PRZEMIENIENIE NA GÓRZE TABOR
KIM JEST DLA MNIE JEZUS?
Na całym świecie nie ma bardziej znanego imienia.
Na Jego temat napisano najwięcej książek.
O Nim toczą się najbardziej żywe dyskusje.
Jeden z historyków napisał: „Z upływem stuleci mamy coraz więcej dowodów na to, że życie Jezusa, gdy bierzemy pod uwagę Jego rolę w historii ludzkości, stało się najbardziej znaczącym życiem w dziejach tej planety” (Kenneth Scott Latourette).
Jego imię budzi różne reakcje ludzi…
Postać Jezusa z Nazaretu… KIM BYŁ, JEST JEZUS Z NAZARETU, cieśla i nauczyciel, obywatel jednego z najmniejszych państw świata?
Drodzy Bracia i Siostry!
Dzisiejsza Ewangelia prowokuje nas do pogłębienia świadomości nad tym, kim jest Jezus z Nazaretu. Jesteśmy bowiem świadkami sceny, którą nazywamy PRZEMIENIENIEM NA GÓRZE TABOR. Chrystus wyprowadza trzech spośród swoich uczniów na górę i tam ukazuje im swoją chwałę. Tym samym, ukazuje im swoją tożsamość, że jest Bogiem pełnym chwały! Jest Bogiem, który stał się Człowiekiem.
I tak Go rozumiemy jako Jego wyznawcy. Wierzymy, że jest Panem i Zbawicielem. Ale jak Go postrzegają inne wielkie religie świata?
Wg islamu jest On prorokiem, posłańcem Boga, zapowiedzianym Mesjaszem. Począł się z Maryi Dziewicy, ale nie został ani ukrzyżowany, ani zabity, dlatego też nie zmartwychwstał.
Według buddyzmu jest mądrym nauczycielem. Może być nawet Synem Bożym, ale nie Zbawcą, ponieważ zbawienie dokonuje się przez własne udoskonalanie siebie.
Wielu hinduistów uważa Jezusa za świętego mędrca i doskonały przykład człowieczeństwa. Jest On jednak jednym z wielu wcieleń Boga.
Dla Świadków Jehowy jest On wcielonym Michałem Archaniołem, który umarł na palu i został ponownie stworzony przez Boga do życia w niebie.
Dla duchowego przywódcy, którym był Mahatma Gandi Jezus również był kimś niezwykłym. Powiedział: „Dla mnie był On najwspanialszym nauczycielem jakiego ludzkość kiedykolwiek miała”.
W styczniu 2006 roku zmarł jeden z najwybitniejszych żydowskich nauczycieli – Yitzak Kaduri. Na jego pogrzebie było 300 000 Żydów. Na kilka miesięcy przed swoją śmiercią spisał na małej karteczce ostatnie słowa. Odpieczętowana po jego śmierci notatka brzmiała: MESJASZEM, KTÓRY PRZYJDZIE JEST JESHUA. Imię to znane jest nam jako Jezus. Informacja ta od razu wywołała burzę dyskusji. Czyżby rabin uznał w Jezusie Mesjasza?
Te tak różne spojrzenia na Jezusa, wypowiedzi wybitnych postaci świata prowokują, by zadać sobie pytanie: A KIM DLA MNIE JEST JEZUS? Ma się wrażenie, że przez to wszystko Jezus pyta nas: A TY ZA KOGO MNIE UWAŻASZ?
Kiedyś sam zastanawiałem się kim jest Jezus. Kiedy zrodziły się w moim sercu wątpliwości przeczytałem cały Nowy Testament, wypisałem wszystkie fragmenty o Boskości Jezusa i uwierzyłem, że jest Bogiem. Następnie wpadła mi w ręce pewna książka „Chrystus wśród innych bogów” Erwina Lutzera, która opisuje fenomen Chrystusa. Jako licealista zachwycony byłem jasnością nauki Ewangelii, z której po prostu wynikało, że Jezus jest kimś niezwykłym, jest Bogiem, który jako człowiek umarł za mnie na krzyżu! Od tej pory nie potrafię przejść obojętnie wobec Jego Osoby, wobec Jego Boskości i Człowieczeństwa!
Najbardziej mnie wzrusza prawda Jego śmierci za mnie! Według jednego z prawników, Irwina Lintona, proces Jezusa był unikalny w dziejach świata! Został On skazany nie za to, co zrobił, ale za to kim był! Został skazany na śmierć, bo podawał się za Boga! Nie ma wątpliwości, że Jezus uważał się za Boga, pełen chwały ukazał się swoim wybranym uczniom. Oprócz czynienia cudów, odpuszczał grzechy, co należy tylko do Boga. Więc albo był kłamcą i szaleńcem, bo podając się za Boga wiedział, że ostatecznie za takie poglądy czeka Go krzyż! Albo rzeczywiście był Bogiem!
MSZA ŚW. BEZKRWAWĄ OFIARĄ CHRYSTUSA
1. OFIARY STAREGO TESTAMENTU
Kiedy ludzkość upadała i weszła w grzech zaczęła składać ofiary przebłagalne za grzechy! Już Kain i Abel składają Bogu ofiarę na ołtarzu. Noe po potopie najpierw buduje ołtarz dla ofiary!
Stary Testament pełen jest przepisów o ofiarach! Były to ofiary krwawe i niekrwawe, ze zwierząt, mąki, oliwy itd. Wszystko to po to, by załagodzić gniew Boga spowodowany grzechem i uwielbić Boga. Dla przykładu: przy poświęceniu pierwszej świątyni Jerozolimskiej ofiarowali król Salomon i lud 22 tysiące wołów i 120 tysięcy kozłów!
W Starym Testamencie składano więc ofiary. By złożyć Bogu ofiarę, potrzebny był kapłan, przedmiot ofiary i oczywiście ołtarz! Najpierw kapłan składał ofiarę za swoje grzechy, a następnie za grzechy ludu.
Te wszystkie ofiary, choć dawały odpuszczenie grzechów, nie były w stanie ostatecznie przebłagać Boga! Niebo wciąż pozostawało zamknięte i wszyscy po śmierci trafiali do otchłani!
2. OFIARA KRZYŻA
Aż w końcu przyszedł Jezus! Syn Boga! „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne!”
I On, jako KAPŁAN NAJWYŻSZY, SYN SAMEGO BOGA złożył ofiarę Ojcu! Ofiarę za grzechy ludzkości! Za każdego! Całe swoje życie poświęcił Ojcu!
Świątynią jest Golgota, krzyż ołtarzem! Ale gdzie jest zwierzę na ofiarę? JEZUS NIM JEST! JEZUS SKŁADA OFIARĘ Z SAMEGO SIEBIE! ON JEST OFIARUJĄCYM, A ZARAZEM PRZEDMIOTEM OFIARY!
Czytamy w liście do Hebrajczyków: „nie przez krew kozłów i cielców, lecz przez własną krew wszedł raz na zawsze do miejsca świętego, zdobywszy wieczne odkupienie” (Hbr 9,11n). 7 kwietnia 30 roku umiera Bóg, Bóg-Człowiek! Umiera, by swoją krwią obmyć ludzi z grzechu! Umiera i zmartwychwstaje otwierając niebo!
Zostaje więc złożona najdoskonalsza ofiara, i nie potrzeba już innych ofiar! Nie potrzeba już starotestamentalnych kapłanów, którzy składali w ofierze zwierzęta!
NIEBO OTWARTE, A GRZECH ZMAZANY!
I SZANSA NA ZBAWIENIE DLA KAZDEGO!
3. OFIARA MSZY ŚW.
Wg św. Bonawentury z miłości do człowieka Jezus chciał nie trzy godziny, ale do końca świata wisieć na krzyżu! BYŁ BOWIEM ŚWIADOM, ŻE WIELU ODRZUCI TĘ OFIARĘ I POTĘPI SIĘ! Ojciec Jego jednak powiedział, że dość jest miłosierdzia dla ludzi i trzy godziny krzyż wystarczy! Wtedy Jezus inny środek wymyślił, by utrwalić zbawczą skuteczność swej męki! TYM SPOSOBEM BYŁA OFIARA MSZY ŚW.! ROZPOCZĄŁ JĄ ON SAM DZIEŃ PRZED MĘKĄ, podczas ostatniej wieczerzy! Wtedy apostołów i ich następców obdarował darem swego kapłaństwa, mówiąc: „To czyńcie na moją pamiątkę”. WTEDY PO RAZ PIERWSZY DUCHOWO OFIAROWAŁ SIĘ OJCU, DAŁ SIĘ JAKO POKARM!
A więc MSZA TO POMYSŁ JEZUSA, A NIE KOŚCIOŁA!
Jakie są więc różnice między Ofiarą Golgoty, a Ofiarą mszy, rozpoczętą w Wieczerniku?
W 1983 r. pisze Jan Paweł II: „To prawda, że ofiara złożona na Kalwarii wystarczyła, by wyjednać dla ludzkości wszystkie łaski zbawienia; Ofiara mszy św. to nic innego jak zebranie jej owoców”.
Wg Ojca Segueri’ego Ofiara krzyża zgładziła grzechy, a msza św., będąca duchowym ponowieniem tej Ofiary jest kanałem, oknem, przez które docieramy do łask Ofiary krzyża! ŹRÓDŁEM JEST OFIARA NA GOLGOCIE (jest to źródło dla nas zakryte), A MSZA RZEKĄ, Z KTÓREJ PIJEMY (rzeka ta będzie płynąc do końca świata)!
„Chociaż Chrystus już teraz nie umiera, to jednak przez ofiarę Mszy św. tajemniczym duchowym sposobem ponawia obraz swej męki i śmierci za nas poniesionej” – św. Grzegorz.
Mamy więc do czynienia z duchowym uaktualnieniem męki Jezusa! ZANIKA CZAS 2000 LAT I ODLEGŁOŚĆ STĄD DO KALWARII! JEZUS SKŁADA SWĄ OFIARĘ, TĘ SAMĄ, CO NA KALWARII, ALE NA INNY SPOSÓB: BEZKRWAWO! TAMTA OFIARA BYŁA ZŁOŻONA W JEDNYM MIEJSCU, TA SKŁADANA JEST NA CAŁYM ŚWIECIE! TAMTA TYLKO RAZ, TA WIELE RAZY AŻ DO KOŃCA ŚWIATA!
„Ołtarz Golgoty nie różni się od ołtarzy w naszych kościołach; również ołtarze te są wzgórzami, na których wznosi się krzyż z Ukrzyżowanym, gdzie dokonuje się pojednanie między Bogiem a człowiekiem” – Pius XII
„Taką wartość ma sprawowanie Mszy św., jaką ma śmierć Jezusa na krzyżu!” - św. Tomasz z Akwinu
Obecność więc Boga jest tu rzeczywista, substancjalna, tu jest Bóg-Człowiek z Boskością, ludzką duszą, ciałem i krwią!
Oddzielenie krwi od ciała! Jezus zostaje zabity na sposób duchowy, mistyczny! OZNACZA TO OSOBNA KONSEKRACJA CHLEBA I WINA! Najpierw na ołtarzu zaczyna istnieć Ciało Jezusa, a potem Krew. BO JAK JEZUS UMARŁ PRZEZ ODDZIELENIE KRWI OD CIAŁA, TAK TU MISTYCZNIE UMIERA PRZEZ OSOBNĄ KONSEKRACJĘ! UMIERA KIEDY ZACZYNA ISTNIEĆ KREW OSOBNO W KIELICHU, A NIE TYLKO W CIELE JEZUSA (W CHLEBIE).
Świadectwo Cataliny Rivas… (s. 19-21)
Największe niebezpieczeństwo mszy tkwi w traktowaniu jej jako uczty, a nie ofiary! Ofiara to skupienie, cisza, tajemniczość… a uczta to zabawa, posiłek, rozmowy, radość… JAKIE UCZYCIA POWINNY NAM TOWARZYSZYĆ, KIEDY PRZEŻYWAMY MSZĘ ŚW.?
Dla ścisłości, msza nie jest ucztą, ani ucztą ofiarną, msza jest Ofiarą – złożoną na sposób bezkrwawy ofiarą Krzyża, a dopiero potem Komunia św. jest ucztą!
Na zakończenie słowa św. O. Pio: „Wierzę, że gdyby nie było Mszy św., to w chwili obecnej świat upadłby pod ciężarem swych nieprawości. Msza św. jest jego mocną podporą, która go podtrzymuje”.- św. O. Pio.
BYĆ ŚWIATŁEM DLA INNYCH
WPROWADZENIE:
Ewangelia jest wymagająca i zobowiązująca! Dziś Jezus przypomni nam słowami Ewangelii nasz obowiązek do dawania świadectwa własnym życiem… obowiązek głoszenia Dobrej Nowiny o Królestwie Bożym, które przyniósł Jezus! Obowiązek, do którego jesteśmy powołani poprzez sakramenty chrztu i bierzmowania.
HOMILIA:
Dziś w Ewangelii relacji św. Łukasza słyszeliśmy o lampie, której gdy płonie, niczym się nie przykrywa ani nie umieszcza pod łóżkiem. Wniosek z tego taki, że jedynym zadaniem lampy jest dawać światło! Wniosek jakże jasny… można by powiedzieć oczywisty!
Jak się to jednak przekłada na sprawy wiary? Dlaczego Jezus użył takiego porównania?
Lampą i światłem jest słowo Boże. Przeznaczeniem słowa Bożego, podobnie jak lampy jest więc dawanie światła! Apostołom więc, ale i nam nie wolno tego słowa otrzymanego od Chrystusa ukrywać. Nie można tego słowa usłyszanego nie powtórzyć!
Kto przyjął słowo Boże musi się dzielić nim z innymi. Ma zapalać tym słowem innych…
Człowiek oświecony słowem Bożym musi sam świecić jak lampa. Taki człowiek staje się światłością według słów Jezusa: „Wy jesteście światłością świata” (Mt 5,14). Dzięki połączeniu z Chrystusem-prawdziwą światłością sami stają się światłością!
Sami więc powinniśmy spełniać rolę świeczników, z których powinna promieniować światłość Bożej nauki.
Dzisiejsze słowo skłania nas więc do refleksji nad naszą lekturą Pisma świętego. Jak często czytam Pismo święte… czy mój kontakt z Biblią ogranicza się tylko do liturgii słowa podczas mszy świętej? Czy moje Pismo jest zniszczone od częstego używania, czy też leży gdzieś schowane zachowane w idealnym stanie… leży schowane jak ukryta lampa, która przecież powinna świecić! Bardzo podobało mi się kiedy będąc w seminarium widziałem w pokojach kleryckich specjalne ozdobione miejsce, na którym leżało rozłożone Pismo święte. I w naszym kościele to słowo jest rozłożone na specjalnym pulpicie przed tabernakulum.
To wszystko ma nam przypominać, że słowo ma świecić! Ma być jak lampa.
A czy te płonące świece na ołtarzu nie przypominają nam, że na ten ołtarz przybywa Chrystus, który jest światłością? Czy nie przypominają nam, że i my mamy się stać nośnikami tego światła, mamy stać blisko Jezusa i świecić Jego światłem! Światłem, którym On zapala nas w Eucharystii!
Czy stałem się już światłem na drodze życia dla innych? Dla mojej rodziny… dla moich sąsiadów… współpracowników w pracy…?
Szukajmy więc światła Jezusa, byśmy sami na naszej drodze życia, którą można porównać do wędrówki na szczyt, nie pomylili szlaku… abyśmy nie zeszli na manowce! Wzmacniajmy się nieustannie na tej wędrówce słowem Boga, jakby kompasem, który wyznaczy właściwą drogę! I wzmacniajmy się Ciałem Jezusa, które daje siły na dalszą drogę!
Umocnieni w tej wędrówce życia wędrujmy po właściwym szlaku, byśmy byli drogowskazem dla innych, również zmierzających na szczyt!
WSPÓŁCZESNE NIEWOLE
Każdy z nas jako chrześcijanin jest dzieckiem Boga, który jest światłością. A więc jako dzieci Boga jesteśmy dziećmi światłości! Jesteśmy atakowani przez królestwo ciemności, które pragnie nas zniewolić!
Zadajmy sobie pytanie: Co zniewala dzisiejszego człowieka? Przede wszystkim dzisiejszemu człowiekowi wydaje się, że wolność to łamanie przykazań! To wykorzystywanie wolnej woli do zaprzeczania Boga, do gardzenia Bogiem i Jego odwiecznymi przykazaniami Dekalogu! Nic bardziej mylnego! Ułudę takiego myślenia widać, kiedy porówna się przykazania do znaków drogowych. Wydawać by się mogło, że przeszkadzają one w drodze, ale na dłuższą metę są gwarancją bezpieczeństwa. Podobnie jak przysłowie: „zachowaj regulamin, a regulamin zachowa ciebie”. W tym to duchu fałszywej wolności powstają pewne drogi wyzwolenia człowieka, które pomijają Boga i są dziełem królestwa ciemności!
Czym więc zniewolony jest współczesny człowiek?
Egzorcyści opisują pięć rzeczywistości, z których najczęściej mają swych penitentów w stanie zniewolenia lub opętania. Są to:
Postawmy więc sobie pytanie: jak na te praktyki powinien patrzeć chrześcijanin, który jest dzieckiem światłości i zróbmy mały przegląd niektórych duchowych zagrożeń, które zniewalają. Dziś coraz modniejsza staje się tzw. medycyna niekonwencjonalna, z której korzysta co już co piaty chory. Tu należy wyszczególnić radiestezję, która twierdzi, że wpływ na życie człowieka, na jego nastrój, bezsenność i choroby… mają podziemne żyły wodne i układy złóż mineralnych (tzw. strefy geopatyczne). Pomocą są tu różdżki i wahadełka, które pomagają wykryć szkodliwe promieniowania tych podziemnych stref, a nawet zlokalizować miejsca katastrof lub pobyt zaginionych osób. Jednak nauka już dawno zanegowała istnienie tzw. żył wodnych i udowodniła, że nie ma żadnego wodnego promieniowania. Jakie więc siły stoją za tymi praktykami? Niech dla zobrazowania niebezpieczeństwa takich praktyk posłuży ten przykład z życia wzięty: Anna „przesyłała energię” aspiryny ludziom chorym. Dotąd machała wahadełkiem nad jakimś lekiem, aż jakaś osoba poczuła się lepiej. Pewnej nocy przyśniło jej się, że w trzech blokach w Gdańsku żyły wodne źle wpływają na życie ludzi. Wykonała więc odpromienniki i zakopała je wokół czterech rogów każdego z bloków. W ciągu trzech tygodni sześć osób w tych blokach popełniło samobójstwo.
Inną grupą podobnych zjawiska stanowi bioenergoterapia. Jest to leczenie poprzez przekazywanie choremu własnej tzw. dobrej „energii biologicznej”. Dzieje się to poprzez zbliżenie lub dotknięcie ręką czy też wypicie wody naenergetyzowanej przez bioterapeutę.
Doświadczenia ludzi, którzy przeszli specjalne kursy radiestezji i bioenergoterapii wiążą się z stanami depresyjnymi, obserwacjami zmieniających się twarzy ludzi, oglądaniu poprzednich wcieleń, przejmowaniu na siebie cierpienia innych, poczuciem zupełnej pustki i opuszczenia oraz ataków demonicznych.
Warto dodać, że w 1964 r. (James Randi) ustanowiono nagrodę 10 000 dolarów, temu, kto w warunkach laboratoryjnych udowodni swe ponadnaturalne zdolności. Mimo setek prób nikt tej nagrody jeszcze nie zdobył! Kolejnym zagrożeniem są wróżby i magia. Statystyki pokazują, że niemal co piaty dorosły Polak był choć raz w życiu u wróżki, tarocisty czy jasnowidza. 2/3 Polaków faktycznie wierzy, że niektórzy ludzie są obdarzeni zdolnością jasnowidzenia. 57% Polaków twierdzi, że istnieją osoby zdolne przewidywać przyszłość. A tymczasem Biblia mówi: „Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie będziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich. Ja jestem Pan, Bóg wasz”. (Kpł 19,31) Warto dodać, że w czasach Starego Testamentu praktyki te karano śmiercią. Jasne było bowiem, że ten, kto bywał u wróżek lub wywołujących duchy zdradzał prawdziwego Boga Jahwe!
Do czytania horoskopów przyznaje się ponad połowa Polaków, a 38% Polaków twierdzi, że znak zodiaku określa charakter człowieka. Zastanawiające jest to, że zdecydowana większość czytelników horoskopów nie wierzy w nie, a nawet śmieje się z nich. Ale ci, którzy je czytają powinni postawić sobie pytanie: Czy wierzący w kochającego i nieskończonego Boga chrześcijanin może wierzyć, że losy człowieka zapisane są w gwiazdach? A jeśli nawet nie wierzę w te przepowiednie, to skoro ufam Bogu i Jego Opatrzności, to dlaczego tracę czas na czytanie czegoś, co pomija obecność Boga i oddaje moje losy bezdusznym gwiazdom? Horoskopy to pytanie o ZAUFANIE BOGU! Ostatecznie od horoskopu można się zniewolić, bo „nie będę miał spokoju, jak nie przeczytam, że czeka mnie powodzenie”.
Dalej, 12% Polaków posiada jakiś przedmiot, który wg nich wpływa na przyszłość. Na targach medycyny naturalnej lub przez Internet można kupić amulety, które rzekomo przyniosą szczęście. Nie wielu jednak wie, że takie przedmioty często są poświęcane szatanowi w specjalnych rytuałach. Sprzedawcy mówią, że „tajemna moc pomoże ci”, ale nie mówią jaka moc…! Nosząc je – nawet nieświadomie – otwieram się na świat ciemności. I jest to sprytny mechanizm zwodzenia. Ostatnimi laty furorę na rynku robią książki Rowling „Hary Poter”. Przygody chłopca, będącego w szkole magii zapalają młodych do zabawy w magię. By zrealizować swe pragnienie wystarczy wejść nawiąż mnożące się strony internetowe, które zawierają instruktaże prawdziwej magii i tytuły fachowej literatury o czarach. Faktem jest, że coraz więcej młodych zajmuje się magią, odwracając się od chrześcijaństwa. Kard. Józef Ratzinger – jeszcze jako prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary tak skomentował książki o Harym Poterze: „(…) jest to subtelne uwiedzenie, które oddziałuje niepostrzeżenie, a przez to głęboko, i rozkłada chrześcijaństwo w duszy człowieka, zanim mogło ono w ogóle wyrosnąć”.
Patrząc na zagrożenie magią, coraz modniejsze wśród młodych ludzi staje się wywoływanie duchów podczas specjalnych rytuałów, a także podróże poza ciałem. Są to praktyki, które często kończą się opętaniem, a więc zupełnym zniewoleniem! Wielu młodych nosi na sobie okultystyczne symbole, których znaczenia nawet nie zna. Pentagram, pacyfka (symbol odwróconego krzyża, a więc upadku chrześcijaństwa), krzyż z kokardką na górze (symbol rozwiązłości i pogardy dziewictwa) itd. Coraz powszechniejsza jest zabawa w satanizm i słuchanie muzyki rockowej, która często zawiera teksty chwalące szatana. CZY TO NIE SĄ WSPÓŁCZESNE ZNIEWOLENIA?
Nie sposób tu nie wspomnieć o przeżywających renesans wschodnich medytacjach i o tzw. „pozytywnym myśleniu”. W Polsce jest już kilkadziesiąt szkół jogi. Ci, którzy podejmują się tych praktyk, które kojarzą zazwyczaj z ćwiczeniami, mówią, że robią to tylko dla zdrowia. Często nie mając też świadomości, że jest to konkretna duchowość, w której podstawowym celem jest kontakt z istotą Wyższą, a dopiero efektem ubocznym jest sprawność fizyczna. Jest to więc jeden z systemów filozofii indyjskiej. W jodze poprzez wielokrotne powtarzanie zdań, odpowiednie oddychanie i ułożenie ciała człowiek ma osiągnąć stan błogości zwany nirwaną. W ten sposób człowiek ma się uwolnić od grożącego mu kolejnego etapu reinkarnacji. Podczas takiej medytacji nasz umysł działa, ale oddziela się od rzeczywistości i nie rozeznaje jej. Sumienie jest wyłączone. Następuje więc otwarcie, kodowanie idei, myśli, słów, które są podawane bez zgody człowieka. Najgroźniejsze jest jednak otwarcie na złą rzeczywistość duchową! Należy dodać, że podobne techniki występują w metodach szybkiego nauczania. Praktyki medytacji wschodnich są nie do pogodzenia z chrześcijaństwem, ponieważ prowadzą do odkrycia w człowieku boskiej natury, w rezultacie człowiek jest tu Bogiem. Niech słowa Jana Pawła II na temat tych duchowości będą odpowiednim komentarzem: „Wypada chyba przestrzec chrześcijan, którzy z entuzjazmem otwierają się na rozmaite propozycje pochodzące z tradycji religijnych Dalekiego Wschodu, a dotyczące np. technik i metod medytacji oraz ascezy, którą przyjmuje się dość bezkrytycznie. Trzeba ażeby najpierw dobrze poznali własne duchowe dziedzictwo, żeby także zastanowili się, czy mogą się tego dziedzictwa ze spokojem sumienia wyrzekać”. („Przekroczyć próg nadziei”)
Podsumowując, wszystkie te praktyki niosą za sobą ogromne duchowe zagrożenie, otwierając chrześcijanina na świat ciemności. Ostatecznie prowadzą one do uzależnień, zniewoleń, chorób psychicznych i fizycznych, depresji, myśli samobójczych, a nawet opętań.
A oto inna grupa zniewoleń: W dzisiejszym świecie młodego człowieka zalewa się seksem. Reklamy… bilbordy… strony internetowe… czaty… Do czego to prowadzi? Pornografia prowadzi do wyrzutów sumienia… uprzedmiotowienia kobiety (dehumanizacja) jako obiektu pożądania… gwałtów… pedofilii… homoseksualizmu… rozpadów małżeństw… do zarażenia się chorobami śmiertelnymi… a w rezultacie do śmierci, aborcji…(50 000 000 aborcji rocznie na świecie)!! Pornografia sprowadza sferę płciową, która jest święta, jest darem Boga, ma wyrażać miłość i prowadzić do dania nowego życia – do zaspokojenia zmysłów!
Jeden z gwałcicieli i morderców, na którym wykonywano karę śmierci powiedział ostatnie słowa: „Uchrońcie ludzkość od pornografii”. Narkotyki – to obok pornografii największy biznes świata! Prowadzi ostatecznie do agresji… gwałtów… rozpadów rodziny… do zarażenia się chorobami śmiertelnymi… a w rezultacie do śmierci! Nie ma narkotyków miękkich i twardych! Każdy prowadzi do wzięcia czegoś mocniejszego!
Alkoholizm Alkohol sam w sobie jest czymś dobrym! Ale używany w nadmiarze prowadzi do uzależnienia. 800 000 – 1 200 000 ludzi w Polsce jest uzależnionych Uzależnienie nie jest warunkowane ilością spożytego alkoholu, ale tendencji, która jest w człowieku. 1/3 dzieci z rodzin alkoholicznych uzależnia się. Alkoholizm i pijaństwo to dwie inne rzeczy. W 1953 r. wpisano alkoholizm na listę chorób. Ta choroba dotyka całego człowieka: narządy, układy, psychikę i duszę! Niszczy relacje międzyludzkie: rodzinę, rodzicielstwo. Czł. przestaje odróżniać dobro od zła JEST TO CHOROBA ŚMIERTELNA!
Bardzo podobne uzależnienie nikotyna.
A telewizor… przeciętny Polak spędza 2,5 g. dziennie przed telewizorem. Ja nie mam telewizora i jestem rzeczywiście wolny! To wielki pochłaniacz czasu i skuteczny hipnotyzer. Wg badań duża część ludzi wchłania bez zastanowienia informacje podawane przez telewizję. A Internet… gry komputerowe… Słyszy się o morderstwach spowodowanych wpływem gier komputerowych… słyszy się o matce, której odebrano sądowo prawo do opieki nad dzieckiem, bo nie potrafiła się oderwać od komputera. Słyszy się o chłopcu, który umarł z wyczerpania po kilku dniach nieustannej gry…
Drodzy Oazowicze! Ze tych uzależnień wychodzi się latami, a nawet czasem nie możliwe jest już zupełne wyzwolenie. Praktyki te są łamaniem pierwszego przykazania: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Św. Augustyn pisał: „Stworzyłeś nas, Panie ku sobie i niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie!” Człowiek to istota stworzona dla Boga! Ma serce, które ma wypełnić Bożą obecnością. Serce człowieka MA KSZTAŁT BOGA! I tylko Bóg może je wypełnić! Nie pornografia, nie narkotyk, nie papieros, nie alkohol, nie przemoc, nie telewizja, Internet, gry komputerowe, nie bioenergoterapia, radiestezja, horoskopy, joga, pozytywne myślenie, okultyzm...! A jeżeli nie ma Boga, to szuka się czegoś innego! JEŻELI BÓG NIE JEST NA PIERWSZYM MIEJSCU W MOIM ZYCIU, TO JESTEM NIEWOLNIKIEM!
Zaufajmy Jezusowi. Jego miłość usuwa wszelki lęk. Zaufajmy Jego mocy w sakramencie spowiedzi, Komunii św., w Jego słowie… Tylko w Jezusie jest prawdziwe duchowe uzdrowienie! Tylko w Nim jest pełne wyzwolenie! Nasze życie jest ciągłym Exodusem, wychodzeniem z niewoli grzechu! Kto nie jest zniewolony czymkolwiek? TA OAZA JEST więc szansą: Exodusu z naszych własnych niewoli! Amen MARYJO, JUTRZENKO WOLNOŚCI! MÓDL SIĘ ZA NAMI! ks. Dawid Pietras ONŻ II ST., TYLMANOWA |
---|
TAJEMNICA SPOWIEDZI
„Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Te słowa usłyszeliśmy przed chwilą we fragmencie Ewangelii. Chrystus jednak zanim uzdrowił go z dolegliwości dokonał wpierw uzdrowienia duchowego, obdarowując paralityka darem odpuszczenia grzechów. Tak Chrystus postawił prymat dla zdrowia duchowego nad zdrowiem fizycznym.
DRODZY BRACIA I SIOSTRY!
Te słowa Chrystusa są dla nas sposobnością, by zastanowić się nad doświadczeniem odpuszczenia grzechów w naszym życiu! Są sposobnością, by zastanowić się nad tajemnicą spowiedzi!
Chrystus mówi: „Żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów”. Ale swą władzą podzielił się z Apostołami, kiedy powiedział do nich: „Weźmijcie Ducha Świętego. Komu odpuścicie grzechy są im odpuszczone, a komu zachowacie, są im zachowane”. Na podstawie tych słów Chrystusa Kościół przez swych kapłanów już 2000 lat sprawuje sakramentalną tajemnicę spowiedzi!
Żeby jednak, pochylić się nad tajemnicą spowiedzi… zastanówmy się najpierw nad zagadnieniem grzechu, szatana i życia jako duchowej walki!
Kiedy zbuntowani aniołowie stali się demonami, od razu zapałali nienawiścią do człowieka, którego skusili do grzechu! Bóg jednak ostatecznie pośpieszył upadłemu człowiekowi z pomocą, posyłając swego Syna, który umarł na krzyżu, by go odkupić! SZATAN WIEC ZOSTAŁ POKONANY, A BRAMY NIEBA ZOSTAŁY PONOWNIE OTWARTE!
Mimo tego zwycięstwa Chrystusa, toczy się wciąż walka! Walka między dobrem a złem, a konkretnie między złymi upadłymi aniołami a Bogiem i Jego niebieską armią! Jest to walka zacięta, bo toczy się o coś bardzo cennego: O NAS, O NASZĄ WIECZNOŚĆ! W SAMYM CENTRUM TEJ WALKI JEST WIĘC KAŻDY Z NAS … bez wyjątku! Jest to walka o człowieka, który może powiedzieć Bogu tak lub nie. Jesteśmy więc rozrywani między bezgraniczną nienawiścią szatana, który z rozpaczy zazdrości nam szansy zbawienia a nieskończoną miłością Boga, miłością po krzyż!
Szatan kusi nas nieustannie… i na wszystkie sposoby. Jest – jak powiedział papież Paweł VI – PERFIDNYM HIPNOTYZEREM, który ostateczny tryumf odnosi, kiedy przekona człowieka o swoim nieistnieniu, a w rezultacie o nieistnieniu piekła! Grzech staje się wtedy niegroźny! Taki miły i przyjemny!
Grzech to jego oferta, propozycja, towar… Jeżeli z niego skorzystamy, jeżeli kupimy… jesteśmy jemu dłużni, a dług należy spłacić. ZAPŁATĄ JESTEŚMY MY SAMI! ZAPŁATĄ JEST UTRATA ZBAWIENIA! Przez grzech śmiertelny, zwany ciężkim następuje w nas śmierć duchowa, odłączenie duszy od łaski. Następuje DUCHOWY PARALIŻ! PRZEZ GRZECH ŚMIERTELNY SKAZUJEMY SIĘ NA WIECZNE POTĘPIENIE, a więc na życie w królestwie szatana, królestwie nienawiści i ciemności! Stajemy się niewolnikami szatana!
Jednak! Za każdym razem, kiedy przystępujemy do kratek konfesjonału i otrzymujemy Boże przebaczenie stajemy się na powrót uczestnikami Królestwa Chrystusa, Królestwa miłości i światłości.
Drodzy Bracia i Siostry!
Bóg w swych planach dopuszcza działanie szatana! Wyposaża nas jednak w swoje dary, w swoją łaskę, by móc walczyć i zwyciężyć go! Bóg daje nam swoje sakramenty i słowo Boże! Bóg daje nam spowiedź!
Chrystus przebaczył nam wszystkie grzechy umierając na krzyżu, jednak nie zbawi nas bez współpracy z nami! Pragnął byśmy mogli wciąż – niejako na bieżąco – korzystać z daru przebaczenia! Dlatego ustanowił sakrament pokuty, przez który spływa na nas łaska z krzyża! Spowiedź bowiem jest duchowym obmyciem nas we krwi Chrystusa!
Po spowiedzi św. jesteśmy tymi ludźmi z Apokalipsy św. Jana, trzymającymi palmy zwycięstwa w ręce, o których powiedziano, że „przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili” (Ap 7,14b).
To niezwykły obraz! Krew mająca właściwości wybielające! Kiedyś młody Józef Ratzinger zastanawiał się jak czerwona krew może wybielić szatę! TO PRZEDZIWNE DZIAŁANIE KRWI, SYMBOLU MIŁOŚCI CHRYSTUSA!
Mówił Chrystus do św. Faustyny: „chociażby grzechy dusz czarne były jak noc, kiedy grzesznik zwraca się do miłosierdzia mojego, oddaje mi największą chwałę i jest zaszczytem męki mojej. Kiedy dusza wysławia moją dobroć, wtenczas szatan drży przed nią i ucieka na samo dno piekła” (Dz 378).
W sakramencie spowiedzi dusza obmyta krwią Chrystusa odzyskuje swe piękno i zmartwychwstaje duchowo!
Pragnę teraz przytoczyć świadectwo współczesnej boliwijskiej mistyczki Cataliny Rivas, której duchowe doświadczenia zatwierdzone są przez miejscowego biskupa. Catalina tak opowiada o doświadczeniu spowiedzi u pewnej osoby: „Jakiś jeszcze czas widziałam kapłana, ale później widziałam już tylko Jezusa, przed którym spowiadała się ta osoba. Jezus opierał brodę na złożonych jak do modlitwy dłoniach i cała jego postawa wskazywała, że uważnie słuchał. (…) W pewnym momencie ujrzałam, jak Jezus uniósł rękę i wyciągnął ją w stronę penitentki, tak że prawie dotykał jej głowy. Dłoń Jezusa była pełna światła, wychodziły z niej złociste promienie, które padały na penitentkę, okrywały ją całkowicie swym blaskiem i przemieniały. (…)
W chwili, w której Jezus udzielał (…) rozgrzeszenia (…), wstał, zbliżył się do penitentki, a ja dopiero wtedy mogłam zobaczyć, że na miejscu, na którym siedział przez cały czas znajdował się kapłan”.
Podsumowując, zastanówmy się jakie są owoce spowiedzi? Co ona wnosi do naszego życia?
Spowiedź św. to SPOTKANIE Z CHRYSTUSEM ukrytym w kapłanie, jak słyszeliśmy w przytoczonym świadectwie! W tym spotkaniu Bóg udowadnia nam, że nas kocha, bo przebacza grzechy i przywraca nam godność dzieci Bożych! Spowiedź daje zwycięstwo nad szatanem i ponowną szansę na niebo! Daje siłę na walkę z pokusami, siłę na życie codzienne, na znoszenie trudności! Przez ten sakrament otrzymujemy dar pokoju serca, spokój sumienia! Zyskujemy pewność, że jesteśmy kochani przez Boga… potrzebni Jemu! Spowiedź uczy nas pokory i przebaczenia innym, bo sami mamy świadomość własnej słabości i wiemy, że sami potrzebujemy przebaczenia!
Drodzy Bracia i Siostry!
Kiedy idziemy do konfesjonału, nigdy nie zapominajmy, że w kapłanie jest Chrystus i to On przebacza grzechy! To On na nas czeka jak na syna marnotrawnego!
Róbmy dokładny rachunek sumienia i z żalem oraz postanowieniem poprawy przychodźmy do Chrystusa!
A może warto sobie obrać stałego spowiednika? By od strony ludzkiej łatwiej było o mobilizację do korzystania z tego sakramentu?
Jan Paweł II, mając stałego spowiednika z tego daru czerpał co tydzień. Każdy bowiem piątek był dla niego sposobnością na odprawienie Drogi Krzyżowej i odbycie spowiedzi.
Bóg pragnie indywidualnego spotkania z każdym przez swego kapłana. Spowiedź tzw. OGÓLNA dozwolona jest tylko w sytuacji zagrożenia życia albo za zgodą Stolicy Apostolskiej w tych regionach świata, gdzie odczuwa się wyraźny brak kapłanów! Ci którzy skorzystali z takiej formy spowiedzi, są zobowiązani do odbycia jak najszybciej spowiedzi indywidualnej!
Spowiedź to nie automat do uzyskiwania rozgrzeszenia i uspokajania sumienia, ale spotkanie z Bogiem, spotkanie najwyższej rangi!
Wpatrzeni więc w Jana Pawła II przychodźmy często, by usłyszeć z ust kapłana słowa: I ja odpuszczam tobie grzechy – jak usłyszał je paralityk we fragmencie dzisiejszej Ewangelii. Przychodźmy, by spotykać się z Jezusem w tajemnicy Jego nieskończonego miłosierdzia! A On nigdy nie wypomni nam odpuszczonych grzechów, bo czy wypomniał św. Piotrowi trzykrotne zaparcie się, kiedy spotkał go po swoim zmartwychwstaniu? Jezus pragnął tylko usłyszeć słowa: „Panie, Ty wesz, że Cię kocham!”.
Dlatego mówił do św. Faustyny:
„Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie” (Dz 1728).
„WIERZĄCY NIEPRAKTYKUJĄCY”
DUC IN ALTUM
„U początku nowego tysiąclecia […] ze szczególną mocą docierają do nas słowa, które Pan Jezus skierował kiedyś do Piotra: «Duc in altum! – Wypłyń na głębię!» To wezwanie wypowiedziane u brzegów Jeziora Galilejskiego miało sens praktyczny – była to propozycja, ażeby Piotr odbił od brzegu i mimo zniechęcenia raz jeszcze zarzucił sieci. Równocześnie jednak miało ono głęboki sens duchowy: było zachętą do wiary”.
Drodzy Bracia i Siostry!
Tak scenę z dzisiejszej Ewangelii skomentował Jan Paweł II w ramach przesłania dla zgromadzonych na polach Lednickich. Polecenie, które otrzymał św. Piotr, by wypłynąć na głębie i zarzucić sieci pokazuje, że wiara musi być połączona z uczynkami.
W kontekście tej Ewangelii pojawia się pytanie jak spojrzeć na stwierdzenie, że ktoś jest wierzący niepraktykujący. Zastanówmy się nad tym stwierdzeniem, które zapewne słyszymy i znamy ludzi, którzy tak myślą.
Można by powiedzieć, że „wierzący niepraktykujący” jest jak kochający niepraktykujący. Kocha, ale nie okazuje tej miłości. Kto uwierzy w taką miłość? Piotr zaufał Jezusowi i wypełnił Jego polecenie wypłynięcia i zarzucenia sieci, mimo iż wydawało mu się to bezcelowe, ponieważ łowili bezskutecznie całą noc! Swoje zaufanie do Jezusa wyraźnie potwierdził czynem.
Czy jest więc możliwe być katolikiem bez chodzenia do kościoła? Ktoś kiedyś próbował zobrazować to przy pomocy następujących porównań, że „wierzący niepraktykujący” jest, jak:
Żołnierz, który nie służy w wojsku,
Obywatel, który nie płaci podatków i nie głosuje,
Sprzedawca, który nie ma klientów,
Żeglarz na statku bez załogi,
Biznesmen na bezludnej wyspie,
Pisarz bez czytelników,
Piłkarz bez drużyny,
Polityk, który jest pustelnikiem,
Naukowiec, który nie publikuje swoich odkryć.
Podobnie życie chrześcijańskie bez praktyki, a więc nieustannego pogłębienia staje się karykaturą relacji z Chrystusem. Bardzo precyzyjnie mówi o tym św. Jakub w swoim liście: „Jaki z tego pożytek (…), skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? Następnie św. Jakub dodaje: Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też martwa jest wiara bez uczynków”. (Jk 3,14-16.26)
Na uwagę zasługują jeszcze jedne słowa św. Jakuba: „Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz także i złe duchy wierzą i drżą” (Jk 2,19). Nie wystarczy więc uznawać istnienia Boga, lecz wiarę musi przepełniać miłość do Niego i wdzięczność! Bo czy można obejść się obojętnie wobec faktu, że Bóg stworzył nas na swój obraz, że stał się człowiekiem z miłości do nas, że umarł na krzyżu, że zmartwychwstał, że pozostał w swoim Kościele, w swoim słowie, w ofierze Mszy św., na której umiera mistycznie na ołtarzu i daje się w Komunii św., że otworzył nam niebo, że zawsze odpuszcza grzechy w sakramencie pojednania? Czy za takie dary można obejść się obojętnie z Chrystusem? Czy nie należy się Bogu nawet godzina w tygodniu? Jak na te dary wygląda odpowiedź „wierzącego niepraktykującego”?
Czasem niektórzy mówią, że chodzą do kościoła, kiedy mają potrzebę. Wystarczy zastosować proste porównanie, żeby zobaczyć nonsens takiej postawy. Jeżeli ktoś kogoś kocha, to czy idzie do swej sympatii, tylko wtedy kiedy ma potrzebę, czy też dlatego, że kocha? Postawa taka pachnie egoizmem i ma niewiele wspólnego z miłością do Boga – Bóg dla własnych potrzeb, Bóg na zawołanie… Oczywiście, że przychodząc do świątyni mamy potrzeby w sercu: prosimy o rozwiązanie trudnych sytuacji… znalezienie pracy, spokój wewnętrzny… itd., ale najważniejsza motywacja brzmi: Idę na mszę św., bo czeka tam na mnie Jezus, który mnie kocha i pragnie się ze mną zjednoczyć w darze eucharystycznego chleba, idę by umocnić swoją wiarę i relację z Jezusem.
Każda Msza św., każda pięknie przyjęta Komunia św. jest jak wypłynięcie na głębie i zarzucenie sieci. Otrzymujemy nie pełną sieć ryb, ale ogrom łask, otrzymujemy Boże błogosławieństwo i duchową siłę na cały tydzień.
Tymczasem kiedy na kolędzie stawia się pytanie o praktykę wiary: odpowiedź najczęściej brzmi: Oczywiście, że chodzimy do kościoła. Ale kiedy się zapyta czy co tydzień: proszę księdza, aż tak często to nie… A przecież każda opuszczona msza jest grzechem ciężkim i stawia zbawienie wieczne pod znakiem zapytania.
Niektórzy próbują argumentować swój brak praktyki wiary tezą, że modlić się można wszędzie – to prawda. Ale czy coś tak naprawdę może zastąpić Mszę św., na której Chrystus na sposób mistyczny uobecnia całą swą mękę? Czy coś może zastąpić sakramentalne zjednoczenie w Komunii św., czy słuchanie Bożego słowa? Przecież Jezus mówił, że kto nie przyjmuje Ciała Jego – nie będzie miał życia w sobie!
Dla pierwszych chrześcijan przeżywanie niedzielnej Eucharystii w gronie wspólnoty w pierwszy dzień tygodnia, czyli dzień zmartwychwstania było zaszczytem i znamieniem przynależności do Chrystusa. Mimo prześladowań spotykali się o wschodzie słońca, by przez kapłana składać bezkrwawą ofiarę Chrystusa, a wschodzące słońce miało symbolizować Chrystusa zmartwychwstającego, a także przychodzącego powtórnie na końcu czasów. Ten, kto nie szedł na Eucharystię z lenistwa pokazywał, że rezygnuje z przynależności do wspólnoty chrześcijan, bo nie zależy mu na spożywaniu Ciała i Krwi swego Mistrza.
Często spotykamy się też ze stwierdzeniem osób niepraktykujacych, że ci, którzy chodzą do kościoła i tak nie są lepsi. Jest to zapewne dla nas przedmiot do refleksji, dlaczego tak mówią… Czy rzeczywiście my praktykujący dajemy prawdziwe świadectwo wiary od poniedziałku do soboty? Jednakże ci, którzy usprawiedliwiają się mówiąc, że żyją lepiej od chodzących do kościoła zapominają, że to nie etyczne życie ma nas zbawić, ale osobista relacja z Jezusem Chrystusem i czyny wypływające z tej więzi.
Podobnie stwierdzenie, że wiara to moja prywatna sprawa wykazuje zupełne niezrozumienie Kościoła. Jesteśmy jako chrześcijanie włączeni przez chrzest w Mistyczne Ciało Chrystusa i mamy wpływ na jego duchową kondycję. Każdy ochrzczony jest odpowiedzialny za Kościół!
Drodzy Bracia i Siostry!
Człowiek, który prawdziwie przyjął Jezusa do swego życia pragnie dostosować je do Jego woli i wypływa na głębię swojej wiary poprzez: nieustanną modlitwę, lekturę Biblii, Komunię św., spowiedź, zgłębianie prawd wiary poprzez lekturę prasy katolickiej czy książek… Taki człowiek tęskni za spotkaniem Jezusa, wiara jest dla niego rzeczywistością nie statyczną, ale dynamiczną, wymagającą ciągłego pogłębiania! Taki człowiek z wiarą żywą, a nie martwą – jak Izajasz chętnie głosi innym o Chrystusie i w rezultacie jak św. Paweł, czy św. Piotr łowi ludzi dla Jezusa.
Posłuchajmy ponownie słów Jana Pawła II znad Lednicy: „Duc in altum! Dzisiaj te Chrystusowe słowa kieruję do każdego i każdej z was: «Wypłyń na głębię! Zawierz Chrystusowi, pokonaj słabość i zniechęcenie i na nowo wypłyń na głębię! Odkryj głębię własnego ducha. Wnikaj w głębię świata. Przyjmij słowo Chrystusa, zaufaj Mu i podejmij swą życiową misję. Ludzie nowego wieku oczekują Twojego świadectwa. Nie lękaj się! Wypłyń na głębię – jest przy tobie Chrystus»”.
MAŁA NIEBIESKA KSIĄŻECZKA
Kiedy posługiwałem na wakacyjnej oazie jako kleryk przed trzecim rokiem seminarium, prowadziłem również małą dziewięcioosobową grupę. Podczas spotkań w gronie tych kilku osób młodzi zadawali mnóstwo pytań na temat Matki Bożej, Jej roli w zbawieniu i potrzebie jej kultu dla nas katolików. I muszę się niestety przyznać, że ogromną trudność sprawiała mi odpowiedź na te pytania, wciąż brakowało argumentów i głębokiego zrozumienia działania Maryi.
Po powrocie do domu postanowiłem zgłębić naukę o Matce Bożej, by na przyszłość z podobnych dyskusji wychodzić zwycięsko. Oprócz tego sam byłem zafascynowany tajemnicą Maryi i Jej działania. Wtedy wpadła mi do rąk mała niebieska książeczka św. Ludwika Marii Grignon de Montfort zatytułowana: TRAKTAT O PRAWDZIWYM NABOŻEŃSTWIE DO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY. Zacząłem więc czytać ją z zapartym tchem, podkreślać i wypisywać fragmenty, które mnie szczególnie poruszyły. Czytałem tę książkę po raz drugi, ale miałem wrażenie że czytam ją pierwszy raz. Wtedy dopiero zrozumiałem istotę kultu Matki Bożej, to kim Ona jest, i dlaczego droga przez Nią do Chrystusa jest drogą najdoskonalszą i najpewniejszą.
Św. Ludwik w sposób obrazowy i przystępny uzasadnia dlaczego Maryja jest pośredniczką między nami a Chrystusem, dlaczego jest szafarką łask, dlaczego jest Matką Kościoła, oraz na czym polega Jej wstawiennictwo, większe niż wszystkich aniołów i świętych. Ukazuje Maryję jako najpiękniejsze stworzenie, jako Arcydzieło Boga, Nową Ewę, Królową. Pisze, że to Ona objawi nam Jezusa przy ostatecznym Jego przyjściu, podobnie jak dała Go nam przy narodzeniu!
Święty Ludwik nabożeństwo do Maryi nazwał: „świętą niewolą miłości”. W ośmiu rozdziałach tego dziełka wyjaśnił na czym polega to oddanie się Matce Bożej. By to zobrazować autor mówi o formowaniu swojej duszy z Maryją i bez Niej. Pisze: „Wielka bowiem jest różnica pomiędzy wyciosaniem posągu za pomocą młota i dłuta, a odlaniem go w odlewie. Rzeźbiarze mocno się napracują i dużo zużywają czasu, zanim stworzą posąg dłutem i młotem; natomiast by odlać posąg w gotowej formie, na to potrzeba mało potrzeba pracy i czasu”. Ci którzy próbują osiągnąć świętość bez Maryi podobni są do rzeźbiarzy z mozołem pracujących dłutem, a ci co oddali się Maryi i żyją w Jej ramionach kształtują się na Jej podobieństwo. Bez Maryi jakże ciężko dojść do świętości!
Mówiąc o istocie tego nabożeństwa maryjnego nie sposób nie wspomnieć o Jasnogórskich Ślubach Narodu. Kard. Wyszyński w 1966 r. złożył naród polski w świętą niewolę miłości Maryi. Mówił: „Nie bójcie się oddać Matce Najświętszej. Pomóżcie mi wszystko złożyć Jej aż w świętą niewolę miłości. Ona pomoże nam uratować Kościół i Ojczyznę naszą”.
Jan Paweł II również zachwycił się tym nabożeństwem, pismami św. Ludwika. Zwierzył się ze swego nabożeństwa do Matki Bożej w czasie Nawiedzenia Jasnogórskiego w Borku Fałęckim 8 listopada 1968 r. Powiedział wtedy: „Często staje mi przed oczyma mała książeczka w niebieskiej okładce. Jako robotnik w Solvayu brałem ją ze sobą, wraz z kromką chleba, na popołudniową albo nocna zmianę, na rannej trudniej było czytać (…). Często tę książeczkę czytałem. Nosiła tytuł: Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Autorem był bł. wówczas, a później wyniesiony na ołtarze jako święty, Ludwik Maria Grignon de Montfort. Mała książeczka w niebieskiej okładce była wtedy przeze mnie czytana w ciągu wielu dni i tygodni. Nie tylko w ten sposób, żeby ją raz przeczytać i odłożyć. Czytałem ją, jeśli tak można powiedzieć, tam i z powrotem. Z tej książki nauczyłem się, co to jest właściwie nabożeństwo do Matki Bożej. Miałem to nabożeństwo i jako dziecko, i jako student gimnazjum czy na uniwersytecie. Ale taka jest właśnie treść i głębia tego nabożeństwa, tego nauczyła mnie ta książeczka niewielka, czytana właśnie tu, na zmianach, w fabryce sody. Tak bardzo ją czytałem, że cała była poplamiona sodą, i na okładkach, i w środku. Pamiętam dobrze tę plamę sody, bo te plamy sody są właśnie jakimś ważnym elementem całego mojego życia wewnętrznego”.
Warto dodać, że to właśnie z tej książeczki Karol Wojtyła wziął swoje hasło biskupie: TOTUS TUUS – cały twój.
Czytając tę książeczkę poznaje się geniusz jej autora i wielką miłość do Matki Bożej. Warto też sięgnąć po wcześniejsze dzieło: „Tajemnica Maryi” lub „Przedziwny Sekret Różańca świętego”.
Może i nam trzeba takiej lektury, którą karmiła się nasz rodak Jan Paweł II, i dzięki której zrozumiał głębiej potrzebę i znaczenie nabożeństwa do Maryi?
Posłuchajmy słów Jana Pawła II z Jasnej Góry, z pierwszej pielgrzymki w 1979 roku. Mając tu obraz Czarnej Madonny czujemy, że jesteśmy pod Jej opieką. Ojciec św. powiedział: „Oddanie się w niewolę wskazuje na szczególną zależność, na świętą zależność i na bezwzględną ufność. Bez tej zależności świętej, bez tej ufności heroicznej życie ludzkie jest nijakie! Tak więc słowo niewola, które nas zawsze boli, w tym jednym miejscu nas nie boli. W tym jednym odniesieniu napełnia nas ufnością, radością posiadania wolności! Tutaj zawsze byliśmy wolni!”
Drodzy Bracia i Siostry!
Między przywódcami religijnymi, którzy pociągali za sobą ludzi w ciągu historii, tylko Jezus twierdził, że jest Bogiem w ludzkim ciele (J 10,33), że jest prawdą (J 14,6)!
Budda głosił oświecenie, lecz umarł w trakcie jego poszukiwań. Nigdy nie powiedział o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J8,12).
Podczas rewolucji październikowej Lenin obiecywał, że komunizm zapewni chleb każdej rodzinie. Nigdy jednak nie odważył się powiedzieć o sobie: Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nigdy nie będzie łaknął” (J6,35).
Hitler wygłaszał zdumiewające deklaracje, że zapoczątkowuje tysiącletnią Rzeszę. Nigdy jednak nie odważył się powiedzieć: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne (J3,36).
Psycholog Freud uważał, że psychoterapia uleczy wszelkie emocjonalne i duchowe bolączki człowieka. Nie powiedział jednak: „Pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję” (J14,27).
Wielcy współcześni guru New Age twierdzą, że doznamy reinkarnacji, ale żaden z nich nie może o sobie powiedzieć: „Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (J 11,25b).
Żaden z wielkich przywódców nie oddał swego życia za nas! Żaden z nich nie zmartwychwstał trzeciego dnia! Żaden nie wpadł na pomysł, by pozostając pod postacią chleba i wina dawać się jako pokarm człowiekowi!
I tylko Chrystus może dać człowiekowi Zbawienie!
Szczególnie poruszają mnie słowa francuskiego fizyka i filozofa Blaise Pascala, który uważał, że każdy potrzebuje Jezusa, co wyraził w słowach: "W sercu każdego człowieka jest pustka o kształcie Boga, którą tylko Bóg, poprzez Swojego Syna Jezusa Chrystusa, może wypełnić".
Chrystus na górze Tabor ukazuje dziś, że tylko On ma moc to uczynić, bo tylko On jest Bogiem pełnym chwały, który umrze i zmartwychwstanie własną mocą!
Królestwa powstają i upadają, lecz On żyje, a wraz z Nim trwa Kościół, który założył. Tysiąclecia następują i przemijają, lecz On żyje. Sceptycy drwią i sceptycy umierają, lecz Chrystus żyje.
Czy wypełnił już sobą moje serce?