82. Niewspólmierność teorii
Niewspółmierność Teorii (teorie mogą łatwo się zmieniać w inne, a same wobec siebie są nieporównywalne)
Dariusz Zienkiewicz
Niewspółmierność teorii naukowych
Streszczenie
W artykule przedstawiam zarys dwudziestowiecznej historii idei niewspółmierności.W tym celu korzystam z poglądów H.Poincare, L.Flecka, K.Ajdukiewicza, T.Kuhna, P.Feyerabenda. Następnie przedstawiam możliwe argumenty krytyczne odnoszące się do idei niewspółmierności na przykładzie poglądów T.Bilikiewicza, D.Davidsona, R.Rorty`ego. Podsumowując ten krótki szkic, stwierdzam, że chociaż na przestrzeni dwudziestego wieku idea niewspółmierności zyskiwała na precyzji, to ciągle trudno uznać ją za zadawalająco zaprezentowaną. Z drugiej jednak strony dotychczasowe próby jej zakwestionowania także nie wzbudzają zaufania. Pozostaje zatem przekonanie, iż kategoria niewspółmierności nadal jest wyzwaniem dla filozofów nauki.
Od ponad stu lat w filozofii i metodologii nauk przyrodniczych dominował pogląd głoszący, że z synchronicznego punktu widzenia teorie nauk przyrodniczych tworzą zinterpretowany model formalny, czyli są bliższe językowi nauk dedukcyjnych niż językowi naturalnemu. Z synchronicznego i diachronicznego punktu widzenia można natomiast mówić o jedności języka nauki, czyli o istnieniu jednego " prawdziwego" języka. W pierwszym przypadku dlatego, iż istnieje wspólna baza redukcyjna, do której sprowadza się terminy wszystkich nauk przyrodniczych. W drugim - dlatego, iż jest zapewniona niezmienność znaczeniowa terminów występujących w następujących po sobie teoriach. Zatem sposób zastępowania jednych teorii przez drugie, przy tak przyjętych założeniach, nie był w ogóle problemem godnym uwagi. Uważano że teorie naukowe następują po sobie tak, iż kolejna jest uogólnieniem poprzedniczki, modyfikuje jej ograniczenia i odrzuca błędy. Jednak w świetle coraz dokładniejszych badań historycznych pogląd ten stawał się coraz bardziej wątpliwy. Spośród licznych zagadnień, jakie się wtedy pojawiły jednym z najciekawszych była teza o niewspółmierności konkurencyjnych teorii, albowiem jej przyjęcie prowadzi do daleko idących modyfikacji w naszym rozumieniu teorii naukowych. W niniejszym artykule chciałbym właśnie pokazać zarys współczesnej historii tej tezy.
Kształtowanie idei niewspółmierności w filozofii nauki
Współczesna historia idei niewspółmierności w filozofii nauki rozpoczyna się wraz z polemiką między Poincare a Le Roy. I chociaż samo słowo " niewspółmierność" się w niej nie pojawia, to jego treść występuje z pewnością. Jest też jasne, co według autorów powodowałoby niewspółmierność teorii. Konkurencyjne teorie byłyby niewspółmierne, gdyby były wyrażone w nieprzetłumaczalnych językach. Problemem zaś jest, co takie twierdzenie znaczy dla teorii empirycznych i czy tego typu języki są możliwe.
Według Poincare "najbardziej paradoksalne było twierdzenie Le Roy, jakoby uczony stwarzał fakt" /Poincare, (1908), s.142/. Autor Wartości nauki nie może zgodzić się na tak skrajny konwencjonalizm. Uznaje natomiast, że "wszystko co uczony tworzy w fakcie sprowadza się do języka, w którym go wyraża" /Poincare, (1908), s.150/. Swoboda uczonego i pierwiastki konwencjonalne ulegają zwiększeniu kiedy od faktów przejdziemy do konstruowania praw. W takich przypadkach "ponieważ sposób wysłowienia praw naszych może się zmieniać wraz z przyjmowanymi przez nas umowami, ponieważ umowy te mogą zmodyfikować same nawet stosunki naturalne tych praw, należy zapytać, czy w całokształcie praw tych istnieje coś niezależnego od tych umów, coś, co mogłoby odgrywać, że tak powiem, rolę niezmiennika powszechnego?" /Poincare, (1908), s.157/. Poincare jest przekonany, iż taki niezmiennik istnieje. Jego występowanie gwarantowane jest przez możliwość przekładu na nasz język dowolnego języka istot nawet bardzo od nas różnych, jeśli tylko są obdarzone podobnymi do naszych zmysłami i wyznają zasady naszej logiki. Oczywiście tym bardziej przetłumaczalne są języki np. danej nauki z różnych okresów historycznych. A tłumaczyć - "znaczy właśnie: wydzielić ten niezmiennik. /.../ Jaką jest zaś istota tego niezmiennika, z tego nietrudno zdać sobie sprawę, i wystarczy nam w tym względzie słów kilka. Oto prawami niezmiennymi są stosunki między faktami surowymi, podczas gdy stosunki między faktami naukowymi są zawsze jeszcze zależne poniekąd od pewnych umów" /Poincare, (1908), s.159/.
Poincare wyraził problem niewspółmierności w kształcie jak najbardziej współczesnym i w formie jaka nas właśnie w tym artykule interesuje. Według niego być niewspółmiernym, to być nieprzetłumaczalnym. Przetłumaczyć - znaczy wydzielić niezmiennik powszechny. Z niezaprzeczalnych dla niego zaś prawd istnienia tłumaczeń i istnienia faktów surowych, autor opowiada się za niezmiennikiem i współmiernością.
O ile jednak Poincare w sposób prawidłowy przedstawił zagadnienie niewspółmierności, o tyle jego rozwiązanie wydaje się być dzisiaj już anachroniczne. Po pierwsze dlatego, że koncepcja " surowych faktów" jest obecnie nie do utrzymania. Po drugie dlatego, że kategoria przekładu w koncepcji Poincare jest nie tyle rezultatem refleksji badawczej, lecz faktem zdroworozsądkowym. Przekład jest zawsze możliwy - powiada on - bo przecież istnieją słowniki angielsko-niemieckie. A nawet jeśli nie ma słów wspólnych wszystkim językom, to istnieją reguły przy pomocy których takie słowa można budować. Oczywistość istnienia słowników i tłumaczeń literackich przesłania autorowi problem wymagający z pewnością głębszej refleksji. Należałoby wtedy odpowiedzieć na pytanie, czego winniśmy oczekiwać i wymagać od tłumaczenia pojęć jednej teorii empirycznej na drugą. Tego typu rozważań u Poincare jednak nie znajdziemy.
Najprawdopodobniej terminu "niewspółmierność" w charakterze filozoficznym użył po raz pierwszy L.Fleck. Kategoria ta pojawia się już w artykule z roku 1927 zatytułowanym O niektórych swoistych cechach myślenia lekarskiego /Fleck, (1927), s.61 i dalsze/. Jest także motywem przewodnim głównej pracy /Fleck, (1986)/, oraz jest podstawowym przedmiotem polemiki między L.Fleckiem a T.Bilikiewiczem /Fleck, (1939)/; /Fleck, (1939a)/; /Bilikiewicz, (1939)/; /Bilikiewicz, (1939a)/, która to polemika - jak można sądzić - została przerwana przez wybuch wojny.
W pierwszej pracy lwowskiego mikrobiologa idea niewspółmierności, jak i jej źródła, nie są jeszcze wystarczająco sprecyzowane. Autor jedynie podkreśla, że dynamiczne zjawiska chorobowe wymagają "różnorodnych sposobów ujmowania" /Fleck, (1927), s.61/, oraz "koniecznych zmian punktu widzenia" /Fleck, (1927), s.63/, co rodzi niewspółmierność idei przy pomocy których owe zjawiska się opisuje. Jednak już w monografii Powstanie i rozwój faktu naukowego idea niewspółmierności uzyskuje głębsze znaczenie, gdyż jest wpisana w analizy dotyczące podstawowych kategorii teoriopoznawczych w koncepcji Flecka, tzn. kolektywu myślowego i stylu myślowego. Według autora pojęcia uzyskują jasność w rezultacie ich funkcjonowania w danym stylu myślowym. Nawet proste wydawałoby się zdanie, które w naszym stylu myślowym życia codziennego brzmi: "normalna ręka ludzka ma pięć palców", jest nieprzetłumaczalne właśnie z powodu jego uwarunkowania stylowego. "Stwierdzenie, że palców jest pięć, wymaga przede wszystkim ogólnego pojęcia "palec", a potem liczenia, więc pojęcia liczby, co również jest kwestią stylu myślowego. (...) Wiele szczepów pierwotnych nie posiada wspólnego określenia "palec" (...). W ich stylu jest nasze zdanie niewypowiedzialne. Liczne prymitywne społeczeństwa posiadają tylko dla liczb 1, 2, 3 nazwy odrębne, poza tym mówią krajowcy: liczne, mnóstwo, wielka ilość. Więc zdanie "ręka ma pięć palców" nie daje się na ich język przetłumaczyć. (...) Inni (...) używają na określenie liczby pięć słowa: "ręka", dziesięć: "dwie ręce". Ci nie mogą więc wypowiedzieć zdania "ręka ma pięć palców" bez tautologii, a pytanie, ile palców ma ręka, jest u nich praktycznie bez sensu, podobnie jak u nas pytanie: ile kosztuje jeden złoty lub ile trwa jedna godzina. (...) Inni mówią zamiast pięć "wszystko", więc ich zdanie brzmi: "ręka ma wszystkie palce". Oto znowu odmienna teoria, nie sprzeczna, lecz niewspółmierna z nią. To nie są tylko różnice językowe, bo używane na określenie liczby pięć słowa "mnóstwo", "ręka", "wszystko" mają właśnie zupełnie inny zakres, niż słowo pięć. To jest całkiem inny styl myślowy" /Fleck, (1986), s.171).
Kategorie "pięć palców", "wszystko" należą w swoich stylach myślowych do relacji zwanych faktami. To znaczy, że znajdują się w określonym miejscu różnorakich powiązań występujących wewnątrz stylu myślowego. Są połączone dynamicznie z innymi licznymi relacjami. W rozwiniętym, harmonijnym stylu myślowym każda zmiana jednej relacji wpływa chociażby w małym stopniu na wszystkie pozostałe. Dlatego, jeśli dla pewnego stylu myślowego jakieś zdanie jest bezsensowne, to nie można ustalić kilku norm w taki sposób, by zyskało sens i stało się przetłumaczalne. Takie ustalenie wiązałoby się z koniecznością zmiany - przetłumaczenia całego stylu myślowego.
Nie trzeba chyba szerzej omawiać konsekwencji wynikających z podstawowej niewspółmierności stylów myślowych. W teorii, w której rzeczywistość jest relacyjna wobec stylów myślowych, ich niewspółmierność owocuje tzw. niewspółmiernością obserwacyjną i ontologiczną. W efekcie członkowie różnych kolektywów żyją w różnych światach. Nie przeczy temu nawet fakt, że poszczególne jednostki mogą należeć do różnych kolektywów myślowych, na takiej samej zasadzie, jak mogą być dwujęzyczne. Opanowanie jednak różnych języków, czy też przynależność do różnych stylów myślowych, nie ma nic wspólnego z problemem ich niewspółmierności. W danym kolektywie, w danej chwili, w danym miejscu, aby być zrozumianym trzeba mówić jednym językiem.
Jednocześnie Fleck podkreśla, iż istnieją języki nauk empirycznych, lecz ich sposób istnienia jest odmienny od tego, jaki im przypisują zwolennicy - jak ich nazywa - spekulatywnej teorii poznania /tym mianem autor określał, najogólniej mówiąc, neopozytywistyczny nurt w filozofii nauki/. Przeprowadzają oni bowiem swoje badania na kilku symbolicznych przykładach, a związki logiczne między badanymi obiektami uznają przed i ponad wszystkimi innymi związkami. Tylko dlatego mogą w ogóle sformułować tezę o tłumaczeniu jednego języka na drugi i o współmierności pojęć tam występujących. Według lwowskiego uczonego można co najwyżej mówić o tłumaczeniu tekstu w jednym języku na tekst w innym, ale w praktyce tego typu tłumaczenie także jest wykluczone. Nie pozwala na nie sposób funkcjonowania stylów myślowych. Stąd też bierze się niewspółmierność teorii, które są niczym innym jak pewnego rodzaju tekstami w danym języku, w danym stylu myślowym.
W polemice z L.Fleckiem T.Bilikiewicz opowiada się za tezą, iż w naukach przyrodniczych spotykamy się z faktami niezależnymi od podmiotu i stylu myślowego. Zadaniem uczonego jest dotarcie do owych faktów i opisanie ich w adekwatnych językach. Jeśli tego dokona, to odpowiadające faktom pojęcia, nawet jeśli występują w różnych językach, są przetłumaczalne, albowiem ostatecznie nie są kwestią stylu lecz oglądu /Bilikiewicz, (1939), s.176 i dalsze/. Gdyby zaś przyjąć propozycję Flecka, to jej konsekwencją jest relatywizm poznawczy, nie do zaakceptowania dla każdego, kto pragnie rzetelnie zajmować się teorią poznania.
Drugi z tych zarzutów nie tyle jest argumentem przeciwko niewspółmierności, co raczej naganą moralną. Natomiast według Flecka nawet gdyby uznać wartość poznawczą tego zarzutu, to i tak nie jest on słuszny, gdyż "z teorii stylów myślowych nie wynika żaden relatywizm poznawczy. " Prawda" jako aktualny etap przemian stylu myślowego jest zawsze tylko jedna: jest ona stylowo bez reszty zdeterminowana. /../ Nie twierdzę, że " ta sama wypowiedź" jest dla obu albo prawdziwa, albo fałszywa. Jeśli posiadają różne style myślowe, to nie ma właściwie " tej samej wypowiedzi" , bo wówczas dla jednego z nich jest wypowiedź drugiego niezrozumiała lub jest przez niego inaczej rozumiana" /Fleck, (1939), s.168/.
Pierwszy zaś byłby zasadny, gdyby udało się wykazać, że istnieje jeden wspólny wszystkim ludziom nieuprzedzony ogląd i istnieją "nagie fakty". Fleck jest jednak przekonany, że nie istnieje bezzałożeniowa obserwacja - absolutny podmiot, "nagie fakty" - absolutny przedmiot, czy wynikające z nich sądy czysto spostrzeżeniowe.
Sama konstrukcja obserwacji polega na uznawaniu czegoś za "coś znaczące". Ilość wydobywanych znaczeń może być nieskończona, dlatego, aby widzieć trzeba wpierw wiedzieć, inaczej, patrzymy a nie widzimy. Nie istnieje obserwacja dobra lub zła w ogóle. Jest ona zawsze oparta na wcześniejszej wiedzy i albo zgodna z nią, albo nie. W tym sensie obserwacja jest czynnością zbiorową, bo wiedza, na której się opiera jest wiedzą kolektywną. I ta właśnie wiedza czyni obserwację w ogóle możliwą, gdyż ogranicza. ilość możliwych do zaakceptowania znaczeń.
Jeśli chodzi a problem tzw. "nagich faktów", to Fleck w tym względzie (co wynika z całej jego koncepcji poznawczej) nie ma jakichkolwiek wątpliwości o bezsensowności i daremności ich poszukiwania. "Zwolennicy bezpośrednich danych elementarnych sami się dyskredytują, nie mogąc się pogodzić pomiędzy sobą, co właściwie należy uważać za owe bezpośrednie dane, których trzeba aż tak szukać. W jaki sposób są one bezpośrednio dane, skoro trzeba się o nie tak spierać ? Wystarczy porównać w czasopiśmie "Erkenntnis" tom 2 str. 432 i tom 3 str. 215, aby przekonać się jak uwikłał się Carnap ze swoimi protokółami (Protokollsŕtze) i stwierdzić całą bezpłodność tej sprawy" /Fleck, (1935), s.62/. Sądy spostrzeżeniowe są niecelową fikcją. Niecelową, gdyż przyjęcie ich wcale nie pomaga w rozumieniu nauki. Fikcją, gdyż im głębiej analizujemy konkretne przypadki, tym bardziej kurczy się i rozwiewa to, co początkowo bylibyśmy skłonni uznać za treść czysto spostrzeżeniową. Albowiem w naukach przyrodniczych, tak jak w każdej działalności poznawczej człowieka, "nie ma innej wierności naturze niż wierność kulturze" /Fleck, (1986), s.64/.
Powyższe własności teorii naukowych wykluczają zdaniem Flecka możliwość istnienia tzw. czystego oglądu w poznaniu naukowym i "nagich faktów". Natomiast otwierają szeroko bramę dla koncepcji niewspółmierności w metodologii nauk przyrodniczych.
Konwencjonalizm a niewspółmierność
Obok propozycji Flecka w filozofii polskiej tego okresu odnajdziemy tezę o niewspółmierności - chociaż nie samo słowo - w koncepcji K.Ajdukiewicza. Ta propozycja, w przeciwieństwie do badań Flecka, wyrażona jest w języku logiki. Autor konstruuje klasę języków zamkniętych i spójnych. Dla tego typu języków, jeśli każde wyrażenie jednego języka znajduje swój przekład w drugim, to oba języki są wzajemnie przekładalne. Klasę wszystkich znaczeń przynależnych wyrażeniom należącym do pewnego zamkniętego i spójnego języka Ajdukiewicz nazywa aparaturą pojęciową /Ajdukiewicz, (1985a), s.177/. Pomiędzy zdaniami uznanymi na gruncie określonego języka może jednak dojść do sprzeczności. Aby pozbyć się wtedy konfliktu, należy opuścić teren takiego języka. Przejście to jednak nie może prowadzić do języka dającego się przełożyć na język pierwotny, albowiem sprzeczność ujawniłaby się także i w tym nowym języku.
Spotykamy się tu zatem z wyraźną tezą o możliwości występowania niewspółmiernych teorii i o nieprzetłumaczalnych językach. W późniejszej twórczości Ajdukiewicz odrzucił radykalny konwencjonalizm, uważając, że jego koncepcja języków zamkniętych jest nie do utrzymania. W konsekwencji odrzucił także tezę o niewspółmierności.
W wersji Ajdukiewicza teza o niewspółmierności wymaga licznych mocnych założeń logicznych. Nie jest jednak powiedziane, że sposób konstrukcji języków dokonany przez autora odpowiada praktycznym językom teorii empirycznych i być może niektóre założenia początkowo przyjmowane są nadmiarowe. Warto także zwrócić uwagę na fakt, iż mimo narzucających się podobieństw między propozycjami Flecka i Ajdukiewicza /np. analogia między stylem myślowym a aparaturą pojęciową/, to obie propozycje są jednak zasadniczo odmienne. W konwencjonalizmie wybór aparatury pojęciowej zależy od indywidualnej i swobodnej decyzji kierującego się logiką podmiotu. W koncepcji Flecka styl myślowy jest rezultatem relacji różnego rodzaju, w których świadoma rola podmiotu i logiki jest mocno ograniczona. Podmiot jeśli już odczuwa styl myślowy, to bardziej jako przymus takiego a nie innego myślenia, a nie jako swój wytwór.
W najbardziej nas interesującym aspekcie obie propozycje zachowują się jednak zdecydowanie podobnie. Przyjmują, iż podstawową przyczyną ewentualnej niewspółmierności teorii jest ich nieprzetłumaczalność.
Idea niewspółmierności w drugiej połowie XX wieku
Bezpośrednio do propozycji Flecka nawiązał T.Kuhn, prezentując koncepcję rewolucji naukowych, w której idea niewspółmierności odgrywa zasadniczą rolę. Jednak przynajmniej w pierwszej fazie twórczości Kuhn podkreśla rolę czynnika pozajęzykowego tzw. wiedzy milczącej jako podstawowego źródła wywołującego niewspółmierność. Natomiast w późniejszych publikacjach kwestionuje własne poglądy na ten temat. "Pierwotnie moja analiza dotyczyła zarówno pozajęzykowych jak i językowych postaci niewspółmierności. Dziś uważam, iż to nadmierne rozszerzenie zakresu terminu wynikało z nieuświadomienia sobie, jak znaczną część składnika poznania pozornie pozajęzykowego niesie ze sobą język w toku procesu przyswajania go sobie" /Kuhn, (1991), s.150, przypis 5/. Zatem także Kuhn w ostateczności przyznaje, iż "zastosowany do kolejnych teorii naukowych termin "niewspółmierność" oznacza brak wspólnego języka, na który obie mogłyby zostać przetłumaczone. Niektóre twierdzenia konstytutywne dla starszej teorii nie mogą zostać wypowiedziane w żadnym języku zdatnym do sformułowania twierdzeń jej następczyni i vice versa" /Kuhn, (1991), s122/. Niemniej jednak idea niewspółmierności i jej związek z nieprzetłumaczalnością są w propozycji Kuhna bardziej dwuznaczne, o czym jeszcze będzie mowa w dalszej części artykułu.
P.Feyerabend w tekście Wyjaśnianie, redukcja i empiryzm /Feyerabend, (1979a)/ próbuje wykazać, iż występują sytuacje w historii następujących po sobie teorii, kiedy ważnych terminów jednej nie można zdefiniować w języku drugiej. Następnie nazywa tego typu teorie niewspółmiernymi. Efekt ten jest rezultatem przekonania autora, iż tzw. twierdzenia obserwacyjne są w pełni teoretyczne, gdyż ich znaczenia zależą od treści całej teorii. Nie można zatem stosować w teorii B twierdzeń A dotyczących faktów A. "Nie jest też możliwe przetłumaczenie /podkreślenie Feyerabend/ języka A na język B" /Feyerabend, (1996), s.195/. W Przeciw metodzie autor przyznaje także, iż jego koncepcja niewspółmierności jest zbliżona do propozycji Kuhna, chociaż "Kuhn korzystał jednak z innego podejścia, stosując ten sam termin w odniesieniu do podobnej /choć nie identycznej/ sytuacji. Podczas gdy jego podejście było historyczne, moje było abstrakcyjne. Jego źródłem była historia nauki /zmodyfikowana zgodnie z nowymi ideami/, moim natomiast były zapisy sporów na temat zdań protokolarnych w Kole Wiedeńskim"/.../ /Feyerabend, (1996), s.216/.
Wszyscy powyżej przedstawieni autorzy z większym lub mniejszym naciskiem zwracają uwagę na związek niewspółmierności teorii empirycznych z nieprzetłumaczalnością języków tychże teorii. Tę zaś wyprowadzają najczęściej z koncepcji uwikłania znaczeń terminów teorii w treści jej całości.
Obecnie przedstawię przykładowe zarzuty jakie można postawić tak rozumianej idei niewspółmierności.
Przeciw niewspółmierności?
Według D.Davidsona w podstawowej metaforze niewspółmierności można odkryć paradoks, którego nie sposób się pozbyć, a który powoduje bezsensowność posługiwania się ową metaforą. Davidson powiada bowiem, iż "odmienne punkty widzenia mają sens, ale tylko wówczas, gdy istnieje wspólny układ współrzędnych, w którym można je umieścić; tymczasem istnienie takiego układu zadaje kłam tezie o zasadniczej nieporównywalności" /Davidson, (1991), s.101/. Pierwotnym założeniem autora jest utożsamienie nieprzekładalności z nieporównywalnością. Co więcej gotów jest on stwierdzić, iż gdyby jakieś formy aktywności były zupełnie nieprzekładalne na nasz język, to nie moglibyśmy w ogóle stwierdzić, że te formy są językiem.
Także jego zdaniem pojęcie alternatywnego schematu pojęciowego miałoby sens, gdyby było tożsame z pojęciem języka prawdziwego ale nieprzekładalnego. Jednak znowu w tym przypadku powstaje pytanie o to, czy w ogóle może ktoś mówić o prawdziwości języka niezależnie od jego przekładalności . Według Davidsona jedno bez drugiego jest niezrozumiałe, a w związku z tym, że nie możemy sensownie nawet sformułować pojęcia odmiennych schematów pojęciowych, czy też języków, to koncepcja niewspółmierności jest na razie czczą gadaniną.
Chociaż argumentacja Davidsona jest ciekawa i dosyć przekonywująca, to kryją się za nią mocne pierwotne założenia. Można ją zaakceptować tylko w wypadku, jeśli właściwie utożsami się cztery w gruncie rzeczy różne kategorie: niewspółmierność, nieprzetłumaczalność, nieporównywalność, brak komunikacji. Jednak na przykład Kuhn wielokrotnie w swych pracach stara się wykazać, iż nawet wtedy gdy jest możliwa komunikacja i pewnego rodzaju porównywalność nadal możemy mieć do czynienia z nieprzetłumaczalnością i niewspółmiernością. Komunikacja jest możliwa, chociaż proces tłumaczenia nie wystąpił. ""Radykalny tłumacz" Quine`a jest w istocie interpretatorem, a "Gavagai" jest przykładem bezsensownego materiału, od którego on zaczyna swoją pracę./.../ Nie musi istnieć angielski opis posiadający to samo odniesienie przedmiotowe, co termin "gavagai" z języka tubylców. Ucząc się rozpoznawać gavagaie interpretator może nauczyć się rozpoznawać cechy dystynktywne nieznane mówiącym po angielsku i dla których język angielski nie dostarcza żadnej opisowej terminologii./.../ W tych okolicznościach termin "gavagai" pozostaje nieredukowalnie tubylczym terminem, nieprzetłumaczalnym na angielski" /Kuhn, (1982) s.672/. Dla takich właśnie sytuacji Kuhn rezerwuje termin niewspółmierność.
R.Rorty uznałby argumenty Davidsona, ale uważa, iż większość czytelników mylnie interpretuje Kuhna /do czego przyczynia się też sam Kuhn nieprecyzyjnymi wypowiedziami/, utożsamiając niewspółmierność z nieprzekładalnością /Rorty, (1994), s.269, przypis 35/. Autor Przygodności, ironii i solidarności w gruncie rzeczy uchyla spór o niewspółmierność na poziomie teorii poznania, chociaż nie uchyla samej idei niewspółmierności. "Kiedy mówię o współmierności głosów w dyskursie, chodzi mi o to, że daje się je podciągnąć pod zasady, w świetle których można w racjonalny sposób uzgodnić, co stanowiłoby rozstrzygnięcie w każdym przypadku, gdy zdania wydają się być podzielone" /Rorty, (1994), s.282/ Natomiast w przypisie do zacytowanego fragmentu Rorty stwierdza, że "tak rozumiana współmierność to nie to samo co przypisywanie tego samego znaczenia słowom. W rozważaniach nad Kuhnem współmierność rozumie się często w ten ostatni sposób, co - zważywszy, jak wątłe jest pojęcie tożsamości znaczenia - nie wydaje mi się fortunne. Kto mówi o spierających się, że inaczej używają słów, ten według mnie wyrażając się zwodniczo wskazuje na to tylko, iż nie widzą oni sposobu uzgodnienia, co rozstrzygało by ich spór" /Rorty, (1994), s.282/. W tej propozycji to niemożność dotarcia do reguł, przy pomocy których rozstrzygałoby się spory oznacza występowanie niewspółmierności. Według Rorty`ego tradycyjna teoria poznania zakładała możliwość dotarcia do owych reguł. Z tego też powodu należy porzucić całą epistemologię, a wraz z nią i ideę niewspółmierności rozpatrywaną właśnie w ramach teorii poznania.
Podsumowując ten krótki szkic historii niewspółmierności należy stwierdzić, iż chociaż na przestrzeni dwudziestego wieku owa idea zyskiwała na precyzji, to nadal daleko jej do zadawalającej egzemplifikacji. Z drugiej jednak strony dotychczasowe próby zakwestionowania niewspółmierności, wyrażające się na różne sposoby, takie jak: powoływanie się na empiryczne przykłady z historii nauki /Bilikiewicz/; konsekwencje dla teorii poznania /Bilikiewicz/; kwestionowanie sensowności samego pojęcia /Davidson/; unieważnienie problemu /Rorty/; także nie wzbudzają zaufania. Pozostaje zatem przekonanie, iż kategoria niewspółmierności nadal jest wyzwaniem dla filozofów nauki.