemknęła mi myśl o powrocie:
Będzie chyba długi i mozolny.
Jak wrócę do Oratorium - zgnębiony zawołałem głośno.
Nie martw się - rzekł. - Wszechmocny sprawi, że wrócisz. Ten, który prowadzi cię tutaj, potrafi zapewnić ci powrót.
Droga wciąż biegła w dół. W czasie tego schodzenia wzdłuż ukwieconych poboczy, pełnych róż, uświadomiłem sobie, że wielu oratorianów, a także innych nieznanych mi chłopców postępowało za mną. Nagle znalazłem się pośród nich. Przypatrując się im, zobaczyłem, że co chwila któryś z nich padał na ziemię. Jakaś niewidzialna siła wlokła go jednak dalej i wciągała do przepaści podobnej do ziejącego pieca.
Dlaczego ci chłopcy upadają? - zapytałem towarzysza. Pyszni sidło na mnie skrycie nastawiają, ... umieszczają pułapki na mojej drodze (Psi 39,6).
Przypatrz się dokładniej - odparł. Uczyniłem wedle jego słów. Dookoła ujrzałem pułapki. Jedne na samej ziemi, inne na wysokości oczu, a wszystkie doskonale zamaskowane. Chłopcy, nieświadomi niebezpieczeństwa, wpadali w sidła.
Oratorium - sala lub dom przeznaczony do modlitwy.
Potykali się o nie, przewracali się w zamieszaniu na ziemię, koziołkując rękami i nogami w powietrzu. Jeśli czasem udało im się stanąć na nogi, jakaś niewidzialna siła ciągnęła ich ku otchłani. Niektórym sidła zaciskały się na głowie, innym na szyi, rękach, ramionach, nogach. W każdym l wypadku prędzej czy później zwalali się na ziemię. Sidła ukryte tuż przy samej ziemi, było bardzo trudno zauważyć, ze względu na ich delikatne i cieniutkie nitki niby pajęczyna. Zdawało się, że są bardzo kruche i niegroźne. Ku mojemu zdziwieniu każdy z chłopców, który |się w nie zaplątał, upadał na ziemię.
Spostrzegając moje zdziwienie, przewodnik powiedział:
Wiesz, co to jest?
Rodzaj włókna utkanego z siatek odpowiedziałem. Nie, to niby nic - powiedział - to po prostu ludzki wzgląd.
Na widok tak wielkiej liczby chłopców schwytanych w sidła, zapytałem: Dlaczego, aż tylu dało się w nie wplątać? Kto ich powala na ziemię?
Podejdź bliżej, a zobaczysz - powiedział mi. Podszedłem, lecz nie zauważyłem nic szczególnego.
Patrz dokładniej - nalegał.
Podniosłem jedną z pułapek i silnie pociągnąłem. Poczułem mocny opór. Zacząłem się z nią mocować jeszcze zdecydowaniej, a ponieważ nie trzymałem nici właściwie naciągniętych, nie wiem, kiedy sam uwikłałem się w sidła, upadłem i czułem, że lecę w dół. Nie stawiałem dużego oporu i wkrótce znalazłem się w wejściu do olbrzymiej, strasznej czeluści. Zatrzymałem się, bo nie miałem najmniejszej ochoty dostać się do jej wnętrza. Nici podciągnąłem ku sobie. Tylko trochę się poddały i to przy wielkim wysiłku z mojej strony. Szamotałem się dalej, a po chwili ukazał się ogromny i ohydny potwór, trzymający w szponach sznur, do którego przyczepione były wszystkie sidła. To on nieustannie ściągał w dół tych wszystkich, którzy dostali się w sidła. Nie spróbuję w żadnym wypadku zmierzyć moich sił z jego - pomyślałem sobie. Na pewno bym przegrał. Zwyciężę go znakiem Krzyża Świętego i aktami strzelistymi.
Powróciłem do swojego przewodnika. Już wiesz teraz, kto to - rzekł mi. Tak, doskonale wiem. To przecież sam szatan!
Noże
Przy dokładniejszych oględzinach sideł zobaczyłem, że każde nich ma napis: pycha, nieposłuszeństwo, zazdrość, nieczystość, kradzież, obżarstwo, lenistwo, złość i jeszcze inne. Rozglądnąłem się wokół siebie, by sprawdzić, który grzech najczęściej i najwięcej usidlał chłopców. Okazało się, że najbardziej niebezpiecznym, to nieczystość, nieposłuszeństwo i pycha. Wszystkie trzy wiązały się ściśle ze sobą. Inne sidła czyniły także wielkie spustoszenie i zło, lecz najwięcej dwa pierwsze.
Pilnie obserwując wszystko wokoło ujrzałem, że wielu chłopców biegnie szybciej od innych.
Skąd ten pośpiech? - zapytałem. Ci wpadli w sidła ludzkich względów. Rozejrzałem się jeszcze dokładniej wokoło i zaobserwowałem między sidłami rozrzucone noże. Jakaś opatrznościowa ręka tam je umieściła, dzięki nim można się było uwolnić. Jedne dość znacznych rozmiarów symbolizowały rozmyślanie i pozwalały bez trudu zniszczyć sidła pychy. Inne nieco mniejsze oznaczały czytanie duchowe. Dwa specjalne miecze wyrażały nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu, a zwłaszcza częstą Komunię Świętą i nabożeństwo do Matki Bożej. Młotek to Spowiedź Święta. Na kilku mniejszych nożach widać było napisy: nabożeństwo św. Józefa, św. Alojzego i innych świętych. Przy pomocy tych środków wielu chłopców, którzy mieli dobrą wolę, potrafiło uwolnić siebie z poniżającej niewoli.
Niektórzy, o dziwo, zupełnie bezpiecznie przechodzili wśród wszystkich zasadzek. Udawało się to im wspaniale, ponieważ jakoś umiejętnie obliczyli czas sideł i mijali je, zanim wprawiały się w ruch.
Mozolna droga po cierniach
Mój przewodnik zadowolony, że wszystko należycie zauważyłem, prowadził mnie dalej drogą wzdłuż żywopłotu oplecionego różami. Lecz w miarę posuwania się, róże stawały się rzadsze, a na ich miejsce wystawały coraz gęstsze ciemię. Płot, przedtem cały utkany z zieleni, wyglądał wysuszony, cały spalony przez słońce, bezlistny i ciernisty. Zeschnięte gałęzie z płotu leżały teraz rozrzucone wzdłuż drogi, zaśmiecając ją zupełnie i czyniąc nie do przebycia. Doszliśmy do wąwozu, którego strome zbocza nie pozwalały zobaczyć, co krył na samym dnie. Droga, wciąż opadająca, stała się jeszcze bardziej nierówna, pożłobiona koleinami, zawalona skalnymi głazami. Straciłem łączność z moimi chłopcami. Większość opuściła ten niebezpieczny szlak i poszła innymi ścieżkami.
Kontynuowałem sam swoją wędrówkę, lecz im dalej się posuwałem, tym droga stawała się mozolniejsza i bardziej spadzista. Kilkakrotnie zachwiałem się, aż wreszcie upadłem. Leżałem wyczerpany, aż znowu nabrałem sił. Mój przewodnik podpierał mnie parę razy lub też pomagał przy wstawaniu. Czułem, jak moje stawy się rozchodziły, a kości trzaskały. Dysząc z wysiłku, powiedziałem przewodnikowi:
Dobry człowieku, moje nogi nie poniosą mnie już ani kroku Stanowczo nie mogę iść dalej .
Ale on bez słowa odpowiedzi w milczeniu szedł dalej. Z trudem wlokłem się za nim. Widząc, jak okropnie się pocę z powodu ostatecznego wyczerpania, zaprowadził mnie na małą polankę przy drodze. Usiadłem, nieco odpocząłem i poczułem się trochę lepiej. Z tego punktu zobaczyłem dopiero, że droga przez nas przebyta wyglądała stroma, poszarpana i najeżona różnymi kamieniami. o wiele jednak straszniejszy widok roztaczał się przed nami. Z przerażeniem musiałem zamknąć oczy.
Zawróćmy - błagałem. - Jeżeli pójdziemy dalej, to jak z powrotem dostaniemy się kiedykolwiek do Oratorium? Przecież tej stromiźnie nie damy rady!
chciałbyś, bym cię tu zostawił samego, skoro doszliśmy aż tak daleko? - poważnie zapytał przewodnik.
Wystraszyłem się tej groźby i prawie z płaczem zawołałem: A cóż ja bym tu począł bez twojej pomocy? A zatem, chodźmy!
Budynek
Ruszyliśmy dalej. Droga stała się do tego stopnia spadzista i pokiereszowana, że prawie niemożliwością było stać prosto. I wtedy na samym dole tej przepaści, przy wejściu do ciemnej doliny, oczom naszym ukazał się wielki budynek. Jego potężne odrzwia, mocno zamknięte, znajdowały się naprzeciwko drogi. Gdy wreszcie dotarłem do samego dołu, zabrakło mi tchu od duszącego żaru. Tłusty, zielonkawy dym, na przemian z czerwonymi błyskami, wydobywał się z tych potężnych murów, które majaczyły groźnie jak najwyższe góry.
Gdzie jesteśmy? Co to jest? - zapytałem przewodnika.
Czytaj napis na odrzwiach, a dowiesz się. Ujrzałem wówczas następujące słowa: Miejsce, gdzie nie ma zbawienia. Wiedziałem już, że jesteśmy u bram piekła. Przewodnik prowadził mnie wokół tego straszliwego miejsca. Od czasu do czasu, w różnych odstępach, ukazywały się odrzwia z brązu podobne do pierwszych, a na każdym widniał napis o takiej lub podobnej treści: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (Mt 25,41). Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone (Mt 7,19).
Chciałem zanotować je w' swoim notesiku, lecz przewodnik powstrzymał mnie: Nie ma potrzeby. Wszystko to masz w Piśmie Świętym. Niektóre z tych zdań zdobią nawet twoje krużganki. Zapragnąłem powrócić do Oratorium. Próbowałem nawet cofnąć się, lecz mój przewodnik nie zwracał uwagi na moje wysiłki. Po wyczerpującej wędrówce, poprzez dolinę niekończącego się parowu, ponownie znaleźliśmy się na dnie przepaści, na wprost pierwszego portalu. Przewodnik nagle zwrócił się do mnie. Zdenerwowany i zdziwiony skinął na mnie, bym usunął się na bok. Patrz - powiedział.
Chłopcy na drodze ku potępieniu
Przerażony zobaczyłem w oddali, jak ktoś zlatywał po ścieżce w dół z szaloną szybkością. Gdy się znalazł bliżej, mogłem- go rozpoznać: to był jeden z moich chłopców. Jego włosy sterczały zjeżone na głowie, lub rozwiewały się na wietrze. Ramionami wykonywał ruchy, jak by znajdował się w wodzie i próbował utrzymać się na jej powierzchni. Chciał się zatrzymać, lecz nie mógł. Uderzając o kamienie, spadał coraz szybciej.
Pomóżmy mu, zatrzymajmy go - wołałem, wyciągając swe ręce na próżno w powietrze.
Zostaw go - odparł przewodnik. Dlaczego?
Czy nie wiesz, że straszliwa jest Boża sprawiedliwość? Myślisz, że potrafisz kogoś zatrzymać, kto ucieka od Jego gniewu?
W międzyczasie młodzieniec obejrzał się, jakby chciał się upewnić, czy Boży gniew jeszcze go ściga. W chwilę potem upadł gwałtownie, przewracając się na same dno parowu i uderzył z siłą w brązowy portal, jak gdyby on był najlepszym schronieniem w jego obłędnej ucieczce.
Dlaczego oglądał się z przerażeniem do tyłu? - zapytałem.
Ponieważ Boży gniew przenika bramy piekieł, by dosięgnąć i dręczyć nieszczęśnika nawet w samym środku ognia piekielnego!
Gdy chłopiec uderzył w bramę, otwarło się natychmiast z głuchym zgrzytem chyba z tysiąc drzwi wewnętrznych, jakby naciskała je z niewidoczną a niepojętą siłą bardzo gwałtowna, niepowstrzymana wichura. Wśród ogłuszającego trzasku otwierały się brązowe odrzwia, znajdujące się od siebie w pewnej zauważalnej odległości, ale z błyskawiczną szybkością jedne po drugich. Gdzieś daleko ujrzałem coś, jak by otwór pieca, który wypluwał ogniste piłki w momencie, gdy ów młodzieniec, wpadł do środka. I tak, jak szybko się otwarły, tak też gwałtownie zatrzasnęły się z hukiem. Znowu próbowałem zapisać nazwisko nieszczęśliwego chłopca, lecz przewodnik i tym razem mi na to nie pozwolił. Zaczekaj - rozkazał - i patrz!
Trzech innych moich wychowanków, nieprzytomnie przerażonych, z rozpostartymi ramionami spadało w dół jeden po drugim, jak potężne głazy. Zaobserwowałem, że ich ciała także uderzyły o wejściową bramę. W ułamku sekundy rozwierała się i ona i tysiąc drzwi wewnętrznych. Bezkresny korytarz wessał trójkę chłopców przy akompaniamencie zanikającego echa. Potem drzwi znowu się zatrzasnęły. W międzyczasie inni chłopcy spadali w dół za nimi. Widziałem nieszczęśnika, którego w dół wrzucili źli koledzy. Inni wpadali sami, lub złączeni ramionami z innymi. Każdy na swoim czole miał nazwę popełnionego przez siebie grzechu. Wołałem i krzyczałem nawet w momencie jak upadali, lecz nie słyszeli mnie. Znowu otwierały się drzwi z hukiem podobnym do grzmotu i zatrzaskiwały się z głuchym dudnieniem. Zapanowała martwa cisza!
Przyczyny potępienia
Złe towarzystwo, złe książki i grzeszne nawyki - tłumaczył mi mój przewodnik - są najczęstszym powodem wiecznego odrzucenia. Pułapki uprzednio widziane doprowadzały rzeczywiście chłopców do ruiny. Na widok sporej liczby idących na zatracenie, krzyknąłem niepocieszony: Jeżeli, aż tylu z naszych chłopców tak kończy, to pracujemy daremnie. Jak można zapobiec tym tragediom?
To stan, w którym się obecnie znajdują - odparł mój przewodnik. Poszliby tam niechybnie, jeżeliby teraz umarli.
Pozwól mi zatem zapisać ich nazwiska, bym mógł ich ostrzec i skierować znowu na drogę do Nieba.
Czy ty naprawdę wierzysz, że ktokolwiek z nich poprawi się po twoim ostrzeżeniu? Być może, że zrobi ono wrażenie na niektórych, lecz prędko o nim zapomną, mówiąc: Przecież to był tylko sen. I staną się jeszcze gorsi. Inni przekonani, żeś ich nie zdemaskował, będą przystępowali do Sakramentu Pokuty, ale bez głębszej pobożności, ot po prostu z nawyku. Jeszcze inni przystąpią do spowiedzi, z lęku przed piekłem, ale z grzechami nie zerwą. Nie ma zatem wyjścia dla tych nieszczęśników? Proszę, powiedz, co mogę dla nich zrobić?
Mają przełożonych, niech ich słuchają. Mają regulaminy, niech je zachowują. Mają Sakramenty Święte, niech je przyjmują. W tej chwili jakaś nowa grupa chłopców z impetem wpadła w dół, a drzwi momentalnie się otworzyły.
Wejdźmy do środka - powiedział do mnie przewodnik.
Wejdź ze mną do środka
Cofnąłem się z przerażenia i strachu, że nie mogę wrócić do Oratorium i ostrzec moich chłopców, by chociaż innych uchronić od zatraty.
Chodź - nastawa! przewodnik - dużo się nauczysz. Lecz najpierw powiedz mi: Chcesz pójść sam czy też ze mną? Zapytał mnie, widząc moje przerażenie. Wyczuwał zresztą, że potrzebowałem jego przyjaznej obecności.
Zupełnie sam w tym niesamowitym miejscu? - zapytałem. A jak bym mógł znaleźć drogę powrotu bez twojej pomocy? Równocześnie błysnęła mi myśl bardzo pocieszająca: Zanim ktoś zostanie skazany na piekło, musi być wpierw osądzony. A przecież nade mną sąd jeszcze się nie odbył.
Pójdźmy - odważnie zawołałem. Weszliśmy do tego straszliwego korytarza i lotem błyskawicy przelecieliśmy przez niego. Nad wszystkimi wewnętrznymi bramami rzucały się w oczy napisy pełne gróźb. Ostatnia z nich prowadziła na wielkie, bardzo ponure podwórze, zakończone w głębi niewiarygodnie olbrzymim i odstraszającym wejściem. Nad nim widniał napis:
Ześle w ich ciało ogień i robactwo i jęczeć będą z bólu na wieki (Jdt 16,17). I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy i na wieki wieków (Ap 20,10). Tutaj wszelkiego rodzaju męki na zawsze . Tutaj jedynie chaos i strach wieczny mieszkaj ą (Hi 10,22). Dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi (Ap 14,11). Nie ma pokoju dla bezbożnych (Iz 48,22). Będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 8,12).
W czasie, kiedy czytałem te wszystkie wstrząsające stwierdzenia, przewodnik stał na samym środku podwórka. Następnie podszedł do mnie i powiedział:
Odtąd nikt już tu nie będzie miał ani kolegi, który pomoże, ani życzliwego przyjaciela. Nie spotka serca kochającego, ani wzroku litościwego, ani nie usłyszy dobrego słowa. To wszystko już przepadło na zawsze. Czy chcesz to tylko zobaczyć, czy może osobiście doświadczyć? Chcę tylko zobaczyć - odpowiedziałem.
Wąski korytarz
Zatem chodź ze mną - odpowiedział mój przyjaciel i ciągnąc mnie za sobą, przeszedł przez bramę na korytarz, na którego końcu stała wieża obserwacyjna, cała okolona ogromną, kryształową szybą. Gdy tylko wstąpiłem na próg wieży, poczułem nieopisany lęk, który mnie jakby sparaliżował, tak, że nie odważyłem się zrobić ani kroku. Gdzieś wysoko nade mną zobaczyłem coś, co przypomniało przeogromną pieczarę. Stopniowo zanikała, tworząc jakieś zagłębienie zapadające się daleko, daleko we wnętrznościach gór. Góry płonęły, ale odmiennym ogniem, jaki my znamy, czyli ogniem skaczących płomieni. Cała pieczara i wszystko w niej: ściany, sufit, grunt, żelastwa, kamienie, drewno i węgiel - wszystko rozżarzone do białości ziało tysiącami stopni gorąca. Ten ogień nie spalał, ale spopielał. Nie znajduję po prostu słów, by wypowiedzieć zgrozę tej czeluści. Bo dawno przygotowano palenisko, ono jest także dla króla gotowe, zostało pogłębione, rozszerzone; stos węgli i drwa w nim obfitują. Tchnienie Pana niby potok siarki je rozpali (Iz 30,33).
Ogarnęła mnie plątanina oszałamiających myśli, bo zobaczyłem, jak jakiś chłopiec roztrzaskał się o bramę. Wydał przerażający okrzyk, jak ktoś, kto wpadł w kadź z rozpalonym do białości metalem. Następnie stoczył się w sam środek pieczary. Tam natychmiast znieruchomiał i pozostał już tak, rozżarzony temperaturą tego ognia. Tylko echo okropnego jęku ciągnęło się jeszcze długo.
Oszołomiony tym wszystkim, przypatrywałem mu się bliżej przez moment. Wydawało mi się, że to jeden z moich chłopców z Oratorium.
Czy to jest ten a ten? - zapytałem przewodnika.
Tak - brzmiała odpowiedź.
Dlaczego stał się taki nieruchomy? Dlaczego tak rozżarzył się do białości?
Chciałeś przecież tylko zobaczyć odpowiedział - niech ci to wystarczy. Każdy ogniem będzie posolony (Mk 9,49). Drugi znów chłopiec wpadł z szalonym impetem do pieczary. I zawisł tam w pozycji nieruchomej. Wydał jedynie okrzyk przerażenia rozdzierający serce. Jego jęk zmieszał się z echem wycia kolegi, który go uprzedził. Potem inni wychowankowie, w liczbie wciąż wzrastającej, ginęli w oka mgnieniu w czeluści. Z niewyobrażalnym skowytem natychmiast nieruchomieli i płonęli wielkim ogniem. Spostrzegłem, że pierwszy chłopiec był jakby przygwożdżony do miejsca. Jedna z jego rąk i nóg zawisła w powietrzu. Drugi leżał na podłodze dziwnie zgięty we dwoje. Inni przybierali najrozmaitsze pozy: balansowali na jednej nodze lub ręce, leżeli lub siedzieli bokiem, stali, klęczeli, czy też łapali się za włosy.
Scena ta przypomniała znaną grupę Laookona, przedstawiając młodych ludzi w najstraszliwszych, pełnych cierpienia pozycjach. Ciągle nowi chłopcy dostawali się do pieca. Niektórych znałem, inni byli mi zupełnie obcy. Wówczas przypomniałem sobie słowa z Pisma świętego o potępionych: Drzewo... na miejscu, gdzie upadnie, tam leży (Koh 11,3).
Los innych chłopców
Coraz bardziej przerażony, zapytałem mojego przewodnika: Czy ci chłopcy, lecąc do tej przepaści, wiedzieli, dokąd idą?
Nie ma wątpliwości. Tyle razy dawano im przestrogi. Oni sami jednak wybierali sobie drogę w tym kierunku. Nie odczuwali wstrętu do grzechu ani z nim nie walczyli. Gorzej, lekceważyli i odrzucali nieustannie Miłosierdzie Boże, wzywające ich do pokuty. Prowokowali tym Bożą Sprawiedliwość. O, jak okropnie muszą przeżywać ci nieszczęśni chłopcy fakt, że nie mają już żadnej nadziei - wykrzyknąłem.
Jeżeli chcesz naprawdę poznać ich uczucia, ich rozpacz i szal, to podejdź nieco bliżej - zauważył przewodnik.
Zrobiłem parę kroków naprzód i zobaczyłem, że wielu z owych biednych potępieńców zajadle walczyło ze sobą jak wściekłe psy. Inni drapali sobie twarze i ręce, swoje własne ciało i z pogardą odrzucali je precz. Wtedy nagle cały sufit pieczary stał się przejrzysty jak kryształ. Ukazał się skrawek nieba, a w nim ich koledzy promieniujący szczęściem wiekuistym.
Wzgardzone Miłosierdzie Boga
Biedni zatraceńcy płonęli wściekłością w szalonym gniewie i ziali zazdrością, bo kiedyś wyśmiewali się ze Sprawiedliwego. Widzi to występny, gniewa się, zgrzyta zębami i marnieje (Ps 112,10).
Dlaczego nie słyszę żadnego głosu - zapytałem przewodnika. Podejdź bliżej - doradził.
Poprzez kryształową szybę usłyszałem krzyki i szlochy, bluźnierstwa pod adresem świętych. Głosy ich zlewały się ze sobą. Rozlegał się wokoło zgiełk ostrych krzyków i zawodzeń.
Gdy uprzytamniają sobie błogosławiony los swoich dobrych kolegów - powiedział - muszą wręcz wykrzyknąć: To ten, co dla nas głupich niegdyś był pośmiewiskiem i przedmiotem szyderstwa: jego życie mieliśmy za szaleństwo, śmierć jego - za hańbę. Jakże, więc policzono go między synów Bożych i ze świętymi ma udział? To myśmy zboczyli z drogi prawdziwej (Mdr 5,4-5).
Dlatego też wykrzykują: Nasyciliśmy się na drogach bezprawia i zguby, błądziliśmy po bezdrożnych pustyniach, a drogi Pańskiej nie poznaliśmy. Cóż nam pomogło nasze zuchwalstwo?... to wszystko jak cień przeminęło (Mdr 5,7-9).
Takie to są ich tragiczne zawodzenia, które powtarzać się będą przez całą wieczność. Lecz ich krzyki, skargi i wszelkie wysiłki są daremne. Owładnie nim siła nieszczęścia (Hi 20,22).
Już nie istnieje dla nich czas. Jest tylko wieczność .
Widząc to wszystko i słysząc, nagle zapytałem siebie: Jakżeż mogą ci chłopcy być potępieni? Przecież wczoraj wieczorem bawili się jeszcze w Oratorium .
Chłopcy, których tutaj widzisz - odpowiedział - są umarli dla Bożej Łaski. Gdyby skonali w tej chwili, czy nie chcieli wycofać się ze swoich niecnych dróg, zostaliby potępieni. Lecz tracimy czas. Chodźmy dalej!
Ogień nieugaszony
Poprowadził mnie dalej. Zeszliśmy w dół korytarzem do nisko położonej pieczary. Nad wejściem do niej znajdował się napis:
Robak ich nie zginie i nie zagaśnie ich ogień (Iz 66,24). Pan Wszechmogący ich ukarze... ześle w ich ciało ogień i robactwo i jęczeć będą z bólu na wieki (Jdt 16,17).
Tutaj uświadomiłem sobie jak potworne wyrzuty sumienia cierpieli wychowankowie naszych szkół. Przeżywali nieludzkie męki, przypominając sobie każdy nieodpuszczony grzech i sprawiedliwą karę za niego. Mogli przecież korzystać z licznych i niezwykłych środków ku naprawie swego życia, wytrwania w cnocie i zbierania zasług na niebo. Z trwogą przypominali sobie lekkomyślnie odrzucone hojne łaski, udzielane przez Najświętszą Dziewicę... Przeżywali prawdziwą gehennę, wiedząc, że tak łatwo mogli się zbawić, a teraz są nieodwołalnie straceni na zawsze. Cisnęło im się na pamięć tyle dobrych postanowień, których niestety nigdy nie wypełnili. Piekło rzeczywiście wybrukowane jest dobrymi intencjami!
W niższej pieczarze zobaczyłem ponownie w ognistym piecu chłopców z Oratorium: kilku przebywało w nim aktualnie, a inni to byli wychowankowie lub też całkowicie mi nieznani. Z bliska zauważyłem, że obsiadło ich różnego rodzaju robactwo, które wgryzało się w ich serca, oczy, ręce, nogi i całe ciało z takim okrucieństwem, że nie sposób tego opisać. Bezradni i nieruchomi chłopcy stawali się łupem różnego rodzaju tortur. W nadziei, że uda mi się z nimi porozmawiać lub dowiedzieć się przyczyn ich potępienia, zbliżyłem się jeszcze bardziej do nich, lecz żaden z nich nie wypowiedział ani jednego słowa, ani też na mnie nie popatrzył. Zapytałem swego przewodnika o powód takiego zachowania. Wyjaśnił mi, że potępieni są całkowicie pozbawieni wolności. Każdy musi ponieść swoją karę w całej jej rozciągłości. A teraz – dodał - musisz, także wejść do następnej pieczary. O, nie! - za protestowałem z krzykiem. Zanim człowiek dostanie się do piekła, musi przedtem odbyć się nad nim sąd. Ja nie zostałem jeszcze osądzony i nie chcę tam pójść! Posłuchaj - powiedział - masz do wyboru: albo wejść do piekła i uratować swoich chłopców, albo pozostać na zewnątrz i pozostawić ich w mękach.
Co wybierasz ?
Chwilę wahałem się w milczeniu. Oczywiście, kocham swoich chłopców i bardzo pragnę pomóc im się zbawić – odpowiedziałem - lecz czy nie ma żadnego innego sposobu na to?
Jest sposób - mówił dalej - lecz pod warunkiem, że zrobisz wszystko, co będzie w twojej mocy.
Odetchnąłem z ulgą i powiedziałem sobie natychmiast, że zrobię chętnie wszystko, by uwolnić moich ukochanych synów duchowych od takich tortur.
Wejdź, zatem do środka - powiedział mój przyjaciel - i przypatrz się, jak dobry, Wszechmogący Bóg miłościwie ofiaruje tysiące środków, by twoich chłopców doprowadzić do prawdziwej pokuty i uratować ich od śmierci wiecznej.
Ujął mnie za dłoń i wprowadził do pieczary. Po kilku krokach poczułem, jak bym się nagle znalazł w wielkiej okazałej sali, której szklane drzwi kryły parę innych jeszcze wejść.
Na jednym z nich odczytałem napis: Szóste przykazaniem Wskazując na niego, mój przewodnik tłumaczył: Przekraczanie tego przykazania stało się powodem ruiny wiecznej bardzo wielu chłopców. Czy nie chodzili do spowiedzi? Owszem, przystępowali do niej, lecz albo grzechy zatajali, albo też wyznawali w sposób niewłaściwy. Jedni ze wstydu podawali fałszywą liczbę grzechów. Inni oddawali się tym występkom jeszcze w czasie swojego dzieciństwa, a potem zabrakło im odwagi wypowiedzenia ich przed kapłanem lub też zrobili to niewystarczająco. Część z nich nigdy naprawdę nie żałowała za swoje przewinienia w tym względzie lub nieszczerze postanawiała unikać ich w przyszłości. Nie brakowało i takich, którzy zamiast przebadać swoje sumienie i zrobić dokładny rachunek, cały swój wysiłek skierowali na to, w jakie słowa ubrać swoje niecne czyny i oszukać spowiednika. Każdy, umierając w takim stanie duszy, zdawał sobie dobrze z tego sprawę. Teraz ponosi tragiczne następstwa przez całą wieczność. Tylko szczery żal gładzi te grzechy i zapewnia szczęśliwość na wieki. Czy chcesz wiedzieć, dlaczego nasz miłosierny Bóg przyprowadził cię tutaj?
Podniósł zasłonę i zobaczyłem grupę chłopców z Oratorium - wszystkich znałem doskonale - znajdujących się tutaj ze względu na ten właśnie grzech. Wielu z nich cieszyło się w Oratorium opinią bardzo dobrych wychowanków.
Z pewnością pozwolisz mi teraz zapisać ich nazwiska, bym mógł ich ostrzec indywidualnie - krzyknąłem.
To wcale nie jest konieczne! Co więc proponujesz; co mam im powiedzieć? W kazaniach mów zawsze o grzechach przeciwnych czystości. Takie ogólne ostrzeżenie wystarczy. Zrozum, że jeżeli nawet indywidualnie będziesz ich ostrzegał, chętnie będą ci obiecywali poprawę, ale tylko w słowach. Do mocnego postanowienia potrzebna jest Łaska Boża, ale taka, której twoi chłopcy nie odrzucą. Jeżeli będą się modlić, Bóg okaże im swoją miłość, przebaczy i zapomni ich upadki. Ty ze swej strony módl się także i wiele pokutuj. A gdy chodzi o chłopców, to niech stosują się do tych napomnień i radzą swoich sumień. Ono im podpowie, co czynić należy.
Przez następne pół godziny rozmawialiśmy o warunkach dobrej spowiedzi. Potem mój przewodnik kilkakrotnie wykrzyknął silnym głosem: - Avertere! Avertere!!! Co to ma znaczyć - zapytałem. Zmień życie!
Uwikłani w rzeczy przyziemne
Zmieszany, skłoniłem głowę z zakłopotaniem i chciałem odejść, ale on mnie powstrzymał.
Nie widziałeś jeszcze wszystkiego - wytłumaczył. Podniósł inną zasłonę, za którą przeczytałem takie zdanie: A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę (1 Tm 6,9). To nie dotyczy moich chłopców - zaoponowałem - są tak samo biedni jak i ja. Nie jesteśmy bogaci i nie chcemy nimi być. Na bogactwo nie zwracamy żadnej uwagi.
Gdy jednak kurtyna się uniosła, zobaczyłem grupę chłopców dobrze mi znanych. Cierpieli podobne tortury, jak i poprzedni. Mój przewodnik wskazał mi na nich ze słowami: Jak widzisz, napis odnosi się także i do twoich chłopców.
Jak to możliwe? - zapytałem.
Zatem ci wytłumaczę - odrzekł. Sercami niektórych chłopców owłada tak silna pokusa posiadania rzeczy materialnych, że maleje w nich miłość ku Bogu. Stąd rodzą się grzechy przeciw miłości, pobożności i łagodności. Już samo pragnienie bogactwa może zdeprawować serce, zwłaszcza, jeżeli ono prowadzi do niesprawiedliwości.
Twoi chłopcy są biedni, lecz pamiętaj, że chciwość i lenistwo to źli doradcy. Jeden z twoich wychowanków popełnił poważną kradzież w swoim rodzinnym mieście. Mógł ją naprawić, a przecież wcale o tym nie pomyślał. Inni próbowali się włamać do spiżarni albo do biura administratora czy ekonoma. Nie brakuje i tych, którzy grzebią w teczkach i pulpitach swoich kolegów i zabierają im jedzenie, pieniądze i inne rzeczy, nie mówiąc o kradzieży książek i innych przedmiotów...
Wymienił wiele nazwisk, a potem ciągnął dalej: Niektórzy znajdują się tutaj, bo skradli ubrania, bieliznę, koce i płaszcze z szatni Oratorium po to, by wysłać swoim rodzinom do domu. Inni pokutują w tym miejscu za poważną i świadomie wyrządzoną krzywdę lub też za to, że nie zwrócili rzeczy czy sum wypożyczonych. Teraz wiesz już wszystko, więc upomnij ich. Muszą prze-zwyciężać wszystkie swoje próżne i szkodliwe pragnienia, zachowując prawo Boże i dbając o swoje czyste sumienie. Inaczej chciwość może ich doprowadzić do jeszcze większych wykroczeń...
Zastanawiałem się, dlaczego aż tak okropne kary spotkały chłopców za przekroczenia, o których oni niewiele myśleli. Mój przewodnik obudził mnie z zamyślenia słowami: Przypomnij sobie, co ci oznajmiono, gdy widziałeś zniszczone grona na winorośli. W tej chwili uniósł inną zasłonę, kryjącą wielu moich chłopców z Oratorium, których natychmiast wszystkich poznałem. Napis nad zasłoną brzmiał:
Korzeń wszystkiego zła. Wiesz co to znaczy? - zapytał mnie - do jakiego grzechu to się odnosi?
Do pychy? - zapytałem.
Nie!
A mówiono mi zawsze, że pycha jest korzeniem wszelkiego zła. Mówiąc generalnie, tak jest, ale z drugiej strony wiesz dobrze, co sprowokowało Adama i Ewę do popełnienia grzechu, za który zostali wypędzeni ze swojego ziemskiego raju.
Nieposłuszeństwo?
Właśnie! Nieposłuszeństwo jest korzeniem wszelkiego zła. A co mam swoim chłopcom opowiedzieć na ten temat .
Posłuszeństwo
Słuchaj uważnie: chłopcy, których tu widzisz, przygotowali sobie tak tragiczny koniec przez nieposłuszeństwo. Ten i ów, kiedy myślałeś, że w nocy spokojnie śpi, opuścił sypialnię, by włóczyć się po boisku. Wbrew regulaminowi plątał się po niebezpiecznych terenach, a nawet po rusztowaniach murarskich, narażając swoje zdrowie, a czasem i życie. Inni szli wprawdzie do kościoła, lecz wbrew zaleceniom zachowywali się źle. Poniechawszy modlitwę, oddawali się marzeniom i przeszkadzali innym lub też drzemali w czasie nabożeństwa. Biada tym, którzy zaniedbują modlitwę! Kto się nie modli, wstępuje na drogę wiodącą ku potępieniu. Znajdziesz w tym miejscu i takich, którzy, zamiast śpiewać psalmy czy też godzinki ku czci Najświętszej Dziewicy, czytali świeckie, lub co gorsza, zakazane książki.
Wymienił też inne jeszcze przykłady łamania dyscypliny. Po jego słowach opanował mnie smutek i przygnębienie. Czy mogę o tym wspomnieć moim chłopcom? - zapytałem, patrząc mu prosto w oczy.
Tak, możesz. Wszystko, co tylko zapamiętasz. Jakich rad powinienem im udzielić, by uchronić ich od takiej tragedii? Przypominaj im nieustannie, że przez posłuszeństwo Bogu, Kościołowi, swoim rodzicom i przełożonym, nawet w drobnych na pozór sprawach, zbawią się na pewno. I nic więcej? Ostrzegaj ich też przed bezczynnością. Dawid z powodu lenistwa popadł w grzech. Jeśli będą wciąż zajęci, zabraknie szatanowi sposobności do kuszenia ich.
Skłoniłem głowę i przyobiecałem, że tak uczynię. Na pół omdlony z trwogi i strachu, zdołałem jedynie wyszeptać: Dzięki ci, że byłeś dla mnie tak dobry. Teraz, proszę ciebie, wyprowadź mnie już stąd.
Dobrze! Chodź zatem ze mną. Wziął mnie za rękę, by dodać otuchy i podtrzymywał mnie, gdyż z braku sił słaniałem się na nogach. Po opuszczeniu holu, w zawrotnie szybkim tempie wróciliśmy na straszny podwórzec i długi korytarz. Minąwszy ostatni portal z brązu, przewodnik zatrzymał mnie i powiedział: Teraz, kiedy już zobaczyłeś, co cierpią inni, musisz sam także doświadczyć grozy piekła.
Dotknij piekielnych murów
Nie, nigdy! - krzyknąłem przerażony. Ale on obstawał przy swoim, chociaż ja miałem ochotę uciec. Nie bój się - powiedział mi - po prostu spróbuj. Dotknij tego muru. Nie mogłem zdobyć się na odwagę i próbowałem oddalić się, lecz powstrzymał mnie od tego.
Spróbuj - wciąż nalegał.
Trzymając mnie mocno za rękę, pociągał ku ścianie. Dotknij jeden raz - nakazał a będziesz miał prawo opowiedzieć, że nie tylko widziałeś, ale i dotykałeś ścian, za którymi ludzie cierpią wieczne męki. Zrozumiesz, jak straszny musi być ostatni mur, skoro już pierwszy jest nie do zniesienia. Popatrz na tę ścianę! Spojrzałem na nią uważnie. Wydawała mi się niewiarygodnie gruba. Tysiące takich ścian znajduje się między nią, a prawdziwym ogniem piekła - tłumaczył mój przewodnik. Tysiące murów je otacza, każdy ma tysiąc miar grubości i w takiej też odległości znajduje się jeden od drugiego. Jedna miara to tysiąc mil. Ten pierwszy mur, zatem jest oddalony o milion milionów mil od piekielnego ognia. Jest to więc bardzo odległa krawędź samego piekła. Słysząc to, instynktownie cofnąłem się, lecz on chwycił moją dłoń, rozwarł ją siłą i przyciągnął do pierwszego z tysięcy murów. Odczułem tak szalony ból, że ze skowytem odskoczyłem do tyłu i obudziłem się w swoim łóżku.
Dłoń mocno piekła i musiałem ją trzymać, by złagodzić ból. Wstawszy rano, zauważyłem, że była spuchnięta. Chociaż przecież tylko we śnie dotykałem muru, z dłoni mojej schodziła skóra.
Mając na uwadze, że nie należy was zbytnio przerażać, pominąłem opisywanie wielu strasznych szczegółów, choć je widziałem i przeżywałem. Przez następne siedem nocy nie mogłem spać, tak dalece czułem; się podekscytowany tym niesamowitym widzeniem sennym. Wiemy, że nasz Doby Bóg opisywał piekło zawsze w symbolach. Gdyby ukazał je nam w całej rzeczywistości, nie bylibyśmy w stanie go pojąć. Nikt ze śmiertelników nie może zrozumieć tych spraw.
„Sny i wizje Św. Jana Bosko" Wydawnictwo Salezjańskie
Wizja piekła dzieci z Fatimy opis według siostry Łucji
Wizja piekła – pierwsza część tajemnicy Fatimskiej
To, co zobaczyły i usłyszały dzieci podczas trzeciego objawienia 13 lipca zostało nazwane tajemnicą fatimską. Dzieci nie chciały nikomu wyjawić jej treści. Dopiero s. Łucja przynaglana przez biskupa opisała całą wizję oraz treść orędzia. Zanim to jednak uczyniła, tak tłumaczyła biskupowi swoje wewnętrzne opory i zastrzeżenia:
„Jak mogłabym opisać piekło? Nie znalazłabym odpowiednich słów do opisania rzeczywistości, gdyż to, co ja mówię, jest niczym, daje jedynie słabe wyobrażenie. Poszukując odpowiednich wyrazów, mogłabym teraz tak powiedzieć, a za chwilę znowu inaczej. Wprowadziłabym tyle zamieszania, że dzieło Boże zostałoby unicestwione."
Spełniając polecenie biskupa w taki oto sposób Łucja opisała przebieg trzeciego objawienia i wizję piekła:
„13 lipca 1917 r. krótko po naszym przybyciu do Cova da Iria do dębu skalnego, gdy odmawialiśmy różaniec z ludźmi licznie zebranymi, zobaczyliśmy znany już blask światła, a następnie Matkę Boską na dębie skalnym. Czego sobie Pani ode mnie Życzy? Chcę, żebyście nadal codziennie odmawiali różaniec na cześć Matki Boskiej Różańcowej, dla uproszenia pokoju na świecie i o zakończenie wojny, bo tylko Ona może te łaski uzyskać".
Siostra Łucja pisze, że podczas tego objawienia Matka Boża przekazała im tajemnicę, składającą się z trzech odmiennych części.
”Z tych dwie teraz wyjawię. Pierwszą była wizja piekła. Matka Boża prosiła: «Ofiarujcie się za grzeszników i mówcie często, zwłaszcza gdy będziecie ponosić ofiary: O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, za nawrócenie grzeszników i za zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi» . Przy tych ostatnich słowach rozłożyła znowu ręce jak w dwóch poprzednich miesiącach. Promień światła zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia. Zanurzeni w tym ogniu byli diabli i dusze w ludzkich postaciach podobne do przezroczystych, rozżarzonych węgli. Postacie były wyrzucane z wielką siłą wysoko wewnątrz płomieni i spadały ze wszystkich stron, jak iskry podczas wielkiego pożaru, lekkie jak puch, bez ciężaru i równowagi wśród przeraźliwych krzyków, wycia i bólu rozpaczy wywołujących dreszcz zgrozy. Diabli odróżniali się od ludzi swą okropną i wstrętną postacią, podobną do wzbudzających strach nieznanych jakichś zwierząt, jednocześnie przezroczystych jak rozżarzone węgle. Przerażeni, podnieśliśmy oczy do Naszej Pani szukając u Niej pomocy.
A Ona pełna dobroci i smutku rzekła do nas:
Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Bóg chce je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo mego Niepokalanego Serca (Jest to druga część tajemnicy fatimskiej). Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, zostanie wielu przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi, ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga wojna, gorsza. (Aneksja Austrii, Sudetów, Czech i Moraw przez Niemcy za pontyfikatu Piusa XI była prologiem do II wojny światowej, która formalnie rozpoczęła się. 1.09.1939 r. napadem na Polskę, za pontyfikatu Piusa XII).
Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie. (Nadzwyczajny blask północny był widzialny w całej Europie w nocy z 25 na 26 stycznia 1938 r.). Będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego. Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie miał wiele do wycierpienia. Różne narody zginą, na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie." W tym miejscu opis się urywa, ponieważ zaczyna się trzecia część tajemnicy fatimskiej, której zapowiedź ogłoszenia, decyzją Jana Pawła II, została podana do wiadomości 13.05.2000 r. w Fatimie po Mszy św. beatyfikacyjnej fatimskich Pastuszków.
S. Łucja wspomina, że wizja piekła do tego stopnia przerażała siedmioletnią Hiacyntę „Że wszystkie kary i umartwienia wydawały się jej zbyt małe, aby uzyskać u Boga łaskę wybawienia niektórych dusz. Jak to się stało, że Hiacynta taka mała, mogła zrozumieć ducha umartwienia i pokuty i z takim zapałem mu się oddać. Wydaje mi się, że była to najpierw szczególna łaska, której Bóg za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi chciał udzielić, a potem widok piekła i nieszczęścia dusz, które się tam dostają. Niektórzy ludzie, nawet pobożni, nie chcą dzieciom mówić o piekle, żeby ich nie przerażać, ale Bóg nie zawahał się pokazać go trojgu dzieciom, z których jedno miało zaledwie 8 lat... Hiacynta często siadała na ziemi lub na jakimś kamieniu i zadumana zaczynała mówić: «Piekło, piekło, jak mi żal tych dusz, które idą do piekła, i tych ludzi, którzy tam żywcem płoną, jak drzewo w ogniu. Drżąc klękała z rękami złożonymi, aby powtarzać modlitwę, której Pani nasza nas nauczyła: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba a szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twojego Miłosierdzia. Obecnie Ekscelencja rozumie, dlaczego ostatnie słowa tej modlitwy odnoszą się do dusz, które znajdują się w największym lub najbliższym niebezpieczeństwie potępienia."
Tuż przed swoją śmiercią przebywając w szpitalu w Lizbonie Hiacynta długie godziny spędzała na modlitwie, z jej pokoiku widać było wnętrze kościoła i tabernakulum. Adorowała Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Kilka razy odwiedziła ją Matka Boża. Po tych odwiedzinach zwierzała się siostrze Godinho przekazując jej to, co usłyszała od Matki Bożej.
Między innymi Maryja powiedziała jej, że: „najwięcej ludzi trafia dopiekła przez grzechy nieczystości. Mówiła również: Gdyby ludzie wiedzieli, czym jest wieczność, na pewno uczyniliby wszystko, by odmienić swoje życie. Pojawią się na świecie mody, które będą obrażać naszego Pana. Ludzie, którzy służą Bogu, nie mogą być niewolnikami mody. W Kościele nie ma miejsca na mody. Bóg jest zawsze ten sam."
Według relacji s. Łucji Franciszek, w przeciwieństwie do swojej siostry Hiacynty, był mniej przejęty wizją piekła, „choć zrobiła na nim wielkie wrażenie. Całą swoją uwagę skupił na Bogu, który jest Trójcą Przenajświętszą w tym Świetle ogromnym, które nas przenikało do głębi duszy. Potem posiedział: myśmy płonęli w tym świetle, które jest Bogiem, i nie spaliliśmy się. Jakim jest Bóg, tego nie można by powiedzieć. Tego właśnie nikt nie zdoła wypowiedzieć."
Jak uniknąć piekła - druga część tajemnicy fatimskiej
Kiedy skończyła się wizja piekła, przerażone dzieci, szukając pomocy, skierowały swój wzrok ku Matce Bożej. „A Ona - relacjonuje s. Łucja - pełna dobroci i smutku rzekła do nas: Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników, Bóg chce je ratować, Bóg chce rozpowszechniać na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, zostanie wielu przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie."
Druga część „tajemnicy" wskazuje na najskuteczniejszy sposób ratunku przed piekłem. Jest nim poświęcenie ludzkości Niepokalanemu Sercu Maryi.
Ojciec Święty Jan Paweł II wyjaśnia, że „poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Matki oznacza powrót pod krzyż Syna. Oznacza poświęcenie świata przebitemu Sercu Zbawiciela, przyprowadzenie go z powrotem do źródła odkupienia. Odkupienie pozostaje zawsze większe, niż grzech człowieka i «grzech świata». Moc odkupienia jest nieskończenie wyższa, niż całe zło w człowieku i w świecie. Poświęcenie się Maryi oznacza przyjęcie Jej pomocy w ofiarowaniu nas samych i całej ludzkości jedynemu naszemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi".
To właśnie Matka Boża najpewniej prowadzi nas drogami wiary i bezgranicznej ufności do swojego Syna Jezusa Chrystusa, aby mógł nas uwalniać z niewoli grzechów mocą swojego nieskończonego Miłosierdzia „Pragnę zaufania od swoich stworzeń - mówił Jezus s. Faustynie - Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego... Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego".
Siostra Łucja powiedziała, że Matka Boża trzy razy jej powtórzyła:
„Zbliżamy się do czasów ostatecznych". Najważniejszym środkiem służącym ratunkowi ludzkości jest poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu i modlitwa różańcowa. Skarżyła się również, że skoro wszystkie ofiarowane dotąd środki zbawcze nie zostały przyjęte przez ludzkość, ofiaruje teraz swoje łzy.
Fenomen płaczących krwawymi łzami obrazów i figurek Matki Bożej, tak często pojawiający się w ostatnich latach, jest kolejnym ostrzeżeniem i znakiem wzywającym ludzi do opamiętania i powrotu do Boga. Jezus powiedział do siostry Faustyny: „Zanim nadejdzie czas sprawiedliwości, daję ludzkości czas miłosierdzia". Czy w dalszym ciągu można być nieczułym i obojętnym na przestrogi i prośby Matki Bożej?
Kochani Czytelnicy! Matka Boża prosi każdego z nas o włączenie się w dzieło ratowania siebie, swoich najbliższych, Polski i świata. Wiemy, że tylko miłość Chrystusa może przezwyciężyć całą grozę zła, które ciąży nad nami i nad całą ludzkością. Chrystus potrzebuje jednak naszej zgody, aby mógł działać przez nas i docierać swoją miłością do największych grzeszników. Jesteśmy więc wezwani do zjednoczenia się z Niepokalanym Sercem Matki Najświętszej, aby nas uczyła żywej wiary i ufności, która ma się wyrazić:
1. W odwróceniu się od grzechu i życiu zgodnie z zasadami moralnymi i nauką Kościoła katolickiego;
2. W codziennej modlitwie, na którą powinien składać się różaniec i czytanie Pisma św;
3. W praktyce pierwszych piątków i sobót miesiąca w intencji wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej za grzechy własne i świata;
4. W comiesięcznej spowiedzi i jak najczęstszym przyjmowaniu Jezusa w Eucharystii, a także, jeżeli to jest możliwe, poście o chlebie i wodzie w środy i piątki.
Spełnienie tych żądań Matki Boskiej Fatimskiej jest jedynym ratunkiem dla każdego z nas i dla świata. Siostra Łucja wyjaśnia, że „pokuta, o którą prosi Bóg, jest następująca: prowadzić życie sprawiedliwe i zgodne z Bożymi przykazaniami; ze wszystkiego czynić ofiary i składać je Bogu. On pragnie, aby wszystkie dusze w taki sposób rozumiały pokutę, ponieważ niektórzy ludzie przez pokutę rozumieją tylko ostre umartwianie się, a nie odczuwają siły i potrzeby codziennej, zwyczajnej pracy nad sobą, wiodą życie «letnie» i pozostają w grzechu. W czasie modlitwy w kaplicy w nocy z czwartku na piątek, Bóg do mnie powiedział:
«Pokuta - jakiej wymagam - to składanie ofiary z wypełniania codziennych obowiązków i zachowania Moich przykazań».
Tak rozumiane wezwanie do pokuty jest szczególnie aktualne i naglące w obecnym czasie, kiedy ludzie tracą ducha ofiary i lekceważą obowiązki, wynikające z ich życiowego powołania. Zamiast stawić czoła rzeczywistości, często uciekają od obowiązków. W przypadku małżeństw, duch ofiary oznacza wspólne dźwiganie przez męża i żonę ciężarów codzienności.”
Dlaczego wieczne potępienie?
Matka Boża w pierwszej części tajemnicy fatimskiej ukazała dzieciom przerażającą wizję piekła, aby wezwać ludzi do nawrócenia i przypomnieć im ewangeliczną prawdę, że ostateczną konsekwencją odrzucenia Boga przez człowieka jest piekło.
Jan Paweł II w homilii 13 maja l982 roku wyjaśnił, jak należy rozumieć pierwszą część fatimskiego orędzia: „Największą przeszkodą w drodze człowieka do Boga jest grzech, trwanie w grzechu, a w końcu wyparcie się Boga. Świadome wyrzucenie Boga ze świata ludzkiej myśli. Oderwanie od Niego całej ziemskiej aktywności człowieka. W rzeczywistości wieczne zbawienie człowieka znajduje, się tylko w Bogu. Odrzucenie Boga przez człowieka - jeżeli jest zdecydowane - prowadzi logicznie do odrzucenia człowieka przez Boga (por. Mt 7. 23:10. 33), do potępienia. Czy Matka, która całą miłością, jaką budzi w niej Duch Święty, pragnie zbawienia każdego, może milczeć w obliczu kwestionowania samej podstawy ich zbawienia? Nie, nie może. Tak więc, ponieważ orędzie Matki Bożej Fatimskiej jest orędziem macierzyńskim, jest ono silne i jednoznaczne. Brzmi poważnie. Brzmi jak mowa Jana Chrzciciela nad brzegiem Jordanu. Nawołuje do pokuty. Ostrzega. Wzywa do modlitwy. Poleca różaniec. Orędzie jest skierowane do każdego człowieka.".
„Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje (w życiu na ziemi), to i żąć będzie ( w życiu po śmierci): kto sieje w cięte swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu jako plon ducha zbierze życie wieczne"(Ga 6,8).
Wieczne piekło jest rzeczywistością, do której człowiek konsekwentnie zmierza, jeżeli odrzuca Boga i żyje tak, jakby On nie istniał. Każdy świadomie i dobrowolnie popełniony grzech pogłębia w człowieku egoizm, niszcząc w nim zdolność do miłości. Jeżeli zniewolenie przez zło będzie tak wielkie, że w człowieku zostanie całkowicie zniszczona zdolność do przyjęcia i odpowiedzi na miłość Chrystusa, to wtedy tak ukształtowana ludzka osoba w momencie śmierci z nienawiścią odrzuci zbawczą miłość Boga. I to jest piekło. Tacy ludzie będą definitywnie wykluczeni z królestwa Bożego. Św. Paweł ostrzega:
„Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą"(Ga 5, 19-210).
Tego typu ludziom, w czasie sadu, Chrystus ogłosi wyrok potępienia: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom"(Mt 25,41). Taką postawę całkowitego zamknięcia się na miłość Boga, Pan Jezus nazywa grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Ten grzech dlatego nie może zostać odpuszczony, ponieważ człowiek sam, w radykalny sposób odrzuca możliwość nawrócenia się (por. Mt 12, 31-33).
Wieczne piekło jest więc owocem i ukoronowaniem całego ziemskiego życia człowieka który dobrowolnie się oddał w niewolę zła. Dlatego kochający Bóg ostrzega nas: „Nie dążcie do śmierci przez swe biedne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami"(Mdr l, 12).
Matka Boża w Fatimie przypomniała, że największą tragedią i nieszczęściem człowieka jest grzech i trwanie w grzechu, które prowadzi do całkowitego odrzucenia Boga, czyli do piekła. Ukazując przerażającą wizję piekła Matka Boża uświadomiła nam, że pogrążając się w niewoli grzechów i wyrzekając się wiary w Boga, wiele dusz dobrowolnie idzie na wieczne potępienie.
„Miłosierdzie Boże - pisze św. Faustyna - dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakby wszystko było stracone, lecz nie tak jest; dusza, oświecona promieniami silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo! Są także dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże" (Dz 1698).
Dwumiesięcznik ”Miłujcie się” 05-08 / 2000
ks. Mieczysław Piotrowski TChr
(M.P.)
Imprimatur: Przełożony Generalny Towarzystwa
Chrystusowego ks. Tadeusz Winnicki 15.11.1999
Wizja piekła z dzienniczka św. siostry Faustyny
(Dz.153)
W pewnym dniu ujrzałam dwie drogi:
jedna droga szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki, i różnych przyjemności. Ludzie szli tą drogą, tańcząc i bawiąc się — dochodzili do końca, nie spostrzegając, że już koniec. Ale na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść; jak szły, tak i wpadały. A była ich tak wielka liczba, że nie można było ich zliczyć.
I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a ludzie, którzy nią szli [mieli] łzy w oczach i różne boleści były ich udziałem. Jedni padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A w końcu drogi był wspaniały ogród, przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia, i wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały o swych cierpieniach.
( Dz.741 )
Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie — ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie — nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka — jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka — jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka — jest ustawiczne towarzystwo szatana: siódma męka — jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów: każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie: jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą.
Piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest.
Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam.
Jedno zauważyłam:
że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło.
Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich. O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem.
Dzienniczek Świętej siostry M. Faustyny Kowalskiej
Wydawnictwo Księży Marianów Warszawa 2003
Za zezwoleniem Kurii Metropolitalnej w Krakowie , L. 491/95 z 7 marca 1995 r.