1053

Początek drugiego etapu? Czyżby rozpoczął się już drugi etap kryzysu ukraińskiego? Pierwszy etap, to polityczny przewrót, który za aprobatą, jeśli nie z inspiracji Stanów Zjednoczonych, kupił sobie jeden z tamtejszych oligarchów, Piotr Poroszenko, który po ojcu mógłby nosić nazwisko Walcman, gdyby nie przybrał z ukraińska brzmiącego nazwiska po matce. Stany Zjednoczone zapaliły dla tego przewrotu zielone światło, ale dalszy rozwój wypadków skłania do podejrzeń, że nie wiedziały, co robić dalej. Wykorzystał to zimny rosyjski czekista Putin i kiedy tylko Nasza Złota Pani zapewniła go, iż na Ukrainie nie będzie żadnej zewnętrznej interwencji wojskowej, odebrał Ukrainie Krym, a następnie doprowadził do wojny domowej we wschodnich, uprzemysłowionych obwodach Donieckim i Ługańskim. Doprowadziło to do faktycznego rozbioru Ukrainy, bo chociaż zimny rosyjski czekista Putin powstrzymał się przed otwartą aneksją i obydwa obwody formalnie pozostają w granicach Ukrainy, ale Kijów nie ma i według wszelkiego prawdopodobieństwa, nie będzie miał tam nic do gadania. Gwarantką autonomii tych obwodów będzie Moskwa, a to oznacza, że będzie je politycznie kontrolowała, zapewniając sobie w ten sposób stabilne dostawy produktów tamtejszego przemysłu zbrojeniowego, zwłaszcza silników rakietowych. Wprawdzie Kijów robi dobrą minę do tej gry, ale prędzej czy później musi pojawić się tam pytanie, kto powinien ponieść odpowiedzialność za faktyczny rozbiór państwa. To właśnie będzie moment rozpoczęcia drugiego etapu kryzysu ukraińskiego i bardzo możliwe, że ten etap się rozpoczął, bo właśnie prezydent Poroszenko zdymisjonował ministra obrony Walerego Hełeteja. Powodów dymisji nie podano, ale nietrudno się ich domyślić. Podczas walk z separatystami armia ukraińska utraciła około dwóch trzecich uzbrojenia, a ponadto musiała być nieudolnie dowodzona, skoro ukraińska ofensywa zakończyła się okrążeniem uderzeniowych batalionów przez separatystów w kotle iłowajskim. Kolejną poszlaką wskazującą na możliwe rozpoczęcie drugiego etapu są zabiegi prezydenta Poroszenki w sprawie przerwania ognia na wschodzie. Wyznaczył on wcześniej termin wyborów do Rady Najwyższej na 26 października. Po tych wyborach wyjaśni się, kogo nadal chroni immunitet, a kogo już nie chroni. Z tej drugiej grupy będą wybierani kandydaci na kozłów ofiarnych, na których zwali się odpowiedzialność za rozbiór państwa. Wygląda na to, że ci kandydaci świadomi są swego losu, a jedynym w tej sytuacji ratunkiem dla nich jest ucieczka w wojnę - bo kontynuacja wojny na wschodzie może jeśli nie powstrzymać, to przynajmniej odwlec wewnętrzną dintojrę w Kijowie. Ale aktywność „partii wojny” jest nie na rękę prezydentowi Poroszence, który zaangażował się w miński kompromis, będący w istocie kapitulacją, podobną do tej, przed którą w 1871 roku został postawiony Jules Favre, a Francja na skutek przegranej wojny z Prusami musiał odstąpić im Alzację i północną Lotaryngię. Jeżeli zatem prezydent Poroszenko zdymisjonował ministra obrony, to nieomylny to znak, iż wymiana ciosów między „partią wojny”, a partia pokojową właśnie się rozpoczęła. Tymczasem dzięki telewizji mieszkańcy naszego nieszczęśliwego kraju mogli obejrzeć widowisko urastające do rangi symbolu. Podczas oficjalnej wizyty w Niemczech naszej premierzycy Ewy Kopacz mogliśmy obejrzeć, jak Nasza Złota Pani uczy ją chodzić i to w dodatku metodą ręcznego sterowania. Jest to znakomita, chociaż oczywiście niezamierzona ilustracja stosunków Republiki Federalnej Niemiec z naszym nieszczęśliwym krajem. Stanisław Michalkiewicz

Pijcie michnikowszczyny! Kiedy właściciel browaru „Ciechan” nie podzielił entuzjazmu pana Dariusza Michalczewskiego dla sodomitów i gomorytów - a wiadomo, że obecnie jest rozkaz, żeby nie tylko sodomitom i gomorytom się nie sprzeciwiać, ale żeby ich podziwiać, a na każde żądanie im się nadstawiać - bo „muszą być kochani” - zaraz postępackie knajpy zorganizowały wylewanie piwa „Ciechan”. Jako pierwsza akcję wylewania zorganizowała knajpa „Wrzenie świata”. Tedy informujemy, że jest to knajpa żydowska, o czym świadczy rejestr właścicieli tworzących Fundację Instytut Reportażu, zarejestrowaną w KRS pod numerem 0000335427. Tworzą ją następujące osoby: Paweł Goźliński, kierownik działu reportażu „Gazety Wyborczej” i redaktor naczelny magazynu „Duży Format” tej żydowskiej gazety dla Polaków, Irena Morawska, wraz z Jerzym Morawskim, który po różnych metamorfozach („iść za Cioskiem” odgrywa na starość rolę szabesgoja), Wojciech Tochman, którego do „Gazety Wyborczej” nastręczyła sama Hanna Krall, Mariusz Szczygieł, którego do żydowskiej gazety dla Polaków sprowadziła ta sama ręka, no i sama Hanna-Krall-Szperkowicz, co to samego jeszcze znała Stalina, a w latach dobrego fartu, tzn. 1966-1969 korespondowała do Polski z Moskwy. Druga knajpa, to Cafe „Kulturalna”, własność niejakiej Anny Łabuszewskiej, pozostającej pod protekcją potężnych Mocy, przed którymi uginają się nawet białe kolana Hanny Gronkiewicz-Waltzowej, co to kiedyś miewała ekstazy z samym Duchem Świętym. Właścicielem trzeciej, pretensjonalnie nazwanej „Cafe Chwila” są panowie Hołdysowie: ojciec Zbigniew, który chyba nawet do spania nie zdejmuje kapelusza, podobnie jak Bonja, co to nawet w łóżku nie zdejmowała turbanu skrywającego kołtuna, no i syn Tytus, który - jak to widać na zdjęciach - na razie dorobił się imponującej brody i charakterystycznego, melancholijnego spojrzenia, a poza tym pięknie śpiewa piosenki „i różne inne dźwięki, szczególnie gdy go coś wzruszy”. Postępaki - nie pijcie piwa „Ciechan”! Pijcie michnikowszczyny - bo pewnie to tam podają. Stanisław Michalkiewicz

15/10/2014 „Przejmując odpowiedzialność za Polskę, podejmujemy się zapewnić większe bezpieczeństwo zdrowotne obywatelom. Trudne to zadanie, bo stan ochrony zdrowia jest katastrofalny. Naprawa tego systemu będzie jednym z absolutnie pierwszoplanowych zadań rządu. My ten system naprawimy, oszczędzając ludziom, pacjentom, lekarzom, pielęgniarkom słów(…) Szpital ma być dobry, przyjazny pacjentowi i dostępny dla chorego. Musimy pokonać zmorę wielomiesięcznego oczekiwania przez pacjentów na poradę lub zabieg, bo to wielomiesięczne oczekiwanie to czasami niestety wyścig ze śmiercią.(…) Nie można dłużej szantażować lekarzy i pielęgniarek ich poczuciem odpowiedzialności i gotowością do nadzwyczajnych poświęceń. Pielęgniarki i lekarze muszą pracować za godziwe pieniądze”- twierdził w swoim expose pan premier Donald Tusk. Pan premier Donad Tusk w roku 2007, kiedy to mówił, chciał startować w konkursie szopenowskim, ale nie wiedział na jakim instrumencie ma grać. Grał więc na kłamstwie, bo przecież jako człowiek inteligentny musi przecież wiedzieć, że tego systemu poprawić się nie da. Wiadro, które ma setki dziur nie da się zapełnić wodą. To jasne i oczywiste. Ale pan Donald Tusk swoje. Propaganda musi być sączona, że w roku 2007 będzie zapewnione bezpieczeństwo” obywatelom”. Minęło szczęśliwie lat siedem i bezpieczeństwo się… pogorszyło. Bo musiało się pogorszyć w tym systemie. Pamiętam jak ilość pieniędzy w systemie tego państwowego marnotrawstwa wynosiła coś około 40 miliardów złotych i było bardzo niebezpiecznie. Potem pani Ewa Kopacz- jak była ministerką od naszego zdrowia – zwiększyła ilość marnotrawstwa o 30 miliardów(!!!) i nic się nie zmieniło,. Bo co może się zmienić w systemie panującego marnotrawstwa w państwowej służbie zdrowia? Oczywiście nic- oprócz jeszcze większego marnotrawstwa. Obecnie ilość pieniędzy w tym absurdalnym systemie przekroczyła liczbę 70 miliardów, a kolejki jak były tak są. Chociaż trzeba przyznać, że rozgorzała wielka walka o likwidację kolejek w tym systemie, oczywiście dla jaj propagandowych, bo w tym systemie kolejek zlikwidować się nie da, bo jest to system reglamentacji, a co za tym idzie- antyrynkowy. Jak jest system rynkowy to kolejek nigdy nie ma, bo niby skąd? Kolejki są- jak sprawy są reglamentowane. W państwowej służbie zdrowia sprawy są reglamentowane. I zawsze będą kolejki. Gdyby nawet w nią wpompować wiele miliardów złotych. Żadne pieniądze nie pomogą, bo zły jest cały system. Od ilości pieniędzy nie poprawi się zło systemu. Zło się pogorszy. „My system naprawimy”- twierdził pan Donald Tusk. No i naprawili, że kolejki się wydłużyły. Może o to chodziło, żeby naprawdę pogorszyło się pacjentom, a kolejki się wydłużyły. Państwowa służba zdrowia może być stosowana jako narzędzie współczesnej eutanazji. Wystarczy stworzyć wrażenie , że służy do leczenia pacjentów, a w gruncie rzeczy może służyć jako narzędzie represji i przyspieszonej śmierci. Doskonale się do tego nadaje, bo robi wrażenie, że jest dla wszystkich dostępna i bez niej wszyscy poumieramy na ulicach krzycząc:” Państwowej służby zdrowia”(!!!) W epoce soc- iluzji ważne jest, żeby lud karmić iluzjami. Lepiej się ludowi żyje, dopóki oczywiście całość nie zbankrutuje- gdy żyje w nieświadomości. Coś co nie istnieje w świadomości, dla człowieka może nie istnieć w rzeczywistości. Albo człowiek takiej rzeczywistości nie dostrzega- lżej mu się żyje. Mniejsza świadomość prawdy- lżejsza świadomość życia. Tak wielu woli, oszukując się wewnętrznie. W tym czasie całość idzie na zagładę.. I przychodzi czas , że nie da się już tego wszystko powstrzymać. Zastałości są zbyt wielkie. I w takim punkcie jesteśmy jeśli chodzi o państwową służbę zdrowia. WJR

W sprawie klimatu Kopacz ogłosi sukces podobnie jak Tusk w 2008 roku

1. W poniedziałek, późnym wieczorem po spotkaniu koalicyjnym Platformy i PSL-u, wicepremier Janusz Piechociński zakomunikował, że będzie towarzyszył premier Kopacz na unijnym szczycie, który odbędzie 23-24 października w Brukseli. Posiedzenie Rady Europejskiej ma być przede wszystkim poświęcone polityce energetyczno-klimatycznej UE do roku 2030 i jak się wyraził Piechociński, premier Kopacz chce mieć w Brukseli „pełną reprezentację merytoryczna i polityczną”. Wszystko wskazuje jednak na to, że szefowa rządu już wie, że podpisze się pod zaostrzeniem polityki klimatycznej UE i w związku z tym chce obciążyć także koalicjanta odpowiedzialnością za ten „sukces”.

2. A w propozycjach konkluzji przygotowanych na ten szczyt napisano bardzo wyraźnie: redukcja emisji CO2 o 43% do roku 2030 w ramach ETS (europejskiego systemu handlu emisjami) poprzez podniesienie obecnie obowiązującego współczynnika 1,74% do 2,2% przy czym momentem odniesienia będzie rok 2005. W konsekwencji ceny uprawnień do emisji CO2 zostaną wywindowane do poziomu od 20 do 30 euro za tonę. Zresztą już od paru lat KE staje na głowie aby ceny tych uprawnień rosły w ramach obowiązujących rozwiązań redukcyjnych. Wprawdzie ze względu na światowy i europejski kryzys zapotrzebowanie na energię w Europie w ostatnich latach zamiast wzrosnąć, spadało w związku z tym cena uprawnień do emisji CO2 w ramach wolnego handlu emisjami malała i wynosiła już „zaledwie” 5 euro za tonę CO2. Najpierw więc KE przeforsowała zdjęcie z rynku 900 mln uprawnień w latach 2014-2016 i przesunięcie ich na lata 2019-2020 (choć to tylko wybieg, zapewne nigdy one na ten rynek nie wrócą) w związku z tym już od lutego tego roku cena uprawnień do emisji CO2, wzrosła do 7-8 euro za tonę. Ale to wszystko mało, bo cena na tym poziomie nie wymusza przecież odchodzenia od produkcji energii z węgla i przechodzenia na gaz albo atom, dlatego też KE szukała sposobów aby podwyższyć cenę uprawnień przynajmniej do 20 euro za tonę i to już od roku 2020 i dzięki ustaleniom tego szczytu takie ceny zapewne osiągnie.

3. To drastyczne zaostrzenie unijnej polityki klimatycznej, oznacza niestety klęskę dla górnictwa węglowego w Polsce i energetyki opartej na węglu, a w konsekwencji podwojenie cen energii także dla wielu innych energochłonnych branż naszej gospodarki. Jak tę klęskę przekuć w sukces? Ano podobnie jak zrobił to premier Tusk w grudniu 2008 roku kiedy podpisał się pod 20% redukcją CO2 do roku 2020. Otóż wtedy jego głównym osiągnieciem negocjacyjnym było 60 mld zł jakie mieliśmy otrzymać na budowę nowych elektrowni opartych o nowe technologie spalania węgla.

Po 5 latach w styczniu tego roku KE przyznała Polsce tylko 404 mln darmowych uprawnień, których wartość rynkowa wyniosła wtedy zaledwie 7,9 mld zł i jak się można domyślać za te uprawnienia, żadna elektrownia w naszym kraju jeszcze nie powstała i nie powstanie, bo tylko jeden nowo budowany blok energetyczny w elektrowni Kozienice o mocy 1075 MW ma kosztować około 7 mld zł. Teraz będzie podobnie, także w wyniku „ciężkich” (zapewne nocnych) negocjacji otrzymamy jakieś wirtualne miliardy euro z funduszu solidarnościowego, który powstanie za kilka lat, a dodatkowo Niemcy obiecają, że zbudują ze środków europejskich interkonektory, dzięki którym będziemy mogli kupować ich drogą energię odnawialną. W wyniku tych wszystkich „sukcesów negocjacyjnych” w ciągu najbliższych kilku lat ceny energii ruszą ostro w górę (szacuje się że ulegną podwojeniu), trzeba będzie zamykać kopalnie i elektrownie oparte na węglu, zaczną się z Polski wyprowadzać energochłonne gałęzie przemysłu, sumarycznie stracimy przynajmniej 500 tysięcy miejsc pracy ale wtedy już nie będzie u steru rządów ani premier Kopacz ani wicepremiera Piechocińskiego. Kuźmiuk

Kardynałowie zaczną domagać się abdykacji Franciszka I ? „Dziennik przytacza wypowiedź jednego z wysokiej rangi niemieckich kardynałów, który odnosząc się do tekstu zwrócił się do ojców synodalnych następująco: "Z gnoju nic się nie urodzi". „...(źródło)
Dokument podsumowujący pierwszy tydzień obrad synodu jest nie do przyjęcia dla wielu biskupów – uważa abp Stanisław Gądecki. „...”W rozmowie z Radiem Watykańskim przewodniczący Episkopatu Polski nie zawahał się powiedzieć, że w dokumencie tym odchodzi się od nauczania Jana Pawła II, a nawet, że widać w nim ślady antymałżeńskiej ideologii. Zdaniem abp. Gądeckiego tekst ten świadczy również o braku jasnej wizji celu samego zgromadzenia synodalnego. „...”„Czy celem tego synodu jest duszpasterskie wsparcie rodziny w trudnościach, czy też tym celem są kazusy specjalne? Naszym głównym zadaniem duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią, eksponowanie tych trudnych sytuacji, które istnieją, ale które nie stanowią jądra samej rodziny i nie przekreślają konieczności wsparcia, które powinniśmy dać dobrym, normalnym, zwykłym rodzinom, walczącym nie tyle może o przetrwanie, ile o wierność – powiedział abp Gądecki. – Odnosząc się do spraw małżeństwa i rodziny, zastosowano pewne kryteria, które budzą wątpliwość. Na przykład kryterium stopniowości. Czy można rzeczywiście traktować konkubinat jako gradualność, drogę do świętości? Dziś w dyskusji zwrócono również uwagę, że doktryna przedstawiona w dokumencie w ogóle pominęła temat grzechu. Jakby pogląd światowy zwyciężył i wszystko było niedoskonałością, która prowadzi do doskonałości... Zwrócono też uwagę nie tyle na to, co ten dokument mówi, ale czego nie mówi. Praktycznie wypowiada się o wyjątkach, natomiast potrzeba też przedstawienia prawdy. Dalej, punkty, które dotyczą powierzenia dzieci parom jednopłciowym, są sformułowane nieco w taki sposób, jakby pochwalały tę sytuację. To też jest minus tego tekstu, który zamiast być zachętą do wierności, wartości rodziny, wydaje się akceptować wszystko tak, jak jest. Powstaje też wrażenie, że dotąd nauczanie Kościoła było niemiłosierne, podczas gdy teraz zacznie się nauczanie miłosierne”. ...(źródło )
Joanna Bątkiewicz-Brożek „ Kard. Schönborn: Jak możecie prosić o Komunię św., skoro wielu z was rozbiło rodziny, poraniło dzieci i żyje w grzechu ciężkim!? „....”Nad Rzymem zawisły czarne chmury. Po ogłoszeniu "Relatio post disceptationem", które  podsumowuje dyskusję w auli synodalnej, wielu biskupów nie kryło oburzenia (zobacz opinię abp Gądeckiego oraz kard. Burke). Jeszcze przed ogłoszeniem relatio prefekt Kongregacji Doktryny Wiary kard. Mueller w wypowiedzi dla amerykańskiej telewizji Catholic TV powiedział, że jego zdaniem do opinii publicznej przedostają się tylko niektóre wątki, a informacja przekazywana przez biuro prasowe Watykanu jest manipulowana.  "Chrześcijanie mają prawo wiedzieć, co ich biskupi mówią na synodzie” – skwitował kard. Mueller. Jego wypowiedź zamieścił szybko na swoim blogu Antonio Socci. Watykanista i pisarz podał także linki do amerykańskich mediów, które relacjonują jego zdaniem starannie synod. I jak wynika z zamieszczonych pod linkami wypowiedzi, wielu purpuratów w auli synodalnej i zdecydowana większość biskupów jest oburzona propozycjami kard. Kaspera, nie zgadzając się z nim. Jak możecie prosić o Komunię?Tymczasem głośnym echem odbił się wywiad, jakiego udzielił włoskiej "La Stampie" kard. Christoph Schönborn. Metropolita Wiednia nie szczędzi krytyki temu, czego jest świadkiem w sali synodalnej. "W czasie mojego wystąpienia jasno podkreśliłem, że ubolewam, iż zajmujemy się tam wciąż tylko wycinkiem problemów, z jakimi ma do czynienia rodzina”. "Czemu mówimy wciąż tylko o rozwiedzionych, tak jakby byli najbiedniejszymi ludźmi na świecie – oczywiście trzeba poświęcić im uwagę – ale czemu nie mówimy o tych parach, które żyją jak herosi w naszym świecie i dbają o świętość i czystość małżeństwa, które są przykładem wierności?!”.Austriacki duchowny mówi, że  jeśli chodzi o palącą kwestię rozwiedzionych, to rozumie, iż potrzebne są tu większa atencja oraz pogłębione duszpasterstwo, ale  ubolewa, iż "brak wśród nas szerszego spojrzenia na rodzinę w takich przypadkach. Każda rozwiedziona para, każde takie małżeństwo ma dzieci, rodziców, którzy zostali dziadkami, są w takiej rodzinie siostry i bracia, wujkowie, kuzyni… Rozwód dotknął każdego z nich, nie tylko dwie osoby! Jak możemy o tym zapominać! Rozwód zawsze dotyka i kaleczy całą jakby sieć społeczną i rani komórkę, jaką jest rodzina. Takiego spojrzenia brak mi na synodzie”.Kard Schönborn mówi jasno: "To dramat, że litujemy się nad rozwiedzionymi. A kto będzie współczuł ich dzieciom? Co z ich przysięgą złożoną wobec Boga?”....(źródło )
„Papież, cokolwiek sam myśli, nie może zmienić doktryny”...”Kard. Raymond Leo Burke mówi jasno: cokolwiek myśli osobiście papież Franciszek na temat rozwodników w nowych związkach, nie może zmienić nauczania Kościoła. „Uważam to za zdumiewające: kardynał twierdzi, że mówi za papieża” – powiedział kard. Raymond Leo Burke odnosząc się do kard. Waltera Kaspera. Niemiecki hierarcha twierdzi bowiem, że papież Franciszek popiera jego dążenie do zmiany postawy Kościoła wobec rozwodników w nowych związkach. Takie postawienie sprawy kard. Burke ocenia jako „zdumiewające”.„Papież nie ma zapalenia krtani. Papież nie jest niemy. Może mówić za siebie. Jeżeli właśnie tego [zmiany podejścia do rozwodników – red.] chce, to tak powie” – stwierdził amerykański purpurat.„Dla mnie, jako kardynała, mówienie że to, co ja mówię, to słowa papieża Franciszka… To jest dla mnie oburzające!” – powiedział w rozmowie z „Washington Post”.Kard. Burke wyjaśnił też, że nie ma znaczenia, co papież osobiście myśli na temat ewentualnego poluzowania podejścia Kościoła do rozwodników w nowych związkach. Papież nie może zmienić obecnego nauczania Kościoła, bo tak on jak i wszyscy biskupi „są zobowiązani do posłuszeństwa prawdzie” na temat małżeństwa – i to nie może się zmienić.. „..(więcej )
"Kardynałowie, którzy wypowiedzieli wojnę papieżowi Franciszkowi, przypuszczą na niego atak na zbliżającym się synodzie biskupów na temat rodziny" – powiedział kard. Wlater Kasper, odnosząc się do konserwatywnych hierarchów, którzy od dawna zwalczają jego tezy. Przypomnijmy, że emerytowany niemiecki kardynał zaproponował w początkach tego roku zmianę podejścia do rozwodników w nowych związkach. Proponował oparcie sięna "miłosierdziu", co mogłoby oznaczać dopuszczanie ich do sakramentów, jeżeli okazaliby prawdziwą skruchę i żal za rozbite małżeństwo.Wielu konserwatywnych hierarchów, w tym Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhard Müller, uznało takie propozycje za zbyt daleko idące i godzące w prawdziwość katolickiej doktryny. Jak informowała wczoraj Fronda, Prefekt wraz z czterema innymi purpuratami napisał książkę , w której zwalcza drogę zaproponowaną przez kard. Kaspera, zaakceptowaną przez wielu liberalnych teologów.Sam kard. Kasper 5 października w imieniu papieża zainauguruje dwutygodniowe obrady biskupów z całego świata”.. (więcej )
W Stanach Zjednoczonych powstała inicjatywa, której celem jest opór wobec prób zmiany doktryny Kościoła w kwestii małżeństwa i dopuszczania rozwodników w nowych związkach do sakramentów. Dyskusja na temat poluzowania zasady niedopuszczania rozwodników w nowych związkach do sakramentów została wywołana przez niemieckiego emerytowanego już kardynała Waltera Kaspera. W Stanach Zjednoczonych pojawiła się inicjatywa, które ma na celu zapobieżenie wszelkim próbom zmian katolickiej doktryny. Wydawnictwa Ignatius Press zapowiedziało publikację książki na temat obrony tradycyjnej nauki o małżeństwie oraz kapłaństwie. Praca będzie nosić tytuł „Pozostać w Prawdzie Chrystusa” (Remaining in the Truth of Christ). Książka ta ukaże się w licznych przekładach na języki europejskie. Praca ma zostać opublikowana jeszcze przed październikowym synodem poświęconym rodzinie.Książka zebrała opinie pięciu kardynałów oraz czterech uniwersyteckich profesorów, które zwalczają tezy proponowane przez kard. Waltera Kaspera, których myślą przewodnią było „miłosierne” podejście do rozwodników w nowych związkach. Wielu hierarchów obawiało się, że owo „miłosierdzie” ma oznaczać de facto poluzowanie doktryny, co mogłoby uderzyć w nierozerwalność małżeństwa. „. ..(więcej )
Przedstawiony wczoraj dokument "Relatio post disceptationem" choć ma jedynie podsumowywać dyskusję w auli synodalnej, popiera w istocie poglądy, których nie akceptuje wielu ojców synodalnych - powiedział w wywiadzie dla "The Catholic World Report" kard. Raymond Burke. „..”Wczoraj podczas kongregacji generalnej III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów 41 ojców synodalnych odniosło się do przedstawionej przez kard. Petera Erdő „Relatio post disceptationem” - relacji podsumowującej pierwszy tydzień dyskusji synodalnej.Prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej, podobnie jak prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhard Ludwig Müller, wyrazili ubolewanie, że wypowiedzi poszczególnych ojców nie są podawane do wiadomości publicznej, jak to miało miejsce w przeszłości. "Wszystkie informacje dotyczące synodu są kontrolowane przez sekretariat generalny, który od początku wyraźnie faworyzuje poglądy wyrażone w przedstawionej wczoraj rano «Relatio post disceptationem»" - uważa kard. Burke. Dodał, że choć dokument ten ma jedynie podsumowywać dyskusję w auli synodalnej, w istocie popiera poglądy, których nie akceptuje wielu ojców synodalnych i nie może zaakceptować wielu wiernych pasterzy owczarni. Znalazło to wyraz w ożywionej swobodnej dyskusji, jaka nastąpiła po wystąpieniu kard. Pétera Erdő."Dokument ten pozbawiony jest solidnych podstaw w Piśmie Świętym i Magisterium. W sprawie, w której Kościół ma bardzo bogate i jasne nauczanie, daje wrażenie wymyślenia czegoś zupełnie nowego, co jeden z ojców synodalnych nazwał «rewolucyjnym» nauczaniem na temat małżeństwa i rodziny. Przywołuje on wielokrotnie i chaotycznie zasady, które nie są określone, na przykład prawo stopniowania" - powiedział prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej. Zdaniem amerykańskiego kardynała, można mieć nadzieję, że ojciec święty potwierdzi wiarę i praktykę w odniesieniu do małżeństwa i rodziny, będącą pierwszą komórką życia Kościoła.”...(źródło)
Istnieje niebezpieczeństwo tańczenia pod muzyczkę świata i poddania się naciskowi ze strony środowisk laickich - ostrzega abp Stankiewicz. I przypomina, że świat potrzebuje Ewangelii, a nie jej podróbek. „...”Odnośnie do tych dewiacji zasygnalizowałem w dyskusji, że istnieje niebezpieczeństwo tańczenia pod muzyczkę świata i poddania się naciskowi ze strony środowisk laickich. Kontaktowałem się jednak z wieloma biskupami i mam wrażenie, że przeważająca większość biskupów myśli zdrowo i nie zamierza popuścić i poddać się temu naciskowi. Aczkolwiek, ci którzy jakoś się temu poddają, czynią to, jak myślę, w dobrej wierze, chcą wyjść na przeciw tym, którzy doświadczają trudności - powiedział Radiu Watykańskiemu abp Stankiewicz. "W moim przemówieniu podkreśliłem jednak, że poddając się naciskowi świata i tracąc własnaa tożsamość, na dłuższą metę stracimy. Bo światu tak naprawdę nie jest potrzebna podróbka Ewangelii, ale jest potrzebne światło, prawda Ewangelii. I to przekonuje ludzi, bo Ewangelia ma moc. Jeżeli nie zniekształcamy jej przesłania, to ono dociera do sumień i umysłów ludzi, przekonuje ich i pociąga. A jeżeli to będzie coś rozwodnionego, to niestety, najpierw będą nam klaskać, a potem nikomu to nie będzie potrzebne, tylko wieprzom na podeptanie. Mam nadzieję, że w grupach językowych będzie na ten temat dyskusja i że przemówienia korygujące ten dokument zrobią swoje i coś się zmieni" – dodał.”...(źródło )
Watykański synod przynosi zmiany w tonie Kościoła rzymskokatolickiego w sprawach rodziny.Watykan wydał dokument, który ma być podstawą do dyskusji podczas drugiego tygodnia obrad synodu. Pracowało nad nim 200 biskupów.Jak pisze agencja Reutera, dokument stwierdza, że homoseksualiści mają pewne "dary i przymioty" do zaoferowania społeczności chrześcijańskiej. Pyta on też czy katolicyzm może przyjąć gejów."Czy jesteśmy w stanie przyjąć tych ludzi i zagwarantować im przestrzeń w naszych społecznościach? Oni często chcą spotkać się z Kościołem, który zaoferuje im gościnny dom" - napisano.Zgodnie z dokumentem, Kościół powinien spróbować znaleźć "braterską przestrzeń" dla homoseksualistów, a także przyjąć i uszanować ich orientację seksualną bez narażania katolickiej doktryny.Watykan bynajmniej nie zrównuje związków homo- i heteroseksualnych. Według Reutera, stwierdza jednak, że Kościół powinien dostrzec pozytywne aspekty tych pierwszych."Nie zaprzeczając moralnym problemom związanym ze związkami homoseksualnymi, należy zauważyć, że istnieją przypadki, w których wzajemna pomoc aż do poświęcenia stanowi cenne wsparcie w życiu partnerów" - napisano w dokumencie. Watykan zapewnia też, że szczególną uwagę zwraca na dzieci żyjące z parami osób tej samej płci. Podkreśla, że "potrzeby i prawa najmłodszych" powinny być zawsze stawiane na pierwszym miejscu.Ogólnie rzecz biorąc, ton dokumentu w sprawie homoseksualistów jest wyraźnie łagodniejszy od tego, jakiego Kościół katolicki używał jeszcze przed wyborem Franciszka na papieża. Część uczestników synodu argumentowała, że Watykan powinien przestać używać "potępiającego" języka odnośnie par osób tej samej płci.Katolickie progejowskie grupy w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii uznały dokument za "duży krok naprzód". Na przeciwległym biegunie są grupy konserwatywne."Ci, którzy kontrolują synod, zdradzili katolickich rodziców na całym świecie. To jeden z najgorszych dokumentów w historii Kościoła" - mówi John Smeaton - współzałożyciel grupy Głos Rodziny (VF). Oprócz sprawy związków homoseksualnych, biskupi stwierdzili, że istnieją "konstruktywne elementy", jeśli chodzi o pary heteroseksualne, które zawarły tylko ślub cywilny albo po prostu żyją ze sobą, zwłaszcza, jeśli postrzegają one ten związek jako wstęp do małżeństwa kościelnego. "W takich związkach możliwe jest dostrzeżenie autentycznych wartości rodzinnych lub przynajmniej ich pragnienia" - stwierdzono. Podkreślono jednocześnie, że małżeństwa kościelne stanowią "ideał".Ponadto dyskutowano nad sprawą sakramentów dla osób rozwiedzionych, które są w nowych związkach. Na temat dokumentu o nazwie "Relatio" wypowiedział się już arcybiskup Stanisław Gądecki. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski stwierdził, że "dla wielu biskupów jest on nie do przyjęcia", "odchodzi od nauczania Jana Pawła II", a nawet "widać w nim ślady antymałżeńskiej teologii". Według niego, zadaniem duszpasterzy jest "wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią". Ponadto abp Gądecki stwierdza, że "doktryna przedstawiona w dokumencie w ogóle pominęła temat grzechu". ...(źródło )
Mateusz Ziomber „ Hermeneutyka zdrady”....”„Czy celem tego synodu jest duszpasterskie wsparcie rodziny w trudnościach, czy też tym celem są kazusy specjalne? Naszym głównym zadaniem duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią” – tymi słowami arcybiskup Stanisław Gądecki ocenił „Relatio” podsumowujące pierwszy tydzień prac nadzwyczajnej sesji Synodu Biskupów. Zgodnie z przewidywaniami, liberalni hierarchowie przypuścili atak na tradycyjne nauczanie Kościoła.”...”Arcybiskup Stanisław Gądecki podkreślił, że niektóre spośród kryteriów wskazanych w dokumencie podsumowującym pierwszy tydzień prac synodu są „wątpliwe”....”Już po pierwszych reakcjach widać, że tekst „budzi kontrowersje”, co przyznaje nawet Radio Watykańskie, choć mieliśmy poprzednio do czynienia z zapewnieniami, że żadnych „kontrowersji” nie ma, nie było i nie będzie. Nie trudno też zauważyć, że kręgi liberalne biorące udział w zgromadzeniu biskupów, są wyraźnie faworyzowane przez sekretariat generalny synodu i media.”...”„Homoseksualiści posiadają dary i zdolności, które mogą ofiarować wspólnocie chrześcijańskiej: czy jesteśmy w stanie przywitać tych ludzi, gwarantując im braterskie miejsce w naszych wspólnotach? Często chcą się oni spotkać z Kościołem, który jest dla nich przyjaznym domem. Czy nasze wspólnoty są w stanie to zapewnić, akceptując i doceniając ich orientację seksualną bez naruszania katolickiej nauki dotyczącej rodziny i małżeństwa?” – takie uwagi odnajdujemy w „Relatio post disceptationem”. Towarzyszy im dostrzeżenie „pozytywnych aspektów” małżeństw cywilnych i kohabitacji, w wyniku których w związkach homoseksualnych możliwa staje się „wzajemna pomoc” i „ofiara”. To bodaj najbardziej wymowny przykład „rewolucji”, jaką chcą Kościołowi zafundować progresywni purpuraci.”...”Jak zauważył Iacopo Scaramuzzi, kardynał Péter Erdő, odpowiedzialny za końcowy kształt dokumentu, wskazał na liberalnego arcybiskupa Bruno Forte jako na autora skandalicznych stwierdzeń.”...”Oburzeni byli nie tylko dziennikarze, ale i sami uczestnicy synodu. Tuż po prezentacji dokumentu w tej sprawie interweniowało co najmniej 15 biskupów. Jak się okazuje, abp Forte dodał to tekstu… uwagi prezentujące jego własne stanowisko. Z kolei niektóre spośród głosów pojawiających się w trakcie dyskusji nie zostały w ogóle odnotowane w dokumencie. Trudno przyjąć, że to nic nie znaczący przypadek. „Relatio” ma wszak na celu ukierunkować dalszą dyskusję w trakcie Synodu”...”Arcybiskup Gądecki wskazał jasno, że w dokumencie znalazły się głosy stanowiące wyraz „antymałżeńskiej ideologii” i „odejście od nauczania Jana Pawła II”. „Gazeta Wyborcza” – niestrudzenie próbująca sterować świadomością religijną topniejącego grona swych czytelników – kontruje: to „trzęsienie ziemi w Watykanie”. Tłumaczy przy tym nie dość zorientowanym, że oto polski hierarcha sprzeciwia się „miłosiernemu duszpasterstwu” papieża Franciszka. Chodzi rzekomo o „odważne decyzje duszpasterskie”, „wzajemne ubogacanie się” i miłosierdzie. Na to ostatnie, podobnie jak publicyści „Wyborczej”, lubią się również powoływać lewicowi hierarchowie. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że chodzi tu o „miłosierdzie” nie chrześcijańskie, ale zsekularyzowane, odpowiadające wrażliwości i oczekiwaniom wiernych niektórych Kościołów lokalnych w szczególny sposób dotkniętych kryzysem wiary i tożsamości. Sytuacje wyjątkowe, wymagające klarownego przedstawienia katolickiego stanowiska, zostały przedstawione jako punkt wyjścia dla jakiegoś nowego „duszpasterskiego” podejścia – mającego oderwać się od skostniałej rzekomo „doktryny”. Ten manewr udało się już zastosować w krajach niemieckojęzycznych, teraz miałby się stać uniwersalną zasadą Kościoła.Otwarcie na miłosierdzie? Kościół słuchający? Głos z peryferii? Nic z tych rzeczy. Ci, którzy u siebie dostosowują katolickie nauczanie do praktyki życia będącej wyrazem faktycznej apostazji, pragną brutalnie zmusić innych do akceptacji takiego podejścia. Ren nadal, jak przed laty, wpada do Tybru. Potwierdziła to dyskusja poprzedzająca synod, wspólny „apel” niemieckich biskupów, potwierdza to dziś kurs obrany przez sekretariat generalny synodu.”...(źródło )
Uznanie dla osób homoseksualnych i konieczność otwarcia wobec nich, różnice zdań na temat sytuacji rozwodników w Kościele i propozycji dopuszczenia ich do komunii - to niektóre z wniosków, jakie zawarto w relacji z pierwszego tygodnia obrad synodu biskupów. „..”W ogłoszonym dziś przez Watykan pierwszym podsumowaniu obrad nadzwyczajnego zgromadzenia biskupów na temat rodziny podkreślono, że w trakcie dyskusji wyraźnie doszła do głosu potrzeba podjęcia "odważnych decyzji duszpasterskich".Zawarta jest też synteza ożywionej dyskusji wokół kwestii osób rozwiedzionych będących w nowych związkach.Dokument stwierdza, że niektórzy uczestnicy synodu poparli utrzymanie dotychczasowej dyscypliny w tej sprawie, opartej na "fundamencie teologicznym", czyli niedopuszczanie rozwodników do sakramentu komunii. "Inni zaś opowiedzieli się za większym otwarciem pod ściśle określonymi warunkami w sytuacjach, których nie można rozwiązać nie powodując nowych niesprawiedliwości i cierpień" - wyjaśnił Watykan. Zastrzegł, że w opinii części uczestników dyskusji ewentualne dopuszczenie do sakramentów musiałoby zostać poprzedzone przez pokutę, za którą odpowiedzialność ponosiłby biskup diecezjalny. Jako drugi wymóg wymienia się "jasne zaangażowanie na rzecz dzieci" z poprzednich związków.Postulowano, by tego typu decyzje nie miały charakteru ogólnego, lecz by zgoda wydawana była w indywidualnych przypadkach, po dokładnej analizie konkretnej sytuacji.Kolejny punkt dokumentu głosi: "Osoby homoseksualne mają walory i przymioty do zaoferowania wspólnocie chrześcijańskiej". Postawiono następnie pytanie, zachęcając do refleksji: "Czy jesteśmy w stanie przyjąć te osoby gwarantując im braterstwo w naszych społecznościach?"."Często ludzie ci pragną spotkać Kościół, który będzie dla nich gościnnym domem. Czy nasze wspólnoty są w stanie nim być, akceptując i szanując ich orientację seksualną bez naruszania doktryny katolickiej w sprawie rodziny i małżeństwa?" - napisano w relacji.Mowa w niej jest również o tym, że kwestia osób homoseksualnych wymaga poważnej refleksji nad rozwojem uczuciowym, dojrzałością ludzką, także w wymiarze seksualnym. Dlatego, uznano na synodzie, jest to istotne wyzwanie edukacyjne."Kościół potwierdza zarazem, że związki między osobami tej samej płci nie mogą być zrównane z małżeństwem mężczyzny i kobiety. Nie jest tym bardziej dopuszczalne wywieranie presji na postawy duszpasterzy oraz to, by instytucje międzynarodowe uzależniały pomoc finansową od wprowadzenia norm inspirowanych ideologią gender" - głosi dokument z synodu, sporządzony przez generalnego relatora kardynała Petera Erdo z Węgier, przewodniczącego Rady Konferencji Episkopatów Europy."Nie negując problematyki moralnej związanej ze związkami homoseksualnymi przyjmuje się do wiadomości, że są przypadki, w których wzajemne wsparcie aż do poświęcenia stanowi cenny fundament dla życia partnerów" - przyznał Watykan. Zapewnił, że Kościół szczególną uwagę kieruje pod adresem dzieci, żyjących z parami osób tej samej płci i powtarza, że na pierwszym miejscu muszą być zawsze "potrzeby i prawa najmłodszych".Uczestnicy synodu skonstatowali, że szerzy się mentalność, która redukuje przekazywanie życia do realizacji indywidualnych planów, a czynniki ekonomiczne w decydujący sposób przyczyniają się do spadku narodzin i tym samym osłabienia tkanki społecznej.Położono nacisk na konieczność odpowiedniego nauczania Kościoła w sprawie naturalnych metod regulacji narodzin. W tym kontekście zwraca się uwagę na znaczenie encykliki Pawła VI "Humanae Vitae", która przypomina o wymogu szanowania godności osoby w ocenie moralnej metod regulacji narodzin.Watykan zapewnił, że dyskusja na synodzie prowadzona jest w sposób swobodny. Wyjaśnił, że nie podjęto żadnych decyzji i nie ma "łatwych perspektyw". Poruszone tematy będą przedmiotem dalszych analiz przed zapowiedzianym na przyszły rok następnym, zwyczajnym synodem biskupów na temat rodziny.”...(źródło )
Watykański hierarcha kard. Raymond Leo Burke uważa, że informacje o przebiegu synodu biskupów na temat rodziny są "manipulowane". Purpurat z USA oświadczył, że duża liczba biskupów nie akceptuje idei otwarcia wobec rozwodników, i ocenił, że jest ona szkodliwa. „..”Kardynał Burke, który jest prefektem Trybunału Sygnatury Apostolskiej, oświadczył w wywiadzie dla włoskiego dziennika "Il Foglio", że obecnie oczekuje na to, aż wypowie się papież Franciszek. Jego głos - dodał - "może być jedynie kontynuacją nauczania Kościoła w całej jego historii".Purpurat stwierdził: "Wydaje mi się, że coś nie funkcjonuje dobrze, skoro informacje są manipulowane w taki sposób, że uwypukla się tylko jedną tezę zamiast wiernie prezentować różne przedstawione stanowiska"....”To mnie bardzo martwi, ponieważ duża liczba biskupów nie akceptuje idei otwarcia, ale mało ludzi o tym wie - dodał kard. Burke. Zauważył, że "mówi się tylko o potrzebie tego, aby Kościół otworzył się na żądania świata", o co - jak przypomniał - apelował kardynał Walter Kasper.Prefekt zauważył następnie, że tezy kardynała Kaspera o potrzebie dopuszczenia do komunii rozwodników w nowych związkach nie są nowe, gdyż dyskutowano o tym już 30 lat temu.- Ale to wszystko powinno się skończyć, ponieważ przynosi poważne szkody wierze - oświadczył kard. Raymond Leo Burke w wywiadzie zamieszczonym na stronie internetowej włoskiej gazety.Następnie powiedział: "Biskupi i księża mówią mi, że teraz wielu rozwiedzionych w nowych związkach prosi o dopuszczenie do komunii, ponieważ chce tego papież Franciszek". Kard. Burke zaznaczył, że papież nie wypowiedział się jeszcze w tej kwestii.”...(źródło )
Ważne Mateusz Ziomber „ Otwarcie na miłosierdzie? Kościół słuchający? Głos z peryferii? Nic z tych rzeczy. Ci, którzy u siebie dostosowują katolickie nauczanie do praktyki życia będącej wyrazem faktycznej apostazji, pragną brutalnie zmusić innych do akceptacji takiego podejścia” abp Stanisław Gądecki.”W rozmowie z Radiem Watykańskim przewodniczący Episkopatu Polski nie zawahał się powiedzieć, że w dokumencie tym odchodzi się od nauczania Jana Pawła II, a nawet, że widać w nim ślady antymałżeńskiej ideologii.”
Mój komentarz Zaczyna się mówić w sposób nie wprost ,co prawda o apostazji, herezji Franciszka I , otwarcie mówi się zaparciu się Jana Pawła II przez Franciszka I .Generalnie źle się dzieje . Aberracje Franciszka I mogą się źle skończyć dla całego kościoła .W jakimś aspekcie przewidziałem ten problem parę lat temu. Nie spodziewałem ,że tak szybko on się pojawi . Watykan jako stolice kościoła katolickiego porównałem do Konstantynopola jak stolicy kościoła prawosławnego. Dopóki istniało Bizancjum i Konstantynopol był stolicą państwa chrześcijańskiego,był też stolicą prawosławia . Dopóki Rzym jest stolicą państwa , którego społeczeństwo jest chrześcijańskie dopóty głowa będzie stolicą kościoła katolickiego Obecnie religią panującą Włoch, Niemiec i reszty Europy Zachodniej jest polityczna poprawność, którą zresztą wyznaje większość zachodnich Europejczyków . Pełzająca , ale też i coraz szybsza islamizacja Europy spycha katolików na margines , do gett I teraz widzimy pierwsze efekty , kiedy to doktryna katolicka zaczyna być pod wpływem dominującej w sferze aksjologicznej w Zachodniej Europie religii politycznej jaką jest polityczna poprawność Polska , Europa Środkowa z silnym wciąż chrześcijaństwem stanowi ewidentnie inny obszar kulturowy niż islamsko – politpoprawistyczna Europa Zachodnia. Polacy maja swojego proroka, Jana Pawła II i jego nauczanie, , które co widzimy po reakcji Episkopatu Polski jest ostateczną wykładnią wiary dla Polaków Jeśli Franciszkowi I uda się przekształcić doktrynę katolicką w kolejna mutację religii politycznej poprawności to z pewnością podniosą się głosy wzywające go jako heretyka i apostatę do abdykacji Ale to i tak nie na dłuższą metę nie rozwiąże problemu Polaków i ich katolickiego państwa Marek Mojsiewicz

Autorytety pacanowskie Trudno wśród naszych Umiłowanych Przywódców znaleźć Przywódcę bardziej Umiłowanego od pani Elżbiety Bieńkowskiej. Trudno - ale jak trzeba, to oczywiście się znajdzie, czego najlepszym dowodem jest pani premierzyca Ewa Kopacz. Jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści, więc skoro już bezpieczniackie watahy, które zrobiły człowieka z pana Donalda Tuska, zdecydowały się na kontynuację w osobie pani premierzycy Ewy Kopacz, to nie było innej rady - musiała zostać naszą duszeńką, czyli Przywódcą Najukochańszym. W przeciwnym razie ani funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu, ani prorocy mniejsi w rodzaju pana red. Jacka Żakowskiego, ani nawet cadykowie w rodzaju pana Waldemara Kuczyńskiego tak by jej nie wychwalali. Na przykład red. Żakowski nie mógł się nachwalić expose pani premierzycy, chociaż po mieście krążyły fałszywe pogłoski, jakoby sporządził je jej pan Jan Krzysztof Bielecki, również przy premierze Tusku postawiony w charakterze Doradcy Doskonałego, a ponadto ekonomiści pobieżnie podliczyli, że nawet spełnienie niektórych obiecanek kosztowałoby co najmniej 100 miliardów złotych - ale jak jest rozkaz, żeby chwalić i się nasładzać, to cóż innego może zrobić pan red. Jacek Żakowski, jeśli nie chwalić i się nie nasładzać? Nie innego zrobić nie może, bo w przeciwnym razie przestałby być prorokiem mniejszym i natychmiast zostałby zdegradowany z rangi autorytetu moralnego do stopnia ciury. Pan Waldemar Kuczyński jest w znacznie lepszej sytuacji, bo jako Ojciec Założyciel III Rzeczypospolitej zdegradowany być nie może, ale oczywiście nawet on jest - jak to mówi Ewangelia - „człowiekiem pod władzą postawionym”, więc jak jest rozkaz, żeby chwalić, to też chwali - że Ewa Kopacz jest lepsza od Donalda Tuska. Jak tak dalej pójdzie, to możemy spodziewać się nawet rozpraw habilitacyjnych o wyższości Ewy Kopacz nad Donaldem Tuskiem - podobnych do dysertacji profesora mniemanologii stosowanej Jana Stanisławskiego o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy - albo odwrotnie. Więc chociaż premierzyca Ewa Kopacz pozostaje Przywódcą Najukochańszym - przynajmniej na obecnym etapie - to przecież i pani Elżbieta Bieńkowska nie wypadła - jak to mówią - sroce spod ogona i podobno jedna umiejętność opanowała znakomicie - mianowicie umiejętność wydawania pieniędzy. Chodzi oczywiście o pieniądze unijne i sam słyszałem o tej jej umiejętności wiele pochlebnych recenzji. Podejrzewam, że nie były one tak całkiem bezinteresowne i że najbardziej życzliwymi recenzentami umiejętności pani Elżbiety Bieńkowskiej byli beneficjenci jej szczodrobliwości, bo - powiedzmy sobie otwarcie i szczerze - wydawanie pieniędzy, zwłaszcza cudzych, nie wymaga specjalnych zalet. Myślę, że takie rzeczy potrafi każdy, podobnie jak każdy może zostać prezydentem naszego nieszczęśliwego kraju - no i zostaje! Bo chociaż pani Bieńkowska została przez tubylczych klakierów obcmokana ze wszystkich stron, to przesłuchanie, jakiemu została poddana w charakterze kandydata na ludowego komisarza Unii Europejskiej, nie potwierdziło żadnej z przypisywanych jej zalet. Owszem, wykazała się dużą pewnością siebie, co w innych okolicznościach nazwane zostałoby tupetem, ale w Brukseli niepodobna splunąć, żeby nie trafić na kogoś z tupetem. Toteż deklaracje pani Bieńkowskiej, dla której „priorytetem” było „wszystko”, zostały przez tamtejszych tupeciarzy przyjęte wprawdzie ze zrozumieniem, ale bez entuzjazmu i uznali ją za arywistkę bez szczególnych kwalifikacji. Jeszcze raz potwierdziła się smutna prawda, że autorytety pacanowskie na szerokim świecie nikomu specjalnie nie imponują - chociaż oczywiście szans na objęcie przez panią Bieńkowską synekury ludowego komisarza to nie przekreśla, bo przecież ktoś w końcu tym komisarzem musi zostać. A ona jest wszak kobietą i w ogóle - więc pourquoi pas? „Wy pany tylko śledztwo pomazujcie złotem” - radził Sędziemu kapitan Ryków - i pani Elżbieta może zostać dopuszczona do jeszcze większych pieniędzy. Ale bywają gorsze sytuacje. Podobnie jak kiedyś nasz były „skarb narodowy”, czyli Drogi Bronisław podawał mniej wartościowemu narodowi tubylczemu do wierzenia rozmaite zbawienne prawdy, które tymczasem nieoczekiwanie podał w wątpliwość sam Henry Kissinger, wbijając naszemu pacanowskiemu autorytetowi nóż w plecy, tak i teraz w prestiżowym amerykańskim piśmie „Foreign Affairs” ukazał się artykuł Johna J. Mearsheimera, politologa z uniwersytetu w Chicago, że winę za kryzys na Ukrainie ponoszą Stany Zjednoczone i NATO, a konkretnie - socjalistyczne doktrynerstwo tych, którzy zapalili zielone światło dla politycznego przewrotu na Ukrainie, a potem nie wiedzieli co robić, kiedy zimny rosyjski czekista Putin zachował się niesportowo, to znaczy - całkiem inaczej, niż według nich „powinien”. Takim samym doktrynerem był w swoim czasie sekretarz obrony Robert Mc Namara, który ubzdurał sobie, że jak USA nie będą atakowały pewnych celów w Wietnamie, to Ho Chi Minch taktownie zrewanżuje się Amerykanom podobną powściągliwością - i dopiero prezydent Ryszard Nixon zakończył tę tragifarsę, najpierw przeprowadzając dywanowe naloty B-52 na Północny Wietnam, po których wysłał Henry Kissingera do Paryża na rozmowy z Le Duc Tho. Oczywiście pan prof. Mearshermeier może sobie analizować i oceniać, podczas gdy „maleńcy uczeni” z judeochrześcijańskiego portalu „Fronda” takie rzeczy mają surowo zakazane i wolno im tylko demaskować coraz to nowych ruskich agentów, chociaż od początku mówili oni to samo, co teraz wydrukował „Foreign Affairs”. Ano - co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie - i autorytety pacanowskie skądś muszą to wiedzieć, bo nawet nie próbują myśleć na własną rękę.

Stanisław Michalkiewicz

16 października 2014 Jan Krzysztof Bielecki obrońcą biednych i uciśnionych?

1. We wczorajszym wydaniu „Gazety Wyborczej, ukazał się wywiad z szefem Rady Gospodarczej przy premierze Tusku Janem Krzysztofem Bieleckim pod znamiennym tytułem „Nie o taki liberalizm chodziło”. Wynika z niego, że po blisko 25 latach funkcjonowania w polskiej polityce, Bielecki stał się chyba ku zaskoczeniu wszystkich, obrońcą polskiego przemysłu, wyznawcą teorii, że kapitał ma jednak narodowość, przeciwnikiem zamykania kopalń, wreszcie obrońcą biednych i uciśnionych. W tym wywiadzie wprawdzie tego nie mówi ale z mediów w ostatnich dniach można się było dowiedzieć, że w związku z tym iż nie zaproponował go na unijnego komisarza jego przyjaciel Donald Tusk, a teraz nie dostał żadnej oferty od nowej pani premier, kończy z pracą „pro publico bono” i przechodzi do biznesu, stąd jak się wydaje ten wywiad w „Wyborczej”.

2. To wyraźna próba zmiany wizerunku Bieleckiego i liczenie chyba na krótką pamięć Polaków. Przypomnijmy, że Jan Krzysztof Bielecki to od ponad 4 lat formalnie tylko Przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze, która została powołana na wiosnę roku 2010, zresztą prawie natychmiast po tym jak przestał on być prezesem włoskiego Banku Pekao S.A. Rada Gospodarcza przy Premierze to było gremium doradcze dla szefa rządu z niejasnymi do końca kompetencjami ale się okazało jej przewodniczący był wręcz szarą eminencją rządu Tuska, która decydowała o najważniejszych na dla naszego państwa sprawach. Ta pozycja nie wzięła się oczywiście z niczego. W styczniu 1991 roku ówczesny Prezydent Lech Wałęsa dosyć niespodziewanie przeforsował go na stanowisko Prezesa Rady Ministrów. Był nim tylko rok ale niezwykle zasłużył się inwestorom zagranicznym w procesach prywatyzacji, które wtedy były prowadzone w zasadzie bez żadnych procedur, według uznania urzędników.

3. Później był jeszcze ministrem ds. integracji europejskiej w rządzie premier Suchockiej, a stamtąd już na kilka lat trafił jako przedstawiciel Polski na stanowisko dyrektorskie do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. W 2003 roku został prezesem kupionego przez Włochów banku Pekao S.A i był nim aż do początków 2010 z pensją rzędu kilku milionów złotych rocznie. To za jego prezesowania, Włosi przeprowadzili tzw. projekt Chopin, który oznaczał wyprowadzenie z banku w Polsce do spółki – matki we Włoszech kilku miliardów złotych. Procesy akcjonariuszy z bankiem związane z tą sprawą trwają do tej pory. Co jakiś czas dowiadywaliśmy się o rozmiarach nieformalnych wpływów w rządzie Tuska jakie miał J. K. Bielecki. Media donosiły o tym, że namawiał inwestorów amerykańskich do udziału w prywatyzacji zasobów polskiej ochrony zdrowia (choć oficjalnie rząd Tuska zaprzeczał, że chce prywatyzować szpitale), później o jego lobbowaniu na rzecz rosyjskiej firmy Acron, która chciała przejąć Grupę Azoty S.A., a nawet o jego aktywnych kontaktach z Rosjanami w związku z sondowaniem przez nich wejścia w sektor bankowy w Polsce.

4. Wywiad udzielony „Wyborczej” pokazuje zupełnie innego Bieleckiego wręcz „nawróconego” na solidarność z potrzebującymi, obrońcę polskiej gospodarki, biednych i uciśnionych. Tyle tylko, że jego dotychczasowa blisko 25-letnia działalność w polskiej polityce, świadczy dobitnie, że do tej pory w działalności publicznej i biznesowej, przyświecały mu zupełnie inne cele. Kuźmiuk

Schetyna z ramienia służb przejmuje kontrolę nad rządem ? Bartosz Marczuk „Grzegorz Schetyna zastąpi Ewę Kopacz”...”Premier nie może unikać debaty, odpowiedzi na pytania. W tę rolę coraz mocniej będzie wchodził Grzegorz Schetyna. Ma swobodę wypowiedzi, doświadczenie, jest dobrym mówcą, ma doświadczenie jako lider.”...”A już na starcie rządu widać, że łatwo nie będzie. Już mamy do czynienia z trzema aferami, problemami niewygodnymi dla rządu. Opisywana przez „Rzeczpospolitą" sprawa rajów podatkowych, CBA w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i korupcja w NFZ. To są kłopoty, których nie da się rozwiązać samą komunikacją. To dlatego z czasem na lidera komunikacji wyrośnie Schetyna. On jest najmocniejszą osobowością w tym rządzie. Ale to będzie decyzja samej premier Kopacz?To stanie się w sposób naturalny. Ewa Kopacz nie będzie dawała sobie rady z komunikacją z mediami, będzie przejmował to Schetyna. Zobaczmy, co stało się w tym tygodniu ze sprawą Sławomira Nowaka. Pani premier sobie w tej sprawie nie radzi. Powstaje próżnia komunikacyjna, w którą wejdzie minister spraw zagranicznych.”...(źródło )
„Kopacz wycina ludzi Tuska: Kamiński, Rostowski i Bielecki idą w odstawkę”...”Miś Kamiński miał być doradcą Ewy Kopacz. Okazuje się, że nim nie zostanie, choć bardzo by chciał. „...”Kolejnym z pretendentów do doradzania nowej premier miał być Jacek Rostowski. Ewa Kopacz nie przystała jednak na jego warunki. Posadę stracić ma również Jan Krzysztof Bielecki, osadzony przez Donalda Tuska w Radzie Gospodarczej przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. „...(źródło )
Szymon Krawiec „ Przybyłem, dostałem, wydoiłem, odleciałem. Złote życie zagranicznych inwestorów w Polsce”...”Podatkowe wakacje, darmowy grunt pod inwestycję, a na dokładkę miliony złotych dotacji. To, czym rząd kusi zagranicznych inwestorów, pozostaje marzeniem naszych przedsiębiorców. Produktywność siły roboczej rośnie w Polsce szybciej niż wysokość wynagrodzeń. W rezultacie koszty pracy należą do najniższych w Europie – brzmi to jak żart, ale właśnie takimi słowami elegancka blondynka zachwala nasz kraj zachodnim inwestorom w reklamie Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. – Co dziesiąty student w Europie pochodzi z Polski. Każdego roku krajowe uczelnie kończy ponad 500 tysięcy absolwentów – dodaje piękną angielszczyzną i sunie marmurowym holem jednego z warszawskich biurowców. „...”Tak jakby PAIiIZ już sugerował zachodnim korporacjom, że młodzi Polacy będą doskonałą siłą roboczą w monstrualnych call center. „...”Przez ostatnie 20 lat włoski Fiat nie płacił w naszym kraju podatku dochodowego. Mało? Rząd zwolni koncern z Turynu na kolejne 12 lat, bo firma obiecała zatrudnić tych, których zwolniła kilka lat temu. Francuska fabryka opon Michelin postawiła władzom Olsztyna ultimatum: albo zwolnicie nas z płatności podatku od nieruchomości, albo nową fabrykę opon zainstalujemy gdzie indziej. Nieważne, że francuski koncern od lat działa w Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, gdzie i tak korzysta z preferencyjnych warunków prowadzenia biznesu. Do czerwca zagraniczne firmy zainwestowały u nas ponad 1,5 mld euro. – To więcej niż przez cały zeszły rok – chwali się PAIiIZ. Pytanie, czy rozpasanie zachodnich spółek grantami i zwolnieniami finansowymi jest uczciwe wobec rodzimych przedsiębiorców „..”Gra toczyła się o zwolnienie z podatku od nieruchomości, którego Michelin płacić nie chciał. W zamian miał postawić fabrykę za 413 mln zł. Miasto nie chce przyznać, czy ugięło się pod żądaniami koncernu, zasłaniając się tajemnicą skarbową. „...”Dwa miesiące temu z Wrocławiem negocjowała Nokia, która zatrudnia na Dolnym Śląsku 1,8 tys. osób. Koncern obiecał wciągnąć na pokład kolejnych 200 pracowników. Oczywiście, jeżeli otrzyma wsparcie. Bez dotacji do zatrudniania nie kwapią się nawet bogaci Szwajcarzy. Credit Suisse, ich drugi największy bank, ubiega się we Wrocławiu o pieniężną zachętę, która pozwoli mu na przyjęcie do pracy dodatkowego tysiąca osób. Nieważne, że tylko przez trzy pierwsze miesiące tego roku bank zarobił 859 mln franków szwajcarskich. „..”Pod koniec maja państwo powiększyło Katowicką Specjalną Strefę Ekonomiczną o kolejne 347 ha. Dwie trzecie tego terenu zajmuje fabryka samochodów Fiata w Tychach. Dzięki temu magicznemu działaniu (jeszcze miesiąc temu rząd mówił, że zwiększy strefę jedynie o 116 ha) Włosi będą mogli odliczyć sobie 40 proc. kosztów inwestycji. I to do 2026 r., bo równo rok temu przedłużono funkcjonowanie stref o kolejne 12 lat. „...”Przez ostatnie dwa lata minister gospodarki objął pomocą publiczną 25 inwestorów. Łączna kwota wsparcia: 114 mln zł. Wśród wybranych firm występuje dosłownie jeden polski przedsiębiorca! „...”a polscy muszą sobie radzić sami – mówi Magdalena Pazgan-Wacławek z Konspolu. Ryszard Florek z Fakro, jednego z największych producentów okien dachowych na świecie, też nie był nigdy na podatkowych wakacjach, a cały swój zysk przeznacza co roku na nowe inwestycje. Mówi, że nasze firmy przez komunę i tak mają kilkadziesiąt lat w plecy w porównaniu z zachodnią konkurencją. A na domiar złego rząd daje im jeszcze kopa na rozpęd, dotując cudzoziemców z pieniędzy polskich podatników „...”ą też rządowe granty, gdzie państwo może dać inwestorowi nawet 15 tys. zł za utworzenie jednego miejsca pracy. Zdarza się, że firma dostaje wszystkie benefity naraz. Najczęściej to przedsiębiorstwa z zagranicy, bo 81 proc. kapitału w strefach pochodzi spoza Polski. W wałbrzyskiej strefie na 23 głównych inwestorów jest tylko jeden polski – producent płytek Cersanit. W Kamiennej Górze, Legnicy, Katowicach, Krakowie, Mielcu, Łodzi, Kostrzynie i Olsztynie większość głównych inwestorów to firmy z zagranicy. „...”ością specjalnych stref ekonomicznych w Polsce prof. Saul Estrin z London School of Economics. „...(źródło )
„Kaczyński: potrzebny patriotyzm gospodarczy”...”Polsce potrzebny jest patriotyzm gospodarczy - podkreślił w sobotę w Poznaniu na wielkopolskiej konwencji wyborczej PiS Jarosław Kaczyński. Jak mówił, obecnie rządzący nie potrafią zadbać o polskie przedsiębiorstwa i miejsca pracy.”...”Jestem w Poznaniu, mieście gdzie był wielki przemysł. Tu były kiedyś wielkie Zakłady Cegielskiego. To był symbol przemysłu nie tylko Wielkopolski, to był po prostu symbol polskiego przemysłu. Dziś jest tu niewielkie zatrudnienie i perspektywa, której nie można określić jako jasną" - powiedział. „...”ego zdaniem przyjście na ratunek polskim stoczniom uratowałoby także poznańską firmę. "Gdyby trwał polski przemysł stoczniowy, a mógłby trwać, to budowa silników okrętowych mogłaby trwać, mogłyby trwać zakłady. Czy nie można było obronić stoczni? Niemcy obronili - naszym kosztem. Dziś można obronić polskie kopalnie, trzeba tylko podjąć właściwą politykę. Trzeba ją prowadzić w sposób przemyślany, trzeba mieć plan rządzenia Polską" - powiedział.W jego ocenie Polska potrzebuje patriotyzmu gospodarczego. Kaczyński stwierdził, że reprezentowany przez obecną władzę brak wsparcia dla polskiego przemysłu, braku koncepcji jego podtrzymywania, rozbudowywania widać także na przykładzie produkującej autobusy i tramwaje firmy Solaris z podpoznańskiego Bolechowa.”....(źródło )
„Mariusz Kamiński, były szef CBA, odnosząc się do zatrzymania przez ABW oficera Wojska Polskiego i drugiej osoby cywilnej, którzy są podejrzani o szpiegowanie na rzecz Rosji, przekonuje, że trudno na razie ,oceniać  z czym mamy do czynienia. „...”Jeśli to jest groźny szpieg, to oczywiście należą się gratulacje polskim służbom. Jednak ja już jestem odporny na tego typu sensacyjne informacje . Być może mamy do czynienia z kolejną hucpą „...”Bardzo możliwe. Jeśli słyszymy, że ten człowiek był rozpracowywany przez dwa miesiące przez służby specjalne i został zatrzymamy po dwóch miesiącach, to mielibyśmy do czynienia z sytuacją skrajnie niepoważną. Szpiegów i to groźnych szpiegów, nie rozpracowuje się dwa miesiące, ale mówiąc umownie raczej dwa lata. Wszystkie kontakty tego człowieka powinny być starannie analizowane. (…) W sytuacji, w której służby decydują się na zatrzymanie groźnego szpiega, zatrzymywani są wszyscy jego współpracownicy. Wydalani są dyplomaci kraju, na rzecz którego ten człowiek  pracował „...(źródło )
Połowa majątku globu jest dziś w rękach 85 osób. Rodzi to pytanie, gdzie leży punkt równowagi między wolnością gospodarcza  i społeczną – pisze „Rzeczpospolita” relacjonując przebieg debat na Europejskim Forum Nowych Idei, na którym dyskutowano o zagrożeniach dla świata, najlepszych systemach gospodarczych i politycznych dla zapewnienia dobrobytu i źródłach napięć społecznych.”...” Erozja klasy średniej w państwach demokratycznych oraz drastyczne nierówności w krajach zdominowanych przez oligarchów każą się zastanowić nad skutecznością lekarstw na kryzys oraz rolą, jaka w pokryzysowym świecie ma  do  wypełnienie  państwo—oceniał Rafał Grodzicki, członek zarządu PZU.”...”mówił Mizsei. Kiedyś  w państwach demokratycznych gospodarka była kapitalistyczna, a w autorytarnych – centralnie planowana. Koniec zimnej wojny spowodował jednak przewartościowanie i sprawił, że dziś tak oczywistej korelacji już nie ma. „...”Przykłady krajów takich jak Wietnam czy Chiny pokazują, że możliwe jest połączenie władzy autorytarnej i kapitalizmu „...(źródło )
„Zarabiają krocie, chronią ich immunitety, ich przywileje ciężko zliczyć. Mimo to ciągle im mało. Ryszard Kalisz i Paweł Poncyljusz żalili się w programie Tomasza Lisa, że polscy posłowie zarabiają za mało. Poncyljusz przyznał, że nie wie, jak miałby utrzymać rodzinę za jedyne... 10 tys. zł. Kompletnie odkleili się od polskiej rzeczywistości?!”...(źródło)
Turcja „ 12 października odbyły się w Turcji wybory do Najwyższej Rady Sędziów i Prokuratorów (HSYK), nadzorującej pracę wymiaru sprawiedliwości. Wzięło w nich udział ok. 14 tysięcy sędziów i prokuratorów z całego kraju. Przy silnych naciskach politycznych ze strony obozu rządzącego prorządowa Platforma jedności w sądownictwie zdobyła 8 z 10 miejsc. Oznacza to, że władze dysponować będą w Radzie mocną większością: 15 z 22 głosów. Pozostali członkowie HSYK nominowani są przez instytucje państwowe (m.in. 4 przez prezydenta, 3 przez Najwyższy Sąd Apelacyjny), z urzędu zasiadają w niej także minister i wiceminister sprawiedliwości. HSYK podejmuje m.in. decyzje o nominacjach sędziowskich i prokuratorskich, przeniesieniach, zwolnieniach, a także postępowaniach dyscyplinarnych. „...(źródło )
„Z reżyserem Grzegorzem Braunem na temat jego autorskiej koncepcji zwanej „układem wrocławskim” rozmawia Grzegorz Bieniarz. Grzegorz Bieniarz: Na początek standardowe pytanie : Co rozumiemy pod pojęciem „układ wrocławski” ? Grzegorz Braun: To bardzo wyrazista, jasna konstelacja osób, osobistości – postaci drugiego i trzeciego planu z życia politycznego, gospodarczego i kulturalnego miasta Wrocławia i Dolnego Śląska. Konstelacja osób zależności i wpływów, których korzenie sięgają głęboko w historię sowieckiej Polski zwanej PRL-em. Te osoby, zależności i wpływy często są dalej decydujące dla aktualnej sceny politycznej, także ogólnopolskiej. „Układem wrocławskim” nazywam pewien symbiotyczny stan elit post peerelowskich i post solidarnościowych, które, cytując Jana Kochanowskiego „ręka umywa rękę, noga nogę wspiera”, są „grupą trzymającą władzę” w tym regionie Polski i sięgającą skutecznie po władzę w całym państwie. Ten układ ma różne twarze. Instrumentem tego układu są decyzje polityczne i personalne zdeterminowane w toku procesu, który na nasz użytek nazwano „transformacją ustrojową”. Te decyzje są moim zdaniem determinantą różnych niezwykłych karier osób ze świata polityki, gospodarki i kultury wywodzących się z tego regionu lub tez tutaj rozpoczynających swoje kariery. Są determinantą nad reprezentacji tych grup na scenie ogólnopolskiej. Proszę zwrócić uwagę, na to, jak silna jest reprezentacja Dolnego Śląska na scenie ogólnopolskiej, jak wielu „geniuszy Karkonoszy” zrobiło kariery warszawskie, ba- nawet europejskie. Otóż to są różne twarze, które się tasują, zmieniają. Spróbujmy wyliczyć: Grzegorz Schetyna – Marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, pod nieobecność Prezydenta pełniący obowiązki Głowy Państwa – co miało miejsce przez kilka tygodni ubiegłego roku, wcześniej minister „bezpieki”, wicepremier – de facto „kanclerz” rządu PO – jeden z filarów tej formacji, i jeden z „rozprowadzających”. Nie darmo to Grzegorz Schetyna jest często postrzegany z „kretyńskim zachwytem” przez różnych publicystów i komentatorów społecznych jako „mocny człowiek” polskiej sceny politycznej. No, więc istotnie „mocny”, tylko pytanie: komu, czemu tę swoją moc nadzwyczajną Grzegorz Schetyna zawdzięcza? Kolejna postać – urzędujący obecnie Prezydent Miasta Wrocławia Rafał Dutkiewicz.”...”Moja podstawowa hipoteza jest taka – nie można analizować historii najnowszej, a więc także aktualnej sceny politycznej wrocławskiej i dolnośląskiej, w oderwaniu od tak ważnego faktu jak fakt stacjonowania, lokalizacji na tym terenie sztabów tzw. Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej. Właśnie nie na Mazowszu czy na Pomorzu Armia Czerwona zlokalizowała swoje, nie tylko wielkie jednostki, ale także sztaby i centra dowodzenia ale na Dolnym Śląsku. To była oczywiście Legnica, ze słynną „małą Moskwą” – największym miastem czysto sowieckim na zachód od Bugu, to była Świdnica – miasto, z którego dowodzona była operacja „Dunaj”, czyli inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w ’68 roku. Wreszcie to pod Wrocławiem, opodal Oławy zlokalizowany był tajny bunkier, jedno z alternatywnych centrów dowodzenia III wojną światową. A więc z prostej pragmatyki służby wojskowej wynikała konieczność zabezpieczenia każdej jednostki wojskowej, zabezpieczenia w sensie „zabezpieczenia operacyjnego”- to jest terminologia fachowa, nie tylko każdej jednostki „zwykłej” ale przede wszystkim sztabów - centrów dowodzenia. „Zabezpieczenie operacyjne” to może być oczywiście cała technika, najbardziej nowoczesna i wysublimowana, ale to są przede wszystkim osobowe źródła informacji, których posiadanie i wyłączne dysponowanie nimi należało do „psich obowiązków” oficerów GRU.
A więc, trzeba dobrze zrozumieć, że oprócz wszystkich tzw. „osobowych źródeł informacji” czyli całej agentury jaką dysponowały służby peerelowskie, polskojęzyczne – SB oraz WSW – II Zarząd Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego – oprócz tej całej agentury, która oczywiście była do pełnej dyspozycji służb sowieckich – KGB i GRU, sowieci musieli tutaj dysponować agenturą „na wyłączność” – niezapośredniczoną u towarzyszy peerelowskich. I tutaj dochodzimy do zasadniczej kwestii – co stało się z tą całą agenturą, kiedy Armia Czerwona wycofała się z tych terenów na początku lat 90-tych? Stawiam tezę, że agentura ta nie wyparowała, nie wyemigrowała, nie rozwiała się w powietrzu ale nie została też osierocona. Prowadzenie agentury to jest ciężka praca, jej prowadzenie wymaga żmudnych, często skomplikowanych, systematycznych działań – ciężkiej pracy oficerów prowadzących. I tej pracy się nie marnuje – nie wyrzuca się takich aktywów personalnych do ścieku. A zatem – stawiam taką hipotezę badawczą, że na Dolnym Śląsku, ze szczególnym uwzględnieniem Wrocławia i okolic, mamy więcej postsowieckiej agentury na kilometr kwadratowy niż w jakimkolwiek innym regionie Polski. Żeby tego jeszcze było mało, to znany jest ogólnie fakt, że sowieci w swoje działania operacyjne na terenie Polski postanowili włączyć enerdowską Stasi – jaki był tego cel? To jest drugi ważny moment – obecność i aktywność służb niemieckich czyli Stasi, ale także zachodnioniemieckich służb specjalnych BND. Proszę zwrócić uwagę na taki fenomen – komu Amerykanie - nasi obecni sojusznicy, niesolidni i niesystematyczni sojusznicy – w okresie „zimnej wojny” poruczali sprawy polskie? I kim się wyręczali w działaniach operacyjnych na kierunku polskim? Tu trzeba wspomnieć nazwisko Gehlena – fachowca ze służ specjalnych III Rzeszy (twórcę, pod kuratelą amerykańską zachodnioniemieckiego wywiadu BND – dop.GB) Kiedy chcieli być obecni, aktywni, mieć możliwość pozyskiwania informacji i prowadzenia działań operacyjnych na terenie PRL-u to potrzebowali do tego fachowców i sięgali po służby niemieckie, które posiadały tzw. „know how” i aktywa personalne na terenie Polski. I teraz smutny, tragiczny paradoks jest taki, że na teren Polski Niemcy zostali zaproszeni i od „wschodu” i od „zachodu”. Jeszcze za czasów tzw. „pierwszej Solidarności” tzw. „karnawału” gen. Czesław Kiszczak wydał formalną zgodę na działania operacyjne wschodnioniemieckiej służby –Stasi – na terenie PRL. Proszę dobrze rozumieć bezprecedensowość takiej zgody, takiego rozkazu – to było zaproszenie lisa do kurnika. W tych negocjacjach ze Stasi brał udział Stanisław Ciosek – czyli kolejna postać z Dolnego Śląska ? O właśnie. Obok Szmajdzińskiego, mamy z Jeleniej Góry szefa Komitetu Wojewódzkiego Partii, a więc ściśle wyselekcjowanego przez sowiety funkcjonariusza. Stanisław Ciosek właśnie w latach 80-tych rozmawia ze Stasi i fakt ten jest licencjonowany za zgodą i na rozkaz Moskwy oraz zgodą Czesława Kiszczaka. Czesław Kiszczak jako lojalny sowiecki funkcjonariusz – sowiecki oficer polskojęzyczny – miał za zadanie umożliwić Niemcom zbudowanie swoich autonomicznych siatek i pozyskiwanie aktywów personalnych, i są pewne drobne przyczynki, pewne poszlaki wskazujące na to, że Stasi tej okazji nie zaprzepaściła i że podjęła działania operacyjne na terenie PRL. I w sposób naturalny takim rejonem szczególnych zainteresowań Stasi musiały być tzw. „ziemie odzyskane”, na czele z Wrocławiem. Do Wrocławia na przełomie lat 70-tych i 80-tych wyprawiali się różni funkcjonariusze delegowani z Drezna i spotykali się z tutaj z rożnymi, jeszcze wtedy, „pionkami” – późniejszymi „figurami” na dolnośląskiej, wrocławskiej szachownicy. Do tych „pionków” – późniejszych „figur” należy późniejszy pierwszy Komendant Policji we Wrocławiu czasów „transformacji ustrojowej” – Pan Piotr Anioła, który figuruje na liście osób kontaktowych, z którym bez obawy może nawiązać kontakt człowiek delegowany przez drezdeńską Stasi na „wycieczkę” do PRL-u. Piotr Anioła 10 lat później zostaje pierwszym Komendantem Policji we Wrocławiu. Pytaniem jest: ile jeszcze takich osób służba niemiecka uważała za „bezpieczne kontakty” dla swoich funkcjonariuszy i agentów na tym terenie? A zatem „układ wrocławski” postrzegam jako układ polityczno - biznesowo – towarzyski wygenerowany przez sowieckie służby z „pakietem kontrolnym” Moskwy, ale z bardzo poważnym udziałem Berlina.”...”Jaką role w tym całym „układzie” mógłby odgrywać Grzegorz Schetyna. W wywiadzie dla TV „Trwam” zasugerował Pan, że Grzegorz Schetyna swoją karierę zawdzięcza kontaktom z wywiadem. Co w takim razie zadecydowało o wyjątkowości Schetyny? Czy czasem stawianie takiej tezy nie jest zbyt daleko posuniętym wnioskiem?
Grzegorz Schetyna to jest bardzo nieprzeciętnie utalentowany człowiek, więc czyjekolwiek oko spoczęło na nim 30 lat temu i wyłowiło z tłumu młodzieży opozycyjnej, to był to trafny wybór w służbach. Ja nie twierdzę, że 30 lat temu została napisana późniejsza biografia polityczna Grzegorza Schetyny. W służbach przecież jest tak, że obsiewa się bardzo różne grządki, a potem patrzy się co wyrosło i co będzie pasowało na następnym etapie. Ja twierdzę, i nie tylko ja, że pierwsze osoby w państwie, do których należy Grzegorz Schetyna, powinny mieć biografie: pełne, przejrzyste, obszerne, wyczerpująco spisane i nie podatne na stawianie jakichkolwiek dużych znaków zapytania. Grzegorz Schetyna - twierdzę - od lat 80-tych jest człowiekiem, którego biografia podlegała ścisłej kontroli operacyjnej ze strony służb. W jakim charakterze? Mam nadzieję, że w swoim czasie dowiemy się na ten temat więcej. Ja widzę – tylko i aż, bardzo poważne luki w tym życiorysie. Mamy dokumenty, zachowane chociażby tylko we wrocławskim oddziale IPN, które świadczą o tym, że Grzegorz Schetyna był osobą znaną służbą peerelowskim od początku lat 80-tych – już na początku stanu wojennego został objęty wstępną kontrolą operacyjną. I ta kontrola operacyjna doprowadziła później do zaniechania jakichkolwiek działań operacyjnych wobec jego osoby. A może przeceniamy rolę i skuteczność organizacyjną SB. Bo np. to, że raport niejakiego TW „Miś” z Opola z ‘82 r. nie został ujęty w rozpracowaniu operacyjnym, które podjęło SB z Wrocławia wobec Schetyny w roku ‘88 wcale nie wynika z jakiejś głębszej gry wywiadowczej tylko po prostu z bałaganu w strukturach SB ? Oczywiście wolna wola. Kto chce może uwierzyć w bałagan w SB – ja w taką wersję nie wierzę. Jeśli nawet założymy, na moment, że SB mając taką „perłę” w rękach, w roku ’82, z powodu niedopatrzenia tę „perłę” przeoczyła i zagubiła w biurokratycznym bałaganie, no to mamy dokumenty z roku ’86. Mamy dokumenty rozpracowywania przez SB „Solidarności Walczącej”, w których Grzegorz Schetyna przechodzi pod pseudonimem „Radek” – jest to jego pseudonim w strukturach „Solidarności Walczącej”. Otóż SB już w pierwszej połowie ’86 roku „Radka” w pełni rozpracowuje – nie stanowi on zagadki, SB wie kim jest, gdzie mieszka, kim jest jego żona, znajomi, że funkcjonuje w świecie akademickim we Wrocławiu i w Poznaniu. I co? I nic! Grzegorz Schetyna w następnym sezonie, po raz drugi, wyjeżdża w odwiedziny do brata do Kanady (w 1987 r.) i wraca by pełnić tutaj rolę przewodniczącego NZS. No i pełni tę rolę a SB się nim nie interesuje, aż do jesieni ’88 roku, kiedy to pod jesień SB –wydz. III z Wrocławia, wysyła formalne zapytanie do swoich „kolegów” z Opola – „czy przechodził w waszym rozpracowaniu operacyjnym?”. Grzegorz Schetyna wyjeżdża do swego brata w Kanadzie dwukrotnie w latach 80-tych – w roku ’85 i ’87, i nie ma problemów z wyjazdem. W roku ’85 jako wcześniej rozpracowany przez SB kolporter prasy konspiracyjnej, a w roku ’87 jako rozpracowany działacz „Solidarności Walczącej”. Pół roku wcześniej, po tym ja Schetyna pojawia się w dokumentach – SB przyjmuje na rozkaz najwyższego dowództwa, kontrasygnowany przez gen. Ciastonia, który na przełomie ’85 i ’86 roku czyni z rozpracowania i rozbicia struktur „Solidarności Walczącej” priorytet działań. Czyli rozbicie struktur „Solidarności Walczącej” jest priorytetem dla całej SB - na terenie całego kraju. W tym rozkazie mowa także o tym, że w działaniach przeciwko „SW” wszystkie wydziały III, z całego kraju, podporządkowują się wiodącej roli wydz. III SB z Wrocławia. Czyli, że błagam niech Pan nie myśli, że tu jest jakiś bałagan. Jeśli jest to priorytetowe zadanie i SB widzi właśnie wśród innych zdekonspirowanych członków struktur „Solidarności” „Radka” – Grzegorza Schetynę, to naprawdę trzeba wykluczyć, że mają to w raporcie ale przez pomyłkę nie wyciągają z tego żadnych wniosków, i nie rodzi to żadnych konsekwencji. Ale wróćmy do tego roku ’88, kiedy to jesienią SB z Wrocławia pyta SB z Opola – „czy przechodził w waszym zainteresowaniu operacyjnym?” I uzyskuje odpowiedź negatywną – „nie, nie przechodził” Otóż my wiemy, że co najmniej 6 lat wcześniej, owszem przechodził. No to dlaczego teraz SB z Opola uznaje za stosowne udzielić fałszywej informacji swoim „kolegom” z Wrocławia? No więc, to nie jest nic niemożliwego w tajnej służbie – takie rzeczy się dzieją, to należy nawet do rutyny służbowej. Ale pod jakimi warunkami, w jakich okolicznościach? No w takich okolicznościach, w których mamy do czynienia z głębszym, wewnętrznym zakonspirowaniem czyjejś roli. Opole okłamuje Wrocław - co jest dopuszczalne w bardzo ściśle określonych przypadkach. Po prostu działa taka zasada, że nie wszyscy funkcjonariusze mają wiedzieć wszystko. A zatem wnioskujemy z tego, że Grzegorz Schetyna jest zastrzeżony w tej służbie do jakiś innych celów, a być może jest zastrzeżony przez jakąś inną służbę – być może służbę wojskową, być może Zarząd II Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego.
Czy jakikolwiek inny działacz nielegalnych organizacji podziemnych, i jakikolwiek inny przewodniczący NZS-u jakiejkolwiek uczelni w kraju, zrobił karierę porównywalną z karierą Grzegorza Schetyny? Przypomnijmy – ten utalentowany człowiek, na początku lat 90-tych, zostaje szefem jednej z pierwszych prywatnych rozgłośni radiowych w Polsce – radia ESKA, i jako prezes ESKI zostaje właścicielem WKS Śląsk Wrocław (sekcji koszykarskiej). Niewątpliwie mamy do czynienia z postacią wielkiego formatu. Jeśli zgodzimy się, że to ktoś nieprzeciętny, to dlaczego jego biografia do tej pory pozostaje nienapisana? W każdym normalnym kraju ludzie tego formatu, tej rangi, z tak ciekawym życiorysem, mają już nie, że biografie ale półki uginające się od nich. Z ogólnego obrazu naszej sceny politycznej wynika – jeżeli by przyjąć, że „układ wrocławski”- i to co się z niego rozwinęło, jest prawdziwy, że obecnie Polska jest podzielona na strefy wpływów kontrolowane bądź przez rosyjskie bądź niemieckie służby specjalne ? Jeżeli ktoś był od kogoś zależny 30 lub 20 lat temu, to czy przestał być zależny i kiedy? Twierdzę, że na czele państwa stoją ludzie, którzy nie są autonomiczni, nie są suwerenni w swoich decyzjach politycznych. To jest uwarunkowane pewnymi faktami z ich nienapisanych biografii. Ci ludzie przed laty weszli w pewne relacje, zależności – albo zależności służbowej, albo zależności ekonomicznej. Albo też przez lata namnożyło się tzw. „kontr materiałów” – materiałów konspiracyjnych, które być może zostały wytworzone podczas imprez w tzw. „willi baraniny”. I ci ludzie są niesuwerenni i nieautonomiczni w swoich decyzjach. Nie są wolnymi ludźmi – są ludźmi uzależnionymi od „układu”, w który weszli przed laty – robili tutaj przez lata wspólne interesy i funkcjonowali na tym terenie w stanie zgodnej symbiozy przez całe dekady.
Niedawno w Opolu gościł lider Ruchu Autonomii Śląska – Jerzy Gorzelik (było to w lutym 2011 r.). Na wykładzie, który przeprowadził na Uniwersytecie Opolskim „wymsknęło” mu się stwierdzenie, że w swoich dążeniach, RAŚ jako sojusznika, ma poparcie Rafała Dutkiewicza. Czy takie organizacje jak RAŚ nie są czasem dowodem na to, że proces rozmontowywania Polski od środka rozpoczął się już na dobre? I, że w swoich dążeniach te organizacje są inspirowane, bądź wspierane przez obce służby specjalne? Bilans funkcjonowania niezakłóconego „układu wrocławskiego” po 20 latach jest jednoznaczny”. ….(więcej )
Mój komentarz Polecam oglądnąć video z Michalkiewiczem ,który pierwszy już chyba rok temu zasugerował ,że ogromny sukces Orbana i Węgier leży w buncie węgierskich bezpieczniaków przeciwko ich głównie niemieckim panom Według Michalkiewicza lichwiarstw i oligarchom niemieckim i europejskim chciwość odebrała rozum i pozbawili węgierska bezpiekę nawet tych ochłapów, które na początku ci dostawali za wysługiwanie się obcym . W efekcie węgierska bezpieka wsparła Orbana i pomogła dostać się mu do władzy. A teraz wspiera go we własnym interesie w zrzuceniu systemu kolonialnego i w kreowaniu na wzór kiedyś Japonii , Korei Południowej suwerenności gospodarczej . Chociaż widać,że karty w tej grze rozdaje Orban Drugi interesujący fakt .Grzegorz Braun twierdzi ,że Schetyna jest byłym oficerem komunistycznych jeszcze służb Skala zysków i dotacji dla zagranicznych podmiotów gospodarczych pokazuje jaka jest stawka dla bezpieki, gdyby udało im się wybić Polskę na suwerenność gospodarcza i zastąpić swoimi koncernami zachodnie. Naprawdę jest co kraść . Do tego sytuacja jest bardzo korzystna. Zachód , czyli Europa i Stany a także Rosja walą się gospodarczo i politycznie. Lichwiarstwo i oligarchowie amerykańscy próbują wywłaszczyć oligarchów rosyjskich i jeśli uda im się obalić Putina przejąc kontrolę nad rosyjskimi, bankami, koncernami i złożami naturalnymi . Na tym tle wybuchł prawie jawny konflikt pomiędzy oligarchami amerykańskimi i niemieckimi. Istnieje wiec duże pola manewru i wygrywanie jednych oligarchów przeciwko drugim Poza tym Orbanowi się udało, to dlaczego ma się nie udać Schetynie . Wycięto Rostowskiego i Bieleckiego ,którzy są ludźmi lichwiarstwa w Polsce
Po raz pierwszy rozdmuchano schwytanie agentów rosyjskich . Jest to wyraźny sygnał dla polskich służb bezpieczeństwa że należy zniszczyć ochraniające interesy zachodnich oligarchów obce służby i ich agenturę, a dla zdrajców sygnał ,że okres ochronny się dla nich skończył . Oby Kaczyńskiemu udało się dojść do władzy , bo dla zdychających pod jarzmem ekonomicznym i podatkowym Polaków i ich rodzin nie ma znaczenia , czy bat będzie trzymał Rothschild , czy Schetyna . A nie sądzę aby Schetyna , o ile nie jest tylko marionetką w czyichś rękach , w odróżnieniu od Kaczyńskiego poszedł drogą Orbana , który modernizuje Węgry i cały czas rozszerza wolność gospodarczą Węgrów.
Marek Mojsiewicz

17 października 2014 Deflacja potrwa do listopada?

1. Po ostatnim komunikacie GUS, który potwierdził utrzymywanie się deflacji w Polsce już trzeci miesiąc z rzędu, pojawiły się w mediach komentarze ekspertów, że ten proces zakończy się zapewne w listopadzie. Według GUS wskaźnik cen dóbr i usług konsumpcyjnych (CPI) we wrześniu spadł w ujęciu rok do roku o 0,3%, podobnie jak w sierpniu i trochę silniej niż w lipcu kiedy ceny w tym ujęciu zmniejszyły się o 0,2%. Eksperci uzasadniają ten spadek cen przede wszystkim rosyjskim embargiem na polską żywność, chociaż jak powszechnie wiadomo obowiązuje ono dopiero od 1 sierpnia, a więc jego przyczyny muszą być jednak głębsze. Oczywiście na deflację w sierpniu i we wrześniu miał wpływ spadek cen żywności w Polsce spowodowany rosyjskim embargiem ale jak się wydaje także, spadek cen surowców energetycznych (przede wszystkim ropy) i pogłębiające się spowolnienie wzrostu gospodarczego w wiodących gospodarkach strefy euro (w niektórych krajach wręcz recesja- Włochy, prawdopodobnie także Francja).

2. Deflacja dotycząca cen dóbr i usług konsumpcyjnych (inflacja CPI), jest oczywiście bardziej głośna ponieważ na niej skupia się uwaga konsumentów ale jest ona rezultatem wcześniejszego procesu spadku cen dla producentów czyli tzw. inflacji PPI (w tym przypadku deflacji), a ta utrzymuje się w polskiej gospodarce w zasadzie od pierwszych miesięcy 2013 roku. Tutaj mamy znacznie głębsze spadki cen sięgające blisko 2% w stosunku do analogicznych miesięcy roku ubiegłego i to już w bardzo długim okresie sięgającym kilkunastu miesięcy. A przecież inflacja PPI (w tym przypadku deflacja), jest na początku łańcucha cenowego w gospodarce i oznacza, że spadają ceny surowców, półproduktów i produktów, którymi obracają przedsiębiorstwa przemysłowe, a to oznacza zwijanie się gospodarki przynajmniej w niektórych obszarach. Bowiem główną przyczyną takiego spadku cen dla producentów jest słaby popyt wśród przedsiębiorstw produkcyjnych, a to fatalny sygnał wysyłany do całej gospodarki, która może reagować dalszym ograniczaniem zakupów.

3. Dlaczego spadek cen wywołuje takie zainteresowanie i liczne komentarze? Dlatego, że o ile rzeczywiście z punktu widzenia pojedynczych konsumentów, spadek cen towarów i usług, jest zjawiskiem korzystnym (chcemy kupować coraz taniej), to już z punktu widzenia całej gospodarki tak niestety nie jest. Jeżeli ten proces utrzymuje się dłużej (wszystko wskazuje na to, że ten spadek cen będzie utrzymywał się także w kolejnych miesiącach), będzie zniechęcał konsumentów do zakupów, ponieważ będą się oni spodziewali, że określone towary za jakiś czas kupią jeszcze taniej niż obecnie. A powstrzymywanie się od zakupów to spadek globalnego popytu krajowego, który i tak jest na tyle rachityczny, że dopiero od kilku miesięcy pozytywnie wpływa na wzrost polskiego PKB. A przypomnijmy, że to właśnie popyt krajowy (konsumpcyjny i inwestycyjny) aż w blisko 2/3, odpowiadają za wzrost naszego PKB.

4. Niestety wygląda na to, że polskiej gospodarce na dłużej przyjdzie się zmierzyć ze zjawiskiem deflacji, które do tej pory nigdy w naszym kraju nie występowało. Takie niebezpieczeństwo dostrzegła wreszcie także Rada Polityki Pieniężnej, która na swym ostatnim posiedzeniu obniżyła stopę referencyjną o 50 pkt bazowych do najniższego w historii poziomu 2%, a stopę lombardową aż o 100 pkt bazowych do poziomu 3% i nie wykluczyła dalszych obniżek na kolejnym posiedzeniu. Gwałtowność tego ruchu RPP pokazuje, że zagrożenie deflacją polskiej gospodarki w dłuższym okresie, musi być oceniane jako bardzo prawdopodobne. Kuźmiuk

18/10/2014 Mimo wydania ogromnych pieniędzy , akcje namawiające kobiety do badań onkologicznych nie powiodły się”- stwierdził w TVP Info onkolog dr Grzegorz Luboiński. No właśnie. Ile tych pieniędzy wydano z budżetu państwa? Ile by nie wydano- to i tak są to pieniądze zmarnowane. Bo dlaczego państwo zajmuje się przebadywaniem ludzi pod jakimkolwiek kątem? Ludzie powinni być wolni a nie uzależnieni od państwa. Państwo powinno mieć inną funkcje- najlepiej stróża nocnego. Wtedy nikt nie ma do nikogo pretensji. Wydawałoby się, że stwierdzenie jest mądre ,a tu nagle dr Grzegorz Luboiński twierdzi, że: „Mam nadzieję, że pan minister otrzeźwieje i zajmie się naprawdę onkologią. Powinien powstać prawdziwy pakiet onkologiczny, który zmobilizuje lekarza rodzinnego, żeby każdy pacjent, który jest pod jego opieką, robił sobie badania ultrasonograficzne raz w roku”- dodał. Panu doktorowi chodzi o to, żeby lekarz rodzinny wystąpił w roli naganiacza i wymuszał na pacjentach badania onkologiczne. Chodzi mu o to, żeby lekarz rodzinny spełniał rolę nadzorcy niewolników. I zmuszał niewolników do badań onkologicznych. Tamte się nie powiodły- to może powiodą się te z niższego szczebla. I z pewnością pieniądze nie będą zmarnowane. Ale dlaczego ONI tak upierają się przy tych badaniach? Dlaczego nie zostawią dorosłego człowieka samemu sobie, niech sam decyduje czy chce się badać, czy nie? Przecież to jego życie i jego zdrowie. Tylko organizują hucpę wokół spraw onkologicznych. Tylko patrzeć jak zrobią przymus badania się onkologicznie- jak to w państwie totalitarnym opartym na przymusie przeciw wolności. A nie zastanawiają się skąd się biorą nowotwory? Ja nie jestem lekarzem, tylko skromnym publicystą. I kieruję się logiką. Zastanówmy się chwilkę… Świat skonstruowany jest przez Pana Boga według prawa: przyczyna- skutek. W wyniku przyczyny- następuje skutek. Konsekwencją przyczyny jest skutek. Każda idea ma swoje konsekwencje. Skoro nowotworów 100 lat temu praktycznie nie było, ludzie i owszem umierali, ale nie z powodu nowotworów. Umierali ze starości, umierali w wyniku chorób, epidemii- grypa hiszpanka z 1918 roku pochłonęła kilkadziesiąt milionów ludzkich istnień. Ale nie z powodu nowotworów(!!!) Musi być jakaś przyczyna, że skutkiem obecnie jest plaga nowotworów. Różni kombinatorzy kombinują jakby tu pominąć przyczynę, a skupić się na skutku. Oczywiście nie wiem co jest konkretną przyczyną nowotworów muszą być prowadzone badania prawdziwie naukowe, a nie skażone ideologią. Nowotwór to dla mnie taki rodzaj rdzy, która zżera człowieka i skądś ta rdza się bierze. Człowiek jest oczywiście śmiertelny jak każde stworzenie Boże i umiera, My chrześcijanie wierzymy, że przechodzimy do życia wiecznego, inni wierzą, że ich dusze przechodzą w inne ciała, a jeszcze inni w nic nie wierzą. I słuszna ich wolność wiary .Byleby całość cywilizacji oparta była na jakiś sensownych zasadach.Kiedyś ludzie nie umierali na nowotwory., teraz umierają nagminnie. A ja stawiam następującą tezę: przyczyną nowotworów mogą być: środki farmaceutyczne, szczepionki, jedzenie chemii tzw. spożywczej, której pełno w mięsie- jej zawartość dochodzi do 70% (!!!!) To co to za mięso, w którym nie ma mięsa, ale jest chemia spożywcza? Kto w ogóle wymyślił pojęcie” chemii spożywczej”? Skoro jemy chemię…Niektórzy”obywatele” już się zorientowali, że te wszystkie wędliny sklepowe, to najzwyczajniejszy chłam mięsny, i jak są w miarę zamożni- to sami na własną rękę organizują sobie wyżywienie. Szukają też naturalnych serów, mleka- niekoniecznie zgodnych z normami Unii Europejskiej. Bo 70% chemii spożywczej w mięsie- jest zgodne z wymogami Unii Europejskiej. Wbrew zdrowemu rozsądkowi. Oczywistym jest, że środki farmaceutyczne i pomagają, i szkodzą. Ponieważ nie pochodzą z natury, a są konstruowane syntetycznie. I dziwnym trafem rzeczy pochodzące z natury, które przez wielki pomagały ludziom się leczyć- są zwalczane. Ośmieszane ziołolecznictwo- co jakiś czas słyszę o likwidacji tego” zabobonu”. Jakieś lobby działa na rzecz likwidacji sklepów tego typu, tak jak kiedyś szmateksów. Widać, że komuś natura przeszkadza. Przecież każdy powinien mieć wybór: jedni korzystają z syntetyków, inni trzymają się natury. Ale nie! Natura jest gorsza od sztucznych tworów farmaceutycznych. Wiele osób już odchodzi od farmaceutyków- woli leczenie ziołami. To nie podoba się przemysłowi farmaceutycznemu. A szczepionki to już cała historia. Jakoś dziwnie propaganda namawia do brania szczepionek, a omija surowicę, która jest lepsza bo odpowiada na konkretną chorobę w konkretnym organizmie. Nie stanowi wyimaginowanej prewencji- tylko podawana jest na konkretny przypadek. I to jest sedno leczenia. Ale jednak lansuje się szczepionkę. Moim zadaniem zupełnie destukcyjną dla organizmu. Chyba, że ktoś wyjeżdża gdzieś w dżunglę i z góry wie co go tam czeka. Wtedy oczywiście profilaktycznie się szczepi. To jasne. W innym przypadku jest to zbędne. No i zamiast zająć się zwalczaniem przyczyn nowotworów, uruchomić badania w tym kierunku, badać związki pomiędzy jedzeniem chemii spożywczej a nowotworami, szczepionkami a nowotworami, farmaceutykami a nowotworami- zajmują się zwalczaniem skutków, co wiąże się z wyciąganiem pieniędzy z budżetu państwowego, I to chyba o to chodzi, bo o co innego? Jak dokładnie nie wiadomo o co chodzi- chodzi zapewne o pieniądze. Bo chyba nie chodzi o przedwczesne uśmiercanie ludzi? Co Państwo o tym sądzicie? WJR

Tak swoje sprawy w Unii załatwiają Francuzi i Niemcy

1. W ostatnich dniach francuski dziennik Le Figaro i niemiecki tygodnik Der Spiegel poinformowały, że Francja zawarła z Niemcami „deal”, pozwalający na ominięcie reguł przyjętego kilka lat temu paktu fiskalnego. Otóż zgodnie z zapisami tego paktu (bezwzględnie obowiązującego kraje należące do strefy euro), ujemne saldo budżetu (a precyzyjniej saldo sektora finansów publicznych) każdego kraju UE, który ten pakt ratyfikował, musi być niższe niż 3% PKB.

W związku z trwającym w UE od 2009 roku kryzysem wiele krajów uzyskało derogacje od Komisji Europejskiej na doprowadzenie swoich finansów publicznych do porządku ale ten okres właśnie się skończył.

2. Francja już na 2015 rok miała przedstawić KE projekt budżetu z deficytem poniżej 3% PKB i jednocześnie zaproponować rozwiązania, które spowodują zmniejszanie rozmiarów jej długu publicznego. Projekt budżetu na 2015 rok, który przedstawił KE rząd Manuela Vallesa, ma deficyt wynoszący aż 4,3% PKB, a dług publiczny który zamiast maleć po raz kolejny zwiększy się do 97,2% PKB ( zgodnie z wcześniejszym paktem stabilizacyjnym i obecnym paktem fiskalnym powinien nie przekraczać 60% PKB). W tej sytuacji KE powinna ten projekt odrzucić, a jeżeli Francja taki budżet by przyjęła, nałożyć na ten kraj zgodnie z zapisami wspomnianego paktu fiskalnego karę w wysokości do 0,5% jej PKB (czyli przynajmniej 10 mld euro).

3. Francja udała się po pomoc do Niemiec, od jakiegoś czasu trwały intensywne rozmowy prezydenta Francois Hollanda z kanclerz Angelą Merkel, a także rozmowy ministrów gospodarki i finansów obydwu krajów. Doszło nawet do tego, że kilka dni temu w posiedzeniu niemieckiego rządu w Berlinie, uczestniczył francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius, gdzie przestawiał zamierzenia gospodarcze i finansowe swojego kraju, które mają zmniejszyć deficyt sektora finansów publicznych poniżej 3% PKB ale dopiero w roku 2017. Ostateczna niemiecka zgoda na redukcję przez Francję deficytu z 2 letnim opóźnieniem, a także odstąpienie od nałożenia na ten kraj wynoszącej ponad 10 mld euro kary, ma ostatecznie zapaść 20 października kiedy to dojdzie w Berlinie do spotkania ministrów gospodarki i finansów obydwu krajów. Wprawdzie te ustalenia będą musiały jeszcze zaakceptować KE i Rada Europejska ale to już zadanie dla Angeli Merkel i Francois Hollanda, ale do tej pory tego czego chciały w instytucjach unijnych chcą Niemcy i Francja, musiały chcieć także pozostałe kraje członkowskie. Ten francusko-niemiecki „deal” ma miejsce w sytuacji, kiedy kraje „Południa” UE (Grecja, Hiszpania, Portugalia), musiały dostosować w ciągu ostatnich kilku lat swoje finanse publiczne do wymogów paktu fiskalnego, za co zapłaciły głęboką recesją i bezrobociem którego stopa przekracza znacznie 20%, a wśród ludzi młodych nawet 50%.

4. Natomiast Polsce w instytucjach unijnych idzie jak po grudzie. Mimo doskonałych relacji z kanclerz Angelą Merkel, które miał były premier Donald Tusk, a teraz po kilkukrotnym „pociąganiu za łokieć” ma ponoć także premier Ewa Kopacz, odbijamy się w KE i w Radzie ze swoimi poważnymi problemami jak od ściany. Wyrównanie dopłat bezpośrednich dla rolników z krajów Europy Środkowo-Wschodniej – niemożliwe bo nie chcą tego Niemcy i Francuzi, odszkodowania dla rolników w związku z rosyjskim embargiem – niemożliwe, bo wcześniej na wniosek Niemców i Francuzów (Polska nawet nie zdążyła się sprzeciwić), rozwiązano rezerwę na ten cel w budżecie UE w wysokości ponad 400 mln euro, a pieniądze z niej trafiły głównie do płatników netto. Z kolei zaostrzenie paktu energetyczno-klimatycznego nie tylko możliwe ale i konieczne (i zapewne zostanie zatwierdzone 24 października także przez premier Kopacz), bo chcą tego Niemcy i Francuzi, choć dla Polski będzie to potworny cios w nasz przemysł węglowy i energetykę opartą na węglu. Tak swoje sprawy załatwiają w Unii Francuzi i Niemcy, a co na to rząd Platformy i PSL-u z ponoć „doskonałymi relacjami” z jednymi i drugimi. Kuźmiuk

Staniszkis Jeśli Polacy poddadzą się lewactwu to zdechną Eliza Olczyk rozmawia z Jadwigą Staniszkis „ W Polsce rozpoczęto proces demontażu społecznego. Rozciąga się definicję rodziny, podważa zasadę, że godność ludzka jest niezbywalna. A to może doprowadzić do zniszczenia społeczeństwa „...”W debacie publicznej pojawiła się kwestia związków kazirodczych – jednego z najgłębiej zakorzenionych społecznych tabu. Jak pani sądzi, komu potrzebna jest dyskusja na ten temat? Nikomu. To jest testowanie społeczeństwa, ile zmian jest w stanie zaakceptować. Ludzie obojętnie przechodzą obok takich delikatnych kwestii jak rozciąganie definicji rodziny, ze wszystkimi konsekwencjami tego procesu, czy podważanie zasady, że godność ludzka jest niezbywalna, choć w dzisiejszym świecie jest to jedyne zabezpieczenie ładu społecznego.”...”Ludzie jednak tego nie rozumieją. Reagują na kłótnie polityków, ale na zamach na najważniejsze instytucje już nie. Poważnym zagrożeniem dla tych wartości jest Ewa Kopacz, która – być może nieświadomie – jest gotowa naruszać najgłębszą warstwę społeczną „...”Gdzie pani widzi tę gotowość? Chociażby w forsowaniu konwencji o zwalczaniu przemocy. Ten dokument ma kluczowe znaczenie, bo jest wehikułem demontażu rodziny. Skoro konwencja dotyczy przemocy wobec kobiet i w rodzinie, a wprowadza się do niej definicję płci jako kategorii społecznej i kulturowej, to w ten sposób zmienia się charakter rodziny.Nie trzeba już być w rodzinie kobietą i mężczyzną, a przypomnę, że taka definicja jest w naszej konstytucji. Wystarczy czuć się kobietą lub mężczyzną albo odgrywać takie role społeczne i już możemy mówić o rodzinie. Taka sama sytuacja dotyczy związków partnerskich. Gdyby zostało dokładnie sprecyzowane, że w takich związkach chodzi o prawo do dziedziczenia czy podejmowania decyzji dotyczących zdrowia, to taka ustawa mogłaby być przyjęta. Ale środowiska homoseksualne nie chcą na tym poprzestać. Wolą krzyczeć, że są dyskryminowane, żeby uzyskać więcej. To jest strategia demontażu, w którą pani premier Kopacz się wpisuje.”....”Być może akceptuje aborcję eugeniczną, bo głosowała przeciwko zakazowi przerywania ciąży ze względu na występowanie wad u dziecka. A nie ma w ustawie wyznaczonych granic niepełnosprawności.Na dodatek ma wokół siebie takie osoby jak Małgorzata Fuszara, które pod pozorem niewinnej walki z przemocą w rzeczywistości przemycają coś, co ma poważne konsekwencje społeczne. To są sprawy fundamentalne. Dramat polega na tym, że takie manipulacje są możliwe, bo społeczeństwo reaguje na symbole, a nie na niuanse prawne. To pokazuje, jak łatwo można dokonać faktycznej rewolucji, jeżeli umie się operować terminami. A społeczeństwo zajęte przetrwaniem jest nieuważne.”...”Znaleźliśmy się w ogromnie niebezpiecznym momencie. Mamy do czynienia z cichą rewolucją na wielu poziomach, która jest możliwa do przeprowadzenia przy obojętności społeczeństwa. „...”Rozumiem, że jeden z tych poziomów to rewolucja społeczna? Tak. To jest rozluźnienie standardów i stworzenie pola do różnych interpretacji. Na razie wszystko jest możliwe. Możemy pójść albo w jedną, albo w drugą stronę. Ale gdy kierunek zostanie wytyczony, to nie będzie już odwrotu.”...”Ten proces demontażu społecznego rozpoczął jeszcze Donald Tusk. Jeżeli pójdziemy w tym kierunku, to wejdziemy na ruchome piaski, i to w sytuacji, gdy tożsamość narodowa stała się decydującym czynnikiem geopolitycznym. Podważenie fundamentu może doprowadzić do zniszczenia polskiego społeczeństwa. „...”Swobodny przepływ handlu usług i technologii, ale przy okazji przywileje dla wielkiego kapitału. Zawsze to jest sprzedaż wiązana. „...”Nawet wojna jest płynna, bo mówi się o wojnie hybrydowej. A więc teoretycznie jest to inna wojna niż ta, której okrutny obraz mamy głęboko zakodowany w głowie. „...”Tak samo jest z podziałem na klasy społeczne. W niektórych krajach rozpoczął się proces degradacji klasy średniej, bo po pierwsze, ten typ mieszczańskości, który ona reprezentuje, nie jest już potrzebny, a po drugie, w sytuacji, gdy rewolucja technologiczna poszła bardzo daleko, nie ma zapotrzebowania na tak wiele rąk do pracy. Dokonuje się więc przegrupowanie, za które zapłacą takie kraje jak Włochy, Grecja czy Polska. Im pokaże się miejsce w szeregu, przekonując, że nie są zdolne do uczestniczenia w rewolucji technologicznej, a więc mogą być wyłącznie rezerwuarem taniej siły roboczej. „...”Ale Polska, jeżeli chce przetrwać w tych zmieniających się warunkach, musi zachować podstawowe instytucje – rodzinę, godność osoby ludzkiej. Za 15 lat możemy się obudzić w świecie, w którym jednych ludzi trzeba klonować, bo mamy kryzys demograficzny i potrzeba rąk do najprostszych prac fizycznych, a do naturalnych relacji będą wybierani ludzie z elit. Geny będzie się brało od pięknych, zdolnych, przebojowych, energicznych. „..”Jedyną obroną przed takim rozwojem sytuacji jest Kościół katolicki, który broni niezbywalnej godności jednostki ludzkiej. Niestety, poziom Kościoła też nie jest za wysoki. Kościół stał się znużonym bastionem. Jego hierarchowie nie potrafią ludziom wytłumaczyć, co jest sprawą fundamentalną. Ograniczają się do postawy „nie, bo nie". To jest poniżej wyzwań i procesów, w których uczestniczymy. „..”Dlatego powtarzam, że Polska, która nie ma szans na bycie w awangardzie, musi zachować fundament społeczny. Tymczasem jego destrukcja odbywa się od niechcenia, przez nieuwagę, jako uboczny produkt bezmyślnego oportunizmu. I to jest moment zwrotny w naszej historii. „...”Bo to my w dużym stopniu wepchnęliśmy Ukrainę w konfrontację z Rosją. Momentem, w którym to się stało, była wizyta trzech szefów MSZ na Majdanie.Radosław Sikorski wepchnął Ukrainę na ścieżkę konfrontacji, a Zachód mu na to pozwolił, sądząc, że wie on lepiej, jak wyglądają relacje na Wschodzie. Niestety, to była czysta improwizacja, za którą Ukraina zapłaci wysoką cenę utraty części terytorium. Bo jedyną szansą dla tego kraju była depolityzacja procesu przesuwania się na Zachód. Tworzenie strefy wolnego handlu z UE, a równocześnie uczestniczenie w unii celnej z Rosją. Polska bardzo wiele zrobiła, żeby nie dać czasu Ukrainie na ewolucję. I gdy teraz mówimy, że najważniejsze jest nasze własne bezpieczeństwo, że nie będziemy wychodzić przed szereg, to jest to po prostu nieprzyzwoite. Ukraina nam tego nie zapomni. Tak jak nie zapomniała, że Józef Piłsudski zdecydował się na obronę kraju przed Rosją bolszewicką dopiero na linii Wisły. I tak jak z kolei Gruzja pamięta Lechowi Kaczyńskiemu pozytywne zaangażowanie w jej sprawy”...(źródło )
Jan Hartman, kiedyś profesor, dziś polityk i jeden z liderów "Twojego Ruchu" Janusza Palikota na blogu portalu tygodnika "Polityka" wieszczy upadek "kazirodczego tabu".....”"legalizacja takich stosunków mogłaby doprowadzić do zwiększenia liczby par kazirodczych", ale "trudno zakładać, aby miało to jakiś dewastujący wpływ na życie ludzi, którzy na takie związki by się skusili, jakkolwiek dla innych członków rodziny świadomość o istnieniu takiej relacji w rodzinie może być trudna". Polityk Palikota przekonuje też, że "jeśli udaje się powiązać harmonijnie miłość macierzyńską albo bratersko-siostrzaną z miłością erotyczną, to osiąga się nową, wyższą jakość miłości i związku". „....”Ostatnio poważne państwa zaczynają przyglądać się swojemu surowemu prawu i zastanawiać się nad jego liberalizacją. Ostatnio Rada Etyki, organ doradczy rządu Niemiec, zaapelowała o zmianę prawa i dopuszczenie stosunków pomiędzy przyrodnim rodzeństwem, które nie wychowywało się razem. Nie jest więc tak, że nikt o tym dotychczas nie mówił publicznie. Jak dotąd drażliwa sprawa spoczywa jednak prawie wyłącznie na barkach artystów. Pomijając greckie i nie tylko greckie mity, mamy więc odważne interwencje artystyczne, otwierające nas na tę tematykę i dodające odwagi debacie publicznej, której bodajże jednak nigdy, aż do dziś, na serio nie podjęto. „....”W wolnym społeczeństwie nie wymagamy już od nikogo, aby w życiu prywatnym praktykował takie czy inne obyczaje, a od tego czy owego się powstrzymywał. Zgorszenie możliwe jest tylko co najwyżej publicznie. Argumenty obyczajowe mogą mieć siłę perswazyjną, lecz nie nadają się na uzasadnienie zakazów. „....”Czy powinniśmy zamykać drogę do takiego szczęsnego fenomenu, nawet jeśli statystycznie (w co wierzę!) związki kazirodcze są bardziej psychicznie obciążające, a nawet złe i toksyczne niż związki normalne? Swoją drogą, jeśli najczęściej są toksyczne, to raczej dlatego, że są zakazane, a nie odwrotnie. Nie mówię, że jestem za legalizacją związków kazirodczych. Twierdzę tylko, że warto rozpocząć dyskusję na ten temat.” ...(więcej )
Grzegorz Górny „ Środowiska pedofilskie dążą również do obniżenia wieku prawnej dopuszczalności stosunków seksualnych „.....”Na Węgrzech zmniejszono niedawno do 14 lat wiek dzieci, które mogą brać udział w filmach pornograficznych. W Danii z kolei obniżono granicę wieku, od której seks nie jest już zakazany, do lat 12.”...”W tym samym kraju na skutek ostrego protestu ruchu obrońców zwierząt zakazano pornografii o charakterze zoofilskim. „...(więcej )
Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, we wtorek uchwaliła ustawę zakazującą "propagowania nietradycyjnych relacji seksualnych" wśród nieletnich. Za jej łamanie Duma wprowadziła kary administracyjne, w tym nawet do 15 dni aresztu. „....”Ustawa, która w pierwotnej wersji miała zakazywać "propagowania homoseksualizmu", ostatecznie zabrania dystrybucji informacji o "atrakcyjności nietradycyjnych stosunków seksualnych" oraz "równorzędności tradycyjnych i nietradycyjnych relacji". Zakazuje także "narzucania informacji wywołujących zainteresowanie takimi relacjami". "Działania" takie ustawa kwalifikuje jako "szkodzące zdrowiu dzieci". „.....” Natomiast w stosunku do cudzoziemców wprowadza - poza karą grzywny - deportację z terytorium FR, którą może poprzedzić areszt do 15 dni. „....”O jej nieuchwalanie apelowała do Federacji Rosyjskiej m.in. Unia Europejska. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton wezwała Rosję, by dotrzymywała swych narodowych i międzynarodowych zobowiązań, w tym tych podjętych w ramach Rady Europy jako sygnatariusz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. „....”W Moskwie ustanowiono nawet zakaz urządzania parad gejowskich przez najbliższe 100 lat „.. (więcej )
Za obecną polityką Moskwy i działaniami na Ukrainie stoi jeden człowiek – tak twierdzą analitycy "Foreign Affairs". Chodzi o Aleksandra Dugina – profesora Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, uznawanego za ulubionego intelektualistę Władimira Putina. "W Sieci" przypomina z kolei, że rosyjski intelektualista powiedział kiedyś o Polsce, że "nie ma racji bytu i jest zbędna".....”Dugin kieruje obecnie Centrum Analiz Geopolitycznych powstałym przy Dumie Państwowej Federacji Rosyjskiej. „...”Trudno przejść obojętnie wobec koncepcji głoszonych przez Aleksandera Dugina - czytamy. Jak zauważają dziennikarze, określa on Rosję jako "Cywilizację Lądu" i "wieczny Rzym", którego celem jest walka z "Cywilizacją Morza", do której zaliczana jest zarówno cała zachodnia Europa, jak i Stany Zjednoczone. Według jego koncepcji dochodzi tu do konfrontacji dwóch systemów wartości. Po jednej stronie barykady mamy poszanowanie dla tradycji, bardzo silną władzę centralną, prymat duchowości i wolę mocy reprezentowaną przez "Euroazjatycką Cywilizację Ziemi". Po drugiej stronie stoi "Zachodnia Cywilizacja Morza". Według Dugina, historyczną misją Rosji jest pokonanie "Cywilizacji Morza"......”Stanisław Janecki w najnowszym tygodniku "W Sieci". Przypomina, że rosyjski intelektualista powiedział kiedyś o Polsce, że "nie ma racji bytu i jest zbędna ". Ponadto stwierdził, że dusze Polaków niszczy katolicyzm, który nie pozwala nam być w pełni Słowianami. To właśnie dlatego - jak czytamy - Polska zniknęła z map pod koniec XVIII wieku, a zaborcy musieli coś zrobić z "gnijącą Polską" zawieszoną między Wschodem a Zachodem.”...”Dugin uważa też, że fatalnym posunięciem ze strony Polski było przystąpienie do NATO. Przez to, jak czytamy na łamach "W Sieci", z własnej winy będziemy ofiarą wojny cywilizacji, którą ostatecznie zwycięży Rosja. Błędem - według moskiewskiego profesora - było też przystąpienie Polski do Unii Europejskiej, bo to powoduje, że jesteśmy słabi i eksploatowani jak kolonia.Dugin podkreśla jednak, że Polska ma jeszcze szansę włączyć się w proces tworzenia cywilizacji euroazjatyckiej. W przeciwnym razie i tak dosięgnie ją ekspansja rosyjska, ale wtedy nasz kraj będzie w dużo gorszym położeniu.”...”Według dziennikarzy "Foreign Affairs", Dugin stał się ojcem nowej rosyjskiej geopolityki. To on kształtuje świadomość rodzimej elity dyplomatycznej. Biorąc pod uwagę izolację, w jaką popada Rosja, tezy Dugina mogą niedługo stać się też ideologią powszechnie obowiązującą w całym kraju. Stanisław Janecki obawia się z kolei "agentów wpływu" działających z ramienia Dugina w całej Europie Środkowo-Wschodniej.|..
Ważne Rozumiem, że jeden z tych poziomów to rewolucja społeczna? Jadwiga Staniszkis „ Tak. To jest rozluźnienie standardów i stworzenie pola do różnych interpretacji. Na razie wszystko jest możliwe. Możemy pójść albo w jedną, albo w drugą stronę. Ale gdy kierunek zostanie wytyczony, to nie będzie już odwrotu.Ale Polska, jeżeli chce przetrwać w tych zmieniających się warunkach, musi zachować podstawowe instytucje – rodzinę, godność osoby ludzkiej. Za 15 lat możemy się obudzić w świecie, w którym jednych ludzi trzeba klonować, bo mamy kryzys demograficzny i potrzeba rąk do najprostszych prac fizycznych, a do naturalnych relacji będą wybierani ludzie z elit. Geny będzie się brało od pięknych, zdolnych, przebojowych, energicznych. „..”Jedyną obroną przed takim rozwojem sytuacji jest Kościół katolicki, który broni niezbywalnej godności jednostki ludzkiej. Niestety, poziom Kościoła też nie jest za wysoki. Kościół stał się znużonym bastionem. Jego hierarchowie nie potrafią ludziom wytłumaczyć, co jest sprawą fundamentalną. Ograniczają się do postawy „nie, bo nie". To jest poniżej wyzwań i procesów, w których uczestniczymy.”..”Dlatego powtarzam, że Polska, która nie ma szans na bycie w awangardzie, musi zachować fundament społeczny. Tymczasem jego destrukcja odbywa się od niechcenia, przez nieuwagę, jako uboczny produkt bezmyślnego oportunizmu. I to jest moment zwrotny w naszej historii. „..”W Polsce rozpoczęto proces demontażu społecznego. Rozciąga się definicję rodziny, podważa zasadę, że godność ludzka jest niezbywalna. A to może doprowadzić do zniszczenia społeczeństwa „.
Lisicki „ Winnicki „Lider Ruchu Narodowego: Moskwa nie jest głównym zagrożeniem „....” Przypominam o tym wszystkim, bo organizatorzy Marszu Niepodległości z Młodzieży Wszechpolskiej i ONR-u postanowili wykorzystać jego potencjał do budowy nowej formacji politycznej – Ruchu Narodowego. „.....”Czytam wpis na blogu współtwórcy ruchu Roberta Winnickiego po podpisaniu porozumienia pomiędzy abp. Michalikiem i patriarchą Cyrylem, przy entuzjastycznym poparciu Tuska i Komorowskiego. Winnicki stwierdza: Podpisanie dokumentu ocenić należy pozytywnie". I wykłada swoje poglądy na Rosję: „Dla polskiej prawicy jest zaś dobrym przypomnieniem, co stanowi główne zagrożenie dla kultury i cywilizacji, dla Polski i Polaków: nie jest nim Moskwa, a demoliberalizm, laicyzm i konsumpcjonizm" …..(więcej)
Mój komentarz Polecam przeczytanie całego wywiadu Staniszkis. Mówi o cichej lewackiej rewolucji w Polsce, którą jeśli Polacy nie powstrzymają to najzwyczajniej w świecie jako naród i społeczeństwo zdechną . Zachód przeżarty trądem gender, politycznej poprawności i lewackich dewiacji zdycha. Polakom jeśli nie wbiją osinowego kołka w serce i mózg lewactwa grozi zagłada . Wywiad Staniszkis jest alarmistyczny w swej wymowie . Na szczęście coraz więcej intelektualistów dostrzega przepaść cywilizacyjna dzielącą wyrafinowaną kulturę , cywilizację polska opartą na aksjologi katolickiej, na wielkiej etyce Jana Pawła II , a prymitywną , lewacka , obłąkana i autodestrukcyjną kulturę zachodnia . Staniszkis mówi „ W Polsce rozpoczęto proces demontażu społecznego. Rozciąga się definicję rodziny, podważa zasadę, że godność ludzka jest niezbywalna. A to może doprowadzić do zniszczenia społeczeństwa „Na szczęście , choć mało kto to dostrzegł proces demontażu i rozpadu Unii już się rozpoczął. Za tym pierwszym krokiem stoi Orban . Staniszkis dostrzegła również ogromne zagrożenia dla społeczeństwa polskiego jakie niesie za sobą homolobby I co jest również bardzo ważne intelektualiści zaczynają postrzegać na powrót role kościoła katolickiego w Polsce jako bastionu , redutę wolności i polskości , bez którego Polacy zdechną pod butem obłąkanych kazirodców , pedofilów , seksualizatów polskich dzieci , generalnie lewactwa i obcych koncernów , których właściciele za tymi wszystkim patologiami stoją Proszę zwrócić uwagę na sojusz rządu Kopacz , dla której pracuje lewaczka Fuszara, lewak ai masona Hartmana i pseudeo konserwatystę Korwin Mike popierających kazirodztwo . Korwin Mikke głosi lewacką koncepcje tolerancji ze strony państwa dla kazirodztwa Na szczęście Rosją rządzi zwykły złodziej , zakompleksiony w stosunku do swojej o trzydzieści lat konkubiny który niszczy Rosję i doprowadza do zagłady biologicznej i cywilizacyjnej swój naród . Putin jest jak narkoman , który musi kraść.. Wie ,że gdyby wziął za pysk oligarchów, opodatkował koncerny i zlikwidował podatki dla Rosjan to jego przebogaty kraj i jego gospodarka jak rakiet by się wzbiła wzorem Chin . Ale musiałby przestać okradać Rosję i Rosjan . A na to ten zwykły polityczny menel nie może przecież się zdobyć .Gdyby Putin i Rosja oprócz werbalnego wsparcia chrześcijaństwa uczyniło je fundamentem aksjologicznym prawa rosyjskiego i Rosji jako takiej , a jako model gospodarczy wprowadzono by kapitalizm chiński , to Rosja nie musiałaby używać armii w stosunku do Ukrainy. Ukraina sam by wpadła w ręce Rosji .I na koniec tytułem puenty prorocze słowa Rymkiewicza” No i co wy na to, Polacy? Jesteście gotowi "uderzyć duchem"? Macie tyle siły? Czy położycie się do trumny i zdechniecie z całą Europą? To już jak wolicie „....” Nie ma co liczyć na dzieci Hitlera - będzie dobrze, jeśli w ogólnym zamęcie, który nastąpi, nie wjadą tu ze swoimi czołgami i nie założą nowej Generalnej Guberni „...”....”Cywilizacja europejska kona i nie wiadomo, czy coś ją może uratować. Ale my mamy za sobą wieki polskiej cywilizacji, która potrafiła - wedle wzorów rzymskich i greckich, i chrześcijańskich - ustanowić swoją tutejszą odrębność. Jeśli zachowamy tę odrębność, to upadek cywilizacji europejskiej nie zagrozi Polsce. „....”Ale przecież my wiemy, że ten kryzys się nie skończy, ponieważ nie jest to kryzys bankowy czy ekonomiczny, lecz pęka serce Europy. To jest koniec i musimy dać sobie z tym radę sami, bo Niemcy i Francuzi oraz ich Unia i ich banki nic nam nie pomogą „....”prof. Nowak pyta również o to, czy (i jak) zachęcać Polaków niezainteresowanych sprawami Polski i stojących gdzieś z boku „....” Poeta....Przez wiele lat, jak wiesz, odpowiadałem na to pytanie trzema słowami - jebał was pies. Kto chce się do nas Polaków, przyłączyć, ma do tego prawo, ale nie za bardzo należy o to zabiegać....(więcej )
Marek Mojsiewicz

Po czemu ten rowerek? Kiedy płk. Mirosław Hermaszewski poleciał na orbitę okołoziemską, miałem 14 lat, pochłaniałem pasjami książki science fiction i skrycie marzyłem, że zostanę astronautą. Jak się łatwo domyślić, na wieść o Polaku w kosmosie zareagowałem więc żywiołowym entuzjazmem, nie zastanawiając się nad szczegółami. Przypomniało mi się niedawno, jak ten entuzjazm zgasił, łagodnie i z uśmiechem, mój śp. Tato. Opowiedział mi historyjkę, nie wiem, na ile prawdziwą, o tym, jak bardzo w dzieciństwie miał ochotę pojeździć na rowerze. Na który to rower, oczywiście, nie było naszej rodziny stać. Ale był w szkole taki jeden bogacz, który prawdziwy rower miał, i w końcu go pożyczył. Jaka to była radość, synu, tak sobie pojeździć... Ale wiesz, potem za to musiałem przez cały miesiąc nosić mu do szkoły i ze szkoły teczkę. Radość z powodu mianowania Donalda Tuska "prezydentem" Europy była, jak sądzę, nie mniejsza niż radość wiejskiego chłopaka z możliwości pojeżdżenia sobie na prawdziwym rowerze, nie wspominając o radości zgnębionego peerelowską szarością miłośnika fantastyki z wysłania w kosmos Polaka. Ale radość mija, a obowiązek noszenia za możnymi tego świata teczki zostaje. I to jest właśnie coś, o co powinny się polskie media najusilniej dopytywać, a czegoś się nie dopytują. Nam wystarcza przekonanie, że w osobie Donalda Tuska Europa uhonorowała nasze zasługi, wyraziła wdzięczność, doceniła tempo i zakres reform, wykazała otwarcie na wrażliwość nowych państw członkowskich... To nie Tusk prosił Europę, to on jej zrobił, mówiąc Sikorskim, łaskę, rezygnując z pozostawania u władzy w Polsce przez co najmniej kilka następnych lat, co najsolenniej obiecywał i na czym mu niezwykle zależało. Sugestie, że polski premier o to stanowisko zabiegał, że się targował, że dla jego zdobycia szedł na jakieś koncesje, przez komentatorów tzw. głównego nurtu polskich mediów traktowane są jako całkowicie nieuprawnione.

Co oczywiście jest najlepszym dowodem, że tak właśnie było. I dla wszystkich, poza naszym rządowym agit-propem, jest to oczywiste. Zaraz po ogłoszeniu nominacji Tuska prasa brytyjska, powołując się na swoje źródła, poinformowała, że ceną poparcia dla Tuska ze strony Brytyjczyków (pierwotnie mocno tę kandydaturę kontestujących) było obiecanie przez kandydata poparcia dla antyimigranckich inicjatyw Camerona. To mnie akurat najmniej zmartwiło - kompromitowało co prawda hipokryzję i cynizm Tuska, który w kraju zaprzysięgał się, że do żadnego upośledzenia Polaków na europejskich rynkach pracy nie dopuści, ale co tam, takiego kompromitowania Tusk już od dawna nie potrzebuje. Co do meritum natomiast, to powiedzmy sobie szczerze, że polskie interesy są jak najbardziej z antyimigrancką krzątaniną Brytyjczyków zgodne, ukrócenie socjalnego dumpingu uprawianego przez Zachód, by młodzi Polacy pracowali dla Polski, a nie dla obcych, a młode Polski rodziły małych Polaków, a nie Brytyjczyków czy Skandynawów, powinno leżeć nam na sercu. Nie mam oczywiście wątpliwości, że jeśli Tusk naprawdę złożył Cameronowi taką obietnicę, to nie z podanego wyżej powodu. Bo z kolei media francuskie poinformowały, iż ze strony ich kraju poparcie dla kandydatury Tuska kupione zostało za obietnicę, że jako przewodniczący Rady Europejskiej nie będzie blokował francuskiego projektu wyodrębnienia wewnątrz tejże rady ekskluzywnego klubu państw posługujących się wspólną walutą. To pomysł rodzący bardzo daleko idące konsekwencje, de facto oznaczający polityczne "rozpięcie" Unii Europejskiej na europejską metropolię i kraje zależne. Pomysł dla Polski bardzo zły. Skazani jesteśmy na domysły. Czy odebranie Elżbiecie Bieńkowskiej nadzoru nad europejskim przemysłem farmaceutycznym - co postulowała eurofrakcja, do której należy PO, i jej europosłowie także za tym głosowali - było jakoś ujęte w targach o ten niezwykle medialny sukces, jaki stanowiło wywalczenie dla Polski jednocześnie przewodniczącego RE i komisarza ds. rynku wewnętrznego? Czy, jak wczoraj w jednej z gazet mówił doktor Piotr Wawrzyk z europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego, jednym z warunków wywyższenia Tuska w Europie było wyrzeczenie się przez Polskę wpływu na politykę w sprawie Ukrainy? Abdykacja Polski w tej sprawie jest oczywista i widoczna gołym opkiem, argumenty naukowca brzmią przekonująco, jak na razie nikt z nimi nie polemizował. Warto pamiętać o sprawie i za jakiś czas sprawdzić, czy aby stwierdzenie doktora Wawrzyka się nie potwierdzi. Ale to wszystko drobiazgi. Prawdziwym testem dla pozycji Polski w Europie będzie zbliżający się wielkimi krokami szczyt "klimatyczny". Szczyt, na którym bogate państwa forsują morderczy dla polskiej gospodarki plan "redukcji emisji" dwutlenku węgla. W praktyce oznaczający co najmniej dwukrotny wzrost ceny energii w Polsce, konieczność zamknięcia naszych kopalń i większości elektrowni, i całkowite, kolonialne uzależnienie od energii europejskich hegemonów, głównie oczywiście Niemiec. Aż nie mam sił powtarzać po raz kolejny argumentów, dobrze znanych i uparcie nie przyjmowanych do wiadomości, że "polityka klimatyczna" to humbug, szwindel stulecia i megaprzekręt, w którym o lepsze idą ideologiczna hucpa, cynizm wielkich korporacji i neoimperializm zachodnich rządów. Dwutlenek węgla odpowiada tylko za 3 proc. całego efektu cieplarnianego w skali globu. Cała sztuczna jego produkcja przez człowiek to zaledwie jeden procent naturalnej - wytwarza ten gaz głównie przyroda; jeden wybuch wulkanu wyrzuca go do atmosfery tyle, ile ludzka gospodarka przez kilka lat, a rocznie wybuchów wulkanów mamy około czterdziestu. Wreszcie, jeśli nawet przyjąć, że redukowanie emisji CO 2 ma jakikolwiek sens, to co zredukuje u siebie Europa, to z nawiązką wypuszczą w atmosferę Ameryka, Chiny i rozwijające się kraje Azji i Ameryki Południowej, które brednie o "polityce klimatycznej" mają głęboko gdzieś. Krótko i po wojskowemu: ten szwindel (jak i w ogóle "ekologia" na modę Unii Europejskiej) służyć ma temu, żeby bogate państwa Europy utrzymały dominację nad biednymi, i żeby te biedne zdane były na łaskę metropolii, nie mając najmniejszej możliwości ich w rozwoju cywilizacyjnym dogonić. Samo odejście Tuska, do ostatniej chwili trzymane wszak w tajemnicy, postawiło Ewę Kopacz na przegranej pozycji, bo - widać to już było - zespół zajmujący się tymi sprawami w KPRM się rozpadł i w tym krytycznym momencie zwyczajnie nie ma ona kim robić. Nie widać żadnej pracy nad stworzeniem koalicji blokującej niemiecko-francuski imperializm i wszystko idzie ku temu, że na nadchodzącym szczycie pani premier będzie miała do wyboru dwa wyjścia, oba złe. Albo - ku cichej radości Czech, Rumunii i innych nowych członków, którzy też mają do stracenia, ale nie tyle, co my - zawetuje, co zawsze wiąże się z politycznymi szkodami dla wetującego. Albo, nie daj Boże, zgodzi się na jakiś głośno otrąbiany "kompromis", rzekomo "szanujący" nasze interesy, który będzie podobnym picem, jak "mechanizm z Joaniny" na który cwaniacy z Paryża i Berlina nabrali swego czasu śp. Lecha Kaczyńskiego. Czy wspomniani cwaniacy myśleli o tym oferując Tuskowi, by sobie pojeździł parę lat na europejskim rowerku? Jak ich znam, to tak. Problem w tym, że mój Tato, decydując się nosić cudzą teczkę, wiedział, na jaki układ idzie i co w zamian. A my? Czy się tego kiedykolwiek dowiemy? Rafał Ziemkiewicz

Symboliczne zbiegi okoliczności Ach, ileż, zdawałoby się, zwyczajnych wydarzeń za sprawą zbiegów okoliczności urasta do rangi symboli! Oto z wizytą oficjalną do Republiki Federalnej Niemiec wybrała się pani premierzyca rządu naszego nieszczęśliwego kraju Ewa Kopacz. Nie byłoby może w tym nic osobliwego, gdyby nie dwie okoliczności wskazujące, że - po pierwsze - historia się powtarza, a po drugie - że ta historyczna powtórka potwierdza wasalny charakter stosunków między Niemcami i Polską. Historia się powtarza, bo również podczas oficjalnej wizyty prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w Niemczech, ówczesny niemiecki kanclerz Helmut Kohl ręcznie nim sterował - tak samo, jak obecnie Nasza Złota Pani Aniela ręcznie sterowała panią premierzycą Ewą Kopaczową. Widać wyraźnie, jak na naszych oczach tworzy się nowa, świecka tradycja, która, jak tak dalej pójdzie, stanie się uświęconą częścią protokołu dyplomatycznego. Jakby tego było jeszcze mało, to w gdańskim ZOO lew zagryzł lwicę. Myślę, że musiało do tego w końcu dojść, bo skoro zgodnie z najnowszymi rozkazami zwierzęta są jak ludzie, no to nic dziwnego, że tak się też zachowują. Skoro w środowisku ludzkim związki różnopłciowe są w coraz mniejszej cenie, bo wszyscy snobują się na sodomię i gomorię, dopatrując się tam nie wiadomo jakich „wartości” i „darów”, to nic dziwnego, że podobne procesy muszą zachodzić również w środowisku zwierzęcym, zwłaszcza w ZOO, gdzie kontakty zwierząt z ludźmi są znacznie częstsze i ściślejsze, niż w tak zwanym środowisku naturalnym. Gdański lew mógł w końcu uświadomić sobie konieczność położenia kresu anachronicznej heteroseksualności, a że w ZOO nie miał takich możliwości, z jakich, dajmy na to, korzystać może pan poseł Robert Biedroń, no to załatwił sprawę radykalnie i po swojemu. Jeśli zwierzęta są jak ludzie, to znaczy, że i ludzie są jak zwierzęta, a skoro tak, to tylko patrzeć, jak między obydwoma środowiskami zostanie postawiony znak równości. Oczywiście nie wszędzie, co to, to nie, bo niestety - albo „stety” - bo ocena zależy od punktu widzenia - nieubłagany postęp nie wszędzie jeszcze dotarł, a nawet jeśli dotarł, to nie wszędzie wywołuje taki sam entuzjazm. Można nawet odnieść wrażenie, że w niektórych środowiskach, a nawet częściach świata tego entuzjazmu dla nieubłaganego postępu nie ma nawet na lekarstwo. W świecie podminowanym przez nieubłagany postęp budzi to oczywiście zgrozę i pragnienie położenia kresu rozmaitym ekscesom. Nawiasem mówiąc, do tych ekscesów doszło w następstwie zbyt gwałtownego forsowania demokracji politycznej w społecznościach pozbawionych nie tylko jakiejkolwiek infrastruktury sprzyjającej demokracji, np. własności prywatnej, praworządnych praw i sądów, autonomii jednostki wobec władzy, ale nawet odczuwania potrzeby politycznej demokracji. Nachalność tego forsowania doprowadziła do reakcji przeciwnej i społeczności w ten sposób operowane nie tylko odrzuciły demokrację polityczną ze wstrętem i pogardą tym większą, że ideałem współczesnej demokracji jest darkroom w klubach dla sodomitów, gdzie w kompletnych ciemnościach wszyscy kochają się ze wszystkimi. Reakcja ta znalazła w końcu polityczny wyraz w postaci kalifatu, który - podobnie jak w VII i VIII wieku po Chrystusie, rozszerza swoje panowanie z szybkością płomienia, mimo bombardowań, jakim poddaje go prezydent Obama, dążąc do wepchnięcia z powrotem do butelki straszliwego dżina, którego lekkomyślnie z tej butelki wypuścił. Ludowe przysłowie głosi, że Pan Bóg nierówno daje; jednemu gęś, drugiemu jaje i pewnie na tej zasadzie największe możliwości destrukcyjne znalazły się w rękach człowieka, u którego inne zalety wyprzedzają mądrość i to nawet znacznie. Teraz chwyta się on brzytwy w postaci uzbrajania Kurdów, w związku z czym przewidywałem, że tylko patrzeć, jak i ich trzeba będzie wkrótce bombardować. Najwyraźniej proroctwa mnie wspierały, bo właśnie Turcja rozpoczęła bombardowanie wojsk kurdyjskich, obawiając się, że w przeciwnym razie Kurdowie utworzą sobie państwo, odrywając przy okazji również od Turcji kawał terytorium, na którym żyją. W takiej sytuacji nic dziwnego, że do kalifatu przyłączyli się polowi dowódcy pakistańskich talibów, wskutek czego obszar zajmowany przez państwo islamskie coraz bardziej przypomina kalifat z VIII wieku, rozciągający się od Półwyspu Pirenejskiego poprzez Afrykę Północną, Bliski i Środkowy Wschód aż po granice Indii. Stanisław Michalkiewicz

Beck i Rydz jako sprawcy Smoleńska Subotnik Ziemkiewicza Adam Naruszewicz, satyra „Chudy Literat” z roku 1772. Szlachcic zachodzi do sklepiku z książkami. „Są wiersze” – proponuje mu sprzedawca. „To błazeństwo!” „Są też polskie dzieje”. „Bodajbyście wisieli na haku, złodzieje!” – wybucha na to klient – „żeście, w wieczne swój naród podając pośmiechy, powyrzucali z kronik i Wandy, i Lechy!” Jak z tego widać, oświecanie Polaków w kwestii ich własnej historii groziło przykrościami od zawsze. Nie zdziwiłem się więc, że moja książka „Jakie piękne samobójstwo”, obok generalnie życzliwych opinii historyków, prof. Sławomira Cenckiewicza, dr Marka Gałęzowskiego czy dr Mirosława Szumiło, doczekała się też potężnego „hejtu” – tak się złożyło, że głównie ze strony komentatorów politycznych. Tym, co dziwi, jest że polemizując teoretycznie ze mną, powtarzali oni swe zarzuty wobec Piotra Zychowicza, sugerując czy wręcz twierdząc, że jak w książca zawarta jest m.in. krytyka polityki Becka, to musi być ona jakimś „remake” „Paktu Ribbentrop – Beck”. Nic podobnego. W kluczowych kwestiach mamy z Zychowiczem zbieżne poglądy, ale każdy z nas napisał zupełnie o czym innym. Zychowicz przedstawił alternatywny scenariusz dziejów, w którym dzięki sojuszowi z III Rzeszą gromimy ZSSR, a potem odrzucając ten sojusz gromimy wespół z Zachodem III Rzeszę i dziś jesteśmy państwem silnym, bogatym, liczącym się w świecie. Ja zaś żadnych alternatywnych historii nie tworzyłem, tylko opowiedziałem historię taką, jaka była. Postawiłem też tezę, że przyjęcie w kwietniu 1939 tzw. gwarancji brytyjskich, które nie były niczym innym, niż cynicznym odwróceniem agresji Niemiec od Zachodu i skierowaniem jej na Polskę stanowiło straszliwy, niewybaczalny błąd. O alternatywach wspominam tylko o tyle, że jeśli Polska chciała z III Rzeszą walczyć, należało pozytywnie odpowiedzieć na wezwanie wspólnego z Francją wystąpienia w obronie Czechosłowacji w 1938 – albo, jeśli się postanowiło straszyć Hitlera „dotrzymaniem naszych sojuszniczych zobowiązań” przynajmniej należycie przygotować kraj do wojny. Ta teza jest częścią konstatacji, iż przywódcy II Rzeczpospolitej, a potem kolejni liderzy emigracji, prowadzili politykę nieodpowiedzialną, bezmyślna i naiwną, wierząc w „jakoś to będzie”, w moc sojuszy i we wdzięczność mocarstw. A gdy skończyło się to tak, jak musiało – całkowitą klęską i zagładą – kolejne pokolenia zbudowały legendę, w której to, co było zwykłą nieudolnością i brakiem wyobraźni, podniesiono do rangi świadomej ofiary, która była słuszna, albowiem nas uszlachetniła. Obrońcy tej legendy, w swych bardzo emocjonalnych reakcjach, wykazali się pogardą dla elementarnej logiki. Zychowicza zaatakowali bowiem za to, że pisze co by było gdyby – w istocie, „gdyby” nie jest „twardym dowodem” i łatwo „gdybanie” ośmieszać, dyskredytować. Ale mnie, przeciwnie, zaatakowali za to, że co by było gdyby nie piszę. Że twierdząc, iż wedle wszelkich prawideł polityki, rachunku sił własnych, sojuszniczych i wrogich oraz potencjalnych strat powinniśmy byli zgodzić się na włączenie Gdańska do Rzeszy, nie dodaję, iż gdybyśmy się zgodzili, to Hitler wysuwałby dalsze roszczenia aż do całkowitej okupacji, a wojna poszłaby dokładnie tak, jak poszła, tylko znaleźlibyśmy się przegranej stronie (choć to przecież w Teheranie, Jałcie i Poczdamie de facto się po niej właśnie znaleźliśmy). Co ciekawe, gdy w niedawnej debacie z Piotrem Zarembą wytknąłem mu tę niekonsekwencję, bynajmniej się nie zawstydził, ale obstawał przy niej. Tak jest, argumentem brązowników historii jest właśnie wiedza, którą w jakiś nadprzyrodzony sposób posiedli, że gdyby dzieje poszły inaczej, to i tak poszłyby tak samo, Polska jako sojusznik Hitlera przegrała by wraz z nim wojnę, i za karę okrojona by została do rozmiarów Księstwa Warszawskiego, i jeszcze wszyscy by nam dziś wytykali współudział w holokauście. Pomijając fakt, że właśnie nam się go wytyka, a państwom, które naprawdę w nim brały współudział nie, bo wyszły z wojny na tyle silne, że trzeba je szanować – to nie sądzę by ów scenariusz był w większym stopniu obiektywną wiedzą niż ten przedstawiony przez Zychowicza. Cóż, w istocie, nie piszę, co byłoby po przyjęciu niemieckich żądań, bo nie wiem. Wiadomo jedno: gdyby Polska pozwoliła Hitlerowi działać według pierwotnego planu, zachowałaby posiadany potencjał, a zyskała czas na dozbrojenie się. Katastrofa września 1939 była tak wielka, ponieważ Beck i Rydz, prowadząc dla zyskania społecznego poklasku politykę buńczuczną, nie zdawali sobie sprawy, iż polityka ta prowadzi do wojny. Z tego powodu rok, który upłynął pomiędzy pojawieniem się żądań III Rzeszy a Wrześniem został zmarnowany. To prawda, że Polska była słabsza i biedniejsza od Niemiec, ale nie była aż o tyle słabsza i biedniejsza – piszę w książce, że do samej wojny polska zbrojeniówka produkowała poniżej połowy mocy i głównie na eksport, piszę, że zginęliśmy z idealnie zrównoważonym budżetem, a dodać mogę, o czym w książce zapomniałem, że we wrześniu 1939 ewakuowano z zasobów NBP i FON złoto warte ponad pół miliarda złp (które potem w większości przepadło). Przy odrobinie inżynierii finansowej postulowane przez Ignacego Matuszewskiego polskie dywizje pancerne były na pewno w zasięgu możliwości. Jeśli chce ktoś rozważać skutki ewentualnego ustępstwa – niech to robi uczciwie. Niech weźmie też pod uwagę, że w takim wariancie historii Hitler byłby słabszy o całą tę pomoc, jaką otrzymał przed czerwcem 1941 od Stalina, i że na rząd Polski wciąż mającej 40 – 50 dywizji patrzyliby zachodni gracze zupełnie inaczej niż na Sikorskiego czy Mikołajczyka, którzy mogli tylko próbować ich wzruszyć rozmiarami polskiej ofiary. Ale ja odżegnuję się od „gdyby”. Ja tylko domagam się, by po 75 latach irracjonalnego kultu, polityka „nie oddamy ani guzika” została wreszcie potępiona. We wszystkich napaściach „brązownicy” (pomijam tu stanowiące większa część ich pisania demaskacje „komu to służy”, insynuacje braku patriotyzmu, sympatii nazistowskich, etc.) szermują argumentem, że polskie stanowisko w 1939 roku było słuszne. Przyjmując ultimatum zgodzilibyśmy się przecież na ograniczenie naszej suwerenności, a na to się godzić nie wolno! Czy rzeczywiście? Otóż tu jest istota sporu o Becka. Realizując zasadę „nie oddamy ani guzika” w istocie sprowadził on politykę polską do „albo wszystko, albo nic”. Ci zaś, którzy dziś prawem i lewem, wbrew wszelkim argumentom, bronią jego decyzji, podtrzymują takie widzenie polityki i ugruntowują je w Polakach także w odniesieniu do świata dzisiejszego. Czy trzeba naprawdę tłumaczyć, że kto mówi „wszystko albo nic” niemal na pewno zostanie z niczym? Polski los w II WŚ nie jest jedynym tego dowodem. Tak, oczywiście, że żądania Hitlera były niesprawiedliwe. Wykorzystanie nas i porzucenie przez Anglię i USA też było niesprawiedliwe, podobnie jak podbój przez ZSSR. Polityka po prostu jest niesprawiedliwa z zasady, a raczej – w ogóle pojęcia sprawiedliwości nie zna, zna tylko siłę i brak siły, korzyść i stratę, nic z dziedziny moralności się jej nie ima.

Trzeba było w 1939 skapitulować przed niesprawiedliwymi żądaniami Hitlera i pozwolić Anglikom i Francuzom wypić piwo, którego nawarzyli, zamiast za nich ginąć, bo tak byłoby rozsądnie. Nie mając dobrego wyjścia, trzeba było ustąpić z części słusznie się nam należących praw, by zachować ile się dało. Jeśli przyjmie się – za całym światem – że polityka to nie czerń i biel, ale wyłącznie różne odcienie szarości, to po prostu oczywiste i, jak stwierdzam we wstępie do „Samobójstwa”, w ogóle nie warto się nad tym zastanawiać; warto zastanawiać się, dlaczego wciąż nie umiemy praw dla wszystkich oczywistych przyjąć do wiadomości. Niestety, legenda Września i Powstania trzyma wciąż Polaków w przekonaniu, że poza „wszystko albo nic” nie ma żadnego wyboru. Albo tryumf, albo zgon! A ponieważ Polacy są w większości racjonalni i wiedzą, że wszystkiego mieć nie można – po strasznym doświadczeniu historii gremialnie wierzą, że muszą się godzić na nic. Wajcha przeskoczyła w przeciwną niż w 1939 skrajność: czujemy się „brzydką panną bez posagu”, a choćby napluto nam w twarze, podeptano nas i nasze prawa w sposób najbardziej horrendalny, powiemy sobie: wojny przecież im nie wypowiemy! Tytuł tego tekstu nie jest prowokacją, jest stwierdzeniem faktu. Jakakolwiek była przyczyna upadku tupolewa w Smoleńsku, na reakcjach zarówno polityków w przerażeniu płaszczących się przed Rosjanami i okłamujących Polaków, że wszystko jest rzetelnie, na metr w głąb badane, jak i szerokiej rzeszy wyborców, głosujących na PO ze strachu, by PiS nie drażnił „ruskich” żądaniami śledztwa, zaważyło wciąż żywe w nas doświadczenie II wojny. Musimy usunąć z polskiej historii bajkę o honorze Becka, tak, jak oświeceniowi dziejopisowie usunęli ­– krzepiące przecież i wielce umoralniające – opowieści Kadłubka o Lechu i Wandzie nie ot tak, dla radości burzenia stereotypów, ale dlatego, że ten stereotyp nam szkodzi. Brązownicy historii piszą wiele głupstw, ale największym z nich jest uparte powtarzanie zaklęcia, że dziedzictwo bezinteresownej – mówiąc delikatnie – ofiary Września i Powstania czyni nas dzielnymi, prawymi, czyni nas patriotami i uczy polskości. Jest dokładnie odwrotnie: to ono właśnie, a raczej mit, jakim obrosło, Polaków od patriotyzmu i Polski odstrasza.

PS. Przykro, gdy chwytów poniżej pasa używa konkurencja, jeszcze bardziej przykro, gdy oczywiste bzdury na swój temat czyta człowiek we własnej gazecie. Tekst Bronisława Wildsteina w ostatnim numerze zawiera na temat mojej książki szereg fałszów i nieuprawnionych generalizacji – autor polemizuje z tezami, z którymi mu polemizować wygodnie, a nie z tymi, które atakowani przezeń z imienia i nazwiska autorzy naprawdę postawili. Wystarczy zajrzeć do mojej książki, by wiedzieć, że np. antyniemiecka histeria międzywojennej endecji, z którą ścigał się Beck, jak również inne niedostatki międzywojennej opozycji są tam mocno skrytykowane, piszę wyraźnie o jej deprawacji, więc zbywanie krytyki Sanacji frazesami o rzekomym idealizowaniu endeków dowodzi, że autor swych kategorycznych sądów nie poprzedził zapoznaniem się z przedmiotem osądu. Inaczej musiałby przecież zauważyć, iż „odnajdowaniu grzechów i błędów” które doprowadziły do upadku II RP poświęcona jest tylko druga połowa jak najbardziej „poszukuje sensu dziejów” wskazując, dzięki czemu i w jaki sposób odnieśli Polacy jeden z największych w swych dziejach sukcesów. Dopiero bowiem porównanie, jak prowadzili przywódcy sprawę Polską w I i II wojnie światowej pozwala zrozumieć, co i w jaki sposób zostało w tej drugiej zaprzepaszczone. A argumenty tego rodzaju, że gdybyśmy przegrali w 1920 „obiektem potępienia rewizjonistów stałby się Piłsudski i jego bohaterszczyzna” czy że krytykowanie popełnionych przez naszych przodków błedów jest „banalne i popłacalne” w ogóle dyskwalifikują kazanie Wildsteina jako polemikę. Banalne i „popłacalne” wciąż jest u nas właśnie mitologizowanie tych błędów frazesami o „moralnych zwycięstwach” i opartymi na niczym zaklęciami w rodzaju „bez Powstania Warszawskiego nie byłoby Solidarności”.

Rafał A. Ziemkiewicz

19 października 2014 Minister, który nazywa rolników frajerami, powinien zostać natychmiast zdymisjonowany

1. Ministrowi rolnictwa Markowi Sawickiemu w związku z coraz poważniejszymi skutkami rosyjskiego embarga na produkty rolno-spożywcze, zaczął się palić grunt pod nogami, oczywiście nie dlatego, że nowa premier Ewa Kopacz żąda od niego skutecznych działań w tej sprawie ale dlatego, że blokujący w ostatni piątek drogę nr 50 pod Grójcem tamtejsi sadownicy pogonili jego wysłanników, posłów PSL-u, którzy przyjechali po raz kolejny do nich aby obiecywać „złote góry” odszkodowań. Ponieważ to obiecywanie trwa już ponad 2 miesiące, a rezultatów nie widać sadownicy nie chcą już słuchać kolejnych deklaracji przedstawicieli środowiska, które od 7 lat „uszczęśliwia” polską wieś i rolnictwo w rządzącej koalicji Platformy i PSL-u. Minister Sawicki rozzłoszczony nieprzejednaną postawą protestujących sadowników, którzy nie chcieli nawet wysłuchać jego wysłanników, udzielił właśnie w ostatni piątek wywiadu serwisowi „mpolska24.pl” w którym nazwał polskich rolników frajerami i dodał „że on szanuje biznesmenów nie frajerów”.

To wyjątkowo arogancka i skrajnie niesprawiedliwa ocena polskich rolników przez ministra rządu najpierw Donalda Tuska, a teraz Ewy Kopacz, nawet jak na standardy koalicji Platformy i PSL-u, zwłaszcza że to właśnie minister Sawicki swoimi działaniami, a przede wszystkim zaniechaniami, doprowadził do sytuacji, że do polskich rolników do tej pory nie dopłynęło ani euro unijnych odszkodowań.

2. Przypomnijmy tylko, że prominentni politycy PSL-u szczególnie po wprowadzeniu przez Rosję embarga na polską wieprzowinę (w wyniku pojawienia się w naszym kraju wirusa afrykańskiego pomoru świń), jeszcze zimą tego roku zaczęli na spotkaniach z rolnikami, tłumaczyć im, że blokada naszego eksportu jest wynikiem pojawiania się polskich polityków „na Majdanie” w tym w szczególności prezesa Jarosława Kaczyńskiego i osławionego „machania szabelką”.

Tego rodzaju tłumaczenia, a w zasadzie wręcz napaści na Prawo i Sprawiedliwość, nasiliły się pod koniec lipca, wtedy kiedy Rosja zapowiedziała embargo na polskie warzywa i owoce od 1 sierpnia. Cały ten „misterny plan” PSL-u, zwalenia odpowiedzialności za rosyjskie embargo na Kaczyńskiego i PiS, runął jednak w momencie kiedy Rosja wprowadziła 7 sierpnia embargo na eksport rolno – spożywczy ze wszystkich 28 krajów UE, a więc także tych, które w sprawie nałożenia sankcji na Rosję, wręcz bardzo się opierały. Wtedy minister Sawicki zmienił front i „rzucił się w wir” załatwiania polskim rolnikom rekompensat z tytułu rosyjskiego embarga. Obiecywał przy tym rekompensaty nie tylko tym rolnikom, którzy eksportowali wcześniej do Rosji, a teraz na skutek embarga nie mogą tego robić ale wręcz wszystkim rolnikom, którzy ponieśli straty w związku ze spadkami cen skupu (o 30-40%) w zasadzie wszystkich produktów rolnych.

3. Niestety prędko okazało się, że Unia jest gotowa wypłacić rekompensaty ale tylko niektórym rolnikom. Otóż Komisja Europejska ogłosiła w połowie sierpnia w swym komunikacie, że unijne rekompensaty w kwocie 125 mln euro dla rolników ze wszystkich państw członkowskich, będą przeznaczone tylko na przeprowadzenie działań polegających na wycofaniu z rynku części zbiorów owoców i warzyw łatwo psujących się gatunków. Wycofanie tych owoców albo warzyw z rynku, miało polegać bądź na ich bezpłatnej dystrybucji do organizacji humanitarnych i pomocowych oraz do innych organizacji społecznych, bądź też na ich niezbieraniu albo na tzw. zielonych zbiorach czyli biodegradacji ( po prostu niszczeniu upraw). Obydwa sposoby nie cieszyły się w Polsce specjalnym zainteresowaniem, a już niszczenie zbiorów wręcz nie mieści się w polskiej tradycji. Już więc po ogłoszeniu tego komunikatu przez KE było jasne, że taki sposób podziału środków oznacza, że trafią one do pojedynczych rolników w sytuacji kiedy poszkodowanych w Polsce będą setki tysięcy. Mimo tego komunikatu KE minister Sawicki, zapewniał w dalszym ciągu rolników, że będą im choćby częściowo wyrównywane straty związane z gwałtownym spadkiem cen skupu na wiele owoców i warzyw spowodowanym rosyjskim embargiem. Na początku września Sawicki uczestniczył w Brukseli w posiedzeniu Rady ministrów rolnictwa 28 państw członkowskich UE i wtedy pochwalił się, że polscy producenci warzyw i owoców złożyli w Agencji Rynku Rolnego wnioski o rekompensaty aż na 160 mln euro. Ponieważ KE przeznaczyła na rekompensaty dla producentów owoców i warzyw ze wszystkich 28 państw członkowskich 125 mln euro w tym 82 mln euro dla producentów jabłek i gruszek, a zaledwie 43 mln dla producentów pozostałych owoców i warzyw, zrobił się skandal i wnioski z naszego kraju poszły do weryfikacji (weryfikuje je do tej pory ARR w Polsce).

4. Niestety Sawicki „zapomniał” poinformować polskich rolników, że wcześniej zgodził się Brukseli na rozwiązanie tegorocznej rezerwy kryzysowej w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) tworzonej właśnie na takie nadzwyczajne sytuacje) w kwocie 422 mln euro i przekazanie jej do budżetów poszczególnych krajów członkowskich w takich proporcjach w jakich te kraje uczestniczyły w jej tworzeniu. Do polskiego budżetu z tego tytułu wróci więc kwota zaledwie 22,4 mln euro, podczas gdyby to tej tegorocznej rezerwy, KE użyła do finansowania wyrównania strat rolników z tytułu embarga do rolników w naszym kraju trafiłoby ich znacznie więcej, bo to polscy rolnicy zostali poszkodowani najbardziej w związku z rosyjskim embargiem.

5. Po przeprowadzeniu debaty zarządzonej na wniosek grupy ECR (grupa zgłosiła ten wniosek z inspiracji europosłów Prawa i Sprawiedliwości) na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w sprawie skutków rosyjskiego embarga, KE zapowiedziała uruchomienie dodatkowych 165 mln euro na rekompensaty tyle tylko, że dla Polski w ramach tej puli przypadną środki na niecałe 19 tys. ton jabłek i gruszek, a więc jakaś śladowa część tej kwoty. Okazuje się, że nasz kraj został potraktowany po macoszemu w tym rozdziale środków, ponieważ podczas nieformalnego posiedzenia rady ministrów rolnictwa krajów UE w Mediolanie, zabrakło ministra Sawickiego jak bowiem napisały zagraniczne media „był zajęty kampanią PSL-u do wyborów samorządowych w Polsce”. Ponadto na złą opinię o Polsce zapracowały dokumenty przesłane przez naszą ARR w ramach pierwszej transzy pomocy unijnej, które do tej pory są weryfikowane w Polsce (KE sugerowała ich swoiste „napompowanie”). Zarządzone kontrole powodują teraz masowe wycofywanie się rolników z wcześniej złożonych deklaracji co do darowania części zbiorów na rzecz organizacji charytatywnych, bądź też ich niszczenia (według samego Sawickiego ponad 50% złożonych wcześniej wniosków, zostało wycofanych przez samych rolników). Niestety wszystko wskazuje na to, że mimo iż UE uruchomiła środki na rekompensaty w 2 transzach razem wysokości blisko 300 mln euro, tylko znikoma ich część trafi do polskich rolników i będzie w tym ogromna „zasługa” ministra Sawickiego.

6. Jeżeli po tym popisie swojej nieudolności w sprawie odszkodowań dla polskich rolników z tytułu rosyjskiego embarga, minister Sawicki potrafi ich nazwać „frajerami” to potwierdza tylko swoją skrajną arogancję i wręcz głupotę.

Jeżeli po tym wszystkim, premier Kopacz nie odwoła ministra Sawickiego to weźmie na siebie pełną odpowiedzialność za jego „słowa i czyny”, a tak naprawdę za jego ogromną bezczynność w sprawach wsi i rolnictwa. Kuźmiuk

Reset zresetowanego resetu Jak pamiętamy, 17 września 2009 roku, prezydent Obama, wcześniej „przekonany” przez izraelskiego prezydenta Szymona Peresa, który 18 sierpnia w Soczi obiecał był rosyjskiemu prezydentowi Miedwiediewowi, że „przekona” prezydenta Obamę do wycofania elementów tarczy antyrakietowej z Europy Środkowej, „zresetował” stosunki amerykańsko-rosyjskie do tego stopnia, że w ogóle wycofał Stany Zjednoczone z aktywnej polityki w Europie Środkowo-Wschodniej. W rezultacie prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w jednej chwili zawaliła się cała koncepcja „polityki jagiellońskiej” - jak patetycznie nazywano dywersanckie usługi, których świadczenia Polska podjęła się, w dodatku za darmo. Próżnię polityczną, powstałą po wycofaniu się USA z aktywnej polityki w tym rejonie Europy natychmiast zaczęli wypełniać strategiczni partnerzy, co w naszym nieszczęśliwym kraju natychmiast objawiło się w postaci gwałtownego uwiądu Stronnictwa Amerykańsko- Żydowskiego, którego wpływy zaczęły przejmować rosnące w siłę stronnictwa: Pruskie i Ruskie oraz pojawieniem się „dyplomacji ikonowej”. Oto zaraz po sławnej deklaracji prezydenta Obamy, na Jasną Górę przybyła delegacja świątobliwych mnichów z klasztoru św. Niła w Rosji, która otrzymała kopię cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w celu umieszczenia jej w rosyjskim sanktuarium i otoczenia kultem. Ta „dyplomacja ikonowa” została uwieńczona podpisaniem w sierpniu 2012 roku na Zamku Królewskim w Warszawie deklaracji o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim. Podpisał ją ze strony rosyjskiej Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl, a ze strony polskiej - JE abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Doszło do tego nie tylko dzięki „dyplomacji ikonowej”, ale również, a może nawet przede wszystkim - dzięki dyplomacji strategicznych partnerów, którzy 19 listopada 2010 roku doprowadzili do przeforsowania na szczycie NATO w Lizbonie strategicznego partnerstwa NATO-Rosja. Proklamowanie strategicznego partnerstwa NATO -Rosja potwierdzało, że ramy polityki europejskiej wyznacza strategiczne partnerstwo rosyjsko-niemieckie i w pewnym sensie przypominało Święte Przymierze, które wzmacniało fundament wiedeńskiego porządku politycznego z roku 1815. Oczywiście z faktu proklamowania strategicznego partnerstwa NATO-Rosja wynikało obowiązki również dla naszego nieszczęśliwego kraju, bo skoro całe NATO pozostaje w strategicznym partnerstwie z Rosją, to Warszawa nie może wierzgać przeciwko ościeniowi. Dlatego też, chociaż nie brakuje u nas płomiennych szermierzy zasady rozdziału Kościoła od państwa, to żaden z nich nie odważył się nawet pisnąć, kiedy deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, a więc deklaracje par excellence polityczną, podpisali dwaj przedstawiciele kościołów: Cerkwi Prawosławnej i Kościoła Katolickiego. Najwyraźniej zdawali sobie sprawę, że gdyby któryś tylko pisnął, to Moce zaangażowane w ten proces tak by mu pisnęły, aż by sobie przypomniał, skąd wyrastają mu nogi. Toteż nic dziwnego, że i JE abp Józef Michalik w wypowiedzi dla prasy zauważył, iż „na tym etapie nie mogliśmy tego nie uczynić”. W tej sytuacji nikogo nie zaskoczyło podpisanie przez generała Noska porozumienia o współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z ruską FSB; jak partnerstwo, to partnerstwo, nieprawdaż? Zanim jednak doszło do proklamowania na szczycie NATO w Lizbonie strategicznego partnerstwa NATO-Rosja, w październiku 2010 roku odbył się „nieformalny” szczyt w Deauville z udziałem Naszej Złotej Pani, rosyjskiego prezydenta Miedwiediewa i francuskiego arywisty Mikołaja Sarkozy’ego. Prezydent Sarkozy po wielu latach bezskutecznego molestowania Naszej Złotej Pani uzyskał tam wreszcie jej łaskawą zgodę na „pogłębienie integracji” w Unii Śródziemnomorskiej, projektowanej jako kieszonkowe imperium francuskie. Czy w zamian za to pozostawił w imieniu Francji wolna rękę Naszej Złotej Pani w Europie Środkowo-Wschodniej? Nie jest to wykluczone, na co wskazywałaby nie tylko obecność rosyjskiego prezydenta Miedwiediewa, który też jakieś nieformalne korzyści dla Rosji musiał tam sobie zapewnić, ale przede wszystkim - rozwój późniejszych wydarzeń. Kiedy bowiem po szczycie w Lizbonie wyjaśniło się, że wszyscy popierają ustanowiony tam polityczny porządek lizboński, którego fundamentem jest strategiczne partnerstwo rosyjsko-niemieckie, umocnione strategicznym partnerstwem NATO-Rosja, w grudniu 2010 roku, w ramach technicznego „pogłębiania integracji” w Unii Śródziemnomorskiej, rozpoczęły się w Afryce Północnej „jaśminowe rewolucje”. W Tunezji, Egipcie i Libii doprowadziły one do obalenia tamtejszych tyranów przez lud pracujący miast i wsi. Ruscy szachiści pozostawili własnemu losowi Muammara Kadafiego, który przez dziesięciolecia był najukochańszą duszeńką Kremla i przyjacielem generała Jaruzelskiego. Coś musieli mieć za to obiecane, ale co - to zostanie nam objawione kiedyś w przyszłości. I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie wtrąciły się USA, które postanowiły doprowadzić do zwycięstwa demokracji również w Syrii, ekscytując w tym celu i zbrojąc tamtejszych „bezbronnych cywilów”. To zwycięstwo demokracji w Syrii było przez Amerykanów upragnione ze względu na interesy bezcennego Izraela. Otóż bezcenny Izrael niepokoi się irańskim programem atomowym i chętnie doprowadziłby do ataku niezidentyfikowanych samolotów które znad Oceanu Indyjskiego nadleciałyby na irańskie instalacje nuklearne i je zbombardowały. Jednak nie można tego zrobić, bo Iran ma dwustronny układ wojskowy z Syrią, którą wyposażył w mnóstwo rakiet, więc w razie czego bezcenny Izrael mógłby zostać nimi zasypany. Wprawdzie ma on system obrony przeciwrakietowej „Żelazna Mycka”, ale jeśli rój jest dostatecznie duży, to zawsze coś się przedrze. Zatem - żeby bezcenny Izrael, tzn. pardon - oczywiście żeby niezidentyfikowane samoloty... i tak dalej - najpierw musi zwyciężyć demokracja w Syrii. Tu jednak ruscy szachiści się postawili - że to niby w Deauville inaczej się umawialiśmy, więc kiedy prezydent Obama odpowiadając na dramatyczne wezwania bezbronnych cywilów, którzy nawet dwukrotnie postarali się o użycie broni chemicznej, próbował zmontować koalicję dla interwencji w Syrii, spotkał się z kategoryczną odmową. W rewanżu za to upokorzenie USA zapaliły zielone światło dla przewrotu na Ukrainie, najwyraźniej uważając, że zimny czekista Putin będzie bezczynnie się temu przyglądał. Ten jednak , kiedy tylko Nasza Złota Pani oświadczyła, że interwencji wojskowej na Ukrainie nie będzie, błyskawicznie zajął Krym i wsparł wojnę domową we wschodnich, uprzemysłowionych obwodach Ukrainy, doprowadzając do rozbioru tego państwa de facto. Nasz nieszczęśliwy kraj, któremu prezydent Obama znowu zaproponował podjecie się roli amerykańskiego dywersanta, nie tylko znowu podjął się jej za darmo, ale nie mogąc nic złemu Putinowi zrobić, wymyśla mu na całego, rozpętując przy okazji histerię wojenną, w której biorą udział zarówno niewierzący, jak i wierzący - zwłaszcza „poświęcony” portal „Fronda” w którym rozmaici gorliwi Zasrancen zostali rzuceni na odcinek tropienia ruskich agentów. Co z tego mają - tego, ma się rozumieć, nie wiem, ale pewnie jakieś gadzinowe fundusze zostały na ten cel w MSW i MON uruchomione. Histeria wojenna stał się znakomitym pretekstem do dintojry między rozmaitymi bezpieczniackimi watahy, zgrupowanymi a to w Stronnictwie Ruskim, a to w Stronnictwie Pruskim, a wreszcie - w gwałtownie reaktywowanym Stronnictwie Amerykańsko-Żydowskim. Chodzi oczywiście o wywalczenie sobie lepszego dostępu do żerowiska, więc w tak poważnej sprawie wszystkie chwyty są dozwolone. Oto w Koszalinie umarł prokurator, który w czasach stalinowskich oskarżał „Inkę”, czyli ś.p. Danutę Siedzikównę i skutecznie zażądał dla niej kary śmierci. Ponieważ w tamtejszym środowisku polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej musiał zażywać znakomitej reputacji, pogrzeb odbył się z asystą wojskową. Wybuchł skandal, w następstwie którego minister obrony Tomasz Siemoniak zdjął tamtejszego dowódcę garnizonu. Na takie dictum Centralne Biuro Antykorupcyjne natychmiast wykryło mu ruskiego szpiega w samym Ministerstwie Obrony Narodowej, a następnego dnia - jeszcze jakiegoś cywila. Wcześniej w TVN - stacji, którą podejrzewam, że została założona przy udziale tajnej kasy wojskowej razwiedki i jest przez nią dyskretnie kontrolowana, ukazał się reportaż o nielegalnym handlu bronią via Albania. Ponieważ handel bronią, również nielegalny, był i jest monopolem soldateski, widać wyraźnie, że zamęt spowodowany wysadzeniem przez Amerykanów porządku lizbońskiego na skutek zresetowania przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach z Rosją z 17 września 2009 roku, przekłada się w naszym nieszczęśliwym kraju na przepychankę przy korycie, przy którym bezpieczniackie watahy próbują sobie wywalczyć najlepsze pozycje wyjściowe, gdy znów nastanie rok spokojnego słońca. A to może być szybciej niż myślimy, bo prezydent Obama przekonał się, iż bombardowania z powietrza nie tylko nie rozproszą złowrogiego kalifatu, jaki pojawił się za sprawą jaśminowych rewolucji, które wymknęły się spod kontroli, ale nawet sprzyjają jego rozszerzeniu. Toteż w ostatni wtorek, 14 października, sekretarz stanu USA Kerry spotkał się w Paryżu z ruskim ministrem spraw zagranicznych Ławrowem i rada w radę uradzili, że USA i Rosja porozumiały się „w sprawach globalnych”. Wygląda na to, że zresetowanie przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach z Rosją z 17 września 2009 roku właśnie zostało zresetowane. Znaczy się, w tej sytuacji zimny rosyjski czekista Putin znowu zostaje „sojusznikiem naszych sojuszników”, a w tej sytuacji podtrzymywanie histerii wojennej i wykrywanie ruskich szpiegów w MON i to w dodatku nie przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, która po staremu chyba nadal współpracuje z ruską FSB, tylko przez CBA, świadczyć może jedynie o braku koordynacji, no i oczywiście - o całkowitej bezużyteczności tych wszystkich tajniaków, którzy z tej chciwości już w ogóle nie wiedzą, na jakim świecie żyją.

Stanisław Michalkiewicz

20/10/2014 W satyrycznym państwie prawnym Mamy satyryczne państwo, to muszą być satyryczni komicy, którzy ciągle muszą uczestników satyrycznego spektaklu teatralnego, jaki odbywa się naszym państwie od lat- karmić codzienną satyrą. Musi być wesoło, bo wesołość ptasich gniazd wpisana jest w w demokrację, jako ustroju z natury totalitarno- satyrycznym. Ustrój wielkiego marnotrawstwa i wielkiej głupoty musi być śmieszny- to jest jego zasada.

Ustrój ten ze swojej ludowej natury generuje różnych śmiesznych ludzi, którzy z powagą mają niewiele wspólnego. Do tego dochodzą grandziarze ze specjalnych służb, które mieszają swoje prywatne interesy, żerując na państwie, prowadząc prywatne wojny- od czasu do czasu spod dywanu walki buldogów- wypada jakiś trup. Trup baronowo, trup baronowo… Na tym wszystkim nikt nie panuje- jak stwierdził w swoim raporcie NIK. Służby w każdym kraju powinny służyć krajowi- w Polsce służą sobie. Pan Radosław Sikorski- jako nowy marszałek Sejmu- zamówił sobie sześć nowych limuzyn po 150 koni każda, każda ma też sześć biegów, dwustrefową klimatyzację, rolety- żeby kryły pasażera podczas jazdy, i żeby byle kto tam nie zaglądał. Bo po co „obywatele” demokratycznego państwa prawnego mają wiedzieć, zę jedzie tam wybitny człowiek „elity” pan Radosław Sikorski? Elita to elita- musi być odgrodzona od reszty- tym bardziej w demokratycznym państwie prawnym opartym o rządy ludu. A że to są tylko pozory? W końcu na pozorach zbudowany jest ten świat. Limuzyny to też pozory. Żeby zapozorować upozorowany świat obłudy i kłamstwa- szczególnie w Polsce, gdzie „ elity” głównie zajmują się pozorowaniem działań i tumanieniem ludu demokratycznego, nie mówiąc mu prawdy- ale tumaniąc propagandą, oszukując, i odwracając uwagę o tego co się naprawdę dzieje. Tylko z taśm prawdy można się cokolwiek dowiedzieć, że Polska istnieje jedynie teoretycznie, a praktycznie jej nie ma, albo, że sojusz Z USA można o d…ę potłuc. Bo nic z niego dla nas nie wynika. I słuszna racja mówiącego podczas seansu Taśm Prawdy. I co dalej? Ano nic!Życie sobie płynie dalej- do następnego ujawnienia w Taśmach Prawdy tego i owego. I nikomu włos z głowy nie spada. Gdy pan Radosław Sikorski zawiadywał Ministerstwem Spraw Zagranicznych- pamiętam lubował się w zakupach termosów po 8000 złotych, jakiś drogich kanap- a polityka zagraniczna jak była pod psem- tak jest do dzisiaj. Nie jest to polityka zgodna z polskim interesem stanu. To jet polityka obcych mocarstw poplątana pomiędzy sobą i stanowi wpadkową obcych interesów. To straszne i niepokojące, bo Polska zasługuje na więcej. Cała ta polityka zagraniczna oparta jest o Unię Europejską i Ludową Republikę Stanów Zjednoczonych. Ale oczywiście termosy się przydały. O ile pamiętam były to termosy do kawy. W takim Rzeszowie na przykład- nie prowadzą ani polityki zagranicznej, ani nie mają nic wspólnego z limuzynami sejmowymi, ale postanowili- uwaga!- ocieplić w tamtejszym więzieniu- więzienny mur (???).Ocieplają go styropianem, ale to nie ci sami, którzy leżakowali swojego czasu na styropianowym etosie marząc o innej- lepszej- formie socjalizmu. Po prostu strasznie wieje poprzez ten więzienny mur. I tamtejsze władze postanowiły go ocieplić. Może dostały jakieś pieniądze z Unii i na co innego nie dało się ich wydać? Wieść niesie, że okoliczni chłopi pańszczyźniani socjalizmu, jak tylko dostaną od Unii pieniądze, będą ocieplali płoty i siatki, które grodzą ich pola i gospodarstwa, i cała okolica wokół Rzeszowa będzie ocieplona styropianem. Ile to dobrego zostanie zrobione człowiekowi przy pomocy styropianu. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się w Gdańsku w roku 1980. Styropian jako wielki symbol przemian. I leżeli na tym styropianie, potem pozostawali premierami, ministrami i dorwali się do władzy. Dzisiaj mamy efekt ich rządów. Kraj tonie, wszędzie pełno konfliktów, skłócone rodziny, skłóceni ludzi, skłócona władza, wszędzie kliki i klany. A takie krowy w Bawarii się na przykład nie kłócą. Nawet jak dyrektywa unijna zabrania im zanieczyszczania pastwisk przez to , że się wypróżniają gdzie popadnie. Co to za niemieckie porządki, żeby krowa wypróżniała się gdzie popadnie? Trzeba z tym zrobić porządek. Nie wiem czy wszystkie krowy zostaną wyposażone w jakieś siatki przeciwplackowe, czy może po prostu krowy zacznie się tresować w chodzeniu do wychodków? Pastwiska bawarskie pokryją się solidnymi wychodkami dla krów, oczywiście ocieplanymi sytropianem. W każdy razie pomysł jest, i trzeba go zrealizować jak najszybciej, żeby środowisko pastwisk nie zostało zanieczyszczane dalej, w końcu mamy wiek XXI- wiek socjalizmu- i wstyd,żeby byle krowa srała gdzie popadnie i drwiła sobie z europejskiej dyrektywy i całego tego biurokratycznego monstrum, które powstało w Brukseli i sprawia wrażenie wielkiej potęgi, a tak naprawdę to wielkie g…o. Biurkratyczne g…o. W centrum Europy. To wszystko trzeba utrzymywać jako pomnik socjalistyczno- biurokratycznej pychy. Wszystkim dziękuję za życzenia z okazji moich 60 – tych urodzin. Jak ten czas leci… WJR

Premier Kopacz służy ludziom ale od kiedy?

1. Premier Ewa Kopacz gdzie się nie pojawi i gdy tylko otworzy usta, natychmiast mówi o służeniu ludziom i pochylaniu się z troską nad potrzebami tych najbardziej pokrzywdzonych. Ba jak wczoraj powiedziała na inauguracji roku akademickiego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim takim podejściem „będzie zarażała swoich kolegów z polityki, którzy z różnych miejsc trafili do polityki”. Dla niej to służenie ludziom jest ponoć oczywistością bo jako studentka medycyny, a później lekarz przez 30 lat pomagała ludziom.

2. To oczywisty chwyt propagandowy jej PR-owców, który jest stosowany konsekwentnie od pierwszego publicznego „występu” na Politechnice warszawskiej podczas prezentowania składu rady ministrów. Wprawdzie wtedy tamta prezentacja okazała się blamażem nowej pani premier, szczególnie zapadły w pamięć jej infantylne odpowiedzi na pytania dziennikarzy dotyczące polskiego zaangażowania na Ukrainie. Teraz już jej otoczenie pilnuje, żeby tych pytań nie było zbyt dużo, a jak już padają premier Kopacz odpowiada przygotowanymi wcześniej schematami. Na przykład teraz na pytania dotyczące Ukrainy, odpowiada zawsze tak samo, że będzie dążyła do tego aby przywódcy krajów UE mówili w tej sprawie jednym głosem, mimo tego że pytania dotyczą różnych kwestii związanych z tym krajem.

3. Także dziennikarze z zaprzyjaźnionych z rządem mediów, dosłownie stają na głowie, żeby pokazać, że premier Ewa Kopacz jest reprezentantem Polski lokalnej, zwykłą kobietą, do tego lekarką, która wręcz we krwi ma wpisane pomaganie ludziom. To główny pomysł PR-owców tej nowej ekipy rządowej i wspierających ich dziennikarzy na odzyskanie zaufania Polaków po 7- letnich ponoć „świetnych” rządach Donalda Tuska. To dosyć karkołomne przedsięwzięcie, bo skoro premier Tusk i jego ekipa tak dobrze rządzili krajem i Polacy powinni być im wdzięczni, to konieczność odzyskiwania ich zaufania przez jego następczynię jest co najmniej zastanawiająca.

4. Lekarka z Szydłowca, małego miasta w południowej części województwa mazowieckiego, zdaniem specjalistów od PR, nadaje się jak nikt inny na reprezentanta „Polski lokalnej”, dla której pod jej rządami nadejdą lepsze czasy. Tyle tylko, ze przez 4 lata swojego „ministrowania” i kolejne 3 lata „marszałkowania” obecna pani premier nie była w stanie zrobić cokolwiek dla swojego rodzinnego miasta, ani regionu radomskiego w którym jest ono położone. Tak się dziwnie składa, że miasto Szydłowiec i powiat szydłowiecki to od wielu lat obszar zagrożony strukturalnym bezrobociem gdzie średnia stopa bezrobocia jest najwyższa w województwie mazowieckim i regularnie przekracza 30%.

5. Ba gdyby dziennikarze byli rzetelni i udali do wspominanego Szydłowca i na przykład porozmawiali z pracownikami Zakładu Opieki Zdrowotnej, którym w latach 90-tych poprzedniego stulecia kierowała Ewa Kopacz, to dowiedzieliby się, że pani minister później marszałek, a teraz premier nie interesowała specjalnie się ich losem. Wcześniej jednak gdy stawiała pierwsze kroki w polityce pracownicy tego ZOZ-u, a w szczególności pielęgniarki byli jej bardzo potrzebni do wygrywania wyborów wtedy jeszcze w Unii Wolności. To dzięki temu, że byli przywożeni autobusami na kolejne „konwentykle wyborcze” pani Kopacz została błyskawicznie szefową tej partii w ówczesnym województwie radomskim, a później liderką listy Platformy w tym regionie, bowiem liderzy list wyborczych Platformy w 2001 roku byli wybierani w otwartych prawyborach. Do tej pory krążą opowieści o tym jak to pani Kopacz przywiozła na te prawybory kilka autobusów jej zwolenników z Szydłowca i pokonała murowanego faworyta, właściciela dużej informatycznej firmy z ponad 200-tysięcznego Radomia.

6. Ta reprezentantka „Polski lokalnej” i zwykłych ludzi po kilkunastu latach funkcjonowania w polityce na najwyższych szczeblach, nie jest niestety w stanie się pochwalić jakimikolwiek osiągnięciami na rzecz społeczności z której wyszła do wielkiej polityki. Wydaje się, że na tych PR-owych chwytach o służeniu ludziom, premier Kopacz jeszcze parę tygodni pojedzie ale coraz częściej będą następowały twarde zderzenia z rzeczywistością jak to, które nastąpi za 5 dni w związku z polską zgodą na zaostrzenie unijnej polityki klimatycznej. Kuźmiuk

Jeszcze o Konwencie i sytuacji w partii Przed tygodniem zajmowałem się – dość powierzchownie z konieczności – sporem między „konserwatystami” a „demokratami”. Obydwie te grupy działają niemal w panice – obawiając się „przejęcia partii” przez oponentów. Otóż nic takiego zajść nie może. Myśl, że 20-osobowa (mniej więcej) grupka starych, oddanych Członków-Sygnatariuszów, mogłaby chcieć zniszczyć KNP, jest tak absurdalna, że uważam odpowiadanie na takie supozycje za poniżające. Nawet gdyby pojawiły się jakieś zbiorowe idiosynkrazje, to przecież istnieje Prezes, który na co dzień spotyka się raczej z działaczami liniowymi i z konieczności musi zachowywać trzeźwy umysł. Ale druga groźba jest też absurdalna. Statut KNP jest na takie próby całkowicie odporny. Przypominam, że Członkowie-Sygnatariusze wybierają połowę Rady Głównej i połowę Zarządu – który zresztą tylko zarządza Partią na bieżąco. Więc jak mógłby partię zniszczyć??!? Prezesa – a więc pośrednio również dwóch Członków RG i Zarządu – wybiera Konwentykl. Nie ma więc żadnego zagrożenia. Z ust niektórych przestraszonych d***kracją konserwatystów słyszałem, że d***kraci mogą znów wykorzystać mechanizm nieudzielania absolutorium, by wyłączyć nielubianych konserwatystów. No to co? Co najwyżej „mniejsza połowa” absolutorium nie dostanie – a Konwentykl wybierze siedmiu nowych rozsądnych ludzi. A gdyby na następnym Konwencie i tych pozbawiono możliwości kandydowania – to zostanie ono automatycznie przywrócone poprzednio usuniętym. Żadna ze stron konfliktu nie ma najmniejszego powodu do obaw. Proszę zauważyć, że nawet najwięksi konserwatyści dostrzegli (ku pewnemu zdziwieniu) że Konwent nie wybrał na obsadzane przez siebie miejsca jakichś rewolucjonistów z nożami w zębach – tylko całkiem rozsądnych ludzi. I nowa Rada Główna na pewno będzie dobrze działała. Może nie idealnie – ale ideałów, jak wiadomo, nie ma. Co nie znaczy, że nie należy do nich dążyć. Przed tygodniem napisałem: „Konwent, ku memu radosnemu zdumieniu, długotrwałymi brawami nagrodził kol. Michała Marusika ostrzegającego przed demokratycznymi zapędami i „wycinaniem”. Po czym uczynił dokładnie to, przed czym kol. Marusik – nasze sumienie partyjne – ostrzegał!”. Jest to bardzo ciekawy przykład i konserwatyści tacy jak ja lub kol. Marusik doskonale to wiedzą – tłum rządzi się swoimi prawami. Ludzie są całkiem rozsądni – a w tłumie ten rozsadek tracą. I wyniki są takie, jakie są. Już wiele razy pisałem, że gdyby w polskim Sejmie było 460 Einsteinów, to natychmiast w walce partyjnej, w walce o głosy wyborców, pokłóciliby się, zaczęliby tworzyć własne koterie – a wobec konieczności uzyskiwania poklasku ludzi po prostu głupich, musieliby zacząć zniżać się do ich poziomu (bo kto się zniży, ten wygra wybory…) i po jakimś czasie wszystko zeszłoby na obecny średni poziom… Napisałem też, że „w Atenach, w czasach d***kracji, funkcjonował ostracyzm. Raz w roku »wolni obywatele« zbierali się, wydrapywali na glinianych tabliczkach nazwiska osób podejrzanych o próbę wprowadzenia tyranii (czyli po prostu osób wybitnych) – i taka osoba podlegała wygnaniu na 10 lat! W porównaniu z tym zakaz pełnienia funkcji w Radzie Głównej na okres jednej kadencji jest oczywiście drobiazgiem – jednak jest to niebezpieczna tendencja. Nieudzielanie absolutorium miało służyć usunięciu osób, które w jakiś sposób naruszyły zasady współżycia partyjnego. Tymczasem po obecnym Konwencie można powiedzieć, że stało się to mechanizmem walki politycznej – usuwania ludzi z innej koterii. I nie ma na to rady. Trzeba się będzie do tego dopasować. Np. podnosząc próg »nieudzielania absolutorium« do 2/3 czy 3/4 głosów – by było stosowane wyłącznie w stosunku do osób, które na to zasługują z powodów ogólnych, a nie dlatego, że są z innej formacji”. Padają głosy, że trzeba uważnie sprawdzić, czy wszystkie głosy oddane na konwencie były prawidłowe z punktu widzenia d***kracji wewnątrzpartyjnej. Dla mnie to sprawa drugorzędna – ale jeśli ktoś ma dowody jakichś machinacyj, powinien mi je przedstawić. Niezależnie od tego, będę niedługo prosił Radę Główną o zgodę na przeprowadzenie dość szybko następnego Konwentu – tym razem odbywającego się poprzez Delegatów. Mamy w tej chwili ok. 5 tys. Członków-Kandydatów i prawie 600 Członków Zwyczajnych – więc (niezależnie od tego, jakie kryterium uzna za stosowne Sąd Naczelny zastosować) są jasne przesłanki, by odbył się taki właśnie Konwent. Jest on znacznie tańszy – bo przyjeżdża znacznie mniej ludzi, jest prowadzony sprawnie i racjonalniej (jestem pewien, że gdybym nie przejął prowadzenia obrad w drugim dniu, to trwałyby nie do godziny 18.00, lecz do 23.00 – albo i dłużej…). Potrzebny jest – bo mamy jeszcze kilka drobnych poprawek do Statutu… i warto byłoby sprawdzić, jaka jest popularność czołowych działaczy Partii wśród grona ludzi rozważnych. Bo jednak wybory pośrednie są zdecydowanie lepsze od bezpośrednich. Taki Konwent byłby też potrzebny z uwagi na zasady sprawiedliwości. Niezależnie od tego, że kilku Członków poprzedniej Rady Głównej podpadło części aktywistów partyjnych, to kilku Kolegów absolutorium nie otrzymało (a więc nie mogło kandydować do nowej RG) tylko z tego powodu, że zasiadali w RG obok tamtych. A zakaz zasiadania w RG obowiązuje do następnego Konwentu. Jeśli więc zwołam następny Konwent i zaczniemy od uchwalenia poprawki o 2/3 głosów – to wszyscy będą mogli wystartować w wyborach. I zniknie źródło zadrażnień. Acz oczywiście zadry w pamięci pozostaną. Ostatnio wyraziłem pogląd, że koalicja PiS-SLD jest już dogadana (od pół roku). I rzeczywiście, WCzc. Leszek Miller potwierdził, że „SLD jest gotowe na każdą koalicję – nawet z PiS-em” – i nie wzbudziło to żadnego sprzeciwu w SLD. Ani żadnych komentarzy PiS-menów. Podejrzewam przy tym, że ludzie z SLD woleliby koalicję z nami niż z PiSem. Są bowiem na prawo od PiS-u – no i jesteśmy przewidywalni i mniej pazerni na posady niż PiS-macy… Co by na to powiedział nasz elektorat – to zupełnie inna sprawa. JKM

21/10/2014 Jarosław Kaczyński wśród jabłoni Urocze zdjęcie pana premiera, którzy swoim zachowaniem politycznym w sprawie Ukrainy spowodował retorsje polityczne pana Władymira Putina. Pan Jarosław Kaczyński- jako piłsudczyk- ma we krwi- ciągłe atakowanie Rosji- jako największego zła świata. Co by Rosja nie zrobiła -jest zła, a co by nie zrobiła Ludowa Republika Stanów Zjednoczonych – jest dobre. Tak jak wszystko co robi Izrael. Wszystko co robi Izrael jet bardzo dobre. Pan premier wszędzie wygląda uroczo, a wśród jabłoni- szczególnie. Zresztą każdy mężczyzna pośród jabłoni wygląda cudownie, same jabłonie to cudowność, a polityczny- cudowny mężczyzna pośród cudownych jabłoni- to cudowność w cudowności. I to co mówi na tle jabłoni nabiera jakiegoś innego wyrazu. Nawet słowo” frajer” wypowiadane przez premiera Kaczyńskiego to cudowność. Te cudowne usta wypowiadające cudownie słowo” frajer”. Czy potraficie sobie to Państwo wyobrazić? Na Majdanie rozrabiał pan Jarosław Kaczyński przeciwko Rosji, żeby przyłączyć Ukrainę do Unii Europejskiej- tak jak to zrobił z Polską. Umyślił sobie, żeby wszystko co żywe poprzyłączać do Unii Europejskiej. Nie przeszkadzało mu stać obok banderowców, którzy działają przeciwko Polsce. Angażowała się w tę hucpę również Platforma Obywatelska Unii Europejskiej, dla której Polska jako państwo niewiele znaczy. Byleby były posady. I jakiś jurgielt. I pośród tych pięknych jabłoni stoi sprawca nieszczęścia sadowników, który wywołał wojnę z Rosją i perroruje pośród cudownych jabłoni jak to minister Sawicki obraża sadowników nazywając ich” frajerami”, bo zamiast poczekać na wyższe dopłaty – próbują pozbyć się jabłek za grosze. Minister Sawicki- jako przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego, akurat nie brał udziału w hucpie dotyczącej walki z Rosją po stronie Unii Europejskiej. Dwie stare komuny- SLD i PSL- były na tyle mądre, żeby nie mieszać się w sprawy ukraińsko – rosyjskie. W przeciwieństwie do PiS i PO. Te dwie partie są najgorsze dla Polski. Jedni służą Stanom Zjednoczonym, a drudzy – Unii Europejskiej. Polskę mają gdzieś. Ciekawe jakby wyglądała pani Edyta Górniak, wielka „ Europejka”, na tle tych pięknych jabłoni, już po tym, jak powiększyła sobie usta żeby, aby pasowały do jej przepięknych i cudownych ust, wielce olbrzymich, które jednak udawały, że chowają zęby? Można było trochę powiększyć zęby i odrobinę zmniejszyć usta. Poprawić kąciki ust, mniej się uśmiechać, bardziej zamykać- mniej frazować, więcej dekoltować. W ogóle bardziej do Unii Europejskie. Ciekawe ile dostała za namawianie nas do wstąpienia do Unii Europejskiej? Pamiętam ukolorowaną Warszawę, kiedy jeszcze nie byliśmy w Unii Europejskiej. Warszawa upstrzoną bilbordami ludzi, którzy namawiali nas , żebyśmy głosowali za wstąpieniem do Unii Europejskiej, naszej nowej ojczyzny. Pan Cezary Żak, pani Ania Przybylska, pani Edyta Górniak- czy bohater filmu rok 1612. Ci „ wielcy Europejczycy” namawiali miliony Polaków, żeby oddali Polskę Unii Europejskiej? Nie wiem ile za to wzięli? Chyba nie za darmo? A teraz miliony Polaków cierpią w nowym kołchozie represjonowani nowymi dyrektywami. Polityczny charakter Unii Europejskiej opartej o socjalizm biurokratyczny nie daje możliwości rozwoju, bo dawać nie może. Z rządów biurokracji nie ma rozwoju- jest marnotrawstwo. Biurokracja nie dość, że pasożytuje- to jeszcze przeszkadza innym pracować. Życie w stagnacji nie może trwać zbyt długo. Ze stagnacji nie da się wyżyć. Musi być tworzenie dobrobytu. Obecny model Unii Europejskiej dobrobytu nie tworzy. Z dotacji nie ma dobrobytu- jest marnotrawstwo. A z marnotrawstwa są jedynie zgryzoty. I nie pomoże pan Jarosław Kaczyński wśród jabłoni, który udaje, że to nie on jest sprawcą nieszczęścia sadowników. A oni stoją obok i udają, że nie widzą, że mają sprawcę nieszczęścia swojego obok. Zamiast zakuć go w kajdanki i odstawić na najbliższy posterunek policji, wykrzykują coś o frajerze,. A największymi frajerami są oni, którzy gremialnie głosowali na Prawo i Sprawiedliwość z wielką wiarą, że socjalizm pobożny im pomoże przeżyć. Pomoże im umrzeć pobożnie- co najwyżej. Każdy socjalizm to droga do powolnej śmierci. I tak mamią ten lud bezsilny i bezrozumny, nie potrafiący połączyć do kupy dwóch faktów, a co dopiero zrozumieć co się wokół niego dzieje. Jak jest oszukiwany i manipulowany. To Unia pierwsza nałożyła sankcję na Rosję, a nie Rosja na Unię. Po tym, jak prezydent Janukowicz ostatecznie zrezygnował z przyłączenia Ukrainy do Unii Europejskiej. I w A swoją droga pięknie wyglądał pan Jarosław Kaczyński pośród tych jabłoni. WJR

21 października 2014 Domagamy się dymisji ministra Sawickiego

1. Wczoraj prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński przebywał w województwie świętokrzyskim i między innymi odwiedził gospodarstwo sadownicze Waldemara Hamera, które bardzo mocno ucierpiało w związku z rosyjskim embargiem na warzywa i owoce. Sadownik na wspólnej konferencji prasowej z prezesem Kaczyńskim poinformował, że został wprowadzony w błąd przez ministra rolnictwa Marka Sawickiego, ponieważ spodziewał się rekompensat w związku z poniesionymi stratami, natomiast doczekał etykiety „frajera” i określenia, że jest głupszy od rolników niemieckich. Wyjaśniał, że on i jego koledzy muszą sprzedawać jabłka przemysłowe nawet po 10 groszy za kilogram, ponieważ potrzebują środków finansowych już teraz, natomiast minister mówi o unijnych pieniądzach już od ponad 2 miesięcy tyle tylko, że nawet jedno euro tej pomocy do rolników do tej pory nie dotarło.

2. Przypomnijmy tylko, że blokujący w ostatni piątek drogę nr 50 pod Grójcem tamtejsi sadownicy „pogonili” wysłanników ministra Sawickiego, między innymi posłów PSL-u, którzy przyjechali po raz kolejny do nich aby obiecywać „złote góry” odszkodowań. Ponieważ to obiecywanie trwa już ponad 2 miesiące, a rezultatów nie widać sadownicy nie chcieli już słuchać kolejnych deklaracji przedstawicieli środowiska, które od 7 lat „uszczęśliwia” polską wieś i rolnictwo w rządzącej koalicji Platformy i PSL-u. Minister Sawicki rozzłoszczony nieprzejednaną postawą protestujących sadowników, którzy nie chcieli nawet wysłuchać jego wysłanników, udzielił właśnie w ostatni piątek wywiadu serwisowi „mpolska24.pl” w którym nazwał polskich rolników frajerami i dodał „że on szanuje biznesmenów nie frajerów”.

To wyjątkowo arogancka i skrajnie niesprawiedliwa ocena polskich rolników przez ministra rządu najpierw Donalda Tuska, a teraz Ewy Kopacz, nawet jak na standardy koalicji Platformy i PSL-u, zwłaszcza że to właśnie minister Sawicki swoimi działaniami, a przede wszystkim zaniechaniami, doprowadził do sytuacji, że do polskich rolników do tej pory nie dopłynęło ani euro unijnych odszkodowań.

3. Przypomnijmy także, że minister Sawicki tuż po wprowadzeniu rosyjskich sankcji na początku sierpnia obiecywał rekompensaty nie tylko tym rolnikom, którzy eksportowali wcześniej do Rosji, a teraz na skutek embarga nie mogą tego robić ale wręcz wszystkim rolnikom, którzy ponieśli straty w związku ze spadkami cen skupu (o 30-40%) w zasadzie wszystkich produktów rolnych. Niestety prędko okazało się, że Unia jest gotowa wypłacić rekompensaty ale tylko niektórym rolnikom. Otóż KE ogłosiła w połowie sierpnia w swym komunikacie, że unijne rekompensaty w kwocie 125 mln euro dla rolników ze wszystkich państw członkowskich, będą przeznaczone tylko na przeprowadzenie działań polegających na wycofaniu z rynku części zbiorów owoców i warzyw łatwo psujących się gatunków (miały przysługiwać tylko tym rolnikom, którzy przekażą warzywa bądź owoce organizacjom charytatywnym, bądź też zniszczą zbiory). Już więc po ogłoszeniu tego komunikatu przez KE było jasne, że taki sposób przyznawania rekompensat oznacza, że trafią one do pojedynczych rolników w sytuacji kiedy poszkodowanych w Polsce są setki tysięcy. Mimo tego minister Sawicki w dalszym ciągu zapewniał rolników, że będą im choćby częściowo wyrównywane straty związane z gwałtownym spadkiem cen skupu owoców i warzyw spowodowanym rosyjskim embargiem.

4. Widząc tę nieporadność ministra Sawickiego i coraz bardziej dramatyczną sytuację polskich sadowników razem z europosłem Januszem Wojciechowskim poprzez naszą frakcję EKR zainicjowaliśmy w Parlamencie Europejskim debatę na temat skutków rosyjskiego embarga dla europejskiego rolnictwa. W odpowiedzi na tę debatę, KE zapowiedziała uruchomienie dodatkowych 165 mln euro na rekompensaty z tytułu rosyjskiego embarga tyle tylko, że dla Polski w ramach tej puli zaproponowała środki na niecałe 19 tys. ton jabłek i gruszek, a więc jakaś śladową część tej kwoty. Szybko okazało się jednak, ż nasz kraj został potraktowany po macoszemu w tym rozdziale środków, ponieważ podczas nieformalnego posiedzenia rady ministrów rolnictwa krajów UE w Mediolanie, zabrakło ministra Sawickiego jak bowiem informowały branżowe media był zajęty kampanią do wyborów samorządowych w Polsce. Niestety wszystko więc wskazuje na to, że mimo iż UE uruchomiła środki na rekompensaty w związku z rosyjskim embargiem w 2 transzach razem wysokości blisko 300 mln euro, tylko znikoma ich część trafi do polskich rolników i będzie w tym ogromna „zasługa” ministra Sawickiego.

5. Minister Sawicki popełnił więc fundamentalne błędy w staraniach o unijne środki na rekompensaty dla polskich rolników, wielokrotnie w tej sprawie publicznie wprowadzał ich w błąd, a teraz nazywa ich „frajerami”. Za to wszystko przeprosiny ministra już nie wystarczą, konieczna jest jego dymisja. Jak zapowiedział na wspomnianej konferencji prezes Kaczyński, będziemy domagali się od premier Kopacz odwołania nieudolnego, a jednocześnie wyjątkowo aroganckiego ministra. Nie złożymy jednak wniosku o wotum nieufności ponieważ dotychczasowe 7-letnie doświadczenia z odwoływaniem ministrów rządu Platformy i PSL-u, potwierdzają tylko, że odwoływany minister po korzystnym dla niego rozstrzygnięciu w sejmowym glosowaniu w najgorszym przypadku może nie dostać kwiatów.

Kuźmiuk

Haruj dla koncernów a wieczorem Soros da ci marihuanę Aleksandra Stanek „ Zielone złoto, czyli czy warto inwestować w marihuanę? Okazuje się, że prawdziwym biznesem przyszłości może być- nie druk 3D cz ytechnologie ubieralne - a poczciwa "trawka". Jak wylicza Bloomberg, większość firm notowanych na amerykańskiej giełdzie aangażowanych w biznes oparty na legalnej marihuanie, w ciągu pierwszego półrocza tego roku odnotowało trzycyfrowe wzrosty wartości akcji „...”Rynek legalnej marihuany ma ogromny potencjał. W USA, gdzie już 20 stanów dopuściło medyczne użycie tej substancji, a dwa kolejne - Kolorado i Waszyngton - rekreacyjne, szacuje się, że jego wartość w tym roku wyniesie ponad 2,5 mld dol. Firma analityczna ArcView obliczyła, że w ciągu pięciu najbliższych lat marihuanowy biznes może sięgnąć nawet 10 mld dol „...”Według raportu prezentowanego przez Huffington Post tempo rozwoju biznesu, związanego z ziołem może pobić nawet rynek smartfonów w USA. W 2014 r. wzrost tego rynku ma sięgnąć aż 64 proc. do 2,34 mld dol. W tym samym czasie segment smartfonów wzrośnie jedynie o 46 proc.”....(źródło )
„Szatan to bardzo barwna postać, która inspiruje mnie do grania  tak radykalnej muzyki’ - mówi bez ogródek Adam Nergal Darski w rozmowie z Moniką Olejnik. Wygląda na to, że tym stwierdzeniem lider Behemotha rozwiał wszelkie wątpliwości, jakie treści promuje w swojej twórczości. „...”Szatan jest jednym z najbardziej charakterystycznych  i wyrazistych archetypów wymyślonych przez człowieka. Jest to postać literacka, która uważam, że jest fascynująca. „...”Postać ta miała swoje narodziny w Biblii, jest po prostu bardzo ważnym archetypem. Moim zdaniem niesłusznie i też celowo demonizowany przez chrześcijaństwo. Kościół zawsze musiał mieć wroga, więc stworzył sobie tego wroga, straszył nim miliony ludzi od dwóch tysięcy lat i w ten sposób funkcjonuje do dzisiaj. Ten interes trzyma się przez to, że ma tego wroga. Jeżeli prześledzimy tę postać w literaturze, to jest to portret fascynujący. (…) Jest to bardzo barwna postać i inspiruje mnie do grania tak radykalnej  muzyki „...”Z dumą oświadczył, że nie należy już do Kościoła. „...”Wypisałem się kilka lat temu. Dokonałem aktu apostazji. I całe szczęście nie jestem częścią tej społeczności. „...(źródło )
Latem 1992 roku Ethan Nadelman , politolog i wykładowca Uniwersytetu Princeton , odebrał zaskakujący telefon . W słuchawce usłyszał głos prywatnego inwestora George' a Sorosa , który już dawno uznał walkę z narkotykami za marnowanie czasu i pieniędzy . Soros chciał poznać młodego naukowca , który w swoich wykładach podawał w wątpliwość skuteczność i legalność tradycyjnej polityki antynarkotykowej . Ich spotkanie jak wspomina Nadelamn , trwało dwie godziny . Kilka miesięcy później naukowiec zaczął tworzyć Drug Policy Alliance w ramach Open Society Fundation Sorosa . „..(więcej )
Wyciek z Wikileaks „Podsekretarz stanu w meksykańskim resorcie spraw wewnętrznych Jeronimo Gutierrez przyznał Amerykanom, iż rząd utracił kontrolę nad niektórymi rejonami kraju - wynika z przecieku portalu WikiLeaks”…” "Gutierrez dał do zrozumienia - czytamy w depeszy dyplomatycznej - iż rząd meksykański utracił już kontrolę nad pewnymi rejonami kraju, do czego publicznie nie przyznał się dotąd żaden członek rządu Calderona" ...(więcej)
 „Bardzo ciekawa jest wypowiedź byłego prezydenta Brazylii Fernando Henrique Cardoso umieszona W The Economist .”Jest dla mnie oczywiste , że ludzie z Departamentu Stanu USA zdaj a sobie sprawę ,że jest bezsensowne kontynuowanie wojny z narkotykami . Cardoso chce dekryminalizacji marihuany „Boliwia chce wypowiedzieć konwencje ONZ z 1962 nakazującą likwidację w ciągu 25 lat upraw koki, której liście są tradycyjnie używane w Andach .Boliwia domaga się poprawki zezwalającej na tradycyjne użycie liści koki. Używane one są w Kolumbii, Peru, Boliwii, Argentynie. Kraje te popierają propozycję Boliwii. Zresztą Boliwia zagroziła wypowiedzeniem konwencji „.. ( więcej)

„Co najmniej 53 osoby zginęły …...po napadzie nieznanych sprawców na kasyno w Monterrey na północy Meksyku - podał gubernator stanu Nuevo Leon, Rodrigo Medina. „...”Kartele często wymuszają haracze od kasyn i innych przedsiębiorstw, grożąc spaleniem lub napaścią w razie odmowy.W ostatnich miesiącach Monterrey stało się sceną krwawych walk o wpływy między gangami Zetas i Gulf. W tym dawnym mieście-symbolu postępu i dobrobytu liczba zabójstw na tle narkotykowym w bieżącym roku już wyniosła niemal dwukrotnie więcej niż rok temu i trzy razy więcej niż dwa lata temu. „..( więcej)
 ”udało się pod pretekstem nałożenia makijażu przed wywiadem przeprowadzić test na obecność narkotyków u 50 wychodzących z parlamentu deputowanych. Okazało się, że 12 (24 procent) z tej losowo wybranej próbki w ciągu 36 godzin poprzedzających test paliło marihuanę, a czterech (8 procent) zażywało kokainę. Chociaż „Hieny” nie zamierzały ujawnić personaliów przebadanych posłów, organ czuwający nad przestrzeganiem prawa do prywatności zakazał emisji programu, a policja skonfiskowała materiały filmowe i wyniki badań. Dziennikarze poinformowali jednak o całym zdarzeniu, podając statystyczny efekt badań – 32 procent deputowanych na haju.”...” Poważni publicyści argumentują, że skoro niektóre kategorie zawodowe (maszyniści, kierowcy) przechodzą takie badania obowiązkowo, dlaczego nie zobligować do nich ludzi, na których spoczywa jeszcze większa odpowiedzialność, bo tworzą prawo i decydują o najważniejszych sprawach kraju. Słychać głosy, by przymusowym testom poddać również przedstawicieli władz lokalnych.” .. Dziennikarze wloscy ...Stanęli za to przed sądem. Zostali skazani na grzywnę z zamianą na pięć i pół miesiąca więzienia za naruszenie prywatności posłów i... narażenie na szwank reputacji parlamentu.… „Laboranci będą czekali na około 1000 włoskich parlamentarzystów od 9 do 17 listopada w biurach rządowego Departamentu Polityki Antynarkotykowej w centrum Rzymu. Politycy oddadzą do zbadania mocz i ślinę oraz włosy. Czyści otrzymają certyfikat, który poświadczy, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy nie brali narkotyków”..( więcej )
WażneLatem 1992 roku Ethan Nadelman , politolog i wykładowca Uniwersytetu Princeton , odebrał zaskakujący telefon . W słuchawce usłyszał głos prywatnego inwestora George' a Sorosa , który już dawno uznał walkę z narkotykami za marnowanie czasu i pieniędzy . Soros chciał poznać młodego naukowca , który w swoich wykładach podawał w wątpliwość skuteczność i legalność tradycyjnej polityki antynarkotykowej . Ich spotkanie jak wspomina Nadelamn , trwało dwie godziny . Kilka miesięcy później naukowiec zaczął tworzyć Drug Policy Alliance w ramach Open Society Fundation Sorosa . „..(więcej )
Aleksandra Stanek „ Zielone złoto, czyli czy warto inwestować w marihuanę?Okazuje się, że prawdziwym biznesem przyszłości może być- nie druk 3D cz technologie  - a poczciwa "trawka".
Mój Komentarz Warto zobaczyć na przykładzie ich chłopca na posyłki, cyngla , speca od brudnej roboty , czyli Sorosa , jak lichwiarstwo jest w stanie planować i działać na dziesiątki lat naprzód . Celowo oligarchowie ograniczyli czas trwania władzy wykonawczej do czterech lat , aby władza w dłuższej perspektywie czasu nie była w stanie przeszkodzić w realizacji ich dalekosiężnych celów. Jak państwo widzicie ten sam Soros , który przy użyciu tubylczego renegata Balcerowicza zbudował w Polsce podwaliny totalitarnego ustroju , tak zwanego socjalizmu niemieckiego , oraz sprowadził Polskę do roli koloni dla lichwiarstwa i zachodnich oligarchów poprzez wprowadzenie w Polsce modelu gospodarczo politycznego zwanego Konsensusem Waszyngtońskiemu , dzięki czemu wywłaszczono cały naród, a kraj ubezwłasnowolniono, teraz z narkomani i narkotyków napędzi koncernom i lichwiarzom gigantyczne pieniądze ,a do tego ogłupi do cna setki milionów niewolników i zmusi ich do pracy za narkotyki . Lichwiarze poprzez legalne koncerny narkotykowe, które będą uprawiać marihuanę i ją następnie sprzedawać osiągną dwa cele . Okradną narkomanów z ich pieniędzy , drugi cel pozwoli narkomanów wmusić do pracy za grosze dla korporacji , aby tylko kupić wieczorem narkotyk . Bo za chwilę pojawią się koncesje , regulacje , opłaty i tak dalej . Przykład koncernów produkujących papierosy, piwo ,alkohol są najlepszym wzorcem , co się zza chwile będzie działo z marihuaną , a potem z różnymi syntetycznymi narkotykami, które a jakże będą opatentowane , a później dopuszczone do sprzedaży.
Marek Mojsiewicz

Kto tu rządzi?...

*Służbowe qui pro quo * Nad Falentą ciężkie chmury wiszą?

*Polska skala politycznej sejsmografii * Ustrój politycznych kulis

W 1906 roku w Rosji carskiej miał miejsce zamach na premiera Stołypina. Gdy prasa dociekała, jakie to organizacje przestępcze mogły stać za zamachem, w ministerstwie spraw wewnętrznych rozegrała się przedziwna scena; na korytarz wypadł ze swego gabinetu generał „ochrany” Gierasimow, krzycząc z wściekłością: „To nie moi agenci, to zrobili eserzy-maksymaliści pułkownika Trusiewicza!”... Bo generał Gierasimow hodował sobie innych eserów, eserów umiarkowanych. Jakże nie wspomnieć tej kapitalnej sceny dzisiaj, gdy szefowie tajnych służb w III Rzeczpospolitej wypierają się udziału swych ludzi w aferze podsłuchowej. Spisek ten ma swą wagę: podsłuchano przecież kilkudziesięciu „ważniaków” , niechby tylko piastujących zewnętrzne znamiona władzy, ale mających przecież pewien wpływ na życie publiczne ( w tym podobno rozmowę Leszka Millera z Aleksandrem Kwaśniewskim: czy ustalali, jak łgać zgodnie w sprawie Kiejkut?...Jeśli tak, to szanse Millera na premierostwo w przyszłym rządzie koalicyjnym SLD/ PO gwałtownie maleją i nie pomogą żadne dobre miny do złej gry, chyba, że nagranie jest w rękach „nie istniejących” WSI, co bardzo możliwe). Wróćmy do naszych generałów i pułkowników.- Nie ma jakichkolwiek śladów, by Centralne Biuro Antykorupcyjne miało informacje o podsłuchach od Marka Falenty – powiada szef tegoż CBA, pan Wojtunik. Znaczy się – to nie jego ludzie. Ale i pułkownik Dariusz Łuczak, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaprzecza, iżby p.Falenta był agentem ABW. Sam pan Falenta również zaprzecza, że był czyimkolwiek agentem, aczkolwiek twierdzi, że informacje o podsłuchach przekazywał agentom obydwu tych służb. Ci interesowali się jego biznesem polegającym na sprowadzaniu z Rosji taniego węgla, on zaś opowiadał im (jako wzorowy obywatel, ma się rozumieć...) o licznych „nieprawidłowościach w obrocie tym surowcem”.Zauważmy, że „nieprawidłowości w obrocie tym surowcem” towarzyszą III RP od chwili jej powstania, a nawet wcześniej: od chwili uwłaszczenia się jeszcze PRL-owskich służb (bezpieki wojskowej i cywilnej) na górnictwie węglowym. Ta potężna żyła czarnego złota dostała się w chwytliwe łapy obydwu bezpiek, które – chociaż niby albo rozwiązane(WSI), albo zweryfikowane i zreformowane (SB) - eksploatują ją w ciasnym, zwartym zaklętym służbowym kręgu, a na prywatyzację kopalń węgla – co wnet wyleczyłoby „obrót tym surowcem” z wszelkich „nieprawidłowości” – jakoś nie może się zdecydować żaden kolejny demokratyczny rząd III RP. Próby odzyskania większej kontroli w spółkach i kompaniach węglowych przez państwo kończą się „samobójstwem Barbary Blidy”, świętej męczennicy SLD i służb PRL-owskich, a jakże tu prześwietlać środowisko męczenników... Górnictwo węglowe obsiadły nadto rozmaite spółki pośredniczące: czyim węglem tak naprawdę handlują?...Wiele wskazuje, że nad p.Falentą zbierają się czarne chmury: albo on z dwoma kelnerami miał ambicję rządzenia III Rzeczpospolitą ponad wszystkimi jej organami państwowymi i służbami tajnymi – albo tajne służby nagrywały spodstolną „elitę”, co podejrzewaliśmy od razu. Jeśli były to obce tajne służby – wystawia to jak najgorsze świadectwo krajowym tajnym służbom, nie tylko szefom CBA i ABW, ale i Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. Oby tylko p.Falenty nie odwiedził jakiś seryjny samobójca w piątek, przed długim weekendem, kiedy to – jak wiadomo - niezależni prokuratorowi grilują, a ślady trutki albo gazu obezwładniającego spokojnie ulatniają się z organizmu denata...

Żeby było ciekawiej – szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego p.Wojtunik „nie wyklucza”, że „w związku z aferą podsłuchową był inwigilowany”! Nie mówi przez kogo, ale niektórzy posłowie (ci lepiej poinformowani) sugerują, że przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego: żeby ustalić, co sam pan Wojtunik wie o podsłuchach... Najprościej byłoby go o to zapytać, ale widocznie ABW i prokuratura nie wierzą w szczerość odpowiedzi szefa CBA i wolą go inwigilować. Hm, wiele to mówi o stanie państwa. Niech nam będzie wolno spytać: czy i Centralne Biuro Antykorupcyjne inwigiluje z kolei szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prowadzących to śledztwo prokuratorów?... No a co ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego? Czy ona z kolei inwigiluje obydwie te służby cywilne w tej sprawie?... A one – czy inwigilują Służbę Kontrwywiadu Wojskowego vice versa? Bo przecież nikt nie jest poza podejrzeniem, poza żoną cezara, ma się rozumieć. Jednak III RP jest republiką i nie ma żadnej „żony cezara”, jest tylko Pierwsza Mamełe III Rzeczpospolitej i to z resortowej rodziny, więc też nie poza podejrzeniami złośliwców... Owszem, jest jeszcze pani premier Kopacz, ale któż by ją podejrzewał o cokolwiek poważnego?... Żeby tylko służby nie wyaresztowały się wzajemnie, jak w sztuce Mrożka „Policjanci”, bo zostalibyśmy bez żadnej już władzy! A czym społeczeństwo bez władzy? Anarchistyczno-liberalnym burdelem, ot, co! Jakby nie patrzeć, mamy do czynienia ze spiskiem w skali państwa, ale z ust czołowych pyskaczy sejmowych słowo to nie pada, a jeśli już – to w kontekście „spisku pana Falenty i jego kelnerów”. Jak niewiele trzeba, żeby wstrząsnąć III RP! Ale III spodstolna RP jest niebywale odporna na wszelkie wstrząsy: grunt polityczny się trzęsie, niechby i „dziewiątka” czy „dziesiątka” w skali Richtera, a „okrągły stół” stoi, jak stał: zasada „wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych” obowiązuje, a jej ciężar „stabilizuje” wszelkie wstrząsy, przygniata niemal grobową skorupą życie gospodarcze, oddolną przedsiębiorczość zwykłego Polaka, dławi potencjał gospodarczy tkwiący w narodzie, nie mówiąc już o kulturze. Na te wstrząsy sejsmiczne, targające naszą sceną polityczną, trzeba by znaleźć własną „skalę Richtera”: na przykład zabójstwo Jaroszewiczów – „dziewiątka”, zabójstwo Dębskiego i „Baraniny” – dajmy na to „czwórka”, zabójstwo Sekuły – „trójka”, zabójstwo Leppera – powiedzmy „piątka”, zamach smoleński – „piętnastka”...I tak dalej. O, nasza skala politycznej sejsmografii jest z pewnością znacznie większa, niż skala trzęsień ziemi Richtera. Skutki tych politycznych trzęsień objawiają się w postaci coraz gorszej jakości towarzystwa, pchającego się na afisz w ramach spodstolnego układu, wyznaczonego obecną Konstytucją, ordynacją wyborczą i prawem podatkowym. Rzec można – państwo zwolna obumiera w pozorach rozkwitającej demokracji i w pełni członkostwa w Unii Europejskiej. Toteż gdy nie wchodzi w życie z powodu nie opublikowania na czas w Dzienniku Ustaw ustawa o opodatkowaniu firm rejestrowanych w rajach podatkowych jesteśmy na tej samej ścieżce schyłkowej, na którą weszliśmy u progu lat 90, kiedy to z ustawy o obrocie alkoholem zginął jeden dzień, 31 grudnia, w którym to dniu wjechały do Polski setki ton spirytusu, dalej - gdy słynny plan Balcerowicza zamrażał kurs walutowy dolara i złotówki ale wprowadzał zarazem zmienne oprocentowania kredytu, a potem - gdy w ustawie pojawiło się słynne „lub czasopisma” – że nie wspomnimy o innych hockach-klockach poukrywanych w innych ustawach czy rozporządzeniach. Im słabsze państwo – tym więcej w nim ustaw i rozporządzeń, a przecież III RP produkuje tej makulatury w ilościach zatrważających. Cat-Mackiewicz zauważył przed wojną: „ Społeczeństwo polskie nie orientuje się w ustroju kulis naszych ugrupowań politycznych, nie zna się na mafiach poorganizowanych poza powierzchownym życiem politycznym”. Dzisiejsze społeczeństwo polskie orientuje się w spodstolnym „ustroju kulis” chyba jeszcze gorzej. Marian Miszalski

Casus Sikorskiego Najczcigodniejszy Radosław Sikorski, obecnie: osoba Nr 2 w państwie, jako minister spraw zagranicznych bardzo chętnie posługiwał się... twitterem – czyli komentował w Sieci jednym zdaniem rozmaite zdarzenia polityczne. Jako minister spraw zagranicznych czuł się dyplomatą. Jego komentarze budziły jednak zdziwienie – i, doprawdy: w kręgach dyplomatycznych uważane były za wariactwo. Bo jak-że to: albo p.Minister wygłasza prawdziwe opinie – i wtedy informuje swoich wrogów o swoich preferencjach – albo kłamie, co też jest nieładne. Minister spraw zagranicznych powinien mówić mało – i tylko konkretnie. Wzorem dyplomacji mógł służyć b.prezydent USA, śp.Kalwin Coolidge – człowiek skądinąd małomówny z usposobienia. Na konferencji prasowej na pytanie: „Co może Pan, panie Prezydencie, powiedzieć o naszych stosunkach z Wielka Brytanią?” Coolidge odparł: „Nic”. „A o naszych stosunkach z Francją?”. „Nic...”. A o naszych stosunkach z Niemcami?”. „Nic – i proszę tej mojej odpowiedzi nie cytować”. Jako minister p.Sikorski zachowywał jednak pewne minimum dyplomatycznej powściągliwości. To, co zrobił obecnie w roli marszałka Sejmu, jest jednak przekroczeniem zasadniczych granic przyzwoitości – i to w stosunkach z jednym z mocarstw naszego świata. Bo Federacja Rosyjska nadal jest potężnym państwem – dysponującym drugą na świecie liczbą rakiet z głowicami atomowymi. I czy się ją kocha, nienawidzi, czy traktuje neutralnie – należy się z nią liczyć. Drażnienie niedźwiedzi – zwłaszcza: dużych niedźwiedzi - jest niewskazane zarówno w ogrodach zoologicznych, jak i na wolności. Tymczasem NCzc.Radoslaw Sikorski upublicznił rzekomą sugestię, którą wysunął JE Włodzimierz Putin w rozmowie z p.Donaldem Tuskiem; podobno przypomniał On, że kiedyś Lwów należał do Polski – i może byłoby dobrze, by do Polski wrócił? Otóż poufnych rozmów NIE WOLNO podawać do wiadomości publicznej. NIE WOLNO!! To jest e-le-men-tarz. Nie wolno – bo skąd mamy wiedzieć, czy to jest prawda? Gdy zadzwoniła do mnie TV SuperStacja z prośbą o opinię natychmiast oświadczyłem, że Rosjanie się tego wyprą – i co dalej? Jest słowo przeciwko słowo. Co oznacza, że ludzie dostaną jasny sygnał: co najmniej jeden z polityków jest bezczelnym kłamcą. Czy o to chodzi? Na pewno nie o to chodzi politykom – i reakcja świata polityki będzie jednoznaczna. Po prostu nikt nie będzie chciał z p.Sikorskim rozmawiać. Jak można rozmawiać szczerze z człowiekiem, który potem wyciąga to w kawiarnianych, podsłuchiwanych, rozmowach – ale i, co gorsza, w oficjalnych wywiadach??!? A jest też możliwość, że p.Putin sobie rzucił luźną uwagę - co się często robi; i nikt nie oczekuje, że ktoś zrobi z tego nieomal casus belli.

Tak jak przewidywałem, reakcja rzecznika prezydenta Federacji Rosyjskiej, była następująca: „P.Sikorski plecie nieprawdopodobne bzdury!”. No, i albo mamy osobę nr 2 w Polsce, która plecie nieprawdopodobne bzdury – albo mamy przywódcę mocarstwa Nr 2 na świecie – którego rzecznik bezczelnie kilimkiem rzuca (jak to grzecznie określał Onufry Zagłoba). Co ciekawe: p.Sikorski oświadczył, że chwała Bogu, że p.Tusk na tę propozycję nie odpowiedział, bo „wiedział, że na pewno jest nagrywany”. To też bezczelna imputacja. Ale, skoro wiemy, że nasze rozmowy są nagrywane – to dlaczego również my tych rozmów nie nagrywamy? Technika w NATO gorsza? A gdyby p.Sikorski tę sugestię po prostu zmyślił – no, to byłaby prowokacja wręcz niesłychana. Tak czy owak: gdyby p.Sikorski był ministrem spraw zagranicznych p.Premierka musiałaby Go natychmiast zdymisjonować i zdez'awuować. Niestety: jest On marszałkiem Sejmu – na stanowisku, na którym to On kontroluje „Rząd”, a nie „Rząd” Jego. Tak więc jedynym wyjściem jest nie wysyłanie Go nigdy – przenigdy – na jakiekolwiek rozmowy zewnętrzne. I nadzieja, że ludzie o tym wyskoku szybko zapomną. Tyle, że Moskwa nie zapomina. A Kreml nie wybacza.

PS. Konferencja, na której NCzc.Radosław Sikorski tłumaczył się, jak uczniak, była kompromitacją. I pomyśleć, że jeszcze dwa dni temu p.Sikorski był kandydatem Nr 1 na prezydenta Polski za 5 lat. Teraz na Jego miejscu pojechałbym do Afganistanu, wziął karabin - i raz jeszcze poszedł walczyć, by oswobodzić ten kraj od najeźdźców... JKM

22 października 2014 Mój wczorajszy głos w debacie nad projektem budżetu UE na 2015 rok W debacie nad projektem budżetu na 2015 rok prowadzoną przed kolejną rundą negocjacji z Radą, chciałem zwrócić uwagę na kilka kwestii. Rada mimo tego, ze doskonale zna dramatyczną sytuację związaną z płatnościami (grożącą wręcz niewypłacalnością Komisji), zdecydowała się jednak na propozycję cięć w projekcie budżetu przedstawionym przez KE o 0,6 mld euro jeżeli chodzi o zobowiązania (ze 145,6 mld euro do 145 mld euro ) i aż o 2,1 mld euro jeżeli chodzi o płatności (ze 142,1 mld euro na 140 mld euro). To zdecydowanie zła decyzja, ponieważ jej skutkiem (jeżeli miałaby być podtrzymana przez Radę podczas negocjacji z Parlamentem i Komisją), będzie pozbawienie wiarygodności finansowej zarówno Komisji Europejskiej jak innych instytucji unijnych realizujących ważne projekty. W tej sytuacji zwracam uwagę na konieczność zdecydowanego podtrzymania przez Parlament swojego stanowiska w sprawie podwyższenia poziomu płatności do 146,4 mld euro, a więc o ponad 6,4 mld euro więcej niż postanowiła Rada. To podwyższenie środków na płatności i tak jest tylko częściowym rozwiązaniem problemu zaległości w płatnościach, które według informacji Komisji wynosiły na koniec roku 2013 ponad 23,4 mld euro i mimo kolejnych nowelizacji budżetu w roku 2014 na około 5 mld euro zwiększających środki na ten cel, ich poziom na koniec tego roku będzie podobny. Tak wysoki poziom zaległości w płatnościach powoduje, że wielu beneficjentów projektów realizowanych w latach 2007-2013 z udziałem środków z budżetu UE od wielu miesięcy czeka na zapłacenie złożonych w Komisji rachunków ( niejako „od ręki” należałoby wypłacić około 10 mld euro). Ponadto chcę wyrazić nadzieję, że Parlament zdecydowane przeciwstawi się decyzji Komisji, która chce finansować w 2015 roku walkę z wirusem eboli ze środków rezerwy kryzysowej tworzonej w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) ze środków na dopłaty bezpośrednie. Wprawdzie tej decyzji Komisji nie ma jeszcze w omawianym projekcie budżetu ale została ona niestety już zapowiedziana. Komisja chce aby blisko 450 mln euro (czyli większość tej rezerwy) przeznaczyć na walkę z wirusem eboli i jest pomysł wręcz skrajnie nieodpowiedzialny w sytuacji kiedy wiemy na pewno, że rosyjskie sankcje na unijną żywność będą podtrzymane także w 2015 roku. Przecież ze środków uruchomionych w tegorocznym budżecie w kwocie blisko 300 mln euro (w dwóch transzach najpierw w sierpniu 125 mln euro, a później we wrześniu kolejne 165 mln euro), skorzysta niewielka grupa rolników (w moim kraju – Polsce ledwie kilka tysięcy). Używam stwierdzenia „skorzysta” ponieważ do tej pory do rolników ze względu na unijną biurokratyczną mitręgę, nie dotarło ani jedno euro z tak szumnie zapowiadanych unijnych rekompensat. Trzeba przy tym bardzo mocno zwrócić uwagę na fakt, że straty w związku z embargiem ponoszą wszyscy rolnicy sprzedający na rynku (a nie tylko ci rolnicy, którzy wcześniej eksportowali żywność na rosyjski rynek), ponieważ w jego wyniku mamy do czynienia ze znacznym spadkiem cen na wszystkie płody rolne (w Polsce te spadki w zależności od rodzaju produktu rolnego wynoszą od 20 do 30%). Niezbędnym więc jest takie skonstruowanie przez Komisję propozycji wyrównania przynajmniej części strat aby przyszłe rekompensaty trafiły do wszystkich dotkniętych rosyjskimi sankcjami, a nie tylko do tych, którzy zniszczą zbiory albo przekażą je na rzecz organizacji charytatywnych. Na finansowanie takich form pomocy dla rolników przyszłoroczna rezerwa kryzysowa tworzona w ramach WPR jest więc niezbędna i jej przeznaczenie na jakikolwiek inny cel byłoby skrajną wręcz nieodpowiedzialnością. Kuźmiuk

MInister Sikorski idzie na wojnę - jak dzielny wojak Szwejk. Nigdy jakoś nie było, żeby jakoś nie było – to przecież jasne jak przysłowiowe Słońce. Będzie ten rozbiór Ukrainy? Podobno prezydent Putin zaproponował? Niech Polacy wezmą sobie wschodnią część Ukrainy- a Rosjanie sobie wezmą Zachodnią. Al;e czy na pewno zaproponował? Bo nawet jak poufnie zaproponował- to nie wypada tego głośno mówić… W ogóle wiele rzeczy nie wpada głośno mówić. Tym bardziej jak ktoś szeptał do ucha. Może pan minister Sikorski ma na piśmie? Tak czy siak zrobiła się wielka burza, w końcu chodzi o rozbiór państwa ukraińskiego. Państwa leżącego pomiędzy Polską a Federacją Rosyjską. Wielka to sprawa, a wywiad był dla amerykańskiego pisma. Amerykanie interesują się Ukrainą, żeby nie wpadła w rosyjskie ręce. Lepiej, żeby wpadła w ręce Unii Europejskiej sprzymierzonej ze Stanami Zjednoczonymi. Tak będzie lepiej dla Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych przeciwko Federacji Rosyjskiej. Na razie dobry byłby rozbiór na tyle, żeby chociaż zachodnia część trafiła do Unii Europejskiej. Dobre na razie tyle. Ale żeby dokonać rozbioru Ukrainy, tak jak dokonywany jest rozbiór Polski, ale powoli acz systematycznie- potrzeba jest chyba jakaś sprawna armia. Czy my mamy armię, żeby dokonać rozbioru Ukrainy? Nie jestem wojskowym, ale może 200 000 sprawnego wojska, a Lwów będzie znowu nasz? Ale nie armii, która składa się głównie z biurokracji? Biurokracją nie zwycięży się niczego. Biurokracją zniszczy się wszystko. W Afganistanie w roku 1978 nie walczyła biurokracja, ale wojsko. Był też pan Radosław Sikorski jako korespondent. Był po stronie amerykańskiej, kiedy Afgańczycy zmagali się z Rosjanami. Wtedy prezydent Reagan dawał broń Afgańczykom, żeby bronili swojej wolności przeciwko Rosjanom. Dostawali najnowsze wyrzutnie stinger. Teraz Radosław Sikorski nadal jest po stronie amerykańskiej, bo Afgańczycy walczą z Amerykanami. Jak to historia się odwróciła. Gdyby pan Radosław Sikorski był po stronie wolności Afgańczyków- to stanąłby po stronie Afgańczyków, ale on stoi po stronie Amerykańskiej- nadal. Bez względu na toczącą się wojnę- stoi po stronie Amerykanów.. Czy bliska mu była sprawa wolności Afgańczyków? Myślę, że wątpię. Reprezentował interesy Amerykanów, a nie Afgańczyków. Dokładnie tak jak dzisiaj. Reprezentuje interesy Amerykanów. Będąc ministrem spraw zagranicznych Polski- również reprezentował interesy Amerykanów. Zawsze- w każdych okolicznościach- z Amerykanami. Ani nie z Afgańczykami, ani nie z Polakami- z Amerykanami. Rozbiór Ukrainy byłby w interesie amerykańskim i Unii Europejskiej. Ale czy w interesie Polski? Gdybyśmy nawet mieli kim ten rozbiór zrobić? Dzisiaj pan Radosław Sikorski staje po stronie Ukraińców- w interesie Amerykanów. Zawsze po stronie Amerykanów. Pan Władymir Putin proponował panu Donaldowi Tuskowi taki myk jak rozbiór Ukrainy, a to było dosyć dawno temu, ale akurat teraz sprawa ujrzała światło dzienne. Ktoś chce się dobrać do skóry panu Radosławowi Sikorskiemu. Akurat teraz jak zdążył się usadowić w fortelu marszałka Sejmu. To jest dla niego degradacja- był przecież samym ministrem spraw zagranicznych. Teraz będzie przesiadywał w Sejmie i oglądał tych wszystkich, których oglądać nie chce. Przyzwyczaił się do podróży i wielkiego świata. A jaki to wielki świat na Wiejskiej? Ale gdyby wywołał wojnę….(????) WJR

Sól wietrzeje? Czyżby Stanisław Lem rzeczywiście wszystko przewidział? W swojej - moim zdaniem - najlepszej książce „Głos Pana” napisał między innymi, że „nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle postępować cierpliwie i metodycznie”. Czego jak czego, ale metodyczności działania organizatorom komunistycznej rewolucji, prowadzonej obecnie według strategii opracowanej przez włoskiego komunistę Antoniego Gramsciego, nie brakuje, podobnie, jak cierpliwości. O ile niecierpliwi bolszewicy śpiewali, że „bój to jest nasz ostatni” - bo jak najszybciej chcieli pyski umoczyć w melasie, zakładać stare rodziny, tarzać w złocie i kąpać w wódce - to nauczeni doświadczeniem bolszewickich arywistów gramszyści od razu postawili na „długi marsz przez instytucje”. Doskonale wiedzieli, że demokracja-demokracją - ale ktoś przecież musi tym bajzlem kierować, że tzw. „masy”, którym marksiści-leniniści pochlebiali, jako sile sprawczej Historii, tak naprawdę są tej Historii zaledwie nawozem, bo w zasadzie robią to, co zasuflują im instytucje: tajne służby, polityczne szajki, niezależne media głównego nurtu, które zwłaszcza w demokracji muszą być infliltrowane przez tajne służby, a także - związki wyznaniowe, jako potężne instytucje opiniotwórcze.

Jeśli zatem pragnie się narzucić „masom” określony obraz świata, by uznały go za własny i już niczego innego nie pragnęły - a na tym właśnie polega strategia rewolucyjna Gramsciego, który głównym polem rewolucyjnej bitwy czyni kulturę, czyli ludzką świadomość - trzeba najpierw opanować instytucje. Tego, ma się rozumieć, nie da się zrobić z dnia na dzień, stąd proklamowanie „długiego marszu” jeszcze w latach 60-tych. I dzięki uporczywemu, metodycznemu i cierpliwemu działaniu, po 30 latach znaczna cześć instytucji została przez bojowników rewolucji komunistycznej opanowana i od tej pory można wykorzystywać posiadane przez nie możliwości już nie do propagowania, ale do forsowania rewolucyjnych przemian. Zresztą pewne procesy, które można nazwać rozmiękczaniem instytucji, zostały rozpoczęte jeszcze przed proklamowaniem „długiego marszu”. Jak wspomina w swojej znakomitej książce o II Soborze Watykańskim: „Sobór Watykański II Historia dotąd nieopowiedziana” Roberto de Mattei, papież Jan XXIII pragnął, by w Soborze wzięli udział również przedstawiciele rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Różni ludzie miewają rozmaite sny o szpadzie, a Jan XXIII miał właśnie taki. Ale cerkiewni szachiści, w większości, a może nawet in corpore, będący poprzebieranymi agentami KGB postawili warunek - że owszem - jeżeli Sobór powstrzyma się przed wszelkimi ocenami, a zwłaszcza - przed potępieniem komunizmu. Jan XXIII połknął haczyk i w roku 1962 we francuskim mieście Metz doszło do podpisania porozumienia między reprezentującym Watykan francuskim kardynałem Tiserrantem i reprezentującym Patriarchat Moskiewski, czyli KGB, metropolitą Nikodemem - że Sobór nie piśnie słowa przeciwko komunie. I tak się stało, a na domiar złego - jak można zorientować się na podstawie wspomnianej książki - na Soborze tym pojawiła się liczna grupa teologów i biskupów tzw. postępowych. Początkowo postępactwo swoje forsowali metodami dopuszczalnymi przez soborowe procedury, więc żadnego zarzutu z tego tytułu postawić im nie można, bo konserwatyści również mogli te same procedury wykorzystywać dla swoich celów - ale od pewnego momentu można dostrzec w postępowaniu soborowego postępactwa coraz więcej elementów konspiracji. Nawet i to można by jeszcze uznać za rodzaj normy, bo i druga strona też mogła sobie konspirować. Najgorsze było jednak to, że konspiracja soborowych postępowców przetrwała zakończenie soborowych obrad, dając początek i stając się tzw. „duchem Soboru”. To właśnie „duch Soboru” wyrządził i wyrządza najwięcej spustoszeń w Kościele, dostarczając katolikom coraz więcej rozterek. Dla przykładu - o ile konstytucje soborowe nie przewidywały eliminacji łaciny z liturgii, a stosowanie języków narodowych dopuszczały tylko wyjątkowo, to „duch Soboru”, czyli wspomniana konspiracja, najwyraźniej opanowawszy „instytucję”, doprowadziła do odwrócenia sytuacji i 180 stopni. Łacina została nie tylko usunięta, ale nawet jakby potępiona i odtąd liturgia odbywa się w językach narodowych. Czy „duch Soboru” działał wyłącznie z własnej inicjatywy, czy też był inspirowany z zewnątrz - na przykład przez organizatorów i przewodników „długiego marszu przez instytucje” - tego pewnie już nigdy się nie dowiemy. Tak czy owak w następstwie nieustannej, mrówczej aktywności „ducha Soboru” Kościół - jak przenikliwie zauważył Mikołaj Davila - kiedy spostrzegł, że ludzie nie robią tego, czego naucza, zaczął nauczać tego, co ludzie robią. I właśnie w dniach ostatnich (czyżby rzeczywiście zbliżały się „dni ostatnie”?) przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny JE abp Vincenzo Paglia, komentując w wywiadzie dla „Corriere della Sera” legalizację tzw. związków partnerskich między sodomitami powiedział m.in., że „Różnica między mężczyzną i kobietą jest niezbędna. Inna sprawą jest równa godność wszystkich dzieci Boga. Wszyscy są darem. Wszyscy są kochani przez Pana. Wszyscy muszą być kochani.” Ekscelencja jedną nogą jeszcze tkwi we wstecznictwie, podkreślając „niezbędność” różnicy między mężczyzną i kobietą - cokolwiek by to miało znaczyć - ale już zdecydowanie daje nura w odmęty amikoszonerii - że niby „wszyscy muszą być kochani”. Skoro „muszą”, no to nie ma rady, nieprawdaż? Stanisław Michalkiewicz

23/10/2014 Według GUS prawie 3 miliony Polaków żyje w skrajnym ubóstwie. Ponad 700 000 z nich to dzieci..Osoby żyjące w ubóstwie nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb związanych z wyżywieniem, opłacaniem rachunków, kupnem odzieży, nie wspominając o możliwości wyjścia do kina czy kupienia książki. Trzy miliony naszych rodaków jest ofiarą nieludzkiego systemu panującego w naszym kraju. Ustroju wyzysku człowieka przez biurokratyczne państwo prawne. Jedynym beneficjentem tego nieludzkiego ustroju marnotrawstwa jest biurokracja i wszyscy, którzy żyją z wyciągania pieniędzy z budżetów gmin i państwa. Taki ustrój musi zbankrutować- to tylko kwestia czasu.

Miliony wyjechało, miliony cierpią biedę, miliony walczą, żeby nie dać się zepchnąć poza margines. Jak to twierdziła nieżyjąca już Żelazna Dama. Lady Margaret:” Problem z socjalizmem jest taki,że w końcu zabraknie pieniędzy innych ludzi”(!!!) I zabraknie, tak jak zabrakłoby piachu na Saharze gdyby socjalizm tam wprowadzić. Obrzydliwy to ustrój, który krzywdzi człowieka prostego, a faworyzuje biurokrację. Ile tej krzywdy jeszcze zrobi ten ohydny ustrój odzwyczajający ludzi od pracy, niszczący ludzką inicjatywę, przeszkadzający ludziom żyć? I marnotrawiący olbrzymie środki.

I teraz przed wyborami , rozmaici tacy chwalą się czego to nie narobili dla swoich gmin przecinając wstęgi głupoty. A to jakiś stadion za setki milionów złotych, a to jakiś ośrodek konferencyjny, a to ośrodek czegoś tam. Wszystko wymaga pieniędzy, które trzeba skonfiskować”obywatelom”, żeby im zrobić dobrze i jeszcze lepiej jak więcej pieniędzy im się odbierze pod przymusem. Bo wszystkim będzie lepiej, jak więcej się tym, którym ma być lepiej – odbierze pieniędzy. No pewnie, że lepiej. Tak jak bawarskim krowom będzie lepiej, jak wejdzie w życie dyrektywa bawarska mająca na celu zapewnienie czystości pastwiskom bawarskim, bo krowy bawarskie zanieczyszczają te pastwiska., a przecież pastwiska nie powinny być zanieczyszczone. Powinny być czyste, przynajmniej od krowiego łajna. Nie wiem czy bawarskie krowy będą załatwiały się w toaletach, ale coś jest na rzeczy- w tym pomyśle. Można byłoby je wyposażyć w siatki ochronne, które powodowałyby, że krowie łajno tak gwałtownie nie padałoby na bawarskie pastwiska. I tak by ich nie zanieczyszczały Można byłoby w przyszłości wyposażyć w pampersy. Bawarskie krowy w pampersach- czy to nie piękna perspektywa prowadząca krowy w przyszłość? Popatrzcie Państwo! W Niemczech wyposaża się krowy w pampersy, a u nas 3 miliony Polaków zmaga się z biedą i wcale nie myśli o pampersach- bo w brzuchu głodno i chłodno. Co kraj to obyczaj. Niemcom z dobrobytu już w głowach się przewraca, a 3 miliony Polaków- jako ofiary ustroju walczy o życie. I Będzie jeszcze gorzej bo zbliża się „ szczyt klimatyczno- energetyczny”. Ojjjjjj.. Będzie drożej z energią , mimo szumnych zapowiedzi pani premier Ewy Kopacz, że ona to dopiero pokaże na szczycie.. Jak będzie dla Polski niekorzystnie- to zawetuje! Chciałbym to widzieć. Chyba wszystkie krowy w Bawarii zrobią w pampersy z radości, jak pani Ewa zawetuje. Będzie dużo robiła hałasu- a potem- normalnie- potulnie i jak zwykle. Polacy będą nadal cierpieć przez Platformę Obywatelską Unii Europejskiej. Nie ma bardziej oszukańczej partii na scenie politycznej i demokratycznej jak Platforma Obywatelska Unii Europejskiej. Może dlatego, że bardziej służy Unii Europejskiej- niż Polsce. I te masy działaczy obsiadających państwo demokratyczne i prawne. Jak kruki, co to jeden drugiemu oka nie wykole. A także Prawo i Sprawiedliwość. Ostatnio prezes Jarosław Kaczyński im wszystkim zapowiedział, że jak tylko nie zdobędą większości do Sejmu to powyrzuca na zbitą twarz wszystkich, którzy udają jego przyjaciół, a przyjaciółmi nie są. Będą wielkie czystki w Prawie i Sprawiedliwości Społecznej. No nareszcie! Coś się będzie działo. Żeby tak pani Ewa Kopacz też porobiła czystki w Platformie Obywatelskiej Unii Europejskiej? Sami by się powykańczali- i nareszcie Polska odzyskałaby spokój od tych wydrwigroszy. I jeszcze przydałaby się czystka w SLD i PSL.. Może liczba Polaków cierpiących niedostatek by się zmniejszyła? Na pewno Polska by na tym zyskała… Mniej darmozjadów wszędzie! WJR

Parlament zatwierdził Komisję Junckera

1. Wczoraj po blisko 3 godzinnej debacie Parlament Europejski zatwierdził Komisję Europejska pod przewodnictwem byłego luksemburskiego premiera Jean – Claude Junckera i to znaczącą większością głosów. Ostatecznie na 699 głosujących europosłów, poparło komisję 423 europosłów (chadecja, lewica, liberałowie), 67 wstrzymało się od głosu (moja frakcja ECR), a 209 było przeciw (komuniści, zieloni, a także frakcja Nigela Faraga i europosłowie niezrzeszeni ale pod wodzą Marine Le Pen). Niespodzianki nie było, zresztą nikt się jej nie spodziewał wiadomo, że europejska chadecja zawarła tuż po wyborach do europarlamentu porozumienie z lewicą, stąd już w lipcu chadek został przewodniczącym nowej Komisji, a przewodniczącym Parlamentu wybrano Martina Schulza przedstawiciela lewicy.

2. Wcześniej podczas przesłuchań kandydatów na komisarzy europosłowie reprezentujący chadecję trochę przyciskali kandydatów delegowanych przez lewicowe europejskie rządy, stąd między innymi konieczność wymiany kandydatki przez rząd Słowenii (ta wcześniej zgłoszona została negatywnie oceniona przez Parlament), a europosłowie z lewicy napsuli trochę krwi kandydatom delegowanym przez rządy związane z europejską chadecją. W tym drugim przypadku wprawdzie nie doszło do zakwestionowania żadnego komisarza ale dwójce z nich ograniczono kompetencje, delegowanemu przez Węgry kandydatowi na komisarza ds. praw obywatelskich edukacji i kultury, przewodniczący Juncker odebrał obszar praw obywatelskich, a delegowanej przez Polskę komisarz ds. rynku wewnętrznego, przemysłu i przedsiębiorczości Elżbiecie Bieńkowskiej z kolei sprawy przemysłu farmaceutycznego, leków i wyrobów medycznych.

3. Moja frakcja ECR nie głosowała przeciw Komisji ponieważ uznajemy prawo państw narodowych do delegowania swoich kandydatów na komisarzy i w związku z tym nie chcieliśmy kwestionować wyborów dokonanych przez rządy państw członkowskich. Wstrzymaliśmy się od głosu, ponieważ mamy zastrzeżenia do programu, który zamierza realizować Komisja pod przewodnictwem Junckera. Spodziewamy się niestety zaostrzenia polityki klimatycznej czego najdobitniejszym wyrazem jest poparcie Junkera dla pakietu klimatycznego zostawionego przez jego poprzednika zawierającego obwiązek 40% redukcji CO2 i to dla każdego kraju członkowskiego z osobna. Spodziewamy się także bezwzględnego przestrzegania obowiązków dla krajów członkowskich wynikających z paktu fiskalnego w tym w szczególności ingerencji Komisji w procedurę uchwalania budżetów krajowych, a także sprowadzania tzw. deficytu strukturalnego do poziomu 1% PKB (dla Polski poziom bardzo trudny do osiągnięcia). Spodziewamy się wreszcie ograniczeń związanych z finansowaniem Wspólnej Polityki Rolnej, co oznacza pożegnanie z możliwością wyrównania dopłat bezpośrednich w krajach Europy Środkowo – Wschodniej przynajmniej do średniej unijnej i poważnych ograniczeń w finansowaniu rozwoju obszarów wiejskich.

4. To tylko niektóre zagrożenia jakie niesie za sobą realizacja programu zapowiedzianego przez Junckera ale wielką niewiadomą jest sama organizacja pracy Komisji jaką zaproponował jej przewodniczący. Otóż przewodniczący będzie miał aż 7 zastępców, którym nie przydzielono żadnych tek ale mają odpowiadać za tzw. priorytetowe zadania ale także nadzorować pozostałych 20 komisarzy, którym przyznano konkretne obszary odpowiedzialności. To ta 20-stka będzie dysponowała dyrekcjami generalnymi i zatrudnionymi tam setkami pracowników, a komisarze wiceprzewodniczący będą mieli skromne gabinety urzędnicze i niejasny zakres obowiązków. Przewodniczący Juncker twierdzi, że taka konstrukcja Komisji ma zdecydowanie usprawnić jej pracę ale istnieją poważne obawy, że może być zupełnie inaczej, spory kompetencyjne mogą być wręcz codziennością, a przepychanki czyje zdanie ma być decydujące, będzie musiał rozstrzygać co i rusz sam jej szef. W tej sytuacji wstrzymanie od głosu przez europosłów Prawa i Sprawiedliwości wydaje się odpowiedzialnym posunięciem. Kuźmiuk

W oczach Murzynów i Europy Polską rządzą bydlaki Hans Frank socjalista, hitlerowiec  „Polska powinna być tak uboga, aby Polacy sami chcieli pracować w Niemczech” „...(więcej)
Beata Tomaszkiewicz „Od 2008 r. do Polski zaczęły płynąć pieniądze z unijnego budżetu.”....” Od 2008 r., gdy ruszyły konkursy na uzyskanie wsparcia w tej perspektywie finansowej, do końca ubiegłego roku poziom zagrożenia skrajnym ubóstwem …...W pozostałych 12 regionach wzrósł. Najbardziej, o 3,8 pkt proc. w warmińsko-mazurskim – do 13,2 proc. „.. (więcej )
prof. Andrzej Kaźmierczak „ Fundusze europejskie a wzrost biedy w Polsce „ ….”od chwili, gdy uruchomiono fundusze na ten cel, poziom zagrożenia skrajnym ubóstwem wzrósł. O ile wskaźnik skrajnego ubóstwa w Polsce wynosił 5,5% w 2008 roku, o tyle w końcu 2012 roku już wzrósł do 6,7%. „...”Z Brukseli płyną ogromne pieniądze, a zagrożenie ubóstwem rośnie. „...”Spadła dynamika wzrostu gospodarczego Polski. Tempo wzrostu PKB w 2008 roku było imponujące i wynosilo 6%. Tymczasem prognozowany wzrost PKB na ten rok to zaledwie 1,5%. „....”Podobnie było z bezrobociem. Jeszcze w listopadzie 2009 roku stopa bezrobocia w Polsce wynosiła 11,4% ludności czynnej zawodowo. W sierpniu bieżącego roku wzrosła już do 13,0%. Strach pomyśleć, ile wynosiłby wskaźnik bezrobocia w naszym kraju, gdyby nie emigracja zarobkowa. „....”Według danych GUS za 2012 rok w skrajnej biedzie żyło w Polsce 9,3% osób w wieku do 18. roku życia. A zatem co dziesiąte dziecko żyło poniżej minimum niezbędnego do przeżycia. W całej populacji ludności Polski skrajnego ubóstwa doświadczyło 6,7% obywateli. Wyjaśnijmy, że osoba doświadczona tym nieszczęściem jest wprawdzie w stanie przeżyć w sensie biologicznym, ale nie jest w stanie integrować się ze społeczeństwem. Z kolei w relatywnym ubóstwie, czyli na granicy minimum socjalnego, żyło w 2012 roku aż 16-17% obywateli naszego kraju, a więc jedna piąta całej populacji „.....(więcej )
Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym państwo ściąga podatek od osób zarabiających poniżej minimum egzystencjalnego”.....” W Tanzanii kwota wolna wynosi 7408 zł, w Botswanie - 12384 zł, a w Namibii - 14250 zł. „...” Polska jest jedynym krajem w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, w którym nie wprowadzono dotychczas podatku linioweg „...”Przyczyną jest dramatycznie niska kwota wolna od podatku, „...”Co do zasady, kwotę wolną wprowadza się do systemu podatkowego po to, aby chronić osoby najuboższe przed nadmiernym uszczupleniem, i tak już niskich dochodów, przez państwo. „...”W ten sposób unika się opodatkowania dochodów w wysokości minimum socjalnego, a tym bardziej dochodów poniżej minimum egzystencjalnego. „...”W krajach Unii Europejskiej stosujących kwotę wolną, kwota ta ustalana jest często na poziomie między 30 tys. zł a 70 tys. zł rocznie „...”Co istotne, wysokość kwoty wolnej wszędzie jest corocznie waloryzowana. Przykładowo, w Wielkiej Brytanii, kwota wolna tylko w ciągu jednego roku wzrosła o prawie 20% i wynosi obecnie ok. 50 tys. zł. „...”Otóż we wszystkich takich krajach (Litwa, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria) obowiązuje podatek liniowy z jednolitą stawką podatkową wynoszącą, w zależności od kraju, 10%, 12%, 15% lub 16%. Tak niskie stawki podatkowe powodują drastyczne obniżenie poziomu danin należnych państwu. „...” Kwota wolna o wartości 3091 zł jest zdecydowanie najniższą wartością spośród wszystkich krajów europejskich stosujących progresję podatkową. Tak niska kwota wolna może jednak zadziwić nie tylko mieszkańców Europy Zachodniej, ale również obywateli niektórych krajów afrykańskich. W Tanzanii kwota wolna wynosi 7408 zł, w Botswanie - 12384 zł, a w Namibii - 14250 zł. „...(źródło )
Janusz Szewczak Główny Ekonomista SKOK „Blisko 10 mln Polaków jest zagrożonych biedą i wykluczeniem więcej
Cezary Mech „ Spadam dalej na 211 miejsce na świecie z 209 pod względem dzietności. I co się dzieje? NIC. Na co liczymy? Przy ukazanym na zdjęciu stosunku do rodziny i matki elit "z wyższej półki medialnej" jest to adekwatna pozycja samolikwidującego się Narodu.” „...(więcej )
„Uzależnienie Polski od kapitału zagranicznego dwukrotnie przewyższa poziom 35 procent uznawany przez Komisję Europejską za „bezpieczny”. ..”W 2011 roku firmy zagraniczne działające w naszym kraju zainwestowały na miejscu 5 mld euro z łącznej kwoty 7 mld euro zysku (ok. 30 mld zł) osiągniętego na naszym rynku. Rok później skumulowane zyski inwestorów zagranicznych wzrosły do 7,2 mld euro, natomiast poziom reinwestowania w kraju spadł do 4,4 mld euro. W 2013 roku firmy zagraniczne zgarnęły w Polsce aż 8,5 mld euro zysków (ok. 35 mld zł), ale większość wytransferowały za granicę, reinwestując na miejscu tylko 4 mld euro (ok. 16,5 mld zł). „...”Na koniec 2013 r. międzynarodowa pozycja inwestycyjna Polski wyniosła minus 272,4 mld euro, tj. pogorszyła się o blisko 14 mld euro w porównaniu z rokiem poprzednim – podał wiceprezes NBP Piotr Wiesiołek na posiedzeniu sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Oznacza to, że staliśmy się dłużnikiem netto podmiotów zagranicznych na kwotę ponad 1,1 bln zł, podczas gdy cały PKB Polski wynosi ok. 1,7 bln złotych. „...”Wydajność pracy w Polsce osiąga 75 proc. poziomu unijnego, ale wynagrodzenia pozostają na poziomie 35 proc. tego, co zarabia się w Unii Europejskiej. „...”Polskie aktywa za granicą na koniec 2013 r. sięgały 171,4 mld euro. W porównaniu z rokiem poprzednim spadły o 8,3 mld euro. Ich trzonem były rezerwy dewizowe NBP, które wyniosły 77,1 mld euro, o 5,4 mld euro mniej niż przed rokiem. „...”Pasywa zagraniczne (czyli inwestycje zagraniczne i nasze zobowiązania wobec podmiotów zagranicznych) na koniec 2013 r. przekroczyły poziom całego polskiego PKB (prawie 114 proc. PKB) i wyniosły 443,8 mld euro. Polskie zobowiązania prywatne i publiczne w walucie obcej sięgnęły 196 mld euro (ok. 800 mld zł). Zagraniczne inwestycje bezpośrednie stanowiły 42 proc. pasywów. – Pasywa zagraniczne to nie to samo, co zadłużenie zagraniczne, bo oprócz instrumentów dłużnych składają się na nie także udziały – zwrócił uwagę wiceprezes Piotr Wiesiołek.'...(źródło )

„Nowej Prawicy do władzy wróciły osoby odsunięte od niej na ostatnim konwencie. Janusz Korwin-Mikke zgodził się, by wybory zostały powtórzone - informuje „Rzeczpospolita”.....”Lider zaakceptował już nieważność zjazdu, na którym wymieniono zastępców prezesa.Tym samym stanowiska stracili niedawno wybrani wiceprezesi, m.in. poseł Przemysław Wipler, a władze ugrupowania, które wcześniej nie uzyskały absolutorium na konwencie, wróciły do wykonywania swoich obowiązków. „...”ak podkreśla dziennik - cała sytuacja pokazuje jak duże są wpływy „starej gwardii”, której nieformalnym liderem jest przywrócony do łask wiceprezes Stanisław Żółtek.Z informacji nieoficjalnych wynika, że odzyskanie władzy to dopiero początek jego kontrofensywy. Na 7 grudnia Korwin-Mikke zwołał nowe wybory. „...Rz” pisze, że Korwin-Mikkego czeka w najbliższych miesiącach ostra partyjna walka. Wipler zasugerował ostatnio, że jeśli prezes nie rozstrzygnie jej na swoją korzyść , założy nowe ugrupowanie. „...(źródło )
Według ONZ Szwecja ubożeje w zastraszającym tempie, a do roku 2030 może dołączyć nawet do tzw. krajów trzeciego świata. Winna jest multikulturowość i próba zbudowania idealnego społeczeństwa na bazie wielkiej fali imigrantów. „...”Jeszcze w 2010 roku Szwecja zajmowała 15. miejsce w rankingu ONZ Human Development Index, jednak według prognoz już w przyszłym roku spadnie na 25. miejsce, a do 2030 roku aż na 45. miejsce i może dołączyć do grona tzw. krajów trzeciego świata. Nawet Grecja, która na dobrą sprawę ciągle balansuje na granicy bankructwa, w 2030 roku będzie w dużo lepszej sytuacji niż Szwecja, „...”Tymczasem szwedzki parlament zamierza dodatkowo takie podejście usankcjonować. Po świętach Bożego Narodzenia w Szwecji zacznie obowiązywać nowe prawo, które pozwoli karać obywateli za krytykę polityki imigracyjnej.Polityka prowadzona przez szwedzki rząd powoduje, że kraj ten jest coraz częściej porównywany do ZSRR czy Korei Północnej. Zakaz krytyki imigrantów i narzekanie, że Szwecja zmierza w stronę trzeciego świata tylko zbliża ją do tych przykładów. Bo jak to nazwać, jeśli nie ograniczaniem wolności słowa?”.. ...(więcej )
„Stanisław Michalkiewicz „ Socjalizm bowiem polega m.in. na tym, że Umiłowani Przywódcy, pod pretekstem otaczania obywateli różnymi formami opieki, odbierają im coraz większą część bogactwa, jaką ci wytwarzają swoją pracą. Ponieważ w miarę rozszerzania form tej „opieki” rośnie armia pasożytujących na współobywatelach „opiekunów”, którzy przecież byle czego nie zjedzą, podatki, mimo że nieustannie rosną, przestają wystarczać i coraz ważniejszym sposobem bilansowania wydatków państwowych staje się powiększanie długu publicznego, to znaczy – przerzucanie kosztów na przyszłe pokolenia.”...”Gdyby tak robił ojciec rodziny, to znaczy – gdyby przejadał i przepijał majątek swoich dzieci, byłby uznany za łajdaka i bojkotowany przez wszystkich przyzwoitych ludzi. Tymczasem Umiłowani Przywódcy z pomocą skorumpowanych intelektualistów, konfidentów i łajdaków, a niekiedy również wariatów w sensie medycznym, którzy decydują o kształcie państwowej edukacji, przekazie medialnym i przemyśle rozrywkowym, duraczą całe pokolenia obywateli, którzy nie tylko pozwalają im się rabować, ale w dodatku uważają ten rabunek za swój radosny przywilej. „. (więcej )
„NSZZ „Solidarność” uważa, że kosztami przezwyciężania kryzysu najbardziej obarczono pracowników „…”S” cytuje dane Eurostatu, z których wynika, że jeszcze przed spowolnieniem, w 2008 r., 11 proc. zatrudnionych na pełnym etacie, to byli tzw. ubodzy pracujący. Oznacza to, że dochody osiągane z pracy nie gwarantują im życia powyżej granicy ubóstwa. A to odbija się na sytuacji rodzin z dziećmi, które należą do najuboższych w UE. Komisja Europejska już w 2008 r. alarmowała, że co czwarte dziecko w Polsce zagrożone jest ubóstwem. „S” postuluje zmianę zasad pomocy rodzinie. Jej zdaniem trzeba systematycznie podnosić (waloryzować) dochody, jakie mają najbiedniejsze rodziny, by uprawniały je do zasiłków rodzinnych.Najwięcej miejsca raport poświęca rynkowi pracy, ale też zwraca uwagę, że zbyt mało pieniędzy jest przeznaczanych na ochronę zdrowia czy edukację. ...(więcej )
Profesor Andrzej Nowak „ Flet Szczurołapa „ ….”Zajrzałem na stronę Banku Światowego „...”Patrzę pod rubrykę” Polska”. W roku 2008 ( pierwszy rok rządów Tuska ) PKB naszego kraju wynosiło 529 mld dol. W roku 2013 to 517 mld dol. „..” mnie się wydaje ,że to o 2 procent mniej „...” w tym samym czasie ( 208 – 2013 według tego samego Banku Światowego Niemcy zanotowały jednak niewielki wzrost (o 15 mld dol. ) , inny nasz sąsiad – Białoruś – powiększył swój produkt krajowy brutto o 40 procent , a Rosja , także nasz sąsiad o 27 procent „....” dla porównania w latach 2008 – 2013 Chiny podwoiły produkt swoje gospodarki , a w liczbach bezwzględnych dogoniła nas w tym czasie pod względem wielkości PKB Nigeria .”...”W Polsce próg rocznego dochodu oznaczającego granice ubóstwa wynosi 15.5 tysiąca złotych , szacuje się ,że obecnie poniżej tego progu znajduje się ok 2 mln Polaków . Nasz kraj jest drugim w Unii po Słowacji , gdzie doszło do najsilniejszego rozwarstwienia ….(więcej )
2011 rok „Jarosław Kaczyński „ Warto być Polakiem dobrze zorganizowanym i wydajnym, ale nie traktowanym w pracy jak niewolnik. Bo już jesteśmy bardzo pracowici. Jest znamienne, że wedle danych OECD przeciętny Polak pracuje aż 2015 godzin w roku (pracowitsi są od nas Koreańczycy - 2074 godziny), a daleko za nami są uznawani za bardzo pracowitych Japończycy (1733 godziny), Niemcy (1309 godzin) czy Holendrzy (1288 godzin).”...” Nieprzypadkowo w rankingu Doing Business 2010, opisującym łatwość robienia interesów, Polska jest na 70. miejscu wśród badanych 183 krajów. Nieprzypadkowo Polska zajmuje niechlubne 164. miejsce pod względem radzenia sobie z pozwoleniami na budowę. Nic nie usprawiedliwia tego, by Polska była dopiero na 121. miejscu w kategorii łatwości płacenia podatków. Tak jak nic nie usprawiedliwia 81. pozycji Polski w kategorii "łatwość zamykania biznesu" czy 77. miejsca w kategorii "wprowadzania w życie kontraktów"...”Wystarczy stwierdzić, że uniwersytet w Helsinkach jest już 72. w tzw. rankingu szanghajskim, podczas gdy najlepszy z polskich Uniwersytet Jagielloński - 320., a drugi, który się mieści w pierwszej pięćsetce, Uniwersytet Warszawski (największy w Polsce) - znalazł się na miejscu 396., o trzy pozycje niżej od małego uniwersytetu w fińskim Turku.”....”W dodatku, w przeciwieństwie do Finlandii, absolwenci naszych uczelni kompletnie nie interesują polskiego rządu i państwa, czyli z dyplomem trafiają prosto na bezrobocie (już ponad 50 proc. absolwentów nie znajduje pracy”....”O zapóźnieniu Polski pod względem nowoczesności ….Według danych Komisji Europejskiej Polska znajduje się na ostatnim miejscu wśród krajów UE pod względem procentowego udziału w eksporcie wyrobów wysokiej techniki.”.....”Równie źle wypadamy pod względem innowacyjności (wedle danych unijnej organizacji Pro Inno Europe): wyprzedzamy w Unii jedynie Litwę, Rumunię, Łotwę i Bułgarię,”...”Według wydanego przez Komisję Europejską opracowania podsumowującego "największe osiągnięcia UE w nauce i badaniach naukowych" zajmujemy:- 13. miejsce pod względem wielkości funduszy pozyskanych w ramach siódmego programu ramowego (badania i rozwój technologiczny); - 19. miejsce pod względem wskaźnika sukcesu w ramach siódmego programu ramowego; - 22. miejsce pod względem intensywności w dziedzinie badań i rozwoju (czyli odsetka PKB wypracowywanego w tym sektorze); - 23. miejsce pod względem łącznego indeksu innowacyjności; - 25. miejsce pod względem liczby wniosków patentowych (na milion mieszkańców) oraz - 27. miejsce w eksporcie nowoczesnych technologii (liczonych jako odsetek całkowitej wartości eksportu).”....”nakłady na badania i rozwój ….(Polska ) 0,7 proc. PKB ….W Szwecji, która przoduje w Europie, te nakłady wynoszą 3,8 proc. PKB, w Finlandii - 3,4 proc., w Niemczech - 2,5 proc., w Słowenii - 1,45 proc., a w Czechach - 1,4 proc. Miejmy świadomość tego, że jeden amerykański uniwersytet Stanforda dysponuje o 30 proc. większymi środkami (nie licząc gigantycznego funduszu rezerwowego), niż wynosi cały budżet polskiej nauki. Miejmy świadomość, że finansowanie nauki w Polsce na mieszkańca jest prawie dziesięciokrotnie niższe od średniej w starych państwach Unii (19 euro wobec 185 euro „...(więcej )
2013 rok Krzysztof Rybiński „Na podstawie rankingu innowacyjności Światowego Forum Ekonomicznego można pokazać, że w Polsce w latach 2001-2006 w dziedzinie innowacyjności była stabilizacja (w rankingu) lub nawet poprawa (w ocenie bezwzględnej), a spadek (dramatyczny w rankingu) zaczął się po roku 2006, gdy do Polski zaczęły napływać środki unijne. „ ...(więcej )
2013 Rybiński „W tej ostatniej sprawie przestawił wydatkowanie środków z budżetu UE na innowacje w Polsce Rezultatem wydatkowania 27 mld zł (do tej pory rozliczono ponad 14 mld zł) w ramach programu „Innowacyjna gospodarka” jest zmniejszenie liczby innowacyjnych przedsiębiorstw z 23% w roku 2006 do 17% w roku 2012. Jednocześnie w rankingu innowacyjności Światowego Forum Ekonomicznego, Polska spadła aż o 20 miejsc (z 44  miejsca w 2007 roku na 63 w roku 2012).Taki sposób wydatkowania pieniędzy z budżetu UE nie tylko powoduje gwałtowny przyrost naszego zadłużenia (wkłady własne do tych projektów najczęściej są finansowane z pieniędzy pożyczonych) ale także jak widać pogorszenie sytuacji naszych przedsiębiorstw. „. ...(więcej )
Fragment z „Wojna o pieniądz „ Song Hongbina „Przed swoim odejściem Stiglitz zabrał z banu Światowego Międzynarodowego Funduszu Walutowego sporą liczbę tajnych dokumentów . Dokument te pokazują ,że MFW żądał od państw ubiegających się o szybka pomoc podpisania tajnej umowy składającej się z 111 artykułów . Wśród nich znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży kluczowych aktywów takich jak instalacje wody pitnej , elektrownie, gaz, linie kolejowe , firmy telekomunikacyjne ,ropa naftowa , banki itd. Kraje otrzymujące pomoc musiały zobowiązać się do przeprowadzenia serii radykalnych i niszczycielskich działań gospodarczych . Równocześnie w Banku Szwajcarii otwierano konta dla polityków ,na które transferuje się setki milionów dolarów tytułem odwzajemnienia się Gdyby politycy krajów rozwijających się odrzucili ta umowę , oznaczałoby to całkowite zamkniecie dla ich kraju kredytów na międzynarodowym rynku finansowym .” ...” Przywódcy państw odbiorców pomocy muszą jedynie wyrazić zgodę na wyprzedaż po niskich cenach aktywów państwowych , by w ten sposób otrzymać dziesięcioprocentowa prowizję , która w całości jest przelewana na ich tajne konta w bankach szwajcarskich . Użyjmy słów samego Stiglitza : „można zobaczyć , jak szeroko otwierają im się oczy” na widok gigantycznych przelewów wartości kilkuset milionów dolarów.”,,....(więcej )
„Gilowska” Dla części ludzi, szczególnie tych, którzy właśnie kończą studia, praca w administracji rządowej, czy samorządowej to jest bardzo dobre miejsce. Tyle, że to jest armia ludzi –z członkami rodzin ponad 3 mln osób–w zasadzie na cudzym utrzymaniu więcej
„Anna Wiejak „....”Grozi nam katastrofa gospodarcza „...” Aż 324 tys. małych i średnich przedsiębiorców grozi zamknięciem firmy, 198 tys. przeniesieniem działalności za granicę, 108 tys. deklaruje, że przejdzie do szarej strefy, a 270 tys. planuje ograniczenie działalności, jeżeli rząd nie wycofa się ze zmian w ordynacji podatkowej. „...”Ostatnio zdarza się, że kontrole skarbowe, bez zmiany przepisów i wbrew dotychczasowym praktykom, a wyłącznie na podstawie interpretacji prawa, naliczają podatki za 5 lat wstecz wraz z odsetkami „...”18 proc. respondentów zapowiedziało zamknięcie firmy, 15 proc. ograniczenie działalności w celu ograniczenia ryzyka, 11 proc. - przeniesienie przedsiębiorstwa poza granice kraju, 6 proc. - przejście do szarej strefy. „...”Wprawdzie wymuszanie podatku wstecz zostało obecnie wstrzymane, m.in. na gwałtowne protesty przedsiębiorców, jednak cały czas trwają próby załatania monstrualnej już dziury budżetowej pieniędzmi podatników. Co ciekawe, rząd nie ma najmniejszego zamiaru ściągać należności od wielkich korporacji, które w Polsce prowadzą intratne interesy bez konieczności odprowadzania do budżetu państwa jakichkolwiek podatków. „...”dużych firm jest w Polsce 4 tysiące, a małych i średnich 1,8 miliona. … (więcej )
Bank Światowy sklasyfikował polski system podatkowy na 151. pozycji na 183 możliwych, jako jeden z najbardziej wrogich systemów wobec gospodarki. Jest on skomplikowany, nieefektywny i marnotrawny.Na wsi jest prostszy i tańszy. Wprowadzenie PIT, CIT i całego tego systemu na wsi spowoduje również konieczność podania ustawowego wzoru na amortyzację konia tak jak samochodu. Czy Trybunał Konstytucyjny sprosta kolejnemu oczekiwaniu wprowadzenia równouprawnienia i w tej materii?”…” Od lat w rządowych raportach pojawia się diagnoza, iż głównym źródłem bezrobocia w Polsce jest dramatycznie wysokie, łączne opodatkowanie pracy ZUS, składkami i podatkami. Jednym z tych elementów obciążających pracę jest podatek o wprowadzającej w błąd nazwie “składka zdrowotna”. Jest ona biurokratyczną aberracją pozbawioną ekonomicznego i konstytucyjnego uzasadnienia. „...(więcej )
„Uwolnić rodaków ze smyczy Mieczysław Wilczek ministrem został w październiku 1988 r., a z rządu odszedł w sierpniu 1989 r. To jemu przypisuje się główną rolę w przeforsowaniu ustawy o podejmowaniu działalności gospodarczej, upraszczającej procedury zakładania prywatnych firm i znoszącej górny limit zatrudnienia u prywaciarzy. – To zapoczątkowało niesłychany boom, w krótkim czasie zarejestrowało się trzy miliony prywatnych podmiotów gospodarczych. Naszą zasługą było uwolnienie ze smyczy energii i pomysłowości Polaków – mówi Wilczek. Ówczesny premier Mieczysław F. Rakowski: – Ustawa była nie Wilczka, ale całej Rady Ministrów. Prawdą jest, że on walczył o nią jak lew. ...(więcej )
Ważne Hans Frank „Polska powinna być tak uboga, aby Polacy sami chcieli pracować w Niemczech” „...(więcej)
„Okazuje się bowiem, iż państwo polskie uszczupla podatkami również dochody tych, którzy zarabiają poniżej kwoty minimum socjalnego. Jakby tego było mało, podatki w Polsce płacą również te osoby, które zarabiają poniżej minimum egzystencji biologicznej. „...” Kwota wolna o wartości 3091 zł”...” W Tanzanii kwota wolna wynosi 7408 zł, w Botswanie - 12384 zł, a w Namibii - 14250 zł „Prawie 2 miliony pracujących Polaków nie mogą wyżyć z pensji - wynika z raportu Komisji Europejskiej, „.....”Biedni pracujący nie mają oszczędności. Prawie całe wynagrodzenie wydają na rachunki i jedzenie. Wyniki raportu wskazują, że w takiej sytuacji jestjuż prawie 12 procent pracujących Polaków. To prawie 2 miliony ludzi pracujących na etatach, umowach-zlecenie i o dzieło lub tzw. samozatrudnionych. „.....”Takich ludzi zaczęło gwałtownie przybywać w zeszłym roku „......( więcej )
Według ONZ Szwecja ubożeje w zastraszającym tempie, a do roku 2030 może dołączyć nawet do tzw. krajów trzeciego świata. Beata Tomaszkiewicz „Od 2008 r. do Polski zaczęły płynąć pieniądze z unijnego budżetu.”....” Od 2008 r., gdy ruszyły konkursy na uzyskanie wsparcia w tej perspektywie finansowej, do końca ubiegłego roku poziom zagrożenia skrajnym ubóstwem …...W pozostałych 12 regionach wzrósł. Najbardziej, o 3,8 pkt proc. w warmińsko-mazurskim – do 13,2 proc. „.. (więcej )
Mój komentarz Czarny Murzyn z Afryki patrzy na Polskę i nic nie rozumie. Totalitarne bezwzględne, obłąkane państwo jakim powoli staje się Polska zabiera chleb głodnym dzieciom , okrada podatkami tych , którzy mają problem z przetrwaniem biologicznym. Część tych czarnych ludzi, w których państwach ludzi ,których w Polsce uważa się za bogatych , a w Afryce za tak ubogich , których nie można ograbiać podatkami słyszała pewnie o okupacji niemieckiej i słysząc że rząd okrada głodne dzieci z chleba dochodzi do wniosku ,że okupacja bandyckich socjalistycznych Niemiec Hitlera trwa nadal , bo przecież nie do uwierzenia jest że taki bydlaki mogą rządzić i wyniszczać własny naród .we czasie pokoju. Polacy niczym Północni Koreańczycy przywykli do tego ,że polskie dzieci są głodne, że komornik jest codziennością polskich ciężko pracujących rodzin ,że nędza zmusza polskie kobiety do nierodzenia dzieci To jest najgorsze , to przywyknięcie , ta bezsilność, ta bierność sprowadzonych do roli bydła roboczego Polaków , ta nikczemność milinów urzędników ,którzy są opłacani bezpośredni przez Niemcy pod nazwa dotacji Unii Europejskiej. Większość urzędników wykańcza Polaków, bo pieniądze na ich pensje płyną z Unii. Im więcej pieniędzy płynie z Unii do Polski tym, większa nędza Polaków Szwecja według ONZ to już prawie prawie kraj trzeciego świata , to gdzie jest Polska . Bo na pewno już za murzynami Już niedługo Murzynek Bambo w swoje pierwszej czytance , gdzieś tam w 30 milionowej metropolii jaką jest już teraz nigeryjski Lagos , gdy będzie czytał o Polsce kraj Polaków tak zastanie opisany „Polska , kraj rządzony przez bydlaków w którym premier i rząd zabierają chleb głodnym dzieciom . „ po czym pani nauczycielka zada czarnym dzieciom pytanie . Czy chcielibyście żyć w takim kraj kraju lewackich dzikusów bez żadnej etyki , kraju , w którym nawet jak bardzo ciężko pracujesz to rządzący bandyci zabiorą ci tak dużo podatkami że i tak twoje dzieci będą żyły w nędzy i głodzie. Następne pytanie jakie zada czarna nauczycielka na lekcjach etyki dla czarnych murzyniątek na której będą omawiane przymioty osobiste , jakimi powinni być obdarzeni rządzący państwem. Czy człowiek , który kradnie podatkami chleb dzieciom to zwykły bydlak i czy ma kwalifikacje do bycia premierem, prezydentem, posłem Ciekaw jestem co też państwo byście odpowiedzieli Marek Mojsiewicz

Przyczyny demograficznej zapaści Od pewnego czasu pojawiają się - również w niezależnych mediach głównego nurtu - alarmujące informacje o załamaniu demograficznym. Rzeczywiście są powody do niepokoju, bo chociaż - jeśli oczywiście nie uwzględniać emigracji - na przestrzeni ostatnich 24 lat liczba Polaków nie zmieniła się w jakiś istotny sposób i oscyluje wokół 38 milionów - to odsetek dzieci i młodzieży w populacji spadł poniżej 10 procent i nadal spada. To znaczy, że nasz naród będzie się zwijał, a nie rozwijał. Może to potrwać dziesiątki, a nawet i sto lat - ale wejście na równię pochyłą już się dokonało. Nawiasem mówiąc niezależne media głównego nurtu - te same, które podają te alarmujące informacje - jednocześnie zaczynają promować sodomię i gomorię. Mamy zatem następujące możliwości: albo tymi mediami kierują kompletni durnie, albo łajdacy, albo i jedno i drugie - bo takie połączenie przecież też jest możliwe. Niezależnie od tego warto zastanowić się nad przyczynami tego stanu rzeczy - bo przecież jakieś muszą być. Na pierwszy plan wysuwa się raport „Granice wzrostu”, przygotowany jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku dla Klubu Rzymskiego. Postulował on podjęcie działań na rzecz ograniczenia przyrostu ludności świata. Ciekawe, że inicjatorzy tego raportu milcząco uznali, że ich własne istnienie z jakichś zagadkowych przyczyn jest dla świata niezbędne - bo poświęcać się dla świetlanej przyszłości miał oczywiście kto inny. Tymczasem wiadomo przecież, że cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych, a w każdym razie takich, którzy się za niezastąpionych uważali. Więc ci mądrale uznali, że gwoli utrzymania równowagi, do 2040 roku liczba Polaków powinna zostać zredukowana do 15 milionów. Tak się akurat złożyło, że interesy bezpieczniackich watah, które od 1944 roku aż do dnia dzisiejszego okupują nasz nieszczęśliwy kraj, okazały się zbieżne z postulatami wspomnianego raportu. W 1989 roku generał Kiszczak wraz z gronem osób zaufanych, tak zwanych „ojców założycieli III Rzeczypospolitej”, ustanowił ekonomiczny model państwa, który nazywam kapitalizmem kompradorskim. Różni się on w sposób istotny od zwyczajnego kapitalizmu. W zwyczajnym kapitalizmie o dostępie do rynku i możliwości funkcjonowania na rynku w zasadzie decydują zalety człowieka działającego: czy jest pracowity, przedsiębiorczy, pomysłowy, odważny i czy ma szczęście. Jeśli ma te zalety, to przeboruje sobie dostęp do rynku i odniesie tam sukces na miarę swoich zalet i szczęścia. W kapitalizmie kompradorskim o dostępie do rynku i możliwości działania na rynku, decyduje przynależność do sitwy, której najtwardsze jądro stanowią bezpieczniackie watahy z komunistycznym rodowodem. Na skutek zainstalowania w Polsce modelu kapitalizmu kompradorskiego, wszyscy, którzy do sitwy nie należą, są wyrzucani na obrzeża głównego nurtu gospodarki, z sektorami finansowym, paliwowym, energetycznym i tym podobnymi, które stanowią monopol sitwy. Na skutek tego narodowy potencjał gospodarczy wykorzystany jest w niewielkim stopniu, że wszystkimi konsekwencjami dla interesu narodowego i państwowego. Naród nasz zaczyna się zwijać, a na domiar złego, jego przyszłe pokolenia obciążone są narastającym długiem publicznym, przy pomocy którego Umiłowani Przywódcy podtrzymują iluzję płynności finansowej państwa. Po trzecie - na początku lat 90-tych pojawiła się prognoza demograficzna ONZ dla „starej” Unii Europejskiej. Stwierdzała ona, że społeczeństwa państw członkowskich się starzeją i jeśli w tych warunkach Unia Europejska będzie chciała utrzymać socjal na dotychczasowym poziomie, to w ciągu najbliższych 50 lat będzie musiała sprowadzić około 100 milionów ludzi do roboty. No dobrze - ale skąd? Ludzi na świecie nie brakuje - ale jeśli Unia sprowadziłaby, dajmy na to 100 milionów muzułmanów, to nikt nie mógłby tam zmrużyć oka. 100 milionów Chińczyków - no dobrze - ale co będzie, jeśli nie tylko zdominują tubylców politycznie? W tej sytuacji najlepiej sprowadzić 100 milionów łagodnych chrześcijan z Europy Środkowo-Wschodniej. Nie ma rażących różnic kulturowych i cywilizacyjnych, więc trzeba tylko stworzyć taki mechanizm, by ci ludzie chcieli opuścić własny kraj i budować dobrobyt na obczyźnie. Temu celowi służą rozmaite programy, między innymi walka z tak zwanym „globalnym ociepleniem”, prowadząca do zmniejszenia gospodarczej konkurencyjności krajów wyznaczonych do depopulacji. Wychodzi to naprzeciw oczekiwaniom naszych bezpieczniackich okupantów, którzy też pragną rozładować potencjalne niebezpieczeństwo, jakie dla ich interesów stwarzałyby masy niezadowolonej, spostrzegawczej i odważnej młodzieży. Z ich punktu widzenia emigracja młodych ludzi jest prawdziwym darem Niebios - chociaż na wszelki wypadek sprokurowali ustawę o „bratniej pomocy”, na podstawie której obce wojska mogą uczestniczyć w tłumieniu rozruchów na terytorium Rzeczypospolitej. Stanisław Michalkiewicz

24/10/2014 Socjalistyczny rząd pani Ewy Kopacz z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej zaakceptował kolejny program marnotrawny, tym razem dotyczący Cyganów, zwanych przez propagandę - Romami. Chodzi o program na rzecz integracji społeczności romskiej na lata 2014-2020, który to program przewiduje wydanie z budżetu państwa na integrację- uwaga!- 74,58 miliona złotych z polskiego budżetu. Jest to kontynuacja programu rządowego z lat 2004- 2013. Rząd integrację chce osiągnąć poprzez działania w dziedzinie edukacji, aktywizacji zawodowej, ochrony zdrowia oraz poprawy sytuacji mieszkaniowej. Dlaczego kolejna władza nie chce pozwolić ludziom zajmować się samemu swoimi własnym sprawami? Źle było jak Cyganie zajmowali się wróżeniem z kart i robieniem patelni? Przy tym ładnie tańczą i śpiewają. „ Graj piękny Cyganie”- byli ludźmi wolnymi- tabory cygańskie, własna kultura, tradycja. Dlaczego nie dać im spokoju? Totalitarne państwo demokratyczne bierze ich pod swoje skrzydła socjalne. My podatnicy- wyłożymy na ich edukację, zdrowie, aktywizację zawodową i mieszkania 74,58 miliona złotych. Państwo chce im zrobić pranie mózgów poprzez państwową oświatę, zapędzić wolnych kiedyś ludzi do pracy, zafundować im zasiłki, dać mieszkania- w ramach tzw. praw mniejszości kosztem obowiązków większości. Czy to jest sprawiedliwe- nawet społecznie- żeby grupy mniejszościowe żyły sobie spokojnie kosztem pozostałej grupy? Nie wydaje mi się… Jest to wielka niesprawiedliwość wymyślona przez różnych socjalistów, żeby nadawać prawa grupowe poszczególnym grupom. Już człowieka nie traktuje się indywidualnie- ale grupowo. Nie ma to nic wspólnego z dawną cywilizacją łacińską. Cywilizacja łacińska leży w gruzach. Powstają coraz to nowe biurokracje, które pochłaniają nowe środki z budżetu państwa. Niedawno powstał Krajowy Fundusz Szkoleniowy(!!!!) Znowu tysiące ludzi będą składały wnioski i dołączały dokumenty, będzie wiele biurokratycznego zamieszania, marnotrawstwa i szkoleń- w większości nikomu niepotrzebnych, a potrzebnych biurokracji- i to oni zarobią kolejne pieniądze ze szkoleń. Jak Krajowy Fundusz Szkoleniowy, to z pewnością potrzebne są Wojewódzkie Fundusze Szkoleniowe, Powiatowe Fundusze Szkoleniowe i oczywiście- gminne fundusze szkoleniowe. W każdej gminie i zagrodzie- fundusze szkoleniowe. Jak już się wszyscy wyszkolą- będzie git. Ale czy dla wszystkich starczy pieniędzy na szkolenia? Jak nie starczy to na pewno poprawi się sytuacja biurokracji, bo Ministerstwo Finansów już planuje wydanie 340 milionów złotych pochodzących z ozusowania „umów śmieciowych”- na razie, żeby je wrzucić do budżetu państwa. Protestują pracodawcy, bo rząd obiecał im, że przez 12 ,miesięcy nie będzie ich nękał nowymi podatkami, ale rząd postanowił inaczej… I już wliczył te 340 milionów złotych do przyszyszłorocznego budżetu państwa socjalistyczno- biurokratycznego. Ale biurokracje pili- jak najszybciej wziąć pieniądze i je szybko wydać. Żeby pomyśleć jakby tu wykombinować nowe. Może potem podniesie się szybko stawkę zus na” umowy śmieciowe”, a potem dalej i dalej. Im więcej zabiorą pracodawcom i pracownikom, tym większe spowodują bezrobocie. Ale czy to ich obchodzi?Liczy się ideologia socjalistyczna, żeby rządy biurokracji zostały zachowane i żeby pani Ewa Kopacz mogła brylować w mediach i opowiadać różne farmazony jak to się stara i jak nam będzie dobrze. A sprawy nadal idą w tym samym kierunku- w kierunku rabunku mas. Bieda będzie coraz większa- bo rosną podatki. Dziwi mnie, że rządzący nie chcą zrozumieć nawet najprostszej argumentacji? Podwyżka podatków ma ścisły związek z powstającym bezrobociem. Im podatki wyższe- tym bezrobocie musi być wyższe. Od stycznia ma wzrosnąć podatek ZUS i bezrobocie musi znowu wzrosnąć. I znowu rozgorzeje walka z bezrobociem, że żaden kamień na kamieniu nie pozostanie. Bo jak ma być walka z bezrobociem to muszą być bezrobotni. Bez bezrobotnych nie będzie walki z bezrobociem i biurokracja nie będzie miała zajęcia. A chodzi przecież o zajęcie dla biurokracji. Przecież nie chodzi o bezrobotnych. Gdyby chodziło o los bezrobotnych- to przecież nikt o zdrowych zmysłach nie podnosiłby podatków, żeby tworzyć kolejnych bezrobotnych. Obrzydliwe jest to demokratyczne państwo bezprawia. WJR

Do diabła z taką opozycją! Najważniejsza wiadomość z wczorajszego dnia i z mijającego tygodnia przykryta została newsami o tragedii w Katowicach i rzekomym sukcesie "na maksa" na unijnym szczycie (każdy szczyt jest zawsze ogłaszany sukcesem, dopiero potem okazuje się, że nie bardzo). Tymczasem powinno się krzyczeć: Po raz kolejny władza obrabowała najbiedniejszych Polaków, żeby załatać dziurę w kasie! Dokonał tego w majestacie prawa Sejm RP, i to głosami przedziwnej, niespotykanej koalicji PO z PSL, SLD, PiS i różnymi resztówkami. Wszyscy byli za, poza dosłownie kilkoma Don Kiszotami wolnego rynku. Rabunku oczywiście nikt nie nazywa rabunkiem, tylko "ozusowaniem" i wielkim dobrodziejstwem. W ogóle powinni Polacy skakać z radości do powały, bo państwo ludowe zagwarantowało im, że nie będą żyć w nędzy bez emerytur. To znaczy, nędzy pewnie się nie da uniknąć, ale jakieś tam emerytury, kiedyś - jakie i kiedy, to się zobaczy - na pewno dostaną. Jeśli oczywiście kto dożyje. W imię tego nie wiadomo czego i nie wiadomo kiedy zabierze się ludziom konkretne pieniądze już teraz. Pieniądze dla najbiedniejszych znaczące. Bo na umowach zleceniach, zwanych śmieciowymi, pracują zasadniczo dwie grupy społeczne - najbiedniejsi, najbardziej bezradni, oraz najbogatsi i najcwańsi. Pisał o tym swego czasu "Dziennik Gazeta Prawna", który ustalił, że "śmieciówki", w potocznym dyskursie kojarzone z najprostszymi i najtańszymi pracami, są także powszechnie stosowanym sposobem obchodzenia ogłoszonych przez Tuska w imię pijaru restrykcji w powiększaniu państwowej i samorządowej biurokracji. Po prostu, zamiast na etaty, Partia zatrudnia kolejnych kolesiów kolesiów na zlecenia, i fertig. I w ten sposób, szacował "DGP", obok armii 500 tysięcy budżetowych pasożytów na etatach pojawiła się druga 500-tysięczna armia pasożytów w statystykach oficjalnie nie ujawnianych. I tutaj nie mówimy o "śmieciówkach" na poziomie 400 - 800 złotych, ale o sumach wielotysięcznych. Dlatego fundując Polakom dobrodziejstwo "ozusowania" rządzący zadbali o tzw. sprawiedliwość społeczną i przyjęli zasadę, że składka odliczana od "śmieciówki" będzie składką kwotowo zawsze taką samą, naliczoną od płacy minimalnej. Kasjerce, wysiadującej w przysłowiowych pieluchach w markecie od kilkuset marnych złociszów zabierze się, powiedzmy, sześć dych - i kolesiowi, któremu koleś z ministerstwa zlecił "usługę konsultingową" od tych kilku marnych (wedle kryteriów pp. Kalisza czy Kamińskiego) tysięcy też się potrąci sześćdziesiąt złotych. Ja wiem, że będzie to dla krewnych i znajomych bolesne, ale władza na pewno zdąży do czasu wejścia ustawy w życie wymyślić dla nich jakieś rekompensaty. Dopiero co przemknęła przez media wiadomość, że na sejmowej komisji okazało się, iż deficyt ZUS jest de facto o 45 miliardów peelenów większy niż się podaje. Rabunek "śmieciówek", z którego władza spodziewa się zyskać jakieś 300 - 400 milionów, wiele więc nie pomoże. Zresztą wpływy będą mniejsze, bo część ludzi przejdzie do szarej strefy, a część straci nawet i tę marną robotę, którą ma, i pojedzie na służących do reichu (przypadkiem wejście w życie "ozusowania" zbiega się z datą końca restrykcji w podejmowaniu pracy przez Polaków w Niemczech oraz w kupowaniu polskiej ziemi i nieruchomości przez Niemców). Ale widać w tym akcie skalę desperacji w wyduszaniu z poddanych III RP ostatniego grosza. Można zajmować się różnymi aspektami tej sprawy, każdy oburzający, ale ja podniosę jeden: tej zdumiewającej zgodności, z jaką niby to nie zgadzający się z Platformą w żadnej sprawie PiS rabunek ten poparł. Tam, gdzie mowa o pryncypiach, o sprawach ogólnych, o wartościach, tradycji, tam PiS będzie szaty rwał, kładł się Rejtanem, serce krwawił, duszę krwawił, stawiał sprawy pryncypialnie na ostrzu noża. Ale jak przychodzi do interesów, do konkretów ważnych dla przeciętnego Polaka - dudy w miech (bez żadnych aluzji do nazwisk). Podobną głupotą wykazała się już partia Kaczyńskiego podczas głosowania nad zakazem w Polsce uboju rytualnego. Szwindel ten, polegający na przesunięciu w imię rzekomych racji moralnych milionów za eksport na Bliski Wschód z kieszeni rolników polskich do kieszeni rolników niemieckich, choć motywowany lewacką ideologią i platformersko-peeselowskimi układami, partia niby to prawicowa i przeciwna układom nie tylko entuzjastycznie poparła, ale wręcz wprowadziła dyscyplinę klubową i ukarała dwóch jedynych, którzy wykazali się znajomością tematu - przy okazji niwecząc skutecznie swe szanse wyborcze na wsi. Wtedy przynajmniej można to było wyjaśnić tym, że Prezes lubi koty, a kaprys Prezesa jest w PiS prawem. Jaki kaprys, jakie kretyńskie rachuby zadecydowały o poparciu przez opozycję "ozusowania" - naprawdę nie jestem w stanie się domyślić. Z racji promocji książki od dwóch miesięcy dużo jeżdżę po Polsce, po dużych miastach i mniejszych. I wszędzie odbywam przy okazji te same przedwyborcze rozmowy. A kto tu u was rządzi? A, taka sitwa, ta sama od lat. A wybory? A, pewnie znowu wygrają, bo nie mają z kim przegrać. A kto tu kandyduje z PiS-u? A, taki (tu pada nazwisko), nawet podobno porządny, ale nikt go tu w ogóle nie zna i kampanii mu żadnej nie zrobili, więc... Tak jest - naprawdę - wszędzie. PiS te wybory po prostu olewa, może poza segmentem sejmików, ale w sejmikach i tak nic nie wskóra, choćby i wygrał, bo będzie koalicja wszystkich przeciwko nim. Ale - dlaczegóż by "gamoniom" (określenie skądinąd przecież życzliwej prawicy i Prezesowi prof. Jadwigi Staniszkis) jadącym na ogonie Kaczyńskiego miało zależeć na wygraniu wyborów? A bo to im źle w tej wiecznej opozycji? Rano trochę potargasz szaty w temacie Smoleńska, potem w temacie patriotycznym, ewentualnie in vitro i gender, i fajrant, dieta do odbioru w kasie, a odpowiedzialności za cokolwiek - zero. Zastanawiali się politolodzy, dlaczego Tusk wskazał na następczynię osobę tak niekompetentną, ograniczoną i niepełnosprawną medialnie jak Ewa Kopacz. Snuto domniemania, że specjalnie po to, by PO zniszczyć, by po nim zostały z Partii tylko gruzy i zgliszcza, na które Tusk za kilka lat powróci w glorii zbawcy. A ja myślę, że bardziej po to, by na odchodne jeszcze bardziej, do cna przeczołgać Kaczyńskiego i jego gamoniów, upokorzyć ich ostatecznie i definitywnie. Pokazać wszem i wobec, że nie tylko z nim, ale nawet z taką "ja jako kobieta i lekarz" - też przerżną. RAZ


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1053
1053
74 1053 1066 Hard PVD Coatings and Their Perspectives in Forming Tool Applications
1053
M Bohm Szwabowie przeciwko Normanom w bitwie pod Civitate w 1053 r Pomiędzy skandynawską a bizantyń
I 540 1053 Einbausatz Pendelbegrenzung
#1053 Buying Food at the Concession Stand

więcej podobnych podstron